Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2019, 17:09   #101
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Jest tam - wskazał bronią drugą część pomieszczenia. Corday skupiając uwagę na rannym agencie dopiero teraz skierowała wzrok we wskazane miejsce.
Na podłodze leżały dwa ciała. Jednym z nich był mężczyzna podobnie ubrany do uciekiniera ze schodów, a drugi miał identyczną jak on twarz. Różnica polegała na tym, że ten tutaj miał na sobie “domowe” ciuchy, a na nogach same skarpetki. Obok nich leżała broń. Ten w kurtce miał dwie rany postrzałowe. Jedną w piersi a drugą w czole. Ten w skarpetkach oberwał w kark z bliskiej odległości.
- Ja pierdolę - syknęła Corday i podeszła do trupów. Szkoda że nie wiedziała to by odstrzeliła tamtego. Odkopnęła od nich broń. Przykucnęła przy ciałach jakby chciała ich przeszukać, ale sprawdzając im tętno, skupiła się na próbie wyczucia chłodu od ciał.
Bliższa inspekcja ujawniła słabo wyczuwalną aurę od osobnika w kurtce. Obaj jednak nie wykazywali żadnych symptomów życia.

- Kurwa - mruknęła pod nosem Irya. Zdała sobie sprawę, że to jego musiała wyczuwać gdy była piętro niżej. Wstała i po szybkim rozejrzeniu się, wzięła do ręki jakąś bluzkę. Idąc do agenta schyliła się, żeby przez rękaw własnej koszuli dotknąć pistoletu leżącego przy martwych, niby chcąc go odsunąć dalej, a po prawdzie chciała sprawdzić dotykiem czy jest ciepły, żeby sprawdzić czy w ogóle został użyty. Lufa była w temperaturze pokojowej co mogło zarówno znaczyć, że zdążyła ostygnąć lub, że broń była trzymana za spodniami.
Następnie podeszła do Johnsona, zwijając w rękach bluzkę.
- Nie zabieraj tamtej szmaty, po prostu dociśnij to do niej - powiedziała podając mu zawiniątko.

Jednak zanim Johnson zdążył wykonać polecenie w pomieszczeniu nagle zrobiło się bardzo tłoczno. Roberts stojący na czele grupy przez chwilę był lekko zdezorientowany obecnością Inspektor, ale po chwili zaczął wydawać instrukcje.
Pracownicy Capitolskiego biura koronera ruszyli w kierunku zwłok, a trzech przedstawicieli Bractwa zajęło się Johnsonem. Corday została grzecznie, ale stanowczo poproszona o odsunięcie się pod okno tak samo zresztą jak Roberts. Irya oparła się tyłkiem o parapet okna i skrzyżowała ręce przed sobą. Uważnie przyglądała się pracy osób, które kręciły się po mieszkaniu.
- Co pani tu robi? - zapytał Roverts po kilkunastu sekundach milczenia i nie odwracając głowy w jej kierunku.
Inspektor kątem oka spojrzała na agenta.
- Dostałam cynk, że robi się tłoczno u mojego świadka - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion. - Co tu się stało?
- Mitchell kazał nam obserwować kolesia. Jak pojawili się ci dwaj to poszliśmy ich sprawdzić. Tego kojarzę z naszego biura - wskazał głową trupa w kurtce. - Drugi nie wiem kim był, ale wyglądał na bliźniaka tego co leży obok. Na pewno go trafiłem, ale skurczybyk mimo wszystko zwiał. Ten tutaj zabił Bell’a. Johnson strzelił do niego, ale on to wystał. Dopiero kulka w łeb go położyła, ale zdążył oddać. Powinnaś mieć teraz cały obrazek - zakończył chyba bezwiednie przechodząc na formę bezpośrednią.

Irya pokiwała głową na jego słowa. Teraz zachowanie Johnsona było zrozumiałe, że nie chciał opuścić gardy
- Jak się nazywał? - skinęła głową na ciało tego, którego rozpoznał agent.
- Green - padło w odpowiedzi.
- Czyli jednak to u was był problem - stwierdziła blondynka obojętnym tonem, pod którym skryła swoje niezadowolenie. - Dobrze, że nie dałam wam pełnej listy świadków - dodała i lekko się uśmiechnęła. - Miałam już do czynienia z takim przeciwnikiem. Skuteczny jest tylko strzał w głowę i serce. Zasugeruj przełożonemu, żeby Cleaner obejrzał jego ciało.
Roberts dopiero teraz popatrzył na swoją rozmówczynię. Wyraz twarzy sugerował, że miał ochotę coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał. Potwierdziło to, że nie był tak głupi za jakiego go miała i umiał łączyć fakty.

Osoby w pomieszczeniu skończyły swoją pracę i właśnie je opuszczały, ale dodatkowo w posiadaniu dwóch pełnych worków na zwłoki oraz nosze.
- Jadę z Johnsonem do szpitala - poinformował agent, nie sprawdzając nawet czy Irya go słucha i ruszył w kierunku drzwi.
- A ja wracam do domu - mruknęła pod nosem Inspektor. Cieszyła się, że nikt się nią nie zainteresował, więc poczekała aż zostanie sama w mieszkaniu, żeby je pobieżnie przeszukać. A na to nie musiała długo czekać. Rozejrzała się po mieszkaniu. Sama do końca nie wiedziała czego szuka. Liczyła na swoją intuicję, która zwróci jej uwagę na jakiś niepasujący element. Coś co da jej jakiś punkt zaczepienia. Ze względu na fakt, że nie chciała zacierać śladów ani pozostawiać tam swoich, nie mogła tego zrobić tak dokładnie jak chciała. Niestety wszystko pasowało do zwykłego, szarego pracownika fizycznego, bez podejrzanych powiązań.

Nie pozostało więc nic innego jak się ewakuować. Corday wyszła i idąc przez klatkę schodową wyciągnęła telefon. Wybrała numer do Coopera.
- Jesteś cały? - zapytała gdy odebrał. Przez to całe zamieszanie, dopiero teraz doszło do niej, że naraziła podwładnego na niebezpieczeństwo, gdy pomyliła napastnika ze swoim świadkiem.
- W porządku pani Inspektor. To nie pierwszyzna - odpowiedział Cooper. Irya w jego głosie wyczuła lekkie zdenerwowanie i wymuszony żart.
- To dobrze - odpowiedziała już z ulgą w głosie. - Jeśli potrzebujesz odpocząć to zrób sobie jutro wolne.
- Nie trzeba - odparł tonem podziękowania. - Nic mi nie jest.
- Ok - Irya nie naciskała. - To do zobaczenia jutro w biurze.

Po wyjściu z budynku Inspektor zauważyła, że nie ma auta, którym przyjechali goście odpowiedzialni za śmierć świadka. Nie było też Coopera, ani auta jej znajomych wewnętrznych. Odruchowo rozejrzała się i w końcu szybkim krokiem ruszyła do swojego wozu.

Poczuła ulgę gdy wsiadła do własnego auta, blokując drzwi od środka. Komfort, bezpieczeństwo i wyciszenie jakie dawało, było warte pieniędzy jakie kosztowało. Nie zamierzała dłużej czekać i bez zbędnej zwłoki włączyła silnik. Od razu zjechała z parkingu włączając się do ruchu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 08-03-2019, 13:49   #102
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zastanawiała się co dalej. Anderson musiał mieć coś co było warte śmierci trzech agentów i dwóch świadków. Musiała jakoś szybko nawiązać z nim bezpośredni kontakt, bo inaczej będzie miała tylko jeszcze dwa nazwiska na liście ciał do przekazania do krematorium. Na tą chwilę miała na to tylko jeden pomysł.
Za swój cel obrała sobie klub Collinsa. Co prawda Freelancerowi za cholerę nie ufała, ale w jego lokalu kręciło się kilku gości, którzy byli lojalni względem Andersona aż po grób. Wystarczyłoby jej tylko jeden gość z tatuażem węża.

Będąc w drodze do nowego celu Irya zadzwoniła do Komendanta.
- Nie uwierzy pan w to co się stało - tymi słowami przywitała przełożonego, gdy w końcu odebrał połączenie.
- Świadek okazał się dawno zaginionym wujkiem? - wypalił przełożony dając do zrozumienia, że nie ma szans na odgadnięcie.
- Wewnętrzni do siebie strzelali. Jeden martwy, jeden postrzelony. Świadek niestety jest martwy, zastrzelony przez tego wewnętrznego co skończył jako martwy. Mamy jeszcze jednego zbiega, to wspólnik tego zastrzelonego wewnętrznego - streściła wszystko prawie, że jednym tchem przez co nie obyło się bez chaosu w wypowiedzi.
- A-ha… jasne - skwitował Sinclair udając, że rozumie. - Chętnie zobaczę szczegółowy raport, a wtedy zadzwonię do Mitchella i z nim pogadam.
- Znam nazwisko tego agenta co zabił świadka - dodała. - Ale najgorsze w tym jest to, że typ padł dopiero jak oberwał w głowę. I nie chodzi o to, że miał kamizelkę - wyjaśniła, dając mu czas żeby doszedł sam do właściwego wniosku.

