18-03-2020, 19:30 | #191 |
Reputacja: 1 |
|
20-03-2020, 12:19 | #192 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Woods nie ruszył śladem swojej przełożonej. Tyle razy dzisiaj schodził i wchodził po przeklętych drabinkach, że miał tego serdecznie dosyć. Musiał zresztą sam przed sobą przyznać, że w obławie na polującą bestię był całkowicie nieprzydatny. Skoro nawet ołów nie robił na niej wrażenia, to co zrobi? Niemcy spisali się w swoich laboratoriach, trzeba im to było przyznać.
__________________ |
27-03-2020, 16:39 | #193 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 50 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:25 Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster” Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal Noémie Faucher (kpt. D.Perry) Noémie wydała rozkazy i zostawiła ich wykonanie podwładnym. Sama czuła skórzany smak w ustach od paska płaskiej latarki jaki trzymała w zębach. Nie było to zbyt wygodne no ale potrzebowała obu rąk by zejść po drabinie. Schodząc na dół straciła z widoku to co się dzieje na galeryjce ale na słuch to trwała regularna kanonada. Były trafienia. O tym mówiły krzyki i wrzaski trafionych. Krzyczano coś po angielsku i chyba nawet po niemiecku. Jeden z brytyjskich marynarzy oświetlał jej drogę na dół świecąc latarką w dół drabiny. Co było bardzo pomocne. Do czasu aż niespodziewanie jęknął, zachwiał się i kurczowo złapał za barierkę. Ale przez to wypuścił latarkę która tylko śmignęła obok ramienia Belgijki grzechocząc gdzieś tam na dole o stalowe podłoże. Chwilę potem wojskowe buty kapitan Perry trzasnęły o stalową posadzkę a dwaj marines którzy dopiero co zdążyli tutaj zejść czekali na jej rozkazy. Gdy krzyknęła “Za mną!” obaj bez wahania ruszyli za mną. Problem był z oświetleniem bo na całą trójkę mieli tylko jej latarkę którą na początku awantury wręczył jej bosman Robinson. Ale skoro używała rewolweru to było jej łatwiej niż tym co dzierżyli karabiny. Słyszała kanonadę i krzyki na górze i głuchy tupot swoich butów po stalowej posadzce. Oraz podbny tupot dwóch marynarzy którzy biegli zaraz za nią. Dobiegli do zakrwawionego ciała jakie leżało ze dwie ciężarówki dalej. Brytyjczyk. - To Barlow. - powiedział odruchowo jeden z marynarzy jacy jej towarzyszyli. Ale obaj trzymali uniesione karabiny które z nałożonymi bagnetami wyglądały bardzo głośnie. - Gdzieś tutaj musi być to bydlę. - warknął drugi. Ale na jedną latarkę musieli z musu patrzyć i celować w jedną stronę. Ciało kaprala saperów leżało w takiej samej kałuży krwi jak te które Noémie widziała już wcześniej. Masakra jak piłą łańcuchową. Wydarte ochłapy mięsa, rozszarpane gardło, wywleczone z trzewi wnętrzności. Makabra. Na podłodze jednak było widać także krwawe ślady bestii. Na podłodze. Następny ślad podobnych do psich łap znaleźli na masce ciężarówki jaka stała za tą ciężarówką z klatką. Sama klatka na pace chyba nadal stała tak samo jak ją widzieli ostatnim razem. Trudno było się skupić na oględzinach gdy ledwo piętro czy dwa wyżej trwała wymiana ołowiu. Strzelanina odbijała się głuchym echem od pustych ścian ładowni. Trudno było o tym zapomnieć jak w każdej chwili człowiek spodziewał się, że dostanie kulkę od kogoś na górze. Zwłaszcza jakby to “ci drudzy” wygrali walkę o drzwi. I wówczas w tą kanonadę i krzyki na górze wdarł się nowy