Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2020, 11:22   #201
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Standardowo jej pierwszym przystankiem po dotarciu na posterunek było pomieszczenie socjalne i maszyna robiąca kawę. Bogatsza o kubek z parującą, aromatyczną cieczą, wkroczyła do biura swojego wydziału. Stan osobowy był w komplecie. Akta które wcześniej okupowały tylko biurko Lewis, teraz były podzielone mniej więcej po równo z biurkiem Inspektor. Komendant z Cooperem stali przy biurku Ramseya i rozmawiali patrząc na akta. Corday wychwyciła tylko pojedyncze słowa, z których zrozumiała “Collins” i “Czarny mak”.
Tyle wystarczyło by ją zainteresować na tyle by postanowiła dowiedzieć się więcej.
- Co tam ciekawego macie? - zapytała gdy podeszła do nich.
Wszyscy mężczyźni popatrzyli na nią jednocześnie, a potem popatrzyli po sobie.
- Ludzie Collinsa zasadzili się na gang Czarnego maku - odezwał się komendant. - Ze strony Żółtków nie ma kogo przesłuchiwać ani aresztować więc sprawa praktycznie zamknięta. Collins w zasadzie dobrze się spisał, więc w stosunku do niego też nie podejmiemy żadnych kroków.
- Chyba nie do końca skoro aż we trzech tu nad tym debatujecie - odparła na to Corday. - No i odwet od strony Żółtków może być spektakularny - dodała.
- Może, ale Collins radzi sobie sam od samego początku. Poza tym jest freelancerem. A debatowaliśmy czy można go jakoś wesprzeć. Oczywiście nieoficjalnie, bo oficjalnie nie mamy żadnych podstaw.

"Collins radzi sobie sam" ten tekst niezmiernie rozbawił Iryę, choć objawiło się to wyłącznie jako ironiczny uśmieszek na jej twarzy. Oczywiście oficjalnie nikt nie mógł powiedzieć, że chodzi po prostu o Andersona. Z jednej strony Corday było trochę go szkoda, że wydział wewnętrzny w końcu się do niego dobierze, bo jak widać było po tej akcji z Czarnymi Makami, robił z pozoru świetną robotę za policję. Jednak ta jedna akcja udała się tylko dlatego bo Żółtki nie spodziewały się po Collinsie skuteczności. Bo kto by się po tym typie tego spodziewał? Ale teraz zrobi się nieprzyjemnie, ktoś, a dokładniej Maki, zaraz podłoży bombę w publicznym miejscu gdzie spotykają się ludzie Collinsa i dostanie się osobom postronnym. No i Anderson sam wybrał tą drogę, nie chcąc kooperować by pogrążyć Crimeshield. Teraz dla Inspektor to wejście Collinsa na wojenną ścieżkę z Czarnymi Makami było na rękę, bo gdy będą nimi zajęci to może wewnętrzni nie spierdolą akcji.

- I co wymyśliliście? - zapytała Irya ten naprędce utworzony sztab kryzysowy.
- Na razie nic. - Sinclair wzruszył ramionami. - Nie będę angażował ani środków ani ludzi bo ich nie mam.
- A gdzie się tłukli? - Inspektor zainteresowała się czy chodziło o miejscówkę, która przypadkiem odkryła jak szukała z Charlesem Heretyków.
- U nas. Na Southside - Komendant popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Mogę podać lokalizację gdzie przypadkiem przyuważyłam spotkanie gościa Crimeshield przekazującego coś Czarnym Makom. Niezależnie czy będzie to miejsce dla nich nowością czy je znają to z naszej strony będzie to dla Collinsa sygnał, że przymykamy na niego oko - zaproponowała.
- I nic o tym nie powiedziałaś? Kiedy to było? - pretensja w głosie był wyraźna.
- Było to w dystrykcie Cherry Blossom, tydzień temu i wypadło mi z głowy, bo jak zapewne pan pamięta, akurat wtedy byłam zajęta prowadzeniem dialogu między Andersonem a Mitchellem, morderstwami świadków, morderstwem Evansa... - również przyjęła ton pretensji przy tej wyliczance. Oczywiście to o czym powiedziała nie było faktycznym powodem, dlaczego wyleciało jej to z głowy. Bo tak naprawdę w tamtym czasie zaaferowana była fiaskiem znalezienia Billa i tego jak przez niego Charles prawie się wykrwawił. Do tego te skoki przez mrocznoharmonijny teleport, wygrażanie Pandorinie w złości... Miała wtedy napięty grafik. Ale oczywiście o tym nie zamierzała wspominać Sinclairowi. - Mogę zaznaczyć na mapie gdzie to było - dodała już normalnym tonem.

- Twoje ustawianie priorytetów jest zadziwiające - skrzywił się Sinclair. - Teraz to już nic nam z tego. To nie nasz rewir.
- Tydzień temu też nie był nasz - wytknęła mu Irya. - Ale teraz jak chcemy poklepać Collinsa po pleckach to się nada, bo przecież tylko nas obowiązuje rejonizacja.
- Tydzień temu mieliśmy dużą sprawę i naciski z samej góry. Dzisiaj mamy obserwację inspektora, która według niej była na tyle mało istotna, żeby wspomnieć o niej dopiero teraz - parsknął. - To za mało. Co robią Maki w innych dzielnicach to sprawa innych posterunków i korporacji. Nie mam za to zamiaru pozwolić im panoszyć się tutaj.
- Czepia się pan - stwierdziła na to Corday beznamiętnie i napiła się kawy. - To co, mam mu przekazać tą lokalizację, czy nie chce go pan rozpraszać w tej dobrej robocie którą robi u nas? - nie powstrzymywała się od dodania nuty ironii do tej wypowiedzi.
- Potraktuj moje czepianie jako formę edukacji. Dajesz mi pretekst to to robię - zaśmiał się. - Daj mu te namiary. Chociaż mam wątpliwości czy będzie w stanie z nich skorzystać.

- Niech będzie, punkt dla pana - przewróciła oczami. - Ale skoro już ustaliłam, że nie macie co robić to... Cooper szykuj się do wyjścia, idziemy do Velvet Room.
Dennis zerknął na komendanta, który w żaden sposób nie zareagował.
- Tak psze-pani. - Podniósł się i zabrał kurtkę z oparcia krzesła.
Irya bez pośpiechu podeszła do biurka konstabl Lewis.
- Sprawdź mi proszę czy znajdziesz coś o jakiś krzywych akcjach w Velvet Room - poprosiła. - Czy czegoś ode mnie potrzebujesz? - zapytała z przyjaznym uśmiechem nim odeszła.
Amy ze smutkiem i nutą zazdrości popatrzyła na Coopera, a następnie przeniosła spojrzenie na twarz Corday.
- Poszukam - skinęła głową i uśmiechnęła się blado.
- Dzięki. Dzwoń jak czegoś się dowiesz - odparła Inspektor i ruszyła do drzwi, po drodze zbaczając tylko do swojego biurka, by odstawić na nie pusty kubek.
- Pojedziemy moim - rzuciła do Coopera, gdy byli już na korytarzu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 04-05-2020, 11:11   #202
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Cooper widocznie nie czuł się komfortowo w roli pasażera. Bardziej jednak chodziło tutaj o przytłaczająco go osobowość przełożonej niż samo bycie pasażerem. Jego umiejętność trzymania języka za zębami spowodowała, że niezręczna cisza trwała tylko kilka minut.
- To jaki mamy plan psze-pani? - zapytał w końcu.
- Jedziemy przesłuchać Thibaulta Bertranda i Patricka Wolfa, żeby skonfrontować ich z zeznaniami panny Fox - wyjaśniła Corday. - Nie mam wielkich nadziei, ale zwykle jak się takich ponachodzi to chwilę robią się powściągliwi w dotychczasowych działaniach.
- Jasne - stwierdził Dennis w sposób jakby zastanawiał się nad swoją rolą. Irya kątem oka zauważyła jego kwaśny wyraz twarzy.
- O co chodzi? - zapytała Irya wprost.
- Nie lubię przesłuchań - powiedział po chwili wahania. - Czuję się nieprzydatny. To raczej domena Sinclaira i Ramseya.
- Ja je uwielbiam. Zawsze fascynuje mnie ta zmiana na twarzy przesłuchiwanego, gdy przyłapie się go na kłamstwie - odparła na to Irya. - Powiedz mi, czy myślisz o tym, żeby kiedyś awansować ponad sierżanta?
- Tak - potwierdził skinieniem głową. - Ale zarządzanie ludźmi i odpowiedzialność za to trochę mnie przeraża - dodał wpatrzony przed siebie.
- To co lubisz w tej pracy? - z zainteresowaniem ciągnęła dalej temat.

