Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2021, 19:14   #361
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 94 - 1940.VI.03; pn; ranek; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.03; pn; ranek; godz. 09:50
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; okolica Uniwersytetu
Warunki: wnętrze samochodu, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie



Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Para agentów siedziała wewnątrz samochodu jakim porucznik Fournier przyjechała wczoraj z Paryża. Samochód był zaparkowany na jednej z głównych ulic miasta. Prowadziła ona od tego dużego placu gdzie się spotkali wczoraj z polskim agentem po raz pierwszy i dalej nie wiadomo gdzie. Ale po drodze stał Uniwersytet Balzaca. Raczej mało przyjemna dla oka fasada w klasycznymi kolumnami przed głównym wejściem.

Początek czerwca okazał się pogodny tego poranka i w samochodzie było całkiem ciepło. Na zewnątrz jak ktoś był w płaszczu lub lekkiej kurtce właściwie też. Ale na krótki rękaw to jeszcze było zbyt chłodno. O tej porze zajęcia już się zaczęły jakiś czas temu. Uczelnia pomimo wojny próbowała zachować się jakby tej wojny nie było i dalej prowadziła zajęcia. Chociaż okna poklejona krzyżami z taśmy klejącej jakie miały chronić przed odłamkami na pewno nie były obowiązującym standardem podczas pokoju.

No i właśnie tutaj rano widzieli wysokiego mężczyznę w płaszczu i marynarce jakiego podwiozła dorożka i jakie energicznie wszedł po schodach znikając im z oczu. Profesor Jolliot wydawał się być pełnym życia mężczyzną, jakby gotów był zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami jakie przyniesie mu dzień. Ale jego polskiej żony nie było z nim. Widocznie musiała zostać w domu.

O ile nie stanie się dzisiaj coś nieprzewidzianego to Frank z kolegami mógł dość dobrze przewidzieć schemat dnia. Rano dorożka i z domu do pracy co jak na razie się sprawdzało. Potem ok 14-tej, 15-tej powrót też dorożką do domu. Tu już był mniej stabilny grafik, raz profesor został w środku nawet do 18-tej. Ale ta zamówiona dorożka dość wymownie zwiastowała, że kończy pracę i zamierza wracać do domu.

Problem był taki, że będąc na ulicy kompletnie tracili z oczu na cały jego dzień w pracy. Nie mieli pojęcia co on tam robi. No i gdyby ktoś go tam porwał to też nie musiało być widoczne z zewnątrz. Przynajmniej nie tak od razu i jakby wszystko poszło z planem porywaczy. To była ta wada obserwacji z zewnątrz. A do wewnątrz co prawda mógł wejść każdy z ulicy, jak do każdego budynku użyteczności publicznej. Ale jednak aby mieć francuskiego fizyka na oku trzeba by jakiś sensowny powód wymyślić aby być w jego pobliżu.

Poza Joliotami akta tej sprawy zawierały fotografie i podstawowe dane dwóch innych mężczyzn. Hans von Halban był Austriakiem o bardzo barwnym pochodzeniu jaki od trzech lat był w zespole Jolliotów a wcześniej pracował zarówno w Szwajcarii jak i Niemczech. A Lew Kowarski był rodowitym Rosjaninem z Petersburga. Na cały etat od dwóch lat pracował z Joliotami chociaż wcześniej przez jakieś dwa lata już z nimi współpracował. Obaj byli dziećmi swoich czasów i w ich żyłach i biografii przewijały się bardzo różne epizody i barwy. Obaj mieli częściowo żydowskie pochodzenie co mogło rzutować na wpływ do III Rzeszy i nazizmu. Zresztą w notce Joliota też zapisano, że przejawia on postawę centro - lewicową. Jednak poza tym władze albo wywiad nie ośmieliły się tknąć fizyka który należał do światowej czołówki naukowców. Obaj asystenci Joliota też rano przyszli do pracy, też w płaszczach i teczkami w rękach. Niczym szczególnym się nie wyróżniali na tle uniwersyteckiej braci. Wydawali się po prostu kolejnymi wykładowcami jacy śpieszą na zajęcia. No ale odkąd połknął ich budynek uczelni ich też agenci stracili z oczu.

- Wojna się skończy zanim się doczekamy na te samoloty! - Noemie mogła zwrócić uwagę na podniesiony głos pełen zdenerwowania i irytacji. Oraz dźwięk obcej mowy. Ale Franciszek bez trudu rozpoznał ojczystą mowę. Dwaj wojskowi szli chodnikiem po ich stronie właśnie mijając ich samochód. Nie zwracali uwagi na parę siedzącą wewnątrz. Zbyt byli zajęci tą impulsywną rozmową. Gdy mijali ich wóz dało się dojrzeć patki oznaczające francuskie siły powietrzne.

- Tak, tak właśnie będzie. Burdel a nie wojsko. To co nam pokazali to jakieś gruchoty. Chyba żarty sobie z nas stroją. - odparł ten drugi pełnym rozgoryczenia głosem. Ze złością kopnął jakiś kamień który potoczył się gdzieś dalej po chodniku a oni obaj już mijali zaparkowaną osobówkę. Polski agent wiedział, że w mieście jest lotnisko ale do tej pory nie było ono celem jego zainteresowania bo miał inne priorytety.

Wiadomości z wojny nie były zbyt optymistyczne dla aliantów. Co prawda wczoraj w radio Anthony Eden ogłaszał, że ponoć 80% sił ekspedycyjnych Brytyjczyków już zostało ewakuowanych spod Dunkierki. Nic nie mówił o Francuzach. Ale nawet jeśli tak było to by znaczyło, że sprawa odwrotu spod Dunkierki wkrótce się skończy. A jak przewidywano jeszcze w Paryżu wówczas pewnie Niemcy ruszą rozprawić się z resztą Francji. Tutaj byli co prawda na dalekim zapleczu, z dala od frontu, nie było tu widać bezpośrednich skutków wojny. Ale było jej znamię. Te poklejone szyby w oknach, patrole żandarmerii wojskowej, wojskowe ciężarówki i pociągi z wojskiem przejeżdżające przez miasto. A gdzieś pod miastem znaleziono dwa, niemieckie spadochrony bez skoczków. I na razie nie było słychać o niemieckim wraku do którego można by je dopasować.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 17-04-2021, 18:47   #362
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Franek uśmiechnął się słysząc narzekania pilotów. Ile to już czasu minęło, odkąd ostatni raz słuchał ojczystej mowy? Tygodnie? Może nawet miesiące. Męczyło go już nieustannie posługiwanie się francuskim. Zaczynał już nawet myśleć po francusku! Niezbyt przejął się powodem usłyszanych narzekań. Polacy zawsze narzekali, to była u nich zwyczajna rzecz, jak dla innych oddychanie lub jedzenie. Zresztą nie mógł im współczuć. Prędzej im zazdrościł. Oni przynajmniej mieli szansę walczyć, on siedział w aucie z piękną kobietą i czekał na jakiegoś profesorka z uczelni. Przynajmniej towarzystwo nie było powodem do niezadowolenia.

