Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2019, 19:47   #31
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Po wycieczce po nabrzeżu wrócili do hotelu "Ibis", gdzie Woods pożegnał się grzecznie z Caroline, nie pytając nawet o to co powiedział im jej znajomy. Lepiej było dalej grać swoją rolę urzędnika, który trochę wbrew sobie został wpakowany w tą całą kałabałę. Przy okazji miał nadzieję, że dziennikarka sama się w coś nie wpakuje. Wspólnie z Evelyn opowiedzieli jej całkiem sporo o sprawie, ale Anglik wiedział, że lepiej nakierować ją na pozornie dobry trop niż pozwolić, by sama dokopała się do tego prawdziwego. W razie czego, każdy francuski policjant, z którego będzie w stanie wydobyć prawdę, powie jej to, co już usłyszała. Paradoksalnie sama wiedziała w tej chwili więcej niż francuska policja. Woods zapewnił ją za to, że pozostaną w kontakcie i obiecał swą pomoc, o ile tylko będzie jej potrzebować.

Po drodze do "Topaz" Evelyn opowiedziała swojemu przełożonemu wszystko, co usłyszała. To wszystko było bardzo interesujące, chociaż Woods przyznawał, że nie musiało być związane z ich sprawą. Gdyby jednak przyjąć, że ludzie z mostu, to ci sami którzy napadli na furgonetkę, co takiego mogli wyrzucić do rzeki? Pierwsza myśl Woodsa to zwłoki. Dwa pakunki mogły być ciałami Alliera i kierowcy, których dotąd nie odnaleziono. Po co jednak ukrywać jedne zwłoki, a te należące do Baumont i Wainwrighta zostawiać w wynajętym magazynie, wiedząc że następnego dnia ktoś się na nie natknie? W porwanym samochodzie było jednak coś jeszcze, co gabarytami i wagą mogło odpowiadać temu, co teraz leży na dnie rzeki. Tylko po co w ogóle organizować napad, a zaraz potem pozbywać się łupu? Czy to możliwe, że nie chodziło o ciężką wodę? Jedno było pewne, bez oddziału nurków nie poznają prawdy, a nawet z nimi pewnie niczego nie znajdą. Prąd mógł zanieść te pakunki daleko, nawet poza granice miasta.

W hotelu, odbierając klucz do pokoju, zagadnął recepcjonistę o zostawioną przez siebie wiadomość, dzięki czemu dowiedział się, że zarówno Faucher, jak i Hawthorne zdążyli wrócić. Idąc po schodach odezwał się do Evelyn, nawet na nią nie spoglądając:

- Wyglądasz okropnie, jesteś zmęczona - zaczął w typowy dla siebie sposób. Po uśmiechniętym Victorze, który rozmawiał z Caroline nie było śladu, teraz był znów ponurym Woodsem. - Idź do swojego pokoju i wyśpij się porządnie, ja przekażę wszystko Faucher. Tylko niech tym razem obejdzie się bez rysowania okultystycznych znaków na podłodze własną krwią.

Upewniwszy się, że dziewczyna weszła do swojego pokoju, zapukał do drzwi Belgijki. Podejrzewał, że właśnie tam zaszyli się oboje z Hawthornem, a przynajmniej dotąd cały zespół wybierał właśnie ten pokój na miejsce swoich spotkań. Po chwili odpowiedziało mu ciche "Proszę", więc nacisnął klamkę i wszedł do środka.

Od Kennetha dowiedział się, że znaleźli kierowcę, który ze swej strony również opowiadał wiele ciekawych rzeczy. Francuski wywiad mógłby nakłonić Gimarda do pomocy, tylko po co któryś z agentów miałby się posługiwać prawdziwą legitymacją podczas akcji? Błąd żółtodzioba? A może ktoś tylko się podszywał pod DB? Jak na razie nowe tropy rodziły tylko więcej pytań, ale Woods czuł, że powoli zbliżają się do pierwszych odpowiedzi.

Następnie sam zreferował to, czego udało im się z Evelyn dowiedzieć:

- Ostatniej nocy w Saint Ouen, stosunkowo blisko magazynu, w którym znaleziono Baumont i Wainwrighta, widziano jak kilku mężczyzn wyrzucało dwa ciężkie pakunki z mostu do Sekwany. Wynosili je z czarnej furgonetki. Nie wiem czy to ma związek z naszą sprawą, ale jeśli nie to miał miejsce niezwykły zbieg okoliczności. A jeśli jednak to ci sami ludzie, którzy zabili naszych agentów, to odnoszę wrażenie, że w tej sprawie chodzi o zupełnie coś innego, niż nam się wydaje.

Woods przetarł zmęczone oczy. Podobnie jak na ostatnim spotkaniu, nie zdecydował się zająć miejsca siedzącego. Wolał stać żeby przypadkiem nie odpłynąć. Gdzie te czasy, gdy potrafił pracować po dwie doby bez snu? Nie wypowiedział jednak ani jednego słowa skargi. Posłusznie czekał na pytania lub rozkazy Faucher.
 
Col Frost jest offline  
Stary 14-03-2019, 23:32   #32
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post współtworzony przez Aiko i Loucipher

