Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2018, 22:59   #51
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zimno. Nie wiesz czy to wynik pogody, czy atmosfery. Ale czujesz zimno.
Zbliżasz się do drzwi frontowych budynku, wraz z drepczącą za tobą Jenny. Prawie przyklejoną ci do pleców.
Deszcz leje nieprzerwanie. Strugi wody, które nie mają mieć końca. Jeśli zabłądziłabyś przy takiej pogodzie w lesie. Hipotermia dopadłaby cię po dwóch godzinach, śmierć wkrótce po niej. Jak dobrze że jesteś lekarką, prawda? Znasz tyle dobijających faktów na temat możliwych rodzajów zgonu.
Jednakże obecne działania też nie wyglądają zachęcająco. Trudno ci zdecydować czy willa obecnie przypomina jaskinię potwora, czy tak naprawdę jest potworem, a wrota jego paszczą.
Coś ci mówi, że to co czynisz nie jest dobrym pomysłem, ale po prawdzie nie ma w tej chwili dobrych rozwiązań. Każde wiąże się z ryzykiem. Gdzieś tam czeka na ciebie wroga istota, która ma tylko jeden cel. Zabić was obie.
Drzwi są duże i pięknie zdobione. Dowód Ego właściciela.


Potężne masywne wrota, przypominały ci obecnie wrota do starożytnego zamku za którymi kryły się starożytne i straszne tajemnice. I paradoksalnie, zapewne tak było. Paziutek był złowrogą i starożytną istotą. Prastarym złem, które według Jenny, obudziliście zupełnie przez przypadek. Jak nieświadome zagrożenia dzieci bawiące się odbezpieczonym granatem niczym piłeczką.
Drzwi… wyglądały na masywne i ciężkie. Ale czy były otwarte? Jeśli nie, miałyście kłopot. Były za ciężkie by je wyważyć. Nawet za pomocą łyżki do opon, którą miałaś przy sobie.
Nie były zamknięte i zamontowano je tak, że udało ci się je otworzyć bez trudu.


I weszłyście do środka znacząc swe kroki strumyczkami wody spływających z waszych ubrań. Hall był duży i pełen “mistycznych” ozdóbek porozwieszanych na ścianach. Podczas słonecznego dnia pewnie skwitowałabyś ten widok drwiącym uśmieszkiem. Były takie pretensjonalne.
Teraz jednak w mroku deszczowej nocy, hall przypominał dom jakiegoś wampira albo szalonego naukowca.
Wywoływał zimny dreszcz na plecach. Tym bardziej, że na ziemi leżała “ozdoba” która ten nastrój taniego horroru podsycała.
Człowiek… w kałuży krwi. Twarzą do podłogi i z afrykańską dzidą tkwiącą głęboko w jego plecach. Absurdalny widok, acz… przypominał ci, że:

-Uciekaj! Szybko! - słyszałaś jego głos za sobą. Spanikowany. Tak samo przerażony jak ty. Biegłaś przodem z trudem łapiąc oddech. Byłaś na skraju paniki. Gdyby nie on, rozkleiłabyś się. Schody, szybko… na dół. Samochód. Musieli do niego dopaść, musieli wsiąść i odjechać jak najszybciej. Później zadzwonią na policję, do egzorcysty, kogokolwiek.
- Szybko. Jest za nami.- słyszałaś za sobą jego głos. A drzwi widziałaś przed sobą. Oby nie były zamknięte. Oby… bo wtedy.
Nie chciałaś nawet o tym myśleć.
- Szybciej! - usłyszałaś znów. Nie potrzebowałaś ponagleń, dotarłaś do klamki.
- Uważaj!- usłyszałaś za sobą. Odmykając drzwi , zerknęłaś przez ramię i zobaczyłaś jak cię zasłania. Zobaczyłaś jak oczy zachodzą mu mgłą, a z pomiędzy ust wypływa stróżka krwi.
- Uciek…- zdołał jeszcze wydusić, po tym jak przyjął na siebie pocisk ciśnięty w ciebie.



Uciekłaś. Jak tchórz. Zostawiłaś mężczyznę, którego Jenny nazwała twoim partnerem.
Bo to on leżał tu, twarzą do podłogi. Mężczyzna z komórki. Ten który nie był z tobą spokrewniony.
Był martwy. Zginął ratując ciebie.
- Wszystko w porządku?- zapytała Jenny zabrała się za wyrywanie wbitej w jego ciało włóczni. Krok racjonalny, ale i bezduszny zarazem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-01-2018 o 23:09.
abishai jest offline  
Stary 04-02-2018, 22:55   #52
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wbijam wzrok w leżące na zimnej posadzce ciało. Mój narzeczony. Mężczyzna, który był gotów poświęcić się – nawet to uczynił - żeby mnie ochronić . Pamiętam jego głos z nagrania w komórce. Muszę.. musze sprawdzić.
Odganiam Jenny niecierpliwym ruchem
- Zostaw! Wykrwawi się jeśli to wyciągniesz!
i przyciskam rękę do tętnicy szyjnej mężczyzny, choć wiem, że to nie ma sensu. A może ma? Jeśli nawet żyje, to nie przeprowadzę tutaj operacji… Przesuwam palce dalej, muskając zarys szczęki. Widzę niewielką, starą bliznę u dołu brody.

