Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2019, 13:40   #91
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Z biura udało się uzyskać jeszcze informacje o tym jak często robione były przelewy i jakiego rzędu wielkości były to kwoty. Przelew wychodził raz na tydzień, a jego wartość wynosiła tyle co kosztował lunch dla dwojga kiedy spotykała się z Morganem. Corday starała się nie zaśmiać z tego porównania, bo zostałaby zdecydowanie źle odebrana. Nie mniej sekretarka maglowana przez Inspektor przyznała jeszcze, że częstotliwość przelewów zwiększyła się. Pierwszy miał miejsce rok wcześniej, kolejne pojawiały się raz w miesiącu i dopiero teraz się zwiększyło się to jak często pojawiały się na billingach. Wyglądało na to, że będący na stanowisku dyrektorskim Evans od dwóch lat, z czasem przestał się kryć, bo Corday już ze słów wdowy mogła wnioskować, że wcześniej też chodził na dziwki.

***

Było już dość późno kiedy wrócili na posterunek. Inspektor jeszcze na parkingu kazała Amy i Dennisowi zbierać się do domów. Sama Irya udała się do biura, prosto do gabinetu Sinclaira.
Komendant jeszcze siedział w biurze. Działo się tak gdy miał więcej wezwań, a butelka jaką trzymał w biurku nie była jeszcze pusta. W takim przypadku można go było zastać w ulubionym barze. Mimo, że Corday przypięła mu łatkę alkoholika to nigdy nie widziała go zupełnie pijanego. Dzisiaj również w takim stanie nie był.


Inspektor weszła do gabinetu bez pukania.
- Nasz dyrektor nieboszczyk to stały bywalec burdelu - odezwała się, zamykając za sobą drzwi. - Zdaje się, że jego serce było słabsze niż jego chuć.
- Miejmy nadzieję, że to wyjdzie w czasie sekcji. Wtedy mamy problem z głowy - odparł Sinclair po czym osuszył trzymaną w dłoni szklankę. - Wtedy zamiast podejrzanej o morderstwo będziemy mieli spanikowaną dziwkę, która nawiała i w sumie lepiej dla niej żeby nie została odnaleziona.
- Tak by było wygodne - odparła Irya i usiadła na krześle przed biurkiem szefa. - Do pełni raportu potrzebuję tylko odwiedzić ulubione miejsce pana dyrektora. Pisze się pan jako moje towarzystwo w "Magdalenes"?
- A co? Potrzebujesz wsparcia? - Komendant zaśmiał się. Mimo usilnych starań Corday nie była w stanie wychwycić żadnego podtekstu.
- Zawsze przyda się odrobina rozproszenia uwagi - odparła Irya, ze wzruszeniem ramion. - Z tego co już się dowiedziałam to dyrektor regularnie od roku płacił co miesiąc przelewem za usługi w "Magdalenes". A szły one bezpośrednio z kasy jego biura. Info prosto od jego sekretarki. W ostatnim czasie nawet częściej odwiedzał dziwki. Sądząc po reakcji jego żony na informacje co do okoliczności jego śmierci, Evans ma już długą historię z "Magdalenes"... Choć wdowa myślała, że z tym skończył. Czy wygląda to na motyw? - zapytała, ciekawa jego opinii.
- Motyw pasowałby do furiatki, albo takiej która chce za wszelką cenę postawić na swoim, żeby coś sobie udowodnić - odpowiedział dość trzeźwo Sinclair prostując się w fotelu. - Kobiety często kierują się emocjami, ale w przypadku Evansów wdowa była wyraźnie zdominowana przez męża. Była od niego uzależniona na wielu płaszczyznach. Może i nie była zadowolona z tego faktu, ale szczerze bym wątpił, że odważyłaby się coś z tym zrobić - wyraził swoją opinię. - No chyba, że była aż tak cwana, ale to ty już lepiej możesz ocenić po rozmowie z nią.
- Tego pewnie nie będziemy wiedzieć dopóki nie dostaniemy toksykologii - stwierdziła nie decydując o winie czy jej braku u wdowy. - To co, jedziemy? - popatrzyła na niego wyczekująco.
- Teraz? - zapytał zaskoczony Sinclair. - No dobra, zbierajmy się. - Podniósł się i podszedł do wieszaka po płaszcz.
Corday wstała i podeszła do drzwi, czekając aż Sinclair się pozbiera.
- Głowa do góry, nie zejdzie nam się długo - pocieszyła go, rozbawionym tonem.
- Biorąc pod uwagę miejsce w jakie jedziemy to chyba będzie o nas źle świadczyć - parsknął śmiechem oglądając się jeszcze czy nie zostawił czegoś w biurze.

***


Corday nie spodziewała się takiego widoku. Budynek przypominał małą dwuskrzydłową willę o dwóch piętrach. W niektórych oknach paliło się światło.Był otoczony zielenią na tyle na ile pozwalały okoliczne zabudowania. Ogrodzenie było wykonane z betonu i solidnych metalowych prętów wysokich na około dwa metry. Stanęli pod bramą. Po wylegitymowaniu się dwuskrzydłowa brama otworzyła się zdalnie i wjechali na żwirowy podjazd, na końcu którego zatrzymali samochód. Czterostopniowe schody wiodły do dużych dwuskrzydłowych przeszklonych drzwi. Z czystym sumieniem Corday mogła stwierdzić, że był to najładniejszy burdel w jakim przyszło jej postawić nogę.

Hall był przestronny. Korytarze po lewej i prawej wiodły w głąb skrzydeł. Kręte schody przy lewej ścianie prowadziły na górne piętro. Pod nogami rozłożony był gruby dywan na jaki Corday mogłaby sobie pozwolić, ale nie kupiłaby go z czysto praktycznych względów.
Kilka młodych i bardzo ładnych dziewczyn siedziało na skórzanej sofie w głębi, a czterech osiłków w garniturach stało rozstawionych przy ścianach. Wszyscy z zainteresowaniem patrzyli na nowoprzybyłych.

Na drugim piętrze, oparta o balustradę stała wysoka kobieta i patrzyła na gości. Miała długie kruczoczarne, lśniące włosy, a ubrana była w czarną satynową suknię.


Na przedramieniu zgiętej lewej ręki trzymała białego pudelka, który nijak nie pasował do tego wizerunku. Irya uniosła głowę i lekko ją przekrzywiła, przyglądając się jej z zainteresowaniem.
- Gdzie znajdziemy jakiegoś kierownika tego miejsca - rzuciła do Sinclaira.
- Tam - odparł komendant wpatrzony w postać opartą o balustradę.
- Ok. No to nie każmy jej czekać - powiedziała Irya i skinęła głową do kobiety, ruszając przodem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 14-02-2019, 17:04   #92
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Policjanci zbliżyli się do kobiety i Inspektor okazała jej swoją odznakę. Irya uśmiechnęła się do białego pieska, którego trzymała czarnowłosa. Zwierzątko z zainteresowaniem zaczęło węszyć, a jego oczy wpatrywały się w dziewczynę z zadziwiającą inteligencją.
- Inspektor Irya Corday i Komendant Malcolm Sinclair - przedstawiła siebie i swojego przełożonego.
- Możecie mówić do mnie Pandorina. Zapraszam do mnie - odezwała się krótko kobieta i odwróciła na pięcie. Weszła przez ciężkie drewniane, dwuskrzydłowe drzwi do pomieszczenia za nimi. W gabinecie główne miejsce zajmowało olbrzymie biurko i stojące przy nim fotele oraz wielkie okno naprzeciw drzwi.
Po lewej były regały z książkami po prawej stolik i zamknięte kolejne drzwi do następnego pomieszczenia. Kobieta zajęła miejsce za biurkiem, a na jego blacie posadziła swojego mikro-psa. Pudel położył się i oparł pyszczek na blacie obserwując na zmianę nowoprzybyłych. Finalnie zdecydował się jednak na panią inspektor i w całości poświęcił jej uwagę.
- Jesteśmy tu w sprawie jednego z pani klientów - zaczęła Irya, rozsiadając się wygodnie na fotelu dla gościa, w którym poczuła się jak u siebie w samochodzie. - Chodzi o stałego klienta, pana Evansa.
- To dla nas duża strata - przyznała kobieta, ale w żaden sposób nie było widać po niej żalu. - O co konkretnie chodzi?
- Pan Evans zmarł w dość nietypowych okolicznościach - powiedziała tonem wyjaśnienia Corday, zachowując profesjonalizm i nie dając po sobie poznać co sama myśli o tym wszystkim. - Mamy podstawy twierdzić, że jedna z pani pracownic była ostatnią osobą która widziała pana Evansa żywego. Chcemy z nią porozmawiać.

