Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2018, 21:12   #41
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
[MEDIA]http://www.bosoldworld.net/M40_12.jpg[/MEDIA]
Cień Umy był ogromnym statkiem. CCI Olgi wyszukiwał w czasie rzeczywistym najróżniejsze informacje na temat okrętu. Pojazdy podróżujące przez Niematerię nie były przystosowane do prowadzenia działań wojennych. Ich zadaniem było przecież jedynie pojawiać się i znikać z platform kosmicznych doków. Jednak gdy na Ur tysiąc lat temu ludzkość zdobyła tą technologię wykorzystano i zkanibalizowano to co akurat było pod ręką. A w tamtym czasie i miejscu Pierwsza Flota Ekspedycyjna miała całkiem sporo wraków. Cień Umy był kiedyś atomowym pancernikiem, jednym z pierwszych jakie ludzkość wyprodukowała. W tych antycznych czasach Ziemscy wizjonerzy budowali okręty nie po to by dotrzeć do gwiazd, lecz by je zdobyć!
To się czuło na każdym centymetrze każdego korytarza.

Tzim mało mówił i jeśli już coś to przeważnie zakamuflowane komplementy. Przechadzka po korytarzach gdzie albo było ciemno, albo światło migotało w jakimś awaryjnym trybie, przywodziło na myśl opowieści o nawiedzonych domach, lub filmy typu “Obcy” czy “Coś”. To oczywiście zależało jeszcze od tego którą z Olg by o to zapytać.

Podróż trwała dobre dziesięć minut, dwa razy para skorzystała z windy w tym w jednej panowała całkowita ciemność. To znaczy panowałaby gdyby oczy Olgi nie włączyły oświetlenia. Z dwojga pasażerów to prawdopodobnie Polka mogłaby teraz kogoś przestraszyć…

Trzecia winda nie działała więc Olga musiała skorzystać z długiej, stalowej drabinki.
Oczywiście Tzim puścił ją przodem…

W czasie całej drogi nowe, super czułe zmysły Polki nie dały jej oznak jakiegokolwiek towarzystwa, do tego cała okrętowa maszyneria która jako tako działała, wydawała się ograniczać do hydraulicznych rozwiązań, które nie urwały by dupy pewnie i w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Na hologramy i inne bajery nie było co liczyć.
- To naprawdę uroczo, że będziesz z nami podróżować Olu. - powiedział Tzim gdy oboje stanęli w drzwiach do kajuty przydzielonej Polce. - Wiesz, razem z rodzeństwem organizujemy małe spotkanie integracyjne, będzie trochę muzyki, jedzenie, picie… mam nadzieję, że wpadniesz.
Popatrzyła na niego, udając obojętność, coś w duchu naprawdę była ciekawa jak te spotkania “integracyjne” wyglądały. No i wampir wciąż na nią działał. Nawet jeśli nie tak intensywnie, jak używając uroku, to poprzez pamięć wrażenia które wówczas na niej wywarł.
- Jeśli to wy będziecie jeść i pić, to raczej nie jestem zainteresowana. - Odparła jednak chłodno, lustrując twarz Tzima.
Mężczyzna nawet nie mrugnął (bo niby czemu martwe oko miało by to robić).
- Hmm… jesteś bardzo… tradycyjna, podoba mi się to. Tak jak mówiłem, to jedynie prywatka integracyjna, pewnie nie zdziwi cię, że każda grupa serwisantów która pojawia się na tym okręcie w pierwszej kolejności upewnia się, że maszyna do produkcji krwi działa prawidłowo. Niemal biegną w jej kierunku można by rzec. - wampir rozłożył ręce. - jednak ta maszyna zawsze działa bez zarzutu… Nie chodzimy tutaj głodni, nikt nie położy na was kłów, z desperacji.
- Nie “z desperacji” - powtórzyła, jakby ta fraza stanowiła klucz do zrozumienia sensu wypowiedzi wampira. Chwilę jeszcze patrzyła na nieumarłego, po czym zapytała tylko - Jak powinnam się ubrać?
Tzim niby to z pełnym profesjonalizmem stylisty zmierzył Olgę od stóp do głów zawieszając ctukę dłużej spojrzenie na szyi.
- Swobodnie - odpowiedział spoglądając kobiecie prosto w oczy.
Wytrzymała jego spojrzenie, choć nic więcej nie powiedziała. Nie chciała by dowiedział się o dreszczu emocji, który przeszedł przez jej kręgosłup. Skinęła tylko głową i otworzyła właz do pomieszczenia

***

330
- Aha! - przytaknął Agnar inicjując, co Elżbieta zauważyła sekwencję lądowania. Mężczyzna popełnił kilka błędów, Polka “wiedziała”, że brakuje mu doświadczenia choć ewidentnie miał trening… o tym też wiedziała.
Pojazd wylądował kilkaset metrów od opalających się wampirów.
[MEDIA]http://vignette.wikia.nocookie.net/starwars/images/4/49/Lower_Wilds.png[/MEDIA]
- Dobra, tutaj jest większa grawitacja, muszę założyć egzo - wyjaśnił mężczyzna mając na myśli standardowy lekki egzoszkielet w postaci grafenowego skafandra.
- Potrzebujesz? - spytał. Elżbieta wiedziała, że nie.
- Nie… dziękuję. - Uśmiechnęła się do mężczyzny i zaczekała aż ten założy odpowiedni kostium. Po dwudziestu pięciu minutach byli gotowi do wyjścia.

***

W czarnym egzo Agnar wyglądał trochę jak motocyklista. Mężczyzna trochę grzązł w piasku ale nie bardziej niż w czasie normalnego spaceru po plaży. Elżbieta natomiast mogła wykorzystać specjalny skrypt chodzenia który wgrany do jej pamięci mięśniowej pozwalał na swobodne poruszanie się po nierównym, grząskim terenie. Skorzystała z okazji i swobodnym krokiem podążała po piasku, pozostając jednak tuż obok Agnara, albo idąc o krok za nim.
- Wykorzystujecie do czegoś tą planetę… nie licząc solarium dla wampirów. - Z zainteresowaniem rozglądała się po okolicy. Analizując na bieżąco obrazy z jej nowych oczu i uszu, CCI Elżbiety nie wykrył w pobliżu żadnych form życia poza Agnarem.
- Ur to takie jedne wielkie koszary. Największa znana koncentracja wszelkiego rodzaju wojsk. Przez pierwsze dwieście lat od odkrycia prowadzone tu były prace badawcze nad dorobkiem technologicznym i kulturowym Sagów i Azigów, teraz pozostaje wartość muzealna. - Mężczyzna wskazał palcem kierunek, Elżbieta natychmiast powiększyła sobie obszar. Wyglądało to na zagajnik czarnych drzew. Sam widok był dość niesamowity, tak jakby oglądać nocny las… w dzień.
- Park Godowy, podobno tutaj Uryci uwodzili pierwszych ludzi. - przez szybkę “kasku” mężczyzny Elżbieta zobaczyła jego figlarny uśmiech.
- I ciekawe co z nimi robili. - Ela zaśmiała się i spojrzała w kierunku nietypowego lasu. - Chcemy się przejść kawałek? Wygląda niesamowicie.
- Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu Uryci mają takie śmieszne imiona? “Słonko”, “Niunia”, “Żabcia”, “Misio”? Tylko ci najstarsi wciąż ich używają, to są słowa jakimi nazwali ich ludzcy… “kompani” - mężczyzna wyjaśnił dość dyplomatycznie w drodze ku drzewom.
- Poznałam tylko jedną urytkę… rzeczywiście miała nietypowe imię. - Ela uśmiechała się słuchając dziwnych wyjaśnień. W sumie.. Ten zwyczaj był całkiem uroczy. - A ty jak byś mnie nazwał?
Mężczyzna zatrzymał i podrapał się po głowie.
- Laska - wyjaśnił z uśmiechem.
- Chyba miałabym najbardziej poważnie brzmiące imię wśród urytów. - Ela zaśmiała się i ruszyła dalej w kierunku lasu.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 15-08-2018, 19:03   #42
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
330

Jak można było przypuszczać, Park Godowy był wyjątkowo zacienionym miejscem. Powietrze było gorące i wilgotne zarazem, nawet skóra Elżbiety miała ochotę się nieco spocić, oczywiście kobieta mogłaby temu zapobiec.
- Gdzieś tutaj kręci się jedyny Uryta na tej planecie, Przychodzi tutaj dość sporo dziewczyn i go szuka… Mam nadzieję, że nie będzie nas nachodził.
Ela rozejrzała się po okolicy ciekawa czy CCI znów zdradzi jej informacje na temat ewentualnych form życia. Nie do końca była jeszcze pewna jak tym sterować, ale samo oprogramowanie wydawało się być dość instynktowne.
Co było najbardziej intrygujące, otaczające ją czarne “rośliny” nie zostały rozpoznane jako formy życia, a “urządzenia biochemiczne”. CCI potwierdził jednak, że gdzieś w pobliżu znajduje się Sag. świadczyły o tym pozostałości jego naskórka i potu na konarach pobliskich “drzew”
- Ciepło… kusi by się rozebrać. - Szepnęła i uśmiechnęła się do swojego towarzysza.
- Mi tego nie musisz mówić… - odezwał się Agnar - Szukam jakiejś jaskini, wszystkie pomieszczenia na Ur zostały dostosowane do ludzkich potrzeb grawitacyjnych - mężczyzna mrugnął do kobiety.

Po kilkunastu minutach Agnar faktycznie wyszukał wejście do groty schowanej między korzeniami smolistej rośliny przypominającej stary dąb z ilustracji jakiejś bajki braci Grim.

We wnętrzu było chłodniej, dokładnie 28 stopni celsjusza, Elżbieta poczuła też jak jej mięśnie dostają nowe oprogramowanie w związku ze zmodyfikowanym ciążeniem w pomieszczeniu. Agnar ściągnął kask i odetchnął. Jaskinia była oświetlona jakimś rodzajem fluorescencyjnej substancji o czerwonym kolorze, która pokrywała selektywnie ściany, sufit i podłoże. Mężczyzna spojrzał przed siebie na ciemną taflę podziemnej sadzawki.
- Masz ochotę na kąpiel?
Profesorowa zaczęła stawiać czynny opór w jej głowie. Doskonale wiedziała czym się to może skończyć, a agentka… miała trochę ochotę by te przewidywania się sprawdziły. Po tym co niedawno z nią zrobiono, miała ochotę na choć odrobinę ludzkiego kontaktu.
- Tak. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - To nie był lekki spacer.
- Świetnie - mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej po czym chwycił za pierwszą rękawicę - wskakuj pierwsza, mi zejdzie z ubraniem trochę dłużej… niż tobie. - wyjaśnił nie przestając się uśmiechać.
Ela przez chwilę walczyła z sobą, a dokładnie agentka z profesorową. Będzie przy nim naga! Tak, a on pewnie przy niej, a potem… Profesorowa speszyła się, ale nie była w stanie ukryć przed agentką dreszczyku podniecenia. Sięgnęła tak jak ostatnio do tkaniny swojego żakietu ale już w myślach wydała komendę by strój się wyłączył. Zaczekała aż materiał opadnie na ziemię i zupełnie naga ruszyła rozkołysanym krokiem w stronę sadzawki. Dopiero na brzegu, sprawdzając stopą temperaturę wody, obejrzała się na Agnara.
Dzięki dotykowi stopą Elżbieta nie tylko dowiedziała się, że ciecz ma 22 stopnie ale również poznała jej podstawowy skład chemiczny. Faktycznie, była to woda. Co ciekawe zawierała ona nieco alkoholu dzięki czemu była całkowicie sterylna od życia. Fluorescencyjne substancje zawarte w wodzie nadawały jej ciemnoszary, metaliczny odblask. Miało się więc wrażenie, że bierze się kąpiel w rtęci.
Mężczyzna pożądliwie zerkał na kobietę i rozbierał się niemal w panicznym pośpiechu.

Po dziewiętnastu i pół minutach Agnar uwolnił się od wszelkiej garderoby. CCI zapewnił Elżbietę, że mężczyzna jest zupełnie normalnie zbudowany, co dla Polki oznaczało, że Agnar jest niczym grecki bóg, szczególnie… w tak gorącej temperaturze wyglądał, “okazale”.
Ela zanurzyła się w wodzie do połowy uda i już bez skrupułów obserwowała mężczyznę. Przez moment czuła jakby obie jej jaźnie zlały się w jedną, której odczucia były całkowicie zdominowane przez zachwyt. Zachwyt i zniecierpliwienie. Nagle nawet dla profesorowej wizja tego, że ten mężczyzna, może zaraz ją posiądzie, wydawała się być kusząca. Odrobinę cofnęła się robią mu miejsce przed sobą w sadzawce.
Mężczyzna rzucił się do wody gdy tylko ciecz zakryła go po kolana. Agnar wynurzył się zaraz koło Elżbiety. “Płynne srebro” spływało po nagim, pobudzonym… ciele mężczyzny, Agnar zbliżył swoją twarz do twarzy Elżbiety, pogładził ją po policzku po czym namiętnie pocałował rozsmarowując srebro na wargach kobiety. Polka objęła go mocno, przywierając swoim ciałem do jego. Szukała jakichkolwiek różnic między tym co czuła w innych życiach, a teraz. Ile z niej jeszcze zostało? Czy w ogóle była w stanie zareagować na mężczyznę? Szybko zrozumiała, że nie tylko mogła, ale i mogła reagować tak bardzo jak tylko chce! CCI oferował możliwość zwiększonego wydzielania do krwi hormonów, skóra kobiety mogła wejść w tryb nadwrażliwości dzięki któremu każdy dotyk będzie odbierany znacznie dokładniej, niż zwykły człowiek mógłby marzyć. Ciało mężczyzny było gorące, Elżbieta słyszała jak szybko bije jego serce gdy dłońmi przesuwa po jej krągłych pośladkach, jak jego usta całują ją po szyi. Polka przygryzła wargę i mimo protestów profesorowej zaczęła stopniowo zwiększać odczuwanie wrażeń. Puszczenie w ruch odrobiny hormonów, sprawiło, że jej ciało rozpaliło się i zaczęło drżeć, teraz reagując na najmniejsze, najdelikatniejsze dotknięcia Agnara. Chciała… chciała przetestować więcej. Poczuć więcej. Uniosła nogę, opierając ją o biodro mężczyzny i pozwalając by jego męskość przesunęła się między jej udami. Agnar jak się okazało, to nie był z tych, co im trzeba specjalnie sugestywnie sygnały wysyłać. Z pełną werwą mężczyzna chwycił kobietę za biodra, założył sobie jej uniesioną nogę wokół lędźwi i pchnął Polkę ku głębszej wodzie. Usta Agnara pieściły twarz Elżbiety, prawa dłoń jej piersi, lewa pośladki. Kobieta poczuła jak profesorowa w jej głowie zaczyna protestować. Do Agentki pomału docierało, że chyba był to pierwszy raz dla jej towarzyszki poza łóżkiem. Polka objęła ramionami Agnara wokół szyi i uniosła się by po chwili nabić się na jego męskość. Mężczyzna jęknął lecz bynajmniej nie z bólu czy wysiłku (Elżbieta wiedziała, że waży teraz 90 kilogramów ale nie dość, że znajdowali się w wodzie, to Agnar wyglądał na kogoś kto sobie z tym poradzi.) lecz przyjemności, szybko przeniósł obie dłonie na pośladki partnerki, oficer nie miał najwyraźniej zamiaru grać bezpiecznie, brał kobietę może nie bardzo szybko, ale mocno.
Ela zaczęła się unosić i opadać, pomagając mężczyźnie w atakowaniu jej wnętrza. Przymknęłą oczy i bawiła się swoim organizmem to zwiększając, to zmniejszając intensywność doznań. Pozwoliła by jej skóra zrobiła się wrażliwa. Czuła jak każda kropelka rozchlapanej przez nich wody drażni jej ciało przyprawiając je o dreszcze. Wiedziała, że niebawem dojdzie. Szybko… ale nie winiła siebie. To była bardzo długa przerwa. Bardzo szybko Elżbieta zrozumiała jedną rzecz: Już nigdy w życiu nie będzie mieć złego seksu… no chyba, że z jakiegoś powodu sama o tym zdecyduje. Agnar był przystojny, prawda, ale tak naprawdę, równie dobrze mógłby wyglądać jak pomarszczone bawole jaja, Polka mogła sterować swoim organizmem zgodnie z własnymi życzeniami i marzeniami. Czym w końcu była cielesna przyjemność jeśli nie mieszaniną chemicznych substancji wydzielającymi się w ciele? A Elżbieta właśnie dostała dostęp do wszystkich “pokręteł i suwaków” sterującymi organizmem. Kobieta zrozumiała też, że CCI wprowadza skrypty bezpieczeństwa… dla Agnara, przecież cybnetka w przypływie euforii mogłaby rozerwać człowieka jak kartkę papieru…
Agnar podrzucał partnerką coraz gwałtowniej, zaraz pewnie dojdzie. Był taki wspaniały… ale czy w ogóle mógłby nie być?
Wystarczyła jedna myśl by jej ciało przeszedł przyjemny impuls. Chciała mocniej pochwycić ramiona mężczyzny, ale powstrzymała się by nie zrobić mu krzywdy, zamiast tego pozwoliła by okrzyk wyładował wszystkie nagromadzone emocje. Jej oddech błyskawicznie się unormował zupełnie jakby za chwilę mogła być znów w stanie... Odrobinę popchnęła swój organizm we właściwym kierunku i nagle poczuła, że jej ciało ponownie się rozgrzewa. Agnar faktycznie doszedł chwilę potem, Polka
czuła jak przy każdym ruchu wpompowuje w nią więcej i więcej wilgoci. CCI zsynchronizował kolejny orgazm kobiety z równie głośnym orgazmem mężczyzny. Agnar jeszcze długo oddychał ciężko, namiętnie całując Polkę w usta. Elżbieta była pewna, że właśnie przeżyła najlepszy seks w życiu.
- Spróbujemy na lądzie? - spytał nagle mężczyzna uśmiechając się rozbrajająco.
 
