Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2019, 12:23   #141
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

- Towarzyszu pułkowniku - nagle, niz z tego, ni z owego, ni to z gruszki, ni z pietruszki, wyskoczyła ze swoją kwestią Angie, postępując przy tym kroków kilka do przodu. - Towarzysz wzywany do gabinetu dyrektora - oświadczyła najbardziej stanowczym i profesjonalnym głosem na jaki ją było stać. Wszystko to, co do tej pory widziała nosiło w sobie zarówno fragmenty kiepskiej komedii jak i trillera. W sumie to chyba jakby się uprzeć to można by znaleźć przykłady pasujące do każdego rodzaju filmowego, poza pornosem, tych jeszcze nie widziała. No ale cóż, wszystko chyba jeszcze przed nią, w końcu dopiero co się obudziła…

Bury postanowił skorzystać z tego, że Żelazny Sowieta zarzucił taktykę dzikich szarż. Powolniejsze ruchy Kwasi-Stalina pozwoliły na wycofanie się o kilka kroków, by przymierzyć w kolejne spojenia pancerza - tym razem znajdujące się na pajęczopodobnych odnóżach. Musiał oszczędzać naboje - miał ze sobą tylko ten magazynek, który już był załadowany w pistolecie.
- Uważaj. Jak wspomniałem o deserze to wyrzucił mnie przez okno - ostrzegł mulatkę, która starała się sprytnie załagodzić sytuację. Bury za dobrze jednak pamiętał moment, kiedy sam próbował być spryciarzem. Dlatego właśnie nie przestawał mierzyć w nogi monstrum. Czekał na rozwój sytuacji. Być może słowa Angie przyniosą jakiś pozytywny skutek? Jeśli nie, gotów był wystrzelić cały magazynek w nogi metalowego potwora.

Ten zatrzymał się nagle. Wolno odwrócił cały fragment tułowia, by spojrzeć na Angelę. Oczy gorały mocniejszym żarem. Spojrzał ponownie na Burego i jego broń.
- Którego i w jakiej sprawie? - zapytał chrapliwie jakby właśnie odzyskiwał mowę po długim czasie zastoju.

- Dyrektor Lenin - poinformowała, starając się sprawiać wrażenie poirytowanej, że się jej niepotrzebne pytania zadaje. - Nie znam szczegółów. Coś związanego z zarządzaniem placówką - wyjaśniła, zerkając wymownie na nadgarstek. - Chciałby towarzysza widzieć jeszcze przed obiadem -dorzuciła, westchnęła przesadnie głośno i zrobiła krok w bok, jakby miejsce robiąc pajęczakowi co by miał łatwiejszy dostęp do drzwi. Było jej doprawdy ciężko powstrzymać się przed śmiechem, chociaż równie ciężko przed wzięciem nóg za pas.

- Pies bolszewicki! - warknął wściekle i ostrożnie postawił kilka kroków w kierunku wejścia. W miarę oddalania się od Witolda przyspieszał coraz bardziej aż w końcu wpadł do budynku. Od wewnątrz słychać było rumor przewracanych rzeczy. Wkrótce jednak ucichł.

W miarę jak oddalał się Żelazny Pająk Sowieta, Bury powoli opuszczał broń. Oddychał głęboko, ale równo, wciąż solidnie zmęczony po wysiłku włożonym nie tyle w wygranie, co po prostu przeżycie tego starcia.
- Dzięki za pomoc - mruknął do Angie, rzucając ostatnie niespokojne spojrzenie w stronę blaszaka i chowając pistolet do kabury. - Wiesz co tu się dzieje?

- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedziała radośnie, zgodnie z prawdą, wzruszając przy tym ramionami. - Dopiero co się obudziłam - dodała, jakby takie akcje były dla niej chlebem powszednim.
- Długo się znacie z… cóż, z tym czymś? - zapytała, kciukiem wskazując nieco za siebie, w stronę drzwi za którymi zniknął metalowy pajęczak.

Mimo obrażeń i zmęczenia, pytanie Angie wydało mu się na tyle kuriozalne, że aż uśmiechnął się kącikiem ust.
- Jakieś dziesięć minut - odparł zerkając na zegarek. - Myślisz, że umówi się ze mną na drugą randkę? Liczę na coś więcej.
Witold rozejrzał się po okolicy, skanując teren w poszukiwaniu nowych zagrożeń.
- W innych częściach miasta też jest Armageddon? Z której dzielnicy jesteś?

- Jak go ładnie poprosisz i zaoferujesz herbatkę “po” pewnie tak - wyraziła swoją ostrożną opinię. O ile jej było wiadomo rosjanie lubili herbatę ale kto wie, może to chodziło o anglików.
- Nie sądzę byśmy się znajdowali w naszym mieście, a raczej… Bo ja wiem, nie wydaje mi się byśmy się gdziekolwiek znajdowali. Ostatnie co pamiętam to walącymi się na głowę sufit, a tu nic - wskazała na swoje ręce, na których zdecydowanie żadnych śladów takich atrakcji nie było, podobnie jak i na reszcie ciała. [i]- Jak dla mnie to… Sen? Zbiorowy być może… Jakaś halucynacja… Nie wiem szczerze mówiąc, mam raczej niewiele informacji biorąc pod uwagę niedługi czas jaki minął od otwarcia oczu.
- Z Francuskiej - dodała, odpowiadając na jego ostatnie pytanie. - Ciebie też tu “wyrzuciło” czy to bardziej znajomy dla ciebie teren? No i co z tamtymi - machnęła dłonią w górę, nie wskazując żadnego konkretnego miejsca. - Spotkałeś kogoś jeszcze czy tylko ich i tego pajęczaka? - dopytywała, próbując zdobyć jak najwięcej informacji.

- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć to spotkałem babcię latającą na Biblii Jehowców i sprzedającą garnki - odparł ze śmiertelną powagą Bury, po czym wziął ostatni głębszy wdech. Oddech mężczyzny powoli się wyrównywał.
- Obudziłem się tutaj, w swoim łóżku. Wydaje mi się jakby to była moja dzielnica, ale wiele rzeczy się nie zgadza. Na przykład sąsiedzi… - Bury kiwnął głową w stronę okna, z którego streamował Adam, po czym ruszył w stronę wejścia do bloku. - Wracam do środka, zanim wujek Stalin wyrzuci tym razem inwalidę. Zwłaszcza, że wygląda mi na pyskatego.

- O, czyli tak jakby tu mieszkasz. Dobrze, bo mam ochotę się czegoś napić - stwierdziła pogodnie, ruszając za mężczyzną. - Staruszka też mi mignęła, dosłownie wręcz. I z tego co mówisz wygląda na to, że to jednak będzie jakaś forma zbiorowego snu. Biorąc pod uwagę to co się ostatnio działo, wcale bym się nie zdziwiła gdyby któryś z tych odmienionych miał taką moc i z niej skorzystał. Brzmi w miarę logicznie - wyraziła swoją opinię. - Zgaduję, że ciebie także to dotknęło? Ta cała… Mutacja? Wirus? Cholera wie jak to nazwać… A w ogóle to Angie jestem - przedstawiła się w końcu chociaż dłoni na powitanie nie wyciągnęła. Trochę byłoby to bez sensu wyciąganie dłoni do czyiś pleców.

Mężczyzna obrócił się na chwilę, by skinąć dziewczynie głową.
- Bury jestem. Znaczy Witek - oznajmił nieco sztywno, po czym jego spojrzenie ponownie spoczęło na drzwiach, z których w każdej chwili mogło nadejść zagrożenie. - Udało mi się uniknąć tej… “Mutacji”. W sumie nazwa dobra jak każda inna. Ale wydaje się, że też prześladuje mnie to całe gówno. Może przez to, że też byłem na Placu Zwycięstwa…
Gestem ramienia były żołnierz dał znać Angie, aby była ostrożna i trzymała się za nim. On sam podszedł do drzwi i zaczął je ostrożnie uchylać.
- Wygląda na to, że dobrze ci idzie rozmowa ze Stalinem - odezwał się już ciszej. - Być może uda ci się wyciągnąć z niego jakieś informacje co się dzieje? Ja w tym czasie zgarnę amunicję z mojego mieszkania… Tylko nie podchodź do tego czegoś.
Witold spojrzał dziewczęciu prosto w oczy, jakby starał się wysondować na ile się boi i na ile jest gotowa angażować się w tę akcję.

- Jeżeli ci się wydaje że gdzieś pójdziesz beze mnie to powodzenia - od razu powstrzymała jego zapędy. - Nie mam też zamiaru iść szukać tej pajęczej puszki. Jak powiedziałam, mam ochotę się napić. W spokoju najlepiej. Jak tamten znowu się napatoczy to będzie go można wypytać ale na siłę… - pokręciła przecząco głową. - Nie ma mowy, nie bez przygotowania. To była tylko głupia improwizacja, bardziej dla jaj i z braku lepszego pomysłu niż cokolwiek innego. Sorry jeżeli myślałeś że to coś bardziej przemyślanego. Ja po prostu jeszcze do końca nie zdecydowałam co tu jest na poważnie, a co… - wykonała dość powszechnie znany gest dłonią przy czole. - W tej chwili jak nic jestem w zwyczajnym szoku, stąd takie a nie inne zachowanie więc… No sorry, idziemy razem - poinformowała, wzruszając ramionami. Co prawda facet sprawiał wrażenie jakby byle machnięciem ręki mógł ją obezwładnić i powstrzymać przed deptaniem mu po piętach ale… To co się wokół niej obecnie działo było na tyle szalone, że postanowiła sama zwariować i nie robić sobie z tego powodu zbyt wiele.

Buremu najwyraźniej wystarczyło już zapasów na jeden dzień, gdyż nie w głowie było mu obezwładnianie dziewczęcia. Przez chwilę przyglądał się badawczo Angie, po czym kiwnął głową na zgodę. Swoją wcześniejszą interwencją wywarła na nim na tyle duże wrażenie, iż zapomniał że ma do czynienia z młodym cywilem.
- Dobra. Plan jest taki. Trzymasz się za mną, ja ubezpieczam. Dostrzeżesz coś dziwnego, daj znać. Kierujemy się do mojego mieszkania najkrótszą drogą. Jeśli ktoś otworzy do nas ogień, padnij na ziemię. Jak dotrzemy do celu, muszę wziąć amunicję. Ty w tym czasie zaparz herbaty. Aha, i najważniejsze… - Witold wyciągnął pistolet z kabury. - Nie słodzę.

