Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2017, 15:27   #21
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Irya leżała na boku na stole zabiegowym w piwnicy posterunku. Na stole obok znajdował Mark Hill. Teraz bardziej przypominał osobę jaką przesłuchiwała niż nieproszonego gościa ze swojego mieszkania.
Patel krzątał się po pomieszczeniu przygotowując się do zabiegu. Poruszał się w ciszy co mogło sugerować, że jego praca rzadko obejmowała żywych pacjentów.


Corday bok odsłoniła poprzez związanie wysoko koszuli oraz popuszczenie nisko na biodrach rozpiętych spodni. Zastanawiała się co podkusiło ją aby podjąć decyzję o zabiegu właśnie tutaj. Pomieszczenie na pewno nie było tak sterylne jak szpitalne i jego wyposażenie również odbiegało od standardów do jakich była przyzwyczajona. Niemniej jednak warunki mogła określić jako akceptowalne.
"A tak, miałam plan, żeby David się nie dowiedział..." wspomniało jej się nagle. Bo gdyby zawieziono ją do szpitala to od razu by go ściągnięto. No i jeszcze była druga sprawa z tym związana. Otóż na pewno zmuszono by ją do zostania tam na obserwację. Ludzie którzy wiedzieli po kim nosi nazwisko lubili wykazywać się przesadną ostrożnością. A w szpitalu nie miałaby prawa nosić broni, a coś w głębi ducha jej podpowiadało, że skoro włamano się do jej mieszkania to co dopiero do sali w szpitalu.

Po zastrzyku od Patel’a okolice rany były całkowicie znieczulone, a doktor sprawiał wrażenie bardzo sprawnego w posługiwaniu się igłą i nićmi.
Irya rozglądała się po pomieszczeniu, ale nic w zasięgu jej wzroku nie potrafiło wystarczająco przykuć jej uwagi aby zabić nudę. Naliczyła 15 szuflad chłodni na zwłoki. Pewnie doktorek miał sporo obiektów do ćwiczeń. Miała nadzieję, że szwy w jej przypadku będą bardziej estetyczne niż u trupa.
Patel jeszcze nie skończył zabiegu gdy w drzwiach pojawił się Sinclair. W dłoni trzymał teczkę z dokumentami. Zatrzymał się zaraz za progiem i zawiesił w zamyśleniu wzrok na swojej podkomendnej. Następnie z kieszeni płaszcza wyciągnął woreczek dowodowy w środku którego znajdował się pistolet.
- To już nie będzie nam potrzebne. Możesz go wziąć z powrotem. - Mówiąc to zrobił krok w kierunku kobiety, po czym najwidoczniej zmienił zamiar gdyż skierował się w stronę pustego stołu i zostawił tam przedmiot. Następnie znalazł sobie miejsce do siedzenia pod ścianą i bezceremonialnie zaczął przypatrywać się zabiegowi. Zachowanie przełożonego było tak dla niego typowe, że już nie wzbudzało takiej irytacji jak na początku.
Patel musiał w jakiś sposób zareagować gdyż Sinclair wydął lekko policzki, wykonał nieokreślony ruch dłonią.
- Nie przeszkadzajcie sobie - odparł po czym założył stopę o kolano rozkładając dokumenty. - To co się tam wydarzyło? - zagaił nie podnosząc wzroku znad dokumentów. - Mam już raport Coopera więc chodzi tylko o uzupełnienie faktów.

Irya przez chwilę przyglądała mu się z niezadowoleniem, aż w końcu przewróciła oczami i westchnęła z rezygnacją.
- Wracam sobie ze spotkania ze znajomym, dostaję wiadomość że Hill dziś zginie. Postępuję zgodnie z procedurami informując odpowiednie osoby. Następnie wracam do domu, a tam w salone czeka na mnie zakapturzony typ i rzuca się na mnie z wojskowym nożem. Strzelam do gościa raz. Trafiam go w bark. I co? I nic! - prychnęła. - Kula tkwi mu w barku a ten niewzruszony dalej idzie na mnie. Strzelam ponownie, trafiając go w pierś i nic! Żeby jeszcze kamizelkę miał... Wtedy do mnie doskoczył, powalił mnie i ciął - kątem oka spojrzała na zszywaną ranę i pokręciła głową. Wróciła wzrok na przełożonego. - Jebaniec był tak naprany prochami, że dopiero trzecie, bezpośrednie trafienie w serce go powaliło. On sobie się wykrwawiał na mój dywan a ja starałam się zatamować swój krwotok. Później pojawił się Cooper i sprawdził kim był napastnik... - na koniec mruknęła z niezadowoleniem.
- Wygląda na to, że trzeba to będzie potwierdzić badaniami. Patel, za ile będą wyniki? - Zapytał Komendant kierując wzrok na doktora.
- Jeśli nie będzie większych problemów to za jakiś miesiąc - odpowiedział Patel nie przerywając szycia.
- Chyba żartujesz! Czemu tak długo? - Sinclair nie ukrywał zaskoczenia.
- To nie serial telewizyjny Komendancie, a toksykologia to nie test ciążowy. Czasem to może trwać nawet dwa miesiące. - W głosie Patela można było wyczuć satysfakcję. Doktor mówiąc to odciął nitkę i przykleił opatrunek.
- Jeśli się będzie Pani oszczędzać to szwy ściągniemy za dwa dni. Jeśli jednak jest Pani z tych aktywnych... - Ton głosu Patela sugerował, że zakłada tą drugą opcję. - ...to proszę się zgłosić po pięciu. Zakładam, że zależy Pani na tym, żeby nie zostały ślady.
Irya westchnęła i nic mu nie odpowiedziała, skupiając swoją uwagę na opatrunku. Dłonią wymacała go. Zupełnie nic nie czuła dzięki zastrzykowi, ale zdała sobie sprawę, że może i teraz jest to fajna sprawa to może to być zgubne teraz, gdy zapominając o ranie za mocno zacznie się wysilać i naciągnie jakiś szew. "Dobrze, że to tylko skaleczenie" stwierdziła, bo choć rana była głęboko to wiedziała, że gdyby nie jej wyszkolenie to mogło się to dla niej tragicznie skończyć. Parę centymetrów dzieliło ją od długiej rekonwalescencji lub nawet śmierci.

- No to niewiele mamy i w najbliższym czasie nie będziemy mieć wiele więcej. - Podsumował Sinclair. - W mieszkaniu technicy znaleźli ślady dwóch osób, ale żadnych odcisków. Nie wygląda też, żeby czegoś szukali. Zakładam, że nic nie zginęło. Nagrania kamer w korytarzu i windzie potwierdziły obecność dwóch zamaskowanych osób, ale kamery zostały szybko unieszkodliwione. Wyglądają jakby coś je przytopiło. Jakieś źródło ciepła lub coś podobnego. Nie był to atak na funkcjonariusza na służbie, ani nie mamy na tyle silnych dowodów aby podjąć radykalne działania. Co nie znaczy, że ich nie podejmiemy - dodał szybko.
- Zagadam z kim się da, żeby szybciej były wyniki z Hilla - wtrąciła się Corday, co w jej wypadku było całkiem wiarygodnym zapewnieniem. Skrzywiła się na myśl, że najprostsza droga do tego wiodła przez Davida, ale przecież jak nie dowie się o tym od niej to z raportu komendanta już na pewno.
Na słowa Inspektor Patel przerwał prace i odwrócił się kierując słowa do Komendanta, ale wymownie zerkając na Corday.
- No dobra. Może uda mi się wyrobić w dwa tygodnie z hakiem, ale niech Pan ma świadomość, że ucierpią na tym moje inne obowiązki. - Chyba nie lubił gdy wjeżdżało mu się na ambicję.
- Bardzo dobrze. Masz dwa tygodnie. - Momentalnie Sinclair wykorzystał sytuację, a następnie zwrócił się do Iryi. - Nie pozwolę atakować moich ludzi, ale potrzebuję czegoś więcej żeby znowu nas nie udupili. Morgan i jemu podobni są cholernie kompetentni - Przyznał z niechęcią. - Masz jakieś propozycje?

Corday ledwo się powstrzymała, żeby nie parsknąć śmiechem na to jak pięknie wrobiła medyka. Teraz już tylko należało się szybko zmyć mu z oczu i trzymać kciuki że długo nie będzie żywił do niej urazy. Albo przynajmniej, żeby zdążył zapomnieć nim pojawi się kolejna okazja by potrzebować jego pomocy. Irya podciągnęła ostrożnie spodnie, zapinając je i opuściła koszulę. Zarówno jedno jak i drugie było umazane krwią i kwalifikowało się do wywalenia. Blondynka powoli stanęła na nogi, usilnie starając się pamiętać o szwach, których nie czuła. Bez słowa podeszła do stołu, przy którym siedział Sinclair i wzięła leżący na blacie pistolet. Wyciągnęła go z torebki foliowej po czym podwinęła koszulę by schować go do kabury. Teraz już jej przełożony sam mógł dostrzec czemu Inspektor przy tak zgrabnej sylwetce, nosiła szerokie koszule, które kryły jej figurę. Irya bez skrępowania poprawiła sobie jeszcze szekli kabury i dopiero poprawiła się naciągając koszulę na miejsce.
- W aucie mam rzeczy na zmianę. Przynajmniej powinnam... - odparła w końcu, bez związku z pytaniem jakie zadał jej przełożony. - Przyjdę do pana gabinetu to pogadamy - dodała.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 08-08-2017, 16:15   #22
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Na parking dotarła z pewnymi problemami. Kilka razy zakręciło jej się w głowie idąc korytarzem, co wyraźnie świadczyło, że wyciekło z niej więcej krwi niż by tego chciała. Po raz kolejny też zwątpiła w swoją decyzję co do tego by przyjechać od razu na posterunek zamiast do szpitala. Ale Irya nie zamierzała już niczego poprawiać a już na pewno nie przyznać, że podjęła złą decyzję.

Blondynka podeszła do auta i otworzyła bagażnik. Oczywiście była tam torba z zapasowym ubraniem na zmianę. To tak na wszelki wypadek gdyby zarwała noc w robocie, bo zawsze po drzemce na biurku w stercie papierów mogła dla odświeżenia się skorzystać z prysznica w siłowni posterunku. Wyciągnęła więc torbę, zamknęła auto i wróciła do biura. Po drodze weszła do toalety gdzie chwilę siłowała się z garderobą by ją zmienić. Poprawiła sobie jeszcze szelki z kaburą i na koniec narzuciła na siebie lekko mieniącą się w odcieniu stalowym. Zakrwawione ubrania od razu wrzuciła do kosza i podeszła do umywalek. Obmyła zaraz twarz zimną wodą by się orzeźwić.

