Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2022, 14:35   #271
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Nie byliśmy na tyle blisko aby mi się zwierzał - powiedziała dobitnie. - Czy dobrze rozumiem, że za głównego podejrzanego morderstwa uważa pani kogoś, kogo motywem jest odwołanie kolacji? - parsknęła. - Może mi pani wierzyć, że żywy Yamada był dla mnie o wiele bardziej przydatny niż martwy. Zresztą nie mam zamiaru się starać dawać pani jakiekolwiek powody, bo ja tego nie zrobiłam i wiem, że żadnych powiązań ze mną i jego śmiercią pani nie znajdzie.

Corday z lekkim uśmieszkiem przyglądała się Bonnett, gdy ta mówiła. Korciło ją niesamowicie, żeby ją wkurzyć albo zwyczajnie zastrzelić tak jak siedziała, w końcu i tak wyłapano by w jej zwłokach mroczną harmonię. I przynajmniej chłopaki ze Specjalnego nie potraktowali tego wypadu jak stracony czas. Likwidacja Heretyka byłaby szybka, ale niestety ślad reszty heretyckich kanibali by się urwał. Co prawda miała świadomość, że zgodnie z tym co dowiedziała się od agentki nieruchomości, wychodziło, że Yamada był tym, który miał kontakt z Heretykiem z innego kręgu ich wzajemnej adoracji, ale była jeszcze szansa, że Bonnet zna innych wyznawców z własnego kręgu i tym tropem Irya chętnie by się udała. Ale gdyby agentka dokonała swojego żywotu tu i teraz to zapewne przeszukanie jej domu przyniosłoby więcej odpowiedzi niż rozmowa.

- Za mniej niż odwołana kolacja ludzie się zabijali - odparła Inspektor, rozkładając ręce. - Osobiście poznałam pana Yamadę na trochę przed jego śmiercią. Chyba nawet próbował na mnie złożyć skargę. Nie zdążył - poszerzyła uśmiech. - Wyobrażam sobie, że można było czuć do niego urazę. A pani wyraźnie zależało na spotkaniu jakie obiecał. Na tyle, żeby zrobić mu awanturę w hotelowym lobby, miejscu publicznym.
- Na awanturę w miejscu publicznym to on akurat zasłużył i to było moim celem - popatrzyła na nią wymownym spojrzeniem. - Może jednak poszuka pani tego kto faktycznie go zabił. No chyba, że doskonale to pani już wie, a teraz szuka tylko kozła ofiarnego, żeby odsunąć od siebie podejrzenia.
- Oj nie - Irya machnęła ręką. - Akurat ja w przeciwieństwie do pani mam świadków, że byłam gdzie indziej w czasie, gdy pan Yamada został zamordowany - popatrzyła na agentkę z politowaniem. - Za to moje okoliczności poznania go, z pewnością miały wpływ na odwołanie przez niego waszego spotkania. Tego samego za którego odwołanie pani zorganizowała mu to publiczne wystąpienie - powiedziała z zaciekawieniem jak zareaguje na tą informację.
- Rozumiem - skinęła powoli głową i stała się nieco bardziej skupiona. - Inspektor Corday, czy wręcz nie sugeruje mojej niewinności to, że w przeciwieństwie do pani nie załatwiłam sobie na ten czas wygodnego alibi? A tak z czystej ciekawości. Weszła już pani w konfrontację z kimkolwiek z pozostałych gości Yamady?
- Tak, tak, "tylko winny się tłumaczy" i inne takie pierdoły które tak uwielbiają szczególnie ci którzy mają najwięcej na sumieniu - odparła na to żartobliwie Inspektor, udając że nie zauważyła zmiany w nastawieniu swojej rozmówczyni. - Chcę jednak, żeby pani skupiła się na fakcie, że przekazanie mi nazwisk osób bywających na obiadkach Yamady, da pani pewne benefity. Na przykład to, że uznamy, że nie była pani świadoma tego co znajdowało się w lodówce - uśmiechnęła się wrednie.
Bonnet zlustrowała swoją rozmówczynię spojrzeniem kojarzącym się z koneserem. Przy tym aura chłodu nieco się wzmogła.
- Wie pani, że czasem majętni ludzie spotykają się w celach nieco innych niż czysto towarzyskie. Wtedy też nie zawsze wymieniają się wizytówkami czy przedstawiają się. Czasem poznaje się tylko imię czasem nazwisko które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nikomu nie zależy aby dowiedzieć się kto czym się para i kim tak naprawdę jest. Inaczej było z Yamadą bo był naszym gospodarzem. Mnie osobiście interesowała tylko jego jadalnia, ale może byli tacy, którzy poza nią preferowali jego gabinet, sypialnię czy nawet kuchnię.

- Majętni ludzie mają to do siebie, że lubią wiedzieć wszystko o osobach ze swojego kręgu - odparła na to Corday, specjalnie dobierając takie, a nie inne słowa. - Mnie interesują nazwiska gości Yamady - zaznaczyła wpatrując się w Bonnet. - Da mi je pani, a po pomyślnej ich weryfikacji... Zalecę pani trzymanie się z dala od mojego rejonu, zamiast przekazać pani nazwisko do osób, które nie będą tak uprzejme jak ja.

Bonnet uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- Chyba musi być pani naprawdę głęboko w dupie skoro próbuje coś pani wskórać z kimś mojego pokroju. Rozumiem jednak, że jestem dla pani jedynym punktem zaczepienia i sposobem na zdobycie dalszych informacji. Myli się pani jednak w swoich założeniach. Nie utrzymywałam żadnych kontaktów z innymi gośćmi Yamady poza jego zaproszeniami. Dlatego zbędne mi były jakiekolwiek informacje o nich. Jednak być może mogłabym zdobyć dla pani inny kontakt, ale nie od ręki.
Corday zrobiła znudzoną minę. Na pewno nie zamierzała się jej tłumaczyć ze swoich powodów dlaczego ją odwiedziła.
- Proszę, zamieniam się w słuch - odparła na jej propozycję, choć zakładała, że pewnie Heretyczka będzie próbowała, albo uciec, albo nasłać na nią kogoś kto miałby się pozbyć upierdliwej i zbyt pewnej siebie Inspektor.
- Być może ktoś będzie chciał zająć miejsce Yamady i organizować podobne imprezy. Tego nie wiem, ale powinnam być w stanie się dowiedzieć. Wtedy będę miała informację o jaką pani chodzi - wyjaśniła agentka.
- I to nie pani miałaby zająć jego miejsca? - Irya uniosła brew w geście braku przekonania. - Po tym jak miała umówione spotkanie z ważną dla pani osobą? - dodała z lekkim rozbawieniem. - Powinna się pani bardziej postarać, bo chciałabym zaznaczyć, że zlikwidowanie pani tu i teraz nie przysporzy mi nawet dodatkowej papierologii - wyjaśniła rzeczowo.
- A niby dlaczego ja? - uniosła brew w zdziwieniu. - Nie przestaje pani mnie przeceniać - westchnęła. Aura chłodu wzmogła się i ułamek sekundy później Corday zalała ciemność. Inspektor nie straciła przytomności. Efekt był podobny do nagłego zgaszenia światła.

“Sama tego chciałam…” przeszło Iryi przez myśl, kiedy czym prędzej odepchnęła się stopami by odsunąć się na krześle od biurka i jednocześnie sięgnęła ręką po pistolet. Zależało jej na jak najszybszej zmianie miejsca w którym się znajdowała, z nadzieją, że Heretyczka również nic nie widzi w tej ciemności.
Po wyciągnięciu pistoletu natychmiast wystrzeliła na oślep w kierunku gdzie siedziała Bonnet nim zapadła ciemność. Nie liczyła, że ją trafi, bo jej wyczucie heretyckiego chłodu nie było tak precyzyjne, ale przynajmniej dała sygnał dla Specjalnych, że zaczęło się dziać.

Ku swojemu zaskoczeniu usłyszała krzyk bólu, a potem trzask upadającego fotela. Bonnet jednak nie była martwa. Zdradzały ją odgłosy towarzyszące próbie podniesienia się z ziemi i fakt, że Inspektor wciąż czuła jej chłód. Corday więc skupiła się bardziej na słuchu i wystrzeliła w tamtym kierunku, ale tylko odstrzeliła fragment drewna z blatu stołu. Wiodła lufą pistoletu za kolejnymi dźwiękami i oddawała pojedyncze strzały. Przeciwniczka ewidentnie przemieszczała się po pokoju i skierowała w stronę bocznego wyjścia z gabinetu. Gdy inspektor usłyszała skrzypnięcie podłogi strzeliła jeszcze raz. Zaraz potem jakieś usłyszała charakterystyczny odgłos ciała uderzającego o podłogę. Chłód heretyczki szybko zaczął zanikać. Wiedziała, że tym razem strzał był morderczo celny.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-10-2022, 11:47   #272
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Ciemność nie ustępowała Iryi i ciągnęła się w nieskończoność. Kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund później zostały wyważone frontowe drzwi.
- Inspektor Corday? - znajomy głos zabrzmiał od drzwi, a zmysł wzroku powolutku zaczął wracać.
- To Heretyczka - odpowiedziała, nadal celując bronią w kierunku gdzie ostatnio czuła obecność Heretyczki. - Oślepiła mnie - ostrzegła i lewą dłonią zaczęła odruchowo pocierać oczy.
- A-ha - powiedział przepełniony wątpliwościami głos Robertsa z okolic biurka.
- Nie żyje - dodał Johnson kucając przy zwłokach.

