Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2016, 09:13   #111
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Partridge machnął ręką.
- A żeby tych chromych dupków szlag trafił. Chodźmy już, bo od tego zaduchu boli mnie głowa i prostują rzęsy.
Jak powiedział, tak zrobił. Uwznioślony po zwycięstwie, ruszył pierwszy żeby choć przez chwilę czuć się niczem przywódca drużyny. Po drodze dokładniej wyjaśnił nowemu sytuację, w której się znajdowali.
- W gruncie rzeczy szukamy wieży jakiegoś gnojka, któremu trzeba spuścić manto. Skoro już się napatoczyłeś, chodź z nami. Widzę że lubisz się bawić w hienę cmentarną, a jeśli wyjdziemy z tego żywi to będzie co ograbiać.
Czując że powietrze się trochę rozrzedza i zmierzają ku powierzchni, odwrócił się do Lucyny.
- Wiesz w ogóle gdzie iść dalej? Chyba miałaś jakąś mapę. W przeciwnym razie możemy rzecz jasna improwizować. Tylko że wtedy to ty piszesz mi epitafium.
 
Caleb jest offline  
Stary 22-08-2016, 15:00   #112
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Dobra drugi post bez gadania Lucyny będzie ciężko to napisać, ale Rav spróbuje. Ok zaczynamy. “Dziękuję panie….?” - zapytała czarodziejka językiem migowym, którego jak wiemy dobrze, nie zna, chyba musi się nauczyć od jakiegoś nauczyciela maga okleja, ale okleja kogo, a zresztą mniejsza. Był to wielki tryumf nad Bogiem Wojny, więc postanowiła, ukłonić się (?) nad zwłoczkami Bossa. Kiedy Partridge na nią spojrzał i zapytał o mapę ta zaczęła grzebać w torbie myśląc No, gdzieś musi tu być ta minimapa - chyba, że przypadkowo wyłączyła HUD* i jej się w prawym górnym rogu ekranu nie pojawiło.
“Czekaj tylko ją włączę i nie zgubimy się już NIGDY!!!” - zamigała ciemnota. Miała nadzieję, że Sabat przetłumaczy elfowi wszystko co do szczegółu, bo jak nie to marnie z nim. Jedno było pewne jeszcze dwa odpisy Ravanoxa i głosik jej wróci!

*Homerowate Ubezpieczenie Debili
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 22-08-2016 o 15:07.
Adi jest offline  
Stary 24-08-2016, 19:28   #113
 
Moni's Avatar
 
Reputacja: 1 Moni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłośćMoni ma wspaniałą przyszłość
Sabat użył swojej magii, aby wyczarować w powietrzu prostokąt, przez który widać było zbiór przeróżnych liter.
Cytat:
Napisał Ravanox Zobacz post
Dobra drugi post bez gadania Lucyny będzie ciężko to napisać, ale Rav spróbuje. Ok zaczynamy. “Dziękuję panie….?” - zapytała czarodziejka językiem migowym, którego jak wiemy dobrze, nie zna, chyba musi się nauczyć od jakiegoś nauczyciela maga okleja, ale okleja kogo, a zresztą mniejsza. Był to wielki tryumf nad Bogiem Wojny, więc postanowiła, ukłonić się (?) nad zwłoczkami Bossa. Kiedy Partridge na nią spojrzał i zapytał o mapę ta zaczęła grzebać w torbie myśląc No, gdzieś musi tu być ta minimapa - chyba, że przypadkowo wyłączyła HUD* i jej się w prawym górnym rogu ekranu nie pojawiło.
“Czekaj tylko ją włączę i nie zgubimy się już NIGDY!!!” - zamigała ciemnota. Miała nadzieję, że Sabat przetłumaczy elfowi wszystko co do szczegółu, bo jak nie to marnie z nim. Jedno było pewne jeszcze dwa odpisy Ravanoxa i głosik jej wróci!

*Homerowate Ubezpieczenie Debili
Następnie wyciągnął ze swojej torby (nie mylić z torebką! To nie pedał jakiś...*) i zaczarowanym słownikiem nauczył czytać niewidomego elfa. Wcale nie za pomocą walnięcia go nim w głowę kilka razy...

*Określenie to nie ma na celu nikogo obrazić, wszelkie osoby homo/bi seksualne które mimo wszystko uraziłam pragnę poinformować, że branie w takich sesjach czegoś na poważnie jest... głupie.
 
