Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2019, 17:15   #91
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Kiedy się powiedziało A trzeba i powiedzieć B. Nie miała zamiaru cofać swojej dość pochopnej decyzji. Alea iacta est. Widziała, że targa nimi niepewność, zaszokowanie i niezrozumienie. Szczególnie Olek wydawał się mocno wstrząśnięty. Próbowała znaleźć jakieś wytłumaczenie. Ale przecież jej niechęć do Barskiego była tak widoczna, że nie uwierzą w byle jaką, naprędce zmyśloną argumentację. Z opresji wybawił ją Jan. Znowu!
Skąd nagle taki przypływ ekscytacji? I dlaczego w ogóle zgodziła się bez zmrużenia oka? Pocałunek wciąż palił jej usta. Mimo, że wiedziała, że to zaplanował, że nie stało się to przypadkowo, chciała w to brnąć. Zaintrygowana, upatrywała w pojawieniu się Edmunda dalszego rozwoju sytuacji. Przestała myśleć trzeźwo. Stała się oczekiwaniem. Potrzebowała zaledwie kilkunastu minut, by być gotową. Właściwie to miała wrażenie, że była gotowa od dłuższego czasu. Serce tłukło w jej piersi jak oszalałe, gdy wyszła do ogrodu. Milion scenariuszy tego, co się wydarzy, przebiegł przez jej głowę. Tego jednak nie spodziewałaby się od najlepszego pisarza.
Kobietę ledwo zauważyła. To jego postać nią zawładnęła. Radość, niedowierzanie, strach, lęk... Szybka analiza sytuacji i... zawód. Bolesny, przeszywający całe jej ciało. Stała, nie potrafiąc wypowiedzieć słowa. Sekundy mijały. Patrzyła na usta kobiety w wieczorowej sukni, które właśnie chyba wydały wyrok. Przekleństwo Edmunda odbijało się rykoszetem od jej myśli. Czuła, że krew odpłynęła z jej twarzy, by za chwilę wrócić pałającym rumieńcem. Tak jakby jej ciało nie potrafiło się zdecydować, czy chce omdleć czy wręcz przeciwnie, wzburzyć się do granic możliwości.
- Stanisław? - wyszeptała w końcu, a każda głoska jego imienia wbiła się niczym cierń w jej serce. Powoli podeszła do niego, ignorując całkowicie obserwujące ją towarzystwo. Spojrzała mu w oczy i zachrypniętym z emocji głosem zapytała:
- Jak?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 22-04-2019, 18:43   #92
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Zarzycki klął wciąż w myślach. Dali się ograć. Już widział wściekłość w oczach Witolda i ten ciąg pytań. A właściwie jedno: jak? To słowo stało się kluczowe. Zadała je przecież hrabina, będąca do niedawna wdową. Wdowa stan dokonany, tak podpowiadała logika. Czy nawet tego nie można być pewnym w dzisiejszych czasach? - pomyślał Edmund. Czy Barski coś przeczuwał? Pamiętał jego słowa: Edi mają asa w rękawie! Czy jednak sądził, że posunęli się aż tak daleko? Od początku wykorzystali ich bawiąc się, a właściwie przydzielając im drugoplanowe role w tym dziwnym przedstawieniu. W dodatku, w rozgrywkę wmieszano byłą kochankę Barskiego. Edmund nigdy nie rozumiał ich związku, najpierw wspólne dorastanie, później przyjaźń, a potem łóżko. Dalej liczne rozstania, lecz Katarina zawsze wracała do Witolda, trafiając idealnie w punkt, w którym Barski szukał uwolnienia od kłopotów. Znajdował go zawsze w jej ramionach. Zarzycki nie wątpił, że Katarina Orłowski, czuła coś więcej jak chwilowy pociąg fizyczny do Witolda, nie nazwałby to jednak miłością. Wykorzystywała go niemiłosiernie do realizacji własnych celów, jednocześnie ustawiając to w ten sposób, że to właśnie Barski uważał, że jej bezwzględnie potrzebuje.
To dłuższa historia Antonino i sądzę, że nie warto wyjaśniać jej tu i teraz. Sądzę, że powinniśmy w ciszy i spokoju porozmawiać w naszym domu. - ton Stanisława Długopolskiego zważywszy na sytuacje wydawał się nad wyraz spokojny. - Państwo mam nadzieję wybaczą nam, że ich opuścimy.
Zarzycki nie wytrzymał. Kiedy Długopolski próbował go wyminąć złapał męża hrabiny za poły płaszcza:
Śmierdzisz Pan deską dębową, a nawet najlepsze perfumy nie zabiją zapachu formaliny! Trup powinien leżeć tam, gdzie jego miejsce, na cmentarzu wśród robaków!
