Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2022, 14:08   #531
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nawia skąpana w budzącym się świetle poranka, witała nowy dzień oddając się hipnotycznym obrzędom. Wirując w swym wojennym tańcu celebrowała chwilę, która miała niedługo nadejść. Od dawna z niecierpliwością wyczekiwaną. Przysposobiona w strój odpowiedni, elegancki, pasujący wydarzeniom. Cała w żałobnej czerni, z koronkowym woalem przesłaniającym górną część oblicza, nie potrafiła powstrzymać malującego się pod nim uśmiechu ekscytacji i złej wróżby dla tych, których lamenty miały dotyczyć. Włosy wychylające się spod naciągniętego na oczy kaptura, dobrane w dwa długie warkocze, sięgały rysujących się pod obcisłą tuniką niewielkich wzgórek biustu. Opięta szerokim pasem z przytroczonymi w obwodzie kruczymi piórami, kołyszącymi się w rytm ruchu bioder, opadła, dotykając ziemi skrytą w rękawiczce dłonią. Wsłuchała się w bijący pod powierzchnią puls. Wiedziała co musi zrobić. Z przejrzystością i mocą krystalicznie czystego strumienia.

Pożegnała Bogumysła, opuszczającego Płock, słowami że dogoni ich w drodze, wpierw musi dopatrzyć kilku ważnych sprawunków. Mitrężyła, patrząc jak kowal przygotowuje groty i ostrza włóczni, wykonane według przedstawionej receptury. Cieszył się na zysk. Nie rozumiał, kto i po co miałby zadać sobie trud, by wykonać sieć ze srebra, jak również co robią wplątane w nią strzępy sierści i skóry. Dziewczyna fragmentem tego właśnie materiału chciała płacić za usługę. Po cóż jej były potrzebne kute na zimno elementy z czystego żelaza bez żadnych domieszek, także nie mieściło mu się w głowie. Wkrótce, na dokładkę, nie pojmował co robił przez ostatnich kilka godzin, dla kogo i jakim sposobem.

Wróżka pędziła wierzchem. Nieco mniej ponaglając niesionego wiatrem rumaka niż razem ostatnim, gdy na szali ważono jej wolność i życie. Pogoda nie sprzyjała podróżom. Deszcz pokrył gościniec kałużami, rozbryzgującymi na wszystkie strony wodę i błoto pod siłą uderzeń końskich kopyt. Z jednej strony żałowała, że nie miała więcej czasu na przygotowania, z drugiej cieszyła się, że sprawa, która tak długo ciążyła jej sercu, wreszcie znajdzie swoje rozwiązanie. Nie zdążyła przygotować saszetek z pyłem, który mógłby objąć Drzewca słupem płomieni lub zmniejszyć jego rozmiar, nad czym mocno ubolewała. Zabrała za to miecz, tak duży, że swobodnie mogła nim władać jedynie w prawdziwej, nieludzkiej postaci. Nie wykluczała i takiej konieczności, rzucenia wszystkiego co ma, również przeklętych rubinów Pierzastego. Zwolniła tempo, przed nią rysował się tył inkwizytorskiego pochodu.

Tym razem przeżył – Fae potarmosiła pieszczotliwie grzywę wierzchowca, zrównując się z Bogumysłem. Była z siebie niewątpliwie dumna.
Oto podarek dla Drewniaka – ostatnie ze słów wypowiedziała z nieukrywaną pogardą. Przekazała kapłanowi torbę z brzęczącymi w środku ostrymi szpicami. – Prosto do serca. Na pewno go poruszą. Dużo bardziej niż te, których obecnie używacie.
 
Cai jest offline  
Stary 13-11-2022, 16:08   #532
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Wolrad pędził przez las na czterech łapach samotnie przez las. Potrzebował chwili dla siebie. Chwili dzikości w swojej pierwotnej formie. Ludzka go krępowała. Była wolna. Słaba. Ślepa.

Gdy się zmęczył napił się wody z rzeki i wejrzał głęboko w nią. Niemal bez próbowania przeszedł do Umbry, świata duchów.
- Jestem w domu… - pomyślał chłonąc atmosferę. Uczucie. Nie otwierając oczu. Bo wiedział, że jak je otworzy to zobaczy. Strach duchów. Nie bezpośredni. Tu nikt nie uciekał. Nikt nie drżał. Ale widział… w ukrytych zakamarkach. W migotaniu światła. W odcieniu liści duchów drzew. Ktoś niszczył jego dom. Zabijał jego braci i siostry. Jego bratanice i siostrzeńcy spali przerażeni.

Narastający smutek wyparty został przez Gniew. Święta Wściekłość dana im przez Gaię jako moc Stworzenia. Moc by Działać. I będzie działał. Znajdzie złoczyńcę i zamorduje go rękoma własnymi bądź rękoma swojej sfory, albo sprzymierzeńców. Ale zamorduje go i jak los da to zrobi to w sposób bolesny i okrutny.

