Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2021, 18:44   #11
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Informacja ogólna:
  1. Nazwy książek są podane po angielsku, choć wszystkie posiadają również polskie wydania. Wszystkie z nich są z XX wieku, najstarszym wydaniem jest pozostała na miejscu Ania z Zielonego Wzgórza - w 1920 r. pierwsze wydanie ma zaledwie dwanaście lat.
  2. Teraz już po pierwszych kolejkach piszcie w tej osobie, w której wam wygodniej. Dziękuję, że spróbowaliście osoby pierwszej, ale rozumiem, że ciężko przestawić się jak w innych sesjach gracie w osobie trzeciej. W każdym razie nadal zachęcam do osoby pierwszej. Moim zdaniem łatwiej wczuć się w postać, ale jak kto woli.
  3. W nawiasach przy nazwach postaci umieszczam nazwy innych postaci, żeby zasygnalizować, że informacje tam przedstawione, w miarę możliwości, są znane również towarzystwu. W tym odpisie Ryan ogólnie zna informacje o oknach, ale może nie podzielać wniosków z tym związane (i zawartej w odpisie oceny ich jakości jako "lichej") - w związku z czym są możliwości dialogowe na ten temat. W przypadku natomiast braku książek to i James widzi ich brak, choć oczywiście nie wie których książek brakuje.
  4. Z przyzwyczajenia używam kursywę do kwestii wypowiadanych.
  5. W przypadku dialogu między wami nie bójcie się jedno- czy kilkolinijkowych wiadomości forumowych. Istnieją głosy, że przez to gra brzydziej wygląda, ale po pierwsze być może nikt oprócz nas tego nie będzie czytał, a po drugie to gra dla nas, a nie dla innych.

James Davis (w tle Ryan Flanaghan):
Przybliżyłeś się do okna i zanim jeszcze twój kompan zapalił światło w gabinecie to już wytężyłeś wzrok starając się dostrzec jakiekolwiek szczegóły, bądź ruch.
Spostrzegawczość (25%), rzut: 58
Nie dostrzegłeś jednak na zewnątrz niczego nadzwyczajnego. Przynajmniej jak na widok delikatnie makabrycznego sąsiedztwa. Pod wpływem ostatnich słów Ryana stanowczo wykluczyłeś możliwość przyjścia jakiegoś trupa z cmentarza. Po chwili Ryan zapalił światło. Spostrzegłeś natychmiast, że w odróżnieniu od pozostałej części domu okna w gabinecie były lichej jakości, a ponadto były otwierane do góry zamiast na zewnątrz i na boki. W każdym razie wyglądało na to, że każde z nich było zamknięte. Twoja dotychczasowa pewność została podłamana. Aktualnie jednak spojrzałeś na odkrycie Ryana - jakbyś chciał powrócić do tematu okien to opisz dokładnie jak je sprawdzasz i czy przy świetle, czy w półmroku. Jest również dodatkowy problem z oknami - te na równoległych sobie ścianach od strony północnej i południowej są zastawione regałami z książkami. Są to regały jednostronne to znaczy z jednej strony są półki wypchane książkami, a z drugiej strony dykta. Dykty nie mają żadnych ubytków, a pomiędzy nimi a ścianami (i oknami) jest straszna ciasnota i żaden człowiek nie mógłby tamtędy wejść do środka - jakbyś poświecił przy ścianie to zobaczyłbyś, że te okna są zamknięte na haczyk. Ogólnie zamknięcie tych okien stanowi haczyk zakładany na metalowe oczko doczepione do drewnianego parapetu (albo elementu futryny okna? Trochę to dziwnie wygląda, bo zasadniczo futryny okien jak i okna są pionowe, a tutaj jakby tworzyły na dole literę L).


Ryan Flanaghan (w tle James Davis):
Pomimo odoru, które należało jak najszybciej wywietrzyć pozwoliłeś swemu kompanowi wyjrzeć przez okno. Być może udałoby mu się dostrzec jakiegoś oprycha czającego się w przepastnych i w gruncie rzeczy ohydnie dzikich krzakach sąsiedniej nieruchomości. Przypominały one zaczątki dżungli afrykańskiej, choć oczywiście na miarę klimatu Nowej Anglii. Jednak było coś w nich tajemniczego i odrażającego w szczególności znając sugestywne wypowiedzi sąsiedztwa o rzekomym złu jakie tam niegdyś czaiło się, a które dawno temu wytrawił ogień. Wówczas nie chciałeś zadawać pytań, ale teraz... teraz zapaliłeś lampę. Światło przywróciło ci dozę spokoju tak bezbożnie odebraną przez wciąż unoszący się smród. Ogień był groźny, ale tak dla dobra, jak i zła. Dla białych i czarnych. W Alton Bay byłeś zmuszony swoim profesjonalizmem do pomocy jednemu czarnemu, który zjawił się tam z tak dalekiego południa, że równie dobrze mógł być z równika. Jak go nieprzytomnego przynieśli do ciebie to nawet wahałeś się, czy mu pomagać, ale w końcu uratowałeś mu życie. Pomimo postury bezmyślnego osiłka to w czasie rozmowy z nim okazało się, że był muzykiem. Bardzo dziękował ci za pomoc, ale nie miał ci jak zapłacić. Machnąłeś na to ręką (oj i tak byłeś tam ofiarą wyzyskiwania twoich umiejętności), ale on zarzekał się, że odda pieniądze z nawiązką, gdy tylko raz jeszcze spotkacie się. Był z Nowego Orleanu i nawet pamiętasz jak się nazywał, bo wyglądało ci to na pseudonim artystyczny: "Goodman".

Po kilku chwilach zapaliłeś dostępną w gabinecie lampę. Światło momentalnie wywiało niepokojący półmrok, który dotąd osaczał was z każdej strony. Pozostał jednak smród. Błyskawicznie zobaczyłeś, że jednak stałeś się ofiarą włamania - na regale obok biurka brakowało sześciu książek, które wcześniej znajdowały się obok siebie. Jedna leżała na podłodze, to może jej upadek was obudził, a może jeszcze co innego. Podniosłeś ją: Anne of Green Gables (aut. L.M. Montgomery), pierwsza część poczytnej serii, której inne części również znajdują się na regałach - w większości jednak na innych regałach niż to najbliżej biurka.

