Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2020, 21:26   #181
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Bury nie mógł wyjść z podziwu jak niezwykły pojazd przyszło mu prowadzić. Zresztą... Czy to aby na pewno Witold prowadził? Ten pojazd zdawał się sam podejmować decyzje! Wszak z całą pewnością mężczyzna nie miał pojęcia jak aktywować błony lotne. Nie wiedział nawet o ich istnieniu! Tymczasem sztuczna inteligencja wehikułu sama podpowiadała rozwiązania, zaś Bury po prostu płynął z prądem, w odpowiednim momencie wciskając rozmaite wykrzykniki czy inne symbole podstawiane przez system Wyrocznia. Był cholernie wdzięczny autorowi tak doskonałego oprogramowania, bo kiedy zablokowano im drogę, nie miał pojęcia co robić. Nie był przyzwyczajony do tego, że samochód potrafi szybować. Dopiero co nabrał wprawy w używaniu impulsów elektromagnetycznych i fal uderzeniowych... Nie był orłem z dziedziny technologii, ale sterowanie było na tyle intuicyjne, że nawet taki trep jak on mógł sobie poradzić.

Poczuł się cholernie dobrze, kiedy wjechał w grupę obezwładnionych impulsem robotów i rzucił nimi o ścianę pobliskiego budynku.
- Nieźle ich wyciągnąłeś, młody - pochwalił Adama, zdając sobie sprawę że metalowi adwersarze zostali wywabieni przez nietoperzowego drona. - Twoja lejdi powinna odetchnąć.
Witold zmienił biegi, przelotnie zerkając na wskaźnik stanu pojazdu. 55%. Włączył się drugi silnik.
- Więcej, niż mi trzeba... - mruknął pod nosem zawadiacko, po czym ponownie rozpędził samochód. Płynąca w żyłach adrenalina przyjemnie pobudzała. Witold miał wrażenie, że żył dla tej jednej chwili.

Kiedy zatrzymali się w bezpiecznej odległości od robotycznej armii, nadciągnęła kawaleria. Witold czym prędzej opuścił pojazd, aby ustalić dalsze działanie. Nadciągnięcie Wonder Woman i nastolatków o nadnaturalnych zdolnościach może zaskoczyłoby go kilka godzin temu. Jednakże teraz przyjął to jako coś zupełnie zwyczajnego. I cieszył się ze wsparcia, bo sytuacja wydawała się beznadziejna.
Korzystając ze spowolnienia robotów (i nie wnikając w jego naturę), Witold w pełnym skupieniu odbywał przyspieszony kurs używania gadżetów Batmana. W przypadku Bruce'a Wayne'a nawet kij musiał stanowić absolutny cud technologii!

Jak to Angie ujęła w myślach, Bury zamierzał rzucić się w wir walki - z oczywistych powodów. Nim jednak to nastąpiło, mężczyzna podszedł do ciemnoskórej dziewczyny, wręczając jej pistolet. Beretta M9.


- Tak odbezpieczasz, tak zabezpieczasz - wyjaśnił łopatologicznie, pokazując również praktyczne działanie mechanizmu. - Nie odbezpieczaj, póki nie będziesz musiała. Nabój jest w komorze, więc nie przeładowuj. Piętnaście naboi, oszczędzaj. Lufa w stronę ziemi, póki nie chcesz strzelać. I weź tę latarkę, jakby trzeba było przyświecić naszej cienistej.

Witold dorzucił do zestawu ciężką latarkę o dużej mocy, zaś sam czym prędzej udał się w stronę "straganu" Batmana. Nie wiedział czy Angela chociaż raz w życiu była na strzelnicy - za krótko się znali. Miał po prostu nadzieję, że nie odstrzeli sobie stopy, a w razie zagrożenia zrobi z pistoletu dobry użytek. Czym prędzej wsunął się w wyprodukowany przez Wayne Enterprises egzoszkielet. Gdy tylko zbroja zamknęła się na plecach Burego, mężczyzna pewnie chwycił w dłoń kij, testowo wysuwając grot włóczni. Doskonale... Taka broń wyrówna szanse, gdyż zapewni mu odpowiedni zasięg. Poza tym czyż istnieje prostszy w użyciu oręż niż włócznia? Prawdopodobnie nie.
- Idę sam - odparł hardo były żołnierz, ruszając w stronę krawędzi osobliwej sfery wytworzonej przez Forzę. Przy okazji każdego kroku zapoznawał się z kontrolami dostępnymi w masce i w głowie opracowywał taktykę.

Gdy tylko wyjdzie na zewnątrz, zamierzał czym prędzej otoczyć się dronami. Amunicja: pociski z kwasem. Cel: zgięcia nóg robotów.
- Nie chodzisz, nie walczysz... - mruknął Witold, zręcznie ważąc w dłoni elektromagnetyczną włócznię. Słowa te usłyszał kiedyś od amatorskiego zawodnika boksu tajskiego, który uwielbiał niskie kopnięcia. Podczas sparingu z nim, Bury na własnym udzie przekonał się o prawdziwości wypowiedzianych słów.


