Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2018, 15:57   #101
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Zanim nastał świt, Absinthe udało się zasnąć. Siedziała na ławeczce w ogrodzie, dumając nad różnymi sprawami. Jak na nastolatkę, miała ich przytłaczającą ilość, zarówno prywatnych jak i bardziej światowych, wliczając w to przyszłość jej gatunku. Zastanowiło ją, czy genotyp X jest recesywny, czy też jedno z rodziców było mutantem i dlatego właśnie jej matka zniknęła, zanim dziewczyna była w stanie ją w ogóle poznać. Co działo się z jej ojcem, czy gdzieś tam jeszcze był. Dumała, aż zmorzyło ją i osunęła się w objęcia Morfeusza.

Obudziła się wraz z pierwszym ćwierkotem ptaków. Nie potrafiła zajrzeć w przeszłość tak daleko, by określić, kto okrył ją kocem. Była wdzięczna, ale nie wiedziała komu. Zwinęła koc i jak każdego ranka, poszła zrobić sobie śniadanie.

Nie było specjalnie zaskakującym, że po nocy przeszli do zupełnie normalnych aktywności - jakkolwiek takimi była lekcja latania. W mieście trwała obława na mutanty. Kiedy podróżowała z ojcem przez Stany, Absinthe naocznie widziała ruiny, jakie zostały po walkach. Naocznie widziała również, jakie spustoszenie czyniły te wielgachne roboty, które podobno pracowały dla rządu. Gdyby nie została odnaleziona przez osoby z instytutu Xaviera, prawdopodobnie skończyłaby w jakimś mutancim więzieniu lub gorzej, zwyczajnie martwa, biorąc pod uwagę ludzi, którzy jeszcze zeszłej nocy oblegali instytut.

No dobra, starczy użalania się. Trzeba odbębnić szkółkę, chociaż tyle Virgo mogła zrobić w podzięce za zapewnienie jej dachu nad głową, bo nawet do sprzątania mieli znacznie lepsze środki. Dziewczyna chwyciła niepewnie dżojstiki, bardzo ostrożnie włączyła urządzenie i uniosła się w powietrze.

Może się wydawać, że unosząc się w powietrzu, osoba czuje się wolna jak ptak, jakby nie ograniczały ją żadne bariery. To muszą być słowa hobbistów. Absinthe nie czuła niczego podobnego, bała się, że spadnie na ziemię i rozbije na miliony małych kawałeczków, a jedynym zastosowaniem jej mocy będzie odwleczenie wyroku. Chyba, że tej drugiej, której do końca nie rozumiała, ani jak dokładnie działa, ani skąd się w zasadzie wzięła, więc poleganie na niej było co najmniej nierozsądne.

Ludzie płacili za takie zabawy fortunę, więc by nie być niewdzięczną, Virgo zrobiła kilka kółek w powietrzu. Okazało się, że nie jest to takie trudne, ale dystans dzielący ją od podłoża nie dawał o sobie zapomnieć nawet na chwilę, więc gdy tylko wydawało się, że opanowała sterowanie, wylądowała o własnych siłach, póki jeszcze mogła.

- Czy to już koniec zajęć? - zapytała nauczyciela, zdając sobie sprawę, że odpowiedź brzmi „nie” jeżeli celem lekcji miało być danie im w kluczowym momencie przewagę liczebną z powietrza.
 
Avdima jest offline  
Stary 15-10-2018, 21:57   #102
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Collin dotknął joysticka czując jak elektroniczno-mechaniczna konstrukcja ożywa. Czuł przepływający prąd intuicyjnie rozumiejąc działanie mechanizmów. Jednak wiedza a praktyka to dwie różne dyscypliny, o ile więc był w stanie ruszać się tam gdzie chciał, nie czuł pewności towarzyszącej mutantom posiadającym naturalną zdolność latania. Sprawdził podstawowe manewry, wykonał beczkę i pikowanie, po czym wylądował obok Setback. Odpalił papierosa od rury wydechowej i zaciągnął mocno. Czuł jak nikotyna gasi powstający ból w mięśniach - przekleństwo jego mutacji. Wiedział, że jeśli nie uda mu się wyzwolić zbierających się w mięśniach energii będzie albo pić, albo bzykać, albo obudzi się następnego dnia z potwornym bólem mięśni.



