Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2022, 00:58   #1
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację
Kult - "Powrót/Potwór"


____
0.0
Siedzę i piszę, a za oknem tony zaschniętych liści otula chodniki, niczym pstrokaty, babciny sweter. Lada dzień znowu się zacznie. Deszcz, wiatr i szaruga nieustanna. Złota polska jesień, znana tylko z romantycznych obrazów i wierszy. U nas tymczasem tylko szarzyzna i brud od którego pękają oczy. Te widoki nienormalne, to nasz chleb powszedni.
W końcu wszyscy pokutujemy, czyż nie?
Tylko za co? - pytamy, a odpowiedzi znikąd.

Masz czternaście lat i nikt nie traktuje cię poważnie. Bunt, walka, wolność i marzenia, to dla nich tylko puste słowa, a dla ciebie wszystko, co kochasz i co tylko się tak naprawdę liczy. Cała reszta to jakiś farmazon dla zgredów.

Ktoś kiedyś powiedział, że siedemnaście lat to najlepszy wiek, że najgłupszy wybrać cel. Ciekawe, co sądził o czternastolatkach, mądrala.


____
0.1
To koniec.
Lato umarło w ten smutny i deszczowy dzień. Agonia pewnie trwała całą noc, sądząc po kałużach. Małe jeziorka, a na nich pożółkłe żaglówki błąkające się od brzegu do brzegu w rytm nieprzychylnych podmuchów zimnego wiatru.




____
1.0
Pierwszy września. Nikt nie lubił tego dnia. Gdy starzy celebrowali krwawą rocznicę, my pod powiekami wciąż mieliśmy pełne radosnej swobody wakacyjne wspomnienia. Frywolne skoki do wody ze zwalonego przez burzę brzozowego pnia. Rowerowy tour po żwirowych ścieżkach wokół lasu. Pierwsze miłości i pierwsze poważne przekminy o życiu. I ten niezapomniany gorzki smak zakazanych, dorosłych przyjemności. To wypełniało nasze głowy.
Myśli wciąż goniły poprzez pola i łąki, a oni już wtłoczyli nasze ciała w odprasowane ubranka - białe koszule, plisowane spódnice i przyciasne, lakierowane buty. W końcu tak uroczystość wymaga, byśmy wyglądali jak koślawe kopie naszych starych. Trzeba pokazać, że nowe pokolenie też umie się sztucznie uśmiechać i nosić z dumą za ciasne kołnierzyki.

A ten rok miał być wyjątkowy. Każdy z nas słyszał to już miliony razy. Synu, wkraczasz w dorosły świat. Musisz wybrać swoją przyszłość. Córko, to ostatni rok przedszkolnej nauki. Czeka cię pierwszy poważny egzamin w życiu.
Bądźcie mądrzy. Od tego zależy wasza przyszłość.

Naprawdę?
Tego wrześniowego poranka, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się po wakacyjnej przerwie, chyba nikt z nas o tym nie myślał. Te wszystkie dorosłe sprawy majaczyły, gdzieś daleko poza horyzontem naszego postrzegania.
Teraz z naszych ust płynął tylko potok wspomnień, przechwałek i letnich historii pełnych idyllicznej wręcz radości.

Gdy przekroczyliśmy progi szkoły, gdzieś pomiędzy tym perlistym, wciąż dziecięcym śmiechem, pojawiały się z rzadka markotne uwagi. Jeden narzekał, że znowu będzie musiał walczyć z polonistką, a lista lektur w tym roku ciągnęła się w nieskończoność. Inny, że ponoć odszedł lubiany przez wszystkich pan od historii i zastąpić go ma dyrektor. Stara prukwa, tfu.

Większość w tym czasie, po prostu cieszyła się swoją obecnością. Tylko biedny Karol Pasternak, największa szkolna niemota, stal w kącie i prosił wszystkie świętości, by nikt się do niego dzisiaj nie przypierdolił.


____
1.1
Tego spotkania nie trzeba było ustalać. Trójka przyjaciół niemal od zawsze spotykała się pod warzywniakiem pani Góreckiej. Nie inaczej było i tego dnia. Jacek, Agnieszka i Karol, wciśnięci w odświętne ubranka, zjawili się przed sklepem. Szkoła znajdowała się tuż obok. Niecałe dwieście metrów w linii prostej. Stojąc pod metalowym daszkiem obserwowali, jak reszta dzieciarni podąża karnie w kierunku szarego budynku ich podstawówki.

- Co tam dzieciaki? - zagaiła pani Górecka. Stała na szczycie schodków prowadzących do jej królestwa i z rękami splecionymi pod biustem przyglądała się całej trójce.
- To wasz ostatni rok, prawda? Skończy się zabawa w szkołę i zacznie się prawdziwa nauka, co?

Ile razy można tego słuchać? Czemu wszyscy dorośli gadają, jak nakręceni w kółko jedno i to samo?
Grzeczność jednak wymagała, żeby przytaknąć. Tak też zrobili, w końcu po co wdawać się w dyskusję z kim, kto i tak nic nie zrozumie. W nagrodę i na zachętę do dobrej nauki, dostali od sprzedawczyni po gumie do żucia.

