01-12-2021, 21:14 | #21 |
Reputacja: 1 | Wiadomość ogólna: Ten odpis nietypowo z punktu widzenia policjanta (ranga trooper, zdaję się nieprzetłumaczalna na język polski - szeregowiec?) Charliego Coopera, następnie zeznania pana Chikao (przynajmniej tak jak je przetłumaczył Davis), a na koniec dopiero bezpośrednio zwrócenie się do was co dalej. Fragmenty dla Coopera i zeznania są oczywiście również dla was wszystkich (choć oczywiście nie siedzicie w głowie żółtodzioba, a Davisa przez większość czasu tam nie było). Charlie Cooper: Jeszcze nigdy w pracy nie miałeś aż takich wrażeń jak tego piątkowego poranka. Co prawda to był twój ledwie drugi miesiąc (właściwie zaczynałeś swój drugi miesiąc, wczoraj minęło trzydzieści dni), ale miałeś już do czynienia z przestępcami... bo pijacy i włóczędzy liczą się do tego grona? W każdym razie jesteś o tym przeświadczony. Popełnili przestępstwa, a ty ich trzymałeś pod kluczem i nie wypuściłeś nawet jak jeden z nich błagał cię o to. Każdy z nich trafił pod sąd! Jesteś dumny ze swojej pracy, choć niezbyt dobrze wspominasz szkolenie. Nadal uważasz, że szkoleniowcy uwzięli się na tobie i niesprawiedliwie oceniali. Znasz życie, a co oni mogą wiedzieć? Poza tym nikt i nic nie przygotował cię na dzisiejszy poranek. Twój zmiennik Sean O'Reilly zostawił ci w celi dwóch niezwykłych typów. Jeden to czarny włóczęga rodem z Luizjany (Luizjany?! A gdzie to w ogóle jest?!), a drugi to miejscowy Włoch, którego już parę razy widziałeś. Właściwie widziałeś go, gdy odmawiałeś mu pomocy. Zawsze z żoną gadali jakieś niestworzone rzeczy, Sean mówił ci, żebyś na to nie reagował to też nie reagowałeś. No i ten Włoch w końcu całkiem zwariował i z samego rana, jak jeszcze Sean był na miejscu, zabrali go do wariatkowa. Chwilę po tym jak Sean poszedł do domu zadzwonił telefon. Okazało się, że ten czarny włóczęga to tak naprawdę nie jest włóczęga i należy go wypuścić. Wiedziony swoją niesamowitą policyjną intuicją przeszukałeś torbę czarnego, a potem ostro zastanawiałeś się nad odpowiedzią na pytanie: czemu niczego nielegalnego nie znalazłeś? Trochę czasu minęło ci nad tym zastanawianiem się. W końcu zdecydowałeś się go wypuścić i oddać mu torbę. Zaplanowałeś go śledzić, gdy przyglądałeś mu się jak on z kolei sprawdzał swoją torbę. Niestety wówczas do pomieszczenia wpadł jakiś Japoniec z jakimś brygadzistą budowy i skośny zaczął coś krzyczeć. Nie miałeś pojęcia o co chodzi, bo nie mówił po angielsku. Z kolei budowlaniec mówił po angielsku, ale nic nie mogłeś zrozumieć, bo za dużo było krzyków... a chwilę później pojawił się również miejscowy: Ryan Flanaghan. Poświadczył za czarnego (i tak nie miałeś czasu się nim zajmować, ale jak coś czarny przeskrobie to przynajmniej będzie wiadomo kto z miejscowych za to odpowie), a następnie zażądał przyjęcia zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa. Nie bardzo wiedziałeś co robić w takiej sytuacji, więc powiedziałeś Japończykowi, żeby chwilę poczekał. Wyjąłeś kartkę i spisałeś co Ryan Flanaghan miał do powiedzenia. Jakieś skradzione książki, włamanie i smród trupa, którego nie znalazł. Właściwie już w trakcie pisania rozwiązałeś tą sprawę kryminalną. Książki po prostu pozostawił w innych miejscach