Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2019, 10:41   #121
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
18+

Leżeli tak kilka minut. Oddech Iryi wyrównał się. Nie otwierała oczu skupiając uwagę na pozostałych zmysłach. Charles myśląc, że zasnęła próbował delikatnie wyplątać się z jej ciała i wstać.

- Już uciekasz? - odezwała się Corday, zdradzając że nie śpi i uniosła się nieco na rękach, żeby ułatwić mu to co chciał zrobić. Położyła się na brzuchu i lekko uniosła głowę spoglądając z rozleniwieniem na Charlesa. - Ale pamiętasz, że jesteś u siebie i nie bardzo masz dokąd się przede mną ewakuować? - dodała i roześmiała się.
- No tak - skomentował udając kwaśną minę i rozglądając się dookoła jakby dopiero rozpoznał pomieszczenie w jakim się znajduje. - Pójdę po koc - zaproponował. - Może też ręcznik - zaśmiał się i ruszył w kierunku korytarza. Trzeźwość umysłu, wraz z innymi czynnikami, zdradzała, że poziom podniecenia zaczął u niego opadać.
- Koc? - Irya uniosła brew w zdziwieniu. - Ach, tobie się wydaje, że mam już dość... - skomentowała kiwając głową z czymś na kształt wyrozumiałości i podniosła się do pozycji siedzącej, opierając plecami o poduszki na oparciu kanapy. - Przynieś mi raczej wody... A skoro już mowa o ręczniku to lepiej będzie jak się po prostu przeniesiemy do łazienki - dodała pomysł, który jej zakwitł w głowie, uśmiechając się przy tym w sposób zdradzający, że wracają jej siły. Na twarzy Morgana, który odwrócił się w progu na słowa Iryi, najpierw zagościło zaskoczenie, a następnie specyficzny grymas przyznania się do niedocenienia przeciwnika.

Mężczyzna wrócił dwie minuty później niosąc kryształową szklankę wody i ręcznik. Napój wręczył Iryi.


- Wanna czy prysznic? - zapytał towarzyszkę udając ton kelnera z ręcznikiem trzymanym, przed sobą, na przedramieniu zgiętej ręki. Zaraz potem rzucił go na mokrą plamą na podłodze przed kanapą, zdradzając oznaki swojego pedantyzmu.
Blondynka nie odpowiedziała od razu, bo po wzięciu do ręki tego co jej przyniósł, wypiła prawie całą zawartość na raz. Odetchnęła i odstawiła kielich na stolik kawowy.
- Prysznic... A później wanna - zadecydowała o kolejności, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że może mu chodzić o coś innego.
Wstała z kanapy i podeszła do niego. Przez cały ten czas miała na stopach buty na obcasie, ale tylko raz odrobinę się na nich zachwiała. Położyła dłoń na jego policzku i lekko pocałował go w usta. - To teraz pewnie zwiedzę nieco twoje włości - dodała z rozbawieniem w głosie.

Morgan odwzajemnił pocałunek i objął Corday z tyłu, celowo umieszczając dłoń częściowo na biodrze oraz pośladku i ruszyli w kierunku korytarza. Pierwsze po lewej stronie były schody na górne piętro. Następne były dwa pomieszczenia mieszczące się po obu stronach korytarza. A były nimi pokój gościnny po lewej i łazienka po prawej stronie. Na samym końcu mieściła się duża kuchnia. A ta robiła wrażenie, choć Corday założyła, że jest równie wykorzystywanym pomieszczeniem co, ta którą miała u siebie.


Blondynka podeszła do wyspy na środku pomieszczenia i pochyliła się, sięgając do pasków kabury wciąż trzymającej się jej uda. Odpięła ją i położyła całość na blacie obok zlewu, nie chcąc by broń jej namokła, gdy pójdą zażyć kąpieli.

Po zaspokojeniu ciekawości dziewczyny wrócili pod drzwi łazienki i prawnik wykonał dłonią gest zaproszenia. Irya nim skorzystała z niego, wpierw zrzuciła z nóg buty i dopiero wtedy weszła przodem. Przekraczając próg złapała Charlesa za rękę i pociągnęła go za sobą, idąc prosto pod prysznic.
- Przyznam się, że pierwszy raz zdarzyło mi się oglądać wystrój będąc zupełnie nago - powiedziała włączając natrysk ciepłej wody. Wyprostowała się, gdy rozgrzewające strumienie popłynęły po jej skórze, na której widoczna już była gęsia skórka, bo zdążyła zmarznąć przez tamtą atrakcję. Zaczęła obmywać swoje ciało, masując je dłońmi w bardzo zmysłowy sposób. - Powiedz, co byś miał w planach, gdyby moje mieszkanie nie było tak dobrze strzeżone? - zapytała, patrząc na niego wyzywająco.
Ciepła woda w połączeniu z celowym działaniem Iryi spowodowała, ewidentną reakcję u Charles’a, który nabrał żelu z dozownika i bez pytania zaczął namydlać jej ciało.
- Wtedy mój dom nie byłby jedyną alternatywą po dzisiejszej kolacji - odparł mało wyczerpująco i przyciągnął dziewczynę do siebie, kładąc dłonie na jej pośladkach. Śliska żelowa powłoka na jej brzuchu i piersiach dotknęła jego skóry.

Corday roześmiała się po tym wyznaniu.
- Wyobraziłam sobie jak po wszystkim wymykasz się ode mnie i mijasz Steva, zapominając o karcie wstępu - wyjaśniła swoją nagłą wesołość.
Namydlona otarła się piersiami o tors Charlesa, tak by piana przeszła na jego skórę. Następnie gładząc go rękami zaczęła go myć, powoli kierując swoje ręce wpierw w górę, do jego barków. W końcu objęła go ramionami za szyję i przylgnęła całym ciałem do niego.
- A byłoby mi bardzo szkoda, gdybyś zapomniał karty... - dodała i pocałowała go lekko w usta.
- Mnie też by było bardzo szkoda gdybym zapomniał karty, której nie mam - odpowiedział ze śmiechem, akcentując ostatnią część zdania, gdy ich usta się rozłączyły. - Jeszcze - dodał szczerząc zęby. Namydlał kolejne partie ciała Iryi, szczególnym względem, co chwilę, obdarzając dawno już umyte pośladki.
Blondynka uśmiechnęła się gdy dotarło do niej, że Charles musiał zupełnie zapomnieć, że miała jeszcze jedno mieszkanie. Całkiem niedaleko. Ale w żadnym razie nie zamierzała mu o tym przypominać.
- Jesteś na dobrej drodze... - mruknęła odrobinę odsuwając biodra od niego, by sięgając prawą ręką do jego krocza i móc masować dłonią jego męskość. - ... Żeby mnie przekonać, że nie będę tego żałować - dokończyła swoją wypowiedź, przyjemnie ocierając się o niego piersiami.
Bez zbędnych ceregieli, stanowczym ruchem, Charles odwrócił ją przodem do szyby kabiny i wszedł w nią bez najmniejszego problemu. Ta pozycja była inna od tego co robili na kanapie, ale kąt i miejsce, które masował jego członek były bardzo podobne. Różnica polegała na tym, że teraz to on miał inicjatywę, którą rytmicznymi ruchami zaczął wykorzystywać pomagając sobie dłońmi trzymanymi na krągłych biodrach Iryi.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 23-04-2019 o 13:25.
Raga jest offline  
Stary 18-04-2019, 11:47   #122
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
18+

Ona oparła się zgiętymi w łokciach rękami o szybę i wypięła mocniej, stając na palcach i naprężając mięśnie nóg, by mógł jak najgłębiej w nią wejść. Mężczyzna poczuł, że nawet jej wnętrze mocniej objęło jego członka. Po wyczynach na kanapie zmieniło się nastawienie Iryi. Już nie dążyła do tego by było głównie tak jak ona chciała. Bez najmniejszych oporów układała biodra tak jak życzył sobie tego Charles, kierując ją własnymi rękami.
Corday sięgnęła ręką w dół, kładąc prawą dłoń na swoim kroczu tak, żeby między palcami środkowym i serdecznym poczuć to jak jego członek w nią wchodzi. Wzdrygnęła się po chwili czując przyjemne ciarki przebiegające jej po plecach, zwiastujące to co najlepsze w seksie. Przymknęła oczy i skupiła się na tym by nie dojść za szybko. Uśmiechnęła się mimowolnie, bo teraz chciała się z nim podroczyć. Przez lekko jej rozchylone usta wydobywały się ciche jęki, prawie niesłyszalne w szumie lejącej się na nich wody.

W pewnym momencie spojrzała przez ramię na swojego kochanka i przygryzła wargę. Wyprostowała się i ręką, którą jeszcze się opierała o szybę, teraz wyciągnęła w górę, owijając ją o szyję Charlesa i przyciągając jego usta do swojej szyi by ją całował oraz mógł przyglądać się jak jej piersi podskakują za każdym razem, gdy w nią wchodził. Zrobiła tak bo zdążyła zauważyć jak bardzo na niego działały jej sterczące sutki. Zgodnie z oczekiwaniami w oczach mężczyzny wyczytała ogromne pożądanie, które jednak walczyło z ambicją zaspokojenia jej po raz kolejny. Szybkie tempo jakie sobie narzucił pod wpływem wszystkiego co robiła powodowało, że zaczął przegrywać z jej dawno niezaspokajanym żądzom. Wbił się w nią tak, że pod jego naporem rozparła się całym ciałem o szybę kabiny. Nie poruszał biodrami, ale ona wyraźnie czuła w sobie jego nieruchomego członka.
- Nie waż się teraz poruszać, bo złamię daną ci obietnicę - szepnął jej w ucho, po czym wgryzł się lekko w jej małżowinę.
- Nie musisz się powstrzymywać... - sapnęła w odpowiedzi. - Chyba nie myślisz, że chcę cię złapać na dziecko... - dodała z ciężkim westchnieniem, całkiem niezadowolona, że tak nagle przestał.
- Jesteś pewna? - zaśmiał się jej do ucha. Irya nie wiedziała czy odnosi się do pierwszej czy drugiej części jej wypowiedzi.
- Zdecydowanie trzeba było nam ten temat poruszyć wcześniej... - skomentowała o dziwo rozbawiona tą sytuacją.