dźwięk. Kobiecy krzyk. Gdzieś z dołu, na tym samym poziomie ładowni co byli. Tylko chyba gdzieś ze dwie ciężarówki dalej. Krzyk brzmiał strasznie jakby kobietę, czyli pewnie Birgit, spotkało właśnie coś strasznego. George Woods (por. M.Finney) George wolał zostać na górze niż męczyć się z jakąś cholerną drabiną. Ale na górze też było gorąco. Ołów wystrzeliwany na dość krótkie odległości w takiej ilości i przy ilości celów po prostu musiał zebrać krwawe żniwo. Ten tuzin czy dwa kroków jakie dzieliło obie strony stanowiło pewne utrudnienie jeśli ktoś strzelał z broni krótkiej. Ale dla ciężkich, karabinowych pocisków to było jak strzał z przyłożenia. Efekt pojedynczego trafienia potrafił wyłączyć trafionego z akcji. A przecież takich karabinów używały obie strony. Do tego przynajmniej Brytyjczycy właściwie nie mieli żadnej osłony. Galeryjka na jakiej stali była czysto użytkowa i pod względem strzelaniny było to gołe pole. Nie było żadnej kryjówki. Niemcy mieli trochę lepiej bo mogli strzelać częściowo zza framugi która ich zasłaniała. Za to ta sama framuga nie pozwalała im się wlać do środka bo nikt nie okazał się aż tak odważny by wbiegać na tą gołą od osłon przestrzeń pod gradem brytyjskich kul. No i nie było wiadomo ilu jest tych Hunów ale dzięki tej framudze mogło ich na raz strzelać dwóch, może trzech. Dzięki czemu Brytyjczycy mieli przewagę liczebną. Z drugiej strony Niemcy nadrabiali częstotliwością ognia po prostu strzelając raz za razem stawiając na odpowiednie zagęszczenie ołowiu na metr kwadratowy. Brytyjczycy wciąż mieli przy drzwiach albo wracających od drzwi swoich kolegów więc obawiali się trafić swoich. Strzelali więc uważniej ale co przekładało się na rzadszy ogień z pojedynczej lufy. Jedynie ciemność i oślepiające światła latarek miały taki sam wpływ na obie strony. Gdyby nadal paliło się światło krwawe żniwo zapewne byłoby jeszcze większe. A tak to ta ciemność i chaos z nią związany zauważalnie utrudniał trafienie. W efekcie obie strony wydawały się dość wyrównane co zapowiadało wyrównane a więc krwawe starcie gdy każda ze stron liczyła, że wraz z kolejnym nabojem zdobędzie przewagę zmuszając przeciwnika do odwrotu. George miał to okazję zauważyć gdy zmieniał naboje w bębenku. Ledwo skończył włączył się do walki strzelając w stronę sylwetek widocznych w drzwiach. Właśnie gdy kończył ładować ostatni nabój oberwał bosman Robinson. Jeszcze stał ledwo o krok od porucznika i strzelał ze swojego Enfielda. Gdy palce Georga wkładały ostatni nabój bosman stęknął i jakaś niewidzialna siła kopnęła go w korpus. Obrócił się i upadł tuż obok porucznika z rewolwerem a ten poczuł jak coś ciepłego rozpryskuje się na jego twarzy. - Uh! - jęknął marynarz przy drabince który oświetlał latarką drabinę pomagając w ten sposób zejść na dół oficer dowodzącej. Zachwiał się i wypuścił tą latarkę którą prawie od razu pochłonął mrok ładowni poniżej. Ten chyba oberwał jednak lżej bo nie osunął się na podłogę. Bosman chyba jeszcze żył bo George słyszał jak jęczy i rzęzi. Od przodu widział dwie inne brytyjskie sylwetki jakie wracały od strony drzwi. Jeden wyraźnie krwawił, chwiał się i podtrzymywał za brzuch zostawiając za sobą krwawe smugi. Korzystał z pomocy ściany aby nie upaść ale widocznie był zdeterminowany odbiec od drzwi które kumulowały ołów obu stron. Drugi biegł z przeciwnej