swojego domu, włamania nie było, a smród trupów dobiegał z cmentarza znajdującego się po sąsiedzku! Tak, to właśnie tak było! Już miałeś sobie gratulować, gdy nagle na plac przed posterunkiem podjechały dwa radiowozy. Zimny pot oblał twoje ciało, gdy w drzwiach zobaczyłeś samego KAPITANA. Podłoga brudna, Japoniec czerwony ze zdenerwowania, czarny włóczęga przysłuchujący się składaniu zawiadomienia przez miejscowego, nieuporządkowane papiery, śmieci na podłodze... nie wiedziałeś co masz ze sobą zrobić. Chciałeś wskoczyć pod biurko i zakryć swoje oczy, ale ostatecznie wstałeś na trzęsących się nogach i zasalutowałeś. Z KAPITANEM (dużymi literami!) weszło kilku oficerów z centrali w Arkham i jeden mężczyzna, którego nie znałeś. KAPITAN przemówił do ciebie (tak, do ciebie, niegodnego!): - Jest tłumacz dla pana Yoshida Chikao? - zanim jednak cokolwiek odpowiedziałeś to brygadzista powiedział: - Posłałem po niego, powinien być lada chwila panie kapitanie. - Będzie niedługo. - wybełkotałeś czując, że pot już strumieniem spływa ci po twarzy - Czy te osoby mają związek ze sprawą? - Kapitan spokojnie zadał pytanie, ale już bezpośrednio do brygadzisty. Czy właśnie zostałeś negatywnie oceniony? Czy jednak nie jesteś godny rozmowy z Kapitanem? To znaczy jesteś przekonany, że nie, ale miałeś nadzieję, że jednak tak. Ciężka sprawa to wszystko. Nie słyszałeś nawet odpowiedzi, nie widziałeś nawet jak jeden z oficerów zabrał ci kartkę ze zgłoszeniem Flanaghana i szybko ją przeczytał: - Panie Kapitanie! Pan Flanaghan zgłosił włamanie do swojego domu jakie miało mieć miejsce około 1 w nocy, a także potwierdził tożsamość tego tutaj Goodmana. - zaraportował, a on Kapitan na moment zmrużył oczy lustrując Ryana i Johnnyego. Już miał wydać polecenia, gdy na posterunek wkroczył James Davis. Powstało jeszcze więcej zamieszania i ostatecznie wylądowałeś razem z Ryanem Flanaghanem i Johnnym Goodmanem na korytarzu. Nie wiedziałeś jak to będzie odebrane przez resztę, ale nie miałeś siły zajmować się niczym innym niż tylko jakoś odkuć się po ewidentnie złym wrażeniu jakie zrobiłeś na Kapitanie. Przeklinałeś w duchu Seana O'Reillyego, bo te papiery na podłodze to jego bałagan. Nie miałeś siły przepędzić lekarza i czarnego, więc słuchali razem z tobą. Zawiadomienie Yoshida Chikao (tłumaczenie James Davis): - Skradziono pustkę [sunyata]! Osobiście nadzorowałem sporządzenie w tajemnicy najpiękniejszego Ogrodu Zen jakie wasze oczy ujrzą na tym kontynencie i ktoś skradł z niego pustkę [sunyata]! Czy wy rozumiecie ile pracy należy włożyć do opracowania takiej doskonałości i jak trudno jest ją zniszczyć? A jednak nie ma tam już pustki [sunyata]. - Jak tego dokonali? - zapytał James Davis znając jedynie trochę buddyzm, na tyle, że znał koncepcję sunyaty, ale nie rozumiał jej - Nie wiem. Zabrali jeden ze świętych kamieni Amaterasu z wyspy Okunoshima niszcząc pustkę [sunyata]. Zniszczyli również kilka tanich drzewek bonzai z San Francisco i zabrali najcenniejszy przywieziony przeze mnie z wyspy Okunoshima. - przed pytaniem Davisa pan Yoshida bardziej krzyczał niż mówił, ale po pytaniu był coraz cichszy, aż niemal wyszeptał, a Davis przetłumaczył: - Doskonale wiedzieli co robią. To nie był