- Wbrew pozorom ciężko zabić człowieka - odparł komendant najwidoczniej odnajdując się w znanym mu temacie. - Można przeżyć postrzał w ważny organ, a umrzeć od trafienia w nogę. Chodzi o wstrząs krwotoczny. - Zrobił krótką pauzę. - W każdym razie to już nie nasza rola. Dobra robota. Zobaczymy co zrobi z tym Mitchell.
Corday pokręciła głową słuchając jak jej przełożony usilnie nie chce przyjąć do świadomości tego co było tak oczywiste.
- No cóż, z tego co wygadali mi się agenci to tamci zachowywali się podobnie jak Hill zanim go zdjęłam z tego świata - stwierdziła. - Ale mniejsza już o to, jutro i tak dostanie pan ode mnie szczegółowy raport - podsumowała.

***

Do klubu Collinsa dojechała, gdy była już bardzo późna pora. Adrenalina z akcji w domu świadka zdążyła się dawno ulotnić i teraz Irya zmagała się ze sporym zmęczeniem. Zaparkowała na uboczu, nie chcąc się afiszować ze swoją obecnością w tym miejscu, szczególnie, że spotkanie właściciela tego przybytku było ostatnim czego by sobie w tej chwili życzył. Choć jak tak pomyślała, to nie głupim pomysłem byłoby spreparować, że oficjalnym powodem jej pobytu w tym miejscu było właśnie spotkanie z Collinsem.
“Nie, nie, nie i jeszcze raz nie” pokręciła głową, chcąc się pozbyć tego pomysłu z głowy.

Corday nieśpiesznie skierowała się do głównego wejścia. Szła prosto do bramkarzy, licząc że któryś z nich będzie miał pożądany przez nią tatuaż. Niestety żaden z nich nie wyglądał na kogoś powiązanego z Andersonem, więc musiała posłużyć się odznaką, aby dostać się do środka.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=2BkWNqWvFHs
[/media]

Wnętrze było znajome, ale niedawny pobyt w Stellar Palace spowodował u niej pewien rodzaj szoku. Musiała poświęcić chwilę, żeby przywyknąć do bardzo odmiennej atmosfery, muzyki i klienteli, do jakiej była przyzwyczajona.
Przeciskając się pomiędzy ociekającymi hormonami, półnagimi dziewczynami i napastliwymi samcami, szukała charakterystycznego tatuażu.
Już prawie straciła wszelka nadzieję gdy poczuła kelpnięcie w ramię. Za jej plecami stał sam Anderson.
Irya zadarła głowę, by przyjrzeć się jego twarzy i przez krótką chwilę miała mocno zaskoczoną minę. To jednak nie trwało długo i szybko się opanowała.
- I dobrze i niedobrze, że tu jesteś - rzuciła do niego, ale w tym hałasie ciężko było się usłyszeć. Sięgnęła do kieszeni swojego płaszcza wyjmując z niej wizytówkę. Podała mu do ręki i zbliżyła się do niego, żeby na pewno dosłyszał to co ma mu do powiedzenia. - Musimy pomówić, ale nie tu.
Anderson wziął wizytówkę i wsadził ją w tylną kieszeń jeansów, a potem dał jej znak, żeby poszła za nim.

Najemnik ruszył za bar, w kierunku zaplecza, które prowadziło do korytarza i schodów wiodących do sekcji VIPów i biura Collinsa. Corday już miała zaprotestować, ale mężczyzna skręcił w prawo przed schodami. Znajdowała się tam przestrzeń magazynowa prowadząca do rampy załadunkowej na tylnej stronie budynku. Anderson podszedł do jednego z regałów i oparł się o niego plecami.
- No to o co chodzi? - zapytał.
Blondynka nieufnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Z tego co już zdążyła poznać Collinsa to nie zdziwiłaby się gdyby miał podsłuch na swoich pracowników nawet w magazynie.
- Twój przypadek jest tak przejebany, że aż mnie szczerze zainteresował - powiedziała ściszonym głosem. - Drugi świadek w twojej sprawie skończył rozstrzelany, ale tym razem jeszcze wewnętrzni się między sobą zaczęli strzelać - przeszła do rzeczy, krzyżując ręce przed sobą. - Musisz mi powiedzieć o co chodzi, że tak bardzo im zależy na zabiciu ciebie.
- Z tego co wiem to najbardziej na tym zależy wewnętrznym, w ramach zemsty - odparł ze wzruszeniem ramion. - Poza nimi z nikim do tej pory nie miał problemów. Może kiedyś Parker chciał się mnie pozbyć, ale chyba mu już przeszło.

- Za to co było w dokach? - Irya uniosła brew, a następnie pokręciła głową. - Masz rację, oni mieli cię zabić. Ale dlaczego? Jaką wiedzę posiadasz, że tak zależy im na zabiciu ciebie? - przekrzywiła głowę, wpatrując się uważnie jemu w oczy.
- Żadną - ponownie wzruszył ramionami. - Przynajmniej nic o tym nie wiem. Musiałem zaleźć komuś za skórę pracując dla White’a, ale nie kojarzę żebyśmy kiedykolwiek występowali przeciwko Capitolowi.
Inspektor westchnęła bezradnie.
- A może samemu Whiteowi podpadłeś za coś? Może faktycznie myślał, że jesteś wtyką wewnętrznych? - zasugerowała. - Masz coś wspólnego z Syndykatem? Wiesz coś o jego działaniach w Crimeshield? - spróbowała uderzyć w to co Sinclair podejrzewał. - Co cię łączyło z Hillem? Dostarczałeś mu prochy?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-03-2019, 10:00   #103
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- White wydawał się być ze mnie zadowolony i nie miał powodów myśleć, że jestem wtyką - odpowiedział z dużą pewnością. - Parker za mną nie przepadał, bo nie uznaję więcej niż jednego szefa. Co do Syndykatu, to między nim a Crimeshield postawiłbym znak równości, ale to tylko moja opinia. Przesyłki były sporadyczne. Tylko wtedy gdy akurat była akcja w okolicy. Nigdy White nie wysyłał mnie specjalnie, ale byłem bardziej zaufany niż jakikolwiek kurier - wyjaśnił.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze, w końcu mamy jakiś punkt zaczepienia - westchnęła. - Jeśli mam oczyścić ciebie z zarzutów to muszę określić kto użył swoich wtyk w wydziale wewnętrznym, żeby nie dopuścić do tego, żebyś został przez nich przesłuchany. Bo to jest prawdziwym powodem, dlaczego wystawione zostało przekazanie ciebie i wywiezienie do doków - potarła dłonią twarz, bo zmęczenie mocno dawało jej się we znaki i nie ułatwiało myślenia. - Ustalenie... Udowodnienie, że Crimeshield to komórka Syndykatu byłaby dobrym kierunkiem - z premedytacją nie wspominała o wątku mrocznej harmonii, bo w jej opinii rozmówca nie był na tyle bystry by ogarnąć kilka wątków na raz.
- Z dowodami nic nie pomogę. Interesuje mnie robota, a nie to dla kogo ją wykonuję. Do tego moja wiarygodność dla Capitolu jest teraz zerowa. Musi pani szukać gdzie indziej.

Irya przewróciła oczami.
- Nie pomogę ci jeśli sam tego nie będziesz chciał - pokręciła głową. - Collins zaraz się skapnie, że dużo przepłaca dając ci schronienie i zostaniesz na lodzie, a może nawet będzie chciał ubić interes z tymi co cię szukają - zmrużyła oczy i opuściła ręce. - White chociaż zainteresował się twoim problemem?

- Ja mogę sobie chcieć. Po prostu nie mam jak tego zrobić. Dopóki mnie ścigają wewnętrzni to jestem spalony. Może ludźmi waszego pokroju Capitol jakoś minimalnie się przejmuje, ale nami w żaden sposób. Co do Collinsa to możesz mieć rację - przyznał po chwili zastanowienia. - Może mnie nie sprzeda, ale zostawi na lodzie gdy cokolwiek zacznie się sypać. Czyli postąpi dokładnie tak samo jak Capitol - zaśmiał się bez cienia wesołości. - Ale Collins czy Crimeshield są lepsi niż korporacje. Oni chociaż są w stanie dostrzec przydatność jednostek.
- Pieprzenie - Irya zmrużyła gniewnie oczy. - Korporacje to nie są świadome byty które mają swoich ulubieńców. To zbiory ogółu ludzi, którzy wchodzą w ich skład. Tak się składa, że ty też tworzysz Capitol. Wiesz czym jest hipokryzja? - choć była wzburzona, to nadal mówiła cicho, by ich rozmowa nie została usłyszana przez postronnych. - Pewnie nie, skoro gadasz bez sensu. Najpierw całe życie poza wojem spędzasz na wymuszeniach, przekazywaniu dragów, pobiciach i chuj jeszcze wie czym, a teraz masz czelność marudzić, że Capitol jest niesprawiedliwy - pokręciła głową z dezaprobatą. - Gadasz mi jaki to ważny dla White’a nie byłeś, a teraz wykręcasz się, że nie masz nic, żeby udowodnić działania Syndykatu. Dlaczego? Bo miałeś to w dupie póki forsa spływała. Świetnie, w takim razie oboje tracimy czas, a ja niepotrzebnie nadstawiam karku - po tych słowach odwróciła się i ruszyła do wyjścia z magazynu. - Jak zdecydujesz się w końcu zrobić coś dla Capitolu, to masz mój numer - rzuciła przez ramię.
- Nie twierdzę, że Capitol jest niesprawiedliwy tylko, że nic mu nie zawdzięczam. Każdy chce wyruchać cię w dupę, ale White czy Collins przynajmniej za to dobrze płacą. Wiedzą też jak się nazywam, a w wojsku jesteś tylko bezimiennym zasobem, elementem oddziału, który ma wykazać pewną przydatność zanim zginie - rzucił jeszcze za odchodzącą inspektor. Najwidoczniej jej przemowa musiała go trochę ubóść i nie potrafił zostawić tego bez słowa.

