Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-04-2018, 13:28   #201
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe nie spieszył się z opuszczeniem kombinezonu, podejrzewał że struktura statku mogła być na tyle naruszona że naprężenia podczas hamowania i manewrowania mogą spowodować kolejne uszkodzenia. Zresztą planował później spacer na zewnątrz żeby to dokładnie zbadać. Później bo liczył na to że hamowanie i zmiana toru spowodują że większość śmieci wokół statku poleci po obecnym torze.

Abe wskazał na "kulkę"
-Nivi zobacz czy uda ci się to coś nauczyć aportować albo jakiś innych sztuczek, ja na razie idę napełnić zbiornik z tlenem, zaraz wrócę na badania
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 01-05-2018, 01:09   #202
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Pośpiech nie był już konieczny. Człowiek w korytarzu był martwy, a Silvia zmieniła się w kosmiczną hienę cmentarną i ograbiła jego zwłoki, unikając patrzenia na zastygłą w grymasiu bólu, trupiobladą twarz. Śmierdziało krwią i jatką, kompletnie inaczej niż na planie filmowych. Żołądek blondynki zaczął się buntować. To nie był jej świat. Nie jej piaskownica, grabki i kredki. Nie żyła z wojny i śmierci, chociażby dostała taką rolę.
- Przepraszam - wyszeptała do zabitego chłopaka, przełamując się wreszcie i zamykając mu oczy pustym, ale jakże potrzebnym jej teraz gestem. Nie znała jego imienia, nie spytała o nie… trudno. Mogli jej nie porywać.

Wstała z kolan, odwróciła się, a następnie ruszyła krwawym tropem dziwnie pokrywającym się z tym, co miała przemierzyć. Otoczenia nagrzewało się nieznośnie powoli, pustka i samotność wierciły głębokie bruzdy w umyśle De Luci.
Wreszcie tknięta potrzebą usłyszenia kogoś żywego sięgnęła ku słuchawce w uchu.
- Wiem że tam jesteś Stone - otworzyła kanał komunikacyjny, wywołując głównego porywacza.

W słuchawce nie było nic słychać. Poza szumem eteru. Można by było myśleć, że jest zepsuty i człowiek w nieskończoność czeka na jakąś reakcję z drugiej strony. Jednak jak się zorientowała aktorka mimo wszystko komunikator nie meldował poważnych uszkodzeń. Chociaż były jeszcze grodzie i te całe zwały pancermetalu które mogły przyblokować sygnał. Wystarczyło być odpowiednio daleko lub odpowiednio blisko w zależności od punktu widzenia. A jednak po tej zdawałoby się wiecznej chwili odezwał się z drugiej strony, zdecydowany, ludzki głos.

- Kto mówi?! - syknął zaczepnie i agresywnie męski głos z drugiej strony. Łączę trochę zniekształcało głos ale jednak De Luce wydawało się, że to chyba jednak rzeczywiście jest Stone.

Z jednej strony cieszyła się, że go słyszy. Z drugiej chciała mu wydrapać oczy. Postawiła na wyjście i zachowanie pośrednie.
- A spodziewasz się tu jeszcze kogoś? Czekasz na telefon? - blondynka nie podarowała sobie drobnej uszczypliwości - To może się rozłączę, nie chcę ci zajmować linii…

- Silvia. Co z młodym?
- facet po drugiej stronie sapnął ze złości i jakby zazgrzytał zębami. Jak nie dosłownie to w przenośni. Dość szybko jeśli nawet był zaskoczony to doszedł do siebie i sam przeszedł do pytań.

- Nie żyje - nastrój aktorki w jednej sekundzie zleciał na parter, a nawet zahaczył o dwa piętra piwnicy… gdyby na statkach kosmicznych takowe budowano. Przełknęła kwaśną od żółci ślinę i zaczęła mówić, tak po prostu. Nie jak z porywaczem, tylko drugim człowiekiem.
- Zrestartowałam reaktor, wróciło zasilanie i zobaczyłam że leży na podłodze. W kamerze, monitoring znów działa. Znalazłam stimpaka, myślałam że… że zdążę. Ale on już - przełknęła gulę i nadawała dalej - Coś wypruło mu wnętrzności, ma dziurę w brzuchu… i jest… nie żyje. Wpadłam na robota strażniczego, wyglądał jak pies. Ta awaria na Vedze nie jest przypadkowa. Ktoś ustawił pole EMP dookoła. Widziałam… tylko trupy. Zamarznięte. Z drugiej strony ładunek bydła wydaje się żywy… przykro mi. Za młodego.

- Jakiego kurwa bydła?!
- syknął zirytowanym głosem facet po drugiej stronie. - Zresztą chuj z tym, widać nie udało mu się. Szkoda. Ale nie był jeden. Trzeba być w ruchu albo znaleźć dobrą kryjówkę. Gdzie jesteś? - Silvia mogła odnieść wrażenie, że Stone idzie. I nawet nie było trudno sobie wyobrazić jak w scenie filmu idzie i rozgląda się nerwowo dookoła, przed siebie, za siebie i w ogóle.

- Normalnego bydła. Z kopytami i rogami - De Luca też zaczęła iść, ale zatrzymała się, obejmując ramionami i kręcąc głową - SS Vega to statek rolniczy. Mają tu krowy gdzieś na dole - nie wiedziała po co to mówi, po prostu nawijała. - Jesteś ranny? Walczyłeś z tymi… robotami? Zrobiły ci coś? - postąpiła trzy kroki do przodu i znowu się zatrzymała. Cała chryja zaczęła się od tego, że blondynka uciekła łowcom, a teraz… miała wrócić?
- Za pierwszym razem schowałam się w szafce - mruknęła i nagle westchnęła zrezygnowana, podejmując szybki marsz już bez przestojów - Idę na mostek. Ktoś do nas leci, inny statek. Nadali wiadomość, ale bez zasilania nie dało się odpowiedzieć. Trzeba ich ostrzec zanim wpakują się w ten syf. Będę… na mostku.

