Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2020, 04:37   #21
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Chociaż Utamukeeus nie sprawdził jeszcze ile dokładnie lat upłynęło podczas ich letargu, to na podstawie otoczenia i ubrań w worku wstępnie oszacował, że było ich conajmniej kilkadziesiąt. Mimo upływu czasu, natura człowieka pozostaje jednak bezmienna, czego najlepszym przykładem był Whilliam. Co więcej, jego zachowanie potwierdzało tylko jeszcze jedną prawdę na temat ludzkości - jak niewiele potrzeba białym, by wywołać konflikt i agresję. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że nie on jeden był bez winy: wzajemne przekomarzanki Catherine i Qwerty, utrzymane w formie pasywno-agresywnej, też nie wspomagały solidarności i jedności w ich grupie. Biali byli zwierzętami, dalej nimi są i prawdopodobnie do końca istnienia już nimi pozostaną. Wiecznie skłóceni, walczący o dominację, pozycję, władzę, bogactwo... Możnaby wymieniać jeszcze długo. Po co Mitrze byłaby potrzebna taka grupa?

A propos zwierząt, Navaho udało się przypomnieć i dopasować jedno do kolejnego wampira, Qwerty'ego. ts�-dii bitseeʼ naashchʼąąʼ�-. Paw.
Istota bytu tych zwierząt zawsze pozostawała zagadką dla indianina. Tak jak zawsze, Matka Natura na pewno miała jakiś pożytek z tego gatunku, ale jaki konkretnie - to wciąż pozostawało dla niego tajemnicą. Ptak ten nie służył specjalnie niczemu, nawet jako ofiara dla drapieżników nadawał się marnie, mięsa było przecież na nim niewiele. Chodził jednak dumnie, z rozciągniętym ogonem, prawdziwy szlachcic wśród zwierząt. Nikt nigdy nie brał go jednak na poważnie. Paradoksalnie, największy (chociaż wciąż patologiczny i raniący przyrodę) użytek z niego mieli właśnie ludzie, gdy zabijali ptaka tylko dla jego piór. U Uiopa ciężko było jednak znaleźć ich odpowiednik...

Mężczyźni rzucili się na worki z odzieżą, rozrywając je i rozrzucając ubrania po podłodze. Indianin poczekał aż całe zamieszanie minie, nie było potrzeby się przepychać, szmat starczyłoby na całe plemię. Kilka elementów ubioru od razu przykuło jego uwagę - jak zawsze stawiał na praktyczność, niż estetykę. Zaczął od butów, podstawy każdej wędrówki, a te solidne, traperskie, z solidnymi wiązaniami nadawały się idealnie. Do tego kilka par skarpet, zarówno grubych i cieńkich. Duże wrażenie zrobiły na nim bojówki z kilkoma kieszeniami w kolorze szarego moro. Nigdy nie widział tkaniny o takim wzorze, ale z miejsca zrozumiał jej przeznaczenie. O ile na stepach nie miałyby zastosowania, tak w obszarze miejskim zapewniały odpowiedni kamuflarz. Bardzo pomysłowe. Duży problem stanowiła koszula - Navaho szukał czegoś z wytrzymałego i jednocześnie przewiewnego materiału. Po długich poszukiwaniach poszedł na kompromis i przywdział czarną, lnianą koszulę. Największą niespodzianką była "skórzana" kurtka z "futerkiem". Na pierwszy rzut oka, czy też bardziej odpowiednio - pierwsze wrażenia dotykowe, wyglądała ona, jakby rzeczywiście była zrobiona z materiałów pochodzenia zwierzęcego. Indianin czuł jednak podstęp. Przystawił ją do nosa, zaciągając się zapachem futerka, następnie wystawił język i polizał ją w losowych miejscach. Nie mógł zidentyfikować zapachu i smaku z żadnym zwierzęciem, które znał. Czy to możliwe, że technologia rozwinęła się tak bardzo, że ludzkość może teraz imitować prawdziwą skórę i futro? Wyszywać odzież z takich materiałów bez ofiar wśród zwierząt? Nie mieściło się to w jego głowie, ostatecznie jednak założył kurtkę, nie wiedząc jeszcze co ma na ten temat myśleć.

