Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2018, 17:31   #41
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie informacja o tym, że Anderson tak szybko został przejęty przez wewnętrznych. - Irya mimo swoich niemałych umiejętności w czytaniu mowy ciała ludzi i ich mimiki nie była w stanie stwierdzić czy prawnik kłamie. Zbyt dobrze się kontrolował.
- Jednak, jak już pani mówiłem, bardzo nie leżała mi ta sprawa i ucieczka mojego klienta jest mi bardzo na rękę - Morgan przybrał konfidencjonalny wyraz twarzy. - Oczywiście mówię to pani nieoficjalnie - dodał już z szelmowskim uśmiechem. - Bardzo cieszy mnie fakt, że ten problem nie dotyczy również pani - oczy mężczyzny badawczo obserwowały twarz blondynki.
- Jeśli przeczucie mnie nie myli to nie spotkała się pani ze mną tylko po to żeby mnie o tym fakcie poinformować. Jaki jest prawdziwy cel naszego spotkania? - Morgan uśmiechając się przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy.

- Przyjmijmy, że to ciekawość mnie tu przywiodła - stwierdziła Irya i zamknęła menu, które od razu odłożyła na blat stolika. - Dopóki pana nie spotkałam to nudno miałam w pracy. Jednen pana klient po wyjściu odwiedził mnie w domu i próbował zadźgać nożem, drugi zbiegł - wzruszyła ramionami, a w jej tonie można było się doszukać sarkastycznej nuty. Na koniec lekko się uśmiechnęła, może nawet nieco wyzywająco.

- Wyjście zza bezpiecznego biurka do pracy terenowej często wiąże się również z pewnymi zagrożeniami - zdanie było niby oczywiste, a jednak posiadało drugie dno. Być może nawet trzecie. - A cóż takiego ciekawego może być w mojej osobie, że postanowiła pani ze mną zjeść lunch? - zagadnął Morgan, który najwidoczniej wybrał już dla siebie danie gdyż również odłożył kartę.

- Zaintrygowało mnie to co pan powiedział. "Utrata" klienta jest panu na rękę? - przyglądając mu się przechyliła lekko głowę. Wtem pojawił się przy niej kelner, zwracając na siebie uwagę Corday.

- Jak by to ująć… - mężczyzna zastanowił się. - Klient klientowi nierówny. Założę się, że pani ma również śledztwa, na dokończeniu których wcale pani nie zależy i przy przekazaniu których pani wcale nie rozpacza - prawnik wydawał się być bardzo pewny w swojej hipotezie.

- Poproszę to co ostatnio, dla mojego gościa również - powiedziała, nie dając prawnikowi możliwości zabrania zdania w sprawie swojego zamówienia. Kelner nawet nie dyskutował, skinął głową i zabierając karty dań, odszedł od stolika. Irya wróciła spojrzeniem na Morgana i oparła się łokciami o blat stolika.

- Czyta pani w moich myślach - Morgan uśmiechnął się szeroko. - I tak miałem zamówić to samo co pani.

Corday odwzajemniła uśmiech w bardzo szczerym tonie.
- Interesujące ze względu na to, że spodziewałam się, że prawnicy mogą sobie wybierać sprawy które chcą prowadzić, szczególnie taki o pana renomie - dokończyła swoją wypowiedź Corday.

- Właśnie ze względu na renomę niektórych zleceń nie można odrzucać - odparł prawnik tym razem zachowując powagę. - Grozi to zszarganiem sobie opinii. Czy u was tak samo wezwania są inaczej traktowane w zależności od wagi osoby, której dotyczą? - po raz kolejny pytanie było zadane tendencyjnie.

- No cóż, jeśli jest się samemu sobie szefem to chyba ma się większe pole do decyzji. Ja
natomiast muszę wykonywać polecenia służbowe, które dostaje od swojego przełożonego, więc nie mam nic do gadania - odparła Irya z mrugnięciem oka. - Apropo pracy... Chodzi mi po głowie zaskarżenie firmy obsługującej nieruchomości w kamienicy, w której mieści się moje nowe mieszkanie. Chodzi o rażące zaniedbania w związku, z którymi doszło do zagrożenia życia. Byłby pan zainteresowany reprezentowaniem mnie? - zaproponowała.

- Posiadanie przełożonego, który w razie potrzeby potrzeby poniesie wszelkie konsekwencje jest bardzo wygodne, panno Corday. - Zdanie było wypowiedziane w formie żartu, ale mroczna aura mu towarzysząca była przez blondynkę bardzo wyczuwalna.

- A co do wniesienia skargi - kontynuował prawnik - To reprezentowanie pani przeze mnie spowoduje, że finansowo pani na tym nie zyska. No chyba, że ma pani z nimi osobiste zatargi i chodzi o dotkliwe ich ukaranie. Wtedy jak najbardziej może pani na mnie liczyć - tym razem uśmiech Morgana, przypominający jednego z drapieżników z Wenus, spowodował chłód na karku Inspektor.
Corday zmarszczyła brwi znów czując ten dziwny chłód. Na jej odsłoniętych przedramionach pojawiła się gęsią skórka, jakby powiało na nią zimnem. Odruchowo potarła po nich dłońmi.

- Po prostu robię to hobbystycznie i jeśli wyjdę na tej sprawie na zero to będę mogła to odnotować jako sukces - odparła mu, nie dając się zbić z tropu dziwnymi przeczuciami, których pojawienia się nie rozumiała.

- Proszę mi zatem przesłać swój poprzedni adres zamieszkania pod którym spotkało panią to nieszczęście i opisać swoje straty, a ja w odpowiedzi prześlę pani moją propozycję umowy. Jeśli ją pani zaakceptuje to zajmę się wszelkimi formalnościami. - adwokat poczuł się jak ryba w wodzie.

- Dobrze - powiedziała i wyciągnęła telefon. Wystukała na nim wszystkie dane, o które prosił i wysłała do Morgana. - Proszę. Liczę na owocną współpracę - dodała z uśmiechem na ustach.
Morgan znieruchomiał na chwilę gdy w wewnętrznej kieszeni marynarki zabuczał jego telefon.

- Pozwoli pani, że tym zajmę się już w zaciszu swojego gabinetu - zasugerował prawnik wykonując ruch głową w kierunku z jakiego nadchodził kelner niosący ich zamówienie.

- Oczywiście - odpowiedziała bez zawahania, a kiedy kelner postawił przed nimi potrawy, Irya dopiero czując ten apetyczny aromat zdała sobie sprawę z tego jak bardzo była głodna. - Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że ta restauracja robi najlepsze dania z dziczyzny i wołowiny na całej Lunie - skomentowała, biorąc w ręce sztućce.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 09-01-2018 o 17:33.
Raga jest offline  
Stary 16-01-2018, 14:55   #42
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Pochodzi pan z Luny? - Irya zaczęła luźną rozmowę w czasie posiłku.
Morgan przez chwilę nie odpowiadał. Wpatrywał się w tym czasie w swoją rozmówczynię coś rozważając.
- Nie - odezwał się w końcu. - Pochodzę z Marsa. Hope to najlepsze miasto dla studenta prawa. Według mnie o wiele lepsze niż stolica. Wielu zna je tylko z “produkcji” naszych polityków. - termin jakiego użył skojarzył się Iryi z przemysłową masową produkcją. Pod pewnymi względami, w odniesieniu do Capitolskich polityków, nie można mu było nie przyznać racji.
- A co też pana skłoniło do zamieszkania na Lunie? - Irya uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Sama jakoś nie wyobrażam sobie opuszczenia rodzimej planety - dodała.
- Kariera panno Corday. Aspirowałem do bycia kimś więcej niż marnym adwokaciną broniącym ulicznego złodzieja, mordercę czy gwałciciela. Nawet jeśli jest się wybitną jednostką to przy tak dużej konkurencji ciężko być zauważonym - Corday intensywnie wpatrywała się w swojego rozmówcę w poszukiwaniu śladu pychy i zadufania w sobie, ale nie znalazła go. Wyglądało to jak stwierdzenie faktu, a nie przechwalanie się.
- A pani całe życie spędziła na Lunie? - mężczyzna nie pozostał dłużny.

Irya skinęła głową.
- Można powiedzieć, że intensywnie pracuję nad swoją karierą i nie bardzo jest czas myśleć o dalekich podróżach. Szczególnie kiedy trzeba sprostać wysokim wymaganiom ojca perfekcjonisty - stwierdziła z przymrużeniem oka. - Poza tym nie przemawiają do mnie podróże międzyplanetarne - dodała z rozbawieniem. - Ale pan może mi powiedzieć gdzie lepiej się żyje.
- Myślę, że są to preferencje indywidualne - zaczął Morgan. - Freedom Lands w sercu których leży Hope produkuje ⅘ żywności Capitolu. Ze względu na to, że potrzeba tam ogromnych zasobów ludzkich do pracy, jest to najbardziej różnorodne skupisko ludzi z całego układu słonecznego. Łatwo się domyśleć, że jest to miejsce gdzie kwitnie Capitolska doktryna tolerancji dla wszystkich. Fascynujące jest to, że nietolerancyjni ludzie są tam wręcz dyskryminowani - prawnik wypowiedział to niemalże z tęsknotą na twarzy.
- Podobnego miejsca nigdzie nie widziałem. Luna niby jest największym wolnym miastem w układzie, ale… - mężczyzna urwał na moment. -…Też ma swoje zalety - dokończył w zupełnie inny sposób niż pierwotnie zamierzał.
- Faktycznie Hope musi być ciekawym miejscem, szczególnie biorąc pod uwagę ten krótki okres czasu jaki mają na planetach między nasłonecznieniem, a nocą - Irya pokręciła głową, mogąc sobie tylko wyobrazić jak uciążliwe to musi być. - Zawsze pan tak chętnie umawia się na spotkania z nieznajomymi? - zapytała, nagle zmieniając temat.

