Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-01-2017, 23:10   #11
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
-Dziewczyno, czy ty chcesz umrzeć przed maturą na zapalenie płuc?! - zawołała babcia na widok pobladłej twarzy Czernik.-Pewnie czapki nie założyłaś!

-Założyła - stwierdził oczywistość dziadek przechodząc akurat z kuchni do pokoju. Przystanął na chwilę, a jego twarz rozjaśnił spokojny uśmiech.-Przecież ma ją na głowie - po czym podreptał dalej z kubkiem herbaty. Babci takie oczywistości oczywiście nie zbiły z pantałyku, ba, dopiero się rozkręcała. Szczęśliwie, po kilku minutach przekazywania informacji o najstraszliwszych konsekwencjach dla lekkomyślnych, niesłuchających panien - obficie ilustrowanych przykładami z doświadczeń znajomych babci (aż chciało się zadać pytanie, czy którakolwiek ze znajomych babci dożyła dwudziestu lat - jak na razie większość umierała akurat w tym wieku w którym była Ania) z pokoju wyłoniła się głowa dziadka, który spytał spokojnie:

-Kochanie, czy przypadkiem rosół nie kipi? - co oczywiście spowodowało, że babcia przerwała w pół słowa, zawołała “o, Boże!” i pobiegła do kuchni. Dziadek dodał wówczas do wnuczki. -Hebrata na stole.

Anka rzuciła pełne wdzięczności dziadkowi i rozebrała się powoli. Na chwilę obecną jakoś nie chciało jej się spieszyć. Powlokła się za dziadkiem Gienkiem, rozwlekając za sobą szalik, ciągnący się po podłodze. Uśmiechnęła się pod nosem z wdzięcznością za domyślność patriarchy rodu.

Kiedy weszła do pokoju, dziadek półleżał na tapczanie, zajęty układaniem pasjansa. Talia kart, którą chyba przywiózł jeszcze z Galicji, była już tak starta, że ledwo można było dostrzec symbole, nie mówiąc o cyfrach. Dziadek podniósł na wnuczkę wzrok i uśmiechnął się, po czym wrócił do kart. Nie żeby nie interesowało go to, co Czernik ma do powiedzenia, ale przecież nie będzie się narzucał. Zresztą, i tak jego żona wszystko wyciśnie z wnuczki, jemu pozostanie tylko przeanalizowanie tego materiału, po czym, przeważnie w zupełnie nieoczekiwanych momentach, zadanie kilku pytań, które zaspokoją jego ciekawość.

Rozkoszując się spokojem i ciepłem domu, przymknęła oczy na chwilę i wyciągnęła nogi daleko przed siebie. Pod powiekami przemknęły jej obrazy widm za szybą klubu i poczuła jak otrząsa się bez udziału woli. Otworzyła oczy słysząc nadciągającą babcię.

Babcia Ania przeważnie goniła Ankę do pomocy przy nakładaniu i znoszeniu posiłku, ale dzisiaj tylko rzuciła, kiedy wniosła pierwszy talerz:

-Jedz!

Wnuczka posłusznie usiadła prosto i spojrzała w zupę. Ta porcja rosołu na pewno była dla niej, bo u dziadka w talerzu nieodmiennie królowała gigantyczna marchewka, którą sobie kroił łyżką. Zaraz zresztą babcia przyniosła drugi talerz, w pełni odpowiadający opisowi. Dziadek Gienek niespiesznie podszedł do stołu. Ania uśmiechnęła się ciepło do niego i uścisnęła jego dużą pomarszczoną dłoń, gdy usiadł. Konspiracyjnym szeptem rzucił:

-Wpadł do nas Czesiek z córką - Czesiek był przyjacielem dziadka Gienka jeszcze z wojska. Miał mnóstwo dzieci i żadne z nich nie mieszkało w Polsce.-Jego córka mieszka w Wiedniu. Wykłada na wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych i jest zachwycona twoimi malunkami - uśmiechnął się promiennie, dumnie, jakby i on miał swój wkład w działalność artystyczną wnuczki. Czernik zaś aż się usztywniła z przerażenia i niepokoju. W gardle poczuła rosnącą z nerwów gulę, jak zawsze, gdy mowa była o jej twórczości. Przez napad paniki słyszała kolejne słową dziadka: -Zrobiła kilka zdjęć telefonem i zostawiła swój numer telefonu, prosiła, byś oddzwoniła przy okazji - podszedł do kredensu i z szuflady wyciągnął karteczkę, zapisaną równą pismem. Akurat kiedy podawał ją Ance, do pokoju weszła babcia z trzecim talerzem. Twarz jej pociemniała, wyraźnie miała inne zdanie o propozycji córki Cześka.