przypadek. Później pan Yoshida doszedł do siebie i odpowiedział na pytania Kapitana (poprzez Davisa). Opowiedział o rozmiarze skradzionego kamienia (toż to bardziej głaz niż kamień - przenieść mogłoby go dwóch siłaczy albo czterech wprawionych robotników, a na dalsze odległości to bez wozu nie dałoby rady) i jego wyglądzie. Opisał również dokładnie jak wyglądało skradzione drzewo bonzai i przy okazji wyszło, że parę tanich drzewek było włożonych w donice z Japonii (nie aż tak drogocenne, ale jednak w Bostonie można byłoby za nie dostać niezły grosz u odpowiedniego kupca) i jedna z donic została użyta do przetransportowania skradzionego drzewka (które już rosło w ziemi, pan Yoshida je specjalnie pielęgnował). Po wszystkich pytaniach pan Yoshida ze smutkiem powiedział bezpośrednio do Davisa: - Przepraszam panie Davis, ale skoro to już koniec przesłuchania to chciałbym zostać odwieziony do swojej kwatery i nie chciałbym z nikim rozmawiać, ani nawet nikogo widzieć do poniedziałku. I proszę o mnie nie martwić się, wiem, że wy Amerykanie macie odmienną emocjonalną niż my. Drzewko bonzai jakkolwiek ekstremalnie wartościowe może być odtworzone, niestety bez kamienia nie zostanie odtworzona pustka [sunyata] w związku z czym muszę poważnie zastanowić się nad zmianą całej koncepcji. - spojrzał na Davisa i lekko uśmiechnął się - Będę medytował. Jeśli Pana to interesuje to któregoś dnia możemy porozmawiać o sprawach wiary. - po czym kiwnął głową, żeby go odwieźć. James Davis: Zmęczyłeś się jakbyś przebiegł maraton. Kapitan podziękował ci i uścisnął ci dłoń mówiąc, że jest mu zaszczyt cię poznać. Odpowiedziałeś mu w podobny sposób. Następnie wyszedłeś na korytarz i spotkałeś tam Ryana Flanaghana, Johnniego Goodmana i Charliego Coopera. Zmęczony chciałbyś choć na chwilę posiedzieć w jakimś wygodnym miejscu - najbliżej do domu Ryana, poza tym byłeś "świadkiem" (powiedzmy) tego co wydarzyło się u niego w nocy, a policjant Cooper w końcu postanowił działać w tej sprawie. Jak Cooper dowiedział się, że tam byłeś w nocy to zapragnął, żebyś teraz choć na chwilę poszedł do Flanaghana i razem z nim opisał nocne wydarzenia. Będzie też próbował od ciebie wyciągnąć informacje jakie mogłyby mu pomóc w prywatnym śledztwie na temat kradzieży kamienia i drzewka bonzai (oczywiście nie przyzna się czemu o to wypytuje). Johnny Goodman: Poszedłeś razem z Ryanem Flanaghanem. Okazało się, że twoje zlecenie dotyczy działki sąsiedniej, na której jest spalony pustostan aktualnie zarośnięty krzaczorami. Ryan Flanaghan (i Johnny Goodman i być może James Davis): Poszedłeś razem z policjantem Cooperem, Johnnym Goodmanem i Jamesem Davisem do swojego domu. To właściwie niedaleko od tymczasowego posterunku policji. Po drodze minęły was dwa radiowozy, które pojechały na budowę (nie widać jej od domu Flanaghana - spory kawałek dalej, a do tego w lesie). Co dokładnie opowiadacie Cooperowi jak już dojdziecie do domu (Johnny - budynek został opisany w dwóch pierwszych odpisach, na końcu drugiego są obrazki ukazujące jego piętra)? Johnny w tym czasie może zwiedzić sąsiednie działki albo pozostać na miejscu u Flanaghana. |
03-12-2021, 20:48 | #22 |
Reputacja: 1 | Piątek 15:03, 16 lipca 1920, Arkham, posiadłość Ryana Flanaghana |