- Och, tak? - kobieta uniosła brew w zdziwieniu. - W porządku. Z którą z moich dziewcząt chcecie porozmawiać?
- Pani chyba wie najlepiej, z którą spotkał się pan Evans w dniu wczorajszym - odparła Inspektor z uprzejmym uśmiechem.
- Niektóre moje dziewczęta mają dosyć dużą swobodę działania - odparła kobieta odwzajemniając uśmiech. - Szczególnie te zajmujące się ważnymi klientami. O wiele szybciej będzie jeśli powiecie o którą z nich chodzi.
Corday poczuła delikatny powiew chłodu. Był na granicy wyczuwalności. Przyszła jej do głowy głupia myśl, że może Morgan jest gdzieś w pobliżu.
Iryi nie spieszyło się z rozmową, więc pozwoliła sobie bardziej skupić się na odczuciu jakie ją nawiedziło. Jej głównym założeniem było to, że były podobieństwa między śmiercią dyrektora, a napadem na nią samą. Jeśli to faktycznie byłby prawnik to... Chyba go udusi za deptanie jej po piętach. Skupiona na przeczuciach, nieśpiesznie kontynuowała wymianę zdań z kierowniczką burdelu.
- Chce nam pani wmówić, że nie ma pani kontroli nad swoimi pracownicami, szczególnie nad tymi, które pracują z najbardziej... intratnymi klientami? - zmarszczyła brwi. - I tak lojalnie wszystkie oddają prowizję, uczciwie nie próbują zatrzymać dla siebie większej działki - pokręciła głową z niedowierzaniem. - I wszystkie dbają o dobre imię firmy... Bo w tym momencie to właśnie ono może najwięcej stracić. Czy jest pani świadoma w jakich okolicznościach doszło do śmierci pana Evansa? Bo to jaką funkcję pełnił to na pewno pani wie - powiedziała spokojnym tonem.

Komendant najwyraźniej był zainteresowany strategią jaką przyjęła Inspektor gdyż na razie nie wtrącał się.
Właścicielka za to wzięła głębszy oddech i przymknęła oczy z lekkim zrezygnowaniem.
- Nie znacie zasad jakie tutaj panują i nie mam zamiaru ich wam dogłębnie tłumaczyć - powiedziała, gdy otworzyła na powrót oczy. Była spokojniejsza. - Wszystkie moje dziewczęta są tutaj z własnej woli. Nikt ich nie zatrzymuje. Praktycznie żadna z nich nie odeszła po zakończeniu szkolenia, a wiele to zrobiło w jego trakcie. Pan Evans był dobrym klientem, ale nie obsługujemy tylko waszej korporacji. Mamy również dużo ciekawszych i ważniejszych klientów - zrobiła krótką pauzę. - Nie wszystkie zlecenia przechodzą bezpośrednio przeze mnie. Nie ma takiej potrzeby. Mam do moich dziewcząt całkowite zaufanie.
Nawet jeśli kobieta nie mówiła całej prawdy to Corday tego nie wychwyciła. Albo była szczera albo cholernie dobra. Inspektor skupiła się na uczuciu chłodu i próbowała je zlokalizować. Było o wiele słabsze niż w przypadku prawnika. Gdyby mogła poruszać się po gabinecie to byłoby jej dużo łatwiej. W tej chwili wydawało się jej, że źródło znajduje się w tym pomieszczeniu lub za jednymi z dwojga drzwi. I w sumie nic nie stało na przeszkodzie, żeby pokręciła się po gabinecie.
- Widzę, że się nie zrozumiałyśmy - skomentowała Irya i powoli wstała z fotela. - Pan Evans nie był najważniejsza osobą naszej korporacji, bo wtedy nie ze mną by pani rozmawiała - mówiąc to Inspektor zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu. - Jest jednak dosyć niewygodnym nieboszczykiem, bo naprawdę bardzo wiele osób chce wiedzieć jak dokonał żywota i jeśli ja nie uzyskam zadowalających informacji to te osoby zaczną się interesować pani przybytkiem, który na tą chwilę jest ostatnim punktem w śledztwie. Z doświadczenia wiem, że żadnemu biznesowi nie sprzyja zainteresowanie władz korporacji - zauważyła. - Bo wtedy trzeba wyciągać ręce do swoich kontaktów, a te kontakty zapewne przede wszystkim doceniają dyskrecję takich przybytków - blondynka zatrzymała się na chwilę przy drzwiach do drugiego pomieszczenia, niby interesując się półką z książkami. W trakcie swojej wypowiedzi odkryła, że uczucie chłodu przestaje być dla niej odczuwalne gdy oddala się od biurka.

- Załóżmy, że wierzę w politykę pani zarządzania zasobami ludzkimi i faktycznie nie wie pani, która pracownica wczoraj była z denatem - ton jakim Irya to powiedziała nie potwierdzał tego. - Więc sprawdzi pani które pracownice spotykały się z panem Evansem, a my z nimi porozmawiamy i zweryfikujemy na podstawie tego co wiemy.
Pandorina rozparła się w fotelu słuchając monologu inspektor. Zastanawiające dla Corday było to, że w spojrzeniu kobiety wyczytywała jedynie zainteresowanie. Nie było tam śladu obawy czy irytacji. Gdy inspektor skończyła ta nachyliła się do stojącego na biurku interkomu i nacisnęła przycisk.
- Vanessa pozwól do mnie - powiedziała do mikrofonu po czym wróciła do poprzedniej pozycji.

Po niecałej minucie drzwi wejściowe otworzyły się i Inspektor skierowała spojrzenie na osobę, która pojawiła się w gabinecie.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-02-2019, 08:16   #93
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Uczucie chłodu nagle spotęgowało się i tym razem Irya bez problemu określiła, że
jego źródłem była osoba stojąca przy drzwiach. Intensywność tego uczucia i dyskomfort jakie powodowało były porównywalne z tym jakie wzbudzał w niej Morgan na początku ich znajomości.
- Pani mnie wzywała. - zakomunikowała przybycie ciemnowłosa kobieta.
Corday przyglądając się jej zauważyła, że spod mocnego makijażu widać podbite oko i rozciętą wargę.
- Capitolska policja ma do ciebie kilka pytań - poinformowała ją pracodawczyni, a ta w odpowiedzi posłała nierozumiejące spojrzenie, przez które przebijała się pretensja.
Corday, czując ten nieprzyjemny chłód, skrzyżowała ręce przed sobą, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech mówiący, że dostała dokładnie to czego chciała.
- Zabieramy ją na posterunek? - zapytała Corday i spojrzała na swojego przełożonego, który nie odzywał się cały ten czas.

Sinclair zerknął na swoją podwładną, a następnie popatrzył w oczy Pandorinie.
- Na razie nie ma takiej konieczności. Przesłuchamy ją na miejscu, a w razie czego wiemy gdzie ją znaleźć - odparł po chwili. - Chce pani być przy przesłuchaniu? - tym razem skierował pytanie do właścicielki.
- Nie - odpowiedziała Pandorina. Początkowo jedna jej brew uniosła się nieznacznie zdradzając zaskoczenie, a następnie kącik ust uniósł się w delikatnym uśmiechu. Corday zaintrygował fakt, że uśmiech ten nie był oznaką satysfakcji, a raczej uznania dla decyzji komendanta. - Vanessa zaproponuje jakieś ustronne miejsce. - Ciemnowłosa dziewczyna odetchnęła z ulgą.
Inspektor skinęła głową, zgadzając się tym samym z decyzją przełożonego. Choć sama najchętniej by ją skuła i zawiozła prosto do sali przesłuchań.
- Niech będzie mój pokój - zaproponowała Vanessa i ruszyła w kierunku korytarza. Za drzwiami skręciła na lewo, w przeciwnym kierunku niż schody prowadzące na dół.
Gdy tak szli Irya zastanawiała się czy jest w tym miejscu więcej osób z aurą taką jaką miała ta kobieta i Morgan. Ale przede wszystkim myśli blondynki zaprzątało kilka pytań. Co to znaczy? Co powinna z tym zrobić? Czy może mieć to związek z mroczną harmonią?

Pokój dziewczyny był ciemny. Dominowało bejcowane lite drewno, czerwone obicia i elementy z czarnej skóry i skaju. Najbardziej rzucającymi się w oczy elementami wyposażenia była toaletka z lustrem pod ścianą, szafa w podobnym stylu, masywny zamykany kufer z metalowymi obiciami, i duże łóżko z baldachimem.


