Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2019, 14:26   #341
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Prasert przegryzł dolną wargę, żeby powstrzymać się od śmiechu. Praktycznie wszystko dobiegło końca, a przynajmniej taką miał nadzieję. I tu nagle jego siostra odkryła, że kupiła nawiedzony dom. Zdawałoby się po fakcie, kiedy nawiedzenie dobiegło końca. To było komiczne. Była tylko jedna bardziej śmieszna rzecz. Otóż… Prasert zaczął powoli podejrzewać, że zamknięcie księgi w walizce wcale nie położyło kres aktywności paranormalnej. Sam obraz zdawał się to poświadczać. Co znaczyło, że odkrycie Sunan wcale nie musiało być takie spóźnione.
- Zaraz oszaleję - Prasert mruknął z nieadekwatnym uśmiechem, podchodząc do dużego okna, które wychodziło na tył domu.
- Może chodźmy dalej… - zarządziła Morozow i podeszła do drzwi od kuchni. Sunan nieco zawahała się, ale zacisnęła dłonie w pięści i wyprostowała się, po czym pociągnęła Waruna za sobą. Nina poczekała chwilę na Praserta i ruszyli znów we czworo. Przeszli przez kuchnię i do tylnych drzwi, na ścieżkę wiodącą przez ogród do altany. Cykady hałasowały naokoło. Lekki wietrzyk poruszał roślinnością, szepcząc w jej liściach. Wieczór był spokojny i jakby łagodny. Temperatura zaczeła już też nieco opadać, choć nadal było bardzo ciepło.
Przeszli ścieżką dalej, minęli kurnik i ich oczom ukazała się szklarnia. Wszyscy wypatrywali szkarłatnego śladu na ziemi. Suttirat nawet częściej świecił w stronę ziemi, a nie przestrzeni przed nimi. Doszli pod same drzwi szklarni… Jednak zupełnie nic tam nie było. Zatrzymali się. Morozow podeszła bliżej i spróbowała otworzyć drzwi. Ponownie były otwarte. W środku było ciemno, ale kiedy wzięła latarkę od Waruna i poświeciła do środka, ponownie odkryli, że kompletnie niczego tu nie ma. Żadnych zmian. żadnego kota. Kompletnie nic. Szklarnia wyglądała dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy Prasert odwiedził ją wraz z Rosjanką celem pomiarów i naszkicowania posiadłości i ogrodów…
- O co tu biega…? - zapytał Suttirat spoglądając na blondynkę i Praserta. Nina milczała, wchodząc do środka i rozglądając się. Świeciła po ścianach i szybach, następnie na biurko i wazony pod nim. Na końcu na kapelusz poprzedniej właścicielki. Nic nie niosło ze sobą odpowiedzi. Cmoknęła niezadowolona.
- Nie mam pojęcia… - mruknęła.
Prasert spojrzał z niedowierzeniem na swoich kompanów.
- Wyglądacie na zawiedzionych…? - zapytał. - Chciałoby się wypatroszonego kota, co nie? - mruknął. Sam wszedł głębiej do środka. Przyszła mu do głowy myśl, że powoli robi się nieznośnie zrzędliwy. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko zmęczenie, ale to chyba nie była dobra wymówka. Wszyscy pozostali również przeżyli ten sam, ciężki dzień, co on. Nie powinien się na nich wyżywać. - Ja się cieszę, że jest tu tak spokojnie - dodał nieco weselej, żeby ocieplić swoją wypowiedź. - Nie widać problemu, to może go nie ma? Czy możemy tak założyć? Proszę? I wrócić do salonu, zanim wystygnie nam pyszna herbata zaparzona przez szacownego Waruna? - zażartował. - Być może ten obraz zaczął świrować po usunięciu księgi i sam nie wie, jak ma się zachować. Oraz co pokazywać. Ale jako że nie ma szpitali psychiatrycznych dla nawiedzonych obrazów, to nie możemy go tam zostawić na leczenie z powodu postradania zmysłów. Ale jest pewne miejsce, w którym będzie mu bardzo dobrze. Mam na myśli to, w którym obecnie się znajduje. Po prostu nie patrzmy na niego, płótno się popisuje, bo może i chce zwrócić na siebie uwagę. Niektórzy lubią atencję, czyż nie? - wzruszył ramionami i mimowolnie zerknął krótko na Sunan. - W końcu nie czujesz żadnej złej energii, prawda? - zapytał Niny.
“Nie czujesz, nie czujesz, nie czujesz”, zaklinał ją w myślach.
Warun parsknął śmiechem na słowa Praserta o szpitalu psychiatrycznym dla obrazów, tymczasem Nina przeszła się po szklarni i zawróciła.
- Nie… Nic nie czuję. Tak jak wcześniej jeszcze miałam wrażenie, że coś tu jest, tak teraz kompletnie nic… Mam pomysł… A może sprawdzimy co jest z pozostałymi obrazami w domu? - zaproponowała. W końcu jeśli coś stało się z jednym, może i z pozostałymi?
- No dobra, to wracajmy… - rzuciła Sunan, jakby niepewna co ma o tym wszystkim myśleć.
- Czyli jednak wybieramy tę aktywną, pracowitą opcję - Prasert skinął głową. - Dobra, zmieniam się w detektywa - rzekł. - Zacznę sobie po cichu tworzyć wszystkie niewłaściwe i błędne teorie, jakie tylko istnieją - mruknął i przybrał skoncentrowany wyraz twarzy.
Wyszli na ciepły mrok. Prasert szedł w milczeniu obok Niny. Jego deklaracja była mocno przesadzona… Nie potrafił wymyślić nawet jednego, w miarę sensownego rozwiązania. Sądził, że istniała możliwość, że usunięcie księgi naprawdę “zepsuło” obraz obok kuchni. Jednak nie powinien na to liczyć. To była bardzo wygodna opcja, ale niekoniecznie prawdziwa. Na razie nie mieli pewności, że Duch zaginął, jednak coś mogło być na rzeczy, skoro Sunan go nie pamiętała. Z drugiej strony…
- Mam takie pytanie… - odwrócił się w stronę swojej siostry. - Możesz mi opowiedzieć wszystko, co pamiętasz? Odkąd przeprowadziłaś się tutaj. Krok po kroku. Godzina po godzinie, jeśli to nie będzie zbyt wyczerpujące. Bo widzisz… jeżeli nie pamiętasz kota, to wolałbym się upewnić, czy są jeszcze jakieś rzeczy, które ci umknęły. Albo które według ciebie wydarzyły się, ale tak naprawdę, przynajmniej w naszych oczach, nie miały miejsca. Może ten kot to tylko jedna z wielu rzeczy, które się nie zgadzają.
Sunan zastanowiła się, szli z powrotem do domu, a ona opowiadała spokojnie całą historię o tym, jak to pare dni temu przeniosła się tu. Jak następnie przyjechała do Bangkoku i poprosiła, żeby ją odwiedził. Opowiedziała, jak robiła sobie ciemnię, a także że był tu elektryk. W efekcie wyszło na to, że jedynym, czego nie pamiętała, był ten rudy, puchaty kocur. Jednak wszyscy pozostali go pamiętali, więc to nie mogło być normalne, że tylko ona nie mogła sobie go przypomnieć. Przecież nawet mówiła o nim z nimi wczoraj…
Dotarli do domu i weszli drzwiami kuchennymi. Ruszyli w stronę korytarza, a potem z powrotem do salonu. W pomieszczeniu był już Han i Alexiei. Obaj popijali herbatę, rozmawiając po rosyjsku. Spojrzeli na resztę i skinęli im głowami. Nina tymczasem ruszyła w stronę drugiego korytarza, prowadzącego do teatru. Chyba chciała odwiedzić tamten obraz kolejnej z pań - Flory. Zerknęła na Praserta i zmarszczyła lekko brwi.
- Wolisz odpocząć kochanie? - zapytała. Pomyślała zapewne, że mężczyzna był zbyt napięty tym wszystkim, w końcu dawał takie sygnały.
- Nie, przecież jestem tuż za tobą - mruknął Privat. Napił się herbaty, która już nieco ostygła. Następnie odłożył filiżankę. - Chciałem tylko przepłukać gardło. To działa dobrze na myślenie, każdy wie - powiedział tak, jak gdyby była to wielka oczywistość.
Następnie ruszył dalej za Niną.
- Potem pewnie przejdziemy się tamtymi schodami na pierwsze piętro - rzekł, zrównując się z nią krokiem. - Poszukamy tego przejścia w ścianie do ukrytej części sypialni Seuxa. To po drodze. Następnie przejdziemy do biblioteki, bo tam był kolejny obraz. W sumie jeszcze możemy po drodze rzucić okiem na naszego magika i Mercedes. Dobrze liczę, że natknęliśmy się na pięć jego obrazów? Dwa na parterze i trzy na pierwszym piętrze? Chyba nie namalował Sophie, prawda?
Nina zaczęła liczyć w pamięci obrazy, które widzieli…
- Szczerze, to nie pamiętam ile było tych obrazów. Były jeszcze te wszystkie szkice w biurze. Obrazu Sophie nie było, ale może w tych ukrytych pokojach jeszcze jakieś będą? - zaproponowała kobieta.
Dotarli do teatru. Snop światła z latarki rozświetlał im drogę między pustymi rzędami siedzeń do schodków na scenę, której deski zajęczały, gdy na nie weszli, a następnie dotarli do pomieszczenia za sceną. Na lewej ścianie widzieli poprzednio obraz Flory. Kiedy Morozow zbliżyła się w to miejsce i poświeciła na niego latarką, aż się zatrzymała.
Owszem, nadal siedziała na nim blondynka, jednak z jej nosa i kącika ust ściekała krew. jej oczy były sine i podkrążone, a zamiast szala, na jej szyi wisiał sznur. Delikatna skóra jej szyi była poznaczona blizną po duszeniu.
- Czyli… To nie tylko obraz koło kuchni się zmienił… - powiedziała napiętym tonem Nina. dłoń jej drgnęła, co spowodowało, że snop światła zadrżał.
- Nie czuję nic, ale myśl o tym, co tak naprawde pokazują teraz te obrazy, w jakiś sposób, bardzo mnie martwi… - powiedziała ciszej, jakby bała się zbudzić trupy tego domu.
- Ale ona przecież tak nie umarła. Nie została powieszona. To nie ma sensu… - Prasert zawiesił głos.
Obraz przeraził go, choć nie dawał tego po sobie poznać. Sam w sobie przedstawiał okropny widok, ale jeszcze te okoliczności… kompletny mrok wokół nich i tylko pojedyncza wiązka światła z latarki. Gdyby Privat był tutaj sam, bez chwili namysłu uciekałby z teatru. Ale oczywiście nie mógł przy swojej dziewczynie. Czuł ciarki na plecach, ale robił dobrą minę do złej gry. Podszedł nieco bliżej. Chyba tylko po to, żeby udowodnić swoją odwagę i męstwo. Jednocześnie czuł gulę podchodzącą mu do przełyku.
- Nic tu po nas - rzekł, podnosząc komórkę i robiąc zdjęcie. Szybko ją schował. Przyszło mu do głowy, że nie chciałby, aby jego telefon przypadkiem został nawiedzony. - Chodźmy na schody.
Morozow poczekała, aż wykona zdjęcie, po czym dopiero wtedy zabrała snop światła z obrazu.
- W porządku. Chodźmy - zarządziła, po czym ruszyli w stronę wyjścia, opuszczając teatr.

Ruszyli korytarzem w stronę jego końca. Następnie skręcili w prawo na schody, a następnie w drugą stronę. Szli powoli.
- Gdzie dokładnie ma być to przejście? - zapytała, jakby co najmniej Privat wiedział w którym dokładnie punkcie powinien go szukać. Świeciła po ścianie i stopniach. Czasami przenosiła snop na sufit. W pewnym momencie, Prasert zauważył jakąś nieregularność w powierzchni ściany w połowie schodów. Gdy wcześniej je oglądali, nie zauważyli jej…
- Nie wiem, może tu? - Privat zaproponował, przystając przy dziwnym znalezisku. - Patrz, tu jest coś nie tak - mruknął i przystawił rękę do ściany, chcąc ją lepiej zbadać. Może popchnąć, jeżeli to będzie tylko możliwe. - Szczerze mówiąc spodziewam się bardziej jakiejś wajchy czy znowu książki w regale. To chyba tylko niechlujność budowniczych - rzekł. Rzeczywiście nie miał większych nadziei, aby znaleźć w tym miejscu przejście do środka i badał je pro forma. Stawiał na to, że wejście do zamkniętej części sypialni Seuxa będzie znajdowało się gdzieś w tej odkrytej dla oczu śmiertelników.
Kiedy popchnął nierówność nieco mocniej, nagle coś się przesunęło i jego ręka wpadła głębiej. Okazało się, że to co uznał, za niechlujstwo budowniczych, mimo wszystko jednak było ukrytym przejściem, którego nie dało się jednak do końca zamaskować, a póki o którym się nie wiedziało, to nie można było przypuszczać, że tu jest.
- Wow… - skwitowała Nina i zajrzała do środka, świecąc tam latarką. Znajdował się tam korytarzyk, który po chwili zakręcał w prawo.
Gdy weszli wąskim przejściem do środka, okazało się, że są tam schodki w górę, zapewne na poziom normalnej sypialni Seuxa.
Morozow ruszyła pierwsza, oświetlając im przejście. Weszli na górę i znaleźli się w dziwnym, osobnym pomieszczeniu. Tak jakby właściwa sypialnia była kiedyś większa o tę przestrzeń, ale została ucięta z jakiegoś pokoju. Blondynka obeszła pomieszczenie. Były tu jakieś meble, oraz ozdoby na ścianach. Nie było tu jednak żadnych obrazów, poza jednym. Na samym środku ściany, wisiała rama, a w jej wnętrzu, za szybką znajdował się długi na łokieć, dziwny klucz. Rosjanka zatrzymała snop światła na tym obiekcie.
- Czy myślisz, że to to, o czym ja myślę? - zapytała, spoglądając na Praserta.
- Tak. Myślę, że to to, o czym ja myślę - Privat zgodził się z Niną. Uśmiechnął się wpierw do klucza, a potem do kobiety u jego boku. - Jackpot. Mamy to! - nieopatrznie krzyknął. Ale przecież nie włamywali się do posiadłości obcej osoby, która mogła ich wykryć na gorącym uczynku.
Choć… tak właściwie Tajlandczyk właśnie tak się czuł. Niczym złodziej w trakcie brudnej roboty. Nie był do końca pewny, czy to, co robili, było kompletnie moralne. Do tej pory nie zastanawiał się nad tym, ale bardzo brutalnie włamywali się w prywatną, intymną sferę ludzi, która na pewno nie była zarezerwowana dla zwiedzających. To, że już nie żyli, nie miało większego znaczenia. Jednak, jak Prasert sobie przypomniał, Sunan - kupując dom - miała prawo do poznania całej jego zawartości. Co więcej, nieczyste moce, przynajmniej do tej pory, wciąż rezydowały na terenie posesji i były rzeczywiście groźne. Tak długo, jak istniało choć podejrzenie niebezpieczeństwa, musieli działać. Podszedł do ramy. Chciał wziąć klucz. Czy był umocowany w jakiś specjalny sposób?
Kobieta jakoś nie przejmowała się faktem moralnej niewłaściwości tego, że robili co robili. Chyba po prostu przeszła z tym do porządku dziennego, poza tym, zapewne wychodziła z założenia, że Sunan była właścicielką, wraz z całym dobytkiem, a więc rzeczami poprzednich właścicieli…
Drogę do klucza odgradzała Prasertowi szybka przymocowana do obrazu. Musiał więc zdjąć cały ze ściany i odpiąć tylną ściankę, by następnie odsznurować przymocowany na niej klucz i móc go poprostu wziąć. Był zadziwiająco ciężki, ale nie na tyle, by Privat nie mógł sobie z nim poradzić jedną ręką…
- Chyba znalazłam wejście do sypialni… - zauważyła Nina. Najwyraźniej, w międzyczasie gdy świeciła mu w trakcie zdejmowania obrazu, jej wzrok błądził gdzie indziej. Rzeczywiście, na jednej ze ścian było przejście, nieco podobne do tego, którym tu weszli. Wystarczyło popchnąć płaskie drzwiczki...
- Sprawdźmy je - mruknął Prasert. Ruszył w stronę drzwi, pozostawiając ramę i szybę na ziemi. Wtem zastygł w bezruchu. - Ta rama… zobacz ją nieco dokładniej, dobrze? Skoro masz latarkę. Może jest pokryta jakimiś wiążącymi runami, jak na przykład na tej waszej walizce? Wolałbym nie uwalniać kolejnego demona - westchnął.
Dziwnie ciężki klucz wydał mu się nagle jeszcze cięższy. Choć zdawał sobie sprawę, że to nie było obiektywne odczucie i nie miało nic wspólnego z prawdą. Ruszył w stronę wejścia do sypialni i pchnął je, chcąc wyjść na światło księżyca. Tam chciał przyjrzeć się dokładniej kluczowi. Wciąż nie był pewny, czy miał on jedynie czysto praktyczną funkcję otwierania drzwi, czy może posiadał właściwości jakiegoś artefaktu.
Otwarcie przejścia tym razem było zdecydowanie cięższe, bo coś stanęło mu na drodze. Musiał przyłożyć więcej siły do tego pchnięcia, ale za moment usłyszał łoskot a drzwi ustąpiły. Znalazł się w sypialni pana domu. Tymczasem na ziemi u jego stóp leżał tył jego obrazu. Wydedukował więc, że przejście było ukryte zaraz za nim. Za chwilę poczuł na ramieniu dłoń Niny.
- Wszystko w porządku, nie ma żadnych symboli na obramowaniu. Po prostu ktoś tu tak zmyślnie ten klucz umieścił, to wszystko - wyjaśniła i zerknęła pod nogi na obraz.
- Może darujmy sobie podnoszenie i oglądanie tego.
Prasert stłumił śmiech, patrząc na zwalone dzieło sztuki. Biedny pan domu nie został potraktowany przez nich z szczególnym nabożeństwem. Jednak szkoda mu było samego płótna. Trzeba było przyznać, że Seux potrafił malować. Niektóre jego obrazy nawet ruszały się! Niewielu artystów mogło pochwalić się aż tak wielkim kunsztem.
- Chodźmy do pokoju Mercedes, a potem na dół, zobaczyć te ozdobne wrota - zaproponowała Nina. Prasertowi wydawało się, że słyszał nutkę ekscytacji w jej głosie.
- Nie. To znaczy tak. Ale idziemy przez bibliotekę. Tam też jest obraz. A tak w ogóle… - Prasert zawiesił głos. - Chyba musimy go podnieść. Być może teraz pokazuje coś innego. Nie bądźmy niechlujni - mruknął, podając klucz swojej dziewczynie. Schylił się, aby odwiesić płótno na ścianę.
Musiał podać klucz Ninie. Był długi, wykonany z ciemnego srebrnego metalu. Lekko przeżarła go już czerń, zapewne ze starości, ale nadal był piękny. Miał bardzo interesujące zdobienie na swym końcu, które było wielkości zaciśniętej pięści Morozow. Kobieta miała z nim odrobinę więcej kłopotu niż on, ale w dwóch rękach utrzymała.
Kiedy Privat postawił obraz Seuxa, o mały włos znowu nie puścił go na ziemię i nie odskoczył z krzykiem.
Dostrzegł zwęgloną i zniekształconą postać. Tymczasem to co najbardziej przerażało, to jej oczy. Były złote, przerażająco przeszywające. Miały poprzeczne źrenice jak kozy i zdawały się niemal żywe, choć jedynie narysowane. To co było na obrazie, zdawało się być… Wręcz jedynie ubrane w skórę mężczyzny, który był panem tego domu, a ta właściwa postać była na tyle nieznośna, że przepalała się przez ciało na wierzch…
- Boże… - sapnęła Rosjanka i odsunęła snop latarki od tego monstrum.
Prasertowi zrobiło się jednocześnie gorąco i zimno, choć wydawało się to paradoksalne. Już kolejny raz tego dnia czuł dreszcze. Spoglądał prosto w szatańskie oczy Seuxa. Z jakiegoś chorego, nieznośnego powodu nie mógł odwrócić od nich wzroku. Mężczyzna zahipnotyzował go. Privat odniósł wrażenie, że dusi się. Nie mógł zaczerpnąć powietrza nawet po otwarciu ust.
“Uspokój się”, nakazał sobie i udało mu się zamknąć oczy. Odwrócił się bokiem do obrazu, wciąż lekko drżąc. Jednak odzyskał kontrolę nad sobą. Taką miał przynajmniej nadzieję.
- Idziemy do biblio… - zaczął, ale przerwał. Przeklął przed nosem i wyjął telefon. Odwrócił się i szybko zrobił zdjęcie, po czym ruszył w stronę korytarza. - Do biblioteki - wreszcie dokończył. - Chyba że wolisz zostać z tym przystojniakiem - mruknął pod nosem.
Nina dała mu spokojnie dokończyć myśl, którą zaczął wypowiadać. Chwyciła go za dłoń i pociągnęła w stronę drzwi.
- Zdecydowanie mam lepszy gust - powiedziała i zerknęła na obraz po raz ostatni przez ramię. Skrzywiła się i odwróciła.
- Chodźmy - oznajmiła i oboje opuścili pomieszczenie. Przeszli kilka metrów i znaleźli się obok drzwi sypialni Mercedes.
- A jej obraz? - zapytała. Prasert odniósł wrażenie, że miała wątpliwości co do proponowania, by zajrzeć i do tej sypialni.
- A tak, cholera, zapomniałem - Privat westchnął. Spojrzał na drzwi, jakby nie były kilkoma zbitymi deskami, lecz jadowitą, podstępną kobrą, która tylko czai się, żeby go zaatakować. Nie marnotrawił więcej czasu i chwycił za klamkę. Należało wejść do środka i zmierzyć się z kolejną szokującą podobizną. Bez względu na to, jak bardzo Prasert wolałby tego nie uniknąć. A i tak miał świadomość, że jeszcze kolejny obraz w bibliotece na nich czekał. - Cholera, co tym razem? - rzucił w przestrzeń, wchodząc do środka z wciąż szybko bijącym sercem.
 
Ombrose jest offline  
Stary 24-07-2019, 14:27   #342
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nina zawahała się, przed wejściem do pomieszczenia. Badała je chwilę wzrokiem, po czym odetchnęła i tym razem weszła. To znaczyło, że nie wyczuwała już tej aury co wcześniej. Wreszcie i ona mogła spojrzeć na kotarę, która zasłaniała płótno. Poświeciła na nią latarką i poczekała, aż Prasert je odsłoni.
Ich oczom ukazał się obraz. Ten sam, co wcześniej, jednakże…
Mercedes miała na sobie tę przyległą sukienkę, jednak ta była mokra. Przylegała w pełni do jej nagiego pod nią ciała. Jej włosy były oklapnięte i przyklejone do skóry. Jej oczy były sine. Patrzyła w dół, na swoje ręce. Nie trzymała już lusterka. Ściskała ciało. Na jej udach spoczywała dziewczynka. Była bezwładna a jej ubrania były zakrwawione, jednak pozostawała tyłem do obserwatorów obrazu, więc trudno było określić co dokładnie widziała Mercedes. Usta kobiety były wykrzywione w bólu. Zapewne płakała, ale jej skóra była mokra i trudno było określić co było łzami, a co kroplami wody. Dziecko natomiast było w jasnej sukience, stąd wyraźnie było można rozpoznać krew. Znaczącym elementem był jednak sztylet wystający gdzieś z okolic brzucha Sophie… Znaczącym, ponieważ go widzieli. Leżał w gabinecie Seuxa na dole… Morozow milczała obserwując dzieło…
- Chyba… możemy założyć… że żaden kochający ojciec nie zatrzymuje w honorowym miejscu sztyletu, którym zamordowano jego córkę - powiedział głosem równie ciężkim, co tony ołowiu. - Zamordował ją, prawda? - Prasert lekko zadrżał na to. - Chyba po raz pierwszy… albo przynajmniej tak mi się wydaje, że po raz pierwszy… Mam na myśli - język Privatowi plątał się. W jego oczach pojawiła się wilgoć. Kilka razy zamrugał, żeby ją usunąć. Nie płakał, ale lekko roztkliwił się. - Wyobrażasz sobie zakochać się w mężczyźnie, urodzić mu dziecko i być świadkiem tego, jak wbija nóż w wasze jedyne dziecko? Przypomnij sobie, jaka szczęśliwa Mercedes była na oryginalnym obrazie. Znaczy nie wiem, czy aż tak szczęśliwa, bo w jej głowie nie byłem, ale bez wątpienia nie patrzyła w stronę malarza ze strachem lub obrzydzeniem. I wszystko potoczyło się w możliwie najgorszy sposób - Prasert pokręcił głową. - Ja nie dziwię się jej, że popełniła samobójstwo. Na jej miejscu sam uczyniłbym to dużo… - Privat nagle przerwał wypowiedź i zmarszczył brwi. - Chwila, wcześniej mieliśmy poszlakę, że Mercedes wcale nie przedawkowała, prawda? Tylko nie pamiętam gdzie…
Kobieta przyglądała się obrazowi i dziecku.
- Staram się sobie tego nie wyobrażać. Wolałabym nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji… - powiedziała ponurym tonem, po czym zerknęła na Praserta i zmarszczyła lekko brwi…
- A nie w lusterku? Znaczy… Wspomniałeś coś o niej, pamiętasz? Bardzo byłeś zestresowany... - przypomniała mu. Rzeczywiście, Prasert pamiętał, że wyglądała raczej na osobę, która utonęła, a nie przedawkowała...
- A tak, rzeczywiście. Wyglądała na kogoś, kto zginął pod wodą. Choć jak patrzę na ten obraz, to tutaj też sprawia takie wrażenie. Być może umarła Sophie, ale nie ona jedna straciła tego dnia życie - Privat westchnął i podniósł obiektyw telefonu, aby zrobić zdjęcie. - Myślisz, że to znaczy, że poprzednie obrazy też w pewien sposób pokazują prawdę? Seux miał w sobie demona, który tak go rozpierał, że prawie rozrywało to jego powłokę cielesną. Nie sądzę, żeby dosłownie coś takiego miało miejsce, jednak w przenośni… jak najbardziej. Kobieta ze szklarni została zabita na zewnątrz i zawleczona do szklarni… być może tam zakopano jej ciało. A Flora… nie upadł na nią worek, tylko została uduszona sznurem?
Nina kiwnęła lekko głową…
- W zasadzie mógł ją równie dobrze powiesić na tej scenie na jakiejś linie, w końcu te worki są odważnikami… - zauważyła idąc jego tokiem myślenia. Kobieta westchnęła.
- Chodźmy do biblioteki - poprosiła i wyszła już z tego pokoju, w przejściu czekając na Praserta.