-Dajesz jej numer do tej lampucary?! - zawołała z dezaprobatą. -Chcesz żeby skończyła jak ona? Jak ona się w ogóle ubiera, jak zachowuje! “Artystka”! Czy to jest praca dla uczciwego człowieka? To jedno wielkie wyniszczenie! Wódka, absynt… Wiesz, kto chciał tam studiować w tym całym Wiedniu? Hitler chciał! Tak, Hitler!

To niesamowite, że babcia Anka, będąca tak bardzo nie z obecnych czasów, tak świetnie weszła w tak internetowy schemat “argumentum ad Hitlerum”.

- Hmm tak… dziękuję, dziadku. - Anka spojrzała na karteczkę sama nie będąc pewna co sądzić o tym nagłym zwrocie wypadków. - Fajnie było spotkać się z panem Cześkiem?

Czekając na odpowiedź dziadka siorbnęła zupy: - Pyszny rosół, babciu - uśmiechnęła się do starszej kobiety z zatroskanym wyrazem twarzy. Po troszę by zmienić temat, po troszę by nie musieć słuchać wyrzutów i narzekań babci - Kryśki jeszcze nie było? - dopytała na wszelki wypadek. - Miała wpaść na obiad po szkole.
Karteczkę dyskretnie odłożyła na bok, trochę traktując ją jak zakażoną trądem czy innym wąglikiem.

- W szkole wielka afera. Przed rozpoczęciem olimpiady zabrali jednego z uczniów do szpitala. Podobno jakiś wylew miał. - rzuciła w powietrze tematem zastępczym wspominając działania Boruty.

-Wylew? W tym wieku? - babcia zdziwiła się szczerze.-To na pewno przez te całe narkotyki - osądziła kategorycznie i już zabierała się do kolejnego wykładu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.-To pewnie Krysia…

- Będę musiała jeszcze dzisiaj wyjść spotkać się z nauczycielem i Julką i Mykołą. Coś trzeba kupić? - sama dziwiła się jak łatwo wpadła w rolę grzecznej wnusi. Skrzywiła się w duchu. Babcia na pewno wyczuje, że coś nie tak.

Rzeczywiście, babcia spojrzała na Ankę podejrzliwie, ale drugi, tym razem przerażająco długi i głośny dzwonek rozległ się u drzwi. Wszyscy podskoczyli. Babcia rzuciła się otworzyć drzwi i dobiegło do stołu zwielokrotnionym echem korytarza, jak Kryśka mówi:

-...czego nie rozumiesz w słowie krótko?! Mam ci to przesylabizować?

-Daj mi spokój, przecież nikt nie słyszał, ledwo musnęłaś ten dzwonek! - odpowiedział głos Magdy.

-Słyszał, dziewczynki, słyszał - rozległ się trochę zniecierpliwiony głos babci.-Wszyscy sąsiedzi słyszeli - dorzuciła cierpko.-Wejdźcie, zupa na stole.

-Chyba powinienem trochę przyciszyć ten dzwonek, hm? - zadumał się nad talerzem dziadek Gienek, wychylając szyję, by zobaczyć, kto wchodzi. Po chwili weszły trzy dziewczyny - Kryśka, jej siostra Magda i Paulina, siostra Damiana. Wszystkie wyglądały, jakby miały za sobą ciężką noc i ciężki dzień, blade, trochę rozczochrane (w sumie uśredniając - bo Kryśka była prawię zadbana, Magda miała wronie gniazdo na głowie, a Paulina tak pomiędzy).