pewnie mając na tyle zimnej krwi by nie pakować się w środek strzelaniny więc biegł tuż przy barierce. Ale, że galeryjka nie była zbyt szeroka to nie można było wykluczyć, że mógł w chaosie walki oberwać od swoich. Ostatni z żywych Brytyjczyków został przy drzwiach. Był tuż za tymi stalowymi drzwiami jakie jeden z Niemców próbował otworzyć a on zamknąć. Więc paradoksalnie miał chyba najbezpieczniejszą pozycję od ostrzału niemieckich kul chociaż był może krok od nich. Za to miał spore ryzyko oberwania od swoich. Opuścić swojego posterunku nie bardzo mógł bo walczył o to by zamknąć drzwi odcinając Fryców od ładowni a jeden z nich nie chciał mu na to pozwolić więc się tak obaj siłowali pomimo ostrzału z obu stron. George włączył się do walki z już pełnym rewolwerem. Zaczął strzelać w kierunku sylwetek widocznych w tej ogłuszającej kanonadzie przy drzwiach. Gdzieś mimochodem zarejestrował, ze ten ciężko ranny przy ścianie zaczął otwierać drzwi na korytarz jakim tu przyszli aby wydostać się z tej matni. Ten drugi zatrzymał się gdy dobiegł do swoich i zaczął sięgać po swoją broń aby dołączyć do walczących. Jego kolega zachwiał się gdy oberwał ale nadal stał na nogach. Bosman zajęczał. Może dlatego, że znów oberwał a może dlatego, że zaczął się czołgać w stronę właśnie otwartych drzwi. Ale sylwetek przy drzwiach wyraźnie ubywało. Przestało być słychać huk Mausera gdy jedna z nich powaliła się zaraz za progiem. Strzelało jeszcze może dwóch niemieckich rewolwerowców. Ale na dwie lufy zalewali galeryjkę ołowiem. Pistolety strzelały zdecydowanie częściej niż ryglowane Enfieldy ale karabiny miały nieporównywalnie większy efekt powalający. W końcu strzelał już tylko jeden Niemiec. A w końcu Brytyjczycy się zorientowali, że chyba żaden. Nie było już żadnego ruchu widać. Co się działo? Przeładowywały broń te Szwaby? Coś knuły? Dwóch marines wypstrykało się z pestek więc szybko zaczęli wymieniać magazynki z pustych na pełne. Dwóch innych stało z karabinami wciąż wymierzonymi w te wciąż otwarte drzwi. Właśnie teraz George zarejestrował, że tam na dole ktoś krzyczy. Jakaś kobieta. Birgit Na górze trwała regularna kanonada. Taka prawdziwa. Nie jak na filmach czy książkach. Ledwo piętro czy dwa wyżej tam naprawdę strzelali do siebie prawdziwi ludzie, z prawdziwej broni i co niestety Birgit słyszała już coraz lepiej także naprawdę się trafiali. Na szczęście chyba o niej zapomnieli. Bo nikt do niej chyba nie strzelał. W każdym razie na pewno nie oberwała. Na razie najgorsze co ją trafiło to podłoga na jaką właśnie się wywróciła. No ale dzięki temu znalazła się na odpowiednim poziomie by spróbować wleźć pod ciężarówkę. Musiała się kawałek przeczołgać. I po omacku wymacać gdzie ten cholerny grat stoi. Pomógł jej przypadek. Gdzieś za nią spadła jakaś latarka. I potoczyła się kawałek. Co prawda nie oświetlała dokładnie tego co potrzebowała kryjąca się Niemka no bo światło zatrzymało się świecąc pod skosem po ładowni. Ale to już jej pomogło złapać linię na jakiej stoją zaparkowane ciężarówki. Teraz było jej łatwiej nawet jak “jej” ciężarówka nadal była skryta w egipskich ciemnościach. Dłonią namacała chłodne, chropwawe koło. Po tym, że jest podwójne zorientowała się, ze to musi być tylne. Teraz jak miała już kontakt na dotyk było jej łatwiej. Namacała nad sobą podwozie ciężarówki i wczołgała