Widząc spojrzenie Belli, wzruszył jedynie ramionami.

- Ten moment obserwacji to nasza największa dziura - czuł, że musi się wytłumaczyć. - Ponieważ agenci zmieniają się co kilka tygodni, nie mamy możliwości, by wprowadzić kogoś na uczelnie na przykład w roli studenta. Zmieniający się co kilka tygodnie studenci mogliby rodzić podejrzenia. Zresztą musielibyśmy się dogadywać z władzami uczelni, a tego wolałbym uniknąć. To nie wojsko, czy choćby policja, należałoby się liczyć z tym, że ktoś puści farbę i powiadomi o obserwacji Joliota, a miałem wyraźny rozkaz żeby pozostał jej nieświadomy. Poza tym w budynku jest zwykle sporo osób, raczej nikt nie będzie ryzykował porwania w środku. Za dużo świadków, zbyt szybko zawiadomiono by policję.

Po chwili milczenia, dodał:

- Teraz to już i tak nie ma znaczenia, skoro go stąd zabieramy. Jeśli mogę coś zasugerować, proponuję pojechać za nim do domu i pogadać na miejscu. Raz, że w obecności żony, więc nie będzie trzeba drugi raz tłumaczyć tego samego. Dwa, mniej ciekawskich oczu i uszu wokół.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 19-04-2021, 15:01   #363
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; okolica Uniwersytetu

Nomie wpatrywała się w bramy uniwersytetu. To miejsce rzeczywiście było kłopotliwe. Każdy mógł się podszyć pod studenta, tak długo jak znał Francuski. Lub sprzątacza i inną osobę z obsługi.

- Masz rację. Lepiej poczekać niż ryzykować w takim miejscu. Zbyt wiele może być tu ciekawskich uszu i oczu. - Belgijka usiadła na masce darowanego od Sorena auta. - Pojedziemy za nim i spróbujemy porozmawiać na jego gruncie.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-04-2021, 11:44   #364
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 95 - 1940.VI.03; pn; ranek; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.03; pn; popołudnie; godz. 15:25
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, zachmurzenie, powiew, umiarkowanie


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



- Proszę, tu jest cukier. - szczupła gospodyni może nie powalała swoją urodą ale nie można jej było odmówić typowo słowiańskiej gościnności. Nawet gdy do mieszkania krótko po powrocie męża do domu do drzwi zapukał duet obcych ludzi. Drzwi otworzył Frederick i zaprosił gości do środka. I tak wylądowali w niewielkim pokoju gościnnym. Mieszkanie było niewielkie i pewnie po światowej klasy naukowcach można się było spodziewać czegoś lepszego. Jednak jak wyjaśniła Irene byli wdzięczni władzom uniwersytetu, że zorganizowały im chociaż to mieszkanie bo pierwsze kilka nocy po przyjeździe z Paryża spędzili w zwykłym pokoju w akademiku. Oboje jednak wydawali się nie zważać na te drobne niedogodności zaangażowani w sprawy wielkiej nauki ważne dla całego świata.

- Tak to teraz możemy porozmawiać na spokojnie. Bo tak w pierwszej chwili nie bardzo chyba zrozumiałem kim państwo są i o co właściwie chodzi. - Frederic był całkiem wysokim mężczyzną i widać było, że w tym związku to on jest od prowadzenia rozmów. W porównaniu do cichej i skromnej żony wydawał się mieć żywiołowy i energiczny charakter. Jak rozmawiali w progu co prawda wystarczyło na tyle by para agentów została zaproszona do środka jednak teraz przyszedł czas na właściwe omówienie sprawy. Wszyscy siedzieli przy stole w sam raz na cztery osoby. Para gospodarzy i gości. Co porabiał Frederic w uniwersytecie to para obserwatorów nie wiedziała. Ale w okolicach 15-tej opuścił budynek uczelni, wsiadł do dorożki jaka podjechała chwilę wcześniej i wrócił do domu. Obyło się bez żadnych niespodzianek.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-05-2021, 07:55   #365
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
post drużynowy

Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów

- Tak to teraz możemy porozmawiać na spokojnie. Bo tak w pierwszej chwili nie bardzo chyba zrozumiałem kim państwo są i o co właściwie chodzi.
- To jest pani Annabelle Fournier - Adamski wskazał na koleżankę. Ton głosu miał miły i przyjacielski. Starał się wypaść raczej na kogoś w rodzaju życzliwego nieznajomego, niż formalnego urzędasa na państwowej posadce. - Przyjechała wczoraj z Paryża by się z państwem spotkać. Oboje reprezentujemy rząd Republiki Francuskiej, a konkretniej jedną z podległych mu jednostek organizacyjnych i proszę mi wierzyć, że gdyby to nie było absolutnie konieczne, nie narzucalibyśmy się państwu. To co teraz powiem, może zabrzmieć niewiarygodnie, ale zapewniam, że to najprawdziwsza prawda. - Franek odetchnął, po czym kontynuował: - Mamy podstawy przypuszczać, że państwa osobami oraz ich wkładem w naukę, a przynajmniej jego częścią, interesuje się niemiecki wywiad wojskowy. Istnieje ryzyko, że niemiecka agentura, na terytorium naszego kraju, w tej właśnie chwili stara się do państwa dotrzeć. Pani Fournier przyjechała z propozycją, która ma na celu uniknięcie najgorszego, to jest porwania państwa i wywiezienie go do III Rzeszy.
Noemie przyjrzała się z zaciekawieniem ludziom, którymi tak bardzo interesowali się NIemcy. Byli tak... niepozorni. Gdyby nie to całe zamieszanie żyli by sobie pewnie spokojnie.
- Mój towarzysz w dużym skrócie wyjaśnił cel naszej wizyty, ja z przyjemnością odpowiem na wszelkie pytanie, na tyle na ile oczywiście pozwalać będa moje kompetencje. - Uśmiechnęła się życzliwie do gospodarzy. - Uprzedzam też, że do niczego nie planuję państwa zmuszać.
- Co wy mówicie? - zdziwiła się córka sławnej, polskiej pani naukowiec. Wydawała się zaskoczona powodem takiej wizyty o jakim mówili goście.
- Oczywiście rozumiemy powagę sytuacji i wagę naszych badań. - jej mąż sprawnie przejął pałeczkę rozmowy. - Z serca jesteśmy przeciwni współpracy z faszystami. Jednak mogą nam państwo wyjawić kim są i kogo reprezentują? - Frederic zapytał zdecydowanym ale uprzejmym głosem jakby czekał na dokładniejsze przedstawienie kim są ich goście i powiedzą coś więcej o sobie niż same imiona jakie zdradzili do tej pory.
- Wątpię by państwo słyszeli o naszej organizacji - ton Franka wciąż pozostawał miły, na jego twarzy pojawił się nawet uprzejmy uśmiech. - W zasadzie jest tak jak mówiłem przed chwilą, jesteśmy podwładnymi francuskiego rządu. W największym uproszczeniu można nas określić pracownikami wywiadu. Międzynarodowego. Sojuszniczego - dwa ostatnie słowa wypowiedział po polsku, spoglądając na panią Jolliot. W zasadzie strzelał w tej sytuacji w ciemno, nie wiedział, czy kobieta w ogóle zna polski, ale liczył, że słysząc ojczysty język matki, może nabrać do nich choć trochę zaufania. W każdym razie był to chyba lepszy wybieg niż zdradzenie wszystkiego o Spectrze, zwłaszcza że pomieszczenie nie było sprawdzone, a para naukowców na razie nie zdradzała chęci współpracy, za co jednak ich nie winił.
- Ja z góry zaznaczę, że reprezentuję także wojsko francuskie. Proszę mi wybaczyć cywilne ubranie, ale nie chciałam wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń, rozmawiając z państwem. - Noemie wydobyła z marynarki cywilnej garsonki swoje dokumenty wojskowe i podała Joliotom. - Wraz z nadmienioną przez mojego kolegę organizacją od jakiegoś czasu dbamy o to by Niemcy nie okradali nas z technologii, a także ludzi którzy w ją kreują. Z tego co udało nam się ustalić państwa badania stały się dla naszego wroga interesujące.

