Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2017, 11:00   #111
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek/wtorek, noc

[MEDIA]https://orig00.deviantart.net/1e21/f/2011/155/f/6/gantz_room_by_death3030-d3i2ep5.jpg[/MEDIA]
Shunsuke, Orochi i Alice
- Kapitanie!
Sonoroki podniósł wzrok na wysokiego niebieskoskórego mężczyznę, który jeszcze przed chwilą był dziwnym nastolatkiem. Potem jego własna świadomość jakby wycofała się z ciała. Widział to, co się działo, lecz nie mógł już reagować. Jego ciało przestało być jego własnym.

- Makhenike… wybacz, ostrzegałeś mnie, a ja cię nie osłuchałem. Nie myślałem, że ludzkie geny tak bardzo zmienią Yakalafiego…
Motsamaisi umilkł, patrząc w stronę Alice’a, który właśnie uruchomił aplikację na dziwnym smartfonie i również dołączył do nich, kładąc dłoń na kuli.

- Yakalafi, zabiję cię! – Makhenike znów spiął się do ataku, gdy nagle usłyszeli ostry głos w swoich głowach.

- DOŚĆ!
To była ona - Księżniczka! Wreszcie ich odnalazła, wreszcie będą mogli wrócić do domu!

Nagle pokój, w którym się znajdowali zniknął, została tylko kula i czarna, nieprzenikniona przestrzeń dookoła. To z niej wyłoniła się złotooka błękitnoskóra kobieta.

[MEDIA]http://s5.ifotos.pl/img/ba2d857ef_qxpqrwh.jpg[/MEDIA]

Księżniczka jednak nie była taka, jak ją zapamiętali. Wygladała na zmęczoną i… rozgoryczoną? Ludzkie emocje przebijały się przez jej nieludzką twarz.
- Wycofajcie się! – rozkazała – Chcę porozmawiać z Ziemianami.

I zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świadomości Alice’a, Orochiego i Shunsuke powróciły, choć wciąż ich fizjonomia była „niebieska”.



Haruka
Haruka otworzyła drzwi małego mieszkanka, do którego klucz znalazła w kieszeni nieprzytomnej kobiety. Arashi Momoto – jak przeczytała z jej ID. Korytarz był tak ciasny, że gdy tatuażystka wciągnęła właścicielkę do środka, jej głowa musiała leżeć w kuchni. Poza tym były tu też dwa inne pomieszczenia – łazienka oraz główny pokój… z którego wychyliła się teraz rozczochrana, dziecięca główka.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/236x/18/0e/56/180e56d8a9136f1bbc4547bcb3272be9.jpg[/MEDIA]

- Okasan? Co się stało mojej mamie? – spojrzała ze strachem na Harukę. Mogła mieć najwyżej 6-7 lat.



Saito
Tej nocy znów nawiedził go jeden z tych dziwnych snów o innym życiu, gdzieś tam w kosmosie.
- Cóż za ironia losu, prawda? – to mówił niebieskooki mężczyzna w ubraniu laboranta – Yakalafi - Umiemy zaradzić wszystkim chorobom ludzkości, a sami jesteśmy wyniszczani przez wirusa, na którego Ziemianie są odporni…
- Wierzysz w to, że gdy zajmiemy ciała ludzi to powrócimy do domu? – to było pytanie, które zadał sam Saito, czy raczej jego rezydentka.
- Pytanie brzmi czy mamy coś poza tą wiarą, Mofuputsi. Nasza rasa wyginie, jeśli nagle nie wyewoluujemy.
- Nawet kosztem zatracenia siebie?
- Na to wygląda… - Saito poczuł ciepłą dłoń na swoim ramieniu… i nagle nastąpił przeskok.
Akutagawa czuł jak Mofuputsi się dusi, jak życie z niej uchodzi. Nad nim, czy raczej nad nią pochylała się zapłakana twarz Tkaczki – Selohi – tej samej, która nie dała rady ocalić Rasthy. Były tu też inne twarze i dużo ruchu… a on był już taki zmęczony…
- Szybko, przygotujcie transfer, ona już prawie umarła!
- Nie mamy celu!
- Obraz duszy Mofuputsi jest już utkany, szykuj kanał, ja zaraz coś znajdę!
- Pamiętaj tylko o regulaminie! Dziecko musi spełniać normy…
- Mam to gdzieś, nie możemy jej stracić!
- Ona odchodzi!
- Ale regulamin…
- Transferuj! To rozkaz! – głos Makhenike było ostatnim, który usłyszał, potem nastąpił dziwny dźwięk nie podobny do niczego innego.



Saito poczuł jak delikatne wargi zbierają muśnięciami łzy spod jego powiek. Dopiero po chwili dotarło do niego, że sen się skończył. To Yue pochylała się nad nim w ciemności i całowała jego policzki… a potem poczuł jej wargi na swoich wargach.
[MEDIA]https://media.giphy.com/media/9nvzhLg5s1mp2/giphy.gif[/MEDIA]
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 17-11-2017, 10:04   #112
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka patrzyła lekko przerażona na małą dziewczynkę. Czy ona dobrze usłyszała, mama? Przeniosła wzrok na księżniczkę. I co niby ma teraz zrobić? Ostrożnie ułożyła kobietę, dając sobie chwilę do namysłu. Dobra ta cała Arashi mogła mieć teraz wizję, może się zaraz wybudzi. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na dziewczynkę.
- Ja.. jestem Haruka. Twoja mama zasłabła, spróbuję ją przenieść do pokoju, a ty znalazłabyś jakąś poduszkę i koc by było jej wygodnie?
- Przecież w pokoju jest rozłożony futon. - Odparła dziewczyna tonem najoczywistszej oczywistości. Chyba tez nieco się uspokoiła, choć zerkała ciekawie na wystające spod ubrania tatuaże obcej kobiety.
- Mama znów jest chora? - spytała jakby z rezygnacją, ale w jej głosie czuć było strach.
- Chyba tak. - Haruka przeciągnęła kobietę do pokoju, chcąc ją ułożyć na posłaniu. - A ty jak się nazywasz?
- Jestem Makoto. A ty? - zapytała bezpośrednio dziewczynka, przyglądając się matce.
- Jak mówiłam, mam na imię Haruka. - Oshiro ułożyła księżniczkę i przykryła ją kołdrą. - Nie powinnam tu długo zostawać. Jak twoja mama choruje to często tak reaguje?
- Haruka jaka? - nie ustępowała małolata, znów nieufnie zerkając na tatuażystkę.

Oshiro uśmiechnęła się. Fajna ciekawska mała, nie dziwo, że księżniczka wolałaby żyć swoim normalnym życiem. Dobrze, że wypytywała, nie powinna w ogóle wpuszczać obcych do domu. W sumie ciekawe czy już ich poszukiwali. Nadal miała wrażenie, że ktoś ich wypuścił z tego komisariatu.
- Oshiro. Haruka Oshiro. - tatuażystka spoważniała. - Najchętniej bym was tu zostawiła. Nie chcę wam robić kłopotów. Tylko wolałabym mieć pewność, że twojej mamie nic się nie stanie.
- Nie idź! - dziewczynka wyglądała na przestraszoną tą perspektywą i podeszła do Haruki. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Mama zemdlała kilka dni temu jak szłyśmy do przedszkola. - Wyjaśniła. - Przyjechała karetka po nią. A mnie wzięła taka brzydka pani do domu, gdzie jest dużo dzieci. I tam bardzo mi się nie podobało!