Aiko jest offline  
Stary 15-08-2018, 20:22   #43
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
319

Kajuta Olgi nie była jakoś specjalnie brudna, po prostu chyba nikt nie sprzątał ją po ostatnim pasażerze. Pewnie po przedostatnim też nie.
[MEDIA]http://oi58.tinypic.com/el4rqs.jpg[/MEDIA]
Dla Olgi, która pamiętała życie w kanałach w trakcie powstania był to jednak problem. Po prostu zajęła się ogarnianiem przestrzeni, która miała stać się jej osobistą. Przy okazji zdała sobie też sprawę z tego, że nie pytała ile czasu przyjdzie jej podróżować Cieniem Umy. Spróbowała więc nawiązać połączenie z kimś ze statku, by o to spytać.

CCI jednak natychmiast utwierdził Olgę w przekonaniu, że na całym okręcie nie działa nic kompatybilnego ze standardowym, współczesnym sposobem komunikacji. Nie mogło to wynikać z wieku pojazdu, gdyż tego rodzaju technologia istniała już i była powszechnie stosowana nawet przed powstaniem Pierwszej Floty, która oddała Cień Umy do użytku. To musiało być jedna z wielu krytycznych awarii wymagająca serwisowania, lub wręcz celowy zabieg. W załączniku do tej ostatniej myśli CCi podsunął Oldze wspomnienie Tatiana i jego ekscentryczności.

Kajuta przypominała tą okrętową, chociaż raczej bardziej na jachcie pasażerskim, niż okręcie wojskowym. Na jednoosobowym łóżku leżał koc z syntetycznej wełny. Nie pachniał co prawda poprzednimi lokatorami ale był zmięty i wyglądało na to, że ktoś go już używał. Kiedy? Nie wiadomo. Na ścianach w kilku miejscach Olga wypatrzyła charakterystyczne rysy, którymi ludzie zwykli odmierzać upływ dni w koszarach, bunkrach czy więzieniach. Niektóre liczby wydawały się nierealne, na przykład oznaczenia koło drzwi wskazywały, że ich twórca spędził tu ponad sześćdziesiąt osiem lat!

Apartament nie posiadał własnej łazienki, jednak Polka znalazła łaźnię dla pasażerów dosłownie kilka metrów za swoim pokojem. Dziesiątki pryszniców ciągnęły się po obu stronach wyłożonego kafelkami (kilku brakowało, odsłaniając lekko zabarwiony rdzą metal) korytarza. Pół tuzina kurków było urwanych jednak większość urządzeń sanitarnych była sprawna (o czym zapewniły Olgę jej “własne myśli”)

Polka nie dysponowała żadnym schematem Cienia Umy, zresztą jeśli nawet takowe gdzieś istniały to zapewne były albo tajne albo poufne. Jednak CCI wygrzebał z wszczepionego Oldze banku pamięci schemat pancernika z czasów Pierwszej Floty. Tym sposobem Polka miała względnie dobre pojęcie jak poruszać się po okręcie.

Kobieta skierowała swoje kroki na drugi inny pokład, gdzie powinna znajdować się sala gimnastyczna.
Siłownia miała swoje najlepsze lata dawno za sobą. Mimo iż większość sprzętu wydawała się wciąż funkcjonalna, to nikt nie sprzątał tu od wieków… lub dłużej. Hantle, odważniki i gryfy walały się po ogromnym pomieszczeniu. Przechadzając się między z dawien nie używanymi urządzeniami Olga zrozumiała, że ktoś ją obserwuje. CCi pokierował jej wzrok ku filarowi z za którego wystawała krawędź czyjegoś ubrania.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-ZAa-TXCAxKU/W3RMN2RLmGI/AAAAAAAAibY/LK05rK6pgmIbIpi7YtEOlezbsV9YLB7nQCLcBGAs/s1600/nu01.jpg[/MEDIA]

Nieznajoma wyszła zza osłony, najwyraźniej świadoma tego, że została zauważona. CCI potwierdzał w myślach Olgi, że przed jej oczami znajduje się kolejny Vampyrus Sapiens.
- Wiedziałam, że jeśli tu poczekam, to prędzej czy później żyjący tu przyjdzie. - powiedziała kobieta przechadzając się wzdłuż stojaka na hantle i wodząc po nich paznokciem. Wampirzyca zatrzymała dłoń przy dwudziesto kilogramowym odważniku i ni stąd ni zowąd cisnęła nim w kierunku Olgi. Zupełnie jakby rzucała jej puszkę piwa.
- Chcesz potrenować?
Jeszcze niedawno Olga by uskoczyła - kierując się nie tyle ocena sytuacji, co odruchem. Teraz jednak, po modyfikacjach, które wprowadził do jej organizmu Akcza, wiele się zmieniło. Polka po prostu wystawiła przed siebie dłoń i jakby od niechcenia złapała hantlę. Spojrzała na wampirzycę z uśmiechem. Już od pewnego czasu wszak korciło ja, by przetestować swoje możliwości. A skoro przeciwniczka i tak była teoretycznie martwa... nie będzie musiała się hamować.
- Co dostanę za pokonanie cię, wampirzyco? - zapytała pewnym siebie głosem, jednocześnie podrzucając hantlę i łapiąc, jakby to był komplet kluczyków, którym człowiek czasem bawi się w ręku, oczekując na coś.
Wampirzyca z kolei bardzo oszczędnie uniosła brew.
- Och jaka zabawna… czuję metal w każdym twoim wydechu, słyszę jednostajny ciąg uderzeń. twoich bliźniaczych serc. Twoja pozornie naga, nieopancerzona cera nie zwiedzie kogoś jak ja. Oczywiście pewnie wszystkie te skrypty w KO powiedziałyby mi, że “tajne i poufne” ale ja nawet nie używam żadnego KO. Wiem, że nie jesteś człowiekiem, choć… mogłabyś być śmiertelna, Cybernetikusie. - kobieta chodziła po okręgu na dalekiej orbicie względem Olgi. - Ja zostałam stworzona, by pewnej nocy pilotować własny pojazd przez Niematerię. To jest zadanie, jakie wyznaczyła nam nasza matka, Tatiana. Ona jest wojownikiem, podobnie jak wielu wcześniejszych wampirów starej Ziemi. Niektórzy, nieliczni z nas, uczą się nie tylko jak nawigować pojazdy, ale również jak ich bronić, na przykład ja… Naprawdę wszechstronne jednostki mogą dostać transfer i zamieszkać na depozytowej planecie, stworzyć własną kabałę jak wampiry na starej Ziemi. Pytanie więc nie brzmi, co ty dostaniesz za pokonanie mnie, wojowniczko, ale co ja dostanę za pokonanie ciebie…

- Strasznie dużo gadasz jak na kogoś, kto podobno zajmuje się działaniem - skomentowała ten wywód Olga, by ukryć, że jest pod jego wrażeniem. I samej wampirzycy także - dla niej to wciąż była legenda, a teraz miała rozegrać sparing z ową legendarną istotą. Trochę nie mieściło jej się to w głowie.
- Co byś zatem chciała? Z tego, co wiem macie tu maszynę do produkcji krwi, ale patrząc na wasze zachowanie... chyba wciąż lubicie pić krew ludzi, prawda? - spojrzała pytająco na wampirzycę, śledząc ją wzrokiem i w każdej chwili wyczekując ataku - Oferuję 200ml moje krwi. Jeśli jednak ja wygram, odpowiesz mi na jedno pytanie. A jeśli nie będziesz potrafiła... poszukasz dla mnie tej odpowiedzi. Chcę czegoś, czego nie znajdę w KO, a co być może wasze stetryczałe umysły nieumarłych będą pamiętać... - uśmiechnęła się krzywo - Umowa sto… - Olga wciąż mówiła gdy wampirzyca zniknęła za filarem i już nie pojawiła się z drugiej strony.
A przynajmniej nie pojawiła się od razu, dopiero CCI upewnił Polkę, że kobieta się bynajmniej nie zmaterializowała a jedynie na półsekundy przestała być rejestrowana przez percepcję Olgi. Ten krótki okres czasu pozwolił jednak nieumarłej na znalezienie się tuż obok żywej i wymierzenie jej podbródkowego. Olgę wygięło do tyłu i oderwało od ziemi, Polka upadła plecami na stojak z hantlami, bolała ją szczęka, ale nie na tyle by w jakikolwiek sposób ograniczyć jej działanie, daleko było do tego.
- Nieźle, jak na babcię - powiedziała z uśmiechem, ocierając wierzchem dłoni kącik ust. Jednocześnie starała się zmusić swój cybernetyczny organizm do podkręcenia obrotów.
“Doładuj mi adrenaliny”, “zrób coś, żebym była szybsza w postrzeganiu”.
Tym sposobem Olga “uświadomiła sobie” że znajduje się w trybie walki, a poprzez implanty załadowała sobie pamięć mięśniową najbardziej użytecznych technik obrony i ataku. Nawet same kroki Polki stały się bardziej… taktyczne. Dodatkowo kobieta zaczęła “przypominać sobie” tajne i poufne informacje na temat walki z wampirami. Nieumarli wykazywali dużą wytrzymałość na obrażenia obuchowe, należało włożyć w nie znacznie więcej siły. Bardziej skuteczna jednak okazałaby się broń kłuta i sieczna.
Sparing miał jednak pozostać sparingiem, dlatego Polka planowała korzystać jedynie z siły własnych mięśni(CCI utrzymywał iż nie jest to dobry pomysł). No i musiała znaleźć lepszą pozycję. Niewielki podest z lewej strony nie tylko zabezpieczałby jej plecy ścianą, ale także dał nieco lepszy ogląd na salę. Ruszyła biegiem w tamtym kierunku, spodziewając się ataku z boku lub zza pleców. Wampirzyca jednak nie zatrzymała Olgi, Polka mogła spokojnie wstąpić ma podest i odwrócić się plecami do ściany.
Do “ściany”, z której zdradziecko wyłoniła się wampirzyca, zakładając Oldze dźwignię na szyję.
To ją zdziwiło, lecz nie wyprowadziło z równowagi. Na wojnie przeszła wszak gorsze zaskoczenia. Zamiast szamotać się, chwyciła ramiona napastniczki i spróbowała ją przerzucić przez głowę, bo przecież znała kung fu…
A także jujutsu, aiko i szereg innych technik a może i wszystkie. Toteż CCI natychmiast poinformował Olgę, że oswobodzenie się symulując konwencjonalną ludzką siłę i umiejętności nie będzie możliwe: siły wampira nie można określić po jego masie, może mieć jej tyle co człowiek lub w zasadzie nieobliczalnie więcej. Nieumarły nie posiada też żadnych witalnych organów, które Olga mogłaby zaatakować w tym momencie. Tymczasem wampirzyca zaciskała uchwyt na szyi Olgi coraz mocniej i CCI już przechodził w tryb mniejszego zużycia tlenu.
Polka skupiła się i uderzyła ją pod bok. Może i pijawka nie miała witalnych narządów, ale jej szkielet powinien to poczuć.
Sensory pod palcami potwierdziły Oldze, że jej pięść definitywnie pogruchotała kości. Jednak Nieumarła nie zwolniła uchwytu, zacisnęła go nawet.
Chciała coś powiedzieć, lecz nie starczało jej tchu. Trochę bardziej rozpaczliwie znów walnęła wampirzycę od boku, lecz tym razem złapała ją i spróbowała ściągnąć z siebie. Zachwiała się przy tym i przetoczyła na ziemię. Tym sposobem znalazła się na podłodze z nieumarłym na plecach, Wampirzyca oplatała ją jak pająk. Olga czuła jak coś długiego i ostrego przesuwa się powoli o jej policzku. CCI utwierdził ją w przekonaniu, że jest to kieł.
To zdeterminowało ją jeszcze bardziej. Sparing zaczął wydawać się walką o... utrzymanie tej samej ilości krwi w ciele Olgi. Dziewczyna znów się przetoczyła, zmuszając przeciwniczkę do manewrowania ciałem tak, by utrzymać równowagę, po czym bez ostrzeżenia walnęła wampirzycę prosto w twarz. Usłyszała zwierzęcy ryk niezadowolenia, wybiła też nieumarłej przynajmniej jednego kła. W tym momencie wampirzyca nie zwolniła może uchwytu, ale lekko go rozluźniła. Olga złapała ją za ramiona i spróbowała siłą rozewrzeć je tak, by się oswobodzić. To jednak nie wydawało się możliwe, skóra nieumarłej była sucha i chłodna, czyżby się nie męczyła? A może po prostu wampiry się nie pociły?
- Złaź suuukooo... - wysyczała z wysiłkiem.
- Poddajesz się? - zapytała napastniczka rozradowanym głosem.
- Nigdy! - krzyknęła rozwścieczona Olga i zerwała się na nogi. Tym razem jednak po to by przygrzmocić z całej siły plecami w ścianę - plecami, na których wciąż siedziała przeciwniczka. Tym razem Olga poderwała się z ziemi z ogromną prędkością, po drodze łamiąc jedną z nóg wampirzycy. Nieumarła z impetem uderzyła o ścianę. Olga nie zrobiła z niej co prawda mokrej plamy, ale cokolwiek uszkodziła, pogruchotała, musiało być dla przeciwniczki nie tylko odczuwalne, ale i naprawde bolesne. Wampirzyca puściła Polkę. Ta odskoczyła i od razu obejrzała się, gotowa, by odeprzeć kolejny atak. Wampirzyca wciąż rozłożona na pogiętej ścianie wysłała jej nienawistne spojrzenie po czym… rozwiała się niczym czarny dym i “wsiąkła” w podłogę. CCI zaprzeczyło możliwości tego, co Polka właśnie zobaczyła.
- Oszustka... - warknęła Olga, wciąż radując się każdym głębokim oddechem, który mogła wziąć w płuca. Nie popełniła już tego samego błędu i nie podbiegła do ściany, by skorzystać z jej osłony. Stała pośrodku sali, obracając powoli i rozglądając na boki. W pomieszczeniu rozległ się śmiech wampirzycy, jednak CCI nie potrafił jednoznacznie zlokalizować źródła dźwięku. To znaczy… potrafił je zlokalizować, tyle, że tych źródeł było sześć, każde w innym miejscu.
- Szczerbata oszustka... - dodała Polka nie przerywając swojej lustracji.
Odruch nakazał Oldze odwrócić się i wysunąć do przodu dłoń. Tym sposobem znalazł się w niej czterdziesto kilogramowy odważnik który miał trafić Polkę w tył głowy.
Odrzuciła go błyskawicznie w kierunku, z którego przyleciał, dopiero potem sprawdzając, czy wampirzyca wciąż tam stoi. CCI powiększył kilkadziesiąt razy metaliczną powierzchnię jednej z maszyn do ćwiczeń, tak by Olga mogła dostrzec na czas odbicie wampirzycy, która za jej plecami spuszcza się z sufitu jak pająk. Najwyraźniej szykując się do skoku na Polkę. Ta zamierzała jej na to pozwolić, odwracając się w ostatnim momencie, by chwycić napastniczkę za gardło. Gdy to uczyniła natychmiast oberwała w twarz pazurzastą pięścią wampirzycy, która teraz miała znacznie bardziej złowieszcze oblicze, z całego ciała wyrastały jej kościane kolce, ostre jak brzytwy. Olga zatoczyła się, lecz szybko przyjęła pozycję do walki.
- Wyładniałaś... - mruknęła pod nosem, choć po prawdzie zmiany w wyglądzie nieumarłej przerażały ją. Coraz bardziej żałowała pomysłu sparingowania się z nią.

