Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-10-2017, 23:26   #81
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Po pełnym wrażeń dniu oraz kilku pucharkach wina Crastinus zasnął snem twardym i głębokim. Nim jednak zamknął oczy, zwrócił uwagę na pewną rzecz. Uderzyła go panująca wokół cisza, o którą tak ciężko było w Rzymie nawet po zmroku. Za oknem było słychać jedynie ostatnie cykady kończące swój koncert. Było w tym coś kojącego, do czego mieszczuch jakim był Marcus nie był przyzwyczajony. Krótką chwilę wsłuchiwał się, więc w tę uspokajającą ciszę nim ostatecznie zmorzył go sen. Rankiem obudził się, a właściwie został obudzony, wypoczęty i gotowy do podjęcia kolejnych kroków prowadzących ku rozwiązaniu sprawy. Wyprawa do Amerii jak na razie okazał się dość owocna, chociaż nadal brakowało im twardych dowodów. Nie rozwikłane pozostały też rodzinne tajemnice Roscjuszów, ale jak się niedługo okazał Fortuna sprzyjała przyjaciołom Cycerona.

Crastinus obficie zmoczył pajdę białego pszennego chleba w złocistej oliwie i z uwielbieniem wgryzał się w ociekające tłuszczem ciasto. Nawet nie zauważył, gdy przysiadł się do niego Megarus i zaczął mówić. Z każdym jego słowem weteran nabierał przekonania, że dzisiejszy dzień nie będzie mniej ciekawy już wczorajszy. Gdy gospodarz, z konspiracyjnym uśmieszkiem na twarzy, wrócił do zabawiania innych gości, Marcus odłożył niedokończony kawałek pieczywa, kilkoma dużymi łykami opróżnił kubek mocno rozcieńczonego wina i przetarł usta przedramieniem. Następnie kiwnął ręką na stojącego nieopodal Jubę.

-Zbierz nasze rzeczy- po czym wstał.

-Drogi Megarusie, nie użyczyłbyś dwóch koni, dla mnie i mojego niewolnika? Wierzchem dotrzemy do posiadłości Roscjuszy szybciej niż wozem. Zarządca może też być bardziej rozmowny, gdy spotka się z jedną osobą. Poza tym mimo wszystko to wyprawa do jaskini lwa, może być niebezpiecznie-
 
sickboi jest offline  
Stary 02-11-2017, 17:46   #82
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Aratus nie mógł uwierzyć własnym oczom. Askaniusz kontaktował się poprzez ławkę i wiadomości, dlatego w sumie każdy mógł być ich autorem. Jednakże spotkanie tej dziewczyny tutaj było dużym zaskoczeniem. Ta sprawa wiele już go kosztowała, ale pod pewnymi względami stawała się również ekscytująca. Do tej pory Marek uważał, iż miasto jest nudne. Mogło jednak być ciekawe. Choć nadal pozostawało jamą węży. Był jednak z gatunku ludzi, którzy doprowadzają sprawy do końca. A ta wymagała jeszcze wielu wyjaśnień.

-Popilnujcie tego robaka - zwrócił się do towarzyszących mu ludzi mając na myśli greckiego niewolnika. Sam zaś szybkim krokiem ruszył, aby zagrodzić kobiecie możliwość wejścia. Gdy tylko stanął naprzeciwko niej uśmiechnął się lekko, był to jednak raczej smutny gest niż prawdziwa wesołość.