Zastanowiłeś się jakich książek brakuje. Siedząc w gabinecie często widziałeś je, a niektóre nawet brałeś do ręki... obok Anne of Green Gables znajdował się... The Wonderful Wizard of Oz (aut. L. Frank Baum), potem... The Valley of Fear (aut. Arthur Conan Doyle), a później taka mała książeczka, zbiór poematów, której tematyka była tak głupia, że nie czytałeś dalej niż trzecia strona. Nie bardzo pamiętasz tytuł...
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 47
... już wiesz! Azathoth and Other Horrors, ale autora nie pamiętasz. Czego jeszcze mogło brakować...
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 41
Dubliners (aut. James Joyce)
Ryan (Inteligencja 70), rzut: 30
Peter Pan (aut. J.M. Barrie)
Tak, to wszystko czego brakowało. Po ich wyciągnięciu z regału kolejna książka przewróciła się na ich miejsce: Psychology of the Unconscious (aut. C. G. Jung). Ktoś tu był i ukradł książki!


Johnny Goodman:

Johnny (Gadanina 40%), rzut: 61
- Doktór Flanaghan? Akurat jest tu taki jeden. Może i go zapytam rano, a teraz zamknij mordę i idź spać. - powiedział. Wyczułeś, że dalsze próby dyskusji z postacią po drugiej stronie wzmocnionych drzwi skończy się dla ciebie źle. Oczywiście mógłbyś zaryzykować walkę wręcz, ale raczej nie miałbyś szans opuścić okolicy żywym. W rezultacie pozostało ci spędzić noc w celi. Nawet w przypadku wyrwania krat z okien (trochę prowizorycznie zrobionych) to i tak niemożliwym byłoby odzyskanie twoich pakunków, a w tym drogocennej przesyłki... chyba, że wyczekałbyś moment jakby policjant sobie gdzieś poszedł, ale czy warto? Rano zostaniesz wypuszczony... przynajmniej jeżeli Flanaghan pamięta cię, ale jak mógłby zapomnieć czarnego osiłka muzyka z Nowego Orleanu? Prawdopodobnie w całej Nowej Anglii nie ma takiego drugiego niż ty. A nawet jeżeli nie pozna to wiele nie ryzykujesz - najwyżej kilka dni odsiadki za włóczęgostwo. Klan nie był popularny w tych okolicach. Tymczasem twój towarzysz w celi przez moment przestał kiwać się do przodu i do tyłu i powtórzył ostatnie słowo policjanta ledwie słyszalnym szeptem:
- Spać. Spać. Spać. - spojrzał na ciebie oczami z masą popękanych naczynek tworzących dość koszmarny efekt - On przychodzi w nocy. Czerwone oczy. Zawsze patrzą.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-11-2021 o 18:47.
Anonim jest offline  
Stary 24-11-2021, 20:50   #12
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Tttak jest Punie włódzu- Odrzekł grzecznie udając wystraszonego.
Po co miałby się narażać i męczyć ? Zdarzało mu się spać w gorszych warunkach. Niestety, nie miał przy sobie nic co pomogło mu odgonić nude żadnych książek, gitary czy choćby ustnej harmonii...

Pozostało mu spróbować pomóc biednemu współwięźniowi. Nie był, co prawda medykiem ale czytał kilka podręczników oraz dyskusji na temat Stressu jak to Niemcy obecnie nazywają rozszerzając i uszczegóławiając to co dawniej zbiorczo zwano histerią.

- Co się dzieje dobry człowieku ? Męczą cię koszmary ? Nic się nie martw jak jakieś oczy będę się w ciebie wgapiać to wskaż mi gdzie są mam niezły prawy sierpowy to dorobie im limo. Siny będzie pasować do czerwonego jak ta lala- Starał się uspokoić biedaka jak wystraszone dziecko.

W starym dobrym Storyvile, widywał ludzi w różnych stanach upojenia: Pijacy w delirce po przesadzeniu z księżycówką, niektórzy źle reagowali na "magiczne" ziółka czy inne grzybki które czasem sprzedawano.

Spróbował ocenić co też mogło "rozszerzyć świadomość" tego delikwenta?
 
Brilchan jest offline  
Stary 25-11-2021, 08:03   #13
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, gabinet posiadłości Ryana Flanaghana

Na zewnątrz nikogo nie mogę dostrzec. Widać jest zbyt ciemno, aby kogoś zauważyć, albo ktoś bardzo dobrze się maskuje, oczywiście o ile w ogóle ktoś tam jest. Pewność w głosie Ryana była jednoznaczna. Wrogów nie powinien mieć, albo zwyczajnie nie jest ich świadomy. W końcu jest lekarzem, nie każdego uda mu się uratować, a jak wiadomo bliscy często szukają winnych śmierci, nie koniecznie zawsze tam gdzie trzeba, medycyna często jest bezradna. Spojrzałem na Ryana, który próbuje odpalić lampę.

Ciekawe, czy jest świadom mściwości ludzi w żałobie. Lepiej nie będę się dopytywał o powodzenie jego ostatnich zabiegów, to nie na miejscu.

Światło zapalonej lampy oślepiło mnie do tego stopnia, że musiałem zasłonić zaspane oczy dłonią. Chwilę potrwało nim zdążyłem się przyzwyczaić do ostrego oświetlenia.

No... teraz jeżeli ktoś się czai za oknem w krzakach, to na pewno już go nie zauważymy, a on widzi każdy nasz ruch. Takie oszklenie... bo modne... ale jakie niepraktyczne...

Kiedy mogłem już odsłonić oczy i spojrzeć w stronę przyjaciela, ten trzymał w jednym ręku lampę, którą oświetlał książkę trzymaną w drugim ręku. Podszedłem bliżej, aby przyjrzeć się jej dokładniej. Nosiła tytuł Anne of Green Gables, autor L.M. Montgomery. Pamiętam tę książkę. Czytałem ją jeszcze jako nastolatek, niedługo po wydaniu. Posiadał ją Mark, bogaty kolega ze szkoły, który dostał ją na swoje urodziny i pozwolił mi ją później przeczytać. Nie przypadła mi ona do gustu, a kontakt z Markiem urwał się zaraz po szkole, tak jak większość szkolnych znajomości. Jednym z nielicznych, z którym utrzymuję kontakt jest właśnie Ryan.

Flanaghan trzymając książkę, patrzał w stronę regału przy biurku, gdzie także skierowałem wzrok. Była w nim pusta przestrzeń z przewróconym tomiszczem, którego tytuły nie mogłem dostrzec z tej pozycji. Patrząc po reszcie półek wypełnianych po brzegi oraz stosami książek na podłodze i biurku, wydaje się niemożliwe, aby ta przestrzeń celowo była pusta.

Czyżby jednak złodziej?

- Sam wziąłeś kilka książek do czytania, czy ktoś cię okradł z kilku egzemplarzy?
 
Elenorsar jest offline  
Stary 26-11-2021, 10:06   #14
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Środek letniej nocy, biblioteka wuja

Tutaj naprawdę ktoś był! Ktoś ukradł wuja… moje książki!