__________________
Prowadzi: Złota maska
Prowadzona: Chmury nad Draumenionem
Moni jest offline  
Stary 05-01-2018, 15:10   #114
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge:
Dobra, pomyślałeś, komu w drogę temu dalej od problemów. Ciebie i Twą niezbyt zacną kompanię obstawił kordon zbrojnego mięsa wydanego przez goblinie łona*. Czujesz się styrany, ale tak styrany, że najchętniej byś umarł, a potem zmartwychwstał, aby wyzerować sobie licznik zmęczenia na ament.

Ruszyliście tunelem, którym weszliście do komory skrywającej Boga Wojny i wykonaliście wiele kolejnych skrętów. Dawno zgubiłeś rachubę, zupełnie jak podczas liczenia dziurawych moniaków, za które chciałeś kupić nową parę dziurawych gaci. O ile, jako razowy elf (tak, razowy), nie lubiłeś przesadnie krasnoludów, tak musiałeś przyznać, że one przynajmniej każdy tunel kopały w rozmiarach porządnej metropolii. Gobliny za to kopały bez planu zagospodarowania podziemnego i po pijaku. Nic dziwnego w sumie, że na powierzchni nieczęsto występowały, bo zapewne same co chwila ginęły w swoich poskręcanych tunelach.

Po chwili marszu poczułeś w końcu lekki powiew. Początkowo myślałeś, że prowadzący Was goblin-"ochroniarz" miał problemy gastryczne, ale powiew był bezwonny. Do tego był wyczuwalny z tyłu, a tam jedyne czym mogło wiać to bieda intelektualna i recesja gospodarcza.

I znowu ten powiew, co jest...?

I jebło.

Aha, no tak...metan, co go krasnoludy używały, jako paliwo do swoich pojazdów.

Gobliny obejrzały się za siebie, a Ty nauczon latami doświadczeń, nigdy nie oglądałeś się za siebie, jeśli obiekt za Tobą:
- był ostry,
- był trujący,
- był wybuchowy,
- był żrący,
- był uzbrojony i większy od Ciebie,
- powodował u Ciebie ogólne obawy o Twoje życie lub zdrowie, w tym psychiczne.

Zacząłeś biec, reszta drużyny też, ale nie mieli tak zdrowych odruchów samozachowawczych jak Ty, więc ruszyli z dwusekundowym opóźnieniem. A w takich przypadkach liczą się ułamki ułamków sekund. Stąd powiedzenie, że czas to dekle. Albo i nie stąd, nieważne...

Znowu jebło.

I trzasło.

Masa kurzu, obezwładniający huk, ból wywołany kamiennym masażem zawalającego się stropu. Arrrrghhhh, i znowu gacie werżnęły Ci się w tyłek, najgorzej! A potem straciłeś przytomność.

Plus tego całego zdarzenia był taki, że utrata przytomności może być uznawana za drzemkę. W sumie, gdyby nie jakiś tam wewnętrzny wylew, zwichnięcie i guzy na łbie, to byłbyś jak młody bóg. Cóż, grunt, że elf se przeżył, to jakoś to będzie. I wtedy ogarnąłeś, że nie ma nigdzie Twoich towarzyszy. Znaczy znalazłeś kobiecą dłoń, która zaciskała w dłoniach kawałek mapy, ale to chyba się nie liczy, jako odnalezienie kogoś. Ten drugi i tak był nowy, więc o takich szybko się zapomina, ale Twoja towarzyszka. Ładna, powabna, sporej wielkości cycki, niestety głupawa, ale...eh, szkoda jej.

Wytarłeś łzy z policzków na znak zakończenia kolejnych lub niedoszłych przyjaźni na śmierć i życie, a teraz przyszedł czas na działanie. Obmacałeś teren i dorwałeś swojego umiłowanego pancernika, który prychnął Ci w twarz wywalając coś na wzór zbełtanego błota.

Ogólnie wygląda na to, że jesteś uwięziony pomiędzy dwoma zawałami. Wspaniale, co nas nie zabije, pewnie zabije potem!

