09-08-2022, 01:43 | #1 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | [WM 5ed] Co się dzieje w Brukseli? Miejsce: Francja; Paryż, centrum, hotel “Olimp”, gabinet księcia Czas: 2025.05.21; śr; wieczór, g 23:15; 6,5 h do świtu Warunki: wnętrze gabinetu, przyciemnione światła, cisza; na zewnątrz: noc, zachmurzenie, b.sil.wiatr https://ih1.redbubble.net/image.9891...1000,075,f.jpg W stylowo i tradycyjnie urządzonym gabinecie światła były przygaszone nadając mu przyjemnego, ciepłego półmroku. Właściwie to gabinet gospodarza był tuż obok, za zamkniętymi obecnie drzwiami. Tam dominowało potężne biurko z ciemnego drewna i regał z książkami nadający mu klasycznego wyglądu. Gospodarz bowiem był znanym miłośnikiem klasycznego stylu. Chociaż nie stronił od nowinek technicznych. W przeciwieństwie do paru swoich rówieśników zdawał się nadążać z duchem czasu. A wszelkie wątpliwości co do narodowości gospodarza mógł wzbudzać wielki portret cesarza Napoleona Bonaparte na jednej ze ścian. Oraz niebiesko - biało - czerwona flaga w rogu gabinetu. Zwieńczona cesarskim orłem. Podobno był to jeden z oryginalnych, napoleońskich sztandarów, może nawet jeden z tych pod jakimi niegdyś walczył gospodarz. Mimo, że było to trochę ponad dwa wieki temu. I pewnie dlatego do dziś zdradzał wielki sentyment do tamtej epoki a zwłaszcza swojego ukochanego cesarza. Ale teraz w gabinecie nie było nikogo. Stał ciemny i pusty. Za to właśnie w pokoju narad, większym i przeznaczonym dla większej ilości osób toczyło się zebranie. Tu książe lubił rozmawiać z najbliższymi i lub najważniejszymi gośćmi. Często właśnie tu, podczas narad, podejmował najważniejsze decyzję jakie potem rzutowały na losy całej wampirzej koterii w tym mieście. Tak też było i tej nocy. - No nie wiem, nie wiem… - sylwetka wysokiego mężczyzny w garniturze za kilka tysięcy euro nieźle rysowała się na tle widoku nocnego Paryża. Dzisiaj coś mocno wietrznego. Aż te okna zdawały się trzeszczeć od tego wiatru. Ale nikt z zebranych zdawał się na to nie zwracać uwagi. Nie po to tu przyszli. Pozostała trójka znała jego zwyczaje więc nie przerywali mu tylko czekali co powie albo zapyta. Odkąd zaczęli to zebranie gdy tylko nastał czwartkowy zmrok każde z nich przedstawiło swoje powody, dowody i domysły. Nawet z początku byli zdziwieni, że są tu wszyscy. Każdemu z nich wydawało się, że to będzie spotkanie z księciem twarzą w twarz. Trochę ich zaskoczyło, że są tu wszyscy razem. Jak to nie był jakiś kaprys władcy spokrewnionych w ich koterii to by znaczyło, że stało się coś ważnego. Rzadko bowiem wzywał ich całą trójkę na raz. A potem okazało się, że ta sprawa co ich prosił przygotować na dzisiaj to zazębia się ze sobą. Chociaż każde z nich przyszło z inną nitką, innymi dowodami i historią to jakoś wszystkie te nitki prowadzily w to samo miejsce. Do Brukseli. A potem była burza. I burza mózgów. Bo jak poskładali nawet część tej układanki to wychodziło coś mocno niepokojącego. A jeszcze brakowało całkiem sporo puzzli. No i padł pomysł jak je można zdobyć. Właśnie nad tym teraz się zastnawiał stojący w oknie gospodarz. - A dlaczego nowych? Takich świeżaków? Na taką misję? - Oliver zwruszył ramionami