|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-03-2017, 13:53 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Berlin Station
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |
21-03-2017, 14:26 | #2 |
Reputacja: 1 | de Bienville był około 30 letnim mężczyzną. Blond włosy, utrzymywał krótko obstrzyżone i zawsze elegancko ułożone. Najczęściej ubierał się na sportowo i utylitarnie. Jak sam przyznawał lubił kurtki z wieloma kieszeniami, wytrzymałe spodnie i wygodne buty. Pewnym odstępstwem od tego stroju były modne, przeciwsłoneczne okulary, które zakładał przy każdej nadarzającej się okazji, oraz elegancki ciemno-brązowy kapelusz typu Fedora, który chronił go przed deszczem. Podczas całego tego przygotowania wydawał się uśmiechnięty i wyluzowany, jakby wyprawa za linie wroga była dla niego codziennością. Coś co wielu kolegów z agencji nazywało "Southern Style". Wiadomo było, że pochodził on z Nowego Orleanu, choć wiele lat spędził poza granicami kraju. Najwyraźniej jednak, styl jego rodzinnego miasta zakorzenił się głęboko w jego duszy. Mówił nienagannym "oksfordzkim" angielskim, który zdradzał dobre wykształcenie. Przynajmniej do momentu, w którym się nie zdenerwował i gdy dało się słyszeć miękki południowy styl akcentowania wyrazów, połączony z zapewne francuskimi wstawkami. Praktycznie zawsze podobny styl mówienia włączał się mu, gdy rozmawiał z ładnymi dziewczętami. Połączony z dobrymi manierami, na wielu pannach pracujących w agencji i poza nią, robił piorunujące wrażenie. Być może taki łatwy styl życia sprawił, że nikt nie zwracał się do niego po imieniu. Najczęściej na korytarzach w Langley można było usłyszeć zawołania "Dan", choć jak łatwo było zauważyć, gdy któraś z pracownic zwracała się do de Bienville'a zwykła wołać go zdrobniałym "Danny", co rozpowszechniło się jeszcze bardziej, gdy na przyjęciu z okazji 4 Lipca, ktoś zaczął śpiewać balladę "Danny-Boy". Całą tą zabawę Dan przyjął z wdziękiem, który i tak nie powstrzymał żartownisi. Wiadomo było, że zadania tego nie otrzymał tylko za tą swoją łatwość obycia i nawiązywania kontaktów. Jego doświadczenie z wielu lat spędzonych poza granicami kraju i znajomość języków, zabezpieczała przed zdemaskowaniem się w jakiś głupi sposób. Dodatkowo wspominało się, że był weteranem walk w Korei, służąc tam jako młody chłopak w korpusie Marines. de Bienville nie zwykł opowiadać o tym okresie swojego życia, a przynajmniej niezbyt chętnie. Choć łatwość obchodzenia się z bronią, a także wyniki jakie uzyskiwał na strzelnicy, świadczyły o tym, iż musiał gdzieś powąchać prochu. Przy odrobinie wytężonej pracy, dało się dowiedzieć, że jako trep a później podoficer wziął udział, w wielu ważnych bitwach tamtej wojny. Ale to było tam, w Kraju Wolnych. Teraz znajdowali się za Żelazną Kurtyną, znaleźli się w części świata, którą psuli komuniści. Kolejny kraj, który doprowadzają do ruiny. Dan doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego walczy, dlaczego nie można dopuścić, aby ich wrogowie wygrali. A teraz ... Cóż wydawało się, że misja zaczyna się od dość dziwnego przypadku. Hasło zostało podane, nie przez ich kontakt. I co mogli teraz zrobić? Nie mieli kontaktów w mieście, a nie mogli tutaj stać w oczekiwaniu na jakiś cud. Dziewczyna znała hasło i wiedziała do kogo się zgłosić, jeżeli pracowała dla Stasi lub KGB, to znaczy że i tak o nich wiedzieli i nie wydostaną się. Trzeba było zaryzykować. de Bienville miał wrażenie, że żaden rozsądny agent nie zaryzykowałby wsiadania do samochodu z prawdopodobnie dwoma uzbrojonymi osobami, gdyby planował ich aresztować. Nie pozostała im inna opcja. Wzruszył więc w odpowiedzi na pytający wzrok towarzysza ramionami, jakby dając do zrozumienia "Że trudno, co zrobić", po czym podszedł do przednich drzwi planując zająć miejsce tuż przy kierowcy. Wtedy mógłby zareagować, na jakiś niespodziewany ruch z jej strony. Zmierzył ją krótkim spojrzeniem i uśmiechając się zapytał dość wesołym tonem, nie zdradzającym zdenerwowania. -Madame, możesz nam wyjaśnić kim jesteś? -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
