Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2019, 12:34   #111
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Zofia szła pierwsza, a Teofila za nią. Dotarły do drzwi i zadzwoniły.
- Otwarte… - usłyszały.
Perka niepewnie uchyliła drzwi. Nadal nie wiedziała czego się spodziewać po kotołaku.
Niemniej ów drapieżnik zajmował się obecnie całkiem zwyczajną działalnością. Jadł sałatkę z tuńczyka. I na widok wchodząc kobiet uśmiechnął się i zaprosił je gestem siebie.
- Aż włoski stają. - mruknęła cicho Teofila, bo i na nią wpływał zwierzęcy magnetyzm zmiennokształtnego.
- Cześć. - Zosia pomachała kotołakowi i uśmiechnęła się do Salamandry. - Teofilo to Andrzej, Andrzej to Teofila. - Przedstawiła ich sobie i usiadła na stole, przy którym swój posiłek spożywał mężczyzna. - Udało ci się może czegoś dowiedzieć. Założyła nogę na nogę by choć odrobinę ukryć gorąc, który pojawił się w jej lędźwiach.
- Miło mi poznać.- odparł Andrzej z uśmiechem, a Teofila dodała z pomrukiem.- Mi też.
I usiadła obok Zofii mając ten sam co ona “problem”.
- Więęc… tak udało się mi, aczkolwiek nie zazdroszczę. Ma ją. Ma chatkę.- wyjaśnił Andrzej przerywając posiłek i wyciągając mapę Warszawy i okolic.- Co prawda nie przemieszcza się w niej na razie, ale nie mogę dać pełnej gwarancji, że będzie tam gdzie ją znalazłem.
Zofia przygryzła wargę, zastanawiając się. Czy miały choćby niewielką szansę by ją złapać w chatce… może jednak powinny ją przyłapać gdy będzie przy rodzinnym źródle, ale czy wtedy nie będzie też za późno. - Pokażesz?
- Oczywiście… pokażę i dam. W końcu mapę Warszawy kupić mogę w każdym kiosku.- odparł kotołak rozkładając mapę i pokazując palcem obrzeże Kampinosu. Tam był krzyżyk naznaczony flamastrem.
- Ładna okolica. - Zosia nachyliła się już odruchowo eksponując swoje piersi przed kotołakiem i przyglądając uważnie mapie. Wbrew pozorom nie miała daleko do swojej siostry, a jej matki.
- Ładna.- potwierdził kotołak zerkając na ten biust. Również i Teofila się pochyliła, lecz zamiast błąkać się po mapie wzrokiem, zainteresowała się spodniami Andrzej.
- Ładna… i niebezpieczna… moczary… straciłem tam kilkoro moich pieszczochów. Nie wiem czy przez niebezpieczeństwa lasu, czy przez pułapki Baby Jagi.- mówił gospodarz starając się skupić na rozmowie zamiast na biustach obu kobiet.
- Pocieszyć cię?- Zosia wyszczerzyła się lubieżnie i przesunęła palcem po mapie. Może Kinga odróżniłaby pułapki Baby Jagi od naturalnych bagien, jednak.. ona nie chciała być na pierwszej linii… więc może Joanna. Jej myśli błądziły gdy wzrok błądził po twarzy mężczyzny.
- Cóż… nie chciałbym marnować twojego czasu, a i wiedziałem na co się piszę biorąc to zlecenie. No i… zapłata… już była.- argumenty mówiły jedno, ale to głosu mężczyzny zdecydowanie co innego.
- Mamy teraz wolną chwilę… - Zosia odsunęła na bok mapę i sięgnęła dłonią by podrapać kotołaka za uchem.
- Ja mogę zjeść później…- mruknął poddając się temu dotykowi Andrzej.- … acz oddech śmierdzi mi tuńczykiem.
- Lubię ryby.- szepnęła Teofila nachylając się muskając czubkiem języka kącik jego ust. - I mam ochotę na węgorza… lub ostrygę.
Zosia także pochyliła się mocniej i zaczęła pieścić swoim językiem drugi kącik ust kotołaka. Swoim bokiem otarła się o starszą czarownicę.
- Tu trochę będzie niewygodnie. Rozgoście się w sypialni, ja tam zaraz się zjawię… z winem.- zaproponował Andrzej odsuwając się od obu kobiet.- Zofio...znasz drogę.
- Ładnie to tak odsuwać się od dwóch nakręconych kobiet? - Ruda czarownica zaśmiała się i chwyciła mapę, by ją złożyć i wsunąć do kieszeni spodni Salamandry. - Chodź pokażę ci łóżko tego Pana.
- Ciężko ciężko, ale… lepiej jak się rozbierzecie zanim zerwę z was ubrania pazurami.- zaśmiał się Andrzej kierując się ku kuchni.- Nie mam tu kobiecych ciuszków na zmianę.
- Cóż.. wracałbym w twojej koszuli. - Perka poprowadziła Salamandrę do sypialni jeszcze przed drzwiami zdejmując sukienkę i odsłaniając swoje nagie ciało.
Teofila bezczelnie i bezceremonialnie popchnęła nagą dziewczynę na łóżko, chwyciła dłońmi jej pośladki musnęła językiem między nimi.
- Musisz mnie rozebrać.
- I jak to mam zrobić w tej pozycji? - Zosia zamruczała i wyprężyła się lubieżnie.
- Niee… ale nie jestem pewna czy nie będę ci przeszkadzać. A teraz… do roboty! - mocny klaps w pośladek miał być dodatkowym argumentem.
Zosia obróciła się i pociągnęła Salamandrę na łóżko. Przyklęknęła na nią i zabrała się za rozpinanie koszuli starszej czarownicy, całując jednocześnie ciało, które odsłaniała.
Ta prężyła się pod dotykiem wypinając krągłości piersi do całowania i dysząc ciężko w podnieceniu.
Perka pochwyciła więc wargami jeden ze szczytów krągłości kochanki i possała mocno, ściągając z niej koszulę.
- Mmhmm… tak…- mruczała coraz bardziej naga kochanka wijąc się na łożu.Prężyła bez dotykania rudowłosej, choć… wyraźnie ją korciło.
Perka odrzuciła na bok koszulę Salamandry i rozpięła jej spodnie, zaczęła schodzić wargami niżej, zsuwając nogawki z ud kochanki.
Odsłoniła przy tym dość nowoczesną i wyzywającą bieliznę opinającą biodra czarownicy. Teofila najwyraźniej nie miała nic przeciwko najnowszym trendom w modzie. I była bardzo pobudzona. Oddychała ciężko i spoglądała rozpalonym wzrokiem na nagie ciało Zofii. Perka przywarła ustami do materiału majtek kochanki i zaczęła ssać i lizać jej kobiecość przez tą przegrodę.
- Mhmmm… tak… ale… i tak… nie ustąpię łatwo…- jęknęła Teofila prężąc się z przymkniętymi oczami. I właśnie takie je zastał wchodząc do pokoju Andrzej z otwartą butelką wina.
Zosia zakręciła tylko pupą słysząc kroki mężczyzny i ściągnęła majtki starszej czarownicy zębami by już po chwili zaatakować jej kobiecy zakątek swoim językiem.
- Hej… - jęknęła rozpalonym głosem Salamandra próbując zepchnąć głowę kochanki ze swojego podbrzusza, ale nie miała sił na to. Pieszczota Zofii ją obezwładniała. Andrzej zaś chwycił dłońmi biodra Perki i mocnym pchnięciem podbił kobiecość rudowłosej. Niczym taran zdobył bramy i zagłębił się w niej.
Perka jęknęła wprost w kobiecość kochanki i nie panując do końca nad swym językiem zanurzyła w niej palce. Wargi rudej czarownicy przywarły do wrażliwego wzgórka w kwiecie Salamandry.
- Nie licz… że ttaak… łattwo się wykpiiisz…- wyjęczała Teofila drżąc i wijąc się na łóżku. Andrzej zaś nie przerywał zabawy, zaciskając mocno dłonie na biodrach rudowłosych poruszał gwałtownie biodrami wprawiając piersi Perki jak i jej całe ciało w kołysanie.
- Weź…. Ją kotku… - Perka pojękiwała coraz głośniej uwięziona pomiędzy kochankami.
- Musiałbym cię… opuścić.- wycharczał kotek z trudem, bo i ciężko mu byłoby opuścić gościnną grotę rozkoszy rudowłosej.
- Yhym… - Zosia nie wierzyła że się na to zgadza, ale chciała zobaczyć Salamandrę pod kotkiem.
Kotołak opuścił spragnione obecności gniazdko miłości rudowłosej i czekał, aż ta odsunie się od swojej kochanki. Perka przeszła na czworaka po łóżku i przyklęknęła nad głową Salamandry.
- Cześć kochana. - Powoli opadła biodrami, zbliżając swój kwiat do ust starszej czarownicy.
Usłyszała w odpowiedzi sapnięcie, czuła jak Teofila się sprężyła pod gwałtownym szturmem dzikiego kochanka. Poczuła w końcu chaotyczne i pospieszne muśnięcia ust i języka czarownicy na swojej kobiecości. Salamandra miała bowiem problemy z koncentracją zdobywana silnymi szturmami taranu namiętnego kochanka. To jednak wystarczało by Perka nie oszalała z podniecenia. Wiła się na kochance, bawiąc się własnymi piersiami i dociskając swój kwiatuszek do ust Salamandry. Nie była to idealna sytuacja, pieszczoty języka wodziły po całym podbrzuszu, czasem nawet wargi muskały uda wijącej się Zosi. Obie czarownice drżały, pod gwałtownym tempem ich kociego kochanka, którego ruchy bioder wprawiały w ruch całe ciało Salamandry. Ta zaś była coraz bliżej szczytu.
Perka sięgnęła do swej kobiecości palcami, starając się nieco pomóc kochance. Czuła jednak, że bez odpowiedniego szturmu sama nie dojdzie.
Rozpalona sytuacją Teofila doszła z głośnym jękiem… pochwyciła za biodra rudowłosej dłońmi i sięgnęła zachłannie językiem do jej groty rozkoszy.
Zosia jęknęła głośno od tego przyjemnego ataku. Opadła na dłonie, ocierając się kobiecością o usta Salamandry i wypinając w kierunku Andrzeja.
Ta pokusa była za duża dla kotołaka… tak jak i taran który powoli próbował zdobyć pośladki Zosi. Dysząc Andrzej powoli podbijał pupę kochanki swoim organem miłości. A do owej pikantnej mieszanki doznań Teofila dokładała silne ruchy językiem po wrażliwym punkcie i w samej kobiecości rudowłosej. Perka stała się niewolnicą doznań wywoływanych przez oboje kochanków.
Perką jęknęła z rozkoszy i bólu gdy wypełnił ją potężny oręż kochanka. Na chwilę już zapomniała jak bardzo się ostatnio załatwiła podczas podobnej wizyty. Z trudem powstrzymała się od ucieczkim przed biodrami kotołaka. Nieco pomagał fakt, że Teofila nie pozwalała jej uciec smakując językiem pożądanie niemal skapujące kroplami z jej intymnego obszaru. Wkrótce zresztą sięgnęła głębiej nim i po więcej. Koci kochanek też trzymał ją mocno i powolnymi ruchami niespiesznie wypełniał swoją dominującą obecnością, mieszając ból i rozkosz w sporych dawkach. Perka pojękiwała coraz głośniej, czując jak zbliża się do szczytu, aż w końcu obwieściła go głośnym okrzykiem. Jej dłoniom zabrakło sił i opadła brzuchem na leżącą pod nią kochankę.
- Chyba znów… przesadziliśmy.- wymruczał potulnie kocur, po tym jak oddał swój trybut wprost w drżące ciało półprzytomnej Perki.
Zosia nie była w stanie odpowiedzieć. Wtulała się policzkiem w pościel, z trudem łapiąc oddech.
- Dam wam chwilę odpocząć. Przygotuję kawę.- zaproponował kocur schodząc z łóżka, a Teofila mruknęła cicho.- Żyjesz?
- Tak… - Perka przewaliła się na bok. - Ale czuję jakby w moją pupę można było teraz wcisnąć zaciśniętą pięść.
- Jeszcze parę takich jazd.- zgodziła się z nią Salamandra.- I rzeczywiście będzie można.
- Ale powinnyśmy wrócić jakoś do mnie i dogadać jutrzejszy plan. - Perka westchnęła ciężko. - I chyba nie mam żadnej maści przy sobie… choć.. może na pace w aucie.
- Przyszłaś tu nieprzygotowana? - zaśmiała się Teofila siadając na łóżku. Następnie spytała.- Będziesz w stanie się ubrać?
- Wiesz… zawsze łudzę się, że obudzi się we mnie rozsądek. - Perka postękując podniosła się na kolana. - tak.. chyba dam radę.
- Dobrze. To ja powiem jemu, że nie zostajemy na kawkę. A potem zwlokę cię do samochodu.- odparła z uśmiechem Teofila.
- Ok… - Perka wstała powoli, czując jak spomiędzy jej pośladków wypływa trybut kotołaka. - Dużo tego towaru.
- Likantropy tak mają. To niebezpieczni kochankowie, ale ich zapach… feromony.- wyjaśniła z usmiechem Teofila i opuściła pokój.
Kilkanaście minut później, obie czarownice już ubrane opuściły dom Andrzej i dokuśtykały do samochodu. Teofila zasiadła za kierownicą, by Zofia mogła doprowadzić się do porządku. W tym celu walnęła się na tylnej kanapie ze słoiczkiem wygrzebanej z paki maści.
- Trafisz? - mruknęła, wsuwając sobie palce między pośladki.
- Trafię, trafię…- odparła z uśmiechem Salamandra jadąc wyjątkowo ostrożnie. Powoli zbliżały się do miejsca zamieszkania Zofii. I rudowłosa czarownica dostrzegła tam ubłoconego tarpana.
- Ooo.. dziewczyny już chyba są. - Perka na wpół leżała, na wpół siedziała, trzymając się tylnej kanapy, by nie polecieć podczas, któregoś z zakrętów pod fotele z przodu.
- To chyba dobrze.- oceniła Teofila.- Im więcej tym lepiej… będziemy mogły zaplanować naszą bitwę.
Czarownica zaparkowała wozik Zofii obok tarpana.
- Ta… a ja chyba na leżąco. - Perka otworzyła drzwi auta. - Jakie on ma urządzonko.
- Tak… na leżąco… ciekawe jak długo będziesz tak leżała. - stwierdziła wesoło Salamandra również wysiadając.
- Wierzę w waszą wyrozumiałość. - Zosia wyszczerzyła się do starszej czarownicy i chwiejnym krokiem poprowadziła ją do swojego mieszkania.
- Nie liczyłabym na to…- odparła Salamandra podpierając Zofię, gdy szły na górę.
 
Aiko jest offline  
Stary 18-11-2019, 12:52   #112
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Napaść zresztą nastąpiła od razu po wejściu do domu.
Z wrzaskiem .- Tęksniłam!
Ruta rzuciła się na Perkę obejmując ją w pasie i całując zachłannie usta. Jej dłonie szybko ześlizgnęły się na pośladki rudowłosej czarownicy. I poczęły je ściskać przez sukienkę.
Perka oparła się o ścianę i zaczęła odpowiadać na pocałunki. Chwyciła mocno drobne piersi Ruty.
- Cześć. - Wyszczerzyła się do drugiej czarownicy. - Super, że dotarłyście… bo jest z tobą Świerga?
- Jest jest…- wymruczała Ruta ocierając się o Zosię i całując szyję kochanki. Podczas gdy Teofila patrzyła z pobłażliwym uśmieszkiem.- Zostawiłyście mnie samą… było taaaak nuudno.
- Chcę zauważyć, że sama chciałaś. - Perka pokazała język i wskazała na stojącą starszą czarownicę. - Salamandra, to Ruta.
- Miiiiło mi…- odparła z uśmiechem Ruta oceniając wygląd Teofili. I to bardzo pozytywnie. Zaciskała dłonie na pośladkach i powoli podciągała sukienkę Zosi. I zwróciła się do Perki.- Noooo… aaaleee uznałam, że wrócicie szybko. I żee wpadnieeecie co jakiś czas.
- Taki jest plan… tylko musimy się pozbyć pewnego problemu. - Perka uśmiechnęła się ciepło.
- Mam uważyć jakieś miksturki? Nie wiem czy jestem odpowiednio zmotywowana… ale dobrze ci idzie motywowanie.- wymruczała Ruta już ściskając gołe pośladki Perki.
- Hej…- odparła Teofila do Ruty i spytała.- Świerga jest… też taka… eemm… przyjacielska?
- Jest.. bardziej drapieżna. - Perka zaśmiała się i zsunęła dłonie z piersi Ruty by klepnąć ją mocno w pośladki. - musimy trochę popracować.
- Wyposzczona… Świerga znów kreuje się na niedostępną.- wymruczała smętnie Ruta, dociskając mocno ciało do Zosi.
- Spróbujemy później coś z tym zrobić. - Perka wyswobodziła się powoli z objęć drugiej czarownicy i ruszyła do pokoju.
Świerga zajęła się zabawkami… tymi Teofili. Trafiła się więc w drużynie druga militarystka. Przy blondynce przycupnęła Jagoda obserwując jej działania. Joanna z uśmiechem oceniała każdy kolejny przedmiot.
- Część! - Perka weszła do pokoju, nie poprawiając sukienki, która za sprawą Ruty była teraz w nieładzie. - Teofila, Świerga. - wskazała sobie czarownice.
- Hej…- stwierdziła Joanna bawiąc się rusznicą zerkając na podciągniętą nieprzyzwoicie sukienkę.- … przybyłyśmy z odsieczą. Wygląda na to, że na czas, prawda?
- Tak. Jeszcze… - Perka przysiadła na skrzyni obok. - Wilga pokażesz dziewczynom szkic?
Czarownice zebrały się przy stoliku i usiadły czekając, aż Jagoda wróci ze szkicem. Położyła go na stoliku i reszta czarownic przyglądała się w skupieniu. Teofila spytała w końcu.
- Co powinnyśmy zobaczyć?
- Babę Jagę. To z tyłu… - Zosia przesunęła palcem po tle. - To moje rodzinne źródło. Księżyc pasuje do fazy na dzień jutrzejszy, a tu… - Perka wyjęła mapę z miejscem oznaczonym przez Andrzeja. - Stoi chatka naszej wiedźmy.
- No to mamy do podjęcia decyzję. Atakujemy teraz czy jutro. Ja obstawiam dziś. Uderzamy mocno, uderzamy szybko. - przedstawiła swoje zdanie Salamandra, pozostałe czarownice nie okazywały jednak jej poziomu entuzjazmu sądząc po minach.
- Jeśli tylko wymyślimy jak… - Zosia westchnęła. - Pewnie im szybciej tym lepiej.
- Czyli musimy zaplanować atak. Wpierw… kiedy zamierzamy uderzyć? Wieczorem?- Salamandra była w swoim żywiole. Trudno powiedzieć czy to dobra czy zła wieść. Niemniej Świerga też zaczęła się wkręcać.
- Raczej uderzymy jutro o świcie, noc może dać przewagę Babie Jadze.- Ruta i Jagoda przysłuchiwały się skołowane i nie wtrącały w ogóle.
- Chcemy spróbować przywołać żmija? Wtedy czas bardzo zależy od Wilgi. - Perka westchnęła. - Jak blisko musimy podejść? W lesie są podobno pułapki… Asia dałabyś radę je wykryć?
- Tak myślę…- odparła zamyślona Joanna i spojrzała na Jagodę.- Żmij jest czasochłonny… musiałabyśmy czymś… jakoś powstrzymać Babę Jagę i jej chatkę przed atakami na tańczące panny. Mamy plan jak to zrobić?
- Ostatnim razem, żeście przywołały…- przypomniała Ruta, a Świerga machnęła ręką. - Ostatnio był leszy i to oszalały. Na Babę Jagę tak słabe duchy nie wystarczą.
- Więc pytanie, kto mógłby nam pomóc… musimy zatrzymać jakoś przytrzymać babę Jagę... - Perka czuła narastającą rezygnację. Może… niepotrzebnie narażała swoje towarzyszki. Bo jakie miały szanse?
- Myślę że bym była w stanie utrzymać ją w ryzach…- odparła pewna siebie Teofila. Może zbyt pewna, bo pozostałe czarownice nie wydawały się tryskać optymizmem słysząc tą wypowiedź. Ostatecznie, pomijając Teofilę nie było wśród nich doświadczonych i potężnych wiedźm. Jagoda była nowicjuszką, Ruta głównie warzyła mikstury, a Świerga i Perka… cóż, były niezbyt potężnymi czarownicami.
- Jak? - Perka była tym zaskoczona.
- Mój ród lubi walkę… zwłaszcza z potężnymi zagrożeniami.- odparła chełpliwie Teofila. Chełpliwie, ale i wymijająco.
- Wierzę jednak… nie chcę byś ryzykowała samotnie. - Zosia zastanawiała się czy pewność Salamandry brała się ze spotkania z Kaczką. Perka wiedziała, że nie pozostało jej nic po za wysłuchanie planów Asi i Teofili.
- Ja ją mogę wesprzeć…- przypomniała Świerga cicho.
Perka przytaknęła i zamilkła, dając czarownicom wypowiedzieć swoje pomysły.
Ruta tymczasem siedząc obok Zosi, zaczęła podwijać sukienkę rudej czarownicy, wyraźnie nudząc się na tym spotkaniu… bo też całe planowanie przejęły Teofila z Joanną. Perka zadrżała, nie cofnęła się jednak, starając się przysłuchiwać pozostałym czarownicom.
Tak jak Jagoda która słuchała z przejęciem. Ruta jednak miała inne plany, jej palce wsunęły się pod sukienkę i poczęły wodzić po skórze uda rudowłosej... tam i z powrotem. Zosia oparła się o drugą czarownicę rozchylając nieco uda. A Marylka skorzystała z okazji i jej palce wślizgnęły się między nie i zaczęły prowokująco wodzić po wrotach i punkciku rozkoszy kochanki. Perka zamruczała z zadowolenia wpatrujac się w pozostałe czarownice i przysłuchując się im.
Teofila i Joanna były pochłonięte planowaniem, a Jagoda skupiona na ich rozmowie. Nudnej i dość monotonnej. Atakowanie z flanki, taktyczny obrót i przegrupowanie. Świerga zamierzała ściągnąć do pomocy stado wilków i zdziczałych psów. A Ruta….
- Pokażesz mi łazienkę?- szepnęła figlarnie wprost do ucha Zosi.
- Jasne. - Perka podniosła się z łóżka. - Zaraz wracamy. - Poprowadziła drugą czarownicę w kierunku miejsca odosobnienia.
Ruta po dotarciu do łazienki, zaczęła ściągać z siebie sukienkę, odsłaniając gołą pupę, bo jak zwykle niewiele nosiła na sobie.
- Chcesz dołączyć do mnie pod prysznicem?- zapytała figlarnie zerkając przez ramię na Perkę.
- Przyda mi się prysznic. - Perka zdjęła sukienkę i stanęła nago przed Marylką. - Tylko powinnyśmy niebawem do nich wrócić.
- Poradzą sobie bez nas…- wzruszyła ramionami Ruta przeciągając się leniwie i zachęcając palcem do dołączenia pod prysznicem.- Zamiast tego proponuje wyrwać się do jakiegoś baru wieczorem w ramach poprawy morale drużyny. Zbałamucimy miejscowych przystojniaków… pokażemy im czary. Co ty na taki plan?
- Nie zabronię wam… ale jednak… dla mnie to sprawa rodzinna. - Powiedziała Zosia dołączając do przyjaciółki pod prysznicem i delikatnie chwytając jej niewielkie piersi.
- Mhmm… - wymruczała Marylka głaszcząc kochankę po włosach i prężąc się pod jej dotykiem.- … a nie uważasz, że… za dużo rozmyślania i planowania… bardziej szkodzi niż pomaga? W końcu ile razy można podchodzić do tego samego planu i analizować go punkt po punkcie… według mnie, trzeba się oderwać, wyluzować i wrócić ze świeżym spojrzeniem.
- Na razie nie mamy ani jednego planu. - Perka zsunęła jedną dłoń niżej i sięgnęła do kwiatu kochanki, zanurzając w nim palce.
- Och… - mruknęła Marylka napierając biodrami na palce kochanki i delikatnie zaczęła całować kark Zosi.- … a to, że my przywołujemy Żmija a Teofila z Joanną walczą zajmując uwagę Baby Jagi… to nie plan?
- Niby… tak. - Perka przywarła wargami do szyi Ruty i ugryzła ją delikatnie.
- Widzisz… co innego możemy wymyślić? Ja przygotowuję wywary jeno.- szeptała Marylka wijąc się leniwie pod pieszczotami Zosi. Coraz bardziej ulegała dotykowi palców rudowłosej między drżącymi udami.
- A ja tylko was rozpalam.- Mruknęła nieco smutnie Perka i przywarła ustami do warg Marylki by zakończyć tą dyskusję. Dziewczyna mruczała pod tymi pieszczotami oddając się całkowicie przyjemności jaką sprawiał jej pocałunek rudowłosej. Nie mogła nic mówić, za to objęła dłońmi pośladki kochanki i prowokująco wodziła palcem między nimi.
Perka poruszała coraz szybciej palcami, chcąc doprowadzić kochankę. I udawało się to jej… Ruta nie miała szans, sapiąc pożądliwie i ocierając się swoim ciałem, poddawała się rozkoszy, aż wreszcie oznajmiła spełnienie głośnym i przeciągłym jękiem. Erka tuląc kochankę odkręciła ciepłą wodę.
- Aż tak nudno ci na tej wsi? - Mruknęła cicho.
- Noo tak.- zaśmiała się Ruta całując szyję i usta Zosi.- Przyjemniej było, gdy byłyśmy wszystkie trzy. Choć… ta pani doktor z sąsiedztwa wpadała z wizytą i starała mi się zajrzeć pod sukienkę.
- Ta.. ona lubi kobiety. - Perka odpowiadała na pocałunki tuląc się do Marylki. - Jest też w tym… całkiem dobra.
- Było ciekawiej, gdybyście były tam razem ze mną.- odparła Ruta, dając mocnego klapsa w pośladek Zosi.- Zupełnie nie wiem o co czarownice robią taki hałas z tym całym terytorium. Okazało się, że bycie prawdziwą wiedźmą z własnym terytorium jest nudne.
Perka roześmiała się.
- Wszystko zależy jak z niego korzystasz… moje autko jest całkiem w porządku. Mrugnęła do Ruty i oparła się o ścianę, prezentując swoje ciało w pełnej krasie. - To… odwdzięczysz mi się?
- Hmm… oczywiście.- szepnęła Marylka kucając przed Zosią. Opuszki jej palców muskały prowokująco kobiecość Perki, po to by rozchylić płatki kwiatu i zanurzyć języczek w głąb owego obszaru.
Perka zamruczała rozkosznie i zanurzyła palce we włosach Ruty. Ta zaś z wprawą zaczęła tęsknie smakować długo niewidzianą kochankę. Jej języczek niczym wprawny tancerz zaczął muskać wszystkie wrażliwe punkciki wygrywając na ciele rudowłosej tęskną melodię jęków i westchnień. Zosia dociskała twarz kochanki do swego mokrego kwiatu pojękując coraz głośniej. Tak dobrze jej było w tym wiedźmim towarzystwie. Kusiło by osiąść z jakimś przyjaznym kręgiem i mieć tak codziennie. Doszła z głośnym okrzykiem, który poniósł się po łazience.
- Muzyka dla moich uszu. Tęskniłam za wami.- zachichotała Ruta oblizując usta.
- Ja za tobą też. - Perka zaśmiała się.
- Dobra… choćmy do pozostałych. Poudawać że byłyśmy grzeczne, tak jak one będą udawały że nie słyszały twoich krzyków.- odparła z łobuzerskim uśmiechem Marylka.
- Dobrze. - Perka zakręciła wodę i wyszła spod prysznica. Przed wejściem do pokoju zgarnęła jedynie cienki szlafrok, którym się owinęła.
Jagoda… jak się okazało, poddała się. I zasnęła na kanapie, podczas gdy pozostałe dwie czarownice jeszcze debatowały. Ale i to się kończyło.
- Miło, że do nas dołączyłyście.- odparła Świerga zerkając na Perkę w szlafroku i Rutę na golasa.- No ale już wszystko omówiłyśmy. Mamy plan… ryzykowny, ale co nie jest ryzykowne w tych czasach.
- Opowiecie? - Perka usiadła z powrotem na łóżku, pozwalając szlafrokowi zsunąć się nieco z ramion.
- Doprawdy… naprawdę chcesz posłuchać, czy razem z Rutą zaciągnąć nas do łóżka?- zaśmiała się Joanna, a Marylka wzruszyła ramionami.- Ja myślałam raczej o wyrwaniu paru byczków i orgii… Jak świętować to z pazurem.
- Tak czy siak Teofila zajmie uwagę Baby Jagi podczas gdy ja przyciągnę ku sobie parę Mar i wskażę im właśnie staruchę jako przyczynę ich błąkania się między światami. To powinno wystarczyć.- wyjaśniła wilcza wiedźma, acz Zosi to nie wystarczało. Wszak wiedziała co to są Mary. Potępione dusze zmarłe bez oczyszczenia i spowiedzi. Pochowane w nie poświęconej ziemi. Jako że w słowiańskich czasach na groby lano krew bydlęcą i miód pitny, mary pragnęły tego samo… ofiary z krwi, tyle że przedkładały teraz ludzką nad bydlęcą. W Kampinosie zaś zginęło sporo osób podczas ostatniej wojny. Zamordowane przez hitlerowców, partyzanci zabici podczas walk… Żydzi ukrywający się przed Niemcami którzy zmarli z głodu i zimna. Ich dusze błąkały się wśród bagiennych mgieł. Ich dusze stawały się Marami. I lepiej było nie przyciągać ich uwagi.
- I co chcesz dać tym marom w zamian? - Perka przyglądała się blondynce z obawą. - Wiesz, że to igranie z ogniem?
- Babę Jagę… oczywiście jest ryzyko, że rzucą się na nas. Ale cóż… stając do walki z taką przeciwniczką musimy je podjąć. Ba… podejmujemy w sumie.- odparła cicho Świerga.
- To prawda… nie potrzebujesz pomocy? - Perka była wyraźnie zaniepokojona pomysłem przyjaciółki. - Umiem… rozmawiać z Duchami.
- Jeśli chcesz? Wtedy… gdy przywołam je, zostawię tobie do rozmowy a sama pomogę Teofili.- zdecydowała Joanna.
- Spróbujmy. - Perka przytaknęła. Teraz musiała tylko zapleść kolejny wianek na wypadek gdyby mary wybrały sobie jednak ją na cel.
- Tylko wiesz… nie negocjuj z nimi. Z marami nie ma to sensu. Wmów im że Baba Jaga była winna stanu.- zasugerowała Świerga… co można było podsumować zdaniem. “Nakłam im.”
- Tak spróbuję. - Perka przytaknęła i opadła na łóżko. - A co dalej?
- Zapolujemy na miejscowe byczki?!- zaproponowała radośnie Ruta, a Świerga próbowała oponować.- Powinnyśmy wypocząć.
- Tak mówisz, bo to nie ty będziesz warzyła wywary na jutro.- odparła z uśmiechem Marylka, a Teofila… o dziwo, poparła Rutę właśnie.- Powinnyśmy się odstresować przed jutrzejszym dniem.
Jagoda zaś nic nie mówiła, bo spała.
- Pytałam o to jak zamierzamy ją pokonać. - Mruknęła Perka, nieco rozbawionym głosem.
- Żmijem… a jak to nie pomoże to rzucamy w nią wszystko co mamy, łącznie ze zlewem.- stwierdziła krótko Świerga i wzruszyła ramionami.- No chyba że skądś wyciągniemy czarownika… tacy to potrafią wyciągać paskudne istoty, ale… paktowanie z takimi może grozić co najmniej infamią.
- Zważywszy, że stajemy przeciw Babie Jadze… to akurat nikt nie będzie problem. W takich przypadkach przymykamy oko.- wyjaśniła Teofila.
- Poznałam jakiś czas temu jednego, ale.. nie wiem czy zechce pomóc. - Szepnęła Perka wpatrując się w sufit.
- I nie wiadomo czego zażąda w zamian.- odparła Teofila i uśmiechnęła się pytając. - Przy jakiej okazji go poznałaś?
- Jechałyśmy od ciebie i chciałam go wypytać.. o to czy wie kto może mnie obserwować. - Perka westchnęła. - Ostatnimi czasy... szczególnie podczas seksu z mężczyznami czuję jakąś obecność… jej gniew.
- Podczas seksu z mężczyznami? Czy podczas seksu… z konkretnym mężczyzną?- zapytała ostrożnie Teofila.
- Z konkretnym… - Zosia uniosła się na przedramionach. - Parę razy robiłam to z Patrykiem.. właściciel stajni ze wsi Wilgi. - Westchnęła ciężko. - Lubię go, ale już odpuściłam, że będziemy razem.
- Możliwe… - zgodziła się z nią Teofila i zamyśliła.- Możliwe że rozum odpuścił, ale serce nie… a twoja krewna wiedząc o twojej słabości używa jej przeciw tobie w takich chwilach.
Perka przytaknęła.
- A co do Infamii… jeśli mag może nam pomóc to jestem gotowa zaryzykować. - Zosia zaśmiała się. - I tak jestem wyrzutkiem. Niby z własnej woli, ale nic nie zaszkodzi by innym czarownicom to pasowało.
- Nie przejmuj się infamią.- machnęła ręką Salamandra.- Jak wspomniałam, Baba Jaga jest wystarczającym zagrożeniem, by inne siostry w mocy przymknęły oko na sposób w jaki rozwiążemy ten problem.
- Mogę go spytać czy nam pomoże… - Perka rozejrzała się za swoim telefonem. - Chyba przypadłam mu do gustu.
- Przyda nam się każda pomoc.- zgodziła się Świerga. - Lepsza infamia niż porażka.
Zosia zgarnęła telefon i wybrała numer Roberta. Była ciekawa czy mag zgodzi się pomóc.. i czego zażąda w zamian.
- Słucham? - Złotowski odezwał się uprzejmie.
- Cześć tu Zosia. Mam bardzo nietypową prośbę. - Powiedziała starając się brzmieć całkiem pozytywnie.
- Zważywszy kim jesteś, nie oczekiwałbym innej.- odparł ironicznie acz ciepło Robert.
- Szykujemy się do potyczki.. z Baba Jagą.. jutro… - Powiedziała nieco niechętnie. - Byłbyś w stanie nam pomóc?
Długo trwała cisza w jego słuchawce.- Gdzie… o której?
- Jutro rano.. w okolicy Kampinosu. Wysłałabym ci namiar z googla. - Perka poczuła dziwną ulgę. - Chyba, że chcesz wpaść do mnie jeszcze dziś. Mógłbyś się przespać z… 5 kobietami w jednym łóżku.
- To kawałek drogi… długo nie zamierzacie spać?- zapytał Robert.
- Zjada mnie stres.. będzie dobrze jak w ogóle zasnę. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Pozostaje jeszcze kwestia zapłaty dla mnie. Hmm… wszystko co zostanie po czarownicy. Poza jej ciałem. Te należy spalić i nawet wiem jakby to zrobić.- zamyślił się Złotowski.
- Ja… chyba będę chciała coś zachować, ale.. wynagrodzę ci to jakoś… może być coś niemagicznego.. drobiazg. - Perka czuła się niepewnie mówiąc coś takiego przy reszcie wiedźm, wiedziała jednak, że nie ma czasu na podchody.
- Mi chodzi głównie o magię Baby Jagi. Słyną z dużej mocy.- odparł Robert po chwili namysłu. - Jakoś się dogadamy… zapewne tak jak ostatnio?
- Możemy… może.. wpadnę na dłużej? - Zaproponowała. - Albo gdzieś wyskoczymy.
- Nie martw się o to…- zaśmiał się Robert przez słuchawkę.- Najpierw załatwmy problem.
- Dzięki wielkie.. zaraz podeślę ci adres. - Zosia pożegnała się z magiem i rozłączyła się by chwilę później wysłać mu adres swojego mieszkania. - Więc… mamy maga. Czyli teraz drzemka?
- Drzemka? Chyba tak będzie najlepiej.- stwierdziła Joanna, ale Ruta nie dawała za wygraną.- Masz może jakiegoś sąsiada, którego mogłabym zbałamucić dla zabicia czasu? Albo mogłybyśmy?
- Muszę poczekać na tego maga… nie wiem ile zajmie mu dojazd.- podpowiedziała Zofia - Ale dwa piętra wyżej mieszkał pewien przystojniak, jeśli masz ochotę.
A Ruta od razu pognała by ubrać jakąś kieckę. Świerga zaś wzięła śpiącą Jagodę w ramiona i dodała.- Zaniosę ją do sypialni.
- To ja przygotuję przyjęcie dla tego czarownika. Jakieś winko i przekąski.- zaproponowała Teofila udając się do kuchni.
- Pomogę ci. - perka wstała poprawiając szlafrok i ruszyła za Salamandrą. - Cieszę się, że jesteś..
- Jakbym mogła przegapić taką rozróbę? Nie każda z nas może pochwalić się tym, że walczyła z Babą Jagą.- odparła Teofila zerkając przez ramię na Zosię.
- Myślę, że wiele z nas nie chciałoby musieć tego robić. - Perka zaśmiała się i zaczęła wydobywać z szafek jedzenie, alkohol i naczynia.
- Naprawdę chcesz siedzieć w jakiejś chatce i warzyć ziółka w kotle ?- zapytała Salamandra.
Zosia roześmiała się.
- Mówisz do czarownicy, której domeną jest auto. - Polała ik obu wina do kieliszków po czym podała jeden Teofili. - Czasem chciałabym mieć miejsce dla siebie, ale by tak żyć… nie. Nie nadaję się.
- No widzisz? Ja też nie nadaję się na spokojne siedzenie, mimo że muszę.- wzruszyła Salamandra z ironicznym uśmieszkiem.
- Ale wiem, że części czarownic to odpowiada. - Perka upiła nieco z kieliszka i zabrała się za robienie sałatki. - Dlatego tak cieszę się, że was tu mam.
- Jeśli ktoś się nadaje do zabicia wiedźmy to właśnie my. Zwłaszcza Wilga… gdyby była przeszkolona, to… byśmy i bez czarownika sobie poradziły. - odparła z uśmiechem Teofila.
- Muszę znaleźć kogoś kto mógłby jej pomóc z jej umiejętnościami. - Perka przytaknęła ruchem głowy. Wiedziała, że Wilga ma wielki dar.
- Nie wiem czy znajdziesz kogoś takiego… sama nie znam nikogo.- zamyśliła się Teofila.
- Przejadę się po Polsce …. Może ktoś. - Zosia wzruszyła ramionami. - Nie zawadzi spróbować.
- A i nie zawadzi. Łysogóry przeszukaj, Ślężę… Ojców zwiedź. Mocne ciągnie do mocnego, a to są jedne z najsilniejszym miejsc. - poradziła Teofila.
Perka przytaknęła.
- Jeśli tylko przeżyjemy jutro… chwila regeneracji i ruszamy. - Uśmiechnęła się do Teofili.
- Przeżyjemy.- stwierdziła niemal z kozim uporem Salamandra.- Planujemy go upić do nieprzytomności, czy rozchodzić, bo jeśli to drugie to… przyda się doprawić winko czymś od tej twoje zielarki. Sama wspomniałaś o pięciu dziewczynach w łóżku… zaharuje się biedaczysko na śmierć.
- Na jego szczęście Jagoda śpi. A mogłabyś złapać Rutę? - Perka akurat wyciągała kurczaka z lodówki. - Nie słyszałam by wychodziła.
- Dobry pomysł. A… ładny ten mag? Odpowiednio wyposażony? Bo jak nie to znalazłam całkiem ładny pas z dużą zabawką doczepioną do niego.- mruknęła Teofila sięgając pod szlafrok pochylonej Zosi i wodząc palcem pomiędzy pośladkami dziewczyny.
- Obrzyna nie miał ale… - Perka zamruczała czując dotyk na swojej pupie. - Potrafi się zająć kobietą w sypialni.
- Będzie miał się okazję wykazać.- Teofila drugą dłonią podciągnęła szlafrok do góry, a pieszczącą dłonią skarciła klapsem pośladek Zosi.
- To dla zaostrzenia apetytu.- zażartowała puszczając szlafrok i ruszając złapać Marylkę zanim ta ruszy na “romanse”.
Zosia westchnęła czując, że rzeczywiście od miejsca gdzie dostała klapsa rozchodzi się przyjemne ciepło. Zabrała się szybko za smażenie kurczaka do sałatki, starając się odciągnąć choć na chwilę myśli od seksu.
- Dobre wieści… zdobyłam buteleczkę. Wystarczy dolać do wina, a przez resztę nocy będzie jak królik z reklamy duracell.- rzekła Teofila wracając ze zdobyczą.- Cokolwiek to znaczy.
- Znając Marylkę to znaczy, że nie pośpimy. - Perka zaśmiała się i zdjęła mięso z patelni. Po czym zabrała się za robienie bruschetty.
- Sen jest przereklamowany, a ja osobiście nie mam ochoty tłuc się po Kampinosie o świcie. To pomysł blondyny… jeśli pobudka zejdzie nam do południa będę zadowolona. - odparła z uśmiechem Salamandra.
- Niby w wizji Wilgi jest noc… - Zosia zawahała się i przez chwilę w skupieniu kroiła pomidory. - Ale nie chcę, by nam uciekła.
- Nie sądzę by się nas bała.- odparła Salamandra wzruszając ramionami. - No i wiemy, że nie opuści okolic Warszawy dopóki nie wywrze swojej zemsty.
- Nie myślałam, że opuści Warszawę… obawiałam się raczej, że może się przenieść gdzieś, gdzie jej nie znajdziemy. - Perka wrzuciła kawałki bagietki nasączone oliwą do piekarnika.
- Mamy wróżbitkę między nami. Zawsze ją znajdziemy. - odparła zadziornie Teofila, a do pozostałych dwóch kobiet dołączyła Świerga raportując.- Śpi jak zabita.
- To dla niej dużo emocji. - Zosia wydobyła kolejny kieliszek i nalała do niego wina. Naczynie wręczyła Aśce. - Wiesz… Wilga jest wróżbitką, ale nie wyszkoloną. Dlatego prosiłam o pomoc Andrzeja.
- To poprosisz jeszcze raz w razie czego.- odparła z uśmiechem Teofila. - Nie zdołasz go nakłonić po raz drugi?
- Pewnie tak… choć stracił wielu swoich towarzyszy i zajęło mu to nieco czasu. A wieczorem… Baba Jaga może zrobić to po co przyszła i znów zniknąć. - Perka westchnęła ciężko i opróżniła kieliszek.
- Nie sądzę by to było aż takie proste. Niemniej wiemy gdzie i kiedy na pewno się zjawi. Tak więc jeśli nie dopadniemy jej rano, to załatwimy to wieczorem.- oceniła sytuację Salamandra.
- To prawda… mam nadzieję. - Zosia otworzyła piekarnik i posypała małe kanapeczki mozzarellą. W pomieszczeniu uniósł się smakowity zapach.