Tego się nie spodziewano. Katarina spiorunowała Edmunda spojrzeniem, które mówiło już po tobie. „Zmartwychwstały” szlachcic był zszokowany nagłym atakiem młodszego mężczyzny. Hrabina, wciąż będąca w szoku, patrzyła to na jednego to na drugiego.
Ten atak puszczę w niepamięć uznając Twoją porywczość młody człowieku, jako reakcję na dziwną sytuację, jakiej jesteś świadkiem. - spokój wcześniej wypowiedzi gdzieś uleciał, a głos mu drżał, kiedy kontynuował - Powinnaś Antonino lepiej dobierać towarzystwo w jakim się obracasz! - to mówiąc wyciągnął rękę w stronę żony.
Jesteś bezrobotny Zarzycki – wysyczała Katarina. - Nawet Barski ci nie pomoże! Przepraszam Państwa za zachowanie mojego byłego pracownika. - akcentowanie konkretnych słów miała opanowane do perfekcji.
Pan Barski będzie bardzo zawiedziony. Liczył na spotkanie. - Edi nie dał się wybić z uderzenia. - Liczył na Panią hrabino. Bardzo liczył.
*
Witold siedział i patrzył w twarz rozmówczyni. Sączyła spokojnie wino i doskonale odgrywała rolę szczęśliwej kobiety, która po kilku miesiącach rozłąki ponownie może siedzieć obok swojego mężczyzny. Barski nic nie mówił, talerz i kieliszek z winem stojące przed nim wciąż były pełne. Po pierwszym szoku teraz spokojnie przyjmował wiadomości o powrocie męża Tarnowskiej, o roli jaką odegrał dla Niemców, o dalszych planach, nowym przełożonym, zwolnieniu Edmunda, wreszcie zadaniu, jakie mu teraz przydzielono. Kiedy była kochanka, a teraz nowa przełożona, skończyła, pokiwał tylko głową i przywołał obsługę. Chwilę później dwa kieliszki wódki stały przed nim. Wciąż nie odpowiadając na zadawane pytania opróżnił szybkim ruchem zawartość szkła i wyszedł zostawiając na stole suty napiwek.
*
To właściwie tyle Tosiu – zakończył swoją opowieść Stanisław.
Wcześniej w zaciszu biblioteki opowiadał swojej żonie historię, która stała się jego udziałem. Wersję, jaką przedstawił, ułożył sobie przez kilka ostatnich godzin w głowie. Nie różniła się ona od faktycznej, lecz pewne fakty, zostały zatajone. Hrabina mogła więc usłyszeć o kłopotach finansowych, jakie stały się ich udziałem. O staraniach, a później propozycji niemieckiego przyjaciela, która miała wybawić ich od kłopotów. O tym jak udało się symulować chorobę, wreszcie o tym, jak podmieniono ciała. Dalej o tym, co robił, kiedy udał się do Rzeszy, czyli czasie, który poświęcił na odbudowaniu majątku, który teraz powinien zapewnić im dostanie życie. Zapewniał, że osobiście zajmie się kwestią wyjaśniającą jego powrót. Oddani przyjaciele potwierdzą, że jego życie, a także bezpieczeństwo rodziny sprawiło, że zmuszony był emigrować. Według obietnicy, jaką złożył hrabinie, pewien bardzo wpływowy notariusz już zajął się sprawą przywracania go do świata żywych. Takie rzeczy to normalność, sytuacja, często wymaga poświęceń, ale dzisiaj miał nadzieję zacząć wszystko od nowa. By uściślić miał nadzieję, że zaczną wszystko od nowa wspólnie!
*
Zarzycki tego dnia nie zaliczył do udanych. Żona słuchając jego opowieści kręciła tylko głową. Smutna, zdając sobie sprawę, że trudne czasy mogą dopiero nadejść, zostawiła męża przy stole, aby uśpić synka. Obiecała, że kiedy ten zaśnie dokończą dyskusję i zastanowią się nad nowym położeniem. Bajka, jaką mu opowiadała nie była składna, bo kobieta była myślami wciąż przy mężu. Nie wiedziała, że pod drzwiami czeka znany jej mężczyzna z paczuszką, w której było rozwiązanie ich kłopotów.
Kiedy Zarzycki usłyszał pukanie niechętnie odszedł od stołu. Nie zdziwił go widok Barskiego, gdyż spodziewał się jego wizyty i kolejnego powodu do zmartwień. Bura od byłego przełożonego wydawała mu się rzeczą oczywistą, ale i konieczną, by współpraca została rozwiązana.
Kiedy otrzymał pokaźną sumkę, którą wręczył mu Barski odruchowo, mając swój honor, chciał mu ją oddać.
- Nie będę pracował dla tej... - zawahał się.
- Tak i nie. Możesz spokojnie dokończyć Edi. Dla tej kurwy, Ty nie będziesz pracował, tylko ja! Ale według moich zasad Edi, według moich zasad. A teraz opowiesz mi dokładnie swoją wersję wydarzeń. Później, jeśli się nie mylę, posłuchasz, co zrobimy jeszcze tej nocy.
 