22-03-2017, 21:06 | #3 |
Reputacja: 1 | Czy miał pytania? Oczywiście, że miał, ale nie zamierzał się nimi dzielić. Jedynie kiwał głową ze zrozumieniem. Cała ta operacja mu się nie podobała, a wszystko pewnie miało związek z przeszłością... nie Nate'a, a jego ojca. Czy podczas "wycieczki" do Berlina Agencja chciała sprawdzić jego lojalność? Jeśli Sullivan miał powrócić do korzeni, to byłaby idealna okazja. Nie bez przyczyny mówił prawie że perfekcyjnie po niemiecku bez śladu akcentu, co zdecydowanie rzucało się w oczy podczas czytania jego akt osobowych. Jak już o czytaniu mowa, to tym młodzik zajmował się podczas spotkania. Czytaniem. Najpierw zaczął od listu, potem sprawdził akta. Zauważył przy tym, że obaj bracia najwyraźniej lubowali się w dobrym jedzeniu, tak przynajmniej sądził. I wciąż miał wątpliwości. Broni nie zabrał żadnej. Nic nie zdradziłoby ich tak, jak znalezienie amerykańskiego gnata w kieszeni spodni. Bo skąd miałby wziąć niemiecką sztukę? I po co? Przez praktycznie całą drogę milczał. Wiedział, że jeszcze się nagada, dlatego nie chciał strzępić języka po próżnicy. Nie miał innego wyjścia, więc zajął miejsce za kierowcą.
__________________ „The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.” |
26-03-2017, 03:27 | #4 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |
31-03-2017, 00:41 | #5 |
Reputacja: 1 | Dan upił łyk piwa uważnie przypatrując się dziewczynie. -Dwa pytania. Kiedy moglibyśmy obejrzeć mieszkanie Alfreda i ile zarabiają tutaj ludzie … W razie gdybym musiał kogoś zachęcić do rozmowy … w mniej konwencjonalny sposób … towarzyszko - Paul zauważył, że blondyn przy wypowiedzeniu ostatnich słów uśmiechnął się szeroko do dziewczyny. Cała ta sytuacja uświadomiła Paul'a, że woli pracę w biurze, tam wszystko było prostsze. Szyfry, mimo swojej złożoności, są łatwiejsze do zrozumienia niż zamiary innego człowieka. Agenci natomiast mieli jasno postawione zadanie i nie musieli udawać kogoś innego. Poza tym Wiedeń był znacznie ładniejszy od czerwonej części Berlina. Miał nadzieję, że Thomas Hoffer poradzi sobie z notatkami, które mu przekazał przed wyjazdem z Austrii. Napił się trochę piwa. Paul pragnął żeby historia opowiedziana przez zjawiskową Niemkę była prawdziwa. Nie miał ochoty na rozmowę z agentami Stasi lub KGB. Choć z dwojga złego wolał Rosjan, przynajmniej rozumiałby dlaczego wyrywają mu paznokcie. - Irmo, wiesz może czy ktoś był w mieszkaniu twojego ojca po zdarzeniu przy Gendarmenmarkt? Pytam nie tylko o policję bądź kontrwywiad. Bardzo zależy mi na tym, żebyś się dobrze zastanowiła.- spytał spokojnie Paul. Miał nadzieję, że nikt nie przeszukał jeszcze mieszkania, bo gdyby ktoś znalazł jakieś dokumenty na ich temat to mogłoby to oznaczać koniec operacji. Dodatkowo szczera odpowiedź kobiety uwiarygodniła by ją w jego oczach. Ze swoimi współpracownikami miał zamiar porozmawiać, gdy Irma opuści ich nowe, obrzydliwe mieszkanie. Obaj sprawiali wrażenie agentów, którzy nie spędzają czasu za biurkiem. Miał do nich wiele pytań. Oni pewnie też chcieliby wiedzieć kim jest. - Przeciętna pensja, to około 1300 marek. - odparła szybko Irma - A mieszkanie Alfreda możecie obejrzeć, choćby zaraz. Jeśli tylko czujecie się na siłach po podróży. Klucze do mieszkania mam tylko ja, i z tego, co wiem to nikt tam nie zaglądał od jego wypadku. -To dobrze, dziękuję Ci bardzo za te informacje.