Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2013, 17:52   #1
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
[Sesja] Trzy Światy

TRZY ŚWIATY

Międzykontynentalna podróż na pokładzie starego kutra zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Dni dłużyły się niemiłosiernie i każdy był podobny do poprzedniego. Woda, kołysanie, słony wiatr. Wpatrywanie się w linię horyzontu. I mnóstwo czasu na rozmyślania.

Jaki jest ten Drugi Świat, od którego Cesarstwo postanowiło się odciąć? Czy naprawdę jest tak nieprzyjazny i niebezpieczny? Czy ona sama jest dość silna, by przetrwać na obcej ziemi i, co ważniejsze, wykonać swoje zadanie? Jedyne czym dysponowała to jedno nazwisko. Nie miała nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić o pomoc. Od czego w ogóle zacząć?

Trzej starzy żeglarze krzątali się po pokładzie, nie zwracając na nią uwagi. Odzywali się z rzadka, a i tak zwykle nie rozumiała ich słów. Po części dlatego, że posługiwali się swoim morskim żargonem. Głównym zaś powodem było to, że wszyscy zdaje się przechodzili w swym życiu szkorbut, ten zaś pozbawił ich w znacznej mierze uzębienia. Seplenili więc mniej lub bardziej i chyba tylko lata przyzwyczajenia pozwalały im się tak dobrze rozumieć. Opartej zwykle o burtę panienki nigdy nie zaczepiali. Opłaciła ich sowicie, a ci, co tyle płacą zwykle nie są wylewni. Kogo z resztą obchodzi, co ich gna na tę obcą ziemię?

Płynęli już dwudziesty trzeci dzień. Slońce chyliło się ku zachodowi, gdy na krawędzi widnokręgu zamajaczył ciemny kształt. Shira nie odrywała wzroku od obiektu, który był na początku tylko ciemną linią, ponad krawędzią wody, a z czasem stał się porośniętym dżunglą wybrzeżem.



Jakże odmienny to widok, w porównaniu z wieżami cesarskiego portu, które tak niedawno pożegnała... Sama wybrała to miejsce. Z dala od portu czy zamieszkanych terenów. Nie chciała by widziano skąd przybywa. Nie chciała by wiedziano kim jest. Mogła jedynie mieć nadzieję, że prosty strój i nie rzucanie się w oczy, pozwolą jej zachować anonimowość.

Z zadumy wyrwało ją gwałtowne szarpnięcie. Kuter osiadł na mieliźnie zatrzymując się gwałtownie. Dziewczyna straciła równowagę i przeleciała przez burtę. Kurta, którą miałą jedynie narzuconą na plecy zsunęła jej się z ramion i Shira wylądowała w chłodnej wodzie w samej koszuli. Mokry materiał przylgnął dokładnie do jej ciała, wzdrygnęła się.

- Nis się paniense nie stao?

Usłyszała nad sobą głos jednego z marynarzy. Był chyba najstarszy, uważała go za kapitana. Teraz spoglądał na nią z góry. W jego głosie i oczach dostrzegła troskę, której się po nim nie spodziewała. A może... tylko jej się zdawało?

Stary wilk morski, najwyraźniej widząc, że nic jej nie jest, postanowił nie czekać na odpowiedź.

- Panienka pódzie tam, prosto - wskazal ręką w kierunku lasu - Scieszki nie ma, ale las bespieczny jes. A za lasem zara Wielki Targ. Tam panienka pomoc najdzie. No.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 29-04-2013, 12:34   #2
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Choć woda była zimna, a nocny wiatr przeszywał chłodem, Shira stała dzielnie zanurzona po kolana, czekając, aż stary wilk morski poda jej bagaż. Nie było tego wiele: skórzana kurta, podróżny tobołek do zarzucenia na plecy, sakwa z prowiantem oraz miecz - jedyny przedmiot, który mógł zdradzić jej pochodzenie - pod warunkiem oczywiście, że ktoś znał się na cesarskich runach lub był zaznajomiony z fachem kowala.

Dziewczyna podziękowała swoim przewoźnikom, a ci, nawet już na nią nie patrząc, zaczęli zbierać się do zawrócenia łajby ku otwartemu morzu. Nie mając również po co zwlekać, Shira ruszyła w swoją stronę - wgłęb lądu.