Małżeństwo Joliotów wydawało się jeszcze bardziej zmieszane i zaskoczone tym wszystkim niż przed chwilą. Spojrzeli na swoich gości i na siebie nawzajem z wyrazem zmieszania. Tego się widocznie w ogóle nie spodziewali po wizycie gości w cywilnych ubraniach.
- Wywiad? Międzynarodowy? - zapytała zdumiona Irene chyba nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
- No tak, wywiad, to wiele tłumaczy. - Frederic chyba pierwszy otrząsnął się z zaskoczenia. Podrapał się z roztargnieniem po brodzie i złapał dłonią dłoń małżonki jakby chciał jej dodać otuchy.
- No dobrze, niech będzie, że wywiad, nawet międzynarodowy. Ale proszę wybaczyć ale chciałbym zobaczyć jakieś referencje. Może jakaś legitymacja albo numer telefony do waszych przełozonych. Proszę się nie gniewać ale nie bardzo się różnicie od młodych ludzi jakich codziennie spotykamy na uczelni i w biurach. A nie chciałbym wyjść na głupca i paść ofiarą jakichś żartów. - francuski naukowiec widocznie powziął jakąś decyzję ale zaczął od czegoś znajomego dla siebie czyli referencji swoich rozmówców. W końcu na razie widział dwójkę młodych ludzi jacy w zwykłych ubraniach siedzieli u nich przy stole w pokoju gościnnym.
- Profesorze… zawierzam pańskiej wiedzy i doświadczeniu. - Noemie powstrzymała ciężkie westchnienie. - To są moje dokumenty, może je pan potwierdzić w paryskiej jednostce wojskowej. Jak się pan jednak pewnie domyśla, jeśli jestem z wywiadu i dostałam rozkaz… to go zniszczyłam. Jeśli mam swój numer agenta, to go nie podam. Nie mam gwarancji czy wasz dom nie jest na podsłuchu więc nie podam też żadnego numeru, bo ryzykowała bym tym że ktoś nieporządny będzie miał dostęp do siatki i narażę życia moich towarzyszy.
- Jeśli uważa pan, że plamiłabym honor munduru żartami cóż… pozostaje mi przełknąć tę gorycz. Zastrzegamy jednak, że jestem tu jedynie po to by nakreślić państwu sytuację w jakiej się znaleźli, strzec was… i w miarę możliwości nie dopuścić byście dostali się w ręce Niemców. Czy wyrażam się jasno? - Belgijka spróbowała złagodzić swe słowa smutnym uśmiechem. - Czy pozwolicie, że przedstawię wam tą sytuację?
- No proszę mówić. Słuchamy. - Frederic jeszcze raz spojrzał na książeczkę wojskową porucznik żandarmerii która siedziała przy stole w cywilnym ubraniu. Wydawał się mieć wątpliwości ale skoro była chętna coś wyjaśnić to dał znak, że on jest gotów jej wysłuchać.
- Od jakiegoś czasu są państwo pilnowani, z uwagi na intendent z ciężką wodą mieliśmy obawy, że Niemcy prędzej czy później się państwem zainteresują. - Noemie sięgnęła po swoją książeczkę wojskową i schowała ją do wewnętrznej kieszeni żakietu. - Niedawno odkryto trzech niemieckich spadochroniarzy w pobliskim lesie. Niestety straciliśmy ich trop. Podejrzewamy, że są w mieście lub jego najbliższej okolicy. Mam rozkaz państwa pilnować, uznałam jednak, że by państwa nie niepokoić częstym widokiem mojej osoby spróbuję porozmawiać. Czy zaobserwowali państwo w swoim otoczeniu coś niepokojącego? Nowe twarze? Czy wydało wam się by ktoś za państwem szedł?
- Spadochroniarze? O matko… Chcą nas porwać? - Irene zamrugała oczami i taka perspektywa musiała być dla niej bardzo złowieszcza bo przyłożyła dłoń do ust by oddać te obawy pewnie nawet nie do końca świadoma tego naturalnego gestu.
- Spokojnie kochanie nikt nas nie porwie. Sama widzisz, że ci państwo przyjechali to zadbać o nasze bezpieczeństwo. - mąż położył dłoń na dłoni żony i zwrócił się do niej ciepło i uspokajająco. Chyba pomogło bo córka sławnej polskiej chemiczki pokiwała głową na znak, że już dobrze.
- A jeśli chodzi o państwa to nie bardzo wiem co powiedzieć. Niedawno przyjechaliśmy z Paryża i wiele twarzy jest dla nas nowych. Właściwie to od jesieni gości tutaj uniwersytet ze Strasburga to jeszcze oni się tutaj gnieżdżą. Dlatego jesteśmy niezmiernie wdzięczni uczelni Balzaka, że jeszcze i dla nas znalazła miejsce. Ale nowych no poza naszymi współpracownikami to dla nas wiele kolegów jest nowych a o studentach nie wspomnę. - Frederic wrócił do pytania zadanego przez kobietę w żakiecie przedstawiając jak to wygląda z ich perspektywy. Franciszek o tyle mógł potwierdzić jego słowa, że wiedział iż rzeczywiście do wybuchu wojny Joliotowie urzędowali w Paryżu. A przenieśli się tutaj ze dwa tygodnie temu. A wraz z nimi niewidzialny parasol agentów Spectry.
- Rozumiem. Chciałam się dowiedzieć czy państwa ewentualny wyjazd byłby możliwy, wtedy spróbowałabym rozpocząć procedury przeniesienia państwa na inną uczelnię. Jeśli nie, czy możliwe by było byśmy państwu towarzyszyli w codziennych obowiązkach. - Noemie zaproponowała dwa rozwiązania. - Co do pańskiej wcześniejszej prośby. Jedyne co mogę zrobić to zapytać moje dowództwo czy ktoś będzie mógł się z państwem skontaktować w sposób dogodny dla obu stron.
- Ah tak… - Frederick pokiwał głową ze zrozumieniem. Spojrzał na swoją żonę i mocniej uściskał jej dłoń. Zastanawiał się nad tym wszystkim dłuższą chwilę nim się odezwał.
- Irene nie czuje się najlepiej. Ta cała wojna i okropna sytuacja są dla niej bardzo męczącę. Dlatego nie skłaniamy się ku większym podróżom. I dlatego tylko ja wykładam na uczelni. - powiedział sławny profesor wskazując na siedzącą obok małżonkę. A jak wiedział Franciszek rzeczywiście na uczelni pojawiał się tylko francuski naukowiec a jego małżonka rzadko opuszczała dom.
- Natomiast myślę, że jesteście na tyle młodzi aby udało się was przemycić na uczelnię jako personel pomocniczy. Macie jakieś wykształcenie naukowe albo techniczne? - zapytał gdy ten drugi pomysł jaki przedstawiła Noemie wydał mu się chyba łatwiejszy do zrealizowania w praktyce.
- A i jest pewna sprawa jaka nas mocno absorbuje na uczelni. Też związana z naszymi badaniami oraz ciężką wodą jaką z takim trudem udało nam się odzyskać. To kolejny powód dla jakiego nie jestem skłonny opuszczać tego miejsca póki to nie zostanie uregulowane. - powiedział zaznaczając, że jest coś jeszcze co go trapi.
- Ja mogę się zająć tłumaczeniem, jeśli będzie taka potrzeba. - Noemie wzruszyła ramionami i spojrzała na swojego towarzysza.
- Obawiam się, że z personelu naukowego mógłbym udawać co najwyżej ciecia - Franek wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. - A co to za sprawa, która wa tu trzyma, panie profesorze?
- Więc chyba ja byłabym bardziej pomocna na uczelni, myślę że mój kolega spokojnie może kosić państwu trawnik przez najbliższe dni. - Belgijka także spojrzała uważnie na profesora. - Skoro ponownie pracuje profesor nad czymś związanym z ciężką wodą… możliwe, że to z powodu tych badań Niemcy tutaj są. Czy wszystkie pańskie notatki są bezpieczne?
- Tak sądzę. Do tej pory nie mogę uskarżać się na warunki pracy na uczelni ale sami pewnie państwo wiedzą jak to jest po przeprowadzce. Zwłaszcza jak się siedzi na walizkach. - powiedział Frederic rozkładając ramiona i lekko się uśmiechnął.
- A co do państwa wizyty na uczelni może pani faktycznie by była ekspertem od tłumaczenia. - wskazał na Noemie przyznając, że jej propozycja wydaje mu się sensowna. - Ale pan to mi na słabo wygląda na dozorcę. Trzeba by chyba poszukać czegoś innego. - Francuz pokręcił głową, że raczej nie wyobraża sobie dziarskiego blondyna w roli dozorcy albo ogrodnika.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-05-2021, 20:50   #366
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- A ta sprawa no prawdę rzekłszy to rzeczywiście chodzi o ten skromny zapas ciężkiej wody. Udało nam się wywieźć z Paryża te kilka odzyskanych kanistrów po marcowej katastrofie i planujemy je ukryć przed Niemcami. Udało nam się znaleźć interesujące jaskinie w okolicach Tuluzy ale właśnie się głowę jak tam pojechać i sprawdzić czy wszystko jest tam jak należy do przechowywania tych kanistrów i w ogóle. Wcale nie takie to proste, zwłaszcza teraz jak trwa wojna. - wyznał profesor co to za sprawa go trapi i to rzeczywiście związana z ciężką wodą z takim trudem odzyskaną z zatopionego kutra rybackiego prawie u wrót niemieckich wybrzeży.

- Hm… rozumiem, że potrzebuje pan sprawdzić te jaskinie osobiście? - Noemie odezwała się po dłuższej chwili zamyślenia. Była ciekawa czy przysłano by tu kogoś dodatkowo do obserwacji małżeństwa gdy oni zajęliby się weryfikacją jaskiń. Na ile cała ta sprawa była istotna dla Agencji?

- Bo jeśli byłby pan w stanie komuś przekazać co miałby sprawdzić i czego dopilnować, możemy kogoś wysłać - Franek miał na myśli Pierre’a lub… - Mogę nawet pojechać osobiście.

- No tak, raczej tak. Raczej wolałbym widzieć to miejsce. Niestety kompletnie się nie znam na jaskiniach. A szczerze mówiąc nawet sama podróż do Tuluzy w tych warunkach nie wydaje mi się taka prosta jak przed wojną. Lokalizacja tych jaskiń wydaje mi się odpowiednia, raczej nie jest to popularne miejsce więc chyba są dość małe szanse, że Niemcy mogliby tam się dostać a już tym bardziej odkryć te kanistry. No ale ja sam nigdy tam nie byłem. A ze zrozumiałych względów nie chciałbym angażować w to przypadkowych osób a dla mnie samego to dość trudne przedsięwzięcie. W końcu chodzi o kilka dość ciężkich baniaków. - Frederick ożywił się gdy widocznie mówił o czymś do czego miał przekonanie. Przynajmniej w teorii. Jednak praktyka, zwłaszcza w warunkach wojny, mocno utrudniała mu wykonanie tego zadania.

