Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2017, 14:20   #11
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Corday wyjechała z podziemnego garażu i zatrzymała się przy ulicy. Wymuszanie było jedynym skutecznym sposobem na włączenie się do ruchu więc włączyła kierunkowskaz i ruszyła.

Dystrykt należał do Capitolu. Capitol był pierwszą, a z definicji jedyną korporacją w układzie słonecznym. W przeciwieństwie do pozostałych nie składała się z Klanów jak Imperial, Domów jak Bauhaus, czy Keiretsu jak Mishima (które dla kogoś spoza tej korporacji najłatwiej definiować jako lenna). Capitol jako jedyny posiadał Czarter (kartę/status) ze spisanymi wszystkimi prawami i obowiązkami, który jest starszy niż pierwsze Kroniki umieszczone na ścianach Katedr. Na jego czele stoi Prezydent, który wybierany jest demokratycznie spośród 690 członków Zarządu. Zarząd z kolei, jesienią co cztery lata, wybierany jest przez wszystkich członków tej korporacji. Capitol opiera się jednocześnie na Demokracji i Plutokracji. Każdy ma prawo głosu, ale jego głos ma siłę ilości akcji Capitolu jakie ma w posiadaniu. Każdy obywatel jest w praktyce akcjonariuszem. Żeby zdobyć przynależność do Capitolu wystarczy wejść w posiadanie pierwszej akcji. Aby takową otrzymać potrzebne jest pozwolenie, które nigdy, ale to przenigdy nie jest wydawane.

Corday i Lewis jechały w kierunku centrum, a każdemu jak zwykle się spieszyło. Pierwszy klakson zawsze można było usłyszeć około sekundy po zmianie światła na zielone. Taksówki statystycznie były najliczniejszym typem pojazdu na ulicy. Pewnych rzeczy można było być pewnym pod ich względem. Należały do agencji, były kuloodporne, w każdej kratka dzieliła pasażera od kierowcy, a sam kierowca miał pod ręką strzelbę. Zdarzali się wolni strzelcy, ale albo szybko się przyłączali do jednej z agencji albo znikali. Podróż taksówką była tania, popularna i bezpieczna.
Na Lunie nikt nie potrzebował pozwolenia na krótką broń i można było ją kupić prawie na każdym kroku. Nie każdego jednak było na nią stać i nie każdy kto ją posiadał umiał się nią dobrze posługiwać.

Droga głównymi arteriami dystryktu zawsze była uciążliwa tylko ze względu na natężenie ruchu, a najwięcej zaangażowania służb porządkowych wymagało kilka najważniejszych rejonów:

„The Pinnacle” - kwatera główna Capitolu na Lunie wznosiła się na 170 pięter i miała charakterystyczny falliczny kształt będący nieraz obiektem żartów innych korporacji. Gdyby Bractwo wyraźnie nie zaznaczyło, że żaden budynek nie może górować nad Katedrą to byłaby zapewne jeszcze wyższa.

„Theater Row” - tutaj zobaczyć można wszystkie sztuki, musicale i filmy jakie wyszły pod logiem Capitolu. Bractwo zasponsorowało również stworzenie krótkich umoralniających produkcji, ale były one bardzo nieudane. Mimo wszystko puszczane są one zaraz przed największymi premierami. Tradycją jest aby każdy odwiedzający Lunę zobaczył przynajmniej raz musical „Devil’s Cat”, który oparty jest na wierszu o antropomorficznych wersjach mięsożernych ssaków, bardzo powszechnych w dżunglach Wenus. Zazdrośni producenci mówią, że to spektakl który nigdy nie przestaje być wystawiany. Istnieje na scenie od prawie 600 lat, a odgrywany jest przez pokolenia tych samych rodzin aktorów.

“The Garden” - jeden z najbardziej wyspecjalizowanych obiektów w układzie słonecznym gdzie organizowane są sportowe eventy. Przez cały rok odbywają się tam wszelkiego typu mistrzostwa, sporty drużynowe i specjalne pokazy. Bilety są drogie, ale dla wielu młodych Capitolczyków pokazywanie się tam jest symbolem statusu. Największe wydarzenia emitowane są również w telewizji.

“Apollo Landing” - ekskluzywny i drogi kompleks apartamentów dla snobistycznych Capitolczyków. W zakresie usług dla mieszkańców są pralnie, kryte pływalnie, trenerzy personalni oraz catering. Capitolczycy używają zwrotu “Apollo landing” dla nieoczekiwanych sukcesów lub osiągnięć.

“Luna Central Exchange” - Capitolska giełda. Setki tysięcy przedsiębiorstw funkcjonuje pod kuratelą Capitolu, a prawie wszystkie działają dzięki obrotowi akcji oferty publicznej. Miliony Kardynalskich Koron i Capitolskich Dolarów przepływają dziennie przez LCE.

“Bank of Mars” - oficjalny bank Capitolu. Używany głównie przez członków zarządu i kroporacje. Znany jest z bardzo powolnej obsługi i tajemniczych zasad finansowych, których chyba nikt do końca nie zna w całości. Niedostępny dla przeciętnego obywatela, aczkolwiek posiada zasady obsługi indywidualnej, ale w odpowiedniej do tego cenie.

“The McCarthy Coliseum” - gigantyczny stadion na świeżym powietrzu gdzie drużyny sportowe grają mecze w każdy weekend. Składana kopuła pozwala na użytkowanie o każdej porze roku i pogodzie. Roczna opłata za miejsce w przeszklonej loży dla VIPów, z najlepszym widokiem na mecz oraz stosownej do zacisznych spotkań, opiewa na kwotę 70,000 Koron. Do takiej loży często zaprasza się ważnych klientów na obiad, podczas którego negocjowane są kluczowe umowy.

“Luna Commerce Center”

Jeśli coś jest możliwe do kupienia to na pewno będzie to tutaj dostępne. Centrum Handlowe LCC zawiera ponad trzy tysiące sklepów usytuowanych na piętnastu piętrach. Wszystkie korporacje posiadają tutaj stoiska, od sieci restauracji “Burgerwerks” Bauhausu, przez wysokiej klasy sklepy odzieżowe Imperialu “Farrah’s”, aż po ogromny Capitolski "Toyland".
Znajdują się tam również inne popularne sklepy. “Sound World” Mishimy, zaopatrzony w najszerszą na Lunie gamę sprzętu audio. Perfumeria dla kobiet “The Scent”, szczególnie chętnie odwiedzana przez damy z Bauhausu. “Locked and Loaded”, jeden z najlepiej wyposażonych sklepów z bronią oraz “Galleria”, sklep z drobnicą dla młodych, popularny ze względu na szeroki wybór muzyki, ubrań oraz akcesoriów do wszelkich używek.

Właśnie do LCC kierowała swój pojazd Corday. Po zaparkowaniu w strefie VIP kobiety wychodząc z windy znalazły się w przestronnym wnętrzu centrum handlowego.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 24-07-2018 o 09:15.
Raga jest offline  
Stary 20-06-2017, 10:09   #12
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday w pełni przejęła inicjatywę, co przy towarzystwie Amy nie było żadnym wyczynem. Inspektor rozejrzała się w celu ustalenia gdzie dokładnie się znajdowały i po krótkej chwili namysłu prowadziła je najkrótszą drogą do będącego w ostatnim czasie ulubionego miejsca jakie miała w tym kompleksie.
Ludzi było na korytarzach naprawdę mnóstwo, ale Irya nie wyglądała na zrażoną tłumem. Raz po raz spoglądała na swoją koleżankę, by upewnić się że nie zgubiła się przypadkiem.
Amy z zainteresowaniem rozglądała się i zwalniała trochę w momencie gdy ją coś zainteresowało. Gdy się orientowała, że trochę zamarudziła, przyspieszała kroku aby zrównać się z Iryą. Nie wyglądała na zafascynowaną. Raczej sprawiała wrażenie iż zna to miejsce, ale nie jest częstym bywalcem.
Blondynka natomiast wydawała się nie zwracać uwagi na sklepowe witryny, choć mijając sklep “Locked and Loaded” wyraźnie zawiesiła na nim oko na dłużej niż dwie sekundy.

W końcu dotarły do celu. W wejściu stał człowiek, na którego Irya nie zwróciła uwagi tylko przeszła, wkraczając do środka. Na szyldzie tego miejsca widniał prosty napis Restauracja Hunter. Mężczyzna, którego jedyną pracą było decydowanie kto dostąpi zaszczytu wejścia do lokalu, a kto nie, spojrzał wyniośle na Amy, ale widząc, że Corday machnęła na nią ręką pośpieszająco, usunął się dając Lewis wolne przejście.
Brwi dziewczyny o kasztanowych włosach uniosły się lekko w zdumieniu. Wyraz twarzy mógłby sugerować, że Inspektor coraz bardziej ją intrygowała.


Wnętrze było urządzone z gustem. Barwy stonowane, ciemne odcienie szarości i brązu, gdzieniegdzie rozświetlone krwistą czerwienią witraży. Amy po raz kolejny nie ukryła zaskoczenia gdy Irya odmówiła pozostawienia okrycia w szatni mieszczącej się zaraz obok księgi rezerwacji, a obsługa zignorowała ten fakt. Corday lawirując między dość ciasno ustawionymi stolikami znalazła upatrzoną przez siebie miejscówkę. Stolik dla czterech, ze stojącą na środku tabliczką "rezerwacja". Inspektor zdjęła płaszcz i powiesiła go na jednym z krzeseł. Blondynka usiadła na krześle obok tego robiącego za jej wieszak i spojrzała wyczekująco na Lewis, której nie pozostawało nic innego jak dołączyć do koleżanki z pracy. Młoda Konstabl niechętnie zdjęła swój trencz. Złożyła go z lekką pedanterią na pół i przewiesiła na siedzisku jedynego wolnego krzesła. Kilka spojrzeń powędrowało w kierunku jej munduru, ale po chwili wszyscy zajęli się z powrotem swoimi sprawami. Wkrótce przy nich, znikąd, zmaterializował się kelner dając im do ręki karty. Ale Irya machnęła ręką.
- Nie trzeba, weźmiemy po prostu dwa steki i czerwone wino - stwierdziła, ale zaraz coś jej się przypomniało. Zrobiła niezadowoloną minę. - Cholera, kieruję… To jedno niech będzie dealkoholizowane - poleciła po czym straciła zainteresowanie kelnerem i spojrzała na koleżankę. Uśmiechnęła się do niej przyjacielsko. - Nareszcie odrobina spokoju - odetchnęła i rozsiadła się wygodnie. - Ojej, mam nadzieję, że lubisz krwiste steki, ale jeszcze mogę poprosić, żeby lepiej twój dosmażyli - Irya zrobiła przepraszającą minę.
- Nie, nie… W porządku! - Amy przytaknęła odrobinę zbyt szybko. Z jednej strony wyglądała na osobę zahukaną, czemu nie można było się dziwić ze względu na jej współpracowników na posterunku, a z drugiej przejawia oznaki zafascynowania nowo poznaną Inspektor. Corday wydawało się, że może czytać w niej jak w księdze.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam koleżankę w wydziale. Nie ma nic gorszego od samych samców próbujących udowodnić kobiecie, że nie zna się na pracy w policji - zaczęła Irya. - I jeszcze do tego komendant, który sprawia wrażenie jakby chciał zaprzedać duszę tylko po to by nastały czasy kiedy kobiety będą zajmować się wyłącznie domem, czy donoszeniem kawy do biurka - dodała rozbawiona.
Amy z każdym wypowiadanym przez Iryę słowem zdawała się być coraz intensywniej zainteresowana serwetką, która leżała przed nią. Gdy Inspektor zakończyła wypowiedź nastąpiła na chwilę niezręczna cisza. Młoda Konstabl w końcu, podniosła głowę i spojrzałą prosto w oczekujące oczy Inspektor Corday. Nie była w stanie wytrzymać.
- To nie do końca tak... - zaczęła przepraszająco, tak jakby sama musiała się przed kimś tłumaczyć. - Komendant nigdy nie dał mi do zrozumienia, że traktuje mnie gorzej niż innych. Mam raczej wrażenie, że on próbuje mnie chronić. Zresztą nie tylko mnie. Wydaje mi się, że on chce chronić wszystkich dookoła. Nigdy się nikim nie wysługuje, jak tylko może to osobiście jedzie na każdą akcję. Niektórzy mówią że to lubi, inni że nikomu nie ufa i woli robić wszystko sam, jeszcze inni że chce wszystkie zasługi dla siebie. Mnie się wydaje, że woli narażać siebie niż innych. Podobno pił w pracy o wiele więcej jeszcze przed rozwodem. Jak jego żona wróciła na Marsa to tak jakby ogromny ciężar z niego spadł. - Amy przerwała jakby szukała jeszcze czegoś co mogłaby dodać, ale najwidoczniej nie udało się jej.

