Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2022, 16:37   #21
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- Cześć. - Przywitał się Karol z Agnieszką. - Co się stało? Przecież pani Agnieszka nigdy się nie spóźnia. - Lekko drwiąco humorystycznym głosem skomentował Karol, gdy się spotkali.
- Strasznie śmieszne - Agnieszka była zła, niewyspana i nieuczesana. - Doczekałeś do północy? Widziałeś go?
- Kogo? - Zapytał. - Nikogo nie widziałem. Jedynie błyski, które oznaczały "I CO". Ot mi przygoda. Jacek miał rację. Ktoś jaja sobie z nas robi. Chodźmy do Góreckiej. Muszę coś zjeść, jeszcze nic nie jadłem.
-Widziałeś! - ulga pojawiła się na twarzy dziewczyny. Ruszyła za Karolem w stronę blaszaka. - Była mgła, więc Jego mogłeś nie zauważyć. Były te błyski, ale wcześniej widziałam Nowego. Też zmarzłeś? Jak w bibliotece?

Karol przystanął na moment, spojrzał badawczo na przyjaciółkę.
- Aga… - Powiedział wymownie po czym znowu ruszył. - Byłem w domu, czemu miałbym zmarznąć? Wyszłaś sama na zewnątrz w nocy? - Zdziwił się. - W bibliotece też nie było zimno. Może jesteś chora?
- Raczej nie - Agnieszka pomacała się po czole. - Robi mi się zimno, jak Go spotykam. - zdecydowała się na kawałek otwartości - Basia twierdzi, że to dlatego, że się w nim.. no, zabujałam, ale moim zdaniem to głupie. I nigdzie nie łaziłam po nocy, zwariowałeś?
Weszli do budki pani Góreckiej, Agnieszka zaczęła rozglądać się po półkach, żeby nie musieć patrzeć na Karola.

- Dzień dobry. - Przywitał się Karol z właścicielką sklepu i zaczął się rozglądać za drożdżówkami. - Ma Pani coś z serem? Jeszcze nic nie jadłem, a nie miałem sił samemu coś zrobić. - Pożalił się chłopak i w tym momencie zobaczył ukrytego Jacka. - A ty co tu robisz?! - Zawołał w jego stronę.
- Czekam na was! - obruszył się Jacek wyciągając z lodówki oranżadę. - Poza tym Jaworski tutaj się kręcił i nie chciałem na niego wpaść. Nie, żebym się go bał, co nie? - Mrugnął okiem do Karola. - Gdzieście byli? Zaspaliście po tym nocnym czuwaniu?
- Czuwanie, jak czuwanie. Ja tu mam nowinkę. Aga o północy spotkała swojego chłopaka przed blokiem. Nie uwierzysz kim on jest. - Zaśmiał się Karol i zapłacił za bułkę, którą wskazała mu ekspedientka.
- Co?! – Agnieszka pojawiła się za plecami Karola, przez chwile rozważała poważnie, czy jabłko, które sobie wybrała rozbić na głowie kolegi, czy jednak zostawić je na śniadanie. Rozsądek – a może głód – zwyciężył.
- Z nikim się nie spotkałam. Po prostu widziałam Go na podwórku – wyjaśniła, obiecując sobie jednocześnie, że już nigdy przenigdy niczym osobistym się z tym palantem Karolem nie podzieli. Prędzej umrze. – Tego Nowego. I widziałam sygnały Morsem. I co. I tyle.
- Już się tak nie denerwuj, żartowałem. - Uśmiechnął się Karol na widok rozzłoszczonej koleżanki.
Borkowski wywrócił oczami - dziecinada.
- Te kropki i kreski? - przypomniał sobie. - Rysował je kredą na chodniku? I co? Odszyfrowaliście?
- Tak kreski i kropki, ale tego nie trzeba rysować. Migał światłem. Wiadomość brzmiała "I CO". Z początku myślałem, że ktoś robi sobie z nas jaja, ale skoro Agnieszka widziała tego nowego to może… jesteś pewna, że to on?
- I co? - Jacek najwyraźniej nie zrozumiał. - Co to za gość? Nikt z budy go nie kojarzy. On chyba nie jest stąd? Trzeba by go było poszukać i skopać mu dupsko za przedwczoraj. Tchórz je… - spojrzał na Górecką. - Już idziemy, ile płacę? - pokazał butelkę oranżady.
- Widziałam - Agnieszka była pewna swojego. - Jego, mgłę i błyski. Było tak samo jak w bibliotece, z wyjątkiem błysków.
Poczekała, aż pani Górecka zważy jabłko, a potem podała jej pieniądze. Przeniosła spojrzenie na Karola.
- I kim On niby jest, panie detektywie? Bo szpiegiem to raczej nie - dodała, z pewnym zawodem.
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami wychodząc ze sklepiku. - Ja go nie widziałem. Ale wiem, że to pedał, który uciekł. Wiem co mówiłaś wcześniej, ale chyba sama rozumiesz, że nie możemy tego z Jackiem tak zostawić? Teraz przynajmniej wiemy, gdzie go możemy spotkać.
- Że niby na naszym podwórku o północy? Serio sądzisz, że będzie tam przyłaził co noc?
- A poz tym - ugryzła jabłko, żeby dać sobie chwilę czasu na namysł. - No… - wymamrotała coś niewyraźne. - No nie chce, żebyście go tłukłi. Czy coś.
- Myyyy? - Jacek zrobił minę niewiniątka. - Niby za co? Co nie Karol? - Szturchnął go łokciem. - A poza tym ganianie go po nocy nie bardzo mi się uśmiecha i tak jak mówisz, może już się tam nie pojawić. Na pewno ktoś wie gdzie mieszka albo chodzi do budy. Trzeba tylko popytać. Dojedziemy… znajdziemy go w ciągu dnia. Na gegrę i tak już nie zdążymy. Co robimy?
- Na geografię nie, ale na matematykę się wyrobimy. Ruchy. I żadnego dojeżdżania. To mój kolega.
- Taaa… - Borkowskiego najwyraźniej opuścił dobry humor. Nie cierpiał matmy. - A jak ma na imię ten twój KOLEGA?
- O też bym chciał wiedzieć! - Podłapał temat Karol.
- Dwóch na jednego to banda łysego - odcięła się Agnieszka. - I nic wam juz nigdy nie powiem. Basia miała rację: kobietę potrafi zrozumieć tylko druga kobieta.
- Dobra, dobra - powiedział pojednawczo Jacek. - Wracamy na lekcję i każdy wypytuje o Nowego. Przecież ktoś musi go znać, co nie? I dowiemy się gdzie mieszka.
- I super - zatwierdziła Agnieszka plan.
Najpierw trzeba Go znaleźć.. oczywiście po to, aby ostrzec o planach chłopaków.
- Gdyby Basia była taka super, to byś się z nią włóczyła, a nie z nami. - Karol wystawił język w uśmiechu. - A teraz na matmę. A Nowego trzeba znaleźć. Macie rację. Gdyby nie on, to właśnie bym brał udział w treningach, a tak pewnie cały sezon mnie ominie. - Ze smutkiem na twarzy pogładził sobie złamane żebro.
- Nie martw się, za tydzień będzie ok i wszystko nadrobisz.
Agnieszka wyrzuciła ogryzek.
- A Basia jest super, tylko mieszka z drugiej strony szkoly, niż wy, geniusze. Los mnie na was skazał…
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 07-11-2022, 20:16   #22
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
6.0


