Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-07-2018, 23:10   #231
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 05:40 h; 0.56 ja do Dagon V (84 150 000 km)

Układ Dagon; 5:40 h po skoku; 0.56 ja od Dagon V; pokład “Archeon”



Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Pogruchotana torpedami korweta wciąż zbliżała się z kosmicznymi prędkościami do niebieskiej kropki zagubionej w czerni kosmosu. Wyróżniała się wśród innych jedynie kolorem. Ot, niebieska kropka na tle dominujących żółtych i białych kropek. Nawet gwiazda centralna systemu jawiła się jak łepek szpilki. Ale promieniujący sferyczną aurą poświaty jak uliczna latarnia w mglistą noc. Wciąż się zbliżali, z prędkosciami nieosiągalnymi dla nasjszybcyszch planetarnych pojazdów a jednak odległości do pokonania też mieli kosmiczne. Więc ruch z odległości mierzonej w dziesiątkach milionów kilometrów z subiektywnego, ludzkiego punktu widzenia był trudno dostrzegalny. Dopiero odtwarzanie ruchu poszczególnych punktów na nieboskłonie na ekranie wyświetlaczy pozwalało zauważyć ruch co niektórych kropek na tle innych, nadal nieruchomych. Te ruchome były na tyle blisko, w kosmicznej skali, że wydawały się stopniowo sunąć ku obserwatorowi. Chociaż oczywiście było to złudzenie i to obserwator na pokładzie mostka statku kosmicznego zbliżał się uparcie do wybranego celu. Cel ten powinni osiągnąć gdzieś w ciągu nastepnych kilkudziesięciu minut. Dropship pozwalał skrócić ten czas gdzieś o połowę no ale nadal nie był gotowy do lotu.

Kamery i czujniki Alex pozwalały śledzić to co się dzieje na pokładzie okrętu. Przynajmniej tej mniej zdewastowanej. Ocalała i przytomna część załogi rozproszyła się po korwecie w ten czy inny sposób próbując dopomóc w przywróceniu lataczowi pełnię sprawności lub chociaż tyle ile było to możliwe. Rohan przenosił nieprzytomną Veronicę z izolatki do ogólnej części medlabu, Drake i Nivi byli w dziobowym magazynie torped a najmniej kontaktu było z czarnoskórym specem od improwizowanych napraw. Przebywał w ładwoni tyle łapały czujniki Alex ale kamery w większości zostały zniszczone przy trafieniu więc trudno było powiedzieć co tam porabia i jak mu idzie. Chociaż łączność radiowa działała.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan



Wejście do zaciemnionej izolatki kojarzyło się dość jednoznacznie z wejściem do jakiegoś ciemnego, miejsca w którym czaiło się niebezpieczeństwo. Tak pewnie działały na ludzką psychikę wszelkie tego typu miejsca z ograniczoną widocznością, kłębiącym się tam mrokiem i królującymi cieniami. Ale jednak inżynier pokładowy zdawał sobie sprawę, że akurat tym razem niebezpieczeństwo może być jak najbardziej prawdziwe. W końcu widział, że jedna z załogantek ma na twarzy te obce stworzenie a druga nie. Ale tego drugiego przez szyby izolatki nie mógł dostrzec. Światło latarki w sporej mierze odbijało się od tych szyb i oślepiało samego patrzącego z zewnątrz. No a o ile izolatka nie utraciła swojej hermetyczności to logika podpowiadała, że ten brakujacy stwór gdzieś tam musiał być.

Mimo to cyborg ze swoim robopsem, uzbrojony w nóż, otworzył najpierw zewnętrzne drzwi do śluzy izolatki a potem zamknął je za sobą. Zostali ściśnięci przez wąską klitkę śluzy która nie została zaprojektowana do czegoś więcej niż chwilowe przechodzenie w jedną czy drugą stronę. Trzeba było otworzyć wewnętrzne drzwi do wnętrza izolatki. Pierwszy poszybował tam Mi Tsu oświetlajac drogę swojemu panu. Światło jego latarek w połączeniu z latarkami w kombinezonie głównego inżyniera przecinało ciemność izolatki. Panowała dziwna atmosfera jakby właśnie wkroczyli do innego świata. Promienie latarek oświetlały łóżka, przymocowane do łóżek ciała, ściany i sufity. Prawie od razu Rohan zorientował się, że to Veronica “odzyskała” swoją twarz. Chociaż wydawała się leżeć nieruchomo jak pogrążona w głębokim śnie czy śpiączce. Twarz rusznikarki, dalej wyglądała jak okolona bordowymi włosami dziwna, i odpychająca maska zrobiona z grzbietu obcego stworzenia.

“Brakujące” stworzenie też znalazł dość szybko. A raczej ono znalazło jego. Wyskoczyło w stronę człowieka i jedynie fartem akurat tam gdzie świecił promień latarki. Rohan więc miał ten ułamek sekundy na reakcję. Bez grawitacji wszelkie manewry ciałem były znacznie utrudnione więc zmagania się w walce również. Ale i tak zdążył sieknąć to coś nożem. Machnął na odlew a przy drastycznej różnicy masy obydwu przeciwników pająkowaty stwór poleciał znikając znowu w mroku izolatki a Rohan zaczął się okręcać wokół własnej osi leniwymi, lewitującym tempem tracąc przeciwnika z oczu.

Znalazł go chwilę później gdy stwór dryfował nieruchomo zawieszony w ciszy i przestrzeni. Był zwinięty jak uschły pająk i prawie nie ruszał się. Jakieś kończyny czy ogon wykonywały jeszcze jakieś dziwne, konwulsyjne ruchy jakby stworzenie dogorywało. I Rohan musiał trafić je swoim nożem na tyle mocno, że przebił się przez skórę stworzenia bo w świetle latarki widział unoszące się przy stworzeniu żółtozielone kulki krwi stworzenia.