Miły, choć infantylny gest.
W tamtej chwili, jeszcze o tym nie wiedzieli. Jednak ten dziwny chemiczny smak, stał się dla nich wspólnym piętnem. Jak blizna, która zawsze będzie przypominać o tym, co się tego dnia wydarzyło.


____
1.2
Ktoś odmalował płot wokół boiska. Jak co roku dyrekcja szkoły, wykorzystywała wakacyjną przerwę na drobne remonty. Zaschnięte czopy olejnej farby, zwisające pomiędzy drutami ogrodzenia wyglądały, niczym Flubber złapany na stop-klatce. Od razu widać, że to robota fachowca. Pan Heniu, woźny i szkolna złota rączka, spisał się jak zwykle doskonale.

Nie to jednak stanowiło największą atrakcję .

W Tajemniczym Ogrodzie, czyli w gęstwinie chaszczy i gromadzonej od lat stercie zeschłych liści, która piętrzyła się przy płocie za szkołą, miała miejsce pierwsza bójka w tym roku szkolnym.

Dryblas Jaworski i jego dwóch nieodłącznych kumpli osaczyło w rogu, jakiegoś typa z burzą gęstych, kruczoczarnych loków. Chłopak wyglądał, jak tysiąc nieszczęść. Przemoknięty, z włosami przyklejonymi do twarzy i w podartej białej koszuli przypominał, potrącone przez samochód kocię. Obie ręce splótł wokół klatki piersiowej chowając coś za pazuchą odświętnej koszuli. Już na pierwszy rzut oka widać było, że owo coś jest przedmiotem całej awantury.

- Oddawaj to fiucie - warknął Jaworski zaciskając pięść, aż mu kłykcie pobielały.
- Zajeb mu!
- Przestań się z nim tak pieścisz, Krzychu.
Kibicowali stojący, po jego lewej i prawej stronie Sikora i Majewski. Jego nieodłączni kumple. Cała trójka już rok temu skończyli podstawówkę, ale z jakiegoś powodu wciąż kręcili się wokół szkolnego boiska .Jeśli wierzyć plotkom, to handlowali oni trawą i właśnie tutaj mieli miejsce spotkań ze swoją klientelą.

- Ostatni raz ci mówię zjebie, dawaj to, albo wybije ci wszystkie zęby - zagroził Jaworski.
Wokół zebrał się już mały tłum ciekawskich. Zniecierpliwieni gapie łaknęli krwi. Deszcz padał nieprzerwanie, a pierwszy dzwonek były już tuż, tuż.
Ani ultimatum, ani zgraja spragniona prawdziwej awantury, nie zrobiły wrażenia na kudłatym chłopaku.




Wbił on pełne wściekłości oczy w Jaworskiego i nim ten zdążył się spostrzec, kopnął go prosto w krocze. Chwilę później rzucił się do ucieczki wzdłuż płotu.
- O ty pedale! W jaja?! - krzyknął Sikora i podstawił nogę próbującemu uciec chłopakowi.
Ten padł twarzą prosto w głęboką kałużę, a po chwili został definitywnie przygwożdżony do ziemi przez trzeciego z oprawców. Majewski siadł na nim okrakiem i z wielką siłą zaczął wciskać mu twarz w błoto.
- Trzymaj skurwiela… już ja mu zaraz pokażę - wycedził przez zęby Jaworski, wciąż trzymając się z przyrodzenie i wolno podnosząc się z kolan po nokautującym kopniaku.
 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 27-09-2022 o 18:31.
Nuada jest offline  
Stary 27-09-2022, 07:39   #2
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
W niejednej bójce brał udział. Nieraz szarpali się z chłopakami na podwórku. Nie widział w tym nic niezwykłego. Rywalizacja. Finalny argument, kiedy inne nie trafiały do głowy kumpli. Czasami chodziło też o honor. I chociaż matka załamywała później ręce nad brudną koszulką czy krwią cieknącą z napuchniętej wargi i rzucała do ojca “Kazek, no powiedz mu coś”, to w oczach ojca widział uznanie, że nie jest podwórkową cipą. Stary zmierzwił mu co najwyżej czuprynę i rzucił coś w stylu “Oj Anetko, przecież to chłopcy”.
Z reguły następnego dnia zapominali o sprzeczce i kopali razem piłkę między trzepakami, i tak aż do kolejnej. Normalna sprawa. Nikt z podwórka z takich utarczek nie robił afery, a każda kolejna bójka była okazją do kibicowania swoim faworytom.
Kiedy jednak na nowego zasadziło się trzech starszych chłopaków w Borkowskim coś się zagotowało. Może to wpajane przez trenera na boisku zasady fair play, a może zwyczajna przyzwoitość. Tak czy inaczej nie zastanawiając się nad konsekwencjami, rzucił się na siatkę i po chwili już był na górze zeskakując na plecy starszego od niego Majewskiego. Napadnięty stęknął tracąc dech po nagłym zderzeniu, które odepchnęło go na bok uwalniając tym samym nieznajomego leżącego w kałuży.