-Witaj Roscjo. Miło spotkać w tym parku tak piękną kobietę. Czy zechcesz usiąść chwilę i porozmawiać ze mną. Nie musisz się bać - mówił spokojnie i choć zdawało się, iż jest to zaproszenie ton jego głosu sugerował, że nie spodziewa się usłyszeć czegokolwiek innego niż tak. Trzeba było dojść do sedna tej sprawy i to jak najszybciej. Aquila miał obecnie wielką ochotę wykorzystać znajomości, aby wyjechać stąd jak najdalej. I nie martwić się już niczym związanym z tym miastem. Nie mógł jednak tego zrobić, nie dopóki nie zakończy się sprawa, w którą wplątał go jego przyjaciel. Chciał zapytać co tutaj dziewczyna robiła, i sprawdzić jej liścik. Podejrzewał, że to ona mogła być kontaktem Askaniusza, a na pewno wiedziała więcej, niż chciała przyznać. Ciekawe czy strach spowodowało to, że ją nakrył, czy może ktoś ją do tego zmuszał i obserwował to miejsce. Jeżeli to drugie to tak czy siak, wcześniej zostali zauważeni, więc odkrycie się przed dziewczyną nie miało większego znaczenia. Miał jednak nadzieję, że Roscja była pośrednikiem w tej wymianie zdań. Dawało im to kolejny atut do wykorzystania.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 10-11-2017, 09:07   #83
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Obecna posiadłość Kapitona, a była Sekstusa znajdowała się niedaleko i w zasadzie można było tam się przespacerować, ale Gnejusz nie robił problemów i użyczył koni. Wkrótce zatem znaleźli się przy bramie, której pilnował oddźwierny. Znany Elli Karus. Niewolnik rozpoznał dziewczynę i z niepokojem spojrzał na przybyłych, jakby oczekiwał kłopotów.

Przypuszczenia Megarusa okazały się trafne. Karus oznajmił bowiem, że „Państwa nie ma w domu”. Potulnie przy tym patrzył na swoje stopy. Podniósł wzrok dopiero, gdy Crastinus oświadczył, że chcą porozmawiać z nim. Skłonił się jednak i wprowadził wszystkich do westybulu.

Ściany były świeżo pomalowane na różowo. Podłoga, wyłożona czarnymi i białymi płytkami w szachownicę, pokryta była trocinami, a całe pomieszczenie pobrzmiewało echami typowymi dla domu w renowacji.
– Sądziłem, że to dla ciebie jak święto, kiedy pan i pani wyjeżdżają. – stwierdził prowokacyjnie Crastinus.
Karus ściągnął twarz, jakby zamierzał skłamać, ale zrezygnował.
- Czym mogę służyć? – zapytał.
- Byłeś niewolnikiem Sekstusa Roscjusza? – spytał Tytus Vasco.
- Tak. – powiedział cicho niewolnik.
– Czy zarządca jest już pijany? – spytał Crastinus pamiętając słowa Gnejusza Megarusa.

Karus popatrzył na niego podejrzliwie.
– Analeus rzadko bywa trzeźwy. Na końcu, gospodarstwa jest mały domek, w którym lubi się zadekować, kiedy jest w stanie tam dojść.
– Domek, w którym mieszkał Sekstus Roscjusz z rodziną, kiedy Kapito go wysiedlił?

Karus spojrzał mrocznie.
– Ten sam.
– Dobrze, nikt nam więc nie przeszkodzi –
stwierdził Crastinus, przechodząc do następnego pokoju. – Nie kochasz swojego nowego pana?
Niewolnik chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu Rosa.
- Nie obawiaj się. Przyjechaliśmy z Rzymu, by pomóc Sekstusowi Roscjuszowi. Jesteśmy jego przyjaciółmi.

Karus odważnie spojrzał w oczy starego rzymianina. W końcu westchnął i spytał.
- Dobrze. W czym mogę pomóc?
Na ścianie westybulu powieszono wielki portret rodzinny, wykonany techniką enkaustyczną na drewnie. Był tam siwowłosy mężczyzna o szerszeniowatym wyglądzie. Jego żona była surową matroną z wielkim nosem. Przedstawieni zostali w otoczeniu licznych dorosłych dzieci z małżonkami. Cała rodzina zdawała się piorunować wzrokiem malującego ich artystę, jakby już go podejrzewali o zawyżenie honorarium.
– Ten portret to pierwsza rzecz, jaką zrobili po wprowadzeniu się tutaj. – powiedział cicho Karus z jakąś zaciętością w głosie - Sprowadzili artystę aż z Rzymu. Tak im było spieszno utrwalić dla potomności ten wyraz dzikiego triumfu na twarzach!

Zdawało się, że nie może mówić dalej; jego usta drżały, jakby był chory z nienawiści.
– Jak mam Wam opisać, co widziałem w tym domu, gdy się wprowadzili? Ich wulgarność, podłość, okrucieństwo? Sekstus Roscjusz może nie był najlepszym z panów, a pani też miewała chwile gniewu, ale nigdy nie splunęli mi w twarz. A jeśli nawet Roscjusz był okropnym ojcem dla swoich córek, cóż mnie to mogło obchodzić? Ach, dziewczynki zawsze były takie słodkie... Jak mi ich było żal!
– Okropnym ojcem? Co masz na myśli? –
spytał tknięty podejrzliwością Tytus.

