![]() | ![]() |
![]() |
|
Sesje RPG - Horror i Świat Mroku Zmierzch rozlewa atrament rodząc upiorny nocny pejzaż, a wszelki cień staje schronieniem dla przeróżnych stworzeń nocy. Wielkie miasta drzemią, nieświadome mrocznych sekretów skrytych w ich labiryntowych zakamarkach. Ciche i odludne tereny stają się repozytorium przedwiecznych tajemnic i azylem dla niepojętych koszmarów. Zajrzyj za zasłonę, wkrocz w cień spoczywający między wymiarami, odkryj co spoczywa w ciemnych zakątkach świata. |
![]() |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
![]() | #1 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | ŚMIERĆ POŚRÓD ŚNIEGÓW - horror, slasher 18+ Muzyczka pod klimacik. Na stoku, w cieniu wysokiej góry, której majestatyczny, ośnieżony szczyt drapał brzuchy chmur, stał kurort. W sezonie, tak jak teraz, mógł pomieścić około dwudziestu kilku gości. Nie był duży, ale wybierali go ci, którzy chcieli uciec od zgiełku cywilizacji, poszusować po wymagających stokach, nacieszyć się mroźnym pięknem przyrody. Kurort nosił nazwę „Czysty śnieg” i leżał na prawdziwym odludziu. Najbliższe miasteczko znajdowało się niemal dwadzieścia mil od niego, a aby do niego dotrzeć trzeba było skorzystać albo z nart, albo ze skuterów śnieżnych. Latem droga była trudna, zimą – tak jak teraz – zamieniała się w niemalże arktyczną wyprawę. Tutaj, w górach, gdzie znajdował się „Czysty śnieg”, właściciel lokalu, starszy już Tim Spencer, zawsze był dobrze przygotowany do zimy. Generatory, zapas paliwa, zapas jedzenia, opału. Wszystko pozwalało przezimować nawet wtedy, kiedy pogoda szalała. Tak jak teraz. Synoptycy zapowiadali prawdziwą burzę śnieżną. Wiatr wył pośród skał, sypał w kierunku małego schroniska śniegiem, zawodził potwornie, jakby coś skrywało się za osłoną szalejącej śnieżycy. Tim Spencer siedział przy radiu w wieży, wystającej półtora piętra nad dach budynku. Z zaciętą miną przyglądał się białej kurzawie szalejącej za oknami przysypanymi śniegiem. Był dzień, ale przez burzę ledwie co widział. Z radia dochodziły tylko dziwaczne trzaski i szumy. W cieniu tej góry było to częste zjawisko. Cos tam kiedyś, jakiś mądrala tłumaczył Timowi o polaryzacji, jakiś metalach ciężkich w strukturze skały macierzystej i innych naukowych mambo-jambo, ale właściciel „Czystego śniegu” zapamiętał z tego tylko tyle, że obok Devils Top, jak nazywali miejscowi ten szczyt, radio i jakakolwiek komunikacja bardzo często zawodziła. - Ki czort?! – Tim zmrużył oczy, bo przez chwilę wydawało mu się, że dostrzegł jak ktoś lub coś przebiega przy budynku. To musiało być złudzenie. Niemożliwe. Nie w taką pogodę. - Pewnie jaki miastowy wylazł na chwilę – mruknął i znów zajął się naprawą radia. Miał problem z nadajnikiem, bo odbiornik działał całkiem dobrze. - Umrzecie tam wszyscy. Wszystkich was pozabijamy. Wasza krew przysłuży się większej sprawie. Sprawie, której wasze nędzne rozumki nie byłyby w stanie pojąć. Nadchodzimy. Jakiś świr zapętlił ten komunikat i w zasadzie nadawał go od godziny, a wszystkie inne fale szumiały, trzeszczały, piszczały i zawodziły, niczym jakiś upiór. - A, pierdol się! – zdenerwowany Tim wyłączył radio, wstał, zamknął wejście na wieżę na klucz, aby nikt niepożądany nie dostał się do środka i ruszył w dół. Postanowił dołączyć do swojej żony – Angie, która zapewne właśnie szykowała w kuchni jakiś posiłek dla gości. Po drodze miał też plan zajrzenia do ich córki – Ewy. Dziewczyna była … no nie działała jak większość dziewczyn w jej wieku, a