- Inny statek?
- Stone wydawał się zaskoczony i może nawet nieco poruszony tą wiadomością. Przez kilkanaście kroków nie odzywał się. - Gdzie jesteś teraz? - zapytał po tej chwili gdy widocznie przetrawił informacje od aktorki.

- Tak, inny statek. Niedługo tu będą. Trzeba… - zamknęła się nagle, mrużąc podejrzliwie oczy przez ciemność statku i kanał komunikacyjny - Proszę… nie rób nic głupiego, dobra? Żadnych szantażów, dywersji, czy co ci może chodzić po głowie. Dogadajmy się z nimi, ostrzeżmy zawczasu. Jestem na D12, jak ten stary zespół… ktoś jeszcze przeżył oprócz ciebie? Gdzie jesteś?

- Ja cię znajdę. Idź dalej na mostek. Coś cię zatrzyma to mów.
- facet sapnął ale tym razem wydawał się zdecydowany jakby powziął jakąś decyzję. Po czym zwyczajnie się rozłączył i znów w słuchawce Silvia słyszała tylko szum eteru.

Ustawiła kanał na czuwanie, żeby w razie czego móc szybko odpowiedzieć.
- Cieszę się, że nic ci nie jest, chujku - mruknęła gdy upewniła się że połączenie się urwało. Mostek... nie brzmiało źle. Znaczy nie brzmiało bardzo źle. Wbrew ilości wieszanych na łowcy psów, przekleństw, łez i zgrzytania zębami, Silvia miała nadzieję, że go spotka. We dwójkę powinno być łatwiej... a uciec mu jeszcze zdąży.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 01-05-2018, 01:48   #203
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Od czego zacząć… Nivi wydawało się, że dopiero co opuściła towarzystwo inżynierów i ruszyła w swoją stronę. Paradoksalnie miała rację, wszak nie minęło dużo czasu. Niestety wystarczyło, aby parę rzeczy spieprzyło się dokumentnie.

- Kontener nie przewoził pojedynczego pasażera - zaczęła średnio obecnym tonem, wyciągając dłonie ku dryfującej w powietrzu kuli - Zawierał raczej… niewielkie stado istot, nie mam pojęcia ile. Jedną spopieliła Teddy. Druga… miała starcie z Leo i nie przeżyła. Prawdopodobnie. Trzecia - biolog zagryzła wargę, przenosząc wzrok na szybę izolatki.

- Wczepiła się Veronice w twarz. Zbiła szybkę ochronną i weszła pod hełm. Nie możemy jej zdjąć, są… połączone. Na zasadzie pasożyta. Istota przekazuje do ciała nosiciela tlen poprzez… prawdopodobnie rurkę wpuszczoną prosto do gardła. Dobrze, zobaczę co da się z tego wyciągnąć - wskazała na kulę, kręcąc powoli głową na boki.

- Bedę jednak wdzięczna, jeżeli ktoś z was zostanie i będzie mi pilnował pleców. Nie chcę skończyć jak... - przymknęła oczy, tym razem nie patrząc na izolatkę. - To by mi utrudniło dalszą pracę.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 06-05-2018, 15:30   #204
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Drake nie miał bladego pojęcia co musiałby zrobić, żeby wreszcie uspokoić Red i zaciągnąć ją na powrót do medlabu. Już prawie mu się udało, ruda przestała krzyczeć i miotać. Nie na długo, bo zaraz zaczęła od nowa, a on nie miał czasu żeby wysilać się na delikatność.
Stali na korytarzu szarpiąc się, przepychając i rozmawiając… jeżeli rozmową dało się nazwać wrzaski z jednej i spokojne przedstawianie argumentów z drugiej strony.

Mijały minuty, minęła ich dwójka techników, a oni nadal tkwili w impasie pośrodku zalanego ciemnością korytarza na dziesięć kroków od drzwi i nie zanosiło się na zmiany.
Wkurzające o tyle mocniej, że kanonier wiedział gdzie powinien być i kogo pilnować. Chronić przed tym, co mogło wydostać się z izolatki, nie tkwić na korytarzu i bawić w psychologa.
Wreszcie machnął ręką, odsuwając się od rusznikarki.
- Dobra, to nie wracaj. Ale ja wracam. Tam, gdzie Rohan, Abe, Nivi, Linda, Veronika i ta jedna paskuda. Tylko jedna, Red. Na co najmniej cztery spluwy i pary oczu, zapas tlenu i leki. Zostaniesz tu sama, bez wsparcia. - mruknął dryfując pod ścianę i obserwując ją czujnie.

