19-10-2018, 07:49 | #121 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 35 Czas: 1940.III.10; nd; godz. 20:40 Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; miasto, główna ulica Warunki: noc, świecą uliczne latarnie, chłodna pogoda ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd) Agent Wainwright mógł idąc ku kawiarni przyjrzeć się frontowi zaparkowanej niedaleko maszyny jaką przyjechała trójka mężczyzn. A wchodząc do restauracj mógł rzucić okiem na profil boczny maszyny. Wyglądał na szare, czterodrzwiowe, ledwo kilkuletnie Volvo na norweskich tablicach rejestracyjnych. Sytuacja się skomplikowała gdy wszedł do środka i usiadł przy barze. Ci dwaj panowie w płaszczach znacznie zasłaniali mu widok na Gabrielle i jej towarzysza. Nie wiedział o czym rozmawiają i czy w ogóle coś rozmawiają ale ci dwaj stali a dwójka przy stoliku siedziała. Wyłapał głośniejsze słowo “police” chyba wypowiedziane przez towarzysza Gabrielle którego był już prawie pewien, że rozpoznaje monsieur Lapointe’a. Słowo zaalarmowało nie tylko jego bo już kilka osób obserwowało dziwną scenkę przy stole Gabrielle. Mężczyzna w końcu wstał od stolika biorąc swój płaszcz i sięgając po kapelusz. Wydawało się, że zamierza udać się z dwoma panami ale tak się nie stało. Zamiast tego rzucił nagle płaszcz na bliższego mężczyznę i złapał go za ramę jakby chciał mu je zablokować. Zwykle w ten sposób blokowało się napastnika uzbrojonego w nóż czy jeśli było się wystarczająco blisko, w pistolet. A Lapointe był na tyle blisko aby spróbować. W tym momencie zaczęło się zamieszanie bo nagle wszyscy chyba zaczęli krzyczeć. Gabrielle która było o wiele bliżej miała o wiele lepszy wgląd w sytuację przy stole. Widziała jak Lapointe stara się grać na zwłokę pytając kim panowie są i co to ma znaczyć. W końcu zapytał czy są z policji. Na tyle głośno, że kilka głów odwróciło się w ich stronę. Z tych dwóch mówił jeden i chociaż mówił po francusku to tak bardzo szkolnym francuskim jakby się go uczył od kilku miesięcy albo nie przykładał wagi do tego przedmiotu. A denerwowali się obaj. Widziała jak ten drugi aby spacyfikować opór Francuza też w końcu wyjął swój pistolet z kieszeni i wycelował w niego. - Oh, mon cherri, wybacz, to muszę z panami wyjaśnić to nieporozumienie. - wobec takiego argumentu Lapointe uległ. Uśmiechnął się rozbrajająco do swojej towarzyszki i pocałował ją w policzek na pożegnanie. - To Niemcy. - szepnął do niej zanim odsunął się od niej i posłusznie wstał od stolika. Kryzys wydawał się zażegnany bo najstarszy z mężczyzn sięgnął po płaszcz, kapelusz aby zebrać się do wyjścia. Ale zamiast wyjść niespodziewanie zaatakował tego wygadanego przeciwnika. Rzucił mu właśnie wzięty płaszcz i zaraz złapał go za ramię trzymające pistolet. Gabrielle zerwała się również ale była uwięziona między plecami szarpiącego się z napastnikiem Lapointe a stolikiem. Potrzebowała sekund by odzyskać swobodę manewru. W tym czasie Lapoint widząc, co się dzieje zostawił pierwszego napastnika i rzucił się na “milczka” który w tym czasie zdążył odbezpieczyć pistolet przymierzając się do strzału. John zerwał się do biegu ale miał do przebiegnięcia w takich warunkach całkiem spory kawałek. Napastnikom zdawało się sprzyjać szczęście. Gabrielle dopadła do “wygadanego” usiłując go rozbroić. Ten jednak bez skrupułów zdzielił ją pistoletem w twarz. Krew popłyneła z krwawej rysy na twarzy Francuzki. Obok niej, jej rodak podobnie oberwał tylko chyba mocniej bo poleciał na stół na niedawno zrealizowane zamówienie. John był już w połowie drogi do walki toczonej już na całego przy stoliku. Inni goście krzyczeli, ponaglając się aby wezwać policję, obserwowali z fascynacją przebieg walki albo zrywali się do ucieczki. Lapointe został złapany przez “milczka” który szarpnął nim w stronę wyjścia. I