W końcu udało mu się zrealizować swój plan i wyciągnął Veronicę z izolatki. Nie było to takie trudne przy sile jego mieśni i braku grawitacji. Musiał się śpieszyć bo choć stwór zdechł albo zdychał to jednak krople jego krwi były żrące więc mogły coś uszkodzić wewnątrz izolatki. Udało mu się jednak umieścić informatyczkę na jednym z wolnych łóżek medlabu, niedaleko nieprzytomnej Lindy. Nie był lekarzem ale białowłosa wydawała się spać głębokim snem. Czy to było naturalne w jej stanie czy nie to już nie miał pojęcia. Linda by pewnie wiedziała ale ona też była nieprzytomna tuż obok. No i zostawało pytanie co zrobić z tym dryfującym w izolatce stworem, kwasem i jak pokierować na razie zdalnie, pracami jakie głównie spadały na niego i Abe.



Śródokręcie; ładownia; Pokł C; dropship; Abe



Na razie chyba był zdany sam na siebie, własną pomysłowość i sztukę improwizacji. Drake i Nivi jak polecieli tak ich nie było ani widu ani słychu. Zupełnie jakby pochłonęła ich ta ciemność panująca w ładowni. Chociaż jak wiedział Abe, zaraz poza rejonem ładowni światło i reszta działały całkiem poprawnie. Poza tymi okolicami które przylegały do rufowych rejonów. Rohan zaś odezwał się, że wesprze go w pracach przy uruchamianiu dropshipa ale na razie jedno stworzenie odpadło z twarzy jednej z dziewczyn w izolatce więc się zajmuje zabezpieczaniem jej i okolicy. Więc jak na razie Abe miał całego dropshipa i ładownię tylko dla siebie, nicującej ją ciemności i dryfujących leniwie szczątków z domieszką kosmicznej próżni.

Więc póki co zajął się tym co mógł się zająć czyli pracami przygotowywaczymi. Materiałów do zalepienia pomniejszych dziur i przestrzelin w kadłubie dropsihpa znalazł całkiem sporo. Szczątki dryfujących burt, kawałki wyrwanych szafek i tego typu improwizowany materiał na łaty. Co prawda zdawał sobie sprawę, że tego typu prowizorka nie zdzierży jakiegokolwiek wejścia w atmosferę ale do samego lotu w próżni i utrzymania hermetyczności wewnątrz kadłuba powinno wystarczyć. Przy kadłubie więc stopniowo rosła masa dryfujących szczątków przeznaczonych na ten materiał zalepiający.

Race znalazł też w jednej z szafek które ocalały z pogromu jakie uczyniło bezpośrednie trafienie federacyjnej torpedy. Całe pudło. Więc mógł korzystać z nich do woli. Ale wciąż był sam i ani para jaka udała się do kanoniera po materiały wybuchowe ani Rohan z medlabu jeszcze nie wrócili. A nie mógł mieć przecież oczu z tyłu głowy zwłaszcza jakby był pochłonięty jakąś pracą. Z drugiej strony to jeśli się nie zabierze za tą robotę no to nie będą mieć progresu w operacji udrażniania latadełka do lotu.



Dziób; Seg 2; Pokł E; magazyn torped; Drake i Nivi



Nivi z karabinem wyglądała tak samo dziwnie jak nieswojo się czuła. Kompletnie nie była pewna czy dałaby radę w coś trafić w tych niekomfortowych warunkach. Albo czy przypadkiem nie trafiłaby na przykład gospodarza tej kajuty. Częściej w końcu pracowała skalpelem, mikroskopem i odczynnikami niż sprzętem bojowym. Kanonier też boleśnie sobie zdawał sprawę, że znajduje się na linii potencjalnego ognia między wylotem lufy a otworem wentylacyjnym. A biolog na weterana strzelania w stanie nieważkości do ruchomych celów nie wyglądała.

A jednak nic się nie stało. Nic nie wyskoczyło z ciemnej dziury by rzucić się na kogoś z nich. Więc nikt nie musiał otwierać ognia. Drake zdołał w końcu pozbierać swoje porozrzucane, dryfujące rzeczy które wydawały się złośliwie porozrzucane w losowych kierunkach by wydłużyć czas ich skompletowania i nadszarpnąć nerwy dwójce załogantów gdy jedno z nich mogło być przypadkowym strzelcem, drugie nieplanowaną ofiarą postrzału a oboje ofiarą nieokreślonej napaści. A jednak w końcu zamknęli za sobą drzwi kajuty kanoniera i nic się nie stało.