Bez dzikiej Ruty kolejne minuty upływały spokojnie. Salamandra rozkoszowała się posiłkiem, a Świerga wymagała rozkręcenia. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i Perka udała się by otworzyć je. Za nimi stał znany Zosi blondyn, Robert zmierzył wzrokiem szlafroczek czarownicy i spytał.
- Przyszedłem nie w porę?
- Nie czekałam na ciebie z kąpielą. - Perka zaśmiała się. - Wejdź… mamy wino i kolację. - Zaprosiła mężczyznę gestem do środka.
- Dzięki.- odparł Robert ciągnąc za sobą walizeczkę na kółkach i rozglądając. Świerga na jego widok zmrużyła oczy i spięła się lekko. - Aura pełna siarki.
- Nie jestem tarocistą, ani żadnym takim niedzielnym magiem.- potwierdził Złotowski.
- Cóż.. tu chyba mogę potwierdzić. - Perka zamknęła drzwi za Robertem. - Możesz tu zostawić walizkę. - Wskazała na salon po czym poprowadziła go do kuchni.
Mężczyzna uczynił to i podążył za Zosią mrucząc.- Ładne mieszkanie.
- Dziękuję. - Zosia darowała sobie tłumaczenie, że to robota jej matki. Pokazała na swoje towarzyszki. - To Teofila, a to Joanna. Są jeszcze Marylka, która wyszła na jakiś czas i Jagoda, która śpi.
- Miło poznać.- odparła z uśmiechem Teofila przyglądając się mężczyźnie z drapieżnym uśmiechem.- Dobrze pachniesz siarką… nie potrzebujemy to niedzielnego magika, co stawia karty od czasu do czasu i udaje medium. Przyda się dobry demonolog starej szkoły.
- Których zwalczałyście.- przypomniał jej ironicznie Robert, acz Salamandra skinęła głową. - I którzy zwalczali nas.. ale to stare czasy i stare dzieje. Tu… na ziemiach Rzeczypospolitej mało było sporów między nami. Anglia?
- Tak. Angielska szkoła… - przyznał się Robert. -... oksfordzki ryt magiczny.
Perka podała mężczyźnie kieliszek dopełniwszy go naparem od Marylki i winem. Cały czas przysłuchiwała się z zainteresowaniem wymianie zdań. Nie znała się na magach.
- Są bruschetty i sałatka, jednak jeśli chcesz coś na ciepło to mogę zrobić. - Wskazała mężczyźnie zastawiony kuchenny stół.
- Wystarczy to co jest.- odpał uprzejmie Robert przysiadając się do dwójki czarownic i upijając wina zerkał to na jedną, to na drugą. - Czuję się jakbym ja sam był przekąską.
- Bo i jesteś.- odparła bezczelnie Salamandra rozbierając mężczyznę wzrokiem, a Świerga wzruszyła ramionami.- Źle znoszę… czarcią magię… za dużo jej śladów u mnie na bagnach. I żaden przyjemny.
Perka sięgnęła po swój kieliszek z winem, do którego z ciekawości sama dolała nieco eliksiru Marylki. Uśmiechając się spoglądała na mężczyznę.
- Cóż… jesteśmy bandą samotnych kobiet.. chyba wiedziałeś na co się piszesz. - mrugnęła do niego.
- Na pięć…- odparł Robert sięgając dłonią pod szlafrok Zosi i ściskając mocno dłonią jej pośladek. Jego spojrzenie było drapieżne. Jak można było się spodziewać trunek Marylki miał moc.
- Tak… na pięć. - Perka jęknęła cicho, w ostatniej chwili odstawiając kieliszek.
Dłoń mężczyzny przesunęła się pośladkach, aż objął całą pupę i przyciągnął Zosię ku sobie.
Pozostałe dwie czarownice przyglądały się temu w zaciekawieniu, tym bardziej że szlafrok Perki znacząco się podwinął. Zosia poruszyła ramionami zsuwając szlafrok z ramion i wtulając się w mężczyznę i całując go zachłannie.
Pozbawiony wszelkich hamulców i oporów, Robert całując objął drugą dłonią miękką pierś Zosi i ugniatał lubieżnie. Taki widok sprawił, że Teofila pochwyciła za włosy Joannę i za zaskoczenia pocałowała Świergę. Ta szarpała się z początku jak dzika kotka, ale szybko uległa charyzmie i talentowi doświadczonej, także w miłosnej sztuce, czarownicy.
Perka sięgnęła dłonią do spodni mężczyzny wprawnym ruchem rozpinając jego rozporek. Dłonią sięgnęła do środka, chcąc pochwycić oręż kochanka. Mocny, sztywny twardy… zadowalający. Środek od Marylki z pewnością przyspieszył sprawę. A usta Roberta wodzące po szyi Zosi sprawiały, że jej własny.. apetyt rósł. A zmartwienia znikły.
Tymczasem pozostałe dwie czarownice zabrały się za rozbieranie… siebie nawzajem. Perka niemal wskoczyła kochankowi na ramiona, chcąc się na niego nabić. Objęła go mocno nogami dociskając jego twarz do swego ciała. Do piersi.. tak chciała go poczuć. Usta na swych krągłościach, męskość w swym wnętrzu.
Jeknęła głośno i bezwstydnie czując ową obecność głęboko między udami. Robert nie utrzymał jej jednak tak i wylądowała plecami na kuchemnym stoliku, między potrawami i alkoholem. Z twardym kochankiem w sobie poruszającym jej ciałem, przy każdym pchnięciu.
Piersi jej zostały polane alkoholem przez Świergę, po czym blondynka przyssała się do jednej z nich drugą obejmując dłonią. Usta kochanka zagospodarowałam równie goła jak blondynka, Teofila całując je namiętnie. Perka dociskała nogami do siebie ciało Roberta pogłębiając ich zespolenie, a dłońmi twarz Joanny do swych piersi.
- Tak.. mocniej. - Jęczała starając się złapać wargami kołyszące się przed nią piersi wilczycy.
Gdzieś tam spadło na ziemię jedzenie, gdzieś tam rozlało się wino… gdzieś tam istniały wydarzenia, które Zosię mało co obchodziły. Ważniejsze były silne szturmy, jej ciało poddające się twardemu orężowi miłości… wyostrzone zmysły pozwoliłyby by Zosi na oślep ulepić z gliny atrybut kochanka tylko na podstawie tego co czuła lędźwiami. A przecież dochodziły jeszcze wargi na szczycie jej piersi. I te drugie która mogłaby dosięgnąć, gdyby zdołała unieść się na łokciach. Podparła się i zachłannie chwyciła wargami szczyt piersi Joanny, nawet delikatnie go przygryzając. Czuła jak stół pod nią zaczyna się przesuwać jeszcze potęgując jej doznania. Chciała by ją wypełnili.. całą.. każdą jej wolną przestrzeń.
Jej kochanek był blisko tego… czuła to wyraźnie. Dyszał ciężko, gdy jego ciało szykowało się do eksplozji, potęgując jeszcze bardziej owe doznania. Ale przecież nie mogło się to zakończyć na jednym razie, prawda?
Gorączka wzmocniona specyfikiem od Ruty nie dawała się tak łatwo ugasić, acz… Robert jęknął głośno, a Perka poczuła ową pierwszą zapłatę jak i pocałunki Świergi na swoim biuście.
Zosia krzyknęła dochodząc i ponownie opadła na stół. Nogami zachłannie docisnęła kochanka do siebie. Nie chciała go wypuścić. Był jej… miał ją brać.. jeszcze raz.. jeszcze.
- Strasznie zachłanna…- mruknęła Teofila obejmując ich kochanka od tyłu, podczas gdy Zosia czuła jak… jak… jak mężczyzna na powrót zaczyna poruszać biodrami szybko odzyskując wigor, szybko stając się twardy i masywny między jej biodrami. A Świerga zmieniła pozycję, tak by rudowłosa mogła przyjrzeć się jej rozpalonej pożądaniem kobiecości.
- Tak.. chcę wszystko. - Wyszeptała Zosia, ponownie się unosząc i sięgając językiem do kwiatu kochanki.
Jęk wyrwał się z dotkniętej tak wilczycy, która naparła biodrami na przyjemnie drażniący ją języczek. A Robert przyspieszył ruchy, władczo i bezlitośnie trzymając Zofię za biodra i nabijając ją na swój organ pożądania. Perka sięgała tak głęboko jak tylko była w stanie, starając się nosem drażnić wrażliwy punkcik kochanki. Mlaśnięcia dochodzące od strony partnera sprawiały, że szybko zbliżała się do szczytu. Uwięziona pomiędzy Robertem a Świergą przekazywała muśnięciami kochance doznania jakie odczuwała między biodrami. Szybciej, silniej i mocniej… Opadła na stół chwyciwszy dłońmi biodra kochanki i naciągnęła jej kobiecość na siebie, przysysając się do jej płatków. Chwilę później sama doszła ponownie.
- Może przeniesiemy się do pokoju, co?- zaproponowała tymczasem Teofila patrząc jak Robert znów eksploduje pożądaniem Perce.
- Jak mi… pomożecie. - Wyszeptała Zosia, próbując się podnieść ze stołu.
- Tak… tak… oczywiście pomożemy.- potwierdziła Salamandra, podczas gdy Joanna łapała oddech po niedawnym szczycie. Wilczyca również przytaknęła głową.
Zosia powoli usiadła na stole, czując jak z jej wnętrza wylewa się nasienie kochanka. - Och… jeszcze.. chcę jeszcze.
- My też.- odparła Teofila biorąc drżącą rudowłosą w ramiona. - My też chcemy jeszcze… więcej.
I tak było prawie pół nocy. Gorące ciała splatały się razem. Zosia patrzyła jak Teofila ujeżdza jej kochanka, sama czując jego usta między swoimi udami, a dłonie Świergi na swoich piersiach. A to była tylko pierwsza z wielu wielu kombinacji przetestowanych tej nocy… podczas której to nie musiała się martwić następnym dniem.
 
Aiko jest offline  
Stary 24-11-2019, 15:05   #113
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację



31 marca


Pobudka po porannych zabawach była ciężka. Perka wypełzła spomiędzy kłębowiska ludzkich ciał zmęczona i z suchym gardłem. Zaprawianie się miksturą Marylki okazało się bardzo… wyborem z bardzo ciężkimi konsekwencjami rano. Musiała w wraz z Robertem długo zbierać się do kupy.Także Świerga była w nie lepszym stanie. Jedynie Jagoda była rano radosna jak skowronek i… Salamandra. Z czego była zrobiona Teofila? Z teflonu? Bo wydawała się nie do zdarcia. Gdy już Zofia odzyskała w miarę siły zauważyła że kogoś brakuje. No tak… Ruta nie wróciła na noc. Pozostało więc rudowłosej wytropić Marylkę. Wiedziała jednak gdzie szukać. I rzeczywiście znalazła czarownicę w łóżku z kobietą i mężczyzną. Dla nich ta sytuacja była… krępująca, toteż Perka nie miała problemy z zabraniem swojej przyjaciółki z tego mieszkania.
Szkoda że tak szybko, bo mężczyzna był przystojny, a i jego przyjaciółka też niczego sobie.
Może… następnym razem? O ile będzie następny raz.
Na razie jednak czarownice jak i mag zajęły się pakowaniem. Ruta rozdawaniem eliksirów i ćwiczeniem choreografii wraz Jagodą. Bo w końcu na początku to one tylko mogły wzywać Żmija. Reszta czarownic musiała wraz magiem staczać boje wprost z Babą Jagą.

Jaką więc niespodzianką i ulgą był fakt, że Liszka też się zjawiła. Spóźniona co prawda, ale jednak przybyła… ze bardzo gotyckim wsparciem
- Jestem Kassandra… przez dwa s.- rzekła na powitanie bladoskóra dziewuszka w czarnych stroju i ciężkich glanach. A potem zabrała się za przeglądanie komórki. Zaś starsza podeszła do Zosi i szepnęła cicho. - Pokolenie True Blood. Te przeklęta amerykańska infopapka wypacza naszą tradycję i produkuje takie jak ona… które sądzą że w byciu czarownicą najważniejszy jest image. No cóż… liczę na to że dzisiejsze spotkanie jak i jej pierwszy sabat, wyleczą ją z tej pretensjonalności. Poza tym trochę potrafi… ma silną więź z nietoperzami. Możliwe, że to przez wąpierzą skazę w jej rodzie.
Spojrzała w kierunku Roberta i skrzywiła się lekko.- Ściągnęłaś czarownika? Cóż… sytuacja wymaga łapania się wszelkich sposobów. Ale uważaj… Baba Jaga to nie jedyne wypaczenie jakie możemy użyć. Nie daj się wciągnąć w praktyki czarnoksięskie.
Po tych poradach i zapakowaniu całej licznej drużyny w samochody, wyprawa czarownic wyruszyła do Lasu Kampinowskiego. Kinga poinformowała bowiem SMS, że jest obserwowana. Niewątpliwie przez zauroczone sługi matki. Używała czasem do tego kawek i gołębi.

Konfrontacja z Babą Jagą

Wędrówka przez Kampinos wymagała opuszczenia samochodów i wędrówkę na piechotę. Każda z czarownic i sam mag nieśli swoje rzeczy w torbach kierując się ku miejscu położenia chatki Wilhelminy.
Mgła gęstniała. Mgła, która snuła się pomiędzy pniami drzew niczym dym, oblepiała ich mokrym nieprzyjemnym uczuciem i zimnem przenikającym do szpiku kości. I gęstniała… to było najbardziej niepokojące. Wszak słońce wznosiło się coraz wyżej na drzewami z coraz większym trudem przenikając przez chmury i samą mgłę. Coraz słabiej widoczny jasny punkcik, na nieboskłonie ukrytym ze szarą warstwą mgielnych oparów.
- To dobry znak… jest blisko.- stwierdziła Teofila, ale jakoś nikt się nie cieszył.


Bum. Bum. Bum.
Potężne odgłosy kroków rozeszły się echem po lesie. Ziemia zadrżała. Babcia się zbliżała w swojej chatynce. Ta była identyczna jak w opowieściach i bajkach.


Masywna drewniana chatka na dużych kurzych łapkach. Idąca żwawo w ich kierunku.
~ Wierz mi siostrzenico. Nie pragnę tego. Odejdź i zostaw je. A życie ocalisz.~ usłyszała w głowie Perka, gdy z dachu chatki oderwało się stado ptaków… a może nietoperzy? Tak. To chyba były nietoperze. Kassandra wstrząśnięta jak one wszystkie (poza Teofilą oczywiście) tym widokiem wreszcie odzyskała rezon i wykrzyknęła rozkazy.
- Na krew, na pamięć… wy dzieci nocy słuchajcie mnie i służcie!- jej krzyk nie zrobił na nietoperzach wrażenia. A Robert kucnął wyciągając z dłoń ku ziemi. Dłoń z której pociekła krew tworząc dziwaczny wzór na liściach.
Nietoperze zbliżyły się do czarownic.
- To nie działa, czemu to nie działa? Powinno działać! - krzyczała Kassandra, gdy Salamandra wypaliła z flinty w kierunku jednego z nietoperzy wywołując prawie ludzki krzyk. Bo gdy już były bliżej...


