Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2022, 08:03   #11
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Po początkowych sukcesach i zaskoczeniu przeciwnika, szala w końcu musiała przesunąć się na ich niekorzyść. Gdyby Nowy nie zwiał, któremu obecnie Karol chętnie skopałby jaja za tak frajerskie zachowanie, mogliby właśnie kończyć walkę, lecz z całkiem innym wynikiem. Kopy w brzuch psychicznie znosił jako tako, nie pierwszy, nie ostatni. Poboli i przestanie. Gorzej było z ostatnim kopnięciem przez Majewskiego. Czub buta wbił mu się w lewe żebra, a wraz z uderzeniem Zamojski usłyszał chrzęst oraz przeszywający ból w tym samym miejscu. Doskonale wiedział, że coś jest nie tak. Od tej pory kolejne ruchy, tak jak i oddychanie sprawiały mu wielkie kłopoty.

- Lepiej jak baba, niż jak Borkowski. - Zaśmiał się Zamojski i od razu tego pożałował. Żebra rozbolały go jeszcze bardziej. - Mocno mi przyłożył w ostatnim ciosie. - Potrzebował pomocy kolegi, aby się podnieść, a także podpory przy pierwszych krokach. Wszystko go bolało, a zdecydowanie najmocniej z lewej strony klaty.

___
Karol nie skarżył się na ból w klacie, ani przed dyrektorem, ani od razu przed ojcem. Zrobił to dopiero trochę później. Jak dwójka Zamojskich wyszła ze szkoły i szła przed siebie widać było, że starszy z nich ciężko oddycha, ledwo trzyma nerwy na wodzy. Karol nie odzywał się. Wiedział, że tata ma problem z nerwami przez swoją poprzednią pracę i nie wyzbył się tego. Ciężko mu je opanować na początku, ale później przejdzie do rozmowy i tak też zrobił. Usiadł po kilkuset metrach na ławce, gestem ręki zaprosił syna. Wziął głęboki oddech.

- No dobra, więc jak to było? - Zapytał Krzysztof Zamojski swojego syna z wyraźnym zmęczeniem na twarzy.
- No bo... - Zająkał się młody wlepiając wzrok w ziemię.
- Tylko nie wciskaj mi, że to przez sport. - Wtrącił się ojciec, gdy jego dziecko nie mogło znaleźć słów. - Myślisz, że nie wiem? Matkę oszukasz. Wmówisz jej, że się przewróciłeś na meczu. Ja potrafię odróżnić rany od wypadku w trakcie sportu, a z typowej bójki. Sam w twoim wieku byłem podobny. I nie, mimo wszystko nie pochwalam tego. - Powiedział poważniejszym tonem Krzysztof, gdy zobaczył podnoszący się z nadzieją wzrok syna. - Młody i głupi byłem. Nie musisz popełniać tych samych błędów. - Nastała krótka cisza. - Więc jak to było? - Powtórzył pytanie.
- Był jakiś nowy, a tych trzech skur... frajerów - Szybko zmienił słowo widząc wzrok ojca.- Rzuciło się na niego. Mogli go skatować, a reszta tylko patrzała i dopingowała jak hieny, to co mieliśmy zrobić? Dać go skopać, albo zabić? Do dyra byśmy nie zdążyli, było za daleko.
- A ten nowy? W gabinecie go nie było. - Zauważył ojciec, nie pochwalając, ani nie potępiając tego co przed chwilą usłyszał.
- Zwiał jak frajer, ot tyle.
- Tak się właśnie kończy pomaganie innym, będziesz miał nauczkę. Matce możemy nieco zmienić historię, wiesz jak histeryzuje w takich sytuacjach. Coś się wymyśli. Chodź, jedziemy do domu, a Amiga ląduje do szafy na jakiś czas. - Stwierdził sucho.
- Tato, bo jest jeszcze coś...

___
W szpitalu lekarz zlecił prześwietlenie, a ono wykazało złamanie jedenastego lewego żebra, na szczęście bez innych powikłań. Złamana kość w nic się nie wbiła, więc poza bólem oraz trudnością w oddychaniu nie powinno być większych problemów. Karol dostał opaskę uciskową na klatkę oraz przepisano środki przeciwbólowe. Gdy Krzysztof zapytał o zwolnienie ze szkoły, lekarz stwierdził, że nie jest potrzebne. Chłopak może dalej się uczyć, ale ma się oszczędzać, a wszelkiego rodzaju sporty nie wchodzą w rachubę, bo to może jedynie pogorszyć stan zdrowia. Zostali poinformowani także, że zrastanie żeber to kwestia kilku tygodni, może trzech, może sześciu. Zależy od organizmu.

Karol nie był zadowolony. Właśnie zaczął się rok szkolny, więc wszystkie drużyny były kompletowane, a on nie będzie mógł wziąć w tym udziału, więc zapewne za te kilka tygodni dalej będzie grzać ławę do końca roku. Tak to już niestety było.

Na szczęście wieczorem w domu, gdy matka Karola wróciła z popołudniowej zmiany, obyło się bez większej dramy. Agata nie była zadowolona ze stanu ubrań dziecka, ale zdecydowanie bardziej przejęła się zdrowiem Karola. Razem z ojcem po drodze wymyślili historię, którą przekazali pani domu. Karol wszedł na drzewo, aby uratować biednego kotka. Niestety schodząc gałąź się złamała i nieszczęśnik spadł w krzaki - co tłumaczyło podrapania - a pod nimi było błoto i najwidoczniej jakiś kamień, o który Karol uderzył i złamał żebro. Skoro wersja zarówno ojca jak i syna była praktycznie identyczna, nie miała powodu, aby w to nie wierzyć, ale i tak zrugała syna, że ten tak bezmyślne zrobił, w dodatku w odświętnym ubraniu. Ani Krzysztof, ani Karol nie obawiali się też, że Agata może dowiedzieć się prawdy ze szkoły. Umówieni byli ze szkołą tak, że do spraw związanych z Karolem, mają kontaktować się z ojcem, a w sprawie Weroniki - jego młodszej o rok siostry - z matką. Gorzej może być z plotkami. Przecież wiadomo jak plotki na osiedlu szybko się rozchodzą, a do Agaty będącej ekspedientką pewexu takie plotki dochodziły bardzo szybko.

Amigi nie schowano tak jak to zapowiedział Krzysztof. Dałoby to podejrzenia, ale umowa była taka, że do okresu jak żebro się nie zrośnie, Karol nie może z niej korzystać, bo inaczej sprzeda urządzenie. Karol wolał przystać na to, niż mówić prawdę. Nie licząc złamanego żebra i braku treningów, nawet nieźle mu się upiekło.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 14-10-2022, 22:17   #12
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Agnieszka sądziła, że będzie tak stała, patrząc na plecy chłopaka do końca świata, a nawet dłużej, ale rzeczywistość dość szybko przywołała ją do równowagi.