dając znać, że właśnie co do tego pomysłu ma sporo wątpliwości. - I tak wkróce byśmy musieli ich tam wysłać. Przynajmniej część z nich co rokuje jakieś nadzieje. Po prostu wtajemniczymy ich w sprawę. Ostrzeżemy. Powiemy na co mają zwracać uwagę. I jak mają zdawać relacje. Nawet byłoby dziwne jakbyśmy przestali wysyłać na te brukselskie studia kolejnych świeżaków. - Aurora odezwała się pierwsza. W końcu była szeryfem Davouta od lad i dekad. Najpierw w jego dzielnicy gdy był jeszcze hrabią a potem jak mianował się księciem to zaufaną policjantkę i detektywa mianował szeryfem całej metropolii. No i odpowiadała za wywiad osobowy. I w mieście i tam gdzie sięgały macki paryskiej koterii. - A dlaczego nie wysłać tam kogoś. Kogoś z doświadczeniem. Nie masz żadnych odpowiednich ludzi? - książę coś widocznie nie miał przekonania czy wysłanie świeżaków jest najlepszym pomysłem. Chociaż musiał przyznać, że logika Aurory była całkiem słuszna. - Mam. Właściwie już tam kogoś wysłałam. Ale i tak aby wgryźć się w sprawę trzeba być tam w środku. A zwykle są to świeżaki, to ich naturalne środowisko. Poza tym naszych świeżakow nie powinni znać nawet ci od nas co już tam parę lat siedzą. A nawet jak się będą znać nie będzie dziwne, że przyjechali kolejni. No a jak przyjedzie ktoś znikąd to może się wydać podejrzane. Albo zostanie mu rola obserwatora i kogoś z zewnątrz. Werbowanie informatorów i tak dalej. To żmudna robota, nie przyniesie szybkich efektów. Wszystko to znika jeśli wyślemy tam naszych świeżaków. Tylko uprzedzimy ich na co się zanosi poza bruskelskim szkoleniem. - Demers trochę pokiwała a trochę pokręciła swoją głowa z ciemnymi włosami. Z jej bladą twarzą pasowała do jakiejś bladej, wiktoriańskiej lady. Wydatne kości policzkowe i pełne usta wielu uznałoby za atrakcyjne. Ale suche, zniechęcające spojrzenie i raczej chłodny styl bycia studził większość zapędów. A resztę pewnie odstraszała jej pozycja głównego szeryfa i szefa szpiegów księcia. A szeptane plotki głosiły, że wcześniej to niektóre zniknięcia czy morderstwa niewygodnych Davoutowi osób organizowała osobiście albo nawet i brała w nich udział. Więc pomimo tej chłodnej ale raczej atrakcyjnej aparycji zapewne niekoniecznie jej niezapowiedziana wizyta i widok we własnych drzwiach był powodem do radości i ekscytacji dla wielu spokrewnionych. Zwłaszcza jak mieli na pieńsku z nowym księciem. - Poza tym jak wyślemy kogoś oficjalnie to oficjalnie przyznamy, że coś wiemy. Albo podejrzewamy. A na razie no to mamy tylko poszlaki. Żadnych twardych dowodów. Oficjalnie to możemy zrobić sprawę w jednej chwili. Wystarczy, że do nich zadzwonisz. Albo ktoś z nas do nich pojedzie. No ale wtedy wypada mieć twarde atuty w ręku. To pokazuje wszystkim, że mamy siłę i spryt. Że nie ma z nami żartów i gramy na poważnie. Nie da się nas zbyć byle czym a jak będą chcieli mydlić nam oczy to będą musieli się nieźle napocić aby coś wymyślić sensownego. No ale na razie nie mamy takich twardych atutów. Dopiero musimy je zdobyć. Albo przekonać się, że to jakiś dziwny zbieg okoliczności i poza tym to tylko jakies wygłupy i balanga jak zwykle. - Marcel odezwał się swoim cichym, stonowanym głosem. Pomimo prawie