Wszystko było rozmazane, ale z każdą sekundą ze wzrokiem Iryi było coraz lepiej.
- Dobrze - Inspektor odetchnęła z ulgą na potwierdzenie zgonu. Próbowała skupić na czymś wzrok, ale na razie tylko przyprawiało ją to o irytację i początek bólu głowy. Zabezpieczyła swoją broń i na pamięć schowała ją do kabury pod koszulą. - To jaka jest procedura po zlikwidowaniu Heretyka, co chłopaki? - zapytała żartobliwym tonem, głównie dla przerwania niezręcznej ciszy, czując na sobie wzrok Specjalnych.
- No właśnie - Johnson potarł brodę. - Póki co nic na niego nie wskazuje, a zginęła od broni inspektora, a nie agenta specjalnego.
- Będzie musiało wystarczyć moje zeznanie z rozmowy z nią i o tym jak mnie zaatakowała swoimi czarami. Plus pewnie jakiś Cleaner w krematorium potwierdzi obecność mrocznej harmonii na zwłokach - odparła Corday. Chwyciła się brzegu biurka, żeby łatwiej jej było utrzymać równowagę. Na przemian pocierała oczy i intensywnie mrugała, jakby to miało jej pomóc w odzyskaniu ostrości widzenia.
- Cleaner nie stwierdzi mrocznej harmonii na zwłokach heretyka - wtrącił Johnson obdarowując ją dziwnym spojrzeniem - W martwym heretyku nie ma co wykrywać, bo jest martwy.
Corday rozłożyła ręce w geście, że nie wie co mu na to odpowiedzieć, ale przynajmniej potwierdziło się to co sama zaobserwowała tu, czy w sytuacji że świadkiem w sprawie Andersona.
- No to będzie musiało wystarczyć to co mi powiedziała, plus moja nieskazitelnia kartoteka - uznała i widząc już coraz lepiej kształty, zaczęła rozglądać się po gabinecie martwej Heretyczki.
- Nieskazitelna kartoteka będzie pomocna, ale z tego co mówiła to jej główne przewinienia to opieprz Yamady w miejscu publicznym i chodzenie do niego na obiady - Johnson zrobił krzywy uśmiech.

Irya nie odpowiedziała na to od razu. Najpierw zamknęła oczy na dłuższą chwilę, a gdy je otworzyła, w końcu widziała normalnie.
- Nareszcie - powiedziała pod nosem i ostatni raz przetarła oczy. - Podsłuchiwaliście? - zapytała. Retorycznie bo zaraz odpowiedziała za nich. - Nie, nie podsłuchiwaliście, bo byście nie mieli wątpliwości - stwierdziła. Podeszła do biurka Heretyczki i zaczęła przeglądać szuflady. - Na pewno znajdę jakieś trupy w jej szafie.
- Nie mielibyśmy wątpliwości odnośnie czego? - agenci popatrzyli po sobie. - Do niczego się nie przyznała. Nawet nie ma mocnego dowodu na to, że wiedziała co je u Yamady.
- Na tym etapie znajomości już byście mogli mieć do mnie nieco zaufania - powiedziała Inspektor z ironią w głosie. - Z resztą co to za Cleanera macie że tylko u żywych Heretyków stwierdza mroczną harmonię? My w Southside płacimy za usługi takiemu co i u trupa rozpoznaje jej ślady - wspominając o tym, zajrzała pod blat biurka, szukając tam skrytek na jakie natrafiła u Yamady. Skrytek żadnych na pierwszy rzut oka nie było widać. Za to w szufladzie biurka znalazła terminarz. Przeglądając z grubsza, był wypełniony spotkaniami z klientami. Adresownika nie było, ale za to natknęła się na wizytownik.
- Nie chodzi o zaufanie tylko o papierologię jak przyjadą technicy. Mamy trupa i papiery nie powinny budzić wątpliwości dlaczego jest trupem - stwierdził Johnson, a chwilę po nim odezwał się Roberts.
- Cleaner to żaden wyznacznik i dlatego z nich nie korzystamy. Ich opinia to jak ekspert na rozprawie sądowej. Opinia do podważenia, a nie dowód. A ten wasz cleaner to chyba za kasę wam jakieś pierdoły opowiada. Jak od trupa czuć harmonią to dlatego, że był nią potraktowany, a nie, że był heretykiem.

- To w takim razie trzeba by zbadać obiekt, który Heretyk potraktował czarami. Mnie? - sarknęła i spojrzała po Specjalnych.
- W zasadzie to nie taki zły pomysł - Roberts rzucił do Johnsona. - Dzwoń do techników i po kogoś z Bractwa. Jak będą jakieś nieprzyjemności to ich opinii nikt nie będzie podważał.

- Eeee... - w pierwszej chwili chciała odmówić, ale to była najlepsza opcja. Zapewne Charles się wkurwi, ale przynajmniej miała pewność, że ma na sobie pewne ślady mrocznej harmonii. - Dobra, nie ma się co zastanawiać, dzwońcie - pokiwała głową. Przy okazji podeszła do zwłok i przeszukała kieszenie, chcąc znaleźć telefon. Nie miała go przy sobie, ale leżał na podłodze niedaleko ciała. Musiał wypaść jej z dłoni.
Agenci wydziału specjalnego chwycili za swoje telefony i przystąpili do czynności proceduralnych. Krzywo na nią patrzyli kiedy kręciła się po gabinecie, więc z tym co już znalazła usiadła sobie w fotelu i zaczęła przeglądać, szukając na szybko czegokolwiek co może potwierdzić że Bonnet jest Heretykiem. Bo swoje bycie Cleanerem wolała zachować w tajemnicy najdłużej jak to było możliwe. Gdy po pierwszym przekartkowaniu terminarza Bonnet i porównaniu go z datami jakie były w datowniku Yamady znalazła powiązania to przypomniało jej się, że warto poinformować komendanta jak rozwinęła się sytuacja, żeby nie czepiał się, że dowiaduje się o tym z drugiej ręki. Na chwilę więc odłożyła swoje znaleziska i sięgnęła po swój telefon.

Cytat:
Napisał do Szefu
Melduję, że Bonnet potwierdziła się być heretykiem, a że użyła na mnie swoich czarów to ją kropnęłam i teraz Specjalni pomagają mi ogarnąć procedury
Wysłała wiadomość do Sinclaira i wybrała kolejny kontakt.

Cytat:
Napisał do Charles
Nie wiem czy się wyrobię z robotą do kolacji, bo napatoczył mi się heretyk i źle się to dla niego skończyło. Nie wiem ile zajmą procedury. Dam znać jak mnie puszczą. Pamiętaj o lekach
Posłała to do Morgana. Przynajmniej nie będzie miał miejsca na pretensje, że go nie uprzedza o czymś co jest ważne.

Żaden z nich nie odpisał, ale nie było to nic co by ją zdziwiło.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 13-11-2022, 16:14   #273
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Technicy pojawili się pół godziny później i zaczęli zabezpieczać teren. Agenci sporządzili notatki i poinstruowali kolegów ze swojego wydziału.
Corday cały ten czas oczekiwania poświęciła na przeglądanie terminarza, telefonu i wiztyownika Bonnet. Telefon nie był zahasłowany więc bez problemu przejrzałą historię połączeń i wiadomości. Były tam również te z Yamadą. Wszystko niestety tak jak się spodziewała: zdawkowe i bez znajomości kontekstu do bólu zwyczajne. Ale przynajmniej Irya miała tym zajętą głowę na tyle, by nie rozmyślać o tym jak źle może się dla niej skończyć spotkanie z przedstawicielem Bractwa. Choć po prawdzie brała w niej jak zawsze ciekawość co z tego wyniknie, oraz czy potwierdzi się jej teoria, że nie tylko heretyków potrafi wyczuwać.
Nieco później pojawił się przedstawiciel Bractwa. Kobieta zatrzymała się zaraz za drzwiami gabinetu i rozejrzała.


- O kogo chodzi? - popatrzyła po zebranych osobach.

O ile Irya umiarkowanie była zainteresowana pracą techników, która nie różniła się nic od tego co znała na co dzień, to od razu podniosła spojrzenie, gdy w gabinecie pojawiła się najbardziej wyczekiwana osoba. Na jej twarzy malowała się zainteresowanie, ale można było też dostrzec odrobinę niepewności.
- Heretyk jest tam - Corday skinieniem głowy wskazała na zwłoki. - A ja strzelałam - podniosła lekko rękę jak w szkole przy zgłaszaniu się do odpowiedzi.