Kolejne uderzenie, kolejny jęk i cos jakby.. dziwny chrzest, którego zwykle nie słyszała. Rzuciła okiem na boisko, a potem odwróciła się na pięcie i pobiegła do budynku szkoły.

Odnalezienie woźnego zajęło jej 30 sekund.
- Panie Heniu, oni się pozabijają! – spojrzała na woźnego przerażonymi oczami. – Tam! – pokazała.

Woźny przeciągnął spojrzeniem po jej mokrym ubraniu, jakby szacując wiarygodność otrzymanych informacji i samą osobę sygnalistki. Znał się na takich numerach, uczniowie nabierali go nie raz, i nie dwa, a ci z najstarszych klas byli najgorsi, myśleli, że wszystko im wolno. Żadnego posłuchu teraz młodzież nie ma, oj żadnego, nie szanuje starszych, pewnie przez te bezstresowe wychowanie, kiedyś to gówniarza się sprało i wyrastał na porządnego człowieka. Jak on, pan Henio.

Więc chciał już odesłać dziewczynę, kiedy ją rozpoznał. Agnieszka Szacką, dobra uczennica, zachowanie zawsze wzorowe, działała w samorządzie… No, i jej ojciec. Prokurator. Nie byle ktoś. Ktoś, kto zasługiwał na szacunek.
- Na boisku? – dopytał, zabrał swoją miotłę, porządną, na metalowym trzonku i pośpieszył we wskazanym kierunku.
Agnieszka poszła za nim, zachowując odległość kilku kroków.

Interwencja się powiodła, dziewczyna patrzyła przez chwile, a potem wróciła do szkoły. Martwiła się, czy chłopaki sa cali, ale zabrali ich do dyra i nawet nie było szansy pogadać… Stała z innymi uczniami, czekając nie wiadomo na co, chyba na to, aż wychowawcy zabiorą ich do klas. Bo rozpoczęcia roku raczej nie będzie, no, chyba że vice poprowadzi… I wtedy ktoś wcisnął jej w rękę kartkę. Zwykła, różowa, na jakiej posyła się liściki na lekcji. Otworzyła ją szybki i przebiegła wzrokiem po tekście. Co to było? Jakieś współrzędne, jak na mapie? Bez sensu… Na pewno ta kartka była dla niej?

- To dla mnie? – chciała zapytać osobę, którą jej wcisnęła liścik, ale ta gdzieś zniknęła… popytała trochę, pokazując różową kartkę, nie środek, oczywiście., tylko ten czysty kawałek.

Kiedy już wróciła do domu i wysłuchała reprymendy – nie jakiejś specjalnej, krótka informacja, że jakiś łobuz ja ochlapał wystarczyła matce – zamknęła się w swoim pokoju. Rozprostowała kartkę i uważnie się jej przyjrzała – alfabet Morse’a jak nic, współrzędne i godzina. Północ. No, to odpada, nawet jak to jest jakieś miejsce, to nikt jej nie wypuści w środku nocy z domu… Trochę szkoda. Bo fajnie byłoby to obgadać z chłopakami i może natrafili by na trop skarbu, albo czegoś, jak Tereska i Okrętka? To by było super!
Różdżce ich zabrali, więc nawet nie było jak pogadać.. pewnie dodaną szlaban na miesiąc. Do szkoły pewnie jutro przyjdą, chyba że trafili do szpitala… Nie, przecież pogotowie ich nie zabrało, od kilku siniaków nikt nie umarł! Ale ten chrzęst.. martwiła się.

I wtedy wpadła na pomysł, świetny, choć prosty.

Przekopiowała dane z kartki, na dwie inne różowe samoprzylepne karteczki. Wydarła dwie podwójne kartki ze środka zeszytu, w środku przykleiła kartkę i opisała krótko całe zdarzenia. „To chyba jakaś tajemnica, jak myślisz?” dopisała.
Na wierzchu kartek przepisała szybko plan lekcji.
- Zaniosę chłopakom plan lekcji. Wezwali ich rodziców nie zdążyli spisać – powiedziała i wyszła z domu.

Odwiedzi ich w domach, każdy rodzic łyknie wyjaśnianie o wychowawczyni, która poprosiła o przekazanie planu lekcji. Rodzice Karola i Jacka też. Jak nawet nie będą chcieli jej wpuścić, to po prostu poprosi o przekazanie kartek.

Plan był doskonały, a chłopaki potrzebowali jakiegoś pocieszania po tym całym porannym zamieszaniu. Jutro pogadają o tym wszystkim w szkole.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 18-10-2022, 21:37   #13
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Kłamstwami naznaczony został ten wrześniowy dzień. Prawda umykała przed wszystkimi niczym społoszona mysz, choć nikt wcale nie zamierzał jej gonić. Ponoć lepsza najgorsza prawda, niż najpiękniejsze łgarstwo. Wierutna bzdura i trójka żoliborskich dzieciaków przekonywała się o tym dzisiaj dobitnie.

Dorośli łatwiej akceptowali wymyśloną na poczekaniu blagę niż szczerą prawdę. Ta raniła i zmuszała do konfrontacji z rzeczywistością, a tego jakoś wszyscy woleli unikać. Choć od najmłodszych lat wpajali swoim dzieciom, że nie wolno kłamać i szczerość jest najważniejsza.

Codzienne konfrontacje. Nie powiedziałeś tego w ryj, to nie powiedziałeś nic.
Oto słowa, które wam zmienią spojrzenie. Mowa, co was sprowadzi na ziemię.

W to deszczowe, ponure popołudnie Agnieszka, Karol i Jacek musieli zderzyć się z prawdą. Wybory, jakie podjęli miały swoje konsekwencje i do tego ten tajemniczy, różowy liścik.

Ukryci na tyłach spożywczego sklepu pani Góreckiej pod metalowym daszkiem mogli w końcu swobodnie porozmawiać. Strugi deszczu ściekały ciurkiem poprzez dziury wyżarte przez rdzę. Wschodni wiatr zawiewał raz po raz zza rogu, przenikał przez wiatrówki, swetry i jadowicie kąsał aż do kości.

Przed ich oczami przesuwało się tło jesiennej rzeczywistości, jak w Mario Bros. Starsza pani na spacerze z pieskiem i jakaś smętna, zakochana para szepcząca do siebie konfidencjonalnie.

Oni podobnie, choć nikt ich nie podsłuchiwał, rozmawiali przyciszonymi głosami.

- Żyjecie? - Agnieszka zaczęła od spraw zasadniczych. - Strasznie to wyglądało… I głupio mi, że tak późno zareagowałam. Zagapiłam się. - przemilczała kawałek o tym, że zapatrzyła się na uciekającego "nowego". I o tym wszystkim, co poczuła, jak ich spojrzenia się spotkały. Zwykle dzielili wszystkie swoje sekrety, ale tutaj dziewczyna uznała, że to nie jest nic znaczącego. Dla niej było, chyba, ale chłopaki.. No, jakoś czuła że to ich nie zainteresuje. Zdecydowanie nie.