wieku we Francji nie wyzbył się do końca swojego włoskiego akcentu. A przyjechał tu zaraz po II wojnie. Wtedy prawie w ogóle nie mówił po francusku. Ale ten smagły, szczupły, wysoki mężczyzna był ambitny, cichy i pracowity. Skromnie piął się po kolejnych szczeblach kariery księgowego, finansisty i doradcy. Aż 20 lat temu, jeszcze poprzedni książe Villon zrobił go swoim głównym księgowym i doradcą finansowym. Był na tyle dobry w te klocki, że gdy starego księcia wezwał zew Gehenny i złoty stolec przejął po nim nowy książę to utrzymał go na tym stanowisku. Włoch miał poza talentami finansowymi także cenną cechę bycia lojalnym władcy jakiemu akurat służył. I trzymał się na uboczu wszelkich intryg poświęcając się swojej pracy jakby był tylko skromnym, urzędnikiem za biurkiem a nie głównym sternikiem finansowej potęgi paryskiej Camarilli. I dlatego był dzisiaj na tym zebraniu wśród najbliższych współpracowników księcia. Cieszył się zaufaniem nowego księcia tak samo jak starego i wcześniejszych szefow. - Ja mam przeczucie, że tam się jednak coś dzieje. Coś niedobrego. Coś wielkiego. Coś co nam zagraża. Może nie tak zaraz i, że zaraz za progiem. Ale rośnie w siłę. Uważam, że powinniśmy coś z tym zrobić. Jakoś to sprawdzić. Wysłać kogoś kto to sprawdzi. - trzecią osobą była blondynka. Siedziała trochę na uboczu, na wolnej sofie, tak jak lubiła, z podwiniętymi nogami. Miała twarz aktorki i figurę modelki. I jak na spokrewnioną była zaskakująco żywa. Ciepła i promienna. O ile Aurorę można by porównać do chłodnego, bladego światła Księżyca to Monique była promiennym blaskiem ciepłego słonecznego dnia. Rzadkość wśród spokrewnionych. Aż przez dłuższy czas zastanawiano się czy nie jest smiertelniczką co jakoś przeniknęła do koterii. No ale te imprezy na zapleczu “Meduse” unaoczniły tym co na nich bywali, że jest wampirzycą jak i pozostali. No i była wiedźmą. Wieszczką. Widzącą. Kobietą o niesamowitej intuicji. Albo wariatką. Co się u Malakavian nie wykluczało. Może by została kolejną lokalną ciekawostką i kokietką o ładnej buzi i długich nogach no ale przyuważył ją książę no i wziął na swoją faworytę. A niedługo potem prawdopodobnie ocaliła im obojgu życie gdy w ostatniej chwili “ujrzała wybuch” i wyskoczyła wraz z nim z opancerzonego samochodu zanim trafiła w niego rakieta z RPG i wybuchł IED. Ten zdumiewający przejaw intuicji i jasnowidzenia przekonał i niedowiarków i samego księcia, że warto słuchać co ona mówi. Nawet jeśli mówiła tylko, że coś przeczuwa albo intuicja mówi jej, że to czy tamto. Jak teraz. - Intuicja ci mówi… A ty mówisz, że na metody oficjalne to jest jeszcze czas… A ty, że dla świeżaków to naturalny teren… - książę po kolei powiódł spojrzeniem po trójce swoich zaufanych doradców. Spojrzał jeszcze w dół na fotki i papiery leżące na stole jakie mu przynieśli na poparcie swoich słów i podejrzeń. Ta garść puzzli jakie udało im się wyłapać i jakoś ułożyć aby coś zaczęły przedstawiać. Ale wielu jeszcze brakowało. - No przyznam, że prawie mnie przekonaliście. Ale jak myślę o tej zbieraninie z całego miasta co połowa gwiazdorzy jakby mieli monopol na bycie jednym z nas a druga udaje, że nie to mam wątpliwości czy to