Kobieta wyminęła ją i przyklękła przy zwłokach, po czym przewróciła je na bok.
- Jeśli to był heretyk to dostał to na co zasługuje. Dokonajcie niezwłocznej kremacji. Po użytej amunicji widzę, że intencja względem ofiary była jednoznaczna. Jeśli chodziło wam o potwierdzenie, że to heretyk to jest już za późno.

Irya za wszelką cenę starała się wyczuć aurę otaczającą kobietę, ale nie była w stanie. Zrobiła przez to zawiedzioną minę, co mogło być opacznie uznane, jako reakcja do słów przedstawicielki bractwa.
- Zaatakowała mnie swoimi sztuczkami, więc koledzy zasugerowali, żeby sprawdzić mnie dla potwierdzenie tego czy była heretykiem. Czy jakoś tak - po tych słowach Corday spojrzała wymownie na nierozłącznych Specjalnych. Nie komentowała spostrzeżenia co do użytej przez siebie amunicji, przynajmniej na razie.

- Jakimi konkretnie sztuczkami? Co panią łączy z tą kobietą? - przedstawicielka Bractwa zadała jedno pytanie po drugim po podejściu do Corday. Zmarszczyła brwi wpatrując się w nią uważnie.
Corday odruchowo się wyprostowała. Siedziała więc musiała podnieść głowę, aby spojrzeć w twarz rozmówczyni.
- Oślepiła mnie - odpowiedziała Inspektor, wyraźnie wykazując chęć współpracy przy tym przesłuchaniu. - Co mnie z nią łączy? Doprowadziło mnie do niej śledztwo w sprawie jej kumpla, który urządzał kanibalistyczne obiadki.
- Kumpla? A konkretnie. - powtórzyła po niej.

- Yamadą. Udało mi się go powiązać z zaginięciem kilku młodych dziewcząt - odpowiedziała, od razu wyjaśniając z krótkim podsumowaniem podstawę jej śledztwa.
- A co łączyło ją z tym Yamadą? - ruchem głowy wskazała na ciało.
- Zapraszał ją do wspólnego jedzenia ludzkiego mięsa. Obiecał jej na kolejnej takiej kolacji poznać ją z kimś ważnym dla nich - Corday musiała się pilnować, żeby nie powiedzieć za wiele, bo zdradzenie się ze swoją wiedzą przed członkiem Bractwa byłoby niemądre w jej położeniu.
- Ktoś jeszcze był w to zamieszany? - Kobieta wydawała się ukontentowana rozmową.

- To - Inspektor skinęła głową na trupa. - Był mój jedyny trop - przyznała.
- Chciałabym przejrzeć akta tej sprawy - zakomunikowała.
- Spoko, mogę pokazać, ale chyba już je macie - odparła Irya. - Znaczy Bractwo już od nas dostało akta sprawy Yamady, jeszcze zanim znaleziono go martwego w jego mieszkaniu.
- Tak konkretnie to akta są obecnie u nas - Johnson wtrącił się niechętnie w rozmowę.
- Detale mnie nie interesują. Chcę wgląd do tego co macie na tego Yamadę i jego kontakty - przedstawicielka Bractwa była bardzo konkretna.
Corday przewróciła oczami na słowa Specjalnego. Była pewna, że przekażą to dalej, ale wyglądało, że śmierć Yamady uznali za koniec problemu i brak konieczności przekazywania sprawy trupa do Bractwa.
- No to nie wiem - Irya rozłożyła ręce. - Możecie jechać do nich, albo do mnie do biura gdzie mam kopię akt, albo zwyczajnie opowiem co i jak - zaproponowała blondynka.
- Zakładam, że z pamięci nie podacie mi wszystkich nazwisk i adresów z tropów jakie badaliście, więc wolę dostać akta. Które z waszych biur jest bliżej? - powiodła spojrzeniem po twarzach rozmówców.
Z granicy Gotland i Shouthside zdecydowanie bliżej było do posterunku Southside niż kwatery głównej w centrum starego miasta Luny, gdzie mieściła się siedziba Specjalnych, więc nie było sensu kombinować z wrabianiem chłopaków w zwiedzanie ich miejscówki.
- To zapraszam do siebie na posterunek - odparła Irya i wstała z fotela. - Weźcie dokładnie tu wszystko przeczeszcie. Na pewno billingi mogą się przydać. Kopie wszystkiego mam dostać na biurko - rzuciła do Johnsona.
- Wydawało mi się, że śledztwo zostało nam przekazane - rzucił Roberts ze złośliwym uśmieszkiem. - Wydaje mi się, że bardziej te informacje zainteresują panią… - zawiesił głos wpatrując się w gościa.

Kobieta dosyć niechętnie sięgnęła po metalowy identyfikator.
- Inkwizytor Plebeius Catalina Suarez. Posterunek Bractwa północne Southside. Tam też kierujcie dodatkowe materiały - poleciła.
- To co, widzimy się później? - rzuciła retorycznie Corday i uśmiechnęła się promiennie do Robertsa, bo wyszło po jej myśli. - Tylko przynieście jakieś ciastka czy coś - zażartowała po czym spojrzała na Inkwizytor. - Zapraszam za mną - powiedziała do niej i ruszyła do wyjścia.
- Na który posterunek jedziemy? - zapytała Suarez idąc jej śladem.
- To jest 9 posterunek Capitolu, w centrum Southside - Irya podała jej adres.
- W takim razie zobaczymy się na miejscu. Mam swój transport.
- Ok, ale w razie czego możesz jechać za mną - odparła na to Inspektor i po szybkim sprawdzeniu czy ma wszystko to, co we własnym zakresie znalazła w tym miejscu, ruszyła do wyjścia
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 16-11-2022, 13:43   #274
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Droga minęła szybko, szczególnie, że Irya w jej trakcie analizowała spotkanie z Inkwizytorką. Pomimo swoich początkowych obaw co do kontaktu z przedstawicielami Bractwa, teraz Irya była dobrej myśli. Bo przecież nikt nie zaciągnął jej na tortury. Była teraz tym bardziej ciekawa pracy Inkwizytorki i panowała skorzystać z okazji i podpytać o to, jeśli uda jej się znaleźć ku temu sposobność.

Inkwizytor Suarez nie wjechała za Corday na parking podziemny, ale zaparkowałą swój motor przed głównym wejściem.Na pojeździe z kilku stron umieszczony był dobrze widoczny znak Bractwa co samo w sobie było wystarczającym zabezpieczeniem przed kradzieżą. No chyba, że ktoś miał silne zapędy samobójcze. Gdy Inspektor wysiadła z windy na poziomie pierwszym. Suarez stała już w korytarzu za stróżówką.

- Zapraszam - powiedziała Inspektor gdy Inkwizytor ją wypatrzyła w grupie mundurowych, którzy znajdowali się w holu i udawali silnie zajętych, starają się w dość nieudolny sposób ukryć swoje zainteresowanie pojawieniem się przedstawicielki Bractwa.
Corday ruszyła przodem, gdy Suarez zrównała się z nią. Zaprowadziła ja do pokoju odpraw.
- Proszę sobie tu poczekać, zaraz przyniosę akta i kawę - na czas oczekiwania Irya zostawiła na stole teczkę z informacjami o Bonnet oraz jej datownik, telefon i wizytownik.
Inkwizytor rozsiadł się wygodnie i bez słowa skinęła głową na znak, że nie ma zastrzeżeń.

- Amy, zrób kawę i zanieś do pokoju odpraw - oznajmiła Corday od progu, wchodząc do biura.
- Jaką? - zapytała automatycznie Amy. Mimo lekkiego zaskoczenia musiała wywnioskować, że nie chodzi o kawę dla jej przełożonej.
- A to w takim razie dwie. Z mlekiem i cukrem - odpowiedziała Irya gdy zatrzymała się przy szafce z aktami i wygrzebała potrzebne jej dokumenty.