*Niektóre z nich musiały być genetycznie zbliżone do świńskich i psich.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 05-01-2018 o 15:13.
Bergan jest offline  
Stary 09-01-2018, 11:31   #115
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wszystko stało się bardzo szybko. Mimo to, Partridge miał wrażenie jakby przeleżał pod rumowiskiem przynajmniej rok. Pomyślał, że kiedy śmierć już pląsa przed nosem, pojęcie czasu jest ulotne i względne. Z drugiej strony, spotkanie ze sporych rozmiarów kamieniem również mogło osiągnąć taki efekt.
Po chwili wygrzebał krwawą pozostałość po Lucynie. Kończyna lepiła się od krwi, w nozdrza uderzył świdrujący zapach juchy. W takich okolicznościach cieszył się ze swojej wady, choć i tak coś mówiło mu, że wszędzie wokół było ciemno jak gobliniej, no… jaskini.
Bogdan za to okazał się całkiem żywotny. Strzelec wszędzie rozpoznałby jego wściekłe parsknięcie, przy którym utyskiwanie małżonki z trzydziestoletnim stażem jest miłym dla ucha trelem.
- Nie podoba mi się to tak samo jak tobie - wytłumaczył zwierzęciu, podnosząc je z ziemi i chowając gdzieś pod koszulę.
Elf namacał kamienie i szybko (jak na własne możliwości) skonkludował, iż jest źle. Z każdej strony otaczał go gruz. Na ogół ukrywanie się w odizolowanych miejscach było jego ulubionym sposobem spędzania czasu. Lubił kiedy coś oddzielało grubą kreską jego kościste ciało od zagrożeń świata zewnętrznego. Jeśli potrzeby człowieka były piramidą, to u Partridge’a stanowiła ona warowny zamek z zasiekami.
To konkretne miejsce średnio mu jednak pasowało, choćby przez brak powietrza, do którego był całkiem przyzwyczajony. Krótko mówiąc, musiał działać i to szybko.
Przekopanie się odpadało. Użycie pancernika również. Nawet gdyby cisnął nim w zwał kamieni, istniało duże prawdopodobieństwo, że ten odbije się rykoszetem od ścian i zaprzestanie tej czynności, dopiero śmiertelnie godząc w Silverballsa. Elf niejasno wyczuwał, że ma z bogami na pieńku i przyszykowali mu równie osobliwy kres. Żadne konanie na rękach białogłowy, ani epicki koniec w sercu gorejącej bitwy. Czekało go coś w stylu spalenia przez nawiedzony toster, utonięcie w łyżce wody albo spotkanie z rozpędzonym zwierzęciem właśnie. Lepiej było nie kusić losu.
Wtem przypomniał sobie o Lucynie. Wciąż mogła mu się przydać. Średnio znał się na czarodziejach, ale miał nadzieję że ich ciała nosiły w sobie krztynę zaklęć nawet po śmierci. Odnalazł porzuconą chwilę temu kończynę i zastanowił się chwilę. Magia. Cóż o niej właściwie wiedział? Nie była osobą, więc... nie mogła mieć głowy. A to oznaczało… tu już poczuł bliskość epokowego odkrycia… że magia była głupia! Z pewnością miałaby problemy w odróżnieniu ręki z właścicielem i bez niego.
Ujął nadgarstek, po czym zamajtał nim. Wydawało mu się naturalne, że podczas zaklinania zawsze było jakieś majtanie.
- Dalej Świergotko - wycedził przez zęby. - Zrób mi tę ostatnią przysługę.
Stanął w rozkroku.
- A TERAZ NIECH SIĘ STANIE MOC, CO ROZNIESIE TE KAMULCE W PYŁ! A-albo zrobi mi wyłom, cobym mógł dać drapaka.
Pomyślał, że to za długa kwestia jak na zaklęcie. Zazwyczaj inkantacje były krótkie i treściwe.
- Walnij w końcu! - zawołał więc.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 09-01-2018 o 15:17.
Caleb jest offline  
Stary 15-01-2018, 18:46   #116
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge:
W klanie Silverballsów mawiało się, że samym machaniem ręką ciągłości rodu nie podtrzymasz, co martwiło Cię o tyle bardziej, że nie interesowały się Tobą żadne białogłowy, rudogłowy i inne głowy przynależące do płci pięknej. Nawet Twój status społeczny oraz grube dekle, ofiarowane w zamian za spółkowanie cielesne, niezbyt działał na nie zachęcająco. Teraz miałeś dłoń niewiasty, jednakże rozważałeś czy technicznie spełnia to wymagania Silverballsów...A, z resztą! Byłeś uwięziony w gobliniej dziurze i chciałeś żyć, kogo teraz by obchodziło kolejne rozgałęzienie w drzewie genealogicznym?!

Specjalistą od magii byłeś tak dobitnym, jak od walki wręcz, więc szło to słabo. Ale z jednego byłeś znany - tak bardzo bałeś się śmierci, że zasadniczo i odgryzłbyś sobie nogę lub wychłeptał wiadro pomyj, jeśli tylko by to miało skutkować utrzymaniem statusu "Żyw".

