Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2018, 21:40   #301
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Szlachcic poczuł jak jego serce zabiło szybciej. Manuel! Jego Manuel. Żyła. Wysłuchał dziewczyny do końca hamując emocje. Aż w końcu, w dramatycznej sytuacji, w czasie której ważyły się losy przywódcy kompanii wilka szlachcic w ogóle się tym nie przejął.

Objął silnym ramieniem dziewczynę nieco powyżej bioder i obdarował ją mocnym pocałunkiem. Tak innym, niż te jakie otrzymywała od niego Eloiza. To był pocałunek kochanków. Wbił się w nią mocno zapominając o wszystkim. O pradawnych istotach, Yarvis, wiecznie knującym Cooperze, Black Cross… wszystko to było bez znaczenia. Kompania Wilka ze swym przywódcą. Wszystko odeszło w zapomnienie. Od jak dawna wiedział, że kocha tę kobietę? Teraz wydawało mu się, że od zawsze. Choć wtedy na Jerrym to były jeszcze niewinne flirty. Ale teraz, po tym wszystkim… po Latającym Mieście i śmierci Ferata… po bitwie z piratami i tej pustce jaką czuł, gdy jej nie znalazł… teraz Richard był pewny. Wiedział też jakie decyzje należy podjąć.

W końcu oderwał się od zakurzonej twarzy rudowłosej. Sam wyglądał gorzej, bo krew zabitych jaka pokrywała sporą część ubrania zaczynała krzepnąć.

- Ten człowiek przygotował na nas zasadzkę na wyspie Jerry, w czasie której zatopił statek Casimira. Ale dziś w bitwie z piratami uratował mi życie. Puść go. W tej chwili mamy inny problem.

Zmierzył wzrokiem otaczających ich żołnierzy Black Cross.

- Dostaliśmy niepowtarzalną okazję dołączenia w szeregi Czarnokrzyżowców. Będziemy mogli zabijać ludzi, którzy myślą o starożytnych istotach. W zamian za tę możliwość musimy oddać swoje człowieczeństwo i dać sobie wyprać mózg. Zabrać wspomnienia i służyć im ze ślepą lojalnością.

Wzrok szlachcica wędrował od Manuel do Patrika.

- Alternatywą jest wrócić do siebie i swoich zajęć. Jak gdyby nigdy nic. Wtedy może uda nam się zatrzymać nadchodzące konflikty. Chodźmy. Tam już na nas czekają. Na nas i nasze decyzje.

Richard pomógł wstać Patrikowi von Tierowi. Wcielonej bestii. Człowiekowi, który przekraczał granice człowieczeństwa kolejnymi wszczepami. Potem złapał dłoń Manuel i ruszył z nią z powrotem do miejsca w którym Eliasz próbował przekonać Coopera do prania mózgu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 17-09-2018, 22:15   #302
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Herszt zarażonych siedział na ziemi. Pokrywał go szron, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi. Przestał również zwracać uwagę na ranę postrzałową dłoni, gdzie zapewne i tak brakowało mu czucia. Tylko odległy ognik w sprawnym oku sugerował, że wewnętrzny żar nie zgasł na dobre.
- Zdecyduj czy zechcesz w tym uczestniczyć? - Denis potrzebował od niego konkretnego stanowiska. - Czy nadal liczy się tylko pomsta za krzywdy?
Shagreen obrócił pokrytą liszajami głowę. Ropa z wywołanych chorobą ran zamarzła na kamień, tworząc lśniącą siatkę cienkich linii.
- Zrobiłem, ile mogłem. Wygląda na to, że nie dokończę wyprawy tak, jak tego chciałem. Jeśli nadal podtrzymujecie, że sprawiedliwość się dopełni, to mi wystarczy. Ale nie będę zeznawał. Zamiast tego udam się do miejsca, gdzie będę mógł umrzeć.
Lurker wiedział, że więcej nie wyciśnie z byłego rewolucjonisty. Najmłodszy Barnes poprowadził ekstremalną ofensywę. Być może od początku wiedział, że będzie musiał zapłacić za to najwyższą cenę. Czcigodny Walker poświęcił własne sumienie, przez co przybrał maskę Shagreena. Choć obydwaj pragnęli jednego, nie mogli dłużej współegzystować w jednym ciele.
Cooper skupił się na Eliaszu. Jego zdaniem mistrz Black Cross nie doceniał potencjału historyka. Problem polegał na tym, że stary widział tylko jeden sposób kooperacji. Zakładał on bezwzględne posłuszeństwo oraz działanie według arbitralnych reguł. Jacob z kolei doskonale znał własne granice. Nie potrzebował wyznaczania ich przez osoby trzecie. Była to wręcz odwrotność jego metod. Niestety, mistrz podjął już decyzję. Co prawda przechodził wkrótce w stan spoczynku, lecz było wątpliwe, aby jego następca mógł zmienić zdanie.
- Zrobisz jak uważasz za słuszne, tego jestem pewien - starzec opatulił się cieplej, przycisnął do siebie długą szatę. - Skoro chcesz zniszczyć zagrożenie, tym bardziej utwierdzasz mnie, że posiadamy rozbieżne cele. Black Cross nigdy nie miało pokonać przeciwnika, a ukrócić jego zasięgi. To pierwsze jest awykonalne. Jednakże już dość o tym dzisiaj powiedzieliśmy. Uznaję twoją decyzję za odmowę współpracy i niech tak pozostanie.
Eliasz z pewnością wiedział, że to nie miało powstrzymać historyka. W istocie, Starr miał już nowe koncepcje oraz plany. Dowiedział się zbyt wiele, aby nagle poprzestać. Być może zachowawcze Black Cross wcale nie było mu potrzebne. Przy zasobie informacji, jakie sam posiadał i bardziej elastycznym podejściu, mógł przecież zdziałać całkiem sporo. Oczywiście, krzyżowcy mieli już na zawsze zostać problemem. Jakiekolwiek obnoszenie się z sekretną wiedzą oznaczało śmiertelną groźbę z ich strony. Sama historia Enzo była tego dostatecznym ostrzeżeniem. Jedno było więc pewne. Jeśli Jacob zamierzał kontynuować badania nad Starym Światem, wkraczał na bardzo groźne rejony.
Lecz czy to nie było właśnie najbardziej fascynujące?