Wiedział, że tę ostatnią myśl powinien stłamsić, ale… nie potrafił gdy młodszy braciszek właśnie przywarł do niego, szukając schronienia przy potędze obrońcy natury, danej im przez Gaię. Serce mu pękało bo wiedział, że będzie musiał go tu zostawić. Że nie mógł pozostać w Umbrze, ale nie potrafił go zatrzymać gdy młody lisi duszek wciskał łepek i całe ciałko pod jego futro.
- Choć… idziemy dalej od potwora. Tam będzie odrobinę bezpieczniejszy.

Wolrad z łatwością odnalazł Bogumysła, a razem z nim Nawię i ich dogonił, bo nawet poprzez umbrę znał ich zapach i w niej każdy jego krok po dziesięciokroć się wydłużał. Z krzaka wyszedł wilk. Szczeknął wesoło tylko zwracając na siebie uwagę. “Jestem z wami” i znów wszedł do lasu. Idąc z nimi, ale obok nich. Widziany od czasu do czas, gdy chciał udowodnić, że wciąż z nimi jest, ale nie denerwować spętanych ludzką wolą wierzchowców ani samych ludzi.
 
Arvelus jest offline  
Stary 25-11-2022, 12:02   #533
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Cytat:
I Bóg powiedział: Oto dałem wam wszelkie rośliny wydające z siebie nasienie, które są na powierzchni całej ziemi, i wszelkie drzewo mające owoc drzewa, wydające z siebie nasienie – będą one dla was pokarmem.
Księga Rodzaju rozdział 1 ,wers 29

Ludzie potrzebowali przerwy. Konie też. Zatrzymali się więc całym korowodem w jedynym dworku przy drodze do celu. Dworek ów zwał się Żółte Kaczeńce. Nazwa ta nijak się miała do wyglądu. Jeżeli gdziekolwiek były jakieś kaczeńce, to nie przetrwały ciągnących się od początku lata ulew. W tej chwili domek był obrazem rozpaczy. A jednak można bylo się w nim zatrzymać i przenocować.

Posiadał obszerną stajnię i pokoje dla gości. Należał kiedyś do szlachty, która teraz zubożała na tyle, że musiała majątek rodzinny ratować sprzedajac możliwość noclegu pod swoim dachem. I co ciekawe najwyraźniej było to opłacalne. Nikogo z właścicieli domostwa nie było, zamiast tego była służba, która służyła pomocą.

Nawia i Wolrad nie byli zmęczeni. Byli w pełni sił. Jednak zdecydowali się czekać na ludzi. Wolrad czuł, że coś jest nie tak. Jego sierść niemal stawała dęba, jakby w powietrzu miała zaraz nastąpić burza.

Inkwizytorzy zdawali się nie mieć planu. W ostatnich dniach zadali potężne ciosy siłom wroga. Jednak nie mieli pomysłów co dalej.

Nawia miała swój plan. Chciała wykorzystać noc, by przemienić się w formę, jakiej śmiertelnikom będzie ją trudno zaakceptować.

Obydwoje przybyszów z innego świata raczej trzymało się z dala od posiadłości przerobionej na gospodę. Tymczasem w gospodzie na część szlachetnych rycerzy wyprawiono prawdziwą ucztę. Gospodarzem był nie jaki Tomasz Zawadzki, jednak kilkukrotnie podkreślił, że nie jest z tych zawdzkich, co nic nie powiedziało ani Francesce, ani też Bogumysłowi.

Rycerzy rozsadzono przy dwóch szerokich ławach. Trzecią zajęli członkowie Inkwizycji. Anna, Gerge, Walter.

Witold i Hugin pozostali w Płocku wraz z nie zbrojnymi sługami. Jak ich w myślach określała Francesa: z Katem i Trucicielką.

I tym sposobem najpierw podano zakąski. Pajdy domowego chleba ze smalcem, ogórki, płaty mięsa z kaczek i kur. Później podano rosół z gęsi. Każdy mógł skorzystać z dokładki. I niemal wszyscy korzystali.

A potem zaczęły na stole pojawiać się dania główne. Tak, dania. Pieczony jeleń. Dzik faszerowany kaczkami, które faszerowano wątróbką. Sandacz n gotowanych warzywach i jesiotr w glarecie. Zaiste królewska uczta dla sług Pana.

Francesca jadła skromnie, jednak nie odmówiła sobie niczego z propozycji jakie otrzymali.
Bogumysł zaś zjadł ledwie przystawkę. Ponosił on wielką cenę za dary swego Pana. Wszak wszystko co spożywał miło dla niego smak soli. Toteż pozostawił innym możliwość nadrobienia wątłych posiłków.