ogarnął. Jakbyśmy mieli gotowy zespół to jeszcze. Ale taka zbieranina? To już chyba bym wolał wysłać jednego, może jakiś duet. I to do Brukseli a nie gdzieś tutaj. - Davout pokiwał głową, że raczej go przekonali do większości tego pomysłu. No ale jeszcze pozostawał ten diabeł w szczegółach który nadal budził jego wątpliwości. Pozostała trójka popatrzyła po sobie. No trudno było się z nim nie zgodzić. Gotowego zespołu złożonego ze świeżaków nie mieli. Trzeba by ich pewnie sztukować z całego miasta. A to zwykle sprzyjało tarciom lub wręcz konfliktom a nie współpracy. A jeszcze jakby byli z różnych klanów to w ogóle. - To niech zacznął od czegoś małego. Tu u nas. Do tego brudasa można by ich wysłać. Co nam tak ostatnio brudzi po ulicach. To tak na miejscu. W miarę szybko. No jak sobie nie poradzą to weźmiemy kogoś innego. Albo tych co rokują jakieś nadzieję. Tak myślę. Tak dzisiaj jak tu szłam usłyszałam jak strażnicy w recepcji o tym mówili. I wiedziałam, że to nie przypadek. To musi być jakiś trop. - Monique tym razem odezwała się pierwsza. Pozostała trójka pokiwała głowami gdy chwilę obracali ten pomysł w myślach. - No tak. Monique ma rację. Jak sobie nie poradzą u nas na własnym podwórku to na cudze nie ma co ich wysyłać. - Marcel zgodził się z pomysłem blondynki. I darował sobie komentarz nad jego źródłem. - To prawda. I tak mieliśmy coś z nim zrobić. To właściwie była druga sprawa jaką do ciebie miałam. Znów nabrudził. Dzwoniłam już do Sydneya aby się tym zajął. Na szczęście tam nie było zbyt dużo świadków. Więc chyba nam się udało. Ale jak w końcu rozpruje kogoś pod wieżą Eifle’a? - szeryf też zgodziła się co do tej opcji. Wiedzieli o czym mówią. Od dwóch czy trzech tygodni po mieście znajdywali trupy. Rozprute i wyssane trupy. Tak bardzo, że groziło to złamaniem Maskarady. Podejrzewali, że to któryś ze spokrewnionych co dał się ponieść Głodowi albo po rpostu wpadł w krwawe szaleństwo Bestii i nie było już dla niego ratunku. No może jeszcze wilkołak czy inny nadnatural. Ale raczej podejrzewano kainitę. Wilkołaków w miescie prawie nie było a te co były raczej miały alibi. Teraz zaś ten krwawy szaleniec dawał okazję do sprawdzenia zespołu jaki miałby potem być albo rozwiązany jeśli okazaliby się nieskutczeni, zwłaszcza w pracy zespołowej albo wysłany do brukselskiej sprawy gdyby jednak rokowali nadzieję, że nie rozpieprzą śledztwa od środka przez własne niesnaski. - Dobrze. Zajmij się tym. Daj im wolną ręke i nie wtrącaj się. Zobaczymy co potrafią i jak sobie poradzą. Jak chcą sobie wyrobić nazwisko w tym mieście to czas zacząć. - takie rozwiązanie pasowało księciu o dał znać Aurorze aby zajęła się przygotowaniami do tej akcji. Rozmawiali potem jeszcze o różnych innych sprawach ale w końcu już po 1-szej w nocy rozeszli się do swoich spraw. Miejsce: Francja; Paryż, centrum, nocny klub “Meduse”, pokój dla VIP-ów Czas: 2025.05.24; sb; wieczór, g 23:25; 6,5 h do świtu Warunki: wnętrze pokoju, jasne światła, wytłione dźwięki muzyki; na zewnątrz: noc, deszcz, umi.wiatr Wszyscy Zapewne pokoju w jakim się znaleźli zwykle używano do całkiem innych celów. Świadczyły o tym wygodne kanapy, stół ustawiony pod ścianą aby nie zabierał