Tymczasem Richard znalazł w sytuacji, którą jeszcze jakiś czasu temu kompletnie by wykluczał. O to proponował rozejm ze śmiertelnym wrogiem. Ileż to razy musiał myśleć, co się stanie, kiedy wreszcie staną twarzą w twarz… ale propozycja pokoju? Dawny La Croix zapewne odezwałby się pustym śmiechem.
Nie to było jednak najważniejsze, bowiem przez moment to Manuel stała się całym jego światem. W ułamku namiętnej chwili przestała być tylko pracownikiem, a stała się jego kobietą. Usta rudowłosej chciwe kontynuowały pocałunek. W miłosnym uniesieniu ciało nie mogło kłamać i Richard czuł, że kobieta długo czekała na podobny ruch. Czas wokół zatrzymał się, a przyjemne ciepło na chwilę przeniknęło całe jestestwo szlachcica.
Na sam koniec pracownik Delegatury podniósł Patricka, który aż syknął z bólu. Hanzyta rozmasował obolałe ręce. Nie zamierzał jednak okazywać wdzięczności.
- To gówno znaczy, La Croix - mruknął, aczkolwiek mniej pewny siebie. - Nigdy nie będziemy jechać na jednym wózku i dobrze o tym wiesz.
Mógł mówić swoje, lecz kiedy wszyscy wracali do Eliasza, Patrick snuł się z tyłu, niczym cień samego siebie.
Docierali już na miejsce, gdy na widnokręgu wyrósł owalny kształt. To sterowiec, uprzednio wezwany przez Jacoba, zmierzał w ich kierunku. Obecność wehikułu oznaczała bilet do domu, lub gorzkie pożegnanie.
Minęło kilka dłuższych chwil, jak pojazd zaczął lądować pół mili dalej. Pozostali przy życiu członkowie zespołu zajęli na nim swoja miejsca. Gwardia pozostała w pobliżu. Shagreen z kolei wezwał kilku ostatnich ludzi, aby przynieśli surowicę, o której wspominał wcześniej. Wreszcie Eliasz wyjechał na sam środek i spojrzał po wszystkich.
- Jeśli chcecie jeszcze coś powiedzieć, teraz jest na to ostatnia okazja - tu wyraźnie spoglądał na Richarda, wciąż oczekując deklaracji. - W przeciwnym razie, lepiej abyśmy już nigdy się nie spotkali.
Zwieńczenia sytuacji wyglądali również Shagreen, Deborah oraz von Tier. Ostatnia dwójka była praktycznie rzecz biorąc uzależniona od grupy. Posiadali ledwie garstkę sług. Nawet gdyby Black Cross rzeczywiście zabroniło walk na wyspie, tak załoga sterowca miała zagwarantowany sukces podczas starcia poza nią. Inaczej było z Shagreenem, który już mało dbał o swój los, przez co podobnie zawoalowany szantaż go nie dotyczył.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 17-09-2018 o 23:28.
Caleb jest offline  
Stary 20-09-2018, 12:22   #303
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard wrócił trzymając Manuel mocno za rękę. Patrzył po zebranych, jakby wyzywająco, czekając na uszczypliwy komentarz, czy cokolwiek. Jednak się nie doczekał. Zmienił wyraz twarzy na nieco spokojniejszy.

- Zdecydowałem - powiedział podkreślając długa pauzą wagę swojej decyzji.
- Myślę, że można pomóc ludzkości także poza Black Cross. I sądzę, że tam moja obecność przyniesie więcej pożytku. Wasza tajemnica pozostanie bezpieczna u mojej rodziny, ale jeżeli spróbujecie nas kiedykolwiek zaatakować, to będziemy gotowi.

Popatrzył z uwagą na Eliasza. Cóż, on może dać słowo. Może obiecać im bezpieczeństwo. Ale jego czas dobiega końca. Ile lat potrzebowali aż nowa władza uzna ich za zagrożenie?

- Musimy wrócić do świata i zająć się rozliczeniami - spojrzał wymownie na siostrę Gascota, która nadal trzymała swego zmarłego brata.
- Musimy też zakończyć aktualną wojnę i przygotować się na nadchodzące.

W tej materii liczył tak naprawdę na Patricka von Tiera. Dawny oficer błękitnej armii jakkolwiek nie byłby uznawany za dziwaka musiał dysponować politycznymi kontaktami. Ktoś musiał patronować jego eksperymentom. A kontakty były w polityce najważniejsze. Nadchodził trudny czas, zawierania nowych sojuszów i rozliczania dotychczasowych. Delegatura była zinfiltrowana przez Black Cross. Przełożenie Richarda wiedzieli o sprawie, którą tuszowali. Ich też należało rozliczyć. Cała ta podróż, jaką przebył w czasie swojego “krótkiego urlopu” na jaki wysłał go Uberton dawała Richardowi zupełnie nowy pogląd na świat. Jacob miał rację. Wiedza była potęgą. A ród La Croix otrzymał jej bardzo wiele. Teraz, po dokładnej analizie Richard wiedział, że nie może postąpić inaczej. Był pionkiem na szachownicy rozgrywany przez innych. W Rigel, na Antidze i wszędzie do tej pory. Aż na tej cholernej wyspie Eliasza. To miało się zmienić. Miał stać się graczem.

- Kto chce wracać, może ruszać z nami - powiedział patrząc na sterowiec. Zabawne, że zdobycz Arcona i Jacoba teraz przydawała jemu blasku. Choć nie dołożył praktycznie żadnych starań do jego pozyskania. I stracił swój.
- Rodzina La Croix zajmie się tymi, którzy nie mają dokąd wracać. Eliaszu, mam jeszcze jedną prośbę. Dziś wielu dobrych ludzi poniosło śmierć dla idei której w dużej mierze sami nie rozumieli. Myślę, że zasługują na pochówek. Usypmy stosy i rozpalmy je, tak, żeby uhonorować ich pamięć.
Spojrzał na rodzeństwo Barensów. Nie liczyła chyba, że zabierze brata?

Tyle rzeczy przed nim. Musiał zabezpieczyć pozycję swojej rodziny. Musiał przeprowadzić przewrót w delegaturze Wolnych Miast. Musiał doprowadzić do zawarcia pokoju z Hanzą i przygotować obronę przed zakusami Corvus. Potem będzie potrzebować siatkę szpiegowską na wzór Czarnokrzyżowców. Sprawy rodzinne będą najprostsze. Dobra partia dla Eloiz… Cesar nadal musi pozostać głową rodziny, mimo wpływów Richarda… on sam chciał poślubić Manuel, ale dziewczyna nie posiadała żadnego statusu społecznego...
Zagryzł zęby. Sprawy rodzinne nie będą miały w sobie nic prostego.

Ostatnia część planu angażowała Denisa. Pradawne istoty na dnie oceanu były realnym zagrożeniem. Musiał się dowiedzieć wszystkiego o tym w jaki sposób zniszczyły poprzednią cywilizację. Musieli kontynuować dzieło Enzo. Dostrzegał w tym momencie pewną analogię między sobą a Walkerem Barensem. Ale oni z Denisem musieli działać w ciszy. Bez mediów. Musieli pozostać w ukryciu. Musieli być gotowi na to, że wkrótce ich ścieżki z Black Cross zetrą się ponownie. Jednak tym razem wiedzieli czego się spodziewać. A od śmierci Enzo Denis był prawdopodobnie najlepszym lurkerem na świecie. Być może za kilka lat dzięki funduszom la Croixów będzie mógł dowodzić własnymi ekspedycjami w najdalszych zakątkach świata.