Noemie zaskoczona spojrzała na wychodzącego z posterunku Oliviera. Nie spodziewała się, że wizyta w kostnicy zajmie tak długo.
- Już po wszystkim? - Spytała zatrzymując się na, prowadzących do drzwi, schodach.
Kenneth spojrzał na Noemie zmęczonymi oczami.
- Tak - odpowiedział. - Trochę go przemaglowali nasi francuscy koledzy. Ale opowiedział nam bardzo interesującą historię. Chcesz posłuchać?
- Tak i w ogóle usłyszeć twoje spostrzeżenia… - Obejrzała się na Sorena, ale ten zrezygnowany tylko skinął głową. Zawiezie ich do hotelu. - Chyba obojgu nam przyda się kawa. - Uśmiechnęła się do Kena wskazując auto.
- Kawa? Chętnie. Choć obawiam się, że tylko odwlecze nieuchronne. - Ken również uśmiechnął się kątem ust, bladym, zmęczonym uśmiechem. - Jedziemy zatem, wszystko opowiem Ci po drodze.
Agenci zajęli miejsca w pojeździe, który, kierowany wprawną ręką Francuza, włączył się do ruchu i począł torować sobie drogę w gęstniejącym o tej porze sznurze pojazdów.
- Furgonetkę widzieliśmy wcześniej, prawda? Solidny, pancerny pojazd, bankowóz, jakich używają do przewozu cennych ładunków. Dlatego nie było przestrzelin… to była pierwsza rzecz, jaka mnie zastanowiła. - relacjonował Kenneth. - Ktoś, kto chciałby zastrzelić ludzi kryjących się w środku, miałby spory problem, żeby ich dosięgnąć. Agenci zginęli w środku pojazdu, a więc ktoś musiał otworzyć drzwi i wtedy do nich strzelać. Z pewnością byli to ci, którzy ich zatrzymali. Kierowca zeznał, że furgonetka wpadła w najprawdziwszą zasadzkę. Było co najmniej kilku napastników, wszyscy uzbrojeni w pistolety. To oni kropnęli i Grimarda, i dwójkę naszych. Ten nasz agent próbował im nawiać… ponoć wskoczył do furgonetki i próbował nią odjechać. Mądry ruch, tylko chłopak najpewniej nie umiał jeździć, więc skończył na latarni. Wtedy oni podbiegli, wyciągnęli ich z szoferki, wrzucili na pakę i gdzieś odjechali. Policjant próbował ich zatrzymać… wtedy oberwał kulkę. To było niemal jak egzekucja… strzał w głowę, z bliska. Policjant nie miał szans.
- To były egzekucje. - Noemie ściszyła głos. Nie lubiła o tym opowiadać, ale jednak to był Oliver, już nie raz słyszał o jej wizjach. - Widziałam ostatnie chwile mężczyzny... mężczyzna w kapeluszu… strzał z bliska… ją pewnie spotkało to samo… oboje mają rany sprzed 3-4 dni. - Spojrzała wymownie na Kena, on też wiedział o tym, że ich poprzednicy byli wcześniej w Norwegii.
Ken zmarszczył brwi.
- Ich też zlikwidowali? W sumie należało się tego spodziewać. Ktoś tu ostro pogrywa. Tamtym musiało bardzo zależeć na przechwyceniu przesyłki. To dziwne… w sumie przecież jeśli z naszymi jechał jeden z ich agentów, to już ją mieli. - agent potrząsnął głową. - I to właśnie się kupy nie trzyma.
- Mógł nie wiedzieć… mieli nie zdradzać tożsamości… - Noemie zamyśliła się odchylając się w fotelu i przymykając oczy. - Wiemy że to był ich człowiek? Kogo złapaliście?
- Kierowca zeznał, że jeden z napastników przedstawił się jako agent Deuxieme Bureau. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale wraz z naszymi agentami podróżował jeden z członków tej właśnie formacji wywiadowczej. Dobrze pamiętam?
- Tak… to by mogło wyjaśniać czemu ich francuski towarzysz zniknął… czemu pozwolili mu żyć? - Noemie nie otwierała oczu. - Gdzie oni to do cholery zabrali.
Ken przyglądał się koleżance.
- Tutaj chyba nic nie wyczujesz. - zachichotał. - Proponuję dojechać do hotelu, odpocząć i dopiero wtedy od nowa sprawdzić wszystkie tropy. W tym ten z francuskim wywiadem. Na logikę, jeśli z przesyłką jechał agent DB, który zniknął po tym, jak dwójka naszych zginęła w zasadzce zorganizowanej właśnie przez DB, to jedno z trzech: albo napastnicy nie byli z DB, albo ten agent tylko udawał kogoś z DB, albo miał ich doprowadzić na miejsce zasadzki, był ich przynętą. Ale bez dokładnego śledztwa nie potwierdzimy żadnego z tych tropów.
Noemie przytaknęła i zaczekała aż Soren wysadzi ich pod hotelem.
- Jestem ciekawa co wydarzyło się w Norwegii… z kim walczyli? Czy to ci ludzie mogli ich zabić? - Zirytowana zastukała palcami w kaburę. - Ile osób jest w to wmieszanych.
Ken potarł podbródek w geście namysłu.
- O Norwegii nie wiemy nic. Kogo tam spotkali, z kim walczyli, jak to się stało, że wyjechali do Francji w towarzystwie tamtego agenta, dlaczego nie zostawili przesyłki w Londynie… zakładając, że jechali tamtędy, a nie dotarli do Francji bezpośrednio, na przykład samolotem lub statkiem. To też będziemy musieli ustalić… a to na pewno potrwa. Na pewno dłużej, niż powinniśmy spędzić na odsypianiu. - Anglik ziewnął. - Jak długo już jesteś na nogach?
- Zdrzemnęłam się pół godziny nim siadłam do raportu. Musiałam mieć sprawną głowę. - Noemie przyjaźnie szturchnęła Olivera w ramię gdy już byli obok pokoi. - Prześpij się. Nasi towarzysze sprawdzają jeszcze dwa tropy. Później się wszyscy spotkamy.
- Dzięki. - Ken uśmiechnął się do Noemie. - Obudź mnie, zanim się spotkacie. Nie chciałbym przespać narady. Do zobaczenia później. - skinął głową swojej szefowej i nacisnął na klamkę drzwi.
- Dobrych snów. - Noemie weszła do swojego pokoju. Sama też planowała się przespać.

Foucher spodziewała się, że pozostała dwójka niebawem wróci. Zdjęła marynarkę i rozsiadła się z, wziętą dla niepoznaki, książką w fotelu.

Obudziło ją pukanie. Zasnęła? Czuła, że jej plecy zesztywniały od niewygodnej pozycji. Przecierając zmęczone oczy powiedziała ciche.
- Proszę. - Pojrzała na wchodzącego do pokoju Woodsa. - Zaczekaj, zawołam Tweeda.

Wstała z fotela i poszła zgodnie z obietnicą po Olivera. Nawet nie była pewna ile czasu minęło. Kenneth był ledwo przytomny, ale wyglądał lepiej i pozostało im tylko wymienić się informacjami.
 
Aiko jest offline  
Stary 15-03-2019, 01:17   #33
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Evelyn, prócz zdania raportu Woodsowi, w taksówce za wiele się nie odzywała. Pogrążona była we własnych myślach, a poza tym wiedziała, że jej przełożony przestał zgrywać sympatycznego urzędnika w momencie, kiedy tylko zniknęli z zasięgu słuchu tej dziennikarki. Nie było więc sensu zagadywać mężczyzny, a Leigh była do tego już przyzwyczajona. I w tamtym momencie była mu wdzięczna, że nie podzielał jej entuzjazmu do czczych pogawędek, bo wcale nie miała ochoty na rozmowy.
Czuła zmęczenie i z wielkim trudem walczyła z chęcią zamknięcia oczy tylko na kilka chwil. Monotonna przejażdżka taksówką wcale nie pomagała w tej walce. Kilka razy przyłapała się na tym, że głowa opadała jej bezwiednie, kiedy ona odpływała w objęcia Morfeusza. Marzyła tylko o tym, by położyć głowę na miękkiej poduszce i zakryć się po szyję kołdrą w zaciemnionym, hotelowym pokoju.

- Dziękuję, panie Cromwell. Zdecydowanie ma pan podejście do kobiet, aż dziwię się, że nie ma pan kochanki w każdym porcie, jak przykładny marynarz - odparła sarkastycznie Evelyn na uwagę Woodsa. To było w ogóle do niej nie podobne. Chociaż jeszcze nigdy nie była tak zmęczona i tak długo na nogach bez odpowiedniego odpoczynku. Na dodatek porównanie do marynarza kompletnie nie miało sensu, zważając na cały kontekst sytuacji, więc ewidentnie przemawiało przez nią zmęczenie.
- Jeśli moje “okultystyczne znaki” mają nam uratować skórę, to jestem gotowa narysować je nawet na pańskim tyłku - dodała na odchodne, po czym ruszyła w stronę swojego pokoju, gdzie zamknęła za sobą drzwi.

Odetchnęła głęboko. Zsunęła ze stóp pantofle, ściągnęła płaszcz i ułożyła go starannie na oparciu fotela. Zawiesiła na moment wzrok na krwawych runach znajdujących się obok podłogi i mimowolnie uśmiechnęła się lekko. Do głowy napłynęły wspomnienia z pobytu we Francji, kiedy to babka uczyła ją korzystania ze swojego talentu. To były miło spędzone lata. Tęskniła za nią.