załamanie pogody tylko pogłębiło jej wycofanie. - Stary miał rację, abym nie wżeniał się w tą rodzinę mieszańców – mruknął Tim. – Zła krew. Ale kochał Ewę i jej matkę, Angie, a poza tym kochał góry. Wiedział, że w nich się urodził i w nich umrze. Tylko nie miał pojęcia, że nastąpi to dużo szybciej, niż planował. Wszyscy Pogoda załamała się naprawdę nagle. Na szczęście stało się to w nocy, kiedy wszyscy spali, więc teraz siedzieli w cieple, w stołówce, racząc się gorącą herbatą i próbując, bez skutku, złapać zasięg na smartfonach, czy innych urządzeniach. Ostrzegano ich, że w okolicy góry, która miejscowi nazywali Szczytem Diabła, było to trudne, nawet przy dobrej pogodzie, a teraz, gdy za oknem szalała śnieżyca, zasypując wszystko z uporem godnym lepszej sprawy, jedynym źródłem łączności ze światem pozostało im radio. W takich dniach, jak ten, jedyne co pozostawało ludziom to czekanie. Wyruszenie dalej, niż po drewno, było proszeniem się o kłopoty. W schronisku nazywanym „Czystym śniegiem” znajdowało się obecnie trzynaścioro gości i trzy osoby obsługi, cztery, jeśli liczyć małoletnią córkę właścicieli, którą widzieli wcześniej, ale która jednak nie pokazała się od czasu ich przyjazdu. Część z nich się znała, część nie, część zeszła na dół, do wspólnej izby służącej za jadalnię, kuchnię i salon w jednym, część została w swoich pokojach, które oferowały niewiele więcej niż miejsce do spania, jakąś szafę na ubrania i krzesło do siedzenia. Żadnych innych udogodnień czy wygód. Dwie wspólne toalety – jedna na piętrze, druga tuż obok wspólnej izby zaopatrzone były w kilka kabin prysznicowych, do których wodę zagrzewał potężny silnik spalinowy pracujący na zewnątrz, zaraz za kuchnią. Za oknami szalały żywioły. Śnieg wirował, niczym tańczący potępieńcy, oblepiając połowę parapetu po zewnętrznej stronie. Mróz ścinał szyby wzorami lodowych kwiatów. Termometry na zewnątrz pokazywały nieco poniżej -26 stopni Celsjusza. Zimno. A był dzień. Nocą na pewno temperatura spadnie jeszcze o kilka stopni. Wspólna izba nie oferowała zbyt wiele, jak wszystko w „Czystym śniegu”, ale dawała przestrzeń zdecydowanie większą, niż w ciasnych pokojach, więc to tutaj zebrało się najwięcej osób. Pomieszczenie było zadbane, w ciepłych brązach i drewnie, gdzieniegdzie z bieloną ścianą lub górskim kamieniem. Solidny kominek w którym trzaskał rozpalony ogień dawał poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Nad gośćmi starała się otoczyć „opiekę” Angie Spencer, żona właściciela „Czystego śniegu” co chwila dopytując, czy nie potrzebują czegoś do picia lub jedzenia. Pozwoliła również na zakup alkoholu, jeśli ktoś miał ochotę w ten sposób umilić sobie oczekiwania na poprawę pogody. Właśnie. Oczekiwanie. Bo niewiele więcej można było robić przy takim załamaniu pogodowym. „Czysty śnieg” oferował niewiele rozrywek, ale w sumie, na krótką metę, takie wspólne oczekiwanie na poprawę warunków, było dobrą okazją do odpoczynku, a przecież niektórzy goście właśnie po to przyjechali w góry. Minęła godzina druga po południu i wspólną izbę wypełniły budzące burczenie w żołądku zapachy z kuchni. To Angie kończyła przygotowywać posiłek, w czym pomagał jej mąż. Można było spodziewać się czegoś aromatycznego i zapewne mięsnego, ale właściciele mieli również warianty dla tych osób, które nie jadały mięsa. Tak przynajmniej informowały opinie w sieci oraz informacje o „Czystym śniegu”. Za oknami cały czas było ciemno, ze względu na szalejąca śnieżycę. Wicher wył, niczym stado wygłodzonych wilków, śnieg wirował, a oni czekali i … nudzili się, albo szukali rozrywki. Nie wiedzieli jeszcze, nikt nie widział, że za chwilę, do drzwi „Czystego śniegu” zapuka ktoś, kto odmieni losy przebywających w nim ludzi i zmieni je w krwawy koszmar …. Ostatnio edytowane przez Armiel : 08-03-2023 o 14:58. |