Vanessa usiadła na nim, wskazała gościom dwa taborety, a następnie podparła się z tyłu na wyprostowanych rękach i założyła nogę na nogę.
- Jestem do waszej dyspozycji - oznajmiła.
Corday nie usiadła i po prostu stanęła przed kobietą.
- Czy ma pani jakąś przynależność korporacyjną? - zapytała tytułem wstępu.
- Nie - odpowiedziała potrząsając głową.
- Jak się pani nazywa? I nie chodzi mi o pseudonim artystyczny - dodała.
- Vanessa - odparła krótko. - Podejmując pracę u Pandoriny dostajemy nowe papiery. Wiele z nas zaczyna wszystko od nowa - dodała po chwili uprzedzając kolejne pytanie.
- Jak długo tu pani pracuje?
- Pewnie będzie już z 5 lat.
- Co pani się stało? - pytając o to Irya palcem pociągnęła po swojej twarzy, odwzorowując urazy jakie dostrzegła na buźce kobiety.
- Agresywny klient. - Od początku rozmowy dziewczyna była cała napięta. Sprawiała wrażenie zirytowanej. Czy to tematem czy przesłuchaniem w ogóle.
- Miało to miejsce wczoraj,w pierwszej połowie dnia, w bardzo mało ekskluzywnym hotelu? - ciągnęła Inspektor.
- Nie pamiętam. - Vanessa przymrużyła oczy.
Irya westchnęła na tą odpowiedź.
- Pewnie z tego skaleczenia została jakaś plamka na pościeli - odparła blondynka, sugerując że amnezja nie przejdzie.
- Pewnie i mogła zostać - odpowiedziała dziewczyna ostrożnie.
- Słuchaj, możemy bawić się w przypuszczenia, ale to przede wszystkim dla ciebie nie wyjdzie dobrze - stwierdziła Inspektor. - Chcemy usłyszeć twoją wersję tego co zaszło w tamtym pokoju. To nam może da inną perspektywę na sytuację, która może sprawić, że najzwyczajniej nikt nie postawi ci zarzutów - wzruszyła ramionami. - Mówisz, że klient był agresywny. Był taki wcześniej?

Vanessa przez chwilę milczała jakby rozważając opcje. W końcu podjęła decyzję.
- Evans lubił zabawiać się na ostro. Poprzednia dziewczyna nie dała sobie z tym rady. Pandorina wybrała mnie na zastępstwo, bo ja raczej nie mam z tym problemu - stwierdziła wzruszając ramionami jakby to było coś normalnego. - Wczoraj koleś jednak przesadził. Myślałam, że mnie zakatuje. Dostał kopa, którym zwaliłam go z łóżka. Pozbierałam szybko rzeczy i się zmyłam. Myślałam, że będzie mnie gonił, ale tego nie zrobił. Nie sprawdzałam dlaczego.
Wersja była wiarygodna jak dla Corday. Przynajmniej na tyle co już poznała dyrektora-denata.
- Czy przed tym Evans zażywał coś? Alkohol, narkotyki, leki na potencję?
- Nie mam pojęcia. Może nie potrzebował niczego do tego żeby być popieprzonym - stwierdziła tonem bez cienia krytyki. Jakby wszelkie dewiacje były dla niej akceptowalne.
Irya uniosła brew w zaciekawieniu.
- Zdecydowanie będzie musiała pani rozwinąć pojęcie "przesadził" - stwierdziła. - W jaki sposób w pani opinii Evans "przesadził", że zapragnęła pani uciec od niego?
- Nie kręci mnie przyduszanie do utraty przytomności, szczególnie jeśli nie ma się gwarancji, że się to przeżyje. Nie mam problemu oberwać w twarz, ale nie uśmiecha mi się utrata zębów ani składanie kości twarzy. - Corday nie była pewna czy forma wypowiedzi to był czarny humor czy po prostu część osobowości Vanessy. - Gdybym nie przerwała Evansowi to pewnie nie miałabym już warunków żeby nadal pracować u Pandoriny.
- Ok - podsumowała to krótko Irya i spojrzała pytająco na Sinclaira, czy ten ma jakieś pytania.
- Czyli podsumowując Evans był żywy jak wychodziła pani z pokoju? - zadał retoryczne pytanie, ale dziewczyna skinęła w odpowiedzi. - Miejmy nadzieję że sekcja to potwierdzi. Ja mam wystarczający obraz wydarzeń z tamtego dnia. Jeśli jednak pojawią się jakieś dodatkowe dowody to wiemy gdzie pani szukać - zadeklarował wstając z taboretu.
- W takim razie to by było na tyle - zgodziła się z nim Irya.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 19-02-2019, 11:00   #94
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Opuścili budynek i wrócili do samochodu. Sinclair wyraźnie czymś zamyślony zapomniał się, że nie przyjechali jego autem, i na parkingu z przyzwyczajenia zaszedł do pojazdu Iryi od strony kierowcy.
- Zostawię pana przed posterunkiem. Nie będę już wchodzić - powiedziała Corday wyjeżdżając z terenu willi. - Chociaż nie - zasępiła się, przypominając sobie, że miała w planach skończyć raport. Tak było lepiej, żeby na świeżo wszystko spisać. - Ogarnę jeszcze to do końca - stwierdziła ostatecznie samą siebie do tego przekonując.
- Ta sprawa idzie za dobrze - odparł nie na temat, ale wcześniej dając skinieniem głowy do zrozumienia, że przyjął do wiadomości. - Flaki mi tak mówią. Z dowodami się jednak nie będę kłócił.
- Dopóki nie będzie choćby cienia podejrzenia, że wdowa albo ktokolwiek inny z otoczenia Evansa dogadał się z dziwką, żeby ta go zabiła, to nie bardzo jest do czego się czepić - westchnęła Irya.

***

Będąc już w biurze, Irya zasiadła przed swoim biurkiem, wyciągając papiery sprawy śmierci dyrektora. Sięgnęła po swój kubek i wypiła z niego zimną kawę.
Chwilę siedziała wpatrzona w stertę papierów, układając sobie w głowie wszystko to czego dowiedziała się w dniu dzisiejszym. Szczerze nie spodziewała się, że tak szybko dotrze do sedna sprawy. Nadal niepokoiła ją aura prostytutki, ale nawet jeśli potrafiła siłą woli doprowadzić faceta do zawału to... W tym wypadku była w stanie uwierzyć, że działo się to w obronie własnej. Albo zwyczajnie sama była już zbyt zmęczona, żeby trzeźwo myśleć. Irya spojrzała na zegarek i zauważyła, że już zaczęła trzecią nadgodzinę. Westchnęła przeciągle i skupiła się na suchym opisywaniu faktów.

***

Skończyła dużo za późno, ale przynajmniej zrobiła to co chciała. Idąc przez parking, masowała palcami skronie, starając ulżyć sobie w bólu głowy jaki dopadł ją w końcu po tym całym dniu. Marzyła już tylko o tym by otworzyć butelkę wina i zakończyć ten intensywny dzień.
Poczuła odrobinę ulgi gdy w końcu usiadła w fotelu swojego auta. Włączyła muzykę, ustawiając ją dość głośno i na chwilę zamknęła oczy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=firgGEDoIZk[/media]

W połowie drogi zorientowała się, że jedzie nie do tego mieszkania co trzeba. Zawróciła jak tylko zdała sobie z tego sprawę. Zatrzymała się jeszcze po jedzenie i w końcu dotarła do domu.
Tak jak poprzedniego dnia, minęła androida, któremu nadała robocze imię "Steve", żeby choć odrobinę go uczłowieczyć. Android być może nie zaczął identyfikować się ze swoim nowym imieniem, ale wyglądało na to, że jego protokoły się z nim pogodziły gdy inspektor się z nim komunikowała. Windą wjechała prosto do swojego mieszkania.