Athos jest offline  
Stary 22-04-2019, 20:31   #93
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Słuchała w milczeniu. Próbowała sobie to wszystko poukładać. Jak domek z kart.

Drżące ręce ujmujące karty i próbujące je oprzeć o siebie. Dwie, cztery. To nie był mały domek. Kolejna karta łącząca wierzchołki. Przybliżenie, delikatny ruch. Jest. Więc cztery kolejne. I podłoga. I znowu... Wszystko tak kruche, tak niestabilne. Lecz trzyma się jeszcze. Byle nie zburzyć, wstrzymać oddech. Powoli, baaardzo powoli... Prawie... KRACH!!! W sekundzie ruina. Płaska, żałosna namiastka chęci.
- Stanisławie! - przerwała mu pod koniec opowieści. Opowieści z pogranicza fantazji. - Ty … Nie żyjesz. Dla mnie umarłeś. Jakiekolwiek nie były powody, twoje pobudki … Nie wiem, co sobie wyobrażałeś. NIE! Rozumiesz? Nie. Ja nie mam już męża i nic tego nie zmieni. Już raz poświęciłam siebie. - Przygryzła wargę, bo poczuła, że przesadziła. - Zawsze byłam lojalna. Więc i teraz będę. Nie ma już dla ciebie miejsca w moim życiu, bo zajął je ktoś inny. - Trochę koloryzowała, ale czuła, że musi stanowczo ukrócić jego zapędy. - Pieniądze... to nie wszystko... Możesz zabrać wszystko. Niech prawnicy się tym zajmą. - Wstała gwałtownie z zamiarem odejścia, odwróciła się jednak i spojrzała w jego oczy:
- Wybacz mi.

A potem podjęła najbardziej niespodziewaną decyzje w swoim życiu.
- Janie! Każ zaprzęgać!
Mogła wybrać tysiąc miejsc. Jednak pierwsze, które przyszło jej do głowy miało związek z jaworami. Choć napawało ją odrazą, z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu właśnie tam kazała się zawieźć.
Z bijącym sercem wkroczyła do środka. Tak jak się spodziewała, traktowano ją jak, jeśli nie bywalczynię, to zaprzyjaźnioną. Znów te dźwięki, odgłosy... Wyobraźnia... Na chwilę zahaczyła o inny świat. Taki, w którym liczy się tylko „ja”, przyjemność, egoizm zmysłów i żądzy.
- Potrzebuję pokoju … - zawahała się – tylko dla mnie – dodała, żeby nie było wątpliwości. - Pan... właściciel, zapewne nie będzie miał nic przeciwko – dodała już całkiem niepotrzebnie.
Bez szemrania zaprowadzono ją do pokoju w części domu odległej od tej... „intrygującej”. Pojawiła się służba, lecz ją odprawiła. Podeszła do okna i otworzyła je. Powinna teraz się rozpłakać. Spojrzała na księżyc królujący na niebie.
- Czyż nie jesteś zbyt piękny, żeby patrzeć na ciebie załzawionym wzrokiem?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 22-04-2019 o 20:34.
Nimue jest offline  
Stary 22-04-2019, 20:56   #94
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok

Josef skończył właśnie kolację i otarł chusteczką zalegające na brodzie pozostałości. W ustach czuł jeszcze ulubiony posmak. Pukanie do drzwi zaskoczyło go. O tej godzinie nie zwykł przyjmować już petentów, o czym w okolicy było powszechnie wiadomo. Szybko zakrył pozostałości posiłku serwetą i ruszył w stronę drzwi. W przedpokoju stała już Rachela, która witała się z gościem. Josef Rotkenberg ruszył odruchowo do gabinetu.
-Zaproś gościa do mnie Rachelo, nie stój tak, zaraz skończymy – rzucił do niewiasty.
Chwilę później Żyd oraz przybyły siedzieli przy biurku. Notariusz czuł jeszcze posmak wyśmienitej kolacji, mając nadzieję ubić jeszcze jeden doskonały interes, będący zwieńczeniem udanego dnia. Niczego nieświadomy nie wiedział, że dobra passa kiedyś się kończy.
*
Edmund uporał się z zadaniem nad wyraz szybko. Lubił wyzwania, lubił tajemnice, niepewność, dreszczyk emocji. Wreszcie był Polakiem i po raz pierwszy czuł się wolny, robił coś dla siebie. Przestał służyć Niemcom, bo Barski zawsze dla niego był Polakiem. Przecież nie wiesz, dlaczego on to robi. To nie zdrajca. Ileż razy tłumaczył żonie, że nie jest w skórze Witolda więc nie może go oceniać. Teraz służył jemu, a czuł, że to, co razem zamierzają zagra na nosie jeśli nie Berlinowi, to przynajmniej tej sprzedajnej zdzirze, która go zwolniła. Z drugie strony polubił gierki Barskiego z Tarnowską. Było w tym coś intrygującego. To z pewnością spodobałoby się mojej żonie, taki romans, którego nie było. Trafnie to nazwałeś, uśmiechnął się w duchu do swoich spostrzeżeń,
Teraz po cichu przemykał między alejkami słabo oświetlonego o tej porze ogrodu. Analizował sytuacje i miejsce. Kiedy był już blisko domu dostrzegł ruch. Ktoś wyjeżdżał z posiadłości. Miał nadzieję, że to nie ich cel. Był sam, nie mógł się rozdwoić. Postanowił obserwować dom i czekać na Barskiego.
*
Pierwszy cios, który wylądował na jego policzku zaskoczył go na tyle, że usiadł z wrażenia. Ten, który dotąd wydawał mu się przyjacielem, a za takiego notariusz uważał, każdą kurę znoszącą złotego jajka spoliczkował go, a potem patrząc prosto w oczy wyartykułował:
- Posłuchaj stary capie, nigdzie nie wyjdę dopóki nie przypomnimy sobie troszkę historii i dojdziemy do porozumienia. - przybyły mówił, a starozakonny siedział i drżał. Czuł, że lada moment zawartość pęcherza oblepi nowiutkie spodnie. - Fakt, że żresz kaszankę i zagryzasz chlebem ze smalcem zadziwi z pewnością twoich współwyznawców. Ich jednak mam głęboko w dupie. - Barski oparł się rękami o blat i przysunął twarz bliżej w stronę Josefa. - Istotniejsze jest to, że pewien robotnik, o manierach bardziej wysublimowanych od moich, cały czas szuka tego, kto kilka lat temu pobił dzisiaj mu drogą Stefkę, którą my znamy pod zgoła innym imieniem - Lola. Pragnę przypomnieć, że kiedy twoja chuć zapragnęła czegoś nowego, dla niej ta zabawa skończyła się nieciekawie. Ów mężczyzna do dzisiaj jest mi wdzięczny, jaką opieką otoczyłem ją, płacąc za leczenie i odpoczynek. Ten chłop o łapach jak bochenki chleba, cały czas przychodzi do mnie i prosi bym wydał tego, kto zrobił krzywdę Stefie. Tylko nasza: moja i twoja dobra znajomość sprawia, że jego staranie nie zostało nagrodzone. Masz godzinę na przetrawienie posiłku i uporanie się z tymi dokumentami. - to mówiąc Witold odwrócił się na pięcie i wyszedł. Nie wziął pod uwagę, że notariusz będzie musiał jeszcze zmitrężyć kilka minut na przebranie.
*
Pomieszczenie było obskurne. Zakład nie miał dobrej renomy. Klientelę stanowili tylko najubożsi mieszkańcy, dlatego pan Zenek zdziwił się widząc eleganckiego gentelmena. Nienaganne maniery oraz styl wysławiania się sprawiły, że starszy mężczyzna zaczął się jąkać. Pieniądze, które otrzymał sprawiły, że ów stolarz gotowy był zabić, a nie tylko wykonać tak prozaiczną czynność, o którą poprosił go przybyły.
- Tylko to mam, prze jaśnie Pana. Jasne, da sie. Chłopy w godzinka wykopią. Tylko, że ta trumna jeszcze nieoheblowana do kuńca. Drzazgi mogą być to i w dupe, za przeproszeniem szanownego pana, mogą się powbijać nieboszczykowi. Tak, jemu to wszystko łobojętne, ale jak sam Szanowny Pan se życzy dostarcze. Tak, tak, dyskretnie. Pan się nie bój Szanowny. Bedzie czekać wsyściutko. Dół cacy i ta sksynka.
*
- Szanowna Pani hrabina w naszych skromnych progach. To nie bywałe. Miałam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru świętować będzie Pani powrót męża. - rozmyślania Tarnowskiej zostały przerwane nagłym pojawieniem się w pokoju Katariny Orłowski. Gdyby nie była tak roztargniona, pewnie pamiętałaby zasadę, aby w obcym domu zawsze zamykać drzwi na klucz - Mówiłam, że inteligentne kobiety nie lubią trójkątów. Pani jednak lubi wyzwania?
 
Athos jest offline  
Stary 22-04-2019, 21:16   #95
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Odwróciła się gwałtownie od okna. - Ty cholerna suko ! - wykrzyczała w myślach.
- No tak, punkt dla pani. Nie zamknęłam drzwi. Ale skąd zdziwienie?
Coś w niej pękło.
- Skoro uważasz, że masz prawo sprowadzać mi do domu niespodzianki, dlaczego ja nie mogę z niespodzianką zjawić się tutaj? - złość w niej zakipiała tak, że zapomniała o dobrych manierach. - Co do trójkątów... Jakoś nie widzę trzeciego boku. Czyżby ktoś go przestraszył? A może nie chce być przeciwprostokątną? Zapomniałaś zapytać? A może kwadraty się nie zgadzają?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 22-04-2019, 21:47   #96
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
„Ja jestem noc czerwcowa,
jaśminowa królowa,
znaki moje są: szmaragd i rubin,
i pieśń moja silniejsza niż głód.” *

Mężczyzna stał i patrzył. Widział, jak Ona macha do niego ręką i biegnie powoli w jego stronę. Piasek delikatnie łaskotał jej stopy, a ona biegła. Kiedy jej łydki unosiły się nad wodą, ta delikatnie pieściła je tak, jakby każda cząstka fali morskiej chciała połaskotać ją, dać chwilę przyjemności.