- To co dalej? - spytał Archanioła.

 
psionik jest offline  
Stary 03-11-2018, 23:53   #103
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wzrok Amelii bardzo się przydał podczas zajmowania się rannymi. Sprawiał się lepiej niż rentgen i pewnie niejedno inne urządzenie medyczne. Nawet jeśli dziewczyna nie robiła wszystkiego - jako że nie była chirurgiem, to informacje które dostarczała i jej asysta były bardziej niż pomocne.
Rainbow już dawno nie była świadkiem takiej jatki. Drobniejsze rzeczy jak złamany nos, podbite oko, czy rozcięta warga to często bywało. To jednak nie były już efekty tradycyjnej bójki, a prawdziwej walki, podczas której ludzie nawet ginęli - na szczęście nie po ich stronie.
Amelia długo siedziała w ambulatorium. Była tam po prostu potrzebna. Widziała tyle krwi, że rannym pewnie przydałaby się transfuzja, ale takie decyzje to już pozostawiła dorosłym. Sama pomagała bardzo aktywnie i ponieważ naprawdę było co robić, to emocje wywołane walką opadały naprawdę powoli. Może to i lepiej? Bezpieczniej dla psychiki? Jej ciało było zmęczone, ale była zadowolona, że została pomóc. Oczywiście opieka nad rannymi była tu w pierwszej kolejności, ale i tak pewnie dziewczyna miałaby problem z zaśnięciem, skoro jej umysł pełny był związanych z agresją myśli. Pełnego spokoju i tak nie zaznała, gdyż nie odnaleziono zaginionych nauczycieli.

Gdy dziewczyna wróciła wreszcie do swojego pokoju, było już grubo po trzeciej. Zmęczona i zaspana, nie tracąc już na nic czasu, zdjęła tylko buty i położyła się spać. W ubraniu.

Mało spała tej nocy, ale jako nastolatka o imprezowym podejściu do życia, była do tego nawet przyzwyczajona. Oczywiście to wiązało się ze spaniem do późna, ale teraz nie miała takiej opcji. Była niezadowolona, że zajęcie nie zostały odwołane. Ej, no co jest?! Nie mogła na to jednak nic poradzić.
Zorganizowała się jednak jak należy. Po szybkim prysznicu i dwóch solidnych kawach mogła dołączyć do świata żywych.

Była mile zaskoczona, gdy okazało się, że zamiast siedzenia w klasie, lekcja obejmowała latanie plecakiem odrzutowym. Oczywiście dobrze się przyjrzała całej konstrukcji.
- Dobrze zaprojektowane. Nie spali tyłka, jak te robione przez Acme - pochwaliła dzieło Hanka, zakładając jeden z egzemplarzy na plecy.
- Acme? - spytał Beast.
- Z looney tunes... Bugs, Porky, Duffy, Struś Pędziwiatr - wyjaśniła ze szczerym uśmiechem, zakładając google.
Hank pokręcił tylko głową.

Wznieść się w powietrze było równie przyjemnie, jak i łatwo. Emocje wywołane samym lataniem, przeplatały się trochę z wizją spadnięcia na ziemię, ale od tego byli tam nauczyciele - aby nie dopuścić do upadku, a w razie czego zminimalizować skutki kraksy. Gdy zarówno strach jak i zasady sterowania plecakiem zostały opanowane, pozostało już tylko rozkoszować się lataniem.
Amelia była bardziej niż zadowolona. Naprawdę latała. Może nie siłą woli jak superwoman, czy na skrzydłach jak tłumaczący im zasady latania Archangel, ale i tak było świetnie. A widoki z góry to już w ogóle - zwłaszcza przy oczach jakie miała Rainbow.
Ta wyjątkowa lekcja naprawdę odwracała uwagę nie tylko od wydarzeń z nocy, ale i od kwestii porwanych nauczycieli. Jeśli taki był jej cel, to udało im się - przynajmniej przez czas trwania lekcji, Amelia nie myślała o niczym innym, jak tylko o lataniu.
 
Mekow jest offline  
Stary 14-11-2018, 21:44   #104
 
kouji's Avatar
 
Reputacja: 1 kouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodniekouji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Victor nie miał większych problemów ze zrozumieniem instrukcji użytkowania owego wynalazku.
Po kilku mniej lub bardziej udanych próbach, wzbił się w powietrze delikatnie podnosząc swoją wysokość. Chwila skupienia pozwoliły mu bez problemu wylądować, po czym ponownie wbić się w przestworza.

Widok ktory miał z góry był ciekawy. Zupełnie jakby siedział prawie na czubku drzewa, za wyjątkiem tego, że nie było tu żadnego drzewa i nie musiał się niczego kurczowo trzymać by nie spaść. Jego wzrok sięga poza bramy instytutu - ku otwartej przestrzeni gdzie znów byłby łowcą.