- Nie generalizowałbym tak - odpowiedział prawnik. - Faktycznie na Ziemi i Marsie dzień trwa praktycznie tak samo długo. Natomiast długość dnia na Merkurym nie ma większego znaczenia, gdyż ze względu na bliskość do słońca życie i tak musi toczyć się pod osłoną w cieniu jaskiń. Za to najciekawsza pod tym względem jest Wenus. Większość ludzi zapomina, że ta planeta jako jedyna wiruje w przeciwną stronę, więc doba trwa połowę jej obiegu wokół słońca, czyli 116 ziemskich dni - zakończył swój wywód mężczyzna przy okazji dając do zrozumienia, że jego wiedza nie ogranicza się tylko do prawa. - Tylko jeśli ten ktoś jest na tyle ciekawy - niespodziewanie dodał na koniec wplatając odpowiedź na drugie pytanie.
Corday słuchając jego wypowiedzi delektowała się ostatnim kawałkiem mięsa. Jej uwaga w pełni była skupiona na tym co mówił Morgan, a mina jaka rysowała się na jej twarzy zdradzała zainteresowanie poruszonym tematem. Zdała sobie sprawę, że na Wenus to już zupełna przesada w drugą stronę była z tym nasłonecznieniem. Na ostatnie zdanie to mimowolnie uśmiechnęła się. Pokręciła lekko głową z pewną dozą niedowierzania w to co powiedział.

- Panie Morgan, jak ja mam to teraz rozumieć? - zapytała z rozbawieniem Irya. - Jeszcze sobie pomyślę, że mnie pan podrywa - dodała z mrugnięciem oka.
- Nie sądzę aby należała pani do tych kobiet, które da się poderwać gdy nie mają na to ochoty - odpowiedź była na pozór wymijająca, ale towarzyszył jej uśmiech jednym kącikiem ust.
Irya uśmiechnęła się do niego zadziornie i oparła się łokciami na blacie stołu.
- Słuszne i zarazem oczywiste stwierdzenie - odparła i spojrzała kątem oka na godzinę jaką mieli. - Cóż, późno już. Czas w miłym towarzystwie tak szybko mija, a ja jeszcze tyle pracy mam do zrobienia - teatralnie wręcz westchnęła. - Dziękuję za spotkanie panie Morgan - mówiąc to, skinęła na kelnera by zabrał ich puste talerze i dał rachunek do podpisania.
- Proszę to dopisać do mojego rachunku - zakomunikował prawnik w czasie gdy kelner zbierał naczynia. - Nawet jeśli ma pani ochotę zaoponować to nie ma takiej możliwości - tym razem zwrócił się do Iryi.
- Oczywiście panie Morgan - odpowiedział kelner ze skinieniem głowy i bardzo szybko oddalił się od stolika taktownie nie dając już żadnej możliwości na ewentualną sprzeczkę.
Uśmiech na twarzy panny Corday poszerzył się. Pokręciła głową.
- Nie dość, że szarmancki to jeszcze potrafi postawić na swoim - skomentowała wstając od stołu mrugnęła do mężczyzny okiem. - Dziękuję za towarzystwo. Dawno tak miło nie spędziłam lunchu.

Morgan również wstał. Podchodząc do Corday wziął z wieszaka płaszcz swój oraz Iryi, który zaraz podał jej. Razem wyszli z restauracji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-01-2018, 11:38   #43
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- W zasadzie to nie chciałbym psuć tego popołudnia, ale mam do pani jedną sprawę - zagaił Morgan przepuszczając inspektor w drzwiach kabiny windy prowadzącej do podziemnego garażu. - Potrzebuję pewnej informacji. Chodzi o zlokalizowanie młodej kobiety. Marie Harris, córki nieżyjącego już Edwarda Harrisa powiązanego z Crimeshield, powinna mieć teraz prawie 20 lat - dokończył już w windzie.

Gdy drzwi się zamknęły, Irya oparła się o przeszkloną lustrem ścianę.
- A jakiego rodzaju miałyby to być informacje? - zapytała krzyżując przed sobą ręce. Nie wyglądała jakby miała mu za złe wyciągane tematów służbowych. - I przede wszystkim do czego miałby one panu posłużyć?

- Tak jak wspomniałem chodzi tylko o jej odnalezienie. Chociaż “tylko” może być tutaj kiepskim określeniem. Wedle powszechnej opinii jest uważana za od dawna zmarłą, w co ja osobiście nie wierzę - pospieszył z wyjaśnieniem Morgan widząc niezrozumienie na twarzy Iryi. - Znalezienie jej jest związane z, że tak powiem, “szeroko rozumianymi” sprawami spadkowymi - mężczyzna odpowiedział tajemniczo na drugą część pytania.

Corday zmrużyła nieco oczy.
- Jest pan mocno uwikłany w temat Crimeshield. Gdyby nie rozmowa, której nie było, pomyślała bym, że jest pan akcjonariuszem tej organizacji. To chyba niebezpieczne hobby... - wypatrzyła się w Morgana wyczekująco, by rozwinął temat.

- Ma pani rację. Hobby w postaci bycia akcjonariuszem tej spółki jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia - zaczął prawnik. - Jednak moje zdrowie nie jest tutaj zagrożone, ale jeśli moje podejrzenia są prawdziwe to zdrowie Marie Harris wręcz przeciwnie. Wszystko związane jest z tym, że w wieku 21 lat ma odziedziczyć sporą ilość akcji Crimeshield. Jeśli w tym czasie nie zostanie ona odnaleziona to akcje będą równo rozdzielone między obecnych akcjonariuszy. Problem w tym, że część z właścicieli nie ma zamiaru dzielić się z pozostałymi członkami akcjami jakie by miały jej przypaść - Morgan przerwał na chwilę. - Dla Marie Harris najlepszym wyjściem jest do czasu 21 urodzin nie zostać odnalezioną lub oddać się pod ochronę kogoś na rzecz kogo przekaże spadek. Jeśli pani się domyśla ja reprezentuję kogoś zainteresowanego tą drugą opcją.

Inspektor westchnęła.
- A kogo tym razem pan reprezentuje przy tej sprawie? - dopytywała dalej.
- Nie jest to oficjalne śledztwo i dla naszego dobra wolałbym żeby się nigdy nie nie stało, więc pozwoli pani, że resztę kart osłonię gdy zdecyduje się pani i bardziej wgryzie w temat - odparł z uśmiechem Morgan w trakcie gdy winda zaczęła zwalniać i niebawem ich oczom miała ukazać się płyta parkingu. - Mam tylko nadzieję, że ktoś komu zależy aby Marie Harris nic nie odziedziczyła nie dotrze do niej pierwszy.

Brak odpowiedzi na jej pytanie odbił się pojawieniem lekkiego niezadowolenia na twarzy Inspektor, lecz nie skomentowała to w żaden sposób.
- Jak z życiem pożegnał się pan Harris? Czy zniknięcie dziewczyny jakkolwiek jest z tym faktem powiązane? - Irya pytała dalej.
- Informacja o tym jest ogólnie dostępna, ale ze względu na pani wiek może pani umknęła. Cała rodzina została zamordowana, a sprawca nie został ujęty. Stało się to jakieś 19 lat temu - odpowiedział prawnik. - Ofiary zginęły od broni palnej, a następnie ich apartament wyleciał w powietrze. Ciała córki nie odnaleziono, ale nikt nie wykluczał, że mimo wszystko zginęła razem z rodziną.

Irya nie była w stanie powstrzymać się zainteresowania jakie wykwitło na jej obliczu.
- No dobrze... - wyprostowała się i wyszła pierwsza z windy. Schowała ręce do kieszeni płaszcza i powolnym krokiem szła przez parking, czekając aż prawnik zrówna się z nią. - Zobaczę co da się zrobić. A i jeszcze jedno. Kto przekazał panu informacje o Andrsonie z rozmowy której nie było? - zatrzymała się i spojrzała Morganowi prosto w oczy.
- Hmm… - zamyślił się mężczyzna, a przez jego twarz przemknął grymas złości. - Tego zdradzić nie mogę, ale zapewniam, że drugi raz ten ktoś mnie już tak nie podpuści. - Pasja z jaką Morgan to wypowiedział spowodowała że Iryę przeszył dreszcz.
- Oczekuje pan informacji ode mnie, ale w zamian sam nie chce się odwdzięczyć tym samym... To jest zwyczajnie źle wychowanie - Irya pokręciła głową i westchnęła ciężko, dla podkreślenia że taki układ jej nie odpowiada.
- Różnica jest taka, że pani już wie co ja planuję zrobić z informacją od pani, a ja nie wiem co pani zrobi z informacją ode mnie - prawnik odparł wodząc dłonią po karoserii swojego samochodu, ale wyraźnie był zainteresowany odpowiedzią.


- Zamierzam tylko i wyłącznie zaspokoić własną ciekawość - odpowiedziała szczerze panna Corday. - Jak i wcześniej zapewniłam, zostanie to wyłącznie między nami.
- Czyli mam rozumieć, że moja odpowiedź to ma być gest dobrej woli w stronę tego aby pani przychyliła się do zrealizowania mojej prośby i być może udzieliła odpowiedzi jaką ewentualnie pani może znaleźć? - zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
- W rzeczy samej - blondynka wyszczerzyła równe białe ząbki w promiennym uśmiechu.