Angie przez chwilkę miała ochotę zacząć skakać i machać rękami… Coś dziwnego, tak? Gdzie ma zacząć? Może coś dziwniejszego od dziwnego byłoby bardziej akuratne. Powstrzymała się jednak, chociaż z prawdziwym trudem.
- Jeżeli mi powiesz, że nie masz w mieszkaniu czegoś mocniejszego od herbaty to sama zacznę strzelać - poinformowała z miłym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, a następnie machnęła dłonią dając znać że tak, tak rozumie i czy Bury mógłby się już ruszyć.
Adama zirytowała ta cała szopka wyłączył nagrywanie i złożył ręce przy ustach po czym wydarł się na gadających - Słuchajcie! Sądzę że robimy błąd że w ogóle wchodzimy w kontakt z tymi bytami! Jak planowałem powiedzieć dzieciakowi że się nie bawię i zrobić nudny wykład to mnie zignorował i rzucił się na ciebie! Olewajcie te dziwności i powtarzajcie że ta zabawa jest głupia i nudna to może nas wypuści?! Nie nakręcajmy więcej tej zabawy! - Krzyknął proponując nowe podejście do problemu.
Wewnątrz budynku znajdował się korytarz. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że znacząco różnił się od tego, który Angela pokonała w drodze na dół. Schody wiodące ku górze oraz wejście do windy znajdowały się przy przeciwległej ścianie budynku. W podłodze widoczne były liczne otwory otoczone rozległą siatką pęknięć. Wyglądały, jakby z dużą siłą w podłoże zostało wbite coś cienkiego i tępego. Niewykluczone, że tak wyglądała trasa pokonana przez Żelaznego Sowietę. Wspięli się po schodach na pierwsze, a następnie drugie piętro, gdzie również Bury dostrzegł zmiany w układzie budynku. Znajdował się tam zakręt, którego wcześniej definitywnie nie było. Ważniejszy był jednak fakt, iż po imitacji Stalina nie było nawet śladu. Podłoga również nie nosiła śladów podobnych do tych widzianych na parterze.

Krocząc po schodach Witold cały czas trawił w głowie słowa wykrzyczane przez Adama. Intensywnie zastanawiał się czy ta taktyka rzeczywiście może przynieść skutek. Cóż, niełatwo było “nie bawić się”, kiedy atakował cię blaszany potwór i zachowywał tak, jakby chciał cię zgnieść na miazgę. Były żołnierz nie czuł się komfortowo z tym, by po prostu odwrócić się plecami do zagrożenia i oznajmić, że jest znudzony.
- Nasz znajomy chyba teleportował się do Lenina… - mruknął do Angie, spoglądając na urwany ślad. - Tego zakrętu tutaj nie było… Cholera, amunicja też mogła się rozpłynąć.
Spojrzał niespokojnie w stronę nieznanego zakrętu, starając się wysondować jakieś zagrożenie. Jeśli teren był czysty, zamierzał ostrożnie wejść do mieszkania.

- Jak dla mnie to może tam zostać nawet do końca świata i jeden dzień dłużej - odparła, wzruszając ramionami. Nie spieszyło jej się do kolejnego spotkania z blaszanym pająkiem. - Wygląda to trochę inaczej niż chwilę temu, co nie? - Miała nadzieję, że nie zrobi jej wykładu z powodu nie sygnalizowania tego wcześniej ale cóż, idiotą nie był więc nie było też sensu go tak traktować. - To tylko potwierdza moją teorię. Problem tylko w sposobie na wybudzenie. Może zanudzenie blaszaka do tego stopnia by sam usnął nie jest takim złym pomysłem - zaproponowała dla żartu, podążając nieco za tropem tego faceta z okna.

Bury bardzo ostrożnie uchylił drzwi, po czym wkroczył do środka z pistoletem wymierzonym przed siebie. Kiedy uznał, iż nie czai się na nich żadne zagrożenie, schował broń do kabury i kiwnął głową.
- Wszystko znowu jest na opak, ale wygląda bezpiecznie. Nie ręczę za to co znajdziesz w kuchni. Nawet nie jestem pewny czy to moja chawira już teraz…
Witold mieszkał w kawalerce, toteż przestrzeń po której przyszło im się poruszać nie była imponująca. Mężczyzna szybko znalazł się przy jedynej szafie, znajdującej się w jedynym pokoju, by wyciągnąć z niej pancerną skrzynkę na broń.

Angie natomiast radośnie ruszyła w stronę kuchni z twardym postanowieniem znalezienia czegoś mocniejszego od herbaty. I znalazła, browara…


Twarz jej się na owe znalezisko wykrzywiła bo jakoś nie przepadała za smakiem ale na bezrybiu…
- Pajęczaka raczej tym nie upijemy ale można by w niego porzucać kapitalistycznym piwem - zasugerowała, wracając na chwilę do Burego i unosząc radośnie swoją zdobycz tak by mógł się dobrze przyjrzeć żółtym puszkom Mocnego Fulla. - Myślę, że dałoby się go w razie czego namówić na herbatkę i serniczek ale nie udało się znaleźć nic do tej herbatki. Więcej skojarzeń, póki co, mi się niestety nie nasuwa… Nadal wolisz herbatę? - zapytała, co by się upewnić.

Witold tymczasem klęczał na jednym kolanie i zachowywał się jak nerd, któremu zabawa w Air-Soft Gun weszła za mocno… Zakładał kamizelkę taktyczną, wsuwał do kieszeni magazynki, przyczepiał pałkę teleskopową, latarkę…
- Nie piję alkoholu w czasie operacji - rzucił sucho, po czym przelotnie spojrzał na dzierżonego przez Angie Mocnego Fulla. - Ta… Kuchnia zdecydowanie nie jest z mojego świata.
Mężczyzna wyprostował się, sprawdzając ostatni raz czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Błagam nie oferuj mu sernika. Uzna cię za kapitalistyczną świnię, a potem wylądujesz w ogródku. Idę sprawdzić co jest w tym dziwnym korytarzu…

- Też nie piję - stwierdziła, otwierając puszkę i pociągając solidny łyk. - I jasne, idziemy - zgodziła się ochoczo. - Wiesz, dziś już tyle się wydarzyło, że więcej dziwności… No wiesz, w sumie to więcej dziwności nawet już dziwne nie będzie. Może spotkamy Lenina… - puściła do niego oczko, przemilczając ostrzeżenia o serniku.
- Ci twoi znajomi też gdzieś tu powinni być, co nie? - zainteresowała się pewnymi brakami w ludności.

Bury skręcił w prawo. Lewa część została mniej więcej zbadana podczas wędrówki do tego, co miało być mieszkaniem ochroniarza. Korytarz wyglądał całkiem naturalnie. Drzwi po jednej i drugiej stronie, ale coś było nie w porządku. Witoldowi nie zgadzała się jego długość. O ile potrafił ocenić odległość, a potrafił, to powinni już znaleźć się poza obrębem bloku. Tymczasem koniec nastąpił, o ile się nie mylił, kilka metrów dalej niż powinien.
Nim dotarli do końca drzwi po lewej stronie otworzyły się.


Wypadła z nich urwana głowa Włodzimierza Iljicza Lenina z bionicznym okiem o czerwonej źrenicy w kształcie sierpa i młota. Cała czaszka była sinaoniebieska, zaś z miejsca, gdzie powinna łączyć się z szyją wyciekała czarna krew.

Witold ostrożnie stawiał każdy krok, jakby obawiał się że w każdej chwili może stracić grunt pod nogami. Skoro według jego obliczeń blok nie powinien sięgać aż tak daleko, być może korytarz okaże się iluzją a on sam ponownie spadnie z drugiego piętra… A tego wolał uniknąć.
- Nie znam ich, ale wydaje mi się że też mogli być na Placu Zwycięstwa - odparł cicho Bury. Zaraz potem przed jego nogami wylądowało nic innego jak… Głowa Lenina. Ciśnienie w żyłach ochroniarza skoczyło momentalnie a on sam zacisnął mocniej dłoń na rękojeści broni.
- Wykrakałaś… - burknął Witold, z trudem zachowując zimną krew na ten makabryczny widok. Tylko dzięki trenowanemu przez lata opanowaniu, postanowił wypróbować metodę chłopaka na wózku.
- Aleś wymyślił! To jest nudne jak flaki z olejem. Żenujące. Pora na naukę matematyki, szczeniaku. Suma podstawy równa się kwadratowi obu ramion. Czy jakoś tak…

W przeciwieństwie do Burego, Angie spacerowała sobie korytarzem całkiem rozluźniona, popijając powoli obrzydliwy płyn z puszki. Gdy głowa Lenina wyskoczyła by do nich dołączyć, dziewczyna oparła się plecami o ścianę koryarza i wymruczała cicho pod nosem -A nie mówiłam... - po czym dodała głośniej, w odpowiedzi na słowa Witolda. - Z ust mi to wyjąłeś… - popijając je kolejnym łykiem. Zdawać się mogło, że absolutnie nic jej nie rusza i tak poniekąd było.
- Wiesz, w ten sposób to go bardziej wkurzysz niż znudzisz. Spróbuj go wyzwać na pojedynek w piciu wódki albo zaprosić na śledzika, może przynajmniej będzie zabawnie - zaproponowała, nie odrywając pleców od ściany. - I wyluzuj się trochę, źle do sprawy podchodzisz. Jak tak dalej pójdzie to zejdziesz na zawał zanim się obudzisz i tyle.