Bogdan troszkę się irytował w kieszeni, gdy tak się trząchałeś, ale chyba rozumiał, że od tego trząchania zależał jego pancerny żywot. W pewnej chwili zaskoczyła jakaś iskra na dłoni Lucyny. O, czyli jednak powoli stajesz się adeptem magii, i to chyba można uznać, że w dziedzinie nekromancji. Wziąłeś wdech, skoncentrowałeś się, zakaszlałeś gruźliczo i kolejne machnięcie spowodowało wyzwolenie jakiegoś czerwonego, skoncentrowanego strumienia światła. O w mordę! Dobrze, że machałeś tym sobie w okolicy twarzy, bo cholerstwo ewidentnie przecięło skałę! Dobra, ale to nie kuchnia trolla, żeby ciąć skały na plasterki. Pomachałeś i strumień zaczął się rozszerzać. Nooo, i teraz można było działać. Cholerstwo drylowało skalną barykadę, jak owsiki mózg.

Chwila moment i wyrwałeś się z zawału. I co?! Partridge góro! Morda frajerzy, którzy mówiliście, że nadajesz się najwyżej do walki na gumowe miecze lub tarczę do gry w rzutki!

I straciłeś grunt pod nogami.

Leciałeś. Leciałeś. Bogdan wypadł Ci kieszeni i leciał obok siebie. Osz kurde, ten laser się popsuł, ale ręki nie wypuściłeś. Dawała Ci poczucie komitywy, że nie zginiesz sam w tym skalnym pudle. Cholera, pewnie Twoje kości obgryzą szczury, albo nawet i wygłodzony Bogdan, i tyle z pomnika wielkiego Partridge'a, nawet jeśli miał on wierutnie przekłamywać historię.

I nagle poczułeś podmuch powietrza. Ciepły. Zacząłeś zwalniać. O walisz, zupełnie, jak podczas ćwiczeń elfickich oddziałów specjalnych, gdy robiły niskie skoki na spadochronach. Kosmos. I spokojnie wylądowałeś na kamiennej posadzce. Co najlepsze, zobaczyłeś, że nie jest to już zapyziała dziura kopana przez gobliny nawalone metanolem i substancjami psychoaktywnymi. Te wzory, budownictwo, brak wyczucia estetyki i wszędobylskie, bezsensowne szlaczki.

Krasnoludzka sztolnia! Sztolnia. Hala tak ogromna, że pytanie nasuwało się jedno - "Na kiego grzyba robić coś tak wielkiego do użytkowania przez mikrusów?!". W sumie nie musieli się schylać, a i mogli wpuścić coś dużego z czym mogli powalczyć dla zabicia nudów. W końcu zagrożenie górniczej populacji atakiem jakiegoś złego demona to idealna rozrywka w ciemne oraz zimne podziemne wieczory.

Chciałeś zacząć iść, ale zasadniczo nie wiedziałeś gdzie. Miałeś dość średnie pojęcie o kierunkach świata na powierzchni, a tutaj wszystko zamykało się w walącej wilgocią przestrzeni dla osób z zamiłowaniem do wampiryzmu. Cholibka...

- Oszzz, kurwa! Agent goblinów! Na niego, chopacy! - Usłyszałeś za sobą ten rodzaj głosu, który stwierdza zawsze, że najpierw trzeba kogoś zabić, aby potem bezpiecznie zadawać pytania. Tak. Typowy krasnolud socjopata, który uważał, że każdy mierzący powyżej 1,30 cm wzrostu i bez brody to groźny element wymagający skutecznej eksterminacji do gołej ziemi.
- Ja bierę zęby i gacie! - Zawtórował mu kompan, który chyba dobrze grzał wódę dzień w dzień. Trzeźwy krasnolud, jak słyszałeś, to ponoć ujma na krasnoludzki honorze rodu.

Chyba zaczęli biec. W sumie na pewno, bo podzwanianie kolczug i żelastwa dawało się wyraźnie odróżnić. W sumie nie dziwisz się, że nawet nie zadali sobie trudu cichego podejścia w celu zasadzenia topora w plecy, gdy brzdęk rozbrzmiewał nawet przy oddychaniu nosem (nawet bez udziału płuc).

Minęło trzydzieści sekund. Brzdęk ucichł i usłyszałeś charczenie, kasłanie, walkę o każdy wdech powietrza. No tak, pylica, chlanie, obżarstwo uznające warzywa za zbrodnię na poziomie ludobójstwa i te chore dystanse.

- Panowie, ja już nie dam rady. Powiedzcie Heldze, że jest stara i wali jej spod pach, jak mi z tyłka, ale i tak jo kocham - ten dał niezły popis oratorski poprzecinany strasznym rzężeniem. - A jej kluski lane są najp...