***

Inkwizytor nie czekała dłużej jak kilka minut, gdy Inspektor wróciła z tym co było potrzebne.
- Proszę - Corday położyła na blacie sporą stertę teczek z dokumentami n i przysiadła się do stołu. - Tu są akta zaginięcia capitolskiej dziewczyny, od której wszystko się zaczęło, tu sprawy zaginionych, które mogłam ze sobą połączyć. A tu akta związane z Yamadą i na koniec przeszukanie jego mieszkania oraz wyniki autopsji resztek z lodówki w jego mieszkaniu.
Suarez przeglądała akta przez chwilę po czym podniosła głowę. Otworzyła usta, ale zanim wydała jakikolwiek dźwięk, przerwało jej nagłe otworzenie się drzwi. Lewis wparowała do pokoju trzymając dwie kawy. Miała opuszczoną głowę, ale chwilę łypała na goscia. Postawiła kubki na stole, wykonała coś na kształt lekkiego dygnięcia, po czym odwróciła się szybko i wyszła zamykając za sobą drzwi. Inkwizytor przez chwilę wpatrywała się w pusta przestrzeń gdzie jeszcze przed chwilą była Amy. Mrugnęła i ponownie popatrzyła na blondynkę.
- Skąd wniosek, że Yamada i Bonnet byli heretykami? - świdrowała Irye spojrzeniem.
- Mogę pokazać nagranie z tego co nam Yamada odwalił w areszcie - zaproponowała blondynka rzeczowym tonem. Corday pierwszy raz miała do czynienia z Inkwizytorem i nie do końca wiedziała jak się zachować, więc uznała, że będzie tą przedstawicielkę Bractwa traktować jakby po prostu była przedstawiciela służb porządkowych. Dodatkowo mając na uwadze słowa Kobayashiego, że Bractwo nie przepada za Cleanerami, wolała nadal pozostawiać ten fakt tylko dla siebie. - Było głównym powodem przekazania sprawy dalej.
- Proszę - Inkwizytor ponownie zgodziła się na propozycję.
Inspektor wyciągnęła kasetę i podeszła do telewizora. Włączyła nagranie i z pilotem w ręku wróciła na swoje miejsce.
- Co według pani Yamada tutaj odwalił? - najwyraźniej celowo użyła tego samego zwrotu co Corday. - No i jeszcze nie odpowiedziała pani na moje pytanie dotyczące Bonnet.
Irya przewinęła do momentu kiedy Yamada odchyla płaszcz i osadzony ma zaraz sięgnąć po ukrytą tam broń. Zapauzowała. Napiła się kawy szykując się na długi monolog.

- Żeby było bardziej klarownie, to wyjaśnię, że według naszych procedur do zatrzymanego w areszcie może przyjść tylko jego prawnik lub członek rodziny, ale w asyście policjanta. Tylko i wyłącznie. Także nie powie mi przecież pani, że to jest normalne - w tym momencie Irya włączyła nagranie by poszło dalej, ale w zwolnionym tempie. - A po zapoznaniu się z aktami, to cóż, wg mnie są pewne przesłanki, że może... mógł być Heretykiem - spojrzała na teczkę Yamady i palcem wysunęła zdjęcie gdzie było widać rewers obrazu z kardynałem, na którym widniał obraźliwy napis. - Co do Bonnet to założyłam, czysto teoretycznie, że tylko osoba podobna mu poziomem zrobiłaby mu publiczną awanturę. No właśnie. Publicznie, bo może chciała mu utemperować możliwości zrobienia jej krzywdy? W każdym razie totalnym blefem z mojej strony było, gdy wprost stwierdziłam, że jest ona Heretykiem jedzącym ludzi. I co ona na to? Patrząc na mnie jak na potrawkę nie wyparła się tego, co więcej obiecywała mi, że w zamian za zostawienie jej w spokoju, da mi znać kto zajmie miejsce Yamady. Zaatakowała mnie gdy ją podpuściłam mówiąc, że ja byłam powodem odwołania spotkania z kimś dla nich tam ważnym, bo odebrałam Yamadzie dziewczynę, którą mieli zjeść - sięgnęła po rzeczy zabrane z domu Bonnet. Wyciągnęła dwa notesy i podsunęła je Inkwizytor. - Zapisy o terminach obiadów organizowanych przez Yamadę pokrywają się z tymi w notatniku i telefonie Bonnet. Natomiast same obiadki pokrywają się z czasem zaginięcia dziewczyn - wskazała palcem na odpowiednią teczkę. - A ktokolwiek zamordował Yamadę, zabrał ze sobą jego adresownik.
- Czyli postawiła pani hipotezę, że Yamada mógł być heretykiem i uznała, że Bonnet nim też zapewne jest. Dlatego udała się pani do niej z nieprzepisową amunicją licząc, że się przyzna i ją wyeliminować? Czemu nie przekazała pani tej sprawy do Bractwa? - kobieta przekrzywiła lekko głowę.

- Nie nie - Irya machnęła ręką. - Założyłam że Yamada jest odpowiedzialny za zaginięcie dziewczyn. Zupełnie nie spodziewałam się znaleźć ich szczątków w jego lodówce - sprostowała. - A amunicja wcale nie jest nieprzepisowa. Według naszych wytycznych możemy używać co chcemy, kwestia tylko taka, że standardowa amunicja jest dużo tańsza i nikomu nie chce się wydawać własnej kasy na nietypową, ale lepszą amunicję - wyjaśniła. - Co do przekazania sprawy... U nas procedury mówią jasno, że jak jest podejrzenie o heretyctwo to mamy to przekazać do Wydziału Specjalnego. Oni najwidoczniej po tym jak Yamada został zamordowany to uznali że nie ma tematu i tym samym nie ma powodu kłopotać Bractwa, tym bardziej, że Yamada zginął w nocy tego dnia kiedy przekazałam papiery Wydziałowi Specjalnemi - Irya na pewno nie zamierzała wrabiać kolegów ze Specjalnego i po prostu wytłumaczyła ich zgodnie z niepisaną zasadą jaką działała cała capitolska policja, czyli temat się kończy wraz ze śmiercią podejrzanego. - A jeśli chodzi o moje odwiedzenie Bonnet to ja planowałam ją aresztować pod zarzutem zamordowania Yamady. Była w końcu jedyną znaną policji osobą i to nawet z motywem. A wzięłam lepszą amunicję na wypadek gdyby okazała się być tym samym co Yamada - Corday uśmiechnęła się na koniec.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 18-11-2022, 06:33   #275
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Zapewniam, że standardowa amunicja działa równie dobrze, a ta jakiej pani użyła, zadająca tego typu obrażenia, na pewno nie jest wydawana w waszej zbrojowni. Trochę utrudnia zatrzymywanie przestępców, zabijanie ich na miejscu? - zapytała starając się ukryć sarkazm w głosie. - Jeśli już o tym mowa, to co robiła pani u Bonnet skoro przekazała pani sprawę Yamady do Specjalnych, a on sam był już martwy?
- To prawda - Irya pokiwała głową. - Nie ma tej amunicji w zbrojowni. Zakupiłam ją we własnym zakresie, za własne pieniądze. Również używam do pracy prywatnej broni i auta. Kamizelkę też mam na wymiar szytą - wyliczyła na palcach. - Powiem pani mój mały sekret. Nie pracuję tu, żeby się utrzymać, tylko dlatego, że to moje powołanie - powiedziała szczerze. - U Bonnet byłam, bo liczyłam, że złapię jakiś trop dalej. Bo to apropo tego podejścia, że oskarżony martwy to temat się kończy, założyłam że nikt nie poświęci sprawie uwagi, dlatego do niej wróciłam jak znalazła się okazja. A że było to klasyfikowane jako morderstwo, bez potwierdzenia że był Heretykiem, to znów zaczęło to być w moich kompetencjach i tym samym mogłam wrócić do sprawy. A zależy mi, żeby dorwać każdego kto pojawiał się na obiadkach, szczególnie tego kto będzie chciał je kontynuować.

- No tak - Suarez pokiwała głową. - Można powiedzieć, że taka nadgorliwość jest rzadko spotykana w tych kręgach - inkwizytor zamknęła akta i odłożyła je na biurko. - Co zatem robi pani tutaj? - wskazałą dłonią otaczające je ściany. - Czemu nie przeniosła się pani do Wydziału Specjalnego? No i jak to się stało, że ta sprawa tak panią zainteresowała? - od kobiety Irya wyczuła ledwo wyczuwalna aurę ciepła.
Irya mimowolnie zrobiła ucieszoną minę, gdy jednak okazało się, że potrafi wyczuć zmianę gdy Inkwizytorka coś względem jej używała.
- Często mam sprzeczki z przełożonym o tą moją nadgorliwość - odparła żartobliwym tonem. - Tu konkretnie zostałam przeniesiona ze Starego Miasta, blisko kwatery głównej Capitolu, po tym jak dostałam awans na inspektora. Ta dzielnica jest dużo bardziej obskurna niż poprzednia, ale przynajmniej nie narzekam na nudę. A co do Wydziału Specjalnego to dopiero tu miałam okazję z nimi współpracować i choć przeniesienie pewnie byłoby interesujące to założę się, że mój ojciec mógłby mieć spore obiekcje co do tego - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Równie gorliwie podchodzi pani do wszystkich swoich spraw czy właśnie takie są dla pani bardziej interesujące niż pozostałe?