Wampirzyca tymczasem wierzgała wściekle wszystkimi kończynami i Olga musiała szybko wymyślić co z nią zrobić, bowiem wszystkie te kończyny były ostre i coraz bardziej kaleczyły Polkę. Wybrała proste rozwiązanie - rzuciła przeciwniczką o ścianę z całej siły. Dobrze że zrobiła to z dużą prędkością bo jeszcze w locie wampirzyca zrobiła ostrymi jak sztylety szponami taki wymach, który jeśli nie uciąłby człowiekowi głowy, to na pewno poderżnął by gardło. Gdy nieumarła zderzyła się ze ścianą Olga usłyszała wyraźnie pękanie kości, jednak wampirzyca potrzebowała zaledwie kilku chwil by się podnieść i już zaczynała rozpływać się w czarny dym, gdy do pomieszczenia wkroczył Tzim.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 01-09-2018, 11:56   #44
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
- Do mnie! - warknął wampir i dym którym stała się wampirzyca pofrunął w jego kierunku jakby zasysany odkurzaczem. Kiedy nieumarła zmaterializowała się przy mężczyźnie, jej twarz była jeszcze oktawę dziksza, nie przypominała już nawet murzynki a rogatego demona o ciele czarnym jak węgiel. Maszkara wciąż zachowywała jednak swój wzrost oraz ogólną masę ciała co sprawiało iż pozostawała nieco niższa od Tzima. Dwa wampiry szczerzyły na siebie kły i syczały jak prawdziwe potwory, przy czym kobieta była jak kot a mężczyzna… jak wilk. Dlatego też to on okazał się zwycięzcą tego pokazu siły i wampirzyca po chwili czmychnęła z pomieszczenia, posyłając jeszcze Oldze nienawistne spojrzenie. Tzim wyglądał na wściekłego, jednak zdobył się na sztuczny uśmiech.
- Widzę, że masz prawdziwy dar do nawiązywania znajomości.
- Widzę, że lubisz się wtrącać - prychnęła i choć pozornie zaczęła się oględzinami swojego stanu, cały czas zerkała na wampira. Zastanawiała się czy i on zechce ją zaatakować.
- Wampir stał nieruchomo zupełnie jakby był jedną z kolumn.
- Rozsądne byłoby gdybyś łyknęła coś na zagojenie i wzięła prysznic. Przyszedłem tu, bo poczułem w powietrzu krew…
- To tylko kilka zadrapań... - powiedziała odruchowo, po czym zrozumiała. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Czy on... chciał ją zjeść? Przełknęła ślinę.
- Do... dobra. - rzekła szybko, podnosząc się. Problem polegał na tym, że aby wyjść z pomieszczenia, musiała przejść obok Tzima. Powoli ruszyła w jego stronę. Wampir chyba jednak rozumiał o co jej chodzi. Tym razem się nie uśmiechał, nie silił się na jakieś żarciki. Tzim był śmiertelnie poważny, odwrócił się na pięcie i ruszył ku wyjściu pierwszy.
- Poprowadzę cię poprzez korytarz, ale nie zbliżaj się bardziej niż teraz - wampir mówił nie odwracając się, przystąpił na chwilę dopiero kiedy był już w progu.
- Lepiej się pośpieszmy, Nu nie jest tu jedyną temperamentną mieszkanką.
- Sama chciałam się z nią zmierzyć - odezwała się Olga, idąc za nim potulnie w odległości jaką wyznaczył - Ja... nie miałam dotychczas zbyt wielu okazji żeby poćwiczyć. Więc jakby co to moja wina.
Tzim musiał słyszeć jednak nie odpowiadał, podróż ku prysznicom odbywała się niemal w zupełnej ciszy.
Niemal...
Zmysły kilkukrotnie podpowiadały Oldze, że ktoś się skrada lub ją obserwuje. Oczywiście CCI zaprzeczał tym przypuszczeniom.

Regulacja wody pozostawiała wiele do życzenia. W zasadzie potencjalny użytkownik łaźni był postawiony przed wyborem: Woda zimna lub gorąca, nic pomiędzy.
Wybrała zimną, jednak zamiast wejść pod jej strumień, czekała, obserwując nie tylko drzwi, ale i całe pomieszczenie - tyle nauczyła się z pierwszego starcia z nieumarłym.
Olga poczuła dokładnie pięć i pół stopnia celsjusza… Jednak o ile skóra Polki reagowała na zimno tak jak zawsze, jej wewnętrzna temperatura pozostała nienaruszona, nie dygotała i nie czuła żadnego dyskomfortu, jak choćby zanik czucia.

- Chyba wystarczy - Tzim pojawił się tuż obok wciąż nagiej Polki, jego mina przestała być grobowo poważna… była już tylko zwyczajnie… wampirzo grobowa.

Kobieta podskoczyła wpadając na ścianę i omal się nie wywracając. Omal, bo raz: CCI nigdy by na to nie pozwolił. Dwa: bo wampir, który najpierw pojawił się tuż obok jak typowy podglądacz teraz, niczym staromodny dżentelmen właśnie ją podtrzymał.
- Skąd ty tu...?! Ej, trochę prywatności! - odzyskawszy równowagę, Olga próbowała jednocześnie zakryć swoje piersi i krocze, co średnio jej wychodziło.
- Czego chcesz?! - wywarczała.
- Och…? - Tzim nie miał żadnych problemów by nawigować swoje ciało płynnie wokół kobiety. - A coś proponujesz? w takim razie zamieniam się w słuch, chociaż mogę poprzestać na wzroku, naprawdę… - uśmiechnął się łobuzersko obnażając kościsto blade zęby… normalne równe zęby.
Patrzyła na niego chwilę zdębiała, a potem w jej oczach pojawił się błysk. Jeśli wampir chciał sprowokować jej temperament - udało mu się. Pytanie czy o taki wybuch mu chodziło...
- Powiedziałabym “weź umrzyj”, ale to chyba niewykonalne - odpyskowała Polka, ze złością zakręcając kurek, który prawie połamała, przy okazji przestając zasłaniać piersi ręką. - Wobec tego może podaj mi ubranie. I mów po co tu wlazłeś. Trafię do pokoju.
Wampir co prawda podał kobiecie jej komplet, jednak gdy zaczęła go zakładać, w pewnym momencie zorientowała się, że nieumarły jeszcze pomaga go jej zapinać.
- A uwierzylabyś Olu, gdybym ci powiedział, że przyciągnął mnie twój zapach? - mężczyzna odsunął się i odwrócił plecami szybciej niż Polka mogłaby pomyśleć o jakiejś werbalnej czy też nie reakcji na jego pomocne dłonie…
- Lepiej powiedz dla jakich to informacji byłaś gotowa skrzywdzić moją siostrzyczkę, hm?
Polka przełknęła ślinę. O jakim zapachu mówił wampir? Czy chodziło mu tylko o krew... a może o coś więcej? Wciąż czuła na plecach dotyk jego chłodnych dłoni, który paradoksalnie rozgrzewał jej ciało nawet po zimnym prysznicu.
- Jakich informacji... - powtórzyła bezmyślnie, po czym szybko odgarnęła mokre włosy na plecy i odwróciła się do Tzima - To nie twoja sprawa. Poza tym nie wygrałam, bo nam przerwałeś, więc... nie ma tematu. - popatrzyła mu wyzywająco w oczy.
- Mhm… - Tzim przyglądał się jej twarzy choć nie tyle oczom co raczej brwiom i jeszcze wargom. A potem spuścił wzrok na dekolt…
a może tylko szyję?
- A ja jednak coś bym chciał, żebyś mi dała, chcesz wiedzieć co?
Zmarszczyła brwi. Była świadoma tego, że wampir patrzy na nią pożądliwie... tak samo jak głodny patrzy pożądliwie na kanapkę z kurczakiem, a jednak jej ciało reagowało na ten wzrok. Odruchowo Polka wyprężyła się, czując jednocześnie złość na samą siebie. Przeżycie przedziwnej, ale bardzo intensywnej rozkoszy, jaką zafundował jej Akcza, przypomniało Oldze o pewnych potrzebach żywego ciała, których póki co nie miała okazji zaspokoić.
- Nie dostaniesz mojej krwi - powiedziała sucho, nie odrywając wzroku od twarzy Tzima.
- Jaka zasadnicza… jaka praworządna… a jeszcze przed chwilą kusiła Nu iloma mililitrami? Dwustoma? - drażnił się wampir - A może… - Tzim teatralnie zakrył usta. - A może po prostu wolisz niewiasty. Wielu z nas byłoby niepocieszonych. Ja też… - wampir bynajmniej nie wyglądał na zmartwionego, przeciwnie wydawał się pozostawać w dobrym humorze.
- Nie Olu, nie zamiaruje złamać tysiącletniego przymierza między Homo Vampyrus i Homo Cyberneticus. Wy nas chronicie, my pilotujemy wasze okręty. I nie żerujemy na was. Choć przyznaje, straaaszna z ciebie kusicielka, nikt Nu winić nie będzie. Nie moja droga, nie o twoją krew się rozchodzi, jest coś innego co bym od ciebie chciał, coś bardziej… “cielesnego”
Olga cała się napięła, lecz bynajmniej nie dlatego, że czuła się zagrożona (choć może powinna?). Czuła natomiast, że wampir się z niej nabija, celowo dobierając tak słowa, aby się z nią drażnić. To ją rozsierdziło... choć nie uspokoiło jej ciała. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą była naga pod prysznicem, a on mógł zajść ją po cichu, mógł docisnąć ją do zimnej ściany... Polka otrząsnęła się z myśli. Nie patrząc czy wampir za nią podąża, ruszyła ku wyjściu z łaźni.
- Jeśli czegoś chcesz, to mów. Nie licz jednak na to, że będę to z ciebie wyciągać - powiedziała ostro. Ostrzej niż by chciała, bo przecież zamierzała pokazać Tzimowi, że nic a nic jego prowokacje jej nie ruszają.
- Znów obiecujesz… - wampir powiedział uśmiechając się gdy Polka go mijała. Kobieta skręciła za róg i… Tzim już tam stał, z założonymi rękoma oparty o ścianę. Dziewczyna aż zgubiła rytm kroków. Na ten widok uśmiechnął się jeszcze szerzej i wyprostował.
- Po prostu chciałbym pierwszy taniec na dzisiejszym spotkaniu, moja droga.
Olga-agentka gwiazd już miała go wyśmiać, lecz prośba wampira uderzyła w sentymentalną naturę Olgi z powstania. W czasie wojny tańczyli, kiedy tylko mieli okazję... czyli bardzo rzadko, dlatego nikt - kto tylko miał osobę do pary i dwie nogi - nie odmawiał tańca. Taniec był jedną z niewielu radości, jakie mieli z Jackiem w tych mrocznych dniach. A teraz Jacek nie żył od... bardzo dawna. Już nigdy z nim nie zatańczy, więc... dlaczego by nie? Druga strona jej natury biła jednak na alarm.
- Dlaczego? - zapytała z rezerwą - Czy to... uczyni mnie twoją niewolnicą w oczach innych? Czy ma jakiś inny sens, o którym mi nie mówisz?
Tzima nie odstraszał jednak ton głosu Polki, nieumarły wyciągnął dłoń w stronę twarzy Olgi. CCI podpowiadał, że mężczyzna najpewniej zamierza odgarnąć jeden z jej włosów, podał nawet trzy włosy do wyboru jako potencjalne cele dłoni wampira. Tzim jednak zatrzymał rękę, jakby w ostatnim momencie postanowił zmienić słowo jakie już miał na języku.
- Większość z nas, nie wie co myślą inni i nie ma na te myśli wpływu. Tak jak większość śmiertelnych. Czy ktoś to tak odczyta? Kto wie. Bardziej interesujące jest dla mnie to, że w ogóle o tym pomyślałaś. Czy jestem w twojej głowie, Olu? - spojrzał kobiecie głęboko w oczy. Nie wytrzymała, uciekła wzrokiem. Tym razem jednak struna, na której zagrał wampir, wydała inny dźwięk. Olga zmarszczyła brwi.
- Jakby ktoś wrzucił cię w zupełnie obcy świat... - urwała i poprawiła się - Nie, właśnie nie zupełnie obcy, niby ten sam, ale jednak czasem tak inny, jakby nigdy nie był twoim światem... Podejrzewam, że też byś wszystko analizował po dwakroć, szukał ukrytych znaczeń, gdy czujesz, że nie ogarniasz pełni kontekstu...
Powoli podnosiła wzrok i spojrzała Tzimowi w oczy. Chwilę tak stała i przyglądała się jego tęczówkom.
- Dobrze. Zatańczę z tobą - powiedziała w końcu.
Tzim przysunął twarz tak jakby chciał ucałować Polkę na pożegnanie w policzek. Zamiast tego jednak jedynie szepnął jej do ucha:
- Tak właśnie czuje się wampir. Do zobaczenia za dwie godziny, będę czekał przy drzwiach do twojej kajuty. - to powiedziawszy skłonił jeszcze głowę i cofnął się z powrotem w stronę sali gimnastycznej.
Polka patrzyła za nim, nie znajdując w głowie słów, które pasowałyby do sytuacji. To, co szepnął jej wampir, poruszyło ją znacznie bardziej niż gdyby ją pocałował. Jeszcze chwilę patrzyła w ślad za nim, po czym wróciła do swojej kajuty. Najbliższe dwie godziny miały być czasem zaawansowanych uaktualnień jej aparycji.

***

330
Ela mimo paniki profesorowej zaśmiała się.
- Miałam się wykąpać, wiesz? - Spojrzała w dół na swoje, ledwo co dotykające wody, ciało i miejsce gdzie łączyło się ono z ciałem Agnara. Zrobiły to! Z obcym facetem! Jednak nawet profesorowa musiała przyznać, że sprawiło im to dużo przyjemności, a agentka miała plan, że też na tym nie poprzestaną. - Ale… chętnie przeniosę się na ląd. Mimo iż Agnar nie mógł tego słyszeć, słuch Elżbiety pochwycił dźwięk nadchodzącej wiadomości, dochodzący z pozostawionego na podłodze jaskini kasku mężczyzny. Chwilę później, również jej własny CCI wyświetlił wiadomość od Szaou 8901, Oficer logistycznej:
“Cześć, twój transport właśnie zmaterializował się w głównym doku.” - Dźwięk nieco trzeszczał a obraz był nieco rozmazany zważywszy zapewne na promieniotwórcze właściwości tutejszej wody.
Ela westchnęła obejmując Agnara.
- Mój transport dotarł… myślisz, że mamy chwilę? Czy też się zwijamy? - Pocałowała mężczyznę w usta jeszcze na kilka sekund przedłużając przyjemność. Agnar wydał z siebie pomruk niezadowolenia.
- Cholera… szybko jakoś wyszło. Nie no, może jest jeszcze trochę czasu ale już nie tutaj, może jak wrócimy na Wrota.*

***

Agnar co prawda zapewniał, że jak na oficera logistycznego, całą, prędką i sprawną podróż powrotną ma pod kontrolą, jednak Elżbieta nie mogła nie zwrócić uwagi na dość paniczną szybkość z jaką nagi mężczyzna starał się założyć egzoszkielet. Ostatecznie zajęło to niemal tyle samo czasu co wcześniej. Gdyby Polka nie zwróciła uwagi na kilka wtyczek o których Agnar zapomniał, byłoby jeszcze dłużej.
Jej ubieranie zajęło znacznie mniej czasu, więc jeszcze raz rozejrzała się po miejscu, w którym niedawno się kochała. Uśmiechnęła się czując dreszcz na wspomnienie igraszek. To było dobre miejsce na “powrót”. Profesorowa natomiast zmieszała się gdy jej świadomość dostała nieco wspomnień agentki i odrobinę wycofała się w tył głowy.

Gdy para dotarła i wsiadła do statku, oficer zajął miejsce pilota i najpierw podłączył się do sieci informacyjnej.
- Masz trasnport w jednym z tych naprawde wielkich okrętów. Raczej będziemy mieć jeszcze czas… skarbie - uśmiechnął się i rozpoczął sekwencję startu. Elżbieta miała wszelkie powody by spodziewać się wyjątkowo szarpiącej podróży… biorąc pod uwagę talenta Agnara.
- Myślisz… że mogłabym poprowadzić? - Spytała niepewnie zerkając na swojego kochanka. Mężczyzna spojrzał na nią o dziwo z ulgą.
- No myślałem, że nigdy nie zaproponujesz… przecież ja nie latam takim czymś często - wyjaśnił Elżbiecie, która przecież nie latała nigdy. Ale czy to było ważne? Gdy Polka położyła opuszki palców na oparciu, poczuła magnetyczne przyciąganie ku powierzchni. Cybnetka nie musiała używać manualnej konsolety, sensory w jej dłoniach podłączyły ją bezpośrednio do komputera pokładowego. Teraz uniesienie pojazdu było tak jak podniesienie się z krzesła, skręt jak skręt głowy, przemieszczanie pojazdu w przestrzeni jak chodzenie, pływanie, bieganie. Elżbiecie nagle zaczęło się wydawać, że czuje uderzenie powietrza o poszycie pojazdu zupełnie jakby była to jej skóra. W myślach wydała polecenie CCI by wyznaczyła cel i pozwoliła ciału sterować pojazdem. To było dziwne, trochę jak jazda na rowerze po długiej przerwie. Ciało samo wiedziało co robić, w każdej sytuacji, Elżbieta miała oczywiście świadomość, że nigdy nie “zdobyła” tych umiejętności, tej wiedzy, jednak to w żaden sposób nie psuło jej nastroju, poczucia siły i kontroli. Podróż przy pilotażu Elżbiety była spokojna i komfortowa. Gdy pojazd opuścił atmosferę Ur i przed Polką namalował się widok kosmicznego bezkresu, mimo naturalnego zachwytu czy przestrachu kobieta doskonale “wiedziała” co ma robić. Wrota Domeny malowały się już nad nimi, jakieś dziesięć minut drogi.
- Wspomniałeś, że okręt którym będę lecieć jest wielki… co to znaczy? - Zerknęła ponad ramieniem na mężczyznę, po czym wróciła do prowadzenia pojazdu.
- Z tego co widzę w danych jednostka została oddana do użytku prawie… - Agnar zawahał się jakby sam nie dowierzał - nie, naprawdę! prawie tysiąc lat temu, wcześniej to chyba był okręt liniowy. Widzisz, z tymi podróżami przez Niematerię to wszystko opiera się na tej nekronice, rozmawiałem z wieloma technikami i według nich te statki nie mają prawa działać, ale przecież działają. To dlatego potrzeba nam wampirów, a im taki starszy i bardziej doświadczony tym na dalsze odległości może zabierać pojazdy i większe pojazdy może zabierać. - Agnar przekręcił głowę i Elżbieta wiedziała, że mężczyzna przeszukuje swój KO - “Przedświt” ładna nazwa.

