Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2017, 23:40   #61
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Dokładnie nie pamiętam. Będzie z jakieś trzy, cztery lata temu. - zamyślił się gospodarz. - Mówisz tak, bo go nie znasz.
Prychnął z kolei gospodarz.
- Jest wielki jak niedźwiedź, ma jasne włosy, ale gębę ma paskudną i czerwoną jak u noworodka. W każdym razie, to on tu przygnał swym rydwanem. “Wcześnie otwierasz”, powiada. Odrzekłem, że tawerna nie jest otwarta, i zrobiłem krok do tyłu, by wejść do środka. Już zamykałem drzwi, kiedy zablokował je nogą. Powiedziałem mu znowu, że zamknięte, i usiłowałem domknąć drzwi, ale nie dałem rady. W końcu wyciągnął sztylet i wcisnął go przez szparę. Jakby tego było mało, zobaczyłem, że ostrze bynajmniej nie jest czyste i błyszczące, o nie! Było pokryte krwią. Niezbyt świeżą, ale i nie starą. W większej części była zakrzepła, ale tam, gdzie było jej najwięcej, jeszcze wilgotna i czerwona pośrodku. Choć próbowałem z całych sił, nie udało mi się zamknąć drzwi. Pomyślałem, czy nie wołać o pomoc, ale moja żona jest bojaźliwą kobietą, syna nie ma, a niewolnicy nie mieliby szans w walce z Glaucją, jakiej więc mogłem oczekiwać pomocy? – Zerknął ze skruchą na starego człowieka w rogu pokoju. – Wpuściłem go więc. Chciał wina. Przyniosłem mu kubek; wypił go duszkiem, cisnął o podłogę i zażądał całej flaszki. Siedział akurat tu, gdzie wy teraz, i wychłeptał całą. Kilkakrotnie chciałem wyjść, ale za każdym razem zaczynał mówić do mnie głośno i takim tonem, że od razu wiedziałem, że chce, bym został i go słuchał. Powiedział, że wyjechał z Rzymu już po zmierzchu i wiezie straszne wieści. To wówczas dowiedziałem się o śmierci Sekstusa Roscjusza. Niewiele sobie z tego robiłem. Starszy człowiek, powiedziałem i spytałem, czy umarł na serce. A Glaucja w śmiech. “Coś w tym rodzaju”, powiada. “Na nóż w sercu, jeśli chcesz wiedzieć”, powiada. I wbija zakrwawiony sztylet w blat stołu.

Mężczyzna wskazał krótkim, grubym palcem na widoczne obok kubka Rosy głębokie wcięcie w nieheblowanej desce.
No, pewnie zobaczył, jaki mam wyraz twarzy, bo zaśmiał się znowu – ciągnął. – Może to przez wino. “Nie lękaj się tak, karczmarzu”, mówi, “nie ja to zrobiłem. Czy ja wyglądam na kogoś, kto mógłby zabić człowieka? Ale to jest właśnie sztylet wyjęty z jego piersi”, powiedział i nagle wpadł w gniew. “Nie gap się tak na mnie”, wrzasnął, “powiedziałem ci, że to nie ja zrobiłem! Jestem tylko posłańcem, wiozącym złe wieści do domu!” Potem wytoczył się na dwór, wsiadł na wóz i zniknął.
– Więc ów człowiek przybył, żeby powiadomić Sekstusa Roscjusza o śmierci ojca
? – spytał Rosa.
Niezupełnie. To znaczy, nie przybył, by powiadomić Sekstusa Roscjusza. Ludzie mówią, że Sekstus nie dowiedział się o tym wcześniej niż przed południem, kiedy plotka już się rozniosła. Sąsiad spotkał go, na drodze i złożył kondolencje, nie mając pojęcia, że Sekstus nic jeszcze nie wie. Następnego dnia przybył posłaniec z domostwa starego w Rzymie... zatrzymał się w tej właśnie tawernie... ale wówczas nowina już się zdążyła zestarzeć.
– Komu więc ten Glaucja wiózł wiadomość? Swemu panu Magnusowi
? - zadał pytanie Rosa.
Jeśli w ogóle Magnus był wtedy w Amerii. Ten młody łotr jednak najczęściej przebywa teraz w Rzymie, mówią, że zadaje się z bandami i robi interesy za swojego starszego kuzyna, to znaczy Kapitona. To jego chyba Glaucja spieszył powiadomić. Chociaż po prawdzie trudno by oczekiwać po Kapitonie żałoby po starym Roscjuszu. Obie gałęzie rodu nie bardzo się kochają. Ich spór ciągnie się latami.