Zaskakujące było ile osób było w służbie Tomasza Zawadzkiego. Dworek z zewnątrz nie wydawał się tak dostatni. Na koniec wtoczono kilka beczek wina domowej roboty. Bogumysł kategorycznie zabronił żołnierzom spożywania wina, jednak Gerge zauważył, że w wodzie mogą znajdować się rózne złe rzeczy, podczas gdy wino jest dziełem pana. Faktycznie, kilka dni temu kapłan i jego ludzie cierpieli na zatrucie.

Na zewnątrz szałała burza. Jednak w budynku było ciepło i miło. Pierwszy raz od przybycia do płocka byli syci. Niemal zapomnieli o troskach poprzednich dni. W pomieszczeniu paliły się świece. W kominku ogień. Panowała sielanka.

***


Deszcz spływał strugom po pysku Wolrada. Wiatr przeszywał poczuciem zimna. Wilkołak wątpił w to, jakoby ludzie mieli się do czegoś przydać. Byli miękcy. Podatni na śmierć. Też rozkulbaczyli konie i poszli się obżerać. Był pewny, że siedzą tam i jedzą więcej niż powinni. W zabijaniu zwierząt na jedzenie nie było niczego złego. Ale w zabijaniu po to, żeby się obżerać już tak.

Kolejny piorun uderzył niedaleko. Las się bał. Duchy zawodziły.

***


Nawia przygotowywała rytuał. Miała wszystko co trzeba. Ziemie. Deszcz. Wiatr. Mrok. Była niemal gotowa. Zastanawiała się na moment czy o niczym nie zapomniała. I wtedy to się stało… Usłysząła go jak nadchodzi. W deszczu i wietrze usłyszała skradającą się bestię. Odskoczyła wiele nie myśląc. Powietrze rozciął niewieki sztylet. Ale poczuła to… poczuł strach.

Przebiegła obok niej dzieięciostopowa bestia z niewielkim ostrzem. Jednak z ostrzem z czystego żelaza. To był wilkołak.

***


Wojownicy rozluźniali pasy. Masy jedzenia na stole zastępowały kości i ości. Jednak z kuchni dobiegał przyjemny słodki zapach. Po chwili na stoły wjechały wypieki.
- Oto chciałbym, żebyście moi Państwo posmakowali rarytasu nad rrytasy. Specyfik, który posłużył do tych wypieków jest niedostępny w całej europie. A to ciasto zowie się ciastem czekoladowym.

***


Wolrad go nie wyczuł wcześniej. A powinien. Był na siebie zły. Nie usprawiedliwił się deszczem, ani wiatrem. Powinien być czujny. Teraz biegł w stronę Nawii.

Znalazł ją w lesie, na polanie z kilkoma kamieniami rozrzuconymi jakby przypadkiem. Byli jakieś trzysta metrów od zabudowań w których inkwizytorzy ucztowali. Na polanie był też ogromny wilkołak o czarnej sierści. Wolrada zamurowało. Bestia trzymała w dłoniach dwa ostrza. Jedno zupełnie nie wyróżniające się. Proty sztylet z wyciętym jakimś symbolem, którego nie widział dobrze w deszczu. Niemal niknął w ogromnej, pazurzastej łapie.

Druga broń zaś spowodowała, że Wolrad zadrżał mimowolnie. Szeroki miecz o zakrzywionym ostrzu, z czarną szarfą przy rękojeści. Miecz połyskiwał w świetle księżyca. Połyskiwał budząc strach. Kimkolwiek był ich przeciwnik, to dzierżył w dłoni najprawdziwszy Kleiv z grawerem plemienia Panów Cienia.

Wilkołak wtedy go wyczuł i spojrzał. Nie miał oczu. Z jego oczu sterczały dwa czarne niczym obsydian kamienie. Wokół nadal miał zaschniętą krew, świadczącą o tym, że jego oczy zostały wyrwane.

***


Rycerze mieli problem, żeby wstać od stołu. Inkwizytorzy również. Mogliby nie jeść teraz przez conajmniej tydzień. Tomasz Zawadzki klasnął w dłonie i weszła do nich służba. Było ich tak wielu, że za każdym z gości stanął jeden służący.

- Mam nadzieję, że smakowało. Dziękuję, za wzięcie udziału w uczcie - Po tych słowach człek, którego mieli za gospodarza zniknął na ich oczach. Zaś każdy sługa i każda służąca sięgnęła po nóż, żeby poderżnąć gardła gościom.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-01-2023, 16:54   #534
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Nawię ogarniała irytacja. Już drugi raz, w podobnych okolicznościach, ktoś stanął jej na drodze. Błędnie założyła, że otoczenie sojuszników zapewni względny spokój.