Tomek miał chyba rację mówiąc, że tylko zarażeni przez złe siły z “Sieraka” mogli dostrzec dalszą ich obecność - Anka nie potrafiła stwierdzić, czy, tak jak poprzednio Mikołaj, Magda i Kryśka są zarażone. Wokół Pauliny też już nie dostrzegała tego, co wcześniej, ale dostrzegła coś innego, coś dużo bardziej mroczniejszego. Była to dosyć szczególna aura, która przypomniała jej spotkanie z upiorami dziewczynek na starówce. Po namyśle chyba ta aura była i wcześniej, ale to, co przypałętało się do dziewczynki po Damianie chyba ją przyćmiło. Przypomniała sobie słowa Boruty o czymś, co zostało wypuszczone.

-Aniu, pomóż mi tutaj z talerzami, dziewczynki są na pewno głodne! - zawołała babcia z kuchni, zapewne, by wypytać wnuczkę o to, co oznacza ta inwazja dwunastolatek na spokojny mir jej mieszkania.

Anka posłusznie podreptała do kuchni by pomóc Babci, wskazując dziewczynom kierunek do pokoju.

- Zaraz wracam - mruknęła do Kryśki po drodze.

W kuchni zaś złapała za pierwszy z brzegu talerz i pomogła nakładać makaron, podstawiając załadowany talerz pod babciną chochlę.

- Babciu, to siostra tego kolegi co zginął i młodsza siostra Kryśki - rzuciła przy tym stając blisko starszej kobiety i szepcząc niemal w ucho - Tam w domu ciężko teraz, a Magda pomaga Paulinie. Kryśka zaś ciekawa była jak poszło z olimpiadą to przyszły. Za chwilę pójdziemy. - zapewniła i zmieniła temat, by odwrócić uwagę Babci - Starczy tego rosołu dla wszystkich?

Rosołu starczyłoby dla przynajmniej kompanii wojska.

-Gdybyście jadły normalnie, to pewnie bym się zastanawiała, ale wy się przecież wszystkie głodzicie, to pewnie i zostanie... - babcia spojrzała krytycznie na Ankę. Po chwili jej wzrok jednak złagodniał.-Biedactwo, w takim wieku stracić brata… Pomóż jej, Aniu, wprawdzie tata to nie brat, ale jednak, rodzina to rodzina…. Biedactwo - powtórzyła.

Poszły szybko do pokoju. Może dziadek nie zdążył zrobić czegoś zupełnie upokarzającego dla niej…

Próżne marzenia. Magda wyglądała na wzburzoną. Jak tylko wszyscy już usiedli, wypaliła:

-Aniu, twój dziadek powiedział, że chcesz zostać artystką. Artystką? POWAŻNIE? - wybałuszyła oczy.-Wybij to sobie z głowy! - prawię krzyknęła.-Chcesz się zmarnować? To właśnie chcesz zrobić ze swoim życiem? - podłapała pełne aprobaty spojrzenie babci i kontynuowała dobitnym tonem.-Moja matka jest artystką i jest NAJBARDZIEJ BEZNADZIEJNĄ osobą, jaką znam. Najbardziej - dodała.

Babcia zamarła, chyba chciała coś powiedzieć, ale Magda nie dała jej dojść do głosu. Kontynuowała gestykulując łyżką.-Jeśli zostaniesz artystką, więcej się do ciebie odezwę. Obiecuję. Powinnaś zrobić coś poważnego ze swoim życiem. JA na przykład już doskonale wiem, co będę robić jak dorosnę. Będę łapać jednorożce - oznajmiła tonem, jakby przedstawiła plan przejęcia pakietu kontrolnego akcji Microsoftu.

Zapadła cisza. Babcia patrzyła jakoś tak bezradnie, chyba po raz pierwszy w życiu nie wiedziała co powiedzieć.Kryśka i Paulina starannie unikały spojrzenia na siebie, by nie parsknąć. Babcia bez słowa wyszła do kuchni. A dziadek Gienek, patrząc na Magdę, w końcu nie wytrzymał i wybuchnął serdecznym, zaraźliwym śmiechem.