Moze wreszcie coś dotrze, przemieli plusy i minusy sytuacji. Zacznie myśleć rozsądnie zamiast panikować.
- Nie wiemy ile tego gówna przewożono w kontenerze. Teddy jedno spaliła, ja utłukłem drugie. Trzecie siedzi w izolatce, a czwarte pewnie dorwało Papę. Bądźmy realistami. Chcesz być jak on? Pewnie martwy i rozerwany gdzieś, gdzie nie ma zasięgu czujników Alex. Chcesz umierać sama bez szansy na ratunek… twoja sprawa - pokazał zachęcająco pusty, ciemny korytarz mogący kryć coś więcej niż dryfujące w próżni śmieci - Ja nie mam zamiaru odprowadzać cię nigdzie, wracam do laba - powtórzył i uśmiechnął się pod maską - Możesz iść ze mną, tam gdzie nasi. Zaraz obok. Możesz usiąść pod ścianą, daleko od zagrożenia, za naszymi plecami. W grupie. Albo ryzykować bez sensu i gnać na mostek. Jak mówiłem, twoja sprawa. To jak? Grasz z nami ? - wyciągnął rękę w stronę kobiety, zaczynając niemie odliczanie do dziesięciu. Tyle zamierzał jej dać zanim zawinie się do reszty.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 07-05-2018, 03:12   #205
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 04:40 h; 2.18 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:40 h po skoku; 2.19 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Zwalniali. Prędkościomierz zjechał z okolic 0.5 pś do 0.4 pś. Co prawda w kabinie mostka jak i na reszcie statku w ogóle nie było to dostrzegalne ale przyrządy, żywiące się czujnikami skanów jak i obrabiane przez komputer pokładowy mówiły, że zwalniają i manewr hamowania póki co idzie zgodnie z planem. Byli tak blisko Dagon V, że już nie tylko skany dalekiego zasięgu ale i zwykłe kamery pokazywały tego gazowego olbrzyma. Chociaż z perspektywy trochę ponad 2 ja. nie wyglądał zbyt spektakularnie.





Obraz ze zwykłych kamer był mniej więcej odpowiednikiem tego co dało się zaobserwować gołym okiem. Gdyby mieli tu okna. Właściwie to ich nie mieli ale dzięki uprzejmości Floty mieli za to całkiem sporo nieplanowanych świetlików w kadłubie przez które widok pewnie był podobny. Pustka kosmiczna z tej perspektywy wydawała się wręcz przytłaczająca gdy nawet już z kosmicznej skali praktycznie stojąc na progu systemu nawet gazowe olbrzymy i gwiazdy w tym systemie wydawały się nieco jaśniejszymi kropkami na tle kropek nadal odległych o lata świetlne od tego systemu.

Alex nadal sygnalizowała czerwony alarm tlenowy u zaginionego Jeana. Jeśli nie udało mu się jakoś zaoszczędzić tlenu lub zdobyć nowej butli to zostało mu trochę ponad pół godziny z głównej butli i drugie pół godziny z rezerwowej. Obie się pewnie skończą nim zaczynaliby dokowanie przy Dagon V. Przy okazji Tichy zanotował, że za kilka minut spam jaki wysłał zdawałoby się wieki temu, powinien zostać odebrany na tej automatycznej stacji naprawczej po drugiej stronie tego zapomnianego przez wszystkich systemu.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Drake, Rohan, Nivi i Veronica



Jeśli chodziło o tą “kulkę” jaką para inżynierów przyniosła z maszynowni to sprawa nie była taka prosta. Główną przeszkodą w przeprowadzeniu badań była bezkształtna bryła zastygniętego kompozytu używanego zwykle do łatania rozdarć skafandrów. Utrudniała nie tylko dostęp do obcego organizmu ale nawet sam wgląd na organizm. Mimo to skaner Lindy okazał się przydatny i po chwili zastanowienia wypadało stwierdzić brak funkcji życiowych. Chyba. Przynajmniej u przedstawicieli ziemskiej fauny tak pewnie by zinterpretowano wyniki chociaż trzeba było się liczyć z tym, że stworzenie mogło przejść w jakiś rodzaj hibernacji czy podobnego życia utajonego.

W każdym razie na stole operacyjnym z bryły zastygniętego kompozytu właściwie trochę wystawał długi ogon stworzenia i większość pająkowatych odnóży. Samo wydłubanie istoty z tej zastygłej masy zajęło sporo czasu obydwu kobietom. W końcu jednak nadal oblepione mniejszymi kawałkami kompozytu krabowate ciało leżało bezwładnie na stole operacyjnym. Wydawało się nieruchome i podobne na pierwszy rzut oka do innych okazów jakie spotkali wcześniej. I ten co zaatakował Drake’a w korytarzu, i tego co dalej przywierał do twarzy informatyczki zamkniętej w izolatce, i tych spalonych resztek jakie Nivi przywlokła do biolabu.

Drake mógł się poczuć znużony obserwując jak chociaż został sam z dwiema załogantkami to jednak dziewczyny były dość zajęte i to bynajmniej nie nim. Tej trzeciej, w izolatce, z tym syfem przyczepionym do twarzy i zamkniętej w izolatce właściwie nie było sensu liczyć. No pod względem uroku osobistego, inżynier pokładowy jaki został z nimi czarującym partnerem do rozmowy nie był. Właściwie mieli do wyboru albo obserwować jak to coś, na twarzy Veroniki z wolna pulsuje na jej twarzy robiąc… właściwie nie wiadomo co. Ale nie wyglądało to dobrze. Odpychało swoją nienaturalnością, obcością gdy zamiast ludzkiej twarzy widać było grzbiet jakiegoś krabowatego robala i ten ogon owinięty ściśle wokół szyi. Albo jak lekarz i biolog najpierw dość długo oczyszczały tego przyniesionego z maszynowni stwora a w końcu zaczęły go kroić. To, że się dawał kroić właściwie nic nie oznaczało. Kto wie? Może nagle ożyje i skoczy im na twarz tak samo jak Veronice?