Droga do magazynu torped też poszła dość gładko. Przedryfowali przez oświetlone korytarze wypełnione drażniącym oko ruchem który mógł skrywać niebezpieczeństwo w o wiele mniejszym stopniu niż sektory bliżej rufy. Teraz czekało ich kolejne zadanie. Trzeba było wybrać jedną z torped i wymontować z niej głowicę bojową. Robota była względnie prosta jeśli ktoś się na tym znał. W końcu w magazynie torpedy leżały nieuzbrojone więc wystarczyło poodkrecac to, wysunąć tamto, zwolnić blokadę tam i takie proste manewry. O ile się znało odpowiednie procedury. No a kanonier znał ale biolog kompletnie nie. Chociaż mogła mu pomóc w odkręcaniu gdy jej powiedział co, jak, czym i w jakiej kolejności.
We dwójkę powinno być to szybciej chociaż z kilka, kilkanaście minut pewnie by zeszło. Tylko przy takim rozwiązaniu nikt nie pilnował im pleców. Kanonier mógł też poradzić sobie samodzielnie chociaż zajęło by mu to więcej czasu ale zwiększało szanse że nie zaangażowana w pracę biolog dostrzeże na czas ewentualne niebezpieczeństwo. Inną sprawą było otwarcie ognia w magazynie torped w końcu. Głowice były rozbrojone ale jednak nadal były to głowice bojowe mocnych, wojskowych materiałów wybuchowych. Takie substancje nie powinny eksplodować po trafieniu z broni palnej no ale jednak...
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-07-2018, 19:08   #232
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Abe starannie zabezpieczył przygotowane materiały i poszybował przez korytarze do Medlabu. Dotychczasowe spotkanie wykazało że jego ciężki skafander roboczy był bardziej odporny na ataki niechcianych pasażerów ale nie uważał że jest to powód żeby testować limity tej wytrzymałości. Chcial też być w Medlabie i z pierwszej ręki dowiedzieć się o stanie nieprzytomnych.
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 30-07-2018, 09:16   #233
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rohan ułożył Verę na łóżku w ambulatorium. Na małym panelu przy łóżku kliknął opcję “autodiagnostyka”. Tyle rzeczy można było zautomatyzować. Linda była już prawie niepotrzebna.
Prawie.
Łóżko dokona podstawowej diagnozy i jeżeli z jakiegoś powodu wyświetli się czerwony komunikat, to Rohan nie będzie specjalnie wiedział co można zrobić.
- Cóż Vera, lepiej, żebyś zapaliła się na zielono - powiedział Inżynier do nieprzytomnego ciała. W końcu odbił się i przefrunął nad Lindą. Klepnął ją przyjacielsko w ramię.
- Miej na nią oko, dobra?
Twarz śpiącej lekarki nie zdradziła żadnych emocji.
- Cieszę się, że nie protestujesz.

Ważniejszym problemem był kwas który został w pomieszczeniu z rudą. Rohan wylądował przed panelem sterującym parametrami izolatki. W zasadzie jej głównym przeznaczeniem w ambulatorium była komora baryczna. Na statkach tej klasy dużo częściej zdarzały się problemy ze szczelnością kombinezonów. Ranny wracał do zdrowia po dekompresji w takiej właśnie komorze. Co oznaczało, że ich tymczasowa “izolatka” miała zewnętrzną kontrolę ciśnień.

Inżynier wszedł w panel kontrolny i od razu poczuł się jak u siebie. Plan był prostry: wyssać powietrze ze środka razem z kwasem.

Kwas jako ciecz przy braku siły ciążenia był napędzany dwoma podstawowymi siłami. Napięciem powierzchniowym, które dążyło do uzyskania jak najmniejszego rozwinięcia powierzchni, oraz przyciąganiem van der Walsa, które z grubsza miało na celu upakowanie dryfujących kropli w jak największy konglomerat. Nota bene jedno i drugie prowadziło do utworzenia wielkiej bańki cieczy o idealnie kulistym kształcie.

I tak zgodnie z drugą zasadą dynamiki Newtona musiałoby się stać, gdyby Rohan nie zainterweniował.

Zmniejszenie ciśnienia powinno spowodować wyssanie części powietrza, a ruch powietrza, powinien skierować kwas w stronę wylotu powietrza. Wybrał odpowiednią opcję z menu i….
Zobaczył przepiękny napis: odmowa dostępu.

Linda była administratorem. Mogłaby swoim hasłem wymusić zmiany.
Vera mogłaby obejść system i odessać powietrze z komory. Rohan też mógłby to zrobić w trybe konserwacji. Jednak komputer z jakiegoś powodu uznał, że skoro ktoś jest w środku, to żeby odciąć powietrze potrzeba kogoś dysponującego uprawnieniami.

Inżynier zaklął szpetnie, po czym poszybował do podłogi, gdzie znajdowała się obudowa skrywająca systemy sterujące. Zdjął ją i zaczepiając się do podłogi zaczął grzebać w kablach.

Gdy Abe wszedł do MedLabu znalazł Rohana szybującego niczym balonik kilka centymetrów pod podłogą. Inżynier próbował “przekonać” czujniki, że w komorze jednak nie ma ludzi i wypompowanie powietrza nie stanowi zagrożenia. Starał się to zrobić możliwie szybko, bo każda sekunda zwłoki mogła owocować dotkliwymi oparzeniami dla Red.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-08-2018, 02:15   #234
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Magazyn Torped: Drake i Nivi

Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym - tym, co kryje się w mroku, poza zasięgiem rejestracji zmysłów. Tym, co zamieszkuje ciemne kąty pokoju podczas burzowej nocy. Tym, czego nie jest się w stanie do końca pojąć ograniczonymi i nie w pełni poznanymi funkcjami ludzkiego mózgu…

- Acheron do Nivi, Acheron do Nivi. Odbiór - głos Drake’a przerwał rozmyślania rudowłosej biolog. Drgnęła zaskoczona, dziękując opatrzności za nieważkość i hełm na głowie, dzięki czemu szło ukryć poczerwieniałe nagle policzki.

- Słucham cię, nigdzie… jestem tutaj - mruknęła speszona, prześlizgując wzrokiem ze ściany na sylwetkę w kombinezonie, zdawałoby się na wyciągnięcie ręki. Wokoło dryfowały drobiny martwej materii przeróżnej faktury i rodzaju. Oni zaś głowili się nad głowicą, a raczej jej wyciągnięciem.

- Słuchasz? - kanonier spytał i coś nie wydawał się przekonany. W jego głosie dało się wyczuć ironię bez konieczności zaglądania pod szklaną maskę kasku, prosto na krzywy, zbójecki uśmieszek.
- To co mówiłem przed chwilą? - zamrugał, na moment przerywając pracę nad grzebaniem w torpedzie. Nie było sensu nieść całej, potrzebowali sam czubek…

Larsen zawahała się przez jeden, długi oddech, by finalnie wypuścić ze świstem powietrze i pochylić kark w geście pokonania.
- Touche… - odpowiedziała i zaraz dodała pojednawczo - Mógłbyś powtórzyć, proszę? Chyba… zamyśliłam się, Leo. Przepraszam.