Na sam koniec podszedł do lustra, przypatrzeć się swojemu odbiciu. Wciąż nie mógł przyzwyczaić się, jak dużo lepiej przegląda się w nim, niż w tafli czystej wody. Głowę miał w większości wygoloną, a przez jej środek ciągnął się wąski irokez, obecnie nieco oklapnięty i w nieładzie po długoletniej drzemce. Z tyłu parę tradycyjnych warkoczyków. W uszach wciąż wisiało kilka kolczyków z koralików i kości, które miał na sobie jeszcze przed rytuałem. Brakowało mu reszty biżuterii którą zwyczajowo nosił - naszyjników czy bransoletek. Prawdopodobnie w siatkach mógłby znaleźć coś na ich podobieństwo, ale Utamukeeus obawiał się, że większość z nich śmierdziałaby sztucznością, tak jak kurtka, która nosił czy kolczyki jednej z dziewczyn z poprzedniego pomieszczenia. Wolał pozostać autentyczny, na tyle, o ile te zwariowane czasy i okoliczności pozwalały.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.

Ostatnio edytowane przez Klejnot Nilu : 06-10-2020 o 04:39.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 07-10-2020, 11:14   #22
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Spoon jako pierwszy wbił między worki i rozszarpując je rozrzucał ubrania. Nie zważał na nic. Tylko gdy coś czarnego wpadło mu w ręce, to zatrzymywał się na moment. Ale tylko na moment.

Qwerty podszedł do tego bardziej ambicjonalnie. Postawił sobie cel. Wymyślił sobie przeciwnika i zaczął szukać. Cóż, ów pojedynek na ubrania z pewnością w swym mniemaniu wygrał. Choć nie umiał ani ocenić wartości znalezionych ubrań. Porównując się z Katheriną brakło mu również wiedzy z zakresu etykiety. Jednak diadem z tworzywa sztucznego zdobiący jego głowę był oszałamiający.

Yusuf ubrał się z pasującym do siebie wojskowym sznytem, ze sprawnością oficera poprawiając guziki.

Katherine z uśmiechem pozwoliła Qwertemu cieszyć się jego własnym zwycięstwem samemu łącząc rozkloszowaną sukienkę ze skórzaną kurtką. Elegancja w każdym calu, poza pończochami których jej wyraźnie brakowało.

Włoch również postawił na szyk i elegancję, podczas gdy Indianin wybrał przede wszystkim kwestie użytkowe.

Byli gotowi i ruszyli na spotkanie przeznaczenia.

Spoon wpadł do pomieszczenia jako pierwszy. Otworzył drzwi z hukiem.
Zmierzyły go trzy uważne spojrzenia.
Pomieszczenie było sporej wielkości biurem. Naprzeciw drzwi znajdowało się szerokie biurko zasypane dokumentami. Za nim siedział mężczyzna o ciemnej skórze o długich włosach.


Był ubrany w schludny garnitur, choć nieco odbiegający zarówno od tego co wampiry pamiętały jako modne jak i od tego, co znaleźli we workach.
Miał za sobą wysoki fotel obity brązową skórą. Obok fotela stała szeroka szafa na książki. Wypchana po brzegi różnymi woluminami. Widać było nawet delikatne wygięcie pojedynczych półek, na których latami było układane więcej niż powinno być.
Na lewo od biurka było widać wysokie ale wąskie okno. Byli na piętrze, a na zewnątrz paliła się jakaś lampa. Przed oknem z rękoma w kieszeni stał mężczyzna ubrany w coś podobnego do kombinezonu roboczego. Spodnie z niebieskiego dżinsu i identyczna lekka kurtka. Odwrócił się na widok Spoona a jego oczy się zwęziły. On całą swoją postawą pokazywał, że nie jest tym, który na życie zarabiał długimi dyskusjami. On był tu, żeby w razie potrzeby uspokoić takich jak Spoon.


Mężczyźni przez moment mierzyli się wzrokiem.
Na skórzanej kanapie siedział zaś nieporuszony Murzyn, którego już poznali. Obok niego w sportowej torbie leżał ceremonialny kielich.
Ciemnoskóry wstał zza biurka. W tym czasie do pomieszczenia wchodziły kolejne wampiry. Poza miejscem na kanapie. Rozłożył on dłonie w powitalnym geście. Uśmiechnął się serdecznie.

- Cieszę się, że Was widzę. Nazywam się Darius Shirazi. Jestem kronikarzem kultu Mitry i to mnie przypadł zaszczyt powitania was w Londynie ponownie. Mamy październik 2012 roku. Poznaliście już pana Adelonio da Silvę, jest on naszym kapłanem. Uczniem samego Patre Tomasa. Mikey Wheeler zaś jest - wskazał kolejno na mężczyznę pod oknem. - Zajmuje się różnymi sprawami organizacyjnymi.