Polka zadokowała na stacji kosmicznej lądując miękko, dokładnie na wyznaczonej kopercie. Ela wyłączyła silnik i przeciągnęła się na fotelu pilota. Trochę żałowała, że nie prowadziła w oparciu o jakieś własne wypracowane umiejętności, ale musiała przyznać że lot był przyjemny. Obejrzała się na Agnara.
- Czyli zapowiada się, że będę miała doświadczonego pilota. Cieszy mnie to. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. Jej wzrok przesunął się po ciele Agnara. Aż szkoda, że będa musieli się rozstać, chciałaby jeszcze chwilę pocieszyć się tym człowiekiem. - To jak stoimy z czasem panie oficerze? - Zadowolona mina mężczyzny prognozowała, że raczej dobrze.
- Spokojnie mamy… - Agnar uciął nagle gdy jego oczy odpłynęły przyjmując jakąś priorytetową informacje, mina oficera zrzedła natychmiast - no kurwa bez jaj… - Agnar westchnął chwytając Elżbietę za nadgarstek.
- Ela ja cię bardzo przepraszam, muszę wracać na służbę, nawet nie wiedziałem, że tak można. Inny oficer został wykluczony z pełnienia obowiązków i muszę go zastąpić.
- Rozumiem… - Ela uśmiechnęła się mimo iż poczuła szczere rozczarowanie. Powoli podniosła się z fotela pilota i pocałowała Agnara delikatnie w usta. - Zmykaj do pracy. - Agnar nie był wcale, ale to wcale zadowolony z tego jak obróciły się sprawy. CCI nawet napomknął w głowie Elżbiety, że wydarzyło się jakieś morderstwo w które zamieszany był bezpośredni podkomendny oficera i teraz wszystko jakby z automatu spadało na jego barki.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 06-09-2018, 12:00   #45
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
319

W czasie tych to uaktualnień, Olga zdała sobie sprawę, że zasilanie jej ubrania jest prawie na wyczerpaniu. Kostium będzie mógł zmienić kształt jeszcze jeden, może dwa razy a potem przyjdzie jej zostać z tym samym kompletem… no właśnie, tak długo jak będzie trwała podróż. Nawet wyłączanie ubrania niedługo przestanie działać, dopiero w stacji docelowej kostium będzie mógł się indukcyjnie doładować. To sprawiło, że postanowiła sobie odpuścić modyfikacje. Zresztą może to i lepiej? Niech Tzim nie myśli, że uważa sytuację za szczególną.
“Czy jestem w twojej głowie, Olu?” - zapytał ją bezczelnie. Też coś! Oczywiście, że skoro rozmawiali, to był w jej głowie. Ale nie z jakiegoś szczególnego powodu, lecz dlatego, że Olga zwykła słuchać swoich rozmówców. Niemniej to jego pytanie... z jakiegoś powodu złościło ją. Kolejny zadufany w sobie palant - podsunęła Olga - agentka gwiazd, a druga osobowość wyjątkowo się z nią zgodziła.
Nastawiając się bardziej bojowo niż rozrywkowo, dziewczyna doczekała umówionego czasu spotkania i... z 3-minutowym opóźnieniem opuściła swoją koję w niezmienionym uniformie, rezygnując całkiem z makijażu. Nie będzie się przypodobywać bandzie krwiopijców, prawda?
Tzim przywitał ją czarującym, rozbrajającym uśmiechem, ubrany zaś był… tak jak można się było spodziewać po przedstawicielu jego gatunku.

[media]https://i.pinimg.com/736x/c6/66/52/c66652b2cb1a986f77b8b9c0b1a9ace8--gothic-men-gothic-steampunk.jpg[/media]

- Och Olu! - szybciej niż kobieta mogła zareagować, a nawet szybciej niż CCI mógł ją uprzedzić, wampir trzymał już pokrzepiająco dłonie na jej ramionach. - widzę, że czekałaś na mnie tak jak stałaś, przysięgam, że nie rzucałem na ciebie żadnych uroków, to po prostu cały ja - nieumarły machnął teatralnie dłonią - dobrze, że przynajmniej zdążyłem do ciebie prawie na czas… cóż, bywamy tutaj mało terminowi… - wampir szybko zajął miejsce po prawicy kobiety gotowy prowadzić ją pod ramię.
- Chodź, zobaczymy kto pojawi się pierwszy.
Nim jednak ruszyła, wyrwała rękę z jego uścisku. Gdyby dysponowała kolcami, prawdopodobnie Tzim wyglądałby teraz jak klient salonu akupunktury.
- To, że zgodziłam się na taniec nie oznacza, że jestem twoją... parą. - wysyczała ze złością. Wampir zaszczękał do Polki zębami (normalnymi) po czym roześmiał się.
- Jasne Olu, jasne, ależ jesteś temperamentna, żywa…


***

CCI wyliczył, że Tzim prowadził Olgę na “prywatkę” dokładnie trzynaście minut. Miejsce wyglądało jak okrętowa kantyna, jednak przynajmniej połowa oświetlenia była wyłączona… lub nie działała. CCI zapewniał Olgę, że w cieniach nic i nikt się nie czai jednak intuicja podpowiadała Polce inaczej.
- Tak jak myślałem jesteśmy pierwsi - Tzim rozejrzał się po pomieszczeniu. - z jakiś przyczyn reszta żywej załogi nie jest tak asertywna jak ty, droga Olu, zupełnie nie rozumiemy czemu… jednak, gdy ich KO potwierdzą twoją obecność na tym spotkaniu zapewne się ośmielą…

Polkę mierziło, gdy krwiopijca mówił do niej spoufale “Olu”, podejrzewała jednak, że gdyby mu o tym powiedziała, robiłby to nawet częściej. Toteż rozglądając się uważnie, rzekła tylko:
- Czyli jestem przynętą... Oby to był jedyny ukryty sens tego zaproszenie. - Spojrzała w oczy Tzima, jakby badając go. - Więc na czym ma polegać ta cała zabawa, skoro nie ma tu ani żarcia ani muzy? I gdzie jest Czarna Mamba i reszta twoich kumpli? - zapytała Olga, która żyła w czasach, kiedy nazwanie kogoś “czarnym” nie uchodziło za przejaw rasizmu.
Tzim pochwycił jej spojrzenie, zanim zdążyła się zastanowić, CCI zalewał ją masą zupełnie kontrolnych myśli jak “stoję na podłodze i się nie poruszam” czy “nic nie leci w moim kierunku” zupełnie jakby potrzebowała by ktoś ją w tym utwierdził…
- Czyżby? - wampir wreszcie się odezwał a jego głos nosił jakąś nutkę irytacji, jednak tylko przez chwilę. Mężczyzna podszedł do lady będącej w lepszych czasach częścią baru i wystukał kod na wyblakłej konsolecie. Na ścianie za ladą rozsunęła się roleta ukazując całą gamę butelek. CCI natychmiast obliczył dla swojej nosicielki, że alkoholu wystarczyłoby dla kilkudziesięciu dorosłych ludzi na ponad sto dni codziennej konsumpcji. W odróżnieniu od kantyny we Wrotach Domeny, bar nieumarłych był wyposażony w naczynia wykonane z prawdziwego szkła.
- Moja siostra i jej córki zabiłby by nas wszystkich, gdybyśmy nie skorzystali z ich muzycznych talentów - Trudno było powiedzieć czy Tzim mówi w przenośni czy dosłownie - preferują śpiew, choć każda z nich potrafi grać na… - wampir rozłożył ręce - chyba na wszystkim.

W tym samym czasie CCI Olgi Odbierał prośby od członków ekipy technicznej o podanie im jej współrzędnych. Wyglądało na to, że goście się zbliżają.
Prezentacja Tzima zrobiła wrażenie na Oldze, lecz natura agentki gwiazd kazała jej ukryć wszelkie objawy zachwytu, by wampir nie myślał, że jest na “wyższej” pozycji. Czemu miał tego nie robić? Czyżby mieli zawierać jakąś umowę? Tego Olga nie wiedziała. Po prostu działała odruchowo. Potwierdziła technikom swoją lokalizację.
- Miałeś rację, ludzie zaraz tu będą. - powiedziała i zaproponowała niby to “na luzie” - Może znajdziesz sobie inną ofiarę?
Czuła się trochę głupio, stojąc na środku sali, ale jakoś nie mogła się przemóc żeby gdzieś usiąść czy podejść do baru. Tzim przejechał palcem po jednym z blatów.
- To zabrzmiało zupełnie jakbyśmy mieli tu robić jakąś zasadzkę… - w czasie gdy wampir mówił z zacienionych kątów pomieszczenia zaczęły wyłaniać się postacie. Kobiety, mężczyźni oraz… osoby które trudno było sklasyfikować i Oldze i CCI, anatomia była ułudna a z racji iż wszyscy byli technicznie martwi, to określenie ich płci za życia nie było wcale takie proste. Jedno Polka wiedziała na pewno: Wampirów będzie na “prywatce” znacznie więcej niż żywych, kobieta naliczyła trzydzieści trzy osoby. Nieumarli wydawali się zajęci sobą, kilku zajęło miejsca przy stolikach inni oparli się o filary. Cztery kobiety plus jedna osoba, która mogłaby być zarówno młodą niewiastą co chłopcem, wstąpiły na małą scenę. Niektórzy nieumarli wyglądali względnie jak ludzie, lub martwi ludzie, ale kilku miało bardziej wyszukany wygląd: dwóch było całkowicie czarnych, jak smoła, inny biały jak śnieg. Dwie kobiety posiadały rogi i ogony. Stroje wszystkich przypominały jakieś groteskowe połączenie baroku i klubu techno. Wśród nieumarłych, Olga wypatrzyła dwoje mających postać kilkuletnich dzieci, na domiar złego, to właśnie tych dwoje, “chłopiec” i “dziewczynka” miało najbardziej roznegliżowane stroje i robiło najbardziej wulgarne pozy. “Cherubinki” podeszły do baru i zajęły się rozlewaniem trunków do kieliszków, szklanek, kufli…
- A kto was tam wie... - mruknęła Olga, rozglądając się czujnie. Teraz, gdy wiedziała, do czego zdolne są wampiry taka ich ilość w pobliżu zdecydowanie ją niepokoiła. Nagle, zmysły Olgi zostały zaabsorbowane uderzeniem całą gamą bodźców: Hukiem obcasów, zapachem zbyt intensywnych perfum, potu oraz szeptanymi rozmowami których motywem przewodnim było “czy to dobry pomysł?” oraz “ty też masz pietra?”. Jedenastoosobowa grupa serwisantów wkroczyła do pomieszczenia. Dziesięciu techników, pięcioro kobiet i tyle samo mężczyzn. Żaden człowiek nie był ubrany choćby w podobnym stylu co jego kompan czy kompanka. Za to tylko jedna osoba wybrała formalny, oficerski strój: Weronika 4781, młodszy oficer logistyczny. Kobieta co chwile nerwowo przeczesywała przyklapłego irokeza.

Wampirzy kwartet zaczął nucić melodię, która mogłaby być akompaniamentem w jakiejś orientalnej palarni opium. Gdy Olga zerknęła w stronę Tzima, wampir stał już przy niej oferując lampkę różowego wina.
Kobieta odruchowo przyjęła napój i wykonując uprzednio pospieszną analizę olfaktologiczną, zamoczyła w nim usta. W milczeniu znów obserwowała otoczenie. Myślała, że gdy pojawią się inni śmiertelnicy, poczuje się swobodniej. Tymczasem salwa bodźców, świadczących o tym, że ma do czynienia z żywymi organizmami, która zaatakowała jej zmysły, wydała jej się męcząca i wręcz... nieprzyjemna. Wampiry pod tym względem były subtelniejsze, choć przecież były zupełnie obce i... wciąż im nie ufała. W swojej wyjątkowości Polka poczuła się wyalienowana i samotna, jak nigdy wcześniej. By całkiem nie poddać się smutkowi, zaczęła mówić do swojego nieumarłego towarzysza:
- Nie wiem jak reszta, ale ta kobieta - dyskretnym ruchem podbródka wskazała Weronikę - brała ze mną udział w rozróbie. I podejrzewam, że bycie tutaj, to dla niej rodzaj kary. Jesteś w stanie mi powiedzieć na czym ma ona polegać? Czy znów będziesz mnie karmił jakimś ideologicznym pierdoleniem o symbiozie? - zapytała wprost, po czym patrząc na wampira dodała - No i gdzie twój kieliszek? - Tzim zapatrzył się na Weronikę, zmrużył wzrok i teatralnie wyciągnął dłonie, by objąć młodszą oficer logistyczną w wyimaginowany obiektyw. A potem opuścił ręce po sobie… jednak nim to nastąpiło, dłonie, zatoczyły na obrazie Weroniki subiektywny kształt “klepsydry” czy kieliszka, co mogło być odpowiedzią na ostatnie pytanie Olgi.
- Większość wampirów na tym okręcie była kiedyś białymi ludźmi, przypadek? czy skośnoocy technicy czy czarnoskórzy liderzy nie nadawaliby się lepiej na nawigatorów? Czy na pewną śmierć i zatracenie wysyła się zawsze najbardziej umiłowanych synów i córki? - Tzim chwycił w dłonie Polki w swoje własne chłodne palce, kobieta poczuła jak jego mocny uścisk dochodzi aż do jej metalowych kości - kadeci w Agoge też wciąż raczej “bladzi” - Tzim uwolnił ręce Olgi i ujął w dłoń kieliszek, który podał mu właśnie “cherubin”. Wampir zderzył swoje szkło z naczyniem Polki w geście toastu po czym zamoczył usta. Czerwony płyn wyglądał dość jednoznacznie.
- Jedyne co chcę powiedzieć, moja droga, to to, że władza docenia ofiarną służbę obywateli… i ofiar się spodziewa w pewnych grupach bardziej niż w innych. Pewne prace po prostu wiążą się z ryzykiem, jak służba wojskowa, czy serwisowanie antycznych maszyn.
Olga poruszyła palcami jednej ręki, wciąż czując na nich mocny uścisk wampira. W drugiej trzymała kieliszek, lecz nie wychyliła jego zawartości do gardła. Stała jak zamurowana ważąc w głowie słowa wampira. Im bardziej je przetwarzała w głowie, tym mocniej ją brzydziła cała ta sytuacja. Czy był jednak sens epatowania tych odczuć? Przypuszczała zresztą, że tak jak poprzednio Tzim odczyta przynajmniej częściowo jej nastawienie z niewerbalnych reakcji ciała. Odstawiła kieliszek na pobliski blat i spojrzała w oczy bladoskórego mężczyzny.
- Miejmy ten taniec już za sobą, dobrze? - zapytała sucho. Wampir kiwnął głową, złapał wzrok Olgi i wskazał na małą scenę.
- Polymnia, moja siostra - wampir definitywnie miał na myśli osobę o płci którą wcześniej trudno było Oldze określić

[media]https://i.pinimg.com/564x/d1/a9/3c/d1a93ca9e580e8e729030a6e5e0689fa.jpg[/media]

- Uważa, że zna każdy rodzaj muzyki czy tańca… - Tzim przewrócił oczami - Jeśli więc usłyszy coś o czym nie wie uzna to za kłamstwo… potrafi wyczytać nieprawdę z aury, choć oczywiście sama mogłaby o tym kłamać, nieprawdaż moja droga? - w odpowiedzi Polymnia obdarowała brata uśmiechem jakim rodzić komentuje moment w którym dziecko odkrywa po raz pierwszy coś oczywistego. Nieumarła spojrzała na Olgę a jej córki podążyły za jej przykładem. Oczy wszystkich trupów zdawały się mówić “pobaw się ze mną”
- Nazwij taniec i melodię, prosimy - wyjaśnił Tzim.
Olga zasępiła się. Nagle te wszystkie wygłodniałe spojrzenia przestały ją mierzić. Świadomość przeniosła się do małej, ciemnej piwniczki. To było wtedy, gdy powstańcy obronili jedną z dzielnic Warszawy. Na fali radości w radiu zagrano muzykę. To była ostatnia piosenka, którą słyszała tamta Olga. Ostatnia, którą mogła zatańczyć z Tomkiem.
- Nie wiem czy do tego jest jakiś... taniec, ale jeśli znacie “Już nigdy” lub... cokolwiek Mieczysława Fogga... będzie mi miło - dokończyła, uśmiechając się niepewnie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-09-2018, 21:05   #46
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
330

Ela pożegnała się z Agnarem i dała CCI poprowadzić się w kierunku swojego transportu. Przez chwilę mimo tego jak bardzo nietypowa była ostatnia podróż, przez chwilę poczuła się jakoś swojsko. Trochę jakby odkryła jak to wszystko wokół działa.
Im bliżej głównego doku stacji tym rzadsi nie-biali mieszkańcy stawali się, rzadcy jeszcze bardziej by niemal całkiem zniknąć gdzieś za połową drogi. Dalej, biali lecz nie uzbrojeni ludzie stawali się wyjątkowi. Z każdym krokiem Elżbieta znajdowała się bliżej wojska. W końcu na ostatnim odcinku swojej drogi Polka była już jedyną osobą nie tylko nieposiadającą pełnego bojowego pancerza, ale i jedyną nieposiadającą choćby skromnej naszywki o fioletowej barwie.