I zmarł. Ewidentnie, bo już nawet flaki mu się rozluźniły i z tylnej partii ciała wydobył się żarliwy pierd. Tak umiera krasnolud - szybko i sprawnie, a nie jakieś tam pierdzielenie głupot i zbędnych strofek.

Dobra. Pewnie są dalej groźni i wszędzie ich tu rojno, ale przynajmniej nie musisz się już obawiać o otrzymanie szybkiego łomotu. Uf. Bogdan, stojący obok Ciebie, pociągnął Cię za resztki nogawki spodni na lewej nodze z wyrazem pyszczka sugerującym, że chce mu się siusiu i czy daleko jeszcze.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 22-01-2018, 09:18   #117
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Poszło zbyt łatwo. Nie było więc żadnym zaskoczeniem, kiedy ziemia rozwarła się pod nogami Partridge'a. Spadał on z wysokości już tyle razy, że kolejny taki przypadek był równie przewidywalny, co sądowy zakaz zbliżania do wybranek serca.
Strzelec już dawno odkrył, że żyjąc bez nadziei, nie da się jej de facto utracić. Dlatego też, gdy spadał, daleko mu było do paniki. Bardziej ciekawiło go czy roztrzaska się na kształt podobny do konfitur babci, lub wyląduje w kolejnym miejscu pełnym zębisk, ostrych rzeczy i kopniaków. Cóż, zanosiło się na to drugie.
Miejsce do którego trafił, należało do krasnoludów. Rokowało to cokolwiek źle, zważywszy na relacje między pokurczami, a jego rasą. Dość powiedzieć, że protokół dyplomatyczny między dwoma nacjami obejmował głównie techniki wspólnego okładania się po głowach.
Na gospodarzy nie musiał długo czekać, choć ich szarża zakończyła się jeszcze przed właściwym rozpoczęciem. Alkoholowe maratony oraz dieta z tłuszczu w sosie własnym szybko powstrzymały oddział. Brodaczy na pewno było jednak więcej, toteż Partridge nie mógł pozostać w miejscu. Zignorował utyskiwania opancerzonego kompana i dotknął muru przed sobą. Opuszkami palców wyczuł jakieś runy oraz grawer komentujący długość przyrodzenia kogoś o pseudonimie Miedzianobrody.
- ...zaś jego matka śmierdzi octem - dokończył czytać. - Chyba ten facet nie ma tu wielu przyjaciół, Bogdanie. Nic to, ruszamy dalej. Jeśli będziemy trzymać się cały czas jednej ściany, z pewnością gdzieś dotrzemy. Ewentualnie zaczniemy chodzić w kółko jak skończeni głupcy.
- IIIIIK!
- Słuszna uwaga.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 23-01-2018 o 15:23.
Caleb jest offline  
Stary 02-02-2018, 20:14   #118
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Lucyna
Byłaś martwa. To było pewne jak to, że nigdy nie zrobiłaś sobie własnoręcznie śniadania. Nie za bardzo wiedziałaś, co ze sobą zrobić, po kilku minutach poczułaś popadanie w obłęd, ponieważ wszędzie było czarno, zmysły nie wyczuwały czegokolwiek, a do tego nagle złapała Cię chcica na jakiś fikuśny koktajl z palemką.

Zasadniczo nawet nie znałaś na tyle potężnej magii, aby zacząć kombinować, chyba, że wyczarowanie upośledzonego mopsa z origami miałoby w czymś pomóc. Cóż…to teraz jednak masz dobrze przewalone.

Obłęd nie postępował jakoś nazbyt gwałtownie, więc nawet nie miałabyś się czym pochwalić w ewentualnej autobiografii, więc pozostało Ci jedynie czekać na jakąś pomoc. A jeśli by nie nadeszła? Cóż, w końcu uda Ci się skombinować tego drinka, bo jesteś kobietą, więc należy Ci się, BO TAK!

I wtedy zaczęło Cię jakby…zasysać. O w mordę! To był efekt powrotu do świata materialnego, przy czym zaczęło Cię wszystko boleć sto diabli. Tyle, ile przeczytałaś w czasopismach dla czarodziejów-nastolatek, zdołałaś skojarzyć, że takie właśnie powinny być efekty przywracania do żywota doczesnego. Czerń wokół zaczęła robić się szara, wyginało Cię na lewo i prawo, do środka i na zewnątrz. Proces był nieprzyjemny z powodu przymusu upakowania Twojej spieprzonej technicznie duszy w spieprzoną technicznie materię realnego świata. Pragnęłaś tylko jednego – aby nie upakowało Cię w jakiś przedmiot typu kibel setnika na jakimś zadupiu.