"A teraz kawa" pomyślała przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nietrudno było zauważyć, że jest bardziej blada niż zwykle. "Bardzo słodka kawa. I całe mnóstwo czekolady" dodała i westchnęła.
Zabrała torbę i wyszła z łazienki.

Corday wparowała do biura tak nagle, że przebywający tam współpracownicy nie zdążyli zareagować inaczej jak odwróceniem spojrzenia na nią, gdy ta rzuciła na blat swojego biurka torbę i trzymając w ręku kubek z parującą kawą ruszyła pewnym krokiem prosto do gabinetu Sinclaira.
Zapukała we framugę drzwi gabinetu Komendanta jak każdy, ale weszła nie oczekując na odpowiedź. Sinclair siedział za swoim biurkiem z nogami opartymi o blat i raczył się whiskey.


Ku zaskoczeniu Inspektor nie usłyszała żadnego kąśliwego komentarza. Komendant odłożył szklankę, ale nie zmienił pozycji.
- Ciekawy jestem co Ci chodzi po głowie. - zagaił spoglądając jej w twarz.

Corday uniosła brew zaskoczona, że komendant nie kryje się nawet choćby przed nią z alkoholizmem. Chyba powinna się cieszyć, bo to można było potraktować jak oficjalne zaakceptowanie jej osoby jako członka zespołu, a nie obcego, którym była do tej pory.
- Zastanawiam się czy da się sprać krew z dywanu. Tak serio. Człowiek tyle razy był na miejscu zbrodni, widział uwalone posoką wszystkie ściany, ale póki nie stanie się to w jego domu to nie myśli co potem - odparła tonem, który trudno było określić czy mówi serio czy się nabija. Inspektor zajęła miejsce na krześle naprzeciw komendanta. Westchnęła ciężko.
Brew Sinclaira unosiła się coraz bardziej wraz z każdym wypowiedzianym przez Corday słowem. Już otwierał usta aby coś odpowiedzieć.
- Strasznie pechowe macie tu stanowisko inspektora - Irya powiedziała nagle, przyglądając się uważnie przełożonemu.
- Faktycznie - Odpowiedział zmieniając temat. Jeśli przed chwilą posiadał nagromadzone zasoby irytacji to uleciały one w próżnię. - Mam tutaj największą rotację.Trochę źle to wygląda w statystykach. Nie jest w moim interesie abyś mi je popsuła.

- Śmiem twierdzić, że ktoś inny w mojej sytuacji leżałby w czarnym worku podobnie jak Hill - powiedziała nie kryjąc się z pewnością co do swoich umiejętności. - Ale kto wie, może następnym razem się postarają i wyślą na mnie kogoś bardziej kompetentnego niż naćpanego dealera - westchnęła i upiła pierwszy łyk kawy. - Teraz pytanie kogo wkurwiłam? - westchnęła w zamyśleniu ewidentnie sugerując by może komendant zechciał się wypowiedzieć w tym temacie.
Sinclair ściągnął nogi z blatu, wstał i podszedł do okna. Przez chwilę patrzył przez żaluzje.
- Problem w tym, że niewiadomo. Najłatwiej byłoby umorzyć śledztwo uznając, że był to akt desperacji w wykonaniu Hilla. Bebechy mi jednak podpowiadają, że prawda leży gdzie indziej. Bardziej uwierzyłbym w to, że stoi za tym Anderson, a Hill po prostu nie miał wyjścia. A może sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana i Ty wiesz coś czego ja nie wiem. - W czasie wypowiadania ostatniego zdania Komendant odwrócił się od okna, po czym wrócił do obserwacji ulicy. - Niestety powiązanie z Andersonem to tylko domysły i nic na niego nie mamy. Jest czysty. Nawet zbyt czysty. Normalnie można by pojechać, obić mu ryja i zgarnąć na przesłuchanie, ale on pracuje dla agencji Crimeshield i ma zbyt dobre plecy. Nawet jakbyśmy go zatrzymali zgodnie z procedurami to mamy tylko jego zdjęcie z Hillem i po wyjaśnieniach musielibyśmy go puścić wolno. Swoją drogą ten prawnik Morgan też ma z nimi powiązania.

- Tja, wiem o tym. Niewykluczone też, że Morgan ma dodatkowo plecy w Bauhausie, niejaką rodziną Borgia, w końcu wygląda na typa, który może lubić brylować na salonach... I też bym obstawiała Andersona z Morganem - mruknęła wpatrując się w czarną ciecz trzymanego w ręku kubka. - Ale po co? - zapytała i uniosła wzrok na Sinclaira. - Po co mieliby chcieć mnie ubić? Bo jeśli aż tak ich obraziłam na przesłuchaniu to muszę koniecznie zrobić sobie notatki i stosować się do nich dalej - sarknęła. - No i kolejne pytanie to kogo naprawdę chcieli zabić? Mnie czy Hilla? - zastanowiła się. - Całkiem dobrze sobie to w każdym razie pomyśleli, bo była szansa, że zginie zarówno inspektor jak i dealer. Pech ich chciał, że się nie dałam zabić. Czy Hill z Morganem coś ciekawego mówili, kiedy ich podsłuchiwałeś? - zapytała.

- Właśnie nic ciekawego. - Odparł Komendant. - Wyglądało to tak jakby Morgan nic nie wiedział i dopiero badał sytuację wypytując Hilla. Hill powiedział tylko, że Anderson przywiózł mu towar, ale tego mogliśmy domyślić się ze zdjęcia. Niestety na nic nie ma dowodów. Zbyt łatwo można się tego wyprzeć. Morgan po prostu nie był zainteresowany Andersonem.

- Czyli wiemy tylko tyle, że Anderson faktycznie był dostawcą prochów Hilla. Bez wysilania się można by założyć, że to Anderson wysłał Morgana, stąd brak zainteresowania prawnika co do Andersona.. Może nawet sam Morgan na przesłuchaniu zastanawiał się po co Anderson go fatygował do Hilla. W każdym razie Anderson wysyła go na posterunek by wyciągnął Hilla, ale dealer powiedział za dużo to woleli go kropnąć moimi rękami... - pokręciła głową, a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. - A na tym co zostało z nagrań z mojego mieszkania... Jak bardzo niewyraźne one są? - zapytała i zaraz sobie coś przypomniała. - Właśnie! A technicy sprawdzili kamery na zewnątrz, przed budynkiem? To ekskluzywna dzielnica, każda kamienica ma ochronę, każdy widzi się dobrym pojazdem... Sama zrobiłam zdjęcia wszystkim autom stojącym w podziemnym parkingu zanim weszłam do mieszkania - mówiąc to wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni i położyła na blacie stołu. - Technicy powinni zgrać foty i namierzyć numery rejestracyjne pojazdów. Może to coś da?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 09-08-2017, 20:19   #23
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Sinclair poderwał się jakby z nowymi pokładami energii i dopadł drzwi.
- Lewis! Potrzebuje od techników wszystkiego co zdołali wyciągnąć o tych dwóch osobach w apartamencie Inspektor. I to już!
Amy rzuciła wszystko czym obecnie się zajmowała i ze stukiem obcasów zniknęła za drzwiami biura. Wróciła niecały kwadrans później i położyła papiery na biurku Komendanta.

Dane zawierały mieszaninę raportów i zdjęć z nagrań.
Przyjechali samochodem należącym do Hilla i zaparkowali po przeciwnej stronie ulicy. Pod budynek dostali się pieszo od strony wjazdu do podziemnego garażu. Zaczepił ich strażnik, ale po chwili wpuścił do środka. Następnie weszli do windy, którą dostali się na piętro apartamentu. Na kamerach przed windą w garażu i w windzie widać ich tylko przez kilka sekund po czym obraz znikał. Na nagraniu przy stróżówce po około kwadransie widać jeszcze jedną postać opuszczającą budynek. Ciekawe jest to, że z tych dwóch postaci Hilla można po obróbce zidentyfikować, ale druga postać jest rozmazana. Nie powinno być różnicy w jakości między tymi postaciami na jednym nagraniu.

Corday słuchała tego, przeglądając jednocześnie raporty i z niedowierzaniem kręciła głową.
- Jakim kurwa cudem… Jak?! - teraz cała ta sprawa zaczęła wyglądać coraz bardziej niepokojąco i... Intrygująco. Irya wpatrywała się intensywnie w zdjęcia próbując sobie wyobrazić czy zamazana sylwetka pasowałaby posturą do Morgana czy raczej Andersona. Jako dowód było to nic nie warte, ale dla wyobraźni Inspektor zawsze to jakaś poszlaka by była. Obaj mężczyźni mieli dość zróżnicowaną budowę, więc wykluczenie jednego bądź drugiego powinno być możliwe. - ...Strażnik sam ich wpuścił - komentowała dalej nie mogąc się pogodzić z tym faktem. - Ma ktoś zeznania tego gościa? - zapytała spoglądając to na Lewis to na Sinclaira.

- Strażnik nic podejrzanego sobie nie przypominał - odpowiedziała automatycznie Amy, na co Sinclair poderwał głowę i przeszył ją spojrzeniem, jakby dopiero teraz zorientował się, że Konstabl nie wyszła zaraz po przyniesieniu dokumentów. - To, że miał w ogóle z nimi kontakt wyszło dopiero z nagrań - dodała nieco ciszej zbita z tropu dziewczyna.

- No! To drukujemy zdjęcia Morgana, Andersona i Hilla! Jadę go przesłuchać - Corday raptownie wstała z krzesła. Nie było to mądre, bo zaraz zakręciło jej się w głowie i musiała się chwycić za oparcie krzesła by złapać równowagę. - Amy jedziesz ze mną - dodała.

