- Trudno powiedzieć, niektórzy twierdzą, że chce ukarać ludzkość za jej zbrodnie przeciw naturze – Dziadek popatrzył na Jill znacząco – Albo święty Mikołaj ma nowe hobby. Jestem za tym drugim, nigdy grubego dziada nie lubiłem… - Ale nie w sumie święty Mikołaj to dosyć nowym tworem… – tłumaczył Lloyd. - Nawet jak nie istniał, już istnieje. Zbiorowa wyobraźnia miliarda dzieci… – znów popatrzył na Jill. - Mamy naczosy – po pieczeni Kora doniosła naczosy zapiekane pod serem i sosem, |
-[¡] Jeść, a nie snuć teorię spiskowe [/¡] -warknęła Jillian. Nie była pewna czy nie zabrzmiała już wilczo. Przynajmniej George 'owi nie trzeba było powtarzać. |
Lloyd zaczął jeść pospiesznie, a potem powoli wszyscy zaczęli się rozluźniać. Gdy Nagle Jill dostała wezwanie smsem na "niezapiedziany trening" od Michele. |
Jakby nie miała wystarczająco na talerzu! - U mnie w rodzinie to w ogóle są strasznie naukowi. Nawet w świętego Mikołja nie dali mi wierzyć. - oświadczył Lloyd. - Mi dziadek też nie bardzo, bo jest szamanem -To lepszy powód niż ateizm. Dziewczyna kopnęła dyskretnie nestora pod stołem, żeby uśmiechnąć się w stylu "Czyż on nie jest uroczy?" -wskazała brodą na Lloyda. |
Nestor popatrzył na nią zdezorientowany. - Nie pytasz mnie, czy możemy go zjeść prawda? Sympatyczny jest… – zapytał chicho w języku Chinoków nieco zdezorientowany… lub nie… Kora tymczasem odebrała telefon. - Vincent pyta, czy odebrałaś wiadomość od Michele. – zapytała. |
- Mamo możesz przekazać Michele, że mam wystarczająco na talerzu, więc może się walić. - burknęła. I to tak, że Lloyd z Georgem gapili się na nią jakby porosła futrem. - I dziadku miałam na myśli, że jest uroczy tak po ludzku. - skwitowała Jillian. - Czego się czerwienisz, taka prawda... |
Dziadek popatrzył na Jill i przekazał wiadomość od niej. Minęło pięć minut, które minęły na złowieszczym milczeniu… Potem usłyszeli dziwne chrobotanie przy zamku i ktoś wszedł do środka trzasnowszy drzwiami. Do jadalni weszła Mishele, rosła ciemnoskóra kobieta z gołymi, pokrytymi bliznami ramionami weszła do jadalni, uśmiechając się groźnie. - Kim jesteś i skąd masz klucze? – zapytała Kora wstając i sięgając po broń, ale Michele zignorowała ją oparła się rękoma o blat stołu obok Loyda i Georga. - Tato, czy nie powinieneś trochę bardziej naciskać na swoją wnuczkę, aby się pospieszyła? – Michele zwróciła się do dziadka łagodnie… - Że kurwa jak? – zakrzyknęła Kora…. Loyd i George wyglądali na skrępowanych. |
- A ciebie to co nie obowiązują już nawet zasady zwykłej przyzwoitości? - warknęła Jillian. - I tak mamo, Dziadek ma nieślubną córkę. A przy okazji to... - już miała powiedzieć "Lloyd i George wiedzą że jestesteśmy wilkołakami", ale uznała, że ta pinda Michelle to za duże niebezpieczeństwo. - Lloyd jesteś najmilszą i najrozsądniejszą osobą jaką znam. I przy tym o najbardziej otwartym umyśle, skoro chciałeś się zadawać nie tylko ze mną, ale i moim dziadkiem. Czy zanim ta siksa mnie wywiezie, czy zechcesz pójść ze mną do kina? W ramach randki?! - George zaklaskał, a potem poklepał Lloyda po ramieniu. |
- Że kurwa jak? – zapytała Kora. W tym czasie Loyd zakrztusił się, ale Mishele klepnęła go w plecy. - Teraz chłopcze wyjdziesz stąd, spakujesz się i wyjedziesz tam skąd przybyłeś. – powiedziała uśmiechając się szeroko. - Nie… – Odparł Loyd. - Co powiedziałeś. – zapytała Michele z groźbą w głosie - No nie może pani wparowywać tak do domu i wszystkich ustawiać… – rzekł Lloyd. |
- To kurwa, że Lloyd ma rację. Zadna Michelle nie będzie tutaj rozkazywać! - warknęła Jillian. - Zwłaszcza naszym gościom! Możesz sugerować, ale nie rozkazywać! Dziadek! To już twój psi obowiązek, żeby wytłumaczyć kim jest Michelle swoim dzieciom! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:11. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0