- Trzech na jednego pedały? - Jacek wstał i zacisnął pięści jasno pokazując, że zamierza trochę wyrównać szanse. Był przygotowany na wpierdol. Przyszło mu tylko do głowy, że stara znowu będzie marudzić, a na rozpoczęcie poszedł w nowych dżinsach i świeżo wyprasowanej, białej koszuli. Niech to szlag!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 27-09-2022, 11:36   #3
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Tak. Wakacje się skończyły, a wraz z nimi luźne dni spędzane w tylko sobie wymyślony sposób. Teraz kołnierz koszuli oraz krawat, bo matka się uparła, że z nim jest bardziej elegancko, piły w szyję i drażniły, nie pozwalając podrapać się w miejscu, gdzie najbardziej swędziało. Dobrze, że to tylko jeden dzień. Kilka godzin, na szczęście jeszcze bez lekcji, a jedynie gadanie dyra, że to i tamo, same pierdoły. Chwila i każdy z nich uda się do siebie, aby włożyć coś bardziej wygodnego i wypłynąć na miasto w ten ostatni wolny dzień przed normlanymi lekcjami.

Jego uwagę, oczywiście tak jak i innych, przykuła pierwsza bójka. Frajer Jaworski jak zwykle znalazł sobie jakąś ofiarę i się nad nią pastwi. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Oczywiście nie jeden na jednego, bo to przecież nie byłaby zabawa. Tacy jak on najlepiej potrafią osaczyć kogoś w kole i przewagą liczebną spuścić łomot. Na solo nigdy nie wychodzą. Cwani jedynie, gdy są swoją paczką.

Karol też się bij, nie raz, nie dwa. Zdarzało mu się to dosyć często, chociaż okres wakacyjny zwykle przebiegał bardziej spokojnie. W szkole było o takie rzeczy łatwiej. Jednak, gdy on się z kimś bił, czy to sprowokowany, czy to on kogoś prowokował, zawsze starał się, aby walka była sprawiedliwa. Jeden na jednego. Tak. Trzeba mieć jakieś zasady. Jak się dostanie łomot, to sprawiedliwy, a nie przez to, że kilku przygłupów cię otoczyło i nie miałeś ruchu. Nie raz z podbitym okiem, czy obdrapaną twarzą wracał do domu. Wymówka "sport" najczęściej działała na rodziców jak i nauczycieli. W końcu kto by oskarżał pilnego ucznia o bójkę? No właśnie.

Patrząc w tamtą stronę myślał, że sam by chętnie wziął udział w walce, mimo że tamci są więksi. Dawno z nikim się nie bił, a więc hormony i chęć wyżycia się buzowały w nim. Kalkulując jednak wszystkie za i przeciw w głowie zamyślił się, a z tego zamyślenia wyrwała go reakcja Jacka. Teraz szala mocno przesunęła się na opcję za dołączeniem. Przecież nie zostawi swojego przyjaciela samego. Musi mu pomóc, chociaż wiedział, że jak podrze koszulę to opcja "sportu" tutaj może się nie sprawdzić.

Gdy Jacek przeskakiwał nad siatką Karol dołączył do niego, aby po chwili wylądować już obok uwolnionej od nacisku Majewskiego ofiary, której starał się pomóc wstać.

- Bo takie pedały nigdy nie potrafią nic zrobić same. W pojedynkę to pizdy - Karol stanął bok w bok przy Jacku, z którym wymienił porozumiewawczy kontakt wzrokowy, oraz wyciągniętego z błota nowego, którego cała twarz i ubranie było w brązowej mazi. Przez jego myśl tylko przeszło, że i on może za chwilę tak wyglądać, ale co ma być to będzie, a jedyne co teraz zrobił to pozbył się uciskającego krawatu, który rzucił w stronę Agnieszki.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 01-10-2022, 20:59   #4
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Ostatni, dziękuję pani. Kluczowy dla naszej przyszłości. – Agnieszka uśmiechnęła się miło, dygnęła jak przystało na grzeczną dziewczynkę i wsunęła gumę do kieszonki płaszcza przeciwdeszczowego, wykonanego z grubego, przeźroczystego plastiku, ozdobionego wzorem z rozrzuconych, czerwonych kropek.
Guma była najtańsza, kulkowa, odrywało się je z długiego listka. Ona lubiła najbardziej Spearminta, czasem – dla smaku i towarzystwa – wzięła od kogoś Donalda czy Turbo. Tego nie tykała już od dawno, nie była przecież dzieciakiem!