Od głównego doku nie prowadziły żadne śluzy na zewnątrz stacji, nic tu nie “wlatywało”. Miejsce było zarezerwowane wyłącznie dla pojazdów podróżujących przez Niematerię. Nie jakiś skromnych spodków, jak ten którego pilotem był Tatian. Okręty pozwalające podróżować naprawdę daleko były ogromne, potrafiły pomieścić tysiące pasażerów, setki ton bagażu. Były też niesamowicie stare i sposób ich działania był dla współczesnych techników już trochę niejasny. Z informacji, jakie Elżbieta zasysała z pomocą swojego CCI, jej transport powstał niemal tysiąc lat temu właśnie w tej okolicy. Zbudowano go na bazie okrętu należącego do Pierwszej Floty a jej pilotem był wampir wytrenowany osobiście przez Hetmana - najpotężniejszego wampira i zarazem najpotężniejszą istotę spośród obywateli Domeny Ludzkiej. Sama Flota wraz ze swoim nieśmiertelnym dowódcą znajdowała się obecnie poza Galaktyką Drogi Mlecznej. Hetman kontaktuje się z ludźmi co kilkadziesiąt lub kilkaset lat i to tylko wtedy gdy ma do przekazania informacje lub technologie kluczowe dla całego gatunku. Każdy z tych okrętów posiadał nazwę i uważało się, że Hetman nadała je osobiście. Transport Elżbiety nazywał się “Przedświt”.
Pełne serwisowanie takiego reliktu zajęłoby współczesnym technikom ponad rok, połowę tego czasu wypełniłoby uczenie się dziwnych technologii w jakie okręt był wyposażony. Nigdy nie było na to czasu. Żadna stacja też nie chciała “zatrzymywać” pilota i jego świty aż tak długo na swoim terenie. W odróżnieniu bowiem od małych pojazdów, jak ten Tatiana, Przedświt posiadał wielu stałych mieszkańców. Takie miejsca były swojego rodzaju akademiami pilotażu. A jak wiadomo, każdy pilot był wampirem.
Zamiast zatrzymywać okręt w jakiejś ze stacji, Domena wysyłała techników wraz z każdym rejsem. Specjaliści pracowali więc nad serwisowaniem pojazdu w czasie jego nieustannych podróży.

[MEDIA]https://assets.vg247.com/current/2016/01/spacehulk_deathwing-11-600x338.jpg[/MEDIA]

Do Przedświtu prowadziła dwukierunkowa droga, po której poruszały się sznury ogromnych transporterów przypominających pociągi złożone z wyposażonych w gąsienice wagonów.

Elżbieta szła powoli obok jednego z nich. Znajdowała się już zaledwie kilkanaście metrów od okrętu gdy z jego wnętrza wyłoniła się postać.


Wszystkie pojazdy, które jechały ku Przedświtowi zatrzymały się natychmiast. Elżbieta usłyszała jak za jej plecami kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi, nie milicjantów lecz żołnierzy, zajmuje strategiczne pozycje. Żaden z nich jednak nie wyciągał broni. Przynajmniej teraz.
Nieznajoma zaś uśmiechnęła się tylko i postąpiła kilka kroków do przodu. Tym sposobem znalazła się zaledwie dziesięć metrów od Elżbiety.
Polka podeszła do kobiety zwracając się do CCI by wyświetlił jej informacje o nieznajomej. Sama uśmiechnęła się do niej zatrzymając się na wyciągnięcie ręki.
- Witaj. Jestem Ela z tego co mi wiadomo zabieram się z wami. - “Vampyrus Sapiens” potwierdziły oczy Elżbiety, z takiej odległości kobieta mogła po prostu stwierdzić czy ktoś jest żywy. Ta tutaj nie była.
- Z tego co mi wiadomo, tak jest w rzeczy samej. - odpowiedziała nieumarła - Z radością przyjdzie mi cię powitać na pokładzie Przedświtu… - wampirzyca przeniosła wzrok na ciąg wagonów zmierzających ku okrętowi. - chyba jednak nie będziesz jedyną pasażerką, żywą pasażerką? - zapytała wreszcie po czym poruszyła nosem jakby węszyła.
“Ktoś pojawia się z tyłu” - znów ta nie własna myśl, zaalarmowała Polkę, moment przed tym gdy zza jej pleców dobiegł głęboki alt:
- Bądź pozdrowiona prapraprawnuczko Tatiany - powiedziała do nieumarłej drobna postać sięgająca Elżbiecie zaledwie do brody.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/08/2f/56/082f5670306fd5ca4598622620b6474b.jpg[/MEDIA]

Oczy przedstawiły go Polce jako Słodziak 6, Specjalista względem Niematerii, Sag.
Wampirzyca która sama była niższa od Elżbiety spojrzała z góry na małego Urytę, który zdążył zrównać krok i stanąć po prawicy Polki.
- Taaa… zawsze musi być jakiś czarownik - westchnęła nieumarła. - no już dobrze dobrze. - Kobieta skupiła się na mężczyźnie, stając niemal spoufale blisko Elżbiety.
- Moja rodzina chciałaby wiedzieć, czy Wrota Domeny dostarczą odpowiednią ilość żywych… techników.
- Oczywiście, Szanowna nawigatorko - odpowiedział Słodziak.
- Hmm… - wampirzyca zwęziła wzrok - ktoś “szczególnie” warty wzmianki?
- Wszyscy dostarczeni wam technicy są “najlepiej” do tego przygotowani, choć niejaki Julian 9811 cechuje się naprawdę “ekstrawaganckim” temperamentem.
- Och… upewnię się, względem tego by się odnalazł… - Odpowiedziała raczej zadowolona wampirzyca przenosząc uwagę spowrotem na Elżbietę.
- Jeśli o mnie chodzi, zapraszam do środka, wojowniczko.
- Czy… czy mam przydzieloną jakąś kajutę? - Polska spojrzała niepewnie na okręt, w myślach pytając CCI o dane Juliana 9811. Ciekawe co miała na myśli wampirzyca mówiąc o odpowiedniej ilości “żywych” techników? Czyżby ładowali na pokład także posiłek dla załogi. Wzdrygnęłaby się na tą myśl, ale ciało pozostało dziwnie spokojne.
Okazało się, że kilkanaście godzin wcześniej Julian popełnił morderstwo. Motywem była zazdrość, mężczyzna roztrzaskał głowę swojej konkubiny tępym narzędziem. Skazano go na implantacje cyber wirusem symulującym osobowość zmarłej kochanki. Od tej pory 9811 będzie miał ją zawsze w myślach. Statystycznie taka implantacja po kilku miesiącach kończy się samobójstwem nosiciela.
- Oczywiście, mój gościu… - wampirzyca uśmiechnęła się szeroko ukazując równiutkie białe zęby… normalne zęby. - Chodź, zaprowadzę cię.
Ela przytaknęła i ruszyła za kobietą. Ciekawe czy i ona statystycznie jest potencjalnym samobójcą. Profesorowa w jej głowie aż się wzdrygnęła.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 09-09-2018 o 21:11.
Aiko jest offline  
Stary 11-09-2018, 16:49   #47
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
Mimo zapewnień CCI, że coś takiego nie jest możliwe, Olga miała wrażenie, że spojrzenie Polymnii, poprzez oczy dotyka samego jej jestestwa. Nieumarła wreszcie kiwnęła głową i dała gestem swoim córkom do zrozumienia, by skupiły na niej swoją uwagę. Polymnia przybrała bardziej męską pozę i zaczęła śpiewać… “Nietoperze”. Jej głos brzmiał dla agentki gwiazd zupełnie jak zapis jakiejś starej płyty puszczanej w radio lub telewizji, dla agentki warszawskiego podziemia natomiast, teraz śpiewał właśnie Mieczysław Fogg własnym głosem… choć przecież nie we własnej osobie. Jedna z córek Polymnii zaczęła wydawać z siebie dźwięki, które miast ludzkiego głosu, imitowały grę fortepianu, dwie pozostałe siostry objęły się i rozpoczęły stawiać kroki w typowym, choć staroświeckim “przytulańcu”.
To był właśnie ten moment, w którym Tzim z jak zawsze bezwstydnym uśmiechem wyciągnął do Olgi zapraszającą dłoń. Przyjęła ją, tym razem darując sobie objawy nieufności. Muzyka i wspomnienia, które w niej odżyły, sprawiły, że Polka niemal ze wzruszeniem potraktowała zaproszenie do tańca. Tzim zaś bardzo szybko wczuł się w rolę przedwojennego gentlemana. Wampiry choć same martwe, miały niezwykły dar odczytywania emocji żywych. Ci ostatni dobrali się już do alkoholu a jedna z bardziej rozgarniętych techniczek musiała nawet wyszukać w swoim KO jakieś info na temat tańca. Z lekkim wahaniem ludzie dołączyli “na parkiecie” do gospodarzy. Weronika wlała w siebie dobre pół litra cydru, zanim zaakceptowała swojego tanecznego partnera. Mężczyznę nieco szczuplejszego od Tzima, z całkowicie czarnymi gałkami ocznymi. Jeden ze śmiertelnych techników z kolei można powiedzieć, że aż za bardzo ośmielał się w towarzystwie wampirzej tancerki, która była fizyczną i dosłowną reprezentacją sformułowania “kobieta wamp”.
- Ciekawa melodia. - wtrącił Tzim w czasie tańca, zupełnie jakby naprawdę tak uważał. - wiesz o czym to jest? - Olga nagle uświadomiła sobie, że Tzim przecież nie zna polskiego. Tylko czy w takim razie KO albo coś innego nie mogło mu przetłumaczyć tekstu? Podniosła spojrzenie na przystojnego wampira. Zbyt przystojnego jej zdaniem. Zawsze odczuwała nieufność względem ładnych ludzi, wiedząc jak sama jako agentka gwiazd korzystała z tego bonusu, manipulując mężczyznami w swoim otoczeniu.
- To mój rodzimy język. - przyznała - Rozumiem każde słowo. I twoje siostry chyba też, skoro wybrały piosenkę o nietoperzach-ludziach. Miałeś rację, ich zdolności są faktycznie imponujące. Wampir uśmiechnął się i pokiwał głową.
- To chyba trochę inaczej u Polymni wygląda, widzisz niektóre nasze umiejętności są bardziej wyjątkowe niż inne. Znam moją siostrę od długiego czasu i wyrobiłem sobie zdanie na temat jej darów. Ona na pewno rozumie sens dźwięków które śpiewa, ale nie rozpoznaje poszczególnych sylab i wyrazów. To jest bardziej… odczucie, wizja. Z tego co wiem sama zna tylko dwa języki, kiedy czasami się odzywa, a dzieje się to rzadko, używa jednego. Uważam jednak, że zna jeszcze jakiś jeden bo przecież każdy coś ukrywa.
- Nigdy nie widziałem prawdziwego nietoperza, choć mój ojciec potrafi przybrać kształt który tak nazywa. Twój język przypomina trochę trzepotanie jego skrzydeł. Bardzo ładnie… Cybernetyczne implanty i podobna technologia nie działa dla martwych. Są co prawda specjalne podzespoły, cała gałąź technologii zwana nekroniką, ale większość z nas nawet nie potrzebowałaby tych wszystkich sztuczek… - Wampir zbliżył usta do ucha Olgi - bo mamy nasze własne. Olga poczuła jak dreszcz przechodzi przez jej kręgosłup. I tylko jego przyczyna nie do końca była jasna. Może to zaniepokojenie, może sama bliskość drapieżnika, a może coś jeszcze innego?
Nie cofnęła się jednak, poprawiając tylko ręce, którymi obejmowała kark wampira.
- Ja widziałam wiele nietoperzy w piwnicach. Nie były wielkie, ale potrafiły rzucić się na twarz człowieka, gdy nieopatrznie wszedł do ich leża. Mnie to nie spotkało, ale ponoć to niezbyt miłe uczucie... - odruchowo spojrzała na obejmujące ją ramiona Tzima. Wampir przekręcił nimi właśnie obracając tym samym swoją partnerkę w tańcu.
- Piwnice… w takich miejscach w dawnych czasach na planecie Ziemia mieszkali czasem przedstawiciele naszego gatunku, potrafili porozumiewać się z organicznymi istotami, zwierzętami takimi jak te nietoperze, szczury, wilki, kruki - Tzimowi sprawiało nieco trudu wydobycie z umysłu nazw stworzeń, których nigdy nie widział, Olga nagle uświadomiła sobie, że wampir prawdopodobnie spędził całe, bóg wie jak długie nieżcie na tym okręcie. - może przechodziłaś kiedyś obok jednego lub jednej z nas nawet o tym nie wiedząc, może nawet któreś z nas położyło kły na twojej pięknej szyi… - mężczyzna pogładził skórę na ramieniu Olgi. Choć kobieta nie drgnęła, na jej ręce pojawiła się gęsia skórka.
- Nie… to raczej byś pamiętała choćby w snach… - wywód Tzima przerwało męskie jęknięcie: Olga zobaczyła jak wampirzyca, namiętnie całuje technika z którym tańczy. Ugryzła go w wargę i zlizała kroplę krwi. Mężczyzna jednak nie wyglądał na spłoszonego, w jakiś sposób wystraszonego, przeciwnie, sam chwycił mocniej kobietę i przycisnął ją do siebie. Ta jednak wyrwała się szybko z jego uścisku nawet nie przy użyciu siły co raczej niesamowitej zwinności, z gracją, zachęcała mężczyznę by za nią podążał, śmiejąc się do niego. Para bawiła się bardzo dobrze. Mocno wstawiona Weronika, zaczęła zaś stawiać bardziej odważne kroki w tańcu ze swoim czarnookim towarzyszem.
Olga przyglądała się temu ze zdziwieniem i odrobiną... podziwu dla nieumarłych?
- A niedawno tak się was bali... - szepnęła zaintrygowana. Dzięki swojemu upgrade’owi nie miała jednak problemów, by nadążyć za partnerem, nie tracąc przy tym rytmu i to nawet jak myślami była gdzieś indziej.
- Cóż mogę, rzec w swojej obronie, skarbie…? - Tzim znów wyszeptał do ucha Polki, następnie przesunął twarzą wzdłuż jej szyi a kobieta poczuła jak coś delikatnie ale jednak ją rysuje.
- Mamy swój magnetyzm, zupełnie jak ty…
Przełknęła ślinę, lecz nie uciekła wzrokiem.
- Może dlatego jestem odporna na twój czar - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem, który jednak zaraz zniknął z jej twarzy, zastąpiony przez zwykłą obojętność. Utwór niebawem się skończył a wraz z nim taniec Olgi i Tzima. Wampir skłonił głowę i pocałował kobietę w rękę.
- Dziękuję Olu. Jeśli wciąż chcesz o coś spytać, nie musisz rzucać moim rodzeństwem po ścianach, po prostu spytaj mnie. Możesz też mnie poszukać, gdy znudzi ci się już podróż… - Tzim uśmiechnął się na pożegnanie i zaczął odchodzić na bok.
Nie zatrzymywała go, choć wyglądała na zdziwioną jego reakcją. Czyżby spodziewała się, że będzie bardziej ją uwodził i naciskał? Sama przed sobą nie miała ochoty odpowiadać na to pytanie. Zamówiła jakiegoś drinka przy barze “byle nie czerwony” i usiadła przy kontuarze, by poobserwować jeszcze ‘wampirzą prywatkę’.
Lody zostały przełamane i zarówno żywi jak i umarli bawili się ze sobą dobrze. Wampiry przemycały małe “kąśnięcia” pod płaszczykiem zalotnych pocałunków. Co ciekawe, musiało się to podobać ludziom, biorąc pod uwagę wyraz twarzy, gesty i odglosy. Co jakiś czas para znikała z parkietu i chowała się w cieniu. Samej Olgi nie zaczepił już żaden wampir, choć kilku ludzi zaproponowało jej taniec. Ona jednak odmawiała, czując że nie należy ani do świata żywych, ani umarłych. Nawet nie potrafiła upić się na smutno, gdyż jej organizm nie podlegał już ludzkim nawykom. W pewnym momencie wstała i ruszyła do wyjścia, by udać się na spoczynek w swojej kajucie. Samotność odczuwana w pojedynkę była mimo wszystko mniej bolesna niż ta odczuwana w tłumie świetnie bawiących się istot.
Olga wróciła do kajuty i położyła się na łóżku. Jeśli chciała spać nie musiała przejmować się problemami z zaśnięciem, miała to po kontrolą, wystarczyło tylko chcieć usnąć… I tak zrobiła.

***

330
[MEDIA]http://www.bosoldworld.net/M40_12.jpg[/MEDIA]
Przedświt był ogromnym statkiem. CCI Elżbiety wyszukiwał w czasie rzeczywistym najróżniejsze informacje na temat okrętu. Pojazdy podróżujące przez Niematerię nie były przystosowane do prowadzenia działań wojennych. Ich zadaniem było przecież jedynie pojawiać się i znikać z platform kosmicznych doków. Jednak gdy na Ur tysiąc lat temu ludzkość zdobyła tą technologię wykorzystano i zkanibalizowano to co akurat było pod ręką. A w tamtym czasie i miejscu Pierwsza Flota Ekspedycyjna miała całkiem sporo wraków. Przedświt był kiedyś atomowym liniowcem, jednym z pierwszych jakie ludzkość wyprodukowała. W tych antycznych czasach Ziemscy wizjonerzy budowali okręty nie po to by dotrzeć do gwiazd, lecz by je zdobyć!
To się czuło na każdym centymetrze każdego korytarza.
- Ja nazywam się Bru - odezwała się wampirzyca po kilkuminutowej, cichej podróży przez korytarz w którym albo było ciemno, albo światło migotało w jakimś awaryjnym trybie - wolałam nie mówić przy czarowniku, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, Elu.
- To nie jest tak, że i tak może znać twoje imię? - Polka spojrzała na wampirzycę szczerze zaskoczona. - Nic się nie stało.
- Z czarownikiem nigdy nic nie wiadomo, ostrożności nigdy za wiele. - wyjaśniła idąca przodem wampirzyca nie odwracając się.
Podróż trwała dobre dziesięć minut, dwa razy para skorzystała z windy w tym w jednej panowała całkowita ciemność. To znaczy panowałaby gdyby oczy Elżbiety nie włączyły oświetlenia. Z dwojga pasażerów to prawdopodobnie Polka mogłaby teraz kogoś przestraszyć…

Trzecia winda nie działała więc Elżbieta musiała skorzystać z długiej, stalowej drabinki.
Bru ruszyła pierwsza, wydawało się, że w ogóle nie dotyka podrdzewiałych szczebli gdyż metal czy jej ubranie nie wydawał przy tym żadnego dźwięku.

