Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2018, 08:44   #11
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dziewczyna siedziała przy stole.
- Już trochę lepiej pod względem ciepła. Dobra kąpiel ... - przyznał jednak przerywając swoją wypowiedź. - Pięknie wyglądasz, Amando - wyrwało mu się. Kiedy wszedł, zaś rozczesująca włosy kobieta wyglądała niczym modelka pozująca któremuś spośród antycznych rzeźbiarzy. Podszedł do herbaty, uniósł filiżankę wpatrując się w nią. - Czy mogę wznieść toast za nas? - spytał podnosząc filiżankę prawie do ust. Dwuznaczny toast nie przekraczał norm, równie bowiem mógł być za ich współpracę przy odnowie domu. Szlachcianka jednak domyślała się, że nie o to chodziło mężczyźnie.
- Toast herbatą? - Amanda mrugnęła do niego unosząc swoja filiżankę i wypijając ostatni łyk. Skomplementował ją. Czyli to nie była jej fantazja? Też myślał o czymś więcej? Przesunęła wzrokiem po jego ciele, szukając wybrzuszenia, które zobaczyła wcześniej, jednak nie zawiesiła go na tyle długo by mogło to być odebrane dwuznacznie. Ostrożnie odstawiła filiżankę uśmiechając się. - Bardzo angielski gest.
- Jest cieplejsza niż wino - odpowiedział mężczyzna. - Włosi rzeczywiście wznoszą toasty karminowym prosecco, ale nie tym razem.
Usiadł przy niej.
- Rozgrzałem się troszkę, ale tylko troszkę - powiedział poważnie. - Amando ... - przerwał siadając przy niej i kierując swe oblicze ku jej pięknej twarzy. Widać sposób, jakim pragnął rozgrzać ich ciała był bardzo włoski. - Bellissima ... - wyszeptał kiedy ich wargi ponownie poczuły swój ciepły dotyk.
Sinclair tak bardzo się starała by nie wyszło na jaw jak mocno jej na tym zależało. Powoli, drżącymi dłońmi, objęła Tomasso wokół szyi i pogłębiła pocałunek. Tęskniła za tymi wargami. Zupełnie jakby cieszyła się nimi nie poł godziny temu, ale przed laty. Właśnie bywa niekiedy, że chwile stają się bardzo długie, dłuższe niźli dziesięciolecia. Chyba dla niego było podobnie, bowiem mogła czuć ciepło jego ust oraz namiętność jego pocałunku. Początkowo lecitkiego, jednak później coraz mocniejszego oraz śmielszego. Męskie wargi dotykały jej ust, pieściły je coraz intensywniej, zaś język swawolnie wkradł się poza nie dotykając jej języka.
- Bellissima ... - tylko chwilkę przerwał całowanie, ale szybko jego usta powróciły do niej, męskie dłonie zaś wściznęły się za nią, obejmując, tuląc oraz przyciągając do siebie kobiecą piękność.
Amanda przysunęła się jak najbliżej w duchu przeklinając, że siedzą. Chciała być bliżej. Jej, tak długo, ignorowane i zaniedbywane ciało domagało się uwagi drżąc od najdelikatniejszego dotyku. Ostrożnie uniosła się i usiadła okrakiem mężczyźnie na udach.
- Tomasso. - Chciała powiedzieć coś jeszcze. Domagać się więcej jednak podniecenie zamknęło jej usta wymuszając powrót do pocałunku. Całując się Amanda poczuła nagle, jak jego dłonie przestają ją obejmować. Jak przesuwają się wzdłuż ciała po szlafroku do przodu, wreszcie jak zbliżają się do paska szlafroka, który nosiła ...
- Amando ...
Poczuła, jak sploty paska są luźne, jak opada na dół, szlafrok zaś jest niczym nie przytrzymywany opierając się wyłącznie na jej ciele. Włoch całował ją, jednak jego dłonie zaczęły się wślizgiwać pod materiał skrywający kobietę. Tomasso był podniecony. Spojrzenie mężczyzny błyszczało, pocałunki coraz mocniejsze, jego język coraz śmielej penetrował jej usta. Gdyby opuściła spojrzenie na jego szlafrok, byłaby tak odpowiednia wypukłość. Męskość Wenecjanina mocno napierała na kremowy materiał.
- Amando ...
Jego dłonie dotarły do jej ciała przez poły szlafroka, wślizgnęły się wędrując bezpośrednio po jej ciele, po bokach na wysokości talii.
Brytyjka opuściła dłonie pozwalając szlafrokowi zsunąć się na ziemię. Przez chwilę wpatrywała się w oczy Tomasso, po czym opuściła wzrok i drżącymi dłońmi sięgnęła do jego paska. To tylko dwa lata przerwy.. Kobieta nie staje się od tego dziewicą! Z pomieszaniem paniki i ciekawości rozwiązała szlafrok Włocha, odsłaniając złośliwca, który tworzył tą charakterystyczną wypukłość pod materiałem. Zarumieniła się bardziej widząc w jakim jest stanie i ponownie podniosła wzrok na jego oczy.
- Tutaj? Czy może.. Przeniesiemy się na łóżko? - Spróbowała się uśmiechnąć.

Dokładnie jeśli chciał, mógł ją obserwować całą. A chciał!!! Bardzo chciał. Mogła poczuć, jak jego spojrzenie omywa ją, jak pożera wręcz, jak jego usta zaczynają się leciutko otwierać zaś języczek mężczyzny powolutku, samą końcówką, przesuwa się po lekko rozchylonych wargach. Pragnął jej, to było widać. Po zachowaniu, ale też najbardziej po wyprostowanej, napiętej części ciała, która unosiła się w powietrzu niczym wyprostowany taran. Tomasso nie miał się czego wstydzić. Jego męskość była naturalną, solidną niczym korzeń męskością, przyzwoicie długą oraz dosyć grubą. Nieco ciemniejsza niźli reszta skóry była poprzecinana sinymi żyłkami, niekiedy wręcz uwypuklający się na śniadej skórze Włocha. Najpierwszy jednak widok, czyli purpurowy czub, pokrywało kilka kropelek przezroczystego śluzu. Kolejny dowód zmagającego podniecenia.
Wzrok brytyjki cały czas umykał w tamtą stronę. Starała się zrozumieć jak doszło do tej sytuacji? Wszystko co robili do tej pory było po prostu miłe, niezobowiązujące i nagle siedzieli naprzeciwko siebie zupełnie nadzy. Wpatrywała się w mężczyznę niecierpliwiąc się. Może po prostu powinna unieść biodra.. Przesunąć się nieco do przodu.

Chciał odpowiedzieć na jej pytanie: tutaj, bo nie wytrzymam. chcę cię wziąć tutaj, natychmiast, teraz! ale powstrzymał się. Łóżko było wszak parę metrów i pewnie na nim byłoby najwygodniej i najdłużej ... pozostawiłoby chyba najmilsze wspomnienie ich pierwszego razu. Ponadto jego wielkość pozwalała na swobodę miłosnych igraszek. Kiedyś należało ponoć do poprzednich włascicieli palazzo, ale pozostawili je nie wiedzieć dlaczego. Wykonane pewnie przed stuleciami przez jakiegoś ciesielskiego mistrza nie trzeszczało, nie chybotało. Wziął je więc Tomasso do siebie spośród innych mebli nabywając jedynie dobry materac.

[MEDIA]http://rayabernathy.com/wp-content/uploads/2018/05/wooden-sleigh-beds-for-sale-splendid-4-piece-victorian-renaissance-cherry-king-sleigh-bed-bedroom-set-of-wooden-sleigh-beds-for-sale.jpg[/MEDIA]

Patrzył na jej ciało. Na pokryte rumieńcem oblicze, blond włosy, seksowne usta usta ... na smukła szyję oraz cudowne piersi, szczupłą talię, ładne nogi, krągłe biodra, na leciutkie włoski meszku, który pomiędzy udami skrywał jej kobiecy kwiat. Ale to było jedynie mgnienie.
- Piękna moja ... - wyszeptał łapiąc ją nagle na ręce oraz niosąc ku połączonej z tym pomieszczeniem sypialni. Chwila moment, kiedy leżała na wysokim łóżku, którego nie powstydziłby się najbardziej wyrafinowany angielski lord, nad nią zaś pochylony mężczyzna,którego namiętne usta zaczęły pieścić pocałunkami jej brodę, delikatną szyję kierując się ku piersiom. Może nie był to najlepszy pokaz ars amandi, jednak pożądanie zaczynało wszystko zwyciężać. Chciał ją, pragnął jej, chciał jak najszybciej upieścić, scałować jej piersi, jej szparkę namiętności, aby doprowadzić dziewczynę do owego cudownie upajającego stanu przyjemności, zaś wtedy posiąść ją, wbić się, połączyć miłosnym węzłem gwałtownego szaleństwa. Bowiem chyba ono ich opętało, kiedy tak ni stąd ni zowąd poczuli do siebie coś wyjątkowego.
Amanda wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia gdy mężczyzna ją podniósł. Oplotła go nogami opierając ręce na jego ramionach i dała się zanieść do łóżka, a potem na nim ułożyć.

Tutaj zazwyczaj sypiał. To był jego pokój. Czuła jak podniecenie zaczyna ją dręczyć, nogi drżały lekko i musiała je powstrzymywać by nie rozwarły się lubieżnie. Co on o niej pomyśli? Drugiego dnia znajomości! Czuła na sobie jego pocałunki i wiedziała, że nie wytrzyma tak długo.
- Tomasso… - Policzki zaczęły palić, usta drżały nazbyt świadome słów, które zaraz mają je opuścić. - ...weź mnie, proszę.
Chciał przedłużać, całować, ale widać było, że nie wytrzyma długo. Tymczasem ona czuła to samo. Dosłownie to samo. Identyczne pragnienie rozsadzające wręcz ciało, napięcie które krzyczało niczym głośnik spikera.
- Chcę cię - jęknął, bowiem trudno było nazwać zwykłymi słowami ów dźwięk namiętności, który wypowiedziały jego usta. Dłonie męskie zaś same chwyciły jej kostki unosząc je oraz rozchylając. Rozszerzył je mocno podnosząc do góry oraz oni to przyklękując, ni to przysiadując. Był mokry, jego penis mokry kolejnymi kropelkami intymnego śluzu. Pewnie chętnie ponapawałby się owym widokiem rozgorączkowanej pożądaniem kobiecości, ale gnany identycznymi wiatrami po prostu zbliżył penisa do jej cipki ... Uderzył mocno! Wszedł w nią zdecydowanym, głębokim pchnięciem, które wbiło sie w nią niczym strzała wchodząca w przygotowaną tarczę.
- Ach! - wyrwało się samo z jego ust, które wzdychały głośno całkowicie bez jakiejkolwiek świadomości, zaś biodra mocno pchnięte do przodu także przejęły kontrolę. dobijając do pełna, a potem cofając się, żeby uderzyć ponownie. Czuł wręcz ogarniające go szaleństwo. Fale ciepła przechodzące od miejsca połączenia ich ciał, przez całą skórę roznosiły rozkosz do każdego, najdalszego wręcz zakątka. Dawała mu coś, czego nie doświadczył z inną i gdyby pomyślał o swoich poprzednich razach, byłyby wobec tego co się działo, bladymi cieniami. Ale nie pomyślał, bo nie chciał i nie mógł oderwać się myślami od Amandy i od tego, jak właśnie się kochali do kompletnego obłędu.
Kobieta chwyciła się mocno pościeli i krzyknęła gdy ich ciała się połączyły. Było ciasno. Zbyt ciasno, zbyt gorąco. Jak dobrze, że była tak mokra, że nakręcała się od tamtego pocałunku. Po dwóch latach przerwy jej ciało zacisnęło się na mężczyźnie jakby chciało go zgnieść. Czuła jak oddech grzęźnie jej w gardle, widziała jak świat wokół robi się zamglony by zniknąć w końcu gdy jej całe jestestwo skupiło się na tym co działo się między jej udami. Tomasso poruszał się w niej coraz szybciej. Jego biodra zbliżały się, jego jądra uderzały wręcz swoim woreczkiem o jej ciało, kiedy wchodził na pełną głębokość. Był zbyt podniecony, żeby analizować, żeby czuć cokolwiek poza narastającym uniesieniem. Pomiędzy nogami też narastało dodatkowe naprężenie, wywołujące u niego dodatkowy jęk męskiej rozkoszy. Czuł jak napięcie jest coraz mocniejsze, albo raczej jego receptory odbierały to zapewniając kolejną falę przyjemności.
- Ach! - mocniejsze uderzenie bioder wywołało niemal krzyk wewnątrz jego umysłu. Napięcie rosło. Penis szalejący w niej, żądło wbijające się raz po raz w głębiny kobiecego kwiatu drżał oraz twardniał coraz mocniej, choć wydawało się to nie możliwe. - Aaaaa! - krzyknął nie potrafiwszy stłumić tego. Krzyknął, kiedy wraz z mocnym pchnięciem jego męskość zadrgałą oraz wystrzeliła w jej rozpalone wnętrze tysiące jasnobladych kropelek nasienia, które popędziły uderzając hurmem jej gorące ścianki.
Amanda doszła wraz z nim. Jej dłonie zacisnęły się na prześcieradle tak, że pobielały jej knykcie. Okrzyk nie był w stanie wyrwać się z jej gardła, ale wraz ze spełnieniem przyszedł upragniony oddech. Wypełnił ją! Doszedł w niej! Czuła jak euforia wypełnia jej głowę jak strudzone ciało w końcu ogarnia ulga. Z trudem łapiąc oddech skupiła spojrzenie na swoim kochanku, widząc jak wzrok pomału się wyostrza, jak zaczyna łapać detale jego twarzy. Uśmiechnęła się szeroko nie mogąc wydusić z siebie słowa. Tymczasem on jeszcze był w niej nie mogąc się poruszyć. Leżał niemal na niej podpierając się łokciami, mając swoje oblicze tuż nad nią. Jego męskość dopiero teraz powolutku zaczęła się kurczyć, mięknąć oraz pomniejszać. Jednak jeszcze nie tyle, żeby opuścić bezpieczne gniazdko. Czuł jak całe napięcie jego ciała pomniejsza się, ale ogarnia je poczucie błogie, takie prawdziwe wspaniałe, pełne przyjemności wypełniającej każdy skrawek wręcz.
- Ufff - wreszcie powiedział pochylając się leciutko oraz całując jej nosek. - Jesteś niesamowita … - męskość w tym samym momencie wysunęła się z niej przypominając już coś bardzo małego. Włoch zaś sam uniósł się odchylając na bok, układając przy niej oparty na łokciu.
Amanda jęknęła gdy mężczyzna opuścił jej ciało, poczuła jak gorące płyny zaczynają wypływać z jej kwiatuszka chwilę później.
- Ty też… - Przekręciła się na bok wtulając się w swojego kochanka. - To było jakieś szaleństwo.
Skinął obejmując ją. Leżał na lewym boku, przeto jego prawa ręka objęła jej plecy przytulając ją oraz przyciągając.


- Ale szaleństwo cudowne, Amanda, ja … myślałem że zwariuję, że po prostu zwariuję od przyjemności - powiedział patrząc w jej błękitne oczy. To było silniejsze niż to, czego doświadczył kiedykolwiek przedtem. Jak gdyby byli dopasowani, jakby współgrali ze sobą nakręcając wzajemną rozkosz uprawiania miłości. Chciał … chciał więcej! Ale jak każdy mężczyzna musiał odczekać trochę.
- Mrr - jego dłoń gładziła jej plecy. - Powiedz co … łuuuup! - nagle jego słowa przerwało uderzenie czegoś o podłogę. Na krześle obok łóżka stała niewielka skórzana torba, jakoś niedbale położona i pewnie pod wpływem drgań zsunęła się, uderzając o podłogę. Była rozpięta, kiedy upadła wyleciał z niej długi, nadzwyczaj giętki element.

[MEDIA]http://www.originalprop.com/blog/wp-content/uploads/2009/10/Profiles-in-History-Hollywood-Auction-Review-Indiana-Jones-Whip.jpg[/MEDIA]

Amanda prawie podskoczyła na łóżku. Powoli podniosła się i spojrzała ma nietypowy przedmiot.
- Bat? - Obejrzała się na Tomasso. - Twój?
- Nooo mój - chyba zaczerwienił się niczym uczniak schwytany na oglądaniu pornosów. - Kiedyś, wiesz kiedyś moim idolem był Indiana Jones. W myślach przeżywałem jego przygody i tak dalej. Wtedy też dostałem ten bat, jakby nie było, jego symbol. Ile razy ja się sam nim uderzyłem, a wierz mi, bolało, zanim nie nauczyłem się, jak Indiana … - parsknął śmiechem. - No ale zamiast Indianą zostałem przewodnikiem. Zawszeć to coś podobnego. Ale bat pozostał. W pokoju dalej mam coś, co nazywam salą treningową oraz kiedy mam czas, bawię się nim, ażeby nie wyjść z wprawy - opowiadał poważnie swoją specjalną tajemnicę.
Na twarzy Amandy pojawiła się czysta ciekawość.
- Niesamowite. - Usiadła na łóżku by po chwili z niego wstać, zupełnie nie zważając na strugi znaczącą jej uda. - Mogę? - Nie czekając na odpowiedź sięgnęła po bat prezentując mężczyźnie swoje okrągłe, teraz odrobinę zaczerwienione pośladki. - Nigdy nie spotkałam nikogo umiejącego się posługiwać czymś takim. - Jej dłonie wodziły po skórze bata gdy uśmiechnęła się do Tomasso. - Sama umiem strzelać, podobno całkiem nieźle. - Widać było jak zawahała się na chwilę. - Pokazałbyś mi?
Tymczasem mężczyzna wpatrywał się w jej sylwetkę. Amanda należała do smukłych dziewczyn, które czarowały swoim wyglądem, szczególnie jeśli ktoś nie był ślepy oraz lubił ten typ kobiecej urody. Spojrzenie Tomasso biegło po jej główce okolonej burzą opadajacych włosów, przez plece, wąską talię … Nobi miała zgrabne oraz smukłe, biodra bardzo seksowne, zaś jej pupa przyciągał spojrzenie mężczyzny.

Wyskoczył gwałtownie z łóżka stając za nią oraz dotykając z tyłu jej ciała swoim twardym ciałem.
- Oczywiście, chodźmy - wskazał na drzwi obok po prostu pociągając ją za rękę. Naga kobieta z batem! Podniecające, bardzo podniecające …

Mężczyzna otworzył drzwi, za nimi była sala niemal pusta, ale to niemal wyglądało dziwnie. Po pierwsze na ścianach były powieszone drewniane tarcze. Stało tam kilka krawieckich manekinów, ale mających wszystkie kończyny oraz głowę. Gdyby się przypatrzeć, mocno były przetarte na szyi oraz przegubach, także twarzach. Do tego pod sufitem znajdowało się kilka krążków różnej grubości. Identycznie było widać, iż ktoś intensywnie używa ich.
- Nie uczyłem się od nikogo walki batem, podobno ktoś w Chinach zna taką sztukę. To po prostu trening - wyciągnął dłoń po bat. Widać było, że kobieta niechętnie rozstaje się ze swoją zdobyczą jednak grzecznie wręczyła mu ją. - Jesteś obłędna, obłędnie, cudownie wyjątkowa … - przyznał patrząc na nią. Mogła spokojnie dostrzec, jak teraz wręcz napawa się jej wdziękami, jak pieści spojrzeniem jej krągłe cycuszki, jak omywa każdą część jej ciała męskim pragnieniem. - To co, zaczynamy? Lepiej stań tam pod ścianą - wskazał miejsce. - Jest bezpieczne.
Amanda zajęła wskazane miejsce.
- Często zdarza ci się.. Nie trafić? - Widać było, że nie jest pewna jak sformułować pytanie. Z fascynacją śledziła każdy jego ruch skupiając się na bacie nawet bardziej niż na nagim męskim ciele.
- Zależy w co - mówić to ustawił się na środku. Wtedy nagle jego dłoń wystrzeliła gwałtownie do przodu i wraz z trzaskiem prężącego się bicza splótł się trzask uderzenia w środek tarczy. Ten jest łatwy, ale inne … - tym razem wykonywał szereg ruchów. Pracowała głównie dłoń, ale też stopy oraz reszta ciała. Kompletnie nagi mężczyzna wręcz niemal tańczył po pokoju. Mogła się domyślić, że powtarza wypracowane ćwiczenia. Bat trzaskał, zaś jego końcówka waliła kolejne miejsca. Faktycznie trafiał, ale też przy takich mniejszych tarczach, zdarzało mu się uderzyć nie w samo centrum ale obok. Poruszał się po pokoju. Widziała jak przemierza kolejne cele. Jak manekiny są uderzane po twarzach samym końcem, albo prosto w pierś. Nagle stanął na drugim końcu pokoju. Bicz wystrzelił w górę owijając się wokoło jakiegoś drążka. Mężczyzna wybił się i lecąc parę metrów nad podłogą wręcz niemal wpadł na Amandę, zaś poruszony później wprawną ręką bat odkręcił się sam pozostając przy nim.

Ponownie stali razem i może dostrzegła to już podczas wykonywania ćwiczeń, ale teraz napewno, że jego miecz ponownie zaczyna się budzić.
- Chcesz spróbować? Powiem ci jak, żebyś się nie uderzyła …
Odrobinę zaskoczona brytyjka oparła się o ścianę na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Przez chwilę wpatrywała się w mężczyznę osłupiała by w końcu się uśmiechnąć.
- Chętnie spróbuję. - Oderwała się od ściany stając przy Tomasso tak, że ich ciała niemal się spotkały. Jego dłonie objęły ją na moment przytulając, jednak po chwili wypuściły, ale niedaleko.
- Wobec tego poróbujmy … - poprowadził ją na środek pokoju stając dokładnie za nią. Stanął tuż za nią, za jej plecami, przytulając wręcz tak, że pomiędzy swoimi pośladkami poczuła jego unoszącą się dopiero męskość, która zaczynała się budzić oraz podnosząc, napierać lekko na to seksowne miejsce. - Ujmij bat prawą dłonią. Przy kciuku ma być wyjście do części długiej. Odchyl dłoń do prawej. Tak bedzie bezpiecznie, lekko wyprostowaną, tak - trzymał jej rękę od tyłu swoją oraz komenderując. Przy okazji zapraszając nieco dotykiem męskiego żądełka … - Teraz ręka lekko do tyłu. Zamachnij się, ale nie zmieniaj oddalenia od ciała ręki, żebyś się nie uderzyła. Ruch musi być względnie długi. Dlatego wycofaj ramię - przesuwał jej rękę we właściwe miejsce. - doskonale, dawaj!
Amanda wykonała zamach, ale z wielu powodów: głównie obecności męskości kochanka i braku jakiegokolwiek doświadczenia, wyszło to raczej mizernie. Tomasso musiał jednak przyznać, że brytyjka jest całkiem wysportowana. Bat wykonał łuk ale niestety powrócił w kierunku kochanków, zahaczając o ciało Tomasso.
- Przepraszam! - Amanda obróciła się w stronę mężczyzny skupiając całą uwagę na jego rozciętym ramieniu. Oczywiście, przedtem czuła, jak drgął, jak jego mięśnie nagle zesztywniały, łącznie z tym, co czuła na swojej pupie. Chyba zbladł na chwilę przygryzając wargi, żeby nie syknąć.
- Cóż - powiedział wreszcie wypuszczając powietrze, zaś na jego oblicze powrócił uśmiech - nie pierwszy raz, oj nie pierwszy. Zdarzyło mi się nawet uderzyć się po twarzy albo w jaj … - przerwał. - Amando, chcę się znowu kochać - powiedział głośno. - Chcę cię wziąć tutaj, nie wytrzymam dłużej - po jego ramieniu spłynęło parę kropelek krwi. Można się było domyśleć, że celowane uderzenie potrafiłoby wywołać groźniejsze skaleczenia.
Brytyjka zarumieniła się. Nie to, że cała ta sytuacja nie wywołała w niej przyjemnego dreszczyku, szczególnie dosyć charakterystyczny dotyk mężczyzny, jednak nie nawykła do takich oświadczeń w Anglii.
- Dobrze… ale rana? - Spojrzała na krwawiące ramię i po chwili namysłu pochyliła się by ją zalizać. - Tak podobno się szybciej goi. - Język brytyjki powoli przesunął się po świeżej ranie.
- Tak … wierzę - rzeczywiście Włoch nie żartował. Czując jej język na swoim ciele poddawał się jej zabiegom. Dziwne, musiała czuć jego krew na swoim języku, niczym seksowna wampirzyca. - Mrrr, miłe - jego druga dłoń zaczęła pieścić jej włosy, dotykać je, przesuwając po blond główce. - Jak smakuje? - wyszeptał.
- Tobą. - Amanda uśmiechnęła się stając wyprostowana przed mężczyzną. - Czyli bardzo dobrze. - Zarumieniła się bo nie miała pojęcia co dalej. Ten krócitki akt podniecił ją jednak nie miałą pojęcia jakby mieli to zrobic w takim.. Nietypowym miejscu. Bardzo rzeczywiście innym i takim przesiąkniętym jego osobistą tajemnicą. Mogła się domyślić, że nikt tutaj nie bywał, poza nią właśnie teraz. Jeszcze kolejne przytulenie, jeszcze poczuł jego dłonie na swojej krągłej pupie.
- Pragnę cię - odwrócił ją przodem do ściany naciskając lekko tak, żeby się pochyliła oraz odpowiednio wypięła. Przy jej głowie, dosłownie tuż obok była ręka manekina, mocno otarta po setkach uderzeń, czy może nawet więcej. Po drugiej stronie tarcza z czyjąś twarzą, wielokrotnie przeciętą.

Tomasso był za nią. Już przed chwilą i czuła i widziała, że jego wojownik, jego włócznia ponownie się wyprostowała. Działała na niego niczym najlepszy afrodyzjak, zaś on stojąc za nią mógł teraz widzieć ją od tyłu, cudownie wypiętą, pokazującą swoją kobiecość. Wąska talia oraz szerokie biodra wspaniale podkreślały płeć, ponadto rozrzucone na plecach włosy. Podniecały! Tak samo jak podniecała rozchylona szparka, którą jeszcze skrapiało szereg kropelek ich poprzedniej zabawy. Różowe płateczki jej kwiatu były takie delikatne i właśnie pomiędzy nie miało się dostać żądło jego trzmiela.
- Jakaś ty piękna, jaka seksowna - wyszeptał ujmując w swoje dłonie męskość odpowiednio celując. Przy wypiętej pupie nie było to trudne.
- Ach tak … - mocnym pchnięciem znalazł się w niej i tak na momencik znieruchomiał napawając się głębokością wejścia oraz pozwalając jej poczuć wszystko. Wcześniej to było szaleństwo, teraz też, ale jednak wolniejsze, pozwalające się cieszyć sobą. - Amando … - jeszcze powiedział przed lekkim wycofaniem się, takim, że jego nabąblona żołądź niemal wyszła z jej pochwy dotykając płatków, jednak potem ponownie się wgłębiła mocno. - Mrrr … jesteś cudowna.
Zszokowanej Amandzie znów zaparło dech w piersi. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w znajdującą się przed nią ścianę i czując jak mężczyzna znów podbija jej ciało. Tak po prostu. Chciał ją i ją wziął. Do tego przy ścianie! Jęknęła gdy dobił do końca.

Na szczęście teraz już była nieco przyzwyczajona, jej ciało nie spięło się tak bardzo i mogła się w pełni cieszyć perfekcyjnie wyprowadzonymi sztychami. Cieszyły ją jego komplementy wypowiadane po włosku, tym ciepłym głosem, przypominały bardziej jakąś melodię.
- To wspaniałe. - Wyszeptała i przymknęła oczy by w pełni móc cieszyć się tą chwilą. Tomasso poruszał się tym razem wolniej, niz poprzednio. Jego wbijajace się ruchy dochodziły do końca niemal uderzając tylną ściankę, nie mniej jednak były bardziej posuwiste. Mniej gwałtowne. Mogła czuć nie tylko siłę męskiego wejścia, ale też każdą karbkę pochwy, którą podrażniał seksownie jego penis. To było średnio szybkie, ale jednocześnie pozwalające się delektować zbliżeniem. Był w niej. Był wewnątrz oraz cieszył się tą chwilą. Cieszył się sobą oraz przyjemnością, którą jej dawał. Poczuła jak pochyla się nieco. Wczesniej opierał dłonie na jej biodrach przyciągając dziewczynę do siebie. Teraz ręce mężczyzny sięgnęły do jej bujających pod wpływem kolejnych pchnięć piersi. Ujął je mocno i trzymają, obejmując je przyspieszył ruchy.
- Bellissima … - szeptały wielokroć jego usta nad uchem kochanki.
- Tomasso. - Tylko tyle zdążyła wyjęczeć Brytyjka, bo wraz z dotykiem mężczyzny na jej piersiach szybko przyszedł szczyt. Kiedy stała się tak wrażliwa? A może to działania tego konkretnego kochanka wywoływały w niej tak mocne przeżycia. Oparła się czołem o ścianę oddychając z trudem i oddając swoje ciało włochowi. Który jednak potrzebował jeszcze chwilę. Kolejne pchnięcia tylko jeszcze bardziej przedłużały szaleńczą przyjemność Amandy, kiedy wreszcie przyszedł ten moment, że wraz z jękiem Tomasso uderzyły w jej ciało kolejne porcje wystrzeliwanego nasienia. Jego biodra odruchowo jeszcze poruszały się, zaś czerwony czub zagłębiony wewnątrz kobiecego ciała wyrzucał jeszcze nieco mniejsze porcje …



Oddech za nią wskazywał dobitnie, co potrafiła uczynić z nim, jak bardzo jej ciało wpłynęło na niego, na to co czuł …
- Amando … - wydukał tylko. - To było … to było absolutnie … - uniósł ją, albo dokładniej, jej pochyloną górę tak, że stała przed nim. Obejmował ją mocno jeszcze nie wychodząc z jej cudnego wnętrza. - Czuję się niesamowicie - powiedział obejmując ją w takiej pozycji oraz próbując ucałować usta.
- Przyznaję, że nie… nie spodziewałam się że zdarzy mi się to robić w taki sposób. - Brytyjka obejrzała się ponad ramieniem swojego kochanka. Pocałowała go delikatnie. - A już na pewno nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba.
- Ja też, przy tobie … - brakowało wymownym Tomasso słów. - Amando, jesteś niczym promień słońca - powiedział tuląc ją. Chwilę później ponownie jej kobiecość została sama, opuszczona przez malejącą oraz samoistnie wychodzącą męskość. - Wiesz, nawet nie czuję już naszej zimnej kąpieli - zażartował uwalniają ją ze swych objęć oraz stając z boku przy niej.
- Ja też nie. - Brytyjka zaśmiała się. - Choć… cieszę się, że miałą miejsce. Pewnie inaczej nie byłabym tu teraz i… czy mogłabym tu zostać?
- Przecież wiesz, że nie wypuściłbym cię. Że nie byłbym zdolny cię wypuścić, a gdybyś chciała wyjść wręcz albo błagałbym, żebyś pozostała, albo najpierw porwał gdzieś, a potem dopiero błagał - wyjaśnił - zależnie od okoliczności. Amando, czy zamieszkasz na stale ze mną? Będzie ci łatwiej nadzorować remont - uśmiechnął się filuternie. Oddychał jeszcze ciężko. Widać było, że jego ciało przeżywa jeszcze chwile rozkoszy. Zanikające już i malejące, ale ciągle wspaniałe. - Masz ochotę na wspólną kąpiel? - spytał.
- Ja… - Amanda zarumieniła się aż po czubki uszu. - Chciałabym. Chciałabym tu zostać, nie musieć męczyć się z tym hotelem i jego obsługą.. Mieć ciebie obok i takie chwile… jak najczęściej. - Wzięła głębszy oddech przygotowując się na to co musiała powiedzieć. - Ale najpierw chciałabym ci coś opowiedzieć. Wolałabym.. Byś poprosił mnie o to wszystko gdy się dowiesz, dobrze?
Spojrzał na nią dziwnie.
- Jesteś pod nadzorem Interpolu, albo jesteś szpiegiem, albo, no nie wiem, jesteś kosmitką? - patrzył na nią zupełnie zaskoczony takimi słowami.
- Gorzej…. Jestem pod nadzorem mojego brata. - Amanda westchnęła ciężko. - Może lampka wina?
- Brata? Ale przepraszam, eee nie mów, że jesteś niepełnoletnia … - widać było, że kompletnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
Brytyjka pociągnęła go za rękę w kierunku kuchni. Wydobyła z szafki dwa kieliszki i wino. Niestety miała problemy z mówieniem na ten temat, a teraz musiała bo od tego zależało czy będzie miała wymarzony dach nad głową. Nalała im obojgu i upiła niewielki łyk.
- Mam prawie trzydzieści lat, nie wiem czy w jakimś kraju uchodzi to za nieletniość. - Odetchnęła czując w ustach delikatną goryczkę.
- Mój brat… ma wobec mnie nie do końca braterskie uczucia.
- Że co proszę … - wypił łyk wina. - Amando, nie wiem do końca, co jest z twoim bratem, ale jeszcze raz proszę cię: zamieszkaj ze mną, bądź ze mną, kochaj się ze mną i przepraszam, ale fuck off z dziwnymi skłonnościami twojego brata. Przecież jest bratem! Sam mam rodzeństwo, brata oraz siostrę. Trzeba być szaleńcem, żeby … - nie dokończył. - Chcę być z tobą i chcę ciebie, czy ty także chcesz mnie i czy chcesz zamieszkać ze mną?
- Chcę, ale zrozum… mój brat nie pozwala mi mieć partnera. Według niego nikt… nikt poza nim nie powinien mieć do mnie dostępu. Jest szalony. Groził moim ex, przekupywał ich. - Amanda wyrzuciła z siebie wszystkie obawy. - On… dysponuje częścią majątku mojego ojca. Ma środki by robić wiele… wiele złych rzeczy.
- Jakiś wariat … - powiedział cicho, jakby do siebie. Czyżby jej poprzedni chłopak, Włoch, właśnie dlatego ją pozostawił. Został przekupiony, czy co.
- Amando - powiedział po chwili - tego co przed chwilą, no wiesz, tego nie da się kupić. Może nie mam Ferrari, ale gdybym sprzedał to palazzo, stać byłoby mnie na McLarena, rezydencję oraz podróże dookoła świata. Ale nie o to chodzi. Nie dam się szantażować nikomu, a już najmniej komuś, kto chciałby rozdzielić z mnie z tobą. Jakby zaś co, potrafię się odgryźć, możesz mi wierzyć. Jeszcze raz spytam: czy zostaniesz ze mną? - widać było, iż jest nieco zdezorientowany oraz zdegustowany postawą brata Amandy. Jakiś wariat, autentyczny wariat, nie zaś normalny, kochający brat. Przecież powinien się cieszyć, jeśli jego siostra kogoś znajdzie, kogoś pokocha, jeśli ktoś pokocha ją. Widocznie powinien się leczyć, jendak tego już nie powiedział głośno. - Pragnę być z tobą, przy tobie, w tobie Amando. Czy pragniesz tego samego? - podszedł do dziewczyny ujmując jej smukłe dłonie.
- Tak… ale Tomasso nie chcę by stała ci się krzywda. - Usłyszał w głosie brytyjki szczerą obawę. - Dobrze mi tu… naprawdę pokochałam to miejsce. - Spojrzała na mężczyznę. Czuła coś do niego, ale nie chciała tego oceniać po drugim dniu znajomości. - Ja.. chciałabym mieć cię obok… w sobie. - Ostatnie słowa wyszeptała tak, że włoch ledwo je usłyszał.
- Mi też dobrze przy tobie … - zawahał się nagle. - Mam pytanie, czy ten twój brat nadzoruje cię sam, czy wysyła kogoś? Masz może jego zdjęcie, albo ewentualnie kogoś, przez kogo działa? - spytał jakby coś zamyślał. Pewnie zresztą tak było.
- Lubi mnie widzieć. - Amanda zarumieniła się, co zdradziło Tomasso, że bart musiał ją dosłownie podglądać. - Ale wiem że ma swoich ludzi. Czasem zatrudniał kogoś lokalnie.. Czasem przysyłał zaufanych ludzi z Anglii. Mam zdjecie… na laptopie ale został w hotelu.
- Wobec tego znajdziemy je później. Wiesz, twój brat może być potężny, ale Wenecja to mój teren. Bat to mała broń, ale są inne sposoby, które potrafią bardzo skutecznie zniechęcić - uśmiechnął się wesoło wręcz, jakby naprawdę pomyślał coś wrednego wobec brata. - To co, jeszcze po łyczku - wzniósł szkło - oraz chodźmy do kąpieli. Nim pomartwimy się później i właściwie, on też nie będzie miał lekko, jeśli spróbuje czegokolwiek.
Widział jak na twarzy brytyjki odmalowała się ulga. Przytaknęła entuzjastycznie i upiła jeszcze łyk wina, po czym odstawiła kieliszek na stół.
- Oddaję się w twoje ręce. - Mrugnęła do Tomasso, czując jak samo to sformułowanie wywołało w niej przyjemny dreszczyk.
- Uważaj, bowiem takie słowa wykorzystam - wesoło parsknął śmiechem. Właściwie dziwnie, siedzieli przy sobie cali goli. I było jakoś normalnie. Nie, stanowczo złe słowo. Było fantastycznie, jakby tak było dobrze. Wprawdzie przez owego brata nastrój na chwilkę opadł, ale udało im się ponownie powrócić. - Chodźmy. Niestety nie mam tutaj wanny na tym piętrze, tylko prysznic, jak widziałaś, ale swobodnie się zmieścimy.
Rzeczywiście kabina była dosyć duża, albo raczej nie tyle kabina, ile część podłogi wykafelkowana, oddzielona szkłem. Podał jej dłoń, ruszyli ku niej. Rzeczywiście bowiem mieli sporo do obmycia. Spać im się nie chciało, pomimo późnej nocy.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-09-2018, 12:48   #12
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Prysznic miał zarówno słuchawkę, jak i deszczownicę. Włoch uruchomił tą drugą tak, że leciało na nich ciepło opadajacych strumieni wody.
- Wolisz, bym ja zaczął cię pierwszy myć, czy odwrotnie - powiedział cichutko do uszka kobiety.