Ruszyli dalej i skręcili w lewo. Minęli pokój gościnny i doszli do biblioteki. Otworzyli drzwi i weszli do środka. Pomieszczenie było spokojne i wypełnione zapachem starych książek. Ruszyli jednak od razu w stronę ściany, na której wisiał obraz.
Siedząca na nim blondynka już nie uśmiechała się spokojnie i zagadkowo. Siedziała na krześle, jakby na nie upadła. Jej ubrania były porozdzierane i zakrwawione, jej skóra była pocięta i podrapana, a w jej policzek był wbity kawałek szkła, podobnie jak w jej rękę i szyję. To musiała być Odette, jednak siedziała na tle okna w bibliotece, a to było stłuczone. W artykule opisano jednak, że wypadła przez te na korytarzu, jednak idąc tokiem tego, co pokazywały obrazy, to to mogło być prawdą, a nie teksty z artykułów. Nina zerknęła na szyby, koło których wisiał obraz i znów na dzieło…
- Zaczynam już rozumieć zasadę… Zabranie księgi mogło ujawnić prawdziwe oblicze obrazów namalowanych przez Seuxa - wyjaśniła co pomyślała.
- Cholera. Nie wierzę - Prasert pokręcił głową. To było okropnie straszne. - Skąd taki pomysł…? To znaczy… to w sumie ma sens. Ale… ale… nie wyjaśnia, dlaczego ten jeden obraz na dole tak się zmieniał. Jeżeli poprzednie obrazy, w sensie to, co widzieliśmy, było podsuwane przez księgę… to dlaczego przy tym jednym obrazie księga podsuwała nam wizje kobiety wskazującej na szklarnię? Jaki w tym był sens? Jeżeli chciała ukryć prawdziwe oblicza dzieł sztuki, to dlaczego z tego jednego robiła taki spektakl?
Nina zastanawiała się…
- A pamiętasz, że lustro pokazało ci Mercedes właściwą? Może ona i ta kobieta ze szklarni, jak mniemam Harriet, miały coś wspólnego? - zamilkła na chwilę, zastanawiając się.
- Jaka była kolejność żon Seuxa? - zapytała, jakby wpadając na ewentualny trop.
- No właśnie taka. W sensie Mercedes, potem Harriet, potem… e… Flora? Na końcu była Zelia. W środku Irma i Odette, ale nie pamiętam, w jakiej kolejności te dwie. Ale jakie to ma znaczenie? Im starsze, to niczym wino mocniejsze? I były w stanie przebić się z zaświatów, aby znaleźć swoje własne nośniki? Tak możemy to sobie tłumaczyć, chyba… - Prasert zawiesił głos. Mimo wszystko był niepewny. To wszystko były hipotezy nie do udowodnienia. Ale z drugiej strony… obracali się w spektrum zdarzeń nadnaturalnych. Badanie ich i próba argumentacji, czy zrozumienia… czy to nie kłóciło się z samym założeniem paranormalności?
Morozow kiwnęła głową.
- Harriet była druga, a jak coś mi się kojarzy, ona i Mercedes były z nim najdłużej, a cała reszta kobiet bardzo krótko. Może przez to w jakiś sposób były ważniejsze? - zapytała.
- Zrób zdjęcie i idziemy na dół… Może ostateczne odpowiedzi będą w tym tajemniczym pokoju za ozdobnymi drzwiami - zaproponowała rozwiązanie. Wyraźnie nie chciała już dłużej stać tu i obserwować zmarłej kobiety z obrazu.
Prasert drgnął i wyciągnął telefon.
- Szczerze mówiąc obrzydła mi ta rola fotografa - westchnął. - To nie jest nawiedzony dom. To dom szaleństwa. Myślę, że to określenie bliższe prawdy. Mam wrażenie, że tak, jak sam układ pomieszczeń i kształt posiadłości jest dziwny, skrzywiony, zawirowany… tak samo i… nie jestem pewien, jak to nazwać - Prasert zastanowił się. - Tak i atmosfera oraz natura tego miejsca jest nabrzmiała obłędem - westchnął.
Ruszył w stronę schodów prowadzących na dół.
- Czy to normalne, że wcale nie cieszę się na zobaczenie wnętrza tego pokoju? Po tym wszystkim, co widzieliśmy do tej pory… te przystawki w postaci obrazów… kompletnie mi wystarczą. Nie mam ochoty na główne danie - powiedział trochę błagalnie. - Ale… no chodź, musimy tam wejść - poprosił ją.
Rosjanka uśmiechnęła się do niego lekko i wzięła go za rękę, kiedy opuszczali bibliotekę.
- Zatrzymanie się teraz, może i dałoby chwilową ulgę, ale potem, przez resztę życia zastanawiałbyś się, co było za tymi drzwiami Prasercie… - zauważyła mądrze. Ruszyli na dół.
W salonie zastali tylko Alexeia i Hana. Guiren zerknął w ich stronę.
- Warun i Sunan poszli spać. Sunan była zmęczona i chciała już odpocząć. Wnioskując po tym, że mogła być częściowo rzeczywiście opętana przez ostatni czas, jakoś nie dziwi mnie, że jej organizm potrzebował sn… O. Skąd macie? - przemówił, po czym przerwał, zauważając klucz w rękach Praserta… Alexiei też się zainteresował. Zerknął na przedmiot uważnie.
- Odkryliśmy sekretna pomieszczenie za sypialnią Seuxa. Swoją drogą… - wyjął telefon i włączył galerię. Podał go Alexieiowi, bo był najbliżej. - Tutaj możecie sobie spojrzeć, jak naprawdę wyglądają obrazy naszego magika - powiedział słabym tonem. - Jak widzicie… są takie, jakie są - powiedział błyskotliwie. - Jakie są, każdy widzi - mruknął nieco straumatyzowany i ruszył w stronę wrót do tajemniczego pokoju. - Jako że jestem masochistą, to nie mogę przestać - zwiesił głowę i pokręcił nią, spoglądając na swoje buty. Ciężko westchnął. - Po prostu lubię ból. Tak - przytaknął sobie i podniósł rękę z kluczem. Zerknął za siebie. - Jesteście ze mną, czy przeci… - zmarszczył brwi. - Czy za mną? - poprawił się.
Alexiei zaczął przeglądać zdjęcia, a Han zerkał mu na nie przez ramię. Kiedy Prasert kontynuował i ruszył w stronę drzwi, zaraz podeszła do nich wraz z nim Nina, w końcu to ona dzierżyła światło.
- Przeciw na pewno nie, idziemy razem z tobą - rzucił Guiren i podszedł do wejścia. Alexiei odłożył komórkę Privata na blat i również podszedł do wejścia, chyba był ciekawy co tam dokładnie mogło się znajdować. Wszyscy czekali na ten wyjątkowy moment, jak Prasert wsunie klucz do dziurki.

Udało mu się. Klucz wszedł nieco z oporem, ale przekręcił się już gładko. Nastąpiło najpierw jedno, a potem kilka dziwnych szczęknięć zamków. Drzwi otworzyły się, jakby jakiś łańcuch blokował do tej pory ich ruch. Pierwsze co, to uderzył ich zaduch i zapach kurzu. Drugie, to okropny zapach. Zupełnie tak, jakby coś tu dawno temu zgniło, ale zdążyło się już zestarzeć i zaschnąć i jedynie echo tej woni pozostało w powietrzu tego miejsca. Morozow weszła jako pierwsza, poświeciła po pomieszczeniu latarką. Jak się za moment okazało, na środku stała sztaluga z ogromnym płótnem. Nie taka niewielka jak w gabinecie. Ta była naprawdę profesjonalna. Były tu też farby, ale dziwne. Pędzle były w części połamane. Jednak to, co pierwsze przykuło uwagę wszystkich, to był szkielet. Resztki ubrań wisiały na nim. Ten siedział pod ścianą na przeciwko sztalugi, zupełnie tak, jakby miał zostać namalowany w formie martwej natury, jednak nie było komu tego zrobić, bowiem na szyi ów szkieletu wisiał amulet z obrazu. Egipski. To był Seux we własnej osobie… a właściwie w tym, co z tej osoby pozostało.
- Ej, spójrzcie lepiej na to - przerwał w końcu ciszę Guiren, wskazując na pozostałe dwie ściany pomieszczenia, po obu stronach wisiały obrazy. Po trzy na każdą ścianę. Kiedy Nina przesunęła snop światła ze szkieletu na jeden z nich, oczom wszystkich ukazała się kobieta, blondynka. Siedziała zakuta do metalowego krzesła. Jej twarz wykrzywiona była w wyrazie bólu i agonii. Dookoła jej ciała skakały wyładowania prądu, zapewne celem czysto symbolicznym.
- Oh… - syknęła Rosjanka. Przesunęła snopem światła na kolejny…
Blondynka, leżała poćwiartowana na ziemi w szklarni, jej głowa znajdowała się w jednej z czterech waz z ziemią, która była wysunięta do przodu. Nina zbladła, oboje z Prasertem wiedzieli gdzie dokładnie były te wazy…
Następny obraz - Scena teatru, a tuż nad nią kobieta podniesiona za szyję w górę. Uwieczniona w akcie ostatnich szarpnięć i walki o oddech, kiedy lina odbierała jej życie.
Kolejny - jak się spodziewali, kolejna francuzka, tym razem uwieczniona w scenie wypadania przez okno. Jej włosy były rozwiane, a w jej oczach był strach, szok, niedowierzanie. Ktoś wyjątkowo w tym obrazie zamiast na samym bestialstwie ostatniego tchu, skupił się tym razem na jej ostatnich emocjach…
Dalej była Mercedes. Prasert od razu ją poznał ze względu na suknię. Leżała na brzegu rzeki. Ten obraz był zupełnie inny. Łagodniejszy. Kobieta wyglądała jakby spała… Jedyne co zdradzało jej zgon, to sina skóra, bezwładnie ułożone ręce, wilgoć ubrania. To jedyny obraz, na którym kobieta nie została uwieczniona w ostatnich chwilach przed swą śmiercią i zapewne właśnie to czyniło Mercedes najbardziej wyjątkową z żon Nirana… Była jego. Była pierwsza. I los rękami potwora odebrał mu ją. Co więcej, z jakiegoś powodu ten obraz był w zupelnie innych kolorach, a na scianie nad nim zapisano słowa po tajsku:
”Jako jedyna, uciekła krwawej rzezi, wybierając objęcia zaświatów”
Pismo zostało dodane dużo później, niż w tamtym czasie, bowiem wszyscy rozpoznali w tym czarny spray… Ostatnie płótno tymczasem było puste. Ktoś znów napisał na nim coś po tajsku.
“Tutaj znajdowało się miejsce dla Zelii. Zapewne miała być ostatnią w rytuale tej bestii, potrzebną do jakiegoś ważnego celu. Ona i Mercedes oszukały potwora i wymknęły mu się, krzyżując plan. Dlatego, mimo wszystko nie powinna zostać zapomniana. - Halvar”
Wyjaśniło się więc kto zostawił napisy…
Nina przyglądała się słowom, ale jako, że ich nie rozumiała, jej wzrok przesunął się na Hana i Praserta.
- Co jest tu napisane? - zapytała.
Privat spojrzał na obraz Mercedes.
- Jako jedyna uciekła krwawej rzezi, wybierając objęcia zaświatów. Czyli chyba jednak popełniła samobójstwo. Chyba utopiła się w rzece. Ale to starszy napis, nowszy, podpisany imieniem Halvara… jest o tutaj - wskazał miejsce nad pustą przestrzenią. Prasert przeczytał jego treść. - Rytuał bestii, potrzebny do jakiegoś ważnego celu… Ciekawe… Może chodziło o wyzwolenie demona z tej księgi? Aby nie był już od niej zależny? I skurwysyn chciał to dokończyć tu i teraz, bo potrzebował ostatniej ofiary? W sumie dwóch ostatnich ofiar, bo zarówno Mercedes, jak i Zelia uciekły. Czyli… na przykład Sunan i… ciebie - rzekł do Niny. Następnie pokręcił głową. - Boli mnie głowa. Mam wrażenie, że te obrazy napierają na mnie. Już wystarczy, że mnie otaczają. Ale czuję, jakby zbliżały się do mnie, tak niby powoli… zresztą nieważne, to tylko moja psychika. Ale co do Zelii… to czy jej ciało nie zostało znalezione? W sensie, jednak została znaleziona martwa. Więc jak mogła się wymknąć? No i według gazet ciało Seuxa też zostało znalezione, wraz z jej kochankiem. O co tu kurwa chodzi…
Nina wysłuchała go uważnie. Rozejrzała się po sali, jakby szukając odpowiedzi, a następnie przeniosła wzrok na Guirena i Woronowa.
- Zabezpieczcie i weźcie też ten naszyjnik. On też ma trafić do kwatery - poleciła rzeczowo. Obaj mężczyźni kiwnęli głowami. Morozow podeszła do Praserta i chwyciła jego dłoń.
- Chodźmy stąd, porozmawiamy sobie spokojnie w salonie - zaproponowała mu troskliwie.
- Myślę, że z tym rytuałem możesz mieć rację. Pewnie chciałby nas sobie wykorzystać jako zastępstwo. Jednakże, co do Mercedes i Zelii… Mercedes owszem, zdaje mi się, że popełniła samobójstwo w rzece i właśnie tym mu uciekła. A Zelia… Zelia pokrzyżowała mu plany, bo jej kochanek zabił ciało Seuxa, czyż nie? Przynajmniej tak myślę, że to może o to tu chodzi - zaproponowała. Pociągnęła go lekko z sali, żeby wyszli do bardziej przytulnego i znanego im salonu, w którym wisiały tylko ozdoby myśliwskie, bez żadnej makabreski na wierzchu.
Prasert chwycił swoją pozostawioną filiżankę herbaty i usiadł na fotelu. Jednak bynajmniej nie spokojnie. Wydawało mu się, że zrobił się nagle jakby dużo mniej wygodny, kanciasty i gryzący. Splótł dłonie.
- Te artykuły, które Han i Alexiei znaleźli w internecie, czy jakichś tam bazach, do których macie dostęp, to tylko najebały nam w głowie - powiedział nieco oskarżycielskim tonem, co było rzecz jasna kompletnie irracjonalne. - Czy tam w ogóle cokolwiek się zgadzało? Trochę tak, ale większość chyba nie. Przynajmniej wiemy, jak publika to widziała. Ale nie rozumiem takich szczegółów. Na przykład dlaczego Seux podał informacji publicznej wersje, że jego Mercedes zatruła się lekami, skoro utopiła się? I tak, i tak popełniła samobójstwo. Więc jaka różnica? Dlaczego nie podać prawdy? No i jak ciało Seuxa mogło zostać znalezione na górze, czy gdzie ono tam było, skoro widzieliśmy je tutaj w tym pokoju? Skąd policja wiedziałaby, że w ogóle zginął, jeśli nie odnalezionoby jego ciała? I kto go tam umieścił pośmiertnie, bo nie sądzę, żeby sam zasiedział się w tym pokoju na śmierć. To musiał być Halvar - Prasert odpowiedział sobie sam. - Tylko jaki w tym sens? Przecież kilka kroków dalej jest podziemie z grobowcami - wskazał ręką kierunek. - Trumna Seuxa jest pusta? Jutro z samego rana otwieramy te groby - zarządził Prasert. - To w chuj dziwne. Mam wrażenie, że na każdą odpowiedź, którą dostajemy, powstają dwa kolejne pytania. No i nie zapomnijmy o tym naszyjniku. Co dokładnie potrafi? I czym jego moc różni się od księgi? Ten demon, jak mu tam… Shlesma, czy coś, to w czym siedzi? W jednym, czy drugim? - Prasert mówił coraz szybciej, nakręcając się. Wreszcie napił się zimnej herbaty, aby choć trochę się ostudzić.
Nikt mu nie przerywał. Wszyscy uważnie słuchali tego co miał do powiedzenia, aż w końcu Nina podeszła do niego i pogłaskała go po policzku.
- Spokojnie… Wszystko wcześniej, czy później się wyjaśni. Policję można było przekupić, albo to rzeczywiście ten cały Halvar go tam przeniósł, robiąc te napisy. Czemu? To wie tylko on sam. Jeśli chcesz, możemy otworzyć groby w krypcie jutro rano, żeby rozwiać jeszcze kilka kwestii. Gdzie siedzi demon? Podejrzewam, że w samej księdze, ale amulet albo jest z tym jakoś powiązany, albo to jakiś inny artefakt, którego tu nie oczekiwaliśmy. Tak czy inaczej, lepiej go zbadać. Alexiei. Myślę, że to już pora - rzuciła. Woronow kiwnął głową, po czym ruszył z Hanem znowu na zewnątrz. Zapewne poszli do vana.
- Jesteś zmęczony. Dostaliśmy dziś naprawdę dużo bodźców. Może chodźmy wziąć prysznic i położyć się do łóżka…? - zaproponowała blondynka pocałowała go lekko w czoło, nie chcąc irytować. I tak już był napięty.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 24-07-2019, 14:27   #343
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Może. Ale nie sądzę, że zasnę pod tym kurwim dachem - Prasert warknął, nalewając sobie znowu zimnej herbaty do filiżanki. Teraz był na siebie zły, że nie zaopatrzył się w kubek z prawdziwego zdarzenia, tylko w takie drobne naczynie dla angielskich dam i dżentelmenów. I tak czuł się jak idiota, pijąc z czegoś takiego. Jakby było coś nie tak w porządnych, tajskich szklankach. Z porządnego, tajskiego szkła. - Miałem do ciebie wcześniej jeszcze trochę pytań, ale już zapomniałem większość. Głównie chodziło o twoją rozmowę przez telefon przy vanie. Na przykład co to jest ten… Empilkir, o którym mówiłaś. Nie, Empleker - przypomniał sobie.
Nina usiadła mu ostrożnie na kolanach, tak by nie rozlać mu herbaty. Zaczęła głaskać go po ramionach.
- Impliker, to takie powiedzmy urządzenie, które otwiera portal. Zanurza się je w słonej wodzie, i ustawia w pobliżu jakichś drzwi. Dowolnych. Po kilku chwilach, kiedy przez nie przejdziesz, nie wyjdziesz wcale w pomieszczeniu do którego prowadzą, a do miejsca, dokąd zabierze cię Impliker. Ten nasz prowadzi do Ravenny. To taki nasz skrót na misjach, byśmy nie musieli ciągle latać samolotami. Tak jest dużo szybciej i daje nam to przewagę nad potencjalnymi innymi… Zagrożeniami misji - wytłumaczyła mu.
- Pamiętasz jeszcze jakieś? Chętnie odpowiem na wszystkie, by ci ułatwić zrozumienie chociaż tego - powiedziała i pocałowała go znów, tym razem w policzek. W międzyczasie przez salon przeszedł Han, z nieco mniejszą walizką, niż ta wcześniej, do której zabrano księgę. Najwyraźniej szedł po amulet, bo po kilku chwilach opuszczał salę i wyciągnął klucz z zamka. Ozdobne wrota zamknęły się, a on ruszył pracować dalej.
Prasert wciąż był lekko zły, ale topniał pod wpływem kobiety na jego kolanach. Jej pocałunki były takie przyjemne, łagodne i terapeutyczne. Mimowolnie zaciągnął się jej zapachem. Mimo wszystko jeszcze robił trochę srogie miny, żeby nie wiedziała, że aż tak łatwo potrafi go urobić.
- Taki Portal to brzmi bardzo ciekawie. I dziwnie. Mam na myśli… wszystkie rzeczy, które dzieją się wokół nas od kilku dni to czysty horror. Chodzi mi… jakby o gatunek… - zrobił bliżej nieokreślony gest ręką - ...filmu. Natomiast ten Impliker to czyste science-fiction. Chyba ten świat potrafi być dziwny na milion różnych sposób - powiedział i zamilkł, dumając. Podniósł filiżankę do ust, żeby napić się jeszcze trochę. - Tak, pamiętam coś jeszcze - powiedział po kilku dłuższych sekundach. Przymrużył powieki, starając sobie przypomnieć możliwie najlepiej. - Chyba wspomniałaś, że ktoś ma powiedzieć komuś, że jakaś kobieta… w sensie wymówiłaś imię, ale nie pamiętam, na pewno zachodnie… Że ma jakiś plan i idzie zgodnie z… no cóż, założeniami tego planu. Pamiętasz coś takiego? - zapytał ją.
Nina słuchała dalej, próbując udobruchać i uspokoić swojego partnera. Słysząc kolejne pytanie, uniosła lekko brwi i zajęło zaledwie kilka sekund, nim dała mu odpowiedź.
- Po pierwsze chodziło o kwestię księgi, a po drugie kontakt z tobą. Powiedzmy, że moja przełożona jest zainteresowana twoim tematem. Jednak, to nic złego, po prostu pytanie dotyczyło tego, czy nawiązaliśmy ponownie ze sobą kontakt - wyjaśniła mu szczerze Morozow. Najwyraźniej nie musiał się przy niej martwić o niedomówienia, bo najwidoczniej nie zamierzała niczego przed nim ukrywać.
- A kim ona jest? Ta twoja przełożona? W jakich jesteście relacjach? Często widzisz ją w pracy? I dlaczego jest tak zainteresowana mną? W ogóle… skąd pomysł, że mógłbym być w jakikolwiek sposób interesujący? Mam na myśli… dla przełożonej przełożonych… - zawiesił głos. - Przecież jeszcze do niedawna byłem zwykłym chłopcem Tajem, co to w straży królewskiej służył i nawet jeżeli wyróżniał się trochę, to w niezbyt konkretny sposób - Prasert przecież nie mógł powiedzieć, że jego jedyną zasługą był tytuł najbardziej przystojnego strażnika w dywizji. Zresztą nigdy by się tak nie nazwał otwarcie.
Nina zawahała się przed odpowiedzią.
- Moje relacje z nią są dobre. Szanujemy się. Ja ją, a ona mnie. Mamy co prawda różne, czasem odmienne poglądy, ale zwykle dogadujemy się co do podejmowanych decyzji. Pytasz czemu się tobą interesuje, bo jesteś Gwiazdą… Nie zrozum mnie źle, to nie tak, że chce cię wykorzystać, po prostu chce cię poznać i dowiedzieć się więcej o tobie, bowiem istnienie takich osób jak ty jest wyjątkowe nawet dla nas. To jest coś na zasadzie, lepiej mieć w kimś przyjaciela, niż wroga… No i tak jak ci mówiłam, ty też skorzystasz na takiej znajomości, bo będziesz mieć ochronę, dostaniesz trening i pieniądze i możliwość podróżowania. A ja już zadbam o to, byś mógł zostać ze mną… Bo chcesz zostać ze mną, tak? - zapytała, jakby nagle uświadomiła sobie, że może ten temat nie był aż tak jasny, jak przypuszczała, że był.
- Chcę zostać z tobą, ale też chcę wiedzieć, na co się piszę tą deklaracją… Nie wiem, gdzie mieszkasz, jak mieszkasz, jak wyglądałoby nasze życie, ile czasu spędzasz w pracy i co ja robiłbym w tym czasie… IBPI proponuje mi tę ochronę i trening, jeżeli zostanę detektywem? Czy wystarczy, jeśli będę… nazwijmy to wolnym strzelcem zaprzyjaźnionym z organizacją? - zapytał. - Poza tym… skąd wiecie o Gwiazdach? I jak wiele ich znacie? - Praserta to interesowało najbardziej. - Dużo ich jest na usługach IBPI? Czy jakąś poznam? Czy ta Dyrektor też jest Gwiazdą?
Privat przypomniał sobie, że Kirill wspominał coś o Amerykance. Chyba miała na imię właśnie Alicia? Raczej dobrze się o niej wypowiadał. Czy to możliwe, że mówił o szefowej Niny?
Morozow wysłuchała wszystkich jego pytań, po czym wzięła wdech.
- Po kolei… Co do mojego domu, mam dom w Moskwie i apartament w Ravennie. Podróżowanie nie jest wielkim problemem, ze względu na możliwości korzystania z portali. Jeśli zechcesz ze mną zostać, zamieszkamy razem w Ravennie. Teraz sprawa IBPI… Oferują ci trening i ochronę, jak zostaniesz detektywem i szczerze bycie, jak to ująłeś ‘wolnym strzelcem’ to raczej… No powiedzmy, że musiałabym o tym porozmawiać, bo zazwyczaj cywilom wymazuje się pamięć, ale oczywiście nie pozwolę na to w twoim przypadku - blondynka przytuliła się do niego i położyła mu głowę na ramieniu.
- Co do Gwiazd… Cóż, to długa i dziwna historia. Zupełnie poufna. Tak naprawdę o ich prawdziwości wie jak na razie tylko zaufane grono członków IBPI. Głównie ze względu na to, że nie chcemy szerzyć małego zamętu wśród zwykłych detektywów. Więcej na ten temat dowiesz się nieco później, nie chcę ci zawalać głowy… śmieciami. Znamy na pewno jedną Gwiazdę, a z danych, które zostały nam przekazane o istnieniu również innych. Przynajmniej dwóch, jaka jest dokładna liczba, tego nie jesteśmy pewni. Jedna z tych Gwiazd koordynuje obecnie działania grupy, z którą wcześniej nasza organizacja niezbyt się lubiła i właściwie nadal nie lubi, ale póki co zakopano topór wojenny. Nasza pani dyrektor nie jest gwiazdą… Choć, kilka osób bawi, że obie panie dzielą imię… - wyjaśniła mu tyle ile mogła...
- Rozumiem - odpowiedział Prasert. Tak mu się przynajmniej wydawało. Czuł jednak zmęczenie i obawiał się, że jutro Nina będzie musiała mu wszystko powtórzyć. Choć w sumie nie mówiła żadnych szczególnie zaskakujących, czy trudnych do zapamiętania informacji. Nachylił się, żeby pocałować ją krótko w usta. - Chyba pasowałoby, żebym jednak wstąpił do IBPI. Jeżeli mielibyśmy razem zostać w Ravennie, to nie chciałbym być twoim bezrobotnym utrzymankiem. Bo rozumiem, że otrzymujecie wynagrodzenie za takie śledztwa, jak to? - zapytał ją.
- Oczywiście, wspominałam już o tym chyba nawet… - odpowiedziała z lekkim uśmiechem Morozow.
Prasert zamilkł i utonął w rozważaniach. Czy byłby dobrym detektywem? Nie miał najmniejszego pojęcia, czy nie zginąłby na pierwszej misji. Z drugiej strony… w pewnym sensie… tę pierwszą miał już za sobą. I udało mu się przeżyć. Inna sprawa, że tylko i wyłącznie dzięki cofnięciu czasu. Na czym nie mógł polegać, bo to nie była jego moc. Z tym, że doświadczenie liczyło się w każdym zawodzie i bez wątpienia także w tym. Z biegiem czasu mógłby stać się lepszym detektywem, a przynajmniej taką miał nadzieję. A uzyskane w trakcie pracy umiejętności mogły okazać się bardzo przydatne długofalowo.
- Czy to już koniec? - zapytał Ninę. - Mam na myśli… tę posiadłość. Czy jeszcze coś mamy tu do zrobienia?
Nina podniosła głowę i pogłaskała Prasera po klatce piersiowej.
- Mamy jeszcze coś do zrobienia - oznajmiła spokojnym tonem.
Privat spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Wyspać się - dodała za moment i pocałowała go w policzek.
Prasert jednocześnie poczuł ochotę roześmiać się i przewrócić oczami.
- Jutro Warun zajmie się rozmową z Sunan, a my tymczasem wrócimy do Bangkoku. Rozwiążemy zagadkę ducha, który za tobą krąży i kamienia i wtedy będzie pora ruszyć do Ravenny. Jednak, ta posiadłość, no mimo, że nie wiemy dokładnie co się tu wydarzyło… To jej sprawa została rozwiązana. Przybyliśmy tu po tę księgę. Jeśli ci zależy, możemy spróbować się dowiedzieć dokładnej historii tego miejsca, ale to już za pomocą innych źródeł - zaproponowała blondynka.
- Sam nie wiem. Z jednej strony chciałbym doprowadzić sprawę do końca i dowiedzieć się możliwie najwięcej. Z drugiej… mam już dość tego domu. Na miejscu Sunan sprzedałbym go, nie wahając się ani przez chwilę. Inna sprawa, czy znajdzie kupca… - mężczyzna westchnął. - Nawet nie wiem, czy nie powinna reklamować go jako nawiedzony. Już prędzej zachęciłoby to jakiegoś poszukiwacza przygód do wprowadzenia się, niż wpłynęło w jakiś sposób negatywnie… Przecież normalne rodziny i tak nie chciałyby tutaj zamieszkać. Swoją drogą… myślę, że jest jedna rzecz, którą jeszcze będziemy musieli zrobić… - mruknął.
Nina parsknęła lekko w temacie potencjalnego kupca tego domu. Kiedy natomiast Prasert wspomniał o jeszcze jednej rzeczy do zrobienia, uniosła brew z zainteresowaniem.
- Tak? co takiego? - zapytała. Wyprostowała się i przeciągnęła, chyba z zamiarem wstania mu z kolan. W końcu nadchodziła pora na sen.
- Musimy zebrać te wszystkie okropne obrazy i je spalić - powiedział Privat. - Te kobiety nie zasługują na to, aby wisieć na ścianach przez wieczność w scenie własnej tragicznej śmierci. Może uwolnimy je w ten sposób i będą mogły wreszcie przejść dalej - Prasert lekko zwiesił głowę, wpatrując się w podłogę. Te tematy były naprawdę dobijające. Lekko zadrżał, uświadamiając sobie, że pewnie będzie musiał zobaczyć je jeszcze raz. Najbardziej przerażająca była świadomość, że przedstawiały faktyczne, prawdziwe zdarzenia, które naprawdę miały miejsce. Prasert właśnie dlatego uważał, że musieli je zniszczyć. Nawet jeżeli widać było na nich prawdziwy kunszt i talent malarski.
Kobieta nie wahała się tylko kiwnęła głową. Za chwilę wstała i stanęła przed nim.
- W takim razie zrobimy to gdy tylko słońce wstanie. Ustawię budzik na tuż przed wschodem. Uwolnimy je wraz z narodzinami nowego Słońca, żeby było bardziej symbolicznie - oznajmiła Morozow. Wyciągnęła do niego rękę, by ją chwycił i wstał. Mieli dobry plan, teraz jednak zasłużyli na odpoczynek. W końcu wywalczyli go dziś sobie. Blondynka wyglądała na zmęczoną, ale i bardzo spokojną. Tak jakby wcześniej była bardzo napięta tą kwestią związaną z księgą i teraz dopiero Privat zauważył jak bardzo się przejmowała, kiedy zmęczenie wpełzło na nią, w następstwie stresu.
- Tak. Jestem pewien, że od razu zasnę, jak tylko padnę na łóżko. A wcześniej bałem się, że właśnie wręcz przeciwnie, nie będę w stanie zasnąć w tym domu - pokręcił głową. - Zdaje się jednak, że moje ciało doszło do wniosku, że nie będzie się przejmować takimi prostymi, głupimi rzeczami jak emocje - Prasert zażartował. - Jest na to stanowczo zbyt zmęczone.
Szli korytarzem. Privat cieszył się, że nie idzie sam w tych ciemnościach. Za dnia posiadłość wydawała się jeszcze do przełknięcia, ale kiedy zapadał mrok… brak elektryczności zaczynał naprawdę doskwierać.
Zwłaszcza, że tym razem nie byli już upojeni alkoholem, a więc to będzie pierwszy wieczór i noc, spędzone tu świadomie. Nina szła przodem, świecąc telefonem. Skręcili do sypialni, aby zebrać rzeczy potrzebne do kąpieli, a w tym czasie rozległo się pukanie do drzwi.
- Tak? - rzuciła Morozow. Do środka zajrzał Alexiei.
- Zbieram się w takim razie. Przygotowaliśmy już Impliker z Guirenem - zerknął na Praserta i podszedł, żeby podać mu dłoń.
- Miło było cię poznać i mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - pożegnał go tymi słowy, uścisnął dłoń Tajlandczyka, po czym ruszył do wyjścia.
- Tak, ja też… - Prasert uśmiechnął się do mężczyzny. W ogóle nie cieszył się z tego, że Alexiei ich opuszczał. To była jedna osoba mniej w razie jakichkolwiek kłopotów. Z drugiej strony świadomość, że księga i naszyjnik znajdą się daleko, daleko stąd była bardzo uspokajająca.
- Daj znać, gdy czegoś nowego dowiesz się w temacie tych przedmiotów już na miejscu - poprosiła Morozow, nim całkiem wyszedł. Mężczyzna kiwnął głową i wreszcie opuścił ich pokój. Nina pozbierała ręcznik, kosmetyczkę i jakiś czarny, przezroczysty materiał i czekała aż Prasert również będzie gotowy, by mogli udać się do łazienki razem. Kobieta najwyraźniej nie wyobrażała sobie tego już jakkolwiek inaczej.
Privat miał cichą nadzieję, że Nina zapomni o higienie i po prostu opadną na łóżko. Kompletnie stracił siły i nie miał ochoty na kąpiel. Jednak wolał o tym nie informować Morozow. Nie chciał, aby pomyślała, że jest brudasem. Prasert musiał przyznać, że przydałby mu się prysznic. Cały dzień był gorący, a on dodatkowo czołgał się po jakichś zakurzonych piwnicach, kryptach, pokojach nieotwieranych od wielu dekad… Na łydkach miał nawet szarą smużkę kurzu i pajęczyn.
- Szybko to zróbmy i chodźmy już spać - uśmiechnął się lekko do Niny. - Mam nadzieję, że nie zaplanowałaś sobie sesji z pięcioma odżywkami, maskami do włosów i jakimiś innymi cudami - zażartował.
- Oh, zmęczony po pierwszej misji? - zagadnęła kobieta, kiedy szli już w stronę łazienki. Morozow uśmiechnęła się lekko rozbawiona. Szli korytarzem, aż dotarli do odpowiednich drzwi. Blondynka chyba rzeczywiście nie miała zamiaru uprawiać zbyt długiej kąpieli, bo gdy tylko weszła do środka, zaczęła się rozbierać i już po chwili była w kabinie. Puściła wodę i zerknęła na niego przez ramię, czekając. Uśmiechnęła się łagodniej, zachęcająco.
Privat zdjął z siebie ubrania i mało elegancko rzucił je na podłogę. Jednak nawet o tym nie pomyślał i od razu wszedł pod prysznic. Woda była już ciepła. Kiedy zaczęła obmywać jego skórę, Prasert cicho jęknął z przyjemności. Wcześniej podchodził z małym entuzjazmem do kąpieli, ale kiedy już znalazł się pod parującym, ciepłym strumieniem, doszedł do wniosku, że tak właściwie wcale nie chce wychodzić. Gdyby tylko miał siłę w nogach, żeby stać tak długo, mógłby spędzić tutaj noc. Rosjanka odwróciła się do niego przodem i wypuściła nieco żelu na dłonie. Rozmydliła, tworząc pianę i za moment zaczęła go myć.
- Dobrze, że nie ma wanny. Nie wyszlibyśmy z niej do łóżka - zażartował, obejmując ją. Poczuł jej piersi na swojej klatce piersiowej. Zapomniał, co chciał powiedzieć i zamilkł. To było naprawdę miłe uczucie. Przesunął się do przodu, gdyż strumień padał mu na twarz. Po chwili docisnął Morozow do ściany i mocno pocałował.
Nina mruknęła, bowiem zderzyła się z chłodem i gorącem, jednak nie odepchnęła go od siebie. Uśmiechnęła się, ale kontynuowała pocałunek. Trwali w nim chwilę. Morozow ułożyła mu dłonie na karku, głaszcząc go. Wyraźnie nie przeszkadzało jej, że mieliby tu zostać odrobinę dłużej.
Prasert całował ją jeszcze chwilę, po czym odsunął się, ale tylko na kilka centymetrów. Uśmiechnął się do niej przepraszająco. Jego oczy były nieco przekrwione ze zmęczenia. Zaczęły go również piec. Mrugał, ale to niezbyt pomagało.
- Jutro rano, jak się porządnie wyśpimy… - Prasert zawiesił głos. - Teraz jestem stanowczo zbyt zmęczony - westchnął. Wyprostował się i przeciągnął. Położył dłonie Niny na swojej klatce piersiowej, żeby kontynuowała to, co jej przerwał.
- Mhmmm… Też jestem zmęczona - powiedziała i wróciła do mycia go. Tym razem była dużo bardziej dokładna niż wcześniej, może dlatego, że tym razem nie spieszyli się do niczego. Kiedy umyła jego, dopiero zabrała się za siebie. To trwało kilka minut. Wreszcie oboje byli czyści, a woda zniosła i zmyła z nich pianę, pył, pot i znój całego tego dnia. Wkrótce mogli wyjść. Czyści, ale teraz oboje wyraźnie czuli dużo większe zmęczenie, niż wcześniej. Blondynka wyszła pierwsza. Zaczęła się wycierać i założyła czarną, półprzezroczysta, prostą koszulę. Pod nią ubrała dół od bielizny. Za chwilę była gotowa, by iść spać. Zerknęła na niego, czekając aż i on się wytrze i coś na siebie założy. Ziewnęła, zasłaniając dłonią usta.
- Te ubrania zrobią się zaraz sztywne - spojrzał na brudną koszulkę. Spodenki były w zaskakująco dobrym stanie. Założył je na bokserki. - Pójdę półnagi - zdecydował, korzystając z dezodorantu. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. - Wyglądam jak trup. Muszę mieć naprawdę cudowną osobowość, skoro jeszcze mnie nie rzuciłaś - zażartował, patrząc na swoje przekrwione oczy.
Chyba kilka dni niekończącego się stresu, wysiłku i picia złożyły się na kupę. Był też blady jak ściana i miał głębokie cienie pod oczami. Wyjął z kubka swoją szczoteczkę i zaczął myć zęby. Od razu poczuł się nieco bardziej świeżo, choć nie miał siły zrobić tego tak dokładnie, jak zazwyczaj. Wnet wyszedł na korytarz.
- Ty musisz iść pierwsza, masz latarkę. A przynajmniej obok mnie. Nie ma mowy, żebym spacerował po tej rzeźni w kompletnych ciemnościach. To, że nie ma już księgi nie oznacza, że duchy opuściły posesję - powiedział z pewnym smutkiem.
- Mam nadzieję, że opuściły. Nie mam ochoty, by oglądały nagą klatę mojego chłopaka - zażartowała, ale wedle jego zalecenia, Nina poszła przodem. W świetle latarki, Prasert mógł dostrzec jej figurę zarysowaną w koszuli i nakreśloną otoczką z poświaty blasku. Szła poruszając lekko biodrami, co chyba miała w nawyku, jak wiele kobiet, choć nie wszystkie.
- Jutro rano to miejsce będzie już bezpieczne - obiecała mu, kiedy dochodzili do ich sypialni. Nina weszła przodem. Zgasiła latarkę i podeszła do stolika. Położyła wszystkie ubrania na blacie, a następnie wzięła telefon i ruszyła w jego słabym świetle do łóżka.
- Cudownie - Prasert odpowiedział, patrząc na jej kuszące ciało.
Położył się obok Niny i naciągnął na nich kołdrę. Przytulił się do niej od tyłu.
- Ładnie pachniesz - mruknął, wyczuwając woń płynu, którym obydwoje się myli. Pocałował ją w szyję. - Bardzo ładnie.
- Mm, tak jak i ty - odpowiedziała kobieta i przytuliła się do niego, układając przy nim wygodnie.
Zamknął oczy. Poczuł, że momentalnie jego świadomość zaczęła się zacierać. Przynajmniej materace były w tym domu niezwykle wygodne.
- Sunan kupiła nowe? Chyba nie śpimy na stuletnich sprężynach… - mruknął. Nina mogła domyślić się, o czym mówił, choć Prasert na to nie liczył. Po kilku sekundach zresztą zapomniał, że w ogóle się odezwał. Zasnął.
- Nie wiem… - było jedynym co dosłyszał przed snem. Ciemność go otuliła. Co więcej, tym razem była łaskawa i nie napastowała go snami, wizjami, ani odwiedzinami… spal leczniczym, regeneracyjnym snem.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-08-2019, 12:54   #344
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację



Znaleźli się ponownie wewnątrz wana. Prasert miał wrażenie, że tak naprawdę to wszystko co miało miejsce w rezydencji Seuxa tak naprawdę było tylko dziwnym, złym snem, z którego właśnie się obudził. Obok niego na kanapie siedziała Nina. Wydawała się nieco zmęczona. Drzemała. Miała skrzyżowane ręce pod biustem. Han i Alexiei jechali z przodu. Za ich samochodem jechała Sunan wraz z Warunem.
Zbieranie rzeczy chwilę potrwało, ale zdołali wszystko zebrać i najwyraźniej zamierzali nie wracać więcej do tamtego domu. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Prasert powoli powracał myślami do spraw Bangkoku. Śmierci Mali, zdewastowanego mieszkania Suttirata… Całej sprawy z Sakchaiem. I to były tylko przyziemne problemy, bo paranormalny kocioł zdawał się nie zniknąć, gdy opuścili mury nawiedzonej posiadłości. Było jeszcze to wszystko, co działo się w samym Bangkoku, a on jeszcze nie wiedział co ma z tym wszystkim zrobić.
Był już późny wieczór. Musieli zdecydować gdzie zatrzymają się na noc.
Nina proponowała hotel, w którym wcześniej wynajmowali apartament, jednak ze względu na Sunan i Waruna, potrzebowali jakiegoś jeszcze odrobinę większego. Nie doszli jednak do żadnego rozwiązania, a teraz Rosjanka drzemała…
Prasert spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Podniósł odruchowo dłoń, żeby pogłaskać ją po policzku, ale cofnął rękę. Nie chciał jej obudzić. Nie miał powodu. To znaczy… żadnego wyraźnego i niecierpiącego zwłoki. Porozmawiać mogli potem. Porozmawiać, a także… były jeszcze inne rzeczy, które mogli robić wspólnie, kiedy już dojadą do stolicy.
Privat zastanawiał się przez chwilę. Był on z dziewczyną oraz Sunan z chłopakiem. Poza tym dwóch kolegów. Mogliby zatrzymać się nawet u niego w domu. Poddasze było niezbyt atrakcyjne i brakowało w środku łóżek dla wszystkich, jednak to zawsze dach nad głową. Oraz ciepłe jedzenie na parterze. Rodzice raczej nie będą oponować, jeśli zobaczą jego i Sunan zjednoczonych w tym względzie. Pogodzone dzieci… to nie był dla nich zbyt częsty widok.

Przymknął oczy. Uznał, że przedyskutuje wszystko dopiero wtedy, kiedy dotrą do Bangkoku. Sam powinien odpocząć. Wcześniej jednak sprawdził na komórce, jak daleko jeszcze było do celu i za jaki czas mniej więcej powinni być na miejscu. Miał nadzieję, że jego gps będzie sprawny, a jeśli nie, to po prostu zapyta Hana lub Alexieia. Interesowało go również, czy miał tutaj dostęp do internetu.
Zostało im około dwadzieścia minut drogi. Jego telefon nie miał zasięgu, ale na biurku stał komputer Morozow. Nadal był włączony, więc może mógł użyć jego, jeśli czegoś konkretnego potrzebował.
Nina dalej spała, wydawało się, że cała ta sprawa w posiadłości kompletnie wyssała z niej energię, przynajmniej na tę chwilę. Prasert słyszał za to, że Alexiei rozmawiał z Hanem. Pojawienie się tego drugiego z powrotem, przed samym wyruszeniem było dziwnym doświadczeniem, zwłaszcza, że ponoć ‘przeszedł przez jakiś portal’.
Kiedy mrugnął, zdawało mu się, że dostrzegł postać, która stała w kącie przy drzwiach wyjściowych wana, jednak za moment, gdy spojrzał w tamtą stronę, niczego już tam nie było.

Prasert poczuł dreszcze na ramionach. Było ciepło, jak to w Tajlandii. Jednak on nagle poczuł przejmujący chłód, który przeniknął go na wskroś.
- Nie… proszę nie… - jęknął pod nosem.
To byłoby jego pieprzone szczęście. Tuż po pokonaniu nawiedzonego domu wrócić od razu ku kolejnej, starej zjawie. Aż chciało się powiedzieć - dobrze poznanej - jednak w rzeczywistości Privat nie wiedział o niej prawie nic. Spojrzał błyskawicznie na Ninę, aby upewnić się, że nic jej się nie stało. A potem na wskazówki zegara… w którą stronę się poruszały?
Wskazówki poruszały się we właściwą stronę, a Nina spała dalej spokojnie. Czy mogło mu się to tylko wydawać? A może kobieta jedynie ‘przypominała mu się’? Chciała zaznaczyć, że nie powinien o niej zapominać, że im bliżej był powrotu do stolicy, tym bliżej ponownie znajdował się starcia z jej jestestwem.
I udało jej się jak najbardziej. Zaznaczyła wszystko, co chciała, a Prasert znowu zaczął się niepokoić.

Rozglądał się dalej, ale już jej nigdzie nie dostrzegał. Ani kątem oka, ani normalnie. Widmo całkowicie zniknęło.
Około piętnastu minut później, Privat poczuł, że przestali jechać całkowicie prostą drogą i więcej było zakrętów. Wkrótce też zatrzymali się. Silnik wana został wyłączony. Chwilę później tylne drzwi stanęły otworem. Stał w nich Han.
- Gotowi do zameldowania? Oh… - powiedział normalnym tonem i od razu nieco go ściszył, kiedy dostrzegł śpiącą Morozow. Ta jednak się nie zbudziła.
- To może ja się tym zajmę z resztą, czy chcesz ją obudzić? - zapytał Praserta.
- Do zameldowania gdzie? - odparł Privat. - Koniec końców chcecie wrócić do hotelu, w którym byliśmy wcześniej? - spojrzał na Hana. - Tak, trzeba ją obudzić - mruknął pod nosem, przesuwając wzrok na kobietę.
Delikatnie pogładził ją po ramieniu.
- Czuję się jakbym budził tygrysa, a nie śpiącą kobietę - zażartował.
Wrażenie pogłębiło się, kiedy rozległ się pomruk niezadowolenia, że ktoś przerywał jej drzemkę. Morozow sięgnęła jego rękę i przytuliła do niej policzek.
- Hotel to chyba najwygodniejsze dla wszystkich rozwiązanie - zauważył Han, po czym zerknął na kobietę.
Prasert westchnął.
- Tak, rozumiem. Jednak pytałem, czy to ten sam, w którym byliśmy wcześniej - wyjaśnił. - A zresztą - machnął ręką. Przecież i tak zobaczy to po wyjściu z vana. Mimo wszystko poczuł się lekko zirytowany. Może dlatego, że nie zapytali go o zdanie, tylko tak po prostu zadecydowali. Sprawa nie była w żadnym wypadku poważna, więc nie robił żadnych komentarzy lub min.
- To ja idę się tym zająć, a ty poskramiaj… - powiedział Han, żartując w odpowiedzi na wcześniejsze słowa Praserta, po czym wyszedł, zostawiając go z Niną. Ta tymczasem przeciągnęła się i chwyciła go za rękę bliżej łokcia.
- Do potem - mruknął Privat pod nosem.
- Dojechaliśmy? - zapytała kobieta. Zaczynała się rozbudzać.
Prasert złagodniał, pochylił się i pocałował ją krótko w usta.
- Tak. Jesteśmy już na miejscu. Han i Alexiei poszli zajmować się meldowaniem - dodał. - Jak się czujesz? Boli cię głowa?
Privata lekko bolała. Ale to chyba z nerwów po ujrzeniu zjawy kątem oka. Niby mała rzecz, a kompletnie popsuła mu humor. Zrobił się bardziej ostrożny i płochliwy. Gdyby duch rzucił się na niego w tej chwili zza rogu pewnie nawet zdążyłby zareagować. Inna sprawa, czy jego reakcja pomogłaby mu w jakikolwiek sposób.
Nina uśmiechnęła się na pocałunek.
- Czuję się tylko znużona, oraz wyjątkowo mocno chcę cię teraz mieć w swoim łózku - oznajmiłą mu jasno informując czego od niego potrzebowała i czego oczekiwała, gdy znajdą się w nowym apartamencie.
- Cholera, no nowo definiujesz znużenie - Prasert zażartował. - Chyba że znużenie to twój fetysz. Podobno każdy ma jakiś. Moim… cholera - mruknął pod nosem. - Powiedziałbym, że moim są piękne blondynki, ale jak tanio by to zabrzmiało… - westchnął, uśmiechając się do niej lekko. - A co będzie robić potem?
- A potem może zamówimy pizzę - zaproponowała, chyba również z myślą o reszcie gości ich apartamentu. W końcu nie byli tam sami… Podniosła się by usiąść, złapała go za kołnierz bluzki i przyciągnęła po kolejnego, bardziej namiętnego całusa. Był mocny i intensywny, ale krótki. Kobieta zaraz po nim wstała i przeciągnęła się. Skrzywiła, jakby coś ją zabolało i westchnęła.
Prasert go odwzajemnił i nawet pogłębił. Tylko Nina była w stanie sprawić, że zapomniał o zjawie, choćby chwilowo.
- Nigdy nie byłam specjalnie kanapowym sypiaczem - oznajmiła.
- No dobrze, nie przesadzaj z tymi podchodami. Wiem, że mam cię pomasować. Zrobię to, tylko musimy znaleźć się w tym naszym pokoju - zaśmiał się. - Chodź już, jest wiele tematów, na które musimy porozmawiać. Nie tylko sami, również z pozostałymi - dodał. - No i jest również dużo energii, którą musimy na siebie stracić. A także dużo kawałków jeszcze niezamówionej pizzy do zjedzenia. Nie traćmy czasu - uśmiechnął się i ruszył w stronę drzwi, chcąc wyjść z vana.
Morozow nie ociągała się. Chyba więcej jej zachęcać nie musiał. Wyszła zaraz za nim. Słońce już dawno zaszło, więc powietrze stało się nieco bardziej rześkie. Nadal nie był to chłód, ale jednak przyjemniej się oddychało. Nina wzięła go za rękę, gdy tylko zamknęła drzwi samochodu. Przekręciła klucz i ruszyli w stronę wejścia. Samochód Sunan stał na miejscu parkingowym tuż obok vana. Był pusty, najwyraźniej oni również poszli już do lobby. Prasert rzeczywiście rozpoznawał hotel, był to ten sam, w którym zatrzymywali się wcześniej.
Tymczasem w sali przy recepcji zastali pozostałych. Han stał przy ladzie, o którą swobodnie opierał się Alexiei. Sunan stała obok Waruna, koło ściany, którą przyozdabiał wzór, chyba mający za zadanie przywodzić na myśl słońce. Ktoś ułożył na niej wspaniała mozaikę, ustawił pod nią kanapę i dwa symetryczne, ozdobne drzewka. Suttirat zerknął na Privata i skinął mu głową. Nina spojrzała na nich, po czym na swoich detektywów i wreszcie na Praserta, który akurat w odpowiedzi skinął głową Warunowi.
- Poczekasz z nimi? To ja dopełnię rezerwacji i przeniesiemy się wszyscy na górę - powiedziała spokojnie, tak właściwie zadając mu pytanie, czy chciał podejść z nią do lady, czy poczekać z przyjacielem i siostrą…
- Dopełnij rezerwacji. Ale co rezerwujemy? Większy apartament, żeby pomieścił większą liczbę ludzi? Z jednym dodatkowym łóżkiem? Czy też wracamy do tego, w którym byliśmy, a Warun i Sunan wyprowadzą się do osobnego pokoju na innym piętrze? - zapytał Ninę. - Jakbym dowiedział się tego, to mógłbym od razu poinformać o wszystkim siostrę… - z trudem przełknął to słowo, wciąż brzmiało dziwnie i nienaturalnie. - Siostrę i Waruna.
Nina przyglądała mu się chwilę uważnie.
- Zarezerwujemy… trzy pokoje. Jeden będzie większy, z salonem i ten będzie nasz. Dwa pozostałe będą dla reszty. To da nam więcej prywatności. Jakoś mi nie przeszkadza, gdyby ktoś słyszał jak jęczę, ale myślę o tobie i twojej siostrze. Jeśli rozumiesz co mam na myśli. Przekaż więc, że będziemy mieszkać na jednym piętrze, ale osobno, dla wygody i komfortu - powiedziała, uścisnęła jego dłoń i ruszyła do lady, a tym samym Hana i Alexieia, stając między nimi, przed recepcjonistką przy komputerze.
- W porządku - mruknął pod nosem Prasert i obrócił się w stronę przyjaciela i siostry.