Zakrwawiony sztylet, posłaniec pędzący głuchą nocą, rodzinne waśnie? Wniosek nasuwał się oczywisty. Jednak gospodarz tylko westchnął i potrząsnął głową, jakby dotarł do końca swej opowieści.
W takim razie – zauważył Rosa – przecież chyba nikt nie wierzy, że to Sekstus Roscjusz zabił swego ojca.
– Ach, to jest właśnie coś, czego nie rozumiem. W ogóle nie rozumiem. Wszyscy bowiem wiedzą, w każdym razie w tych stronach, że starego Sekstusa Roscjusza zabili ludzie Sulli albo przynajmniej jakaś banda działająca na jego zlecenie
. - zakończył gospodarz nieoczekiwanie.
- Hm, wobec tego nie wiem, jak będzie z tymi gruntami - mruknął Vasco. - Sulli nikt nie chce się narażać - informacje były wręcz nieprawdopodobne. Czy oznaczało to, że to właśnie kuzyn zabił Sekstusa Roscjusza?
-Przepadł, czy nie przepadł. Nie nasza to sprawa by to oceniać. Dostaliśmy polecenie by włości Roscjusza obejrzeć i tego należy się trzymać- stwierdził Crastinus rzeczowym tonem. Cała sprawa była coraz bardziej zagmatwana i krąg osób, które były z nią powiązane zwiększał się co chwila. Osobiście Marcus wątpił, żeby sam Sulla zajmował się takimi płotkami jak Roscjusz, czy ci jego kuzyni. Gdyby chciał tej ziemi już pewnie by ją miał. Zostawał, więc ktoś z jego otoczenia, o ile był to właściwy trop.
-Swoją drogą to dziwne, że skoro wszyscy tutaj są pewni niewinności młodego Roscjusza nikt nie poświadczy w jego sprawie. W Rzymie mówi się wprost, że proces to jedyni formalność i już szykują dla niego worek- weteran wzruszył ramionami.
- Nic nie rozumiesz. - stwierdził gospodarz i począł wyjaśniać - Stary był proskrybowany. Nazwany wrogiem państwa i umieszczony na liście.
– Nie
– zaprotestował Rosa. – Musisz się mylić. Mieszają ci się osoby.
– Cóż, było jeszcze kilku tutejszych nobilów prowadzących regularnie interesy w Rzymie i utrzymujących tam domy, którzy trafili na Listy i albo stracili głowy, albo uciekli z kraju. Nie pomyliłbym ich jednak ze starym Roscjuszem. Powszechnie wiadomo, że był proskrybowany.
– To było tak
– ciągnął karczmarz. – Po kilku dniach przyjechała z Rzymu grupa żołnierzy i obwieściła publicznie, że Sekstus Roscjusz pater był wrogiem państwa i dlatego został stracony w Rzymie, a jego majątek ulega konfiskacie i zostanie wystawiony na licytację.
– Ależ to się stało we wrześniu. Proskrypcje już się wtedy kończyły, zaprzestano ich całe miesiące wcześniej
! - zdumiał się Rosa.
Myślisz, że wraz z nimi zniknęli i wrogowie Sulli? Co mogło go powstrzymać przed dopadnięciem jeszcze jednego? Najpierw ogłosili to w Amerii, ale powtórzyli i tutaj, dowiedziawszy się, że te same rody żyją w obu miastach. Byliśmy oczywiście wstrząśnięci, ale wojny pozostawiły po sobie tyle goryczy, tyle strat, że nikt pewnie nie uronił łzy po starym.
Gospodarz uzupełnił puste kubki winem robiąc pauzę.
- Majątek starego sprzedano na licytacji. Trzynaście posiadłości, tyle podobno miał. Stary Kapito musiał być pierwszy w kolejce, bo capnął trzy najlepsze, włącznie z siedzibą rodu. Powiadają, że sam wyrzucił z domu młodego Sekstusa, dosłownie, kopniakiem za drzwi. To teraz jego posiadłość, kupił ją na oficjalnej licytacji w Rzymie.
– A pozostałe
? - spytał Rosa.
Wszystkie kupił jakiś bogaty gość z miasta. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek słyszał jego imię. Przypuszczalnie nigdy nawet nie postawił stopy w Amerii. Kolejny z nieobecnych bogaczy wykupujących po kawałku prowincję. Tak jak i Wasz pracodawca. No, tę śliwkę już zerwano. Jeśli szukacie dobrej ziemi w Amerii, musicie poszukać gdzieś dalej.
Gospodarz wstał i wziął ścierkę, by przetrzeć sąsiedni stół. Tymczasem Vasco został ze swoimi myślami. Pytanie bowiem galej brzmiało, kto zabił starego Roscjusza? Czy któryś spośród ludzi Sulli, nawet bez wiedzy dyktatora? A może Kapiton? Dwie osoby miały ewidentny interes w załatwieniu tamtego, właśnie nabywcy dóbr. Albo nawet to była spółka: ktoś wydał rozkaz zabicia, inny ktoś przypudrował sprawę rzucając kwestię proskrypcji.
- Tablice zawierające proskrybowanych - powiedział Vasco kompanom - były wystawione na trzy miesiące przed ubiciem starszego Roscjusza. Nie mógł zostać niezauważony. Ewidentnie zrobiono skok na jego majątek. Wątpię, żeby uczynił to Kapilon, ale kto nabył majątki pozostałe? Łatwo sprawdzić, po prostu trzeba się dowiedzieć, co posiadał wcześniej oraz kto posiada to dzisiaj. Całkiem prawdopodobne, że to ta właśnie byłaby osoba. Prawdopodobnie bardzo wpływowa, oby nie Marek Licyniusz - wymruczał niepewnie. - Proponuję powrócić do Rzymu oraz zobaczyć, kto wykupił włości Roscjusza. Niespecjalnie bowiem wierzę, żeby ów Kapilon był głównym winnym. Trudno mi także uwierzyć, żebysmy dorwali wspomnianego Glaucję.
 
Kelly jest offline  
Stary 22-06-2017, 11:37   #62
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ktokolwiek zamierzał więzić Aratusa z pewnością nie pomyślał o zapasie oliwy do kaganka. Zapieczętowana amfora zawierała bowiem wino i to dość mocne, jak przekonał się Marcus Aqula próbując zawartość przez zamoczenie palca w cieczy. Nigdzie bowiem nie mógł znaleźć kubka.