W porównaniu do człowieka stwór był dość małych rozmiarów. Ale dzięki spłaszczonej budowie, rozpostartym odnóżom, optycznie potrafił wydawać się znacznie większy. Zwłaszcza, że jak nagle skakał skądeś na człowieka. Siła stwora, zdolnego przebić szybkę hełmu była jednak zastanawiajaca. Człowiek, nawet wyposażony w jakieś dłuto czy nóż, miałby problemy by choćby naruszyć strukturę takiego hełmu. Pewnie w końcu by doprowadził do popękania, potem do przedziurawienia aż wreszcie do wybicia takiej dziury jaką widać było w hełmie Veroniki no ale właśnie to byłaby ciężka, i mozolna praca którą stwór zrobił “w trimiga”. Nawet z broni palnej trzeba by trochę popracować by odstrzelić w szybce taką dziurę. A ten stwór sobie po prostu ją zrobił.

- Chłopaki, widzę, że się nudzicie. - Linda podniosła wzrok na obydwu załogantów na chwilę podnosząc wzrok znad krojonego stołu. - Świetnie wam szło jak do tej pory. Mam nadzieję, że nadal tak będziecie. A teraz bardzo was proszę, poszukajcie Jeana. Zostało mu już bardzo mało powietrza. Ma czerwony alarm. Może teraz jak wróciła energia coś się wyjaśni. Nie możemy go tak zostawić gdy najwyraźniej potrzebuje naszej pomocy. - Norton pokiwała głową i wróciła do operacji przeprowadzanej na obcej istocie. Przez te guzdranie się z oczyszczaniem ciała z kompozytu dopiero z Nivi zaczynały tak naprawdę te badanie. Zastępca dowódcy chociaż mówiła całkiem uprzejmym tonem to jednak była zastępcą dowódcy czyli nr. 2 w hierarchii. Czyli jej “prośba” była w gruncie rzeczy rozkazem dla wszystkich poza kapitanem. Wiadomo było tyle, że skoro Alex nie ma na niego namiaru to jak jego namiernik nie został zniszczony to raczej musiał być w tych zdewastowanych, rufowych sektorach.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



Abe zrobił jak mówił czyli wyszedł a właściwie wypłynął z medlabu by wymienić butlę z tlenem. Tam znowu natknął się na Julię i Drake’a których mijali z Rohanem w drodze z maszynowni do medlabu właśnie. Julia wydawała się w rozterce o czymkolwiek z kanonierem nie rozmawiali. I widok speca od improwizowania napraw powitała z wyraźną ulgą. - To ja pójdę z Abe. - oświadczyła szybko i z wyraźną ulgą. No i rzeczywiście poszła czy raczej popłynęła. Drake więc mógł z czystym sumieniem wrócić do medlabu i zameldować, że teraz Abe zajął się Julią. Wcale nie był pewny czy dałby radę przekonać rezerwowego kanoniera do swoich racji. Wydawało mu się, że trafił z argumentami w czuły punkt z tym zostawaniem samą na pokładzie ale też kobieta nadal miała opory przed powrotem “gdzie było to coś”. Pojawienie się czarnoskórego inżyniera wybawiło więc ich oboje z kłopotliwego impasu.

We dwójkę dopłynęli na pokład niżej i segment bliżej rufy do magazynu skafandrów. Teraz gdy miało się śwadomość, że wśród tych dryfujących szczątków coś może się czaić naprawdę a co może się zakończyć wizytą w izolatce z przyczepionym syfem do twarzy naprawdę mogły człowiekowi przejść ciarki po plecach gdy napięte jak postronki nerwy spodziewały się ataku z każdej strony i z każdej chwili. Zwłaszcza bez działającej grawitacji ten cały syf unosił się bezwładnie, leniwie dryfując w przestrzeni, odbijając się od siebie nawzajem, od wszelkich powierzchni pomieszczeń, skafandrów załogantów, tworząc różne ruchome cienie i kształty z których każdy mógł ukrywać jakąś, małą poczwarę.

Niemniej jednak poza napięciem nerwów do magazynu skafandrów dopłynęli spokojnie i bez przeszkód. Bez przeszkód też Abe udało się wymienić już podejrzanie lekką butlę na nową. I przeszkody zaczęły się gdzieś właśnie w momencie gdy Abe dopinał klipsy i zapięcia butli sprawdzając czy wszystko było w porządku. Z butlą i kombinezonem owszem ale niekoniecznie z resztą. - O matko jest tutaj! - krzyknęła nagle bliska paniki Julia po czym jednym ruchem wyprysknęła na korytarz zamykając za sobą drzwi. Abe zdążył się tylko obkręcić wokół własnej osi w tym ospałym, bez grawitacyjnym tempem by zobaczyć jeszcze zamykające się właśnie drzwi. Dryfował sam, razem z dryfującymi kombinezonami, butlami i hełmami. Było tu coś? Czy rudej się coś w zdenerwowaniu przywidziało? Na pewno był tutaj zamknięty. Pół biedy jak jej się coś przywidziało ale jeśli naprawdę tu coś było to był w godnej pożałowania sytuacji. Te unoszące się skafandry i inne duperele przesłaniały widok a i samo pomieszczenie do wielkich nie należało. Mało miejsca na manewry za to te małe stwory miały mnóstwo kryjówek i sposobów by podejść czy skoczyć na leniwie dryfującego w próżni człowieka.


---



Układ Dagon; 04:40 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



Gwiazda holowizji odczuwała sprzeczne sensacje. Z jednej strony te korytarze przez jakie przechodziła niby już były ogrzewane a jednak albo te ogrzewanie nie działało jeszcze czy w ogóle na tip - top albo po prostu tak wychłodzone i spore pomieszczenia ogrzewały się powoli. W efekcie SPŻ wypędziły i stłamsiły mróz ale dalej było chłodno. Często blondynka przemykająca korytarzami widziała swój oddech.