Jacek tylko zbył pytanie machnięciem ręki. Dla niego nie było o czym mówić.

- Dostałam od kogoś kartkę w szkole. Dziwną. Jak szyfr.

- Nie jest za ciekawie. - Stwierdził Karol z wyraźnym grymasem bólu na twarzy. Złamane żebro doskwierało. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy z faktu, że noc będzie jeszcze gorsza. Teraz jednak skupił się na karteczce, którą pokazywała Agnieszka, dokładnie taką samą jaką zostawiła mu w domu pod pretekstem przekazania planu lekcji. Na szczęście udało mu się przekonać mamę, że kiedy chodzi mniej go boli, chociaż było przeciwnie, i pozwoliła mu wyjść do sklepu po jakieś artykuły do szkoły, o których dowiedział się od Agnieszki.
- To wygląda jak alfabet morse'a. Czytałem o nim, ale niestety nigdy się nie uczyłem. Jedyne co wiem to, że SOS nadaje się poprzez trzy kropki, trzy kreski, trzy kropki. Jedyne co mogę odczytać to trzy litery "S". - Wskazał palcem na kartkę w trzech miejscach, gdzie znajdowały się samotne trzy kropki ciągiem. - Reszta jest dla mnie niejasna. Lepiej mi poszło z tym. To są współrzędne. Wziąłem mapę drogową Warszawy ojca. To jest sam środek naszego podwórka.

- Ale że co? - Borkowski był chyba zmęczony dzisiejszym dniem bo nie ogarniał w ogóle o co im chodzi. - Nie rozumiem. Ktoś podsunął ci karteczkę z szyfrem jak ta… enigma? - wygrzebał z pamięci słówko z historii. - Jaja sobie robicie? Nie macie większych zmartwień, co?

- Ja tam nie wiem. Dobrze wiesz, że lubię takie łamigłówki. Agnieszka to przyniosła, więc zrobiłem co potrafiłem. Gdyby biblioteka była jeszcze otwarta to i ten alfabet morse'a bym rozwiązał, a tak to tylko dwie litery pamiętam. Z resztą nie pomogę. Ale o co tu chodzi, to nie mam pojęcia. - Karol wzruszył ramionami, po czym zbliżył się do ściany, aby się o nią oprzeć. Ból doskwierał.

Agnieszka przewróciła oczami. Zdecydowanie, powinni wykazać więcej entuzjazmu, zawsze lubili takie rzeczy. No dobra, poobijani byli, to trochę ich usprawiedliwiało.
- Enigma to była MASZYNA - podkreśliła słowo - szyfrująca. Wałki się obracały i zmieniały jedną literę w inną. - pouczyła Jacka. Choć w sumie miał trochę racji… - No właśnie ja też nie rozumiem. Trochę pytałam w budzie, ale nikt nic nie wie. Że przekazać mieli i tyle. Nie wiadomo od kogo ani nic.
Podrapała się po policzku.
- No, ale skoro to środek naszego podwórka, to warto założyć, że to miało być do mnie. Do nas, wszyscy wiedzą, że się razem trzymamy. Taka reasumpcja oparta na przesłankach - Agnieszka lubiła popisywać się prawniczym językiem ojca.
- Rano skoczymy do biblioteki, to się sprawdzi.

- Aha… - Jacek nie był przekonany. - Można w sumie sprawdzić gdzie nas ta rekonsumpcja zaprowadzi, żeby się tylko nie okazało, że ktoś sobie z nas po prostu żartuje, no nie? Ja to zniosę, ale Karol? - Nie wiedzieć czemu ta myśl go rozbawiła i zaczął rechotać, a wywołany do tablicy spojrzał na niego i też się zaśmiał, po czym znów zwinął się łapiąc za obolałe żebro, aby po chwili dalej z uśmiechem na ustach pięścią uderzyć w ramię kolegi.

Agnieszka trząchnęła Jacka w głowę zwiniętym w supeł końcem swojego tureckiego szalika, który miała wcześniej fantazyjne zamotany na szyi.
- Lep na odmulenie kumaczki - wyjaśniła. - Wyraźnie wam ta bójka zaszkodziła.. Nawet jak ktoś nas wkręca i się okaże, że tam jest napisane, że jesteśmy bandą kretynów, to co, planujecie o tym rozpowiadać? Sprawdzimy sobie i tyle. Nic nie musimy dalej robić.
Otrzepała swoje jeansy.
- Ja się zbieram, obiecałam mamusi pomóc. Wy też idźcie się przespać, bo wyglądacie jak dwie kupki nieszczęścia. Jutro wcześniej się spotykamy, żeby wpaść do library, tak?

- O ile wstanę to nie ma problemu. Leki, które dostaje strasznie zamulają, tak jak widać. - Poskarżył się ten najbardziej poszkodowany fizycznie po bójce. - Ale jakby to było ważne, to chyba ktoś by normalnie dał znać, a nie jakieś kartki, no nie?

- Tak jest, pani profesor! - Borkowski przyjął postawę zasadniczą. - Ale tutaj zgodzę się z Karolem. Chociaż kujon, to mówi do rzeczy. Rzeczywiście muszę odespać ten dzień bo jeszcze mi w bańce szumi. Do jutra!

- Chociaż kujon, ale i tak przyjdziesz za tydzień po pracę domową. - Zripostował Karol i też się pożegnał kierując do domu.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 19-10-2022, 23:43   #14
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

____
4.0


Rozejrzyj się. Duchy, zjawy i upiory kroczyłą ulicami.miasta, które nigdy nie śpi Niekończący się pochód insomnitów, złaknionych wrażeń bezcennych. Tuż obok na rogu, gibon sekcja handluje tanimi marzeniami. Amnezja i gastrofaza w gratisie do każdej samary. Helenowe zmory przemykają wzdłuż długich cieni odrapanych ścian. Uliczna symbioza idealna, ale trzymaj dystans bo cię wciągnie.

Trzecia w nocy. Bezsenna noc snów. Pulsująca latarnia nadaje zapętlone info. Kto skuma, ten skuma. Nie mogę znieść siedzenia w domu. Mam ochotę na piechotę iść gdziekolwiek. Spacer po krzywych chodnikach, by zapomnieć. Nie chcę już pytać - dlaczego, po co i co ja tu robię. Ważne są puste słowa i kiwając do taktu głowa. Nie myślę, co jutro, bo pękni mi serce. Dziś picie! W końcu nawet nie wychodząc ze schronu i mogę zostać zgładzony.

Zasypiam i budzę się w kajdanach dyktatury. Życie kolorowe, kontra życie monochromatyczne.

Witam was w mojej rzeczywistości.



____
4.1


Budzik piał natarczywie. Siódma rano, a za oknem mroki nocy ledwo zaczynają blednąć.To niehumanitarne zrywać ludzi z łóżka o tej porze zwłaszcza, gdy deszcz rytmicznie bije w parapet.
- Wstawać dzieciaki - tysiące matek, setki ojców, jeden chór.
- Jeszcze pięć minut - rozlega się jednaki dziecięcy kommos.