Później, kiedy już szykowała się do snu i miała się położyć, spojrzała jeszcze na dwa pukle włosów, leżące osobno na stoliku koło łóżka. Czy to był dobry pomysł? Mogli się dowiedzieć czegoś więcej, ale nigdy nie było pewności, co zostanie tak naprawdę przywołane. A jeśli to będzie istota z jej snu? Jeśli przyniesie na nich tylko zgubę, a nie odpowiedzi na zadawane pytania? Nie widziała jednak lepszego wyjścia, ale miała jeszcze trochę czasu na zastanowienie. Najpierw musiała porządnie wypocząć, a później zastanowić się, jak dokładnie odprawić rytuał i czy powinna o tym mówić pozostałym?
Z tymi myślami położyła się spać.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 15-03-2019, 18:32   #34
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 - 1940.III.14; zmierzch Paryż

Czas: 1940.III.14; cz; południe; godz. 18:45
Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz”
Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno

Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)


Wydawało się, że ledwo położyli się w swoich łóżkach a już ktoś pukał do drzwi. Chociaż i zegarki i widok za oknem wskazywał, że przespali drugą połowę dnia. Ale te kilka godzin nieprzerwanego snu pomogło bardziej niż najmocniejsza kawa. Czyli się znacznie bardziej odświeżeni i wypoczęci. Chociaż widok za oknem do romantycznych widokówek z paryskiego zachodu Słońca dla zakochanych raczej nie należał. Ale zakochani to pewnie odwiedzali to miejsce w połowie lata a nie marca. Za oknem było pochmurno i dzień zmierzał do przejścia w kolejną noc chociaż jeszcze było przed 7 PM więc było widno jak w dzień. Za to aura była słotna jak w jesień czy wczesną, marcową wiosnę. Bez palta albo płaszcza lepiej było nie wychodzić na zewnątrz. Ale przynajmniej w hotelowych pokojach było całkiem przyjemnie i ciepło, chłodna słota nie miała tutaj dostępu poza straszeniem widokiem z okna. Chociaż w nocy znów zapanują egipskie ciemności gdy nadejdzie kolejna wojenna noc z obowiązkowym zaciemnieniem wszystkich i wszystkiego.

A budzącym całe towarzystwo okazał się ich francuski kolega po fachu czyli starszy agent Soren. Dał im aż cały kwadrans na doprowadzenie się do porządku zanim nie zebrali się w jednym z pokojów i nie zaczęli spotkania. Okazało się, że przez te parę godzin gdy regenerowali siły pojawiło się kilka ciekawych faktów które właśnie zamierzał im przedstawić.

- Udało mi się załatwić samochód. Mam nadzieję, że ktoś z was ma ważne prawo jazdy i pamiętacie, że u nas się jeździ tą drugą stroną. - zaczął od czegoś pozytywnego i położył na stoliku kluczyki od samochodu. Tym sposobem ich mobilność uległa podwojeniu jeśli liczyć miejscowego agenta jako kierowcę z samochodem.

- Posłaliśmy nurków pod ten most. Z rzeki wyłowiono dwa, całkiem świeże trupy. Dwaj faceci w cywilnych ubraniach. Bez dokumentów, tożsamość na razie nieznana. Brali udział w walce a potem zaliczyli kulkę w głowę. Resztę wykaże sekcja zwłok. Ciała już przewieziono do kostnicy właściwie niedługo chyba nasz patolog powinien skończyć kroić pierwsze ciało. - Soren zaczął nowy wątek od spojrzenia na Georga. Mówił szybko i energicznie. Na koniec zerknął na zegarek gdy próbował oszacować kiedy patolodzy mogą skończyć badać chociaż pierwsze ciało.

- Z kostnicy mam też dla was raport z sekcji ciała kobiety znalezionej w furgonetce. - mówiąc to wyjął z teczki niewielką teczkę z aktami. Okazało się, że są w nich raporty z sekcji zwłok całej znalezionej o świcie trójki. Już w porządnej, papierowej formie, razem z dołączonymi zdjęciami i opisem a nie tylko ustnym streszczeniem jaki wcześniej mogli uzyskać podczas bezpośredniej rozmowy. W przypadku ciał Grimarda i Wainwrighta powtórzył się schemat jaki wcześniej usłyszały obie panie z ust patologa na świeżo po wykonaniu sekcji. Teraz jednak w akta mogli zajrzeć wszyscy. W przypadku ciała starszej agentki Beaumont uwagi były bardzo podobne jak do jej zabitego podwładnego. Odniosła podobne jak on obrażenia i to zarówno te które powstały na krótko przed śmiercią jak i te sprzed kilku dni które tak samo jak u niego były opatrywane i zaczął się powolny proces ich gojenia.

- Ekipa dochodzeniowa również skończyła raport. - Soren po chwili wyjął z teczki kolejną aktówkę. Papierowa teczka była wyraźnie grubsza i po otwarciu ujawniła swoją zawartość. Charakterem bardzo zbliżona do większości raportów policyjnych z miejsc zbrodni. Były tabelki, opisy, zdjęcia, analizy, przyczyny, wnioski i przypuszczenia. Na szczęście ktoś z głową na karku połączył oba miejsca przestępstwa, i te z ulicy Piramid gdzie zapewne doszło do zdarzenia z pancerną furgonetką jak i magazynu gdzie ją znaleziono dziś o świcie. Dzięki czemu wszystko było w jednej teczce. Raport był bardzo ciekawą lekturą jeśli ktoś umiał czytać tego typu lekturę i miał za zadanie rozwikłać co się stało, jak i co z tego wynika.

Zaczynał się od łusek i użytej amunicji. Wszystkie znalezione łuski były z 7.65 Browninga. Zwane też 7.65x17 Browning Short lub jak woleli Jankesi, .32 ACP. Nie znaleziono żadnej broni a jedynie wystrzelone łuski i trochę zdeformowanych o różne przeszkody pocisków. W większości te które utknęły w pancernych burtach furgonetki których nie zdołały przebić. Sądząc z ilości łusek i kątów pod jakimi padały prawdopodobnie strzelców było kilku raczej więcej niż jeden. A w każdym razie im ich byłoby mniej tym bardziej musieliby się nabiegać aby strzelać z różnych miejsc dlatego raczej było ich więcej niż jeden. Broni nie znaleziono więc zapewne zabrali ją ze sobą. Wystrzelono zapewne ze trzy czy cztery standardowe magazynki bo znaleziono kilkanaście łusek co odpowiadało właśnie takiej ilości magazynków. W zależności więc ile trwała strzelanina i ilu było strzelców to albo wystrzelali po całym lub większość magazynka albo strzelców było mniej ale strzelanina trwała na tyle długo aby mieli okazję wymienić magazynek. Samych pustych czy pełnych magazynków jednak nie znaleziono. Sama zaś amunicja była całkiem popularna, zwłaszcza na rynku cywilnym i to nie tylko we Francji ale po obu stronach Atlantyku.

Sądząc z kątów ostrzału do furgonetki strzelano od tyłu gdy miała otwarte tylne drzwi. Dlatego zewnętrzna i wewnętrzna strona kufra była właśnie najbardziej ostrzelana. Gdyby strzelanina nastąpiła przy zamkniętych drzwiach wówczas pociski miały za słabą moc aby przebić się przez pancerz wozu. A gdyby strzelano się wewnątrz wozu wówczas rozkład przestrzelin byłby inny i nie byłoby postrzałów na zewnątrz.

Z furgonetki zniknął jakiś duży i ciężki przedmiot. Był duży i ciężki o czym świadczyły ślady przesuwania na zakrwawionej podłodze i liczne ślady butów. Prawdopodobnie aby wydobyć ten przedmiot przesunięto ciała zabitych agentów pod burtę gdzie znaleziono ich rano właśnie w takiej pozycji. Ów przedmiot zabrano na inny pojazd już w magazynie. Czyli we względnie bezpiecznym miejscu, bez zbędnych świadków. Wewnątrz furgonetki znalezione kawałki drewna, prawdopodobnie desek. Nie znaleziono jednak żadnego drewnianego przedmiotu ani w furgonetce ani w magazynie z jakiego mogłyby pochodzić.

Ślady na podłodze furgonetki zachowały się dzięki świeżej wówczas krwi i mokrej ziemi całkiem dobrze. Znaleziono całą mieszaninę śladów, głównie odciski butów. Część z nich należała do butów zabitych agentów. Ale były i inne. Łącznie przez wnętrze furgonetki przewinął się mały tłumek. Zapewne część podczas walki ale zdecydowana większość po, gdy wyciągano ów duży przedmiot. Wówczas zasychająca po walce krew wypływająca z ran ładnie utrwaliła te ślady. Analitycy doliczyli się około pół tuzina osób jakie kręciły się w trakcie lub tuż po walce po wnętrzu furgonetki. Z czego obecnie dało się zidentyfikować tylko dwójkę z nich, należącą właśnie do zabitych agentów.