- Ogólnie lubię nietypowe tematy. Są większym wyzwaniem. Ale to nie znaczy, że zaniedbuje takie z pozoru bardziej przyziemne. Swoją drogą temat tego Yamady i serii zaginięć wypłynął mi ze zgłoszenia z pozoru zwyczajnego, ot bogata cizia zapiła się w klubie i nie odbierała telefonu od koleżanki, która ją zostawiła samą - Irya rozłożyła ręce. - Serio spodziewałam się w trakcie śledztwa, że odkryję szajkę handlu ludźmi, a nie Heretyków przerabiających ludzi na steki - skrzywiła się.
Suarez pokiwała głową na jej słowa.
- Z jakimiś jeszcze nietypowymi tematami miała pani do czynienia?
- Przy tej już omówionej przez nas, każda inna sprawa wydaje się już standardowa - zaśmiała się Corday.
- Mam nadzieję że na przyszłość, przy sprawach podobnego kalibru, od razu zgłosi się pani do nas - zawiesiła głos czekając na odpowiedź.
- Czyżby, życzyła mi pani więcej podobnych tematów? - zapytała Inspektor żartobliwym tonem. - Ale tak, obiecuję odpowiednio kierować sprawy przekraczające moje kompetencje - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Wydaje mi się, że celowo będzie się pani w nie pakować. Mylę się? - ponownie zawiesiła głos.
- Nie koniecznie celowo, ale może mieć pani rację - odpowiedziała Irya bez skrępowania. - A wracając do sprawy Bonnet, to czy udało się pani potwierdzić, czy użyła na mni swoich czarów?
- Tak - skinęła głową. - Ewidentnie była pani pod wpływem działania Mrocznej Harmonii. Może pani też się uważać za ogromną szczęściarę, że skończyło się to w taki sposób. Mogła pani nie wyjść z tego cało.
Corday poczuła prawdziwą ulgę, ale nie dlatego że wyszła cało z dużego niebezpieczeństwa, bo przecież widziała, że już bywała w gorszych tarapatach, tylko zależało jej na jednoznacznym potwierdzeniu przez drugą osobę tego co sama wiedziała o Bonnet.
- To przynajmniej amunicji nie zużyłam na darmo - podsumowała Inspektor. - A muszę przyznać że ciężko było ją zabić, trzykrotnie strzeliłam i dopiero ostatni strzał ją zabił.
- Skoro już pani o tym wspomniała. Jak w ogóle udało się pani ją trafić, skoro była pani oślepiona?
- Jestem świetnym strzelcem, a ona miała trzeszczącą podłogę, a że słuchu mi nie odebrała - Corday wzruszyła ramionami. Zdecydowanie nie zamierzała wspominać, że potrafiła dodatkowo wyczuć gdzie mniej więcej znajdowała się Heretyczka i jej zimna aura.
- Mimo wszystko to zdolności godne pozazdroszczenia - powiedziała z uznaniem. - No nic. Wydaje mi się, że mam już wszystko co potrzebuję - wstała i podniosła teczkę z blatu. - Dziękuję za rozmowę.

- Miło było poznać - stwierdziła szczerze Irya i również wstała od stołu. - Gdyby kiedyś potrzebowała pani pomocy z zawiłościami biurokracji capitolskiej policji to służę pomocą - zaoferowała.
- Nie spodziewam się, abyśmy musieli aż tak głęboko wchodzić w inne korporacje, ale będę mieć to na uwadze.
- Odprowadzę panią do wyjścia - zaproponowała Inspektor.
- Nie trzeba - inkwizytor podniosła dłoń dając wyraźnie do zrozumienia, że nie jest to konieczne i ruszyła w kierunku drzwi. Nie starała się jednak celowo zwiększać dystansu od wychodzącej tuż za nią Inspektor. Na korytarzu, tuż przy oknie naprzeciwko drzwi do ich biura stał Sinclair i wpatrywał się z Corday pytającym wzrokiem.
- W takim razie dziękuję za pomoc - odparła Corday, zawieszając spojrzenie na swoim przełożonym. - Życzę spokojnego popołudnia - dodała i zatrzymała się, a następnie skierowała do swojego wydziału.

- Co? - powiedziała Irya do Szefa na powitanie, gdy zatrzymała się przed nim.
- Bractwo? - Sinclair powiódł wzrokiem za odchodzącym gościem.
- Bractwo - skinęła głową na potwierdzenie tej wnikliwej obserwacji. - Mam oświadczenie Inkwizytor, że użyto na mnie Mrocznej Harmonii i była ciekawa sprawy Yamady - wzruszyła ramionami.
- Czyli już po sprawie? - odwrócił się w kierunku blondynki.
- Urwał mi się trop - skrzywiła się, wyraźnie niezadowolona tym faktem. - Bonnet szła w zaparte, że choć była stałym bywalcem obiadków to nie znała gości Yamady, ale może coś znajdę w jej domu. W przypadku Yamady jego śmierć dała nam więcej odpowiedzi niż można było się spodziewać.
Sinclair popatrzył na nią jakby miał ochotę coś powiedzieć.
- Powodzenia - powiedział w końcu komentując sytuację i przybierając tajemniczy wyraz twarzy. Odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi biura.
Inspektor już otworzyła usta by zmusić Sinclaira do wyduszenia z siebie co ma na myśli, ale zrezygnowała. Ruszyła do windy, żeby dostać się do garaży podziemnego.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 23-11-2022, 00:10   #276
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Corday już zbliżając się do domu Bonnet widziała, że jest coś nie tak. Capitolskie pojazdy zastąpiły takie z oznakowaniem Bractwa. Przed drzwiami frontowymi stał oddział żołnierzy, a w kierunku vana co jakiś czas chodzili członkowie Dyrektoriatu Administracji Bractwa.
Irya zatrzymała swój pojazd na chodniku po drugiej stronie drogi względem podjazdu domu Bonnet. Krótką chwilę zastanawiałam się czy lepiej nie będzie odjechać, ale wiedziała, że tak czy inaczej Braciszkowie będą mieli jej dane. W końcu to ona własną ręką to zamieszanie w tym miejscu zapoczątkowała. Wyłączyła silnik i rozejrzała się za autem Specjalnych. Nie dostrzegła go.
- Nawet nie zadzwonią, nie powiedzą co się dzieje - mruknęła z ironią.

Niespiesznie wysiadła z auta, schowała ręce w kieszeniach płaszcza i powoli skierowała się ku domu Heretyczki. Z bliska nie dostrzegła nic co już wcześniej zdołała zarejestrować. Specjalni, po przejęciu sprawy przez Bractwo, nie wykazali się nadgorliwością i dali sobie spokój. Z jednej strony Bonnet gryzła ziemię, a z drugiej po co drażnić Bractwo. Na razie nikt nie zwrócił na nią większej uwagi.
Nie zatrzymywała się, na bezczela szła prosto do drzwi domu Bonnet. Obeszła przy okazji vana Bractwa tak, by dyskretnie zajrzeć do środka. Wewnątrz zauważyła komputer i pojemniki z papierami w formie teczek i notesów czy książek.
Już była prawie przy drzwiach gdy jeden z członków Administracji Bractwa przystanął i zainteresował się jej osobą.
- Kim pani jest? - zapytał, a stojący obok żołnierz jakby dopiero zorientował się co do jej obecności. Hełm zasłaniał jego twarz, więc nie można było domyślić się jego intencji, ale stał się czujny.
Irya przystanęła na wykroku.
- Inspektor Corday - przedstawiła się bez zawahania. - To ja zastrzelilam Heretyczkę - liczyła że tyle wystarczy mu żeby wytłumaczyć swoją osobę z przebywania w tym miejscu. Na wszelki wypadek już rozmyślała nad innymi wymówkami, żeby tylko dostać się do środka budynku.
Członek bractwa zmarszczył brwi jakby starał się łączyć jakieś znane mu fakty.
- Jak pani widzi mamy już wszystko pod kontrolą. Nie jest pani potrzebna.