Co dzień dziwiło ją to, jak bezpiecznie się czuła w tym mieszkaniu, ale nie miała pojęcia skąd brało się to przekonanie. Czyżby wszystko rozchodziło się o czynnik ludzki? Zdecydowanie nie była co do tego przekonana.
Idąc przez salon, zostawiła na stoliku kawowym jedzenie i poszła prosto po butelkę wina, której w tej chwili potrzebowała najbardziej. Nalała sobie kieliszek i wraz z resztą butelki wróciła do stolika. Rozłożyła się na niebieskiej kanapie stojącej tuż przy oknie i wypiła pierwszą lampkę wpatrując się w sufit.
- I co ja mam teraz z tym wszystkim zrobić? - zapytała samą siebie, mając na myśli już drugą osobę, którą spotkała i która charakteryzowała się tym cholernym chłodem.
Od czasu wykrycia u Hilla mrocznej harmonii, zakładała, że właśnie z tym związek ma ten chłód. Bo z czym innym? Zdecydowanie było to negatywne odczucie, a wychowano ją w przekonaniu, że właśnie Heretycy byli wszystkim tym co najgorsze. Legion Ciemności był wrogiem ludzkości, ale to Heretycy byli jej zdrajcami. Co prawda, życie później dobitnie zweryfikowało, że wcale nie potrzeba Heretyków, żeby działy się rozboje, morderstwa i gwałty. Corday miała taki mętlik w głowie, że najchętniej zresetowała by się. Poszła do klubu, spiła w opór i na koniec obudziła się w nieznanym jej łóżku. Wyciągnęła telefon i już była blisko by zadzwonić do prawnika, żeby sprawdzić, czy faktycznie miał dla niej zawsze czas, jak to zwykł się reklamować. W jego przypadku przynajmniej mogła się łudzić co do jego motywacji. Odłożyła telefon i myśląc o Morganie w końcu zabrała się za jedzenie.

Zaspokajając głód ostatecznie zrezygnowała z dzwonienia do Morgana. Uznała, że nie ma już tego dnia siły na znoszenie, czy raczej ignorowanie tego co łączyło go w tej chwili z prostytutką z ekskluzywnego burdelu.
- Może muszę sobie znaleźć rozmownego Cleanera? - westchnęła, odkładając kartonik z resztkami jedzenia. Mogłaby co prawda pójść na spowiedź, wygadać się z tego co jej ciążyło... Ale. Nie raz słyszało się jak Inkwizytor zabił komuś męża czy żonę, a później okazywało się, że doszło do nieporozumienia. Wtedy nawet nie można było liczyć na przeprosiny ze strony Bractwa.

Irya dolała sobie po raz kolejny wina. Dobrze wiedziała, że spowiedź była ostatecznością. Z tego mogło wyjść więcej złego niż dobrego. A czego winni byli prawnik i prostytutka? Jeden po prostu działał zgodnie z prawem, wykorzystując je do granic możliwości... A druga najwyżej chciała odegrać się za to co zwyrodnialec zrobił jej koleżance...

Zdecydowanie tego dnia Corday nie potrafiła ustawić swojego kompasu moralnego.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 20-02-2019 o 21:40.
Mag jest offline  
Stary 20-02-2019, 12:19   #95
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 28 czwartego miesiąca roku

Corday siedziała przy swoim biurku gdy drzwi do ich biura się otworzyły. Początkowo nie zwróciła na to uwagu i ignorując to nie odwróciła głowy, aż do chwili kiedy poczuła bardzo dobrze jej znany zapach perfum.
- Niespodzianka! - wyartykułował David z typowym dla niego uśmiechem. - No, może nie do końca, bo jestem w zasadzie służbowo. Chodzi o sprawę Evansa - dodał z lekkim strapieniem. - Ale cieszę się z każdej okazji żeby się z tobą zobaczyć. - Uśmiech wrócił jego na twarz.
- Cześć! - Blondynka natychmiast wstała z miejsca, żeby wyściskać ojca, zupełnie nie zwracając uwagi na raczej spięte reakcje jej podwładnych. Nie było co im się w sumie dziwić, bo dla postronnych jego wizyta zwiastowała tylko problemy.
- No no, osobiście się pofatygowałeś - skomentowała Irya z lekkim rozbawieniem. - W czym mogę ci w takim razie pomóc? Może kawę na początek? - zaproponowała.
- Normalnie bym ci się nie mieszał, ale jak się dostaje polecenie od samego Thompsona to nie ma zmiłuj - wyjaśnił słowami wstępu. - Kawa by mi się bardzo przydała, a potem chętnie dowiem się od ciebie, twojego szefa i waszych techników na czym stoimy.
Inspektor uśmiechnęła się i zabrała z blatu biurka teczkę nad którą rozczulała się od dnia wczorajszego.
- To zapraszam - powiedziała i ruszyła przodem. Wyszli z biura, kierując się do pomieszczenia socjalnego. Na miejscu przywitał ich przyjemny aromat. - Tylko się nie pochwal, że mamy dobrą kawę, bo inaczej ciągle jakieś kontrole będziecie nam zsyłać - mrugnęła do niego. Szybko przygotowała dwie kawy i podała Davidowi kubek. - Zrobię ci krótkie wprowadzenie. Sale konferencyjne są zwykle wolne - dodała i machnięciem ręki ponagliła go, żeby szedł za nią.

Pierwsza z brzegu sala nie była zajęta, więc tam też się rozdzieli z kawą. Irya podała ojcu teczkę.
- Mam tu wszystko co na tą chwilę wiemy w tej sprawie - wyjaśniła i rozsiadła się na krześle.

David chwilę przeglądał akta. Nie czytał wszystkiego, ale skakał po akapitach szukając kluczowych informacji. Na dłużej zatrzymał się na części związanej z wdową, a ostatni raport z wizyty u Pandoriny przeczytał w całości.
- Czyli w zależności od wyników badań toksykologicznych w chwili obecnej hipotezę zawału w wyniku przyjęcia różnego rodzaju środków lub zawału z przyczyn nietypowych, ale naturalnych? - zapytał podsumowując właśnie przeczytane materiały.
- Na to by wyglądało - odparła Irya w zamyśleniu czy niczego nie pominęła w raporcie, który czytał.
- To bardzo dobrze się składa - skomentował bez cienia radości w głosie. - Właśnie miałem wam zasugerować, aby udało się to śledztwo zamknąć bez większego rozgłosu.
- Zaznaczyliśmy jeszcze, żeby Cleaner obejrzał ciało, gdy już oddamy je do krematorium - wspomniała. - Osobiście trzymam kciuki, że się czegoś po prostu naćpał.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - zmartwił się David. - Abstrahując od tego, że ekspertyza freelancera jest nie do użycia jako dowód, a jedynie traktowana jak powiedzmy opinia ekspercka, to jeśli coś takiego wyjdzie to nie będzie to zamknięcie sprawy bez większego rozgłosu. Heretyk w zarządzie Capitolu? - rzucił otwarte pytanie. - Opinia publiczna nas zje.