Przeszkadzasz – wysyczała, dając upust wściekłości. – Mam zwrócić sieci?

Dopuścił do swego pojmania, a przecież z kapłanem odciągnęli całą uwagę Pierzastego. Nie stanął na czele rodu, który miał zdaje się ratować. Nie przybył z pomocą. Nie zginął też godną śmiercią, odwracając tragiczny los, przeciwstawiając przemianie w niewolną kukłe. O kilka “nie” za dużo jak na jedną osobę. Teraz przyszedł dzierżąc żelazo, machając dziewczynie przed nosem jego śmierdzącym ostrzem.

Nieudacznik – Fae wypluła ze wzgardą.

Podjęcie walki na warunkach najeżonej zębami góry futra nie wchodziło w rachubę. Sięgnęła mocy. Wokół wróżki zawirowało powietrze ze świstem przygniatając w kręgu źdźbła trawy do ziemi. Krucze pióra zdobiące jej ubranie łopotały, szarpiąc się na wietrze. W smugach kurzawy, pośród poderwanych liści szybowały niewielkie, ledwie widoczne postacie. Ginęły w zawierusze, wymykając się oczom. Nie chciały być dostrzeżone. Bliższe w nie wpatrywanie nieprzyjemnie rozdzierało umysł, budząc w sercu kłująco postępujący lęk. Nawia z krzywym grymasem porzuciła wszelką kontrolę nad rozbudzonymi siłami, świadoma konsekwencji. Podmuch przyspieszał z narastającym zawodzeniem, przypominając tonem piskliwy płacz, harmonię krzyku z tysiąca gardeł. Driada ujrzała jak czarny kształt z dziwną bronią nagle się zmniejsza. Zmniejsza i zmniejsza. I ziemia wokół też. I las. Leciała niesiona wiatrem niczym liść, zostawiając dwa Wilkołaki samym sobie.

- Garou! - szczeknął Wolrad pędząc na czterech łapach, widząc brata spętanego plugawą magią by odciągnąć jego uwagę od towarzyszki którą na ten moment uważał za równie kruchą i śmiertelną (choć pewnie zdolniejszą) niż jego pozostali ludzcy towarzysze.

Bystre wilcze oczy widziały driadę odlatującą daleko w niebo. To dawało pole manewru. Nie wymagało desperackiej szarży by ją bronić. Korzystając ze ze swej zwinności i mobilności Wolrad wskoczył z rozpędu na wysoką gałąź drzewa, pozostając w odległości od wilkołaka, ale na widoku.

- Garou! Synu Gai! Bracie mój! - szczeknął zamykając całą tę intencję w jednym dźwięku, przywołując już duchy by pomogły mu w nadchodzącej walce.

Ogromny czarnowłosy Wilkołak wyszczerzył Kły. Widząc, że Fae jest poza jego zasięgiem odwrócił nóż z prawdziwego żelaza i zatknął go za pas. A potem puścił się z ogromną prędkością za Wolradem. Jednak zbyt wolno, by go doścignąć. Odbijał się na lewej łapie, żeby zwiększyć swoją szybkość. W końcu schował również Kleiva i ryknął.

Gdy jego ryk rozdzierał nocne niebo, to wokół pojawiły się trzy identyczne bestie gotowe rozszarpać szamana Czerwonych Pazurów.

Wysokość zmieniała postrzeganie. Ludzie wielkości mrówek, nitki gościńców, malutkie zabudowania, kwadraty pól wyszarpanych lasom. Wszystko odległe i tracące na znaczeniu. Po cóż zaprzątać głowę czymś równie znikomym przy zachwycającym ogromie świata. Wkrótce wszelkie szczegóły rozmyła ciemność. Była tylko ona, wiatr i zawieszenie w kojącym spokoju. Przez chwilę, aż znów otoczenie zaczęło nieubłaganie rosnąć.

Lądowanie nie należało do przyjemnych. Nawia przecięła korony drzew, drąc skórę o gałęzie, ześlizgnęła się ze stromej skarpy i z pluskiem wylądowała w błotnistym stawie. Wynurzyła drżąca, ociekając lodowatą wodą. Starła z twarzy muł. Wyplątała z włosów wodorosty. Nie z powodu chłodu się trzęsła, lecz wciąż wzbierającej frustracji. Ruszyła ku brzegowi, siłując z zasysającym nogi torfem.


Aaaaaaaaaaaa! – wydarła się z mocą ponurnicy, zwiastunki śmierci, przeszywając wrzaskiem nocną ciszę. Zaciskała pięści, ciężko dysząc. Jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Cienie ją otoczyły i zaczęły kształtować.

Niedługo później, niesiony wichrem kruk o wyjątkowo podłym usposobieniu przemierzał niebo w pogoni za odstawioną przystawką z soczyście tłustego robaka.
 
Cai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172