Wypowiedź Lewis zaintrygowała Iryę, która w duchu ucieszyła się, że udało jej się sprowokować koleżankę do wypowiedzenia swojego zdania w temacie Sinclaira.
- W sumie... - Corday z zamyśloną miną pochyliła się w przód i oparła łokciami o blat stołu. - Zakładając, że jest tak jak mówisz, to przestaje się dziwić czemu mi nie daje odejść od biurka - westchnęła i uśmiechnęła się. - I to szczególnie po przeczytaniu mojej kartoteki - dodała nie kryjąc rozbawienia wizją tego, jak Sinclair rwie sobie resztki włosów z głowy by tylko nowa inspektor nie zrobiła sobie krzywdy w trakcie czynności zleconych przez niego samego. Nawet zrobiło jej się go szkoda. Tak odrobinkę.
- A Pani… znaczy Ty... - Poprawiła się ostrożnie i lekko zmieszana. - Jak tutaj trafiłaś? Tak szczerze powiedziawszy nie bardzo pasujesz do naszego posterunku.
- Wiesz, w pracy możesz do mnie mówić po nazwisku, ale w czasie wolnym już na to nie pozwolę - blondynka udała poważny ton głosu, ale na koniec mrugnęła do koleżanki i uśmiechnęła się. - Co ja tutaj robię... - sparafrazowała słowa Amy. - W piśmie o przeniesienie było tylko wspomnienie, że macie wakat i trzeba go zapełnić - wzruszyła ramionam. - Nie zastanawiałam się długo, bo mój dawny partner już sporo czekał na własny awans, ale mi nie spieszyło się do mojego, więc była aż, że albo ja bym się przeniosła, albo przenieśli by jego. Chłopak dopiero co się ożenił i ma małe dziecko, głupio by było gdyby musiał się przeprowadzać, albo co gorsza dojeżdżać taki kawał drogi do roboty - wyjaśniła. - Ale to co najważniejsze, to to że nie muszę już widywać swojego ex. Mówię ci, spotykanie się z kimś z pracy jest wygodne, ale po rozstaniu to robi się nieciekawie - dodała z rozbawieniem.
- Czy ja wiem? To chyba musi być trochę kłopotliwe. Wszyscy patrzą i oceniają. - na wpół stwierdziła i zapytała Amy. - Nikt nigdy nie robił Ci z tego powodu problemów?! - zdobyła się na pytanie po chwili.
- Nie, problemów nie robiono mi. W końcu gość pracował w prosektorium, więc nawet nie mieliśmy podległości stanowisk - Irya machnęła ręką jakby mówiła o czymś nieistotnym. - Co innego gdyby chodziło o podwładnego czy przełożonego. Takie akcje są nieprzyjemne.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-06-2017, 14:51   #13
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Amy jakby się trochę ożywiła. Różnicę szczególnie można było zaobserwować w spojrzeniu.
- Nie mam doświadczenia w takich związkach, ale jeśli chodzi o funkcjonowanie w sytuacji podległości stanowisk to możesz mnie traktować jako eksperta - mimo, że cała wypowiedź zabrzmiała na wpół serio to jednak pierwsza część zawierała dużą dozę niedopowiedzenia.
- Ale praca w prosektorium? Takie osoby muszą chyba mieć wypaczone spojrzenie na… no wiesz… - nie potrafiła najwyraźniej znaleźć odpowiednich słów więc spróbowała inaczej. - Musiał chyba postrzegać Cię, głównie poprzez Twoje wnętrze.

Corday zdusiła w sobie parsknięcie, ale rozbawienie było wyraźnie widoczne na jej twarzy.
- Tak, to na pewno - odparła blondynka, starając się nie roześmiać. - Bardzo dogłębnie chciał poznawać - dodała z mrugnięciem i nie wytrzymała. Roześmiała się bez najmniejszego skrępowania.

Konstabl Lewis zamilkła na chwilę obserwując reakcję koleżanki, po czym gdy dotarła do niej dwuznaczność słów jakie właśnie wypowiedziała, parsknęła spontanicznie w ostatniej chwili zasłaniając usta. Przez chwile nie potrafiła się opanować, a w jej oczach pojawiły się łezki rozbawienia.

Dobrą atmosferę zakłócił im kelner, niosący ich zamówienie. smażona wołowina, podana była na żeliwnych talerzach, na których tłuszcz wciąż skwierczał, co znaczyło że lepiej ostrożnie zabierać się za to danie danie. Na talerzu było jeszcze kilka przypieczonych warzyw, ale ich ilość wskazywała na to, że raczej by były tam w roli dekoracji. W osobnym naczyniu podana została zielenina.


Pachniało i wyglądało apetycznie.
Amy patrząc na danie jakie właśnie się przed nią pojawiło otworzyła szeroko oczy. Sprawiała wrażenie jakby miała się poderwać od stolika i uciec. Coś ją jednak trzymało w miejscu. Wyglądała uroczo próbując bezskutecznie wydobyć z siebie głos. Corday nie wiedząc czemu odczuła sadystyczną satysfakcję. Wiedziała, że jej koleżanka jest głodna. Wiedziała, że wartość zamówionego dania przekracza tygodniowe wynagrodzenie Lewis. Mimo wszystko nie pomyliła się. Amy poniosła sromotną klęskę. Irya wręcz czuła, że ma nad nią władzę.

- No, już myślałam, że się nie doczekamy - zażartowała Irya, gdy pojawił się drugi kelner i rozlał wino do kieliszków. Blondynka poczekała aż jej szkło zostanie napełnione po czym wzięła kieliszek za nóżkę. - To smacznego - uniosła lekko wino, w geście toastu i upiła pierwszy łyk.

Pojawienie się dobrego wina, które też było poza zasięgiem finansowym młodej dziewczyny spowodowało już tylko intensywniejsze przełknięcie śliny. Irya miała wrażenie, że śliczne oczy jej podwładnej ją pożerają. Dziewczyna miała trochę przyspieszony oddech. Wytarła, najwidoczniej spoconą dłoń w serwetkę i również sięgnęła po wino.
- Nawzajem… - odpowiedziała Amy w sposób sugerujący, że ma sucho w gardle i jednym haustem wypiła połowę zawartości kieliszka.

Inspektor była zadowolona. Poszła na skróty, ale osiągnęła to co chciała. Udało jej się przełamać pierwsze lody i już widziała, że Lewis nie będzie się krępować by z nią rozmawiać czy to na tematy prywatne czy służbowe. Te drugie oczywiście były ciekawsze. Corday uśmiechnęła się przyjacielsko do Amy i odstawiła swój kieliszek obok potrawy. Sama od rana była na kawie i pączkach, więc teraz jedyne czego chciała to porządnie się najeść. A stek był wyborny.

Konstabl lekko przymknęła oczy i zaciągnęła się zapachem potrawy. Wzięła sztućce w dłonie i znieruchomiała aż do momentu kiedy Corday przełknęła pierwszy kęs. Wtedy młoda dziewczyna “rzuciła się z gracją na jedzenie”. Żaden inny termin nie pasował do tego zjawiska.
- Jesteś uroczą osobą Amy - odezwała się blondynka gdy zaspokoiła pierwszy głód. Swoje spostrzeżenie powiedziała tak pewnie, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Pewnie mężczyźni nie mało naprzykrzają ci się - stwierdziła.

Lewis o mało nie zakrztusiła się słysząc niespodziewany komplement. Przyłożyła zamkniętą w pięść dłoń do krtani, a drugą złapała kieliszek i opróżniła go ułatwiając przełknięcie i złapanie oddechu na udzielenie odpowiedzi. Jeśli już komuś udało się zmusić ją do mówienia to okazywało się, że ma tendencję do słowotoku.
- Na początku nie było dnia, żeby mnie nie zaczepiali na posterunku, ale… chwilę się zastanowiła nad doborem słów - … żaden nie był w moim typie. Potem zaczęły się docinki i złośliwości. W sumie sporadycznie trwają one do dzisiaj, ale już nie w takim natężeniu. Jeszcze nie spotkałam nikogo kto miałby “to coś”.

- Typowe samcze zachowanie, jak kobieta powie nie to zaczynają się złośliwości z powodu urażonej męskiej dumy - westchnęła blondynka. - Ja to ledwo co z jednym zerwałam. Działał mi już od jakiegoś czasu na nerwy to uznałam, że wraz z nowym miejscem pracy zrobię też kilka zmian w życiu - stwierdziła z zadowoleniem.
Amy z zapałem kiwała głową w trakcie wypowiedzi swojej koleżanki.
- Nareszcie spotkałam kogoś kto mnie rozumie - skwitowała z nadzieją.

Dalsza część rozmowy zeszła na sprawy codzienne i mniej ważne, dając priorytet na dokończenie wspaniałego posiłku.
Po obiedzie Inspektor podrzuciła koleżankę do domu. Lewis wyraźnie przedłużała chwilę, w której miała opuścić samochód. Gdy nastała niezręczna cisza i przełożona zamiast podtrzymać rozmowę ostentacyjnie spojrzała na zegarek stwierdzając późną porę, Amy otworzyła drzwi i wysiadła.

Wyjście na obiad obie mogły zaliczyć do udanych. Corday miała nadzieję, że udało się znaleźć oddanego sojusznika w nowym otoczeniu, a Lewis po cichu liczyła, że zyskała dziś przyjaciółkę z wyższej klasy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 23-06-2017 o 08:13.
Raga jest offline  
Stary 23-06-2017, 12:56   #14
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Odwożąc koleżankę pod jej mieszkanie musiała nadłożyć sporo trasy, więc droga do domu zajęła jej więcej czasu. Wjechała na parking i zaparkowała pojazd na swoim miescu postojowym. Chwilę jeszcze przeznaczyła na wpatrywanie się w podsufitkę.
- Za dużo zjadłam - mruknęła i westchnęła ciężko. W końcu wysiadła i przeszła przez halę parkingu i zaraz, po uprzednim wstukaniu kodu dostępu, znalazła się w windzie jadącej na ostatnie piętro wieżowca. Corday oparła się o ściankę kabiny windy i skrzyżowała przed sobą ramiona.
Poprzednie mieszkanie miała większe. Choć termin “miała” nie był właściwy. Wciąż była w jego posiadaniu, natomiast to tutejsze było jawnym przejawem lenistwa Iryi. Nie lubiła ona tracić czasu na dojazdy. A tracenie półtorej godziny tylko na samą drogę na posterunek w jedną stronę było zwyczajnie niekomfortowe.

