Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2017, 13:27   #21
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Feckin’ heel - zaklął wpatrując się tępo w pusty portfel i wyprowadził cios w stojącą obok w przedpokoju sylwetkę osoby winnej tego co się stało. Lustro rozbiło się deformując twarz Alice’a nie zdradzającą emocji związanych z bluzgiem i spontanicznym uderzeniem. Może jedynie w oczach zabłysło jakieś zniecierpliwienie.
Uniósł rękę przed twarz i patrzył chwilę wciąż bez jakiegokolwiek wyrazu, w krew płynącą z rozcięcia. W końcu jakby wrócił do świadomości i poszedł ją opatrzeć.



Kilka minut później buszował już w sieci z odpaloną muzyką z jednego filmu z Leo DiCaprio. Palce szybko przebiegały po klawiaturze i touchpadzie, sprawiając ulotne złudzenie jakby to Szkot wygrywał ten kawałek na laptopie. Po pierwsze pozmieniał hasła w pocztach, wszelkich portalach społecznościowych i wymagających haseł aplikacjach. Dopiero później odpalił na iCloud apkę ‘Find My iPhone’ implementowaną w urządzenie przez producenta. Włączył tryb “Utracony” blokując zdalnie swój telefon przez ‘Activation Lock’ skomplikowanym kodem, ale nie zdecydował się na wyczyszczenie go do dziewiczego profilu ustawień fabrycznych. Prócz dostępu do swoich profili społecznościowych i numerów telefonu nie było tam nic ciekawego dla złodziejki, a liczył na odnalezienie zguby. Głupio byłoby odzyskać iPhona samemu wcześniej go wyczyściwszy. Między innymi ten kontakt do sailorki, o ile się w ogóle kontaktowała.
Przez myśl przeszło mu otwarte pytanie co chciała osiągnąć ta nieuczciwa bashiunfu kradnąc sprzęt, który po najnowszych narzędziach Apple’a połączonych z dwustopniową weryfikacją, mógł jej nawet po formatowaniu służyć co najwyżej jako przycisk do papieru.

Na razie darował sobie zerknięcie na lokalizację telefonu i zalogował się na swoje konto bankowe od skradzionych kart. Brak PINu nie pozwoliłby jej zapewne wypłacać pieniędzy z bankomatu, ale pozostawały niskokwotowe zakupy Pay Pass’em. Dla niej: shopping spree, dla Alice’a najdroższy numerek życia, bo limit dzielny ustalony był na 100 tysięcy jenów. Zablokował karty i zerknął na wyciąg aby sprawdzić ile wydała, oraz na podstawie listy transakcji, wyszukiwarki i map googla stworzyć jakąś mapę gdzie to robiła. Jednocześnie ciężko było mu się skupić. Wciąż rozmyślał o tym dziwnym śnie, który łączył się jakoś z wczorajszym. Była to jakby scena czegoś większego i zbyt mało abstrakcyjne jak na przypadkową senną marę. Jak te śnione niedługo po przyjeździe do Japonii. Jak jego własne wspomnienia. O co do diabła tu chodziło? Jaka surowica?

O dziwo, nie stracił nawet jena z konta. O co tutaj więc chodziło? Apka podała lokalizację telefonu na jakieś podmiejskie magazyny na północy Tokyo. Kawał drogi, ale wszystko wskazywało na to, że iPhone czeka na swojego właściciela cały i zdrowy. Choć z drugiej strony mógł czekać razem z kilkoma przemiłymi panami, których ciała w ponad 50% ozdobione były kolorowymi tatuażami.
Yakuza mocno siedziała w pornobiznesie, to mogła być po prostu pułapka. Najprościej byłoby zawiadomić policję o kradzieży wraz z przekazaniem informacji o położeniu iPhona. Problem jednak leżał w szczegółach. W Japonii co prawda przez palce patrzono na prostytucję, ale de facto była ona nielegalna. Alice zgłaszając, że został okradziony przez dziwkę jakby sam wydawał się na tacy paragrafom, wręcz prosząc się o czapę. Dodatkowo policja mogłaby w ramach śledztwa chcieć przeszukać miejsce zdarzenia, a żadna z kryjówek w apartamencie Alice’a nie była zbyt bezpieczna względem sumiennie i drobiazgowo prowadzącego przeszukanie police-japsa. Znalezienie amfy i prochów nie miało perspektyw na poprawę jego sytuacji.

Decyzja czy jechać do tych magazynów mogła poczekać.
Westchnął i przez Skype’a chciał zadzwonić do banku umawiając wizytę, aby nie czekać w kolejkach na wyrobienie nowej karty, ale zawahał się. Ta skradziona była już zablokowana. Jeżeli wybrałby pojechanie do lokalizacji swego iPhone po wizycie w banku, a była to zasadzka, to ładowałby się w ich łapy ze świeżutką karta i PINem w głowie.
Najlepiej było by darować sobie ten pierdolony telefon, ale Alice’a męczyło to i wiedział, że długo jeszcze rozmyślał by o co chodziło. Czy dało się odzyskać ten pieprzony telefon czy nie?.
Ponownie wszedł na swoje konto i zblokował je pod względem możliwości wykonywania jakichkolwiek transakcji. System wyświetlił od razu informację o tym polecając wizytę w oddziale bankowym w celu zdjęcia bloka na podstawie osobistej wizyty.

Poszedł pod prysznic po którym pospiesznie ubrał się.
Zaczął buszować po apartamencie w poszukiwaniu drobnych porozsiewanych zwykle po kawalerskim mieszkaniu w różnych miejscach. Najwięcej obiecywał sobie po brudowniku, w którym najstarsze rzeczy przeznaczone do prania leżały już z tydzień. Potrzebował jedynie drobnych na komunikację miejską i liczył, że tyle spokojnie znajdzie.
“Find my iPhone” odpalił na tablecie nie chcąc zabierać ze sobą laptopa. Z szafy wyjął nigdy nie używaną skrzynkę z narzędziami. Była tu zasadniczo tylko dlatego, że zwykle powinna być w mieszkaniu faceta, choć Szkot ani razu nie potrzebował użyć wiertary, czy czegokolwiek innego. Wyjął coś, co przed zbirami nie było w najmniejszym stopniu namiastką narzędzia ochrony, ale z drugiej strony gdyby okazało się, że znajdzie tam tą dziwkę…
Aż się ożywił na samą myśl.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 30-06-2017, 16:43   #22
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Haruka gdy tylko przebudziła się po śnie spojrzała na swoją dłoń szukając znamienia. Czy to było możliwe… może to byłoby takie wspaniałe! Księżniczka, uszka zupełnie jak w bajce! Niestety, obecnie jej dłoń wyglądała całkiem zwyczajnie. Trochę ją to zasmuciło, ale uznała że to doskonały powód by zadzwonić do Asao nim odpisze Kazuo. Wybrała numer tatuażystki wciąż leżąc nago w łóżku.
- Tylko mi nie mów, że jesteś chora i nie przyjdziesz do pracy - odbiera Asao z właściwym sobie wdziękiem.
- Gorzej. Znalazłabyś chwilę by machnąć mi dziś dziarę? - Haruka w ogóle nie przejęła się tonem tatuażystki.
- Coś dużego? - zapytała tonem profesjonalistki koleżanka.
- Tylko linia, wzór jakieś 3x4 cm. - Haruka podniosła się z łóżka i rozejrzała za jakimiś ciuchami.
- Dobra. Przyjdę pół godziny wcześniej. Ale ma na mnie czekać herbata, zrozumiano?
- Ta jest ma’am. - Haruka rozłączyła się. Narzuciła na siebie jakieś ciuchy i poprawiła obrys uszek. Wrzuciła kilka rzeczy do plecaka, portfel, dokumenty itp. Po chwili wybrała jakiś szkicownik i go dorzuciła. Dopiero gdy była gotowa gotowa podpisała do Kazuo:
“Chętnie spotkam się na lunch. Mam przerwę 12-13. Wiesz gdzie jest Muscat?

Wkrótce dostała krótką odpowiedź:
“Trafię. Twój K.”

Haruka uśmiechnęła się. “Twój”. Nie widzieli się od czasów szkolnych. Dziewczyna zebrała się szybko, planowała przejść okrężną drogą wokół szkoły. Tamtego chłopaka raczej nie powinno tam być, ale warto zaryzykować.


Do studia dotarła trochę przed czasem, w sam raz by poprawić podrys, przygotować go właściwie dla Asao i przypomnieć sobie co ziara tego dnia. Coś małego na nodze i wypełnianie konturu na plecach. Pozostawało mieć nadzieję, że uda się jej skupić. Wypełnianie to była prosta miła robota i niestety nie wymagała myślenia. A w jej głowie powoli zarysowywał sie fantastyczny świat błękitnej księżniczki.