Pokonawszy kilkanaście metrów zarośli, zatrzymała się. Rozejrzała się czujnie, chcąc się upewnić czy faktycznie w zaroślach nie czai się żaden napastnik lub dziki zwierz. Poza zwykłymi odgłosami uśpionego lasu, nic jednak nie docierało do jej uszu. Nie przestając baczyć na okolicę, dziewczyna poczęła ściągać z siebie przemoczone ubranie. Była już naprawdę zmarznięta, wiedziała jednak, że marsz - być może wielogodzinny - na pewno ją rozgrzeje. Musiała tylko zrealizować jeszcze jedną część swojego planu.

Jakkolwiek nie miała podstaw, by nie ufać swoim przewoźnikom, wolała, by zapamiętali wysoko urodzoną pannę, która opuściła ich pokład.

Teraz przyszła pora, by wydobyć ostry nóż z niewielkiej, skórzanej pochwy przy pasie. Powoli, jakby zapomniawszy o panującym chłodzie, ceremonialnym ruchem, Shira uniosła ostrze, a blade lico księzyca odbiło sie na jego powierzchni. Drugą ręką przytrzymała mokre, splecione wciąż w warkocz włosy. Zamknęła oczy. Czuła jak pasmo po paśmie naprężenie włosów ustępuje pod metodycznymi ruchami noża. Po chwili odrzuciła na trawę odcięty warkocz. Dopiero teraz pozwoliła sobie odetchnąć i otworzyć powieki.


Na próbę przeczesała palcami krótkie włosy, których najdłuższe pasma sięgały zaledwie ramienia. Fryzura była niechlujna, włosy szybko zaczęły sterczeć na różne strony. Margrabina - jej matka z pewnością padłaby teraz zemdlona... A może nie? W sumie, czy miało to jakieś znaczenie wobec brzydkiej szramy na nosie wyklętej córki? Ta blizna zmieniła jej życie - stanowiła przekleństwo, jak i wyzwolenie od zaplanowanej przyszłości u boku Cesarza.

Gdy skończyła pieczołowicie obwiązywać bandażem biust, aby zmniejszyć jego rozmiar, Shira zaczęła ubierać na siebie nowy strój. Strój, który powinien pasować do młodego barda - młodzieńca, uważającego się za kogoś lepszego niż zwykły pastuch, lecz niewystającego ponad stan mieszczański. Pożółkła koszula z szerokimi mankietami, farbowana na czarno kamizelka ze skóry oraz brunatne, wzmacniane spodnie miały - w mniemaniu właścicielki - charakter uniwersalny, niezdradzający jej pochodzenia.

Shira uśmiechnęła się lekko na wspomnienie lekkiej zazdrości, jaką kiedyś odczuwała wobec pełnych bioder siostry. Tym razem jej budowa okazała się lepsza do zaplanowanej roli. Krągła pupa i mocne uda Cataliny z pewnością utrudniałyby jej odegranie chłopca... a przynajmniej takiego, który nie miał w planach świadczyć usług matrymonialnych innym mężczyznom.

Ostatnie dodatki: Przypięła miecz do pasa, zaś na szyi zawiesiła długi, wystrugany z drewna dębu flet. Zarzuciła na siebie skórzaną kurtę i wciągnęła kaptur na głowę.

- Jam jest Dupek Patentowany, miło mi poznać - modulowanym głosem przedstawiła się i ukłoniła pobliskiemu drzewu.

Nie miała na razie dla siebie imienia, bowiem zamierzała przyjąć to, które pierwsze usłyszy na Targu.

Kiedy wszystko było już gotowe, a mokre odzienie spakowane tak, by nie zawilgocić innych pakunków, dziewczyna odetchnęła. Wykonała pierwszy krok w kierunku, gdzie stary marynarz kazał szukać ludzkich siedzib. Kolejny i kolejny krok były już łatwiejsze. Idąc coraz pewniej, ruszyła na spotkanie przyszłości...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-05-2013, 16:02   #3
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Las, choć cichy i jeśli nie liczyć drobnych zwierząt niezamieszkały szybko stał się gęsty i na swój sposób straszny. Choćby za sprawą niezwykłej roślinności. Światło księżyca pozwalało jedynie na dostrzeganie konturów krzewów, drzew i bluszczy, jednak Shira momentalnie zdała sobie sprawę jak powierzchowne były odebrane przez nią nauki odnośnie tutejszej flory. Pamiętała jednak, że ostrzegano ją przed występującymi na Secorii roślinami, których ukłucie mogło powodować paraliż, gorączkę krwotoczną i wiele innych chorób. Oraz oczywiście śmierć. To z tych właśnie roślin robiono większość znanych trucizn.