Po posiłku zabrała dziewczyny do swojego pokoju, pospiesznie zagarniając malunki i maziaje na jedną kupę i robiąc wszystkim miejsce. Magda przyglądała się wszystkiemu z niesmakiem.

-Prawię jak w domu - mruknęła.-Zaraz wlezie i każe mi odrabiać lekcje.

- Dobra, to opowiadaj - rzuciła do Kryśki wskazując zmaltretowanym dziewczynom swoje wygodne łóżko zawalone poduszkami i narzutami. Zakładała, że gorący rosół Babci Ani w połączeniu ze zmęczeniem zadziała jak najlepsze lekarstwo nasenne. Krótka drzemka na pewno się przyda zmizerowanym dziewczynkom - Co się stało? - przysiadła się do przyjaciółki.

Paulina rzeczywiście od razu praktycznie zamknęła oczy. Wyglądała mizernie. Natomiast Magda dzielnie walczyła z sennością, chociaż spojrzenie miała błyszczące, źrenice jak po atropinie, a cienie pod powierkami, że gdyby ją posadzić przy jakimś źródle światła, wyglądałaby, jakby ktoś jej podbił oczy.

-No nic, jesteśmy tutaj - mruknęła Kryśka.-Chociaż chyba na razie odpuściło. I mnie, i młodym. Ale potężnego stracha mi napędziło.

- No i im też - zazezowała w kierunku młodych i wysłuchała uważnie odpowiedzi Kryśki. - Widziałaś coś? Coś się dziwnego dzieje wokół? Od dawna tak?

Wpatrując się w aurę otaczającą Paulinę, Anka stwierdziła, że to coś, co ją spowodowało, musiało być demonem. I to chyba potężnym demonem. Pomimo, że istoty nie było w pobliżu, to wywierała wypaczający wpływ na rzeczywistość, rodzaj falowania materii, bardzo podobny do tego, który rozsiewał Boruta. Na przegubie Pauliny widniały niewidzialne dla normalnych oczu znaki, które jednak dla Anki wyraźnie układały się w pięć hebrajskich liter.

-Zaczęło się od tego, że młoda źle spała - mruknęła Kryśka.-Mówiła, że w szkole czekają na nią duchy i że nie pójdzie…

-Hej, JA TU JESTEM - zawołała Magda.-I nie jestem upośledzona. I te duchy tam były, jak w końcu mnie wysłałyście do tej szkoły - jak widać, według młodszej siostry Kryśka była prawię tak samo zła jak matka.-Czaiły się za mną, próbowały dopaść, kiedy będę sama. A Pauli nie było w szkole, więc w ogóle bez sensu poszłam. Był taki moment, że jedna z nich prawię złapała mnie za rękę, musnęła mnie i…

-I wtedy ja też zaczęłam je widzieć - dopowiedziała Kryśka cicho. Magda usiadła obok siostry i się do niej przytuliła. W tym momencie wydawały się naprawdę do siebie podobne i bliskie.-Sprawdziłyśmy potem czas i to musiało być to. Jakoś mnie zaraziło przez Magdę.

-U was w szkole musiało być jeszcze straszniej, w końcu imienia powstańców… - mruknęła Paulina, otwierając oczy.-Widywałam je wcześniej, ale nie były takie agresywne jak teraz. Właściwie, to nie byłam pewna co widzę. Tylko tak kątem oka… Ale jak Damian… jak on… - głos jej się załamał, ale nakazała sobie spokój.-Nie mogę płakać, to je przyciąga… - dorzuciła żałośnie.

Czernik przytuliła Paulinę odruchowo, wciskając się obok na łóżko.

-W każdym razie coś im przykopało dość zdrowo i się odczepiły. Po prostu znikły. Ale wydaje się, że to, co im przykopało, sprawiło im duży ból - uśmiechnęła się mściwie Magda.

- Jest niejaka szansa, że to Marcin - rzuciła ponad głowami młodych do Kryśki.

-Czyli lepiej czaruje niż tańczy? - wyrwało się koleżance.