Franek podrapał się po brodzie. Cóż, teoretycznie było to wykonalne. Bella miała przecież auto, dwoje czy troje agentów mogło robić za odpowiednią ochronę, pod warunkiem, że w podróż wyruszą oboje małżonkowie i nikt nie będzie musiał zostać żeby pilnować pani Jolliot. Problem polegał na tym, że nie mieli takich rozkazów.

- A gdybyśmy byli w stanie umożliwić panu taką podróż? Nie mówię, że jesteśmy, musielibyśmy się najpierw skontaktować z naszymi przełożonymi - spojrzał w kierunku swojej nowej koleżanki, zastanawiając się czy może nie przemilczała jakichś wytycznych, otrzymanych w Paryżu, które okazałyby się teraz przydatne. - Byłby pan skory do jej odbycia? Oczywiście wraz z małżonką i pod naszą opieką.

To mogło rozwiązać kilka problemów. Po pierwsze zabezpieczenie ciężkiej wody przy bieżącej sytuacji na froncie jest piekielnie istotne. Po drugie, gdyby udało im się wyjechać po cichu, mogliby wykiwać niemieckich agentów, zakładając że to naprawdę oni zostawili tamte spadochrony. A nawet jeśli Szwaby dowiedziałyby się o wyjeździe, to straciłyby inicjatywę i musiałyby improwizować, a to dawało szansę na to, że popełnią błąd.

Noemie spojrzała na profesora z zaciekawieniem. Także wolałaby podróż. Opuścić teren, z którym ewentualny napastnik mógł się już zapoznać.

- Tak, oczywiście, że tak. Musiałbym się przekonać czy warunki jakie panowały by w jaskini byłyby odpowiednie do przechowywania kanistrów. Zwłaszcza, że nie wiadomo jak długo musiałyby tam siedzieć. Możliwe, że potrzebne by były jakieś prace aby je zakopać czy coś takiego. Mam tam kolegę w Tuluzie jaki mi właśnie powiedział o tej jaskini ale on kompletnie nie zna się na ciężkiej wodzie. Więc nawet jakby nas zaprowadził gdzie trzeba to resztę musiałbym sam to wszystko sprawdzić. Ale Irene nie czuje się zbyt dobrze to lepiej aby została na miejscu. Jej stan zdrowia od przeprowadzki z Paryża mocno się pogorszył. - Frederick chętnie przystał na plan takiej wspólnej wycieczki i zdawał się to mieć nieźle obmyślane. Brakowało mu tylko swobodnego transportu do Tuluzy. Jednak z tym zastrzeżeniem, że wolałby zostawić małżonkę na miejscu. Ona zresztą w milczeniu potwierdziła jego słowa skinieniem głowy.

- To komplikuje nieco sprawę - przyznał Franek. - Niemieccy agenci będą mieli ułatwione zadanie jeśli podzielimy przydzieloną państwu ochronę na dwie części lub, co gorsza, zrezygnujemy z pilnowania kogoś. Nie, to nie wchodzi w grę, przykro mi - pokręcił głową. - Obawiam się i mówię to z naprawdę ciężkim sercem, że pani Jolliot będzie musiała się przemęczyć - spojrzał na Annabelle, oczekując aprobaty.

- Musi Pan zrozumieć jeśli zostawimy tu Pańską żonę mogą ją porwać i użyć jako karty przetargowej by uzyskać ciężką wodę. - Noemie spojrzała niepewnie na kobietę starając się ocenić jej stan. - Czy nie byłoby szansy by mogła Pani zostać w bezpieczniejszym miejscu?

- A kto miałby porywać starą kobietę? I tu nie jest bezpiecznie? - Irene odparła pytaniem chyba nie bardzo czując się komfortowo w tej sytuacji.

- Nie no proszę na nią spojrzeć. Jest zbyt słaba aby uczęszczać na uczelnie. Irene źle zniosła ten wybuch wojny. Gdzie tu ją pakować do samochodu i wieźć taki kawał? Naprawdę nie mogą państwo czegoś wymyślić na tą okoliczność? - Frederick pokręcił głową i wskazał na swoją przygaszoną zonę. Ta może nie wyglądała na obłożnie chorą ale też nie była okazem zdrowia. Wydawała się dość wątła i krucha. I jakaś przygaszona. Zupełnie na odwrót niż tryskający energią i optymizmem mąż. Ten zaś popatrzył na dwójkę gości jakby liczył, że zawodowi agenci międzynarodowej organizacji jacy tu do nich przyjechali będą mieli na to jakieś inne rozwiązanie niż zmuszanie jego żony do podróży gdy oboje sobie tego nie życzyli.

- Wolelibyśmy tego uniknąć, dlatego pytam o jakieś bezpieczniejsze miejsce, w którym moglibyśmy pani pilnować? Jakaś rodzina, znajomi w Paryżu? - Noemie spoglądała na małżeństwo. - I obawiam się, że wiek Pani nie będzie miał dla Niemców żadnego znaczenia. Tak samo jak Pani samopoczucie.

- W Paryżu? Dopiero stamtąd przyjechaliśmy. - Irene zdziwiła się słysząc taką propozycję. - A tego miasta nie znamy. Dopiero tu przyjechaliśmy. - dodała tonem wyjaśnienia, że to miejsce jest również dla nich nowe i mało znane.

- A państwo nie mogą zorganizować jakiejś ochrony mojej żony? - Frederick popatrzył pytająco na dwójkę gości jakby liczył, że leży to w ich zasięgu skoro są reprezentantami jakiejś organizacji.

- Na razie to my jesteśmy państwa ochroną - odparł Franek - i trzeba się liczyć z tym, że w ciągu najbliższych dni to się nie zmieni. W takim wypadku jedynym wyjściem jest odpuszczenie sobie podróży do Tuluzy i liczenie na to, że pański znajomy wypełni zadanie jak należy.

- Trwa wojna i nie będzie łatwo uzyskać nowe siły, wystarczające do ochrony takiego miejsca. - Noemie dodała cicho swoje spostrzeżenie i wyjrzała przez jedno ze znajdujących się w salonie okien.