 
Bardiel jest offline  
Stary 16-01-2020, 12:03   #182
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Pochwała Witolda wyrwała Adama z transu skupienia, w jakim się znalazł przed oczami wciąż miał biedaka rozerwanego płonącym drągiem tak mało brakowało żeby była to Alicja... NIE. Udało się na tym koniec!

Sosnowski zmusił się do słabiutkiego uśmiechu - Dziękuję ci za pomoc. Doceniam i zapamiętam - Jak na wygadanego kalekę był to niesamowicie skondensowany komunikat.

Był osobą mściwą, ale działało to w dwie strony, gdy uznał, że ktoś oddał mu przysługę potrafił z równym uporem i determinacją dążyć do odwdzięczenia się danej osobie a Witold właśnie dołączył do Patrycji na liście osób, które pomogły mu w biedzie.

Na widok wszystkiego, co się dzieje Adam doświadczył gigantycznego dysonansu poznawczego z jednej strony tragedie jak z reportaży wojennych z drugiej... No, po prostu, TO WSZYSTKO.

- No to mamy finał Matrixa trójki tyle, że z zakończeniem gry komputerowej - powiedział wysiadając z Batmobilu z chwilą, gdy ocalił Alicje poczuł wzbierającą euforie potrzebował muzyki, potrzebował wyrazić te emocje.

Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że ma na sobie kombinezon rodem z "Edge of Tomorrow" czy jak woleli mangowcy "Life, Die, Repate " może to wszystko było snem? Jakimś testem na heroizm? Może, gdy zwyciężą Sowietę pojawi się, Goku ze smoczymi kulami i przywróci życie wszystkim brutalnie zabitym?

Nie czas było jednak na zatapianie się w kolejnych bezowocnych rozważaniach po raz kolejny nie wiedział czy przeżyje. Angie miała racje kaleka zamierzał skorzystać z mocy egzo- szkieletu, ale nie tak jak kobieta sobie to wyobrażała.


Adam raczej nie był typem, który ma Power fantasy na temat przemocy fizycznej. Zemsta i upokorzenie wrogów tak, ale bardziej psychiczne niż po prostu pobić. Jeżeli chodzi "Możesz zrobić to, czego nie możesz zrobić w normalnym świecie „ był by to taniec.

Widząc, że Witold też zrobił suit up i ogłosił, że idzie na solówę Adam dotknął komunikatora, aby ogłosić herosom:
- WW, Wonder, Twins i ty Pani, której nie kojarzę, ale która zdajesz się mieć moce temporalne coś w deseń Hour - Mana nie mam szkolenia bojowego, ale z tym sprzętem zostanę najlepszym na świecie odwracaczem uwagi będę wam robił otwarcia i rozproszenie cyborgów - Oznajmił.

Następnie na chińskim tablecie, który jakimś cudem miał przy sobie przygotował odpowiednią play listę. Znał na pamięć ruchy taneczne z filmików, które oglądał setki razy, ale których jego ciało nie mogło powtórzyć. Miał wyczucie rytmu oraz perfekcyjną pamięć a teraz mógł zrealizować swoje marzenia!

Stanął na granicy bańki czasu mimo sporego odstępu, jaki zrobił od Witolda żeby zgodnie z życzeniem żołnierza dać mu jego przestrzeń, do solówy usłyszał jego pomruk.

Roześmiał się w głos - No to tym razem mogę powalczyć! Ale, po co walczyć, kiedy mogę tańczyć? See you on the, other side soilder good luck

Gdy ruszyli do walki krzyknął - DJ ŁOM IS IN THE HOUSE BLASZAKI! LET'S ELEKTRO BOOGIE!

Oprócz elektro Swingu, który wcześniej pokazał tańczył też waacking zmieniając kawałki z play listy i style tańca losowo żeby komputerowe umysły nie mogły stworzyć żadnego algorytmu zrozumienia jego ruchów.

Skupiał się głównie na tym żeby tańczyć, biegać i rozpraszać robociaki tworząc tym samym otwarcia dla bardziej bojowych herosów, ale jeżeli nadarzy się okazja nie będzie wzbraniał się żeby trzepnąć któremuś w stylu Capoeira.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 23-01-2020 o 11:32.
Brilchan jest offline  
Stary 17-01-2020, 21:43   #183
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Angela odebrała pospieszne szkolenie z obsługi broni palnej wraz z pistoletem i latarką taktyczną, po czym pospiesznie wskoczyła na samochód. Jeden z bliźniaków siedział nieruchomo. Wyglądał jakby medytował.
Czuła jak wszystkie jej włosy unoszą się od elektryczności statycznej.

W powietrzu czuć było zapach ozonu. Błyskawica trzaskała co chwila na chwilę przed materializacją bliźniaczki z obłoku dymu, tuż po uderzeniu w robota. Jej pałki teleskopowe wyzwalały podobne gromy.