Karus nie słuchał. Zamknął oczy i odwrócił się od portretu.
– Sekstus Roscjusz... pater, nie filius... odwiedzał w Rzymie prostytutkę. – stwierdził Rosa - To znaczy, odwiedzał ich wiele, ale ta była dla niego kimś szczególnym. Młoda dziewczyna o miodowych włosach, bardzo słodka. Na imię miała...
– Elena –
dokończył.
– Znasz ją?
– Przywieźli ją tu niedługo po śmierci starego pana.
– Kto ją przywiózł?
– Trudno mi sobie dokładnie przypomnieć kto i kiedy. Chyba Magnus i Malliusz Glaucja ją przywieźli.
– I co z nią zrobili?
– To co się robi z prostytutką. –
parsknął.
– Chcesz powiedzieć, że ją zgwałcili?
– A Kapito ich obserwował. I śmiał się. Kazał kuchennym dziewczynom przynosić sobie jedzenie i wino, kiedy to trwało, okropnie były przerażone. Sekstus Roscjusz był wściekły, kiedy mu powiedziałem. To było wtedy, kiedy jeszcze pozwalali mu tu mieszkać, mimo że żołnierze go wysiedlili. Ciągle się wykłócał z Kapitonem, a w przerwach zaszywał się ponury w swym domku. Wiem, że się kłócili o Elenę.

Karus westchnął ciężko.
– Zostawili ją potem w spokoju. Może Sekstusowi udało się zmiękczyć Kapitona, nie wiem. Jej brzuch był coraz większy. Przydzielono ją do kuchni i musiała pracować. Ale zaraz po rozwiązaniu zniknęła.
– Kiedy to było? –
spytał Tytus.
– Ze trzy miesiące temu? Nie pamiętam dokładnie.
– Więc zabrali ją z powrotem do Rzymu?
– Może. A może ją zabili. Zabili albo ją, albo dziecko, a może i oboje.
– Jak to?
– Chodźcie, pokażę Wam.

Wyprowadził ich bez słowa z domu na pola na tyłach, pomiędzy szeregami winorośli, gdzie w cieniu spali lub siedzieli ponuro niewolnicy. Kręta ścieżka prowadziła pod górę, do rodzinnego cmentarza.
– Tutaj. Po ziemi można rozpoznać te najnowsze. Stary pan jest pochowany tu, przy Gajuszu. – Wskazał ręką dwa spośród grobów.

Na starszym z nich stała pięknie rzeźbiona stela przedstawiająca przystojnego młodego Rzymianina w stroju pasterskim, otoczonego przez nimfy i satyrów; poniżej wygrawerowano epitafium, GAJUSZ, UKOCHANY SYN, DAR BOGÓW. Świeższa mogiła oznaczona była tylko prostym kamieniem bez napisu, wyglądającym na tymczasowy.
Karus przyłożył palce do ust, a potem do obu kamieni, w stary etruski sposób okazując zmarłym szacunek, po czym powiódł ich w bok zachwaszczoną ścieżyną.
– A ten grób pojawił się po zniknięciu Eleny.
Nie było tu nic poza kopczykiem ziemi i pękniętym kamieniem na czubku.
– Noc wcześniej słyszeliśmy, jak rodzi – perorował dalej Karus. – Krzyczała tak głośno, że cały dom się zbudził. Może Magnus i Glaucja zrobili jej jednak coś strasznego. Następnego dnia w domu zjawił się Sekstus, choć Kapito od dawna zabronił mu przychodzić. Sekstus jednak wtargnął siłą i wdarł się do gabinetu Kapitona. Zatrzasnął drzwi za sobą i słyszałem jak się kłócą, najpierw wrzeszcząc, a później cicho. Potem już nie widziałem Eleny i nie wiem, co się z nią stało. Później jeden z niewolników powiedział mi o świeżym grobie. Mały, prawda? Ale za duży, jak na samo dziecko. Elena też była mała, prawie dziewczynka. Może leżą tu oboje? Ale tak sobie myślę, że dziecko albo się urodziło martwe, albo je zabili.
– A Elena?
– Zabrali ją do Chryzogonosa, do Rzymu. W każdym razie taka płotka krążyła wśród niewolników. A może tylko chciałbym, żeby tak było.
– A może leży tu właśnie Elena, a dziecko gdzieś żyje.