Amanda czuła jak wizja wpatrujących się w nią chłodnych oczu brata rozmywa się zupełnie.
- Zacznij proszę. - Uśmiechnęła się do Włocha. Wobec tego zaczął. Od pocałunku. Jednocześnie jego dłonie sięgnęły na bok po mydło. Zaczęły wycierać je pod strumieniem wody, żeby stworzyć pianę. Coraz więcej białych bąbelków ogarniało je, aż wreszcie pokryte nimi, niczym bokserskimi, ale superdelikanymi, rękawicami męskie dłonie spoczęły na jej ciele. Na szyi Amandy.Delikatnie całując ją swoim bąbelkowym dotykiem. Przesuwał dłonie otaczając szyję oraz kark dziewczyny.
- Jaką masz piękną szyję, jaką delikatną skórę - patrzył zachwycony na ciało kobiety, które tak bardzo doprowadzało go do tej absolutnej chwili,kiedy wszystko pochłania bańka wspaniałej przyjemności.

Powoli jego dłonie schodziły niżej, na jej piersi. Bardzo równo. Przed tym jeszcze raz Tomaso pokrył je pianą mydlaną, która potem otoczyła obydwa wspaniałości jej seksownego biustu. Dotknął je. Właściwie pierwszy raz tak wolno. Wcześniej podczas seksu w sali ćwiczeń to było już przy uniesieniu. Nie było tak delikatne, pieszczące, jak właśnie teraz. Objął je niczym dwiema miseczkami stanika. Właśnie leciutko unosząc, potem zaś delikatnie przesuwając po nich, ugniatając nieco. Czasem ogólnie, czasem koncentrując się na jakimś miejscu. Delikatnie podszczypywał sutki, obecnie bardzo śliskie.
- Masz piękne piersi … cała jesteś piękna - mówił zajmując się specjalnie długo krągłościami. Powoli, czasem momencik przyspieszając, ale później ponownie wolno. Trudno wręcz powiedzieć, ile upłynęło czasu, kiedy wreszcie opuścił je. Namydlone, wymyte oraz wypieszczone, przechodząc później na jej ładny brzuszek. Jemu poświęcił także chwilę uwagi dokładnie mydląc oraz spłukując słuchawką pianę.
- Tymczasem jednak to miejsce wymyję specjalną metodą - przykląkł przed nią. Nagle poczuła, jak słuchawka tworząca strumień wody oraz jego twarz zbliżają się w jedno, intymne miejsce. Jak omywa je trzymając słuchawkę oraz jednocześnie całuje powoli uruchamiając również język.
- Tomasso.- Zaskoczona Brytyjka wpatrywała się z pomieszaniem niedowierzania i pożądania w czubek głowy mężczyzny. Nie cofnęła się. Ba! Nawet naparła lekko biodrami do przodu czując na swojej skórze gorący język. Pobudziło go to. Ona chciała, chciała poczuć jego język w swojej szparce. Woda uderzała to miejsce, omywała. Było czyste, bez pianki.Mógł na nie teraz patrzeć, obserwować, czuć z bliska. Otoczone mokrymi włoskami, przylegającymi do skóry, było czymś cudownym dla mężczyzny.
- Muszę je umyć dokładnie - powiedział do niej na chwilkę przerywając oraz odkładając słuchawkę. Musiała tym samym zdać się już tylko na jego wargi oraz języczek. Całował ją wzdłuż intymnej szpareczki przemykając ustami po różowych płatkach intymności. Nie wchodząc głębiej. Przynajmniej początkowo, ale później,kiedy poczuł ruch jej bioder, języczek mężczyzny rozchylił jej intymne wargi wchodząc pomiędzy nie. Jednak od czasu do czasu wychodził, ponownie pieścił płatki, szczególnie skupiając się na górze, obejmując ustami łączący je różowy węzełek. Dotykał języczkiem owo szczególne spojenie, nakłuwał je lekko, aby później schwycić wargami oraz nieco possać. Chwilę bawił się nim czując, jak jej ciało drży, jak biodra odruchowo poruszają się, zaś kwiat wydziela coraz więcej kobiecego nektaru.

Miękkość oraz delikatność. Taka kobieca, taka doprowadzająca mężczyznę do wręcz szaleństwa. Spijał ją. Była cudownie smaczna, zaś jej sam zapach przyprawiał go niemal o utratę zmysłów. Podniecała go coraz mocniej i właśnie to podniecenie objawiało się szybszymi ruchami języczka. Przemierzał z góry na dół intymny wąwozik, pieścił … czasami usta jego chwytały jakiś płateczek lekko pociągając oraz całując. Wyszukując najlepsze miejsca, które dostarczały jej najdzikszej radości. Pieścił coraz mocniej, nakłuwał końcówka języczka wejście do pochwy oraz górę, szukając łechtaczki. Widziała by niewątpliwie, nawet gdyby nie czuła, jak szalej tam na dole, jak porusza się, jak czyści, pieści języczkiem jej kobiecość.

Amanda pojękiwała coraz głośniej, a jej głos niósł się echem po wyłożonej kafelkami łazience. W końcu speszona tym faktem zasłoniła usta tłumiąc odgłosy rozkoszy. Tomasso pokazywał jej rzeczy jakich nie doświadczyła nigdy wcześniej z żadnym mężczyzną i nie do końca potrafiła się w tym odnaleźć. Było tak przyjemnie, tak potwornie gorąco. Czuła jak pożądanie zbiera się w jej wnętrzu by w końcu wybuchnąć. Z trudem udało się jej zagłuszyć okrzyk własnymi dłońmi. Tomasso zobaczył jak pod kobietą delikatnie ugięły się kolana. Brytyjka wyraźnie nie była przyzwyczajona do takiej ilości tak intensywnych pieszczot.

Chyba nie ma mężczyzny, który nie ucieszyłby się widząc reakcję kobiety na swoje pieszczoty. To nie tylko podnieca, ale też daje dumę oraz nakręca. Tak właśnie czuł się Tomasso. Seks pieszczotami, samymi pieszczotami, zdziałał cuda. Jego dziewczyna była cudowna. Jakoś właśnie uświadomił sobie, że postanawiając być ze sobą, właściwie stali się girlfriend i boyfriendem. Amanda ...
Dziewczyna oddawała się chwilom rozkoszy, zaś przenikający jej ciało orgazm stanowił najlepszy afrodyzjak. Był faktycznie szczęśliwy, iż potrafił jej dać coś takiego. Cieszył się widząc oraz czując, jak jej ciało napina się przepełnione przyjemnością, która wybuchła po jego pieszczotach. Zawahał się chwilkę, ale jednak zdecydował ... chciał przedłużyć te chwile, ofiarować jej jeszcze więcej.
- Amando ... - powiedział tak cicho, że pewnie jego głos zagłuszył szum opadającej na nich z deszczownicy wody, która ciągle omywała ich ciała.
- Amando ... - powtórzył cicho leciutko odsuwając usta, które przesunęły się na wzgórek łonowy oraz talię, aż do pępka. Całował powoli, delikatnie, nie chcąc burzyć owej chwili, owej energii, która uderzała dziewczynę kolejnymi falami przyjemności.

Kiedy jednak dostrzegł, że oddech kochanki wraca do jakiej takiej normy, zaś drżenie pięknego ciała ustaje ponownie przystąpił do rzeczy podtrzymując ową falę. Tym razem usta zastąpiła dłoń. Dotknęła pieszczotliwe jej mokrego kwiatu wślizgując się do środka. Początkowo do wąwoziku pieszcząc jej intymność spiralnymi ruchami, potem jednak palec wskazujący dostał się do samego środeczka. Mężczyzna całował jej talię, ale też zaczął pieścić paluszkiem. Przesuwając nim w niej. Powoli, delikatnie, pieszczotliwie przemierzając wszystkie karbki pochwy, szukał najwrażliwsze punktu na przedniej ściance owego tunelu miłosnej przyjemności. Pieścił, przesuwał, wzdłuż oczywiście, ale też leciutko na boki.

Jej pochwa była ciasna, co dawało olbrzymia przyjemność, ale mimo wszystko jeden paluszek miał pewną swobodę ruchu. Za to, kiedy znalazł owo wyśnione, najwrażliwsze miejsce skoncentrował się na nim dodając drugi palec. Pocałunki oraz seks palcami splotły się coraz bardziej intensywniej. Tak jak ją podniecała jego pieszczota, tak jego podniecało to, co robi oraz jej reakcja, jej oddawanie się przyjemności, jej cudowne piękno. Całował oraz rzucał spojrzenia na swoją dłoń, której część wchodziła i wychodziła. Rozchylona cipka kobiety, pokryta kropelkami, była czyms pięknym. Róż jej płateczków okalających wgłębiające się palce, ich delikatne piękno sprawiało, że usta Tomasso ponownie zeszły na nie. Całował je, całował nocno oraz pieścił języczkiem górny węzełek intymności, oczywiście nie przestając ani na chwilę intensywnych ruchów ręki.



Amanda musiała się oprzeć o pokrytą kafelkami ścianę by nie stracić równowagi. Jej ciało było potwornie wrażliwe po niedawnym szczycie i już nie była w stanie tłumić cisnących się na usta jęków. Łazienkę wypełnił jej rozpalony głos.
- Tomasso… a ty? - Wpatrywała się w mężczyznę odrobinę niedowierzająco. Że też jedna osoba może sprawić jej tyle przyjemności.
- A mi się to bardzo podoba … piękna, najpiękniejsza, najwspanialsza … - jego pieszczoty wreszcie spowolniły, by umożliwić jej wejście w ów słodki stan absolutnej, cudownej swobody oraz przyjemności. - Mrrr, może też coś zaraz wymyślisz, przecież ja miałem tylko rozpocząć mycie, prawda - jego dłonie, teraz ju na zewnątrz ciała kobiety uniosły się powoli, zaś on sam wstał przytulając swoją dziewczynę. Przez chwilę po prostu obejmował ją, tak blisko oraz czule. Pozwalając przeżyć jej te chwile przyjemności wewnątrz jego objęć.
- Czy może teraz twoja kolej? - spytał prosząco po dłuższej, bardzo dłuższej chwili.
- Ja… nie do końca jestem pewna co powinnam robić. - Amanda sięgnęła po mydło i zaczęła je pomału rozprowadzać po torsie mężczyzny. Jej wzrok utkwiony był przez cały czas w opalonej skórze Tomasso. Jej dłoń wędrowała niespiesznie powoli zmierzając ku dołowi. Dopiero gdy jej palce delikatnie zahaczyły o jego męskość podniosła wzrok by spojrzeć kochankowi w oczy. - Czy masz na coś ochotę?
- Tooo miłe, jak go dotykasz. Tak chcę … chciałbym - poprawił się - żebyś go umyła dłońmi, a potem - przełknął ślinę - swoimi ustali. Żebyś wzięła go w usta. Jeśli … jeśli chcesz, oczywiście - spojrzał pytająco. Wszak nie znali się. Nie chciał jej ranić ani nic. Może po prostu nie lubiła jakiegoś rodzaju seksu. Właściwie, dopiero uczyli się swoich ciał, jednak była to nauka świetna.
Całą twarz Brytyjki pokrył rumieniec uroczo kontrastujący z jej blond włosami.

Opuściła wzrok i nieśmiało ujęła w dłoń męskość kochanka. Ostrożnie, jakby obchodziła się z czymś co może się w każdej chwili potłuc, zaczęła rozprowadzać na niej mydlinę.
- Nigdy… nigdy tego nie robiłam. - Wydukała cicho, czując że ten nietypowy sposób pieszczenia mężczyzny sprawia jej nienaturalnie dużo przyjemności. - Nie wiem jak…
- Przyklęknij przede mną, tak żeby było ci wygodniej - powiedział trochę niepewnie. Widać było, że na początku lekko się zawahał. - Amando, jeśli nie będziesz czegoś chciała zrobić, mów proszę od razu. Chciałbym dać ci zawsze samą przyjemność, tylko to, czego będziesz pragnęła …
- Ja.. chcę ale to tyle nowych rzeczy. - Brytyjce zrobiło się nieco głupio. Czy powinna uklęknąć. Chciała sprawić Tomasso przyjemność tak jak i on jej ale… Przełknęła ślinę, a jej dłoń z nerwów zacisnęła się nieco mocniej na jego męskości. Aż przygryzł wargę, żeby nie krzyknąć, zaś na moment oczy niemal mu wyszły z orbit pod wpływem niespodziewanego bólu. Mocno odetchnął, tak bardzo mocno.
- Kochana, trochę lżej, otocz go nią, leciutko zaciśnij, jakby pięść, ale leciutko - wydusił wreszcie. - To miejsce jest bardzo wrażliwe. Musisz … musisz poznać … troszeczkę lżej, dobrze?
- Przepraszam. - Amanda poluzowała uścisk i chyba przypadkowo trafiła na jakieś wrażliwe miejsce, bo włoch poczuł nagle przyjemność przeszywającą jego ciało. Dziewczyna z fascynacją obserwowała jego reakcję spoglądając to na jego męskość to na twarz. No tak, bo kiedy ruszyła dłonią, przesunęła leciutko paluszki przy końcówce, od dołu, w bardzo czułym miejscu.
- Ach, to jest … - jęknął Tomasso z czystej przyjemności. - Cudownie to robisz … - jego twarz spięła się przyjemnością. - Och tak, proszę … - widać było, że oddaje się tej chwili, zaś jego ciało reaguje samo. Amanda czuła, że ten nie całkiem jeszcze napięty penis nagle bryknął w jej dłoni, jakby powiększył się, stwardniał, urósł, przede wszystkim zaś podniósł się, zaś pod nim uniósł się leciutko męski woreczek. - Nie przestawaj, proszę - mogła naocznie zobaczyć, jakiej wielkiej rozkoszy dostarcza kochankowi.
Widząc co sprawia mu najwięcej przyjemności Amanda skupiła się na tym ruchu. To było dziwne tak dotykać mężczyzną, ale z drugiej strony musiała przyznać, że niesamowicie ją podniecało. Patrzyła na zadowoloną minę Tomasso i czuła jak wypełnia ją satysfakcja. Ostrożnie przyspieszyła ruchy ciekawa czy tak też będzie dobrze.
- Ach! - nie mógł się powstrzymać od okrzyku, zaraz potem jednak przygryzł wargi. Ciężko oddychał. - Taaaaak … - jęknął czując, że jego męskość twardnieje coraz mocniej, że właściwie pod wpływem jej ruchów jest gotowa, szczególnie kiedy przyspieszyła. - Amando, ja zaraz … zaraz dojdę … - jęknął czując, że podnóże jego penisa przypomina budujący gejzer przed wystrzałem, który sprawia, iż ciało ogarnia gorączka przyjemności. Czuł to cudowne dla faceta napięcie przed wystrzałem. - Ama …- mogła poczuć jak penis wewnątrz jej dłoni napęczniał, zadrżał gwałtownie wypluwając z siebie strumień jasnej, kleistej mazi. Tomasso nie patrzył gdzie leci, czuł gwałtowny orgazm, który sprawiał, że wręcz nie mógł nic powiedzieć, zaś intensywność doznań wręcz uderzyła go. - Och taaa … - jęknął jedynie. - Och …
Amanda wpatrywała się w spermę która pokryła jej brzuch i uda, choć dłoń nadal wykonywała powolne ruchy wydobywając z mężczyzny wszystko co udało mu się zgromadzić.
- To… niesamowite. - Zaskoczyło ją własne wyznanie.
- To było … ty byłaś ... - przyznał Tomasso,który powoli zaczynał dochodzić do siebie - ... byłaś cudowna - póki co nie mógł więcej wydukać.
Brytyjka powoli puściła jego męskość i spojrzała na ubrudzoną dłoń. Przełknęła ślinę wyobrażając sobie, że to wszystko mogłoby się znaleźć w jej ustach.
- Dużo tego. - Szepnęła i pomału podniosła dłoń by językiem zlizać odrobinę. Słone.. Lekko gorzkie… - Dz...dziwne. - ostatnie słowo odrobinę nieświadomie wypowiedziała na głos.
- Co takiego dziwne? - spytał odruchowo słysząc ją. Dochodził dopiero do siebie, ale już reagował normalnie. Dlatego właśnie usłyszał pomimo szumu wody. Dziwne, że doszedł, dziwne, że byli razem, dziwne, że czuł się szczęśliwy i miał nadzieję, iż ona także? Właściwie wszystko było dziwne, ale co Amanda miała na myśli. - Co jest dziwne? - powtórzył zaciekawiony.
- Smak. - Dziewczyna zmieszała się i pomału opłukała swoją dłoń i brzuch. - Jest nieco gorzki… - Wyszeptała cicho zerkając na Tomasso.
Taka odpowiedź nie przyszła Tomasso do głowy. Smak, smak … czy to oznacza, że spróbowała jego spermy? Przed chwilą wstydziła się jeszcze, ale … nabierała odwagi. Jednak postanowił nie kontynuować tematu. Wszak dla niej była to nowość i chyba musiało upłynąć jeszcze trochę czasu.


- Wiesz co - objął ją na momencik pod prysznicem. - Może naprawdę umyjmy się, bowiem tak nagle sobie pomyślałem, że pewnie jest gdzieś pół do czwartej rano. Wprawdzie nie mam grup, bowiem jakby nie było, przedostatni dzień roku - rzeczywiście, była sobota 30-ego grudnia. - Ale może powinniśmy się wyspać choć chwilę - zaproponował starając się być głosem rozsądku po szaleństwach nocy.

Prawda było późno. Zupełnie o tym nie pomyślała. Na twarz Amandy wypłynęło zdziwienie, a chwilę potem uśmiechnęła się szeroko. Będzie mogła spać z nim… w jednym łóżku! To nie będzie kolejna samotna noc. Rzuciła się mężczyźnie na szyję i przytuliła go mocno. BYła pewna, że raczej nie zaśnie z emocji, ale to było bez znaczenia.
- Jutro muszę się spotkać z profesorem, w którego katedrze będę pracować od nowego roku. Stary Russo jest zaprzeczeniem wszystkich stereotypów o włochach. - Uśmiechnęła się do swojego kochanka wciąż go przytulając. - Ale to zajmie tylko chwilę.
-Pamiętaj, że o 16-tej mamy wyprawę po niedostępnych palazzo - przypomniał. - Amando, jesteś cudowna, wspaniała oraz chcę, chcę być z tobą. Co ty na to, żebym cię teraz … tadam, powycierał - uśmiechnął się do niej sięgając do kurka oraz wyłączając wodę. - Zaś wiesz co, Russo kojarzę, kiedy sam byłem na studiach chyba miał jakiś wykład, choć przyznaję, że nie byłem pilnym studentem oraz nie słuchałem uważnie - stwierdził ze skruchą.
- Ciekawe czy gdybym to ja wykładała, też byś nie słuchał? - Brytyjka mrugnęła do mężczyzny i sięgnęła po wiszący przy prysznicu ręcznik.
Wziął go od niej i zaczął wycierać od góry. Pewnie i tak musi się poprawić gdzieniegdzie, ale zawsze liczyły się intencje.
- Gdybyś ty wykładała … hm, jeśli byłby to wykład tylko dla mnie, chyba rzeczywiście nie słuchałbym na temat pilastrów, czy porządku doryckiego, Amando. Wpatrywałbym się w ciebie. Bowiem chyba Russo zajmował się dawną architekturą, jeśli dobrze pamiętam?
- Tak. Ja wykładałam w Anglii to samo. - Amanda zaśmiała się gdy mężczyzna niechcący połaskotał ją pod pachami. - Chyba… nie usnę dzisiaj.
- Ja … też, ale może po prostu połóżmy się, przytulmy i poopowiadajmy coś sobie o sobie. Chciałbym cię poznać Amando, poznać bardziej niźli ktokolwiek inny - kontynuował wycieranie, aż dziewczyna była, na męskie oko, względnie sucha.
- Myślę… że już znasz mnie lepiej niż większość osób. - Jej wzrok wymownie powędrował w dół ku kwiatuszkowi, który na pewno nie był wilgotny jedynie od wody. Szybko podniosła wzrok na Tomasso. - Tobie też pomóc z wycieraniem?
- Będzie mi bardzo miło - odpowiedział podając Amandzie ręcznik. Natomiast jej spojrzenie … spojrzenie dziewczyny było wymowne, przeto zrozumiał oczywiście. - Wiesz, ty mnie też znasz lepiej, ale tyle bym się chciał jeszcze dowiedzieć. Co lubisz, jakiej słuchasz muzyki, czy lubisz plażę, jak smakują ci włoskie lody oraz milion spraw - powiedział poważnie.
- Jestem osóbką, która zakochała się we Włoszech chyba już na każdy możliwy sposób. - Uśmiechnęła się do Tomasso i zabrała się za wycieranie jego ciała. - Lubię operę, raczej klasyczną muzykę, uwielbiam włoską kuchnię i wino….
- Operę, no tak, Włochy to ojczyzna Verdiego … klasyczna muzyka … - poddając się jej wycierającym zabiegom zastanawiał się nad odpowiedzią - … zależy co. Lubię muzykę renesansu oraz baroku. Wiesz, jak przewodnicy wiemy o wielu imprezach dla turystów, których częścią jest taka muzyka, ale też nie wszystkie utwory przypadają mi do gustu - dodał jeszcze. - Natomiast włoska kuchnia oraz wina, hm, tak, jesteśmy the best pod paroma względami. Niech się Francuzi schowają oraz ich Bordoux oraz żabie udka na wykwintne kolacje. Amando, ty natomiast sprawiasz, że zacząłem inaczej spoglądać na Anglię, bardzo inaczej … idziemy się położyć? - spytał dostrzegając, iż dziewczyna załatwiła się sprawnie z wycieraniem. Mrrrr, to było miłe oraz wywołało gęsią skórkę miejscami. I jeszcze mają nie spać. Razem, w łóżku. Cudownie, choć wcale nie przypuszczał, iż skończy się jedynie na przytulaniu się.
- Tak! - Amanda prawie podskoczyła z radości. Nagle przypominała małą dziewczynkę, której tak bardzo brakowało czułości. Chwyciła jego dłoń i pociągnęła w kierunku łóżka.
- Anglicy twierdzą, że jestem zbyt otwarta. - Uśmiechnęła się do niego ponad ramieniem.
- Dla Włocha - pokazał na siebie - tego Włocha jesteś idealna. Anglicy się nie znają - trzymając jej dłoń dał się poprowadzić do łóżeczka, właściwie wielgaśnego łoża, gdzie tak niedawno dokazywali. Szli nago, obok siebie i było wprost fantastycznie. Amanda była cudowna, niesamowita, wspaniała. Wręcz nie przypuszczał, iz dziewczyna tak może wpłynąć na faceta. Tymczasem bez niej sobie nie wyobrażał niczego. Tak nagle jakoś stało się. - Którą stronę łóżka wolisz? - spytał nagle, kiedy dotarli do owego miejsca, co wyrwało go z przemyśleń oraz zachwytów nad jej osobą.
- Od niepamiętnych czasów sypiam sama, więc… nie mam wybranej strony. - Brytyjka spojrzała na łóżko. Nawet nie wiedziała, że ludzie wybierają takie rzeczy. Zazwyczaj sypiała na środku, a jej ex.. Cóż zazwyczaj była z nimi zbyt krótko by móc się tego dowiedzieć.
- Wobec tego będziemy próbować naprzemian,aż znajdziesz swoje ulubione miejsce.
Odkrył kołderkę.
- Zapraszam panią do środka, piękna Amando - skłonił się przy tym uśmiechając. Właściwie to faktycznie było niesamowite. Jeszcze przed tym spotkaniem właściwie nie myślał, że odnajdzie kogoś bliskiego, tymczasem … Kiedy dziewczyna weszła oczywiście ruszył za nią przytulając, przyciągając oraz obejmując ją ramieniem. Tak dawno, bardzo dawno nie spał z kimś w ten sposób. Błąd! Nigdy nie spał z kimś oraz nie był tak intensywnie, jak z nią. A teraz leżeli. Tu na łóżku. Tak blisko. Przy sobie, dotykając się, blisko przytuleni. Czuł jej ciało, delikatne, miękkie oraz gładkie, odwrotnie do jego twardszego oraz jednak nieco po męsku owłosionego.
- Jest mi dobrze przy tobie - wyszeptał.
- Zazwyczaj śpię tak.. - Amanda żartobliwie przewróciła się popychając Tomasso, tak że nagle znalazła się na nim leżąc na środku łóżka. Wpatrując się w znajdującego się pod sobą mężczyznę i czując jego nagie ciało zdała sobie sprawę z dwuznaczności tej sytuacji. - Ekhym.. Przepraszam.
- Wiesz, mi nie przeszkadza,wręcz przeciwnie - leżała na nim, zaś jego dłonie przytrzymały jej plecy. Zaskoczyła go, ale bardzo miło. - To mi bardzo ułatwi pocałowanie najpiękniejszej kobiety na świecie oraz absolutnie wyjątkowej dla mnie - jego głowa nieco uniosła się znad poduszki, zaś usta dotknęły jej ust delikatnym pocałunkiem. Takim, który zaczyna się niby muśnięcie motyla, ale później jest mocniejszy, dużo mocniejszy jednak ciągle delikatny. - Poleż tak jeszcze, jeśli masz ochotę - powiedział przerywając na chwilę, ale tylko na prawdziwą chwilunię.

Pocałunki sprawiły, że zrobiło się jej jeszcze bardziej mokro. Co jeśli Tomasso zauważy? Jeśli wyjdzie na wyuzdaną? Niby robili rzeczy, których sobie nawet nie wyobrażała i całował ją…
- Tomasso…? - Uniosła się lekko na ramionach, odrywając od pocałunku i delikatnie ocierając się swoim mokrym kwiatem o jego podbrzusze. Nie miała odwagi go spytać, ale… chciała to zrobić jeszcze raz.
- Tak Amando? - jego dłonie zaczęły wędrować po jej plecach. Przesuwały się po aksamitnej skórze. Poczuła, jak wędrują górą, po jej barkach, potem opadając powolnym ruchem wzdłuż kręgosłupa dziewczyny. Aż do pośladków, które właśnie były na wysokości jego bioder. Jej piersi znajdowały się tuż nad nim. Przylegały właśnie do jego owłosionej, męskiej klaty i to wszystko, jej bliskość i zachowanie powodowało, że jego podniecenie ponownie narastało. Jejku, wszak tej nocy już trzy razy. Nigdy wcześniej nie kochał się tyle, a tymczasem nie dość że to robili, to jeszcze był ciągle podniecony, ciągle chętny, ciągle mógł. - Przepraszam - nagle wyszeptał czując, iż jego męskość drgająca już od pewnej chwili zaczęła się unosić i cóż, trafiła na nią, na jej znajdujące się na górze ciało. Musiała to poczuć, ową rosnącą część …
Amanda wzięła głęboki oddech, ale musiała obrócić wzrok wyraźnie zawstydzona tym co planowała powiedzieć.
- Nigdy… nie brałam nikogo do ust, ale jeśli masz ochotę bym na tobie … usiadła… - Jej głos stawał się coraz cichszy z każdym słowem.
- Ja chcę, bardzo chcę, wiesz, po prostu tak naprawdę, już nie mogę wytrzymać, tak bardzo ponownie chcę i chcę żebyś na mnie usiadła - dziewczyna była bardzo wstydliwa. Ona naprawdę nie miała wielu przygód. Tomasso nie uważał się za playboja. Wręcz przeciwnie, jednak nawet jego niewielkie doświadczenie było zdecydowanie większe. - Usiądź na nim, proszę cię - wyszeptał wręcz widząc przez chwilę oczyma wyobraźni, jak Amanda dosiada jego coraz twardszego, choć jeszcze nie całkiem, rumaka oraz galopuje.

Brytyjka przytaknęła ruchem głowy i podniosła się przyklękując okrakiem ponad jego biodrami. Delikatnie ujęła jego męskość sprawdzając jak jest twardy i pomału zaczęła się opuszczać. Poczuł jak pomału zagłębia się w jej wilgotnym, rozpalonym ciele. Jak obejmuje go ciasno. Amanda zaczęła drżeć, by w końcu jęknąć głośno gdy jej pośladki opadły na jego biodra.
- T… tak dużo. - Wyjęczała, a jej spojrzenie powróciło do oczu kochanka. Uśmiechnęła się ciepło. - Tak cudownie mnie wypełnia.
- Twoje wnętrze jest najwspanialsze, och … - była ciasna, więc wszystko ściśle przylegało do siebie zwiększając to, co właśnie czuli. Siedziała na mi. Patrzył na to. Kolejny raz dokładnie obserwował wszystko, to co robi. Jak większość mężczyzn był wzrokowce. Jej jasna czupryna, uśmiechnięta buzia oraz piersi. Zachwycające, takie które chce się zapieścić wręcz. Później szczupła talia oraz obejmujące go nogi. Miał możliwość patrzeć i patrzył, jak ona ujmuje go powodując niemal natychmiastowe twardnienie oraz jak powoli nacelowuje odpowiednio. Wreszcie jak jej płatki nagle pęcznieją obejmując jego męskość, która stopniowo nikła. - Cudowne, to jest cudowne - oddychał gwałtownie, zaś dziewczyna mogła poczuć, jak jego biodra drżą, wraz nimi zaś to, co miała wewnątrz swojego tunelu kobiecych tajemnic.

 
Kelly jest offline  
Stary 13-09-2018, 15:26   #13
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda zaczęła się poruszać. Pomału unosić się i opadać. Wpatrywała się w niego przyspieszając i sięgnęła do swoich piersi. Patrzył jak zaczyna się pieścić, ściskać je delikatnie rozchylając usta. Och, to było jeszcze bardziej podniecające. Ułożył dłonie na jej biodrach i zaczął poruszać własnymi coraz mocniej. Dłonie pomagały koordynować siłę wzmacniając wspólny rytm, ale nie pozwalając, by się wysunęła.
- Cudownie - to słowo padało najczęściej, ale dokładnie tak czuł, coraz szybciej oddychając, coraz mocniej drżąc. Męskie spojrzenie wędrowało to po jej twarzy, to niżej, w miejsce, gdzie raz po raz pojawiał się jego członek, wysuwajac się z niej, pokazując niemal cały, zaś potem identycznie wsuwając, kiedy opadała w dół całą swoją mocą. Czuł doskonale, jak czerwona końcówka żołądzi szaleje wewnątrz jej pochwy, jak pieści, przesuwa się wzdłuż karbowanych ścianek dostarczając słodkiego dotyku oraz odbierając go. Kobiece piersi, które sama pieściła, właśnie to sprawiło, że poczuł już prawie szaleńczą namiętność. Jeszcze szybciej, jeszcze moment, podczas gdy nasienie, które ponownie wzbierało pod jego trzonem wywierało cudowne ciśnienie. Nacisk coraz większy, coraz mocniejszy, coraz … przed oczyma zaś wręcz mgliło się ...
- Aaa! - krzyknął strzelając gwałtownie, podczas kiedy jego dłonie zacisnęły się odruchowo na jej biodrach powodując, iż strzał dokonał się w jej tylną ściankę, w jak najgłębsze, jak najwrażliwsze miejsce. Amanda również doszła opadając biodrami na mężczyznę.