No, ale darowanemu koniowi nie patrzy się w oczy, jak zawsze powtarzał tatuś. Mamusia mówiła, dla odmiany, że w oczy trzeba patrzeć a z ludźmi żyć dobrze. Niezależnie od tego, kim są. Tatuś marszczył brwi ii dodawał, że to takie wiejskie pierdzielenia, ale mamusia potem go tłumaczyła „Wiesz córuś, na jego stanowisku trzeba uważać, z kim się człowiek zadaje.. ale dla ludzi bądź miła, pamiętaj”

Więc była. Była też bardzo dumna z siebie, że przekonała mamusię, że czarne, cienkie rajstopy są znakomite na rozpoczęcie roku. Nie musiała się przejmować, że białe zachlapią się od błota. Szła więc śmiało, choć z drugiej strony trochę niepewnie, bo przez wakacje znów sporo urosła i galowa spodniczka zrobiła się mocno za krótka. Nie za bardzo mogła się nachylać i w ogóle. To było niefajne, powinna była ją wcześniej przymierzyć, jak mamusia radziła. No trudno.

Wiec kiedy Karol rzucał krawat, zareagowała dość niemrawo, bardziej skupiona była na tym, żeby nie było jej widać tyłka, niż na bójce chłopaków. Jakoś złapała ten śliski kawałek materiału, ale i tak koniec zahaczył o ziemię.
- Szlag – mruknęła, zmartwiona plamą na materiale. Starzy będą się czepiać Karola. Wyciągnęła chusteczkę i skupiła się na wycieraniu.

Deszcz lał, a chłopaki się lali. Spóźnią się na rozpoczęcie, obniżą im sprawowanie, a planowała mieć wzorowe do paska.
- Szlag.
Stała niezdecydowana, rozdarta między poczuciem szkolnego obowiązku a lojalnością wobec przyjaciół.
- Idziemy? –pogoniła ich w końcu.

Serio nie mogli załatwiać tych spraw PO szkole?!
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 01-10-2022 o 21:05.
kanna jest offline  
Stary 02-10-2022, 20:20   #5
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

2.1

Spojrzenia skrzyżowały się, niczym stalowy oręż średniowiecznych rycerzy. Snop iskier nie wystrzelił w niebo. Gapie jednak nie odczuli zawodu. To w końcu zwykłe, żoliborskie, szkolne boisko, a nie hollywoodzki plan zdjęciowy. Mimo to w oczach wielu, tocząca się właśnie bójka, prezentowała się iście filmowo.

Strugi deszczu spływały, po wykrzywionych w nienawistnym grymasie twarzach. Woda ściekała po śnieżnobiałych, odświętnych koszulach i szeleszczących dresach. Ubrania kleiły się do wypiętych torsów i napiętych mięśni. Mokre kosmyki włosów, niesfornie opadające na czoła wyglądały, jakby zostały wyrzeźbione z marmuru. Chłopcy, którym zdawało się, że są już dorośli stali twarzą w twarz i rzucali sobie wyzwanie.

Kto pierwszy stchórzy? Komu puszczą nerwy? Kto przyjmie pierwszy cios?

- Zajebię cię! - ryknął Jaworski i rzucił się w kierunku Jacka, który z dumnie uniesioną głową patrzył prosto w oczy siejącego postrach w okolicy dresiarza.

Na ten znak czekał tylko czekał Sikora. Niespodziewany i zakończony spektakularnym sukcesem atak, wyraźnie zbił go z pantałyku. W końcu co innego pomagać w gnojeniu frajera, a co innego stawać do prawdziwej walki. Jedno słowo Jaworskiego wystarczyło, by odzyskał odwagę i pewność siebie Tym bardziej, że stojący tuż obok typ pomagał tej cipie, którą mieli dojechać.

Zaskoczony Zamojski przyjął plombę na twarz i upadł tyłkiem prosto w błoto z którego dopiero, co wygrzebał się “Nowy”. Zazgrzytało mu w szczęce, a obraz przed oczami zaczął dwoić się i troić. Jakby tego było mało, to uratowany chłopak nie tylko nie okazał żadnej wdzięczności, ale też nie miał elementarnego poczucia honoru.

Gdy tylko udało mu się podnieść zaczął uciekać, ile tylko miał sił w nogach. Cały czas kurczowo trzymając coś wciśniętego za pazuchę koszuli.

Nie było czasu na fochy, pretensje, czy pytania. Jaworski, Sikora i podnoszący się z błota Majewski znajdowali się zbyt blisko, aby robić teraz “Nowemu” jakiekolwiek wyrzuty.


____
2.2


Kazik śpiewał, że dziewczyny to nic więcej, jak tylko kłopoty. No głupek. Prawdziwy głupek. Wystarczyło spojrzeć tylko na to, co działo się właśnie na szkolnym boisku. Dziewczyny nie robią takich głupot.
Agnieszka ściskając krawat Karola, patrzyła z przerażeniem, jak ten pada na ziemię. Kropelki krwi zmieszanej ze śliną zawisły w powietrzu i opadały złowieszczo. Zastygły w czasie karmazynowy deszcz. Tak przynajmniej jej się wydawało. Tak, to zapamiętała.


Strach zmienił się błyskawicznie w zaskoczenie, gdy “nowy” zeskoczył z płotu, wprost w wielka kałużę. Błoto rozbryzgało się z wielką siłą. Pióropusz brudnej wody, ochlapał ją od stóp do głów. Dobrze, że chociaż miała czarne rajstopy.
“Nowy” spojrzał na przypadkową ofiarę swoich akrobacji. Spojrzenia skrzyżowały się, a czas, jakby przestał istnieć.