Haruka obserwowała małą. To musiało być trudne. Ona… na razie wszystkie wizje trwały ułamki sekund. Jej utraty przytomności, były niemal niezauważalne. Tak jak gdy całowała się z Kazuo. Jednak gdy ma się dziecko.
- Dobrze… zostanę póki się nie obudzi. - Uśmiechnęła się do Makoto. - Długo to trwało ostatnio?
- Nie... jakoś tak... tyle, co teraz... myślisz, że moja mama umrze jak tatuś? - zapytała niepewnie Makoto.
Haruka przysunęła dłoń do nosa księżniczki, by sprawdzić czy ta oddycha. Na filmach widziała jak ludzie robią coś takiego. NIgdy jednak nie spodziewała się, że będzie musiała sama próbować. Oddech kobiety był jednak spokojny i głęboki - jakby spała.
- Mam nadzieję, że nie. - Jeszcze brakowało by posądzono ją także o morderstwo. - A jak umarł twój tata?
- Miał raka mózgu. - powiedziała beznamiętnie dziewczynka wyuczoną nazwę, po czym dodała z przejęciem - Też tak mdlał... Ale mama i pan doktor mówili, że to nie jest rak mózgu. A mama nigdy nie kłamie.
- No to na pewno tak nie umrze. - Haruka rozejrzała się z zaciekawieniem po mieszkaniu. - Chyba była bardzo zmęczona i zasnęła. Wyśpi się i będzie dobrze.
- Ale ona idzie do pracy na nockę. Musimy ją niedługo obudzić, bo pan Takashi ją zwolni. - powiedziała z przejęciem dziewczynka. Pokój, w którym się znajdowały urządzony był ładnie, ale trzeba przyznać, że wszystkie rzeczy epatowały wręcz taniością. Jedynie niewielki ołtarzyk, na którym umieszczono zdjęcie jakiegoś mężczyzny i kadzidełko wyglądało na wykonane z prawdziwego drewna. Zapewne to był ojciec Makoto.
- Na którą? - Tatuażystka przyjrzała się Arashi. Czy byłaby w stanie ją wybudzić? - Dajmy jej chwilę poleżeć i spróbujemy ją obudzić. Daleko ma do tej pracy?
- Nie to niedaleko. Pracuje w sklepie za skrzyżowaniem. To znaczy sklep jest zamknięty, a mama wykłada towar żeby był rano, jak otworzą. Mama zaczyna o północy. - wyjaśniła dziewczynka. Zegar w pokoju wskazywał godzinę 23.21.
- To dajmy jej chwilkę. Może kwadrans? - Uśmiechnęła się do dziewczynki. - Czy mogłabym się czegoś napić?
- Tak! Mogę zaparzyć herbatę. Mama pozwala mi samej robić herbatę i mówi, że robię pyszną! I mamy trochę ryżu z krewetkami, jak jesteś głodna.

Nie powinna. Haruka niemal całą sobą czuła, że to nie tak powinno wyglądać. Powinna się jak najszybciej oddalić. Tamtych ludzi nie obchodziło to, czego życzy sobie księżniczka. Jeśli rzeczywiście namierzają ich po znamionach, przyjdą tu i ja zabiorą, a ta mała zostanie sama. Jednak Makoto prosiła by jej nie zostawiać.
- Ja chętnie skorzystam, jeśli wyrobimy się w ten kwadrans. - Uśmiechnęła się do dziewczynki.
To był chyba najmilszy kwadrans od dłuższego czasu - Makoto zrobiła herbatę i nawet sama podgrzała jedzenie w mikrofalówce - widać była nauczona ogromnej samodzielności - nic dziwnego w sumie, skoro zostawała w pojedynkę, gdy jej mama szła do pracy.

Przyjemnie spędzany czas jednak ma to do siebie, że szybko mija. 15 minut minęło, a Arashi wciąż spała.
Haruka przysiadła obok księżniczki i spróbowała delikatnie poklepać ją po twarzy. Co jeśli nie wstanie? Zawali robotę.
- Arashi, powinnaś już wstać. - Jej głos nie był podniesiony, ale stanowczy. Może powinna spróbować skropić jej twarz chłodną wodą. Tylko czy wybudzanie z wizji było dobrym pomysłem?
Na twarzy kobiety pojawiła się reakcja. Zmarszczyła nos, choć nadal spała.
tatuażystka podniosła się i podeszła do zlewu, biorąc na dłoń odrobinę zimnej wody. Wróciła do śpiącej księżniczki. Chwilę obserwowała ją. Ciekawe czy będzie wkurzona, że tu przyszła? Skrzywiła się na samą myśl o zirytowanej twarzy Arashi. Wzięła głębszy oddech i ochlapała jej twarz zimną wodą.
Wystarczyło kilka kropli i kobieta podniosła się gwałtownie. Rozejrzała się nerwowo, podczas gdy Makoto przywarła do niej, tuląc się radośnie.
- Mamusiu, już nie śpisz!
Arashi objęła córkę i spojrzała na Harukę. Jej wzrok nie miał w sobie jednak ani odrobiny wdzięczności.
- Jak mogłaś tu przychodzić?! Pewnie cię śledzą żeby mnie znaleźć, nie myślałaś o tym?!
Oshiro przewróciła oczami. Nie to, że spodziewała się czegoś innego, po jaśnie pani księżniczce. O ile do tej pory myślała by oddać zebrane z korytarza 1000 jenów, to teraz miała to w głębokim poważaniu. Podniosła się wstając od futonu na którym ułożyła Arashi i całkowicie ją ignorując spojrzała na małą.
- Dzięki za gościnę Makoto, pilnuj mamy. - Powinna jak najszybciej opuścić to mieszkanie, a potem najlepiej jak przesiedzi gdzieś odrobinę dłuższy czas. Może kupi sobie butelkę wina i zahaczy o jakiś plac zabaw.
- Dobrze, Haruka! - powiedziała dziewczynka.

Tymczasem Arashi jakby spotulniała.
- Po...poczekaj... przepraszam. - Powiedziała cicho. - Ja... i tak nie pójdę do pracy, nie zostawię córki. Gdyby oni się zjawili... sama rozumiesz. Musimy uciekać. Wszystkie. Tylko... nie wiem dokąd. - Przykryła twarz dłońmi. Wydawała się taka krucha i zmęczona.
Haruka zatrzymała się w progu pokoju.
- Nie mam dokumentów, telefonu, pieniędzy. Sama widziałaś, że chce mnie złapać chyba każdy psychol w tym mieście. - Uśmiechnęła się do księżniczki. - Powinnyście zwiewać ale łatwiej wam będzie beze mnie.
- Poczekaj... - Arashi podeszła do szuflady i wyciągnęła z niej jakąś archaiczną komórkę.
- Jest na kartę. Daję ją Makoto, gdy jedzie na wycieczkę. Możesz ją zabrać. - rzekła.
- Dziękuję… usunę wszystkie dane. - Spojrzała na Arashi i kilkoma ruchami usunęła listę kontaktów. Wolała to zrobić zanim opuści mieszkanie i ktoś ją złapie. - Zwiewajcie gdzieś w dzicz. Jakaś wioska bez zasięgu, czy wyspa. Za jakiś czas powinno się im znudzić.
Arashi skinęła głową, zaś Makoto pomachała Haruce na do widzenia. Tak się rozstały.


Gdy tylko znalazła się na ulicy, znów poczuła się potwornie zagubiona. Arashi miała rację, powinna zwiewać. Tylko gdzie? Miała przy sobie te 1000 jenów, starczy w sam raz na butelkę taniego wina, albo bilet na komunikację. Niestety z tego telefonu nie połączy się z mailem i nie napisze do Saito. Poza tym, kto wie, może też wpadł na pomysł że trzeba się zmyć. To byłoby rozsądne z jego strony. Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę domu Ichiro. Dobrze że chociaż udało się jej coś przegryźć i napić czegoś ciepłego.

Przeszła się kawałek, aż natrafiła na jeden z tych dziwnych placów zabaw ulokowanych pomiędzy wielki blokami.