- A do czego potrzebna Ci jest Lews?! - wypalił Komendant. - Nie przypominam sobie, żeby ktoś to ze mną ustalał.
- A co, sama mam jechać? - spojrzała z niedowierzaniem na szefa.
- Z tego co pamiętam to wybrałaś przydział Coopera. Nie słyszałem żeby się coś zmieniło - odparował Komendant.
Corday przewróciła oczami.
- Ślubu z nim nie brałam, teraz chce Lewis - powiedziała zdecydowanym tonem.
Ich spojrzenia zderzyły się.
- Niech Ci będzie, ale masz na nią uważać - odezwał się po chwili ku zaskoczeniu młodej Inspektor. Następnie odwrócił się znowu do okna. Corday wychwyciła, że Sinclair zanim zupełnie stanął do niej plecami, wyrzucił z siebie bezgłośnie kilka słów. Irya zmrużyła oczy, nie czuła satysfakcji ze zwycięstwa gdyż szef nie podjął walki.
- Idziemy - powiedziała krótko do Amy i skierowała się do drzwi, żeby wrócić do swojego biurka i przygotować do wyjścia.
Amy stała zdezorientowana. Dopiero na słowa Inspektor dotarło do niej pełne znaczenie sytuacji i wróciła do życia.
- Tak jest! - prawie krzyknęła i pobiegła do swojego biurka zebrać swoje rzeczy.
W tym czasie Corday zabrała między innymi paralizator i pochwyciła płaszcz z wieszaka. Gdy Irya podchodziła do drzwi dziewczyna stała już przy nich zwarta i gotowa.

Przed wjazdem do parkingu budynku gdzie mieszkała Corday były dwadzieścia minut później. Kiedy kierowca tak jak Corday używał pilota to strażnik nawet się nie fatygował. Gdyby była gościem to strażnik musiałby podejść, wylegitymować ją, zapytać o cel wizyty i osobiście uruchomić mechanizm rampy. Irya zaparkowała na swoim stałym miejscu.
- Myślę, że gość nawet nie będzie mnie kojarzył - odezwała się Inspektor, która przez całą drogę milczała. - Eh, jeszcze muszę wyciągnąć z mieszkania jakieś ubranie... Wzięłaś jakaś broń? - zapytała na koniec, po dość chaotycznym przeskakiwaniu między tematami.
- Tak, mam... - potwierdziła Amy kładąc dłoń na biodrze, ale zostawiając nutkę
niedopowiedzenia. - To ja może poczekam w samochodzie.
- Wykluczone - odparła jej od razu i chwyciła za klamkę. - Choć, ja będę go rozpytywać, a ty będziesz mu się przyglądać - mrugnęła do niej i wysiadła z auta. Poczekała aż koleżanka do niej dołączyć i po zamknięciu auta razem udały się do biura ochrony. Irya po drodze rozglądała się za monitoringiem licząc, że może ktoś czegoś się nie dopatrzył.
- Myślałam, że najpierw chcesz… - Amy zmieszała się wskazując palcem na drzwi windy. - A, rozumiem. Tak. Oczywiście - również wysiadła, poprawiła spódnicę i zamknęła drzwi od samochodu.
Kobiety ruszyły poprzez parking w kierunku stróżówki znajdującej się przy wjeździe. Po drodze minęły kilka kamer. Wyglądały na nowe. Stróżówka miała na oko 5 na 5 metrów. Od wjazdu miała przeszkloną szybę, a od wnętrza parkingu metalowe drzwi. Strażnik siedział w środku.

Inspektor zapukała jedną ręką, gdy drugą sięgnęła po odznakę, która zaraz przystawiła do przeszklenia
- Chcemy pogadać - powiedziała i wyczekując aż otworzy, wpatrywała się w mężczyznę wyczekująco.

Zamek odskoczył i drzwi otworzyły się na zewnątrz ukazując mężczyznę.


- To znowu wy? O co chodzi? - zaczął z dezaprobatą, ale jego nastawienie uległo radykalnej zmianie na widok ślicznych funkcjonariuszek. - W czym mogę paniom służyć? - dodał przeskakując wzrokiem z jednej na drugą jakby nie mógł się zdecydować, która bardziej mu się podoba.
- Mamy kilka małych pytań i może mógłbyś nam na odrobinę pomóc - odezwała się Corday, uśmiechając uroczo do gościa. - Możemy wejść, żeby nie stać tak na progu?
- Ależ oczywiście. - Strażnik otworzył szeroko drzwi umożliwiając wejście. - Trochę tutaj mało reprezentacyjnie - dodał przepraszająco.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 11-08-2017, 15:51   #24
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zaraz pod przeszkleniem znajdował się stół na całej szerokości pomieszczenia, na którym ustawione były monitory z obrazami z kamer i konsoleta. W rogu szafa na ubrania, obok niej mała lodówka i aneks kuchenny z czajnikiem elektrycznym.
- Jak mogę pomóc? - Strażnik mówiąc to przysiadł na lodówce.
- Miało dziś miejsce włamanie do mieszkania na ostatnim piętrze i chciałybyśmy pokazać panu kilka zdjęć - odparła mu miłym tonem głosu Irya. - Mógłby pan spojrzeć? - zapytała i od razu spojrzała porozumiewawczo do Amy by wyciągnęła przygotowane fotografie.
Strażnik podszedł do stołu na, którym Lewis rozłożyła zdjęcia i porozsuwał je tak aby widzieć wszystkie na raz.
- To zdjęcie nie może być z dzisiaj. - Wskazał na to przedstawiające strażnika zatrzymującego dwie osoby. - Nie przypominam sobie niczego takiego. Ten jest zbyt pospolity i nie mam pewności. - Wskazał zdjęcie Marka Hilla. - Tego nie znam. - Tym razem stuknął paznokciem w twarz Andersona. - A ten wygląda znajomo, ale nie mam pojęcia skąd go mogę znać. - Mówiąc to wziął do ręki zdjęcie Morgana.

Corday nieznacznie zmarszczyła brwi zdziwiona, że strażnik nie pamięta.
"Może udaje... Nie to by był szczyt kretynizmu..." Inspektor zupełnie nie wiedziała co o tym myśleć. Od razu zebrała zdjęcia Andersona by nie rozpraszał faceta. Prawie ucieszyła się, że zwrócił uwagę na Morgana, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, bo nie wykluczone że jego gęba kiedyś mogła pojawić się w wiadomościach czy jakiejś gali dla nadętych i bogatych, które bywały transmitowane.
- Jesteś pewien? - niby bez związku przysunęła mu bliżej wydrukowaną tą jedną klatkę z nagrania tuż obok facjaty Morgana. - To jest nagranie z dziś, a na nim wyraźnie widać ciebie - powiedziała tonem wyjaśnienia.
- Niemożliwe. - Strażnik zmarszczył brwi. Siadł do konsolety. Jeszcze raz wziął przed oczy zdjęcie i popatrzył w róg. Wklepał ciąg znaków i na jednym z ekranów pojawił się dokładnie ten sam kadr co na trzymanym przez niego zdjęciu.
- Niemożliwe - powtórzył. - Nic z tego nie rozumiem. Przecież bym to pamiętał - mówił sam do siebie puszczając nagranie w przód i w tył.
- Nie wiem o co tutaj chodzi! - Powiedział zwracając się do funkcjonariuszek. W jego oczach czaił się przestrach.

Corday, choć jej mina wskazywała współczucie, to w myślach zastanawiała czy ten typ sobie z nich jaj nie robi.
- Spokojnie, na pewno da się to jakoś wytłumaczyć - pocieszyła mężczyznę Irya. - Mówiłeś, że kojarzysz tego tu - wskazała na Morgana. - Może to właśnie dziś go widziałeś - zasugerowała mu ale nie nachalnie. Blondynka sama wątpiła, że nawet jeśli Morgan zlecił zabicie jej, to przecież nie byłby na tyle głupi by osobiście się pojawiać.
"Chyba, że... Ma dostęp do technologii zdolnych hakować kamery... Jakieś prochy, które wywołują krótkotrwały zanik pamięci..." westchnęła bezgłośnie, bo to zaczynało brzmieć jak jakaś powieść fantastyczna. Znów spojrzała na strażnika.
- Widzisz, mamy potwierdzenie, że ten mężczyzna - wskazała na fotkę Hilla. - Włamał się tu do jednego z mieszkań i teraz chcemy ustalić kto mu towarzyszył - uśmiechnęła się do niego przyjacielsko.
- Bardzo chciałbym pomóc, ale naprawdę powiedziałem wszystko co wiem. - Odłożył zdjęcie Morgana i wskazał je palcem. - Wydaje mi się, że tego tutaj widziałem, ale dzisiaj nikogo tu nie było. A jak to się dzisiaj wydarzyło…. - Wskazał ekran monitora - … To albo to nie byłem ja, albo ktoś mi przypieprzył w głowę na tyle mocno, że tego nie pamiętam.
Strażnik sprawiał wrażenie rozbrajająco szczerego.

- Hymm... Ale rozmowę z policyjnymi technikami z dziś pan pamięta? - zapytała Irya. - Może opowie nam pan dzisiejszy dzień i wspólnie ustalimy jak daleko sięga pana luka w pamięci? - zaproponowała.

Strażnik lekko zmarszczył brwi i zaczął wymieniać.
- Przyjechałem do pracy na 14:00. Zmieniłem kolegę z jego zmiany. Przez trzy godziny nic się nie działo tylko zaczęli zjeżdżać mieszkańcy. Prawdopodobnie z pracy. Żadnych gości nie było w tym czasie. Potem… - urwał na chwilę szukając w czegoś w pamięci. - ...Odgrzałem sobie lunch. Potem w przeciągu dwóch godzin przyjechały trzy samochody gości do mieszkańców. Teraz mamy 21:00 i za godzinę kończę zmianę.

- Żadnych gości - powtórzyła po nim Inspektor w zamyśleniu. Słuchając mężczyzny Irya próbowała sobie przypomnieć, o której godzinie wyjechała od Yoshiego, lecz próżno jej było szukać tego w pamięci. Wtem zdała sobie sprawę, że ma to przecież mniej więcej zarejestrowane. Wyciągnęła telefon i sprawdziła czas kiedy przyszła pogróżka. Zastanowiło ją, czy wiadomość została do niej wysłana gdy Hill był już w jej domu czy wcześniej. Po sprawdzeniu godziny i porównaniu jej z nagraniem, gdzie w okolicy 19:00 Hill i tajemnicza persona zostali wpuszczeni przez strażnika, okazało się, że wiadomość musiała zostać wysłana już gdy byli w jej mieszkaniu.
"Weszli tam razem, Hill został, a ten drugi wyszedł. Wraca przez parking i znów mija strażnika, który go nie zauważa, zupełnie jakby był dla niego niewidzialny. Tajemniczy typ wychodzi na ulicę i wsiada do auta Hilla i odjeżdżając w siną dal" podsumowała sobie wszystko w myślach Irya. Z informacji jakie jeszcze posiadała wiedziała, że technicy już szukali pojazdu, ale Inspektor zakładała, że przestępca już je spalił lub wjechał nim do wody, gdzieś w dzielnicy portowej.
Ta osoba intrygowała Corday, bo był tak pewien swego, że nie wahał się osobiście odwiedzić przyszłe miejsce zbrodni a przy okazji wykazał się jak wielkimi środkami dysponował, że potrafił tak pięknie zacierać po sobie ślady.
- No to mamy zawężony czas przybycia tych dwóch - stwierdziła z zadowoleniem, że choć to udało się ustalić. - Czy te samochody gości już wyjechały? - zapytała tak dla pewności by nic nie przeoczyć. - Poproszę o listę osób, do których przyjechali ci goście.
- Listy gości bez nakazu nie mogę udostępnić. Ale mogę na chwilę zostawić włączony ten monitor i zrobić sobie kawę. - Zaproponował strażnik nazbyt wyraźnie pokazując, o który monitor mu chodzi.
Corday wykorzystała chwilę i rzuciła okiem na ekran. Jak już wcześniej zauważyła, kompletnie nie znała swoich sąsiadów, ale żadne nazwisko nie wydało jej się podejrzanie znajome. Cele wizyty były prywatne. Już miała rozczarowana odsunąć się od monitora, gdy w górnej jego części coś wychwyciła.
“Charles Morgan. Cel wizyty: spotkanie z klientem”
Wpis datowany był na dzień poprzedni.