Irya zmarszyła brwi w niezadowoleniu. Pod kontrolą to ona miała to miejsce gdy skończyła z Bonnet, a oni przyszli tylko na gotowe.
- W trakcie tego zajścia zgubiłam pióro. Musiało mi wypaść. Zależy mnie na nim, bo ma dla mnie dużą wartość sentymentalną, ale też nie mało kosztowało - bez zawahania uraczyła go tą wygodną wymówką.
Mężczyzna nie przejął się zbytnio, ale widząc zatroskanie u rozmówczyni nie zignorował jej.
- Najprościej byłoby poczekać aż skończymy. Jeśli nie będzie go w środku to proszę się zgłosić na nasz posterunek.
- Zrobiłabym dokładnie tak, gdyby mi nie zależało. Jak teraz go nie znajdę to już nigdy go nie zobaczę, bo ktoś nieopatrznie może uznać je za datek - odparła i swoją postawą dawała do zrozumienia że nie odpuszcza.
- Jeśli miał kontakt z heretykiem to nasi Mistycy mu się przyjrzą. Jeśli okaże się zbędny to zostanie przekazany do utylizacji. Wtedy będzie go pani mogła odzyskać. Zresztą pewnie i tak jest już w samochodzie.
- Nie miał kontaktu z heretykiem - Irys teatralnie przewróciła oczami. - Skoro i tak już macie wszystko zapakowane do vana to co za problem, że się tam rozejrzę? Jestem śledczym, wiem jak się zachować na miejscu zdarzenia - nalegała dalej.
- Ale mógł mieć kontakt z Mroczną Harmonią jaką posługiwał się Heretyk. Zgodnie z wytycznymi Księgi Światła nie możemy dopuścić cywilów do przedmiotów podejrzanych o spaczenie.
To przypomniało Iryi słowa Charlesa o tym jak Heretycy używając swoich czarów na przypadkowym przedmiocie mogą uciec przed pościgiem Bractwa. Uświadomiła sobie, że jej próby przegadania tego tu Braciszka były daremne.
- Kiedy tu kończycie? - nagle zmieniła podejście.
- Pół godziny. Może godzina. Zerknął przez ramię w kierunku drzwi.
Corday wyciągnęła lewą rękę z kieszeni i spojrzała na zegarek. Mogła ten czas wykorzystać na zjedzenie czegoś.
- Ok, tylko mi klucze zostawcie pod wycieraczką - odparła do niego i odwróciła się na pięcie idąc do swojego auta. Nie usłyszała potwierdzenia, ani zaprzeczenia. Najwidoczniej Bractwo wróciło do swoich spraw.

***

Wróciła po kwadransie i zaparkowała w tym samym miejscu co ostatnio. Na fotelu pasażera leżała kanapka spakowana w papierowa torbę i puszka słodkiego napoju.
Bractwo wciąż kręciło się po domu więc Irya rozpakowała kanapkę i zaczęła jeść.

Minęła dobra godzina zanim pojawiły się oznaki, że personel Bractwa zaczyna się pakować.
- Nareszcie - mruknęła Irya pod nosem, bo nie lubiła czekać. Wysiadła z samochodu i ruszyła do domu denatki. Kluczy pod wycieraczką nie było, ale gdy złapała za klamkę, drzwi były otwarte.
Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. W pierwszej kolejności zamierzała się rozejrzeć po całym domu, próbując określić metodologię badania terenu jaka stosowało Bractwo. Mogło jej się to przydać na przyszłość, bo w końcu byli doświadczeni w zwalczaniu Heretyków to i znali ich zwyczaje. A już tą wiedzę mogła wykorzystać choćby po to żeby lepiej rozpracowywać kolejnych Heretyków, ale też żeby pomóc lepiej chronić Charlesa.

Większość pomieszczeń domu nie wyglądała na przeszukiwane, ale widać było ewidentnie, którymi Bractwo się zainteresowało. Przedmioty leżały na podłodze tam gdzie było podejrzenie znajdowania się skrytki, a przewrócone meble gdzie mogło być wejście do ukrytego pomieszczenia. Widać, że ktoś brał pod uwagę architekturę budynku i nie szukał bez sensu. Była tutaj jakaś logika. Gabinet i sypialnia były mocno przeczesane.
Porównując to z tym co znalazła u Yamady to wyglądało, że Heretycy są strasznie powtarzalni. Aż ją zaczęło korci żeby sprawdzić jak to jest z Charlesem.
Ale też pozostawiało to miejsce na niedopatrzenia. Corday założyła rękawiczki i o ile najbardziej przeszukane pomieszczenia raczej tylko zlustrowała spojrzeniem, to inne już dokładniej sprawdzała, zaglądając za obrazy, pod spód krzeseł i blatów, czy pod dywany które nie wydawały się być wcześniej ruszane przez bractwo.
Nie wiedziała czego konkretnie szuka, ale też niczego nie znajdowała. Powoli dochodziła do wniosku, że Bonnet nie miała żadnej dodatkowej skrytki, a jeśli trzymała coś przydatnego to Bractwo właśnie położyło na tym swoje łapy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 07-03-2023, 14:39   #277
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Wszystko wskazywało na to, że Irya traciła tu tylko czas. Z drugiej strony i tak nie miała nic ciekawszego do robienia tego dnia. Kręcąc się po domu próbowała jeszcze wymyślić, gdzie Heretyk mógłby mieć skrytkę, której położenie nie jest takie oczywiste. Każdy szukałby brudów w gabinecie i sypialni, co obrazował bałagan pozostawiony przez Bractwo. Skierowała swoje kroki do kuchni. Chciała sprawdzić zawartość szafek, a szczególnie lodówki.

Kuchnia wyglądała zwyczajnie. Tak samo jak zawartość chłodziarki. Irya póki co nie znajdowała żadnych punktów styku między Bonnet i Yamadą poza comiesięczynymi obiadami.
Inspektor ruszyła do drzwi frontowych. Wyszła z domu i obeszła powoli cały budynek zaczynając od frontu. Chciała, po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń w środku, porównać z bryłą budynku i ocenić czy jakieś pomieszczenie, pokój, strych a może piwnica, nie zostało "ukryte", że przejście do niego było w środku zamaskowane.
Po weryfikacji swoich wniosków wewnątrz okazało się, że takie samo podejście zostało już sprawdzone przez Bractwo. Właśnie w budzących wątpliwości miejscach były poprzewracane regały i odsłonięte ściany. Na tyłach domu sprawdziła jeszcze ogród. Niestety nie e było tam żadnej szopy na narzędzia ani jakiejkolwiek ziemianki czy piwniczki. Wróciła do budynku i zatrzymała się w gabinecie. Plama krwi na podłodze zdążyła już dobrze zaschnąć.

W końcu Irya musiała pogodzić się, że niczego więcej nie znajdzie. Budziło to w niej mocno mieszane uczucia, bo z jednej strony czuła frustrację przez stracenie tyle czasu i nie znalezienie niczego co by ją poprowadziło dalej, ale z drugiej strony... Jakoś tak poczuła się pewniej wiedząc, że Bractwo porządnie wykonuje swoją pracę. Inspektor rzuciła ostatni raz spojrzeniem na bałagan po przeszukaniu w gabinecie denatki i udała się do wyjścia.

Idąc chodnikiem do swojego auta wyciągnęła telefon i napisała do Charlesa.
Cytat:
Napisał do Charles
Wkrótce kończę. Jesteś u siebie?
Nie schowała telefonu licząc, że tym razem dostanie od niego jakąś odpowiedź. Nie myliła się.
Cytat:
Napisał od Charles
Tak. Kiedy będziesz?
Cytat:
Napisał do Charles
Pewnie za jakąś godzinę. Wziąć jedzenie?
Cytat:
Napisał od Charles
Na razie nie jestem głodny, ale nie wiem co będzie za godzinę.
Odesłała mu odpowiedź, choć po prawdzie naszła ją ochota, żeby sobie odpuścić wizytę w biurze. Ale wiedziała, że musi chociaż udać zainteresowanie innymi tematami, szczególnie kiedy jej najbardziej ciekawemu urwał się trop.

***

Drzwi były otwarte, a Charles siedział przy stoliku na swoim ulubionym miejscu.
- Jak poszło? - zapytał zerkając znad papierów.
Jak na kogoś kto dopiero co został napadnięty, dziwnym było, że nie zamykał domu na klucz. Nie skomentowała jednak tego, uznając, że dla takiego spaczenia potrzeba jakie sama miała, potrzebnym było, żeby ktoś go napadł we własnym salonie. Podjęła za to temat, o który pytał.
- Lipa - westchnęła Irya szczerze zawiedziona. Postawiła torbę z jedzeniem na blacie i usiadła naprzeciw niego. - Nie mam dalszych powiązań z innymi osobami ze środowiska Yamady także, chcę czy nie, muszę to odpuścić - rozłożyła bezradnie ręce i opadła plecami na oparcie fotela.
- Jak to? - zaciekawił się. Odłożył nawet dokumenty i oparł się o kanapę pokazując duże zainteresowanie. - To do ciebie niepodobne.
- A tak to. Jak nic nie ma to nawet ja z tego nic nie wycisnę. Bractwo zabrało wszystko co mogło mieć jakiekolwiek informacje. Swoją drogą nie sądziłam, że są tak skrupulatni. To trzeba im przyznać i szczerze podziwiam - powiedziała z nieskrywaną aprobatą. - Ale przynajmniej miałam okazję zobaczyć jaką mają metodologia pracy śledczej. I mam wpis do akt, że heretyk którego zastrzeliłam faktycznie był heretykiem. Więc w sumie jak tak się nad tym zastanowię to wcale nie straciłam tam czasu… - zamyśliła się nad tym.
- Wyszłaś z założenia, że wszyscy są niekompetentni i się na tym przejechałaś? - powiedział bez cienia krytyki. - Nie zawsze udaje się zwalić na innych niewdzięczną robotę.