W tym jednym, zaklętym ułamku sekundy słychać było tylko jedno. Dwa młode serca, bijące w jednym rytmie. W ciemnych, piwnych oczach “Nowego”, dziewczyna dostrzegła coś co całkowicie ją sparaliżowało. Nieznane uczucie zmaterializowało się w postaci lodowej bryły ciążącej jej na dnie żołądka.
- Przepraszam - wycedził cicho chłopak. Uśmiechając się szeroko przebiegł na drugą stronę ulicy.
 
Nuada jest offline  
Stary 03-10-2022, 11:13   #6
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Pojawienie się Zamojskiego Jacek skwitował szerokim uśmiechem. Jeśli spodziewał się, że ktokolwiek stanie po jego boku, to był nim właśnie Karol Zamojski. Klasowy kujon zawsze był wyrywny do bitki. W tym jednym aspekcie szybciej działał niż myślał i chociaż prali się z Borkowskim równo i często to poza tym trzymali ze sobą sztamę. Karol często dawał zrzynać na klasówkach, przepisywać zadania, czasami gdy pogoda była podła nawet razem grali w Nintendo u niego na chacie, a Jacek zawsze na w-f’ie dobierał go jako pierwszego do swojej drużyny. W gruncie rzeczy z Karola był spoko gość i mogli na sobie nawzajem polegać.

Gdy Kujon przyjął szlaga w gębę i pacnął dupą w błocko, a Nowy dał drapaka, Jacek już wiedział, że chwiejna równowaga przechyliła się na korzyść łysych i przelewki się skończyły.

- Pizda! - syknął na opuszczającego ring.

Jacek nie miał jednak zamiaru rzucać ręcznika. “Póki piłka w grze” - mawiał trener - “losy meczu zależą od was!”. Pochylił głowę i nabierając pędu ruszył na szarżującego na niego Jaworskiego. Dwa nacierające na siebie byki.
Oprócz zaciętego wyrazu przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Bawił go fakt, że nie dostanie wpierdolu sam.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 04-10-2022, 23:13   #7
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
"O kurwa!" Tylko tyle i aż tyle cisnęło się na usta Zamojskiego. Nie spodziewał się tak szybciej reakcji ze strony tych patałchów. Nie spodziewał się, że mogą mieć na tyle odwagi, aby tak szybko zaatakować. Oczywiście nie był to atak uczciwy, bo jakże inaczej. Karol domyśladomyślał się, że gdyby nie słowa Jaworskiego to Sikora za nic by się nie ruszył. Tacy już byli. Jak kundelki przy dużym psie. Gdy nie mają ochrony i bez znaku nie zaatakują.

Łysa pała jednak wymierzyła idealnie. Cios w środek twarzy, aż farba poszła nosem. Pierwsze chwile zamroczyły chłopaka. Nie był to jednak pierwszy, nie drugi, cios przyjęty w jego życiu. Organizm był przyzwyczajony do bójek i do obrywania, a więc i szybko potrafił się pozbierać. Tym bardziej, że dupskiem Zamojski wpadł w zimne błoto, które orzeźwiło go.

Dokładnie w tamtym momencie chyba jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, że Nowy dał drapaka. Jego mózg po ciosie nie pozwolił na przerobienie tak wielu informacji na raz, a obecnie przestawił się na tryb bojowo-obronny, a więc na tym najbardziej się skupił.

Gdy oczy doszły już do siebie zobaczył jak Borkowski wraz z Jaworskim pędzą na siebie. Do Karola w tym momencie dotarły zaledwie dwie informacje: pierwsza - nie trać czasu, druga zrób wjazd Sikorze póki trzeci jeszcze leży. Szybko podniósł się, ale nie całkiem. Nie miał na to czasu, Sikora, mógł go zaatakować nim by wstał. Chcąc zaskoczyć przeciwnika rzucił mu się na nogi, aby sprowadzić go do parteru, jednocześnie krzycząc.

- Bijesz jak moja siostra! - A z ust wyleciał mu strumień krwi na ziemię oraz białą koszulę. Tego już na pewno się nie dopierze. Nie uratuje. Matka nie będzie zadowolona.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 07-10-2022, 19:39   #8
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Trzy rzeczy wydarzyły się na raz, jak trzy uderzenia zegara, jak trzy ciosy w brzuch.

I choć żaden z tych ciosów Agnieszki nie dotknął , to jednocześnie poczuła każdy z nich na – w – swoim ciele.

Bang!

Nos Karola eksplodował krwią, która zmieszała się z zacinającym deszczem, aby na chwilę przysłonić dziewczynie świat.

Bang!

Woda wytrysnęła niczym gejzer spod nóg nieznajomego chłopaka i zmoczyła ja całą. Jakby kierowana własną, wodną świadomością, znalazła drogę pod przeciwdeszczowy płaszcz, oblepiając zimnym mokrem żebra i klatkę piersiową dziewczyny.