Wydawało się, że Irya powie coś jeszcze, ale zamiast tego odepchnęła się od szyby, by mieć miejsce, żeby zrobić to przed czym ostrzegał. Wpierw cofnęła od niego biodra, tak że prawie z niej wyszedł, a następnie naparła na niego uderzając pośladkami o jego krocze. Powtarzała ten ruch z intensywnością podobną do tempa jakie wcześniej narzucił Charles. Co prawda Morgan zyskał chwilę na zregenerowanie sił, ale nie była ona wystarczająca. Nagły atak ze strony Corday zepchnął go do desperackiej obrony, która jednak mogła zakończyć się tylko porażką. Jedyne co w tej chwili mógł zrobić to przegrać z honorem. Złapał ją mocno za biodra i dochodząc w niej, próbował wykorzystać wszystkie rezerwy póki jeszcze był w stanie. I Irya tylko wiedziała jak niewiele do tego zabrałko. Kiedy więcej przyjemności dla partnerki nie był już więcej w stanie z siebie wykrzesać, obrócił ją twarzą ku sobie i z mieszaniną wstydu i wdzięczności malującą się w jego spojrzeniu namiętnie ją pocałował.

Choć dla Iryi szczyt przyjemności oddalił się, to pomimo tego nie mogła powstrzymać triumfalnego uśmiechu, nawet w trakcie gdy z zapałem odwzajemniała pocałunki.
Ujęła jego rękę i położyła jego dłoń między swoimi udami, zachęcając go tak by powtórzył to co robił jej w salonie. Na twarz Charles’a wróciło zdecydowanie i wsunął palce w Iryę spełniając jej prośbę. Objął ją lewą ręką w pasie i doprowadzał do kolejnych orgazmów aż zrobiło jej się tak miękko na nogach, że musiał ją podtrzymywać. Znów ciało blondynki opanowało błogie rozluźnienie. Tylko jej serce biło wciąż jak szalone. A może to nie jej tak waliło, tylko w mocnych objęciach kochanka czuła szybkie bicie jego serca.
- Uh, teraz naprawdę przyda się odpocząć w wannie... - zaproponowała, uwieszona na jego szyi, choć na tą chwilę nawet w rękach brakowało jej sił.
Morgan zakręcił wodę, otworzył szeroko drzwi od kabiny i biorąc Corday na ręce wyszedł na chłodniejszą przestrzeń łazienki. Mężczyzna ostrożnie wszedł do wanny i ułożył ją na sobie, izolując od zimnej powierzchni. Wychylił się i jedną ręką ustawił kurki z wodą, która powoli zaczęła wypełniać wannę. Irya wygodnie ułożyła się na nim. W miarę jak emocje z niej schodziły główną rolę zaczynało grać rozleniwienie ciągnące za sobą senność.

Blondynka przymknęła oczy, ale zaraz je otworzyła, bo prawie od razu poczuła, że odpływa. A ona jeszcze nie chciała by ten dzień się skończył.
- Tak jest idealnie - powiedziała rozmarzonym głosem.
- Masz rację - odparł, a jego wzrok, trochę nieobecny, wpatrzony był w ścianę, ale ona tego nie była w stanie zauważyć. - Na co masz teraz ochotę? - zapytał wodząc palcami dłoni po jej udzie i dekolcie. Dotyk nie miał podtekstu erotycznego, ale był bardzo przyjemny.
- Leżeć tak do końca życia - stwierdziła nad wyraz szczerze. Sięgnęła dłonią do jego twarzy i zaczęła go czule gładzić po policzku.
- A będziesz mnie wypuszczać żebym ci przynosił jedzenie czy mnie to życzenie też obowiązuje? - zaśmiał się.
- Hymmm... - udała, że poważnie się nad tym zastanawia. - Możesz mieć trochę racji, jedzenie by się przydało - odpowiedziała z rozbawieniem. - Ale nie teraz - dodała szybko, by przypadkiem nie wpadł mu do głowy głupi pomysł wyjścia z wanny. - Teraz po prostu leż i rób co robisz - powiedziała odnosząc się do tego jak ją głaskał.
- Wedle życzenia - odpowiedział i jego ciało nieco się rozluźniło. Opuszki palców powoli wędrowały po jej udach, brzuchu, pod piersiami i dekolcie, a wracały na dół bokami po żebrach. Po chwili Charles zaczął zmieniać kolejność aby pieszczoty nie znudziły się Iryi. W połączeniu z podnoszącym się poziomem rozgrzewającej wody powodowało to, że faktycznie żadne z nich nie miało ochoty nigdzie się ruszyć.

Milczenie w ich wykonaniu nie było w żaden sposób krępujące. Iryi było w tej chwili tak dobrze, że nie chciała poruszać żadnego tematu, by przypadkiem nie zniszczyć tego spokoju jaki teraz mieli. Nie pamiętała kiedy ostatni raz czuła się tak zrelaksowana. Zadziwiająco swobodnie czuła się w jego towarzystwie, a nie mogła już zrzucać tego na alkohol, bo on prawie całkiem wyparował w tym intensywnym międzyczasie.
Teraz, gdy była tak blisko niego i czuła ciepło jego ciała, bez problemu przychodziło jej ignorowanie tego chłodu jakim emanował Charles. Uśmiechnęła się sama do siebie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 21-04-2019 o 23:39.
Mag jest offline  
Stary 23-04-2019, 13:25   #123
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Śpisz? - zapytał Charles po dłuższej chwili.- Jak zaraz się stąd nie ruszymy to ja zasnę, a wtedy chciałbym cię zobaczyć jak będziesz próbować mnie wyciągnąć z wanny - powiedział zaspanym głosem.
- Gdyby tak się stało to obiecuję, że pilnowałabym, żebyś trzymał głowę powyżej powierzchni wody - odparła z rozbawieniem, ale nie ociągając się zaczęła wstawać. Przeczesała palcami włosy, przy okazji ściągając z nich wodę. Wyszła z wanny, asekuracyjnie opierając się o jej brzeg. Sięgnęła po ręcznik i zaczęła się wycierać. - Masz może suszarkę? - zapytała, spoglądając na szafki przy zlewie.
- Gdzieś powinna być - odparł Charles również wychodząc z wanny i sięgając do górnych szafek po drugi ręcznik oraz dwa grube, białe szlafroki. - O jest! - powiedział zaglądając do szafki obok i wręczając znalezisko Iryi.
Corday w tym czasie osuszyła swoje ciało i gdy Charles znalazł to co chciała podeszła do niego.
- Świetnie - ucieszyła się. Otarła pobieżnie włosy mokrym już ręcznikiem i odwiesiła go. Wzięła od Morgana suszarkę i włączyła ją, a następnie bez pytania zaczęła przeglądać szafki w poszukiwaniu czegoś do czesania. Zadowoliła się pierwszym zauważonym grzebieniem. Proste blond włosy sięgały jej do połowy pleców co oznaczało, że wysuszenie ich zajmie dłuższą chwilę.
- Idź do łóżka - powiedziała do Charlesa, patrząc na niego poprzez odbicie w lustrze. - Przyjdę do ciebie jak tylko skończę - dodała, rozczesując sobie włosy.
Jego reakcją była mieszanina zaskoczenia i rozbawienia. Wydawanie mu poleceń było dla niego najwidoczniej czymś nowym, ale z lekkim ociąganiem ruszył w kierunku drzwi.
- Będę naprzeciwko - poinformował od progu z głupim uśmiechem, poprawiając szlafrok.

Patrząc w odbiciu lustra jak sylwetka Morgana znika z łazienki, Irya zaczęła się zastanawiać co mu tym razem przyszło do głowy, bo sama akurat w tym co powiedziała, nie miała podtekstu seksualnego. Ale to już był czas przeszły, bo po jego minie zaczęła wracać jej ochota.
- Kto by pomyślał, że będzie tak na mnie działać starszy facet - zażartowała sobie do własnego odbicia. Uporanie się z włosami, bez wygodnej szczotki i odpowiedniej odżywki w sprayu, zajęło jej więcej niż zazwyczaj. W końcu wyłączyła suszarkę i odłożyła ją wraz z grzebieniem do zlewu. Wzięła szlafrok, który zostawił jej Morgan i owinęła się nim.

Dzień 1 piątego miesiąca roku

Drzwi do pokoju gościnnego były uchylone na tyle, by mogła wejść do środka, bez szerszego ich otwierania. Zachowywała się cicho na wypadek gdyby jej kochanek zdążył zasnąć w oczekiwaniu na nią. Ale on nie spał. Leżał na łóżku z rękami za głową i wpatrywał się w sufit. Nie zareagował gdy Corday stanęła w progu. Odwrócił głowę w jej kierunku dopiero, gdy ruszyła w głąb pokoju. Irya uśmiechnęła się promiennie do niego, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nieśpiesznie zbliżyła się do łóżka i usiadła na nim w na wpół leżącej pozycji z głową podpartą na ręce. Patrzyła na niego, a na jej twarzy pojawiło się rozbawienie jakby o czymś sobie właśnie przypomniała.
- Naprawdę myślałeś, że nie zabezpieczyłam się przed wpadką? - zapytała, szczerząc ząbki w uśmiechu.
- Tak szczerze to miało znaczenie tylko na początku - odpowiedział z delikatnym uśmiechem podnosząc się do pozycji siedzącej. - Wszystko robiliśmy z pełną świadomością konsekwencji - dodał i nieco spoważniał. - O co ci chodzi? - zapytał po chwili ciszy. - Zrozumiałbym gdybyś była nieświadomą ignorantką, ale udowodniłaś, że masz o wiele szerszą wiedzę niż zwykły zjadacz chleba i do tego poświęciłaś wiele wysiłku, żeby ją zdobyć. Co jest grane?