Rozprostował się nieco i spojrzał na mozaikę przedstawiającą słońce. Wyglądała bez wątpienia ciekawie. Privat miał już dość siedzenia, więc nie usiadł na kanapie. Wolał stać, zresztą chyba jak i Suttirat z Sunan. Kiedy znalazł się przy dwójce znajomych, uśmiechnął się delikatnie.
- Jak minęła wam podróż? - zapytał. - Osobiście czuję ulgę, że nie jestem już w tym strasznym domu. Masz interesujący gust, Sunan - przeniósł wzrok na atrakcyjną… kobietę. - Zarówno względem posiadłości, jak i mężczyzn. Kto by pomyślał, że ktoś by chciał tego starca - uśmiechnął się zaczepnie do Waruna. - Nina rezerwuje dla nas pokoje. Dla każdej pary po jednym.
Zamilkł na chwilę. Chyba właśnie zrobił z Hana i Alexieia parę gejów. De facto… któż wiedział, jak było naprawdę?
Sunan lekko skrzywiła się na wzmiankę o swoim guście i machnęła ręką.
- Weź mi nic nie mów… Podróż była jak najbardziej świetna, ale jak myślę o tym wydatku na dom, to aż mnie skręca… Już wiem, czemu nie był taki drogi, mimo, że rezydencja… - westchnęła. Potarła nasadę nosa. Ten odruch był Prasertowi znany. Sunan miała go od dzieciństwa, zwykle wtedy, kiedy coś zaprzątało jej głowę i drażniło.
Był to tylko dom? A może Warun był kiepski w łóżku, co nie odpowiadało doświadczonej Sunan? Prasert uświadomił sobie, że teoretyzowanie na ten temat będzie jego nową ulubioną rozrywką.

- A w tym moim i Niny będzie dodatkowy salon, w którym będziemy mogli rozmawiać. Zapraszam was do niego po tym, kiedy się już rozlokujecie - dodał.
Suttirat kiwnął głową.
- Jasne… Wpadniemy. Planujemy jakąś kolację na mieście? Czy każde we własnym zakresie? - zapytał tylko. Zerknął przelotnie na Sunan, ale nic do niej nie powiedział. Wyglądał, jakby chciał jej dotknąć, ale chyba oboje hamowali się ze względu na stojącego przed nimi Praserta. Sunan bowiem przesunęła się i przez dosłownie dwie sekundy zdołała ręką musnąć rękę Suttirata. Następnie zabrała swoją i skrzyżowała z drugą.
Privat zagryzł wargę. Chciał dokładnie obserwować i odnotowywać te wymiany czułości między nimi, jednak z drugiej strony nie chciał być przy tym przyłapany. Być może ta dwójka próbowała w jakikolwiek sposób rozpalić uczucie, którego tak naprawdę nie było. Uważali, że im więcej będą się dotykać, tym bardziej się do siebie przyzwyczają i w ten sposób stworzą więź… Jednak to chyba nie było takie proste. Choć Prasert rzecz jasna życzył im jak najlepiej.
- Jakie w ogóle mamy plany teraz? Znaczy… Ja to i tak w ogóle nie rozumiem co się dzieje i szczerze, głowa mnie okropnie boli… W głowie mi się nie mieści co się wydarzyło - powiedziała cicho. Chyba była w szoku i trudno jej się było dziwić.
- Warun, to nieładnie posiadać sekrety przed damą swojego serca - Prasert rzucił to takim tonem, że ciężko było rzec, czy się nabija, czy też nie. - Opowiedz jej wszystko i wyjaśnij dokładnie. Nie ma sensu trzymać przed nią tajemnic. A co do posiłku… planowaliśmy zamówić pizzę. Jednak podoba mi się wizja wyjścia na miasto i zjedzenia razem w jakimś miłym miejscu.
Prasert nie powiedział tego na głos, ale liczył na drogie jedzenie z pieniędzy IBPI.
- Pytanie, czy mamy na to siłę, żeby wychodzić na zewnątrz - mruknął pod nosem. - Na pewno wygodniej byłoby zjeść razem w hotelu. Ja nie prowadziłem i tylko siedziałem na kanapie obok śpiącej Niny, jednak oprócz nas są też inni.
Warun zerknął na Sunan, a następnie na Praserta.
- Już jej wszystko wyjaśniłem… Przynajmniej tyle, co sam rozumiem - wyjaśnił. Sunan tymczasem potwierdziła kiwnięciem głowy.
- Oh man… - Privat westchnął po angielsku. Wyglądało na to, że Warun również niczego nie ogarniał.
- To, że nie rozumiem nie ma związku z niewiedzą, tylko skołowaniem… - dopowiedziała i uśmiechnęła się do brata.
- To akurat rozumiem… skołowany też jestem i to przez większość czasu - skinął głową. - To wszystko jest takie dziwne. Może jesteśmy wszyscy w programie telewizyjnym. Oglądaliście Truman Show? To kompletnie ma taki posmak.
Dotknął brzucha.
- Robię się serio głodny - mruknął.
- Pizza to w sumie nie głupia myśl… Jakoś nie mam dziś nastroju na wychodzenie już gdziekolwiek, przepraszam - powiedziała Sunan. Suttirat zrobił minę, jakby potrzebował przytulić ją, zwinąć w kłębek i wsadzić do kieszeni. “Albo może raczej… nasadzić”, Prasert pomyślał. “Na różne rzeczy”. Zaraz jednak spojrzenie Waruna minęło, gdy zerknął w stronę lady.
- Czyli tak właściwie nie ma nawet sensu nic ustalać, bo i tak musimy poczekać na pozostałych… Swoją drogą, z jednej strony poćwiczyłbym, a z drugiej też czuje zmęczenie, ale i chęć do wyrzucenia energii…
Prasert uśmiechnął się do siebie. Wszystko tak, jak podejrzewał.
- Zaproponowałbym ci bieganie po okolicy, ale znowu… - Warun kontynuował. - Trzeba wziąć pod uwagę zdanie towarzyszących nam dam - westchnął. Uśmiechnął się jednak lekko jakby… zadowolony? Zdawał się Prasertowi jakby odrobinę inny. Mniej… ponury, na swój dziwny sposób.
- A co, któraś należy do Tajlandzkiego Stowarzyszenia Przeciwniczek Joggingu? - zapytał Privat. - Sunan, czy masz coś przeciwko rozgrzanym, przepoconym i zdyszanym mężczyznom? - spojrzał na siostrę, uśmiechając się do niej z zainteresowaniem.
Zerknął dookoła, czy zjawa, która go prześladowała, nie spoglądała na niego gdzieś z ukrycia. Popadał w paranoję i był tego świadomy. Może przez to zrobił się nieco bardziej uszczypliwy zarówno w słowach, jak i myślach. Albo jego frustracja wynikała z tego, że sam również najchętniej przydusiłby w tej chwili do łóżka Ninę.
Zjawy nie było, tymczasem Sunan otworzyła i zamknęła usta. Po czym spojrzała gdzieś w bok. To sprawiło, że Warun tylko się zaśmiał. Chyba reakcja siostry Praserta rozbawiła go z tylko jemu znanego powodu. Śmiech zwrócił uwagę Alexieia, który zerknął w ich stronę zaciekawiony, ale choć wyraźnie najchętniej posłuchałby co było takie zabawne, wytrwale stał przy boku Morozow. Wyglądało jednak na to, że już kończyli, bo Nina właśnie otrzymywała trzy egzemplarze papierowych pokrowców, a recepcjonistka wskazywała dłonią drzwi wind i tłumaczyła coś jeszcze, na co Rosjanka kiwała lekko głową.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-08-2019, 12:57   #345
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Jakie są wasze plany na przyszłość? - zapytał Prasert. - Myśleliście w ogóle na ten temat? Wrócicie do mieszkania Waruna, kompletnie rozwalonego swoją drogą? Czy też jeszcze nie zrezygnowaliście z tej willi? Gdzie w ogóle mieszkałaś wcześniej, zanim kupiłaś ten przedsionek piekła?
Nawet nie pamiętał, czy go kiedykolwiek zapraszała do siebie, pewnie tak. Privat jednak na pewno nie przyjął zaproszenia, jeśli takowe było.
- Chciałeś się wyprowadzić za granicę? - Prasert zmrużył oczy, patrząc na Suttirata. - Ale to było przed czy po tym, jak zapoznałeś się z moją siostrą?
Warun przechylił głowę.
- Przed, ale podczas podróży tutaj trochę o tym rozmawialiśmy… - powiedział.
- I co wyszło z tej rozmowy?
- Zaproponowałam, że wyprowadzę się z nim, przynajmniej tak wiesz… Na okres próbny. W formie wspólnych wakacji zapoznawczych. Chyba obojgu nam przyda się taka zmiana otoczenia - dokończyła Sunan, tymczasem Suttirat kiwnął głową. Wyglądało na to, że zamierzali mimo wszystko spędzać nieco więcej czasu z sobą, by sprawdzić, czy ten ogień, który ich teraz rozpalał, nie wypali się po pewnym czasie, kiedy poznają się lepiej i wszystkie swoje plusy i minusy za tym idące. Suttirat miał już kiedyś żonę, więc raczej wiedział co robi i był doświadczony w tej sferze. Sunan tymczasem musiała nauczyć się normalnych reakcji i pewnie wszystko to było dla niej całkiem nowe i egzotyczne. Prasert poczuł na plecach czyjeś spojrzenie, ale nim się obejrzał. Nina dotknęła go i stanęła obok niego.
- Mamy pokoje. Wasz ma numer pięćdziesiąt dwa. Zajmujemy trzy z ośmiu pomieszczeń na czwartym piętrze… - powiedziała i podała kartę na ręce Suttirata. Ten przyjął ją i kiwnął głową.
- Byłoby bardziej efektownie, gdybyśmy wynajęli wszystkie pomieszczenia na piętrze - Prasert zaśmiał się i pocałował w policzek Ninę, która pojawiła się obok. Bardzo ładnie pachniała, co wyczuwał jeszcze mocniej, kiedy zbliżał się do niej.
- Wtedy musiałbyś dzisiejszej nocy spać sam - zauważyła Morozow i uniosła kącik ust w górę, zerkając na Privata.
- Cholera - Prasert mruknął. - Kiedyś w przyszłości będę przyczyną mojego własnego upadku - westchnął.
- Później się rozliczymy finansowo - Warun rzekł rzeczowo. Chyba nie chciał być Rosjance więcej dłużny, niż już był. Ta zrozumiała, bo kiwnęła głową.
- Planowałam zaproponować wszystkim pizzę w naszym salonie, a także krótkie spotkanie organizacyjne. Raczej wszyscy chcą dziś odpocząć, więc jedynie omówimy sytuację i wydam dyspozycje na jutrzejszy dzień… - powiedziała Morozow. Suttirat uniósł brew.
- Mówisz jak zarządczyni pułku wojska… - rzucił.
- Zboczenie zawodowe - powiedziała niewinnie Nina.
- Mówiąc o zboczeństwach… - zaczął Prasert, mocniej chwytając ją za dłoń. Zareagowała, również ściskając jego w odpowiedzi.
- To jak, wszystkim pasuje? - zapytała Morozow.
- Jak dla mnie może być - powiedziała Sunan i zerknęła na Waruna. - Tylko będziecie biegać przed, czy po zebraniu? - zapytała.
- Biegać? - zapytała lekko zaskoczona i zaciekawiona Nina, spoglądając pytająco na Praserta.
Privat w pierwszej chwili nie wiedział, co powiedzieć. Tak właściwie nie miał ochotę dzisiaj na trening, ale rozmowa potoczyła się w ten sposób, że nie mógł się teraz wycofać.
- Muszę dbać o formę dla ciebie - uśmiechnął się do niej. - Trochę sobie pobiegamy po okolicy. Jeżeli nie wyjdziesz po zmroku z domu, to jak ten zamaskowany rabuś z nożem będzie mógł cię zaatakować w ciemnej alejce? - zapytał. - Nie będzie mógł. A zdaje się, że po nawiedzonym domu uzależniliśmy się od adrenaliny. Biegać będziemy po zebraniu. Nie wiadomo ile czasu zajmie nam trening, a nie chcemy zabierać wam czasu. Głupio, żebyście na nas czekali.
Prasert przewidywał, że jak najedzą się pizzy, to pewnie od razu pójdą uprawiać seks i spać, więc nic nie wyjdzie z tego wieczorowego joggingu.
Nina uniosła brew, po czym pokręciła głową, rozbawiona.
- Tak, zdecydowanie nie chcę, byś stracił swoja wspaniałą kondycję i wytrenowaną sylwetkę… - powiedziała, a w jej głosie pojawiło się coś, co przywodziło mu na myśl ten mruczący ton, którym zwykła mawiać do niego gdy byli tylko we dwoje w łóżku, co wywołało dreszcz, który przeleciał wzdłuż jego kręgosłupa. Nikt jednak tego chyba nie zauważył. Han jednak odkaszlnął. Prasert kompletnie nie zauważył jego obecności do tej pory. Spojrzał na Guirena.
- No dobra, to może przenieśmy potrzebny sprzęt do pokojów, a potem widzimy się w salonie? Nina i Prasert mają pokój pięćdziesiąt trzy, a ja i Alexiei pięćdziesiąt cztery - rzucił, chyba chcąc nieco rozładować rosnące napięcie w obu parach.
“Ciekawe, czy chciałbyś rozładować je w inny sposób”, pomyślał Prasert.
- Czy wcześniej już spałeś z Alexieiem w jednym łóżku? - zapytał. - Głośno chrapie?
Uśmiechnął się uprzejmie do Hana. Chyba nawet zbyt uprzejmie.
Han uśmiechnął się do niego równie uprzejmie.
- Nie, to ponoć moja domena, ale Woronow ma bardzo twardy sen - rzucił bez zmieszania. Alexiei tymczasem jednak wydał się zmieszany. Wsadził ręce w kieszenie i zerknął z byka na Guirena, że w ogóle wchodził w tę rozmowę.
- Uhm… czyli twardość to jego domena, rozumiem - Prasert skinął głową, nie przestając uśmiechać się neutralnie.
- Dobrze, moi mili, to proponuję pół godziny na przygotowania, w międzyczasie zamówię jedzenie. Ustalmy jakie pizze chcemy i zajmijmy się rekonesansem naszych pokoi - zaproponowała taktycznie Morozow.
- Coś z mięsem? - zaproponowała Sunan, a Warun nie kłócił się z propozycją. Obaj detektywi tymczasem chcieli coś ostrego. Wyglądało na to, że wybór pizzy przypadał jedna na każdy pokój.

Wszyscy zebrali się i ruszyli do samochodów po swoje rzeczy, by następnie udać się do pokoi. Nina niosła torbę na laptop i ciągnęła walizkę. Windą jechała już sama z Prasertem, reszta powoli przemieszczała się do pokoi w swoim własnym tempie.
- Zdaje mi się, że napięcie seksualne w lobby prawie świeciło jak powietrze w Czarnobylu - zażartowała Rosjanka, opierając się plecami o ścianę windy.
- Seks jednak jest zdrowszy od odpadów radioaktywnych - Prasert uśmiechnął się. - Choć to pewnie zależy od tego, z kim go uprawiasz - dodał. - Ja wiem, z kim sam chcę go mieć - rzekł i przybliżył się do Niny. Przywarł do niej ciałem. - Kogo chcę mieć - szepnął do jej ucha. - Powinniśmy to zrobić w windzie - zaśmiał się, odsuwając. - Na pewno ktoś by nas nakrył - dodał tonem sugerującym, jakby to była kolejna część rozrywki, a nie minus.
- To kiedyś zrobimy to w windzie, ale w takiej, która jeździ po budynku, który ma trzydzieści pięter… Będzie wtedy czas na dużo więcej, bo teraz ciągle byś się rozpraszał, musząc wciskać kolejne przyciski, na przykład moimi plecami - zauważyła odpowiadając mu i lekko złapała zębami jego szyję. Pocałowała go zaraz w to miejsce, a drzwi, jak na zawołanie otworzyły się, po stonowanym sygnale dźwiękowym.
“Przynajmniej uważa, że potrzebowałbym więcej czasu, niż ta winda mogłaby nam go zapewnić”, pomyślał Prasert. “To dobrze.”
- Nasze piętro - szepnęła, po czym uśmiechnęła się i spróbowała wyślizgnąć z uścisku Praserta z zamiarem wyjścia z metalowej pułapki.
- Nasze - Privat skinął głową. Po części miał ochotę ją zatrzymać, ale to rzeczywiście nie miało sensu. - Co ci się śniło? W ogóle cokolwiek ci się śniło? - zapytał. - Ja nie spałem przez całą drogę. Powiedziałbym, że siedziałem i patrzyłem na ciebie… i ciężko mi stwierdzić, czy uznałabyś to za słodkie, czy niepokojące - uśmiechnął się lekko. - Tutaj w prawo czy w lewo? - wyciągnął palec lekko skołowany numeracją. Niezbyt dobrze orientował się na takich przestrzeniach. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jedynie numery przy drzwiach się zmieniały.
- W… - Nina zawiesiła głos, rozglądając się po korytarzach, chyba coś sobie przypomniała, albo dostrzegła, bo zaraz dokończyła.
- … prawo - oznajmiła i chwyciła znów swoją rączkę od walizki, ciągnąc ją za sobą. Prasert niósł kolejne dwie, więc nie miał jak jej pomóc z tą, która i tak była niezbyt pokaźnych rozmiarów. Dotarli po chwili do drzwi pokoju pięćdziesiąt trzy. Nina wyciągneła kartę i za chwilę weszli do środka. Pachniało tu świeżością i czystością. Było ciemno, ale kobieta zaraz temu zaradziła. Oczom Praserta ukazał się przestronny salonik z kanapami, fotelami, stolikiem, barkiem, a także telewizorem plazmowym zawieszonym na ścianie. Były tu dwie pary drzwi, poza wejściowymi. Obie otwarte. Zorientował się, że jedne prowadziły do łazienki, a drugie do sypialni… Ta nie była skomplikowana. Dominowały w niej tylko dwie rzeczy. Łózko i ogromne na całą ścianę okno. Zasłony były zasuwane przez linkę po prawej stronie, niczym kurtyna w teatrze. Widok z okna był wspaniały, prezentując panoramę Bangkoku, znajdowali się na wniesieniu, względem centrum miasta i zatoki nad którą leżało. Morozow ustawiła walizkę koło szafy w salonie, położyła torbę z laptopem na szafce pod telewizorem, po czym napadła na Praserta, zaczynając go całować gdzie tylko trafiły jej usta. Robiła to pospiesznie, bo najwyraźniej pamiętała o tym, że nie mieli czasu na dłuższą zabawę, głównie ze względu na fakt, że za chwilę musieli zamówić pizzę i odbyć zebranie z resztą. Dopiero wtedy przyjdzie czas na ‘danie główne wieczoru’.
Prasert zaciągnął się jej zapachem. Od razu zrobiło mu się gorąco. Chciał błyskawicznie porzucić wszystkie ubrania, jakie na sobie posiadał. A jeszcze bardziej zależało mu na tym, aby Nina ich na sobie nie miała. Podniósł dłoń, aby położyć ją na jej piersi, choć najchętniej dotknąłby jej nagiej.
- Wow… muszę zapamiętać… że ładne panoramy tak na ciebie działają - zażartował. - To kolejny fetysz, o poprzednim mówiliśmy przed chwilą na dole… Czekaj, to było z tobą?
Jego pamięć w tej chwili nie istniała. Wahał się, czy zażartował już w podobny sposób z nią w vanie, czy też w żartach z Warunem i Sunan.
Nina mruknęła, odrywając od niego na moment usta.
- Czy to już problemy z pamięcią? Czy tak bardzo mnie uwielbiasz, że nawet jak rozmawiasz z innymi o fetyszach, to myślisz o mnie - zażartowała lekko. Zaraz powróciła do dotykania go.
- Może po prostu chcę wzbudzić w tobie zazdrość - Prasert mruknął z uśmiechem.
- Hmmm, że też czeka nas jeszcze pizza i gadanie… - mruknęła, jakby niezadowolona. Przesunęła jedną dłoń na jego krocze i pomasowała go tam przez spodnie, drażniąc.
- Jak ty to przeżyjesz - zamruczała tym wyjątkowym tonem.
Prasert nie spodziewał się tego.
- Chyba chcesz, żebym cierpiał przez każdą… pieprzoną… sekundę poza tą sypialnią - zagryzł wargę, spoglądajac na nią z coraz większym pożądaniem.
Co innego pocałunki, a co innego faktyczna stymulacja… Choć bardziej na niego działała świadomość, gdzie znajdowała się ręka Niny, niż sam dotyk. Niestety nie miał cienkich materiałowych spodni lub dresów, lecz dżinsy.
- Przysięgam… jak nie weźmiesz tej ręki… jeszcze tylko chwila… - zawiesił głos.
Nina nie zabrała jej jednak. Uśmiechnęła się do niego leniwie, po czym kiedy już sądził, że zamierzała drażnić go dalej, zabrała ją, tańcząc na granicy jego wytrzymałości. Odwróciła się od niego i podeszła do okna.
- Wspaniały widok, nie sądzisz? - zagadnęła, jakby dając mu do zrozumienia, że wcześniej to nie to było stymulatorem, który rozbudził jej pożądanie i że dopiero teraz przypomniała sobie o panoramie.
Prasert spojrzał na jej pośladki, które przykrywała jedynie cienka warstwa białej bawełny.
- Wspaniały - zgodził się.
Podszedł do niej i docisnął ją do okna od tyłu. Położył rękę na jej pośladku i ścisnął go mocno. Jak bardzo chciałby zobaczyć go bez niczego. Bezwiednie jego ręce ruszyły naprzód w stronę guzika jej białych spodni.
- Niech na nas czekają - mruknął w gorączce. - Jak pójdę tam taki rozgrzany, to nie będę myślał na żadne konstruktywne tematy… Choć w sumie płodzenie dzieci jest dość konstruktywne…
Nina aż zasyczała.
- Ale jak pójdziesz tam po tym, to tym bardziej nie będziesz myślał, tylko o rundzie drugiej, albo drzemce - zauważyła, a jednak nieco wygięła biodra w jego stronę, ułatwiając mu dostęp do swojego rozporka. Jej oddech nieco się zmienił, spłycił i przyspieszył. Otarła się pośladkami o jego krocze.
Prasert zsunął z niej spodnie. Spojrzał na bieliznę na jej ciele jak na największego wroga.
- To przeprosimy ich na chwilę, wyjdziemy na rundę drugą i potem do nich wrócimy - mruknął.
Następnie włożył palce za tkaninę jej majtek i naciągnął, żeby te od przodu wpięły się w jej ciało… Żeby poczuła, że jest przy niej. Następnie zaczął je również powoli zsuwać.
- Tym bardziej nie powinniśmy marnować czasu - mruknął pod nosem. - Warun pewnie właśnie ostro posuwa moją siostrę, żeby wyrobić się w czasie. Co Han i Alexiei robią, tego nie wiem, ale z naszej rozmowy wynikło, że to Alexiei jest tym twardym - zażartował. - W Tajlandii ludzie nie muszą nosić tyle warstw materiału. Praktycznie to tropiki - zbeształ ją.
- Sądzę jednak, że każda Tajka ma pod spódniczką parę majtek… - zauważyła.
- Hmm… nie, sprawdziłem wszystkie po kolei i nie noszą takich głupot - jęknął podniecony.
Czując jak zaczynał ją drażnić, cmoknęła i chciała odsunąć się od okna. Za plecami Prasert miał łożko i chyba chciała się na nim wraz z nim znaleźć.
- Zapamiętam sobie - rzuciła, apropo komentarza o sprawdzaniu Tajek przez Praserta. Znalazła znów dłonią jego krocze i złapała ponownie zaczynając go drażnić, tylko odrobinę intensywniej.
- Spokojnie, moje spodnie już się zadowoliły twoim dotykiem - mruknął pod nosem.
Rozpiął guzik i wnet opuścił je w dół wraz z własną bielizną. Od razu poczuł się dużo lepiej. Wcześniej materiał go uciskał. Teraz był w stanie uczynić te wszystkie rzeczy, na które miał ochotę. Przesunął dłonią kilka razy po swoim penisie, po czym uderzył nim w pośladek Niny.
- Teraz kolej na mnie - szepnął.
Nina mruknęła, po czym wyciągnęła rękę i chwyciła jego męskość. Tak jakby rzeczywiście zamierzała potraktować ją, jak wcześniej jego spodnie w kroczu. Zaczęła przesuwać dłonią w górę i w dół, pieszcząc, drażniąc i zamierzając tak chwilę masturbować, bo zaraz ją jednak zabrała i uśmiechnęła się do niego zachęcająco.
- Weź mnie. Mocno - poleciła mu.
Prasert uśmiechnął się pod nosem. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Pochylił się, żeby ściągnąć kompletnie spodnie i bieliznę z nóg Niny. Nie chciał, żeby ją pętały i w jakikolwiek sposób im przeszkadzały. Docisnął ją do ogromnego okna. Przytulił się do niej od tyłu, wciskając swoje biodra w jej pośladki. Czuł ciepło i miękkość jej ciała. Wychylił się, żeby ją objąć. Przytulił się do niej może nawet za mocno.
- Czy to sen? Czy zaraz się obudzę? - zapytał cicho pod nosem. - Może wróciłaś już z pozostałymi do domu po znalezieniu księgi. Przecież po nią tutaj pojawiliście się, czyż nie? I zostawiłaś mnie znowu… może na rok, może na zawsze… A ja sobie leżę w łóżku ze złamanym sercem i śnię słodkogorzkie sny. W sumie to brzmi bardzo żałośnie… - mruknął.
Jednak poruszył kwestię, która go męczyła. Rzeczywiście obawiał się, że lada moment Nina zniknie i porzuci go. Tak, jak już raz to uczyniła.
- Tak właściwie prawie cię nie znam - mruknął pod nosem.
Naparł na przestrzeń pomiędzy jej pośladkami penisem, ale w taki sposób, że nie mógłby wejść do środka.
- Jesteś jak kompletnie obca osoba… - szepnął… jakby czule? Położył dłonie na jej biodrach.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:05   #346
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Nina sapnęła czując jego napierającego penisa. Poruszyła się, trąc o niego ciałem.
- Nie zniknę. Przyjechałam po ciebie. Nie odjadę bez ciebie. A jeśli uważasz, że mnie nie znasz… znasz mnie lepiej, niż ktokolwiek inny. A poznasz jeszcze lepiej, pokażę ci wszystkie swoje twarze i odcienie - powiedziała i zamruczała. Wypięła biodra do tyłu, napierając na niego mocno pośladkami, zupełnie jakby zapraszała go i jednocześnie wyzywała do małej potyczki. Oparła się dłońmi o szybę i sapnęła. Spróbowała się odepchnąć. Chciała, żeby Prasert wylądował na łóżku… Miała ochotę zmierzyć się z nim i zauważył to w jej uśmiechu i w spojrzeniu, które posłała mu kątem oka.