Czarownice przekonały się, że to nie nietoperze, a ludzkie gnijące głowy o włosach z pokrytych kolcami macek i równie gnijących skrzydłach kruka. Ich oczy i usta wypełniał chorobliwy zielony blask. I były liczne, choć małe… skrzydlata ochrona chatki.
Do skrzeku trafionej przez Salamandrę główki dołączył inny nieludzki ryk. Olbrzymia bestia będąca półludzkim pyskiem z którego oczodołów wyrastały smoczowężowe łby pojawiła się na krwaą pieczęcią. Robert, którego oczy płonęły zimnym blaskiem a podobna krwawa pieczęć była widoczna na jego jego dłoni,wykonał nią ruch. Główna paszcza potwora rozwarła i powietrza wokół niej zawirowało tworząc trąbę powietrzną której lejek zasysał do wnętrza sługi babci znajdujące się w jej zasięgu. Potworki szybko się rozproszyły w panice i odleciały, by okrążyć wpierw całą grupkę czarownic.
- Nie daj się zwieść fajerwerkom… mag zawsze płaci sporą cenę za swoje sztuczki.- wtrąciła Liszka nerwowo przyglądając się sojusznikowi kontrolowanemu przez Roberta.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 29-01-2020, 21:51   #114
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Naszym celem jest chatka. Jak ją powalimy, to ona będzie musiała wyjść! - krzyknęła Salamandra z szerokim uśmiechem na twarzy. Jako jedyna była zadowolona z sytuacji w jaką się wpakowały. Wycelowała rusznicę w kierunku chatki i strzeliła, pocisk uderzył w budowlę z siłą kuli armatniej odrywając kawałek dachu. Pozostałe czarownice nie czuły się tak pewnie. A potwór który przywołany został przez Roberta wyraźnie szarpał się kręgu przez niego “rozrysowanym” na ziemi. Tak samo migotała pieczęć na jego dłoni. Czarownik najwyraźniej walczył o zachowanie kontroli nad przyzwaną kreaturą. Ta używała swoich wężowych głów do plucia jadem w kierunku tych latających. A Wilga skuliła się odruchowo… zagęszczając mgłę wokół nich niczym kopułę utrudniającą dotarcie potworków do dziewczyn.
Tak po prostu… bez sięgania po gesty, słowa… mgła posłuchała jej jakby była posłusznym zwierzątkiem.
Ściskając w dłoniach dwa wianki Perka przeszła do świata duchów. Jej zadanie było proste… musiała dogadać się z duchami. Nie odezwała się do cioci. Tak bardzo pragnęła, by był inny sposób… by mogła zostać z nimi. Ale z matką były bardzo podobne… uparte.
Świerga tymczasem zawodziła cicho, rozsypując popiół dookoła siebie i zawodziła. I ten głos dochodził do Zofii… był głośniejszy niż reszta batalii, która obecnie była szarym tłem dla niej… rozmazanym nieco i niewidocznym. Świat się zmienił, jej percpecja wykrywała te różnice. I Perka zobaczyła je… duchy…
Zimne spojrzenia martwych oczu… ciała lekko nadgniłe. Podniszczone stroje. Było ich tak wiele… powstańcy zarówno z czasów powstań narodowych jak i ci drugowojenni, ofiary zbójów, ofiary rozstrzeliwań. Zarówno radzieckich jak i hitlerowskich. Pogrzebani w błotnistej glebie puszczy kampinoskiej, bez księdza, bez mszy. Opuszczeni i zapomniani przez czas i ludzi. I właśnie tego łaknęli… prawdziwego pogrzebu, przywrócenia imion, modlitwy i pamięci. Ale o ich grobach nikt nie wiedział, imiona zatarł czas. Więc ich żal zmieniał się w chęć skrzywdzenia innych… zadania bólu, jaki im zadano.
A Świerga wabiła tu ich coraz więcej. Tych szarych, przepełnionych nienawiścią, widm.
Perka wyciągnęła przed siebie jeden z wianków.
- Zmierzacie w złym kierunku. - Powiedziałam pewnym głosem. Tu nie mogła pozwolić sobie na wątpliwości. I choć wiankami mogła uwięzić co najwyżej dwa upiory to… choć przez chwilę mogły być jej tarczą.
Odpowiedziały jej szepty, zlewające się w jeden szmer wiatru targający liśćmi. W jeden głośny i niepokojący szept. Setki głosów, męskich i kobiecych, młodych i starych. Szept bez słów, ale… Perka wyczuwała ich intencje. Zapytanie… zdziwienie jej słowami… oczekiwanie wytłumaczenia. Zosia była ich krwi, była Polką. A ci którzy zginęli w większości uśmierceni zostali w obronie swojego ludu lub zabici przez obcy lud. To ją chroniło… acz tylko odrobinę.
- Jeśli pragniecie krwi. Tam jest kobieta, która zabiła wielu. - Zofia wskazała wiankiem ciocię, czując ukłucie w sercu. Od tej decyzji nie było odwrotu.
To ich nie przekonało… zbliżyli się bardziej do Zosi. Tłum gęstniał. Szepty był pełne gniewu i wściekłości, ale pragnienia sprawiedliwości w nim nie było. Jakie znaczenie ma sprawiedliwość, dla dusz uwięzionych pomiędzy światami?
- Żyła gdy i wy żyliście. To baba jaga. Przeżyła pierwszą wojnę… drugą… czy tak powinno być? Wy tkwicie tu… pomiędzy światami… a ona dalej stąpa po ziemi. - Mówiła starając się podjudzić bestie przeciwko ciotce. Coraz mocniej ściskając zrobione własnoręcznie wianki.
To… nie było dla nich wystarczająco przekonujące. Ale przynajmniej przestały zaciskać okrąg wokół Zosi. Niemniej były już wystarczająco blisko, by Zosia czuła i trupi smród i lodowaty chłód promieniujący od owych duchów.
- Ilu z was mogła zabić hm… - Strach działał motywująco na Zosię. - Współpracowała z Rosjanami… Niemcami? Czemu nie? Wszystko w imię potęgi.
Lód zmieniał się w żar… gniew. Nie rozpoznawali oczywistego kłamstwa i szept zaczął wypełniać się intencją: zabić. Zosia trafiła w czuły punkt zapomnianych dusz.
- Co za różnica ilu was musiało przez nią zginąć. Dla jej satysfakcji… setki... miliony? - Zosia mówiła z trudem powstrzymując się przed wymiotami. - Czy mogła założyć dowolny mundur? Mogła. Strzelić do dowolnego z was? Mogła. W tył głowy… gdy leżeliście związani w śniegu.
Uderzył w nią psychiczny ryk… wściekłość oślepiająca, ból wypełniający czaszkę. Mogła się tylko cieszyć, że to rykoszet. Dusze przestały zwracać na nią uwagę. Teraz ich gniew skierowany był na chatkę.
- Zniszcie chatkę… - Powiedziała z trudem opadając jednocześnie na kolana i chwytając się za brzuch. - A dostaniecie się do niej. Już nikt nigdy nie zakopie was żywcem w ziemi… nie zastrzeli gdy uniesiecie ręce w geście poddania… nie poddacie się.
Dusze opuściły ją przechodząc między światami. Szare cienie zaczeły przemykać w powietrzu i uderzać w chatkę, niczym pociski. Ta już zresztą zmagała się z potworem czarownika i zielonymi kulami ognia przywoływanymi przez Liszkę. Salamandra leżała nieprzytomna i Kassandra się nią zajmowała. Świerga oddychała ciężko, bowiem na niej spoczęła obrona dziewczyn, podczas gdy Jagoda podtrzymywała rannego w biodro Roberta, który musiał skupić się na kontroli swojej bestii, atakując zaciekle wężowatymi wypustkami i nie dbając o kolczaste łańcuchy, które wynurzyły się z chatki i smagały potwora po ciele… parę z nich chwycił nawet w zębatą paszczę.
Perka spróbowała się podnieść ale zwymiotowała. Zapach śmierci nadal wypełniał jej nozdrza, ale mimo to wyciągnęła z wianka gałązkę ostrokrzewu i po tym jak rozcięła swoją dłoń zaczęła prosić mokosz by ta osłoniła swe córy, by duchy ziemi i lasu wziosły wokół nich mur. Roślinność zaczęła się wokół nich piąć… maliny i jeżyny tworzyły coraz gęstszy żywopłot otaczający ich murem. Joanna pochwyciła Perkę ramieniem pytając.- Jak poszło? Chyba.. dobrze.-
Zosia dała radę jedynie przytaknąć ruchem głowy powstrzymując kolejną falę mdłości. Przez szczeliny obserwowała co dzieje się z chatką baby jagi.
- Możemy… potrzebować Żmija. - Wyszeptała z trudem.
- Raczej na pewno… to co wezwał twój czarownik długo nie pociągnie. A nie jestem pewna, czy starczy mu siły na przyzwanie następnego szkaradzieństwa.- zgodziła się z nią Świerga. - Idzie nam nieźle… ale nie cudownie.
Perka przytaknęła ruchem głowy i podała jeden wianek Świerdze. - Zajmij się Salamandrą. - Sama ruszyła w kierunku Roberta. Miała przy sobie maści leczące. Będą potrzebowały Wilgi.
Podeszła do maga i przyjrzała się jego nodze.
Krwawiła całkiem mocno. Jednej latającej głowie udało się prześlizgnąć. Na szczęście tętnica nie była uszkodzona. Robert oddychał ciężko próbując utrzymać władzą nad swą bestia, a Jagoda go podtrzymywała na swoim ramieniu panikując.
- Chyba źle z nim. Strasznie blady i się poci.
- Pomogę. - Perka przyklęknęła przed mężczyzną. - Trzymaj go. - Naderwała spodnie by mieć dostęp do źródła krwawienia i sięgnęła do przypasanej nerki po słoiczek z maścią leczącą. Chwyciła ranę by złączyć jej krawędzie i szepcząc modły do Mokoszy zaczęła nakładać maść na ranę. Jej lecznicze sztuczki pomagały… rana zasklepiała się szybko, co było ważne zważywszy na sytuację. Mściwe dusze szarpały domkiem na prawo i lewo, ale potwór Roberta zginął. Chatka zaś się osuwała w dół przyjmując w siebie kolejne gniewne dusze.
Gdy rana się zasklepiła Perka podniosła się i zwróciła do Wilgi.
- Zacznij przyzywać Żmija… zaraz dołączę.
Musiała coś sprawdzić. Coś czego nie robiła od wielu lat.
- Dobrze…- odparła Jagoda i pisnęła. - Mam nadzieję, że układ zapamiętałam.
Zosia jednak nie martwiła się tym detalem. Wilga nie potrzebowała znać kroku, by użyć mgły do swojej ochrony. Instynkt poprowadzi malarkę do celu… wszak była wyjątkowo utalentowana. Być może najpotężniejsza z nich wszystkich.
Barbara zerknęła na Roberta.
- Nie opieraj się. - Mruknęła i zaczęła szeptać kolejną modlitwę do swej opiekunki. - Matko… zabierz mi siły i daj je temu człowiekowi, który wspiera nas w walce przeciwko tej… - zbliżyła się, niemal stykając się nosem z Robertem. - który pomaga nam w walce z córą, która zdradziła twe zasady. - Pocałowała roberta. Jeśli dobrze pamiętała miała kilka sekund na wyczucie momentu, nim zemdleje. Była potrzebna Wildze… nie mogła oddać wszystkiego.
Czuła to zimno przy pocałunku… to nie była rozkosz… to było umieranie. Czuła dreszcze przekazując witalność mężczyźnie. Ale to akurat pomogło.
~ No no. Za nic masz zasady siostrzenico. I w czym się różnisz ode mnie.?- chatka eksplodowała rozpraszając krąg dusz. Cioteczka się wyłoniła… i jeszcze paskudniejszym maszkaronem niż ten z obrazu Jagody. Była duchem przywiązanym do kości i nienawiści. Była Babą Jagą która poświęciła całe człowieczeństwo, całą swą moc by przetrwać wrzucenie w zimną otchłań Bałtyku. Tylko jej silna wola przetrwała w tym ciele. I im więcej mocy musiała wkładać w walkę, tym słabsza była iluzja jej normalności.
~ Będę się wami pożywić musiała.~ rzekła sadystycznym tonem cioteczka.
Perka przerwała pocałunek i opadła na kolana z trudem łapiąc oddech. Czuła się potwornie zmęczona, ale musiała jeszcze coś zrobić.
- Pomóż nam ją zabić. - Szepnęła do Roberta starając się stanąć na nogach.
Czarownikowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Baba Jaga atakowana wściekle przez widma i unikając kuli zielonego ognia ciskanych przez Liszkę, nagle pochwyciła jego widmo i pożarła je “żywcem” odzyskując część sił.
- Myślicie, że potraficie mnie pokonać… dobre so…- strzał z flinty prosto w brzuch odrzucił ją do tyłu. Salamandra wróciła do gry. A Robert gestem dłoni przywołał kolejny krąg, zarówno na dłoni jak i na ziemi.
Perka miała problemy ze wstaniem. Oddała dużo. Musiała jednak dotrzeć do Wilgi. Zaczęła się rozglądać, szukając jej rozmywającym się wzrokiem.
Ta już tańczyła, nieco niezgrabnie i panicznie… ale na swój sposób kusząco. Jej gibkie ciało wabiło do pocałunków i pieszczot. Jakby pragnęło przywołać owego burzowego kochanka.
Świerga też tam podążała, by dołączyć do tańca, a Robert… on przyzywał już kolejne wyzwanie dla starej wiedźmy, która stała ponad życie i śmiercią. Lwiogłowego… pająka o ognistej grzywie, kolejną kreaturę która stała poza zasadami tego świata.
Perka podniosła się i na chwiejnych nogach ruszyła w kierunku Wilgi by samej dać się porwać tańcu.
Krok za krokiem, szło jej coraz lepiej… brak sił nie miał znaczenia. Porwała ją moc Jagody, która była w centrum tańca. To jej moc nadawała ruch ich ciałom. To jej gesty synchronizowały ich wspólne gesty. Gdzieś tam toczyła się bitwa… ryki bestii mieszały się z sykiem ognia, eksplozjami, rykami błyskawic. To wszystko działo się jednak poza świadomością Zosi. Ona tańczyła poddając się melodii ruchów Jagody… już pewnych już silnych.
Zagrzmiał grom nad gromy. Ogłuszający wręcz. Żmij przybywał. Perka nieświadomie rozbierała się. Czuła że już od dawna nie ma sił, że powinna leżeć nieprzytomna na ziemi. Wiła się tuż przy przyjaciółce czując, że jedyne co jej zostało to głód burzowego kochanka.
Coś się stało później… właściwie było rozmytymi wspomnieniami… rozkoszy, błyskawic, eksplozji, błysku miecza. Unoszenia i się opadania, ekstazy i bólu. Zimna… zimno zaczęło dominować… zimno i ciepło tulących się drżących ciał.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-03-2020, 19:54   #115
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Przytomność i siły wracały powoli. Czuła zimno i bicie serca. To był dobry znak. Czuła znajomy biust Świergi na plecach poruszający się w rytm oddechu i obejmowała dłonią ciepłe i oddychające ciało Jagody. One też żyły. To dobrze. Zosia podniosła się powoli, by rozejrzeć się, co się dokładnie wydarzyło. Czy były tu wszystkie? Gdzie Robert? Co się stało z Babą Jagą? Jęknęła czując potworny ból.
Po chatce Baby Jagi pozostały jedynie ruiny… belki rozsypane pobojowisku, słoma z dachu… okolica wyglądała jak po przejściu cyklonu. Drzewa w okolicy zostały połamane. Po Babie Jadze nie było już śladu. Ale chyba przegrała, bo Robert myszkował wśród ruin jej chaty. Salamandra zaś z przypasaną do boku szablą pomagała Kassandrze, przy rannej Liszce… wraz z Rutą która podawała eliksir Starszej.
Perka powoli usiadła i rozejrzała się za porzuconymi ubraniami. Nie znajdując żadnych ubrań, delikatnie poruszyła ramieniem Wilgi.
- Jagodo… - odezwała się cicho.
- Jeszcze trochę…- wymruczała sennie dziewczyna równie golutka co Zosia.
- Jagodo… leżymy nagie na środku polany.. to zły pomysł. - Perka mimo całej sytuacji zaśmiała się i sięgnęła do ramienia Świergi.
- Co? Co?! Co?!!- pisnęła zawstydzona dziewczyna zwijając się w kłębek, by osłonić swoją nagość. Za to już z pewnością się obudziła. I wyglądała na zdrową i nietkniętą.
Perka w tym czasie starała się dobudzić drugą czarownicę.
- Niestety chyba nasze ubrania gdzieś.. wywiało. - Mruknęła zerkając na pozostałych.
- Nigdy więcej takich imprez…- syknęła budzona Joanna trącana dłońmi Zosi, podczas gdy przestraszona Jagoda się próbowała się schować… tylko że nie bardzo miała gdzie.
Zosia natomiast wstała zupełnie bez skrępowania i naga ruszyła w kierunku chatki Baby Jagi. Trochę.. nie wierzyła, że to naprawdę koniec. Powoli zbliżyła się do Roberta.
- Już… po wszystkim? - Spytała spoglądając, czy mężczyzna coś znalazł.
- Mam nadzieję… nie widzieliśmy końca. Jedynie kłębowisko burzowych chmur niczym smocze cielsko owijające się wokół jej i olbrzymie wyładowania atmosferyczne w owej chmurze. Gdy zniknął … rozpadający się szkielet, który rozsypał się po chwili w pył.- wyjaśnił czarownik zbierając fiolki znalezione pośród ruin, kawałki kości i inne drobne przedmioty. I chowając do kieszeni. - Jak się czujesz?
- Przydałaby mi się jakaś koszula, a tak to… tylko nieco obolała. - Perka także rozejrzała się po rozwalonym domku. Z jakiegoś powodu chciała mieć pamiątkę po cioci. Nie potrzebowała by była magiczna. Pytanie czy miała coś takiego…
- Koszulę mogę zapewnić.- odparł Robert przerywając poszukiwania, by zdjąć własną. Zofia zaś dostrzegła wśród pozostałości po domku, bursztyn... nieobrobiony kawałek bursztynu z pająkiem zatopionym w środku.
- Ten bursztyn łapie się na twoją umowę czy mogę go zabrać? - Perka przyjęła koszulę mężczyzny i narzuciła ją na siebie. Była przyjemnie ciepła, wygrzana męskim ciałem.
- Powiedzmy że jestem otwarty na negocjacje… a poza tym jestem wypompowany z mocy. - zaśmiał się Robert.- Nie sądzę bym mógł cię powstrzymać.
Zosia zaśmiała się.
- To może zacznę od prośby o pocałunek. Ten ostatnio był paskudny. - Mrugnęła do Roberta, zapinając jego koszulę.
Mężczyzna przyciągnął do siebie dziewczynę. Jedną dłonią obejmując jej goły pośladek docisnął ją do siebie i pocałował. Zrazu delikatnie, a potem coraz zachłanniej. Rozkoszował się miękkimi wargami rudowłosej i pupą którą masował obiema już dłońmi.
Zosia objęła go wokół szyi i równie entuzjastycznie odpowiadała na pocałunek. Chciała zapomnieć o uczuciu chłodu, aromacie śmierci. Czując przy sobie rozpalone ciało było to dużo prostsze.
- Może poszukamy miejsca na sprawdzenie, czy nie mam jakichś ran na ciele? - zapytał cicho mężczyzna.
- A widzisz tu jakieś? - Perka zatoczyła ręką krąg pokazując na powalone drzewa. - Możemy się schować za gruzami chatki.
- Możemy spróbować. Twoje koleżanki są zajęte.- odparł Robert zerkając za siebie.
- Sprawdźmy czy dość zajęte. - Perka puściła mężczyznę i podeszła do bursztynu by go zabrać. Wypinając się przy tym kusząco w kierunku maga. Nie mogła uwierzyć że to się skończyło… że ciotki już nie ma. Bała się że zaraz wyskoczy spomiędzy zgliszczy.
Nic takiego, na szczęście, się nie zdarzyło, a póki co jedynym zaskoczeniem był dotyk męskich palców na swojej kobiecości, gdy się pochyliła.
- Pospieszmy się. - odparł Robert drażniąc apetyt dziewczyny delikatnie wodząc nimi.
Perce nie trzeba było powtarzać. Chwyciła bursztyn i ruszyła w kierunku większej sterty drewna.
Tam mieli chwilę odosobnienia, choć czy było im ono potrzebne, po tym co robili wczorajszej nocy. Robert od razu powiesił płaszcz na wiszącej belce i nie odrywając oczu od Zosi zabrała się za ściąganie spodni.
- Jak noga? - Perka rozpięła ponownie koszulę i usiadła na jakiejś stercie drewna, zakładając nogę na nogę.
- Dobrze….- odparł Robert zsuwając spodnie, a potem bokserki. Noga rzeczywiście wyglądała dobrze… a to co unosiło się obok, jeszcze lepiej.
- Jesteś.. dosyć wygłodniały… - Wyszeptała rozpalonym głosem. - Biorąc pod uwagę, że przed chwilą walczyliśmy.
- Powiedzmy, że to sprawka widoków. Jaka pozycja byłaby ci najwygodniejsza? - już nagi kochanek podszedł do rudowłosej. Perka nie schodząc z zajętej we władanie sterty rozchyliła nogi.
- Chyba… tak będzie dobrze. - Szepnęła. - najwyżej będziesz mi z tyłka wyjmował drzazgi.
Robert ujął nogi dziewczyny rękami, rozchylił je jeszcze bardziej i nabił ciało kochanki na swoją żądze bezlitosnym ruchem. Jego głowa opadła i zaczął całować i lizać raz jedną raz drugą pierś, stanowczo poruszając biodrami i zaspokajając swoje pragnienie ciałem Zosi.
Perka pochyliła się i wgryzła się w ramię kochanka by powstrzymać jęki rozkoszy. Dłońmi mocno zapierała się o deski, by powstrzymać ruchy pupy. Dysząc z pożądania Robert narzucał mocne tempo, silna obecność kochanka wypełniająca jej spragnione dotyku ciało połączona z pocałunkami utrudniała Zosi bycie cichą. Dobrze że jedyne osoby, które mogły ją usłyszeć były czarownicami.
W końcu Perka nie wytrzymała. Owinęła się nogami wokół bioder mężczyzny i uniosła się na jego ramionach. Zaczęła pomagać mu nabijając się na jego męskość i pojękując coraz głośniej.
Robert napierał i napierał na jej ciało. Ona sama opadała na oręż kochanka czując niemal całym ciałem jego twardą obecność. Jego drżenie ciała, jego… bliskość spełnienia, całujące ją usta mężczyzny, na szyi i piersiach. Perka doszła dociskając swoje biodra do mężczyzny.
Ten jeszcze chwilę kolejnymi ruchami przeszywał ciało kochanki, aż w końcu i sam uległ rozkoszy, co zresztą poczuła.