Corday zatrzymała się i powoli odwróciła w kierunku Andersona. Niespiesznym krokiem wróciła do niego.
- Boisz się. Nie ufasz mi, a motywów jakimi się kieruję zapewne doszukujesz się nie tam gdzie faktycznie są - wzruszyła ramionami. - Załóżmy, że jednak masz informacje, które pozwolą ujawnić działania Syndykatu. O niczym innym nie marzę jak o wycinaniu tego raka z Capitolskich trzewi. Ja sobie mogę to robić z przyczyn ideologicznych, bo mnie na to stać - Inspektor nawiązała do tego co wywoływało w nim niechęć do niej. - Rozumiem też, że nie chcesz znowu być na straconej pozycji. Mogę ci w zamian pomóc, załatwić ci status świadka koronnego, przekonać Collinsa, że za udzielanie tobie i twoim ludziom azylu na własnych włościach będzie miał szereg wyższych korzyści.
- Collins miałby na to pójść? Nie mam pojęcia co musielibyście mu za to obiecać, żeby mu się to opłaciło - zrobił krótką przerwę. - Nawet wolałbym nie wiedzieć - dodał zaraz potem. - A potem co? Jakie mam perspektywy na przyszłość? Jako najemnik mam zszarganą opinię. Pogadajcie może najpierw z Collinsem - zaproponował.
- Im mniej Collins wie, tym mniej będzie potrzebne, żeby go trzymać po twojej stronie - zapewniła go. - A ty po wszystkim dostaniesz nową tożsamość i będziesz się mógł zaszyć w tłumie gdzieś poza Luną, zacząć od nowa.

- No nie wiem. W każdej sytuacji coś tracę. Zastanowię się - obiecał.
- Ważne, żeby długo ci się z tym nie zeszło, bo nie wiem jak długo uda mi się jeszcze trzymać wewnętrznych na dystans - przestrzegła go. - A niestety po dzisiejszej akcji to już tylko kwestia godzin.
Można było wyczytać zainteresowanie w spojrzeniu Andersona, ale powstrzymał się od zadania pytania.
- Zastanowię się - powtórzył.
- Liczę na ciebie - odparła z powagą i tym razem już wyszła z magazynu.

***

Najchętniej zasnęłaby w fotelu auta, ale sama myśl, że nocowanie w drogim aucie na ulicy było całkiem niebezpieczne, otrzeźwiła ją na tyle, że wzięła się w garść i pojechała do mieszkania. Na miejscu była sobie wdzięczna za to. Niestety sił wystarczyło jej tylko na dotarcie do kanapy, na której zaległa.
Ledwo udało jej się zdjąć płaszcz i zrzucić go na podłogę, a zaraz na nim wylądowały szelki z kaburą. Irya ułożyła się na plecach i wbiła spojrzenie w wysoki sufit.

- Jest źle, bo nawet nie chce mi się pić - mruknęła z umęczeniem. - Jestem tak wykończona, że nawet bym nie miała za złe, gdyby mnie właśnie w tej chwili zabił jakiś Heretyk i zakończył moje męki - zamknęła oczy. Prawie natychmiast odpłynęła.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 13-03-2019, 14:08   #104
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dzień 29 czwartego miesiąca roku

Dotarcie do biura na pierwszą zmianę było nie lada wyczynem. Plan Inspektor zakładał jak najszybsze uporanie się z najważniejszymi sprawami, tak by wyrobić się na obiad u Yoshiego. Z dokładnie tego samego powodu właśnie nie mogła sobie pozwolić na przyjście do roboty na późniejszą godzinę. Przez niewyspanie popijała drugą kawę, ślęcząc nad raportem z imprezy z wewnętrznymi. Opisała w nim wszystko ze swojej perspektywy, dodając to co dowiedziała się już od Johnsona i Robertsa. Corday zamykała już akta, żeby zanieść je przełożonemu gdy jej telefon odezwał się, pokazując nieznany numer. W pierwszej chwili pomyślała, że to Anderson.

- Inspektor Corday? Mówi komendant Mitchell - przedstawił się znajomy męski głos. - Potrzebuję dowiedzieć się kto jest pani źródłem jeśli chodzi o kontakty związane z Andersonem.
- Chętnie porozmawiam o tym, ale niestety nie jest to temat na telefon - odpowiedziała bez zawahania.
- A na co? - zapytał szef wewnętrznych.
- Mogę być u pana w biurze w przeciągu godziny - zaproponowała.
- Dobrze. To czekam - Rozłączył się.

- Niecały miesiąc tu jestem i już trafiam na dywanik - zaśmiała się z ironią odkładając telefon i wstała od biurka. Wzięła do ręki akta i poszła do przełożonego.

Standardowo zapukała do jego biura i weszła nim zdążył wyrazić na to zgodę.
- Raport z wczorajszej akcji wewnętrznych - powiedziała z uśmiechem i położyła Sinclairowi na szczycie stosu akt piętrzących się na jego biurku.
Komendant miał akurat rozłożone na biurku trzy komplety akt i na zmianę przerzucał wzrokiem z jednych na drugie. Zerknął na okładkę tych jakie właśnie przeniosła inspektor i skinął akceptująco głową, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia.
- Ma pan jakąś radę jak rozmawiać z Mitchellem? - zapytała z niewinną miną.
Pytanie spowodowało, że Sinclair nagle uznał blondynkę za znacznie ciekawszy materiał niż akta.
- Zakładając, że to rozmowa czysto służbowa, to mów wszystko czego nie jesteś się w stanie wyprzeć, że nie wiedziałaś - poradził.
- Nie wyobrażam sobie jak miałabym z nim rozmawiać nie służbowo... - krótką chwilę udała zamyśloną. - A i rozmawiałam z Andersonem. Próbuję go namówić, żeby pomógł ujawnić działania Syndykatu w Crimeshield. Jego zdaniem firma to Syndykat.

- Powodzenia - prychnął rozbawiony szef. - Ja na jego miejscu bym się nie zgodził. Biorąc pod uwagę co się wokół niego dzieje to każdym wychyleniem głowy ryzykuje zyciem, a Ci co się na niego zasadzili nie są nowicjuszami. Wbrew pozorom on teraz może czuć się jak w swoim żywiole. A co do zeznań przeciwko White’owi to ten musiałby coś bezpośrednio przeciwko niemu zrobić, żeby nasz najemnik poczuł się zdradzony. Anderson jest chorobliwie lojalny.
- Za wiele sobie po tym nie obiecuje, ale faktem jest że facet czuje się zdradzony przez wszystkich. Więc zaproponowałam mu w zamian status świadka koronnego i bilet daleko poza Lune. Co z tego wyjdzie to zobaczymy. Ma nóż na gardle - powiedziała i spojrzała na akta, które mu przyniosła. - Z mniej wesołych wieści to agenci którzy strzelali do agentów najpewniej byli skażeni mroczną harmonią.
- A skąd to wiesz? To stwierdzić może jedynie Bractwo lub jakiś Cleaner. Nic mi nie wiadomo, żeby tam był ktoś z nich, a nikt od nas nie strzelał by sobie w kolano mówiąc to o naszych agentach - Sinclair zapytał z ożywieniem.
- Strzały, które nie trafiały w serce albo głowę nawet nie robiły na nich wrażenia - wtrąciła się Corday.

- Może po prostu byli na jakichś prochach - stwierdził komendant, a jego czujność nieco osłabła. - Często przypinają niewygodnym osobom łatki heretyków, żeby łatwiej się ich pozbyć.
- Można zrzucić to na moje przewrażliwienie po Hillu - stwierdziła od niechcenia Inspektor, ale jej ton zdradzał, że sama była przekonana do swojej wersji. - A to by znaczyło, że sprawy mogą się łączyć.
- Z tą różnicą, że Hill był dodatkowo naprany tak, że ledwo kontaktował, a agenci podobno byli komunikatywni? - stwierdził jednocześnie pytając.
- Hill był czysty - poprawiła go Irya. - Nie znam się na tym. Może trzeba by ściągnąć Cleanera na spytki?
- Nie zmienia to faktu, że podobieństwo nie jest identyczne - podsumował Sinclair. - Jak znasz jakiegoś to pytaj na własną rękę. Do śledztwa to i tak nic nie wniesie. Opinie “eksperckie” zostawmy sądom.
- Nie zapominajmy, że Hilla ktoś do mnie przyprowadził. Ale oczywiście są to tylko moje przypuszczenia - odparła z uśmiechem. - W każdym razie, proszę trzymać kciuki, żeby Mitchell mnie nie zawiesił za wścibstwo - dodała z mrugnięciem oka.
- Raczej nie ma aż takich chodów u Thompsona - uspokoił ją komendant z uśmiechem. - A co do twoich mrocznych przeczuć, to jeszcze nie słyszałem, żeby heretycy zrobili coś dobrego. Mogli maczać palce w obu sprawach, ale to nie znaczy, że są powiązane.