Bang!

Ich spojrzenia spotkały się na moment, krótszy niż mrugnięcie okiem. Agnieszka otworzyła usta, aby nakrzyczeć na chłopaka, zrugać go, zaapelować do jego chłopięcej – męskiej dumy, ale nie była w stanie. Jej ciało przestało jej słuchać, poczuła, że – pewnie z zimna – drżą jej kolana, z żołądek zmienia się w lodową kulkę. Dziwne, nieznane uczucie ogarnęło ją całą. Zawładnęło nią. Jakby ktoś sięgnął do jej wnętrza i coś stamtąd zabrał. Jakiś kawałek jej, którego nigdy nikomu nie pokazywała. Jakby wyrwał kartki z jej pamiętnika, a ona zamiast wściekłości czuła radość i chciała, żeby zabrał nie tylko te kilka kartek, ale cały zeszyt. Chciała więcej. Więcej mu dać i więcej od niego dostać. Ale czego? Tego nie wiedziała.

Stała tak, mokra, brudna i kompletnie oszołomiona ostatnimi zdarzeniami. Świat rozmył się lekko, stracił swoja ostrość, nabrał miękkich, pastelowych barw . Rzeczy, które jeszcze kilka minut temu wydawały się ważne – początek roku, złość rodziców z powodu zniszczonych ubrań, egzaminy do liceum, poobijane twarze przyjaciół – nagle straciły na znaczeniu. Zbladły i zlały się z pastelowym światem wokół niej.

Tylko jedna rzecz była ostra i wyraźna – plecy odbiegającego chłopaka. Czuła się, jakby coś jej ukradł, choć to było niemożliwe, bo nawet nie dotknął jej palcem. Z jakiegoś powodu czuła się wyróżniona, że wybrał właśnie ją. To było szalone. A najbardziej szalone było to, że gdyby tylko poprosił – w sumie nie wiedziała o co, o cokolwiek właściwie – to natychmiast by mu to oddała.

Bez zastanowienia
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 11-10-2022, 00:26   #9
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

____
3.1


W gabinecie dyrektora unosił się dziwny i dość nieprzyjemny zapach. Unoszący się znad pełnej niedopałków popielniczki, gryzący smród tytoniowo-popiołowym, wplecione zostały nuty kwaśnego potu, starej szafy i bibliotecznego kurzu. Całość kompozycji zapachowej wypełniającej niewielkich rozmiarów biuro, dopełniały zapach przemoczonych odświętnych ubrań i metaliczna woń zaschniętej krwi. Istne pandemonium miazmatów, które sprawiały, że atmosfera panująca w gabinecie niepokojąco ocierała się o groteskę.

Tadeusz Frycz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 32 im. Małego Powstańca, stał w oknie i niewidzącym wzrokiem spoglądał na zaparkowane na ulicy samochody. Uczniowie przezywali go Hightower, rzecz jasna ze względu na jego niemal dwa metry wzrostu. Gdy w czasie przerwy przechadzał się korytarzem wyglądał , niczym Guliwer wkraczający do królestwa Liliputów. Wszyscy uczniowie bali się go, choć prywatnie Frycz należał do osób dowcipnych i towarzyskich, a przede wszystkim bardzo miłych. Wśród sprzątaczek krążyły plotki, jakby popija w pracy, ale nikt go nigdy na niczym nie przyłapał. Jedyną widoczną wadą dyrektora stanowił jego tytoniowy nałóg. Zdarzało się nawet, że w czasie lekcji potrafił wyjść na pięciominutowego dymka. Otaczający go smród tanich papierosów stanowił jego znak rozpoznawczy.

- Nie jestem w stanie pojąć, co wam strzeliło do głowy - odezwał się w końcu po długiej chwili przerwy. Spojrzał kątem oka na Jacka i Karola, którzy niczym wystraszone i przemoczone do suchej nitki kundelki, siedzieli przed nim w oczekiwaniu na przybycie swoich rodziców.
- To po prostu niewyobrażalne, jak można być tak głupim. Pierwszy dzień szkoły, a ja zamiast wygłaszać mowę powitalną na apelu, musiałem tłumaczyć się policji z waszych wybryków.
- Ale panie dyrektorze, to nie my… - próbował po raz kolejny wyjaśnić całą sytuację Karol. Ciężko mu było mówić, gdyż rozcięta warga spuchła niczym balon.
- Zamilcz Zamojski - krzyknął Frycz - Nie chcę tego słuchać. To, że nie wy zaczęliście, niczego nie zmienia. Rozumiesz? Dlaczego żaden z was zamiast rzucać się z pięściami na wykolejonych wyrostków, którym wydaje się, że są gangsterami z Bronxu, nie przybiegł do mnie. Co? Nie jesteście lepsi od nich…

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę wejść - odpowiedział Frycz, instynktownie wyprostowując się i poprawiając marynarkę.
Oto nadeszła chwila prawdziwej grozy. W progu Kazimierz Borkowski i Marek Zamojski.
- Proszę wejdźcie panowie - dyrektor wyszedł zza biurka - Zanim zabiorą panowie synów, chciałbym zamienić z wami kilka słów. Chłopcy zaczekajcie na korytarzu.