Jego ciało by przyjemnie ciepłe i drżące. I pozwalało zapomnieć o szaleństwie, w jakim brała niedawno udział. Perka nie puściła go. Przytulała męskie ciało łapiąc oddech.
- Mam ochotę byś mnie wymęczył tak bym padła z wyczerpania. - Szepnęła wprost do jego ucha.
- To może trochę potrwać… a twoje przyjaciółki.- zaczął mówić Robert i zamyślił się. - Mam jedną ostatnią sztuczkę. Ale wpierw musisz pożegnać się z przyjaciółkami. Bo cię porwę.
- Niech ci będzie. - Perka stanęła na swoich nogach i upewniła się, że w kieszonce nadal jest bursztyn. - Podejdę do nich. Dołączysz?
- Za chwilę.- odparł mężczyzna z uśmiechem.
Perka zapięła koszulę i ruszyła z powrotem do swoich przyjaciółek. Ciekawa w jakim teraz są stanie.
Liszka już wstała z ziemi. Wydawał się znacznie starsza i posiwiała. Podobnie było z Salamandrą. Obie czarownice potrzebowały kąpieli w źródełku by odzyskać nieco młodości. Koszula i spodnie Liszki były poszarpana. Także i koszula Teofili miała wielką dziurę. Ich ubrania miał sobie ślady krwi. Na szczęście… rany z których ta krew pochodziła, gładko się zaleczyły. Ruta, Świerga i Jagoda też ucierpiały w tej walce… tracąc jak Perka całą garderobę. Jedynie Kassandra miała w miarę cały strój. Niemniej najważniejsze było to że przeżyły konfrontację z Babą Jagą.
Perka podeszła do Wilgi i wyjęła z kieszonki bursztyn, koszulę podała malarce.
- Chyba zostanę porwana na czas jakiś. - Powiedziała cicho do reszty czarownic. - Klucze jak widziałyście są pod wycieraczką. Mój dom i ciuchy są wasze.
- Na jak długo?- zapytała zaniepokojona Jagoda.
- Tak się kończy paktowanie z czarownikami.- westchnęła ciężko Świerga.
- To pytanie do Roberta. - Perka uśmiechnęła się. Ona już nie mogła się nieco doczekać ich orgii. - Prześlę adres… - Zosia spojrzała błagająco na Wilgę. - Prześlesz mi telefon i portfel… Duch powinien być bezpieczny u babci.
- Uważaj na siebie. Czarownicy to pokręceni osobnicy. Widziałaś ich potworki.- stwierdziła Joanna, a Teofila machnęła ręką.- Oj tam… potrafi być z nimi ubaw.
- Ważne, że wie co robić ze swoją buławą. - Perka zaśmiała się.
- Uważaj na siebie.- odparła niepewnie Wilga.
- Nie zdążycie się stęsknić. - Perka obejrzała się, ciekawa czy Robert nadchodzi.
Nie nadchodził… czekał wśród ruin na powrót Zosi.
- Do zobaczenia. - Ruda czarownica pomachała reszcie i powolnym rozkołysanym krokiem ruszyła w stronę czarownika.
Ten już kucał nad jakimś glifem, zerkając co jakiś czas na nagie ciało podchodzącej do niego niego dziewczyny.
- Gotowa?- zapytał z uśmiechem.
- Zdradzisz gdzie mnie porywasz? - Perka podeszła do Roberta i przesunęła nogą po jego łydce.
- Cóż… nie zamierzałem tu zginąć, więc przygotowałem czar na awaryjną ucieczkę. Przejście pomiędzy wymiarami wprost do mojego domu. Dla wszystkich osób koło mnie.- wyjaśnił czarownik zerkając na Zosię. Uśmiechnął się. - Nie boisz się. Będziesz naga, bez telefonu… skazana na moją łaskę. Może zamknę cię w seks lochu i będę wykorzystywał aż oszalejesz z żądzy? Nie tak nas tobie przedstawiały inne czarownice?
- Cóż… - Perka nachyliła się. - Wilga wie gdzie mieszkasz. Już wiesz do czego jest zdolna.
- Jakoś się jej nie boję.- Robert wstał i chwycił Zosię za dłoń. -Ty też wiesz do czego jestem zdolny.
- Myślę, że jakoś się dogadamy. - Perka przybliżyła się do mężczyzny opierając się o niego nagim ciałem.
- Znajdź w sobie jedną myśl i skup się na niej. Osobę. Ideę. Wszystko jedno co, ważne byś mogła zogniskować na niej umył.- odparł Robert gestem przywołując szaroczarny wir wprost pośrodku znaku. Wir ten niczym czarna dziura powiększał się i pochłaniał wszystko.Ona i jej kochanek wkrótce mogli znaleźć się w jego zasięgu.
Perka obejrzała się i jeszcze raz zerknęła na Wilgę. To na niej skupiła swoje myśli, na osóbce, która tak bardzo zmieniła jej życie.
Wpadli jak w rwącą rzekę, jak w silny wir który porywał ich w dół. Wkrótce zrozumiała czego Robert kazał jej tak myśleć. Szepty poza słuchem, szepty w głowie… dotyk niematerialnych łap, spojrzenia nieistniejących oczu. Myśli nieludzkie, ale jednocześnie pełne ludzkich słów. Obietnice potęgi, bogactwa, rozkoszy poza ludzkie pojmowanie… szczęście i zadowolenie było w zasięgu ręki. Wystarczyło tylko wpuścić do Ich do środka. Albo… tylko odrobinę “uchylić drzwi”. Perka jednak nazbyt często słuchała podszeptów “duchów”. Myślała o Wildze tuląc się do Roberta.
Wylądowała stopami na miękkim dywanie w korytarzu posiadłości Roberta. Mimo że spadała z dużej wysokości, nie odczuła tego przy lądowaniu. Z drugiej możliwe że ta wysokość była tylko złudzeniem.
Perka opadła na dywan ciągnąć za sobą czarownika. Sama myśl o tym, że została porwana była tak przyjemnie podniecająca.
- Wszystko ok? Wiem dobrze jak mało przyjemny to sposób podróżowania.- zapytał Robert pociągnięty na dywan przez kochankę.
- Jak ty się opierasz tym wszystkim szeptom? - Perka sięgnęła do płaszcza Roberta i zsunęła mu go z ramion.
- Ja je słyszę cały czas…- odparł mężczyzna pozwalając jej zdjąć tą część garderoby. Obserwował ją ciekawy jej planów.
- Teraz też? - Perka sięgnęła do jego spodni i rozpięła pasek.
- Tak.- uśmiechnął się mężczyzna leżąc leniwie i czekając aż się nim zajmie.
- Mnie czasem atakują tak duchy, ale tylko jak wchodzę do ich świata. - Perka uklęknęła ponad czarodziejem i zaczęła zdejmować jego buty.
- Ja mam swoje demony cały czas przy sobie.- odparł jej kochanek, który jeszcze nie odzyskał pełni sił tam gdzie jej zależało. Ale tylko kwestia czasu i odpowiedniej “terapii”.
- I co ci teraz szepczą? - Perka zdjęła mu skarpety i rzuciła w kąt za butami, potem zabrała się za niespieszne ściąganie spodni.
- Żeby rzeczywiście zamknąć cię w piwnicy i wykorzystać na wszystkie możliwe sposoby.- zażartował czarownik wodząc wzrokiem po nagiej dziewczynie.
- Głuptasy… toż wiesz że nie musisz mnie zamykać. - Perka sięgnęła przez bieliznę do męskości czarownika i zaczęła ją delikatnie pieścić.
- Mogę zatrzymać cię tu nawet na miesiąc…- zamruczał czarownik i wydyszał cicho.- Mam nawet strój pokojówki… pewnie się… w niego wciśniesz.
To była obiecująca paróweczka pod palcami, ciepła duża, drżąca.
- Chcesz bym była twoją pokojóweczką? - Zosia nachyliła się i przesunęła czubkiem nosa po jego ukrytej w bieliźnie męskości. - Niezbyt mi idzie sprzątanie.
- Muszę cię ostrzec, że mam… zły… nawyk… molestowania… służby…- zażartował choć szybko jego głos przeszedł w jęk.
- Coś tam słyszałam podczas… ostatniej wizyty. - Zosia przesunęła językiem po męskości kochanka mocząc dodatkowo jego bieliznę.
- Możż… liwe… -wydyszał czarownik zaciskając dłonie na dywanie, gdy go tak torturowała budząc jego dumę do życia.
- To… chcesz mnie zatrzymać na miesiąc? - Czarownica chwyciła zębami jego majtki i zsunęła je z jego nóg. Dopiero klęcząc tuż za nimi odrzuciła jego bieliznę w kąt. Teraz klęczała obserwując swoje dzieło.
- To opcja, która robi się z każdą chwilą coraz bardziej kusząca.- mruknął Robert opierając się na łokciach i wodząc wzrokiem po nagiej kochance.
- Myślisz że masz dość sił bym oszalała z rozkoszy? - Zosia ujęła w dłonie swoje piersi i zaczęła je ugniatać.
- Jeśli sięgnąłbym do mrocznych mocy… - uśmiechnął się Robert i dodał.- Wy czerpiecie moc z natury, macie wrodzoną więź ze światem. Ja zaś czerpię moc z innych źródeł. Posiadam księgę zawierającą ryty służące do czerpania mocy… z seksu.
- Kusisz. - Jedna dłoń Perki zjechała niżej i zagłębiła się w jej kobiecości. Czarownica zamruczała z rozkoszy.
- Magowie stają się naczyniami dla innego bytu i oddają się dzikiej rozpuście… a potem pętają taką istotę w medalionie, by wykorzystać do innych celów. I zanim wyobrazisz sobie dwóch facetów w namiętnym uścisku to muszę cię rozczarować. O ile wiedźmami są tylko kobiety, o tyle czarownikami bywają obie płcie. Choć… trzeba potem remontować cały pokój.- zaśmiał się Robert wodząc wzrokiem po pieszczącej się kochance. Coraz bardziej rozpalonym.
- Cóż… od dłuższego czasu mam ochotę na dwóch kochanków, ale… - Perka wyjęła palce ze swej kobiecości i sięgnęła nimi do ust maga. - .. jakoś ci wybaczę, że jesteś sam.
- Nie jestem…- westchnął cicho Robert.- Jeśli oczywiście nie boisz się sukkubów.
- Nie wiem… - Perka wsunęła palce w usta czarodzieja. - Ale tylko się z tobą droczę. Weź mnie Robert.
- Właściwie to ty możesz mnie dosiąść… no chyba, że masz ochotę na inną pozycję. - odparł czarownik.
- Ja mam ochotę na wiele pozycji. - Zosia klęknęła okrakiem ponad czarownikiem i ujęła w dłoń jego męskość. - Mam wrażenie jakby cały czas otaczał mnie odór śmierci… pomożesz mi się go pozbyć?
- Taki mam zamiar…- westchnął czarownik czując palce Zosi zajmujące się jego organem miłości. Oddychał ciężko i co najważniejsze… prężył się pod jej dotykiem, tam gdzie było to najważniejsze.
Perka przytaknęła ruchem głowy i opadła na kochanka, zanurzając go w swoim wnętrzu.
- Wobec tego… - Wymruczała -.. trzymam cię za słowo.
- Poradziii…- wydyszał mężczyzna czując opadającą w dół kochankę. Ciało Zosi wypełniła ta przyjemnie przeszywająca obecność kochanka. I drżenie rozkoszy. Nie bawiła się w rozgrzewanie Roberta. Miała ochotę na ostrą jazdę i od razu zaczęła niemal podskakiwać na kochanku nabijając się na niego mocno i wysuwając niemal do końca. Szybciej.. więcej.. aż do utraty zmysłów.
Jej ciało poruszało się gwałtownie czując rozkosz, przy wznoszeniu się i opadaniu. Czasami na granicy bólu. Jej piersi podskakiwały gwałtownie. Stała się uosobieniem pożądania wijąc się na kochanku przy każdym ruchu. Jeszcze trochę, jeszcze odrobinkę. Mocne ruchy i pospieszne tempo szybko doprowadzało ich oboje na szczyt rozkoszy. Perka opadła na kochanka wtulając się w jego ciało i oddychając z trudem. Wiedziała, że Robert pewnie będzie musiał odpocząć, ale było jej i tak dobrze. Nie czuła zapachu siarki jak inne czarownice. Dla niej pachniał tylko potem i nasieniem.
- Co powiesz na kąpiel? I może masaż?- zamruczał Robert głaszcząc rudowłosą po włosach.
- Czarodzieje czytają w myślach? - Zosia odsunęła się nieco i uśmiechnęła do swego kochanka.
- Możliwe, słyszę ich wiele.- odparł ze śmiechem Robert. Kroki… na schodach, odgłos wysokich obcasów. Rudowłosa pokojówka, z długimi nogami, krótką spódniczką i dekoltem kuszącym do zerkania. Mimo że wyglądała zwyczajnie, to było coś nieludzkiego w jej spojrzeniu w ruchach, głosie.
- Kąpiel za chwilę będzie gotowa… masaż może być… od razu.- wymruczała schodząc schodek po schodku.
- Och.. musisz być sukkubem związanym z tym jegomościem. - Perka uśmiechnęła się do pokojówki, starając się ukryć niepewność.
- Taak…- odparła z uśmiechem rudowłosa i oblizała usta językiem. Długim i szpiczastym, nieludzkim.
- I nie ma z góry ustalonego kształtu. Więc podkradła trochę twoich cech… by się przypodobać, lub dla zabawy.- westchnął Robert.
- A pokażesz ulubioną formę Roberta? - Zagadnęła Zosia nie schodząc z kochanka.
- To niełatwe… ma wiele ulubionych form… - zachichotała istota schodząc po schodach i z rudowłosej stając się kobietą o kasztanowych włosach, a potem w bardziej niewinną postać podchodząc do rudowłosej dosiadającej jej pana. Na końcu usiadła obok pod postacią blondynki uśmiechając się figlarnie. I spytała.
- Jak mogę… służyć?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-03-2020, 09:25   #116
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Perka spojrzała najpierw na Roberta potem na sukkuba.
- Masaż? - Zaproponowała nieco niepewnie.
- Masaż. - mruknęła blondynka i usiadła okrakiem na Robercie, naprzeciw Zosi. Jej zwinne palce objęły nagie piersi rudowłosej, ściskając je i ocierając o siebie podczas masowania. Także jej nieludzko długi i zwinny język zaczął “masować” szyję czarownicy wodząc po niej leniwie, gdy się nachyliła. Zosia zamruczała nieco zaskoczona. W sumie… czego się spodziewała? Że sukkub wymasuje jej plecki? Zaczęła delikatnie poruszać biodrami ocierając się o biodra Roberta.
Uwięziony pod dwoma ciałami czarownik niewiele mógł zrobić, a jego demonica rozkoszowała miękkością piersi Zosi. I przykładała się do tego masażu, ściskając te krągłości z namiętnością i entuzjazmem. I wprawą… oraz znajomością ciała, własnego ciała Zosi jaką miała sama czarownica. Może… korzystała z wiedzy Zosi na temat jej własnego ciała, by ją pieścić? Perka poruszała się coraz chętniej drażniąc znajdującą się w jej wnętrzu zmalałą męskość. Pojękując wpatrywała się w oczy pieszczącego ją demona.
Robert dyszał podnieconym głosem wijąc się z trudem, coraz bardziej pobudzany przez miękkie wnętrze, a sukkub ściskał drapieżnie krągłości Zosi prowokująco wodząc kciukami po szczytach jej piersi i równie prowokująco oblizując językiem wpatrywała się w oczy Zosi.
Im dłużej przebywała z nimi, tym bardziej widoczne była jej nieludzka natura. W spojrzeniu i nieludzko gibkich ruchach.
- Więcej… - Szepnęła Perka pomiędzy własnymi jękami. Im twardszy był kochanek tym pewniej się poruszała.
Sukkub nachylił się, jej usta przylgnęły do warg Zosi. Pocałunek był namiętny, język wślizgnął się do ust rudowłosej, wodził i owijał się wokół języka dziewczyny w nieludzko-perwersyjny sposób. Perka sięgnęła do piersi demona i zacisnęła na nich dłonie. PIeszcząc sukkuba coraz mocniej ujeżdżała Roberta. Czuła lędźwiami jak jego oręż budzi się w niej do życia, przy dźwięku lubieżnie mlaszczących ruchów jej bioder. Czuła miękkie i bujne piersi pokojówki pod palcami, acz ukryte pod tkaniną. Sukkub zaś równie zachłannie całował usta czarownicy, jak i ściskał jej biust silnymi ruchami palców. A Zosia wciąż chciała więcej. Jej język tańczył z językiem demona. Palcami zaczęła pociągać za szczyty jej piersi. Irytująca bariera tkaniny i stanika starannie blokowały te plany Zosi. Co jeszcze bardziej niecierpliwiło czarownicę, tym bardziej że blondynka puściła jedną pierś i ześlizgnęła się palcami po brzuchu do podbrzusza dziewczyny i zaczęła wodzić palcami po wrażliwym punkciku, tam gdzie łączyła się z kochankiem. Perka zirytowana sięgnęła do zapięć ubrania pokojówki by ją jego pozbawić.
Pociągnięcie za wstążeczkę na biuście pozwoliło jej uwolnić piersi blondynki i odsłonić stanik, rozpięcie z przodu, w pełni uwolniło te krągłości. Temperatura zabawy narastała, tym bardziej że Robił zrobił się sztywny… tam gdzie najbardziej lubiła.
Zosia uniosła się chwytają mokra od jej soków męskość i powoli zaczęła ją wbijać w swoje tylne wrota. Drugą dłoń zaciskając przy tym na piersi sukkuba.
- Mmm… możemy.. tyle zabaw… spróbować.- mruknęła blondynka sięgając palcami do kobiecości uwolnionej od obecności Roberta. Wąskie palce zanurkowały poruszając leniwie, gdy pupa Zosi była szturmowana gwałtownym zanurzaniem się i wynurzaniem tego pala rozkoszy.
- Tak… tak… - Perka nie była w stanie myśleć. Liczyły się tylko ściskane przez nią krągłości i męskość, która ją wypełniała. Te drażniące jej kobiecość paluszki. - Więcej… - Szeptała rozgorączkowanym głosem.
- Jeśli chcesz..- palce sięgnęły brutalniej w rozpalony kwiatek Zosii, drżącej od poruszającego się w jej ciasnym zakątku oręża kochanka. Poruszały się mocno, wciskały bezlitośnie w głąb nie dbając o przypadkowy ból jaki mogły Perce sprawić.-... ale nieco… później.
Jej miękka pierś prężyła się pod dłonią kochanki jak dojrzała brzoskwinia, a język… sukkuba lizał szyję podskakującej na Robercie Perki. Zosia doszła z głośnym okrzykiem nabijając się do końca na kochanka i z trudem zachowując równowagę. Musiała znieść jeszcze chwilę takich “tortur” opadając się i nosząc na kochanku, nim poczuła trybut Roberta w sobie. Dopiero wtedy blondynka dała jej spokój wyciągając palce spomiędzy jej ud i zaczynając oblizać je wprost na jej oczach prowokująco. Jeden po drugim.
- To.. specyficzny masaż. - Wyszeptała pochylając się i opierajac czoło o ramię sukkuba.
- Mogłabym też wykonać inne… ale siedziałaś na Mistrzu.- mruknęła blondynka lubieżnie.
- Cóż… lubię jak ktoś mnie wypełnia. - Perka oparła się podbródkiem o kochankę i zerknęła na leżącego pod nimi Roberta. - Jak tam?
- Jakoś… żyję.- zażartował mężczyzna, a blondynka wstała z uśmiechem na obliczu. I zaczęła podwijać sukienkę. Odsłoniła majteczki, na które napierała całkiem spora i pobudzona męskość.
- Jeśli życzysz sobie mężczyzny w całości. To również jest nie problem. Nie sugeruj się potoczną nazwą jaką nam nadajecie, nie mamy przypisanej płci. - wyjaśniła demonica.
- Chętnie bym skorzystała z dwóch mężczyzn ale… nie wiem czy nasz drogi Robert podoła. - Perka zaśmiała się. Szykował się jej całkiem przyjemny pobyt.
Patrzyła jak demonicy “wyrasta” długi sprężysty ogon. - Jestem by spełniać wszelkie kaprysy.
- Nieprawda… żywi się rozkoszą i potrafi dosłownie doprowadzić do śmierci wycieńczenia swoich kochanków i kochanki.- zaśmiał się Robert łapiąc oddech.
- A chcesz by zaspokoiła mnie samodzielnie czy najpierw się wymyjemy? - Perka znała wodniki i inne kuszące duchy, wiedziała że nie można się w nich zatracić.
- A jeszcze chcesz? - zaśmiał się Robert zdziwiony jej apetytem, podczas gdy sukkubica zdejmowała z siebie strój i zmieniając, wygląd na męskiego modela z masywnym sprężystym ogonem wyrastający u podstawy kręgosłupa i równie chojnie wyposażonym z przodu. Bądź co bądź, mogła spełnić każdy kaprys Zosi.
- Byłeś ze mną w nocy… znasz moje… możliwości. - Perka cały czas zerkała na przyrodzenie sukkuba. Chciała je poczuć w sobie, jednak… Robert był tu gospodarzem.
- Fakt.. ale nie chcę sprawdzać które z was wygra w konkurowaniu. Niemniej potrzebuję się umyć… a ty czego potrzebujesz… Zosiu? - zapytał czarownik.
Perka westchnęła.
- Teraz.. chyba.. by twój sukkub mnie wypełnił. Ale też mam ochotę na kąpiel i wino.. i może coś do jedzenia.
- Ja zajmę się winem. Kąpiel i resztę zostawiam tobie. Może coś zjemy potem?- zaproponował Robert.
- Dobrze. - Zosia odsunęła się pozwalając mężczyźnie wstać, uśmiechnęła się lubieżnie do sukkuba. - WIęc… masz na mnie ochotę?
- Tak…- odparł nagi mężczyzna z uśmiechem na twarzy i bezczelnie wodząc wzrokiem po jej nagości. - Zawsze.
- To zobaczmy.. jak bardzo jesteś w stanie mnie wypełnić. - Perka przyklęknęła na dywanie tak by widzieć Roberta w kuchni i jego ewentualną reakcję.
- Jak sobie życzysz… być wypełniona.- spytał sukkub zupełnie nie przejmując się sytuacją, podczas gdy Robert udał się do kuchni, by przygotować jakiekolwiek przekąski.
- Tu… - Perka wskazała na swoją kobiecość. - I tu… - Jej palec przesunął się na otworek w pupie, z którego wypływało jeszcze nasienie Roberta.
Sukkub popochnął Zosię do pozycji na czworaka, wypięty tyłeczek wkrótce poczuł napór męskości szturmujący jej bramę perwersyjnych zabaw. Zosia sapnęła z zaskoczenia, bólu i rozkoszy zarazem. Sukkub był większy, ale dziewczyna tuż po figlach z czarownikiem łatwiej znosiła taki atak. Potem kobiecość również uległa napaści. Gruby ogon zanurzył się w niej poruszając szybciej i intesywniej niż jakikolwiek męski organ. Perka opadła twarzą na dywan pojękując głośno i wypinając się mocniej w kierunku demona. Tak.. tak było dobrze. Uwielbiała to uczucie. To gdy ocierały się w niej dwie obecności. Sukkub pochwycił ją za biodra i przystąpił do szturmów, szybkich silnych i intensywnych. Raz po raz napierał na kochankę dociskając ją do dywanu, bez oznak zmęczenia i czy słabości. Była jego więźniem, niewolnicą jego pożądania zakleszczona na jego ciele i poddawana kolejnym mocnym szturmom. Słyszała dyszenie sukkuba i czuła, że swoim ciałem sprawia mu rozkosz, ale wyglądało na to, że ze wszystkich kochanków jakich miała… ten przewyższa każdego pod względem wytrzymałości. Zosia jęczała coraz głośniej, aż z jej ust zaczął się wydobywać okrzyk. Wydawało się jej, że doszła, a może był to więcej niż raz?
- Już… już… - Jęczała wbrew temu czego pragnęło jej ciało.
Nogi i ręce jej drżały lekko… gdy sukkub kończył swoje figle. Kilka mocnych ruchów doprowadziło ją do, z pewnością kolejnego orgazmu, i wypełniło ją pożądaniem tej istoty. Wypuścił ją z swoich objęć i odsunął się patrząc na leżącą dziewczynę, której ciało drżało niekontrolowania od ciągłych spazmów rozkoszy. Minęła chwila nim Zosia odzyskała kontrolę nad swoim ciałem. Sukkub przyglądał się niej, a Robert pojawił się w korytarzu… już po prysznicu i w spodniach. - Gdyby nie był spętany przez mnie… dosłownie doprowadziłby cię do obłędu ciągłymi figlami. Dlatego jest taki niebezpieczny.
- Widzę… - Perka powoli uspokajała oddech. - Pomożesz mi dotrzeć do łazienki?
Robert podał jej dłonie, pomógł wstać, a potem wziął na ramiona i zaniósł tam. A sukkub przybierał kobiecą postać, z kobiecą intymnością. A potem zaczął się ubierać w strój pokojówki.
Perka przytuliła się do niego.
- I nie masz dość seksu przy kimś takim w domu? - Spytała, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku.
- Ona jest demonem. Może wyglądać jak człowiek, ale nim nie jest. Nie odczuwa emocji i nie okazuje ich. Jej podejście do figli jest instynktowne. Więc odbieram ją na poziomie… seksabawki. Nie da się do niej przywiązać.- wyjaśnił czarownik tuląc dziewczynę, gdy szli do łazienki. Tam ostrożnie położył ją w wannie i odkręcił kurek. - Niemniej przyznaję, pozwala rozładować napięcie i realizować różne… fantazje.
- Yhym… widziałam tą drobniutką azjatkę, której formę przybrała. - Zosia zaśmiała się by po chwili westchnąć z ulgą, gdy ciepła woda oblała jej ciało. - Brakuje ci kogoś kto okazywałby nieco emocji?
- Nie mam czasu szukać partnerki. No i sama rozumiesz. To miejsce wymaga osoby o silnej woli… mało kto byłby w stanie tu wytrzymać dłużej.- wyjaśnił mężczyzna.
- Ta.. ja się już dałam uwieść. - Perka wyprężyła się w wodzie i rozchyliła swoje nogi by woda obmyła jej obtartą kobiecość i pupę.
- Ty masz doświadczenie. Instynktownie podszepty. Nawet ich nie zauważasz. Pamiętasz co się stało, za pierwszym razem? Proste i niedoświadczone umysły, również je słyszą. Tylko nie tak intensywnie.- odparł mężczyzna przysiadając się na brzegu wanny. - Jak długo masz ochotę tu zostać?
- Masz w planach innych gości? - Perka przymknęła oczy i oparła się głową o krawędź wanny. - Nie wiem.. nie zastanawiałam się nad tym. Przyznam, że po prostu chciałam odpocząć od Warszawy.. wiesz.. po tym wszystkim.
- Niemniej… porwałem cię. - zaśmiał się Robert.- Naguśką. A jedyne ubrania jakie mam, to stroje sukkuba do przebieranek. Głównie stroje pokojówki. Trzeba będzie ci kupić trochę ubrań.
- Napisałabym do Wilgi. Wysłałaby mi portfel, komórkę, może jakieś ciuchy jak się ulituje. - Perka także uśmiechnęła się szeroko. - Mogę pochodzić w jakiejś twojej koszuli.
- Nie widzę potrzeby byś musiała sobie kupować ubrania. Stać mnie. Możliwe że będą to bardzo skąpe spódniczki i bluzki z dekoltem.- dłoń mężczyzny zanurzyła się w wodzie, by pochwycić i objąć pierś rudowłosej delikatnie ją ugniatając kciukiem na szczycie.- Wiesz… może lepiej wyjdę. Zanim ulegnę pokusie. Mój sukkub wszak trochę cię wymęczył.
- To przynieś mi jakąś koszulę i szlafrok na teraz, a potem z chęcią sprawdzę w czym byś mnie widział. - Perka mrugnęła do mężczyzny i zanurzyła się w całości pod wodę.
- Dobrze.- uśmiechnął Robert i opuścił dziewczynę. Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Kobiece obcasy zastukały i kobiecy głos rzekł.
- Koszula i męski szlafrok. Kobiecych nie ma.
Perka wynurzyła się z wanny i sięgnęła po szlafrok.
- Dziękuję. - Powiedziała z uśmiechem. - Położysz koszulę na umywalce? Zaraz dołączę.
- Oczywiście.- odparł sukkub w postaci jasnowłosej blondynki z której to walorami już się zapoznała.
- Coś jeszcze ?- spytała przymilnie wykonując polecenie.
- To wystarczy. - Perka owinęła się szlafrokiem i podeszła do lustra. Przed nim zaczęła rozczesywać swoje włosy palcami.
Nie otrzymała odpowiedzi, ale w lustrze widziała odbicie twarzy sukkuba i spojrzenie jej oczu. Drapieżne i łakome… byłaby niebezpieczna, gdyby nie pętały ją zaklęcia Roberta. Biła od niej tłumiona aura seksapilu i dominacji.
Perka pozwoliła by szlafrok osuszył jej ciało gdy rozczesywała włosy i wypłukała usta. Cały czas zerkała przy tym na sukkuba. Była ciekawa jak mocne są jej więzy. Jak bardzo jej ciało musiało go kusić.
Zdjęła szlafrok i odwiesiła go, po czym nałożyła koszulę, zapinając ją na zaledwie kilka guzików.
- Robert jest w kuchni? - Spytała uśmiechając się do demona.
- Mistrz jest w jadalni… przygotował posiłek.- odparła z uśmiechem blondynka. Drapieżnym i dzikim. Gdyby nie więzy Roberta, pewnie rzuciłaby się Zosię i zmusiła ją siłą do nieskończonych aktów pożądania. Nic dziwnego że czarownice uważały praktyki magów za lekkomyślnie niebezpieczne.
- Dołączę do niego. - Perka wyszła z łazienki mocno kołysząc, ledwo co okrytą koszulą, pupą. Ten pobyt zapowiadał się nad wyraz ciekawie, a kto wie… może dowie się co nieco o magach?
Sukkub odruchowo dygnęła i podążyła za Zosią. I zamknęła za nią łazienkę. Zaś rudowłosa podążyła do jadalni. Pełnej niepokojących mistycznych obrazów i z ciężkim stołem pośrodku. Robert przygotował tam potrawę i wino. Potrawą była odgrzewana pizza, co świadczyło o tym że ani on, ani jego pokojówka, nie mają pojęcia o gotowaniu. Przynajmniej wino było niezłe.
- W zamian za gościnę, będę mogła ci coś upichcić. - Perka usiadła tuż obok mężczyzny, tak by jej naga stopa zahaczała o jego nogę. Ze smakiem upiła wina i sięgnęła po kawałek pizzy.
- Mam wrażenie, że nie będzie zbyt wiele okazji do pichcenia. - odparł ze śmiechem Robert, nie odrywając oczu od dekoltu jej koszuli.
Perka roześmiała się.
- Podobno nie ma lepszego afrodyzjaku niż dobre jedzenie. - Mrugnęła do gospodarza kończąc swój kawałek pizzy i sięgając po kolejny.
- Tak naprawdę to jest ich całkiem sporo.- odparł czarownik z uśmiechem opowiadając. - Pewnie słyszałaś o Bachanaliach lub Dionizjach? Tych starożytnych?
- Jeśli pytasz o wiedzę ogólną.. to tak. - Perka gryzła się w kolejny kawałek.
- Substancje jakie tam stosowano były ponoć najsilniejszymi afrodyzjakami jakie pojawiły się na Ziemi. Pozbawiały rozumu zmieniając ludzi w potwory opętane czystym pożądaniem i chucią. Nic dziwnego, że bano się bachantek.- wyjaśnił z uśmiechem Robert.
- Kozioł też robi z głową coś takiego.. nie pragnie się niczego innego poza oddaniem się mu. - Zosia zamyśliła się na chwilę, w końcu jednak wzruszyła ramionami i powróciła do jedzenia. - Ale bachanaliów już nie ma.
- Na szczęście już nie… bachantki potrafiły rozerwać człowieka na strzępy. Wątpię by takie wypadki zdarzały się na Sabatach.- odparł z uśmiechem Robert.
- Nic takiego nie widziałam. - Perka musiała przyznać, że wrodzona ciekawość sprawiała iż była ciekawa tych środków. - Ale znam środki po których traci się zahamowania. - Uśmiechnęła się to mężczyzny zadziornie.
- Ja też…- stwierdził Robert wskazując na sukkuba kciukiem.- Przekonasz się, że potrafi prowokować, gdy da się wolną rękę.
- Pytanie czy chcesz mnie oddać w jej ręce czy jednak sam korzystać? - Czarownica oparła się o stół eksponując swój dekolt.
- Zdecydowanie sam korzystać.- odparł ze śmiechem Robert i zerknął na sukkuba.- Ale ona akurat nie ma nic przeciw towarzystwu.
Perka przygryzła wargę czując narastające podniecenie.
- Yhym… - SIęgnęła po wino i upiła spory łyk.
- Poza tym… ja jestem tylko człowiekiem. I mam ograniczenia fizyczne.- odparł czarownik wzruszając ramionami.
- Ja nie.- odparła niewinnie blondyka, a jej język wysunął się z ust nadludzko długi i giętki.
- To już zauważyłam. - Zosia spoglądała to na jedno to na drugie. - Idziemy do sypialni.. czy może zabawimy się tutaj?
- Jesteś moim gościem… masz przywilej wyboru.- odparł Robert z uśmiechem.
Zosia zaśmiała się i rozpięła koszulę, pozwalając jej opaść. Zupełnie naga weszła na stół i po blacie przeszła na czworakach do Roberta.
- Wybrałam. - Odparła pochylając się i całując go namiętnie.
Mężczyzna pochwycił ją za twarz i całować począł usta namiętnie i bez opamiętania. Także i blondynka nie pozostawała bierna. Dłonie sukkuba zacisnęły się na pośladka Perki, usta wodziły pomiędzy nimi, wreszcie długi wijący się język zanurzył w grocie pomiędzy wzgórzami pośladków. Sięgając nieludzko daleko i poruszając się nieludzko zwinnie.
Perka zamruczała podczas pocałunku prężąc się na stole przed kochankami.
- Obawiam się, że zamierzam… wykorzystać… sytuację. - stwierdził rozpalonym głosem Robert po pocałunku. Wstał od stołu, by po chwili odsłonić swoją twardą dumę i trzymając Zofię za włosy pochylić ją ku niej. Czarodziejka objęła oręż kochanka i od razu possała go mocno. Czyżby tak go rozpaliła? Robert nie wydawał się być wygłodniały. Musiało to być trudne przy tym sukkubie. Ale jednak, wodząc ustami po organie miłości czuła jak rozpalony jest kochanek. Jak drży pod jej dotykiem. To było rozkoszne, wygrywać własnym podwórku z wcieleniem żądzy. Sam sukkub nie miał jednak takich dylematów i zmartwień. Rozkoszował się figlami jakie stosował na pupie Perki i w jej nieprzyzwoitym zakątku. Czarownica z trudem hamowała jęki rozkoszy. Chciała by sukkub wypełnił oba jej otworki. poczuć jak para kochanków wypycha z jej głowy dowolne myśli. Zachłannie ssała męskość kochanka, poruszając głową. Demonica musiała odczytywać jej myśli, bo kobiecość wkrótce została zajęta przez zwinne palce, poruszające się w rozpalonym zakątku szybko i gwałtownie.
Żar Perki udzielał się i Robertowi, gdyż czuła jak drży i jak jest blisko szczytu.
Perka doszła, napierając gwałtownie biodrami na twarz sukkupicy. Jej wargi z pomrukiem zacisnęły się na kochanku ssąc go mocno. I wkrótce otrzymała swoją nagrodę, lepką i gęstą. Robert doszedł głośno i mocno… swoim jękiem chwaląc talent kochanki. Perka przełykała trybut kochanka, czując jak nadmiar spływa jej z kącika ust. Pieściła Roberta tak długo aż nie zwiotczał jej w ustach.
- Ludzie tak szybko tracą siły.- wymruczała blondynka tyma razem długim językiem wodząc po wypiętych i nadal drżących od rozkoszy pośladkach Zofii.- Są tacy… delikatni.
- Ty… nigdy nie tracisz sił? - Perka odezwała się gdy już udało się jej przełknąć całe nasienie Roberta obejrzała się przy tym na sukkuba drżąc od jej pieszczot.
- Nie. Wyglądam jakbym osłabła? - zaśmiała się blondynka muskając językiem rudowłosą między wypiętymi pośladkami.
- A gdyby… posiadł cię inny demon? - Głos Zosi zmienił się w pomruk rozkoszy. Zerknęła na Roberta ciekawa jak on się trzyma.
Jej kochanek dopiero co łapał oddech wpatrując się w obie kobiety.
- Inny… demon…- zamyśliła rozważając ten koncept. Jakby całkiem obcy dla niej. - Dlaczego miałby to uczynić. Nie będzie pożywienia ni dla mnie ni dla niego.
- Ja to robię dla przyjemności. - Zosia zaśmiała się cicho.
- Pożywianie się z śmiertelników jest przyjemne.- wymruczała blondynka.- Nie jem by żyć. Nie umrę z głodu czy starości.
- Ja pewnie kiedyś tak. - Czarodziejka powoli usiadła na stole, eksponując swoje nagie ciało przed parą kochanków.-... ale to jeszcze za chwilę.
- Tak. Wiem.- wymruczała lubieżnie kobieta przysiadając się na stole i wpatrując w Zosię.
Robert wstał i dodał.- Nie wiem czy demony fizycznie mogłyby między sobą.- Co prawda tradycja przedstawia sukkuba jako skrzydlatą demonicę z różkami i ogonem, ale w prawdziwej postaci są plamą atramentu unoszącą się w powietrzu.
- Och.. - Zosia obejrzała się na sukkuba starając się sobie ją taką wyobrazić. Wiedziała już, że demonica jest w stanie bez problemu dotrzeć do jej limitu. Dłonią przesunęła po nagim ciele i zanurzyła palce w wilgotnym wnętrzu swego kwiatu. - Na co mamy ochotę teraz?
- Dobre pytanie. Ty masz ochotę zaspokoić swoją ciekawość. - zaśmiał się czarownik przyglądając działaniom rudowłosej, a jasnowłosa zmieniła się w czarną unoszącą się ni to mgłę ni to atramentowy obłok nieprzeniknionej czerni.
- To.. prawda… Czy ona czy też cały czas w twoich myślach? - Spytała zerkając to na Roberta to na czarną plamę. Była ciekawa jakie możliwości miał demon w tej formie.
- Tak. Może nam się wydawać że ona mówi ale tak naprawdę słyszysz jej myśli jako jej głos.- wyjaśnił Robert z uśmiechem.
- I co mówi zazwyczaj do ciebie? - Perka nachyliła się, wciąż siedząc na stole i przysunęła wargi do ucha Roberta. - Weź mnie? Chcesz wepchnąć we mnie swój mieczyk? - Jej usta przesuwały się po uchu mężczyzny.
- Coś w tym stylu, choć częściej próbuje skusić.- zaśmiał się Robert słysząc jej słowa, jego oddech lekko przyspieszył… a wzrok przyciągały piersi rudowłosej.
- Jak? - Czarownica przesunęła językiem po uchu mężczyzny.
- Strojami, zachowaniem, propozycjami.- odparł mężczyzna poddając się pieszczocie kochanki i przymykając oczy. Tymczasem demonica znów przybrała nową rudowłosą postać która stanęła na stole tuż nad Zofią, by ta mogła dostrzec brak bielizny między zgrabnymi nogami kobiety.
- Yhym… widzę. - Czarownica kąsnęła szyję mężczyzny, powoli obejmując go nogami. Jak skusić Roberta? Może dać mu się napić spomiędzy piersi? Tak chciała by ją wypełnił.
Ocierając się o jego ciało, dziewczyna czuła wyraźny wzrost apetytu kochanka, który pozwalała jej na pieszczoty. Jego dłonie wodziły opuszkami po jej skórze na oślep.
- Pomożesz mi? - Zosia ścisnęła swoje piersi i spojrzała na sukkubicę chcąc by ta nalała jej wina między piersi.
Sukkub stał się znów czarną plamą i pomknął do kuchni. Wróciła po paru minutach, w nowej postaci, nadal rudowłosa, acz w stroju bardziej “dostępnym”. No i z lampkami wina na tacy.
- Białe może być?- zapytała z uśmiechem.
- Oczywiście. - Zosia odchyliła się eksponując zagłębienie pomiędzy swoimi piersiami.
Pokojówka wlała ostrożnie trunek między piersi czarownicy. Alkohol szczypał delikatnie skórę.
- Robercie.. masz ochotę? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do czarodzieja.
- Na ciebie i twoje pomysły.- usta mężczyzny wędrowały po piersi Zosi w kierunku poidełka, a pokojówka pochwyciła za włosy czarownicy i nachyliwszy się zaczęła ją całować lubieżnie i namiętnie.
Perka odpowiadała na pocałunki, nadal obejmując Roberta nogami. Nie ściskała go by mógł spokojnie wypić zawartość jej naczynia. Dopiero gdy została końcówka, puściła swe krągłości, pozwalając winu płynąć przez brzuch do jej kobiecości. Wtedy też pochwyciła przez materiał piersi sukkuba.
Całująca rudowłosa służka napierała ciałem na Perkę sprawiając, że ta oparła się plecami o stół eksponując piersi i brzuch przed kochankiem. Ten wodził ustami językiem po wypiętych piersiach i puchł poniżej, co Zofia czuła ocierając się pupą. Jak miękką krągłość biustu sukkuba pod palcami. Oczywiście idealnego, wszak tylko takie postacie demon przybierał. Czarownica nie mogła się powstrzymać od miętoszenia tych dwóch krągłości sama drżąc już z głodu i chęci bycia wypełnioną. Jej język zanurzał się zachłannie w wargach demona, trochę tak jakby sięgała do kobiecości sukkuba. Skąd one brały energię? Z takich pieszczot? Czy może potrzebowały czegoś więcej? Z jej przyjemności? Ot tak?
Zamiast kobiecości palce Perki wymacały całkiem pokaźny męski organ w gotowości bojowej. No tak, pragnęła męskości… więc pokojówka ją zyskała. Wszak prawie idealnie dopasowywała się do pragnień kochanków. Perka ujęła męskość demona i przyciągnęła ją do swoich ust, jednocześnie, dociskając biodra Roberta do siebie.
By to jej umożliwić istota przysiadła jedną nogą na stole, tak by pochylająca się w bok Perka mogła ustami pochwycić ten "smakołyk". Czarodziejka ujęła wargami męskość demona czekając aż mag też ją wypełni. To wymagało co prawda jej inicjatywy, ale gdy poczuła, że jego oręż jest gotów do użycia, to uniosła biodra i dosiadła go… zapowiadał się intensywny "urlop".