W tym momencie na moment zamilkł, żeby każdy z zebranych mógł przetrawić informacje. Wszak ostatnie lata jakie pamiętali to schyłek lat trzydziestych i początek lat czterdziestych poprzedniego wieku. A teraz? Teraz była nie tylko inna dekada. Inny wiek. Inne tysiąclecie.
- Myślę, że przed dalszymi pytaniami powinniście zapoznać się z tym. - Shirazi wyciągnął przed siebie kopertę, która była zamknięta pieczęcią z wosku, a w pieczęci był wyciśnięty symbol ośmioramiennego słońca.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-10-2020, 13:15   #23
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon wparował do środka omiatając wszystkich szybkim spojrzeniem. Szukał Mitry, a znalazł… przeciwnika? Mierzył się z nim na spojrzenia w końcu prychnął.

Serio nie przyszedł tu z nikim walczyć. Był zirytowany, ale nie głupi. Stanął w rozkroku założonymi rękami zajmując „swoją przestrzeń”. Przeniósł wzrok na mówcę.

Chwilę trawił to co usłyszał.

-Co? – zapytał bo to nie miało sensu.

- Jaki 2012? Gdzie Mitra? Gdzie Brusilla? – zapytał czując jak znowu wzbiera w nim dziki gniew. Spojrzał na kopertę.

-Dajcie mi to. – warknął sięgając po nią ręką i siląc się na zachowanie pozorów całkowitego spokoju. Chociaż… był przerażony. Na serio wiedział, że ten cały syf z tym rytuałem to cholernie zły pomysł i teraz był w czarnej dupie.
W końcu skupił się na kopercie i przeczytaniu listu. Może wszystko było w porządku, może to były tylko „złe przeczucia”.

Skupił się na szybkim i bezgłośnym czytaniu i... z linijki na linijkę czuł że opuszcza go wszelka nadzieja.

-Zajebiście. – To jedyne słowo jakie cisnęło się Spoonowi gdy skończył.

Serio nie wiedział teraz czy powinien się śmiać czy płakać.
Świadom tego że wszyscy na niego patrzą powoli wkroczył na środek pomieszczenia. Ta… Reszta jeszcze nie wiedziała, ale ich oświeci w jakiej czarnej dupie się znaleźli. Zachciało im się rytuału!

-Słuchajcie na serio spodoba wam się to. Nie, nie to że JA mówiłem że ten rytuał to zły, zły zły, KURWA zły pomysł! No ale dobra słuchajcie, nie mnie a tego listu. – Spoon zaczął czytać a jego głos ociekał bezradną ironią.

„Moi drodzy i lojalni przyjaciele,

Jestem pewien, że macie wiele pytań, ale ze względu na trudny czas w jakim się znaleźliśmy muszę prosić Was o cierpliwość. Okoliczności wokół Waszego przebudzenia są z pewnością nietypowe i pragnę za to przeprosić.

Wiele się zmieniło od czasu gdy ułożyliście się do snu. Z żalem informuję o tym co najtragiczniejsze, nasz Pan i Mistrz Mitras we własnej osobie został unicestwiony kilka lat temu. Niewdzięczni zdrajcy z wnętrza jego kultu zdradzili go na rzecz jego wrogów. Sam Kult jednak działa, poświęcając się jego pamięci i spuściźnie.

Miejsce waszego spoczynku jest dla nas stracone, zasypane jako skutek zniszczeń Londynu w czasie wielkiej wojny między narodami Europy. Tylko na skutek przypadkowego zbiegu okoliczności zostaliście ponownie odkryci i prawnie przekazani nam.

Obudziliście się przededniu wielkiej burzy jaka spowije Londyn swym gniewem. Ja i wielu innych nadal lojalnych naszej sprawie przeszło już na emeryturę, do innych oddalonych domen, po to by uciec przed jej furią. Tak czy inaczej pozostało jedno ważne zadanie, które pragnę Wam powierzyć jako naszym ostatnim pozostałym Heroldom Słońca.

Artefakty o duchowym znaczeniu dla Kultu Mitraizmu nadal znajdują się w Londynie. Są pilnowane przez tych, którzy kiedyś byli nam lojalni, ale którzy teraz zboczyli z wytyczonej ścieżki. Czy jakkolwiek pozostali zaangażowani w spisek, by zamordować naszego Pana pozostaje nam niewiadomym, ale nie mogą być więcej darzeni naszym zaufaniem.


Gliniana pieczęć używana przez naszego Pana do stemplowania dokumentów, pozostaje w posiadaniu Lady Anny Bowesley
Srebrny pierścień z rubinem, wierzę, że pozostaje w rękach Tremere Sri Sansy
Brązowy sztylet w stylu egipskim, ofiarowany Nosferatu Richardowi de Worde.
Frygijska czapka, noszona przez naszego Pana w pierwszym mitreum, aż do czasu pretendencji Gwenliian Ferch Arwyn.