Karus tylko wzruszył ramionami i zawrócił do domu.



***


Mały park był cienisty i chłodny, ale przy każdym kroku tam, gdzie trawa zwiędła i zmarniała, spod stóp unosił się pył. Jego drobinki lepiły się do zeschniętych liści róż i bluszczu pnącego się po murach. Trzeszczały gałązki i szeleściły liście. Roscja Starsza stała w cieniu rozłożystej wierzby, która ocieniała jej twarz. Bez słowa usiadła na kamiennej ławeczce i wzniosła na Aratusa swoje wielkie, piękne oczy przepełnione lękiem. Wyglądała zupełnie, jak złapana w pułapkę łania. Była śliczna, zupełnie nie przypominała grubo ciosanego ojca.
- Ja nie chciałam nic złego. – zaczęła lekko drżącym głosem - Czasami tu przychodzę. Tu jest cicho. Proszę …
Przerwała na chwilę przyglądając się Aratusowi. Lekko zwilżyła końcem języka pełne wargi.
- Cecylia Metella jest bardzo dobra, ale tam jest zawsze dużo ludzi. Przychodzę tu chwilkę posiedzieć. Niech pan nie mówi ojcu. – jej głos się na chwilę załamał - Będzie zły. Proszę.

Złożyła ze sobą dłonie i wpatrywała się w Aratusa. Jeżeli kłamała, to była w tym świetna. Może jednak mówiła prawdę? Uwadze Aratusa nie umknął szczególny sposób w jaki wypowiadała słowo „ojciec”. Jeśli bała się, to kogo?
 
Tom Atos jest offline  
Stary 15-11-2017, 15:09   #84
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Więc tutaj pracował "partner" Dory. Ella uśmiechnęła się do niego, skłoniwszy lekko, ale tylko tyle ile wymagał od niej obyczaj. Posłusznie wędrowała za Tytusem, przysłuchując się rozmowie między mężczyznami.

Słysząc o losie prostytutki musiała powstrzymać grymas, który cisnął się na jej twarz. Tez mogła tak skończyć. Gdyby nie wykupił jej starszy Vasco, a taki Kapito. Może też miałaby tu swój bezimienny grób? Może teraz usługiwałaby przy czyimś łożu. Przez plecy przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz.

Gdy jej Pan i pozostali mężczyźni przyglądali się grobowi, zwróciła się do Karusa.
- Czy jest jeszcze ktoś, kto pamięta tamte wydarzenia? Poród i pochówek. Ktoś ze służby z kim mogłabym porozmawiać?
 
Aiko jest offline  
Stary 16-11-2017, 17:44   #85
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Aratus długo patrzył na dziewczynę. Była naprawdę piękna. Wydawała się młoda i musiała się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, choć sam Aquila musiał przyznać, że chętnie by jej pokazał to i owo. Jednakże wrócił do obecnej chwili

-Często jest tak, że ludzie nie chcą zrobić niczego złego. Cóż z tego? Słowa mogą mieć piękne opakowanie, mogą brzmieć niczym najsłodsza pieśń, ostatecznie nie to się liczy. Wszystko co robimy ma swoje konsekwencje, czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. W ostatecznym rozrachunku, to one się przede wszystkim liczą. - żołnierz uśmiechnął się lekko, jakby ta rozmowa sprawiała mu naprawdę przyjemność

-Dlaczego myślisz, że twój ojciec będzie zły? Z jakiego powodu, dlatego że wyszłaś na spacer? - pytał spokojnie, aczkolwiek tutaj była pewna luka w jej rozumowaniu -Kogo się boisz? - ostatnie pytanie zadał patrząc jej prosto w oczy ... on się nie bał. Marcus Aquila Aratus żył z zabijania strachu, jego żywiołem było stawianie mu czoła i nie znalazł jeszcze takiej chwili, w której to strach okazałby się lepszy od niego ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 19-11-2017, 13:36   #86
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ponownie pojawiła się osoba Chryzogonosa. Wydawał się niczym stojący poza horyzontem mocarz, który jednak wszystko ma pod kontrolą. Czyż dałoby się walczyć przeciwko komuś takiemu? Chyba jednak, że ktoś także potężny, komu osoba wspomniana nadepnęła na palec nogi. Silni bowiem mają silnych przeciwników. Marek Licyniusz Krassus? Jednak wcale nie było pewne, iż ktokolwiek chciałby się przeciwstawić wpływowemu magnatowi.