Bury bez chwili wahania wskoczył w kombinezon, który zam zamknął się na nim. Czerwony świat nabrał purpurowej barwy, zaś w rogu pola widzenia znajdował się komunikat mówiący o braku połączenia z Nietoperzami. Chwycił kij.

Przez górną granicę bańki wpadły nogi robota, jednak już po chwili zaczęły się wyginać. Trzasnął metal. Kolejne fragmenty wpadały do środka poddawane niezidentyfikowanej sile.

Batman wyglądał jak płynna czerń. Peleryna łopotała we wszystkich kierunkach dekoncentrując przeciwników, ale jego samego nigdy nie było tam, gdzie powietrze przeszywał rozżarzony drąg. Kolejne roboty z wgniecionymi pancerzami lądowały na ziemi.

Adam rozpoczął szaleńczy taniec. Kolejni wrogowie pędzili w jego kierunku próbując przebić lub przeciąć, ale Sosnowski zawsze był o krok poza zasięgiem. Gromadziła się coraz większa grupa. Coraz bardziej musiał się cofać i było to coraz trudniejsze, ale jeśli kiedykolwiek taniec miał boga, to właśnie teraz. Złociste lasso o gigantycznych rozmiarach zacisnęło się na całej grupie. Po drugiej jego stronie stała Wonder Woman zaparta piętami o grunt i wyprostowana jak strzała z napiętymi rękami.

Witold doskoczył i z obrotu trzasnął kijem w kolana robota przymierzającego się to pchnięcia Diany. Metal wygiął się w drugą stronę, zaś robot padł na ziemię. Próbował wstać. Bezskutecznie.

Wonder Woman odwróciła się z uśmiechem i pociągnęła z wrzaskiem całą grupę, którą zaczęła kręcić wokół własnej osi zabierając przy okazji wszystkich, którzy podeszli zbyt blisko.

Angela zaczęła bezgłośnie wrzeszczeć, ale nic nie chciało się wydarzyć. Zupełnie nic... A jednak. Fragmenty rozłupanej, luźnej kostki brukowej zaczęły drżeć ze zwielokrotnionym stukotem obijając się o siebie. Okoliczne roboty zwróciły spojrzenie w jej kierunku i rzuciły się do przodu.

Jeden reflektor Barmobilu rozbłysł nagle migotliwym światłem uszkodzonej żarówki. Snop światła wystrzelił wprost w barierę i... zatrzymał na ścianie bańki. Patricia natychmiast wskoczyła w cień.

Grupa robotów związana lassem wpadła z impetem w grupę pędzącą na Angelę. Z trzaskiem i zgrzytem wyginanych zbrój wpadły na ścianę.

- Forza. Przygotuj się - odezwał się w słuchawkach Batman. W jego okolicach rozległo się kilka eksplozji. Pierścień otaczających Wayne'a adwersarzy poleciał do tyłu. W część korpusów wbite były batrangi.

Bury trzymał pozycję na krańcach bańki parując, unikając i kontrując uderzenia. Ostrze pojawiało się i chowało na jednym z końców przebijając pancerze.

Roboty w końcu spadły na ziemię. Ich blacha była powyginana. Podrygiwały, lecz nie podnosiły się.

Spider-Man wylądował niespodziewanie między Angelą i Bliźniakiem.
- Pożyczysz prądu? - zapytał wystrzeliwując kulę, która przylepiła się do jednego przeciwników i... nagle eksplodowała pajęczymi nićmi wiążącymi go z sąsiadującymi robotami.

- Teraz!

Bariera zniknęła. Gwałtowny snop światła przeszył cały plac trafiając wprost w Sowietę. Wszystkie roboty nagle się zachwiały i cofnęły o kilka kroków. Te najbliższe krawędzi dachów pospadały roztrzaskując się o ziemię lub o towarzyszy. Bury wyskoczył natychmiast, a za nim pognał Adam.

- Trzymaj. Zostańcie na pozycjach.

Z nieba zleciała grupa dronów. Powietrze przeszyły wystrzały. Kwas rozprzestrzeniał się na poziomie nóg. Już po chwili nie potrzeba było silnego uderzenia, by złożyły się zgodnie z kierunkiem uderzenia.
Sowieta zaczynał odzyskiwać możliwość widzenia. Roboty niepewnie postawiły pierwsze kroki.

- Wyeliminuj jak najwięcej możesz - odezwał się Batman stojąc w miejscu. Nie było wątpliwości, że mówił do Witolda.

- Froza, trzymaj.

Sowieta w oddali wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Roboty ruszyły naprzód.

- Jeszcze.