Oglądanie rumowiska z kagankiem w ręku przyniosło ważną informację. U góry rumowisko musiało być węższe, bo płomyk pochylił się od delikatnego podmuchu powietrza. Aratus przytknął dłoń do szczeliny między kamieniami i wyraźnie poczuł delikatny powiew. Zachęcony tym odkryciem zaczął usuwać ostrożnie kamienie. Praca była żmudna i nieraz Aratus musiał zaczynać ją od początku, bo rumowisko ciągle się obsuwało. Nie liczył czasu zajęty ciężką pracą, ale kilka razy musiał przerywać, by się posilić i napić. Wreszcie udało mu się przebić na drugą stronę zawału.

Dalej znajdowała się podziemny tunel, którego środkiem płynął dość nieprzyjemnie pachnący strumień. Wybierając na chybił trafił Aratus zaczął iść wzdłuż strumienia, aż w przygasającym świetle kaganka natrafił na drabinę prowadzącą do włazu na górze. Chwilę zajęło mu mocowanie się z pokrywą, ale w końcu wydostał się na zewnątrz.

Jego oczom ukazała się Via Sacra i to niedaleko forum. Cała skąpana w porannym brzasku. Aratus szybko się ogarnął i ruszył ku domostwu Cycerona. Wielogodzinny wysiłek nieco stępił jego gniew, ale i tak zamierzał dostać w swoje ręce Askaniusza.

Fortuna mu sprzyjała, bowiem gdy zbliżył się do domu Marka Tulliusza przed jego drzwiami zauważył starego sługę zamiatającego ulicę przed wejściem. Przy nim zaś stał nie kto inny jak Askaniusz gawędząc i pojadając gotowany bób z glinianej miski. Najwyraźniej nieświadomy grożącego mu niebezpieczeństwa.


***



Pomimo tego, że zajęty był wycieraniem stołów, ciekawski gospodarz nadstawiał ucha przysłuchując się rozmowie przyjaciół.

Co prawda Tytus Vasco chciał wracać do Rzymu, ale Crastinus wcześniej już zadeklarował, że chce dotrzeć do Amerii i zdawało się, że nadal obstaje przy tym zamiarze. Na decyzji zatem miało zawarzyć zdanie Rosy, bo Elli nikt nie fatygował się pytać o zdanie.

Aulus Herminius długo się zastanawiał, aż w końcu gospodarz rzucił jakby od niechcenia.
- Do Rzymu i tak już nie zdążycie przed nocą.
Rosa spojrzał na niego wyrwany z zadumy.
- Skoro jesteśmy tak blisko. Rzućmy okiem na tą Amerię. Może dowiemy się czegoś jeszcze. – w jego głosie znać było nikłą nadzieję.
Ruszyli zatem dalej kierując się w stronę posiadłości rodowej Roscjuszy.




Kiedy dotarli do rozstajów na północ od Narnii, konie zwolniły bieg. Stało tam publiczne poidło. Woźnica dał się im powoli napić, co kilka łyków odciągając ich łby od wody. Obok stał toporny drogowskaz, sporządzony z zatkniętej na tyce koziej czaszki z koślawo wypisanym słowem AMERIA i strzałką skierowaną w lewo. Opuszczając szeroką via Flaminia, skręcili w boczną drogę prowadzącą do celu ich podróży, wąski szlak wspinający się meandrami na widniejące przed nimi pasmo wzgórz.

Pod szczytem natknęli się na grupę niewolników otaczających zaprzężony w woły wóz – pomagali przepchnąć go na grzbiet wzniesienia. Wóz chybotał się i podskakiwał, aż w końcu znalazł się na równiejszym terenie. Niewolnicy wspierali się jedni na drugich, niektórzy uśmiechali się z ulgą, inni byli zbyt zmęczeni, by wyrażać cokolwiek.

Nagle z głuchym trzaskiem pękł dyszel w wozie i obładowany wóz zaczął staczać się prosto w dół. Niewolnicy rzucili się by go zatrzymać jednak nie zdążyli. Jeden z nich został wręcz przejechany przez koła wozu. Krzyknął rozdzierająco z bólu. Woźnica próbował rozpaczliwie zatrzymać pojazd napierając na hamulec, jednak bez większego rezultatu.

Co gorsza wóz coraz szybciej pędził w kierunku pojazdu przyjaciół Cycerona. Droga była wąska i nie było gdzie uciec, tym niemniej udało się zjechać na pobocze, gdy staczający się wóz mijając ich zahaczył o tylne koło wybijając je z osi. Uderzenie było tak potężne, że młody woźnica wyleciał z wozu niczym wystrzelony w procy i wpadł w zarośla łamiąc pobliskie krzewy. Zaś jego wóz wywrócił się gubiąc towar. Paczki potoczyły się po całym zboczu.

Uderzony wóz przyjaciół został odrzucony na bok. Kto nie trzymał się mocno wyleciał na zewnątrz. Taki los spotkał Ellę i Rosę. Obydwoje wylądowali na kamiennym zboczu boleśnie się tłukąc. Jednak żadne z nich nie odniosło poważniejszych obrażeń. Choć starszy mężczyzna gorzej przeżył wypadek.
Wszystko to trwało ledwie parę chwil i stoku zaległa martwa cisza.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 22-06-2017, 19:14   #63
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tytus przyjął decyzję bez problemów. Któż bowiem mógł wiedzieć, gdzie oraz kiedy uda się znaleźć właściwe rozwiązanie. Stawiał wprawdzie na Rzym, jednakże istniała przecież możliwość, że tak będzie właśnie tutaj. Dlatego spokojnie przyjął takie rozwiązanie, gdy nagle trafił się ten pędzący wóz. Vasco nie był jakiś mistrzem odskoków, zwyczajnie to dziadostwo nie trafiło w niego, za to jego ukochana niewolnica poleciała na trakt. Podobnie Rosa.