- Nic się nie stało… po prostu zostań ze mną, ok? I pilnuj mi pleców
- Drake wysilił się na pokrzepiający ton i uśmiech którego ruda kobieta i tak nie mogła dostrzec. Wrócił do pracy nad głowicą, woląc nie zastanawiać się dłużej nad tym, że jego plecy robią za całkiem niezłą tarczę.

- Szybciej będzie, jeżeli oboje się tym zajmiemy - głos Nivi doleciał mu zza pleców gdzieś po lewej stronie. Musiała się przemieścić w próżni, czyli wróciła umysłem do ciała. Dobrze.

- Pracując razem oboje będziemy wystawieni na atak z zaskoczenia - były gliniarz wyjaśnił prosto i bez owijania w bawełnę. Zdziwił się, kiedy w odpowiedzi otrzymał wesoły chichot.

- Niekoniecznie. Zawsze jest jakaś alternatywa. Choćby zmiana życia przesiąkniętego dramatem w komedie pomyłek. - biolog uruchomiła naręczny panel, budząc do życia coraz to nowe aplikacje, aż wreszcie gotowa do pracy połączyła się z SI statku.
- Alex. Bądź tak dobra i podeślij mi najbliższe Oczy. Potrzebujemy ich w torpedowni. Jak najszybciej.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 06-08-2018, 05:39   #235
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32 05:55 h; 0.37 ja do Dagon V (56 100 000 km)

Układ Dagon; 5:55 h po skoku; 0.37 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Kosmos jest w ruchu. I obsada mostka mogła się o tym przekonać po raz kolejny dzięki różnorodnej aparaturze pomiarowej. Tych wszystkich milionach czujników i urządzeń które badały tak nieskończoną przestrzeń poza burtami okrętu jak i tą podzieloną pokładami i grodziami przestrzeń w jego wnętrzu.

Jeden z wewnętrznych czujników pokazywał 00:00. Stan zapasu powietrza w butlach wielkiego, zaginionego wąsacza. Czas jaki wedle ostatnich danych posiadanych przez Alex właśnie się skończył. Jeśli Jean jakoś nie znalazł wcześniej jakiejś kryjówki czy innych zapasów tlenu to właśnie konał gdzieś w trzewiach korwety a może i poza nią. Chociaż poza nią o ile nie miał uszkodzonych responderów to Alex powinna go wykryć, nawet tymi czujnikami jakie jej pozostały. Tak samo jak zaraz po skoku odkryła wyrzucenie Veronici za burtę.

Kolejny fragment danych odpłynął jednak z zewnątrz. Kapitan o siwych i nawigator o niebieskich włosach przez chwilę analizowali wiadomość jaką wyłapały skany. Sygnał pochodził z trzewi systemu gwiezdnego a raczej z przeciwnej strony lokalnej gwiazdy która obecnie wyglądało gołym okiem jak łepek szpilki. Tylko świecący łepek i promieniujący aurą poświaty jaka wyróżniała go na tle innych świetlnych punkcików na nieboskłonie. Po chwili zastanowienia Tichy postanowił podzielić się tą wiadomością z resztą załogi.

- Mówi kapitan. Właśnie otrzymaliśmy wiadomość z OSS. Wysłany prawdopodobnie 1.5 godziny temu. Potraktowali nas jak uszkodzony statek i wysłali standardowy meldunek. - krótki meldunek był lakoniczny ale dla weteranów kosmicznych lotów bardzo wymowny. Orbitalna Stacja Serwisowa musiała zarejestrować przybycie obcej jednostki i ją zeskanować. Po czym wysłała standardowy meldunek o tym zdarzeniu “w świat” czyli przez boję komunikacyjną do innych boi komunikacyjnych. Więc informacja stopniowo rozniesie się po całym sektorze a w końcu i Federacji. Co prawda podszyli się pod inną jednostkę ale nie mieli pojęcia jak dokładne są możliwości rozpoznawcze OSS. Oraz czujność Floty i zwykły fart lub niefart. W każdym razie wraz z tym meldunkiem pojawił się pierwszy trop dzięki jakiemu siły Floty miały szansę zlokalizować zbiega właśnie w tym bezludnym systemie. Niemniej sprawa jeszcze była bardzo śliska i było wiele zmiennych. Jak szybko dotrze meldunek do konkretnych organów Floty, jak poprawnie zinterpretują przesłane przez OSS dane, czy jeśli się zainteresują wyślą jeszcze jakieś polecenia czy od razu jakąś jednostkę do sprawdzenia. A ponieważ w Dagonie nie było Bramy więc musiałaby to być również jednostka z hipernapędem a te nawet we Flocie do standardu nie należały.

Kolejny sygnał alarmowy przyszedł tym razem z wewnątrz. A dokładniej z samego dziobu “Archeona”, z magazynu torped gdzie przebywali Drake i Larsen. Z niewiadomego dla Alex powodu ale czujniki wykryły nieplanowane uzbrojenie się jednej z głowic torped. Eksplozja jednej głowicy mogła pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową kolejnych a skumulowana moc głowic mogła zagrozić dalszemu istnieniu jednostki na jakiej wszyscy się znajdowali.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan i Abe



Gdy Abe przeleciał do medlabu główny inżynier już kończył swoją “dywersję” systemów izolatki która mogła też robić za salę operacyjną. Znał się na takich systemach więc wiedział gdzie coś odłączyć, gdzie przełączyć by uzyskać zamierzony efekt. A, że nic go nie nagliło to było tylko kwestią czasu kiedy osiągnie zamierzony efekt. W końcu udało mu się wyłączyć z obiegu odpowiednie podsystemy i kilka diodek zgasło tak samo jak “uszkodzone” czujniki izolatki. Zostawało na chwilę odessać zanieczyszczone kwasem powietrze. Normalnie nie powinno się tego robić z żywą osobą wewnątrz a jak już powinno zapewnić jej się tlen do oddychania na przykład w postaci maski tlenowej. Ale u kobiety z dziwnym, pająkowatym tworem na twarzy po prostu nie było gdzie nałożyć tej maski bo stwór skutrzenie zasłaniał sobą większość jej twarzy.