Potężna machina edukacji ruszyła. Nie wybrzmiał jeszcze pierwszy dzwonek, a tryby kombinatu wiedzy i wychowania do życia w społeczeństwie, ruszyły pełną parą. Kierat nauki, rutyny i obowiązków w który człowiek raz wtłoczony, nigdy już z niego nie wyjdzie.
System pożera, trawi i wydala.

We are just another brick in the wall - that's it!



____
6.1


Nauka nauką, ale przecież nie tylko nią żyje człowiek. Każdy ma jakiegoś bzika i każdy jakieś hobby ma. Dla Agnieszki, Karola i Jacka niemal obsesją, a zarazem punktem honoru stało się zdobycie jakichkolwiek informacji o Nowym.

Wbrew pozorom zadanie okazało się niełatwe. Nie dość, że o chłopaku nikt nie słyszał, to jeszcze na dodatek mało kto go pamiętał. Cała szkoła wiedziała o awanturze na boisku. Niejedne na własne oczy widział, jak Jaworski ze swoją bandą tłuką się z Borkowskim i Zamojskim, ale prawie nikt nie zwrócił uwagi na tego od którego wszystko się zaczęło.

Jedna tylko osoba coś wiedziała, a przynajmniej tak sama twierdziła. Izka Eychlerowa zwana przez wszystkich Paskudą, albo Paskudzińską, z prowokacyjnym i pełnym satysfakcji uśmiechem odparła na pytanie Jacka:
- Ja wiem, kim on jest.
- Taaa - mruknął, niezbyt przekonany Borkowski starając się patrzeć w rozbiegane oczy dziewczyny. Uciekające lewe oko oraz spora nadwaga sprawiły, że cała szkoła nazywała ją Paskudą, otwarcie się z niej wyśmiewając i traktując, jak trędowatą - To powiedz!
Dziewczyna w odpowiedzi zatrzepotała rzęsami i po raz drugi w trakcie rozmowy posłała Jackowi figlarny i zarazem zaczepny uśmiech.
- Powiem, ale mam jeden warunek.
- Warunek? Jaki?
- Powiem ci kim on jest, ale pójdziesz ze mną do kina. W sobotę w Feminie grają Titanica. Tata załatwił mi bilety. To, co umowa stoi?
- No chyba cię cycki szczy… to znaczy czyś ty na głowę upadła? My? Razem do kina?! - krzyknął z wielkim oburzeniem Jacek.
- Jak sobie chcesz! - fuknęła Izka i obróciwszy się na pięcie ruszyła w stronę damskiej toalety.