- Już zaraz Heretyk... - Irya przewróciła oczami i odwróciła od niego spojrzenie. Była prawie pewna, że wtedy gdy była w prosektorium, nie czuła chłodu od ciała Evansa. Ale była przecież możliwość taka, że po prostu po śmierci nie było już to dla niej wyczuwalne. U Hilla nie wyczuła tego. Z drugiej strony wtedy była bardziej zajęta tym by nie dać się zabić, niż skupiać nad jego “aurą”. - Może zwyczajnie takim ciemnym typom się naraził i dlatego jest martwy - wzruszyła ramiona. - Z resztą jak sam mówisz, zawsze można nie uznać ekspertyzy freelancera.
- Może i tak, ale sama wiesz jak w Capitolu ważne są wzorce. Jeśli damy wyborcom choćby zalążek sugestii, że nawet zarząd może być obszarem działań Heretyków to jesteśmy już na przegranej pozycji - wypowiedział z poważną i zatroskaną miną. - Oboje wiemy, że zawsze we wszystkim miałaś swoje zdanie - David przywołał na twarz uśmiech. - Po prostu chciałem cię uprzedzić, że nawet jeśli będziesz się bardzo starać to sprawa pewnie i tak zostanie zamieciona pod dywan. Jeśli nie na tym to na wyższym szczeblu - dodał na powrót stając się poważny.
- Wiem i cieszę się możliwością prowadzenia tej sprawy póki mogę - odparła z dobrze wyczuwanym sarkazmem. - Jeśli wolisz to mogę podmienić dane na zleceniu dla Cleanera. Evans będzie wtedy jakimś nieznanym trupem tylko z numerem identyfikacji, a opinia nie wyjdzie poza nasz posterunek - zaproponowała. - Bo chyba w tym najgorszym przypadku i tak lepiej wiedzieć i być świadomym problemu niż udawać, że nic się nie dzieje.
- Takie rozwiązanie wydaje się być najlepsze, ale jeśli faktycznie w sprawę zamieszana jest Mroczna Harmonia to uważaj na siebie - poprosił David.
- Zawsze uważam - zapewniła go. Miała jeszcze dodać, że przecież potrafi się bronić, ale w porę ugryzła się w język.
- No to chyba mamy wszystko obgadane - podsumował wstając od stołu. - Wstąpię jeszcze do twojego szefa, żeby formalnościom stało się zadość i zdam mu skrótową relację z naszej rozmowy. A kawa faktycznie niezła - dodał dopijając ostatni łyk.
- Jak tylko czegoś się dowiem, to od razu do ciebie będę dzwonić - powiedziała i wstała od stołu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 21-02-2019, 09:02   #96
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Rozmowa Davida z przełożonym Iryi trwała bardzo krótko i już po chwili Inspektor odprowadziła ojca na parking, żeby jeszcze urwać kilka minut z nim. Mimo że przez cały ten czas mężczyzna pouczał ją by była szczególnie ostrożna, to nie złościła się za to na niego. Pożegnali się i w drodze powrotnej do biura, Corday stwierdziła, że mogłaby sobie odebrać ostatnie nadgodziny i zerwać się już z pracy. W końcu teraz był na to najlepszy moment. Zaczęła zbierać swoje rzeczy z biurka kiedy zadzwonił jej telefon. Na wyświetlaczu telefonu inspektor pojawiło się nazwisko “Collins”.
Irya zmarszczyła brwi, bo nie zapowiadało to niczego dobrego.
- Nie wiem co się tam u was w korporacjach dzieje, ale chciałem poinformować, że świadek numer dwa nie żyje - wycedził pełnym pretensji głosem.
Corday przeklęła pod nosem.
- Co mu się stało? - zapytała ignorując jego ton. - A przede wszystkim czy są dowody, że nie popełnił samobójstwa? - dodała szybko to co było w sumie ważniejsze w tej kwestii.
- Wygląda na to, że miał bardzo ostrą alergię na ołów, a co gorsza sam go sobie nie zaaplikował - odpowiedział złośliwie Collins.
Opisana forma pożegnania się z życiem pasowała do tego co Irya prywatnie myślała o wewnętrznych.
- Zginął po godzinie piątej w swoim mieszkaniu - kontynuował Collins. - Mój człowiek próbował ich śledzić, ale trop urwał mu się w jednym z piętrowych garaży w przedmieściach. Tyle wiem, że to było dwóch kolesi. Dobrze ubrani. Mam blachy samochodu, ale już wiem, że kradziony. Póki co pozostali jeszcze żyją. Przynajmniej tak brzmi informacja z godziny ósmej.

Inspektor mogła iść o zakład, że reszta świadków jest bezpieczna, bo wewnętrzni nie znają ich danych. No poza numerem jeden z listy.
- Lepiej dla sprawy będzie jeśli są jakieś nagrania z tego - Irya zasugerowała mu w ten sposób, że potrzebuje konkretów.
- Jakich nagrań? - zapytał Collins. - Ja ich tylko obserwuję. Może wy tam w swoich korporacyjnych dzielnicach macie monitoring. Tutaj kamery po godzinie byłyby już u lokalnego pasera. Dałem pani cztery kontakty. Zostały trzy - wypunktował.
- Czy ty siebie kurwa słuchasz? Myślisz choć trochę?! - zirytowała się Irya. - Miałeś jedno zadanie i zjebałeś. Oczywiście, że się nie spodziewali, że będą kamery, dlatego przyszli i zastrzelili go w jego własnym mieszkaniu! I dlatego trzeba było je tam umieścić! - w miarę jak mówiła, złość tylko w niej rosła. - Bez nagrania nic nie zrobię. Wystarczyłoby jedno wyraźne zdjęcie. Jeśli nie chcesz, żeby twoi nowi koledzy uznali, że ich wychujałeś to tym razem postaraj się, żeby numer jeden nie podzielił jego losu - dobitnie wyjaśniła mu, że nie jest to sprawa którą można porzucić, bo bez świadków niewinności Andersona, zapewne umowa Collinsa z ludźmi Andersona pójdzie w cholerę. Przez cały czas nie dawała mu miejsca żeby wciął się w jej monolog. - Wyślij mi numeru rejestracyjne tego wozu. Ja uznaje to za anonimowe zgłoszenie napadu. Oddzwonię jak sprawdzę wszystko od swojej strony - to mówiąc rozłączyła się. - Idiota - syknęła i natychmiast poszła do Sinclaira.

Zapukała do jego gabinetu tylko z uprzejmości, ale już nie czekała na pozwolenie.
- Jeden świadek w sprawie Anderson został rozstrzelany we własnym mieszkaniu - powiedziała jak tylko zamknęła za sobą drzwi.
- Kto poza nami mógł znać ich tożsamość? - spytał komendant. Nie był wcale przejęty tą informacją. Bardziej zaciekawiony.
- Pełna lista jest bezpieczna u mnie. Zginęła jedna z dwóch osób, których dane dostał Mitchell - uściśliła Inspektor.
- Co zamierzasz zrobić? - spuścił wzrok na akta trzymane na opartych o blat biurka nogach, ale nie wrócił do lektury i wyraźnie czekał na odpowiedź.
- Chyba tylko można uprzejmie poinformować Mitchella o zaistniałej sytuacji i wyrazić nadzieję, że u nich wszystko w porządku - odparła sarkastycznym tonem Inspektor.
- Wbrew pozorom to chyba jedyna sensowna rzecz w tej sytuacji - Sinclair podniósł wzrok na podwładną. - No chyba, że masz fantazje o wejściu w bliższe układy z Collinsem.
Corday skrzywiła się jakby przełożony powiedział wyjątkowo obleśny i seksistowski dowcip o zabarwieniu mobbingowym.
- Fuj - skomentowała to krótko i z pretensją w głosie. - To pan już ogarnie Mitchella? Poza tym... jedziemy zobaczyć tą rozwałkę? Bo w sumie to jest anonimowe zgłoszenie napadu.
- Ten rejon jest pod nadzorem freelancerskiej agencji ochrony. Nie mamy uprawnień - wstrzymał na inspektor chwilę wzrok. - Mnie temat mało interesuje, ale jak chcesz skoczyć na miasto to nie będę cię zatrzymywał. A Mitchellem zaraz się zajmę - zakończył patrząc na powrót w akta.
- Nie chce mi się - pokręciła głową Irya. - Miałam plan zerwać się już z roboty, odebrać nadgodziny. Tak więc jeśli ma pan coś do mnie to ostatnia chwila zanim wyjdę.
- Uciekaj - rzucił nie podnosząc już wzroku.

Ubrana Corday była już przy drzwiach i miała właśnie wyjść z biura gdy wywołał ją do siebie Sinclair.

- Rozmawiałem z Mitchellem. Nieźle się wkurzył. Zaczął coś bluzgać, ale jak mu przypomniałem że nikt oprócz nas nie wiedział kim są świadkowie to się w końcu zamknął - streścił swoją rozmowę komendant. - Potem przyznał, że jednak gówno miał zrobić w temacie, ale teraz faktycznie może to źle wpłynąć na jego wydział. Na koniec powiedział że się tym zajmie. To tyle. Pomyślałem, że będziesz chciała wiedzieć zanim wyjdziesz - dodał na koniec.
- Dzięki szefie - odparła Corday. - Mam nadzieję, że nie skończy się to drugim trupem. Ale paradoksalnie z każdym kolejnym Anderson zyskuje na wiarygodności.
- Miejmy nadzieję, że Collins sam ich nie zabija - zaśmiał się, po czym nagle spoważniał gdy dotarło do niego jak prawdopodobne może być to założenie.
Irya przekrzywiła głowę w zamyśleniu.
- Mogę to łatwo sprawdzić - stwierdziła. - Zaraz mu napiszę, że dałam kontakt do trzeciej osoby wewnętrznym. Jak zginie to bez skrupułów zrobimy Collinsowi wjazd.
- Dobry pomysł. Tak zrób - przytaknął już całkiem na poważnie.
- Już się za to biorę - wyciągnęła swój telefon i napisała wiadomość.