- odpowiedział ciepłym głosem dziewczynie, po czym zwrócił się do dwóch agentów - Panowie uważam, że powinniśmy się tam niezwłocznie udać. Chyba, że macie jeszcze jakieś pytania do naszej pani gospodarz? Ostatnio edytowane przez Gormogon : 31-03-2017 o 00:51. |
31-03-2017, 16:36 | #6 |
Reputacja: 1 | Nie można było powiedzieć, że Nate to bardzo rozmowny mężczyzna. Wręcz przeciwnie, nie odzywał się niepytany. Wszystko dlatego, że myślał i że miał masę podejrzeń. Był pewien, że jego towarzysz jest tylko po to, żeby go pilnować podczas akcji, a cała operacja ma na celu sprawdzenie lojalności agenta. Dlaczego miałoby być inaczej? Przyglądał się kobiecie wcale niedyskretnie. Szukał w jej twarzy jakiejkolwiek oznaki, że pannica kłamie; miała sporo powodów, a Sullivan nie należał do łatwowiernych osób. — Dobrze, proszę pani — rzekł po niemiecku, starając się przypomnieć sobie ten język. Przy okazji miał nadzieję, że Imra chętnie odpowie na jego pytanie. — Czy przypadkiem nie ma pani jakiegoś cichego wielbiciela, podążającego za panią, jeśli tylko opuści pani swoje mieszkanie? Mam na myśli amanta albo kogoś w tym rodzaju — zapytał. Jeśli pozostali agenci zdecydują się wyruszyć z bezpiecznego schronienia, Nate zrobi to samo. Po to zostali wysłani, żeby współpracować, prawda?
__________________ „The sky above the port was the color of television, tuned to a dead channel.” |
01-04-2017, 12:00 | #7 |
Reputacja: 1 | Z innymi -To dobrze, dziękuję Ci bardzo za te informacje.- odpowiedział ciepłym głosem dziewczynie, po czym zwrócił się do dwóch agentów - Panowie uważam, że powinniśmy się tam niezwłocznie udać. Chyba, że macie jeszcze jakieś pytania do naszej pani gospodarz? -Czy wydarzyło się ostatnio coś o czym chętnie rozmawia ulica? - zapytał jeszcze de Bienville skupiając swoją uwagę na dziewczynie -Gdyby zdarzyło się nam z kimś spotkać, dziwnie by wyglądało gdybyśmy nie znali hmm “plotek” czy informacji, o których rozmawiają wszyscy. - Ostatnio wszyscy mówią o Maxie Mullerze. To siedemnastolatek, którego zawineło Stasi. Max nie mógł się z tym pogodzić. Nawet pisał list do przewodniczącego Ulbrichta z prośbą o wyjaśnienie i zwolnienie ojca. Oczywiście nie dostał odpowiedzi. I wtedy Max postanowił pożalić się gdzie indziej. Z pomocą kolegi, którego ojciec pracował na budowie uciekł na drugą stronę muru. Chłopaki uruchomili dźwig i podpieli do niego beczkę do której wskoczył Max. Jego kolega, ponoć całkiem sprawnie, przeniósł go na drugą stronę. Odebrali go amerykańscy żołnierze, śmiejąc się prosto w twarz radzieckim wartownikom. Dan kiwnął głową -Dobrze. Jeżeli o mnie chodzi, to w tej chwili to wszystko. Możemy jechać do mieszkania. Choć może jeszcze ostatnie pytanie. Jak powinniśmy się zwracać do nieznajomych? Towarzyszu? Kolego? - - Neutralnie jest proszę pani, proszę pana. Jeżeli nazwiesz kogoś towarzyszem, to sugeruje, że jesteś członkiem partii lub ideowym komunistą. A wbrew pozorom nie wszyscy lubią taki ludzi. Trzeba wyczuć moment i drugie człowieka.- - Naprawdę powinniśmy już wychodzić. - powiedział spokojnie Paul patrząc w kierunku dwóch agentów. Dan kiwnął głową. To wszystko było dość skomplikowane, a pierwsza samodzielna misja dodatkowo sprawiała, że człowiek się denerwował. Chciał aby wszystko poszło gładko, ale przecież to już było nieaktualne. Musieli jednak doprowadzić swoją sprawę do końca. Należało pamiętać co jest ich celem tutaj. -Dobrze panowie i droga pani - uśmiechnął się ponownie do dziewczyny szeroko, przyjaźnie. -Chodźmy. Nie ma sensu marnotrawić tutaj zbyt wiele czasu. -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