Cały czas męczyła go kwestia kontrwywiadu jaki musiał zbudować, żeby zabezpieczyć się przed Black Cross w przyszłości. Informacja jest potęgą, a dezinformacja wspaniałą bronią. Potrzebował kogoś zaufanego, z doświadczeniem. Westchnął wypuszczając kłęby pary. Teraz gdy adrenalina opuszczała jego ciało zaczynał czuć przenikliwe zimno. Patrzył po zebranych. Jego wzrok zatrzymał się na Jacobie Cooperze. Po skończonej walce biegał z piórem i pergaminem. Jego intelekt wręcz porażał. Dezinformację podniósł do rangi sztuki. Ale czy Richard będzie mógł mu kiedyś zaufać? Pewnie nie. Jacob nie należał do ludzi lojalnych komuś innemu niż sobie. Czy będzie mieć nad nim jakąkolwiek władzę? Nie. Jaki więc był sens w posiadaniu kogoś takiego w swojej nowej instytucji? Cóż, było go zaskakująco dużo. Po pierwsze fakt posiadania Coopera po swojej stronie, oznaczał, że nie znajdzie się po stronie przeciwnej. Po drugie jeśli prawdą jest, że zawsze suma dobra którą czynił była większa niż zła, to mógł stanowić swoiste sumienie dla Richarda. Szlachcic przyznał to sam przed sobą, że otwierają się przed nim wielkie perspektywy. Władza. Fundusze. A to szybko uderza do głowy nawet najszlachetniejszym ze szlachetnych. Jacob jako zimny głos zdrowego rozsądku mógłby zastąpić sumienie. Cóż powstrzymywało go przed zabiciem Richarda i zagarnięciem władzy dla siebie? To, że wolał zostać w cieniu. Wychodząc na światło dzienne wystawiałby się na cios. Tymczasem miałby niepowtarzalna szanse chronienia się za wizerunkiem Richarda la Croix. Cóż… Szlachcic miał już pewien plan. Wyłuszczyć miał go dopiero później, na pokładzie sterowca. Teraz jedynie patrzył na historyka.

- Wracając ze mną nie musicie obiecywać lojalności wobec mojego rodu. Pozostaniecie wolnymi ludźmi. Poza tymi, którzy zostaną bezpiecznie odstawieni przed oblicze władzy sądowniczej.

Kończył spoglądając na Deborah i Patricka. Ona miała posłużyć za przykład. Walker Barens miał zostać męczennikiem. Symbolem walki o sprawiedliwość. Patrick… cóż, oficjalnie był więźniem, ale nigdy miał nie trafić przed oblicze sądu. Richard mocno liczył na poparcie z jego strony w kontaktach z Hanzytami. Być może też mógł zostać punktem zaczepienia przyszłej siatki szpiegowskiej. To musiał przedyskutować z Cooperem. Liczył, że historyk wychwycił subtelny przekaz z ostatnich kilku zdań.

Nie widział powodu, aby pytać Eliasza o cokolwiek poza pogrzebaniem ofiar bitwy. Zamiast tego poczochrał włosy swojej siostry.
- Wracamy do domu El. Skończyło się.

Siostry nie musiał informować o tym, że to dopiero początek.
Jeszcze nie...
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 22-09-2018, 17:03   #304
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Nie zamierzał dłużej dręczyć Shagreena. Należało skupić się na przyszłości. - Bądź pewien, że osądzimy Kamienny Ród.- rzekł w stronę herszta - Nie będziemy też obojętni na los zarażonych. A w pamięci zachowam zarówno ciebie i Enzo.

Richard powrócił z Manuel. Tych dwoje było skazanych na siebie. Denis wiedział o tym od dawna. Nawet kilkakrotnie w zawoalowany sposób starał się zwrócić im uwagę i skierować w stronę uczucia. Wiedział, że przy boku Richarda musi stać silna i zaufana kobieta. Zaś urodę Manuel można było potraktować jako dodatkową zaletę. Delegat był szczęściarzem. Arcon mimowolnie westchnął. Jemu raczej przeznaczona była samotność, chociaż w lurkerskim fachu nie było to wadą. Nic nie rozpraszało myśli, człowiek mógł poświęcić się bez wyrzutów swej pasji, niejednokrotnie ryzykować życie. Z ukochaną i rodziną byłoby to niemożliwe do pogodzenia.

Gdzieś tam na pobojowisku leżały zapewne szczątki cona. On też oddał swój mechaniczny żywot w słusznej sprawie. Denis czuł się, jakby stracił kolejnego przyjaciela. Popatrzył na aparaturę podłączoną do Eliasza. - Yarvis...- odezwał się do starca, który mimo swej wszechwiedzy nie był w stanie wychwycić dwuznaczności wypowiedzi - Czy ono istnieje? Jaką tajemnicę skrywa i gdzie należy go szukać? Lurker nie wybaczyłby sobie, gdyby nie zadał tego pytania i bezpowrotnie stracił okazję, aby usłyszeć o mitycznym mieście.

Pozostanie wierny rodowi La Croix nie z powodu profitów, lecz szlachetnych pobudek i lojalności wobec patrona. A tej nie była w pewnym momencie w stanie dochować nawet jego rodzona siostra, czy Malfoy, o Jacobie nawet nie wspominając...
W historii były, choć rzadkie przypadki poławiaczy dożywotnio związanych ze szlacheckimi familiami, lecz łączyły ich przede wszystkim wzajemne interesy. Denis w pewnym momencie życia chciał pisać swoją odrębną historię, lecz wiedział, że tylko przy Richardzie ma szansę zostawić po sobie pamięć odkryć i przysłużyć się większej sprawie. Wiążąc swoje nazwisko z oddaną służbą rodzinie, mógł przyczynić się do tego w większym stopniu, niż działając samotnie.
 
Deszatie jest offline  
Stary 24-09-2018, 23:33   #305
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Szlachcic rozważał różne scenariusze, lecz żaden nie oznaczał łatwego wyboru. Musiał wziąć pod uwagę wszystkie za i przeciw, a przecież skrajne emocje wciąż w nim buzowały. Richard ostatecznie postanowił zostać w swoim rodzie. Działanie z ramienia Black Cross jak na ironię dawało ogromne możliwości, ale i ograniczenia.
Arystokrata musiał zająć się rodziną, a także wybranką serca. Jako działający jawnie polityk miał wreszcie możliwości, aby zagrać na nosie Hanzy, a może i samemu Corvus. Nie oznaczało to, że jak dotychczas, zamierzał zostać grzecznym pupilkiem Delegatury. Wręcz przeciwnie, czekały go liczne i przewrotne zmiany.
Nie zdziwiło kilka donośnych westchnień ulgi. Szczególnie Eloiza wyglądała, jakby zrzuciła ogromny ciężar. Postulaty Richarda na tym się nie skończyły. Wyraźnie dał znać, że Patrick i Deborah ruszą z nimi. Ten pierwszy nie musiał być już wrogiem. Sojusz z mężczyzną byłby trudny, niektórzy jednak powiadali, że La Croix potrafiłby przekonać do negocjacji nawet mityczne hydry, gdyby spotkał jedną z nich. Patrick nie był dobrym człowiekiem, ale wiedział jak działała polityka. A to na razie musiało wystarczyć. Lady Barnes z kolei stanowiła ważny głos w przyszłym procesie. Kamienny Ród był skończony, ale wciąż należało udowodnić jego winy. Zadanie jawiło się cokolwiek kłopotliwe, zważywszy że operacja sto dziesięć była sygnowana przez Delegaturę.
Richard przeszedł po polu bitwy i spojrzał wymownie na stosy trupów nieopodal.
- Eliaszu, mam jeszcze jedną prośbę. Dziś wielu dobrych ludzi poniosło śmierć dla idei której w dużej mierze sami nie rozumieli. Myślę, że zasługują na pochówek. Usypmy stosy i rozpalmy je, tak, żeby uhonorować ich pamięć.
Mistrz niemo zgodził się. Jako osoba czysto pragmatyczna mogło to być mu obojętne, lecz Richard wierzył, że każdemu należy się godny pogrzeb.
La Croix wreszcie spoglądał na pozostałych, a kolejne części planu lądowały na swoje miejsce w jego głowie. Jacob, Denis… dwie tak różne od siebie postaci także odgrywały swoją rolę w jego zamysłach. Lecz wciąż pozostawała kwestia czego pragnęli oni sami. Bez względu na ich wybory, Richard snuł wizję własnego wywiadu. Coś podobnego byłoby wykonalne, choć wiązało się z kolejnymi zagrożeniami. Nie wiedział nic o budowaniu szpiegowskiej siatki. Niemniej każda potęga zaczynała się od jednego, dostatecznie zdeterminowanego człowieka.