I nagle wszystko jebło zyliardem kolorów, dzwięków, niestety także i zapachów! Ojesu, aż rzygłaś se prosto za cholewki nowych butów. O w mordę, i to jakich…Coś nieco się chyba pokiełbasiło przy tym przywracaniu do życia.

Przez chwilę Twoje zmysły zachowywały się, jakby przed chwilą wróciły z tygodniowego chlania w obskurnej spelunie na pograniczach dość w miarę cywilizowanego świata. Po kilku sekundach mózg zaczął wracać do swojego standardowego stanu skupienia i bezmyślnego układania faktów podług swej własnej nie logiki. Wspaniale. Ooo. Partridge. Ooo. Trzyma Cię za rękę. Ooo, jesteście w krasnoludzkiej kopalni, a za plecami słyszysz, jak krasnoludy na szybko urządzają pogrzeb zakopując jednego ze swoich w kamiennej posadzce. Co jak co, ale oni zawsze mieli przy sobie przynajmniej po kilofie i materiałach wybuchowych, więc sprawnie grzebali poległych i ewentualnie siebie w skalnym rumowisku.

I rzygłaś Partridge’owi pod nogi.

- Piiiikkk! – Panzernik Bogdan wesoło Cię powitał, a potem pokazał, że chce krakersa z boczkiem. Na ciepło, ale raz, raz!


Partridge
Skończyłeś odczytywać runy, gdy coś zaczęło się dziać! Serio, musisz chyba pójść na jakiś szyki kurs magii dla (t)opornych. Taki talent nie może się marnować, biorąc pod uwagę, że marnował się w każdym przypadku…Nieeee, w sumie nie było nawet co marnować. No dobra, umiałeś strzelać łuku, a najlepiej to z ucha, gdy dwie dzierlatki-lesbijki obok Ciebie plotkowały na temat ich łóżkowych wybryków.

Ręka Lucyny (Pokój Dwuosobowy z Nią) zaczęła drżeć w Twej schetanej życiem dłoni. Początkowo myślałeś, jako wybitny pod-adept sztuk tajemnych, że to efekt wyczerpania magicznych baterii, którymi była zasilana, ale i tym razem jednak się myliłeś. Drżenie stopniowo się nasilało, po dodatkowej chwili dłoń zaczęła się jarzyć jasnym światłem. A jeszcze po chwili światło zaczęło z niej spływać i widziałeś, jak formuje się w kształt ciała. Ah, czyżbyś w końcu został obdarowany za swe chwalebne wyczyny bojowe, ewentualnie bejowe, seksualną niewolnicą?! Jeszcze chwila i zobaczysz, kim zostałeś obdarowany. Oby tylko nie jakąś koślawą Babuszka Dżaggą, bo inaczej popełnisz harakiri Bogdanem, który w sumie i pewnie nie miałby nic przeciwko, biorąc pod uwagę, że już kilkukrotnie minęła jego pora karmienia czaszkami poległych wrogów.

I światło znikło.

O, Lucyna. Chyba ma większe cycki niż ostatnio. I strój taki jakiś inny. Bardziej dopasowany do stanu jakościowego jej psychiki i umysłu.

Trzymałeś ją za rękę. Szybko zacząłeś się zastanawiać czy to jakieś faux pas, ale w sumie to była do niedawna Twoja ręka własnościowa, więc miałeś prawo ją trzymać…Ejjjj, w sumie doszedłeś do wniosku, że nie odrzuciłeś tego kawałka martwego mięsa, gdy coś zaczęło się z nią dziać! Zatem mężniejszej i bohaterniejszej! Witajcie etosy, salwy honorowe z wyrzutni ziemniaków, wiece, pochody na cześć elfiego herosa! Z drugiej strony chciałbyś mieć nową parę skarpet, bo te powoli coraz trudniej zakładać…


Zbysław
Mag ma zawsze jedno zadanie! Nie wiesz, jakie, ale na pewno ma. Śledziłeś od jakiegoś czasu tę pokrętną dwójkę, do której dotarł potem jakiś kolejny mag. W międzyczasie wilki zajumały Ci flachę zacnie podłego spirytu z przemytu, gobliny złamały laskę, ale w ramach akcji humanitarnej skleiły ją przeterminowanym Żywicpolem, a na końcu ledwo uniknąłeś śmierdzi pod stertą gruzu. Uf, dzień, jak co dzień, ale za to jaki ekscytujący. Nie to co gnicie przez prawie trzy kwadranse w ciężkiej depresji po utracie ukochanej, bez której życie miało tyle sensu co liczenie kart podczas gry w wojnę z sąsiadem socjopatą na ciężkich psychotropach. Lubisz w sumie swoje życie. Fakt, że capi Ci spod pach, bo za darmo to nawet w świńskim korycie nie pozwalają Ci się umyć, a wory pod oczami niedługo sięgną Twoich genitaliów, jednakże odczuwasz życie, a to wspaniała rzecz. Taki z Ciebie o, mag optymista z dość sporymi długami u przemytników odpadów spożywczych.