Ponadto dalej pojawiało się pytanie. Co robić. Wszak nawet, jeśli niewolnica żyłaby, chyba jej świadectwo nie miałoby wagi. Ogólnie wszystko wyglądało na szyte grubymi nićmi zaś przeciwko Roscjuszowi nikt nie podawał czegokolwiek. Dlatego kwestia była nie tyle dowodowa, tylko finansowa lub polityczna.
- Wydaje się - mruknął Vasco do swoich, kiedy już byli sami - że właściwie pomóc Roscjuszowi możemy jedynie wtedy, jeśli ktokolwiek spośród tamtych zacznie sypać. Jednak sypanie oznaczałoby oskarżenie także siebie. Kapiton, Magnus, Glaucja będą siedzieć cicho. Byłaby jakaś możliwość, ażeby rozbić ich wspólny interes? - dumał półgłosem.
 
Kelly jest offline  
Stary 26-11-2017, 23:08   #87
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Weteran splunął, przez zęby, w chaszcze.

Głęboko wierzył w to, że wizyta w posiadłości Roscjuszów rzuci nowe światło na całą sprawę. Tymczasem przed śledczymi piętrzyły się kolejne pytania, a historia rodzinnego konfliktu stawała się coraz krwawsza. Rzecz jasna prawdopodobny zgon owej Eleny i jej dziecka nie zrobił na Crastinusie większego wrażenia, wszak była tylko niewolnicą. Odczuwał za to pewnego rodzaju żal, gdyż z pewnością dziewczyna dużo wiedziała. Kto wie, może i dzięki niej udałoby się powiązać wszystkie wątki sprawy. Teraz zaś leżała pod zimną ziemią. Marcus nie wierzył bowiem w to, żeby człowiek jak Kapiton zaprzątał sobie głowę pochowaniem bękarta, którego spłodził znienawidzony krewny. Prędzej cisnąłby go do jakiegoś rowu. Dlatego uważał, że wskazany przez Karusa kopczyk musi być miejscem spoczynku Eleny. Z drugiej strony równie dziwne było pochowanie niewolnicy tak blisko rodzinnej mogiły. Gdyby byli bandą szaleńców pewnie mogliby sięgnąć po łopaty i rozkopać mogiłę. Crastinus jednak dobrze wiedział, że jeśli z jakimiś bóstwami nie należy zadzierać to z pewnością są to bóstwa podziemi. Pozostawało, więc odwiedzić zarządcę.

-Wydaje mi się, że wszyscy trzej są zbyt umoczeni w tej sprawie, żeby zdradzić się nawzajem. Jeśli już to próbowałbym dotrzeć do wyzwoleńca. Z pewnością najszybciej dałoby się go przekupić- odparł Marcus na szeptania Vasco. Gdyby choć zdołali dotrzeć do niewolników, którzy byli wtedy ze starym. Z pewnością daliby potrzebne Cyceronowi świadectwo.

-Cóż, idę porozmawiać z tym całym Analeusem, o ile jest jeszcze trzeźwy- Rzymianin wskazał dłonią domeczek na skraju gospodarstwa.

-Idziecie?- rzucił jeszcze do towarzyszy i skierował się ku grobom Roscjuszy.
 
sickboi jest offline  
Stary 30-11-2017, 09:03   #88
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Nagle zerwał się wiatr, który pędził gdzieś z gór na północy i przyniósł nieco orzeźwiającego powietrza. Napływało też coraz więcej kłębiastych obłoków niczym stado owiec pędzonych przez niewidzialnego niebieskiego pasterza.

