Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2018, 16:56   #231
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Kompania
Część z Was zabrała się za wykrzykiwanie niezwykle zacnych opisów fizjognomii i stylu życia Waszego main bossa, zahaczając przy okazji o jego sprawy rodzinne. Ciekawym było to, że kanonada słowna przyatakowała osobę matuli czarnoksiężnika, a pominęliście ojca. Możliwe, że wynikało to z tekstów świętojebliwego Pantałyka z Kobzy, niezwykle znanego cycstersa nauczającego o życiu w rodzinie, stanowiącej sacrum ratującym ludzkość od zagłady i uginania się pod brzemieniem grzechu. Pantałyk jednakże lubił sobie golnąć przeterminowanego zsiadłego mleka z gorzałą, a wtedy popełniał takie teksty jak "Bezpieczny seks analny z krowami z własnego gospodarstwa - traktat o tym, jak nie tworzyć chimer". Jego największym tworem, który ocierał się o makabryczne herezja był "Walenie wódki okiem - dni w roku, kiedy jest to dozwolone po pijaku". Śwjeb. Pantałyk mawiał:

[i]"Dziecko zło wynosi z łona matki, gdyż to jej ciało tworzy nowe życie. Ojciec dokonuje jedynie wtrysku, ale nie ponosi winy wyłącznie, jeśli nie robi to z miękkiego korzenia. Nie ma nic powiem obrzydliwszego w oczach bóstw jak człowiek robiony miękkim".[i]

A ponieważ mało czytaliście, a jeśli już to tylko w sławojkach historyjki w świerszczykach, to zapewne nie umieliście nikogo inaczej kogoś obrazić, jak po prostu wjechać na godność matki każdego wroga. Zobaczymy jak to jeszcze będzie i powstanie pewnie jakaś statystyka, wskazująca w jakim stopniu jesteście parchatymi chamami.

Ale zaczęło się. I to na grubo. Słowa rzucone w przestrzeń wracają ze wzmożoną siłą, niczym bumerang obsmarowany gównem. Pytanie czy weźmiesz w ręce owoce konsekwencji swoich czynów czy spierdolisz na bok, aby ojciec nie dał Ci pachem w dupę za to, że uświniłeś nową koszulę po starszym bracie, a matka musi ją teraz prać ręcznie w rzece przy użyciu braku detergentów.

Pierwsze zareagowały golemy. Wszystkie kilkadziesiąt sztuk zamarło, potem zwróciły głowy idealnie w Waszym kierunku. I ruszyły, aż ziemia zadrżała. Trochę przerażający efekt, ale jeszcze nie tak silny, aby Partridge już znajdował się milę stąd, za nim Zbysiu, a na końcu odstający krasnoludek, który dopiero by się podnosił, bo ma za gruby brzuszek i za krótkie rączki.

Golemy przemieszczają się wolno, ale dotrą na Waszą umocnioną pozycję w ciągu 2 minut. Za to zmutowane psy już drałują do Was merdając ogonami z doczepionymi kulami wymontowanymi z cepów bojowych, każda wielkości arbuza karmionego za młodu azotynami wymieszanymi z kokainą i czynnikiem wzrostu dla trolla.

umocnioną pozycję, czyli - dwa kamyki do puszczania kaczek zalegające przed płytkim rowem, w którym leżycie jak wygięte szmatławce...



Elf widząc tę złaknioną krwi kawalkadę pomyślał sobie, że może jeszcze zdąży ogarnąć jakiś kamuflaż , ale od dzieciństwa nie robił zakupów w osiedlowym SAMie i nie ma papierowej torby, którą mógłby nałożyć na łeb, aby oszukać przeciwnika, że ten obsrajmajtek pobiegł o tam!

Golemy wypuściły gazy. Czarnoksiężnik naprawdę miał chory łeb, o dziwo zupełnie jak Zbysław, ponieważ tyłki tych mechanicznych tworów wydawały dźwięk pierdów, jakby waliła Wam nad głowami burza tysiąclecia. Zaobserwowaliście jeszcze, że czubek wieży zaczął się ruszać, a z rury, która z niego wystawała, wyleciał olbrzymi fujerbol (a Wy się łudziliście, że to teleskop do oglądania gwiazd, huehue). Kula ugnia przypieprzyła w ziemię spowitą zabójczym gazem, który nagle wywołał efekt masowego zapłonu całego terenu wokół wieży.

Przełknęliście śliny, z czego Wirkucipałek najgęstszą, bo ściągnął trochę z nosa, aby od razu coś przekąsić.

Fakt, że taktyka magusa była lekko stalinowska, bo część muta-psów zginęła w piekielnym ogniu, ale inne już do Was dobiegły, więc doszło do tego co tygryski lubią najbardziej - WALKI WRENCZ!!!

WALKA
Partridge
Jako najznamienitszy szermierz, rębajmistrz oraz zwolennik mongolskiej taktyki pozorowania ucieczki bez pozorowania, przyjąłeś przypadkowo na siebie dwa pieski wielkości ogierów bojowych. Za jednego zabrał się Bogdan - pewnie nie dlatego, że chciał Cię ratować, ale zapewne z głodu. Ten śmiercionośny nicpoń z głodu zapewne zjadł swoją karmiącą matkę oraz ojca odpoczywającego w fotelu po całym dniu bycia pancernikiem. Zatem zostało jeden na jednego, bo nie liczyłeś na to, aby Twój panzerny towarzysz postanowił odłożyć obróbkę mięska i zrobić sobie zapas, aby zjeść dwa razy więcej na jeden obiad.
Pies jest przerażający, wali brudnym...psem, zębiska ma mniej więcej wielkości oskardów, a do tego wali mu z pyska, jakby nigdy nie odkrył, że nogi żelaznych golemów mogą działać identycznie jak dental stixy. Zacząłeś szukać jakiegoś przysmaku dla Azorka, ale pęknięty guzik od spodni zapewne nie smakowałby temu...Azorkowi Chaosu i Zagłady.
Ale zaraz? Psisko ma zeza. Więc trafił swój na swego z wado wzroku, chociaż Twoja była poważniejsza i jakbyś poszedł do uczciwej roboty to szybko być mógł iść na rentę i mieć wywalone podwoziem do końca życia.

Zbysław
Albo grubo, albo wcale - rzekł Wojownik Sadło i przypieprzył sobie na obiad stek z dinożarła. Podobnie w Twoim przypadku - 8 rozjuszonych Cerberberów, które po zagryzieniu Cię rozszarpią Twe boskie ciało na kawałki, aby każdy chociaż poczuł smak krwi, bo o najedzeniu się nie ma mowy. Kurwa mać, jeden ewidentnie ma chęć na Twoje stopy. Takiego chuja!

O kurwa. Skoczyły do Ciebie wszystkie na raz. Szczeliłeś ze srajtaśmy i oberżnąłeś jednemu łeb. Gdy papier odwijał się w Twoją stronę, przerżnął na pół drugiego, który był w locie. Ale na tyle bohaterskiego zabijania poczwar przy pomocy papieru toaletowego typu papier ścierny o gramaturze niemożliwej do opisania cyframi. Jeden z psów doskoczył do Ciebie, stratował i...pobiegł w stronę krasnoludka. Reszta Twoich wrogów tak samo, przy czym jeden nastąpił Ci brudną, zimną i wielgachną łapa na same jaja (parówę ominął).

Kurwa. Chyba zmiażdżone na ament. Tak Ci oczy zaszły łzami, że czujesz się jak miękka picza i pizda, że tak potrafisz płakać.