Weszły w przestrzeń, który zostanie objęty bańką. Napływały dziesiątkami. Wonder Woman uwijała się jak w ukropie tnąc mieczem wszystko, co podeszło zbyt blisko. Bliźniaczka strzelała co chwila. Roboty latały w różnych kierunkach jak odepchnięte machnięciem ręki olbrzyma. Dookoła Batmana grzmiały eksplozje, zgrzyty i trzaski. Spider-Man ledwie nadążał strzelać pajęczyną, wyskakiwał w powietrze, lądował na głowach, pomiędzy postaciami.
Roboty były coraz bliżej samochodu. Angela ponownie zaczęła bezgłośnie krzyczeć. Kurz z ziemi powoli unosił się coraz wyżej i wyżej aż w końcu sięgnął kolan.

- Batman!

- Jeszcze!

Krąg obrońców zacieśniał się, schodził coraz bliżej Batmobilu. Szczególnie od słabiej chronionego przodu. Zaczęli wdrapywać się na maskę. Angela nabrała powietrza i wrzasnęła ponownie. Tym razem nie stało się zupełnie nic.

- Uruchom uderzenie!

Pod maską rozległa się głucha eksplozja. Wszyscy od strony frontu samochodu polecieli do tyłu zostawiając długi, pusty pas.

- Forza! Teraz!

Opadłą kurtyna bańki, lecz wewnątrz wciąż kłębiły się roboty. Eksplozje trzaski huki, wyładowania, zgrzyty. Wszystko zlewało się w jedną, wielką kakofonię. Angela spróbowała ponownie. Roboty zaczęły drżeć, ale kiedy włożyła w okrzyk więcej siły, efekt całkowicie ustał.

- Odsuńcie się od boków!

Progi auta wystrzeliły na boki jak to miało miejsce, podczas wydostania się z parkingu. Obróciły się dyszami na zewnątrz i rzygnęły płomieniami silników odrzutowych.
Metal robotów topił się, a te padały na ziemię nie wydając ani jednego odgłosu.

Z każdą chwilą, pomimo napływu kolejnych przez granice bańki, przeciwników robiło się coraz mniej. Eksplodowało kilka kriobomb wyrzuconych z Batmobilu. Trafieni przez Bliźniaczkę przeciwnicy rozpadli się na drobne, metalowe odłamki.

Wszyscy byli coraz bardziej zmęczeni. To był jednak dopiero początek walki.

- Chwila na oddech i rozpoczynamy jazdę do przodu - poinformował Batman, choć o odpoczynku nie mogło być mowy. Przeciwnicy zostali znacząco zredukowani. Głównie przez eksplozje, uderzenia piorunów oraz cudowny miecz Wonder Woman.

- Czekaj! Mam pomysł! - zawołał Spider-Man rozpoczynając szaleńcze rozpinanie lin na kopule bańki Forzy. Pracował jak pijany pająk na sterydach. Jego sieci nijak miały się do pajęczej elegancji. Były chaotyczne, lecz tworzyły coraz bardziej szczelną zasłonę z każdą chwila kierując się ku dołowi. Nagle Peter zeskoczył i wylądował na dachy Batmobilu. Strzelał pajęczymi nićmi we wszystkich kierunkach. Jeden koniec czepiał się skonstruowanej kopuły, zaś drugi pozostawał w jego dłoni. Błyskawicznymi ruchami zaczął je zaplatać aż stworzyły jedną, długą linę.

- Zechciałbyś potrzymać? - zapytał Parker podając gruby sznur Bliźniakowi. Ten spojrzał zaskoczony, ale przyjął pęk. Natychmiast na niciach pojawiły się elektryczne błyski. Już po chwili temperatura wewnątrz zaczęła rosnąć, zaś granice bańki zrobiły się znacznie mniej przezroczyste. Nabierały białej barwy. Pajęczyny zaczęły się topić.

- No to jazda - westchnął Peter rozpoczynając łatanie kopuły. Ciosy trafiające w roboty trafiały na coraz słabszy opór. Pancerze nagrzewały się przy przejściu przez granicę.

- Autopilot: do przodu, prędkość jeden kilometr na godzinę.

Samochód zaczął się posłusznie toczyć. Bańka zrobiła się mlecznobiała. Zewsząd odpadały kawałki gorącej pajęczyny. Gdzie tylko pojawiła luka, Spider-Man łatał ją. Starając się nadążyć z załataniem wszystkich na czas. Twarz Bliźniaka stężała w wysiłku.
Roboty z impetem wpadały do środka. Jakby zostały przyciągnięte przez niewidzialną siłę i ciśnięte na ziemię. Zwykle wystarczyło je dobić.

Pozostali natomiast mieli coraz mniej pracy. Metalowe ciała chrzęściły pod kołami. Patricii nie było widać. Bury z Adamem także musieli radzić sobie sami. Nie było jednak żadnych wątpliwości - takiej armii nie uda się pokonać, jeśli coś się nie zmieni.

Bliźniaczka dysząc głośno przysiadła na masce i zwymiotowała. Leżała bezwładnie drżąc z wysiłku. Zwymiotowała ponownie. Batman stawiał ciężkie także oddychając szybko. Wonder Woman była mokra. Włosy lepiły jej się do czoła. Spider-Man nie nadążał, ale robił, co mógł, by podtrzymać konstrukcję. Bliźniak siedział nieruchomo z zaciśniętymi szczękami oraz napiętymi mięśniami.