Denis przedstawił swoje stanowisko wręcz łopatologicznie. Wiedział bowiem doskonale co ma robić dalej. Najpierw zwrócił się do Shagreena.
- Bądź pewien, że osądzimy Kamienny Ród. Nie będziemy też obojętni na los zarażonych. A w pamięci zachowam zarówno ciebie i Enzo.
Walker Barnes zdawał się być choć trochę zadowolony z tych słów. Powoli jednak wycofywał się ze swoimi ludźmi. Nie chciał dłużej tu być.
Arcon w dalszym ciągu szukał wzrokiem resztek Cona. Choć ten był tylko konstruktem, lurker zdążył już przywyknąć do urządzenia. Wyglądało jednak na to, że mały robot nie mógł przetrwać podobnej eksplozji. Imię sondy przywołało jeszcze jeden temat. Denis nie mógłby nazywać się dalej lurkerem, gdyby zignorował ten wątek.
- Yarvis... Czy ono istnieje? Jaką tajemnicę skrywa i gdzie należy go szukać?
Eliasz potarł dłonie i dmuchnął w nie mocno. Był skarbnicą wiedzy, lecz ubraną w starcze ciało, które coraz bardziej marzło i męczyło się.
- Istnieje. To mogę wam powiedzieć, choć zamierzam być możliwie konkretny. Jak już wiecie, zbyt duża wiedza byłaby zagrożeniem. Na szczęście znalezienie miasta na własną rękę jest prawie niemożliwe. Co do samego Yarvis więc… w istocie jest metropolią starożytnych, które pewnego dnia wypłynęło na powierzchnię. Nie wiemy dokładnie jak do tego doszło. Możliwe, że ma to związek z ożywianiem kultów, a co za tym idzie sił z nimi powiązanych. Podobnie było z dziwnymi sygnałami w okolicach Saif. One także nasiliły się dosłownie z dnia na dzień. Na Yarvis przeprowadzamy badania dotyczące przeszłości. To osobliwe miejsce pełne ruin budynków ze szkła oraz innych obiektów, które wciąż analizujemy. Możemy tam wysyłać tylko najlepszych i to na krótki czas. Jeśli zbyt długo przebywać w murach starego miasta, człowiek zaczyna słyszeć głosy przeszłości. Ich źródłem jest prawdopodobnie ciało istoty z morskiego dna. Podejrzewamy, że to jeden z naszych wrogów. Nawet spoglądanie na te kości jest niebezpieczne. Ogromny szkielet istoty wyrasta w dziwnych kierunkach. Zdaje się on wręcz załamywać prawa przestrzeni. Byłem tam dawno temu jeden raz. Nikt nie jest gotowy na podobny widok.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 26-09-2018 o 09:52.
Caleb jest offline  
Stary 05-10-2018, 00:03   #306
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Black Cross będzie stanowiło zagrożenie do momentu, w którym rzeczywisty miecz zawiśnie nad ich głowami. Kiedy pozwoli im znaleźć jeden egzemplarz własnych notatek z dopiskiem na końcu. Jeszcze nie był pewien jak będzie brzmiał, ale obecnie skłaniał się ku: "Jesteście pewni, że odnajdziecie wszystkie?"

Wtedy groźba z ich strony zniknie raz na zawsze i był w stanie założyć się o to własnym życiem. Dziś blef Coopera był tylko blefem, który z pewnością zechcą sprawdzić nim podejmą jakiekolwiek działania. Gdy zaczną, notatki historyka rzeczywiście będą miały moc niszczenia świata po ubraniu wszystkiego w odpowiednie słowa. Wystarczy jeden ujawniony dziennik. Wystarczy, że Black Cross pominie tylko jeden, a świat utonie. Krzyżowcy będą grali według reguł jakie narzuci Starr albo nadejdzie zagłada. Nie ważne czy Eliasz będzie chciał to przyznać, czy nie. Jacob szachował Czarne Krzyże i trzymał je w tej pozycji.

Tymczasem Eliasz nie mówiąc wiele mówił wiele. Budynki ze szkła. Sygnały z Saif. Jeden z wrogów. Szkielet.

- Ja również mam kilka pytań. Pierwsze nurtuje mnie od dość dawna. Dlaczego chcieliście zabić Eloizę?

Zamilkł na chwilę, a następnie podjął ponownie.
- Jak dokładnie wygląda wasze szkolenie i jak dokładnie chronicie umysły? Ta wiedza jest w interesie nas wszystkich. Im lepiej osoby znające prawdę będą potrafiły się chronić, tym mniej siły będzie miała Istota.

- Opowiedz o Starym Świecie, waszych badaniach i odkryciach. Tyle, ile możesz. Coś z pewnością możesz choćby w ramach przestrogi.

- Dodatkowo wyjaśnij genezę katastrofy, jaka miała miejsce. Myślę, że wszyscy chcemy jej uniknąć. Wiedza może być niebezpieczna, ale jej brak może być równie niszczycielski. I tak wiemy wiele, więc możemy też przynajmniej dowiedzieć się jakich błędów mamy nie popełniać. Historia przecież toczy się kołem.

- Jaka jest historia tego kultu?

- Czym jest dilithium i skąd się bierze?
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 10-10-2018, 15:55   #307
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Tym razem to Jacob odczekał parę chwil. Najpierw spojrzał wymownie na siostrę Richarda. Zdążył z nią swoje przeżyć. Ratunek na Black Hand Hill koło Rigel, szturm przez objęte kwarantanną miasto, rejs łodzią podwodną... wszystko jednak zaczęło się na dobre od jednego wydarzenia.
- Dlaczego chcieliście zabić Eloizę?
Eliasz przymknął oczy. Sprawdzał starsze raporty - mechanizm za jego plecami znów zaczął pracować na pełnych obrotach. Maszyna wykaszlała parę wysokich dźwięków. Stary miał już coś rzec, gdy w słowo weszła mu Deborah.
- Myślę, że jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie - mówiąc to, wetknęła w szparkę ust kolejny zwitek tytoniu i zapaliła go.
Kobieta wyszła dystyngowanie na środek. Każdy krok rozdrabniała na kilka mniejszych. Jej podgardle zatrzęsło się, oczy delikatnie zajaśniały.
- Walker znał wywiad naszej rodziny, wiedział w jaki sposób funkcjonuje. Potrzebowaliśmy kogoś z zewnątrz, aby pozbyć się problemu.
Herszt, który został właśnie mianowany chodzącym kłopotem, zebrał już ludzi i był gotowy do wymarszu. Słuchał siostry bez słowa.
- Jedną z tych osób był Richard - kontynuowała Deborah. - Nie mieliśmy pewności na ile pozostanie lojalny zadaniu. Stąd zaistniała potrzeba dodatkowego atutu. Zabicie Eloizy było ostatecznością. Domyślny plan mówił o porwaniu, aby sir La Croix był posłuszny.
- Zgodziliśmy się na współpracę - pociągnął dalej Eliasz. - Shagreen był przyjacielem Enzo i stanowił potencjalne zagrożenie. W akcie zemsty mógł wyjawić sekrety pochowane razem z nurkiem. Posiadał dobre zaplecze i był w stanie wiele się dowiedzieć. Wracając jednak do Richarda. Udostępniłem część ludzi Kamiennemu Rodowi, aby użyli lady Eloizy jako zabezpieczenia jego roli. Teraz, kiedy obiecaliście Shagreenowi sprawiedliwość, nie ma potrzeby, aby go nadal ścigać. Rodziny La Croix również. Oczywiście, wszystko zależy od waszej słowności i dyskrecji.
Walker tylko zmrużył oczy. Zimny wiatr łopotał resztkami stroju, zwisającymi smętnie z jego wychudzonej sylwetki.
- Jeśli o mnie chodzi… ufam tym ludziom. Jak już powiedziałem, nie zamierzam dalej szukać zemsty. To koniec z mojej strony.
Puentując swoje słowa, najmłodszy Barnes odwrócił się przez ramię i powoli ruszył z resztą zarażonych poprzez kłęby dymu. Korowód umęczonych dusz powoli zniknął w bezgranicznej szarzyźnie.


