Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2018, 21:42   #1
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kroniki Indium City (s1 e1)


Miasto to żywa istota. Tętnice ulic przemierzają setki, tysiące ludzkich krwinek. Ludzie są tym co daje miastu życie. I tym co je odbiera. Indium City żyło i miało się dobrze, choć parę organów należałoby amputować dla dobra całego organizmu. Były niczym rak, pożerając je po trochu. Kawałek po kawałku. Miasto potrzebowało kogoś kto je oczyści. Kogoś nie skrępowanego przepisami i zasadami. Bohatera. Być może miasto było tego świadome, być może pokierowało tak swym systemem immunologicznym, że bohaterowie pojawili się.
A być może to wszystko bujda i światem rządzi przypadek. Przekonajmy się.


Splątane ścieżki losu


- Wieczorne wiadomości Ind Channel, Miriam Eliot - piękna blondynka o nienagannym makijażu odwrócił się od kamery i spojrzała na swoich rozmówców. W tle widać było ludzi wypakowujących bagaże z limuzyny. - Liderka Queen of Cannibals, zespołu grającego etnicznego rocka zagościła w naszym mieście. Wraz z zespołem rzecz jasna. Witam w Indium City.
- Witam - odparła “Q”, czarnowłosa piękność w ostrym makijażu i plemiennych rysunkach henną na twarzy, stojąca obok managerka zachowująca profesjonalny wygląd tylko skinęła głową.
- Proszę powiedzieć widzom, co was tu sprowadza.
- Macie tu wspaniałą scenerią starych budynków przemysłowych. Idealnie nada się jako tło do teledysku...

- No właśnie, teledysku... - weszła jej w słowo Miriam - ...czy tu także będzie pani propagować spożywanie ludzkiego mięsa?
Królowa gestem nakazała milczenie managerce już otwierającej usta.
- Rolą artysty jest budzić emocje. Bierze pani zbyt dosłownie metaforę, którą się posługuję. Zresztą to nawet jeśli to co? Kościół katolicki co tydzień namawia do spożywania ludzkiego ciała…
- Więc twierdzi pani, że to sprawa pani religii? - przerwała jej reporterka.
Q uśmiechnęła się bez słowa. Ten moment wykorzystał managerka.
- Koniec wywiadu, musimy odpocząć po podróży. - Ujęła pod ramię Q i odciągnął liderkę zespołu sprzed kamery.
Miriam spojrzała kamerę i powiedziała:
- Zadajmy sobie pytanie czy zasłanianie się religią może być odpowiedzią na trudne pytania? Dla Wieczornych wiadomości Miriam Eliott.



Little Italy
Miasto zaczynało tonąć w wieczornej szarówce, uliczne latarnie jedna po drugiej rozganiają zalegający mrok.
Rytmiczny oddech, głęboki wdech i syczący wydech, gdy 150kg żelaza wędrowało w górę. Tylko tyle wytrzymywał gryf, już i tak był niebezpiecznie wygięty. Teraz to była tylko rozgrzewka. Sztanga ze szczękiem metalu wylądowała w uchwytach i potężnie umięśniony mężczyzna usiadł na ławeczce.

Francisko Giovani wciąż nie mógł się przyzwyczaić. Ani grama potu, do tego oddech ustał, gdy tylko przestał wyciskać sztangę. Odruchowo sięgnął po butelkę wody… także jej nie potrzebował. Wstał i rozciągnął mięśnie.

W sąsiadującej z siłownią salce usłyszał podniesione głosy. Podszedł do zamkniętych drzwi i nasłuchiwał. Kobiece głosy, sporo. I Danny. Racja, przypomniał sobie, że Danny podnajmował salę na zajęcia z samoobrony Felicji. Twarda babka, zaliczyła dwie tury w Iraku. Prowadziła szkółkę dla kobiet.
Wsłuchał się w podniesione głosy. Coś o spóźniającej się instruktorce… Danny do niej dzwonił, ale nie odbiera. Już miał wracać do swoich zajęć, gdy usłyszał, że miała szukać jakiejś Marisy. I że może coś jej się stało. Któraś z kobiet widziała ją jak rozmawiała z Mariano. Szczurowaty typek, alfons…
Frank rozluźnił dłoń, ale dla butelki było już za późno. Pogięty plastik popękał miejscami. Woda lała się przez palce na podłogę.