- To puste zbroje - poinformowała Diana rozcinając jednego z nich.

Do tego samego wniosku doszli Witold i Adam, gdy jeden z blaszaków padł na ziemię bez głowy. Wewnątrz nie było nic.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 20-01-2020, 12:55   #184
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Adam właśnie robił najlepszy show w życiu! Lubił tańczyć próbował nawet tańców na wózku Zumby czy tańców klasycznych jednak nie było to - to, o co mu chodziło.

Potem zainteresował się Waackingem stylem tańca gejów amerykańskich z lat 70tych głównie skupiający się na ruchach dłoni przywrócony opinii publicznej przez grupę pasjonatów na początku lat dwutysięcznych. Podstawowe ruchy dobrze wyglądały na siedząco, ale z przyczyn oczywistych do tej chwili mógł wykonywać resztę szalonych wygibasów, jakie czynili zawodowcy na konkursach!

Przykłady tanćów i muzyki jakie Adam kopiował podczas pierwszej połowy "występu" żeby dać lepsze wyobrażenie tego co robił

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9X4TXFPXzo0[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tN6FIac7Wwc[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=b6BBNp2_v-o&list=PLNMz4ZbxKlZw_rnQ8aXfllYpmHVo3G5pZ&index= 1[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=h1xARQVqZ1Y[/MEDIA]

Miesza w tym odrobiną elektro swingu żeby roboty nie zdołały wypracować algorytmu rozpoznania ataku

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=v65h-2uPBPQ[/MEDIA]




Niepełnosprawność nigdy nie była dla niego wielkim problemem. To, czego nie rozumieją sprawni jest to, że gdy urodziłeś się niepełnosprawny chodzenie i zdrowie to pojęcia abstrakcyjne. Oczywiście, jest okres buntu oraz niepogodzenia się z zaistniałą sytuacją bycia odmiennym, ale jest to zupełnie inne doświadczenie od tego, jakie mają osoby po wypadkach albo inne, które zostały posadzone na wózek z winy wieku lub postępującej choroby.

Adam znał swoje ciało, umiał w nim żyć i w przeciwieństwie do tego, co wmawia ludziom popularna fikcja nie chciałby tego zmienić! Oczywiście, miał duże szczęście gdyż jego niepełnosprawność była w sumie w dolnej skali spektrum porażenia mózgowego, więc był samoobsługowy. Abstrakcją, za którą tęsknił wcale nie było chodzenie czy bieganie, ale właśnie taniec!

Mimo tego, że pancerz wspomagany wykonywał większość pracy Sosnowski zaczynał czuł napięcie zmęczonych mięśni a pot zalewał mu oczy. Wciąż się świetnie bawił kręcąc niesamowite wygibasy. Wiedział, że te mechaniczne potwory nie są ludźmi a teraz, kiedy on je związuje nikogo nie zabiją musiał jednak myśleć według szerszej perspektywy nie przetrwa tego boss, rusha nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł!

Gdy uciekał ze szpitala, kiedy zaczęła się strzelanina zaczął śpiewać... Może to właśnie muzyka, z którą był tak silnie związany na poziomie emocjonalnym pozwala na używanie jakieś mocy? Manipulacja ludźmi i DJowanie były dwoma wielkimi pasjami jego życia a Angi i Patty twierdziły, że ich zdolności z Placu Zwycięstwa objawiają się pod wpływem silnych uczuć.

Chwycił za tableta znalazł utwór, który ściągnął z YT do remixu bardzo się z tego cieszył, bo wątpił żeby Kapitan Żbik alias Super Zły Sowieta pozwolił, aby chwytliwa lekcja historii ustawiona pod melodie z tetrisa krytykująca ZSSR przetrwała cenzurę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hWTFG3J1CP8[/MEDIA]

Z Tetrisem to też niesamowita historia melodyjka z gry to niewielki fragment rosyjskiej muzyki folkowej Korobeiniki. Adam chciał użyć tekstu piosenki wyraz z hipnotyzującą melodią żeby pokazać Sowiecie jak wielki jest bezsens systemu komunistycznego. Aby ominąć ataki robotów zaczął używać ruchów zaporzyczonych z rosyjskiego tańca ludowego i balet:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OANzLIuxhNo[/MEDIA]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=K21yj2lEgrA[/MEDIA]

W normalnych okolicznościach nienawidził tańca baletowego, bo byli to zdrowi ludzie robiący z siebie kaleki na starość poświęcający życie i zdrowie dla kilkuletniej kariery, ale teraz potrzebował zrobić show, aby zachwiać pewnością siebie tej wrogiej platońskiej idei źle rozumianego komunizmu.

Modlił się w duchu do wszystkich sił wyższych, aby jego starania skupiły chaotyczną energie tej szalonej sytuacji i trafiły Sovieticusa w czułe miejsce duszy.