Potem to już tylko kanapka zawinięta pergaminowy papier, jabłko wciśnięte w dłoń w ostatniej chwili i buzi na do widzenia



____
4.2


W szkole nie mówiło się o niczym innym, jak o wczorajszej bójce. Na plan dalszy zeszły wszystkie wakacyjne wspomnienia, omawianie nowego planu zajęć, czy potwierdzone już oficjalnie odejście pana Hoffmana - lubianego przez wszystkich historyka. Zarówno nauczyciele, jak uczniowie rozmawiali niemal wyłącznie o dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się na szkolnym boisku.
Pedagodzy zwracali uwagę na konieczność zamontowania monitoringu lub zatrudnienia ochrony, a dzieciaki przez wszystkie przypadki odmieniały nazwiska głównych bohaterów.

Borkowski i Zamojski w jednej chwili stali się .szkolnymi bohaterami, niczym sam Jean Claude van Damme i Steven Segal. Na każdej przerwie, niczym dwaj sławni aktorzy filmów karate, musieli się niemal odpędzać od fanów złaknionych kontaktu z nimi i relacji z pierwszej ręki.

To, co mogło dziwić to fakt, że nikt nie wspominał o “nowym” od którego przecież się wszystko zaczęło. Wyglądało to trochę tak, jakby ten wystraszony i osaczony przez podwórkowych bandytów chłopak, nigdy nie istniał.

Taka już jednak była logika żadnego krwi tłumu. Wszyscy wiedzieli kim był Charles Manson, John Gacy lub Ted Bundy, ale nikt nie znał nazwisk ich ofiar.



____
4.3


Dopiero na długiej przerwie Agnieszka, Karol i Jacek znaleźli czas, aby udać się do biblioteki. Ktoś złośliwie wcisnął ją w ciemny kąt korytarza na ostatnim piętrze szkolnego gmachu. Pani Halinka Wrzosek, czterdziestoletnia bibliotekarka, ucieszyła się widząc pierwszych uczniów wkraczających do jej królestwa.
Gdy dowiedziała się, czego poszukują dzieciaki, nie tylko pomogła im wyszukać odpowiednią pozycję, ale też żywo zainteresowała się tematem i dyskretnie obserwowała młodych detektywów, próbujących odszyfrować zakodowaną wiadomość.

Gdy Karol wodził palcem po tabeli znaków, a Jacek wpisywał na ostatniej kartce zeszytu do matematyki odszyfrowane litery, Agnieszka znowu poczuła dziwny chód w żołądku. Dokładnie taki sam, jak wtedy gdy “nowy” przeszył ją swym lodowatym spojrzeniem.
Z lekką obawą odwróciła głowę i zdało jej się, że ujrzała “nowego” Ukryty za ostatnim regałem książek podglądał ich, niczym jakiś szpieg z Krainy Deszczowców.

Dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku końca bibliotecznej sali. Gdy zbliżała się do ostatniego rzędu półek. Nieprzyjemny chłód wypełniający jej wnętrzności przybrał na sile.
Z lękiem zajrzała za regał i zdziwiła się podwójnie.

“Nowego” nie było w bibliotece. Dostrzegła go jednak jak stoi na tyłach szkoły. Dokładnie tam, gdzie wczoraj miała miejsce bójka. Wyprostowany niczym struna, albo żołnierz na warcie, wpatrywał się w biblioteczne okno po drugiej stronie, którego stała Agnieszka. Ich spojrzenia się przecięły, a świat wokół ucichły i zaczął znikać.


- Mamy to! - krzyknął Karol - Agnieszka? Gdzie jesteś?
- Karol, a gdzie zasady? - upomniała chłopaka pani Helenka, wskazując palcem na dużą tabliczkę zawieszoną na ścianie, nakazującą zachowanie ciszy.
Obaj, szkolni bohaterowie wstali ze swoich miejsc, starając się nie szurać krzesłami i ruszyli w kierunku ostatniego regału. Za nim dostrzegli stojącą nieruchomo koleżankę.

Zbliżyli się do niej i gdy byli tuż, tuż Jacek położył dłoń na jej ramieniu. Natychmiast cofnął rękę z przerażeniem. Ciało Agnieszki dosłownie biło chłodem, jakby spędziła całą noc w chłodni.
Dotknięta dziewczyna ożyła i wolno odwróciła się w kierunku przyjaciół. Na jej widok obaj chłopcy odskoczyli z krzykiem, jak poparzeni.
- Chłopcy spokój tam, bo zaraz was wyproszę! - zagroziła bibliotekarka mocno zirytowanym głosem.
 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 20-10-2022 o 16:21. Powód: literówki
Nuada jest offline  
Stary 22-10-2022, 20:47   #15
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Budzik był straszny. Wyrwał Karola z półsnu. Noc była tragiczna. Ciężko mu się spało, ból i nie tylko sprawiały, że ciężko mu było zasnąć w jakiejkolwiek pozycji, a jak mu się już to udało zasnąć, też nie było najlepiej, każda pobudka była coraz gorsza.

Wydawało się, że bardziej źle być nie może, ale poranek udowodnił, że jednak się da. Miał problemy z ubraniem się. Zmuszony był poprosić Agatę, aby ta pomogła wciągnąć mu przez głowę koszulkę, a także spodnie na tyłek. Ani podnoszenie rąk, ani schylanie nie wchodziło teraz w grę. Nie dziwił się teraz, czemu doktor kategorycznie zakazał jakiegokolwiek sportu. Na szczęście rodzeństwo miało ze sobą bardzo dobre relacje, żyło na stopnie może jeszcze nie przyjacielskiej, ale na pewno mocno koleżeńskiej. Często sobie pomagali i wspierali w potrzebie.

___
Moment, gdy dotarł do szkoły był już nieco lepszy. Zdecydowanie rozchodzone mięśnie, a także dawka tabletek przeciwbólowych sprawiła, że można było w miarę normalnie funkcjonować. Stety i niestety wczorajsze wydarzenia sprawiły, że zarówno Karol, jak i Jacek stali się sławni. Z jednej strony było to miłe i łechtało ego Zamojskiego, że został zauważony. Bił się nie pierwszy raz, ale wcześniej jakoś zazwyczaj przeszło to bokiem, a z tego powodu ten był uważany bardziej za kujona i nerda, do momentu aż ktoś nie poznał go osobiście. Także odmiana w postaci uznania, że ten potrafi się bić, mimo tego że dostał ostatecznie wpierdziel, była całkiem sympatyczna.