Nocny koszmar wrócił nagle. Znów był w magazynie. Miał tylko połamać łapy kolesiowi, który ciął brzytwą dziewczyny Mariano. Prosta robota, szybka kasa. Miał tylko zrobić to po cichu, nikomu się nie chwalić. Mariano prosił o dyskrecję, bo typ miał mocne plecy.

Nagle trzasnęły otwarte kopniakiem drzwi, widać było tylko 3 zgrzewki wody i nogi. Osobnik podszedł do rogu sali i z ulgą postawił ładunek na ziemi. Odwrócił się do Franka i popatrzył, to na niego to na podłogę.
- To, że popierdalam na mopie nie znaczy, że musisz tu robić chlew.

Tommy O’Connor pracował tu dorywczo. Danny załatwił to z władzami sierocińca. Inaczej o tej porze musiałby kiblować nad lekcjami w naukowej sali bidula. Szumna nazwa oznaczała, twarde ławki i krzesła i brak telewizora. I szum głosów innych dzieciaków robiących wszystko poza nauką.
- Felicja, ta od samoobrony nie przyszła - Francisco wskazał kciukiem na drzwi do drugiej sali. - Podobno szukał jakiejś Mariki.

Nie jakiejś, tej! Tommy dokładnie wiedział o kogo chodzi. Wpadła mu w oko już ze dwa tygodnie temu, tylko ciągle coś stawało na przeszkodzie by do nie uderzył. Podniósł leżącą na podłodze gazetę i położył ją na stoliku pod ścianą.


Stara dzielnica przemysłowa
Biegła potykając się w gęstniejących ciemnościach. Zgubiła ich, ale czy na długo. Ledwo widziała na prawe oko. Zakrzepła krew zakleiła je prawie całkowicie. Potknęła się o jakąś cegłę. Cholera! Usłyszeli ją. Szybko minęła dziurę w ścianie i schowała się za rogiem. Nie widziała, że w dziurze ktoś się czaił. Jego chuda sylwetka tylko na moment zarysowała się na tle okna. Parę sekund później wyskoczył z niej czworonożny kształt i z nosem przy ziemi ruszył tropem dziewczyny.
Ta nie zdając sobie z tego sprawy, zataczając się weszła na niewielki placyk przed magazynem, w którym zapadł się dach. Pordzewiałe belki starczały w niebo niczym żebra pradawnego potwora.
- Nie przeciągajmy tego - usłyszała za sobą. Odwróciła się gwałtownie. Zrobiła krok do tyłu i zawadziła o coś piętą.
“Jak telewizyjna lalka” przemknęło jej przez myśl, gdy padła jak długa. Gorączkowo macała wokoło szukając czegoś mogącego służyć za namiastkę broni. Jej palce dotknęły coś włochatego i ciepłego.
- Zostawcie mnie - krzyknęła.
Odpowiedzą był tylko śmiech.
- Narzucanie się kobiecie jest w złym tonie - odezwał się nowy głos.
- Co? Gdzie jesteś? - trzech oprychów zaczęło gwałtownie się rozglądać.
- Tutaj - na tle budynku rysowała się sylwetka człowieka.
- Nie powinieneś tu przychodzić sam - powiedział jeden z oprychów - Może cię spotkać coś złego.
- Och, nie jestem sam - odparł głos.
Michael Sullivan nie musiał dawać znaku. Przy jego boku jeżąc futro na karku pojawił się Geri. Freki przycupnięty do tej pory koło dziewczyny otworzył oczy i wstał. Jego brunatne futro w mroku sprawiło, że tylko błyszczące ślepia pozwalały go dostrzec. Kurczące się warki odsłoniły potężne zęby.