Wirkupapałek
Bycie grubym ma swoje plusy, np. można więcej dobrze zjeść. Minusy są takie, że wrogowie lubujący się w zjadaniu swoich przeciwników najchętniej dobierają się do grubszych, bo można wyprodukować z nich więcej smalcu i mięsa na zimę, a świeżo po zabiciu jeszcze zrobić obiad dla całej rodzinki.

Na początku było okej, bo zaatakował Cię malutki szczenio-pieso-mutant, który chciał się bawić. Potem dopadła do Ciebie banda 6 dorosłych osobników, które raczej nie chcą się bawić w kosi-kosi-łapki, lecz mają ochotę przyatakować swój układ krwionośny sporą dawką lipidów krążących w Twoich warstwach tłuszczowych. Okrążyły Cię. Zmrużyłeś oczy, chcąc im pokazać, że może i Twój tłuszcz jest mięciutki i dobrze się na nim smaży, ale pod nim są warstwy fanatycznej i bezmózgiej odwagi, która nie pozwala Ci nawet wymówić słowa "pertraktacje" (Partridge nazywa to wprost - "błaganie o życie").

Uniosłeś chlebowate łapska tworząc gardę nie do przebicia szczotką do czyszczenia kibla (tak, krasnoludki, jakie by nie były wredne, kochają szczotki od kibla i chętnie się nimi bawią). Wyrównałeś środek ciężkości, czując jak wbijasz się o centymetr w ziemię.

- Nie chcę was krzywdzić, Azorku, Ami, Brutusie, Chow-Chow, Jamniczku i Wercyngetoryxie. DO BUDY! - Rzekłeś.

Psy skoczyły na Ciebie.


Kompania
Walka wrencz trwała już minutę. Za dwie dotrą golemy, które zapewne nawet nie podniosą łapsk to zmiażdżenia Was tylko po prostu przespacerują się po Waszych świeżo obgryzionych kościach.
Status operacyjny:
1. Zbyniu - jaja już nie bolo, ale nie chce Ci się żyć, bo ile można w te jajca? Dla pewności trzymasz je w łapskach, aby się nie rozpłynęły. Widzisz pancerną pięść wojska przeciwnika, która prze powoli, ale sumiennie w Waszym kierunku.
2. Partridge - rzuciłeś pieskowi patyk, ale w ostatniej chwili cofnąłeś rękę, aby nie musieć montować sobie metalowego haka. Unikasz, czekając aż Bogdan skończy jednopancernikową kolację przy świecach.
3. Krasnoludek - złamałeś kark ostatniemu. To był Azorek. Nie masz kawałka dupki i zgubiłeś sznurówki. Skuliłeś się i zacząłeś płakać, bo przypadkowo zmiażdżyłeś tego małego szczeniaczka, który wygląda jak jeżyk, który nie uważał na autostradzie i jest od dwóch dni rozjeżdżany przez trollejbusy. Zawyłeś z rozpaczy głębokiej niczym studnia, do której dla jaj wrzuciły Cię inne krasnoludki, gdy mieliście po 2,5 roczku.

Oddział Alfa-Żulu
- Winston na pozycji, kszszsz.
- Przyjełem, Winstron. Czekaj na mój znak, jak sytuacja, kszszsz?
- Walczą. Jest remis:remis, ale zara wjado w nich golemy, ser. Poza tym, ser, przypominam, że "kszszsz" stwiamy po pytajniku, kszszsz.
- Dzięki, Winston, przyjełem. Tak przy okazji, degraduję Cię ze z sierżanta na kaprala za poprawianie oficera, kszszsz.
- Kurwa mać, kszszsz.
- Nie przeklinamy, Winston, kszszsz. Ostatnie ostrzeżenie przed byciem st. szer., kszszsz.
- Tak jest, ser, kszszsz. Przepraszam i już będę godnie sprawować funkcję podoficera, kszszsz.
- OK, kszszsz. Obserwuj i czekamy na rozwój sytuacji, kszszsz. Zleceniodawca powiedział, że mamy ich zlikwidować do gołej ziemi za niewywiązanie się z kątraktu, kszszsz. Bez odbioru, kszszsz.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline  
Stary 13-08-2018, 16:04   #232
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Trzymając swoje jaja w garści Zbysław zaczął zastanawiać się nad nabyciem w najbliższym czasie żelaznych gaci... Wtedy byłby niezniszczalny. Bał się, żeby mu czasem coś w nie nie trafiło lub one same ociekły, dlatego nawet w obliczu biegnącej armii smrodzących golemów nie puszczał dolnych partycji ciała. W sumie średnio go obchodziło, jak poradziła sobie reszta ze swoim przydziałem ogarów. Te zwierzęta nie były przygotowane na taki typ przeciwników, dlatego powinni dać radę... A jeżeli nie, to tym lepiej dla świata. W każdym razie Zbysław stanął w niewielkim rozkroku przodem do armii golemów, nagi jak go Pan Bóg stworzył. Przez chwilę szarpał się, by zwinąć swojego biczusa jedną ręką, a gdy mu się to w końcu udało, wcisnął go pod pachę ręki trzymającej jajca. Drugą zaś wyciągnął przed siebie i wymamrotał coś pod nosem.

W efekcie pojawiło się przed nim kilka jamników, zaraz potem drugie tyle i rozbiegły się po okolicy, jazgocząc przy tym niemiłosiernie. Nie takiego obrotu spraw oczekiwał mag, no ale może jeszcze wyczają, w którą stronę biec... W każdym razie, widząc dezorganizacje w szeregach swojej armii, Zbysiu strzelił soczystego fejspalma. Krótką chwile zajęło mu ogarnięcie się, a gdy przestał użalać się nad swoim autorytetem wśród psów, powrócił do klasycznych metod.
- PŁOOOOŃCIE KURWYYY! PŁOOŃCIEEEE!!
Mag srał pióropuszami ognia na prawo i lewo, mając nadzieje, że ogień wejdzie w reakcje chemiczną z golemowym gazem. Średnio go obchodziło, że żelaźni nawet nie weszli w zasięg rażenia jego czarów.

Gdy po dobrej połowie minuty zorientował się, że brakuje mu jeszcze trochę zasięgu, opuścił rękę zrezygnowany i rozejrzał się po okolicy. Jakoś połowa jego jamników została usmażona (po bułki zadzwonią później), ale reszta wciąż chyżo biegała i wkurwiająco ujadała. Mag postanowił, że skoro płonące kurwy jeszcze nie działają, to może trzeba wysłać psy gończe. Dobrą chwile zastanawiał się, jak tu zapanować nad tymi małymi gnojkami, gdy przypomniały mu się wizyty u wujka na farmie. Oprócz morza łez i bólu przebiło mu się przez pamięć jedno wspomnienie...

Pewnego słonecznego dnia rodzice zmusili go, by pomógł wujowi na plantacji marchewek. Z naturalnych przyczyn Zbysław nie chciał być gwałcony analnie podłużnym, pomarańczowym warzywem, ale matka zagroziła mu, że powie ojcu o zapasach wódki pod łóżkiem. Więc chcąc, nie chcąc przyszły mag musiał w słońcu kopać marchew, będąc przy tym co jakiś czas dźgany w dupsko przez nie wiadomo kogo (wujaszek miał wprawę w maskowaniu się, nawet gdy był na drugim końcu pola). No i tak pracując zauważył przejeżdżających rycerzy z dziwnymi krzyżami i wiatraczkami na tarczach. Momentalnie podbiegła do nich lokalna rodzina ujadaczy, która zaczęła podgryzać im konie i szczekać na zakute łby. Ci natomiast tylko coś wrzasnęli w powalonym języku i horda rozbiegła się we wszystkie strony, szczając przy tym pod siebie.