Krótkie przewietrzenie pomieszczenia pomogło jednak pozbyć się szkodliwych substancji. Po tej operacji można było napuścić nowego, już tym razem świeżego i zdatnego do oddychania które nie groziło przepalenia wszystkiego z czym się zetknie. Przynajmniej te zagrożenie zostało zażegnane. Chociaż sądząc z tego co mówił nieco wcześniej Tichy w perspektywie czasu doszło im kolejne.

Ale było też i inne, znacznie bliższe bo okazało się, że Abe nie przyleciał do medlabu sam. Gdy już zamykały się drzwi za specem od improwizowania napraw wszelakich do środka wleciało jedno z tych pająkowatych, ogoniastych stworzeń. Wekesa który w tym momencie był tyłem do tych drzwi nie zauważył tego nowego zagrożenia w ogóle. Rohan który odruchowo spojrzał na wchodzącego mimo, że był na drugim końcu medlaba dostrzegł zagrożenie od razu. Tyle, że stwór nie tylko wleciał do wnętrza ale musiał już na zewnątrz odbić się i teraz poszybował wprost na butlę i plecy Adeboli. Atak z zaskoczenia udał się stworzeniu na tyle, że człowiek i stworzenie zaczęli się sobą zmagać zawieszeni w próżni. Abe czuł jak mimo niewielkich rozmiarów stworzenia zaciska swoje odnóża a zwłaszcza ogon z siłą stalowych obręczy. Stopniowo przesuwało się po jego plecach, barku i ramieniu w kierunku hełmu. Już widział i słyszał chrobotanie i stukanie odnóży stworzenia na swoim hełmie!

Rohan był zbyt zaskoczony i zbyt daleko by od ręki pomóc drugiemu załogantowi. Zanim ochłonął stwór dopadł Abe i obydwaj wierzgali się zawieszeni w stanie nieważkości. W takich warunkach każde dźgnięcie czy postrzał stwora miał szansę też zranić człowieka którego stwór próbował dopaść.




Dziób; Seg 3; Pokł D; kajuta Drake’a; Drake i Nivi



Jeszcze kawałek… jeszcze trochę… po malutku, bez pośpiechu… Drake wiedział co trzeba robić jednak głowica albo coś oberwała podczas walki albo coś innego. Praca mimo pomocy biolog szła dość powoli ale szła. Już szkoda było tracić na szukanie mniej opornej torpedy bo przecież nie było żadnej gwarancji, że nie okaże się tak samo kłopotliwa albo i bardziej. A tak co prawda zajęło to trochę dłużej niż pierwotnie szacował kanonier no ale właśnie zbliżali się do końca stało się kilka rzeczy jednocześnie.

Z panelu przy drzwiach rozległ się krótki komunikat Tichy’ego który mimo pozornej słodyczy w głosie nie miał dobrych wieści. W nastawionym na szukane szumonamiernikom Floty właśnie automaty tego systemu wrzuciły do wody pierwszy kamień po którym mogły rozciągać się kolejne kręgi na wodzie które te szumonamierniki mogły wyłapać. Co prawda można się było tego spodziewać od początku ale i tak jakoś budujące to nie było jeśli było się zbiegiem poszukiwanym przez Flotę.

Drugą rzeczą był alarmowy brzęczyk przysłanego przez Alex oka. Lewitująca kula wielkości piłki tenisowej dała znać na panelu sterującym biolog o wykryciu ruchu. W zasięgu kilku, kilkunastu kroków. Czyli pewnie gdzieś w tym pomieszczeniu. Nie mógł to być nikt z załogi bo pomijając jakim cudem miałby się tu nagle znaleźć to inne czujniki Alex nic nie pokazywały w tym miejscu. Nivi nie do końca była pewna jak dokładnie są skalibrowane drony Rohana ale były spore szanse, że inżynier tak je ustawił by nie reagowały na przypadkowy kawałek dryfującego złomu. Ale tego też nie można było wykluczyć.

Trzecią rzeczą był cholerny nap który się zapiekł, skrzywił czy inaczej zaspawał. W każdym razie nie zostawił Drake’owo wyboru niż użyć brutalnej siły. Udało mu się jednak! I chociaż stracił równowagę i poleciał w tył to jednak widać było jak wreszcie głowica torpedy leniwie odpływa uwolnione od roboczej części która miała ją dostarczyć do celu. Udało się!

I wtedy wprawne zmysły kanoniera dojrzały migającą diodkę i wyświetlane informacje na malutkim panelu kontrolnym głowicy. Poczuł jak oblewa go zimny pot po plecach. Uzbroiła się! Nie powinna ale zrobiła to! I uzbrojona głowica torpedy dryfowała teraz w magazynie pełnym innych torped…

Co prawda nie powinna eksplodować. Do tego jak wiedział były potrzebne odpowiednie czynniki, w tym wypadku odpowiednia siła uderzenia jaka zwykle towarzyszy trafieniu w cel. Tutaj nawet obijając się o ściany czy inne torpedy nie powinna mieć takiej siły. Ale tak było z prawidłowo działającą torpedą a taka najwyraźniej nie była skoro sama się uzbroiła. No i był mechanizm zegarowy który normalnie powinien zdetownować głowicę po określonym czasie. Tak by uniknąć niewypałów. Stoper powinien być ustawiony na 60 min a po upływie tego czasu powinien zdetonować głowicę. Tyle, że detonacja jednej torpedy w magazynie torped prawdopodobnie rozerwałaby większość “Archaona”. Może zostałoby coś przy rufie. Ale jak bardzo rufa nadawała się do życia to sam przecież tam niedawno buszował i widział. A i to był dość optymistyczny wariant.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-08-2018, 18:57   #236
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Unikaj paniki panika zabija...