05-12-2021, 01:02 | #23 |
Reputacja: 1 | - Przepraszam, za moje zachowanie Panie Doktorze ale musiałem udawać małpę przed tymi rasistowskimi glinami dla własnego bezpieczeństwa. Mogę panu pomóc przez kilka dni z tymi, złodziejami tylko jedną paczkę mam wpierw do dostarczenia- Zaproponował lekarzowi. |
05-12-2021, 11:16 | #24 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
__________________ Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis! |
05-12-2021, 13:24 | #25 |
Reputacja: 1 | Piątek, 16 lipca 1920, Arkham, posiadłość Ryana Flanaghana |
21-12-2021, 20:32 | #26 |
Reputacja: 1 | Reklama: Książka The Wreck of the Titan: Or, Futility opowiada o zderzeniu z górą lodową statku długiego na jakieś ćwierć kilometra, na którym nie było dość łodzi ratunkowych, żeby pomieścić wszystkich pasażerów. Reklamowano, że był niezatapialny. Zgodnie z niektórymi teoriami spiskowymi książka ta nie tyle przepowiadała przyszłość (bo powstała zanim jeszcze stworzono Titanica), ale była przeczytana przez sprawców tragedii (o ile dobrze pamiętam J.P.Morgan). Na pokładzie Titanica było paru ekstremalnie bogatych typów, których połączyły dwa fakty: sprzeciwiali się Federal Reserve Act i choć byli ekstremalnie bogaci to nawet nie dotarli do łodzi ratunkowych. Przed przerwą reklamową: Przed przerwą zaznajomiliśmy się z panami Flanaghanem i Davisem. Przyjaciółmi z Arkham. Davis nocował u Flanaghana na arkhamskim osiedlu Wolfsburg, gdy w nocy zbudziły ich odgłosy dobiegające z parteru budynku. W nocy przeprowadzili niewielkie dochodzenie i odkryli kradzież kilku książek z biblioteki zaginionego wujka Flanaghana i odór śmierci znajdujący się w tamtym pomieszczeniu. Jak przystało na normalnych ludzi Flanaghan zgłosił sprawę na policję, ale niestety okazało się, że do chuligańskiej kradzieży doszło również na budowie drogiego domu nieznanego właściciela. Davis stawił się na posterunek jako tłumacz japońskiego zgłaszającego przestępstwo. Niestety dla Flanaghana w zetknięciu z biznesem "bogatych i możnych" jego sprawa zaginięcia książek i zburzonego spokoju została zbyta przez władze. Co prawda oddelegowano do przyjrzenia się sprawie młodego policjanta Coopera, ale ten nawet nie udawał, że interesuje go to. Równolegle w okolice przybył czarnoskóry Nowoorleańczyk Goodman, stary znajomy Flanaghana, z przesyłką do tajemniczych ruin sąsiadujących z domem Flanaghana. A teraz wracamy do opowieści po przedłużonej przerwie reklamowej. Wszyscy: Odmowa Davisa bardzo poirytowała Coopera. Zdenerwowany rzucił do Flanaghana, że to trzeba przecież sprawdzić - cholerne - (tak użył tego słowa!) okna jeżeli jest podejrzenie włamania. Nie raz coś co wygląda jak dopasowane wcale takie nie jest i po prostu potrzeba siły, żeby sprawdzić wszystko. Skoro włamanie miało nastąpić na zewnątrz to tam należy dokonać eksperymentu. Rezolutnie wyszedł z domu i przemieścił się do okien biblioteki. Goodman i Davis pozostali w bibliotece, a Flanaghan poszedł za policjantem. Flanaghan Spostrzegawczość, rzut: 24 (sukces) Przez moment doktor zobaczył dziwne ślady pod jednym z okien. Jakby kopyta, ale jakiego zwierzęcia to nie potrafiłby powiedzieć. Może koń, a może koza, czy jeleń. W każdym razie moment