"Ty podstępna szujo... " przeklęła prawnika, bo to od razu tłumaczyło skąd strażnik kojarzył jego facjatę. Ale przeczucie mówiło Corday, że było to tylko ustawione spotkanie, by jego dzisiejsza wizyta mogła przejść bez echa, mogąc sprawdzić zabezpieczenia w budynku i odpowiednio przygotować się na dzisiejszą akcję. "Ale jak sprawił, że strażnik nie pamięta go..." pokręciła głową. Wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie swojemu odkryciu. Niby nielegalnie pozyskane dowody nie były brane pod uwagę w trakcie rozprawy, ale czasem wyjęte z rękawa w odpowiednim momencie wciąż miały swoją moc. "Chyba, że to nie ten strażnik miał wtedy zmianę!" pomyślała z nadzieją i odsunęła od komputera.
- Czy był pan wczoraj w pracy? Jeśli tak to jaką miał pan wtedy zmianę? - zapytała strażnika.
- Tak. W tym tygodniu mam na tą samą zmianę - potwierdził strażnik.
Corday skrzywiła się na tą odpowiedź, zawiedziona.
"Czyli jednak go widział wczoraj, bo Morgan wpadł z wizytą kiedy byłam z Amy na obiedzie" wspomniała.
- To chyba będzie wszystko. Gdyby się panu coś przypomniało jeszcze w tej sprawie to proszę dzwonić - odezwała się nagle Irya i spojrzała na Lewis wymownie by podała do siebie kontakt, gdyż ona sama nie mogła z conajmniej dwóch powodów: jedna to to, że Inspektor nie była na służbie, a drugi to fakt, że osobiście była ona zamieszana w sprawę.
Amy spojrzała na przełożoną z lekkim przerażeniem, ale posłusznie wyciągnęła wizytówkę i podała ją strażnikowi.
- Będziemy z panem w kontakcie - rzuciła krótko zbierając w sobie całą stanowczość jaką posiadała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 22-08-2017, 13:11   #25
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Policjantki wyszły ze stróżówki, a następnie ruszyły w kierunku windy. Po drodze Irya podzieliła się z koleżanką swoim spostrzeżeniem. Jeszcze przed wejściem do kabiny Lewis w końcu odezwała się.
- A może zapytac o tego Morgana w recepcji? Nie wiem jakie miał z nim relacje, ale pewnie nie poszedł prosto do niego. Strażnik nie powinien posiadać informacji czy ktoś jest w danej chwili w apartamencie.
- Koniecznie, może wtedy dowiemy się do którego do mojego sąsiada się udał i same go odwiedzimy... Tylko musiałabym skoczyć się po jakiś alkohol do mieszkania, bo nie wypada z pustymi rękami iść - odparła jej Corday próbując przypomnieć sobie co jeszcze zostało jej w barku. Zamiast więc wdusić numer ze swoim piętrze na panelu kabiny windy, wybrała poziom na którym znajdowała się recepcja, przez którą musiały minąć osoby wchodzące głównym wejściem do budynku.

Drzwi windy ponownie się otworzyły i ich oczom ukazała się rozległy hol recepcji. Po prawej stronie był kontuar, za którym stała wiecznie uśmiechnięty pracownik administracji budynku. Irya zwykle nie mogła pojąć jakim cudem ci ludzie zawsze mieli taki wyraz twarzy. Szła o zakład, że mieli specjalne szkolenie z tego, zanim trafiali w to miejsce.
Całe to pomieszczenie wyraźnie mówiło jakiej klasy ludzie zwykli posiadać w tym budynku mieszkania.


Gdy funkcjonariuszki się zbliżyły młoda recepcjonistka od razu zareagowała.
- W czym mogę służyć panno Corday?
Irya zastanawiała się, czy ktokolwiek tej pani mówił co się stało w jej mieszkaniu. Blondynka zakładała, że mogło ją to całkiem ominąć, bo policja weszła od garażu by prowadzić swoje zadania. No mogła pewnie się czegoś domyślić kiedy ktoś przyszedł ją wypytywać. O ile ktoś przyszedł ją wypytywać, skoro wszystkie nagrania wskazywały, że napastnicy ominęli główne wejście udając się z parkingu prosto do apartamentu policjantki. Tak więc Irya, niczego nie zakładając bez skrępowania zamierzała przystąpić do przepytywania recepcjonistki. Inspektor wpierw spojrzała na Amy.

- Panno Lewis proszę okazać odznakę - powiedziała do konstabl. Było to podyktowane tym, że jeśli kiedykolwiek zebrane dowody miałyby być użyte w sądzie to pozostaną po bezpiecznej stronie gdy wszystko ładnie uda się podsunąć pod to, że to właśnie Amy prowadziła to śledztwo, a Corday jedynie ją tu oprowadzała.
- Potrzebujemy informacji. Wczoraj w godzinach popołudniowych był tu jeden mężczyzna - powiedziała tytułem wstępu. Zakładała, że dziewczyna pracuje w podobnym cyklu jak strażnik, więc nie kłopotała się pytać, czy była tu poprzedniego dnia. Wyciągnęła zdjęcie Morgana i pokazała je recepcjonistce. - Proszę mi powiedzieć do kogo udał się ten człowiek.
- Tak, poznaję go. Bardzo uprzejmy i dobrze wychowany. Przyszedł spotkać się ze swoim klientem - praktycznie wyrecytowała informację recepcjonistka. - Ale, kompletnie nie mogę sobie przypomnieć do kogo przyszedł ten mężczyzna. To dziwne, bo zazwyczaj pamiętam takie rzeczy gdy ktoś zwróci moją uwagę, Człowiek, z którym chciał się spotkać nie odebrał telefonu z recepcji. Gdy poinformowałam go, że prawdopodobnie go nie zastał, on podziękował i opuścił nasz budynek.

Sytuacja robiła się coraz bardziej irytująca, ale też i intrygowała Iryę jeszcze mocniej. Corday oparła się o kontuar i spojrzała na Amy myśląc o tym co dalej. Nie miały tak naprawdę nic poza domysłami. Inspektor nie mogła przestać myśleć o tym, że to bardzo dziwny zbieg okoliczności, że recepcjonistka ma luki w pamięci podobne do tych jakie miał ochroniarz. Oczywiście te jej były nieznaczne ale...
"Jak on to niby miałby to robić?" - skrzywiła się. "Musiałby być pieprzonym Mrocznym Apostołem" - i choć była to ironiczna myśl to jednak zasępiła się, wspominając swoją niedawną lekturę. Ale też zaraz wpadła na pomysł.
- Proszę nam pokazać logi połączeń z wczoraj - powiedziała Irya spoglądając na recepcjonistkę. - Mamy dokładny czas jego obecności tu, więc szybko przyjdzie nam ustalić do kogo pani wtedy zadzwoniła.
Recepcjonistka zawołała swojego kolegę i wytłumaczyła prośbę funkcjonariuszek. Jej kolega wszedł w menu telefonu i przesłał dane na komputer.
- Gotowe. - Poinformował nakładając na twarz uśmiech i wrócił do swojego stanowiska.
- Nie widzę tutaj tego połączenia. - Recepcjonistka zmarszczyła brwi wpatrując się w ekran. - Na liście są tylko odebrane rozmowy - dodała odwracając ekran w kierunku policjantek.
Irya wyciągnęła telefon i bezpardonowo zrobiła zdjęcie wykazowi połączeń.
- To jeszcze sprawdzimy monitoring z poprzedniego dnia, z tego przedziału czasu kiedy ten mężczyzna tu był - powiedziała Corday, chowając na powrót telefon do tylnej kieszeni spodni.
- Aż tyle czasu nie mogę wam poświęcić, ale mogę przesłać archiwum wczorajszego monitoringu. Mają panie jakiś nośnik danych? - zaproponowała recepcjonistka.
- Jasne - odparła Irya i na powrót sięgnęła po telefon. - Wystarczy standardowe złącze - dodała kładąc go na blacie.
Recepcjonistka podpięła telefon do komputera, skopiowała dane i po niecałej minucie oddała aparat właścicielce.
- Czy mogę jeszcze jakoś paniom pomóc? - Pytanie mimo, że było zadane w wyuczony sposób nie zabrzmiało nieszczerze.

- To będzie wszystko - odparła jej Corday z uśmiechem, a gdy dane zostały zgrane Inspektor machnęłam ręką do Amy, w ponaglających geście i ruszyła do swojego mieszkania by zabrać z niego kilka szpargałów.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 23-08-2017 o 09:59.
Raga jest offline  
Stary 25-08-2017, 13:17   #26
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Tą drogą Irya przechodziła do swojego mieszkania tylko raz. A było to w dniu kiedy wraz z agentem nieruchomości oglądała swój nieszczęsny penthouse. W tej chwili daleka była od zadowolenia jakie jej towarzyszyło tamtego dnia, po podpisaniu papierów i dostaniu klucza. Całe jej szczęście, że znieczulenie na boku nadal działało i nie doskwierała jej rana tak jak mogłaby. W milczeniu i zamyśleniu Corday przebyła czas jazdy windą na ostatnie piętro. Zastanawiała się jakie miała opcje na zostanie w mieszkaniu a na ile mądrzejsze było wyniesienie się z niego.
"Cholera i będę musiała dojeżdżać półtorej godziny w jedną stronę" złościła się w myślach.