[MEDIA]https://weburbanist.com/wp-content/uploads/2015/11/japan-octopus-slide-3a-468x314.jpg[/MEDIA]

Upewniając się, że miejscówki nie zajął już jakiś żul, wcisnęła się pomiędzy macki ośmiornicy, chowając się od ludzi wokół. Przygnębiona wpatrywała się w ekran telefonu. Jaka była szansa, że zaraz ktoś ją znajdzie? Tamci psychole, albo policja. Na pamięć znała raptem trzy numery. Do Ichiro, Kazuo i do salonu. W sumie jak i tak mieli ją złapać mogła zaryzykować. Jeszcze raz upewniła się, że pousuwała wszystkie wiadomości i kontakty z telefonu Makoto. Miała nadzieję, że jednak w tych wszystkich serialach jest więcej fantastyki niż prawdy i jednak nie będą w stanie tego odtworzyć. Napisała trzy smsy.

Do Ichiro:
Cytat:
Hej, niestety władowałam się w spore kłopoty. Potrzebuję swoich rzeczy, ale nie wiem czy chciałbyś mi pomóc.
Potem ten bardziej ryzykowny, bo istniała spora szansa, że policja zgarnęła telefon jej Kazuo:
Cytat:
Przepraszam cię. Chyba zgarnęli cię bo chcieli mnie złapać. Jak dobrze pójdzie zniknę albo wykończą mnie twoi znajomi.
Po czym ten najcięższy sms do salonu:
Cytat:
Wpakowałam się w kłopoty H.O.
Odetchnęła ciężko i zwinęła się w kulkę, w swoim prowizorycznym schronieniu. Właśnie zatrąbiła gdzie się znajduje, teraz musieli ją tylko namierzyć i miała nadzieję, że dadzą przy okazji spokój Arashi i Makoto. Jutro spróbuje wykupić chwilę na kompie w jakiejś kawiarence i napisze do Saito by zwiewał, a sama... jak za starych dobrych czasów, spróbuje zwiać na Ōkunoshime.
 
Aiko jest offline  
Stary 19-11-2017, 22:46   #113
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Sonoroki spojrzał na kobietę równie zmęczonym spojrzeniem. Ta sytuacja odbijała się negatywnie również i na jego stanie psychicznym.
- Porozmawiajmy. Nasza sytuacja jest ciężka. Czy nasi… niebiescy goście mogą udzielić nam pomocy w ucieczce? Czy wy dysponujecie wiedzą, mocą, umiejętnościami które mogą być użyteczne w tej sytuacji?- zapytał zmęczonym tonem głosu, nie licząc na odsiecz ze strony Księżniczki.
Ona westchnęła ciężko.
- Nie wiem jak wygląda dokładnie miejsce, w którym się znajdujecie. Nie wiem, co się tam dzieje... ja czuję tylko wasze zagrożenie. Nie chciałam byście się przebudzili,, chciałam abyście... żyli normalnie ziemskim życiem. Lecz teraz chyba jest za późno na takie życzenia…
- Tym będziemy się martwić później. O ile będzie jakieś później. Możesz… wyjaśnić nam, jakimi atutami dysponujemy? Skoro jesteście bardziej zaawansowaną cywilizacją, to może da się tą kulę wykorzystać ofensywnie?
- zapytał Sonoroki spokojnie.
- Nie mamy żadnych atutów. - odpowiedziała jakby zdziwiona w ogóle takim pomysłem Księżniczka - Zawsze byliśmy nastawieni pokojowo. Kula to zresztą część sprzętu ze statku, który... którym kiedyś nasi ojcowie przylecieli na Ziemię, by uczyć tubylców życia w zgodzie z naturą.
- Ale… jak to za późno? -
Alice spojrzał czujnie na ‘księżniczkę’. - Czy jest jakiś sposób by wydostać ‘Twoich’ z naszych ciał?
- Bez nich nie byłoby was. Jesteście nierozłączni.
- Broń to może słowo zdecydowanie na wyrost. Chodzi o to by stąd uciec. Bo jeśli się nie uda… to.. raczej nie ma co liczyć na to że pożyjemy długo. Z niebieskimi lub bez.
- stwierdził ponuro Sonoroki spoglądając na nosiciela zdradzieckiego medyka. -Jakieś pomysły?
- Nie mam zamiaru żyć ze świadomością, że w każdej chwili ten Yakalafi przebudzi się i stłamsi mą jaźń -
Alice wciąż patrzył na ‘księżniczkę’ - w odmęty niebytu.
- To mam dla ciebie dobrą wiadomość. Przypuszczam że nasi gospodarze zadbają o to byśmy długo nie pożyli.
- wzruszył ramionami Sonoroki. - A jeśli nawet się on obudzi, to mój gość z radością go udusi.
Orochi jak na nieletniego przystało, nie wtrącał się gdy mówili dorośli. Przyglądał się raczej obcej i jego wzrok (znów jak po nieletnim młodzieńcu można się było spodziewać) bynajmniej nie wędrował ku jej oczom… gdyż te, zupełnie jak u ludzi znajdowały się przecież na twarzy. Podrapał się wreszcie po głowie (choć w zasadzie gdzie indziej też mógłby się podrapać).
- Ale Pani chciała z nami porozmawiać, prawda?
- Ja?
- zdziwiła się złotooka kobieta o filigranowej posturze - To wy mnie wezwaliście i nie macie racji. “Niebiescy” jak nas nazywacie nic wam nie zrobią. Po prostu wasze transfery nie zawierały pełnej kalibracji dusz, jak w moim przypadku. Trwałoby to zbyt długo i... nie wszyscy by się uratowali. Niemniej ci, których nazywacie pasażerami nie są wrogo do was nastawieni. Chcieliby wrócić do domu, lecz to wy decydujecie czy tak się stanie. Tak i ja zdecydowałam już, że pozostanę na Ziemi. Dlatego... nie mogę wam pomóc. - spuściła wzrok.
- Dobrze. Zostawmy w spokoju kwestię pasażerów. Nasi obecni gospodarze zamknęli nas w klatce i prawdopodobnie chcą z nas wycisnąć wszystko co wiemy, a potem się nas pozbyć. Czy ta kula lub to drugie urządzenie może posłużyć nam do ucieczki. Lub czy Niebiescy w nas dysponują wiedzą lub umiejętnościami użytecznymi w tej sytuacji?- westchnął z lekką irytacją Sonoroki. W tej chwili “Niebiescy” i ich dylematy nie były najważniejszym problemem Japończyka.
- Nie wiem… - przyznała nieco zawstydzona Księżniczka - Nie znam dokładnie waszej sytuacji. A i sami powinniście w sobie odnaleźć odpowiedzi.
- Czyli nie ma takiej możliwości, aby ten Yakalafi stłamsił mą jaźń i przejął kontrolę nad mym ciałem, ale nie ma też możliwości by nas rozdzielić tak?
- upewnił się Szkot, dla którego jak widać kwestia pasażera była ważniejsza niż ewentualnego wydostania się z tego przemiłego ośrodka wypoczynkowego.
- Tak. Ty sam decydujesz ile Yakalafiego jest w tobie. - powiedziała łagodnie Księżniczka, po czym dodała -Zaraz zniknę, wybaczcie, że... nie jestem tą, na którą czekaliście…
Shunsuke zaklął pod nosem. Z drugiej jednak strony nie spodziewał się po Księżniczce niczego spektakularnego. Po ostatniej rozmowie wiedział, że zbyt pomocna nie jest.
- Co dalej? Czy ci wasi… pasażerowie powiedzieli coś użytecznego?- zapytał pozostałą dwójkę.
- Nie, chcieli się nawzajem pozabijać. Ten co mieszka we mnie chyba jest średnio popularny wśród swoich - Alice uśmiechnął się lekko.
- Domyślacie się może co nasi gospodarze chcą od nas się dowiedzieć? Jakie sekrety wydrzeć Niebieskim?- zapytał Shunsuke zamyślony. - Można zablefować, że wiemy to co oni chcą się dowiedzieć… i użyć tej wiedzy jako karty przetargowej.
- Biorąc pod uwagę - Szkot znów się uśmiechnął - że z pewnością jesteśmy teraz obserwowani i podsłuchiwani… to mówiąc o “blefie” upewniasz naszych gospodarzy, że po prawdzie nic nie wiemy. Ale to i dobrze…Bo nic nie wiem i nic mnie to nie obchodzi!!! krzyknął. Dopiero po chwili dodał spoglądając na towarzyszy niedoli: - Możemy też wykazać się dobrą wolą… Tak jak sugerują, zwabić gdzieś dla nich, lub choćby odkryć i wydać im miejsce gdzie jest ta niebieska. Skoro nasi pasażerowie są nam nadpisani na poziomie DNA… to sekcje na nas nic im nie dadzą. Kooperujmy, niech dostaną co chcą.
- Nie słyszą nas. - stwierdził sceptycznie Sonoroki.-Tutaj nas nie słyszą. A co do sekcji zwłok, to zrobią je i tak. Dla pewności. Rzecz w tym… że gówno dostajemy współpracując. Okazywanie dobrej woli czyni z nas frajerów. My się płaszczymy,, a oni i tak nie dotrzymują żadnych obietnic. Myślę że czas, żebyśmy to my pomachali im marchewką przed pyskami, zamiast sami robić za osły.
- Nie potrzebujecie mnie. Wystarczy, że odnajdziecie siebie. Oni chcą uruchomić statek. Ten sam, którym mieliśmy... odlecieć… - powiedziała Księżniczka, a jej sylwetka nagle się rozpłynęła.
Jakaś dziwna siła odrzuciła trzech mężczyzn od kuli. Znów byli w swoim więzieniu i w swoich ludzkich ciałach.
- Irytujące. Ale przynajmniej wiemy gdzie jest księżniczka. Pamiętajcie tylko, że nie wolno tej wiedzy sprzedać za garść cukierków. Musimy się trzymać razem.- skłamał Shunsuke spoglądając na pozostałych dwóch więźniów.
Nastolatek pokiwał głową.
- Po prostu powiemy, że pokażemy im jak uruchomić statek kosmiczny. Będą musieli nas do niego zabrać. Stąd zabrać. - wyjaśnił.
- Ja chcę kooperować - powiedział Szkot zmęczonym głosem. - Mam gdzieś niebieskich, chcę tylko by mnie puścili.
Chłopak przytaknął.
- Jak tylko dopuszczą nas do statku.
- Tyle że jak będziesz kooperował tak jak dotąd, to możesz być pewny, że cię nie puszczą. Ani nie pomogą z niebieskimi.
- stwierdził sceptycznie Sonoroki.
Młody Japończyk uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 22-11-2017, 00:04   #114
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Odwzajemnił pocałunek. Smakował jej usta i cieszył się tą chwilą, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że tego właśnie chce. Jeszcze nie był pewien, czy to nie był sen. Wszystko w jego życiu było ostatnio dziwne i nierealne, aż trudno było uwierzyć, że działo się naprawdę. Dotknął dłonią policzka Yue, jakby chciał sprawdzić, czy jest prawdziwa. Czując jej ciepło i delikatny dotyk, nie miał wątpliwości, że była.