Adam zabrał tableta i wychylił nosa zza drzwi mieszkania Patrycji - Hej dotarliście bezpiecznie ?! Dzieciaku dość tych głupich zabaw wypuść nas! - Krzyknął rozglądając się za sąsiadami - To nie musi być sen może też być lokalne zakrzywienie czasoprzestrzeni czy czegoś więc uważajcie! - Ostrzegł.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 10-11-2019, 12:40   #142
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Przez chwilę nic się nie działo. Jedynie chwilę. Bury pierwszy dostrzegł cień ruszający się w mieszkaniu. Chwilę później dołączył do niego jego właściciel. Sowieta poprzednio niewiele wyższy od Witolda tym razem, gdyby był całkiem wyprostowany, z powodzeniem przewyższałby go o głowę. Nie była to jedyna zmiana. Pochylenie przypominające bardziej złamanie wielu kości i zrośnięcie w przyjętym kształcie naprostowało się, choć nie do końca. Obecnie nie musiał zadzierać głowy, by im się przyjrzeć. Prawa ręka nie zwisała bezwładnie, choć wciąż nie była uniesiona tak wysoko jak lewa, z której ściekała czarna krew Lenina.

- Czołem towarzyszu - Angie sprawiała wrażenie całkiem zadowolonej z kolejnego spotkania, oderwała się nawet od ściany. - Widzę, że sprawa z dyrektorem załatwiona i to nawet przed obiadem. To się chwali, trzeba przyznać - pokiwała głową, próbując w miarę szybko wymyślić coś, co by nie rozjuszyć pajęczaka.
- Udało mi się porozmawiać z tymi tu, kapitalistycznymi świniami i dojść do słusznego wniosku, że komunistyczna partia jest jedyną słuszną. Właśnie wybieramy się na herbatkę, dołączy towarzysz? - zaproponowała niewinnie, starając się trzymać puszkę z dala od oczu tego… czegoś.

- Kapitalista i bolszewik - warknął i jednym płynnym ruchem błyskawicznie skoczył w ich stronę.

Wyglądało na to, że komunistyczny pająk nie miał już ochoty na dialog. Prędzej na czystkę wśród opozycji. Kiedy oko Witolda tylko spostrzegło gwałtowny ruch, zachował się po prostu jak wyszkolony ochroniarz. Odruchowo odepchnął Angie w bok, by razem z nią usunąć się z toru szarży towarzysza Cyber-Stalina. Liczył, że uda mu się wpakować cały magazynek w odnóże maszyny, tak by przeciwnik stracił równowagę.

Żelazny, Sowieta wylądował dokładnie w miejscu, w którym stali przed chwilą. Pajęcze nogi wbiły się w podłoże. Bury wraz z Angelą wpadli z impetem na ścianę, ale ochroniarz już działał. Rozległy się pierwsze strzały. Pierwszy drasnął metalową nogę krzesząc iskry. Drugi odbił się od niej i trafił w sąsiednią, na której ostatecznie wytracił impet. Trzeci strzał był ostatnim tuż przed tym jak wielka łapa chwyciła oboje i porwała w kierunku obserwującego Adama. To na nim skoncentrowane było spojrzenie nieludzko szybkiego stwora. Choć pierwotnie dzieliło ich kilkanaście metrów obecnie był tuż tuż.
-Pierdol się dzieciaku! Gówno wiesz o komunizmie, a Stalin będący steampanko - Diderem to już taki Misz masz, że nie ma szans na powodzenie. Groch z kapustą, bez ładu i składu. Proszę mnie natychmiast stąd wypuścić, jeżeli nie rozumiesz jak błędny był komunizm w wersji Stalinizmu nie zamierzam się z tobą bawić! Stalin był bolszewikiem matole! Pała siadaj! - Powiedział Adam zdecydowanym głosem, choć bał się, ale niewiele mógł zrobić po za trzymaniem, się swojej teorii.

Adam uważał, że całą sprawę należy ignorować. Bury tymczasem zaczął wierzyć w inną teorię - teorię chorej gry, w której należy pokonać Bossa, aby wydostać się z poziomu. Bojąc się oberwać rykoszetem, czym prędzej schował pistolet do kabury, po czym jedyną wolną ręką sięgnął po pałkę teleskopową. Z głośnym trzaskiem rozłożył batona, po czym chwycił go pałką skierowaną w dół. Rozpoczął wściekłe dźganie Żelaznego Sowiety prosto w świecąco na czerwono ślepia. Czymkolwiek była ta istota, chciał zniszczyć jej zdolność widzenia.

Cóż, Angie zaś zrobiła jedyne, co mogła zrobić w takiej sytuacji. Wykorzystała to, że blaszak nie był w stanie unieruchomić obu jej rąk i to, że jakimś cudem udało się jej w owej ręce utrzymać puszkę piwa, podzieliła się ową zawartością z pajęczakiem. Może przynajmniej dałoby się go oślepić, zdekoncentrować lub w najlepszym wypadku spowodować jakieś zwarcie.

Pałka teleskopowa z całą mocą Burego, przyciśniętego razem z Angelą do torsu Sowiety z siłą niemal łamiącą żebra, trafiła przeciwnika w rozjarzone oko, zaś krótką chwilę później na jego twarzy wylądował cienki strumień Mocnego Fulla dostającego się do wizjerów Stalina.
I to najprawdopodobniej uratowało życie Adama. Wściekły, chwilowo oślepiony przeciwnik zboczył nieco z pierwotnego toru bez przeszkód wpadając do mieszkania tuż po uprzednim potknięciu się o wózek. Sosnowski wystrzelił w powietrze jak pocisk. Odbił się od sufitu i spadł na podłogę. Sowieta zatrzymał się nagle ryjąc głębokie bruzdy w podłożu. Jednocześnie wypuścił Angelę i Witolda, by pozbyć się pałki trzeci już raz mającej trafić w to samo miejsce. Oboje z impetem trafili w ścianę, lecz tylko Bury wiedział o wypuszczeniu powietrza przed zderzeniem. Dlatego udało się chwiejnie wylądować na nogach i być gotowym zanim Sowieta ruszy do kolejnego ataku.

Witold głośno wypuścił powietrze, odbijając się od ściany i z trudem zachowując równowagę. Na tym etapie miał już serdecznie dość wszelkich teorii na temat tego czy znajdowali się we śnie czy też może cierpieli na zbiorową halucynację. Przestawiał się na proste, żołnierskie myślenie. Jest on, jest przeciwnik, przeżyć może tylko jeden z nich…
Drugą ręką dobył latarki - sprzętu zrobionego z wyjątkowo wytrzymałego tworzywa oraz o bardzo silnej mocy. Skierował strumień światła prosto w ślepia Żelaznego Sowiety, by oślepić go na moment i zyskać chwilę na wydostanie się z potrzasku. Nie chciał walczyć mając ścianę za plecami. Wiedział, że w ciasnym pomieszczeniu przeciwnik będzie mógł wykorzystać całą swoją przewagę stalowej masy i siły.
Korzystając z chwili oślepienia przeciwnika, Bury rzucił się do wyjścia z mieszkania, wrzeszcząc:
- Kocham kapitalizm! Kocham McDonalds! Tylko Ameryka!
Liczył, że uda mu się wyprowadzić groźnego przeciwnika z dala od poturbowanej Angie oraz Adama.

Adam zaczął kląć podczas lotu, gdy zaczął padać po zderzeniu z sufitem instynktownie zaczął chronić głowę przed upadkiem, ale że większość upadków miał usztywnione na siedząco i brakowało mu władzy w nogach nie dał rady przyjąć całkowitej pozycji embrionalnej. Gdy wyszedł z pierwszego szoku zauważył, że kostka jednej nogi skręciła się w nienaturalną nawet jak na jego paralityczne ciało pozycje, ale nie czuł bólu, co wywołało u niego pewne zdziwienie. DJ doszedł do wniosku, że ma dość dyskusji z mecha - Stalinem i zaczął się czołgać w pozycji pół leżącej za kanapę, która stała przy ścianie. Planował się za nią wcisnąć żeby schować się w czymś na kształt “trójkącie życia”, jaki zalecają podczas trzęsienia ziemi strach dodawał mu motywacji, aby się pospieszyć, ale kalectwo i uraz stopy, który pewnie zacznie boleć pod wpływem ruchu raczej nie pomogą.

Bury działał błyskawicznie. Częściowo oślepiony przez niego i Angelę Sowieta nie zdążył jeszcze pozbierać się po ataku, gdy w jego kierunku wystrzelił snop skoncentrowanego światła, które sięgało na kilkaset metrów. Tutaj taki dystans nie był potrzebny. Metalowy Stalin próbował uchwycić przemykającego koło niego Witolda, lecz natrafił na pustkę. Ochroniarz widział go bardzo dobrze. Jeszcze lepiej zadziałała obrana taktyka. Pajęcze odnóża ugięły się pod nim tak bardzo, że niemalże dotykał żelaznymi pośladkami do podłogi. Po omacku próbował łapać wszystkiego dookoła siebie i… prawą ręką trafił na stopę czołgającego się Adama.
Z wściekłym rykiem machnął ręką nie puszczając ściśniętej stopy i już po chwili Sosnowski wyleciał przez to samo okno, przez które nie tak niedawno zostało wybite przez ścierających się ze sobą Burego i Sowietę. Odruchowo, rozpaczliwie próbował złapać się czegoś, choć gdzieś głęboko w umyśle wiedział, że nie ma niczego takiego.
Bury tymczasem z wrzaskiem pędził w kierunku wyjścia z mieszkania, gdy nagle za plecami usłyszał głośną eksplozję. Wiedział, że to nie granat odłamkowy. Ani bomba. Tych nasłuchał się już w życiu. To było coś o znacznie mniejszym polu rażenia. Wybuch był jakby stłumiony. Już w chwilę później dopadła go fala uderzeniowa składająca się z… gęstego dymu.

 
Brilchan jest offline  
Stary 10-11-2019, 12:44   #143
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Sowieta kolejny raz wydał z siebie wściekły ryk.
Nagle coś złapało Angelę w pasie i odciągnęło nieznacznie tuż przed tym jak coś z dużą prędkością przemknęło jej przed twarzą. Tuż przed wybuchem widziała nieopodal Stalina, choć zdecydowanie zbyt daleko, by była to jego ręka. Prędzej odnóże. Ostatnim widokiem, jaki zarejestrowała było to jak ruszył za Witoldem wciąż najprawdopodobniej kierując się bardziej głosem ochroniarza niż jego widokiem. Choć coś widzieć musiał - trafił Adamem w okno.