Irya przyglądała mu się, zastanawiając nad odpowiedzią.
- Mogłabym udać, że nie zauważyłam nagłej zmiany tematu i po prostu stwierdzić, że sama myśl, że mogłabym zajść w ciążę odbiera mi wszelką ochotę na seks, a posiadanie dzieci przeraża mnie bardziej niż znajomość z heretykiem, dlatego porządnie się wyedukowałam jak się przed tym skutecznie chronić - powiedziała i ciężko westchnęła. W końcu i ona spoważniała. - Charles, mówiłam ci już. To twoja wina, że się tym zainteresowałam i zaczęłam szukać.
- No i do czego doszłaś? I właściwie od kogo masz informacje? - zapytał, a na jego twarzy pojawił kpiący uśmieszek. - Nadal nie rozumiem jak można z pełną świadomością pchać się w znajomość z heretykiem, bo chęć posiadania z nim dzieci to już dla mnie kompletna abstrakcja - dodał w kwestii wyjaśnienia i parsknął śmiechem.
Irya zmrużyła oczy w udawanym oburzeniu, gdy Charles dalej drążył drażliwy dla niej temat. Może nawet to oburzenie nie było tak do końca udawane.
- Jak tak się zastanowić to nasze dzieci byłyby nie tylko bystre, ale i śliczne, a z tym miałyby wyjątkowo łatwo w życiu - powiedziała i podniosła się do pozycji siedzącej. Oparła się plecami o wezgłowie łóżka. Odwróciła spojrzenie od niego i skrzywiła się jakby zjadła coś gorzkiego. - W sumie to nie wiem od czego zacząć... Może od tego, że gdybyś podczas naszych kolejnych wspólnych spotkań nie okazał się taki czarujący to wszystko wyglądałoby teraz zupełnie inaczej - przyznała.

- Czyli jesteś w stanie zaakceptować potwora jeśli nie będzie on potworem w stosunku do ciebie? - Obdarował Iryę przenikliwym spojrzeniem.
- Może. Nie wiem - wzruszyła bezradnie ramionami. - Po prostu nie potrafię ciebie uznać za potwora - odpowiedziała. - Więc albo jesteś tak dobry w wywieraniu takiego wrażenia jakie chcesz, albo... - zmarszczyła brwi. - Cóż, naprawdę wierzę, że jesteś ze mną szczery. A ja teraz próbuję zrozumieć jak ktoś taki jak ty decyduje się być heretykiem.
- Skracając wszelkie wywody filozoficzne do minimum to kwestia jednorazowej decyzji, której konsekwencje ponosisz do końca, a dodatkowo mocno pomaga generalna niechęć do wszystkich ludzi - odparł z powagą. - Ludzkość sobie na wszystko sama zasłużyła.
- Dlaczego? - zapytała krótko i wyraźnie zainteresowana jakie miał ku temu powody.
- Bo to nasza naturalna potrzeba posiadać wroga. Jak go nie mamy na horyzoncie to walczymy sami ze sobą. Obie wojny korporacyjne są tego dowodem. Gdyby nie heretycy to pewnie bylibyśmy w środku trzeciej - odpowiedział jakby stwierdzał fakt.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 24-04-2019, 11:09   #124
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Można by więc pomyśleć, że lepszą robotę by heretycy zrobili pozostawiając wszystko swojemu biegowi i się nie wtrącali - stwierdziła Irya tonem mocno ociekającym ironią. Podciągnęła zgięte w kolanach nogi do siebie i objęła je rękami. Uśmiechnęła się do siebie samej, że po raz pierwszy w życiu po upojnym seksie porusza ze swoim kochankiem tematy natury egzystencjalnej. Była to zaskakująca odmiana, jak z resztą wszystko co łączyło się z prawnikiem.

- Jesteśmy tacy od początku dziejów - Corday wyraźnie nie zamierzała się sprzeczać w materii tego jaka była ludzkość. - Ale z jakiegoś powodu to właśnie tylko my, spośród wszystkich gatunków na Ziemi i całego układu słonecznego, wyewoluowaliśmy do takiego poziomu by zacząć kolonizować obce planety. Okazaliśmy się być najlepiej przystosowani na stawianie czoła przeciwnościom i niesprzyjającym warunkom. A to już moim zdaniem jest coś - popatrzyła na niego kątem oka. - Jasne, tłuczemy się między sobą, wszczynamy wojny z różnych pobudek, których waga zależy wyłącznie od punktu widzenia, ale chyba to jest cechą wspólną wszystkiego co żywe. Choćby takie devilcaty, one też walczą między sobą i innymi drapieżnikami o terytorium, bo chcą mieć “więcej” - przytoczyła ze śmiechem prostą analogię. - Nie znam się nic na Mrocznej Harmonii, ale czymkolwiek to jest, musi być ostro wkurwione, że tyle wieków próbuje się nas pozbyć, a my potrafimy się podnieść nawet wtedy, gdy już leżymy na łopatkach.
- To wkurwienie, jak to nazwałaś, wynika z samej jej natury, a ludzie natomiast tłuką się z egoistycznej chęci zysku i rywalizacji. Przetrwanie to nie to samo co chęć pokazania innym swojej wyższości. Wiesz ilu ludzi zostało pozostawionych na pastwę toksycznej Ziemi? Tylko garstka tych, co uważali się za tych lepszych uciekła i osiedliła układ słoneczny.

- Nie wiem za kogo się uważali, bo są zbyt martwi, żeby się z tego tłumaczyć. Ale gdyby tego nie zrobili to teraz na pewno nie mielibyśmy okazji spierać się w ocenie zasadności decyzji jakie podjęli - westchnęła blondynka i potarła dłonią twarz. - Wydaje mi się, że jak naiwnym jest twierdzenie, że w każdym jest cząstka dobra, tak niesprawiedliwe jest również zakładanie, że każdy jest na wskroś egoistyczny i do szpiku zły.
- Czyli twierdzisz, że istnieją dobrzy heretycy i źli inkwizytorzy? - zapytał z rozbawieniem.
- Nie wykluczam tego - odparła niezrażona jego kpiną. - Skądś się przecież biorą takie jednostki jak apostaci i renegaci - dodała spoglądając na niego.
- Podobno długość ich życia nie powala na kolana - stwierdził kiwając głową. - To cena jaką płacą za swój wybór.
- Tu chyba najwięcej do gadania ma to jak ostrożnym się jest oraz jak wielkiego ma się farta - powiedziała w zamyśleniu. - Ale nie trzeba być nimi, żeby mieć małe szanse na dożycie starości. Ja miałam okazję umrzeć jakieś trzy tygodnie temu - mrugnęła do niego.
- Ale nie umarłaś i jestem ci za to bardzo wdzięczny - odpowiedział z uśmiechem. - Nie wiedziałbym co straciłem.

Corday uśmiechnęła się przyjaźnie. Wyciągnęła rękę i delikatnie pogładziła go opuszkami palców po policzku.
- Trochę rozumiem twój punkt widzenia - stwierdziła. - Trudno jest wierzyć w coś czego samemu się nie doświadczyło… - westchnęła. - Powiedz... Sprawdzałeś moją przeszłość, czy z góry uznałeś, że jestem rozpieszczonym dzieckiem bogatego gościa? - zapytała. - Bo ja prześwietliłam cię na tyle możliwych sposobów na ile pozwalały mi moje możliwości - przyznała szczerze z lekkim śmiechem, na własne wścibstwo.
- Pewnie nie tak bardzo jak ty byś zrobiła to na moim miejscu. - Mrugnął do niej. - Uważam cię za osobę wyjątkową, ale jeśli jesteś w stosunku do mnie nieszczera to będę musiał spróbować zabić cię ponownie - powiedział spokojnym głosem. Nie brzmiał jak psychol. Deklaracja nie była groźbą, a raczej zawierała w sobie smutną nutę. Mimo wszystko sam fakt uprzedzenia o tym już coś znaczył. Corday zupełnie nie zraziło ostrzeżenie jak mogłaby skończyć się nieszczerość, bo akurat w tym miała identyczne zdanie co on.
- To czego się o mnie dowiedziałeś ? - spytała mocno zainteresowana.
- Głównie pochodzenie i droga kariery. Ciekawe rzeczy dowiedziałem się bezpośrednio od ciebie.
- Miałam cholernego farta w życiu, że wygląda ono tak jakim jest teraz - pokiwała głową jakby ciągle sama do końca w to nie dowierzała. - Bo nie od zawsze było tak różowo... - skrzywiła się. - Jestem wpadką. Moja matka urodziła mnie, gdy była jeszcze nieletnia i miała pełno powodów, żeby usunąć ciążę. Ale tego nie zrobiła, ani nie porzuciła mnie. Urabiała się po łokcie, żebyśmy miały co jeść, a ja im starsza się robiłam w tym większe problemy się pakowałam. Najpierw drobne kradzieże, później większe. I bójki. Byłam bardzo niewdzięcznym bachorem. Ale już ci mówiłam, że miałam kartotekę - mrugnęła do Charlesa.
- O kartotece to akurat wiem - odpowiedział z uśmiechem, ale na tyle krótko, żeby nie wybijać jej z monologu.