Mag stwierdził, że nie ma nic do stracenia i przez chwilę starał się sobie przypomnieć ten język. W końcu pokiwał głową, odchrząknął i z pięknym akcentem począł wywrzaskiwać.
- Du verdammter Köter fickst auf deine Füße! - Znowu odchrząknął i dał się ponieść poezji języka, gestykulując przy tym energicznie wolną ręką. - Greife diese Golems an oder ich ziehe deine Arschbeine aus! Weil ich dir eine Hölle zum Teufel werfen werde, um die Juden zu verschlingen! SIEG HEIL!
 

Ostatnio edytowane przez ShrekLich : 13-08-2018 o 22:51.
ShrekLich jest offline  
Stary 18-08-2018, 08:47   #233
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację

Nim domniemany Czarnostop Zbysławski skierował swoje wojenne potencje i potencjały w stronę trójki śmiertelnie zagrażających mu debili, swoimi popisami oratorskimi wykazał się Zbysław, w dodatku między nogami prezentując rebus do rozwiązania przez cel słownej zaczepki.
Oceniwszy Partridge'a, krasnolud musiał podjąć decyzję co do tego, jaką notę wystawić czarodziejowi. Tym razem był bardziej zdecydowany, niż w przypadku elfiego kompana - dał twarde 9,5 na 10, czyli notę potencjalnie mniejszą ale i większą zarazem niż elf. Także każdy na swój sposób był zwycięzcą - elf jako potencjalnie posiadacz największej noty, czarodziej jako posiadacz największej noty bez względu na wahania.
A nagrodą miała być zagłada. W dodatku żeby wystawić 9,5, Wirkucipałek musiałby sobie odrąbać połowę palca. Było to wyzwanie i dramatyczna sytuacja w związku z brakiem siekiery.

A potem przyszło do wręczenia nagród.

Nie oszukujmy się - Wirkucipałek nie budzi sympatii, mimo sympatycznego zdrobnienia wpisanego w jego imię czy też imiona. To jest obleśny flejtuch, samo patrzenie na niego potrafi skutkować koniecznością zapisania się do psychologa, a nawet okulisty. Za każdym razem jak otworzy gębę, płaczem zanosi się jakiś duszek światłości umysłu, inspiracji, czy chociaż dobrej dykcji. Kto mierzyłby krasnoludy miarą wziętą z Wirkucipałka, poczułby inspirację ku temu, by zbudować kosmodrom i opuścić planetę, nie chcąc jej dzielić z taką rasą, przy czym ludzkość miałaby tę satysfakcję, że krasnoludzkość jest gorsza i raz jeden nie jest uznana za przyczynę wszystkiego co najgorsze.
Wracając do Wirkucipałka, który bliski był raczej transformacji w mokrą Wirkuciplamę pod czyjąś golemią Wirkucisyrą, to o ile można długo mnożyć zarzuty i odsądzać go od wszystkiego co można, jednego nie jest się uprawnionym mu odmówić, nawet jeśli bardzo by się chciało.
Wrażliwą jest on istotą. Daleko mu do wyrafinowanej i dojrzałej wrażliwości, lecz nie zmienia to faktu, że samą wrażliwość - posiada. A rozdeptany szczeniaczek, jak już zresztą stwierdzono, nie pozostawił go obojętnym. Los stworzonka to było wszystko, co zajmowało teraz rzewnie płaczącego krasnoludka. Co prawda z zewnątrz, niestety, wyglądało to tak, jakby wznosił rytualne modły do jakiegoś plugawego bożka, złożywszy mu niewinną (nie do końca wszakże) istotkę w ofierze i nikt by mu nie współczuł. Co bardziej zorientowana na wysiłki obywatelskie osoba skopałaby go po twarzy albo tyłku
nie mogąc zresztą odróżnić co jest gdzie

.
Drużynę czekała niechybna zagłada, lecz Wirkucipałek, przeładowany emocjami, zdolny był do daleko posuniętej dysocjacji. Z okazji jego bezczynności, można jedynie przedstawić toplistę sytuacji w których Wirkucipałek próbował zaprzyjaźnić się ze zwierzątkiem.

LISTA NAJWIĘKSZYCH PORAŻEK WIRKUCIPAŁKA W PRÓBACH MULTIKLASOWANIA: KRASNOPODLUD/DRUID
Ta składająca się z dziesięciu pozycji lista z racji ograniczonych zdolności obliczeniowych krasnoludka składa się z niestandardowo numerowanych czterech pozycji oraz jednego wyróżnienia. Z przyczyn oczywistych, wszystkie wymienione zdarzenia miały miejsce gdy Wirkucipałek był Firkucipałkiem.