Drzwi kabiny rozsunęły się i przed Inspektor stanął krótki korytarz zakończony szerokimi drzwiami. Kiedyś był on dłuższy i na jego ścianach znajdowało się kilka par drzwi. Po remoncie i przebudowie ostatnich kondygnacji wystarczyło już tylko wejście. Nieśpiesznie kobieta przemierzyła korytarz i zatrzymała się przed drzwiami. Otworzyła je i weszła do swojej “kawalerki”. Corday nie szczególnie lubiła się chwalić tym co miała. To wywoływało trudne do przewidzenia reakcje u nowo napotkanych osób.
Przekroczyła wejście i mogła rozejrzeć się po swoim przestronnym penthousie zajmującym ostatnie trzy piętra budynku.


Podeszła do kanapy i rzuciła na nią płaszcz. Opadła na mebel ciężko i stęknęła gdy to co miała pod koszulą wbiło jej się między żebra. Położyła się na boku i rozpięła bluzkę. Pod nią była bielizna i szelki z kaburą, a w niej pistolet. Nie ruszała się bez niego z domu. Dlatego też zwykła nosić za duże koszule by pod materiałem skryć fakt posiadania broni. Irya nauczyła się, że pozory często potrafią uśpić czujność potencjalnego napastnika. Jak choćby tego typa z Mishimy, co wziął dziecko za zakładnika. Corday wciąż miała lekkie wyrzuty sumienia, że dziewczynka musiała mieć później koszmary. Ale cóż, lepiej mieć uraz psychiczny niż odstrzeloną głowę.

Irya rozpięła szelki kabury i położyła wszystko obok siebie, kładąc się wzdłuż siedziska kanapy. Przez chwilę wpatrywała się w uwieszony na suficie rozświetlony żyrandol. Myślami ciągle wracała do swojej nowej sprawy.
- Coś mi się wydaje, że moja to ona jest tylko z nazwy - westchnęła. Leżała sobie tak jakiś czas, ciesząc ciszą i spokojem. Podniosła się dopiero gdy zachciało jej się pić. Ruszyła przez przestronny salon, który płynnie przechodził w otwartą jadalnię i kończył się czymś co można było nazwać kuchnią, a czego pełen potencjał nigdy nie były wykorzystywany. Z lodówki, która mogła kosztować tyle ile wynosiła kilku miesięczna pensja policjanta, wyciągnęła butelkę wina. Teraz przynajmniej mogła wypić coś z alkoholem. Wyciągnęła z szafki duży kryształowy kieliszek i wlała do niego krwiście czerwony płyn. Ledwo odstawiła butelkę, a odezwał się jej telefon. Prawie biegiem, wróciła do salonu i wygrzebała z kieszeni płaszcza urządzenie. Mina jej zrzedła, gdy zobaczyła kto chciał się z nią skontaktować.

- Ten to nie ma wstydu - westchnęła i odrzuciła połączenie od Martina Bradleya. Jej byłego. Odłożyła aparat na szklany stolik kawowy, po czym wróciła do kuchni. Po drodze włączyła sprzęt grający, przez co w mieszkaniu zrobiło się przytulniej gdy melodia wypełniła przestrzeń. Wzięła do ręki kieliszek i upiła dwa duże łyki. Przyjemne uczucie ciepła przeszło ją. Do pełni szczęścia brakowało już tylko kąpieli i błogiego nicnierobienia do końca tej doby.
Wspinając się po schodach na piętro, gdzie mieściły się sypialnie, Irya spojrzała przez wielką przeszkloną ścianę, która wpuszczała promienie słońca na całe mieszkanie. W sumie to nie mogła się doczekać jak nocą będzie przez nią widać gwiazdy, a w dole światła ulicy niemrawo rozganiały mrok.

Nie, ten penthouse nie był miejscem, na które stać by było Inspektora policji z jego tygodniówką. Co więcej Corday tą akurat wypłatę potrafiła przepuścić na jednych zakupach, w jednym sklepie. I to wcale nie oznaczało by musiała przez resztę dni głodować. A to już zawdzięczała tylko i wyłącznie Davidowi. On był jej wygranym losem na loterii, dzięki niemu żyła w dostatku, opływając w luksusy, które dawniej mogła oglądać wyłącznie na ekranie starego telewizora.

***

Owinięta w szlafrok, leżała na kanapie oglądając wiadomości. Po wypiciu wina i kąpieli, która skończyła się tylko jako szybki prysznic, spędziła kolejne godziny w salonie przed telewizorem, oglądając filmy i zajadając się chrupkami. Lubiła tak spędzać czas po pracy. Na razie na posterunku niewiele miała do robienia, więc miała kiedy nadrabiać zaległości w kinematografii, która jej się narobiła przez nadgodziny nazbierane jeszcze w poprzednim miejscu pracy.

Wiadomości oglądała głównie z ciekawości czy nie napotka znajomej twarzy dealera w paśmie informującym między innymi o ostatnio znalezionych na śmietniku denatach. Choć szczerze wątpiła, że Anderson zostawi ciało na widoku. Prędzej przemieliłby go dobrze i spuścił w ścieki albo zutylizował resztki w jakiejś chlewni, ewentualnie wrzucił do wanny z kwasem…
- A nie, tak to typy z Mishimy się bawią - mruknęła do siebie pod nosem na ostatni z pomysłów, po czym w zamyśleniu włożyła do ust kolejnego chrupka.

Godzinę później znudziła się na tyle, że poszła po drugą butelkę wina. Wróciła na kanapę z alkoholem i książką. Tak, snoby lubiły książki, a blondynka miała dostęp do księgozbiorów co niektórych snobów. Spojrzała na zegarek, bez którego łatwo było się na Lunie pogubić ile czasu było się na nogach i od jak dawna powinno się już spać. Pora na sen zaczęła się jej jakieś dwie godziny temu, ale nie przejęła się tym, miała bowiem najbliższą dobę wolną od pracy. Rozsiadła się wygodnie i zabrała za lekturę. W ostatnim czasie Irya zaczęła interesować się bardziej historią, szczególnie Bractwa. Dźwięk z telewizor robił już tylko za tło.

Do łóżka zebrała się dopiero gdy przebudziła się po przyśnięciu, z twarzą przykrytą książką, którą czytała. Zaspana i ledwo świadoma otoczenia, podniosła się z kanapy i ziewając przeciągle udała się do sypialni. Tam padła na łóżko tuląc twarz do miękkiej poduszki.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 27-01-2019 o 21:24.
Mag jest offline  
Stary 28-06-2017, 21:17   #15
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Krótka drzemka spowodowała, że umysł Iryi zaczął już przetwarzanie i katalogowanie przeczytanych informacji. Zdobyła je w sumie z kilku źródeł, a część z nich nie była oficjalnie zatwierdzone przez Bractwo. Leżała na łóżku i oczekiwała bezskutecznie na szybki sen, który nie nadchodził. Była potwornie zmęczona, ale jej mózg był zbyt pobudzony. Stwierdziła więc, że nic jej nie szkodzi spróbować pozbierać to w całość.

Bractwo to organizacja paramilitarna. Opiera się ona na wierze w Kardynała - najpotężniejszego człowieka jaki żyje.


Pod Kardynałem znajduje się Kuria. Jest to rada wyznaczana dożywotnio przez Kardynała i jej zadaniem jest kierowanie czterema Dyrektoriatami mającymi niezależne obszary dzaiałania, w których mają niemal nieograniczoną władzę. W ich skład wchodzi:

Pierwszy Dyrektoriat (Mistycy) dzieli się na trzy komórki:

Distorters - używają Sztuki do manipulowania rzeczywistością, do tworzenia fizycznych fenomenów do celów ofensywnych, defensywnych oraz dywersji. Są mistrzami iluzji oraz żywiołów

Seers - poświęcają się zgłębianiu sekretów umysłu. Używają swych mocy do manipulowania innych istot. Ich umiejętności pozwalają na przeniknięcie barier umysłu w celu zrozumienia ludzkich myśli, wspomnień, uczuć, emocji i czynności podświadomych. Dzielą się oni dodatkowo na podkomórki. Prorocy zajmują się śledzeniem obecnych wydarzeń i przepływu Mrocznej Harmonii w celu interpretacji ich przez Kronikarzy. Prorocy mają również zdolność ograniczonego przewidywania przyszłości - kilku Proroków przez cały czas monitoruje wydarzenia związane z Kardynałem. Nieraz już w ten sposób udaremnili ataki Legionu Ciemności.

Changelors - inaczej zwani Władcami Sztuki. W wybranej dziedzinie osiągają niemal taką potęgę jak sam Kardynał. Są niezwykle potężni i służą jako jego doradcy.

Drugi Dyrektoriat (Inkwizycja):
Jest podzielona na kilka mniejszych komórek. Zajmuje się kontrolą wszystkich sił zbrojnych Bractwa w konfrontacji z Legionem Ciemności. Wszystkie kampanie prowadzone są przez Wysoką Inkwizycję. Najważniejsze z ich komórek to:

Inkwizytorzy - wyszukuje Heretyków oraz agentów Legionu Ciemności po całym układzie słonecznym. Dokonuje sądów oraz prowadzi śledztwa w sprawie osób podejrzewanych o słabą duszę. Inkwizytorzy są zawsze gotowi nieść oczyszczający ogień w ich świętej misji. Istnieje jeszcze wzmianka o Mortyfikatorach, tajnych zabójcach Bractwa. Niestety Ci którzy przeżyli z nimi spotkanie nie są w stanie o nich opowiedzieć.

Wywiad - to oczy i uszy inkwizycji. Tajni agenci rozmieszczeni po całym układzie słonecznym.

Święci Wojownicy - elitarne siły zbrojne Bractwa

Trzeci Dyrektoriat (Misja):
Zajmuje się nie tylko niesieniem słowa Bractwa do wszystkich zakątków świata. Zajmują się również jego przechowywaniem w tych ciężkich czasach. Jest największym z Dyrektoriatów i podzielonym na największa ilośc komórek. Najważniejsze z ich komórek to:

Misjonarze - przekazuje słowo Kardynała w każdy dostępny sposób używając swoich lub Korporacyjnych mediów. Można ich spotkać również na ulicach. Informują jak być dobrym obywatelem oraz jak rozpoznawać rozprzestrzenianie się Ciemności.

Atefakty - zajmuje się zbieraniem i przechowywaniem artefaktów zarówno tych świętych jak i plugawych aż od czasów Nathaniela Duranda. Komórka ta również niszczy artefakty uznane za zbyt niebezpieczne.

Skrybi - mają uciążliwe i odpowiedzialne zadanie aktualizowania i weryfikowania Kronik oraz Ksiąg Prawa. Bractwo musi robić to ręcznie ze względu na ryzyko spaczenia jakie niosą za sobą nawet najprostsze maszyny.

Czwarty Dyrektoriat (Administracja):
Zajmuje się wszystkimi codziennymi sprawami Bractwa, jak również nadzorem nad aktywnością Megakorporacji. Statystycznie zawiera najwięcej dyplomatów i biznesmenów. Jej najważniejszym zadaniem jest organizacja zasobów do finansowania Misji. Jednym z wpływów jest dziesięcina, którą płaci dobrowolnie każdy obywatel. Jeśli jednak jakiś obywatel jej nie zapłaci to od razu wzbudza zainteresowanie Inkwizycji. Dyplomaci Bractwa są niezwykle sprawni i bezwzględni. Na każdym kroku grożą użyciem siły, ekskomuniką czy śledztwem Inkwizycji.