Usiadła na nim oddychając z trudem i powiedziała coś co on pomyślał całkiem niedawno.
- Jeszcze nigdy nie… nie robiłam tego tyle razy. - Uśmiechnęła się do Tomasso łapiąc oddech.
- Ja, ja też … - potwierdził głęboko oddychając mężczyzna. - O rety, to było … ufff ...jeszcze za każdym razem, no wiesz, bardziej chciałem i było coraz lepiej. Za jakiś czas to już nie mogę sobie wyobrazić - uśmiechnął się do niej. - Nie schodź z niego jeszcze, proszę - spojrzał na nią. Wyglądała tak seksownie, że chciał się napatrzyć. Jego męskość słabła oczywiście, ale tym razem jakoś wolniej niż poprzednio. - Wiesz, wyglądasz tak niesamowicie - powiedział ponownie posyłając uśmiech. - Chciałbym robić to często z tobą Amando, wiele razy, chciałbym uczyć się czegoś nowego, dawać ci jak najwięcej radości oraz cieszyć się, że jesteśmy razem, Amando - dziewczyna siedziała, Tomasso wyciągnął do niej dłonie przyciągając tak, że nie schodząc pochyliła się. Mogli się wreszcie ponownie pocałować.
Brytyjka pocałowała go namiętnie. Jej ciało zadrżało delikatnie, wywołując przyjemne falowanie w jej wnętrzu.
- Ja… nie wiem… ile czy.. To co mówię nie jest zbyt….wy...zdane... Ech nie chcę cię urazić… - Oparła się czołem o jego czoło. - Nie chcę ciebie dziś z siebie wypuszczać.
- Amando, to co mówisz jest po pierwsze cudowne, po drugie takie same, jako to co ja chcę powiedzieć, po trzecie więc podwójnie wspaniałe. Ja też nie chcę - jego słowa były gorące oraz pełne gwałtownej energii, jakby właśnie przez to chcące zaprzeczyć jej niedobrym myślom na swój temat. - Po prostu też nie chcę być gdziekolwiek daleko od ciebie, choć - akurat jego penis wreszcie zmalał na tyle, że wypadł z jej pochwy, kiedy mocno pochyliła się - choć jak widać, czasem nie każda część ciala chce słuchać. Chcę żebyś mówiła wszystko oraz chcę tego słuchać, kiedy mówisz, Amando, moja Amando … - przytulił ją bardzo mocno oraz czule, nie zmieniając zresztą pozycji, bowiem cały czas była na nim siedząc pochylona. - Oraz jeśli coś wypadnie niekoniecznie zgodnie z naszymi intencjami, zawsze można po chwili spowodować, by odnalazł właściwe miejsce - dodał cichutko.
Amanda zarumieniła się. Czuła jak z jej wnętrza znów wypływają ich soki. Znowu! To było tak niesamowite. Ta gorąca wilgoć drażniła ją przyjemnie, pobudzając jej ciało.
- To szaleństwo. Nie… nie wiem czemu tak reaguję. Nie robiłam tego dawno, ale nie spodziewałam się, że będę chciała aż tyle. - Uniosła się lekko prezentując przed mężczyzną swoje ciało. - Przepraszam jeśli jestem zachłanna.
- Zachłanna? I bardzo dobrze, chcę żebyś zawsze była zachłanna, bo ja jestem, a ty wyglądasz - uniósł się do pozycji siedzącej patrząc w nią niczym w obrazek dosłownie - niczym ktoś absolutnie najwspanialszy. Ja też nie robiłem tego dawno - przyznał się - i też nie myślałem, że tak to wyjdzie, ale teraz … wiesz teraz nie wyobrażam sobie bez ciebie … Amando, hm, może, no wiesz, może miałaś kiedykolwiek ochotę zrobić coś, kochać się jakoś specjalnie, jakoś inaczej, jakkolwiek, może masz jakąś ulubioną pozycję, miejsce chwilę, powiedz … boooo ja - zawahał się - mam i jeśli chcesz, wymienimy się naszymi pragnieniami, czy ulubionymi pozycjami, czy fantazjami, co ty na to?
- Ja… nie mam doświadczenia. Rzadko spotykałam się z kimś więcej niż raz… wiesz… oni potem znikali i… nie robiłam tego więcej niż raz w nocy… - Brytyjka mówiła coraz ciszej. - Niewiele można wtedy przetestować. Ale chcę usłyszeć co lubisz i sprawić ci nieco przyjemności.
- No wiesz, ja po prostu podobnie. Nie to, że ktoś znikał, ale szybko okazywało się, że to nie to, no i one odchodziły. Raczej więc tutaj mówię o fantazjach, czy marzeniach. Wśród nich było na przykład to, co robiliśmy pod prysznicem. Myślałem sobie, że jeśli będę już kiedyś z ukochaną, specjalną osobą, to chcę tam, no wiesz. Albo zawsze chciałem spóbować pozycji na pieska - cóż “doggy style” było własnie jednym z takich niespełnionych jeszcze rzeczy - no wiesz i tam inne, raczej na zasadzie, spróbujmy wszystkiego, czego tylko będziemy chcieli. Takiej miłości, takiego seksu, który da najwięcej przyjemności - przerwał na chwilkę. - Myślisz że to OK?
- Brzmi dobrze. - Amanda uśmiechnęła się ciepło. Jeśli tylko będzie mogła… tak chciała z Tomasso spróbować wszystkiego. - Czy…. czy chcesz mnie teraz tak wziąć?
- Chcę, jeśli dasz mi chwilkę - przyznał. - Mężczyźni potrzebują momentu na odzyskanie wigoru. Czy pozwolisz najpierw, że przez chwilę skupię się na twoich ustach i twoich piersiach. Jaaa chciałbym je popieścić - przyznał prosząco.
- Jakbyś nie zauważył jestem cała twoja. - Amanda cały czas siedziała na nim, czekając na to co zrobi.
- Zauważyłem, ale uwielbiam tego słuchać - wyjaśnił. Podniósł się na tyle, że ich usta ponownie zespoliły się. - Cudownie całujesz - wymruczał, potem ponownie spił swoje wargi z jej wargami. Na chwilkę, bowiem później pochylił się nieco próbując dostać się do jej piersi. Oczywiście mógł, ale … - … tak nam będzie wygodniej - ułożył ją na plecach na łóżeczku. Teraz mógł spokojnie zejść ku jędrnym cycuszkom, przez piękną szyję. Zatrzymał się n niej całując delikatną skórkę oraz pieszcząc ją języczkiem. Poruszał to lewo to prawo, przez grdykę, wreszcie niżej. Na dekolt, gdzie zaczynały się dwa kobiece pagórki.
- Są piękne, czy mówiłem ci już? - spytał. Po czym jego usta zaczęły się wspinać po jej prawej piersi, zaś lewą objęła jego dłoń, niczym miseczką stanika. Zaczęła się przesuwać po cycuszku, lekko go uciskając pełną dłonią, przesuwając się spiralnie ku górze, aż wreszcie dokładnie jak stanik ujmując cały atrybut kobiecości. Tymczasem usta podobnie. Zaczynały pieścić, wspinać się i otaczać wzgóreczek zdobiący pierś. Powoli wargi oraz całujący do rytmu języczek zbliżyły się do ciemniejsze obwódki otaczającej sutek. Wreszcie otoczyły jego samego. Całując oraz wciągając między nie. Lekko, ale zdecydowanie. - Jakież one są piękne - powtórzył.
- Cieszę się, że ci się podobają. - Amanda przyglądała się kochankowi. Nie wiedząc co ma zrobić z dłońmi oparła je na jego ramionach. Natomiast on przyglądał się bezpośrednio piersi oraz budzącym się do życia sutkom.
- Bardzo mi się podobają, są piękne, idealne oraz tak wspaniale, no wiesz,kiedy je pieszczę … - ponownie skupił się na piersi dziewczyny, tym razem już wyłącznie na rosnącej, twardniejącej malince oraz najbliższych okolicach. Dłoń natomiast pieszcząca drugi, uciskała lekko cycuszek tak, aby raz po raz podrażniać swoim wnętrzem różową malinkę. Brytyjka czuła jak jej głowa pomału odpływa. Każdy pocałunek, dotyk wywoływał w niej przyjemne drżenie. Nieświadomie rozchyliła nogi, już teraz zapraszając kochanka do swojego wnętrza.
Tomasso początkowo planował wziąć ją od tyłu, na pieska, ale także on był podniecony. Jego męskość stawała coraz mocniej i kiedy Amanda otwarła się, cóż, po prostu rzucił się na nią niczym chart na zdobycz leśną. Leżał na boku ale teraz wszedł pomiędzy jej nóżki łapiąc je za łydki oraz unosząc. Lubił to, lubił widzieć unoszące się kobiece biodra, wygięte ciało, które obnaża przed nim swoją tajemnicę.
- Pragnę cię - wyszeptał - moja piękna, moja droga - popatrzył w dół, gdzie jego męskość zbliżyła się do jej kwiatu. Czubk żołądzi ozdabiało kilka kropelek soczków, ale jej kwiat tak samo był zroszony. Przybliżył się, njpierw leciutko dotknął końcóweczką jej delikatnej lilijki. Potem powoli, tym razem bardzo powoli zagłębiał się w niej tak, żeby miała możność poczuć każde dotknięcie, każdy najmniejszy fragmencik ciała, którym się stykali. Chyba oszalałem, pomyślał oraz pomyślał, że jeśli tak, to najwspanialsze szaleństwo jakie kiedykolwiek go spotkało. Jego męskość dotarła wreszcie do samego końca wbijając się w nią oraz zatrzymała na chwilę.
- Jest mi tutaj bardzo tak bardzo wiesz - wymruczał niezbyt składnie.
Amanda jęknęła i spróbowała złapać oddech.
- Ale.. miałeś… - Zarumieniła się. Było jej dobrze bardzo dobrze, choć nie wiedziała ile razy jeszcze wytrzyma, a chciała sprawić Tomasso nieco przyjemności. - Myślałam, że weźmiesz mnie od… tyłu?
- Zaraz zmienimy pozycję, ale … nie mogłem się powstrzymać. Byłaś taka … nie mogłem się oprzeć ... - poruszył się parę razy w niej, ale ponownie powoli, podtrzymując wzajemne napięcie. - To teraz zmiana - wyszedł z niej bardzo szybko. Mogła zobaczyć przed sobą jego wyprostowaną na baczność męskość, skropioną, zroszoną wspólnymi soczkami. - O tak - pomógł jej obrócić się do pozycji na pieska. Lubił to, raczej w wyobraźni, ponieważ nigdy wcześniej tak się nie kochał, ale tak ułożona kobieta była straszliwie kobieca i taka bezbronna. Pochylona, wypięta do tyłu, pokazywała swoją lilijkę kobiecości i mogła tylko przyjmować to, co robił poddajac się jego działaniom oraz płynącej stamtąd rozkoszy. Ponadto wypinając pupę cudownie zaznaczała swoją płeć. Krągłe biodra, wąska talia oraz widoczna poniżej pośladków szpareczka sprawiały, iż zawsze miał na to ochotę. Jego poprzednie partnerki nie, ale Amanda chciała i sprawiało to, że był bardzo uszczęśliwiony.

Przyklęknął za nią, ustawiają dziewczynę, lekko rozkładajac jej nóżki, ażeby mógł pomiędzy nimi klęknąć.
- To mój pierwszy raz tak - powiedział. Trzymajac w dłoni penis zbliżył go do niej, po czym nacisnął. Tuż ponad tym był tylny otworek jej pupy, zaś poniżej wejście do wilgotnej, cudownej pochwy. Wszedł tym razem szybciej. Właściwie miał nadzieję, że Amanda polubi taką pozycję.
Brytyjka czuła się nieco dziwnie. Twarz wtulona w poduszkę i to że nie mogła zobaczyć kochanka nieco ją niepokoiło. Do tego pozycja nieco przypominała jej spółkujące konie lub psy,a jednak… Tomasso sięgnął bardzo głęboko, sprawiając, że aż jęknęła. Do tego te biodra, które uderzyły o jej pośladki. Było w tym wszystkim coś hipnotyzującego.
- Mój.. też… - wydukała i objęła mocno poduszkę.
- Ach! - ciała zbliżyły się do siebie sięgając samej głębi. Dłonie mężczyzny oparły się na jej biodrach sterując prędkością, pomagając łapać rytm. Kochali się w pozycji, cóż, na podobieństwo zwierząt, ale wszak wspaniałej także dla ludzi. Był głęboko. Mocno jeszcze przyciągnął jej bioderka, jakby jeszcze próbując nasunąć dziewczynę na wbijający się w jej kobiecość penis. Później leciutko popuszczał odsuwając się nieco na tyle, żeby prawie wyjść. Pomiędzy jej rozchylonymi płatkami, które szczelnie otaczały męskość, poruszał się coraz szybciej. Przód, tył, przód tył. Prawie wychodził oraz wbijał się jak najmocniej. Nawet chyba bezwiednie zaczął gładzić jej tylny otworek kciukiem. Tylko gładzić. Jego dłonie rozczapierzonymi palcami ułożyły się na pupie Amandy i kciuki były po prostu blisko tego miejsca.


Poruszał się, czuł oraz spoglądał na jej ciało, całkowicie bezbronne, uległe, pozwalające dominować wbijajacemu się mężczyźnie. Musiała mu się oddać całkiem, musiała zaufać, że chce dla niej wszystkiego jak najwspanialej. Była cudownie kobieca, tak inna od jego prostego ciała, tak wspaniale zaokrąglona, tak mocno pociągająca.
Amanda pojękiwała coraz głośniej. Czemu taki akt był tak przyjemny? Chciała go zobaczyć, widzieć jaką robi minę. Może lustro… duże… ta wizja i ruchy kochanka sprawiły, że doszła szybko z głośnym okrzykiem. Ale on jeszcze nie. Jak to bywało, dla mężczyzny każdy akt był nieco dłuższy, wraz z każdym wytryskiem każdy następny potrzebował nieco dłuższej chwili, nieco dłuższego seksu. Ona doszła, ale Tomasso jeszcze nie. Ruszał się w niej jednak coraz szybciej czując, że zaraz to będzie ….
- Ach! - jęknął wreszcie dokładnie w momencie strzału, który posłał spermę w jej głębiny. Jeszcze chwilę się ruszał, jeszcze parę nieco słabszych pocisków opuściło maleńką dziurkę na szczycie jego żołądzi. Aż wreszcie powoli zatrzymał się czując, że jest po prostu wręcz pijany rozkoszną przyjemnością.


- Amanda … to było … ach … to było … było super - wreszcie zdołał powiedzieć klęcząc ciągle za nią. Pochylił się mocno całując jej plecki. - Nie wiedziałem, że ta pozycja jest taka, taka podniecająca.
- To było… niepokojąco przyjemne tylko… - Brytyjka zawahała się. Czy powinna? Niby miała mu mówić o swoich fantazjach. - Czy miałbyś coś przeciwko zakupieniu lustra? - Obejrzała się ponad ramieniem na swojego kochanka. Jej twarz była cała zarumieniona. - Chciałabym cię widzieć.
Przez chwilę myślał, iż po prostu chciała móc się przygotowywać rano w pokoju. Potem nagle odpowiedzieć, że przecież go widzi, potem nagle zrozumiał. Jego dziewczyny może była wstydliwą kobietką, ale skrywała wewnątrz pokłady pragnień, które rozbudzone mogły doprowadzić ją bardzo daleko. Ją? Właściwie ich! Bowiem nie wyobrażał sobie kogoś innego przy sobie.
- Lustro … bardzo chętnie, świetny pomysł, ale masz jakiś pomysł, jak duże, gdzie je powiesić? - zawahał się. - Właściwie może na ścianie - wskazał jedną na boku łóżka po prawej stronie. - Albo dalej nad głową, znaczy słyszałem, że niektórzy umieszczają na suficie … Lustro hm, może zrobimy sobie z lustra noworoczny prezent, co ty na to. Jutro sklepy są jeszcze otwarte. Możemy się udać oraz coś wybrać przed odwiedzaniem palazzo.
- Chyba… najwygodniej by było gdyby było na ścianie… - Amanda lekko speszyła się i odwróciła głowę by ułożyć ją na poduszce. - Duże… marzy mi się jakiś antyk… chętnie wybiorę je z tobą.
- Nooo tooo akurat z antykami nie ma w Wenecji problemów. Wiesz, sklepów jest właściwie bardzo dużo. Problemem tylko są no wiesz, ceny. Przepraszam, ale takie lustra są bardzo drogie choć niekiedy można trafić na okazje. Hm, jeśli przejdziemy kilka sklepów może się taka trafi - noooo cóż, antyki potrafiły kosztować bardzo dużo, on zaś nie był aż tak zamożny.Jednak czasami można było dostać coś ciekawego, jeśli ktoś chciał szybko się pozbyć starocia. - Znam kilka sensownych sklepów, gdzie nie oszukują, ale starają się pomóc, oraz nie zdzierają, znaczy ze swoich - dodał szczerze.
- Chciałabym coś pasującego do łoża na dole… - Amanda mówiła cicho, widać było że wstydzi się mówienia o swoich fantazjach. - … do naszej sypialni.
- Do naszej sypialni … - powtórzył - do naszej sypialni … masz rację, kochanie, do naszej sypialni przyda się najwspanialsze lustro świata - ucieszył się. Masz świetny pomysł - naprawdę tak myślał, wszak takie zwierciadło można wykorzystać na różne sposoby. - Pomyślimy, jak je najlepiej wykorzystać - powoli opadł na łóżko układając się obok leżącej jeszcze w pozycji na pieska dziewczyny. Jego męskość już była tak mała, że nie mogła się wewnątrz jej jamki utrzymać. - Hmmmm, przytulmy się - mrucząco zaproponował Amandzie.
Brytyjka szybko wtuliła się w niego chowając swoją twarz. Powiedziała mu, że chcesz nim mieszkać gdy poznali się zaledwie wczoraj. Spanikowana przytuliła go mocniej.
- Powiedz… jeśli moje fantazje są dziwne, dobrze? - wyszeptała rozpalonym oddechem wprost w jego skórę.
- Dobrze - odpowiedział poważnie na jej obawę. - Ale słyszałem, że w uprawianiu miłości nie ma nic dziwnego, jeśli coś pasuje obydwu partnerom. Wiesz, nie używałem nigdy, ale słyszałem, że są naprawdę rozmaite dziwne rzeczy, takie przedmioty jakieś, podczas miłości. Lustro stanowi chyba najmniejszą spośród fantazji no a ponadto wiesz, ja też miałbym ochotę czasem na nie zerknąć, aby widzieć ciebie z drugiej strony - przytulił ją mocno.
Amanda przytaknęła ruchem głowy. Poczuła się nagle dziwnie bezpieczna. Może to dzięki temu, że pamiętała jak Tomasso używa bata? Pamiętała dotyk delikatnej skóry nietypowej broni, jej trzask, to jak uderzała o cele. Zadrżała delikatnie wyobrażając sobie jak ta skóra delikatnie smaga jej własną. Czemu czuła, że Tomasso nie zrobiłby jej krzywdy? Czemu mu ufała?
- Dziękuję. - Przymknęła oczy. Powinna uspokoić tą swoją pokręconą głowę.

Przez szybę usłyszeli uderzenia kościelnego dzwonu. Pięć głośnych uderzeń, które rozchodziły się na całe Stare Miasto w Wenecji. Właściwie nie było późno, baaaa powiedziećby można, nawet było już wcześnie. Ranek. Niektórzy już wstawali taką porą do pracy, zaś tacy powiedzmy piekarze nawet wcześniej, aby przygotować pieczywo, które musi trafić na szóstą do sklepów. Ta noc, najpierw spotkanie, potem pizza, potem wyścigi, potem ucieczka, potem magia … pocałunki pod mostem oraz szaleńcza miłość, której ciągle nie mieli dość. Choć chyba poczuł trochę zmęczenie. Organizm mężczyzny działał znakomicie pod względem potrzeb seksualnych, ale jednak chyba zaczął domagać się jakiego takiego poszanowania. Ziewnął rozdzierająco. Fantastyka nie wymyśliłaby, jak bardzo mu teraz było dobrze oraz tak naturalnie przy tej właśnie kobiecie. Wspólnie byli i co więcej planowali dalej wspólnie … obydwoje wspólnie … Kolejne szerokie ziewnięcie przerwało mu rozmyślanie.
- Kocham cię, wiesz - powiedział cicho tuląc ją. Nawet nie wiedział, czy nie śpi, bowiem powieki miała spuszczone, ale powiedział, co naprawdę czuł oraz naprawdę właśnie zrozumiał. Jakikolwiek kopnięty braciszek tego nie zmieni. Ponownie mocniej ziewnął. - Amando, ja spróbuję się chwilkę przespać, może się uda - wcale nie był tego taki pewny oraz nie był pewny, czy dziewczyna słyszy go, czy może także usnęła. Ostatecznie nie byłoby to niczym dziwnym po wszystkich szaleństwa tej nocy pięknej. Seks jest piękny, ale bywa jednocześnie mocno wyczerpujący.
Amanda słysząc dzwony zdała sobie sprawę, że za trzy godziny zadzwoni jej budzik. Wtulona w mężczyznę poddała się zmęczeniu i usnęła. Wydawało się jej, że słyszy jakieś słowa… miłe słowa. Ciepłe… ale ich nie rozumiała. On usnął także szybko, zaś przed snem krótko majaczyły mu się jeszcze ich niedawne wyczyny.

30 grudnia

Sobota, 30 grudnia, dzień który przywitał Amandę zapachem. Tak, dokładnie zapachem śniadania. Mogła to czuć przez otwarte drzwi, zaś z kuchni oprócz zapachów dochodziły głosy krzątającego się Tomasso, który cicho podśpiewywał “O sole mio” wyczerpując tym samym znaczną część swojego warsztatu operowego. Kawa, jajecznica, hm, czuła te zapachy. Widocznie Włoch obudził się nieco wcześniej oraz postanowił przygotować śniadaniową niespodziankę.
Brytyjka usiadła na łóżku a kołdra zsunęła się odkrywając jej nagie ciało. Wspomnienia poprzedniej nocy powróciły wywołując na jej twarzy rumieniec. Kochali się z Tomasso… i to tyle razy… Powoli wstała z łóżka czując, że jest delikatnie obolała tam na dole. Jej szlafrok podczas wczorajszych chwil namiętności pozostał w kuchni, więc zgarnęła jakąś koszulę włocha i zapinając ją na kilka guzików ruszyła w stronę źródła zapachów. Dosłownie niemal zderzając się z Tomasso, który na tacy. Carramba, to była srebrna taca mająca z 500 lat. tyle potrafiła wydedukować, albo też genialna podróba. Otóż na tej tacy stał talerz z jajecznicą, kawa, mleczko jeśli chciała oraz herbata w drugim kubeczku. Widocznie Włoch uznał, że Brytyjka może preferować poranną herbatkę. Ciepłemu fragmentowi posiłku towarzyszyła bułeczka, trochę musli oraz mleka. Włoch nie wiedział, że jego dziewczyna się już obudziła, prawie że nie wpadli na siebie, zaś tylko jakimś ekwilibrystycznym popisom udało się utrzymać tacę.
- Caro mia - spojrzenie błysnęło mu na jej widok, kiedy wreszcie stanął prosto. - Akurat zbliża się pora wstawania, a jak wstawanie, to dobrze rozpocząć je pocałunkiem - co natychmiast zrealizował - oraz śniadaniem. Co ty na to? - mężczyzna ubrany był w długi ręcznik otaczający biodra oraz dosyć śmieszne bambosze.
Amanda oddała pocałunek uśmiechając się. Poczuła się nagle… dziwnie domowo.
- Z przyjemnością skosztuję tych cudownie pachnących pyszności. - Uśmiechnęła się do mężczyzny i wróciła się do łóżka. On zaś poszedł za nią niosąc tacę.
- Ostrożnie, jest gorące, znaczy herbata - ułożył na pościeli przed nią, kiedy usiadła na łóżku. - Śniadanie do łóżka - zakomenderował - dla mojej ukochanej dziewczyny. Niestety nie ma wiele, ale Włochy to kraj ciepły. Owoce pojawią się już na wiosnę. Prawdziwe owoce, nie szklarniowe.
Także sam delikatnie usiadł obok niej, co by nie zaburzyć równowagi.
- Smacznego - uśmiechnął się, zaś Amanda mogła dostrzec, że jest już po porannej kąpieli. Widocznie wstał minimum pół godziny temu, nawet zakładając szybki prysznic.
- Nie chciałeś dłużej pospać? - brytyjka sięgnęła po kawę i upiła łyk. - Pyszne.
- Jakoś obudziłem się i już nie mogłem - przyznał poprawiając nieco tacę,która trochę zsunęła się na bok.

[MEDIA]https://www.anticstore.com/DocBD/commerce/antiquaire/romano-ischia-%7C-galleria-darte-e-antiquariato-653/objet/59011/AnticStore-Large-Ref-59011_05.jpg[/MEDIA]

Trudno było mu się przyznać, iż przez noc miał takie dzikie sny, że co cnotliwsze panienki pewnie omdlałyby na samo słuchanie owych gimnastyk. Zmęczył się snem.
- Rozumiem. - Amanda trzymała filiżankę obiema dłońmi i zaciągała się jej aromatem. Wyglądała uroczo przycupnięta na wygniecionej igraszkami pościeli, w jego niedopiętej koszuli. - Wspaniały poranek. - Wyszeptała.
- Wspaniały - potwierdził spoglądając na nią. - Czy mogę powiedzieć, że wyglądasz po prostu ślicznie? - odezwał się wesoło. Faktycznie na jego obliczu nie widać było niewyspania. - Odpoczęłaś trochkę, udało się choć chwilkę przespać?
- Tak. Spało mi się bardzo dobrze. - Amanda przyjrzała się ciału Tomasso, na dłużej zatrzymując wzrok na ręczniku. - Ty wyglądasz bardzo pociągająco.
- Kochanie, jeszcze jedna taka uwaga i wiesz co się stanie, mrrr, spędzimy wtedy tu więcej czasu tego ranka - przysunął się do niej i nic sobie nie robiąc z tego, że dziewczyna je, zaczął języczkiem pieścić jej uszko, leciutko jednocześnie podszczypując ustami. Chwytał końcóweczkę jej uszka oraz leciutko pociągał. - Cieszę się, że śniadanie smakuje - wyszeptał prosto do miejsca, które było teraz bliziutko jego twarzy.
Amanda zadrżała i ostrożnie odłożyła sztućce. Zobaczył jak jej piersi napięły się a pod jego koszulą zarysowały się dwa odstające punkty.
- Tomasso… pobrudzę pościel. - Wyszeptała i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Jeśli odłożymy tacę na bok … - faktycznie wziął tacę, na którą dziewczyna położyła sztućce, obok na stolik, całkiem zwyczajny, nie pasujący do dawnego łoża. - Kocham cię - powtórzył słowa, które wyrzekł przedtem. - Kocham bardzo. I chcę się teraz kochać … jeśli … nie ma jeśli … jeśli ty także chcesz … - spoglądał na nią intensywnie siedząc na łóżku na boku. Jego oddech gwałtownie przyspieszył zaś na ręczniku, cóż, ręcznik zaczął się nieco uwypuklać.
Amanda zarumieniła się. Jednak to się jej nie śniło.
- Ja… ja chyba… - Opuściła wzrok i chwyciła koszulę, przez co ta bardziej opięła się na jej piersiach. - Ja ciebie też.
Mężczyzna drgnął. Przez chwilę maleńką jakby nic się nie działo, ale nagle poczuła znajomy pocałunek na swoim uszku. Tyle, że doszła jeszcze do niego lewa ręka, która dotknęła przez materiał koszuli jej piersi. Lekko muskając tam, gdzie pojawił się mały, ale widoczny pagórek.
Jego dłoń powoli objęła ową kobiecą słodycz niczym biustonosz lekko unosząc, a potem zaczęła nieco ugniatać lekko przesuwając się, podrażniając raz po raz nabrzmiała malinkę.
- Tomasso… - Amanda odezwała się rozpalonym głosem i sięgnęła do ręcznika mężczyzny. Ostrożnie pogładziła jego wypukłość.
- Ach - zareagował, zaś owa wypukłość pod jej dłonią natychmiast podskoczyła. Zaś jego dłoń odruchowo ścisnęła jej cycuszek nieco mocniej wyrywając z ust kobiety głośne jęknięcie. - To było … - zaskakujące, wspaniałe, podniecające? Wszystko! - Zdejmiesz ręcznik? - ni to spytał, ni poprosił, albo raczej i spytał i poprosił jednocześnie.
Amanda drżącą już dłonią sięgnęła do kawałka materiału i go zdjęła z zaciekawieniem patrząc co znajdzie pod spodem. No cóż, mogła się domyślić. Coś, co było w niej kilka razy, co trzymała już w dłoni, ale co pierwszy raz widziała w świetle dziennym. Wyprostowana męskość wręcz drapieżnie wysuwała się do przodu. Czerwona barwa główki była jeszcze intensywniejsza niźli przedtem, zaś żyłki na wierzchu męskości jeszcze bardziej sine. Kropelka białoprzezroczystej cieczy właśnie wypłynęła z niewielkiego otworka na szczycie owej czerwieni.
- Amando, czy … czy chcesz się kochać, czy chce wybrać jakąś, no wiesz, coś co ci najbardziej … - spytał drżącym leciutko głosem, ale widać było, że po prostu jej pragnie. Jego męskość drżała, zaś dłoń odwiedziła właśnie drugą pierś mocno pobudzając ją.
Brytyjka jęknęła cicho. Nadal… nadal wstydziła się by mu powiedzieć.
- Chcę… - Szepnęła. Odchyliła się do tyłu na łóżku, opadając na poduszki i rozchyliła swoje nogi. Tomasso dostrzegł pod swoją koszulą jej wilgotny kwiat. Amanda chwyciła dłońmi swoje uda i uniosła je tym gestem zapraszając kochanka. Absolutnie odważna. Wstydliwa, ale błyskawicznie ucząca się okazywać namiętność. Leżała pokazując mu swoje najintymniejsze miejsce. Straszliwie seksownie oraz to było rzeczywiście bardzo podniecająco. Weź mnie, kochaj mnie, posiądź mnie! Kochał ją i pożądał.
- Amando, to … to jest piękne - wyszeptał tylko podchodząc na kolanach pod jej szpareczkę. Przyklęknął chcąc ująć nóżki dziewczyny, bardzo zgrabne oraz smukłe. Powstrzymał się jednak. Tak ona pragnęła, a on chciał zrobić to wedle jej pragnień. Oddawała mu się. Widać było, że chciała, zaś on chciał ją posiąść. Ręką ustawił odpowiednio swoją męskość tak,iż dotykała jej lilijki, dokładnie odpowiedniego miejsca, wejścia do tajemniczego sezamu seksualnych bogactw. Drugą leciutko przytrzymał jej napięte bioderka. - Kocham cię oraz pragnę - słowa powiedziane bardzo poważnie, lecz jednocześnie pełne drżącej namiętności, której nie skrywał. Były wypowiedziane równocześnie z pchnięciem, które wbiło się w jej kwiatuszek. Przez mikrosekunde płateczki kryjące nieco jej pochwę, jakby chciały zatrzymać wbijający się oręż, ale też poddały się, opinając go tylko mocnym uściskiem.

Wspaniałe, po prostu wspaniałe, jak cudownie był zbudowany świat. Kobieta i mężczyzna, wzajemne dopełnienia. Oraz fastynacja. Niby budowa ciała mogła być obejrzana zarówno na lekcjach biologii, jak na tysiącach filmów erotycznych, gdzie pokazywano wszystko na wszystkie istniejące sposoby. Niby wszyscy wiedzieli o wszystkich totalnie wszystko, jednak jednak kobieta stanowiła dla mężczyzny zawsze zagadkę, tajemnicę oraz pragnienie. Jej ciało, szczególnie te najintymniejsze fragmenty były dla mężczyzny czymś, niczym Eureka dla Archimedesa. Znalazłem, odkryłem coś absolutnie niezwykłego krzyknął antyczny Syrakuzyjczyk. Wenecjanin mógłby mógłby powiedzieć teraz dokładnie to samo. Odkrywał ją, odkrywał coś cennego, wspaniałego oraz wyjątkowego. Odkrywał wspólną rozkosz oraz radość przebywania z kobietą, która kochał oraz pożądał. Odkrywał jej intymność. Było to dla niego gigantyczne odkrycie. Obrys twarzy, kształt ust, delikatność intymnych warg, falowanie piersi skrytych pod materiałem koszuli przy każdym pchnięciu.
- Kocham cię - powtórzył oraz przyspieszył ruchy już bez żadnej filozofii po prostu ciesząc się swoją wspaniałą dziewczyną. Uśmiechał się, uśmiechał i oddychał coraz szybciej. - Kocham cię Amando i kocham się z tobą kochać.
Widział jak rumieniec na twarzy kochanki rozlewa się coraz dalej. Amanda nie rozumiała jak można tak szczerze.. Tak ciepło wyznawać uczucie przy tak krótkiej znajomości. Chciała mu odpowiedzieć tym samym ale bała się, że nie zabrzmi to tak szczero. Wpatrywała się w niego z zachwytem. Chciała mu coś dać.. Cokolwiek. Wynagrodzić swoją opieszałość w wyznawaniu uczuć. Czy.. czy wspominał że podobają mu się jej piersi? Drżącymi dłońmi sięgnęła do guzików koszuli.
- P… pragnę ciebie Tomasso. - Rozpięła pierwszy guzik odsłaniając nieco ciała, a potem kolejny. Po chwili mężczyzna mógł obejrzeć jej, falujące przy każdym uderzeniu, piersi w pełnej krasie.
- Jesteś piękna - wyszeptał, albo raczej wydyszał. Patrzy na twarz kochanki oraz na jej biust. Poły koszuli opadły z niego na bok okzując cudne wzgórki kobiecości. Drżące, poruszające się wedle rytmu zespolonych ciał.
Łączyli się ze sobą. Amanda potrzebowałaby jeszcze lustra na suficie, aby zobaczyć to, co on. Mogłaby śledzić każdy moment, jak jej ciało rozstępowało się przed jego orężem, jak jej intymne płateczki pęczniały poruszając się podczas jego pchnięć, jak opinały męskość, przesuwały się po niej.
Obłęd istny. Nie minęło wszak jeszcze 4 godziny, kiedy szaleli nocą na łózku kochając się do totalnego szaleństwa. Obudzili się, było rano i co robili? Dokładnie to samo z niezmniejszoną energią oraz chęcią. Kochał ją oraz pragnął niczym wariat, zaś każdy kolejny raz tylko jeszcze bardziej zwiększał płynące uczucia oraz seksualne chęci.
- A ... man ... do ... - głęboko, głośno westchnął czując nadchodzącą rozkosz. Uwielbiał właśnie ten moment, nawet nie samego szczytu, ale jego zapowiedź. Kiedy energetyczne impulsy seksu gnały po jego ciele powodując coraz mocniejsze doznania. Biodra jeszcze przyspieszyły. - Amandooo ... - wystrzał uderzył we wnętrze jej ciała chyba najmocniej. Męskość Tomaso drgała wewnątrz niej wyrzucajac kolejne ładunki. - Ach tak, tak, tak - każdemu tak towarzyszyło gwałtowniejsze pchnięcie. Spojrzenie mężczyzny ograniczało się tylko do niej, poza tym nic. Tylko ona oraz on spojeni wspólną więzią.
Orgazm przepełniający go niemal powalił swoją intensywnością. Całe ciało drżało, usta nerwowo niemal łapały powietrze, jego samego zaś przechodziły kolejne cudowne impulsy przyjemności. Przyjemności dostarczonej przez nią, jak nigdy nikt nie uczynił tego przedtem. Amanda doszła czując jak kochanek ją wypełnia. Znów to ciepło rozlewające się po jej wnętrzu, to cudowne uczucie spełnienia i nie dająca się pominąć obecność. Jęknęła głośno, a jej ciało wygięło się w łuk eksponując wszystkie swoje walory: zaróżowioną skórę, napięte, jędrne piersi.


- Tomasso. - Wyszeptała dopiero gdy udało się jej złapać oddech i tylko tyle. Jej głowa znajdowała się w jakimś innym świecie uniemożliwiając jakiekolwiek skupienie.
Przez dobrą chwilę znajdowali się w identycznej sytuacji. Otoczeni chmurką ekstatycznej przyjemności, która przemieniała się powoli we wspaniałe spełnienie.
- Amando ... - Włoch po chwili padł na łóżku obok dziewczyny. - Niesamowite, po prostu oszalałem, ale to najwspanialsze szaleństwo, jakie kiedykolwiek mnie spotkało. - Leżąc obok niej na wznak ujął jej dłoń. Hm, o której musisz być u profesora? - spytał kobietę.
Brytyjka zerknęła na swój telefon.
- … Jakieś pół godziny temu. - Westchnęła ciężko. - Nie… nie chcę wychodzić, ale Rosso mi nie daruje.
- Uffff, poczuwam się do winy - przyznał, ale nie słychać było skruchy, raczej wypełnienie pełną uczucia przyjemnością. - Dobrze, Amando - zdecydował się proponując - to biegiem może przygotuj się i pędź do profesora. Ja tutaj też trochę ogarnę i ruszam. Długo będziesz u niego? Bowiem po tym moglibyśmy pójść przenieść twoje rzeczy tutaj oraz po antykwariatach jeszcze przed odwiedzinami palazzo, które planowane 16.00 - ustalał plan.
Amanda podniosła się z łóżka i zamarła.
- Myślisz.. Że moje rzeczy wyschły? - Spojrzała na niego pytająco, a on niestety znał odpowiedź. Nie wyschły. Ostatnio padało i w palazzo czuć było wilgoć i chłód.
- Hm, chyba nie ma sensu biegać oraz pożyczać. Koszule możesz ubrać moją, kurtkę także mam taką ogólną. Pasuje także na dziewczynę. Przebiegnięcie do twojego hotelu to 20 minut, taksówką wodną chwile krócej - zastanawiał się. Mogę ci jeszcze zapewnić, przecież wiesz, co tylko chcesz ... chociaż mam pomysł. Możemy przeszukać kilka szaf, tam są czyste ubrania, ale nie używane od dawna moje mamy. Może coś będzie pasować oraz będzie zapach jakoś przyzwoity?
- Spróbujmy. - Amanda uśmiechnęła się. - Chętnie pożyczę koszulę i kurtkę ale czułabym się nieswojo idąc naga od pasa w dół na bosaka.
Rzeczywiście, doskonale pojmował ową niechęć do pokazywanie się pół nago. Oczywiście dodając drobiazg pod postacią temperatury typu 5 stopni Celsjusza. Bowiem jakby nie było, troszeczkę mało.
 
Aiko jest offline  
Stary 17-09-2018, 14:26   #14
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Szafy stały na tym samym piętrze w dwóch osobnych pokojach. Pokrytych dosyć kurzem, ale widać było, iż niekiedy są sprzątane.
- Gospodyni czasami robi tutaj jaki taki porządek - wyjaśnił wskazując na szafy. - Oczywiście nie wewnątrz, ale przeciera kurze.
Były wszystkie co do jednej bardzo stare, najmłodsza pewnie miała ponad sto, może sto pięćdziesiąt lat oraz oczywiście wszystkie wymagały odnowienia prezentując się obecnie po prostu kiepsko. Jednak podczas swoich najlepszych lat prezentowały się ładnie. Brytyjka oceniała je na XVIII wiek, poza tą jedną, trochę młodszą. Wszystkie były ładnie zdobione ora przeważnie wykonane z ładnego orzecha.
- Matka wyjeżdżając zostawiła tutaj właściwie całą swoją garderobę. Wszystko. Oceniła bowiem, iż nie ma sensu targać cokolwiek do Ameryki. Jaaa wiesz ... nie znam się na kobiecych strojach, mogę pomóc, ale musiałabyś mi mówić, czego szukać. Ubrania są ułożone, matka jest porządnicką skrupulantką - dodał ponadto otwierając wszystkie sześć sympatycznych szaf. Faktycznie, wewnątrz wszystkie ubrania były ładnie ułożone oraz odpowiednio posegregowane.
Ubrania były w dobrym stanie i część nawet pasowałaby do tego co było obecnie modne. Problem był jedynie z tym, że Amanda była wyższa od matki Tomasso i miała typową figurę w kształcie klepsydry. Szybko okazało się, że będzie musiała poradzić sobie w sukience, lekko przykrótki rajstopach i lekko ciasnych butach. Za to piękny dwurzędowy płaszcz okazał.się być idealny… no może byłoby lepiej jakby go poluzować w okolicy piersi. Pomógł brak stanika i tylko jedna warstwa ubrań.
- Pięknie ci - powiedział, choć momentami owa kompozycja ubrań wydawała się nieco dziwna.
- Jest cudownie. - Uśmiechnęła się do swojego kochanka. - To… zjemy razem obiad?
- Bardzo chciałbym - powiedział - jednak kiedy ... wiesz kochanie, kiedy wypuści cię profesor Russo. Musimy jeszcze przenieść twoje rzeczy - oczywiście istotne, żeby miała się jak ubrać. - Jeśli zaś nie wyrobimy się z przejściem po antykwariatach, możemy to zrobić później kiedykolwiek. Umówmy się tak: teraz odprowadzę cię do profesora oraz zerknę to tu to tam po antykwariatach, podzwonię, czy mają większe, historyczne zwierciadła. Jednocześnie czekam na twój telefon, że jesteś już po wspomnianym spotkaniu. Wtedy umawiamy się co do szczegółów obiadowych oraz decydujemy, co nam się uda zrobić. Kocham cię - zmienił na chwilę temat. - Cudowna moja, co ty na taki plan? - spytał kobietę.
- Brzmi dobrze. - Amanda uśmiechnęła się. - Chwilkę na pewno tam posiedzę… godzinę max dwie. Musimy ustalić program moich wykładów. Ale po tym jestem cała twoja.
- Wobec tego mamy już podjętą decyzję - ucieszył się Tomasso. - Dokończmy jeszcze jedzonko, może kawa ...