****
Szybko okazało się jednak, że propozycję Paskudy trzeba poważnie przemyśleć i omówić z przyjaciółmi. Nikt bowiem, łącznie z nauczycielami, nic ale to kompletnie nic nie wiedział o Nowym.
Jedynie pani Turowska, polonistka, a zarazem wicedyrektorka, powiedziała Karolowi, że owszem od września miał rozpocząć naukę nowy kolega, ale po awanturze na boisku jego dziadek zadzwonił do dyrektora i ponoć zażądał wypisania jego wnuka z listy uczniów. Sprawa jest nadal w toku, bo jak się okazuje nie bardzo jest gdzie chłopaka przepisać. Wszystkie niemal szkoły nie mają już miejsc, a te które ewentualnie mogłyby go przyjąć są albo bardzo daleko, albo nie mają najlepszej opinii.

- Czyli co? - spytał prowokacyjnie Karol - Idziesz na randkę z Paskudą?



____
6.2


Jacek bardzo długo wahał się z odpowiedzią. Zbywał Izkę, aż do samego piątku. Na pierwszej przerwie dziewczyna sama podeszła do Borkowskiego i posyłając mu na powitanie zimne, niczym stal spojrzenie zapytała:
- Namyśliłeś się? Jutro już jest sobota…
- No wiesz Iza - lawirował Jacek, starając się po raz kolejny zagrać na czas - Ja…
- Dobra! Posłuchaj mnie… na dużej przerwie ma mi jasno powiedzieć, tak albo nie. Później choćbyś mnie błagał nigdzie z tobą nie pójdę i nic ci nie powiem. Jasne? Pójdę z kimś innym, albo i sama.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze przez nos, niczym wściekły byk i obróciwszy się na pięcie, niemal pobiegła do toalety.



___
6.3


Zbliżało się południe. Gdy szkolne korytarze wypełnił donośny dźwięk dzwonka, z sal z krzykiem i piskiem wybiegło kilkuset uczniów. Wszyscy szczęśliwi, pełni werwy i radośni. Część z nich kończył właśnie lekcje, a reszta miała najdłużej wyczekiwaną przerwę. Piętnaście minut, które dla wielu trwało niczym godzina. Tak wiele potrafiło się wydarzyć w ciągu tego kwadransa, że o niejednej takiej przerwie można byłoby napisać książkę. W jej trakcie powstawały związki, które rozpadały się gdy tylko szkolny dzwonek rozległ się po raz kolejny. W ciemnych kątach korytarza dochodziło do niejednej przepychanki i kłótnie, a w obskurnych łazienkach, co odważniejsi palili po kryjomu papierosy.

Bujne szkolne życie w pigułce.

Nie inaczej było i tym razem. Choć tego, co się wydarzyło, to nikt się nie spodziewał.


****
Pierwsza zauważyła go Agnieszka, a dokładniej rzecz ujmując poczuła. Przedziwny, ale już jej dobrze znajomy chłód, ukłuł ją w podbrzusze. Nie miał takiej siły i mocy, jak w czasie nocnego czuwania, ale i tak dziewczyna nie miała żadnych wątpliwości, co jest jego przyczyną. Odwróciła się i dostrzegła go.
Siedział po turecku, wciśnięty w sam róg korytarza. Wokół niego, niczym wokół jakiegoś bramina, czy innego hinduskiego guru zebrał się tłum gapiów, żeby nie powiedzieć wiernych.
- Patrz! - krzyknęła Agnieszka, szturchając Karola, łokciem w bok - To on!
- O kurde! Faktycznie!

Cała trójka zbliżyła się zbitej gęsto grupy otaczającej Nowego.
- Jak on to robi? - spytał głośno, jakiś wysoki blondyn.
- No kurwa, magik! Prawdziwy kurwa magik - skomentował wygolony na łyso skate w szerokich spodniach, ledwo trzymających mu się na biodrach.
- Dawaj! Muszę zobaczyć to jeszcze raz - zażądał blondas.

- Dobrze - rzekł Nowy, a jego wysoki, dudniący głos nie tylko wybijal się ponad ogólny gwar panujący na korytarzu, ale także niósł się jakimś dziwnym echem, odbijał się od ścian pokrytych sraczkowatą lamperią i powracał do słuchaczy, wywołując na ich twarzach wyraz pełnego skupienia i ekscytacji.

- Oto szanowni państwo talia zwykłych kart - rzekł, unosząc w prawej dłoni gruby plik kart do gry - Nie ma w niej nic niezwykłe. Magia jest we mnie i tylko we mnie.