Blondynka zmarszczyła brwi.
- Tu masz rację - przyznała. - Tak bardzo przywykłam do walki z olewczym podejściem u mnie w pracy, że już wszędzie zakładam, że siedzą partacze. A właśnie - przyklasnęła. - Potwierdziłam przy okazji, że faktycznie wyczuwam Braciszków. Szkoda tylko, że dopiero kiedy używają swoich zdolności.
- Poważnie? - w jego głosie można było wyczuć entuzjazm. - Lepiej to potestuj, żeby się nie okazało, że to tylko autosugestia.
- Już drugi raz to wyczułam - zauważyła, że to nie był przypadek i uśmiechnęła się. - Mam testować dalej? Czyżbyś mnie zachęcał do rozwijania mojej znajomości z Bractwem? - zapytała z sarkazmem w głosie.
- Przecież i tak byś mnie nie posłuchała. Mogę jedynie prosić żebyś była ostrożna. Wiem, że nikomu nie wierzysz na słowo, a tylko na własnej skórze możesz przekonać się jacy są naprawdę.
- Jak ty mnie znasz - pokiwała głową z uznaniem. - W każdym razie teraz to już jestem pewna, co do wyczuwania Bractwa, bo w trakcie jak odpowiadałam na pytania Inkwizytor, ta tak jakby bardziej skupiła się na mnie i wtedy poczułam takie wyraźne ciepło od niej. Zupełne przeciwieństwo chłodu jaki bije od ciebie. Z tym że u Heretyków wyczuwam zawsze jakieś, nawet najmniejsze natężenie chłodu, a tu w przypadku bractwa właśnie dopiero kiedy coś robią.
- A wiesz co robiła w czasie przesłuchania? - dopytywał dalej.

- Nie wiem, a zapytać przecież nie mogłam - podkręciła głową. - Mogę tylko podejrzewać, że sprawdzała moja prawdomówność albo coś w tym stylu. W końcu zastrzeliłam tamta kobietę będąc oślepiona, więc mogła mieć jakieś wątpliwości co do moich zeznań.
- A mówiłaś tylko prawdę? - zapytał ostrożnie.
- Na pewno nie mijałam się z prawdą - zaznaczyła i zabrzmiało to bardziej jak obietnica, niż zwykła odpowiedź na pytanie. - Zaczęło się od pytań czemu pracuję w tak obskurnej dzielnicy i czemu interesuję się tematami śmierdzącymi heretykami. Oczywiście jak mi mój mishimski znajomy znajomego powiedział, że Bractwo nie przepada za Cleanerami to na wszelki wypadek nie zamierzałam zaczynać rozmowy od powiedzenia, że jestem Cleanerem tylko po prostu wyjaśniłam jej, że jestem drobiazgowym śledczym, który nie przekazuje spraw dalej jeśli nie ma solidnych podstaw ku temu.
- I uważasz, że jakie wrażenie na niej wywarłaś?
Irya zamyśliła się nad tym pytaniem, analizując swoje spotkanie z Inkwizytorem.
- Sprawiała wrażenie jakbym ją przytłoczyła swoją otwartością i chęcią współpracy - oceniła ją wedle własnych obserwacji. - No i przy okazji wyszło ze Specjalni po śmierci Yamady schowali jego teczkę do szafy, zamiast dać do Bractwa. Znając życie zrobili tak żeby w statystykach dobrze wyglądało - westchnęła.
- Może tego nie wiesz, ale wydział Specjalny powstał właśnie po to aby załatwiać takie sprawy niezależnie od Bractwa. Pod tym względem bliżej nam do Mishimy niż Imperialu czy Bauhausu.
- Teraz tak - mruknęła. Nie dziwiło jej, że Charles tyle wie w temacie, bo skoro tyle lat już przeżył jako Heretyk to musiał wiedzieć jak unikać zagrożenia, więc musiał mieć pojęcie o pracy jednostki zwalczającej jemu podobnych. - Wiem też, że Specjalni nie ufają opinii Cleanerów, ale przy okazji od nich się dowiedziałam, że to normalne dla Cleanera nie wyczuwać mrocznej harmonii od martwych Heretyków.
- No tak. To ma sens. Zwłoki już nie posiadają spaczonej duszy - skinął głową.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 18-08-2023, 07:59   #278
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- To teraz mnie zaczęło zastanawiać co za Cleanera ma mój szef w krematorium, że ten wyczuwał ślady mrocznej harmonii na Hillu czy Evansie. Bo to nie zgadza mi się z tym co potrafią Cleanerzy. A dobrze wiem, że obaj byli obiektem użycia na nich heretyckich czarów - popatrzyła wymownie na Charlesa. - Więc ten Cleanera nie zmyślał. Będę musiała przycisnąć Sinclaira, żeby mi dał do niego kontakt to z nim porozmawiam.
- I co masz zamiar potem zrobić z tą wiedzą? - Charles sprawiał wrażenie, że bardziej interesują go zamiary partnerki niż sam fakt Cleanera w krematorium.
- No... - zamyśliła się nad odpowiedzią, żeby znaleźć jakiś inny powód niż zaspokojenie jej własnej ciekawości. - W sumie jak bym skonfrontowała się z tym Cleanerem to mogłabym dowiedzieć się więcej o nich, a tą wiedzę pośrednio można wykorzystać, żeby zadbać o twoje bezpieczeństwo - zasugerowała.
- Masz zamiar mu zdradzić co potrafisz? W jaki sposób chcesz mu dać do zrozumienia, że wiesz, że jego zdolności są nietypowe? - dopytywał.
- Powołam się na rozmowę ze Specjalnymi i nawet będzie to prawda - uśmiechnęła się.
- Zaitrygowałaś mnie. Koniecznie daj znać co z tego spotkania wyniknie - poprosił.
- Jesteś jedyną osobą, z którą rozmawiam o tych sprawach, więc tak czy inaczej się dowiesz wszystkiego - zaśmiała się. - A co u ciebie? Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.
- Jakbyś nie zapytała to nawet nie pomyślałbym o tamtym zdarzeniu. Fizycznie ok, psychicznie też ok. Chociaż na razie jogę odpuszczę - zaśmiał się.
Cieszyło ją, że był w dobrym humorze, choć sama uznała że więcej w jego słowach było wyparcia rzeczywistości niż pewności.
- Więc już w pełni wracasz do swoich obowiązków? - zapytała. - Jacyś heretyccy znajomi odzywali się do ciebie?
- Nie - spoważniał. - Na szczęście na razie nic ode mnie nie chcą.
- Może respektują twoje zwolnienie lekarskie - sarknęła. - Szkoda że Pandoriny nie da się załatwić donosem do Bractwa jak Yamadę - westchnęła i spojrzała na przyniesione przez siebie pakunki, zastanawiając się czy najpierw zjeść czy wziąć prysznic.
- Nie wiem czy ktoś do tej pory próbował ją załatwić, ale jeśli tak było, to było to to nieskuteczne. Nie wiemy też jak skończyli potencjalni pretendenci.
- Najłatwiej by było właśnie ją podpierdolić do Bractwa, ale wiadomo, byłbyś pierwszą osobą, którą by pociągnęła za sobą, także... - rozłożyła ręce. - A zarazem na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że w razie twojej śmieci mogę zachować się “nieracjonalnie” i pójść do Bractwa, więc ta sytuacja chyba tylko trzyma nas w tym pacie, że nikomu nie opłaca się szkodzenie tej drugiej stronie... - sięgnęła do torby i wyciągnęła kartonik oraz patyczki zwiastujące danie zamówione w mishimskiej restauracji. - Więc tak, trzeba poszukać jakiejś alternatywy - otworzyła kartonik i dało się poczuć bardziej intensywny zapach słodkiego sosu chili.


Charles również sięgnął po jedzenie, ale nie wybrzydzał. Wybrał opakowanie stojące najbliżej niego.
- Swoją drogą to co konkretnego masz przeciwko niej? - machnął pałeczkami w jej kierunku.
- Prewencja to się nazywa. Zapobieganie złym zjawiskom i zagrożeniom, usuwanie ich przyczyn. - zacytowała definicję, nabierając na patyczki grudkę ryżu z owocami morza. - A co? - sama zapytała i wpakowała sobie jedzenie do ust.
- Chodzi ci o ogólnie o złe zjawiska czy tylko te dotyczące ciebie? Nie zauważyłem żebyś podchodziła w ten sam sposób do całego zła tego świata - rozsiadł się wygodnie na kanapie z jedzeniem w dłoni.
Dosyć łapczywie Irya podjadła ze swojego kartonika gdy Charles mówił. Przełknęła zanim się wypowiedziała.
- Trudno jest mi się odnieść do twojej ewaluacji mojej pracy - odparła w rozbawieniu. - Musiałbyś określić które elementy mojej działalności oceniasz.
- Pytam ogólnie. Rozważasz sytuację, w której Pandorina dostaje się w ręce Bractwa. Zakładam więc, że w twojej ocenie Pandorina jest zła, a Bractwo dobre. A zastanawiałaś się, co byłoby gdyby Bractwo wygrało? Gdyby stracili swój główny argument wtrącania się do wszystkic Korporacji pod przykrywka walki z Ciemnością. Rozwiązali by się? Usunęli w cień? Jaki wpływ mieliby na zwykłego szarego mieszkańca.