Jakiś czas potem ruszyli. Dzień był słoneczny, lecz dosyć chłodny. Jednak oczywiście lepsze to od deszczu, który na parę niedawnych dni opanował Wenecję. Było stosunkowo rano, turyści jeszcze spali o takich porach po nocnych imprezach, przeto nie było tłoczno. Przechodząc Amanda widziała, iż Tomasso wymieniał uprzejmości, musiał mieć całkiem sporą grupę znajomych. Nie było jednak gospodyni. Kiedy wychodzili nie słychać było codziennego hałasu sprzątania. Weekendy pani Polenta craciatelli miała bowiem wolne. Jednak już na ulicach widać było, iż bongiornował do wielu sklepikarzy oraz spacerowiczów. Amanda zaprowadziłą ich najpierw do hotelu gdzie odprowadzani zaciekawionym spojrzeniem recepcjonistki, dostali się do pokoju Brytyjki. Pierwsze co rzuciło się Włochowi w oczy to to, że SInclair się nie rozpakowała. Rzeczy leżały ułożone starannie w walizkach. Rzeczy których używała były wyprane i złożone przy wejściu i jakby gotowe by znów włożyć je do walizki. Zupełnie jakby kobieta w każdej chwili gotowa była opuścić hotel. Czyżby to przez brata?


Pokój okazał się być apartamentem złożonym z salonu z aneksem kuchennym, łazienki i sypialni. Już w progu Amanda zaczęła zdejmować z siebie pożyczone ubrania i złożyła je starannie i odłożyła do kosza przeznaczonego na branie. Zupełnie naga uśmiechnęła się do Tomasso i zabrała za wybieranie czystych ubrań z walizek.
- To zajmie tylko sekundkę.
- Ależ oczywiście - no nic dziwnego, że chciała się przebrać. Wszak każdy chyba najlepiej czuje się w swoim stroju, dopasowanym do wymiarów oraz oczywiście gustu. Ale nie dało się zaprzeczyć, iż podobała mu się owa nagość dziewczyny. Gdyby nie potrzeba spotkania … gdzie i tak się spóźniła, to przypuszczalnie nie skończyłoby się tylko na oglądaniu, oj nie. Czuł bowiem, jak napięcie niektórych części jego ciała gwałtownie rośnie, zaś języczek zaczął odruchowo oblizywać wargi.
- Kochanie - powiedział wreszcie - jeszcze chwila, a profesorek się nie doczeka. Kusisz moja droga, kusisz mocno.
Amanda obejrzała się na niego lekko zaskoczona, odkładając na łóżko komplet czerwonej bielizny. GDy dotarło do niej o co mu chodzi zarumieniła się delikatnie.
- Wiesz… przyznaję, ze zawsze chciałam skorzystać z tego łóżka inaczej niż śpiąc. - Wyjęła z innej walizki ciepłą sukienkę w odcieniu ciemnej czerwieni. - Może… - Widać było że się waha. - ubiorę się w łazience?
- Chyba jednak, że profesor wytrzyma jeszcze chwilkę, jak uważasz? - widać było, że ma na nią wielką ochotę. Skrzące spojrzenie, pokryte leciutka wilgocią usta oraz niewielka wypukłość na jeansach dowodziły pragnienia seksu. Wreszcie podszedł do niej, nie mogąc już wytrzymać. Odłożył sukienkę na bok, którą trzymała, oraz zaczął intensywnie, namiętnie całować.
- I… tak.. Wysłałam.. Mu sms’a. - Amanda próbowała przekazać mu jakąś informację ale jej ciało stanowczo wolało się skupić na pocałunkach. Przywarła do mężczyzny nagim ciałem.

Zawsze chciała wykorzystać to łóżko do czegoś innego niż zwyczajne spanie. Włoch pragnął zaś spełnić pragnienie dziewczyny. Tulili się, ona przywarła do niego, on zaś ją objął sunąc dłońmi po jej nagich plecach. Nagle poczuła jego dłonie spływające na jej pośladki, ujmujące je, zaciskające się na nich oraz jeszcze bardziej przyciągające. Usta zaś Tomasso wpiły się mocniej w jej słodkie wargi.
- Amando ... - cichy głos mężczyzny dotarł do jej ucha, kiedy już była prowadzona te parę kroczków w stronę łóżka.

Usiedli obok siebie na brzegu łóżka całując się. Ich usta nie odrywały się od siebie, podczas kiedy jego prawa dłoń obejmowała pieszcząc jej słodki cycuszek. Amanda z pewnością siebie, na którą nie pozwoliłaby sobie jeszcze poprzedniego wieczoru sięgnęła do jego spodni i drżącymi palcami zaczęła je rozpinać. Włoch widział jej nagie ciało oświetlone sączącym się przez, wypełniający okno, witraż światłem. Na jej gładkiej skórze i jasnych włosach tańczył liczne kolory. Oderwała się na chwilkę by na niego spojrzeć.
- Jak… masz ochotę mnie wziąć?
- Mrrr - wymruczał namiętnie - zobaczysz kochanie. Jego usta zaczęły spływać z jej warg niżej, zaś sam Włoch przeniósł się z łóżka na podłogę. W rezultacie ona siedziała na skraju hotelowego łóżka. Tymczasem Tomasso klęczał pomiędzy jej nogami dobierając się do jej kwiatu swoimi ustami. Dopiero później planował unieść jej nóżki oraz kochać ją stojąc przy leżance, podczas gdy ona leżałaby na wznak na niej.
- Jesteś cudownie smaczna - wyszeptał, kiedy jego usta dotknęły jej kwiatu oraz zaczerpnęły kobiecego nektaru.
Amanda jęknęła równie zaskoczona co poprzedniej nocy. Jakoś świadomość tego, że ktoś dotyka jej intymnych miejsc ustami wywoływała w niej dziwny dreszcz. Z rozchylonymi szeroko nogami wpatrywała się w poruszającą się nieznacznie poruszającej się czarnej czuprynie. Czuła mokry język na swym kwiecie i nagle dotarło do niej, że bardzo lubi to uczucie.
- To cudowne… - Szepnęła cicho pomiędzy jęknięciami które wyciągał z niej Włoch.
Słowa dziewczyny przynosiły dumę prawdziwemu mężczyźnie. Właściwie przeto nie ma co się dziwić, że Włoch poczuł się bardzo mile połechtany pod względem swojego męskiego ego. Jeszcze wzmocnił wysiłki, jeszcze szybciej jego języczek spacerował wewnątrz jej wąwozika, szczególnie skupiając się na najwrażliwszych punktach, które zaczynał powoli poznawać. Jednocześnie pieszcząc zdejmował ubrania.
Uniósł twarz powstając i podnosząc nogi Brytyjki. Dziewczyna leżała teraz plecami na łóżka, mężczyzna zaś stał na ziemi w odpowiednim miejscu.
- Amando ...
Męskość Tomaso chwiała się chwilkę przy jej nasączonym śliną oraz soczkami kwiatku. Był rozwinięty, mokry oraz obłędnie różowy. Wyginał mocno jej nóżki do góry oraz jeszcze dalej ustawiając kobietę tak, by ich zetknięcie było jak najłatwiejsze oraz najgłębsze.
- Amando - dotknął męskością jej płateczków - kocham cię - powoli, lecz jednocześnie energicznie pchnął do boju swojego rycerza tak, by dotarł do samego końca tajemniczej jaskini kobiecości. Aż jęknął, kiedy ciała połączyły się, zaś jego penisa objęły mocno ścianki jej pochwy. Były ciasne, ale też elastyczne oraz przesiąknięte wilgocią, idealne całkowicie, wspaniale kobiece.
Amanda która całkowcie oddała się cudownym doznaniom jakie zapewniał jej język kochanka, nawet nie zorientowała się, że nagle jej plecy dotknęły miękkiego łóżka. Za to obecność mężczyzny w swoim wnętrzu poczuła mocno i szybko wyrwało ją tą z rozmarzenia jakiemu się poddała. Jęknęła głośno, czując jak jej ciało zacisnęło się na męskości Włocha.
- Tomasso. - W jej głosie pojawiło się zaskoczenie pomieszane z rozkoszą.
- Amando ... - poprzez pokój rozległ się cichy, pomieszany z głębokim westchnieniem głos, później zaś dały się słyszeć jedynie odgłosy uprawiania intensywnej miłości. Westchnienia, jęki, chrapliwe oddechy ...

Tomasso poruszał się w niej coraz szybciej, ale nagle zwolnił.
-Amando chciałbym ... chciałbym teraz tak ... - powoli z niej wyszedł, ale potem już wszystko działo się szybko. Uniósł jej bioderka obracając do pozycji na pieska, ale tak iż ona klęczała przy boku, on zaś stał za nią. Nacisnął lekko na barki dziewczyny tak, by obniżyła głowę wypinając jednocześnie pupę. Amanda poczuła się dziwnie ale nie zaprotestowała. Powie mu o tym później.
- Jakaś piękna ... - wyszeptał zdając sobie sprawę, iż będzie lubił taką pozycję.
Cipka była rozchylonym kwiatem, mocno zroszonym. Palisko stojącego za nią mężczyzny wbiło się w nią mocno. Tym razem szybkiej oraz od razu szybko zaczęło się poruszać.
Brytyjka jęknęła głośno. To było dziwne… zbyt dziwne. Nie widziała go… to mógłby być każdy. Przymykając oczy wsłuchiwała się w głos kochanka. Chwyciła się pościeli i zacisnęła na niej piąstki. Każde uderzenie wyduszało z niej odgłosy rozkoszy.

Poruszał się w niej i nic więcej nie docierało, nawet natarczywe pukanie do drzwi. Było gdzieś dalej, podobnie jak inne odgłosy.
- Amando ... - jęknął. - Docho ... - doszedł w niej. Czuł jak jego męskość się spina, jak biodra coraz mocniej uderzają jej pupę, jak gwałtownie przesuwa się w niej wbijając coraz mocniej, wręcz dochodząc samą końcóweczką do tylnej ścianki. - Ach! Tak, Ach! - wyjęczał głośno nawet nie słysząc, iż jakiś głos odzywa się w rytm stukania.
- Signorita Sinclair, mogę posprzątać? Nie ma napisu: "Nie wschodzić" - pokojówka, która sprzątała pokoje mogłaby wejść, ale wyczuła, iż wewnątrz nie rozgrywa się coś zwyczajnego, coś takiego codziennego.
- Nie! - Amanda ni to wyjęczała ni krzyknęła dochodząc. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Po im zaś przyszła gwałtowna fala przyjemności. Podobnie jak przy Tomasso, który wręcz zachwiał się na nogach z uderzenia cudowną energią seksu.


- Signorita, czy wszystko w porządku? - pokojówka nie dawała za wygraną. - Dobrze się pani czuje?
- T..tak. - Amanda z trudem łapała oddech. - Za kwadrans… dobrze?
- Za kwadrans? Dobrze, czy … czy potrzebuje pani czegoś? - pokojówka miała jak najlepsze intencje. Pewnie słyszała rumor oraz jęki upojne kochanków. Pewnie właśnie podpowiadająca wyobraźnia kreśliła jej jakiś szaleńczy scenariusz filmu jamesobondowego. - Na pewno wszystko w porządku? - dopytywała jeszcze pewnie gotowa na to, by własną kartą odkliknąć elektroniczną blokadę oraz wejść do pokoju. Tymczasem właśnie Tomasso dochodził do siebie potrafiąc opanować się na tyle, iż nie grał nerwami pokojówki odzywajac się. Był wręcz oszołomiony przyjemnością wspólnej igraszki, ale wsadził sobie dłoń do ust, aby nie jęczeć. Wyszedł jeszcze z Amandy oraz klapnął przy klęczącej nadal dziewczynie na łóżku. Obdarował jej bok namiętnym pocałunkiem.
- Wszystko… wszystko dobrze. Dziękuję. - Brytyjka opadła bez sił na łóżko. - Niczego nie potrzebuję.
Odpowiedziała jej cisza. Dopiero później doszedł do ich uszu jakby odgłos przetaczania owego wózka pokojówki.
- Kocham cię - powiedział niezbyt głośno do swojej dziewczyny. - Kocham cię Amando - ucałował jej usta - ale chyba masz kwadrans na kąpiel, bowiem ponownie spróbują rozwalić ci drzwi - uśmiechnął się do niej patrząc, na jej piękne ciało, szczególnie na ... seksowny nosek.
- Tak… chyba tak. - Amanda westchnęła ciężko. Obejrzała się na mężczyznę i uśmiechnęła ciepło. - Brakuje mi twego widoku podczas takiego seksu.
- Wobec tego musimy się śpieszyć oraz kupić wspomniane lustro - pomyślał, iż wprawdzie on miał zdecydowanie lepszy widok, że patrzył na jej pośladki, plecy, na wchodzący w nią i wychodzący penis, jednak dodatkowe zerknięcie z boku mogłoby być cudowne. Wspaniale wygięta kobieca sylwetka, bujające się przy każdym pchnięciu wspaniałe piersi, wyraz twarzy … - Musimy kupić - potwierdził.

Dziewczyna ruszyła pod prysznic, zaś on zaczął się szybko ubierać. Nie chciał ingerować w walizki, ale przynajmniej ułożył odpowiednio pościel na łóżku oraz po prostu czekał na ukochaną Amandę.
Brytyjka wyszła spod prysznica już całkowicie ubrana. Choć sięgająca zaledwie połowy uda sukienka, kusiła by ją podwinąć. Musiała przyznać, że odrobinę się martwiła. Czemu Tomasso lubił tą dziwną pozycję? Czy robiła dziwną minę. Wychodząc starała się być pogodna.Najważniejsze, że czuła się z nim dobrze.Wydobyła z torby odrobinę lżejszy płaszcz i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Idziemy?
- Oczywiście - przyjął zadowolony to, iż dziewczyna potrafiła być szybka podczas przygotowań. - Weźmy twoje walizki, zaś podczas wychodzenia załatwisz sprawy z hotelem - Włoch nie miał pojęcia, jak wyglądała jej umowa oraz czy była okresowa, czy przedłużana stale. - Jeśli oczywiście tak można - zaproponował spoglądając na nią, jakby oczekując na decyzje lub potwierdzenie.
Ich przygotowania do wyjścia przerwało pukanie.
- Signorina, jestem już. Kwadrans minął. Czy mogę wejść posprzątać? - pojawiła się pokojówka, ale wydawało się przypuszczając po szeptach, iż pod drzwiami jest jeszcze parę innych osób.
- Tylko tą małą… - Amanda zdążyła jedynie wskazać na niewielką walizkę, będącą najwyraźniej jej bagażem podręcznym. - Chwileczkę!
- Nie chcę robić zamieszania w hotelu. - Brytyjka uśmiechnęła się do Tomasso. - Potem każę posłać do palazzo jeszcze dwie walizki. - Rzeczywiście walizek było sporo na pierwszy rzut oka 5 ale Włoch nie był pewny czy jakaś nie znajduje się w łazience. - Wypowiem się już w nowym roku. Gdy wszyscy wrócą z wyjazdów.
- Zapraszam. - Amanda zwróciła się ponownie do drzwi i zabrała się za pakowanie laptopa i rzeczy potrzebnych do spotkania z profesorem.

Pokojówka okazała się, ku zdziwieniu Tomasso, dosyć młodą dziewczyną. Ku zdziwieniu, bowiem jej głos brzmiał tak bardziej chropowato, ale cóż, głosu nikt sobie nie wybiera. Miała ciemną sukienkę po kolana, biały fartuszek oraz pchała przed sobą wózek.
- Dzień dobry pani, państwu ... - poprawiła się patrząc nieufnie na pannę Sinclair oraz nieznajomego mężczyznę, zaś za nią stało kilka uważnie wpatrujących się pracowników hotelowych.



Dostrzegając, iż chyba sytuacja jest pod kontrolą, wspierający nieufną pokojówkę pracownicy poszli do swoich obowiązków.
- Jakieś specjalne życzenia, miss Sinclair? - spytała pokojówka biorąc się za poprawianie łóżka po nieudolnych próbach Włocha.
- Będę potrzebowała by przesłano dwie moje walizki do palazzo należącego do Pana Viscontiego. - Amanda skończyła się pakować i uśmiechnęła się do pokojówki. Tak jak ją uczoną najważniejsze to robić dobrą minę. - Czy były do mnie jakieś wiadomości?
- Nie wiem, proszę pani, jestem tylko pokojówką, ale wydawało mi się, że na portierni czeka na panią jakiś liścik oraz bukiet kwiatów. Musiałaby się jednak pani zapytać obsługi recepcji. Oczywiście walizki będą dostarczone, czy mogę prosić adres?
Visconti podał jej.
- Dziękuję, jutro wieczorem będzie dostarczone.
Amanda westchnęła ciężko.
- Kolejny bukiet… - Poprawiła torbę na ramieniu i spojrzała na Tomasso. - Idziemy?
- Tak, chodźmy - podał jej ramię oraz ruszyli.

Bukiet, który znalazła Amanda w portierni był wyjątkowo duży. Bardzo różne kwiaty połączone, trzeba było przyznać, nadzwyczaj zręcznie. Wyglądało wspaniale, zaś oczywiście liścik dołączono na różowej wstążeczce.
- Miss Sinclair, dobrze, że pani jest - wskazała bukiet oraz list. - Przed chwilą jakiś gentleman przyniósł to - zniżyła usta do szeptu - ten gorący, który był wtedy - popatrzyła średnio sympatycznie na Tomasso. Ewidentnie przegrał starcie ze wspaniałym nieznajomym.
- Dziękuję. Czy był jakiś list? - Amanda przyjrzała się bukietowi szukając ewentualnego liściku. - Czy przekazała Pani moją prośbę?
- Oczywiście, ale on chyba jest bardzo zaangażowany. Powiedział, cytuję: “Kiedy dama wygłasza takie słowa, to tylko bardziej pragnę ją zdobyć.”
Tomasso niemal usta otworzył.
- To jakiś znajomy? - spytał zdziwiony Amandę.
- Nie mam pojęcia kto i nie mam najlepszej opinii o ludziach, którzy nie chcą się przedstawić. - Amanda uśmiechnęła się do Tomasso po czym powróciła spojrzeniem do recepcjonistki. - Proszę je zanieść do pokoju. Po obchodach sylwestrowych będa się przenosić do innego lokum, ale ustalę wszystko z właścicielką, dobrze?
- Ooo, opuszcza nas pani? Oczywiście, przekażę pani dyrektor. Ona teraz wyjechała, będzie kilka dni po Sylwestrze, zastępuje ją pan kierownik Fabiano, jeśli będzie panic zegokolwiek potrzebować - widać było, recepcjonistka była osobą gadatliwą, uwielbiającą udzielać potrzebnych oraz niepotrzebnych informacji.
- Chodźmy - zwrócił się do Brytyjki Tomasso wpadając w jakąś wolną przestrzeń podczas wypowiedzi pokojówki, która musiała wreszcie nabrać oddechu - odprowadzę cię do profesora, zaś sam spróbuję podzwonić po antykwariatach.
- Dziękuję za tą informację. - Amanda skłoniła się i ujęła pod ramię Tomasso. Gdy wyszli z recepcji odetchnęła z ulgą. - Nie lubię takich sytuacji.
- Ale właściwie co się stało? Nie znasz tej osoby, która przyniosła kwiaty? - sam się zdziwił próbując się upewnić, co jest grane. - Przy okazji, idziesz na tramwaj wodny, czy jesteś umówiona gdzieś na Starym Mieście?
- Na uniwerku. Mam zobaczyć swoja salę i inne takie. - Amanda dała się prowadzić mężczyźnie. - Nie znam tej osoby, wysyła mi liściki, w których się nie podpisuje. Uwielbiam kwiaty, a te są przepiękne, ale to dla mnie niekomfortowa sytuacja.
- Na uniwerku … - powtórzył - … czyli niedaleko Grand Canal. Chodźmy - daj, poniosę - wyciągnął rękę, żeby przejąć od niej walizeczkę. Czy tamto lustro ma być jakieś specjalne? Wiesz bardziej wiszące, stojące … bowiem domyślam się, iż raczej duże?
- W sumie chyba mi obojętne czy będzie stało czy wisiało. Marzy mi się takie z metr na dwa. - Amanda uśmiechnęła się ciepło wyraźnie zadowolona ze zmiany tematu. Podała mężczyźnie torbę i już swobodniej ujęła go pod ramię. Jej brat pojawi się prędzej czy później, a ona.. Chce się cieszyć obecnością Tomasso tak długo jak to tylko możliwe.
- Takie wielkie? Cóż, spróbujemy. Dostać nowe lustro takiej wielkości nie jest problemem, ale takie mające dawny styl … ale zobaczymy, wierzę, że się uda - rzeczywiście miał nadzieję, że tak, natomiast co do tamtego dostarczyciela kwiatów … dziwne. Po prostu liczył, że się odczepi, kiedy zrozumie, iż Amanda ma swojego chłopaka.

Szli akurat koło restauracji, gdzie właśnie był włączony telewizor. Młoda spikerka ubrana w kostiumik armaniego opowiadała właśnie.
- Jesteśmy na miejscu prawdopodobnej zbrodni. Młody mężczyzna, według naszych poufnych informacji, turysta brytyjski, został zamordowany podczas bliżej nieokreślonej bójki. Wiadomo tylko, że spotkał się z Edmundo S., znanym bossem miejscowego półświatka. Początkowo rozmawiali spokojnie, jednak później doszło do ostrej wymiany zdań. Spytałam inspektora Catagnę o komentarz niestety odpowiedział tyle …
Na ekranie telewizora pojawił się korpulentny Włoch noszacy na sobie odświętny oraz bardzo bogaty mundur.
- Nie możemy ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Rzeczywiście młody mężczyzna jest turystą brytyjskim przybyłym niedawno. Wynajmował luksusowy apartament i to jest komplet informacji, które możemy przekazać. Co do okoliczności, jesteśmy podczas badania.
- Jak państwo więc widzą - ponownie na ekranie pojawiła się poprzednia spikerka - nasze władze nabrały wodę w usta. Cóż, miejmy nadzieję, że są lepsze podczas rozwiązywania spraw, niżeli wypowiedzi oraz informowania społeczeństwa - spikerka zniknęła, natomiast pojawiło się zamiast niej doskonale znane im miejsce.
- Zaraz - nagle obudził się Tomasso, który odruchowo spojrzał na ekran Wiadomości - czy to nie to samo i czy to chyba nie była kobieta, wiesz gdzie …
- Tak… tam skąd wczoraj uciekaliśmy i… - Amanda zarumieniła się na wspomnienie ich spontanicznego rysunku. - Ciekawe czy pokażą zdjęcie. - Poczuła odrobinę niepokoju wpatrując się w ekran.
Owszem, pokazali. Rzeczywiście było to zdjęcie nie owej zabitej osoby, ale miejsca oraz leżącego ciała. Faktycznie. To pokazane ciało okryte czymś nie było tym, które widzieli. Pewnie któryś spośród uczestników sfotografował coś więcej, niżeli widzieli oni. Czyli było dwóch zabitych. Wspomniany Brytyjczyk oraz kobieta. Dlaczego więc media rozpisywały się tylko na temat Brytyjczyka?
- Wiesz jak jest - wspomniał Tomasso po chwili - turysta dla Wenecji to ktoś ważny. Jeśli ta dziewczyna była zwykłą no wiesz, hostessą lub prostytutką, raczej będą starać się utrzymywać w sekrecie całą sprawę. Hm, ciekawe kto to, ale teraz sporo turystów przyjechało na Nowy Rok do Wenecji.
- Chyba wiedzą, skoro nie pokazali zdjęcia z dokumentów… zazwyczaj jeśli kogoś szukają to pokazują takie fotki. - Amanda przygryzła na sekundę wargę. - Jestem potwornie ciekawa.
- Wcale się nie dziwię, nieczęsto bywa, że ktoś ginie tutaj. Jeśli chcesz, spróbuję się czegoś dowiedzieć. Mam znajomego karabiniera. Jeśli będę coś wiedział, powiem ci. Czy mam spytać go, no wiesz, coś szczególnego, jakieś konkretne szczegóły byłyby interesujące?
- Wiesz… martwię się… to mógłby być mój brat. - Amanda powiedziała cicho to czego się tak obawiała, ściskając przy okazji mocniej ramię Tomasso.
- Brat? Ten, który … ale myślisz, że on jest w Wenecji? - Włoch nie wiedział co powiedzieć. Wydawał się zaskoczony przypuszczeniem Amandy dotyczącym młodszego brata. - Też bym się martwił - wreszcie powiedział szczerze - nawet jeśli ktoś spośród mojej rodziny byłby dupkiem, dalej byłby kimś bliskim, komu nie życzyłbym żeby skończył źle, tylko poprawił się. Daj mi wieczorkiem jego zdjęcie, imię, nazwisko, wiek etc. Spróbuję się następnego dnia skontaktować ze swoim znajomkiem. Maurizio Seviago to prosty stójkowy, żaden komisarz czy co tam takiego. Jednak zawsze może spróbować zerknąć. Będzie jutro dostępny, jako że pełni służbę do 18.00-tej wieczorem. Spróbuję więc popytać trochę wcześniej. Wiesz jak jest. Włosi mają łańcuszki powiązań, jeśli trzeba coś załatwić, ja poproszę jego, on jeszcze kogoś, ów inny kolejnego wreszcie tak dalej idąc dostaniemy wreszcie oczekiwane informacje. Ale naprawdę … może zadzwonisz do domu oraz sprawdzisz, czy twój brat wyjechał do Włoch, jeśli zaś nawet, pewnie jest tutaj parę tysięcy turystów brytyjskich, głównie właśnie młodzi mężczyźni - nie dodał, że przebywający tutaj tyleż dla zabawy, co podrywu oraz seksualnej przygody.
- Wolałabym mu nie ułatwiać… napiszę maila. Wyłączyłam mój brytyjski numer. - Amanda miała wprawę w unikaniu swojego brata choć wcale nie była z niej dumna. - Boję się, że po włoskim numerze mogliby mnie zlokalizować, a chcę to odwlec. - Westchnęła ciężko. - Jest jeszcze jeden powód czemu nie żyję w swoim domu rodzinnym. Idziemy?
- Idziemy, idziemy, choć to pierwsze dałoby się ładnie wykorzystać. Jeśli masz ochotę, zadzwonię do siory, albo brachola w Stanach i oni stamtąd mogą zadzwonić do twojego brata podając się za twojego znajomego, czy kogokolwiek. Ale nie zmuszam, proszę pamiętaj tylko, że wiesz, jeśli cokolwiek, uczynię wszystko, łącznie ze skopaniem twojemu bratu jego kwadratowego zadka. Nawet jeśli to twardy zadek.
Mówiąc to oczywiście ruszył omijając kolejne osoby. Bowiem powoli tłok na ulicach weneckich narastał. Wreszcie dotarli na teren uczelni. Własciwie było to kilka budynków przypominających pałace, gdzie mieściły się sale wykładowe, instytuty, rektorat oraz takie tam. Gdy szli Tomasso zdawało się, że regularnie mijają się z tym samym obcokrajowcem. Rosłym, ciemnowłosym mężczyzną. Cóż, to zdarzało się w Wenecji.
- Idziesz? Zadzwoń proszę, kiedy skończysz, będę niedaleko, spróbuję namierzyć lustro - ucałował ją przed wejściem.
Amanda odpowiedziała na pocałunek.
- Dobrze, zadzwonię. - Ruszyła do wejścia ale obejrzała się jeszcze w progu. - Uważaj na siebie.
- Ty też, profesorowie potrafią zanudzić.


Universit�- Ca' Foscari w Wenecji leży na Starym Mieście, niedaleko Wielkiego Kanału. Jak to zwykle w Wenecji obok prowadzono handel w mnóstwie sklepów zagubionych wśród wąskich uliczek, ale te sklepy mogły kryć wiele skarbów. Visconti znał przynajmniej kilka takich, gdzie sprzedawano względnie uczciwie oraz względnie sensownie. Cóż, bowiem wielu cudzoziemców interesowało się bardziej plastikowymi maskami za 20 euro, niźli czymś wartościowym. Obydwoje jednak szukali lustra, dużego, odpowiedniego, specjalnego, które będzie można później wykorzystać także jako element ozdoby ich sypialni.

 
Kelly jest offline  
Stary 20-09-2018, 21:03   #15
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Antiquariato Houshang Rachtian Shop był zdecydowanie najbardziej szykownym spośród tych,które mógłby komukolwiek polecić. Mieścił się w centrum obok Placu św. Marka. Stąd ceny miał wysokie, jednak może udałoby się wynegocjować jakąś zniżkę. Antichita' Zanutto Di Vincenzo Zanutto także leżał w centrum, ale był tańszym oraz mniejszym sklepem. Miał jednak całkiem ciekawy zbiór autentycznych staroci sprzed lat. Przeto polecał go turystom, którzy naprawdę chcieli odszukać jakąś prawdziwie wenecką pamiątkę bez gigantycznego przepłacania. Właścicielem był starszy pan przypominający wcielenie Sherlocka Holmesa, zarówno pod względem wyglądu, jak zachowania się, oraz wścibstwa. Trzecim wreszcie był spory antykwariat na ulicy Calle Bande Castello. Nazywał się Luca Sumiti. Akurat ten należał do sieci panny Amandy Kanta. Ta półmurzynka była jedną z najważniejszych bizneswoman. Miała potężne udziały we wszystkich hutach szkła oraz wiele sklepów, gdzie sprzedawano owe wyroby własne. Wśród nich był właśnie ten, oferujący oprócz cudeniek szklanych także szeroki asortyment antyków. Panna Kanta dbała, żeby sklepy jej sieci nie odwalały chałtury, przeto tam można było liczyć na dobry towar. Poszukał przeto telefonów do nich w internecie, usiadł w pobliskiej knajple zamawiajac herbatkę oraz zaczął dzwonić. Wokoło niego nie było zbyt wiele osób, ponadto wybrał miejsce w kącie takie, które zapewniało względną intymność. Mówił także cicho, żeby nie przeszkadzać jeszcze dwójce innych gości lokalu. Byli to dwaj starsi mężczyźni zabawiający się szachami. Właściwie nawet znał jednego, był to signor Zeno Craciatelli, mąż jego gospodyni. Doskonale wiedział, iż Zeno jest namiętnym szachistą, który uwielbiał pojedynki przeciwko dobrym przeciwnikom. Później gospodyni wspominała, iż przechwalał się swoimi wygranymi całe wieczory. Jeśli jednak przegrał, cóż … podawała mu dobre wino uśmierzajacego jego wkurzenie.

Widząc wspomnianego znajomka przewodnik skinął witająco oraz otrzymał taki sam zdawkowy dzieńdoberek. Craciatelli wyjątkowo mocno skupiony był na skomplikowanej partii. Widać dostał jakiegoś mocnego partnera. Doskonale, pomyślał Włoch, który usiadł sobie w kąciku zaczynając dzwonić. Na pierwszy rzut poszła Luca Sumiti.
- Buongiorno - zaczął mówić. - Szukam lustra. Chciałbym, żeby było duże, ponad wzrost człowieka oraz żeby można było je ustawić obok innych antyków. Nie upieram się ani przy formie, ani przy epoce, jednak liczę na coś prawdziwie historycznego.
- Oczywiście signor,sprawdzę, hm, tak - słyszał głos przez telefon - myślę, że mamy coś takiego. Kiedy miałby pan ochotę sprawdzić, obejrzeć?
- Może nawet dzisiaj.
- Doskonale signor, mamy otwarte do 16.00. Jeśli podjąłby pan dzisiaj decyzję, otrzyma pan rabat 5-cioprocentowy oraz specjalny podarunek od firmy. Bardzo warto podjąć więc decyzję zakupu, jeśli tylko panu się spodoba.
- Rozumiem, dziękuję za informacje oraz do widzenia.
- Ci vediamo allora - podowidzeniował także sprzedawca, zaś przewodnik zabrał się za kolejne dwa wybrane sklepy. Sprzedawcy stamtąd również potwierdzili, iż dysponują takim towarem. Szczególnie zachwalał swoje produkty gadatliwy pan z Antiquariato Houshang Rachtian Shop. Mieli otwarte, zapewniali transport, wniesienie oraz tam inne tego typu. Byli również otwarci na negocjacje, wszyscy niemal sklepikarze włoscy byli. Przeto nie była to nowina. Hm, być może rzeczywiście uda się coś ciekawego znaleźć, pomyślał. Potem zaś zastanawiał się na sytuacją Amandy. Była dziwna, albo raczej jej szalony braciszek był dziwny. Przecież Amanda była jego siostrą! Właściwie powiedzmy, szalona namolność stanowiła chorobę psychiczną, człowiek ów powinien się udać do jakiegoś psychiatry. Ech, dziwna rodzina. Dumając sobie oraz telefonując czekał na sygnał Amandy.