- Był jeszcze mój biologiczny ojciec - wspominając o nim wyraz twarzy Iryi zmienił się diametralnie. Stał się ponury i zły jakby mówiła o najbardziej plugawej istocie pod Słońcem. - Ale z nim lepiej było gdy, go nie było. Był alkoholikiem i pieprzonym kłamcą. Dorabiał się na sprzedaży narkotyków, ale później wszystko topił w hazardzie. A gdyby mógł... - urwała jednak wypowiedź, która ją wyraźnie przerastała. - Jak ja go nienawidziłam... - stwierdziła z pełną stanowczością. - Jestem pewna, że gdyby nie został zabity to w końcu sama bym wybuchła - wyznała odwracając spojrzenie. - O tym, że jego trupa znaleźli w jakimś śmietniku dowiedziałam się kiedy przyszła do nas policja. Cieszyłam się z tego powodu. Ale tylko do czasu aż nie okazało się, że ten komu wisiał forsę, chciał ją teraz ściągnąć z mojej matki. Inspektor prowadzący sprawdzę morderstwa mojego biologicznego ojca namówił moją matkę, żeby współpracowała z policją, bo chcieli dopaść tych, którzy nas nachodzili. Sprawa w każdym razie dotyczyła czegoś grubszego, bo nigdy wcześniej nie widziałam mojej matki tak roztrzęsionej - pokręciła głową bezradnie. - Ja ogólnie policji nie lubiłam, bo takie zdanie miało towarzystwo z jakim się zadawałam, bo mi samej w sumie powinni być obojętni. Do czasu aż nie nakryłam mojej matki w łóżku z tamtym inspektorem - Irya zaśmiała się z tego i natychmiast rozpogodziła. - Wściekłam się tak, że wzięłam co miałam pod ręką i uciekłam z domu. Zachowałam się jak skończona kretynka - pokręciła głową w dezaprobacie. - W tamtym czasie nienawidziłam wszystkich po równo, nawet siebie samej. I miałam 16 lat - skomentowała tonem jakby to miało wiele tłumaczyć.
- Sądząc po waszych obecnych relacjach nie mogłaś zniknąć na zawsze - stwierdził Morgan zachęcając do dalszej opowieści.

Irya pokiwała głową i uśmiechnęła się po tym jego komentarzu.
- No, w każdym razie znalazłam się dopiero wiele dni później, gdy wezwano moją matkę na posterunek, gdzie wpakowano mnie do aresztu, bo znowu coś odwaliłam i mnie złapali. Ale zamiast matki przyjechał po mnie tamten inspektor… Był nim nie kto inny jak David Corday. Zrobił mi taką pogadankę umoralniającą, że nastoletnia, pyskata ja po raz pierwszy zaniemówiłam - ze sposobu w jaki mówiła o sobie z przeszłości w tym monologu było widać, że nie lubiła tego jaka była. - Ostro zabrał się za mnie i chyba za punkt honoru wziął sobie wyprowadzenie mnie na ludzi. W zamian ja dzielnie stawiałam temu opór. Wypowiedziałam dużo słów, których do tej pory żałuję. David nie miał najmniejszego interesu w tym, żeby się ze mną użerać i uznawać za córkę. Kasy miał tyle, że spokojnie mógłby się mnie pozbyć z jego i mojej matki życia, wysyłając do jakiejś renomowanej szkoły z internatem gdzieś bardzo daleko. Choć ze mną to wystarczyłoby mnie po prostu nie pilnować i sama bym zniknęła, przestając być problemem. Ale on też ma nierówno pod sufitem, bo zamiast jak każdy normalny spadkobierca wielkiej fortuny przetracać ją na dziwki, narkotyki i głupoty, to on hobbystycznie poświęcił się pracy w policji. Także przy takim wzorcu osobowym nie miałam szans złapać wspólnego języka z innymi dzieciakami z bogatych domów. Ale prawda jest też taka, że sam upór Davida by nie wystarczył, bo gdybym sama nie zechciała się zmienić, to nie byłoby na to żadnej szansy i dalej byłabym tą samą łajzą bez ambicji co kiedyś - westchnęła i poczuła, że od mówienia zaschło jej w ustach.

- Także jeśli nie zasnąłeś ani nie pogubiłeś się w trakcie tego mojego przydługiego monologu, to teraz już wiesz czemu jestem taka, że nigdzie tak naprawdę nie pasuję, ale wszędzie się odnajdę. Oraz dlaczego daję wiarę, że niemożliwe może być możliwe, jak choćby to, że heretyk może być ze mną szczery. Ale co najważniejsze… dlaczego nie zamierzam mieć dzieci - zaśmiała się na koniec.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-04-2019, 15:35   #125
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Nie, no. Spokojnie. Brałem udział w kilku nudniejszych rozprawach niż twoja opowieść - powiedział prawnik z powagą wpatrując się w twarz dziewczyny, ale po kilku sekundach wybuchnął śmiechem. - Jeśli liczysz na podobną opowieść z mojej strony, to przykro mi, ale dla mnie to zamknięty rozdział. Zaraz po studiach, w czasie aplikacji, poznałam pewną osobę, która spowodowała, że odciąłem się od przeszłości i zacząłem nowe życie. Nie sądzę też, że moje perypetie prawnicze by cię zainteresowały, a o innych perypetiach lepiej żebym ci nie opowiadał. Dla naszego wspólnego dobra - odpowiedział podobnym do niej mrugnięciem. - Co do naszych relacji to muszę przyznać, że jesteś pierwszą osobą, z którą tak daleko zaszedłem. I nie mam tutaj na myśli podłoża fizycznego.

Corday westchnęła i przez chwilę w milczeniu zbierała myśli. To co między nimi się działo było tak bardzo niewiarygodne, że... W sumie mogła po prostu powiedzieć to co siedziało w jej głowie.
- Spokojnie mogę przyznać, że to co do ciebie czuje sprawiło, że zamiast wypełnić mój ludzki obowiązek i wyspowiadać się z ciebie, to jestem tu. I nawet tego nie żałuję - powiedziała spoglądając na niego odrobinę zmieszana tym jak łatwo przyszło jej to wyznanie. - Ale wiedz, że lubię cię pomimo tej aury chłodu jaką emanujesz - dodała.
- I co ja mam z tobą zrobić - westchnął bezradnie i przetarł dłonią twarz. - Tłumisz we mnie wszelkie instynkty samozachowawcze. Powinienem właśnie gdzieś porzucać twoje zwłoki, a nie robić z tobą to wszystko.
- Charles, to zabrzmiało tak bardzo romantycznie... - skomentowała blondynka z rozbawieniem. - Czy to możliwe, że żywot heretycki mógł cię aż tak bardzo znudzić, żeby zacząć się zachowywać w moim stylu?

- Chyba wręcz przeciwnie - odpowiedział traktując zaczepkę dosyć poważnie. - Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak zrelaksowany jak teraz.
- Też mnie to zaskakuje - powiedziała niejako przyznając się do dzielenia tego co sam czuł. - Nawet pomimo tego miliona problemów jakie to za sobą niesie... Ale to przecież tylko kolejne wyzwanie, któremu trzeba spróbować sprostać - uśmiechnęła się do niego.
- Ale wiesz, że to droga w jedną stronę? Nie ma opcji, że się rozstaniemy i będziemy przyjaciółmi - upewnił się, ale wypowiedział to w formie żartu. - Ale po co to mówię. Przecież już masz przesrane.
Irya roześmiała się. Faktycznie dzisiejszego dnia pogrążyła się tak bardzo, jak jeszcze nigdy.
- Oj, ważne, że nie jestem w tym sama - mrugnęła do niego. - W końcu wygląda na to, że twoi znajomi cię kontrolują. Pandorina przecież przypadkiem nie znalazła się w naszej restauracji.
- A może chodziło bardziej o ciebie niż o mnie. To zależy czy wyczuła to samo co ja gdy się spotkałyście za pierwszym razem.

- Wyczułeś coś? - szczerze ją zaskoczył, ale nie dowierzała temu. - Zakładam, że nie jesteś w stanie "wyczuć" Cleanera, a wtedy, przy naszym pierwszym spotkaniu na sali przesłuchania, chodziło wyłącznie o moje wybitnie wyraźnie nieogarniające tematu zachowanie, przez co nietrudno było się domyślić. Nie, przy niej się już pilnowałam i zachowywałam jak zwykła wścibska i zarozumiała ja.
- Tak, to było widać po twojej reakcji - przyznał. - Nie potrzebowałem żadnych mocy specjalnych. Jednak wy kobiety macie tą swoją intuicję, więc w przypadku Pandoriny cieżko mi coś powiedzieć, szczególnie, że nie było mnie tam wtedy. Z drugiej strony sam fakt, że tyle uwagi poświęcam jednej kobiecie może być interesujący dla każdego kto lepiej mnie zna, a tych osób nie jest dużo.
- Sam więc widzisz. A na obecną chwilę tylko ty masz wiedzę o tym co potrafię - westchnęła. - Póki nikt inny tego nie wie, to mogę sobie z dużym sukcesem udawać rozpuszczoną ignorantkę, która zachłannie dybie na twój majątek - zaproponowała całkiem poważnie, ale zaraz parsknęła śmiechem.

- To może przejść w takiej formie w przypadku twoich znajomych i rodziny - pokiwał głową. - Natomiast moje otoczenie będzie zainteresowane moimi motywami i tutaj zaczynają się schody. A skoro już o tym mowa, to co tak konkretnie potrafisz? - zaciekawił się.
- Charles, mój ojciec jest zastępcą szefa policji na Lunie. A ty dopiero co przespałeś się z jego córką. I nic więcej nie trzeba dodawać - podsunęła mu coś wielce oczywistego. - Nawet ja bym to kupiła - zaśmiała się. - Oj będę się z ciebie długo tłumaczyć przed ojcem... - pokręciła głową, jakby to miało być największym problemem. - Co potrafię? - powtórzyła po nim. - Wyczuwam obecność heretyków. Jestem jak taki detektor Geigera dla promieniowania radioaktywnego.
- Kogo do tej pory wyczułaś? - doprecyzował pytanie.
- Z imienia wymienić potrafię jedynie Pandorinę i jej pracownicę Vanessę. Ostatnim "nowopoznanym" heretykiem było to dziecko z parkingu - po tym co powiedziała na koniec, aż wzdrygnęła się na samo wspomnienie tamtego momentu.
- A kto z nas według ciebie jest najpotężniejszy? - dociekał.