Oczywiście nie mogła mieć pewności na ile te ostrzeżenia były prawdziwe. W końcu, gdyby się nad tym zastanowić, o większości tego, co może spotkać poza Cesarstwem uczono ją, że jest złe i nadzwyczaj niebezpieczne. A jednak wolała zachować ostrożność. Gdy więc drogę zastępowała jej gęstwa, z której sterczały sztywne liście o ostro zakończonych brzegach, lub gałęzie niedużych drzew o najeżonych igłami szyszkach, szukała możliwości obejścia jej szerokim łukiem. Czasem krzewy tworzyły większą ścianę i zmuszało ją to do nadłożenia drogi.


Zdążyła wyschnąć i przyzwyczaić się do tego dziwnego lasu. Był tak spokojny, że zaczęła się w nim czuć niemal bezpiecznie. Trochę żałowała nawet, że o świcie zaczął się przerzedzać i wkrótce stało się jasnym, że musi go niedługo opuścić i stanąć oko w oko z tubylcami.

Przystanęła na chwilę, opierając się o pień sosny. Dostrzegała już krawędź lasu. Za nim widać było niewielką polankę, a nieco dalej kolorowe namioty i drewniane stragany. Tak to przynajmniej wyglądało z tego miejsca.

Zamyśliła się, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. Szybko jednak wyrwano ją z tego stanu. Z prawej strony, z ostatniej w tej części lasu większej kępy krzaków dało się słyszeć nieco bełkotliwy, choć niewątpliwie męski głos. Akcent był odrobinę dziwny, ale słowa niewątpliwie zrozumiałe.

- Hej... Dziewko!

Rozejrzała się zaniepokojona. Tak szybko ją zdemaskowano? Niemożliwe. Włosy, strój, piersi.. Spojrzała po sobie, jakby chcąc się upewnić, czy nic w jej wyglądzie nie zdradza jej płci lub pochodzenia. Nie zdradzało.
Podniosłą głowę w poszukiwaniu źródła tego głosu. Nikogo nie widziała. Tylko te zarośla nieopodal.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 07-05-2013, 10:28   #4
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Shira poczuła jak rumieni się aż po korzonki włosów. Ta skłonność do przybierania koloru majestatycznej purpury na twarz zawsze była zmorą jej dworskiego życia… dopóki w nim uczestniczyła. Niepewna co zastanie w pobliskich krzakach, ruszyła wolnym krokiem w tamtą stronę. Dotyk rękojeści pod dłonią dodawał jej odwagi.

- Mlaba…damana… yghrr… na pohybel!

Znów usłyszała ten głos. Kiedy wreszcie przebrnęła przez wysoką kępę traw, dostrzegła siedzącego na ziemi jegomościa. Mężczyzna oparłszy się plecami o stary pień, wyglądał jakby drzemał. Miał przymknięte powieki, a zatem dziewka, która mu się jawiła, z pewnością nie była Shirą. Ponieważ nieznajomy zdawał się zapaść znów w alkoholowe delirium, na co wskazywał bijący odeń duszący zapach przetrawionych jabłek i spirytusu, dziewczyna miała okazję mu się przyjrzeć.

Choć nie znała się na panującej w Secorii modzie, obcy wydawał się nie być zwykłym włóczęgą czy pastuchem. Resztki falbanki przy wykończeniach rękawów mogły wskazywać nawet na to, że mężczyzna jakieś 3 dni temu był prawdziwym kupcem, człowiekiem interesu. Kim był jednak dzisiaj? Stan, w jakim się znajdował, nie wskazywał na napad, lecz ostrą, kilkudniową libację.

Shira westchnęła, po czym podeszła bliżej. Potrzebowała przewodnika, a nie do końca trzeźwy jegomość mógł być dla niej idealny z uwagi na obniżoną percepcję i wysokie prawdopodobieństwo wymazania z pamięci całego zdarzenia, gdy już wytrzeźwieje.

- Proszę pana – potrząsnęła delikatnie jego ramieniem, starając się nadac swojemu głosowi głębszy ton – Przechodziłem w pobliżu... Hallo, proszę pana… czy mogę panu jakoś pomóc? Gdzieś pana odprowadzić?

Wreszcie mężczyźnie udało się rozkleić powieki i spojrzeć nieprzytomnie na Shirę. Powoli, bez skrępowania powiódł wzrokiem po jej sylwetce, po czym uśmiechnął się nieco obleśnie.