Z pokorą błagam Was o odnalezienie tych przedmiotów i zwrócenie zanim burza się rozszaleje. Poza tym zabierzcie ze sobą kielich, który użyto do wybudzenia Was. Gdy już zakończycie zadanie zadzwońcie pod numer 0794 636728 a ja wyślę zespół, który wywiezie Was z Londynu i pokieruje do bezpiecznej kryjówki.



Życzę dużo szczęścia i niech błogosławieństwo naszego Pana i Mistrza będzie z Wami.


Thomas

Pater Słońca.

Strażnik Świątyni”



Spoon powiódł spojrzeniem po reszcie.

-I co? Zajebiście nie?
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 07-10-2020 o 14:21.
Rot jest offline  
Stary 07-10-2020, 17:14   #24
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Zimna furia wypełniła martwe serce Yusufa. Tyle planów. Tyle przygotowań. Wszystko w pył w ułamku sekundy. Gdyby był wciąż żywy jego dłonie trzęsły by się z powodu gigantycznego wyrzutu adrenaliny. Ale był martwy. Zamiast typowej, fizjologicznej reakcji zaczął płakać. Krwią. Dwie wąskie strużki wypłynęły z jego oczu i urwały się tak szybko jak zaczęły. Nie miał czasu na żal, miał przed sobą pracę. Mnóstwo pracy.

Ale zanim zabierze się za nią musiał ukarać winnych porwania się na samo Prawo. Mitra nie był perfekcyjny, Yusuf nie widział w nim dosłownego Boga, ale widział w nim bratnią duszę, kogoś gotowego podjąć się obowiązku stanowienia prawa. Idea że ktoś mógłby porwać się na majestat kogoś kto zrobił tak dużo dobrego dla wampirzego ludu, kto tak łagodnie prowadził ich w przyszłość, przygotowując ziemię pod nasiono wspólnego życia ludzi i wampirów... Ta myśl wypełniała go niepochamowaną odrazą.

Będzie musiał znaleźć winnych i ich ukarać. Będzie musiał ich wszystkich osądzić, a nazwiska podane przez Patera były dobrym punktem dla rozpoczęcia poszukiwań.

- Wypruję wnętrzności z winnych i upewnię się że spotka ich Ostateczna Śmierć. - oznajmił wszystkim - A przedmioty odzyskamy przy okazji. Będziemy potrzebowali bezpiecznej kryjówki i dobrej linii telefonicznej, najlepiej bezpośrednio przeciągniętej żeby nikt nie mógł się pod nią podpiąć. - zwrócił się do murzyna - Jak przypuszczam nasze dawne... domeny zostały zagrabione?

Milczeniem pominął to że "emerytura" i zejście z linii walki były grzechem. Oni też zawiedli Mitrę i zawiedli Prawo, pozwalając by gniazdo węży wyrosło niekontrolowane na ich terenie. Ich też osądzi za grzech lenistwa. Ale do tego dojdzie później.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 07-10-2020, 17:38   #25
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=qpQSjf-0Lc8&ab_channel=BillieEilishVEVO[/media]

Qwerty czuł się… dziwnie. Jak gdyby zachorował. Albo wpadł z powrotem w jakiś stan z pogranicza snu i świadomości. Milczał, idąc coraz wolniej. Wnet znalazł się na samym końcu. Szedł za innymi, aż weszli do pokoju, w którym czekała na nich trójka mężczyzn. Mimo że mijały sekundy… potem minuty… a te minuty zlepiały się w większe cząstki i dalej trwały… to on wciąż czuł na ramieniu dotyk Catherine. A płatek jego ucha wciąż płonął od momentu, w którym jej wargi go musnęły. Poczuł się dziwnie rozchwiany, mimo że wampirzyca nie powiedziała nic specjalnego. Wspomniała jedynie o kolczykach. Głupia! Nie widziała, że nie miał przedziurawionych uszu? Oczywiście, że chciał je założyć, ale nie mógł. Może właśnie tego była świadoma i na tym polegała jej złośliwość. Brylanciki były wspaniałe, niby na wyciągnięcie dłoni… a wciąż niedostępne.
Piękne, ale nie mógł po nie sięgnąć.
Nawet nie zauważył, że w trakcie tej myśli wyciągnął rękę w stronę Catherine, jak gdyby również ją pragnął dotknąć. Szybko jednak opuścił dłoń.