W czasie całej drogi nowe, super czułe zmysły Polki nie dały jej oznak jakiegokolwiek towarzystwa, do tego cała okrętowa maszyneria która jako tako działała, wydawała się ograniczać do hydraulicznych rozwiązań, które nie urwały by dupy pewnie i w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Na hologramy i inne bajery nie było co liczyć.
- To naprawdę uroczo, że będziesz z nami podróżować Elu. - powiedziała Bru gdy obie stanęły w drzwiach do kajuty przydzielonej Polce. - Wiesz, razem z rodzeństwem organizujemy małe spotkanie integracyjne, będzie trochę muzyki, jedzenie, picie… mam nadzieję, że wpadniesz.
- Nie chciałabym przeszkadzać. Wciąż uczę się o teraźniejszych zwyczajach. - Ela uśmiechnęła się niepewnie do swojej rozmówczyni. Ten statek ją przytłaczał i obawiała się, że załoga może na niej wywrzeć podobne wrażenie.
- To nie przeszkadzaj - Bru uśmiechnęła się figlarnie - po prostu przyjdź, napij się, potańcz trochę, przecież wcale nie musi być tu tak zimno i martwo…
Polka zaśmiała się cicho.
- Nie jestem typem tańczącym. - Profesorowa e jej głowie zaprotestowała na to wierutne kłamstwo. Ona tańczyła rewelacyjnie. - Ale przyjdę.
- Świetnie! mój brat przyjdzie po ciebie za… jakiś czas. Nie musisz oczywiście zostawać w kajucie, znajdziemy cię, gdziekolwiek byś nie poszła. - Bru zapewnila z uśmiechem , zanim zostawiła kobietę samą.
Polka odprowadziła wampirzycę wzrokiem. W porównaniu z Tatianem wydawała się być całkiem normalna.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 12-09-2018, 08:48   #48
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
319
Olgę obudziło okropne zimno i nieprzyjemny ból na całej powierzchni ciała. Ciśnienie spadło dramatycznie a temperatura była już na minusie. Na domiar złego Polka leżała twarzą na suficie swojej kajuty… Gdzieś z jakiejś odległej części pokładu dobiegało wycie syreny alarmowej.

Jęknęła, ale zaraz potem użyła swoich wspomagaczy, by mimo bólu spróbować przepełznąć w stronę wyjścia z kajuty. Nawet jeśli miała pełzać po suficie.
- Tzim... po...mocy... Tzim... - szeptała posiniałymi wargami. Tlenu też jakoś dużo nie było, na szczęście Olga nie potrzebowała go tak bardzo, przynajmniej na razie. Kobieta w kilku susach doczłapała po suficie do drzwi. W korytarzu fruwały kawałki połamanych elementów poszycia, na końcu zza rogu wychyliła się twarz wampira (albo może wampirzycy) z prawdziwie potwornie długimi zębami. Trupioblada postać natychmiast skupiła uwagę na Polce.
- Żywa! jest tu żywa!
Czy to dobrze? A może chcieli ją zabić i teraz będą chcieli ją dobić. Mimo potwornego bólu i pragnienia by ktoś mu zapobiegł, Olga zamarła, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- To łap ją i ciągnij do starej sterowni! - odpowiedział żeński lecz dość nieludzki głos. Zębiasty wampir kiwnął i zaczął biec w kółko po suficie, ścianach i podłodze, spiralnie w stronę Olgi.
- Choci choci choci! - wołał do Polki wyciągając do przodu szponiaste ręce. Olga czuła okropny ból w prawym oku, a potem coś w nim głośno trzasnęło. Zaczeła widzieć rysę, jakby coś jej pękło.
Olga zawyła boleśnie, starając się przysunąć do wampira.
- Pomóż... mi... Tzim... pomóż... - jęczała z trudem.
Wampir wreszcie dorwał kobietę w swoje łapska i mocno pociągnął za sobą. Olga dosłownie frunęła z ogromną prędkością przez korytarze, nagle poczuła na twarzy jakąś wilgoć a w ustach posmak krwi. Przed nimi w korytarzu była czerwona “chmura” czy raczej… plama. Z za niej zaś dochodziły nieludzkie wrzaski. Groza sytuacji dotarła do irii mimo jej własnego cierpienia. Nie chciała myśleć, co stało się z tymi wszystkimi ludźmi, jednak... i tak już chyba wiedziała.
- Oj… lepiej nie tędy… - zębiasty wampir, postanowił zmienić drogę i skręcił w inny korytarz. W czasie całej tej dzikiej przejażdżki po korytarzach Cienia Umy, Olga wielokrotnie uderzyła o jakieś fruwające w powietrzu przedmioty. Głównie metalowy złom.
- Przeszaszam, szaszam szaszm, paam pam pam… - wampir rzucał od czasu do czasu za siebie. Olga dzięki CCI rozumiała tyle, że zmierzają na dawny mostek okrętu. Nieużywanego zapewne od tysiąca lat…
Wreszcie, wampir dociągnął Polkę na miejsce. Na mostku było już kilka wampirów, jedni stali na podłodze, inni na ścianach i suficie, nieumarli musieli mieć swoje sposoby kontrolowania położenia w nieważkości. Wampiry wyglądały marnie, wszystkie miały jakieś uszczerbki, dwóm brakowało ręki inne miały otwarte rany na piersi czy głowie. Wśród tej zbieraniny Olga rozpoznała Tzima, twarz mężczyzny była w zasadzie marmurowo biała.
- Szybko! posadź ją na fotelu! - Tzim polecił zębiastemu. Olga zobaczyła stary fotel… kapitana kosmicznego pancernika atomowego.
Czemu to miało jej pomóc? Tego nie wiedziała. Jej umysł zasnuwała mgła cierpienia, z którą nie radziły sobie nawet jej wspomagacze. Mimo to starała się jednak zachowywać przyjemność.
- Co się... stało? - zapytała z trudem, pozwalając się ciągnąć zębatemu wampirowi na fotel.
Po pytaniu Olgi nastąpiła dość gwałtowna wymiana zdań między nieumarłymi, która obfitywała w wiele warknięć, pisków i innych dźwięków z których jednak żaden nie był zrozumiałą mową. Ostatecznie, gdy Polkę wciągnięto już na tron dowodzenia, odezwał się Tzim.
- Jesteśmy na miejscu…. tylko miejsca tutaj nie ma. Wokół nas powinna być stacja, ale jej nie ma, jesteśmy w przestrzeni.
Nie do końca to rozumiała. Nie do końca była w stanie domyślić się jak to wpływa na statek. Spróbowała przekrzywić głowę w kierunku Tzima. Nagle zaczęła żałować, że tak szybko go zbyła, że nie wykorzystała okazji, która - być może - już nigdy się nie nadarzy.
- Co... teraz? - zapytała.
- Podróżowaliśmy przez Niematerię, teraz jesteśmy w kosmosie. Ten okręt nie latał od tysiąca lat, nawet jeśli coś tu jeszcze działa… nikt nie wie jak tym sterować, jak latać. Nikt poza tobą.
- Ja też nie... - próbowała zaprotestować, po czym jednak umilkła i zagryzła zęby. Spróbowała się skupić na kokpicie, zobaczyć w nim cokolwiek, co dałoby jej wskazówkę odnośnie tego, jak powinna obsługiwać statek.
Olga szybko zrozumiała, że okłamuje Tzima. Oczywiście, że wiedziała jak pilotować pancerniki sprzed tysiąca lat. Umiała pilotować milion innych rzeczy. Owszem, niektóre pojazdy były “tajne i poufne” więc nie wiedziała o nich nic, ale Pancernik, i to stary? Bez żartów. Kobieta dotknęła kokpitu najeżonymi sensorami opuszkami palców. Przede wszystkim potrzebowała tu więcej zasilania. Szybko przeszukała wszystkie obwody, skierowała odpowiednie środki do systemów podtrzymywania życia na mostku. Zatrzasnęła śluzę (niemal nie ucinając jednemu wampirowi nogi) i wyrównała nieco ciśnienie w pomieszczeniu. Ból zelżał. Napęd okrętu nie działał, mogła co najwyżej dryfować na dopalaczach. Mapa nie działała, wszędzie brakowało energii.
Sprawdziła też poziom tlenu. Dla niej samej wystarczyłoby go na kilka godzin.
- Mamy mało energii - powiedziała na głos, po czym dodała - Jak zwykle wykonywaliście te swoje skoki? Możecie gdzieś nas przenieść?
Tzim popatrzył na swoje rodzeństwo.
- Starsi wpadli w szał… nie będziemy ich nachodzić dopóki im nie przejdzie. Jesteśmy w nie najlepszym stanie i… - oczy wampira zabłyszczały - bardzo głodni. Wejście w Niematerię w takim stanie nie skończy się dobrze. - inny nieumarły, wampirzyca, zadała pytanie:
- A mało energii to coś źle? - zapytała zaniepokojona.
- Nie wiem na jak długo to wystarczy, a poza dryfowaniem niewiele możemy. W dodatku mapy nie działają, więc nie potrafię określić gdzie moglibyśmy w ogóle lecieć.
- Jesteśmy tam gdzie powinniśmy być! - Tzim powiedział nieco ostrzej niż chciał, szybko się odwrócił i schował twarz w bladych dłoniach. W międzyczasie Oldze udało się przekierować nieco energii na moduł komunikacji dalekiego zasięgu, który wydawał się działać, wyglądało na to, że ktoś stara się skontaktować ze statkiem z zewnątrz. Olga mogła odsłuchać wiadomość sama, lub puścić ją z głośników dla wszystkich na mostku.
Zdecydowała się na to pierwsze rozwiązanie.
“Korweta Pszczelarz 3 do… do czegoś oznaczonego jako Atomowy Pancernik Cień Umy, czy ktoś mnie słyszy?” - zapytał dość troskliwy męski głos.
Olga odetchnęła, choć mogło być na to za wcześnie. Faktycznie była jednak teraz jak ćma, chwytająca się nadziei jakby to był płomień.
Puściła na głos komunikat, po czym odpowiedziała na niego:
- Tu ćma. Tu ćma. Potrzebujemy pomocy. Powtarzam: potrzebujemy pomocy. Napęd nie działa. Załoga w większości ranna lub... - zająknęła się - nie żyje.
Wampiry podskakiwały słysząc człowieka, nie wiadomo czy z radości czy głodu…
- Czekaj - Mężczyzna z Pszczelarza sprawdzał coś pewnie po swojej stronie - to jest ten ekspres przez Niematerię z Wrót Domeny? ale macie szczęście! Możemy zadokować i zabrać ocalałych.
Olga zacisnęła wargi, patrząc w oczy Tzima. Chwilę wahała się, po czym jednak powiedziała przez komunikator.
- Z tym że większość ocalałych to wampiry. Musicie... być ostrożni.
Nastała nieco dłuższa pauza po czym mężczyzna spytał prosto z mostu:
- A ty? też jesteś… pilotem?
- Nie. Ja... jestem żywa... choć nie wiem jakim cudem. - przyznała, zastanawiając się czy wampiry nie zechcą zmienić tego stanu rzeczy po jej wyznaniu.
Znów długa cisza po której przyszła zakodowana wiadomość. Znow, Olga mogła ja odcyfrować i puscić z głośnika lub przesłuchać prywatnie. Doszła do wniosku, że skoro wiadomość jest zakodowana, prawdopodobnie przeznaczona jest tylko dla niej, toteż puściła ją na prywatnym kanale.
“Czy jest jakaś szansa na to, że piloci słyszeli naszą rozmowę?”
“Słyszeli dotychczas wszystko. Powstrzymują się... znaczy większość z nich, ta która jest ze mną. Panują nad sobą... na razie” - odpowiedziała za pomocą CCI Olga.
- Mogę cię zabrać, ale tylko ciebie, to jest cywilny okręt, zdarzyła się okropna katastrofa, stacja… stacja spadła… - mężczyźnie załamał się głos - spadła w atmosferę, miliony ludzi umarło natychmiast i jeszcze na planecie… słuchaj, nie zabiore, żadnego z tych pilotów, za kilkaset godzin powinni się wyłączyć, jak całkiem zabraknie im krwi, wtedy ktoś inny może zająć się ładunkiem i resztą, rozumiesz?
Olga poczuła jak krew zastyga jej w żyłach. Część jej osobowości nie miała problemu, by porzucić istoty, których w gruncie rzeczy nie znała, druga część jednak niby mantrę powtarzała w głowie “nie zostawiamy swoich, nie zostawiamy swoich, nie zostawiamy swoich”.
Kobieta podniosła oczy na przywódcę wampirów, jakby spodziewając się, że ten domyśli się rozwoju wydarzeń.
Tzim jeżeli się na coś patrzył, nie była to Olga. W Polkę wwiercała notomiast wzrok wampirzyca, która już wcześniej zadała pytanie o energię.
- Czemu przestał mówić?
Kobieta spojrzała na nią, walcząc chwilę ze sobą samą. “Nie zostawiamy swoich”.
- On nie ma możliwości wziąć na statek nas wszystkich. Nawet jeśli... będziecie się zachowywać. Powiedział, że weźmie mnie, skoro mogę tu umrzeć i razem polecimy po pomoc. Wam... wam się nic nie stanie, najwyżej zapadniecie w sen. - mówiła niepewnie.
Ani Olgi ani CCI nie wiedziały, czy na mostku już wcześniej było aż tak cicho, czy to była kolejna sztuczka nieumarłych. Gdyby cisza mogła ogłuszyć, brzmiałaby właśnie tak. Tzim przekręcił głowę w stronę Polki choć nie uniósł wzroku, jego skóra była teraz ciaśniej naciągnięta na kości.
- Brzmi racjonalnie. - powiedział głosem, który nie przypominał tego jaki pamiętała Olga. - będziesz w stanie sama ruszyć w stronę doku?
Poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło.
- Tak... chyba tak... - odpowiedziała, sprawdzając jeszcze drogę, po czym odpięła się od fotela. Zaczęła dryfować w stronę śluzy, nie spuszczając jednak oczu z Tzima.
- Przepraszam... obiecuję, że sprowadzę pomoc i... - Podejrzana wilgoć zalęgła się w jej spojówkach. - I znów zatańczymy.
Wampir odwrócił głowę. Nie powiedział już nic więcej, żaden z nich tego ni zrobił. Olga dryfowała w absolutnej ciszy, wśród słabej poświaty migoczących lamp awaryjnych.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 03-11-2018, 17:44   #49
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
330
Kajuta Elżbiety nie była jakoś specjalnie brudna, po prostu chyba nikt nie sprzątał jej po ostatnim pasażerze. Pewnie po przedostatnim też nie.

[MEDIA]http://oi58.tinypic.com/el4rqs.jpg[/MEDIA]

W głowie polki rozległo się głośne jęknięcie profesorowej. Agentka westchnęła tylko ciężko i sięgnęła do swojej szyi.
- Kombinezon. - W jej głosie pojawiła się rezygnacja. Jedno było pewne profesorowa nie zazna spokoju, jeśli pokój nie będzie lśnił. Pozwoliła ubraniu się przekształcić, znów odrobinę dziwiąc się temu co urządzenie wykonało z jej wyobrażeniem.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/a9/9c/bc/a99cbc3ca57113744d32532cc9e4cfc6.jpg[/MEDIA]

Machnęła na to ręką i zabrała się za ogarnianie kajuty, pozwalając by CCI podpowiedział jej gdzie może znaleźć jakąś szmatkę i ewentualna czystą pościel.
CCI jednak natychmiast utwierdził Elżbietę w przekonaniu, że na całym okręcie nie działa nic kompatybilnego ze standardowym, współczesnym sposobem nawigacji. Nie mogło to wynikać z wieku pojazdu, gdyż tego rodzaju technologia istniała już i była powszechnie stosowana nawet przed powstaniem Pierwszej Floty, która oddała liniowca do użytku. To musiało być jedna z wielu krytycznych awarii wymagająca serwisowania, lub wręcz celowy zabieg. W załączniku do tej ostatniej myśli CCi podsunął Elżbiecie wspomnienie Tatiana i jego ekscentryczności.
Poza brakiem nawigacji, nie było też systemów łączności czy induktorów energii. Ten ostatni fakt odbijał się na garderobie Elżbiety. Zasilanie było na krytycznym poziomie co sprawiało, że kobieta mogła zmienić kształt swojego ubrania może jeszcze z dwa razy w czasi bytności na okręcie.

Kajuta przypominała tą okrętową, chociaż raczej bardziej na jachcie pasażerskim, niż okręcie wojskowym. Na jednoosobowym łóżku leżał koc z syntetycznej wełny. Nie pachniał co prawda poprzednimi lokatorami ale był zmięty i wyglądało na to, że ktoś go już używał. Kiedy? Nie wiadomo. Na ścianach w kilku miejscach Elżbieta wypatrzyła charakterystyczne rysy, którymi ludzie zwykli odmierzać upływ dni w koszarach, bunkrach czy więzieniach. Niektóre liczby wydawały się nierealne, na przykład oznaczenia koło drzwi wskazywały, że ich twórca spędził tu ponad sześćdziesiąt sześć lat!

Polka nie dysponowała żadnym schematem Przedświtu, zresztą jeśli nawet takowe gdzieś istniały to zapewne były albo tajne albo poufne. Jednak CCI wygrzebał z wszczepionego Elżbiecie banku pamięci schemat linowca z czasów Pierwszej Floty. Tym sposobem Polka miała względnie dobre pojęcie jak poruszać się po okręcie jak i po własnej kajucie, szybko odnalazła półki i szuflady w których winny znajdować się jakieś zapasy. Niestety jedynym przedmiotem jaki kobieta znalazła był stary KO, przypominający Elżbiecie kartkę z bloku technicznego. Polka była w stanie natychmiast określić wiek znaleziska, ten model został wyprodukowany 236 lat temu. Oczywiście mógł być używany znacznie później jednak jego bateria powinna wystarczyć na maksymalnie dziesięć lat bez ładowania. Ten tutaj był całkowicie “martwy”.