Drugim niejako efektem ubocznym tego ogrzewania były krople. To co wcześniej zamarzło teraz tajało i spadało ściągane siłą grawitacji na dół. W jednym miejscu pojedyncze krople, w innym całe serie, a gdzieniegdzie gdzie była jakaś rozerwana rura czy co to przypominało prysznic albo właśnie wywalało te płyny jak z pękniętej instalacji właśnie. Co gorsza po części była to tylko woda czy coś podobnego. Czasem skapywały jakieś rozszczelnione smary, czasem jakaś maź ale najgorzej było jak na drzwiach czy ścianach trafiała się czerwonawa substancja którą odmarzajaca wilgoć “ożywała” przez co wyglądały jak świeże. Odciski rąk, czasem jakieś rozbryzgi, czasem z dodatkami śladów po kulach a czasem nie. Znalazła też trochę łusek tam i tu. Nie była jednak pewna czy to się strzelał ktoś z ludzi Stone’a czy to było coś innego. Ślady walki, krwi, bólu i ran. Chociaż na razie nie widziała żadnych innych ciał. W każdym razie zewnętrzne ubranie miała już dość porządnie przemoczone ale te pod spodem nadal było względnie suche.

Dźwięki jakie dochodziły do gwiazdy holo też były niepokojące. Jakieś szczękanie, jęki spracowanych kompozytów, odmarzających blach, jakieś dudnienie z pracy mechanizmów wszystko to sprawiało w tych opustoszałych korytarzach, że ciarki przechodziły po plecach. Zwłaszcza, że te dźwięki mogły przy każdym kroku zwiastować nadejście jakiegoś robota.

Utknęła gdzieś w 1/3 długości statku. Mostek wedle planów miał się znajdować w II-gim segmencie a teraz była przy grodzi oddzielającą III od IV-go. Już nie tak niby daleko. Ale kolejne drzwi nie chciały się otworzyć. Przez szybkę w drzwiach widziała, że cały sektor korytarza był zalany jakąś cieczą gdzieś do połowy wysokości. Teraz przy tym mrozie który tu do niedawna panował cały korytarz wypełniał jeden, wielki blok lodu. Pewnie minął godziny, może i cały dzień czy dwa nim się stopi całkowicie. A póki nie stopi się choć trochę nie szło otworzyć drzwi bo trzeba było je wypchnąć właśnie do środka,w stronę tego zamarzniętego korytarza. Najprostsza, najszybsza i najbardziej oczywista droga na mostek została więc odcięta.

Tak duży statek nie mógł mieć oczywiście tylko jednej drogi na mostek lub z mostka. Gdy wróciła się do ostatniego skrzyżowania i odczytała tabliczki ze wskazówkami najbardziej obiecujące wydawały się dwa. Po jednej stronie miała być kuchnia, mesa i magazyn żywności. Po drugiej były windy i zejścia na dół. W końcu stało się to czego można było się spodziewać i obawiać. Usłyszała szczęk otwieranych drzwi. Tych przez które przed chwilą tu weszła. Co jak co, ale jak ten korytarz osiowy był szybki i wygodny do podróży ale pod względem kryjówek to był beznadziejny. Otwarty korytarz widoczny na przestrzał od drzwi, do drzwi. Przynajmniej teraz gdy wróciło światło. A drzwi odległe zaledwie o kilkanaście kroków szczekały już mechanizmami zwiastując, że zaraz się otworzą!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-05-2018, 01:21   #206
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan odłożył oderwane ramię robota na blacie. Nie było teraz czasu na jego analizowanie. Teraz trzeba było być kawalerią, ratującą Papę.

- MiTzu, będziesz latarką.

Inżynier wyfrunął przez drzwi medlabu. Za drzwiami poczekał chwilę, aż Drake do niego dołączy. Wtedy powiedział:

- Miałeś rację, z tym klejem. To bardzo niepokojące. Przepraszam, że cię zbyłem za pierwszym razem.

Wrócił do śluzy bezpieczeństwa, którą wcześniej opuścił. Założył kombinezon i ucieszył się z oczyszczonego wizjera. To mogło się przydać przy szukaniu kogokolwiek.

Swój zestaw narzędzi tym razem przytwierdził po zewnętrznej stronie kombinezonu, na lewym nadgarstku. Była tam jeszcze jedna dodatkowa latarka, gdyby była konieczna.

Brak grawitacji utrudniaił działanie obuchem, dlaego Rohan zostawił go w medlabie. Nie, żeby przypuszczał, że któraś z dziewczyn go użyje, ale nie chciał taszczyć ze sobą zbędnych kilogramów. Wąsacz nie był ani lekki, ani szczególnie mały, a jakoś trzeba było go sprowadzić.

W kaburach umieścił wszystkie zgromadzone sprzęty. Nóż. Pistolet. Materiały do naprawy pancerzy i kombinezonów.

- Możemy lecieć, złap się MiTzu - powiedział do towarzysza. Mały robot ze swymi silniczkami przy działającej grawitacji nie miałby szans ruszyć żadnego z mężczyzn. Teraz, gdy grawitacja nadal nie działała na statku wystarczało mu siły, żeby ich rozpędzać bardziej, niż sami byli w stanie się odpychać.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 18-05-2018, 01:31   #207
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
De Luca się zgubiła… albo zabłądziła. Wybrała to drugie lewo i wylądowała przed zablokowanym przez setki ton lodu korytarzem. Zamkniętym oczywiście.
Nie było możliwości rozpuścić dziadostwa, no przynajmniej nie od razu i nie tym co blondynka miała przy sobie. Gorące chęci dostania się na mostek były chyba trochę za słabe do wykonania tego konkretnego zadania.