Nowy na oczach zebranych przetasował karty, kilkukrotnie rozkładając je w formie wachlarza lub harmonii na swym lewym przedramieniu.
- Wybierz proszę trzy karty z talii - rzekł wysuwając karty do jednego z widzów w pierwszym rzędzie. Długowłosa dziewczyna, ubrana od stóp do głów w grobową czerń z lekkim drżeniem rąk, wyciągnęła trzy przypadkowe karty,
Nowy rozłożył je na podłodze, głośno odczytując ich wartości.
- Dziesiątka trefl! Walet pik! I król kier!
Lewą dłonią odłożył resztę talii na bok, a trzy wybrane przez dziewczynę karty uniósł w górę i pokazał zebranej publiczności.
- Dziesiątka trefl! Walet pik! I król kier! A teraz uwaga!
Przetasował trzy karty, aby następnie odsłonić pierwszą z nich.
- Król kier!
Powtórzył czynność jeszcze raz i odsłaniając pierwszą kartę z wierzchu, ponownie krzyknął:
- Król kier!
Tasowanie powtórzył trzy raz i za każdym razem wyciągał tę samą kartę.
- I znowu, ku zaskoczeniu wszystkich, co? Oczywiście król kier! Powiecie, że to łatwe. Że to oszustwo. W porządku. Możecie tak sądzić, ale co powiecie na to?
Nowy ponownie przetasował karty i odsłaniał je kolejno kładąc na podłodze. Oczom zebranych i zszokowanych widzów, ukazały się trzy króle kier. Ktoś pisnął z zachwytu, ktoś przeklął siarczyście, a jeszcze inny złapał się za głowę.
- Pomyśli ktoś, że podmieniłem karty - rzekł Nowy, ponownie tasując karty - Mógłbym to zrobić, tylko po co?
Przy tych słowach ponownie rozłożył karty na podłodze. Tym razem widzowie ujrzeli, znajomego króla kier w otoczeniu dwóch kart pozbawionych jakiegokolwiek wizerunku.
- No skurwysyn! - rzekł z podziwem w głosie wysoki blondyn.




W tym momencie korytarz wypełnił dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec przerwy. Towarzyszył mu jęk zawodu całej publiczności. Ludzie zaczęli się podnosić i wolno kierować się w stronę swoich klas.
- Na następnej przerwie - oznajmił blondyn na koniec - Pokażesz mi, jak się to robi. Będę na to laski wyrywał.
- Pamiętajcie magia jest we mnie - odparł Nowy, nie odrywając wzroku od Agnieszki, która ku przerażeniu jej kolegów osunęła się na ziemię.


____
* Femina - znane w Warszawie kino. Otwarte jeszcze przed wojną. Po 1940 r. znalazło się w granicach Getta i jako Teatr Femina działało, aż do 1942 r. Pierwszy w stolicy multipleks.

 
Nuada jest offline  
Stary 09-11-2022, 08:44   #23
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Chyba ją w cyckach szczyka. Też sobie wymyśliła. Kino. Ma pójść z Paskudą na randkę? W sumie… Może się poświęcić. Ten jeden raz.
Dopadł ją na dużej przerwie.

- Dobra - powiedział z ciężkim sercem starając się nie patrzeć w jej rozbiegane oczy. - Femina. W sobotę. Żadnego trzymania za rękę i takich tam! - Pogroził. - Żeby było jasne. Idziemy razem na Tytanica, mówisz mi wszystko co wiesz na temat Nowego i się rozstajemy.

Wzdrygnął się na samą myśl, że mogłoby do czegoś dojść między nimi. Jak chłopaki zobaczą ich razem to przecież będą się zbijać do końca pedałówy. Szlag!

***
Pojawienie się nowego na korytarzu było zaskoczeniem dla całej ich trójki. Jacek prawie się wściekł.

- O Jezu! - jęknął cicho. - A ja się już umówiłem z Paskudą…

Gdy tylko tłumek się rozpierzchł po salach Borkowski ruszył w kierunku Nowego. Bardziej wkurzony teraz na niego za wymuszone spotkanie z pośmiewiskiem szkolnym niż za cokolwiek innego.

- Coś kurwa za jeden - wypalił nie zastanawiając się - i czemuś się nas tak czepił?!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 09-11-2022, 22:47   #24
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
No tak. Wszystkie plany się posypały. Nowego ani śladu. Nikt nic nie widział. Nikt nic nie slyszał. Nikt w czasie bójki nie zainteresował się Nowym, bo po co. Karol i Jacek dali lepsze widowisko dostając niezły wpierdziel niż jakaś cipa, która uciekła z pola boju.

Nawet wychowawczyni Zamojskiego nie zdradziła szczegółów. Karol mógł dowiedzieć się, że faktycznie ktoś taki istnieje, ale nie podała kto i gdzie mieszka. Stara rura. Jak zwykle nie pomocna. Karol oczywiście nie omieszkał jej później zbesztać i w myślach, jak i przy przyjaciołach.

Przynajmniej miał ubaw po pachy, gdy Jacek walczył ze sobą aby pójść na randkę z Paskudą, aby cokolwiek dowiedzieć się więcej o ich nieznajomym. Nie obyło się bez uszczypliwości z jego strony, w szczególności pokazy Karola udającego amora i słodkie pary.