- Słodki chłopcze… jesteś tym… czym…

Tylko dzięki powziętej od początku czujności Shira uniknęła obrzygania butów. Niestety, lewy kamasz jegomościa nie miał tyleż szczęścia.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 07-05-2013 o 10:33. Powód: uciekające ogonki
Mira jest offline  
Stary 16-05-2013, 01:25   #5
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Mężczyzna trwał przez chwilę nieruchomo z wzrokiem utkwionym w obrzygany przed chwilą but. Wymiociny nie były niczym więcej jak żółtawą cieczą. Jegomość nie wyglądał na kogoś, kto ostatnio odżywia się regularnie, więc i treść jego żołądka nie była nazbyt urozmaicona. Była za to bardzo bogata w warstwie aromatycznej, o czym Shira przekonała się, gdy tylko lekki wiatr wepchnął osobliwą woń do jej nozdrzy. Nieszczęśnik najwyraźniej także to poczuł, bowiem cofnął głowę na tyle szybko, na ile pozwalał na to jego stan i skrzywił się w wyrazie obrzydzenia. Otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę. Mogło się wydawać, że trochę otrzeźwiał.

Wpatrywał się w nią, a nierówna zmarszczka na jego czole dawała do zrozumienia, że intensywnie myśli. Kilka razy otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym zamykał je rezygnując. Jakby pytania, które przychodziły mu na myśl, nie było wystarczająco istotne. Było wszak coś ważnego. Bardzo ważnego. To coś tkwi w ciemnym kącie jego głowy i zaraz to wydobędzie. Za momencik.

W końcu splunął i odezwał się.
- Chłopcze... - Powoli artykułował słowa. Głos miał chrapliwy i trochę nieprzyjemny, ale przynajmniej wyraźny. Dłonią osłonił twarz przed promieniami słońca, które zaczęły przebijać się przez zarośla i świeciły mu teraz w twarz. - Powiedz.. jaką mamy porę dnia?
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 18-05-2013, 13:35   #6
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Choć skacowany mężczyzna nie wydawał się groźny, Shira na wszelki wypadek postanowiła zachować dystans. Dość słyszała opowieści o braku jakiejkolwiek moralności ludzi z drugiego lądu. Co prawda jej nauczyciel historii, gdy nieco sobie popił i wpadał w melancholijny nastrój, opowiadał jej zgoła inne wydarzenia, gdzie to Cesarstwo zdawało się być tym "złym", jednak ostrożności nigdy dosyć.

- Mamy wczesny ranek... proszę pana. - odpowiedziała grzecznie, starając się nie patrzyć w oczy rozmówcy.

Nagle zapinka przy pasku stała się bardzo ciekawa i zajmująca.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-05-2013, 23:26   #7
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
- Ranek! - niemal wykrzyknął mężczyzna, wyraźnie ożywiony, a jego oczy zalśniły dziwnym blaskiem.
- Doskonale... Doskonale... - dodał już ciszej, wypowiadając słowa szybko i z wyraźnym podekscytowaniem.
- No, na co czekasz? Pomóż mi wstać! - rzucił tonem, który dawał do zrozumienia, że jest to coś najbardziej oczywistego na świecie.
- Żwawiej, żwawiej! - popędzał, gdy Shira zaczęła dźwigać go z ziemi, krzywiąc się nieco, będąc zmuszoną dotykać jego brudnej odzieży. W końcu jegomość stanął na w miarę równych nogach, dość mocno opierając się na ramieniu dziewczyny, by utrzymać tę pozycję.
- Dobrze - w jego głosie brzmiało coś jakby pochwała. Ciężko było jednak powiedzieć czy chwali swą pomocnicę czy samego siebie. Pomocnica owa nie miała nawet specjalnej ochoty by się nad tym zastanawiać. Jej zmysły skutecznie przytępiał odór, który musiała znosić służąc feralnemu kupcowi za podparcie. Natychmiast przyszło jej do głowy, że nie zawsze miał tyle szczęścia jak przed chwilą, kiedy udało mu się udekorować wymiocinami zaledwie jeden but.
- Naprzód - wskazał w końcu drogę do najbliższych namiotów kiwnięciem ręki. Shira przez chwilę sama miała ochotę pożegnać się z ostatnio spożytym posiłkiem, ale udało jej się opanować torsje. Ostatecznie wzięła głęboki oddech i krok za krokiem powiodła mężczyznę, we wskazanym kierunku.