- Łał, nie wiedziałam, że masz takie dobre zdanie o mnie, że jedna moja decyzja sprawi, że światło pokona mrok - parsknęła. - Chyba w historii już tak było, że mrok zniknął i jakoś Bractwo nie przejęło kontroli nad ludzkością, po prostu ludzkość skupiła się na tłuczeniu się między sobą - zamyśliła się nad tym faktem. - Jedynym minusem braku Mrocznej Harmonii to to, że ludzkość bez wroga, do którego zwalczania muszą się zjednoczyć, zaczynają się tłuc między sobą. Ja mimo wszystko z dwojga złego to już wolę Bractwo, bo choć nie popieram celibatu to przynajmniej nie są kanibalami - skrzywiła się na wspomnienie o ludzkich podrobach w lodówce Yamady. - No i to całe tracenie kontroli nad sobą to domena Heretyków, a to też krzywa akcja.
- Chyba umknęła Ci regresja rozwoju ludzkości na tysiąc lat, pod wpływem dyrektyw Bractwa, której błędy w założeniach udowodnił Cybertronik poprzez samo powstanie i istnienie.
- Niby masz rację, że Bractwo tak jakby spowalniało ludzkości rozwój technologii, ale jednak myślę, że wygrana Mroku zdecydowanie nie byłaby lepsza dla ludzkości - odpowiedziała żartobliwie. - Osobiście, choć nie zabrzmi to patriotycznie, kibicuje Cybertonikowi i liczę że nie podzielą losu technologii z zamierzchłych czasów, gdy pojawił się Legion. Swoją drogą, nie zapominajmy że Bractwo powstało w odpowiedzi na atak Legionu, nie na odwrót. Odnoszę wrażenie, że ludzkość zawsze znajdzie rozwiązanie na wyjście z dupy, niezależnie jak czarna by ona nie była.
- A Legion pojawił się w odpowiedzi na pazerność Korporacji, ich lekkomyślną ekspansję i Wojny Korporacyjne. Cybertronik też nie jest taki idealny. Piorą mózgi i wcielają ludzi do swojej korporacji niezależnie od ich woli. Usuwają emocje i robią z nich maszyny. Czy to według ciebie dobra droga do obrony przed ciemnością? Wszystko ma dwie strony i to wszystko jest robione pod płaszczykiem chwalebnej ideologii. W którym punkcie jeszcze masz wolność, a w którym ci ja zabierają? - zapytał w formie wyzwania.
Irya zjadła kilka kęsów, kiedy Charles mówił i przełknęła zanim mu odpowiedziała.
- Oho, skoro ruszamy tematy egzystencjalne to ja muszę się napić - stwierdziła i wstała od stołu. - Chyba widziałam piwo w lodówce. Przynieść ci coś?
- Niech będzie piwo - Charles przystał na propozycję.

Wróciła po chwili i tym razem usiadła obok niego na kanapie. Podała mu piwo i przysunęła swoje jedzenie bliżej siebie. Napiła się pory łyk piwa z własnej butelki, choć sądząc po poziomie jej zawartości, już sporo z niej zniknęło w drodze z kuchni do salonu.
- Wracając do tematu... - zaczęła i odstawiła butelkę na stół, biorąc do rąk kartonik z jedzeniem i pałeczki. - Za tą pazerność masz dążenie do eksploracji kosmosu? Przekraczanie kolejnych granic? Bo jeśli tobie chodzi o chciwość to jak dla mnie jest ona, tuż przy rywalizacji, ważną cechą ludzkości, która napędza rozwój.
- Więc skoro wszystkie podstawowe, jeśli nie nawet prymitywne, dążenia człowieka są w gruncie rzeczy pozytywne to co takiego złego jest w Legionie? - zapytał Charles uśmiechając się półgębkiem. - Chęć walki i podboju, przeżycia za wszelką cenę, władza i potęga, manipulacja wszystkimi dookoła, tworzenie własnej prawdy i rzeczywistości - wyliczał kolejno.
W kilka ruchów pałeczkami Irya opróżniła jedzenie ze swojego pudełka. Odstawiła je na stół i na powrót wzięła butelkę piwa.
- No właśnie. To brzmi bardzo ludzko - pokiwała głową. - Więc czemu zwalczać ludzi? Chyba tylko dlatego, że Legion chce monopolu i czuje... wie że ludzkość jest dla niego zagrożeniem dla dalszej ekspansji - wzruszyła ramionami i napiła się.
- A zachowuje się inaczej niż inne korporacje? Dominacja, likwidacja, wchłonięcie. Nie wszystkich przecież zwalcza - popatrzył na nią wymownie. - Ma nieco inny niż my kodeks moralny, ale podejrzewam, że okupacja Mishimy czy Cybertroniku byłaby dla obywatela Capitolu równie szokująca.
- Tak, wszyscy działają przeciw sobie - pokiwała głową. Ale nawet ty zauważysz, że jednak to Bractwo, jakie by nie było, jednak potrafi zjednoczyć ludzkość. Ja szczerze powiem, że jestem pod wrażeniem tego. Natomiast Legion nasila konflikty - westchnęła.
- Może tak było za pierwszym razem, ale wtedy ludzkość się zjednoczyła gdy Bractwo jeszcze nie istniało. Zastanów się zatem nad tym czy ludzkość jednoczy się ze względu na Bractwo czy raczej ze względu na wspólnego wroga. Może ich trochę przeceniasz. Są potężni i mają tą swoją Sztukę, ale czy to faktycznie wyznacznik? Każda korporacja walczy z Legionem na własną rękę i odnosi sukcesy.
- A może ty tak bardzo ich nie cierpisz, że nie chcesz docenić ich wkładu? - uśmiechnęła się wyzywająco. - Ja ich widzę w ten sposób, że są komórką wyspecjalizowaną do walki z Legionem. Tak jak choćby w policji masz różne wydziały, w których każdy zajmuje się swoim polem specjalizacji czy tam zakresem kompetencji. Bo może i korporacje sobie jakoś by radziły, ale potrzebny jest organ koordynujący działania, żeby najlepiej wykorzystywać dostępne środki i mieć sprawny przepływ wiedzy i informacji. Swoją drogą w bibliotece w posiadłości mojego ojca są stare książki o historii ludzkości, kiedyś je przeglądałam, ale że nie szczególnie mnie na tamten moment interesował ten temat to niewiele z tego pamiętam. Wydaje mi się jednak, że właśnie przy pierwszym spotkaniu z Legionem, gdy ci pierwsi ludzie, ktorzy polecieli na rubieże Układu Słonecznego i przylecieli już jako apostołowie ciemności, przegrywaliśmy z Legionem przez swój podział i dalsze walki. Przegrywaliśmy do czasu aż ludzkość został zjednoczona przez tych, którzy z czasem stworzyli Bractwo.
- Tyle, że było to dawno temu. Obecne Bractwo ma niewiele wspólnego z tamtymi ludźmi. Szczególnie szeryf Luny. Kardynał Dominik, który podobno szczególnie lubi osobiście przesłuchiwać krnąbrnych młodych heretyków. Gwarantuję Ci, że Bractwo nie odstaje zbytnio od innych korporacji w aspekcie korupcji i spaczenia, tyle że szybko to wykrywają. Podobno najtrudniej Legionowi radzić sobie z Cybertronikiem, a przecież Bractwo ich traktuje prawie na równi z Legionem.
- "Prawie" to za dużo powiedziane - podkreśliła. - Kto wie, może Bractwo jest świadome tego, że Legion sobie z Cybertonikiem nie radzi i przyglądają się uważnie rozwojowi sytuacji? - My tego nie musimy wiedzieć, może te relacje są tylko na pokaz. W końcu wszystkie korporacje grają w grę pozorów - zasugerowała. - No i dziwnym byłoby oczekiwać od Bractwa zachowań innych niż korporacyjne. To naturalna kolej rzeczy, gdy organizacja się rozrasta - stwierdziła wpatrując się w pustą już butelkę. - A kardynał Dominik... Chyba ichniemu zarządowi, jeśli coś takiego mają, z jakiegoś powodu pasuje na tej pozycji. Luna to ich najważniejsza miejscówka, może specjalnie ma siać grozę? Na motłoch strach dobrze działa. A może to tylko heretycka miejska legenda, żeby zniechęcić nowych do prób szukania wyjścia z Ciemności.
- Dla mnie dominacja Legionu, Bractwa czy Cybertroniku oznacza koniec świata jaki znamy, a ten tutaj - wykonał dłonią ruch wskazując swoje otoczenie. - Całkiem mi się podoba.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172