A potem uświadomił sobie na nowo ciężar ostatnich wydarzeń i poczuł, że go to wszystko przygniata. Sen, w którym otarł się o śmierć. Ucieczka, która jeszcze się nie zakończyła. Bo przecież był zbiegiem. Zagrażało mu niebezpieczeństwo, którego nie umiał sobie nawet wyobrazić. Wiedział tylko, że teraz, na to samo niebezpieczeństwo naraża swoją Yue. Pocałunek jej miękkich warg zdawał się to przypieczętowywać. Gotowa była uciec razem z nim, wziąć na siebie część tego brzemienia. Ale Saito wcale nie chciał by na nią spadło. Nie chciał... nie miał prawa tego od niej oczekiwać. Bo choć nie wiedział jak sobie z tym wszystkim poradzić i bał się o swoje życie, to w tej jednej chwili, tak pięknej i strasznej zarazem, dotarło do niego, że stokroć bardziej bał się, że coś złego mogłoby spotkać Yue. I tysiąckroć trudniej byłoby mu poradzić sobie, gdyby tak się stało. Dlatego, choć wymagało to od niego stoczenia wewnętrznej walki z samym sobą, odepchnął ją od siebie.

- Nie Yue - szepnął kręcąc głową - Nie mogę…
Odsunęła się gwałtownie, jakby uderzył ją w twarz. Zawsze była impulsywna. Teraz zerwała się na równe nogi i podeszła do okna, nie patrząc na Saito.
- Już po tobie - powiedziała ponuro.
Długowłosy westchnął.
- To akurat całkiem możliwe…
Jej reakcja zabolała go, ale w tej chwili starał się skupić na wątku księżniczki i ścigających go władz. Może Yue była teraz na niego wściekła, może nawet go znienawidzi po tym wszystkim. Jeśli jednak uda się ją utrzymać z dala od całej tej afery, jeśli bez względu na to co się stanie z nim samym, ona przeżyje, to jest to cena, którą gotów był zapłacić.
Zerknął na wiszący na ścianie zegar, po czym usiadł na łóżku i zaczął się ubierać.
- Ja mówię poważnie. - Odezwała się Yue, nie odwracając głowy - Na uliczce zaparkował jakiś czarny samochód. Przed chwilą widziałam gościa w okularach, który wyjrzał przez szybę. Wyglądał na Amerykańca i... chyba patrzy na moje okno.
- Szlag...

Szybko wciągnął spodnie i wstał, natychmiast przypominając sobie o swojej uszkodzonej kostce. Nie było z nią gorzej niż poprzedniego dnia. Niestety, nie było również lepiej. Ostrożnie podszedł do okna by dyskretnie przez nie wyjrzeć.
- Jest stąd jakieś inne wyjście?
-Tylko przez schody... Mógłbyś wyjść z drugiej strony budynku przez okno gospodyni, ale... - Yue zrobiła znaczącą pauzę.
Saito się skrzywił.
- Pewnie nie mam co liczyć na to, że akurat wyszła na spacer? - zapytał bez nadziei w głosie.
- W środku nocy? - zdziwiła się Yue - Pewnie śpi. Może nawet ma otwarte drzwi, ale... cóż, ryzyko jest duże, że się obudzi.

Akutagawa dokonał w głowie szybkiej kalkulacji. Owszem, za wszelką cenę chciałby uniknąć konfrontacji ze staruszką, która nawet za dnia była dla niego raczej niemiła, a co dopiero w sytuacji, gdy w środku nocy zrobi jej niespodziankę w jej własnym domu. Z drugiej jednak strony, alternatywą było spotkanie z Amerykańcem. Jeśli był tym, na kogo wyglądał, to pewnie nie był sam i nie miał dobrych zamiarów. W najlepszym wypadku będzie chciał znowu zamknąć Saito. W najgorszym... cóż. Śmiertelny wypadek z młodym eseistą w roli głównej nie wydawał się szczególnie nieprawdopodobny.

Jakby na to nie patrzeć wymknięcie się z drugie strony dawało mu największe szanse. Mężczyzna ocenił, że z obolałą nogą łatwiej będzie nawet wymknąć się po cichu oknem, niż wyjść głównym wyjściem i uciec przed ścigającymi go ludźmi. Na otwarte drzwi za bardzo nie liczył, przy swoim szczęściu, ale kto wie...

- Muszę spróbować...
Podszedł cicho do dziewczyny i pocałował ją w policzek.
- Dzięki za wszystko Yue. Odezwę się, jeśli tylko będę mógł. Obiecuję.