Kilkadziesiąt metrów zdawało się drogą bez końca. Dziewczyna była silna jak na swoją posturę, a jednak musiała przyznać, że takie "prowadzenie" rosłego mężczyzny jeszcze kilka kroków dalej byłoby ponad jej możliwości. Chwilami było to zresztą bardziej wleczenie. O ile bowiem w słowach i narzekaniach jegomość wydawał się całkiem przytomny i trzeźwy, o tyle jego ciało potrzebowało jeszcze trochę czasu, by dojść do tej kondycji. Dość powiedzieć, że nie przez cały czas było dlań oczywiste, że aby iść naprzód, należy przestawiać nogi. Najlepiej w tym właśnie kierunku.

Gdy stanęli przed drugim z kolei namiotem handlowym, kupiec zatrzymał się i uwolnił z podtrzymującego uścisku dziewczyny. Chwiał się nieco, ale jakimś cudem był w stanie ustać na nogach.
- Chodź za mną - rzekł do Shiry widząc, że ta odsuwa się od niego, ucieszona możliwością zaczerpnięcia świeżego powietrza. - Będziesz świadkiem... mojego tryumfu! - dodał jeszcze wchodząc do środka, a dziewczyna, chcąc nie chcąc, podążyła za nim.

Wnętrze namiotu było obszerne. Biało czarny materiał ścian i dachu tworzył pokaźny pawilon w kształcie sześciokąta. W rogu rozłożone było tylko jedno posłanie. Resztę powierzchni zajmowały różnorakie stojaki i kufry. Na większości z nich wciąż można było dostrzec eleganckie suknie i surduty, jak również rolki surowych tkanin różnorakich barw.

Na środku kilku młodzieńców, na oko kilkunastoletnich skrzętnie pakowało wszystkie dobra do kolejnych skrzyń i ustawiało je pod ścianą, w pobliżu wyjścia. Ich pracę nadzorował w milczeniu niewysoki, krępy jegomość. Jego elegancki strój, pokryty był pasiastym wzorem. Ciemno brązowe pasy przeplatały się z jasnymi. Mankiety i kołnierz obszyte były falbankami, klamry dostojnych butów i skórzanego pasa pobrzękiwały złotem.

- Mario, mój przyjacielu! ozwał się jej towarzysz, występując naprzód. Shira znów mu się przyjrzała. Jego strój mógł być całkiem podobny do odzienia tego drugiego... Kiedyś...
- Przychodzę dobić targu - kontynuował mężczyzna, jednak człowiek zwany Mario nie zwracał na niego uwagi.

Trzeźwiejący kupiec zasępił się i skupił wzrok na uwijających się przy pakowaniu chłopcach.
- Co oni robią Mario? Dlaczego pakują moje rzeczy do skrzyń?
- Bo to już nie są twoje rzeczy, Kaylus.
- Jak to nie moje? - żachnął się i zachwiał nieomal się wywracając - Przecież przychodzę tak jak się umawialiśmy! O świcie! I mam pieniądze!
Mario po raz pierwszy spojrzał na swego gościa.
- Przychodzisz? - odparł podniesionym tonem - O świcie, co? A tak się składa, że miałeś oddać złoto do wieczora. Do przedwczorajszego wieczora, Kaylus!
Kaylus zamilkł, przestał się nawet kiwać na boki. Po chwili jednak potrząsnął głową i zaczął wyciągać zza pazuchy skórzane sakiewki. Raz po raz rzucał je na klepisko z brzękiem. Piąta, ostatnia sakiewka, upadając na pozostałe rozwiązała się. Na ziemię rozsypało się kilkanaście błyszczących złotych monet. Shira nie widziała ich dokładnie. Jedno było jednak pewne: byly zbyt drobne, by być cesarskimi dukatami.
- Zabieraj swoje pieniądze, Kaylus - Mario odwrócił się od niego plecami. Złapał za rękaw wciąż dumnie prezentującej się na drewnianym stelażu zielonej sukni. Zdawał się podziwiać miękkość materiału... - To wszystko.. już nie jest ani twoje, ani moje. Mówiłem ci, że mam kupca. I tak wystawiłem jego cierpliwość na ciężką próbę, każąc mu tak długo czekać. Więcej nie mogłem zrobić. - Mówił spokojnie, a jednak w jego głosie dało się znaleźć odrobinę troski.

