Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2017, 06:08   #441
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Ostrożnie układam przyjaciela na dywanie z róż. Na jego ciele nie widać żadnej rany oprócz ukłucia kolca, więc uważam, na nie. Przykładam do ust We ostrze miecza, aby zobaczyć, czy może oddycha płytko i tylko zapadł w sen, ale nie wieczny?

Oglądam uważnie cielsko pokonanego w walce z barbarzyńcą gada w poszukiwaniu podobnych nakłuć od tych krzewów.

- Panie kapitanie! - mówię głośno. - Ta wodna laska łże, to jej wina. - pokazuję nieruchome ciało przyjaciela.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 07-09-2017, 08:22   #442
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
// Ryo z niedowierzaniem spogląda na ostrze wystające z piersi. Chce coś powiedzieć, lecz w tym momencie równie lepiej może rzygać krwią, zresztą i tak ta spływa z jej ust i pada na podłoże.
// Po chwili Ryo pada na ziemię, w ostatnich minutach przytomności i życia spoglądając przepraszająco na kompanów walczących z wężem i różami, ale ci w ferworze walki raczej tego nie zobaczyli. Nie miała już sił skręcić głowy w kierunku Yuteala, brocząc krwią. Nie przeleciało jej życie przed oczami - raczej z niej się ulatniało. Po chwili desperackiej walki o życie, Ryo zamknęła oczy i już więcej ich nie otworzyła.
// Umarła.
// Kto mieczem wojuje, od miecza ginie - i tak było w tym przypadku. Można też powiedzieć, że ktoś poniekąd pomścił Bluszcza.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 08-09-2017, 18:25   #443
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Musa podchodzi z ostrożnością w kierunku We, nie dowierzając temu, co się stało z jej kochankiem. Z kolei Ksawery podchodzi ostrożnie w kierunku Ryo leżącej w kałuży krwi. Trudno było powiedzieć, kto z tych żywych członków załogi wydawał się bardziej zaskoczony tym, co się zdarzyło, choć We wyglądał zdecydowanie lepiej niż pancerna baba.
- Co mu się stało? - pyta Musa Ghorbasza.
- Ussa, powiedz, czy da się mu pomóc. Proszę - wojowniczka pyta demona wodnego uprzejmie, widząc co stało się z ochroniarką Yuteala próbuje nie rozjuszyć wodnicy, a przy okazji jest gotowa na defensywę w przypadku zdecydowanej odmowy z jej strony.
W tym czasie Ksawery zanosi ostrożnie Ryo do Mercona i pyta się go, czy jest w stanie cokolwiek zdziałać z jej stanem poza pogrzebem. Merconi wpada na pomysł podpytania się Ussy w taki sposób, żeby nie napomnieć wprost o szermierce - chodziło jedynie o to, żeby dowiedzieć się, czy demonica jest zdolna wyleczyć towarzyszy czy nawet ich wskrzesić, wszak wspomniała, że jest wodą i życiem. Merconi sprawdza magią, czy da się dziewczynie jakoś pomóc, niestety nie jest przekonany, patrząc na jej stan, czy jest sens działać coś więcej. Chyba chodziło tylko o to, żeby upewnić się, czy warto sobie jakkolwiek robić nadzieję. No i wypadałoby jakoś udobruchać wodnicę.
Nawet jeżeli Ussa byłaby zdolna do takich rzeczy, to o ile jednak We nie naraził się jakoś specjalnie Ussie, to jednak nie było pomysłu na to, czemu panna wodna miałaby jakkolwiek pomóc Ryo, która ją przed chwilą upokorzyła przy drużynie. Wszyscy się mają na baczności.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 08-09-2017 o 18:30.
Ryo jest offline  
Stary 08-09-2017, 19:20   #444
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Półpłynnym ni to krokiem ni to ślizgiem Ussa przechodzi między oszołomionymi awanturnikami. Podchodzi do drzwi na zachodniej ścianie, umieszczonych blisko północno-zachodniego rogu laboratorium.
- Idźcie do wszystkich diabłów! - syczy na odchodne i zmieniając się w płynną postać opuszcza pomieszczenie szparą pod drzwiami.