Owl Hollow, Uniwersytet Indium City, Wydział Wysokich Technologii
Podkute wojskowe buty stukały na terakocie pokrywającej podłogę korytarza. Wieczorową porą korytarze były prawie puste, rzadko napotykane pracownicy naukowi i studenci odruchowo schodzili idącej grupie z drogi praktycznie przyklejając się do ścian i odprowadzając wzrokiem. Być może sprawiał to nietypowy widok jak na uczelnię - mundury, a być może to co żołnierze nieśli.
- Wysłać kogoś przodem? - zapytał kapral.
- Nie ma takiej potrzeby kapralu, zaczekajcie tutaj na wezwanie - powiedział najwyższy stopniem wchodząc do laboratorium. Żołnierze stanęli po obu stronach drzwi.
Pracujący samotnie doktor Maksymilian Kovalsky spojrzał zaskoczony na wchodzącego.
Zanim zdążył coś powiedzieć, usłyszał:
- Dobry wieczór doktorze Kovalsky, jestem pułkownik Blackreech.
- Czym mogę służyć?
- zapytał pełen złych przeczuć Max.
- Kapralu, zapraszam.
Z tupotem, truchtem wbiegło trzech żołnierzy, każdy trzymał spory pojemnik oznaczony znakiem zagrożenia biologicznego.
- Chcielibyśmy, to znaczy armia, by pan nam pomógł.
Maksymilian zdjął okulary i potarł wierzch nosa.
- Pułkowniku, przy poprzednim projekcie jasno wyraziłem swoją niechęć do współpracy nad bronią. A w dodatku jestem specjalistą od inżynierii nie to wirusów.
- Proszę wysłuchać do końca doktorze - pułkownik niezrażony gestem nakazał postawić pojemniki na wolnym blacie i podszedł do nich - Dziękuję kapralu, zaczekajcie na korytarzu.
- Tak jest - kapral i żołnierze szybko ulotnili się z laboratorium.
Przez chwilę panowała cisza przerywana tylko przez brzęczącą jarzeniówkę. Pułkownik otworzył pojemnik. Max odruchowo cofnął się na ten widok.
- Proszę się nie bać doktorze. Akurat takie pojemniki mieliśmy pod ręką. Proszę spojrzeć. Poznaje pan?
W pierwszej chwili doktor Kovalsky nie wiedział na co patrzy, ale w końcu rozpoznał co widzi.
- To szczątki Komory UniMedycznej. Wojsko utajniło projekt.
- Właśnie uzyskał pan odpowiedni poziom dostępu.
- Nie prosiłem o to
- niezbyt uradowanym tonem odparł doktor.
- Chcemy by pan zbadać szczątki i jako projektant i konstruktor pomógł nam określić dlaczego nastąpiła awaria. Dodam, że pomoc zaowocuje grantem dla pańskiego wydziału. Na projekt niemilitarny. Wraz z sugestią dla profesora Ironharta, że czynienie panu trudności z wykorzystaniem funduszy do badań zaowocuje wykryciem błędów proceduralnych i wycofaniem funduszy do czasu rozpatrzenia nieprawidłowości.
 
Mike jest offline  
Stary 26-11-2018, 11:56   #2
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Exclamation

Franko spojrzał w dół na zgniecioną butelkę w ręce. To wszystko było nie tak… coś się dzieje... - powtarzał sobie w myślach. Cały czas jak w powidoku widząc magazyn i związaną ofiarę. Zacisnął mocno zęby. Z gardła wyrwało mu się tylko chrapliwe ledwo słyszalne - MERDE... - Było cholernie nie tak.
Złapał w obie ręce i zgniótł butelkę. Nie zważając na wodę która rozprysnęła się dookoła. Podszedł do ławki, obok której stał kosz wyrzucił tam resztki butelki sięgnął po koszulkę, którą wciągnął przez głowę.
- Tommy... - zaczął, podnosząc swoją czarną bluzę z kapturem - Czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Muszę odwiedzić starego znajomego i zadać mu parę... bolesnych pytań. Dany na pewno się nie obrazi, a mi przyda się pomoc.

Franko czuł, że przeszłość zaczyna mu na ramionach ciążyć bardziej niż przerwany trening.