Nina zaparła się i aż sapnęła, ale nie była jednak w stanie mierzyć się z siłą wytrenowanego zawodnika Muay Thai. Zaparła się kilka razy, a Prasert czuł jak próbowała z nim walczyć, ale nie miał większego problemu ze zduszeniem jej oporów. Miał całkowitą kontrolę, jeśli chodziło o dominację w fizycznej formie. Może i Morozow władała na co dzień ludźmi, a oni chodzili wedle jej skinienia palcem. Może i mogła namówić go do wszystkiego, ale w sferze siły fizycznej, to on był władcą. Skapitulowała i zaśmiała się.
- Dobra… Poddaję się - powiedziała sapiąc, lekko zmęczona tym siłowaniem. Nie była w stanie go przepchnąć.
- Poddajesz mi się, mówisz… - Prasert zawiesił głos, uśmiechając się na to. - Chyba jednak nie zamierzam dać ci odejść. Jesteś moja…
Kilka sekund później wszedł w nią. Cicho westchnął, rozkoszując się tym uczuciem ciepła i wilgoci. Chyba nie istniało na świecie nic przyjemniejszego. Chwycił ręce Niny i wykręcił je do tyłu. Zrobił to delikatnie, lecz zdecydowanie. Następnie przytrzymał jej nadgarstki żelaznym uchwytem, dociskając je do pleców kobiety. Wysunął się i uderzył w nią mocno biodrami. Tak, jak go o to prosiła. Poszła cała do przodu, aż jej policzek rozpłaszczył się na szybie. Prasert zagryzł wargę prawie do krwi. Miał ją. I chciał ją mieć jeszcze bardziej. Rozstawił nieco szerzej nogi, po czym zaczął się w niej poruszać. Odgłos uderzeń o jej pośladki zdawał mu się niezwykle głośny. Lubił patrzeć, jak rozchodziły się po nich błyskawiczne, sprężyste fale, kiedy wsuwał w nią męskość. Wnętrze kobiety sprawiało mu ogromną przyjemność. Jego krew w żyłach wrzała. Brał ją coraz mocniej i mocniej.
Nina jęknęła głośno, gdy w nią wszedł. Jej głos zaczął już po chwili zgrywać się z rytmem jego pchnięć. Przyciśniętą do szyby była zmuszona do odczuwania jednocześnie gorąca i zimna. Morozow chwilę w pełni poddawała się jego ruchom, jedynie pasywnie oddając, po czym zaczęła poruszać biodrami. Nie miała zbyt dużego pola do ruchów, bo była przygwożdzona przez Praserta, ale jednak, starała się nie dać mu odczuć, że to on wszystko robił sam. Chciała by wiedział, że też go pragnęła w sobie.

Privat jednak nawet o nie dbał. To miało miejsce już wcześniej… ten stan umysłu, w jakim się znalazł. Czysta biel opanowała głowę, kompletnie wypierając wszystkie myśli. Koncentrował się jedynie na przyjemności oraz obezwładniającej chuci. Nachylił się jeszcze mocniej, puszczając jej prawą dłoń. Tym samym zwolnił swoją i umieścił ją na głowie Niny, przyciskając ją do szyby. Pragnął wziąć ją aż tak mocno, że aż okno przed nimi pęknie. Nawet nie zauważył… kiedy zatracił się w tym wszystkim tak mocno, że jego stopy delikatnie uniosły się ponad podłogę. Czuł wzbierającą w nim elektryczność. Tym razem przemieścił dłonie na lędźwie Niny tuż powyżej jej pośladkami. Zaplótł swoje nogi w ten sposób, że jego pięty znajdowały się tuż przed jej podudziami. Morozow mogła spostrzec, że w szybie odbijają się jasnobłękitne blaski wyładowań. Prasert jednak koncentrował się tylko na ruchu bioder. Wyciągał swoją męskość, by w następnej chwili umieścić ją tak głęboko, jak tylko był w stanie.
Nina otworzyła oczy i obserwowała błyski w szybie. Spojrzała w bok i do tyłu, bowiem jej twarz przyciśnięta tak do szyby, pozwalała jej zerknąć przez ramię.
- Prasert… Jesteś… Piękny… - powiedziała lekko zduszonym głosem, prawdopodobnie od jego pchnięć, ale i tego co widziała. Czuła, że przemieścił się i dostrzegła, że lewitował. Chyba podniecało ją jeszcze bardziej, że aż tak intensywnie zaangażował się w ten akt.
Privat nie słuchał jej. Liczyło się jedynie rżnięcie. Poruszał się niezwykle szybko i z ogromną pasją. Dzięki Imago uzyskał stan nieważkości, dzięki któremu już naprawdę nic go nie krępowało i nie powstrzymywało. Czuł, jak wnętrze Niny ocierało się o całą długość jego wzwodu, pobudzając wszystkie receptory przyjemności, jakie tylko posiadał. Oddychał ustami. Prędko i nieregularnie. Zamknął oczy i położył policzek między jej łopatkami, biorąc ją agresywnie i kompletnie zwierzęco. Tak właściwie nie przypominał w tej chwili zbytnio człowieka. Jego niebieskie włosy lewitowały wokół jego głowy. A z oczu sączyło się coraz więcej turkusowej mgły. Same tęczówki Privata zrobiły się granatowe. Bardziej przypominał awatara seksu, boga namiętności, niż mężczyznę. Brał ją niczym sam Eros.
Turkusowa mgła pełzała po ciele Niny i Prasert odnotował, że stała się bardziej wilgotna i jakby jeszcze bardziej rozochocona na to co robił. Jej głos dalej roznosił się echem po pokoju, a do tego uśmiechała się, zachwycona. Jakby to co odczuwała, było najwspanialszą rozkoszą.


Wnet po pewnym czasie doszedł. Pozostał w niej, pompując w nią swoje nasienie. Jednocześnie zawirowała wokół niego jasnobłękitna energia. Przypominała kolorowe, niematerialne tornado, w którego centrum znajdował się Prasert. Wnet kolor zagęścił się, stał się jeszcze bardziej intensywny… po czym wybuchnął. Nina zwaliła się na podłogę, a Privat opadł na nią bez żadnej gracji. Rozległ się głośny trzask tłuczonego szkła, kiedy ogromne okno rozprysło się w drobny mak. Nina i Prasert nagle znaleźli się na skraju przepaści, jako że szyba ciągnęła się aż do ziemi. Znajdowali się na wysokim piętrze, jednak odgłosy miasta - głównie ruchu ulicznego - zrobiły się nagle niespodziewanie wyraźne. W pomieszczeniu zaczął wiać mocny wiatr. Jasnobłękitna fala dotarła do storczyka, który znajdował się w doniczce na komodzie. Jego korzenie nagle zaczęły pęcznieć, aż porcelana roztrzaskała się. Zaczęły wrastać w drewniany mebel. Sama łodyga również rozrastała się, dając kilka bocznych odgałęzień, na których pojawiały się pąki kwiatów. Niebieska energia dotarła również do pająka skrytego pod łóżkiem. Na przestrzeni kilku sekund powiększył swoje wymiary z trzech centymetrów do dwudziestu. Jego odnóża zrobiły się grubsze i bardziej umięśnione, dzięki czemu mogły utrzymać dużo większy ciężar. Szczękoczułki utwardziły się i wyostrzyły. Pojawiły się gruczoły jadowe, a gruby oskórek na głowotułowiu pokrył się gęstą szczeciną ostrych włosów. Transformacji uległ również ptak, który przelatywał akurat za oknem. Poleciał prosto w dół, jako że przez dłuższy czas stracił kontrolę nad ciałem, które zaczęło się rozrastać, powiększać i wzmacniać. Dwadzieścia metrów niżej podrzędny gołąb zmienił się w drapieżnika dużo groźniejszego od orła czy sokoła. W ostatniej chwili zamachał skrzydłami, tym samym ratując się przed roztrzaskaniem o asfalt.

Prasert zaczął już wychodzić z Imago, kiedy energia zaczęła się w nim rozpraszać, jednak wciąż szybko poruszał biodrami w Ninie. Poślizg zapewniał mu zarówno śluz Morozow, jak i jego własna sperma, której ogromne ilości zaczęły wyciekać z kobiety. Nawet nie zwrócił uwagę, że jej biodra pokryły się siateczką niebieskich żył, które pulsowały mocno i regularnie, powiększając się z każdą sekundą.
Żyłki przesuwały się w górę jej pleców, po jej żebrach i zniknęły gdzieś z przodu, ale nie widział gdzie, gdyż leżała na klatce piersiowej. Dookoła było szkło. Pająk wybiegł spod łóżka i udał się na wolność, wydostając rogiem okna. Kwiaty rośliny zaczęły się powoli rozwijać, połyskując niebieskim blaskiem. Tymczasem Morozow zdawała się nieprzytomna w swej rozkoszy. Jęczała głośno.
- Jeszcze… Oh jeszcze… - jęczała w zachwycie i ekstazie. Czegokolwiek pragnęła, musiał jej tego dać więcej. Poruszała dalej biodrami i zaciskała na nim mięśnie, by czuł jak mocno go pragnęła.
Prasert nie był już taki twardy, jak przed orgazmem. Jednak wciąż na tyle, że mógł uprawiać z nią stosunek. Wyszedł z niej. Wnet z jej pochwy zaczęła się wylewać błękitna ciecz. Połyskiwała srebrzyście. Oblepiała również całego penisa Privata. Chwycił go, po czym zaczął pocierać żołędzią o wargi sromowe Niny, bardziej chyba bawiąc się. Wnet jednak wszedł w nią na krótko i wyszedł. Oddychał coraz głośniej przez usta. Jeszcze nie spodziewał się, jak wielkie zmęczenie za chwile go napadnie. W jego głowie była tylko jedna myśl. Musiał w nią wchodzić. Musiał poruszać się. Nie mógł przestawać. Biodra nie mogły spocząć ani na moment. W jego głowie istniał tylko jeden cel. Rozmnażanie się. Życie.
Nina oddychała szybko. Podniosła dłonie i oparła je na podłodze. Rozsunęła szkło spod siebie. Zagrażało jej zdrowiu, a nie mogło. Musiała być bezpieczna. Przekręciła się nieco. Prasert kątem oka dostrzegł, że jej podbrzusze było większe… I to zdecydowanie w porównaniu z wcześniej i rosło. Niebieskie żyłki pulsowały na nim intensywnie, aż w górę do jej piersi, które również były bardziej wyraziste i większe. Kiedy otworzyła oczy, były całkowicie niebieskie. Nie było w nich białek, tęczówek, czy źrenic. Uśmiechnęła się błogo do Privata. Jakby był jej Bogiem, najważniejszą istotą, jej panem, władcą, partnerem, samcem… Opiekunem i co najważniejsze, ojcem ich wspólnego potomstwa. Podniosła dłoń i pogładziła nią brzuch. Powiększał się w oczach, aż w pewnym momencie przestał. Nie był tak duży, jak w przypadku zwyczajnej ciąży, jednak zdecydowanie mocno się odznaczał. Roślina na półce poruszyła się. Tymczasem w pokoju był przyjemny przeciąg od zbitego okna…
Prasert zrobił się już miękki, więc nie mógł poruszać się dłużej w Ninie. Ruszył dłonią w stronę jej łona. Zaczął rozmasowywać błękitne nasienie na jej sromie. Wciąż z niej wypływało, w niespodziewanych i nienormalnych ilościach. Zanurzył dwa palce w pochwie Morozow, po czym je wyjął i zaczął rysować symbole na podbrzuszu Niny. Nie myślał o tym, co robi. W jego głowie była pustka. A jednak czuł swojego rodzaju powinność oraz przymus. Musiał właśnie to robić. Zanurzał dłonie w kobiecości Morozow, jakby ta była kałamarzem, a jego sperma atramentem. Zaczął nanosić skomplikowane linie najpierw wokół jej pępka, potem całego brzucha, zaczął wychodzić na uda. Potrzebował jeszcze piersi. Ale do tego musiał najpierw ściągnąć jej biustonosz…
Nina posłusznie podniosła się, choć nawet nie wydał jej na głos żadnej komendy. Ściągnęła z siebie biustonosz. Prasert dostrzegł, że jej sutki były mocno powiększone i nabrzmiałe. Jej biust był cięższy i pełniejszy. Kobieta odrzuciła ostatnią cześć swego ubrania gdzieś na podłogę w pokoju i przekręciła się, kładąc za moment ponownie. Rozchyliła uda szeroko, by miał dostęp do cieczy, którą po niej rysował, a także do jej piersi. Zdawała się pod wpływem jakiegoś zaklęcia, robiła dokładnie to, czego on od niej potrzebował. On natomiast wyczuwał, że jej podniecenie wcale nie zmalało. Zdawała się dalej rozniecona i upojona doznaniami.

Prasert zaczął rysować spirale zaczynające się od sutków Niny. Jedna biegła zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a druga przeciwstawnie. Następnie obie zbaczały w stronę obojczyków. Wokół nich Privat umieszczał kropki oraz kreski składające się na runy. Potem zaczął pokrywać ramiona Morozow. Skończył trzema okręgami na szyi. Zachwiał się wykończony, przeczołgał się nieco bliżej jej twarzy. Gdyby zrobił tylko dwa kroki dalej, wypadłby w przepaść. Wiatr zabierał te okruchy szkła, które jeszcze pozostały na podłodze oraz smagał ich po twarzy.
- Ssij - nakazał Ninie, umieszczając swojego penisa tuż przed jej ustami.
Kobieta podniosła się ochoczo na łokciach, po czym przechyliła głowę i wzięła go natychmiast do ust. Zaczęła chętnie ssać i poruszać głową. Była zarumieniona na policzkach i nie trwało długo, gdy zaczęła pomrukiwać i pojękiwać, zupełnie tak jakby to że robiła mu dobrze, sprawiało rozkosz i jej. Ssała bardzo chętnie, nie krztusiła się i nie miała problemów. Poruszała głową, raz obracając ją w lewo, a raz w prawo dla nadania temu aktowi różnych kątów. Jej lewa dłoń oparła się na biodrze Praserta, by dodać jej i jemu równowagi i stabilizacji. Była tak rozochocona, że zdawała się chcieć doić go dalej.
Prasert poruszył się niepewnie, jakby miał zaraz zasnąć właśnie w tej pozycji. Jego oczy lekko zwęziły się, jak gdyby w żyłach mężczyzny krążył mocny narkotyk. Wnet zamknął je, a kiedy je otworzył, tęczówki znów były granatowe. Kosmyki włosów niechętnie, ale podniosły się całe błękitne. Nina zaczęła ssać mocniej i łapczywiej. Trzymała w ustach samą jego żołądź, męcząc ją, natomiast ręką go doiła. I rzeczywiście, Prasert udzielał jej niebieskiego nasienia, mimo że sam nie odczuwał orgazmu. Nina go smakowała i przyjmowała, jak gdyby był to boski nektar. Im mocniej ssała i pracowała dłonią, tym więcej śluzu uzyskiwała. Privat poił ją, aż białka jej oczu zaszły błękitem. Wtedy wyjął penisa z jej ust, po czym położył go na jej twarzy. Poczuł kolejną falę ekstazy. Spuścił się na nią, zalewając ją gęstą strugą spermy. Ta zaczęła równo rozprzestrzeniać się na jej twarzy, tworząc błękitną maskę.
Privat wyszedł z Imago tak prędko, jak w nie wszedł. W jego głowie zakręciło się. Był na skraju utraty przytomności.
“Zwal się do tyłu”, pomyślał uporczywie. Jednak jego ciało było zbyt obolałe i zmęczone, żeby go słuchać. Tyle że… nie mógł upaść do przodu…
Ku swej uldze opadł jednak na bok. Poczuł lekki ból, kiedy jakieś szkło wbiło mu się w ramię, ale nie miał siły zareagować. Otuliła go całkowita i nieprzenikniona ciemność.

Kiedy ponownie otworzył oczy, nadal leżał na podłodze… Jedyne co się zmieniło to to… Że szyba była na miejscu. Ale na jego ramieniu był bandaż. Niny nie było na podłodze. Kiedy się rozejrzał, dostrzegł ją na łóżku. Tymczasem storczyk na szafce miał już sześć otwartych kwiatów i jeden nadal uśpiony.
Gdy poruszył się, poczuł, że jednocześnie jest i nie jest zmęczony. Spojrzał na Morozow i aż go zamroziło. Na jej ciele były wyrysowane symbole, które widział nawet w ciemności. Jej brzuch nadal był powiększony, podobnie jak i jej piersi. Jej oczy były tymczasem całkowicie zakryte przez błękitną substancję, podobnie jak jej usta. Mogła jednak oddychać. Zdawała się sapać, jakby lekko rozkojarzona i chyba nadal podniecona. Kiedy się rozejrzał, dostrzegł na szybie pajęczynę, która łączyła ze sobą kolejne kawałki szkła. Kilkudziesięciu brakowało. Pająk tymczasem zajmował jeden z rogów sufitu, tworząc tam sobie kołyskę z gęstej sieci. Jego oczy również połyskiwały na niebiesko.

Co się stało?
Prasert wstał i od razu zachwiał się. Czuł lepką ciecz, która zaschła mu na męskości. Była niebieska, tak samo jak specyfik, który znajdował się na Ninie. Wspomnienia tego wszystkiego, co miało miejsce, powoli zaczęło do niego napływać. Nie miał najmniejszego pojęcia, co powinien odczuwać. Był wypruty z emocji, choć powoli zaczęło narastać w nim zaniepokojenie. Czy zrobił jej krzywdę? Przez chwilę również obawiał się, że pająk rzuci się na niego, jednak jeśli do tej pory tego nie zrobił, to chyba nie zamierzał w najbliższej przyszłości. Privatowi wydawało się, że w trakcie tego… zamieszania uciekł przez okno, ale najwyraźniej wrócił, żeby poskładać rozbitą szybę. Niestety nie będzie mógł dokończyć dzieła. Jednak to, że próbował, było co najmniej zastanawiające. Prasert odczuwał również swoisty podziw oraz nawet zachwyt, choć to uczucie dziwnie smakowało, jako że sam pająk wyglądał strasznie. Spojrzał na zegar. Ile czasu minęło, odkąd tu weszli? Dochodziła godzina trzecia czterdzieści w nocy, byli tu więc już dobrych pięć godzin. Telefon… czy dzwoniono do niego? Warun napisał krótką wiadomość, że jednak nie zdołają przyjść. Albo do Niny…? Telefon Morozow miał kilka wiadomości, ale nie mógł go odblokować. Sama Nina… Czy powinien spróbować ją obudzić? Ruszył w jej stronę, aby sprawdzić, czy była cała i zdrowa…
Zdecydowanie nie była ranna, ale jej ciało było zmienione i trudno mu było zdecydować, czy wszystko było w porządku. Kiedy się zbliżył, cała aż drgnęła i przesunęła się, wyciągając ręce w jego stronę. Chyba chciała go dotknąć.
- Słyszysz mnie? - zapytał.
Chciał zmyć ciecz ze swojej męskości, ale najpierw chciał upewnić się, że wszystko w porządku z Morozow. Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że tak nie było… to jednak łudził się, że to wszystko za kilka sekund zamieni się w dobry żart. Prasert sam również wyciągnął dłonie i dotknął rąk Niny, dziwnie rozczulony.
- Śpisz? Jesteś przytomna? - zapytał niepewnie. Nie wiedział, czego spodziewać się. Spojrzał następnie na kwiatka, a potem na pająka. Nie chciał tracić ich z oczu…
Nina przyciągnęła jego rękę natychmiast do swojego policzka. Przez to Prasert wyczuł, że substancja na jej twarzy miała właściwości jak sylikon. Była śliska i gładka, zaklejała jej twarz tak, że nie mogła jej ściągnąć i on też nie mógł. Zaraz od swego policzka przesunęła ją na swój brzuch. Privat wyczuł jak bardzo gorący był. Kwiat delikatnie poruszał się, a pająk odwrotnie, pozostawał w całkowitym bezruchu.
Prasert czuł niepokój. Czy mógł ufać Phecdzie, że miała dobre intencje? Tak właściwie to co się stało… to było bardziej sprawka Gwiazdy, czy też jego samego? A może to było jedno i to samo? Nie powinien rozgraniczać siebie i astralnej duszy? Nie był do końca pewien… może powinien zapytać się Kaverina.
Zastygł w bezruchu. Zagryzł wargę.
Może naprawdę powinien się z nim skontaktować? Tylko nie wiedział do końca jak to uczynić… Doszedł więc do wniosku, że w pierwszej chwili zadzwoni do Waruna. Albo do kolegów Niny, może będą wiedzieć, jak jej pomóc.
- Boli cię coś? Jeśli tak, to wystaw kciuk do góry. Jak nie, to do dołu.
Jednocześnie rozejrzał się w poszukiwaniu swojego telefonu. Jego ręce lekko drżały.
Kobieta podniosła rękę w górę i uniosła kciuk. Wyprzedzając jego kolejne pytanie, wzięła jego dłoń, szukając jej kilka sekund, po czym przesunęła ją między swoje uda. Była tam całkowicie mokra i równie rozgrzana co jej brzuch. Wydała z siebie stłumiony dźwięk, jakby jęknęła, a jednocześnie westchnęła, po czym… Po prostu rozchyliła szerzej uda. Jej płeć była lekko opuchnięta i zaczerwieniona, ale i tam znajdowało się sporo tej substancji, która zasłaniała jej oczy i usta. Nina pokierowała jego rękę tak, jakby chciała, by wsunął w nią palce.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:07   #347
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Prasert nie spodziewał się tego.
- Jeśli cię boli tam, to chyba nie powinienem dotykać… - rzekł powoli i niepewnie.
Odblokował telefon. Sprawdził w kontaktach i na szczęście telefon do Kirilla był zapisany. Zastanowił się i doszedł do wniosku, że może on będzie wiedział, co zrobić. Chyba był większym specjalistą od Gwiazd, niż Alexiei i Han. Z drugiej strony skąd mógł wiedzieć, co właśnie się wydarzyło? Sam Privat nie rozumiał. Chyba zmutował pająka oraz kwiatka, ale co zrobił z Niną? Morozow pewnie już nigdy nie poprosi go, żeby wziął ją mocno. W jego przypadku znaczyło to zupełnie co innego.
Po chwili wahania wsunął w nią palce. Nina nie musiała go długo przekonywać. Drugą dłonią natomiast wybrał numer do Kaverina.
Morozow zajęczała, wyraźnie zachwycona i aż pchnęła biodrami w jego stronę. Chyba chciała więcej, niż tylko tyle. Tymczasem Kirill odebrał po drugim sygnale.
- Czy coś się stało? - zapytał, co zdawało się być jego zwyczajnym sposobem witania ludzi przez telefon. A może to był sposób zarezerwowany wyłącznie dla Gwiazd? Prasert nie wiedział.
Prasert nie wiedział również, co odpowiedzieć. Zamilkł. Na tyle długo, że Kirill mógłby zacząć zastanawiać się, czy to nie głuchy telefon. Nagle wybuchnął głośnym i gorzkim śmiechem. Nieco rozpaczliwym i desperackim. Wsunął palce głębiej w Ninę, po czym zaczął ją nimi penetrować. Bo najwyraźniej tego pragnęła. Serce Privata biło szybko, ale nie tyle z pożądania, co z powoli narastającego przerażenia.
Kaverin milczał i słuchał.
- Rozumiem, że coś się stało. Czy masz dość kontaktu z rzeczywistością, by zadecydować, że potrzebujesz cofnięcia czasu? - zapytał tylko. Najwyraźniej uznał, że coś mogło opętać Praserta. Nina tymczasem dawała się chętnie, zaciskając mięśnie na jego palcach, w pewnym momencie, po którymś pchnięciu… Prasert wyczuł palcami coś lekko chropowatego.
- O chuj… - szepnął Privat.
Poczuł pot spływający po skroni. To był swoisty koszmar. Horror, który nie byłby wysoko oceniony na internetowym serwisie filmowym. W sumie… coś takiego można byłoby spotkać we wschodniej produkcji. Jak bardzo to pasowało.
- Nie wiem. Dzwonię do ciebie… bo chyba… to znaczy na pewno użyłem mocy. Ale nie wiem, co… erm… co takiego zrobiłem…
Spróbował wymacać tę chropowatą rzecz. Czy był w stanie ją usunąć na zewnątrz? Czy była duża? To ona ją bolała. Poza tym myślał, co więcej mógłby powiedzieć Kirillowi, ale nie mógł wpaść ani na jedno słowo. Już i tak to, co powiedział, wydawało mu się popisem oratorskim.
- To powiedz po kolei… Możemy spróbać to przeanalizować. Pamiętasz wszystko? - zapytał Kirill. W jego tonie nie było współczucia, zmartwienia, czy irytacji. Wyprane z emocji słowa były o tyle dobre, że nie wzbudzały nadmiernych emocji w Privacie.
Przedmiot w ciele Niny był natomiast pokryty substancją i choć jego powierzchnia była chropowata, to mięśnie podnieconej kobiety zdawały się go wysuwać z jej ciała. Kiedy przestał ją stymulować, a jedynie badał to owe coś, wyczuł, że przestało się wysuwać.
A więc Prasert zaczął ją ponownie stymulować. Przymknął na moment oczy, jakby był bardzo zmęczony, po czym otworzył je. Widok przed jego oczami… doszedł do wniosku, że będzie mu się śnił do końca życia. Wypalał się na jego siatkówce.
- Pamiętam… Nie wiem, jak ci mam o tym opowiedzieć. To… nie jest coś z tych rzeczy, które się opowiada. To trzeba byłoby zobaczyć. Choć nie chciałbym, żebyś widział - dodał szybko.
Westchnął. Już sam zaczął się irytować tą niemożnością opisania sytuacji.
- Uprawiałem seks z moją dziewczyną… i nagle wszedłem w Imago… Wybuchła energia, roztrzaskałem szybę, zmutowałem kwiatka i pająka, a po tym… e… narysowałem wzory na jej ciele… - doszedł do wniosku, że nie będzie mówić, czym dokładnie. - I to był najwyraźniej jakiś rytuał. Teraz leży przytomna, ale nie do końca… - zagryzł wargę.
- To znaczy? Sprecyzuj… Co jej jest? Twoja gwiazda odpowiada za życie, więc może w Imago wpłynąłeś na wszystko w pewnym zasięgu wokół siebie, więc trafiło i pająka i twoją dziewczynę - powiedział i zdawał się zastanawiać.
- Uhm… tak właśnie było, to akurat nie jest zagadką. Tylko nie wiem jak wpłynąłem na jej życie. Boję się, że zrobiłem jej ogromną krzywdę… bo to tak właśnie wygląda… - zawiesił głos, nie przestając masturbować kobiety.
- Ile czasu minęło? Może zdołałbym to cofnąć, jeśli potrzebujesz… Ale to zależy od ciebie… - powiedział. Tymczasem, kiedy Privat stymulował Ninę jeszcze kilka chwil, kobieta jęknęła, dochodząc, a z jej ciała wyszło jajo. Sporego rozmiaru, odrobinę większe niż strusie. Nina była spocona, a ślady na jej skórze połyskiwały lekko. Jajo miało jakby łuskowatą, chropowata powierzchnię i to właśnie to wyczuł palcami. Brzuch Morozow od razu nieco zmalał.
Prasert rzucił telefon na bok i chwycił jajo obydwoma dłońmi. Przystawił go do policzka… nawet nie wiedząc, czemu to robił. A następnie dotknął go uchem, jakby chcąc usłyszeć, czy w środku znajdowało się coś… I czy to coś wydawało jakieś dźwięki. Kompletnie zapomniał o Kaverinie. O Ninie prawie też. Jego serce biło szybko.
“Zostałem… rodzicem? Prawie?”, niepewność w jego myślach była alarmująca. Jego umysł przypominał teraz obracający się dziecięcy bączek.
Kiedy przytknął policzek do jaja, było bardzo śliskie od substancji, która wspomagała wcześniej Ninę przy wydostaniu go. Było gorące i usłyszał bicie serca, a także już po chwili chrobot. Powierzchnia jaja delikatnie poruszyła się, ale zaraz znów zastygła. Przyszło mu do głowy, że potrzebowało więcej ciepła i jego bliskości.
Prasert podwinął koszulkę, ułożył jajo na brzuchu, po czym zakrył je materiałem. Przypomniał sobie o telefonie. Podniósł go.
- Moja dziewczyna właśnie urodziła piękne, niebieskie jajo… - rzekł. - Choć prawidłowy termin… to chyba zniosła.. - zawiesił głos. - Cholera - mruknął pod nosem.
Zamrugał kilka razy oczami.
- Nina, słyszysz mnie? Obudź się - chwycił ją za rękę.
Kobieta posapywała, ale zaraz podniosła się. Prasert zauważył, że substancja na jej twarzy zaczeła się rozpływać i parować. Na jej policzkach zostały niebieskie ślady. Zamrugała oczami. Ich białka pozostawały niebieskie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Potrzebuje ciepła… Potrzebuje więcej ciepła. Przytul się do mnie - zaprosiła go i wyciągnęła ręce.
- Twoje oczy… - szepnął Prasert.
- Uspokój się. Nie jesteście zagrożeni, może w takim razie obserwuj sytuację? To ma związek z mocą twojej Gwiazdy, ale może to nie jest złe. W końcu to życie - powiedział Kaverin, tak jakby to sobie próbował to wytłumaczyć.
- Rak to też życie i żywe komórki w twoim ciele - Privat prawie że warknął. - Jednak… - zawiesił głos.
- Punkt dla ciebie… - skomentował cicho Kaverin.
Ciężko Prasertowi było formułować myśli. Głównie dlatego, bo nie wiedział, co miał myśleć.
- Chcę chronić to jajo - mruknął, uzmysławiając sobie, że to akurat było w pełni prawdą. - Nie wiem czemu tak właściwie… Dobrze, dziękuję za pomoc - powiedział do Kirilla z zamiarem rozłączenia się.
- Daj znać za godzinę… Maksymalnie za godzinę, czy potrzebujesz mojej pomocy - powiedział Kirill. Odczekał chwilę i to on się rozłączył. Nina tymczasem przesunęła się.
- Chodź, chodź. Ogrzejmy je - powiedziała Morozow zachęcająco.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Prasert. - Jak chcesz je ogrzać? - zapytał.
Nie chciał go oddawać Ninie, wolał sam się nim zaopiekować. Wtedy będzie mieć pewność, że mu się nic nie stanie.
- Nie chcę, żebyś go przypadkiem zbiła. Może powinnaś odpocząć? Jak to wszystko pamiętasz? Czegoś potrzebujesz? Cholera… - szepnął pod nosem i spojrzał na nią. Czy w ogóle docierało do niej, że najprawdopodobniej doszło tutaj właśnie do najdziwniejszej rzeczy w historii świata?
Kobieta posmutniała.
- Daliśmy życie naszemu dziecku. Potrzebuje i mnie i ciebie. Połóż się obok mnie, a je między nami. Jak się rozgrzeje, to będzie chciało do nas szybciutko wyjść - opowiadała i uśmiechnęła się do niego. Była jak na haju. Przechyliła się i pogładziła jajo.
- Nie skrzywdziłabym jej - powiedziała czule.
- A może go, a nie jej? - zapytał Prasert, lekko żartując. Choć z drugiej strony wcale nie było mu zbytnio do śmiechu.
Położył się na łóżku obok Niny. Kobieta od razu przekręciła się przodem do niego. Oparła dłoń na jaju, które Prasert skrył pod koszulką.
- Twoje oczy mnie przerażają. Są całkowicie niebieskie. Nawet nie mają źrenic. Tylko nieskończone morze…
“...mojej własnej mocy”, dokończył w myślach. To spostrzeżenie go przeraziło. Na moment nawet poczuł poczucie… władzy? Siły? Własnej wspaniałości i potęgi? Jednak wnet uświadomił sobie, że nad niczym z tego nie miał kontroli, więc raczej nie powinien się cieszyć w najmniejszym stopniu.
- To nic. To wszystko wkrótce się skończy i wróci do normy, ale najpierw musimy skończyć to co zaczęliśmy… - powiedziała Nina… Prasert znów poczuł drgnięcie jaja. Między ich ciałami zaczęło się robić coraz cieplej.