Wyraz twarzy Dennisa mówił, że zaskoczyło go to pytanie i nie miał gotowej odpowiedzi.
- Jest ciekawsza niż jakakolwiek inna, jaka mi przychodzi mi do głowy - powiedział po chwili namysłu z obezwładniająco szczerym uśmiechem. - Nie jestem typem biznesmena czy prawnika, nie mam predyspozycji technicznych, a mam wyższe aspiracje niż pracownik fizyczny.
- No i to już jest coś, szczególnie, że radzisz sobie w tej robocie - stwierdziła Irya. - Co robisz dla odstresowania się? Bo bez tego nie wyobrażam sobie życia w tym zawodzie. Ja chodzę na strzelnicę - podobała przykład.
- Pomagam w schronisku dla zwierząt - powiedział z zawstydzeniem.
Corday mimo że prowadziła to spojrzała na podwładnego z miną jakby sądziła, że żartuje on sobie. Ale po jego twarzy widziała, że tak nie było.
- Interesujące... - mruknęła w zamyśleniu i znów zaczęła patrzeć na drogę. - I to się sprawdza? - zapytała z zaciekawieniem.
- Jeśli dziewczyna, która je prowadzi, ci się podoba to tak - uśmiechnął się z zażenowaniem.
Inspektor ledwo powstrzymała się, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Umiesz kombinować. Bardzo dobrze - powiedziała rozbawionym tonem. - To ci się na pewno przyda do awansu.
- Tak, psze-pani - powiedział raczej w formie podziękowania, niż potwierdzenia.
- Tylko nie daj jej się wrobić w adopcję zwierzaka - dodała Irya żartobliwym tonem. - Ja od niedawna mam jedną znajdę i łajza rozpanoszyła się mi po całym mieszkaniu.
- Nawet by chyba tego nie zaproponowała - pokiwał głową. - Będąc w pracy nie mogę się nim zajmować, a po pracy głównie jestem w schronisku. Myślę, że tak jest jej też bardziej na rękę. - Uśmiechnął się.
- Taa, czego to faceci nie zrobią, żeby zaimponować kobiecie, która wpadła im w oko - zaśmiała się Irya, w przyjaznym tonie. - Gdzie jest to schronisko?
- Na Southside. Nie na tyle daleko żebym wyglądał na jakiegoś desperata, ale nie na tyle blisko żeby pokazać, że nie mam po drodze - wyszczerzył się.
- Dobrze, wpadnę tam z karmą, która nie podeszła mojej wybrednej znajdzie - powiedziała na to Irya.
- Potem podam pani dokładny adres - pokiwał głową na zgodę. - Teraz nie pamiętam numeru.
- Jasne - skinęła głową inspektor.

Po jakimś kwadransie dotarli na miejsce. Corday zaparkowała możliwie najbliżej głównego wejścia do Velvet Room. Nie spieszyła się żeby wysiadać
- Czytałeś może akta sprawy? - zapytała Coopera, rozglądając się.
- Tak - potwierdził. - Ma pani coś konkretnego na myśli?
- Najważniejsze żebyś kojarzył rozbieżności między tym co mówił Wolf gdy z nim ostatnio rozmawialiśmy, a tym co zeznała Fox, ta prawdziwa - odparła.
- Tak psze-pani - potwierdził.
- No to idziemy - powiedziała i wysiadła z auta.

***

Ruch w Velvet Room był standardowy, jak na ta porę dnia. Z głośników brzmiała cicha, wolna muzyka. Niedobitki klienteli mieściły się w lożach i przy barze, za którym stał barman, którego Irya spotkała na samym początku.
Na jego widok uśmiechnęła się i ruszyła prosto ku niemu.
- Pani … inspektor - powiedział na powitanie z lekkim zawahaniem. Musiał najwyraźniej poszukać w pamięci jakim stopniem zatytułowała się podczas ostatniego spotkania.
Irya przysiadła się naprzeciw niego i oparła łokciem na ladzie.
- Wezwij proszę Thibaulta Bertranda i Patricka Wolfa. Nie muszą być obaj na raz - powiedziała.
Twarz barmana zastygła po czym przywołał koleżankę i nachylając się do jej ucha szepnął jej coś do ucha. Odłożył ścierkę na blat i skierował się do wejścia na zaplecze. Po kilku minutach, garstka gości weszła stamtąd na salę główną, a barman wrócił za ladę.
- Czekają na panią - zakomunikował kierując wzrok w kierunku z jakiego wrócił. Corday skinęła głową na Coopera, żeby za nią szedł.

Sala dla vipów była o wiele mniejsza, ale ekskluzywnej urządzona. Przyciemnione światło, obicia w kolorze ciemnoczerwonym, skóra i podwyższenie na środku z chromowanymi rurami ewidentnie przeznaczone do występów. W jednej z loży siedział Wolf w towarzystwie drugiego mężczyzny, który zapewne był Bertrandem.


- Jak miło, że mają panowie czas - powiedziała gdy zatrzymała się naprzeciw dwójki mężczyzn. - Inspektor Corday i Sierżant Cooper - przedstawiła ich temu, którego nie znała, okazując swoją odznakę, która na chwilę wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-05-2020, 09:12   #203
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Wolf patrząc na towarzysza skinął głową w kierunku nowo przybyłych jakby dawał do zrozumienia, że o nich mu chodziło podczas jakiejś wcześniejszej rozmowy.
- Prosze usiąść - właściciel wskazał kanape po drugiej stronie stolika. - Nieczęsto mamy korporacyjnych gości. W czym mogę pomóc?
Inspektor i jej podwładny zajęli wskazane im miejsce.
- Pan? - Corday wbiła wyczekujące spojrzenie w mężczyznę, który nie przedstawił się.
- Thibault Bertrand - przedstawił się z grymasem. - Proszę jednak zwracać się do mnie po nazwisku lub po prostu Theo.
- Tak, rodzice potrafią uprzykrzyć życie - skomentowała ze współczuciem Inspektor grymas rozmówcy. - Też kiedyś swojego nie lubiłam - dodała rozsiadając się wygodnie.
- Nie sądzę żebym kiedyś przestał nie lubić swojego - uśmiechnął się blado.
- To jest pana jedyny klub? - zapytała zmieniając temat i zaczęła rozglądać się po sali.
- Tak - parsknął śmiechem. - A powinienem mieć mieć całą sieć? Nikt z Capitolu jeszcze nie chciał mnie wykupić i wchłonąć.
- Może to właśnie jest powodem - uśmiechnęła się Inspektor. - Jak tam pana policzek, panie Wolf? - zmieniła temat i osobę zainteresowania.
- Przeżyję. Nie pierwszy, nie ostatni - odparł ironicznie.
- Chciałabym zostać z panem Bertrandem na osobności, mógłby pan z sierżantem przejść do innej loży, gdzie mój podwładny z panem porozmawia? - powiedziała Inspektor.

Mężczyźni popatrzyli po sobie. Brwi Patricka uniosły się w niemym pytaniu, na co Thibault skinął potakująco.
- Zapraszam do baru - zaproponował Wolf Cooperowi podnosząc się na nogi. - Napije się pan czegoś?
- Zamieniam się w słuch - powiedział właściciel, gdy mężczyźni oddalili się nieco.
- Znam już jedną wersję wydarzeń jakie miały związek z obywatelką Capitolu, chciałabym teraz porozmawiać o tym z panem, jako właścicielem obiektu, w którym została znaleziona - zaczęła Irya, mówiąc spokojnym i uprzejmym tonem. - Czy pana pracownik, pan Wolf, dnia 7 tego miesiąca kontaktował się z panem i informował, że byłam tu tego dnia, przed południem w sprawie tej zaginionej obywatelki Capitolu? - zapytała.
- Nie - pokręcił głową. - Sprawy związane z salami i klientami są na jego głowie. Nie musi mnie o wszystkim informować. Poza tym nie była ona tak bardzo zaginiona. Co prawda miała problemy z wyjściem o własnych siłach, ale też dla jej dobra nie wyrzucaliśmy jej na ulicę. Z tego co wiem Patrick zapewnił jej spokój w tamtej loży - wykonał ruch głową w kierunku miejsca o jakim mówił.
- Nie posiadała dokumentów ani środków, którymi mogłaby zapłacić za usługi w tym miejscu. Czy to nie były według pana przesłanki by kontaktować się z policją? - pytała dalej.
- Ani ona ani jej towarzyszka, z tego co wiem, nie zapłaciły w czasie tamtego wieczoru ani Kardynalskiej Korony, więc brak środków nie robił nam żadnej różnicy. Zawsze mogliśmy liczyć, że siostra po nią wróci, a to jak chciała się potem dostać do hotelu to nie nasz problem - rozłożył w geście bezradności.