Jakie było jego zdziwienie, gdy Agnieszka wskazała tego typa. Tak to był on. Nie wiadomo skąd, i nie wiadomo po co. Przecież miało go tu nie być, tak jak to przekazał towarzyszom poturbowany chłopak, po tym jak wyszedł od nauczycielki. Jednak to był ok i siedział tam.

Karol chciał podejść do niego od razu, jednak to było niemożliwe. Gapiów było zbyt dużo. Zamojski zdarzył już go zbliżać w myślach za to w jakim stanie się przez niego znalazł i patrząc na Borkowskiego widział, że nie tylko on ma ochotę spuścić mu wpierdol, za to co ostatnio odwalił. Na pytania będzie czas później.

Okacja ku temu nadarzyła się chwilę później, gdy rozbrzmiał dzwonek na lekcję. Karol miał już ruszyć, jednak Jacek był szybszy ze swoimi ostrymi słowami. Chłopak zaczął podnosić się już z podłogi, ale ledwo stanął na nogi, niemal natychmiast zastygł w bezruchu. Ostre słowa Jacka sprawiły, że Nowy kompletnie znieruchomiał. Przez ułamek sekundy obaj gapili się na siebie, jakby jeden drugiego chciał przejrzeć na wylot. W tej wymianie spojrzeń było więcej treści i słów niż jest w stanie pomieścić niejedna rozmowa.

Zamojski już był bliski, żeby przytaknąć słowom kolegi i dopowiedzieć coś od siebie, ale nim którykolwiek zdążył się odezwać, po korytarzu rozległ się głuchy huk.
Nowy wyciągnął przed siebie prawą dłoń i wskazał palcem na Agnieszkę, która bez świadomości runęła na ziemię.
- Myślę, że nią się powinniśmy teraz zająć. Jeśli chcesz mnie pobić, to możesz zrobić to później.

Karol widział to kątem oka, lecz nie zdarzył zareagować. Agnieszka runęła na podłogę, a on natychmiast do niej podbiegł.

- Ja się nią zajmę! - Krzyknął w ether. - Nie daj mu uciec. Aga co ci jest? - Klepnął koleżankę po policzkach. - Halo? Halo? Jesteś tu?
 

Ostatnio edytowane przez Elenorsar : 10-11-2022 o 05:48.
Elenorsar jest offline  
Stary 20-11-2022, 16:32   #25
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Gdy tylko tłumek się rozpierzchł po salach Borkowski ruszył w kierunku Nowego. Bardziej wkurzony teraz na niego za wymuszone spotkanie z pośmiewiskiem szkolnym niż za cokolwiek innego.
- Coś kurwa za jeden - wypalił nie zastanawiając się - i czemuś się nas tak czepił?!

Chłopak zaczął podnosić się już z podłogi, ale ledwo stanął na nogi, niemal natychmiast zastygł w bezruchu. Ostre słowa Jacka sprawiły, że Nowy kompletnie znieruchomiał. Przez ułamek sekundy obaj gapili się na siebie, jakby jeden drugiego chciał przejrzeć na wylot. W tej wymianie spojrzeń było więcej treści i słów niż jest w stanie pomieścić niejedna rozmowa. Nim którykolwiek zdążył się odezwać, po korytarzu rozległ się głuchy huk.
Nowy wyciągnął przed siebie prawą dłoń i wskazał palcem na Agnieszkę, która bez świadomości runęła na ziemię.
- Myślę, że nią się powinniśmy teraz zająć. Jeśli chcesz mnie pobić, to możesz zrobić to później.

Karol widział to kątem oka, lecz nie zdążył zareagować. Agnieszka runęła na podłogę, a on natychmiast do niej podbiegł.
- Ja się nią zajmę! - Krzyknął w eter. - Nie daj mu uciec. Aga co co jest? - Klepnął koleżankę po policzkach. - Halo? Halo? Jesteś tu?

Dziewczyna ani drgnęła. Jej policzki były zimne i sztywne, jakby stała na trzydziestostopniowym mrozie przez ostatnie pół godziny. Po plecach Karola przeszedł dreszcz. Dłonie zaczęły mu się pocić, a w klatce piersiowej poczuł ukłucie strachu, które ubodło go prosto w serce. W momencie przypomniał sobie, jak jakieś pół roku temu na sali gimnastycznej odbyły się pokazy strażackie. Wśród nich też prezentacja udzielania pierwszej pomoc. Barczysty, szpakowaty gość, ubrany w strażacki kombinezon na manekinie bez rąk i nóg, którego nazywał fantomem Jackiem pokazywał, jak zabezpieczyć osobę, która zemdlała do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego. Wtedy dla Karola bardziej istotne było to, że manekin został nazwany Jackiem, a nie czynności, jakie trzeba wykonać i ich kolejność. Bardziej liczyło się mógł bezkarnie dogryzać koledze, niż jakieś udawanie, że się ratuje gumową lalkę.