Mariano to dupek. Skażony złem chwast. Jeden z wielu, być może warto go wyrwać… Najpierw jednak trzeba go znaleźć i dowiedzieć się w co zaplątała się Felicja i ta druga. Franko miał złe przeczucia. Pewno normalnie by się nie przejął nieobecnością instruktorki. Ale prześladujące go wizje nie pozwalają na bezczynność. Ciekawe czy ten alfons dalej przesiaduje wieczorami tam gdzie zwykle.
 

Ostatnio edytowane przez Fenrir__ : 26-11-2018 o 12:00.
Fenrir__ jest offline  
Stary 26-11-2018, 14:19   #3
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tommy oderwał wzrok od gazety, oczy mu się świeciły.

- Mówisz serio?! - szybko zamilknął zorientowawszy się, że jego krzyk z pewnością był słyszany w pomieszczeniu, w którym Dany rozmawiał z grupką kobiet. Ponieważ jednak nic nie wskazywało na to, by kogoś zainteresował ten krótki wybuch radości, chłopak kontynuował ściszonym głosem. - Myślę, że znajdę trochę czasu, w końcu taka okazja... Znaczy mam trochę zajęć, ale... No dobra, nie mam za dużo do roboty - plątał się w zeznaniach.

Po prawdzie, nawet gdyby miał nie wiadomo ile do zrobienia i tak by to olał, byle tylko móc pójść z Franko. Kiedyś ten postawny mężczyzna był dla niego tylko zwykłym mięśniakiem, kolejnym bywalcem siłowni Dany'ego, fakt że rozmiarami przerastającym wszystkich pozostałych. Tommy nie zwracał jednak na niego większej uwagi, pomijając podziwianie jego olbrzymich mięśni. Wszystko zmieniło się tego dnia, gdy Franko uratował życie jemu i jego koledze Zackowi. To czego był tamtego dnia świadkiem...

Odkrył, że nie tylko on posiada moc, że jest ktoś jeszcze i tym kimś był gość, którego widywał codziennie. Od tamtej pory jego stosunek do mięśniaka zmienił się całkowicie. Marzył, by zabrał go kiedyś na akcję i wszystko wskazywało, że nareszcie ta chwila nadeszła! Trudno mu było zachować powagę.

- Myślisz, że to może mieć coś wspólnego z tym? - podał przyjacielowi gazetę, w której na pierwszej stronie, wypisany tłustymi literami tytuł informował o morderstwie jakiejś modelki. - Dokąd się wybieramy? Będzie ostra jazda? Masz już jakiś plan? - zasypywał biednego Franko kolejnymi pytaniami.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 26-11-2018 o 15:07. Powód: Korekta pojedynczego zdania
Col Frost jest offline  
Stary 26-11-2018, 16:50   #4
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Sullivan pieprzył monologi, pieprzył kwieciste przemowy, pieprzył dialog. Nie było o czym dyskutować z tymi zasrańcami. Primo, byli przekonani, że są w przewadze i poradzą sobie z jego psami, secundo zasługiwali na nauczkę. Bolesną nauczkę, którą zapamiętają do końca swojego żałosnego życia.
- Ragnarok – wydał komendę, która oznaczała jedno. Bandyci mieli naprawdę zdrowo przejebane.
 
waydack jest offline  
Stary 26-11-2018, 23:08   #5
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Max Kovalsky


Max nieco nerwowym ruchem tarł okulary spoglądając na szczątki w pojemniku. Przez głowę przelatywał mu kłąb myśli. Komora Uni Medyczna. Narzędzie cudów... i grozy.
Słowa oficera o grancie zwróciły jego uwagę. Potrzebował pieniędzy aby utrzymać laboratorium a dziekan miał już dość "przełomowych", ale czasem wybuchających i nie dających się skomercjalizować wynalazków. Spojrzał na mężczyznę.