Potem wyszedł z pokoju i starając się stąpać jak najciszej ruszył w dół schodów. Jeśli nawet gospodyni się obudzi, to będzie mógł uciec oknem, choćby miał je wybić. Owszem, zaalarmuje to tych, którzy go ścigają, ale da mu kilka dodatkowych chwil. Na więcej nie mógł chyba liczyć.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 27-11-2017, 11:47   #115
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Japonia, Tokyo, poniedziałek/wtorek, po północy
- Słyszeliście? Mówili o statku. To postęp!
- Są do niczego
. – powiedziała rudowłosa kobieta, którą wszyscy za plecami nazywali „Jędzą”
- Dajmy im jeszcze szansę… - poprosił profesor Edwords.
- Wykluczone. Musimy być konsekwentni.
- Tak, musimy… -
powiedział zamyślony Peter O’hrurg, po czym dodał – Ale musimy być tez ludzcy. Dajcie im dodatkową godzinę.
- Przydałyby się też inne ułatwienia… -
zagadnął profesor, a major po chwili zastanowienia przyznał mu rację.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4t1_35xiub4[/MEDIA]
Saito

Yue wyglądała jakby chciała zatrzymać swojego „niewdzięcznego” znajomego, lecz w efekcie nie zrobiła nic. Saito zaś ruszył na karkołomną wyprawę przez grotę smoka… czy raczej mieszkanie właścicielki budynku. Mimo zwichniętej kostki poruszał się cicho i sprawnie, choć niestety niezbyt szybko.

Wreszcie udało mu się „przebić” na drugą stronę mieszkania chrapiącej niczym traktor staruszki i otworzyć drzwi na niewielki balkonik. Tutaj wystarczyło już tylko przesadzić barierkę i hyc! Był na ulicy. Co mogło pujść teraz źle?
Traf chciał, że w chwili gdy Saito był na barierce, gotów do skoku, umysł Japończyka zaczęła otaczać niebieskawa mgiełka wspomnień. Znów to samo, odpływał w przeszłość Mofuputsi chwiejąc się na wątpliwej podporze. Gdy jego ciało wychyliło się niebezpiecznie ku ziemi (nie takiej odległej, ale jednak upadek mógł skończyć się boleśniej), Akutagawa wsiąknął całkiem.

- Więc mamy tam żyć, nieświadomi tego, kim naprawdę jesteśmy, czekając na wezwanie Księżniczki? – zapytał mocą swego umysłu partnera i dowódcę ich bazy – Motsamaisiego, ojca ich nieżyjącego dziecka Rasthy – jednej z ofiar wirusa, który zdziesiątkował cała populację Nibiru, a teraz niszczył również ich – ostatnich przedstawicieli rasy błękitnoskórych.
- Nasze umysły muszą zespolić się z umysłami Ziemian. – Tłumaczył spokojnie Motsamaisi. – Nie będziemy osobnym od nich bytem, będziemy ich częścią. Częścią ich życia.
- A jeśli oni nie zechcą potem opuścić planety?
- Cóż, będą musieli dokonać wyboru… Niemniej na statku Księżniczki istnieje możliwość wykonania ponownego transferu.
- Chcesz transferować dusze ludzi?!
- Jeśli oni sami będą tego chcieli… mogą nam towarzyszyć.
- To doprawdy…


...„najgorszy plan, jaki słyszałam” – powiedziała jeszcze część jestestwa Saito zwana Mofuputsi, gdy on uderzył o ziemię boleśnie. Ostatnim co zobaczył były dwa, zmierzające w jego kierunku cienie. Potem zemdlał.


Wszyscy (bez Haruki)
- OPUŚĆCIE KORYTARZ. POWTARZAM: OPUŚĆCIE KORYTARZ I SKIERUJCIE SIĘ DO SALI PRZESŁUCHAŃ – poinstruował kobiecy głos przez megafon, a gdy wahali się czy go posłuchać, głos dodał – JESTEŚMY GOTOWI DOCENIĆ WASZĄ WSPÓŁPRACĘ. WY I WASZA KOLEŻANKA DOSTANIECIE DODATKOWĄ GODZINĘ NA ODNALEZIENIE „KSIĘŻNICZKI”. DOSTANIECIE TEŻ INNE UDOGODNIENIA.

Co mieli do stracenia? Shunsuke, Orochi i Alice posłuchali instrukcji. Próbowali przy tym pertraktować z właścicielką głosu, ale ta jakby w ogóle ich nie słyszała, ograniczając się tylko do komunikatów.
Na kwadrans zamek w drzwiach zatrzasnął się, trzymając trzech mężczyzn w zamknięciu. Byli zmęczeni po całym dniu i nocy intensywnych zmagań z „kosmitami”, byli też głodni, spragnieni a potrzeby fizjologiczne od dawna dręczyły ich podbrzusza.
To samo musiała odczuwać kobieta, którą wciąż widzieli na wyświetlaczu. Yamasaki siedziała na krześle w tej samej pozycji, jakby była lalką a nie żywą istotą. Oczy miała przeważnie zamknięte. Może spała? Jej twarz wydawała się znajoma nawet tym, którzy widzieli ją pierwszy raz. Szczególnie Orochi miał teraz uporczywe odczucie, że powinien pamiętać…
Nagle zamek znów się otworzył zdalnie.

- W DRUGIEJ SALI PO LEWEJ ZNAJDZIECIE TURYSTYCZNY PRYSZNIC I UBIKACJE. SĄ TEŻ UBRANIA NA ZMIANĘ. - Poinformował głos.

Niby w programie typu Wielki Brat na Lindsay'a, Okiego i Sonorokiego czekały niespodzianki na korytarzu – zgrzewka wody mineralnej, 4 kubki Starbucksa z parującą zawartością, kilka zestawów burgerów z McDonalda oraz jedna z największych plag XXI wieku – e-papieros.

[MEDIA]https://d-w24.ppstatic.pl/g2/44/56/11/258155_1358898859_0024_p.jpeg[/MEDIA]

Był też stary/nowy uczestnik tego groteskowego show. Saito z obwiązaną bandażem głową właśnie wybudzał się, siedząc oparty o ścianę korytarza.


Haruka
Po kwadransie nim sen całkiem ją zmorzył, Haruka dostała odpowiedź od Ichiro:
Cytat:
Wiem. Włożyłem torbę z twoimi ciuchami, dokumentami i kasą do szafki na stacji metra Hibiya. Kod 24433445. Lepiej nie wracaj do mieszkania, gapią się. Nie wiem jak mogę ci jeszcze pomóc
Kochany Ichiro! Co prawda stacja, o której pisał była dobre kilkanaście kilometrów stąd i sama musiała tam dojechać, a o tej porze metro już nie kursowało, ale… była to jakaś odmiana losu!

Pozostałe dwa kontakty milczały. Wtem w głowie Haruki rozległ się alarmujący sygnał.
- Znaleźli nas! Pomóż nam! – to była Księżniczka.
I choć Oshiro nie wiedziała gdzie się znajduje, jakimś dziwnym sposobem wiedziała dokąd powinna iść. Niemniej decyzja czy pomoże Arashi i jej córce należała tylko do tatuażystki.