- Paulina, a w domu jak? Byłaś tam po szkole? Jak z ojcem?

-Chyba w porządku, to raczej się nie interesuje dorosłymi…

Anka na nowo odwróciła się do Kryśki:

- Słuchaj, dzisiaj wieczorem widzę się ze znajomym Julki. Mam nadzieję, że on będzie w stanie coś pomóc byście się wszystkie poczuły lepiej.

-Mam nadzieję, że to nie ten cały Tomek o którym powiedział mi Mikołaj - odparła Kryśka.-Zadzwonił do Julki i podobno od tego czasu dostała zupełnej histerii. Zresztą, Czernik, kurde. Znajomy Julki jako ta wielka pomoc? Julka ma problem z obsługą szczotki do włosów, wszyscy jej kumple i kumpele to wykolejeńcy przy których Mikołaj jest wcale ogarnięty, bo przynajmniej nieźle gra na gitarze i jest wygadany - przyjaciółka uśmiechnęła się z rezygnacją.-To wszystko jest ostro, zdrowo popieprzone. Nie możesz tego Koseckiego znaleźć? Facet wydawał się strasznym chujem, ale chyba tego nam trzeba, żeby to wszystko odegnać…

- No tak, to Tomek. Julka go bardzo polecała - Anka była zaskoczona rewelacjami Kryśki. Ostatecznie wydęła jednak tylko usta w namyśle - Nie wiem. Zobaczę co z tego wyjdzie. A Kosecki… - dziewczyna na samą myśl się skrzywiła - … to jakbym z Borutą miała dobijać targów… - perspektywa była jakoś zupełnie nieciekawa w jednym i drugim przypadku.

- Czekajcie, dajcie pomyśleć. - Czernik zasępiła się dumając przy okazji wpatrując się martwym wzrokiem w ścianę nad głową Kryśki. Obgryzała zawzięcie paznokieć i kombinowała namiętnie.

Bez słowa wstała i wyszła z pokoju zostawiając koleżanki same.

- Dziadku…- zaczęła nieśmiało przystając obok starszego mężczyzny czytającego właśnie najnowsze plotki z “Faktu”. Dziadek Gieniek z niejakim zawstydzeniem złożył szmatławca robiąc dobrą minę do złej gry. Obie Anki w tym domu znały jego słabostki na wylot. A plotki stanowiły jego słabostkę, do której za nic głośno by się nie przyznał.

- Dziadku, mam prośbę. - dziewczyna przycupnęła na podłokietniku fotela wpatrując się intensywnie w seniora rodu - Pamiętasz te pamiątki, które pokazywałeś mi po swoim przyjacielu? Tym, którego odnalazłeś po wojnie w Lublinie? Czy mogłabym pożyczyć na chwilkę sygnet?

Dziadek zamrugał nieco zaskoczony prośbą wnuczki:

- A na co ci on, słonko, hm? - dopytywał nienachalnie, jednak Anka nagle zamiast mózgu znalazła czarną dziurę.

- Bo...eeeee….- stwierdziła inteligentnie wybita całkowicie z toku pędzących myśli - bo przypomniał mi się ryt tego pierścienia i chciałabym go odwzorować. Mam pomysł na kolejny prezent dla babci - pochyliła się konspiracyjnie i ściszyła głos. - Chcę zrobić collage o Was, o znajomych i rodzinie. Zamiast portretów użyć symboli. - wybrnęła kulawo, z niechęcią kłamiąc dziadkowi.

- Mhmmm - długie chrząknięcie dziadka przekonało ją, że lanie wody nie do końca się udało. A może czuła się po prostu winna?

- Dobrze, weź sobie. Tylko oddaj jeszcze dzisiaj! - zastrzegł Gienek wskazując Ance kieliszek stojący w szklanej nadstawce staromodnych mebli. W kieliszku z grubego, żółtego szkła tkwił klucz do barku - skarbczyku dziadków ze wszystkimi ważnymi i cennymi pamiątkami i rzeczami.