Wiedział, że ten występ jest rzutem na taśmę, na który zużywa resztki energii niezależnie od tego czy zadziała po tych piruetach pewnie padnie z wyczerpania, ale nie myślał o tym teraz gdyż całą siłę mentalną poświęcał na nagięcie woli stalowego cyber- tytana i pokazanie mu jak bardzo się myli. Pragną jego upokorzenia! Im więksi są tym głośniej spadają a ten kolos, choć nogi miał stalowe była to stal słabsza od gliny, bo plan pięcioletni zmusił przemęczonych pracowników huty do produkowania kiepskiej, jakości materiału.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 20-01-2020 o 13:05.
Brilchan jest offline  
Stary 21-01-2020, 17:13   #185
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Działało i nie. Mieszanka lekkich sukcesów i kolejnych porażek. Walka nadal trwała. Angela miała jej już serdecznie dość. Gdyby tylko udało się jej aktywować moc w stopniu podobnym do tego, który miał miejsce w tamtym nieszczęsnym korytarzu. Co robiła źle? Nadal nie miała pojęcia, nadal jedyne co miała to domysły. Z jakiegoś powodu wydawało się, że jej moc nie działa przestrzennie. Chyba… Był to tylko kolejny domysł. Udało się jej bowiem poruszyć kostką brukową, jednak nic nie wskazywało na to by obrażeń doznawały także te metalowe puszki. Do tego wyglądało na to, że moc jaką posiada działa stopniowo. Nie jest nagłym wybuchem a wzrastającą stopniowo siłą. Może chodzi o jakąś formę rezonansu? Nie wiedziała, nadal niewiele wiedziała. Była jednak ów jeden krok do przodu. Była w stanie z niej korzystać.

Niestety, nadal było jej daleko do tego co potrafili pozostali. Nadal była słabym punktem drużyny. Z niechęcią rozejrzała się wokoło. Pozostali zdawali się świetnie sobie radzić. Zarówno ci, którzy pochodzili ze świata superbohaterów, jak i ci, którzy byli nieco bardziej realni. Każdy coś robił. Coś co skutkowało tym, że wszyscy nadal żyli. Miała ochotę w coś walnąć. Na szczęście nie brakowało fragmentów pokonanych przeciwników, które można było potraktować z buta.

Kukły… Czyli mieli do czynienia z jakiegoś rodzaju animatorem. ”Przynajmniej jakaś sensowna moc” sarknęła w duchu. Cóż, znaczyło to także, że na dobrą sprawę ich obecna walka nie miała sensu. Dopóki mistrz marionetek miał się dobrze, dopóty będą tylko marnować siły. W przeciwieństwie do niego. On w końcu, co zresztą udowodnił, mógł sobie tworzy swoje laleczki w ilościach przekraczających zdrowy rozsądek.

- Szkoda że nie da się go po prostu wciągnąć w cień i tam zostawić - mruknęła pod nosem. Wszyscy w zasięgu wzroku wyglądali na wykończonych. Ona chyba jako jedyna nie czuła zmęczenia, a jedynie rezygnację. Nie pozostawało jednak nic innego jak próbować dalej. Fakt, miała w ręku spluwę ale trzymała ją na ostatnią chwilę. Nie przepadała za bronią palną i nawet sytuacja, w której się znaleźli nie zmieniła jej nastawienia.

Z tymi i innymi myślami kontynuowała swoje próby. Przeciwników wszak nie brakowało. Zmieniła jednak nieco technikę, starając się nieco bardziej nakierowywać swoje ataki. Starając się zawęzić je, sprecyzować do konkretnego celu. Wybrała kolejną kukłę, która się przedarła i to na niej postanowiła wypróbować nową teorię. Ciągły, jednostajny krzyk, płynący falą w kierunku blaszanego stwora. Nie próbowała naciskać na swoje struny głosowe. Gdyby ten sposób nie wypalił, zamierzała ponownie nabrać powietrza i tym razem modulować natężenie owego krzyku począwszy od wartości minimalnej i idąc w górę. W najgorszym wypadku zacznie strzelać. I krzyczeć dalej… Może udałoby się jej zwielokrotnić odgłos wystrzału? Tak, to też była jakaś myśl, jakiś pomysł.

Gdzieś tam istniała odpowiedź na jej pytania i nikt poza nią samą nie mógł jej tej odpowiedzi udzielić. Musiała walczyć i sama ją zdobyć. Nie żeby miała w tej kwestii jakiś wybór…

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 21-01-2020, 19:53   #186
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Patricia natychmiast po zdjęciu bariery popędziła do przodu lawirując w swoim ruchomym świecie cieni. Nie wiedziała ile czasu światło pochodzące z Batmobilu będzie tworzyło jej ścieżkę. Gwałtowny rozbłysk skończył się w chwilę po pojawieniu się.