- Jak więc pan myśli, czemu pana pracownik nie przekazał informacji, że dziewczyna tu jest, kiedy w imieniu tej drugiej przyszłam po zaginioną? - powiedziała z zainteresowaniem Inspektor.
- To już musi pani jego zapytać - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Tak zrobię - skinęła głową Corday. - Ale proszę o odpowiedź, żebym nie musiała dwa razy panu zajmować czasu, gdy stwierdzi na przykład, że macie taką politykę firmy, przetrzymywać zaginionych przed osobami ich poszukującymi - uśmiechnęła się uroczo.
- Pobudki musiał mieć prywatne. Jego decyzja nie miała nic wspólnego ze mną - wyjaśnił.
- Czy pojawienie się w klubie pana Yamady, niecałą godzinę po moim wyjściu, miało związek z zaginioną? - pytała dalej.
- Nie - zdecydowanie zaprzeczył, ale Irya nie była przekonana odnośnie jego prawdomówności.
- Czy pan Yamada jest częstym gościem w pana klubie?
- Nie widuję go częściej niż raz w tygodniu. Czasem rzadziej - oznajmił po krótkim zastanowieniu.
- Czy pan Yamada często wyprowadza z klubu nieprzytomne kobiety? - zapytała tonem który ciężko było przypisać czy był poważny czy ironiczny.
- Nie wiem - zaśmiał się Bertrand, ale nie zaprzeczył.
- Spotkał się pan z Yamadą wtedy przed południem 7 tego miesiąca? Lub później, w tym w okolicach końca doby?
- Jeśli zagląda do klubu, a ja jestem na miejscu, to zamieniamy kilka słów. Nazwałbym to jednak raczej wizytami kurtuazyjnymi - odpowiedział zachowując wyraźną ostrożność.

- Czy w wieczór poprzedzający 7 tego miesiąca towarzyszył pan tym dwóm dziewczynom? - Irya wyciągnęła telefon i pokazała zdjęcie Fox i Jones. - Czyli zaginionej i tej która zgłosiła jej zaginięcie - dodała w tonie wyjaśnienia.
- Tak - potwierdził jakby to była tylko formalność. - Obie imprezowały na mój koszt.
- Często sponsoruje pan osoby przychodzące do pana klubu?
- Nie był to odosobniony przypadek jeśli o to pani chodzi - spoważniał.
- Według raportu toksykologicznego dziewczyna zażyła sporo środków odurzających. Skoro przebywała tu na pana koszt to jak się pan do tego faktu odniesie? - szczerze zainteresowała się.
- Może to ona je wniosła albo dostała od kogoś innego? - odpowiedział w ewidentnie wymijający sposób. - Towarzyszyłem jej przez większość imprezy, ale nie przez cały czas.
- Jaki miał pan powód do sponsorowania jej?
Bertrand popatrzyła na nią zaskoczony.
- Kobieta która płaci za siebie w takim lokalu albo przyszła na babski wieczór z koleżankami albo jest po prostu nieatrakcyjna - parsknął śmiechem na koniec.
- Czyli wnioskuję z tego, że oczekiwał pan, że odwdzięczy się w inny sposób?
- To już mniejsza z tym - powiedział nadal rozbawiony. - Oboje wiemy, że nie była zdatna do niczego.
- W przypadku faceta bym się zgodziła, z kobietą już nie jest to takie jednoznaczne - zwróciła mu uwagę. - Co prowadzi do kolejnego mojego pytania. Czy odbył pan stosunek z nią?
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 20-05-2020, 14:03   #204
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Nie kręci mnie seks ze zwłokami - obdarował inspektor urażonym spojrzeniem.
- Nie mi oceniać czyjeś preferencje seksualne - wzruszyła Inspektor ramionami obojętnie. - Czemu pan Yamada wyprowadził stąd dziewczynę?
- Nie moja sprawa - powtórzył obojętny ruch ramion po inspektor.
- Będę potrzebowała nagrań z jej pobytu w tym klubie - powiedziała Irya.
- W trosce o prywatność naszych klientów nie prowadzimy nagrań w sali dla VIPów - stwierdził stanowczym tonem i ciężko było Iryi stwierdzić czy mówi prawdę.Inspektor na te słowa uniosła spojrzenie i rozejrzała się po sali, ale żadnych kamer nie było widać. To oczywiście o niczym nie świadczyło.
- Oczywiście - odparła z sarkazmem w tonie głosu. - Ale czy przypadkiem początek waszego spotkania nie miał miejsca w sali ogólnej?
- Był - potwierdził. - Ale miałbym w tym interes te nagrania udostępnić?
- Oczywiście - uśmiechnęła się Inspektor. - Przecież potwierdzą to o czym do tej pory rozmawialiśmy. Prawda?
Bertrand zmarszczył brwi nieco zbity z tropu.
- W zasadzie tak - ponownie zgodził się. - Dostanie pani te nagrania. Prześlę je na posterunek.
- Nie macie w tej chwili obłożenia i zauważyłam, że potraficie sprawnie wyciągać nagrania, a żę mi się nie śpieszy, to mogę poczekać na ich zgranie - zaproponowała Corday.
Właściciel wyraźnie niezadowolony wstał z ociąganiem i poszedł w kierunku głównej sali.

Zniknął w drzwiach na niecałą minutę, po czym wrócił.
- Za kwadrans będzie je pani miała - powiedział siadając na poprzednim miejscu.
- Wspaniale - odparła na to Inspektor. Nie okazywała tego, ale była miło zaskoczona, że Bertrand był tak pomocny. - Jakby pan opisał pana Yamadę, jako osobę? - zapytała. Głównie chodziło jej o podtrzymanie rozmowy przez ten kwadrans, bo kolejny swój ruch mogła zrobić dopiero jak nagrania będzie miała w ręce.
- Zło konieczne - stwierdził jakby w przypływie szczerości.
- Czyli?
- Nie wchodząc w szczegóły to tacy klienci sprawiają więcej problemów niż zysków - uzupełnił.
- Skoro tak to czemu nie zakończy pan tej znajomości? - Inspektor specjalnie zrobiła minę jakby tego nie rozumiała.
Bertrand już otworzył usta żeby coś odruchowo odpowiedzieć, ale po chwili je zamknął.
- Z niektórymi osobami ciężko zakończyć znajomość, szczególnie gdy ma się w stosunku do nich pewne zobowiązania - stwierdził po chwili.
- Jakoś nie wyobrażam sobie takiej przysługi, która by wiązała nie dając korzyści z danej znajomości - odniosła się Corday niby beztrosko do jego dotychczasowych odpowiedzi, by gościa podpuścić.
- Więc ma pani szczęście - skomentował w nieco inny sposób niż tego oczekiwała.
- Nie narzekam - odparła Inspektor z szerokim uśmiechem. - W jakim celu przychodzi pan Yamada do pana klubu?
- Zapewne sprawdza płynność swojej inwestycji. - Odpowiedź, według Iryi, była zgodna z prawdą, ale pozostawiała wiele do życzenia.

- Więc pan Yamada zainwestował w powstanie pana klubu? - dopytała Corday.
- Można tak to ująć - przekrzywił kilkukrotnie głowę na boki.
- Zapożyczył się pan u niego?
- Nazwałbym to bardziej wsparciem finansowym - doprecyzował.
- Jest pan odosobnionym przypadkiem, czy raczej inne osoby również korzystają z jego "finansowego wsparcia" przy prowadzeniu klubów?
- Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć, a na pewno o nie nie pytać - spoważniał.
- Nie pytał pan czy troszczy się o moje bezpieczeństwo, nie chcąc powiedzieć? - Irya uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Nie pytałem troszcząc się o swoje bezpieczeństwo, a wszystkich dookoła przy okazji. - Nie wyglądało na to, że kierował się przy tym tylko egoizmem.
- Więc znał pan opinię swojego kredytodawcy przed zdecydowaniem się na proszenie o pożyczkę?
- Opinię? - Bertrand zmarszczył czoło. - Nie słyszałem żadnej opinii. Nikt przy zdrowych zmysłach pewnie żadnej opinii by też nie wystawił. Nigdy nie prosiłem o pożyczkę. Popełniłem błąd, że przyjąłem jego ofertę. Założę się jednak, że nie jestem jedyny.
- Ja znam ciekawe opinie o nim. Więc to on przyszedł do pana z intratną z pozoru propozycją?
- Właśnie tak - przyznał z wyraźną ulgą.

Corday sięgnęła za pazuchę płaszcza i wyciągnęła mały kartonik.
- Gdyby zechciał pan powiedzieć mi coś jeszcze, na przykład coś sobie przypomniał w poruszonym temacie to proszę dzwonić - położyła wizytówkę na stół i palcem przesunęła ją po blacie ku Bertrandowi, który po chwili wahania wziął ją w dłoń.
- Nie sądzę - stwierdził patrząc w skupieniu na litery, po czym oparł się o tapicerkę.