- Przykro mi to mówić. Ale nie mogę odpuścić sprawy ciężkiej wody. To sprawa priorytetowa, ważna dla bezpieczeństwa Francji i całego świata. Nie można pozwolić aby ten bezcenny produkt wpadł w ręce Niemców. Jeśli nie mogą mi państwo towarzyszyć to trudno. Pojadę sam a państwo mogą zostać na miejscu. - profesor fizyki jądrowej powiedział to wolno ale dobitnie. W głosie brzmiała pewność siebie jaka sugerowała, że nie ma zamiaru rezygnować z obranego celu.

- Może nie podejmujmy pochopnych decyzji. Przedstawiliśmy nasze punkty widzenia, państwo też, może teraz się nad tym zastanowimy i spotkamy się następnym razem. - polska naukowiec odezwała się łagodnym, proszącym głosem jakby obawiała się wybuchu kłótni jakiej wolała uniknąć.

- Oczywiście. Nie planujemy państwa do niczego zmuszać. Chciałam by byli państwo jedynie w pełni świadomi niebezpieczeństwa, które wam zagraża. - Noemie uśmiechnęła się pocieszająco. - Jutro porozmawiamy jaka jest Wasza decyzja.

Agenci opuścili dom Jolliotów i udali się w stronę samochodu. Oczywiście nie zamierzali zdejmować obserwacji z pary naukowców. Postanowili prowadzić ją parami. Ponieważ jednak była ich w sumie trójka, zmiany następowałyby co pięć godzin i zmieniałaby się tylko jedna osoba na raz, w środku zmiany drugiego "stróża". Franek zadzwonił z pobliskiej budki do wynajętego mieszkania i powiadomił swojego partnera o której powinien się zjawić pod domem Jolliotów. Zaproponował też Anabelle, żeby to ona jako pierwsza udała się na spoczynek. Po podróży z Paryża musiała być zmęczona.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 23-05-2021, 16:45   #367
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 96 - 1940.VI.04; wt; późne popołudnie; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.04; wt; późne popołudnie; godz. 16:15
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, chłodno


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Kolejne spotkanie w wynajętym mieszkaniu słynnego polsko - francuskiego małżeństwa odbyło się w tym samym gronie co wczoraj. Chociaż obie strony dzisiaj miały nieco lepsze wieści niż poprzednio. W ogrzanym mieszkaniu na pewno było przytulniej niż na zewnątrz. Nawet w samochodzie kolejne godziny spędzone w jednej pozycji na obserwacji mogły dać się we znaki. Ale nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Dziś rano Frederick tak jak to miał w swoim zwyczaju, rano zamówił drożkę aby pojechać na uczelnię a potem popołudniu zabrała go z powrotem do domu. Jak wiedzieli juz Frank i Pierre te popołudniowe powroty były mniej stabilne niż poranna rutyna ale zazwyczaj dość przewidywalne. Pewnie po części zależało od ilości zajęć w danym dniu tygodnia jakie miał profesor. I te powroty odbywały się gdzieś między 14-tą a 16-tą. Podobnie było i dzisiaj. I jakoś nie udało się dostrzec żadnych zamachowców ani porywaczy profesora i jego żony. Ale też jakoś nie było słychać w radio czy gazetach by złapano jakiś niemieckich lotników. A ich spadochrony znaleziono już kilka dni temu. Nadal więc nie było wiadomo czy to tylko drobny element wojennej zawieruchy nie mający nic wspólnego z profesorami czy jednak właśnie na odwrót i to celowe działanie niemieckiego wywiadu.

Agentom udało się skontaktować z paryską centralą. Chociaż nie bez trudności i opóźnień. Wynajmowane przez spectrowców mieszkanie nie miało telefonu. Na szczęście niedaleko, ledwo kilka kamienic dalej była poczta. I tam można było próbować się zadzwonić. Jednak jak Noemie próbowała wczoraj po wizycie u profiesorów to zrobić okazało się to niemożliwe. Linie telefoniczne z Paryżem były przerwane. Właściwie podobnie wyglądało z innymi większymi miastami. Zwalano winę na niemieckich sabotażystów i Luftwaffe. Ponieważ problem nie leżał w możliwościach sił lokalnych bo te linie musiały być naprawione ręcznie gdzieś tam pod Paryżem albo po drodze to urzędnik poczty poradził młodej kobiecie po drugiej stronie okienka by się dowiadywała. Aparatura tutaj była sprawna więc jak naprawią linię to będzie można dzwonić. Ale na razie nie było sensu czekać na próżno. Zwłaszcza, że na poczcie zebrał się całkiem spory tłumek podobnie zdenerwowanych i zdezorientowanych ludzi którzy albo chcieli wysłać wiadomość albo czekali na taką wiadomość.

Z Sorenem udało się dodzwonić późnym wieczorem. Już było po 22-giej gdy Noemie usłyszała przez trzaski w słuchawce jego głos. I mogli porozmawiać chociaż trzeba było się pilnować by nie chlapnąć niczego o Joliotach czy ciężkiej wodzie. W końcu rozmawiali z publicznej linii podatnej tak na uszkodzenia jak i podsłuchy. Soren wysłuchał jak się sprawy mają i obiecał oddzwonić rano.

- Luftwaffe ciężko bombarduje miasto. Głównie lotniska. Więc na razie odpuśćcie sobie drogę lotniczą. No a przy okazji zbombardowali też linie telefoniczne bo ciężko się dodzwonić poza miasto. Nie wiem jak będzie w kolejnych dniach ale musicie liczyć się z tym, że łączność telefoniczna z Paryżem zostanie zerwana. Wówczas musicie działać samodzielnie. - uprzedził nie wiedząc pewnie czy uda mu się dodzwonić rano jeśli Niemcy znów wznowią bombardowania z powietrza. Ale jak się dzisiaj okazało Noemie udało się dodzwonić do Paryża po ledwo dwóch kwadransach czekania na połączenie.

- Proszę pilnować naszych dziadków. Są dla nas bezcenni. - gdy już upewnił się, że rozmawia z właściwą osobą zaczął sprawnie przekazywać instrukcje belgijscej agentce. Brzmiało jakby główne zadanie z jakim ich wysłano na południe nie uległo zmianie.

- Podobnie jak ciasto jakie zamierzają upiec. Proszę dołożyć wszelkich starań aby nie dostało się ono w niepowołane ręce oraz udało je się upiec jak należy. - zaznaczył, że ciężka woda jest nie mniej ważna niż sami w marcu i nie można pozwolić by wpadła w ręce Niemców.