Amandę w tym czasie czekało trudne i czasochłonne tłumaczenie się za spóźnienie. Rosso czekał na nią w tym gabinecie co zwykle.
- Panno Sinclair. - Powitał ją uśmiechem ale po chwili dodał. - Słyszałem, że arystokracji wypada się spóźnić, ale godzina to chyba dużo.
- Wybacz profesorze, wyszły… niespodziewane okoliczności. - Amanda zajęła miejsce po drugiej stronie biurka i znów poczuła się znów jak student.
- Męskie okoliczności. - Rosso postukał palcem w bok swojej szyi, a Sinclair od razu zrozumiała o co mu chodzi. W to miejsce całował ją Tomasso. Pewnie zrobiła się malinka. Zawsze miała delikatną skórę.
- Przepraszam. - Potulnie pochyliła głowę.
- To nic. - Rosso machnął ręką i rozmarzył się na chwilę. - Ja w twoim wieku…. Mam nadzieję, że to dobry chłopak.
- Tak profesorze.
- To teraz mi opowiedz o twoim przedmiocie.
Zaczęła się długa i mimo pozytywnego nastroju ciężka rozmowa. Rosso pokazał jej salę wykładową i oprowadził po uczelni, którą i tak znała, więc gdy po dwóch godzinach zadzwoniła do Tomasso była wykończona i zupeĺnie zapomniała o lustrze, seksie i swoim bracie.
Telefon Włocha zadzwonił.
- Hej… skończyłam.
- Świetnie, także udało mi się coś znaleźć. Jestem w kawiarni obok. Jeśli poczekasz momencik, zaraz będę przy wejściu. Pędzę.
Właściwie jeszcze mówiąc do ukochanej ruszył zapłacić za herbatę oraz szybko pomaszerował do bramy na uniwersytet. Amanda czekała tam na niego ściskając w dłoniach torbę z laptopem. Wyglądała i czuła się zmęczona.
- Oznaczyłeś mnie. - Uśmiechnęła się i odchyliła głowę, eksponując coraz czerwieńszą malinkę na szyi.
- Ach - trochę głupio mu się zrobiło. - Starałem się uważać - przyznał całując dziewczynę na powitanie - ale … muszę powiedzieć, że znalazłem lustro, albo raczej trzy antykwariaty, gdzie potwierdzono mi lustra do sprzedania - szybko wprowadził kolejny temat. - Jeśli teraz ruszymy, to obejdziemy wszystkie trzy, zjemy obiadek oraz jeszcze zdążymy spokojnie po drodze zanieść torbę do domu, potem idąc zwiedzać palazzo, chyba, ze sobie dzisiaj darujemy … po prostu zjemy obiad, chwile odpoczniesz - popatrzył na nią uważnie - później pójdziemy pozwiedzać?
- Jestem bardzo ciekawa tej wycieczki, przewodników… może uda mi się zdrzemnąć w międzyczasie? - Amanda ujęła go pod ramię i dodała dużo ciszej. - Byłam… nawet odrobinę dumna z tej malinki.
- Ja też - nagle przyznał, ale widać było, iż mówi szczerze. Faktycznie jego usta pozostawiły znak na jej szyi, tak jak oznaczenie: “ona jest moja”. Oczywiście mężczyzna był bardzo zadowolony, choć trochę głupio było mu na samym początku. Przypuszczał bowiem, że Amanda miała jakiś problem, jednak skoro była dumna … mógł pławić się w swojej męskiej dumie także. - Wobec tego chodźmy. Prześpisz się w palazzo - wziął od niej torbę. - Naprawdę prześpisz. Ostatecznie nie spałaś wiele - co było prawdą. Bowiem ile, trzy godziny? - Chodźmy kochanie - ruszyli do domu.
Gdy usiedli wtuleni w siebie w tramwaju wodnym Amanda przymknęła oczy wyraźnie odpoczywając. Tomasso za to widział zerkające w ich stronę spojrzenia. Blond dziewczyna wyraźnie przyciągała uwagę.
- Utulisz mnie do snu? - Szepnęła cicho, najwyraźniej wyobraźnią już będąc pod ciepłą pierzyną.
- Utulę, bardzo ciepło kochana moja - powiedział cicho. - Wytrzymaj jeszcze chwilkę - choć fajtycznie nie było lekko. Motorek łodzi bowiem lekko szemrał, woda pluskała nieco, zaś łódź się troszeczkę wahała, niby bujany fotel. Doskonałe warunki do spania. Ale też nie mieli długiej drogi. Centrum Wenecji wszędzie dawało bliskie dojście. Własciwie dotarliby nawet piechotą, gdyby chcieli, ale powoli nawet wodny tramwaj dotarł. Głośny gwizdek przerwał ciszę informując, że zbliżają się do przystanku.
- Nasz - wyszeptał mężczyzna.
- Yhym. - Amanda niechętnie otworzyła oczy i przeciągnęła się na tyle na ile pozwalał jej tłok i wąska ławeczka. - Udało mi się napisać maila gdy siedziałam u profesora. W sumie dwa… - Podniosła się z miejsca tak jak wszyscy chcący wysiąść pasażerowie. - Drugi do jednej ekipy remontowej, z którą kiedyś współpracowałam. Może zrobiliby nam dach po sylwestrze.
- Dach, kochanie, to duże koszty, ale … trzeba faktycznie naprawić dach - przyznał. - Hm, nasza umowa co do mieszkania darmowego obejmuje kilka lat - powiedział sprytnie - przedłużmy ją za dach na jeszcze kolejne - uśmiechnął się do niej pomagając wyjść na ląd, albo raczej na niewysoki trotuar trochę nad linią wody. - Chodźmy. Położysz się, zrobię ci ciepłą herbatkę oraz przytulę.
- Brzmi jakbyś chciał mnie usidlić w swoim palazzo. - Amanda dała sobie pomóc i poprowadzić w kierunku domu. Bo nagle pomyślała, że może rzeczywiście udało się jej odnaleźć dom. - Remont niższych pięter trochę potrwa, a będzie szybszy gdy w pałacu będzie sucho… herbata brzmi cudownie.
- Hm, wiesz, mój honor nie pozwala mi przyjąć takiego prezentu bez przedłużenia umowy … dobra, odgadłaś, pragnę cię usidlić - przyznał. - Jak u profesora, udało się porozumieć?
- Trochę sobie żartował ze mnie, że złapałam włoską gorączkę. - Amanda mrugnęła do mężczyzny. - Ale tak. Udało nam się wszystko ustalić.
- Doskonale, pamiętam, że profesorek potrafił niekiedy zażartować. Lustra możemy obejrzeć po Nowym Roku. Jutro sylwestrowa niedziela, pojutrze Nowy Rok poniedziałek. Wtorek już będzie normalny, możemy wszystko pozałatwiać - tak rozmawiając doszli do palazzo Viscontiego.
Amanda przytaknęła i dała się poprowadzić na górę. Przy kuchni już czekały na nich jej walizki, ale dziewczynie zależało tylko na znalezieniu się w łóżku. W sypialni zdjęła z siebie wszystko aż do bielizny i tak padła na łóżko. Tomasso uśmiechnął się. No tak, w tej sytuacji nie było sensu robić herbaty. Sen był dla zmęczonej Amandy najważniejszy. Sam zrzucił także ubranko, przykrył ją kocykiem oraz przytulił. Właściwie nie miał ochoty na spanie, ale co innego usnąć, co innego poleżeć obejmując ukochaną kobietę. Leżał przeto, cieszył się wspólną radością postanawiając obudzić ją mniej więcej o pół do czwartej. Do palazzo, które mieli odwiedzać było maksymalnie dziesięć minut, więc powinno wystarczyć na przygotowanie. Właściwie myślał o wniesieniu z kuchni jeszcze walizek ukochanej, jednak, cóż, te mogły poczekać. Priorytetem było utulenie do krzepiącej drzemki. Gdy leżał usłyszał że na telefon znajdujący się w torbie na laptop Amandy przyszły jakieś wiadomości. Chwilę później usłyszał też pukanie do drzwi swojego mieszkania.
- Tomasso?! - Głos gospodyni poniósł się po pokojach.
- Taaak - właściwie bardziej wyszeptał, niźli powiedział głośno. Nie chciał budzić dziewczyny. Ruszył się zakładając po drodze spodnie oraz bambosze. Podszedł otwierając drzwi. - Dzień dobry signora Craciatelli, cóż się stało takiego?
- Przygotowałam obiad. Widziałam, że masz gościa i byłam ciekawa czy zjecie. - Gospodyni zerknęła do pokoju i choć zrobiła to dyskretnie na pewno zauważyła leżącą na kuchennym krześle sukienkę.
- Dziękuję pani, naprawdę bardzo dziękuję - Polenta Craciatelli była bardzo dobrą, choć wścibską osobą. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby jednym z powodów zrobienia obiadu była ciekawość. Jednak przy całym swoim wścibstwie nie krzywdziła nikogo oraz nie plotkowała. - Hm, przedstawię pani później moją dziewczynę - wyjaśnił uchylając trochę tajemnicy. - Nosi imię Amanda.
- Amanda, ładnie, to jak, zjecie?
- Czy mogłaby pani zostawić do odgrzania ... Amanda zdrzemnęła się.
- Ach tak.
- Nie chciałbym jej teraz budzić, a potem wychodzimy. Przepraszam.
- Ech nie ma po co, więc zjedzmy to na kolację. Mój mąż dzisiaj gra cały wieczór w szachy, więc i tak będę tutaj. Jak wrócicie, dajcie znać, to przygotuję. Tylko nie jedzcie wcześniej nic obfitego - podkreśliła mocno. Gdy przytaknął jeszcze raz zerknęła na pokój i się pożegnała.

Dokładnie o wyznaczonej porze Tomasso zbudził swoją Śpiącą Królewnę pocałunkiem.
- Amando, kochanie, już pora wstawać.
Brytyjka przeciągnęła się w jego ramionach, odkrywając, ubrane jedynie w czerwoną bieliznę, ciało. Uśmiechnęła się do Włocha obejmując go wokół szyi.
- Cześć… przepraszam, że tak padłam. - Pocałowała go delikatnie w usta.
- Byłaś zmęczona, buziak natomiast jest najlepszy na wszystkie przeprosiny, ale teraz - objął ją mocno całując jeszcze mocniej - mamy pół godziny do odwiedzin palazzo. Musimy wyjść za 20 minut. Czyli do boju! - wezwał żartobliwie gromko. - Jeśli masz ochotę, zrobię jeszcze herbatkę wcześniej.
- Z przyjemnością się napiję. - Amanda wstała z łóżka, a Tomasso zobaczył, że jej ciało pokrywa więcej niż jedna malinka. - Moje walizki dotarły?
Biorąc pod uwagę malinki musiał kąsać jej ciało niczym gepard gepardzicę podczas rui. Ale nie czas było na gepardy, herbata musiała być przygotowana.
- Tak widziałem je, stoją w kuchni obok krzesła. Nastawiam wodę i przyniosę, a ty, cóż, masz 20 minut na wszelkie przygotowania oraz wypicie herbatki - jeszcze posłał jej całuska wyskakując. Ruszył do kuchni włączając elektryczny czajnik. Kurde, pusty, no prawie. Jeszcze przecedził więc wodę przez filtr oraz nalał do czajnika. Szczęśliwie elektryczne były bardzo sprawnymi urządzeniami. Potem ruszył po walizki.
Znalazł je bez trudu, a gdy wrócił zastał Amandę stojąca przy oknie, opierającą się o parapet, wypiętą… w samej bieliźnie. W świetle zachodzącego już o tej porze słońca widoczek wydawał się pociągający i niemal magiczny. Stał się jeszcze bardziej kuszący gdy obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła do niego.
- Zalałam herbatę. Zaraz powinna być gotowa.
- Mamy już tylko 10 minut - powiedział bardziej samemu sobie, niż Amandzie. Przyczyna była wiadoma. - Jesteś obłędnie piękna, moja panno - przytulił się do niej zastając za plecami oraz obejmując od tyłu.
- Ubranie się zajmie mi sekundę… może weźmiemy herbatę w termosie? - Amanda obejrzała się na okno. - Gdy na mnie patrzysz w ten sposób… jest to potwornie podniecające.
Dziewczyna przyprawiała go właśnie o istną kołowaciznę tak cudownie mówiąc. Doskonale wyczuwał, jak przyśpieszył jego puls.
- Herbatę możemy, choć możemy też kupić, zaś tą przerobię później na mrożoną.
Amanda obróciła się w jego ramionach. Czuł jej gładką skórę pod palcami, to jak jej pupa i biodra otarły się o jego powstającą męskość. Zarzuciła mu ręce na ramiona obejmując go wokół szyi.
- Wspominałeś, że nie muszę się ubierać elegancko, prawda?
- Nie musimy elegancko, ale jednak coś więcej, niż … części stroju, które chciałbym pozostawić jedynie dla siebie - jej ruch pobudził męskość, jednak tak naprawdę całe ciało Tomasso nagle zareagowało gwałtownym uderzeniem podniecenia. - Czy pięć minut wystarczy na szybki … - budziła pożądanie kochanka swoją urodą oraz namiętnym seksapilem. - Amando, pragnę ciebie - wyszeptał - najwyżej będziemy biegli …
- Najwyżej… - Amanda pocałowała Włocha namiętnie przywierając do niego całym ciałem. Miała na niego ochotę. Jeszcze raz… i jeszcze… zachłysnąć się tym co działo się między nimi.
Dziewczyna była gorąca. Podniecenie przejęło nad nimi władanie i Tomasso, który nienawidził się spóźniać, machnął ręką na godzinę spotkania. Oszołomiony wręcz sytuacją nawet nie chciał iść do łóżka czując, że po prostu nie wytrzyma.
- Amando ... - dziewczyna została posadzona na stoliku, potem ułożona na plecach tak, iż jej nogi ułożyły się na barkach chłopaka. Wtedy tylko wystarczyło pociągnąć majtki oraz zsunąć własne oraz spodnie. Tomasso był wręcz wydarzeniami ogłuszony. Poruszał się niczym podczas transu układając kobietę, rozbierając oraz gwałtownie wchodząc męskością,która wręcz wyskoczyła niczym na sprężynie, kiedy tylko opuścił dolne części stroju. Chciał jej, pożądał jej, pragnął się z nią kochać, posiąść ją. Jego spojrzenie skrzyło, puls walił, zaś biodra zaczęły szybko poruszać się wciskając męskie żądło ku jej wilgotnej jamce.
Znowu ją zaskoczył, znowu miejscem w którym to robili. Dała się zanieść na stół i wpatrując się w kochanka nawet nie zauważyła gdy znalazł się w jej wnętrzu. Brytyjka chwyciła się krawędzi stołu gdy Tomasso zaczął ją atakować. To było niesamowite czuć chłód blatu pod plecami, przesuwać się delikatnie po nim, czuć jak piersi poruszają się, falują, mieć nogi na jego ramionach…. Mieć jego w sobie. Jęknęła głośno dochodząc aż nazbyt szybko oszołomiona całą tą sytuacją. Jej palce wbiły się w blat stołu tak, że aż pobielały jej knykcie.

[MEDIA]https://images.fineartamerica.com/images/artworkimages/mediumlarge/1/orgasm-anna-iourenkova.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna natomiast aż głośno krzyknął w momencie, kiedy ciepło jego ciała wystrzeliło ku jej głębinie uderzając tysiącem malusieńkich kropelek. Oddychał ciężko.
- Amando ...
Uniósł ją do pozycji siedzącej mocno przytulając. Nie mówił nic więcej, po prostu tulił.

Pocałunek, długi, namiętny, dopełniający to, co przed chwilą się działo pomiędzy nimi. Pocałunek …

[MEDIA]https://i.etsystatic.com/7902640/r/il/19b8de/1060366251/il_570xN.1060366251_m670.jpg[/MEDIA]



Chwile później, ubrani już, biegli na spotkanie. W drugim palazzo. Nie było szansy, żeby zdążyć na pierwsze. Amanda jeszcze po rodze dopinała płaszcz i upewniała się czy ma wszystko w torebce. Czuła się dziwnie gdy nogi delikatnie uginały się przytłoczone ostatnimi wydarzeniami. Na szczęście i tak zdążyli do pałacu przed resztą wycieczki.

[MEDIA]https://www.venetoinside.com/files/images/hidden_treasures/veneto/2017/casa-tintoretto-venezia.jpg[/MEDIA]

Stanęli przed piękny, znaczy kiedyś pięknym, obecnie zaniedbanym palazzo, który na wysokości pierwszego piętra miał zamieszczoną niewielką figurę Herkulesa trzymającego maczugę. Było to dom słynnego malarza, ucznia Tycjana Jacopo Robusti, zwanego Tintoretto. Malarz mieszkał tutaj wraz ze swoją rodziną. Później wszakże rozmaite losy palazzo sprawiły, iż obecnie wyglądał fantastycznie na zewnątrz, ale wewnątrz dopiero miał być poddany odpowiedniej odnowie. Chwilowo został zrobiony tak, że się nie walił, właściwie można było bezpiecznie chodzić po piętrach oraz schodach wzdłuż obdartych, podniszczonych ścian.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-09-2018, 08:58   #16
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Zaraz kiedy przyszli czekając dosłownie momencik zjawiła się niewielka grupka przewodników prowadzona przez któregoś z doktorów architektury Uniwersytetu Weneckiego. Amanda mogła znać go, ale Tomasso nie kojarzył. Tymczasem ów doktor opowiadał:
- Szanowni państwo, wszyscy wiecie, że znajdujemy się przed domem Tintoretta. Zaraz wejdziemy do środka. Niestety, nie ma tam co oglądać, więc po prostu zostaną otwarte drzwi. Kto chce, niech wejdzie. Wszystkie pomieszczenia są bezpieczne. Pozwólcie jednak, póki co, że zwrócę waszą uwagę na postać Herkulesa. Wiąże się z nim coś, co Amerykanie nazwaliby urban legend, zaś my Włosi, historią, która pewnie zawiera trochę prawdy …
Tomasso akurat nie znał legendy, więc nadstawił uszu. Takie rzeczy pomagały później pokazywać turystom co ciekawsze historie opisujące wydarzenia weneckie.
- Ciekawe, co powie? - szepnął do Amandy.
- Opowie o jego córce… - Brytyjka odpowiedziała tuż przy uchu Włocha, delikatnie dotykając swymi wargami jego skóry. - Toloni uwielbia tą historię. - Amanda pominęła tytuł mężczyzny, razem studiowali na doktoracie, choć Mateo był od niej rok wyżej.
- Tintoretto miał córkę imieniem Marietta. Dziewczynka szła podobno owego dnia do niedalekiej Chiesa della Madonna dell ' Orto, kiedy spotkała jakąś starszą kobieta. Kobieta owa dała jej coś, co określiła jako opłatek oraz kazała dziewczynce jeść, lecz nikomu nie mówić. Jeść codziennie. Cóż, Marietta wzięła, ale nie będąc pewna, czy robi dobrze, ukryła ów kawałek niby opłatka. Dobrze uczyniła, bowiem wewnątrz ich domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Dziewczynka przestraszona opowiedziała ojcu, ten zaś domyślił się, iż owa nieznajoma była wiedźmą. Polecił wiec córce, że gdy kolejnym razem spotkaną kobietę, zaprosiła ją do środka domu. Tak ię też stało. Wiedźma weszła, zaś przyczajony za drzwiami Tintoretto szybko zamknął drzwi oraz zaczął okładać złą wiedźmę wielką lagą. Rozległ się krzyk. Wiedźma nie mogąc uciec nagle rzuciła czar, albo zrobiła to jakąś nadzwyczajną siłą, ale wybiła dziurę przez ścianę uciekając. Tintoretto tam, gdzie powstała owa dziura umieścił posąg Herkulesa, symbol siły oraz męskości - Tomasso pomyślał, że pewnie kwestia męskości to była wielka maczuga, którą trzymał heros. - Wiedźma zaś - kontynuował doktor uniwerku - nigdy więcej nie powróciła. Wiecie państwo, Wenecja pełna jest takich historii. Cieszę się, iż mogę je odkrywać, zaś wy przekazujecie je odwiedzającym turystom. Teraz otworzymy drzwi i odwiedzajcie wnętrza, choć przyznaję, nie ma tam nic specjalnego. Jednak liczymy, iż po renowacji będą prawdziwie piękne - wyjął klucz oraz zgrzytliwym ruchem otwarł metalowe wrota do środka. - Proszę bardzo, poczekam tutaj.
Amanda podeszła do profesora trzymając Tomasso za rękę.
- Witaj Toloni. - Uśmiechnęła się do starego znajomego. - Nie wiem czy znasz… to Tomasso Visconti, mój… - Zawahała się na chwilę zerkając na swojego kochanka. Nie była pewna jak ma go nazwać. Nie była też pewna czy powinno to wychodzi od niej. - Mój chłopak. - Zarumieniła się delikatnie szybko jednak odzyskała rezon spoglądając na profesora. - Możemy się przyłączyć?
- Chyba kojarzę twojego chłopaka, Toloni jestem - podał mu rękę, którą Tomasso uścisnął. - Pan kiedys studiował? Tak, na pewno, mam pamięć do twarzy. Jasne, wchodźcie, ale tam naprawdę nic nie ma. Straszne, iż takie piękne palazzo jest tak w środku zapuszczone. Właściwie do pooglądania są resztki stiuków oraz jakieś fragmenty rysunków pokrywające niektóre ściany. Oczywiście jeśli je zauważycie, bowiem należałoby chyba patrzeć przez lupę - zapraszam. - Aaa, przy okazji, Amanda, podobno zaczynasz pracę na wydziale. Widziałaś już Russo?
- Tak dzisiaj rano. Pokazał mi salę i inne takie. - Amanda weszła do środka trzymając Tomasso pod ramię i z zaciekawieniem rozejrzała się po palazzo. Jeszcze wchodząc usłyszała głos kolegi ze swojej pracy.
- Jak będziecie mieli czas, wpadnijcie kiedyś. Wiesz Flora - jego żona - jest w piątym miesiącu i bardzo cieszy się, kiedy przychodzą znajomi - Amanda wiedziała, właściwie wszyscy na uczelni wiedzieli, iż żona Mateo raczej nie opuszczała obecnie domu wedle zaleceń lekarza. Ponieważ zaś była osóbką bardzo towarzyską, cóż, dla niej taka wizyta była przyjemnością, zaś Toloni starał się jej ową przyjemność zapewniać.
- Z przyjemnością, choć już pewnie w nowym roku. - Brytyjka uśmiechnęła się do starego znajomego i powróciła do oglądania. Dla niej takie miejsca były przede wszystkim reliktami pewnej epoki i wszystkich wydarzeń, które nastały po nich. Brzydkie czy piękne były przede wszystkim zapisem historii.

Palazzo wewnątrz wyglądało paskudnie, powiedzmy więcej, arcypaskudnie. Jakieś schody, które przywodziły na myśl raczej przemysłową fabrykę. Solidne, ale kompletnie bez jakiegoś smaku. Jednak trzymały się mocno. Ściany, cóż, rzeczywiście obdarte, gdzieniegdzie ozdobione jakimiś resztkami, które pewnie wskazywały na dawne ozdoby. Mateo wspominał coś, że istnieją niezniszczone stiuki. Faktycznie, czasami trafił się pod sufitem taki fragmencik wskazujący, iż kiedyś palazzo wyglądało ślicznie oraz dumnie. Oczywiście jeszcze, że identycznie pięknie może wyglądać po zainwestowaniu kosmicznej sumy baksów lub euro, zależnie od przyszłego właściciela. Większość, właściwie wszyscy pozostali wyszli dosyć szybko, oni jednak zawędrowali na samą górę szukając rozmaitych ciekawych drobiazgów.


Miejsce owo wyglądało dosyć chaotycznie. Było duże oraz straszliwie załadowane jakimiś rupieciami. Pewnikiem po ekipie remontowej, która zostawiła to, co było jej już niepotrzebne. Samo miejsce wyróżniało się tym, iż było dość ostro ścięte, zaś na górze widniały belki, które układały się po całym pomieszczeniu.
- Szkoda tego miejsca. - Amanda aż westchnęła. Teraz jednak miała inne miejsce o które chciała się zatroszczyć. - Czyja to własność? - Rozglądała się zaciskając dłoń na ramieniu Tomasso. Takie widoki sprawiały, że robiło się jej nieco przykro ale na szczęście teraz miała kogoś kto byłby w stanie ją pocieszyć. Odrobinę nieświadomie przysunęła się tak mocno, że ukryta pod wieloma warstwami pierś zaczęła się ocierać przy każdym ruchu o ramię Viscontiego.
- Właściwie niczyja. Konserwator zabytków opiekuje się tym, ale tutaj jest mnóstwo takich. Teoretycznie państwo przejęło ów dom. Sprzedać nie mogą, bowiem takie miejsce może być tylko czymś a’la muzeum, nie hotelem. Dlatego jest tak trudno cokolwiek wymyślić. Cóż, chodźmy - ruszyli do drzwi. Był tylko jeden problem. Grube, drewniane drzwi były zamknięte i po prostu nie chciały się otworzyć.
- Ekhym… ktoś nas zamknął? - Amanda poczuła nieprzyjemne ciarki wędrujące w dół kręgosłupa.
Właściwie chyba najpierw Tomasso pomyślałby, że to miła okoliczność. Dotknięcia biustu Amandy sprawiało, iż miał ochotę na to, co wyprawiali jakieś pół godziny temu. Inna kwestia, że erotyka wśród pobrudzonych ścian to jednak średniawa przyjemność.
- Może się samo zatrzasnęło - rozejrzał się. Akurat pomieszczenie nie miało okien. Oświetlone było niewielką żarówką zwisającą na luźnym przewodzie. Walnął parę razy w drzwi - Hej! - trzasnął mocniej. - Jest tam kto!!!!!
Odpowiedziało mu jedynie kołatanie wiatru uderzającego o jakąś otwartą gdzieś okiennicę.
- Możemy spróbować do kogoś zadzwonić. - Amanda sięgnęła po telefon zerkając na swojego kochanka. - Ja nie słyszałam trzaśnięcia, nie wiem jak ty.
- Doskonały pomyyyy … - właściwie chciał dokończyć, kiedy nagle spod drzwi zaczęły pojawiać się kłęby dymu. Żółtego, takiego, który absolutnie nie może być spowodowany ogniem. Kłęby snuły się na podłodze. Widać były cięższe od powietrza, ale było ich coraz więcej, bo przyrastały szybko.
- Kurde, na stół - rzucił przestraszony Tomasso. Rozglądał się wokoło trzymając dłoń Amandy i właściwie cieszył się już z jej telefonu, kiedy pojawił się ów niepokojący sygnał dymu. - Na stół - montażowy stół po robotnikach wznosił się na jakieś 70 cm nad podłogą.
Amanda weszła na blat stołu szukając na telefonie kontaktu do Toloniego. Zdjęła szal osłaniając usta i podając jego drugi koniec Tomasso.
- Chyba będziemy musieli wyważyć drzwi. - Jej głos był przytłumiony przez materiał. - Bo się podusimy.
- Jasny gwint, unosi się! - spojrzał na górę. Wznosiły się belki stropowe. - Musimy się dostać tam - wskazał.

Wreszcie nadeszła wiekopomna chwila. Tomasso rozpiął kurtkę, pod którą znajdowała się niewielka skórzana torebka. Dokładnie ta, którą widziała kiedyś Amanda w sypialni palazzo. Torebka na bat. Dla kogoś mogło to wyglądać filmowo. Oni dwoje, stojący wśród wijącego się dymu, który sięgał im mniej więcej do pasa. Amanda nerwowo szukajaca numeru i jak na złość nie mogąca odnaleźć. On rozglądający się, jakby szukając czegokolwiek do wyważenia drzwi. A wreszcie bat. Długi, dwumetrowy bat, który wystrzelił ku górze zaplątując się wokoło stropowej, wysokiej belki. Wystarczyło się rozbujać, żeby dostać się na jakąś troszeczkę niższą.
- Próbujemy? - spytał szybko głosem pełnym napięcia.
Amanda dała radę tylko przytaknąć. Przywarła do ciała Tomasso, obejmując go mocno.
- No to raz - jedną ręką trzymał bat, owinąwszy sobie wokoło ramienia, drugą trzymał Amandę. Niczym na filmie odbił się mocno. Wstrzymując oddech polecieli na moment przez unoszącą się mgłę gazu. Po to, by nagle uderzyć w coś, co stanowiło ratunek. Fragment powały tworzył półke, neico niższą od reszty, ale wyższą od ich stołu. Jakieś dwa i pół metra nad podłogą, jakieś metr nad głównym poziomem dymu. - Jasny gwint, auuuu - wyrwało mu się, bowiem wpadając na półkę walnął kolanem o jakiś wystający drewniany element. Kurde, tłuczek, który od ktoś pozostawił na chwytakach w ścianie. Głupi dowcip, ktoby tutaj trzymał tłuczek. Był oszołomiony lekko. Trzymał Amandę mocno stojąc na niewielkiej przestrzeni. Właściwie półkucajac raczej, bowiem na więcej nie było miejsca. Plusem jednak było to, iż gaz chyba przestał się wyżej unosić.
Brytyjka objęła go mocno i wybrała w końcu numer Rosso.
- Profesorze.. Czy mógłby Pan mi wysłać numer Toloniego. Nie… nic się nie dzieje. - Nie chciała denerwować starszego mężczyzny. - Dziękuję.

Rozłączyła się i spojrzała na Tomasso.
- Wszystko w porządku? Zaraz powinnam mieć numer. - Z braku miejsca usadowiła się na kolanach mężczyzny przywierając do niego całym ciałem. - Nie chcę robić kłopotów dla Toloniego dzwoniąc po carabinierię.

Dokładnie w tym samym czasie nagle drzwi otwarły się ze zgrzytem. Zaskoczeni spojrzeli na dół. Do środka wszedł mężczyzna ubrany w jasny sweter. Miał na sobie maskę przeciwgazową. Najprostszy model mający pochłaniacz przy samym obliczu. Biorąc fakt ten pod uwagę, gaz nie mógł być specjalnie groźny, raczej usypiacz lub coś podobnego, ale kto wie, co ze śpiącymi ludźmi mogli zrobić ci wredni bandyci. Znaczy bandyta, przynajmniej jednego widzieli. Mężczyzna wszedł, rozejrzał się i jakby zdziwił. Chyba miał coś w ręku. Jakąś broń, latarkę. Nie dawało się dostrzec, bowiem przykrywały to kłęby. Niepewnie zaczął przestępować z nogi na nogę, jakby poszukiwał leżących wśród kłębów dymu. Trzeba było mieć nadzieję, iż akurat nie zadzwoni telefon od profesora czy SMS

[MEDIA]https://i.ytimg.com/vi/mtuvBuSvpys/hqdefault.jpg[/MEDIA]

Bowiem niewątpliwie wtedy człowiek ów odkryłby ich podsufitową kryjówkę. Amanda i tak na wszelki wypadek wcisnęła urządzenie do kieszeni płaszcza. Czuła jak jej serce wali. Mocno zacisnęła dłoń którą obejmowała Tomasso w pięść starając się powstrzymać nej drżenie. Nieznajomy ruszył się w lewo, zerknął za jakieś resztki rozrzuconych mebli, popatrzył pod stołem. Wyobrazić sobie można było, jak dziwi się oraz przeklina w duchu, gdzie u kurwy nędzy jest ta pierdolona dwójka. To tu, to tam,może myślał, że gdzieś się pomylił, że było kolejne wyjście? Staną niemal pod nimi, kiedy …
- Bzzzzzzzdzyń! - głośny SMS od szanownego wykładowcy przybył wraz z uśmiechniętą buźką.
Tamten popatrzył do góry wręcz widać było, jak święcą mu się radością źrenice. Przynajmniej przez chwilę. Bowiem dosłownie moment później świsnął bat ku dołowi, który owinął się wokoło krótkiej rury pochłaniacza, po czym szarpnięcie zerwało maskę z twarzy. Pod spodem pojawiła się zaskoczona, krępa twarz jakiegoś draba, która przez moment jakby nie wiedziała co robić, chwilę jednak potem gwałtownie zbielała, albo raczej pożółkła w tym dymie. Widać było, iż nieznajomy jest wystarczająco inteligentny, żeby dać komuś kopniaka, ale w takich sytuacjach nie wie co robić. Próbował wstrzymać oddechu ustami, wciągnął nosem, co pomogło mu dokładnie wcale. Wywalił gały prawie na powierzchnię.
- ŁUUUUUUP!!! - jego nagle zwiotczałe ciało przywaliło o zakurzoną podłogę.
- To co robimy teraz? - Amanda zerknęła na telefon upewniając się kto do niej napisał.
- Czekamy chwilę.
Przeto poczekali, ale nic się nie stało.
- Chyba był sam - stwierdził z zadowoleniem Tomasso przekręcając się, bowiem ścierpło mu kolano. - Cóż, chyba załóż ją oraz uciekaj. Opuszczę cię - podał jej maskę. - Jakbyś mogła, na korytarzu przed drzwiami widziałem okna. Spróbuj otworzyć robiąc przeciąg. Wtedy może zaryzykuję przejście na bezdechu chwilowym. Może znajdziesz także pojemnik z owym gazem, może coś tam pisze - pocałował dziewczynę. - Co to za drań - przygryzł wargi.
- Nie chcę ciebie tu zostawiać. - Amanda spojrzała z niepokojem na drzwi. - Może po kogoś zadzwonię?
- Nie zostawisz, kiedy otworzysz okna, przewieje się i będę mógł wyleźć, tamten ostro wdycha tego czegoś, więc będzie spał, chyba … - rzeczywiście, odkąd drzwi się otwarły,wydaje się, iż część gazu wyleciała na zewnątrz. Było trochę mniej oraz kłęby znajdowały się niżej. Jednak leżący mężczyzna ciągle znajdował się wewnątrz nich. - Moment - nagle otrzeźwiał, ale ze mnie trep - wyciągnął swój telefon. - Strach potrafi ogłupić. Jednak nie jestem Indianą.
- Maurizio - odezwał się po wykręceniu jakiegoś numeru.
- Ta cze, co tam, szukasz kogoś na grilla?
- Grill, nie, widzisz … - szybko streścił mu sytuację. Denerwował się widać, czasem bowiem zacinał, ale ogólnie powiedział, co jest grane.
- Nabijasz się - wcale nie było się co dziwić..
- Nie, słowo.
- Mam wziąć maskę gazową, mamma mia, skąd? Niech cię, Tomasso, jeśli to głupi żart … - jak nie, będę za no postaram się jak najszybciej. Coś wymyślę. Mówisz żółte kłęby?
- Żółte.
- Jaki zapach?
- Nie wiem, siedzimy pod sufitem. Nie wąchałem.
- Dobra, dobra. Niech cię, chciałem sobie slalom, dobra nieważne.
Można było usłyszeć dźwięk kończonej dyskusji.
- Maurizio jest karabinierem. Hm, a jak się obudzi - wskazał na leżącego. - Co robić, może związać? - kurde, jako przewodnik nie walczył przeciwko gangsterom, jeśli wspomniany koleś był kimś takim właśnie. - Albo daj mi maskę, zejdę i przynajmniej zobaczę jego puls - zaproponował.
- Mogłam zadzwonić po Toloniego, wiesz? - Amanda podała mężczyźnie maskę. - Nie chce by miał kłopoty no i… chyba powinien być na dole. Widział że wchodziliśmy.
- Toloni miałby maskę przeciwgazową? Wszedłby … - pewnie padłby. - No ponadto jak gdzieś jest jeszcze ktoś, aby nic się nie stało - wyraził obawę. Widać było, iż Tomasso nie wiedział, jak postąpić, jak zrobić najlepiej.
- Masz rację. - Amanda odezwała się szeptem obawiając się, że mimo wszystko ktoś może być niedaleko.
Tomasso włożył maskę, później zeskoczył. Poczuł jak noga delikatnie ugięła się przy zeskoku i zabolała potwornie. Wyglądało na to, że nabił sobie konkretnego siniaka. Kłęby dymu ogarnęły go, kiedy się pochylił. Szczęśliwie maska nie dopuszczała gazu, poza jakimiś niegroźnymi drobiazgami. Sprawdził tamtemu puls. Był wyraźny, silny, ale bardzo jednostajny. Mężczyzna ewidentnie spał ululany oparami. Włoch sprawdził mu kieszenie, znalazł tam linkę. Nie zastanawiając się, związał mężczyźnie dłonie. Tamten coś pomruczał, ale spał. Dokumentów nie miał oraz ogólnie nie wiadomo, kim był. Tomasso wykonał kilka fotek, właściwie jakby kiedy coś … Później przysunął sobie stolik. Właściwie można było już spokojnie stanąć, albo nawet usiąść na stoliku, może nawet na podłodze, żeby ominąć opary dymu, który ulotnił się na korytarz, później dalej przez jakieś szczeliny uleciał dalej. Mężczyzna zdjął maskę. Nawet tak krótkie skorzystanie ze sprzętu spowodowało, iż był mocno spocony. Widać było parę kropel potu spływających po jego obliczu.
- Przysnął. Wydaje się też, że powoli dym niknie jakoś.
Amanda obserwowała swojego kochanka z niepokojem cały czas zerkając w kierunku drzwi, na wypadek gdyby ktoś miał przez nie przejść. Gdy Tomasso pojawił się tuż obok uśmiechnęła się by dodać mu otuchy.
- Zaraz powinniśmy dać radę wyjść oboje… chyba że weźmiesz mnie na barana. - Oceniła wysokość dymu. - Kiedy miał tu dotrzeć twój przyjaciel?
- Zaraz … pamiętaj jednak, że włoskie zaraz nie oznacza angielskiego - przyznał Wenecjanin, choć taka tendencja straszliwie wkurzała go u jego rodaków. - Jeśli się nie pojawi, wezmę cię na barana, ale pytanie jest takie, co to za mężczyzna? Kojarzysz go może, popatrz - pokazał ukochanej kilka fotek, które tamtemu wykonał swoim smartfonem. Przedstawiały klasycznego twardziela mającego nieokreślone rysy.
- Nie kojarzę. - Amanda przyjrzała się uważnie zdjęciom. Prawda była jednak taka, że jeśli nawet był to ktoś wynajęty przez jej rodzinę mogła go nie znać. - Przepraszam… to pewnie moja wina. - Oddała Tomasso telefon. Było jej smutno. Tak bardzo nie chciała narażać swojego kochanka, a… znów nie miała na to żadnego wpływu. Może gdyby bardziej to ukrywali?
- Twoja wina - zdziwił się autentycznie - dlaczego niby twoja wina? Jakiś łajdak i tyle, zaś jeśli przypuszczasz … jeśli przypuszczasz, że to twój brat, to możesz mi wierzyć, potrafię się odgryźć tak, że zaboli go - widać było, iż coś kombinował. - Jednak wcześniej muszę mieć jego fotkę, no ale to potem.
- Ja… Tomasso… mój brat jest… dziwny. Ale to mój brat. - Wyszeptała w końcu spoglądając na ukochanego. Cieszyła się. Tak bardzo pocieszało ją, że Włoch gotów jest o nią walczyć, że nie zostanie sama. Jednak nie chciała by jamesowi stała się krzywda.*

Rozmawiali tak, tymczasem wsłuchując się doszedł ich cichy chrzęst zamka. Znaczy cichy był u nich, skoro przebywali parę pięter nad gruntem, słyszeli jednak, jak ktoś otwiera chrzęstliwe drzwi wejściowe palazzo Tintoretta.
- Może… powinniśmy się ukryć. To może nie być twój przyjaciel. - Amanda korzystając z pomocy Tomasso zeszła na stół i dalej czekała, aż gaz się rozwieje.
- Ba, ale gdzie, chyba wyjdziemy ponownie na naszą półkę. Jakby co, spróbuję go zdzielić batem - faktycznie zaczęli się gramolić do góry, szczęśliwie jednak nie okazało się to konieczne.


Maurizio sprawił się całkiem dobrze. Słyszeli rozmowy wchodzących, coraz głośniejsze.
- Ostrożnie, kurwa, naprawdę gaz.
- Myślałem, że Maurizio robi nas w balona, sam wydawał się nieprzekonany. Dobra, wkładamy maski. Usypiacza jakiś debil napuścił tutaj.
Chwilę później, rozpoznawszy głosy sojuszników, Włoch wrzasnął.
- Tutaj, na najwyższym piętrze, siedzimy na półce nad drzwiami, bowiem po podłodze rozchodzi się gaz.
Przybyli oczywiście nie odpowiedzieli, ale niewątpliwie usłyszeli.

Później rzeczywiście w drzwiach pojawiła się trójka karabinierów pod bronią. Wchodzili uważnie się rozglądając, aż natknęli się na leżące ciało. Oczywiście popatrzyli też na górę. Odruchowo kierując broń. Tomasso uniósł ręce.
- To my dzwoniliśmy. Jesteśmy z wycieczki prowadzonej przez doktora Toloni. Ten na dole chyba zamknął nas, później poczuliśmy gaz, więc uciekliśmy na górę. Kiedy tamten wyszedł z takiego, wiecie, szybkiego razu, udało mu się wytrącić maskę. Wciągnął tamto oraz padł. Wtedy udało się wykorzystać jego maskę oraz powiązać go - mówił Włoch schodząc na stół oraz pomagając zejść Amandzie.