Corday usłyszała za sobą kroki. Po chwili ich stolika podszedł Wolf, który na środku blatu umieścił kwadrat z przezroczystego tworzywa. W środku znajdował się srebrny krążek płyty.
Inspektor wzięła dysk z danymi i schowała w wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Dziękuję - powiedziała i wstała. - A pana zapraszam ze sobą - powiedziała do Wolfa tylko oficjalnie uprzejmym tonem.
- Możecie zostać tutaj. Ja mam coś do załatwienia - zaoferował właściciel kierując się do wyjścia.
- Z panem Wolfem niestety musimy pomówić na posterunku - odparła na to Inspektor nie spuszczając wzroku z kierownika sali.
- Nie ma mowy! - wzdrygnął się mężczyzna. - I tak już wykazaliśmy sporo dobrej woli.

Policjantka oparła ręce na biodrach co miało za zadanie lekkie, ale i wymowne, odsłonięcie kabury z pistoletem.
- Współpracował pan Bertrand - podkreśliła. - Na panu natomiast, panie Wolf, ciążą zarzuty napaści, odurzenia i przetrzymywania wbrew woli obywatela Capitolu. Radzę nie utrudniać, bo zapewniam, że woli pan opuścić to miejsce bez rąk skutych za plecami, co może pan osiągnąć idąc ze mną teraz - spokojnym tonem wyjaśniła mu Corday. - Tylko współpraca wyjdzie panu na dobre, bo stawianie oporu tylko pogorszy pana sytuację.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-05-2020, 11:56   #205
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Bertrand słysząc to stanął w drzwiach, a Wolf nieco stracił rezon.
- To niech mnie pani aresztuje - powiedział po chwili zastanowienia i odzyskując pewność siebie.
- Dobrze, jeśli tak pan woli - westchnęła Inspektor sięgnęła po kajdanki i spodziewając się, że mężczyzna będzie coś kombinował, ruszyła ku niemu by go obezwładnić.

Na twarzy Wolfa pojawił się grymas niezadowolenia, ale jednak stał w bezruchu. Gdy Inspektor podeszła, ten wykonywał jej polecenia. Corday wprawnym ruchem zakuła jego ręce w kajdanki, tak że trzymał je za plecami.
- Zapraszam do samochodu - powiedziała do niego i trzymając go za rękę popchnęła by szedł do wyjścia. - Miłego dnia - pożegnała się uprzejmie z Bertrandem, mijając go w drzwiach.


- Zbieramy się - rzuciła do Coopera, kiedy tylko dostrzegła go przy barze w sali ogólnej klubu. Sierżant nie krył zaskoczenia.
- O co chodzi? - zapytał szeptem kierując głowę w kierunku aresztowanego.
- Zabieramy go na przesłuchanie. W charakterze oskarżonego - wyjaśniła mu przełożona
Cooper tylko mruknął na to w zadumie, przyjmując informację do wiadomości.

W trójkę wyszli na parking, gdzie skierowali się do auta Inspektor. Pojazd z nadwoziem Coupe zapowiadał, że pasażer na tylnym siedzeniu nie mógł cieszyć się takim komfortem jak podróżujący na przednich siedzeniach. Po zapakowaniu Wolfa na tylne siedzenia, po czym Irya i jej podwładny zajęli miejsca i wyjechali z parkingu.

Wolf nie odzywał się całą drogę. Zacięty wyraz twarzy sugerował, że nie było sensu mu też zadawać jakichkolwiek pytań, co akurat Iryi nie przeszkadzało. Była nawet zadowolona z tego jak przebiegł ten wypad do Velvet Room. Nie spodziewała się, że będzie miała podstawę do aresztowania kogokolwiek, a tu taka miła niespodzianka.

- Bertrand okazał się być całkiem rozsądnym człowiekiem - skomentowała do podwładnego, gdy byli już w drodze na posterunek.
- A Wolf nie? - zapytał w sposób, który jednak nie wymagał potwierdzenia i zerknął na pasażera, ten jednak siedział udając ogromne zainteresowanie widokiem za boczną szybą.
- Jak widać na załączonym obrazku - pokiwała głową.

***

Zaparkowała w podziemnym garażu policyjnym.
- Zaprowadź go na razie do aresztu - poleciła Irya Cooperowi i wysiadła z samochodu.
- Tak psze-pani - odparł krótko. - Idziemy - rzucił do Wolfa, który dosyć sprawnie wydostał się z samochodu i ruszył w kierunku windy. Zdążył jeszcze obrzucić Inspektor wrogim spojrzeniem.
- Nie polecam obrażania się na mnie - skomentowała blondynka od niechcenia, na minę zatrzymanego i sprawdziła czy w jej samochodzie coś nie wypadło Wolfowi. Następnie dogoniła mężczyzn czekających na przyjazd windy i razem z nimi do niej wsiadła.

Cooper z Wolfem pierwsi opuścili windę na poziomie piwnicy, gdzie mieścił się areszt, a Irya sama dojechała na poziom gdzie mieściło się ich biuro. Zostawiła swój płaszcz przy wejściu i po wyciągnięciu dysku z kieszeni, spojrzała na zegarek. Miała jeszcze mnóstwo czasu przed wizytą w Katedrze, więc równie dobrze mogła sama przejrzeć nagrania. Udała się do swojego biurka.

Nagranie było przycięte do momentu jaki ją interesował, ale nie wyglądało na to, że ktoś przy nim coś więcej grzebał. Catherine i Molly siedziały już w loży z drinkami. Po chwili przysiadło się do nich dwóch mężczyzn. Ewidentnie można było rozpoznać Bertranda i Wolfa. Właściciel zaprosił jedną z nich na parkiet, a druga została z Patrickiem. Mężczyzna ewidentnie próbował zachęcić ją do zabawy. Dziewczyna jednak była oporna, a na jej twarzy malowała się coraz większa irytacja. Próbowała kilkukrotnie rozmawiać z koleżanką, która sporadycznie wracała do loży aby opróżniać szklanki donoszone przez obsługę. Jednak wszelkie próby były bezskuteczne. Była ewidentnie zła.
Po kilku drinkach Wolf nachylił się do jej ucha, a jedna z jego dłoni powędrowała pod blat stolika, między jej uda. Efektem był silny cios w jego twarz. Mężczyzna odwzajemnił się szybkim uderzeniem otwartą dłonią. Ona zatoczyła się, a po nim było widać, że się zagalopował.
Dziewczyna wstała, zabrała torebki zaczęła zbierać się do wyjścia. Patrick próbował zatrzymać ją łapiąc ją za przedramię, ale ona łatwo wyzwoliła się z uścisku i energicznym krokiem skierowała się do wyjścia.
Wolf odprowadził ją wzrokiem, dopił drinka i podszedł do szefa, mówiąc mu coś do ucha. Bertrand kiwnął głową, nachylił się do partnerki i poprowadził ją do sali dla VIPów. Patrick poszedł na zaplecze i nagranie dobiegło końca.
Szału nie było z tym materiałem, a prochy pewnie dali Fox dopiero w sali VIP. Irya wyjęła dysk i sporządziła raport z zatrzymania, dołączając nagranie do listy dowodowej. Na koniec sięgnęła po swój telefon i napisała wiadomość.

Cytat:
Napisał do Charles
Widzimy się na obiad?
Wysłała pytanie i po schowaniu telefonu do tylnej kieszeni spodni, poszła do gabinetu przełożonego.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 27-05-2020, 19:07   #206
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Otworzyła drzwi bez pukania.
- Zgarnęłam imprezowego kierownika klubu. Zamierzam go zostawić na dobę, żeby skruszał przed przesłuchaniem - powiedziała do Sinclaira od progu. Ten podniósł wzrok i wykonał nieokreślony ruch dłonią, który można było traktować jako przyjęcie do wiadomości.
Telefon zawibrował jej w kieszeni chwilę potem, więc wychodząc z gabinetu szefa spojrzała na wyświetlacz.

Cytat:
Napisał od Charles
Mam klienta.
Cytat:
Napisał do Charles
Dostosuje się do twoich planów
Odpisała mu i wróciła do swojego biurka. Odpowiedź przyszła gdy tylko usiadła.

Cytat:
Napisał od Charles
Nie wiem kiedy skończę i nie wiem jaki będę miał wtedy nastrój. Dam Ci znać.
Cytat:
Napisał do Charles
Chętnie Ci poprawię humor, ścierpię Cię nawet jak będziesz pałał chęcią mordu
Wątpiła, że prawnik złapie aluzję ale i tak mu w tej formie wysłała.
Nie musiała czekać długo.

Cytat:
Napisał od Charles
Nie kuś, bo potem będę tego żałował.
Zaciekawiło ją, czy był świadom, że tak to ujmując tylko ją zachęca.

Cytat:
Napisał do Charles
W takim razie wieczorem? Załatwię dobre jedzenie, a później wypijemy piwo oglądając jakiś kiczowaty film. Nawet pozwolę Ci wybrać tytuł.
Cytat:
Napisał do Charles
Jakoś przeżyje jeśli wybierzesz romansidło
Uśmiechnęła się pod nosem po dosłaniu mu ostatniej wiadomości. Nie odkładała telefonu. Wpatrywała się w ekran licząc, że od razu odpisze. Zrobił to.