 
Mira jest offline  
Stary 06-12-2017, 12:15   #116
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na twarzy Shunsuke pojawił się wyraz poirytowania na widok Saito. Była to irracjonalna niechęć, ale mająca sensowne podstawy. Ciągle drażniła go świadomość, tego kto utkwił w głowie mężczyzny. Nawet bardziej niż to, jakiego potworka miał gaijin. Na widok udogodnień tylko pogardliwie się uśmiechnął.
-O jak miło. Nasi wspaniali Biali Panowie dali nam trochę jedzenie i kibelek. Kto wie… może następnym razem wyprowadzą nas na smyczy. Przydałaby się jeszcze pasta do butów, abyśmy mogli przypominać im ich afrykańskich niewolników.- rzekł sarkastycznie komentując to, co dostali. Irytowało go bowiem traktowanie ich jakby byli afgańskimi pasterzami kóz z zadupia Afganistanu. I liczenie, że takie “luksusy” nastawią ich pozytywnie.Jego nie nastawiały.
Nastolatek wymacał najcieplejszy kubek i zabrał się za jedzenie tego, co amerykanie im dali.
- Wciąż nie wiem jak oni niby wyobrażają sobie znalezienie tej księżniczki, skoro trzymają nas tutaj - odezwał się Szkot biorąc hamburgera i butelkę wody mineralnej. - Nawiązaliśmy kontakt, laska nie jest zainteresowana kooperacją. Dała znać, że mamy radzić sobie sami, sayonara. To jakiś absurd… - Spojrzał na nowego towarzysza niedoli. - Jak się czujesz? Jestem Alice.
- To by było na tyle, jeśli chodzi o zaszycie się w górach -
mruknął sam do siebie obmacując obolałą głowę. Opatrzyli go. Pewnie znów był uwięziony przez ludzi, którzy traktują go jak wroga publicznego, nie miał żadnych praw i powinien liczyć się z tym, że skończy z kulką w głowie, ale mimo wszystko udzielono mu pomocy medycznej. To miłe. Chyba.
- Jak ktoś, kto przywalił łbem w ziemię. Saito, miło mi. Rozumiem, że też jedziecie na tej karuzeli? - spytał patrząc na Szkota i młodego chłopaka, których widział po raz pierwszy.
- Tak, my też jesteśmy kosmitami, proszę pana. - obwieścił nastolatek w przerwie między połykaniem kanapacza.
Długowłosy popatrzył na chłopaka ze zdziwieniem i pewną obawą. Po pierwsze nie zgadzał się ze stwierdzeniem "jesteśmy kosmitami". Mógł mieć dopisanego do DNA niebieskoskórego pasażera na gapę, ale nadal był człowiekiem do cholery! Przynajmniej taką miał nadzieję... Po drugie zaś, martwiła go chłodna obojętność z jaką dzieciak mu to oznajmił. Jakby to nie było nic niezwykłego. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że wszyscy mają plecaki z Power Rangers.
Sonoroki udał się do ubikacji bez odzywania się. Wrócił kilka minut później, odświeżony i ponury.
Nie czuł się głodny, choć pewnie powinien coś zjeść. Usiadł w kącie wyraźnie zamyślony.
- Liczą że Niebiescy się przebudzą. Są dla nich coś warci z ich wiedzą i pamięcią. Księżniczka jest im do tego potrzebna. Bo do czegóż innego? Nie jest naukowcem, pilotem, mechanikiem. Jaki inny z niej jest pożytek? - ocenił sytuację po długim milczeniu.
- Po tym co powiedziała ta księżniczka, wydaje mi się, że nie będzie żadnego przebudzenia niebieskich. - Szkot mówił w przerwach między wgryzaniem się w hamburgera. - Wydaje mi się, że to my jesteśmy tymi niebieskimi. Ja jestem Yakalafi, a ten chłopak to Makhenike, i tak dalej. Wgrano ich w ludzkie płody, w materiał DNA, w te nasze ciała. Rośliśmy sobie zatem, dojrzewaliśmy. Taki Yakalafi stał się Alicem Lindsayem, jak po reinkarnacji. Wizje i tym podobne kwestie, to przebicia z poprzedniego życia, sprzed wgrania ich w ludzkie ciała. - Alice napił się wody. - Niepełna kalibracja dusz, czyli nowa osobowość na bazie starej, i z wspomnieniami starej. Ta księżniczka jednak przeszła pełną kalibrację, bo był na to czas gdy ją tu zsyłano. Wgrano ją w pełni i poprawnie. Ona nie ma problemu z kwestią nowej osobowości stworzonej na poprzedniej. Ona po transferze jest po prostu tym kim była, księżniczką. My zaś jesteśmy zwykłymi ludźmi o osobowościach wyrosłych na fundamentach będących osobowościami kosmitów. Czasem wspomnienie, czasem wizja. Albo ta kulka wywołująca w nas coś w stylu schizofrenii związanej z dostępem do pełnej pamięci i świadomości życia sprzed transferu. Tylko tyle. Dlatego my się nie liczymy, a ona tak.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-12-2017, 15:14   #117
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Szkot wpatrywał się w wodę w butelce.
- Jestem jak Douglas Quaide, a Yakalafi to Hauser - przytoczył bardziej obrazowo przykład ze znanego, remakowanego niedawno filmu.
- Więc pewnie rozczarują się jak ją złapią i okaże się, że jest specjalistką w dyplomacji a jej wiedza na temat technologii jest równa temu co wnętrznościach PS4 wie jej przeciętny właściciel. - stwierdził Sonoroki ironicznie. - Zresztą to akurat nie nasz problem.
Saito był zagubiony. Będąc za murami gotów był skupić się już tylko na tym, by uciec jak najdalej. By nie mieć z tym nic wspólnego. A teraz wrócił do punktu wyjścia i zdawał się nie mieć wyboru, musiał uczestniczyć w tym szaleństwie. Spróbować to wszystko zrozumieć. Nie było łatwo biorąc pod uwagę, że dysponował zaledwie niewielką częścią tej układanki. Nie był pewien, czy nawet, gdyby połączyli wszystkie, które razem mają, uda im się złożyć z tego jakiś spójny obraz. Trzeba było jednak spróbować. Dlatego słuchał z uwagą tego, co mówił Europejczyk. Zwłaszcza, że trochę wiązało się to z jego ostatnią wizją.
- Kulka? - zapytał zdziwiony. - Jaka znów kulka?
Nastolatek wychylił zapchaną bułą twarz.
- No nasza kula, o tam - wskazał kierunek. - chcesz razem podotykać?
- No… pomacajmy kulkę… za chwilę. - stwierdził Shunsuke zabierając się za jedzenie.
- Tia... - mruknął Saito wstając i podszedł do sterty darów biorąc sobie burgera, póki były ciepłe. - To mi wiele wyjaśniło…
- Na wyjaśnienia przyjdzie czas i miejsce. - stwierdził enigmatycznie Sonoroki uznając, że nie mogą sobie pozwolić na szczerość przy kamerach i mikrofonach.
Najmłodszy z “biesiadników” nie przestawał się obżerać. Nie wiadomo kiedy znów dadzą jeść oraz czy w ogóle będzie jeszcze jedzenie…
- Jak będą nam robić sekcję, to żarcie będzie strasznie śmierdzieć. - powiedział wybuchając gdzieniegdzie ketchupem i musztardą na koszulkę.
- W kwestii macania kulki... - Alice spojrzał po towarzyszach niedoli. - Wiem tyle, że on - kiwnął głową w stronę Orochiego - chce mnie zabić. To znaczy jego osobowość sprzed transferu chce zabić moją. Makhenike Yakalafiego. W sumie się nawet nie dziwię… Za drugim razem też chciał, ale księżniczka wstrzymała te chęci. Wszyscy mieliśmy pewne wizje, toteż macie pewnie jakieś choćby chwiejne poczucie jak wasze poprzednie osobowości mogą reagować na Yakalafiego? - Popatrzył na Shunsuke i Saito. - Bo we trzech to i gołymi rękami mnie… no wiecie… Wolałbym nie odpowiadać głową za to co robiłem jako Yakalafi.
- Mam w dupie Yakalafiego… Postarajmy się więc trzymać w ryzach Niebieskich. - stwierdził Shunsuke głośno i stanowczo. - Skoro niby my tu dominujemy, to czas udowodnić to i wziąć naszych pasażerów na krótką smycz. Mamy w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie niż sympatie i antypatie wymarłego ludu z opustoszałej planety.
Akutagawa skończył jeść i wytarł usta serwetką. Widząc jak upaćkał się najmłodszy z obecnych popatrzył dyskretnie, czy aby sam nie doprowadził się do podobnego stanu. Na szczęście udało mu się skonsumować kanapkę w sposób w miarę cywilizowany.
- W moich wizjach Yakalafi się nie pojawiał, więc raczej jest mi obojętny - odparł spokojnie patrząc na Szkota, po czym zwrócił się do Sonorokiego.
- Metodą eliminacji dochodzę do wniosku, że Twoim pasażerem jest Motsamaisi. Mam rację?
Shunsuke zamordował go za to… spojrzeniem co prawda, ale w krwawy i brutalny sposób w swoich myślach. Potwierdził w ten sposób jego domysły.
- Miałeś pewnie kilka wizji… to nic nie znaczy. Życie nie składa się tylko z kilku wspomnień. Twoja pasażerka z pewnością go zna. - stwierdził wymijająco grafik.
Po wcześniejszym spotkaniu z grafikiem Saito powinien się pewnie spodziewać podobnej reakcji, a jednak wyglądał na zaskoczonego. Postanowił nie poruszać więcej tematu jego tożsamości. Choć nie bardzo wiedział jak mogą dojść do jakichkolwiek wniosków nie rozmawiając ze sobą i nie dzieląc się wiedzą o swoich niebieskich gościach.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 06-12-2017, 23:55   #118
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Zobaczymy jak to wyjdzie - stwierdził nastolatek starając się otrzepać z fasta, miast tego skutecznie rozmasowując go na reszcie koszulki i spodni. Zabrał jeszcze ze sobą wciąż gorący kubek. Coś mu się wydawało, że poza “zobaczymy” może jeszcze nastąpić “poczujemy” ale… nie należał przecież do wylewnych.
Jeszcze.