Któryś z karabinierów zaczął ruszać jakimś piszczącym urządzeniem, którego wskazówka unosiła się nieco, kiedy obniżał je, ale wyżej nie było już problemu. Sprawdzający mężczyzna owym przyrządem ściągnął maskę.
- Dobra jest - odetchnął głęboko - bezpiecznie. Tylko przy podłoddze jeszcze lekko, ale też nie ma problemu.
- Dobra, ciebie kojarzę. Jesteś … przewodnikiem bodaj.
- Maurizio mówił, że kumpel przewodnik - wspomniał kolejny, który ściągnął także maskę, tak jak to uczynił podobnie ostatni. - Ale pani to kto? - spojrzał na Amandę.
- Dziewczyna Tomasso - słowami tymi sprawiła, że jej chłopak podrósł co najmniej paręnaście centymetrów. - Amanda Sinclair wykładam… będę wykładać na tutejszym uniwerku. - Brytyjka zarumieniła się lekko ponownie wyznając swój nowy status ale szybko opanowała się mając świadomość tego, że carabinieri chce po prostu rozeznać się w sytuacji. - Czyli możemy już bezpiecznie sobie pójść?
- Tak, właśnie sprawdziłem, a ten to kto, znacie go?
- Pojęcia nie mamy - -obydwoje pokręcili przecząco.
- Ech wszak to Merkuzio - parsknął jeden z przybyłych - chłopak do wynajęcia, pijaczek trochę. Rany julek, czy on nie może się powstrzymać od wtrącania w jakąś awanturę.
- Słowo, że nie znamy go oraz nie wiem, kto to - wyjaśniał Tomasso.
- Gazu sobie sam nie sprokurował - stwierdził któryś przybyły. - Dobra, nie będziemy się chrzanić. Dzisiaj 30-y, jutro Sylwester, pojutrze Nowy Rok. Przyjdźcie we wtorek 2-iego złożyć zeznania. Tak czy siak chłop - wskazał na leżącego - najpierw pójdzie do szpitala na badania, potem chwilę spróbujemy go przesłuchać, potem się zobaczy.
- Możemy iść?
- Możecie, tylko spiszę wasze dokumenty. Oprócz tego musimy wezwać jakiegoś technika, jeśli któryś jest na służbie - skrzywił się pewnie dowódca patrolu.
Podali mu papiery, które wynotował.
- Możecie ruszać.
- Dziękujemy za pomoc. - Amanda skłoniła się grzecznie i razem z Tomasso opuściła palazzo. - Chyba nie będziemy już szukać wycieczki by do niej dołączyć?
- Chyba nie. Chwilowo mam dość wycieczek. Oraz przyznaję, iż nie mam ochoty na nic do jedzenia. Wystarczająco najadłem się strachu, a ty? - spytał ją, kiedy wychodzili. Słyszeli jeszcze jakąś rozmowę na temat chlorometanu oraz dzwonienie do jakiegoś technika, przy czym obecny karabinier wrzeszczał, że musi przyjść, tymczasem tamtemu kompletnie się nie chciało oraz proponował swoje usługi po Nowym Roku.
- Marzy mi się grzane wino w jakimś znajomym miejscu. - Ujęła Tomasso pod ramię, przytulając się do niego. - Albo… na pocałunek pod jakimś mostem. - Mrugnęła do Włocha.
- Wydaje mi się, że nie musimy wybierać: most, albo wino? - uśmiechnął się do niej schodząc po schodach oraz wychodząc na ruchliwą ulicę przy kanale. - Eee, czy do tego pocałunku koniecznie potrzebny jest most?
- Raczej nie. - Amanda uśmiechnęła się. - Masz inny pomysł?
- Stanowczo pomysł pocałunku zrealizuję tutaj - objął ją lewą ręką, przysunął do siebie, potem jego usta poszukały jej ust. Ostatecznie Wenecja! Niedaleko mogli spotkać pewnie kilka innych par, które robiły dokładnie tak samo. Tym bardziej, że już było ciemno. Całowanie wspaniale pozwalało zapomnieć, czego doświadczyli niedawno.
Amanda objęła go przywierając swoim ciałem do jego. Włochy… uwielbia to miejsce ale nigdy się nie spodziewała, że znajdzie tu tyle szczęścia. Nawet niedawne zagrożenie wydawało się nagle błahe.
- To miejsce… ma jeden mankament. - Wyszeptała gdy obojgu zabrakło tchu i musieli przerwać pocałunek.
- Ty tutaj jesteś … - ucałował ją ponownie. - To jest najważniejsze … - kolejny pocałunek. Ogrzewał niczym wspomniane wino. Dlaczego jej nie poznał za młodzika. Straszliwie szkoda było mu każdego dnia bez niej, oczywiście jednak teraz cieszył się, iż są właśnie razem.
Amanda przerwała pocałunek ale nie odsunęła się. Gdy mówiła jej wargi przesuwały się po ustach Tomasso.
- To złe miejsce… bo gdy mnie całujesz chcę więcej, a… nie powinniśmy gorszyć ludzi, prawda? - Odsunęła się by pokazać mu swój uśmiech.
 
Kelly jest offline  
Stary 03-10-2018, 21:36   #17
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Wobec tego może zrezygnujmy ze wspomnianego grzanego winka. Wracajmy do siebie? - pocałował dziewczynę ponownie - Amando, co ty na to? - widać było doskonale jego rozochocenie, zaś przytulona Brytyjka czuła niewielką wypukłość na spodniach swojego chłopaka. Szczęśliwie jeansy sztywne wszystko przytrzymywały we względnie jakimś porządku.
- Może zrobimy je w… - Amanda wzięła głębszy oddech. Nadal nie była pewna na ile może pozwolić. Jaką zażyłość może dopuścić Tomasso. - Może zrobimy je w domu? - Znak zapytania na końcu brzmiał niemal donośnie i wyraźnie wskazywał nawet nie tyle na temat wina, co tego czy może nazwać palazzo swym domem.
- Wobec tego w domu. Chodźmy szybciej, bo nie mogę się doczekać wina oraz ciebie. Przede wszystkim ciebie. Tylko ciebie, wino niechaj będzie miłym dodatkiem - nagle wyobraził sobie, iż wylewa z kieliszka na jej nagie ciało oraz spija je. - Kocham cię - pociągnął dziewczynę najkrótszą drogą do palazzo Visconti.
Amanda już chciała spytać czy mają wszystkie składniki, ale ugryzła się w język. Jej kochanek już był w innym świecie, a ona miała ochotę do niego dołączyć. Cóż, mieli wino. To niewątpliwie trzymał w lodówce, natomiast reszta? Jaka reszta ...
- Amando ... niczym dwie błyskawice przemknęli ulicą.
- Amando ... - otwarli drzwi palazzo.
- Amando ... - wbiegli na piętro do sypialni. Amanda ledwo nadążała ciągnięta za dłoń przez Włocha.
Tomasso już dobiegając zaczynał zdejmować z siebie rzeczy. Póki co jedynie te wierzchnie, kurtkę, sweter ora T-shirt. Dobiegł do sypialni już w połowie goły. Ostatecznie podczas biegu ciężko zdejmować buty czy spodnie. Amanda przyglądała się temu lekko zaskoczona ale i podekscytowana. Powoli zdjęła płaszcz i odwiesiła go w korytarzu, po czym ruszyła po ścieżce ubrań za swoim kochankiem. Zatrzymała się w drzwiach sypialni obserwując Tomasso. Tylko jednak momencik, bowiem Włoch pociągnął ją za sobą. Pobiegli do łóżka i tak jak stali upadli na nie. Amanda pewnie pierwszy raz była jednocześnie gwałtownie całowana oraz rozbierana. Wszystko mogło wydawać się jakimś szaleńczym fleszem. Lekka malinka szyi była właściwie niczym przy tym szturmie na jej ciało. Czuła, jak mężczyzna niemal rozrywa jej bluzkę. Jakimś sposobem ocalała odrzucona gdzieś na bok. Leżała na plecach, leżała na brzuchu … poczuła jak jej stanik jest zdejmowany. Zębami! Potem jeszcze spodnie i majtki. Język mężczyzny wwiercał się w nią, usta pochłaniały.

[MEDIA]http://s1.1zoom.net/big0/555/Painting_Art_Breast_Naked_Brown_haired_528184_1076 x1024.jpg[/MEDIA]

Wreszcie piękna i kompletnie naga widziała, jak on sam zdziera z siebie resztę ubrań, potem zaś po prostu niemal rzuca się na nią. Jakby gwałtownością pragnął zastąpić każdą minutę, którą musieli czekać, nimże dotarli do siebie oraz mogli się wreszcie poświęcić sobie.
Amanda mimo podniecenia które już nie pozwalało jej myśleć, a może właśnie przez nie, roześmiała się, sprawiając, że jej ciało zafalowało.
- Wygląda… jakbyśmy nie robili tego kilka tygodni… albo i lat.- Objęła kochanka nogami, zachęcając go do ataku.
- Tak, lat - mruknął bowiem słowa jej dotarły do jego uszu oraz myśli. - Wielu lat.
Nie czekał ani chwili, nie pieścił dodatkowo, jakby gra wstępna już była za nimi przeprowadzona podczas biegu oraz szybkiego zdzierania ubrań. Kocham cię, pragnę cię mówiło jego ciało, szczególnie zaś napięty penis, który ociekał jasnymi kropelkami soczku. Amanda otwierała się, jej kochanek zaś skorzystał z tego otwarcia ... Mocne pchnięcie posłało do boju jego włócznię, która wraziła się głęboko w jej najintymniejszą część ciała.
- Ach - jęknął czując, jak przesuwa się w niej, jak mięśnie ich ciał zaczynają się mocować. Ona zaciskała się, on zaś rozpierał. Wspólnie tworząc najbliższą bliskość.
Włoch dotarł do jej końca, ale nie zatrzymał się ani momentu. Czując, jak ich ciała się zwarły, jak jego jajeczka dobiły do podstawy jej kwiatu, natychmiast wycofał się, ażeby jeszcze szybciej zaatakować. Tak bez przerwy. Rety, zazwyczaj to trwało dłużej, ale teraz czuł, że sie nie może powstrzymać, ze po prostu nie da rady. Był podniecony jak młody dzieciak na pierwszej seksualnej randce. Jej twarz ... jej falujące po każdym pchnięciu piersi, wreszcie otwarta kobiecość, mocno opinająca się na jego męskości. Oddająca się, biorąca, dająca ... Zerkał, jak penis wnikał w nią, jak ich intymne włoski zwierały się podczas największego zbliżenia obojga ciał ...
- Amandaaa - jęknął po kolejnych kilkunastu ruchach - zaraz dojdęę ... - zaraz dojdęęęęę w tobie, chciał powtórzyć, ale nie mógł. Dyszał coraz ciężej, zaś nieskoordynowane pchnięcia były coraz mocniejsze.
- Ooooo taaak ... - wyrzucił z siebie słowa, zaś jego nabrzmiała, rozedrgana męskość zawtórowała mu wystrzeliwując jasnoblady ładunek, a potem jeszcze kolejny, jeszcze ... choć każdy następny nieco mniejszy, ale jeszcze parę kolejnych ruchów w niej sprawiło, iż kolejne porcje wytrysku dostały się do jej kobiecego kwiatu.

[MEDIA]https://static1.squarespace.com/static/50646230c4aa52b531c33f58/t/533ec80ce4b0ba34df9bfd16/1431006300536/AM.FemaleOrgasm.Entry1.jpg[/MEDIA]

Tomasso jeszcze przez chwilę poruszał się w niej, jeszcze jego biodra wykonywały kolejne pchnięcia, ale te były powoli coraz słabsze, aż wreszcie kompletnie znieruchomiały, zaś wyczerpany mężczyzna przytulił się do swojej ukochanej. Amanda objęła go czując jak jej ciało drży. Nie doszła. Cały ten akt był zbyt gwałtowny… zbyt szybki. Widać jednak Tomasso tego potrzebował. Delikatnie gładziła jego włosy dając mu odpocząć w swoich objęciach i mając nadzieję, że jej własne wygłodniałe ciało nieco się uspokoi.
- Chyba to właśnie nazwać można południowym temperamentem. - Ucałowała go czule, starając się powstrzymać kolejny dreszcz, który przeszedł jej ciało. Ku jej jednak, zapewne, zdziwieniu, uczuła, iż mężczyzna ponownie zaczyna się poruszać. Był wewnątrz niej, leżał, jego penis się skurczył, ale nie na tyle, żeby wypaść stamtąd. Chwilę jakby się mobilizował, wypoczywał, ale po chwili poczuła ponowne drgnienie bioder mężczyzny.
- Jesteś pięknem ... - powiedział cicho przepełnionym emocjami głosem. Poruszał sie leciutko, bardzo lekko, inaczej jego miękka końcówka wypadłaby, jednak dziewczyna czuła że to co jest wewnątrz niej, powolutku twardnieje, zaś Włoch zaczyna ruszać się troszeczkę śmielej oraz uśmiechać, prosto twarzą w jej urodziwą twarz.
- Tomasso? - Brytyjka jęknęła zaskoczona, a Włoch poczuł jak jej wygłodzone ciało zacisnęło się na nim. Czuła jego męskość pływającą w jej wnętrzu, nabierającą z każdym ruchem wigoru i wiedziała, że nieubłaganie zbliża się do szczytu. Tomasso był trochę wolniejszy. Jakby nie było, on wszak przed chwilą dotarł do szczytu. Ale też dlatego mógł dać jej szaloną przyjemność przedłużając zabawę.
- Piękna moja, najpiękniejsza - szeptał czując, iż jest coraz bardziej gotowy. Jego miecz nabrał już odpowiedniego kształtu i twardości, ślizgając się w jej pochwie. Czuł jak Amanda mocno reaguje. Jej ciało przyspieszało. Drżało, ściskało się na jego męskości. Pobudzała go mocno, ciągle mocniej. Nie myślał, że dojdzie ponownie tak szybko, ale dziewczyna była najwspanialszym afrodyzjakiem. Nigdy tak nie reagował! Tymczasem wspólnie kochali się niemal non stop nie mając wcale dosyć.
- Amanda, docho ... - jego biodra przyspieszyły uderzając mocniej. Czuł, iż raz po raz atakował swoją purpurową końcówką jej tylną ściankę pobudzając ciągle. - Ama ... - wystrzelił, ponownie wystrzelił. Czuł jak jego nasienie zbiera się na dole, jak daje cudowną, męską przyjemność, jak wreszcie jego penis zaczyna się spinać niby koń wyścigowy, aż wreszcie startuje wyrzucając setki kropel.
Niemal nie widział jej twarzy. Jedynie zarys, tak bardzo uderzyła go rozkosz, która pędziła od podbrzusza przez resztę. Było cudownie, cudownie, cudownie … W tym szaleństwie orgazm Brytyjki zdawał się być jedynie delikatnym naciskiem na jego męskości, odrobinę głośniejszym okrzykiem. Amanda poczuła jak mocny impuls przeszedł jej ciało unosząc nim, a potem rzucając o poduszki. Jej wnętrze było wypełnione spermą Tomasso, która przelewała się przy najmniejszym ruchu, wypływała gdy tylko nieco się wysunął. Nawet nie zauważyła gdy jej dłonie zacisnęły się na własnych piersiach. Teraz leżała odrobinę speszona własną reakcją i tym do jakiego stanu została doprowadzona.
- Tomasso… - Szepnęła cicho imię kochanka powoli puszczając swoje piersi.
- Amanda ...
Był jeszcze w niej, choć powoli wysuwał się pomniejszony już.

[MEDIA]https://portofembarkation.files.wordpress.com/2011/01/tantric-art-of-the-sexual-heart.jpg[/MEDIA]

Nie mniej, jeszcze wszystko nie przeminęło, jeszcze pomniejszone fale rozkosznych dreszczyków tańczyły wewnątrz ich rozgrzanych ciał. Powoli jednak szaleństwo przemieniło się we wspaniałą rozkosz, taką dającą radość, lekkość oraz spokojniejszą już falę czystej przyjemności.
- Amanda, jesteś ... niezrównana - powiedział wreszcie schodząc z niej oraz układając, lub raczej uwalając się obok. Głęboko wzdychał trzymając jej smukłą dłoń swoją męską dłonią. - To wręcz niepojęte. Czuję się wiesz, absolutnie fantastycznie.


Brytyjka przewróciła się układając się na mężczyźnie. Poczuł jak jej biust dociska się do jej piersi. Jak wypływające z jej wnętrza ich wspólne soki spływają po jej udzie i skapują na jego nogę. Amanda drżała od tych nietypowych doznać, rumieniąc się przy tym.
- Nie.. nie jestem dla ciebie nudna? Nie mam jakichś fantazji i… jestem odrobinę opieszała w tym wszystkim. - Jej długie palce przesunęły się po jego wardze, która jeszcze niedawno całowała jej rozpalone ciało. Teraz zaś objęły smukłe palce dziewczyny całując, później zaś obejmując wargami, tak że ich końcówki znalazły się wewnątrz ust. Poruszał wargami tak, jakby wciągał je oraz po chwili puszczał. Amanda przyglądała się tej zabawie jak zahipnotyzowana. Widziała swoje wargi obejmujące coś zupełnie innego niż palce.
- Amando ... - wreszcie rzekł po chwili takiej zabawy. Uśmiechnięty do niej oraz spoglądający roziskrzonym okiem. - Czy ja wyglądam, jakbym był znudzony? Jesteś nie tylko piękna, ale pobudzasz mnie do rzeczy, o których nie myślałbym wcześniej. Nigdy przedtem nie czułem się tak jak przy tobie cudowna moja. Nie chcę, żebyś specjalnie wymyślała jakieś fantazje, ale jeśli wspólnie wykombinujemy coś ciekawego, coś co dostarczy jakichś nowych doznań, wtedy spróbujemy. Hm, chyba że chciałabyś, no wiesz, porozmawiać, na co miałabyś ochotę, co mógłbym uczynić dla ciebie oraz oczywiście dla nas? Naprawdę chciałbym …
- Na razie chciałabym zrobić nam wino… - Amanda uśmiechnęła się czule i pocałowała czubek nosa mężczyzny. - Muszę chwilę ochłonąć, a pijąc coś ciepłego możemy porozmawiać. Co ty na to?
- Bardzo chętnie. Uff, zgrzałem się. Zrób proszę wino. Wskoczę pod szybki prysznic, dosłownie 5 minutek, dobrze?
- Oczywiście. - Amanda ucałowała go raz jeszcze i ruszyła zupełnie naga do kuchni. Musiała przyznać, że wilgoć wypływająca z jej wnętrza przyjemnie drażniło jej ciało. W lodówce udało się jej znaleźć połówkę pomarańczy, a w jednej z szafek przyprawy i wino.

Nucąc zabrała się za robienie grzańca kołysząc przy tym biodrami w rytm słyszanej tylko dla siebie muzyki. I taką ją zobaczył gdy wrócił roztańczoną, nalewającą do kubków gorące wino. Zupełnie nagą, z włosami zmierzwionymi po ich wspólnych igraszkach. Właśnie, mrrrrr ... kobieta chciała, żeby spokojnie pili wino, porozmawiali, tymczasem ... była prowokacyjna, jakby nigdy nic innego nie robiła. Jej ciało iskrzyło namiętnością, taniec kojarzył się z szaleństwami pradawnych bachantek podczas Dionizjów. No tak, mieli wino, jak wtedy, jeszcze tylko brakowało, żeby sobie nieco wypili, żeby zaszumiało, żeby stracili resztę swojej siły woli oraz jakiejś osobistej kontroli.
- Amando - powiedział głęboko zaskoczony, bardzo pozytywnie - jesteś niczym piękna na obrazach Caravagia. Jeszcze więcej takich cudów, a zamiast pić wino, wypiję twoje piękno.
Brytyjka zarumieniła się co tylko dodało jej uroku. Postawiła na stole dwa kubki z parującym aromatycznym płynem.
- Mieliśmy porozmawiać. - Pokazała mężczyźnie język, co wcale nie wyglądało zachęcająco.
- Tak pamiętam, porozmawiać - przyznał oglądając sobie jej język. Jednocześnie zastanawiał się, czy to wyciągnięcie języka było znakiem, że coś zepsuł, czy po prostu zabawą. Ech, trochę się pogubił, ale usiadł spokojnie przy swoim kubku. Jednak powoli docierało, że to było takie sympatyczne zażartowanie, przeto przestał kombinować oraz po prostu uśmiechnął się. - Za co pijemy i no wiesz, porozmawiajmy kochanie.
- Musi być powód? Miałam ochotę na coś ciepłego. - Amanda upiła łyk grzańca uśmiechając się do swojego kochanka.
- Wiesz kochanie, podobno brak powodu stanowi najlepszy powód jaki zna cała wspaniała ludzkość, haha. Wobec tego po prostu pijmy - spróbował. - Hm, czuję pomarańczę - stwierdził - dobre, dobre - wypił solidny łyk, ale pijąc zerkał na nią bardzo tak słodko.
- Jestem przyzwyczajona, że do grzanego wina dodaje się cytrusy… - Amanda cieszyła się smakiem wina i widokiem, który miała przed oczami. Osobą, która nagle stała się jej bardzo bliska. W końcu czuła się trochę jak w domu. Chciana… rozpieszczona. Wino na pusty żołądek nawet mimo tego, że nieco alkoholu wyparowało, zaszumiało jej w głowie. - Byłam ciekawa czym masz jeszcze jakieś… fantazje? - Podniosła na niego nieco speszona.
Właściwie niemal zakrztusił się, kiedy tak się odezwała, no bo miał, ale no kurczę, nie był Casanovą i dla niego Amanda też była taką pierwszą kochanką na 100%. Jego wcześniejsze przygody, owszem, pewnie były bogatsze od niej, ale też niezbyt przeto … krępował się. Widziała pewnie, jak nieco policzki mu poczerwieniały, na szczęście mocne wytrawne wino było dobrym sojusznikiem przy takich rozmowach.
- Nooooooo mam, ale … chcesz usłyszeć? - powiedział trochę niepewnie.
Amanda przytaknęła upijając więcej wina.
- Przyznaję, że… moje życie w tym zakresie było dosyć ubogie, ale gdy mi opowiadasz… wiesz moja głowa… wyobrażam to sobie. - Brytyjka opuściła wzrok, przez chwilę zbierając odwagę. - Wierzę… że jeśli.. Jeśli się oswoję w myślach… to za jakiś czas… moglibyśmy.
- Mówiąc … właściwie mówiąc, to moje też nie można zaliczyć do bogatego iiii wiesz, tooo co no, czego bym kiedyś pragnął to też raczej kwestia wyobraźni. Nie wiem, czy to byłoby miłe, czy może mniej, ale chciałbym kiedyś spróbować … choćby … - wahał się - pozycji 69 - wypalił. - No wiesz, kiedy pieścimy się nawzajem naszymi ustami … wiesz gdzie - kurde, chyba w dobie internetu wszyscy wiedzieli. Nie wierzył, żeby Amanda kompletnie nie interesowała się choćby jakąś teorią. Rumieniec, który się powiększył wskazywał na to, że chyba się interesowała. Przytaknęła ruchem głowy dając znać, że wie o czym mężczyzna mówi i pozwoliła mu kontynuować. - Albo … na przykład nooo wiesz, od tyłu … - widział to tylko na filmach porno, ale jakoś wydało mu się to pociągające, jako możliwość wzbogacenia jeszcze tego, co robią - … albo gdzieś, tutaj nie chodzi o sposób, ale gdzieś na samotnej wyspie, wśród palm, gdzie jestesmy tylko we dwoje oraz możemy się kochać wśród przyrody - opowiadał jej swoje marzenia patrząc na sufit. - Aaaaa tyyy … miałabyś jakieś?
Amanda dopiła swoje wino słuchając go i teraz wpatrywała się w mężczyznę rozpalonym wzrokiem. OPuściła wzrok i odezwała się cicho.
- Gdy ssałeś moje palce… wiesz… to jak mnie całowałeś tam na dole. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego i chyba… - SPojrzała na niego spod zasłony długich rzęs. - … chciałabym się odwdzięczyć.
Trochę go zaskoczyła.
- Wiesz kochanie, tutaj nie ma mowy. Jakakolwiek wdzięczność. Wiesz robiłem to bo chciałem, żeby było ci przyjemnie, ale mi też było, bardzo. Noooo dla mnie to coś prawdziwie wspaniałego. Całować cię, pieścić cię, cieszę się mogąc tak właśnie właśnie ...
- Ale ja jestem wdzięczna. - Amanda weszła mu w słowo. Zobaczył jak podnosi się ze swojego krzesła i podchodzi do niego. - Czy mogłabym? Nie mam doświadczenia, ale chciałbym spróbować.
Tylko, że skołowany umysł Tomasso niezbyt wiedział, czego chce, jednak wszystkiego by jej przychylił, żeby tylko sprawić jej przyjemność. Skinął tylko twierdząco.
- Kochanie, jestem do twojej dyspozycji.
Szybko się wtedy domyślił. Amanda przyklęknęła przed jego krzesłem i delikatnie rozchyliła jego nogi by swoją twarz przybliżyć do jego męskości. Poczuł na swojej skórze jej gorący język.
- Jakbyś… mógł mi doradzić… mówić co robić… jak pod prysznicem. - Nie czekając na jego odpowiedź zaczęła całować niewielką męskość, liżąc ją czasami. Nie wiedziała czego się spodziewać. Czy to nie powinno być obrzydliwe? Takie… nieprzyzwoite. Nieprzystające do jej rodu? A jednak czuła z tego dziwną frajdę. Z jego zapachu, smaku ze świadomości jak na niego działa.

Oczekiwała pokierowania. Ale on nooo, żadna inna nie robiła mu tego przedtem. Przyznawał jednak przed samym sobą, że jest cały w skowronkach wręcz. Patrzyła jak działa, działało zaś mocnooooo!
- Amanda, ach dobrze, taaakk - najpierw mógł wydukać niemal tylko, kiedy złożyła początkowe pocałunki, kiedy jej dłoń oraz usta dotknęły jego małego jeszcze peniska, który drgnął oraz gwałtownie podskoczył. Kolejne zaś dotknięcia prostowały go oraz zwiększały jego rozmiary. - Tooooooo jest cudowne. Możesz też położyć dłoń oraz objąć go tam, gdzie akurat nie dotykają twoje usta oraz ruszać nią do przodu oraz później tyłuuuuu, achhhhhh ... - jęknął pod wływem jakiegoś mocniejszego, arcymiłego pocałunku.
Widać było, jak wspaniała przyjemność mu sprawia. Właściwie samoistne skurcze jego podbrzusza doskonale to wszystko pokazywały.
- Tak dobrze, weź - zaryzykował - weź go głębiej, otocz ustami, jak przedtem twoje paluszki. Spróbuj, spróbuj poruszyć języczkiem. Naj ... najczulsze miejsce jest na dole, pod no wiesz, pod czerwonym czubkiem, toooo cooo łączy ... - kurde, krępował się, ale to było absolutnie cudowne czuć jej pieszczotę oraz patrzeć z góry jak klęczy między jego nogami, jak bierze, obejmuje go ustami, jak znika pomiędzy jej wargami doprowadzając go do gwałtownych ataków przyjemności. Mężczyzna mocno oddychał, drżał przepełniony przyjemnością. Amanda niespiesznie wykonywała polecenia ucząc się tego męskiego organu jakby na nowo. Nagle mogła zbadać każdą żyłkę, nierówność, sięgnąć językiem w zagłębienie. Przytrzymywała go jak polecił bawiąc się. Bo gdy w jej nozdrza uderzył męski zapach, gdy przymknęła oczy, pozostała jedynie zabawa, w której się zatracała. Jednak sprawiając, że on odkrywał coraz to nowe szczyty rozkoszy. Śluzik wydzielany przez jego męskość dawno już mieszał się z jej śliną oraz spływał. Obłędnie podniecające dla mężczyzny tak czuć oraz patrzeć na swoją posłuszną kochankę.
- Amando … proszę, weź, weź go głębiej, spróbuj najgłębiej … - zawsze miał na to ochotę, nawet oglądając filmy, co się czuje, kiedy dziewczyna stara się objąć jak największą część, chce, żeby dotarł naj najdalej … później zaś. Amanda wykonała polecenie, a on poczuła jak jego czub otarł się o jej podniebienie i dotknął gardła. - Kochanie, docho … zaraz będzie … - czuł że mu się zbiera, zaś jej każdy ruch przyspieszał to. Każdy! Istne szaleństwo. - Docho … ach - jakieś dotknięcie kobiety wyzwoliło w nim burzę, która uderzyła gromem maleńkich kropelek. Jego biodra nawet, podczas siedzenia, spięły się ruszając odrobinę do przodu, zaś jego spojrzenie na moment zamgliło się okryte tęczową barwą uderzającej przyjemności. - Ach, tak, proszę, ach … - naprawde mogła z nim robić, co tylko chciała, stanowczo nie potrafiłby się oprzeć.
Amanda jednak nie była na to przygotowana. Sperma wypełniła jej usta, a ona nie mogąc wszystkiego przełknąć zakrztusiła się. Cofnęła głowę, a kolejna fala trafiła na jej szyję, pierś, spłynęła po zgrabnym brzuchu.
- Przepraszam. - Brytyjka krztusiła się, osłaniając usta. To było niesamowite ale chyba nie do końca jej wyszło.
Aczkolwiek zwracając uwagę na niego, mogłaby bez problemu odkryć, jak gigantyczną przyjemność mu sprawiła oraz, że nie tylko nie ma za co przepraszać, ale …
- Dziękuję, odlot, to było cudowne, brakuje słów, wiesz ja czułem, czułem jakby się mi kręciło od czystej przyjemności.
Jeśli więc nawet jej nie całkiem coś wyszło, efekt osiągnęła bombastyczny.
- Jaaa … nie wiem, co powiedzieć, wiesz - jego głos drżał podobnie jak ciało - może, może mógłbym jakoś tobie, no wiesz, coś takiego, właściwie czego chciałabyś … - próbował mówić logicznie, jednak jeszcze średnio mu jakoś wychodziło. Dochodził do siebie bowiem dopiero.
Amanda uspokoiła nieco kaszel i otarła usta. Otarła usta z jego spermy! Zrobiła to, coś tak nieprzyzwoitego.
- Ja… podobało mi się jak brałeś mnie pod prysznicem. Tylko - spojrzała na wypompowaną męskość czując jakieś pokrętne uczucie dumy. - Nie wiem czy masz siły.
- Przy tobie odzyskuję natychmiast prawie, kochana moja - rzeczywiście, jego głos drżał jeszcze leciutko, jednak był dużo silniejszy oraz płynniejszy, niż przedtem. Powstał z krzesła i już się nie chwiał, stał prosto, zaś jego oddech był głęboki bardzo. - Usiądź teraz, tam gdzie ja przed chwilą. Chcesz, chcesz sterować, czy pozostawiasz mi … - przytulił ją, przeto tak naprawdę pytanie stanowiło szept do jej seksownego uszka.
- Z chęcią oddam się w twoje ręce. - Amanda odpowiedziała rozpalonym głosem. - Albo w twoje usta. - Uśmiechnęła się odsuwając i siadając na krześle. Mężczyzna zaś zajął jej miejsce przyklekując, albo raczej przysiadując na piętach przy jej nogach. Przy nich, bowiem najpierw jego usta uśmiechnęły się do niej, ale później pochyliły i zaczęły powoli całować. Uda.
- Kocham cię piękna dziewczyno moja … - szeptał pomiędzy pocałunkami, podczas kiedy jego wargi wędrowału po jej nogach. Nie wychodził wyżej. Tylko nóżki, zgrabne, smukłe nóżki. Uniósł jedną z nich, tak, że wyprostowała się w kolanie oraz rozpoczął pocałunki na niej, na przedniej części wysokości łydki, potem zaś przy kostce, zjeżdżając powoli aż do Dosyc mocno, aby nie łaskotało, ale jednak względnie delikatnie. Aby czuła, ale czuła przyjemność, nie nacisk. Palce u nóg. Pocałował je powoli każdy, potem zaś powoli odłożył jej nóżkę, by tak samo potraktować następną. Przy czym tą odłożoną troszkę już ułożył na bok …
Amanda czuła jak dreszcze podniecenia coraz bardziej dręczą jej ciało. Robili to… robili to znów w kuchni. Rozchyliła usta z trudem łapiąc oddech.
- Tomasso to … to takie cudowne. - wyszeptała, odruchowo rozchylając nogi i okazując swój otwarty, mokry kwiat. Tymczasem jego usta skierowały się własnie tam, bardzo powoli. Klęczał juz pomiędzy jej nogami, zaś wargami wędrował po wewnętrznej części uda jej prawej nogi. Delikatna skórka, wrażliwa stanowiła jego ocean, on zaś płynął po niej niczym sternik jachtowy do upragnionego portu. Coraz bardziej przybliżał się, lekko nawet odciągnął ją tak, że siedziała na samym boczku krzesła mogąc łatwiej odkryć swoje wspaniałości. Patrzył na jej włoski, na każdy płateczek, na kropelki soczku, na róż jej ciała, który można było dostrzec wewnątrz intymności. Aż nagle poczuła pocałunek właśnie tam. Taki delikatny, niczym szmerek wiatru. Leciutki, bardzo łagodny. Poczuła języczek mężczyzny, który przesuwa się po jej kroczu, najpierw przez kobiecy wzgórek, później jednak niżej. Oraz kolejny pocałunek na węzełku, który spajał jej płateczki przy górze. Jednak mocniejszy, kolejny jeszcze mocniejszy oraz następne, które przebiegały wzdłuż jej słodkiej szpareczki.
- Jesteś piękna … jesteś smaczna - wymruczał cichutko czując leciutki posmak kwasowości oraz uderzający kobiecością zapach. - Pragnę cię wypić - języczek mężczyzny zaczął biegać po wypełnionych kropelkami płateczkach. Zlizywał je łapczywie, aż wreszcie sięgnął pomiędzy nie, bardziej na dno wąwozu,gdzie gromadziły się i kropelki i czysta przyjemność.
Amanda krzyknęła prawie podrywając się z krzesła gdy jego usta dotknęły jej gorącej skóry. Szybko zasłoniła dłońmi usta skrępowana własną reakcją. Jednak jej ciało było szczere reagowało na każdą najmniejszą pieszczotę a mimo jej starań w kuchni było słychać słodkie kobiece jęki. Pragnęła go… chciała by ją posiadł tak jak tylko się da. Wpatrywała się w czubek jego, czując, że zaraz dojdzie. Ale póki co mogła zobaczyć jedynie jego czuprynę pomiędzy własnymi nogami. Mogła czuć, jak jego język jest coraz śmielszy, coraz silniejszy, zaś usta wtórują mu setkami pocałunków. Chwytał wargami jej płateczki, całował oraz leciutko zasysał. Później puszczał skupiając się na najwyższym węzełku. Szukał jednak cały czas miejsc, gdzie reagowałaby najsilniej, najmocniej oraz tam skupiał swoje ataki, tam języczek naciskał niczym szybki koliber. Kiedy zaś odkrył, usta uderzały tam, zaś dwa palce jego dłoni wcisnęły się jednocześnie w jej przepełnioną soczkami pochwę. Delikatnie przesuwał po karbkach przedniej ścianki nie przerywając całowania. Wewnątrz też szukał najwrażliwszych miejsc, później zaś po prostu pieścił owe coraz szybciej, szybciej, poruszając paluszkami niby własnie penisem.
Amanda dotarła na szczyt gdy tylko jego palce sforsowały jej kobiecą bramę. Czuła jak każda jego pieszczota wywołuje w niej dreszcze, wyrywając z jej ust okrzyki rozkoszy. To było takie wyuzdane, a jednak nie broniła własnym biodrom.nabijać się na jego palce.
- Tomasso… ja… ja już nie mogę… kochany. - Jej wzrok odpłynął z rozkoszy. Jego ruchy stały się zaś dużo bardziej delikatne.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/3f/7f/8b/3f7f8bdb70bd2297ac5e5448116f4bd9.jpg[/MEDIA]

Pragnął dać jej cieszyć się chwilą, zaś sam także czuł szaloną przyjemność. Chyba nie ma wiele więcej rodzajów przyjemności, niż poczucie ofiarowania jej komuś prawdziwie bliskiemu.
- Kocham cię - szeptał powoli wyjmując paluszki z jej kwiatu. Rozłożył je. Były splecione powłoką śluzu, którą włożył sobie do ust oraz zlizał. Była cudownie kobieco smaczna, wręcz niczym najlepsza wenecka kawa, tylko bardziej! Dotykał ją ustami, jednak ponownie delikatnie tak, ażeby ciało odbierało to wyłącznie jako przyjemność dając jej dłuższe chwilę rozkosznego falowania. Ponownie pocałunki zeszły dalej skupiając się na jej nóżkach. Cudownie pięknych, jak uważał mężczyzna.