Angela usłyszała tępe uderzenie w metal. Sowieta wściekał się. Najwyraźniej Bury postanowił zostać w środku. Słychać było wyraźne odgłosy walki. Wszystko zasłaniał gęsty, gryzący dym.

Angie, która z trudem wracała do siebie po bliskim spotkaniu ze ścianą, zaczęła odczołgiwać się byle dalej od wejścia, jednocześnie próbując zlokalizować to, co ją odciągnęło. Między oszołomieniem, gryzącym dymem i nagle powstałym chaosem niewiele była w stanie zrobić poza niestrudzonym podejmowaniem kolejnych prób przedostania się w bardziej jej sprzyjające środowisko. Nagle dotarł do niej głos Burego, docierający spoza mieszkania.
- Tutaj - odkrzyknęła, po czym poddała się atakowi kaszlu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 10-11-2019, 13:01   #144
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Sosnowski nagle zawisł w powietrzu. Definitywnie nie stał na ziemi. Do tej miał jeszcze ze dwa metry. Jeśli nie trochę więcej. Spojrzał w górę na swoje ręce. Były odcięte przy łokciach i wyciągnięte wysoko nad głowę. Nie czuł jednak żadnego bólu. Kiedy jego spojrzenie powędrowało jeszcze wyżej dostrzegł linę ciągnącą się od jednego budynku do drugiego. Zaczepiona była tuż nad oknem, przez które chwilę wcześniej wyleciał. Na niej zaciśnięte były jego dłonie. Chyba jego, bo były ucięte w okolicach łokci. Choć może nie były tak do końca ucięte, bo po krótkiej chwili dotarło do niego, że czuje ją pod palcami.
Ponownie spojrzał w dół.


[MEDIA]http://i.imgur.com/Uej3oM2.jpg[/MEDIA]

Spider-man uwijał się jak w ukropie. Strzelał z nadgarstków siecią czepiającą się parapetu mieszkania i oplątywał ją o drzewo. Dziesiątki nici strzelały niemalże bez przerwy. Wyglądało na to, że tworzył coś w rodzaju mostu.

Adam już żegnał się z resztkami zdrowia, jeżeli nie życia zaczął się zastanawiać czy jeżeli spróbuje zwinąć się w pozycje płodową i upaść bokiem to ma jakąś szanse na zmniejszenie obrażeń? Choć były to jedynie jałowe rozważania przyćpanego adrenaliną umysłu nie był akrobatą, więc nic takiego nie zdążył wykonać. Nagle coś go uratowało, gdy Sosna zorientował się, co jest grane wybuchł panicznym śmiechem histeryka
- Hej Pajęczaku fajnie jakbyś mógł mi pomóc stąd zejść, bo wolałbym nie ty złamać sobie kręgosłup i nie zostawać kaleką do kwadratu! Od dziecka byłeś moim ulubieńcem ze stajni Marvela! - Zrezygnował z swojego wcześniejszego postanowienia odmawiania interakcji, bo nie odniosło skutku. No i zawsze miał słabość do Spider-Mana pamiętał jak za dzieciaka pasjami oglądał serial animowany i malował po kolorowankach z serialowymi postaciami. Teraz skupił się na trzymaniu liny. Zupełnie nie rozumiał, co to za błędy w matrixie jak jeszcze straci łapy to już w ogóle tragedia. Chociaż z obecną technologią pewnie dałby radę pracować w IT dmuchając w specjalne rurki…. Kurka wodna, o czym on w ogóle myślał?

Spider-Man poderwał głowę trzymając pajęczyny w dłoniach. Jego oczy rozwarły się szeroko.
- O nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Trzymaj się! - Zawołał i czym prędzej zaczepił trzymaną przędzę niedokończonego mostu-zjeżdżalni. Nagle wystrzelił kolejną pajęczynę i przyciągnął się do budynku, od którego odbił się. W locie złapał Adama.
- Nie, nie, już nie trzymaj! - Zawołał. Przez chwilę lina naciągnęła się, ale kiedy Sosna rozwarł palce opór zniknął. Z ręki pajęczaka wystrzeliła kolejna lina sieci czepiająca się sąsiedniego budynku. Zderzyli się ze ścianą, choć nie było to ani trochę dotkliwe. Stawy Petera Parkera zamortyzowały uderzenie. Natychmiast wypuścił kolejną pajęczynę, na której opuścili się do poziomu podłoża, gdzie Adam został odstawiony. Pająk obejrzał się nerwowo na okno i niedokończony most.
- Wszystko gra? - Zapytał jeszcze.
- Tak dziękuję Peter Wujek Ben byłby z ciebie dumny - Odpowiedział puszczając oko do przyjaznego Herosa z sąsiedztwa wiedział, że nie powinien tak droczyć się z konstruktem, który uratował mu właśnie życie, ale nie mógł się powstrzymać. Po za tym, scenarzyści za rzadko chwalili tego biedaka.
Spider-Man zamarł.
- Skąd…? - Urwał nagle.
- Ajajajajajajajaj! - Wystrzelił nagle pajęczynę w kierunku drzewa i przyciągnął się do niego w pędzie. Wrócił do pracy jeszcze szybciej niż poprzednio.
Adam uśmiechnął się łobuzersko - To tajemnica! Ale nic się nie martw nikomu nie zdradzę! - Usiadł sobie spokojnie i zaczął obserwować rozwój wydarzeń.
 
Brilchan jest offline  
Stary 10-11-2019, 13:52   #145
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Od samego początku Witold uważnie analizował swego przeciwnika. Wyciągnął na jego temat kilka innych wniosków, niż tylko “cholernie silny i metalowy”. Po pierwsze - łatwo dawał się sprowokować wszystkim, co kapitalistyczne. Po drugie - jego szarże były dewastujące, ale mało zwrotne. Żelazny Sowieta był piekielnie szybki, ale słabo wyrabiał na zakrętach. Właśnie tę wadę zamierzał teraz wykorzystać Bury. Pojęcia nie miał co wybuchło, ale niespecjalnie miał czas się zastanawiać. Miał tylko nadzieję, że Angie oraz Adam jakoś przeżyją...
- Kapitalizm na wieki wieków Amen! - krzyknął po raz kolejny, po czym sprintem ruszył w górę schodów. Liczył, że zdąży zakręcić za każdym razem, nim dopadnie go Żelazny Sowieta. W razie potrzeby zamierzał pomagać sobie latarką i oślepiać adwersarza? Cel: dotarcie na sam dach budynku!
- Zbuduję na górze wielkiego McDonalda! Pierdolić robotników wszystkich krajów!

Witold pędem dopadł do schodów znajdujących się znacznie bliżej mieszkania niż poprzednio, gdy nagle stwierdził, że metalowy Stalin go nie ściga. Przez otwarte drzwi wydostawały się tylko kłęby gęstego dymu.

Witold zmrużył oczy, zaniepokojony tym, że taktyka z którą wiązał duże nadzieje, nie działa. Nie mógł dłużej zwlekać. W dymiącym mieszkaniu pozostawił przecież dwójkę poturbowanych cywili, wraz z mechanicznym pajęczakiem…
Bury rozerwał kawałek koszulki, by przyłożyć do nosa. Siłą rzeczy musiał odrzucić batona - w przeciwieństwie do Żelaznego Sowiety ilość jego kończyn była dość mocno ograniczona, a przed wejściem w dym, musiał zapewnić sobie chociaż prowizoryczny filtr.
- Angie, słyszysz mnie?! - zawołał ochroniarz wchodząc do środka. Lewą ręką przykładał do nosa materiał, zaś w prawej dzierżył latarkę. Gotów był w każdej chwili oślepić nią przeciwnika lub po prostu mocno zdzielić przez łeb.

- Tutaj - odkrzyknęła, z wnętrza mieszkania. Bury usłyszał jej głośny kaszel.

- Zasłoń nos koszulą! Idę! - zawołał Witold, kierując się w stronę, z której dochodził głośny kaszel dziewczyny. Zamierzał czym prędzej wyprowadzić Angie z mieszkania. Cały czas liczył się przy tym z możliwością konfrontacji. Chyba, że… Żelazny Sowieta eksplodował i rozpłynął się?
- Te, wózkowy! Jesteś tam gdzieś?! - nie znał imienia Adama, a nie wiedział jak inaczej go zawołać. Bury nie grzeszył w tej chwili taktem, ale przynajmniej próbował ratować mu życie.

- Wyleciał… za… okno… - usłyszał w odpowiedzi, chociaż słowa ledwo wydobywały się z gardła Angie. Nie miała pojęcia czym był ten dym ale zdecydowanie trzeba było posłuchac rady, którą otrzymała. Najlepiej zaś wydostać się z mieszkania. Najpierw jednak chciała dotrzeć do łazienki. Chociażby po to by zdobyć ręcznik, który by mogła nasączyć wodą i który z pewnością działałby lepiej niż sama koszula.

Witek zakląłby siarczyście, gdyby nie wiązało się to z pochłonięciem dodatkowej ilości dymu przez otwartą gębę. Przezornie zamilkł, szukając po omacku Angie. Przyspieszył kroku w stronę, skąd słyszał jej ostatnie słowa. Bez jakichkolwiek ceregieli zamierzał chwycić ją za ramię i pociągnąć w stronę wyjścia z mieszkania.

Ledwie udało mu się ponownie wejść. W okolicach drzwi słychać było uderzenia czegoś o metal. Nie potrafił stwierdzić kto walczy z Sowietą. Wyraźnie słyszał furkot dobiegający z różnych kierunków. Dym jednak zaczął się przerzedzać. Był w stanie dostrzec najbliższe obiekty nie potykając się o nie. Po kilkunastu cennych sekundach dotarł do łazienki, gdzie znajdowała się Angela z mokrym ręcznikiem przytkniętym do twarzy. Nie było czasu. Złapał ją i pociągnął do wyjścia z mieszkania, gdzie...


Batman umykał właśnie pod lewym sierpowym. Pięść trafiła w ścianę wyrywając w niej potężnej wielkości dziurę.
- Oknem - rzucił krótko i chrapliwie nietoperz, gdy zbliżali się do niego.