- Jak szczęście dopisze to się może dowiemy jak jest naprawdę - westchnęła. - Po wizycie u Mitchella wrócę tu opowiedzieć wrażenia, ale później będę chciała zrobić sobie wolne. Wczoraj mi marnie wyszło odbieranie nadgodzin.
- Jasne - przytaknął. - Jak zwykle sobie poradzimy, a ty jak zwykle nie wysiedzisz w domu - stwierdził jakby zbyt dobrze to rozumiał.
- Ciekawe co tym razem przyniosę - zaśmiała się z rozbawieniem i spojrzała na zegarek. - Idę, bo się spóźnię - dodała i skierowała się do drzwia, a Sinclair bez słowa po prostu wrócił do pracy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 20-03-2019, 11:20   #105
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Biuro Mitchella mieściło się na 73 piętrze Pinnacle. Pierwsza osoba zaczepione zaraz po wyjściu z windy skierowała Corday do odpowiednich drzwi. Piętro przypominało nieco ich biuro, ale sekcje oddzielone były od siebie przeszklonymi ściankami działowymi.
Inspektor skupiła się na osobach znajdujących się dookoła, próbując coś od nich wyczuć, ale jej próby spełzły na niczym.
Szef wewnętrznych siedział przy biurku, ale do niego trzeba było najpierw przebić się przez jego sekretarkę siedzącą w pomieszczeniu wcześniej.
- W czym mogę pomóc? - zapytała brunetka na widok wchodzącej Iryi.
- Inspektor Corday - przedstawiła się. - Komendant Mitchell wezwał mnie do siebie na rozmowę. Mam się u niego stawić za… - wyciągnęła rękę i spojrzała na zegarek. - Za pięć minut.

Mitchell widząc swojego gościa machnął zezwalająco ręką w kierunku sekretarki, która popatrzyła na niego w poszukiwaniu wytycznych. Kobieta podeszła do szklanych drzwi i otworzyła je zapraszająco.
Corday westchnęła bezgłośnie i ruszyła do niego.
- Witam - skinęła głową szefowi wydziału wewnętrznego i wyprostowała się, gdy stanęła przed nim.
- Ciekawi mnie fakt, że chciała się pani fatygować zamiast podać dane przez telefon - zapytał ten przesiadając się w fotelu i składając dłonie w piramidkę. Skinieniem głowy wskazał by usiadła.


Irya nie odezwała się od razu, zastanawiając się jak powinna na to odpowiedzieć, zajęła miejsce na krześle stojącym przy biurku, naprzeciw mężczyzny.
- Bo i tak by mnie pan wezwał - odparła w końcu. - To co pan chciałby wiedzieć?
- Na początek tylko to o co pytałem. Czyli kto jest źródłem w przypadku świadków dla Andersona.
- Anonimowe zgłoszenie - odpowiedziała zgodnie z ustaleniem jakie miała z Collinsem. - Mam jeszcze dwóch świadków.
- I anonimowy kontakt podał cztery nazwiska wraz z ich adresami? A pani razem ze swoim szefem przekazała ich bezpośrednio mnie, z pominięciem standardowych procedur? Skąd takie zaufanie w to anonimowe źródło? - zapytał nie ukrywając złośliwości w głosie.
- Nie sprawdzaliśmy wiarygodności świadków, bo to już należało do obowiązków wydziału, który przejął sprawę Andersona - wyjaśniła Corday bardzo uprzejmym tonem.
- Dobra. Powiem wprost - Mitchell sprawiał wrażenie jakby skapitulował. - Chcę pogadać z Andersonem. Osobiście. Mam wrażenie, że ten anonimowy kontakt może wiedzieć gdzie go znajdę.
Irya nie powstrzymała uśmiechu, który garnął jej się na usta.
- A o co chciałby pan go zapytać? - odparła Inspektor.

- Uznajmy, że teraz bardziej mnie interesuje jego wersja wydarzeń niż urwanie mu głowy przy samej dupie - powiedział z kamienną twarzą.
- Mogę panu przekazać tą wiedzę. Teraz - stwierdziła bez zawahania.
- Nie bardzo rozumiem - powiedział Mitchell powoli i przeciągając głoski. - Skąd ma pani taką wiedzę?
- Z pierwszej ręki - odpowiedziała. - Osobiście z nim rozmawiałam po wydarzeniach w dokach. Sam do mnie przyszedł.
- Nawet jeśli tak jest to nie była pani świadkiem całego wydarzenia i nie zna pani wszystkich szczegółów - jedynym efektem jaki wywołała wypowiedź Corday była lekko uniesiona brew.
- Sądzę, że wystarczająco wnikliwie drążę temat by odpowiedzieć na pana szczegółowe pytania. Co więcej byłam obecna przy przekazaniu Andersona pana ludziom. Nawet mam kopię dokumentu na podstawie, którego został przekazany więzień - stwierdziła.

Mitchell przez chwilę wpatrywał się w kobietę intensywnie myśląc.
- Świetnie! - Energicznie wstał i ruszył w kierunku drzwi do gabinetu. - Panno Baker proszę o formularz zeznań - poinstruował sekretarkę po czym wrócił na swoje miejsce.
Brunetka weszła po chwili do biura i położyła kilka kartek na blacie przełożonego.
- Proszę na razie nie wychodzić - Mitchell poinstruował brunetkę. - Inspektorze Corday - tym razem zwrócił się do swojego gościa - Proszę w takim razie o pisemne potwierdzenie wiedzy jaką właśnie pani zadeklarowała. Konkretnie chodzi o to, czy na podstawie informacji zebranych podczas przesłuchania i rozmów z Erikiem Andersonem, oraz pani obecności podczas wszystkich czynności związanych z jego zatrzymaniem możemy stwierdzić powiązanie agentów, których zabił, z jakimikolwiek osobami lub organizacjami.

- Nie jest w stanie tego określić i ma jedynie podejrzenia. Agentów, którzy go przejęli nigdy wcześniej nie widział. Zaprzeczył też by kiedykolwiek sam współpracował z policją - odpowiedziała Inspektor. - Także jeśli liczył pan, że Anderson wskaże palcem dla kogo pracują co niektórzy pana ludzie, to niestety bezpośrednio od niego tego się nie uzyska. Ale to co jest w nim warte uwagi to pozycja jaką miał w capitolskiej firmie, dla której pracował kiedy doszło do zatrzymania. Przyznał, że jest ona kolebką Syndykatu. Anderson był w niej bardzo zaufaną osobą jednego z ważniejszych akcjonariuszy.
- Tak to, w takim razie, proszę opisać w formularzu i sam Anderson będzie nam zbędny - polecił Mitchell, a w jego głosie Corday wyczuła nutę natarczywości. - Proszę jednak skupić się wyłącznie na tym co usłyszała pani bezpośrednio od niego samego i oddzielić to do swoich domysłów.

Irya uśmiechnęła się lekko na te słowa.
- Suche fakty są takie, że dostał pan namiary do dwóch świadków i teraz są oni bardzo martwi. Co więcej wzrosła liczba ofiar po stronie pana podwładnych, z czego jeden ostatniej nocy skończył martwy i jeden ranny w wyniku ataku jednego agenta na drugiego. To nawet nie wymaga komentarza - wytknęła mu uprzejmym tonem Inspektor. - Chyba nie sądzi pan, że po tym wszystkim od tak zaaranżuje panu spotkanie przy kawie i ciastkach z Andersonem?
- Po pierwsze to nie są świadkowie, a jedynie domniemywani świadkowie, w sprawie która dla Capitolu ma obecnie niezauważalny priorytet - zaczął Mitchell z lodowatym spokojem. - Po drugie - wyliczał dalej. - Zgodnie z tym co pani właśnie powiedziała, źródła problemu należy szukać zupełnie gdzie indziej. Agenci działali na czyjeś wyraźne polecenie i mam zamiar znaleźć osobę za to odpowiedzialną - powiedział podsuwając kartki w kierunku inspektor.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 26-03-2019, 10:33   #106
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Tak i ten ktoś na pewno ostro spanikował kiedy wy zabraliście nam Andersona, że posunął się aż do tego - skomentowała jego słowa Irya, na razie ignorując formularze. - Więc Anderson musi mieć jakąś wiedzę, która była warta tego wysiłku.
- Gdyby taką wiedzę miał, to biorąc pod uwagę pani nieoficjalne relacje z nim, już by pani o tym wiedziała. Zakładam więc jednak, że nasz były najemnik nie ma o tym żadnego pojęcia - skomentował Mitchell. - Jest mi obojętne od kogo z was dostanę informację, a właściwie potwierdzenie braku wiedzy w tym zakresie. Anderson nie musi już obawiać się o swoje życie ze strony moich ludzi, ale na pewno nie damy mu spokoju. Od niego zależy jak będzie chciał zakończyć tą sprawę, a od pani jak dużym priorytetem będzie dla nas jego złapanie.
- A czy można wiedzieć po co pierwotnie wzięliście od nas Andersona? - zapytała Inspektor.