- Dodaje mi męskości – niebieskie oczy śmieją się . – Mogę bajerować laski, że to po bójce na noże. Wiesz, jak podnosi moje notowanie towarzyskie?
Robię obrażoną minę i stukam go w ramie. Leżymy nadzy na pomoście.
- Znam dobrego chirurga plastycznego. Usunie ci ja, bo teraz nie pozwalam ci na bajerowanie żadnych lasek.
- Nie pozwalasz?
– uniosi się na łokciu i pochyla nade mną. Krople wody z jego włosów kapią mi na twarz – No, a jeśli cię nie posłucham, to co się stanie? - pyta, nachylając jeszcze niżej.


Nie miało to żadnego sensu. W głębi serca wiedziałam o tym. Ile czasu minęło odkąd on tu leżał? Ile godzin poświęciłam na przeszukiwanie tego piekielnego miejsca? Zbyt dużo. Był od dawna martwy. Był zimny. Miałam jednak nadzieję, że śmierć przyszła szybko i była mało bolesna.

Henry. Łzy płyną mi z oczu, nie mogę ich powstrzymać. Henry.

Jenny zaś przygląda się mi w milczeniu . Waży w dłoni włócznię, rozmyślając. Nie zwracałam na to uwagi. Pogrążyłam się w żalu, zamknęłam w bólu jak w kokonie. Doszło do mnie co straciłam.
Twarz Jenny zmienia się. Co prawda rysy pozostałą te same, ale spojrzenie i mimika robią się coraz mniej ludzkie, coraz bardziej obce i zimne.
Nie zauważam tego od razu. Pogrążona w żalu nie jestem w stanie. Ale coś musiało nade mną czuwać. Coś co sprawiło, że załzawionym kątem oka dostrzegam gwałtowny ruch.
Odruchowo odsuwam się unikając przyszpilenia włócznią do podłogi.

Jenny… zaatakowała mnie! Uzbrojona we włócznię próbowała przebić nią moje ciało.
Jenny? Zrozumiałam, że to nie Jenny. Że nigdy nią nie była. Jenny zginęła. Pewnie w tym samym czasie co Henry. To nie była Jenny tylko Paziutek.
Opanował jej martwe ciało i mając tak wiele czasu poznał je na tyle, że mógł ją imitować. I to zrobił, by się do ciebie zbliżyć wyczekując okazję na atak. I ta właśnie mu się natrafiła.

Ciało reaguje szybciej niż mózg. Rzucam się w stronę ‘Jenny’, z zamiarem zdobycia włóczni.

Chybiłam… ta się obróciła wokół osi i wbiła włócznię w mój bok, prosto między żebra celując w serce. Dobrze że miałam na sobie grube ubrania, które założyłam by chronić swe ciało przed deszczem i chłodem. W innym przypadku… byłabym martwa. Włócznia wbiła się w mój bok. Poczułam ból i ciepły płyn spływający po skórze. Moją krew.

Paziutek w ciele Jenny nawet się nie uśmiechnął, nawet nie zdziwił. Patrzył na mnie jak na niższą istotę, jak na robaka którego musi rozdeptać w drodze do celu. Bo tym dla niego byłam.

Zrozumiałam też, że rzucanie się z gołymi rękami na Paziutka nie ma sensu. Włócznia nie była dla niego kawałkiem drewna ze szpiczastą końcówką. Była bronią którą znał i którą umiał używać z zabójczą skutecznością.
Nie jest dobrze. Adrenalina hamuje na razie odczuwanie bólu, ale wiem, że za niedługo się to skończy. Nie mam też wątpliwości że Paziutek – w przeciwieństwie do mnie – przeszedł szkolenie w posługiwaniu się włócznią. Mogę się tylko bronić albo uciekać. Obie opcje dają mi równie małe szanse na przeżycie, niestety. Uświadamiam sobie, że muszę być w szoku, skoro zamiast się załamać rozważam opcje walki.