Prawnik chwilę zastanawiał się lustrując inspektor z góry na dół.
- Christopher White - odpowiedział szybko. - Na razie widzę, że niewiele to pani mówi, ale na przyszłość powiem, że obecnego zlecenia nie wykonuję dla niego - dodał obserwując brak reakcji na twarzy swojej rozmówczyni i na powrót się uśmiechając.
- Lista akcjonariuszy Crimeshield powinna być jawna, więc strzelę sobie dla kogo pan obecnie pracuje - Irya mrugnęła do niego. - W takim razie dam znać jak czegoś się dowiem. Wyciągnę wtedy pana na kolejny niezobowiązujący lunch - dodała z odrobiną rozbawienia w głosie i wyciągnęła do niego rękę by się pożegnać.
- Mam ogromną nadzieję, że nastąpi to niebawem. - Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej i uścisnął rękę blondynki. Uścisk, ku zaskoczeniu Corday, był mocny, a dłoń mężczyzny miła w dotyku. Oboje w tym momencie uświadomili sobie, że jest to pierwszy kontakt fizyczny od początku ich znajomości.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 17-01-2018 o 11:41.
Raga jest offline  
Stary 21-02-2018, 23:15   #44
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Do zobaczenia- odparła Irya z zadziornym uśmiechem, a gdy puściła jego dłoń to schowała ręce do kieszeni płaszcza. Odwróciła się na pięcie i lekkim krokiem udała się do swojego auta, którego nie miała problemu wypatrzeć na parkingu. Zasiadła na fotelu kierowcy i usadowiła się w nim wygodnie. W lusterku dostrzegła jak Morgan wyjeżdża z parkingu. Zadziwiająco miło spędziła ten czas, a co więcej mężczyzna zaciekawił ją swoją osobą. Nawet już prawie przestała mieć mu za złe, że jego poprzedni klient napadł ją we własnym mieszkaniu.

- Gdyby nie był prawnikiem to mogłabym uznać, że całkiem miły z niego gość - stwierdziła z rozbawieniem i odpaliła silnik swojego pojazdu. To spotkanie zajęło jej całkiem sporo czasu. Szefa zapewne nie ucieszy, że nic się nie dowiedziała od Morgana. Przynajmniej nic oficjalnego, bo to czego niby nie wiedziała... Musiała dowiedzieć się czegoś o tym typie o nazwisku White.
- A może już lepiej nie tykać tego truchła kijem? - westchnęła, wbijając spojrzenie w podsufitkę. Sięgnęła ręką do panelu i włączyła muzykę, ustawiając ją bardzo głośno.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Gj7t_N5CqS0[/media]

Po wyjechaniu z centrum wpakowała się w korek, przez który do sporo czasu jej zajęło dotarcie na posterunek. Komendant przydybał ją od samego wejścia. Nie był zadowolony, gdy dowiedział się, że prawnik również nie przesłuchał Andersona.
Irya nie chcąc by złość Sinclaira ukierunkowała się na nią, zgodnie kiwała głową, gdy ten złorzeczył na wszystkich po kolei. Inspektor jedynie w delikatnych słowach zapewniała go, że to burdel wydziału wewnętrznego, a oni mają pełną dokumentację dla krycia własnego tyłka przed ich próbami przerzucania odpowiedzialności, za to partactwo.

Reszta dnia minęła Iryi przy biurku, grzecznie porządkując swoje biurko. Zadziwiające było to jak szybko blat zawalał się stosami makulatury. Chyba już z samego przyzwyczajenia zasiedziała się godzinę za długo w robocie. Zapewne posiedziałaby i dłużej, ale chciała w spokoju przejrzeć materiały na temat, który podsunął jej Morgan. Pożegnała się z tymi którzy jeszcze pełnili służbę i po narzuceniu na siebie płaszcza wyszła.

***

Mieszkanie w apartamencie hotelowym było nieco uciążliwe. Ciągle po korytarzach ktoś się kręcił, a to przy nowonabytej przez Corday paranoi było męczące. Z drugiej jednak strony zawsze więcej ludzi dawało jakieś tam poczucie bezpieczeństwa.
Owinięta w puszysty biały szlafrok, siedziała na środku dużego łóżka z komputerem na kolanach. Oczywiście pod jedną z poduszek spoczywał jej wierny towarzysz - pistolet. W telewizorze zawieszonym na ścianie migały wyciszony kanał informacyjny.
Irya popijając z kieliszka czerwone wino przeglądała najbardziej ogólne i dostępne informacje o sprawie Marie Harris.

Crimeshield (akcjonariusze i dzielnice):
Edward Harris (Dead) 19%
Christopher White - Gotland 32%
Robert Parker - Southside East 17%
Henry Jones - Southside West 17%
Brian Robinson - The Nines North 12%
Arthur Edward - The Nines South 3%



Ktoś z tej listy chciał przejąć jej akcje pod pretekstem ochrony jej życia. Corday ciekawiło ile w tym prawdy jeśli chodziło o część oszczędzenia dziewczyny.
- W sumie to każdy mógłby przejąć te akcje... - Irya uśmiechnęła się szyderczo gdy do głowy przyszło jej, że w teorii to i nawet ona sama by mogła tego dokonać. Blondynka zaraz roześmiała się głośno z tego pomysłu.
"Parkerowi i Jonesowi napewno by przydały się procenty Harrisa żeby mieć większość nad Whitem, Robinsonowi i Edwardowi to już niewiele daje" skomentowała przełykając łyk wina. Corday odłożyła na chwilę komputer i dolała sobie do kieliszka.

Po ponownym spojrzeniu w ekran zaczęła czytać stare artykuły odnośnie śmierci rodziny Harrisów.

Tragedia miała miejsce 19 lat temu
Edward Harris (ojciec - wiek między 30 - 40 lat)
Lisa Harris (matka - wiek między 30 - 40 lat)
Gary Harris (syn - miał wtedy około 10 lat)
Marie Harris (córka - miała wtedy dwa lata)



Według tego jasnym było, że dziewczyna musiała zostać przez kogoś wyniesiona. Zwłoki ojca, matki i syna zostały odnalezione i zidentyfikowane po DNA, dziewczynki już nie. Tego kogo można było podejrzewać o uratowanie dziecka to najbliższa służba domowa, najbardziej lojalni członkowie ochrony. Bogaci lubili zatrudniać opiekunki, więc może dziewczynka była po prostu poza domem kiedy to się wydarzyło.
“Wtedy by było oficjalnie wiadomo, że żyje… Chyba że Harris zdążył się nabawić paranoi i uczulił swoich najbliższych pracowników”.

Po jakimś czasie Irya zdała sobie sprawę, że komuś musiało chyba zależeć, żeby sporo danych zaginęło, bo wiele odniesień kończyło się ślepymi uliczkami. To dało jej motywacje, żeby przejrzeć akta sprawy w archiwum policyjnym.

Corday ponownie spojrzała na listę akcjonariuszy Crimeshield. Zmarszczyła brwi, dopiero teraz kojarząc, że osoba, która przekazała Morganowi informację o tym, że Anderson jest wtyką policji nie dość, że widniała na niej to jeszcze miała największy procentowy udział w firmie. Zagadką teraz było czy wiedział bo kooperował z policją, czy wiedział i chciał się pozbyć go. Irya dziś już miała za dobry nastrój by podejrzewać to drugie, ale prawdy mogła już nie mieć okazji się dowiedzieć, chyba że sam Anderson pojawi się w drzwiach jej apartamentu.
Inspektor nerwowo spojrzała w tamtym kierunku.
- Już mi zaczyna odbijać... - prychnęła kręcąc głową, zła na swoje odruchy. - Jutro pomyślę, co dalej... - Szybko dopiła resztę wina, po czym zamknęła komputer i odstawiła go na stolik przy łóżku. Wstała i zrzuciła z siebie szlafrok, zostając w samej za dużej podkoszulce i bieliźnie, czyli stroju w którym najwygodniej jej się spało. Upewniła się, że drzwi są zamknięte i wróciła do łóżka. Ręką wymacała pod poduszką pistolet i dopiero wtedy w miarę spokojnie mogła w końcu zasnąć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-03-2018, 08:36   #45
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Dzień 12 czwartego miesiąca roku

Nowy dzień w biurze przywitał panią Inspektor spokojem. Wpierw w biurze nie było Komendanta, więc Irya z czystym sumieniem mogła oddawać się czynnościom skupionym na prowadzeniu swojego prywatnego śledztwa. Za to kiedy Sinclair w końcu zawitał do swojego gabinetu, nawet nie był zainteresowany i po prostu zaszył się za swoim biurkiem, za barykadą ze sterty dokumentów, które niezmiennie piętrzyły się na blacie. Corday zaczynała podejrzewać, że Szef trzymał je tam tylko po to by wyglądać na zarobionego i wszyscy dali mu święty spokój.
W każdym razie, czy to z bardziej czasochłonnych zadań, niechęci do dawania jej nowych przydziałów wywołanej choćby przez niezadowolenie, że nie dowiedziała się niczego od Morgana, Irya ogarniając się z bieżącą papierologią, mogła jednocześnie działać ze swoim.

Po paru godzinach przebijania się przez archiwa znalazła informacje o Harrisach. Tam również były dziury, jakby ktoś mający tam dostęp usunął informacje o służbie, pozostawiając jedynie dane rodziny. A to zaintrygowało Iryę. Wyglądało na to, że trzeba było dłubać w danych administracyjnych i zatrudnieniu. Czyli zabrać się do tego od dupy strony, by znaleźć to co szukała Inspektor - danych o osobach zatrudnionych przez Harrisów, którzy mogliby przyjść z ratunkiem małej Marie. Ale to była żmudna i czasochłonna robota.

Wkrótce Corday podjęła decyzję, że była w stanie znaleźć kogoś kto był w tym od niej lepszy, dużo bardziej biegle poruszał się w tym temacie. Blondynka zdecydowała się po lunchu zaangażować konstabl Lewis do tego przedsięwzięcia. Jako jej przełożona miała możliwość nakazania jej tego w ramach służbowych obowiązków. Ale czy chciała, żeby Sinclair się dowiedział co robi? Szczególnie kiedy sama jeszcze nie wiedziała czego od tej sprawy tak naprawdę chce.