Czas uciekał, życie i siły uciekały. Uciekała też odległość między obcym statkiem a dryfującym w kosmicznej próżni trumno-wrakiem, zmienionym na dokładkę w pułapkę.
Żeby nie było nudno…

Przynajmniej Silvia nie zamarzała już żywcem, udało się jej też nawiązać kontakt z kimś żywym. Co prawda osobnik ten nie dość że był porywaczem, to jeszcze nieprzewidywalnym typem. Aby zrobiło się zabawniej mieli się niedługo spotkać. O ile w ogóle oboje dotrą na mostek.

Syk otwieranych za plecami drzwi wyrwał dziewczynę z zamyślenia, spinając momentalnie wszystkie mięśnie i zatrzymując serce.
Zagapiła się, dopadli ją! Kolejna maszyna!

Jasnowłosa głowa w panice strzeliła na boki, szukając drogi ucieczki… widziała dwie, ale nim ruszyła z miejsca doszedł do niej bezsens tego planu - biegnąc narobi hałasu, zwabi więcej maszyn strażniczych i zabiją ja zanim zdąży pomyśleć, że obrócenie sie na pięcie z karabinkiem złożonym do strzału nie jest najszczęśliwszym pomysłem pod gwiazdą robiącą w tym układzie za centralną. Słońcem… gdziekolwiek ten pierdzielony układ Dagon leżał.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 21-05-2018, 11:29   #208
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe włączył zaczepy magnetyczne butów i podczepił się do tego co normalnie byłoby sufitem oparł się plecami o rząd szafek pod ścianą, między szafami a sufitem była mała przerwa ale wolał odsłonić dolną częsc skafandra niż górną, zdecydowanie nie chciał żeby coś skoczyło mu na głowę. Powoli uruchomił palnik skafandra i obserwując pomieszczenie zaczał cofać się w kierunku drzwi.

Brodą przycisnął przycisk komunikatora pod szczęką na kołnierzu skafandra
-Wygląda na to że mamy coś w magazynie skafandrów, potrzebuje strzelby, i niech ktoś zobaczy gdzie Red spieprzyła
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 21-05-2018, 22:40   #209
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 04:45 h; 1.93 ja do Dagon V

Układ Dagon; 4:45 h po skoku; 1.93 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Manewr hamowania przebiegał bez zakłóceń. Korweta klasy Ranger IV wytracała prędkość według planu zaprogramowego przez nawigator. Jeśli nie przydarzy się nic co by mogło pokrzyżować te plany to za trochę ponad pół godziny powinni być gotowi do manewru cumowania przy obydwu orbitujących jednostkach. Zostawało zdecydować czy dokować całą korwetę czy posłać uszkodzonego dropshipa który wedle raportów Alex miał rozprutą ładownię więc nie mógł wejść w żadną atmosferę a bez próżniowych skafandrów nie dało się opuścić ładowni. Z drugiej strony sama ładownia też była zdehermetyzowana więc bez szczelnych skafandrów i tak nie dałoby się dostać o dropshipa.

Alternatywą było posłać obydwu albo chociaż jednego z inżynierów aby naprawili mniejsze latadełko ale w tej chwili łączność była tylko z Abe. Rohan z kanonierem ponownie znikli w czarnej dziurze czujników korwety gdy ruszyli szukać Jeana z polecenia Lindy. Abe jednak meldował o kłopotach jakie spotkały go w magazynie skafandrów.



Rufa; seg 11; pokł C; rufowe magazyny; Drake i Rohan



Mały robot zużył resztki energii robiąc za improwizowany jetpack dla dwóch pasażerów. Teraz dryfował w bezwładnie w stanie uśpienia czekając na podładowanie. Póki to nie nastąpi miał wdzięczność i ruchliwość kolejnego dryfującego kawałka złomu.

Nim to jednak się stało inżynier z kanonierem zdążyli przedostać się do zrujnowanej części korwety. Ponownie podróż przez zrujnowane, mroczne pobojowisko pełne dryfującego złomu który w świetle latarek zdawał się wylatywać wprost na załoganta. Było to raczej irracjonalne uczucie bo gdy się nad tym zastanowić to każdy kawałek materii po prostu dryfował sobie w leniwym tempie w przestrzeni. A jednak przytłaczająca wąskie słupy światła latarek i dwóch załogantów ciemność niezbyt sprzyjała racjonalnej analizie. Zwłaszcza jak te małe, stwory mogły się wydać kolejnym dryfującym fragmentem czegoś, widocznego w ostatnim momencie albo w ogóle jeśli zaszło by człowieka tam gdzie nie świecił wąski snop światła z latarki. Okolica nie była zbyt przyjemna ani przyjazna. Właściwie dreszcz przechodził gdy w tej oszukującej zmysły ciemności bez grawitacji człowiek był z wszechmiar utopiony.



Największym przyjacielem w takiej podróży wydawała się latarka. Dzięki niej było cokolwiek widać i można było złapać jakiekolwiek punkty odniesienia do otępiałych zmysłów i umysłów. Dostrzec kontury, napisy, oznaczenia dzięki czemu ta bezkresna zdawałoby się ciemna przestrzeń miała jakieś granice chociaż w snopie światła. Przy okazji też obydwaj załoganci mogli się zorientować gdzie się znajdują. Przebyli kilka segmentów i dokończyli sprawdzanie pokładu C jakie zaczął wcześniej Drake z Lindą. Podróż nie należała do łatwych. Zawaliska, dziury, plątaniny kabli oraz resztek ścian, zablokowane drzwi które czasem udawało się po jakoś otworzyć a czasem były zakleszczone na dobre. Wszystko to sprawiało, że przeszukiwanie ociemniałego pobojowiska było trudne, stresujące i wyczerpujące tak psychicznie jak i fizycznie. Minęli nawet wiązkę energetyczną przeciągniętą między pokładami jaka wypełniała wypalone przez inżyniera dziury w tych pokładach.