chyba właśnie wtedy zorientował się, że ku nim biegnie obcy facet zupełnie jakby chciał się przyłączyć do walki. A John zaś zorientował się, że na pomoc tym dwóm do środka wbiegł “jego” ogon który dotąd zajmował posterunek obserwacyjny na ulicy. Widząc biegnącego faceta wycelował w niego pistolet. Na oko Johna jeśli zdecydowałby się strzelić od razu to Brytyjczyk mógł liczyć tylko na jego kiepskie umiejętności strzeleckie. Mógłby strzelić ze dwa czy trzy razy zanim John dopadłby do pochwyconego Lapointe czy strzelca w drzwiach. Było prawie pewne, że tamten raczej strzeli widząc atakującego przeciwnika za jakiego pewnie brał obcego faceta biegnącego ku nim kursem kolizyjnym. W tym czasie Gabrielle oberwała po raz kolejny i znów lufa pistoletu rozerwała jej twarz. Z rozcięcia popłynęła czerwona krew. Ale wreszcie udało jej się uzyskać przewagę. Złapała nadgarstek faceta i wykręciła boleśnie zgodnie z odebranym wyszkoleniem. Tamten wrzasnął i prawie od razu jej się wyrwał ale wcześniej wypuścił pistolet. Ten poleciał gdzieś na dywan pomiędzy nimi. Widziała kątem oka, że ten który dorwał Lapointe zatrzymał się widząc nadbiegającego Johna ale z kolei jakiś inny facet z pistoletem w ręku jaki wbiegł przez drzwi wycelował w brytyjskiego agenta Spectry.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
25-10-2018, 20:12 | #122 |
Reputacja: 1 | Gabrielle poczuła jak na chwilę zakręciło się jej w głowie. Albo wypadła z formy, albo to, to wino wypite z Lapointem. Nie pamiętała kiedy ostatnio tak źle się jej walczyło... a nie. Pamiętała. Śnieg, wiatr, przemoczone ubranie i obcy okręt. Jej ciało zadrżało i chwilę później spięło się gotowe do dalszej walki. |
25-10-2018, 23:19 | #123 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | What the bloody, thrice-blasted hell do you think you're doing?!? |
26-10-2018, 13:19 | #124 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 36 Czas: 1940.III.10; nd; godz. 20:50 Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; miasto, restauracja Warunki: noc, świecą uliczne latarnie, chłodna pogoda ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd) John zaatakował z furią obcego mężczyznę w prochowcu ale sam dostał się we flankowy ogień tego z mężczyzn który dotąd trzymał Francuza. Teraz widocznie uznał Brytyjczyka szarżującego z nożem na jego kolegę za większe zagrożenie niż częściowo obezwładniony Francuz bez żadnej broni. Facet strzelał raz za razem i chociaż większość pocisków zagwizdała za lub przed brytyjskim agentem Spectry to jednak któraś trafiła godząc go boleśnie. To go trochę zdekoncentrowało a przeciwnik okazał się dorównywać mu umiejętnościami i nawzajem zbijali swoje ciosy. Ręka trafiła na ramię, nóż w ostatniej chwili był blokowany przez chwytną dłoń a cios pistoletem schodził po zasłonie z ramienia agenty Spectry. Wainwright był jednak całkiem bezbronny przeciw ołowiowym szerszeniom bo już nie mógł wycofać się z zaczętej walki więc był tylko ruchomym celem. Więcej pocisków jednak w jego stronę nie poleciało. I Gabrielle widziała dlaczego. Lapointe po chwilowym zamroczeniu doszedł do siebie na tyle, że widząc co się dzieje podbił ramię wycelowane w jej podwładnego i ten pojedynek znów się rozpoczął jeszcze częściowo oszołomiony Francuz wykazywał częściową ospałość w ruchach i pistolet znów trzasnął go w twarz i po głowie ale skutecznie związał walką przeciwnika by uniemożliwić mu rozstrzelanie Johna albo Gabrielle. Francuzka zaś ledwo to rejestrowała widząc to wszystko tylko kątem oka. Sama musiała zmagać się z tym który zagaił rozmowę przy stoliku wspomagając się wycelowaną w jej rodaka lufą pistoletu. Teraz jednak dawał jej wycisk. Znowu ją sieknął pistoletem traktując ją jak przeciwnika w walce a nie jak kobietę. Poczuła jak skóra pęka jej w kolejnym miejscu od