![]() | ![]() |
![]() | #2 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Cliff Robinson tankował już od kilku godzin i miał nieźle w czubie, gdy dotarły do niego zapachy kuchennego pichcenia właścicielki tego iście niezwykłego ośrodka wypoczynkowego. Siedząc nad kolejnym już kieliszeczkiem wódeczki, której z grzeczności nie odmówił, rozmyślał jak tu sfinansować sobie wakacyjny pobyt z kieszeni właściciela owego miejsca. Zdążył już zbadać piony kanalizacyjne i, niestety, nie znalazł żadnych poważnych wad instalacji - ale jak to zawsze powtarzał nie ma doskonałych instalacji kanalizacyjnych i zawsze znajdzie się jakiś punkt zaczepienia. Akurat dziś miał zamiar zbadać dogłębnie zewnętrzne elementy, gdy nadeszła śnieżyca krzyżująca wszelkie tego typu plany. Jednocześnie alkohol dodawał mu odwagi na mimo wszystko wyjście na zewnątrz i dokonanie przynajmniej wstępnej inspekcji - opracowania planu gdzie co jest i jak działa. W momencie pukania Cliff siedział na skraju wielkiego stołu w jadalni rozmyślając nad tym, czy powinien iść do toalety po wypiciu zawartości stojącego przed nim kieliszka, czy lepiej golnąć sobie na drugą nóżkę tak jeden po drugim. Jeśli w pobliżu pojawi się Angie to pochwali ją za dobór wódek. W swoim pokoju miał jej znaczny zapis. Wódki, a nie tej kobiety. Ta była w kuchni i przygotowywała jakieś pysznościowe pyszności. Jednocześnie przysłuchiwał się rozmowom przy stole, a jak ktoś chciał z nim pogadać to oczywiście będzie nadwyraz towarzyski jak to miał w zwyczaju. Nic nie powie o przeprowadzanych inspekcjach, ale nie będzie ukrywał, że jest hydraulikiem. Jeśli na miejscu nie ma fizjoterapeuty to przyzna, że i tym para się. Wyglądało na to, że ta zimowa wyprawa była strzałem w dziesiątkę, żeby oderwać się od problemów. Na twarzy Cliffa zagościł olbrzymi uśmiech, którym obdarzył wszystkich dookoła. Czuł, że czekają go wspaniałe chwile w tym odludnym miejscu. |
![]() | ![]() |
![]() | #3 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Iva M. Willis wstała wcześnie. Na tyle wcześnie, żeby zdążyć, jako jedna z pierwszych, nabrać przeświadczenia, że budzący się za oślepiającą zasłoną bieli dzień będzie jednym z tych, których nigdy już nie zapomni.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
![]() | ![]() |
![]() | #4 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OJ62RzJkYUo[/MEDIA]
|
![]() | ![]() |
![]() | #5 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Ostatnio edytowane przez Aro : 09-03-2023 o 19:05. |
![]() | ![]() |
![]() | #6 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Cliff rozejrzał się po zebranym towarzystwie i jego uwagę zwróciła Iva. Zazwyczaj przebywała ze swoimi znajomymi Joelem, Joeyem i Bareyem, a przynajmniej tak zostali zapamiętani. Towarzystwo było zresztą zajęte swoimi problemami, choć udawali uśmiechy rozmawiając ze sobą nawzajem. Nie mogli jednak oszukać Robinsona, bo on nie musiał pić, żeby dobrze bawić się, więc jak ktoś pił mało to wydawał mu się melancholijny. Tak, właśnie takim słowem określiłby tych ludzi, ale jednocześnie nie przegapiał okazji, żeby zaczepić to jednego to drugiego, a dziś padło na Ivę. Złożył jej zatem ofertę