Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2020, 08:04   #211
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- No i tutaj było tak samo. Gdyby Evans używał bardziej głowy to pewnie by jeszcze żył.
- A tak heretyczka zatrzymała mu akcję serca - sarknęła Irya.
- To było bardzo głupie, ale pewnie nic innego w danej sytuacji nie była w stanie zrobić. Zresztą Evans był od dawna niewygodny.
- To był on Heretykiem? - Irya uniosła brew.
- A dlaczego miał być? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Pieprzony prawnik - parsknęła. - Rozumiem, większość ludzi wystarczy manipulować i nie trzeba ich przyjmować do klubu.
Morgan odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się na całe gardło.
- Naprawdę myślałaś, że każdy człowiek działający na szkodę ludzkości jest heretykiem? - zapytał gdy rozbawienie mu na trochę przeszło. - Do większości nawet nie trzeba przykładać ręki. Chciwość i chęć władzy ludzi są wystarczającym czynnikiem. Heretykiem zostają tylko ci którzy na to zasłużyli. Chociaż jest to dosyć ponura nagroda. Większość i tak nie zdaje sobie z tego sprawy. - Przerwał na chwilę. - No dobra, to nie jest do końca prawda. Algeroth rekrutuje, jak leci, byle gangstera, ale oni są wyjątkiem. Reszta jest dosyć wybredna i ostrożna.
- Nie, wcale tak nie myślałam, po prostu chciałam wiedzieć czy świadomie działał na rzecz Pandoriny. Ale ciekawe, że masz mnie za tak naiwną - pokazała mu język. - I jak w tym temacie na tle innych apostołów wygląda Illian? Bardziej czy mniej wybredna?
- Uznałbym, że najbardziej.
Corday wyciągnęła się na kanapie, kładąc głowę Charlesowi na kolanach.
- O fajnie, mój facet należy do elitarnego klubu - sarknęła i spojrzała na zegarek, który miała na ręku. - Późno już. Musisz być rano w pracy? Bo ja nie muszę.
- Mam jutro coś do załatwienia, ale nie muszę zrywać się wcześnie - pogłaskał ją po włosach.
- Świetnie - ucieszyła się i wyciągnęła dłoń do jego twarzy. Pogłaskała go po policzku. - W takim razie możemy obejrzeć do końca ten film i kto wie, może będziemy mieć siłę na seks.

***

10 dzień piątego miesiąca

Irya obudziła się w pokoju gościnnym. Charles leżał obok. Miała na sobie samą bieliznę. Teraz jak przez mgłę przypomniała sobie jak przeniósł ją tutaj i potem rozebrał. Wczorajszy film był zabawny, ale dla niej nie aż tak jak dla niego. Pamięta jak, leżąc na jego kolanach, “oglądała” z zamkniętymi oczami. Sen musiał wtedy zaatakować, a ona sromotnie przegrała.
Teraz za to czuła się cudownie wyspana.
- Witaj piękna - powiedział Charles gdy zauważył że się obudziła.
- Cześć przystojniaku - uśmiechnęła się i leniwie przeciągnęła. - Przy tobie najlepiej się wysypiam - stwierdziła i przytuliła mocno do niego.
- Pewnie chciałabyś żebym powiedział to samo o sobie? - Łobuzerski uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Irya podniosła głowę i oparła ją na zgiętej w łokciu ręce.
- To oczywiste, więc nie musisz - odparła z cwaniackim grymasem. - Co prawda zajmujesz dużo miejsca w łóżku, ale jakoś to idzie przeżyć - dodała rozbawiona i położyła się na nim.
- Za to ty się niemiłosiernie wiercisz i masz zimne stopy - odgryzł się i wyszczerzył zęby.
- Mimo to jednak jesteś tu, a nie piętro wyżej - pokazała mu język.
- Bo lubię twoje zimne stopy - wyjaśnił próbując bezskutecznie zachować powagę.
Corday wyszczerzyła się po jego słowach w szerokim uśmiechu jakby właśnie wyciągnęła od niego najbardziej poufne informacje.
- A wiercę się pewnie przez twoją chłodną aurę, bo muszę się do ciebie przytulić, żeby nie było mi zimno - powiedziała w tonie sprostowania.
- Aha. Czyli to takie moje zimne stopy? Jesteśmy kwita? - Położył obie dłonie na jej wcięciu w talii.
Zmrużyła oczy oceniając czy waga tych "przewinień" jest podobna.
- No niech ci będzie - zaśmiała się i uniosła się na rękach, siadając na nim okrakiem. Pocałowała go namiętnie i zaczęła powoli kołysać biodrami na boki, ocierając się o niego .
Jego ręce zsunęły się na jej uda, a pod materiałem bokserek wyczuła, że ruchy jej bioder powodują zamierzone reakcje u jej kochanka. Brew Charlesa uniosła się, a wyraz jego twarzy pytał: “na co tym razem masz ochotę?”.
- Tylko nie podglądają... - mruknęła, uśmiechając się lubieżnie. Ocierając się o niego, zsunęła się w dół, znikając pod kołdrą. Ściągnęła mu bokserki i językiem zaczęła pieścić jego męskość. Delikatnie lizała jego żołądź i powoli schodziła niżej.

Usłyszała mruknięcie zadowolenia swojego kochanka. Przez kołdrę poczuła jego dłonie na swojej głowie, które jednak były tylko formą zachęty, a nie jakiegokolwiek przymusu.

Irya z niczym się nie śpieszyła. Dłonią ujęła jego klejnoty i palcami masowała je z wyczuciem. Zaczęła wilgotnymi wargami muskać go wzdłuż przyrodzenia, będącego już w pełnym wzwodzie. Chwilę później wzięła go do ust, ale płytko tylko samą żołądź i językiem masowała go tuż poniżej, po wędzidełku. Dopiero wtedy zaczęła lekko go ssać, a końcówką języka wodziła zataczając okręgi na szczycie penisa. Drugą dłonią chwyciła go u nasady przyrodzenia i miarowo uciskała.
Podniecało ją to co mu robiła i to jak reagował jej kochanek.
Kiedy on grzecznie nie zaglądał pod kołdrę Irya wzięła go głębiej do ust. Szczytem żołędzi dotknął do jej podniebienia, przesuwając się odrobinę po jego drobnych nierównościach. Zaczęła mocniej go ssać i coraz szybciej poruszać głową, biorąc go coraz głębiej. Mruczała przy tym z przyjemnością.

Bawiła się nim, bo wciąż go poznawała, więc co chwilę zmieniała tempo czy sposób pieszczenia go, sprawdzając jak reaguje.
Dobrze za to już rozpoznawała kiedy jej kochanek zbliżał się ku szczytowi. Zaczęła cofać głowę, ale Charles, czy to odruchowo czy z premedytacją, przycisnął dłonie do kołdry, tak, że uniemożliwił jej cofnięcie się. Spuścił się wprost do jej gardła. Nie walczyła z tym i po prostu przełknęła wszystko, żeby się nie zakrztusić.

Wysunęła się spod kołdry i położyła obok niego. Śmiejąc się pod nosem, otarła usta wierzchem dłoni.
- Chyba będę musiał uzupełnić płyny - skomentował półżartem. - Czy masz jakieś uwagi do mojej diety? - zapytał z uśmieszkiem, ale widać było, że interesuje go odpowiedź.
- Zabawny jesteś - odparła z rozbawieniem. - Uznajmy, że nie narzekam.

Morgan z ociąganiem wstał z łóżka. Podniósł się na nogi i przez chwilę jakby próbował złapać równowagę.
- Chodź do kuchni - wyciągnął rękę do Iryi. - Zasługujesz na nagrodę. Obecnie mogę zaproponować tylko śniadanie.
Pochwyciła jego dłoń i wstała z jego pomocą. Na jej twarzy widniał grymas samozadowolenia.
- Och, czyli oficjalnie przyznajesz, że się podobało - chwyciła pierwszą koszulę jaką miała pod ręką i założyła ją na siebie, by nie chodzić po domu w samych majtkach. Zapięła ją na jeden guzik.
Przyciągnął ją do siebie. Jedną ręką objął w talii, a drugą wsunął pod majtki i zacisnął palce na jej pośladku.
- Oficjalnie przyznaję, że tak. - szepnął z odległości kilku centymetrów od jej ust, a następnie wpił się w jej wargi.
Irya objęła go ramionami za szyję i przylgnęła do niego gdy namiętnie odwzajemniła jego pocałunek, ani trochę nie ukrywając tego jak bardzo jest w tej chwili na niego napalona.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-09-2020, 12:48   #212
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Charles wciągnął marynarkę na drugie ramię, zerknął do lutra. Poprawił włosy z jednej strony i podniósł z podłogi teczkę.
Corday wyszła z pokoju gościnnego ubrana w świeżą odzież i torbę sportową przewieszoną przez ramię. W ręce trzymała telefon i spoglądała na wyświetlacz.
- Jedziesz może w kierunku Southside czy mam dzwonić po taksówkę? - rzuciła do niego.
Zerknął na zegarek z miną jakby coś kalkulował.
- Mogę jechać - potwierdził. - Tyle mogą na mnie poczekać - uśmiechnął się półgębkiem. - Ale pod warunkiem, że nie będziesz przeszkadzać mi w czasie jazdy. - Mrugnął, a uśmiech przeszedł w zawadiacki.
Uniosła na niego spojrzenie i się lekko zaśmiała.
- Nawet nie przeszło mi to przez myśl, ale teraz jak o tym wspomniałeś to już nie mogę ci tego obiecać - odparła, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni.