W pewnym momencie pojawiły się trzy drgnięcia i pęknięcie. Skrobanie nasiliło się. Prasert dosłyszał ciche skrzypnięcie. Dźwięk, którego nigdy w życiu nie słyszał. Nie przypominał ptaków…
Cholernie się bał.
- Ale co takiego zaczęliśmy? I skąd możesz wiedzieć, że cokolwiek się skończy i wróci do normy? - zapytał.
To było dziwnie ekscytujące, ale także przerażające. Jeśli to nie był ptak… co zdawało się całkiem logiczne… A ludzie nie rodzili się w ten sposób… to co takiego stworzyli? Prasert czuł się tak surrealistycznie. Odniósł wrażenie, że to był jeden wielki, dziwny sen… Świadomość, że niejako on był za to wszystko odpowiedzialny dodatkowo czyniło tę sytuację bardziej oniryczną.
Nina nie odpowiedziała. Skupiła się teraz na spoglądaniu w dół, pomiędzy ich ciała. Przestała gładzić jajo, jedynie przysunęła się i milczała, czekając. Prasert wyraźnie czuł poruszanie jaja, a także, że coś próbowało wydostać się z niego na zewnątrz. Materiał jego koszulki poruszył się i zwilgotniał od niebieskiej substancji, a także zapewne płynów z wnętrza jaja. Nie było wątpliwości, ich dziecko wydostawało się na zewnątrz. Zaczęło nawoływać, w końcu materiał ograniczał widoczność. Privat instynktownie wyczuł, że szukało ich obojga.
- Tu jesteśmy, mały… - szepnął Prasert.
Bardzo delikatnie odwinął koszulkę. Jego serce biło tak szybko. Czuł milion przeróżnych emocji. Czy naprawdę miał zostać ojcem? Przecież jeszcze kilka godzin temu Nina nawet nie była w ciąży. Co więcej, w życiu uprawiał seks tylko kilka razy… zdaje się, że był naprawdę płodny, jeśli już teraz miał zostać rodzicem. Nie wiedział, co było większe. Strach, niepewność i stres, czy ekscytacja, zaciekawienie i dziwne… rozczulenie.
Kiedy tylko spojrzał w dół, jego oczom ukazał się niewielki, niebieski smoczek. Mrużył oczy, pierwszy raz rozglądając się po rzeczywistości. Jego oczy były całkowicie błękitne, podobnie jak jarzące się światłem zakończenie jego ogona. Jego łapki zakończone były pazurami, jednak stworzenie było niewielkich rozmiarów, w końcu dopiero co wykluło się z jaja. Prasert odniósł wrażenie, że to jednak samczyk i że cieszy się, że ich widzi oboje i że ich kocha. Byli jego rodzicami. Pisnął. Był głodny…
- Witaj, mały… - Prasert powiedział słabym głosem.
Był pod wrażeniem wspaniałego stworzenia. Został ojcem smoka… W jego głowie ziała czysta pustka. Nie miał pojęcia, jak to się dalej potoczy. Potarł skroń. Aż go głowa rozbolała. Wyciągnął dłoń, żeby dotknąć opuszką palca wskazującego głowy stworzenia.
- Nie spodziewałbym się tego, nawet gdyby… - zawiesił głos.
Zerknął na Ninę, a potem z powrotem na smoka.
- Co jedzą małe smoki? - zapytał i parsknął śmiechem, dość szaleńczym. Same to zdanie oznaczało, że kompletnie odszedł od zmysłów…
Smoczątko podniosło łepek do góry. Otworzyło pysk i chwyciło jego palec. Prasert odkrył, że nie miało wyrżniętych kiełków, jak zazwyczaj gady. Co więcej, zaczęło ciamkać jego palec, jakby ssało. Nina uśmiechnęła się zachwycona. Promieniała, jak najbardziej dumna matka. Urodziła mu dziecko, którym był ten oto smok między nimi. Pogładziła delikatnie jego szyjkę palcami.
- A co powinien chcieć jeść? - zapytała zerkając na Praserta z tym niebiańskim uśmiechem.
- Nina, wszystko w porządku? Jesteś dziwnie spokojna… - zawiesił głos.
Bał się, że tym seksem kompletnie wyprał jej mózg i pomieszał w głowie. Z drugiej strony rozumiał jej emocje. Sam również je odczuwał. Jednak nie widział w jej oczach strachu, ani niepewności. O ile nie rodziła wcześniej smoków, nie powinna być taka spokojna.
- Boli cię podbrzusze? To jajo było całkiem spore… - zawiesił głos.
Następnie wziął telefon i zadzwonił do Waruna. Nikt jednak nie odebrał.
Jej oczy nadal pozostawały w całkowicie połyskującej, niebieskiej barwie.
- Nie boli… Nic mnie nie bolało… Bolało mnie tylko to, że nie dotykałeś mnie, ale potem zacząłeś i wszystko wyszło tak jak powinno - powiedziała, po czym ostrożnie odsunęła łepek smoka od palców Praserta. Wyjęła go z resztek jaja, po czym przekręciła się na plecy. Usiadła, opierając o poduszki. Smoczątko usiadło na jej brzuchu, po czym to chyba był moment w którym i ono i Prasert zrozumieli czym się żywiło. Bowiem złapało pyszczkiem jej lewy sutek i zaczeło ssać. Nina jęknęła cicho, zaskoczona, po czym zaczęła głaskać stworzenie po łebku.
- Zachłanny… Jak tatuś - powiedziała pieszczotliwie. Gładziła stworzonko dalej po głowie, cała zarumieniona. Chyba to jak małe piło na swój sposób sprawiało jej przyjemność. Rozluźniła się.
- Jak tatuś… - Prasert zawiesił głos, odkładając telefon.
Warun nie odbierał. Privat zamierzał poprosić go o kupienie steka i przyniesienie, ale najwyraźniej małe smoki nie miały aż tak mocnych apetytów. Trochę Prasert zaniepokoił się, że Suttirat był niedostępny. Co tam takiego się działo, że byli niedostępni, choć minęło tyle godzin? Wybrał numer do Hana. Który z niewyjaśnionych powodów… Również nie odebrał telefonu.
- Jest piękny - Prasert westchnął, spoglądając na błyszczące, niebieskie łuski stworzenia. To była taka piękna istota…
Przysunął się bliżej, żeby pogłaskać smoka.
- Będę się tobą opiekować - obiecał mu z lekkim uśmiechem. - A gdzie jest twój… braciszek? - mruknął pod nosem i rozejrzał się w poszukiwaniu zmutowanego pająka.
Pająk dalej siedział w kojcu z pajęczyn pod sufitem w rogu pomieszczenia. Zdawał się niezbyt zainteresowany sprawami trójki na dole. Smoczątko piło i piło i wyglądało na to, że na razie nie miało zamiaru przerwać. Nina oddychała spokojnie.
- Wymyśliłeś mu już imię? - zapytała go. Przechyliła się i pocałowała Praserta w szczękę.
- Imię? - zmarszczył brwi. - Komu…
Potrzebował dwóch sekund na zrozumienie, że smoki również potrzebowały imion.
- Chyba moglibyśmy go po prostu nazywać smokiem. Pewnie jest jedyny na całym świecie, więc raczej nam się z niczym i nikim innym nie pomyli. Jednak zasługuje chyba na coś bardziej konkretnego… - zastanowił się. - Może… jest niebieski, jakby wywodził się z wody. To gad. Ale nie do końca, bo żywi się twoim mlekiem, niczym ssak. W mojej mitologii istnieje istoty pół węże pół ludzie… Nazwałbym go… Naga - rzekł.
Następnie nachylił się i pocałował Ninę w policzek.
- Jestem coraz bardziej szczęśliwy. Ale również kompletnie… e… wiruje mi w głowie. Jakbym najadł się cukru. Dobrze się czujesz? Na pewno? - dopytał się.
- Muszę się położyć spać i wszystko będzie dobrze - powiedziała Nina. Naga jeszcze parę chwil karmił się, po czym odsunął łepek od jej piersi, czknął i przesunął, by ułożyć między nimi, gdzie było najcieplej. Morozow przekręciła się, by gładzić stworzenie. Sam Prasert też czuł się coraz bardziej zmęczony, mimo tego, że wcześniej stracił przytomność i dopiero ją odzyskał.
- Mam wrażenie, że jak zaraz zaśniemy, to dopiero wtedy się obudzimy - mruknął pod nosem. - A wtedy nie będzie z nami Nagi. Dlatego nie do końca chcę zasypiać. O ile w ogóle byłbym w stanie… - zawiesił głos. - Aż mi ręce drżą z ekscytacji.
Wyciągnął je przed siebie i spojrzał na palce. Rzeczywiście tak było.
- Niby jestem zmęczony, ale raczej nie zasnę. A ty? Ty chcesz iść spać? - Privat zapytał. Lekko pogładził łeb smoka. Nie mógł uwierzyć, że to było prawdziwe, żyjące stworzenie. To zaprzeczało wszelkim prawom logiki. Był jego ojcem. Ta myśl zdawała się po prostu niewyobrażalna. Następnie przeniósł dłoń na jego skrzydła. Ciekawiło go, jakie były w dotyku.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:13   #348
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Gładkie, ciepłe i błoniaste. Dziwne, ale przyjemne. Delikatne, zapewne to zmieni się z czasem, gdy zacznie rosnąć. Smoczek ucieszył się z bycia głaskanym, uniósł łepek i otarł się o dłoń Praserta. Tymczasem Nina już nie odpowiedziała. Gdy na nią zerknął, spała. Nie można jej się jednak było dziwić, urodziła jajo, z którego wykluł się smok. To był jakiś wyczyn…
Privat gładził Nagę po łuskach. Obawiał się, że jak na chwilę przestanie go dotykać, to smok przestanie być prawdziwy. Zniknie i rozproszy się w nicości. A był prawdziwym cudem. Moment jego narodzin mógł być historycznym wydarzeniem. Czy kiedykolwiek wcześniej smoki istniały na Ziemi? Być może, skoro tak bardzo zakorzeniły się w kulturze ludzkiej, że każdy o nich słyszał. Bez względu na to, z jakiej kultury się wywodził. Z drugiej jednak strony Prasert nigdy wcześniej żadnego nie widział na oczy. I nie znał nikogo, kto ujrzałby coś takiego. Naga ciekawił go w każdym względzie. Jak duża była jego inteligencja? Jaki był jego charakter? Czy naprawdę potrafił latać? Albo zionąć ogniem? Dlaczego powstał? Przecież to nie była świadoma decyzja Praserta.
- Z jakiego powodu jesteś na tym świecie, mały? - zapytał smoka. - Czego masz dokonać?
Zamyślił się, patrząc na piękną istotę.
Smoczek nie dał mu jednak na to wszystko żadnych odpowiedzi. Jedyne co, to nie znikał i zdawał się całkowicie żywy i zadowolony z faktu, że to Privat był jego ojcem. Chwilę nadstawiał głowę, po czym sam zwinął się i najwyraźniej zamierzał zdrzemnąć, bo ziewnął. Wyglądało na to, że w tym pokoju jedynie Prasert i napromieniowany pająk, byli jedynymi, którzy nie chcieli od tak zasnąć… Pająk bowiem zaczął wić sobie dalszą część swego gniazdka, tak by już zupełnie nie było go widać, gdy siedział w jego środku.
Privat nie chciał opuścić Nagi. Obawiał się, że jeśli tylko na moment spuści go z oczu, to przydarzy mu się jakaś krzywda. Co prawda był z matką, ale ta spała. Poza tym nie była w żadnym wypadku wszechmocna i nie mogłaby go ochronić przed każdym niebezpieczeństwem. Prasert co prawda też nie był, ale to akurat mu nie przyszło do głowy w tej chwili. Tyle że chciał sprawdzić kilka różnych rzeczy… Wstał cichutko, po czym podszedł do szyby. Ciekawiło go, jak bardzo odłamki szkła są ściśle z sobą związane. I jak wielka część szyby została zrekonstruowana. Okno okazało isę pożądnie naprawione. Brakowało niewielu szkieł, zapewne zbyt mocno zostały rozkruszone. Dzięki temu wiatr im tu nie hulał, a także było bezpieczniej.
Ciekawiło go, dlaczego pająk w ogóle to uczynił. Podszedł do jego gniazdka i spojrzał na niego.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zazdrosny? - zapytał.
Tak ogromny pająk był przerażający, jednak to jeszcze nie czyniło jego natury złą… prawda? Praserta ciekawiło, czy insekt był w ogóle nim zainteresowany i czy odczuwał jakieś przywiązanie do niego, tak samo jak Naga.
Pająk zatrzymał się w tym co robił. Poruszył nogogłaszczkami i obniżył się nieco, by zaraz spuścić na włóknie swej sieci do poziomu ramienia Praserta, na którym sobie usiadł. Przesunął się, co było dziwnym uczuciem, otarł o policzek mężczyzny i zaraz zaczął wciągać na pajęczynie w górę. Chyba zdecydowanie rozumiał go, albo przynajmniej czuł do niego przywiązanie w jakiejś formie.
To było przerażające, ale na swój sposób urocze. Privat cieszył się, że nie miał arachnofobii.
- Ciebie w takim razie też zabierzemy - powiedział do pająka.
Zabrałby go i tak. Jednak teraz zamierzał przenieść go do swojego pokoju nad restauracją, a nie wypuścić na wolność w lesie. Nie mógłby go zabić, o ile ten nie zaatakowałby kogoś. Gdyby zrobił krzywdę Ninie lub Nadze, na pewno nie miałby ani cienia litości.
- Pewnie ty też jesteś głodny - mruknął.
Wyszedł na korytarz. Chciał widzieć się z Warunem.
Na korytarzu było ciemno i nie było widać żywej duszy, w końcu było późno w nocy. Kiedy ruszył do drzwi pokoju Waruna, odnotował hałas, ale trudno mu było wychwycić poszczególne dźwięki dochodzące ze środka.
Przybliżył się, żeby więcej usłyszeć. Przystawił nawet ucho do drzwi. Jeżeli to były odgłosy seksu, to da im spokój. Jednak jeżeli coś bardziej niepokojącego, to będzie musiał błyskawicznie zainterweniować.
Bez wątpienia dźwięk, który po chwili usłyszał należał do Sunan i był to głośny przeciągły jęk zachwytu. Bez wątpienia uprawiali seks i to na tyle głośno, że nawet hotelowe drzwi nie były w stanie tego wytłumić.
Cholera… Prasert poczuł się źle. Następnie uświadomił sobie, że to zastanawiające, że wolałby, aby hałas był spowodowany rozgrywającą się w środku walką. Taką prawdziwą, nie seksualnymi przepychankami. Bo choć nie widział, co działo się w środku, to bez wątpienia zarówno Sunan, jak i Warun posiadali bardzo dużo energii i nie wahali się z niej skorzystać. Privat czuł się nieco rozdarty. Z jednej strony nie powinien przerywać przyjacielowi. Jeśli istniał jakiś kodeks, to na pewno wdzieranie się w trakcie seksu było przeciwko niemu. Z drugiej strony naprawdę chciał porozmawiać z nim i źle czuł się ze świadomością, co takiego ma miejsce za tymi drzwiami. Pragnął to przerwać, ale wiedział, że nie ma ku temu prawa. Już miał odejść, ale zrobił coś, do czego by się nikomu nigdy nie przyznał… i przykucnął, żeby spojrzeć przez dziurkę od klucza. O ile taka była w drzwiach. Zerknął, aby sprawdzić.
Pokoje niestety nie miały dziurek od kluczy, dlatego właśnie drzwi otwierały się przy pomocy kart magnetycznych. Zapewne hotel chciał zapobiec takim sytuacjom, ewentualnie z duchem czasu i modernizacji, chciał podnieść swoje standardy i porzucił ideę staromodnych kluczy, tym samym uniemożliwiając Prasertowi podglądanie swego przyjaciela i siostry w intensywnym akcie miłosnym, który trwał.
Nagle nastała cisza. Najpewniej skończyli…
Prasert zastanowił się. Jeżeli teraz wejdzie, to zgranie czasowe pewnie wyda im się podejrzane. Dojdą do wniosku, że stał tutaj w nieskończoność i czekał, aż dojdą… Albo raczej dojdzie. Tylko kto? Błyskawicznie założył, że to Warun był tą dominującą osobą, jednak czasami mógł się bardzo pomylić. Mimo wszystko wydało mu się nieprawdopodobne, żeby to Sunan pieprzyła Suttirata. Takie rozdanie ról zdawało się wbrew ich charakterowi. Choć tak właściwie za zamkniętymi drzwiami sypialni różnych ludzi mogły dziać się najdziwniejsze, nawet najbardziej zaskakujące rzeczy. Prasert czuł się trochę źle z tym, że chciał podglądać siostrę i przyjaciela, jednak nikt nie wiedział o jego zamiarze. Nie musiał więc się wstydzić. Odczekał minutę i zapukał do drzwi.
Cisza trwała jeszcze kilka chwil, a następnie rozległy się kroki. Dość znajome Prasertowi. Bez wątpienia należały do Waruna. Tak jak zgadł, to właśnie on stanął, całkiem nagi, w drzwiach pokoju, otwierając je, by wyjrzeć kto to. Prasertowi zaparło dech. Jego oczy wyglądały dokładnie tak samo jak te należące do Niny. Mężczyzna wyglądał przez moment na zamyślonego, po czym uśmiechnął się lekko. Przez kręgosłup Praserta przeszedł dziwny elektryczny dreszcz, ale nie miał nic związanego z ekscytacją. Był czymś zupełnie innym i nowym, jednak już dziś dwa razy doznał tego uczucia i połączył je ze swoja mocą, nie uaktywniła się jeszcze całkowicie.
- Czy chcesz wejść przyjacielu? - zapytał go Suttirat lekko zachrypniętym głosem.
Prasert obrzucił ciało Waruna wzrokiem. Już wcześniej widział go nagiego, choć nie od frontu. Poczuł się niekomfortowo. Jednak to uczucie było i tak przykryte ogromnym szokiem. I to nie z powodu braku ubrań Suttirata, lecz koloru jego oczu. To było przerażające… Nie przyszło mu do głowy, że mógł wpłynąć na cokolwiek znajdującego się poza pokojem. Ściana najwyraźniej nie chroniła przed wybuchem jego energii.
“Co żeś najlepszego zrobił…”, pomyślał.
- Co słychać? Czy przerwałem ci w czymś…? - zapytał. - Przykro mi, że cię nachodzę w nocy… - zawiesił głos.
Nie wiedział do końca, czego się spodziewać. Warun, którego znał, chyba by tak bezwstydnie nie stał przed nim.
Suttirat przechylił głowę i skrzyżował ręce przed sobą.
- Tak właściwie nie przerwałeś. Coś cię trapi? Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał, a po plecach Praserta przeszło kolejne, mocniejsze tym razem wyładowanie. Miał wrażenie, że Imago tylko czekało, by znów się aktywować, pytaniem było - na co dokładnie i jakie miałoby to skutki teraz…
Prasert założył, że pewnie rzuciłby się na Waruna ze sztywnością w kroczu. Ostatecznie z tym kojarzyło mu się wchodzenie w Imago. Z celebracją swojej seksualności, ubierając to w ładne słowa. Co więcej, Suttirat mógł się nie opierać… Nina wydawała się rozpalona energią seksualną, jakby Privat wydzielał aurę gorączki. Choć to w sumie nie kłóciło się z jej własną, naturalną orientacją, podczas gdy Warun mógł nie chcieć pasywnej roli. Sama myśl o tym wydawała się Prasertowi przerażająca. Nie mógł do tego dopuścić…
- Nie możesz w niczym mi pomóc - zastrzegł. - Czy inaczej się czujesz ostatnio? Coś się zmieniło? Wszystko w porządku z Sunan? No i z tobą?
Uznał, że jeśli tylko Imago zacznie naprawdę wychodzić na zewnątrz, ucieknie na korytarz. To było straszne. Czy teraz będzie przez całe życie żył w strachu, że jego moce zaczną uaktywniać się w przypadkowej chwili? Nie chciał tego, zwłaszcza że były ekstremalnie widowiskowe.
Do głowy przyszło mu, że przecież nie służyły tylko do wyzwalania bomby seksualnej energii. Przecież za pomocą swego Imago uratował i pomógł wyzdrowieć Warunowi, który leżał w ciężkim stanie w szpitalu. Jego zdolności miały więc bardzo szeroką paletę tematyczną oscylującą w kwestiach dotyczących ogólno pojętego życia. Tyle że obecnie Suttirat nie był chory, lecz nagi. Co takiego mogło innego się stać, jak wejdzie w Imago? Zamieni go w niedźwiedzia?