Na szczęście okazało się, że chłopak nie wytrzymał bólu i musieli przełożyć kończenie wypełnienia na inny dzień. Miała więc nawet czas na to by ogarnąć się przed lunchem.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 03-07-2017 o 10:40.
Aiko jest offline  
Stary 02-07-2017, 17:09   #23
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Jako dobrze wychowany Japończyk Sonoroki posłusznie wykonywał polecenia pielęgniarki będąc lekko skołowanym tym co… widział?… wyśnił? Właściwie nie wiedział co się stało.
Bliscy… miał jakiś bliskich? Miał ojca z którym toczył wojnę, miał matkę z którą nie rozmawiał, miał wreszcie siostrę która pełniła rolę pośrednika informacyjnego między nim, a rodzicami. To byli wszyscy jego bliscy. Miał cztery lata temu dziadków w Nagasaki. Ale już umarli oboje.
Chisako-chan może? Nie… chyba nie. Sonoroki spojrzał na pielęgniarkę.
- To wszystko? Zostanie mi pobrana krew i na tym zakończą się badania?- spytał uprzejmie zastanawiając się do kogo zadzwoni wpierw.
- Ależ nie… - uśmiechnęła się uprzejmie kobieta - Jeszcze próbka moczu. Zaraz przyniosę pojemniczek. Potem jak będą wyniki, poczeka pan na obchód lekarski i dowie się czy pana wypuszczą, czy niestety będzie trzeba zadzwonić do żony, aby przywiozła piżamę i szczoteczkę. Na razie ma pan naszą szpitalną. Choć oczywiście, jeśli panu w niej wygodnie, może pan w niej zostać. - wyjaśniła pielęgniarka, kończąc badanie i jeszcze mierząc pacjentowi temperaturę laserowym termometrem.
-Hai.- odparł odruchowo Sonoroki czując się jak w więzieniu, bo przecież nie wyjdzie stąd żywy. Zatruje się jakimiś środkami, które podadzą mu ci dyletanci w białych kitlach. Skończy tak jak Minasa-chan. Ale co mógł zrobić? Wykłócanie i awantury też skończą się jakimiś prochami wciskanymi mu pod przymusem w gardło. Shunsuke więc nie oponował, lecz czekał aż kobieta skończy swe obowiązki i sięgnął po telefon by zadzwonić do Chisako.
Niestety, usłyszał tylko komunikat, że abonent jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon. Jedynie, co mógł zrobić, to nagrać się na automatyczną sekretarkę.
Shusuke przyglądał się włączonej komórce próbując powiedzieć, że… ale w sumie nie wiedział co rzec, jaką wiadomość jej zostawić. Więc zamiast jakąś zostawić Chisako, spojrzał na godzinę na telefonie próbując zorientować jak długo był nieprzytomny. Wyświetlacz pokazywał godzinę 7:53, czyli mniej więcej 12 godzin od kiedy ostatni raz sprawdzał czas. Trzeba przyznać, że przynajmniej nadrobił ostatnie braki snu…
Wcześnie. Shunsuke zamknął oczy i pomyślał nad swoją sytuacją. O tak wczesnej porze nie warto było nikogo nagabywać. Póki co należało wykonać polecenia nieuków w białych kitlach i mieć nadzieję, że szybko zwolnią do domu.
Czas mijał bardzo ślamazarnie. Zrobiono kolejne badania, poproszono go o wykonanie próbki moczu, przyniesiono nawet skromne, ale całkiem pożywne śniadanie. Pozostało jedynie czekać na badanie lekarskie i obchód. Jeden ze współlokatorów włączył telewizor na jakiś teleturniej zręcznościowy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Q9wAORBq0fE[/media]

Chcąc nie chcąc Shunsuke został skazany na oglądanie go. Choć może nie? Nagle nadeszło wybawienie - to Ayame oddzwaniała.
-Moshi moshi?- odebrał Sonoroki z pewną ulgą w tonie głosu.
- Sonoraki-san? - usłyszał znajomy głos - Mam nieodebrane połączenie od ciebie. Dopiero dojechałam do studia i zauważyłam. Wszystko w porządku?
- Straciłem przytomność na kolacji… i jestem teraz w szpitalu. Nie wiem jak długo tu będę, ale jeśli miałbym zostać dłużej, pojechałabyś do mego domu po parę rzeczy dla mnie? Jeśli to nie byłby problem dla ciebie.- odparł uprzejmie Japończyk trochę się wstydzę, tego że musi o takie rzeczy prosić.
- Och! - kobieta wydawała się naprawdę przestraszona. Prawdopodobnie nawet przystanęła, bo nagle zaczął ją słyszeć dużo wyraźniej - Mogłabym to zrobić po południu. Wybacz, ale teraz mamy ważne nagranie... W ogóle jak się czujesz? Wiesz czemu zemdlałeś? Coś cię boli? - zarzuciła go gradem pytań.
- Czekam właśnie na lekarza i liczę że on mi wszystko wyjaśni. Na razie niczego nie wiem. Czuję się dobrze. Może to z powodu przepracowania? Dopiero co się obudziłem, więc jestem jeszcze nieco skołowany. - Sonoroki starał się brzmieć optymistycznie i uspokajająco, mimo to że miejsce w którym się znajdował budziło jego podświadomą niechęć.
- Jeśli by cię mieli wypuścić dziś, to daj znać. Może zjemy razem kolację? A jeśli nie... napisz mi czego dokładnie potrzebujesz. Postaram się też przywieźć coś dobrego do jedzenia. Jakbyś miał na coś ochotę, daj znać. Chyba dawno cię nikt nie rozpieszczał? - dodała z uśmiechem, choć Shunsuke wyczuł w głosie Chisako też skrępowanie.
- Obiecuję… zadzwonię jak tylko będę wiedział więcej.- odparł ciepłym tonem Sonoroki.-I przepraszam, że zajmuję teraz twój cenny czas.
- Daj spokój. Dziękuję, że... to do mnie zadzwoniłeś. - powiedziała ciepło Japonka, po czym dodała - Muszę kończyć. Będziemy w kontakcie. - i nim odpowiedział, rozłączyła się.
Shunsuke odparł wesoło na pożegnanie.- Jasne. I powodzenia w pracy.

Połączenie się urwało, a Shunsuke został sam na sam ze swoimi myślami. Wiedział że powinien zadzwonić do Hisashiego, aby poinformować o swoim stanie. I ostatecznie zamierzał przesłać SMSa swemu przyjacielowi na temat swojej sytuacji. Nie chciał bowiem rozmowy, bo wiadomym było że ta rozmowa zeszłaby na kwestię jego nowego projektu. A Sonoroki nie był nastawiony entuzjastycznie do jego planów. Osobiście uważał że Rurouni Kenshin wybił się mimo swojej historycznej otoczki, a nie dzięki niej. Nie wspominając że nie miał okazji przekonać czy ten… Saito poradziłby sobie z długą serią komiksów.

A sam Sonoroki nie miał zresztą ochoty się nad tym zamartwiać. To było już jego drugie omdlenie i tym razem poważniejsze. Wizja jaka mu się pojawiła… czy to był zaczątek szaleństwa? Nie… przecież nie czuł by, gdyby sam pogrążał się w obłędzie lub, co bardziej prawdopodobne, gdyby świat wokół niego w taki obłęd wpadał. Wizje… były jak syn, urywki przedapokaliptyczego uniwersum.
Może to była… wena?
Może powinien spisywać swe widzenia. Składać te kawałki w opowieść, zilustrować obrazami… Tylko bez tego niebieskiego, bo znów zostanie oskarżony o małpowanie…. tym razem Miime. A może nie? Może da się przepchnąć jako hołd dla klasyki.

Shunusuke ruszył szpitalnym korytarzem rozmyślając o swej sytuacji. Po pierwsze powinien dowiedzieć w którym to z tokijskich szpitali się znalazł. Na wypadek gdyby musiał tu zostać dłużej. Wszystko to zależało jednak od tego lekarza, który go będzie badał. Sonoroki jednak nie zamierzał być z nim do końca szczery. O swych wizjach mówić nie zamierzał. To byłoby niepotrzebne i zakończyłoby się kolejnymi badaniami i pytaniami. A rysownik zamierzał się wyrwać z tego piekła o białych ścianach tak szybko jak to było możliwe.
Przechadzając się korytarzami i szukając jego nazwy, bo przecież nie zacznie zaczepiać pielęgniarek i wypytywać o takie rzeczy, prawda? Nie chciał dodawać tutejszym sępom kolejnych powodów, by go tu zatrzymać. Jej wędrówka zakończyła się gdy znalazł na ścianie kanji układające się

Tokyo Saiseikai Central Hospital pokoje szpitalne; piętro B; numery: 40 - 50

No to już wiedział gdzie jest.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-07-2017 o 20:21.
abishai jest offline  
Stary 03-07-2017, 10:02   #24
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację

Kolejny dziwny sen, wizja, jakby tego nie nazwać. Saito nie był już nawet zaskoczony. Zmartwiony, może trochę przestraszony - owszem. Ale nie zaskoczony. To niesamowite jak szybko można się zacząć przyzwyczajać nawet do tak nietypowych rzeczy. Teraz jednak bardziej zastanawiało go co innego. Mieć dziwne sny, także na jawie, to jedna sprawa. To, że wszystkie zdają się ze sobą łączyć, a nawet układać w spójną całość, to już zupełnie co innego. Czy to oznaka choroby psychicznej? Nie tylko coś sobie uroił, ale też jest to coś dużego i zdaje się trzymać kupy? A jeśli nie jest chory to... co do diabła się z nim dzieje?

Akutagawa usiadł na łóżku i odgarnął włosy z twarzy.

- Mo fu put si - powoli szepnął sam do siebie. Tak powiedział wczoraj ten rysownik. Czy nie to samo słowo usłyszał wcześniej w parku, w jednym ze swoich omamów? Jak to możliwe? I co to w ogóle znaczy? Odruchowo sięgnął po telefon i wpisał słowo w wyszukiwarkę. Po niecałych dwóch sekundach na ekranie pojawiła się odpowiedź. Słowo pochodziło z języka sesotho używanego w południowej Afryce i znaczyło tyle co "odkrywca" lub "badacz".

- Świetnie - pomyślał Saito czując, że nie przybliżyło go to do rozwiązania zagadki ani o milimetr. Afryką akurat nigdy się nie interesował i nie miał pojęcia skąd mógłby znać takie słowo. Może... Sonoroki będzie wiedział coś więcej?

Raz jeszcze uniósł dłoń do oczu i dokładnie się jej przyjrzał. Wyglądała tak, jak wyglądać powinna. Nawet zarysu dziwnego symbolu, który wczoraj nie dość że wyraźny, to połyskiwał metalicznie, jakby... jakby to było urządzenie, a nie rysunek. Czy to możliwe? A może to jakiś nowy rodzaj tatuaży jak te na ultrafiolet? Może warto skonsultować się z jakimś specjalistą w tej dziedzinie?