Po tych igraszkach przenieśli się do sypialni i jak się okazało tam już zostali. Perka nie była pewna kiedy usnęła. Wiedziała jednak, że wtedy wypełniało ją dwóch mężczyzn… choć sukkub był raczej pół kobietą pół mężczyzną. Coś dobrego dla niej i dla niego jak to się śmiała, wykończona ciągłym seksem.

 
Aiko jest offline  
Stary 11-03-2020, 09:27   #117
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W końcu musiała ruszyć tyłek z domu, bo Robert porwał ją gołą, a sukkub miał niewiele strojów które nie wpisywały się w jakieś kategorie fetyszy (a i tego nie można było być pewnym, bo demonica mogła do pewnego stopnia modyfikować stroje które nosiła). Musiała więc udać się na zakupy, by nie chodzić cały czas nago… lub w stroju pokojówki. A choć sukkub nie miał prawa jazdy, dowodu tożsamości czy potrzeby poruszania się pojazdami… to Robert nauczył ją prowadzenia samochodu. Starego poloneza caro… który był jednak w dobrym stanie. Demonica zaoferowała się zawieźć Zosię do najbliższego sklepu z bielizną i jakiegoś z ciuchami na wagę. Perka założyła jakąś spódniczkę i koszulę od Roberta, planując skorzystać z propozycji Demonicy. Skorzystała też z jego telefonu by wysłać do Wilgi adres z prośbą o przesłanie jej prywatnego smartfona i portfela. Gratis załączyła swoją nagą fotkę.
Gdy wsiadły do auta uśmiechnęła się do sukkuba.
- Jak mam się do ciebie zwracać?
- W zasadzie to nie wiem. - zamyśliła się istota.- Mój pan nazywa mnie “Moja droga”, “pokojóweczko”... lub sporadycznie innymi tytułami jakie są użyteczne na potrzeby zabaw.
- No rozumiem… - Perka zamyśliła się, czy naprawdę Robert nie wpadł nigdy na pomysł,by jakoś ją nazwać.. choć niby.. czytała w jego myślach. - Nie ma czegoś co lubisz? Poza seksem?
- Widzisz mnie w ludzkich kategoriach, ale ja nie jestem człowiekiem. Wasze potrzeby, uczucia… to wszystko jest mi obce i obojętne. Pasożytuję na waszych emocjach i lubię to co wy. - wyjaśniła demonica.
- No tak… jesteś trochę jak naczynie… - Wyszeptała w zamyśleniu spoglądając na drogę. - Milly? Czy może coś bardziej polskiego? Iza? Ola?
- Iza albo Ola. Krótkie. Wygodne.- oceniła demonica.
- No to Iza. - Perka zaśmiała się i nachyliła się by pocałować demonicę w policzek. - Cześć Izuś. Masz ochotę na szybki numerek ze mną w przebieralni?
- Oczywiście.- odparła w odpowiedzi Iza. - I poza nią też.
- Yhym… na przykład tutaj? - Perka rzuciła propozycję żartobliwie, jednak jej głowa podpowiedziała jej jak robili to z Patrykiem na masce jego auta. Ciekawe co u niego?
Niestety telefon został z Wilgą.
- Nawet tutaj na masce. Wolisz mężczyznę, czy kobietę, skrzydlato rogatą formę z ogonem?- zapytała Iza skręcając nagle w najbliższą leśną dróżkę.
- Chyba… mężczyznę… - Perka musiała chwycić się drzwi auta przy nagłej zmianie trasy. Skrzydlato rogatą bestię? Z ogonem? To musiałoby być ciekawe. Jej głowa już otwierała się na nowe możliwości jeśli chodzi o dodatkową kończynę, jednak nie powiedziała tego głośno.
I oczywiście postać Izy reagowala zmieniając się odpowiednio. Zyskała męskie ciało i rogi…, u podstaw jej pleców wyrósł masywny acz giętki ogon.
- Skrzydła są kłopotliwe.- wyjaśniła wsuwając końcówkę ogona pod spódniczkę siedzącej obok czarownicy.
- Szczególnie w aucie, co? - Perka zadrżała czując nietypowy dotyk na swoim ciele. - Jestem doskonałą ofiarą dla sukkuba, co?
- Tak.- odparła Iza męskim głosem.- Gdyby Robert nie trzymał mnie na wodzy, padłabyś z wycieńczenia w przeciągu tygodnia, a twój umysł oszalałby od nadmiaru doznań.
- Powinnam mu odpowiednio podziękować. - Perka uśmiechnęła się do sukkuba, rozchylając nieco nogi.
- Tak.- odparła Iza jadąc dalej, a jej ogon bezczelnie zanurzył się pod majtki, przesunął po kobiecości w dół… i wślizgnął między pośladki niczym wąż, by tam zacząć swój podbój.
Zosia jęknęła głośno nieco zaskoczona tym nagłym atakiem. Oparła rozchylone nogi na desce rozdzielczej auta, dłońmi łapiąc za własne piersi.
- Z..zwinny ogonek… - Wymruczała czujac wypełniającą ją obecność.
- Tak.- Iza nadal prowadziła jakby nic się nie stało. Jej ciało nie ignorowało jednak widoków, bezwstydnie prezentowanych jej przez Zosię, bo była reakcja w spodniach. Na razie jednak Iza szukała bezpiecznego miejsca na postój… i jedynie coraz głębsze szturmy ogona stanowiły jej udział w figlach. Zosia pojękiwała coraz głośniej. Chciała by demon wypełnił oba jej otworki, teraz jednak mogła się jedynie wić od jego “pieszczoty”.
Wjechały pojazdem wystarczająco głęboko w las, by demonica uznała sytuację za bezpieczną.
- Będziemy musiały wysiąść.- stwierdziła męskim głosem.
- Będziesz musiała wysunąć ze mnie swój ogonek lub chociaż… wynieść?- Perka miała problemy z poruszaniem się, drżąc od ruchów dziwnej obecności.
- Łatwiej będzie to pierwsze.- stwierdziła demonica wysuwając ogon i oblizując jego czubek na oczach rudowłosej.
Perka przygryzła wargę obserwując uważnie demonicę. Nie mogła się doczekać aż ten ogon znów się w niej zagłębi.
- Do dobrze… - Wysiadła z auta na nieco drżących nogach i rozejrzała się odruchowo po okolicy.
Zatrzymały się leśnej przesiece. Niezbyt głęboko w lesie, ale jedyny budynek jaki widziała znajdował się za ścianą drzew. Iza wysiadła nonszalancko tuż po niej i przysiadła na rozgrzanej masce samochodu. Perka podeszła do niej obserwując demona. Trzeba było Izie przyznać, że umiała trafić w jej gust. Potwornie ją kusiło by zobaczyć ciałko tej bestii i dać się jej posiąść. Iza pochwyciła za dłonie Perki i przyciągnęła czarodziejkę do siebie zsuwając się z maski. Gdy tak stały, pociągnęła jedną dłonią czarodziejki po swoim męskim torsie, a drugą bezczelnie wsunęła pod swoje spodnie. Ciało demonicy, w tej chwili było zdecydowanie męskie i twarde… i bardzo podniecone. Perka zacisnęła palce na nabrzmiałej męskości i otarła się swoim ciałem o tors sukkuba.
- Chciałabym byś to we mnie wbiła. - Powiedziała poruszając dłonią.
- Chciałabyś to uwolnić ze spodni?- zamruczała męskim głosem i istota, długim ogonkiem sięgając pod spódniczkę i zdobywając jej niegrzeczną bramę między pośladkami powolnym leniwym szturmem.
Perka jęknęła w odpowiedzi i rozpięła nerwowym ruchem spodnie demona, by po chwili oswobodzić jego męskość.
- Weź mnie. - Szepnęła rozpalonym głosem, ocierając się brzuchem o męskość Izy.
Demonica chwyciła ją silny dłońmi w okolicy bioder czarownicy i uniosła ją w górę bez wysiłku, po czym nabiła na swój pal rozkoszy. Ciężar czarownicy sprawił, że ów organ przeszył niemal jej kobiecość… a potem palce obu dłoni objęły pośladki. Perka była świadoma jak absurdalna to jest sytuacja. Ale też doświadczyła nie raz, że nieludzcy kochankowie z łatwością przekraczali ograniczenia, które normalnym kochankom sprawiały by wiele trudu.
Zosia owinęła się nogami wokół bioder demona, a ręce zarzuciła na jego ramiona. Czuła, że nie musi mu pomagać, więc pozwoliła, by ten wziął ją tak jak marzyła mocno.. ocierając się o granice bólu.
Trzymając Zosię mocno Iza unosiła i dociskała do ciebie ciało czarownicy, z każdym szturmem starając się wcisnąć jak najgłębiej oba organy miłości w głąb ciała Perki. Narzucała coraz szybsze tempo, sprawiając że piersi dziewczyny ocierały się o twardy tors, a jej intymne zakątki… testowały swoją wytrzymałość. Perka pojękiwała coraz głośniej czując jak każdy szturm przybliża ją do szczytu. Od tego naprawde można było się uzależnić. Demon wyczuwał najmniejsze jej pragnienia. Chciała by drgnął w bok...robił to. By na chwilę zwolnił i zaraz to miała. Doszła niesamowicie szybko z głośnym okrzykiem, zamierając w ramionach Izy. Poczuła też jak i sam demon dochodzi, mocno i intensywnie w niej… iluzja to była czy prawda… pewnie i jedno i drugie. Odczuwał rozkosz śmiertelnika z którym się kochał jako swoją, karmił się nią. Perka wtuliła się w demona oddychając z trudem. WIedziała, że musi się uspokoić. Miały zrobić zakupy i wrócić. Tylko czemu mogłaby tak cały czas?
Na to pytanie nie mogła znaleźć odpowiedzi w objęciach Izy, której to męskie dłonie zaciskały się na jej pośladkach. A ogon nadal leniwie poruszał się między nimi. Niewątpliwie rzucało to wyzwanie możliwościom Perki. Bo czy rzeczywiście mogłaby cały czas? Ile by Iza porzebowała dni, tygodni by całkowicie zniewolić Perkę… pozbawić ją myśli i pragnień poza żądzą kolejnych spełnień?
- Jedźmy dalej. - Wyszeptała z trudem czując jak jej ciało zaczyna się ponownie rozpalać.
- Jaka forma?- zapytała figlarnie Iza opuszczając dziewczynę na ziemię, by mogła stanąć na niej stopami.
- Cóż.. chyba porobisz za moją psiapsiulę skoro mamy wejść razem do przebieralni. - Perka roześmiała się i zabrała się za poprawianie ubrań. Czuła spływającą po udach wilgoć.
Iza stała się od razu bardziej kobieca i uśmiechając się do Zofii spytała. - Może być?
- Mi się bardzo podobasz. - Perka uśmiechnęła się do stojącej przed nią czarnulki i podeszła do drzwi auta nim jej głowę wypełniły znów głupie pomysły. - Jedziemy?
- Tak.- odparła Iza siadając za kierownicą i spojrzała na czarownicę.- Tylko… że ja się nie znam na ubraniach. Sama będziesz musiała wybrać.
- Na razie wytwarzanie ich wychodzi ci bardzo dobrze. - Zosia mrugnęła do swojej przewodniczki. - Nie ma problemu, nie potrzebuje dużo.
- To akurat nie problem. Robert dał odpowiedni fundusz na te wydatki.- odparła Iza jadąc prowadząc samochód znaną sobie trasą. Wkrótce dotarli do małego miasteczka w którym to znajdowały się ich cele. Sklepy.
- Bielizna czy ciuchy najpierw?- zapytała Iza.
- Może bielizna. Przydałby się jakiś komplet lub dwa. - Zosia rozglądała się z zainteresowaniem po okolicy ciekawa czy była tu już kiedyś.
Miasto było jeh znajome. Wpadła tu chyba dwa lata temu “na moment”. Nie mogła sobie przypomnieć imienia czarownicy, która miała je w swojej dziedzinie, ale… wiedziała gdzie jej szukać. Chyba zajmowała się wróżeniem z kart mieszkając przy uliczce na prawo od ratusza.
- Więc chodźmy tam.- odparła Iza wskazując kierunek i ruszając przodem.
Czarownica ruszyła za demonem. Może lepiej by było by nie spotkała innej wiedźmy. Nie miała ochoty tłumaczyć się z towarzystwa demona.
Sklepik z bielizną był mały i prowadzony przez zadbaną czterdziestolatkę. I obecnie pusty. Nic więc dziwnego, że sprzedawczyni powitała wchodzące kobiety szerokim uśmiechem i słowami.-Zapraszam, zapraszam.
- Dzień dobry. - Perka uśmiechnęła się ciepło do sprzedawczyni i podeszła do kontuaru. - Chciałabym kupić dwa komplety koronkowej bielizny.
- Oczywiście.- odparła kobieta i zaczeła układać na ladzie kolejne komplety do podziwiania. Tymczasem Iza rozglądała się udając zaciekawienie.
Perka przyglądała się kolejnym elementom bielizny. Większość nie zachwycała, by nie powiedzieć, że była raczej pospolita. Choć musiała przyznać, że ciekawa była miny Roberta gdyby założyła jeden z tych babcinych staników. Przymierzyła go na koszulę i zaprezentowała się demonowi.
- Co sądzisz?
Iza przekrzywiła głowę przyglądając się i zadecydowała.- To nie bardzo ty.
Perka uśmiechnęła się ciepło. Na swój pokraczny sposób demonowi wyszło to nawet uroczo. Odłożyła stanik i sięgnęła po dwa koronkowe komplety. Jeden biały, drugi ciemnozielony.
- Czy mogę przymierzyć? - Spojrzała pytająco na sprzedawczynię.
- Oczywiście. Możesz wybrać sobie przebieralnię.- odparła z uśmiechem sprzedawczyni wskazując trzy małe budki z kotarami.
Perka przeszła do jednej z nich i rozebrała się szybko, nieco celowo nie dosuwając kotary do końca.
Iza zajęta była oglądaniem innych egzemplarzy garderoby, natomiast sprzedawczyni ciekawsko zerkała przez niedomkniętą kotarę. Może z nadzieją że Zosia coś kupi? Wszak obecnie była jej jedyną klientką. Może…
Perka zdjęła spódnicę i koszulę, po czym przez chwilę przyglądała się sobie w lustrze, nim wcisnęła się w biały komplet. Pasował, choć nadal był staromodny na jej ciele. Wysunęła się z przebieralni.
- Iza.. co myślisz?
- Ładnie wyglądasz. - odparła Iza spoglądając na czarownicę, a sprzedawczyni podchwyciła ten temat dodając.- Naprawdę ślicznie. Twój chłopak będzie zachwycony.
~ Nie będzie… nie stanikiem, raczej to co jest w nim.~ dodał telepatycznie sukkub.
- Nie wiem czy nie powinno być bardziej powycinane. - Zosia wypięła się pupą w stronę obu kobiet.
- Myślę że tak.- odparła Iza z uśmiechem, a sprzedawczyni dodała.- Mam chyba coś takiego.
- To poproszę. - Zosia weszła do przebieralni, prawie jej nie zasłaniając i zdjęła bieliznę.
Sprzedawczyni zaczęła szukać kolejnego kompletu, a Iza przyglądała się Perce z szerokim drapieżnym uśmiechem, pożerając wzrokiem jej nagość.
- Mam…- rzekła triumfująco sprzedawczyni podając swój towar Zosi.
- Dziękuję. - Perka prężąc się zaczęła mierzyć kolejny komplet. Wzrok demonicy sprawiał, że robiło jej się przyjemnie mokro, aż kusiło by oddać się Izie w tej małej garderobie.
Demonica z pewnością wiedziała o tym uśmiechając się lubieżnie i spojrzała na sprzedawczynię. Ta osunęła się na ziemię bez słowa.
- Śpi… posłałam ją w krainę snów.- rzekła Iza ruszając ku garderobie w której siedziała Zofia.
- A.. ha… - Zosia spojrzała jednak niepewnie w kierunku kontuaru.
Kobieta leżała nieprzytomnie, ale oddychała. A po chwili jej pole widzenia zasłonił sukkub. Pochwycił ją dłonią za szyję, przycisnął do ściany i pocałował, dłonią sięgając pod jej majtki wprost do kobiecości. Zosia jęknęła głośno. Dłońmi chwyciła przypierającą ją do ściany rękę. Tak mocno… tak intensywnie.
Iza zaś kąsała ostrymi kiełkami wrażliwy obszar na szyi czarownicy, poruszając władczo dłonią. Jej wyszukiwały wrażliwe punkty w intymnym zakątku pewnie je pieszcząc i dotykając. Wiedziała jak rozpalić ciało El… która była niemalże instrumentem, na którym to demonica wygrywała lubieżne melodie. Czarownica doszła z głośnym okrzykiem. Dobrze, że Robert ją kontrolował… tak bardzo kusiło, by oddać się jej zupełnie. Izie jako kobiecie, Izie jako mężczyźnie.
- Bierzmy się więc za zakupy.- wymruczała rozpalonym głosem Iza wprost do ucha drżącej jeszcze od niedawnych doznań czarownicy.- Znajdziemy coś byś skusiła mego pana… coś w czym mogłabyś mu… służyć.
- Dobrze. - Czarownica z trudem łapała oddech po gwałtownym szczycie.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-03-2020, 09:28   #118
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kolejne zakupy minęły już bez takich ekscytujących wydarzeń. I to było akurat szczęśliwym zbiegiem okoliczności dla Zosi. Iza była istotą którą Robert ledwo kontrolował. Uosobieniem dzikiej żądzy i pasji pozbawionej zahamowań czy ograniczeń. Naprawdę niebezpieczną istotą mimo uroczego wyglądu.
- Możesz zostać z nami na zawsze. Robert nie będzie miał nic przeciwko. Już o to zadbasz.- mruczała kocio do rudowłosej, gdy wracały do posiadłości maga.
- Brzmi kusząco, ale nie lubię siedzieć w jednym miejscu. - Zosia roześmiała się. Była ciekawa jak Robert zareaguje na te ciuszki.
- Myślę że możemy zmienić twoje przyzwyczajenia. Mogę być każdym twoim kaprysem.. każdym pragnieniem.- przypomniała jej Iza, gdy dojeżdżali.
- Lubię trasę, mam swojego chowańca, a on nie lubi demonów. - Czarownica przyjrzała się sukkubowi. Do tego było coś o czym Zosia nie wspomniała. Sabaty. To jak brał ją kozioł. To mogło się zdarzyć tylko tam.
- Chodź.- wymruczała lubieżnie Iza chwytając za dłoń Zosi i zerkając na domostwo.- Coś ci udowodnię.
- Izo.. - Czarownica dała się pociągnąć w kierunku domu. Nie mogła tu zostać i choć było jej dobrze, to wiedziała, że gdzieś tam jest Wilga.. obiecała jej pomóc… chciała jej pomóc.
- Może do dołączyć… mój apetyt jest nienasycony.- odparła Iza, gdy weszły do środka. Spojrzała na rudowłosą.- Lepiej się rozbierz do naga… jeśli chcesz ocalić ciuszki.- jej głos robił się głębszy i ciężki. Ciało rosło i mężniało, strój znikał zarastając sierścią pokrywającą szerokie plecy bestii. Rogatej bestii. Rogi antyloby bardziej niż kozy, oblicze było czymś pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Ale między biodrami, to był kozioł. Iza w tym męskim ciele uśmiechnęła się mrucząc.- Niewielka jest szansa, że trafi ci się to drugi raz na Sabacie. Tu… zdecydowanie częściej.
Zosia cofnęła się niepewnie.
- Czujesz, że nie tylko o to chodzi… - Przyglądała się niepewnie bestii czując narastające podniecenie.
- Twoje ciało jest innego zdania.- odparł satyr z drapieżnym uśmiechem.- pochwycił ciężką łapą i delikatnie ugniatał pierś rudowłosej, a jego… maczuga przypominała dziewczynie jak wielkim szaleństwem było to do czego podświadomie tęskniła.
Czarownica aż jęknęła z rozkoszy widząc tego olbrzyma.
- To.. tęsknię.. bardzo. - Drżącymi dłońmi sięgnęła do męskości kozła. - Ale nie tylko z tego składa się życie.
Sukkub przyglądał się rudowłosej uśmiechając się drapieżnie. - Nie chcesz?
Sapnął drapieżnie czując muśnięcia palców na swoim organie… i przyglądał się Zosi masując łapą pierś dziewczyny, obejmując ją całą jak małe ciasteczko. I to mimo, że czarownica mogła się pochwalić całkiem sporym biustem. Niemniej wtedy coś Zofia zrozumiała. Że z tego składa się życie. Izy życie. Sukkub nie miał takich rozterek jak ona, nie czuł przyjaźni, żalu, smutku, rozterek. Był żądzą i służbą. I te dwie rzeczy pojmował. Reszta była jej obca.
Czarownica przygryzła wargę. Ona miała także inne plany. Zbliżał się jej czas, by urodzić córkę… pomóc przyjaciółkom. Jednak teraz… teraz pragnęła by to coś co trzymała w rękach znalazło się w niej.
Sukkub musiał to wyczuć. Łapy pochwycił za jej ubranie…. koszula została rozerwana wraz ze stanikiem. Odsłonięty biust drżał w szybkim oddechu, resztki koszuli zwisały na jej ramionach, wraz z resztkami biustonosza.
- Ostrzegałam.- przypomniała męskim głosem Iza.
- Tak.. prawda. - Tyle, że Zosi się to podobało. Jej ciało zadrżało gdy usłysząła charakterystyczny dźwięk rwanego materiału. Kolejne szarpnięcie łapy… i spódniczka zmieniła się w kawałek szmatki, na podłodze…. potem majtki, pękły z głośnym trzaskiem.
Pochwycona w okolicy bioder silnymi łapami i uniesiona w górę niczym laleczka została przyparta plecami do ciężkich drzwi. Bestia spoglądała się z lubieżnym uśmiechem, przyciskając twardy duży organ do kobiecości rudowłosej… tylko cz tym razem czarownica zdoałałaby w sobie go zmieścić? Wtedy był Sabat, wtedy magia wypełniała cały las, a reguły rzeczywistości były inne. Teraz… jej ciało mogłoby nie podołać.
- Izo.. rozerwiesz mnie. - Wyszeptała Zosia z pomieszaniem podniecenia i strachu.
- Tak…- przyznała się bez chwili wahania Iza i ciało Perki naparło na to czym dysponował sukkub. Dziewczyna odruchowo napięła czując jak jej wytrzymałość jest testowana, a ból mieszał się z intensywnymi doznaniami. Niemniej organ miłości sukkuba okazał się bardziej elastyczny i plastyczny niżby można było sądzić po rozmiarze. Zofia czuła tą obecność wypełniającą ją szczelnie i całkowicie. Jej ciało testowało swoją wytrzymałość, ale nic poza tym… Iza wiedziała jaka jest granica możliwości rudowłosej i jej nie przekraczała. Choć dociskała Perkę do niej.
Czarownica krzyknęła głośno, czując jak męskość wypełnia jej wnętrze. Oparła się drżącymi dłońmi o ramiona fauna. Jej palce zanurzyły się w sierści, gdy starała się złapać oddech.
Tymczasem Iza zaczęła poruszać biodrami, poruszając ciało Zosi plecami na twardych drzwiach. Unosiła się i opadała z szeroko rozchylonymi nogami, by ułatwić kochance ruchy.
Nie przeżyje tego… każdy ruch wyduszał łzy i powietrze z płuc. To było szaleństwo. I już nic nie mogła zrobić. W tej chwili należała do Izy. Myśli odpłynęły jak wtedy podczas sabatu. Liczyły się tylko kolejne sztychy i szczyty, które z sobą niosły. Jeszcze.. jeszcze… Wydawało się je, że krzyczała z rozkoszy, ale może tylko się wydawało?
Jej drżące ciało zawinęło się wokół mocarnego kochanka. Głuche uderzenia jej pleców o drzwi, mieszały się z jej krzykami, potem jękami, potem piskami… cichymi i wyrywającymi się z trudem z zaciśniętego gardła. Ciało Zosi pokryto było potem, zmęczone poddawaniem się władczym sztychom sukkuba, aż w końcu jej potworny kochanek doszedł, łagodząc pienistym trybutem jej otarcia.
Zosia wtuliła się w kochanka czując jak traci świadomość. Ktoś pukał? Czemu? Teraz to nie było istotne. Po prostu chciała się przespać. Świat zawirował i po chwili stał się ciemną plamą nieświadomości.