Cytat:
Napisał od Charles
Dam znać jak będę kończył.
Teraz nie mogła wykluczyć, że dla samego pastwienia się, Charles zechce wybrać ckliwe romansidło na seans filmowy. Ledwo stłumiła w sobie śmiech, w efekcie czego na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Cytat:
Napisał do Charles
Będę czekać z utęsknieniem
Wysłała i wróciła do pracy. Miała jeszcze dość czasu, żeby przekopać się przez nagromadzone na jej biurku raporty. W międzyczasie Inspektor przekazała Amy, że informacje które poleciła jej znaleźć, będą jej potrzebne na następny dzień, zanim podejdzie do przesłuchania kierownika klubu. Poinstruowała jeszcze podwładnych, żeby “nie zakłócali spokoju” jej zatrzymanemu, głównie po to by w odosobnieniu miał czas na przemyślenie swojej sytuacji. Czy takie traktowanie pomoże w przesłuchaniu, czy nie zależało od charakteru przetrzymywanej osoby. Wolf przejawiał pewne braki w pewności siebie, więc Irya liczyła, że się przestraszy, że jego szef wystawi go samego na pożarcie korporacyjnym. Oczywiście nie mogła wykluczyć, że Bertrand faktycznie nie wiedział co wyczynia jego podwładny i jakikolwiek miał Wolf układ z Yamadą, to omijał on właściciela klubu. Ciekawym jednak było to czy Yamada przyjdzie Wolfowi z pomocą.

***

Moonshine przywitał Iryę już przy drzwiach i z miejsca zaczął domagać się jej uwagi. Kobieta zamknęła za sobą drzwi i schyliła się, żeby pogłaskać swoją podróbkę kota. Niezależnie czy jego tęsknota za właścicielką była prawdziwa czy sztuczna, było to miłe.

Razem przeszli do kuchni i Irya zjadła coś na szybko, żeby nie musieć zatrzymywać się po drodze. Cyber-kot wskoczył na blat stołu chcąc jej towarzyszyć, ale kobieta zgoniła go machnięciem ręki, ograniczając jego przestrzeń do fotela naprzeciw niej.
- Żeby mi to było ostatni raz - Corday z niezadowoloną miną pomachała grożąco palcem w jego kierunku.
Moonshine zmrużył oczy, ale nie skomentował tego, bo przecież nie mógł, ale zastosował się do jej wytycznych. Przynajmniej na razie.

Po posiłku udała się na górę, żeby przebrać się i spakować dodatkowe rzeczy na odwiedzenie katedry. To co zamierzała zrobić wymagało przygotowania. Dwie czapki z daszkiem, dwie bluzy, dwie pary butów sportowych, jedne spodnie dresowe i jedne spodnie jeansowe. Każde w różnych i raczej nijakich kolorach tak by ubiór różnił się, ale nie na tyle by zapadał w pamięć.
Do tego dwie peruki, z czego jedna czarna z prostymi włosami do ramion i druga ruda z kręconymi włosami do połowy pleców. Jeszcze znalazła się mała butelka spirytusu wraz z zapalniczką. Wszystko zapakowane w szarą torbę sportową. Nic z tego zestawienia nie było markowe. Celowo. Spakowała rzeczy do torby sportowej, również z dodatkową torbą sportową. Oczywiście broń jak zawsze miała przy sobie, ale tym razem dyskretnie skrytą.


Ktoś na pewno uznałby to za przerost formy nad treścią, ale kiedy chciało się donieść do Bractwa na kogoś, ale jednocześnie NIE chciało się zdradzić swoich danych osobowych, to było to konieczne minimum zabezpieczenia się. Przebranie, tłum podczas kazania i nie pokazanie twarzy do monitoringu w Katedrze, na tym musiała polegać, by nie ściągnąć na swoją osobę zainteresowania braciszków. Zabiegi te jednak były niezbędne i Irya nie założyłaby się, że jest na Lunia inna osoba odnosząca na jednego heretyka, jednocześnie chroniąc innego. Ryzyko było duże.

Donos napisała w swoim gabinecie, z którego uprzednio wyprosiła Moonshine’a. Tak na wypadek gdyby ten cyber-kot był szpiegiem Cybertroniku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 29-05-2020, 09:33   #207
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Wyszła z domu odpowiednio wcześniej. Ubrana jakby wybierała się na trening do siłowni, z włosami związanymi ściśle z tyłu głowy. Wsiadła do zamówionej taksówki i podała adres miejsca, które miało być jej pierwszą przesiadką. Tuż po przekroczeniu granicy dzielnicy Southside i Gotland kazała kierowcy zatrzymać się. Założyła okulary przeciwsłoneczne i z torbą sportową na ramieniu i rękami schowanymi w kieszeniach, pieszo przeszła krótki odcinek jaki dzielił ją od wypożyczalni samochodów. Wybrała auto nijakie, zwykły sedan czterodrzwiowy w zgniłozielonym ciemnym odcieniu lakieru, który z daleka mógł wyglądać na grafitowy. Zapłaciła gotówką, dopłacając ekstra za brak dokumentu dla swojej zmyślonej tożsamości, który niejako zapomniała. Blond włosy i zbolała mina wystarczyły, by była wiarygodna w swoim nieszczęściu.

Rzuciła torbę na siedzenie pasażera i ruszyła dalej. Gotland znała bardzo dobrze i wiedziała gdzie znajdzie zaciszny parking, gdzie zatrzymała się na krótko i przebrała, zakładając na głowę rudą perukę i odrobinę poprawiając makijaż. Ruszyła dalej.

Jako rudowłosa, w ciemnozielonym dresie, po znalezieniu się już w Dzielnicy Antycznej zatrzymała auto poza widokiem i pieszo odwiedziła kolejną wypożyczalnię aut. Flirtując z pracownikiem wynajęła nowe auto, znów za gotówkę i ponownie dodatkowa opłata i miła pogawędka sprawiły, że obyło się bez okazywania dokumentu tożsamości. Dostała białego kombiaka. Ponownie ruszyła w drogę.

Cała ta zabawa miała zadziałać jako zabezpieczenie, gdyby nie wyszło jej anonimowe opuszczenie Katedry. Wtedy zmiana środka transportu i niezapadający w pamięć wizerunek miały zatrzeć za nią ślady. Oczywiście w aucie siedziała w rękawiczkach.

Tym razem też zrobiła postój i przebrała się, zakładając czarną perukę w miejsce rudej. W krótkich czarnych włosach też było jej do twarzy. Pomalowała usta ciemniejszym odcieniem czerwieni i dorysowała sobie eyelinerem kreskę na górnej powiece. Ubranie też miała teraz w czarno szarym kolorze. Wyciągnęła kopertę, z której wyciągnęła kartkę zapisaną ciemno fioletowym atramentem. Papier był zwykły, wyciągnięty z posterunkowej kopiarki, ale kolor atramentu celowo wybrała nietypowy.
Tekst zapisany był zamaszystym i bardzo schludnym pismem. Swojego czasu David był tak niezadowolony z bazgrołów robiących za jej pismo, że... przeszła kurs kaligrafii. Oczywiście starannie zadbała, żeby na papierze nie zostawić swoich śladów jak włosy cz odciski palców.

Corday jeszcze raz rzuciła spojrzeniem na treść donosu.

Yamada Akira, freelancer Mishimskiego pochodzenia, heretyk wyznawca Semai wykryty w klubie Velvet Room, gdy szarpał się w pełnej sali z capitolską policją o jakąś nieprzytomną dziunię. Za silny dla Cleanera stąd piszę do Was. Trzeba uważać, żeby nie spieprzył teleportując się na Nero.

PS. w opuszczonej stacji metra, we wschodniej części Cherry Blossom, czai się renegat zwący się Billym. Trzęsie tamtejszymi bezdomnymi heretykami. Jak pójdziecie go eksterminować to uważajcie, bo pieprzony cheater potrafi zrobić odwróconą fortunę Illian



Na powrót złożyła kartkę i włożyła ją do koperty podpisanej "od widzącego mroczne dusze". Poetycko, że aż miało się ochotę przewrócić oczami. Całość schowała do kieszeni kurtki.
- Ciekawe czy ten dzisiejszy cyrk się na coś przyda - mruknęła pod nosem, gdy jechała już prosto do Katedry, ale była podekscytowana całym tym przedsięwzięciem nawet mimo tego po jak bardzo grząskiej ziemi stąpała.

Zaparkowała najbliżej głównego wejścia jak to było możliwe. Ludzie już się zbierali w Katedrze co prawda nie tak tłumnie jak ostatniego dnia tygodnia, ale wystarczająco dużo ich było dla potrzeb Corday. Irya dobrze znała rozkład głównej sali Katedry. Na wypadek gdyby gdzieś kryły się kamery, trzymała głowę na tyle nisko by nie było widać jej twarzy w pełni, ale też bez przesady, bo wtedy by osiągnęła efekt odwrotny i głupio wzbudzała podejrzliwość.