To mu przypomniało, że miał się udać do lekarza w sprawie swoich wizji. Chociaż po ostatnich wydarzeniach odnosił wrażenie, że więcej osiągnie drążąc temat tego “mofuputsi” i w ogóle treści swoich widzeń. Dlatego postanowił, że zaraz po szybkim śniadaniu uda się do szpitala, żeby porozmawiać z tym rysownikiem. A jeśli się niczego nie dowie… No cóż. Opieka medyczna będzie w zasadzie pod ręką, więc będzie mógł zwrócić się o pomoc, lub przynajmniej umówić na wizytę.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 03-07-2017, 18:47   #25
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Miyako otworzyła lekko napuchnięte oczy, przez chwilę ogniskując wzrok na kremowym suficie nad sobą. Dopiero po niekrótkim czasie, zorientowała się, że ktoś spał obok niej… ktoś, kto obejmował ją ręką. Obrzydliwie bliską i ciepłą.
Spanikowana dziewczyna odrzuciła ów członek w przypływie strachu i obrzydzenia. Nana, sprawczyni całego zamieszania, smacznie spała, cicho pochrapując. Z jej lekko rozchylonych i nadal umalowanych ust, wydobywał się skoncentrowany i trudny do zignorowania zapach sake. Yamasaki przez chwilę obserwowała śpiącą współlokatorkę, by w końcu z niesmakiem odwrócić wzrok, gdy zaczęła dostrzegać zamiast drobnej, wytapirowanej blondynki, łysiejącego i obskurnego dewianta.
To przez niego stała się tym, kim była teraz… to przez niego nawet gra na skrzypcach jej nie naprawiła.

Sprawdziwszy godzinę na telefonie, Japonka wstała i udała się do sąsiedniego pokoju w którym znajdowało się wejście do klaustrofobicznej łazieneczki. Zrobiła siku, umyła zęby i wzięła długi prysznic, siedząc na zamkniętym klozecie.
Jej długie i czarne włosy, niczym pajęczyna, oblepiły jasne i delikatnie wyrzeźbione ciało, gdy sama ich nosicielka zapatrzyła się tępo w zaparowaną taflę lustra przed sobą.
Jak to jest być normalnym? Jak to jest uśmiechać się i dotykać..?
Minęło tyle lat od kiedy Matsumoto ostatni raz na nią spojrzał. Tyle długich lat… że zdążyła zapomnieć, czy jej odmienność, była wynikiem niego… czy może taka się już urodziła?
Minuty mijały… woda, niczym górski wodospad, przelewała się kaskadami po nagich plecach tancerki w nocnym klubie. Miya tak właśnie starała sobie wyobrazić dotyk ludzkich dłoni, dotykających jej pieszczotliwie po szyi i barkach.
Delikatnie. Czule. Bezpiecznie.
Mimowolny strach ścisnął gardło, zmuszając do zakręcenia kurków i szybkiego otarcia się ręcznikiem.


Powinna udać się z tym do specjalisty, zanim miarka się przebierze a ona stanie się potworem. Wiedziała, że nieubłaganie zbliża się do granicy. Czuła na sobie spojrzenie złocistych ślepi, które czaiły się w mrokach zaułków nocnego miasta, kiedy to wyżywała się na przypadkowym przechodniu, który niechcący, lub i nie, dotknął jej łokcia gdy przechodził obok. Czuła je codziennie, od wielu, wielu lat, kiedy to Yamasaki traciła, lub miała stracić, panowanie nad sobą jak i sytuacją.
Jak długo jeszcze będzie w stanie z tym żyć? Jak długo będzie mogła oszukiwać i udawać?
Kobieta była pewna, że jest psychopatycznym mordercą, który tylko czeka, aż opadnie z sił, by dopaść ją w swe macki.
- Razem będzie 3,450 jenów. - Starszawy kasjer w 7eleven, wytrącił ją z rozmyślań.
Co ona tu robiła? Jak się tu znalazła?
Spoglądając niepewnie na blat przed sobą, dostrzegła dwa opakowania umeboshi no onigiri, butelkę latte i napoju z witaminą C oraz żenszeniem.
- 3,450 proszę… - Skrzypaczka zapłaciła i odebrała starannie zapakowane zakupy.
- Dziękujemy, miłego dnia i zapraszamy ponownie! - Siwy sprzedawca, ukłonił się grzecznie z delikatnym uśmiechem człowieka, który ciężko przepracował całe swoje życie… i nawet teraz na emeryturze, nie potrafił odpocząć.

Miyako przyszła tu na nogach. Po tym jak się wytarła, umalowała i ubrała.
Wilgotne włosy rozsypane miała na ramionach, nie miała czasu na ich suszenie… musiała iść do kawiarni. Wróciwszy do mieszkania, postawiła przy poduszce obok Nany leczniczy syrop, po czym pożegnała się z wciąż śpiącą przyjaciółką i od czasu do czasu kochanką, czułym pogłaskaniem po głowie.


W metrze udało się dziewczynie usnąć na kilka przystanków. Zdążyła wyjść na swój przystanek tylko dzięki japońskiej punktualności transportu miejskiego, który co do sekundy, niezmiennie przemierzał swoje trasy od wielu, wielu lat.
O 11:34 zabzyczał jej budzik, ogłaszając, że za minutę będzie na miejscu. Zdążywszy wyjąć telefon z torebki i wyłączyć cicho wibrującą komórkę, wstała i wyszła przez drzwi w idealnej synchronizacji z czasem i przestrzenią.
Zaczynała zmianę o 11:55, Domowe Pyszności znajdowały się 6 minut na piechotę od stacji. Yamasaki nie musiała się więc spieszyć. Wychodząc z podziemi, spacerowała spokojnie zajadając się ryżową kanapeczką, rozmyślając na temat tego co się niedawno wydarzyło.
Oczywistym było, że miała swoje słabsze dni, a teraz jeszcze doszły do tego dziwne sny i tatuaże.
Kim byli ci niebiescy ludzie? Jakie życie wiedli? Czy byli zamazanymi wspomnieniami z dzieciństwa, czy wybujałą wyobraźnią, która ujawniła się podczas ogólnego przemęczenia organizmu?

-Mofuuu…tsutsi? lutsi? Nie… putsi chyba. - Mrucząc pod nosem, starała sobie przypomnieć imiona i emocje z nimi związane.
Gniew. Smutek. Samotność i złamane, matczyne serce… kobieta nosząca to imię nienawidziła jej… Miyako. Nie… nie jej… tej w której ciele się znajdowała. Jak się ona nazywała? Kim była ta… której dotyk nie przerażał? Której skóra przypominała kolorem słoneczne niebo. Której matka nie żyła, ponieważ nie zdążyła zrobić czegoś bardzo ważnego… tak samo jak wtedy dla syna Mofuputsi.
Yamasaki pchnęła wielkie, oszklone drzwi prowadzące do kafejki, w których dostrzegła odbicie własnej twarzy i czarnych, jak węgiel oczu.
brakujące imię zakwitło w jej umyśle, niczym długo wyczekiwany krzew róży.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 04-07-2017, 08:26   #26
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Orochi
Sobota! nareszcie Orochi będzie miał czas na “ważne” sprawy takie jak siedzenie na internecie aż…
aż będzie niedziela.
Sen był dziwny, dziwnie się z nim czuł, tak jakby był kimś kim nie jest i postrzegał świat poprzez tego kogoś. Musiał dokładnie podumać nad tym odczuciem ale najpierw musiał rozwiązać problem “czynnika rozpraszającego” i nagromadzonego przez zeszły dzień stresu. Dlatego cichaczem, niczym ninja, chłopak zakradł się do pokoju siostry. Nie spodziewał się jej tam zastać, bo zwykle o tej porze nawet w weekendy była już na nogach i opkupowała łazienkę, piękniąc się dla jakiegoś fagasa. Zresztą i nie o nią Orochiemu przecież chodziło.
No przynajmniej nie zupełnie o nią.
Orochi nie był specjalnie wybredny, ważne żeby zdobyć majtki siostry, niekoniecznie świeże. W sumie nie potrafił się zdecydować co bardziej by go nakręcało. Zbrudzić jej bieliznę którą dopiero założy, czy może delektować się zapachem już takiej przechodzonej?
Cóż, Orochi postanowił, iż to los zadecyduje w co dzisiejszego ranka obwinie swoje ciało.
Kiedy wszedł do pokoju siostry, na jej stoliku jak na zaproszenie leżały przygotowane do ubrania słodkie “pantsu” w serduszka.
[media]http://images.vinted.net/thumbs/f800/00e8a_NrmrNca1Gh6182PJDDcLcUpL.jpeg[/Media]
Wszystko wskazywało na to, że Reika planowała je dziś założyć i na pewno zauważy ich brak. Ale... czy to nie było jeszcze bardziej podniecające?
Oroczi już był przy nich, już prawie dotykał tego skarbu, gdy usłyszał zgrzyt zamka od drzwi łazienki. Najwyraźniej siostra czegoś zapomniała i... ZARAZ TU BĘDZIE!
Orochi złapał zdobycz i stanął za drzwiami. Cichuteńko, tak by czmychnąć gdy tylko siostra je minie.
Reika wpadła do pokoju otulona jedynie w sam ręcznik, nawet nie rozglądając się. Podeszła od razu do biurka, na którym leżały majteczki.
- Nosz, gdzie one...
- Reika! Łazienka wolna? - do uszu Orochiego dotarł głos matki.
Spanikowana siostra otworzyła drugą szufladę komody i na oślep złapała jakąś bieliznę.
- Nieeee! Nawet tam nie wchodź! - krzyknęła, pędząc do upragnionej samotni.
Orochi, który nawet nie miał jak podjąć próby wymknięcia się z pokoju, został w nim znów sam ze swoją zdobyczą oraz otwartą szufladą podobnych trofeów.
Sytuacja była poważna: pokusie trudno się było oprzeć. Chłopak z porannym drągiem owiniętym w siostrzane majteczki stanął w rozkroku przed otwartą szufladą. Odchylił głowę do tyłu i pozwolił odpynąć myślom na przyjemne wody… Jego ramie poruszało się z zawrotną szybkością, Orochi pragnął obdarzyć cały kontent szuflady, swoim darem.