Ślady krwi jednak zdradziły, że nie tylko John i Gabrielle zostali zranieni. Poza ich próbkami znaleziono jeszcze próbki trzech osób. Jedna należała do grupy krwi jaką według akt posiadał kpt. Alliere/Lapointe chociaż to była poszlaka i za mało by definitywnie stwierdzić, że należała właśnie do niego. Dwóch innych próbek nie miano z czym porównać więc pozostały niezidentyfikowane.

Co nieco technicy kryminalni popisali o samochodach jakie brały udział w zdarzeniu. Sama furgonetka jako była więźniarka, była nadal sprawna. Chociaż oczywiście liczne przestrzeliny, wnętrze zwalone juchą, wgnieciony błotnik i rozbite szyby szoferki na pierwszy rzut oka kwalifikowały ją do sprzątania i remontu. Drugim pojazdem była jakaś osobówka. Sądząc po rozstawie opon i pozostawionych przez nie śladów zapewne średnia lub duża, żadna miniaturka tylko porządna landara. Trzecim pojazdem, tym który zapewne czekał w magazynie lub został skołowany zaraz po strzelaninie, musiała być inna furgonetka lub ciężarówka. Coś co mogło w sobie pomieścić ładunek który wcześniej znajdował się w trzewiach wynajętej taksówki. Żadna osobówka nie miała co marzyć o zabraniu czegoś tak nieporęcznego. Może jakiś pickup ale ślady opon wskazywały na ciężki pojazd. Duże koła z czego tylne podwójne. Więc dwuosiowa ciężarówka lub furgonetka zbliżona rozmiarami do ciężarówki. Wyglądało więc, że po strzelaninie, zwycięzcy pojechali osobówką i zabraną furgonetką do magazynu gdzie przepakowano ten duży i ciężki samochód na ciężarówkę lub furgonetkę a potem te dwa pojazdy opuściły magazyn zostawiając za sobą postrzelaną taksówkę i dwa ciała zabitych agentów i odjechały w nieznanym kierunku. Technicy nie byli pewnie w którym momencie agenci ponieśli śmierć czy w trakcie walki, tuż po czy już w magazynie i tutaj była notka, że to sprawa patologów. Niemniej przesuwanie bezwładnych ciał podczas przesuwania ładunku sugerowało, że stało się to raczej prędzej niż później.

W samym magazynie znaleziono jeszcze kanciapę która normalnie pewnie była używana jako biuro czy kanciapa tego właśnie wynajętego magazynu. Znaleziono tam resztki po posiłkach, pety w popielniczkach i inne tego typu resztki które świadczyły, że kilka osób spędziło tam trochę czasu. Znaleziono nawet posłanie z koców co sugerowało, że nawet tam spali.

- Udało nam się skontaktować i przesłuchać właściciela magazynu. Poprosiliśmy go o sporządzenie portretu pamięciowego. Oto on. - Soren sięgnął po jedną z kartek raportu i wskazał portretem mężczyzny w średnim wieku o pospolitej urodzie. - Według słów właściciela to facet był konkretny, zależało mu na czasie i gdy tylko zobaczył jak wygląda magazyn zapłacił bez targowania się o cenę. I pytał o możliwość przedłużenia na co właściciel oczywiście bardzo chętnie się zgodził. Sprawdziliśmy te franki i niestety okazały się prawdziwe. Facet z którym negocjował wynajem był sam. Znalazł ogłoszenie w gazecie, zadzwonił i umówili się na spotkanie już przed magazynem aby móc go od razu obejrzeć. Ale na szczęście dozorca magazynu zapamiętał, że klient przyjechał ładnym Citroenem. Mniej więcej takim. - szef lokalnej komórki Spectry pokazał następne zdjęcie zgrabnej, francuskiej osobówki.





- Niestety nie zwrócił uwagi na numery więc mamy tylko markę, kolor i prawdopodobny model. - Francuz zakończył samochodowy wątek z tego co przez te kilka godzin dowiedzieli się jego francuscy koledzy z policji. Osobówka na zdjęciu ładnie wpasowywała się w opis jaki wyłaniał się z raportu policyjnych techników. Spokojnie mogła przewieźć cztery a w pewnym ścisku nawet i pięć osób chociaż na dłuższą metę było to pewnie mało komfortowe.

Nowych informacji pojawiło się całkiem sporo. Lada chwila w kostnicy powinni zakończyć pierwszą sekcję wyłowionego z rzeki ciała. Zbliżał się wieczór, więc istniała szansa, że jeśli centrala z Londynu prześle jakąś odpowiedź na poranny raport Noeme to albo właśnie wieczorem albo jutro rano. Przesłanie raportu z jednej stolicy do drugiej zajmowało jednak kilka godzin a jeszcze trzeba było zapoznać się i przetrawić raport nadawcy i opracować własny. Na zewnątrz, nad paryskimi ulicami jeszcze było widno ale wkrótce zacznie dominować zmierzch który przejdzie w mroki zaciemnionej nocy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-03-2019, 09:37   #35
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tym razem Woods nie miał okazji do rozmyślania przed zaśnięciem, bowiem w objęciach Morfeusza znalazł się zaraz po tym jak przystawił głowę do poduszki. Być może dlatego nie śniło mu się absolutnie nic, a być może tylko niczego nie pamiętał. Zdawało mu się bowiem, że obudził się tak samo szybko jak zasnął, zaraz po zamknięciu powiek.

Obudziło go pukanie do drzwi. Okazało się, że to Soren. Starszy agent przeprosił na chwilę Francuza, ubrał się pospiesznie, a następnie dołączył do innych w pokoju Faucher. Przed wejściem sprawdził jeszcze czy na pewno zapiął wszystkie guziki koszuli i poprawił krawat. W końcu nie mógł wyjść na niechluja, nie przed tymi młodziakami.

W środku zajął fotel, w którym siadał wcześniej i od razu zaczął się bawić leżącą na stole popielniczką. Słuchał słów Sorena patrząc w zamyśleniu na przeciwległą ścianę. Raportów nie tykał, nie sądził by było w nich coś istotnego, czego do tej pory nie wiedzieli. A jeśli się mylił, to któryś z agentów za chwilę to głośno oznajmi. Sam zamierzał się im przyjrzeć jako ostatni, będzie miał dzięki temu więcej czasu by uważnie je przestudiować.

Póki co zastanawiał się nad wszystkim co usłyszeli od Sorena, zwłaszcza nad wyłowionymi z rzeki zwłokami. Kolejni wspólnicy, którzy nie byli już potrzebni? A może oberwali podczas strzelaniny i postanowiono ich zlikwidować zamiast zawieźć do szpitala? A może w ogóle nie mają związku ze sprawą? Jedno było pewne, prócz wizyty w kostnicy nie mogli posunąć tego wątku naprzód. A nawet tam mogli się jedynie dowiedzieć czy ci dwaj zostali zastrzeleni z tej samej broni co Baumont i Wainwright.

Dlatego Woods nalegał na skupieniu się na innym tropie, a w zasadzie poszlace. Chciał się bliżej przyjrzeć Grimardowi. Niewątpliwie przydałaby mu się w tym pomoc Hawthorne'a, ale wspomniał o tym niby mimochodem. Nie chciał nalegać, zwłaszcza że nie miał pewności, czy jego przypuszczenia są słuszne, czy jest to ślepa uliczka, a angażowanie aż połowy zespołu do szukania wiatru w polu byłoby zwykłym marnotrawieniem środków.