Chwileczkę stał wręcz wstrząśnięty, jednak chwilkę później skoczył do germańskiej dziewczyny.
- Ella, Ella, wszystko dobrze? - początkowo nie wiedział, jakież były jej rany. Wydawały się powierzchowne, ale chciał wiedzieć, czy coś jednak się nie stało. Pragnął pomóc, jakby co. Jeśli jednak nic poważnego Elli nie było, chciał ruszyć na pomoc Rosie oraz innym. Woźnica wyleciał, może także mu się coś stało, albo niewolnicy. Byliby poszkodowani, więc wartałoby pomóc. Jakby co wszak on chciałby, żeby ktoś pomógł Elli. Przy okazji Elli, kobieta znała się nieźle na medycynie, mogła pomóc skaleczonym ludziom.
 
Kelly jest offline  
Stary 25-06-2017, 19:24   #64
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejne decyzje mężczyzn wprowadzały ją w coraz gorszy nastrój. Jechali dalej. Dalej od miasta, od cywilizacji. Dalej w kurz i to nawet bez gwarancji, że coś znajdą.

Gdy poddenerwowana wpatrywała się w krajobraz, nagle pojawił się tamten wóz. To było tak głupie z jej strony. Nie pilnowała się i przypłaciła to kilkoma siniakami i do tego zmartwiła Tytusa.

- Nic mi nie jest. - Odparła lekko uśmiechając się. Powoli podniosła się i rozejrzała, oceniając co właściwie się stało. - Na pewno nic poważnego, Panie.

Przyglądała się pozostałym oceniając czy może ktoś nie potrzebuje jej pomocy, na wypadek gdyby Tytus zaoferował jej pomoc przy opatrywaniu rannych.
 
Aiko jest offline  
Stary 28-06-2017, 07:55   #65
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Na twarzy Marka Aquili pojawił się drapieżny uśmiech. Był zmęczony i zły. Gdyby, ci którzy go umieścili w tej piwnicy lepiej wybrali jego "celę", mógłby siedzieć tam do czasu procesu. Taki był pewnie zamiar, ale nie wzięli pod uwagę prostego faktu. Trybun był przyzwyczajony do walki, rzymski żołnierz nie poddawał się. Więc walczył dopóki nie udało mu się wydostać. I choć droga ku wolności śmierdziała (być może zawsze tak było?), to w końcu znalazł się na oświetlonej słońcem ulicy Rzymu.

Jego kroki były miarowe, oddech nadwyraz spokojny zważywszy na sytuację. W jego oczach gościł lód. Ogień gniewu przygasł, to była prawda. Podejmowanie decyzji pod wpływem emocji mogło kosztować dowódcę wiele. Ludzie, którzy nie potrafili nad sobą zapanować tracili swoje życie popełniając głupie błędy. A Aratus taki nie był. Uśmieży swój gniew, widząc zdrajcę wiszącego na krzyżu. Dla człowieka, który cenił sobie lojalność zdrada była jedną z najgorszych zbrodni. Jednak jeszcze nie teraz. Gdyby dał się ponieść emocją wyrwał swój miecz i uderzył Askaniusza, na pewien czas poczułby się lepiej. Jednak odebrałby sobie i innym możliwość odpowiedzi na parę pytań. Grecki niewolnik musiał zostać przez kogoś opłacony. Mogli się dowiedzieć kto chciał w ten sposób namieszać.

Być może ta przygoda zbliży ich do rozwiązania tej sprawy. Żołnierz szybciej ruszył w stronę zdrajcy. Jednocześnie rzucił krótkie spojrzenie staremu niewolnikowi
-Zawołaj swojego pana - od razu przeniósł wzrok na Askaniusza
-Nie radzę ci robić niczego głupiego, choć możesz spróbować. Uwierz mi, że wiem jak i gdzie uderzyć, aby zrobić ci wiele krzywdy, ale cię nie zabić. Zdziwiony widząc mnie tutaj? Jedz sobie spokojnie, bo za chwilę będziesz w moich rękach i udzielisz mi kilku odpowiedzi - jego głos był zimny i pewny siebie. Jednocześnie obserwował Askaniusza, gdyby ten jednak okazał się głupszy, niż Marcus przypuszczał. Poczeka na przybycie Cycerona, bolało go, że musiał poinformować swojego przyjaciela o tej zdradzie, ale cóż mu pozostało. A potem ... potem niewolnik udzieli odpowiedzi, czy tego chciał czy nie ... Wyśpiewa im wszystko ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 28-06-2017, 20:38   #66
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Wóz wiozący przyjaciół Cycerona powoli piął się ku szczytowi wzniesienia. Juba z zainteresowaniem podziwiał pełen wzgórz i pagórków krajobraz. Rzadko miał w swoim dotychczasowym życiu okazję ruszyć się dalej poza Rzym, więc podróż do Amerii była dla niego nie lada wydarzeniem. Tymczasem jego pan z zasępioną miną starał się w jakiś sposób posklejać wszystkie zebrane przez nich wiadomości na temat śmierci Roscjusza. Teoretycznie układały się one w logiczny sposób, ale nadal brakowało im kilku faktów, no i przede wszystkim dowodu z prawdziwego zdarzenia. W związku z tym Crastinus bardzo liczył na to, że wizyta w posiadłości oskarżonego będzie owocna. Zwłaszcza, iż to ona sam był głównym orędownikiem całej eskapady.