Pierwsza fala niczym zmysł dotyku pamiętała, jak tańczyła w świetle księżyca. Suknia, którą sobie wymarzyła, teraz owijała jej drobne ciałko, falowała w blasku luny. Śmiała się i wirowała w tańcu, w końcu zastygła. Dygnęła, jak przystało na arystokratkę, którą jeszcze nie była. Tak przynajmniej uważała.
I jak wyglądam mamo?
Jak jaśminowa królowa.
Odtąd uwielbiała czerwiec, kiedy kwiaty jaśminu zakwitały w Oksytanii.

Druga fala była świetny obserwatorem. Widziała jak patrzył w jej oczy i tym razem dostrzegł ich prawdziwą barwę – szmaragdu. Kolor jej oczu, niebywały, tak zmienny w swych odcieniach. Dla niego dotychczas zarezerwowała tylko odmianę szarej zieleni. Lecz coś się zmieniło. W końcu, gdy ich wzrok się napotkał mógł utonąć w ich doskonałej barwie. Poddał się temu odczuciu i czuł, że wreszcie żyje.

Trzecia fala potrafiła słuchać:
„The lady in red is dancing with me, cheek to cheek
There's nobody here, it's just you and me.”
Patrzyli sobie w oczy, prowadząc niemą rozmowę...
Wyjęła pierwszą lepszą rzecz, jaka jej się nawinęła pod rękę. Popatrzyła ze zdziwieniem na trzymaną w ręku czerwoną sukienkę. Sen czy nie sen, dziewczyno ogarnij się! Za dużo wina, rubinowy kolor, też coś!

*K.I. Gałczyński
 
Athos jest offline  
Stary 22-04-2019, 23:00   #97
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok

Miał swój kodeks moralny, który dla innych mógł być niezrozumiały, jednak dla niego zasady były czyste. Nie posuwał się do przemocy nigdy, jeśli sytuacja tego nie wymagała. Teraz jednak coś przysłaniało mu te zasady. Szmaragdowe oczy, błyszczące tak intensywną barwą zieleni, każdej nocy przypominały mu o niej. Widział ją w swoich ramionach. Pieścił, docierał w głąb jej kobiecości, zatracał się w niej. Potrzebował jej towarzystwa, ataku złości, nawet odczucia obojętności. Jej głosu, w którym mówiła, że jest draniem nad draniami, ale chwilę później dawała szansę. Dzisiejszej nocy widział tylko dwie przeszkody. Pierwszą była dawna kochanka, jednak z nią miał nadzieję poradzić sobie później, drugą były mąż. Były? Nie, właściwie aktualny. Nieboszczyk wracający zza grobu. Skurwiel, który jeśli dobrze zrozumiał wszystko, co przekazała mu Katarina uciekł by problem sam się rozwiązał. Teraz powrócił i miał do niej pełne prawo. Pomyliłeś się, zaufałeś niewłaściwym osobom. Jako pionek wziąłeś udział w grze Goliata z Dawidem, ale zapomniałeś, żeby temu ostatniemu schować kamień.
Żydowski notariusz nie toczył polemiki, przygotował wszystkie dokumenty, a o tym, że zachowa dyskrecję świadczyła ich gentelmeńska umowa. Każdy kiedyś popełnia błędy. Josef nie był święty, a za swe fantazje erotyczne musiał zapłacić. Co do umowy ze stolarzem, Barski był pewny, że stary i jego ludzie nie zawiodą. Pieniądze, jakie im zaoferował, czyniły go bogiem w ich świecie. Był też pewien, że nikt nie puści pary z gęby. Nikt nie lubił kłopotów. Pozostał Edmund, który teraz, kiedy Katarina go zwolniła pozostał całkowicie zależny od Witolda, choć co do lojalności Zarzyckiego nigdy nie miał wątpliwości. Łączyła ich przecież przyjaźń, o jaką trudno między zwierzchnikiem, a podwładnym. Na koniec pozostała hrabina. Jeśliby wcześniej przypuszczał, że w zadufaniu sam się pomylił w interpretacji jej zachowania, to odczucia Edmunda sprawiły, że nabrał pewności, że ma rację. Należało działać.
Relacja Ediego obserwującego dworek sprawiła, że przez chwilę się zawahał. Nie miał pewności, kto opuścił posiadłość. Może hrabina, a może Aleksander. Żadne z nich, według relacji Edmunda, nie było w posiadłości Tarnowskich. Niewątpliwie w środku wciąż znajdował się ich cel. Barski postanowił działać. Plan był prosty. Uprowadzić i zmusić do ugody Stanisława Długopolskiego na zasadach ustalonych przez Barskiego, a potwierdzonych notarialnie przez Josefa Rotenberga.
Pierwszy dokument podpisany jeszcze przed „śmiercią chorego” Długopolskiego unieważniał małżeństwo z Tarnowską w myśl zasady „matrimonium non consumatum”. Drugi zapisywał wszystko hrabinie łącznie z tym, co zostało wykupione przez Barskiego w ostatnim okresie. Trzeci był testamentem sporządzonym przez „zmartwychwstałego Stanisława”, w którym, co miało być elementem szantażu, na wypadek ewentualnej próby niedotrzymania słowa przez Długopolskiego, przyznaniem się do spisku, mającego na celu powrót do życia.
Do środka dostali się łatwo. Barski pamiętał uszkodzone okno znajdujące się w pokoju, w którym był hospitalizowany. Cisza w domu dała im pewność, że domownicy już śpią. Pozostało wybrać właściwe miejsce. Witold nie pomylił się, wierząc, że Stanisław będzie spał w pokoju Antoniny. Chciałeś jeszcze poczuć to, co straciłeś? Jednak nie pomyliła się Katarina twierdząc, że na swój sposób ją kochałeś. - pomyślał. Chloroform zadziałał szybko. Teraz trudności mogło dostarczyć wyjście wraz z ciężkim bagażem. Razem z Edmundem, kilkanaście minut później, sapiąc znaleźli się na zewnątrz. Teraz pozostało dotrzeć na miejsce egzekucji.