minął, gdy ślad został brutalnie zdeptany przez zdenerwowanego Coopera, który nawet nie udawał, że patrzył pod nogi. Niczym gołąb pocztowy trafił prosto do okien i zaczął siłować się z nimi i ot nastąpiła niespodzianka. Jedna z okiennic (ta za biurkiem) rzeczywiście otworzyła się! Okazało się, że uchwyt będący zabezpieczeniem zamykania okna właściwie nie jest do niczego trwale przymocowany, choć wygląda to tak jakby wszystko z nim było w porządku. - Okno było otwarte, smród przywiało z cmentarza, a to co usłyszeliście to pewnie okno samo zamknęło się. Stąd fetor był w bibliotece, gdy wiatr przewiał go z zewnątrz. - niczym z karabinu maszynowego wystrzelił słowa Cooper. Goodman: Przy okazji Goodman mógł pierwszy raz zobaczył działkę, na której znajduje się cel jego misji kurierskiej. W nocy ma tam komuś przekazać książkę, ale toż to pustostan. Ruiny jakiegoś spalonego domostwa porośnięte dzikimi chaszczami... po większym namyśle Goodman zorientował się, że jego zleceniodawcy nie mieliby problemów wchodzenia w konszachty z kimś kto chociażby udawał bezdomnego. W każdym razie ktokolwiek tam będzie w nocy to Goodman ma go zapytać, czy oczekuje na przesyłkę, a tamten ma odpowiedzieć, że na książkę. Później ma dojść do przekazania i rozejścia się. Wszyscy: Cooper następnie stwierdził, że musi sporządzić raport z oględzin i rozmowy z wami i teraz musi wrócić na posterunek. Nie trzeba geniusza psychologii, żeby ustalić, że Cooper nie ma ochoty wam pomagać. Przynajmniej ujawnił jak doszło do włamania bez pozostawienia śladów. W tym miejscu znaleźliście się na pewnym rozwidleniu. Rozwiązanie sprawy włamania do Flanaghana będzie wymagało od was podjęcia czynności normalnie zarezerwowanych dla detektywów (popytanie sąsiadów, sprawdzenie sąsiedniej nieruchomości pustostanu (o, tutaj Goodman powinien być najbardziej zainteresowany), ogólnie sprawdzenie okolicy, no i popytanie w lokalnej gazecie, czy już nie dochodziło do takich zdarzeń w przeszłości (odpowiednik szukania w internecie we współczesności)). Inne drogi częściowo łączą się z powyższym tematem, a dotyczą: (1) chuligańskich kradzieży na budowie na granicy lasu - ale tam akurat roi się od policjantów, którzy profesjonalnie wykonują swoje czynności i prawdopodobnie nie będzie mile widziane wściubianie nosa w ich sprawy (zupełnie na odwrót jak przy kradzieży książek Flanaghana), (2) zbadania czy nie było czegoś nadzwyczajnego ze skradzionymi książkami i (3) ustalenia kto w tak dziwaczny sposób czai się na sąsiedniej nieruchomości około północy oczekując na przesyłkę od Goodmana. Oczywiście mogą być i inne drogi - wasza wola! Ostatnio edytowane przez Anonim : 22-12-2021 o 09:57. |
27-12-2021, 03:56 | #27 |
Reputacja: 1 | Piątek 15:03, 16 lipca 1920, Arkham |
27-12-2021, 07:17 | #28 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
29-12-2021, 22:03 | #29 |