Niemniej śladów obecności Jeana na poziomie C nie znaleźli. O ile nie ukrył się w jakiejś szafce, przewodzie wentylacyjnym czy podobnej dziurze co przy jego gabarytach nie było takie łatwe ale nie niemożliwe. Teraz zostało im albo spróbować przeszukać ten pokład jeszcze raz albo zabrać się za następne. Podstawowe drogi mieli dwie, na górę, o nadbudówki w której głównie mieścił się hipernapęd i w której Rohan zaczynał kilka godzin temu swoje manewry z wypalaczem by utorować drogę dla wiązki. Tam zniszczeń było względnie mało, podobnie jak w dziobowych sektorach. I czujniki Alex powinny raczej wykryć jakiegokolwiek załoganta póki miał na sobie kombinezon albo komunikator. No albo na dół. Tam zniszczenia były podobne jak tutaj albo jeszcze większe. A na samym dole, przy maszynowni, realnym zagrożeniem było jeszcze skażenie promieniotwórcze.



Śródokręcie; seg 6; pokł D; magazyn skafandrów; Julia i Abe



- Red jest gdzieś przy tobie. - w słuchawce spec od awaryjnych napraw usłyszał głos kapitana. Przez małe okienko w drzwiach magazynu rzeczywiście dojrzał hełm przestraszonej “Red”. Widocznie prysnęła z magazynu na korytarz zamykając drzwi ale nie dalej.

- To ja polecę po strzelbę! - zaoferowała się szybko Julia i znikła z niewielkiego pola widzenia drzwi. W tym czasie Abe miał inne zmartwienia. Musiał pozostać czujny i uważny, nie mógł się rozpraszać bo jeśli ten stwór tu był to mógł zaatakować w każdej chwili. A środowisko temu nie sprzyjało. Przypięcie się elektromagnesami butów do sufitu poprawiło widoczność nadając pewną stabilizację w obserwacji otoczenia. Ale nadal pełne było ono dryfujących skafandrów, stukających o siebie czy o sufit butli i innych drobiazgów. Wszystko wydawało się chaotycznie poruszać w dość ślamazarnym tempie ale całościowo było to mrowie obiektów które poruszało się w tym samym momencie dezorientując wzrok. Zawsze gdy się skupiał na jakimś elemencie kątem oka albo obok widział kolejny, i kolejny a każdy mógł się okazać atakującym go stworem. Jeśli tu był jakiś stwór.

Abe stał przypięty butami do płaskiej powierzchni sufitu i słuchał cichego szmeru wentylatorów, szelestu ocierających się o siebie albo szafki kombinezonów, cichych stukotów butli zderzających się o siebie albo z czymś. Nawet słyszał cichy syk swojego palnika zamontowanego w kombinezonie. Miał wrażenie, że każdy z tych dźwięków może zamaskować stwora bo mógł być spowodowany przez niego. No albo nie. Julia nie wracała. Nikt przez radio się nie odzywał. Cokolwiek by się nie działo raczej i tak był zdany na siebie.

No i był zdany na siebie bo okazało się, że Julia miała rację i stwór tu był. Abe dostrzegł go dopiero gdy przerośnięty pajęczak z ogonem wskoczył na niego lądując gdzieś na jego biodrze kompletnie go zaskakując. Walka była krótka i brutalna. Abe miał przewagę masy i siły ale stwór był zwinny i szybki. Do tego już był przy człowieku, na nim i owijał się tym długim ogonem wokół niego. Spec od napraw zdołał jednak w końcu chwycić stwora jedną ręką. Ten od razu zrewanżował się mocnym uściskiem jakim oplótł jego ramię swoimi odnóżami. Uścisk był mocny jak za mocno ściśnięte kajdanki czy podobne więzy. Ogon stwora siekł na oślep od napierśnika, przez ramiona i szybę hełmu Wekesy. Na szybie powstawały po każdym takim sieknięciu rysy choć w kombinezonie nie brzęczał alarm o utracie szczelności. Ale dzięki temu Abe zyskał chwilę by przystawić do stworzenia palnik. Efekt był prawie natychmiastowy. Stworzenie odbryzgło od człowieka jak puszczony balonik poruszający się jeszcze chwilę chaotycznym ruchem póki ma namiar powietrza w sobie. Stwór czmychnął gdzieś w odmęty skafandrów i butli znikając człowiekowi z oczu. Człowiek wyszedł z tego starcia jedynie z obolałym ramieniem w jakie przed chwilą się wpijał ten zaskakująco silny stwór. Ale nie wiadomo było w jakim stanie jest stwór, czy już po nim czy jeszcze nie.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Linda, Nivi i Veronica



Oczyszczenie nadmiaru uszczelniacza jaką chłopaki z maszynowni poczęstowali stwora było zakończone. Co się dało rozpuścić, wypalić, zamrozić to zostało zrobione. Potem można było jeszcze wyciąć ostatnie okruchy uszczelniacza wciąż oblepiające ciało obcego organizmu. I wreszcie na stole badawczym i lekarz i biolog miały przed sobą bezwładny okaz obcego organizmu. Wydawał się bardzo podobny do tego co wcześniej Nivi przyniosła do biolaba a który został spalony przez “Teddy”. Tylko, że ten tutaj nie był spalony.