***

Osiemnaście sekund później, Orochi, odległy już od porannej sztywności i niepokoju, zmierzał beztrosko ku rubieżom swojego pokoju, gdzie zamiarował oddawać się zadumie nad rzeczami naprawdę istotnymi i ważnymi…
Tak długo, jak mama nie zawoła na śniadanie.
Samo sprawdzenie ulubionych kanałów na youtubie pochłonęło pierwszą godzinę poranka, a chłopak nawet nie natknął się jeszcze na nic wystarczająco krwawego, czy po prostu dziwnego.
Doprawdy, to czym się “zajmował” nie było łatwe.
Po półtorej godzinie, Orochi doszedł do konkluzji, iż czas najwyższy na małą przerwę, w tym celu otworzył porntube, a pomny swego dziwnego snu, wyszukał jakąś sex parodie avatara…
Oczywiście, w internetach było wszystko. Trafił nawet na kilka wersji, lecz każda wydawała się totalnie trywialna i... po prostu kiepska. Jednakże na bezrybiu...
[Media]http://godowy.pl/wp-content/uploads/2015/04/avatar-xxx-parody.jpg[/Media]
W końcu matka zawołała na śniadanie. Tym razem zaserwowała ryż (bo jakże by inaczej), jajka sadzone oraz gotowane kiełbaski sojowe pocięte tak, by wyglądały jak małe ośmiorniczki.
[MEdia]http://static.wizaz.pl/kulinaria/photos/2565_1_440x300.jpg[/Media]
Orochi je uwielbiał... tak do 10 roku życia. Matka jednak nie przyjmowała tego faktu do wiadomości i wciąż, gdy chciała zrobić przyjemność synowi, przystrajała potrawy takimi właśnie ośmiorniczkami.

Chłopak spłoszył się nieco. Nie miał ani urodzin, ani nie dostał jakiejś szczególnie wysokiej oceny w szkole, a jednak ośmiorniczki wskazywały, iż był na tapecie...

Pod koniec posiłku, gdy siostra zawinęła żagiel i poszła się ubierać, Orochi wreszcie dowiedział się o co chodzi.

- Synu, wiesz, że obowiązkiem męża jest dbać o swoją żonę? - zapytał oficjalnym tonem ojciec, patrząc nań groźnie znad gazety.
- Powinieneś zadbać o Arashi. - wtrąciła matka - Sam wiesz, że długo była... ym... chora. I nie miała okazji poznać miasta. Czy rozrywek młodych. Pewnie zauważyłeś, że jest troszeczkę zdziecinniała...
- I to was chyba łączy, patrząc na to ile czasu spędzasz przed komputerem.
- dodał ojciec, co chyba miało być żartem, bo on i matka zabulgotali tak, jakby stłumili chichot. - Masz już 17 lat, niedługo kończysz szkołę... czas dorosnąć! I zainteresować się swoją przyszłą żoną. Dlatego zabierzesz dzisiaj Arashi na randkę. - oświadczył ojciec tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
Szczęka chłopaka zawisła w bezruchu, sprawiając, że nie przełknięte “ośmiorniczki” wypływały swobodnie (z poślizgiem na żółtku) z ust.
- Zamknij buzię, wyglądasz jak głupek. - upomniała matka - I na pewno nie rób tak przy tej dziewczynie. Naprawdę... powinniście się ukulturalnić oboje.
- Dlatego postanowiliśmy, że pójdziecie do teatru
- oświadczył ojciec. Najwyraźniej randka Orochiego była już zaplanowana - A potem zaprosisz ją na kolację.Mam już dla was bilety, dostaniesz też pieniądze żebyście poszli do przyzwoitej restauracji, a nie wózka z ramen. Dostaniesz nawet na... no, gdybyście chcieli odpocząć w hotelu. Nie musicie się spieszyć.
- Tylko masz przynieść rachunki!
- nagle wskoczyła w słowo matka, mrużąc oczy - żebyśmy wiedzieli, że nie kupiłeś za te pieniądze nowej gry czy coś...
- Rozumiesz, synu, co do ciebie mówimy?

Chłopak zamrugał oczami.
- No… - wydukał wtykając z powrotem ośmiorniczki do ust. - ale co ja będę robił w tym teatrze?
- Ukulturalniał się, matole.
- burknął ojciec.
- Wybraliśmy przedstawienie dotyczące II wojny światowej w Europie. Możesz się dzięki niemu sporo nauczyć o tym okresie.
- Będą komory gazowe?
- ożywił się chłopak.
- Raczej nie. - matka wydawała się zbita z tropu - Ale będzie sporo o cierpieniu. Gdyby Arashi nie umiała tego znieść to wiesz, wyjdźcie pooddychać.
- Masz się nią opiekować! Czas stać się mężczyzną.
- ojciec spojrzał znad gazety ostro na syna.
- A teraz idź przygotuj sobie jakieś ubranie, Orochi. Jakby trzeba było coś przeprasować, to mi daj. - zaproponowała matka, gdy ostatnia ośmiorniczka zniknęła z talerza.
Orochi ze spuszczoną głową poczłapał do swojego pokoju. To była sobota! miał zająć się ważnymi sprawami a nie jakimś teatrem. Nie wspominając już o “randce” chłopak nie miał zielonego pojęcia jak się do tego nawet zabrać! zrezygnowany przeglądał ubrania. Założył garniturowe spodnie, trampki i białą koszulkę bez ramiączek - pasowało. Nawet jesli coś było nie tak, to mama na pewno mu powie.
Resztę dnia chłopak spędził przed komputerem, starając sie nawet nie myśleć o zbliżającej się randce. Niby miał kupę czasu, ale wiszący niczym wyrok miecz Damoklesa nie pozwalał Orochiemu cieszyć się wolnym czasem. Nie mógł nawet rozładować stresu masturbacją, bo co jesli Arashi zażąda seksu? przecież dziewczyny chyba tak robią. Dlatego do niepokojów chłopaka dołączył jeszcze stres przed impotencją, przedwczesnym wytryskiem, niedostatecznym rozmiarem, puszczaniem bąków i w ogóle.
“Tak chyba musieli czuć się ci niemcy w komorach gazowych” - pomyślał.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 07-07-2017 o 05:27.
Amon jest offline  
Stary 06-07-2017, 21:10   #27
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
W drzwiach sali stanęła wyprostowana kobieta w mundurze. Bez uśmiechu zasalutowała, po czym spojrzała na zebranych.

- Panie majorze, czy można?
- Tak, oczywiście.
- Witam państwa, nazywam się porucznik Sarah Brief. Jak przypuszczam, major przedstawił państwu procedurę przygotowania do akcji „Głuchy telefon”. Proszę więc teraz udać się za mną na odprawę. Tam udzielę państwu dalszych instrukcji.


I znów nad ich głowami śmigały raz po raz tabliczki z napisami „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Kobieta, która ich prowadziła plątaniną korytarzy raz po raz śmigała kartami w czytnikach lub wklepywała kombinacje liczbowe. Musiała to robić dość często, bowiem ani na moment się nie zawahała. Na końcu grupy szedł major Peter. Trudno rzec czy miejsce to zajął w trosce, aby nikt się nie zgubił, czy też bardziej jako strażnik. Patrząc na groźną minę wojskowego, można było raczej przypuszczać, że to drugie.

Wreszcie dotarli do niedużej sali z szeregiem drzwi, gdzie pod strażą dwóch umundurowanych czekały na nich spore plecaki. W przeszklonej gablocie niektórzy także rozpoznali swoją broń.

- Drodzy państwo - odezwała się porucznik Brief - Teraz z zegarkiem w ręku dostaniecie 10 minut na rozebranie się całkowite w szatniach (męskiej i damskiej) pod czujnym wzrokiem naszego lekarza i przebranie w przygotowane przez nas ubrania cywilne, które mają państwu dodać wiarygodności jako turystom w Tokyo. Ubrania te dobraliśmy wedle wskazań we wcześniej wypełnionych przez państwa ankietach. Kierowaliśmy się jednakże też inną ważną zasadą – nie wyróżniać się. Żadnych napisów czy krojów, które powodowałyby, że zapadną państwo komuś w pamięć na dłużej. – kobieta umilkła, by przetoczyć spojrzeniem po zgromadzonych.

- W trakcie rozbierania zabierzemy państwa rzeczy osobiste i poddamy weryfikacji, co może trafić do ekwipunku podróżnego. Rzeczy, które nie zostaną uznane jako niezbędne, trafią do przechowalni i zostaną państwu zwrócone po powrocie. Jakieś pytania?

Pani porucznik była nadzwyczaj szybka, pewnie nawet gdyby ktoś miał pytanie, to nie zdążyły go zadać przed jej zdecydowanym okrzykiem:

- No to odliczam 10 minut! Panie na prawo, panowie na lewo!

***

[MEDIA]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/49/Japan_Airlines%2C_Boeing_787-9_JA861J_NRT_%2819455285040%29.jpg/338px-Japan_Airlines%2C_Boeing_787-9_JA861J_NRT_%2819455285040%29.jpg[/MEDIA]

Wystartowali. Więc zaczęła się misja – przygoda ich życia. Jak się skończy? Tego nie wiedzieli.

Niektórzy ciekawie wyglądali przez małe, okrągłe okienka, inni siedzieli markotni, zniechęceni z powodu odebrania jakichś ważnych – w ich mniemaniu – sprzętów, jeszcze inni psioczyli na kretyńskie czapeczki czy inne „symbole” prawdziwego turysty. Sam major O’hrurg jednak nie tracił humoru mimo kretyńskich spodni na szelkach, które musiał wdziać. Przyglądając się ekipie, którą zebrał, podśpiewywał pod nosem smutną żołnierską piosenkę:

Żołnierzu mój pozostaw dom i serce swe,
Ona już wie, że nie spotkacie się.
Lecz dusza jej i serce zawsze będą twe,
Choć żołnierz twój na wojnę ruszył w dal...