- Zgoda. Pomogę państwu w tej sprawie. Mam jednak dużo pytań. Po pierwsze, jak rozumiem odbudowano komorę korzystając z naszych materiałów. Chciałbym wiedzieć, czy ona została uruchomiona? Czy i jak długo działała zanim została uszkodzona? Będę potrzebował dostępu do całej dokumentacji, także naszej, która została przekazana wojsku, a także listę modyfikacji, jeśli jakieś zostały wprowadzone. Chciałbym uzyskać dostęp do miejsca w którym była zainstalowana, dostać dostęp do wszystkich zdjęć, nagrań ukazujących miejsce jej montażu i sam wypadek...
Max kontynuował, jednocześnie notując. Jego myśli jednak były już gdzie indziej.
Komora UniMedyczna. Biologiczna drukarka 3D, mogąca działać na poziome aminokwasów DNA.
Wykorzystująca związki indium i najnowsze zdobycze nanotechnologii. Mogąca wyleczyć każde schorzenie czy zranienie w przeciągu minut. Ale mająca i swoją ciemną stronę. Maxowi ponownie stanął przed oczami dzień w którym odkrył wprowadzone podprogramy oraz dodatkowe sondy i oprzyrządowanie umożliwiające produkcję nowych, nie wpisanych jeszcze substancji, oraz zdjęte zabezpieczenia monitorujące stan pacjenta komory, które w założeniu miały nie dopuścić do wyrządzenia krzywdy osobie poddanej kuracji. Ponownie oczami wyobraźni ujrzał dziekana który z oczami bez wyrazu słuchał o jego odkryciach, a potem, gdy prototyp eksplodował, oddał wszystkie materiały wojsku. Cóż, Max spodziewał się, że ktoś w końcu spróbuje odbudować komorę... widać oni też nie mieli szczęścia.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 27-11-2018, 00:13   #6
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Mariano można było znaleźć albo w Vault gdzie czasem przy piwie nadzorował swoje dziewczyny, albo w jego lokalu w Depot. Jeśli byłby w Vault to plusem było to, że to blisko, za to minusem, że połowa rodziny Giovanni tam wpadała na drinka. Zaś lokal w Depot mimo sporej odległości zapewniał nieco dyskrecji. Poza 2-3 ochroniarzami raczej nie powinno tam być nikogo więcej z rodziny Giovanni.
Zazwyczaj Mariano miał ze sobą dwóch chłopaków, którzy chyba tylko do kibla z nim nie chodzili. Obaj znali się na robocie. Obaj znali Franka z dawnego życia. Jeśli rozglądają, że Franko żyje może zrobić się nieciekawie. Ściągnie wtedy niebezpieczeństwo na Dannego i bywalców klubu.


Psy wystartowały na rozkaz. Futrzany pocisk trafił w pierś pierwszego zbira powalając go na ziemię. Jednak dalej nie poszło już tak łatwo. Zbir złapał Frekiego za futro na szyi i szarpnięciem zrzucił z siebie i sięgnął pod kurtkę. Pies przetoczył się i stanął na łapy.
Drugi zbir zdążył odskoczyć, a gdy Geri go mijał próbował kopnąć go w bok. Pies jedna wywinął się nagłym skrętem ciała i złapał za nogawkę. Szarpnął mało nie wywalając przeciwnika.
Trzeci bandzior właśnie wyciągał pistolet.
Cała trójka może i nie była oddziałem Seals, ale na pewno nie był to ich pierwszy raz.


Jesteś wcześniej w inicjatywie niż zbir. Na pw deklarowałeś strzelanie pod nogi (zastraszenie), ale być może chcesz zmienić to. Strzał w rękę to by był z modyfikatorem -2 mały cel i -1 za półmrok.