***

Morgan zatrzymał się przy krawężniku. Obdarował Iryę delikatnym uśmiechem.
- Zmykaj - rzucił tonem, w którym jednak nie było ponaglenia.
Corday wypięła się z pasa i pochyliła ku niemu.
- Liczę, że zobaczymy się wieczorem - powiedziała i pocałowała go.
- Ech. Co ja mam z tobą zrobić - zmartwił się Morgan i potarł twarz dłonią. Gdyby Irya go tak dobrze nie znała to pewnie dałaby się oszukać. - Powinienem trzymać cię bardziej na dystans, aby utrzymać twoje zainteresowanie, ale znając twoje libido to bez problemu znajdziesz sobie kogoś ciekawszego niż ja - zerknął na nią z iskierką w oku.
- Ja rozumiem, masz swoje przyzwyczajenia - udała poważny ton. - Ale sam zauważyłeś, że razem fajniej się śpi. No i przecież to ty stwierdziłeś, że nie ma już odwrotu - mrugnęła do niego.
- Żywa jesteś o wiele ciekawsza i przydatniejsza - zbliżył swoją twarz i złapał za zapięcie jej koszuli. Przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.
- I tego się trzymajmy - skomentowała z rozbawieniem gdy ją puścił. - Do zobaczenia - dodała i wysiadła z auta. Idąc do głównego wejścia, odwróciła się raz i posłała mu jeszcze lekki uśmiech.

W biurze było gwarno jak zwykle. Funkcjonariusze podnieśli wzrok na wejście inspektor, ale większość tylko z ciekawości sprawdziła kto się pojawił. W oczach pozostałych można było jednak zauważyć coś na kształt zawiści. W końcu Corday nie pracowała tutaj tak długo jak oni, a dotyczyły jej zupełnie inne reguły. Tak, nazwisko dawało jej więcej swobody niż posiadany stopień. Doświadczyła tego na samym początku swojej kariery. I wykorzystywała to, bo znacznie ułatwiało jej pracę w policji.

- Masz już coś? - zapytała Irya, zatrzymując się przed biurkiem Amy.
- W jakiej sprawie? - Amy zapytała ostrożnie i zmarszczyła brwi jakby właśnie była w innym świecie.
- Velvet Room - Irya również zmarszczyła brwi. - Coś się stało? - przypatrzyła się wnikliwiej swojej podwładnej, bo do tej pory nie miała problemu z pamięcią.
- Aaa! - na jej twarzy pojawiło się zrozumienie i zaraz potem ściszyła głos. - Znalazłam kilka zgłoszeń zaginięć w tamtym rejonie z ostatniego roku. Praktycznie same nowo przybyłe dziewczyny. Jedno zgłoszenie ma jakiekolwiek powiązanie z Velvet Room. Dziewczyna umówiła się tam ze swoim partnerem, ale podobno się nie pojawiła. To było jednak kilka miesięcy temu.
- Super - ucieszyła się Inspektor. - Chce daty zgłoszeń, dane zgłaszających i zaginionych.
- Są tutaj - Amy ogarnęła wzrokiem biurko na którym walała się tona papierów, po czym wzięła jedną niepozorną teczkę i wręczyła przełożonej.
- Dzięki - powiedziała Irya i poszła do swojego biurka. Rozsiadła się na tyle wygodnie na ile dało na tym starym krześle i od zaczęła czytać to co znalazła Amy.

Akta zawierały niewiele informacji. Siedem zgłoszeń w przeciągu roku. Wszystkie sprawy były zamknięte z powodu braku jakichkolwiek poszlak. Amy musiała odwalić trochę roboty ponieważ jedynymi punktami styku było zaginięcie w tamtym rejonie i to co łączyło wszystkich zaginionych, czyli że była to młoda dziewczyna.
Dwa zaginięcia lokalnych osób, pięć przyjezdnych. Tylko jedna posiadała wzmiankę o Velvet Room, o której Lewis już wspomniała. Ciał nigdy nie znaleziono.
Wyglądało na to, że sprawa panny Fox okazała się być przełomem jaki jest zawsze potrzebny by odkryć istnienie problemu seryjnego porywacza czy mordercy. Te informacje sprawiły, że miała o czym porozmawiać z Wolfem i przynajmniej zapowiadało się ciekawie.

Z każdym wykonanym telefonem Irya tylko upewniała się, że nie będzie łatwo. Wszyscy rozmówcy liczyli na jakiś przełom w śledztwie i jakiekolwiek informacje, które odpowiedzą na nurtujące ich od dawna pytania lub chociaż rozwieją nadzieje. I nie można było się im dziwić, w końcu każda z tych spraw została zamknięta z braku jakichkolwiek śladów, nawet najmniejszej poszlaki. Inspektor, owszem informowała, że informacje o które prosi mogą dać nowe światło w sprawie, która obecnie prowadzi, może połączyć zaginięcia, ale niczego nie obiecywała. Jedna osoba od razu się rozłączyła, a pozostali, mimo że widocznie zawiedzeni, starali się być pomocni na ile potrafią.
Na koniec Irya ustaliła, że wszystkie zaginione osoby znały Velvet Room i z dosyć dużą dozą prawdopodobieństwa mogły tego dnia go odwiedzić. To już przynajmniej była poszlaka poszlaki, a nie zupełne nic jak do tej pory.

Corday zamknęła ostatnią teczkę, odkładając ją na stertę innych dotyczących zaginionych dziewczyn. Chwilę wpatrywała się w nie zastanawiając nad tym czego teraz potrzebuje.
Świadka, najlepiej w liczbie mnogiej.
Zastanowiło ją czy Fox mogłaby sobie coś przypomnieć...

Niewiele więcej myśląc, złapała za telefon i zadzwoniła do Molly, upewnić się gdzie są. Dziewczyna potwierdziła jej, że razem z panną Fox nie ruszyły się poza swój hotel. Po rozłączeniu się, Irya wstała od biurka, wzięła swój płaszcz i wyszła z biura.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 23-09-2020 o 19:48.
Mag jest offline  
Stary 24-09-2020, 14:50   #213
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
W głębi pokoju dało się słyszeć włączony telewizor, nastawiony na jakiś kanał rozrywkowy, który Molly, wychodząc do hotelowej restauracji, zapomniała wyłączyć.
Fox miała znudzoną minę, ale nie oponowała przed kolejnym pytaniem ze strony policjantki.
- Czy w sali VIP były jeszcze jakieś dziewczyny? - zadała pytanie Inspektor.
- Były tam inne dziewczyny, ale Theo i Rick nie interesowali się nimi - dziewczyna powiedziała po chwili milczenia. Ton Catherine był jak zwykle mieszaniną pretensji i impertynencji. Irya wiedziała, że sprawia jej przyjemność bycie w centrum uwagi, ale specjalnie to maskowała. - Rozmawiali z osobami jakim one towarzyszyły w pokoju dla VIPów, ale raczej w ramach konwenansu niż przyjemności. Jak mnie zostawili to straciłam ich z oczu.
- Co robili?
- Nic konkretnego - wzruszyła ramionami. - Pamiętam, że jak zapytałam o kilku, to podali ich stanowiska, ale mówili o nich raczej niepochlebnie.
Irya pokiwała ze zrozumieniem głową i milczała licząc, że jak nie będzie się wtrącać to dziewczyna powie coś jeszcze.
- W jednym momencie mnie doprowadzili do wściekłości. Ledwo pamiętam, bo już trochę przesadziłam z zabawą i jakbym była w stanie to bym na pewno sobie poszła. Powiedzieli, że jednak woleliby Molly niż mnie. Gnoje - nie powstrzymała komentarza. W opinii inspektor panna Fox głównie ubolewała nad urażoną dumą niż czuła jakiekolwiek zagrożenie.
Takie były uroki bycia młodym i głupim, człowiek nie zdawał sobie sprawy z tego ile razy jego życie było wybitnie zagrożone. Chociaż tak naprawdę to z wiekiem się wcale nie mądrzeje.
- Tego całego Yamady praktycznie nie pamiętam - ciągnęła dalej Fox. - Jak przyszedł za drugim razem to nawet nie wiem gdzie i kiedy dokładnie mnie od niego zabraliście.

- Sądzisz, że te dziewczyny w sali VIP były pracownicami czy tak jak ty, przypadkowymi osobami, pod wpływem, wyciągniętymi z głównej sali? - zapytała wprost Corday.
- Ja w takim stroju bym nie chodziła po ulicy. No chyba, że chcesz być zaczepiana przez margines. No i miały prawo wejścia na zaplecze - w jej głosie mimo wszystko można było wyczuć zawiść.
Corday tymczasem sięgnęła za pazuchę.
- Mam ze sobą zdjęcia dwóch dziewczyn - wyciągnęła je i pokazała pannie Fox. - Te i kilka innych, których fotografii jeszcze nie posiadam i mam jedynie rysopisy, zostało zgłoszonych jako zaginione. Spojrzyj proszę, może byłabyś w stanie rozpoznać je - poprosiła Irya używając tonu, który wskazywał jakby słowa Catherine mogły je uratować.
- Nie kojarzę - pokręciła głową.
- Dziewczyny ginęły w odstępach co najmniej tygodniowych. Przepadły bez wieści. Cokolwiek się z nimi stało, ma to związek z Yamadą i miało się też z tobą to stać - powiedziała z powagą Inspektor. - Dlatego tak ważne jest, żebyś spróbowała sobie przypomnieć cokolwiek, nawet jeśli miałaby to być z pozoru głupota.
- Ale ja naprawdę nic nie pamiętam! Musieli mnie czymś naćpać! - Argumenty inspektor chyba zadziałały, bo desperacja w jej głosie była autentyczna.
- Spokojnie - odparła na to Irya przyjaznym tonem, by dziewczyna się nie nakręcała. - Spójrz jeszcze tylko na tą listę - dodała i wyciągnęła swój notes. Na kartce, na której go otworzyła były spisane imiona i nazwiska zaginionych. - Może któreś ci się skojarzy, że było wspominane.
Catherine zrezygnowana wypuściła powietrze i niechętnie wzięła kartkę do ręki i przerzuciła wzrokiem listę. Nagle jej spojrzenie wyostrzyło się.
- Anke - przeczytała ledwo poruszając ustami - Anke! - powtórzyła głośniej. - Theo i Rick wspominali jakąś Anke. Nie wiem czy nazywała się Zimmermann, ale na pewno Anke.