Narazie Irya po raz kolejny uważnie czytała raport z miejsca zdarzenia.

Cytat:
Apartament wyleciał w powietrze. Znaleziono resztki ładunków wybuchowych. Pochodzenie ich było wojskowe… (bo w zasadzie tylko takie jest… czyli nie było robione metodami domowymi). Ciało ojca i syna znaleziono w mieszkaniu, a matki siła wyrzuciła przez balkon na ulicę. W pozostałościach ich ciała znaleziono pojedyncze rany postrzałowe, które z dużą dozą prawdopodobieństwa były przyczyną ich śmierci. Ciała córki nie odnaleziono. Poszukiwań zaprzestano uznając, że spotkał ją los matki. Dwulatka mogła być zbyt blisko źródła wybuchu lub siła eksplozji mogła wyrzucić ją dalej niż matkę co w zbyt dużym stioniu utrudniło znalezienie.
- Zamach jak się patrzy - mruknęła cicho pod nosem. - Ciekawe czy ładunki były firmowe - sarknęła rozbawiona na myśl o tym, że Harris zginął przez użycie środków jego własnej firmy. Inspektor uniosła spojrzenie w kierunku biura Szefa. Przeszło jej przez myśl, że gdyby mu wspomniała o tej sprawie, nawet nie wspominając skąd o niej wie, pewnie byłby zainteresowany, może nawet w jakiś sposób by się tym gestem mu podlizała. A zawsze dobrze było mieć przełożonego, który ciebie lubił. Więcej wtedy uchodziło płazem.
- Raz się żyje - powiedziała i wstała od biurka. Pewnym krokiem przeszła odległość dzielącą ją od gabinetu Sinclaira i zatrzymała się przed przeszklonymi drzwiami, w które głośno zapukała.

Sinclaira wyraźnie coś trapiło. Siedział zamyślony i dopiero po chwili skierował spojrzenie na drzwi. Gdy zobaczył kto stoi po drugiej stronie odrobinę się rozchmurzył, podniósł rękę i wykonał gest zapraszający do środka. Irya bez zwlekania nacisnęła klamkę, otworzyła sobie drzwi i weszła do środka. Zamknęła za sobą i niosąc teczkę podeszła do biurka.


Bez słowa położyła przed nim teczkę i usiadła sobie na brzegu biurka, uprzednio lekko przesuwając stosik dokumentów, tak by ten nie stracił swej stabilności konstrukcyjnej.
Komendant otworzył akta i zaczął czytać. Po chwili w jego oczach pojawił się ledwo zauważalny błysk, który jednak szybko udało mu się opanować.
- Przecież to sprawa sprzed prawie dwudziestu lat?! - stwierdzenie było wręcz zarzutem. - Po jaką cholerę się za nią bierzesz?! Myślisz, że po takim czasie znajdziesz jakieś nowe dowody? - Drugie stwierdzenie mimo użytych słów Corday bardziej odebrała jako ciekawość niż opieprz.
Inspektor wzruszyła ramionami i skrzyżowała ręce przed sobą.
- Przyglądałam się bliżej Crimeshield i to mnie zainteresowało. A im głębiej się wchodzi to tym bardziej ciekawie się robi. Braki w dokumentacji jakby ktoś coś chciał ukryć... A ciała małej Marie nigdy nie odnaleziono - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. - A gdyby żyła to w Crimeshield doszłoby do niezłego zamieszania.
- No w porządku - odpowiedział się na taką argumentację komendant, ale coś sugerowało, że postrzega tą sprawę na trochę innej płaszczyźnie niż Corday. - Wystarczy ci moja akceptacja czy trzeba ci pomocy? - zapytał wprost.
Inspektor pokręciła głową. Nawet w tej chwili nie miała pomysłu jakby mogła wykorzystać do tego swojego przełożonego, więc na ten moment jedyne czego od niego potrzebowała to zgody którą właśnie otrzymała.
- Wystarczy mi pomoć kogoś ogarniętego w administracji. Lewis mi wystarczy - odpowiedziała z przekonaniem w głosie Irya.
- Hmm… - zamyślił się Sinclair. Corday była niemal pewna, że rozważał czy opłaca mu się oddelegować, robiącą mu kawę i noszącą akta, konstabl do bardziej poważnych zajęć. - Niech ci będzie, ale mam nadzieję, że będą tego jakieś efekty - tym razem inspektor kompletnie nie potrafiła odczytać iskierki rozbawienia w oku komendanta.
- Dzięki szefie - odparła blondynka ze stonowanym zadowoleniem. W końcu niezależnie od jego decyzji i tak by zajęła się tą sprawią a i też by w to uwikłała konstabl Lewis. Można było się więc tylko zastanawiać czy jego zgoda była wynikiem prawdziwego zainteresowania sprawą, czy może tylko chciał mieć poczucie panowania nad poczynaniami młodej Inspektor. Dla Irii nie miało to znaczenia, ważne było, że nie musiała się kryć po kątach ze swoim śledztwem.
Corday zgarnęła dokumenty z biurka Sinclaira, uprzejmie mu skinęła głową i nie czekając, aż ten zmieni zdanie, wyszła z gabinetu komendanta.

Blondynka wróciła do swojego biurka i zaraz złowiła spojrzenie Amy. Dziewczyna wyglądała na zaciekawioną o czym też Inspektor mogła rozmawiać z przełożonym, choć usilnie starała się tego po sobie nie dać poznać.
- Może mały obiad? - znienacka zapytała ją Irya, uśmiechając się przy tym przyjacielsko.
- Jasne! - odparła z entuzjazmem Amy, choć zaraz wyglądała jakby sama się za to ganiła.

Wszystko co było konieczne by konstabl wiedziała, Corday przekazała już gdy jechały jej autem do restauracji, by nikt postronny nie dowiedział się co za śledztwo zdecydowała się prowadzić blondynka. Irya wciąż miała mgliste wyobrażenie co chciała zrobić z efektami tego śledztwa. Niby Morgan wydał jej się być w stosunku do niej niesamowicie otwarty - jak na prawnika - niestety nie można było zapominać, że był on niestety prawnikiem. A to oznaczało, że posiadanie przez niego kręgosłupa moralnego czy jakiegokolwiek honoru było mocno wątpliwe. Ale pomijając to, że był on człowiekiem obrzydliwie bogatym, to miał również niesamowicie przystojną gębę, a na to Irya już taka obojętna nie pozostawała.
W każdym razie Amy, nieświadoma wewnętrznych rozważań przełożonej, była bardzo podekscytowana i niezwykle wdzięczna za zadanie jakie dostała od Corday. Ciężko było określić czy entuzjazm konstabl związany był z jej oddaniem pracy, zauroczeniem osobą Iryi czy zwyczajnie brakiem wystarczających okazji do spełniania się jako policjantka. Corday jednak każda opcja odpowiadała.
Kobiety wkrótce zawitały do dzielnicy gdzie największe wpływy miała Mishima. Restauracja, w której podawali ryżowe rolki z surową rybą, może nie miała tak dobrego kucharza jak ten, który ostatnim razem serwował Iryi sushi w domu Nakano Yoshiego, ale też dania były bardzo dobre. Policjantki spędziły tam dobrą godzinę, z czego większość czasu na czekaniu by podano im misternie zawinięte rolki ryżowe.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 29-08-2018 o 14:51. Powód: dodana data
Raga jest offline  
Stary 18-07-2018, 23:34   #46
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po posiłku wróciły pod komisariat, gdzie Inspektor wysadziła swoją podwładną, a sama po chwili ruszyła w drogę do hotelu, gdzie ostatnimi dniami mieszkała. Wpierw jednak zahaczyła o butik, w którym uzupełniła swoje rażące braki w garderobie. Stamtąd już miała wracać, gdy przyszło jej na myśl, że może dobrze by było odwiedzić klinikę i upewnić się, że rana na boku dobrze się goi. Corday mogła być z siebie dumna, bo ostatnie dni dzielnie się oszczędzała i nie miała okazji do naruszenia sobie szwów na skaleczeniu. Zapewniono ją, że jak tak dalej pójdzie to szwy będzie można zdjąć nawet za dwa dni.

W pokoju hotelowym, obładowana torbami z nowymi ubraniami, Inspektor znalazła się dwie godziny później niż początkowo zakładała. W trakcie jej nieobecności barek został uzupełniony o nową butelkę wina, którą to Irya w pierwszej kolejności się zainteresowała.
Po długim gorącym prysznicu, na który zgodę dostała od lekarza, owinięta w szlafrok zaległa na kanapie w salonie jej apartamentu hotelowego i ze znużonym spojrzeniem przyglądała się wyświetlającym się wiadomościom. A w nich nikt nawet słowem nie wspomniał o partactwie jakiego dopuścił się wydział wewnętrzny z Andersonem.
- Przynajmniej ich dział PRowy potrafi robić swoją robotę - zaśmiała się pod nosem.

Długo nie siedziała, bo już po pół butelki wina zrobiła się tak senna, że oczy same jej się zamykały. Nie miała już nawet siły myśleć o tym czy włączenie w jej poszukiwania Amy czy przełożonego było dobrym pomysłem. I tak zakładała, że jakiś czas, dzień a może i tydzień, będzie musiała czekać na wyniki pracy panny Lewis. Wyłączyła wszystkie sprzęty grające i powłóczystym krokiem przeniosła się do sypialni. Tam po odczynieniu swego rytuału ze sprawdzaniem czy broń palna wygodnie śpi pod poduszką, w końcu ułożyła się do snu. Zasnęła szybko, ululana alkoholem.