cennego miejsca i niewielka scenka w na jakiej zwykle ładnie gibały się ładne tancerki na prywatnym pokazie dla tych których było na to stać. Dzisiaj tancerek nie było a scenę zajmowała tylko jedna kobieta. I na pewno nie była tancerką chociaż miała odpowiednią figurę. Blada twarz okolona ciemnymi włosami spiętymi w surowy, solidny kok z tyłu głowy i ostre spojrzenie bez śladu uśmiechu nie nastrajały do żartów i zabawy. Ubiór gdyby był bez garsonki i może spódnica była trochę krótsza nawet mógłby pasować do tego klubu a tak to wyglądało jakby przyszła tu jakaś buzisneswoman i dopiero zaczynała się rozkręcać. Chociaż po minie widać było, że nie jest tu dla zabawy. Popatrzyła teraz po kolei po zebranych twarzach i sylwetkach. - Dobry wieczór. Cieszę się, że już mamy komplet. Zapewne wiecie po co tu jesteście. Chodzi o tego brudasa co nam ostatnio bruździ po ulicach. Szef ma go dość. Kazał nim się zająć. Dlatego tu jesteście. Macie rozwiązać dla nas tą sprawę. Jak najszybciej. Jeśli się spiszecie. No to pomyślimy o dalszej współpracy i poważniejszych zadaniach. - Aurora nie bawiła się w przedstawianie siebie. Wszyscy spokrewnieni znali szeryf koterii w jakiej byli przynajmniej od paru lat. Ona też ich znała chociaż z twarzy i imienia. Wiedzieli też o tym “brudasie”. Bo prawie jak w zegarku co parę dni znajdowano rozchlapane trupy jakie po sobie zostawiał. Widocznie kompletnie miał w dupie Maskaradę za co groziła czapa. Więc podejrzewano, że to ktoś pochłoniety przez Bestię. Właściwie ogólnie to zadanie wydawało się proste i oczywiste: znaleźć i zabić. Szeryf dała im chwilę na oswojenie się z tą myślą. Po czym przeszła do szczegółów. - Mamy kilka fotek. Prawdopodobnie mężczyzna. Prawdopodobnie o arabskim typie urody. Tyle widać na zdjęciach. Ofiary znajdowano w tym rejonie. Wszystkie zginęły przez rozszarpanie i wyssanie krwi do czysta. Dlatego to pewnie jeden z nas. - Demers puściła w obieg kilka fotografii zrobionych pewnie z kamer CCVT. Pokazywały raczej mężczyznę, raczej arabskiej urody. Złapanego raz w miarę czystym ubraniu a potem w pokrwawionym. Mocno pokrwawionym. Albo musiał być sprawcą albo ofiarą jakiegoś krwawego wydarzenia. Twarzy jednak nie było zbyt wyraźnie widać. Blady palec z pociągniętym na czarno paznokciem wskazał na papierowej mapie rejon na południe od lotniska Orly. Tam kropkami były zaznaczone znalezione ciała i daty. Było tego z pół tuzina w ciągu dwóch tygodni. Mieli więc dość zawężony rejon działania. A ostatni mord był dwie noce temu. A dziś była weekendowa noc. Ryzyko kolejnego ataku było więc spore. - Jakieś pytania? - zapytała szeryf widząc, że już mniej więcej ten materiał dowodowy został przejrzany.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
14-08-2022, 05:01 | #2 |