Rozmyślania weterana przerwał głośny trzask pękającego drewna. Marcus błyskawicznie przeniósł wzrok na staczający się w dół wóz. Nie było mowy o tym, żeby na tak wąskiej ścieżce udało im się uciec, nawet mimo manewrów woźnicy. Crastinus złapał się więc mocno siedziska i czekał na uderzenie. Jego impet wywrócił ich na bok, ale na swoje szczęście były centurion tylko nieznacznie się poobijał. Wyraźnie za to widział wylatującego z powozu senatora Rosę, który siedział naprzeciwko. Staruszek wyleciał jak wystrzelony z procy i Marcus miał nadzieję, że nic mu się nie stało. Ostatnie bowiem czego potrzebowali to martwy członek Senatu.

-Juba, sprawdź Rosę- rzucił krótko Crastinus, widząc, że jego niewolnik również nie ucierpiał w zderzeniu, po czym wygramolił się z wozu i ruszył w górę zbocza.

-Na płonącą dupę Wulkana!- ryknął w kierunku stojących na szczycie niewolników.

-Chcieliście nas pozabijać, przeklęte pastuchy! Już wasz pan się wami zajmie! Do kogo należycie?- wrzeszczał weteran wygrażając pięścią.
 
sickboi jest offline  
Stary 06-07-2017, 12:56   #67
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Cisza na zboczu nie trwała długo. Niewolnicy rozpierzchli się na wszystkie strony przekrzykując się i gadając jeden przez drugiego. Paru zajęło się przejechanym niewolnikiem, który trzymał się za żebra i charczał plując krwią. Inni pobiegli ku zaroślom, w których zginął młody woźnica. Po chwili wsparty na ramieniu niewolnych chłopak kulejąc wyszedł na drogę.

Teraz można było mu się przyjrzeć. Miał może z piętnaście lat i jasne kędzierzawe włosy. Nie był ubrany jak niewolnik i z pewnością nim nie był, bo pomimo tego, że ból wykrzywiał mu rysy twarzy zaczął wydawać polecenia niewolnikom. Ci zaś nad wyraz posłusznie je spełniali. Część postawiła wóz z powrotem na koła, inni zaś zajęli się zbieraniem rozsypanych po stoku pak.

Tymczasem Ella mogła się zająć Rosą. Stary senator ledwo mógł się ruszać i narzekał na ból w krzyżu. Miał też potężnego guza na czole.

Młody woźnica podszedł do nich ze stropioną miną.
- Wybaczcie czcigodni ten wypadek z mojej winy. Przeciążyłem wóz. Nazywam się Lucjusz Megarus. Zdaje się, że wasz przyjaciel ucierpiał przy zderzeniu. Za tym wzniesieniem jest dom mego ojca Gnejusza Megarusa. Pozwólcie, że Was tam zaproszę. Przynajmniej tak będę mógł zadośćuczynić temu zdarzeniu.
Jak na wiejskiego chłopaka Lucjusz wysławiał się w sposób dość wyszukany. Rosa tylko jęknął:
- Dziękuję Ci młody Lucjuszu. Chętnie przyjmę Twe zaproszenie.

Wóz podróżnych jakkolwiek nieco sfatygowany nadawał się do dalszej podróży. Chwilę trwało nim niewolnicy pozbierali paki i z mozołem znów wtoczyli swój wóz na wzniesienie. Jako, że pękniętego dyszla nijak nie można było naprawić niewolnicy musieli sami toczyć wóz. Na nim prócz pak położono rannego niewolnika, a Lucjusz dosiadł jednego z wyprzęgniętych koni.
Powoli, bo po drugiej stronie zbocze było strome, oba wozy potoczyły się w stronę posiadłości Megarusów.
– W zeszłym roku straciliśmy niewolnika. Pomagał wstrzymywać wóz i wpadł pod koło. – przerwał milczenie Chłopak. – Jedziecie do Amerii?
Spytał zaciekawiony.
- Tak. Do Sekstusa Roscjusza. – odparł Rosa.
Chłopak wskazał ręką znajdującą się o jakieś trzy mile dalej posiadłość otoczoną gajem oliwnym.
- To tam, ale Sekstus już tam nie mieszka.
– Mówisz o starszym? –
spytał Rosa.
– Ach, o tym zamordowanym? Jeżeli to jego szukacie, znajdziecie go na rodzinnym cmentarzu. On nigdy nie mieszkał w Amerii, w każdym razie od czasu, gdy się urodziłem.
– Nie, nie chodzi mi o starego, o jego syna.
– Mieszkał niedaleko mojego ojca, to ten z dwiema córkami.
– Tak, ma córkę chyba w twoim wieku, bardzo ładną dziewczynę. –
powiedział Crastinus.

Chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale jak mówiłem jego tam nie ma. Wygnali go ze dwa miesiące temu. Nakaz prawny z Rzymu. Jego ojciec był proskrybowany. Wiecie, co to znaczy?
– Aż za dobrze. –
rzucił Tytus Vasco.
– Zabierają ci całą ziemię i wszystkie pieniądze – ciągnął dalej chłopak – Rodzinie nie zostawiają nic. W Rzymie odbyła się jakaś licytacja. Mój ojciec stwierdził, że sam by chętnie coś kupił, zwłaszcza te kawałki przylegające do naszej ziemi. Ale powiedział, że na nic by się to zdało, bo licytacje są zawsze z góry przesądzone. Musisz albo być przyjacielem przyjaciela Sulli, albo znać odpowiedniego człowieka i przekupić go.
– Powiedz więc, kto tam teraz mieszka. –
zainteresował się Crastinus.
– Stary Kapito. Wykupił dom rodzinny i część najlepszej ziemi. Pozwolił jednak Sekstusowi z rodziną pozostać przez całą zimę. Ludzie myśleli, że Kapito dobrze postępuje i słusznie okazuje mu litość. A potem wyrzucił ich na dobre. Mój ojciec, dowiedziawszy się, że Kapito będzie teraz naszym sąsiadem, splunął pod nogi.
– I nikt ich nie przyjął? Chyba Sekstus Roscjusz miał jakichś przyjaciół, którzy mieliby wobec niego zobowiązania? – spytał Rosa.
– Zdziwiłbyś się Panie, gdybyś wiedział, jak szybko traci się przyjaciół, kiedy ma się zatarg z Rzymem. Tak mówi mój ojciec. Poza tym Roscjusz zawsze był samotnikiem. Chyba nie miał zbyt wielu przyjaciół. Pewnie najbliżej był z moim ojcem, jako sąsiad i w ogóle. Po tym, jak Kapito go wyrzucił, spędzili kilka nocy pod naszym dachem. On, jego żona i córki... Ale nie zabawił długo. Udał się wprost do Rzymu. Mówią, że jego ojciec miał tam wpływową protektorkę i Sekstus chciał prosić ją o pomoc.

Przez chwilę jechali w milczeniu, przerywanym postękiwaniem niewolników prowadzących wóz. Koła skrzypiały i obijały się o twarde koleiny.
– Powiedziałeś, że stary Roscjusz został proskrybowany? – spytał Vasco.
– Tak.
– A gdy to ogłoszono, nikt nie protestował?
– O, tak. Posłano delegację do Sulli i w ogóle. Ale jeśli naprawdę chcecie się czegoś o tym dowiedzieć, musielibyście porozmawiać z moim ojcem.


Okazja ku temu nadarzała się świetna, bo właśnie dotarli do obszernego domu Megarusów. Na tyle obszernego, że można było go uznać za małą willę. Jakkolwiek nie kapało tam od bogactwa, to nie wyglądało na to, by czegoś gospodarzom zbywało.
Nieco dalej za zakrętem, po drugiej stronie drogi błyszczał czerwony dach domu Roscjuszy.

Właśnie wjeżdżali na podjazd, gdy zza zakrętu na drogę wypadło dwóch jeźdźców. Obaj byli wysocy i barczyści. Lekkie letnie tuniki odsłaniały ich muskularne ręce. Obaj byli ogoleni; ten z prawej miał czarne, kręcone włosy, świdrujący wzrok i usta zdradzające okrucieństwo. Trzymał wodze w lewej ręce. Głowę jego brzydszego kompana pokrywała strzecha jasnych włosów; wyglądał na powolnego, nieokrzesanego brutala. Był tak ogromny, że jego koń sprawiał wrażenie uginającego się pod tym ładunkiem kucyka. Nie zwracając na nikogo uwagi pomknęli przed siebie.

Gnejusz Megarus nie był światowym człowiekiem, ale gospodarzem – doskonałym. Osobiście wyszedł na spotkanie podróżnych i od razu dopilnował, by zajęto się nimi.

Przy stole odmówił rozmowy na wszelkie kontrowersyjne tematy, twierdząc, że to powoduje niestrawność. Zamiast tego każde z pięciorga jego dzieci po kolei umilało podróżnym kolację śpiewem; jedzenia było w bród i to dobrego, i wino wyborne. Po posiłku wszyscy przenieśli się z gospodarzem na taras z miniaturowym ogrodem. Poniżej, w odkrytym perystylu, zebrały się kobiety i dzieci. Jedna z córek śpiewała, inna akompaniowała jej na lirze. Słodkie, ciche tony niosły się w ciepłym wieczornym powietrzu z delikatnym pogłosem, jakby dochodziły ze studni. Lucjusz usiadł z nimi, zaproszony przez ojca, ale tylko przysłuchiwał się rozmowie.
- Mój syn powiedział mi, że interesujecie się Sekstusem Roscjuszem? Czego byście chcieli się dowiedzieć o moim niegdysiejszym sąsiedzie? Wpakował się w jakieś kłopoty?


***


Nie należy zaskakiwać ludzi podczas posiłku. Zwłaszcza kiedy jedzą bób. Ziarna bowiem są dosyć spore i łatwo mogą utkwić w gardle. Aratus przekonał się o tym gdy na jego widok Askaniusz wybałuszył przestraszone oczy i zaczął się dławić jedzeniem. Po chwili zrobił się czerwony usiłując złapać oddech, a po chwili siny.

Nie czekając, aż Grek się udusi. Aratus zaszedł go od tyłu i trzepnął otwartą dłonią poniżej łopatek. Nieszczęsne ziarno bobu wyleciało po trzecim klepnięciu z ust Askaniusza wprost na pył drogi. Mężczyzna przez chwilę łapał powietrze niezdolny powiedzieć cokolwiek.

Gdy wreszcie jego oddech się uspokoił nagle … rzucił się do nóg Aratusa i chwytając go za kolana zaniósł się płaczem. Jego broda trzęsła się, a piersią wstrząsał spazm.
- Panie … litości, wybacz mi. Wybacz. Nie chciałem tego. Nie chciałem. Litości.
I tak w kółko, tylko coraz bardziej bełkotliwie. Dopóki zaalarmowany przez starego niewolnika nie pojawił się Cyceron.