- Wycieczka na południe to bardzo dobry pomysł. Tam na południu jest spokojniej i panuje stabilniejszy mikroklimat. - zapewne chodziło mu o poparcie pomysłu wycieczki do Tuluzy która z pewnym przymrużeniem oka leżała na południe. Chociaż raczej na południowy - zachód już nie tak daleko Pirenejów i hiszpańskiej granicy.

- Wysyłam do was kuzynów. Ale przez ten cały bałagan jaki u nas panuje nie do końca wiem kiedy do was dotrą. Jeśli sytuacja stanie się nie do zniesienia spróbujcie zorganizować pomoc na miejscu. - z kuzynami to pewnie chodziło mu o innych agentów Spectry a ten bałagan to wojenny zamęt w Paryżu, na drogach, kolejach, łączności jak i samej centrali jaka była w trakcie ewakuacji. Nie mniej pod koniec dzisiejszego lub jutrzejszego dnia ci “kuzyni” powinni dotrzeć tutaj. O ile jakiś wypadek nie pokrzyżuje tych planów. I na tym poranna rozmowa z paryskim zwierzchnikiem się skończyła.

Później było kilka raczej rutynowych godzin biernej obserwacji przed uczelnią Balzaca aż pojawiła się znajoma dorożka i Frederic skończył swój dzień pracy i wrócił do domu i czekającej w nim Irene. I wreszcie przyszedł czas na kolejną wizytę dwójki agentów.

- Kolega mi przyniósł dzisiaj dobrą wiadomość. Zgodził się pożyczyć mi samochód na tą podróż do Tuluzy. To dobrze, bo ma on duży bagażnik. Będzie można w nich schować kanistry z ciężką wodą. - oznajmił gościom naukowiec zadowolonym tonem gdy jego żona już podała na stół herbatę, cukier i herbatniki. I oboje byli ciekawi z jakimi wieściami przychodzą goście. Czasu było coraz mniej. Bo czy wierzyć niemieckiemu radiu, że zgnietli właśnie ostatnie ogniska oporu pod Dunkierką czy brytyjskiemu, że ewakuowali przeważającą większą część połączonych sił to obie strony zgadzały się, że walki pod tym nadmorskim miastem ustały. A to by znaczyło, że dzień w jakim niemieckie uderzenie ruszy na południe zbliża się coraz bardziej. Ale pokrzepiająco mówił brytyjski premier Churchill. Radio transmitowało jego przemówienie jakie wygłosił w Izbie Gmin. Zapowiadał walkę do końca. Na morzu, lądzie i w powietrzu. Na ulicach miast i polach, na plażach i w górach i aż do ostatecznego zwycięstwa. To nic, że większa część Europy wpadła w niemieckie łapy jak wojna się skończy to Niemcy będą pokonane a alianci zwycięzcami. Brzmiało to bardzo pokrzepiająco, dało się wyczuć wiarę w te słowa. Ale jak na razie, na dzień dzisiejszy, to te alianckie zwycięstwo zdawało się bardzo odległe gdy ziemia i miasta francuskie uginały jęczały pod niemieckimi bombami, ludzie pierzchali w panice przed wyjącymi stukasami a niemieckie czołgi wjeżdżały do kolejnych polskich, holenderskich, belgijskich i francuskich miast.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-05-2021, 10:44   #368
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie Joliotów

Belgijce udało się nieco wypocząć tej nocy pomimo pilnowania małżeństwa i konieczności wykonania kilku telefonów do Sorena. Niepokoił ją fakt, że zaraz mogą zostać bez wsparcia, ale cóż.. Taka to była robota.

- Brzmi wspaniale - Przyznała gdy Joliot podzielił się z nimi informacją o samochodzie. Rzeczywiście przewiezienie czegokolwiek osobówką, którą dostała od Sorena mogłoby być kłopotliwe, a opadający niemal na koła pod ciężarem bagażnik mógł przyciągać zbyt wiele uwagi.

- Na dniach powinnam otrzymać nieco wsparcia i będziemy mogli pozostawić tu kogoś by strzegł Pani Joliot. Mam nadzieję, że przybędzie tu jakaś kobieta, to może udało by się ją podstawić jako osobę do pomocy dla Pani, na czas nieobecności Pana Joliota. - Podzieliła się informacjami, które udało się jej uzyskać i pomysłem jak by to wszystko mogło wyglądać.

- Jak Pan profesorze myśli, kiedy moglibyśmy wyruszyć? - Spytała przyglądając się mężczyźnie. - Niemcy bombardują te okolice i lepiej byłoby tego odwlekać dłużej niż jest to konieczne.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-05-2021, 19:27   #369
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 97 - 1940.VI.05; śr; popołudnie; Clermont - Ferrand

Czas: 1940.VI.05; śr; popołudnie; godz. 15:15
Miejsce: Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie agentów
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło na zewnątrz jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, umiarkowanie


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



Kawalerka wynajmowana przez dwóch agentów była na ich potrzeby w sam raz. Zwłaszcza jak zwykle jednego z nich nie było na miejscu. Ale jak kilka dni temu przybyła im nowa szefowa, do tego kobieta a dziś późnym rankiem kolejna trójka “kuzynów” z Paryża to zaczynało się robić ciasno. Zwłaszcza, że też przyjechała jedna “kuzynka”. Pocieszające było to, że raczej ten ścisk powinien się wkrótce rozładować. Z tego co mówił profesor wynikało, że dziś a najpóźniej jutro mógłby ruszać do Tuluzy. Też niejako zgodził się poczekać aż agencja przyśle owo wsparcie jakie mogło zostać na miejscu albo nawet pojechać z resztą w stronę Pirenejów.

- Czemu mnie nie obudziliście? Mówiłam przecież, żebyście mnie obudzili. Potem będziecie plotkować po kątach, że to dlatego, że jestem kobietą. I kobiety nie nadają się do pracy w agencji. - powiedziała z wyrzutem Arielle wychodząc z małej łazienki. Zdążyła się właśnie odświeżyć i przebrać po tym jak się zdrzemnęła na godzinę czy dwie po przyjeździe. Podobnie jak Mark i Jean jacy przyjechali razem z nią. Ale Mark właściwie w ogóle nie spał mówiąc, że nie jest zmęczony a Jean zdrzemnął się na sofie może z pół godziny. Cała trójka była dość wymęczona po 1,5 doby spędzonej w pociągach, stacjach i poczekalniach. Okazało się, że Soren potraktował sprawę poważnie a nawet priorytetowo. Zebrał kogo tylko się dało odrywając ich od zajęć i wysyłając na południe jeszcze wczoraj w nocy. Ale wojna zrobiła swoje. I trasa jaką pociąg przed wojną pokonywał może w pół dnia teraz zajęło prawie trzy razy dłużej. W efekcie trójka “kuzynów” zapukała do drzwi mieszkania dopiero dzisiaj przed południem. I było po nich widać te 1,5 doby w przepełnionym pociągu.