Reputacja: 1 | Na spotkanie Miechowskiego przywiózł Rodrigo starzec był niezadowolony z oderwania od swojej nocnej rutyny, ale Brat Nikodem stwierdził, że jego umiejętności kontaktu z ze zwierzętami, przydadzą się Pani Szeryf. Treser ufał Stwórcy stawił się więc na spotkanie o wyznaczonej porze. Nosferatu zostawił patchworkowy płaszcz, który zwykle nosił z facetem przed wejściem dla VIPów. Szatniarz wygląda jakby nie wiedział, jak ma zareagować. Trudno było mu się dziwić, ciuch ten lata świetności miał już zdecydowanie dawno za sobą, wszelkie przetarcia i dziury uzupełniano na bieżąco, wyprawioną zwierzęcą skórą oprócz kocich "łat" było tam też wszytych pełno piór oraz kołnierz z wiewiórczego futra. Sporo było doszytych pękatych kieszeni wypełnionych różnego rodzaju ziarnami: prosem, makiem, słonecznikiem, oraz przysmakami dla kotów i psów. Dziwacznego obrazu dopełniały dawno zaschłe zacieki ptasich odchodów... Nikodem poprosił aby nie wchodził na spotkanie w płaszczu bo zrobi złe pierwsze wrażenie. Wszedł więc ubrany w płaszcz przeciwdeszczowy gumiaki, gumowe rękawice, do tego maska na twarz (którą zostawił w szatni razem z patchworkiem) przyzwyczajenie z pracy kanalarza. Jego twarz była szara i starcza, jego oczy były dziwne ptasie i pomarańczowe a po bokach głowy miał narośla przypominające pióra. - Dobry Wieczór Państwu jestem Carl miło mi Państwa poznać- Przywitał się z wampirami dłuższą chwilę przyglądał się Brunonowi - Ahhh! Już wiem, skąd Pana kojarzę! Klub motocyklowy prawda ? Obejrzałem z moimi guholami "Sons of Anarchy" i "Mayans MC" kiedy ptaszęta mi powiedziały że mamy w Paryżu nasze własne MC! Ptactwo nie do końca lubi hałas, który robicie, ale nie ma co się nimi przejmować... Maszyny bardzo ładne, ale zbyt widowiskowe jak na moje potrzeby wolę jeździć "w klatce" - Uśmiechnął się. Sprawiał wrażenie dziadka, który nieudolnie próbuje wykazać zainteresowanie hobby wnuka. Reakcja na słowa Aurory Carl był wyraźnie zasmucony opowieścią Szeryf - Mroczny Ojcze! Ci biedni ludzie! - Krzyknął kręcąc głową - Musimy powstrzymać tego potwora! Mogę popytać zwierzęta żeby sprawdzały okolice, będę musiał dokupić ziarna i jedzenia dla nich… - Widać było że jest przejęty. Jego serce ogarnął smutek wyparty przez strach o Natalkę, Karolinę oraz Rogera. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 17-08-2022 o 16:32. |
15-08-2022, 13:05 | #3 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Sonichu : 16-08-2022 o 02:04. |
16-08-2022, 10:24 | #4 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 16-08-2022 o 12:57. |
16-08-2022, 10:49 | #5 |
Reputacja: 1 | Słysząc sugestie, o byciu parą z piękną nowobogacką panną Miechowy parsknąłem śmiechem i pokręcił głową. Po chwili namysłu i wysłuchaniu reszty dołączył jeszcze jedno pytanie do Pani Szeryf - Ja sądziłem, że to oczywisty, że przeklęty biedak zatracił się w Bestii i trzeba go zabić jak psa z wścieklizną prawda ? Ja nie chce nikogo diabolizować, bo pożarcie duszy innego bytu odbierając, mu szanse na życie po śmierci jest największą zbrodnią... Ale nie miałbym nic przeciwko napiciu się nieco krwi spokrewnionego, zanim uwolnimy go od Bestii, żeby zbliżyć się do Mrocznego Ojca i świętych Przedpotopowców. Czy miałaby Pani coś przeciw temu ? -Spytał. |
17-08-2022, 19:40 | #6 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Sonichu : 17-08-2022 o 19:53. |
18-08-2022, 10:28 | #7 |