W końcu policjantki dotarły na najwyższy poziom, przebyły krótki korytarz i przeszły przez drzwi do apartamentu. Paskudne plamy krwi rzucały się w oczy, gdy tylko znalazły się na środku pomieszczenia.
Amy już w windzie zdradzała podekscytowanie spowodowane możliwością zobaczenia mieszkania swojej przełożonej. Wyraźnie zwolniła przed progiem jakby potrzebowała dodatkowej odwagi do jego przekroczenia. Będąc już w środku stała jak wryta nie do końca wiedząc jak się zachować. Dopiero słowa Inspektor przywróciły ją do rzeczywistości.
- Usiądź sobie tam - Irya odruchowo wskazała jedną z kanap przy których rozgrywała się niedawno jej walka o życie. Zaraz Irya zorientowała się, że czekanie aż ona się spakuje, tuż obok śladów niedoszłego zabójstwa może nie być dobrym pomysłem.
- Albo lepiej będzie tam - i machnęła ręką w kierunku części kuchennej, gdzie ona sama zwykła jadać samotnie posiłki. - Wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy - rzuciła przez ramię i ruszyła schodami w górę, do sypialni.
Amy posłusznie skierowała się na wyznaczone miejsce, ale chłonęła wszystko co miała w zasięgu wzroku. Można by powiedzieć, że chciałaby mieć oczy dookoła głowy.

Irya z garderoby wyłuskała torbę podróżną i zaczęła pakować do niej koszule, spodnie i całą masę rzeczy która mogła jej się przydać mieszkając poza domem. Zabrała jeszcze kilka sentymentalnych bibelotów oraz książkę, którą czytała poprzedniego dnia nim zmorzył ją sen.
Pakowanie się zmęczyło ją i musiała sobie na chwilę przysiąść na łóżku. Wyciągnęła z kieszeni spodni telefon, na którym usiadła. Przyglądając się wygaszonemu ekranowi zastanawiała się czy nagrania cokolwiek będą w sobie zawierać. Teraz musiały już tylko wrócić z Lewis na posterunek i to obejrzeć, przeanalizować…
Inspektor ziewnęła przeciągle.
Był już wieczór, jej dnia wolnego, który stracił się na całkiem nieprzyjemnych wydarzeniach. Jeszcze nigdy Corday nie miała takiego bądź co bądź traumatycznego zdarzenia w swojej karierze. Owszem celowano do niej z broni, sama nie jednego człowieka ukartupiła już, ale… Zostać zaatakowanym w swoim domu, strefie prywatnej, którą z góry człowiek traktuje jako bezpieczną, to już było zupełnie co innego.
Irya przetarła twarz dłonią.

Wiedziała dobrze, że nie mogła tu zostać, bo i tak nie zmruży już w tym miejscu oka. Dlatego przecież się pakowała, by już do tego mieszkania nie wrócić, a żeby goście od przeprowadzek zajęli się resztą.
- Zdecydowanie muszę dziś już odpuścić z pracą - mruknęła do siebie pod nosem. Ale z drugiej strony ciekawość zżerała ją od środka czy nagrania coś nowego wniosą. Na to jednak miała rozwiązanie. Blondynka już miała wstać z łóżka gdy odezwał się jej telefon, sygnalizując nadejście wiadomości. Irya spojrzała na ekran i skrzywiła się po przeczytaniu jej.

Cytat:
Napisał David
Wszystko w porządku?
- Już wie… - jęknęła. Miała nadzieję, że jakoś jej się upiecze tłumaczenie przed nim. Ale najwidoczniej ktoś już mu uprzejmie doniósł co się wydarzyło. Przynajmniej była pewna, że nie powie on tego jej matce. Ta to chyba by osiwiała gdyby dowiedziała się o tym co wyrabiała w pracy jej córka.
Irya westchnęła przeciągle i zastanowiła się nad jego pytaniem. Czy może być wszystko w porządku jeśli wracasz do domu a tam czeka na ciebie naćpany gość z zamiarem zabicia ciebie? Czy może być jakkolwiek w porządku kiedy masz przeczucie, że ledwo spotkany typ, będący prawnikiem, jest jakimś psycholem, który z niewiadomego nasyła na ciebie wcześniej wspomnianego naćpanego gościa?
- No chyba nie bardzo… - sama sobie podpowiedziała i zaczęła pisać odpowiedź.

Cytat:
Brzmi to gorzej niż było naprawdę. Zadzwonię jak dojadę do hotelu
Wysłała i wstała z łóżka. Schowała telefon do tylnej kieszeni, wzięła do ręki torbę i zeszła do Amy na dół.

- Chodź, przejrzymy te nagrania - powiedziała do Lewis, a ta gwałtownie podniosła w jej kierunku głowę i zerwała się na nogi jakby robiła coś niestosownego. Widząc inspektor z torbą na ramieniu odezwała się do niej.
- Ładne mieszkanie. - Był to bezpieczny zwrot, którym Amy celowo zakamuflowała wrażenie jakie wywołało na niej mieszkanie. - Szkoda go będzie - dodała z wyraźnym żalem w głosie.
- To prawda - odparła z niezadowoleniem Irya i podeszła do biurka, z którego wzięła swój prywatny przenośny komputer. Postawiła go na kuchennym blacie, włączyła wpisując hasło i podpięła telefon, zgrywając z niego pliki. Włączyła po kolei każde nagranie i intensywnie wpatrywała się w nie.
Nagranie zaczęło się od północy. Na początku widać było tylko ospałego pracownika nocnej zmiany i opustoszały hol recepcji. Zabawne, jak wiele obecnie używanych terminów pochodziło z Ziemi mimo, że kompletnie przestały być spójne z realiami. Zachował się też 24-godzinny “dzień pracy” i nadal funkcjonował.

Corday zaczęła klikać na suwaku nagrania przesuwając je do przodu, aż do czasu jaki zarejestrowała na monitorze strażnika w garażu. Obsługa wymieniła się i Inspektor rozpoznała parę, która w tym momencie obsługiwała recepcję. Ruchu faktycznie nie było prawie żadnego. Mignęła sprzątaczka, konserwator, jakiś kurier. W końcu Irya znalazła odpowiednią godzinę i przestała ingerować w płynność nagrania.

Przez kilka minut nic się nie działo, aż w końcu w drzwiach windy pojawił się Morgan. Corday nie pomyliła by go z nikim innym. Po kilku krokach przystanął patrząc na recepcję jakby zastanawiał się nad czymś. Następnie ruszył w kierunku obsługi.
Najpierw podszedł do mężczyzny i zamienił z nim kilka słów. Recepcjonista coś odpowiedział, skinął głową po czym rzucił krótkie zdanie w stronę swojej koleżanki i odszedł od stanowiska. Udał się w kierunku toalety. W tym czasie Morgan z uśmiechem podszedł do kobiety i zaczął rozmowę. Po kilku zdaniach kobieta podniosła słuchawkę telefonu, ale cały czas wpatrzona była w rozmówcę. Irya skupiła uwagę na telefonie, ale nie zauważyła aby ręka recepcjonistki w ogóle poruszyła się w tamtym kierunku. Kobieta odłożyła słuchawkę, po czym wpisała coś do komputera i odczytała dane z ekranu. Morgan odpowiedział coś krótko, a jego mowa ciała i mimika twarzy sugerowała pochwałę lub zadowolenie.
Rzucił jeszcze coś co wyglądało jak pożegnanie i ruszył z powrotem w kierunku drzwi windy.
Chwilę potem kolega recepcjonistki wrócił na stanowisko i odezwał się do koleżanki. Ona jakby wyrwana z głębokiego zamyślenia coś odpowiedziała, potarła skronie i skierowała się w kierunku toalety.

Irya miała nietęgą minę. To co zobaczyła ani nie potwierdziło, ani co gorsza nie zanegowało jej wstępnych założeń. Spokojnie mogła podciągnąć jego zachowanie zarówno pod badanie terenu, jak i zwykłe zagubienie osoby będącej w tym budynku po raz pierwszy.
Blondynka westchnęła i sięgnęła po przenośną pamięć, na którą zaczęła zgrywać pliki z telefonu.
- Trzeba to dać technikom do obrobienia, może będzie widać co ona mu odczytała - powiedziała do Lewis i wskazała palcem na recepcjonistkę widniejącą na zatrzymanym kadrze nagrania.
- Niewiele z tego mamy - podsumowała zatroskana Amy. - Spróbuję coś jeszcze pogrzebać w danych jutro na posterunku.
Inspektor odsunęła się od monitora i skrzyżowała ręce na piersi.
- Dobra, zbieramy się. Odwiozę cię do komisariatu - powiedziała blondynka i po odpięciu pamięci od komputera podała nośnik danych Amy.

Nie tracąc więcej czasu kobiety opuściły mieszkanie i wkrótce znalazły się na parkingu, gdzie po zapakowaniu przez Iryę bagażu do auta, zasiadły w jego fotelach i ruszyły w drogę powrotną na komisariat. Inspektor cały czas zastanawiała się już tylko nad tym do którego hotelu się udać i nie podjęła tej decyzji nawet gdy dojechały przed budynek ich pracy. Corday zatrzymala auto przed głównym wejściem, nie kłopocząc się zajeżdżaniem na parking.
- Do zobaczenia jutro - pożegnała się z Amy, uśmiechając przyjacielsko.
- Do jutra - odpowiedziała dziewczyna z pocieszającym uśmiechem.

I Inspektor znów była w drodze, tym razem już sama. Nie mogąc się zdecydować na nocleg przez krótką chwilę rozważała opcję pojechania do swojego starego mieszkania. Ale wizja konieczności jechania jeszcze półtorej godziny, gdy już miała dość i chciała się po prostu położyć do łóżka, sprawiła, że szybko podjęła decyzję o zameldowaniu się w najbliższym hotelu, o odpowiednim poziomie świadczenia usług.
- I i koniecznie po drodze muszę kupić coś przeciwbólowego… - mruknęła, gładząc się dłonią po ranionym boku, bo powoli zaczynała odczuwać dyskomfort

***


Wkroczyła do hotelowej recepcji i z miną wyrażającą, że jest w mało socjalnym nastroju, poprosiła o pokój dla siebie. Na razie na tydzień. Apartament znajdował się na ostatnim piętrze wieżowca, który zajmował hotel. Irya jeszcze w windzie łyknęła tabletki przeciwbólowe, w imię zasady lepiej zapobiegać niż leczyć, co w tym przypadku oznaczało tyle, że lepiej nafaszerować się lekami teraz kiedy ledwo co boli, niż kiedy ból wejdzie ze swoim właściwym natężeniem.
Po przekroczeniu drzwi od razu zaczęła się rozbierać. W łazience miała wielką wannę z hydromasażem, co ją w pierwszej chwili ucieszyło. Do czasu aż nie zdała sobie sprawy, że ze świeżą raną to może sobie tylko pomarzyć. Żeby więc poprawić sobie humor, zamówiła obfitą kolację do pokoju, a w oczekiwaniu na nią, zaczęła zaprawiać się whisky z dobrze zaopatrzonego barku w części salonowej apartamentu.