Miejsce dziesiąte - Nekroukleja
Jeżeli kiedykolwiek Firkucipałek zrobił coś bohaterskiego, to był jego największy sukces. Straszliwa powódź nawiedziła Krainę Krasnoludków, gdy Magowie Ognia i Magowie Wody postanowili się tłuc akurat nad ich górami, co spowodowało roztopy. W roztopowej kałuży, Firkucipałek oddelegowany do roli wału przeciwpowodziowego, zauważył małą istotkę której ruchy wskazywały na to, że zaraz się utopi! Nie mogąc jej na to pozwolić, wydobył ją ze śmiercionośnego nurtu i postanowił się nią zaopiekować. Był przeszczęśliwy, wreszcie zapoznawszy jakiegoś przyjaciela. Wdzięczność jego była niezmierzona, gdyż co jakiś czas wesoło podrygiwał. W nocy, kiedy w sypialni krasnoludków zaczęło poważnie śmierdzieć, patriarcha klanu zbudził się, niezadowolony z tego, że któryś z krasnoludków przyprowadził koleżankę i się nie podzielił. Warunki atmosferyczne kazały stwierdzić, że pod dachem krasnali zagościła Jednozęba Gocha albo Paraboliczna Zocha, ale większą zagwozdką było, iż smród dobiegał z piernatów Firkucipałka i nie był to smród którego się spodziewano. Wyrazy podziwu mieszały się z wyrazami niedowierzania. Firkucipałek miałby stać się mężczyzną? Otóż, kiedy już odkryto kołdrę i prawda okazała się daleko bardziej prozaiczna, jednocześnie stała się mniej, gdy ukleja, przeklinająca swojego "wybawcę" za swój los, stała się nieumarłym narzędziem zemsty. Okazała się niezwykle trudnym przeciwnikiem, po dokonaniu demolki rękami próbujących ją usadzić krasnoludów, zamknięto ją w potężnej szkatule i odesłano do egzorcystów - niech oni się z tym szajsem bawią. Firkucipałek wierzy, że tak naprawdę jego rybi przyjaciel uciekł i widzi go w każdej uklejce, którą spotka.
Miejsce drugie - Pan Ośmiornica Który Jest Bardzo Śmieszny
Zbutwiałe wrota kryjówki żałosnej parodii mrocznego kultu legły w drzazgach. Modły i rytuały wznoszone ku mrocznym panom oceanicznych głębin nie starczyły za ochronę, mimo tego że regularnie na drzwi nakładano morską wodę zesłaną przez opiekunów kultu. Gdy bojowy oddział krasnoludów wtargnął by dokonać dezktuluizacji okolicznych klifów, kultyści używali mniej bądź bardziej skutecznych środków.
Tak naprawdę mieli w swoich szeregach potężne ryboludy, ale krasnale przezornie przyniosły Firkucipałka. Żaden z ryboludzkich układów trawiennych nie był w stanie go przeżyć. Pozbawiony bezmyślnych akolitów i ochrony przywódca kultu, naciągnął na głowę czapkę w kształcie dziewięcioramiennej ośmiornicy i zaczął swoje przedstawienie.
-Nie rób mi krzywdy, jestem ośmiornicową księżniczką! Uratowałeś mnie przed potworami, wyprowadź mnie z jaskini to dostaniesz nagrodę!
Uradowany perspektywą zjedzenia pierwszego od dziesięciu lat słodzonego ziemniaka, Firkucipałek zgodził się na propozycję księżniczki mówiącej skrzekliwym barytonem.
Wziął "księżniczkę" za rączkę, ominęli bojowe kłębowisko i wybiegli na powierzchnię, gdzie przemierzali razem pola pod niebem i było niezwykle romantycznie. Do czasu aż Firkucipałek potknął się, obaj się przewrócili, czapka spadła. Patrzył przez chwilę a potem doszedł do logicznego wniosku.
Zostałeś zjedzony, to zostań w brzuchu!
Nałożył czapkę na głowę pobladłego ze strachu i żenady wodza kultu, po czym kontynuowali swój romantyczny bieg, krasnolud zaś był przekonany że dalej ma do czynienia z ośmiornicową księżniczką.
Romantyzm przerwał wielki samogłów, który nadleciał od strony morza.
Ty wiesz że właśnie przepadła ci ostatnia szansa na spłatę many
"Ośmiornicowa księżniczka" próbowała wykupić się Firkucipałkiem, ale będący nią w istocie szef kultu został wciągnięty w wir mrocznej energii. Ogromny, mroczny samogłów odleciał w kierunku morza i zanurzył się.
Ale nic to, pozostała ośmiornicowa czapka, którą Firkucipałek miał za towarzyszkę. Obiecał ją chronić, być jej dzielnym rycerzem.
Reszta krasnoludów, po wykonanej robocie, nie zwracała uwagi na klanowego debila, bawiącego się czapką. Niech się bawi i nie przeszkadza innym - myśleli. Niestety, nikt w porę się nie zorientował, że przez posiadanie takich przedmiotów kultu, zamiast nagrody dostaną karcer za szerzenie symboliki mrocznych sekt i tak musieli się wybijać z iście inkwizytorskiego więzienia.
Miejsce trzecie - Łukasz, Kucyk Pryszczaty
Księżniczka pewnego księstewka z dykty zażyczyła sobie kucyka na urodziny. Jej tatuś, chcąc przede wszystkim postawić się wszystkim wokół, jaki to nie jest fajny bo jak córunia chce kucyka to dostanie kucyka, zlecił zorganizowanie najlepszego kucyka krasnoludom, jako rasie znającej się na interesach. Niełatwe było to zadanie. Na swojej drodze krasnale spotkały atrapy, mimiki i mechaniczne koniki. W końcu, a raczej na końcu - drugim skraju kontynentu, ktoś próbował sprzedawać zwierzęta bojowe po nieudanej inwazji. Uwagę zmęczonych poszukiwaniami krasnoludów zwróciło coś, co wyglądało jak kucyk, było tylko trochę większe, grubsze i chropowate. W dodatku miało na pysku, nad nosem, duży pryszcz. Na pryszczu ktoś napisał imię poprzedniego właściciela, które brzmiało "Łukasz."
W końcu wytargowano cenę za podrabianego, przekarmionego kucyka i postanowiono go dostosować. Przemalowano "kuca" na różowo", napisano mu na boku "superkucyk" i przewiązano mu pryszcz kokardką.
Przez wiele dni podróży w orszaku urodzinowym, Firkucipałek zaprzyjaźnił się z Superkucykiem. Superkucyk cenił sobie jego obecność, gdyż był nosorożcem w krainie bez bąkojadów, swoich naturalnych sojuszników w walce z robactwem. Firkucipałek wszystkie nękające nosorożca robaki przyciągał ku sobie, stąd zwierz był chyba najprzychylniej nastawioną ku niemu istotą w całym uniwersum. W końcu zbliżyli się, weszli w podwoje twierdzy.
Hurra! Jaki piękny kucyk - krzyknęła Księżniczka, po czym zaczęła się opętańczo śmiać. Zrzuciła perukę z misternie zaplecionymi warkoczykami i okazało się, że jest hersztem bandy chochlików. Tak naprawdę tatuś nigdy nie miał córki, wszystko było spiskiem wrogiego wywiadu. Przekonana o tym, że przyprowadzono bojowego nosorożca w charakterze kucyka, księżniczka-herszt chochlików wsiadła na wierzchowca. Jednak okazało się, że nie był to oczekiwany wierzchowiec - jej prawdziwi sojusznicy właśnie ciągnęli wyjątkowo narowistą samicę nosorożca - giganta bojowego. Ona również miała róg przewinięty kokardką. Wyrwała się prowadzącej ją grupie i natarła na zamek. Jej kolejne uderzenia były skuteczne i wkrótce bramy zamku stanęły otworem. Nosorożec-Superkucyk postanowił bohatersko się poświęcić i złożył agresywnej nosorożczyni propozycję matrymonialną, tuż przed tym, jak miała wszystkich stratować. Okazało się to skuteczne i oba nosorożce pognały w siną dal, tratować co popadnie bez ładu i składu. Przyjaciel Firkucipałka dorósł i musieli się pożegnać. Księżniczka chochlików wylądowała w charakterze głębokościomierza fosy.
Miejsce pierwsze - Słomik, Smok w słoiku
Pierwsze miejsce na liście zajmuje kontrowersyjne stworzenie, co do istnienia którego nie jesteśmy pewni. Pewien pustynny kupiec, pożegnawszy się z cennymi klejnotami jakie krasnoludy dostały za wykonanie dlań zadanie, postanowił je odzyskać. Żaden jednak z krasnoludów nie chciał jednak rozstawać się ze swoim skarbem. Jedynie Firkucipałek nabrał się na to, że otrzymał w słoiku prawdziwego, własnego smoka-chomika, czyli słomika. Trzeba było tylko poczekać, aż wyrośnie.
Według innych krasnali słoik był pusty, ale możliwość posiadania własnego smoka była aż zbyt kusząca. Na wszelkie sposoby bracia, którzy wykazali się swoistym firkucipalstwem, próbowali odebrać domniemanego smoka bratu. Ale nie pomogły oferty skarbów kupca, składanych razem ani osobno. Nie dało się go wyrwać podczas snu. Słomika Firkucipałek nosił wszędzie, nie puścił go nawet gdy braciszkowie uciekli się do klasycznego motywu z wysadzoną latryną. Swój finał historia miała dopiero wtedy, gdy krasnoludy weszły na rewir olbrzymów zbrojonych w ogromne drzewiaste pały. Żadne argumenty do nich nie przemawiały. Tylko marmolada. Którą wszyscy zżarli wcześniej. Jednym uderzeniem drzewiastej pały, cała gromada krasnali mogła zostać zmieniona w plackoludy. Tutaj Firkucipałek dokonał wyboru - postanowił poszczuć gigantów smokiem i rzucił słojem o skałę. Słój rozbił się i niby niczym to nie poskutkowało, ale nagle zza skał wyłoniło się potężne smoczysko które przegnało gigantów, jednego niestety albo i stety biorąc na przekąskę. Firkucipałek do dziś jest przekonany że to Słomik. To jest raczej mało prawdopodobne, ale fakt faktem, obecność konkurencyjnego smoka jest najlepszym sposobem na wywołanie smoka z ukrycia, co jest koronnym argumentem za prawdziwością Słomika. Interpretatorzy dziejów będą głowić się nad tą zagadką po wsze czasy.
Wyróżnienie ??????? vel Kełapicukrif
Wszystkie lustra w styczności z Firkucipałkiem zdawały się pękać. Przezornie je zakrywano, gdy był w pobliżu. W końcu, podczas szabrowania jakiejś opuszczonej twierdzy, dostąpił zaszczytu obcowania z magicznym lustrem. W pierwszej chwili był przekonany że atakuje go jakiś ohydny karzeł. W drugiej chwili nie pomylił się, ponieważ jego własne odbicie ciekawie zadziałało na lustro - odbicie krasnoluda wybiło lustro od środka i rzuciło się nań ze wściekłością. Lustrzany Firkucipałek, którego można także nazwać Kełapicukrif-em, tym się różnił od pierwowzoru, że miał nie tylko plugawy wygląd, ale i charakter, w połączeniu z piekielną inteligencją. Z początku przekonał prawdziwego Firkucipałka, że jest jego psem i trzymał go na smyczy, raz po raz bijąc się po głowie gdy Firkucipałek dawał głos pod postacią rżenia, miauczenia, gdakania a nawet hejnału zagranego na połkniętej trąbce. Potem, gdy jego intrygi stały się nazbyt widoczne, ponownie zamienili się rolami. Firkucipałek nie zdał sobie sprawy, jak wygląda i myślał że rzeczywiście ma psa, nawet jeśli ten pies był jego idealnym sobowtórem. Krasnoludek trafił do więzienia za nie swoje przewiny, podczas gdy jego sobowtór pozostawał na wolności i sukcesywnie doprowadzał kolejne krasnoludy do ruiny. Do tego podkopał się pod więzienie i pozorował ucieczki, aby to zawsze wyrok trafiał na Firkucipałka. W końcu, gdy zasadzał się na objęcie krasnoludzkiego tronu, król zaprosił go na ucztę (był w przebraniu jako ostatni spadkobierca elfickich skarbów). Takiej wyżerki nigdy nie było, zatem Kełapicukrif opędzlował całą tacę. Uciekł mu jednak groszek, w pogoni za którym wskoczył na tacę i zobaczył swoje oblicze w idealnie wyczyszczonej powierzchni. Otworzył się lustrzany wir, który wciągnął Kełapicukrifa, a zmiany w rzeczywistości cofnęły się do momentu, gdy Firkucipałek popatrzył na lustro - tym razem jednak było ono przezornie zmatowiałe.