Prasert uświadomił sobie, że to wcale nie było wykluczone. Już lepiej było odbyć niechciany stosunek. Co nie znaczyło, że Privat zamierzał dopuścić do którejś z tych rzeczy.
- Czuję się wyśmienicie, Sunan także…
- To mój brat? - odezwał się głos Sunan z pokoju, lekko zdyszany.
- Tak - odpowiedział jej Warun.
- To może go zaproś? - zaproponował głos Sunan, właściwie...prosząc.
- Już to zrobiłem - odpowiedział jej Suttirat i znów skupił błękitne ślepia na Privacie.
- Na pewno nie wejdziesz? - zapytał tylko, choć tak właściwie Prasert nic nie odpowiedział na pierwsza propozycję.
- Wejdę, ale musicie się okryć - odpowiedział Prasert. - Zauważyłeś, że jesteś nagi?
Sam miał na sobie tylko koszulkę oraz parę bokserek, które założył na siebie tuż przed wyjściem z pomieszczenia. Uświadomił sobie, że nawet nie umył się jeszcze po seksie z Niną, co raczej nie świadczyło zbyt dobrze o jego higienie.
- W sumie łatwo jest nie zauważyć twojej nagości - zdecydował się na żart. - Zdaje się, że los obdarzył cię jedynie mięśniami i o wszystkim innym zapomniał.
Suttirat spojrzał w dół.
- W ubraniach byłoby mi niewygodnie… Poza tym nie liczy się rozmiar, a technika - powiedział, ale cofnął się do pomieszczenia. Prasert miał wrażenie, że póki się nie obrócił, to jeszcze widział parę błękitnych oczu niknącą w ciemności. Żadne światło bowiem nie paliło się w ich pokoju. Drzwi pozostały otwarte, Privat mógł wejść, niczym Daniel do jaskini lwów…
To wydawało się mocno nieodpowiedzialne. Pieprzyli się w kompletnym mroku w rui, którą na nich zesłał. Ciekawiło go, czy ktoś jeszcze został tym dotknięty. Wcześniej myślał, że oczy Niny zrobiły się niebieskie z powodu tego, że go tak uporczywie wysysała. I to ta substancją ja tak zmieniła. Najwyraźniej jednak to sama fala energii miała taki skutek…
- Nie powiedział tego nikt solidnie obdarzony - rzucił tym samym tonem, co wcześniej.
Udawał, że był wyluzowany, lecz tak do końca nie było. Nie chciał też ich po prostu opuścić, kiedy byli w takim stanie, bo nie wiedział, co im do głowy przyjdzie. A co jeśli nagle zaczną chcieć najsilniejszej, najmocniejszej penetracji i złapią za nóż? To byłby bardzo przykro finał.
- Heh… - rzucił niepewnie.
Wszedł do pokoju i spróbował zapalić światło, to jednak nie zareagowało. Zamknął za sobą drzwi.
- Musimy porozmawiać… - zaczął.
Jednak gdy stanął w samym pokoju i poczuł charakterystyczny zapach potu i seksu, a także gorąco jeszcze nie wietrzonego pomieszczenia, Phecda zareagował błyskawicznie. Ponownie przeszła go fala elektryczności, jednak nie wygasła tym razem. Sunan siedziała na łóżku, oparta o poduszki i uśmiechnęła się do niego. Jej zgrabne piersi były odsłonięte, ale w mroku widział tylko ich zarys, dzięki temu, że i jej oczy połyskiwały na niebiesko. Warun tymczasem zatrzymał się koło ściany przy lustrze. Obserwował Praserta, którego kosmyki włosów zaczęły ponownie stawać się niebieskie, a jego przyjaciel i siostra zdawali się zachwyceni tym widokiem.
- O nie… nie… nie…
Najgorsze, że zaczynał odczuwać wzbierające w nim podniecenie. To było wbrew wszystkim jego ideałom i wartościom. W pokoju obok leżała kobieta, którą kochał. Właśnie urodziła ich wspólne dziecko, i mniejsza z tym, że smoka. Nie mógł jej zdradzić w kazirodczym akcie z Sunan… oraz najlepszym przyjacielem. Czuł niesmak po tym, jak zbliżył się do Waruna pod prysznicem, a to był tylko sen. A właśnie nie śnił. Choć rzeczywistość wokół zdawała się coraz bardziej zatarta i magiczna, a nie… no cóż, rzeczywista. Zaczął fantazjować o wizji tej dwójki ssącej na zmianę jego męskość.
- Później… porozmawiamy… - rzucił z trudem, ruszając w stronę drzwi drewnianym krokiem.
Prasertowi udało się wyjść z pokoju, ale kiedy znalazł się na korytarzu, po trzaśnięciu nimi za sobą, natychmiast całkowicie znalazł się w stanie Imago. Drzwi za jego plecami jednak ponownie były zamknięte i niedostępne bez otwarcia z drugiej strony, a nie trwało pół minuty, jak znowu rozległy się za nimi hałasy związane z seksem.
Privat nie był w stanie poruszyć się i opuścić korytarza. Czuł przepływającą przez jego ciało moc. Jego serce biło tak głośno, kiedy był w Imago, że można to było usłyszeć gołym uchem. Krew krążyła w jego ciele wrząca i gęsta. Prędko dotarła do jego krocza. Wydawało mu się nienaturalne, że w pokoju obok ludzie uprawiali seks, podczas gdy on stał tutaj sam. Załomotał do drzwi.
- Przestańcie - rzucił ochryple.
Nie było reakcji, dalej to robili. Jednak zareagował ktoś inny. Otworzyły się drzwi pokoju numer pięćdziesiąt cztery. Na korytarz wyjrzał Alexiei… I zamarł. Jego oczy, podobnie jak niny, Waruna i Sunan, były niebieskie. Przygryzł wargę widząc Privata w Imago. Uśmiechnął się i cofnął, nie zamknął jednak za sobą drzwi.
Prasert zaczął oddychać płytko i szybko na widok żywego człowieka. Zastygł w bezruchu. Miał wrażenie, że trafił do piekła i z każdej strony nadciągały kuszące go diabły.
- Co słychać? - zapytał Privat.
Z jakiegoś powodu mówienie, kiedy znajdował się w Imago, było dla niego okropnie trudne, ciężkie, nienaturalne… Napominał siebie w duchu, żeby dalej utrzymywać kontrolę nad sobą i swoją mocą. Świat nie potrzebował kolejnej fali mutantów. Z drugiej strony jego władza nad sobą była niezwykle krucha. Sam jeszcze mógł powstrzymać się przed zrobieniem czegokolwiek, jednak nie byłby w stanie odepchnąć nikogo w tej chwili.
- Wyjątkowo dobrze. Czuję się wyśmienicie. Zastanawiało mnie co to za hałas, bo sądziłem, że to może ty - powiedział Alexiei. Nie wyglądał już jednak na zewnątrz, więc Prasert mówił tak właściwie do otwartych drzwi pokoju, stojąc o jedne drzwi dalej.
I z tych dystansów Privat był więcej niż zadowolony. Przynajmniej tak sobie powtarzał, próbując się przekonać. Przebywanie w Imago i nie dawanie upustu w żaden sposób swoim mocom wydawało się dziwne i niezręczne… Trochę jak przeżywanie orgazmu bez przyjemności. Jaki był tego cel?
- A Han? Z nim też w porządku? Czy… - zamilkł. - To może niekulturalne pytanie… ale czy uprawialiście właśnie seks?
- Oczywiście, że tak… Bierze prysznic i miałem właśnie do niego dołączyć. Tak właściwie, chcesz też? - rzucił Alexiei i ponownie wyjrzał na niego ze swojego pokoju.
Prasert zaczerpnął gwałtownie powietrza. Następnie wypuścił je przez nozdrza. Stał w kompletnym bezruchu, głośno oddychając. Nic nie powiedział, nie był w stanie. Toczył w sobie wewnętrzną walkę. Czuł się z tego powodu okropnie. Jak mógł stać naprzeciw własnemu instynktowi? Całe życie uważał gejowski seks za obrzydliwy i nienaturalny, poza tym miał Ninę. Jednak jego ciało zdawało się spragnione tego prysznica. W teorii musiał się umyć po seksie z Morozow, a Han już przygotował wszystko w łazience. Czy to byłoby tak tragiczne, gdyby skorzystał z szamponu i płynu do mycia ciała w tamtym pokoju? Ruszył ołowianym krokiem w stronę Alexieia.
- Ale żadnego seksu. Tylko umyjcie mnie.
Zdziwił się, bo z jego ust wyszły słowa, których nie planował. Jak już, to chciał powiedzieć “tylko umyję się”. Nie miał pojęcia, skąd ta pomyłka.
Alexiei uśmiechnął się znów i energicznie pokiwał głową. Wszedł do pokoju. Jedyne co pozostało Privatowi to podążyć za nim. Pomieszczenie, tak jak w przypadku pokoju Waruna i Sunan było skąpane w mroku. Był tu nieporządek, ktoś bowiem zrzucił kołdrę na podłogę. okno było uchylone, jednak to nie dawało zbyt dużej cyrkulacji powietrza w pomieszczeniu. Drzwi do łazienki był uchylone i słychać stamtąd było szum wody.
- Han? - zagadnął Alexiei, a jego głos odbijał się echem od kafelków.
- Mm? - zapytał drugi mężczyzna.
- Prasert jest tu, chce żebyśmy go umyli, ale bez seksu - powiedział Woronow. Woda na moment przestała szumieć. Spod prysznica wyjrzał Guiren. Jego długie, ciemne włosy były całkiem wilgotne, tak jak całe jego nagie ciało. On był raczej dobrze zbudowany, i podobnie jak Prasert i Warun, po jego sylwetce było widać że trenował sztuki walki. Jego oczy również były niebieskie. Uśmiechnął się do Praserta.
- No to zapraszamy. Jest miejsca akurat na troje… - zauważył, bo kabina faktycznie mogła pomieścić tyle osób, a nawet wszedłby i ktoś drobny czwarty.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:13   #349
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Prasert nigdy wcześniej nie zauważył, że obydwoje mężczyźni byli tacy przystojni. Zawsze uważał ich za osoby robiące tło. Będące bardziej przydupasami Niny i nikim więcej. Teraz czuł się nimi zafascynowany i oczarowany. Jego niebieskie włosy wiły się w powietrzu, jakby znajdował się pod wodą. Privat nie mógł doczekać się, aż rzeczywiście tak będzie.
- Rozbierz mnie - poprosił Alexieia.
Nie mógł doczekać się, aż bielizna zniknie z jego ciała. Pętały jego nabrzmiałą erekcję i nie czuł się z tym dobrze.
- Czy wy wcześniej kochaliście się z sobą? W sensie przed dzisiejszym dniem?
Bo właśnie to go interesowało. Czy potencjalnie wyrządził ogromną bliznę na ich psychice, wysyłając po piętrze falę niebieskiej energii.
- Tak, to całkiem naturalne dla nas obu. Znamy się już pewien czas, niestety nie zawsze zdarza nam się przebywać na tych samych misjach - powiedział Alexiei, zaczynając rozbierać Praserta. Najpierw ściągnął z niego koszulkę, a potem bokserki. Teraz wszyscy trzej byli całkowicie nadzy. Han schował się ponownie w kabinie i znów zaczęła szumieć woda. Prasert poczuł parę, która zaczęła wylatywać z pomieszczenia i polizała jego skórę. Alexiei uśmiechnął się do niego lekko, po czym wszedł do łazienki. Teraz pozostało tylko, by i Privat do nich dołączył, a ewidentnie chciał.

Prasert odniósł wrażenie, że miał rozszczepienie osobowości. Jedna jego część, ta normalna, chciała zażartować z pary pedałów i rzucić może zniesmaczonym spojrzeniem, po czym wyjść. Natomiast ta druga, rozbudzona, uważała wszystko za naturalne i logiczne. Privat czuł na skórze wilgotną mgłę unoszącą się spod prysznica. Był spocony i brudny. Chciał to wszystko spłukać z siebie. Wszedł pod prysznic. Stanął tuż przed Hanem. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak blisko drugiego mężczyzny. Może na ringu, jednak to był kompletnie inny rodzaj bliskości. Obcy, ale Prasert jeszcze nie zdecydował, że mu się nie podobał. Najdziwniejsze było to, że obydwoje stali kompletnie nadzy. Privat podniósł swoje oczy na oczy Hana. Obie pary były niebieskie, choć w inny sposób. Praserta jedynie tęczówki. Ciężko było przyzwyczaić się do widoku gałek bez źrenic, tęczówek i białek… Trochę tak, jak gdyby nie miał przed sobą prawdziwego człowieka… A jedynie jeden wielki, oddychający bilet do rozkoszy.
- Alexiei? - Prasert rzucił, czekając na Rosjanina.
Guiren uśmiechnął się do niego. Był wyższy od Praserta o pół głowy. Odwrócił się przodem do Privata i oparł o ścianę.
- Tak? Odezwał się Woronow, wchodząc pod prysznic jako trzeci i zamykając drzwi. Byli z Prasertem podobnego wzrostu. Woda była ciepła, ale Han nie puścił zbyt gorącej wody, by się nie podusili we trójkę na tak ograniczonej przestrzeni. Kiedy byli tu już wszyscy, Han wziął butelkę z płynem i wylał go sporo na ręce. Przerzucił ją nad ramieniem Praserta, ten usłyszał, że złapał ją Alexiei, jakby mężczyźni komunikowali się bez słów. Ten również wylał płyn na dłonie. I za chwile Prasert poczuł na skórze cztery ręce, które zaczęły wmasowywać w niego chłodny, orzeźwiający, miętowy żel pod prysznic. Dokładnie tak jak sobie tego życzył.
Privat jęknął z przyjemności. Silne, męskie ręce masowały jego plecy. Okrężnymi ruchami pocierały łopatki, a potem ruszył na środek w stronę kręgosłupa. Nawet wcześniej nie czuł, że był obolały. Dłonie Alexieia trafiały we wszystkie właściwe punkty. Han natomiast mydlił jego ramiona, a potem klatkę piersiową. Położył kciuki na jego sutkach, drażniąc je. To było prawie nieprzyjemne. Woda nie była wrząca, jednak ciepło trzech ciał wnet zapełniło wnętrze kabiny. Mocny, miętowy zapach nieco orzeźwiał. Głównie jednak wprowadził Praserta w lekko narkotyczny stan. Jego niebieskie włosy tańczyły we wszystkich kierunkach. Nawet strumień wody nie mógł przylepić ich do czaszki Privata. Jego stopy oderwały się od podłogi, jednak nie na tyle, żeby któryś z mężczyzn zobaczył to. W bardzo bladym, zapalonym świetle widział przed sobą Hana. Mężczyzna był nieco błękitny z powodu blasku, który rzucały włosy Praserta, a także oczy ich wszystkich. Privat czuł pełną erekcję. Jego żołądź wysunęła się spod napletka. Zerknął w jej stronę. Ujrzał na swojej męskości jeszcze drobne ślady zaschniętego, niebieskiego śluzu. Pragnął wyprodukować go dużo więcej. Zerknął na męskość Hana, aby sprawdzić, czy była pobudzona.
Bez wątpienia dotykanie Praserta sprawiło mu tyle przyjemności, że i jego podniecenie wzrosło, a może miało to związek z energią, która przebiegała między ich ciałami. Prasert miał bowiem wrażenie, że gdy tylko obaj mężczyźni go dotknęli, pulsy elektryczne przebiegały po jego skórze i przeskakiwały na Hana i Alexieia, jakby tak miało być i to on był najważniejszym ogniwem zamykającym łańcuch mocy. Męskość Guirena zdecydowanie potrzebowała atencji, a Privat był pewny, że stojący za nim Woronow miał ten sam problem, było ich więc w tym stanie trzech. Obaj jednak posłusznie wykonywali jego polecenie i jedynie go myli. Choć ich oddechy lekko zmieniły się. Dotyk Hana stał się bardziej chaotyczny i odrobinę mocniejszy, jakby używał siły, by powstrzymywać własne mięśnie, które chciały reagować w zupełnie inny sposób, po prostu napierając na Praserta. Moc Phecdy dawała mu jednak jakąś pozaziemską moc nad wszystkimi istotami, które zostały przesycone jej ładunkiem. Nie mogli mu się sprzeciwić i Prasert skądś doskonale o tym wiedział.
Privat czuł w żołądku jakieś dziwne, pulsujące chmury. Może stresu, może tylko podniecenia. Przesunął się nieco do przodu i wtulił się w Hana. Ich ciała przywarły do siebie. To był najprostszy i najbardziej podstawowy sposób kontaktu, jednak od razu Prasert poczuł się lepiej. Ciało Guirena było twarde nie tylko w kroczu. Był umięśniony i Privatowi podobało się to. Sam zresztą posiadał podobną sylwetkę. Jego wzrost był nieco mniejszy, jednak lewitowanie nieco ich wyrównywało. Prasert oddychał głośno, czując penisa Hana na swoim udzie. Został odgięty na bok, kiedy Privat do niego przybliżył się. Jego własna męskość również, tyle że w drugą stronę.
- Pośladki - Prasert poprosił Alexieia.
Dłonie Hana znalazły się teraz na ramionach Praserta. Przesunęły na jego szyję, a potem na barki i ramiona. Przymrużył oczy zadowolony z bliskości, którą wywołał między nimi Prasert. Tymczasem Alexiei wedle prośby przysunął się do nich, a jego ręce zsunęły się w dół pleców Privata, aż do jego krzyża, a potem jeszcze w dół, aż do pośladków. Najpierw przesunęły się po nich gładko, a potem znów obróciły, kierując palcami w dół i Alexiei złapał go za nie. Niezbyt mocno, ale taki masaż skóry był zdecydowanie przyjemny i pobudzający. Obaj mężczyźni zdawali się upojeni bliskością Privata i chcieli go więcej. Wyczuwał to coraz intensywniej.
Serce Praserta biło jeszcze mocniej i szybciej. Dlaczego dotyk twardych, męskich dłoni na pośladkach sprawiał mu przyjemność? Czuł się dziwnie odkryty i bezbronny. To on miał decydować i wydawać im polecenia, jednak jak mógł to uczynić, skoro czuł się taki zagubiony i zdezorientowany? Wiedział tylko tyle, że ten prysznic jeśli już nie doprowadził go do szaleństwa, to to wkrótce uczyni. Miętowy żel pokrywał jego ciało, choć miejscami był już spłukany przez wodę, która leciała z góry. Odsunął się nieco od Hana. To nie było jego planem, jednak natknął się plecami na Alexieia. Zareagował instynktownie i błyskawicznie, dociskając go do ściany. Mężczyzna zabrał ręce. Prasert wyczuł na swoich pośladkach sztywny, podłużny kształt. Wiedział, co to było. Ocierał się o Rosjanina, dociskając go do płytek. Chwycił jego dłonie… były duże i w ogóle nie przypominały kobiecych… Spojrzał na nie. Starał się sformułować jakąś myśl, jednak był zbyt pijany bliskością. Położył ręce Alexieia na swojej klatce piersiowej i przykrył je swoimi.
- Teraz penis - powiedział, spoglądając na Hana.
Wstrzymał oddech, ale nawet tego nie zauważył.
Wyczuł jak energia zapulsowała w ciele Guirena. Uśmiechnął się wilczo, po czym przysunął. Objął jedną ręką męskość Praserta, a drugą zgarnął odstawiona na półkę przez Woronowa butelkę żelu, po czym zerknął w dół i wycisnął żel wprost na utrzymywaną przez własną dłoń męskość Praserta. Chłód uderzył go, ale już po kilku sekundach odkrył, że był przyjemny, zwłaszcza, że Han zaczął rozsmarowywać żel po jego żołędzi kciukiem. Robił to z wyczuciem, z zaangażowaniem myjąc Praserta tam gdzie prosił. Za moment zaczął zsuwać w dół i przesuwać dłoń w górę. Jego penis stał się śliski od żelu co ułatwiało ten ruch. Mężczyzna nie musiał nawet ściskać mocno, by dostarczyć Privatowi tony przyjemnych doznań.
Dociskał Alexieia mocniej do ściany, kiedy Han go stymulował. Tak długo na to czekał. Wreszcie nadszedł upragniony dotyk. Jednak bardzo szybko przestał wystarczać Prasertowi. Nie wiedział do końca, czego chciał i jak to miało wyglądać. Bał się fantazjować i kompletnie otworzyć. Jak gdyby ta decyzja miała kompletnie go zmienić. Jak mógł im zaufać i oddać się im?
- Spłucz ze mnie ten okropny żel - mruknął. - Uklęknij i weź mnie do ust - westchnął głębiej.
Wedle polecenia, Han opłukał go. Alexiei miał wciąż unieruchomione ciało i dłonie, ale mógł dalej dotykać Praserta jak chciał, przesunął więc palce na jego sutki i drażnił jak wcześniej jego partner. Guiren natomiast opadł na kolana, najpierw na jedno, a potem na drugie. Jedną rękę położył na biodrze Privata, a drugą przytrzymał sobie jego męskość i bez najmniejszego oporu wziął go w usta, do samego końca. Zaczął poruszać głową i ssać. Prasert poczuł jak Alexiei za jego plecami drgnął z przyjemności obserwacji swego partnera w takiej pozycji i aż mruknął nie mogąc zapanować nad głosem. Sapnął w ramię Privata.
Prasert jęknął z rozkoszy. Han bardzo dobrze go obsługiwał. Po prostu wypełnił jego polecenie i to niespodziewanie dobrze. Privat miał wrażenie, że rozpływał się w uścisku Alexieia. Czuł język Guirena, a dalej jego gardło, kiedy dochodził do samego końca. Spojrzał na umięśnione ramiona mężczyzny oraz na linię jego pleców przechodzącą w umięśnione pośladki. To było dziwnie zaspokajające. To, że mężczyzna spełniał dla niego rolę kobiety w jakiś dziwny sposób budowało jego ego. Przewrotnie czuł się bardziej męski, niż mniej.
- Alexiei… dołącz do niego - sapnął Prasert.
Odsunął się nieco od Rosjanina, aby ten mógł przejść na bok. Tymczasem chwycił głowę Hana i docisnął ją do własnego krocza. Stopy Privata znajdowały się jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią. Jego nogi były zgięte w obu stawach, ale rozszerzone. Gładził prawą ręką, mokre, czarne włosy mężczyzny, który ssał jego męskość.
Han kontynuował zlecone mu zadanie. Wyglądało na to, że miał w tym wprawę, bo nie dławił się, ani nie potrzebował przerw na oddech. Alexiei tymczasem przesunął się i uklęknął obok Hana. Oparł mu dłoń na udzie, co wywołało pomruk przyjemności u Guirena, a po chwili obaj mężczyźni zaczęli na przemian wymieniać się męskością Praserta, momentami ssąc go równo z obu stron i liżąc. Prasert poczuł się jak pan i władca. Doznał narastającego pulsu energii w swoim ciele im dłużej akt ten trwał. Coraz mniej miał wątpliwości, a więcej kontrolę przejmował Phecda, ale sam nie był tego świadomy, czuł po prostu ogromną przyjemność i miał przekonanie, że tak miało być i to mu się należało.
Lewa ręka Privata znajdowała się na głowie Hana, a prawa na włosach Alexieia. Odniósł wrażenie, że znalazł się w raju.
- Dobrzy chłopcy - pogłaskał ich po głowach, jak gdyby byli jego psami. I wyraźnie bardzo dobrze było im obu w tej roli.
Ich niebieskie oczy coraz mniej przerażały Praserta. Nie chciał, żeby ich kolor się zmieniał, bo to mogłoby zakończyć przyjemność. Nakierował Rosjanina tak, żeby brał jego męskość w usta od góry. Tym samym na dole znajdowało się nieco miejsca dla Hana, który mógł drażnić językiem jego jądra. Było mu bardzo dobrze. Niespodziewanie dobrze. Nie minęło wcale dużo czasu, kiedy spuścił się w ustach Alexieia. Pompował w niego strugi niebieskiej spermy, czując obezwładniającą rozkosz.
Zamiast jednak poczuć ulgę i nadchodzące rozluźnienie, jego gwiazda całkowicie przejęła kontrolę nad jego ciałem. Poczuł uderzenie mocy i wiedział, że dostanie jej więcej, jeśli weźmie ich jak należy. Jeden był już na to gotowy, by stać się jego źródłem rozwoju. Potrzebował ich jednak obu. To i będzie mógł więcej… Alexiei potulnie wydoił go i dopiero wtedy cofnął głowę. Po jego brodzie ściekała niebieska substancja. Ta sama, którą wcześniej piła Nina. Rosjanin zdawał się coraz bardziej rozpalony. Chyba sam też potrzebował dojść, ale na to nadejdzie jeszcze czas… Praser musiał przygotować sobie scenę i drugiego ogara…
Prasert wyjął penisa z ust Alexieia, po czym uderzył nim w policzek Hana. Wystarczyło dziesięć sekund i znów był twardy.
- Teraz twoja kolej na przyjęcie hostii, synu - mruknął, oszołomiony przepływem pierwotnej, zwierzęcej energii życia. Phecda w pełni obudził się i chciał tych dwóch kochanków. Privat nie miał innego wyjścia, musiał ich mu dostarczyć. I wcale nie zamierzał z tego powodu rozpaczać.
Han łapczywie pochłonął jego męskość. Ssał, aż wnet i on otrzymał porcję gorącego, błękitnego śluzu. Prasert głaskał go delikatnie po głowie, spoglądając na twarz Guirena rozciągniętą w ekstazie. Czy jego sperma naprawdę była aż tak wyborna? To wszystko sprawiło, że Privat sam chciał jej posmakować, coś mu jednak powiedziało, że nie powinien tego robić. Wyjął męskość z ust Hana. Z kącików ust obu mężczyzn ściekały strużki nasienia Praserta, którego obydwoje mieli pełno w ustach. Privat przykucnął i choć poczuł pokusę, to nie zlizał swojego śluzu z ich podbródków. Zasłużyli na niego i nie miał prawa go im odbierać.
- Teraz wyjdziemy na zewnątrz - powiedział.
Obaj mężczyźni oblizali się, po czym rozgrzani od podniecenia błyskawicznie podnieśli się i wyszli spod prysznica nawet nie gasząc strumienia wody. Prasert nie sprecyzował swego polecenia, ale obaj wyszli do sypialni. Alexiei usiadł na brzegu łóżka, tymczasem Han na fotelu. Czekali wyraźnie uważni na każdy ruch i sygnał Praserta. Dokładnie tak jak ich chciał. Miał dwa posłuszne źródła energii, musiał z nich teraz jedynie zaczerpnąć.
- Nie, wróćcie tu - Prasert od razu ich przywołał z powrotem.
W łazience znajdowało się ogromne lustro, które zajmowało całą ścianę. Tuż pod nim znajdował się szeroki blat z dwoma osobnymi kranami.
- Chcę, żebyście obydwoje stanęli obok siebie i oparli się o to - Privat poklepał imitację marmuru.
Jego erekcja potrzebowała jedynie kilkunastu sekund na odrodzenie się. Krew rozpierała go.
- Przerżnę was oboje jednocześnie - wytłumaczył. - I chcę patrzeć w odbicia waszych oczu, kiedy będę was miał.
Obaj mężczyźni za moment byli dokładnie tam, gdzie Privat ich chciał. Oparli się łokciami o blat przy umywalkach. Była to solidna konstrukcja, więc wytrzymała napór ich ciężaru. Widział odbicia ich rozjarzonych oczu w lustrze. Obserwowanie jak obaj wyczekiwali go z rozstawionymi nogami, wypięci sprawiło mu satysfakcję. Mógł teraz wybrać za którego weźmie się najpierw. Wiedział jednak, że musiał mieć ich obu. Niemal żałował, że fizycznie nie był w stanie rzeczywiście wziąć ich naraz przez ograniczenia ciała w którym przebywał.
Odetchnął głęboko przez usta. Chciał wpompować w nich litry swojego nasienia. Żeby wyciekało przez ich zwieracze i spływało po ich udach. Splunął na obie dłonie i stanął pomiędzy obydwoma mężczyznami. Zaczął masować ich odbyty, spoglądając na odbicia ich twarzy w lustrze. Jednocześnie pocierał zarówno Alexieia, jak i Hana. Cieszył się z bliskości i władzy, jaką nad nimi posiadał. Wsunął w nich palce wskazujące. Obydwoje byli tacy gładcy i mięccy w środku. Pragnął poczuć ich swoim penisem. Myślał o nich wciąż jak o swoich psach dla przyjemności. Wciąż odczuwał do nich szacunek, może nawet większy, niż wcześniej. Jednak byli jego zwierzętami, rozgrzanymi samcami w chuci. I nie było w tym nic złego. On wcale nie różnił się pod tym względem od nich. Przynajmniej w tej chwili byli tacy sami. Odsunął się i przykucnął za nimi. Najpierw pochwycił pośladki Alexieia. Zwrócił uwagę na to, jak owłosione były, co raz jeszcze stanowiło kontrast do przebywania z kobietą. Rozchylił je i przeciągnął językiem po jego odbycie. Pragnął poczuć, jak zaciska się na jego penisie. Na razie jednak wsunął go do środka mężczyzny i zaczął poruszać okrężnymi ruchami. Potem po prostu penetrował go w ten sposób. Wysunął rękę do przodu i mocno chwycił jego penisa. Pragnął poczuć go w dłoni. Jedynie ścisnął, nie poruszał. Nie chciał, żeby mężczyzna doszedł w ten sposób.
Wystarczyło mu więc w tym przeszkodzić. Pamiętał jakie zdolności miała substancja, kiedy całkowicie zasłoniła oczy i usta Niny. Zapewne mógł to samo zrobić ze swymi ogarami, by dłużej nie dać im dojść. Alexiei jęknął kiedy Prasert zaczął go dotykać bardziej intensywnie, do tej pory obaj bowiem tylko głośniej sapali na stymulację i drażnienie, które im zapewniał. Męskość Rosjanina była nabrzmiała od potrzeby. Prasert był pewny, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, dojdą mu za szybko.
Zabrał dłoń z męskości Rosjanina, choć nie chciał tego uczynić. Wydawała mu się idealną zabawką. Uznał jednak, że dopiero potem przyjdzie czas na zaspokajanie potrzeb mężczyzn. Na razie musiał ich naznaczyć swoim zapachem. Wstał i nasunął żołądź na odbyt Alexieia. Powoli wszedł do środka i zagryzł wargę, czując rozpalone wnętrze mężczyzny. Spojrzał na wąskie biodra oraz szerokie plecy. Dlaczego był taki seksowny, choć wcale nie przypominał kobiety.
- Jesteś mój - Prasert szepnął ochrypłym głosem.
Zaczął poruszać biodrami, wchodząc w mężczyznę. Stopy Privat zawisły wysoko nad ziemią. Jego włosy rozbłysły intensywniejszym odcieniem błękitu. Zdawały się płonąć ogniem tak gorącym, że już przestał być czerwony.
- Będę ujeżdżać cię tak długo, aż zostaniesz mój na zawsze - syknął, kładąc dłonie na barkach mężczyzny.
Rżnął go szybko i mocno, tak jak Ninę. Choć kobieta była dużo bardziej śliska i przez to mógł ją mieć jeszcze szybciej, łatwiej i mocniej. Nie liczyło się nic prócz wnętrza Alexieia. Przesunął prawą dłoń na jego szyję i ścisnął mocno, jakby była obrożą.
- Mój psie - szepnął, waląc biodrami o pośladki mężczyzny.
 