Irya ze szklaneczką rdzawego alkoholu stanęła w oknie pokoju. Lubiła to robić w swoim niedawnym mieszkaniu. Zawsze wybierała takie, z których mogła mieć taki właśnie widok. W patrzeniu z góry na miasto było coś uspokajającego, pozwalającego zdystansować się od rzeczywistości. Ale nie dzisiaj. Szczególnie, że dzień był pochmurny i niewiele promieni słońca się przez nie przebijało, co tylko potęgowało negatywne odczucia.


Teraz blondynce po głowie chodziło tylko szukanie wytłumaczenia na to co wydarzyło się tego dnia. To było nieprawdopodobne, niepokojące i w ten dziwny sposób ekscytujące. Corday ciągnęło do dziwnych i trudnych spraw. Proste ją nudziły, wolała je przekazywać innym. Inspektor przymknęła oczy i wspomniała tamtą chwilę. Twarz Hilla była zupełnie inna niż na przesłuchaniu. Wogóle nie wyrażał bólu przyjęcia dwóch strzałów. Działał dopóki nie trafiła go w witalny punkt.

Rozmyślania przerwało jej pukanie do drzwi. Po otwarciu kelner wepchnął do apartamentu wózek z jedzeniem i po otrzymaniu napiwku zniknął szybciej niż się pojawił. Irya zamknęła drzwi i po krótkim rozejrzeniu się, wkładając wiele wysiłku przesunęła biurko, zastawiając nim drzwi.
- Ostrożności nigdy za wiele - powiedziała do siebie z ironią i zainteresowała się jedzeniem. Siedząc na kanapie, zajadając się różnymi smakołykami z kuchni, wróciła do tego co przerwał jej kelner.

- Po co się kłopotać i tyle wysiłku wkładać, żeby pozbyć się inspektora i dealera… - nie dawało jej to spokoju. Pomimo posiadania zaawansowanych zabezpieczeń napastnik i ten kto go przyprowadził, weszli do jej mieszkania szybciej niż ona sama, często szukając gdzie zapodziała klucze.
W końcu zmęczenie i sytość ewoluowały w senność. Zadzwoniła jeszcze, tak jak obiecała, do Davida.
Luźna rozmowa z nim, bo jak ognia unikała wchodzenia w szczegóły, pomogła jej zapanować nad kiełkującą w niej paranoją i ogólnie odetchnąć od zmartwień.
Dopiero wtedy poszła do łazienki zmienić sobie opatrunek i wziąć szybki prysznic. Opatulona hotelowym szlafrokiem padła na łóżko i od razu zasnęła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 31-01-2019 o 11:43.
Mag jest offline  
Stary 01-09-2017, 13:25   #27
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 10 czwartego miesiąca roku

Gdy Corday otworzyła drzwi do biura zobaczyła stojącego Sinclaira z wyrazem twarzy jakby szukał winnego lub kozła ofiarnego. Ramsey, Cooper i Lewis wyglądali na ogromnie zapracowanych i tylko zerkali w stronę nabuzowanego szefa. Gdy komendant zauważył stojącą w drzwiach inspektor zatrzymał na niej wzrok, który na chwilę ześliznął się na jej zraniony bok. Trwało to może sekundę. Gdy spojrzał jej znowu w oczy przywołał na twarz uśmiech zadowolenia.

- O! Dobrze, że jesteś. Przed chwilą była strzelanina w siłowni na 16 przecznicy. Pojedziesz tam i zobaczysz o co chodzi. Adres masz tutaj - powiedział rzucając kartkę na blat i odwracając się w kierunku swojego gabinetu. - A i możesz kogoś ze sobą wziąć - rzucił przez ramię.
- Ej, ale ja tu mam roboty od groma! - typowym dla siebie zwyczajem Irya postawiła się swojemu przełożonemu. Zdjęła z siebie płaszcz i uwiesiła na stojaku w przejściu. Nieśpiesznym krokiem ruszyła ku Sinclairowi. - Muszę się dowiedzieć kogo niby odwiedzał Morgan w mojej kamienicy na dzień przed atakiem na mnie. Muszę znaleźć dowód na to, że to on wprowadził do mojego mieszkania Hilla i naprał go czymś - wyrzuciła z siebie, nie krępując się obecnością pozostałych.
Sinclair zatrzymał się przy drzwiach do biura z ręką na klamce.
- Owszem, mamy roboty od groma i doniesienie o strzelaninie też jest jej cześcią. Jeśli wczoraj z pomocą Lewis nie znalazłaś wystarczających dowodów to zostaw resztę technikom. Może oni coś wygrzebią. Jeśli będziesz nad nimi stała to nic nie przyspieszysz. - Sposób w jaki wypowiedział ostatnie zdanie sugerował jakby nieraz to sprawdzał osobiście.
- Masz jakiś konkretny trop? Chcesz kogoś przesłuchać? Potrzebujesz nakazu? Tylko szybko bo wychodzę i będę za parę godzin.
- Jeszcze nic nie mają? - jęknęła Corday w akcie wielkiego niezadowolenia z opieszałości tutejszych techników. Jej postawa od razu się zmieniła - Jeszcze wczoraj dostali wszystko, od tego zależą dalsze kroki - skrzyżowała ręce na piersi i nieco się wygięła, bo zabolało ją w boku.
- Wydaje się, pani inspektor, iż nasi technicy potrafią pogodzić szacunek do pracy z szacunkiem do samych siebie i nie zarwali nocy aby analizować dane od ciebie, które w zasadzie i tak nie można potraktować jako dowód. Aby takim były musiałyby być pozyskane przez odpowiednio uprawniony personel, czyli naszych techników, bezpośrednio z miejsca zdarzenia - stwierdził komendant zachowując pozory całkowitej powagi przy wsuwaniu ręki w rękaw płaszcza. - Ale jeśli się da to na pewno coś wygrzebią. Znają się na swojej robocie - dodał pocieszająco.

Irya chwilę się przyglądała komendantowi w końcu przewróciła oczami. Ostatecznie uznała, że ma rację, siedzenie na karku nikomu jeszcze nie pomagało w pracy. - Dobra, to już zajmę się czymś przydatnym... - rzuciła i spojrzała po wielce zapracowanych podwładnych. - Cooper, idziemy - powiedziała i odwróciła się na pięcie kierując do wyjścia, po drodze sięgając po płaszcz, który ledwo co powiesiła.
Sinclair niepokojony przez nikogo innego minął ją w pośpiechu wychodząc z biura.

- Czyim dzisiaj jedziemy… I kto prowadzi? - zapytał nauczony doświadczeniem Cooper po zrobieniu kilku kroków od swojego biurka.

Irya nie odpowiedziała mu bo jej wzrok skupiony był na ich koleżance z pracy.
- Amy, jak coś znajdziesz to od razu do mnie dzwoń! - powiedziała do Lewis i dopiero wtedy ruszyła do drzwi. Dopiero za nimi, idąc przez korytarz Inspektor zainteresowała się swoim towarzystwem.
- Ty prowadzisz, bo mnie uwiera pas kierowcy - odpowiedziała w końcu na pytanie Coopera i poklepała się lekko po boku, gdzie miała opatrunek. - Pasowałoby wziąć radiowóz, będzie się mniej rzucał w oczy - zażartowała sobie na koniec.
- W takim razie może lepiej weźmiemy mój służbowy - skwitował Cooper.

***

Ruch na drodze był duży jak zwykle, ale przy klubie znajdującym się na 16 przecznicy była jakby bańka powietrza. Gapie stali w niedalekiej odległości, ale przy samym budynku było pustawo. Tylko sporadyczni przechodnie decydowali się na przejście przed witryną, ale i tak praktycznie wchodząc na jezdnię. Cooper włączył koguta za przednią szybą, dał pojedynczy sygnał syreny policyjnej i wjechał na chodnik w przerwie jaka powstała po rozstąpieniu się ludzi. Udało mu się zaparkować zaraz przed wejściem.
Przez okna budynku widać było, że wewnątrz kręcili się ludzie ubrani w pancerze typowe dla agencji ochrony i targali po podłodze czarne worki wielkości człowieka. Ich zachowanie nie było standardowe według wiedzy Corday. Tym bardziej, że wezwanie pochodziło podobno od anonimowego obserwatora.
W wejściu do budynku stał mężczyzna skierowany plecami do ulicy. Miał na sobie kiczowaty w kroju garnitur, a mowa ciała i sposób wypowiedzi przez telefon jaki dało się wychwycić z tej odległości, sugerował cwaniaka i dorobkiewicza. Sprawiał wrażenie lekko zatroskanego sytuacją.

Blodnynka sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej tabletki przeciwbólowe, żeby nie wyglądać jak paragraf za każdym razem gdy będzie chciała stanąć prosto, a rana na boku będzie mieć zamiar dać jej stanowcze "nie". Łyknęła dwie tabletki i zapiła kawą którą zgarnęli po drodze w to parszywe miejsce.
- Czy tylko mi nazwa tego przybytku kojarzy się z gośćmi od Mishimy? - Irya rozglądając się po okolicy przez przednią szybę auta, skomentowała szyld jaki widniał na elewacji budynku. - Śmierdzi to na kilometr porachunkami między gangami - westchnęła i sięgnęła do boku, by upewnić się, że ma pistolet przy sobie. Jej wzrok zatrzymał się na jednym z opancerzonych ludzi, widocznych przez witrynę. - Czuję się tak, źle ubrana do sytuacji - mruknęła i spojrzała na Coopera. - Chodź, zagadamy z tamtym pozerem - skinęła głową w kierunku cwaniaczka w garniaku. Po tych słowach wysiadła z pojazdu i skierowała swoje kroki prosto do wcześniej wspomnianej osoby.

- Inspektor Corday - wyciągnęła odznakę i przedstawiła nim tamten mógł się do niej odezwać. - Jest pan może świadkiem tego co tu zaszło? - zapytała.
Mężczyzna właśnie skończył rozmawiać i odwrócił się chowając telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Teraz było widać lepiej, że jego garnitur mimo kiczowatego kroju jest wykonany z najlepszego rodzaju importowanego materiału.