Reputacja: 1 | Interakcje pomiędzy postaciami przed przybyciem Szeryf - Panie Black tak właściwie mam do Pana sprawę... Potrzebuje dokumentów dla mojego guhola nielegalnego emigranta pochodzenia arabskiego z pierwszej fali imigracyjnej z 2016 roku. Wizualnie wgląda na 19 lat- Zaplótł ręce wyraźnie zawstydzony - Domyślam się, że będzie to droga sprawa niestety finansowo nie jestem wielce płynny... Mogę zaoferować Panu stadko pięciu gołębi pocztowych które są bezpieczniejszą formą komunikacji niż telefony czy poczta elektroniczna śledzące algorytmami. Alternatywnie mogę zaoferować większą przysługę choć nie wiem na ile się Panu przydam? Gdyż nie potrafię krzywdzić ludzi znam się na zwierzętach - Zapytał wyraźnie zakłopotany. Rozmowa z Szeryf Starzec był wyraźnie zniesmaczony sugestią pięknej damy - Nie widzę sensu w znęcaniu się nad tym stworzeniem... Na co odcinać kończyny ? Groźny potwór ale niemal wściekłe zwierzę które kiedyś było jednym z nas Kainitów... Trzeba go unieszkodliwić, można skorzystać z okazji i spróbować krwi nie ma konieczności znęcać się nad tą żałosną istotą - Pouczał. |
18-08-2022, 12:09 | #8 |
Reputacja: 1 | Bruno szedł niespiesznym krokiem. Miał do wyboru jazdę motocyklem lub pójście pieszo. Wybrał tą drugą opcje. Miał ochotę przespacerować się paryskimi uliczkami. Zwłaszcza, że noc była przyjemna. Wiał lekki wiatr, który sprawiał mu przyjemność. Nie niepokojony przez nikogo Grizzly dotarł do kluby Meduzy po czym udał się pokoju gdzie miało odbyć się spotkanie na, które go zaproszono. Był pierwszy, a po nim do pokoju wszedł kolejny wampir tym razem Nosferatu. - Miło cię poznać Carl. Jestem Bruno. Tak dobrze kojarzysz, klub motocyklowy, ale bardziej nam bliżej do grupy pasjonatów niż klubów przedstawionych w tych serialach. Dostrzegam pewne zalety klatek, ale fakt, że motocykle pozwalają uniknąć wielu korków jest po prostu bezcenny. Kiedy udzielił krótkie odpowiedzi Carlowi do pokoju weszła Torreadorka, którą kojarzył z widzenia. - Bruno Grizzly Archambeau. - przedstawił się kobiecie. Chwilę po tym do pokoju wparował kolejny wampir. Bruno otrzymał ksywkę Grizzly kiedy jeszcze pracował jako makler i jego oficjalne ubrania jak i te luźne często były koloru szarego, a jego strategie biznesowe były zawsze dość agresywne i koledzy nazwali go Grizzly i tak już zostało. Teraz jako wampir preferował bardziej czarny i brązowy kolor. Dziś był ubrany w czarny garnitur od Armaniego i jakby ktoś nie wiedział mógłby go wziąć za przedstawiciela klanu Venture. Elegancki garnitur był jednym z kilku ubrań, które zwykle nosił. Jeśli ubierał się luźniej, to zakładał skórzaną kurtkę i jeansy lub strój na motocykl. John, bo tak miała na imię osoba, która weszła do pokoju wypowiedział żart. Jasnowłosa wampirzyca jak i Carl zaśmiali się on również. Żart się udał, bo rozbawił wszystkich i wyglądało na to, że Alessandra ma poczucie humoru. Grizzly w myślach nazywał Johna Żartownisiem, a Carla Gołębiarzem. A widząc jak zachowuje się Torreadorka nazwał ją w myślach Królową pszczół. A do kompletu jeszcze był on Grizzly albo Duch jak niedawno zaczęli nazywać go znajomi twierdząc, że porusza cię cicho i bezszelestnie jak Duch. Kiedy wzajemna wymiana uprzejmości dobiegała końca do pokoju weszła Aurora. Bruno przedstawiciel 12 pokolenia, przedostatniego, którego moc krwi była powyżej zera przysłuchiwał się uważnie słowom wypowiedzianym