Według nauk Bractwa istnieje Ciemność. Ciemność to niematerialna istota, dla której nie było potrzeby znalezienia lepszej nazwy. Ciemność manifestuje się poprzez Mroczną Harmonię - plugawą moc, którą posługują się jej sługi. Niektórzy uważają, że Mroczna Harmonia i Ciemność jest tym samym.

Obecnie mamy 1279 YC (Rok Kardynalski). Założenie Bractwa przez pierwszego Kardynała Nathaniela Duranda datowane było na rok 0. W roku -75 YC Konkwistadorzy Imperialu postawili pierwszy raz nogę na Plutonie. Odkryli tam Stalową Tablicę. To był ostatni przekaz jaki od nich otrzymano.

W niewytłumaczalny sposób Imperialny statek sam powrócił z Plutona, a zaraz potem Myślące Maszyny obróciły się przeciwko swoim użytkownikom. Konsekwencją tego było nasilenie się konfliktów między Korporacjami, gdyż każda obwiniała o to pozostałe. Wielu ludzi zaczęło otrzymywać niepokojące wizje. Ci którzy nim ulegli stali się niebezpieczni dla swojego otoczenia lub popełniali samobójstwo. W roku -53 YC wybuchły pierwsze Wojny Korporacyjne.

W tych mrocznych czasach pojawił się człowiek pełen nadziei i wizji. Nazywał się Nathaniel Durand. Został on pierwszym Kardynałem. On pierwszy wyczuł zmianę w ludzkich myślach wraz z manifestacją Mrocznej Harmonii. Głosił sprzeciw wojnie, przemocy i chciwości. Mówił o pokoju, zrozumieniu i przebaczeniu. Starał się pokazać światło ludzkości, która była bombardowana potwornymi wizjami zsyłanymi poprzez Mroczną Harmonię. To on znalazł powiązanie pomiędzy Mroczną Harmonią i Myślącymi Maszynami i wskazywał Korporacjom, że to one są ich prawdziwym wrogiem, a zwykli ludzie słuchali. To zwykli ludzie wzięli narzędzia i jako pierwsi zaczęli je niszczyć.

Nathaniel Durand jako pierwszy umiał posługiwać się Sztuką - Światłem . To on nauczył jej swoich najbardziej zaufanych adherentów i wysłał ich jako swoich heraldów. Wszędzie gdzie nosiciele światła przemawiali, zwykli ludzie ich słuchali. Przekaz był prosty, ale niósł rozsądek w tych chaotycznych czasach. Wkrótce wpływ Nathaniela Duranda był odczuwalny w każdej korporacji. Dawał ludziom nadzieję, która była cenniejsza niż złoto. Korporacje szybko zrozumiały, że publiczne poparcie dla duchowego przewodnictwa Duranda będzie wizerunkowo dla nich korzystniejsze niż jego zabicie. Uważali wręcz, że będą potrafili użyć jego nauk do kontroli ludzi do własnych celów. Korporacje zachowały plany Maszyn, które musiały zostać zniszczone, a następnie entuzjastycznie rozkazali żołnierzom pomoc w ich likwidowaniu.

Nathaniel Durand zauważył potrzebę stawienia zorganizowanego oporu Ciemności. Znaleźli się ludzie, którzy zaczęli pożądać jego słów jak chleba. Tak powstało Bractwo, a Nathaniel Durand został ogłoszony pierwszym Kardynałem. To on rozesłał emisariuszy do Korporacji i zainicjował rozmowy pokojowe. Po 52 latach Wojen Korporacyjnych (w tym 25 latach negocjacji) został podpisany pokój w Heimburgu – stolicy Bauhausu na Wenus i rozpoczął się krótki okres pokoju.

W roku 25 YC mimo poprzednich zakazów Imperial znów wyruszył na podbój kosmosu. Tym razem ich statek dotarł na kolejną planetę – Nero. Tam znaleźli przedziwną budowlę z czarnego kamienia. Gdy Konkwistadorzy świadomie czy nieświadomie złamali Pierwszą Pieczęć, umożliwili dostanie się sługom Ciemności do naszego świata. Fala terroru przeszła przez cały układ słoneczny. Część jasnowidzów Bractwa oszalała, ich usta zaczęły toczyć pianę, a wielu z nich wydłubało sobie oczy z powodu wizji jakie zostały na nie zesłane. Wielu pozostałych zostało Heretykami, prorokami Ciemności głoszącymi przeciwko Bractwu. Przez cały rok wszyscy ludzie w całym układzie słonecznym byli dręczeni niepokojącymi, a nawet potwornymi koszmarami, które potem stały się rzeczywistością.

Legion Ciemności spłynął na ludzkość jak kosa, niosąc destrukcję, rozpacz i spaczenie. Cytadele zaczęły wyrastać w każdym zakątku zaludnionych światów. Korporacje, do tej pory pewne swojej potęgi, nie były przygotowane do walki na taką skalę. Połacie Merkurego, Marsa i Wenus ulegały inwazji ohydnych stworzeń - potwornych najeźdźców. Miasto za miastem, forteca za fortecą padały.

Tylko Luna, dom Kardynała i miejsce Pierwszej Katedry ocalały. Uchodźcy spływali tam zewsząd. Powoli imiona generałów Legionu Ciemności stawały się znane dla wszystkich.

Ilian – Pani Pustki i Tkaczka Mrocznej Harmonii

Semai – Lord Złośliwości i Książę Kłamstwa

Algeroth – Pan Mrocznej Technologii i Apostoł Wojny

Muawijhe – Apostoł Szaleństwa i Pan Wizji

Demnogonis – Plugawiec, Apostoł Spaczenia i Lord wszystkiego co nieczyste.

Aby zrozumieć naturę Mrocznych Apostołów należy zrozumieć samą Mroczną Harmonię. To Wzorzec czystego zła, które przepływa przez wszystko i łączy wszystko. Apostołowie są integralną częścią Wzorca. Każdy jest jego częścią i go kontroluje. Można powiedzieć, że każdy Apostoł jest częścią całości. Świadomą częścią całej struktury zdolnej do manifestacji fizycznej formy.

Tylko Kardynał oparł się rozpaczy. Wierzył w triumf ludzkości. Kroczył między masami, leczył rannych, nauczał wierzących - dawał nadzieję. Zebrał przywódców Megakorporacji i przekazał im co należy zrobić. Najpierw spotkał silny opór związany ze strachem przed utratą wpływów i przywilejów, ale w końcu ulegli przywództwu Bractwa. Kardynał Durand nie wchodził w dyskusje, po prostu uświadomił im, że i tak stracą wszystko jeśli się stawią oporu Legionowi Ciemności. Plan Kardynała został wdrożony tego samego dnia.

Siły zbrojne Korporacji, Inkwizycji i Misjonarzy przy wsparciu Sztuki umożliwiły ludzkości wycofanie się i stworzenie skutecznej obrony. Łatwe zwycięstwa sługów Ciemności skończyły się, zaczęli napotykać zdeterminowany opór ostatniej nadziei ludzkości. Tak zaczęła się Wenusjańska Krucjata.

Kardynał przywołał elitarne siły każdej z Korporacji i przygotował je do walki. Wraz z nim w bój poszły Lwy Morskie Capitolu, Hatamoto Mishimy, Wenusjańsy Zwiadowcy Bauhausu i Krwawe Berety Imperialu. Byli oni wsparci kontyngentem drugiego Dyrektoriatu. Plan był prosty. Mieli przebić się na Wenus i stawić czoło samemu Algerothowi.

Kardynał i Apostoł Wojny starli się w boju. Siły ludzkości napotkały hordy Ezoghuli, Ożywieńczych Legionistów, Nefarytów i Centurionów. Kardynał otoczony legendarną elitarną gwardią zwaną Furiami przedarł się do samego Algerotha. Bitwa podobno trwała cały dzień i noc. Święte Ostrze uderzało o pancerz stworzony z Mrocznej Harmonii, czarne pociski odbijały się od pancerza wzmocnionego Sztuką. Fale Mrocznej Harmonii próbowały zdławić moc Światła. W końcu Kardynał zaczął odnosić zwycięstwo i zmusił Algerotha do wycofania się do swojej cytadeli. Nathaniel Durand jednak podążył za nim. Przed samym ołtarzem Apostoła pokonał Algerotha, ale sam przy tym otrzymał śmiertelną ranę. W momencie swojego największego triumfu umierał, a radość zwycięstwa ludzkości zmieszana była z rozpaczą po jego stracie. Jednak wszystko nie zostało utracone. Najwyższy Marszałek Bauhausu Thoth został jego następcą, człowiek prawdziwej świętości i zapału do walki. To on po pokonaniu Algerotha kontynuował dzieło poprzednika i w końcu udało się odeprzeć siły najeźdźców i wygnać ich z układu słonecznego. Nieuniknionym następstwem było ustanowienie Bractwa jako przewodnika całej ludzkości i wszystkich Korporacji.

Wielkie Katedry zostały postawione w miejscach największych skupisk ludzkich, a Kardynał Thoth nakazał spisanie Kronik Bractwa na ich ścianach.
Pielgrzymki do nich zawsze odbywały się w tej kolejności.


Katedra na Lunie - Pierwsza Kronika: Przybycie Ciemności i Zew Kardynała
Katedra w Heimburgu na Wenus - Druga Kronika: Ilian i Mroczna Harmonia
Katedra w Longshore na Merkurym - Trzecia Kronika: Wojny Korporacyjne
Katedra w San Dorado na Marsie - Czwarta Kronika: Przybycie Semai i Muawijhe
Katedra w Burroughs na Marsie - Piąta Kronika: Algeroth i Demnogonis
Katedra w Volksburgu na Wenus - Szósta Kronika: Krucjaty i Inkwizycja
Katedra w Gibson na Wenus - Siódma Kronika: Wenusjańska Furia
Katedra w Fukido na Merkurym - Ósma Kronika: Megakorporacje i Cartel

Zakazał również stosowania starych technologii oraz wydał trzy Edykty umożliwiających wypędzenie Mrocznej Harmonii na zawsze:
- żaden człowiek nie będzie próbował stworzyć maszyny myślącej jak człowiek
- żaden człowiek nie wyruszy poza planetę Jowisz, aby znów zakłócić Ciemność
- żaden człowiek nie będzie szukał wiedzy o Ciemności


W ten sposób nastała epoka wiary, która trwała tysiąc lat. Przez ten czas nie było żadnego znaku Mrocznych Apostołów. Niektórzy twierdzą, że była to epoka stagnacji.
Mówiono, że Pierwszy Edykt w ogromnym stopniu ograniczył, a w niektórych przypadkach uniemożliwił rozwój technologiczny, a nadgorliwi Inkwizytorzy tego dopilnowywali.
Mówiono, że Drugi Edykt zabraniał ludziom sięgać gwiazd.
Mówiono, że Trzeci Edykt uzasadniał represje Bractwa wobec zwykłych ludzi.

Niestety Ludzkość ma tendencję do szybkiego zapominania tragedii. Wszelka pamięć o Legionie Ciemności została usunięta przez Inkwizycję, która uważała że pokusa może być zbyt wielka. Ludzkość na powrót obróciła się przeciwko sobie.