tego uderzenia zalewając się krwią. Ale wreszcie udało jej się go zahaczyć, podciąć i powalić na podłogę. Facet jęknął boleśnie więc chociaż chwilowo miała możliwość zorientowania się w sytuacji. I Francuz i Brytyjczyk toczyli swoje zażarte pojedynki a reszta gości widząc nie tylko bójkę ale słysząc strzały, z wrzaskiem rzuciła się do uczieczki innymi wyjściami niż to które blokowała toczona właśnie walka. W tym czasie John i otrzymał i zadał cios swojemu przeciwnikowi. Facet w płaszczu zdzielił go boleśnie lufą pistoletu boleśnie dźgając go w żebra i rozcinając tam skórę. Jemu zaś udało się ciąć go nożem chociaż widocznie niezbyt poważnie. Obydwaj jęknęli z bólu ale nadal byli zdolni ignorować go i kontynuować walkę. Francuzce zaś udało się dotrzeć do Francuza i jego przeciwnika. Przez chwilę mieli dwukrotną przewagę liczebną nad przeciwnikiem co od razu dało się poczuć. Zepchnęli Niemca do defensywy prawie od razu. Ich przeciwnik nie mógł sobie poradzić z nawałą ciosów spadających z różnych stron. Lapointe’owi udało się go w końcu trzasnąć w szczekę aż ten się zatoczył i zaraz potem poprawić ciosem w żołądek przyginając go i przy okazji zmuszając go do wypuszczenia broni z ręki. To wykorzystała Gabrielle gdy na dokładkę zdzieliła go kantem dłoni w skroń i tamtym zakołysało, że wyglądało jakby miał się zaraz zatoczyć i upaść. Ale nie zdążyła zadać wykończającego ciosu bo ten przez nią powalony jednak okazał się nie tak całkiem powalony. Złapał ją za ramię odwracając ku sobie i brutalnie zdzielił czołem w twarz rozbijając jej nos. Francuzką zachwiało a krew zaczęła szumieć jej w uszach. John tocząc swoją walkę w pobliżu wejścia do lokalu też zaliczył kolejne trafienie pistoletem a samemu nie udało mu się przebić przez zasłony i blokady przeciwnika. Nastąpiła seria brutalnych ciosów gdzie prawie każdy i zadawał i otrzymywał kolejne razy. Lapointe też był już zakrwawiony i czerwony z wysiłku ale zdołał ponownie trafić swojego przeciwnika ale ten również nie ustępował i trzasnął go w szczękę gdy sam oberwał od niego w brzuch. Francuzce udało się mimo wszystko zepchnąć własnego przeciwnika do defensywy okładając go raz za razem tak skutecznie, że część ciosów przebiła się przez jego zasłony. Szybko udało jej się zniwelować nieco różnicę w obrażeniać jakie dotąd ich różniła gdzieś do poziomu jaki sama właśnie reprezentowała czy pokrwawionego i posiniaczonego ulicznika stosującego prawo pięści w praktyce. Johnowi zaś wreszcie sprzyjała wojenna fortuna. Przeciwnik był może trochę za wolny, może John był tym razem trochę szybszy ale udało mu się go sieknąć nożem raz i prawie od razu ponownie. Facet jęknął boleśnie przykładając sobie dłoń do obficie krwawiących ran. Miał już ich kilka od noża myśliwskiego jakim posługiwał się Brytyjczyk i chyba osiągnął swój limit wytrzymałości. Odwrócił się i tak nagle jak wbiegł do lokalu tak teraz wybiegł trzaskając za sobą drzwiami. Widząc to jego dwaj pozostali koledzy chyba też nie mieli ochoty walczyć z trójką tak trudnych przeciwników więc mieli zamiar oddać pole ale najpierw para Francuzów a potem Brytyjczyk z zakrwawionym nożem w ręku blokowali im najprostszą drogę wyjścia. A parze Francuzów podczas walki udało się w ten czy inny sposób ich rozbroić więc nie mogli posłużyć się ołowiowym argumentem tak jak poprzednio. Ale w sukurs przyszedł im nie wtrącający się dotąd kierowca szarego samochodu. Zalał kawiarnie ostrzałem z pistoletu strzelając raz za razem. Szyba poszła w szklane drzazgi łącząc się z hukiem wystrzeliwanych pocisków. Ale albo kierowca był wybitnym strzelcem albo jemu też sprzyjała w tej chwili wojenna fortuna bo pociski ugodziły całą trójkę niespodziewanych aliantów. Tą chwilę wykorzystała dwójka pasażerów osobówki i nie zwlekając ruszyła przez stoły i ławy aby wyskoczyć przez