się pod nią. Teraz jak chciała sprawdzić te przewody musiała odwrócić się na plecy. Już. Teraz sięgnąć zgrabiałymi palcami do kieszeni i wymacać zapalniczkę. Ta wydawała się złośliwie gdzieś kitrać po zakamarkach tej kieszeni. Ale w końcu miała! Namacały drobny przedmiot i pstryknęła raz,, drugi i trzeci. Nie wiedziała czy to coś z tą zapalniczką nie tak czy to ze zdenerwowania czy po prostu palce już traciły czucie. Ale w końcu niewielki błysk zapłonął między jej palcami. Jest! Wiedziała, że pewnie musiałaby pracować po omacku. Albo jedną ręką w drugiej trzymając zapalniczkę. I, że będzie musiała się śpieszyć bo zapalniczka szybko się nagrzewała i będzie parzyć jej palce. Ale na razie czuła, że zaczyna wychodzić na prostą. Zorientowała się, że musi się trochę przesunąć. Ale namierzyła pękaty bak i przewody paliwowe prowadzące do silnika. Teraz jeszcze tylko trzeba było je jakoś rozerwać albo przeciąć. Przydałoby się coś do cięcia. No albo trzeba będzie poradzić sobie jakoś inaczej. Ból ją kompletnie zaskoczył. Poczuła, że coś jest nie tak, nawet nie zdążyła się nad tym zastanowić czy sprecyzować myśli a już ją coś złapało za kostkę. Mocno! Wrzasnęła z bólu i zaskoczenia a wątły płomyk zapalniczki zgasł. Nie widziała go ale wiedziała od razu, ze to konstrukt. Odnalazł ją! Dopadł! Zdawała sobie sprawę, że walczy o przetrwanie. Widziała co to coś potrafi w parę chwil zrobić z dorosłymi, sprawnymi mężczyznami. A on dopadł ją pod ciężarówką i szarpał nogą jakby chciał ją oderwać od reszty ciała! Chyba nawet słyszała jak warczy ale to może już robiła jej strach i imaginacja. Odruchowo starała się skopać stwora z siebie chyba nawet udało jej się bo na moment ją puścił. Ale nie zdążyła nic zrobić gdy zaatakował ponownie szarpiąc kłami żywe ciało.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
31-03-2020, 23:09 | #194 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | - Zamknąć drzwi! - rozkazał Woods. - Wszystkie! Zamknąć, zaryglować i w miarę możliwości zablokować. Po jednym człowieku na drzwi, reszta zająć się rannymi. Zebrać broń i amunicję od zabitych.
__________________ Ostatnio edytowane przez Col Frost : 01-04-2020 o 19:56. |
01-04-2020, 12:29 | #195 |
Reputacja: 1 | Belgijka szła powoli w kierunku niepokojących odgłosów. Ostatnio edytowane przez Aiko : 02-04-2020 o 12:40. |
03-04-2020, 23:20 | #196 |
Reputacja: 1 | Birgit nie słyszała nawoływań. Sama krzyczała. Głośno, jednostajnie, z bólu. Nawet jej własny krzyk dobiegał jak spoza zasłony pierdolonego dzwonienia w uszach, ale wiedziała, że to Konstrukt. To, co żarło jej nogę - na Boga! była pewna, że jadło ją żywcem! - to była hybryda! |
04-04-2020, 16:17 | #197 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 51 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:30 Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster” Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal George Woods (por. M.Finney) Tych kilku marynarzy jacy towarzyszyli mężczyźnie w mundurze brytyjskiego porucznika skinęło głowami słysząc jego polecenia. Spojrzeli po sobie i zdecydowali się szybko. Jeden z nich został przy poruczniku, trzech pozostałych ruszyło w stronę drzwi. Teraz wydawało się, że jest już bezpieczniej bo ten ocalały przy drzwiach marynarz gdy zorientował się co jest grane i pewnie ułyszał rozkaz porucznika