- Gdybym nie miała okazji poobserwować sobie heretyków w naturze to powiedziałabym, że ty, a później Vanessa - zaczęła. - Ale wtedy nie reagowałbyś tak nerwowo na Pandorinę, prawda? Tak czy inaczej jest jeszcze wasz guru, którego raczej nie miałam okazji poznać. Ale i to nie jest pewne, bo z założenia nie znacie imienia szefa kręgu, tak?
- W tym przypadku układy nie są typowe. Vanessa faktycznie podlega Pandorinie, ale ja jestem raczej wolnym strzelcem. Jednak mimo wszystko nie mogę odmówić polecenia od naszej wspólnej znajomej. A jak oceniasz Pandorinę na podstawie swoich zdolności?
- Najsłabiej od niej wyczuwam mroczną harmonię. Z drugiej strony jak ty się zacząłeś przy mnie pilnować... Nadal wyczuwam w tobie chłód, ale jest jeszcze słabszy niż u Pandoriny gdy ją pierwszy raz spotkałam - stwierdziła w zamyśleniu. - Czemu tak dociekasz? I dlaczego musisz jej usługiwać? Co cię do tego przymusza?
- Instynkt samozachowawczy - wyjaśnił krótko. - Dlaczego mafia słucha swojego szefa? Jakie są konsekwencje nieposłuszeństwa? - zapytał retorycznie. - Tutaj analogia jest podobna, a konsekwencje poważniejsze. Co do twoich supermocy to po prostu jestem ciekaw jak działają.
- Sama tego nie ogarniam, więc nie mam za wiele do opowiadania... - wzruszyła ramionami. - A w obecnej sytuacji szukanie sobie nauczyciela mija się z celem. Z resztą… Miałeś wcześniej do czynienia z Cleanerami? Bo szczerze to jest imponujące, że przez ten cały czas jak jesteś na Lunie, w domu Bractwa, udawało ci się pozostać w ukryciu.
- Widać ani nie jestem na tyle ważny ani potężny, żeby Bractwo wzięło mnie na celownik, a jak już z kimś zadrę to raczej starają się mnie zabić niż sprawdzać - odpowiedziałę ze wzruszeniem ramion. - Nie wiem czy to byli Cleanerzy. Może najwyżej przy okazji.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 29-04-2019, 21:50   #126
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
18+

Zdecydowanie nie było sensu dopytywać jak skończyli.
- A co masz na myśli, że twój krąg nie jest typowy? - zmieniła nieco temat.
- Już mówiłem, że nie należę do żadnej komórki, a Pandorina prowadzi swoją na własnych zasadach. Myślę, że jako prawnik jestem jej bardziej przydatny, bo głownie w tym celu mnie wykorzystuje.
- Tylko z nią współpracujesz? Czy są jeszcze jacyś heretycy? - dopytała chcąc się upewnić.
- Na pewno są, ale w moim przypadku Pandorina wszystko koordynuje.
- Więc sam nie posiadasz żadnych... Jak to wy nazywacie swoich podwładnych... Uczniów? - uniosła brew.
- Rozczarowałem cię? - odpowiedział ze śmiechem.
- Nie, nie. To akurat dobrze - odparła. Teraz mogła mieć nadzieję, że on nie mieszał się w to co działo się teraz w wydziale wewnętrznym. - A co z tą osobą, która wykorzystała twój nastoletni bunt i zrobiła z ciebie heretyka?
- To też jest coś co można zaliczyć do mojej przeszłości jaka została na Marsie. Nawet jakby pojawiła się w okolicy to przy Pandorinie musiałaby podkulić ogon. - Zaśmiał się.
- Czyli na Lunę przybyłeś sam? - dopytywała. - Bez kontaktu z innymi heretykami?
- Zgadza się.

Corday bardzo wnikliwie zaczęła mu się przyglądać. Coś jej tu zgrzytało w jego zeznaniach.
- Nie masz uczniów, nie należysz do kręgu, przybyłeś tu sam bez znajomości... - zaczęła podsumowanie tego co o sobie powiedział. - Specjalista w tym temacie ze mnie jest żaden, ale to tak trochę renegatem tu podchodzi - skomentowała. - Pandorina wie, że jesteś heretykiem? - dopytała, bo straciła już pewność co do tego.
- Oczywiście, że wie. I nie jestem renegatem - powiedział powoli jakby analizował to co właśnie usłyszał. - Jeśli jednak tak na to spojrzeć, to może to jest powodem, że ma mnie pod lupą.
- To ją prosiłeś o sztuczkę, którą użyłeś na Hillu?
- Tak. - Pokiwał głową. - Może też dlatego tak ją zainteresowałaś. Pewnie spodziewała się innego efektu.
Irya roześmiała się.
- Czyli ona wie, że chciałeś mnie zabić ? - zapytała dla upewnienia się.
- Pandorina nie rozdaje “sztuczek” na lewo i prawo. Musiałem jej zdradzić moje zamiary.
- To teraz sobie tylko mogę wyobrazić jej konsternację jak przydybała ciebie na kolacji z inspektor, którą miałeś sprzątnąć. I w końcu rozumiem czemu się tak spinałeś - skomentowała z rozbawieniem. - Z tego będą niezłe jazdy - znów zaczęła się śmiać.
- Muszę znaleźć jakiś ciekawy powód utrzymania cię przy życiu, bo niebawem może paść takie pytanie.

- Coś sobie wymyślisz, żeby nas wybronić. Jesteś świetnym prawnikiem - mrugnęła do niego.
- Dopóki będziesz grzeczna i posłuszna możesz czuć się bezpieczna - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.
Corday wybuchnęła jeszcze większym śmiechem.
- No to lepiej już dziś zacznijmy planować nasze uroczystości pogrzebowe - odparła tak bardzo rozbawiona, że aż otarła łzę z oka.
- Jesteś popieprzona - powiedział z tonem jakim wypowiada się zupełnie innego rodzaju słowa. Złapał Iryę za poły szlafroka, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach miękki pocałunek, a następnie objął mocno obiema rękami.
Blondynka objęła Charlesa za szyję i opadła na niego, przewracając z powrotem na łóżko.
- Bardzo cię lubię - szepnęła.
- O i widzisz. Gdybyśmy byli u ciebie to po tej deklaracji twój Steve właśnie by mnie rozsmarowywał na chodniku w czasie ucieczki. Ja ciebie też. - nie widziała jego twarzy, ale druga część wypowiedzi padła o wiele poważniej niż pierwsza.
- Ale gdybyś uciekł to ominęło by cię to... - mruknęła i zaczęła całować go po szyi, a ręce opuściła i nieśpiesznie zaczęła rozwijać jego szlafrok.
- Twój facet to ma chyba z tobą przerąbane - powiedział próbując zachować powagę. - Szlag... wychodzi na to, że to teraz ja - dodał zaraz potem i pozwolił jej działać.

Usiadła okrakiem na nim, nieco poniżej jego krocza i uśmiechnęła się lubieżnie.
- Zawsze to ja zrywam z facetem. A później ignoruję telefony - powiedziała tonem wyjaśnienia, zsuwając powoli z ramion szlafrok. - Ach i wiedz, że nie toleruję skoków w bok w związku - mówiąc to, dłońmi masowała go po torsie, kierując się w dół.
- Stawiamy warunki? - uniósł brew udając zaszokowanie. - A co oferujesz w zamian? - zapytał zaczepnie.
- Już sam mówiłeś, że nie ma odwrotu od tego związku, więc wolę jasno określić zasady, żeby pan prawnik mi później nie mówił, że nie było tego w umowie - mrugnęła do niego. - A w zamian możesz na wyłączność narzekać, że masz ze mną przerąbane - ściągnęła z siebie szlafrok i zrzuciła go na podłogę.
- Trochę mało - skrzywił się jakby był niezadowolony z oferty. - Musisz dorzucić coś jeszcze na stół żebym był zainteresowany wyrównaniem stawki - zaproponował kładąc dłonie na biodrach Iryi.

- Nie możesz mnie winić, że masz słabą pozycję do negocjacji - westchnęła z udawanym ubolewaniem i mrugnęła do niego. Wzięła w dłonie jego budząca się do działania męskość, co mocno ją cieszyło. - Ale chętnie posłucham listy życzeń - powiedziała, bardzo delikatnie masując jego jądra.
- Moja pozycja jest dla mnie bardzo komfortowa. Nie mam co narzekać - odpowiedział z zadowoleniem w reakcji na poczynania swojej partnerki. - A co do twoich warunków to nawet mi się podobają. Mogę ci obiecać, że nie zrobię na twoimi plecami nic, czego nie będę mógł dostać od ciebie.
- Brzmi pokrętnie i podejrzanie - stwierdziła kontynuując pieszczenie go. - Nikt wcześniej tak na mnie nie działał... Uwielbiam cię... - szepnęła i stanowczym ruchem dłoni posuwała się po jego członku uciskając go w odpowiedni sposób, by doprowadzić go do pełnej przydatności. Trwało to zaledwie chwilę, po której puściła go, unosząc swoje biodra, by od razu na nim usiąść i mieć go znowu w sobie. Na jej twarzy pojawił się pełen przyjemności grymas.

Pochyliła się nad Charlesem, pocałowała go zachłannie i zaczęła go ujeżdżać. Mężczyzna złapał obiema dłońmi pośladki dziewczyny i zacisnął na nich palce. Pozwolił jej robić na co ma tylko ochotę do momentu, aż zauważył, że jej mięśnie nóg słabną. Morgan podniósł się, objął ją jedną ręką i podpierając się na drugiej, obrócił ją w powietrzu rzucając ją plecami na łóżko. Podziwiał przez chwilę idealny, jeśli nie brać pod uwagę blizny obraz. Wsunął ręce pod jej kolana i złapał za biodra, podnosząc jej pośladki do góry, po czym zaczął poruszać się w niej. Po chwili przyspieszył, a w końcu mocnymi uderzeniami z całej siły ją penetrować.
Irya jęczała głośno, w pełni oddając się rozkoszy. Wyginała się tak by jak najbardziej czuć każdy jego ruch. Dłońmi gładziła go po przedramionach, w które nagle mocno wbiła paznokcie. Jej ciało zaczęło drżeć a spojrzenie zrobiło nie obecne, gdy pochłonęła ją przyjemność. Przymknęła oczy by w pełni się tym delektować.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-05-2019, 10:16   #127
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Teraz chyba nie spodoba ci się to co zaraz zrobię - powiedział zatrzymując się. Popatrzył jej w oczy z lekkim zatroskaniem oraz jednoczesnym tajemniczym uśmiechem.
- Yhymmm... - mruknęła rozleniwiona. - Najwyżej będziesz tego żałował… - zabrzmiała jakby w tej chwili było jej obojętne co chce z nią zrobić. Ale nieco spięła się, myśląc, że chodzi mu o seks analny, na który zupełnie nie miała teraz ochoty.