Kaylus chwiał się w milczeniu. Nie wytrzeźwiał jeszcze do końca, był jednak na tyle przytomny by rozumieć swą sytuację. Beznadziejną, z tego co można było wywnioskować. W końcu ukucnął i zaczął zbierać swoje złoto, podpierając się jedną ręką. Gdy monety wrociły na należne im miejsce w sakiewce, ta, wraz z pozostałymi została znów skrzętnie ukryta pod ubraniem. Mężczyzna wstał, odwrócił się na pięcie i nie odzywając się, ani nie patrząc na nikogo wyszedł na zewnątrz.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 04-06-2013, 00:01   #8
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Shira przyglądała się całemu zajściu z bezpiecznej odległości, stojąc przy wejściu. To umiejscowienie dawało jej ponadto możliwość lustracji zawartości skrzyń, które nie posiadały wieka. Ocean barw przelewał się przez plątaninę sukien, kaftanów, koszul i innych niezidentyfikowanych materiałów.

Zadziwiające, jak wiele potrafi powiedzieć o ludziach ich odzież – i chodzi nie tylko o kwestie estetyki, ale także etyki czy kastowości. Odzież pokazuje wszystko to, czym człowiek chce się pochwalić, kim chce być wobec innego, obcego mu człowieka. Jest ponadto świadectwem zaawansowania sztuki krawiectwa, czyli stanowi kolejny zbiór informacji na temat nieznanej krainy.

Dziewczyna zza morza ze zdziwieniem zauważyła, że pomimo iż bufoniaste rękawy w jej stronach były niemodne od kilku lat, to reszta… śmiało mogła uchodzić za odzież imperialną. Może zresztą istniał jakiś nieoficjalny szlak handlowy? Podobieństwo krojów zdawało się niekiedy uderzające.

Kiedy przedstawienie dobiegło końca, a obawy Shiry co do rozwoju wydarzeń się spełniły, dziewczyna uklękła naprzeciw kupca i pomogła mu zbierać monety.

- Kaylusie… bardzo mi przykro – zaczęła mówić półszeptem, nie chcąc zwrócić uwagi pałętających się wokół młodzieńców – Niemniej ja ze swojej części umowy się wywiązałem i chciałbym prosić cię o w zamian o przysługę…

Mężczyzna łypnął na nią nieprzyjemnie, wyrywając szarpnięciem dłoni monety z jej garści.

- Nie, nie chodzi o złoto! – zaoponowała, gdy zrozumiała znaczenie gestu – Potrzebuję informacji… muszę znaleźć najlepszego maga w okolicy. A jeśli jest ich kilku, również chciałbym poznać ich miana… Czy możesz mi pomóc?

- Umowę? - odezwał się głośno Kaylus, pakując ostatnie monety do sakiewki i zawiązując rzemyk - Jaką umowę?

Kupiec, wyraźnie nie rozumiejąc o co chodzi, przyglądał się dziewczynie. Shira czuła, że nie on jeden.

- Ekhm - odezwał się niespodziewanie drugi z kupców. - Kaylusie, czy... moglibyśmy zamienić dwa słowa na osobności?

Wyraz twarzy mężczyzny zmienił się. Jakby przeżuwał jakieś przekleństwo, które ostatecznie nie wydostało się jednak z jego ust.

- Wyjdź na zewnątrz i zaczekaj na mnie - odezwał się cicho do dziewczyny. - Może jeszcze nie wszystko stracone... Dla ciebie także.

Co tu się do diabła działo?! Shira miała ochotę upomnieć się o wyjaśnienia, tak jak zwykle czyniła wobec służby. Tym razem jednak nie tylko nie miała podstaw, by oczekiwać odpowiedzi, ale też nie powinna rzucać się w oczy. Już i tak za dużo osób zwróciło na nią uwagę.

Skinęła głową potakująco i wyszła z namiotu.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 04-06-2013 o 00:03. Powód: boldy
Mira jest offline  
Stary 10-06-2013, 19:56   #9
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Shira czekała przed wejściem do namiotu, rozglądając się i przyglądając dyskretnie mijającym ją przechodniom. Ruch na Wielkim Targu wzmagał się z każdą chwilą. Elegancko odziani przechadzali się wokół swoich stoisk, mniej elegancko ziewając. Wszyscy zdawali się nieco podobni do Mario. Nie wyżsi od niej, dobrze zbudowani, żeby nie powiedzieć otyli. Ich głowy zdobiły ciemne, często przerzedzone włosy, lub też połyskujące w świetle poranka łysiny. Dziewczyna zastanawiała się ile z tych cech jest konsekwencją dobrobytu i związanego z tym trybu życia tych jegomościów, a ile należy przypisać ich pochodzeniu.