Nie rozumiał co się działo, ale zgodnie z wcześniejszym założeniem, nie zamierzał tego roztrząsać. Jeden nierealny byt związał walką inny nierealny byt, więc Bury zamierzał korzystać. Choć nawet tak szorstki w obyciu człowiek jak Witold, musiał przyznać że zrobiło mu się cieplej na sercu, gdy zobaczył Batmana. Cóż, każdy ma jakichś bohaterów w dzieciństwie… Witold miał Batmana.
Z idolami się nie dyskutuje. Skoro Batman kazał oknem, to oknem. Bury miał co prawda pewne obawy, ale liczył że droga ucieczki jest przygotowana. Pociągnął Angie w stronę okna, by najpierw zbadać możliwość opuszczenia budynku. Jeśli była możliwość zejścia po czymś, zamierzał pomóc dziewczynie wyjść w pierwszej kolejności.

Już chwilę później stali przy oknie. Do parapetu podczepione były długie, białe sznury sięgające drzewa, przy którym stał Spider-Man. Wystrzeliwał sieci jak szalony. Obecnie dziesiątki pajęczych nici znajdujących się koło siebie tworzyły zjeżdżalnię na parter.
- Już, już! Kończę! Momencik! Jeden! Może dwa! No góra trzy!
Za nimi przewaga Batmana właśnie ulegała zmniejszeniu. Widoczność stawała się bardzo dobra i Bruce Wayne musiał oddawać coraz więcej pola swojemu przeciwnikowi. Tymczasem Spider-Man wystrzelił w kierunku budynku i jedną ręką zaczął pokrywać most jakimś sprayem. Ponownie skoczył w kierunku drzewa unosząc się tuż nad linami z pajęczyn. Wylądował pewnie, chwycił się pod boki i krzyknął zadowolony:
- Gotowe!

- Odpada… - oznajmiła Angie, sprawdzając wzrokiem…. Cóż, cokolwiek by to nie było. Batman? Spider-man? Co to do diabła miało być, kreskówka Marvela z elementami DC czy na odwrót? Szaleństwa szaleństwami ale nie miała zamiaru skakać z drugiego piętra na wiarę w to, że spider nici wytrzymają jej ciężar.

Bury rzucił niespokojne spojrzenie w stronę walczących, dostrzegając iż Batman wyraźnie traci swoją początkową przewagę.
- Widzimy się na dole - oznajmił lakonicznie Witold, po czym bezpardonowo wziął Angelę na ręce i rzucił na utworzoną z pajęczych sieci zjeżdżalnię. Zaraz potem wskoczył tyłkiem na parapet, by jescze raz spojrzeć na pole walki. Po raz ostatni odpalił latarkę prosto w metalowy pysk Żelaznego Sowiety i przechylił się w tył.

Ten ryknął kolejny raz, gdy snop światła go oślepił. Batman zszedł z drogi ciosu i trzasnął Sowietę w twarz. Nim Bury wskoczył na utworzoną z pajęczyny drogę na dół dostrzegł, że cios pozostawił coś na wąsatej twarzy Stalina. Coś okrągłego i migającego czerwoną diodą na czole. W trakcie zjazdu usłyszeli wybuch.
Błyskawicznie dotarli na dół wpadając na drzewo.
- Ups… Przepraszam… - odezwał się Spider-Man i ponownie rzucił się rozpylać coś nad siecią.
- Moment, moment! Zaraz będzie gotowe! Już prawie! Chwila… No… Już! - odskoczył od budynku, zaś sekundę później przez okno wypadł czarny kształt. Z ogromną prędkością pomknął po linie na przeciwległy budynek. Żelazny Sowieta był tuż za nim. Bury i Angela widzieli jak chwyta linę. Ta jednak został odcięta i metalowy Stalin runął na pajęczynę.
- Dasz radę, dasz radę - powtarzał Parker odczepiając pajęczynę od drzewa. Wyskoczył kolejny raz w kierunku okna, ale tym razem opadł na ziemię. Podczas następnego skoku przykleił pajęczą nić do Stalina przemykając pod końcami wciąż podczepionymi do parapetu. Sieci kleiły się do ofiary. To samo powtórzył z drugą, wciąż przytwierdzoną do budynku częścią sieci. Sowieta szarpał się, lecz najwyraźniej pomimo wielkiej siły i szybkości nie potrafił się wyswobodzić. Spider-Man zaczął strzelać siecią rozpryskującą się na celu i wiążącą przeciwnika jeszcze mocniej. Jakiś pocisk wystrzelony z sąsiedniego dachu z impetem trafił zamkniętego w kokonie wroga, który miotał się jeszcze przez kilka długich chwil, a następnie zwiotczał. Parker ponownie zaczął strzelać jeszcze bardziej uszczelniając kokon.
- Dobra… Dobra… Dobrze jest. Musimy spadać i to szybko.
Batman już szybował na dół na tle rdzawoczerwonego nieba.
 
Bardiel jest offline  
Stary 12-11-2019, 22:02   #146
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nim Batman dotknął stopami ziemi w oddali rozległ się narastający szybko ryk silnika. Jakiś samochód zbliżał się i to szybko. Nisko osadzony, sportowy z wielkimi kołami wyposażonymi w potężny bieżnik. Nietypowe połączenie mogłoby sugerować brak doświadczenia konstruktora, ponieważ żaden samochód terenowy nie posiadał tak małego prześwitu. Nawet wiele samochodów miejskich nie pozwalało sobie na taką ekstrawagancję ze względu na wiele nieprzewidzianych, wyższych przeszkód. Przykładowo niektóre studzienki ściekowe. Z drugiej strony miejskie samochody sportowe nie potrzebowały bieżników zdolnych przebijać się przez piach i błoto.
Można by podejrzewać, że właściciel nie wiedział co kupował. Był bogaty, zobaczył samochód, który mu się podobał, a następnie kupił bez zastanowienia.

Tak można by było pomyśleć, gdyby nie fakt, iż samochód zatrzymał się przy Batmanie, a drzwi otworzyły się w górę.




Nietoperz bez słowa wsiadł za kierownicę. Bury i Angela usiedli z tyłu, ponieważ był tylko jeden, centralny fotel przedni. Pasy wystrzeliły z obu ramion oparcia oraz z siedzenia, spomiędzy nóg łącząc się na wysokości klatki piersiowej w metalowy dysk wyłożony od strony ciała czymś miękkim i elastycznym.

Obok samochodu Spider-Man podtrzymywał Adama przyglądając się całemu procesowi z przekrzywioną głową.

- Nooo, dobra. Widzimy się na...

Drzwi zamknęły się bezgłośnie.

- ... miejscu... - dodał nieco ciszej, z lekkim westchnieniem, Parker.

- Trzymaj się mocno. Mam nadzieję, że nie masz choroby lokomocyjnej.

Wystrzelił pajęczynę, a następnie wybił się mocno przyciągając jednocześnie do najbliższego budynku. Wychylił nogi do przodu, po czym wypuścił kolejną linę.

Tymczasem Batmobil wystrzelił w przeciwnym kierunku. Przyspieszenie wcisnęło Angelę i Witolda w siedzenia. Nie wiedzieli w jakim czasie rozpędza się do setki. Wiedzieli, że w mało. Bardzo mało. A Batman nie wcisnął jeszcze żadnego czerwonego przycisku. Czy czarnego, bez znaczenia. W rzeczywistości kokpit wcale nie przypominał tych spotykanych w zwykłych samochodach. Tam było mnóstwo pokręteł oraz innych odciągaczy rąk. Oboje zauważyli, że Nietoperz ani razu nie oderwał dłoni od kierownicy. Nawet by zmienić biegi. Prawdę mówiąc tam nie było żadnej dźwigni zmiany biegów. Niemniej za każdym razem, gdy słychać było charakterystyczny głos zmiany obrotów silnika wskazujący na wrzucenie kolejnego biegu, ruszał się palec Batmana. Jak w Formule 1.

Prędkości były podobne. Wskazówka zwykle oscylowała między liczbami 300 a 400. Wysoka prędkość, wielkie przyspieszenie i zakręty. Wielokrotnie jedynie pasy sprawiały, iż siedzieli dalej na swoich miejscach.

- Batman jest paranoikiem. Będzie wiózł ich przez Antarktydę - wyjaśnił Spider-Man między wyrzutem nóg a wypuszczeniem kolejnej pajęczyny. Wiatr smagnięciami uderzał w twarz Adama.
Ulice przemykały daleko ponad nimi. Wokół były tylko ściany budynków oraz światło słońca z czerwonego nieba nad nimi. Na dole poruszało się mrowie ludzi, a każdy z tych punkcików zmierzał w swoją stronę.

-Uwaga! Niebezpieczny zakręt w prawo!

Wypuścił sieć na róg pobliskiego budynku. Minęli go, biała przędza napięła się i bez najmniejszego trudu zmieniła ich tor lotu. Co innego Adam. Siła odśrodkowa próbowała odrzucić go od Petera, przez co musiał ścisnąć mocniej, by nie spaść.

Mimo wszystko w takiej sytuacji oraz w takim otoczeniu można było zapomnieć o Żelaznym Sowiecie. I wszystkim innym.

Od lewej bardzo szybko zbliżał się czarny punkt wymijający samochody ze wszystkich możliwych kierunków. Nierzadko jechał przez długi czas pod prąd lub chodnikami.

Było to jednak zaskakująco mało odczuwalne dla pasażerów. Amortyzatory robiły solidną robotę. Chociaż lekko niepokojące mogło być mijanie ludzi czy samochodów w odległości najwyżej centymetrów przy takich prędkościach. Batman potrafił prowadzić, ale żeby aż tak dobrze?
Jego wewnętrzny pirat drogowy musiał skakać i piszczeć z radości, gdy rozpędzony Batmobil jechał wprost na betonowe zapory wiaduktu mające zapobiegać wypadnięciu nie tylko samochodów osobowych, ale też TIRów.

Nagle przeciążenie wcisnęło ich w siedzenia, nie oparcia dla odmiany. Koła podjechały pod stromiznę i wyrzuciły ich w górę, po czym spadli niemal pionowo w dół. Na koła. Do tunelu.