Cytat:
Numer trzy przekazany w miejsce dwójki
Wysłała i uniosła głowę, spoglądając na szefa.
- Gotowe - schowała telefon i westchnęła. - Jak się okaże, że leci w chuja to z własnej kieszeni zapłacę za dobrego prawnika, żeby go udupić.
- Chyba nawet wiem za którego - zaśmiał się Sinclair. - Zmykaj. Poradzimy sobie dzisiaj bez ciebie.
- Bawcie się dobrze - uśmiechnęła się i wyszła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-02-2019, 14:50   #97
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Nieco zboczyła z drogi na parking. Wstąpił jeszcze na chwilę do prosektorium, przekazać Patelowi jak to sama nazwała, "wytyczne z góry" odnośnie drobnych zmian jak ma postąpić z ciałem Evansa przy przekazaniu do krematorium. Po tym w końcu była faktycznie wolna.
Cieszyła się wolnością bardzo krótko, bo już gdy wsiadła do swojego auta zdała sobie sprawę, że nie ma żadnego pomysłu co ze sobą zrobić w czasie wolnym.
- Nie przemyślałam sobie tego... - pokręciła głową. Mogła wybrać się na strzelnicę, bo to zawsze ją relaksowało. A to już był jakiś plan, nawet jeśli nie była co do niego przekonana.
Wyjechała z policyjnego parkingu i ruszyła w drogę.


Strzelając do celu, myślami wróciła do tego co zaprzątało jej głowę cały wczorajszy wieczór. Ze wzrokiem skupionym na sylwetce z wyrysowaną punktacją za trafienie w konkretne miejsce, zastanawiała się jak mogłaby pozyskać informację o tym co ją ciekawiło, ale tak by nie wzbudzać niczyjego, niezdrowego zainteresowania.
Dwa magazynki później doznała w końcu olśnienia. Opuściła broń.
"Nakano" wspomniała w myślach swojego znajomego. Nie miała pewności, że posiada jakiekolwiek informacje, których chciała, ale z nim mogła liczyć na dyskrecję. Przeładowała broń i dopiero po zużyciu kolejnego magazynka zaczęła zbierać się. W tym czasie wymyśliła właściwy powód jaki przedstawi Yoshiemu, dlaczego pyta o te rzeczy.

Za telefon sięgnęła dopiero w aucie. Chwilę wahała się czy dzwonić, a może ograniczyć się do wysłania wiadomości.

Cytat:
Masz jeszcze whiskey ode mnie, czy może zechcesz nowe?
Wysłała tylko wiadomość i czekała. Po kilku minutach nadeszła odpowiedź.

Cytat:
Zapasów whisky nigdy nie jest zbyt dużo.
Oczami wyobraźni zobaczyła śmiertelnie poważną twarz Nakano wypowiadającego tą kwestię jak starożytną mądrość Mishimy.

Cytat:
Czy mogłabym dziś coś z tym zaradzić? Dostosuję się co do godziny
Odpisała mu, zastanawiając się gdzie po drodze znajdzie sklep z dobrymi alkoholami.

Cytat:
Na herbatę jest zawsze dobra pora. Przyjeżdżaj.
Nakano jak zwykle potrafił zaskoczyć łatwością z jaką przechodził do relacji nieformalnych.

Cytat:
Świetnie. Wkrótce będę
***

Irya podjechała pod bramę domu Nakano. jak zwykle nie musiała długo czekać aż ktoś ze służby jej otworzył. Lubiła odgłos drobnego żwiru podjazdu swojego znajomego pod butami.
Podświadomie zwalniała idąc w kierunku werandy. Szerokie grabie oparte o ścianę budynku i wzór na kamykach sugerowały, że podjazd grabiony był po każdej wizycie.

Gospodarz już czekał w tym samym pomieszczeniu co zwykle. Jego sylwetka była dobrze widoczna w odsuniętych drzwiach. Wszystko do ceremonii było już przygotowane. Dziewczyna westchnęła na myśl, że przygotowanie napoju będzie trwało prawie godzinę. Nie rozumiała tego, ale miała świadomość, że to było ważne. Nakano napomknął jej kiedyś, że ceremonia, w zależności od okazji, może trwać nawet do czterech godzin. Strach pomyśleć co by się stało gdyby kiedyś miał ochotę z niej zażartować z pełnym namaszczeniem.

Yoshi zgodnie z oczekiwaniem dwa razy odmówił przyjęcia prezentu po czym przekazał go Kotoko, a ta ubrana w kimono, małymi kroczkami oddaliła się do innego pomieszczenia.
Gdy zostali sami Nakano przystąpił do parzenia herbaty. Ceremonia nie była w pełni formalna, więc blondynka mogła sobie pozwolić na dużo więcej niż normalnie.

- Co cię do mnie sprowadza? - zapytał.
- Potrzebuję porady - przyznała wprost. - Pozwól jednak, że opowiem od początku.
- Opowiadaj. Będę uważnie słuchał - obiecał nie przerywając parzenia herbaty.
- Jakiś czas temu zastałam w swoim mieszkaniu nieproszonego gościa - zaczęła Irya. - Rzucił się na mnie z nożem i dopiero padł jak trzy kulki w niego wpakowałam.
Nakano w tym czasie przetarł i przygotował miseczki.
- No zdarza się. Taką mam pracę, że czasem kogoś poniesie fantazja, żeby się mnie pozbyć
- blondynka wzruszyła ramionami.

Do każdej z miseczek zostało precyzyjnie wsypane po trzy dokładnie odmierzone miarki sproszkowanej zielonej herbaty.
- Podejrzewaliśmy że się naprał narkotykami, ale niestety po badaniach wyszło, że jest czysty. Ale za to dostaliśmy cynk od Cleanera, że napastnik miał styczność z mroczną harmonią. Nie wdając się w szczegóły, śledztwo stanęło w miejscu i zostały same niewiadome - kontynuowała.

Miseczki zostały zalane dokładnie taką samą ilością wrzącej wody.

- I teraz przechodzę do sedna sprawy - westchnęła. - Ta sytuacja zainteresowała mnie tematem, do którego nie wiem jak się zabrać. I dlatego chciałam się ciebie zapytać, czy może znasz kogoś obeznanego w sprawie pracy Cleanerów albo po prostu mrocznej harmonii. Z wiadomych powodów bardzo by mi tu zależało na dyskrecji - zastrzegła na koniec, jednocześnie dając do zrozumienia czemu akurat do niego z tym przyszła.


Nakano zamieszał herbatę bambusowym przedmiotem, który Iryi przypominał pędzel, a następnie umieścił jedną z miseczek bezpośrednio przed nią, a drugą sam wziął w dłonie.
- Obróć miseczkę zanim z niej wypijesz - polecił. - Znam - dodał zaraz potem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 25-02-2019, 14:09   #98
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday poczuła coś na kształt ulgi. Nieznacznie uśmiechnęła się do Yoshiego.
- Mógłbyś mi coś o tej osobie powiedzieć? - poprosiła i wzięła w dłonie kubek, postępując zgodnie z jego instrukcją.
- Nazywa się Kobayashi Haru i chyba jutro zaproszę go na obiad - odparł Nakano z lekkim zamyśleniem.
Irya już miała zamiar pociągnąć go za język, ale powstrzymała się. Jej rozmówca nie lubił być poganiany. Zamiast tego napiła się herbaty, delektując się jej smakiem.
- Świetna herbata - stwierdziła, czekając co więcej powie jej Yoshi.

Nakano jednak uparcie milczał. Delektował się herbatą i narzucał niezobowiązującą rozmowę. Wyglądało na to, że jakiekolwiek informacje na temat Kobayashiego Corday będzie musiała usłyszeć od niego samego.
Po dłuższej chwili Irya odstawiła kubeczek, z którego wypiła już do końca swój napar. Uniosła spojrzenie na gospodarza.
- Mam się czuć zaproszona na obiad czy raczej dasz mi po nim znać czy ów znajomy zechce się ze mną spotkać? - zapytała.
- Corday-san - Yoshi ostentacyjnie i z rezygnacją wziął głęboki oddech. - Obawiam się, że przed tobą długa droga, żeby odnaleźć się w Mishimie. Ale uważam, że i tak przetrwałbyś nieco dłużej niż inni przedstawiciele twojej korporacji - dokończył z delikatnym uśmiechem. - Tak, możesz. Tak, zechce - dodał na koniec.
Irya uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Dziękuję ci, będę za tą przysługę dłużna więcej jak dobrą whisky - odparła.
- Jeśli dzięki temu będziesz nadal odwiedzać starego Nakano to Nakano się cieszy - skłonił się lekko z pogodnym wyrazem twarzy.

Corday poczuła się winna, że w ostatnim czasie umawiała się z nim tylko dlatego, że miała jakiś temat do załatwienia
- Obiecuję że następnym razem odwiedzę ciebie zupełnie bezinteresownie - powiedziała przepraszającym tonem.
Gospodarz już nie odpowiedział. Słowa były zbędne.