Kolejne płócienne pawilony otwierały swe podwoje na potencjalnych nabywców. Z tego co mogła zauważyć, wszystkie były kolorowe i co najmniej równie wielkie jak ten, przed którym stała. Towary, które oferowano wyglądały na ekskluzywne. Jak okiem sięgnąć nie dostrzegała żadnego straganu, który oferowałby jakieś tańsze, zwyczajne towary. Jeśli takowi kramarze handlowali w ogóle na Wielkim Targu, to najprawdopodobniej robili to w innej jego części. Patrząc wzdłuż alejki łatwo było dojść do wniosku, że miejsce to w pełni zasługuje na swoją nazwę. Wielobarwna aleja, z każdą chwilą wypełniająca się ludźmi i zapachami, po około stu pięćdziesięciu metrach rozgałęziała się. Rzeczywistych rozmiarów targu, można się było tylko domyślać.


Nie wszystkie namioty, pełniły funkcje placówek handlowych. Były też inne, równie dużo, choć ustawione nieco z tyłu. Gustownie umeblowane, z rzeźbionymi komodami i wygodnymi łóżkami, często nawet z podłogami, stanowiły polowe rezydencje zamożnych handlarzy. Rozliczni pracownicy i parobkowie uwijali się wokół nich wystawiając na zewnątrz stoły i krzesła, przynosząc świeżą wodę i jedzenie dla swych chlebodawców, a także rozstawiając i przygotowując towary w części przeznaczonej dla kupujących.

Minęło dobrych kilkanaście minut, zanim czarne płótno odchyliło się i z wnętrza pawilonu wyszedł Kaylus. Był strapiony, choć bardzo starał się to ukryć pod maską sztucznego uśmiechu. Przyglądał się Shirze w milczeniu, jakby ważył słowa. W końcu rzekł:

- Nie jesteś stąd, chłopcze... I nie, nie chcę wiedzieć. Pomogłeś mi, więc i ja pomogę Tobie. Mówisz, że Magga szukasz... To dość... osobliwe. Maggowie wybrali życie na uboczu, z dala od innych. Nikt nie wie na pewno, gdzie jest ich siedziba, a i niewielu to interesuje. Ale dobrze trafiłeś, jeśli koniecznie chcesz znaleźć któregoś z nich. Z kupcami, przynajmniej niektórymi, Maggowie utrzymują sporadyczny kontakt. Mój.. przyjaciel - zdawało jej się, że głos mu zadrżał, gdy wypowiadał to słowo - należy do takich wpływowych osób. Twierdzi, że jest w stanie skontaktować cię z nimi. Zaczekaj na Maria z tyłu, w jego prywatnym namiocie. Gdy tylko będzie mógł, przyjdzie i o wszystkim ci opowie.

Kaylus spojrzał na słońce unoszące się coraz wyżej nad horyzontem.

- Na mnie już pora. Mam jeszcze wiele spraw do załatwienia... Dziękuję ci. I przepraszam. To wszystko, co mogę dla ciebie w tej chwili zrobić
Mężczyzna wyglądał na autentycznie przygnębionego. Uśmiechnął się najserdeczniej jak umiał, choć dziewczyna mogłaby przysiąc, że był to nadzwyczaj smutny uśmiech. Klepnął ją jeszcze w ramię, mocno - na szczęście i na dodanie otuchy. I odszedł w głąb targu, nie odwracając się za siebie.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 13-06-2013, 12:09   #10
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Shira przez moment patrzyła za oddalającą się sylwetką kupca. Miała przemożne wrażenie, że coś jej umknęło, coś, co powinna zauważyć. A może to efekt napięcia? Wszystko dookoła było nowe i mogło stanowić zagrożenie - szczególnie jeśli jej płeć i pochodzenie wyjdą na jaw.

Nie chcąc już dłużej ryzykować, że ktoś zwróci na nią większą uwagę, Shira skierowała się do wskazanego przez Kaylusa namiotu. Był mniejszy niż ten, do którego zaprosił ją kupiec, jednak kremowy materiał, z którego został wykonany, zdawał się lepszej jakości i był o wiele grubszy. W ten sposób pewnie Mario dbał, aby odbywające się w środku rozmowy, nie docierały do uszu przechodniów. Kto wie, może ten materiał tłumił nawet krzyki?

Ponieważ domniemany przyjaciel Kaylusa miał dopiero zjawić się w swojej domenie, Shira odchyliła płachtę, zakrywającą wejście i wślizgnęła się do środka, by zgodnie z zaleceniem kupca - zaczekać.