Co się stanie jak bańka stworzona przez Forzę ponownie się pojawi? Czy ponownie dosięgnie ją paraliż bezcienia? Nie myślała o tym, musiała spróbować.

Jej przejścia oraz korytarze tworzyły się i znikały co chwila jak abstrakcyjnym domu rodem z horrorów. Nie mogła się zatrzymywać. Nie mogła tracić czasu. Każda chwila musiała być prezentem od Batmana. Tylko ile wytrzymają, żeby mogła dojść jak najdalej?

Wejście było znacznie bliżej. Żelazny Sowieta rósł wraz z malejącą odległością.

Cienie dookoła były bardzo niespokojne. Ktoś strzelał. Najprawdopodobniej Witold zgodnie z planem posyłał do walki Nietoperze. Nie miała jednak czasu sprawdzać efektów. Wiedziała tylko, że kwasowa mgiełka opadała na ziemię nie czyniąc jej żadnej szkody.

Była już tak blisko, gdy nagle szarpnęło nią. Poruszała się jak w wyjątkowo gęstym budyniu. Świat cienia stał się ledwie widoczny pośród czerni. Niemal jak koło na czerwonym niebie.
I coś się zmieniło. Drony były już za nią, nie strzelały do przeciwników znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Sowiety, a tam właśnie była Patricia oraz rozglądające się na wszystkie strony roboty. Sam żelazny przeciwnik też wydawał się czegoś szukać. Przeczesywał wzrokiem swoje armie. Te obracały się naśladując jego ruchy. Ewidentnie niedawno zaczął czegoś szukać, bo przecież jeszcze przed chwilą stał całkowicie spokojnie.

Czegoś lub kogoś.


Angela siedziała na dachu Batmobilu coraz bardziej sfrustrowana. Była tak blisko, że mogła to niemal poczuć, a charakter jej mocy wciąż jej się wymykał.

Miała jednak coraz więcej wskazówek. Coraz więcej informacji odsłaniających kolejne kawałki układanki.

Spróbowała ponownie wybierając pojedynczą kukłę. Nabrała powietrza i zaczęła bezgłośnie krzyczeć. Znowu porażka! Taka była pierwsza myśl. Druga już nie. Metalowy przeciwnik zaczął drżeć jak w człowiek z wysoką gorączką. Ale szedł. Blisko. Coś się zaczynało dziać, ale było zbyt słabe. Wiedziała, że to nie ten efekt. Przestała, gdy płuca opróżniły się z powietrza.

Natychmiast dostarczyła im amunicji. Niesłyszalny głos popłynął w stronę całej grupy metalowych adwersarzy. Efekt był jeszcze słabszy niż poprzednio, ale był. Pierwszy raz zadziałał na większą grupę, a nie pojedynczą, luźną kostkę brukową, a jeszcze nie rozpoczęła drugiego eksperymentu.

Zaczęła modulować głos, zmieniać jego częstotliwość, której gama wydała jej się nagle niemal nieograniczona. Jak prawie nieskończona klawiatura fortepianu lub suwak o olbrzymiej precyzji na niewyobrażalnej skali. Marzenie piosenkarzy. Pragnienie beatboxerów. Ostatnie życzenie muzyków wszelkiej maści.

Przesuwała się po całej tej skali próbując dobrać odpowiednią częstotliwość. Powoli. A drżenia przeciwnika narastały. Po wnętrzu bańki rozchodził się coraz głośniejszy, metalowy hurgot. Niemal zapomniała o nabraniu powietrza. Złapała je łapczywie, jak tonący właśnie wystawiający usta na powierzchnię. I spróbowała ponownie zaczynając od poprzedniej częstotliwości. Zbite w ciasną grupę kukły wymachiwały nieznacznie własnymi broniami raniąc towarzyszy. Zaczęli walić się na ziemię od własnych ciosów, gdy targały nimi padaczkowe ruchy. Te jednak zaczęły słabnąć. Za daleko na skali.

Nabrała powietrza i powróciła do poprzedniego ustawienia. Kukły natomiast powróciły do swojego paralitycznego tańca. Czuła, że jest to częstotliwość nieidealna. Nie dlatego, że nie rozpadali się w pył... no, może trochę też, ale przede wszystkim dlatego, że... po prostu to czuła. Nie mogła jednak utrafić w punkt. Jakby jej poczucie skali nie było wystarczająco precyzyjne.

Zaczęło jej ciemnieć w oczach. Hiperwentylacja. Widziała leżących przeciwników, których drgania zamarły bardzo szybko.

- Zabiję cię - usłyszała za sobą dźwięczny i słodki, choć mocno zdyszany oraz jęczący głosik Bliźniaczki.