Z drugiej strony bohater bójki był zmęczony i obolały, a także zamulony lekami. Wolałby odpocząć, jednak nie chciał stracić takiej okazji na popularność, więc cierpliwie znosił wszelkie trudny z tym związane, jak poklepywanie po plecach, czy relacja po raz dwudziesty co się wydarzyło, czemu to zrobił, czy co mu się stało i jak to jest mieć złamane żebro. Tak. Takie informacje szybko się rozchodzą i to właśnie wiadomość o złamanej kości najbardziej teraz fascynowała jego rozmówców. Co niektórzy chcieli dotknąć, zobaczyć. To jednak było już za wiele i musiał odpędzać gapiów, aby nie przeholowali.

___
Zamojski też nie zapomniał o ich celu, w którym potoczyła się rozmowa ze spotkania z poprzedniego dnia. Jak tylko znalazła się ku temu okazja to zajrzeli do biblioteki. Karol osobiście bywał w niej dosyć często, aby wypożyczyć ciekawą książkę. Jego karta biblioteczka zapełniła się nie raz i musieli wraz z Pania Halinką tworzyć kolejną. Tym razem jednak nie musieli po nią sięgać, bo z książki korzystali na miejscu... chociaż kto wie, czy Karol po fakcie nie wypożyczy jej do domu? Taki alfabet morse'a jak widać może się przydać, nie tylko w w postaci zwykłego SOS, a także w innych sytuacjach. Jak się okazało przy rozwiązywaniu "zagadki", jest to ciekawy język, taki trochę matematyczny, więc Karol definitywnie postanowił wpisać ten egzemplarz na swoją kartę biblioteczną. Poznanie nowej rzeczy, jak zwykle może być interesujące.
 
Elenorsar jest offline  
Stary 24-10-2022, 08:24   #16
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Ciągle był obolały i po ciężkiej nocy czuł się bardziej zmęczony niż gdy kładł się spać.
Chwilowa sława rozdmuchała jego ego do niebotycznych rozmiarów. Chodził napuszony po korytarzu i chętnie udzielał “wywiadów”, chociaż po jakimś czasie dotarło do niego, że nikt nie wspomina o Nowym, który był powodem całego tego zajścia. Zaintrygowało go to do tego stopnia, że w końcu zaczął o niego wypytywać kolejnych ciekawskich.

Na długiej przerwie, tak jak uzgodnili, spotkali się w bibliotece. Jacek nie był tutaj częstym bywalcem. Właściwie to pojawiał się tutaj tylko wtedy gdy musiał, czyli prawie nigdy. Nie lubił zapachu kurzu i atmosfery jak na stypie. Książki go nie interesowały. Nie rozumiał jak ktoś mógł poświęcać godziny, z własnej woli, żeby czytać te robaczki. Wolał aktywniejsze zajęcia na świeżym powietrzu. Tutaj można było co najwyżej złapać alergię. No ale jak mus, to mus.

Jak się okazało, biblioteczne powietrze im nie służyło. W pewnym momencie Szacka zastygła przy oknie, zimna jak lód, z twarzą monstrum z horrorów. Atramentowa czerń zamiast białek, wychudzona, zniszczona twarz. Trwało to tylko sekundę i później wydawała się normalna, ale dziwne wrażenie zostało i powracało do Borkowskiego przez cały dzień. Wiadomość odszyfrowana na kartce nie wkręciła Jacka tak bardzo jak pozostałych. Nie rozumiał po co ta cała afera. Na pewno nie zamierzał sterczeć przy oknie tej nocy, tylko miał zamiar się w końcu porządnie wyspać. Ktoś sobie robił z nich niezłe jaja.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 24-10-2022, 21:24   #17
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- I wiesz, Basia, tak mi się zrobiło w środku… i wszędzie. Jakby się czas zatrzymał. I tylko byłam ja i on. A potem spojrzał na mnie i wiesz, jak w filmach : poczułam, że się nie mogę ruszyć, wszystko mi zamarzło i zamarło. A potem, jak na mnie spojrzał, i przeprosił. To już sama nie wiem. I to nie było takie zwykłe, jak to chłopaki rzucają "przepsz", tylko takie z głębi serca, rozumiesz?

Basia, śliczna blondynka, która wszystko miała idealne, od błyszczących włosów, przez niebieskie oczy, aż do idealnie proporcjonalnej do wzrostu sylwetki, strzeliła Spearmintem.
- Zabujałaś się. - stwierdziła z głębokim przekonaniem prawie szesnastoletniej femme fatale. Miała w tych sprawach doświadczenie, wielokrotnie przewyższające skromnie doświadczenia Agnieszki. Teraz zaś - jako że spotykała się z chłopakiem z drugiej klasy LO Władka – uchodziła w ich podstawówce za ekspertkę.
- Ale poczekaj.. zmroziło cię? Nie czułaś, jak ci się robi gorąco? – dopytała.
- No, właśnie nie, takie zimno.. dwa razy go widziałam i za każdym razem zimno. W środku.
- Hmm… widać nie jesteś jeszcze odpowiednia rozbudzona.
- Że co?
- No wiesz, seksualność kobiety rozbudza się w toku doświadczeń. Jakie masz?
- Doświadczenia?
- No, a o czym gadamy? Rozumiem, ze na całość jeszcze nie szłaś, ale jakie prostsze rzeczy?
- Weź, weź!
– Agnieszka zamachała dłońmi. – ja nie chcę z nim iść do łóżka! Ja chcę z nim.. – w sumie nie wiedziała, co chce. – Fascynuje mnie. Chcę go poznać.

Basia przewróciła oczami.
- Głupia jesteś jak but – stwierdziła. – Ale to nawet nie twoja wina.. Fermiony i te sprawy. Chemia w mózgu. Zakochałaś się, jak ostatnia kretynka. Bywa.

Siedziały przez chwilę w milczeniu, wpatrując się w ciemniejące podwórko za oknami pokoju Agnieszki. Agnieszka myślała, że zazdrości Basi wyluzowana w tych sprawach. A Basia myślała, że zazdrości Agnieszce tego zakochania.

W końcu blondynka wstała z łóżka. .
- Idę. Mam randkę. A ty będziesz marzyć całą noc o swoim Romeo?
- Nie, mam misję szpiegowska. Prawdopodobnie na naszym podwórku spotykają się obce wywiady –
wypaliła Agnieszka bez zastanowienia. Dopiero kiedy usłyszała samą siebie uświadomiła siebie, jak kretyńsko brzmi.

Baśka parsknęła śmiechem.
- Jaasne. Masz gadane. Do jutra.


----------------
Tego samego dnia przed południem, szkoła.

Chłopcy nie byli w stanie zrozumieć jej stanu ducha, wiedziała to doskonale. Szczególnie teraz, kiedy chodzili - dumni jak pawie – po korytarzu, otoczeni grupkami pochlebców i widzów, chcących się ogrzać przy blasku ich świeżej sławy.
Agnieszka próbowała dopytać o Nowego, ale jakoś jego postać umknęła widzom bójki. Smutne, ale prawdziwe.