Wewnętrzna walka o przywództwo między Klanami Imperialu, walka o władzę między rodzinami Bauhausu, czy walki między praktycznie wszystkimi korporacjami na bogatym w złoża Archipelagu Graveton na Wenus zajęła ludzkość tak bardzo, że Legion Ciemności stał się tylko niemal legendą – narzędziem Bractwa do utrzymania swojej władzy. Wdzięczność Korporacji dla Bractwa i Kardynała zaczęła słabnąć, a Edykty nie zawsze były przestrzegane. Korupcja zaczęła pojawiać się nawet w szeregach Bractwa, z tego powodu została stworzona specjalna komórka Inkwizycji.

W roku 1103 YC pojawiła się nowa Korporacja Cybertronic, która całkowicie i bez skrupułów złamała Pierwszy Edykt. Szydziła wręcz z niego jak ze zwykłego przesądu. Cybertronic powstał w jedną noc w wyniku ogromnej manipulacji na giełdzie. Oferowała ona tak zaawansowane i niedostępne technologie i broń, że inne Korporacje zamiast ulec nawoływaniu Bractwa do krucjaty przeciwko Cybertronikowi wolały z nim handlować. Cybertronic nie tylko zaczął tworzyć myślące urządzenia, wręcz cała jego ideologia opierała się na sztucznej inteligencji, androidach i cyborgach. Ci którzy zostali wierni naukom Bractwa uznawali cybernetyczne wszczepy jako analogię dla Nekrotechnki używanej przez Legion Ciemności.

Stworzenie kolejnej Megakorporacji zakłóciło harmonię w relacjach z Bractwem. Nowe sojusze zostały zawiązane. Balans sił się zmienił. Rok 1255 YC traktuje się za początek Drugich Wojen Korporacyjnych.

Statki zaczęły znowu latać za Jowisza i nie napotkały żadnego śladu oporu. Kilka dotarło w okolice Nero i ślad po nich zaginął. Nikt nie zwrócił na to uwagi gdyż wszyscy zajęci byli swoimi wojnami. Przemoc wzrosła do przerażających poziomów. Miasta zaczęły być zrównywane z ziemią przez naloty bombowe. Wtedy pojawiła się szokująca informacja. Na pustyniach Marsa pojawiła się Cytadela. Capitol momentalnie wysłał siły powietrzne, które z nikomu nieznanych powodów zostały zestrzelone przez Imperial. Emisariusze zostali wysłani do Kardynała. Oddziały połączonych Korporacji zostały wysłane, a Ci którzy ocaleli złożyli raport o tym, że wewnątrz napotkali na opór. W niedługim czasie pojawiły się kolejne Cytadele.


W roku 1262 YC Legion Ciemności powrócił.

Irya wycieńczona ilością przetworzonych informacji zasnęła snem tak twardym, że gdy obudził ją budzik, który zapomniała wyłączyć ze względu na wolny dzień, była przeświadczona, że dopiero przed chwilą zamknęła oczy i nadal jest noc.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 10-08-2017 o 08:41.
Raga jest offline  
Stary 03-07-2017, 14:11   #16
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
#Dzień 9 czwartego miesiąca roku

Usiadła na łóżku i sięgnęła po zegarek, w który wpatrywała się długo zaspanym spojrzeniem. Myśli powoli zbierały się do kupy, gdy zastanawiała się jaki dziś jest dzień. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej, że ma dziś wolne, a budzika zwyczajnie zapomniała wyłączyć. Od razu po tym odkryciu padła na powrót na poduszki, wzdychając z ulgą. Natychmiast zasnęła.

Obudziła się dobrych kilka godzin później i była zdecydowanie lepiej wyspana niż poprzednim razem, gdy otworzyła oczy. Przeciągnęła się kilka razy w pościeli, leniwie niczym kot. W końcu nieśpiesznie zwlekła się z łóżka i powolnym krokiem, ziewając, udała do łazienki. Pod prysznicem, gdzie specjalnie zlała się zimną wodą dla wybudzenia, w pełni pozbyła się senności. Zeszła na niższy poziom i tam, w kuchni, zaczęła dzień od kubka aromatycznej kawy. Irya siedziała w kuchni, wdychając pobudzającą woń napoju przez co najmniej kwadrans rozmyślając o tym by zasponsorować swojemu nowemu posterunkowi porządny ekspres do kawy, bo picie tego co mieli graniczyło z masochizmem.
Upiła zawartość kubka do połowy i zgłodniała. W lodówce czekało na nią śniadanie, które gdy ona spała zostawiła jej Lavititta, gosposia jej rodziców, która zaglądała tu by panna Corday miała co jeść i by nie umarła pod brudem nie sprzątanego mieszkania.
- Mało samodzielna ze mnie singielka - westchnęła do siebie, ale bez wyrzutów odgrzała sobie jedzenie.

Irya nie szczególnie radziła sobie z organizowaniem sobie czasu wolnego. Po śniadaniu stanęła przed trudną decyzją znalezienia sobie zajęcia na dzisiejszy dzień. Wtedy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na ekran i od razu się skrzywiła.
- Aż tak mi się nie nudzi - skomentowała widząc numer swojego ex. Odrzuciła połączenie. Schowała telefon i przeszła do salonu. Jej mieszkanie zajmowało przestrzeń dawnych dwunastu, z których połączenia powstało. Przestrzeni miała dość, a nawet za dużo. Najgorzej było, kiedy szukało się czegoś w pośpiechu, przypominało to wtedy misję poszukiwawczą, na którą lepiej było wziąć ze sobą butelkę wody i coś do przegryzienia.
Usiadła przed telewizorem i włączyła go, przyglądając się wiadomościom. Jej myśli zaraz zaczęły krążyć wokół pracy.
- Gdyby tak zaciągnąć języka osób w temacie… - mruknęła do siebie. O Morganie mogłaby się dowiedzieć od swoich snobistycznych kontaktów, jak zwykła nazywać swoich bananowych znajomych, których zawodem było bycie synem czy córką obrzydliwie bogatych rodziców.
- Matko, ale przeze mnie hipokryzja przemawia - westchnęła, bo na dobrą sprawę, ona sama wcale nie była lepsza, bo może i pracowała, ale na pewno nie po to by mieć z czego żyć, tylko po to by mieć zajęcie i nie być takim wrzodem na dupie korporacji jak ci, którzy tylko spijali śmietankę z posiadanych udziałów. Niechęć do takich nierobów “odziedziczyła” po Davidzie.

Prawnik oczywiście był ciekawą personą, jednak nie aż tak, jak inna osobą w tym zestawieniu. Anderson, człowiek za którego wsypanie najprawdopodobniej życiem przypłaci Hill. Nim już zapewne osoby znające Morgana nie będą zainteresowane. Co innego jej skośnoocy znajomi.
Irya uśmiechnęła się do siebie, gdy przyszedł jej pomysł spotkania się z Yoshim. Nagle jej dzień wydał się ciekawszy gdy okazało się, że ma coś innego do robienia niż czytanie książek.
Sięgnęła po telefon i napisała wiadomość, którą posłała do znajomego.

Cytat:
Nie mam komu ponarzekać na pracę. Może lunch we dwoje?
Po około kwadransie nadeszła odpowiedź.
Cytat:
Nie mam planów na dzisiaj. Zapraszam do mnie. Akurat skończył mi się zapas whisky jaki ostatnio dostałem w prezencie od Ciebie. Możesz coś na to poradzić, Corday-san?
Nakano Yoshi intrygował Iryę ze względu na przeciwieństwa jakie w nim dostrzegała. Z jednej strony był stereotypowym przedstawicielem Mishimy, a z drugiej mimo zbliżania się już do sześćdziesiątki cechował się bardzo nowoczesnym myśleniem i duchem. Wiele dużo młodszych od niego osób mogło pozazdrościć mu sprawności. Przez wiele lat przewodził szkole Storm Warriors i mimo przejścia na emeryturę nie zaniedbał regularnych treningów. Odszedł z godnością i był darzony szacunkiem. Jego następca Kimura Ichiro nieraz korzystał z wiedzy i doświadczenia Nakano Yoshiego.

- Już mu się skończyło? - skomentowała Irya pod nosem z zaskoczeniem. Jak na skośnookiego to pił całkiem sporo. Zastanowiła się czy sama ma jeszcze alkohol w zapasie, czy jednak będzie musiała się skoczyć na zakupy. - Niech to, mogłam wczoraj o tym pomyśleć jak byłam z Amy w centrum...

Złorzecząc na swoje własne niezorganizowanie, wstała i podeszła do barku. Ucieszyła się widząc butelkę o złotawej zawartości stojącej w towarzystwie burbonu, wina i fikuśnych likierów.
Wyciągnęła whisky i postawiła na stole, podniosła telefon i z zadowoleniem odpisała.

Cytat:
Jasne da się zrobić, do zobaczenia za godzinę
Dzierżąc telefon w dłoni, udała się na piętro by ubrać się odpowiednio. A to oznaczało jej standardowy strój, złożony z dżinsów i szerokiej koszuli.
Wróciła do salonu i założyła szelki z kaburą, by na koniec narzucić sobie na plecy koszulę. Zapinając guziki przeszła do korytarza przy drzwiach, wzięła do ręki płaszcz i...
Przypomniała sobie, że butelka whisky została w kuchni. Wróciła się po nią i dopiero wtedy wyszła z mieszkania.

Droga do posiadłości jej znajomego zajęła jej trzy kwadransy, więc była punktualnie gdy zatrzymała się przed bramą, oczekując jej otworzenia by wjechać do środka.

[media]http://i.imgur.com/AtN0UDB.jpg[/media]
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 29-08-2018 o 14:44. Powód: dodana data
Mag jest offline  
Stary 21-07-2017, 10:43   #17
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Czerwona dioda na kamerze pod zadaszeniem bramy informowała, że monitoring powinien być sprawny. Potwierdzeniem tego była rozsuwająca się brama po kilkunastu sekundach. Pod dom prowadziła żwirowa droga. Po obu stronach umieszczone były rzędy lampionów, które musiały dawać niesamowite efekt w nocy, a za nimi perfekcyjnie zadbany ogród dawał dużo cienia. Na końcu drogi, na tarasie otaczającym budynek, majaczyła klęcząca kobieca postać. Białe kimono kontrastowało z ciemnym drewnem ściany.


Kotoko, bo nią okazała się młoda dziewczyna, cierpliwie czekała aż Irya się zbliży. Pokłoniła się charakterystycznie układając dłonie przed kolanami, a następnie odsunęła drzwi dla gościa. Kotoko nie odwracała wzroku i z zaciekawieniem patrzyła na policjantkę. Kącik ust dziewczyny należącej do Mishimy delikatnie uniósł się w górę. Ewidentnie świadczyło to, że nie była uległą dziewczyną. Irya mrugnęła do dziewczyny i weszła do środka.
Wnętrze było przestronne, a w tylnej części pomieszczenia znajdował się zastawiony już stół, przy którym czekał Nakano Yoshi.