Co w niego wstąpiło? Wampiry nie kochały, jednak nawet jako człowiek Qwerty nie był zdolny do miłości. Czy Montague użyła na nim Prezencji? To by pasowało do nikczemnej Ventrue, pragnącej pokazać mu gdzie jego miejsce. Blondynka bez wątpienia przypominała osobę, która nie miałaby nic przeciwko zdominowaniu go jego własnymi emocjami. A jednak Uiop nie odniósł wrażenia, że użyła na nim swojej mocy. Może po prostu aż taka dobra była w korzystaniu z niej. Albo… rzeczywiście nie miała względem niego złych intencji, a przynajmniej nie w tym akurat momencie.
Czy to możliwe, że mieli za sobą jakąś przeszłość? Czyżby jego nieżywe ciało pamiętało ją lepiej niż jego umysł? Qwerty również to pragnął wykluczyć. Myśl, że w swojej pradawnej przeszłości mógłby chociażby polubić kogoś z Wysokiego Klanu przepełniała go przerażeniem. Wyjątkiem był Mitra.
Ale on w każdym możliwym sensie był wyjątkiem.

Gdyby tylko mógł zapytać Catherine, czy ona również poczuła coś podobnego. Ale nie mógł, bo i tak by mu skłamała. Piękne kobiety jedynie kłamały, a kiedy były Spokrewnionymi, to miały to praktycznie w kontrakcie. Qwerty zerknął na jej usta. Gdyby tylko mógł wziąć szminkę albo czarną konturówkę. Podejść i namalować taki ich kształt, przy którym mogłyby mówić prawdę i tylko prawdę. Jednak było to niemożliwe. Musiał się z tym pogodzić i czym prędzej zapomnieć o tym momencie w przebieralni.
Zapomnieć. Ha!
Najwyraźniej jeszcze mało mu było niepamięci.
Może nie było w tym nic aż tak głupiego. Podobno ignorancja była błogosławieństwem, natomiast teraz w szóstkę kąpali się w jej jeziorze.


Mężczyźni – dla odmiany – nie wywołali na nim żadnego wrażenia. W ogóle ich nie pamiętał, choć wspomnienie Patre Tomasa pobudziło niektóre nieświęte neurony w jego mózgu.
- Czy możemy poprosić o jakiś dowód, że jesteście państwo osobami, za które się podajecie? – zapytał. – Ja mogę powiedzieć, że byłem nawet kochankiem Mitry i będzie wiadomo, że to kłamstwo. Ale słowa jako słowa zostaną wypowiedziane, choćby fałszywe. Wasze nazwiska nic mi nie mówią. Równie dobrze możecie być wrogami Mitry, którzy nas przechwycili i spróbują wykorzystać do swoich celów. Kto wie, czyja krew była w tym kielichu, za pomocą którego nas obudziliście. Może spróbowaliście związać nas Więzami Krwi z jakimś Kainitą, którego nie chciałbym ujrzeć na oczy. A co dopiero czcić.
Qwerty normalnie nie grałby w otwarte karty. Na pewno nie tak prędko. Ale już był podwójnie zirytowany Catherine, jak i nieudaną próbą zwędzenia torby z kielichem, zanim tak właściwie się jej podjął.

Zamilkł na czas, gdy Whiliam czytał list. To była najpewniej najdziwniejsza osoba w tej pozycji. Wydawałoby się, że Brujah nie miał wystarczająco spokojnego temperamentu, żeby przeczytać tak długi list na głos. Najwyraźniej to był chłopak do tańca i do różańca. Można z nim było zarówno mordować dziewice, jak i pochylać się nad długimi wypocinami jakiegoś kolejnego szaleńca. Interesujące.

Ten list był głupi.
Bardzo głupi.
- Przepraszam, Spoon, ale możesz powtórzyć? – zapytał Qwerty. – I będę prosić cię o to co chwilę, bo jak można na prawie samym początku wspomnieć, że M-mitra nie ż-żyje, a potem liczyć na to, że będziemy potrafili się skoncentrować?
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, chociaż głos zadrżał, a z oczu poleciał barwny strumień krwawych łez.

Qwerty hiperwentylował, chociaż nie musiał oddychać. Zabawne, co nie? Nawet po śmierci niektóre odruchy wciąż próbowały utrzymać jego organizm w stanie biologicznej równowagi. Skrzyżował ramiona. Czuł, że się rozpadał bez świadomości, że gdzieś w mroku nocy znajdował się Mitra.
- Ja nigdy nie byłem lojalny kultowi. Zawsze liczył się dla mnie tylko Ojciec. Nie był moim prawdziwym Ojcem, ale właśnie tak o nim myślałem – powiedział Qwerty. – Potrzebowałem kogoś, kto by mnie wsparł w życiu, zwłaszcza że od moich Matek, Trzech Wiedźm, mogłem oczekiwać jedynie cierpień. Nie pamiętam samych wydarzeń, ale zaskarbił sobie moją lojalność. Ale teraz go nie ma. Jesteście tylko wy.