- W zasadzie to nie można... - odparł Mitchell. - … ale znając pani wścibstwo i tak się pani dowie. Sama góra kazała nam się przyjrzeć działalności Crimeshield, a ich człowieka mieliśmy na widelcu.
Corday zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Już podejmując decyzję o stawieniu się w gabinecie szefa wewnętrznych liczyła się z tym, że zwróci na siebie uwagę tych, którzy stali za próbą zabicia Andersona i późniejszym mało eleganckim sprzątaniem świadków. Czy miała szansę się im przeciwstawić? To chyba tylko czas mógł pokazać. Mogła jedynie mieć nadzieję, że jeśli się ktoś do niej pofatyguje, to też będzie od niego wiało chłodem.
- Skoro tak to poproszę ten formularz - zdecydowała się i sięgnęła po pióro do wewnętrznej kieszeni płaszcza. - Przy czym szczerze przyznaję, że od tego momentu z dużą dozą ostrożności traktować każdego pana agenta jaki wejdzie mi w zasięg. No chyba, że będzie to Johnson i Roberts. Ci dwaj wczoraj byli szczerze zaskoczeni tym co się wydarzyło.

Mitchell pokiwał tylko głową na znak potwierdzenia, ale nie odezwał się jakby obawiał się, że Corday zrezygnuje z wypełnienia raportu.
- Możesz odejść - rzucił tylko w kierunku brunetki, po czym wbił spojrzenie w opuszczoną głowę inspektor. Corday usłyszała jedynie ciche kliknięcie zamykanych drzwi, gdy panna Baker opuściła ich, wracając do swojego biurka.
- Rozumiem, że mam pana ciche przyzwolenie by dalej drążyć temat? - zapytała Irya, nie unosząc spojrzenia znad tekstu, który pisała. - Oczywiście jeśli uda mi się nakłonić Andersona do pełnej współpracy na rzecz ujawnienia Syndykatu, to będzie pan pierwszą osobą, której przekażę zdobyte informacje.
- Nie mam uprawnień, aby tego pani zakazać - odparł dwuznacznie komendant. - Samo nakłonienie go do współpracy jednak niewiele da. Bez jakichkolwiek dowodów, wiarygodność Andersona wobec innych członków Crimeshield jest niewielka.

- Anderson może doprowadzić do White'a, ale fakt, na resztę są marne szanse. Ale od czegoś trzeba zacząć. A pan ma swoje tropy - powiedziała unosząc spojrzenie na niego. - O ironio, trzech śmierdzących agentów to już coś na czym da się pracować, żeby określić wspólne powiązanie - po tych słowach wróciła do pisania. Chwilę jeszcze skrobała piórem po papierze aż wreszcie podpisała się, kończąc swój raport. Wyprostowała się i podsunęła Mitchellowi kartkę.
Mężczyzna wziął dokument i przejrzał go.
- Oboje mamy poszlaki w swoich obszarach, nad którymi możemy pracować nie wchodząc sobie w drogę - przyznał nie odrywając oczu od tekstu, a na koniec skinął z satysfakcją głową. - Myślę, że wyjaśniliśmy sobie z grubsza wszystko co trzeba - dodał dając do zrozumienia, że jak dla niego to może być już koniec spotkania. Sposób wypowiedzi jednak nie sugerował Corday potrzeby oddalenia się, a jedynie otwierał jej taką możliwość poprzez przekazanie jej inicjatywy. A dla niej temat na tą chwilę wydawał się być wyczerpany. Inspektor schowała swoje pióro i wstała. Już miała iść do drzwi, ale zawahała się.
- Jak czuje się Johnson? Wyjdzie z tego? - zapytała.
- Wyjdzie - zapewnił Mitchell - nie obeszło się bez drobnej pomocy mistyka, ale niedługo wróci do służby.
- To dobrze - skomentowała. Skinęła mu jeszcze głową na pożegnanie i wyszła z gabinetu.

Skierowała się prosto do windy, zastanawiając się tylko czy nie skorzystać z okazji i spotkać się z ojcem dwadzieścia pięter wyżej. Spojrzała na zegarek i na szybko przeliczyła czas na odległości jakie musiała jeszcze dziś pokonać. Wychodziło, że miała go jeszcze trochę przed obiadem u Nakano, ale czuła, że teraz bardziej potrzebuje odreagować po rozmowie z Mitchellem.

A strzelnica była blisko Pinnacle.

***

Jadąc windą w dół, jeszcze wahała się czy może jeszcze nie zmienić zdania i pojechać spotkać się z Davidem. Ostatecznie zrezygnowała z tego będąc w połowie drogi na parking. Przez cały ten czas, również gdy już wsiadła do auta, skupiona była na próbie namierzenia jakiegoś źródła chłodu w jej okolicy. Bezskutecznie.
- Witaj moja paranojo, masz się coraz lepiej - powiedziała do siebie ironicznie, gdy zamknęła za sobą drzwi pojazdu. Świadomość zagrożenia w jakie się przy okazji tej sprawy bez oporów pchała, wywoływała w niej zdenerowanie, ale też przyjemną ekscytację. Było to w końcu wyzwanie, które mogło ją zabić, ale też jeśli uda jej się dojść do sedna sprawy to... Uczucie satysfakcji będzie warte tego wszystkiego.
Nim ruszyła, przypomniała sobie, że powinna poinformować przełożonego o tym jak poszły jej rozmowy z szefem wydziału wewnętrznego. Sięgnęła więc po telefon i napisała krótką wiadomość.

Cytat:
Mitchell nie był szczęśliwy, ale raczej mnie nie zawiesi w obowiązkach. Pojawię się w biurze jutro, na pierwszej zmianie
Lęk nieśmiało przypomniał o sobie po dojechaniu na strzelnicę. Było to idealne miejsce by wydarzył się "nieszczęśliwy" wypadek, gdyby jakiś trefny agent Mitchella, próbował ją sprzątnąć. Uspokoiła ją myśl, że znała to miejsce i ludzi w nim pracujących bardzo dobrze, nigdy nie mając w nim odczuć podobnych do jej spotkań z Morganem czy Vanessą. Wyszła wreszcie z auta i udała się do budynku. Na wejściu dokupiła kilka paczek amunicji i poprosiła jak zawsze o tor na uboczu, w sekcji gdzie było możliwie najmniej osób.
Dostała to czego chciała i wkrótce zaczęła rozkładać się na stanowisku strzeleckim, tym samym co poprzedniego dnia. Ułożyła otwarte pudełeczka z nabojami, zapasowy magazynek i pistolet na półce, po czym sięgnęła po słuchawki wygłuszające. Nim je założyła rozejrzała się jeszcze, skupiając na swoim dodatkowym zmyśle. Po tym upewnieniu się, założyła w końcu słuchawki i okulary ochronne. Wzięła do ręki pistolet i rozpoczęła swoją sesję relaksacyjną.
Strzelając do celu, którym była punktacja wyrysowana na głowie i korpusie, na wysokości serca, Irya zastanawiała się czy powinna komuś powiedzieć o tym co "potrafiła".

Na razie wiedział o tym jedynie Morgan. O ironio. A jeśli był Heretykiem to zapewne jego konsternacja spotkania jej, była nie mniejsza niż reakcja zaskoczenia Iryi chłodem jaki od niego wyczuwała. Ciągle nie dawało jej spokoju to, że sprawa napadu na nią była niewyjaśniona. Czy to naprawdę była sprawka prawnika? Miała na to tylko mętne poszlaki, które nie dawały jej spokoju.
Zastanawiało ją też jaka byłaby reakcja Davida, gdyby mu powiedziała, że najwyraźniej wyczuwa Heretyków. Przeniósł by ją na jakieś marsjańskie zadupie, gdzie byłoby cholernie nudno ale bezpiecznie, czy może przesunął do wydziału policji odpowiedzialnego za przestępstwa specjalne, czyli wszystko co tyczyło się tematu Legionu Ciemności.

"Zdecydowanie byłoby to pierwsze" wywnioskowała dość szybko. Szczerze to chyba nie chciałaby takiego przeniesienia, bo nie mogłaby liczyć tam na normalnych współpracowników. Już wolałaby pójść do tych półmózgów wewnętrznych.
“Muszę dać sobie na wstrzymanie” zganiła się, opuszczając broń, by wymienić magazynek. “Może po dziś będę wiedzieć co ze sobą zrobić” pocieszyła się i załadowała nową partię naboi do wystrzelenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-03-2019, 11:01   #107
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***


Nakano przygotował obiad w ulubionym pomieszczeniu z widokiem na ogród, dobrze doświetlony sztucznym światłem. Gdy Kotoko odprowadziła Corday do otwartych drzwi obaj mężczyźni już byli obecni i rozmawiali przy stole.


Corday była zaskoczona, że gość Nakano odbiegał wyglądem od jej oczekiwań. Spodziewała się raczej kogoś kojarzącego się z mnichem lub uczonym.


- Inspektor Corday - gospodarz wskazał na wchodzącą kobietę. - Pan Kobayashi - tym razem kierując dłoń na swojego rozmówcę, a ten skinął ledwo zauważalnie głową w kierunku Iryi. - Usiądź proszę. - Nakano zwrócił się na powrót do Corday wskazując jej miejsce przy stole.