-Może pozwolą mi jeden zatrzymać? mruknął sobie pod nosem po czym wylądował i dołączył do reszty uczniów.
 
kouji jest offline  
Stary 15-11-2018, 08:34   #105
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Po walce

Zanim mógł z czymkolwiek pomóc musiał się umyć był od stóp do głów pokryty krwią przeciwnika. Wziął krótki prysznic działając na autopilocie, odłożył kurtkę, którą tak naprawdę powinien spalić, ale nie potrafił się rozstać z ostatnią pamiątką po ojcu. Będzie trzeba ją wyczyścić sodą a potem jeszcze oblać wodą utlenioną, żeby usnąć ślady krwi może i był głupi, ale ojciec i znajomi z gangów oraz bidula nauczyli go jak pozbywać się dowodów. Na razie wrzucił ją do miski z wodą, żeby się odmoczyła.

Tymczasem potraktował własne rany na przedramionach wodą utlenioną z apteczki. Niby miał twardą skórę, ale wolał nie ryzykować dostanie jakiegoś syfa. Kiedy doprowadził się do porządku zaczął pomagać przy naprawieniu szkód których część sam wyrządził nieuważnym przyjęciem ciosu. Głównie pomagał nosić gróz, podsadził też osoby, które rozwieszały plandekę dobrze było się czymś zająć i nie myśleć o tym co zrobił...

Kolejnym krokiem ku niemyśleniu była krata piwa otrzymana od Pana Logana - Dzięki Szefie, świat jest popierdolony, ale najważniejsze, że mamy siebie! Szczególnie po takiej dupowatej sytuacji to widać, że trzeba się kurwa trzyma razem! Przynajmniej dzisiaj będę mógł zasnąć... - Powiedział ze sztucznym uśmiechem. Przypomniał sobie budzącego się z krzykiem ojca który raz na kilka miesięcy musiał się schlać w trupa, bo akurat mu się przypominali w snach ludzie, których zabił w Wietnamie.

Rick wiedział, że nie jest to dobre rozwiązanie tego problemu, ale postanowił, że będzie to problem Richarda z przyszłości, bo ten dzisiejszy jest obolały po walce i nie życzy sobie koszmarów nocnych o latających głowach!

Piwo to dla olbrzyma nie była jakaś nowość pierwszy raz schlał się w wieku jedenastu lat z "pomocą" kolegów z gangu Black Nines. Wtedy wystarczała jedna puszka teraz po zmianach metabolizmu oraz zwiększeniu masy mięśniowej po mutacji potrzeba mu było dużo więcej. Nie ma się też co oszukiwać, że tolerancja zwiększyła się też wraz z praktyką, bo żaden z niego święty nie był nawet w poprawczaku kilka razy łyknął czegoś mocniejszego mieli paru specjalistów, którzy potrafili ze słodyczy i paru innych dodatków zmieszać niezłe alko.

Ostatnimi czasy jednak starał się być grzeczniejszy, żeby nie narażać się szefostwu, więc cieszyła go ta możliwość relaksacji. Zamknął się w swoim pokoju pożyczając przedtem Siri od Domnica i słuchając A Tribe called quest wychlał jedną za drugą puszką bawił się coraz lepiej problemy zniknęły, tak samo jak ból przerobionych mięśni.

W pewnym momencie zaczął sprasowywać opróżnione puszki w małe paseczki aluminium a następnie łączył je w kółka planując w ten sposób zrobić sobie naszyjnik albo bransoletę. Niestety, szybko doszedł do wniosku że ma ich za mało żeby dał radę objętościowo włożyć na siebie więc postanowił że po prostu doczepi sobie taką ozdobę do ubrania.

Zasnął w dobrym humorze głębokim pijackim snem bez koszmarów.

Lekcje Latania

Z rana olbrzym nie miał jakiegoś wielkiego kaca był trochę "drugiej świeżości" ale nie było to nic czego ciepły prysznic i ciut mocniejsza kawa do porannego tosta nie byłby wstanie naprawić. Rick ucieszył się, że nie odwołano zajęć wolał teraz nie zostawać bezczynnie ze swoimi myślami choć zasmucił go brak Benjamina i Michała to ciemne myśli szybko przysłoniła radość z tematu zajęć.

- KURWA TAK! Jakbyśmy toto mieli na ostatniej misji we Francji to mógłbym dokopać tym robo blaszakom ręcznie zamiast męczyć chłopaków przy działach ! - Zawołał zachwycony.

