| WIKVAYA SINGELTON - Epilog
Od zawsze tak było i na zawsze tak będzie, że wszystkie, choćby najbardziej skomplikowane lub wymyślne, historie ludzkich losów nieprzerwanie orbitują w przestrzeni świata by zaczynać się znów, tam gdzie pozornie właśnie się skończyły.
Przegrana "Czarnego Wilka" była zwycięstwem Wikvay’i, a jego koniec, dopiero Jej początkiem… bo V nie umarła. Co więcej, Daryll był bezpieczny. Wiedząc to Indianka, bez strachu, czy żalu przekroczyła próg materialnego świata żeby znów poddać się wszechwiedzy spraw, których młodzi Twin Oaks nie zrozumieli i nigdy już nie zrozumieją.
Przestrzeń wokół młodej dziewczyny przez krótki moment drgała różnokolorowymi fraktalami świateł przecinanymi rozbłyskami pięknych, mistycznych smug - węży, które unosiły się z głowy, twarzy, serca i ust śpiewającej, duchowej przewodniczki Billa Macruma. Prowadzona swoim własnym głosem płynęła przez niepoliczalny czas w gęstym, niczym syrop powietrzu by dotrzeć tam, gdzie zamierał dźwięk, a blask nie miał już wstępu. Dokładnie tam, niedostępne dla prawdziwie żywych ludzi, wizje nabrały swoich ostatecznych kształtów i barw. Najpierw, blado trupich bieli i wyblakłych szarości - zapomnianej przeszłości. Potem napastliwych czerni i jątrzących wnętrze białości - trwających teraźniejszości. Aby ostatecznie rozmyć się w przeznaczonej jej przyszłości - znaczonej oparem niewyczerpanej czerwieni ludzkiej krwi…
Jak za pierwszym razem w ziemskim rytuale, tak i za każdym kolejnym, to ślady krwi poprowadziły Wi przez przenikające jej krąg istnienia mgły czasu i snujące się czarno - szare wyziewy wydarzeń. Bez nich była ślepa. Bez nich nie czuła, że trwa. Potrzebowała ich. Identycznie jak potrzebowała Jego - swojego brata. To on, od pierwszego dnia swojego urodzenia, stał się jej kotwicą realnego świata. Dopóki Daryll był tam, a ona była tu, przyciągał ją. Ona zaś żeby znaleźć do niego trop musiała poczuć krew i czuła ją… w maleńkiej szopie z drewna stojącej od 31.10.1995 r. na rodzinnej ziemi Singeltonów.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
Ostatnio edytowane przez rudaad : 20-01-2023 o 10:16.
|