- Powinniśmy się jakoś nazywać. – rzekł nagle major ni z gruszki ni z pietruszki - Powiem do was "żołnierze" będzie źle, bo nie wszyscy są żołnierzami, powiem „moi drodzy” – to mnie wyśmiejecie. Trza nam jakiejś nazwy z pazurem... macie pomysł?
- Parszywa ósemka?
- Może Rycerze Zodiaku? Jak to anime…
- Miało mieć pazur. Beast Of Blood!
- Raczej Alien hunters.
- Naprawdę myślicie, że to kosmici?
- Dowiemy się, jak ich złapiemy i pokroimy
- odparł z uśmiechem major - Beast Of Blood brzmi nieźle.


Japonia, Tokyo, sobota, popołudnie

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=VhiwRhPS1O0[/MEDIA]

Alice
Czuł, że zmierza prosto w paszczę lwa. Dlaczego telefon miałby na niego czekać? Dlaczego podstawiona dziwka nagle miałaby okazać skruchę? Nikt chyba też nie był dość głupi, by sprzedać taki sprzęt bez totalnego wykasowania pamięci i wywalenia wszelkich naprowadzaczy…
Szkot zatrzymał się przed otoczonym siatką budynkiem jakiegoś nieoznakowanego magazynu. To nie wyglądało dobrze… a jedna brama była uchylona jakby w geście zaproszenia.

Mając świadomość, że może to być najgłupsza rzecz, jaką robi w życiu Lindsay przekroczył ją i skierował się do środka budynku przez otwartą wiatę garażu. Choć stało tu kilka ciężarówek, Alice nigdzie nie zauważył żywej duszy. A jego telefon był tuż, tuż…

Zobaczył go zaledwie kilkanaście sekund później na stoliku z narzędziami. Wciąż nikogo nie było w garażu, choć Alice czuł niemal tak namacalnie jak dotyk gładkiej powierzchni tabletu, że jest obserwowany. I się nie mylił.

- Witamy w Japonii, sir Lindsay. – odezwał się kiepskim angielskim głos z góry.

Alice odruchowo zadarł głowę. Na szczycie metalowych schodków rampy, służącej pewnie do załadunku ciężarówek stał mężczyzna. Młody Japończyk w pstrokatym kapeluszu i drogim garniturze.

[MEDIA]http://orig12.deviantart.net/21b1/f/2007/042/1/d/mafioso_katanyah_by_andicted.jpg[/MEDIA]

Facet uśmiechnął się ponuro, odrzucając niedopałek cygara.

- Sir McDonnel przesyła pozdrowienia. – powiedział, po czym sięgnął za pazuchę. Choć jego ruchy były szybkie, Alice widział je jakby w zwolnionym tempie. Mógł zareagować, choć musiał to zrobić błyskawicznie.


Shinsuke i Saito
Udało się! Przetrwał. Mimo podskórnej wręcz niechęci do szpitali Shinsuke zachował spokój i przetrwał wszystkie rutynowe badania, dał radę nawet porozmawiać z lekarzem, który robił wywiad, a także zniósł olewcze podejście ordynatora w trakcie obchodu, czego ukoronowaniem była decyzja, że może zostać zwolniony ze szpitala. Przestrzeżono go tylko, iż powinien zgłosić się na dniach do swojego internisty i jeszcze raz wykonać rutynowe badania nim wróci do pracy. Ponadto przepisano mu kilka witamin... I voila! Sonoraki znów był wolnym człowiekiem!

Akurat wychodził z toalety, gdzie przebrał się w swoje codzienne ubranie i miał zwrócić szpitalną piżamę pielęgniarkom na dyżurce, gdy usłyszał jak jedna z sióstr mówi:

- Bardzo mi przykro, ale Sonoraki-san został już wypuszczony z oddziału.

To był znów ten długowłosy pisarz! Akutagawa jakby czując na sobie spojrzenie, odwrócił wzrok od pielęgniarki i spojrzał wprost na Shinsuke. Obaj poczuli irracjonalne uczucie niesamowitej radości na swój widok… które zaraz potem minęło. Co to było? I czemu wciąż mieli uporczywe wrażenie, że znają się od dawna?!


Haruka i Yamasaki
Kazuo Yuri niewiele się zmienił. Może teraz bardziej wyglądał jak wykładowca jakiejś szkoły artystycznej niż uczniak, niemniej jego uśmiech wciąż miał w sobie ten szczeniacki czar.

[MEDIA]http://miamiink.contentquake.com/files/2007/07/yoji1.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna przyjechał samochodem i dosłownie porwał Harukę, prawie wpychając ja na siedzenie pasażera.
- Tak, wiem, masz czas do trzynastej. I punkt 13 odstawię cię pod te drzwi. – powiedział, gasząc wszelkie protesty, po czym szelmowsko dodał – I ani minuty wcześniej.

Choć minęły lata od kiedy się widzieli ostatni raz, Kazuo wciąż zachowywał się wobec tatuażystki z taką otwartością, jakby była jego dziewczyną. W sumie nigdy nie zerwali oficjalnie…

Zatrzymali się na parkingu przed niewielką, ale bardzo urokliwą kafejką o smakowicie brzmiącej nazwie „Domowe Pyszności”. W drzwiach powitał ich niewysoki starszawy już mężczyzna.

- Proszę usiąść i zapoznać się z naszym menu. Ja już kończę zmianę, ale zaraz przyjdzie koleżanka i przyjmie państwa zamówienie. – kelner ukłonił się, po czym wskazał ustronny stolik parze.

Przez cały czas Haruka nie mogła pozbyć się wrażenia, że zapraszając ją tutaj Kazuo miał jakiś ukryty cel. Ten chłopak zawsze coś kombinował… i tym razem również tak było.

Kiedy otworzyli karty, Yuri przybliżył się i szepnął poufnie do ucha Oshiro.

- Dobrze trafiliśmy. Jeśli się nie mylę, ta kelnerka pracuje jako striptizerka w klubie go-go. Mój kumpel, który posiada konkurencyjny Paradise Kiss Club, chce ją podkupić. Jeśli więc to ona… będę miał na nią haka. Bo raczej nie powiedziała szefostwu „Domowych Pyszności”, że dorabia sobie ściągając fatałaszki i tańcząc na rurze. – zachichotał.

Ostatnie słowa dotarły jednak do Haruki bez nośnika sensu. Jej uwaga skupiła się wszak na dłoni, a konkretnie na symbolu króliczych uszu, który znów jasno połyskiwał na jej śródręczu.
 
Mira jest offline  
Stary 11-07-2017, 15:11   #28
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Haruka odłożyła kartę z daniami i wydobyła cienkopis z plecaka. Narysowana przez nią linia lekko rozmijała się ze znamieniem.
- A już myślałam, że zabrałeś mnie na randkę jak za starych dobrych czasów. - Uśmiechnęła się do Kazuo i powróciła do poprawiania obrysu. Ciekawa była czemu znamię pojawiło się akurat teraz. Czyżby to była sprawka Kazuo, czy może tego lokalu?
- Zabrałem, kochana, oczywiście, że zabrałem. Po prostu załatwiam coś przy okazji. - mężczyzna wyszczerzył się radośnie - To co, dostanę buziaka? Jak za starych dobrych czasów…
Haruka skończyła obrys i schowała długopis.
- Jeśli uwierzę, że to bardziej randka niż interesy, to kto wie. - Mrugnęła do chłopaka. - Co teraz, robisz, pomagasz kumplom czy coś jeszcze?
- Głównie pomagam. Wiesz, takie tam drobne przysługi. Zdarza mi się też tatuować, ale to raczej po znajomości. Nie tak jak ty... salonik, bajera! Super wyglądasz, wiesz? - odgarnął kosmyk włosów za jej ucho.
Kazuo był właśnie taki jak go zapamiętała. Od razu zaczęła myśleć w jakie kłopoty mógł się przy okazji tego pomagania.
- Wiem. - Nachyliła się i pocałowała go delikatnie. - Ty się prawie nic nie zmieniłeś. - Haruka przesunęła dłoń po wytatuowanej ręce chłopaka. - Dziar ci tylko co nieco przybyło.

Yamasaki przebrała się w swój uniform, spięła włosy w kucyk i przyjrzała się w lusterku swojemu odbiciu, by sprawdzić, czy makijaż zrobiony na chybcika, nie rozmazał się podczas drzemki w metrze.
Wyglądała na tip top… a nowy korektor idealnie zasłaniał jej cienie pod niewyspanymi oczami.
Poprawiając fałdki fartuszka, wyjrzała z pokoiku dla służby, oglądając salę pełną ludzi.
Kilku stałych klientów… kilku nowych… jakaś mizdrząca się do siebie parka i to jeszcze wytatuowana jak prosięta. Co oni sobie myślą? To nie jest jakaś speluna dla yakuzy!
Już miała ruszyć, by zwrócić im uwagę, by się okryli, gdy dostrzegła swój znaczek na dłoni.
CO TO ZA KURESTWO I DLACZEGO TERAZ?!
Spanikowana i rozeźlona, dorwała się do kosmetyczki, wyciskając z tubki pokaźną ilość fluidu z korektorem.
Ktoś chrząknął pod drzwiami do dyżurki. Może któryś z klientów… a może szef kuchni. Miyako wyszła na zewnątrz i ruszyła do niecierpliwiących się konsumentów poprzyjmować ich zlecenia.
- Haiii, witamy w „Domowych Pysznościach” - witała się grzecznie, wystudiowanym i miłym głosem. - Dzisiaj polecamy krem brulee na ciepło lub parfait dla ochłody. O smaku zielonej herbaty, owocowy lub czekoladowy. - Krążąc między stolikami, niczym majestatyczny owad, w końcu dotarła do „kolorowej” pary.
Nie uśmiechała się, jak to kelnerki miały w zwyczaju, a jej mlecznobiała cera zaskakiwała swą gładkością i jasnością o tej porze roku, odcinając się w kontraście na tle kruczoczarnych włosów i jeszcze ciemniejszych oczu.
- Czy zdecydowali się już państwo na co mają ochotę? - Łagodny i ciepły ton, zupełnie nie pasował do wyglądu lodowej księżniczki, której zdecydowanie nie przypadł do gustu siedzący przed nią mężczyzna.
- Kochanie? - Kazuo spojrzał z rozbawieniem na Harukę - Dziś zjem cokolwiek mi każesz.
- Jestem tu po raz pierwszy, więc chętnie wysłucham co Pani poleca. - Haruka skupiła wzrok na dziewczynie. Była ładna, za ładna jak na kelnerkę. Sama była jedną przez chwilę i teraz złapała się na tym, że ją ocenia. - Coś na ciepło? - Zasugerowała?
- Dzisiaj szef kuchni poleca krem brulee na ciepło, albo nasz tradycyjny speciał szarlotka z lodami. Chyba, że życzy sobie pani coś na słono. Mamy pizzerinki, pasty, sałatki. Do picia polecam kawę, którą sami parzymy, albo herbatę z naszych krajowych plantacji. - wymieniła grzecznie kobieta, wyciągając kajecik z kieszonki.
- Jeeej taki wybór. Do tego tylko striptiz na rurze i jest się w niebie. - skomentował Kazuo, przyglądając się reakcji lodowej księżniczki, która… chyba go olała i to po całej linii, uznając, że gość nie dość, że wydziarany to i naćpany.
Powinna może uśmiechnąć się w zakłopotaniu, lub spróbować to jakoś komentując, by rozładować tą nieprzyjemną i niezręczną atmosferę, skraplającą się w powietrzu, ale Miyako chyba “zamarzły” wszystkie empatyczne nerwy, by to w ogóle dostrzec.
Haruka chwilę obserwowała kelnerkę. W końcu pomachała do niej dłonią ze znamieniem.
- Dla mnie ta szarlotka, a dla niego lody, co by trochę ochłonął - powiedziała, uśmiechając się.
- Haaai. - Yamasaki przyjęła zamówienie zapisując je w notesiku, po czym ukłoniła się grzecznie i oddaliła.