Qwerty zrobił znaczącą przerwę, aby do nich dotarło, jak marnym byli zastępstwem za Mitrę. Sam Malkavian natomiast miał ochotę uciec do łazienki i rozpłakać się w niej na dobre, niczym młoda dziewczyna wystawiona na balu maturalnym.
- Może to była właśnie moja rola na jego dworze. Miałem spoglądać na najbliższe osoby, które go otaczały i znajdować zdrajców. Bez wątpienia to tylko i wyłącznie moja wina, że teraz go brak. Bo głupio wziąłem udział w tym rytuale i go pozostawiłem. Może gdyby moja decyzja była inna… to wciąż byłby z nami. Może… może w takim razie to ja go zabiłem.
Szeptał, ale w jakiś sposób jego słowa zdawały się głośne niczym uderzenia dzwonów.
- Ja… ja potrzebuję jakiegoś sensu. Dowodu, że ci ludzie naprawdę nie są już przyjaciółmi Mitry. Dowodu, że to wy nie jesteście zdrajcami… a więc nadal przyjaciółmi. Ja… ja… jestem być może nieco za mocno emocjonalnie zaangażowany, ale nie pomaga to, że tak naprawdę wy jeszcze nic nie przedstawiliście nam. Bądźmy poważni, panowie. Ten list mógł zostać równie dobrze spreparowany. Czy Pater Słońca naprawdę użyłby słowa "emerytura"?

Im również chciał pomalować usta. Tak jak Catherine. Żeby mówili prawdę. I tylko prawdę. Jak w sądzie. Ostatecznym.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 07-10-2020 o 18:22.
Ombrose jest offline  
Stary 07-10-2020, 19:01   #26
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
-Trzymaj. – Spoon przekazał list chłopakowi w… koronie? Dobra… Generalnie nie musiał i chyba nie chciał wiedzieć wszystkiego. Ostrożnie wyciągnął dłoń i poklepał go po plecach. Malkavianie byli tacy wrażliwi, szanował ich za to. Czuli i rozumieli więcej niż inni. Można z nimi porozmawiać o tym czego inni unikali.
Brusilla… Ona choć z innego klanu była do nich tak podobna. Wspomnienie o niej teraz aż zabolała. Nie! Ona żyła i on ją znajdzie!
Przeniósł wzrok na mężczyznę od którego wziął list.
-Dobrze cwaniaku to rozwiń mi tu ładnie skrót „przekazany prawnie”. Skoro Mitra nie żyje, a nikt nie ośmieliłby się kłamać na ten temat. To chcę wiedzieć czyją oficjalnie jestem własnością. Ja Brusilla i Camarilli, mieliśmy pewne nieporozumienie i chcę wiedzieć czy na czele organizacji stoi jakikolwiek wampir, który jest w stanie zapewnić mi ochronę. – Sam Spoon miał dokładnie takie same wątpliwości jak stojący przy nim Malkavian co do uczciwości trzech mężczyzn. Ale… nie powiedział tego nagłos. Jego los był niepewny i chciał chociaż wstępnie ocenić na czym stoi.
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 07-10-2020 o 19:21.
Rot jest offline  
Stary 08-10-2020, 09:55   #27
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Brujah sam nie wiedział czemu poczuł ukłucie ogromnego żalu, gdy Spoon przeczytał akapit o śmierci Mitry. Wiedział, że niesamowicie szanował Pana, że był on zarazem jak ojciec i matka, choć nigdy go chyba nie spotkał. Krwawa łza popłynęła po policzku Castellego, a niezmierny smutek wypełnił serce wampira. Ktoś dla kogo żył, komu służył wiernie, dla kogo zapadł w letarg odszedł Przez chwilę był pogrążony w cichej kontemplacji tego co się właśnie dowiedział, ale zimna logika zaczęła szybko pracować:

Czemu ja go tak kochałem, bo był taki wspaniały? Nie pamiętam go nawet... A może zostałem zdominowany, żeby uwielbiać i służyć? Nawet po tym jak go już zabraknie? Weź się w garść chłopie. To teraz nie istotne. Mitra odszedł z czyjąś pomocą i trzeba za to komuś odpłacić.


Przez moment wypełnił się wściekłością, ale zdusił ją w sobie, nie chcąc działać pochopnie. Wytarł chustką łzę z twarzy. Na smutek i opłakiwanie Mitry jeszcze przyjdzie czas. Teraz stał wraz z innymi przed dość trudną sytuacją. Obudzili się po siedemdziesięcioletnim torporze. Wystarczył rzut oka na ludzi podanych im na kolację, czy tych trzech ziomeczków, że świat poszedł znacznie dalej niż się to mogło zdawać. Nawet numer telefonu z listu miał duzo więcej cyfr niż numery z 1940 roku, a to już dawało wiele do myslenia, nie wspominając o zegarku bez wskazówek. Począł analizować sytuację przedstawioną w piśmie podpisanym przez skąd inąd znanego mu skądś Thomasa. Kult chciał żeby oni, nazywani Heroldami Słońca odzyskali ważne przedmioty.