Entuzjazm nieco opadł, gdy dokładniej przyjrzał się metodzie sterowania jetpacków - Panie Psorze a nie dałoby się zrobić innego modelu żebym miał wolne ręce ? Może jakieś obręcze na przedramieniu którymi można by kierować ? Bo jak nie mam swoich pięści to mało przydam się w walce powietrznej i trochę się boję, że swoim zwyczajem rozpierdolę to drogie cacko- Zgodnie z przewidywaniami pierwsza próba skończyła się zgnieceniem joysticków.

Po dostaniu zastępczego plecaka Rick tak mocno skupił się na nierozwalaniu maszyny, że ledwo udało mu się oderwać od ziemi, ale i tak był z siebie dumny, że udało mu się nie zniszczyć obydwu maszyn.

- Fajna zabawa, ale to chyba jednak nie dla mnie zostawię latanie lepszym, bo Pan Forge i inni geniusze pewnie zajęci ważniejszymi sprawami - Podsumował.
 
Brilchan jest offline  
Stary 06-01-2019, 13:34   #106
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Lekcje latania rozładowały trochę stres i napięcie po ostatnich wydarzeniach. Archangel i Beast byli bardzo zadowoleni z wyników jakie osiągnęły poszczególne klasy. Oczywiście dla paru osób będzie trzeba przygotować w przyszłości bardziej spersonalizowane modele.

Następne zajęcia przeprowadził Profesor X. Był to kolejny wykład z cyklu pokojowego istnienia z ludźmi oraz gorące i czułe słowa o akceptacji i byciu sobą. Na koniec wstał za biurka i stanął przed nim.
- To wszystko jeśli chodzi o dzisiejsze zajęcia. Jutro wraz z profesor Jean lecimy na konferencję do Indii. Nie będzie nas przez kilka kolejnych dni. Po drodze zatrzymamy przy ruinach Genoshy by oddać hołd poległym mutantom. Trudno w to uwierzyć, ale mija już rok od tej tragedii. Tak bardzo istotne jest abyśmy pamiętali o naszych poległych braciach, ale także żebyśmy nie poddali się pragnieniu zemsty i sprawiedliwości na własną rękę. Dlatego chciałbym zaprosić was studenci do podróży z zemną, szczególnie tych szkolących się na X-men. - Xavier wyciągnął rękę przed siebie w geście zaproszenia.
- Przypominam jednak, że miasto jest wciąż skażone promieniowaniem i mamy jedynie kilka skafandrów dla ochotników. W Blackbirdzie też jest określona liczba miejsc, więc jeśli ktoś z zapisanych ochotników nie zostanie przyjęty na pokład proszę nie żywić urazy. - Xavier cofnął się z powrotem za biurko. Wyciągnął przed siebie kawałek papieru dla uczniów chętnych zapisać się na podróż.

Jak na żądanie rozbiegł się dzwonek kończący zajęcia, większość studentów szybko zerwała się na nogi i wyszła z sali. Dało się słyszeć ciche narzekania i przekleństwa na promieniowanie jako przyczynę mutacji i świecenia w ciemnościach.


(Kto się zapisze to bierze udział w następnej misji, pozostałe osoby zostają w szkole i prowadzą w niej zwykłe życie. Będą mogły dołączyć do gry po powrocie drużyny z misji)

(opiszcie też jedną aktywność na jakiej spędzicie wieczór. Do wyboru socjalizowanie się na nielegalnej imprezce z bardziej kłopotliwymi studentami. Dodatkowe zajęcia u wybranego profesora - Xavier, Cyclops, Jean Grey, Frost, Beast, Archangel, Wolverine lub własny czas wolny)
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 06-01-2019 o 13:37.
Ranghar jest offline  
Stary 07-01-2019, 23:12   #107
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Richard poczuł niewysłowioną ulgę, gdy nikt go nie skrzyczał za rozwalenie drogiego sprzętu, mało tego uznano, że jest na tyle przydatny, że zrobią dla niego potrzebne przeróbki!
Następnym punktem w planie był wykład Profesora Xaviera.

Olbrzym naprawdę się starał się skupić ojciec zawsze powtarzał mu, że musi znać własną historię, aby nie być niewolnikiem a teraz oprócz bycia potomkiem Afrykańskich królów i Węgierskiego ludu robotniczego okazał się również mutantem. Słynny założyciel Xmenów miał głos przeszkolonego retoryka wyćwiczony latami wykładów mówił z pasją na ważne dla nich wszystkich tematy. Rick był jednak zmęczony, skupienie się na nie-niszczeniu drugiego jetpacka było dla niego bardzo męczące do tego zarwał sporą część wczorajszej nocy a alkoholowe libacje też swoje dołożyły, gdy zamknął, więc oczy niby po to, aby bardziej skupić się na słowach Profesora po prostu odpłynął w sen…


Sen


Znów powrócił na wczorajsze pole bitwy przed nim stał rozrośnięty nienaturalnie przeciwnik i krzyczał USŁYSZ MÓJ GRZMOT! W rzeczywistości odbyło się to zupełnie inaczej, ale sny rządzą się własnymi prawami. Rick rozerwał go na strzępy następnie pokryty jego krwią zaczął się maniakalnie śmiać a jego własny głos zmienił się w głos jego matki Eniko.