Abe starał się zachować spokój i myśleć jasno koncentrując na oddychaniu, wymachiwanie rękami na oślep nic nie da, żeby złapać stworzenie ręką, potrzebował je widzieć, raczej nie było szansy zrobić tego na oślep bo zakres ruchu był ograniczony przez skafander do tego nie było szansy na to by je wymacać, stwór zresztą szybko zorientowałby się o co biega i spróbował znależc się poza zasięgiem Abe'a. Niedaleko zauważył lustro do którego zbliżył się żeby widzieć z czym walczy poczekał aż stwór znajdzie się w zasięgu ręki i spróbował go złapać. Wzmocnienie dawane przez jego kombinezon powinno wystarczyć żeby zgnieść to stworzenie o przynajmniej trochę poturbować, specjalistyczna natura kombinezonu była przystosowana do wytrzymania kontaktu z paliwem silników reaktywnych rakied i torped więc poszycie powinno wytrzymać czasową ekspozycje na krew stworzenia. ale w gruncie rzeczy planował na wyciągniętej ręce rozwalić bydle strzałem ze strzelby albo wystawić Rohanowi.

Abe powoli podchodził do lustra patrząc w swoje odbicie,
jest poza zasięgiem, "plecak" uniemożliwi mi odchylenie tam ręki skrobanie powoli nikło zakłucane hukiem bijącego serca które zdawało się być jedynym dźwiękiem wewnątrz hełmu. Abe przełożył broń do lewej ręki po chwili odnóża pojawiły się na wizjerze, Prawa ręka Abe'a wykonała błyskawiczny ruch żeby złapać stworzenie
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 21-08-2018, 23:57   #237
 
Perun's Avatar
 
Reputacja: 1 Perun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputacjęPerun ma wspaniałą reputację
Kilkaset lat temu, Benjamin Franklin podzielił się ze światem sekretem swojego sukcesu. Nigdy nie zostawiaj na jutro, co masz zrobić dzisiaj, powiedział. To był człowiek, który wynalazł elektryczność. Wydawałoby się, że więcej ludzi posłucha jego rad. Drake nie wiedział, dlaczego odkładał rzeczy na później, ale gdyby miał zgadywać, to chyba powiedziałaby, że ma to wiele wspólnego ze strachem. Strachem przed porażką, strachem przed odrzuceniem, czasami po prostu ze strachem przed podejmowaniem decyzji, bo co jeśli się mylisz? Co jeśli popełniasz błąd, którego nie naprawisz?

Widząc migającą diodkę głowicy w mgnieniu oka uzyskał podgląd do całego swojego życia, z nieznośnymi detalami. Próby, porażki, masa błędów. Jedna jedyna rzecz która mu się udała, ale na koniec i tak okazało się, że spierdolił po całości… albo jego córka miała po prostu pecha. Tak jak on, przez całe popieprzone życie. Teraz znowu trafił na coś, co powinien zrobić wcześniej. Sprawdzić stan głowicy zanim zabrał sie do niej siłowo. Niestety czasu cofnąć sie nie dało, zostawało iść do przodu i nie panikować. Panika byłą ostatnią rzeczą odczuwaną przez sapera. Przed eksplozją.

- Nivi, zabezpiecz mi plecy. Jeszcze chwilę mi się zejdzie. - powiedział flegmatycznym tonem, biorąc się za rozbrajanie nieprzyjemnej niespodzianki. Albo walnie, albo mu się uda. W każdym razie torpeda przestanie stanowić problem. W przeciwieństwie do trepów z Floty.
 
__________________
Jak zaczęła się piosenka, tak i będzie na końcu,
Upał na ulicy i plamy na Słońcu.

Hej, hej…
Perun jest offline  
Stary 22-08-2018, 12:03   #238
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- MiTzu, zdejmij to z Abego - powiedział do swojego robota. Silniczki manewrowe natychmiast ruszyły rozpędzając sześcian z soczewką na środku wprost w stronę technika. Rohan tymczasem odbił się do innej części gabinetu zabiegowego. Poruszał się tuż przy podłodze. Korzystając z tego, że w MedLabie było powietrze inżynier miał zdjęty kombinezon. Czyli w zasadzie w przeciwieństwie do Wekesy nie chroniło go nic.

W końcu złapał młotek i uruchomił emiter pola elektrycznego. Raz już się to sprawdziło z jednym z tych stworów. Nie miał zamiaru uderzać, bo młot przy braku grawitacji nie działał tak jak powinien, ale zwykłe dotknięcie powinno go odstraszyć. A jeżeli oberwie Wekesa, to siądą mu wyświetlacze w kombinezonie, a jego kopnie prąd. Ale z pewnością uczyni mniejsze spustoszenie niż strzał z pistoletu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 23-08-2018, 14:25   #239
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 33 06:05 h; 0.25 ja do Dagon V (37 400 000 km)

Układ Dagon; 6:05 h po skoku; 0.25 ja od Dagon V; pokład “Archeon”




Dziób; seg 3; pokł C; mostek; Tichy i Prya



Chociaż gazowy gigant do jakiego od kilku godzin tak wytrwale zmierzali nadal gołym okiem był widoczny jako błękitna główka szpilki to jednak na zbliżeniu podawanym przez skanery widać było go jako dowolnej wielkości piłkę lub tarczę. Symbolicznie korweta zbliżyła się na tyle by wlecieć na podwórko Dagon V wyznaczonego przez orbitę najbardziej zewnętrznego księżyca. I mimo tego, że gołym okiem wypatrzeć jej było prawie nie sposób bo ta lodowo - skalna bryła podążała w innym rejonie orbity niż przecinał ją potrzaskany “Archeon” to skanery i pamięć komupera głównego też mogła podać jej zbliżenie. Widok przedstawiał neregularną bryłę, na tyle małą w kosmicznej skali, że nie zdołała uformować się w sferyczny kształt i orbicie na tyle dziwnej, że sugerowała, że to pewnie jakaś przechwycona przez grawitacyjną moc olbrzyma kometa czy podobne ciało uwięzione w zamierzchłej przeszłości tego systemu gwiezdnego.