W końcu, po objechaniu większej części miasta, dotarli do celu. Spider-Man z Adamem opuścili się przez lufcik w dachu.




Znajdowali się w obszernym magazynie. Na podłodze leżały ustawione w rzędy palety o różnych kolorach.

- Chyba mamy problem. Masz może jakiś nietoperzowy wózek czy coś w tym rodzaju? - zapytał Spider-Man, gdy próbował pozostawić Adama samego, zaś nogi Sosnowskiego ani myślały współpracować.
Batman stał nieruchomo i przyglądał się okryty czarną peleryną. Obejrzał się w kierunku samochodu.

- Mam coś lepszego - odparł krótko.

Bok bagażnik otworzył się, a z wewnątrz wystrzelił stojak z zawartością gotową do użycia.


Egzoszkielet był otwarty w osi pionowej klatki piersiowej i sprawiał nieco upiorne wrażenie, gdy podszedł do Adama, po czym zamknął się na jego ciele. Spider-Man puścił ostrożnie Sosnowskiego, a ten... stał.

- Interfejs mózg-komputer - wyjaśnił Batman nim odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku oddalonych drzwi wyjściowych z hali.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 14-11-2019, 19:34   #147
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Siedząc na dachu

Adam półleżał na dachu obserwując akcje jak z kiepskiego fanfictiona - To Batman teraz? To pewnie o jego hak z liną się zaczepiłem łapami spadając zerknął na własne stopy wydawało się to wywichnięciem. Co będzie sporym problemem, bo teraz nawet o kulach czy przy ścianie nie stanie a wątpił żeby w tym całym chaosie był jeszcze czas żeby wracać po jego wózek?

Część jego teorii okazała się błędna zaczął rozważać kolejne podśpiewując sobie przy okazji piosenkę, choć gdy zobaczył jak Batman rozwalił cyber-Stalinowi łeb miniaturową bombą zaczął się zastanawiać czy do sytuacji bardziej nie pasowałoby " W blokach z betonu nie ma wolnej miłości".

Podróż ze Spider - Manem

- Nie martw się pajęczaku uwielbiam rollercoastery! Od rana nic nie jadłem a jakbym miał rzygać to będę mierzył w drugą stronę!

Podróż na pajęczynach była rzeczywiście zajebistą zabawą Stan Lee miał rację, że to boska rozrywka, choć Sosna żałował trochę, że nie miał jakieś chusty na głowie.

Złapał się na tym, że ma ochotę podzielić się z Peterem historią swojego życia i swoimi obawami związanymi z super mocą, którą otrzymał... Powstrzymał się jednak podejrzewając, że taki może być cel tej iluzji!

Zaczął zastanawiać się nad nowymi sposobami pokonania tej iluzji.

Po dotarciu na miejsce

- Dzięki Pająku to była Fantastyczna przejażdżka! Osoba, która tworzy ten scenariusz mogłaby naprawdę sporo zarobić na użytkowaniu tej mocy Stan Lee miał racje! - Adam krzyczał z wielkim uśmiechem na gębie spalając resztki adrenaliny. Dopiero nieudana próba stanięcia na nogi zepsuła jego nastrój, który szybko poprawił się po założeniu kombinezonu.

- Wow, dzięki Bruce! Sądziłem, że dostanę jakieś zapasowy wózek po Barbarze Gordon znaczy się Oracle! Ale to jest lepsze w realnym świecie dopiero pracują nad zaczątkami tej technologii znaczy się mamy manipulowanie prostymi grami co ma pomagać w poprawie pracy mózgu oraz pierwsze kombinezony które wspomagają leczenie ludzi po udarach ale ten poziom to będzie dopiero za jakieś 50 lat jeżeli w ogóle - Rzucił jakby od niechcenia jednocześnie testując ruchomość egzoszkieletu która była zaskakująco (i nierealistycznie ) duża.

- Tak, wiem, że naprawdę nazywasz się Bruce Wayne mógłbym was obu uspokajać, że jesteśmy z innego wymiaru gdzie jesteście powszechnie znanymi postaciami z komiksów, co właściwie byłoby zgodne z prawdą, ale wy po prostu nie istniejecie... Ale zanim spróbuje rozwalić SYSTEM jest jedna rzecz, którą zawsze sobie obiecywałem, że zrobię, jeżeli zacznę chodzić... - Powiedział z dzikim uśmiechem na twarzy.

Jakimś cudem mimo tego całego chaosu jakimś cudem Adam nadal miał przy sobie swojego chińskiego tableta! Miał taką niepowtarzalną okazję że nie darowałby sobie gdyby z niej nie skorzystał.

Zajęło to chwilę, ale udało mu się opanować głośniki znaleźć pobliskie, WIFI aby spełnić swoje marzenie i zatańczyć jak ten gość z filmiku na YT!

Co dziwne internet zdawał się być zablokowany? Wybrakowany ? OCENZUROWANY filmików i stron było o wiele mniej niż pamiętał to na pewno robota tego Stalina! Na szczęście filmik którego potrzebował był tam gdzie jego miejsce!

Miał wyczucie rytmu, w szkole podstawowej nawet przez jakieś czas chodził na zajęcia z tańca z resztą szkoły, które odbywały się w ramach WF/Rehabilitacji, choć dla niego ograniczały się tylko do nauki rytmów poszczególnych tańców i ćwiczenia pozycji stóp stojąc przy drabince, ale zawsze chciał coś takiego zrobić szczególnie, że znał ten filmik na pamięć

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=twqM56f_cVo[/MEDIA]


- Uff to było zabawne - Powiedział, po czym zerknął na sufit - Nawet jestem gotowy ci wybaczyć twórco tej iluzji, chociaż zachowujesz się bardzo, albeistycznie, czyli rasistowsko wobec osób kalekich zakładając, że każdy niepełnosprawny chcę chodzić! Jestem niepełnosprawny od urodzenia i chodzenie jest dla mnie bardziej abstrakcją niż skrytym marzeniem, ale przynajmniej zrozumiałeś, że więcej much da się złapać na miód niż ocet!

Konkrety

Po skończeniu przemowy do sufitu spojrzał się na Parkera - W sumie rozumiem, czemu wnerwiacie się tak na Wada to musi być denerwujące. Dobra bardzo was obu lubię panowie, ale nie mam czasu na zabawę z ulubionymi postaciami z kreskówek, chociaż było fajnie dziękuję

- Dobra moja teoria na temat zdenerwowania dzieciaka oraz ignorowania jego tworów się nie sprawdziła. Ból nie spowodował przebudzenia a śmierć byłaby za dużym ryzykiem faktycznego zgonu... - Zaczął analizować swoje dotychczasowe doświadczenia tym razem kierując słowa wprost do "prawdziwych" jego zdaniem ludzi.

- Możliwe, że jesteśmy obecnie przewożeni do jakiegoś sekretnego laboratorium. Nie wiem jak wy, ale ja z Patrycją uciekliśmy z tej fabryki wódki, którą przerobili na szpital, w którym przetrzymywali nas siłą. Możliwe, więc że zatrudnili jakiegoś autystycznego dzieciaka żeby nas obezwładnił albo wyciągnął z nas informacje o naszych zdolnościach? - Wygłosił nową teorie.

- Jeżeli okażę się, że wciąż leżymy na Placu Zwycięstwa a ostatnich kilka dni to chyba się potnę tępym nożem do masła! - Westchnął - Mam dwie teorie jak można stąd wyjść:

1. Można spróbować bomby logicznej uświadamiając tym postaciom, że ich postępowanie nie ma sensu a ich życie jest nielogiczne, ale boję się, że demiurg tego świata zareaguje agresją w odwecie.

2. Możemy dokończyć tą przygodę licząc na uwolnienie, ale do tego czasu możliwe, że obudzimy się na stole operacyjnym albo nie obudzimy się w ogóle a nie wiem jak wy, ale ja już jestem zmęczony tą bajką w wykonaniu dziecka.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 10-02-2020 o 23:31. Powód: Edytowane zgodnie z wytycznymi MG który podał mi nowe info i poprosił o poprawki
Brilchan jest offline  
Stary 21-11-2019, 15:54   #148
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Jazda batmobilem… TYM batmobilem, należącym do TEGO nietoperza, nie sprzyjała rozmowom. Angie uwielbiała szybką jazdę ale nawet dla niej prędkości, które rozwijał ów pojazd były nieco zbyt duże. Szczególnie gdy w grę wchodziła także jazda po chodnikach. Nie czuła się także zbyt komfortowo gdy mijali inne pojazdy o włos i to niemal dosłownie w niektórych przypadkach. Była to jednak jazda, z której i tak wyniosła więcej radości niż z tego co zafundował jej Bury. Z przyjemnością wytłumaczyłaby Witoldowi, że czasy neandertalczyków dawno już minęły. Teraz kobiety miały prawo do własnego zdania i podejmowania własnych decyzji. Gdy zaś kobieta mówiła nie, nie oznaczało to że się zgadza tylko w inny sposób.

Cóż, z pewnością miała się jeszcze nadarzyć okazja by wytłumaczyć te proste prawa owemu mężczyźnie, póki jednak co udało im się w całości dotrzeć do czegoś co najwyraźniej było leżem nietoperza. Niestety, nie była to jaskinia, a przynajmniej Angie nigdzie nie widziała oznak takowej. Może pod ziemią? Pewnie, czemu nie, w końcu najwyraźniej wylądowali w Gotham które sklonowało sobie swojego własnego pajęczochłopaczka, względnie pożyczyło oryginał od Marvela. Ciekawe czy Kapitana Amerykę też gdzieś chowają, z chęcią by sprawdziła czy w realu tez ma taki płaski tyłek.

- No dobra, to gdzie my właściwie jesteśmy? - zadała pytanie, nie kierując go do nikogo konkretnego. Wysiadła z batmobilu gdy tylko było to możliwe i teraz stała obok rozglądając się i próbując dojść do tego, co dalej niby mają robić. Ten sen zaczynał być coraz bardziej interesujący chociaż osobiście wolałaby się już jednak obudzić. Z każdą mijająca chwilą coraz trudniej jej było zachować pozory normalności. Coraz trudniej było trzymać się tego wewnętrznego spokoju, który ją opanował po przebudzeniu. Jeszcze kilka takich akcji i jak nic zacznie krzyczeć. Tego zaś, w obecnej chwili, wolałaby jednak uniknąć.