Rozglądam się, szukając czegoś, co może mi pomóc. Na kredensie pod ścianą widzę dużą, srebrna patera na której stoi zapewne oryginalna (i droga jak cholera) chińska porcelana z osiemnastego wieku. Jednym szarpnięciem wyciągam paterę – może uda mi się jej użyć jako tarczy, Jednocześnie szukam czegoś, gdzie mogłabym się schować.
Widzę drzwi za sobą… duże i prowadzące do czegoś co wygląda galerię obrazów. Widzę schody prowadzące na piętro i drzwi, po obu stronach.
Jestem twarzą do drzwi prowadzących na zewnątrz. Tych, którymi myśmy weszły, ale teraz Paziutek utrudnia mi do nich dostęp. Te drzwi, obecnie na prawo wydają mi się najlepszym wyborem. Z prostego wyboru… mogłabym je zablokować za sobą za pomocą łyżki do opon, używając jej niczym zasuwy.

Zaczynam panikować a to nie pomaga mi w podejmowaniu decyzji.
Rzucam się w stronę najbliższych drzwi, może uda mi się tam dostać i je zablokować… ale sytuacja zaczyna się robić beznadziejna. Nie czuję już bólu zranionego boku, tyko wszechogarniające znużenie i rezygnację.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 06-02-2018, 12:34   #53
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zmęczenie i znużenie… czujesz jak w tobie narastają te dwa uczucia. Może warto się poddać? Może warto umrzeć, skoro nie ma powodów by żyć? A mimo to uciekasz. Mimo to zbierasz siły na ostatni być może zryw. Mimo to próbujesz walczyć.


Mimo to biegniesz czując na plecach spojrzenie Paziutka. Czujesz, że zaraz ciśnie dzidę, przeszyje cię nią. Zabije i zakończy to wszystko. Nadzieja zgaśnie i poczujesz zimne szpony śmierci na ciele.
Dobiegasz do drzwi, słysząc kroki podążającego za tobą Paziutka… zamykasz je, szybko drzwi i używasz łyżki do ich zablokowania.
Nie rzucił dzidą? Dlaczego? Bał się? Tak… możliwe, że bał stracić tą przewagę jaką miał w postaci owej dzidy. Bez niej był tylko potworem zamkniętym w ciele słabszej od ciebie kobiety. Nie zaryzykował tak jak zrobiłaś to ty. I przegrał. Nie miał cojones… dosłownie i metaforycznie.
Przegrał. Była to mała satysfakcja dla ciebie, gdy oparłaś plecami o drzwi powstrzymując Paziutka próbującego tu wtargnąć.
- Myślisz że ci się udało? Tylko przedłużasz swoje cierpienie. To nie labirynt… wkrótce znów się spotkamy. I następnym razem cię zabiję.- wygrażał kobiecym głosem, by po chwili mamić.- Zresztą po co w ogóle uciekasz? I tak nie masz po co żyć. Obiecuję, że będzie to szybki i w miarę bezbolesny proces. -
Nie miałaś sił by odpowiedzieć na jego słowa. Ból dotąd tłumiony przez adrenalinę zaczął rozlewać się po twoich nerwach falą. Czułaś osłabienie upływem krwi i szarpiący mięśniami ból przy każdym oddechu.
Wiedziałaś co musiałaś zrobić.
Rozpięłaś ubranie i z obnażyłaś ranę. Prowizorycznie otarłaś ją z krwi rękawem i zabrałaś się za zakładanie opaski uciskowej, a potem opatrunku. Pobieżnie ocena obrażeń pozwoliła ci stwierdzić, że ostrze nie wbiło się zbyt głęboko, ani nie dosięgło żadnego witalnego organu. Straciłaś jednak dość dużo krwi.
Nie jest źle… ale za dobrze też nie.
Paziutek ma rację, posiadłość to nie labirynt… dość szybko spotkacie się ponownie.
Była to sala jadalna urządzona na...


… rycerskich zakonów i średniowiecza. Zauważyłaś miecze wiszące na tarczach, które po bliższym obejrzeniu okazały się nieporęcznymi atrapami. Łatwiej było nimi kogoś zatłuc niż przebić. Czy warto jednak taki niewygodny kawał metalu targać ze sobą? Cóż… nie masz już łyżki do zmiany opon. Ta posłużyła ci do zablokowania drzwi.
A propo drzwi… na prawo od siebie miałaś kolejne drzwi, prawdopodobnie prowadzące do kuchni z której przynoszono posiłek panu domu. I okna oczywiście. Pozamykane.
Na zewnątrz grzmiało i padało. A w dodatku zerwał się silny wiatr. Warunki pogodowe zamiast się polepszać, ulegały pogorszeniu. Było to niepokojące. Burze nie trwają tak długo i nie są tak intensywne. Czyżby... huragan?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 25-02-2018, 23:36   #54
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
IRana nie jest poważna, ale prowizoryczny opatrunek długo nie wytrzyma… Powinnam to zszyć, choćby stripy założyć na szybko, ale mam tylko to, co mam. Przyjmuję więc opcję, że wystarczy taki opatrunek jaki jest. Musi wystarczyć.