Ela zrobiła tyle ile tylko była w stanie. Wytarła kurze poszewką, uznając, że na chwilę może zrezygnować z poduszki i przeprała ją w niewielkiej umywalce. Zlew był tak mały, że ledwo mieściły się w nim ręce. Kajuta nie posiadała własnej łazienki jednak z planów liniowca wynikało, że łaźnia znajduje na tym samym pokładzie, zupełnie niedaleko.
Poukładała też pościel i każdą rzecz która była przekrzywiona lub wywrócona. Gdy w jej głowie zapanował profesorski spokój usiadła na łóżku ze swoim znaleziskiem. Zastanawiała się, czy jest w stanie go jakoś na chwilę podładować i zadało to pytanie CCI… będzie musiała mu nadać jakieś imię. W jej głowie i tak trwała ciągła walka profesorowej z agentką i trzeci bezimienny czynnik wydawał się jej być odrobinę dziwny. Nanotechnologia w jakiej wykonany był KO wymagała specjalistycznych przyrządów. Gdzieś na statku powinny się takie znajdować. Z drugiej strony przydzieleni z Wrót technicy powinni być bardziej niż kompetentni by postawić urządzenie na nogi. Niestety jej kostium nie umożliwiał teraz spakowania czegokolwiek, a ona wolała ograniczyć jego zmiany. Odłożyła KO na miejsce. Przejdzie się, jeśli trafi na techników to spyta czy mogłaby przynieść coś takiego do wglądu. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju upewniając się, że satysfakcjonuje ją jego stan i ruszyła na spacer.
Przedświt miał trzynaście pokładów. W innych czasach, jako okręt liniowy mógł mieć kilkuset osobową załogę, a pomieścić mógł nawet więcej. Współcześnie okręt pozostawał w zasadzie pusty. Większość drzwi była otwarta, pomieszczenia w najlepszym przypadku wyglądały na dawno opuszczone i nieużywane, w najgorszym na zdemolowane celowo. Kilka kajut miało zamknięte drzwi, co sugerowało, iż może zostali w nich zakwaterowani pasażerowie, jak choćby technicy. Kilku z nich Elżbieta spotkała w pomieszczeniu które kiedyś musiało być ambulatorium. Dwóch skośnookich mężczyzn serwisowało waśnie moduł do produkcji syntetycznej krwi.
Ela podeszła do techników.
- Przepraszam… byłam ciekawa czy moglibyście mi z czymś pomóc. - Uśmiechnęła się przyglądając się urządzeniu nad którym pracowali. Mężczyźni aż podskoczyli.
- Cholera, ale mnie wystraszyłaś! - wyznał pierwszy ocierając czoło.
- Cześć, dobrze, że tu jesteś. - odezwał się drugi - ci piloci sprawiają, że ciarki chodzą mi po plecach.
- Ano - przyznał pierwszy - widzieliśmy takiego jednego bez skóry na twarzy, czaisz? masakra.
- Ano, ano - potwierdził drugi - co tam siostra potrzebujesz?
- Znalazłam w swojej kajucie stare KO - Ela podała jego parametry w oparciu o wiedzę przekazana jej przez CCI. Na niej piloci nie robili żadnego wrażenia, ale może dlatego, że poznała jedynie Bru. - Byłam ciekawa co zawiera ale muszę go najpierw podładować.
Technicy spojrzeli po sobie i kiwnęli głowami
- No jasne, przynieś, możemy go podładować z trzeciego pokładu, Tam jest dobre zasilanie ze stabilnym napięciem, tutaj… - mężczyzna wskazał na syntezator krwi - tutaj niczego nie będziemy testować, to musi zawsze działać…
- Ok to niebawem bym to podrzuciła… - Ela uśmiechnęła się do mężczyzn po czym coś ją tknęło. - Czy kojarzycie może gdzie jest jakaś kantyna?
- Ta w której ma być ta cała impreza…? - powiedział jeden z mężczyzn po czym oboje spojrzeli z wyczekiwaniem na Elżbietę - A idziesz? wszyscy czuliby się znacznie bezpieczni jeśli byś poszła. Nigdy nie wiadomo co pilotom może do tych głów przyjść.
- Zostałam zaproszona, więc tak pojawię się. - Polka przyjrzała się mężczyznom. - Podobno piloci nie powinni atakować innych.
- Podobno nie. - zgodził się technik - ale wyczujesz?
- W sensie atak? - Ela zdziwiła się lekko. Z jakiegoś powodu wydawało się jej, że atak wampira powinien być dość bezpośredni, ale na wszelki wypadek dopytała o to CCi. Jednak Elbieta nie przypominała sobie niczego na ten temat.
- Cao świruje - technik powiedział za swojego kolegę - ale faktycznie, cholera wie z tymi pilotami. Latanie z jednym potrafi być upierdliwe a tu jest jakaś cała pieprzona szkółka tych dziwaków.
- Fakt faktem na pewno się pojawię. - Ela powróciła do swojego uśmiechu. - Zaraz przyniosłabym wam to KO, dobrze?
- Jasne jasne - zapewnił Cao - nie ruszamy się póki to tutaj nie działa na sto procent!
Ela przytaknęła i wróciła się do pokoju nieco okrężną drogą. Z tego co zrozumiała mogła się swobodnie kręcić po pokładzie i zamierzała z tego skorzystać.
Polka nie znalazła po drodze nikogo i niczego poza dawno opustoszałym składem broni. W dawnych czasach na tym pokładzie musiał znajdować się mały garnizon. Gdy Elżbieta wychodziła z pokoju ze starym KO w ręce niemal wpadła na mężczyznę który znalazł się tam właściwie znikąd.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/da/ab/c0/daabc0974166cb5b3c45c5ee5d8d70e4--vampire-diaries-season--vampire-diaries-damon.jpg[/MEDIA]

Martwego mężczyznę.
- Cześć. Co robisz?
- Cześć… - Agentka z rudem zapanowała nad profesorową, która w jakimś dziwnym odruchu chciała wymierzyć policzek, mężczyźnie który je wystraszył. - Chciałam coś pokazać technikom.... Czy mogę ci jakoś pomóc?
Mężczyzna zmierzył Elżbietę wzrokiem.
- No pewnie, że tak! - zaśmiał się po czym wskazał palcem na trzymany przez kobietę przedmiot - To chcesz im pokazać? a to coś nowego?
- Podobno staroć, ale jestem ciekawa jego zawartości. - Polka spróbowała się uśmiechnąć. - Tak w ogóle to jestem Ela. - Wyciągnęła dłoń w kierunku wampira.
Mężczyzna przyjął dłoń w swoją własną, zimną.
- Ja jestem Mal. - powiedział - przejść się z tobą?
Ela zaśmiała się.
- Będzie mi bardzo miło. Choć technicy nieco się was boją, a nie chciałabym ich rozpraszać. - Polka zamknęła za sobą drzwi kajuty. - Jakby nie patrzeć serwisują wasze źródło pożywienia. - słysząc to Mal przewrócił oczami.
- Jeszcze tam są? wszyscy technicy zawsze biegną do tych modułów, zupełnie jakby nic innego nie wymagało tu naprawy - w chwili gdy wampir to wypowiadał zgasła za nim jedna z lampek - no nic… sami się na tym znają najlepiej. Chodź, przejdziemy się.
- Dobrze. - Polka ruszyła za wampirem. - Chyba nie ma się co im dziwić prawda? Pilot z którym leciałam wcześniej wydawał się być całkiem szalony. To potrafi napędzić stracha.
- Doprawdy? - wampir nie przestawał się uśmiechać. - A mi się zawsze wydawało, że to ludzie są szaleni, używać nas jako pilotów, znikać całe statki w jednym i pojawiać w innym zakątku wszechświata.

Technicy byli marnymi aktorami, blade uśmiechy jakimi powitali towarzysza Elżbiety były aż nadto wymowne. Polka nieco wyprzedziła wampira i wręczyła mężczyznom KO.
- Jakbyście mogli na to zerknąć. Najwyżej jutro się po to zgłoszę. - Mrugnęła do nich i wróciła do wampira. Dopiero gdy odeszli kawałek odezwała się do niego ponownie.
- Ludzie potrzebują podróżować, wierzę, że gdyby był inny sposób staraliby się to robić inaczej choć…. Przyznam się że taka zależność jest na swój sposób ciekawa.
Mal podrapał się po brodzie.
- Był inny sposób, ale ludzie musieliby wtedy żyć wiecznie, a to nawet dłużej niż wy - mrugnął do cybnetki.
- Wy? - Spytała nie do końca rozumiejąc o czym mówi wampir. Mal zaciągnął się powietrzem.
- Nie potrzebuję implantów by widzieć kim jesteś, nie zestarzejesz się w tym stuleciu, nie zestarzejesz się w przyszłym.
 
Aiko jest offline  
Stary 04-11-2018, 11:40   #50
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

319
Korweta Pszczelarz 3 nie była jakąś specjalnie małą jednostką, jednak w każdym pomieszczeniu, czy nawet korytarzu, Olga musiała przeciskać się między stłocznymi, często wystraszonymi ludźmi. Polki nic już nie bolało, a obraz z pękniętego oka korygował specjalny awaryjny skrypt.

Przez pewien czas cybnetką nikt się specjalnie nie interesował. Jednak wreszcie zabiegana logistka, Mia 56980, skupiła swoją uwagę na Oldze.
- Przepraszam, 319? - dziewczyna zastukała dłonią o ramię wyższej od siebie Polki - kapitan chciałby żebyś spotkała się z nim na mostku.
Wciąż nieco oszołomiona i pełna wyrzutów sumienia Olga spojrzała na kobietę ponuro, po czym skinęła głową.
- Gdzie to jest? - zapytała mechanicznie.
- Proszę za mną. - powiedziała logistyka i ruszyła przedsię.

Mia poprowadziła Olgę pod śluzę za którą znajdował się mostek. Uwadze Polki nie uszło, że jak do tej pory była jedyną białą na pokładzie Pszczelarza. Mia, podobnie jak wszyscy inni ludzie była azjatką.
- To tu - dziewczyna skłoniła lekko głowę iw momencie w którym śluza zaczęła się otwierać sama obróciła się na pięcie.

Na mostku znajdowały się trzy osoby, jedna kobieta w średnim wieku o orientalnych rysach oraz dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich był młodym azjatą, drugi przypominał niskiego, południowo amerykańskiego indianina, koło trzydziestki. Tego ostatniego Olga rozpoznała po głosie, to z nim rozmawiała z pokładu Cienia Umy.
- Specjalistka Olga - powiedział indianin głosem sygnalizującym spore przemęczenie - Opiekun Set’An przekazuje swoje pozdrowienia, dostaliśmy rozkaz przetransportowania cię na jego osobistą barkę.
- Rozumiem - powiedziała kobieta, rozumiejąc tylko tyle, że znów jakiś wysoko postawiony “ktoś” wyciągał ku niej swoje macki. Nie dbała o to jednak teraz, czując, że nie bardzo ma na to wpływ. A i coś innego zaprzątało jej głowę.
- Co z ekipą z Cienia Umy? Kiedy ktoś im przybędzie na ratunek? I co właściwie stało się z tą stacją? - Mężczyzna, nad którym wisiało “Kwele Hakubi137, Kapitan zaopatrzenia” potarł skronie.
- Musiała nastąpić jakaś awaria, usterka albo może… nie wiem, kolizja? Na razie wiadomo tylko, że Stacja zderzyła się z planetą powodując tam ogromne zniszczenia, to może skończyć się nawet atomową zimą. Jeśli będzie wiadomo coś więcej, to pewnie i tak nikt nam nie powie… - zakończył z słabo ukrywaną złością, po czym odwrócił się od Olgi i spojrzał na jeden z monitorów. Polka zauważyła, że sprawdza tam status ocalałych, prawdopodobnie w poszukiwaniu kogos znajomego.
- Trudno powiedzieć - odezwał się wreszcie - to nie jest teraz najważniejsze.
- Dla mnie jest. Złożyłam im obietnicę - powiedziała, patrząc mu w oczy - Jeśli chcecie żebym współpracowała, proszę... tak, wciąż proszę, abyście wezwali dla nich pomoc. Oni cierpią.
Mężczyzna wypuścił z siebie powietrze.
- Sios… - ugryzł się w język i spróbował jeszcze raz, spokojniej. - Nie mówię, że dla ciebie nie jest. Każdy kogoś stracił, każdy tu cierpi, wszyscy, których tu dziś widzisz, stracili cały swój świat, większość z nich cały świat jaki kiedykolwiek widziała gołym okiem. Ktoś kiedyś zajmie się Transporterem i jego pilotami, ale nie my tutaj, ani nikt z kim ja mogę się skontaktować. No chyba, że ty masz możliwość załatwić to z samym Set’Anem kiedy już do niego trafisz. Jeśli masz taką możliwość, proszę spytaj go o moduł 35, czy ktoś stamtąd przeżył? Tam pracowała moja partnerka.
Olga z lat 90-tych miała ochotę zaśmiać się w twarz mężczyzny. Ta druga jednak potrafiła wczuć się w jego tragedię. Sama straciła na wojnie ukochanego.
- Zapytam, ale chcę, byś zrobił też coś dla mnie - powiedziała z uporem - Przekaż informację o Cieniu Umy jakiemuś wampirowi. Komuś z ich gatunku, kto jest w stanie pojąć, co oni tam teraz przeżywają. Tylko o to cię proszę. Przekaż informację w razie, gdybym ja nic nie ugrała.
Kwele już miał zupełnie mechanicznie przytaknąć gdy zawahał się.
- W zasadzie to nie wiem czy to byłoby przekazane transporterom przez Niematerię w skrypcie manifestu. Zgłoszę twoją prośbę najbliższej stacji, może coś z tym zrobią. - Mówił kapitan, a na ekranach za nim widać już było informacje o zbliżającym się okręcie Set’Ana. Kolisty pojazd przypominał właściwie małą stację.
Olga skinęła głową. Nie była zadowolona, ale czuła, że tylko tyle jest w stanie tu uzyskać.

***

Barka Babilon, nie była może tak obszerna jak Stacja, jednak wciąż pozwalała na cieszenie się dużą przestrzenią. Na Babilonie działały wizualizacje więc Olga mogła mieć scenerię jakiej tylko zapragnęła. Domyślną były zaś ociekające ozdobami ze złota i kamieni szlachetnych wnętrza przywodzące na myśl prawdziwy Babilon. Polkę przywitała biała kobieta, którą agentka gwiazd rozpoznała natychmiast: Monica Bellucci! wypisz wymaluj.
Włoska aktorka w skąpej bieliźnie stała przed Olgą.
- Bądź pozdrowiona siostro - powiedziała Bellucci - proszę, podążaj za mną.
- Nie jestem twoją siostrą - warknęła już bardziej odruchowo Olga, po czym udała się za kobietą.
- Jesteś tą aktorką? - zapytała w końcu, nie mogąc okiełznać ciekawości.
Monica obdarzyła Olgę niemal zalotnym uśmiechem lalki ale nic nie odpowiedziała. W korytarzu Polka minęła kilka innych kobiet. Znanych kobiet…
Partyzantka rozpoznała między innymi Helenę Grossównę i Gretę Garbo, Agentka Catherine Deneuve i kilka innych. Wszystkie kobiety wydawały się w tym samym wieku, coś między dwadzieścia, trzydzieści lat.
Monica doprowadziła Olgę do pomieszczenia w którym na kanapach siedziało jeszcze więcej białych “celebrytów” tym razem także mężczyzn, choć w równie skąpych co Monica strojach.
[MEDIA]http://patriotsjerseysale.us/wp-content/uploads/2018/05/luxury-classic-interior-design-image-result-for-moroccan-majlis-interior-interiors-luxury-500-x-375-pixels.jpg[/MEDIA]
- Jak leci mała? - zagaił ją męski głos w tym samym momencie gdy do nozdrzy doleciał znajomy zapach papierosowego dymu. Lemmy Kilmister siedział na sofie w samych, złotych bokserkach z założonymi nogami. Oczywiście kopcił.
To był świat, który Olga - agentka gwiazd znała, jednak który nijak nie pasował do realiów, w których obecnie się znalazła. Czyżby traciła rozum? Dopiero co oglądała upiorną scenerię na pokładzie Cienia Umy i patrzyła w twarz wampira, który walczył z głodem, a teraz to... Naprawdę nie była na to gotowa. Nie teraz.
- Załoga z Cienia Umy pilnie potrzebuje pomocy. - zameldowala, stając sztywno, jakby wciąż była w organizacji wojskowej. Ani słowa o swoim zdziwieniu otoczeniem, czy o tym, że rozpoznawała twarz rozmówcy i... nijak nie potrafiła uwierzyć, że rozmawia z tym prawdziwym Lemmym.
- Skoro tak mówisz. - Lemmy wypuścił dym i strzepnął popiół z peta na podłogę.
- Co za wymiary… - zza pleców doszedł Polkę nowy męski głos.
[MEDIA]http://www.tracking-board.com/wp-content/uploads/2015/10/Eddie_Murphy.jpg[/MEDIA]
Set’An klasnął w dłonie wyraźnie zadowolony z tego co widział (a patrzył prosto na Olgę). Czarnoskóry ubrany w białą, przypominającą sutannę tunkę świecił uśmiechem śnieżnych zębów.
Wszystko w Oldze skręcało się teraz ze złości na takie traktowanie i dopominało ciętej riposty. Jaki jednak to miało cel? Skoro ten pajac miał możliwości, by zrealizowała dane Tzimowi przyrzeczenie, postanowiła powściągnąć temperament.
- Jeśli chcecie, bym z wami współpracowała, to im pomóżcie - powiedziała neutralnym tonem, pozwalając się oglądać jak... jak jakaś klacz na giełdzie.
Set’An przekręcił głowę, teatralnie obejrzał się za siebie po czym znów uśmiechnął się radośnie.
- Podoba mi się ta trzecia osoba… Specjalistko 319, z tego co co wiem… wiemy, pracujecie dla Kai’Re. Jeśli chcecie jednak pracować dla nas, hmm… możemy zapewne dojść do jakiegoś konsensusu, jesteśmy pewni, że mamy jakieś wolne etaty… - mężczyzna mrugnął do Polki.
To nie był odpowiedź, której się spodziewała, jednak Olga starała się nie pokazać tego po sobie.
- Jeśli czegoś ode mnie chcecie, wykażcie się dobrą wolą i zróbcie to, o co proszę. Ci ludzi... - zawahała się, po czym jednak spojrzała na Set’Ana i Lemmy’ego z uporem - Ci ludzie skazali się na cierpienia, a może i śmierć, pozwalając mi tu przybyć. A ja nie zamierzam tego zostawiać. Dość masz waszego gadania. Jeśli chcecie mieć moją uwagę, zróbcie coś do kurwy nędzy. - wysyczała, pozwalając sobie na uwolnienie odrobiny temperamentu.
Lemmy nie wydawał się niczym przejęty, dopiero kiedy jakaś kobieta, której niestety ani agentka gwiazd, ani partyzantka, nie kojarzyła jako gwiazdy filmowej (choć oczywiście mogła taką być) wprosiła się na jego kolana, mężczyzna uśmiechnął się. Set’An na moment odpłynął wzrokiem co było dla Olgi sygnałem, że przegląda jakieś informacje.
- Aaa… o to ci chodzi, trzeba było tak od razu - czarnoskóry machnął ręką. - właśnie zamawiam nawigatora, przecież bez pilotów nie dostanę naszego transportu. - Set’An podszedł bliżej Polki - Pięknie, pięknie… - po czym spojrzał na jej oko - o jaka szkoda, Gdyby nie ta tragedia ze stacją, mógłbym zaoferować serwis, oczywiście... gratis, ale tak, moje ręce są trochę związane… - mężczyzna rozłożył ręce stojąc pośrodku wytwornej sali w towarzystwie zastępów “celebryckich” hostess.
- Nie rozumiem o czym mówisz... z tym serwisem. - odparła wciąż spięta Olga.
- Serwis naprawczy - doprecyzował Set’An z wciąż poszerzającym się uśmiechem - moja złotowłosa cybnetko.
- Wszystko u mnie działa - odparła chłodno. Nie miała ochoty, by znów ktoś w niej “grzebał”. To było zbyt... intymne.
- Nie wątpię… - Oczy Set’Ana aż się zaświeciły. - skoro tak palącą cię kwestię pilotów, mamy już za sobą, moja droga, może przejdziemy do meritum twojej obecności w tym dobrze przeze mnie zarządzanym sektorze.
- Słucham.
- Wybornie, proszę, przejdźmy się. - zaproponował czarnoskóry.