Inspektor spojrzała na listę. Była to dziewczyna, która zaginęła tydzień temu.
Corday była już do tego momentu na tyle przekonana, że nic nie osiągnie rozmową z Fox, że dopiero po chwili załapała, że dziewczyna rozpoznała imię zapisane na kartce. Już Irya otworzyła usta, żeby zapytać czy jest pewna, ale się powstrzymała.
- W jakim kontekście o niej mówili? - Inspektora spróbowała wycisnąć jeszcze ostatnie soku z tematu.
- Nie pamiętam dokładnie - zaczęła w sposób jakby pytanie znowu dotyczyło czasu gdy była już odurzona. - Coś, że z nią nie było tyle problemów. Coś w tym znaczeniu.
- Ok, czyli to sugeruje, że cokolwiek stało się z tymi dziewczynami planowali zrobić z tobą... - pomyślała na głos Irya, a zrobiła to specjalnie, by trochę napędzić strachu pannie Fox, bo może przez to drugi raz będzie na siebie uważać. - Dobrze więc... - rzuciła i zebrała swoje rzeczy. - Dziękuję, że chciałaś o tym porozmawiać - dodała wstając. - Życzę dobrej zabawy na urodzinach ojca. Dziewczyna w odpowiedzi tylko lekko skinęła głową i odprowadziła ją do drzwi.

W hallu, zaraz po wyjściu z windy, Irya minęła się jeszcze z Molly, która najwyraźniej wracała do pokoju.
- Pani inspektor? - zapytała w formie powitania.
- Skończyłyśmy i już wychodzę - oznajmiła policjantka w tonie, że dziewczyna już może wrócić do pokoju. - Życzę miłego dnia i trzymajcie się z dala od kłopotów - dodała z lekkim uśmiechem.
- Póki co jakoś nam się udaje. - Na jej twarzy również zagościł delikatny uśmiech. Skinęła głową w sposób identyczny jak Catherine i przyspieszyła w kierunku zamykających się drzwi windy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 05-02-2021, 11:32   #214
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Powrót do biura opóźnił się o krótki wypad po coś do jedzenia. Trzymając w ręku papierową torbę skrywająca coś smacznie pachnącego, Irya weszła na posterunek. Nie udała się prosto do swojego biurka, tylko zatrzymała się obok Amy.

- Mamy jedno trafienie - powiedziała z zadowoleniem Inspektor do swojej podwładnej i wręczyła jej zawiniątko ze starannie przygotowaną kanapką. - A to twoja zasługa, bo ją wyłapałaś z rejestrów.


Oczy Amy zamieniły się w pytajniki, które przeskoczyły na trzymaną przez inspektor pachnącą łapówkę.
- Nie trzeba - zaczęła, ale jej żołądek dosyć wyraźnie się z nią nie zgodził. Zarumieniła się i uciekła wzrokiem.
Corday nic nie odpowiedziała na to, tylko położyła kanapkę na blacie przed Lewis, po czym udała się do swojego biurka. Usiadła przed nim poświęcając chwilę na przejrzenie notatek i zebranie myśli przed przesłuchaniem. Lewis tymczasem patrzyła się na zawiniątko jakby miało zaraz skoczyć jej do gardła. Zerknęła na lewo i prawo po czym odwijając kawałek kanapki, wbiła w nią zęby. Wyraz jej twarzy był mieszaniną zachwytu i świadomości robienia czegoś niestosownego. Najwyraźniej nie miała zamiaru poprzestawać na jednym kęsie.

Po dłuższej chwili Irya wstała i poszła do Komendanta dla dopełnienia formalności.
- Idę przesłuchać Wolfa - oznajmiła od progu, ale nie przekraczając go.
- Informujesz mnie czy ostrzegasz? - zapytał swoim nie-do-końca poważnym tonem.
- Może sobie pan wybrać - wykrzywiła usta w zadziornym uśmiechu. - Jest cień szansy, żeby powiązać ich z innymi zaginięciami dziewczyn z tamtego rejonu - dodała już poważniejszym tonem.
- Masz dowody czy liczysz, że się przyznają? - Sinclair wyglądał na zaintrygowanego.
- Mam poszlaki i liczę, że się przyznają - poprawiła go udając poważny ton. - A dokładniej rzecz ujmując, że wybrany na kozła ofiarnego osobnik zechce być rozmowny by ratować własny tyłek - wyjaśniła.
- Próbuj - zachęcił komendant. - Jak nie zadziała to zawołaj Ramseya - mrugnął porozumiewawczo i zaśmiał się.
- Więc rozumiem, że pan jest pan zajęty i nie chce sobie popatrzeć jak go biorę w obroty? - zapytała.
- Chcesz mi pokazać jak moja mała dziewczynka dorasta? Obawiam się, że nikt by nie przeżył naszego wspólnego przesłuchania.
- Oj, źle mnie pan zrozumiał - zaśmiała się Irya. - Ja do pokoju pana nie wpuszczę. Może pan jedynie patrzeć zza lustra i nie psuć mi przesłuchania.
- Nie jestem z tych co lubią tylko patrzeć - urwał na chwilę, ale widocznie stwierdził, że wytłumaczenie może nie być wystarczające. - To twoja sprawa. Buduj swoją renomę, Corday - Komendant celowo wypowiedział jej nazwisko i zrobił to w szczególny sposób. Próbowała doszukać się w tym złośliwości i odniesienia do jej “pleców” w postaci Davida. Jednak zdanie, w którym go użył bardziej brzmiało jak porada. Być może sugerował, że Irya jest postrzegana przez pryzmat jej ojca i powinna, według niego, coś z tym zrobić.

Blondynka poszerzyła uśmiech.
- No, wiem. Nazwisko w końcu zobowiązuje, co nie? - rzuciła tym swoim tonem co mógł zarazem zostać wzięty za sarkazm jak i faktyczne zadowolenie z danego faktu. Inspektor nie traciła więcej czasu i opuściła gabinet.

Przy swoim biurku dorzuciła trochę kartek do akt by te wyglądały na cięższe i grubsze, czyli wiadomo, że poważniejsze.
- Cooper, idź do aresztu i każ zaprowadzić Wolfa do sali przesłuchań - poleciła swojemu podwładnemu, samej szykując się na przedstawienie. - Amy będziesz siedziała za lustrem i wywołasz mnie z sali jak udam ziewnięcie.
- Tak, psze pani - Dennis wstał od biurka i ruszył w kierunku drzwi. Amy natomiast skinęła głową, że zrozumiała i zaczęła kończyć to co robiła do tej pory wiedząc że ma jeszcze trochę czasu.

***

Cooper stał przy drzwiach sali przesłuchań gdy Corday dotarła na miejsce.
- Wolf siedzi w środku, a Amy czeka za szybą jak pani prosiła - poinformował prostując się.
- Świetnie - skwitowała to Irya i spojrzała na drzwi. - Dołącz do Lewis - dodała i weszła do pokoju z podejrzanym

Wolf siedział ze wzrokiem wbitym w blat, a na odgłos otwieranych drzwi spojrzał w kierunku wchodzącej inspektor. Wcześniejsza pewność siebie została w jakiejś części zastąpiona zrezygnowaniem.
- Witam panie Wolf. Jak zapewne pan pamięta jestem Inspektor Irya Corday - odezwała się policjantka, zamykając za sobą. Nieśpiesznie zbliżyła się do stolika, na którego blacie położyła grubą teczkę z aktami, grzbietem w kierunku mężczyzny, a następnie odsunęła sobie krzesło i usiadła na nim, zakładając nogę na nogę. Rozsiadła się wygodnie, podpierając łokciem na stole.
- Pamiętam - potwierdził bez entuzjazmu.

- Żeby dopełnić formalności dodam, że przesłuchanie będzie nagrywane. To jak będzie wyglądała pana sytuacja po jego zakończeniu zależy wyłącznie od pana chęci współpracy - kontynuowała, kładąc dłoń na teczce, po której zaczęła rytmicznie stukać paznokciami. - Co chciałby mi pan powiedzieć? - zapytała, patrząc na jego twarz.
- Macie niewygodne prycze - pytanie inspektor jakby przywróciło mu szczyptę wigoru.
- Czyli idealny przedsmak tego jaki komfort dają prycze więzienne, bo chyba ta sama firma je dostarcza - odparła na to z lekkim rozbawieniem. - Został pan zatrzymany pod zarzutem porwania i odurzenia obywatelki Capitolu. Zebrane w toku śledztwa dowody są wystarczające, żeby najbliższe lata spędził pan na równie wątpliwej wygody leżance - powiedziała z odrobiną znudzenia w głosie.
- Porwania? - zdumiał się Wolf. - Nie przetrzymywałem jej wbrew jej woli i cały czas przebywała w miejscu publicznym. Co do odurzania to nie zauważyłem żeby się broniła.
- Na pewno sala VIP jest miejscem publicznym - zaśmiała się ironicznie Inspektor. - A jak wytłumaczysz się z utrudnieniu poszukiwań zaginionej, hymm? Chociaż to było zwyczajnie składanie fałszywych oświadczeń.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-05-2021, 12:00   #215
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Mężczyzna przez chwilę milczał.
- To kwestia dobrej opinii lokalu. Gdybyście nie wpadli na Yamadę to wszystko dobrze by się skończyło i nie było problemu - powiedział w końcu.
- Dobrze, czyli jak według ciebie by to się skończyło? - pociągnęła ten wątek Irya, nawet nie udając zainteresowana.
Wolf otworzył usta, ale zamknął je nagle marszcząc brwi. Milczał chwilę zanim znowu się odezwał.
- Nie mielibyście powodu, żeby przesłuchiwać Bertranda, Yamadę czy mnie.
Corday zacmokała z dezaprobatą.
- Ale niestety miałeś spory niefart i teraz dopiero się zacznie. Bertrand i Yamada umywają ręce od ciebie. Wygodnie dla nich, a dla ciebie to początek naprawdę dużych, dużych problemów. Serio, jak tak pomyślę to masz ostro przesrane... - zrobiła współczującą minę. - Bertranda nie ma za bardzo jak się uczepić i w sumie mi na nim nie zależy, ale jedyna twoja nadzieja w tym, że mierzę w Yamadę - powiedziała, dając mu czas by sam spróbował połączyć kropki i się domyślić czego od niego oczekuje.