A może nie musi? Ogarnia mnie znowu przemożne pragnienie aby w końcu odpuścić sobie tą ucieczkę. Henrego i tak już nie ma, nie wiem, jak mój brat, „Jenny” twierdziła, że nie żyje, ale chyba nie powinnam wierzyć w to, co mówiła „Jenny”. Ta myśl dodaje mi sił. Sprzedała mi jakąś bajkę , a ja uwierzyła! Przecież wiedziałam, że prawdziwa ja nigdy nie zdecydowałaby się na udział w taki m cyrku! Dałam się omotać tej fałszywej lasce, jak jakaś pierwsza naiwna. Czuje złość. Na swoją głupotę – wystarczyło przecież zacisnąć ręce na szyi „Jenny” jak byłyśmy w chałupie ogrodnika – ale i na nią. Na Paziutka. Złość to energetyczna emocja.

Podchodzę do ozdób umieszczonych w sali i wyciągam jeden z brzeszczotów. Ustawiam go koło drzwi, a potem dociągam krzesło. Szybko blokuję klamkę krzesłem, a potem zmieniam łyżkę na żelastwo. Odzyskaną przyjaciółkę przyciskam do piersi. Nie pozbędę się przecież mojej ulubionej zabawki…

Ciągnę za sobą kolejny miecz w stronę drugich drzwi. Kuchnia, tak? Postanawiam tam wejść, może znajdę noże, albo inne tasaki… Oczywiście wiem, że unieruchomienie tymczasowego ciała Paziutka nie rozwiąże sprawy, ale potrzebuję czasu.

Bo myślę, że już wiem, co może go unieszkodliwić – pożar. Potrzebuję wykonać kilka przygotowań, rozlać benzynę, a potem podpalić rezydencję. Jest stara, będzie się pięknie palić. Uśmiecham się na tą myśl. A ja poczekam sobie, na zewnątrz, gdyby Paziutek znalazł jakieś kolejne ciało i wylazł na zewnątrz. Tasak powinien wystarczyć. Nie mogę powstrzymać chichotu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 26-02-2018 o 07:53.
kanna jest offline  
Stary 01-03-2018, 21:33   #55
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kuchnia była nowoczesna i urządzona tak, że niczym nie różniła się od tych w restauracyjnych przybytkach. Nie było palników gazowych, tylko indukcyjne. Cudnie...
Doszedł do ciebie fakt, którego nie brałaś pod uwagę będąc w gniewie i ciągnąc ze sobą spory kawał nieporęcznego żelastwa. Które było atrapą. Podobnie jak te wszystkie „średniowieczne” akcenty. Może były drewniane, ale z pewnością nie były stare. Miały tylko takie wrażenie sprawiać.
Ściany były z pewnością z żelbetonu. Co najwyżej pokryte boazerią. Sama posiadłość nie była jednak stara, wprost przeciwnie... pod warstewką dekoracji krył się nowoczesny i duży budynek. Czy da się go łatwo spalić. Teraz gdy ochłonęłaś, nie byłaś tego pewna. Potrzebne będzie sporo benzyny, a pogoda nie była po twojej stronie. Choć grzmiało i łyskało się co chwila, wątpiłaś by jakikolwiek piorun uderzył w ten budynek. Lało jak z cebra, co mogło dość szybko zdusić płomienie. Szkoda... niemniej i tak warto spróbować, prawda?

Kuchnia była oczywiście wyposażona w wiele przydatnych rzeczy. Noże... od malutkich, po całkiem spore ostrzone laserowo noże dla profesjonalnych mistrzów kuchni. No i był tasak.



Nieco... zakrwawiony, ale to cię akurat nie martwiło. Nie dociekałaś czemu, nie miałaś ochoty zgadywać, bowiem... wszelkie teorie były nieprzyjemne do rozważenia.
Tasak był ciężki i solidny i... nie miałaś pojęcia jak go skutecznie użyć. W tym był największy problem, którego nie rozwiązałaś dotąd. Jak walczyć z Paziutkiem uzbrojonym we włócznię?
Mogłaś nawtykać sobie noży za pasek dowoli i szarżować na niego z tasakiem, ale mimo że byłaś cięższa i silniejsza od Jenny, to Paziutek by i tak wygrał. On umiał walczyć włócznią, ty tasakiem nie bardzo... Przydałaby ci się bardziej amerykańska broń, śrutówka, dubeltówka, albo choćby pistolet lub rewolwer. Tych umiałaś używać, chyba. Tych w kuchni nie było, ale czy nie było też w tym budynku?
W kuchni za to były jadalne oleje i butelki. I szmatki. Nie były to idealne koktajle Mołotowa, ale kilka ich udałoby ci się zrobić. Ze dwa, trzy... góra cztery. Co jeszcze w kuchni można było użyć?
Sól? Może? Pamiętałaś że sól miała jakieś znaczenie rytualne. Ale czy wiedza z horrorów klasy B mogła się przydać na Paziutka? I jak ją użyć przeciw niemu? Tego akurat nie pamiętałaś.