#Dzień 13 czwartego miesiąca roku

Kolejny dzień w pracy zaczął się podobnie jak poprzedni. Kubek gorącej, aromatycznej kawy budził do życia. Tego dnia Irya kontemplowała pierwszy swój napój dnia odrobinę dłużej niż na co dzień. W pomieszczeniu żartobliwie nazywanym pokojem operacyjnym gdzie stała maszyna do parzenia kawy i ustawionych było kilka stolików z krzesłami by było gdzie zjeść posiłek zamówiony na wynos, czy przygotowany w domu, blondynka stojąc pod ścianą mogła podsłuchać sobie jak inni pracownicy komisariatu prowadzą nic nie wnoszące konwersacje, głównie dzieląc się plotkami i to niestety samymi nudnymi. W końcu Inspektor zebrała się w sobie i wyszła z pokoju, kierując się do gabinetu gdzie pracowała jej ekipa.

Po wkroczeniu do pomieszczenia od razu zlustrowała je, a spojrzenie natychmiast zatrzymało się na osobie konstabl. Twarz, a szczególnie oczy Amy, zdradzały symptomy zarwanej nocy. Albo siedziała and aktami w domu albo miała rzeczy do przebrania w samochodzie. Na widok Iryi poderwała się od swojego biurka i stanęła przy tym należącym do przełożonej, cierpliwie czekając, zanim ta zdążyła przy nim usiąść.
Inspektor zajęła swoje miejsce na fotelu przy biurku, upiła kawy i postawiła kubek przed sobą na blacie. Uniosła spojrzenie na Amy i w ostatniej chwili ugryzła się w język zanim zapytała co też ona ze sobą robiła ostatniej nocy.
- No to mów co masz dla mnie - zachęciła Irya, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
- Rebbeca Davis - odezwała się, z dobrze ukrywaną satysfakcją, gdy stwierdziła, że Corday skupiła już na niej wystarczającą uwagę - samotnie wychowuje córkę o imieniu Marie. Tutaj jest jej adres - położyła trzymany w ręce wydruk przed inspektor. - Gdyby nie to, że przez pewien czas była zameldowana pod tym samym adresem co służący Harrisów to nigdy bym na nią nie trafiła. Komuś bardzo zależało na tym aby zatrzeć wszelkie ślady.
Corday miała zaskoczoną minę gdy czytała dokument, który dostała od konstabl. Jeszcze poprzedniego dnia myślenie o znalezieniu Marie Harris było dla niej dzieleniem skóry na niedźwiedziu, ale to co znalazła jej podwładna wyglądało na porządne informacje.
- Świetna robota. Jesteś genialna w sprawach administracji - skomentowała Inspektor, nie szczędząc pochwał dla Lewis. Sięgnęła do szuflady swojego biurka i wyciągnęła akta osobowe państwa Harrisów. W nich były zdjęcia rodziców Marie. - Masz gdzieś fotkę tej córki Rebbeci Davis? - zapytała unosząc spojrzenia na Amy.
- W naszych materiałach nic nie było, ale owszem, mam - twarz Amy rozbłysła ślicznym uśmiechem słysząc pochwałę i podbiegła do swojego biurka. Chwilę grzebała w papierach porozrzucanych na blacie, po czym wróciła do Iryi i położyła przed nią wydrukowane zdjęcie.


- Dziewczyna ma powiązania z gangiem motocyklowym. Nazywają się “Szczury”. Ale, w przeciwieństwie do kolegów, nie ma wzmianki o tym żeby była notowana. - Lewis wpatrywała się wyczekująco w twarz przełożonej oczekując reakcji.
- No ładnie, to dziewczę widać potrafi o siebie zadbać... - skomentowała blondynka i wpatrzyła się w zdjęcia Marie, domniemanej panny Harris. - Można byłoby ją ściągnąć pod pretekstem zeznań w sprawie któregoś z jej kolesiów - uniosła wzrok na Amy. - Jeśli to ona jest tą osobą którą szukam to będziesz miała na koncie rozwiązanie sprawy sprzed prawie dwudziestu lat - mrugnęła do niej. - Chodźmy do Sinclaira - powiedziała i wstała od biurka.

***

Sinclair długo wczytywał się w informacje zebrane przez Lewis. W ocenie Corday nieco zbyt długo. Po chwili wyciągnął się na fotelu i oparł buty na blacie biurka lustrując swoich gości.
- No dobra - Sinclair prześliznął spojrzeniem po konstabl, ale generalnie praktycznie całą uwagę skupiał na Inspektor. - To co dalej? Chcesz ją ściągnąć na posterunek? W naszej dzielnicy nie mamy ze Szczurami aż takiego problemu, żeby coś na nich mieć. Jeśli sytuacja ma się inaczej w innych rejonach to i tak nie mamy podstaw aby oficjalnie ingerować. Chcesz się w to bawić to sugeruję inne podejście. - Kilka sekund wpatrywał się w blondynkę. - Druga sprawa to fakt, że nie widzę związku pomiędzy śmiercią Harrisów, a odnalezieniem ich potencjalnej córki - zakończył zamykając akta i rzucając je na biurko. Corday wyczytała w spojrzeniu komendanta prowokację.

- Panie Komendancie, naprawdę nie widzi pan zawiązku? - zapytała Irya spokojnym tonem głosu. - Nieciekawe okoliczności śmierci Harrisów, w wyniku której ich szczątki były zbierane ze sporego areału. Brak szczątek córki. Do tego naprawdę dobrze przeprowadzone czyszczenie policyjnych akt z istnienia owej córki. Gdyby nie talent Lewis to moja ciekawość nadal nie zostałaby zaciekawiona - wyjaśniła na spokojnie Inspektor. - Ale, jeśli my to znalazłyśmy to ktoś kto wtedy chciał się pozbyć Harrisa i spadkobierców, teraz może się nią zainteresować. Może chcieć dokończyć swoje dzieło, a wtedy nas, jako policję, to będzie już musiało interesować. Myślę, że w tym wypadku lepiej stosować prewencję, niż oglądać ją w prosektorium... Nie chcę jej ściągać na posterunek, bo raczej nikt z otoczenia, w którym teraz przebywa nie jest zbyt rozmowny w sali przesłuchań - wzruszyła ramionami. - Zastanawiam się zwyczajnie czy nie podać jej pomocnej dłoni. Tak prywatnie - Corday uśmiechnęła się lekko. - W końcu jej oprychy nie obronią jej przed tym co mogą szykować na nią wrogowie jej ojca.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 29-08-2018 o 14:59.
Mag jest offline  
Stary 23-07-2018, 09:51   #47
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Teraz dopiero zaczynam łapać związek - zaczął Sinclair i poprawił się na krześle. Spuścił nogi, usiadł prosto i pochylił się nad blatem w kierunku młodych kobiet. - Właśnie wygadałaś się, że wiesz więcej niż mi mówisz - uśmiechnął się półgębkiem. - Jeśli do tej pory nikt jej nie znalazł to znaczy, że nikt jej nie znajdzie, no chyba, że dowiedziałaś się, że ktoś z jakiegoś powodu zaczął intensywnie jej szukać. Po drugie wspomniałaś o spadkobiercach co łączy sie idealnie z moją hipotezą. Nigdzie w aktach nie zostało wspomniane, że ich zabójstwo miało takie podłoże. Nasze spekulacje krążyły wokół porachunków syndykatu - przerwał na chwile i odchylił się do tyłu. - Jeśli mam rację to jakikolwiek jawny ruch, a mam tutaj na myśli przesłuchanie, spowoduje że wystawisz ją na celownik - komendant zmrużył oczy wpatrując się w Corday. - Co masz mi jeszcze do powiedzenia? Co to za źródło? - wystrzelił.
- A może najzwyczajniej w świecie bardzo nudzę się w swoim czasie prywatnym i hobbystycznie wymyślam sobie teorie spiskowe - sarknęła Irya i skrzyżowała przed sobą ręce. Delikatny uśmiech, wyrażał pewność siebie.

Wyglądało na to, że kobieta nie koniecznie powiedziała za dużo. Po prawdzie Corday nie miała pomysłu co zrobić z wiedzą o Mary Harris, a przekazanie ich tak po prostu Morganowi wydawało się być dla niej takie... Nudne. Wmieszanie w tą sprawę Sinclaira było sporą niewiadomą jeśli chodziło o przewidywanie jego reakcji, więc dodawało sprawie interesujące nuty.
- Zdaję sobie sprawę, że nie mogę od tak do niej podejść - Inspektor wzruszyła ramionami. - Nie zrobię ruchu jeśli nie będę miała pewności, że będzie bezpieczna. Niestety długo zwlekać z tym się nie da, bo choć o tym wiedzą teraz tylko osoby w tym pokoju to coś mi mówi, że wieść poniesie się. I nie zrozumcie mnie źle, mam po prostu na myśli osoby na tym posterunku, które mają wgląd do rejestrów tego co przeglądamy - wyjaśniła. - A wracając do punktu wyjścia, skąd się tym zainteresowałam... - uśmiechnęła się szerzej. - Jest pewien pan prawnik, który w imieniu klienta martwi się o los dziewczyny. A dokładnie to o akcje, które mogłaby mu przekazać w zamian za ochronę - powiedziała i z zaciekawieniem oczekiwała reakcji Komendanta.
- No to ładnie się wpakowałaś! Odwalasz mi tutaj prywatę? - Sinclair aż gwizdnął. - Lewis znajdź sobie coś do roboty przy biurku! - zmienił nagle temat tak jakby uświadamiając sobie o obecności drugiej koniety.
Oczy Amy, które wraz z rozwojem sytuacji robiły się coraz większe wróciły nagle do normalnego rozmiaru.
- Tak jest! - prawie krzyknęła i uciekła z gabinetu.