Karus odwrócił się ku Elenie pokazując swą smutną twarz. Znów wzruszył z rezygnacją ramionami.
- Poród słyszeli wszyscy, ale pochowano ją nocą i nikt z niewolników nie wie, jak to się odbyło. Pewnie zrobili to Magnus i Glaucja. Starali się, by nikt się o niczym nie dowiedział.
Westchnął by wrócić do budynku.

Nie było trudno trafić do małego domku. Schronienia Analeusa. Zajrzenie do środka ukazało im widok tyleż jednoznaczny, co przykry. Na podwójnym łożu leżał kompletnie nagi mężczyzna w podeszłym wieku i bynajmniej nie szczupły. Potężne brzuszysko unosiło się i opadało w rytmie chrapliwej melodii. Na podłodze walały się puste dzbanki po winie, którego resztki wyciekały z niektórych naczyń. W niewielkim pomieszczeniu czuć było skisłym winem i smrodem z trzewi grubasa, który najwyraźniej lubił fasolę.

Przy tym obrazie pijaństwa leżał również kompletnie naga dziewczyna. Niemal dziecko. Leżała na boku z dłońmi złożonymi pod policzki, odwrócona plecami do grubasa. Przy nim wydawała się wręcz wychudzona. Spod skóry widać było żebra, a małe piersi zasłonięte były częściowo ramionami. Spała równie głęboko, jak jej towarzysz.

Crastinus wziął się do dzieła i potrząsnął grubasem. Jednakże jego działania niewielkie przyniosły rezultaty. Zarządca był kompletnie pijany. Nawet siarczysty policzek wymierzony przez Rosę nie pomógł. Analeus spał dalej, tyle tylko że przestał chrapać. Za to „dolną bramą” wypuścił taką ilość wiatrów, że czym prędzej opuścili pomieszczenie.


***


Siedziała na ławeczce. Młoda, świeża, śliczna i … smutna. Bardzo smutna. Wbiła wzrok w położone na udach złożone dłonie i długo się nie odzywała.

Smutek na jej twarzy powoli ustępował zaciętości. Aratus który z bliska obserwował tę przemianę nie mógł się nadziwić, jak ze skrzywdzonej łani przemienia się w pełną tłumionego gniewu furię. Zacisnęła ręce w pięści, a szczęką zacisnęła się w grze mięśni twarzy pod skórą. Spojrzała na niego, a w jej wzroku płonął ogień.
- A jak myślisz? – spytała z jadowitą złośliwością.

Nagle wstała i uniosła tunikę okrywającą jej nogi. Odsłoniła kolana i uda, niemal ukazując ich sekretne zwieńczenie.

Czegoś takiego Aratus jeszcze nie widział. Uda dziewczyny całe były pokryte siniakami. Świeżymi i już starszymi. Najgorsze było to, że nie można było dostrzec kawałka normalnej, nieobitej skóry.

Dziewczyna zakasała rękawy. Ramiona były równie poobijane jak nogi.
- Widzisz! – krzyknęła załamującym się głosem – Widzisz! Chcesz jeszcze?

Spytała chwytając tunikę, by ją ściągnąć. W pewnej chwili jednak rozpłakała się przyciskając ręce do twarzy i odwróciła się od Aratusa kuląc się w sobie.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 18-12-2017, 07:43   #89
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Aratus wstał ze swojego miejsca nie za bardzo wiedząc co powinien w takiej sytuacji zrobić. Był przyzwyczajony do krzyków, nawet do płaczu. Zbyt często słyszał jak umierający mężczyzna wzywał pomocy, kto wie czy swoich towarzyszy czy swoich bogów, często płaczliwym tonem. Przestało mu to nawet wadzić. Czasami ból i nadchodząca powoli śmierć były zbyt wielkim ciosem, nawet dla najtwardszych mężczyzn. Dlatego jego współwyznawcy wierzyli, w zadawanie szybkiej śmierci swoim przeciwnikom, aby każdy w ostatniej chwili mógł zachować twarz.

Tutaj jednak płakała kobieta, a do tego nie był przyzwyczajony. Zbyt wiele lat w obozie, zbyt wiele lat poświęconych na maszerowanie i prowadzenie ludzi. Jakoś nigdy nie dochodził do tego etapu z kobietami, które miewał. Żadna przy nim nie płakała. Później? Kto to wiedział. Nie miał zbyt wiele czasu, aby wracać w te wszystkie miejsca. Szedł tam gdzie wysyłała go Republika, tam gdzie chciała aby przelewał krew. I przez to czuł się dziwnie w swoim własnym mieście, jakby musiał się pewnych rzeczy uczyć od nowa.