Bolało… jej uda, jej podbrzusze było obolałe. Ból był tępy i wywołany głównie otarciami i zakwasami od wysiłku.
- Obudziłaś się już?- głos należał do Roberta.- Przyniosłem ci eliksir. Postawi cię na nogi. Nie powinnaś podpuszczać Izy. To potwór, którego trzeba trzymać na uwięzi.
- Moje myśli ją podpuszczają. - Zosia przyjęła eliksir, przyglądając się blondynowi.
- Czyta myśli, ale jest posłuszna słowom. Dobrze uczy samokontroli.- odparł z uśmiechem siedzący koło niej mężczyzna. Na łóżku w jednym z pokoi jego posiadłości. Eliksir był słodki i przynosił niemal natychmiastową ulgę.
- To że ma zawsze rację, nie oznacza że masz jej pozwalać na wszystko.- przypomniał jej czarownik.
- Postaram się. - Zosia przytuliła się do mężczyzny, wtulając twarz w jego ramię. - Chciała mnie przekonać, bym została z wami na zawsze.
- Lubi mieć jak najwięcej pożywienia.- odparł z uśmiechem czarownik głaszcząc rudowłosą po puklach.- Możesz skrócić swoją wizytę, jeśli czujesz się zagrożona.
- Uczę się samokontroli. - Czarownica roześmiała się. - Ale dwa czy trzy dni i będę musiała wrócić do swego domostwa.
- Rozumiem. Nie mam zamiaru cię tu zatrzymać. Zresztą… domostwo czarownika, to nie jest szczególnie przyjazne dla gości miejsce. Iza oczywiście może cię przeprosić za swoją napaść, ale oboje wiemy że nie będzie w jej słowach nic szczerego.- przypomniał jej Robert.
- Nie ma po co.. naprawdę miałam na to ochotę. - Czarownica odsunęła się i opadła na łóżko.
- Zdaję sobie sprawę, ale też znam pokusę jaką ona jest. I jak łatwo jej ulec. - odparł z uśmiechem Robert. - Powinnaś uważać. Przynieść ci coś do jedzenia?
- Z chęcią coś przegryzę. Wymęczyła mnie. - Zosia naciągnęła na siebie kołdrę.
- To potrafi z pewnością.- odparł Robert wychodząc z pokoju i pozwalając rudowłosej odpocząć.
Czarownica wtuliła się w poduszkę. Naprawdę powinnam szybko się zebrać do domu. Zająć się Wilgą… odwiedzić Patryka. Dwa dni… maks trzy.
Poczuła niemal obecność Izy tuż za drzwiami. Choć nie słyszała jej kroków, ani oddechu. Czyżby czekała na nią? Przysłuchiwała się jej myślom. Była pewna że sukkub to “stoi” przybrawszy swą naturalną postać… mglistą i nieokreśloną.
Musiała być rozczarowana bo Zosia naprawdę czuła satysfakcję po ich orgii. Teraz chętnie by coś przegryzła, może napiła się nieco wina.
- Poszła stąd. Trzeba posprzątać mój gabinet. Nie możesz cały czas kusić ją do zabawy. - gospodarz przepędził namolną demonicę sądząc po odgłosach zza drzwi. I wkroczył do środka z tacą pełną jedzenia wyjaśniając.- Jest jak sęp, gdy już znajdzie sobie nową ofiarę.
- Oboje jesteście już cudowni w zaspokajaniu moich potrzeb. - Zosia usiadła na łóżku.
- Ona jest wcieleniem pożądania…- mruknął Robert stawiając ową tacę przed dziewczyną. Prosta kolacja… chleb, wędlina, sałata i kawa. A pożądanie akurat budziła właśnie Zosia, bo jej gospodarz rozebrał ją z pozostałości jej ubrań, ale nie kwapił się z ubieraniem jej.
Czarownica nie przejmowała się tym. Kusząc nagim biustem sięgnęła po kawałek chleba układając na nim wędlinę.
- Jest… jak ty z nią żyjesz na co dzień? - uśmiechnęła się do Roberta.
- Z trudem… a ty mi nie ułatwiasz tego życia. Teraz muszę zmagać się z dwiema kusicielkami zamiast z jedną.- odparł z uśmiechem mężczyzna.
- Jak na razie stajesz na wysokości zadania. - Czarownica podała Robertowi kanapkę i sama napiła się kawy.
- Siła woli jest wymagana u maga. Siła woli, samokontrola… wystawiasz je na próbę.- odparł mężczyzna i gestem powstrzymał ją.- Już jadłem.
Zosia przytaknęła i zabrała się za jedzenie kolejnej kanapki, czując jak kilka okruszków upadło na jej nagie piersi. - Mogę się ubrać, ale Iza wybrała mi tylko ciuchy, którymi powinnam móc cię kusić.
Blondyn zaśmiał się głośno i przytaknął głową.- To w jej stylu. Kwestią otwartą pozostaje zaś pytanie. Czy będziesz chciała mnie w nich kusić.
- Lubię kusić. - Czarownica zdjęła okruszek ze swojej piersi i zjadła go oblizując palce. - Zamierzam korzystać z tego, że tu jestem.
- I jesteś w tym skuteczna.- ocenił Robert zerkając na swoje spodnie z uśmiechem. A potem na biust Perki.- Ale powinienem chociaż dać ci zjeść.
- Och.. a masz wobec mnie jakieś plany? - Zosia nachyliła się spoglądając lubieżnie na Maga.
- Mam cię dla siebie w tym łóżku i w tym pokoju.- mruknął złowieszczo blondyn, gestem dłoni sprawił że wokół jego dłoni zawirowały cienie, tworząc długie wijące się macki oplatające jego dłoni. - I odzyskałem sporo ze swojej mocy.
- I jak chcesz ją wykorzystać? - Perka spoglądała na macki z zainteresowaniem.
- Cień człowieka jest jego częścią. Można na niego wpływać, można wpływać nim na materialne przedmioty… a że jest przedłużeniem psyche, owe macki łączą się z moimi zmysłami. - gdy tak wyjaśniał, macki zadrżały i ruszyły w dół, owijając się wokół jednej z piersi rudowłosej, ciepłe i dziwnie delikatne w dotyku. Ale silne. Poczuła jak się zaciskają na niej i ugniatają ową krągłość.
Czarownica jęknęła głośno.
- Więc… to dla ciebie przyjemne? - Perka ostatkiem siły woli odstawiła tacę z jedzeniem na stolik przy łóżku.
- Oczywiście.- odparł z uśmiechem Robert.- Taka manipulacja cieniem pozwala na ograniczoną zmianę fizyczności. I jest dość niebezpieczna… więc czarownice, jeśli babrają się w magii cienia, to raczej stosują subtelne metody.
Pieszcząc jej pierś i ściskając ją, odsunął kołdrę i spojrzał na jej nagie ciało pożądliwie.
- Dotkniesz się dla mnie?- zasugerował.
- Gdzie? - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie i przesunęła dłonią po swoim ciele. - Ja… jestem blisko natury i Bogów. - Wyszeptała sunąc opuszkami po swojej skórze.
- A gdzie masz ochotę? Bądź mi przewodniczką po swoim ciele.- mruknął Robert nachylając się i całując usta Perki, powoli i namiętnie.
Czarownica odpowiadając na pocałunki, dotknęła swej kobiecości i zaczęła masować delikatnie swoje płatki.
Macki tymczasem rozpełzły się po jej ciele obejmując obie krągłości i ściskając je w swoich splotach, podczas gdy jej kochanek całował szyję i obojczyki Zosi obserwując jej zabawy.
Czarownica zanurzyła w sobie palce i zamruczała lubieżnie.
- M..milutkie są. - Głos miała rozpalony, pod palcami czuła jak intensywnie zareagowało jej ciało.
- Twoje piersi… też… - szeptał mężczyzna wodząc ustami po jej szyi...mackami ściskając jej krągłości, leniwie i niespiesznie… było to całkiem nowe wyuzdane uczucie.
Zosia sięgnęła drugą dłonią, pomiędzy swoje pośladki. Powoli zanurzyła między nie palec i zaczęła nim poruszać w tym samym tempie co drugą ręką.
- N..naprawdę mam nadzieję, że ci się to podoba… - Wyjęczała. - To… cudowne. Chcę… więcej.
- Liczę że potem dostanę coś w zamian.- wymruczał jej kochanek, macki odwinęły się od jej biustu, by zrobić miejsce dla jego ust i pocałunków. Przesunął dłonią po jej brzuchu i dotknął nimi jej dłoni… jakby dając znać, by zrobiły mu miejsce.
Perka zabrała ręce dając mu dostęp do siebie.
- A co.. byś chciał? - Zosia chwyciła się kurczowo pościeli.
- Nie wiem… liczę na twoją pomysłowość.- mruknął kochanek całując piersi Zosi i sięgając mackami zarówno ku jej kobiecości, jak i perwersyjnej norce ukrytej między wzgórzami pośladków. Wijące się ciepłe macki sięgały do rozpalonego kwiatu, poruszające się dziko ocierając o jej spragnione dotyku wnętrze.
Perka ujęła pośladki kochanka i zacisnęła na nich dłonie.
- Zdejmij spodnie i chodź tu do mnie. - Oblizała wargi lubieżnie.
- Jedną ręką… będzie mi trudno… zdjąć całkiem.- odparł ze śmiechem mężczyzna, niemniej poruszając wijącymi mackami w intymnych zakątkach ciała rudowłosej zabrał się za rozpinanie spodni i zsuwanie ich z bioder wraz z bokserkami.
Zosia chwyciła za gołe męskie pośladki i pociągnęła go w kierunku swoich ust.
Z satysfakcją przyglądała się męskiej dumie uniesionej w górę dumnie. Niewątpliwie efekt wywołany jej urodą. Wkrótce zresztą ów organ znalazł się w zasięgu jej warg, by otrzymać swą nagrodę. Czarownica pocałowała czubek męskości kochanka, po czym objęła go zachłannie wargami. Ssała go mocno, starając się zrównać z rytmem pieszczot w swych otworkach. Co tylko sprawiało że ruchy macek szturmujących jej ciało stawały się coraz bardziej chaotyczne i energiczne. Rozpalony jej pieszczotą mężczyzna dyszał chrapliwie starając utrzymać pion, gdy klęczał przy czarownicy. Czarownica odpowiadała coraz intensywniejszymi pieszczotami jego oręża, biorąc go niemal do gardła. Jej język dociskał nabrzmiałe ciało do podniebienia, tym mocniej im bliżej była szczytu. I czuła że jej kochanek także jest coraz bliżej. Jego biodra poruszać się zaczęły delikatnie… aż w końcu Robert doszedł. A Zosia posmakowała lubieżnego dodatku do kolacji. Wytrysk kochanka zdławił jej własny okrzyk rozkoszy. Drżąc intensywnie przełykała powoli trybut Roberta, czując stróżki spływające po policzkach i brodzie.
- No i… przeszkodziłem ci w posiłku…- mruknął żartobliwie czarownik dodając potulnie.- Przepraszam.
- Powiedziałabym raczej… że dałaś w nim dużo z siebie. - Zosia starła palcami nasienie kochanka i lubieżnie oblizała palce.
- Też.- odparł mężczyzna siadając obok niej. I wędrując spojrzeniem po jej ciele.- To na co masz ochotę wieczorem? Nie planowałem żadnych atrakcji, ale jeśli coś cię interesuje…
- Mam ochotę na romantyczną kolację. - Czarownica, usiadła na łóżku i sięgnęła po kubek z kawą
- Da się to załatwić. -ocenił blondyn i uśmiechnął.- Nakażę też przygotować ci kąpiel i nie przeszkadzać, przynajmniej podczas kąpieli i kolacji. Potem… wystarczy ci nie ulegać jej zaczepkom.
- Mam nadzieję, że ty będziesz mnie zaczepiał. - Zosia upiła kawy i sięgnęła po resztę posiłki.
- Podczas kolacji tak.- odparł Robert przyglądając się rudowłosej.- Chyba że i podczas kąpieli liczysz na moje towarzystwo?
- A nie masz na nią ochoty? - Zosia przesunęła palcami po mokrej męskości Roberta. - Niby ją wylizałam, ale nie jestem pewna czy dość dokładnie.
- Nabieram ochoty…- odparł jej kochanek.- … ale na ciebie.
Rozchylił uda rudowłosej, wolno przesunął językiem po skórze. -Zastanawiam się czy ona dałaby sobie z tobą radę. Obie wydajecie się nienasycone.
- Wiesz… nieco o dawnych bogach? - Zosia zamruczała od jego dotyku jednak przekornie wzięła kolejny kęs kanapki.
- Nie bardzo…- język prowokacyjnie wodził po podbrzuszu Zosi, muskał czubkiem wrażliwy punkcik, pocierał leniwie płatki. Była to jednak bardzo delikatna pieszczota… coś dla podrażnienia apetytu.
Perka musiała odłożyć kanapkę. Czuła jak w jej kwiecie znów zbiera się wilgoć.
- Ofiarowano mnie Mokoszy, bogini matce. Pani płodności ale i też cielesnej rozkoszy. - Szeptała coraz bardziej rozpalonym głosem. - Jest we mnie podobno jej żar.
- Z pewnością jesteś gorąca… i smakowita…- język Roberta wodził między udami smakując owej wilgoci.- Bardzo podniecająca.
- Ale też i wiecznie nienasycona. - Zosia opadła na poduszki i sięgnęła dłońmi do własnych piersi. - Tak.. tak jest cudownie.
- Moja specjalizacja to… istoty spoza zasłony tego świata. Mityczne byty i bogowie to raczej obszar zainteresowań Morgany… mojej partnerki.- mruczał kochanek nieśpiesznie tańcząc językiem po jej podbrzuszu i udach.
- Magicznej.. czy nie tylko? - Zosia zaparła się mocno nogami o pościel. Czuł, że gorąc zaczyna się stawać nie do zniesienia. Chciała go.. chciała by ją posiadł.
- Cóż… partnerki w rytuałach. Niektóre wymagają wsparcia… i rytualnego seksu. - przyznał się mag nieświadomy jej pragnień… lub drażniący się z nimi.
- Jakoś.. wybaczę… - Zosia spróbowała zażartować, jednak z jej ust wyrwało się jękniecie. - Robert.. weź mnie.
- Jesteś pewna? - zamruczał Robert i musnął palcem wrażliwy punkt.- Jak bardzo chcesz żebym cię posiadł?
- Związałabym cię i dosiadła… - Zosia otarła się udami o policzki kochanka. - Uniosła ustami i znów dosiadła.
- Ciekawy.. pomysł…- Robert znów przesunął językiem po jej kobiecości.- Na czworaka Zosiu i może… wolałabyś bardziej… tu?
Przesunął palcami pomiędzy jej pośladkami. Czarownica jęknęła głośno.
- T..tak. - Obróciła się na brzuch i uniosła na kolanach mocno wypinając pośladki. Sama chwyciła je dłońmi i rozchyliła mocno. - Weź mnie.
- Dobrze…- poczuła męskie dłonie na swojej pupie, potem dotyk męskości… szturm… z początku delikatnie, ale potem naparł mocno przeszywając jej niegrzeczny zakątek twardym żądłem. I dociskając jej twarz do poduszek.
- Tak kochany.. zerżnij mnie… - Wyszeptała lubieżnie wijąc się na poscieli.
-Tak.- wychrypiał rozpalonym głosem mężczyzna dając mocnego klapsa w wypięty pośladek Zosi. Jego biodra napierały i cofały się przyspieszając tempo figli i nie dając rudowłosej kochance chwili wytchnienia. Perka pojękiwała coraz głośniej. Sięgnęła palcami do własnej kobiecości i zanurzyła w niej palce.
- Tak.. tak.. cudownie. - Krzyknęła dochodząc. Po kilku silnych szturmach poczuła, że i jej kochanek doszedł intensywnie w niej. Poczuła też kolejny mocny klaps na koniec ich figli.
Czarownica opadła na pościel starając się złapać oddech. Była ciekawa skąd Robert ma tyle sił, ale.. czy to było istotne. Mogła się pocieszyć chętnym kochankiem i planowała to robić.
- Na pewno mam ci jeszcze przeszkadzać w kąpieli ?- zażartował Robert kładąc się koło niej.
- A masz na to siły? - Zosia pocałowała mężczyznę. - Chodź wymyjesz mi plecki.
- Czerpię siły z uwięzionych w tym miejscu demonów. Dzięki temu je trzymam w ryzach, a sam zyskuję wigor i prawie nieśmiertelność.- wyjaśnił czarownik.
- Czarownice też mają swoje sposoby na nie starzenie się. - Zosia usiadła na łóżku i spojrzała na Roberta z góry. - To ile masz lat?
- Hmm… pięćdziesiąt cztery…- odparł Robert leżąc i dodał.- Mogę zachować dobrą formę przez całe życie, ale nawet moce związane w tym budynku nie oszukają czasu… dożyję stu dwudziestu paru lat maksymalnie. Pewnie mniej.
- My możemy żyć wiekami.. choć większość z nas po prostu uznaje, że nadszedł jej czas dużo wcześniej. - Perka przeciągnęła się prezentując swoje ciało. - Ja jakoś niebawem powinnam dobić do 30-ki.
- Istnieją sposoby na przedłużenie sobie życia. I to też prawie do wieczności. Ale wymagają odpowiednich przygotowań i rzadko są etyczne.- wyjaśnił Robert wodząc wzrokiem po krągłościach kochanki.
- Tak jak my mamy sposoby by osiągnąć wielką potęgę bez ograniczeń, wtedy jednak stajemy się Babami Jagami. - Czarownica odgarnęła włosy z twarzy i przyjrzała się czarownikowi. - Mi nigdy na tym nie zależało.
- Mi zaś… ja nie miałem wyboru. Gdy umarł mój dziadek, ktoś musiał przejąć ten dom i utrzymać w ryzach sforę uwięzioną w tych murach.- wyjaśnił blondyn z łobuzerskim uśmiechem.
- Moja babka i matka żyją. - Czarownica była ciekawa co też chodzi mu po głowie. Powoli przesunęła dłonią po męskim udzie. - A ja mam bardzo mały dar… znajdzie się dla nich bardziej odpowiednie zastępstwo.
- Mhmm… - pochwycił dłonią jej dłoń, poprowadził ku swojej męskości. Sam zaś nachylił się, by zacząć znów całować kuszący go biust dziewczyny.
Zosia zacisnęła delikatnie pięść na męskości.
- Kąpiel Robercie. - Uśmiechnęła się ciepło. - Chcesz kontynuować to w wannie pełnej ciepłej wody i pachnącej piany.
- Dobrze… to spotkamy się w łazience?- zaproponował jej kochanek.
- Dobrze. - Czarownica puściła męskość i wstała z łóżka. Powoli przeciągnęła się, czując jak wypływa z niej trybut kochanka. - Do zobaczenia.
Pomachała Robertowi i ruszyła do łazienki.
Przemykając nago przez korytarz Zosia dostrzegła Izę… w jej niematerialnej formie. Istota przyczaiła się kącie oczekując poleceń lub okazji do pożywienia się.
Choć wiedziała, że nie powinna to… współczuła jej. Teraz zabawiali się z Robertem, pewnie pobudzając jej apetyt.
Zosia przeszła do łazienki.
Ładnej i w przeciwieństwie do reszty pokoju… nowoczesnej w porównaniu do reszty domu. Żadnych dziwacznych malunków, żadnej czarnej boazerii, żadnych ponurych rzeźb. Żadnego gotyckiego stylu… ot, duża łazienka z wygodnym prysznicem i wanną z jacuzzi. Czarownica odkręciła wodę i wlała stojący przy wannie płyn do kąpieli, a sama podeszła do lustra by nieco uporządkować rude pukle. Na jej ciele wiele było zaczerwienionych miejsc po pieszczotach. Cóż gospodarze wyraźnie za nią przepadali. Ostrożnie rozczesywała palcami loki czekając aż woda się naleje.
Dwa dni… odpocznie. Nie będzie miała czasu na myślenie o cioci i o tym co się stało… bo musiała to zrobić prawda? Nie chciała być taka… Patryk… był jej bliski, ale to nie byłby dobry los ani dla niej ani dla niego.
Westchnęła ciężko i weszła do wanny zakręcając wodę.
Minęło kilka minut nim Robert zjawił się z dwoma szlafrokami. Jednym na swoim ciele, drugim na rękach. Położył go z boku i przyglądał jak się rudowłosa kąpie.
- Jesteś śliczniutka.- rzekł ciepło.
- A ty przystojny. - Czarownica bawiła się pianą układając ją na swoich piersiach. - Dołączysz do mnie?
- Z chęcią… kto komu myje plecki?- zapytał żartobliwie blondyn zrzucając swój szlafrok i wchodząc do wanny.
- Ja składałam na to zamówienie. - Zosia pokazała magowi język i zrobiła mu miejsce za swoimi plecami.
- Ja i mój długi język.- Robert zasiadł z tyłu i zabrał się za mycie pleców swojego gościa.
- Mam długi język? - Zosia oparła się podbródkiem na kolanach.
- Mój długi… język.- odparł mężczyzna odchylając włosy rudowłosej odsłaniając kark rudowłosej. I jego język zaczął muskać skórę dziewczyny.
- Yhym…. - Zosia przechyliła głowę, eksponując swoją szyję. - Długi i zwinny.
- Właśnie…- mruczał jej kochanek muskając bark językiem i wodząc dłońmi po plecach.
- Bardzo cię lubię Robercie. - Wymruczała prężąc się pod dotykiem kochanka.
- Ja ciebie też…- mruczał blondyn wodząc ustami po szyi sięgając drżącymi dłońmi do piersi rudowłosej.- Bardzo…
Czarownica na chwilę zawahała się czy to Robert czy Iza, ale poddała się tym pieszczotom.
Mężczyzna z rozkoszą ściskał i ugniatał nagi biust kochanki, śliski od wody i mydła. Ocierając się o niego plecami i pośladkami, rudowłosa czuła jak jego pragnienie przyjemnie wzrasta.
- Namydlisz mi też pupę? - Czarownica uniosła się na kolanach, opierając dłońmi o krawędź wanny i wydostając pośladki spod wody.
- Wykorzystujesz mnie…- poskarżył się żartobliwie czarownik, skupiając swoje pieszczoty na pośladkach, które to zaczął masować namydlonymi dłońmi.
- Z tego co widzę… bardzo ci to przeszkadza. - Zosia zaczęła pomrukiwać lubieżnie.
- To prawda… nie bardzo….- teraz skupił się na myciu ciała rudowłosej między pośladkami wodząc palcem prowokująco.
- Wymyjesz… też w środku? - Perka mruczała lubieżnie czując wyuzdany dotyk kochanka.
- Skoro tak ładnie prosisz…- po tym słowach poczuła figlarny palec poruszający się w najbardziej perwersyjnym zakątku swego ciała.
Czarownica zadrżała intensywnie i już po chwili z jej ust zaczęły się wyrywać słodkie jęki.
- Zakładam że mam kontynuować mycie?- zapytał żartobliwie Robert raz przyspieszając raz zwalniając, co by Zosia nie poczuła nudy.
- T..tak.. choć możesz zmienić przyrząd. - Czarownica spojrzała ponad ramieniem na kochanka i uśmiechnęła się do niego lubieżnie.
- Czyż mogę odmówić takiej… sugestii. - dłonie kochanka spoczęły na jej pośladkach i po chwili poczęła napór czegoś większego i bardziej sprężystego od palca. Podbój jej obszaru między pośladkami następował powoli… wypełniając jej ciało przyjemną sztywną obecnością wielbiciela.
- Och… - Zosia wyprężyła się. Było… tak cudownie. Jęknęła głośno dając swemu głosowi ponieść się po łazience. Podtrzymując ją w okolicy bioder kochanek Perki nadawał ich figlom powolne i leniwe… acz wypełniające jej zmysły doznaniami, tempo.
Czarownica opierając się o wannę, wciąż nieco zanurzona w przyjemnej i ciepłej wodzie, czuła jak każdy sztych Roberta przyprawia jej ciało o dreszcze. Uwielbiała kobiety jednak… jak cudownie było być w ten sposób wypełnianą.
Męskie były dłonie i pocałunki na plecach, męska była obecność między jej pośladkami. Acz nie była to jedyna obecność. Iza… w swojej nieopisywalnej formie zjawiła się w łazience obserwując oboje… i czekając na polecenia.
Czarownica patrzyła na nią z rozchylonymi lubieżnie wargami. Z trudem łapała oddech a jej głowa podpowiadała szalone wizje… bo gdyby Iza wzięła ją wraz z Robertem… nie… nie mogła. Miała się pilnować.
Lecz było już za późno, jedna myśl wystarczyła… Perka pisnęła z jękiem patrząc jak Iza przybiera formę succuba. Rogatego dziewczęcia o bladej cerze, nieludzkich oczach, rogach ślicznych drobnych piersiach i imponujących ogonach. Dwóch. Nie miała skrzydeł, za to oprócz wyrastającego z pleców zwinnego ogonka, miała jeszcze drugi… męski ogonek, atrybutów ów prężył się przed nią dumnie niczym na defiladzie.
~ Musisz poprosić Roberta, by pozwolił.~ usłyszała w głowie czując jak w jej pośladki raz po raz zagłębia się atrybut kochanka.
Pragnęła jej, chciała poczuć jak Iza wypełnia jej kobiecość. Tyle że… znów by uległa. Opuściła głowę, starając się nie patrzeć na sukkuba.
Iza nie robiła nic tylko się przyglądała obojgui wygłodniałym spojrzeniem. Nie dotykała swojego ciała… ale też Zofia miała cały czas świadomość jej obecności. Robert oddychał coraz ciężej, coraz bardziej rozpalony. Woda wannie falowała, gdy jego kochanka opadała się i unosiła czując jego twardą obecność w sobie.
- Chcę was oboje… - Perka z trudem wydusiła te słowa. - chcę byście wypełnili oba moje otworki.
- Jesteś pewna?- zawahał się jej kochanek. A sama Iza już zbliżała się zmysłowo wyginając biodra. Jej twarda duma chybotała się chipnotycznie na boki.
- T...tak… jeśli tylko… ty też. - Perka jęknęła głośno.
- Ja… zgoda.- zawahał się tylko przez chwilę mężczyzna, ale to Izie wystarczyło. Weszła do wanny i objęła twarz Zosi całując namiętnie jej usta. Naparła dumą na kobiecość czarownicy. I to poczuła w sobie dwoje twardych intruzów zagłębiających się pożądliwie i poruszających niemal wspólnym rytmem, bo dzięki telepatycznej więzi Iza mogła się zsynchronizować z ruchem bioder Roberta.
Czarownica oparła się plecami o Roberta eksponując swoje piersi na pieszczoty.
- Tak.. weźcie mnie. Chcę was.
Ocierając się własnymi piersiami Iza całowała szyję uwięzionej między kochankami Perki. A jej biodra napierały na kochankę. Dwa miecze przesuwały się niemal ocierając o siebie uwięzione w jej bramach rozkoszy. Ciała splotły się w pożądliwy amalgamat pożądania. Czarownica doszła pomiędzy kochankami z głośnym okrzykiem. Było jej cudownie… aż kusiło by nigdy tego nie kończyć. Wiedziała jednak, że nie powinna ulegać demonowi… musiała to w sobie wyćwiczyć. Trudno było jej jednak opierać się, gdy jej drżące ciało wiło pomiędzy dwojgiem kochanków poddając ich pchnięciom. Robert doszedł chwilę po niej… i łapczywie tulił jej łapiące oddech po niedawnej rozkoszy ciało, podczas gdy Iza przeszywała bezlitośnie jej ciało… raz po raz, nim w końcu i ona oddała trybut rozkoszy.
Zosia oddychała z trudem, korzystając z tego że kochankowie ja przetrzymywali.
- Chyba.. wezmę prysznic… sama. - Wyszeptała po dłuższej chwili.
- To dobry pomysł.- potwierdził Robert, acz Iza była mniej zadowolona z tego pomysłu. Niemniej posłuchała i opuściła po chwili wannę.
Czarownica na chwilę wtuliła się w maga. - Jesteście cudowni.
- Nie powiedziałbym tak…- mruknął blondyn całując płatek uszny Perki.-... wykorzystujemy sytuację po prostu.
- Ja także. - Zosia uśmiechnęła się do swojego kochanka. - Mam nadzieję, że na chwilę zaspokoicie mój apetyt.
- Jeśli nie ja… to ona napewno. Tylko nie wiem czy to jest dobra wiadomość.- odparł żartobliwie czarownik.
Czarownica roześmiała się.
- Cóż… będę ćwiczyć swoją silną wolę. - Niechętnie oderwała się od mężczyzny i wstała, wychodząc z wanny.
- Nie masz wielkiego wyboru. Ona wykorzysta każde twoje wahanie, każdą chwilę słabości.- odparł Robert również wychodząc z wanny i zabierając się za ubieranie.
- Przypilnuj mnie jednak bym za dwa, góra trzy dni się zwinęła. - Zosia podeszła nago do prysznica, zawiązując loki w luźny węzeł. - Chyba, że będziesz chciał mnie odeskortować do domu. - Mrugnęła do kochanka, odkręcając wodę.
- Kusi mnie by zapomnieć ci o przypomnieniu o tych dwóch dniach.- postraszył żartobliwie Robert ubierając szlafrok. Po czym skinął głową dodają.- Odwiozę cię osobiście.
- Masz do mnie numer, toż zawsze się możemy umówić na małą schadzkę. - Zosia weszła pod prysznic i zanurzyła się cała w ciepłym strumieniu. - A teraz mam kilka zobowiązań.
- Nie jestem pewien czy twoje współpracowniczki w magii byłyby tym zachwycone.- odparł z uśmiechem Robert i opuszczając łazienkę dodał.- Miłej kąpieli. Kolacja już za chwilę będzie gotowa.
Czarownica pomachała mu. Nie skomentowała wypowiedzi na temat swoich towarzyszek. Miała wrażenie, że tak długo jak nie zwiąże się z nikim na stałe, będzie dobrze.
Prysznic upłynął w spokoju dając Zosi zregenerować siły. Robert zostawił dla niej szlafrok, choć nie było w tym domu nikogo, kto jej nie widział nago. Mimo to Perka ubrała szlafrok i na bosaka, z mokrymi włosami zeszła do jadalni.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-05-2020, 12:24   #119
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Było tam dość ciemno i przez to nieco upiornie. Mrok rozpraszały jedynie nieliczne świece stojące na stoliku i na parapecie. Na kolację Robert przygotował wino i lekki posiłek ze szczupaka. Zapewne z miejscowej rzeki. Robert nie był w szlafroku, spodnie i marynarka… strój dość szykowny.
Zaś Iza.. cóż… Była “niewinna“ i egzotyczna zarazem, pewnie Robert tak jej nakazał. Choć Iza miała chyba inne podejście do niewinności niż jej pan. No i zachowała wąski i długi ogon.
- Dasz mi chwilę, to też ubiorę się w coś bardziej odpowiedniego. - Czarownica przyjrzała się swoim gospodarzom.
- Oczywiście… nie musimy się spieszyć.- odparł ciepło blondyn uśmiechając się do Perki.
Czarownica przytaknęła ruchem głowy i wróciła się do sypialni, gdzie Iza zostawiła ich wspólne zakupy. Założyła obcisłą sukienkę, którą wybrała jej demonica pomijając bieliznę. Zaczesała włosy wysoko i na bosaka zeszła na dół.
- Wyglądasz zachwycająco…- rzekł zachwytem Robert, bo i było się czym zachwycać. Głęboki dekolt, sukienka okrywająca ćwierć uda jedynie. Iza miała ciekawy gust.
Czarownica uśmiechnęła się na ten komplement i dosiadła się do stołu.
Robert zabrał się za jedzenie, podczas gdy Iza zaczęła nalewać wino, nieco prowokująco się wypinając. Niemniej jedno spojrzenie blondyna, a succub niechętnie zaczął zachowywać się powściągliwie.
Zosia przyłączyła się do posiłku. Uśmiechem podziękowała za wino i upiła łyk. Był to całkiem niezły rocznik… pewnie z prywatnych zapasów Roberta.
- Jak smakuje ryba?- zapytał uprzejmie gospodarz, co chwilę łapiąc się pułapke dekoltu rudowłosej.
- Pyszna i wino też rewelacyjne. - Zosia oparła twarz na dłoni, uśmiechając się do Maga i eksponując przy tym nieco swój biust.
- Mam zamiar zapewnić ci bardzo przyjemny wieczór.- mruknął czarownik upuszczając przypadkiem widelec. Wszedł pod stół by go podnieść i Zosia poczuła usta i język muskające jej prawą stopę i łydkę.
Z ust Zosi wyrwał się pomruk
- Czuję. - Na szczęście zdążyła odstawić kieliszek z winem.
- Nie przejmuj się tym co się dzieje pod stołem… myszy są tutaj bardzo podstępne.- żartował blondyn. Iza uśmiechnęła się tylko ironicznie usługując Zosi.
- Masz pewnie… wiele pytań?- kontynuował Robert pomiędzy pocałunkami i pieszczotami.
- taak.. wredne myszy. - Czarownica spróbowała napić się jeszcze nieco wina. - Jak u magów z rodzinami? Możecie je zakładać, mieć dzieci?
- Tak. Możemy… choć jest to niebezpieczne. - słyszała spod stołu jak i czuła muskający jej łydki język. - Większość… płodzi potomków, ale samych rodzin nie zakłada. Takie miejsca jak te… są niebezpieczne dla nieukształtowanych umysłów.
- A czemu.. tym domem nie zajął się któryś z twoich rodziców? - Perka uniosła nogę i przesunęła stopą po twarzy Roberta. - Duża ta mysz.
- Tak jakoś… nie żyją.- odparł mężczyzna, a Zosia poczuła delikatne ukąszenie w stopę.- I gryzie.
- Och… - Z ust Perki wydobyło się ciche jęknięcie. - mam nadzieję, że nie przenoszą jakichś chorób.
- Lubieżność tylko… -mruknął “gryzoń” spod stołu, a Iza usiadła na stoliku zakładając nogę na nogę i łakomie wpatrując się w Zosię.
- Wybacz ciekawość ale… umarli z powodu magii? - Czarownica starała się nie spoglądać pod stół, pozwalając działać swojej wyobraźni.
- W zasadzie… tak.- potwierdził cicho Robert.- Można to tak.. nazwać.
Nie przestawał wodzić językiem po łydce, drugą pieszcząc muśnięciami palców. Iza siedząc w zasięgu rąk rudowłosej prowokacyjnie wodziła swoimi okrytymi rękawiczkami dłońmi po swoim biuście.
- Ta.. Baba Jaga to była moja ciocia. - Perka drżała coraz mocniej. Czuła jak jej piersi napinają się i zaczynają napierać na sukienkę, na której powierzchni pojawiły się dwa twarde wypustki.
- U nas też zdarzają się czarne owce. Choć jeszcze częściej głupcy którzy nie mierzą swoich sił na zamiary. Pewnie dlatego czarownice nam nie ufają.- tym razem poczuła ukąszenie na łydce, pieszczone potem muśnięciami języka.
- Zadziorna ta myszka.. może powinnam ją przegonić? - Zosia żartobliwie, poruszyła stopą, sięgając nią do krocza mężczyzny. - Chyba… znalazłam ogonek.
- Na to wygląda.- mruknął Robert, a jego język muskał skórę uda czarownicy. Ogon myszki, też był napięty sądząc po dotyku.
- Czarownice obawiają się tego co zagraża ich mocy, a tym jest wiązanie się z mężczyznami. - Perka zamruczała i zaczęła palcami stopy masować mysi ogonek. - A jeśli… inni są podobni do ciebie… to kusi.
- Nie wszyscy są tacy jak ja…- usłyszała wraz z ciężkim sapaniem towarzyszącym muśnięciom języka i ust na łydce. Czubkiem ogona Iza przesunęła po swoich wargach i wysuniętym czubku języka patrząc wprost w oczy Perki.
- Są co prawda jeszcze czarownice wrażliwe na zapach siarki… tak jak Asia… ale wszyscy magowie obcują z demonami? - Czarownica delikatnie rozchyliła swoje uda, co przy niezbyt długiej sukience, sprawiło, że odsłoniła się zupełnie.
- Tak. Choć natura tych demonów bywa różna, w zależności od tego z jakiej innej rzeczywistości one pochodzą.- język wędrował po udach do jej kobiecości, u celu zaczął smyrać po wrażliwym zakątku samym czubkiem. Iza possała końcówkę swojego ogona, po czym ów ogon przybliżył się do twarzy rudowłosej… acz nie dotykał jej.
- Izo… teraz jestem tylko dla Roberta. - Czarownica z trudem zdobyła się na tą oznakę silnej woli, starając sie skupic na pieszczotach, które zapewniał jej mag.
- Co kombinuje?- zapytał Robert spod stołu.
- Wypełnić moje usta swym rozkosznym ogonkiem. Chyba… nie podoba się jej nasza pogawędka. - Czarownica sięgnęła dłonią pod stół i pogładziła włosy maga. - A ja chciałabym teraz być tylko twoja myszko.
- Sprzątnij talerze i idź pozmywać.- usłyszały polecenie spod stołu. Sukkub warknął gniewnie, ale posłusznie zabrał się za spełnienie rozkazu.
Zosia poczuła się nieco dziwnie bo naprawdę lubiła Izę. Teraz jednak… jej stopa naparła nieco mocniej na krocze kochanka. Usłyszała cichy jęk i poczuła mocniejsze wodzenie języka kochanka po udach i między nimi. Ogon myszki z pewnością był teraz mocno naprężony.
- Gdy się poznaliśmy… też robiliśmy to tutaj. - Głos Perki był coraz bardziej rozpalony.
- Też prawda…- wychrypiał pożądliwie mężczyzna, stopa kochanki wodząca po naprężonej niespodziance ukrytej w jego spodniach. Nie pozwalała mu się przez to przybliżyć bardziej do rozpalonego kwiatuszka, jedynie muskać go czubkiem języka.
- Na co masz ochotę? - Czarownica cofnęła nieco nogę.
- To jest złe pytanie… Ty jesteś gościem. Ty masz być rozpieszczana.- odparł głos spod stołu.
- A co jeśli chcę sprawić mojemu gospodarzowi nieco przyjemności? - Czarownica pogładziła włosy mężczyzny.
- To możemy zamienić się miejscami.- stwierdził cicho Robert.
Perka roześmiała się cicho.
- No to wychodź myszko. Zajmiemy się twoim ogonkiem.
Robert cofnął się i wygramolił spod stołu siadając naprzeciw rudowłosej i uśmiechając się łobuzersko.
Czarownica zsunęła się pod stół i zaczęła powoli iść na czworaka w kierunku Roberta.
- Mmm… wyczuwam przekąskę.
- Cóż… uważam się za dobrego gospodarza i nie pozwalam swoim gościom opuścić mej siedziby bez zaspokojenia ich potrzeb.- mruknął żartobliwie blondyn.
Perka sięgnęła wargami do rozporka mężczyzny i powoli rozpięła go, przesuwając nosem po męskości kochanka.
Odebrała oddech mężczyźnie, którego ciało się spięło, pod wpływem jej dotyku. Niestety… pod spodniami miał slipki, więc dotarcie do smakołyka nie będzie tak łatwe jak w jej przypadku.
- Hm.. ktoś tu stawia opór. - Perka zaczęła delikatnie kąsać przez bieliznę męskość Roberta.
- Nie byłoby zabawnie…- przerwa na głośne sapnięcia zduszonego pożadania.-... gdyby… było łatwo, prawda?
- Ciekawe, czy zaraz zaczniesz tego żałować. - Perka zaczęła niespiesznie przesuwać językiem po materiale bokserek maga.
- Pilnuję chodzącej pokusy, która co chwila wymyśla nowe pro… wo…- Robert miał sporo samokontroli, ale i język Zosi testował poważnie jego możliwości.- … kacje.
- Najwyżej.. obejdę się smakiem. - Czarownica possała przez bokserki czubek mężczyzny.
- Naj..wyże...j- dłonie mężczyzny zacisnęły się na stole, poddawał się “torturom” panując jeszcze nad sobą.
Perka natomiast starała się wznieść na wyżyny swoich umiejętności pieszcząc kochanka przez materiał jego bielizny. Niespiesznie.. by nie dać mu dojść. Ten taniec języka trwał dość długo… niczym rzeźbiarka ujawniała zarys ukryty pod materiałem. Robert trzymał się mocno, acz w końcu… musiał ulec.
Jedna dłoń pochwyciła Zosię za włosy, druga oswobodziła jego prężącą się dumę z materiału bielizny. Czas figli się skończył, gdy przyciągane do niego usta dziewczyny zetknęły się z jego czubkiem.
Czarownica objęła zachłannie ustami swoją zdobycz ssąc ją mocno. Robert władczo trzymał ją za włosy narzucając mocne tempo. Jego męskość zanurzała się wynurzała pospiesznie. Zosia była teraz jego niewolnicą ulegle sprawiając rozkosz swojemu panu. Jak Iza zapewne to czyniła… bo po takim długim opieraniu się z pewnością czarownik karał sukkuba gwałtownym namiętnym seksem. Tyle, że Zosia nie musiała mu ulegać. Odsłoniła swoje ząbki delikatnie zahaczając nimi o wrażliwą męskość.
To ostrzeżenie sprawiło, że puścił jej włosy przepraszając cicho. Czarownica zaczęła poruszać powoli swoją głową, nadając ich zabawie ospałe, ale i też bardzo lubieżne tempo. Jej język wodził po męskości zahaczając o każdą nierówność.
- Wiedźma…- syknął pożądliwie kochanek poddając się torturom jej ust i języka. Oddychał ciężko zerkając pod stół… i czując to co czuła ona. Kumulującą się energię między jego udami, pulsującą niemal w jego męskości.
- Zawsze do usług. - Perka złośliwie przerwała pieszczoty i ucałowała czubek mężczyzny. - Dumnie się prężysz. - objęła go znów ustami i possała mocno.
I wtedy… jak na złość rozległ się głośny dźwięk dzwonka u drzwi. Pochwycony w kleszcze pieszczoty Robert nie mógł jednak nic odpowiedzieć poddając się pieszczotom kochanki.
- Spodziewamy się gości? - Język Zosi przesunął się powoli po męskości kochanka.
- Nie.- odpowiedziała Iza, bo pieszczony mężczyzna nie miał szans wydobyć z siebie sensownego zdania.
- To.. będą musieli poczekać. - Czarownica objęła wargami męskość kochanka, ale possała ją delikatnie nie chcąc zbyt szybko doprowadzić Roberta.
Czarownik nie miał ochoty… ani sił oponować. A ona mogła skupić się na zabawie, na trzymaniu kochanka pod swoją kontrolą, mimo że to ona sama mu usługiwała.
Jego duma prężyła się twardo zachęcając do innych zabaw i błagając niemo o spełnienie zarazem. A Zosia bawiłą się nią czasem na chwilę obejmując wargami, czasem tylko delikatnie całując lub liżąc. Czuła jak w niej samej narasta podniecenie, ale zbyt bardzo zależało jej na tym by wyprowadzić go z równowagi.
Robert całkowicie już zatonął w doznaniach i rozkoszy. Pojękiwał cicho i zadrżał czując, to co Zofia widziała. Nie miał szansy już dłużej wytrzymać. Zofia poprowadziła go ku granicy i dalej, aż w końcu… poczuła jak eksploduje wprost na twarz kochanki. Czarownica objęła go wargami by spić z kochanka jak najwięcej nim ten zupełnie ja ubrudzi. NIespiesznie ssała drżącą męskość. To była jej mała chwila triumfu i satysfakcji. Iza przyglądała się temu, a dzwonek dzwonił nieprzerwanie. Komuś mocno zależało na zwróceniu na siebie uwagi.
W końcu Zofia wypuściła kochanka z ust i wynurzyła się spod stołu niespiesznie zdejmując palcami z twarzy nasienie kochanka i dokładnie je po tym wylizując.