Wolf wbił w nią spojrzenie. Corday spodziewała się hardości, ale jej tam nie było.
- Trudno - wzruszył ramionami. - Przedstawcie mi zarzuty i dajcie prawnika z urzędu. - Do Inspektor w końcu dotarło co to było. W głosie Wolfa można było wyczuć rezygnację.
- Na froncie nie będzie fajnie i wcale tak łatwo nie idzie zginąć - odparła na to Irya. - Współpracą decydujesz czy trafisz tam, czy w jakieś bardziej przyjemne miejsce, na przykład więzienia gdzie trafiają ci co unikają podatków. Stamtąd przynajmniej wyjdziesz z nowymi kontaktami czy umiejętnościami by się przekwalifikować.
- Najgorsze co mnie może spotkać to Ryker’s Mountain na Lunie - mężczyzna odparł dosyć trzeźwo. - Prawo korporacyjne mnie na szczęście nie obejmuje, a wstępować do Capitolu nie mam zamiaru. Zresztą wszystko co na mnie macie ma etykietkę “usiłowanie”.
- Pewnie miałbyś rację, gdyby chodziło o... - Inspektor powoli wzięła do ręki teczkę z aktami, oparła ją pod kątem o brzeg stołu i otworzyła by spojrzeć na zapiski w niej spoczywające. - Anke Zimmermann - czytając te nazwisko kątem oka przyglądała się reakcji Wolfa.
- Nie kojarzę. - Wolf rozparł się na krześle. Ewidentnie kłamał. Lekkie zdenerwowanie można było wyczuć jego głosie i mowie ciała.
Corday uśmiechnęła się szeroko.
- Oj, lepiej, żebyś głębiej sięgnął w swoją pamięć - powiedziała. - Bo widzisz, nie tylko Anke mamy na tapecie - zastukała rytmicznie paznokciami o teczki z aktami. - Ale twój niefart polega na tym, że złapaliście się za osobę, która nie jest taka anonimowa dla Capitolu. Co dla ciebie gorsze trafiło na mnie, żeby zająć się tym, a ja już mam swoją reputację, a przede wszystkim dojścia do decyzyjnych ludzi. Twoi znajomi wystawili cię, jak z resztą pewnie zauważyłeś. Bertrand i Yamada mówią, że te porwania to twoja sprawa - ciągnęła dalej. - To że porwałeś ważną w Capitolu osobę, która jest mocno na ciebie wkurzona, źle wróży twojej przyszłości. To że jesteś Freelancerem tylko pogarsza sprawę, bo nikomu na tobie nie zależy... Ale ja mogę zrobić dla ciebie przysługę, bo mnie interesuje dobranie się do Yamady. Zapewniam cię, że dobiorę się do niego i to z twoją pomocą czy bez... Lecz to od ciebie będzie zależało czy chcesz w tej historii być jako ten kto mi utrudniał śledztwo czy wręcz przeciwnie.

Twarz Wolfa zaczęła zmieniać się w trakcie monologu inspektor. Jeśli miał jakieś wątpliwości to na pewno się one pogłębiły. Przez chwilę wpatrywał się w blondynkę z zaciśniętymi wargami.
- Proszę w takim razie przedstawić mi zarzuty i mnie aresztować - zakomunikował po chwili. Corday nie wyczuła aby w tym momencie chojrakował. Dominowała w nim rezygnacja, ale Irya wyczuwała również nutkę nadziei. Zastanawiające było, że nie domagał się telefonu ani prawnika. Gdyby miała się zakładać to postawiłaby, że chce to wziąć na siebie.
- Porwanie obywatela Capitolu, przetrzymywanie go wbrew jego woli, napaść, odurzenie substancjami narkotycznymi, narażanie na spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu, narażenie życia, utrudnianie śledztwa, składanie fałszywych zeznań... - wymieniła z powagą Inspektor. - Spokojnie ja z moimi koneksjami, a już ojciec dziewczyny, której szukałam tym bardziej możemy załatwić tobie bilet na front. Tam zapewniam, że wcale nie będzie lżej w porównaniu z tym czego boisz się, że zrobi ci Yamada, gdy dasz mi na niego to co wiesz.
- Myli się pani. W więzieniu czy na froncie przynajmniej wiadomo gdzie jest wróg. Nie trzeba ciągle oglądać się za siebie i obawiać każdego cienia - wycedził, ale zaraz jakby pożałował, że dał się podpuścić.
- No więc tym bardziej powinieneś współpracować ze mną. Jak się dobiorę Yamadzie do dupy, a uwierz że jestem skuteczną jak się uprę, to tylko to będzie z korzyścią dla Ciebie - odparła Irya.
- Pani wybaczy, ale mniej się pani boję niż Yamady. Nawet jeśli trafię do więzienia, a on straci mną zainteresowanie to zyskam na tym bardziej niż gdybym mu podpadł - stwierdził Wolf jakby nabrał jakiegoś objawienia. Dla Corday wyglądało to raczej jak desperacja.

- Ależ mnie nie trzeba się bać - uśmiechnęła się Corday przyjaźnie. - Ja nie jestem od nasyłania smutnych panów - zaśmiała się. - Ja po prostu daję tobie nowe możliwości. Pomyśl, jaka była szansa, że na całej Lunie znajdę tą jedną zaginioną? Jaka w ogóle była szansa, że porwiecie córkę kogoś ważnego, o którą ktoś się upomni? Szansa na przyskrzynienie Yamady jest równie "duża". Więc komu jak nie mi miałoby się to udać? - biła z niej pewność siebie. - Nie współpracuj, a przykładnie ciebie załatwie. No może na front się nie nadasz, bo tam jednak trzeba mieć choć odrobinę chęci, ale już w obozie pracy chętnie ciebie przygarną. O, może jakaś kopalnia co ma zasady BHP w głębokim poważaniu? - zasugerowała. - Ale jak będziesz współpracował to wszystkie zarzuty przerzucimy na Yamadę, a ty będziesz czysty, jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Hej, nawet jak chcesz mieć dupę krytą to przezimuję cię w jakimś w miarę przytulnym areszcie aż z nim skończę. No więc jak będzie?

Wolf był ewidentnie rozdzierany wewnętrznie przez kumulujące się w nim uczucia.
- Nie pójdę na żadną oficjalną współpracę. Nic co powiem nie trafi do żadnego raportu. Rozmawiam tylko z panią i jak zobaczę kogoś z Bractwa to koniec. Pasuje? - wydukał w końcu.
Corday w ostatniej chwili powstrzymała się, żeby na jej twarzy nie było widać triumfu na wzmiankę o Bractwie. Musiała chociaż trochę udawać, że nie wie czemu Wolf o nich wspomniał.
- Bractwo? - udała zdziwienie. - No dobrze, zaciekawiłeś mnie - dodała i wyprostowała się. Spojrzała w kierunku lustra i machnęła dłonią przy swojej szyi, dając swoim podwładnym po drugiej stronie sygnał by wyłączyli nagrywanie.
- Proszę, możesz mówić swobodnie - odezwała się po chwili milczenia, która odpowiadała czasowi jaki był potrzebny by wyłączyć cały podsłuch w pokoju przesłuchań. - Wszystko co powiesz zostanie uznane co najwyżej za anonimowe zgłoszenie, ale nasza umowa za współpracę będzie obowiązywać - wyciągnęła notes i długopis, przygotowując się do zapisania tego co może się przydać.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 24-05-2021, 14:53   #216
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Niech pani nie robi sobie wielkich nadziei, bo niewiele wiem - zaczął ze skwaszoną miną obserwując przygotowania Inspektor. - Yamada pojawił się u Betranda jakiś rok temu. Nie wiem jak konkretnie wyglądały ich ustalenia, ale ich efektem było to, że raz na miesiąc mieliśmy znajdywać dla niego dziewczynę. Yamada nie wybrzydzał. Jedynymi warunkami jakie znam to, że miała być “nikim” i dziewicą. Nie obchodziło go czy była ładna czy brzydka, ale tutaj ciężko stwierdzić, bo pasztety raczej u nas nie bywają - przerwał na chwilę, po czym znowu się odezwał, asekuracyjnie wyprzedzając pytanie inspektor. - Nie wiem co konkretnie nimi robił. Nie miałem się też tym interesować. Podobno brał ją na jakąś swoją prywatną imprezę. Bertrand się go bał. Na początku myślałem, że należał do mafii Mishimy, ale tacy raczej pojawiają się ze swoimi ochroniarzami i mają widoczne tatuaże. Yamada zawsze przyjeżdżał sam. Jakbym miał się zakładać to jakiś sekciarz, albo heretyk. Tyle, że byle sekciarza Theo by się nie obawiał.
To co powiedział sprawiło, że Irya nie miała złudzeń, że znajdzie inne zaginione żywe. Mogła z góry założyć, że skończyły jako ofiary popapranych rytuałów Heretyków
- W sumie to ciekawi mnie jedno... Wy na słowo tym dziewczynom wierzyliście, że są dziewicami? - zapytała ze szczerym zainteresowaniem.