Młoda croixówna postawiła oczy w słup. Musiała czuć się teraz jak sztuka mięsa, którą można wycenić w konflikcie interesów. Dziewczyna dygotała, ale wiedziała już, że czasem lepiej wstrzymać nawet skrajne emocje. Krzyżowiec rzecz jasna pozostawał niewzruszony. Dla niego były to gołe fakty, elementy konieczne do realizacji planu. Nie wiedział jeszcze, że dostarczył Richardowi kolejny powód dla stworzenia wobec siebie opozycji.
Tymczasem historyk nie tracił czasu. Szybko przeszedł do kolejnego pytania.
- Jak dokładnie wygląda wasze szkolenie i jak dokładnie chronicie umysły? Ta wiedza jest w interesie nas wszystkich. Im lepiej osoby znające prawdę będą potrafiły się chronić, tym mniej siły będzie miała Istota.
- Nie licz na zbyt wiele szczegółów - Eliasz przesunął dłonią po długiej brodzie. - Trening obejmuje lata ascezy oraz medytację. Posiadamy swoje placówki w miejscach daleko stąd. Używając języka powszechnego, można nazwać je czymś na rodzaj klasztorów, choć bez sakralnego kontekstu. Mają tam miejsce również transformacje ciała oraz umysłu, lecz o tym właśnie nie mogę ci powiedzieć.
Cooper musiał się tym zadowolić. Eliasz nie był człowiekiem, którego wolę szło nagiąć grzecznie, lub groźbą. Zamiast nagabywać starego, przeszedł dalej.
- Opowiedz o Starym Świecie, waszych badaniach i odkryciach. Tyle, ile możesz. Coś z pewnością możesz choćby w ramach przestrogi.
Zimne oczy spojrzały gdzieś przed siebie. Eliasz zdawał się słuchać dmącego z dala wichru.
- Nawet my posiadamy jedynie strzępki informacji. Starożytni stworzyli złożoną cywilizację, a mimo to ich dziedzictwo jest bardzo mgliste. Przodkowie budowali ogromne metropolie, gdzie władali elektrycznością oraz przesyłem myśli. Rozwój technologiczny sprawił, że zaniedbali oni swoją duchowość. Mamy podstawy, aby twierdzić, że wróg to wykorzystał. Trudno powiedzieć coś więcej, choć wciąż istnieją ruiny, których nigdy nie zbadaliśmy. Podejrzewamy, iż mogą być równie istotne, co Yarvis. Problemem jest głębokość na jakiej są położone. Żaden z istniejących batyskafów nie wytrzyma podobnego ciśnienia.
Nawet oszczędne informacje o Starożytnych były cennym nabytkiem. Jednocześnie coś nie dawało Starrowi spokoju. Jako znawca ludzkich umysłów, czuł że poznał jedynie skromną część wiedzy Eliasza. Zgodnie ze swoimi przypuszczeniami, Black Cross posiadało znacznie więcej informacji. Nadzieją napawał fakt, że prawda nie była na wyłączność organizacji. Jacob czuł, iż może ją odnaleźć gdzieś indziej - jak świat długi i szeroki. Potrzeba było tylko odwagi, a tego mu nie brakowało.
- Dodatkowo wyjaśnij genezę katastrofy, jaka miała miejsce - konsekwentnie drążył. - Myślę, że wszyscy chcemy jej uniknąć. Wiedza może być niebezpieczna, ale jej brak może być równie niszczycielski. I tak wiemy wiele, więc możemy też przynajmniej dowiedzieć się jakich błędów mamy nie popełniać. Historia przecież toczy się kołem.
- Dawno temu poziom mórz i oceanów nagle się podniósł. To dziś może wydawać się kuriozalne, lecz kiedyś istniały lądy, przy których powierzchnia Corvus jest niewielka. Wszystko to jednak zostało pogrążone podczas ogromnej powodzi. Istoty w głębinach prawdopodobnie kontrolowały całe zjawisko. Nie ulega wątpliwości, że nie powiedziały ostatniego słowa, choć trudno pojąć jakiego rodzaju rozumowaniem się posługują.