Szok odebrał mi na chwilę zdolność trzeźwego myślenia. Jakiś nieznajomy wkradł się do wnętrza domostwa nie pozostawiając po sobie żadnego śladu prócz odrażającego fetoru zgnilizny i nie naruszając zamków ani okiennych haczyków, a potem z premedytacją ukradł kilka wybranych na chybił trafił książek z mojej biblioteki.

- Sam wziąłeś kilka książek do czytania, czy ktoś cię okradł z kilku egzemplarzy? - zapytał James. Potrząsnąłem w odpowiedzi przecząco głową, tak energicznie, że zaszczękały mi zęby.

- Czytam zawsze tutaj, nie przenoszę książek do innych pomieszczeń - zaznaczyłem z całą pewnością siebie, na jaką mnie było stać - To tworzyłoby wrażenie nieuporządkowania. Ktoś tu był i je zabrał! I gdzie jest to truchło, na litość boską?!

Próbując zebrać się w garść, podszedłem do biurka i otworzyłem jedną z jego szufladek wyciągając z niej napoczętą butelkę brandy. Wyjątkowo nie bawiąc się w etykietę, wychyliłem łyk znakomitego trunku pijąc wprost z butelki, po czym podałem ją przyjacielowi.

- Nic z tego nie rozumiem - wyznałem pełnym bezradności tonem - Czy to jakaś groźba? Ktoś chciał mi pokazać, że potrafił tu wejść i że może zrobić to ponownie? Muszę z samego rana porozmawiać z konstablem. To poważne niebezpieczeństwo!

Chociaż w obliczu zuchwałego aktu zbrodni otwieranie okna trąciło lekkomyślnością, po chwili namysłu otworzyłem je na oścież wpuszczając do wnętrza biblioteki świeże powietrze. Trupi odór nie pozwalał mi skupić się na myśleniu, rozpraszał niemiłosiernie i ustawicznie kierował myśli ku pytaniu, gdzie znajdowało się jego źródło.

I nagle zdrętwiałem uświadamiając sobie coś wstrząsającego. Wuj Flanagan był człowiekiem posiadającym wiele tajemnic, a ja jako dalsza rodzina niewiele o nich wiedziałem. Przez ostatni rok przejrzałem względnie starannie cały księgozbiór w poszukiwaniu mających wysoką wartość białych kruków, ale nie natrafiłem na żaden godny kolekcjonerskiej uwagi egzemplarz. Lecz co, jeśli z racji niewielkiej wiedzy nie zwróciłem uwagi na jakieś dzieło będące obiektem pożądania bibliofilów? A ktoś inny - kto być może wcześniej bywał gościem w bibliotece - teraz postanowił wejść na drogę zbrodni, aby posiąść cenną księgę?

Lecz ukradzione z regału tytuły w najmniejszym stopniu nie kojarzyły mi się z wiele wartymi dziełami. “Ania z Zielonego Wzgórza”, “Piotruś Pan”? Zbiór opowiadań Joyce’a o Dublińczykach? “Czarodziej z Oz”? Cały ten koncept zaczynał upadać w miarę jak odtwarzałem w myślach tytuły skradzionych książek. “Dolina Trwogi” Doyle’a? Przygodami Sherlocka Holmesa zaczytywały się masy, powieści o błyskotliwym detektywie były niezwykle popularne wśród wielu warstw społeczeństwa, a tym samym były też powszechnie dostępne.

Jedynym tytułem budzącym moją wątpliwość był “Azathoth i inne koszmary”, przekartkowany kiedyś od niechcenia, ale praktycznie już zapomniany. Również w przypadku tej pozycji nie potrafiłem się przekonać do opinii, że mogła być ona wiele wartym białym krukiem.

- Nie wierzę, abym zdołał w tych okolicznościach zmrużyć oko - powiedziałem po chwili namysłu - Proponuję wywietrzyć bibliotekę i przenieść się na ten czas do kuchni. Rozpalę w piecu, wypijemy kilka szklanek brandy i jeśli nic się nie wydarzy, spróbujemy przespać się choć parę godzin.

Jak już wcześniej wspomniał w komentarzach Elenorsar, jeśli nic więcej nas nie zaskoczy, wywietrzymy bibliotekę, a w międzyczasie pójdziemy do kuchni ogrzać się przy piecu i wypić nieco brandy. Później Ryan zamknie okno/okna w bibliotece i spróbujemy się przespać.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
Stary 26-11-2021, 14:16   #15
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
1920 rok, letnia noc, gabinet posiadłości Ryana Flanaghana

Odebrałem podawaną butelkę brandy od roztrzęsionego przyjaciela. I wcale się nie dziwiłem jego zachowaniu. Ktoś wdarł się do jego posiadłości, nie zostawiając żadnych śladów, następnie ukradł klika książek, z czego wydaje się mało znaczących, narobił hałasu i w momencie uciekł niezauważenie, także nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Miał taką czelność, że zamknął za sobą okno, czy drzwi, którędykolwiek w ogóle miałby to zrobić.

Podniosłem wcześniej ofiarowaną butelkę i wychyliłem duszkiem kilka łyków. Dobry rocznik. Pomyślałem ocierając usta o rękaw piżamy, czując jak napój przyjemnie rozgrzewa moje ciało.

- Nie wierzę, abym zdołał w tych okolicznościach zmrużyć oko - powiedział wyrwany z zamyślenia Ryan - Proponuję wywietrzyć bibliotekę i przenieść się na ten czas do kuchni. Rozpalę w piecu, wypijemy kilka szklanek brandy i jeśli nic się nie wydarzy, spróbujemy przespać się choć parę godzin.

Kiwnąłem mu potakująco, mimo mojego zmęczenia.

Jeżeli będzie taka potrzeba to mogę posiedzieć cała noc, chociaż wolałbym przespać się choć chwilę przed wykładami.

Kierując się w stronę drzwi wyciągnąłem rękę celem przekazania z powrotem butelki z trunkiem, lecz w tedy przyszła mi do głowy przerażająca myśl, która mnie zamurowała. Stanąłem jak wyryty z ręką zatrzymaną w połowie drogi. Była to myśl bardziej przerażająca niż to, że w gabinecie śmierdzi trupem, także bardziej przerażające niż to, że ktoś właśnie włamał się do domu niezauważenie, a następnie w taki sam sposób wyszedł. Z lekkim przerażeniem spojrzałem w oczy przyjaciela.