____
3.2


To ci dopiero rozpoczęcie roku szkolnego. Nie było ani wniesienia sztandaru, ani hymnu, ani nudnej przemowy Hightowera. Za to afera, jaka wybuchła na tyłach szkolnego boiska na pewno przejdzie do historii. Tak rodzą się legendy, chciałoby się rzec. Tylko w chwili, gdy woźny rozdzielał bijących się chłopaków, a policja ściągała z płotu Majewskiego, nikomu nie było do śmiechu.

Teraz, gdy emocje opadły całą szkoła huczała od plotek. Uczniowie zebrani w sali gimnastycznej zostali puszczeni do domu, ale mimo to jeszcze przez dobrą godzinę nikt nie opuścił szkoły.
Wszystkich zżerała ciekawość, co będzie z Borkowskim i Zamojskim, którzy w asyście woźnego weszli do gabinetu dyrektora.

Wśród czekających na jakieś wieści, stała i Agnieszka. Oparta o ścianę, pogrążona we własnych myślach i wyraźnie głęboko czymś poruszona.

Pobrudzone ubranie, bójka i całą awantura z policją, na tym nie kończyła się jej lista zmartwień. W ręku ściskała niewielką kartkę, która paliła i uwierała ją niczym cierń. Anonimowa, skreślona naprędce, tajemnicza wiadomość, która rozpalała wyobraźnię i była niczym zaproszenie do niebezpiecznej przygody.

Ukradkiem rozchyliła dłoń i jeszcze raz spojrzała na blado różową karteczkę.




____
3.3


To już nie była solówa, czy zwykła bójka. W jednej chwili szkolna bijatyka przerodziła się w walkę o życie. Jacek i Karol wymienili spojrzenia. Słowa stanowiły teraz zbytek i mogły bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Gotowi na wszystko, w końcu racja była po ich stronie, rzucili się na cwaniaczków silnych tylko w kupie.

Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Gnojenie leszcza przerodziło się w niemal uświęcony akt sprawiedliwości społecznej.
Uszal i Sikora zacisnęli pięści. Wyszczerzone zęby i przekleństwa ciskane niczym zeusowe gromy, nie pomogły im w niczym. Determinacja i furia z jaką rzucili się na nich Borkowski z Zamojskim nie tylko ich zaskoczyła, w końcu do kiedy to frajerzy potrafią się bić i mają dość odwagi, by stanąć do walki, ale także przeważyła szalę zwycięstwa na ich niekorzyść.

Przynajmniej w pierwszej chwili.

Jaworski padł na plecy, a po chwili musiał bronić się przed gradem pięści spadających mu prosto na twarz.
- Ty kurwo! Zabiję cię! - darł się żoliborski Pablo Escobar, próbując zrzucić z siebie rywala.
Podobny los spotkał Sikorę. Z tą tylko różnicą, że Zamojski nie zdołał przygwoździć go do ziemi. Przeciwnik wpadł mu głową pod pachę i walił na oślep pięściami.
- Zajehh… bhhiee chięę - dyszał jednocześnie ściskając głowę Zamojskiego i próbując uniknąć nadlatujących z dziką wściekłością ciosów.

Czas przestał istnieć, a każda upływająca sekunda ciągnęła się nieskończoność. Zebrani gapie głośno dopingowali dwójce swoich kolegów, ale żaden nie pomyślał o tym, żeby im jakoś pomóc.

Kotłowanina w błocie i wciąż lejącym deszczu wyglądała zbyt zjawiskowo, aby zaprzątać sobie głowę czymś takim. Emocje królowały. Radość, podniecenie, wściekłość i hardość mieszały się tworząc mieszankę znaną ze stadionów piłkarskich.

Jaworski przyjął już niejeden cios i krew z rozbitego nosa tryskała raz po raz. W końcu zdołał on uderzyć Borkowskiego. Hak pod prawe żebro sprawił, że Jacek zaskowyczał jak pies. Przed oczami zrobiło mu się całkowicie ciemno. W jednym momencie z jego płuc uciekło całe powietrze, a promieniujący ból sprawił, że zwinął się w kłębek.
Uszal nie czekał, ani chwili. Podniósł się i otarł dłonią krwawiący nos. Bez żadnej litości zaczął kopać skulonego tuż pod jego stopami Borkowskiego.

Karol kątem oka dostrzegł, co się dzieje z jego kumplem. Choć serce się rwało, by mu pomóc, to nic nie mógł zrobić. Zerknął w bok. Znikąd pomocy. Tłum gapiów wystraszony, niczym stado baranów, cofnął się o krok i wyraźnie przycichł. Krzyk rozpaczy utknął Karolowi w gardle, gdy on także otrzymał kopniaka prosto w żołądek. Jęknął i wiedział, że teraz będzie tylko gorzej.