- W zasadzie to tak. Staraliśmy się to z nich jakoś wyciągnąć - Wolf wzruszył ramionami. - Na początku faktycznie mieliśmy problem z tym wymogiem. Traktowaliśmy to dosłownie i chyba przy trzeciej dziewczynie nie mieliśmy takiej pewności. Jednak Yamada nie narzekał. Albo mieliśmy szczęście albo wystarczyło, że laska nie była rozwiązła i nie robiła tego tylko dla czystej przyjemności. Wie pani. Tylko ten jeden wyjątkowy i tylko z miłości. Takie tam.
- No chyba, że tak - odpowiedź zaspokoiła ciekawość Iryi i nie drążyła już tego tematu głębiej. Teraz jak tak o tym pomyślała to córka wojskowego faktycznie mogła pasować do tego profilu. - Ile w sumie było tych dziewczyn? - zapytała już w poważniejszym tonie.
- O Yamadzie dowiedziałem się jakiś rok temu. Czyli jakieś dziesięć czy jedenaście. Ciężko powiedzieć. Z naszej strony nigdy nie było żadnego planowania. Bertrand dawał cynk, że Yamada się pojawi i wtedy szukaliśmy dla niego dziewczyny.
- Podaj mi jak się nazywały te dziewczyny - poprosiła.
- Nie pamiętam. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Chociaż poprzednia chyba miała na imię Anke. Była jeszcze Karin, ale już nie powiem kiedy konkretnie.

- Mógłbyś się bardziej wysilić - odparła na to Corday kręcąc z niezadowoleniem głową.

- A pani pamięta imię i nazwisko każdego swojego aresztanta do dwunastu miesięcy wstecz? Mogę podać wiele imion dziewczyn z jakimi imprezowałem w tym czasie, ale po które z nich akurat przyszedł Yamada teraz nie jestem w stanie powiedzieć.
- Ja akurat jestem bardzo, bardzo pamiętliwa - odparła Corday, powoli wypowiadając słowa i patrząc Wolfowi prosto w oczy. - Myślę, że jednak wymagania Yamady co do dziewczyn mimowolnie powinna sprawić, że one bardziej zapadają w pamięć niż te łatwe - naciskała dalej, by powiedział więcej.
- Może i tak, ale bardziej zależy mi na zapamiętaniu imienia dziewczyny, z którą świetnie się bawiłem i która zostawiła mi numer telefonu. Tamte były tylko na zasadzie spełnienia obowiązku.
- Teraz najbardziej powinno tobie zależeć by usatysfakcjonować mnie, swoimi odpowiedziami - zwróciła mu uwagę na jego sytuację. Istniała szansa, że nic więcej od niego się nie dowie, więc tak czy inaczej mogła go przycisnąć, bo nic nie traciła. - Załóżmy, że Yamada faktycznie jest tym za kogo go uważasz i przyjdzie do konfrontacji z Bractwem. Co wolisz? Żeby wszystko co ciekawe usłyszeli ode mnie czy szukali ciebie?
- Nie tak się umawialiśmy - przypomniał z nutą obawy w głosie. - Jeśli Bractwo się wmiesza to jestem skończony. Nie ma takiej siły na Lunie, która w takim przypadku mnie przed nimi ochroniła. Oni potrafią wyciągnąć z człowieka nawet to czego nie potrafi sobie przypomnieć. Przez ten czas poznałem kilkadziesiąt czy kilkaset dziewczyn. Nie ma szans żebym podał imiona tych od Yamady.
- Też bym chciała mieć taką zdolność wyciągania z ludzi informacji - westchnęła Irya z rezygnacją. - W takim razie to by było na tyle. Teraz pozostaniesz w areszcie pod pretekstem utrudniania śledztwa i wypuszczę cię jak dobiorę się do Yamady. Spokojnie mogę ciebie przetrzymać bez stawiania zarzutów ile będę chciała.
- Bo niby komu miałbym się poskarżyć - stwierdził z rezygnacją.
- Będę pana odwiedzać - powiedziała w pocieszającym tonie. - Kto wie co się może panu jeszcze przypomnieć - mrugnęła do Wolfa i wstała od stołu. Zabrała swoje dokumenty i skierowała się do wyjścia.

- Cooper, zaprowadź go do aresztu - nakazała Corday podwładnemu, gdy przeszła do pokoju dla widowni.
- Tak, psze-pani - potwierdził Dennis i ruszył w kierunku drzwi. Odwrócił się jednak zanim nacisnął klamkę. - Ta sama cela?
- W sumie... Możesz mu znaleźć jakąś bardziej przytulną, gdzieś w kącie i bez współlokatora - odparła. - Amy, wracamy do biura.
Cooper skinął głową i zniknął za drzwiami, a Lewis w tym momencie ustawiła się obok Corday w gotowości ruszenia za przełożoną.
- To co teraz? - zapytała wykonując ruch w kierunku aresztanta w pokoju obok.
- Co sądzisz o teorii Wolfa w sprawie Yamady? - zapytała Irya zamiast odpowiadać na pytanie Lewis. Sama w końcu wiedziała, że to prawda ale nie miała wiarygodnych podstaw na poparcie tego.
- Sama nie wiem. Wydaje się mówić prawdę. Jednak według jego wersji Bertrand jest tak samo, jeśli nie bardziej, zamieszany. Będzie pani coś robić w tym kierunku?
- Oczywiście, że Bertrand jest zamieszany. Tak samo jak Wolf żalił się, że Yamada mu grozi. Jedynie zrzucił wszystko na tego tu, jeśli chodzi o porwane dziewczyny - wzruszyła ramionami Inspektor. - Mam pewien pomysł, ale potrzebny będzie mi do tego Cleaner. Ale żadnego nie znam - po tych słowach pomyślała ile byłoby jej łatwiej gdyby nie musiała się kryć ze swoimi "zdolnościami".

- Cleaner? - Amy nie kryła zaskoczenia. - Chce pani dać zlecenie na Yamadę? - przyciszyła głos, w którym wyczuć można było naganę walczącą z ekscytacją.
- Niby wcale nie trzeba być Heretykiem, żeby porywać dziewice, wystarczy zwykły degenerat, ale jednak jest to delikatnie ujmując niestandardowe upodobanie - skrzywiła się Irya. - Nigdy nie miałam do czynienia z domniemaniem, że typ jest Heretykiem, więc cóż... Przedstawię sytuację Sinclairowi i albo się pośmiejemy z tego albo nie.
- Sinclair jest starej daty. Nie ma problemu z tym, żeby zrobić z czymś porządek osobiście, ale w przypadku Heretyków to na pewno od razu skieruje sprawę do Sekcji Przestępstw Specjalnych. Co do Cleanerów to jeszcze nie słyszałam o tym, żeby chcieli z kimkolwiek współpracować. Daje się takiemu zlecenie na konkretną osobę lub wytropienie jej na jakimś obszarze i daje wolną rękę. Ten już robi swoje i zgłasza się po drugą połowę zaoferowanej stawki. Przepraszam. Za dużo gadam. - Lewis zarumieniła się, zasłoniła dłonią usta i uciekła wzrokiem po tym nadwyraz ochoczym monologu.
- Zobaczymy co Szefu zadecyduje - uśmiechnęła się do podwładnej. - W takich sytuacjach cieszę się że mam nad sobą przełożonego i nie muszę sama decydować - zaśmiała się.
W tym momencie Irya czuła się niezdecydowana co powinna robić, bo z jednej strony anonimowo zgłosiła Yamadę do Bractwa i w teorii powinien lada chwila zniknąć im jako problem, jednak z drugiej musiała przynajmniej pozorować działania jakie by wykonywała nie mając swojego szóstego zmysłu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-05-2021, 11:27   #217
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Sinclair słuchał w milczeniu relacji swojej podkomendnej z właśnie przeprowadzonego przez nią przesłuchania. Po wyrazie jego twarzy ciężko było stwierdzić co dzieje się w jego głowie.
- Przekaż sprawę do Specjalnych - odezwał się w końcu, bez wdawania się w szczegóły, czym potwierdził to co chwilę temu podpowiedziała jej Amy. - Co do naszego aresztanta to przetrzymamy go w celi na wypadek jakby chłopcy chcieli coś z niego jeszcze wyciągnąć, a potem przywalimy mu grzywnę, za niespłacanie której dostanie dwa lata.
- No i świetnie - ucieszyła się Inspektor i przyklasnęłaby, gdyby się nie powstrzymała. - To przygotuję zgłoszenie - dodała i już miała wyjść z gabinetu, ale sobie przypomniała o jednym szczególe. - Może lepiej by było, żebym się nie podpisywała pod nim - zasugerowała. - Po tej akcji z Heretykiem w moim mieszkaniu wolałabym, żeby moje nazwisko nie było przy tej sprawie. Rozumie pan, mój ojciec mógłby się zaniepokoić i jeszcze by mu głupi pomysł przyszedł, jak przeniesienie mnie do innej dzielnicy.
- Hmm - Sinclair wbił w nią spojrzenie i milczał kilka sekund. - Nie. To twoja sprawa. Poza tym jak przyjdą specjalni to lepiej żeby tobie uprzykrzali życie niż komuś innemu. Poza tym to ty znasz odpowiedzi na pytania jaki mogliby zadać.
- Nadal będzie pan mógł odesłać do mnie zainteresowanych jak się zgłoszą, wszystkim z chęcią się zajmę. Chodzi jedynie o jeden podpis na papierach - wyjaśniła.
- Przestań się mazać. Napastnika w twoim mieszkaniu sama zabiłaś. Od tamtej pory radzisz sobie nie najgorzej. No może właśnie poza lekką paranoją odnośnie Heretyków, których wyczuwasz co kilka kroków. Pora wziąć się w garść. Potraktuj to jako terapię.
Corday parsknęła śmiechem na sugestię jakoby miała paranoiczne zachowania. Tak, to było bardzo zabawne.
- Nie pan się będzie musiał tłumaczyć przy rodzinnym obiedzie - powiedziała z rozbawieniem. - Jeszcze pan za mną zatęskni jak mój ojciec wykaże się nadopiekuńczością i dostanie pan w moje miejsce kogoś kto nie obroni się przed heretykiem-zabójcą.
- Tylko wtedy jeśli postanowi cię przenieść, bo jesteś za uparta, żeby dać się zabić. Jeśli będzie cię chciał ochronić przed heretykami to jednak nie ma lepszego miejsca jak Luna, a każda inna dzielnica jest co najmniej tak samo niebezpieczna jak nasza. Więc koniec końców jestem i tak skazany na ciebie - zrobił celowo wymuszony uśmiech, przez który mimo wszystko przebijała się sympatia do swojej rozmówczyni. Najwidoczniej nie było wiele osób potrafiących próbować zachować asertywność w stosunku do niego.
- No zobaczymy - skomentowała mocno nieprzekonana do jego punktu widzenia. - W takim razie ja i moja lekka paranoja idziemy ogarnąć papiery - dodała i skierowała się do wyjścia.
Komendant się już nie odezwał. Najwidoczniej uznał, że forma “pocieszenia” jaką zastosowała przed chwilą była wystarczająca.