Pierwszą rzeczą, która ją uderzyła był zapach. Woń jaśminu zmieszana z konopiami, napełniała pomieszczenie słodkim, lecz nieco ciężkim zapachem. W środku panował lekki półmrok, co tylko potęgowało atmosferę duszności. Mimo iż namiot wydawał się być rozłożony tymczasowo, wnętrze urządzone zostało z przepychem i przypominało komnatę zamkową. Poza meblami, wszędzie stały zdobione misy i kufry - jedne otwarte, inne szczelnie zamknięte. Na środku namiotu zaś ustawiono wielkie łoże z baldachimem.
Na dźwięk poruszonej płachty, uniosła się na nim do pozycji siedzącej jakaś postać.

- Oho, mam gościa?
- słodki, kobiecy głos posiadał obcy, śpiewny akcent.


- Wybacz pani!
- zaskoczona Shira starała się zapanować nad głosem - Nie wiedziałem, że kogoś tu zastanę. Miałem poczekać na pana Maria. Już wychodzę i...

- Zaczekaj.
- kobieta podsunęła się bliżej, po czym zeszła z łoża i ruszyła wolnym krokiem w kierunku dziewczyny. Jej skąpe odzienie ledwo zakrywało zmysłowe kształty, czym zresztą ich właścicielka w ogóle zdawała się nie przejmować.

Shira
odruchowo odwróciła głowę, starając się skupić wzrok na jakimś przedmiocie.

- Skoro jesteś gościem mego pana, a ja jego własnością, to moim obowiązkiem jest cię ugościć, chłopcze. Jestem Gashya. Proszę, usiądź...

Czarnowłosa piękność wskazała dłonią niedużą kanapę, po czym sama odwróciła się i zaczęła przecierać szmatką połyskujące pucharki. Shira wykonała jej polecenie odruchowo.

- Czego się napijesz?
- zapytała piękność.
- Proszę pani...
- Gashya. Mów do mnie Gashya.
- Gashyo, cokolwiek... wody.
Kobieta odwróciła się i chwilę przyglądała gościowi.
- Jak Ci na imię, chłopcze?
- Ja, em... Mar, proszę... znaczy Gashyo.


Shira przypomniała sobie postanowienie, że przyjmie imię pierwszego mężczyzny, którego miano pozna. Na nieszczęście był to właśnie Mario, którego imię kupiec wymieniał. A przecież nie mogła nazwać się tak samo jak osoba, którą miała teraz odwiedzić.

- Mar... ciekawe. - kobieta znów odwróciła się do stolika z karafkami i pucharkami - Może masz ochotę na jabłko, Marze?

Nim dziewczyna odpowiedziała, owoc poszybował w jej stronę. Odruchowo złapała go, pozwalając upaść pomiędzy udami.

- Ugh, dziękuję...

Gashya podeszła z tacą, na której spoczywały dwa pucharki. Podała jeden z nich Shirze, patrząc jej przy tym prosto w oczy. Jeśli faktycznie była niewolnica, musiała być ulubienicą swego pana, ponieważ w jej zachowaniu próżno było upatrywać śladów jakiegoś poddaństwa. Teraz bez pytania usiadła obok, ocierając się o ramię dziewczyny bujnym biustem.

- Łapiesz przedmioty jak dziewczyna, Marze. - rzekła urzekającym tonem. Kiedy jednak sens jej słów trafił do Shiry, ta poczuła rosnącą panikę.

- Ja...jak to? - wyjąkała, spuszczając oczy i starając się jak najbardziej skryć oblicze w cieniu kapelusza.
- Mężczyźni zwykle łapią przedmioty rękami. To my-kobiety, jesteśmy przyzwyczajone do materiału sukni między nogami i dlatego łapiemy przedmioty lekko rozchylając uda, by zwiększyć w ten sposób powierzchnię, na którą ów przedmiot może upaść.
- To... przypadek.
- Tak? Nie sądzę
- palce Gashy przesunęły się po policzku dziewczyny - Masz taką delikatną skórę... bez śladu zarostu.
- Ja...
- Nie bój się. Nie zdradzę cię. Zresztą... kobiety też lubię.
- to powiedziawszy, naparła jeszcze bardziej ciałem na Shirę. Kiedy dziewczyna miała już odskoczyć, z opresji wyrwały ją czyjeś zdecydowane kroki przy wejściu do namiotu.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 13-06-2013 o 12:15.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172