Resztę dnia przepracowała normalnie. Czas przeciekał smętnie przez palce skrzypaczki, która ze starannością młodej matki, opiekowała się klientami, życząc im smacznego, miłego dnia, powodzenia na egzaminie, czy innym życiowym wydarzeniu, który mało ją obchodził.
Oni wszyscy mało ją obchodzili, ale lubiła te pracę. Lubiła w przerwach obserwować uśmiechnięte twarze osób i wyobrażać sobie jakie wiedli szczęśliwe życia, tylko po to, by zrównać je z ziemią, zniszczyć i pozostawić samotnych w grymasach bólu i przerażenia.
Miyako nie uważała siebie za potwora… jeszcze.
Owszem miała wybujałą fantazję i… problemy, które ciążyły na jej sercu, ciągnąc ustawicznie w odmęty mizantropii i lęku, ale rozgraniczała życia jakie wiodła… to realne na zewnątrz i to fantasmagoryczne w jej głowie.

A co z tym trzecim o którym śniła?

- Wychodzę, do jutra! - zawołała do reszty pracowników, machając im dłonią na pożegnanie. Ten dziewczęcy i ciepły gest z kojącym głosem w parze, nie za bardzo pasował do kamiennego wyrazu twarzy Yamasaki, ale wszyscy zdążyli już przywyknąć, nie zadając niegrzecznych i wścibskich pytać: „Dlaczego? Co się stało?”
Spacerując chodnikiem wstąpiła do konbini kupić sobie jedzenie na przecenie oraz coś do picia, a następnie udała się do zielonego parku w którym rozbrzmiewało higurashi.
Małe dzieci bawiły się nieopodal w przeznaczonym do tego safe zone, a para miniaturkowych piesków, obszczekiwała się po drugiej stronie, rozpoczynając wesołą rozmowę dwóch starszych pań na temat pogody.
Miya jadła tradycyjne bento, które od dzisiejszego rana potaniało o 70%.
Czas w jej głowie powoli zwalniał, gdy ciężkie myśli wpłynęły, otulając umysł niedospanej tancerki gogo w stan zawieszenia.
”Co z trzecim życiem? Co z Selohi, niebieskoskórą nią samą? Dlaczego była taką nieudacznicą? Dlaczego wszyscy przez jej guzdrajstwo umierali? Czym się właściwie zajmowała? Czym było to tkanie i dlaczego było takie ważne?”

Sprawdzając godzinę na telefonie, Yamasaki zorientowała się, że dostała smsa. To Aricesan. Jakieś brednie… chyba próbował żartować. Odpisała mu więc o tym co dzisiaj ją spotkało, po czym poszukała kosza na śmieci, by wyrzucić plastikowe opakowanie po jedzeniu. Wtedy ją nagle coś uderzyło… wyjęła iphona z kieszeni płaszcza i przeczytała interesujący ją fragment:

Cytat:
…jakieś sny o niebieskich ludziach…
Czy… co?
Jak… Cooo?!
Bezwiednie wklepała szybką odpowiedź i nie zastanawiając się wysłała ją, zaraz tego żałując.
To pewnie był żart. Głupi, denny żart gaijina dla rozładowania krępującej sytacji.
Wysłała szybko sprostowanie i zabezpieczając ekran, ukryła telefon na dnie torebki.

Miała jeszcze sporo czasu do nocnej zmiany… plus skołatane nerwy. Udała się więc do… biblioteki, ale zanim do niej wejdzie… wstąpi do świątyni shinto i złoży krótką modlitwę o wstawiennictwo.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 11-07-2017, 15:25   #29
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tatuażystka spojrzała na swego towarzysza.
- Myślisz, że to ona? - Spytała i zerknęła na drzwi za którymi zniknęła kelnerka.
- Niemal tak. Na tyle, by zainicjować mały skandal. Ale to spokojnie. Dopiero jak zjemy. - powiedział tajemniczo Kazuo - jesteś pewna że szarlotka to to, co powinnaś zjeść na lunch?
Mężczyzna przetaksował sylwetkę Haruki wzrokiem.

- Chciałeś powiedzieć, że jestem za gruba i nie powinnam jeść słodyczy? - W głosie Haruki pojawiło się rozbawienie. - Szkoda mi jej. Chyba nieźle tu sobie radzi.

Mężczyzna objął ją wytatuowanym ramieniem.
- Jak zwykle jesteś idealna, ale oczywiście mogę ci pomóc w spalaniu tych słodkości. Nie musisz się więc ograniczać... - przybliżył się i spróbował pocałować tatuażystkę w usta.
Haruka nie uciekała przed nim. Lekko oddała pocałunek.
- Mam nadzieję, że uda mi się zjeść chociaż to nim wywalą nas za macanie się w knajpie.
- Jest wiele knajp... - szepnął jej Kazuo, przyciskając mocniej usta.
Pocałunek był nieco brutalny i... Haruka wciąż czuła, że jest on elementem gry, choć trzeba przyznać - był chłopak całował doskonale. Zupełnie jak... nagle poczuła, że odpływa.

Kochała go, ale nie była głupia. Wiedziała, że on wciąż myślami jest gdzieś daleko. Gdy pocałował ją, a potem odsunął się nieco, zadarła głowę, by spojrzeć na jego niebieskolicą twarz. Jego oczy o czerwonych tęczówkach skierowane były na nią, lecz czy naprawdę patrzyły?
- Yakalafi o czym myślisz? - zapytała.
- O nas. - odparł trochę za szybko. Kłamca. Słodki kłamca. Mimo że to wiedziała, nie protestowała, gdy znów ją pocałował.



Powróciła świadomością do swojego ciała, gdy Yuri oderwał wargi od jej warg. Czy zauważył? Chyba nie... jego dłoń pod stolikiem dyskretnie wpełzła między jej uda. Haruka zaczynała mieć poważne obawy czy skandal ma dotyczyć tamtej kelnerki, czy jej. Kazuo coś kombinował, zupełnie jak tamten facet. Rozsunęła lekko nogi, czując jak zaczyna się jej robić coraz cieplej.
Dłoń byłego chłopaka nie potrzebowała zaproszenia, od razu pewnie przylgnęła do jej majteczek stymulując przez cienki materiał jej kobiecość.
- Może jednak zrezygnujemy z jedzenia... - zaproponował Kazuo - Niedaleko jest ciekawy LoveHotel.
- Zdumiewa mnie twoja wiedza. - Haruka poddała się pieszczocie z uśmiechem. W jej głosie pojawiło się rozbawienie pomieszane z podnieceniem, - Wydawało mi się, że miałeś się zająć pewno kelnereczką, a mnie dowieźć na 13-tą do studia.
- Plany mają to do siebie, że można je zmieniać... - szepnął, wodząc palcem po obrzeżach jej majteczek.

Haruka poczuła jak robi się jej przyjemnie mokro.
- Jeśli o 13-tej będę w studiu, możemy je zmienić. - Seks, seksem, ale miała zrobić sobie dzisiaj dziarę! Dziewczyna sięgnęła do spodni chłopaka i przesunęła dłonią po jego kroczu. - Co ty na to?

Kazuo uśmiechnął się do niej szeroko, zerkając ostentacyjnie na zegarek.
- Mamy więc 33 minuty. Szykuj się na ostrą jazdę, mała. - powiedział, wstając i podrywając Harukę od stolika.
Tatuażystka dała się pociągnąć swojemu ex. Nie miała pojęcia gdzie w okolicy są jakiekolwiek hotele, więc musiała zaufać Kazuo.


- Zamówienie numer czternaście. - Kucharz wystawił na tackę gorący talerzyk z ciastem oraz rozpływającymi się lodami, obok zmrożonego i wirtuozyjnie przyozdobionego pucharku z gałkami wiśniowych, truskawkowych i melonowych sorbetów.
- Hai, haaai… - Yamasaki odebrała całą tacę i udała się z zamówieniem do stolika… który był pusty.

Przez chwilę stała wpatrując się w opuszczone i nie zasunięte krzesła. Pierwszy raz spotkała się z takimi gburami w tejże okolicy. Pierwszy raz… przez te wszystkie lata, trafiła na Japończyków, których wychowanie pozostawiało wiele do życzenia, zupełnie jakby ta para obdartusów była gaijinami i to z Rosji.