- Kocham cię - szeptał. Amanda była dla niego nie tylko dziewczyną, była posłańcem czegoś cudownego, którego wcześniej nie dane mu było jakkolwiek doświadczyć.
- Ja ciebie też. - Sinclair w końcu udało się coś z siebie wydusić. W tej chwili miała gdzieś racjonalność jakieś utarte schematy. Zakochała się od pierwszego … pocałunku? Uśmiechnęła się do Włocha i pochyliła by go pocałować. - Kocham cię Tomasso.
- Ciebie także ... - powiedziałby więcej, ale właśnie jego usta zamknął pocałunek. - Wiesz, uwielbiam spełniać twoje pragnienia. To daje … wiesz, po prostu chciałbym dać ci wszystko, co mogę najlepsze. Jeśli cokolwiek chciałabyś, powiesz mi proszę, dobrze? Jakieś pragnienia, mareznia, tęsknoty, dobrze?
- Chcę porobić coś razem. - Amanda zsunęła się z krzesła i objęła mężczyznę. - Uwielbiam seks z tobą, ale… tak długo nie miałam chłopaka. Wiesz randka, spacery...
- Świetny pomysł, hm, zjemy na mieście, czy robimy jakiś obiadek przed wyjściem - trochę zaburczało mu jakoś w głodnym brzuchu. Jakby nie było, mieli wcześniej śniadanie, później zaś wszystko szybko, szybko, coś owszem przekąsili, no ale nie tak wiele. - Przyznaję, że zjadłbym coś, Amando, jak ty?
- Brzmi wspaniale… i chyba mam ochotę na taką potwornie romantyczną kolację. Świece… muzyka na żywo. Kojarzysz jakiś lokal?
- Wenecja takich lokali zapewnia wiele - stwierdził zadowolony. - Szczególnie teraz, kiedy odwiedza mnóstwo turystów chcących bawić się tu podczas karnawału. Uf, szybka kąpiel oraz ruszamy, co ty na to? - spytał, bowiem zastanawiał się nad tym, co mówiła wcześniej. Chciała wypić wino oraz pogadać. Tak, pogadać. Przeto czy chciała tak ot porozmawiać, czy miało owo jakieś głębszy sens.
- Brzmi dobrze… - Amanda zamyśliła się. - Myjemy się razem?
- Wiesz co, może nie - powiedział niepewnie. - Jeślibym się zaczął myć z tobą, nie wiem, czy utrzymałbym łapy przy sobie. Jeśli mamy ochotę iść, szybko umyjmy się, chodźmy, później zaś kiedy wrócimy, będziemy mieli czas na igraszki inne - ucałował ją. - Jak chcesz, idź pierwsza, poczekam chwilkę oraz uprzątnę tutaj.
Amanda wyprostowała się i już był pewny, że ruszy do łazienki, ale wtedy pochyliła się. Na wprost twarzy Tomasso zawisły jej pełne piersi, które jedynie odrobinę przesłaniała jej uśmiechnięta twarz.
- Wiesz… mi nigdzie się nie spieszy. Mam ochotę na kolację, ale w razie czego mogę jeść ją nawet o północy. - Pocałowała mężczyznę w czoło i wyprostowała się, co wcale nie pogorszyło jego widoków. Teraz miał przed oczami jej ubrudzony jego własną spermą, szczupły brzuch i zaróżowiony, wilgotny kwiat. - To idę się myć.
 
Aiko jest offline  
Stary 07-10-2018, 09:59   #18
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ruszyła w kierunku łazienki, pozostawiając go klęczącego na podłodze. Zupełnie naga. Kołysząc swymi zgrabnymi biodrami i nucąc znów tą melodię. Powiedzcie kochani ludzie, jak ta dziewczyna może być tak niewinna oraz tak szalenie prowokacyjna? Amandzie udawało się to bez najmniejszych problemów. Trudno było oderwać od niej spojrzenie, ale wszak nie samym seksem się istnieje. Tomasso szybko zrobił porządek, poskładał porozwalane ciuchy, ułożył co trzeba, co trzeba wrzucił do kosza na rzeczy do prania oraz przygotował nowe do wyjścia. Kiedy zaś ukochana wyszła, wziął szybki prysznic, ubrał się oraz był gotów na sympatyczną randkę. Gdy wyszedł zastał Amandę już w pełni ubraną…

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/fb/5a/c3/fb5ac35c35adb7e718426e0a5023b907.jpg[/MEDIA]

Brytyjka cieszyła się, że jednak zgodnie z namową Mirandy zgarnęła kilka bardziej romantycznych sukienek. Nie spodziewała się, że ich użyje. Może na jedną czy dwie imprezy, ale teraz gdy mogła się pokazać w nich komuś na kim jej zależało, cieszyła się z nich dużo bardziej. Widząc wychodzącego z łazienki Tomasso przerwała przeszukiwanie torby i obróciła się prezentując się w całej okazałości.
- Jestem gotowa. - Okręciła się, czując jak jej nieskrępowane stanikiem piersi zafalowały w sukience. - Dziś mam nadzieję, że nie będziemy się kąpać w kanale. - Mrugnęła do Włocha i podniosła z walizki przygotowany szal. Faktycznie, kąpiel w kanale należała do co nieco chłodnych przygód. Nawet na samą myśl ...
- ...Aaaaaapsik ... - kichał.
Szczęśliwie potem napili się trochę ciepłego napoju, więc nie poprzeziębiali się tak, jak mogło być.
Kobieta była piękna i bez stroju i w nim, obecnie kiedy Amanda ubrała się w seksowną sukienkę, Włoch niemal otworzył usta. Dziewczyna była zmienna, jednocześnie zaś każda odmiana miała w sobie nutę piękna, niczym obrazy najwspanialszych mistrzów malarstwa, różne wszak, ale jednak piękne. Piękne oraz naprawdę bardzo seksowne. Przypominała iście niewinnego, sympatycznego sukkuba wywierając na mężczyznę potężny wpływ.
- Odlot - po prostu powiedział i podał jej ramię. Ruszyli ku wieczornym ulicom Wenecji. Ciemnym już, jako że słońce zachodziło wcześnie, choć oczywiście na głównych ulicach paliły się lampy, neony oraz wystawy sklepowe. Jednak zaułki były znacznie ciemniejsze.

[MEDIA]https://www.venetoinside.com/files/images/tours/veneto/shadows-of-venice-grand-tour-by-night/misteri-venezia.jpg[/MEDIA]

Szli więc takimi zaułkami, uliczkami spacerując sobie, oglądając księżyc gdzieniegdzie prześwitujący poprzez chmury.
Ewidentnie przyciągali uwagę. Amanda z rozpuszczonymi blond włosami, ze swoimi szczupłymi nogami wyłaniającymi się spod ciepłego płaszcza, uśmiechnięta i oglądająca wszystko z zainteresowaniem, przyciągała uwagę. Tomasso widział mężczyzn oglądających się za nią gdy tylko ich mijali, słyszał nawet jak jeden dostał policzek od swojej partnerki, na co brytyjka obejrzała się zaskoczona.

Sinclair czuła się niesamowicie szczęśliwa. Przytulała się do ramienia Viscontiego ciesząc się ciepłym wieczorem i zaglądając do mijanych restauracji, szukając odpowiedniego miejsca.
- Masz może jakieś konkretne miejsce, czy zaryzykujemy jakiś nieznany lokal? - SPojrzała na niego swoimi uśmiechającymi się błękitnymi oczami.
- Chodźmy tak na chybił trafił. Przy głównej promenadzie wybrzeża oraz na Placu Świętego Marka jest mnóstwo lokali. Ominiemy je, bowiem setkę metrów dalej są równie dobre, a trzy razy tańsze.

[MEDIA]https://img00.deviantart.net/c996/i/2015/144/2/4/venice_by_night_ii_by_zardo-d8ukwtp.jpg[/MEDIA]

Wyszli właśnie dosłownie na Dzwonnicę, która ponad wiek stała już na placu zastępując poprzednią, pradawną budowlę.
- Ładnie tutaj, pasuje to miejsce na randkę, nawet jeśli zjemy gdzieś indziej - Włoch przystanął napawając się widokiem elegancji. Wyraz siły i bogactwa dawnej Serenissimy stanowił Plac Świętego Marka, nazwany przez Napoleona Bonaparte „najpiękniejszym salonem Europy”. Obecnie Wenecja nie miała już dawnej mocy. Podczas kiedy taka Genua rozkwitała, tutaj istniała jedynie przeszłość. Jednak przeszłość wabiąca wiele osób.
- Wobec tego… może złapiemy jakiegoś gondoliera i wysiądziemy przy miejscu, które nam się spodoba. - Amanda wskazała w stronę nabrzeża. Musiała przyznać, że ceny restauracji były jej obojętne, choć pewnie Tomasso uprze się by znowu stawiać. Wpatrywała się tak jak on w dzwonnicę. Wspomnienie mężczyzny, z którym oglądała ją kiedyś na chwilę zakłóciło jej spokój, ale szybko je odepchnęła. Z tomasso będzie inaczej. Zacisnęła dłonie na jego kurtce bojąc się, że zaraz odejdzie. Że ten dziwny zaczarowany świat, w którym się znalazła nagle zniknie. Jej brat mógł być już w Wenecji, mógł ich widzieć. - Możemy iść dalej...
- Iść dalej łapać gondoliera? Dobrze, czemu nie, chodźmy - ruszyli do nabrzeża, ale okazało się, że to gondolier złapał ich.
- Tomassooooo! - doszedł do jego uszu znajomy krzyk od mężczyzny stojącego na długiej łodzi. Był to niestary jeszcze człowiek, właściwie młody, około trzydziestki. Trochę pucułowaty, uśmiechnięty z niewielką bródką. Stał na gondoli, zaś w ręku trzymał długą tyczkę do odpychania się od dna. To może było dziwne, ale jego uśmiech wywoływał jakąś pozytywna nutę, która docierała do samej głębi. Istnieją ludzie, przy których wszyscy czują się dobrze, chyba właśnie Amanda spotkała kogoś takiego. - Hej stary kumplu, co tu robisz? Ooo, nie jesteś sam, przepraszam? - jego głos przypominał teraz nieco zawstydzone dziecko, które może zachowuje się nieco niezręcznie, ale ogólnie nie można się na nie gniewać.
- Witaj, Amando, to pan Mantonio Andio, zięć naszej gospodyni, to zaś - wskazał na Brytyjkę - moja ukochana, Amanda.
- Miło mi … - gondolier chciał ruszyć pocałować dłoń, ale jakoś tak niezręcznie stanął, że zachwiał się mocno. Nie powstrzymało go to jednak przed wyjściem i powitaniem dziewczyny, tylko już bez ucałowania. - Hm, spacer, a może macie ochotę na gondolę? - Tomasso spojrzał pytająco na swoją dziewczynę.
- Rozważaliśmy właśnie gondolę, jeśli nie masz dość oglądanie obejmujących się par… - Spojrzała z uśmiechem na Tomasso. - ...wieki nie pływałam taką gondolą.
- Przeto Mantonio, oddajemy się w twoje ręce.
- Wskakujcie - mężczyzna przestawił się tak, żeby para mogła wejść do środka. Łódką nieco zachybotało, jednak tylko trochę. Tomasso wszedł oraz podał dłoń Amandzie.
- Gdzie płyniemy, albo może tak sobie popływamy, jak wyjdzie.wiem, że ten skurczybyk - zwrócił się do Brytyjki - zna dobrze miasto jako przewodni, ale są kanały, po których nie prowadzi się turystów, my zaś możemy popływać.
- Decyduj kochanie - poprosił Włoch Amandę.
- Szukamy jakiejś sympatycznej restauracji, myślę że jeśli pokażesz nam nowe miejsca na pewno uda nam się coś wypatrzeć. - Brytyjka usadowiła się w gondoli, robiąc obok siebie miejsce dla Tomasso.
- Wobec tego płyńmy, oczywiście najlepsze restauracje sa tutaj, ale ja wam mówię, to nic przy panierowanych ośmiornicach mojej teściowej. Czy jadła kiedyś pani coś takiego? - Mantonio odepchnął tyczką łódź i ruszył po spokojnej wodzie kanału.
- Nie przypominam sobie. - Amanda wtuliła się w Tomasso i obserwowała oddalający się plac świętego Marka.
- Wobec tego zapraszam, uwielbia przyjmować gości, którzy chwalą jej kuchnię. Proszę mi wierzyć, jest co chwalić.


Płynąc kanałem oczywiście nie byli jedyni. Całkiem sporo turystów wykorzystywało atrakcję Wenecji, którą są oczywiście gondole, zaś romantyczna przejażdżka … właściwie niemal archetyp stanowiła właśnie gondola. Oraz serenada, ale Tomasso nie umiał śpiewać.

Canale Grande wyglądał obłędnie, szczególnie z wąskiej, chyboczącej łodzi. Pięknie oświetlony wabił turystów mających pełne kieszenie.

[MEDIA]https://images6.alphacoders.com/673/673661.jpg[/MEDIA]

Jednak nawet owym biedniejszym sprawiało przyjemność pooglądanie sobie.
- Niezłe jedzenie, szczególnie zupa szczawiowa, raz jadłem - Mantonio wskazał na Marconiego, koło którego przepływali, aczkolwiek podali jej tyle, iż myślałem, że to jedynie przystawka. Ale smaczne, tyle że lubię więcej zupy, niżeli niewielki naparstek, znaczy salaterka. Jednak jeśli chcecie … jeśli zaś nie zawiozę was trochę dalej. Tam jest snack bar ze wspaniałymi krokietami oraz obok fajna restauracyjka, taka bardziej włoska. Jak pani woli, madame? - Mantonio był typem gentlemana, którego żona trzymała pod obcasem. Uważał, że kobieta rządzi w domu, tak jak w jego najpierw rządziła matka, potem żona, teraz teściowa, bowiem jego żona znajdowała się w zaawansowanej ciąży powodującej, iż nieco złagodniała.
- Jaka decyzja signorita?
- Wolałabym zjeść coś włoskiego. Strasznie tęskniłam za waszą kuchnią. - Uśmiechnęła się do Mantonio i przeniosła wzrok na Tomasso. Chciała go pocałować. Prawda była taka, że chciała w tej gondoli zrobić kilka nieprzyzwoitych rzeczy, ale obecność jego znajomego sprawiała, że mocno się krygowała. Nieśmiało ułożyła dłoń na udzie swojego kochanka i ścisnęła je delikatnie. On zaś położył dłoń na jej dłoni i tak płynęli. Aczkolwiek, kiedy byli pod mostem i wiadomo było, iż nikt na nich nie patrzy, zaś Mantonio skupił się na omijaniu podpór mostu, szybciutko ruszył dłonią tak,iż musnął jej pierś, jednak to tylko tak na szybko. Ostatecznie nie byli ekshibicjonistami, żeby uprawiać swoje fikołki tutaj. Amanda jednak zadrżała od tego dotyku, a na jej twarz wypłynął rumieniec.

Chwilę potem zmienili kanał na węższy wypływając z Canale Grande, później na jeszcze węższy. Wreszcie po kilku skrętach dotarli do niewielkiej wodnej uliczki.

[MEDIA]https://www.cepolina.com/photo/Europe/Italy/Venice/canals-Venice/4/Venice-canal-night-view.jpg[/MEDIA]

Gondolier średnio zręcznie doprowadził łódź do brzegu.
- Właśnie dotarliśmy. Wysiadajcie oraz miłej nocy, muszę wracać wreszcie do ukochanej żoneczki - uśmiechnął się bardzo wesoło.
- Dziękujemy. - Amanda zawahała się i spojrzała pytająco na Tomasso. Nie wiedziała ile i jak zapłacić jego znajomemu. Ale Tomasso nie płacił. Po prostu wysiadł. Skorzystała więc z podanej dłoni i po chwili także znalazła się na nabrzeżu.
- Będę musiał pomyśleć o jakiejś rekompensacie - wyznał Amandzie, kiedy Mandonio ruszył. - Obraziłby się, gdybym chciał zapłacić.
Popatrzył na kanał. Mandonio płynął oraz co ciekawe śpiewał. Miał nawet ładny głos, zaś jego serenada brzmiała miło dla ucha:

“Mów o miłości
Gdy gwiazdami zalśni noc
Dźwięk gitar niech rozbudzi
Tęsknoty dziwną moc

Niech nas połączy
Serenady czuły śpiew …”

Niewątpliwie Mandonio kochał swoją żonę oraz cieszył się, iż do niej powraca po dniu spędzonym na długiej gondoli.
- Czyli co, włoska? - upewnił się Tomasso.
- Tak. mam ochotę na wino i jakąś dobrą pastę. - Amanda chwyciła go pod ramię. - Może wobec tego kupimy mu jakiś prezent? Może coś dla niego i jego żony?
- Cóż, dobry pomysł - przyznał. Amanda potrafiła doradzić! - Jego żona spodziewa się dziecka, więc może coś związanego z ich przyszłym stanem jako rodziców? - ruszyli do niedalekiej restauracyjki.
- Och! To może jakieś ubranka? Myślisz, że mają już łóżeczko? - Brytyjce zaświeciły aż oczy. Osobiście kilka lat temu nabrała pewności, że nie będzie miała dzieci. Przy podejściu jej brata i macochy, zbyt wiele mogło im zagrażać, ale wizja takich uroczych zakupów bardzo ją ucieszyła.
- Spróbuję popytać panią Polenta - obiecał. Amanda zaś przytuliła się mocno do ramienia Tomasso, znów nieświadomie kusząc go swymi wdziękami. Szczęśliwie właśnie wchodzili do restauracji a’la pizza & pasta & owoce morza. Chyba własnie o to chodziło Amandzie, bowiem miała całkiem przytulny wygląd. Ludzi wprawdzie sporo, ale stoliki były oddzielone przepierzeniami, na ścianach paliły się lampy a la oliwne, zaś na stołach stały zapalone świeczniki. Kelnerka przyodziana suknią udającą zgrabnie renesans poprowadziła ich do stolika, rozdała karty Menu.
- Proszę wezwać mnie, kiedy państwo dokonają wyboru - wskazała na dzwoneczek stojący na blacie stołu.
Amanda widząc, że wewnątrz jest ciepło zdjęła płaszcz i szal po czym usadowiła się naprzeciwko Tomasso. Splotła palce, opierając na nich podbródek i spojrzała na znajdujący się za oknem kanał. Visconti doskonale widział teraz jej nagie ramiona, głęboki dekolt, szyję ozdobioną jedynie złotym, delikatnym wisiorkiem i ten uśmiech. Bo Amanda była naprawde szczęśliwa. Marzyła o takim wyjściu, o takim wieczorze i korzystała ze spełniającego się marzenia. Uff, Włoch pewnie już dwa czy trzy razy w myślach kochał się z nią od początku jej randki i musiał siłą woli trzymać się, żeby nie zaproponować powrotu. Pewnie jednak mogła dostrzec owo namiętne spojrzenie, które omywało jej twarz, ramiona, piersi …
- Wobec tego co wybieramy? - podał jej leżące na stole menu tak, iż dłonie obydwojga przez momencik musnęły się. - Przyznam, iż mam ochotę na coś lekkiego, może jakaś zupka … - zastanowił się głośno. - Później zaś lampka wina. A ty kochanie, piękne moje?
- Marzy mi się tagiatelle z owocami morza. Jeszcze jakby znalazły się w tym jakieś pomidorki, byłabym zachwycona. - Spojrzała z uśmiechem na Tomasso, a potem na kartę. - I chyba nawet coś takiego mają.
Rzeczywiście mieli. Wezwana dzwonkiem kelnerka przyjęła zamówienie od Amandy oraz zupę dla Tomasso. Pozostawiła również kartę napojów oraz deserów. Przygotowanie pasty nie trwa długo, zaś zupę chyba mieli w kuchni, bowiem chwilę później, powiedzmy parę minut na ich stole znalazły się zamówione dania. Przed Włochem zupa zaś przed Amandą wariacja na temat tagiatelle.

[MEDIA]http://kotlet.tv/wp-content/uploads/2010/01/makaron-z-bazylia1-768x432.jpg[/MEDIA]

Wyglądająca jednak smakowicie.
- Chcesz spróbować? - Amanda sprawnie nawinęła makaron na widelec pomagając sobie łyżką.
- Hm - skinął twierdząco. - A ty mojego? - wskazał na zupkę.
- Chętnie. - Amanda wysunęła w jego kierunku widelec z nałożonym daniem.Niefortunnie mężczyzna mógł przy okazji zajrzeć głębiej w jej dekolt czego była całkowicie nieświadoma. Uśmiechała się niewinnie wyraźnie ciesząc chwilą. - Cieszę się, że udało się nam wyjść.
- Szkoda, że te miejsca nie są zamykane, oddzielane od innych - wyrwało mu się, kiedy poczuł, jak na niego mocno działają takie nieświadome drobiazgi. Czuł, iż męskość zaczyna się unosić, albo raczej zaczęłaby, gdyby nie powstrzymywały jej sztywne jeansy. - Znaczy aaaam - schwytał w usta widelec z nawiniętymi makaronikami. Rzeczywiście niezłym. - Dobre - przyznał. Teraz zaś zupka - skierował ku niej wypełnioną łyżkę.
- Znam takie miejsce. - Amanda nachyliła się i objęła wargami jego łyżkę. Widok niebezpiecznie przypominał to co robili niedawno w jego kuchni. Wypiła zupę i cofnęła się uśmiechając. - Pyszne. To co.. smacznego.
- Smaacznego, może … może jak zjemy, pokażesz owo miejsce? - spytał niepewnie.
- Możemy tam pójść na wino. - Amanda zawahała się. - To specyficzne miejsce. Przychodzi tam sporo ludzi, którzy unikają paparazzi i… przychodzą tam czasami z towarzyszkami. Nie będzie ci to przeszkadzać?

Brytyjka zabrała się za jedzenie. Czy powinna pokazywać Tomasso to miejsce. Była tam z Sebastianem bo mają rewelacyjne wino, ale wszyscy od razu brali ją za jego kochankę. Po tym co tam zobaczyła nawet ją już to nie dziwiło. A teraz… teraz miałaby pojawić się tam ze swoim kochankiem. Jadła powoli czując narastające podniecenie. Nie była pewna czy Tomasso ma ochotę na takie miejsca… na kolejny seks. Niby patrzył na nią tym głodnym wzrokiem. Ostrożnie sięgnęła nogą pod stołem i otarła się swoją łydką o łydkę Viscontiego, ciekawa jego reakcji. Poczuła, jak drgnął oraz zmienił się na twarzy.
- Amando wiesz to … miłe … - kończył zupę w pośpiechu. - Mrr, jesteś samą miłością … kochana moja - przyspieszony oddech, iskrzące spojrzenie, niewątpliwie mężczyzna był podniecony, bardzo podniecony. - Na wino, co to za miejsce? - spytał, ale własciwie nie powinien być zdziwiony, iż Amanda odwiedzająca często Wenecję poznała parę ciekawych miejsc. - Natomiast przeszkadzać, nie, dlaczego? - właściwie knajpka to knajpka, właściwie jakiż problem.
- Nazywają ją kamienicą. To własność jednego z właścicieli winnic. Oferuje tam wino, przekąski i… - Noga brytyjki zamarła, a ona zarumieniła się szukając słowa. - .. i miejsce.
- Miejsce przy stolikach? Dobrze, chodźmy, tylko zapłace i chętnie poznam coś nowego - Tomasso zadzwonił po kelnerkę prosząc o rachunek. Nawet nie był wysoki, więc uregulował oczywiście sam.
- Oddaję się w twoje ręce, prowadź kochanie - powiedział kiedy wyszli - ale wiesz, to miejsce także warto zapamiętać. Całkiem sensowne cenowo oraz smaczne jedzonko.
- Jest bardzo przyjemne i chętnie tu wrócę. - Amanda uśmiechnęła się. Żałowała bo miała wrażenie, że w jakiś sposób popsuła cały romantyczny nastrój. Narzuciła płaszcz i pociągnęła Tomasso na zewnątrz.

Dotarła do pierwszego placu i szybko zlokalizowała się na mapie Wenecji. Skierowała się w stronę placu świętego Marka. Wszystkie drogi tam prowadziły, wszystko co bogate i dziwne obsiadło to miejsce dookoła jakby było niesamowitą błyskotką.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/b1/0a/c1/b10ac1e8030d271ffa1c5461458b7ee2.jpg[/MEDIA]

- Jeśli będziesz się tam czuł, możemy od razu wyjść, dobrze? - Doprowadziła Tomasso do jednego z węższych kanałów. Ruszyli wzdłuż niego idąc wąskim chodnikiem. Visconti znał tą ścieżkę. Kończyła się ślepo, mostkiem docierającym do drzwi jednej z kamienic. Owszem właściwie mniej więcej kojarzył owo miejsce, jako przewodnik musiał, ale tu nic nie było. Znaczy chyba nie było …
- Dawno nie odwiedzałem tego kawałka … hm, cóż to za miejsce … - wyrwało mu się, skoro Amanda tak się zastrzegała. Winiarnia bez paparazzi, pewnie odwiedzana przez polityków oraz innych. - Wypijemy dobre wino, będzie miło - powiedział wesoło rozglądając sie po małej uliczce wokoło.
- Yhym… - Amanda dotarła do mostka i ku zdziwieniu Tomasso na niego weszła, prowadząc ich wprost do znajdujących się po drugiej stronie eleganckich drzwi.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/62/a1/86/62a186533219b2ec74031236c8698bf2.jpg[/MEDIA]

Zatrzymała się przed nimi, wzięła głębszy oddech i zapukała. Niemal natychmiast do uszu Viscontiego dotarł męski głos.
- Kto tam?
- Sinclair. - Głos Brytyjki drżał. Obawiała się tego miejsca, ale… chciała je też pokazać Tomasso. Tak jak on pokazał jej tamto palazzo, miejsce, którego nie widują inni. Tutaj bywali tylko wybrani. Czekali dłuższą chwilę nim drzwi otworzyły się. Powitał ich elegancko ubrany, starszy mężczyzna, który teraz dygnął.
- Witam panno Sinclair. To będzie przyjemność gościć Panią i Pani towarzysza.
- Dziękuję. - Amanda odpowiedziała drżącym głosem i wciągnęła Tomasso do środka, który był… niesamowity.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/82/6e/59/826e599728ea3173d582e15870764794.jpg[/MEDIA]

- Skoro nas wpuszczono, możemy skorzystać z pokoju wuja. - Wyszeptała i poprowadziła go na piętro. Idąc dostrzegał pary. Ewidentnie bogate. Wśród niektórych dostrzegał przedstawicieli lokalnej władzy, bogaczy widywanych raczej w gazetach i na portalach internetowych. Wszyscy mieli osoby towarzyszące. Stroje niektórych zdradzały ich profesję.
 
Kelly jest offline  
Stary 17-10-2018, 22:00   #19
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wśród nich była długowłosa, ładnie opalona brunetka, pewnie dwudziestoparoletnia, która idąc ze swoim partnerem posłała Tomasso uśmiech oraz dyskretnie pomachała. Amanda dostrzegła, iż jej ukochany bardzo się zdziwił, ale nie na długo.
- Amando tutaj jest pięknie, ale co to za miejsce iiiiiii kto to jest ten wuj? - spytał przewodnik, który kompletnie nie kojarzył owego pałacu. Doskonale wiedział że jest, oczywiście od zewnątrz, jednak przypuszczał, iż to po prostu ładne palazzo, jakich wiele. Tymczasem wewnątrz uderzało elegancją, zaś nawet on kojarzył parę osób należących do weneckiej society.
- Sebastian Watson, przyjaciel rodziny. Jutro.. Wybieramy się do niego na sylwestra. - Uśmiechnęła się Tomasso nieco zmieszana. Nie była pewna czy potraktował na poważnie jej zaproszenie. Wtedy… było między nimi nieco inaczej. - Jest bogaty i zna się z właścicielem kamienicy.
- Aaa, pamiętam, muszę się wziąć za sprawdzenie smokingu.


Visconti zauważył służącą, która dynęła im i dyskretnie podążyła za parą, aż dotarli do pokoju, którego lokalizację Amanda zdawała się znać bardzo dobrze. Wprowadziła ich do salonu z kilkoma sofami, stolikiem. Pięknie ozdobionego.

[MEDIA]https://images.divisare.com/images/f_auto,q_auto,w_800/v1444896649/s3cfqnstaeovmbkswclp/b-arch-studio-sabrina-bignami-alessandro-capellaro-architetti-palazzo-orlandi.jpg[/MEDIA]

- To tutaj. - Szepnęła, a chwilę potem odezwała się służąca.
- Panno Sinclair, czy mogę wziąć państwa okrycia oraz zaproponować wino? Preferują państwo czerwone, czy białe?
Amanda uśmiechnęła się do Tomasso dając znać by to on wybrał. Włoch chwilowo przyglądał się, bowiem palazzo wydawało się pałacem perskiego księcia raczej, niźli kamienicą. Wypełnione luksusem po uszy, ale taki ze smakiem prawdziwym. To nie była wyłącznie wytworność, lecz jednocześnie elegancja. Absolutny brak chałtury! Tutaj wszystkie rzeczy były autentycznymi autentykami. Jasny gwint! Szedł za swoją dziewczyną niczym zauroczony. Skąd ona zna takie miejsca, choć oczywiście wiedział, że należy do osób bardzo zamożnych, wszak wspomniała, iż jej rodzina ma kilka własnych rezydencji. Sebastian Watson, wuj, cóż, pewnie pozna go na zabawie sylwestrowej. Obowiązywał tutaj absolutny brak dbałości finansowej. Amanda! Ale była tu także Monica. Cóż, temu się mniej dziwił. Właściwie wcale. Jednak póki co skupiał się na winie. Na tym trochę się znał. Wina czerwone niewątpliwie dają smakoszom szansę wyszukiwania wielu sekretów smaku. Jakby bowiem nie było, wina czerwone są wyrabiane zarówno z soku winnego, jak skórek, które przekazują swoją barwę, podczas kiedy białe, wyłącznie ze wspaniałego, ale tylko soku. Co kto lubi.
- Czerwone proszę, czy może być półwytrawne lub półsłodkie? - spytał Amandy, bowiem sam nie lubił win ani słodkich mocno, ani mających więcej garbnika, natomiast mało cukru.
- W winnicy powstają tylko wina wytrawne. - Amanda odpowiedziała za służącą. - Ale są bardzo delikatne i na pewno przypadną ci do gustu.
Brytyjka skinęła służącej, a ta delikatnie dygnęła i wyszła zamykając za sobą drzwi. Dopiero gdy kroki na korytarzu ucichła Amanda odetchnęła i spojrzała na Tomasso.
- I jak?
- Wiesz co, czuję się dziwnie - przyznał trochę rozglądając się niepewnie. Jak przeciętniak na spotkaniu z prezydentem USA, którego poproszono do Białego Domu, lub na salony królowej. - Wspomniany kumpel twojego wuja musi być jakimś indyjskim nababem, albo właścicielem Sezamu. Taż idąc rozpoznałem na ścianach Tintoretta, co najmniej dwa Rubensy oraz figurkę Belliniego. Idę zakład, że autentyczne są. Zaś sam wygląd wręcz uderza. Ech, moje palazzo pewnie kiedyś było podobne … jednak odnowione będzie super oraz będziesz tam ty - stwierdził ucieszony.
- Wątpię by wszystko było oryginalne. Ten znajomy jest właścicielem sieci winnic we Włoszech. - Amanda zajęła miejsce na jednej z sof, a widok jej dekoltu od gry przypomniał mężczyźnie czemu opuścili restaurację w takim pośpiechu.
- Hm, Amando, ta lokajka - bo chyba nie była kelnerką - przyniesie szybko nasze wino. Wiesz, nie chciałbym, żeby zastała nas … jeszcze zaś chwilka, zwyczajnie nie wytrzymam - zażartował, ale dziewczyna mogła dostrzec, że jest mocno podniecony. Po pierwsze spojrzenie wędrujące na jej dekolcie, po drugie lekka wypukłość na jego jeansach, po trzecie on jeszcze nie usiadł … Jednak jakby nie było, nie chciał się kochać jednocześnie mając za plecami podawane wino.
- Wino poda tamta służąca, ale pewnie za kilkanaście minut. Musi pooddychać i zawsze podają przekąskę. - Amanda opadła na poduchy. Siedziska były tak wielkie, że mogła się na nich prawie położyć. - Obawiam się, że ona jest przyzwyczajona do podawania trunków w dziwnych warunkach. - Odpowiedziała na żart mrugając do niego.
- Tyle nie wytrzymam. Mam nadzieję, że najpierw zapuka.
Przysiadł się do niej na sofę. Jego dłonie objęły ją mocno, ale jednocześnie pieszczotliwie, wiły się na jej plecach przyciągając ją do jego męskiej klaty, zaś usta wczepiły się do jej ust mocno całując. Był na pewien delikatny sposób gwałtowny. Całował ją mocno, jego język wczepił się w jej język pieszcząc, zaś jedną z rąk zeszła z jej pleców na pierś, zaczynając ugniatać tą słodką, kobiecą miękkość przez materiał.
- Pragnę cię - wyszeptał. Jakie to miejsce, wszystko stało się mniej ważne. Jakiekolwiek wspaniałe by nie było, Amanda była ważniejsza, wspanialsza oraz przede wszystkim kochał ją bardzo mocno.
- A ja ciebie. - Widać było, że się zawahała. - Gdybyś… wziął mnie od tyłu. Nie musielibyśmy się rozbierać, prawda? - Spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc czy jej propozycja nie jest zbyt nieprzyzwoita.
- Nie musielibyśmy i … - wskazał na bok - tutaj jest lustro. Nagle poderwał ją tak że stanęli obok siebie przed sofą. Ale on nie myślał o sofie, lecz okrągłym stoliczku, na którym miały stać ich wina, kiedy zostaną przyniesione. - Co ty na to? - wskazał prowadząc ją tam, ale gotowy do zmiany, jeśli nie spodobałoby jej się. Tutaj mogła mieć to, czego jeszcze nie posiadali u siebie, wielkie lustro z boku, gdzie mogła patrzeć. Brytyjka nie protestowała, w końcu sama zaproponowała tą dziwną pozycję.
- Amando … - ustawił ją twarzą do stolika popuchając górę tułowia. - Ułożysz się, kochanie - powiedział cichutko … Chwilkę potem narzucił dół jej sukni na plecy tak, że stała tam tylko przy stoliku, oparta o niego, wypinając pupę.
- Jesteś piękna - tak, była piękna i ponętna, zaś jej koronkowa bielizna wręcz zachęcała do zdjęcia. Dobrze bardzo, iż nie miała rajstop. Seksowne pończoszki nie przeszkadzały, wręcz dopełniały nastrój.

Poczuła jak kładzie dłonie na jej pośladkach, po chwili zaś majtki dziewczyny zostały ściągnięte, opuszczone na dół, całkowicie odsłaniajac wdzięki kobiecości. Przez chwilkę dotknął palcem jej płateczki. Amanda jęknęła się i speszyła widząc swoją minę.
- Mrrr … - potem szybko rozpiął jeansy opuszczając na uda oraz niebiesko brązowe bokserki. Jego oręż wyskoczył wręcz, zaś na czerwonym czubie pyszniło się sporo jasnych kropelek. - Pragnę cię - dziewczyna poczuła jak rozciąga jej pośladki, jak jego znajoma końcóweczka dotyka jej cipki, jak powoli wciska się wewnątrz rozgarniając mięciutką kobiecość, jak wreszcie wchodzi do jej głębi oraz … gwałtownie przyśpiesza wręcz niemal uderzając. - Ach - jęknął. - Jesteś cudowna, tak bardzo cię kocham, tak bardzo pragnę … - jego biodra wykonywały pchnięcia równie szybkie, jak ten pierwszy raz. Trzymał ją za pupę, dociskając do stolika. Ponownie jęknął, jeszcze ponownie. - Amandooooo - czuł, że wszystko wymyka się spod kontroli, zaś jego ruchy tworzą się same, jako coś niemal poza kontrolą. Mogła to widzieć w lustrze z ich prawej strony. Swoje nagie pośladki. Jego stojącego od tyłu oraz długi, męski pal, który to pojawiał się niemal wyciągnięty, to wnikał do wewnątrz.
Amanda zasłoniła dłonią usta. Teraz gdy widziała swoją wypełnioną rozkoszą twarz, zarumienioną z zeszklonymi oczami… bała się jęczeć. Widział Tomasso odpływającego z rozkoszy w tej dziwnej pozie. To jak bierze ją z jakimś nienaturalnym i odrobinę niezrozumiałym uwielbieniem. Widziała jak to robi. Jego męskość znikającą w jej ciasnym wnętrzu. Ruchy, które idealnie zgrywały się z odczuciami gdzieś tam z tyłu. Jego zbliżenia owocujące klapnięciem o jej pośladki. Nie wytrzymała. Doszła po zaledwie kilku ruchach z intensywnością, której nie były w stanie wytłumić dłonie. Szybciej od niego, ale wkrótce on też, kompletnie nie potrafiący się hamować, przedłużyć, jęknął czując, jak jego nasienie się zbiera, jak buzuje, jak wreszcie rusza strzelając w dziewczynę silnym strumieniem kropel, później zaś poprawiając. Ufff, robili to tutaj, gdzie mógł przyjść ktoś, gdzie służąca, lokajka jak nazwał kobietę Włoch, mogła wejść przynosząc wino. Czyżby ten dodatkowy smaczek sprawił tak szybkie dotarcie do szczytu wspaniałości. Albo długie wyczekiwanie.
- Kocham cię - wyszeptał po chwili wycofując się z niej. Właściwie męskość pomniejszona sama wypadła stamtąd. Mężczyzna pochylił się oraz pomógł Amandzie zdjąć majteczki, które plątały się gdzieś przy kostkach. Podniósł do nosa, były przesiąknięte jej kobiecym aromatem. Zwinięte w kłębek przyłożył je do jej szpareczki, skąd wylatywało właśnie jego nasienie zmiksowane ze słodkokwaśnymi soczkami kobiecości.
Amanda grzecznie dała o siebie zatroszczyć w ten dziwny sposób. Uśmiechała się do lustra widząc jak Tomasso zaciąga się jej zapachem.
- A ja ciebie. - Powoli wyprostowała się pozwalając by reszta nasienia wypłynęła na tampon z majtek. - Koniecznie musimy ku...