Karol wyglądał właśnie jakby próbował sobie przypomnieć coś na teście, czego nigdy się nie nauczył. Z całych sił skupił swój umysł, jednak nic to nie dawało. Stan koleżanki bardzo go zmartwił, ale mimo wszystko nie za wiele wiedział co powinien teraz uczynić. Kontynuował, więc swoje wcześniejsze działania.

Tymczasem Jacek, widząc że Karol zajął się koleżanką, po sekundzie zawahania, czy powinien mu pomóc, napędzany adrenaliną zaczął działać. Złapał Nowego za wszarz i przyciągając go do siebie tchnął mu prosto w twarz na jednym wydechu.
- Coś kurwa za jeden, przez ciebie pizdo dostaliśmy wciry, odpierdol się od Agi, ona jest nasza!
Nabrał powietrza i potrząsnął nieznajomym.
- Rozumiesz?

Chłopak milczał, nadal wpatrując się w oczy Jacka, jakby przez nie chciał się dostać do wnętrza czaszki i skraść mu duszę. Jego ciało pozostało nieruchome i Borkowski czuł, że nie stawia on najmniejszego oporu. Twarz Nowego nie zdradzała żadnych emocji, jakby w jednej chwili stała się czystą kartą z jego sztuki.
- Bij - szepnął chłopak - Bij śmiało, ale wtedy staniesz się dokładnie taki sam jak tamci bandyci.

Zachowanie Nowego i jego spokojne słowa w jakiś przedziwny sposób odebrało Borkowskiemu całą werwę. Jacy bandyci?. Ciągle trzymał go za kołnierz ale już z mniejszym przekonaniem. Cała para z niego zeszła.
- Czego chcesz? Coś się nas tak czepił?
- Porozmawiamy, ale najpierw ona
- Nowy wskazał głową nadal leżącą na podłodze Agnieszkę.
- Od niej się odchrzań, rozumiesz?

Agnieszka westchnęła a potem otworzyła oczy. Rozglądała się, zdezorientowana, dookoła, starając się zrozumieć, czemu świat przybrał tak dziwną perspektywę.
- Co… - chciała zapytać, kiedy jej wzrok napotkał spojrzenie Nowego. Miała wrażenie, że unosi się nad nią.
- Cześć - powiedziała.
Jacek puścił kołnierz chłopaka gdy tylko Aga się ocknęła, jakby nie chciał by zauważyła, że go trzyma.
- Cześć - odpowiedział Nowy uśmiechając się szeroko, jakby właśnie ujrzał wschodzącą jutrzenkę. Zignorował przy tym, całkowicie złowrogą minę Jacka - Cała jesteś? Nieźle grzmotnęłaś?
- Co? -
zapytała znowu. Świat wirował, nie wiedziała czy ciągle tańczy, czy może ciągle śni ten dziwny sen.
- Agnieszka - przedstawiła się. - Czy już poszli?
Zorientowała się, że leży na podłodze . Dziwne. Przekręciła się na bok, podciągnęła nogi i usiadła.

- Dobrze się czujesz? Znowu byłaś cała lodowata. Ty chyba naprawdę jesteś chora. - Powiedział z przejęciem w głosie Karol.
- Dobrze. Dziwnie. Kręci mi się w głowie, jakbym za długo jeździła na karuzeli . Miałam dziwny sen.. - zaczęła, ale kłótnia chłopaków jej przerwała.

- To przez ciebie! - warknął Borkowski wwiercając wskazujący palec w pierś Nowego. - Za każdym razem gdy cię widzi robi się zimna!
- Robert -
odparł chłopak wychylając się zza ramienia Jacka, który nadal niczym najprawdziwszy bodyguard, własnym ciałem osłaniał koleżankę. - Dobrze, że nic ci się nie stało.
- Miło Cię poznać - Agnieszka przytrzymała się ściany i wstała. - W której jesteś klasie? - miała nadzieję, że nie jest zbyt nachalna i nie zniechęci Nowego… Roberta do siebie.
- W ósmej - odparł chłopak. Chciał coś jeszcze dodać, ale na schodach zadudniły czyjeś kroki. Robert spojrzał w tamtą stronę i rzucił - Hightower idzie, uciekajcie do klasy.
- Jasne
- posłusznie skinęła głową Agnieszka i zaczęła iść w stronę sali.

- Taaa, jasne - sapnął Borkowski i łapiąc Nowego za szmaty wepchnął go do damskiej ubikacji. - Nie skończyliśmy pogawędki - syknął mu do ucha, oglądając się za siebie czy Karol i Aga wejdą za nim czy zdezerterują.
- Ej! - zaprotestowała Agnieszka, materializując się nagle za plecami Jacka. Złapała go za ramię. - Co mu robisz? Przestań natychmiast!
- Jeszcze nic
- syknął zapytany zabierając ręce od Roberta i podnosząc do góry, w geście "nic mu nie zrobię". - Chcę tylko porozmawiać. Zadać pytania na które spodziewam się odpowiedzi. Bez żadnych szyfrów i mrugania latarką po nocy, okej? Karol, który pojawił się w łazience moment za Agnieszką, którą ciągle obserwował, czy aby na pewno dobrze już się czuję, przytaknął Jackowi.
- Racja. Pora wyjaśnić kilka kwestii!
- Powiedział ze złością. - I radzę odpowiadać prawdę, bo nie jestem w humorze.