- Moglibyście opowiedzieć coś więcej o tych wizjach i kosmitach z którymi jesteście związani? - Lindsay zainteresował się. - Poszukiwałem takich jak ja, spisałem nawet swoje wizje i zamieściłem w sieci, by je wymieniać, zbudować jakiś spójny obraz całości.
- Hmm… - chłopak zamyślił się - chyba mało brutalne bo nigdy nie widziałem na żadnej stronie.
- Ich planeta wymierała, chyba od jakiegoś wirusa więc uciekli do nas… do naszych dusz, wpisując kod swój w nasze DNA, Naprawili przy okazji geny dzieci skazanych na śmierć przy porodzie. To była według nich uczciwa wymiana. Życie za życie - wyjaśnił Sonoroki uśmiechając się ironicznie. - I to jest właśnie cały obraz.
Saito patrzył na Orochiego z coraz większym niepokojem.
- Ty, młody, masz jakieś problemy ze sobą? - Zapytał go w końcu. - Że co, jak nie ma krwi i flaków to dla ciebie już nie jest interesujące? Nie zrozum mnie źle, w normalnych okolicznościach miałbym w nosie co cię interesuje a co nie, ale okoliczności nie są normalne. A twoje zachowanie w połączeniu z informacją, że zamieszkujący w tobie kosmita może chcieć zmniejszyć liczebność naszej skromnej gromadki TROCHĘ mnie martwią.
- Nie mam żadnych problemów, proszę pana - chłopak odpowiedział z grzecznością, tak jak wypadało zwracać się do starszych - ze sobą.
Akutagawa popatrzył po pozostałych zastanawiając się, czy tylko on czuje się nieswojo w towarzystwie tego dzieciaka i przynajmniej po gaijinie mógł wywnioskować, że ten zbyt swobodnie przy pokręconym nastolatku się nie czuje. Dla Alice’a wspomnienie furii Makhenike i morderczych trampków była zbyt bliska.

- Dobrze, mamy zatem Yakalafiego - Szkot skłonił się teatralnie - lekarza, który wymyślił lekarstwo na tę ich chorobę i ocalił Makhenike - wskazał na Orochiego - aby uwięzić go na statku i odsunąć w czasie jego przybycie tu. Transfer. Z powodu kobiety, o którą rywalizowali. Mamy też kapitana Motsamaisi. A kim jesteś Ty, względem kim jest kosmita, który wtransferował się w twoje ciało Saito? - Szkot spojrzał z ciekawością na najkrócej znanego sobie Japsa.
- Moją pasażerką jest Mofuputsi. Ona także była naukowcem, zajmowała się chyba badaniem ludzi. Po śmierci męża targnęła się na swoje życie. Z powodzeniem zresztą… - mężczyzna zamyślił się. Wciąż pamiętał tę rozpacz po stracie ukochanej osoby. Świadomość, że to wspomnienie nie należało tak naprawdę do niego, wcale nie czyniło go mniej realnym.
- Co to wszystko nam daje w tej sytuacji? - stwierdził cierpko Shunsuke, który wydawał się jakby roznosiło go od środka. Jakby wprost szukał pretekstu do wyładowania gniewu i frustracji na czymś… lub na kimś.
- Chyba więcej niż siedzenia na dupie i powarkiwanie na siebie… - mruknął Saito sięgając po butelkę z wodą.
- Szkoda, że mamy tak mało czasu. - Szkot pokręcił głową. - To… to jest wprost fenomenalny potencjał na badania psychologiczno-socjologiczne. Pomyślcie tylko, na ile my, jak Alice Lindsay, Saito i tak dalej, jesteśmy tacy jacy jesteśmy przez transfer osobowości w płód? Na ile nasza osobowość jest wynikiem przeżyć, a na ile tej osobowości wszczepionej. Motyw komunikacji tych jaźni, wpływania na siebie. Nie jestem naukowcem, ale aż przechodzą ciarki.
- Jeśli wyjdziemy z tego żywi, z pewnością znajdzie się jakiś naukowiec chętny wysłuchać tych teorii. - Sonoroki odrzucał od siebie możliwość, że ów Niebieski jakoś na niego wpływał. Nie podobała mu się ta sugestia.
- Trzymam za to kciuki. Przeżycie. - Szkot się uśmiechnął. - Chciałbym zaproponować pewien eksperyment przed dotknięciem kuli, hm… zasadniczo to raczej podczas tego dotknięcia. Ja uważam, że Yakalafi i Alice to dwie osobowości tej samej psychiki, wyrosłe na bazie dwóch różnych żyć. Mam zamiar spróbować podejść do tego w ten sposób. Ty zaś - podniósł wzrok na Shunsuke - z tego co rozumiem uważasz, że Motsamaisi to oddzielny byt, pasażer zaszczepiony w ciało i chcesz go zdominować w czasie przebudzenia. Przy dotykaniu kuli. Zobaczymy czy któreś z tych podejść zaowocuje w praktyce i… - przeniósł wzrok na Orochiego, po czym na Saito - wy też spróbujcie ‘działać’ w trakcie dotknięcia. Wedle własnego podejścia czym jest to ‘nawiedzenie kosmitą’. Może do czegoś dojdziemy.
- Może… - stwierdził zmęczony tym gdybaniem Sonoroki. - Może dojdziemy. Może za dużo przykładasz uwagi do dramatów, które zdarzyły się daleko stąd i dawno temu. To nie tak, że nie mamy własnych problemów, by zajmować się cudzymi.
- A może - wtrącił Akutagawa - próba oddzielenia problemów naszych od problemów Niebieskich nie jest niczym więcej jak pobożnym życzeniem? Poza tym... Czy ktoś mógłby mi w końcu wyjaśnić o co chodzi z tym "dotykaniem kuli"?
- Gdy dotyka jedna osoba, nie dzieje się nic - wyjaśnił Alice - ale gdy dotykają dwie, lub więcej z naznaczonych - pokazał znamię na dłoni - tracą świadomość. Do głosu dochodzą “niebiescy” i nie wygląda to wtedy bynajmniej jak rozmowa tu i teraz. Ciała kosmitów, inne miejsce. Podejrzewam, że to raczej rozmowa telepatyczna zaimplementowanych w te ciała osobowości, ale to wszystko spekulacje - Lindsay wzruszył ramionami.
- Mhmmm… - mruknął Saito przetrawiając to wyjaśnienie. - Dzięki.


Nie mieli po co dłużej czekać.
We czterech przeszli do pomieszczenia z kulą i zbliżyli się do niej.
Spoglądając na siebie wyciągnęli dłonie by dotknąć kuli.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 07-12-2017, 12:54   #119
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka uśmiechnęła się do telefonu widząc odpowiedź Ichiro. W końcu jakieś światełko w tunelu, jakiś promyk nadziei w tej chorej sytuacji. Ledwo jednak zaczęła odpisywać jej głowę zaatakowała wiadomość od jaśnie pani księżniczki.