Pułkownik Blackreach sięgnął do kieszeni i wyjął niewielkie urządzenie. Postawił je na stole i nacisnął przycisk.
- To zagłuszy ewentualny podsłuch. To co powiem musi zostać między nami. Może pan korzystać z pomocy innych pracowników uniwersytetu, ale proszę o listę osób, które będą miały styczność z tym projektem. A teraz odpowiadając na pańskie pytanie: nie, nie odbudowaliśmy komory. Stąd trafiła prosto do magazynu, a projekt został utrącony. Rozkazy przyszły z góry… - oparł się o stół i spojrzał w oczy Maxowi - Potem nastąpiły roszady na stanowiskach. I ktoś zadał pytanie, dlaczego tak obiecujący projekt po jednej porażce, trafił do archiwum i to zupełnie bez śledztwa. Śledztwem zajmę się ja, pana zadaniem będzie dowiedzenie się dlaczego nastąpił wybuch. Podejrzewam, że ktoś coś majstrował. Nasi ludzi próbowali to poskładać i zobaczyć co z tego będzie, ale… - rozłożył ręce - ...jestem tu u pana. Nie muszę chyba mówić jak im poszło.
Sięgnął ponownie do kieszeni i wyjął garść pendrivów przyczepionych do breloczka.
- Tu są skany tego co zostało z akt… bo proszę sobie wyobrazić, że był mały wypadek w archiwum. Liczę, że to czego nie ma na skanach ma pan w głowie.
Sięgnął po raz trzeci do kieszeni i podał wizytówkę z samym numerem telefonu.
- W tej sprawie proszę kontaktować się tylko ze mną. Jeśli ja będę miał do pana sprawę to pojawię się osobiście. Jeśli kiedykolwiek ktoś powie, że przysłałem go ja, to proszę uciekać.
 
Mike jest offline  
Stary 27-11-2018, 02:20   #7
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Chłodny wiatr przegonił ponure myśli nieco otrzeźwiając Franko. Było chłodno, zapowiadała się paskudna zima, z nieba sączyła się mżawka i podnosiła się mgłą. Oddech Tommego zamienił się w parę, gdy tylko ten wyszedł na zewnątrz. Franko nie oddychał i widząc minę towarzysza wystawionego na paskudną pogodę ucieszył się z tego w duchu. Poprawił kaptur głębiej naciągając go na twarz i ruszył w stronę “The Vault”.
- Tommy przyznam ci się szczerze, że sprawa nie będzie prosta. Mariano mnie znał. Pracowałem dla niego. - widząc minę chłopaka od razu dodał - Wolę o tym nie mówić. Musimy być ostrożni. W the Vault nikt na ciebie nie patrzy dopóki się nie awanturujesz i nie zadajesz zbyt wielu pytań. Byłem tam już raz czy dwa po “powrocie” , ale jest tam zbyt wiele znanych twarzy i tam nie bardzo mogę się rozpytywać… Tym bardziej jawnie z rozmawiać z kimś kto mnie znał... - zawiesił się w pół zdania, nabrał powietrza i powiedział co mu leżało na sumieniu - Właśnie dlatego cię zabrałem chłopaku. Potrzeba mi twoich oczu i twarzy. Ciebie w klubie widzieli nie raz i wiedzą, że jesteś niegroźny. Rozglądniesz się, posiedzisz chwilę i wyjdziesz. Udasz, że miałeś telefon , albo coś takiego. Musimy wiedzieć, czy Mariano jest w klubie czy nie. Ja poczekam w zaułku na jakiś sygnał. Jeśli “The Vault” nie wypali to Mariano najprawdopodobniej siedzi w swoim klubie w Depot. W każdym razie najpierw musimy go znaleźć, a później stworzyć sobie odpowiednie warunki by zadać mu parę pytań.

Franko nie mógł się pozbyć wyrzutów sumienia, że zabrał ze sobą chłopaka. Młody był czysty. Giovani go z nim nie powiążą. Ale z drugiej strony to jeszcze dzieciak...Tyle, że nie taki zwykły dzieciak...
 

Ostatnio edytowane przez Fenrir__ : 27-11-2018 o 02:22. Powód: Literówka...
Fenrir__ jest offline  
Stary 27-11-2018, 09:58   #8
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Ale zimno. Tommy nie obawiał się rozpoznania przez jakiegoś przechodnia, który przypadkowo okazałby się gangsterem, jednak również zdecydował się schronić głowę pod kapturem. Szedł krok w krok z Franko, który prowadził go znajomymi ulicami Little Italy. Chłopak w milczeniu wysłuchał słów mięśniaka, kiwając co jakiś czas głową na znak, że zrozumiał.