nie do odrzucenia, a właściwie mogła ją odrzucić, ale fajnie byłoby jakby jednak nie odrzuciła. - Iva. Widzę, że dziś bez Joeya, więc... mam tu przed sobą dwa kieliszki i chętnie odstąpię jeden. W szczególności przed obiadem, bo lepiej je się po alkoholu. - jakby inni chcieli dołączyć to miał dość butelek ze sobą, a szkła przecież nie brakowało w tym miejscu i najwyżej spóźnialscy będą spożywali z plastikowych kubków. Wyjął spod blatu półtoralitrową butelkę wódki, z której zdążył już wypić połowę, ale drugą połową był skłonny podzielić się. |
![]() | ![]() |
![]() | #7 |
Młot na erpegowców ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() | ![]() |
![]() | #8 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Iva oderwała wzrok od kartek, na których zawzięcie coś rysowała i skupiła ogromne, okrągłe oczy na człowieku przy stole. Zdarzało się już kilkukrotnie, że starszy mężczyzna wyciągał, któregoś z jej towarzyszy z grupy. Nigdy za to nie chciał dosiąść się do nich wszystkich razem. Iv przez moment zaświtało w głowie wyjaśnienie takiego sposobu postępowania Pana Robinsona. Chodziło pewnie o skalę trudności przyjęcie ostracyzmu w porównaniu z jednym tylko osądem. Może właśnie to jak ten człowiek się zachowuje, jak mówi, jaki ogranicza ryzyko odrzucenia miało być dla niej drogowskazem do przejścia własnej katorgi.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
![]() | ![]() |
![]() | #9 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Cliff uśmiechnął się od ucha do ucha słysząc tekst Ivy i jej gest brania haustów w sposób standardowy na ulicy. Nie bardzo ją rozumiał, ale taki poziom trzeźwej abstrakcyjności musiał być żartem kogoś kto dopiero aspirował do bycia ulicznym filozofem tudzież legendarnym bimbromantą. - Nie tylko nie są metaforyczne, ale i nie zawierają metanolu. Tylko samo zdrowie. - stwierdził z uśmiechem jakby to był odzew na pytanie "Przepraszam, czy to pan ma do sprzedania kościane guziki do kożuchów?" Następnie Ivy stanęła jak wryta wpatrzona w kieliszek jakby miała przerwać dekadę pozostawania w trzeźwości. Nie była to jednak prawda, a przynajmniej tak zdawało się Cliffowi. Ivy i jej towarzysze byli dziwni, ale nie przeszkadzało to Cliffowi. Z każdym z nich dało się jako tako dogadać nawet jeżeli mówili o metaforyczności kieliszków z wódeczką. Ogólnie życie było krótkie i mogło zakończyć się równie nagle jak rozpoczęło się. Zanim cisza pomiędzy nimi stała się niezręczna to Cliff wstał i podał kieliszek do dłoni Ivy. - Wypijmy za lepsze dni przed nami. Po wypiciu zawartości tych kieliszków Cliff natychmiast wziął się za uzupełnianie ich zawartości. Ewentualnie jeśli Ivy nie wypiła to i tak zaproponuje jej, żeby usiadła i chwilę pogadała - jeśli wypije to zaproponuje na drugą nóżkę. Tak czy inaczej powie jej: - Życie jest krótkie i dlatego każda chwila jest tak bardzo ważna. Wystarczy również chwila, żeby wszystko zmieniło się. I żeby zakończyło się. W tym jednak momencie urlopuję się, bo wypoczynek każdemu jest potrzebny. Przyjdzie jeszcze czas na walkę - tak to już jest, gdy trzeba pracować, żeby przeżyć. Ale nie o pracy chciałem pogadać, a o strachu. Nie ma się czego bać. Wszystko będzie dobrze. - przy czym cztery ostatnie zdania wypowiedział dość cicho tak jakby miały być przeznaczone dla Ivy. Ogólnie w stylu wypowiadanych przez niego słów czuć było działanie alkoholu, ale zdania były zrozumiałe dla Ivy. |
![]() | ![]() |
![]() | #10 |