Jeśli jednak Faucher wyrazi zgodę to bez względu na to, czy wezmą się za to we dwóch, czy też będzie musiał się tym zająć sam, miał zamiar sprawdzić cztery rzeczy. Po pierwsze mieszkanie zabitego policjanta. Być może udałoby się w nim znaleźć jakieś notatki Grimarda. Policjanci często mają nawyk notowania ważnych informacji: rozkładów dnia, numerów telefonu, miejsc spotkań. Być może zanotował coś w związku ze sprawą? Woods zastanawiał się nad tym czy powinien się za to zabrać legalnie, w porozumieniu z Francuzami, czy też lepiej będzie się im nie narażać. W końcu doszedł do wniosku, że szanse na nakaz przeszukania są niewielkie i postanowił dokonać "włamu". Choć jeśli Hawthorne się do niego przyłączy, nie omieszka zasięgnąć jego opinii w tej kwestii.

Drugą rzeczą byłoby przesłuchanie sąsiadów Grimarda. Być może ktoś odwiedzał policjanta w jego mieszkaniu, a może ktoś widział samochód, o którym mówił Soren? Woods poprosi o udostępnienie mu zdjęcia pojazdu, by móc je pokazać wypytywanym. Agent chciałby również porozmawiać z byłą małżonką nieboszczyka. Być może policjant dzwonił do niej i odgrażał się, że wkrótce odzyska dzieci, że zyskał poważne znajomości i takie tam. Niewiele to wniesie do samej sprawy, ale może ich upewnić, że są na właściwym tropie. Ostatnią sprawę chciałby powierzyć Sorenowi. Zależałoby mu na rejestrze połączeń telefonicznych z ostatnich dwóch tygodni, o ile Grimard miał telefon, do i z jego mieszkania z wyłączeniem numerów rodziny i znajomych.
 
Col Frost jest offline  
Stary 22-03-2019, 09:38   #36
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
post tworzony drużynowo

Woods siedział w fotelu. Ręce trzymał na oparciach, założył nogę na nogę, a wzrok miał wbity w ścianę. Wyglądał jakby odpłynął myślami gdzieś daleko, jak gdyby nawet nie słuchał tego, co mówił Soren. Na raporty nawet nie spojrzał. Machinalnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, skąd wyciągnął paczkę amerykańskich papierosów. Włożył sobie jednego do ust, po czym włożył dłoń do kieszeni z zapalniczką.
- Udało mi się załatwić samochód. Mam nadzieję, że ktoś z was ma ważne prawo jazdy i pamiętacie, że u nas się jeździ tą drugą stroną. - zaczął od czegoś pozytywnego i położył na stoliku kluczyki od samochodu. Tym sposobem ich mobilność uległa podwojeniu jeśli liczyć miejscowego agenta jako kierowcę z samochodem.

Noemie spiorunowała Woodsa wzrokiem. Spotkanie jak zwykle odbywało się w jej pokoju i wolałaby nie mieć tutaj więcej dymu niż było to konieczne. Bez wahania sięgnęła po leżące na stole kluczyki do auta i podrzuciła się przyglądając się jak metal zamigotał w świetle lamp.
- Poradzimy sobie. - Uśmiechnęła się do Sorena i wysłuchała przedstawionych przez niego raportów. Sama sięgnęła po teczki i zaczęła je przeglądać. Przybywało im informacji. Tylko mieli robić dalej?
Siedzący obok Noemie Kenneth również wziął do ręki teczki, by zapoznać się z ich zawartością. Zaczął od raportu patologów sądowych na temat znalezionych w furgonetce ciał dwójki agentów - opisana suchym, zwięzłym językiem koronerskiego raportu wiedza na temat ich ran, w połączeniu z oględzinami miejsca zbrodni i furgonetki odnalezionej w wynajętym magazynie, które Ken wciąż dobrze zapamiętał (wiedząc dobrze, że wszelkie ewentualne luki w pamięci wypełni mu lektura drugiej teczki, zawierającej raporty na ten temat) składała mu się na w miarę pełny obraz zdarzeń, jakie miały miejsce w Paryżu tuż przed ich przylotem. A taki obraz dawał już podstawy do wyciągnięcia wniosków i kierowania śledztwa w określonym kierunku. Tymczasem, przeglądając teczki, słuchał Sorena. A więc z Sekwany wyciągnięto kolejne dwa ciała, mogące mieć związek ze sprawą. Po prostu świetnie, pomyślał. Sprawa nabiera rumieńców z godziny na godzinę…
- Na pewno warto byśmy obejrzeli te dwa odnalezione ciała. - Noemie odłożyła teczki na stół.
- Ale chyba nie ma potrzeby byśmy udawali się tam wszyscy - oznajmił swoim nudnym głosem Woods, chwilę wcześniej wyciągając z ust świeżo zapalonego papierosa. - Chciałbym kontynuować wątek Grimarda - oznajmił. - Jeśli faktycznie ktoś go wynajął, może udałoby się dowiedzieć kto. Za pozwoleniem, oczywiście - dodał szybko.
- To dobry pomysł. - Noemie przytaknęła ruchem głowy po czym spojrzała na ich francuskiego opiekuna. - Soren, czy jest jakakolwiek możliwość by ktoś widział pojazd odjeżdżający z magazynu? Wątpię by tak ciężki ładunek niesiono pieszo.
- Wszystko działo się w nocy… Do tego to naprawde bezludna okolica.
- Francuz zamyślił się nie odrywając spojrzenia od Noemie. - Jak dotąd nie słyszałem nic o jakichś świadkach… i wątpię by takowi się znaleźli.
- Czyli mamy jakąś wielką.. Dwuosiową ciężarówkę, która nam wyparowała?
- Belgijka skrzywiła się i odwróciła wzrok spoglądając przez okno.
- Jak popularne u was są takie osobówki? - Od niechcenia machnęła dłonią w kierunku załączonej do raportu fotografii.
- Marka i model się raczej wyróżniają. Nic bardzo niesamowitego, ale to nie jest pospolite auto.
Foucher przytaknęła.
- Cromwell, Croft, zajmijcie się wątkiem Grimarda. Razem z Tweedem wpadniemy do kostnicy, a potem pojedziemy się jeszcze raz rozejrzeć na miejscu strzelaniny.
 
Aiko jest offline  
Stary 22-03-2019, 22:34   #37
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Hawthorne zerwał się nagle z łóżka. Pokój był pusty, nikogo poza nim w środku nie było. Panowała cisza.
Agent usiadł na łóżku i opuścił nogi wzdłuż jego krawędzi. Oparł stopy o leżący przy łóżku dywan i utkwił w nim otępiałe resztkami snu spojrzenie.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie obudziło go ani pukanie, ani budzik, ani żaden inny, niepokojący dźwięk. Zza wygłuszonych drzwi do hotelowego pokoju i tak niewiele było słychać na wyłożonym miękkim dywanem korytarzu i doprawdy trzeba byłoby chyba strzelać lub głośno krzyczeć, by dźwięki przebiły się przez drzwi pokoju.

Agenta Hawthorne'a obudziło jakieś bliżej niesprecyzowane uczucie niepokoju. Jego mózg natychmiast podjął przerwane na czas snu rozmyślania nad wątkami sprawy, którymi się zajmował. To one wywoływały niepokój i nie pozwalały mózgowi zwolnić tempa.

Z rozmyślań wyrwał Kena znacznie bardziej przyziemny dźwięk. Pukanie do drzwi. Agent pospiesznie wciągnął spodnie i koszulę.
- Proszę! - rzucił. Drzwi otworzyły się i agent Soren Batard wsadził głowę do środka.
- Bonsoir, Michael - powiedział. - Agentka Adley zaprasza na spotkanie do swojego pokoju. Za piętnaście minut. Zechcesz dołączyć?
- Jasne. Przekaż proszę Dianie, że będę punktualnie.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za Francuzem, Kenneth skorzystał z umywalki i lustra, by doprowadzić się do porządku. Poprawiwszy krawat i strzepnąwszy z rękawa nieistniejący pyłek, wyszedł z pokoju, zamknął drzwi na klucz i skierował się korytarzem do nieodległego wejścia do pokoju zajmowanego prze Noemie.