- Po raz ostatni pytam, czy podpiszesz wszystko. - Barski stał nad otwartą trumną i patrzył w oczy otumanionego jeszcze Długopolskiego.
- Mówiłem ci, że dębowa deska to twoje miejsce, trupie – Edi był bardziej dosadny.
Kiedy wieko się zamknęło Stanisław zdał sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji.
- Podpiszę, ale twoi przełożeni się o wszystkim dowiedzą! - próbował jeszcze walczyć.
- Ich obchodzą tylko listy, które Tosia mi już oddała – po raz pierwszy Barski użył zdrobnienia jej imienia, miał nadzieję, że blef się uda. - I co zdziwiony? Powiedz mi dlaczego ją sprzedałeś? I nie chrzań, że w imię miłości?
- Nic nie rozumiesz. Zniszczysz ją, kiedy oddasz im listy. - Długopolski wiedział, że przegrał walkę. Teraz zrozumiał słowa żony mówiące, że jego miejsce zajął już ktoś inny.
- Ja bym go zakopał – Edi dobrze odgrywał swoją rolę.
- Zapytam tak? Co kazali ci z nią zrobić, jak dostaniesz listy. - Barski zdał sobie sprawę, że ta gra przestała mu się podobać. Kiedy przybył w to miejsce sądził, że zakończy się na blefie. Teraz wziął łopatę i z całej siły przywalił w nogę Długopolskiego.
Kwadrans później wiedzieli wszystko. Kwadrans później wiedzieli, że nie powinni puszczać go wolno. Jednak Barski wiedział, że gdyby zakopał żywcem męża Tarnowskiej nigdy nie mógłby spojrzeć jej w oczy. Zostawili go wyjącego w nieoheblowanej skrzyni, która w innym przypadku posłużyłaby za miejsce ostateczne.
- Miałem wyrzuty, kiedy to robiłem Długopolski. Jednak po tym, co usłyszałem, jak mogłeś powiedzieć, że ją kiedykolwiek kochałeś!

*
- Na co dzień pełna elegancji, mocno podkreślająca swoją urodę, przy tym niegłupia. Ważne: oddająca się chętnie mężczyznom o wątpliwej przeszłości, nimfomanka. Zgadnij kogo słowa cytuję, kochanie? - Katarina nie dała się zbić z tropu.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 22-04-2019 o 23:09.
Athos jest offline  
Stary 27-04-2019, 07:31   #98
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Zacisnęła pięści, próbując powstrzymać wściekłość i nie uderzyć jej w twarz. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że to prowokacja. Że tamta bawi się jej uczuciami. Rozluźniła dłonie. Nie rozumiała dlaczego? Co takiego jej zrobiła. Przecież w życiu się nie spotkały. No tak może i miała kilka przygód z mężczyznami, którzy raczej nie nadawali się na towarzysza życia, ale przecież nikt nie nazwałby tego aż tak dosadnie. Nikt, kogo znała.
- Nie wiem z kim się zadawałaś ani w jakich sytuacjach pozwalałaś sobie mówić takie rzeczy. A już najmniej interesuje mnie o kim mowa. - Szlachetna krew i duma wreszcie przemówiły. Chyba nic bardziej nie rozwściecza wroga jak bycie „ponad” jego ataki.
- Daruj, ale twoje perwersyjne wspomnienia mnie nie ciekawią. Wynajęłam ten pokój i nie życzę sobie, by ktoś naruszał moją przestrzeń. No chyba, że coś się zmieniło i przybytek ten nagle zmienił się w prywatny, porządny dom, gdzie nie przyjmuje się pieniędzy za możliwość spędzenia nocy? - To mówiąc, odeszła od okna i powolnym krokiem zbliżyła się do drzwi, kładąc dłoń na klamce.