***

330
Polka nie musiała polegać na swoim nowym nieumarłym znajomym w kwestii odnalezienia kantyny, schematy dawnych okrętów jakie posiadała w głowie doskonale się sprawdzały. Mimo wszystko Mal jej towarzyszył. Miejsce wyglądało jak okrętowa kantyna, jednak przynajmniej połowa oświetlenia była wyłączona… lub nie działała. Oczywiście nie było tam żywej duszy. Mal wskoczył na jeden ze stolików i usiadł na nim skrzyżnie tak, że jego głowa znów zrównała się z poziomem Elżbiety.
- Będziesz dziś tańczyć?
Ela rozejrzała się po kantynie szukając czegoś do jedzenia.
Za barem zgodnie z wyliczeniami CCI było wystarczająco alkoholu dla kilkudziesięciu dorosłych ludzi na ponad sto dni codziennej konsumpcji. W odróżnieniu od kantyny we Wrotach Domeny, bar nieumarłych był wyposażony w naczynia wykonane z prawdziwego szkła. Poza procentami płynami były też koktajle proteinowe. Prawdziwy ciekły szwedzki stół.
- Nie wiem. - Zerknęła na siedzącego na sole Mal. - A jest to konieczne?
- No jakby było to bym się przecież nie pytał - uśmiechnął się wampir. - Ja będę, świetnie tańczę! - pochwalił się.
- Ja raczej nie tańczę najlepiej. - Profesorowa znów podniosła bunt w głowie Elżbiety, podczas gdy agentka skupiła się na nalewaniu sobie wina. - Ale chciałabym poznać załogę skoro mamy lecieć razem.
- No właśnie - Mal pokiwał głową - dlatego właśnie powinnaś zatańczyć, a najlepiej ze mną… - w czasie gdy wampir mówił z zacienionych kątów pomieszczenia zaczęły wyłaniać się postacie. Kobiety, mężczyźni oraz… osoby które trudno było sklasyfikować i Elżbiecie i CCI, anatomia była ułudna a z racji iż wszyscy byli technicznie martwi, to określenie ich płci za życia nie było wcale takie proste. Jedno Polka wiedziała na pewno: Wampirów będzie na “prywatce” znacznie więcej niż żywych, kobieta naliczyła trzydzieści pięć osób. Nieumarli wydawali się zajęci sobą, kilku zajęło miejsca przy stolikach inni oparli się o filary. Niektórzy nieumarli wyglądali względnie jak ludzie, lub martwi ludzie, ale kilku miało bardziej wyszukany wygląd: trzech było całkowicie czarnych, jak smoła, inny biały jak śnieg. Cztery kobiety posiadały rogi i ogony. Każdy wampir ubierał się w swoim własnym, niepowtarzalnym stylu, od antycznych szat, poprzez orientalne kroje po barokowe suknie, jednak zdecydowanie przeważała ciemna kolorystyka. Wśród nieumarłych, Elżbieta wypatrzyła troje mających postać garbatych starych “wiedźm”, na domiar złego, to właśnie ta trójka miała najbardziej roznegliżowane stroje i robiła najbardziej wulgarne pozy. “baby” podeszły do baru i zajęły się rozlewaniem trunków do kieliszków, szklanek, kufli…
Polka uśmiechnęła się do Mala upijając łyk wina.
- To dosyć nietypowe podejście. - Rozejrzała się po zbierających się indywiduach odrobinę przytłoczona ich różnorodnością. - Zazwyczaj gdy się chce poznać dużą grupę, należy starać się by porozmawiać z jak największą ilością osób. Gdy zajmę się tańcem z tobą może być to nieco utrudnione prawda?
- Rozmawiać, rozmawiać… - Mal chwycił od “baby” szklankę z czerwonym płynem. - no dobra, rozmawiajmy więc… - upił łyk i od razu się “ożywił” - O czym byś chciała pogadać z takim przystojnym chłopakiem jak ja?
Ela zaśmiała się.
- Na przykład chętnie bym się dowiedziała jak trafiłeś na ten statek, jak… jak stałeś się. - Zawahała się uznając, że pytanie może być nieodpowiednie. - Dlaczego tak bardzo chcesz ze mną zatańczyć?
Mal wyciągnął ręce przed siebie
- Hola, nie tak szybko - uśmiechnął się - najpierw odpowiem na twoje pierwsze pytanie, a ty sama będziesz mogła zdecydować czy mówię poważnie. - mężczyzna upił kolejny łyk po czym odstawił na bok szklankę.
- Mama mówi, że byłem kiedyś bardzo niegrzecznym chłopcem. Jednak ja sam tak nie uważałem. Wysłano mnie w daleką podróż tym właśnie statkiem. Tam spotkała mnie mama, powiedziała, że będzie prywatka i że bardzo by chciała, żebym na nią przyszedł, że bardzo chciałaby ze mną zatańczyć… - Mal przejechał palcem po brzegu szklanki wytwarzając tym samym wibrujące dźwięki.
- Teraz… czy to prawda?
- Ta mama była wampirem? - Ela przyjrzała się mężczyźnie przez chwilę analizując jego słowa. Czemu nagle poczuła się, czemu ta cała sytuacja zrobiła się teraz niepokojąca? - Czemu odnoszę wrażenie, że ten taniec nie oznacza tego co pamiętam?- Spytała odrobinę siebie, a odrobinę stojącego przed nią Mala.
- Była i jest - odpowiedział Mal. - Mama mówi, że każdy kiedyś był kimś innym, jednak po pewnym czasie to zapomniał. Teraz jestem po prostu Mal i choć kiedyś byłem człowiekiem, już tego nie pamiętam.
Elżbieta najpierw poczuła zapach potu, a dopiero potem odgłosy ludzkiej załogi, która właśnie wchodziła do kantyny, dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bezszelestnie poruszają się nieumarli i jak są bezwonni.
- A taniec? Czy to po tańcu stałeś się wampirem? - Ela tylko zerknęła ponad ramieniem na wchodzących ludzi zastanawiając się jak ona pachnie. Co czują wampiry? Czy są w stanie wyczuć to jak bardzo została… wypełniona technologią?
- No chyba! - wampir roześmiał się - przecież inaczej musiałbym to pamiętać. - mężczyzna zbliżył się do Polki - dlatego teraz chciałbym właśnie zatańczyć - Mal rzucił przelotnym spojrzeniem na dopiero co przybyłych i lekko wystraszonych śmiertelników. Wargi wampira rozszerzyły się jakby miał je za chwilę oblizać… nie zrobił tego jednak.
- Zresztą, kiedy ludzie zobaczą, że ty tańczysz ze mną, to się przestaną bać każdego cienia. Przecież nie w każdym ktoś jest… - Wampir rozejrzał się po kątach i wskazał palcem jeden z nich - np tam nie ma nikogo.
- Dlatego chciałbyś zatańczyć? Chciałbyś bym stała się jednym z was? - Ela nie cofnęła się ale jej mięśnie dziwnie się napięły. Nie chciała być niemiła wobec gospodarzy, ale nie zamierzała też stawać się nikim innym niż tym kim była… kimkolwiek była. - Zatańczę z tobą jeśli to będzie jedynie taniec.
Mal stanął z Polką twarzą w twarz po czym jego dłonie zacisnęły się na pośladkach kobiety i przycisneły je do chłodnego ciała mężczyzny.
- W porządku, tylko taniec przytulaniec, chyba, że poprosisz mnie o więcej - obiecał wampir i w tym samym momencie w eterze zabrzmiała melodia rodem z orientalnego festynu zaklinania węży.
Ela powstrzymała się by nie uderzyć wampira. Nie chciała robić kłopotów na statku, jednak… to zachowanie lekko ją irytowało i niepokoiło. Niepewnie ułożyła mu dłonie na ramionach.
- U mnie przy przytulańcach nie kładzie się dłoni na pośladkach partnerki… nie wiem czy będę potrafiła do tego zatańczyć. - Spróbowała się uśmiechnąć ale czuła, że średnio jej to wyszło.
- Przepraszam - Powiedział Mal przesuwając dłonie na talię kobiety, jego ton był albo szczery, albo po prostu symulował sposób mówienia skruszonego dzieciaka - masz takie fajne i ciepłe ciałko że nie mogłem się powstrzymać. - W międzyczasie śmiertelnicy dobrali się już do alkoholu a jedna z bardziej rozgarniętych techniczek musiała nawet wyszukać w swoim KO jakieś info na temat tańca. Elżbieta zdała sobie sprawę, że też tak może. Z lekkim wahaniem ludzie dołączyli “na parkiecie” do gospodarzy. Jedna kobieta wlała w siebie dwie szklanki wina, zanim zaakceptowała swojego tanecznego partnera, mężczyznę nieco szczuplejszego od Mala, z całkowicie czarnymi gałkami ocznymi. Jeden ze śmiertelnych techników z kolei można powiedzieć, że aż za bardzo ośmielał się w towarzystwie wampirzej tancerki, która była fizyczną i dosłowną reprezentacją sformułowania “kobieta wamp”.
- Nie przejmuj się, nauczę cię - powiedział Mal i chwilę po tym jego noga znalazła się między udami Polki w preludium do obrotu partnerką.
Elżbieta powstrzymała swoje ciało przed typową reakcją zakręcając odpowiedni kurek z hormonami. Nie była pewna czy powinna się poddawać wampirowi, nie wiedziała nawet do czego może to wszystko doprowadzić. Jednak na razie przypominało to nieco jeden z tych bardzo… intymnych latynowskich tańców więc chyba było w porządku. Pozwoliła KO przenieść dane o tańcu do ciała, tak jak zrobiło to ze sterowaniem tamtym statkiem kosmicznym i poddała się prowadzącemu ją mężczyźnie.
- Dobrze. - Ułożyła dłonie zgodnie ze wskazaniem. Taniec w istocie należał do tych wyjątkowo intymnych, jednak Mal i Elżbieta nie byli jedyną parą na parkiecie, Polka zobaczyła jak wcześniej widziana wampirzyca, namiętnie całuje technika z którym tańczy. Ugryzła go w wargę i zlizała kroplę krwi. Mężczyzna jednak nie wyglądał na spłoszonego, w jakiś sposób wystraszonego, przeciwnie, sam chwycił mocniej kobietę i przycisnął ją do siebie. Ta jednak wyrwała się szybko z jego uścisku nawet nie przy użyciu siły co raczej niesamowitej zwinności, z gracją, zachęcała mężczyznę by za nią podążał, śmiejąc się do niego. Para bawiła się bardzo dobrze. Mocno wstawiona techniczka, zaczęła zaś stawiać bardziej odważne kroki w tańcu ze swoim czarnookim towarzyszem. Tylko Mal pozostawał całkowicie “grzeczny” i nie ważył się choćby kąsać Elżbiety.
Przynajmniej narazie.
CCI przypomniał Elżbiecie, że utwór skończy się za pół minuty.
Obserwowane zachowania budziły w Polce niepokojąco interesujące
- Jak to działa? Niedawno się jeszcze was bali? - Spojrzała na Mala nie do końca pewna czy kolejne pytanie powinno opuścić jej usta. - Też chciałbyś się ze mnie napić?
Mal przybliżył usta do jej ucha.
- To jest dla ludzi bardzo przyjemne… a co…? chciałabyś? - powiedział bardzo cicho jakby bał się, że ktoś go usłyszy.
Profesorowa zaczęła mocno protestować, używając w myślach słów, których agentka by się po niej nie spodziewała. Co w Malu jej nie odpowiadało? Był niemiły? Profesorowa skuliła się i coś tam napomknęła o umarlakach. To chyba była jakaś forma rasizmu, prawda? Gatunkizmu?
- Tak. Jestem ciekawa. - Agentka odpowiedziała nim profesorowa znów obrzuciła ją falą protestów.
Mal wydawał się bardzo pobudzony, w pewien sposób wręcz wystraszony.
- W takim razie lepiej stąd idźmy - powiedział niezwykle cicho do ucha kobiety - nie powinni nas oglądać.
- Czemu? - Ela odpowiedziała szeptem. - Innym chyba nie przeszkadza, że są widziani, prawda?
- To są ludzie… - wyjaśnił ściszonym głosem Mal - kąsanie cybnetów to przestępstwo.
To lekko zbiło Polkę z tropu. Szybko poprosiła KO o informację na temat tego jakie są kary za takie zachowanie. Profesorowa nagle bardzo zainteresowała się sytuacją. Były cybnetem? Czym się różniły od ludzi? Toż nadal miała krew, prawda?
Zgodnie z “wiedzą Elżbiety” około tysiąc lat temu Hetman Pierwszej Floty Ekspedycyjnej zobligowała stworzone przez siebie wampiry do nie pożywiania się z Homo Cyberneticus. Obrońcy ludzkości mieli na zawsze pozostać nieskalani wpływem Niematerii. Domeną wampirów miały pozostać okręty które pilotują. To Ludzka administracja miała decydować kto i czy w ogóle zostanie przekazany pilotom. Rada Domeny zatwierdziła w późniejszym czasie ustęp do tego rozporządzenia pozwalając wybranym przez siebie wampirom na tworzenie diaspor na niektórych planetach. W takim przypadku wampir założyciel wraz ze swoimi “potomkami” miał na zawsze pozostawać na konkretnej planecie.
- Możemy wyjść.. Ale jeśli to byłoby dla ciebie niebezpiecznego to nie przejmuj się moją ciekawością.
- Nie no jasne, że idziemy. - Mal był cały nabuzowany entuzjazmem.
- Dobrze… gdzie chcemy iść? - Ela dopytała KO o formę kary za złamanie tego zakazu, podczas gdy profesorowa stawiała coraz śmielszy opór delikatnie napinając ich ciało.
- Może do ciebie? - uśmiechnął się Mal. CCI miało jedynie zdawkową informację na temat kar pośród wampirów: “Grzechy ojca przechodzą na dziecko, dziecka na ojca, wszystko zostanie w rodzinie, rodzina wszystkim się zajmie.”
- Dobrze. - Ela ujęła wampira pod ramię i poprowadziła w stronę swojej kajuty. - Mogę cię jeszcze dopytać o kilka rzeczy?
- O kilka. - odpowiedział Mal pośpiesznie prowadząc Elżbietę korytarzami wprost ku jej kajucie.
- Twoja matka, jest na statku? - Spytała dostosowując się do kroku wampira.
- Oczywiście, nikt nie opuszcza tego miejsca po śmierci.
- Była… na przyjęciu?
- Tego nie można nigdy wykluczyć, choć rodzice przeważnie są zajęci pilotarzem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172