Urwana głowa Hieny Cmentarnej rozmnożyła się i niczym deszcz oszalały Rick zgniatał je w mocarnych łapach niczym przejrzałe owoce. Cieszył się zwycięstwem, zatracał w krwawym szalę właśnie tego zaczął się bać od ujawnienia się mocy: Urwane głowy zaczęły wykrzykiwać wszystkie obelgi, jakie kiedykolwiek pod swoim adresem: Dziwadło, Mutas, Mieszaniec, potwór…

W krwawym szale przestało mu wystarczać zabijanie wrogów, którzy nastają na jego życie wpierw rozgniótł na miazgę dwóch neonazistów, którzy próbowali go zabić w poprawczaku, którzy w prawdziwym życiu uaktywnili jego moc i cudem wykpili się “tylko” połamaniem kulasów i żeber. Potem przyszedł czas na cywilów przyjaznych “wujków” z Aniołów Piekieł bywalców baru, w którym się wychował, kumpli z gangu, którzy najpierw obiecywali mu dozgonną przyjaźń i wyciągnęli z samotności, w którą wpędziła go paranoja Matki a którzy porzucili go, gdy tylko przestał być przydatny.

Gdy skończyły się inne ofiary ujrzał w oddali czuprynę rudych loków Eniko, Tündér. Obiecał ojcu podczas ostatniego widzenia, że będzie jej bronić wiedział, że jej szaleństwo i mutacje, które otrzymała w wyniku radzieckich eksperymentów już jej nie uratują przed zemstą za wszystkie krzywdy oraz zniszczenia, jakich dokonała w jego życiu!

Bronił jej Steve pracownik socjalny, który chyba, jako jedyny od czasów wczesnego dzieciństwa pomagał mu bezinteresownie.

Ale nic już się nie liczyło był Rock Thunderem - potworem, który złamie ich, dlatego że może i ma na to ochotę.


***

Obudził się z krzykiem na szczęście nie było to ogłuszające wycie, którym próbował powstrzymać krwiożerczą wersje samego siebie z koszmaru, ale i tak przerwał Profesorowi podskakując w górę wespół z krzesłem, na którym siedział.
- Przepraszam - Powiedział, zawstydzony kilka osób parsknęło śmiechem a on czuł się jak głupek. Końcówki wykładu wysłuchał w pełnym skupieniu, choć miał swoje wątpliwości, którymi mimo onieśmielenia postanowił się podzielić po zapisaniu się na wycieczkę.

- Panie Profesorze a czy nie zastanawia się Pan czasami czy na świcie nie byłoby bezpieczniej bez nas? Może ci wszyscy wariaci mają rację? NRA zawsze mówi, że złego gościa ze spluwą może powstrzymać tylko dobry gość ze spluwą, ale jakby żaden z nich nie miał spluw to by sobie najwyżej dali po mordach… Chodzi mi o to, że może jakby ludziochy z supermocami nie zaczęli łapać ludzi, co kradną torebki i banki to może nie pojawiłoby się tylu zuoli, co korzystają z własnych mocy żeby się dorobić? Jakby Węgrzy nie chcieli mieć własnej Czarnej Wdowy czy odpowiedzi na Kapitana Amerykę to mojej starej nie odpierdoliło by od mocy, którą w nią wymusili… Trochę trudno jest kochać i akceptować siebie skoro przez brak władzy nad tymi łapami zabiłem człowieka. Nawet, jeżeli na to zasłużył, bo zaczął pierwszy to tego już nie cofnę. Zastanawiam się czy nie lepiej byłoby dla świata gdybym usiadł na resztkach Genoshy i dołączył do reszty tych biedaków nie mówię, że wszyscy mutanci powinni zrobić to samo, ale ja jestem niebezpieczny -

Wstydził się tego użalania się nad sobą oraz podważania opinii tak zajebistego dzielnego i mądrego faceta jak Xavier, ale ta jego gadka zupełnie nie przystawała do konfliktów, które toczyły się w duszy młodego mutanta.