Ostatecznie wszystkie te historie to coś ciekawszego niż sama tylko czarna rozpacz. Tak oto wyglądają dzieje Firkucipałka jako przyjaciela zwierząt - a jakie czekają go przygody teraz, jako Wirkucipałka?
 

Ostatnio edytowane przez CHurmak : 28-08-2018 o 13:14.
CHurmak jest offline  
Stary 23-08-2018, 19:30   #234
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Na drużynę runęło stado sierściuchów pochodzących z tego kręgu piekła, gdzie mieścili się już ludzie macający bułki bez ich zakupu. Mówiło się co prawda, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Tutaj raczej mieli do czynienia z czymś, co w człowieku najbardziej lubiło śledzionę.
Zbyszek ponownie nabawił się problemów z co bardziej dyskretnymi częściami ciała. W odpowiedzi na atak dokonał równie heroicznego, co niebezpiecznego czynu. Czar mógł zabić wroga, ale i wszystkich wokoło. A już szczególnie zważywszy na wszechobecny opar o składzie dań serwowanych w goblinich restauracjach. Wirkucipałek z kolei… wyglądało na to, że lekko się przyciął. Choć Silverballs nie mógł tego wiedzieć (a byłaby to kłopotliwa świadomość) przez głowę krasnoluda przeskakiwały kaskady chaotycznych wspomnień. Ich wspólnym mianownikiem były próby integracji z rozmaitymi zwierzętami. To z kolei musiało być cokolwiek trudne dla obydwu stron, gdyż personę rodzaju Wirkucipałka mógł polubić tylko ktoś o osobowości litej skały.
Był wreszcie i on, pozostawiony z dwójką wrogów. Stop, właściwie jednym - wydedukował łucznik, słysząc co Bogdan wyrabia z kundlem. Kojarzyło się to z fabryką bólu, trepanacją czaszki i wyjściem z rozwydrzonym gówniarzem do restauracji. Nic to specjalnie nie zmieniało. Jeden psiak czy cała armia - Partridge posiadał zadziwiającą umiejętność zbierania ran, nawet gdyby walczył z emerytowanym szachistą w śpiączce.
Wtem mu zaświtało! Wciąż miał łuk z chaty starego dziada. Szybko wyciągnął nabytek i od razu napiął cięciwę. Tamta zadrżała w rytm jego rąk, bowiem strach wylewał się przez skórę elfa.
Lecz Partridge nie zamierzał odpuścić. Postanowił podjąć wyzwanie tu i teraz.
Nie tylko Wirkucipałka nawiedzały retrospekcje. W krytycznych momentach przed Partridgem również stawały sceny z przeszłości. Były to czasy dzieciństwa, jakie tchnęły jakąś słodką naiwnością, a co za tym idzie, dodawały mu otuchy (choć może była to zwykła zgaga). Dokładnie teraz, wizualizował siebie jako ośmioletniego ledwie Patrysia, którego ojciec lubił zabierać na treningi pokrętnika. Była to ulubiona gra elfów, choć żaden nie potrafił do końca wyjaśnić jej zasad. Najważniejsze było jednak to, że rozgrywka kończyła się w momencie, kiedy zawodnik padał na ziemię i symulował złamanie z przemieszczeniem. Czyli po dwóch minutach.
Te chwile szczególnie cenił, zważywszy iż stanowiły jedyną przerwę od prania go po tyłku. Jeden trening zapamiętał zaś szczególnie dobrze. To wtedy jakimś cudem udało mu się zdobyć kilka punktów. Ojciec okazał mu tak rzadki przejaw czułości, pogładził po włosach i rzekł:
- Widzisz synu. Jednak nie jesteś taki tragiczny. W ramach nagrody przesuniemy twoją adopcję o kilka dni.
W ślepych oczach teraźniejszego Partridge’a zajaśniała łza. Ktoś niegdyś w niego wierzył. Nie mógł teraz zawieść. To była jego chwila! Każdy ruch miał więc opanowany i ściśle skoordynowany. Silverballs stanął w rozkroku, poprawił ułożenie łokci oraz dłoni, podniósł łuk do góry i…
No właśnie, zapomniał że brakuje mu amunicji. Nie pamiętał również, że dzięki nowej zdolności, była mu ona zbędna. Tak to już wyglądało, kiedy ktoś posiadał pamięć rozwielitki po przejściach.
Tak czy inaczej, nastąpiła błyskawiczna zmiana planów.
Partridge ujął oburącz jeden koniec łuku i mocno się nim zamachnął. Kompletnie na oślep i byle gdzie. W taki sposób najbardziej lubił. To z kolei przypomniało mu inną lekcję ojca. Zdaje się, że udzielił mu ją po szóstym miodzie pitnym za pomocą drewnianej lagi.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 23-08-2018 o 21:29.
Caleb jest offline  
Stary 10-09-2018, 21:52   #235
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Zbysław
Gdybyś miał rękawy, zapewne byś je podwinął, aby mieć bardziej badassowy imydż przy odpalaniu swoich pikantnych czarów. Ale Twoim jedynym przyodzieniem jest absurdalna pewność siebie, patologiczne myślenie oraz włosy na klasie, klejnotach i na palcach stóp. Też ma to swój pewien wyraz, jak błędnie zapisane zdanie złożone autorstwa goblina po tracheotomii czaszki wykonanej w służbowej publie zdrowia.