Mężczyzna na widok swojego gościa uśmiechnął się szeroko unosząc trzymaną w dłoni czarkę wypełniona jakimś płynem. Zapewne była to sake.
Corday uniosła nieznacznie rękę w geście powitania z gospodarzem. Wystrój posiadłości Nakano podobał jej się od pierwszej wizyty w tym miejscu, choć jak na jej gust nieco zbyt minimalistycznie wszystko było urządzone. Kobieta dziarskim krokiem zbliżyła się do stołu. Ledwo co zjadła śniadanie, ale na sam widok tego co leżało na niskim blacie, zrobiła się od razu głodna.
- Witaj Yoshi, dawno się nie widzieliśmy - odezwała się do gospodarza, gdy w klęczki zasiadła przy stoliku. Obdarzyła swojego znajomego przyjacielskim uśmiechem. - Kotoko do nas dołączy? - zapytała spoglądając za siebie.
- Nie - odparł krótko gospodarz - No chyba, że sobie tego życzysz. - zmrużył oczy z rozbawieniem.
Irya prędko pokręciła głową.
- Lepiej nie. Tak jakoś zawsze niezręcznie się czuję przy niej - wzruszyła ramionami i zrobiła przepraszającą minę. W końcu dziewczynie tylko fartem głowy nie odstrzeliła. Corday po dziś dzień czuła się źle z powodu własnej porywczości jaką się popisała w dniu kiedy poznała Kotoko. Blondynka sięgnęła po miseczkę i pałeczki. Rozejrzała się po stole i zaczęła wybierać sobie ulubione kąski. - Jak tam interesy idą? - zaczęła i włożyła sobie do ust kawałek ryżowej rolki z kawałkiem surowej ryby, tykwy i czegoś tam jeszcze.
- Interesy? - Zapytał Yoshi z trochę zbyt dużym jak na gust Iryi zdumieniem - Dobrze wiesz Corday-san, że ja już się wycofałem. Teraz już tylko odpoczywam. Jak widzisz zresztą w dosyć dobrych warunkach - dodał żartując.
- Ja bym chyba tak nie potrafiła - odparła Irya po przełknięciu tego co miała w ustach. - Zanudziłabym się. A propo nudy... Dostałam przeniesienie. Bliżej mam teraz do ciebie więc uważaj, bo będę miała okazję częściej wpadać na lunch - mrugnęła okiem. - W każdym razie tydzień czekałam aż komendant przydzieli mi jakieś śledztwo - zaśmiała się. - No ale wydaje się być ono warte czekania.
W trakcie gdy Irya mówiła Nakano uzupełnił sobie płyn w czarce i odstawił dzban na stół. Następnie zwrócił się do swojej rozmówczyni.
- Zbyt długo Cię znam, żeby wiedzieć, że nie zaczynasz opowiadać o swojej pracy bez powodu. Albo Cię coś zaintrygowało, albo masz jakieś problemy. Nieraz mówiłem Ci, że nie mam nic przeciwko temu. Bycie w stanie spoczynku jest niemiłosiernie nudne - Yoshi jednym haustem opróżnił czarkę i sięgnął znowu po dzban - Opowiadaj.
- Może troszkę po trochu każdego z wymienionych - uśmiechnęła się promiennie. - No więc mam takiego jednego typa. Pospolity dealer prochów z mojej nowej dzielnicy. Złapali go, ciągną na przesłuchania i kto zjawia się jako jego prawnik? Charles Morgan - Corday zrobiła krótką przerwę w wypowiedzi by porwać kolejny kąsek. - No i teraz pytanie. Skąd ulicznego sprzedawcę prochów stać na Morgana? No u mnie na posterunku burza mózgów jest o to - wyjaśniła, przegryzając między słowami marynowany imbir. - Więc mamy coś co może tych dwóch typów łączyć, a może i nie. Eric Anderson, nazywa się ten coś. Nie mamy na niego chyba nic. Przynajmniej tym co mamy komendant się nie chce dzielić - westchnęła. - Więc sobie pomyślałam, że popytam na własną rękę - uśmiechnęła się wymownie do Yoshiego.
- Pospolity dealer prochów... - powtórzył do siebie Nakano, a następnie patrząc w oczy swojej rozmówczyni kontynuował. - Storm Warriors gardzą tego typu ludźmi tak samo jak samym towarem jaki rozprowadzają. Jednak aby nimi gardzić musimy mieć o nich pewną wiedzę. Nie znam Charlesa Morgana ani Erica Andersona, ale jeśli mają z tym człowiekiem coś wspólnego to musi ich łączyć jakaś organizacja. Na tym terenie działają nasi najwięksi wrogowie Czarne Smoki. Rodzina, ma bardzo tradycyjne korzenie i pochodzi z Merkurego, a lokalnie przewodzi nimi wnuczka Nakamury - Fumiko. Oprócz tego są Czarne Maki. Tą Triadą opiekuje się rodzina Shizuka, a operacyjnie przewodzi nimi Saito Takeshi. Mają raczej nowoczesne podejście i według mojej wiedzy, której raczej nikt Ci nie potwierdzi, współpracuje z Bauhausem, a konkretnie z rodziną Borgia. Rodzina Borgia natomiast ma jeszcze powiązania z Capitolskim Syndykatem, który według tego co wiem działa w obszarze dosyć dobrze prosperującej agencji ochroniarskiej Crimeshield. Narkotyki, wymuszenia, haracze więc raczej tutaj bym szukał powiązań. Zresztą to podwórko znasz na pewno lepiej niż ja - uśmiechnął się tajemniczo wypowiadając ostatnie słowa.
Corday słuchała go uważnie i nie wchodziła w słowo. W międzyczasie wetknęła sobie jeszcze kilka kawałków sushi do ust i w zamyśleniu przegryzała je. Yoshi albo miał genialnego kucharza, albo sprowadzał to z wybitnej restauracji posiadającego takowego szefa. Na szczęście kobieta potrafiła sobie radzić z myśleniem o kilku rzeczach na raz, więc kontemplowanie przepysznego kulinarnego dzieła nie odciągnęło ją od myślenia nad słowami gospodarza. A informacje, które jej przekazał, choć były bardzo ogólne to Inspektor zaczynał się w głowie rysować obraz hipotetycznych powiązań między trójcą Anderson, Morgan i Hill.
Przełknęła kęs.
- No to całkiem sporo się dowiedziałam - pokiwała głową z wdzięcznością. - Jak jeszcze uda mi się wyrwać od Komendanta to co on ma... - kobieta uśmiechnęła się radośnie. - Anderson zdobył obywatelstwo Capitolu i można by go podpiąć pod Crimeshield... Może nawet bezpośrednio w Syndykacie... - myślała na głos. - Morgan, wygląda na kogoś kto pojawia się na salonach. Może nawet ma znajomości bezpośrednio z rodziną Borgia. To by wychodziło, że Hill to rzeczywiście tylko pionek, w najlepszym razie pionek aspirujący do ugryzienia dla siebie czegoś więcej, co może mu się odbić czkawką, albo nawet stanąć w gardle - a gdy to powiedziała, z lubością pochwyciła w patyczki kawałek sushi i go zjadła.
Nakano nie przerywał Iryi w analizie i z nieukrywaną przyjemnością obserwował jak jedzenie znika ze stołu z jej pomocą. Sam praktycznie nie tknął niczego, sięgając po jedzenie tylko dla towarzystwa. Sugerowało to, że cała ta uczta była przygotowana pod jego gościa. Minęło już trochę czasu od kiedy Irya uratowała życie Kotoko, co dowodziło, że wdzięczność wśród tych honorowych przedstawicieli Mishimy potrafi być okazywana przez długi czas. Gdy Irya zaczęła sprawiać wrażenie sytości, Nakano zapytał czy miałaby jeszcze na coś ochotę. Był to jasny sygnał, że jeśli nie ma więcej pytań to czas lunchu dobiega końca.

W chwili kiedy Corday wstawała dotarło do niej, że zapomniała wręczyć obiecany prezent gospodarzowi. Nakano zgodnie z etykietą dwukrotnie odmówił przyjęcia, ale Irya miała wrażenie, że wojownik byłby mocno rozczarowany gdyby tego zaniedbała.

Pożegnała się, wróciła do samochodu i ruszyła w kierunku mieszkania.
W czasie jazdy na jej telefon przyszła wiadomość z nieznanego numeru: “Mark Hill umrze dzisiaj”.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 31-01-2019 o 10:12.
Raga jest offline  
Stary 26-07-2017, 12:07   #18
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
"Kurwa i teraz muszę coś z tym zrobić" przeszło jej przez myśl, gdy tak patrzyła na literki składające się w ten bądź co bądź ale ponury komunikat. Corday zaraz rozejrzała się, wypatrując miejsca postojowego. Dostrzegła zjazd na parking i tam też skierowała swoje auto. Zatrzymała się i chwilę wpatrywała się w telefon.
Olać tego nie mogła, bo jak znajdą trupa to na bank miałaby problemy. Zastanawiała się więc od czego zacząć.
- Czas dać technikom zajęcie... - mruknęła pod nosem i wybrała numer do odpowiedniego wydziału.
- Potrzebuję sprawdzenia jednego numeru - zaczęła Irya bez wchodzenia w dodatkowe gadki i zaraz podyktowała ciąg cyfr. - Przed chwilą ktoś wysłał mi pogróżki, że gostek, którego wczoraj przesłuchiwałam przedwcześnie zakończy swój żywot. Konkretnie to na koniec tej doby - dodała.
- Przyjąłem. Zaraz się tym zajmiemy. - zabrzmiał głos w słuchawce.
Niecały kwadrans później znów zabrzmiał telefon młodej Inspektor.
- Telefon jest nadal aktywny. Sygnał pochodzi z osiedli niedaleko naszego posterunku. Coś jeszcze możemy dla pani zrobić?
- Dzięki wielkie. Namierzcie mi jeszcze dokładny adres i prześlijcie do mnie oraz Komendanta Sinclaira - dodała uznając, że jak ma się w tym babrać to na pewno nie sama. - Na razie - po tych słowach rozłączyła się i wybrała numer do swojego Szefa, by osobiście przekazać mu “radosną” nowinę.
Po kilku sygnałach usłyszała znajomy głos w słuchawce.
- Corday, zaskakujesz mnie. Dzwonisz do mnie w dzień wolny? Na pewno nie chodzi o babskie pogaduchy. Dawaj co tam masz.
- Dostałam pogróżki - odparła mu z entuzjazmem. - Techniczni już namierzają skąd wysłane zostały. Według nich Hill ma dziś zginąć. Potrzebuję kogoś asysty, żeby to sprawdzić. Na już.
- Wydawało mi się, że masz dzisiaj urlop - w głosie przełożonego słychać było mieszaninę złośliwości, zaskoczenia i sympatii zarazem. - Mark Hill aż tak bardzo nie interesuje, żeby ci się mieszać. W końcu obiecałem ci wolną rękę - kontekst i sposób w jaki Sinclair to powiedział sugerowało, że kosztowało go to trochę aby zmienić swoje przyzwyczajenia do brania wszystkiego na siebie. - Masz kontakt do ludzi w naszym wydziale. Bierz kogo chcesz. Tylko Ty masz urlop, więc oni powinni być dostępni.
- Nie znam tych ludzi - odparła wprost. - Wyznacz mi szefie kogoś kto nie postrzeli się przy pierwszej okazji.
- Bierz Coopera albo Ramseya… - Po chwili zastanowienia komendant jednak dodał - … Ale chyba jednak dla Ciebie będzie lepszy Cooper.
- Świetnie, to biorę Coopera. To wyślij go Szefie na adres jaki zaraz dostaniesz od technicznych - powiedziała z zadowoleniem i nim Sinclair jej odpowiedział rozłączyła się.