- Ostrzegam cię Corday - komendant kontynuował. - Jeśli będziesz działać zgodnie z procedurami to będziesz musiała zrobić to czego nie chcesz. Czyli ściągnąć dziewczynę tutaj i przesłuchać jako świadka w śledztwie o morderstwo, bo tylko w tym aspekcie jest dla naszego wydziału cokolwiek warta. A to pewnie dla niej się dobrze nie skończy i efekt będzie marny, bo i tak niewiele będzie pamiętać. Jeśli jednak chcesz ciągnąć ten temat pod zupełnie innym kątem to może lepiej weź sobie urlop na jakiś czas - reprymenda komendanta była dziwnie mało ognista, a jego końcowa rada bardzo nie na miejscu.
- Pff, a kto mnie wysłał do niego - prychnęła Irya i zrobiła urażoną minę, odwracając głowę, niby nagle interesując się tym co działo się za oknem. Chmurny dzień za szybą sprawiał, że tafla robiła za lustro, w którym mogła przyglądać się reakcji Komendanta nie patrząc na niego bezpośrednio. - Żadna prywata nie ma tu miejsca. Jedynie rozpatruję opcje, oceniając która będzie najlepsza dla dziewczyny - stwierdziła.
- Jeśli to co powiedziałaś to wszystko hipotezy i Twoje domysły... - ton Sinclaira i wyraz twarzy odbijający się w szybie ewidentnie zdradzał, że w to nie wierzy - ...to dla dziewczyny najlepiej będzie jeśli nigdy nie zostanie odnaleziona. Jeśli oficjalnie odnowisz śledztwo będziesz musiała ją ujawnić. - Corday miała świadomość, że cała rozmowa wygląda na dziwnie teoretyczną i inny przełożony zapewne podjął by już jakieś działania w stosunku do swojego podkomendnego.

Inspektor rozsiadła się wygodniej na fotelu, założyła nogę na nogę i powoli pokręciła głową.
- Nie prawda. Znajdą ją i tak - powiedziała z przekonaniem w głosie. - Skoro już ktoś węszy, to już jest tylko i wyłącznie kwestia czasu kiedy... Dziewczynie można tylko współczuć i być ciekawym ile wie o swojej przeszłości - westchnęła i wbiła spojrzenie w sufit. Nieznacznie uśmiechnęła się pod nosem, bo zdjęcie Marie przypomniało jej dawne czasy z jej życia, które na dobre przeminęły. - Ale jestem realistką. Odkopanie sprawy to pewny wyrok dla niej. Hymmm... Może faktycznie powinnam wziąć sobie chorobowy. Choćby ze względu na szok po napaści we własnym domu - zaśmiała się lekko i spojrzała na Komendanta.

- Szukanie jakiejś bezimiennej dziewczyny to nie przestępstwo - stwierdził Sinclair sięgając pod biurko i napełniając szklankę zawartością wydobytej spod blatu butelki. - Znalezienie jej też nie. Dopiero jeśli przytrafi się jej coś niezgodnego z prawem, uprawni nas do podjęcia działań. Poza tym z raportu wynika, że Marie Harris znalazłyście drogą dedukcji. Macie na to jakieś dowody? Chociaż jakiegoś świadka, który tą hipotezę w jakiś sposób potwierdzi? - zapytał ale nie czekał na odpowiedź już ją znająć. - Kto poza klientem Morgana jest zainteresowany dziewczyną? - Sinclair wypalił pociągając duży łyk ze szklanki w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Oficjalnie... Tylko on - odparła ze spokojem Corday. - W praktyce... Jeśli nie jego klient jest osobą, która zleciła pozbycie się Harrisów, to daje nam co najmniej 2 osoby chętne tematem Marie. No i teraz pytanie. Morgan twierdzi, że jego klient chce ją chronić. Na ile można wierzyć słowom prawnika? - Irya zamyśliła się nad swoimi słowami. Wiedziała o Andersie więcej niż mogła powiedzieć Komendantowi, by ten się nie wkurwił, więc dla zdrowia Sinclaira lepiej było przemilczeć ten fakt.
Komendant wpatrywał się bez słowa kilkanaście sekund w twarz inspektor. Czuć było, że w jego głowie galopują tabuny myśli.

- No dobra - poddał się Sinclair - Mam gdzieś po co to robisz. Mamy w dalszym ciągu otwartą sprawę o morderstwo więc daję ci wolną rękę. Jeden warunek. Jak znajdziesz jakieś powiązania i w miarę silne dowody to masz z tym przyjść do mnie. Tak samo jak zacznie się coś pieprzyć - przerwał na chwilę i zmienił temat. - Ile chcesz tego urlopu?
- A ile zajmie jeszcze czekanie na pełne wyniki sekcji Hilla? - zapytała nieco wymijająco. - Z resztą, ruszyło się coś w sprawie tej napaści na mnie? - zmarszczyła brwi.
- Wyniki powinny być do końca przyszłego tygodnia. Tak przynajmniej obiecał Patel. A co do śledztwa to nie udało się zidentyfikować tej drugiej osoby. Jak technicy zbiorą wszystko do kupy to dostaniesz komplet danych do swojego użytku.
Irya westchnęła przeciągle, tłumiąc w sobie niezadowolenie jakie czuła. Zdecydowanie nie lubiła czekać. Skinęła głową.
- To poproszę tydzień wolnego - powiedziała i wyprostowała się w fotelu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 31-01-2019 o 10:24.
Raga jest offline  
Stary 27-07-2018, 00:15   #48
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Irya opuściła posterunek wciąż nie mając pomysłu jak zabrać się za sprawę Marie. Kilka opcji chodziło jej po głowie, z czego niestety konieczne było wybranie jakiejś, bo wykluczały się nawzajem. Inspektor zdawała sobie sprawę, że nie jest jedyną osobą na tropie, ale niewątpliwie miała spory headstart nad "konkurencją". Jadąc dosyć pustymi o tej porze ulicami, nie mogła przestać myśleć o Morganie.
- Czego on się spodziewał? Czemu mi o tym w ogóle wspominał? - syknęła pod nosem i w irytacji depnęła mocniej gaz, a auto wyrwało do przodu niczym narowisty wierzchowiec. Prędkość pomagała jej skupić myśli. Było to dziwne, ale tak już miała. Przemykając między wlokącymi się pojazdami analizowała całą swoją rozmowę z prawnikiem. Jej wyuczona niechęć do tej grupy zawodowej z góry skreślała u niego dobroduszność, czy jakikolwiek cień chęci wyświadczenia pomocy dziewczynie. Wciąż też czuła do Morgana osobistą urazę, bo nadal utrzymywała go w kręgu osób zamieszanych w nasłanie na nią naćpanego Hilla.

Tak więc prawnik albo miał ją za skończoną idiotkę licząc, że od tak przyniesie mu informacje, albo... sprawa była dużo bardziej skomplikowana niż zakładała. Z pozoru przekazanie Marie klientowi Morgana było bezpiecznym rozwiązaniem. O ile dziewczyna nie zechce ostatecznie zatrzymać akcji co z automatu może skończyć się dla niej śmiercią. Jej motocyklowe szczury były niczym w zderzeniu z korporacjami.
- Z deszczu pod rynnę... - fuknęła Irya. - Muszę coś szybko wymyślić, bo czas nie działa na moją korzyść.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=9BPfyhhv7-c&t=0s[/media]

***

Zatrzymała się pod hotelem tylko po to by zabrać z niego swoje rzeczy. Urlop sprawił, że nie miała konieczności dojeżdżać codziennie na posterunek, więc mogła wrócić do siebie, do swojego apartamentowca, w którym mieszkała nim została przeniesiona do Southside. Zdała sobie sprawę, że ostatni raz była tam prawie trzy tygodnie wcześniej, ale cieszyła się na powrót na stare śmieci. W hotelu nie była w stanie się zadomowić, a już na pewno nie sprzyjał jej wypoczynkowi. Z pomocą boya hotelowego zapakowała swoje rzeczy do bagażnika i ruszyła w dalszą drogę.
" Yoshi mógłby mi pomóc " olśniło ją. Ludzie Nakano mogliby sprawdzić dziewczynę i opcjonalnie nawet doprowadzić ją do spotkania z Iryą, przy okazji nie zwracając uwagi postronnych osób, które teraz mogły zechcieć bacznie zainteresować się gdzie, po co, dlaczego i z kim spotyka się Corday. Znając Nakano i jego słabości z pewnością by przyszedł jej z pomocą, gdyby wiedział, że sprawa rozstrzyga się o życie młodej kobiety.

- A może jednak iść z tym do Davida... - zazgrzytała zębami. David Corday był niejako jej aniołem stróżem, który naprostował jej wizję tego czego chce od życia i pomógł utrzymać kurs w najtrudniejszych chwilach. Był też wysoko postawionym oficerem policji Capitolu, stał wręcz na świeczniku o czym Irya przypominała sobie za każdym razem gdy jego twarz pojawiała się w wiadomościach, a wspomnienie jego nazwiska otwierało wiele drzwi.

Inspektor sięgnęła po telefon i na szybko wybrała numer. W brzuchu jej przy okazji zaburczało, przypominając, że jeszcze nic tego dnia nie jadła i jechała na samej kofeinie doprawionej cukrem.
- Hej. Masz czas spotkać się na lunch? - zapytała od razu jak tylko David odebrał połączenie.
- Jasne, ale jutro mam trochę ciasny grafik. Zresztą jak zwykle - dodał trochę smętniejszym głosem. - W ciągu dnia to mogę cię zaprosić do naszej kantyny w Pinnacle - zaproponował David.
- A dzisiaj? - dopytała z nadzieją w głosie.
- Z tego co pamiętam to lubisz jadać w LCC. Może być za godzinę? Wynalazłaś jakiś nowy lokal? - zapytał.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo szczerze nie sądziła, że uda się go wyciągnąć.
- Nie, nic nowego nie miałam, ale możemy razem poszukać - odparła z zadowoleniem w głosie. - Do zobaczenia za godzinę na parkingu LCC.
Czasu miała więc dość, żeby dojechać do swojego mieszkania i zrzucić w nim swoje rzeczy.