No, do tego byłeś świadkiem zmartwychwstania autonomicznego. Ta czarodziejka wróciła do życia, co czyni ją pierwszą taką w historii. Czytałeś o tym zjawisku w jakimś czasopiśmie pornograficznym, które na sto numerów wrzucało jakiś półstronicowy artykuł o potężnej magii nekromanckiej. Niestety, ale tata zużył to czasopismo, przez co nie miałeś szans na umieszczenie artykułu w swoim nerdowskim segregatorku. Szok, szok, szok i zajebiście…no.

Cóż, aby nie tracić czasu podszedłeś do tej Twójki…o, czarodziejka ma nawet zgrabny tyłek i fajne cycki…i bez owijania w bawełnę przywitałeś się.

- Uszpachlowanko. Jestem Czarnonogi, Zbysław Czarnonogi. Dla znajomych Zbysław – przycisnąłeś ramiona do tułowia, aby nie poczuli się jak pasażerowie porannego trollejbusa. – Yyy, no…co słychać? Pogoda taka sobie, co? Hy…he…uhm…macie coś do jedzenia? Może być nawet zgniła cegła. A tak w ogóle to jestem magiem, jak widać…chyba, prawda?

Asz, cholera, Twoje umiejętności interpersonalne stały na poziomie głazu narzutowego, który wleciał komuś przez strzechę do siennika. A może trzeba było powiedzieć, że dla znajomych „Zbysiu”? W sumie to brzmi bardziej przyjacielsko, tak…no…kumpelsko. W sumie oni też wyglądają jak dzikie łachy, więc po co taki Luwr czy inny Wersalkę tu robić. Dobra, trudno, może okażą się swoi i potem przyjdzie jakieś chlanie na krechę oraz gadanie o skakaniu za sobą w ogień lub po kolejną parszywą flachę.

I olśnienie! Już wiesz! Mag ma zawsze jedno zadanie – ma być! Bo jest was tylu, że to chyba nie ma innego sensu. Ah, ta parszywa nutka egzystencjalizmu z odrobiną zgniłego koziego sera z sosem baleronowym. Oj, jadłbyś.

Partridge, Lucyna, Zbysiu
Podbiły do Was nagle ze trzy kompanie krasnoludów. Osz, karyple były tak dociążone rynsztunkiem i opancerzeniem, że rzeczywistość zaczęła się lekko wyginać. Jeden, najistotniej capiący gorzałą – zatem w stopniu minimum sierżanta – podszedł i konkretnie obadał Waszą zgrają mglistym spojrzeniem, które zdecydowanie mówiło „Dość…dość tej trzeźwości”.
- Dopry coś tam. Proszę nie wysiąchadź brni. Staszy sierszant Dumgar Dumgarowicz Jewoll. JA wisę, sze wy so umagicznieni, a my poszebujemy kilku takich do pomosy. Zechsiesie pastwo sss nami? A poniewas wisę, sze wy chsesie stont wyjśdź, to po pomocy pomożemy wyjśdź na powiesznię. Dosze? – Wziął wdech. – A jach nie to was wypiedolimy do stutni bes dna, dopsze? Ale spochojnie, my nie so gobhliny tylcho uszciwe obywatele kopalniani. A, i my wam dorzuco po artefankcie, takim porzondnym, a i sam se bedziecie mogli wybrać.

Jak to było? Żysie to szucha wyboru?