Po co? Mitra tego chciał przed unicestwieniem, czy są najzwyklej w świecie manipulowani przez kult? Był tu aby służyć Mitrze, a nie jego przydupasom, teraz zapewne jak głodne psy rwących co lepsze kawałki z sukna Pana. Kim dokładnie był Thomas? Wiedział, że go znał, ale nie potrafił tego odnaleźć w zamętach otumanionej torporem pamięci, ale nie znał nawet tych którzy wręczyli im list od Fratera Kultu Słońca. Złamana pieczęć wyglądała na prawdziwą, ale czy ktoś się nie mógł nią posłużyć?

Qwerty uderzył we właściwą strunę i Tony miał zamiar sprawdzić na jakiej podstawie uzurpują sobie prawo do rozkazywania Heroldom:

- Alright fellas. Qwerty zadał właściwe pytanie, więc się wytłumaczcie. You know lads, Tony ain't your fucking butler, is he?*
Tu w zanczeniu: Wiecie ziomki, Tony nie jest niczyim przydupasem, frajerem.

 
8art jest offline  
Stary 09-10-2020, 05:08   #28
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
70 cykli. Minęło co najmniej kilka pokoleń. Nawet gdyby miał jakąkolwiek możliwość wrócić na stepy za Wielką Wodą, czy było w ogóle po co? Czy inni Navaho jeszcze istnieją, nie wspominając już o kimkolwiek z jego plemienia? To tylko pierwsze z pytań, jakie przychodziły mu do głowy. Chwilę później ślad po nich zaginął, na wieść o śmierci Mitry.

Mitra był niemalże jak wódz wielkiej, Londyńskiej wioski, któremu należał się szacunek za nieskończoną mądrość. Był jedynym powodem, dla którego pobyt w Europie dla Utamukeeusa w ogóle miał sens. Jedyną istotą, która na tak dużą skalę mogła autentycznie pomóc Matce Ziemi w wyleczeniu jej ran po Wielkiej Wojnie. Tam gdzie za jego życia świeciło Słonće, teraz zapadnie Wieczna Noc. Jego duch powinien opuścić ten Świat, ale czy to możliwe, że głos w głowie który słyszał przy przebudzeniu, to Mitra z Zaświatów próbujący teraz komunikować się?

Indianina od środka rozpierał gniew, ale zacisnął tylko mocno pięści i próbował nie dać po sobie tego poznać. Obiecywał sobie, że pierwszą rzeczą, którą zajmie się, gdy cała sytuacja się wyjaśni i ustabilizuje, będzie wytropienie tych kundli odpowiedzialnych za śmierć Wodza Londynu. Wytępi, wyrżnie ich w pień, a ich skalpy porzuci w najbardziej niedostępnym miejscu jakie znajdzie, aby ich duch nigdy nie zaznał spokoju.

"A więc nadszedł ten czas, kiedy naprawdę stałem się Samotnym Wilkiem."