Blondynka skinęła głową mężczyznom, okazując szacunek i bez słowa zajęła swoje miejsce przy stole. Od razu przyjrzała się z dużym zainteresowaniem wystawionym na blacie potrawom, bo musiała przyznać, że poczuła głód już będąc na strzelnicy, a teraz ten przyjemny zapach potraw dodatkowo go potęgował.

Na szczęście nie musiała długo czekać. Prawie od razu padło charakterystyczne życzenie dobrego posiłku i wszyscy zajęli się jedzeniem. Każde z naczyń zawierało coś przepysznego. Nawet nowe rzeczy, jakich Irya do tej pory nie próbowała, jej smakowały. Rozmowa dotyczyła błahych, codziennych tematów, ale Corday była już uprzedzona, że w każdej chwili może zacząć interesujący dla niej temat. I korciło ją bardzo, żeby prędko przejść do rzeczy, szczególnie, że w tematach przyziemnych to nie miała za wiele do powiedzenia, bo zwyczajnie poza pracą nie miała czegoś co by mogła nazwać życiem prywatnym. Jednak powstrzymywała się z grzeczności, cały czas mając w pamięci to, że Mishima ma te swoje dziwne zwyczaje, w które wliczała się opieszałość z dochodzeniem do sedna. Na to Irya miała swój mały patent, który polegał na wypatrzeniu sobie kilku potraw, które ustalała sobie, że musi zjeść zanim zacznie trudne tematy. A już z powolnym delektowaniem się jedzeniem Corday nie miała problemu.

Komplementowanie kunsztu szefa kuchni i dopytywanie się o to co właściwie nakłada sobie na talerz, ułatwiało podtrzymanie rozmowy z Nakano i jego gościem. Teraz czuła się w pełni uprzywilejowania do rozpoczęcia tematu, który zebrał ich przy tym stole.
W końcu przełknęła ostatnie z zaplanowanych dań i uniosła spojrzenie na Kobayashiego.
- Panie Kobayashi, doszły mnie słuchy - zaczęła i spoglądając kątem oka na Nakano, uśmiechnęła się. - Że mógłby mi pan udzielić nieco informacji o Heretykach i Mrocznej Harmonii - tematyka była ciężka, także równie trudno było użyć jakiejkolwiek subtelności przy wspominaniu o niej, więc Inspektor przeszła do konkretów.
- A interesuję się tym, bo mam podstawy twierdzić, że swoją pracą mogłam narazić się typom mającym związek ze wspomnianymi i... No cóż wiedza o przeciwniku może da mi szansę wyjść żywo, gdy ponownie naślą kogoś na mnie - wyjaśniła zaraz czemu o to pyta.

- Pan Nakano uprzedził mnie, że takie pytanie może paść - przyznał Kobayashi. - Nie uważam się za jakiegoś wielkiego eksperta, ale postaram się odpowiedzieć jak tylko najlepiej potrafię - dodał skromnie. - Co konkretnie panią interesuje?
- Tak szczerze to moja wiedza jest tak nikła, że nawet nie wiem o co konkretnie pytać - westchnęła Irya i zmarszczyła brwi. - Ale może zaczniemy od tego, jak to jest z tym wyczuwaniem Mrocznej Harmonii przez Cleanerów? Jak taki Cleaner stwierdza, że przykładowo trup miał z nią styczność? - zdecydowała się zasięgnąć z dotychczasowych doświadczeń.

- Tutaj niestety niewiele pomogę, bo nie jestem Cleanerem, ale z tego co wiem to statystycznie mają oni o wiele większą skuteczność wykrywania słabszych heretyków niż Bractwo. Potężniejszych heretyków ciężko jest wykryć, ale Bractwo w tej kwestii wiedzie prym. Ciekawy za to jest fakt, że umiejętności Cleanera z czasem są coraz skuteczniejsze, a w przypadku przedstawicieli Bractwa pozostają bez zmian.

Corday zrobiła nieco zdziwioną minę, gdy okazało się, że jej rozmówca nie był Cleanerem, bo sama z góry założyła, że właśnie z kimś takim umówi ją Yoshi.
- A można wiedzieć czym pan się zajmuje? - zapytała Irya.
Kobayashi zerknął na gospodarza z przymrużonymi w rozbawieniu oczami.
- Co jeszcze chciałaby pani wiedzieć? - mężczyzna odparł wymijająco z lekkim uśmiechem.
Była skonsternowana jego odpowiedzią, przez krótką chwilę myśląc, że może ma przed sobą Heretyka, ale zrezygnowała z tych przypuszczeń, bo przecież nie wyczuwała od niego chłodu.
- Chyba byłoby mi łatwiej dobierać pytania, gdybym dostała odpowiedź na moje pytanie. Ale niech będzie... - ostatecznie odpuściła dociekanie, w końcu nie było to przesłuchanie. Miała tylko wrażenie, że Nakano i jego gość mieli spory ubaw z niej w tej chwili. - Interesuje mnie głównie sposób w jaki działają Heretycy. Czy działają niezależnie, czy zawsze gdzie jeden to znajdzie się i cała gromadka pozostałych?

Kobayashi przeszył wzrokiem Iryę. Sprawiał wrażenie jakby rozważał jaką wersję odpowiedzi jej podać.
- Heretycy generalnie działają w komórkach do dziesięciu osób. Są one niezależne i jedna nie wie nic o innych. Postępują tak ze względu na konsekwencje w przypadku wykrycia. Członkowie wewnątrz komórki posługują się swoimi prawdziwymi imionami, ale tylko przywódca, którego imię jest dla odmiany tajemnicą, wie jak można się skontaktować z ich członkami. Prowadzone są one przez najpotężniejszych heretyków, którzy nic więcej nie są w stanie już osiągnąć w obecnej formie, a oni sami odpowiadają przywódcy swojej własnej komórki, która została już rozwiązana. Heretycy według mnie mogą działać niezależnie, ale jest to niezmiernie rzadkie. Mogłoby to nastąpić, na przykład, na skutek wykrycia i rozpadu jakiejś komórki. - Mężczyzna przerwał na chwilę zastanawiając się czy mówić dalej. - W Mishimie są też Czarni Mistycy, którzy wbrew temu co sami twierdzą są po prostu grupą heretyków. Najgroźniejsi są jednak Apostaci. Są to członkowie Bractwa, którzy zeszli na drogę ciemności. Bractwo traktuje ich jako priorytet i są w stanie zrobić naprawdę wszystko i nie zwracając uwagi na konsekwencje, żeby takiego zdrajcę wyeliminować. Oczywiście samo Bractwo nigdy nie przyzna, że są wśród nich zdrajcy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 26-03-2019 o 11:07.
Raga jest offline  
Stary 26-03-2019, 16:33   #108
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday z uwagą chłonęła wiedzę, którą dzielił się Kobayashi, bo dla niej było to jak odsłonięcie kotary i możliwość spojrzenia na widok za oknem.
- Nie dziwi mnie, dlaczego zdrajcy Bractwa są przez nich traktowani priorytetowo. Z wiedzą jaką mają o samym Bractwie mogą się nieźle ukrywać i bardzo celnie działać przeciw nim - skomentowała Inspektor. - A czy sposób działania Aposatów różni się od tych, którzy od początku byli Heretykami?
- Hmm - zamyślił się Kobayashi. - Wykryci Apostaci są ogromną rzadkością i ich tożsamość jest bardzo dobrze znana Bractwu. Są wielkimi indywidualnościami i żyją w ukryciu. Nikt nie zna ich motywów. Inni Apostaci jednak mogą być już teraz w szeregach Bractwa i tylko kwestia czasu kiedy zostaną wykryci.
- No dobrze, ale skoro Bractwo ma swoich zdrajców to Heretycy chyba również, prawda? - zainteresowała się jeszcze bardziej osobą swojego rozmówcy. - Czy tacy mogą liczyć na "rozgrzeszenie" u Bractwa w zamian za wydanie kumpli? Dalej używają swoich mrocznych sztuczek czy odrzucają je całkowicie?

- Bractwo jest zdania, że heretyka lepiej jest wyeliminować, bo istnieje zbyt wielkie ryzyko, że wróci na drogę ciemności. Tylko osoby posiadające bardzo duże wpływy są w stanie nakłonić Bractwo do egzorcyzmów bliskiej im osoby - odpowiedzial. - A co do heretyckich odszczepieńców to ma pani rację - przyznał z uznaniem. - Zdarzają się. Nazywamy ich Renegatami. Ale oni są w najgorszej sytuacji z nich wszystkich. Heretycy próbują ich dopaść jako zdrajców, a jednocześnie ściga ich Bractwo. Nadal używają swoich mrocznych mocy, ale działają na własną rękę. Jedni żałują swojej słabości, w której zeszli na ciemną drogę, a inni, ci nie chcący się podporządkować, staczają się zupełnie na dno korupcji i bardzo szybko zostają odnalezieni.