- Ostrzegałem - powiedział zaczepnie z błyskiem w oku.

To co się potem wydarzyło, ciężko było pisać. Irya poczuła narastającą falę chłodu bijącą od swojego kochanka, która ocuciła ją niczym wiadro zimnej wody. Zupełnie nie tego się spodziewała. Jej wzrok na chwilę stał się rozmazany, a gdy powrócił do normy poczuła eksplozję ekstazy w swoim podbrzuszu, która obficie wytrysnęła z niej na pościel. Było tak jakby Charles poruszył się w niej kilkaset razy, a jej receptory odebrały to w jednej sekundzie. Krzyknęła bezwiednie i zacisnęła z całych sił dłonie na pościeli.

Morgan opadł na nią wyraźnie zasapany i wbił usta w wargi Iryi, a jej orgazm trwał nadal, zalewając ją ogromem doznań, na które nie była przygotowana, szczególnie gdy szczytował raptem chwilę wcześniej i była przez to tak wrażliwa na dotyk. Całe jej ciało drżało, a umysł był oszołomiony od nadmiaru odczuwanej przyjemności. Ciężko dyszała, pozbawiona wszelkich sił, mogąc jedynie bezładnie odwzajemniać pocałunki. W tym momencie przerastało ją samo podniesienie rąk, by go objąć.

- To było takie dziwne… - szepnęła nie mogąc zebrać myśli. Była tak wykończona, że marzyła już tylko o tym by zasnąć.
Morgan wyszedł z niej i wstał z łóżka. Wyciągnął z szafy koc po czym zrzucił przemoczoną kołdrę na podłogę. Odwrócił prawie bezwładne ciało Iryi na bok i przykrył ją. Następnie położył się za nią i objął mocno. Corday zaraz wtuliła się w niego i cicho westchnęła. Po chwili jej świadomość odpłynęła.

***


Corday obudziła się, przeciągnęła i powoli podniosła do pozycji siedzącej. Była sama. Ziewając, zaspanym wzrokiem rozejrzała się po pokoju i wbiła spojrzenie w okno. Słońce zaczynało wschodzić zwiastując dzień świtu. Oraz to, że była już późna pora.
Ponownie zaczęła się przeciągać i wtedy poczuła, że mięśnie całego ciała bolały ją bardziej niż po wyczynowym treningu, co tylko ją bardziej cieszyło. Musiała przed sobą przyznać, że była w zadziwiająco świetnym nastroju. To był naprawdę szalony wieczór i zdecydowanie przeszła samą siebie. Zrobiła to co każdy wiedział by nigdy nie robić i zaufała Heretykowi. Rozmowa, jaką przeszli w trakcie popuszczania swoim pragnieniom, była tak nierealna, że sama uznałaby prędzej, że to wszystko jej się tylko śniło.
Dobrze wiedziała, że to dopiero początek i zaraz przytłoczą ich wszelkie problemy jakie wynikają z tego jaką decyzję podjęli… Ale albo jeszcze do niej to nie docierało, albo faktycznie nie mogła się doczekać tego co z będzie dalej. A mogło teraz być albo bardzo źle, albo wyjątkowo dobrze. Zupełnie jak podczas ich randki, gdy wahała się czy jechać za prawnikiem. Wtedy przeczucie jej nie zawiodło, więc oby trzymało dalej dobrą formę.


Popatrzyła na puste miejsce w łóżku, na wygniecioną poduszkę wskazująca, że tej nocy nie spała sama. Ona i Morgan byli parą bardzo dziwnych ludzi, którzy w dziwnych okolicznościach poczuli, że do siebie pasują.
- Charles? - rzuciła w przestrzeń.
- Tutaj - usłyszała jego głos dochodzący od strony kuchni.
Choć nie spodziewała się po nim, że mógłby zostawić ją samą w swoim wielkim domu, to poczuła ulgę słysząc go. Spojrzała na podłogę, bo przypominało jej się, że tam powinno być coś co mogła na siebie ubrać. Powoli wstała z łóżka i czując, że jej nogi są jak z waty, zaśmiała się pod nosem. Nałożyła na siebie biały szlafrok i ruszyła by wyjść z pokoju. W miarę zbliżania się do drzwi wyczuła aromat mocnej kawy. A to było dokładnie to czego potrzebowała w tej chwili. Zaciągnęła się tym zapachem i poszła prosto do kuchni

Blat kuchenny zastawiony był różnymi produktami, które miały trafić w śniadaniowy gust prawie każdej głodnej osoby. Irya ze zdumieniem przyglądała się temu widokowi. Wystarczyłaby jej sama kawa, a tu zapowiadało się, że jak rzadko, zje również śniadanie. Były to wspaniałe wieści, bo była głodna jak nigdy. Corday zauważyła, że jej pistolet leżał nadal w tym samym miejscu co wcześniej.
Na jej widok Charles, ubrany we wczorajszy szlafrok, rozlał kawę z dzbanka do dwóch filiżanek.
- Dobrze spałaś? - zapytał tonem świadczącym o wyjątkowo dobrym nastroju.


Blondynka uśmiechnęła się do niego i skinęła głową. Poranki dnia kolejnego bywały krępujące w takich okolicznościach. Ale nie dzisiejszy.

- Wyjątkowo dobrze - odpowiedziała pogodnym tonem i podeszła do mężczyzny. - Doskonały seks, cudowny sen… Ale przede wszystkim wspaniałe towarzystwo - objęła go za szyję i pocałowała czule w usta. - A teraz to... Nieźle... A jeszcze przed naszą randką myślałam sobie, że chętnie zostanę u ciebie na śniadaniu. I oto ono - pokiwała z uznaniem na wystawione jedzenie. Sama, nie licząc gotowych dań zostawionych dla niej przez gosposię, nie miała nic w lodówce.

- Jeśli mi teraz dasz kontrakt małżeński to podpiszę w ciemno - dodała na koniec żartobliwym tonem.
- A potem piękny ślub w Katedrze na kilkaset osób, który udzieli nam sam Kardynał. Będziemy iść między szpalerami Inkwizytorów w pełnych zbrojach z Justiferami gotowymi do strzału… - wypowiedział, zapatrzony w dal, udając pełen patosu ton po czym zachichotał na koniec. - Grzanka czy świeże pieczywo? - zapytał dając do zrozumienia jakie w tym momencie ma priorytety. - Nie pcham się w żadne umowy w ciemno. Chyba, że nie mam wyjścia - dodał z sympatycznym uśmiechem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 06-05-2019 o 10:25.
Raga jest offline  
Stary 07-05-2019, 15:27   #128
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Irya śmiała się pod nosem kiedy Charles żartował sobie o idealnym ślubie.
- Świeże pieczywo - odpowiedziała i puściła go, by wziąć do ręki filiżankę z aromatyczną kawą. - To mi przypomniało. Wtedy, gdy jedliśmy lunch w restauracji przed Katedrą, to naprawdę byłeś zmęczony, czy tak działa na ciebie sama ta budowla? - zapytała mocno zainteresowana i napiła się.
- Sama obecność jednej z głównych katedr uniemożliwia używanie Mrocznej Harmonii w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od niej. Wybierając się w jej otoczenie wolę się przygotować, a ma to pewne konsekwencje.
- Jakie konkretnie i po co tak właściwie? - drążyła dalej.
- Ci którzy służą Ilian mogą dostać od niej dar, którym mogą utrudnić,a nawet uniemożliwić ich wykrycie poprzez Cleanerów i Bractwo. Jednak działanie tego daru jest tylko czasowe, a Heretyk, który zużyje zbyt dużo swoich zasobów jest o wiele łatwiejszy do wykrycia.

- I ta sztuczka działa nawet tam gdzie teoretycznie nie powinna działać Mroczna Harmonia? - ciągnęła dalej Irya i usiadła na jednym z krzeseł stojących przy blacie kuchennej wyspy. - Jeśli dobrze pamiętam to wtedy chyba faktycznie nie czułam od ciebie chłodu - zamyśliła się.
- Nie ma takich miejsc gdzie Mroczna Harmonia nie będzie działać, tak samo pewnie jak i Sztuka. Istnieją za to warunki, które mogą utrudnić jej użycie - wzruszył ramionami jakby szukał odpowiedniego przykładu. - Katedra, trwający egzorcyzm, brak tlenu, duży otwór wlotowy w głowie, obfite krwawienie wynikające z oderwanej kończyny… - zaczął wymieniać próbując zachować powagę.
- Szkoda, że nie mam notesu to zaczęłabym sobie robić notatki - Corday zaśmiała się. Jednak gdy tak o tym pomyślała to zastanawiające było czemu prawnik tak chętnie dzielił się z nią swoją wiedzą. Chyba musiała na razie założyć, że zwyczajnie nie ma się komu wygadać. - Czyli przykro mi, ale twój wymarzony ślub w katedrze będzie trzeba sobie darować, bo jeszcze mi zemdlejesz - podsumowała Irya i mrugnęła do niego. - A jak oberwiesz to też do szpitala Bractwa nie mam co cię wieźć. Masz jakąś zaufaną prywatną klinikę? - zadała bardzo praktyczne pytanie.
- Do tej pory nie było takiej potrzeby, ale w takim przypadku opcją byłaby klinika w Gotland. Albo Pandorina. Ona ma swoje własne dojścia. Masz jeszcze jakieś pytania? Kawa ci wystygnie - dodał z uśmiechem stosując Capitolską manierę skakania po tematach.