Mimo dołożenia wszelkich starań nikt spośród obecnych nie jest w stanie przywrócić życia poległym. Ryo jest przebita na wskroś, rana ma kształt stożka, u wlotu wielkości pięści do dwóch palców na wylocie. We uległ działaniu potężnej toksyny wytwarzanej przez czarne róże, które - jak wykazały oględziny Ghorbasha - służyły wężowi jako pokarm.
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 09-09-2017, 09:12   #445
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Ponoć milczenie również jest odpowiedzią, a taką odpowiedź uzyskał Ghorbasz od Yuteala, który to spoglądał na urażoną boginię, co spłynęła do upatrzonych przez siebie pozycji. Wszak jej mieszkaniem była woda, a nie wódka czy kamienie.
Musa po zrozumieniu, że nic nie wskóra w przywróceniu życia We, łka nad jego ciałem. Oznajmia, że nie jest w stanie brać udziału w dalszej eksploracji piramidy i jest za jej opuszczeniem. Zwierza się Ghorbaszowi, że We może wygląda ujmująco na posłaniu z czarnych róż, być może byłoby to dobre miejsce do jego wiecznego pochówku, ale uważa, że lepiej by było, gdyby reszta drużyny na zewnątrz mogła z nimi wspólnie pogrzebać towarzysza podróży. Po chwili Musa nie wytrzymuje i wybucha płaczem.
Mercon jest ciekaw tego, co opowiadała Ussa o niebieskim magicznym wirze, może by wyruszył na dalsze eksplorowanie piramidy, ale nastroje reszty towarzystwa raczej nie sprzyjają jego planom, a wisienka na torcie tego stanu stała się płacząca Musa siedząca przy Ghorbaszu. Nie śmie więc podawać na głos pomysłu na dalszą ekspedycję.
Ksawery wpatrywał się przez chwilę w martwą Ryo, która pomijając to, że miała sporą dziurę w piersi i ogromną plamę z krwi na koszuli, sprawiała raczej wrażenie, jakby spała i miała za niebawem powstać na nogi z okrzykiem "Hey, that was a prank, bro!". To wrażenie jednak szybko zepsuły łzy... które wyciekły jej z oczu i szybkie oględziny, co stwierdziły mimo wszystko jednoznaczny całkowity i nieodwracalny brak oznak życia w ciele.
- Uważam, drodzy państwo, że w tej sytuacji eksploracja piramidy nie ma najmniejszego sensu. Straciliśmy dwóch najmocniejszych szermierzy, a jeżeli chcemy stąd wyjść żywi, potrzebujemy pozostałej przy życiu siły bojowej. Po drodze możemy ewentualnie pozbierać to, co przeoczyliśmy - całą sytuację podsumował Ksawery grobowym głosem.
- Jeśli chcecie, możemy zabrać ciała naszych towarzyszy i pochować ich wspólnie. Aczkolwiek nie zamierzam bawić się w dowódcę. Panie kapitanie, co pan o tym wszystkim sądzi? - Ksawery zadaje to pytanie Yutealowi.
- Panie kapitanie, uważam, że możemy tu wrócić później, tyle że lepiej przygotowani - Merconi daje swój pomysł.
 

Ostatnio edytowane przez Ryo : 09-09-2017 o 15:47.
Ryo jest offline  
Stary 09-09-2017, 20:30   #446
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Nie bardzo wiem jak reagować na zachwanie Musy, ale co wiem, to wiem.

- Nie rycz Musa. - obejmuję niezrabnie silnym ramieniem wojowniczkę. - We poległ z mieczem w dłoni a nie zniewieściały wiekiem w wyrku... Wypijemy, aby i nas spotkała taka śmierć! - patrzę na twarz przyjaciela świadomy nowego obowiazku, więc jak naturalnie wślizguję rękę na goły pośladek Musy i pokrzepiajaco ściskam z wyczuciem.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 17-09-2017, 12:45   #447
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
W międzyczasie na zewnątrz

Próbowałam im przemówić do rozumu, niby mnie słuchali, niby się ze mną zgadzali, ale i tak postanowili iść prosto w paszczę jaguara. Oczywiście nikt nam nie obiecywał, że wrócimy z tej wyprawy cało, ale zgoda na pewne ryzyko to zupełnie co innego niż bezmyślne pakowanie się w niebezpieczeństwo, którego w bardzo prosty sposób można uniknąć. Rozczarowana i zła patrzyłam jak połowa załogi w tym dowódca, mechanik, sternik i najlepsi wojownicy opuszczają statek, niektórzy prawdopodobnie po raz ostatni.