Tego zdecydowanie nie można było nauczyć się w Katedrze, czy dostępnych książek. Irya ciężko westchnęła od natłoku nowych informacji. Wiedziała też, że na poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie nie wystarczy jej jeden wieczór z butelką wina.
- A te ich sztuczki, a raczej jak pan wspomniał "moce", na czym one polegają? - spytała i choć miała zamiar dodać jeszcze sugestię takich umiejętności, które sama niejako zaobserwowała, to powstrzymała się od dalszego mówienia, ostatecznie nie chcąc niczego na początek sugerować.
- Na to pytanie nie znam odpowiedzi - pokręcił głową. - Słudzy światła wiedzą jakie efekty mogą wywoływać Dary Mrocznej Harmonii, ale ich nie rozumieją. Mistycy posługują się Sztuką czyli światłem, więc możemy zakładać, że źródłem mocy heretyków jest ciemność. Ciemność nie jest brakiem światła, jest jego przeciwieństwem. Mroczni Apostołowie natomiast są najprawdopodobniej materializacją jej aspektów. Są to jednak tylko najbardziej prawdopodobne domysły.
- Chyba źle zadałam pytanie - mruknęła Irya w zamyśleniu. - Chodzi mi bardziej o to co tymi "mocami" mogą zrobić, a nie skąd się biorą. Taki Heretyk jest w stanie używając swoich mrocznych sztuczek przykładowo... Zmusić kogoś do wykonania czegoś wbrew jego woli? Potrafią czytać w myślach? Mieszać w głowie?
- Korupcja sama w sobie wystarczająco miesza w głowie i duszy zarazem. O czytaniu w myślach nie wiem, ale nawet jeśli to nie to jest ich celem. Oni pragną, aby człowiek z własnej woli przeszedł na ich stronę. Jeśli jednak pyta pani o zdominowanie czyjegoś umysłu to Sztuka ma ku temu o wiele większy arsenał niż Mroczna Harmonia - zakończył traktując to jak formę dowcipu.

- Ok... - Irya nie była zadowolona jego odpowiedzią, więc postanowiła drążyć dalej temat, w końcu miała swojego speca wiedzy zakazanej to powinna korzystać. - Czy w pana opinii jeden Heretyk byłby w stanie zniszczyć kamery na swojej drodze przy czym na nagraniach z monitoringu w innym miejscu jego sylwetka jest widoczna ale zamazana, jednak osoba którą prowadzi już jest wyraźna? Czy mógłby sprawić, że ochrona i ludzie w recepcji, których minął po drodze, co widać na dodatkowych kamerach, nie pamiętają spotkania go?
- Tak - Kobayashi skinął głową. - Ich moce mogą być związane z plugawymi wersjami żywiołów Sztuki. Na przykład zgniłozielony płomień, strumień kwasu czy skoncentrowane zimno zdolne do uszkodzeń ciała. Posiadają też moc przybierania postaci innych osób. Nie mogą wpływać na swoje gabaryty i manieryzm, ale potrafią zmienić głos. Oczywiście trudno byłoby im oszukać osobę, która zna postać pod jaką próbowaliby się podszyć, ale nie byłoby to niemożliwe. Efekt rozmazania na nagraniu to mogła być jakaś słabsza forma tej mocy.
Ta wypowiedź tłumaczyła Iryi bardzo wiele z ostatnich wydarzeń.
- Czy Heretycy mają zwiększoną odporność na ból, albo wręcz go nie czują, do tego stopnia że padają dopiero po strzale w krytyczny organ? - pytała dalej.
- To jeden z pierwszych Darów jaki wybierają, w szczególności, słudzy Algerotha - odparł mężczyzna. - Nie działa on długo, ale blokuje wszelki ból jaki mogą odczuwać.

- Jakie jeszcze "dary" mogą dostawać Heretycy? - zainteresowała się.
- Zostało zidentyfikowanych ponad siedemdziesiąt darów - odparł Kobayashi. - Zatem ciężko odpowiedzieć na tak postawione pytanie - dodał z uśmiechem.
- Tak, pokaźna lista - Irya pokiwała głową. - Ale ogólnie te sztuczki mogą zwiększać ich siłę, wytrzymałość czy wyostrzać zmysły?
- Hmm - zamyślił się. - Przypominam sobie tylko takie dwa. Oba Algerotha. Jeden był w stanie wywołać szał w ofiarach zwiększając ich siłę, robiąc z nich bezmyślnych i niewrażliwych na ból, a drugi potrafił zwiększyć ich odporność lub leczyć rany.
- O, świetnie, jeszcze leczyć się potrafią - skomentowała Corday z wyraźnym sarkazmem w głosie. - Czyli na nich tylko dobrze wycelowana kulka w łeb - podsumowała.
- Na dłuższą metę na pewno ma to swoje konsekwencje - uzupełnił gość Nakano. - Korupcja zawsze powoduje skutki uboczne. Z tego co wiadomo heretycy otrzymują nowy dar od przywódcy przy osiągnięciu poziomu wtajemniczenia, jaki przyznaje im się za zasługi. Ci, którzy osiągają dziesiąty, najwyższy, tytuł nauczyciela mają prawo założyć własną komórkę. Można zatem wnioskować, że napotkany heretyk w zależności od hierarchii nie powinien znać ich więcej niż dziesięć, ale to tylko założenie.

- Skoro oni uczą się od swoich nauczycieli to taki Renegat już nie rozwija się, tak? - ciągnęła dalej Irya.
- Dar można otrzymać tylko od kogoś kto go już posiada, a z tego co wiadomo tylko nauczyciele mają zdolność ich przekazywania - potwierdził mężczyzna.
- Apostaci w ten sam sposób uczą się o Mrocznej Harmonii? - zainteresowała się. - Od nauczycieli Heretyków?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-03-2019, 10:07   #109
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Kobayashi otaksował spojrzeniem Corday po czym podjął decyzję.
- Bywają tacy, ale pozostali, poddani pod wpływ korupcji lub Mrocznej Harmonii, sami rozwijają plugawą odmianę Sztuki nie potrzebując nauczyciela.
- Jej... - to zrobiło na niej największe wrażenie. - Teraz się już w ogóle nie dziwię, że Bractwo ma priorytet na swoich zdrajców - pokręciła głową w niedowierzaniu. - Szczerze przyznam, że nie spodziewałam się, że AŻ tyle się dowiem - dodała i sięgnęła po kubek z herbatą, bo zaschło jej całkiem w gardle. Zupełnie też straciła apetyt, więc była teraz sobie wdzięczna, że zastosowała się do mishimskiej "opieszałości" i wpierw zjadła. Kobayashi natomiast, niezrażony tematem, wykorzystał chwilę, aby również przepłukać gardło i nałożyć sobie jeszcze coś z pozostałych na stole potraw.

Milczenie przedłużało się, ale Irya zupełnie nie zwracała w tej chwili na to uwagi. W skupieniu starała się jakoś ułożyć sobie wstępnie uzyskaną wiedzę i zarazem określić co jeszcze chciałaby się dowiedzieć. Dopiła herbatę i odstawiła naczynie.
- W jaki sposób Heretykom udaje się pozostawać w ukryciu? Szczególnie tu na Lunie, która w praktyce cała należy do Bractwa. Oni udają zwykłych ludzi, wtapiają się w otoczenie? - zapytała w końcu.
- Może i Luna należy do Bractwa, ale stanowi ono tylko tutaj 9% populacji. Pani Capitol stanowi najliczniejszą grupę spośród korporacji, bo aż 21%. Freelancerzy to niecałe 33%, a prawie 15% to osoby niezatrudnione, żyjące z dnia na dzień. Jak sama pani widzi wcale im nie jest tak trudno. Heretyk ukierunkowany na odpowiedni cel potrafi nie zwracać na siebie uwagi.
- Racja, w takim tłumie łatwo zniknąć - zgodziła się z nim. - A jak to jest z Heretykami i organizacjami przestępczymi? Zwalczają się w walce o miejsce i wpływy czy wręcz przeciwnie, są skorzy do współpracy?

- Celem organizacji przestępczych jest zysk. Celem Heretyka natomiast jest generalnie zniszczenie ludzkości. Według mnie na wielu płaszczyznach mają wspólne cele, a na pozostałych kompletnie na siebie nie wpływają. Gdyby jednak te organizacje się trochę zastanowiły to myślę, że w pierwszej kolejności chciałyby heretyków wyeliminować - skomentował z lekkim rozbawieniem.
- To wychodzi na to, że Heretyków można napotkać przypadkiem albo gdy jakiś szpieg w ich szeregach da cynk - podsumowała Inspektor.
- Szpieg? - zapytał zdumiony Kobayashi. - W strukturach heretyków nie ma szpiegów. Warunkiem przyjęcia do komórki jest wstąpienie na pierwszy poziom wtajemniczenia czyli przyjęcia pierwszego daru. To oznacza otwarcie się na wpływ Mrocznej Harmonii i korupcję. Każdy człowiek wtedy przestaje być wiarygodny i musi zostać wyeliminowany.
Widać było, że jego wyjaśnienie nie do końca przekonuje Inspektor, ale przecież nie jej było oceniać co w temacie Heretyków było możliwe, a co nie. Znała jedynie ludzi i ich zapędy, szczególnie gdy byli mocno zmotywowani coś osiągnąć. Więc może i Bractwo faktycznie nie ma szpiegów, ale korporacje to już inaczej na to patrzą.