- Nie chcieliśmy cię budzić a na razie nie byłaś nam do niczego potrzebna. - odparł Jean który bez problemu mógłby uchodzić za jakiegoś urzędnika, prawnika czy biznesmena w średnim wieku i ojca rodziny. Przy nim Arielle wyglądać mogła jak jego dorosła córka. Też nie bardzo pasowała wizerunkiem na jakąś szpiegowską femme fatale. Miała ciepły uśmiech na górze i zgrabne nogi na dole. Raczej sprawiała wrażenie studentki, sekretarki, stenotypistki czy podobnej szarej myszki w machinie szarej codzienności.

- Mówiłem, żeby ją obudzić bo będzie się czepiać. - westchnął Mark który z kolei był około 30-ki więc był wiekowo niejako pośrodku tej nowo przybyłek dwójki. Różnili się też doświadczeniem. Jean miał za sobą karierę zawodowego szpiega więc zarówno służył wcześniej w placówkach dyplomatycznych rozsianych po francuskich koloniach i ambasadach na całym świecie jak i od paru lat pracował w Paryżu już raczej jako koordynator różnych działań i misji. Mark przeszedł do Spectry z policji. I wciąż zdawał się myśleć i działać jak policjant. Zaś Arielle chyba była tą jaką dołączono do misji w ostatniej chwili. Miała świetną pamięć i zawodowo pisała na maszynie. Do tego pochodziła z Alzacji więc płynnie mówiła po niemiecku. Ale z tych powodów jak i jej dość krótkiego stażu w agencji raczej pracowała w biurze w roli tłumaczki i stenotypistki. To miała być jej pierwsza misja terenowa więc nie ukrywała swojego podekscytowania.

- Ciekawe czy nas tu zesłali za karę czy w nagrodę. - mruknął Mark wskazując palcem na radio. Dziś od rana, jeszcze zanim cała trójka zapukała do drzwi mieszkania było wiadomo, że stało się. Niemcy w końcu zaczęli tą wyczekiwaną od wielu dni ofensywę na południe Francji. Ale z komunikatów radia wynikało, że wszędzie natrafili na zacięty opór wojsk francuskich. Nie było wiadomo czy tak rzeczywiście jest. Ale pocieszające było to, że francuskie radio nie meldowało by padło jakieś większe miasto francuskie a nawet niemieccy radiowcy nie zachowali wstrzemięźliwość. Nawet jak ogłaszali, że niemieckie zagony pancerne wchodzą we Francuzów jak w masło to jakoś ten pancerny nóż nie był w stanie sięgnąć któregoś z większych miast. Co dawało nadzieję, że Niemcy natrafili na skuteczną, francuską obronę. Ale mimo to można było odczuć kopa od presji czasu. Że wojna po okresie stabilizacji znów skoczyła ludziom do gardła.

Na całą szóstkę agentów mieli tylko jedną osobówkę. Tą którą przyjechała Noemie. No i może drugą, tą jaką udało się Fredericowi pożyczyć od kolegi. Chociaż obiecał oddać ją w nienaruszonym stanie i z pełnym bakiem. A cywilom w obecnych dniach nie było łatwo zdobyć paliwa. Nawet na stacjach benzynowych zbiorniki były puste a jak ktoś miał coś do zbycia to zaczynało się pole manewru dla spekulantów. Jedynym pewnym źródłem reglamentowanego paliwa zdawała się być armia. A i trasa na południe była długa na kilkaset kilometrów. A ani profesor ani nikt z agentów tam wcześniej nie był ani nie jechał. Niemniej pośpiech naglił aby ruszać jak najprędzej. Co prawda niemiecka ofensywa była wciąż bardzo daleko, na północnych rejonach kraju, na linii rzek Marny i Aisne jednak jej daleki oddech dało się wyczuć także i tutaj, na południu.

Przy okazji trójka agentów przywiozła też wiadomość od Sorena. Dwójka poprzednich współpracowników Noemie wsiadła na statek w Nantes i odpłynęli do Anglii razem z ich przesyłką. W radio zaś pojawiło się nowe nazwisko pułkownika de Gaulle. Został mianowany podsekretarzem obrony we francuskim rządzie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 04-06-2021, 09:56   #370
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Francja; cen Francja; Clermont - Ferrand; mieszkanie agentów

Noemie ucieszyła się widząc nowych agentów, w tej sytuacji była dużo spokojniejsza o misję. Nie mogła też zaprzeczyć, że przyczyniły się do tego informacje o tym, że Woods i Brygit ruszyli do Anglii, przynajmniej jedno zadanie udało się im tym sposobem zrealizować.

- Jestem Annabelle Fournier. - Przedstawiła się trójce nowoprzybyłych agentów nalewając im przy okazji kawy. - Sprawa wygląda tak. My z Franciszkiem ruszymy razem z profesorem by zabezpieczyć ważny dla naszej sprawy towar. Wam chciałabym powierzyć opiekę nad jego żoną. Tak jak i Pan Joliot jest ona naukowcem i to bardzo cennym dla nas. Wiemy już, że w okolicy odnaleziono niemieckie spadochrony, więc gdy my wyjedziemy, może jej zagrażać porwanie, a co za tym szantaż na profesorze by zdradził lokalizację cennego dla nas towaru.

- Arielle, chciałabym cię tam wprowadzić jako pomoc dla starszej pani. Mogłabyś wtedy mieć na nią cały czas oko. Mark, Jean, wam zostawimy auto byście mogli rozejrzeć się nieco po okolicy ale też w razie czego strzec obu pań. My z Frankiem wyruszymy z profesorem jego pojazdem. Porozmawiam z nim dziś czy takie rozwiązanie wchodzi w rachubę
. - Przedstawiła krótko swój plan, planując nieco później porozmawiać na ten temat z profesorami. Wierzyła, że im szybciej wyruszą tym lepiej, a nie widziała też sensu w ciągnięciu dwóch pojazdów na trasie.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172