Blondynka popatrzyła na trzymaną przez siebie filiżankę. Kawa była mocna, czarna i bez żadnych dodatków. Świetnie stawiała na nogi. Corday pomyślała, że w nagłej sytuacji klinika będzie musiała wystarczyć, bo już prędzej zaryzykowałaby wizytę w Szpitalu Bractwa niż kiedykolwiek zaufała Pandorinie. Zdanie Iryi na temat ogółu Heretyków nie zmieniło się i jej hipokryzja ograniczała się wyłącznie do tego jednego, jedynego wyjątku, który dziś przygotował jej śniadanie.

- Przywykłam do picia zimnej - odparła i upiła kolejny łyk, po czym spojrzała na jedzenie. - Jak to śledczy, pytań mam zawsze całe mnóstwo - odstawiła kawę, sięgnęła po pieczywo i zaczęła kompletować sobie kanapkę z tego co było wystawione na blat.
- Na przykład takie jak to, czemu przyszedłeś do mnie i ostrzegłeś, że Anderson jest kretem wewnętrznych, później powiedziałeś mi kto ci to powiedział, by przy kolejnej okazji wyprzeć się tego, że w ogóle mi zdradziłeś imię tego źródła - w czasie swojej wypowiedzi skończyła robić swoją kanapkę i patrząc pytająco na Charlesa, wgryzła się w nią.
- Chciałem oszczędzić nam problemów. Jednak ta informacja okazała się nieprawdą. Pewnie White chciał w ten sposób próbować chronić swojego człowieka. A co do wypierania się, to sytuacja między Whitem i Parkerem powoduje, że jestem między młotem i kowadłem. Pewnie pogubiłem się w zeznaniach - Irya wyczuła niezadowolenie w słowach Charlesa.
Faktycznie wtedy odniosła wrażenie, że po prostu zapomniał co jej powiedział i spanikował. To było takie słodkie.
- A twoje relacje z samym Andersonem? - spytała po przełknięciu tego co miała w ustach. - Jak sobie przypominam twoją reakcję, gdy go spotkaliśmy po wyjściu z restauracji przed Katedrą, to jego obecność bardziej ciebie zdenerwowała niż Pandorina wczoraj.

- Raczej zezłościła niż zdenerwowała - poprawił prawnik. - Anderson powoduje same problemy. Gdyby współpracował to nie byłoby żadnego konfliktu. White nie potrafi przeboleć nowego rozkładu władzy.
W ten sposób Charles potwierdził Corday to co podejrzewała ona jak i sam Anderson, że prawnik uwziął się na ex wojskowego. W każdym razie White chyba musiałby dostać wstrząsu mózgu jeśli uznał, że dobrym pomysłem na ratowanie swojego przydupasa jest mówienie, że jego podwładny to kret wewnętrznych. Ale w sumie przyszedł osobiście jej grozić, co tylko potwierdzało, że siwy facet słabo przewidywał konsekwencje swoich działań. W milczeniu zjadła kanapkę i zabrała się za robienie kolejnej.
- Myślisz, że to White zlecił zabójstwo Harrisów? - zapytała.
Morgan, wgryzając się w kanapkę, odpowiedział wzruszeniem ramion.
- Nigdy się tym nie interesowałem - odpowiedział w końcu, gdy udało mu się wepchnąć kęs w policzek. - Jeśli tak było, to może Anderson by coś na ten temat wiedział.

Irya zaśmiała się, widząc jak Charles mówi z pełnymi ustami. Tak bardzo to zaburzało wizerunek dystyngowanego prawnika jaki lubił kreować, że aż było urocze.
- Możliwe - skinęła głową zastanawiając się czy ex wojskowy aż tak długo pracował dla White’a. - A jak skończyła się historia z panną Harris?
- Dla niej chyba kiepsko. Cały ich gang został rozbity. Zastrzyk kasy spowodował, że sodówka uderzyła im do głowy i w końcu trafili na twardszych od siebie. Mam tendencję do okazywania braku atencji dla osób, które przestają mnie interesować, ale jak chcesz to mogę spróbować się coś dowiedzieć.
Corday pokręciła głową, zajadając się. Popiła kęs łykiem kawy i dopiero po tym odpowiedziała.
- Nie trzeba. Sama sobie ją znajdę jak będę potrzebować. Już raz mi się to udało - mrugnęła do niego. - Chciałam tylko upewnić się, że dostała co jej się należało za udziały. Potwierdziło się też to co sama słyszałam... Cóż, zdecydowanie zabrakło jej oleju w głowie albo kogoś kto wbiłby jej do głowy rozsądek - skomentowała sytuację Marie Harris. - Jak dla mnie gang, to gang, jeden mniej to zawsze plus - dodała ze wzruszeniem ramion, co znaczyło, że Inspektor nie ubolewa nad losem dziewczyny.

- Za to zobaczenie zaskoczenia na twojej przystojnej buźce, gdy ci ją znalazłam, było tak bardzo bezcenne - Irya spojrzała na Charlesa i uśmiechając się zadziornie, mrugnęła do niego.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-05-2019, 12:31   #129
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- To był okres odkrywania twojego potencjału. W tym czasie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś.
- Tak, jestem świetna w tym co robię - pokiwała głową z samozadowoleniem. Dopiła swoją kawę i odstawiła filiżankę
- Nie chodziło mi tylko o wykonywanie obowiązków - wyjaśnił ze śmiechem.
Irya uniosła brew w zdziwieniu, które trudno było określić czy jest prawdziwe czy jedynie udawane.
- Ach tak? Cóż to jeszcze takiego jest? - zapytała go i włożyła sobie do ust ostatni kęs kanapki.
- Na pewno nie talent do seksu, bo o nim dowiedziałem się niedawno. Chociaż jego i tak muszę dopisać do listy. - Nie przestawał się śmiać. - Nazwijmy to ogólnie osobowością.

- Lubisz mnie za charakter? To miłe - pokiwała głową z zadowoleniem. Tyle razy już słyszała to zapewnienie od swoich byłych facetów, ale dopiero Charles brzmiał naprawdę wiarygodnie. W końcu jego majątek znacznie przewyższał jej, więc mogła być spokojna, że nie o to mu chodzi. - Tylko spróbuj kiedyś narzekać na tą moją osobowość, na przykład gdy nie dam ci się przeciągnąć na stronę ciemności - zaśmiała się i zdecydowała się na kolejną kanapkę, bo po tej nocy apetyt bardzo jej dopisywał.
- Wcale nie będę próbował - zapewnił. - Jakby tak się mimo wszystko stało to wtedy byłby z nami koniec - nadal rozbawiony, powiedział jakby to było oczywiste. - Jakaś inna niewinna duszyczka byłaby wtedy o wiele ciekawsza. Nawet jeśli nie tak dobra w łóżku - mrugnął do niej.
- Liczyłam, że tak powiesz - uśmiechnęła się do niego szczerze. - Ale mimo to, wciąż brzmi to dziwnie z twoich ust.
- Dlaczego? - Uniósł brew. - Myślisz, że to tradycyjna procedura przeciągania na ciemną stronę? - rozłożył ręce dając do zrozumienia, że chodzi wszystko co zaszło w jego domu. - Uważam cię za moją prywatną zdobycz - uśmiechnął się szelmowsko.
- To dość sporna kwestia sporna kto kogo upolował - zachichotała Irya i drapieżnie wgryzła się w kanapkę. W milczeniu ją dokończyła.

- Myślę, że metody rekrutacji dobierane są indywidualnie - skomentowała w nawiązaniu do jego wypowiedzi, z przymrużeniem oka. - Cóż, część mnie, ta którą najrzadziej słucham i nazywa się rozsądek, mówi że do tego dążyłby Heretyk. Jednak ty jesteś inny. Zdajesz się nie być fanem takiego stylu życia.
- Jestem fanem mojego stylu życia - zaznaczył. - Pewne aspekty ceny jaką trzeba za to zapłacić nie są w moim stylu, ale ogólny zarys mi się podoba.
Corday pokiwała głową, jakby właśnie usłyszała tak wielką ściemę jakiej jeszcze żaden przesłuchiwany jej nie wcześniej nie próbował wcisnąć.
- Nadal uważam, że masz lamerskie pobudki jeśli chodzi o stanie się Heretykiem - wzruszyła ramionami. - Ale już nic więcej nie mówię, bo jeszcze się obrazisz i mi dasz ban na seks - zaśmiała się.
- Musiałabyś się bardziej postarać, żeby mnie obrazić - odparł Charles z tajemniczym uśmiechem i tylko fragmentarycznie odnosząc się do jej wypowiedzi.

W pierwszej chwili Irya swoim zwyczajem odebrała to jak wyzwanie i już otworzyła usta by dać mu tego o co się prosił. Pokręciła jednak głową i westchnęła.
- Nigdy moim celem nie będzie ciebie obrażać. Jeśli jednak się kiedyś poczujesz obrażony, to wiedz, że nie będzie to umyślne działanie - zapewniła go, kładąc rękę na jego dłoni. - Tak samo zawsze, ale to zawsze będę uważać, że stanie się Heretykiem to był twój najgłupszy pomysł w życiu - dodała już z przymrużeniem oka.
- I ostatniej nocy właśnie mi to pokazywałaś? - odparł wstając. Obszedł blat, przyciągnął ją do siebie i położył obie dłonie na jej biodrach. - Gdybym nim nie był to pewnie nigdy byśmy się nie spotkali - powiedział patrząc Iryi prosto w oczy.
- Więc uważasz, że polecę na każdego Heretyka? To lepiej żebyś mnie trzymał z dala od swoich kolegów Heretyków - powiedziała drocząc się z nim.
- Mam głównie koleżanki, więc chyba nie ma takiego ryzyka - odparł w podobnym tonie. - No chyba, że jesteś otwarta na różne doświadczenia - dodał unosząc lekko brew.
- Zdarzyło się - roześmiała się, a Morgan zaraz po niej. Jednak Corday z jego wyrazu twarzy mogła wyczytać, że jej odpowiedź spowodowała u niego potok myśli.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele - powiedziała z rozbawieniem widząc jego zamyśloną minę.
- Za chwilę muszę się zbierać - zakomunikował po chwili gdy poziom rozbawienia nieco opadł.