właśnie rozbite okno. Cała francusko - brytyjska trójka była po tej krótkiej ale zażartej potyczce w opłakanym stanie. Dołożyli przeciwnikiem i przegonili ich zmuszając do odstąpienia pola. Tamci czmychnęli do szarego samochodu który szybko odjechał. Słychać już było dźwięk zbliżających się syren albo policji albo karetek. Cała trójka jednak zapłaciła słony rachunek za te zwycięstwo. Ciężko łapali oddech i krwawili z licznych chociaż niezbyt głębokich ran. Para agentów “Spectry” była w poważnym stanie, na tyle poważnym, że już odbijało się to na ich sprawności bojowej i ogólnej. Najpoważniej jednak oberwał Francuz który usiadł na tym samym miejscu co niedawno siedział i złapał za serwetki próbując zatamować krwawienie z licznych ran. - Quelque chose me semble que vous ne travaillez pas pour les Allemands.* - uśmiechnął się słabo Francuz ocierając krew z twarzy. - Alors pour qui?** - zapytał patrząc ciekawie na dwójkę niespodziewanych sojuszników. --- *Quelque chose me semble que vous ne travaillez pas pour les Allemands. - (fra) Coś mi się wydaje, że nie pracujecie dla Niemców. **Alors pour qui? - (fra) Więc dla kogo?
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
03-11-2018, 19:30 | #125 |
Reputacja: 1 | Gabrielle i John
Ostatnio edytowane przez Aiko : 03-11-2018 o 21:38. |
05-11-2018, 08:36 | #126 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 37 Aktualny post: Tura 37 Czas: 1940.III.10; nd; godz. 21:15 Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; miasto, szpital miejski Warunki: noc, ciepłe, suche, szpitalne wnętrze ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd) Okazało się, że Norwegowie cenią sobie swoje swobody i wieczorny spokój nie przepadając za dzikimi strzelaninami przy weekendzie w sercu ich społeczności. Albo woleli współpracować z policją niż uczestnikami takich gwałtownych wydarzeń albo pozostawiona przez Johna łapówka okazała się zbyt skromna by uciszyć sumienia i skłonić do ryzyka. Do tego byli w centrum tutejszego miasteczka więc po wyjściu od zaplecza restauracji znaleźli się w jakimś zaułku. Który prowadził do drogi głównej albo innej i z kryjówkami bez brutalnego włamywania się i desperackich czynów było kiepsko. Dlatego mieli we trójkę ledwo parę chwil zanim namierzyli ich norwescy policjanci. - Dla kogo pracujecie? - zakrwawiony Francuz przestał bawić się w subtelności i ocierając krew i pot z twarzy zapytał pozostałą dwójkę. - Tacy z was kanadyjscy biznesmeni jak z tamtych przypadkowi goście restauracji. Nie pracujecie dla mojej firmy ale też jesteście tu po to co ja. Więc jeśli by wam się udało to gdzie chcecie to coś wywieźć? Albo gadamy albo się rozstajemy. Ja mam już to po co tu przyjechałem, wy jeszcze nie. - monsieur Lapointe ochłonął już po gwałtownych wydarzeniach na tyle, że widocznie wróciła mu trzeźwość myślenia. Patrzył na dwójkę swoich rozmówców gdy słychać było już policyjne gwizdki, policyjne, rozkazujące nawoływania i nadbiegające ulicą sylwetki norweskich policjantów. --- Policjanci zaś okazali się uprzejmi ale stanwoczy. I chyba bardzo wzburzeni za tą krwawą awanturę w tym spokojnym i malowniczym miasteczku. Gdy zorientowali się, że mają do czynienia z obcokrajowcami i to bardzo poszkodowanymi zaczął mówić jeden z nich który na szkolnym poziomie ale jednak mówił po francusku a drugi całkiem dobrze mówił po niemiecku. Wylegitymowali podejrzanych a potem sprowadzili ambulanse. No i chcieli wiedzieć co tu się stało. Niestety niewielkie pojazdy musiały odwozić do szpitala poszkodowanych uczestników awantury pojedynczo i tam też opatrywano ich pojedynczo. Johnem zajmował się jakiś lekarz z asystującą mu pielęgniarką. Oboje przemywali i opatrywali pełniąc swoją medyczną posługę. Gabrielle podobnie chociaż była w innym pomieszczeniu i nie była pewna gdzie