Mszy nie prowadził kardynał Dominik, tylko ktoś niższy rangą. To nie dziwiło, bo Dominik nawet na koniec tygodnia potrafił nie zawsze zaszczycać swoją osobą wiernych.
Pewnie gdyby nie cel przybycia, Irya porządnie by się wynudziła, jak to było gdy normalnie tu przychodziła. Ale teraz czuła przyjemne pobudzenie adrenaliną. Nie mniej ciężko było jej wysiedzieć do końca, cały ten czas rozpatrując różne scenariusze co może się wydarzyć, gdy przystąpi do właściwego działania.

Standardowo z ambony ciągnęła się niekończąca nagonka na sługi ciemności. Znajomość z Charlesem nie zmieniła u Iryi tego co myślała o ogóle heretyków. Po prostu traktowała swojego prywatnego heretyka jako wyjątek od reguły niż coś co diametralnie zmienia jej postrzeganie tematu Mrocznej Harmonii. Nadal w tym samym stopniu nie podobało jej się to, że celem wyznawców Mrocznej Harmonii jest unicestwienie ludzkości. Zdecydowanie w tym "sporze" Corday bardziej kibicowała Bractwu.

Wreszcie nastąpił koniec mszy. Ludzie zaczęli tłumnie wychodzić z Katedry. Irya żwawym krokiem podeszła do konfesjonału, który dyskretnie obserwowała cały ten czas. Wyciągnęła kopertę z kieszeni i próbowała wsunąć ją w szparę pod drzwiami od strony spowiednika, ale natrafiła na uskok framugi dźwiękoszczelnych drzwi. Przeklęła w myślach. W akcie desperacji uchyliła na parę milimetrów drugie drzwi i wrzuciła kopertę do środka. Po tym cofnęła się i prędko, ruszyła do głównego wyjścia i wmieszała się pomiędzy innych ludzi.
Czując czyjeś palące spojrzenie na plecach, ale licząc że to tylko jej wyobraźnia i powstrzymując w sobie ochotę spojrzenie w tył, dotarła do samochodu, nie odwracając się ani razu za siebie.
Wsiadła i czym prędzej wyjechała z parkingu. Powtarzała sobie w myślach, że nic takiego wielkiego nie zrobiła, po prostu zostawiła list, ale mimo to czuła jak wali jej serce. Zupełnie jakby przebiegła parę kilometrów. Wiedziała że teraz uspokoi się dopiero gdy znacznie oddali się od Katedry.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 17-06-2020, 22:38   #208
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Do pierwszego punktu przesiadkowego dojechała inną trasą. Tak na wszelki wypadek. Później, do drugiego, miała już jechać tak jak za pierwszym razem, ale w połowie drogi dostała napadu paranoi i nieco zmodyfikowała drogę, kilka razy zmieniając kierunek trasy. Dla upewnienia się, że nikt jej nie śledzi. Dopiero w drugim aucie spojrzała na wyciszony telefon, jakby przypomniała sobie, że go ma. Szczęśliwie nikt się do niej nie dobijał. Oczywiście nie zapomniała, żeby za każdym razem zmienić przebranie, powracając do poprzednich. Po oddaniu ostatniego auta, taksówką pojechała w kierunku swojego mieszkania w Gotland, ale kierowcy kazała zatrzymać się dwie przecznice wcześniej i pieszo, korzystając z bocznych uliczek, dotarła do budynku.

Odetchnęła z ulgą dopiero jak zamknęła za sobą zbrojone drzwi mieszkania. Rzuciła torbę w kąt i poszła do salonu, gdzie od razu padła na kanapę, tak jak stała.
- O ja pierdole... - westchnęła ciężko, wgapiając się w sufit. - Dawno się tak nie skradałam... - przekrzywiła głowę by patrzeć przez okno, na panoramę dzielnicy. Miała nadzieję, że udało jej się pozostać anonimową i żaden Inkwizytor nie złapie jej tropu. Niestety tego prędko nie będzie mogła być pewna. - ...Muszę się napić.


Wstała z kanapy i podeszła do barku. Chojnie nalała sobie porto do szklanki od whisky, dorzuciła lodu i napiła się, biorąc do ust spory łyk. Alkohol zawsze dobrze działał na kojenie nerwów, ale do pełni spokoju brakowało jej zobaczyć się z Charlesem. Przeszła do okna i wyciągnęła telefon. Jeszcze nie było od niego wiadomości. Ale kiedy emocje w niej zaczęły opadać, przypomniała sobie, że przynajmniej oficjalnie, Morgan nie wie, że ma to mieszkanie. Warto było, więc go uprzedzić, żeby przypadkiem się z nim nie minąć.

Cytat:
Napisał do Charles
Jestem w Gotland
Wysłała Morganowi krótką wiadomość i dopiła wino. Zostawiła telefon oraz pustą szklankę przy barku i poszła wziąć prysznic.

Wychodząc z łazienki zobaczyła wiadomość na wyświetlaczu telefonu. Wycierając mokre włosy ręcznikiem, od razu poszła sprawdzić co napisał.

Cytat:
Napisał od Charles
Przecież nie masz moich kluczy.
Irya parsknęła pod nosem. Chciałaby widzieć jego minę kiedy to pisał i pewnie gdyby nie to że miała dość wrażeń na ten dzień to by się teraz z nim podroczyła. Teraz po prostu chciała się z nim w końcu spotkać.

Cytat:
Napisał do Charles
Zgadza się, nie mam. Kiedy kończysz? I gdzie chcesz się spotkać? U mnie w Southside czy u Ciebie?
Od razu odpisał.

Cytat:
Napisał od Charles
Niedługo kończę. Gdzie masz bliżej. Ty zdecyduj.
Szczerze to nie miała ochoty fatygować się taki kawał drogi do Southside. Poza tym jak mu opowie co dziś zrobiła to może się co najmniej obrazić i gdyby byli u niej, nawet tu gdzie teraz, to zwyczajnie mógłby wyjść.

Cytat:
Napisał do Charles
U Ciebie
Zdecydowała, że jak już miałby chcieć ją mordować, to niech brudzi przy tym własną posadzkę. To na pewno oszczędziłoby traumy gosposi jej rodziców.

Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

Cytat:
Napisał do Charles
OK, będę za pół godziny.
Nic tak nie mówi, że facetowi zależy jak to jak szybko odpowiada na wiadomości. Irya odniosła wrażenie, że prawnik zawsze wręcz wyczekuje kontaktu z jej strony. A to było miłe.

Cytat:
Napisał do Charles
To się zbieram
Wróciła do łazienki wysuszyć włosy i ubrać się. Później wzięła torbę którą miała ze sobą na akcji i zaniosła ją do spalarni. Wrzuciła całość do pieca na odpady. Później w swojej sypialni wyciągnęła kolejną torbę i zapakowała ubrania na zmianę. W kuchennej szafce znalazła ulotkę cateringu, który bardzo lubiła, gdy tu mieszkała na stałe i zamówiła jedzenie na adres Morgana.

***

Dokładnie 30 minut później taksówka Iryi dojechała pod dom prawnika, jego samochód stał już na podjeździe. Ucieszyło ją to, bo nie miałaby ochoty stać przy furtce i czekać aż się pojawi. Wysiadła zarzucając torbę sportowa na ramię i ruszyła do wejścia. Nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte. Wchodząc do środka zauważyła Charlesa wychodzącego w szlafroku z łazienki i wycierającego włosy.
- Już jesteś? - zapytał z lekkim zaskoczeniem.
- Byłam niedaleko - odpowiedziała i spojrzała na zegarek. - Za dwadzieścia minut powinno przyjechać jedzenie - dodała i uśmiechnęła się. Zadziwiające było, że samo przebywanie z nim poprawiało jej nastrój. - Pracowity dzień? - zapytała i podeszła do niego, żeby dać mu buziaka na powitanie.
- … i męczący - uzupełnił i odwzajemnił pocałunek. - Zaraz wracam - rzucił i ruszył w kierunku schodów na górę.
- To ja wstawię piwo do lodówki - odparła patrząc za nim i gdy zniknął jej z pola widzenia, poszła do kuchni. Wyciągnęła z torby butelki kupione po drodze i wstawiła na półkę, żeby się schłodziły. Wróciła na korytarz i poszła do pokoju gościnnego. Zostawiła torbę w nogach łóżka i wyszła, kierując się do salonu.