to zamknął te metalowe drzwi. Drzwi jednak nie chciały się zamknąć do końca bo w progu leżało jakieś ciało które nie pozwalało ich domknąć. Trzech marynarzy dobiegło do już zamkniętych drzwi łącząc się z tym co był tam prawie od początku strzelaniny. Chwilę naradzali się świecąc latarkami po tym pobojowisku klękając przy tych ciałach swojego kolegi i ich przeciwników. Sprawdzając czy nie idzie. Na czterech tylko dwóch miało latarki. Widząc, że jedno z ciał blokuje zamknięcie drzwi jeden z marynarzy schylił się, złapał je i chciał je wypchnąć na zewnątrz aby wreszcie zamknąć te drzwi. Drugi z marynarzy stał tuż za nim przyświecając mu latarką tą robotę. I wtedy znów w tych dudniących echach stalowego pudła w jakim działo się to wszystko rozległy się strzały. Raz za razem ktoś strzelał z broni krótkiej. Marynarz który próbował oczyścić drzwi krzyknął i odskoczył od nich jak oparzony. Upadł tyłkiem na podłogę i złapał się za bark jakby tam go właśnie bolało. - Jest za drzwiami! - krzyknął któryś z tej czwórki. - Granat! Dajcie granat! - krzyknął kolejny i z tego co widział stojący trochę dalej George jeden z nich zaczął sięgać do pasa po owe wybuchowe jajeczko. I prawie w tym samym momencie rozległy się kolejne strzały. Tym razem już na pewno wewnątrz ładowni gdzie się znajdowali. Seria szybkich, karabinowych wystrzałów jaka zalała brytyjską czwórkę przy drzwiach. Wrzasnął i upadł ten co właśnie wyciągnął granat. George nie miał pojęcia czy zdążył go uzbroić czy nie. Oberwać musiał też ten co stał z latarką bo upadł a światełko upadło na podłogę, poszurało trochę a snop światła zaczął oświetlać sufit ładowni. Ze swojego miejsca George był mniej zaabsorbowany sytuacją przy samych drzwiach i miał lepszą perspektywę. Dlatego gdy karabiny otworzyły ogień znienacka dostrzegł błyski ich luf w ciemnościach. Byli prawie na bliźniaczej pozycji jak zaatakowana brytyjska czwórka. Tylko po przeciwnej stronie ładowni. Noémie Faucher (kpt. D.Perry) Noémie na czele dwójki marines ruszyła biegiem w stronę krzykó. Ale było całkiem blisko. Ledwo przebiegli między tyłem ciężarówki z klatką na pace a kolejną, wybiegli z drugiej strony i w świetle trzymanej latarki Belgijka ujrzała jakiś zwierzęcy kształt pomiędzy rzędami ciężarówek. Warczał i szarpał coś pod tą ciężarówką. Był dość blisko ledwo 2 czy 3 ciężarówki dalej. Noémie uniosła Webley’a i zaczęła strzelać. Cel był ruchomy i mniejszy od stojącej sylwetki człowieka. Ot cel rodzaju “popiersie”. Ale na szczęście był zaabsorbowany tym rozszarpywanym czymś. Sądząc po krzykach pewnie była to Birgit. Rewoler huknął jej w dłoni, zaraz potem poraz kolejny. Tuż obok jej ucha huknął brytyjski SMLE. Było zbyt wąskie przejście by iść czy stać obok siebie więc jeden z dwóch marines stanął tuż za nią, wycelował obok jej ramienia tak, że błysk wystrzału ujrzała trochę przed sobą ale huknęło tuż obok jej głowy. Stwór podskoczył od tego ostrzału, zaskamlał i odskoczył krok dalej. Upadł na podłogę niezgrabnie i zaczął szurać tylnymi łapami po podłodze zostawiając za sobą smugi czegoś co w tych warunkach wydawało się czarną smołą. Znieruchomiał zaraz potem. Tylko te tylne łapy wystawału mu zza koła sąsiedniej ciężarówki. Za to spod tej z której do tej pory urzędował wystawała jakaś noga. Zakrwawiona. Właściwie dopiero teraz Birgit zorientowała się, że