wylądowała pozostała dwójka. Zawiezioną ją jako pierwszą więc potem już z wnętrza zabiegówki słyszała tylko inne głosy i kroki na korytarzu które mogły oznaczać przywiezienie kolejnych pacjentów. No i czekały ich jeszcze rozmowy z norweską policją bo wzburzeni taką kowbojską awanturą Norwedzy żądali wyjaśnień co tu jest grane. Poprosili o złożenie zeznań na komisariacie i nie opuszczanie miasta. A co czasem widać było przez otwarte drzwi na korytarzu był jakiś policjant aby pomóc im w tym zobowiązaniu ale na razie w robotę lekarzy się nie wtrącał. Widocznie nie byli aresztowani ale też i poważnie podejrzani. Policjanci jeszcze przez gapiostwo albo z innych powodów ich nie przeszukali ale mogli to zrobić w każdej chwili. Wówczas narzędzia takie jak broń czy nóż myśliwski robiły się bardzo gorące i ciężkie. Chyba, żeby nie przeszukali no to może by się udało je zachować dla siebie.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-11-2018, 13:50 | #127 |
Reputacja: 1 | Gabrielle korzystając z chwili wyrzuciła do kosza zdobyczną broń, a już przez sekundę znów czuła się dobrze będąc uzbrojoną. Uśmiechnęła się do Lapointa. |
09-11-2018, 23:27 | #128 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|
11-11-2018, 02:32 | #129 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 38 Czas: 1940.III.10; nd; godz. 23:15 Miejsce: południowa Norwegia; Rjukan; miasto, hotel Krokan Warunki: noc, ciepłe, suche, szpitalne wnętrze ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd) Para agentów Spectry wróciła w dość opłakanym stanie do swojego hotelu. Chociaż już nie byli zakrwawieni na twarzy to świeże plastry, bandaże i siniaki wymownie świadczyły, że nie mieli spokojnego wieczoru. Ubrania wyglądały jeszcze gorzej bo dopełniały widoku uczestników jakiejś bójki, napaści czy zamieszek. Ze szpitala wydano im koce którymi częściowo mogli się okryć by w razie potrzeby ukryć swój stan ale i tak przykuwali uwagę wszystkich w hotelu. Gdy po wizycie w szpitalu i na komendzie wrócili taksówką do własnego hotelu niewiele brakowało już do północy. No ale wreszcie mogli przebrać się w czyste rzeczy i odpocząć we własnych pokojach. A po tych przygodach byli obici, poranieni i zmęczeni. No i porozmawiać na spokojnie bo właściwie mijali się albo widywali tylko przelotnie podczas opatrywania w szpitalu czy rozmów na komisariacie. Teraz dopiero mogli porozmawiać. I zorientować się, że ich norweskiego kolegi nadal nie ma w hotelu. A ostatni raz widzieli go dziś rano jak wychodził do miasta kupić parę rzeczy na akcję z jakiej jak na razie zrezygnowali. Gdzieś na komisariacie stracili też z widoku monsignore Lapointe’a. O ile jeszcze w szpitalu gdzieś mignął im jeszcze jak też go opatrywano i zszywano tak jak i ich to potem gdy ich dwójkę zawieziono radiowozem na komendę, jego widocznie zawieziono odzielnie. A w gabinecie też każde z nich składało zeznania oddzielnie to nie widzieli się nawet ze sobą nazwzjem dopóki się zbieranie tych zeznań nie skończyło. Same zbieranie zeznań poszło zaś różnie. O ile Gabrielle poradziła sobie całkiem przyzwoicie to John sam już nie wiedział w którym miejscu się wkopał. Wygadanej aktorce i artystce nie było wcale zachować trzeźwość umysłu przez te zmęczenie, rozbity nos i zapuchnięte wargi. A po drugiej stronie biurka siedział jakiś doświadczony detektyw i tłumacz francuskiego. Facet okazał się bystry albo podejrzliwy i solidnie przepytał “pannę Hepburn” z wydarzeń w kawiarni. Podziwiał i wydawał się zaskoczony umiejętnościami samoobrony jakimi wykazała się kobieta no i podziwiał hart ducha, że stawiła czoło niebezpieczeństwu. Ale cieniem położyły się zabrane pistolety napastników które i świadkowie widzieli jak “napadnięci” je zabierają i policja je potem znalazła w zaułku gdzie była tylko trójka obcokrajowców i nikt poza