Rozsiadła się wygodnie na kanapie i włączyła telewizję, bo jakoś tak teraz zupełna cisza była dla niej niekomfortowa. Zupełnie nie zwracała uwagi na to co było na ekranie. Emocje opadły i jej myśli przestawiły się z działania na analizę. Cieszyło ją niezmiernie, że ma to już za sobą, bo na Yamadę nie było innego sposobu i była o tym przekonana po akcji z Billym, ale mimo to siedziało w niej drobne ziarno obawy, że może zostać namierzona przez Inkwizytorów. Krok po kroku analizując w myślach swoje działania, zapewniała siebie samą, że zachowała wszelkie możliwe środki ostrożności.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-06-2020, 09:29   #209
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Co oglądasz? - zaskoczył ją głos Charlesa. Nawet nie usłyszała kiedy się pojawił tuż obok. Zdążył przebrać się w t-shirt i jeansy. Z ekranu leciał bełkot informacyjny o polityce, przestępczości i propagandzie Capitolu, który niczym się nie różnił od wczorajszego i zapewne jutrzejszego. Mężczyzna natomiast wpatrywał się uważnie w jej twarz, jakby pytanie wcale nie dotyczyło telewizora.
- ...Jakieś pierdoły - odparła i dopiero teraz, na krótką chwilę, skupiła swoją uwagę na ekranie. Zdecydowanie nic ciekawego nie mówili. - Mnie ten dzień zmęczył bardziej niż się spodziewałam - zmarszczyła brwi. Przechyliła się ku niemu i oparła głowę na jego ramieniu. Znów chłód jego aury został przytłumiony ciepłem jego ciała. Zrobiło jej się lepiej kiedy był obok.
- Co się więc kotłuje w tej ślicznej główce? - Objął ją ramieniem.
Przytuliła się do niego. Nie chciała jeszcze opowiadać o swoim dniu, żeby jeszcze chwilę nacieszyć się bliskością, bo nie miała pojęcia jak on zareaguje po tym jak opowie mu o swoim dniu.
- Jak zjemy, nie chce o tym gadać na pusty żołądek - odpowiedziała i spojrzała na zegarek na ręku. - Za chwilę powinno być.
- Mhm - Wziął pilota ze stolika i zaczął przerzucać kanały w poszukiwaniu czegoś sensowniejszego. W końcu natrafił na Imperialną komedię, która wyśmiewała ich własną biurokrację. Pewnie w Bauhausie i Capitolu nie przeszłoby to przez cenzurę, ale Klany Imperialu, tak jak Domy Bauhausu, miały wyłączność w pewnych obszarach przemysłu, a do tego powszechnie znana historia ich klanowej wojny domowej powodowała, że tego typu produkcja jednocześnie dawała prztyczka w nos i rozładowywała konflikty.

Po kilku minutach oglądania rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Charles wyzwolił ramię, którym obejmował Iryę, wstał z kanapy i ruszył do drzwi. Zamienił kilka słów z dostawcą, wręczył mu kilka banknotów capitolskich dolarów, po czym zamknął drzwi i wrócił z papierową torbą w dłoniach.
- I co tutaj mamy? - zapytał Iryę zaglądając do środka i pociągając nosem.
- Jeśli nie pomylili nic w zamówieniu to mamy burgery, frytki, krążki cebulowe, serki w panierce, sosy i skrzydełka... - wyliczyła z pamięci. - Hymm... Mogłam przesadzić z ilością. Jak zamawiałam to już byłam głodna - zaśmiała się.
- To w takim razie talerze i sztućce to byłoby plugawienie capitolskiej etykiety - parsknął i zaczął wykładać zawinięte w papier jedzenie na szklanym blacie. Jednego burgera podał Iryi, a sam usiadł ponownie na swoim miejscu na kanapie i zajął się odwijaniem drugiego. Gdy wgryzł się w bułkę, jedną wolną ręką rozpakował frytki i kilka z nich wpakował sobie do jeszcze pełnych ust.


- To jest jedzenie - powiedział z przymkniętymi oczami gdy już przełknął kęs.
Corday wgryzła się w swoją kanapkę i ucieszyła się mogąc stwierdzić, że catering trzyma wysoki poziom. Rozpogodziła się widząc jego zadowolenie. Przyjemnie było patrzeć jak mu smakuje. Jak chodzili po restauracjach zauważyła, że ze wszystkich wyrafinowanych dań jakie jedli, to jednak najbardziej zdawały się mu smakować proste burger z dużą porcją wołowiny.
- To ja przyniosę piwo - powiedziała. Wstała i z burgerem w ręku, wzięła krążek cebulowy, wkładając go do ust i poszła do kuchni. Przyniosła dwie butelki, jedną postawiła przed Charlesem, a z drugiej napiła się solidny łyk i usiadła na kanapie. - Tak, to był genialny pomysł - skomentowała z zadowoleniem, sięgając po frytki.
- Ale nie za często, bo skończymy jako spaślaki - dobry humor go nie opuszczał, a o mało nie udławił się ze śmiechu widząc reakcję imperialnego aktora, który został odesłany do trzeciego z kolei pokoju po następny aneks do swojego podania.
- To nam nie grozi o ile zachowamy odpowiednią aktywność fizyczną - powiedziała z oczywistym podtekstem i zaśmiała się. W takich warunkach szybko poczuła się zrelaksowana. Wzięła panierowany serek, umoczyła go obficie w sosie i zjadła, delektując się.

Morgan wyraźnie nie był zainteresowany krążkami cebulowymi, a serek wziął tylko na smak Gdy skończył burgera i frytki rozparł się na kanapie z butelką w dłoni.
- No to o co chodziło? - zapytał przekręcając opartą głowę w kierunku Iryi.
Corday która napchała się jedzeniem tak bardzo, że już nie miała nawet ochoty na seks, spojrzała na Charlesa prawie z pretensją, że wrócił do tematu. Ale musiała przyznać jedno, gdy była przejedzona też było jej już wszystko jedno co się dalej będzie działo. Nawet zdążyła się wkręcić w komedię, którą oglądali.
- Ok, miejmy to za sobą - mruknęła z rezygnacją i dopiła piwo. - Ale masz się nie złościć - zaczęła i odstawiła pustą butelkę na stół. Przesunęła się tak by siedzieć na wprost niego. - Anonimowo doniosłam na Yamadę do Bractwa, jak dopisze szczęście to przestanie być problemem. I tak, byłam w cholerę ostrożna robiąc to.
- Jak to doniosłaś? - Jego spojrzenie nabrało ostrości. - Bractwo otworzyło telefon zaufania, a ty zadzwoniłaś z budki? - W jego głosie można było wyczuć pretensję. Pierwszy raz Morgan okazywał w stosunku do niej coś co można było nazwać złością, mimo że mocno hamowaną.
Zapewne Irya zmartwiłaby się jego gniewem, gdyby nie to, że wcześniej wypite porto na pusty żołądek i w stresie zadziałało ze zdwojoną siłą, więc była bardziej wstawiona niż powinna po takiej dawce alkoholu.
- Nie, nie ma z nimi tak łatwo... - mruknęła pod nosem, ale niestety naglące spojrzenie Charlesa nie pozwoliło jej zastanawiać się, czy faktycznie taka forma byłaby prostsza. - Normalnie doniosłam. Przebrałam się i podrzuciłam list do konfesjonału kiedy wszyscy zaczęli wychodzić z Katedry po mszy. Zatarłam za sobą ślady zmieniając kilkukrotnie auto, trasę i przebranie. Nie pozostawiłam po sobie żadnych śladów odcisków czy innego dna, a to co miałam na sobie wtedy już spaliłam.