Godziny upływały powoli, jak zwykle z Kogą przygotowałyśmy posiłek dla pozostałej części załogi. Nic specjalnego ot sałatka owocowa z orzechami, które zostały zebrane jeszcze przy starorzeczu, nic innego w spiżarni nie było. Góra mięsa którą przytargali wojownicy zepsuła się zanim zdążyłyśmy cokolwiek z nią zrobić i ku zapewne nie małej uciesze lokalnych padlinożerców skończyła za burtą. Przynajmniej Liska nie miała powodu wybrzydzać… tyle że Liski nie było, bawiła się na dole z małpimi dziećmi nawet nie obejrzawszy się na statek.

W pewnym momencie zjawiło się wielkie stado papug. Ciekawskie ptaszyska obsiadły wszystko i wszystko brały do dziobów. Na szczęście przepędziliśmy je zanim zdążyły narobić szkód i dokumentnie obsrać pokład, a ja zyskałam kilka tuszek na chudy rosół i masę kolorowych piór do ozdoby.

Wreszcie zaczęło się ściemniać, ci którzy poszli bratać się z małpami wrócili już na pokład. Liska trajkotała coś do mnie w połowie zdania zmieniając temat, tak że nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Z piramidy nikt nie wyszedł. Wężyca stała przy burcie nieruchoma jakby zapuściła korzenie. Postanowiłam się nie odzywać, w sumie to wszyscy postanowiliśmy dać pani kapitan i tym w piramidzie więcej czasu. Wystawiliśmy warty i poszliśmy spać.

Rano zastałam Wężycę w dokładnie tym samym miejscu, z piramidy dalej nikt nie wyszedł. Na pokładzie dało się wyczuć napięcie, na razie nikt się nie wyrywał żeby podejmować jakieś kroki, ale wiadomo było, że niedługo coś trzeba będzie zdecydować. Kilka osób zeszło „uczyć” małpy.

Dyskusja zaczęła się koło południa, niestety bez udziału pani kapitan, która po raz kolejny pokazała, że bez wsparcia ukochanego nie radzi sobie z ciążącą na niej odpowiedzialnością. Niektórzy byli za tym żeby poczekać jeszcze kilka dni. Znalazło się nawet kilku, którzy chcieli ruszyć z misją ratunkową! Od razu wybiłam im to z głowy. Do tej przeklętej dziury weszli najsilniejsi, jeśli oni nie dali rady nikt nie da rady ich stamtąd wyciągnąć i wszyscy poginiemy. O dziwo poparł mnie Ha-Tor i pomysł został odrzucony. Ostatecznie stanęło na tym, że kilka osób pierwotnie wybranych do krzewienia kultury, razem z byłą już panią kapitan, zostanie na miejscu, a pozostali na statku polecą dalej do miasta nad rzeką, do którego ponoć nie było już daleko. Przy odrobinie szczęścia powinniśmy dotrzeć na miejsce i po wypełnieniu misji zgarnąć resztę w drodze powrotnej.

Kiedy wszystko zostało już postanowione przygotowania nie zajęły wiele czasu.
-Do zobaczenia wkrótce!- zawołałam kiedy cumy zostały wciągnięte i statek zaczął się poruszać, machając na pożegnanie trójgraniastym kapeluszem.
 
Agape jest offline  
Stary 23-09-2017, 01:02   #448
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Założenia: Nie tykam się postaci Imupameazz. Arbiter niech zadecyduje, co z nią zrobić.


Drużyna dała sobie chwilę na żałobę po stracie towarzyszy. We postanowiono zostawić na polance zabójczych czarnych róż, a ciało Ryo włożyć do wody i niech się dzieje wola nieba - czy tam piekła. Musa dała sobie też chwilę na pogodzenie się z faktem, że musi się tak czy siak rozstać z We. Nie burzyła się jakoś specjalnie na muskanie tyłka przez Ghorbasza, chyba nie miała na to humoru. Nie patrzyła jednak w kierunku dźgniętej Ryo, może dlatego, że gdyby nie jej lekkomyślny czyn, to może dałoby się pomóc We oraz pozyskać wiedzę od Ussy, która gdzieś sobie spłynęła. Yuteal przyjął jednak pomysł Mercona, że wcale nie jest powiedziane, że on nie wróci do tej piramidy, ale w tej sytuacji musi przerwać jej eksplorację i ruszyć z powrotem do wyjścia.

Zadecydowano, że na jaki respekt by nie zasługiwali zmarli, to jednak nie mogli być balastem na drogę powrotną; pozostali przy życiu dali sobie prawo do ujścia z życiem z piramidy, a w razie czego poległym zorganizuje się stypę na statku. Zresztą - piramida była całkiem spoko grobowcem dla umarłych.

Yuteal uznał też, że chciałby pozyskać sadzonki czarnej róży. Mercon i Ksawery uznali, że splądrują pomieszczenie ze specyfikami. Ponadto Ksawery wziął rzeczy po Ryo. Od tej pory jednak Yuteal miał wrażenie, że wcale nie wracają sami - w drodze powrotnej parę razy zerknął za siebie, ale nie ujrzał niczego i nikogo dodatkowego; mimo to uczucie kroczenia czegoś za nimi za nic go nie chciało opuścić.

Drużyna zdołała jakoś wyjść z piramidy, choć nie obyło się przy tym bez problemów. Imupameazz za bardzo ociągała się jak dla nich, więc po paru niepowodzeniach postanowili sami otworzyć wrota. Poszło im dziwnie gładko, drzwi nie stanowiły jakiejś większej przeszkody.

Na zewnątrz na Yuteala czekała niemiła niespodzianka - otóż nie zobaczył latającego statku i dopiero Wężyca była w stanie zapobiec dalszemu potencjalnemu wybuchowi kapitana, który już raz o mały włos stracił statek. Chociaż szef nie wyglądał na zachwyconego biegiem zdarzeń.

Wiadomość o śmierci We wzbudziła szok u sporej części towarzystwa, reakcje na wieść o śmierci Ryo zdawały się być bardziej różnorodne - od szoku i smutku po ulgę, choć ci, którym to ulżyło,raczej starali się nie dawać o sobie tego poznać - w sumie należało się jej za uśmiercenie Bluszcza.
O to na widoku pojawiła się Imupameazz, aby zamknąć wrota. Trzeba jeszcze powstrzymać tylko Ghorbasza, który miał ochotę ubić babkę na miejscu i można zapieczętować drzwi do piramidy.

Chcąc nie chcąc Yuteal i reszta zgrai na lądzie została zmuszona sytuacją do skorzystania z gościny władczyni małpiszonów, Imupameazz. Ghorbasz znalazł sobie - mimochodem czy też i nie - wielbiciela z małpiego stada, a dokładniej szczyla, który wcześniej badał z wielkim zainteresowaniem Liskę, chociaż czy orkowi się podobało - to należałoby jego zapytać. Ork wziął zobowiązanie wobec poległego przyjaciela zająć się “wdową” po We. Musa spędzała z nim sporo czasu, w nieco markotnym humorze, średnio mając ochotę na jakiekolwiek macanki, dając w uprzejmy sposób o tym znać orkowi, ale zawiązała od tamtego czasu z nim bliższą relację.
Wężyca towarzyszyła Yutealowi; ten mimo że cieszył się z obecności kobiety, to było jeszcze coś, co nie dawało mu spokoju.





Czy pamięta jeszcze ktoś Tura? Wichrzyciela, który ostrzył sobie zęby na statek? Może byłby tylko jednym z szeregowych marynarzy Yuteala, lecz ten w końcu doczekał się swojej roli w historii ekspedycji.
Nieoczekiwanie los uśmiechnął się do niego i dał mu szansę na przejęcie statku, gdy część ekipy wylądowała na dole. Tur zadecydował, że zostanie na statku i zaopiekuje się nim jak należy. W rzeczywistości jednak nie miał planu oddawać tego statku kupcowi. Zdołał przekonać samego siebie, że kupiec wyzionął ducha, martwym statek nie przyda się na nic, a oni będą mogli nim odlecieć gdzie będą chcieli. Ostatecznie Tur utwierdził się w przekonaniu, że normalnie ustrzelił jackpot w loterii życia.
Zgadał się ze swoim towarzystwem na nocne warty, sam zaś szykował się do drzemki. Dotychczas spał na ‘swoim’ skrawku statku, ale tej nocy połasił się na kajutę Yuteala. Udało mu się otworzyć pomieszczenie, wślizgnął się do niego, po czym usadowił się wygodnie na jego posłaniu. I zasnął na nim.

Obudził się jednak za niedługo, dziwnie strach go obleciał, a jego czoło oblał zimny pot. Tur nie zrozumiał, co się dzieje; jego serce zabiło szybciej, a powietrze stało się nienormalnie ciężkie i nieprzyjemne, chłodniejsze niż powinno być.
Tur usiadł na koi i rozejrzał się na około. W pewnym momencie jego wzrok minął miejsce śmierci Bluszcza, jednak gdy tylko to miejsce miało znaleźć się poza jego polem widzenia, kątem oka dostrzegł, że jakaś sylwetka zamajaczyła koło niego.

- Nie za dobrze się bawisz, Tur? - grobowy głos zabrzmiał w uszach. Rozpoznawał ten głos, wcale się nie spodziewał go usłyszeć… zwłaszcza że jego właściciel odszedł na dół i nie wrócił. Ale to nie był Yuteal; głos należał do jego ochroniarki, lecz zanim się zorientował, kto to był, poczuł że coś z ogromną siłą przygniata go do łóżka i dusi, miażdżąc mu gardło palcami tak lodowatymi, że chłód z nich palił jak ogień. Ale to nie było najgorsze.
Tura uszy przeszyło mrożące w żyłach chrapliwe niskie wycie, a zaraz po tym zobaczyć nagą ludzką czaszkę z ostrymi rysami i skręconymi rogami. Pod tym swoistym hełmem ziała nieprzenikniona ciemność. W następnej sekundzie Tur znalazł się na podłodze i z tej perspektywy zobaczył fragment płaszcz Ryo, cały pokrwawiony na przodzie, a reszty detali nie dostrzegał.

Wkrótce na całym statku było słychać wrzask Tura. Obudził on i postawił na nogi resztę towarzystwa na statku, nawet Koga zerwała się na równe nogi i ostrożnie obczajała sytuację.
Kobieta uzbroiła się prowizorycznie w rondel.

Ci którzy znajdowali się bliżej kajuty Yuteala usłyszeli rozpaczliwe krzyki, a potem te przerodziły się w straszliwy jazgot. W następnej chwili drzwi pod wpływem siły Tura prawie wypadły z zawiasów. Ci którzy jednak weszli do pokoju… nie zastali nikogo.

Wszyscy byli gotowi do walki, tyle że… nie było jak lub do kogo strzelać. Niebieskoskóry czarownik jednak potwierdził, że nie są sami na statku i z pomocą magii odstraszył intruza, który to z jakiegoś powodu powrócił do kajuty Yuteala. Tur zaś przestał się miotać, opadł na podłoże, patrząc się tępo przed siebie. Charon przyszedł zbadać Tura, który sprawiał wrażenie, że ma Whiskas zamiast mózgu. Medyk stwierdził, że wojak doznał ciężkiego oszołomienia. Czarownik zaś długo nie wracał, towarzysze mieli sprawdzić, co się mu stało, gdy o wilku mowa - Ha-Tor wrócił zdrów, w jednym kawałku. Nie kwapił się na szersze wyjaśnienie sytuacji, wyjaśnił tylko, że towarzystwo ma pod żadnym pozorem nie wchodzić do kajuty Yuteala.

Niemniej Tur później, gdy doszedł do siebie, opowiedział, że widział samego diabła w zakrwawionym płaszczu, że Yuteal jest w zmowie z siłami piekielnymi i łoboru trzeba wiać z tego przeklętego statku. Tur orzekł też, że gdy tylko dolecą na ziemię, to on idzie w pizdu, byle jak najdalej, bo on nie będzie wdawać się w konszachty z diabłem.
Generalnie Turowi coś siadło na mózg i od tamtego czasu, jak sobie pomyślał, żeby zajumać statek Yutealowi, to dostawał ataku dreszczy i miał wrażenie, że coś gniecie go w barki i szyję, żeby go udusić. Na miejsce doleciał cały, ale zdrowy niekoniecznie - uleciały z niego siły i chęci, żeby wracać z powrotem tym szatańskim statkiem. Tak więc ostatecznie Tur nie wrócił z resztą do Imupameazz.
Reszta pozostała z pytaniem, czy Yuteal faktycznie od początku był w pakcie z nieczystymi siłami.
Ha-Tor nie wyglądał na zbyt chętnego do wygonienia zjawy z pomieszczenia Yuteala. Może nie podejmował się tego dla… świętego spokoju.
Tymczasem reszta załogi (bez Tura, wypisał się z tego latającego cyrku statku Yuteala Pythona) leciał po resztę załogi pozostawioną u małopoludów.



Yuteal nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś za nim chodzi. Spędzał ten czas z Wężycą i resztą towarzystwa. Zastanawiał się, czy padł ofiarą magii Imupameazz czy piramidy. Męczyło go to niemiłosiernie, a w dodatku miał wrażenie klęski poniesionej podczas tej wyprawy - wątpił, czy odzyska statek i czy Imupameazz ich ot tak wypuści żywcem.

Znużony i zmęczony niebezpieczną ekspedycją w pewnym momencie przysnął.
Śniło mu się, że kroczy po pokładzie Ducha, po pokładzie krążyli wszyscy załoganci, również ci, którzy niedawno zginęli. Nie widział tylko Bluszcza. Co było dziwne, Yuteal zachował świadomość, że to wszystko to tylko sen. Kupiec ruszył do swojej kajuty, a tam napotkał taki widok.
Bluszcz leżał martwy, w takim samym stanie i w tym samym miejscu, jak zginął. Nad nim pochylała się postać zbudowana z ciemnej mgły. W dodatku w pokrwawionym płaszczu Ryo, z dziurą na plecach, gdzie szermierka otrzymała śmiertelną ranę i w rogatym hełmie, tak ściśle przylegającym do głowy, że zdawało się, że to była wręcz głowa tej zjawy.
Yuteal zaskoczony wypadł z pomieszczenia, ale nie krzyknął. Skoro to był tylko sen, to chyba mógł tutaj na cokolwiek wpłynąć, na przykład wygoni tę zjawę. Jednak nic się nie chciało zmienić.
- To że to sen, to nie znaczy, że wszystko w nim jest nieprawdziwe. Jestem tutaj naprawdę, chociaż nie żyję - rozebrzmiał głos ze strony koszmarnej zjawy, która nie chciała się obrócić w kierunku mężczyzny. - i serio jestem potworem, ale... - głos stał się cięższy.
Brodacz powstał czym szybciej na nogi, by czmychnąć stamtąd.
- Nie wygłupiaj się, nic ci nie zrobię!
Miał robić kolejne kroki. Obserwował bacznie wrota. Zbliżył się do nich i ostrożnie zerknął do pomieszczenia. Zjawa jak stała, tak stała, nawet się nie obróciła. Cały czas wpatrywała się w zwłoki.
- Co teraz zrobisz, Ryo?
- Ja zrobię… swoje... - głos ducha stał się ociężały, gapiąc się cały czas na zwłoki. Yuteal nie rozumiał, czemu ochroniarka patrzy się na nie, zamiast na niego, jakby miało to przywrócić życie Bluszczowi. Tajemniczość Ryo stała się nieznośna, nawet zabrzmiała niebezpiecznie.
- Ach, na śmierć zapomniałam, że nie ma już sensu trzymać tego w tajemnicy - wskazała na swoje rogi. - I te wszystkie tajemnice można sobie w dupsko wsadzić. Tak, jestem diabłem, Yuteal.
- Czyli Ussa mówiła prawdę o tobie.
- Tyle że ze mnie taki diabuł jak z Bluszcza elf - burknęła Ryo, wzdychając po chwili.
Yuteal nad czymś się zamyślił.
- Czyli nie do końca… Ryo, czyżbyś miała coś wspólnego z tym ludem, co zszedł do otchłani?
Zjawa pokiwała na to głową.
- Tak, matula pochodziła z “góry”. Jak byłam mała, często mi opowiadała o tym świecie na górze.
- Ryo, mogłabyś patrzeć na mnie rozmawiając ze mną? - zapytał Yuteal.
- Przepraszam, ale… nie wiem, czy po tym wszystkim ja bym potrafiła ci spojrzeć w oczy albo czy mógłbyś się na mnie patrzeć.
- Przecież od chwili patrzę się na ciebie. Odwróć się, Ryo - kupiec poprosił zjawę dość stanowczo.
Zjawa spełniła prośbę Yuteala, i w tym momencie u ducha mężczyzna zobaczył zamiast głowy dymiącą ludzką czaszkę z rogami i wydatnymi kłami. Pod tą kopułą ziała ciemność, zaś “ciało” było otulone poszarpanym i brudnym od krwi i pyłu płaszczu. Yuteal mimochodem się wzdrygnął, ale nie odwrócił spojrzenia.
- To hełm. Można go zdjąć, ale ja się tego nie podejmę i nie zrobię tego. Jeśli chcesz, zdejm go sam. Bronić ci nie będę.
- Przestań się wygłupiać, sama go ściągnij.
- Nie mogę tego uczynić.
Yuteal niezadowolony i lekko zniesmaczony prychnął i podszedł do upiora. Przyłożył dłonie do maski i ze zdumieniem odkrył, że jest w stanie ją wyczuć, ale hełm był tak lodowato zimny, że chłód bijący z niego palił mu palce jak żywy ogień. Podjął się kolejnej próby i zaskakująco prosto zdjął osłonę z głowy ducha swojej ochroniarki. Przy okazji odrzucił pokrywę na bok. Opuszki palców mu piekły.
Twarz Ryo nie różniła się zasadniczo niczym od tej za życia. Poza tym z głowy rozmówczyni wyrastały spore rogi, identyczne jak te w hełmie.
- Po co to wszystko, powiedz mi - Yuteal spoglądał ostro na świętej pamięci ochroniarkę.
- Wiesz, to było głupie. Co jeśli bym ci pożarła w tym momencie duszę? - Ryo odezwała się burkliwie i opryskliwie, ale drżała w nim jakaś nuta, co sygnalizowała, że równie dobrze dziewczyna się zaraz rozpłacze.
- Powiedz, o co ci chodzi. Przybyłaś z jakąś sprawą, z powodu której nie możesz spocząć w spokoju, tak? Rozmawiajmy ze sobą jak za życia, Ryo, tyle że bez nadmiaru tajemnic. Jak sama powiedziałaś, nie są potrzebne.
- Owszem... - ochroniarka straciła na buńczuczności, głos się jej załamał. - Nie mogę sobie nic wybaczyć. Ani tego, że zabiłam Bluszcza, ani tego że go nie żałowałam. Więc za karę każdego wieczoru stoję w miejscu śmierci Bluszcza i wszystko to na nowo przeżywam. Nie mów, że mi się nie należało - zachlipała. - Każdy twierdzi, że mi się należało, i ja też tak sądzę. Ale to, że dostałam kosę w plecy i umarłam, nie było dla mnie najgorsze. Chciałam ci wyznać, kim jestem, bo mnie to męczyło, chciałam przeprosić Ghorbasza, miałam tyle rzeczy do zrobienia! Chciałam ci tyle rzeczy powiedzieć, o tyle rzeczy zapytać, a ja to wszystko zjebałam.
- Stoisz przede mną, pytaj mnie o co chcesz. - Yuteal uśmiechnął się lekko do Ryo.


- Kogo we mnie widziałeś?
- Czemu mi ufałeś czy nie wiem, zawierzałeś we mnie nadzieję, chociaż pewnie nie powinieneś po tym wszystkim, co zrobiłam?
- Jak teraz się na mnie zapatrujesz?
- Tak w ogóle zawsze chciałam się spytać Wężycy, ale spytam się Ciebie, czemu Wężyca jest łysa?
- Przepraszam za zachowanie w piramidzie. Dużo rzeczy zaczęło mnie przerastać: nadmiar tajemnic, niepotrzebna śmierć Bluszcza, że nie wykazałam się za bardzo, to czym jestem, że tak naprawdę się na mnie zawiodłeś. Mam wrażenie, że ponoszę winę za śmierć nie tylko Bluszcza.
- Jak na ironię losu musiałam umrzeć, żebym mogła bardziej krytycznie przyjrzeć się swoim czynom. Że dopiero po śmierci żałuję tego, co zrobiłam, ale nie mogę co niektórych czynów odwrócić. Niestety, natura mi poskąpiła wyrozumiałości i wybaczenia, zwłaszcza sobie. Mam wrażenie, że rozumu też.
- Czy em... yyy...? (R. chce spytać Yuteala czy ten coś do niej czuje, ale duszek nie może tego poskładać w konkretne zdanie, po połowie minuty daje sobie siana z tym pytaniem. )
- (Ryo męczy się parę minut z wyrażeniem, że Yuteala chyba trochę za bardzo lubi, ale zrozumie, jeśli ten nie żywi do niej takich uczuć. )
- Mam do ciebie poważną sprawę, jest związana z moim kontraktem związanym z ochroną ciebie. Póki nie spełnię swojego zadania, nie spocznę w spokoju, nie mówiąc o tym, że nie odejdę z tego świata. Nawet jeśli zginęłam, to jednak chcę dopełnić swojej umowy. Czy mogę zamiast pieniędzy, bogactwa czy twojej duszy poprosić Cię o co innego? To ważne dla mnie.
- W rewanżu też możesz mnie o coś spytać, odpowiem na Twoje pytania, choć nie gwarantuję satysfakcjonującej Cię odpowiedzi. Nawet po śmierci jestem zbyt szczera jak na ludzkie czy diabelskie standardy.




 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 23-09-2017 o 14:28.
Ryo jest offline  
Stary 01-10-2017, 09:00   #449
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Wychynąłem z piramidy na przestwór zielonego oceanu. Dżungla kładła się cieniami szeleszczących liści i świergolących pisków małp tropikalnego burzanu. Wydundziłem całe nasze wino, co je We zabrał nam z podziemi na lepszą okazję.

- We Barbarzyński padł! - wydarłem się przy ognisku wznosząc do góry kolejny toast.

Musa też piła, bo kiedy kończy się znany rozdział życia, zaczyna nowy i trzeba jeden utopić, lepiej w winie niż łzach, a drugi ochrzcić na nieznane nam przeznaczenie. Wtuliła się pod moje ramię jak mała zmęczona drapieżnica w przerwie od stawiania niebezpiecznemu światu czoła.

- We poległ i na ostatnią drogę odszedł z mieczem w dłoni i Boczusiem pod językiem, niech mu w zaświatach dobrze się walczy i syto! - wylałem w ogień odrobinę gorzałki wzniecając tym kłąb kulistych jęzorów żywiołu.

- Wyciągnęła też kulasy ta sucz niepewna Ryjo, co nam Rudego zakatowała, praktycznie za niewinność! - czknąłem pijacko z wyrzutem i pokręciłem łbem opadłym na piersi. - Zasłużyła menda na zdradziecki koniec przebita chuj wie czym, od chuj wie kogo, w chuj wie jak niepewnych okolicznościach…

- Aye! Aye! Chędożył ją pies! – podjął najlepszy kumel Rudego, mały chudy Wielgus, nasz pokładowy majtek.

- Aye… Był też bies… - powiodłem paluchem jak za krążącym przed nosem komarem. - Ale nie chędożył jej… Nie umniejszajmy trupom… - wzruszyłem muskularnymi ramionami, jako i sobie bym życzył by mnie nikt nie szkalował po śmierci.

Statek skręciła Jaszczura… Kto by się spodziewał? Cicha woda… niech no jej nie dorwę… - myślę se zasypiając nosem w jędrnych piersiach Musy.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 03-10-2017, 13:09   #450
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
- Ryo, będę z tobą szczery, bo nic innego nam już nie pozostało a zwłaszcza tobie - westchnął Yuteal. - Czy ci ufałem? Ależ oczywiście, że tak. Byłaś najbardziej lojalną wobec mnie osobą obok kapitan Wąż. Nigdy, ani przez chwilę, nie wątpiłem w twoje najlepsze intencje. A że masz ognisty - jak się okazuje, nie bez przyczyny - temperament, to i czasem wychodziło, jak wychodziło. Nie mam do ciebie o to żalu. Cóż może zmienić naturę człowieka? Nic. A tym bardziej diabelstwa.

- Byłbym niewdzięcznikiem, gdybym robił ci jakiekolwiek wyrzuty po tym, co dla mnie zrobiłaś. Gdybym miał pretensje, musiałbym je skierować do siebie, bo to ja cię zwerbowałem z pełną świadomością zarówno korzyści, jak i ryzyka, jakie to niosło ze sobą. Gdzie indziej znalazłbym tak mocarną, oddaną mi wojowniczkę? Będzie mi ciebie bardzo brakowało...

- Czy mam pytania? Owszem, wiele. Ale nie sądzę, żebyś potrafiła mi na nie odpowiedzieć inaczej niż poprzez swoją diabelską naturę, której zwyczajnie nie jestem w stanie pojąć. Więc oszczędźmy sobie tego -
Ryo odniosła wrażenie, że Yuteal w tym momencie nie jest do końca szczery, coś ukrywa. Czyżby domyślał się jej uczuć do siebie, albo sam coś do niej czuł i nie chciał już tego rozdrapywać? Tak, czy owak, widać było, że dla niego temat zamknięty i nie ma sensu go ciągnąć.

- Proś zatem, Ryo, o to, co sprawi, że wypełnisz swój kontrakt. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby stanąć temu na drodze. Mam tylko szczerą nadzieję, że będę w stanie pomóc ci w tym, co musisz zrobić. Cóż więc to jest, diabelstwo moje małe?
 
dzemeuksis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172