***

Kilka minut po zakończeniu rozmowy, kiedy Irya wjeżdżała do podziemnego garażu wieżowca, w którym mieszkała przyszła informacja o dokładnym adresie, z którego pochodził sygnał. Był to właśnie ten budynek.
- Co do kurwy nędzy... - Corday zmrużyła oczy wpatrując się w wiadomość od techników. Pokierowała autem na swoje miejsce parkingowe i zatrzymała na nim. Ręką odruchowow już wymacała swój pistolet, który miała pod koszulą. Dzięki przyciemnianym szybom auta, Inspektor nie musiała się martwić, że ktoś jej się przygląda. Przynajmniej nie bezpośrednio. Irya siedząc na swoim fotelu zaczęła rozglądać się po parkingu by spróbować wyłapać czy jakieś auto nie wydaje jej się obce w tym miejscu.

Corday nie znała na pamięć wszystkich samochodów swoich “sąsiadów”, ale żaden z nich nie wydawał się podejrzany. Wszystkie były z górnej półki i wszystkie miały czytelne “blachy”. Przez myśl przemknęło jej aby spisać do sprawdzenia wszystkie, ale czy aby na pewno efekt będzie tego wart?
Corday po raz pierwszy żałowała że nie zna tutejszych mieszkańców. Ale urokiem posiadania mieszkania w takim apartamentowcu było właśnie to że nikt się nimi nie interesował tak długo gdy stawiał swoje auto na właściwym miejscu postojowym... Irya wysiadła z auta, zamknęła je i stanęła między parkingami. Rozejrzała się. Na ścianach widniały kamery, ale praca w policji nauczyła ją, że monitoring lubi ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach, więc wyciągnęła telefon. Włączyła funkcje aparatu i na wszelki ślad wypadek cyknęła kilka fotek aut znajdujących się na parkingu. Schowała telefon i czujnie rozglądając się wkoło, udała się do windy.


Inspektor wdusiła guzik odpowiedniego piętra.
Drzwi windy zasunęły się bezszelestnie wydając cichy dźwięk dopiero gdy zetknęły się razem. Kabina ruszyła bez szarpnięcia, początkowy delikatny nacisk na stopy, a potem tylko szum mechanizmu. Piętra na czerwonym wyświetlaczu przeskakiwały coraz bliżej tego należącego do młodej Inspektor.
Przy ostatnim piętrze kabina zwolniła i zaraz potem zatrzymała się. Drzwi rozsunęły się płynnie ukazując korytarz. Coś nie tak było z oświetleniem. Lampy dawały o wiele mniej światła niż zwykle.

Twarz Iryi spoważniała i blondynka natychmiast przylgnęła do ścianki windy sięgając po broń, która kryła się pod jej koszulą. Wprawnym ruchem dłoni przeładowała i odbezpieczyła pistolet. Corday trudno było nastraszyć, ale wiadomość, którą dostała oraz informacja od technicznych o miejscu gdzie znajduje się aparat, z którego ją wysłano sprawiły, że Inspektor czuła spory niepokój w tym momencie. Tym bardziej, że znajdowała się w swoim domu, który najwyraźniej nie był tak bezpiecznym miejscem jak do tej pory zakładała. Wdusiła guzik zatrzymania windy i nie wychodząc z niej, z zaciętą miną Irya myślała co zrobić. Nie zajęło jej to długo gdy w końcu zdecydowała się na działanie. Przeszła od windy, korytarzem do drzwi mieszkania i uchyliła je.
Wolną ręką wyciągnęła telefon i zadzwoniła pod numer, z którego przesłano jej pogróżki. W napięciu przysłuchiwała się temu czy usłyszy dobiegający skądś dzwonek.
Nie było słychać dzwonka, ale charakterystyczny odgłos wibracji telefonu na twardej powierzchni. Dobiegał on z okolic części salonowej pierwszego poziomu jej apartamentu. Irya obstawiała, że może to być przeszklony stolik. Trzymając pistolet w gotowości, lufą skierowany w podłogę, Corday pewnym krokiem przeszła przez obszerne pomieszczenie w stylu “open space” gdzie granice pomiędzy częściami z niego wydzielonymi tworzone były jedynie przez układ mebli, prosto do trzech wielkich białych skórzanych kanap, skąd dobiegał niepokojący odgłos.

Będąc kilka metrów od stolika Irya kątem oka zauważyła cień po prawej stronie. Uważnie spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła postać. Była ona odwrócona do niej plecami. Miała na sobie coś w rodzaju płaszcza z kapturem. Była lekko zgarbiona i kołysała się delikatnie jakby do jakiejś tylko sobie słyszanej muzyki.
Corday zaklęła w duchu i natychmiast wycelowała w tą osobę.
- Ręce do góry, bo strzelam! - krzyknęła, kładąc palec na spuście.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 26-07-2017 o 12:14.
Mag jest offline  
Stary 27-07-2017, 11:14   #19
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację

Postać odwróciła się na słowa kobiety. Spod cienia kaptura widać było tylko rozchylone, dyszące jakby z wysiłkiem usta. Refleks światła odbił się na przedmiocie trzymanym w prawej dłoni. Nieproszony gość zachwiał się lekko po czym rzucił się w kierunku policjantki biorąc zamach trzymanym w ręku przedmiotem.
Inspektor wstrzymała oddech by móc lepiej wycelować. Bez najmniejszego zawahania nacisnęła na spust w momencie gdy napastnik ruszył na nią. Ona w przeciwieństwie do większości policjantów, gdy ostrzegała, że strzeli to zatrzymany musiał się liczyć, że niezastosowanie się do jej polecenia skończy się nieprzyjemnie. Irya wycelowała strzał w bark napastnika, po tej samej stronie co ręką, w której trzymał dziwny przedmiot. Huk niczym nie tłumionego wystrzału rozszedł się po apartamencie.
Irya odruchowo parsknęła z niezadowolenia. Kula weszła w ciało jakieś dwa centymetry niżej niż miejsce gdzie celowała. Pod wpływem uderzenia szarpnęło prawym barkiem napastnika. Czerwona chmurka pojawiła się w powietrzu za jego plecami. Mężczyzna nawet nie jęknął. Nie upuścił też broni. W mgnieniu oka odzyskał równowagę i ponownie zaatakował.

Inspektor otworzyła oczy szeroko ze zdumieniem, cofając się w tył. Taki strzał powinien powalić każdego. W pierwszej chwili pomyślała, że gość ma kamizelkę, ale to prędko skreśliła, bo przecież widziała jak krew mu poszła. Ale jeśli gość był na ostrych prochach to zupełnie mógł nie czuć bólu... W tym momencie Irya zdała sobie sprawę z tego, że musi sobie odpuścić próby obezwładnienia napastnika i po prostu dla własnego bezpieczeństwa musiała go zastrzelić na amen.
Wycelowała ponownie i tym razem strzeliła centralnie w klatkę piersiową włamywacza.
Tym razem kula powędrowała idealnie do celu. Weszła w korpus na wysokości mostka, ale mężczyzna wbrew logice nie zatrzymał się. Irya widziała wyraźnie, że znowu go zraniła, ale uderzenie jedynie go spowolniło. Teraz było widać wyraźnie, że w dłoni trzymał wojskowy nóż. Nożownik uderzył płasko na wysokości brzucha. Corday była pewna, że oddany w ostatniej chwili strzał go zabije więc nie miała czasu już nic więcej zrobić.Odwróciła się odruchowo przyjmując ostrze w bok zaraz powyżej biodra. Cios był bardzo mocny. Siła uderzenia obróciła ją i wysłała na podłogę. Leżąc na plecach widziała jak zakapturzona postać pochyla się nad nią do zadania kolejnego ciosu.

Widziała, że oberwał, wiedziała, że po takim strzale powinien zwalić się trupem na jej drogi dywan i ubabrać go swoją krwią. Ale to się nie wydarzyło, co gorsze to ona padła na łopatki. Skurwiel, nie dość, że nie chciał umrzeć to jeszcze był cholernie silny. Inspektor zacisnęła zęby z bólu. Corday była w niemałym szoku i tylko instynkt przetrwania jaki wyrobiła sobie za czasów nastoletnich sprawił, że nie tkwiła w miejscu w oczekiwaniu aż napastnik sięgnie ją nożem. Blondynka przeturlała się po podłodze, unikając w ten sposób ciosu i nie podnosząc się z podłogi oddała kolejny strzał w przeciwnika, celując znów w klatkę piersiową.
- Zdechnij kurwa w końcu! - warknęła z irytacją i rosnącym przerażeniem.


Broń Inspektor wypaliła robiąc kolejny otwór w piersi nożownika. Jeśli wcześniej kula ominęła serce to teraz na pewno w nie trafiła. Mężczyzna wyprostował się chcąc ścigać swoją ofiarę. Zrobił krok w jej kierunku i w tym samym momencie osunął się na kolana. Najpierw o podłogę uderzyło wypuszczone z dłoni ostrze noża, a następnie bez żadnej odruchowej asekuracji rękami poleciał do przodu. Jego głowa z impetem odbiła się od podłogi na kilka centymetrów po czym znowu na nią opadła. Ciało leżało w całkowitym bezruchu.
Irya oddychała ciężko, a serce wściekle jej łomotało w piersi. Adrenalina buzowała jej tak, że aż skronie pulsowały jej tępym bólem. Tkwiła w bezruchu, z rękami wyciągniętymi przed siebie, z pistoletem gotowym do oddania kolejnego strzału.

- Ja pierdolę... - synknęła czując odrobinę ulgi, widząc, że włamywacz przestał się ruszać. Jęknęła zaraz z bólu jaki poczuła w boku, a który udawało jej się ignorować w trakcie walki. Opadła na plecy. Myślała o tym by zadzwonić po pomoc, ale zaraz jej się przypomniało, że przecież Cooper już tu jedzie. Wystarczyło poczekać... I niczego nie dotykać.

Blondynka powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Trzymając pistolet w prawej ręce spojrzała w dół, na miejsce gdzie trafił ją napastnik. Krew sączyła się jej na ubranie i z niego na podłogę. Podwinęła koszule by zobaczyć skalę obrażeń. Skrzywiła się widząc rozcięcie, które z pewnością będzie wymagało szycia. Piękna wiązanka przekleństw wypłynęła z ust Inspektor. Kobieta podniosła się i sięgnęła po pierwszy z brzegu kawałek materiału by zatamować sobie krwotok. Była to piękna aksamitna serwetka. Irya usiadła pod ścianą i dociskając mocno materiał do rany i pilnując z wycelowanym pistoletem by trup jej nie powstał, czekała na przybycie kolegi z pracy.