Położył jej rękę na ramieniu, delikatnie aby jej nie przestraszyć. Wszakże nie to było jego intencją.
-Posłuchaj ... przepraszam ... nie wiedziałem - powiedział powoli, starając się mieć uspokajający ton głosu.
-Mężczyzna, który tak robi zasługuje na pogardę. Nic więcej. Ci bijący kobiety, najczęściej okazują się tchórzami, gdy śmierć zagląda im w oczy. Bohaterowie domowych awantur, wszystkie gwiazdy rynsztoka i ciemnej nocy. W walce okazywali się nic nie warci. Nie mam do nich szacunku. Nie stawili by czoła przeciwnością jak prawdziwi mężczyźni - wierzył w to co mówi, dlatego nie musiał nikogo do tego przekonywać. Istniało jednak pewne ale ... jak to często bywało w tym świecie.
-Jednakże, w tej całej sprawie chodzi o prawdę, o śmierć twojego dziadka. O straszliwą śmierć, na którą zasłużyli tylko najbardziej zwyrodniali. Powiedz mi co wiesz, co tam zaszło. A ja ... ja z pewnością będę w stanie pomóc tobie. Tak aby już ni doszło do tak haniebnych czynów -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 09-02-2018, 10:01   #90
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Właściwie wszystko klarowało się, jednocześnie zaś mieszało. Najlepiej chyba, biorąc pod uwagę zdrowy rozsądek, byłoby trzymać się baaaaaaaardzo daleko. Jeszcze zaś lepiej wyjechać do jakiegoś odległego królestwa. Przynajmniej właśnie tak Vasco myślał nad skomplikowaną sytuacją. Doskonale pamiętał, co są mu winni atakując jego domostwo. Obawiał się jednak, bardzo chciał, aby nic się złego nie stało Elli.
- Słuchajcie - zwrócił się do swoich partnerów, kiedy stali na osobności - może po prostu nadszedł moment, żeby ruszyć do Marka Tulliusza przedstawiając mu właśnie wszystko? Cicero pewnie nie tylko potrafiłby uładzić odpowiednio naszą wiedzę, ale też wzbogacić oraz ewentualnie popchnąć na odpowiednie tory. Jest mądry, odpowiednie doświadczenie posiada, jest jakby nie było, pełnym ekwitą mającym szanse nawet na urząd senatora, choćby dzięki kwesturze. Jakby nie było, wszak matka Marka Tulliusza jest właśnie senatorską krwią.

Weteran przygryzł dolną wargę. Teoretycznie wyprawa do Amerii dużo im przyniosła, ale wciąż nie odpowiedzieli na najważniejsze pytanie. Kto stoi za morderstwem Roscjusza seniora? Jasnym było bowiem, że cała hałastra z Kapitonem na czele to ledwie pionki. Kim jest ten, który przemieszcza je po planszy nie wiedzieli.
-Tak, wygląda na to, że nic więcej tu nie znajdziemy. Znam talenty Cycerona, ale nie wiem czy nawet on będzie w stanie coś z tego wszystkiego wyciągnąć. A co jeśli przeoczyliśmy jakąś wskazówkę wcześniej? Wiecie, u tej kobiety z dzieckiem niemową, może w burdelu?- prawda była jednak taka, że Crastinus niezbyt wierzył we własne słowa. Zamilkł na chwilę, po czym odezwał się do swojego niewolnika Juby.
-Zanim odjedziemy chcę mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko co można by obudzić tego spasionego opoja. Chętnie złoił bym mu skórę, ale wtedy by się dopiero zrobiło. W każdym razie, znajdź wiadro i wodę. Spróbujemy ocucić go jeszcze w ten sposób
-Mam tam wrócić, panie?- zapytał sługa z wyraźnym obrzydzeniem patrząc na domek zarządcy.
-Ja nie zamierzam. Chyba nie sugerujesz, żebym prosił o to senatora Rosę, lub Tytusa Vasco?