Sama sceneria na zewnątrz jednostki jednak nie rejestrowała znaczących zmian. Korweta wciąż zbliżała się do orbity stacjonarnej Dagona V wykonując manewr hamujący zaprojektowany przez niebieskowłosą nawigator. Wewnątrz zaś Alex meldowała o znacznie bardziej ożywionej sytuacji. Z dobrych wieści było tyle, że alarm o uzbrojonej głowicy w magazynie torped zgasł czyli pewnie Drake’owi udało się zażegnać to zagrożenie. Ale prawie jednocześnie Alex zaalarmowała o utracie hermetyczności w skafandrze Nivi również przebywającej w tym magazynie. I o drobnych uszkodzeniach w medlabie.



Śródokręcie; seg 4; pokł D; medlab; Rohan i Abe



Wekesę uratował skafander. Specjalny, wzmacniany, ciężki skafander roboczy. Nie był ani lekki, ani poręczny, nie ułatwiał mobilności ani wciskania się w wąskie szczeliny. Ale był mocny i wytrzymały, znacznie wytrzymalszy od standardowych modeli używanych przez większość załóg, w tym i tej z “Archeona”.

Plan czarnoskórego technika by użyć do pomocy lustra i zmiażdżyć czy chociaż pochwycić stwora rozwiał się jak sterta kubków, buteleczek i przyrządów chirurgicznych jakie ludzie, cyborgi, roboty i obce stworzenia porozrzucali podczas zmagań. Stwór kompletnie nie miał zamiaru współpracować w próbach przechwycenia go. Momentalnie przecisnął się między barkiem a szyją Wekesy dobierając się do jego hełmu. Abe z odległości zaledwie kilku centymetrów mógł obserwować szalejącą spodnią stronę krabowatego stwora który usiłował przebić się przez przezroczystą przeszkodę. Wekesa nie należał do strachliwych ludzi ale i tak trudno mu było znieść taki widok ze stoickim spokojem. Zwłaszcza jak o hełm bez przerwy bębniły i szorowały odnóża stworzenia a szyja rejestrowała rosnący napór ogona owijającego się wokół niej. Nie było wątpliwości, że gdyby zostawić stworowi swobodę pewnie znalazłby jakiś słabszy punkt by wtargnąć wewnątrz skafandra.

Abe więc próbując pozbyć się stwora wierzgał po całej przestrzeni medlabu obijając się od jego ścian, sufitów, szafek czy ścian izolatki. Nie mógł pochwycić zwinnego stwora a gdy udawało mu się to stworzenie wyślizgiwało mu się z rąk i wciąż próbowało się dobrać do jego głowy za hełmem. Widok i świadomość zagrożenia była naprawdę przerażająca gdy perspektywę wizualną przesłaniało szalejące mackowate coś od spodu stwora i jego szpony szorujące po wizjerze i reszcie hełmu, a sam hełm tarabanił odgłosami tych szponów zakłócając usłyszenie czegokolwiek innego. Wekesa ledwo rejestrował, że w coś czy kogoś uderzył, zderzył się czy przewrócił.

Rohan też nie miał prostej przeprawy. Przede wszystkim szybko okazało się, że nie może liczyć na pomoc Mi Tsu. Dla kwadratowego psa walka nie była żywiołem i przeznaczeniem więc wirujące ciało opatulone ciężki skafandrem które co chwila odbijało się od czegoś, obracało wokół własnej osi i do tego z dość niedużym stworem uczepionym hełmu okazało się zbyt trudnym celem. Inżynier musiał więc liczyć sam na siebie by wesprzeć kumpla w tym starciu. Ale dla niego, mimo, że miał ogromną wprawę w takich walkach też nie był to łatwy cel. Za pierwszym razem mimo starań młot trafił wierzgającego Wekesę a nie stwora. Przez ciężki kombinezon przeszedł przez moment poświata i zabłyskało iskrami ale operator pancerza ani stwór jego uczepiony chyba nie odnieśli żadnego uszczerbku. Dryfującemu wokół nich i przy nich inżynierowi też nie było łatwo przymierzyć się do kolejnego ciosu gdy pęd po skoku skierował go dalej rozdzielając ich ponownie póki nie dał rady odbić się ponownie i znów skierować się ku walczącym.

Wreszcie wspólne wysiłki zaowocowały sukcesem. Adebola zdołał jakoś wcisnąć dłoń między stwora a szybkę już mocno porysowanego hełmu i odciągnąć go nieco od tej szyby. I chociaż napór na szyję od zaciskającego się wciąż ogona stwora był solidny i dalej nie puszczał to wystarczyło to Rohanowi by trafić stworzenie swoim młotem. Aż ciężko było powiedzieć czy Abe o ułamek sekundy pierwszy zmiażdżył w dłoniach stworzenie czy pierwszy trafił stwora młot Rohana obezwładniając go i wreszcie pozwalając go zmiażdżyć technikowi. Zielonkawy kwas trysnął z rozerwanych powłok krabowatego ciała wciąż zawiązanego ogonem wokół szyi Wekesy i część zaczęła przeżerać rękawice jego kombinezonu. Poza tym okazało się, że podczas walki rozbili część świateł więc w przedniej części laboratorium panował półmrok, rozsypali coś z szafek więc powietrze laboratorium wypełnione było fiolkami, buteleczkami, tabletkami i sprzętem jakie pewnie tylko Linda umiała poprawnie nazwać i obsłużyć. W tej rozbitej scenerii, dwójka astronautów z technicznym przeszkoleniem obserwowała jak kwas powoli dryfuje zielonkawymi kulkami nad zmiażdżonym stworem albo przeżera się przez rękawice Wekesy.