przez szeryf siedząc na wygodnej kanapie. Teraz kiedy już wiedział po co go tu wezwano uspokoił się, bo wcześniej bym tym lekko zestresowany. Zwłaszcza, że informacje, które dotarły do jego uszu były nad wyraz dobre. Po mieście grasował wampir, który utracił kontrolę nad bestią albo wilkołak. Wszystko jednak wskazywało na wampira. Prawdę mówiąc nie robiło mu, to specjalnej różnicy. Najważniejsze, że będzie mógł zapolować i będzie szansa napić się wilkołaczej lub wampirzej krwi. Tej drugiej już próbował i wiedział, że jest słodsza niż ludzka. Było, to podczas lekcji jego mentora o wiązaniu krwią kiedy znajomy jego Maula dał mu spróbować własnej krwi i wtedy też dowiedział się, że jeśli napił by się krwi tego wampira jeszcze dwa razy zostałby jego niewolnikiem krwi. Zaraz po tej lekcji nastąpiła lekcja o diaboliźmie. To jednak była przeszłość teraz należało się skoncentrować na tym co się działo na obecnym spotkaniu. Jako, że do zadania, które przedstawiła Aurora wybrano grupę, która wcześniej w ogóle nie współpracowała Bruno przypuszczał, że zadanie nie powinny być specjalnie trudne. O ile nie chciano się ich pozbyć, ale w to by chciano nie wierzył, bo przynajmniej obecnie nie było raczej powodu by, to zrobić. Szeryf puściła w obieg fotografię, którym się uważnie przyjrzał. Przedstawiała ona ich cel abo ofiarę tego celu. - Nie nazwałbym tego krwawymi łowami. Zawsze lepiej się upewnić w takiej sytuacji. Byłoby, to problematyczne gdybyśmy go zabili, a okazałoby się, że mieliśmy go tylko pojmać. Jego zdaniem okazałoby się, to wtedy wyjątkowe niefortunne zwłaszcza dla nich. - Patrząc na twój związek z gołębiami Carl wydajesz się bieglejszy ode mnie w dyscyplinie animalizmu. Jedną z jej mocy jest uśpienie bestii, jeśli ją znasz, to nasze szanse na złapanie delikwenta żywcem znacznie by wzrosły. O ile oczywiście mamy go tylko pojmać. Usłyszał słowa Torreadorki o tym jak można by transportować cel. - Da się, to z pewnością zrobić w sposób bardziej estetyczny i humanitarny. Tylko będą potrzebne do tego określone umiejętności. Które być mieli, a być może nie. Jako, że to będzie ich pierwsza wspólna praca Bruno nie wiedział jakie moce z wampirzych dyscyplin mają do dyspozycji. Ostatnio edytowane przez Shartan : 18-08-2022 o 12:24. |
18-08-2022, 12:36 | #9 |
Reputacja: 1 | - Niestety, nie posiadam zdolności uśpienia Bestii. Mój stwórca potrafi usypiać albo pobudzać dzikie instynkty ja wybrałem dar Kaina który pozwala mi rozmawiać ze zwierzętami zamiast je przymuszać. Za to wydaje mi się że będzie łatwo go znaleźć muszę tylko wysłać mojego guhola po orzechy dla krukowatych. Kocham gołębie ale krukowate są dużo inteligentniejsze odrobina jedzenia, darów Kaina i może nieco mojej krwi ? Sądzę że szybko znajdą nasz cel- Wyjaśnił gangrelowi. - Wydaje mi się że nie ogłoszono krwawych łowów żeby nie kusił nas diabolizm co stwarzało by zły precedens a mała grupa szybciej pozbędzie się problemu niż wielkie łowy ale to tylko moja zabawa w zgadywanki- Dodał. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 18-08-2022 o 19:19. |
19-08-2022, 15:23 | #10 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Coolfon : 19-08-2022 o 15:31. |