***

Wyjechała i włączając się do ruchu, ostatni raz spojrzałą w lusterko, na bramę posiadłości Nakano, jak zamyka się za jej autem. Czuła się jak tuż przed premierą książki z ulubionej serii. Tak, to było najlepsze określenie. Człowiek jest podekscytowany, bo dowie się w końcu o dalszej części historii. Ale niestety nawet przy sprawdzonym autorze, nie miało się pewności, że książka przypadnie do gustu. Mogło przecież być nawet tak, że będzie tak okropna, że wolałoby się nigdy jej nie wziąć do ręki.
Irya nie skierowała się prosto do swojego mieszkania. Jeszcze zastanawiała się, czy nie najdzie ją ochota na wypad do baru.

- Powinnam dać sobie z tym spokój - powiedziała beznamiętnie. - Nawet kijem się tego nie tykać - nie jechała szybko, więc bez problemu mijały ją auta z kierowcami będącymi w pośpiechu. - Olać to i udać, że niczego nie widzę i przestać zwracać na to uwagę... - przygryzła wargę w zamyśleniu.
- Zablokować numer Morgana... - uśmiechnęła się. Cokolwiek wyczuwała od niego, prawnik był tego świadom. Kto wie co by zrobił gdyby urwała kontakt.
- Spanikował by, czy raczej się tym nie przejął? - zastanowiła się. - A może nawet nie zauważył, skoro to i tak zawsze ja do niego dzwonię - sarknęła. Na pewno był zdziwiony jej reakcją, gdy się pierwszy raz spotkali. Nie spodziewał się tego. W trakcie przesłuchania Hilla sprawdzał ją, czy aby mu się nie przewidziało i tylko się upewnił.
A ona od tamtej pory szukała każdej sposobności, żeby zaspokoić swoją ciekawość, którą w niej wzbudzał.

- Potrzebuję go choćby dlatego, że White się na mnie zapienił - ta zależność nie ulegała w jej opinii wątpliwościom. Inna sprawa, że tego wroga dorobiła się głównie przez przysługę dla Morgana.

Rozmyślania przerwała jej nadchodząca wiadomość. Nadawcą był Collins.
Cytat:
Pod blok świadka numer jeden zajechał samochód. W środku jest dwóch kolesi przypominających tych co załatwili poprzedniego świadka. Na razie siedzą i nic nie robią.
- Eh, szkoda że nie do trójki - westchnęła ciężko i zjechała na pierwszy z brzegu parking.

Przekazała jego wiadomość do Sinclaira i zaczęła pisać kolejna, uzupełniająca.
Cytat:
Chyba powinien pan pilnie powiadomić o tym Mitchella. Jakby co mogę pojechać tam, może wystraszą się samą obecnością kogoś z zewnątrz.
Wysłała i napisała odpowiedź do Collinsa.
Cytat:
Chce pilnie zdjęcia tych ludzi i numery pojazdu
- A miałam mieć dzień wolny - skomentowała z niezadowoleniem i znów włączyła się do ruchu, tym razem w pośpiechu kierując do doków.

Po minucie przyszła prawie równoczesna odpowiedź od komendanta i freelancera
Cytat:
Jesteś pewna? Mogę wysłać Coopera.
Cytat:
Detektyw zrobi zdjęcie. Przekażę jak je wywołamy. Czarny sedan. Numery TDN 23854
Irya zwolniła na tyle, żeby móc odpowiedzieć. Tylko przełożonemu.

Cytat:
Niech jedzie. Przyda się wsparcie, tylko weźmie broń i kamizelkę. Niech się nie afiszuje, to moja robota
Wysłała, a następnie przekazała mu ostatnią wiadomość od Collinsa.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-02-2019, 12:11   #99
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Corday dojechała na miejsce w po godzinie. Dzielnica faktycznie należała do tych podlejszych. Głównie zamieszkana była przez osoby o zawodach fizycznych. Zgasiła światła i zaparkowała po przeciwnej stronie ulicy, aby blok pod danym adresem mieć po przekątnej. Tuż przed wykonaniem manewru zauważyła, kilka pojazdów dalej, samochód o jakim wspominał Collins.
Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że jej własny pojazd musi rzucać się cholernie w oczy w tej okolicy, nawet nocą, ale przynajmniej przyciemniane szyby sprawiały, że ona sama była w nim niewidoczna.

Sięgnęła po telefon i zadzwoniła do Coopera. Odpuściła sobie pisanie do Sinclaira, bo gdyby coś wiedział to dawno by się do niej odezwał.
- Gdzie jesteś? - zapytała go.
- Będę za jakieś 10 minut - usłyszała w słuchawce.
- Ok, ja już jestem na miejscu i widzę auto podejrzanych. Zamelduj jak dojedziesz - odparła i się rozłączyła. Uchyliła nieznacznie szybę w oknie, bo wyciszenie jej wozu mogło tłumić odgłosy z zewnątrz w tym ewentualne odgłosy wystrzału. Chyba, że użyją tłumików, ale na to już nie mogła nic poradzić. Na razie wyczekiwała, bo z sensu wiadomości Collinsa wnioskowała, że nie są to te same osoby co przy świadku numer dwa i nie wykluczone było to, że Mitchell wysłał zaufanych podwładnych. Plusem jej obecnej sytuacji było to, że w razie draki mogła się wmieszać, bo sprawę Evansa miała wzorowo pozamiataną.

Rozległ się sygnał telefonu
- Jestem po drugiej stronie ulicy. Widzę pani samochód - poinformował Cooper.
- Świetnie - rozejrzała się, żeby go dostrzec. - cztery auta ode mnie jest czarny sedan, którym przyjechali tamci. W razie draki nie wysiadaj z auta, robisz za bezpiecznik - rozkazała mu. - I nie rozłączaj się.

Corday z Cooperem zabijali czas rozmawiając o pierdołach. Nagle Irya usłyszała sygnał próby połączenia. Zanim jednak zdążyła się rozłączyć odezwał się Dennis.
- Szef mi właśnie napisał na pager - powiedział głosem zdradzającym, że mówiąc to zapoznawał się z treścią informacji. - Udało mu się dobić do Mitchella, a ten potwierdził, że jego ludzie obserwują świadka.
- Czyli faktycznie wewnętrzni tam stoją - skomentowała Irya. - Zobaczymy co zrobią - dodała dając podwładnemu do zrozumienia, że dla nich to wiele nie zmienia, bo i tak zostają.

***

Obserwacja trwała już około godziny. Ulica powoli opustoszała. Zbliżała się pora odpoczynku. W pewnym momencie jeden z samochodów jadących ulicą odłączył się od ruchu i zaparkował na chodniku przy bloku gdzie mieszkał świadek. Corday nie była pewna co do koloru sedana. Był może szary, może beżowy. W tym świetle ciężko było stwierdzić.
Z samochodu wysiadło dwóch mężczyzn, którzy rozejrzeli się po ulicy, a następnie skierowali do bramy bloku pod obserwacją.


W odpowiedzi na to, kilkanaście sekund później, czarnego sedana opuścili następni dwaj mężczyźni. Irya była w stanie się założyć, że są to już jej znani, Johnson i Roberts.

- Zrobiło się całkiem tłoczno - skomentowała Inspektor. - Kojarzę tych wewnętrznych, byli u mnie wtedy gdy Anderson mnie śledził - powiedziała do Coopera i podała mu ich nazwiska. - Ciekawe czy ci drudzy to ludzie Collinsa... Idę sprawdzić co się stanie. Rozłączam się i wyciszam telefon - dodała na koniec. Zrobiła jak powiedziała, wyczekała aż wewnętrzni wejdą do budynku i dopiero wysiadła ze swojego auta, niespiesznie kierując się do budynku.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=lAIYqlaNqJw[/media]

Po wejściu do bramy zobaczyła korytarz zakończony podobnymi drzwiami, prowadzący na drugą stronę budynku oraz schody prowadzące na górę. Stamtąd też usłyszała kroki kilku osób. Z wysokości około czwartego piętra usłyszała odgłos dobijania się do drzwi i męski głos. Inspektor drobną chwilę zastanowiła się czy by nie sprawdzić tego korytarza, ale uznała, że będzie prowadził na zewnątrz z budynku. Ostrożnie, więc kierowała się ku schodom, nasłuchując tego co działo się na górze.
Johnson i Roberts szli znacznie szybciej. Gdy Corday dotarła na poziom pierwszego piętra, a oni minęli drugie, usłyszała, że na górze otwierają się drzwi. Jakiś mężczyzna krzyknął coś na kształt protestu, a w odpowiedzi padło ostre słowo i coś co brzmiało jak groźba. Wymiana zakończyła się gwałtownym odgłosem zamykania drzwi.