Miała tylko jeden cel. Zadać mu pytanie. Wiedziała jednak, że jeśli stąd wyjdzie, nigdy więcej nie zdecyduje się tego zrobić. A podobno lepiej żałować rzeczy, które się zrobiło, niż tych, których się nie miało odwagi uczynić. Dlatego postanowiła na niego poczekać. Choćby i miała nie spać całą noc. Wiedząc, że ta kobieta oddycha swym żmijowatym oddechem pod tym samym dachem. Gdy tamta wychodziła, patrzyła jej hardo w twarz. Zastanawiała się tylko czy odpuściła, czy po prostu miała w głowie inny plan.

Odetchnęła, gdy została sama. Czas dłużył się niemiłosiernie. Chodząc w kółko od okna do drzwi, próbowała zrozumieć rolę jaką jej powierzono w tej grze. Kto grał, z kim i jak wysoko była stawka. Ewidentnie była żałosnym pionkiem przestawianym po polach przez innych. Jednak jeśli uda jej się przejść cało przez całą szachownicę, zamieni się w hetmana. A w tedy to już będzie zupełnie inna gra …

Przez wciąż otwarte okno usłyszała stukot końskich podków uderzających miarowo o podjazd. Wyszła szybkim krokiem do hallu powitalnego. Lokajowi poleciła, by, jeśli to Barski, przekazał mu, że czeka na niego, sama zaś prędko wróciła do pokoju. Już po chwili usłyszała pukanie.

- Proszę.

Przez moment patrzyli na siebie w milczeniu. Przygotowana przemowa gdzieś się rozmyła w przypływie emocji, które nią znowu targały.

- Chcę wiedzieć jedno. Czy wiedziałeś o tym wszystkim? - zapytała w końcu, kątem oka dostrzegając jeszcze ziemię i brunatne plamy na jego ubraniu.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 27-04-2019, 18:15   #99
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910r.