Ombrose jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:25   #350
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Woronowi aż zabrakło tchu kiedy Prasert w niego wszedł. Wypinał się i utrzymywał biodra na poziomie posłusznie przyjmując go w siebie. Miał rozchylone usta, jakby chciał więcej. Dyszał przez nie. Zdecydowanie był teraz całkowicie oddanym Prasertowi zwierzęciem. Privat tymczasem czuł, że im dłużej poruszał się w nim, tym przyjemniejsza energia przesuwała się po jego ciele. Nie jak w przypadku Niny, gdzie to on pompował ją w jej ciało, tu było na odwrót. Tak jakby energia była składowana w Rosjaninie i Prasert pochłaniał ją stając się coraz potężniejszy. Wiedział, że do ideału to było za mało, ale na początek oni obaj mu starczyli. Potrzebował ich jednak i dlatego musiał ich uczynić posłusznymi. Kiedy zaciskał tak palce na szyi Alexieia, pojawił się na niej ślad. Musiał pochodzić z momentu gdy drażnił jego krocze, a był niebieski. Najwyraźniej ciała jego ogarów same się potrafiły odpowiednio przygotować. I dobrze, mógł wyrysować symbole ponownie jak należało… Wyczuwał rosnące napięcie seksualne w ciele Hana, a Alexiei niemal zaczynał już pokrzykiwać z potrzeby dojścia, jednak póki nie wyda mu rozkazu, Rosjanin nie dojdzie… Bo to by oznaczało koniec wykorzystywania tego źródła, a czuł, że spokojnie może wykorzystywać go jeszcze parę chwil, nim wypełni go swym nasieniem w podzięce za podarowaną moc.
- Dojdziesz dopiero wtedy, kiedy ci pozwolę - rzekł Prasert, drążąc w Rosjaninie. - To nie ten moment.
Wysunął się z Alexieia i spojrzał na jego zmęczony, zaczerwieniony odbyt. To był widok, którego pragnął widzieć. Przesunął się w stronę Hana, lewitując ponad podłogą.
- Nie zapomniałem o tobie, mój drugi ogarze - rzekł, wpijając paznokcie w jego plecy i zostawiając ślady w dół aż do pośladków. - Jeszcze ty mi się oddasz.
Han był więcej, niż gotowy na przyjęcie w siebie Praserta. I właśnie to uczynił. Privat wszedł aż do końca, czując na sobie pulsujące wnętrze Guirena. Chciał przyjąć w sobie również jego energię. I zaczął to czynić, pieprząc go z całej siły. Han był dużo bardziej umieśniony i jego pośladki wydawały się dużo twardsze od pośladków Alexieia. Dawał mu jednak tyle samo rozkoszy, co pierwszy mężczyzna. Prasert brał Hana szybko, gwałtownie i mocno. Wtulił się w jego plecy, nadziewając go na siebie.
Prasert poczuł coraz większy ładunek energii, który znajdował się w jego ciele. Czuł się wspaniale, jednak wiedział, że rytuał nie dobiegnie końca jeśli nie dojdzie w jednym i w drugim. Mógł się tak z nimi bawić jeszcze pewien czas, ale energia w końcu musiała się zregenerować, a do tego musieli dojść, a potem odpocząć. Nie mógł też pozwolić, by zerwali mu się ze smyczy, więc potrzebował ich związać energią jak należało. Najpierw jednak… Musiał wreszcie w nich dojść, a lubił wykonywać punkty programu po kolei.
Prasert przyspieszył i wnet doszedł po raz trzeci. Zastygł w bezruchu, napełniając Hana swoim nasieniem. Trwało to pewnie z pół minuty, po czym wyszedł z niego i prędko powrócił do Alexieia. Wszedł w niego. Z penisa Privata wciąż wylewały się strugi błękitnego płynu i teraz umieszczał go wewnątrz Rosjanina. Wciąż przeżywał pełen orgazm, który był dużo mocniejszy, niż ten pod prysznicem. Czuł się bogiem. Przepełniała go silna, gwiezdna energia. Był młody i pełen sił - nie tylko własnych, ale Hana i Alexieia. Mężczyźni oddali mu się i czerpał z nich jak ze studni. Odetchnął głęboko wychodząc z mężczyzny. Obydwoje tkwili wciąż w tej samej pozie. Błękit wylewał się z nich tak, jak Prasert tego chciał. Zanurzył w nim palce i zaczął rysować wstęgi, znaki oraz runy. Kiedy kończył zajmować się jedną częścią ciała danego mężczyzny, przechodził od razu do drugiego. Kuł żelazo, póki gorące i oboje byli mu całkowicie oddani. Najpierw błękitem pokryły się uda, potem łydki i wzór kończył się na bocznej kostce. Potem narysował dwie linie idące przez kręgosłup oraz wychodzące z niej rozgałęzienia, co nieco przypominało drzewo.
- Obróćcie się do mnie przodem - rozkazał im.
Obaj mężczyźni drżeli z podniecenia. W końcu dostali to czego pragnęli, Prasert wziął ich, jednak nadal nie pozwolił dojść i choć zapewne do tej pory potwornie ich to męczyło, żaden z nich nie doszedł. Wyprostowali się obaj równo i obrócili przodem do Privata. Zdawali się w transie, zmęczeni i w gorączce, ale stali czekając na kolejne rozkazy.
Prasert uśmiechnął się na widok ich sztywnych męskości. To był dla niego miły widok. Oznaczał zdrowie i witalność. A także chęć życia i dzielenia się nim z drugą osobą. Potencja była powodem do dumy. Przykucnął, aby zebrać swoje nasienie spomiędzy ud Alexieia, po czym narysował nim okrągłą spiralę wokół sutków mężczyzny, która kończyła się aż na szyi. Z drugiej strony szła w dół wokół pępka z obu stron i przechodziła na podbrzusze mężczyzny. Wnet Privat przeszedł w stronę Hana i uczynił dokładnie to samo. Potem powrócił do Alexieia. Zaczął się masturbować, trzymając jego penisa. Wnet doszedł poraz kolejny, głośno wzdychając i oblał nasieniem męskość Rosjanina. Dbał o to, żeby cała była skąpana w jego spermie - od podstawy, do końca napletka. Wysunął żołądź mężczyzny, aby i ta nie była pominięta. Wrócił do Hana i uczynił to samo. Następnie spojrzał na dwie śliskie, pulsujące i ociekające nasieniem erekcje.
- Weźcie mnie - powiedział krótko.
Obaj mężczyźni cierpliwie czekali, kiedy rysował po ich ciałach symbole. Te tam jednak nie pozostały jak w przypadku Niny, zaraz wchłonęły się pod skórę. Wiedział, że tam były i że bez wątpienia przyjęły się jak należy. Alexiei zerknął na Hana, a ten drugi kiwnął tylko głową. Przechylili się do niego, po czym pchnęli na ziemię. Nie zrobili tego brutalnie, wydawali się chcieć umieścić go po prostu w wygodniejszej pozycji. Han przeszedł do przodu i znalazł się przy jego głowie, tymczasem Alexiei oparł dłonie na jego biodrach. Ewidentnie zamierzali go wziąć. Obaj naraz… Męskość Guirena znalazła się przy ustach Praserta, wystarczyło tylko wziąć ją i posmakować. Teraz już mógł, nawet jeśli była przozdobiona jego nasieniem. Mógł go skosztować. Alexiei w tym samym czasie zaczął pieścić jego odbyt palcami.
To było zupełnie obce uczucie. Prasert chciał uciec, ale Phecda jak najbardziej je akceptował i wnet uspokoił Privata. Kazał mu szerzej rozstawić nogi i wygiąć plecy w łuk, wspierając się na wyprostowanych łokciach. To była pozycja bardzo miła dla oczu obu mężczyzn. Privat spojrzał na wyciągniętą męskość Hana. Coś wydawało mu się w tym jednak nie tak. Nie po to przykrył ją swoim nasieniem, żeby teraz je zlizywać.
- Nie - odpowiedział. - Musicie obydwoje wziąć mnie jednocześnie. Od tyłu.
Powiedział to i wstał.
- Idziemy na łóżko. Który z was chce, żebym się na nim położył? - zapytał.
Han mruknął.
- Ja - oznajmił. Jego głos był nieco zmęczony ze względu na to jak wcześniej i on i Alexiei ciężko dyszeli podczas tego jak Prasert ich rżnął. Obaj zaraz podnieśli się i ruszyli do sypialni. Czekali tam na Privata, aż umieści się na łóżku wraz z nimi. Guiren położył się wygodnie i czekał. To samo Alexiei, który klęczał teraz na pościeli, czekając. Obaj patrzyli na niego wygłodniale.
“Psy wiernie służyły i teraz chcą w nagrodę wgryźć się w kość”, pomyślał Prasert. Zamierzał zapewnić im wszystko, czego tylko potrzebowali. Cichutki, racjonalny głosik z tyłu głowy pytał, jak zamierzał przyjąć w sobie jednocześnie aż dwóch mężczyzn, choć nigdy wcześniej nie miał nawet jednego. Jednak Phecda zapewniał, że wszystko będzie dobrze i że to powód do ekscytacji.
- Hmm… - mruknął Prasert z uśmiechem, opadając na ciało Hana i wtulając się w niego.
Było ciepłe i bardzo ładnie pachniało. Pocałował go krótko w szczękę. Następnie umieścił nogi w ten sposób, żeby jego pośladki były wypięte. Han musiał odpowiednio wygiąć własne biodra, aby w niego wejść. Natomiast Alexiei miał chyba najprostsze zadanie.
- Czekam, panowie - rzucił Privat.
Mężczyźni spojrzeli na siebie nawzajem. Alexiei kiwnął głową. Za chwilę Prasert znów poczuł palce, które drażniły jego wejście, rozciągając go. Jeden, potem kolejny. Czuł żołądź Woronowa, którą mężczyzna ocierał się o niego. W ten sposób nasienie Praserta przeniosło się na jego pośladki i wejście. Było ciepłe i w specyficzny sposób przyjemne. W końcu Alexiei wsunął w niego samą żołądź. Rozpierała jego zwieracz, trochę bolało, ale jednak po chwili zaczął się przyzwyczajać i dopiero wtedy Alexiei poruszył się nieco głębiej wsuwając. Przywyczajał go do uczucia. Za parę chwil, do swej męskości dodał jeszcze dwa palce. W ten sposób Privat uczył się nowego doznania bycia rozciągniętym. To jednak było nic, bo w końcu za chwilę miał przyjąć jeszcze jedna męskość. Mężczyźni byli jednak bardzo troskliwi. Pomagali mu oswoić się, jak wierne zwierzęta, czekali cierpliwie, mimo swoich potrzeb. Trochę to trwało, aż w końcu Prasert poczuł, jak penis Guirena dołaczył do Woronowa. Był rozciągnięty i cholernie wypełniony i było mu gorąco.
Han przechylił sie i pocałował go w obojczyk. Obaj znów zaczęli sapać, zapewne z przyjemności ciasnoty mężczyzny.
To było tak przedziwne uczucie. Od samego początku czuł się niepewnie. Kiedy tylko Alexiei wsunął w niego jeden palec, miał wrażenie, że to ogromna objętość. A potem było coraz więcej i więcej. Spróbował rozluźnić zwieracz i nie było to takie łatwe. Phecda jednak była głodna penetracji i otuliła jego umysł dziwną mgiełką otępienia. Ufał swoim ogarom i chciał, żeby go rozszarpały. Kiedy jednak obydwoje mężczyźni znaleźli się w nim, doszedł do wniosku, że to już chyba limit. Jak zaczną się poruszać, to pewnie zginie z bólu. I rzeczywiście poczuł go, kiedy Alexiei zaczął wysuwać się i wsuwać. Jednak było w tym również dużo przyjemności. Takiej perwersyjnej. Kompletnie oddał zarówno siebie, jak i kontrolę. Opadł totalnie na ciało Hana, na którym było mu wygodnie. Jedynie kolanami opierał się o materac, aby utrzymywać biodra w odpowiedniej pozycji. Guiren również nieco poruszał się, choć nie miał takiej swobody ruchów, jak Rosjanin. Prasert na przemian wzdychał i jęczał. Z jego otwartych ust ściekała strużka krwi, która rozlewała się na piersi Hana.
- Tak - mruknął, przymykając oczy.
Dwa rozgrzane fallusy ocierały się o siebie w jego wnętrzu. Jednocześnie penetrowały go obie żołędzie. Kiedy Alexiei wchodzi wgłąb, Han się wycofywał i odwrotnie. Prasert czuł się piłowany. Jednak nie bolało go to aż tak bardzo ze względu na świetny lubrykant. Chyba też uśmierzał jego ból oraz łagodził otarcia. Privat wygiął plecy. Czuł się chciany, kochany i pożądany. To, że najprawdopodobniej przez tydzień nie będzie mógł usiąść, wydało mu się w tej chwili zabawne.
- Mocniej - jęknął.
Kiedy zażądał mocniej, obaj mężczyźni zmienili rytm, teraz wchodzili i wychodzili z niego równo. Han przytrzymywał jego ręce, a Alexiei biodra, by im nie uciekał. Zaczęli więc brać go mocno, dokładnie tak jak sobie tego zażyczył. Obaj starali się, by zapewnić mu tyle doznań, ile pragnął i wyraźnie obaj chcieli dojść, ale to mogło nastąpić dopiero przy jego pozwoleniu, więc seks ten mógł trwać i trwać. Rzeczywiście im dłużej go brali, tym więcej nasienia znajdowało się w nim i było lepiej. Czuł nawet przyjemne mrowienie i ciepło. Chciał jeszcze. Jego sperma musiała być swego rodzaju afrodyzjakiem.
I to bardzo mocnym, najwyraźniej.
- Jesteście już zadowoleni? - zapytał po dziesięciu minutach. Sam zaczął się nieco męczyć. Nawet przyjemności było już za dużo, a on czuł się wrażliwy nawet na najdrobniejsze muśnięcie. Choć sam odczuwał dużo, dużo więcej. - Jeśli tak, to możecie już dojść… - mruknął.
Zamknął oczy, wtulając się w Hana. Chyba nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo przedmiotem uwagi. I tak właściwie… przedmiotem w ogóle. To jednak nie było złe uczucie. Zawsze podchodził do siebie i do swoich problemów bardzo poważnie. To, na co teraz pozwolił Hanowi i Alexieiowi było bardzo wyzwalające. Prasert zrozumiał, że nic go nie ogranicza i może zrobić wszystko, na co ma ochotę. Albo nic, jeśli taka będzie jego wola.
Przede wszystkim to nadal on miał władzę, nieważne w jakiej był pozycji. Kiedy tylko im pozwolił, obaj mężczyźni pchnęli jeszcze jakieś trzy razy i doszli w nim jednocześnie. To było to, czego ostatecznie potrzebował. Zastrzyk energii przewalił się przez jego ciało z taką dawką, że aż go ogłuszyło. Z jego ciała ponownie buchnęła fala energii, ale tym razem innego rodzaju, to tak, jakby po prostu dał jej upust, nie mogąc wszystkiego pomieścić w jednym ciele. Poczuł ogromną ulgę i teraz rzeczywiście niemal był usatysfakcjonowany. Miał energię i mógł działać jeszcze, ale jego ogary były już niestety wyczerpane. Całkiem wyssał je z sił i Alexiei wraz z Hanem zasłużyli na odpoczynek. Wysunęli się z niego powoli i przytulili Go. Ku swemu zaskoczeniu, Prasert czuł, że nie wychodzi z Imago. Wręcz teraz było mu w nim dużo wygodniej.
“Czy mam przerżnąć połowę Bangkoku, zanim ci będzie dość?”, Prasert zapytał Phecdę. Mimo że nie spodziewał się odpowiedzi. Privat leżał pomiędzy obydwoma mężczyznami, który przytulali go, jakby był ich najcenniejszym skarbem. To było miłe uczucie. Poza tym po wyzwolenie energii poczuł obezwładniającą falę ekstazy. Każdy jego nerw połyskiwał brokatem i zapewniał mózg, że to czas świętowania i cieszenia się.
- Tajskie bakchanalia - Prasert szepnął pod nosem.
Ciekawiło go, dlaczego wciąż był w Imago. W pierwszej chwili doszedł do wniosku, że Phecdzie wciąż było mało. Ale może po prostu przyjął w siebie tyle energii obydwu samców, że jarzył się jak żarówka i nie znaczyło to nic więcej. Przymknął oczy i zastanowił się, czy wciąż ma ochotę na seks.
I kiedy tak leżał i myślał. Przypomniał sobie nagie ciało Waruna Suttirata, stojące w drzwiach jego sypialni. Tak, zdecydowanie Phecdzie było mało. Odniósł wrażenie, że to dlatego, że wzywała go chuć do osób, które przeszyła jego pierwsza fala energii. Phecda wyczuwał je i ich wzywanie.
Zastanawiał się tylko, czy to znaczyło, że będzie musiał też uprawiać seks z Sunan. Podźwignął się. W ogóle zmieniło się w jego głowie myślenie. Teraz wydawało mu się, że to jego powinność i dumny obowiązek, aby przekazać wszystkim dar rozkoszy. Zresztą wyglądało na to, że nie spoczną, póki tego nie zrobi. Prasert ruszył pod prysznic, żeby raz jeszcze umyć się. Czuł, jak jego odbyt pulsował, rozpalony po niedawnej podwójnej penetracji. Dobrze się umył. Następnie przejrzał w lustrze. Czuł się zupełnie inaczej, niż zazwyczaj. Przynosił życie, rozdawał je i celebrował każde pojedyncze bicie serca. Jego oczy płonęły dumnym błękitem oceanu, w którym przed mileniami zrodziła się pierwsza komórka. Jego włosy, tego samego koloru powiewały leniwie, błyszcząc zgromadzoną w nim mocą. Czuł się młody, pełen energii i silny. I musiał podzielić się tym ze wszystkimi innymi. Przed wyjściem z pokoju zerknął na Hana i Alexieia. Następnie kompletnie nagi ruszył przez korytarz i załomotał do pokoju Waruna.
Tym razem otworzyła mu Sunan. Miała na sobie cienką, czarną, koronkową koszulę, która lekko prześwitywała. Jej pośladki przykryte były czarną bielizną. Miała na szyi i ramionach malinki. Jej oczy były wciąż niebieskie.
- Prasert… - powiedziała i przyjrzała mu się od stóp do głów. Po czym zarumieniła się zaskoczona i chyba onieśmielona budową jego ciała. Przecież nie widziała go nago od dawna… Chyba ostatni raz za czasów dzieciństwa.
- To moje imię - przyznał Prasert.
To było dla niego trudne. Uprawianie seksu ze starszym bratem lub siostrą zdawało się pogwałceniem już wszystkich zasad. Co prawda przed chwilą odczuwał, że może uczynić wszystko, ale czy tego chciał?
- Przyszedłem wyzwolić was z cierpienia - rzekł. - I rozwiązać narzucone na wasze barki jarzmo podniecenia - mruknął, zerkając w jej niebieskie oczy. - Tylko ja mogę to uczynić. Możecie pieprzyć się godzinami, ale nie odczujecie satysfakcji i nie będziecie mogli odpocząć, póki nie spróbujecie mnie.
Sunan uniosła brwi w górę. Po czym uśmiechnęła się lekko.
- Cudownie, zaczynałam się martwić, że to nigdy nie minie. Wejdź… Warun jest w łazience, ale jak wyjdzie, na pewno będzie zadowolony, że przyszedłeś - powiedziała i zaprosiła go do środka. Zdawała się w ogóle nie odczuwać żadnych wątpliwości. Odwróciła się tyłem i przez ułamek chwili, gdy wchodziła w ciemność sypialni, Prasert zauważył jej smukły, jędrny tyłek. Wyglądało na to, że trenowała, a zmiany hormonalne i plastyczne swoje dały. Definitywnie i bez wątpienia mógłby się pomylić, nie wiedząc, że Sunan była kiedyś chłopakiem. Weszła do środka i pozostawiła mu drogę wolną. Phecda tymczasem zdawał się zaintrygowany co takiego może zyskać podczas stosunku ze swą siostrą i zapewniał Praserta, że nie stanie się nic, czego ten mógłby potem żałować…
Privat położył się na łóżku. Bardzo wygodnie z rozszerzonymi nogami i rękoma.
- Co jaki czas się depilujesz? - zapytał, spoglądając na pośladki siostry. - Jaki wpływ hormony mają na twoją potencję? Wciąż jesteś w stanie normalnie uzyskać erekcję i orgazm? Czy twoje narządy zmieniły się? Pokaż mi się nago - rozkazał.
- Mogę wszystko - powiedziała Sunan i zaraz zaczęła się rozbierać. W niebieskim świetle bijącym z ich oczu i włosów dostrzegł ponownie zgrabne piersi. Nie były zbyt duże, ale dostatecznie, by zmieścić się w dłoni. To dało się naprawić, pomyślał w swej głowie Prasert, myślą Gwiazdy życia. Sunan weszła na łóżko i ściągnęła z siebie dolną część bielizny. Na pierwszy rzut oka, Prasert dostrzegł niezbyt pokaźną męskość, ale jego siostra za moment usiadła i rozchyliła nogi. I zauważył, że była już po częściowej operacji zmiany płci, bo zdecydowanie oto miała oba organy. Przyglądała mu się z lekkim uśmiechem. Czekała co uczyni.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172