* * *

Dwadzieścia minut później Hawthorne siedział już na łóżku w pokoju Noemie i trzymał w ręce jedną z teczek. Szukał w niej odpowiedzi, których jeszcze sam nie miał okazji zdobyć - raportu z oględzin i badania zwłok obojga agentów ujawnionych w znalezionej furgonetce.
Raport powiedział mu to, czego właściwie Kenneth dowiedział się, lub też domyślił, wcześniej. Oboje zginęli od licznych ran postrzałowych z broni małokalibrowej, prawdopodobnie z pistoletów użytych podczas zasadzki. Zdaniem patologów trudno było jednoznacznie orzec, która z ran była śmiertelna, równie dobrze agentów mógł zabić ból, szok i upływ krwi z licznych przestrzelin, który spowodował zatrzymanie akcji serca, utratę przytomności i w konsekwencji śmierć. Uwagę zwracały dwie rany, bardzo podobne u obojga - postrzał w głowę, z tego samego kalibru, z bliskiej odległości, ale nie z przystawienia, bowiem patolog nie znalazł ani osmaleń i śladów prochu, jakie niósł ze sobą strumień gorących gazów wylotowych, ani charakterystycznych dla strzałów z przystawienia deformacji czaszki przy ranie wlotowej, które wywoływała fala uderzeniowa wyzwalana przez wylatujący z lufy pocisk. Właściwie tylko niezwykły kąt, pod którym pociski trafiły w głowę - od tyłu, lekko z boku - pozwalał podejrzewać, że nie były to rany w boju, a być może tuż po walce. Komuś chyba zależało, by upewnić się, że dwójka agentów na pewno nie żyje. Drugim, bardziej tajemniczym aspektem, na jaki zwracał raport, był fakt, że oboje agentów posiadało znaczną liczbę zasinień, zadrapań i postrzałów dokonanych wcześniej, niektóre z nich nawet dość fachowo zaopatrzone i zabandażowane, jakby zajmował się nimi fachowy personel medyczny. Najwyraźniej rany te musiały powstać kilka dni wcześniej... a według informacji, z jakimi zapoznano Kena przed misją, kilka dni temu oboje zabici agenci byli w Norwegii. Czyżby ktoś ich tam zaatakował, albo negocjacje w sprawie przesyłki nie poszły po ich myśli? Należało to sprawdzić.

Lektura kolejnych teczek posłużyła jedynie przypomnieniu i uporządkowaniu informacji, jakie sam Kenneth i francuska policja zdobyli o furgonetce, przebiegu ataku, użytej broni i pojazdach oraz konsekwencjach w postaci zniknięcia konwojowanego ładunku, który według Kennetha niemal na pewno musiał być poszukiwaną przez wywiad francuski i brytyjski ciężką wodą. Przysłuchując się rozmowie na temat dwóch znalezionych pod mostem ciał miał już coś wtrącić, ale gdy Noemie podjęła najwyraźniej decyzję i zarządziła rozdział zadań, Kenneth uznał, że nie będzie się odzywał. Czas na sprawdzenie wątku, jaki nie dawał mu spokoju, jeszcze nadejdzie, a jeśli potwierdzi się przypuszczenie Kena, dwa leżące w tej chwili w kostnicy trupy rozwieją nieco jego wątpliwości.
 
Loucipher jest offline  
Stary 23-03-2019, 00:07   #38
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Evelyn po powrocie do pokoju spokojnie przespała te kilka godzin do 18. Nie nękały jej żadne koszmary, żadne wizje czy też sny. Nie działo się kompletnie nic, pustka, czarno. Dzięki temu wyspała się jak nigdy. Była wypoczęta i gotowa do działania, choć nie bardzo wiedziała, gdzie to śledztwo ich doprowadzi. Miała wrażenie, że póki co błądzili po omacku, ale może taka była specyfika tego dochodzenia?

Zanim jeszcze wstała z łóżka, przewróciła się na bok i tak leżąc, wpatrywała się w wciąż widniejące na podłodze krwawe runy ochronne. Wspomnieniami cofnęła się kilka lat wstecz, kiedy to jej babcia wpajała jej swoją tajemną wiedzę, by mogła w przyszłości ją wykorzystać w dobrych celach, na przykład ochronnych.
Evelyn uśmiechnęła się. To były miłe wspomnienia, mimo że wiązały się z ciężką pracą umysłową.

~ * ~

Kiedy wszyscy spotkali się w pokoju Noemie, Evelyn była jakby nieobecna. Cały czas pogrążona w myślach, nie za bardzo przykładała uwagę do słów Francuza, a dokumenty i fotografie, które dla nich przygotował, obejrzała jedynie pobieżnie, nawet nie zapamiętując co na nich się znajdowało.
Cały czas rozmyślała o tym, co przyszło jej na myśl, kiedy brała prysznic i przygotowywała się do kolejnych godzin spędzonych na nogach.
Rytuał przywołania duszy zmarłego. Babka uczyła ją i tego, choć mówiła, że jest to niebezpieczny proces i bez uprzedniego przygotowania lepiej się za niego nie zabierać. A nawet wówczas było to bardzo ryzykowne, bo nigdy nie wiadomo było, co można było przywołać z immaterium.

Evelyn wiedziała, że potrzebowała jeszcze kilku rzeczy. Na pewno musiała zaopatrzyć się w szałwię, by potem wziąć w niej kąpiel. Ponoć magiczne właściwości tej rośliny oczyszczały ciało i umysł, co było niezbędne do przywołania duszy - w końcu miała być naczyniem i przekaźnikiem dla niej.
Poza tym zastanawiała się czy powinna mieszać w to pozostałą trójkę agentów. Czy ufała im na tyle, że nie zakłócą delikatnej struktury rytuału? Czy cynizm Woodsa nie doprowadzi do katastrofy? Musiała jednak zaryzykować, bo sama zrobić tego nie mogła.

Z rozmyślań wyrwało ją dopiero polecenie agentki Faucher. Evelyn lekko się tym zdziwiła, bo wydawało jej się, że w oficjalnej wersji to właśnie Woods był dowodzącym tą grupą, a nie Faucher. Dlaczego więc zaczęła wydawać polecenia w obecności Sorena? A może to Evelyn coś przegapiła w tym swoim zamyśleniu?

Niemniej, kiedy wszyscy się rozeszli, podeszła do Woodsa.
- Panie Cromwell, chciałabym... - zaczęła, zastanawiając się czy był w ogóle sens o to prosić. - Chciałabym udać się w inne miejsce. To znaczy powinniśmy się rozdzielić. Muszę zajrzeć do sklepu zielarskiego, myślę, że znajdę jeszcze jakiś czynny, a potem chciałabym przygotować kilka rzeczy i eeeem... Och, to bardzo skomplikowane, z chęcią to panu wytłumaczę - powiedziała z uśmiechem i ostatecznie przedstawiła sceptycznemu Woodsowi swój plan działania.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 23-03-2019, 18:28   #39
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 9 - 1940.III.14; zmierzch Paryż

Czas: 1940.III.14; cz; zmierzch; godz. 20:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; 12-sza Dzielnia, kostnica miejska
Warunki: zmierzch, chłodne, suche, powietrze kostnicy



Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed)



We dwoje mogli pojechać do kostnicy miejskiej. Dla Belgijki była to w ciągu pół doby chyba trzecia wizyta z rzędu w tym miejscu. Tym razem jednak mogła sama zasiąść za kierownicą. No i zamiast Evelyn i Sorena towarzyszył jej Kenneth. Gdy wysiadali z samochodu na zewnątrz nadal było tak chłodno jak wyglądało przez okno. Niebo już wyraźnie pociemniało gdy dzień zaczął już mocno ustępować nadchodzącej nocy.