A propo Paziutka? Gdzie on był?

Na to pytanie znałaś odpowiedź. Przyczaił się i czekał na okazję. Polował na ciebie jak na zwierzynę, ukryty gdzieś w posiadłości ze swoją włócznią. Drań lubił takie zasadzki. Na tyle go już zdołałaś poznać.
Miałaś do dyspozycji kolejne trzy drzwi. Jedne które prowadziły w kierunku pomieszczeń w których Paziutek mógł obecnie przebywać, drugie prowadzące w przeciwnym kierunku, no i trzecie... będące drzwiami do spiżarki. Były jeszcze duże okna prowadzące do... ciemności, która czasem rozświetlana błyskawicami ujawniała ogrodowy labirynt z żywopłotu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-04-2018 o 20:24.
abishai jest offline  
Stary 07-04-2018, 15:16   #56
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Powoli, bardzo powoli odkładam całe żelastwo. Łyżkę do opon, fantazyjny tasak i całą resztę chłamu. Siadam przy stole, zdejmuję kurtkę. Patrzę w ciemność za oknem.

To się nie uda. Wiem to już na pewno. Nie uda się rozwiązać tego problemu w żaden z racjonalnych, wyważonych sposobów jakie znam. A nawet w mniej wyważony sposób – nic nie zadziała, bo mam do czynienia z czymś, co się wymyka racjonalnemu oglądowi. Mój mózg tego nie ogarnie. Ludzka percepcja nie ogarnia takich rzeczy. I nie ma sposobu, aby wyjść cało z tej sytuacji. Podobno nie ma pułapek bez wyjścia, ale wygląda na to, że do takiej trafiłam.

Oddycham głęboko. . Nie boje się już, może doszłam do tej granicy, za którą go nie ma? Czy lepiej poczekać tutaj na Paziutka, czy raczej wyjść na poszukiwanie go? Czy umrę szybko, czy będzie to trwało godzinami? Moja wiedza medyczna mi nie pomaga, wiem, ze śmierć bywa długotrwała i bardzo bolesna. Może zrobiłam błąd nie przyjmując wcześniejszej propozycji, tylko ciągle się szamocąc?

Znów patrzę na drzwi a potem ponownie w ciemność za oknem. Hipotermia wydaje się milszym sposobem śmierci niż umieranie w włócznią brzuchu. To mi coś przypomina. Podnoszę bluzkę i przez chwile wpatruje się w nabazgrany tam, lekko już zatarty znak opisujący imię bóstwa z mojego snu. Nie-snu. Bogini była tak samo realna, jak Pazutek, teraz wiem już na pewno. Tak samo realna w swojej nierealności. Nie pasującą do mojego świata, podobnie jak on.

Zamykam oczy. Jeśli mam walczyć z nieodgadnionym to tylko za pomocą drugiego nieodgadnionego. Oddycham kilka razy głęboko, uspokajam myśli i ciało. Liczę od 100 wspak, aby wprowadzić się w stan alfa. A potem powtarzam imię Bogini, raz i kolejny.

Jestem gotowa przyjąć jej warunki.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 10-04-2018, 22:29   #57
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zapach...
Zapach był pierwszy. Kadzidła, sandałowiec, mirra... ziołowy korzenny zaduch zapierający dech w piersiach.
Dotyk...
Dotyk był drugi, dłonie dotykające twe ciało. Pieszczące cię lubieżnie. Dłonie i języki muskające twą nagą skórę. Nieco niepojące, ale przyjemne wrażenie. Miałaś wrażenie że jesteś naga, a szyję znów opinała ci żelazna obręcz.
Słuch był... trzeci. I wtedy dotarł do ciebie dźwięk.


Egzotyczny i melodyjny. Obcy. Jak to miejsce. Jak te doznania. Wyuzdane i lubieżne. Nieludzkie.

Wzrok... był czwarty. Znalazłaś się w mrocznej sali, przykuta do zimnej podłogi. Miejsce to wydawało się olbrzymią pustką, bo nie potrafiłaś przebić spojrzeniem mroku. Przed tobą siedziała ona... harpia. Bo te stworzenie najbardziej przypominała. Od pasa w górę, kobieta... od pasa w dół kolorowa skrzydlata wrona. Obecnie naga jak ty i zajadąca z lewitującej tacy czerwone jak krew owoce? Czerwone kulki, które wyglądały jak jakieś owoce.