Na razie jednak skupił swoją uwagę na rozmawiających. Paw zadał kilka trafnych pytań, co zaskoczyło Navaho, bowiem nie spodziewał się, że to on z całej gromady będzie głosem ewentualnego rozsądku. Odpowiedź i reakcje trzech nieznajomych mogły być decydujące o... w zasadzie o wszystkim.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 09-10-2020, 15:08   #29
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mickey Wheeler wyszczerzył zęby. Jego uśmiech miał w sobie coś zwierzęcego.
- Przecież mogliśmy zostawić wasze truchła na placu i poczekać do rana.
Shirazi natomiast wykonał gest dłonią, który miał uspokoić mężczyznę.
- No, to skoro oficjalne zapoznanie mamy za sobą a ja wpiszę was do kroniki jako bezimiennych Heroldów to przejdźmy do odpowiedzi na wasze pytania. Tak naprawdę wiem niewiele więcej niż wy.
Opadł na swój fotel.
- Adelonio jest uczniem Pater Thomasa. - Powiedział powoli, jakby to miało odpowiadać na wszystkie ptyania. - Mitra zginał w bombardowaniu magazynu amunicji. Dlaczego był tam akurat wtedy? Cóż, jego Seneszel Valerius nigdy na to pytanie nie odpowiedział. Jego potomek, Ann Bowsley i drugi seneszel Mitry została Księżną. Związała Londyn z Camarillą. Nie mamy dowodów na ich udział. Ale przemyślcie to, zanim zaczniecie się doszukiwać winnych wśród nas. Ja jestem zwykłym Kronikarzem. Cóż stało się po śmierci Mitry ze mną? Nic. Nadal jestem Kronikarzem. Czy mogłem zyskać na jego śmierci? Nie. Jedyne co dostałem to rozpacz. Rozpacz w czasie gdy świat ogarnęła wojna.
Na moment Shirazi odwrócił się w stronę Adelonio, jakby szukał w nim wsparcia. Jednak po chwili spojrzał znów w twarze Heroldów.
- Kult Mitry nie jest i nigdy nie był na rękę Camarilii. A Księżna Anna lubuje się w krwawych łowach. Mawiają, że Londyn jest najbardziej diabolistom miastem na świecie. Ponoć w najbliższym czasie ma się odbyć bal u księżnej, na którym zostaną ogłoszone Krwawe Łowy na Gwen Adryn. Najstarszą Brujah w mieście. Chyba nie powinno więc dziwić, że stare i doświadczone wampiry, które nie do końca wpasowują się w wizję rządów Anny Bowsley opuściły miasto. Może słowo “emerytura” zostało tu niewłaściwie dobrane. Tak czy inaczej myślę, że Pater Thomas chciałby przeorganizować struktury i wymierzyć sprawiedliwość winnym uderzając spoza miasta.
Darius podrapał się po podbródku i sięgnął do dokumentów w szafce biurka.
- W czasie remontu na Bankstreet odkryto przedwojenne mitreum. Zasypane w czasie wojny. British Museum przejęło je jako teren wykopalisk. A dzięki moim kontaktom w muzeum udało się zabezpieczyć sześć znalezionych na miejscu sarkofagów, które prawnie powinny należeć do rządu Wielkiej Brytanii. Nie jesteście niczyją własnością, ale Patre Thomas wierzy, że jesteście wielka szansą dla naszego kultu. Ja wierzę, że nam pomożecie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 09-10-2020, 21:51   #30
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon spojrzał na gościa który jeszcze przed chwilą był gotów się na niego rzucić.. „Nie jeśli nas potrzebowaliście.” Pomyślał, ale nie powiedział tego. Starał się zrozumieć swoje położenie co przez cholerne dziury w pamięci wcale łatwe nie było.

A brak Brusilli i śmierć Mitry wcale nie pomagało, no i do tego jeszcze był kurwa głodny. Bo to kurwa była idealna chwila żeby nie być w najlepszej możliwej formie!

Jeszcze raz omiótł wzrokiem mężczyzn w pomieszczeniu. Zatrzymał wzrok na kapłanie.

-Adelonio uczeń Patera Thomasa… Pater… - myślał dłuższa chwilę.

-Pater to był tytuł… Jedyny tytuł w hierarchii ponad heroldem… Po… Poniżej Mitry.- Spoon poczuł znowu żal i cholerną wściekłość że Mitry nie było. Zagryzł zęby "nie teraz" upomniał siebie w myślach. Kontynuował.

-Ale Paterzy byli różni… On… Nie… Nie był moim zwierzchnikiem… - Pomasował sobie skronie. Znowu uderzyły go wspomnienia Brusilli zapach opium to jak go obejmowała, jak gryzła.

-Brusilla… Wampirzyca. Bruhja. Brązowe długie włosy, szczupła. Szare oczy. Trochę… Trochę oderwana od rzeczywistości. Muszę ją znaleźć. Ona, ona była w kulcie. Tak… Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie nie jestem pewien. Cholera! Dlaczego tak nie wiele pamiętam?! – warknął nie mogąc już tego znieść. Przeniósł wzrok na kapłana.

-Ty! – ryknął.

Podszedł do niego po czym nachylił się patrząc mu prosto oczy. Ich twarze dzieliły centymetry. Spoon obnażył zęby pewien że zostało na nich trochę krwi zamordowanej dziewczyny.

-Zrobiłeś mi coś … Bo jeśli tak… - szukał na nim oznak strachu. Potu… Drżenia… Zwężenia źrenic. Ale… Nie znalazł nic. Adelonio siedział nieporuszony.

-Dajcie sobie czas, wspomnienia wrócą prędzej czy później. – Spoon zmarszczył brwi nie wiedząc co o tym myśleć. Albo gość mówił prawdę, albo... on nie był w formie.

I... Naprawdę nie wiedział która z możliwość jest bardziej przerażająca. Zwłaszcza że wyglądało na to, że kult Mitry zaczął dogadywać się z Camarilii i ścigać Bruhja, co wskazywało na to że w ogóle nie powinno być go teraz w Londynie. A przecież... bez Brusilli odejść nie mógł i nie mógł się też pozwolić zabić!
 

Ostatnio edytowane przez Rot : 10-10-2020 o 08:21.
Rot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172