Reputacja: 1 | Wiadomość ogólna: Od tej kolejki Goodman jest BN. James Davis: Pogrążyłeś się w swoich myślach idąc w kierunku budowy. Okolica zmieniała się trochę jak w kalejdoskopie. Bogaty dom, bogaty dom, biedny dom, biedny, biedny, średniozamożny, bogaty, średniozamożny... te nierówności społeczne tworzyły iście wyjątkową atmosferę osiedla Wolfsburg. Nie znałeś historii tej okolicy, ale łatwo zorientowałeś się, że te biedne i bogate budynki powstawały mniej więcej w tym samym czasie. Wyjątkowo obok siebie zamiast przy oddzielnych ulicach. Jednocześnie dzieci bawiły się ze sobą bez większych ograniczeń, choć pod czujnym okiem biedniejszych matek lub służby bogatszych rodziców. Przechodząc minąłeś nawet trzy kobiety rozmawiające między sobą o nocnych zajściach na budowie. Plotka najwyraźniej roznosiła się niczym błyskawica na mrocznym niebie. Z czasem okolica stawała się coraz bardziej zielona, a wśród domów przeważały bogatsze rezydencje. Nic jednak nie mogło równać się z kunsztem niemalże pałacu jaki konstruowano na samym końcu drogi, a właściwie w miejscu, w którym już całkiem przemieniała się w leśną dróżkę. Nie miała jeszcze nazwy, ale z pewnością jakaś już na nią czekała. Może japońska? Może angielska? Czy był to prezent od bogatego Japończyka dla amerykańskiej żony, czy bogatego Amerykanina dla japońskiej żony? A może nie miało tu mieć miejsca mieszanie ras, a po prostu jacyś bogaci Japończycy mieli zamiar sprowadzić się do Arkham? Nie było to zresztą nic dziwnego mając na względzie wyjątkowość miejscowego Uniwersytetu Miscatonic. Dotarłeś już niemal na miejsce, gdy natknąłeś się na siedzącą na poboczu Włoszkę. Kojarzysz ją z okolicy domu Flanaghana. - Szkoda pana czasu. - odezwała się wycierając łzy z oczu - Do tych drani nic nie dociera. Mówiłam im kto to zrobił - nadzy ludzie powrócili tak jak o nich dawno temu opowiadała stara Glassberg. [masz do niej jakieś pytania?] Po wysłuchaniu jej zbliżyłeś się do placu budowy. Przywitał cię jeden z policjantów, którego widziałeś wcześniej na posterunku. - O, pan tłumacz. Mam nadzieję, że Rosetti nie naprzykrzała się panu. Jej mąż doznał załamania nerwowego, a ona zrobi wszystko, żeby wydostać go na wolność. - spojrzał na ciebie czujnie - Pana Yoshida tutaj nie ma. - stwierdził jak gdyby chciał powiedzieć, żebyś nie zbliżał się. Zapytałeś jednak o ustalenia. [jeśli w tym miejscu chciałeś wspomnieć o nagich ludziach i starej Glassberg zadeklaruj to retrospektywnie] James (Perswazja 40), rzut: 39 (och) Policjant zapalił papierosa i powiedział: - Głowimy się jak doszło do ruszenia kamieni bez użycia koni. - A ślady kopyt? - zapytałeś, na co policjant odpowiedział: - Albo to były bardzo lekkie, dwunożne konie albo ktoś nosił jakieś dziwaczne obuwie pozwalające zostawiać ślady kopyt. - powiedział, a ty zmarszczyłeś brwi, a następnie policjant dodał: - Podobna sprawa miała już tutaj miejsce dawno temu, ale to niemożliwe, żeby to byli ci sami ludzie... - dodał jakby zamyślony po czym zorientował się, że za dużo powiedział. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Próbowałeś zapytać więcej, ale nie trzeba było twoich nadzwyczajnych zdolności czytania ludzi, żeby zorientować się, że policjant coś ukrywa. James (Perswazja Trudny 20), rzut: 61 Policjant już nic więcej nie powiedział i grzecznie stwierdził, że pewnie i tak jako tłumacz pana Yoshida będziesz miał dostęp do sporządzonych raportów ze zdarzenia, gdy te będą dostępne. Wracając w stronę domu Flanaghana (nawet jeżeli szedłeś do swojego domu albo do siedziby gazety to i tak musiałeś minąć ten