***

Na dziesięć minut przed umówioną godziną spotkania Irya dojechała na umówione miejsce. Zaparkowała swój pojazd i wysiadła z niego. Nieopodal było kilka wolnych miejsc parkingowych więc wysłała wiadomość z informacją na którym jest poziomie. Oparła się o auto i ze skrzyżowanymi przed sobą rękami rozglądała się po parkingu wyczekując przyjazdu ojczyma.
David dojechał kilka minut później i zaparkował w odległości kilkunastu metrów. Zatrzasnął drzwi samochodu i ruszył wolnym krokiem w kierunku Iryi. Na jego twarzy gościł dobrze znajomy delikatny uśmiech.
- Co tam u Ciebie? Wszystko ok? - zapytał zatrzymując się o krok od blondynki.


Ta w odpowiedzi wzruszyła ramionami i westchnęła. Nie miała się co łudzić o co tak naprawdę pytał, a z nim zawsze lepiej wychodziło gdy od razu się temat załatwiało.
- Chyba tak - odezwała się w końcu. - Dostałam urlop, żeby wypocząć. I zapewne by nie mieszać się w śledztwo tego całego włamania do mojego mieszkania. Dziwny jest ten mój nowy przydział - pokręciła głową. Podeszła zaraz do niego i lekko go przytuliła. - Ale nie mówiłeś mamie o tym? - dopytała by mieć pewność.
- Jeśli zamiast nas odwiedzić piszesz do mnie, a potem chcesz zjeść na mieście to chyba znaczy, że nie jest to do wiadomości publicznej - odpowiedział z pocieszającym uśmiechem David kładąc dłonie na plecach Iryi i przyciskając ją do siebie. Znajomy zapach roztaczał aurę bezpieczeństwa.
- To dokąd idziemy żebyś się mogła wygadać? - zapytał po chwili. - Tak szczerze to zrobiłem się już trochę głodny.
Blondynka odetchnęła z teatralnie wręcz przerysowaną ulgą i na koniec się zaśmiała.
- No cóż... Dla ciebie z twoim cholesterolem to możemy poszukać baru sałatkowego, bo na stek to na pewno ciebie nie zaproszę. Na pewno przy okazji znajdziemy coś - powiedziała i ruszyła niespiesznie w kierunku wejścia do centrum handlowego. - Wiesz... Zamierzam pozwać zarządcę budynku w którym miałam to nowe mieszkanie, bo jak na razie wygląda na to, że napastnicy weszli bez najmniejszego problemu do mojego apartamentu - zaczęła ściszonym głosem. - Wywalili kamery, a z nagrań, które na szybko przejrzałam praktycznie niczego nie widać. Tyle w temacie podwyższonego standardu bezpieczeństwa - sarknęła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 03-08-2018 o 18:36. Powód: dodany obrazek Davida Cordaya
Mag jest offline  
Stary 27-07-2018, 17:58   #49
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Hmm. Ciekawe. - zamyślił się David w drodze do windy. - Czyli ktoś dosyć profesjonalnie postarał się, aby zaatakować cię w twoim mieszkaniu. Gdybym chciał cię zabić to pewnie podłożył bym ci bombę w samochodzie lub użył snajpera. Tak by było najprościej. Nie rozumiem czemu to miało służyć i po co aż tyle podjętego wysiłku.
- Jak wyglądało całe to zajście z napastnikiem? Czekał na ciebie i się po prostu rzucił? Na pewno nic więcej? - dopytał po chwili.

Weszli do windy i Irya oparła się o przeszkloną ściankę wracając wspomnieniami do tamtej sprawy.
- Z nagrań kamery stojącej po drugiej stronie ulicy, której chyba nie zauważyli... Widać na nim niewyraźnie dwie sylwetki, które wchodzą do budynku. Jedna to napastnik, który czekał na mnie w mieszkaniu. Drugiego nie możemy określić - wzruszyła ramionami. - Kamery w budynku były przepalone na trasie do mojego mieszkania. A typ który mnie zaatakował... To diler narkotykowy, którego raptem poprzedniego dnia przesłuchiwałam w sprawie innego typa, z którym się miał współpracować. Eh. Gość rzucił się na mnie z nożem. Był tak naszprycowany prochami, że posłałam w niego trzy kule, a padł dopiero jak mu strzeliłam prosto w serce - odruchowo przygładziła sobie dłonią bok gdzie miała wciąż opatrunek. - A i jeszcze te “pogróżki” - zmrużyła oczy. - W drodze powrotnej, zanim dotarłam do mieszkania, dostałam wiadomość o treści, że przesłuchiwany przeze mnie gość umrze jeszcze tego samego dnia... - chciała to jeszcze rozwinąć, ale zdała sobie sprawę, że tylko się tym pogrąży, bo wspomnienie o tym co dało namierzanie nadawcy sprawiłoby, że ojczym od razu pojął by, że Irya wiedziała, że pakuje się w problemy. - No i umarł.
- Może to szalony pomysł, ale mnie to wygląda na scenariusz jakiegoś Capitolskiego kryminału - parsknął śmiechem David. - Co powiesz na hipotezę, że to nie był atak na ciebie tylko ktoś posłużył się tobą, żeby się kolesia pozbyć? Z kim ten dealer miał powiązania?

Irya przewróciła oczami na reakcję Davida, ale dostrzegała ten zabawny pierwiastek w całej sytuacji.
- Tak, też uważam, że ten kto go do mnie przyprowadził raczej nie liczył, że dam się tak głupio zabić - przyznała mu rację. - Ten diler miał powiązania z Crime Shield. Spotykał się z typem na którego uwziął się mój Komendant. I uprzedzę twoje pytania o niego. Tak, na drugi dzień zawinęliśmy tego gościa na komisariat przy okazji zupełnie innej sprawy, ale wydział wewnętrzny po niego się zgłosił i... Słuchaj uważnie... W trakcie transportu ten gość uciekł zabijając swoją obstawę. Byłam na miejscu zdarzenia i powiem ci, że ślady wyraźnie wskazywały, że wewnętrzni chcieli odstrzelić go - blondynka poczuła niebywałą ulgę, że mu się z tego wygadała.
Twarz Davida stężała.
- Znasz jakieś nazwiska? Przypomnij sobie. To ważne - zapytał ze śmiertelną powagą kładąc Iryi dłonie na ramionach.
Inspektor zmarszczyła brwi. Po jego reakcji tylko upewniła się, że sprawa była poważna.
- Wszystkie je znam - odparła po chwili. - Łącznie z nazwiskami zabitych wewnętrznych. Anderson. Tak nazywał się typ, który zbiegł zostawiając dwa trupy.
- A jeśli chodzi o wewnętrznych? - dociekał ojczym.
Irya spojrzała w podsufitkę kabiny windy szukając w pamięci.
- Philips i Wood. Sprawdziłam ich w systemie tak samo jak papier, na podstawie którego mieli zabrać Andersona. Wszystko podpisane przez dyrektora CBI, Jacka Thomsona.

- A więc miał coś z tym wspólnego wydział Mitchella - mężczyzna zamyślił się opierając plecy o ścianą windy. - Spróbuję się tutaj coś dowiedzieć, ale będę potrzebował dzień lub dwa. Nie sądzę żeby wewnętrzni mieli coś przeciwko tobie czy mnie - uspokoił od razu córkę. - Wygląda to na jakąś rozgrywkę na innym poziomie i muszę działać ostrożnie. Jeśli okaże się, że wiemy o większej ilości powiązań niż oni, to będziemy mogli odetchnąć z ulgą. Jeśli nie to dopiero wtedy będziemy się martwić.
- Na razie wewnętrznymi nie zaprzątaj sobie głowy - poprosił gdy winda zwolniła i drzwi zaczęły się otwierać.
- Ale to nawet nie jest połowa tego co mam ci do powiedzenia - stwierdziła Irya ponurym tonem i zamilkła gdy drzwi rozsunęły się całkiem i wyszli na korytarz centrum handlowego. - To co... Masz może jakieś swoje sprawdzone miejsce na spokojne rozmowy? - zapytała go i zadarła głowę, by spojrzeć na twarz wyższego od siebie mężczyzny.
- Teraz to chyba miałbym ochotę pieprzyć dietę i zjeść jakieś świństwo w Burgerwerks, ale na spokojne rozmowy to chyba najlepiej nadaje się coś z Mishimy - David zabrzmiał jakby sam się rozczarował drugą częścią właśnie wypowiedzianego zdania. - Mishima otworzyła tutaj restaurację dla outsiderów takich jak my. Nazywa się Ronin. Co ty na to?
- Może być - odparła zachowując pokerową twarz odnośnie tego co sama myśli o Mishimie. Jakoś tak nigdy nie miała okazji powiedzieć ojczymowi, że przyjaźni się przedstawicielem tej korporacji.

***

David i Irya dosyć łatwo odnaleźli restaurację. Gdy tylko weszli do środka zaczepiła ich młoda dziewczyna w kimonie, która bardzo dobrze posługiwała się capitolskim. Gdy tylko usłyszała jakie są potrzeby gości, zabrała dwie karty z lady i ruszyła korytarzem w głąb restauracji. Zatrzymała się dopiero przy pokoju na końcu korytarza.