Zbysław
Osz kurwa! Pierwsze w życiu zlecenie na umagicznianie! Asz chypa sam zaszniesz tak smiesznie muwic jak ten sierszant Duporowić. O!!! Do tego dochorzysz błendy ortochraficzne! Kosmos. Jusz kochasz te druszyne! Muszo cię przyjonć, bo jach nie, to depresja w ch…
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 02-02-2018 o 20:28.
Bergan jest offline  
Stary 05-02-2018, 09:41   #119
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Elf przywykł już, aby nie analizować napotykających go wydarzeń oraz ich implikacji. Powrót Lucyny był jednakże miłą odmianą od zbierania siniaków i obijania kości. Drugi z towarzyszy mógł być z kolei całkiem pomocny. Zawsze to jedna osoba więcej stojąca między Silverballsem, a wrogiem.
- Nazywam się Partridge, a to Bogdan - przedstawił siebie i pancernika. - Razem zmierzamy do wieży pewnego czarnoksiężnika. Średnio już pamiętam po co, ale zapewne chodziło o sławę i bogactwo, lub przynajmniej darmowe przekąski. Jeśli nie jesteś specjalnie przywiązany do swojego życia, możesz iść z nami.
Następnie spojrzał na stojący obok kamulec. Właściwie przeniósł na niego pokryte bielmem oczy.
- Ależ gdzie moje maniery*? Miło cię widzieć... i czuć, Lucyno!
Wypuścił jej rękę, zdając sobie sprawę, że trzymanie tejże kolejną minutę ocierało się o molestowanie. Na tej szerokości geograficznej groziła za to kara do pięciu lat mieszania purée nosem.
Nie porozmawiali zbyt długo, gdyż wkrótce otoczyła ich cała kompania pokurczy. Szczęśliwie, te były w o wiele mniej bojowym nastroju niż poprzednicy. Silverballs poczytywał za sukces, że spotkanie nie rozpoczęło się od wymachiwania toporami. Taki stan mógł się jednak szybko zmienić. Wystarczyło że ktoś rzuciłby czymś w rodzaju “patrzcie, mucha!”. Postanowił więc szybko przejść do rzeczy.
- Jeśli o mnie chodzi, możemy ruszać już teraz, panie Dugmarowicz. Dodam tylko, że jeśli za tym zadaniem nie stoi coś ziejącego ogniem albo plującego kwasem, będę głęboko zawiedziony.



* Naprawdę się nad tym zastanawiał. Ostatni kontakt z własnym manierami miał przez pocztówkę kilka lat temu. Na kartce przedstawiającej piaszczystą plażę, deklarowały one że lepiej im bez Partridge’a i żeby ich nie szukał.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 06-02-2018 o 10:06.
Caleb jest offline  
Stary 05-02-2018, 13:40   #120
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Lucyna poczuła, że jest restutyuawana, resTYTUŁowana, resuscytacjonowana, eh zrespiona po prostu. Jak Mob w krainie dreszczowców. Została w magiczny i mega kolorowy oraz wonny sposób zresPIONA, do życia. OOO. Super znów żyje, aż z tej wielkiej radości rzygła se pod nowiutkie butki marki dolce i giebbana. W sumie to nachylając się zauważyła, że coś się na jej głowie dynda.
-A liki pompon dał! - powiedziała do siebie i przez trzy minuty oraz pięćdziesiąt osiem sekund bawiła się pomponem, podśpiewując sobie. Fajna zabawka dla koteczków i nieogarniętych dziewcząt jak Lucyna V2. Pompon miał w sobie grzechotkę, taka nieźle wkurzająca rzecz, która jedyne co robi to wkurza.
-Dobra zabawa się skończyła - powiedziała Lucy. Nagle Kuropatew chwycił ją za dłoń. Pomocną dłoń. Ledwo się zrespiła i już ją maca. Zbok jeden. Żadnego pożytku z tego elfa. Jak grom z jasnego sufitu zjawił się jakiś rympał pospolity imieniem Zbysio-Pysio. Znowu jakiś mag super jesteśmy extra ekipą od zadań uber-specjalnych. Na dodatek jakaś konwalia sepleniła po hiszpańsku.
-Ciebie też również widzieć, Partridge’u kochany - powiedziała do elf i dodała.
-Jam Lucyna. Lub Lucy wszystko jedno - powiedziała na powitanie się nowego kompana do towarzystwa (nie)ubezpieczeniowego. Jakiś Dowbor von Naturliś czy inny Dumgarowicz mówił coś o wydostaniu się z tej kwatery krasnoludków za oferowaną pomoc, a i o artefakty bedo do wybrania przez nas czyli odział do sadań pecjalnych, w skrócie OSP.
-Dobchra kamraty ja siem sgadzam. Na pomos wam w czymś czego nie potrawicie sami rozwiązać. Małe kamraty. Recha w chóre kto idzie ze mną? Ciebie nie pytam, bo wiadomo, że się zgadzasz - zapytała i powiedziała (do Kuropatwy) dziewczyna zebranych tu obateli.
Głodna jestem - pomyślała.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172