Wróciwszy do kuchni, podarowała współpracownikowi szarlotkę, samej biorąc lody do ręki. Przez okienko, wyglądała, czy żaden z klientów nie potrzebuje jej pomocy, po czym zabrała się za ciche jedzenie. Nie lubiła gdy czyjaś praca szła na marne. Starając się uśmiechnąć mruknęła łamaną angielszyczyzną, że deser wyszedł całkiem smaczny. Miała nadzieję, że Joe połapie się w tej nietypowej sytuacji i nie będzie musiała iść po słowniczek.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-07-2017, 16:59   #30
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


“Tysiące myśli przepływające człowiekowi w głowie przez ułamek sekundy”.
To stwierdzenie było dla Szkota przesadą, aż do tej chwili. Faktycznie we łbie rozbijało mu się ich multum, a najważniejsze dwa:
“Czy McDonnel oszalał?!”
“Jak ten cyngiel zdołał podstawić mu spontanicznie zamówioną dziwkę?!”
To wszystko i wiele innych myśli przelatywały mu gdy wręcz odruchowo smyrgnął za ciężarówkę zaparkowaną przy rampie, tuż zanim rozległ się strzał.

Zakładał co prawda, że może tu czekać na niego Yakuza chcąca przeprowadzić praktykowane nierzadko przez gangi wymuszenie. Ot choćby mogli poprosić o przelew zrobiony na laptopie, prośbę tę popierając odpalonym palnikiem dosyć blisko twarzy Szkota. To dlatego przed przyjazdem zablokował sobie konto z wymogiem zdjęcia bloka w placówce banku. Wskazanie im tego po logu na konto, oraz że od wejścia do magazynu tablet wysyła nagrywany obraz i dźwięk w iCloud wskazywałyby, że chłopaki ani nic nie osiągną, a jeszcze będą udokumentowani jako sprawcy gdyby coś mu się stało. Lindsay był świetny w manipulowaniu ludźmi i liczył, że przejdzie dogadanie się aby któryś z nim podjechał do centrum, gdzie po zdjęciu bloka z konta Szkot wykupi swój iPhone, za cenę rynkową nowego modelu, albo i półtorakrotność. Gdyby dobrze to rozegrać pewnie rozeszli by się w pokoju.
Tego, że czekać tu będzie wynajęty na niego morderca nie przewidział.
Bo i jak…?

Był za przeproszeniem w dupie totalnej.
Bić się nie potrafił w ogóle, a odjechać to co najwyżej taxi, bo nie potrafił też za dobrze prowadzić samochodu. Okolicy zresztą nie znał ni w ząb by uciekac na tych przedmieściach, a wpierw musiałby sie wydostać z tego magazynu. Gdy ten sukinsyn miał gnata. “Przejebane po całości” zdawało się być tu obrzydliwie brutalnym eufemizmem.
Nie patrząc za siebie skulony przebiegł między ciężarówkami sięgając po młotek, choć raczej odruchowo.
- Dobra - krzyknął po japońsku starając się panować nad głosem - a teraz zadzwoń proszę do McDonnela by wynegocjować wyższą stawkę abym jednak żył. Pozdrowienia od niego streamują się właśnie na mój iCloud - dodał orientując się, że zaaferowany otoczeniem nie postąpił wedle własnego planu i nagrywanie z transferem w sieć włączyć zapomniał.
Pozostał mu tylko bluff.
Z łomoczącym sercem skrył się za kolejną ciężarówką.
To co powiedział chyba zastanowiło zabójcę, bo po pierwszym niecelnym strzale jakby zamarł.
- Kłamiesz! - krzyknął po japońsku i po odgłosach Lindsay domyślił się, że facet się przemieścił wzdłuż rampy.
- Nie kłamię. Spodziewałem się zasadzki, ale myślałem że to będzie Yakuza. - Szkot nie musiał silić się na to by brzmieć jakby mówił prawdę. Wszak w tej kwestii nie kłamał. Tym razem naprawdę odpalił nagrywanie w tablecie. - Za parę godzin, po wstaniu rano w USA, mój syn wejdzie na Clouda, obejrzy streamowany plik. Mam propozycję ninja. - Alice znów smyrgnął między ciężarówkami, ale nie uciekał w kierunku wyjścia. Ta droga była przewidywana zapewne przez zabójcę. Najważniejsze było nie pozostawać w miejscu skąd dobiegał jego głos. Starał się też przystawać jedynie za kołami ciężarówek w tej upiornej ciuciubabce. Na wypadek gdyby Japs patrzył od dołu.
- No dobra, dogadajmy się, człowieku - powiedział spolegliwie Japończyk. Chyba... zbyt spolegliwie.

Alice zaklął w duchu z rozpaczą, bo zwykle dobrze odczytywał ludzkie zachowania i emocje i nie podobało mu się to co usłyszał. Skradając się zdjął sweter i włączył facebooka w tablecie .
- To powstrzymaj się na chwilę, zadzwonię do McDonnela przez skype. Wyjaśnimy to, nie? - W myślach dziękował Zuckerbergowi za stworzenie mordoksiążki w ten sposób jak Amerykanin to zrobił. Gdyby miał szukać odpowiedniego filmiku na swojej osi czasu trwałoby to pewnie koszmarnie długo, ale był całkiem na wierzchu jak weszło się we własne zdjęcia i filmy. Niewielki, dwuminutowy monodram jaki nagrał dla Isy na rocznicę ich ślubu. Ostatnią rocznicę zanim… w jego mózgu pojawiła się dziura około roku wspomnień jak u ludzi dotkniętych czasową amnezją.
No może poza wyjątkiem niektórych scen i wycinków z życia.
Na przykład tego czemu McDonnel mógłby chcieć go zabić.
Podkręcił głos na maks i owinął tablet swetrem aby był przytłumiony jakby ktoś mówił cicho, lub osłaniał przy tym usta. Japs chyba nie miał szans na zrozumienie, bo nawet gdyby jego czuły słuch był na niesamowitym poziomie talentu, to mini-monodram był po szkocku, a ze zrozumieniem ‘scots’ problemy mieli nawet Anglicy. Szło jedynie o to, aby domorosły ninja słyszał “Alice’a” mogąc go zlokalizować na słuch na dłuższą chwilę niż krótkie zdania rzucane przez Szkota w śmiertelnej zabawie w berka-chowanego między ciężarówkami i skrzyniami wypełniającymi część magazynu obok rampy.

Przebiegł trochę dalej wzdłuż ciężarówki i wrzucił tablet owinięty w sweter głęboko do naczepy, a sam skrył się za skrzyniami tuż obok obserwując to miejsce spomiędzy nich. W otwartej walce nie miałby chyba szans nawet gdyby naprzeciw stał nastolatek za jedyną broń mający pięści. Co dopiero zabójca na zlecenie.
Z gnatem…
Przez odkrytą część magazynu dobiec do wyjścia też szans nie było.
Przydługie kluczenie musiało skończyć się zastrzeleniem. Jeżeli Japs mimo tonu głosu i emocji jakie odczytał Szkot, chciał pójść na układ to była najlepsza możliwa weryfikacja.
Jeżeli zaś nie…
Nie było żadnych innych opcji niż jeden czysty cios znienacka, albo śmierć poniesiona w jakimś zapyziałym magazynie pod Tokio.
Dla telefonu.
Albo samego numeru do jednej Japonki.
Skala absurdu przygniatała. Ścisnął mocniej młotek wyciągnięty z kieszeni bojówek i spięty, prawie rozdygotany czekał patrząc przez szparę między skrzyniami.

Japończyk chyba nie należał do najbystrzejszych, bo bez trudu złapał się na przynętę, powoli zakradając do miejsca, gdzie Alice wrzucił tablet. Uniesiona na wysokości twarzy odbezpieczona broń (jakiś kieszonkowy rewolwer z tego co Lindsay zauważył), nie pozostawiała wątpliwości, co do zamiarów napastnika. Przez krótką chwilę Alice zastanawiał się czy nie wykorzystać tego i nie spróbować uciec gdy Japs skoncentrowany był na pace ciężarówki. Plan mimo złapania przynęty przez zabójcę wciąż był ryzykowny, z drugiej strony jednak dobiegnięcie do drzwi magazynu nie było wcale pewniejsze.
Zresztą co potem?
Uciekanie dalej w terenie którego nie znał?
Jak uda się wydostać z przedmieść to potem życie z wiedzą, że jakiś neoninja poluje na niego w Tokio? Oglądanie się za plecy bez przerwy? Paranoja?
Już i tak miał wystarczająco dużo problemów ze sobą, ze snami…

Uchwycił mocniej młotek w ręku i gdy Japs zaglądał z uniesionym gnatem do naczepy, zrobił dwa ciche kroki i rzucił się na niego zamierzając się silnym ciosem narzędziem, prosto w głowę.Zachowywał się przy tym jednak tak niezgrabnie, że mimo zaskoczenia, mężczyzna zdążył się odwrócić i uchylić w ostatnim momencie. Wytrącony z równowagi Alice zaś potknął się. Z wdziękiem słonia w składzie porcelany runął na Japończyka, przewracając ich obu na ziemię i wytrącając broń z dłoni przeciwnika, która “szurnęła” pod najbliższy samochód. Był to więc jakiś sukces... Tylko czy parter z wyszkolonym zabójcą można było uznać za powodzenie? Było to dosyć boleśnie absurdalne pytanie.