nimi wynieść ich nie mógł. Niemniej Gabrielle jeszcze jakoś udało się wyślizgać z tego gradobicia uprzejmych ale jednak stanowczych pytań. Swoje pewnie zrobiła jej płeć i policjant w końcu zwolnił ją pozwalając wrócić do hotelu. Niemniej poprosił by przez następną dobę nie opuszczała Rjukan no i przeprosił za to niefortunne wydarzenie. Bo zwykle to takie spokojne, prowincjonalne miasteczko. Brytyjczykowi zaś poszło zdecydowanie gorzej. Raz, że zwykle pracował i trenował inne rzeczy niż płynną gadkę, dwa nie należał do przedstawicieli piękniejszej połowy ludzkości no i trzy ten nóż. - Czyli Herr Lloyd, kupił pan dzisiaj w dzień, w sklepie nóż myśliwski. Ruszył pan wieczorem na spacer po naszym uroczym mieście. Zabierając ze sobą nóż myśliwski. Następnie zaś przechodził pan przy kawiarni w której pana pracownica jadła kolację. Przypadkiem. I przypadkiem akurat w tym momencie kawiarnia została najechana przez nieznanych sprawców którzy jak pan przypuszcza byli Niemcami. I przypadkiem na szczęście miał pan ze sobą ten nóż myśliwski więc mógł pan pomóc pańskiej pracownicy i panu Lapointe’owi. Dużo tych przypadków jak na jeden wieczór Herr Lloyd. - starszy facet po drugiej stronie biurka bawił się ołówkiem machając nim w palcach gdy mówił ale na koniec rzucił go na biurko po swojej stronie. John czuł, że tamten czuje pismo nosem i nie wierzy w przypadkowy zbieg okoliczności aby grupka obcokrajowców napadła w spokojny wieczór w restauracji inną grupkę obcokrajowców. Nawet mimo tego, że streścił to co przez ostatnie minuty John mu opowiadał to zabrzmiało jakoś tak płytko i infantylnie nawet w uszach Brytyjczyka. Do tego przyczepił się jeszcze tych nieszczęsnych pistoletów. Widać je znaleźli. Pytał po co wybiegli przez tylne wejście zamiast jak na poszkodowanych napadniętych czekać na przyjazd służb mundurowych? Co mieli do ukrycia? Skąd ta obawa przed policją? I po co zabierali ze sobą pistolety? - Jest pan wolny Herr Lloyd. Proszę przez dobę nie opuszczać Rjukan. Ale powiem panu, Herr Lloyd, że my tutaj, mamy spokojne miasteczko i cenimy sobie spokój. Nie lubimy jak dwie grupki obcokrajowców urządzają sobie Dziki Zachód czy inne gangsterskie Chicago na naszych ulicach. Ani jak ktoś chodzi z nożem pod pazuchą po ulicach Herr Lloyd. - facet wydawał się być nieprzychylny i oschły. Chociaż agent Spectry nie był pewny czy to chodziło o jego skromną osobę czy dostało mu się rykoszetem jako uczestnikowi tej całej awantury w kawiarni. Ostatnim epizodem na komisariacie było ustalenie rysopisów sprawców napadu. Jak to ustalili już w hotelu, każde spędziło sporo czasu z rysownikami portretów pamięciowych sprawców napaści. Przy okazji poproszono też o opis samochodu jakim odjechali. Tu mógł się wykazać brytyjski agent Spectry który zdołał przyjrzeć się szaremu samochodowi całkiem przyzwoicie zanim wszedł do restauracji. On też miał okazję przyjrzeć się temu “ogonowi” zanim wszedł do restauracji a Gabrielle właściwie ledwo kojarzyła, że chodzi o faceta jaki wbiegł z pistoletem do restauracji i z którym potem walczył John. No i teraz, wreszcie byli u siebie. Mieli okazję odświeżyć się, wypocząć, przespać się, najeść czy pogadać. Oboje jednak czuli się dokładnie tak jak wyglądali czyli jakby ktoś uczynił z nich worek bokserski do boksowania. Swoje robiło też znużenie tym długim i pełnym wydarzeń dniu. Obity i skrwawiony organizm domagał się odpoczynku.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
19-11-2018, 23:36 | #130 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Noc w hotelu (by Lou & Aiko) - cz. I Gabrielle po dotarciu do hotelu skupiła się na doprowadzeniu się do porządku. Wzięła kąpiel i zmieniła ubrania na czyste, po czym starannie ukryła pod makijażem rozwijające się siniaki. Tak przygotowana pojawiła się w pokoju Johna. |