Iza tymczasem poszła otworzyć drzwi i stamtąd usłyszeli jej głos.
- Emmerich przybył.- oraz drugi obcy, lekko chropawy.- Dobrze cię widzieć moja droga. Nie przeszkadzam? Mam nadzieję, że nie… zawsze mogę później. Acz nie za późno.
Robert poprawiając spodnie i ukrywając swój oręż szepnął cicho.
- Szlag.
- O… znajomy? - Zofia poprawiała obcisła sukienkę. - Mam się schować?
- Nie. Nie trzeba. Mentor swojego rodzaju. Trochę… stuk…- zaczął Robert, a dokończył za niego Emmerich. -... stuknięty. Dokończ. Nie ma co się bawić w ukrywanie takich myśli.
Okazał się być nieco podstarzałym, ale trzymającym się nieźle, jak na swój wiek mężczyzną, z niedogoloną twarzą, rozwianymi włosami i zamiłowaniem do czerni w strojach.
- Emmerich to nie jest jego prawdziwe imię czy nazwisko. Nikt nie wie jakie jest.- wyjaśniła wchodząca za nią Iza.
- To co cię sprowadza?- zapytał Robert, podczas gdy Emmerich zabrał się za pałaszowanie posiłku.
- Kłopoty są… Ktoś się bawił na uboczu. Magdalena już tam monitoruje sytuację. Nie wiemy kto spaprał sprawę, ale trzeba zmontować ekipę sprzątającą.- odparł Emmerich.- Nie przeszkadzajcie sobie… niewiele może mnie zdziwić, czy zszokować.
Zosia bezczelnie przysiadła na stole przyglądając się jedzącemu mężczyźnie.
- Wina? - Wskazała palcem na stojące na stole kieliszki.
- Z chęcią.- odparł Emmerich zerkając to na kieliszek, to zgrabne udo Zofii. Iza przyglądała się temu wszystkiemu z miną wygłodniałego kota.
- Więc co planujesz? Masową translokację? Pomijając ogólne zamieszanie jakie to wywoła, to z pewnością narazimy się miejscowemu Sabatowi.- westchnął tymczasem Robert.- Las, jaskinia? Budynek?
- Chata… możliwe że obecnie w nieeuklidesowej przestrzeni. Przypuszczamy, że problemem jest rdzeń generujący zmarszczki na rzeczywistości. Usuniemy go wtedy i puff… wszystko wróci do normy.- ocenił Emmerich zezując nadal.
Zofia nalała mężczyznom wina po czym podała jeden kieliszek starszemu, a z drugiego upiła i oddała go Robertowi z uśmiechem. Jej ucho wyłapało słowo sabat, ale nie odezwała się. Niech sobie magowie dyskutują.
Obaj wypili podane trunki nie odrywając oczu od prężącej się na stole rudowłosej. Iza zaś oblizała długim jęzorem swoje wargi.
- Chcesz wejść wprost do…- Robert wydawał się lekko rozkojarzony.-... jądra ciemności? Tak po prostu?
- Tak po prostu w trójkę.- wyjaśnił Emmerich panujący trochę lepiej nad sobą.- Nie będzie to łatwe, ale coś z tym trzeba zrobić. Wysadzenie tego z zewnątrz nie wchodzi w rachubę.
Czarownica pozbawiona kieliszka, wzięła butelkę i upiła z niej łyk, nieco zabijając smak nasienia Roberta. Widząc jednak że uwaga obu mężczyzn jest skierowana na nią, pozwoliła jednej z kropli spłynąć po brodzie i skapnąć na dekolt, pomiędzy piersi.
- Uczennica? - zapytał Emmerich przyglądając się Zofii z taką samą uwagą co Robert.-
- Gość. Ale wtajemniczona.- mruknął blondyn również wodząc za nią wzrokiem.
- Zofio poznaj Emmericha. Emmerich poznaj Zofię.- przypomniawszy sobie o elementarnych zasadach savoir vivre, Robert przedstawił ich sobie nawzajem.
Czarownica odstawiła butelkę i wyciągnęła dłoń w kierunku mężczyzny by ten mógł ją uścisnąć.. ucałować.. jak sobie wolał.
- Miło poznać. - Uśmiechnęła się. Była ciekawa czy starszy mag wyczuł, że ona jest czarownicą.
- Nawzajem.- wydawało się że nie poznał, ujął dłoń i pocałował szarmancko.
Czarownica odpowiedziała uśmiechem na staroświecki gest.
- A czemu mielibyście się narazić Sabatowi? - Spojrzała pytająco najpierw na Emmericha, a potem na Roberta.
- Czarownice bywają strasznie czepliwe, gdy wysadza fragment rzeczywistości na ich terenie.- wyjaśnił blondyn.
- Tak… to rzeczywiście coś do czego mogłyby się przyczepić. - Zosia zaśmiała się, a jej piersi zafalowały przy tym. - A co napsuliście, by myśleć o wysadzaniu czegokolwiek?
- Cała chata jest obecnie… małym uniwersum gdzie zasady czasu i przestrzeni są… pokręcone. Taki dom strachów na sterydach.- wyjaśnił Emmerich uwiązany spojrzeniem do jej krągłości.
- Hm.. a co z magiem, który to zrobił? Bo rozumiem, że to czyjaś sprawka? - Zosia założyła nogę na nogę, przez co jej uda odsłoniły się niemal w całości.
- Jeśli go znajdziemy… bo prawdopodobnie nie żyje. Takie wypadki są zazwyczaj śmiertelne.- wyjaśnił Robert, kuszony widokami jakie prezentowała. Zosia czuła się jak smakołyk… rozpalając ochotę na siebie u całej trójki widzów.
- Hm… a co za okolica? - Zosia by jeszcze podkręcić atmosferę, zaczęła wodzić palcami po krawędzi swojego głębokiego dekoltu.
Nic więc dziwnego, że odpowiedź otrzymała dopiero po dłuższej chwili. Aura pożądania gęstniała coraz bardziej.
- Cóż...eee… końcówka ulicy. Domy jednorodzinne.- wyjaśniał zapatrzony Emmerich, którego krew pewnie odpływała w dół.- Przedmieścia.
- Gdzieś tutaj? Czy inna wieś? - Jej palec zsunął nieco sukienkę w dół odsłaniajac nieco więcej piersi.
- Kilka godzin… jazdy?- dukał Emmerich, a Robert nie wytrzymał. Wstał, pochwycił Zosię za kok, odchylił jej głowę do tyłu by całować i pieścić jej szyję i dekolt.
Czarownica zadrżała w jego ramionach.
- T.. to, można przejechać.. cała Polskę. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do starszego maga, jego ucznia oplatając przy tym nogami, co sprawiło, że sukienka zsunęła się zupełnie odsłaniając fakt iż nie miała na sobie bielizny.
- Nie mam poczucia… czasu… właściwie mam go zaburzonego…. czas…- mruczał Emmerich. - Przy Kozieni… cach?
Palce całującego Roberta sięgnęły między uda dziewczyny. Zanurzyły się głęboko w kwiecie rozkoszy. Nic sobie nie robił z widza, całując bez opamiętania dekolt i szyję kochanki.
Zosia jęknęła głośno z rozkoszy i docisnęła kochanka mocniej do siebie nogami.
- Robert.. tak.. nie wypada. - Wymruczała do ucha pieszczącego ją blondyna.
- Tak ci to… przeszkadza?- mruknął czarownik nie przerywając pocałunków na dekolcie, jak i sięgania palcami do bramy rozkoszy rudowłosej.
- N.. nie… - Basia wiła się pod jego dotykiem. Chciała by ją wypełnił.. pragnęła tego już będąc pod stołem. - Ale.. może wypada się podzielić? Mam dwie dziurki. - Uśmiechnęła się lubieżnie do blond maga.
- Jeśli tego pragniesz… jesteś… moim gościem.- wyszeptał chrapliwie Robert nie zaprzestając pieszczot.- Emmerichowi to nie przeszkadza.
- Ani trochę.- przytaknął pospiesznie Emmerich.
- Chętnie wezmę w siebie was obu. - Zosia sięgnęła dłonią do niedawno co poprawionych spodni Roberta i zabrała się za rozpinanie jego rozporka.
- Ja nie mam nic przeciwko. A ty?- zapytał Emmerich zwracając się do gospodarza wstając od stołu, podczas gdy Zofia wydobywała już gotową do użycia część ciała Roberta. Sam mężczyzna nie odpowiadał, zajęty całowaniem i pieszczeniem językiem szyi rudowłowsej.
Czarownica ujęła gorące ciało i delikatnie zacisnęła nim dłonie.
- Ale w tej chwili…- zamyślił się Emmerich przyglądając ich działaniom.-... mogę się tylko przyglądać.
- Chyba że Robert mnie podniesie i udostępni moją pupę. - Zosia czule pogładziła męskość blondyna i spytała go. - Co ty na to?
- Myślę że możemy… znaleźć wygodniejsze miejsce… chociażby kanapę.- zaproponował po chwili namysłu i dyszenia jasnowłosy kochanek.
- Zaniesiesz mnie? - Wymruczała nieprzerwanie gładząc pochwycony oręż.
- Postaram się…- jęknął z trudem mężczyzna i z równym trudem uniósł kochankę idrobnymi krokami cofał się do tyłu niosąc ją. Dziwne… nie wydawało jej się by utyła. Nie zrobiła się ciężka, więc problemy mogły wynikać z jej ręcznej obsługi “drążka sterującego “ kochankiem. W końcu się to mu udało i z ulgą wylądował pośladkami na kanapie i z Zofią na swoich udach.
Czarownica nie czekając, aż ten wypocznie po wysiłku uniosła się i powoli zaczęła go brać w siebie, jednocześnie mocno się wypinając. Niemniej to co czuła między udami, było wystarczająco wypoczęte i pełne twardego entuzjazmu. Drugi z jej kochanków, zapewne się przygotowywał… bo dopiero po chwili poczuła jak chwyta za jej obcisłą kieckę podciągając ją do góry… zapewne chciał podziwiać całą rudowłosą w jej nagiej okazałości.
Zosia zamruczała i obejrzała się ponad ramieniem, na razie niespiesznie ujeżdżając Roberta.
Emmerich pozbył się tyle ubrań ze swojego ciała, ile dało się w pośpiechu. Jego obnażony mieczyk prezentował się nieźle, tym bardziej że wszak miał podbić znacznie ciaśniejszą jaskinię. Suknia już została podciągnięta pod pachy i dosiadany Robert ujął dłońmi piersi Basi całując je i pocierając jedną o drugą.
Czarownica uniosła ręce by zdjąć sukienkę, po czym już naga ujęła swoje pośladki i rozchyliła je jednocześnie się poruszając by zaspokoić maga i zachęcając drugiego do odboju.
Nowe dłonie objęły jej brzuch, nowe usta całowały jej kark i ucho i co najważniejsze… nowa twarda obecność poczęła wypełniać ciało Zofii intensywnymi i perwersyjnymi doznaniami. Pieszczona pomiędzy dwoma kochankami, zmuszona była dostosować się do ich rytmu, poruszając biodrami, unosząc się i opadając… wijąc od nadmiaru rozkoszy. Zosia pojękiwała coraz głośniej. Czuła jak w jej ciele spotykają się dwa męskie oręże, jak oddzielone cienką ścianką ocierają się o siebie potęgując jej doznania.
- C...cudownie… - Wymruczała przy każdym ruchu ocierając się już niemal piersiami o tors Roberta.
-Bardzo.- mruczał rozpalonym głosem blondyn pomiędzy żarliwymi pocałunkami składanymi na jej miękkich i sprężystych piersiach… którymi bawił się niczym nastolatek. Do tego były pocałunki Emmericha i jego silne ruchy bioder sprawiające iż całkowicie pogrążał swoją dumę między wzgórzami jej pośladków… nie oszczędzając cała czarownicy.
Zosi coraz trudniej było się poruszać, czuła jak z każdym sztychem jej ciało drży coraz mocniej, a płucom coraz trudniej złapać oddech. Krzyknęła głośno dochodząc pomiędzy kochankami. Uwięziona tak była ich niewolnicą doznań, poddając się ich kaprysom, a po dłuższej chwili czując, że przyjemność jaką sprawiała im kumuluje w nich wzbierając ku wybuchowym finałom. Ciepło które zalało jej wnętrze wyrwało z jej ust głośne jęknięcie. Ciężko dysząc opadła na Roberta.
- Dość… ciekawy, choć nieoczekiwany finał… co?- mruczał do jej ucha kochanek, podczas gdy drugi drżąc oddawał swój trybut jej kuszącemu ciału.
- T..tak. - Zosia miała problemy ze skupieniem myśli. Liczyło się tylko to jak wypełniali jej ciało.
- Masz ochotę dalej to kontynuować… może… w łóżku?- zaproponował Robert, po czym o czymś sobie przypomniał i spojrzawszy na Emmericha.- Będę musiał z nim pojechać jutro, by zająć się tym problemem.
- To mówisz...że bawimy się dalej? - Zosia zaśmiała się. - Czy że mam sobie jechać?
- Chodzi mi o to że będę musiał się zająć nieprzyjemną i niebezpieczną sprawą jutro. Ale Iza zostanie z tobą.- wyjaśnił jej jasnowłosy kochanek.
Zosia uniosła się nieco i poruszyła biodrami nadal czując w sobie dwóch kochanków.
- A może chcę pojechać z wami? - Wyszczerzyła się perfidnie.
- To niebezpieczne.- stwierdził Emmerich.
- Jesteś pewna że chcesz… nie mogę zagwarantować ci bezpieczeństwa. Gdy tam wejdziemy. To nie świat duchów… to odmienna rzeczywistość.- wyjaśnił Robert.
- Wiesz… - Czarownica nachyliła się do ucha mężczyzny. - będę chciała tam posprzątać po swojemu.
- Może być nieco dziwnie… tam mogą być inne Izy.- mruknął do jej ucha Robert, gdy Emmerich odsunął się uwalniając Zofię od swojej obecności.
- Tylko takie,których ty nie kontrolujesz. - Zosia wyprostowała się i przeciągnęła się i spojrzała na Emmericha. - Zostaje Pan z nami?
- Zostaję. - stwierdził Emmerich i wzruszył ramionami.- Zresztą nie mam gdzie spać. Przyjechałem motorem.
- To chyba… możemy się przenieść do sypialni? - Czarownica spojrzała na starszego maga, a potem na gospodarza, cały czas siedząc na tym drugim.
- Tak. Oczywiście.- odparł spolegliwie Robert. Uśmiechnął się i rzekł.- Idź pierwsza, my zaraz przyjdziemy. Masz jakieś życzenia?
Zosia podniosła się uwalniając od siebie kochanka.
- Byście nie dali mi ostygnąć dyskutując tu na dole na jakieś tajne tematy. - Poprawiła sukienkę i podeszła do stołu by po chwili wziąć z niego wino i jeden kieliszków. Czuła jak po udach spływa jej trybut obu kochanków. - Wezmę jeszcze szybki prysznic.
Pomachała mężczyznom kieliszkiem i ruszyła w kierunku sypialni i znajdującej się obok łazienki.