Kiedy (w końcu) dotarli do biblioteki (a dla niektórych było to całkiem nowe doświadczenie, nie dla niej, oczywiście) poczuła znajome zimno w żołądku. Czy to był On? Zostawiła chłopaków pochylonych nad kartką i poszła w kat pomieszczenia. Nie było Go tam, ale szybkie spojrzenie na boisko … znajome uczucie ogarnęło ją całą, a kiedy ich spojrzenia znów się spotkały świat zniknął.

Jacek cofnął rękę z ramienia dziewczyny, jakby go poparzyło. Krzyknął bezwiednie gdy ta odwróciła się do nich.
- Chłopcy spokój tam, bo zaraz was wyproszę! - zagroziła bibliotekarka mocno zirytowanym głosem.

- Aga, ja pierdolę - syknął szeptem Borkowski, - wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? Byłaś zimna jak trup i wyglądałaś jakoś tak… Wszystko okey?
Agnieszka zamrugała kilka razy oczami, żeby wrócić do rzeczywistości.
Pokiwała głową, a potem nią pokręciła.
- Tam - wskazała na boisko. Odchrząknęła, bo jej własny głos wydał się jej obcy. - To ten nowy, nie?

Jacek zerknął przez okno.
- Aga… - powiedział cicho wyraźnie martwiąc się o koleżankę, - przecież tam NIKOGO nie ma.

Dziewczyna podążyła za wzrokiem chłopaka. Miał rację, boisko było puste.
Uniosła brodę do góry, żeby dodać sobie animuszu.
- Ty oberwałeś w łeb, a ja mam omamy - zaśmiała się, nerwowo. - No dobra, pokażcie tą kartkę, detektywi.

Karol przez chwilę stał jak zamrożony. Nie wiedząc co powiedzieć, a informacje które do niego docierały, zamrażały go jeszcze bardziej, w końcu pytanie koleżanki wyrwało go ze stanu zamyślenia, ale teraz nie interesowała go kartka, a coś innego, coś co przed chwilą usłyszał.
- Jacek, głupio to zabrzmi, ale… powiedziałeś, że Aga wyglądała "jakoś tak"... jak?
- Nijak
- ucięła krótko Agnieszka. - Na zaskoczoną. Co wyszło z Morsa?
- Wyglądała jak jakieś pieprzone zombie
- Borkowski zupełnie zignorował Agnieszkę. - Też to widziałeś? Blada twarz, brak białek w oczach. Nie wspominając, że biło od niej chłodem jak z zamrażarki…

Zamojskiego przeszedł dreszcz na komentarz kolegi, jego ramiona aż podskoczył. Kiwnął głową na potwierdzenie tego co usłyszał.

- I jeszcze skóra ze mnie spadała płatami… - dodała Agnieszka grobowym głosem. - Jestem nekromantką, wydało się. Ogarnijcie się, zmarzłam, bo nie zabrałam swetra i tyle.

- Myślałem, że mi się przewidziało. Że słońce dziwnie padło, ale… to niemożliwe… że we dwóch… No i czarne oczy nie wskazują zmarznięcia…
- Możliwe, możliwe
- dziewczyna zabrała zeszyt z bazgrołami Jacka i sama starała się odszyfrować treść kartki.- I jest na to wyjaśnienie naukowe. Macie wstrząs mózgu. Skończcie już te apelacje.

Borkowski spojrzał na Karola, potem z powrotem na Szacką. Chyba musiała mieć rację. Bo jak nie to co?
- Coś nam się niby w dyńkach poprzestawiało od tego napieprzania z łysymi? - westchnął. - No dobra i co tam wydumałaś, pani wszystko-wiem?
- Nie ja, wy zapisywaliście, więc jak głupoty będą, to rozumiecie sami.
- "czekam na was tutaj ' te dane, co twierdzicie, że to środek naszego podwórka,' nie spóźnijcie się. Weźcie latarki '
- No, i to 00.00. Czyli o północy.


Roztarła ramiona, bo ciągle czuła to dziwne zimno. Wspomnienie zimna.
- To chyba miało być wczoraj.. Czyli pierwszego. Więc już pewnie nieaktualne. Zresztą bez sensu, mamusia mnie nigdy nie wypuści w środku nocy.
- Pewnie wczoraj.
- Potwierdził Karol, jakby ciągle próbują dojść do siebie po tym co zobaczył i nie do końca akceptując, że to było spowodowane zimnem. Przecież nie jest tak zimno, aby być lodowatym jak to powiedział Jacek. - Ale co nam szkodzi wyjść dzisiaj? Może akurat też ktoś będzie czekał, jak tej nocy nas nie zastał?
- Ej halo! Chyba nie rozważacie tego na poważnie?
- Borkowski był szczerze zszokowany. - Ktoś wam wciska kartkę, żeby wyjść o północy na podwórko i wy to łykacie? A z jakiej paki? Bo co? Bo napisał to tymi kreseczkami i kropkami? No dobra… Trochę poczułem się jak Indiana Jones w Poszukiwaczach Zaginionej Arki, było fajnie, ale łażenie z latarkami po północy to już lekka przesada, co nie? Przecież nawet nie wiadomo od kogo to! A jak to napisał Jaworski z kumplami? Żeby nas dojechać? Sorry Gregory, ale beze mnie! - potarł i podniósł obie dłonie w uniwersalnym geście, że umywa od tego ręce.

- Jaworski by nie ma na tyle rozumu, żeby taki plan ułożyć. - Agnieszka była sceptyczna. - Ale chyba w sumie masz rację, Jacek - ktoś nas wkręca. No, ja w każdym razie też nie planuję się pętać po nocy.

Westchnęła.
- Choć trochę szkoda, że to nie jest taka prawdziwa przygoda. Z tajemnicą, skarbami i szpiegami. Byłoby super, nie?

Jacek spojrzał na nią spod byka.
- Aga, ty się na pewno dobrze czujesz? Coraz bardziej się o ciebie martwię. Szpiegami? I strzelaniną? - pokręcił głową niedowierzając w to co słyszy.

- Ja wiem czemu się tak złościsz. - Powiedział Karol. - Szlaban masz to i gówno możesz wyjść, ha ha ha - Zarechotał Zamojski. - I dlaczego z góry zakładacie, że to musi być coś złego? Z drugiej strony to środek naszego podwórka, możemy obserwować je z okna, albo klatki. - Zauważył.
Agnieszka też zachichotała.
- Chciał strzelaninę oglądać, a tu nici.
Walnęła Karola w ramię.
- Masz rację. Popatrzę sobie w nocy z okna. Może co noc tam się szpiedzy spotykają?
I Have a Dream, a fantasy
To help me through, reality

Zanuciła, całkiem czysto, ale cicho, żeby nie denerwować pani bibliotekarki.