Początkowo miał zbolałą minę, którą szybko zastąpił nieszczerym uśmiechem. W głowie Corday zakołatała pojedyncza myśl “oślizły typ”.
- David Collins. Niezmiernie mi miło - odpowiedział w sposób, który dla wielu osób mógłby być odebrany jako szczery. - Nie jestem świadkiem tylko właścicielem tego budynku. Co za tragedia. Nie dość, że potrzebny będzie remont to jeszcze taka zła reklama. - Przejęcie w jego głosie było szczere. - Na szczęście moi ludzie sobie ze wszystkim poradzili. - Teraz Corday była w stanie wyczuć nutkę satysfakcji.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 29-08-2018 o 15:49. Powód: dodana data
Raga jest offline  
Stary 10-09-2017, 22:40   #28
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday zrobiła współczującą minę. Mogła sobie tylko wyobrazić jak bardzo klientela tego biznesmena może się zrazić do przychodzenia w miejsce gdzie... Inspektor kątem oka spojrzała na sprzątających pobojowisko pracowników Collinsa... Można wrócić o 21 gram lżejszym. Bo tyle ponoć traciło ciało, gdy po śmierci opuszczała je dusza. Irya znów skupiła się na swoim rozmówcy, robiąc pełną powagi minę.

- Czyli przyjechał tu pan po tych wydarzeniach? - dopytała by mieć pewność. Jej wprawne oko detektywa śledczego nie zauważyło śladów krwi, ani choćby zagniecenia materiału jego kiczowatego garnituru. - Miło, że zaczęliście już robić porządki, ale niestety w takich sprawach się tego nie robi, tylko wzywa policję i czeka - powiedziała dobrotliwym głosem, w tonie pouczenia. - Cooper, dzwoń po techników, niech już się pakują na wyjazd - rzuciła do podwładnego. - Zechciałby pan oprowadzić nas po swoim przybytku i opowiedzieć co pan wie o wydarzeniach jakie miały tu miejsce? - zapytała właściciela budynku i zrobiła od razu krok w kierunku siłowni.
Collins przyspieszył kroku aby dopaść drzwi jako pierwszy i otworzyć je przed panią inspektor. Gdy Corday minęła próg wszedł zaraz za nią zmuszając Coopera do przytrzymania sobie drzwi.
- Niewiele jest tutaj do oglądania - zaczął z udawaną skromnością - Ot zwykła siłownia i sala do ćwiczeń. Za to uczymy tutaj mojej autorskiej sztuki walki. - Mówiąc to stanął pyszniąc się obok plakatu z jakichś mistrzostw i ewidentnie wyczekiwał entuzjastycznej reakcji.
Collins wyglądał na nim na dużo młodszego, ale o turnieju czy samej sztuce walki Irya nigdy nie słyszała. Cooper, niewidoczny dla mężczyzny, przewrócił znacząco oczami dając do zrozumienia, że poziom samozajebistości tego osobnika jest mocno ponadprzeciętny.
- Co do całego zajścia to nie uważałem za konieczne dzwonienia po policję. Żaden cywil nie ucierpiał, a moi chłopcy również nie doznali żadnej szkody. - W oczach mężczyzny była ewidentna buta. Corday zastanawiała się, czy celowo próbuje ich zdyskredytować, ale po chwili dotarło do niej to co przed chwilą pokazał Cooper. Collins to jakiś narcyz.
W tym momencie uwagę policjantki zwróciło kilka aspektów. Z jednego z worków wystawał rękaw skórzanej kurtki i ręka z tatuażem węża. Jeden z ochroniarzy miał przy pasku maskę gazową, a w powietrzu unosił się delikatny zapach pozostałości po gazie łzawiącym.

- Ilu było napastników? Został ujęci, czy zbiegli z miejsca zdarzenia? - pytała dalej Irya, zachowując pełen profesjonalizm i nawet przez chwilę nie dała po sobie poznać, że gość ją irytuje. Już sobie w myślach robiła zapewnienia, że wyżyje się na siłowni, choćby na tej na posterunku, ale zaraz przypomniała sobie że jeśli nie chce się z raną użerać dodatkowe dni to musiała sobie dać na wstrzymanie wysiłek fizyczny.
Inspektor zaraz podeszła do worków, po drodze wyciągając z kieszeni jednorazową rękawiczkę, którą założyła na dłoń. Pochyliła się nad workiem i rozsunęła go by przyjrzeć się trupowi.
- Napastników było ośmiu - powiedział Collins zerkając odruchowo na stertę worków.
- Piękno w tej tragicznej sytuacji właśnie polega na tym, że nie udało im się zbiec. Niestety z drugiej strony moi ludzie byli aż tak skuteczni, że żaden nie został ujęty żywy. - na jego twarzy pojawiło się autentyczne rozczarowanie. Corday mogła się jedynie zastanawiać co Collins zrobiłby gdyby jeden z nich wpadł żywy w jego ręce.
- Faktycznie szkoda - przyznała blondynka. Żywy sprawca napadu ją tym bardziej by ucieszył. - Zabieramy zwłoki do identyfikacji - dodała od razu. - Jakieś ofiary po stronie pana pracowników albo klientów?
- Żadnych - odparł z satysfakcją Collins.

Gdy przyjechali technicy właściciel i jego ludzie grzecznie schodzili funkcjonariuszom z drogi, ale widać było że Collins jest mocno niezadowolony z tego, że nie jest w centrum uwagi. Zwłoki sprawnie zostały zapakowane do furgonetki, miejsce zdarzenia zbadane i zabezpieczone żółta taśmą policyjną. Jeden z techników obiecał przedłożyć raport wstępny jeszcze tego samego dnia.
Corday w myślach zrobiła sobie szybki rachunek sumienia czy niczego nie przeoczyli i czy na pewno dopilnowała by wszystkie niezbędne procedury zostały spełnione.
Cooper częściowo z nudów, a częściowo kierowany chyba swoją naturą kręcił się w okolicach worków. Kucnął przy jednym, rozsunął go i zaglądnął do środka. Potem wyrywkowo do jeszcze kilku po czym wrócił do Collinsa.
- Ofiary nie posiadają przy sobie broni - zaczął stwierdzeniem sierżant. - Zakładam, że jest ona w pana posiadaniu. Sugeruję jej zwrot - dokończył ostrzej.
- Oczywiście. - Collinsowi widać było to bardzo nie na rękę, ale wydał dyspozycję jednemu ze swoich ludzi, który przyniósł torbę z ciężką zawartością i wręczył ją technikom.
- Nagrania zabezpieczyliście? - Corday w międzyczasie dopytała technika.

- Nie ma tutaj żadnych urządzeń rejestrujących. Możemy jedynie zbadać miejsce zdarzenia - usłyszała w odpowiedzi.
Irya przewróciła oczami.
“Takie oczywiste, przecież po co mieliby mieć monitoring akurat kiedy napad robi im przeciwna banda gangsterów” w sarkastycznym tonie przeszło przez myśl Inspektor. Przynajmniej mogła bardzo łatwo i bez większych skrupułów, zamknąć tą sprawę. Nie pozostawało jej więc nic innego jak skierować swoje kroki do samochodu, gdzie czekał już na nią Cooper. Ona sama już nie mogła się doczekać powrotu na posterunek, by zacząć z pełną premedytacją sterczeć nad ludźmi analizującymi dane z ataku na nią

***

Raport techników na podstawie wizyty Morgana w hotelu niewiele wniósł. Nagranie nie posiadało fonii. Ekran monitora pod tym kątem kamery był nie do odczytania. Wszystkie pozostałe informacje za to potwierdziły to co Corday już wyciągnęła od recepcjonistki.
Siedząc przy swoim biurku i popijając zimną kawę po raz kolejny czytała raport techników. Irya nie była zadowolona z efektów ich pracy. Skomentowała to jednak wyłącznie westchnięciem. Nie mogła przecież wykluczyć, że Morgan faktycznie nie miał powiązania z napadem na jej osobę. Czemu wogóle się tak sama jego upięła?
“Bo mi się nie spodobało pierwsze wrażenie” odpowiedziała sobie, wspominając tą chwilę kiedy poznała pana prawnika. W kościach czuła, że jest ciemnym typem, który po prostu świetnie prosperuje dzięki znajomości prawa i prześlizgiwania się w jego granicach.
Z tego wszystkiego zdecydowała, że musi się przewietrzyć. Wstała ze swojego stanowiska pracy i rzucając krótkie “idę na lunch” przez ramię, złapała za płaszcz i wyszła z biura.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 19-09-2017, 14:27   #29
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Po drodze do restauracji zadzwoniła, by na posterunek dostarczono porządny ekspres do kawy oraz zapas dobrze palonej kawy. Na miejscu nie potrafiła się skupić na delektowaniu dania zaserwowanego przez szefa kuchni. Stukając rytmicznie sztućcem o talerz zastanawiała się co też mogła przeoczyć w własnej swojej sprawie. Znała się i ufała sobie samej na tyle by móc założyć, że dopilnowała wszystkiego. Niestety techników nie znała. Nie można było wykluczyć, że Morgan czy jego ludzie z którymi mógł być skoligacony, mieli swoje wtyki na posterunku…

- Zdecydowanie za dużo myślę o tym facecie - zganiła się w myślach Irya i w końcu zabrała się za jedzenie już nieco wystygniętego dania.

Najedzona wróciła do pracy. Zasiadła ponownie za biurkiem i wpatrując się w sufit zachodziła w głowę jak można było tak doskonale zaplanować włam do jej mieszkania. Bo przecież dzisiejsza strzelanina nie obeszła jej za bardzo i całe zaangażowanie skończyło się wraz ze spisaniem raportu, który radośnie wręczy Komendantowi, jak ten tylko pojawi się w robocie.

Po kilku godzinach od powrotu Iryi na posterunek przyszedł raport od techników z siłowni Collinsa. Wszystkie ofiary prawdopodobnie należały do tego samego gangu. Załączone zostało zdjęcie tatuażu na prawym przedramieniu symbolizujące węża. Wszyscy zginęli od ran postrzałowych. Rany wlotowe umieszczone na plecach u większości ofiar sugerują atak z zaskoczenia. Ślady strzałów z ich broni, pozostawione na ścianach, są nieliczne. Broń jakiej użyto to automatyczna broń długa. Na podstawie łusek potwierdzono producenta - Capitol. Taka broń nie jest dopuszczona do użytku bez odpowiednich pozwoleń.