Hrabina jest tutaj! - pierwsze słowa, jakie usłyszał, całkowicie go zaskoczyły. Gdyby nie nocna wycieczka z pewnością mógłby ją osobiście przywitać. Nie wystawiła go, chyba, że tkwiło tutaj drugie dno. Kiedy obsługa wyjaśniła mu, że kobieta przybyła tu kilka godzin wcześniej, Witold wiedział, że nie warto doszukiwać się powiązania między jego działaniem, a wizytą polskiej szlachcianki. Nie zdążył się przygotować, bo czuł, że zobowiązany jest właśnie teraz znaleźć się przy niej. Nim udał się na górę nakazał tylko, aby dostarczono im wina, spodziewał się, że wyjaśnienie sytuacji zajmie mu dłużej niż kwadrans. Musiała na niego czekać, wskazywał na to jej strój. Pewnie tę suknię założyła na spotkanie, a okoliczności, które nagle się zmieniły skomplikowały sytuację. Przez chwilę patrzyli w swoją stronę, jakby milcząc próbowali odczytać myśli drugiej strony. Pierwsza nie wytrzymała Antonina.
Pytanie zadane przez nią zaskoczyło Barskiego. Hrabina chciała wiedzieć tylko to, czy brał udział w tym przedstawieniu. Nie pytała dlaczego, nie pytała jak, a tylko: czy był świadomym graczem, w rozgrywce, jaką jej zafundowano.
- Nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, ponieważ dziś mocno zaangażowałem się w coś, co stawia mnie w świetle postaci pierwszoplanowych tego dramatu. - powstrzymał jej kolejne pytanie gestem ręki, który mówił: pozwól mi skończyć. - Nie brałem udziału w spisku mojej znajomej, choć miałem pewne przypuszczenia, co do osoby Pani męża. - stał cały czas patrząc na nią i czekał na dalszy ciąg, gotów wyjawić jej wydarzenia dzisiejszej nocy.
Odetchnęła. To jej wystarczyło. Może nie rozwiewało wszystkich wątpliwości i dręczących pytań, ale pozwalało wyczuć grunt pod nogami. Przekrzywiła lekko głowę, w geście zapraszającym do kontynuacji.
- Słucham więc opowieści o żałosnej marionetce, której zapomniano powiedzieć, że gra w przedstawieniu. Jaka wiedza mnie ominęła?
Przez blisko godzinę opowiadał to, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Referował dokładnie przebieg zajść, dbając o wszelkie detale, wierząc w to, że tylko w taki sposób mu zaufa. Nie pominął wątku notariusza, udziału Zarzyckiego, wizyty u stolarzy, wreszcie zuchwałego wtargnięcia do dworku i uprowadzenia Długopolskiego. Kiedy doszedł do opowieści o cmentarzu nie zawahał się przy opisie, jak wymusił prawdę z ust męża Tarnowskiej. Wreszcie przyszedł czas na ostateczne wyznanie tego, co miało czekać hrabinę.
- Wył z bólu, ale wiedział, że nic nie da rady zataić. Nie jest silny psychicznie, przyznał więc, że kiedy listy trafiłyby już w ich ręce, Pani pozostałaby wyłącznie na jego łasce. Być może dziwnie pojmowana miłość do Pani, sprawiła, że wymusił na nich, aby los jego żony był wyłącznie w jego rękach. Zamiast trucizny otrzymałaby Pani leki, które dokonałby całkowitego uzależnienia organizmu. Najpierw wywary z bielunia i psianki, potem może opium z winem, a w razie problemów morfina. Wszystko po to, aby zamknąć Panią w czterech ścianach, a w razie problemów udowodnić szaleństwo, które stało się udziałem pięknej hrabiny. Stałaby się Pani jego niewolnicą, oddaną i pragnącą jego wyłącznego towarzystwa, bo reszta ludzi odsunęłaby się od Pani. Nikt nie lubi przyznawać się do przyjaźni z obłąkaną. To właściwie puenta całej opowieści. - sięgnął po wino, które w między czasie służba przyniosła zgodnie z poleceniem.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 29-04-2019 o 20:27.
Athos jest offline  
Stary 27-04-2019, 20:05   #100
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Powoli czarna mgła tajemnicy zaczęła się rozwiewać. Zaczynała widzieć coraz jaśniej. Wszystko układało się w jedną spójną całość. Dobrze sytuowany hrabia, który nie widzi problemu w ożenku ze szlachcianką z zadłużającej się coraz bardziej rodziny. To jeszcze była w stanie zrozumieć. Wszak wielu starszych mężczyzn decydowało się na taki krok, gdy wybranka okazywała się młodą i powabną. Kupowali sobie po prostu ozdobę, licząc na to, że odwzajemni się im należycie za ratunek w potrzebie. Nigdy jednak nie potrafiła zrozumieć tego, jak zachował się w czasie nocy poślubnej, gdy dotknął jej i próbował pocałować, a jej twarz wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia. Wygładził jej zadartą koszulę, szepnął: przepraszam, pocałował jej dłoń i wyszedł z sypialni. Następnego dnia kazał urządzić sobie osobną sypialnię w drugiej części dworku i nigdy już nie próbował odwiedzać jej w nocy. Najpierw była zszokowana, czuła się winna, że przecież mu się to należy, że powinna wypełniać swoją rolę żony nie tylko za dnia. Potem jednak, widząc, że on nie czyni jej z tego powodu wyrzutów, postanowiła przestać się zamartwiać. Właściwie to, że nie zmuszał jej do niczego, że nie musiała czuć do niego odrazy, w pewien sposób ich zbliżyło. Nie stroniła od jego towarzystwa w ciągu dnia, od rozmów, wspólnego spędzania czasu. Byli jak dobrzy znajomi, a może i przyjaciele, co zewnętrzny świat brał za prawdziwą miłość. Początkowe komentarze o małżeństwie z rozsądku czy też dla pieniędzy, szybko ucichły, gdy dostrzeżono ich niewymuszoną relację. A do alkowy przecież nikt im nie zaglądał. Długo starała się być lojalna i odrzucać wszelkie męskie względy. Do czasu gdy poznała Zosię. Niesamowitą kobietę, która wprowadziła ją w świat, o którym jej się nawet nie śniło. Świat zabaw i rozrywek, ale przede wszystkim wolności. To było już po tym jak Nałkowska wygłosiła słynny referat przeciw małżeńskiej hipokryzji obyczajowej. Fascynowała ją ta jawność w domaganiu się dla kobiet swobody w miłości i seksie. I uległa tej fascynacji w postaci adorującego ją już od długiego czasu krytyka literackiego, po przyjęciu, które zresztą sama zorganizowała. To był przypadek, że nie zamknęli drzwi, to był przypadek, że Stanisław wrócił wcześniej z podróży.
Była pewna, że tego nie zniesie. Od awantury zaczynając, na rozwodzie kończąc. I wtedy też nie zapaliło się przed nią ostrzegawcze światełko. Już wtedy powinna wiedzieć, że jego rzucone przy śniadaniu z lekkim uśmiechem : „Rozumiem, że masz swoje potrzeby” jest mocno podejrzane.
Teraz pojęła jego wyrozumiałość. Była mu do czegoś potrzebna, dlatego tolerował wszystko.
Popatrzyła na Barskiego. Nie chciała, by jej współczuł.
- Czyli to wszystko przez listy mojego ojca? Czy pan wie co w nich jest? - zapytała, dopijając drugi kielich wina.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172