Irya popatrzyła na zegar i zrobiła niepocieszoną minę.
- Fakt, też muszę się powoli zbierać - zgodziła się z nim, choć kusząca była myśl żeby zadzwonić do szefa i poinformować że bierze sobie wolne. - Mam prośbę. W aucie mam torbę, przyniesiesz mi ją?
- Do tej pory łudziłem się jeszcze, że to wszystko było spontaniczne, a tutaj wychodzi na jaw, że to była perfidna premedytacja - rzucił z udawanym oburzeniem i ruszył w kierunku drzwi. - Gdzie masz kluczyki?
- W torebce. A torebka została w salonie - odparła. - Ja po prostu dobrze odczytuje intencje ludzi z mojego otoczenia - skomentowała jeszcze ze śmiechem.
- Ciekawe czyje intencje jeszcze tak dobrze odczytujesz - usłyszała z pomieszczenia obok. - Ostatniego wieczoru widać było wyraźnie, że długo nie zaspokajałaś swojego głodu. - dodał chwilę potem. Nie było tego słychać w tonie głosu, ale Irya była pewna, że Charles przegrzebując jej torebkę bawi się wyśmienicie. Nie skomentował jednak prezerwatyw, które na pewno musiał zauważyć.

Blondynka przez chwilę jeszcze przyglądała się jedzeniu, ale tylko upewniła się, że nie jest już głodna. Wstała i już miała iść do łazienki, ale zdecydowała się najpierw pochować do lodówki to co wymagało niższej temperatury. Resztę zostawiła, bo w kuchni było za wiele szafek i tylko właściciel tego domu miał wiedzę gdzie co powinno się znajdować. Na koniec wzięła do ręki kaburę z pistoletem i poszła do pokoju gościnnego. Zostawiła tam broń na komodzie i udała się do łazienki, wziąć prysznic. Nocna kąpiel na nic się zdała po tym co później się działo. Zrzuciła szlafrok na podłogę i weszła do kabiny. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienia jakie wywołało to miejsce i miała nadzieję, że nie będzie musiała długo czekać na kolejną taką okazję.
Włączyła wodę i szybko umyła się. Znalezienie suszarki nie stanowiło już dla niej problemu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 09-05-2019, 11:09   #130
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Owinięta ręcznikiem Irya wyszła z łazienki i w otwartych drzwiach pokoju gościnnego, zobaczyła swoją torbę leżącą na łóżku. Morgana nie było widać nigdzie w zasięgu wzroku. Wyglądało na to, że wolał już więcej nie ryzykować przebywania z nią bez ubrań. Corday schyliła się, żeby sięgnąć po swoje buty na obcasie i weszła do pokoju. Zdjęła z siebie ręcznik, rzucając na łóżko i pochyliła się nad torbą, wyciągając z niej ubrania. W takich chwilach opłacało jej się być pracoholikiem, bo dzięki temu nie musiała wciskać się znowu w sukienkę, ani jechać do siebie przebrać.
- O, mam nawet szczotkę - ucieszyła się biorąc ją do ręki. Przeczesała włosy i związała je z tyłu głowy. Zaczęła ubierać się w ubiór roboczy, czyli standardowy zestaw jaki nosiła na co dzień. Brakowało jej tylko kamizelki i ulubionego płaszcza. Już po chwili skończyła i schowała buty do torby. Cofnęła się do komody i wzięła do ręki pistolet. Sprawdziła czy jest zabezpieczony i przypięła z kaburą do pasa, tak żeby jak najmniej odznaczało się pod koszulą.

- Widzę, że jesteś już gotowa. Kolejny plusik do listy - usłyszała z przedpokoju. Morgan stał w pełnym rynsztunku oparty o framugę i przyglądał się jej. - Pani inspektor, zastawiła mnie pani na moim podjeździe. - Pretensja w głosie była wyraźnie przerysowana, a w oczach kryło się rozbawienie.
- Aż tak ci się spieszy do pracy? - zapytała niby tym urażona i wzięła z łóżka swoją torbę, zarzucając ją na ramię. Podeszła do Morgana i łapiąc go za krawat przyciągnęła do siebie, żeby pocałować w usta.
- Kiedy znów chcesz mieć dla mnie czas? - zapytała po krótkim buziaku.
- Są pewne priorytety jakich nie mogę zaniedbać nawet dla ciebie, ale założę się, że działa to w obie strony - odparł z żalem w głosie. - W każdym razie muszę mieć teraz na ciebie oko. Niebawem.
Miał rację, Corday też miała kilka spraw, na które musiała mieć oko, żeby skutecznie uprzykrzać życie Syndykatowi i "kolegom" Morgana.
- Rozumiem. Baw się dobrze i działaj w granicach prawa - mrugnęła do niego i puściła jego krawat, który lekko mu poprawiła, po czym ruszyła do drzwi.

Morgan szedł zaraz za nią. Został chwilę przy drzwiach czemu towarzyszyło głośne, podwójne szczęknięcie ciężkiego zamka. Gdy Corday wsiadała do swojego samochodu, on z uśmiechem stał przy swoim, odprowadzając ją wzrokiem, aż do momentu gdy wjechała na główna ulicę. W lusterku widziała jeszcze jak jego samochód oddalił się w przeciwnym kierunku.

***

Wjeżdżając na trasę, musiała mocniej depnąć, żeby mieć pewność, że w biurze zjawi się punktualnie. Standardowo dojechanie z Gotland na jej posterunek zajmowało dłuższą chwilę. W tym czasie, poza marudzeniem na wschodzące słońce przemieszanym z rozmyślaniem o pracy, zadzwoniła do zarządcy kamienicy, w której mieściło się jej mieszkanie, załatwiając jedną drobną sprawę. Okazało się to jednak nie być takie proste. Konieczność przebijania się przez kolejne opcje telefonicznej centrali Cybertroniku za bardzo odciągała ją od prowadzenia. Musiała zostawić to na później.

Pojawienie się Corday w biurze w połowie pierwszej zmiany nie wzbudziło większej uwagi. Jedynie Amy poderwała się na widok przełożonej i podeszła do niej z kilkoma raportami.
- Nie ma szefa - wyjaśniła krótko kładąc kartki do podpisu na biurku. Irya zauważyła zmianę na jej twarzy gdy dziewczyna wciągnęła mocniej powietrze. Sprawiała wrażenie jakby żywiła o coś urazę.
Blondynka przekrzywiła głowę w zdziwieniu na jej reakcję.
- No co? - zapytała podwładną.
- Nic takiego - odparła Lewis na lekkim fochu. - Jedynie pani może zatwierdzić te raporty pod nieobecność komendanta.
- Na pewno tylko o to chodzi? - Irya podejrzliwie zmrużyła oczy.
- Tak. Tylko o to - odpowiedziała po lekkim wahaniu i uciekła do swojego biurka. Corday zdawało się, że dziewczyna sprawia wrażenie zazdrosnej.
Irya uniosła rękę do twarzy i powąchała swój nadgarstek. Zdała sobie sprawę, że pachniała męskim żelem do mycia i pewnie to wyczuła Amy. A to tylko wprawiło ją w jeszcze większe zdziwienie. "Czyżby?" pomyślała wpatrując się w podwładną, która sprawiała wrażenie nagle bardzo zapracowanej. Nie był to jednak temat do drążenia w biurze.

Blondynka odwróciła spojrzenie od Lewis i otworzyła pierwszą teczkę ze stosu jaki jej przyniosła. Przy okazji podsumowując bieżące sprawy Corday doszła wniosku, że z tych ważniejszych i ciekawszych pierwsza na liście jest sprawa Andersona, a zaraz poniżej ta tycząca się Evansa, gdzie jednak musiała jeszcze poczekać na wyniki badań.
Po ponad godzinie i przejrzeniu oraz zatwierdzeniu kilku akt sprawy Corday zdecydowała się zrobić sobie przerwę. Odłożyła akta i wbiła spojrzenie w bukiet kwiatów, który wciąż stał na jej biurku. Sięgnęła w końcu po telefon, żeby dokończyć sprawę przepustki dla Morgana. Prawnik zapracował sobie na nią.

Tym razem, siedząc wygodnie w swoim fotelu oraz przy wsparciu kubka z ulubioną kawą, Irya przebrnęła przez szereg opcji i podała dane Morgana. Imię, nazwisko, przynależność i Capitolskie ID zdobyła już podczas jego prześwietlania. Informacje, po krótkiej chwili zostały zweryfikowane przez bezosobowego operatora, który mógł być zarówno człowiekiem jak androidem. Na koniec padło pytanie pod jaki adres dostarczyć kartę dostępu. Podała swój własny. Zadowolona, że udało jej się przez to przebrnąć, wstała i udała się na drobną przechadzkę, żeby osobiście zapytać patologa kiedy będą wyniki badań dyrektora-trupa.

***


- Wstępne testy wykazują obecność substancji odurzających - odpowiedział na pytanie Patel. - Ich rodzaj oraz stężenie poznamy jednak za kilka dni. Co do Cleanera to wykrył on ślady Mrocznej Harmonii, ale zasugerował kontakt z nią. Podobno martwego heretyka nie da się wykryć.
- Nie dobrze - Inspektor westchnęła ciężko i pokręciła głową. Spodziewała się tego, ale do ostatniej chwili miała nadzieję, że może jednak nic nie zostanie wykryte. Cokolwiek Vanessa zrobiła denatowi, to zostawiło ślady, choć wspomnienie, że martwego Heretyka nie da się wykryć dawało jeszcze drugie dno tej historii. Pokrywało się też z osobistymi obserwacjami Iryi jakie poczyniła dwa wieczory temu.
I w tej chwili traciło na znaczeniu to jakimi prochami nafaszerował się Evans.
- To pozostaje mi już tylko zapakować te złe wieści w ładną kopertę i przekazać centrali... - skrzywiła się. - Widziałeś dzisiaj Sinclaira? - zapytała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172