Do drzwi rozległo się pukanie.
- Przyniosłam wino. - Głos służącej przebił się przez ciężkie wrota.
- Moment - krzyknął Włoch szybko przecierając jej wilgotny kwiat oraz zarzucając ponownie sukienkę. Mokre majtki szybko ukrył w kieszeni, zaś Amanda była bez, ale kiedy podniosła się od stołu, pozornie wszystko wyglądało bardzo normalnie. Jeszcze naciągnął tylko własne bokserki oraz spodnie. Poprawił ubranie. - Proszę wejść.
Amanda chciała mu powiedzieć, że nie ma pośpiechu, ale nim zdążyła do pokoju wkroczyła znana już im brutentka.
Ktoś musiał służącej pomóc otworzyć drzwi, bo weszła do środka niosąc sporą tacę z ustawionymi na niej butelką czerwonego wina, kieliszkami i przekąskami. Wszystko wyglądało niepozornie, ale aromat zdradził, że całe danie zostało misternie przygotowane ze specjalnie przygotowanych składników. Służąca ustawiła tacę na stoliku, na którym niedawno się jeszcze kochali i nalała im po lampce wina.
- Życzę smacznego. - Uśmiechnęła się delikatnie i wycofała z pomieszczenia.

Sinclair odetchnęła. Wzięła oba kieliszki i podała jeden Tomasso.
- Za nas? - zaproponowała toast.
- Tak - uśmiechnął się do niej wznosząc kielich. Wypili troszkę, Tomasso pewnie dosłownie niewielki łyczek, potem kolejny. Rzeczywiście wino miało orzeźwiający aromat, było lekkie oraz nie cierpkie. Do tego po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mógł sobie przypomnieć skąd to całe gadanie o bukiecie. Na języku czuł smak owoców, tak rzadki dla typowych sklepowych win.Taki rodaj także pasował Wenecjaninowi. - Rzeczywiście niezłe - ocenił degustując chwilę, jednocześnie jego dłoń zanurzyła się w kieszeni, gdzie miał wrzucone koronkowe majteczki Amandy.
- Czy lustro było miłym dodatkiem? - spytał ją.
Brytyjka zarumieniła się po czubki uszu i upiła kolejny łyk wina.
- Ja… chyba mam trochę dziwnę minę podczas… podczas takich zabaw.
- Dziwną? - właściwie pewnie teraz on zrobił dziwną minę. - Dlaczego dziwną. No wiesz, mi się twoja mina podoba, to jak wyrażasz uczucia, to co wtedy czujesz, chyba minę każdego można określi wtedy jako specjalną, ale na pewno nie dziwną.
- Twoja jest taka.. Podniecająca. Lubię cię doprowadzać do tego stanu. - Amanda upiła pospiesznie łyk wina i sięgnęła po winogrono.
- Wobec tego to tak działa, że dla mnie podniecająca oraz słodka, jest twoja - chyba naturalnie tak właśnie działa. - Oraz myśli na twój temat, choćby właśnie, iż siedzisz tutaj ze mną, popijamy wino oraz że chcemy się kochać - uśmiechał się filuternie oraz ponownie dotknął jej majteczek ukrytych w kieszeni spodni. Dziewczyna siedziała bez nich, stanowczo, to było bardzo podniecające.
Amanda opuściła wzrok i zaczęła przesuwać palcem po szkle kieliszka.
- Rosso pomęczył mnie nieco o to gdzie będę mieszkać i wspomniałam o nas… polecił mi ekipę remontową. Jakiś jego kuzyn… ma kilku ludzi. Mogliby wejść tuż po sylwestrze. Pytanie czy się zgadzasz… niestety nie robią dachów, więc nadal trzeba kogoś znaleźć.
- Mogą wejść, oczywiście mogą. Aczkolwiek będę musiał porozmawiać z lokatorami. Jedna para Czechów wprawdzie wyjeżdża, ale mieszka tam także na dłużej taka Rosjanka, odbywająca staż przy Muzeum Pałacu Dożów. Zaznaczę jej, że jeśli chce, może mieszkać dalej, ale że może za dnia się spodziewać hałasów. Dachy zaś, cóż jeszcze nie szukałem, ale znajdzie się ktoś, aczkolwiek dach trzeba robić, kiedy deszcze nie padają. Zima nie jest najlepszym pomysłem.
- Powinni go choć uszczelnić. Jeśli będzie tak wilgotno tynki nie będą schły. - Amanda uśmiechnęła się podnosząc wzrok. - na początku to nie problem bo i tak będa musieli przenieść meble i zrobić pomiary, zdjęcia… jak by nie patrzeć będziemy pod kuratelą konserwatora.
- Wobec tego, co racja to racja. Tak czy siak jej powiem, że później może być głośniej, jednak jeśli chce tam głównie spać, jak do tej pory, problemu nie będzie. Palazzo jest stare, pewnie więc konserwator będzie oczekiwał zachowania maksymalnej dbałości, wielu szczegółów oraz takich tam - spoglądał na nią coraz bardziej łapczywie. Jasny gwint, wiedza, że dzieewczyna nie ma ubranych majtek działała na niego nadspodziewanie mocno, taaaaak bardzo mocno.
- Prace będą raczej ciche… może cięcie drewna na posadzki. Tynki są zabytkowe, będzie trzeba je w miarę możliwości zabezpieczyć. - Amanda nieświadoma myśli Włocha sięgnęła po kawałek sera, przy okazji znów eksponując swój dekolt. Jej głowa była już przy pracach remontowych, a brak majtek… był jej tak ciepło, że nawet bardzo nie przeszkadzał. - Prace przy łazience będa głośne ale to 2 góra 3 dni.
- No może - przyznał tak trochę bezosobowo, bowiem jego głowa była właśnie, przynajmniej myślami, pomiędzy jej udami. - Amando - wstał idąc do niej. Odłożył kielich na blat eleganckiego stolika. - Pragnę cię, teraz … - dziewczyna mogła zobaczyć, jak bardzo mocno jego penis naciska na sztywniasty materiał jeansów. - Kochajmy się, chcę cię wziąć, teraz, zaraz, inaczej oszaleję - jego twarz była spięta zaś spojrzenie iskrzyło.
- D… dobrze. - To wyznanie lekko zaskoczyło Amandę. Rozmawiali… całkiem normalnie i… Widać Tomasso miał duże potrzeby jeśli chodzi o igraszki. Podała mu kieliszek. - Odstawisz? - Gdy mężczyzna obrócił się do stolika, stanęła i obróciła się do niego plecami, odgarniając blond włosy z pleców i pokazując zamek sukienki ciągnący się od góry do miejsca gdzie zaczynały się pośladki. Nie była pewna czy powinna to proponować, ale sukienka mocno krępowała jej ruchy. - Rozbierzesz mnie?
- Chciałem to sam zaproponować - właściwie Włoch nie miał takich wielkich potrzeb, tylko przy niej, po prostu była dla niego niczym źródło energii erotycznej. Podszedł stając tuż za nią. Oraz najpierw objął ją całując mocno kark, zgarniając przy tym nieco włosów.
- Kocham cię, Amando, bardzo mocno - mogła poczuć jak chwilkę później przytrzymał jedną dłonią jej górę sukni, zaś drugą pociągnął zamek do dołu. Bielizny nie miała … czuła jego oddech na swoim karku oraz dłonie mogące wydawać się naprawdę ciepłymi. Ciężki materiał jednak dosyć grubej sukienki, zsunął się na podłogę po jej krągłościach, pozostawiając kobietę w samych samonośnych pończochach i szpilkach. Złoty wisiorek ułożył się wdzięcznie pomiędzy piersiami. Amanda obejrzała się ponad ramieniem na Tomasso ciekawa jego reakcji i tego co zrobi dalej. On zaś jednak zrobił coś …
- Czy … czy zatańczyłabyś dla mnie? - zapytał bardzo niepewnie. Zawsze miał ochotę na taki taniec a la indyjska bajadera, lub gogo, taki tylko dla niego, wykonany przez ukochaną kobietę. - Jeśli nie to nie ma sprawy - dodał szybko, właściwie już niemal nago, bowiem strój zrzucał bardzo sprawnie.
- Jakiś… konkretny taniec? - Amanda cofnęła się wychodząc ze swojej sukienki i pokazując się mężczyźnie w całej okazałości.
- Taki ze skłonami i obrotami ciała … jeśli to … jeśli się zgodziłabyś - faktycznie mówił niepewnie, bowiem prośba wydała mu się bardzo wielka. Równie wielka, jak jego stojący, wyprostowany penis, który, może na skutek doboru światła, wydawał się bardziej czerwony niźli zazwyczaj. - Oraz taki, który kończy się tak, że usiądziesz mi na kolanach i no wiesz, na nim … - dodał powoli patrząc na jej piekne oblicze, starając się wyczytać, czy nie jest przypadkiem niezadowolona.
- Nie jestem rewelacyjną tancerką, wiesz? - Mrugnęła do niego i zaczęła się poruszać w rytm cichej muzyki wydobywającej się z rozlokowanych gdzieniegdzie głośników. Widział jak zrzuca buty i jak w samych pończochach, kołysze biodrami… kołysząc przy tym swoimi piersiami. Ruchy nie były szybkie, ale widać było że Brytyjka ma do czynienia z tańcem. Powoli obracając się, kołysząc zbliżyła się do mężczyzny. By tuż przed zmianą utworu na kolejny przyklęknąć na zajmowanej przez Włocha sofie. On zaś patrzył, niczym urzeczony. Taniec przypominał hipnotyzujący balet ogników.
- Amandooo … jesteś piękna, to jest piękne - powiedział bardzo powoli nie mogąc się oderwać od niej ani na najmniejszy momencik czasu. Wspaniała, piękna oraz obłędnie seksowna.

Jego ciało pokryło się lekkim potem od samego patrzenia! Męskość wyprostowana niemalże bolała od samego napięcia oraz twardości. Tycjanowska piękność, iście absolutnie kobieca, potrafiąca swoim wdziękiem doprowadzić do prawdziwego szaleństwa.
Sinclair przyklęknęła nad nim okrakiem. Ten taniec, ruchy piersi… jego spojrzenie wszystko sprawiło, że była mokra. Znowu. Nie wiedziała skąd w niej ta śmiałość, skąd ten głód. Wszystko to musiało być zasługą znajdującego się pod nią mężczyzny na którego opadła powoli, kierując jego nabrzmiałą męskością tak by wsunęła się do jej wnętrza. Pomału… ciesząc się każdym milimetrem jego ciał. Nie wiedziała czy Tomasso wybrał celowo tą sofę, ale nagle zdała sobie sprawę, że patrzy na siebie, na swoją zaróżowioną twarz i znikającą w jej wnętrzu męskość. Lustro! Właściwie w tym eleganckim pokoju było kilka mniejszych i większych, jak to bywa w salonach. Akurat kiedy popatrzyła w prawo, na to duże, widziała dokładnie to, co przed chwilą, ale w innym mogła też zobaczyć swoje odbicie od tyłu.
- Amando … - jego głos przerwało głębokie westchnięcie. Dziewczyna miała naturalne cudowne predyspozycje do bycia najwspanialszą księżniczką łoża. Nie była uczona, wychodziło jakoś samo.

Tymczasem absolutnie zauroczony mężczyzna siedział oraz przeżywał cudowne chwile przyjemności. Jego męskość ślizgała się wewnątrz niej. Wszystkie karbki, każde miejsce, każdy fragmencik pochwy był wypieszczony jego nabrzmiałą głowicą. Czerwoną niczym burak oraz pokrytą śliskimi kropelkami śluzu.
- Ach, tak … - Tomasso lubił aktywność, ale lubił też niekiedy poddawać się całkowicie jej działaniu. Właśnie ten moment był czymś takim. Chwilą właściwą, kiedy rządziła niepodzielnie oraz sterowała wszystkim. - Jesteś cudowna, absolutnie cudowna - ponownie jęknął dochodząc do jej ostatniej ścianki, kiedy się już usadowiła na nim w pełni całkowicie.
Amanda poruszała się powoli wyraźnie przytłoczona ilością doznań wokół. Jej odbicia na niemal każdej ścianie, wpatrzony w nią Tomasso i ta gorąca obecność w jej wnętrzu. Swoimi badaniami doprowadzała Viscontiego do gorączki. Myślał, że był już na granicy, a ona przyciągała ją z każdym ruchem coraz dalej i najlepsze, że robiła to zupełnie nieświadomie. Po prostu ciesząc się jego ciałem. Czyli właśnie tak, jak powinno być, ale taki taniec na krawędzi obłędu nie mógł trwać bardzo długo. Mężczyzna zwyczajnie nie wytrzymywał natłoku wrażeń, które odbierało jego ciało. Ona tańczyła na nim, podobnie jak wcześniej, nabijała się głęboko dotykając swoim sromem jego napiętego woreczka, później unosiła się niemal do samego szczytu, gdzie był wewnątrz niej tylko czerwony kapelusz męskiego grzyba. Jeszcze, ponownie jeszcze … jęknął … dłuuuugo, zaś jego dłonie odruchowo chwyciły jej biodra, jeszcze nasadzając dziewczynę jak najmocniej, jak najbardziej się dało, zaś jego armatka wymierzyła stukrotny strzał prosto ku jej ostatniej ściance. Tomasso był oszołomiony wręcz, ale jednocześnie stan świadomości przypominał kompletnie uniesienie. Drżał w niej, jęczał oraz ponownie wystrzelił,nawet jeśli słabiej, tak samo celnie trafiając wrażliwe miejsca pochwy. Amanda krzyknęła dochodząc. Jej ciało wygięło się w łuk mocno odchylając do tyłu, a biodra wykonywały drobne ruchy, atakując tkwiącą w niej męskość. Na tyle, na ile mogła, bowiem jego dłonie trzymały ją by była jak najgłebiej. Ale oczywiście częściowo udawało się to, ponieważ on także drżał, poruszał biodrami szukając wspólnego rytmu, kiedy zaś go znaleźli wystrzelił ponownie wyrzucajac w nią resztkę nasienia. Wręcz wybuchło takim ciepłym, pozytywnym wybuchem, który nie niesie zła, ale czystą przyjemność. Zakręciło mu się w głowie. Jego plecy opadły opierając się o sofę, zaś ręce osłabiły chwyt, chociaż nie zeszły jeszcze z bioder kobiety. Przez chwilę po prostu nie potrafił wydukać słowa przechodząc uderzenia fontann przyjemności oraz ciężko oddychając.
Sinclair siedziała na nim z trudem łapiąc oddech. Jej pierś unosiła się, a wraz z nią dwie krągłości i połyskujący między nimi wisiorek. Wpatrywała się w kochanka rozmarzonym wzrokiem.
- Ja.. ja chyba się zapomniałam. Przepraszam. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Amando … - wreszcie odzyskał głos zaskoczony. - Niezbyt rozumiem, bo dla mnie to było cudowne! Myślałem, że normalnie padnę od samej rozkoszy. Toż ja nigdy tak … po prostu nigdy ani nie czułem tak, ani nie miałem na tyle ochoty … - jeszcze mówił urywanie oraz ciężko oddychał. Przytulił ją wszakże przyciągając do siebie, zaś jego miecz wprawdzie pomniejszył się, ale jeszcze utrzymywał wewnątrz pochwy. - Kochanie moje najwspanialsze - wymruczał całując dziewczynę. - Mrr, wiesz co, jeśli chcesz … chcesz porozmawiać na temat remontu, porozmawiajmy tak właśnie siedząc.

 
Aiko jest offline  
Stary 18-10-2018, 11:13   #20
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Cieszę się. - Amanda pocałowała go w czubek nosa i wyprostowała się dzięki czemu mieli gwarancję, że męski oręż pozostanie tam gdzie jest. Odchyliła się do tyłu sięgając po kieliszki i podała jeden Tomasso. - Nie mam wiele więcej do powiedzenia. Niestety sporo będzie wynikało z tego co powie konserwator po inwentaryzacji.
- Wiesz co, jesteś kłamczuszką. Mówiłaś, że nie umiesz świetnie tańczyć. Dla mnie było genialne! Mrr, podoba mi się tak. Zaś konserwator, rozumiem, że ludzie przeniosą meble, zs później wkroczy konserwator? - uniósł kieliszek wina. - Czy to jest jakaś restauracja, czy tu można pozostać na noc? - spytał, bowiem to miejsce wydawało mu się dziwne, takie półhotelowe.
- Nikt nas nie wygoni ale nie byłoby to w dobrym guście. - Amanda uśmiechnęła się. - To jednak prywatny dom, jak by to nie wyglądało. I nie tańczę jakoś rewelacyjnie, Miranda robi to wielokrotnie lepiej. - Westchnęła ciężko upijając łyk wina.
- Przepraszam, kto? - zdziwienie na jego twarzy było nadzwyczaj widoczne. Zaś ten dom, to dom, czyli nie hotel, tylko prywatna idea bogatego winiarza.
- Miranda Graham. To ona dała mi namiary na ciebie. - Amanda upiła kolejny łyk uśmiechając się. - Podobno znacie się z jej ojcem.
- Aaa, ona - rzeczywiście, myśląc na temat wdzięków Amandy, przez chwilę nie pokojarzył, co za Miranda. - Owszem, znamy się. Mister Graham lubi Wenecję oraz bywa tutaj, czasem przyprowadzając rodzinę … moment, to bywałyście tutaj razem - spojrzał niedowierzająco.
- Znamy się z Anglii, odwiedzałyśmy Wenecję razem ale jeszcze gdy byłam na studiach. - Amanda sięgnęła po owoce i podała jednego Tomasso. Jej smukły palec przesunął się po jego wardze. - Ostatnio nie biorę jej z sobą z uwagi na tą sytuację z moim bratem. Nie chcę by coś się jej stało.
- Ech no wiesz, twój brat może być szaleńcem, ale chyba nie zrobi krzywdy osobie, która mogłaby oddać - ucałował paluszek, który przesuwał się po jego wardze. Męskość Włocha wprawdzie mocno zmniejszona, ale jakoś utrzymała się wewnątrz ciała kobiety, co ciekawe, nie opadając dalej, właściwie nawet ponownie zaczęła się leciutko powiększać. Bardzo leciutko, póki co, przeto ogólnie nadal niespecjalnie dało się wykonywać cokolwiek więcej. - Graham kocha swoją córkę. Nie popuściłby, gdyby ktokolwiek spróbował narobić jej jakiegoś kłopotu.
- Nie wiem… - Amanda poruszyła palcami, zanurzając je w ustach Tomasso i pomału wyciągając. - Czasami mam wrażenie, że James stracił cały rozsądek i to z tak…. Niedorzecznego powodu.
- Wiesz co, jeśli on jest taki, to co właściwie na to wasz ojciec, czy ogólnie rodzice, rodzina … chyba to nie jest tak, że ów młodszy brat trzęsie wszystkimi Sinclairami - widać było, że jest lekko zdziwiony. Dotychczas brał namiętność brata za coś noooo głupiego, tymczasem tutaj wychodziła jakaś potrzeba odpowiedniego psychiatry.
- Młodszy? James jest moim starszym bratem i prawowitym spadkobiercą tytułu. - Amanda zdziwiła się, ale dłonią nadal wędrowała po ciele kochanka powoli zmierzając w dół.
- Aaa, nie wiem dlaczego, jakoś myślałem o nim, jako młodszym, może dlatego, iż zachowuje się niczym dzieciak, hm, podoba mi się … - zmienił temat. - Pozwolisz zatem - uniósł dłonie obejmując jej cycuszki. Uniósł je leciutko utrzymując tak, ja uczyniłyby to miseczki stanika. Leciutko zaczął ugniatać poruszając dłońmi tak, żeby wnętrza podrażniały malinowe szczyty pagórków.
- Jest dziecinny.. Choć też jest wybitny. Podobnie jak ja wykłada, wykonuje wiele badań z zakresu.. Ach. - Amanda zadrżała mocniej. - Ojciec… ma z nim problem i myśli… - Biodra Brytyjki poruszyły się delikatnie. - myśli by przekazać mi… bo on… bez dzieci.. Tomasso.
- Mrrr, przekazać ci co, skup się kochanie - dręczył słodko dziewczynę, bowiem jego biodra także leciutko się poruszyły, zaś zanurzony wewnątrz pochwy miecz, jakby troszeczkę drgnął prostując się. Oczywiście jeszcze nie bardzo, ale już jakoś zauważalnie.
- Tytuł… proszę Tomasso. - Amanda uniosła się nieznaczenie i opadła, tak by nie wypuścić kochanka ze swojego wnętrza.
- Ach no tak - oczywiście były rodziny, gdzie przekazywano tytuł zarówno po linii męskiej, jak również żeńskiej. Oczywiście nie należały one do częstych sytuacji, jednak bywały, szczególnie przy starych rodach arystokratycznych. Tomaso oczywiście pamiętał, że Amanda należy do owych utytułowanych rodzin, jednak pojęcia nie miał, jaki ma tytuł. Czy to zresztą ważne w dzisiejszym świecie? - Noooo, ale wobec tego co twój brat niby może zrobić? Jeli jest najstarszy odziedziczy, chyba że się zrzeknie. Potem, jesli nie będzie miał dzieci, cokolwiek tam przekaże wasz ojciec, przejdzie na ciebie oraz twoje potomstwo. Chyba właśnie tak to jakoś działa - spojrzał pytająco.
Amanda jednak chyba nie do końca go słyszała, gdy ugniatał jej piersi jej wzrok odpływał.
- Ojciec.. Może wybrać spadkobiercę. - Wyszeptała rozpalonym głosem. - I… zastrzegł.. Po kłótni, ze da go mi… jeśli… dziecko.
- Zaraz właściwie, czy twój brat chce zabronić ci posiadania potomstwa, żeby samemu dziedziczyć? Wiesz właściwie - nie przerwał pieszczot jej biustu - to poważne bandziorstwo, bardzo poważne. Jaaaa .. szczerze mówiąc nie śpieszy mi się do dzieci, ale … ale kiedyś chciałbym mieć, aaaa tyyyy - powiedział poważnie nagle uświadamiajac sobie, że biorąc pod uwagę ich postępowanie, dzieci mogą się pojawić tak czy siak. Chyba że Angielka zabezpieczyła się przed ciążą.
Amanda patrzyła na niego roziskrzonym wzrokiem. Widać było jak składa słowa w zdania. To nie był najlepszy moment do takich rozmów, ale… też kiedyś musiał nadejść.
- James… chciałby mieć dziecko ze mną… biorę tabletki… boję się. - Zobaczył jak ciało kobiety przeszedł dreszcz i nie był to dreszcz rozkoszy. Amanda nie tyle się bała, ona była przerażona.
- Cooo, powaliło go? Przecież jesteście rodzeństwem, kurde myślałem że to jakiś napaleniec, ale to wariat i chyba trzeba będzie go traktować, jak wariata. Amando, nie wiem, co jest grane, ale lepiej niech nie wchodzi w drogę ani mi, ani tym, których kocham, bo nie będę się teraz bawił w jakieś przepychanki, ale tak oberwie, że naprawdę zaboli. Taaa, jak podrzucisz mi potem zdjęcie, będę wiedział, czy w ogóle jest w Wenecji, zaś właśnie potem ... - chciał ścisnąć pięść, ale nie uczynił tego, jakby bowiem nie było właśnie trzymał jej słodkie cycuszki.
Niestety dyskusja wyraźnie popsuła nastrój. Dziewczyna zaczęła się trząść, a z jej oczu popłynęły łzy.
- On groził innym… robił paskudne rzeczy. Nie… nie chcę by stała ci się krzywda. - Otarła policzek, ale jedna z łez i tak skapnęła na męską dłoń zaciskającą się na jej piersi. Wypuścił krągłości dziewczyny, przytulił ją po prostu, bardzo mocno. Jego oręż już był trochę większy, więc nie wypadł nawet pomimo tego, iż nachyliła się.
- Kochanie, będzie dobrze, mamy siebie oraz mamy swoje atuty. Ostrożnie … właściwie czemu ostrożnie, po prostu jeśli spróbuje coś głupiego, no cóż, bat się może równie dobrze owinąć wokół jego jaj. Lepiej wtedy, abym nie miał ochoty szarpnąć.

Rzeczywiście, James zachowywał się niczym wariat, ale czyniąc tutaj podstawę przejęcia majątku, był jeszcze przestępcą. Trzeba było się zabezpieczyć, odpowiednio zabezpieczyć.
Amanda wtuliła się w niego. Jego męskość oparła się o jej tylną ściankę, dziewczyna nadal była mokra po pieszczotach nawet mimo nieprzyjemnego tematu.
- Ja… ja chciałbym mieć dziecko. - Wyszeptała w końcu. - Ale nie chcę by on… by on mu zagrażał.
- Cóż kochanie, nie wiem, ale to wygląda na psychopatę, który pozornie wydaje się kompletnie niewinny. Amando, chciałbym prosić, żebyś naprawdę dała mi jego zdjęcie, jak wrócimy. Będę bardzo szybko wiedział, czy jest w Wenecji, a jeszcze szybciej dostanie sygnał, że jeśli spróbuje sobie pogrywać, drogo zapłaci. Kocham cię oraz pragnę być przy tobie. Chcę, byśmy kiedyś mieli dzieci, jedno, dwoje, troje, jak wyjdzie, oraz nikt nie będzie nam jakkolwiek rozkazywał - mówił mocno.

Psychopata, rzeczywiście, pragnący zrobić dziecko własnej siostrze. Szaleństwo, ponadto jeszcze kwestia powikłań genetycznych dodatkowo.
- Kocham - jeszcze ponownie powtórzył, zaś jego biodra jakoś tak odruchowo drgnęły. Trochę większy juz penis leciutko przesunął się wewnątrz niej.
Amanda jęknęła.
- T..to mój brat. - Kochała swojego brata mimo, że był taki, ale chciała być też szczęśliwa.
- Tylko dlatego przeżyje - powiedział twardo. - Włosi nie mają takich skrupułów jak inne nacje. Bronimy swoich ukochanych. Wprawdzie teraz nie jesteśmy już jak nasi przodkowie, którzy nie wyróżniali się subtelnością, ale po prostu nie pozwolę, żeby cię drań jakkolwiek dręczył. Niechaj się trzyma daleko, wszyscy będą zadowoleni - wszak braciszek chciał ją zgwałcić, zrobić jej dziecko, zaś Amanda podchodziła do tego “jest zły, ale to mój braciszek”. Chrzanić taką rodzinę, skoro jednak pragnęła chronić brata, cóż, zamiast wynająć jakiegoś pospolitego gangstera, których we Włoszech było sporo, trzeba będzie … hahaha, nale dojrzała na jego ustach wyraz oznaczający fajny pomysł. - Możesz wierzyć, nie wiem, co braciszek wymyśli, ale lepiej dla niego samego, żeby nie przeginał pały. Może jak zrozumie, że nie może sobie pogrywać, po prostu da sobie spokój jakiś.

Amanda przytaknęła i wtuliła się w mężczyznę. Nagle poczuła się odrobinę bezpieczniejsza, leżąc tak obejmowana przez swojego kochanka. Jej oddech uspokajał się, a łzy przestały płynąć.
- Dziękuję. - Wyszeptała wprost w jego rozpaloną skórę. - Kocham cię.
- Kochamy się - jego biodra poruszyły się szybciej, leciutko unosząc ją do góry oraz opuszczając na dół. - Hm, masz ochotę spróbować coś innego, swojego, takiego bardzo no wiesz, po prostu na co masz ochotę?
- Na mocny seks. Byś mnie wziął.. Tak bez opamiętania. Byś wybił mi z głowy te myśli. - Wyszeptała cicho nie patrząc na niego. Wstydziła się ale tak bardzo teraz tego pragnęła.

Mężczyzna nie odpowiedział. Przytulił ją mocno na mgnienie oka, a potem przewrócił tak, że teraz to ona leżała na sofie mając głowę ułożona na wystającym, mięciutkim boczku. Jedną nogę ułożoną na wysokim oparciu, drugą zaś mocno trzymał w kostce dłonią oraz odchylał. Mężczyzna sam jedną nogą klęczał na siedzisku sofy, drugą już opierał się na podłodze. Po prostu idealnie tak, żeby się do niej dobrać, żeby ją posiąść szaleńczo nie myśląc na jakikolwiek temat.

Twarda końcówka mężczyzny drżała zbliżając się do jej pokrytych wilgocią pączków. Były różowiutkie, lekko zawilgocone, wszak przed chwilą był w niej, gdy siedziała na nim niczym kawalerzystka. Teraz to jednak ona leżała na plecach oddając mu swoją intymność, zgadzając się, aby wbił swoją broń w jej najdelikatniejszą część. Płateczki intymności wyglądały cudownie wśród gąszczu włosków, ślicznie też wyglądało wgłębienie pomiędzy nimi oraz jamka prowadząca do miejsca, gdzie rodzi się przyjemność powoływania kolejnego istnienia.
- Amando ... - zbliżył kołyszącą się końcówkę do jej szparki. Lewą dłonią, która nie przytrzymywała nogi kobiety ustawił odpowiednio oraz pchnął. Szybko, mocno, chcąc ją wziąć mocno, bardzo tak, zerżnąć po prostu, by krzyczała z czystej rozkoszy. Bowiem tak bardzo chciał jej przynieść to, co mógł właśnie dobrego. Ale jego jasne, podniecało to równie mocno. Amanda chciała być wzięta mocno, szalenie, żeby zapomnieć wszystko. Stanowczo to nie był czas na zabawę, pieszczotę, gry wstępne, ale pchnięcia, coraz mocniejsze, coraz szybsze, które przemierzały jej wnętrze niczym walec. Poruszały się wewnątrz niej bez jakiegokolwiek przestoju.
- Ach! - jęknął, ale jego biodra ruszały się, wbił się w nią mocno, właściwie dotykając jej ostatniej ścianki. Pozycja była głęboka. Potem wycofał nieco oraz ponownie bił. Tak coraz szybciej, mocniej, dysząc głośno oraz po prostu uderzając bez jakiegokolwiek opamiętania.
Amanda chwyciła się sofy i krzyknęła przy pierwszym ataku. Tak gwałtownie. Wystraszyła się, ale gdy jej ciało przyjęło go, gdy otworzyło się na niego, zaciskając się entuzjastycznie na znajomej obecności, poczuła ulgę. Wpatrując się w ukochanego mężczyznę pozwoliła myślom zniknąć, a głowie skupić się na tym prostym i brutalnym akcie. Krzyczała, bo chciała wyrzucić z siebie ten żal, strach. Wiła się pod nim z trudem łapiąc oddech. Mężczyzna miał niedawno wytrysk, więc potrzebował wiecej czasu, aby dojść. doskonale. Mógł ją brać dłużej, mógł mocniej wchodzić do jej intymnego świata, gdzie nikt poza nim nie miał jakiegokolwiek dojścia.
- Chcę cię ... chcę cię ... chcę cię - przeleciało mu przez myśl, ale może wypowiedział to na głos, albo wykrzyczał? Któż wie. wszystko przelewało się niczym eksplozja barw, zaś cudowne fale rozkoszy biegły od podbrzusza.
Męskość wchodziła w nią coraz szybciej. Mężczyzna nie panował nad sobą, Amanda doprowadzała go do cudownego obłędu przyjemności. Oddając mu sie sprawiała, iż pełne miłości pożądanie oślepiało go. Szczególnie teraz, kiedy namiętność przejęła wszelką władzę nad jakimkolwiek rozsądkiem.
- Chcę ciebie ... chcę bardzo ... chcę jeszcze bardziej ... - kolejne uderzenia przenikały ją sprawiając, że całe ciało kobiety pulsowało. Nabijał ją na swój penis niczym samiec kopulujący podczas rui, który chce posiąść swoją partnerkę, chce wrzucić jej swoje nasienie. - Ach! - czuł że po prostu zbiera się już pod jego męskością jeziorko. Wypełniało mocno, pulsowało, rzucało ciśnienie na najwrażliwsze męskie organy doprowadzając je do gorącego szaleństwa. - Ach! - jeszcze parę ruchów, jeszcze jakiś szum oraz mgła, która okrywała wszystko poza nimi, - Aaaaa! - krzyknął nie mogąc wytrzymać napięcia, kiedy jego penis wreszcie eksplodował wewnątrz niej serią wybuchów. Krople nasienia popędziły, uderzyły ścianki oraz końcówkę pochwy, jednak chwilke później wystrzeliły następne.
- Aaaaaaaa ... - kolejny krzyk, nawet nie wiedział ile ich było, oznaczający ponowny gejzer jasnobladego śluzu. Świat stanowił miks,którego częścią byli tylko ona oraz on, połączeni wspólnym tańcem.
Amanda miała problemy ze złapaniem oddechu, obecność kochanka przytłaczała ale w ten najcudowniejsze możliwy sposób.
- Tomasso. - Wyszeptała gdy ruchy mężczyzny ustały. - Jesteś wspaniały. - Uśmiechnęła się wyciągając do niego ręce by go objąć.


- Kochanaaaa mojaaaa ... - wydyszał dając się objąć oraz obejmując dziewczynę pochyliwszy się nad nią. Rzeczywiście to było kompletne wariactwo, takie instynktowne, bez jakiejkolwiek ars amandi, czysto zwierzęca namiętność. Jednak to dobrze, czasem tak też właśnie warto. Tętno powolutku zmierzało do zdrowego standardu. - Mrrr - uśmiechnął się wreszcie powoli dochodząc do siebie. - Amando, wiesz, dobrze nam razem. Pasujemy do siebie.

Amanda zaśmiała się delikatnie.
- Tak… to aż niesamowite biorąc pod uwagę jak krótko się znamy. - Brytyjka objęła go nogami przytulając mocno do siebie. Właściwie trochę wszystko inne odsunęło się na bok troszkę. Byli blisko. Momenty szaleńczego seksu przemieniły się stając momentami szczególnej bliskości, takiej która ogrzewa swoim radosnym ciepłem kochanków.
- Wiesz kochanie, biorąc pod uwagę, iż idziemy na sylwestra, przeto pewnie nie pośpimy, chyba powinniśmy się udać do siebie, oraz grzecznie ułożyć na słodkim tapczaniku.
- Skorzystajmy z przekąsek, napijmy się nieco. Nie wiem jak ty ale ja nie będę miała siły na robienie ewentualnej kolacji. - Brytyjka delikatnie poluzowała swój uścisk pozwalając się mężczyźnie wyprostować. Amanda musiała przyznać, że dzięki drzemce czuła się nawet wypoczęta. - Myślisz… że damy radę po prostu spać obok siebie?
- Przynajmniej przez chwilę na pewno, choć będziemy musieli się bardzo starać - uśmiechnął się. - Amando, ostatecznie każdy potrzebuje się trochę przedrzemać, nawet my. Niedawno jedliśmy, więc nie jestem głodny - oczywiście potrafili tracić mnóstwo kalorii podczas swojej gimnastyki, jednak pomimo tego nie czuł teraz jakiejś potrzeby. Tym bardziej , iż tutaj stały oprócz wina także przekąski, dosyć sycące.

Mężczyzna podniósł się siadając obok. Kurde, piękna jest, naprawdę bardzo piękna, przeleciało mu przez myśl. Sięgnął ręką po kielichy wina, nalał odpowiednio oraz podał jeden Amandzie. Uniósł go w górę oraz leciutko napił się. Było naprawdę dobre. Brytyjka jednak uniosła się i sięgnęła po jedno z dań. Widział już, że miała spory apetyt i tym bardziej dziwiła jej wąska talia i smukłe ciało. Siedziała w delikatnym rozkroku z powodu zaczerwień, które teraz ozdabiały okolice jej łona.
- Jeśli będziesz tak na mnie patrzył będę mogła mieć problemy z zaśnięciem. - Uśmiechnęła się popijając winem danie.
- Wobec tego, cóż, spróbujemy się napić nieco więcej wina przed zaśnięciem - zaproponował. - Ładnie jest tutaj, ale cóż, już późno, jeśli nie chcielibyśmy przespać tutaj, chyba lepiej wracajmy, co ty na to? - sięgnął po ubranie, ale wcale nie planował jej oddać, mokrych majteczek.
- Masz rację. - Amanda wstała z sofy łapiąc po drodze jeszcze jakieś winogrono i je zjadając. Sięgnęła po opuszczoną na ziemię sukienkę, wypinając się niechcący w kierunku Tomasso. Zakładała ją jak zwykle, wciągając od dołu, kręcąc pupą by wcisnąć się w wąski moment tuż poniżej zamka. Nieświadomie tak bardzo kusząca. Uśmiechnęła się do kochanka, spoglądając na niego ponad ramieniem. - Zapniesz mnie?
- Amando jesteś … tak, zapnę. Czy mówiłem ci, jaki masz piękny tyłeczek? Jeśli nie, już nadrabiam, absolutnie śliczny.
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172