Jarało się pięknie, przedpole, dotychczas kawałek czarnego piachu, zamieniło się w piekielny ugór, czy ogór, usiany kawałkami bulgoczącego kwarcu oraz dżdżownic aldente. Poczułeś w środku olbrzymi wzrost temperatury, ale nie taki, gdy chce Ci się mocno srać, aż bolo flaki, lecz taki magiczny przypływ złej mocy, która może usmażyć samego Szefa Najgłębszego Piekła - Dumm Dumm Johnsona alias Lumpcyren.

A nie, to zgaga.

Odbiło Ci się takim ogniem, że łzy pociekły z oczu i czar się wygasł. W sumie mógłbyś robić w aranżacji ogrodów, patrząc na Twój nowiutki wyczyn, chociaż dopuszczasz myśl o ryzyku otrzymania zapłaty nie w złocie lecz solidnym daniu w ryj.

Psy. Psy zawsze są okej, chociaż nie wiadomo, co tak naprawdę mogą i potrafią. Zatem przywołałeś je, bo to zawsze byle jaki pomysł, ale pomysł. Jamniki na Twój najeźdźczy rozkaz rozbiegły się w chaotycznie sformowanym bezwładzie - jedne zginęły w piekielnym przedpolu, inne zdechły na koklusz, a ostatni, najsilniejszy, stał się ofiarą seksualną Bogdana, który po posiłku nabrał dużo sił na grabież, gwałty i dalsze żarcie.

Poczułeś się przybity, że umiesz chlastać papierem toaletowym, podpalać wszystko poza tym co chcesz, a Twoje wyuczone czary stoją na poziomie zimnej kaszanki. Ale jebać przybicie! Dobyłeś srajtaśmę, strzeliłeś i czekasz na walkę wrencz, chociaż czujesz, że przeżyjesz pierwszą nanosekundę starcia, gdy golem podniesie piąchę, a tym samym stworzy takie podciśnienie, że łeb Ci wybuchnie od braku tlenu.

Partridge
Od walki wrencz lubisz bardziej jedno - spokojną twierdzę strzeżoną przez fanatycznie lojalnych tytanów, których boi się każdy do tego stopnia, że możesz do każdego bezkarnie mówić "Frajerze z wykształceniem zawodowym". Cóż...muszę kontynuować kolejny wywód o tym jak marzenia w tym świecie kończą się co najwyżej tanią oszukaną kanapką bez masła, szynki i sera, która ma postać nieprzekrojonej kajzerki?

Pomimo przewrotności losu, wad genetycznych i mokrych skarpetek wszedłeś w stan skupienia. Skupienia, które powoduje w tanich opowieściach bardów, uważających się za profesorów neurolingwistyki, przypływ świętego gniewu kończącego się miażdżeniem na ament każdego wroga, który wlezie człekowi we w drogę. Skupienie, które powoduje obniżenie ciśnienia, o ile bierze się odpowiednie leki na obstrukcję wewnętrzną zwaną wesołą schizofrenią paranoidalną, skutkujące spowolnieniem czasu. Skupienie, które wkłada w każdą komórkę ciała precyzję godną trolla krojącego tartak skalpelem. Skupienie, które pozwala Ci przeczytać gazetę w publicznych szalecie wolnostojącym wystawionego podczas koncertu śmierćmetalowego. Skupienie...

Przypierdoliłeś na odlew i na odpierdol, aby tylko trafić i mieć szansę na schowanie się za Wirkucipałkiem. I trafiłeś - Cipałka przez łeb, ale musisz przyznać, że trafił swój na swego - łuk cudem nie pękł, a łeb krasnoludka zabrzmiał niczym cymbał. W sumie adekwatne. Pies, który Cię atakował wylądował na ziemi nieco zdezorientowany i chrząknął. Zrozumiałeś. Poprawiłeś krasnoludkowi czapeczkę, poklepałeś go po ramieniu i spojrzałeś na atakującą Cię do niedawna bestię. Ta pokręciła łbem, zrobiła pyskpalma i westchnęła po czym zażenowana odeszła w kierunku lasy, aby popełnić samobójstwo, ponieważ takich rzeczy nie da się obsobaczyć...yyy...odzobaczyć.

Ponieważ szybko wypierasz z pamięci wspomnienia, które mogłyby przy ich rozpamiętywaniu spowodować u Ciebie płomienne zażenowanie implikujące samozapłon, już się uśmiechasz na myśl, że prawdopodobnie przez kolejne 5 minut będziesz zdolny do samodzielnego oddychania. A co to będzie, to się...zobaczy. Eh, cholerne powiedzonka układane przez wrednego, pomarszczonego gnoma psychopatę.

Spojrzałeś na krasnoludka, który robił coś na wzór myślenia, ale nawet mówienie "na wzór myślenia" to obraza dla tej zacnej czynności, która odróżnia homo homo krasnoludens, i innych homo homo, od

Wirkucipałek
Przy pozycji numer 3 coś Cię natchnęło albo po prostu strzeliło w łeb i poprawiło czapeczkę. Nie zważając na dystraktory wróciłeś do swych uwewnętrzniających opowieści o powidłowym mydle używanym w więziennych prysznicach w bloku A zakładu dla mężczyzn o lekko zwichrowanych chromosomach.

Zbysław
Gdybyś miał rękawy, zapewne byś je podwinął, aby mieć bardziej badassowy imydż przy odpalaniu swoich pikantnych czarów. Ale Twoim jedynym przyodzieniem jest absurdalna pewność siebie, patologiczne myślenie oraz włosy na klasie, klejnotach i na palcach stóp. Też ma to swój pewien wyraz, jak błędnie zapisane zdanie złożone autorstwa goblina po tracheotomii czaszki wykonanej w służbowej publie zdrowia.

Jarało się pięknie, przedpole, dotychczas kawałek czarnego piachu, zamieniło się w piekielny ugór, czy ogór, usiany kawałkami bulgoczącego kwarcu oraz dżdżownic aldente. Poczułeś w środku olbrzymi wzrost temperatury, ale nie taki, gdy chce Ci się mocno srać, aż bolo flaki, lecz taki magiczny przypływ złej mocy, która może usmażyć samego Szefa Najgłębszego Piekła - Dumm Dumm Johnsona alias Lumpcyren.

A nie, to zgaga.

Odbiło Ci się takim ogniem, że łzy pociekły z oczu i czar się wygasł. W sumie mógłbyś robić w aranżacji ogrodów, patrząc na Twój nowiutki wyczyn, chociaż dopuszczasz myśl o ryzyku otrzymania zapłaty nie w złocie lecz solidnym daniu w ryj.

Psy. Psy zawsze są okej, chociaż nie wiadomo, co tak naprawdę mogą i potrafią. Zatem przywołałeś je, bo to zawsze byle jaki pomysł, ale pomysł. Jamniki na Twój najeźdźczy rozkaz rozbiegły się w chaotycznie sformowanym bezwładzie - jedne zginęły w piekielnym przedpolu, inne zdechły na koklusz, a ostatni, najsilniejszy, stał się ofiarą seksualną Bogdana, który po posiłku nabrał dużo sił na grabież, gwałty i dalsze żarcie.