- A może on ciągle jest w domu? - powiedziałem po chwili ponownie ściskające mocniej trzymana w ręku broń - Nie sprawdziliśmy piętra, a na parterze nie ma żadnych oznak włamania. Na górze możemy wykluczyć jedynie swoje sypialnie, a kiedy sprawdzaliśmy kuchnie on mógł bez problemu przełknąć się w ciemnościach na górę. Albo mógł tamtędy wyjść, albo siedzi na nas zaczajony.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 27-11-2021, 21:37   #16
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Środek letniej nocy, biblioteka wuja

Ledwie odzyskałem jako taką pewność siebie i przynajmniej odrobinę poczucia umiarkowanego bezpieczeństwa, celna sugestia Jamesa zdruzgotała mnie niemal doszczętnie.

Ten zbrodzień faktycznie wciąż mógł przebywać wewnątrz domostwa! A jeśli jakimś cudem zdołał się wślizgnąć za nasze plecy, kiedy penetrowaliśmy parter? I wkradł się na górę?! To by tłumaczyło, dlaczego drzwi i okna wciąż pozostawały zamknięte!

- On tu ciągle jest - wyszeptałem struchlałymi ustami - Wcale nie opuścił domu!

Chwyciłem z całej siły zapomnianą chwilę wcześniej dubeltówkę i wytrzeszczyłem oczy próbując przeniknąć wzrokiem ciemność zalegającą za progiem biblioteki.

- Musimy sprawdzić górę!
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 27-11-2021 o 21:40.
Ketharian jest teraz online  
Stary 27-11-2021, 21:55   #17
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
WIADOMOŚĆ OGÓLNA

W tej kolejce uznałem, że dla zmniejszenia chaosu najpierw dojdzie do spotkania Ryana i Johnniego i wymianę przez nich kilku zdań, a dopiero później dołączy do nich James (w kolejnej kolejce o ile taka będzie deklaracja). Zachęcam, żeby Elenorsar w tej kolejce odniósł się nie tylko do wrażeń Jamesa odnośnie tych trzech zajęć jakie upłynęły o poranku oraz do ogólnej oceny japońskiego architekta (poznanego przecież przez niego wcześniej), ale i ludzi związanych z budową domu w stylu japońskim. Kogo tam poznał, jakie na nim zrobili wrażenie i ilu ich jest. Oczywiście z racji na spore fundusze roboty nie zatrudniono tam nikogo kogo szacowny obywatel Nowej Anglii mógłby nazwać "podejrzanym". Henry jaki jest taki jest pod względem intelektu, ale to wysoce zdyscyplinowany pracownik o nadzwyczajnym talencie. Nie wszyscy z nich są utalentowani, ale wszyscy mają nieposzlakowaną opinię przynajmniej w środowisku budowlańców (część z nich mogła być ściągnięta z Bostonu, ale większość jest z Arkham). Sama budowa znajduje się przed etapem zamknięcia budynku: nie ma drzwi, nie ma okien i zasadniczo nie ma wykończenia wnętrza.

NOC, DOM FLANAGHANA

James Davis, Ryan Flanaghan:
Skradzione książki nie przedstawiały nadzwyczajnej wartości. Z wyjątkiem jednej każda z nich była popularna i nowe, a ich kopii było pełno w nawet najlichrzych, miejskich księgarniach. Wyjątkiem był zbiór poezji o niemalże bluźnierczo dziwacznej treści, ale i to było nowoczesne wydanie, a nie żaden starożytny rękopis. Wartość pieniężna zbioru prawdopodobnie nie była większa niż jej wartość estetyczna i oscylowała bardzo blisko zera. Pojawiła się również teoria o ostrzeżeniu mającym zburzyć spokój ducha Ryana. Wydawało się, że ten jakże arcynikczemny cel został osiągnięty. Poczucie bezpieczeństwa zostało zbrukane tym dziwnym gwałtem na własność prywatną, w której występowały trzy niecodzienne elementy (no, przynajmniej jeśli chodzi o światową historię kradzieży z włamaniem): skradzione książki (jak wydawało się i co należy powtórzyć) nie wyglądały na cenne, nie było śladów włamania, a do tego w bibliotece zapanował ze wszechmiar ohydny i bezbożny smród rozkładających się zwłok. Żadnych zwłok nie znaleźliście w biblioteczce, choć ją dokładnie sprawdziliście. Jedynie co to spostrzegliście trochę piachu przy regale, z którego zniknęły książki. Piach był również w pobliżu biurka. Wzrokiem lub węchem nie mogliście odnaleźć źródła smrodu i w końcu wykluczyliście każdy zakamarek gabinetu. Rozpoczęliście wspólnie otwierać okna w celu przewietrzenia, gdy nagle James Pozostała jedynie zamknięta szuflada w biurku, do której Ryan nie miał klucza - węchem jednak można było zweryfikować, że nie było to źródło smrodu. Rozpoczęliście wspólnie otwieranie okien, gdy znienacka James wyjawił swoją najnowszą i, jak wydawało się, najdzikszą teorię: wasz antagonista nadal znajdował się w domu i to w którejś z sypialni! Wybiegł na korytarz, a później Ryan jedynie słyszał jego tupanie po schodach.

James:
Otworzyłeś ledwo jedno okno zwracając uwagę na ich dziwaczną konstrukcję, ale twój umysł zaprzątało jedno, być może najważniejsze pytanie tej niepokojącej nocy, jak włamywacz mógł wtargnąć do budynku nie pozostawiając żadnych śladów? Wtem w twym umyśle zagnieździła się nadwyraz niepokojąca myśl, że być może bramą dla nikczemności była jedna z nieużywanych sypialni. Natychmiast pomknąłeś tam mierząc do cieni ze swego wiernego pistoletu. Systematycznie zaglądałeś do każdego z pokoi na piętrze. Nigdzie nie było czuć żadnych trupów, a zwykły zapach w miarę wietrzonych, aczkolwiek nieużywanych pokoi. Wszędzie okna były pozamykane, a nic w nich nie było ruszone. Mniej więcej znałeś ich wygląd, bo wcześniej Ryan pokazał ci je i dał do wyboru. Niestety nie udało ci się rozwiązać tej zagadki, ale przynajmniej nie musiałeś mierzyć się z kimś cuchnącym zgnilizną. Powróciłeś do gabinetu.