Zajęcia pozalekcyjne


Rick został zaproszony na nielegalną imprezkę u “fajnych dzieciaków” po ostatnich wyczynach był bohaterem chwili zupełnie jakby stał się nagle, footbolistą z serialu telewizyjnego, który strzeliło gola przeciwnej drużynie w finale sezonu. Wiedział jednak, że byłoby to ucieczka przed odpowiedzialnością a jedną z pierwszych mądrości, jaką przekazał mu stary było to, że trzeba stawiać czoła problemom a nie przed nimi uciekać.

Impreza zdawała się raczej pół legalna bo olbrzym wątpił żeby X meni nie wiedzieli o wszystkim co się dzieje w posiadłości ale pewnie przymkają oko pozwalając na wentyl bezpieczeństwa żeby się młodzi wyszumieli.

Przez chwilę zastanawiał się czy nie skorzystać z programu zajęć pozalekcyjnych żeby zaczepić Panią Jean i poprosić o pomoc w znalezieniu jego matki przy okazji przepraszając ponownie za nie wypełnianie rozkazów. Pani Grey z pewnością by mu pomogła poukładać wszystko we łbie, ale wątpił czy jego starą da się tak łatwo odszukać… Czerwoni pewnie popierdolili jej we łbie żeby telepaci nie mogli jej za łatwo zlokalizować. Uznał, że do tematu kiedyś wróci w końcu miał chronić wariatkę zgodnie z ostatnią wolą starego a na jakieś swój własny sposób ją kochał jednak najpierw musiał pokonać własne demony, bo dość już miał koszmarów i użalania się nad sobą jak wymoczek.

- Panie Logan czy mógłby Pan ze mną potrenować w Danger roomie? Następnym razem jak dostanę rozkaz “Nie zabijać” chcę być w stanie go wykonać niezależnie od siły przeciwnika czy tego jak bardzo mnie zranił podczas walki. Panu krzywdy nie zrobię choćbym się posrał starając a podłapałbym jak kontrolować własną siłę
- Poprosił Wolwerina.
Po misji we Francji facet wydawał się spoko a jego ruchu kojarzyły się Rickowi z charakterystycznym sposobem bycia wojskowych, jakie przyuważył od małego u Ojca i tych członkach MC, którzy służyli w armii.

***

Wieczór upłynął Tunderowi na bolesnym i ciężkim treningu oczywiste było, że Kanadyjczyk mógłby w parę minut zabić mniej doświadczonego olbrzyma i wyminąć wszystkie jego ataki jednak chodziło tu o naukę, więc Logan wystawił się na kilka ciosów, pochwalił umiejętności bokserskie, których Richard wyuczył się na ulicy, ale dał mu kilka profesjonalnych wskazówek, co do postawy i tego jak powinien wykorzystać swoje nowo nabyte gabaryty w połączeniu z doświadczeniem zdobytym przed mutacją. Po zakończeniu zajęć mulata bolały wszystkie mięśnie od ciągłego napięcia, pięści puchły od uderzeń w metalowe kości a całe ciało pokrywała mu krew z drobnych, lecz bolesnych nacięć.

Czuł jednak, że po tym treningu nieco lepiej kontroluje swoją siłę i drugi raz nie urwie komuś głowy, jeżeli nie będzie na to zdecydowany.

Nocna Modlitwa


Mimo zmęczenia ciała po umyciu się i opatrzeniu ran leżał w łóżku nie mogąc wyłączyć umysłu bojąc się powrotu wcześniejszego koszmaru. W końcu wstał postanowiwszy jak wielu ludzi poszukać pomocy w religii.

Zamiast iść do kapliczki i paść na kolana wyszedł przed Instytut znalazł sporej wielkości kamień, umył go w fontannie i z pomocą super siły ułamał w taki sposób żeby miał ostre zakończenie, po czym, stanął w tym samym miejscu gdzie dokonał mordu w samoobronie i rozpoczął modlitwę:

- Odynie Królu Asów, Szumieniczniku. Dedykuję ci me pierwsze zwycięstwo zakończone śmiercią wroga. Aby stać się Prawym Wojownikiem potrzebuję jednak mądrości. Ty, aby uzyskać magię i znajomość run wyłupiłeś sobie oko i zawisłeś na konopnym sznurze. Ja pragnę tylko na tyle wiedzy, aby nie zostać potworem ofiaruję ci moje ciało, ból i krew - Wykonał kamieniem krzywy zygzak mający symbolizować pierun - Chcę bronić Midgardu jak twój syn władca piorunów nie zaleczę tej rany i jeżeli mam w przyszłości unieść tą rękę przeciwko niewinnym tak jak robię to w koszmarach to niech lepiej zakaźnie i odpadnie - Przysiągł rozkruszające kamień na pył który wtarł w ranę.