Gdy wszyscy znaleźli się w damskie ubikacji nastała cisza, która dudniła im w uszach nieprzyjemnym echem. Przez chwilę poczuli się, jakby znaleźli się pod wodą. Paskudna ceramika, rodem z głębokiego peerelu, zdobiła ściany i sprawiała, że w pomieszczeniu panował drażniący chłód. Agnieszka instynktownie, splotła ręce na piersiach i wtuliła głowę w ramionach. Jacek i Karol poczuli, jak lodowaty dreszcze przebiega im od potylicy w dół, wzdłuż całego kręgosłupa. Ich zacięte miny dobitnie pokazywały ich determinację i rozjuszenie.
Robert, który wciąż był dla nich Nowym i stanowił istną Enigmę, stał naprzeciwko nich z miną, która nie zdradzała absolutnie żadnych emocji.
- Nic wam nie zrobiłem i nic wam nie jestem winien - rzucił pewnym siebie głosem - Gdybyście przyszli, jak prosiłem, to byście wszystko zrozumieli - dodał po chwili i w tych słowach była wyraźna nutka żalu i jakiejś niezrozumiałej do końca pretensji.

Nim ktokolwiek odpowiedział na jego wyrzuty, światło w ubikacji nagle zgasło, jakby ktoś w nadprzyrodzony sposób zarzucił gruby koc na ich szkolną klatkę.
- Wo sind sie? Sie müssen hier irgendwo sein. Alles durchsuchen! - dobiegło gdzieś od strony drzwi prowadzących na korytarz.

- Ktoś idzie. - Stwierdził półszeptem Karol i skierował się w stronę jednej z kabin. Już dosyć sporo tematów kręciło się wokół jego osoby. Brakowało tego, aby któryś z nauczycieli przyłapał go jak próbuje pobić nowego ucznia w damskiej ubikacji.

Agnieszka - choć ciągle nieco oszołomiona - rozumiała więcej. Zimno, ogarniające całe ciało, głosy po niemiecku…
Przykucnęła, zacisnęła powieki i zakryła uszy.
- To tylko sen – powtarzała. – To się nie dzieje naprawdę. To tylko sen.
- Znowu?
- stęknął Jacek. - Znowu? - Przysunął się do spękanych, zimnych kafli na ścianie i czekał z łomoczącym sercem, starając się przebić wzrokiem panującą ciemność.
- Jaki sen? Co znowu? - Zapytał zdezorientowany Karol.
- Cicho - szepnął Robert - Bądźcie cicho, proszę.

Jego słowa zlały się niemal w jedno ze stukotem podkutych butów. Odgłos ten w jakiś niepojęty sposób powodował ciarki na plecach przyjaciół i powodował, że ich wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Wystawione na tak ekstremalne warunki umysły młodych ludzi zaczęły wbrew ich woli produkować obrazy przesycone okrucieństwem, brutalnością rodem z filmów wojennych.

Borkowski zagryzł dolną wargę. Poczuł metaliczny posmak. Powoli osunął się po ścianie i usiadł na zimnej podłodze. Czekał, starając się nawet nie oddychać. Karol w ten czas zamknął za sobą wymacane w ciemności drzwi jednej z kabin toalety, po czym wskoczył na zamknięty sedes i przykucnął na nim przyjmując pozycję bliską do embrionalnej. Ciemność w dzień, dziwne myśli. Nie wiedział co się dzieje.

- To tylko sen. To nie jest prawdziwe - powtarzała skulona pod ścianą Agnieszka, rozpaczliwie próbując przekonać swój umysł, aby wypuścił ją z tego szaleństwa.

Czas zastygł w miejscu. Dojmujący chłód i nieprzenikniony mrok zawładnęły całym światem. Sekundy upływały w rytmie ich doniośle bijących serc. Każdy samotny i pozostawiony sam na sam z własnymi myślami i strachami.
A dudnienie podkutych butów coraz głośniej rezonowało od ścian i atakowało ich uszy, powodując napływ kolejnych fal przerażenia.
- Herr Sturmhauptführer. Ich fand. hier versteckt! - krzyknął ktoś.
- Die Tür einschlagen! - padł w odpowiedzi krótki rozkaz, a po chwili ktoś zaczął walić w drzwi.
- Geh alle raus! - ryknął ktoś próbując przekrzyczeć nieustające walenie.

Borkowski zatkał uszy dłońmi starając się odciąć od przerażającego hałasu.