02-04-2017, 19:45 | #8 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Czas naglił. Wszyscy szybko i jednomyślnie doszli do takiego wniosku. Dlatego też już w niecałe pół godziny po zakwaterowaniu, cała grupa znalazła się pod blokiem w którym mieszkał Alfreda Kahlera. Betonowy blok zbudowany z szarych płyt, niewyróżniający się niczym spośród kilkunastu innych na tym osiedlu. Agenci wygramolili się z ciasnego samochu Irmy i ruszyli za nią do mieszkania jej ojca. Mieszkanie Kahlera mieściło się na dziesiątym piętrze, jedenastopiętrowego bloku. Strach było pomyśleć ile rodzin było stłoczonych na tak małej przestrzeni. Po wyjściu z windy agenci skręcili za Imrą w prawo i doszli do końca korytarza. Gdy tylko stanęli pod drzwiami, Dan zauważył, że są one niedomknięte. Sprawa była jasna. Ktoś już przed nimi odwiedził mieszkanie Alfreda. Dan wysunął się na czoło grupy i ostrożnie pchnął uchylone drzwi. Te otworzyły się na oścież. W wąskim korytarzu leżał przewrócony drewniany wieszak oraz kilka rozrzuconych sztuk ubrań. Szary płaszcz, dwie koszule oraz bielizna osobista. Ktoś bez skrupułów zrobił dokładny kipisz. Agenci weszli dalej zamykając za sobą drzwi. Całe mieszkanie było przewrócone do góry nogami. Wszystkie rzeczy z szafek i szuflad zostały rozrzucone po podłodze. Popruto wszystkie krzesła, fotele i wersalki Mieszkanie wyglądało, jak po przejściu sporego tornada. Trudno było ocenić czego dokładnie szukano. - Niech to szlag - mruknęła pod nosem Irma i biegiem ruszyła do łazienki. Wspięła się na sedes i szarpać się z kratką od wentylacji. Dan, który ruszył za nią w mig domyślił się o co chodzi. - Pani pozwoli - rzekł szarmancko, podając kobiecie rękę, aby łatwiej zeszła na podłogę. - Dziękuję - odparła Irma - Trzeba wsadzić rękę głęboko. Coś powinno być schowane w wylocie do komina. Ojciec mówił, że taka sytuacja może się zdarzyć i że tutaj znajdę niezbędne rzeczy. Dan zdjął marynarkę i podwinął rękaw koszuli. Wsunął dłoń w rurę wentylacyjną i zaczął po omacku szukać tego, co Kahler zostawił nieślubnej córce na wypadek wpadki. Po kilku chwilach jego dłoń trafiła na niewielką metalową skrzynkę. Ostrożnie wyciągnął ją i położył na podłodze. Skrzynka była zamknięta na prosty zamek. - Ma pani klucz? - spytał, jednocześnie sięgając do tylnej kieszeni spodni po scyzoryk. - Niestety nie - odparła Irma. Z pomocą szwajcarskiego wynalazku, Dan bez trudu otworzył metalową skrzynkę. W tym czasie Sullivan i Gareth przeglądali to, co pozostało po brutalnej rewizji. W sumie niewiele można było znaleźć. Nawet jeżeli Alfred coś dla nich zostawił, to ci którzy przetrząsneli mieszkanie na pewno na to trafili. W oczy Paula rzuciła się jednak jedna, drobna rzecz. Lekko pogniecione pudełko zapałek. Na jego etykiecie ktoś zapisał jakieś symbole cienkim długopisem. W tym czasie Nate wyglądał przez okno i ku swemu przerażeniu spostrzegł, że pod blokiem stoi biały samochód, który jechał za nim od samego początku. Już miał poinformować o tym resztę, gdy z korytarza dobiegł odgłos kroków. Nate szybko podbiegł do drzwi i zobaczył przez wizjer, że w ich stronę idzie wąsaty mężczyzna. Nie było zbyt wiele czasu do namysłu, trzeba było działać.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |
02-04-2017, 21:13 | #9 |