te krwawe ślady prowadzą na podłodze, pomiędzy tymi ciężarówkami do tej ciężarówki właśnie. Rozchlapane rozbryzgi krwi. Przemieszane z czymś innym. Gęstym. Jak kawałki stopionego, czarnego żużlu które dziwnie mieniły się w świetle jedynej latarki jaką trzymała właśnie ona z ich trójki. - Chyba dostał. - rzekł niepewnie ten marines co strzelał razem z nią. No te wystające za koła łapy stwora chyba rzeczywiście przestały się ruszać. No ale w nienajlepszym świetle i nie widząc całego okazu nie można było być do końca pewnym. Strzelanina na górze zaskoczyła chyba całą trójkę. W każdym razie marine który stał obok niej z wycelowanym przed siebie karabinem drgnął jakby go zaskoczyła. Ledwo zarejestrowali, że na górze od paru chwil było cicho. A teraz nagle znów ktoś tam zaczął się strzelać. Słychać było krzyki i chyba nawet ktoś oberwał. Ale stojąć pomiędzy szpalerem ciężarówek nie mieli właściwie pojęcia kto tam z kim się strzela i z jakim skutkiem. Birgit Niemiecką naukowiec zalała fala mdłości. Czuła jak słabnie. Nawet jak jak racjonalna część jej mózgu informowała ją, że to właśnie ten efekt osłabiajacej aury stwora to niewiele pomagało na ten szarpiący ból w nodze. To coś ją pożerało żywcem! Jakby konstrukt chciał wyrwać jej nogę! Zwłaszcza, że po omacku złapała się czegoś, chyba zimnego baku ciężarówki jaki dopiero co oglądała w świetle zapalniczki. I na razie dawała radę się desperacko trzymać by stwór nie wywlókł jej na zewnątrz i nie dobrał się do żywotnych trzewi czy gardła. Ale słabła. Zdawałą sobie sprawę, że długo tak nie wytrzyma. Chłód, rany, ból i ta osłabiająca aura jaka rozsadzała bólem głowę drenowany ją z sił. Jeszcze chwila i ten konstrukt ją wyszarpie na zewnątrz. Musiałby stać sie cud! I cud się stał. Usłyszała strzelaninę. Chyba dość blisko. Szybkie wystrzały. I nagle stwór ją puścił. Chyba nawet zawył. Ktoś tu był. Widziała światło latarki jakie oświetla szczelinę między ciężarówkami od tej strony co właśnie szarpał ją stwór. Gdy nieco uniosła głowę widziała także konstrukt. Ledwo ze dwa, może trzy kroki od niej. Jego tylne łapy zostawiające mieszaninę czerwonej krwi i fragmenty swojego nienaturalnego ciała. Leżał za kołem sąsiedniej ciężarówki. Chyba dogorywał ale nie była pewna bo tam nie sięgało już światło latarki więc widziała tylko jego ciemną sylwetkę. Mniej więcej pasowała do sylwetki leżącego dużego psa. Ale przez mgłę bólu i w tych częściowych ciemnościach nie widziała więcej detali. Nadal była jednak w strefie działania aury stwora. Widocznie nawet jeśli już został zlikwidowany to ta nie znikała tak od razu. Stwór rozszarpał jej nogę. Widziała tam krew, dużo krwi. I noga paliła ją żywym ogniem. Ale na razie jeszcze żyła. Gdzieś mimochodem zarejestrowała, że tam dalej, gdzieś wyżej znów wybuchła jakaś strzelanina.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-04-2020, 22:59 | #198 |
Reputacja: 1 | Noemie starała się zapanować nad oddechem i szalejącym sercem. Ta bestia tu była.. Tutaj tuż obok. Instynkt przetrwania walczył z koniecznością pozyskania jak największej ilości informacji. Zaklęła w myślach rozglądając się nerwowo po okolicy. |
10-04-2020, 20:04 | #199 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | - Ogień na przeciwległą galerię! - ryknął Woods.
__________________ |
11-04-2020, 10:37 | #200 |
Reputacja: 1 |
|