Zaklinanie rzeczywistości nie pomagało, agresywne, pobudzone głosy były coraz bliżej , dołączyło walenie. Nie pomagało wciskanie głowy głęboko w ramiona i zatykanie uszu. Majaki nie chciały minąć i choć Agnieszka nie znała niemieckiego, to wydźwięk całej sytuacji był dla dziewczyny oczywisty – szczególnie w kontekście tego, co przerabiali właśnie na historii. Okupacja, wojna, pacyfikacja getta, powstanie. Oczywiście, było to niemożliwe, bo to wszystko było kiedyś, wieki temu, w właściwie 50 lat. Jej ojciec miał nieco więcej.
- To nie jest prawdziwe – powtórzyła, jeszcze mocnej wciskając się w ścianę. Była przerażona.

Niemiecki. Język dla Karola jeszcze bardziej obcy niż inne. Z brzmieniem, które zawsze było jak rozkaz. Rozkaz czegoś złego. Połączenie tego wraz z ciemnością, zimnem przyprawiało o ciarki i szaleństwo. Może rzeczywiście to jest sen? Może to się wcale nie dzieje naprawdę, a jest zwykłym koszmarem, tak jak mówi Agnieszka? Może jeszcze się nie obudził po nocnym czuwaniu i umysł płata mu figle. Trzeba się z tego wybudzić, ale Karol niestety nie wiedział jak. Skulony w przykucu na damskiej ubikacji, zaczął szczypać swoją skórę, aby sen na jawie się skończył.

Szorstka pętla strachu coraz mocniej zaciskała im się na szyjach. Powietrze wciągane gorączkowo w płuca wydawało się jakby rozrzedzony, niczym w wysokich górach. . Przez co czuli się, jak ryby wyrzucone na brzeg usiłujące ze wszelkich sił zaczerpnąć tlenu. Ci, którzy dobijali się do drzwi nie ustawali w wysiłkach, aby czym prędzej je sforsować. Ponaglania i rozkazy wypowiedziane w ostrym, jak brzytwa języku niemieckim, raniły nie tylko uszy, ale też potęgowały strach i napływ niepokojących i dojmujących myśli i wyobrażeń.

Nagle pośród absolutnego mroku, pojawił się wąskim niczym włos promień światła. Wyglądało to tak, jakby ktoś lekko uchylił grubą kurtynę oddzielającą ich od realnego świata, gdzie króluje słoneczny blask.

- Chodźcie - usłyszeli głos Roberta dobiegający, gdzieś z oddali.

Głos Roberta przebił się przez ciemność i hałas otaczający Agnieszkę. Dotknął jej przerażonego jestestwa w miękki i kojący sposób. Niósł nadzieję i otuchę. Napięcie w ciele dziewczyny opadło, odsunęła ręce od głowy, uchyliła zaciśnięte powieki. Nazistowskie głosy stały się elementem tła , nieistotnym i nieznaczącym. Najpierw zauważyła smugę jasności, a dopiero potem dotarł do niej sens słów Nowego.
- Chodźcie – powtórzyła bezwiednie, a potem znów, z większa mocą. – Chodźcie!
Podniosła się z kafelków przytrzymując zimnej ściany, kolana jej drżały, ale dała rade się utrzymać.
Poszła w stronę smugi i głosu.

Karol nie zwracał uwagi na słowa Nowego. Co on mógł im pomóc, ale zaraz po nim usłyszał głos Agnieszki, która powtórzyła jego słowa. Uniósł on głowę, wcześniej wciskaną między nogi. Do ściśniętych oczu dotarł promień światła, który przebijał się górą i dołem kabiny. Bez wahania Zamojski zeskoczył z toalety i otworzył drzwi. W ciemności ujrzał sylwetkę koleżanki udającej się do światła. Światło uspokajało, ale z drugiej strony tego właśnie chciał Robert, aby tam pójść… i w tym momencie doszło do głowy Karola, że to może jest jedną z jego sztuczek? Tyle że większą, niż ta z kartami. To on za tym wszystkim stoi.
- Nie! - Zawołał do Agnieszki. - To pułapka. To Robert chce, abyśmy tam poszli! To jego sprawka! - I mimo swoich słów, zrobił krok w stronę promienia. Jeden głos w jego głowie podpowiadał, że to zasadza, lecz instynkt mimowolnie skierował go w stronę światła, które było bezpieczniejsze niż krzyki i mrok.

Borkowski miał całkowicie dość szwabskiego ujadania i łomotu za drzwiami. Jasna smuga światła w panujących ciemnościach była jak wyciągnięcie ręki. Nie zastanawiał się długo, gdy zobaczył Agnieszkę i Roberta idących w jej stronę. Zerwał się chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce, bojąc się, że jeśli zostanie tu chwilę dłużej to drzwi ustąpią pod naporem i stanie się coś złego. Bał się, że go tutaj zostawią, znikną w świetle, które zaraz zniknie. Nie myślał racjonalnie. Pobiegł w ich stronę i gdy usłyszał protest Zamojskiego wpadł na niego popychając go w stronę jasności.

 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172