Wspomnienie kreatur szybko nasunęło Jacobowi skojarzenie z sektą.
- Jaka jest historia tego kultu?
- Ci szaleńcy musieli funkcjonować jeszcze przed katastrofą. Są przepełnieni wolą wroga, to jego przekaźniki w naszym świecie. Stanowią najlepszy dowód na to, jak niebezpieczne jest obcowanie z plugawymi implantami oraz zakazaną wiedzą. Z resztą, sam dzielę się nią z wami tylko dlatego, że udowodniliście swój hart ducha - nagle Eliasz zakaszlał parę razy i choć dał tym wyraz, że jest już zmęczony, kontynuował. - Jako Black Cross wciąż poszukujemy dowodu na pierwszy kontakt człowieka z wrogim elementem. Możliwe, że gdybyśmy odkryli genezę ów pierwotnego incydentu, dałoby się zrozumieć więcej o naturze tych, którzy spoczywają na dnie.
Cooper czuł, że ich czas się kończy. Na końcu języka miał jeszcze jedno pytanie.
- Czym jest dilithium i skąd się bierze?
- Jak widzisz jest bronią. Niektórzy twierdzą, że sam Noas pozostawił ten minerał, aby posłużył przeciwko zagrożeniu. Osobiście sądzę, że natura nie lubi próżni. Jesteś człowiekiem nauki, więc zapewne zdajesz sobie sprawę z pewnej zależności. Kiedy w danym ekosystemie zaczyna dominować jeden gatunek, przyroda wynajduje sposób, aby zmniejszyć jego liczbę. Zazwyczaj dzieje się to pod postacią choroby, lub jakiegoś drapieżnika. Uważamy, iż tutaj jest analogicznie. Samo dilithium znajduje się na północy, często można je odnaleźć zamrożone w górach lodowych.
Przywódca złożył ręce w piramidkę i skinął na swoich żołnierzy. Ci zaczęli tworzyć wokół grupy ciasny szpaler. Dopiero wtedy starzec spojrzał na wszystkich raz jeszcze, po czym rzekł:
- Nic więcej nie mogę wam powiedzieć. Teraz chcę, abyście opuścili wyspę. Mamy tu jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jeśli tu zostaniecie, uznam was za wrogów.
Eliasz zapewne liczył się z szantażem Jacoba, lecz prócz gwardii, pozostali bynajmniej zamierzali to weryfikować. Poza tym, istotnie natrafiali na informacyjną barierę, którą dało się sforsować już tylko bytnością w Black Cross.
Członkowie grupy, jeden po drugim zajmowali miejsca na sterowcu. Rannych dźwignięto na prowizorycznych noszach. Deborah oraz Patrick dość opornie, lecz usłuchali, gdy kilku gwardzistów znacząco pchnęło ich na trap. Póki nie zdecydowano o szczegółach dalszych planów, mieli trafić do zamykanych cel.
Nie minął kwadrans, jak potężny zeppelin powoli wzniósł się ku niebu. Kiedy wszyscy już odlatywali, pierwsze stosy pogrzebowe uderzały w powietrze stalowym językami. Wkrótce potem obraz mitycznej wyspy zaczął maleć, a drużyna zajęła się swoimi sprawami.
Ten czas wykorzystał Malfoy, aby zaczepić Denisa w zagraconej maszynowni. Arcon nie rozumiał czemu inżynier uśmiechał się do niego jak opity beczką rumu. Odpowiedź szybko pojawiła się w rękach specjalisty.
Con był potrzaskany i w paru miejscach wystawały z niego kable. Jednakże…
- Potrzebuje paru szlifów, lecz będzie na chodzie. Obiecuję ci to - wciąż świecił zębami i nagle uścisnął nurka.
Stali tak chwilę i lurker wyswobodził się dopiero, kiedy zaczęło brakować mu powietrza. Malfoy potarł zroszone potem skronie, zerknął ku wyjściu.
- Dobra, będzie tego. Chodźmy na mostek. Myślę, że czas odbyć ostatnią rozmowę między naszymi. Zapewne czeka nas również kilka pożegnań, ale hej, kiedyś to musiało nastąpić, prawda?
Zostawili sondę w bezpiecznym miejscu, aby ruszyć zaraz technicznym korytarzem. Już z daleka widzieli, że cała reszta również tutaj była. Resztka najemników nerwowo przestępowało z nogi na nogę. Doktor Connor zwiesił na sobie ręce i w ciszy obserwował sytuację. Byli jeńcy trzymali się bardziej z tyłu, a gwardziści zajęli miejsca przy śluzach. Manuel stała obok Richarda, tuż przy Eloize, która nadal trzymała w dłoniach ,,prezent” od Jacoba.
Mogli wracać do domu.

 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-10-2018 o 23:20.
Caleb jest offline  
Stary 20-10-2018, 14:22   #308
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Eliasz chciał powiedzieć niewiele, lecz dla umysłu potrafiącego słuchać powiedział bardzo dużo.

Kwestia Eloizy służyła jedynie zaspokojeniu jego ciekawości, ale efekty odpowiedzi były już znacznie bardziej dalekosiężne niż mogło się wydawać poprzez wpływ na samą siostrę Richarda, nie wspominając o nim samym. Niegdyś Jacob powiedział wprost szlachcicowi, że ocalił jego siostrę. Oczywiście nie dodał, że mógł zapobiec ucieczce dziewczyny i nie zrobił tego. Wtedy prawdomówność historyka została zakwestionowana. Ciężko jednak o dowód twardszy niż przyznanie się do winy potwierdzające przedstawioną wcześniej, niezależną wersję.

Tym posunięciem Cooper zlikwidował bardzo silny hak, na jaki Barnesowie wraz z Black Cross chcieli go nadziać. Z którego mógłby nie być w stanie zejść w inny sposób niż podporządkowując się ich woli. Schwytaną Eloizę wystarczyło wywieźć do jednej z tajnych placówek.

W jednej, krótkiej wypowiedzi Eliasz przyznał się do tego, czego wypierał się przez cały czas. Zaprzeczył własnym słowom sprzed kilku chwili przyznając, że Shagreen stanowił zagrożenie dla tajemnicy. Dlatego należało go wyeliminować. Obecnie Jacob ze swoimi dziennikami był zagrożeniem większym niż Walker Barnes. Tym samym głowa Krzyżowców potwierdził, iż nie są dla niego zagrożeniem przez pewien czas. Do momentu, w którym ukryje rzeczywiście istniejące dzienniki mogące zniszczyć świat i pozwoli im znaleźć jeden z nich ze specjalnymi pozdrowieniami dla organizacji i Eliasza. Wtedy stanie się nietykalny, ponieważ jego śmierć doprowadzi do zniszczenia świata. Rzeczywistego zniszczenia.

Walker po swojej deklaracji o zachowaniu milczenia odwrócił się, zaś historyk wykorzystał chwilę ciszy. Szybkim krokiem podszedł do Shagreena i wyszeptał zasłaniając usta, by nikt prócz niego nie usłyszał bądź nie zobaczył przekazywanej wiadomości.

- Dopilnuję, by twoje siostrze wszystko uszło płazem i żebyś nigdy jej nie znalazł.

Pospiesznie ruszył na swoje miejsce kontynuując pytania, by nie utracić inicjatywy. Specjalnie zaakcentował zarażonemu słowo "wszystko". Człowiek prędzej zginie niż stanie się antytezą tego, czemu poświęcił życie. Shagreen miał cierpieć. Miał przeżywać katusze będące niczym w porównaniu z tym, co doświadczał teraz. Na ostatniej prostej jedyną łyżką miodu w beczce dziegciu miała być śmierć brata. Jedno zdanie o wywinięciu się siostry od ramion sprawiedliwości i jej śmianie się zarażonemu bratu prosto w twarz poparte faktami miało sprawić, że sam sobie stanie się największym demonem. Może nie teraz, ale kiedy Deborah rzeczywiście zniknie i wyjdzie obronną ręką z całego zamieszania wszystko miało się obudzić. Obecny niepokój przerodzić w bezsilną furię wyżerającą umysł, a w końcu umrzeć od własnego palca ciągnącego za spust pistoletu.

A kiedy Walker Barnes umrze, zaś Deborah zaufa i uwierzy, że wszystko minęło, wszystko jej się udało, umrze zdradzona. Jacob da jej nadzieję i odbierze ją. Sprawiedliwość odroczona, naliczona z odsetkami. Shagreen nigdy nie pozna tego faktu ginąc w męczarniach własnego umysłu.

Sprawiedliwość odroczona za morderstwo Lucjusza Ferata. Cała pozostała przy życiu wierchuszka Barnesów ma cierpieć i cierpiąc umrzeć. Szybko odsunął od siebie myśli o przyjacielu. Już wkrótce miał nadejść czas rozliczenia z wydarzeniami K'Tshi, ale jeszcze nie w tej chwili, nie na ostatniej prostej, gdzie potrzebował czystego, niezmąconego niczym umysłu.

Tymczasem Eliasz udzielił kolejnej odpowiedzi przekazując Cooperowi cały wór informacji myśląc, iż przekazał ich garść. Zarówno wspomniana medytacja, jak również asceza były elementami wielu mitologii. Połączone zawężały zakres poszukiwań. Co więcej, po głębszej analizie okazywało się, iż elementy te mają wspólną bazę dla wszystkich wierzeń. Mantry są równoznaczne modlitwom, wyciszenie oraz skupienie są identyczne dla każdego systemu, walka z pokusami wielkimi, a także małymi jak wykonanie ruchu podczas praktyki medytacyjnej, ...