Dziób; Seg 2; Pokł E; magazyn torped; Drake i Nivi



Dłonie sapera, chociaż w rękawicach kombinezonu i z nadwyrężonym czuciem od oparzeń kwasowych mozolnie, wręcz flegmatycznie zmagały się z obwodami wojskowej bomby zdolnej do uszkodzenia kosmicznej jednostki. Pewnie z tego względu praca trwała dłużej niż na analogicznych ćwiczeniach. Ale posuwała się do przodu. Drake systematycznie obchodził, wyłączał, odcinał lub neutralizował kolejne podsystemy głowicy którą mieli w planie zabrać do ładowni i dropshipa. Neutralizował starając się nie myśleć o tym co się dzieje o krok od niego. I o tym, że musiał zawierzyć swoje plecy strażnikowi który na pewno do takich celów nie był przeszkolony. Ale nikogo więcej tu nie było. Przynajmniej nie z ludzi.

Saper kończył już decydującą fazę rozbrajania. Jeszcze parę chwil i powinno mu się z powrotem dezaktywować głowicę. Dezaktywowaną głowicę można zaś był bezpiecznie składować czy transportować nie tracąc nic z jej właściwości bojowych. A po umieszczeniu przy “drzazdze” jaka więziła dropshipa znowu ją aktywować by zrobiła swoje. Ale zanim skończył odgłosy jakie do niego dotąd docierały zza pleców zmieniły się i przybrały na sile.

Nivi nie była stałym bywalcem magazynu torped bo biolog raczej nie miał t zbyt wiele do roboty. Więc mogła teraz osobiscie i namacalnie przekonać się jak bardzo jest tu ciasno. Pomieszczenie nawet nie takie małe ale wypełnione prawie dosłownie po sufit obłymi, cygarami jakie miały rozszarpywać w przestrzeni kosmicznej wyznaczone im cele. Do tego był właściwie tylko jedna i dość klaustrofobiczna przestrzeń korytarza między nimi. Przestrzeń pomiędzy pojedynczymi pociskami była zbyt mała by człowiek się przez nie przecisnął, dało się co najwyżej wsadzić nogę czy rękę. Biolog boleśnie zdawała sobie sprawę, że to aż nadto przestrzeni do buszowania dla tych obcych, pająkowatych istot. Co gorsza kolejne rzędy kosmicznych rakiet sprawiały, że nie było szans upilnować ich wszystkich. A robocie “Oko” pikało drażniącymi uszy piknięciami informując o wykrywanym ruchu. Kolejne oddechy a może i już minuty mijały w szarpiącym nerwy oczekiwaniu. Co będzie pierwsze? Drake skończy swoją robotę i bedą mogli stąd się wynieść czy stanie się… Właściwie nie wiadomo co. Przecież nie było pewności, że to co wykrywa “Oko” to rzeczywiście jeden z tych stworów. Właściwie nie była nawet pewna czy w tym miejscu można używać broni. Widać było znaczki zabraniajace używać ognia.

Niepewność wreszcie skończyła się gdy perlący się na górnej wardz pot, lub ten spływający po kręgosłupie zeszły na dalszy plan. Gdy drażniące szurające dźwięki, brzdęknięcia jakie do niej dochodziły od strony głowicy w jakiej grzebał Drake, ze strony chyba wnętrza magazynu a może i spoza niego też zeszły na dalszy plan. Właściwie wszystko zeszło na dalszy plan gdy Nivi dostrzegła kątem oka ruch a uchem złowiła ostrzegawcze bipnięcie “Oka”. Ruch zaraz przekształcił się w rozcapierzony kształt szybujący w stronę jej twarzy. I zaraz potem wszystko zawirowało.

Czuła jak okręca się wokół własnej osi, obija o kolejne stojaki i torpedy, krzyczy, wrzeszczy, szarpie się z tym zaskakująco zwinnym i silnym stworem. Straciła kompletnie orientację gdzie jest góra a gdzie dół, gdzie podłoga i sufit. Wszystko zlewało jej się gdzieś w tle razem z cylindrycznymi kształtami torped gdy mocowała się z obcym stworzeniem. Uderzyła w coś na tyle mocno, że powstała gwiazdeczka jak po mocnym uderzeniu. Nie miała pojęcia czy uderzenie rozbiło hermetyczność kombinezonu czy nie. Przez zasłonę własnych kosmyków włosów dostrzegła jak stworzenie dokańcza robotę i rozbija osłabioną szybę w drobny mak. Czuła je! Czuła obce pazury i jakąś rurkę na swojej twarzy! Tak samo jak zacisk pewnie ogona na własnej szyi! Sytuacja była dramatyczna, wiedziała, że ma ostatnie chwile nim to coś pokona jej słabnące siły i skończy jak dziewczyny w medlabie!

Drake wyłączył ostatni obwód i diodka oznaczająca uzbrojenie głowicy zgasła. Udało się! Dezaktywował głowicę! Ale gdy odwrócił się do tyłu okazało się, że sytuacja u rudej biolog jest dramatyczna, nawet bardziej niż to słyszał przez ostatnie sekundy. Stworzenie ujawniło się i zaatakowało Nivi tak samo jak jej poprzednicy jego samego albo innych członków załogi. Nivi wierzgała zawieszona w nieważkości obijając się w drugim krańcu magazynu a raczej wąskiego przejścia pomiędzy stojakami z torpedami.

- Uwaga! Nivi Larsen, dehermatyzacja skafandra! - czujniki Alex poinformowały ją o sytuacji alarmowej a komputer pokładowy zgłosił niebezpieczną sytuację dla jednego z członków załogi. Drake ze swojej strony magazynu nie widział wśród tej desperackiej, chaotycznej walki dokładnie ale zdawało mu się, że dostrzega błyski rozbitej szyby hełmu Larsen i grzbiet stworzenia jakie już chyba było wewnątrz jej hełmu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172