- Dobra, nie wiem jak wy, ale ja się zmywam na lekcję, no nie? – zaproponował Jacek.
- Sie kujonem zrobiłeś… - dogryzła mu. - Ósma klasa, dorosłe życie. No to idziemy.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 25-10-2022 o 09:30. Powód: Literówki
kanna jest offline  
Stary 25-10-2022, 20:28   #18
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

____
5.0


Wieczorami telewizor grał niemal w każdym domu. Rodzinne kolacje wręcz nie mogły odbyć się bez medialnego szumu w tle. Wspólne oglądanie Wiadomości na Jedynce, albo Informacje na Polsacie, a później jakiś serial przed snem. Jedni śledzili losy lekarzy z Ostrego Dyżuru, a reszta śledztwa błyskotliwej pary z JAG. Wybór może i ograniczony, ale zawsze to lepsze to niż komunistyczny monolityczny przekaz.

Ten jesienny wieczór z pozoru nie różnił się od setek go poprzedzających, jak i tych, które miały dopiero nadejść. Większość warszawiaków nie zauważyła nic niezwykłego, ani odbiegającego od szarej codzienności.

Jednak gdzieś pomiędzy blokiem reklam na Polsacie, a ostatnim kursem tramwaju linii numer 35 wydarzyło się coś, co dla jednych stanowiło długo wyczekiwaną kropkę nad i, a dla innych początek nowego rozdziału w życiu. Rozdziału, którego nie tylko nie oczekiwali, ale nawet nigdy nie przypuszczali, że stanie się ich udziałem.

Poecie, marzyciele, okultyści i ezoterycy, poczuli na swych sercach dotyk skrzydeł anioła.. Badacze Biblii, malarze i dwójka dzieciaków z Żoliborza ujrzeli, jak zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół.



____
5.1


Jacek przez całe popołudnie nie mógł sobie znaleźć miejsca. Coś, jakby uwierało go w boku. Tak duchowo, niematerialnie, a mimo to bardzo boleśnie. Sam do końca nie potrafił znaleźć, an nazwać źródła takiego stanu. Myśli o bójce, przemianie Agnieszki i wiszącej nad nim niczym katowski topór, nieuniknionej zemście Jaworskiego, budziły niepokój i przygnębienie.
Było jednak coś jeszcze. Drażniło go to, niczym drzazga pod paznokciem, ale cały czas kryło się gdzieś na krawędzi świadomości.

Ojciec, jak nigdy dostrzegł, że coś gryzie jego pierworodnego. Próbował nawet zagadać. Zaprosił na kanapę, by wspólnie obejrzeli “Gliniarza i prokuratora”. Na niewiele się to zdało. Wiszące nad głową Jacka czarne chmury, nie zniknęły. W męskiej ciszy, jak trwała między nimi, nawiązała się niewidzialna nić porozumienia i wzajemnej empatii..

- Nie martw się - rzekł ojciec, gdy przez ekran przelewały się napisy końcowe kryminalnego serialu - Damy sobie z tym radę. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę.
- Dzięki tato - odparł Jacek i ruszył do swojego pokoju.


Liczył na spokojny sen, ale ta noc na długo zapadła mu w pamięć.



____
5.2


Czekanie jest najgorsze. Nieważne, czy zbliża się wizyta u dentysty, czy wygląda się z niecierpliwością przybycia Świętego Mikołaja. Zawsze to czas poprzedzający wypełnia największy ból brzucha, nerwy i nieustanne kłębowisko myśli. Wtedy każda godzina ciągnie się w nieskończoność, a tykanie zegara rani, niczym razy pejczem.

Tego wieczoru Agnieszka i Karol trwali zjednoczeni na bolesnym czuwaniu. Każde z nich w zaciszu własnego pokoju, a jednak połączeni plątaniną myśli i uczuć. Niejednakich, ale o posiadających wspólny mianownik.

Wskazówka zegara przesuwała się ociężale w kierunku północy. Kolejne światła w oknach sąsiedniego bloku gasły, nieubłaganie przybliżając ich do upragnionej chwili. Już za moment miało się okazać, czy zaszyfrowana wiadomość na różowej karteczce, to tylko głupi żart, czy jednak kryje się za nią coś jeszcze? A jeśli tak, czy nie jest już za późno? W końcu zaproszenie dotyczyło magiczno-szpiegowskiego show, które miało odbyć się wczoraj w nocy.

Przyciskając nosy do zimnej szyby oboje mieli nadzieję, że tajemnicza przygoda ich nie ominie i czuwanie nie okaże się tylko wielkim rozczarowaniem i stratą czasu.



____
5.3


00:00


Dostrzegła go dokładnie, gdy wskazówki zetknęły się ze sobą u szczytu zegara..

Nieprzyjemny chłód ukłuł ją w palce, niczym niesforny szczeniak. Lodowa fala sunęła wolno w górę ciała wywołując gęsią skórkę i mrowienie w koniuszkach palców. Łydki, uda i dalej coraz wyżej i wyżej, aż po sam czubek głowy. Znajoma już lodowa kula wypełniła jej żołądek chwilę później. Westchnęła ciężko, a gęsty obłok pary wyfrunął jej z ust, niczym stado dzikich ptaków. Pojedyncza kropla oddechu, która osiadła na szybie wolniuteńko spłynęła w dół. Wąziutka wyrwa w zaparowanym okiennym kadrze. Przez tę wąską szparę ujrzała go, jak stoi samotnie pośród kłębiących się cieni i półmroków.

Zamglone okno nie pozwalało dostrzec szczegółów. Przyłożyła skostniałą dłoń do szyby, by rozgonić oddzielającą ich zasłonę. Natychmiast cofnęła ją z ogromnym lękiem. Ich dłonie zetknęły się, choć doskonale wiedziała, że to było niemożliwe.

Zastygła w bezruchu, aby nie skruszyć tej cudownej iluzji. Show must go on.

Poprzez wąziutką wyrwę w mglistej kurtynie widziała, jak stoi na niewielkim wzgórzu. Prezentował się majestatycznie, niczym biblijny Mojżesz na szczycie Synaju. Nieruchomy pośród mroku nocy, na tle bladej żółci sączącej się spod kloszy ulicznych latarni. Wpatrywał się w nią, a przynajmniej tak się jej wydawało.
W końcu skąd mógł wiedzieć, że czatowała na niego pół nocy i stała cała zziębnięta w ciemnym oknie.

Nagle błysk, jasny niczym słoneczny promień, poraził jej oczy. Dwa krótkie mignięcia, jakby ktoś dawał tajne znaki. Po chwili kolejne jeden długi, jeden krótki powtórzone dwa razy. A po nich trzy długie rozbłyski. A po nich mrok i przeszywająca na wskroś cisza.





____
5.4


00:00

W końcu - pomyślał Karol, gdy zapikał elektroniczny zegar na jego biurku. Od dłuższego czasu stał przy oknie i gapił się w pusty i pogrążony w mroku skwer na środku ich podwórka.
Drzewa rosnące tuż pod jego oknami sprawiały, że jego punkt obserwacyjny nie należał do najdoskonalszych. Znaczna część placu pozostawała dla niego zakryta. Kilkakrotnie próbował stawać na palcach, a nawet wdrapał się na kuchenny taboret, ale wszystko na nic. Jakby się nie starał, nie był w stanie objąć wzrokiem całego podwórka.