Jakakolwiek próba normalnej walki mijała się z celem, ale Alice taki normalny do końca nie był. Ludzie tego typu reagują zwykle nieobliczalnie. Szkot nie próbował siłować się, wyprowadzać ciosów, czy robić wymyślnych chwytów, których w sumie nie potrafił. Zamiast tego wykorzystał zęby.
Wystrzelił twarzą ku twarzy Japsa licząc, że ten skupi się na chaotycznym machaniu rękoma swojej ofiary.
Byleby złapać za nos.
Odgryzanie go trwać powinno najdłużej przeciągając chwilę niewysłowionego bólu w czasie którego wszelkie przemyślane posunięcia zwykły spadać na plan dalszy.
Szyja.
Przez myśl Szkotowi przeszło, że szyja też jest niezłym celem. Ale w tej sytuacji nie miał czasu celować jakoś dokładnie niespodziewanym brutalnym ugryzieniem. Trafił... w policzek. Niemniej jego ugryzienie okazało się bolesne. Alice poczuł pod zębami, jak wiązania tkanek przeciwnika puszczają, a spomiędzy kawałków wyszarpywanej skóry tryska obficie krew na twarz Japsa, jego własną, a nawet do jego gardła. Był teraz pierdolonym wampem. Mężczyzna zawył boleśnie i spróbował zrzucić z siebie Lindsaya, który w desperackiej próbie przeciwdziałania naparł na niego mocniej. Szkot nie był osiłkiem, był raczej normalnie zbudowany, ale młody chłopak pod nim był raczej drobnej budowy. Alice zdawał sobie sprawę, że choćby moment zawahania i oddanie inicjatywy potrafiącemu walczyć przeciwnikowi oznaczać będzie masę przykrych konsekwencji. Nie zamierzał.
Splunął krwią i wygryzionym kawałkiem skóry i ciała w twarz chłopaka i zanurkował twarzą z upiornie otwartą szczęką o zębach czerwonych od krwi. Mimo pozornego zatracenia się w amoku był w tym pewien plan. Istniała szansa, że Japończyk skoncentruje się na staraniach trzymania z dala od siebie twarzy i zębów przeciwnika.
I przestanie zajmować się jego dłońmi.
Szczególnie tą z młotkiem która zataczała już łuk w zamachu.
W ciągu zaledwie pół minuty rozegrała się scena godna najstraszniejszego horroru Kinga. Krew, kawałki skóry, odsłonięte ścięgna, a na koniec jakby w zwolnionym tempie młotek miażdżący wpierw oczodół Japończyka, a potem wbijający się w jego mózg. Towarzyszył temu nie tylko krzyk ofiary, ale przede wszystkim chrzęst rozbijanej czaszki. Ten dźwięk będzie się Alice’owi długo śnił. I to pełne wyrzutu spojrzenie ocalałego oka. Nawet gdy życie w nim już zgasło.
Niemniej teraz... Teraz Alice wygrał. Wygrał walkę o życie. I o telefon.

[MEDIA]http://i.imgur.com/uJbd377.jpg[/MEDIA]


- I na co ci to było biedny dzieciaku? - Odczuwał żal, ale nie z zadania śmierci. Raczej… że wszystko potoczyło się tak nieelegancko. Bezsensownie. Również w kwestii winy nie stawiał jej po swojej stronie. Winnym był McDonnel wysyłający zabójcę. Winny był ten martwy chłopak, bo nie chciał się dogadać aby stuknąć szkockiego polityka na większą kasę nie musząc przy tym mordować na zlecenie. Winna była ta dziwka z wczoraj. Pracownicy tego magazynu co mieli wolną sobotę, a nawet projektanci młotka o tak wąskim łebku, że przy uderzeniu działał na czaszkę jak perfekcyjne narzędzie zbrodni. Wszyscy byli winni, ale nie Alice.
Standardowy styl myślenia socjopaty.
Ciężko dysząc nad ciałem doznał jakby uczucia deja vu. Jakby już kiedyś przeżył taką eksplozję myśli związaną ze śmiercią, ale nie pamiętał nic co by rozwiewało tajemnicę gdzie i kiedy to mogło być. Albo czy w ogóle to coś się zdarzyło, czy to wspomnienie ze snu, a jak tak to z którego? Tego co śnił przez dwie ostatnie noce?
- Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę; Niechaj ci do snu nucą chóry niebian! - powiedział zwlekając się z ciała. - Hamlet, akt piąty. Widziałeś? - Powlókł się do widocznej niedaleko umywalki technicznej wmontowanej w ścianę. - Spodobałoby ci się, nieźle tam się mordują - dodał jakby milczenie denata uznał za negację.

Konwersując z trupem Szkot dokładnie umył twarz, włosy i ręce z krwi ofiary. Nie martwił się zbytnio upływającym czasem, bo domorosły morderca na zlecenie raczej nie mógł przewidzieć o której (o ile w ogóle) Lindsay przyjedzie tu, oraz miał rewolwer, a nie pistolet z tłumikiem. Znamionowało to, że chłopak ani nie bał się, że ktoś tu zajrzy, ani nie przejmował się ewentualnym wystrzałem z broni.
- Powiesz mi ninja jak chciałeś mnie stąd wynieść? - spytał podchodząc do ciężarówki i wyciągając stamtąd swój sweter z tabletem. - Niezbyt jesteś rozmowny… - rozejrzał się i zaczął szukać ewentualnego miejsca gdzie chłopak mógłby przygotować coś na pozbycie się ciała.

Trochę to trwało, ponieważ najpierw obszukał wnętrze magazynu, a dopiero potem zajrzał na zewnątrz. Tam, w zaułku zobaczył zaparkowanego suva z wielką paką, na której znalazł skrzynkę ze środkami czystości oraz foliami malarskimi... i coś, co wyglądało jak dziecinny wózek, ale było wykonane z na tyle wytrzymałych surowców, że spokojnie można było przewieźć na nim dorosłego człowieka. Wywiezienie gdzieś “zmarłego wskutek nieszczęśliwego wypadku i przykrego nieporozumienia”, (bo tak Alice zaczął myśleć o tym co zaszło), odpadało. Szkot nie potrafił prowadzić samochodu. Z drugiej strony pozostawienie go tam ot tak też było średnim pomysłem.
Z wózkiem, folią i środkami czystości wrócił do środka.
- Jesteś mi winien za sprzątanie ninja - mruknął zakładając rękawiczki.
Przeszukał trupa odkładając na osobną kupkę to co miał przy sobie i zawinął ciało w folię malarską, po czym zaczął sprzątać. Pomyślał o wytarciu swoich odcisków palców, ale nie było dużo miejsc gdzie je zostawił. Wyczyścił okolice zlewu, naczepę na która musiał wspiąć się by odzyskać wrzucony tam tablet, te miejsca które pamiętał na trasie swego kluczenia między ciężarówkami i skrzyniami, gdzie oparł się o coś ręką, oraz to co przyniósł z SUV-a nim nałożył rękawiczki. Brudne szmaty wrzucił do zwłok pod folię malarską i rozejrzał się zastanawiając się co zrobić z ciałem. Najpierw zdecydował się sprawdzić rzeczy jakie chłopak miał ze sobą a do których dołożył rewolwer wyciągnięty spod jednej z ciężarówek. Nie było tego dużo: karta do wypożyczonego SUVa z wizytówką wypożyczalni, trochę gotówki, piersiówka, zapałki i papierośnica na osiem cygar. Wszystko prócz karty schował do kieszeni tak jak wymyty z krwi młotek i trochę znalezionej gotówki. Telefon był typową jednorazówką bez sprofilowanych ustawień toteż na wiele się nie przydał, toteż wyłączył go i wyjął baterię, po czym razem z pistoletem wsunął do folii owijającej ciało.

Rozejrzał się próbując znaleźć jakieś miejsce, ale w magazynie takich specjalnie nie było, tylko kilka starych ciężarówek chyba przeznaczonych pod naprawę. Były to niewielkie Mitsubishi Fuso, z których część wciąż posiadała naczepy,w które Alice wpatrywał się myśląc intensywnie. Skoro zgromadzone były tu... a nie odstawione do mechaników, zapewne czekały je drobniejsze naprawy. Przynajmniej chciał w to wierzyć.
Jedna maszyn z naczepą miała rąbnięty przód i to ją Szkot wybrał na mały cmentarzyk. Zgromadził znaleziony w magazynie sznur, taśmę przylepną i kilka prętów, po czym owinął ciało jeszcze w kilka warstw folii aby zapach jaki denat zacznie epatować za parę dni nie przedostawał się zbytnio na zewnątrz. Wciągnął ‘zawiniątko’ pod ciężarówkę i za pomocą znalezionych przyborów umocował je w zagłębieniu ramy podwozia. Kilka razy sprawdził czy dobrze się trzyma, po czym zerknął z każdej strony czy nie wystaje przy jedynie pobieżnym zerknięciu pod auto. Gdyby zdejmowali naczepę, znajdą go od razu, ale jeżeli nie zrobią tego i cieżarówka po krótkiej naprawie ruszy w trasę… pana ninję czekało krótkie tournée po Japonii. Przynajmniej póki podczas jazdy w pewnym momencie coś nie wytrzyma i ciężarówka zgubi makabryczny ładunek.

Westchnął w końcu i zebrał środki czystości i pozostałe klamoty do wózka jaki był dla niego przygotowany, po czym zawiózł to z powrotem do SUV-a. Posprzątał po sobie bacznie uważając na wszelkie drobiazgi i dopiero na sam koniec zbliżył się do stolika z narzędziami gdzie leżał jego iPhone.
O dziwo, napisała…

Cytat:
Zniknął o w pół do pierwszej. Góra.
Pokiwał głową i założył sweter, aby przykryć nim plamy krwi na t-shircie, rękawiczki zaś schował do kieszeni. Wychodząc z magazynu odpisał ‘sailorce’:

Cytat:
Mój też, dzięki za info. Wciąż nie wiem skąd to. Uszka na ręku, co noc sny o niebieskich ludziach. Zaczynam mieć nadzieję, że to tylko Fukushima.



Czas gonił, a wieczorem miał przedstawienie, dlatego śpieszył się trochę. Jadąc metrem podłączył do iPhona słuchawki i przeglądał facebooka, aby wyciszyć myśli i choćby na chwilę zapomnieć o tym co stało się w zapuszczonym podmiejskim magazynie. Przeglądając notyfikacje, posty obserwowanych stron i wpisy znajomych prawie przypadkiem kliknął jakiś zalinkowany teledysk.

I dopiero wtedy się rozpłakał.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 11-07-2017 o 17:27.
Leoncoeur jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172