Reputacja: 1 | Paul szybkim ruchem ukrył pudełeczko w wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Następnie rozejrzał się po pokoju. Wciąż nie mógł uwierzyć, że ludzie mieszkają w tak przerażających warunkach. Wprawdzie jego mieszkanie w Stanach było tylko trochę większe od tego, ale Paul zajmował je sam. W Wiedniu natomiast mieszkał w wynajmowanym przez agencję mieszkanku, w którym tylko spał. Poza tym przytłaczała go wszechobecna brzydota bloków mieszkalnych. Gdy tylko usłyszał kroki na korytarzu i zauważył ruch towarzysza skierował się ku drzwiom. Paul wyprzedził agenta i otworzył drzwi na korytarz. Jego oczom ukazał się wąsaty mężczyzna. W tej sytuacji jedynym słusznym rozwiązaniem zdała mu się gra va-bank. Poprawił kapelusz, a następnie dość głośno zwrócił się do przybysza po rosyjsku mając nadzieję, że tamten tylko w niewielkim stopniu rozumie ten język i ukorzy się przed majestatem władzy. Był zbyt zdenerwowany całym zajściem, żeby myśleć trzeźwo. Miał tylko nadzieję, że to nie Irma ich wystawiła. - Towarzyszu proszę się wylegitymować! Tą sprawę za porozumieniem z Berlinem przejęła Moskwa! Stasi nie ma już tu nic do roboty! |
04-04-2017, 13:36 | #10 |
Reputacja: 1 | Dan gdy usłyszał poruszenie na zewnątrz, to aż spiął się do skoku. Jeżeli faktycznie miał zacząć się kipisz to wpadli po uszy. Nie zdążą upchnąć wszystkich obciążających dowodów. Z tego wszystkiego najgroźniejsze były paszporty. Z innych może przy odrobinie szczęścia dałoby się wyłgać. Oczywiście zakładając, że przyszedłby po nich zwykły stójkowy, ewentualnie byłoby to jakieś rutynowe śledztwo. Czasu było mało de Bienville złapał za pistolet, zapasowy magazynek wrzucił do kieszeni marynarki, po czym inaczej jak w wojsku, bardzo ostrożnie przeładował swoją broń. Nie chciał aby wykonała ona charakterystyczne stuknięcie, które mogłoby zalarmować człowieka stojącego pod drzwiami. -Schowaj dobrze dokumenty, mikrofilm i kartkę - starał się mówić spokojnie, choć serce waliło mu jak młotem. Nie wiedział co tam się dzieje, ile czasu mają, a musiał działać. Ubrał swoją marynarkę, zatykając pistolet za pasek, za plecami, tak aby nie był widoczny, ale można było do niego szybko sięgnąć. Szybkim ruchem złapał część pieniędzy wkładając je sobie do kieszeni, a część podając Irmie -Irmo spokojnie. Nie mogą nas znaleźć z tymi rzeczami. Nie wiemy co wiedzą o twoim ojcu, ale mikrofilmy i paszporty, są tutaj najbardziej obciążające. Gdyby doszło do aresztowania, musisz spróbować je zniszczyć. Może uda się tego uniknąć. Musimy improwizować ... - Dan sam przed sobą musiał przyznać, że to właśnie w chwilach zagrożenia często najlepiej mu się pracowało -Jeżeli dojdzie do tego, to pamiętaj przyszliśmy do mieszkania Kahlera po pieniądze. Powiedział nam, że w razie choroby je schował i to właśnie znajdowało się w skrzynce. Powiedzmy ... 500 dolarów .... jeżeli to powiemy i nam uwierzą, to pomyślą, że mamy conajmniej tysiąc. Może uda się z czegoś takiego wykpić odpaleniem im działki. Lepiej stracić pieniądze, niż pozwolić sobie na zatrzymanie. W ostatecznością jest rozwiązanie bardziej siłowe. Możemy to uwiarygodnić mówiąc, że twój ojciec uratował mnie podczas bitwy o Berlin w 45, bo nie pozwolił mi ruszać na radzieckie czołgi. Powinno to też ewentualnie uwiarygodnić kolegów .... Wyjdziemy stąd, ale lepiej spróbować wyjść stąd z głową - nadał swojemu głosowi jak najspokojniejszy ton. Wolał nie denerwować dziewczyny, bo ludzie w stresie potrafili zrobić różne dziwne rzeczy ... Cóż pozostawało mieć nadzieję, że uda się odstraszyć intruza przy drzwiach.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |