|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
07-09-2017, 06:08 | #441 |
Northman Reputacja: 1 | Ostrożnie układam przyjaciela na dywanie z róż. Na jego ciele nie widać żadnej rany oprócz ukłucia kolca, więc uważam, na nie. Przykładam do ust We ostrze miecza, aby zobaczyć, czy może oddycha płytko i tylko zapadł w sen, ale nie wieczny? Oglądam uważnie cielsko pokonanego w walce z barbarzyńcą gada w poszukiwaniu podobnych nakłuć od tych krzewów. - Panie kapitanie! - mówię głośno. - Ta wodna laska łże, to jej wina. - pokazuję nieruchome ciało przyjaciela.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
07-09-2017, 08:22 | #442 |
Reputacja: 1 | // Ryo z niedowierzaniem spogląda na ostrze wystające z piersi. Chce coś powiedzieć, lecz w tym momencie równie lepiej może rzygać krwią, zresztą i tak ta spływa z jej ust i pada na podłoże. // Po chwili Ryo pada na ziemię, w ostatnich minutach przytomności i życia spoglądając przepraszająco na kompanów walczących z wężem i różami, ale ci w ferworze walki raczej tego nie zobaczyli. Nie miała już sił skręcić głowy w kierunku Yuteala, brocząc krwią. Nie przeleciało jej życie przed oczami - raczej z niej się ulatniało. Po chwili desperackiej walki o życie, Ryo zamknęła oczy i już więcej ich nie otworzyła. // Umarła. // Kto mieczem wojuje, od miecza ginie - i tak było w tym przypadku. Można też powiedzieć, że ktoś poniekąd pomścił Bluszcza.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. |
08-09-2017, 18:25 | #443 |
Reputacja: 1 | Musa podchodzi z ostrożnością w kierunku We, nie dowierzając temu, co się stało z jej kochankiem. Z kolei Ksawery podchodzi ostrożnie w kierunku Ryo leżącej w kałuży krwi. Trudno było powiedzieć, kto z tych żywych członków załogi wydawał się bardziej zaskoczony tym, co się zdarzyło, choć We wyglądał zdecydowanie lepiej niż pancerna baba. - Co mu się stało? - pyta Musa Ghorbasza. - Ussa, powiedz, czy da się mu pomóc. Proszę - wojowniczka pyta demona wodnego uprzejmie, widząc co stało się z ochroniarką Yuteala próbuje nie rozjuszyć wodnicy, a przy okazji jest gotowa na defensywę w przypadku zdecydowanej odmowy z jej strony. W tym czasie Ksawery zanosi ostrożnie Ryo do Mercona i pyta się go, czy jest w stanie cokolwiek zdziałać z jej stanem poza pogrzebem. Merconi wpada na pomysł podpytania się Ussy w taki sposób, żeby nie napomnieć wprost o szermierce - chodziło jedynie o to, żeby dowiedzieć się, czy demonica jest zdolna wyleczyć towarzyszy czy nawet ich wskrzesić, wszak wspomniała, że jest wodą i życiem. Merconi sprawdza magią, czy da się dziewczynie jakoś pomóc, niestety nie jest przekonany, patrząc na jej stan, czy jest sens działać coś więcej. Chyba chodziło tylko o to, żeby upewnić się, czy warto sobie jakkolwiek robić nadzieję. No i wypadałoby jakoś udobruchać wodnicę. Nawet jeżeli Ussa byłaby zdolna do takich rzeczy, to o ile jednak We nie naraził się jakoś specjalnie Ussie, to jednak nie było pomysłu na to, czemu panna wodna miałaby jakkolwiek pomóc Ryo, która ją przed chwilą upokorzyła przy drużynie. Wszyscy się mają na baczności.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. Ostatnio edytowane przez Ryo : 08-09-2017 o 18:30. |
08-09-2017, 19:20 | #444 |
Reputacja: 1 | Półpłynnym ni to krokiem ni to ślizgiem Ussa przechodzi między oszołomionymi awanturnikami. Podchodzi do drzwi na zachodniej ścianie, umieszczonych blisko północno-zachodniego rogu laboratorium. - Idźcie do wszystkich diabłów! - syczy na odchodne i zmieniając się w płynną postać opuszcza pomieszczenie szparą pod drzwiami. Mimo dołożenia wszelkich starań nikt spośród obecnych nie jest w stanie przywrócić życia poległym. Ryo jest przebita na wskroś, rana ma kształt stożka, u wlotu wielkości pięści do dwóch palców na wylocie. We uległ działaniu potężnej toksyny wytwarzanej przez czarne róże, które - jak wykazały oględziny Ghorbasha - służyły wężowi jako pokarm. |
09-09-2017, 09:12 | #445 |
Reputacja: 1 | Ponoć milczenie również jest odpowiedzią, a taką odpowiedź uzyskał Ghorbasz od Yuteala, który to spoglądał na urażoną boginię, co spłynęła do upatrzonych przez siebie pozycji. Wszak jej mieszkaniem była woda, a nie wódka czy kamienie. Musa po zrozumieniu, że nic nie wskóra w przywróceniu życia We, łka nad jego ciałem. Oznajmia, że nie jest w stanie brać udziału w dalszej eksploracji piramidy i jest za jej opuszczeniem. Zwierza się Ghorbaszowi, że We może wygląda ujmująco na posłaniu z czarnych róż, być może byłoby to dobre miejsce do jego wiecznego pochówku, ale uważa, że lepiej by było, gdyby reszta drużyny na zewnątrz mogła z nimi wspólnie pogrzebać towarzysza podróży. Po chwili Musa nie wytrzymuje i wybucha płaczem. Mercon jest ciekaw tego, co opowiadała Ussa o niebieskim magicznym wirze, może by wyruszył na dalsze eksplorowanie piramidy, ale nastroje reszty towarzystwa raczej nie sprzyjają jego planom, a wisienka na torcie tego stanu stała się płacząca Musa siedząca przy Ghorbaszu. Nie śmie więc podawać na głos pomysłu na dalszą ekspedycję. Ksawery wpatrywał się przez chwilę w martwą Ryo, która pomijając to, że miała sporą dziurę w piersi i ogromną plamę z krwi na koszuli, sprawiała raczej wrażenie, jakby spała i miała za niebawem powstać na nogi z okrzykiem "Hey, that was a prank, bro!". To wrażenie jednak szybko zepsuły łzy... które wyciekły jej z oczu i szybkie oględziny, co stwierdziły mimo wszystko jednoznaczny całkowity i nieodwracalny brak oznak życia w ciele. - Uważam, drodzy państwo, że w tej sytuacji eksploracja piramidy nie ma najmniejszego sensu. Straciliśmy dwóch najmocniejszych szermierzy, a jeżeli chcemy stąd wyjść żywi, potrzebujemy pozostałej przy życiu siły bojowej. Po drodze możemy ewentualnie pozbierać to, co przeoczyliśmy - całą sytuację podsumował Ksawery grobowym głosem. - Jeśli chcecie, możemy zabrać ciała naszych towarzyszy i pochować ich wspólnie. Aczkolwiek nie zamierzam bawić się w dowódcę. Panie kapitanie, co pan o tym wszystkim sądzi? - Ksawery zadaje to pytanie Yutealowi. - Panie kapitanie, uważam, że możemy tu wrócić później, tyle że lepiej przygotowani - Merconi daje swój pomysł. Ostatnio edytowane przez Ryo : 09-09-2017 o 15:47. |
09-09-2017, 20:30 | #446 |
Northman Reputacja: 1 | Nie bardzo wiem jak reagować na zachwanie Musy, ale co wiem, to wiem. - Nie rycz Musa. - obejmuję niezrabnie silnym ramieniem wojowniczkę. - We poległ z mieczem w dłoni a nie zniewieściały wiekiem w wyrku... Wypijemy, aby i nas spotkała taka śmierć! - patrzę na twarz przyjaciela świadomy nowego obowiazku, więc jak naturalnie wślizguję rękę na goły pośladek Musy i pokrzepiajaco ściskam z wyczuciem.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
17-09-2017, 12:45 | #447 |
Reputacja: 1 | W międzyczasie na zewnątrz Próbowałam im przemówić do rozumu, niby mnie słuchali, niby się ze mną zgadzali, ale i tak postanowili iść prosto w paszczę jaguara. Oczywiście nikt nam nie obiecywał, że wrócimy z tej wyprawy cało, ale zgoda na pewne ryzyko to zupełnie co innego niż bezmyślne pakowanie się w niebezpieczeństwo, którego w bardzo prosty sposób można uniknąć. Rozczarowana i zła patrzyłam jak połowa załogi w tym dowódca, mechanik, sternik i najlepsi wojownicy opuszczają statek, niektórzy prawdopodobnie po raz ostatni. Godziny upływały powoli, jak zwykle z Kogą przygotowałyśmy posiłek dla pozostałej części załogi. Nic specjalnego ot sałatka owocowa z orzechami, które zostały zebrane jeszcze przy starorzeczu, nic innego w spiżarni nie było. Góra mięsa którą przytargali wojownicy zepsuła się zanim zdążyłyśmy cokolwiek z nią zrobić i ku zapewne nie małej uciesze lokalnych padlinożerców skończyła za burtą. Przynajmniej Liska nie miała powodu wybrzydzać… tyle że Liski nie było, bawiła się na dole z małpimi dziećmi nawet nie obejrzawszy się na statek. W pewnym momencie zjawiło się wielkie stado papug. Ciekawskie ptaszyska obsiadły wszystko i wszystko brały do dziobów. Na szczęście przepędziliśmy je zanim zdążyły narobić szkód i dokumentnie obsrać pokład, a ja zyskałam kilka tuszek na chudy rosół i masę kolorowych piór do ozdoby. Wreszcie zaczęło się ściemniać, ci którzy poszli bratać się z małpami wrócili już na pokład. Liska trajkotała coś do mnie w połowie zdania zmieniając temat, tak że nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Z piramidy nikt nie wyszedł. Wężyca stała przy burcie nieruchoma jakby zapuściła korzenie. Postanowiłam się nie odzywać, w sumie to wszyscy postanowiliśmy dać pani kapitan i tym w piramidzie więcej czasu. Wystawiliśmy warty i poszliśmy spać. Rano zastałam Wężycę w dokładnie tym samym miejscu, z piramidy dalej nikt nie wyszedł. Na pokładzie dało się wyczuć napięcie, na razie nikt się nie wyrywał żeby podejmować jakieś kroki, ale wiadomo było, że niedługo coś trzeba będzie zdecydować. Kilka osób zeszło „uczyć” małpy. Dyskusja zaczęła się koło południa, niestety bez udziału pani kapitan, która po raz kolejny pokazała, że bez wsparcia ukochanego nie radzi sobie z ciążącą na niej odpowiedzialnością. Niektórzy byli za tym żeby poczekać jeszcze kilka dni. Znalazło się nawet kilku, którzy chcieli ruszyć z misją ratunkową! Od razu wybiłam im to z głowy. Do tej przeklętej dziury weszli najsilniejsi, jeśli oni nie dali rady nikt nie da rady ich stamtąd wyciągnąć i wszyscy poginiemy. O dziwo poparł mnie Ha-Tor i pomysł został odrzucony. Ostatecznie stanęło na tym, że kilka osób pierwotnie wybranych do krzewienia kultury, razem z byłą już panią kapitan, zostanie na miejscu, a pozostali na statku polecą dalej do miasta nad rzeką, do którego ponoć nie było już daleko. Przy odrobinie szczęścia powinniśmy dotrzeć na miejsce i po wypełnieniu misji zgarnąć resztę w drodze powrotnej. Kiedy wszystko zostało już postanowione przygotowania nie zajęły wiele czasu. -Do zobaczenia wkrótce!- zawołałam kiedy cumy zostały wciągnięte i statek zaczął się poruszać, machając na pożegnanie trójgraniastym kapeluszem. |
23-09-2017, 01:02 | #448 |
Reputacja: 1 | Założenia: Nie tykam się postaci Imupameazz. Arbiter niech zadecyduje, co z nią zrobić.
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania. Ostatnio edytowane przez Ryo : 23-09-2017 o 14:28. |
01-10-2017, 09:00 | #449 |
Northman Reputacja: 1 | Wychynąłem z piramidy na przestwór zielonego oceanu. Dżungla kładła się cieniami szeleszczących liści i świergolących pisków małp tropikalnego burzanu. Wydundziłem całe nasze wino, co je We zabrał nam z podziemi na lepszą okazję. - We Barbarzyński padł! - wydarłem się przy ognisku wznosząc do góry kolejny toast. Musa też piła, bo kiedy kończy się znany rozdział życia, zaczyna nowy i trzeba jeden utopić, lepiej w winie niż łzach, a drugi ochrzcić na nieznane nam przeznaczenie. Wtuliła się pod moje ramię jak mała zmęczona drapieżnica w przerwie od stawiania niebezpiecznemu światu czoła. - We poległ i na ostatnią drogę odszedł z mieczem w dłoni i Boczusiem pod językiem, niech mu w zaświatach dobrze się walczy i syto! - wylałem w ogień odrobinę gorzałki wzniecając tym kłąb kulistych jęzorów żywiołu. - Wyciągnęła też kulasy ta sucz niepewna Ryjo, co nam Rudego zakatowała, praktycznie za niewinność! - czknąłem pijacko z wyrzutem i pokręciłem łbem opadłym na piersi. - Zasłużyła menda na zdradziecki koniec przebita chuj wie czym, od chuj wie kogo, w chuj wie jak niepewnych okolicznościach… - Aye! Aye! Chędożył ją pies! – podjął najlepszy kumel Rudego, mały chudy Wielgus, nasz pokładowy majtek. - Aye… Był też bies… - powiodłem paluchem jak za krążącym przed nosem komarem. - Ale nie chędożył jej… Nie umniejszajmy trupom… - wzruszyłem muskularnymi ramionami, jako i sobie bym życzył by mnie nikt nie szkalował po śmierci. Statek skręciła Jaszczura… Kto by się spodziewał? Cicha woda… niech no jej nie dorwę… - myślę se zasypiając nosem w jędrnych piersiach Musy.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
03-10-2017, 13:09 | #450 |
Reputacja: 1 | - Ryo, będę z tobą szczery, bo nic innego nam już nie pozostało a zwłaszcza tobie - westchnął Yuteal. - Czy ci ufałem? Ależ oczywiście, że tak. Byłaś najbardziej lojalną wobec mnie osobą obok kapitan Wąż. Nigdy, ani przez chwilę, nie wątpiłem w twoje najlepsze intencje. A że masz ognisty - jak się okazuje, nie bez przyczyny - temperament, to i czasem wychodziło, jak wychodziło. Nie mam do ciebie o to żalu. Cóż może zmienić naturę człowieka? Nic. A tym bardziej diabelstwa. - Byłbym niewdzięcznikiem, gdybym robił ci jakiekolwiek wyrzuty po tym, co dla mnie zrobiłaś. Gdybym miał pretensje, musiałbym je skierować do siebie, bo to ja cię zwerbowałem z pełną świadomością zarówno korzyści, jak i ryzyka, jakie to niosło ze sobą. Gdzie indziej znalazłbym tak mocarną, oddaną mi wojowniczkę? Będzie mi ciebie bardzo brakowało... - Czy mam pytania? Owszem, wiele. Ale nie sądzę, żebyś potrafiła mi na nie odpowiedzieć inaczej niż poprzez swoją diabelską naturę, której zwyczajnie nie jestem w stanie pojąć. Więc oszczędźmy sobie tego - Ryo odniosła wrażenie, że Yuteal w tym momencie nie jest do końca szczery, coś ukrywa. Czyżby domyślał się jej uczuć do siebie, albo sam coś do niej czuł i nie chciał już tego rozdrapywać? Tak, czy owak, widać było, że dla niego temat zamknięty i nie ma sensu go ciągnąć. - Proś zatem, Ryo, o to, co sprawi, że wypełnisz swój kontrakt. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby stanąć temu na drodze. Mam tylko szczerą nadzieję, że będę w stanie pomóc ci w tym, co musisz zrobić. Cóż więc to jest, diabelstwo moje małe? |