Byłaś przykuta do podłogi i wiedziałaś, że to jej sprawka. Czerpała jakąś przyjemność z poniżania ciebie. Była pozbawiona empatii jak Paziutek, była pewnie równie zła jak on. Ale była jedyną nadzieją, była twoją ochroną... i to pomimo swych wrednych kaprysów. Była też nastawiona przyjaźnie do ciebie, choć... „przyjaźń” należało w tym przypadku wziąć w bardzo duży nawias.
Nadal nie znałaś jej prawdziwego imienia, nadal nic o niej nie wiedziałaś. Ani kim lub czym jest, ani czego pragnie, ani czego zażąda za pomoc.
Bo z pewnością zażąda. Nie wydawała się istotą obdarzoną miłosierdziem. Ale też nic nie ryzykowałaś „przychodząc” tutaj. Ostatnim razem nie próbowała cię tu trzymać na siłę.
Ba, wybudziła gdy twe życie było zagrożone.

- Witaj ponownie. Nie spodziewałam się, że tak szybko tu się zjawisz. Ba.. nie spodziewałam się, że zjawisz się tu żywa. - rzekła wesoło kobietą, z nutką kpiny tonie głosu. Ale za to bez cienia wrogości. Niełatwo będzie rozgryźć tę pradawną istotę umykającą ludzkim kanonom zachowania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 28-04-2018, 22:57   #58
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Nie zwracam uwagi na pozycję , w której się znajduję, na żelazo, dłonie ani to, że znów nie mam ubrania. To wszystko nieważne.
Podnoszę wzrok, szukając spojrzenia „kobiety”.
- Pozwoliłaś mi wrócić – mówię. – Dziękuję.
- Nie ma za co.
- rzekła uprzejmie istota przyglądając mi z mieszaniną pożądania i rozbawienia.
Rozejrzała się dookoła.
- Wiem, że to nie jest milutki kącik, ale nie pojawiłaś się tu dla chwili przyjemności.
- Nie, pojawiałam się tu, bo alternatywą jest śmierć. Czy mam szansę jej uniknąć? Obudziliśmy siły, które są poza moim pojmowaniem. Tak jak i ty.
- Wiem. Ale co to ma wspólnego ze mną?
- odparła kobieta z ironicznym uśmieszkiem. I zamyśliła się dodając.- Pewnie że masz jakąś szansę na uniknięcie śmierci. Zawsze jakaś droga jest.
-Pokazałaś mi drogę do siebie. Skorzystałam z niej. Nie potrafię walczyć z tym czymś, co tam ściągnęliśmy . Wiesz, kim, czym on jest?
- To Pazuzu… kiedyś czciliście go jako boga. Niezwykle kapryśnego, ale potężnego boga. Potem…
- wzruszyła ramionami. -... zmieniliście zapatrywania. Wyszukaliście sobie nowe bóstwa, a stare odesłaliście w niebyt. Jednakże Pazuzu znalazł sposób by pozostać, choć za pewną cenę. Która ostatecznie doprowadziła do jego niewoli i uwięzienia.
- Czy można go odesłać… z powrotem? Podobno to ja ze znajomymi pozwoliłam mu wejść do naszego świata.
- Nie. Uwolniłaś go z więzienia, w którym został zamknięty.
- odparła istota leniwie się przeciągając. - Nie można go już odesłać, jedynie uwięzić.
- W lampie, jak rozumiem - pomyślałam. Ale ta myśl była zbyt absurdalna, żeby ją wypowiedzieć na głos. A może nie była?
- Gdzie uwięzić? - zapytałam. - Jak?
- W lampie…
- rzekła kpiąco istota. - I najlepiej uwięzić ostatecznie.
Przekrzywiła głowę na bok przyglądając mi się bacznie. - Skąd pomysł, że ci po prostu powiem co masz robić? Dlaczego? Twoje życie nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
- Czyta mi w myślach - pomyślałam. - O kurwa.
- Jesteśmy w twoim śnie. - wtrąciła rozbawionym tonem kobieta. - Nie wypowiadasz słów. Myślisz że je wypowiadasz. Czym to się różni od innych twoich myśli? Niczym. Słyszę zarówno myśli, jak i słowa które myślisz, że wypowiadasz.
- Ok
- próbuje opanować panikę, która na powrót mnie ogarnia. W sumie nie ma znaczenia, co myślę, skoro to wszystko dzieje się w mojej głowie.. chyba, żeby nie. Sama nie wiem.
- No, z jakiegoś powodu.. pozwoliłaś mi tu przyjść. Może cię to bawi bardziej, niż obserwowanie jak umieram, nie wiem. A może macie niezakończone sprawy z Paziutkiem? Jak to bogowie..
- Namazałaś moje znaki, moje piętno na całym ciele. Przyszłaś do mnie, a ja cię dopuściłam do siebie… To jednak nie znaczy, że zależy mi na jakiejś zemście na Pazuzu. Minęły wieki, a sprawy ludzkie nie są już moim problemem.
- zastawiła się kobieta i wskazała palcem wprost na mnie.- Zostawmy to jednak na boku. Chcesz mojej pomocy… i ja mogę ci ją dać. Ale co otrzymam od ciebie w zamian? Co możesz mi dać? Z jaką ofertą przychodzisz?
Różne myśli przelatują mi przez głowę. W końcu decyduję się wypowiedzieć jedną z nich
- Mogę sprawić, że ludzie zaczną znów w ciebie wierzyć.
- Nie. Nie możesz. Niby jak? Sama we mnie nie wierzysz.
- zaśmiała się istota.- Jak możesz wierzyć w coś, czego nie znasz… czego twój ograniczony śmiertelny móżdżek nie pojmuje. Alee… - tu przerwała wypowiedź, a ja poczułam ból na prawym nadgarstku, jakby ktoś przypalał mi skórę rozżarzonym żelazem. - ... ale przyjmuję twoją przysięgę kapłanko. Będziesz składała mi ofiary, modliła się, złożysz swoje życie na moim ołtarzu. O ile przeżyjesz tą noc.