“Widać dostali cynk, że zjawią się nieproszeni goście i wzięli ich na zasadzkę” pomyślała Irya analizując raport. “W sumie to się nie dziwię, sama bym podobnie zrobiła. Przynajmniej drugi raz zastanowią się czy to dobry pomysł przychodzić w kominiarce i strzelać w kogo popadnie” Corday nie należała do osób, które jakoś szczególnie martwią się o żywot bliźniego. Uznawała, że jeśli ktoś skrupulatnie dąży do zrobienie sobie krzywdy to trzeba zrozumieć to pragnienie i po prostu mu na to pozwolić.
To co jednak wymagało uwagi to pochodzenie amunicji. Przemyt nie był czymś na co można było machnąć ręką.

- Cooper, zaproś nam pana Collinsa na przesłuchanie - odezwała się do podwładnego, spoglądając znad akt na mężczyznę. - Będzie musiał się wytłumaczyć. Lepiej dla niego, żeby miał zezwolenie - dodała, odkładając teczkę na blat biurka.

***

Dwie godziny później postać Coopera ponownie pojawiła się w drzwiach biura.
- Collins czeka w pokoju przesłuchań, proszę pani - poinformował sierżant. - Jest mocno oburzony, ale nie stawiał oporu.
Corday pamiętała dosyć dobrze pokój, który ukazał się jej po otworzeniu drzwi. Nic się w nim nie zmieniło od jej ostatnich przesłuchań. W sumie niewiele mogło się tam zmienić. Collins nerwowo chodził tam i z powrotem po pokoju z “petem” w dłoni. Na odgłos otwieranych drzwi zatrzymał się i wbił pretensjonalne spojrzenie we wchodzącą inspektor.
- Jak tak można! Uczciwego obywatela! Nawet bez żadnych zarzutów! Wie pani ile będzie mnie kosztować czas jaki tutaj zmarnuję?! Jestem bardzo zajętym biznesmenem! - wypluwał zarzuty jak z karabinu.

Corday ciężko westchnęła, gdy w myślach odliczała do dziesięciu, by nie powiedzieć czegoś niemiłego temu typkowi.
- Proszę usiąść i zgasić papieros - poleciła spokojnym tonem i sama podeszła do stołu. Położyła na nim akta sprawy przybytku Collinsa i zajęła swoje krzesło. Oparła się łokciami o blacie i splotła ze sobą palce swoich dłoni. - Z ciał napastników wyciągnięto naboje, na które potrzebna jest koncesja. Proszę o przedstawienie jej. W innym wypadku zostanie złożone doniesienie w sprawie nielegalnego posiadania amunicji będącej pod ścisłym nadzorem na terenie Capitolu - wypowiedziała to bardzo lekko, ale w jej tonie głosu wyraźnie można było odczytać, że sprawa jest poważna.

- Nie mam jej przecież przy sobie, ale na pewno możecie sprawdzić, że między innymi jestem właścicielem freelancerskiej agencji ochroniarskiej. Muszę przyznać, że trochę zachodu mnie to kosztowało, ale licencję zdobyłem legalnie!

Akta jakie Lewis przygotowała przełożonej na temat Collinsa zaraz przed przesłuchaniem nie wspominały o licencji, ale nie znaczyło to, że jej nie posiadał. Pewność siebie mężczyzny albo potwierdzała jego słowa, albo świadczyła o jego ponadprzeciętnym cwaniactwu. Faktycznie zdarzało się iż wolne agencje dostawały licencje na długą broń od Capitolu, ale zwykle nie potrzebowały takiego wyposażenia przy swojej działalności. Corday była jednak przekonana, że jeśli nawet jakiś Capitolski urzędnik przyjął łapówkę od Collinsa to tylko po to, żeby się go jak najszybciej pozbyć. Chyba żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie chciałby mieć z nim wiele wspólnego.

Nawet jeśli informacja o licencji była prawdziwa, to sytuacja jaka zaszła w jego lokalu była bardziej egzekucją niż równą walką. Napastnicy byli co prawda uzbrojeni, ale nie wyglądało na to, że zrobili coś więcej ponad wtargnięcie do budynku.

Akta potwierdzały, że dla Collinsa pracowało około 40 osób. Kilka osób zajmowało się obsługą jego “siłowni”, ponad połowa to ochrona i typowe mięśniaki, ale intrygującą informacją było, że kilkanaście osób było zatrudnionych w jego agencji detektywistycznej.
Ostatnia informacja jaką w aktach zaserwowała Lewis była jednak wisienką na torcie. Okazuje się, że majątek Collinsa opiewa na kilkanaście milionów Kardynalskich Koron, co plasuje go praktycznie na poziomie Morgana.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 01-11-2017, 21:18   #30
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Irya ledwo powstrzymała się by nie zaśmiać się. Albo miała farta do bogaczy, albo Sinclair specjalnie sobie zrobił z niej narzędzie do radzenia sobie z bogaczami. W sumie to mu się nie dziwiła, bo często ten typ ludzi potrafił być największym wrzodem na dupie.
- Posiadanie licencji agencji ochrony nie jest jednoznaczne z otrzymaniem licencji na ten typ amunicji. Proszę skontaktować się z kimś kto może nam dowieźć stosowne papiery - powiedziała Inspektor nie zrażona jego tonem głosu i sposobem bycia.

- Ale wy potraficie być upierdliwi - wyrwało się Collinsowi - Nie wiem czy gorsi jesteście wy czy to całe Crimeshield. - nazwa znajomej dla Corday organizacji wypowiedziana była z autentyczną awersją. - Przecież sami to możecie sprawdzić. Ale okay, okay. - Podniósł ręce w formie kapitulacji - Rozumiem, biurokracja i takie tam. Jeśli mogę wykonać telefon to moja sekretarka poda mi numer licencji. To już chyba możecie w komputerze sprawdzić?

Wyciągając informacje od przesłuchiwanego sprawiła, że policja miała mniej do roboty. Corday wezwała Lewis i przekazała jej informacje. Konstabl po jakiejś chwili wróciła, potwierdzając autentyczność licencji i potwierdzenie, że jest przypisana do Collinsa i jego firmy ochroniarskiej.
- No i ładne nam się wszystko wyjaśniło - uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny. - Teraz zostało nam już wyłącznie postępowanie w sprawie czy nie doszło do nadużycia warunków licencji. - Proszę o skontaktowanie się z kierownikiem ochrony, który odpowiadał za bezpieczeństwo pana nieruchomości w momencie napadu. Potrzebujemy dokładnych zeznań z tamtych wydarzeń.

- Szefa ochrony w zasadzie u mnie nie ma. Rozumie pani, jak człowiek sam czegoś nie dopilnuje to przeważnie wszystko szlag trafia. Ja za to jestem w stanie odpowiedzieć na pani pytania. No chyba, że chce pani usłyszeć relację kogoś kto brał w tym udział osobiście to wtedy musi pani przesłuchać moich ludzi.

"Ale przed wszystkim ile forsy się oszczędza" skomentowała w myślach Inspektor, ale jej przyjazny uśmiech nie zmienił się nawet trochę. Irya na dobrą sprawę mogłaby gościa jeszcze pomęczyć, potrzymać go tu. Wymyślić mu jeszcze jakieś problemy. Ale na dobrą sprawę co by z tego miała? Lubiła dziubać kijem co niektórych, czasem nawet walić nim po łbie, ale na to osobnik musiał sobie zasłużyć. Tu współpraca była bardzo owocna i bezproblemowa. Na dobrą sprawę, jakby tak popatrzeć, to ludzie Collinsa ubrudzili się za policję. A to już było coś.

- W takim razie proszę o wydelegowanie tu na posterunek dwójki z pana ludzi, którzy byli świadkami napaści na pana własność. Złożą zeznania, dołączymy je do akt co może nam pomóc w namierzeniu osób stojących za napaścią - odezwała się w końcu Corday uprzejmym tonem. Dla Collinsa znaczyło to tyle, że Inspektor idzie mu na rękę.
- Bardzo się cieszę, że udało nam się dojść do porozumienia. - powiedział Collins z uśmiechem wyciągając rękę do Inspektor. Ręka jednak nie została uściśnięta, ale mężczyzna zdawał się tym niezrażony. - Dzięki pani może jednak zmienię zdanie o tej instytucji - dodał sugestywnie rozglądając się po ścianach. - Jeśli chodzi o moich ludzi to zaraz wyślę ich do pani.

***

Było już kilka godzin po tym jak skończyła się zmiana Iryi, gdy ta siedziała przy swoim biurku i przeglądała zapisy z rozmów z dwójką pracowników Collinsa, tych od jego agencji ochrony. Blondynce nie chciało się już ich przesłuchiwać i kiedy jej podwładni się tym zajmowali, ona wyskoczyła na obiad i przy okazji wykonała telefon by zamówić porządny ekspres do kawy i zapas ziaren na posterunek. Po powrocie do biura wszystko już było gotowe i mogła zająć się swoją pracą.
Według zeznań obu ludzi dnia poprzedzającego strzelaninę, do siłowni należącej do Collinsa przyszło dwóch ludzi z gangu. Oznajmili trenerom, że przejmują lokal, dając im 24h na wyniesienie się z "ich" terenu. Pracownicy siłowni zgłosili to do szefa a ten zorganizował ochronę. Następnego dnia zasadzili się na wypadek powrotu tamtych dwóch. A gdy gangsterzy faktycznie się zjawili, ochrona ich zastrzeliła. Tak to wyglądało w skrócie. Pracownicy Collinsa jednak byli dość otwarci w wysławianiu się więc dowiedzieli się, że gangsterzy nie sięgnęli po broń, bo nie zdążyli kiedy uzbrojeni ochroniarze otworzyli do nich ogień.

No i niby wszystko było fajnie, bo w końcu odwalili robotę za policję i wywalili z tego świata kilku szemranych typów, to jednak pozostawał gorzki posmak. Collins takim zachowaniem jasno dał do zrozumienia, że nawet nie próbuje się kryć, że na własną rękę odpala sobie na dzielnicy swoją bojówkę. Do tego samodzielnie dochodząc do sprawiedliwości, łamie prawo. No i Collins był Freelancerem. Nie należał do żadnej korporacji, a odwalał samowolę na terenie będącym pod jurysdykcją Capitolu.
Corday była bardziej jak pewna, że Collins przewodził w swojej siatce przestępczej. Zapewne takim działaniem jak to w jego lokalu, chciał wysłać pozostałym wiadomość żeby z nim nie zadzierać. Robił sobie takie małe Crimeshield.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172