Pamiętał jak jeden z chłopaków w poprawczaku śmiał się z jego wiary mówiąc, że Asgardianie to po prostu rasa kosmitów a Norwegowie nie rozumieli ich wyższej technologii stąd ta cała religia.

Rick w odpowiedzi spuścił mu wpierdol nie wierzył żeby Nadojciec zwrócił uwagę na jego modlitwę czy przysięgę nie był w końcu nikim szczególnym, ale zasnął spokojnym snem mimo pulsującego bólu w ręce i nie obchodziło go czy jutro nie czeka go amputacja, bo w tej chwili czuł spokój ducha.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 22-02-2019 o 01:22.
Brilchan jest offline  
Stary 21-02-2019, 21:58   #108
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Cóż to była za wyjątkowa lekcja. Gdyby cała szkoła tak wyglądała, Rainbow z chęcią chodziłaby na zajęcia. Z przyjemnością jeszcze by polatała, ale nie miała zamiaru się sprzeciwiać.
Forge się postarał. Plecaki stanowiły niezłe osiągnięcie technologii, zupełnie jak sprzęt z filmu z Bondem. Z tego względu, tym razem, pożyczanie go sobie po godzinach nie wchodziło w rachubę - to nie były karabiny do paintballa, którymi nocna zabawa niczemu nie groziła... Zresztą tego dnia, Amelia miała już inne plany na wieczór.

Wyjazd do Indii brzmiał bardzo zachęcająco. Było to praktycznie na drugim krańcu globu i Amelia nigdy tam nie była, a chętnie się wybierze. Ciekawe co będą robić. A może będzie trochę czasu wolnego i nadarzy się okazja aby pojeździć na słoniu? Byłoby świetnie. Nie chcąc przegapić szansy, zgłosiła się na tę wyprawę... Co prawda w pakiecie była wizyta na Genoshy, a tego Rainbow wolałaby jednak uniknąć. Tyle nieszczęścia i ofiar, że naprawdę im mniej się o tym myślało, tym lepiej. Nie należy rozdrapywać ran, zwłaszcza tych odniesionych na psychice. A do tego dochodziła jeszcze kwestia promieniowania. Czy wspomniane skafandry na pewno zapewnią bezpieczeństwo? Cóż, latające plecaki się sprawdziły, więc można chyba zaufać i skafandrom. Poczekamy - zobaczymy. Osobiście była dobrej myśli.

Tymczasem, należało się przygotować na imprezę... A raczej skromne spotkanie towarzyskie, zważywszy na to, że liczba uczestników zapewne nie przekroczy nawet tuzina. Tym razem Amelia urządzała ją nie u siebie, a u jednego ze swoich chłopaków. Max był gospodarzem, a miał on już doświadczenie i wiedział na czym cała sprawa polega. Schłodził już piwo w swojej lodówce, w której potem znalazły się też przekąski. James zgłosił się do przygotowania owych przekąsek i ochoczo w tym pomagał. Nawet chciał robić kanapki, ale Amelia powiedziała mu że to zbędne - i tak ludziska będą zmieniać dodatki, wedle własnego widzimisię. Koreczki, pół chleba i luźno postawione dodatki w zupełności wystarczą... Muzykę załatwiła ona sama - przesyłając Maxowi odpowiednie pliki. Światłem zaś zajęła się na spółkę z Forną, gdyż obie były w posiadaniu oryginalnego policyjnego koguta, a jak wiadomo postawione obok siebie zyskują na wartości. Do tego mieli jeszcze tradycyjne świeczki, tak na potem dla romantyzmu - Amelia zaniosła je na godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Zdawało się, że wszystko było gotowe i całego tego zaopatrzenia mieli pod dostatkiem.
Zadania i losy, Rainbow miała w dużej mierze z poprzedniej imprezy i wystarczyło je tylko trochę uporządkować, a część z nich poprawić, no i oczywiście dorobić kilka nowych... Zapowiadała się ciekawa balanga - oby jednak tym razem nikt nie urwał żyrandola, spadając z niego na podłogę.