Po wyjściu z gabinetu Corday skierowała się prosto do Lewis.
- Miałaś rację - odezwała się z lekkim uśmiechem i usiadła na brzegu biurka podwładnej. - Szykujemy papiery, obwiązujemy je śliczną wstążką i na srebrnej tacy kierujemy do Specjalnych - mówiąc to Irya zdała sobie sprawę, że ciekawi ją jak wygląda w praktyce praca tego wydziału.
Lewis skinęła głową i zaczęła składać akta związane ze sprawą na jedna kupkę.
- Bywa, że Specjalni współpracują z Inkwizycją - napomknęła wbijając spojrzenie w przełożoną. Twarz wyrażała niechęć. Nie było tam strachu, a raczej coś na kształt reakcji na brzydki zapach.
- Ej, bądź dobrej myśli! Może będą przystojni - mrugnęła do niej Irya i wróciła do swojego biurka, żeby spisać anonimowe zeznania Wolfa.

***

Normalnie przekazanie sprawy do innego wydziału trwało nieco dłużej. Jednak w przypadku Sekcji Specjalnej w ocenie Corday przebiegło to ekspresowo. Nie była jednak pewna czy wynikało to z profesjonalnego podejścia tego wydziału czy mało profesjonalnego podejścia wydziałów z jakim miała do tej pory do czynienia. W niecałe dwie godziny do ich biura zawitały dwie znajome jej osoby.


- Inspektor Corday! - usłyszała od strony drzwi - Agent Johnson i Roberts. Jesteśmy w sprawie przekazania akt pani sprawy.
Blondynka najpierw odkręciła głowę w ich kierunku, a później odwróciła się na swoim obrotowym fotelu biurowym przodem do nich.
- Wewnętrzni wożą papiery dla specjalnych? - zapytała i już jej się cisnęła na język kąśliwa uwaga, że w końcu robią coś na co wystarczają ich kompetencje, ale odpuściła sobie, bo pierwszy raz zachowywali się spoko. No i dała im fory za to, że ostatnim razem jak się widzieli to jeden z nich w ciężkim stanie trafił do szpitala Bractwa. - Widzę, że ktoś się szybko wylizał z zadrapań - dodała i wstała, wyciągając rękę na przywitanie do Johnsona.
- Wewnętrzni nie wożą papierów dla specjalnych - usłyszała w odpowiedzi, gdy mężczyzna uścisnął jej dłoń. W jego oczach mogła wyczytać ślady rozbawienia. - Zadrapania częściej zdarzają się Robertsowi, ale ja też z nimi sobie radzę. Chociaż tym razem nie obeszło się bez interwencji Mistyka.
- Skoro nie robicie Specjalnym za kuriera to co was sprowadza? - zapytała i usiadła na brzegu swojego biura. - Bo ja nie przypominam sobie żebym miała jeszcze jakąś sprawę do wypchnięcia z mojego posterunku - skrzyżowała ręce na piersi i spoglądała po nich.
- Tak, nie jest to standardowa procedura - przyznał Johnson. - Jednak byliśmy w okolicy i dostaliśmy odgórne polecenie aby ominąć standardowy konwój - wyjaśnił zaraz potem.
- Ktoś tu ma fory na górze - kąśliwie skomentował Roberts ściszonym głosem, uśmiechając się półgębkiem. Partner zerknął na niego i przewrócił oczami.
Irya zrobiła urażoną minę po słowach Robertsa, ale po rozbawionych oczach było widać, że sobie tylko żartuje.
- No to tu jest wszystko co dla was mam - poklepała ręką stertę papierów leżących na blacie między nią, a bukietem wciąż dobrze wyglądających ciętych kwiatów.
- Tak swoją drogą to my tylko współpracujemy z wewnętrznymi - rzucił Roberts, gdy jego kolega zbliżył się do biurka inspektor. Coś nie dało mu pozostawić sytuację bez komentarza.
- Oprócz tego są jakieś dowody w depozycie? - zapytał Johnson sięgając po teczki.
- Współpracujecie? - zdziwiła się Irya i odsunęła teczki od dłoni sięgającego po nie Johnsona, w geście, że dostaną je, jeśli rozwiną temat.
- Ona chyba cały czas myślała, że my jesteśmy pod Mitchellem - skomentował Roberts w kierunku swojego kolegi, po czym zwrócił się bezpośrednio do Iryi. - Naszym szefem jest Singer.

- W sumie... - Irya zmrużyła oczy wspominając ich pierwsze spotkanie. Oni jej się przedstawili tylko jako CBI, a że są od Mitchella zasugerował David. Westchnęła, bo w świetle nowej wiedzy, wydarzenia z ich udziałem zaczynały nabierać lepszego sensu. I oni sami z automatu zrobili się ciekawi dla niej. - A wam się nie spieszyło, żeby mi poprawić światopogląd - stwierdziła, ale bez pretensji, zupełnie jakby doceniła dowcip w jaki dała się wrobić. Już bez przeciągania oddała akta Johnsonowi. - Wszystko macie tu, ewentualnie ja mogę występować jako ofiara napaści Yamady przy odzyskiwaniu zaginionej, Catherine Fox, przetrzymywanej na polecenie wspomnianego - dodała z pewną dozą sarkazmu.

- Praca w CBI nie należy do łatwych, a afiszowanie się naszym wydziałem bardziej utrudnia niż ułatwia. Wolimy pozostawiać innych w niewiedzy na tyle ile to możliwe - Johnson strzelił wymuszonym uśmiechem. - Będziemy w kontakcie - dodał w formie pożegnania po zabraniu akt i obaj skierowali się do drzwi. Roberts pożegnał się niedbałym salutem.

Corday pożegnała ich lekkim skinieniem głowy. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy zastanawiała się jak to się teraz może potoczyć. Sądząc po tym jak szybko przybyła ta dwójka, była duża szansa, że zainteresują się Yamadą. O ile wcześniej nie zajmą się nim Braciszkowie. Ciekawiło ją jak to wszystko się ułoży.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 28-05-2021 o 12:03.
Raga jest offline  
Stary 08-06-2021, 12:22   #218
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Ten dzień najwidoczniej nie miał już dla niej więcej rozrywek do zaoferowania i reszta czasu spędzonego w robocie minęła jej na nudnej, nikomu niepotrzebnej, ale odgórnie wymaganej papierkowej robocie. Plusem tego było przynajmniej to, że Corday miała dobre rozeznanie co się działo w jej dzielnicy. Po przebrnięciu przez całą stertę dokumentów Irya spojrzała na zegarek oceniając czy jeszcze jest sens brać się za kolejną. Po szybkiej ocenie uwzględniającej korki stwierdziła, że nie, nie chce się spóźnić na umówiony trening.

Po pracy podjechała do siebie zabrać ubranie na zmianę i przy okazji sprawdzić czy Moonshine nie rozniósł mieszkania. Sztuczny kot nawet zdawał się być zadowolony z wizyty właścicielki i ocierał się o jej nogi kiedy pakowała sportową torbę. Irya musiała uważać, bo kot ciągle pakował jej się do torby i kilka razy musiała go z niej wyciągać. Dla pewności sprawdziła jeszcze torbę gdy zamknęła za sobą drzwi mieszkania.

W drodze przypomniała sobie, że ciągle nie umówiła spotkania z rodzicami. Tym razem zadzwoniła do wyższej instancji ustalić szczegóły. Jej matka po krótkiej reprymendzie, że tyle czasu się jej córka nie odzywała do niej, w końcu dała jej sugestię terminu. Czasu było niewiele, ale mogła przy okazji sprawdzić jak bardzo Charles jest zdeterminowany uczestniczyć w kolacji.

Cytat:
Napisał do Charles
Kolacja z moimi rodzicami dziś o 19. Bądź gotowy o 18:30, przyjadę po Ciebie
Wysłała mu wiadomość kiedy stała na światłach.

Za skrzyżowaniem wyświetlacz telefonu rozbłysnął na nowo.
Cytat:
Napisał od Charles
Liczyłem, że zapomnisz. Albo coś Ci wypadnie. Albo wydarzy się jakaś katastrofa. Na moje nieszczęście wszystko układa się dzisiaj po Twojemu.
- Katastrofa zawsze może się jeszcze wydarzyć - mruknęła pod nosem, odrobinę zmartwiona jak pójdzie wieczorek zapoznawczy, bo od niego zależało czy jej rodzice uznają jej obecnego partnera za problem czy raczej go polubią. A na tym drugim, jak nigdy wcześniej, jej zależało.

Cytat:
Napisał do Charles
Miło, że nie szukasz wymówek Do zobaczenia
Odpowiedziała gdy zatrzymała się na kolejnych światłach.

***

Brama podjazdu Nakano otworzyła się przed jej samochodem. Zaparkowała tuż przed domem i zabrała pudełko z siedzenia pasażera. Nie planowała spotkania z gospodarzem, ale zwyczajowo wstąpiła do pokoju dla gości i zostawiła jego ulubiony trunek tam gdzie zwykle. Wyszła na zewnątrz i ruszyła żwirową ścieżką w stronę mniejszego budynku sąsiadującego z domem. Kobieca postać rzucała cień na pergaminową ścianę informując, że Kotoko czeka już na swoja uczennicę.