Zostawiła menu na stoliku, poczekała aż goście wejdą do środka, ukłoniła się i zasunęła drzwi zostając na zewnątrz. Blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu. Było małe, ale nie klaustrofobiczne.

- Ciekawe czy mają wygłuszanie - zainteresowała się, podchodząc do stolika. Schyliła się by spojrzeć pod blat. Jakaś dziwna paranoja kazała jej szukać tam podsłuchu. W końcu usiadła na poduszce w klęczki, nieco się krzywiąc kiedy zabolały ją szwy ciągnące brzegi jej rany. Przybrała więc nie do końca prostą, ale wygodną pozycję, nie chcąc sobie urażać skaleczenia. - Zanim zacznę kontynuować swój wywód to lepiej zjedz na spokojnie - zaproponowała Davidowi.

Mężczyzna wziął kartę w dłonie i rzucił okiem na listę dań.
- Większego cholesterolu i wrzodów już nie będę miał - uśmiechnął się półgębkiem do córki i opuścił wzrok na menu - Sam nie wiem - dodał po chwili przeglądania jego zawartości. - Może kaczka na słodko? - zapytał. Irya nie była pewna czy pytanie było skierowane do niej czy jego żołądka.

 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 19-03-2019 o 13:37.
Raga jest offline  
Stary 30-07-2018, 16:31   #50
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację

- O, ja wezmę makaron smażony z tymi małymi robaczkami - zainteresowała się Irya obrazkiem przy opisie dania z krewetkami. Uniosła spojrzenie znad menu chcąc skomentować jego wybór smażonej a później pieczonej ptaszyny jako nieodpowiedni, ale powstrzymała się. Lepiej było by zjadł coś na co miał ochotę, wtedy była szansa, że z lepszym humorem podejdzie do wieści jakie miała mu do przekazania. - Tak, będziesz zadowolony z kaczki - powiedziała ostatecznie i pokiwała głową.

Nie wiadomo skąd pojawił się cień za rozsuwanymi drzwiami, który stał tam tak długo aż był pewien, że został zauważony. Drzwi rozsunęły się i ukazały znajomą już postać młodej dziewczyny w kimonie, która przyjęła zamówienie, zabrała karty i oddaliła się szybko małymi kroczkami.
W oczekiwaniu na podanie jedzenia ojciec i córka umilali sobie czas rozmową o sprawach przyziemnych. Głównie David opowiadał co u jej matki i brata, bo Irya nie widziała się z nimi od czasu swojego przeniesienia na Southside.

Kelnerka wróciła z zamówieniem nieco kwadrans później. Jedzenie zgodnie z oczekiwaniami wyglądało i pachniało imponująco. Irya była przekonana, że potrawy nie dorównują tym u Nakano, ale widać było, że Mishima za punkt honoru obrała sobie pokazać swój kunszt kulinarny “obcym”. Poza tym ceny były kosmicznie adekwatne do jakości usługi. Irya teraz pod wpływem zapachu apetycznej potrawy poczuła jak ściska ją w żołądku.
- Smacznego - powiedziała i wzięła w dłoń pałeczki. Operowanie nimi nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Jedząc nie rozmawiali, każde skupione na swoim talerzu. Dopiero gdy każde zaspokoiło swój głód. Wtedy Irya dopiero rozlała do kubeczków zielonej herbaty, która parzyła się w kamiennym imbryku.

- Dobra to na czym ja... - zastanowiła się blondynka. - Ah, że Anderson i Hill, i Crime Shield. Tak więc, mamy tych dwóch, których łączy Crime Shield. Jeden w nim pracuje, drugi cholera wie co robił. Jest jeszcze ten tajemniczy osobnik co przyprowadził Hill do mojego mieszkania. Na pewno nie jest nim Anderson, bo sylwetka zdecydowanie szczuplejsza. Dziwne jest to, że osoby, które powinny były widzieć twarz tej osoby zupełnie nie pamiętają spotkania jej. Co dziwne były wręcz zdumione gdy widziały siebie na nagraniach rozmawiających z tym kimś.
- NIe pamiętają czy tylko twierdzą, że nie pamiętają? - zainteresował się David.- W pierwszym przypadku niewiele zrobisz bez odpowiedniego przyciśnięcia świadka, a o to jest ciężko. Wykonalne w przypadku freelancera, a problematyczne jeśli mamy do czynienia z Capitolskim obywatelem świadomym swoich praw. Jeśli faktycznie nie pamiętają to jest źle - wyraźnie zafrasował się ojczym, a na jego twarzy pojawiła się troska. - Wtedy zaczyna tu śmierdzieć praniem mózgu Cybertoniku, Bractwem albo Heretykami - wyraźnie ściszył głos pochylając się do przodu. - Sam nie wiem, który przypadek jest gorszy.

- Osobiście z nimi rozmawiałam - skrzywiła się Irya, słysząc wypowiedziane przez Davida na głos jej własne myśli. - Sprawiali wrażenie naprawdę zaskoczonych, że tego nie pamiętali. No i jak głupim trzeba być, żeby zaprzeczać czemuś na co są jednoznaczne nagrania? - wyjaśniła, podpierając głowę na łokciu opartym na blacie stolika i dłonią drugiej ręki dziubiąc patyczkami ostatnią nitkę makaronu na swoim talerzu. - Cybertronik by też pasował jeśli chodzi o pozbycie się zabezpieczeń w budynku, reszta natomiast… - wzruszyła ramionami nie mając pojęcia co Bractwo czy Heretycy chcieliby tym osiągnąć.
- W tym przypadku ciężko się czegokolwiek domyślać - odparł ojczym. - Jedni mówią, że Cybertronik jest tak wyprany z uczuć, że jest niewrażliwy na jakikolwiek wpływ Ciemności, a inni, że z Heretykami wręcz współpracuje. Samo Bractwo tego nie dementuje, a Imperialni fanatycy bardziej nienawidzą Cybertroniku niż Inkwizycja. Jeśli Bractwo podejrzewa kogoś o konszachty z ciemną stroną, to standardowo się dostaje kulkę w łeb, co jest i tak lepszym rozwiązaniem niż przesłuchania w podziemiach Katedry - przerwał na moment David jakby analizując czy właśnie mówiąc to sam nie popełnia jakiejś herezji za którą mógłby tam trafić. - Osobiście widziałem jak w czasie spowiedzi w katedrze przyszli inkwizytorzy i wywlekli człowieka do zakrystii. Koleś wrócił do domu po tygodniu z bliznami na ciele, których pochodzenia nie mógł sobie przypomnieć i zarzekał się, że właśnie wraca z urlopu na Wenus - mężczyzna zrobił przerwę na przełknięcie umieszczonego właśnie kawałka mięsa w ustach.
- Jeśli jednak chodzi o ostatnią alternatywę, to tutaj w żaden sposób Ci nie pomogę - odparł z przepraszającym wyrazem twarzy - Może tylko Bractwo ma jakąś wiedzę co kieruje Heretykami i jeśli wierzyć plotkom to Cybertronik też - dodał próbując usprawiedliwić swoją niewiedzę. - No i może jakiś tam odłam Mishimy - uzupełnił bardzo starając się wygrzebać coś z zakamarków pamięci.

Irya słuchając go wyprostowała się i skrzyżowała ręce przed sobą. O Bractwie bardzo dobrze było posłuchać. I tylko posłuchać, bo zawsze bezpieczniej było nie tykać się tego co mogłoby zwrócić uwagę braciszków na ciebie, wtedy jak to David ładnie zauważył, zaczyna robić się mocno nieciekawie. Blondynka nawet się nieco zaniepokoiła, że sprawa napaści na nią może być podszyta jakimiś sprawami Heretyków. Od razu zaczęła robić sobie rachunek sumienia z prowadzonych spraw. Nic jej jednak nie przychodziło.
- I co... Myślisz, że ten typ co mnie napadł też mógł być pod wpływem mieszania w głowie kogoś z Cybertroniku czy Heretyków? - dopytała go, ale zaraz machnęła ręką. - Mniejsza o to, będę się tym martwić jak dostanę raport końcowy z dochodzenia w mojej sprawie, z pełnym raportem z sekcji Hilla. No dobra. Ale to nie koniec ciekawostek - dodała na koniec z niezadowoleniem. - Anderson i Hill mają jeszcze jedną wspólną rzecz. A raczej osobę. Prawnik Charles Morgan, pochodzi z Marsa. Osoba na którą bardzo, ale to bardzo nie byłoby stać Hilla, a Andersona też niekoniecznie, ale kto wie jak tam szefostwo Crime Shield sobie go wycenia - wzruszyła ramionami.

- Jeśli chodzi o prawników to tutaj na moje szczęście, a twojego pecha, też niewiele mogę powiedzieć. Nazwiska nie kojarzę, ale zapytam naszych prokuratorów czy mieli z nim cokolwiek wspólnego. Jeśli to Capitholczyk to może coś o nim słyszeli. - obiecał David. - Jak coś zdobędę to przekażę ci razem z tym o co prosiłaś wcześniej - dodał nalewając sobie jeszcze herbaty.
- Widzę, że wiele dzieje się wokół ciebie, ale na szczęście nie widać, żeby specjalnie źle to wpływało na twoją psychikę. Wręcz bije od ciebie determinacją. - stwierdził, ale widać było po nim, że zależy mu na potwierdzeniu tych słów.
- Można by powiedzieć, że załatwiłam sobie pracę domową, która daje mi tyle zajęcia co i problemów, żeby pozostawać na wysokich obrotach - sarknęła. - Ale to później. Po kolei, żebyś się nie pogubił w tym wszystkim - stwierdziła i napiła się herbaty, bo od mówienia znów zaschło jej w gardle.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172