Organizm był bierny. Skaner Lindy nie wykrywał jakiejś większej aktywności. Jeśli sotosować analogie do ziemskich organizmów to albo rejestrowane procesy były pierwszymi fazami stężenia pośmiertnego i generalnie oznaczało, że organizm jest martwy albo był to jakiś rodzaj życia utajonego. Jakiś rodzaj hibernacji czy anabiozy. Ten wcześniej przeskanowany obiekt jaki wciąż był na twarzy informatyczki był znacznie bardziej aktywny. Tam od razu było widać procesy jakie jednoznacznie kojarzyły się z organizmami żywymi. Zresztą nawet można było podnieść głowę znad stołu operacyjnego by zerknąć przez przezroczyste ściany izolatki i gołym okiem widać było leniwe pulsowanie obcego organizmu.

- To twoja działka. Przeprowadź sekcję. Ustal co dasz radę. - Linda spojrzała na biolog kończąc swój współudział w oczyszczaniu stwora i zostawiając pole do popisu Nivii i jej umiejętnościom. - A ja spróbuję zdjąć to świństwo z Veroniki. - powiedziała odbijając się o stołu operacyjnego i odpływając w stronę izolatki.

Gdzieś w międzyczasie dotarł do nich alarmujący komunikat od Abe. Potrzebował strzelby bo “coś było” w magazynie skafandrów. Ale zgłosiła się do pomocy Julia więc mieli to chyba póki co z głowy. Z Rohanem i Drake odkąd zanurzyli się w rufowe sektory znowu nie było żadnej możliwości komunikacji.



---





Układ Dagon; 04:45 h po skoku; orbita Dagon V; pokład “SS Vega”




Śródokręcie; seg IV; Silvia



- Nie, proszę, nie strzelaj. - drzwi otwarły się w końcu i blondwłosa gwiazda holo ujrzała człowieka. A dokładniej jakąś młodą dziewczynę. Ubraną całkiem zwyczajnie. Jak jakaś stewardessa albo jakby pracowała w podobnym usługowym profilu. Ubranie miała jednak pobrudzone jakimiś ciemnymi plamami i w paru miejscach podarte. Dziewczyna wydawała się być całkiem zaskoczona spotkaniem uzbrojonej blondynki bo zatrzymała się w miejscu jak tylko weszła na korytarz. Zatrzymała się i w pokojowym geście uniosła nieco puste dłonie do góry pokazując, że ma je puste. Jedną dłoń też miała poplamioną w jakimś syfie.

- Co tu robisz? Kim jesteś? Nie powinno cię tu być. - dziewczyna zapytała ostrożnie trochę opuszczając puste ręce. Nadal wydawała się być trochę zaskoczona tym niespodziewanym spotkaniem. Wedle plakietki miała na imię Nina. - Ojej! Ty jesteś Silvia De Luca! - oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia gdy chyba wreszcie rozpoznała kogo spotkała. - Gordon jest twoim wielkim fanem. Wszędzie rozwieszał twoje plakaty i ma chyba wszystkie twoje filmy. - Nina czuła się chyba w obowiązku wyjaśnić co nieco. - Ojej, i przepraszam, nie przedstawiłam się. Jestem Nina, z personelu rekreacyjnego. Jestem tu by sprawić ci przyjemność i zadbać o twój komfort. - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i choć wyglądało na typową formułkę pasującą do personelu rekreacyjnego to dziewczyna miała to widocznie opanowane do perfekcji. Bo aż trudno było nie dać się skusić na tak przyjemnie uśmiechnięte i przyjemną dla oka obsługę. Tylko taka obsługa bardziej pasowała do regularnych liniowców jakimi ludzie pokroju De Luki zwykle podróżowali a do frachtowca niekoniecznie. Ale kto wie? To, że w standardowym frachtowcu nie było w standardzie profesjonalnego personelu rekreacyjnego nie oznaczało, że w tym czy innym nie było. W końcu nie każdy pracodawca i korporacja cisnął po minimalnych płacach i standardzie. A w mniejszych, bardziej rodzinnych firmach gdzie załogi były stałe i zgrane już taka uśmiechnięta profesjonalistka od rekreacji była już nawet całkiem prawdopodobna.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 23-05-2018, 23:17   #210
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan odpychał się niezmordowanie na swoich cybernetycznych nogach. Czy się nie męczył? Ależ skąd. Wszczepy biomechaniczne pobierały energię do działania bezposrednio z metabolizmu nosiciela. Musiał jeść i oddychać, żeby w procesach spalania wytwarzać cenne kilokalorie. Jego układ nerwowy musiał działać, żeby impulsy elektromagnetyczne mogły pobudzać stosowne receptory. Akumulator jaki się w nich montowało był raczej zabezpieczeniem. Spowalniaczem wyładowania. Wystarczyło jak inżynier ładował go raz na miesiąc.

MiTzu nie miał tyle szczęścia. Jedna trzecia jego masy była akumulatorem, ale i to nie wystarczało na długotrwałe podtrzymywanie aktywności sztucznej inteligencji. Robot się wyłączył, a inżynier powiesił go przy swoim skafandrze. Przez kilka minut służył jako dodatkowa latarka. Po chwili skończyło się i to.

Dwaj twardziele poruszali się w milczeniu szukając najtwardszego z twardych. W końcu dobrnęli do końca ścieżki. Rohan poświecił w górę i w dół. W końcu wskazał kciukiem górę. Mieli się poruszać parami. Mieli być uzbrojeni. Wszystko się zgadzało. Teraz ruszali w górę statku. W końcu po przeciągającym się milczeniu inżynier odezwał się do Drake’a:
- To jak jest z tobą i Nivi?
Gdy tylko dotarło do niego co powiedział, to pomyślał, że rozładowuje napięcie równie skutecznie jak mała biolog.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172