Sparing był formą ruchu, którą Irya bardzo polubiła. Pracowały przy niej partie mięśni o których istnieniu nie dowiedziałaby się na żadnej siłowni czy ćwiczeniach kardio. Adoptowana młodziutka wnuczka Yoshiego nie wymuszała na uczennicy naśladowania jej stylu walki, pozwalała Iryi na wykształcenie jej własnego. Jednak Corday miała zakorzenione brudne zagrywki jakie podłapała na ulicy. Kotoko również nie starała się ich wyplenić, ale ich każdorazowe użycie miały dla blondynki bolesne konsekwencje. Było to coś na zasadzie policyjnej zasady poziomu obrony koniecznej. Na razie nie było mowy o pokonaniu nauczycielki, ale zdarzało się ją parokrotnie zaskoczyć.

Umówiły się na kolejne spotkanie po czym zadowolona z treningu Irya wróciła do swojego mieszkania. Przywitało ją mruczenie Moonshine'a, co było miłe i powoli zaczynało podobać się Corday, która zaczynała przyzwyczajać się do swojego dzikiego lokatora. Długi, gorący prysznic pomógł jej ukoić zmęczone mięśnie, przez co mogła być spokojna, że przynajmniej do jutra uchroni się przed zakwasami.
Ubrała się swobodnie, w sukienkę wiązaną pod szyją, akurat taką która zasłaniała jej ślad po skaleczeniu i buty z niezawysokim obcasem.


Pożegnała się z kotem, który chciał z nią wyjść i ruszyła w drogę do Gotland.

***


Trzymetrowa stalowa brama zasunęła się za nimi gdy wjechali na obszerny dziedziniec ze schludnie przyciętym żywopłotem i dużym kwiatowym klombem w samym jego centrum. Należąca od wielu pokoleń do rodziny Corday rezydencja robiła wrażenie rozmiarem i klasycznym dla Luny stylem. Irya zaparkowała samochód przy głównym wejściu. Nie było innych aut, ale te mogły się kryć w długim, wielostanowiskowy garaży w głębi dziedzińca.
- Nie zliczę ile razy zgubiłam się w tym domu - rzuciła blondynka, gdy wysiedli z pojazdu i skierowali spojrzenie na front głównego budynku.
- Czy to jakaś sugestia dla mnie gdyby presja okazała się zbyt duża? - parsknął. Chwilę potem rozchylił usta jakby miał o coś zapytać, ale najwidoczniej sam sobie musiał na to odpowiedzieć gdyż zaniechał próby.
- To znaczy, że jak się zgubisz idąc do łazienki to już przepadłeś - zażartowała sobie Irya. - Nie bój się, może Cię nie zjedzą - dodała i chwyciła go za rękę, poprowadziła do wejścia.
Po minięciu dużych dwuskrzydłowych przeszklonych drzwi znaleźli się w przestronnym holu. Na granitowych ścianach wisiały portrety przedstawiające osoby, które kiedyś zamieszkiwały tą rezydencję. Corday poprowadziła ich do szerokich schodów, którymi weszli na piętro i następnie korytarzem ruszyli przed siebie.

Próżno było doszukiwać się służby. Jeśli byli jacyś służący, co było pewne sądząc po tym, że wszystko było zadbane i schludnie wysprzątane, to nie narzucali się swoją obecnością.
Idąc szerokim korytarzem mijali stojące na szafkach lub wiszące na ścianach bibeloty, które można było oględnie określić jako rodzinne pamiątki, których zebranie zajęło kilka pokoleń.

Po chwili znaleźli się w obszernym salonie, z którego przez wielkie okna rozpościerał się widok na piękny ogród.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-06-2021, 13:21   #219
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Pani Corday siedziała na kanapie, a David podniósł się z fotela na ich widok. Swoboda w jego ruchach była nieco wymuszona. Irya zerkając na swojego towarzysza zauważyła, że on to również dostrzegł. Poinformował ją o tym delikatny ruch kącika jego ust. Natomiast pani Corday przyjaznym spojrzeniem zdawała się wyrażać nieskrępowane zainteresowanie towarzyszem córki.


- Mamo, tato, poznajcie Chalesa Morgana - przedstawiła krótko swojego gościa. - Charles, poznaj moich rodziców, Davida i Madeline Corday.
- Miło mi - ojczym zbliżył się i wymienił uścisk dłoni z Morganem i zaraz potem skierował się do stolika pod ścianą, na którym stało kilka karafek. - Napijecie się czegoś?
- Jest dziś tak ładna pogoda, że kazałam podać kolację w ogrodzie - oznajmiła wesoło pani Corday i wstała. Podeszła do córki i przytuliła ja na powitanie. - Nalej dla mnie i Iryi wina, tego mishimskiego śliwkowego - powiedziała do męża. - A pan czego sobie życzy? - popatrzyła na Charlesa, by ten sobie nie pomyślał, że przepadnie mu kolej na wybieranie alkoholu.
- Poproszę to samo co pan - powiedział przerzucając spojrzenie z pani domu na gospodarza.
- Mów mi po imieniu - odparł na to David wyciągając w jego kierunku szklankę z bursztynowym płynem.
- W porządku - Charles podszedł i przyjął zaproponowany trunek. Powąchał zawartość i przyjrzał się jej pod światło - Whiskey klanu Drougan? Podobno Imperialne Dzikie Róże mają przyzwolenie na posiadanie piersiówki na standardowym wyposażeniu.
- Widzę, że mamy tutaj znawcę - David popatrzył na gościa z uznaniem i skinął głową w stronę córki po czym kontynuowali rozmowę.
Irya uśmiechnęła się zadowolona, że tak szybko znaleźli wspólny temat. Bo najgorsze co mogłaby zrobić to przyprowadzić do domu abstynenta. Po otrzymaniu kieliszków od Davida obie usiadły na kanapie.

- Wszystko w porządku? Problemy w nowej pracy? - nagle zapytała ją matka, wnikliwie jej się przyglądając. - Wyglądasz na zmęczoną - dodała w tonie wyjaśnienia. Kobieta sprawiała wrażenie osoby ciepłej i serdecznej.
- Ach, nie, w pracy wszystko ładnie się układa - machnęła zbywająco na to Irya. - Po prostu miałam jeszcze trening sztuk walki zaraz po robocie - wytłumaczyła się.
- Okej... - skomentowała to pani Corday, z lekkim przymrużeniem oczu mogącym oznaczać, że nie uwierzyła jej do końca. - A ty Charles, czym się zajmujesz? - bez skrępowania przeszła z nim na ty, ale zaraz się poprawiła. - Przepraszam, mi również mów po imieniu. Bliscy mówią do mnie Maddie.
- Głównie adwokat i radca prawny - odparł zwięźle między zdaniami wymienianymi właśnie z Davidem.
- Prawnik i radca prawny? - powtórzyła Madeline z niemałym zaskoczeniem w głosie, na co Irya przewróciła oczami. - Chętnie posłuchamy jak się poznaliście - skierowała te słowa w formie pytania do Morgana.
- Pierwsze spotkanie miało miejsce na posterunku. Służbowo przeważnie zachodzi u nas konflikt interesów i siadamy po przeciwnych stronach tego samego stołu.
Madeline zrobiła minę jakby coś jej się rozjaśniło.
- Chwilę mu zajęło, zanim się zorientował, że go podrywam - wtrąciła się Irya żartobliwym tonem.
- Nie nazwałbym prywatnego śledztwa i podejmowania akcji wywiadowczych podrywaniem, ale jak widać na załączonym obrazku, wasza córka jest dosyć uparta i skuteczna jak już sobie coś wbije do głowy.
Państwo Corday wymienili spojrzenia i jednocześnie się lekko zaśmiali, dając do zrozumienia, że doskonale wiedzą o co chodzi. Chyba nawet można było doszukać się w tym nuty współczucia skierowanej do Charlesa.
- Nie kojarzę żadnej capitolskiej rodziny prawniczej na Lunie o tym nazwisku. Bo jesteś Capitolczykiem? - pytała dalej.
- Pochodzę z Marsa, a moja rodzina nie ma korzeni prawniczych - potwierdził. - Nazwisko Morgan wśród prawników nie jest bardzo popularne i z dosyć dużym prawdopodobieństwem będzie kojarzyło się ze mną - dodał nieskromnie.

- Tak, jest Capitolczykiem - dorzuciła zaraz Irya, nim jej matka zdążyła powtórzyć pytanie.
- Ach Mars, tak to tłumaczy twój akcent - skomentowała Madeline, która po wypowiedzi Morgana, jaka najwidoczniej ją usatysfakcjonowała, zaczęła na niego przychylniej spoglądać. - Hymm, kolacja powinna być już gotowa - oznajmiła i wstała. - Chodźmy.