Amelia i Forna spotkały się z BeeBee w łazience, aby się wyszykować i jednocześnie ustalić szczegóły spotkania. Warto było się dogadać wcześniej, aby nie było potem nieporozumień, że ta czy inna całowała się z chłopakiem, którego druga miała na oku.
Wtedy to, do grona ich trójki dołączyła czwarta panna, Jenny.
- Tak idziesz? - spytała lekko zaskoczona BeeBee, widząc strój blondynki.
- A to... źle wyglądam? - spytała dziewczyna.
- Nie no, super jest. Najważniejsze abyś sama czuła się dobrze - wtrąciła Amelia, która sama przebrała się nieco w stylu Harley Quinn, oczywiście zachowując przy tym swoją własną fryzurę.
Nie tracąc czasu, dziewczyny zajęły wszystkie cztery umywalki damskiej łazienki, a co ważniejsze umieszczone nad nimi lustra. Nałożenie makijażu było jednym z istotniejszych rytuałów przed każdą imprezą. Oczywiście ustaliły co będą robić i która lubi którego chłopaka, aby uniknąć nieporozumień. Amelia miała już od dawna zaklepanego Maxa i Adama, którzy byli jej stałymi chłopakami w instytucie. O ile Adam prawie nie wychodził ze swojego pokoju i miała go wyłącznie dla siebie, o tyle kilka dziewcząt przewracało oczami za Maxem, który jednak spośród nich wolał właśnie Rainbow. I tutaj plus dla niego... Na spotkaniu miało być równo dziesięć osób, czyli przypadało średnio po półtora chłopaka na każdą z nich - poniekąd dlatego wszystko miało się odbyć w dormitorium chłopców. Forna i BeeBee miały po jednym swoim faworycie, których zaprosiły na imprezkę. Amelia znała ich tylko z widzenia, więc ta sprawa była załatwiona. Jenny natomiast po prostu chciała wyluzować i niekoniecznie nawiązywać z kimś bliższą znajomość, czy nawet rozpoczynać jakieś związki. To wszystko zostawiało więc Amelię z aż czterema chłopakami - teoretycznie.

Imprezka zaczęła się około dwudziestej, czyli jeszcze dwie godziny przed ciszą nocną. Z tego właśnie względu, pierwsze dwie godziny głównie przetańczyli, oczywiście pijąc do tego zimne piwo. Każdy z każdym, grupowo w kółku, bez krępacji... Dopiero potem zaczęli się ukrywać ze wszystkim - głównie przed nauczycielami. Muzyka przeszła na wolniejszą i cichą, zaś migające reflektory policji przejęte zostały przez romantyczne światła świeczek. Tańce zmieniły się na wolne i ekipa dobierała się w pary, które kiwały się w rytm muzyki po środku pokoju. Jakoś to szło i chyba wszyscy miło spędzali czas.
Nie trwało jednak długo, jak dziewczyny zaczęły gry.
Gra w butelkę była tylko początkiem i całe to całowanie się to był tylko wstęp. Około jedenastej zaczęli ciągnąć losy i zadania. Wszyscy byli już nieźle wstawieni, a Amielia wymyśliła dla chłopaków parę ciekawych misji. Okazało się, że mało który potrafił tak podnieść dziewczynę, żeby nie rozlać piwnego shota z kieliszka umieszczonego w jej dekolcie. Ale trzeba przyznać, że w odpinaniu staników jedną ręką radzili sobie bardzo dobrze - nawet najmłodszy z nich James. Zębami zaś nikt nie umiał tego ładnie załatwić, ale było przy tym sporo śmiechu. Oprócz tego, w parę osób nosili dziewczyny na rękach, robili pompki podczas gdy one leżały pod nimi, smarowali je czymś słodkim i potem to zlizywali - najczęściej szyję, ale trafiły się też kolana lub palce i co wyszło najzabawniejsze: uszy. Jak to często bywało, ukoronowaniem imprezy było przesiadywanie w szafach, gdzie w kompletnych ciemnościach, zamknięta para obściskiwała się i całowała już na całego. Teoretycznie było to losowane, ale to było tylko na pokaz, bo dziewczyny już wcześniej ustaliły która z kim będzie... To właśnie w takim szafowym spotkaniu, James poprosił Amelię, czy może ona zostać jego dziewczyną. Ciężko byłoby odmówić młodemu słodziakowi, ale zapewnił on, że Max i Adam nie przeszkadzają mu u jej boku, więc zgodziła się przyjąć go "na trzeciego". Miała dość czasu wolnego i jakoś na pewno ich ze sobą pogodzi - najważniejsze, że oni byli ze sobą w zgodzie.

Było około pierwszej w nocy, gdy ekipa zaczęła się rozchodzić. Chłopaki mieli blisko i wystarczył im wywiad, który oferowały telepatyczne zdolności Maxa. Dziewczyny miały nieco dalej, ale dysponowały także radarowym wręcz słuchem Forny. Dochodziła już druga i udało im się wrócić do swoich pokojów, nie napotkawszy po drodze żadnego nauczyciela.
Imprezkę można było śmiało uznać za udaną.
 
Mekow jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172