Kilka minut później w drzwiach windy pojawił się Cooper. Trzymał broń w gotowości. Ostrożnie wszedł do mieszkania i systematycznie je przeczesywał do momentu aż zobaczył Inspektor. Pospieszył w jej kierunku, po czym gdy zobaczył leżące ciało najpierw przystanął nad nim. Nogą odkopnął nóż na środek pomieszczenia, a następnie przyklęknął sprawdzając puls nożownika. Skinął głową znacząco patrząc prosto w oczy przełożonej. wtedy jego wzrok powędrował ku czerwonej od krwi serwetki przyciskanej do boku przez Iryę. Młody mężczyzna złapał jej dłoń w swoją. Ostrożnie odsunął materiał do rany. Skrzywił się wciągając powietrze i z powrotem przycisnął zawiniątko do rany.
- Nie wygląda to źle ale pewnie cholernie boli. - skwitował ze słabym uśmiechem próbując rozluźnić trochę atmosferę.
- W chuj… - burknęła w odpowiedzi Inspektor, robiąc zbolałą minę.
Cooper szybko wyciągnął swój telefon i wstukał numer posterunku.
- Mamy trupa. Funkcjonariusz jest ranny. Przyślijcie medyka i kogoś po ciało do mieszkania Inspektor Iryi Corday - rozłączając rozmowę kucnął naprzeciwko blondynki.
- Lepiej żeby się Pani stąd nie ruszała. Przynieść coś Pani? Może coś z apteczki? Chce się Pani czegoś napić? - wyrzucił z siebie kilka pytań na raz.
Irya w końcu odłożyła pistolet, leżał on oczywiście tuż obok niej, by w razie czego… Corday machnęła ręką.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 28-07-2017 o 06:47.
Raga jest offline  
Stary 28-07-2017, 10:08   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Czuła jak w pulsującym rytmie ulatuje z niej życie. Głupie uczucie, podobne do tego gdy niewprawiona pielęgniarka pobiera ci krew, nie mogąc się zdecydować czy dwie fiolki wystarczą, czy może jednak lepiej na wszelki wypadek spuścić z ciebie całą krew jaką posiadasz w sobie. Corday skupiła myśli, by nie odpływać za bardzo. Jeszcze nie zdarzyło jej się oberwać tak… Jeszcze nigdy wcześniej nie oberwała. Może kiedyś dostała przez łeb, ale na pewno nie nożem. Krew wypływała z niej całkiem sprawnie, że strach pomyśleć, gdyby dostała w jakiś bardziej newralgiczny punkt ciała. Inspektor spojrzała na Coopera, który ewidentnie próbował być dla niej miły. Była w takim nastroju, że miała ochotę go ochrzanić, za bezmyślność, bo przecież wszędzie w koło mogły znajdować się ślady zostawione przez włamywacza. Ale powstrzymała się i westchnęła przeciągle.

- Siedź i nie spaceruj, bo jeszcze jakieś ślady zatrzesz. Trzeba zawołać techników… - mruknęła z niezadowoleniem Irya, opanowując myśli. Kobietai skrzywiła się bardziej gdy mocniej docisnęła do sobie serwetkę drugą ręką. Bolało ją niesamowicie i najchętniej by sobie teraz strzeliła czystą whisky, prosto z gwinta, ale czekało ją składanie zeznań… Lepiej być wtedy trzeźwym, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego..

Cooper podszedł do denata i stanął nad nim. Wykonał kolejny telefon prosząc posterunek jeszcze o przysłanie ekipy techników.
- Okay, ale procedury nic nie mówią, że nie wolno przeszukać zwłok - powiedział i złapał ciało za ramię, odwracając na plecy, a następnie zsunął kaptur z głowy.
- No nieźle... Zgadnie pani kto to jest? - Zrobił krótką pauzę, a Irya spojrzała na niego . Zbyt krótką aby rzeczywiście oczekiwać odpowiedzi. - To ten koleś, którego Pani przesłuchiwała. Mark Hill chyba mu było. Nie wyglądało na to, żeby zalazła mu Pani aż tak za skórę.

- Kurwa, nawet sobie nie żartuj... - fuknęła i zdobyła się by pomimo bólu jaki jej to sprawiło, wychylić się tak by spojrzeć na denata. Wpatrywała się w martwą twarz włamywacza aż go rozpoznała. Uniosła wtedy brwi w zaskoczeniu i kilka razy zamrugał oczami w osłupieniu. Gdy się w końcu otrząsnęła z tego to pokręciła głową z niedowierzaniem. Wkrótce zaraz roześmiała się.
- Jaki syf... - skomentowała, gdy się w końcu opanowała. Jednak na pewno nie wyglądała na przybitą tym faktem. Corday zabrała dłoń od rany i spojrzała na swoje palce. Pomimo uciskania, krew nie przestała upływać.


Kwadrans dłużył się niesamowicie. Aż w końcu ekipa dotarła na miejsce. W pierwszej turze z windy wyszedł medyk i grupa techników. Medyk w pierwszej kolejności sprawdził zgon napastnika, a potem zbliżył się do młodej funkcjonariusz. Obejrzał ranę i zaczął grzebać w swojej torbie, którą postawił obok.
- Na razie zrobimy porządny opatrunek, ale ranę będzie trzeba zszyć. Co prawda mogę to zrobić sam na posterunku, ale może Pani woleć jechać do szpitala. Wybór należy do Pani.

Technicy w tym czasie rozpełzli się po mieszkaniu w poszukiwaniu śladów. Najpierw zabezpieczyli miejsce gdzie miała miejsce walka, a potem resztę mieszkania. W drugiej turze winda dostarczyła chłopaków od koronera. Oni tylko rozłożyli worek na podłodze, zrobili szybkie oględziny zwłok, bez ceregieli umieścili w worku trupa i chwilę potem już stali z powrotem w windzie. Ci to mieli robotę.

- Eh, nie ma sensu tu im przeszkadzać w zabawie - sarknęła Corday, z niezadowoleniem przyglądając się jak w butach wszyscy kręcą się po jej mieszkaniu. Kobieta zdecydowała się skorzystać z zalecenia medyka. - Cooper, zawieziesz mnie na posterunek - poleciła i w końcu podniosła się z podłogi.
- Nie ma sprawy proszę Pani - odpowiedział z werwą młody mężczyzna.
Pistolet musiała zostawić, bo był to teraz dowód rzeczowy. - Na stoliku kawowym leży telefon, z którego pisano do mnie pogróżki - rzuciła do techników.
Jeden z nich, ten który odbierał od niej broń, skinął głową i podszedł do stolika z kolejną foliową torebką na dowody. Medyk i Corday w towarzystwie Coopera ruszyli w kierunku windy, aby potem udać się na posterunek.

Mając porządnie założony opatrunek, Iryi było już łatwiej. Bolało nadal jak jasna cholera, ale przynajmniej miała nadzieję, że nie ochlapie swoją krwią wszystkiego w koło. Drażniła ją myśl, że technicy łażą po jej domu, ale nie mogła się na to złościć, bo dobrze wiedziała, że muszą zrobić swoją robotę jeśli chciała dostać odpowiedzi na pytania.
A tych liczba rosła z każdą chwilą. Jadąc windą Corday oparła się o ściankę i wbiła spojrzenie w rozświetlony sufit.

“Co ten typ robił w moim mieszkaniu? Jak się do niego dostał? Włamał się do niego, czy skądś zdobył klucze? Muszę pobrać nową broń… A tak lubiłam tamten pistolet… I będę musiała sobie odpuścić siłownie póki nie zdejmą mi szwów” pomyślała Inspektor z grobową miną.

Na parkingu w losowych miejscach stały wozy policyjne, ale Corday skierowała się prosto do swojego miejsca postojowego, wprowadzając w konsternację zarówno Coopera co i medyka. Otworzyła auto i spojrzała w kierunku Dennisa.
- Prowadzisz - rzuciła kluczyki podwładnemu. Niestety pojazd miał tylko umownie tylne siedzenia, więc medyk był skazany na powrót na posterunek radiowozem.
Cooper sprawnie złapał rzucony przedmiot, ale pozostał na miejscu.
- Może jednak pojedziemy moim? - Zaczął trochę niepewnie patrząc na samochód przełożonej. Minę miał taką jakby już go w jakiś sposób uszkodził. - Nie wiadomo kto potem Panią odwiezie, a ja i tak będę musiał tu wrócić, niekoniecznie z Panią. Zna pani Szefa. Poza tym nie będzie trzeba czekać na Patel’a gdy pojedzie z nami - wykonał ruch głową w stronę medyka.
Irya zgromiła podwładnego spojrzeniem.
- Cooper, nie denerwuj mnie nawet. Patel pojedzie twoim autem. Ja swoje potrzebuje żeby żaden z techników mi go nie próbował wciągnąć na listę dowodową. Jedziemy - stanowczo postawiła na swoim. - Wsiadaj - ponagliła go i zajęła miejsce w aucie.
Cooper już nic nie odpowiedział tylko wypuścił głośno powietrze w akcie rezygnacji.

Inspektor rozsiadła się wygodnie na fotelu pasażera. Szczerze mówiąc to nigdy nie miała jeszcze okazji z niego skorzystać. Wyciągnęła z tylnej kieszeni telefon i zaczęła przeglądać zdjęcia zrobione nim poszła do mieszkania. Nic one niestety jej nie mówiły. Przynajmniej do czasu aż techniczni nie wrócą z materiałem. I o ile nikt nie sczyścił monitoringu.

Ból skutecznie uprzykrzał jej egzystencję. Inspektor dla rozproszenia się, zaczęła myśleć o powodach “wizyty” Hilla u niej. Musiała przyznać, że jeśli ktoś chciał, by dealer był martwy to nasłanie go na nią było całkiem pewnym rozwiązaniem problemu. Na tą chwilę Corday uważała, że gość musiał być mocno nafaszerowany prochami. Słyszała pogłoski, o tym, że istniały środki psychotropowe, narkotyki, które sprawiały, że osoba będąca pod ich wpływem nie czuła żadnego bólu, ale nie sądziła, że będzie miała okazję osobiście to zobaczyć. Irya już sięgnęła dłonią ku głowie by przetrzeć nią twarz, ale w czas wspomniało jej się, że ma rękę w swojej krwi. Wytarła ją o koszulę, która i tak była już umazana i poszarpana w wyniku walki na śmierć i życie…
“Ale dlaczego?” kołatało się jej w głowie. Dlaczego Hill zaatakował ją?

Cooper coś gadał do niej, ale Irya nie słuchała, zupełnie ignorując go, skupiona na własnych myślach. W ocenie Iryi Hill wyraźnie i ostro był naprany prochami. Tak bezsprzecznie i bezapelacyjnie. Tak więc albo ktoś musiał wiedzieć, że Corday się nie pierdoli i nie waha strzelać, dzięki czemu zapowiedź z wiadomości, którą nie tak dawno temu dostała, pewne było, że się ziści... Albo zwyczajnie ten kto nasłał Hilla na nią by ją zabił, nie odrobił pracy domowej. Inspektor było daleko do osoby bezbronnej. I to nawet nie chodziło o jej wybitne zdolności strzeleckie. Iryi brakowało tego zawahania typowego dla funkcjonariusza objawiającego się konsekwencji swoich działań. Ona nie miała rodziny na utrzymaniu, ani nie musiała liczyć się, z tym czy starczy jej tygodniówki by mieć za co jeść.
“Pasowałoby, że to Anderson maczał w tym palce. Mógł mieć dostęp do środków, którymi nafaszerował Hilla” przeszło przez myśl Inspektor.

W połowie drogi do posterunku Irya zaczęła się zastanawiać, czemu jednak nie wybrała wizyty w szpitalu. Wtedy uzmysłowiła sobie, że nie liczyła, że David nie dowie się o tym wszystkim.
“Eh, muszę do niego i tak zadzwonić” zganiła się w myślach, bo była to zbyt niebezpieczna sytuacja by pozwolić jej pozostać w tajemnicy. Owszem, było to nowe mieszkanie, mógł Hill dostać do niego dostęp w jakiś sposób od pośrednika nieruchomości, ale nadal było to niepokojące wydarzenie.

Droga dłużyła jej się bardziej niż powinna. Irya, spojrzała na Coopera, który mimo wcześniejszych obiekcji, ewidentnie miał radochę mogąc prowadzić jej auto.
“Będę musiała zmienić mieszkanie” westchnęła ciężko i wykrzywiła się na fotelu, przyjmując pozycję, w której najmniej doskwierała jej rana na boku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172