Inspektor nie chciała zwracać na siebie uwagi wewnętrznych, dlatego nie przyspieszała, ale cały czas podążała za nimi, żeby być piętro niżej niż mieszkanie świadka numer 1, znanego też jako Frank Bell, wejść w korytarz gdzie mogłaby czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Irya ustawiła się za rogiem jednego z dwóch korytarzy nasłuchując. Jedynymi drogami ucieczki były schody lub próba ukrycia się w jednej z wnęk drzwi na tym piętrze.
Z góry dobiegł odgłos zdecydowanego pukania. Drzwi otworzone zostały bardzo ostrożnie po dłuższej chwili.
- Agenci Johnson i Roberts. Wydział wewnętrzny CBI - przedstawili się. - Czy wszystko w porządku?
- Tak - odpowiedział męski głos. - O co chodzi?
- Chcielibyśmy z panem porozmawiać o zdarzeniu jakiego był pan świadkiem w okolicy doków. Czy może pan wyjść na korytarz?
Iryę korciło, żeby podkraść się na górę i spojrzeć na nich, ale udało jej się opanować. Przywarła plecami do ściany.

- A nie lepiej w środku? Nie chcę robić sceny przy sąsiadach - zaproponował Bell.
- Jednak wolimy to załatwić na korytarzu - zaoponował jeden z agentów.
W tym momencie rozległ się strzał. Inspektor wzdrygnęła się.
- Co do… - Iryę dobiegł głos wewnętrznego z góry.
Kolejny strzał, a zaraz po nim trzeci.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 01-03-2019, 12:48   #100
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- O kurwa... - syknęła Irya. Natychmiast sięgnęła po pistolet. Przeszła do bocznego korytarza, tak, by nie być widoczną bezpośrednio z klatki schodowej. Czekała aż zaczną schodzić, by wtedy... Odbezpieczyła swoją broń.
- Dorwij go! Za nim! - padł przepełniony bólem krzyk z góry. Akustyka podpowiadała, że osoba znajdowała się w mieszkaniu, a zmiana w głosie powodowała, że Corday nie była w stanie go dopasować do żadnego z tych jakie właśnie słyszała. Do tego nałożony był na zbliżający się odgłos butów biegnącej osoby. Zaraz potem Corday zobaczyła zbiegającego po schodach mężczyznę.
Corday musiała mieć pewność więc czekała do ostatniego momentu na potwierdzenie.

Mężczyzna zbiegł na poziom piętra, na którym znajdowała się inspektor. Miał na sobie buty typu trapery, jeansy i kurtkę typu flyer. Żadnej broni nie było widać. Twarzy nie rozpoznawała, a jego strój mógł pasować zarówno do mieszkańca tej dzielnicy jak i kogoś z lepszej części przedmieści.
W głowie Corday pojawiła się myśl, że mógł to być świadek, dlatego cofnęła palec ze spustu.

W tym momencie, w polu widzenia Corday, pojawiła się druga postać. Dosyć łatwo poznała Roberts’a biorącego zakręt na półpiętrze schodów. Agent zaciskał w prawej dłoni pistolet, a na jego twarzy malowała się złość i determinacja.
Irya natychmiast schowała się, przywierając do ściany i starając się nie wydawać żadnego odgłosu.

Zbieg nieświadom obecności Corday ruszył w kierunku niższego piętra. Po agencie, który podążał jego śladem, również nie było widać, żeby ją dostrzegł. Corday pozostając niezauważona sięgnęła po telefon i zaczęła pisać wiadomość do Coopera. Jednocześnie doznała dziwnego uczucia. Przeciąg, który zakładała, że czuje od pootwieranych na klatce schodowej nieco ustąpił, ale nie opuścił jej całkowicie.

Cytat:
Świadek ucieka, goni go wewnętrzny. Jak dasz radę to złap go za fraki i uciekaj. Jak nie to nie wychylaj się
Wysłała.

I czekała, tym razem skupiając się na chłodzie który wyczuwała. Doznanie, jakie mogłaby nazwać “Morganowym” wyczuwała teraz z górnego piętra. Zmiana w jego intensywności mogła oznaczać, że chwile temu źródło zbliżyło się do niej, a następnie oddaliło się. Obstawiła, że pochodziło od świadka, tym bardziej, że agentów miała okazję już niejako wybadać w tym temacie.
"Działam jak jakiś pieprzony magnes na nich" przeszło Corday przez myśl. Zaczęła zastanawiać się nad cofnięciem polecenia wydanego Cooperowi, ale ostatecznie nie zrobiła tego. Sama mogła teraz tylko czekać, aż wewnętrzni opuszczą budynek.

Długo nie musiała czekać. Z dołu, a jednocześnie przez okno klatki schodowej dobiegły ją odgłosy kilkukrotnych wystrzałów. Chwilę potem telefon w jej kieszeni zaczął wibrować.
Maksymalnie wyciszyła telefon i bez słowa odebrała połączenie.
- Próbowałem zatrzymać kolesia, ale zaczął strzelać - w słuchawce słychać było przyspieszony głos Coopera, któremu towarzyszył odgłos rozbitej szyby. - Ucieka, ktoś go goni. To jeden z naszych? - Sądząc po pytaniu nie zdążył im się zbyt dobrze przyjrzeć.
- To Roberts - szepnęła w odpowiedzi i rozłączyła się. Niestety nie mogła się jeszcze ewakuować, bo na górze wciąż był drugi agent, który mógłby ją zastrzelić z tego samego powodu co i przyszli tu do świadka.

Cytat:
Znikaj, poradzę sobie
Wysłała wiadomość do podwładnego.

Czas dłużył się dla Iryi. Zastanawiający również był brak jakichkolwiek odgłosów z góry. Dotarło też do niej, że dziwne uczucie dobiegające stamtąd praktycznie znikło.
Mijały minuty, aż w końcu usłyszała sygnały “kogutów” z dołu. Dwa lub trzy samochody musiały pojawić się przed budynkiem.
Irya w końcu nie wytrzymała. Wyjrzała zza rogu i gdy nikogo nie zobaczyła to skierowała się na górę, do mieszkania świadka.

Wchodząc na poziom czwartego piętra od razu zobaczyła otwarte drzwi w korytarzu po lewej. Oprócz tego kilka osób, z różnych mieszkań, wyglądało przez uchylone drzwi, które od razu zatrzasnęły się gdy inspektor pojawiła się w ich zasięgu wzroku.
Corday zwolniła i podeszła ostrożnie do drzwi, a następnie pchnęła je aby otworzyły się na pełną szerokość. Od razu zobaczyła nogi wystające na z lewej strony pomieszczenia. Na nogach znajdowały się nogawki od czarnego garnituru i buty z czarnej skóry. Nogi poruszyły się nieznacznie gdy rozszczepiony przez światło cień dziewczyny wpadł do środka pomieszczenia.
Chciała wejść do środka po cichu, tak żeby nikt jej się nie spodziewał, ale widząc ruch u agenta którego uznała za martwego, zdecydowała że lepiej będzie się wyjawić, bo może wtedy do niej nie strzeli.
- Policja, rzucić broń - rzuciła do wnętrza mieszkania i stając za ścianą, skupiła się by sprawdzić czy uczucie chłodu snów się pojawić. Nic jednak nie wyczuła.

- Nie ma mowy. Jeszcze nie zgłupiałem - odparł mężczyzna, który zabrzmiał jak Johnson.
Corday natomiast usłyszała na klatce schodowej kroki wielu osób.
- Johnson, jestem inspektor Corday - przedstawiła się i zaznaczyła, że go dobrze pamięta. - Co wy tu odpierdalacie? - rzuciła do niego i powoli ruszyła w jego kierunku. - Gdzie się tu pali światło… - wolną ręką sięgnęła do ściany przy drzwiach szukając tam włącznika.
Udało się jej wymacać go za pierwszym razem i od razu przełączyła włącznik.
Johnson siedział oparty o drzwi lodówki. W prawej dłoni trzymał pistolet śledzący głowę blondynki, a lewą ręką przyciskał do żołądka jakąś szmatę, która zatraciła już swój oryginalny kolor na rzecz krwistej czerwieni.
- Co inspektor tu robi? - zapytał agent nie przestając mierzyć z broni.
- Opuść tą rękę kretynie, to spowolni upływ krwi - zrugała go Irya. - Gdzie świadek?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172