Ryan:
Po błyskawicznym opuszczeniu gabinetu przez Jamesa pozostałeś całkiem sam w upiornie śmierdzącym pomieszczeniu. Niewiele myśląc kontynuowałeś plan wywietrzenia odoru śmierci. Pomimo grozy, która wciąż mogła czaić się w pobliskich krzakach pootwierałeś okna, do których był dostęp.
Ryan (Mechanika 10%), rzut: 64
Po chwili po smrodzie pozostało jedynie niepokojące wspomnienie połączone na zawsze ze skradzionymi, pięcioma tytułami. Napiłeś się nielegalnego alkoholu i zmrużyłeś oczy. Niczego niepokojącego nie dostrzegłeś natomiast doszły twych uszu jakby szczekanie psów. Nie było to jednak zwykłe szczekanie jakiego mógłbyś spodziewać się od dwóch, czy trzech "kłócących się" psów. Było ono bardziej modulowane jakby posiadało jakieś ukryte znaczenie. Po chwili ocknąłeś się z tych dziwacznych myśli. Cała ta sytuacja rozstroiła twoje nerwy. Nawet nie zwróciłeś uwagi jak szybko orzeźwiające powietrze zastąpiło jeszcze niedawną woń ostatecznego przeznaczenia ciała ludzkiego. Prawdopodobnie nastąpiło to bardzo szybko, bo gdy James wrócił do gabinetu to sam zauważył, że smrodu już nie ma i można zamknąć okna.

James, Ryan:
Pozamykaliście okna, wypiliście po łyku alkoholu i chwilę pogrzaliście się przy piecu kaflowym. Później poszliście spać. Przezornie zamknęliście się na klucze w swych sypialniach pozostawiając w pogotowiu broń palną. Przed zaśnięciem Ryan spojrzał na swój zegarek kieszonkowy: 2:00. Przez około godzinę zajmowaliście się dziwnymi hałasami i jeszcze dziwniejszymi zapachami. Nie było już więcej niespodzianek. Dalsza część nocy i poranek nie wyróżniały się niczym szczególnym. Pięciu książek rzeczywiście brakowało w gabinecie, nie przyśniło się to wam. Butelka do połowy pełna i w połowie pusta pozostała na stoliku w salonie. (ciąg dalszy niżej)

NOC, TYMCZASOWY POSTERUNEK POLICJI
ARKHAM-WOLFSBURG


Johnny G. Goodman:
Niestety twój kompan spod celi niezbyt był chętny do dalszych rozmów. Co prawda bełkotał jeszcze jakieś sylaby i słowa, ale dowiedziałeś się jedynie, że ma żonę i dwójkę dzieci i ktoś z czerwonymi oczami zagraża całemu światu. Szeptał coś o złu, które wciąż go obserwuje, żeby nagle krzyknąć o przeklętym pokoju. W pewnym momencie zaczął się modlić i wydawało się, że to go uspokoiło. Położył się na biurku, na którym do tej pory siedział i zamknął oczy. Niestety po chwili znów zaczął wierzgać rękami i nogami, że zsunął się i spadł na podłogę. Przytrzymałeś go nogą dzięki czemu nie doznał większych stłuczeń. Na podłodze nadal trochę wierzgał się, a następnie rzeczywiście znieruchomiał i zasnął kontynuując swe szepty, ale już w języku włoskim. W tamtym momencie irlandzki policjant otworzył drzwi celi i przyjrzał się wam. "Pierwsza w nocy. W końcu zasypia." - powiedział do siebie z pewną dozą troski po czym groźnie spojrzał na ciebie i bez słowa zamknął drzwi. W celi przebywałeś wówczas pewnie tak jakoś ponad pół godziny, przynajmniej wiedziałeś, że tej nocy i tak nie dotarłbyś na miejsce oddać przesyłkę w odpowiednim czasie.
Johnny (Psychologia 40%), rzut: 15 (zdany trudny test to jest 1/2 Psychologii)
Mężczyzna był ekstremalnie przestraszony przez złego houngana albo kogoś w tym rodzaju. Biali raczej używali określeń "wiedźma", "szaman" albo "czarownik". Wyglądało na to, że sterroryzowany Włoch był pod wpływem nikczemnych sił od dłuższego czasu i aktualnie jego psychika kompletnie załamała się. Podobno tego typu ludzi można zamienić w posłuszne zombie, ale jeśli taki był cel złego houngana to raczej nie powiódł się skoro ofiara została zatrzymana przez policję i prawdopodobnie skończy w przytułku dla umysłowo chorych. Nie masz pojęcia, czy Włoch otrząśnie się ze stanu, w który został wprawiony. Jego umysł i dusza doznały potężnego ataku. Masz przy sobie jakieś dżudżu? Jeśli tak to jak wygląda? Wierzysz w takie rzeczy? A może chcesz odstąpić swoje dżudżu temu biedakowi? Noc minęła bez dalszych niespodzianek, po prostu zasnąłeś i zbudziłeś się o poranku. (ciąg dalszy niżej)


PIĄTEK, 16 LIPCA 1920, ARKHAM

James Davis:
Pomimo nocnej przygody nie miałeś żadnych problemów z dotarciem na pierwsze zajęcia na Uniwersytecie Miscatonic, które rozpoczęły się o 8:30, kolejne o 9:45, a ostatnie o 11:00 i skończyły się godzinę później. Później miałeś zamiar sprawdzić, czy twoja obecność na budowie nie będzie mimo wszystko wymagana (lubiłeś ćwiczyć język w rozmowie z japońskim architektem - pracującym na budowie również jako konsultant japońskiej inżynierii), choć według planu akurat w dniu dzisiejszym tłumacz nie miał być potrzebny. Czy coś szczególnego zapadło ci w pamięci w czasie tych trzech zajęć? A jak oceniasz samego japońskiego architekta? Jak prezentuje się? Polubiłeś go, czy jest raczej dla ciebie obiektem pomagającym ci w rozwijaniu umiejętności językowych? Jak ma na nazwisko? W momencie, gdy miałeś opuścić Uniwersytet Miscatonic i udać się gdziekolwiek chciałeś to na korytarzu zaczepił cię jeden z pracowników japońskiej budowy. Odrobinę tępy, ale zdyscyplinowany osiłek imieniem Henry obdarzony jednak zadziwiającym darem dokładnego wymierzania kątów bez pomocy jakichkolwiek przyrządów.
- Panie Tafiss, proszę ze mną. Tam pan Chikao potrzebuje tłumacza. - nie bardzo rozumiałeś jak ten robotnik, z krwi i kości niewątpliwie miejscowego pochodzenia, mógł przekręcić twoje nazwisko, a imię waszego japońskiego gościa wypowiedzieć w zgodzie z japońskimi akcentami. Jeśli wypytałbyś Henryego o co chodzi to ten wie jedynie, że coś skradziono z budowy, zaalarmowano o tym pana Chikao zapominając, że dziś masz wolne, i teraz zrobił się podwójny problem, bo pan Chikao bardzo chce rozmawiać z policją, a nie ma jak. Okazuje się, że jesteś potrzebny na miejscowym posterunku policji w Arkham-Wolfsburg. Oczywiście jesteś wolnym człowiekiem i możesz odmówić prośbie Henriego.