Wewnątrz było sterylnie, ozięble i odpychająco. Jak w szpitalu tylko z zimną aurą śmierci zamiast zapachem leków. Tym razem w kostnicy byli inni pracownicy niż w dzień ale do sekcji sekcji zwłok szło się tak samo jak rano. Okazało się, że dwóch patologów przeprowadza właśnie jakąś sekcję zwłok. Pracownik jaki ich prowadził zapukał i poprosił na chwilę jednego z nich. Ten wyszedł z sali operacyjnej aby rozmówić się z dwójką zagranicznych gości.

Gdy ustalono kim są i po co patolog przedstawił raport z zakończonej niedawno sekcji. Ciało młodego mężczyzny wyłowione po południu z rzeki. Wiek ok 30 lat, przeciętnie zbudowany. Brał udział w bójce ale żadna z ran nie była śmiertelna chociaż mocno oberwał. Śmiertelny był dopiero bezpośredni postrzał w głowę z broni małokalibrowej. Z bliskiej odległości, prosto w twarz, zostały ślady prochu wokół rany wlotowej. Typowy strzał przy egzekucjach. Nie znaleziono w płucach śladów wody więc nie żył już gdy się tam znalazł. Wszystkie rany zostały zadane tuż przed śmiercią która nastąpiła kilkanaście godzin do doby temu. Większość tego czasu po śmierci ciało spędziło w wodzie. Ciało zostało zapakowane w worek i obciążone kamieniami aby nie wpłynęło za szybko. No i sądząc z raportu nurków to nie wpłynęło. Przy ciele nie znaleziono żadnych dokumentów więc nie wiadomo kim był.

Obecnie przeprowadzano sekcje drugiego ciała. Jednak na razie wyglądało podobnie. Młody mężczyzna pobity i ostatecznie zastrzelony z bliskiej odległości a następnie zapakowany do worka który wrzucono do rzeki.




Czas: 1940.III.14; cz; zmierzch; godz. 20:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; Nanterre, mieszkanie Grimarda
Warunki: granat nieba, chłodne wnętrze pokoju, jasno



George Woods (R.Cromwell)



George ostatecznie pojechał samochodem Sorena. Początkowo jechali we trójkę ale Francuz zostawił “pannę Croft” przed jakimiś jarmarcznymi butikami gdzie, jak sądził, powinna znaleźć to czego potrzebowała. Gdy “młoda” wysiadła dalej pojechali we dwóch. Obecność Sorena, czyli francuskiego policjanta z odznaką na zawołanie znacznie ułatwiała zamierzenia Brytyjczyka. Począwszy od odnalezienie adresu po który musieli zadzwonić do komisariatu, przez dojazd do niego aż po rozmowę z dozorcą który na widok odznaki policji bez wahania udostępnił zapasowy klucz do mieszkania zamordowanego policjanta. Wszystko działo się w tak zawrotnym tempie, że nikt nie mógł się jeszcze oswoić. - A wczoraj w tą porę wychodził do pracy. Powiedział mi “do widzenia, widzimy się rano”. - westchnął starszy pan który był dozorcą w kamienicy w jakiej mieszkał policjant. No tak, w końcu nie minęła jeszcze nawet doba od momentu wydarzeń na ulicy Piramid gdzie zginął francuski policjant i pewnie dwójka agentów Spectry. I nie wiadomo czy to pełna lista trupów.

Grimard jak się okazało mieszkał w zwykłej, czynszowej kamienicy w dzielnicy po drugiej stronie Sekwany. Do swojej pracy w 1-ej Dzielnicy miał jakieś kwadrans jazdy samochodem. No może więcej lub mniej, w zależności od natężenia ruchu ulicznego. Dostanie się do mieszkania przy pomocy klucza dozorcy było dziecinnie proste. Prostsze niż wejście przy słabym świetle na trzecie piętro kamienicy. Ale w końcu drzwi stanęły otworem a za nimi mieszkanie zabitego policjanta. Zapalili światło bo wewnątrz budynku o tej porze zmierzchu już było ciemno. W mieszkaniu nikogo nie było. Za to była atmosfera jakby właściciel wyszedł na chwilę i miał zaraz wrócić. Całe mieszkanie wydawało się oczekiwać na jego powrót. - Od czego zaczynamy? Czego szukamy? - zapytał Francuz gdy już rozejrzeli się na pierwszy i drugi rzut oka po pustym mieszkaniu.




Czas: 1940.III.14; cz; zmierzch; godz. 20:00
Miejsce: północna Francja; Paryż; Chaillot, herbaciarnia Caro
Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze herbaciarni, jasno



Evelyn Leigh (A.Croft)



Woods co prawda z nią pojechał a i Soren wskazał odpowiedni adres i podrzucił ale obaj mieli inne priorytety niż kupowanie szałwi. Evelyn musiała się z obydwoma dżentelmenami pożegnać w ten pochmurny zmierzch. Zmierzchało już na całego. Niebo już ciemniało a na świecie dominowała szarówka nadciągającej nocy. I było dość chłodno. Za to mimo wszystko celowo czy nie ale francuski agent wysadził ją w iście turystycznej okolicy. - Szkoda, że nie ma dzisiaj pięknie zachodzącego Słońca bo tylko zdjęcia by można robić. - kierowca wskazał spojrzeniem na kierunek wzdłuż jakiegoś placu. A na jego końcu widać było tą słynną wieżę Eiffla!





Samochód Sorena odjechał razem z Woodsem. Ale został jej do sprawdzenia sklepik wskazany przez kierowcę. Z bliska wyglądało to na herbaciarnię. A gdy weszła do środka poczuła specyficzną mieszankę zapachową. Głównie herbaty. Ale też i innych ziół. Stoliki, dyskretne światło, subtelny spokój wszystko to sprawiało wrażenie idealnego miejsca gdzie chciało się usiąść, wypić filiżankę herbaty odcinając się od całego świata i dnia. A oprócz tego jak się okazało sprzedawali herbaty, gotowe mieszanki oraz składniki do samodzielnego sporządzenia własnej mieszanki. I tak, szałwię też mieli. I wiele innych ciekawych ziołowych składników.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-03-2019, 12:32   #40
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Zamiast Hawthorne'a dostał młodą. Woods tego nie rozumiał. Nie nalegał na byłego policjanta, bo ten mógł mieć ważniejsze rzeczy do roboty, ale czy kolejna wizyta w kostnicy naprawdę do nich należała? Starszemu agentowi wpadła nawet do głowy pewna brzydka myśl na temat Hawthorne'a i Faucher, ale szybko ją przegnał. Zdawał sobie sprawę, że narodziła się z rozdrażnienia spowodowanego tym, że ktoś podjął inne decyzje niż te, których oczekiwał. Do tej pory nie miał powodów, by wątpić w profesjonalizm tej dwójki, nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzał.

Koniec końców uznał, że nie będzie protestował. Jego "trop" i tak nie był niczym pewnym, może faktycznie nie opłacało się w to angażować kolejnego agenta. Poza tym mogło być coś o czym Woods nie wiedział, być może Hawthorne miał otrzymać jakieś dodatkowe zadanie. Wreszcie Soren zaoferował się, że będzie mu towarzyszyć, a więc miał czego chciał - policjanta do pomocy. Nie było sensu drzeć o tą sprawę kotów.

Wkrótce okazało się, że Francuz będzie jedyną pomocą, na jaką Woods będzie mógł liczyć. Leigh postanowiła się "urwać" i odprawić te swoje czary-mary. Bardzo sprytnie wybrała moment zapytania o zgodę. Faucher wyjechała już z Hawthornem do kostnicy, więc nie było możliwości powiadomić o wszystkim dowodzącej zespołem. Czyżby przeczuwała, że Belgijka się nie zgodzi? Młoda zachowała chociaż resztki przyzwoitości i starała się wytłumaczyć na czym cały proces ma polegać, ale starszy agent nie przykładał do tego większej uwagi, chociaż nie przerywał jej aż do końca wykładu. Po wszystkim nie omieszkał przewrócić teatralnie oczami, wyrazić własnej, ogólnie znanej, opinii na ten temat, a po głośnym westchnięciu zgodzić się na wszystko. Zaznaczył jednak, że gdy tylko będzie to możliwe Leigh powinna powiadomić o wszystkim Faucher.