Mikroklimat wytworzony przez ogród sprawiał, że powietrze było rześkie, a zapach wzbogacony o aromaty rosnących wkoło roślin był przyjemny. Można było tu nawet dosłyszeć się cichego śpiewu kilku ptaków, które jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności zawitały w czasie przelotu między parkami Luny.
Wszyscy zasiedli do stołu i zabrali się za jedzenie, w międzyczasie rozmawiając na lekkie tematy.
- Planujesz wracać na Marsa? - zapytała Madeline, gdy wszyscy już trochę nasycili pierwszy głód.
- Nie mam ku temu osobistych pobudek. Od strony zawodowej Luna zapewnia mi wystarczająco dużo atrakcji. Nie wykluczam jednak takiej możliwości - przerwał, ale zauważył w spojrzeniu pani Corday usatysfakcjonowanie. - Jestem wolnym strzelcem i nie chcę wiązać się z jednym pracodawcą. Musiałaby mnie do tego zmusić sytuacja zawodowa.
- Tęsknisz za Marsem?
- Zaczynam się czuć jak na rozmowie o pracę, gdzie pytanie czy zdarzyło mi się ukraść długopis z pracy ma potrójne dno - zaśmiał się Charles. - Nie mam z nim sentymentalnego związku, a każde miejsce ma swój urok.
Pani Corday roześmiała się.
- Wydajesz się raczej osobą, która wyciągnie własny długopis - odparła w nawiązaniu do jego uwagi. - Wybacz jeśli się czujesz jak na przesłuchaniu, pewnie udziela mi się to, że za męża mam śledczego z powołania - mrugnięła do Davida. - Ale zwyczajnie ciekawi nas osoba, którą z własnej woli przedstawia nam nasza córka - uśmiechnęła się ciepło do Charlesa. Irya tymczasem mocno zainteresowała się etykietą butelki wina stojącej naprzeciw niej.
- Dla mnie to również bardzo ciekawe doświadczenie - przyznał obdarzając państwo Corday spojrzeniem, które według Iryi było zarezerwowane dla jakiejś komisji czy sędziego. Dziewczyna przez to skojarzenie ledwo się powstrzymała, żeby nie parsknąć śmiechem. - Jak najbardziej rozumiem waszą ostrożność. Rodzina o waszej pozycji może spodziewać się fałszywości w motywach kogoś na moim miejscu. W moim przypadku zapewne bardziej obawiacie się, że wywiozę waszą córkę na drugi koniec galaktyki niż, że będę czyhał na wasz majątek - zachichotał króciutko.
- Raczej żebyś nie omotał i nie wykorzystał mojej córki - riposta była szybka i celna. Wyraz twarzy Morgana sugerował, że również skuteczna. Aura chłodu pojawiła się i utrzymywała przez kilka sekund gdy Charles zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

- Czy moja obecność tutaj nie świadczy o czymś wręcz przeciwnym? - odbił prawnik.
David przez chwilę mierzył go spojrzeniem i nagle wybuchnął śmiechem.
- Taak, marudzi mi, że mam na niego zły wpływ. Przeze mnie już mu się nie chce siedzieć całej doby w pracy - dorzuciła do tego rozbawiona Irya.
- Nie mam wyjścia i muszę dzielić swoje zaangażowanie. Tak, że możecie być spokojni o to, że wasza córka ma pełny wpływ na kształt naszego związku. - Ostatnie zdanie było wypowiedziane z pewnym niedopowiedzeniem. David i Madeline wymienili spojrzenia, w których można było wyczytać ulgę i obawę jednocześnie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 15-06-2021, 15:24   #220
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

- Wyszło nienajgorzej - skomentowała Irya wieczorek zapoznawczy, gdy wyjechali z posiadłości. Była w dobrym nastroju, więc w jej głosie nie było ironii. Ilość wypitego z matką wina też robiło swoje.
- Myślisz, że dobrze wypadłem? - Charles zerknął na pasażerkę.
- Cóż, niby mogłoby być lepiej, ale wtedy byłoby, że się podlizujesz, a to też nie dobrze... więc w sumie było dobrze - rozwinęła.
- Czy kiedykolwiek widziałaś żebym się podlizywał? - tym razem obdarował ją spojrzeniem o sekundę dłużej.
- Nie i dlatego przedstawiłam cię rodzicom - powiedziała z rozbawieniem. - Ćwiczyłeś rozmowę z nimi przed lustrem?
- Poszedłem całkowicie na żywioł. Doszedłem do wniosku, że to tylko formalność, bo niezależnie od ich opinii i tak zrobisz co będziesz chciała - tym razem wzrok utkwił w niej tak, żeby odczytać reakcję.
- No widzisz jak ty mnie znasz - mrugnięła do niego i wygodnie wtuliła się w fotel pasażera. - Ale przyznasz, że miło z ich strony, że nie narzucali się z tym co o tobie wiedzą, tylko pozwolili ci samemu o sobie opowiedzieć.
- Dowiedzieli się kim jestem, a teraz sprawdzali z kim mają do czynienia. Pobudki bywają różne, ale koniec końców zawsze sprowadza się do oceny czy i w jakim stopniu dana osoba będzie niewygodna.
- Uwielbiam to jak jesteś otwarty na ludzi - sarknęła i roześmiała się. - Jesteś całkiem wygodny - dodała i uśmiechnęła się zalotnie.
- Ty też - odwdzięczył się komplementem i z zawadiackim uśmiechem wymownie zerknął na jej uda.
Wstawiona Irya odrobinę podwinęła rąbek sukienki, bardziej odsłaniając nogi i zaczęła chichotać jak nastolatka, kiedy zaczęła sobie wyobrażać rzeczy jakie teraz chętnie by z nim robiła.
Opanowała się dopiero po chwili.

- To co moi rodzice myślą o tobie dowiem się najpóźniej za dwa dni, bo góra tyle wytrzymają bez komentarza, ale ciebie o to co myślisz o nich mogę zapytać już - powiedziała przyglądając mu się z zainteresowaniem.
Morgan zatrzymał się na czerwonym świetle i popatrzył jej prosto w oczy jakby zastanawiał się co powiedzieć. Irya znała go już wystarczająco dobrze, że wiedziała co chodzi mu po głowie.
- Nie planuję częstych interakcji z twoimi rodzicami - zdecydował się w końcu, którą formę odpowiedzi wybrać. - Z Madeline nie mam raczej punktów styku jeśli chodzi o zainteresowania. Z Davidem jest ich nieco więcej, ale wolę nie wchodzić z nikim w tak bliskie relacje aby ujawiniać swoje poglądy. Na dłuższą metę jest to dla mnie męczące. Jednak w ramach przyzwoitości nie będę unikał wizyt u nich jeśli nie będziesz przesadzać z ich częstotliwością.
- Czyli ich polubiłeś - Irya wyszczerzyła równe ząbki w uśmiechu.
- Nie zdarza mi się lubić ludzi - prychnął.
- A jednak się zdarzyło - cieszyła się dalej.
Morgan w odpowiedzi tylko przewrócił oczami.
- A jak ty oceniasz tą wizytę?
- Myślę, że też cię lubią i widzą, że jesteś wyjątkowy - mrugnięła do niego.
- Bo się mną zainteresowałaś czy, że nie uciekłem przed tobą?
- To pierwsze... ale też trochę to drugie. No i nikt wcześniej w prezencie nie wysyłał na mnie gościa z nożem - powiedziała to takim tonem jakby dostała od niego co najmniej pudełko pysznych czekoladek.
- I to cię tak ujęło? Jeśli kręcą cię jeszcze inne fetysze to daj znać. Nie twierdzę, że to również mój konik, ale zawsze możesz negocjować - udał całkowitą powagę.
- Hehe... Nie. Raz wystarczyło. Teraz mi się bardziej podoba jak działamy razem, nie przeciw sobie - pogłaskała go po ramieniu. - Zgrana z nas para. Świetnie nam się udało z ratowaniem tamtej dziewczyny. Kierownika klubu udało mi się przycisnąć i sprawa Yamady poszła do Specjalnych.
- Zajmą się nim? - zapytał zdawkowo. Może trochę za bardzo.
- Pewnie by się nie zajęli, gdyby nie fakt, że możemy go powiązać z porwaniami dziewczyn, które były potencjalnie dziewicami... Sam przyznasz, że to dziwne i budzi dość jednoznaczne skojarzenia.

- Co to znaczy potencjalnie dziewicami? - zaciekawił się.
- A widzisz, ciebie też to zaintrygowało - zaśmiała się. - No więc mój zatrzymany powiedział mi, że Yamada kazał mu i właścicielowi klubu od roku załatwiać mu co miesiąc dziewicę. Zapytałam jak to sprawdzali, bo to wręcz fascynujące, to niechętnie przyznał, że wystarczyło żeby dziewczyna była w typie. Czyli taka w stylu co czeka z seksem na tego jedynego. Jakby tak się zastanowić to Yamada powinien był pójść grozić jakiemuś ginekologowi... - zamyśliła się nad tym.
- Czyli okazuje się, że kompletnie nie jesteś w typie Yamady - zaśmiał się. - Może on ma takie preferencje? Lubi niechętne i wstydliwe.
- Albo potrzebuje takich do swoich mrocznoharmonijnych sztuczek - zasugerowała. - Masz w tym temacie jakieś sugestie?
- Nie jestem wyznawcą Semai. Mnie dziewice nie są do niczego potrzebne. Do niczego też się nie nadają - powiedział kładąc dłoń na wewnętrznej stronie uda Iryi.
- Dziewice kręcą chyba tylko tych co nie wiedzą jak się zabrać za seks - wzruszyła ramionami. - Spróbuję Specjalnych pociągnąć w tej sprawie za język jak będę miała do tego okazję.
- Specjalni raczej nie będą wiedzieć. A jak będą wiedzieć to się nie przyznają. Jestem prawie pewien, że Bractwo nie chciałoby tego. Ich interesuje tylko skuteczna eliminacja i zabezpieczenie wszystkich i wszystkiego co mroczne więc do tego muszą się ograniczać.
- Oj tam, ja potrafię wyciągać z ludzi informacje jak mało kto - wymownie popatrzyła na kierowcę.
- Jeśli swoje zdolności oceniasz przez mój pryzmat to możesz się rozczarować - uśmiechnął się tajemniczo.
- Jeden ze Specjalnych na mnie leci, więc kto wie - zaśmiała się.
Jego dłoń przesuwająca się po skórze uda zastrzymała się na moment.
- Poważnie? I co masz zamiar zrobić żeby pozyskać te informacje? - zapytał rzeczowym tonem.
- Nie wiem co ci się teraz urodziło w tej twojej głowie - zachichotała. - Zamierzam być miła, Charles. Tylko i wyłącznie. Nie musisz się martwić, że znajdę sobie kogoś na boku, kiedy ty wpadniesz w ciąg pracoholizmu - roześmiała się. - Będąc po prostu miłym też można wiele osiągnąć. To że ktoś na mnie leci sprawia, że będzie bardziej chętny do prowadzenia rozmowy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172