Co miała zrobić? Pewnie jeśli tam pójdzie ją też zgarną. Jeśli w ogóle tam dotrze, nie natrafiając na cichych panów, albo bardziej radosną mafię. Nie to, że Arashi wywoływała w niej jakieś ciepłe uczucia. Od samego początku była opryskliwa, samolubna… ale jej pomogła. No i była jeszcze Makoto. Skończyła smsa i wysłała go do przyjaciela, wyszło dosyć krótko.

Cytat:
Dbaj o siebie.
Zjechała ze ślizgawki i ruszyła w kierunku, który podpowiadała jej głowa. Powstrzymywała się by nie biec. Na każdym kroku mógł czaić się ktoś kto chciał ją złapać. Do tego, musiała poważnie rozmówić się ze swoją głową.
~Setsebi jeśli jesteś tam w środku, to do cholery przydałaby się twoja pomoc. Ty wymyśliłaś opcję z tymi znamionami i teraz… trzeba by to wyłączyć bo zgarną i mnie i księżniczkę. - Nie spodziewała się odpowiedzi bo i czemu miała się jej spodziewać. Na razie błękitna kobieta pojawiała się tylko w jakichś wizjach i nie wyrażała specjalnych chęci do dyskusji. Starając się trzymać jak najbardziej zatłoczonych miejsc, tak by ciężko było ją rozpoznać, zbliżała się w stronę Arashi i jej córki.
“Księżniczka umie wygasić przekaz. Gdy się odnajdziecie, niech to zrobi. Ona jest teraz pod ziemią. Czuję drgania z dołu” - czy to Setsebi jej odpowiedziała? A może od początku miała tę wiedzę, tylko musiała ją sobie przypomnieć?

Pod ziemią? Haruka rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś zejścia do metra, szukając przy okazji miejsca gdzie nie rzucałaby się nazbyt w oczy. Ta… teraz jej ukochane tatuaże bardzo jej nie sprzyjały.
Była ciekawa czy tamci psychole je mają, w sensie złapali i gdzieś prowadzą, czy też je otoczyli.
Nigdzie jednak w pobliżu żadnego metra nie było. Zobaczyła natomiast dwóch gości w garniturach i okularach przeciwsłonecznych. Jeden stał pod jakimś sklepem, drugi krążył po chodniku wokół. Na razie nie zauważył Haruki.

Czy możliwe by Arashi ukryła się z córką w piwnicy tego budynku. Oshiro postanowiła sprawdzić, czy do sklepu da się wejść z innej strony, wycofała się do jakiegoś zaułku, nie chcąc wpaść cichym panom w oko. Jedynym sensownym wyjściem wydawało się okrążenie szeregu kamienic, by dotrzeć na drugą stronę budynku. Uważając, by nie zostać przyuważoną Japonka okrążyła bloki i... omal nie wpadła na kolejnego kolesia w garniaku, który pilnował wejścia na zaplecze sklepu. Tutaj więc też nie miała jak wejść, a księżniczka była blisko. Haruka wyczuwała ją pod ziemią gdzieś w okolicy złączenia się ściany sklepu z drugim budynkiem, w którym na poziomie piwnicznym mieściła się piekarnia. Zapach świeżego pieczywa unosił się wokoło, bowiem właśnie załadowywano auto paletami świeżutkiego pieczywa.
Haruka stanęła za dostawczakiem, starając się schować przed gostkiem w garniaku. Rozejrzała się po okolicy, szukając jakiejś ewentualnej drogi ucieczki. Jakim sposobem Arashi dała się zapędzić w takie miejsce? Poszła jednak do pracy?
~ Jesteście w sklepie czy w piekarni? -Zadała pytanie chcąc się upewnić czy w ogóle ma jakiś kontakt z księżniczką. Odpowiedzi jednak nie uzyskała.

Haruka wyczekała momentu, aż chłopak ładujący wóz dostawczy wszedł do środka by wyładować skrzynki i ruszyła w stronę zaplecza piekarni. Mówi się trudno, najwyżej ją stamtąd wywalą.
~Satsebi, jest opcja by ktoś inny wyemitował sygnał?~ To było dziwne gadać ze sobą, ale siedzenie cały czas cicho zaczynało ją pomału dobijać. Poza tym skoro już jest kosmitą, może być też świrem. I znów odpowiedziała jej cisza. W końcu rozmawiała ze sobą i tylko sama mogła sobie na to odpowiedzieć. Czuła jednak, że to niemożliwe.

Oshiro zaczekała aż chłopak ładujący towar wejdzie na pakę i spokojnym krokiem zeszła po schodach na zaplecze piekarni.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-12-2017, 13:30   #120
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację



Nigdy nie lubiła wakacji i czasu, kiedy nic nie musiała, kiedy wstawała rano i czekał ją cały dzień tylko dla siebie.
Nigdy nie rozumiała potrzeby odpoczynku i wolnego. Musiała coś robić. Jeśli siedziała dostatecznie długo w jednym miejscu, a jej umysł nie był bombardowany twórczymi pożywkami, zaczynała… myśleć. Wspominać.
I czuć.

A choć w życiu zaznała wielu wzlotów i szczęścia, to właśnie upadki i koszmary napływały do jej pogrążonej w odrętwieniu głowy. Radosne chwile wypierane były chwilami skrajnego przerażenia. Samozadowolenie ustępowało łkaniowi, a zamiast śmiechu… trawiła ją trwoga, po której napływał ból. Tym mocniejszy, iż obejmował on sferę psychiczną, od którego nie dało się uwolnić żadnym lekiem.

Łzy od lat nie napływały do czarnych oczu Yamasaki, teraz też nie było w tym wyjątku. Zamknięta w samotnych, czterech ścianach, odcięta od świata fizycznego, mogła jedynie odwlekać to… co było nieuniknione.
Mrok czaił się tuż pod powiekami, przebudzony stagnacją swojej nosicielki.
Nie było muzyki, nie było głosów ludzi, nie było żadnej pracy, czy choćby gazety…
Minuty wydłużały się w godziny, niezakłócane nawet tykaniem zegara.
Ile już tak siedziała? Ile już tak tkwiła w tym więzieniu? Czy jeszcze żyła, czy już umarła?

Dlaczego… dlaczego się tu znalazła. Dlaczego tak skończyła. Gdzie popełniła błąd.
Musiał być jakiś powód.
Miyako musiała wierzyć, że to wszystko było wynikiem czegoś. Nie dopuszczała do siebie myśli, że padła ofiarą czystego przypadku, zrządzenia losu, za którego nie odpowiadała ani ona, ani bogowie… ani nawet Selohi.
Ktoś, gdzieś to musiał zaplanować, ktoś, gdzieś się na nią uwziął i postanowił zniszczyć.
Na pewno pokutowała za czyjeś grzechy, kogoś… gdzieś tam…
To wszystko miało cel.
Miało swój początek…

Ktoś.
Gdzieś.

- Muszę… do toalety… - odezwała się cichym, zachrypniętym i zmęczonym głosem. - Proszę…
Spojrzała w odbicie weneckiego lustra. Miała podkrążone oczy, rozmazany na dolnych powiekach tusz do rzęs, a tint z ust dawno zszedł. Żółta sukieneczka, była pognieciona. Na prawym ramieniu wykwitł pokaźny czerwony krwiak, który siniał z każdą chwilą coraz bardziej. Cała ręka promieniowała niemiłosiernym bólem, odrętwiającym jej smukłe palce.
Potrzebowała nie tylko opróźnienia pęcherza, ale i odświeżenia się.
Przejścia się z miejsca na miejsce.
Zrobienia czegoś, co miało sens… choćby najmniejszy.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172