Ryan Flanaghan:
Jak okazało się: brać wolne od pracy to nie taka prosta sprawa. Akurat, gdy dotarłeś rano do gabinetu to twoja pomoc była niezbędna przy nagłym pacjencie z dość ciężkimi obrażeniami. Dopiero jak sytuacja uspokoiła się to opowiedziałeś o swojej nocnej przygodzie i usprawiedliwiono twoją dalszą nieobecność w pracy. Właściwie z kim pracujesz? Polubiłeś tam kogoś spośród medyków albo pielęgniarek? Później udałeś się do sklepu i kupiłeś sobie pistolet. Wydaje się, że trochę przepłaciłeś, ale czymże są pieniądze, gdy chodzi o poczucie bezpieczeństwa. Ani się obejrzałeś jak wybiło na zegarze południe, a ty dopiero wówczas dotarłeś na posterunek policji Arkham-Wolfsburg, a przynajmniej to coś co miało nim być.

Ryan Flanaghan (i Johnny G. Goodman):
Posterunek składał się z dwóch pomieszczeń, do których wchodziło się przez korytarz dawnego budynku rady gminy Wolfsburg. Po dołączeniu Wolfsburg do Arkham rozwiązano radę gminy, a jego budynek przeznaczono na tymczasową siedzibę lokalnej gazety (wcześniej zajmującej tylko jedno pomieszczenie) i na tymczasową siedzibę lokalnego posterunku policji (wcześniej był to rewir posterunku policji w Arkham). Wspomniane dwa pomieszczenia to biuro, gdzie jeden policjant przyjmował zgłoszenia i prowadził miejscową kartotekę oraz cela więzienna, do której można było dotrzeć przez biuro będące pokojem przechodnim. W momencie twojego przybycia na miejscu panował zgiełk. Japoński architekt (z którym współpracował James Davis) próbował mówić "jasno i wyraźnie" po japońsku licząc, że jego słowa w ten sposób zostaną zrozumiane. Równocześnie był ostro czymś wzburzony. Równolegle, brygadzista z budowy, również coś mówił po angielsku, ale ledwo co można było odróżnić jego słowa przez nieustanne japońskie litanie jego towarzysza. Policjant, a właściwie żółtodziób Charlie Cooper (całe szczęście, że nie jego zmiennik, nieelegancko przezywany w okolicy od "dupków", nawet przez osoby, które takiego słownictwa zasadniczo nie używają) zupełnie nie potrafił sobie poradzić z tą sytuacją. Chaos potęgował ktoś wyjący po włosku z celi i czarny jegomość przeglądający torbę podróżną w tym samym pomieszczeniu. Ze zdziwieniem poznałeś w tym czarnym Johnnyego Goodmana. Tego samego, któremu uratowałeś życie w Alton Bay i sporo rozmawiałeś z nim w czasie jego kilkudniowego powrotu do zdrowia.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 27-11-2021 o 22:06.
Anonim jest offline  
Stary 29-11-2021, 17:12   #18
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Piątek 12:03, 16 lipca 1920, Arkham, Uniwersytet Miscatonic

Dzisiejszy poranek był ciężki do przeżycia. Emocjonująca, nieprzespana noc, a w dodatku lekki zawrót głowy po wypiciu połowy butelki brandy dawał mi się we znaki podczas pierwszych zajęć. Dobrze, że jako pierwsze miałem zajęcia z drugoklasistami. Ze względu na zmęczenie nie trudziłem się nad programem i wykorzystałem fakt, że posiadają częściową wiedzę. Kazałem podzielić się im samodzielnie w trzy osobowe grupy, a następnie zadałem im, aby wspólnie opracowali projekt małego mieszkania w dowolnym stylu wschodnioazjatyckim.

Miałem godzinę z głowy, oczywiście nikt nie zdarzył, więc dałem termin do kolejnych zajęć, później będę się martwił ewentualnym sprawdzaniem ich prac. Sam popijałem mocną czarną herbatę z cukrem udając, że rysuję i myślę nad jakimś projektem. Pierwsze zajęcia ciągnęły mi się bardzo długo, ale na drugie musiałem się już przygotować. Jeżeli do "elity" profesorskiej doszłyby słuchy, że zamiast wykładać, to cały dzień dawałem projekty, to dostaliby kolejny pretekst, aby pójść do dziekana ze skargą, aby usunąć moje zajęcia z listy przedmiotów, a na to pozwolić nie mogłem, a poza tym były to zajęcia z pierwszakami, którzy nie byli gotowi na tworzenie projektów.

Na szczecie na drugiej godzinie udało mi się już dojść prawie do siebie. Podczas przerwy poszedłem zrobić sobie drugą herbatę, tym razem zieloną oraz odświeżyłem materiały, które przygotowałem na zajęcia dzień wcześniej. Wykłady nie wyróżniłyby się niczym nadzwyczajnym, poza jednym faktem. Przyszła na nie dziewczyna, na którą wcześniej nie zwróciłem większej uwagi, co jest dość dziwne, że jej nie zauważyłam, bo jest jedyną kobietą w grupie. Lecz dzisiaj nie dało jej się nie zauważyć, mimo tego, że siedziała ukryta w kącie sali. Mój wykład dzięki niej, nie był jak zazwyczaj monologiem z mojej strony, a stał się rozmową. Zadawała wiele celnych pytań do tekstów, które podawałem i widać było pasję w jej głosie. Wszystko skrupulatnie notowała.

Będę musiał bardziej przyjrzeć się tej dziewczynie. Może jest w niej potencjał na coś większego. Wielu mimo chęci nie ma smykałki do architektury azjatyckiej.

Dzięki miłej dziewczynie o ładnej buzi oraz ładnym, zaokrąglonym ciele czas zleciał mi szybciej. Potrafiła mnie nawet zaskoczyć kilkoma zdaniami po japońsku, które co fakt nie składała w pełni poprawnie, ale jednak byłem w szoku, że w ogóle to potrafi. Nawet żałowałem, że wykłady się skończyły. Już dawno nie rozmawiało mi się w ten sposób.

Japoński, architektura, może byłby to dobry materiał na asystentkę?

- Przepraszam, Panno... - zawołałem kiedy wychodziła z sali, lecz zrobiłem pauze, ponieważ nie miałem pojęcia jak może się nazywać.

- Abigail Brown, doktorze Davis - dziewczyna odpowiedziała niemal natychmiast.

- Dokładnie, Panno Brawn, bardzo podobały mi się dzisiejsze uwagi, które panna zadawała - mówiłem do niej szukając czegoś w pliku dokumentów leżących na biurku. - Jeżeli byłaby panna zainteresowana to mógłbym zadać dodatkową pracę. Mogłoby mieć to wpływ na podwyższenie oceny na koniec semestru, ale oczywiście nic na siłę, ale jeżeli podejmie panna zadanie oczekuję największego zaangażowania.