Spojrzałam na nadgarstek, jej znak był tam wypalony w mojej skórze.
- Pazuzu był zamknięty w figurce go przedstawiającej. Kapłani obcego boga pokonali go i wydarłszy sekret z jego własnych wyznawców zamknęli go i wypuszczali kiedy chcieli. Tobie wystarczy jedynie rytuał zamknięcia i figurka. Oba przedmioty muszą być gdzieś w tym domu. Następnie musisz pokonać Pazuzu w ciele lub przedmiocie w którym się skrywa. Szok związany z tym zgonem zmusi go do powrotu do figurki i tam będzie musiał nabrać sił nim opuści swoje więzienie. Wtedy i tylko wtedy masz szansę go pokonać. Zaintonuj rytuał i zamknij go w jego “lampie”.
Uśmiechnęła się dodając.- Nie przejmuj się kapłanko. Dam ci dar odczytywania zapisków. Kiedy znajdziesz tekst, to będziesz w stanie zrozumieć go i odczytać.
Podnoszę oczy na istotę.
- Mylisz wiedzę z wiarą - mówię. - Wiara to dar. Jeśli mi ją dasz - mogę ją przekazać innym. Na pewno mogę przekazać wiedzę. Sprawić, że ludzie będą o tobie wiedzieli. Bo jeśli nie wiedzą, to nie mają jak wierzyć, prawda?
- Jak rozpoznam figurkę?
- Poznasz z pewnością. Trudno jej nie zauważyć.
- stwierdziła z lubieżnym uśmiechem bogini.
- Jakoś dotychczas nie zauważyłam … - krzywię się. - Posążek? Coś z penisem?
- Tobie wszystko się kojarzy z jednym?
- zakpiła istota śmiejąc się głośno. - Pazuzu był władcą złych wiatrów. Sprowadzał susze i szarańczę, jeśli śmiertelnicy nie byli dość gorliwi w czczeniu go. Nie miał nic wspólnego z penisami. Ani jego wizerunki.
- Błąd.. wyjątkowy z niego kutas.
- Z pewnością.
- zgodziła się z nią istota i dodała. - I dlatego cię on zabije, chyba że ty zabijesz go wcześniej i zamkniesz w jego więzieniu. Masz jeszcze jakieś pytania, zanim się obudzisz? Nie możesz zbyt długo przebywać tutaj, nieświadoma otoczenia.
- Posążek. Formuła.
- powtarzam szybko. - Mam go znowu zabić, wtedy odmówię obrzęd. gdzie znajdę ten posażek? Gdzie jest tekst?
- Gdzieś w budynku.-
wyjaśniła istota wstając i podchodząc do mnie. Kucnęła przede mną i ujęła moją twarz w swe dłonie.- Szukaj a znajdziesz. Pomogę ci trochę. Za małą mam więź z twoim światem, by obdarzyć cię pełnią mych łask. Ale trochę… mogę ci dać.