____
3.4


- Co tu się dzieje! - krzyknął ktoś z oddali.
To woźny Dyrda, zwany przez wszystkich uczniów panem Heniem, biegł w kierunku zebranego tłumu. Niemalże w tej samej chwili rozległy się policyjne syreny.
Tłum uczniów rozstąpił się niczym morze Czerwone przed Mojżeszem. Kolejne ciosy zawisły w powietrzu, a wystraszone oczy Jaworskiego skrzyżowały się ze stalowym spojrzeniem woźnego.
- Spierdalamy! - rozkazał Uszal i natychmiast zaczął biec w kierunku płotu.

Majewski kolejny raz kopnął Karola, ostatecznie zrzucając go z Sikory. Ten zerwał się na równe nogi i rzucił się do ucieczki.
- Wy skurczysyny! - warknął pan Henio i ruszył biegiem za młodocianymi bandytami.
Mężczyzna miał swoje lata i kilka kilogramów nadwagi. Pewnie, gdyby nie pomoc jednego z policjantów, to cała trójka chuliganów zdołałaby uciec. Mundurowy zdybał jednak Majewskiego, gdy ten jako ostatni przeskakiwał przez płoty. Po chwili został powalony na ziemię i skuty kajdankami.

Unurzani w błocie i krwi Jacek i Karol nie widzieli nic z tych wydarzeń. Łapiąc ciężko oddech cieszyli się, że męczarnia została przerwana.
 
Nuada jest offline  
Stary 12-10-2022, 12:36   #10
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Po skończonej bójce, gdy Henio ściągał z płota Majewskiego, Borkowski z trudem łapiąc oddech i prostując obite ciało podszedł do Karola.

- Bijesz jak baba - stwierdził, lecz Zamojski bez trudu wyczuł podszyte ironią słowa. - Już ich dojeżdżałem, gdy się wtrąciłeś - splunął krwawą plwociną w kałużę i poklepał kolegę po plecach. - Dzięki za pomoc - powiedział już z powagą w głosie. - Hightower da nam popalić. Trzymasz się?


***

- Jacek… - Kazimierz Borkowski odezwał się dopiero gdy wyszli z budynku szkoły. Usta zaciśnięte miał w wąską kreskę. Odwrócił syna w swoją stronę i spojrzał mu prosto w oczy. - W pierwszy dzień szkoły? Na prawdę? Co tam się stało?

- Oni… - młody skrzywił się. Każdy głębszy oddech powodował ból w klatce piersiowej. Na szczęście żebra nie były połamane ale i tak bolało jak cholera. - Oni się zasadzili na nowego. Chcieli mu spuścić wpierdo… łomot - poprawił się w ostatniej chwili. Wiedział, że ojciec nie tolerował przekleństw. Tym razem jednak nie zwrócił na to uwagi. - Trzech na jednego… gnojki.

Mężczyzna przymknął oczy. Milczał chwilę nim je otworzył ponownie.

- Rozumiem - powiedział w końcu. - Chciałbym powiedzieć, że źle zrobiłeś i że masz szlaban… ale to kłóciłoby się z moimi przekonaniami - dopiero teraz się uśmiechnął. - Zawsze uczyłem cię, że trzeba stawać w obronie słabszych, więc zaprzeczyłbym sam sobie. Co nie znaczy! - uniósł palec powstrzymując tym samym uśmiech, który powoli wypełzał na twarz syna, - że jestem zadowolony, że zniszczyłeś nową koszulę i spodnie! Ale za to już dostaniesz OPR od matki, więc nie będę cię podwójnie karał. Tylko Jacek, obiecaj mi, że będziesz ostrożny. Te szumowiny nie należą do przyjemniaczków. Jasne?

- Jasne tato. Dzięki.

***

Matka rzeczywiście, jak należało się tego spodziewać, nie była tak wyrozumiała jak ojciec. Po tym jak upewniła się, że syn nic nie złamał, a skutkiem bójki są “tylko” ogromne sińce na całym ciele i obtarcia na twarzy i rękach, zrobiła mu chyba najgorszą burę jakiej był świadkiem. Widząc, że rodzic bierze go w obronę, ochrzan dziecka przerodził się w kłótnię rodziców.

- Kazek! Bój się boga! Przecież mogli go zabić! Zobacz jak on wygląda! Siniak na siniaku! Cud, że nic mu nie połamali a ty go jeszcze bronisz! Albo zrobisz z tym porządek, albo nie wiem!

Postawiony przed taką alternatywą Kazimierz Borkowski nie miał specjalnie wyboru. Zarządził dwa tygodnie szlabanu.

- Ale tato… - stęknął Jacek. - Mam siedzieć dwa tygodnie w domu?

- Mama ma rację - uciął ojciec, chociaż Jacek widział, że ucieka wzrokiem i zdawał sobie sprawę, że robi to tylko dla świętego spokoju. - Poza tym, tak będzie dla ciebie bezpieczniej.

- A treningi?

- Szlaban nie dotyczy zajęć w szkole i treningów - doprecyzował, na co Aneta Borkowska rozłożyła bezradnie ręce i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. - Nie przeginaj - ostrzegł syna, - i tak ci się upiekło.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172