Czernik uwielbiała zapach barku. Zachichotała w duchu czując się jak ćpun dobierający się do narkotykowej nirvany. Wnętrze barku pachniało dziadkowymi fajkami, resztkami czereśniowego tytoniu, starymi perfumami babci Anki ulatniającymi się coraz słabiej z buteleczek ze staromodnymi waporyzatorami otoczonymi ciemnozielonym atłasem. Stosy pudełek i puzdereczek, stare teczki pełne wycinków gazet z niewyraźnymi zdjęciami i maluśka szkatułka z biżuterią stojąca na poczesnym miejscu, zasłaniająca starą i nie działająca pozytywką z baletnicą, której czas ubił uniesioną nożkę.

Tym razem dziewczyna nie spędzała wiele czasu z pieczołowitością przeglądając cenny dobytek dziadków. Sięgnęła wprost ku szkatułce by wyciągnąć z niej ciężki, wygładzony przez lata używania złoty sygnet, na którym wyryta była gwiazda Dawida w otoczeniu niewielkich lilijek.

Wciąż wpatrując się w pierścień ciążący jej w dłoni, zamknęła barek i odruchowo wrzuciła kluczyk. Wyszła z pokoju na sztywnych nogach śledzona zasępionym spojrzeniem dziadka.

Nie zwracając uwagi na dziewczyny wparowała do swojego pokoju, po drodze łapiąc kawałek papieru, węgiel, popielniczkę i zapalniczkę i klapnęła na podłodze.

- Nooo dobra. Kryśka otwórz okno, okej?
Wypolerowała wierzch sygnetu o sweter i chuchnęła na niego. Zamazała ryt węglem i odcisnęła na papierze z pietyzmem, upewniając się, że wszystkie załamania krawędzi odcisnęły się dokładnie. W duchu przepraszała już dziadka.

-Czernik… - Kryśka spojrzała z niepokojem, stojąc przy otwartym oknie.-Co ty kombinujesz?

- Zamierzam dowiedzieć się czegoś o tym … czymś. - Anka machnęła kartką z odbiciem sygnetu. -Żeby z tym jakoś podziałać musimy wiedzieć nieco więcej, nie? A tak to się miotamy jak te sieroty obrzygane…

Paulina i Magda, z otwartymi szeroko oczami wpatrywały się w rysunek na podłodze.

-Jesteś pewna, że chcesz robić to tutaj? Teraz? - Kryśka spytała cicho. - W sensie, to ryzykowne, nie? A jak coś pójdzie nie tak i… no… to tu przyjdzie?

Wszystkie trzy dziewczyny wpatrywały się w Ankę z napięciem.

- Chwila - mruknęła drobna brunetka odkopując nieco dywan w pobliżu wyjścia na balkon wypierdków jak nazywała wąskie długie drzwi, prowadzące na zewnątrz niczym normalny balkon. Rozczarowaniem jednak było to, że mieścił się na nim jedynie słoik na pety.

Węglem naszkicowała krąg ochronny Marcina na podłodze.
- Właźcie tutaj. - nakazała dziewczynom, gdy skończyła i była w końcu zadowolona z wyniku. No i była pewna, że nie pominęła żadnego detalu.

Magda weszła z wielkim ociąganiem, Paulina nie ruszyła się z miejsca.

-Damian coś takiego rysował - oznajmiła. - To ma chronić?*

- Tak, to krąg ochronny. Dostał go od naszego znajomego. - Anka wyciągnęła usmarowaną węglem dłoń do Pauliny. - Chodź.

-Na niego nie podziałało. - stwierdziła poniekąd rozsądnie.

- Podziałało. Co innego zawiodło. No chodź - Czernik poprosiła ją raz jeszcze. Widząc wahanie dziewczyny zmarszczyła nos. - Ok. Mam inny pomysł. Tylko się nie wygadajcie nikomu! - spojrzała na dziewczyny rzeczywiście oczekując na ich obietnice.

Magda westchnęła teatralnie, wpatrując się w Ankę ze sporym zdegustowaniem.

-Taaa… Bo nam ktoś niby uwierzy, nie?

- I tej wersji się trzymajcie. - skwitowała radośnie Czernik sięgając po pęk kluczy. - Chodźmy.
 
Cooperator jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172