Wiadro wody potrafi zdziałać cuda i faktycznie udało się ocucić nadzorcę, jednak ten choć wciąż zamroczony i niezbyt nawiązujący kontakt z rzeczywistością zdecydowanie odmówił współpracy. Odgrażał się, że to napaść, naruszenie miru domowego i że jego Pan na to odpowiednio zareaguje, gdy o wszystkim się dowie.
- Kto Cię tu wpuścił? - zawisło na koniec kłopotliwe pytanie.

W odpowiedzi Numidyjczyk tylko wydął usta w poczuciu dobrze spełnionego zadania i wychylił się przez drzwi. Jego pan, czekający w pobliżu, od razu zrozumiał i czym prędzej udał się w kierunku domku zajmowanego przez zarządcę.
-Chyba jednak jeszcze chwilę tu zostaniemy…- rzucił jeszcze do swoich towarzyszy nim przekroczył próg. Analeus co prawda nadal wyglądał obrzydliwie, a jego spuchnięta i czerwona twarz świadczyła o tym, że trwa w tym stanie od dłuższego czasu, ale przynajmniej był obudzony. To było już coś.

Crastinus zaraz po wejściu do wnętrza budynku oparł się plecami o framugę. Wolał mieć dostęp do odrobiny świeżego powietrza w razie kolejnych wyziewów. Na wściekły wzrok zarządcy weteran zareagował szerokim uśmiechem.
-Cieszę się, że już wstałeś. Niestety nie mogliśmy czekać dłużej, tym bardziej czekać nie może Sekstus Roscjusz i jego rodzina. Jesteś dość trzeźwy, żeby opowiedzieć co działo się tutaj zanim Kapiton ostatecznie wygnał Roscjusza? Wiesz co stało się z niewolnicą Eleną?
Obok niego zaś stał Tytus, który srogą miną dodawał powagi sytuacji.
- Lepiej powiedzieć, jeśli chcesz pomóc Roscjuszowi oraz samemu wyjść cało. Domyślasz się, co uczynią ci tamci, jeśli rozprawią się z samym Roscjuszem.


Nadzorca pomimo nieszczególnego stanu w jakim się znajdował nie zamierzał nic powiedzieć. Widać swego pana obawiał się dużo bardziej, niż trójki nieznajomych.

Przyjaciele musieli opuścić posiadłość z niczym. Nie było sensu pozostawać dalej w Amerii i chcąc, nie chcąc powrócili do Rzymu, by tam spotkać się z Aratusem. Pozostawał im do sprawdzenia jeden trop. Ów Chryzogonos.
Udali się do Cycerona, by zdać mu relację ze swoich poczynań. U swego zleceniodawcy spotkali Rufusa, który udzielił im cennych wyjaśnień co do Chryzogonosa.
Otóż Grek był kochankiem Sulli, co prawda byłym, ale pozostającym z nim w znakomitych stosunkach. Co wi ęcej Rufus był zaproszony nazajutrz na przyjęcie do Chryzogonosa, gdzie miał być także Sulla.

Rufus pokazał im od zewnątrz dom Chryzogonosa, zwracając uwagę na każde z wejść i wyjaśniając najlepiej, jak pamiętał, rozkład pomieszczeń. Od strony północnej, schowane za rogiem i zasłonięte kępą cyprysów od ogrodu na tyłach, znajdowały się niewielkie, wpuszczone w ścianę drzwi. Rufus sądził, że prowadzą do mieszczących się na tyłach domu wielkich kuchni. Umówili się, że będą przy nich na niego czekać, chyba że sam zdoła odnaleźć niewolników Sekstusa Roscjusza, Feliksa i Chrestusa; miał ich wówczas posłać do nich.

Podczas przyjęcia Rufus wpuścił ich tylnym wejściem do posiadłości Chryzogonosa i zaprowadził do Feliksa i Chrestusa.
Niewolnicy potwierdzili, że Sekstusa Roscjusza zabił osobiście Magnus Roscjusz, pomagał mu Malliusz Glaucja i jakich rudobrody osiłek. Problemem pozostawało to, że jako niewolnicy Chryzogonosa, nie mogli zeznawać w sprawie, bez zgody swego pana.
Powiedzieli także, że Elena zmarła wkrótce po porodzie od gorączki, a jej dziecko zrzucił ze skały do kamieniołomu Kapito.


C.D.N.
 
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172