Placówki przypominające klasztory znajdowały się w dużej odległości od wyspy, na której właśnie się znajdowali. Przed oczami wyobraźni Jacoba pojawiła się mapa świata lśniąca oślepiającym światłem. Obecne miejsce pobytu wraz ze sporym okręgiem wokół zgasło. Podobnie wszelkie ośrodki miejskie wraz z pewnymi promieniami. Podobnie z ośrodkami wiejskimi, a także miejsca dokładnie poznane. Eliminacja miejsc nieprawdopodobnych wygasiła znaczny obszar.
Ośrodki musiały być odosobnione, usytuowane w trudnych do znalezienia miejscach, co przygasiło kolejną część terytoriów. Na sterowcu naniesie je na mapę.

Zmiany ciała i umysłu były kolejną podpowiedzią. Można było je zmienić za pomocą technologii lub odpowiednich ziół. Albo jednego i drugiego. W historii i mitologii istniało mnóstwo informacji na ten temat.

Lekko zdezorientowany wyraz twarzy Jacoba pojawił się na ułamek sekundy w postaci mikroekspresji. Niech myślą, że powiedziało mu to mniej niż było to w rzeczywistości. Niech traktują to jako potknięcie. Oczywiście nie każdy mógł to zobaczyć i odczytać. Ten przekaz miał trafić jedynie do posiadających odpowiednie umiejętności czyniąc z niego odkrycie. To, do czego nie jest łatwo dotrzeć jest bardziej wiarygodne.

Nie uwierzył także Eliaszowi, gdy ten opowiadał o swojej wiedzy odnośnie Starego Świata. Stary człowiek wiedział znacznie więcej. Niemniej to, co widział w zupełności historykowi wystarczyło.
Ponownie stanęły mu prze oczami budowle ze szkła zaprezentowane Denisowi przez wizję z kryształu. Elektryczność, przesył myśli, utracona duchowość. Były to bardzo wyraźne drogowskazy w umyśle Jacoba. Będzie potrzebny geniusz inżynierii i wizjoner. Mushakari, dla którego walutą będzie przywrócona nadzieja po upadku K'Tshi, a Cooper podejrzewał, że żadna zachęta nie będzie potrzebna. Pracowita mentalność Xanouańczyków oraz pogoń za technologiami będzie równoległa, a co za tym idzie, niezależna względem interesów Cesarstwa, które nie będzie mogło na tym skorzystać. Mushakari i tak był jednak odtrącony. Wystarczy mu, że nie zaszkodzi swoim oraz fakt pracy z najnowocześniejszymi technologiami, co mógłby utracić przekazując je. Przynajmniej na obecnym poziomie wiedzy, lecz w niedalekiej przyszłości... Technologia jest dla niego całym światem.

Elektryczność i przesył myśli...

Miasta w nieodkrytych jeszcze głębinach. Było pewne niedopowiedzenie w słowach Eliasza. Mówił o batyskafach, nie okrętach podwodnych potrafiących zejść głębiej. Być może nie na samo dno, ale jednak. Natomiast Cooper znał osobę z własnym okrętem podwodnym. I wiedział gdzie jej szukać. Zoi Clemes. Z pomocą Mushakariego zejdą głębiej, zbiorą niezebrane informacje, zaś te z kolei posłużą do eksterminacji istot bytujących w morskich mułach i piaskach.
Pojawiła się tutaj jedna informacja, którą Jacob był zdziwiony. Eliasz wyrażał się o nich w liczbie mnogiej. To znacząco komplikowało sprawę, acz nie czyniło jej niemożliwą.

Sam kult tych Istot, funkcjonujący jeszcze w Starym Świecie, był w ostatnich latach skutecznie powstrzymywany przez Black Cross, dlatego Cooper nie miał zamiaru im przeszkadzać. Krzyżowcy mieli kupić mu czas. Planował nawet przekazywanie informacji o dostrzeżonych ogniskach zapalnych przeoczonych przez organizację, lecz dopiero wtedy, gdy uzna to za stosowne.
Nic nie było jednak wiadomo o pierwszym zetknięciu człowieka oraz obcej ludziom kultury.

Odpowiedź na pytanie o dilithium było potwierdzeniem jego wiedzy i jej nieznacznym rozszerzeniem. Jeszcze z Feratem trafili na archiwum, gdzie znajdowała się specyfikacja tego metalu uwięzionego w lodzie. Jasno określono tam jego wytrzymałość oraz temperaturę topnienia. W połączeniu z ostatnimi obserwacjami zyskał pewien pogląd windujący konieczność odnalezienia ludzi parających się jego obróbką.

Wszystkie otrzymane przez Jacoba informacje zdradzały znacznie więcej niż Eliasz mógł przypuszczać. Nie zdradziłby ich, gdyby wiedział jak bardzo dużo mówią historykowi.

Jacob uśmiechnął się bardzo szeroko i pomachał wszystkim przyjaźnie na pożegnanie jak rozentuzjazmowane dziecko.
- Do zobaczenia!

Wyszczerzył się ponownie, po czym dodał:
- Ah! Bym zapomniał. Przed odlotem muszę jeszcze odnaleźć coś, co Eloiza utraciła w tej bitwie - uśmiechnął się słodko do Eliasza, po czym dał znać cesarskim Gwardzistom, by pomogli mu szukać w miejscu, w którym ostatnio widział cona. Grupą powinno pójść znacznie szybciej, a miał zamiar przetestować jeszcze jedną hipotezę: wejść do tunelu i sprawdzić czy wpływ Istoty wciąż się utrzymuje. Miało to być próbą kontrolną. Jeśli tak, to sprawdzić czy otoczenie głowy łańcuszkiem dilithium zmieni coś w percepcji.

Zamierzał też zabrać kamień i próbkę roślinności. Dopiero wtedy wróci na sterowiec razem z towarzyszącymi mu Gwardzistami.

Podobał mu się pomysł, który przyszedł mu do głowy. On, Mushakari i Zoi Clemes. Wiedział już nawet jak nazwie triumwirat. Triada. Tylko będzie musiał jeszcze wkomponować ją w ogólny plan stworzenia rozsianych po świecie informatorów. Tym jednak zajmie się już na sterowcu.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 20-10-2018 o 14:27.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-10-2018, 17:24   #309
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Malfoy! Dajże już spokój! - lurker hamował wybuch entuzjazmu mechanika. - Bo przypłacę zdrowiem te niespodzianki! Wyswobodzenie się z uścisku inżyniera silnego niczym imadło, było nie lada wyczynem. Uszczęśliwiony, że mechaniczny konstrukt dostanie kolejne życie słuchał słów Malfoya o zebraniu na mostku sterowca.

- Niechętnie się tam udam, wiesz z jakiego powodu? Po tym wszystkim marzę o chwili spokoju i ciszy. Inżynier ze zrozumieniem pokiwał głową.