Niebywale go to drażniło i stawiało pod wielkim znakiem zapytania sens jego całonocnego czuwania. Za dnia, gdy wyglądał przez okno był jeszcze w stanie śledzić, co dzieje się na zewnątrz. Jednak teraz, gdy tylko słabe światło ulicznych latarni rozbijało monolityczną ciemność na wielorakie półmroki, niewiele mógł dostrzec.

Z rezygnacją, po raz ostatni, przytknął nos do szyby i nagle bum. Coś się zabłyskało, niczym piorun albo flesz, na środku podwórka. Po chwili znowu jasne światło wykwitło w centrum skweru.
- Tajne znaki? - zapytał szeptem sam siebie.

Spróbował je rozpoznać i zapamiętać.
Najpierw dwa krótkie błyski. Po nich jeden długi, jeden krótki powtórzone dwa razy. Następnie trzy długie rozbłyski i…

- I tyle? - niemal krzyknął rozczarowany, gdy nieprzenikniona ciemność ponownie zapanowała na podwórku.



____
5.5


Już dobry kwadrans Jacek czekał pod metalowym daszkiem warzywniaka pani Góreckiej. To niebywałe, że oboje się spóźniali. Gdyby to tylko Karol nie zjawił się w porę na ich miejscówce, to jeszcze by zrozumiał. Nieobecności Agnieszki w żaden sposób nie potrafił sobie wyjaśnić. Dziewczyna należała do wręcz chorobliwie punktualnych osób i zawsze robiła im wyrzuty, gdy mieli nawet najmniejszy poślizg.

- Czatowanie na szpiegów, no tak. Coś się im musiało stać - pomyślał i dokładnie w tym momencie zobaczył, jak drugą stroną ulicy idzie Jaworski. Kroczył dumnie w szeleszczącym dresie i kapturem naciągniętym głęboko na głowę. Drań go chyba jeszcze nie zauważył.
 
Nuada jest offline  
Stary 27-10-2022, 08:52   #19
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Jacek dreptał nerwowo między skrzynkami pomidorów i ogórków. Mimochodem zawsze porównywał budę Góreckiej do sklepików ojca. Ta sama branża, ten sam asortyment, jednak blaszana buda nie umywała się do wymurowanych, odświeżonych warzywniaków Kazimierza Borkowskiego. Ojciec już nie miał czasu żeby sam stać za ladą. Zatrudnił do tego ludzi. Nie znaczy to jednak, że miał dużo wolnego czasu. Prawie nie było go w domu. Pilnował interesu, załatwiał kontrakty.

- Co tak przebiera? - Górecka wychyliła się ze swej budy. - Kupuje coś czy nie?

Jacek odłożył ogórka. Spojrzał na zegarek. Powinni już być. Szacka nigdy się nie spóźniała. Czyżby zaspali przez nocne czuwanie?

- Nie, chyba po szkole dopiero - odparł na odczepne, - nie będę tego przez cały dzień nosić, co nie?

W tym momencie zauważył Jaworskiego w swoim galowym, szeleszczącym dresie. Skrzywił się.

- Ale chyba wezmę coś z lodówki do picia - przepchnął się między sklepową do środka budy i stamtąd pod pretekstem wyszukiwania czegoś w lodówce obserwował ulicę i czekał aż dresiarz sobie pójdzie.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 28-10-2022, 07:56   #20
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Czekał całą noc, zmęczony i obolały. Wolałby się wyspać i odpocząć, ale chęć poznania była dla niego bardzo kusząca, tym bardziej że pamiętał jak ciężka była poprzednia noc. Więc zamiast leżeć teraz pod ciepłą pierzyną, stał w oknie i to jeszcze z nie najlepszym widokiem. Była jeszcze opcja wyjścia na klatkę oraz obserwacja z tematem punktu. Tam drzewa zdecydowanie nie zasłaniały by mu okolicy, ale było zagrożenie, że obudzi innych domowników. Ojciec, jak to ojciec. Jakoś by przeszło. To samo siostra, ale z mamą nie byłoby dyskusji. Pozostała mu więc obserwacja z okna.

Jakie było jego rozczarowanie, gdy tyle godzin śledzenia było jedynie po to, aby zauważyć kilka błysków światła. I tyle? Bez sensu. Nikogo nie widział, ale wzrok go nie mylił. Coś błyskało. Prawie natychmiast połączył fakty. Tu błyski, wcześniej kreski i kropki. Alfabet morse'a! Padło w jego głowie. Spróbował utrwalić sobie w głowie sekwencje, które padły na zewnątrz i jak najszybciej udał się do swojego pokoju. Złapał kartkę, ołówek i zapisał to co zapamiętał, a później sięgnął szybko po książkę, którą dzisiejszego dnia postanowił wypożyczyć ze szkolnej biblioteki. Jak się nie mylił, ponownie przypadła mu się w życiu.

Szybko rozkodował sygnał. I po raz kolejny był zawiedziony. Miał nadzieję na jakąś tajna informację, a tu padło jedynie "i co". Karol zgniótł kartkę papieru i rzucił nią w kąt. Nieco zirytowany udał się do swojego łóżka. Miał nadzieję na więcej, a tu wychodzi jakby rzeczywiście ktoś jedynie robił sobie z nich żarty.

___
Noc była lepsza niż poprzedniego dnia. Wyspał się, nawet próbował się przyciągnąć, czego szybko pożałował. Syknął zginając się w pół. Otworzył zaspane oczy. Przetarł je, bo nie do końca wierzył w to co zobaczył. Musiał przetrzeć je kolejny raz. Nie. Jego wzrok go nie mylił. Było po godzinie 8:00. Zaspał. No tak. Nic dziwnego, że jest wysłany. Położył się po północy, a czuje się dobrze. Zerwał się z łóżka i znów pożałował swojej nagłej decyzji. Kolejne ruchy miał już spokojne i kontrolowane. Okazało się, że w domu poza nim nikogo nie ma. Ubrał się, wziął drobne które jego rodzice zostawiali w słoiku, jakby była na coś potrzeba i wyszedł. Na śniadanie kupi coś sobie w warzywniaku pani Góreckiej.

Nie spieszył się. Na pierwszą lekcję i tak nie zdąży, a jego przyjaciele zapewne już poszli, aby się nie spóźnić. Jacek może nie byłby taki nadgroliwy, ale Agnieszka z pewnością przekonywała go, że nie mogą być spóźnieni do szkoły. Jakie było jego zdziwienie, gdy wychodził z budynku i zobaczył właśnie ją idącą środkiem podwórka kierującą się w stronę szkoły.

- Hej! Agnieszka! - Zawołał Karol i pomachał ręką do odwracającej się dziewczyny. Poszedł do niej szybszym krokiem. Miał pytania. Przecież do niej to nie podobne. Równocześnie chciał przekazać, czego się wczoraj dowiedział.

 
Elenorsar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172