- Oczywiście, z wielką chęcią - powiedziała opuszczając głowę, a na jej młodych policzkach pojawił się rumieniec.

- Proszę to wziąć - wyjąłem kawałek złożonego, delikatnego papieru, który podałem dziewcznie. - Proszę to otworzyć... ale ostrożnie, to delikatny materiał. Jak może panna zauważyć - mówiłem dalej wskazując, aby rozłożyła plan na stole - jest to projekt jednopoziomowego budynku mieszkalnego w tradycyjnym stylu dalekowschodnim, a w zasadzie kilku stylach, w dodatku dostosowany do nowoczesnego stylu amerykańskiego. Proszę o weryfikację jakie style azjatyckie zastosowano w tym mieszkaniu, w których miejsach oraz jakie zastosowano unowocześnienia amerykańskie. Dajmy czas na czwartkowe... nie, piątkowe zajęcia, chciałbym szczegółowy opis.

- Dziękuję doktorze, oczywiście będę gotowa - mówiła dalej nieśmiało składając plan, lecz musiałem jej z tym trochę pomóc.

- To wszystko, może Panna odejść - dygnęła delikatnie w moja stronę i wyszła z sali.

Nie ma możliwości, aby udało jej się to dobrze opisać. Sam w końcu tworzyłem ten projekt, bardziej w celach rozrywkowych niż na poważnie i jest bardzo niestandardowy, ale znalazł się na niego klient. Zobaczymy ile jest warta jej wiedzą, ile z tego uda jej się rozgryźć.

Trzecie zajęcia także przeleciały szybko, nic szczególnego się na nich nie wydarzyło. Dzień pracy dobiegał końca. Mimo tego, że dzisiaj nie byłem planowany na prace przy budowie to postanowiłem, że się tam wybiorę. Może uda mi się złapać tłumacza i chwilę z nim porozmawiać. Rozmowy z nim pozwalają ćwiczyć mi język, a rzadko kiedy jest możliwość porozmawiania z kimś po japońsku, a tym bardziej poprawnie, a na dzisiaj nie miałem żadnych innych planów.

Kiedy dostałem zlecenie jako tłumacz, przy budowie nowej rezydencji w stylu japońskim bardzo się ucieszyłem. Dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą, a zapoznanie się ze sławnym architektem Chikao Yoshida także miało być dla mnie ciekawym wydarzeniem. Niestesty tak się nie stało. Nasze zapoznanie przebiegło nie tak jak bym tego chciał. Zapoznał nas jeden z pracowników roboczych i już wiedziałem, że nasze relacje nie będą takie jak powinny. Japończycy bardzo przywiązują uwagę do etykiety i zachowań biznesowych, więc nasze spotkanie powinno być w biurze, nie na budowie i przy kimś z kierownictwa, a nie z robotników. Z początku ciężko nam było się dogadać, a japoński architekt podchodził do mnie z dużym dystansem.

Znałem wiele zwyczajów japońskich, ale niestety nie na taką sytuację, więc udałem się do biblioteki w poszukiwaniu informacji. Na szczęście znalazłem to, czego szukałem i na kolejnym spotkaniu zacząłem od standardowego oficjalnego przywitania biznesowego, a następnie kilku oficjalnych zwrotach wyjaśniających wcześniejszą sytuację, co pozwoliło naprawić nasze relacje. Jak później się okazało, nie wszystko zrobiłem zgodnie jak powinienem, ale Chiako powiedział mi, że sam fakt, że próbowałem wiele dla niego znaczył. Od tamtej pory udało nam się nawet kilka razy pójść wieczorem na drinka, jak prace nad budową skończyły się wcześniej. Głównie wymieniamy się doświadczeniami, kulturą, a ja przy okazji szlifuje język. Czasem porozmawiamy o sprawach prywatnych, ale nigdy nie zagłębiamy się w nie za bardzo. Po dłuższej chwili mogę stwierdzić, że Yoshida jest miłym człowiekiem, z którym można dobrze porozmawiać.

- Panie Tafiss, proszę ze mną. Tam pan Chikao potrzebuje tłumacza - opuszczając Uniwesystet zaczepił mnie pracownik Henry z budowy.

Henry od początku wywarł na mnie dobre wrażenie, widziałem go przy pracy i widać było, że zna się na tym co robi. Jest to zawodowiec w swoim fachu, czasem ciężko jest się z nim porozumieć, ale kiedy już przekażesz mu czego potrzebujesz, to wykona to perfekcyjnie. Dodatkowo świetnie wymierzał kąty bez użycia żadnych narzędzi.

Na resztę ekipy budowlanej także nie można było narzekać. Nie wdawałem się z nimi w większe dyskusje, nie było na to czasu, głównie było to tłumaczenie między nimi, a architektem, ale kilka luźnych słów także z nimi zamieniłem. W większości byli to ludzie z Arkham, niektórzy pochodzili z Bostonu. Ci drudzy w tygodniu nocowali w lokalach pracowniczych niedaleko placu budowy, a na weekend zjeżdżali do swoich rodzin.

Najbardziej byłem oniemialy, kiedy zobaczyłem Boba przy pracy. Do tej pory nie wiem jak on to robi, ale potrafi bez przyrządów odmierzyć każdą odległość co do połowy cala, czy to w pionie, czy poziomie.

Reszta mimo, że nie miała większych talentów, jak wcześniej dwaj wspomniani panowie, także wykazywali się fachową robotą. Jedyną przeszkodą, jaka była dla całości to przestawienie się na innu rodzaj architektury, niż ten przy którym do tej pory pracowali. Gdyby nie kulturowe przeszkody, chyba nie byłoby potrzeby poprawiania żadnej wykonanej pracy, bo ta była wykonywana na najwyższym poziomie.

Michael oraz jego dwaj synowie James i John głównie zajmowali się obróbka drewna i składaniem go w całość. Rolą Davida oraz jego pomocnika Josepha było wykończenie podłóg, ścian i sufitów. Poza nimi w ekipie byli jeszcze Charles, Thomas, Richard i drugi David. Cała czwórka zajmowała sięmniejszymi robotami, ale mieli częściowe pojęcie o wszystkim, więc jeżeli komuś była potrzebna pomoc lub zachorował, to mogli go w każdej chwili zastąpić.

Ze stałej ekipy to byli wszyscy, ale od czasu do czasu pojawiał się ktoś, kto był wyznaczony do konkretnego zadania. Robił swoje i na kolejny dzień znikał. Nie udało mi się zapamiętać imion tych osób.

Wracając do Henrego, nie za bardzo zrozumiałem co miał na myśli wypowiadając te słowa.