Charles patrzył na nią badawczym wzrokiem przez dłuższy czas.
- Nikt cię nie śledził? - zapytał w końcu, a jego poziom irytacji nieco zmalał.
- Nikt, byłam bardzo ostrożna i dokładnie sprawdzałam swoje plecy - zapewniła blondynka.
- Jak masz jakieś dojścia to sprawdź co Bractwo robi z takimi donosami. - Złość praktycznie w całości została zastąpiona rzeczowym tonem. - Co konkretnie napisałaś?
- Jego dane, gdzie można go spotkać, przynależność heretycką i losowe czary-mary jakie potrafi.
- A wiesz co potrafi? - Morgan wyraźnie się zainteresował.
- A przepraszam, powinnam powiedzieć "losowe czary mary jakie MÓGŁBY mieć". Nie użył niczego w klubie, bo było za dużo świadków, więc tak naprawdę nie wiemy co potrafi - wzruszyła ramionami. - Nie mniej, po doświadczeniach z Billym, wolę z Yamadą rozmówić się w inny sposób. No chyba że braciszkowie zbyją donos, wtedy będziemy się martwić co dalej.
- Żeby przypadkiem przy okazji nie zainteresowali się autorem donosu. Wiedza o losowych heretyckich czary-mary to nie jest wiedza zwykłego obywatela. Właśnie zaczynam żałować, że zbyt dużo ci powiedziałem - potarł twarz dłonią. - Chyba za bardzo uśpiłaś moją czujność.
- Wcale nie żałujesz - uśmiechnęła się szeroko. - Ale popatrz na to z innej strony, przynajmniej jak Bractwo by mnie wyciągnęło na przesłuchanie to będę miała o czym gadać, żebyś ty miał dość czasu spieprzyć z Luny - zaśmiała się.
- Niby gdzie? - obrzucił ją kpiącym spojrzeniem.
- Na Marsie już byłeś to zawsze można jeszcze zwiedzić Wenus czy Merkurego - stwierdziła optymistycznie Irya.
- Zmienić nazwisko i zacząć wszystko od zera. W tym wieku i bez żadnej renomy. Jasne - parsknął.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 24-06-2020, 11:17   #210
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pomyśl o pozytywach. Miałbyś przecież nadal nie małą kasę, ale byłbyś już zupełnie wolny i niezależny - nie traciła dobrego nastroju. - Oczywiście tylko do czasu, aż bym ciebie znalazła - roześmiała się.
- Praktycznie całość moich funduszy znajduje się w banku i na giełdzie, więc w takim wypadku byłbym biedny jak mysz katedralna, a poza tym raczej nie byłabyś w stanie mnie szukać. Myślisz, że Bractwo od tak sobie puściło by cię wolno? - Popatrzył na Iryę z powątpiewaniem.
- Aha uważaj, bo uwierzę, że nie trzymasz środków na czarną godzinę. To nawet ja robię - mrugnęła do niego. - Kto wie czy by mnie Bractwo puściło - rozłożyła ręce. - Może by wcale nie było tak źle? Ja jestem miła dla przesłuchanych, którzy przynajmniej udają że współpracują.
Charles popatrzył na nią jakby postradała rozum.
- Nawet jakbyś wyszła na wolność - postanowił widać zagrać w tą grę. - To jakbyś mnie znalazła nie ryzykując, że ich do mnie nie doprowadzisz?
- Podoba mi się to że nie wątpisz że bym ciebie znalazła - stwierdziła zadowolona. - A żebyś ty był bezpieczny to przede wszystkim dałabym bractwu ciekawsze zajęcie niż śledzenie mnie.
- Co masz na myśli? - po raz kolejny wzbudziła jego zainteresowanie.
- Dostaliby Pandorinę. Ona jest ciekawą i zajmującą personą.
- No tak. - Morgan wyraźnie się zmartwił. - Jeśli wystawiłabyś im Pandorinę to wtedy na pewno byłoby już po nas. Jakoś bardziej wierzę w jej kompetencje niż Bractwa.
- Gdyby nie ty to już dawno bym zrobiła z nią to co z Yamadą dziś, tyle że nie miałabym już powodu do bawienia się w podchody - powiedziała, choć to było oczywiste dla wszystkich zainteresowanych stron. - No chyba, że sam chciałbyś się jej pozbyć? - przyjrzała mu się dociekliwie.
- Gdyby był na to jakiś w miarę pewny sposób... - zaczął, ale urwał jakby zdał sobie sprawę, że dał się ponieść fantazji.

Irya uśmiechnęła się zadziornie.
- W końcu dojdziemy do tego - powiedziała z przekonaniem i poklepała go po ramieniu w geście dodania otuchy. - W każdym razie jak byłam w Katedrze to zauważyłam coś ciekawego - zmieniła nieco temat. - Wydaje mi się, że tak jak wyczuwam Heretyków, to podobnie jest z Braciszkami. Oczywiście mogło mi się to tylko wydawać, ale w sumie z Heretykami też długo wmawiałam sobie, że tylko mi się wydaje, że coś dziwnego odczuwam.
- To byłoby bardzo ciekawe i użyteczne, ale nie słyszałem o niczym takim. Póki nie będziesz pewna uznaj to może tylko jako przypadek.
- Jak wyczuwam chłodne dusze z Mroczną Harmonią to czemu nie ciepłe ze Światłem? - stwierdziła. - Po prostu wyjątkowa ze mnie dziewczyna - uśmiechnęła się w samozadowoleniu i w końcu przytuliła się do Charlesa.
- Nie wiem czemu tak to nie działa - objął ją ramieniem. - Gdyby tak było to już dawno takie osoby byłyby zidentyfikowane. A może Bractwo je wyszukuje i eliminuje aby nie ryzykować, że przejdą na drugą stronę - całkiem zaprzestał już bronienia się przed teoriami spiskowymi.
- Raczej Heretycy, bo na mnie metoda na but nie zadziała i przez to mam większą skuteczność w wykrywaniu osób - wtuliła się w niego. - W końcu pospolitych Cleanerów Bractwo nie rusza, natomiast jak traktują ich Heretycy to sam wiesz najlepiej. I raczej nie pytają jak Cleaner odczuwa Ciemność zanim go sprzątną.
- Miałem na myśli zdolność wykrywania tych posługujących się światłem. Heretycy by z nich chętnie skorzystali, a Bractwo się obawiało.
- Nie wątpię, ale chodzi mi o to, że Heretyk z miejsca raczej zabije Cleanera niż będzie go pytał czy umie inne sztuczki - odparła z lekkim rozbawieniem.

- Raczej odwrotnie. To Cleanerzy polują na Heretyków. Heretycy zazwyczaj do samego końca nie są świadomi, że są ich celem. Jeśli jednak Cleaner jest nieudolny to możemy mówić o samoobronie.
- I wtedy takim nieudolnym Cleanerom prewencyjnie wysyła się gościa z nożem do mieszkania - roześmiała się Irya.
- Nie ma takiej potrzeby. Ginie na miejscu. To jednak ogromna rzadkość, a praca Cleanerów to raczej egzekucja lub zabójstwo bezbronnego człowieka - powiedział jakby z naganą w głosie.
- Twierdzisz, że mylą się i zabijają osoby które nie są Heretykami? - dopytała.
- Twierdzę, że najczęściej ofiarami Cleanerów padają Heretycy, którzy nie są pokroju Billego, a tacy co dali się wciągnąć bo są po prostu słabi.
Zaciekawiło Iryę czy mówiąc tak, do tej grupy zaliczał siebie, w końcu nie od dziś miała wrażenie, że sam żałuje swojej decyzji podjętej tą dekadę temu, ale przyznanie tego po prostu niczemu nie służyło. Zaczęła delikatnie dłonią głaskać go po ramieniu, którym ją obejmował.
- Jak mają czary-mary to ciężko mi uwierzyć, że są bezbronni - stwierdziła sceptycznie. - Cóż, osobiście nie rozumiem co ludzi motywuje, żeby chcieć stać się heretykiem. Ale to trochę jak tłumaczenie się przez dealera, który sprzedawał narkotyki dzieciakom, że robił to bo ma rodzinę na utrzymaniu - skrzywiła się. - No niby można przystąpienie do sekty nazwać młodzieńczą głupotą, każdy jakąś popełnia. Pewnie problem leży w tym, że nie ma odwrotu od tego, przynajmniej tak twierdzisz. Ciężko mi jest stwierdzić czy faktycznie wyjście z heretyctwa jest niemożliwe, bo znam tylko jedną stronę. A pogłoska, że nie ma odwrotu od tej decyzji, jest na pewno bardzo na rękę przywódcom kręgów heretyckich.

- Nie ma odwrotu - stwierdził patrząc w ścianę. - Dopóki Heretyk posiada Dary Mrocznej Harmonii, jest z nią połączony. Do niej też trafia jego dusza w przypadku śmierci.
- I chyba jeszcze jest kwestia tracenia kontroli nad sobą, co? Że Mroczna Harmonia w końcu przejmuje panowanie nad heretykiem? - zapytała.
- Może - wzruszył ramionami. - Ja nic na ten temat nie wiem. Z tobą chyba i tak nie pociągnę tak długo żeby się dowiedzieć - uśmiechnął się.
- Widzę że zaczynasz w końcu skupiać się na pozytywach - odparła żartobliwie Irya i pocałowała go w policzek. - Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć i że jestem dobra w znajdowaniu odpowiedzi.
- Pamiętam i nigdy nie powinienem zapominać - zapewnił złośliwie.
- Widzę, że ci humor wraca - stwierdziła z ironią w głosie. - A jak tobie minął dzień? - zapytała rozbawiona samym zadaniem tak trywialnego pytania po tematach jakie dotychczas poruszyli.
- Udało mi się położyć łapę na części akcji Capitolu wdowy po Evansie - oznajmił. - W zamian mam dopilnować aby jej wycofanie z życia publicznego przebiegło bezboleśnie - dodał uprzedzając ewentualne dodatkowe pytania.
- O, gratuluję. I co, ma romans ze swoich ochroniarzem? - zainteresowała się Irya.- Oczywiście pytam z ciekawości, a nie służbowo - zaznaczyła z mrugnięciem oka.
- Akurat o to jej nie pytałem - udał oskarżycielskie spojrzenie.
- Ale to chyba w jej przypadku najlepszy powód do chęci wycofania się? - zasugerowała.
- Kochanek? - zdziwienie nie było udawane. - Ona była tylko tłem swojego męża. Pozostanie w tym otoczeniu bez patrona nie skończyłoby się dla niej niczym dobrym.
- Po prostu najczęstszym powodem śmierci współmałżonka jest romans którejś ze stron - roześmiała się Irya.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172