Zadanie było proste, wejść do klubu, rozejrzeć się, wyjść i zdać raport. Łatwizna. Gdyby go ktoś zapytał co tam robi, przygotował już sobie odpowiedź, że czeka na koleżankę, a sms od niej, że jednak nie przyjdzie, miał być pretekstem do wyjścia. Wymówka najpewniej okaże się jednak niepotrzebna. Był już w "The Vault" parę razy i nikt go nigdy nie pytał co tam robi. Samo miejsce znał więc dość dobrze.

Najtrudniej mogło być z dostaniem się do środka. Tommy miał nadzieję, że dziś przy drzwiach będzie stał brat Hamiltona, jedyny bramkarz jakiego znał. On na pewno nie zapyta go o dokument potwierdzający pełnoletniość. Zakładając, że w ogóle go wpuści po ostatniej hecy. Ostatnim razem bowiem chłopak opuścił "The Vault" na rękach tamtejszych ochroniarzy. Konkretnie był nieprzytomny, a oni wzięli go za gówniarza, który przedawkował łatwo dostępne w klubie prochy. Pamiętna noc, przełomowa w życiu Tommy'ego. Gdyby nie ona, nie byłoby go teraz tutaj.

Ponieważ jednak nadal chciał tu być, nie zdradził się ze swoimi wątpliwościami. Zresztą może niepotrzebnie się martwi? W razie problemów z wejściem może przecież "przebić się" przez ścianę i wejść, dajmy na to, przez łazienkę. Powinno się udać. Najwyżej kilka płytek zleci ze ściany, którą poza tym zostawi w nienaruszonym stanie. A na brak kilku kolejnych płytek w łazience "The Vault" nikt nie zwróci uwagi.

Tak, to był dobry plan B, uznał Tommy. Przez chwilę chciał się nim nawet podzielić z przyjacielem, ale zaraz zorientował się, że jednocześnie musiałby się zdradzić ze swoimi wątpliwościami. A jeśli Franko uzna go wówczas za mięczaka? Może zrezygnować i znaleźć inny sposób na znalezienie tego gościa, a potem już nigdy nie zabrać ze sobą Tommy'ego. Nie, nie może dać niczego po sobie znać. Przecież to nie jest tak trudne jak włamanie do jubilera. Co prawda tamto akurat mu nie wyszło, ale było blisko. Będzie dobrze, wystarczy trochę pewności siebie. Nie wolno mu pokazać po sobie nerwów, ani braku elementarnej wiedzy. No, może z jednym wyjątkiem:

- A jak wygląda ten cały Mariano? - zapytał, zdając sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia kogo w zasadzie szukają.
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-11-2018, 12:37   #9
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Frank w kilku słowach opisał wygląd Mariana. Parę chwil później stanęli niedaleko klubu.
- Będę tam - mruknął mięśniak i zniknął w mrokach zaułka.
Tommy poprawił kaptur i ruszył raźnym krokiem. Przed wejściem zazwyczaj stało kilka osób paląc i rozmawiając, ale dziś chłód i mżawka zniechęciły nałogowców… do wychodzenia. Gdy chłopak podszedł bliżej zobaczył dym wymykający się przez otwarte drzwi.
- Co jest młody? Nie za wcześnie na piwko? - powiedział ktoś stojący w progu.
- Miałeś, kurwa, nie blokować wejścia - odezwał się głos z tyłu - rusz dupę, albo będziesz jarał na deszczu.
Tommy przecisnął się w drzwiach. Ochroniarz, Tommy go nie kojarzył, obrzucił go obojętnym spojrzeniem. Raczej szacując kłopotliwość delikwenta niż jego wiek. Krótkim korytarzykiem chłopak wszedł na gwarną salę. Wszystkie stoliki były zajęte. Kelnerki o rozszerzonej funkcjonalności nosiły drinki po sali. Po lewej były schody na górę, była tam sala taneczna i drugi bar. Po prawej był bar prawie w całości zajęty przez siedzących na stołkach barowych ludzi. Najbliżej drzwi siedziała młoda dziewczyna, starsza może z dwa lata od Tommiego. Na widok wchodzącego wypięła dumnie pierś, ale po błyskawicznym oszacowaniu potencjalnej zawartości świnki skarbonki niedoszłego klienta zrezygnowana wróciła do drinka.
Tommy wiedział, że w dalszej części baru są wnęki ze stolikami, gdzie można mieć namiastkę dyskrecji. Tam, wg słów Frankiego, przesiadywał Mariano. Jeszcze dalej były już toalety. I pokoje “Tylko dla obsługi”, choć nie było tajemnicą, że obsługa często zabierała tam niepowołanych osobników na “zwiedzanie” Za opłatą rzecz jasna. Chłopak ruszył przez bar. We wskazanym miejscu siedziało czterech facetów i jakaś dziewczyna. Podobny do opisu osobnik w marynarce i rozpiętej do połowy koszuli siedział tam trzymając leżącą na stole dłoń dziewczyny. Jakoś romantyczna natura nie pasowała do Mariano. Tommy dopiero po chwili zorientował się, po zbielałych kostkach, że Mariano ściska dłoń dziewczyny. Młody O’Connor dostrzegł łzy w jej oczach.
- Chcesz czegoś? - zapytał jeden z facetów wstając. Miał typowo bokserską sylwetkę i mimo postury ruszał się lekko.
- Ja… do kibla - wybąkał Tommy.
- To idź, bo się zlejesz.
 

Ostatnio edytowane przez Mike : 27-11-2018 o 12:41.
Mike jest offline  
Stary 27-11-2018, 13:23   #10
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tommy, chcąc nie chcąc, wszedł do obskurnej toalety, która za każdym razem przywodziła mu na myśl jeden stary, angielski film "Trainspotting", w którym był ukazany "najgorszy kibel w Szkocji". Z tym tutaj nie było co prawda aż tak źle, ale i tak człowiek nie miał ochoty zostawać w nim na dłużej. Prawie gołe ściany odsłonięte przez kafelki, które już dawno od nich odpadły, a z których ostało się tylko kilkanaście sztuk. Pordzewiałe krany i umywalki, muszle pomazane niezidentyfikowaną mazią i pojawiający się gdzieniegdzie grzyb. Z luster nie ocalało żadne.

Chłopak zmusił się do wejścia do jednej z kabin i zamknął za sobą drzwi. Wyciągnął komórkę i wybrał numer Franko. Jego palce w błyskawicznym tempie operowały po ekranie dotykowym, pisząc wiadomość. Być może Tommy przejawiał zbytnią ostrożność, pamiętał jednak, że na filmach bohaterowie zawsze obrywali przez zbytnią pewność siebie. Nie wiadomo kto może w przyszłości przeczytać tego smsa, przecież mógł zgubić telefon, albo ktoś mógł mu go ukraść. Lepiej się zabezpieczyć. Dlatego młody O'Connor użył prostego szyfru, który jego przyjaciel bez trudu powinien zrozumieć. A przynajmniej taką miał nadzieję:

Hej, ziom. Wyczaj kogo spotkałem. Jest tu ziomek, o którym dzisiaj mówiliśmy, siedzi tu z trzema kumplami, może ich znasz? Do tego przyprowadził ze sobą jakąś laskę. Żal mi jej, nie wydaje się zadowolona z tego towarzystwa. Posiedzę trochę z nimi, może będzie z tego ciekawy wieczór. Dam ci znać jak będę wychodził to się spotkamy. Pozdro

Tommy dla pewności przeczytał jeszcze napisaną wiadomość, po czym wcisnął "Wyślij" i schował telefon do kieszeni. Nogą pchnął obskurne drzwi i wyszedł z toalety. Miał zamiar zamówić przy barze piwo i usadowić się gdzieś, skąd mógłby spokojnie obserwować wyjście ze strefy z wnękami. Nie musiał wiedzieć co się dzieje w środku, byle wiedział kiedy kolesie stamtąd wyjdą.
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172