Marek Tulliusz zachował się dość przytomnie i kazał niewolnikom wprowadzić Askaniusza do środka, by uniknąć na ulicy gorszących scen.
Wkrótce Cyceron, Aratus i szlochający Grek znaleźli się w gabinecie gospodarza, gdzie Marek Aquila mógł opowiedzieć co mu się od poprzedniego wieczoru przytrafiło.

Cycero zachował kamienną twarz, jedynie zaciśnięcie szczęk i gromy w oczach świadczyły o jego wzburzeniu. W końcu zdobył się na pytanie zadane zduszonym głosem:
- Co to ma znaczyć Askaniuszu? Wytłumacz się. Wytłumacz się natychmiast.
Wśród szlochów, błagań i zawodzenia udało im się wydobyć z Greka, że skuszony pieniędzmi, za które miał nadzieję wykupić wolność zgodził się szpiegować Cycerona i jego przyjaciół. A o wszystkim czego się dowiedział donosił nie komu innemu jak Gajuszowi Erucjuszowi. Oskarżycielowi Sekstusa Roscjusza, który tym potwierdził swoją opinię łajdaka pierwszej wody.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 25-07-2017, 19:40   #68
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Oblicze Marka Aquili było nieprzeniknione. Wojownik myślał już na chłodno o całej sytuacji. Z jego uwięzienia wyszła jedna dobra rzecz. Źródełko informacji dla ich przeciwnika wyschło. Cokolwiek się stanie stary grek, nie będzie już podawał informacji Erucjuszowi. Szkoda jedynie, że tak późno. Stracili czas, który mogli lepiej wykorzystać. Dodatkowo nie wiadomo jakie niebezpieczeństwo czekało na pozostałych w Amerii. Jeżeli było tam coś do odnalezienia, mogło też zostać już zabezpieczone. Cóż byli tak blisko, ale cała sprawa zdawała im się jednak jakoś wymykać. Choć Aratus miał ochotę odwiedzić oskarżyciela i pokazać mu, że nawet najlepsi ochroniarze nie uratują go przed jego gniewem. Jednakże nie miałoby to raczej większego sensu, żadne grożenie nie wchodziło tutaj w grę. Jeżeli jednak ten łajdak jeszcze raz czegoś spróbuje ... To cóż przekona się, że starzy dowódcy potrafili czekać. Powinie mu się noga, a wtedy jakiś człowiek Marcusa Aquili odwiedzi go z wiadomością. Owa wiadomość będzie krótka, ale za to ostra i szeroka, przede wszystkim zaś ostateczna. Rzymianin uśmiechnął się do swoich myśli.

Tymczasem należało jednak powrócić do spraw bieżących
-Służyłeś w legionach przyjacielu - powiedział do Cycerona, nie zwracając już uwagi na starego greka -Wiesz, dlaczego polujemy na dezerterów. Dlaczego ich zabijamy. Po pierwsze, jeżeli nie możesz polegać na człowieku stojącym obok ciebie zginiesz. Po drugie ludzie boją się podczas walki, gdyby nie strach przed pewną i straszną karą, wielu by z nich uciekało, a to prosta droga do klęski. Twój gniew i zdrada jakiej dopuszczono się wobec ciebie jest większa, niż to co spotkało mnie. Ukarz tego człowieka, jak uznasz za słuszne. Potem musimy porozmawiać na osobności. Czy pozwolisz doprowadzić mi się do ładu? - odwrócił się na pięcie, dając przyjacielowi szansę zadziałania.

Był zmęczony i chciał odpocząć, ale z drugiej strony mieli szansę, którą należało wykorzystać. Do tej pory mogli jedynie reagować na ruchy przeciwnika. A to okazało się błędne. Zauważył lukę w obronie przeciwnika. Może nie na tyle, aby atakować, ale wystarczającą aby go zdenerwować, a zdenerwowany wróg, to taki który popełnia błędy. Być może zwycięstwo było bliżej niż sądził!
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 22-09-2017, 10:20   #69
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gnejusz Megarus stanowił archetyp ludzi, dzięki którym Rzym stał się wielki. Twardy prawdziwie, solidny niczym skała oraz praktyczny bardzo, stanowił sól Lacjum. Tytus Vasco myślał, iż jego przodkowie dawno już odeszli od owej prostoty na rzecz lepszego mieszczańskiego bytowania, zaś bogaci senatorowie oraz ekwici na rzecz dekadenckiej rozwiązłości. Dlatego właśnie spoglądał pełen podziwu. Kiedy rolnik spytał o kwestie Roscjusza, odparł wartko:
- Ano wpakował się, całkiem nielicho. Jednak zanim opowiemy ci o nich, szanowny Gnejuszu Megarusie, chciałbym spytać, bowiem zaciekawiło mnie coś, albo lepiej żecby, ktoś. Przed chwilą przez trakt przeleciała dwójka takich, co to nikt nie chciałby ich spotkać gdzieś przeciwko sobie. Wysocy, barczyści, muskularni, ogoleni. Czarnowłosy miał kręcone loczki oraz wyglądał drańsko. Wielki jasnowłosy nie miał aż tak groźnej miny, ale wyglądał na herkulesowatego osiłka. Powiedzże cny panie, któż to właściwie jest?
– Czarnowłosy? – spytał gospodarz. – Tak, to będzie Magnus. Utyka na lewą nogę, nikt właściwie nie wie dlaczego. On sam różnie o tym opowiada. Raz, że zrobiła mu to jakaś zwariowana dziwka w Rzymie, kiedy indziej, że jakiś zazdrosny mąż albo gladiator w pijackim szale. Zawsze jednak twierdzi, że zabił winowajcę i pewnie tak było. A ten drugi, brzydki blondyn, to pewnie Malliusz Glaucja. Były niewolnik, a teraz prawa ręka Magnusa. Magnus spędza teraz wiele czasu w Rzymie, od kiedy jego kuzyn Kapito przebudowuje willę Roscjusza. Glaucja biega między nimi jak aportujący pies.