Witold wysiadł z batmobilu po drugiej stronie. Wydawał się spokojny. Z drugiej strony ciężko było ocenić o czym myśli - gdy szarżował na niego Żelazny Sowieta, twarz mężczyzny niewiele się różniła…
- W wyjątkowo jasnej i przemysłowej jaskini Batmana - odparł Bury, rozglądając się po hali w skupieniu. Zmarszczył nieznacznie czoło, intensywnie analizując sytuację. Nie spieszył się jednak z wnioskami. Jeśli chodziło o ilość wypowiadanych słów na minutę, był kompletnym przeciwieństwem Adama.
- Mam wrażenie, że to jakaś pułapka dla naszego umysłu.

Batman na wspomnienie Barbary Gordon przystanął i odwrócił się niespiesznie. Stał nieruchomy jak gargulec.
- W tym świecie też pracują nad zaczątkami tej technologii. I mylisz się dzieciaku. Nie jesteśmy prawdziwi, ale istniejemy. Przemyśl to.
Oczy Spider-Mana otworzyły się szeroko.
- Zaraz, zaraz! Jak to nie jesteśmy prawdziwi? Przecież widzę słyszę, jak mnie walną, to boli i raczej nie chciałbym spaść z wieżowca. Myślę, czuję… Muszę być prawdziwy.
Batman nie odpowiedział.

Witold skierował podejrzliwe spojrzenie na Batmana. Proste stwierdzenie wypowiedziane przez zamaskowanego mściciela wprawiło mężczyznę w zamyślenie. Co to wszystko mogło do cholery oznaczać?
- Dzięki za wsparcie - odezwał się po raz pierwszy bezpośrednio do człowieka-nietoperza. - Jeżeli istniejecie… Czy to znaczy, że ktoś was wytworzył za pomocą umysłu? Co właściwie łączy was z Żelaznym Sowietą i czemu znaleźliście się w tym bloku co my?

- Brzmi jak wytwór wyobraźni… Sennej, dla przykładu - mruknęła Angie, nadal nie będąca gotową do odrzucenia swojej teorii. Ten, którego właśnie wyposażono w całkiem nieźle wyglądający “kostium” zdecydowanie za dużo gadał, jak na jej gusta.

- Nie wiem wszystkiego. Jakie ma znaczenie to czy się istnieje, gdy jest ktoś, kogo trzeba powstrzymać przed krzywdzeniem innych? Gdzie stawiacie granice istnienia, gdy ktoś cierpi? Sowieta rośnie w siłę, a ja szukam broni, która może go powstrzymać. Każdy krwawi. Nie ważne jak bardzo jest Super.

Witold wziął głębszy wdech. Batman nie potrafił, albo nie chciał wyjaśnić tego co zaszło. Był przy tym równie rozmowny co on sam. Czyli prawie wcale.
- Jaka jest nasza rola w tym? Ten świat jest realny, lecz ktoś go odkształcił? I czemu właściwie nas tu przywiozłeś?

- Tu jest bezpiecznie. Przez jakiś czas. Dopóki ludzie Sowiety nas nie znajdą. Nie jesteście jedynymi intruzami, ale jesteście jednymi z nielicznych, którzy mają moc. Nie znam sposobu na unieszkodliwienie Sowiety. Wciąż nad nim pracuję.

- Czy wiesz może w jaki sposób się tu znaleźliśmy? - pytanie to nie chciało zniknąć z umysłu Angie już od jakiegoś czasu, pojawiając się i znikając w zależności od natężenia akcji. Odpowiedź pozwoliłaby także wykluczyć niektóre z opcji wyjaśniających gdzie się znajdują. Wątpiła by ten świat był realny ale jakoś już mniej wątpliwości dawała temu, że nie mogą tu zginąć. Nic z kolei nie dawało pewności, że śmierć tutaj, nie przełoży się na śmierć w realnym świecie. Była to jedna z nielicznych teorii co do których zgadzała się z Adamem.

- Nie - odparł Batman.

- Wiesz czy możemy tu umrzeć? - wtrącił Bury.

- Nie - powtórzył Nietoperz.

Witold westchnął głośno. Liczył, że jego idol z dzieciństwa choć odrobinę rozjaśni sytuację, ale tak naprawdę rozmowa z nim przywoływał jedynie coraz więcej pytań.
- Nie wiem o jakich mocach mówisz, ale jak mi załatwisz kałacha i granaty to pomogę z Sowietą. Nie mam pojęcia co się dzieje, więc wolę trzymać się jasnych celów.

- Te moce… - z tego co Angie pamiętała, Batman nigdy nie był szczególnie rozmowny więc chyba takie “nie” i “nie” nie odbiegały zbytnio od jego stylu. Były jednak nad wyraz wkurzające w sytuacji, gdy od pełnych odpowiedzi mogło zależeć jej życie.
- Masz może lub znasz jakiś sposób żeby je przetestować? Z pewnością ktoś taki jak ty wpadł już na jakiś pomysł… - był to strzał w ciemno ale w końcu mieli, o ile był prawdziwy i na chwilę założy się że w to wszystko można wierzyć, do czynienia z niezwykle inteligentną osobą, która na dodatek wydaje się o niebo bardziej zorientowaną w sytuacji.

Skinięcie głową, jakie otrzymała napawało nadzieją...
- Używać ich.
… przynajmniej przez chwilę.

- Przypomina to świadome śnienie. Moja moc z Placu Zwycięstwa nie zadziałała a wolę o niej nie mówić bo nie wiem czy to nie jest jakaś metoda na wyciągnięcie informacji - Powiedział Adam po dłuższej chwili milczenia - Oczywiście, patrząc od strony filozoficznej istniejecie jako idee które mają wpływ na życie milionów ludzi ale ja bym wolał jednak wrócić do prawdziwego świata niż walczyć z Sowietą - Stwierdził kaleka.

- Każdy by wolał. Ale Batman ci nie pomoże - rzucił Witold oddalając się, by następnie usiąść pod ścianą. Prawdę mówiąc czuł palenie w nogach od tej całej gonitwy za Żelaznym Sowietą. Skoro chwilowo znajdowali się w bezpiecznym miejscu, zamierzał to wykorzystać. Jako żołnierz nauczył się korzystać z każdej możliwej chwili odpoczynku. Przymknął oczy, nie wiadomo czy drzemiąc czy medytując…

- Najpierw by trzeba wiedzieć z jakimi mocami ma się do czynienia - mruknęła pod nosem Angie po czym rozejrzała się dookoła. Miejsce wydawało się dość duże, może faktycznie spróbuje…
- To całość tej bezpiecznej kryjówki czy też masz jeszcze jakieś podziemia z tajnym laboratorium i całą tą nietoperzową zbieraniną? - zapytała, bo w sumie wcale nie czuła się zbyt pewnie z tym pomysłem na wypróbowywanie mocy w nawet takim otoczeniu. Jakby się gdzieś znalazło coś solidniejszego, co by dla przykładu nie spadło człowiekowi na głowę, byłoby o wiele lepiej.

Batman nie odpowiedział, ale za to wtrącił się Peter.
- Chwiluuunia. Dajcie mi to zrozumieć. Jesteśmy w świecie, którego nie ma i nas też nie ma, tak? Skąd to niby wiesz?
- Skąd masz wspomnienia?
- Z Nowego Jorku…

Nietoperz skinął głową, zaś Spider-Man wydawał się zaczynać rozumieć.

To, że przebywali obecnie w świecie, którego nie ma, jakoś wcale nie było dla Angie wielkim odkryciem. Od początku twierdziła, że to sen. Chociaż z drugiej strony mogła to też być inna rzeczywistość, inny wymiar… Nadal, jak dla niej, było zbyt mało informacji. W przeciwieństwie do tej dwójki, geniusz z niej był raczej marny. No, względnie przeciętny, nie było powodu by zaniżać własną wartość…
- Ok, czyli twoje wspomnienia są z NY - wskazała na pajęczaka. - Twoje pewnie z Gotham - jej palec powędrował w stronę nietoperza. - Moje z Bielska, a konkretnie z walącego się na głowy korytarza w pewnej posiadłości pewnego… Pomińmy tą kwestię… A wasze? - pytanie to skierowała do pozostałych. Skoro było bezpiecznie, najwyższa też była pora by zebrać będące w ostrym deficycie informacje.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 22-11-2019, 11:27   #149
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Moje wspomnienia nie są zbyt jasne, bo najpierw uciekałem ze szpitala, potem seryjny morderca Alberta Wilga zabił na moich oczach gościa, który pomógł nam uciec ze szpitala, potem odstrzelił mi palec i zmusił nas do wstąpienia do Piramidy Finansowej zajmującej się porywaniem innych ludzi z mocami - Adam pomachał dłonią, w której brakowało palca - Potem się nieco upodliłem substancjami psychoaktywnymi, więc do końca nie jestem do końca pewien, co jest faktem a co fikcją zastanawiam się czy to, co się dzieje obecnie ma faktycznie miejsce czy to jakiś bad Trip - Wzruszył ramionami - Ostatnią logiczną rzeczą którą pamiętam była pobudka w mieszkaniu Patrycji, które jest w zupełnie innej dzielnicy niż mieszkanie tego Pana - Powiedział wskazując na faceta pod ścianą - Zastanawiam się czy jeden z ludzi Wilgi nie porwał nas i czy ta moc iluzji to nie jest jakiś podstęp? Jeżeli uda mi się obudzić będę musiał zatrudnić ochroniarza, bo Wilga jak nic będzie chciał mnie zabić albo porwać a ja poganiaczem niewolników być nie zamierzam! - Ostatnie zdanie podkreślił bohaterskim uniesieniem dłoni w końcu komiks zobowiązuje.