U nieboszczyka Grimarda pewnie i tak by mu się nie przydała, zresztą angażowanie aż trójki agentów do tak niepewnego tropu było zwykłym marnotrawstwem. I chociaż okultyzm uważał za zwykłą bzdurę, nie mógł zaprzeczyć, że w kilku znanych mu sprawach dziwaczne obrzędy okazały się pomocne i skierowały prowadzących na odpowiedni trop. Być może zwykły fart, a może jest w tym coś więcej. Tak czy siak w obecnej chwili nie różniło się to zbytnio od jego błądzenia po omacku i prób połączenia osoby Grimarda ze spiskiem przeciw Agencji.

Wysadzili dziewczynę w okolicy jakichś sklepów i dalej pojechali we dwójkę. Można było powiedzieć, że Woods miał sporo szczęścia. Obecność Sorena wiele ułatwiała, a jednak on wolałby współpracować z Hawthornem. Nie żeby miał coś przeciwko Francuzowi, był im bardzo pomocny, dobrze wywiązywał się z roli gospodarza terenu. Jednakże Anglik odczuwał pewien dyskomfort, gdy uświadamiał sobie jak bardzo są zależni od tego człowieka. Prawie każda informacja, którą zdobywali przechodziła najpierw przez jego ręce, był też ich kontaktem z miejscową policją. Był ich słabym punktem, bo gdyby coś mu się stało, albo okazał się podwójnym agentem, staliby się zupełnie bezsilni. Warto pomyśleć o tym, by częściej osobiście pojawiać się na komisariacie i zwolnić ich sojusznika chociaż z tego ostatniego obowiązku. Będzie też trzeba zwrócić uwagę Faucher, by przyszłe narady odbywać z dala od uszu ich przyjaciela.

Póki co jednak Soren znów udowodnił swoją przydatność. Jego policyjna odznaka otworzyła im drzwi do mieszkania Grimarda. Woods wolał nie pokazywać swojej, angielskiej. Lepiej nie ryzykować wzbudzania sensacji na wieść o tym, że angielska policja przeszukuje mieszkanie zmarłego francuskiego funkcjonariusza. Ze swym akcentem mógł spokojnie uchodzić za kolegę Sorena z wydziału.

Samo mieszkanie składało się z dwóch pokoi, kuchni oraz łazienki. Panował w nim niewielki bałagan, parę rzeczy leżało wyraźnie nie na swoim miejscu, a na półkach pojawiła się widoczna warstwa kurzu. Brakowało tu kobiecej ręki, ale w sumie nie było najgorzej. Z pewnością lepiej niż w londyńskim mieszkaniu Woodsa.

Zaczęli od pokoju, który agent w swojej głowie nazwał, z braku lepszego słowa, salonem. Przetrzepali wszystkie szuflady i szafki w poszukiwaniu jakichś notatek lub ciekawych dokumentów, ale niewiele znaleźli. Soren dopadł gdzieś papiery rozwodowe, które potwierdzały powierzenie opieki nad dziećmi byłej żonie. Grimard wniósł apelację, ale rozprawa miała się odbyć dopiero w czerwcu.

Znaleźli trochę oszczędności, rachunki, kilka dowodów zakupu jakiegoś sprzętu, ale nic ponad normę. Zdawało się to potwierdzać wersję kolegów Grimarda, że nieboszczyk nie był łapówkarzem. W zasadzie po mieszkaniu w ogóle trudno było poznać, że był policjantem. Niemal nic o tym nie świadczyło, jedynie zapasowy mundur w szafie i dosłownie parę zdjęć w "służbowym ubraniu".

Zdjęciom Woods również uważnie się przypatrzył, znalazł nawet album, ale nie było w nich niczego niezwykłego. Zwykłe "obrazki" z dzieciństwa, czasów szkoły i studiów, czy z rodziną. Ku zdziwieniu agenta nic nie świadczyło o tym by Grimard jakoś szczególnie cierpiał po stracie tej ostatniej. Ich zdjęć, wyłączając album, właściwie nie było. Nie oddawał się nawet nałogom. Co prawda znaleźli kilka pustych butelek po winie w kuchni, ale jak na francuskie standardy była to norma.

W samej kuchni też wszystko wyglądało zwyczajnie. Gdyby Grimard miał zamiar uciekać po napadzie na furgonetkę nie robiłby zapasów na kolejne dni. Nie trafili również na spakowane walizki czy coś w tym rodzaju. Jeśli w ogóle wiedział o tym, że w nocy zatrzyma jadący z dworca samochód to albo spodziewał się, że skończy się na zwykłej kontroli, albo liczył, że nikt go z tym wydarzeniem nie powiąże. Ponadto ustalili, że w mieszkaniu nie ma żadnych tajnych skrytek, a przynajmniej żadnej nie znaleźli.

Resztę czasu spędzili na chodzeniu po sąsiadach i wypytywaniu o zabitego funkcjonariusza. Opinię miał w sumie dobrą, wielokrotnie usłyszeli żal z powodu jego przedwczesnej śmierci. Był jednak odludkiem, w czym pomagała mu z pewnością praca na nocną zmianę. Uchodził za ponuraka i to takiego łatwo wpadającego w gniew. Życia towarzyskiego właściwie nie prowadził, czasami tylko zamienił kilka zdań z napotkanym sąsiadem. Zdarzało się, że pożyczył komuś trochę pieniędzy, albo pomógł wnieść jakiś mebel do mieszkania, jak to między sąsiadami.

Mieszkał tu od około dwóch lat, czyli pewnie wprowadził się niedługo po rozwodzie. Żony i dzieci nikt nie znał, a każdy powtarzał usłyszaną już przez Woodsa wersję, że to wszystko jej wina. Dość interesującą, chociaż mało przydatną na chwilę obecną, informacją była wzmianka o tym, że nie cierpiał Anglików, chociaż nikt nie wiedział dlaczego. Chodziło o jakąś sprawę jeszcze z czasów poprzedniej wojny.

Samochodu podobnego do tego ze zdjęcia nikt nie widział, chociaż parę osób, głównie kobiety, wyraźnie zaznaczyło, że nie odróżnia jednego modelu od drugiego. Sprawy nie ułatwiał fakt, że gdy Grimard siedział w domu, większość jego sąsiadów była w pracy.

Gdy wyszli na ulicę Woods spojrzał na zegarek. Było koło 21-ej. Pozostało jeszcze jedno do zrobienia. Co prawda pora była dość późna i kultura wymagałaby poczekać do rana, ale agent nie zamierzał zwracać na to teraz uwagi. Być może gdyby czas tak na nich nie naciskał. Zresztą chciał jak najszybciej sprawdzić wszystkie możliwości i od jutra z czystym sumieniem zająć się czymś innym.

- No to teraz do żony - oznajmił Sorenowi, gdy obaj wsiedli do auta.

Sama rozmowa nie powinna zająć zbyt wiele czasu. Chciał ją tylko wypytać o zachowanie byłego męża, zwłaszcza w ostatnim czasie. Kiedy dowiedziała się o apelacji i dlaczego w ogóle się rozstali, bo Grimard nie sprawiał wrażenia kogoś, kto doprowadza do rozpadu swojego małżeństwa? Może nawet uda się ustalić powód jego niechęci do Wyspiarzy, choć pewnie nie ma to zbyt wiele wspólnego ze sprawą.
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172