Tymczasem Ella przeszła na pokoje służby w poszukiwaniu kogoś kto pomógłby opatrzyć zranienie, a także opowiedział jej może przy okazji o gospodarzach.

Idąc korytarzem złowiła uchem ściszoną rozmowę. Jeden z głosów należał do kobiety, drugi grubszy do mężczyzny. Ella zbliżyła się do pokoju i ostrożnie zajrzała do środka przez przymknięte drzwi.

Zobaczyła dwoje obejmujących się niewolników. Mężczyzna wysoki i chudy, około trzydziestoletni trzymał w ramionach młodą, nieco pulchną kobietę. Szeptali coś do siebie, ale Ella nie był w stanie wyłowić treści słów. Kobieta uśmiechała się i gładziła palcami po brodzie mężczyzny.
W pewnym momencie mężczyzna dostrzegł Ellę i odskoczył od kobiety, ta spłoszona nerwowo wygładziła suknię.
- Muszę już iść. Jeśli Kapito spostrzeże, że mnie nie ma dostanie mi się za swoje. – powiedział niewolnik niespokojnie patrząc przez okno na zewnątrz.
- Zaczekaj. – kobieta chwyciła lniane zawiniątko, które miała przywiązane do pasa.
- Karus! Weź, twoje ulubione. – uśmiechnęła się czule – Powiesz mi jak dowiesz się czegoś jeszcze o Chresusie?
Mężczyzna tylko skinął głową i skierował się w stronę Elli by wyjść z pokoju.
- A ty coś za jedna? – spytała kobieta spoglądając podejrzliwie na Ellę.


***

Cokolwiek by nie mówić o Rzymianach nie byli barbarzyńcami. Gospodarz znał swoje obowiązki wobec gościa, a szczególnie gdy tym gospodarzem był Marek Tulliusz Cyceron.

Zdrajca Askaniusz został zamknięty w komórce i miał czekać na decyzję swojego pana. Cyceron nie był pochopnym człowiekiem i musiał obmyśleć karę.
Zajęto się też Aratusem. Dwie niewolnice przygotowały mu kąpiel i pomogły w ablucji. Gdy oddawał się rozkoszom kąpieli przygotowano mu prosty, ale pożywny posiłek i zajęto się jego odzieniem.

Gdy już był czysty, najedzony i wypoczęty Cyceron zaprosił go do biblioteki, gdzie przy czarce wina i talerzu suszonych fig mogli spokojnie porozmawiać.
- Kiedy wypoczywałeś wziąłem na spytki Askaniusza. – stwierdził Cyceron popijając wino drobnymi łykami – Uległ namowom niejakiego Tryfiliosa, greckiego wyzwoleńca w służbie naszego kochanego przeciwnika Gajusza Erucjusza. Łajdacy spotykali się na Palatynie. Nieopodal domu Cecylii Metelli jest kawałek wolnego placu porośniętego trawą i drzewami, mały park między dwoma domami. Mieli umówione miejsce. Pod jedną z ławek zostawiali sobie wiadomości. Szubrawcy.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 28-09-2017, 15:41   #70
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Idylla panująca w domu Megarusa całkiem odpowiadała Crastinusowi, co poniekąd trochę go zaskoczyło. Urodził się i wychował w mieście, gwarnym i pełnym ludzi. Zawsze gdzieś coś się działo, można było wstąpić do tawerny, pójść na walki, czy wyścigi, lub do lupanaru. Przez całe swoje dotychczasowe życie Marcus nie wyobrażał sobie możliwości wyprowadzki poza Rzym, aż do tej chwili. Przez kilka oddechów weteran starał się wyobrazić siebie w posiadłości takiej jak ta, zajmującego się uprawą roli, czy hodowlą zwierząt. Daleko za sobą pozostawiłby problemy stolicy i jej niebezpieczeństwa. Czyż nie byłoby to idealne miejsce dla małej Crastinilii, a potem jej braci i sióstr? Byłoby, zaprawdę byłoby! Na nic zdadzą się jednak wszelkie plany i marzenia, jeśli z powodu tego Roscjusza ktoś wbije mu sztylet w plecy, albo wyląduje na arenie. Ech, przeklęty Cyceron!

-Niech mnie rozszarpią Furie!- zaklął Marcus i uderzył się otwartą dłonią w udo słysząc opis Magnusa i Glaucji.

-Zupełnie nie skojarzyłem tych dwóch drabów, a przecież już o nich słyszeliśmy. To ci sami, którzy napadli na tę kobietę z synem niemową i według jej słów zabili starego Roscjusza. Dokładnie takich ich opisała! Wielki blondyn z czerwoną gębą i kuternoga!- weteran w podnieceniu dokonanym odkryciem zerwał się na równe nogi-Był jeszcze jeden, pamiętacie? Ten z brodą- Marcus obrócił się w stronę gospodarza i spojrzał na niego błyszczącymi oczami.

-Szlachetny Gnejuszu Megarusie, chyba zesłała nam ciebie sama Fortuna! Mów, mów dalej! Czy ten Kapito ma brodę? A może jakiś z jego ludzi?-
 
sickboi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172