- Czas pożegnań... - westchnął na głos młodzieniec. Równocześnie otwarcie nowych możliwości i drzwi - pomyślał. Uchylili kotarę sceny theatrum mundi, zerknęli za kulisy świata. Brudne rozgrywki, intrygi, groza podwodnego uniwersum, piekielne implanty, magiczne dilithium... Zostali strażnikami tajemnicy mimo braku przynależności do Black Cross. Właściwie to niewolnikami tajemnicy. Nadal na celowniku wszechmocnej organizacji, bo głupotą było wierzyć w ich dobre intencje. Wzięli jako drużyna kolejny ciężar na swoje barki. Brzemię odpowiedzialności za przyszłe losy świata. Podwodne istoty, pasożytujące na ludzkich umysłach. Co jeszcze kryło się w niezbadanych głębinach? Denis kochał ocean i swoją lurkerską profesję, lecz przy posiadaniu obecnej wiedzy miewał czasami coraz mniejszą ochotę na podwodne eksploracje...

- No, ale będziemy trzymać się razem. - szturchnął kompana. - Ród La Croix potrzebuje speców w wielu dziedzinach i nie może pozwolić sobie na utratę ludzi tak utalentowanych jak my. - mrugnął porozumiewawczo. - A teraz chodźmy, choć pewnie oprócz paplaniny Jacoba nic nie stracimy w przypadku spóźnienia.. - skomentował żartobliwie.

Cooper.. No tak.. pozostał jeszcze on. Denis był pewien, że historyk będzie niczym wyrafinowany szuler do końca grał kartami przy stole, mimo wyraźnej niechęci współuczestników. Co rusz wyciągał nowe atuty, blefował, patrząc prosto w oczy. Podbijał stawkę, podjudzał, mieszał, zmieniał zgraną talię i... najwyraźniej będzie go to bawiło.
Do czasu, aż ktoś straci cierpliwość i powie: sprawdzam! Po czym walnie pięścią w stół, chwyci grajka za chabety i przetrząśnie z lewych sztonów, znaczonych atu i nielimitowanych jokerów, które posypią się na podłogę...

Taka wizja wypogodziła zmęczone oblicze Arcona, kiedy podążali na miejsce spotkania...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-10-2018 o 10:11.
Deszatie jest offline  
Stary 22-10-2018, 13:39   #310
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Richard przysłuchiwał się odpowiedzi Eliasza. Ale nie mówił już nic. Rozglądał się po polu bitwy. Eliasz wyraźnie chciał ich spławić. Zmuszał ich niemal do tego, żeby opuścili wyspę. Cooper chciał jeszcze czegoś poszukać. Richard dawno przestał wierzyć w jego czyste intencje. Jednak postanowił wziąć udział w tym roztaczaniu dymu przed oczami Black Cross.

- Przejdę się z ludźmi jeszcze raz po polu bitwy z ludźmi i poszukamy rannych. Nie martw się, nie zostaniemy na pogrzebie.

Po kilkudziesięciu minutach wchodzili na pokład sterowca. Zmęczeni. Ranni. Teraz zaczynał się najgorszy okres dla ich felczera. Richard praktycznie się nie odzywał do czasu aż sterowiec wystartował. Najdłużej przyszło im czekać na Coopera i “jego” ludzi.

Nie czuł się zwycięzcą. Fakt, że przeżyli nie czynił ich w żaden sposób zwycięzcami. Walka zaczynała się na nowo. Teraz przeciwnik stał się znany. To już nie byli mityczni Czarnokrzyżowcy. Teraz były to jeszcze bardziej mityczne istoty. Istoty, które przyczyniły się do zniszczenia cywilizacji nieskończenie silniejszej niż ich własna.

W końcu wyspa zniknęła za horyzontem.

- Dziękuję wam, za to, że walczyliście z nami ramię w ramię. Lecimy do Rigel. Do mego domu. Każdy z was zostanie wynagrodzony zgodnie z umową. Jeżeli znacie krewnych tych, którzy polegli, to im też przekażemy pieniądze. I po tym jesteście wolni. Możecie iść dokąd chcecie. Ale możecie też dołączyć na służbę do mej rodziny. Nadchodzą trudne czasy. Każda pomoc może się przydać.

Potem zajął się siostrą. Eloiza dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nikt się nią nie przejmował. Że nie była realnym celem działań, ale celem mającym zmusić Richarda do posłuszeństwa. Teraz też wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do charakteru pracy Black Cross mogli je porzucić. Działanie organizacji było jasne. I mieli się nie cofać przed niczym. Dlatego Richard wiedział już, że on, jego rodzina i wszyscy którzy tego dnia toczyli bój na Wyspie Eliasza są zagrożeni. Szlachcic miał tylko nadzieję, że rysy w psychice jego siostry nie zniszczą jej. Co nas nie zabije, to nas wzmocni - mawiano.

W kajucie spotkał się z Manuel. Nie mówili dużo. Trzymał ją w ramionach. Nie chciał jej już wypuszczać. Jednak wiedział, że to niemożliwe. Przed nimi była dość długa droga.

Emocje ochłonęły. Na pokładzie zmarły jeszcze dwie osoby od odniesionych ran. Felczer nie był w stanie im pomóc.

Pierwszą fazą planu La Croixa było zażegnanie wojny. Miał pewne argumenty. Miał powiązania z Cesarzową, dzięki Jacobowi. Miał całkiem świeży kontakt z Niebieską Armią w postaci Kompanii Wilka. Stawał się poważnym graczem. Udział Uberthona w spisku Barensów będzie jego gwoździem do trumny. Czekało go dużo polityki. Bardzo dużo polityki.

Poprosił Denisa o spotkanie w maszynowni. W pomieszczeniu dym palonego węgla aż gryzł płuca, a tłoki pracowały rytmicznie napędzając jednostkę.

- Nasza przygoda z Black Cross skończyła się - popatrzył na inżyniera i lurkera czekając na akceptację - jesteśmy u progu wojny. Nasza rodzina zyskuje na znaczeniu. W związku z czym naturalnym staje się konieczność dywersyfikacji zysków. W związku z tym zajmiemy się badaniami głębin na szeroką skalę. Dlatego wasza dwójka wyruszy w poszukiwaniu jak najlepszego okrętu badawczego. Ja się na tym nie znam, dlatego zostawiam wam kwestię poszukiwań. Prawdopodobnie Denis jest w tej chwili najlepszym Lurkerem na świecie. Ty Malfloy będziesz musiał się ciut doszkolić. Zrekrutujecie załogę z zaufanych ludzi. Będziecie dostarczać artefakty, które będą zwiększać prestiż rodu.

Richard westchnął i spojrzał na Malfloya.
- Manuel prosiła, żebyś w wolnej chwili podszedł do niej i omówił kwestie sterowania przy dużej prędkości. Statek stracił część sterowności po lądowaniu na wyspie. Rzucisz na to okiem? - zapytał Szlachcic. Gdy inżynier kiwnął głową i wyszedł szlachcic spojrzał ponownie na Denisa.

- Wiesz, że to pic na wodę? Prawda? Będziecie kontynuować dzieło Enzo. Szukać śladów starej cywilizacji. Będziesz nurkować głębiej niż dotychczas. Nie odpuścimy Black Cross. Ale teraz musimy zniknąć z ich oczu. Nie możemy się zbytnio spieszyć.

Ta część rozmowy miała być łatwa. Gorsze miało okazać się spotkanie z Jacobem. Richard podrzucił mu liścik, w którym zapraszał na spotkanie do maszynowni… “gdy tylko Malfloy pojawi się na mostku”.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 22-10-2018 o 13:41.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172