Witek nie spieszył się z udzieleniem odpowiedzi, przez co można było się zastanawiać czy aby rzeczywiście nie zasnął.
- Też jestem z Bielska - oznajmił wreszcie, nie otwierając oczu. - Zwyczajnie zasnąłem w swoim łóżku i obudziłem się w tym wariatkowie. Jeśli nie liczyć, że dzień wcześniej uciekałem przed UFO, a w moim aucie pojawiały się bezgłowe zwłoki…
Mężczyzna sięgnął po kawałek drewienka, który odstawał z palety. Urwał go, po czym włożył do ust. Najwyraźniej poczuł potrzebę by żuć przerośniętą drzazgę.

- Ano, tak ja też jestem z Bielska. Chociaż patrząc, na wszystko, co się dzieje od czasu Masakry, jaką urządził Zagórski na Placu Zwycięstwa zastanawiam się czy to wszystko nie jest jakimś szalonym snem mózgu, któremu powoli kończy się tlen a że już obumiera to logika poszła się jebać i stąd mamy Batmana, Człowieka - Pająka i ostateczne porzucenie logiki - Dodał Adam.

- Ej, bez takich! - Rzucił Spider-Man. Chciał dodać coś jeszcze, lecz wyraźnie jego usta pod maską zamknęły się pod wpływem spojrzenia Batmana. Rozłożył lekko ręce na boki, jakby chciał powiedzieć “no, co?”.

- Gdyby tak miało być to, po co się starać i przeciągać? - zapytała Angie, nie kryjąc swojego sceptyzmu. - Nie wykluczam, że leżymy sobie gdzieś tam, może nawet umierając. Wydaje się jednak, że wszyscy pojawiliśmy się w tym miejscu dopiero po tym jak zasnęliśmy, lub w moim przypadku, utracili przytomność. Stąd moje podejrzenia, co do tego, że znajdujemy się w zbiorowym śnie, stworzonym przez kogoś obdarzonego mocą. No, względnie ta teza z innymi, rzeczywistościami ale jak na mój gust… Cóż, nie wiem - rozłożyła bezradnie ręce. - Nie jestem też do końca pewna czy chcę się obudzić. W przeciwieństwie do was, w moim przypadku szanse przeżycia są raczej marne… - słowa ozdobiła promiennym uśmiechem.

- Jeśli byliście na Placu Zwycięstwa, to ścigają was wszystkie najważniejsze agencje rządowe. I pozarządowe - oznajmił Bury nieco niewyraźnie, gdyż nie przestawał rzuć kawałka drewna. - Na waszym miejscu też bym się nie spieszył z przebudzeniem…

- Wilga mówił to samo. Jego rozwiązaniem było sprzedawać tym agencją innych ludzi z mocami a za zdobyte pieniądze zmienić tożsamość, co uważam za kretyński pomysł! Z całą pewnością nieetyczny. Jednak wolałbym się obudzić właśnie, DLATEGO że jedna z agencji rządowych mogła zatrudnić iluzjonistę i właśnie szykują narzędzia żeby wyciąć nasze rdzenie kręgowe - Odpowiedział Adam.

- Spokojnie, spokojnie - Angie z trudem powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem, chociaż niezbyt byłby wesoły. - To, że na nas polują to akurat jest mi wiadome. Podobnie jak to, że ewidentnie niektóre organizacje zaczęły zatrudniać osoby z mocami. Wycinanie rdzeni?... Nie szłabym tak daleko. Jakieś eksperymenty, pewnie tak. Kto wie, co tamtym może przyjść do głowy, tym jednak chyba możemy się martwić później, co nie? Póki, co jesteśmy tutaj i nie wiadomo jak długo tu zostaniemy. Świat realny, jak na chwilę obecną wydaje się w cholerę daleki. Z tego, co Batman mówi wychodzi, że ten cały puszkowy Sowieta, czy jak go tam nazywacie, rządzi tym światem albo przynajmniej trzyma go w ryzach. No, bo przecież ktoś taki jak on - tu wskazała na nietoperza - nie zajmowałby się byle, kim i na pewno nie miałby z tym zajmowaniem się trudności. Może, więc zamiast zawracać sobie głowy tym, co będzie, gdy się obudzimy, wymyślimy sposób jak się puszki pozbyć? Na początek dobrze by było poznać moce, które najwyraźniej niektórzy z nas posiadają. Jakby nie spojrzeć, to z pewnością zwiększy nasze szanse. Przy okazji możemy dalej główkować, co to za świat i dlaczego w nim jesteśmy itd…
- Moją już testowałem. Nie działa. - Odpowiedział Adam odpuszczając sobie gdybanie i teorie żeby nie irytować rozmówcy.

- Nie lubię gdybać dla sportu - oznajmił sucho Witold, wypluwając wreszcie drewno z pyska. - Gówno wiemy, a snucie kolejnych teorii nic nam nie przyniesie. Prawdę mówiąc nie mam żadnej pewności, że wasza trójka jest realna. Nawet Ty, Angie, choć razem sporo się nabiegaliśmy za Sowietą. Ale w jednym się zgadzam: dobrze będzie, jeśli potrenujecie te swoje moce. Skoro nawet nasz Batman nie może poradzić sobie z wujkiem Stalinem, to nie zaszkodzi mieć jakąkolwiek dodatkową przewagę…
 
Brilchan jest offline  
Stary 22-11-2019, 14:49   #150
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Patricia przestała się wreszcie opierać o bok Batmobilu. Jej twarz wróciła do żywszych kolorów. Zdecydowanie nie była fanką karkołomnych jazd, przynajmniej nie w takich ciasnych puszkach.
- Mam… - czknęła delikatnie i westchnęła, łapiąc równowagę. - Mam wrażenie, że źle do tego podchodzimy. To nie jest iluzja, zbiorowa halucynacja czy świadome śnienie. To wykracza ponad to. Sądzę raczej, że mamy do czynienia z kimś na kształt Proteusa, zmieniającym mimowolnie rzeczywistość. Pomyślcie o tym, ile minęło czasu od wydarzeń na Placu? Kto zdążyłby nauczyć się panować nad czymś takim? Po co by nam pomagał?
Wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła przeszukiwać pamięć podręczną.
- W trakcie tego całego zamieszania, ktoś “wymusił” ze mną kontakt na moim telefonie. Mówił o nadziei i o tym żeby wyglądać “Domu Bożego”, czy jakoś tak. A przede wszystkim wiedział wszystko o sytuacji w której się znajdowałam. Ostrzegł mnie przed granatem, zanim ten wpadł przez okno.
Skierowała ekran w stronę zgromadzonych dookoła.
- Ktoś go rozpoznaje?

Spider-Man podszedł i z przekrzywioną głową spojrzał na zdjęcie.
- Czy to jest mojito? - wskazał palcem na szklankę trzymaną przez nieznajomego. Odebrał na chwilę telefon i zwrócił ekranem w kierunku Batmana. Ten jedynie mruknął.
- On musi mieć coś wspólnego z kotem. Wy też to widzicie, nie? Nie? Koty przecież… Nie ważne. W każdym razie nie pomogę, pierwszy raz go widzę - rzekł Pajęczak oddając telefon.

Angela pokręciła głową w wyraźnie przeczącym geście.
- W sumie takie pomaganie także może być częścią snu ale nie mam zamiaru na siłę upierać się przy tym że moja teoria jest jedyną właściwą. Dom Boży? Brzmi jak kościół… - Co oczywiście nie musiało być zgodne z prawdą, w końcu różni różnych bogów czcili. - Są tu w okolicy… Chociaż to przecież wcale nie musi być w okolicy… Może gdyby włamać się do systemu monitoringu miasta? - tu jej spojrzenie spoczęło na Batmanie. - Któryś by mógł rzucić się w oczy jako właściwy chociaż to i tak luźna teoria. Jak dla mnie pomysł z ćwiczeniami i przygotowaniem się do walki wydaje się w tej chwili istotniejszy. Nie wydostaniemy się stąd jeżeli padniemy trupem. No, chyba że o to tu chodzi… - wzruszyła ramionami.

- Przede wszystkim trzeba wiedzieć co to za moce. I jak ich używać - spojrzała w stronę Adama. - Patricia Phoenix.
Wyciągnęła rękę w stronę kobiety.

- Angela Lavelle - mulatka uścisnęła podaną dłoń. - Tu masz rację. Najpierw trzeba rozpoznać co też się zalęgło, żeby wiedzieć jak sobie z tym poradzić - będąc tym kim była, miała w tej kwestii pewne doświadczenie. - Jak rozumiem, w twoim wypadku owa moc ma coś wspólnego z…?

- Potrafię “wchodzić w cień” i swobodnie się w nim poruszać. Nie wiem tylko do jakiego stopnia mogę to kontrolować - Patricia westchnęła. - Kiedy uciekaliśmy z fabryki udało mi się przybrać taką… cienistą formę. Pamiętam że wystrzelone pociski przelatywały przeze mnie, ale od tamtego czasu się to nie powtórzyło. Ty wiesz coś więcej o swoich?

- Coś z dźwiękiem - odpowiedziała niepewnie, dotykając swojego gardła. - To taka wersja robocza, bo tak naprawdę nie mam pojęcia co to dokładnie jest. Wiem, że okazjonalnie mogę przekazywać informacje nie wypowiadając słowa. Najprawdopodobniej także zawaliłam część rezydencji na głowę swoją i dwójki napastników tylko… Cóż, tylko bezgłośnie krzycząc, bo wtedy nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. I na dobrą sprawę to tyle co wiem… - Nie była szczególnie zadowolona z braków w informacjach co widać było na pierwszy rzut oka. - Dlatego też twierdzę, że od znajomości tego czym władamy powinniśmy zacząć. A jeżeli uważasz, że u ciebie coś nie działa - tu zwróciła się do mężczyzny w czymś co wyglądało jak egzoszkielet - to może zwyczajnie nie wypadłeś jeszcze na to co tak właściwie masz. Ja na początku byłam niemal pewna że chodzi o porozumiewanie się w myślach, jakkolwiek by to szaleńczo nie brzmiało…

- Kilka ostatnich dni mocno zrewidowało moje pojęcie “szaleństwa” - skwitowała te słowa policjantka. Zwróciła się w stronę Witolda - A ty? Jakie masz moce?

Bury wykrzywił usta w łobuzerskim uśmiechu.
- Umiem zawracać efektownie na ręcznym.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172