Northman ![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Andy zmrużył oczy patrząc w dół stoku. Słońce skrzyło się tysiącami iskierek na śniegu. Ściągnął z czoła na nos czarne okulary i zaciągnął się świeżym powietrzem. Pogoda była wspaniała. Jasnoniebieskie niebo jak okiem sięgnąć bez żadnych obłoków. Zwinnie podskoczył kierując narty w dół góry i ruszył na trasę. Z muzyką na uszach zjeżdżał szybko i pewnie wymijając innych narciarzy. Znał ten stok doskonale. Przy krzywym świerku skręcił w prawo. Na pełnej prędkości przekroczył linię drzew i zaraz potem z leśnego cienia wypadł jak z procy na skąpany w słońcu południowe zbocze przelatując w powietrzu kilkadziesiąt stóp. W chwilach takich jak ta, nie liczyło się nic. Był tylko on i góra. Mógł kompletnie wyłączyć myśli na fali muzyki chłonąc sobą krajobraz, który połykał głodnymi prędkości nartami. Po pięciu minutach samotnego slalomu między choinkami łagodnie odbijał w lewo i po skosie wznosił się przy grani jadąc równolegle do górskiego grzbietu. Dwadzieścia jardów przed przepaścią osłoniętą ochronną siatką wbił się w kierunku głównego szlaku. Pięć minut później był na końcu trasy. Samotny wyciąg obsługiwał tylko kilkanaście gondol, więc musiał ustawić się w kolejkę. Sunąc pomału na wyciągu wiedział, że zjedzie jeszcze co najmniej kilkanaście razy. A później, wjedzie z portem na górę ostatni raz tego dnia i narty zmieni na kolce. Stamtąd czekała go dwugodzinna wspinaczka do odciętego od świata Czystego Śniegu, aby zdążyć przed zmrokiem. W telefonie aplikacja wypluła alarm. Na jutro zapowiadali możliwe załamanie pogody. Oby nie… *** Obudził się jak zwykle o piątej nad ranem. Przyzwyczaił się do pustego łóżka. Po długich latach małżeństwa nie sądził, że to będzie kiedykolwiek możliwe. Najtrudniejszy był pierwszy miesiąc. Podszedł do okna i odsłonił ciężkie kotary. Za oknem szalała burza hucząc i sypiąc suchym śniegiem po szybie. A jednak… Zapalił lamkę przy łóżku i wziął się za książkę. Na śniadanie zszedł jako jeden z pierwszych gości kurortu. Ze szwedzkiego stołu wybrał jajecznicę, plastry wypieczonego boczku i ciemne pieczywo. Czarna kawa. Zjadł w towarzystwie poznanych poprzedniego dnia młodych ludzi. Para nowożeńców pierwszy raz odwiedzała Czysty Śnieg. Miodowy miesiąc, a znając życie miodowy tydzień. On umiał jeździć na desce. Ona chciała nauczyć się na nartach. Przy pensjonacie były dwie krótkie trasy przygotowane przez Spencera. Wolna i wolniejsza. Ta druga w sam raz dla amatorów i dzieci spędzających czas z rodzicami w skromnym górskim kurorcie. Tim w szopie załączał spalinowy silnik, który nawijał kilka tysięcy stóp holowniczej liny, która robiła za prymitywny, ale bardzo skuteczny wyciąg. Czekając na obiad Andy siedział w fotelu przy kominku, gdzie wesoło trzeszczały szczapy drewna. W trybie samolotowym sprawdzał aplikację topografii góry. Temperatura spadła od wczoraj drastycznie i po burzy jeśli nie ociepli się lub chociaż nie będzie słońca… można zapomnieć o nartach. Na szczęście została jeszcze wspinaczka. Kilka możliwych podejść, których nigdy nie próbował. Nigdy nie było czasu na to. Nie oszukujmy się, wyjazdy z dziećmi nigdy nie są dla rodziców. Teraz… mógł robić co chciał. Miał cały czas świata tylko dla siebie. Miał zamiar wykorzystać te dwa tygodnie. O ile zjeżdżając w dół wyłączał myślenie, to zdobywając góry mógł przemyśleć całe życie. A raczej pół, bo tyle go jeszcze zostało. Musiał otrząsnąć się i zacząć nowe.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 11-03-2023 o 04:58. |
![]() | ![]() |