Pocałowała mnie. Przylgnęła swoje miękkie wargi do moich ust, język niczym wąż prześlizgnął się w głąb moich wodząc pieszczotliwie po moim języku. Czy było to odrażające? Nie bardzo. Możliwe, że już kiedyś całowałam kobietę. Czy było podniecające? W zasadzie chyba nie. Ale i tak moje lędźwia wypełniał żar, a serce waliło jak szalone.

Obudziłam się… byłam tam gdzie wcześniej, a choć okolica pozostała taka sama, to ja już nie. Czułam… że Paziutek się zbliżał. To było świdrujące czaszkę uczucie. Czułam z której strony się zbliża… że jest w pomieszczeniu znajdującym się nad moim. Dokładnie nade mną.

Podnoszę się, rozglądam. Tasak. Nada się świetnie. Fakt, ze potrafię wyczuć, gdzie jest daje mi jakieś szanse. Niewielkie, ale zawsze. Biblioteka. Tam trzyma się wszelkie …bibeloty. Oraz księgi. Jeśli gdzieś ma być ta formuła, to pewnie tam. Pilnując, żeby ciągle czuć Paziutka nad sobą, omijam spiżarnię i wchodzę w drugie drzwi.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 09-05-2018, 21:59   #59
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nowa broń. Nowa wiedza. Nowa nadzieja.
Pozwoliło ci to zignorować ból pulsujący ze zranionego boku i przypominający jak niebezpieczny jest Paziutek. Nawet będąc w kruchym ciele twojej byłej koleżanki.
Wiedziałaś gdzie jest, ale choć ta informacja była użyteczna. To nadal miałaś braki w innych niestety. Nadal nie wiedziałaś gdzie jest biblioteka, choć przypuszczałaś, że raczej na piętrze.
I miałaś nadzieję, że nie w podziemiach budynku. Wszak oglądałaś slashery w kinie. I wiedziałaś, że z piwnicy w takich filmach zazwyczaj nie wychodzi się żywym.
Wolałabyś z całego serca nie musieć schodzić do obszaru piwnicznego. Dlatego póki co ruszyłaś w kierunku przeciwnym do Paziutka. Tasak to ostateczność. Póki Paziutek ma przewagę w postaci dzidy, lepiej odpuszczać sobie z nim konfrontację. Nawet w ciele delikatnej kobiety był niebezpieczny.
Ruszyłaś więc w drugim kierunku przechodząc przez kuchenne drzwi prowadzące w drugim kierunku. Weszłaś do niedużego foyer.


Były tu schody prowadzące na górę, oraz duże drzwi prowadzące do holu w którym to nadal leżały zwłoki twoje ukochanego. Otworzyłaś też drzwi to pomieszczenia naprzeciw kuchni.I trafiłaś do znanego ci pokoju gier. Już… tu byłaś… drzwi po przeciwnej stronie prowadziły do kuchni w której to zamrażarce zamknęłaś porąbane truchło Dave’a. Pokój gier miał jeszcze jedne drzwi, których nie sprawdziłaś… na prawo od twojej obecnej pozycji. Czy jednak warto było dalej błąkać się po parterze posiadłości, czy też może lepiej już udać się na górę. Miałaś bowiem nieprzyjemne poczucie, że Paziutek zaczął powoli się zbliżać do ciebie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 23-05-2018, 22:37   #60
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wyglądało na to, ze niedługo nie będę mogła nigdzie się ruszyć, żeby nie natrafić na jakieś zwłoki. Będące rezultatem działalności mojej, lub Paziutka. Perspektywa brodzenia w martwych ciałach rozśmieszyła mnie, więc zaczęłam nieco nerwowo chichotać. Rana w moim boku najwyraźniej nie lubiła tego typu ruchów przepony, bo zaczęła dawać o sobie znać. Przez chwile zajęta byłam próbą chichotania bez poruszania przeponą. Początkowo nie szło mi zbyt sprawnie, ale po chwili zaczynałam osiągać już pewną biegłość. Ważne było odpowiednia ułożenie ciała, tak, aby mięśnie nie były zbytnio napięte. Ale nie mogły tez być całkowicie rozluźnione. Kłóciło się to z tym, czego uczył mnie sensei, ale uznałam, ze nie czas teraz na dalsze eksperymenty. Bo zaraz pojawią się kolejne zwłoki do brodzenia. Moje.

Wiec … raczej na górę, biblioteki nie są zwykle umieszczane w piwnicach. Choć satanistyczne.. kto wie. No, ale tutaj raczej była zwykła biblioteka, w jakimś miły, jasnym miejscu, obok kominka. Ścisnęłam mocniej mój tasak i poszłam schodami na górę . Starałam się – korzystając z mocy Bogini – wyczuwać położenie Paziutka. Starałam się tez nie myśleć o bólu w boku, oraz nie chichotać. I jedno, i drugie kiepsko mi szło.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172