dom) natknąłeś się ponownie na pani Rosetti. Również zmierzała w tym samym kierunku. Jeśli chcesz możesz iść razem z nią, a jak nie to wyminąć. Kobiecie będzie miło jeżeli jej potowarzysz [w takim przypadku napisz na PW], ale jeżeli tylko miniesz to nie będzie cię drugi raz zaczepiać. Ryan Flanaghan: Po odejściu Coopera i Davisa zostałeś sam na sam z Goodmanem. Ten wyglądał odrobinę gorzej niż jeszcze kilka chwil wcześniej. Jakby atmosfera biblioteki nie służyła mu. Zapytałeś go o to, a on odparł, że spędził noc w celi z szaleńcem, który nie pozwolił mu spać. - Dlatego trochę nie jestem sobą. - stwierdził. Przenieśliście się do salonu i Goodman z ulgą usiadł na sofie. - Przepraszam, że doszło do pomyłki. Panie doktorze... nadal realizuje misje kurierskie starając się zebrać odpowiednie fundusze na oddaniu się mojej muzycznej pasji. Boję się, że nie poradzę sobie w showbiznesie, dlatego od paru lat zbieram pieniądze na parę lat braku zmartwienia o nie. Książkę rzeczywiście przywiozłem, ale jak zobaczyłem na pana skrzynce pocztowej do adresu sąsiadującego z pańskim. - zapytałeś, czy do Gregoriego Bulla, do bogatego budynku obok, a Goodman odparł - Nie, do pana drugiego sąsiada. Na tą zarośniętą działkę. Mam tam stawić się między północą, a pierwszą w nocy. Jakbym nikogo tam o tej porze nie spotkał to wracać tam codziennie przez tydzień... zresztą oto książka. Goodman wyjął starannie zabezpieczoną w skórzanym pokrowcu starą księgę. Skórzana okładka nie miała żadnego tytułu, a wnętrze stanowiły nie zszyte ze sobą strony w dość niezłym stanie, ale spisane odręcznie odrobinę dziwaczną czcionką pełną chrześcijańskich znaków religijnych, a także symboli jakich jeszcze nie widziałeś. Dodatkowo innym charakterem pisma ktoś (a raczej kilka różnych osób) notowało sobie coś nie tylko na marginesach, ale pomiędzy linijkami pierwotnego tekstu. Główny tekst jest po łacinie podobnie jak większość komentarzy (o ile jesteś wstanie zorientować się). Na ostatniej stronie jest podpis autora "Clithanus". Flanaghan (Korzystanie z bibliotek 20), rzut: 99, krytyczna porażka Nie masz pojęcia co to jest. Podejrzewasz, że przestudiowanie całości zajęłoby ci może nawet rok, a pobieżne czytanie, żeby zorientować się co do treści to pewnie nawet miesiąc. Może dwa tygodnie. Z samego spojrzenia na kartki zorientowałeś się jedynie tyle, że prawdopodobnie to jakaś praca teologiczna. Sądząc po stanie książki może nawet z okresu wczesnego chrześcijaństwa, ale bardziej prawdopodobne, że z okresu średniowiecza tylko spisana innym stylem niż dominujący na wystawowych egzemplarzach dzieł z tamtej epoki. Goodman ufa ci na tyle, żeby zostawić ci księgę, gdy on uda się na spoczynek, ale kategorycznie odmówi zwlekania z oddaniem jej: - Moi zleceniodawcy nie należą do miłych ludzi, a odbiorcy to często również jest towarzystwo nieprzyjazne dla postronnych. Nie zdziwiłbym się, gdyby wiedzieli, że już jestem w Arkham. Wolałbym księgę oddać już tej nocy i jak nikt nie zjawi się to będzie pan miał dzień na zapoznanie się z nią. O ile nie powstrzymasz go to Goodman pójdzie na górę do wskazanego przez ciebie pokoju, gdzie pójdzie spać. |
30-12-2021, 10:09 | #30 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|