- Czy Heretycy z różnych komórek potrafią w jakiś sposób się rozpoznawać? Czy żyją w tak głębokiej konspiracji, że nieświadomie mogą się wzajemnie zwalczać? - spytała.
- Działania komórek są zsynchronizowane przez ich przywódców - wyjaśnił Kobayashi. - Zwykli członkowie nie wiedza jak rozpoznać innych i nie jest im dana taka możliwość. Jest to po prostu kwestią ich bezpieczeństwa.
- Logiczne - skomentowała Irya. Czuła się przytłoczona przez ogrom wiedzy jaki pozyskała. Coraz bardziej przekonywała się, że powinna wziąć sobie wolny dzień, a może nawet dwa.
- Na dziś to chyba mi wystarczy, bo obawiam się, że więcej nie spamiętam albo co gorsze pomiesza mi się coś - przyznała szczerze Corday. - Czy gdybym za jakiś czas miała nowe pytania, to zechciałby pan znów ze mną pomówić? - zapytała.
- Myślę, że nasz przyjaciel ucieszy się z możliwości zorganizowania kolejnego obiadu - odparł Kobayashi zerkając na gospodarza, a ten po chwili zaśmiał się jednocześnie podnosząc czarkę z herbatą i kiwając głową potakująco.
Odpowiedź bardzo ucieszyła Iryę, która miała obawy, że będzie to tylko jednorazowa okazja. To sprawiło, że nawet wrócił jej apetyt.

***

Spotkanie z Kobayashim zdecydowanie przerosło najśmielsze oczekiwania Corday. Do tego, jak zawsze u Nakano, posiłek był niesamowicie smaczny, więc gdy po rozmowie wrócił jej apetyt to jadła już z czystego łakomstwa, co znowu bardzo cieszyło gospodarza.
Prosto z posiadłości Nakano, Corday ruszyła do swojego mieszkania. Prowadziła powoli, bo z jednej strony była syta i rozleniwiona, a z drugiej miała rozkojarzone myśli próbą ogarnięcia wiedzy jaką zdobyła.

Dopiero będąc prawie u swojego celu, zaczęła zastanawiać się czy wystarczy jej alkoholu na to co dziś planowała. Nie była pewna zapasów jakie miała, więc profilaktycznie odwiedziła sklep, w którym zaopatrywała się od czasu przeprowadzki. A tam już była lubiana przez właściciela, bo spore sumy zostawiała przy każdej okazji.

***

"Steve" przywitał ją zwyczajowym poleceniem okazania karty wstępu i groźbą tego co się stanie jeśli tego nie zrobi. Irya musiała przyznać, że jak już się przyzwyczaiła do androida to przy jej ciągłej pracy z ludźmi wszelkiego pokroju, okazywało się, że ten cały "bezludzki" Cybertronik daje jej w końcu miejsce na złapanie oddechu.

Wchodząc do mieszkania uwiesiła płaszcz przy drzwiach i odruchowo upewniła się, że wszystkie zamki się zasunęły. Przeszła przez salon i postawiła zakupy na kuchennym blacie. Następnie skierowała się korytarzem w głąb mieszkania, gdzie były dwa pokoje gościnne i jej biuro. W gabinecie przeszukała szafki w poszukiwaniu odpowiednio grubego i pustego notesu, który od teraz miał jej posłużyć jako skarbiec wiedzy, która w sumie była zakazana. Zdecydowanie będzie go musiała trzymać w sejfie.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 29-03-2019, 10:31   #110
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Mając już w rękach wszystko czego potrzebowała, wróciła do salonu, zabierając po drodze kieliszek i butelkę wina.
- Od czego by tu zacząć... - mruknęła pod nosem, gdy rozsiadła się na kanapie. Otworzyła notes, wyciągnęła pióro i zaczęła robić sobie notatki z wykładu Kobayashiego.

Wpierw na kilku luźnych kartkach na brudno rozrysowała sobie wszystko. Starała się wymyślić logiczny schemat do opisywania tego jednocześnie mając na uwadze, że z uprzejmości przyjaciela Nakano, jej "kompendium wiedzy" będzie się rozrastać. Zajęło jej kilka kwadransów, dwie lampki wina i parę porwanych kartek nim z zadowoleniem uznała, że może już przepisać to na czysto.

Temat pochłonął ją tak bardzo, że nie zwróciła uwagi, jak szybko mijał jej czas i zrobiło się bardzo późno. Pozbierała wszystkie swoje zapiski, część luźnych kartek dołączając do notesu, a porwane wrzuciła do kominka i rozpaliła w nim ogień, bezpowrotnie je niszcząc. Resztę wzięła ze sobą i poszła do sypialni. Tam zamknęła notatki w ukrytym sejfie i poszła do łazienki, gdzie wzięła tylko szybki prysznic, żeby nie stracić senności w jaką wprawiło ją wino.

Na nic się to jednak nie zdało.


Położyła się do łóżka, ale nie mogła zasnąć. Co prawda czuła się zmęczona, wręcz wykończona ostatnimi dwoma, bardzo intensywnymi dniami, ale wciąż nie mogła przestać myśleć o tym co się działo wkoło niej. Z ironią stwierdziła, że dopóki nie spotkała prawnika to jej życie było nudne i dopiero teraz się rozkręcało, wkraczając w cholernie niebezpieczne rejony. Rozsądek podpowiadał jej, że jeśli będzie dalej brnęła w tą znajomość to najpewniej źle się to dla niej skończy.

Usiadła na łóżku. Owinęła się kołdrą i spojrzała przez przeszkloną ścianę sypialni na rozpościerający się za nią piękny widok na skąpane w nocy miasto.
- Nie ma szans, że dożyję trzydziestki... - mruknęła pod nosem i uśmiechnęła się lekko.

***

Dzień 30 czwartego miesiąca roku

Pierwszą rzeczą jaka rzuciła się Iryi w oczy po przekroczeniu progu biura było spojrzenie jakim obdarowała ją Amy Lewis, której biurko stało bokiem na wprost drzwi. Dziewczyna sprawiała wrażenie jakby chciała ją pożreć wzrokiem.
Blondynka aż zatrzymała się w półkroku i zrobiła mocno zdziwioną minę. Owszem była spóźniona ponad kwadrans, ale to chyba nie był powód do takiej reakcji.
Amy przeniosła wymowne spojrzenie na biurko inspektor, a potem spowrotem na nią. Irya w ślad za gestem podwładnej skierowała wzrok na swoje stanowisko pracy.
I wtedy zdziwiła się jeszcze bardziej. Na blacie leżał bukiet kwiatów. Lewis aż nie mogła usiedzieć z podniecenia, a ciekawość aż z niej wyciekała, ale ostatkiem sił powstrzymywała się przed jakąkolwiek reakcją. Corday, wciąż niedowierzając temu co widzi, powiesiła płaszcz i podeszła do swojego biurka.


Oglądając bukiet zastanawiała się kto i skąd pofatygował się, aby ściągnąć na Lunę takie kwiaty. Pomiędzy kwiatami znalazła dołączoną białą karteczkę, na której ktoś odręcznie napisał pojedynczą literę.




Znała to pismo. Widząc to blondynka pokręciła głową w rozbawieniu. Lekko uśmiechnęła się. Usiadła na fotelu i oglądając bukiet przyszła jej do głowy myśl czy kolor i kwiaty bukietu zostały złożone przypadkowo czy może cała kompozycja była stworzona celowo, bo przykładowo jej kolorystyka utrzymana była w dość... Chłodnej tonacji.
Inspektor uniosła spojrzenie, kierując je na swoją podwładną.
- Amy, mogłabyś znaleźć coś co zrobi za wazon, żeby wstawić je do wody? - poprosiła, dając tym samym Lewis okazję do zaspokojenia ciekawości i obejrzenia liściku.
Gdy konstabl bardzo ochoczo zabrała się za wyręczenie przełożonej, Irya otworzyła pierwsze z brzegu akta leżące na stosie by przynajmniej stwarzać wrażenie, że pracuje i następnie sięgnęła po swój telefon.

Cytat:
Ładne kwiatki, sam wybierałeś?
Wysłała wiadomość do prawnika. W tym czasie Amy zabrała bukiet i dokładnie go oglądając ruszyła w kierunku drzwi. Iryi wydawało się, że powąchała go z malującym się rozmarzeniem na twarzy zanim minęła próg. Wróciła po kilku minutach trzymając go w wazonie. Irya nie miała pojęcia skąd go wytrzasnęła. Być może był gdzieś zachomikowany na specjalne, awaryjne sytuacje typu urodziny koleżanki z pracy.

- Liliowe hiacynty i cieliste róże - skomentowała Amy. - Facet coś nabroił? - zapytała z widoczną ciekawością.
- Niewykluczone - odparła Irya, z rozbawieniem w głosie i spojrzała na telefon, bo zawibrował informując, że nadeszła odpowiedź.

Cytat:
Miałem nadzieję, że Ci się spodobają.
Cytat:
Tak, podobają mi się. I całemu mojemu wydziałowi też. Jaka to okazja?
Napisała mu w odpowiedzi.
- Teraz tylko będę musiała dowiedzieć się co takiego nabroił - powiedziała żartobliwym tonem, ponosząc spojrzenie na Amy, a ta uśmiechnęła się i pokiwała głową ze zrozumieniem, ale i lekkim zawodem na twarzy, po czym odeszła do swojego biurka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172