Poczułeś się przybity, że umiesz chlastać papierem toaletowym, podpalać wszystko poza tym co chcesz, a Twoje wyuczone czary stoją na poziomie zimnej kaszanki. Ale jebać przybicie! Dobyłeś srajtaśmę, strzeliłeś i czekasz na walkę wrencz, chociaż czujesz, że przeżyjesz pierwszą nanosekundę starcia, gdy golem podniesie piąchę, a tym samym stworzy takie podciśnienie, że łeb Ci wybuchnie od braku tlenu.

Partridge
Od walki wrencz lubisz bardziej jedno - spokojną twierdzę strzeżoną przez fanatycznie lojalnych tytanów, których boi się każdy do tego stopnia, że możesz do każdego bezkarnie mówić "Frajerze z wykształceniem zawodowym". Cóż...muszę kontynuować kolejny wywód o tym jak marzenia w tym świecie kończą się co najwyżej tanią oszukaną kanapką bez masła, szynki i sera, która ma postać nieprzekrojonej kajzerki?

Pomimo przewrotności losu, wad genetycznych i mokrych skarpetek wszedłeś w stan skupienia. Skupienia, które powoduje w tanich opowieściach bardów, uważających się za profesorów neurolingwistyki, przypływ świętego gniewu kończącego się miażdżeniem na ament każdego wroga, który wlezie człekowi we w drogę. Skupienie, które powoduje obniżenie ciśnienia, o ile bierze się odpowiednie leki na obstrukcję wewnętrzną zwaną wesołą schizofrenią paranoidalną, skutkujące spowolnieniem czasu. Skupienie, które wkłada w każdą komórkę ciała precyzję godną trolla krojącego tartak skalpelem. Skupienie, które pozwala Ci przeczytać gazetę w publicznych szalecie wolnostojącym wystawionego podczas koncertu śmierćmetalowego. Skupienie...

Przypierdoliłeś na odlew i na odpierdol, aby tylko trafić i mieć szansę na schowanie się za Wirkucipałkiem. I trafiłeś - Cipałka przez łeb, ale musisz przyznać, że trafił swój na swego - łuk cudem nie pękł, a łeb krasnoludka zabrzmiał niczym cymbał. W sumie adekwatne. Pies, który Cię atakował wylądował na ziemi nieco zdezorientowany i chrząknął. Zrozumiałeś. Poprawiłeś krasnoludkowi czapeczkę, poklepałeś go po ramieniu i spojrzałeś na atakującą Cię do niedawna bestię. Ta pokręciła łbem, zrobiła pyskpalma i westchnęła po czym zażenowana odeszła w kierunku lasy, aby popełnić samobójstwo, ponieważ takich rzeczy nie da się obsobaczyć...yyy...odzobaczyć.

Ponieważ szybko wypierasz z pamięci wspomnienia, które mogłyby przy ich rozpamiętywaniu spowodować u Ciebie płomienne zażenowanie implikujące samozapłon, już się uśmiechasz na myśl, że prawdopodobnie przez kolejne 5 minut będziesz zdolny do samodzielnego oddychania. A co to będzie, to się...zobaczy. Eh, cholerne powiedzonka układane przez wrednego, pomarszczonego gnoma psychopatę.

Spojrzałeś na krasnoludka, który robił coś na wzór myślenia, ale nawet mówienie "na wzór myślenia" to obraza dla tej zacnej czynności, która odróżnia homo homo krasnoludens, i innych homo homo, od parszywych bezmózgich bestii. Jedno jest pewne - nie chcesz spać w jednym pomieszczeniu ze swym kompanem, bo nawet przy normalnym oddychaniu chrapie jak krasnoludzki czołk bejowy.

Wirkucipałek
Gdyby myśli wydawały dźwięki, Twoje miałyby smak koloru pomarańczowego o masie własnej -12mg/hdm3 zupy astmatycznej produkcji mamy Zbysia. Ale wspominałeś o tych zwierzątkach, z którymi podzieliłeś te najpiękniejsze chwile ich życia lub dożycia. Zasadniczo jak zwykle Twój mózg rozmijał się z rzeczywistością, jak w sytuacjach, gdy Śnieżyna prosiła Cię, abyś wyprał jej majtki po comiesięcznym miesiączkowaniu, a Ty robiłeś jej kompot z rabarabarabaru, bo lubiłeś, a ona nie. Albo gdy miałeś wyrzucić śmieci, a z obierków po ziemniakach robiłeś pyszne, smażone czipsy węglowodorowe. A i tak Twe serduszko najczulej biło, gdy wspominałeś wspólne posiłki z całą ferajną, podczas których wszyscy robili śmieszne, sprośne dowcipy, a Ty pokazywałeś jak rzyga się na zawołanie do zupy kalafiorowej z brukwi.

I wtedy mózg sprowadził Cię na ziemię, dosłownie, wprasował Twoją twarz w ziemię. Przeżułeś to, co weszło Ci do ust, popiłeś z kałuży dla ułatwienia przełknięcia i spojrzałeś przed siebie. Golemy nacierają, ale jedno co Cię ciekawi, to dymiący mini-bełt sterczący z ziemi przy Twojej głowie. Hmm, jego usytuowanie wskazuje, że ktoś Ci chciał pyrknąć w plecy, ale nie prosiłeś o to, bo wcale Cię nie swędziały. Poza tym tylko niemądrzy ludzie chcą kogoś podrapać w plecy bełtem z kuszy celując w głowę. Naprawdę, jednak są istoty głupsze od Ciebie, chociaż Ty za głupiego się nie uważasz, bo ogólnie mało co uważasz, chyba że jeść, pić, spać.

Widzisz, że drużyna odparła atak piesków. Wytarłeś w spodnie łapki utytłane krwią i flakami tych biednych stworków i czekasz aż ktoś podejmie decyzję o tym jak masz żyć, ginąć i jeść, pić, spać.

Serio. Gdybyś podjął decyzję o swoim samostanowieniu, prawdopodobnie piekło by zamarzło, a alkohol na całym świecie stałby się bezalkoholowym sokiem o smaku kleju do tapet gotowanego na zimno.



Kompania
Golemy mają tempo walców, w dodatku część z nich utknęła w stygnącym przedpolu, które zadziałało na wzór ruchomych piasków z szybkoschnącego betonu. Ten heroicznie przypadkowy czas nadał Zbysiowi cały 1 EXP, a reszcie drużyny po umiejętności "Zrób se kanapkę ze srem".

To wszystko nie zmienia faktu, że teraz macie do pokonania kawał zabójczo zabójczego terenu, który sfajczyłby nawet gorejący krzak, a do tego usiany golemami o sporym zasięgu konstrukcyjnych łap +120 do śmierci trafionego przeciwnika.

Jak to herosi, których pochodzenie można określić jako "z mieściny o świętej nazwie Kozia Pałka", chcieliście zrobić jedno - najlepiej nic, bo los bywa sprzyjający i najlepiej nie denerwować go w realizacji jego misternie usnutych planów dla bandy takich sakramenckich jełopów jak Wy.

Partridge
Przycupnąłeś. Są takie chwile w życiu, że elf może przycupnąć i akurat nie nabije się zadkiem na przypadkowo zatkniętą w ziemię zatrutą włócznię. Sprawdziłeś i serio się nie nadziałeś. Hmmm, wyczuwasz, że ktoś obserwuje Wasze tyły. Czyżby leśny dziad-perwers?