- Nie martw się… nie będziemy mieli okazji ostygnąć.- odezwał się za nią Robert, a Iza podążyła tuż za Zosią, eskortując ją do tej łazienki.
Gdy znalazły się w tym pomieszczeniu, Zosia oddała jej zdobyczną butelkę i kieliszek i zabrała się za zdejmowanie ubrania.
- I tyle z romantycznej kolacji. Nalejesz mi wina? - Uśmiechnęła się do sukkuba, odkładając sukienkę na blacie w łazience.
- Wcale nie miałaś w planach romantycznej kolacji.- stwierdziła Iza nalewając trunku zgodnie z jej życzeniem.
- No miałam ochotę na igraszki, ale na romantyczną kolację też. - Zosia podeszła nago do sukkuba i upiła nieco wina, po czym oddała jej kieliszek i weszła pod prysznic. - Wiesz.. jestem tylko kobietą… lubię mieć faceta czasem na wyłączność.
- Mogę zająć się tym drugim… nie będzie narzekał.- zasugerowała Iza obserwując łakomie jej ciało pod prysznicem.
- To pytanie bardziej do Roberta. - Zofia wyszła spod prysznica, wytarła się i owinęła ręcznikiem, który ledwo zasłaniał jej kobiecość i piersi. Tak "ubrana" podeszła do Izy, by znów napić się wina.
- Nie. To twoja decyzja. On zrobi to co...sobie zażyczysz. - odparł sukkub podając rudowłosej trunek.- Ty jesteś jego gościem.
- Przyłącz się. - Zosia uśmiechnęła się. - Co masz siedzieć i się oblizywać.
Chwyciła sukkuba za wolną dłoń i pociągnęła ją do sypialni.
Tam już obaj mężczyźni czekali, w pełni nadzy i podnieceni. Obecność trzymanej za rączkę Izy nieco ich zdziwiła.
- Więc… widzę, że masz kolejny pomysł?- podsumował ten widok Robert zwracając się do Zofii.
- Im nas więcej tym weselej prawda? - Owinięta ręcznikiem Perka puściła sukkuba i odstawiła kieliszek po czym owinięta jedynie ręcznikiem podeszła do Roberta. - No i… chciałam cię mieć tylko dla siebie.
- Acha…- stwierdził zaskoczony Robert, podczas Iza bezczelnie usiadła na kolanach Emmericha i pochwyciła jego magiczne berło, rączką w delikatnej rękawiczce. Nie wydawał się oponować przeciw takiemu rozwiązaniu.
Zosia w tym czasie sięgnęła do koszuli blondyna planując go rozebrać. Spojrzała przy tym zadziornie na mężczyznę.
- Chyba że brakuje ci na mnie sił.
- Zdecydowanie mam jeszcze trochę.- jego dłonie pochwyciły jej twarz, by przyciągnąć jej twarz do namiętnego pocałunku.
Perka odpowiedziała na pocałunek zdejmując z mężczyzny koszulę. Rzuciła ją na podłogę i dobrała się do jego spodni. Nie żeby Robert jej w tym przeszkadzał, a że były już rozpięte zsunęła je szybko, przy dźwiękach dyszenia Emmericha. Sukkub bowiem nie tracił czasu na rozbieranie, zajmując się dłonią i czasem ustami ty na co miał ochotę.
Zosia miała jednak ochotę poczuć pod sobą ciało kochanka. Widząc, że ten jest już nagi zdjęła z siebie ręcznik dorzucając go do sterty ubrań. Przywarła do Roberta całym ciałem jeszcze pogłębiając pocałunek.
Kochanek opadł plecami na łóżko całując namiętnie i wodząc dłońmi po nagim ciele rudowłosej, aż dotarł do bioder palcami, by nakierować swój kluczyk na dziurkę od klucza i otworzyć rozkosz dla obojga. Zosia zsunęła się nieco biorąc kochanka w swój kwiat. Nasuwała się na niego powoli delektując się każdym kawałeczkiem jego ciała.
Robert skupił spojrzenie rozpalonych oczu na jej piersiach zapominając o całym świecie. Ona też nie miała z tym problemów, przyjemność kumulowała się pomiędzy biodrami, unoszącymi się nad i opadający na ciepły pal rozkoszy kochanka. Perka pojękiwała nieskrępowana poruszając się coraz szybciej.
Rozkosz przechodziła przyjemną błyskawicą przez całe jej ciało, gdy biodrami dosiadała “swojego rumaka”. Kochanek wodził dłońmi po jej biodrach nie mogąc dosięgnąć do hipnotycznie bujających się piersi Zosi poza zasięgiem jego palców. Za sobą słyszała sapanie Emmericha i jęki Izy… ale liczyła się przede wszystkim rozkosz płynąca spomiędzy ud. Zosia przyspieszała pojękując coraz głośniej, aż z jej ust wydobył się okrzyk obwieszczając jej szczyt. Kolejne godziny obfitowały w takie okrzyki rozkoszy. Mężczyźni w końcu padli, ale sukkub był niezmordowany. A pogrążona już wtedy w mgiełce własnego pożądania czarownica nie miała sił oporu oponować.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-05-2020, 12:27   #120
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Rankiem ciało Perki było przyjemnie wymęczone i leżało na dwóch równie wymęczonych kochankach. Ubrania były rozrzucone dookoła łóżka, a cała trójka leżała na łóżku. Oczy Zosi otworzyły się powoli, powieki niechętnie się unosiły. Czuła się wyczerpana… jakby Iza wyssała z niej siły. I pewnie to zrobiła.

Wtuliła się w Roberta i już po chwili zaczęła go całować chcąc obudzić siebie i mężczyznę.
Te działania przynosić poczęły efekty, bo kochanek zaczął odpowiadać na jej pieszczoty. Równie zaspany jak ona objął ją w pasie i przytulił.
Zosia wtuliła się w niego, jednak jej dłonie zsunęły się w dół szukając męskości Roberta.
Tam mężczyzna był jeszcze śpiący, to… jednak palce czarownicy budziły go powoli do życia. Robert całował czule kochankę nie mając najwyraźniej ochoty wyrwać się z tego stanu półsnu. Zosia poczynała więc sobie coraz śmielej z pochwyconym organem intensywnie go pieszcząc swymi smukłymi palcami.
- Mhmm… miło się… spało?- zapytał cicho Robert coraz bardziej rozpalonym tonem głosu czując te działania palców rudowłosej na swoim ciele. Tak jak ona czuła wyraźną i mocną reakcję. Oraz palce kochanka wodzące po jej plecach i pośladkach.
- Masz ochotę na coś… konkretnego?… w końcu to… ty… gościem…- niełatwo mu było mówić, gdy trzymała go w garści.
- Tak pamiętam. - Perka zaśmiała się. - Jestem gościem.
Powoli zaczęła zsuwać się w dół. Poczuła rosnący oręż na swoim brzuchu… między piersiami i w końcu objęła go wargami.
- Widzę… że masz ochotę… na sm… aakoły… yk.- wydukał z trudem czarownik, gdy usta Zofii smakowały twardy już i sztywny oręż kochanka. Mężczyzna szybko nabierał gotowości pod wpływem “magicznych” muśnięć języka rudowłosej.
Zosia nie odpowiedziała. Jej usta zajęte były, znajdującym się w nich, ciepłym obiektem. Perka postawiła go w stan gotowości i wypuściła z objęć swoich warg.
- Chcę byś mnie wziął. - Wymruczała dając buziaka wyprężonej męskości.
- Z ochotą… ale może lepiej poza łóżkiem. Nie budźmy Emmericha. - odparł cicho Robert.
- A nie mieliśmy gdzieś jechać? - Perka zaśmiała się. Wstała jednak z łóżka i podeszła do znajdującego się w pokoju fotela, usiadła czekając na swojego kochanka.
- Emmerich jeszcze śpi, a bez niego nie pojedziemy.- przypomniał jej kochanek również wstając z łóżka i podchodząc do siedzącej na fotelu Perki.
Zosia rozchyliła nogi pokazując swoją wilgotną kobiecość.
- Gdybyśmy go obudzili...moglibyśmy pojechać. - Uśmiechnęła się lubieżnie przeciągając się i prezentując swoje ciało.
- Dlatego chcę być bardzo… cicho.- dłońmi Robert ujął uda Zofii i klęknąwszy przysunął ją ku sobie. Teraz to wrota zaatakowały taran, choć efekt ostatecznie był taki sam. Kobiecość czarownicy nabiła się na męskość kochanka przynosząc jej silne i przyjemne doznania.
Zofia jęknęła głośno czując jak jej wygłodniałe ciało wypełnia gorący męski oręż.
A jej kochanek trzymając ją za uda i poruszając biodrami szeptał.- Ciiccho.
Jego wzrok nie odrywał się od krągłości jej biustu podrygujących z każdym sztychem.
- To zatkaj mi usta. - Perka pokazała mu język by po chwili ponownie jęknąć, jednak już nieco ciszej.
- Powinienem… to zrobić…- sapał rozpalonym głosem kochanek. Naparł mocniej biodrami, silniej przyszpilając kochankę do fotela i całować począł jej piersi. Przyciśnięta jego ciałem czarownica czuła te całkowite i brutalne wypełnienie jej spragnionego ciała sztywną obecnością Roberta. Raz po raz… coraz szybciej i bardzo głęboko.
Perka pojękiwała nieskrępowana trzymając się kurczowo fotela. Jeszcze… chwila… Doszła z głośnym okrzykiem.
- Co się stało?!- wrzasnął Emmerich wybudzony tym odgłosem, Robert zajęty silnymi szturmami dyszał głośno i nie mógł mu odpowiedzieć. A po chwili Perka poczuła jak oddaje swój trybut dochodząc również do szczytu.
Perka zamruczała głośno czujac w sobie gorący trybut kochanka. Zerknęła tylko lubieżnie na świeżo obudzonego maga.
- To nie jest widok, którego się spodziewałem ujrzeć po przebudzeniu. Zdecydowanie widziałem lepsze tyłki niż twój Robercie. - stwierdził Emmerich przyglądając się obojgu. - Już skończyliście?
- Pierwszą turę na pewno. - Perka zaśmiała się. Pochwyciła twarz Roberta i pocałowała go w usta.
- A są planowane kolejne tury?- pochłonięty pocałunkiem czarownik nie miał w planach odpowiedzieć koledze po fachu.
Zosia też była w tej chwili zajęta, a jej nogi zaczęły wodzi po biodrach i pupie Roberta, zachęcając by ten kontynuował zabawę.
- Nie wiem… co planujemy?- mruczał Robert, którego język pieścił skórę prężących się przed nim piersi. Eksplozja pochłonęła nieco jego sztywności, ale nie opuszczał ciała kochanki i jej rozpalonego wnętrza.
Emmerich przyglądał się temu… jego ciało pokryte było bliznami świadczącymi o dość gwałtownej przeszłości, całkiem umięśnione i ze śladami opalenizny… najważniejszy widok dla Perki znajdował się poniżej bioder. Wigor Emmericha był widoczny.
- Słyszałam o jakiejś wyprawie. - Perka poruszyła biodrami drażniąc się za apetytem obu mężczyzn.
- To… prawda… jest jakaś wyprawa.- potwierdził Emmerich gapiąc się na oboje kochanków. Robert nic nie rzekł, bo jego usta objęły szczyt lewej piersi Perki i przyssały się łakomie do niego.
- Ale nadzy chyba nie wyruszymy… prawda?- zapytał retorycznie starszy z magów.
- Yhym… raczej nie. - Perka jęknęła głośniej czując pieszczotę kochanka na swojej piersi.
- Eemmm… to ja może… sam nie wiem…. poczekam w kuchni?- zapytał Emmerich nie wiedząc co zrobić, a gospodarz zajęty był pieszczeniem, całowaniem i masowaniem obu krągłości rudowłosej.
- Albo powtórzymy zabawę z kanapy. - Perka pogładziła twarz Roberta. - Podzielisz się mną, nasz gospodarzu?
- Jeśli chcesz…- Robert powoli wysunął się z jej objęć uwalniając Zofię, by mogła… wybrać odpowiednią pozycję. Jego oręż nie był jeszcze w pełni gotów, ale tylko była kwestia czasu i odpowiednich pieszczot.
Perka wstała i zapraszającym gestem wskazała Emmerichowi fotel.
- Dołączysz do nas?
- Jak mógłbym odmówić.- odparł mężczyzna podchodząc do dwójki kochanków.
- A nie masz nic przeciwko mojej pupie? - Zosia zaczekała grzecznie, aż mężczyzna usiądzie na fotelu.
- Ani trochę.- stwierdził gość i usiadł w fotelu szeroko rozchylając nogi. Perka obróciła się tyłem do niego i pochwyciła dłonią uniesiony oręż by go nakierować na swoją pupę. Powoli zaczęła się na niego nabijać spoglądając na Roberta. Ciało dziewczyny się naprężyło, gdy spragniony pieszczoty był pochłaniany siłą grawitacji. Widok ten był jednak z pewnością pobudzający dla drugiego kochanka… choć jeszcze trochę mu do pełnej sprawności brakowało. Wczorajsza noc wszak była intensywna.
Perka pochwyciła go za biodro i przyciągnęła do siebie by objąć wzrastającą męskość wargami i pomóc jej w dotarciu do pełni sił. Poczuła ich wspólne aromaty i smaki, co tylko zachęciło ją do intensywniejszej pracy.
O tak… smakowity kąsek badały jej wargi i język. Obiecujący kąsek... bardzo żywotny. Tak jak dłonie Emmericha zaciskające się na jej piersiach. Powoli masujące krągłości. Tak jak dłoń Roberta chwytające ją za pukle włosów.
Perka wzięła go wtedy głębiej do ust, sprawiając że męskość blondyna niemal wsuwała się w jej gardło, podczas gdy pupa zaczęła, na tyle na ile to było możliwe, ujeżdżać siedzącego kochanka. Poruszając się pomiędzy nimi oboma, czuła ich drżące męskości… twarde i ciepłe zarazem, tak spragnione otulenia przez jej ciało. Była łącznikiem między nimi oboma, gdy jeden napierał.. drugi się cofał pod naporem ciała Perki uwięzionego między nimi. Perka sięgnęła dłonią do własnej kobiecości, drugą przytrzymując męskość Roberta. Czuła jak jest blisko, chciała jednak doprowadzić obu kochanków.
To jej się mogło udać, pupa była słodką pułapką na i tak już mocno rozpalonego Emmericha, a jej taniec języka doprowadzał Roberta do białości. Poruszając się pomiędzy nimi, wijąc i poddając dotykowi ich dłoni…. wkrótce poczuła eksplozję siedzącego w fotelu kochanka, a Robert… też był blisko. Possała mocniej męskość blondyna, jednocześnie zanurzając w sobie palce i przez cienką przegrodę, dotykając oręża Emmericha robiącego się mięciutkim powoli. Wystarczająco by dać nadzieję na kolejne razy… w niedalekiej przyszłości. Na razie skupić się musiała na smakołyku w ustach, który wreszcie zaczął oddawać swoje lepkie nadzienie. Perka poczuła jak sama dochodzi, jednak jej usta były zajęte przełykaniem trybutu kochanka. Spijała go powoli, drażniąc językiem męskość Roberta
- To było… mocne…- jęknął cicho blondyn, starając się… właściwie to nie wiedział co robić, gdy czuł ten język kochanki, nadal muskający jego wrażliwy organ.
Perka wylizała go dokładnie i wypuściła z ust.
- Yhym… a po przekąsce.. czas na kąpiel i śniadanie. - Wysunęła z siebie własne palce i powoli podniosła się uwalniając Emmericha.
- Nie wyjedziemy stąd przed południem prawda?- zaśmiał się Emmerich i dodał żartobliwie.- Magdalena się wkurzy.
- To rzucimy jej Perkę na pożarcie. Nadal lubi… kobiety sponiewierać w łóżku, prawda?- przypomniał sobie Robert.
- Moi Panowie… ja kąpiel biorę sama. - Zosia podeszła do szafy czując jak po udach spływa jej nasienie obu mężczyzn. Wyjęła z niej koszulkę roberta i jedną z obcisłych spódnic, które kupiły z Izą. - Mam też nadzieję, na prawdziwe śniadanie.
- Ona potrafi gotować.- odparł Robert, gdy czarownica czuła jak jej każdy ruch obserwują pożądliwie dwie pary męskich oczu.
- Mówisz o mnie? - Perka obejrzała się na magów. - Czy o tej Magdalenie?
- O sukkubie. Więc o śniadanie się nie martw.- odparł gospodarz.
- Nie będę się martwiła jak w moim brzuszku znajdzie się coś poza spermą. - Perka przesunęła dłonią po brzuchu po czy, ścisnęła jędrną pierś. - To potrzebuje nieco tłuszczyku by być takie okrąglutkie.
- Cóż… zadbamy o to.- zaśmiał się blondyn.- Ja i moja pokojówka… żebyś głodna nie chodziła.
- To idę się wymyć. - Perka pomachała magom i udała się do łazienki. Tam odłożyła wybrane ubranie na blat i wzięła długi, ciepły i dokładny prysznic, zmywając z siebie pozostałości nocy i poranka.

Założyła koszulę Roberta na nagie piersi i do tego wcisnęła się w ciasną mini spódniczkę.

Tak ubrana, z mokrymi rozpuszczonymi włosami, zeszła do jadalni.

Robert miał rację. Iza była świetną kucharką i przygotowała małą ucztę dla trójki obdarzonych talentem. Magowie nie czekali na nią z jedzeniem i pałaszowali przygotowane potrawy. Choc oderwali się od przygotowanych omletów z mięsem i grzybami na jej widok. I łakomie wodzili wzrokiem po ciele wchodzącej do jadalni czarownicy.
- Zostawiliście mi coś? - Perka przysiadła się do stołu naprzeciwko obu magów tak by mogli podziwiać jej piersi obciśnięte jedynie koszulą Roberta. Sięgnęła po kubek z kawą i upiła spory łyk.
- Tak. Po nocy pewnie też jesteś głodna. - mruknął blondyn starając się nie zerkać na jej dekolt za często. Emmerich nie bawił się w takie subtelności gapiąc się jak sroka w gnat.
- Bardzo. - Zosia upiła jeszcze kawy i dobrała się do stojącej na stole jajecznicy.
- Tooo po posiłku się pakujemy i wyruszamy? - zapytał Robert.
- Ja nie za bardzo mam co pakować, chyba, że masz ogródek z ziołami to bym skorzystała. - Perka uśmiechnęła się do maga dobierając się do przygotowanych przez sukkuba kanapek.
- Mam. Alchemia co prawda nie jest moją mocną stroną, ale potrzebuję też i niektórych ziół w rytuałach. Ogródek ziołowy znajduje się za domem.- odparł z uśmiechem gospodarz, zadowolony z tego, że będzie mógł jej pomóc.
Perka zjadła kanapkę, dolała sobie kawy i uzbrojona w kubek i kolejną kanapkę wstała od stołu.
- To ja idę na grządki, nie rozrabiajcie za bardzo beze mnie. - Uśmiechnęła się zadziornie i kołysząc biodrami ruszyła w kierunku kuchennego wyjścia z domu.
Słyszała za sobą tęskne westchnienia i minęła Izę robiącą porządki w kuchni. Poczuła jej zwinny ogonek na udzie i pupie, gdy ją mijała.
- Pomóc z grządkami i ziółkami? - zapytał sukkub lubieżnym tonem.
- Brzmi jakbyś chciała bardziej poprzeszkadzać. - Inu rozejrzała się po pomieszczeniu szukając czegoś do czego mogłaby zebrać zioła. - Jest tam jakiś koszyk?
- Powinien być w altance.- zadumał się sukkub nie dając dziewczynie odpowiedzi na jej sugestię.
- Zajrzę tam. - Inu wyszła przez tylne drzwi i rozejrzała się szukając altanki. Znalazła ją szybko, ta budowla stała ona pośrodku ogródka, zarośnięta bluszczem. I była… nienaturalna. Dziwnie zbudowana, jakby potężny dach utrzymywał się na słomkach. Bluszcz oplatający ją gęsto układał się w spirale i wzory tworzące… jakiś magiczny układ znaków.
Poza tym jednak ogródek był zadbany i zwyczajny. Z licznymi zwykłymi grządkami pełnymi ziół użytecznych a magicznych praktykach. Perka przeszła do świata duchów przyglądając się niepokojącej budowli.
I znowu przytłoczyły ją myśli i zwidy… z altanki zaczęły wyłaniać cieniste macki, dziesiątki ich przesuwały się po ziemi, płynęły w powietrzu. Oplatały… pochwyciły Zosię za kostki i uda, oplotły w pasie i ciągnęły… w kierunku kolejnych grubszy… czających się w altance.. bardziej rzeczywistych. Perka rozejrzała się i pochwyciła lśniący w świecie duchów, niczym krople słońca, rumianek. Zgniotła go w dłoniach i rzuciła w kierunku dziwnej bestii mając nadzieję, że dobrotliwe ziele ją odstraszy.
Pojawiły się ogniste plamki w miejscach w których to dotknął rumianek. Parę macek cofnęło się, ale nadal była szarpana i cięgnięta w kierunk paszczy ciemności pełnej grubych cienistych macek w altanie.
Spróbowała się wycofać do świata rzeczywistego.
To przyniosło oczekiwany skutek. Macki gdzieś znikły, ale ona sama leżała na ziemi, ubrudzona i ze śladami po nietypowym napastniku.
Powoli podniosła się i otrzepała z ziemi. Spojrzała niepewnie na altankę, starając się dojrzeć czy jest w niej koszyk.
Stał z boku, ale i tak należało wejść w mrok altanki by go pochwycić. Ciekawe czy Iza wiedziała o tej pułapce. Perka zaklęła w myślach. Wydobyła koszulę ze spódnicy, zrobiła z niej typowe dla babć w fartuszkach nosidełko i zabrała się za zbieranie ziół. Wybierała te dobroczynne, jak rumianek, mięta, lubczyk.
To zbieranie pozwoliło się odprężyć i nieco zapomnieć o napaści tego… czegoś. Nie były to duchy jakie znała. Nie było to nic z czym kiedykolwiek miała do czynienia.
Z koszulą pełną ziół wróciła do domu. Nadal była umorusana trawą i ziemią, ale nie przejmowała się tym. Zaraz się umyje i przebierze. Za to musiała spytać Roberta co za draństwo ją dopadło.
Obaj czarownicy zajmowali się zmywaniem po śniadaniu, więc dość szybko napotkała ich obu. Widok jej umorusanej i wyraźnie pozbawionej figlarnego humoru sprawił, że gospodarz spytał zaniepokojonym głosem.
- Co się stało?
- Dopadła mnie twoja altanka. - Zosia położyła zebrane zioła na stole i zabrała się za ich rozdzielanie.
- Jak to dopadła….aa… co ja ci mówiłem o nie zaglądaniu tam gdzie powinnaś?- przypomniał jej Robert. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła… w tym miejscu dosłownie.
- Iza powiedziała mi, że tam jest koszyk… no i był. - Zosia westchnęła ciężko. - Co to w ogóle za bydlę?
- Właściwie bydlęta… to złożoność… istota spleciona z różnych pragnień i ambicji i żądz. Bardzo niebezpieczna, dlatego uwięziona jest klatce altanki. Nie może oddziaływać na świat fizyczny, no chyba że… ktoś zrobi szczelinę w przez którą będzie mogła sięgnąć swoimi wypustkami. Nie martw się jednak. Nie otworzyłaś jej przejścia… skoro umknęłaś, to znaczy że klatka jest nadal zamknięta.- wyjaśnił spokojnie Robert.
- Potwornie na mnie oddziaływało to sprawdziłam co jest nie tak z tą altanką. - Perka w skupieniu rozdzielała zioła. Podeszła do zmywającego roberta i ocierając się "niechcący" o jego ramię piersią, sięgnęła po miseczki. - Po co ci coś takiego w ogródku?
- Po nic… po prostu nie mogę pozwolić na to by się to swobodnie pałętało po świecie, a kształt altany jest dobrą podwaliną po astralne więzienie.- wyjaśnił blondyn wzruszając ramionami.
Perka stanęła obok mężczyzny.
- Nie jesteście w stanie tego odesłać?
- Nie bardzo… one nie chcą wracać tam skąd przyszły i się temu opierają. Raczej wolą sprowadzić swoją rzeczywistość tutaj. - wyjaśnił Robert.
- Wiesz… ja się nie znam, ale u nas też dużo istot nie chcę siedzieć tam gdzie powinny, a i tak się je odsyła. - Perka zabrała się za rozpinanie koszuli, planując wymienić ją na nową.
- To nie takie łatwe. A czasami wręcz niemożliwe. - wyjaśnił się blondyn. - Zresztą sama powinnaś wiedzieć, że… nawet z duchami których naturę znasz trudno sobie poradzić. Jak tymi duchami z Kampinosu… jest ich zbyt dużo. Ich żal i ból jest zbyt potężny, by można było je tak po prostu odesłać.
Zosia zdjęła koszulę i podała ją Robertowi, zostając topless.
- Cóż ty wiesz lepiej. - Uśmiechnęła się zadziornie. - Pożyczę nową, dobrze?
- Nie ma.. sprawy.- odparł gospodarz mając równie rozdziawione usta co milczący Emmerich.
- I nie tykajcie moich ziółek. - Zosia pogroziła mężczyznom żartobliwie palcem i ruszyła na piętro by zdobyć kolejną sztukę odzieży z garderoby jej gospodarza. Po drodze zajrzała do łazienki by obmyć ubrudzone nogi i dokładnie otrzepać spódnicę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172