- Przepraszam, ale mógłby Pan powiedzieć trochę więcej, bo nie do końca rozumiem jaka jest sytuacja - powiedziałem po chwili zastanowienia.

- Pan Chikao tam jest na komisariacie, na Wolfsburg. Potrzebuje tłumacza.

- Co się stało, czemu pan Yoshida trafił na komisariat? - zmartwiłem się, że mogło stać się coś strasznego.

- Wiem tyle, coś skradziono na budowie. Powiedzieli o tym Panu Chikao. Ktoś zapomniał, ze Pan panie Taffis ma wolne, a Pan Chikao po naszemu nie umie. Chce bardzo rozmawiać z policją, a nie może.

Druga kradzież na tym samym osiedlu w ciągu jednej nocy?

- Davis, nazywam się Davis, nie Taffis - poprawiłem grzecznie Henrego, gdy ten drugi raz przekręcił moje nazwisko - Dobrze, miałem się przejść, ale złapie taksówkę, aby Pan Chikao nie musiał długo czekać. Jedzie Pan ze mną na komisariat, czy kieruje się Pan w stronę budowy? - zapytałem robotnika.

- Przyjechałem tu samochodem, podwiozę Pana do pana Chikao, a później pojadę na budowę. Lepiej się nie pchać tam, gdzie się nie jest potrzebny. Na budowie praca czeka, to bym już robił.

- Chętnie skorzystam, zatem w drogę. Niech Pan prowadzi do samochodu.

Ciekawe co mogło zginąć na budowie? Czy to może mieć coś wspólnego z wczorajszym włamaniem do Ryana? Były inne włamania? Właśnie, ciekawe czy Ryan już zgłosił się na komisariat, jak będę na miejscu to przy okazji podpytam się, czy już coś wiadomo na ten temat.

James będzie chciał jak najszybciej trafić na komisariat, jeżeli Henry będzie jechał zbyt wolno to będzie go popędzał. Jeżeli będzie potrzeba to zaoferuje, że ewentualny mandat jaki mógłby dostać Henry za zbyt dużą prędkość, opłaci James.

 
Elenorsar jest offline  
Stary 29-11-2021, 19:59   #19
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Noc

John nie wierzył w Lao ani żadną inną religie. Nie czuł jednak potrzeby, aby głośno kontestować religię. Ciotka Francesca twierdziła, że czasami widzi prawdę, namówiła jego matkę, aby nie spędzała płodu, bo wyczuła jego talenty, ale Johnny zbyt często widział jak Ciocia oszukiwała żeglarzy, których do niej sprowadzał.
Zawsze mówiła, że większość białych nie jest gotowych na prawdę, jako lokalna Mambo Maman Brigitte w kółko narzekała, że jej mały Gabriel nie uczestniczy w rytuałach i nagminnie wpychała mu różne Juju, które przez szacunek dla kobiety nosił przy sobie.

Wyjął zaszyty skórzany woreczek z ziołami, które miały odpędzać złe uroki włożył go do kieszeni Włocha zmówił szeptem krótką modlitwę:
- Maman Brigitte , ten biedny białas umiera duchowo ze strachu proszę pomóż mu - Nie wierzył żeby to w czymkolwiek miało pomóc, ale z pewnością nie zaszkodzi.

Potem położył się na ławie założył zasłonił oczy kapeluszem i zapadł w sen.

Rano

Wykonał kilka ćwiczeń calisthenic żeby rozgrzać mięśnie. Był głodny, ale zdarzało mu się głodować całymi dniami, więc nie był to jakieś wielki problem. Goodman zawsze lubił obserwować ludzi obserwowanie galimatiasu na posterunku sprawiło mu wielką radość.

- Panie Doktorze! Dzień Dobry! Akurat byłem w okolicy to pomyślałem, że Pana odwiedzę. Kupiłem ostatnio bardzo ciekawą książkę z dziedziny psychologii, którą chciałem Panu Doktorowi podarować... Niestety Pan Policjant zabrał moje rzecz czy mógłby Waszmość za mnie poświadczyć - Krzyknął machając do lekarza w pełni świadomie porzucił pozę "głupiego czarnucha".
Planował poświęcić książkę, którą wziął ze sobą, jako lekturę na drogę żeby odzyskać gitarę, antyk i ruszyć w swoją drogę wypełnić zlecenie.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 29-11-2021 o 20:03.
Brilchan jest offline  
Stary 30-11-2021, 11:37   #20
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posterunek policji w Wolfsburgu, 19 lipca 1920

W pierwszej chwili zamarłem w pełnym zaskoczenia bezruchu próbując zrozumieć, co napotkany w budynku czarnoskóry mężczyzna do mnie mówi. Niewyspany i wciąż zdenerwowany po wstrząsających wydarzeniach minionej nocy, nie rozpoznałem go w pierwszej chwili - co zresztą nie powinno dziwić, bo przeczytałem swego czasu w naukowej publikacji, że mózgi białych ludzi postrzegają Murzynów jako istoty niemal identyczne.

Johny Goodman! To musiał być Johny, jeden z bardzo niewielu czarnoskórych, których przyszło mi poznać bliżej i w gruncie rzeczy całkiem przyzwoity i nawet inteligentny człowiek.

Pojęcia nie miałem, dlaczego teraz zachowywał się jak wielki głupek, ale szybko złożyłem to na karb zmiennej osobowości osobników jego rasy.

- Konstablu, ja znam tego człowieka! - rzuciłem w stronę najbliższego policjanta - Udzielałem mu swego czasu medycznej pomocy. Jeśli twierdzi, że przyjechał tu przywieźć mi jakąś książkę, to gotów jestem za niego poręczyć, za wyjątkiem wpłaty kaucji, aż tak dobrze się nie znamy.

Później składałem to rzecz jasna na karb skrajnego przemęczenia i stresu, ale wówczas, w zagraconych ścianach posterunku, opowieść Goodmana o przeznaczonej dla mnie książce w zestawieniu z kradzieżą książek poprzedniego dnia z biblioteki sprawiła, iż z miejsca zacząłem podejrzewać poczciwego Murzyna o związek z tą sprawą.

- Lecz nie przybyłem tutaj składać poręczeń za zbłąkanych obieżyświatów! - dodałem natychmiast stanowczym tonem, skupiając swoją uwagę na osobie mundurowego - Chciałem złożyć zawiadomienie o niesłychanym występku, który miał miejsce minionej nocy. Ktoś włamał się do mojego domu i dokonał zuchwałej kradzieży!

Ryan złoży obszerne zawiadomienie, z wzmianką o trupim odorze włącznie. Będzie się domagał wizyty policji na miejscu zbrodni i wszczęcia oficjalnego postępowania. Po zakończeniu procedury zabierze Goodmana ze sobą do domu w charakterze gościa.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172