Wirkucipałek
Zgłodniałeś, więc podszedłeś nieco do przodu i zebrałeś z ziemi hot-jamnika produkcji Zbysia. Mmmm, smaczny tłuszczyk, sierść idealnie wypalona żarem zabójczym dla białka i nawet flaczki w środku są dobrze wysmażone. Smakuje jak kurczak!
Coś śmignęło Ci koło lewego, albo prawego, ucha i trafiło w golema. To coś zrykoszetowało i wbiło się w Twój posiłek. O, znowy mini-bełt. Coś nisko dziś latają.

Zbysław
Ojesuuuu, cholerna zgaga. Beknąłeś na próbę, bo ludzie mają taką tendencję - wiedzą, że coś im dolega i zrobienie czegoś tylko spowoduje nasilenie objawów, ale warto się przekonać czy minęły, pomimo że wiadomo, iż nic z tego.

Zapieeeeekło aż kaszlnąłeś, a napięte mięśnie brzucha nacisnęły na jelita i pierdłeś.

Wykończysz się w tym tępie, tempie, templariuszu...a z resztą. I wtedy zobaczyłeś to, co zobaczyła reszta timu...

Kompania
Golemy zatrzymały się, a do Waszych zamiodowanych uszu dotarły słowa zalewające całe pole:
- Szybko do środka, wy tępe chuje!
No dobra, wiadomo, że ten mag nie ma charakteru praworządnego dobrego, czy chociaż neutralnego chaotycznego, ale mógłby przynajmniej wyrażać jakiś szacunek do Waszy...
- Dam Wam piwa!
E, do rzeczy jest ten facet. Taki, że można na spokojnie się z nim zakumplować i po czwartej beczce piwa mówić, że skoczyłoby się za nim w ogień albo do monopolowego po flaszkę gorzału.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 10-09-2018 o 21:55.
Bergan jest offline  
Stary 14-09-2018, 08:55   #236
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Bardziej od zwycięstwa, Partridge'a interesowała świeżo nabyta umiejętność. Na szybko zrobił sobie kanapkę, choć przy obecnych warunkach składała się ona głównie ze szlamu i patyków.
- Całkiem dobre, chcesz? - na czuja wepchnął przekąskę Zbysiowi prosto w twarz. - Nie, to nie. Po prostu chciałem być miły.
Dopiero uświadomił sobie wygraną walkę, przez co zakrztusił się okruchami, wypuszczając resztę kanapki nosem. Gdzieś jeszcze świstały bełty, co było dziwne, bo dziś nie zapowiadali opadów amunicji.
Normalnie w takiej sytuacji uruchamiał procedurę szybkich nóg i donośnych pisków. Tylko że ktoś właśnie powiedział o piwie. Bez względu na rasę, każdy facet dostawał modyfikator +10 do odwagi, kiedy słyszał o perspektywie wypicia złocistego trunku. Nie inaczej było w przypadku elfa. Jego krajanie smakowali co prawda wykwintne wina z egzotycznych owoców, ale on zawsze wolał proste trunki. Skuteczniej przyćmiewały one problemy, jakich świat mu nie szczędził.
- Kto ostatni, ten gryzie stopy Lucynie! - krzyknął, rozpędzając się możliwie szybko.
Gdzieś w końcu musiał przecież dotrzeć.
 
Caleb jest offline  
Stary 14-09-2018, 17:18   #237
 
ShrekLich's Avatar
 
Reputacja: 1 ShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputacjęShrekLich ma wspaniałą reputację
Właśnie strzepywał sobie resztki kanapki przyrządzanej przez Patridge'a, gdy zauważył, co ten cholerny kretyn robi. Wpierw stanął jak wryty i zaczął smarkać kanapką, po czym rzucił się prosto w rozżarzony teren, w którym ugrzęzły stalowe giganty. To wszystko tylko dlatego, że jakiś pijus, najprawdopodobniej krewny Zbysia, krzyknął coś o piwie. "Ten parufałek chyba nie myśli, że dotrze do piwska szybciej niż człowiek?!" pomyślał oburzony i ruszył w ślad za elfem.

Po drodze papirus świstał mu, niczym chorągiew, a ten zamiast zostawić ją w spokoju, chlastał śmiercionośną srajtaśmą gdy tylko miał okazje. W wyniku jego zabaw zginęły ostatnie resztki jamniczej gwardii, a twarz maga obryzgała krew z ich przeciętych na pół ciał. Ten nawet tego nie zauważył i wciąż pędził jak popierdolony przez pole golemów. Jego brudne stopy skutecznie chroniły go od temperatury, jednak nawet one z czasem uległy przylepiającemu efektowi podłoża. Z każdą sekundą doświadczały coraz wyższych temperatur, jednak mag miał to w dupie. Bieg na oślep, nawet nie zauważając, że w pewnym momencie odciął jakiemuś golemowi głowę w wyniku swojego machania papierem.

Niestety o ile temperatura mu nie przeszkadzała, to zgaga wdawała się coraz bardziej we w znaki. Podmuchy śmiercionośnego gazu z jego odbytu powodowały mini eksplozje w kontakcie z podłożem, dlatego Zbysława goniła wielka fala ognia i smrodu. Oczywiście z dwojga złego, dodawało mu to też trochę nitra... Inaczej dawno już by się pogrążył w własnej chmurze gównianego gazu, podgrzanego do kilkunastu tysięcy stopni Kermita.
 
ShrekLich jest offline  
Stary 22-09-2018, 19:24   #238
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację

Konsumpcja gorącego jamniczka nie zmieniła faktu że Wirkucipałek lubi zwierzątka, nawet jeśli lubi te zwierzątka jeść.
Substancje odżywcze nie miały do czego dotrzeć z powodu braku krasnoludkowego mózgu, w związku z czym odbiły się o dekiel. Wirkucipałek zaczął śpiewać wesołą piosenkę i szukać kwiatków do zbierania i zrobienia bukieciku który można by podarować Śnieżce. Niestety piosenka jaką miał na myśli była w języku, którego nie znał, dlatego odgłosy z jego aparatu mowy osiągnęły poziom, dla którego określenie "glosolalia" byłoby nader nobilitujące. Jakby było mało jego skłonności do przytulania się w nieodpowiednim momencie i do nieodpowiednich osób, chciał wziąć kolegów swoich za ręce i razem zatańczyć świetlisty korowód niczym trzy radosne rusałki po jakichś czterdziestu latach conocnych występów w tym samym przybytku, ale jego koledzy postanowili uciec. Pragnąc piwa i lecąc niemalże z wywalonymi jęzorami, zmierzali przekroczyć dopuszczalną ilość promili.
Wirkucipałek wściekł się, brzmiał jakby ktoś wypuścił powietrze z napompowanej surykatki.

-Nie będziesz mi rozpijać kolegów! Nie pozwolę wam dotknąć piwsku!

I z rykiem niosącym cechy wszystkiego co drażni w skali tonów niskich i wysokich w synchronizacji godnej miana oroborosa tonalnej sromoty, Wirkucipałek groźnie wymachiwał pięściami i biegł w stronę otwartych drzwi wieży, po czym upadał, wdychał ożywczy popiół i zmielony gruz, wstawał i powtarzał czynność kilkakrotnie, aż trafił do wieży albo rozplackował się na jej zamkniętych tuż przed klamkowatym kartoflem kinola drzwiach.

 
CHurmak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172