- Ja tu skaczę, żyły sobie wypruwam, a ta usiadła i w kilka chwil zdmuchnęła całą grupę. Cholera. To nie fair - z hukiem położyła głowę na masce.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 23-01-2020, 22:59   #187
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Robot upadł pod wpływem uderzenia Burego, obalając się tuż pod nogami byłego żołnierza. Mężczyzna obrócił zręcznie orężem, wysuwając z metalowego drzewca piekielnie ostry grot. Przebił nim robotyczną pierś, po czym spokojnym krokiem ruszył naprzód, nie oglądając się już za siebie. Zdawało mu się, że Wonder Woman uśmiechnęła się do niego, ale wszystko wydawało się dalekie. Czuł, że gdzieś odpływa...

***

- Słyszysz co do ciebie mówię, mały kablu? - zapytał ochrypłym głosem wyrośnięty, na oko piętnastoletni chłopiec. - Jeszcze raz się tak na mnie popatrzysz i znowu będziesz miał przekopkę. Czaisz bazę, kurwa?
Z całej siły kopnął w niewielkie udo skulonego pod ścianą dzieciaka. Przepełnione bólem syknięcie rozniosło się po obskurnym korytarzu, poprzedzając salwę śmiechu kilku towarzyszących oprawcy nastolatków. Tymczasem ofiara - wyraźnie młodszy chłopak - osunęła się na podłogę. Czarne loczki przylgnęły do zakurzonego gruntu, a zaraz potem pociekło nań kilka łez.
- Pytam czy czaisz bazę, płaczliwa pizdeczko? - zapytał jeszcze raz młodociany kat, nachylając się nad Witoldem. Ten wciąż trzymał się za nogę i doskonale "czaił bazę". Wiedział też na czym polega "przekopka" bo zafundowali mu ją przed miesiącem. Niedługo po tym jak trafił do wrocławskiego sierocińca, zauważył że stracił większość rzeczy osobistych - właściwie wszystko co cenne. Kieszonkową konsolę, srebrny łańcuszek, a nawet lizaka którego zostawił sobie na później... Gdy zgłosił sprawę wychowawcy, ten tylko wzruszył ramionami. A już następnego dnia dopadł go Patryk i reszta bandy. Później jeszcze kilka razy śniło mu się jak leży na ziemi, kopany przez roześmianych wyrostków.
- No nie czai - stwierdził oprawca, wymierzając kolejnego kopniaka i kolejnego. W brzuch, głowę i znów w nogi. Ośmiolatek tymczasem kulił się i starał zasłaniać wszelkimi możliwymi sposobami.
Starał się zapomnieć o bólu, wyobrażając sobie, że znajduje się gdzieś indziej. Próbował wszystkiego, by tylko odciąć się od niechcianej rzeczywistości... Jednakże kolejne razy wymierzane przez napastnika przywoływały go do "porządku".
- Zostaw go Patryk, to jest jakiś down chyba... Mówić nie umie czy ki chuj? - odezwał się ktoś inny, a kopniaki przestały spadać na głowę Witolda. Słyszał oddalające się kroki, ale nie podnosił się. Nie stracił co prawda przytomności, ale jego umysł zdawał się nieobecny.

***

Stanął naprzeciw robotów jako człowiek, ale sam również zdawał się działać jak maszyna. Strach? Gdzieś tam się plątał z tyłu głowy. Przypominał o sobie, ale wydawał się tak odległy, że Bury nie zwracał na niego uwagi. W głowie miał po prostu jedno, wielkie pudełko nicości. Przed oczami zaś cel: zniszczyć jak najwięcej.

Nie musiał myśleć, bo ciało reagowało instynktownie. Żadna przemyślana reakcja nie mogła równać się pod względem szybkości z odruchem. Otaczające Witolda drony tymczasem pracowicie opluwały kwasem nogi kolejnych metalowych adwersarzy. Gdy tylko zbliżyli się na odległość kija, Bury wiedział co ma robić.

W ruchach byłego żołnierza nie było absolutnie nic z widowiskowości. W większości bazował na prostych ruchach, które opanował do perfekcji. Pchnięciem wytrącał maszyny z równowagi, a następnie mocniejszym zamachem przecinał osłabione kwasem kolana. Gdy tylko czuł, że próbują go otoczyć, cofał się nieco i wciągał w zasięg śmiercionośnej broni. Nie było tu miejsca na tańce czy piruety - liczyła się tylko skuteczność. Nawet kiedy wykonywał unik, uchylał się tylko tyle, ile musiał - i ani milimetra więcej. Po cóż marnować energię na obszerniejszy ruch?

Taktyka sprawdzała się dobrze, ale w końcu coś musiało pójść nie tak. Trzem robotom niemal udało się już otoczyć mężczyznę... Jako, że nie znajdowali się w hollywoodzkim filmie, przeciwnicy nie czekali grzecznie na swoją kolej do wyprowadzenia ciosu. A Bury nie zamierzał im pozwolić na jednoczesny atak.
Uskoczył gwałtownie w bok, tak by trzy roboty znalazły się w jednej linii, przeszkadzając sobie wzajemnie w natarciu. W ten sposób mógł skupić się na każdym po kolei. Rozłożył oręż na dwie części, tak by jedną wiązać oręż przeciwnika, a drugą ścinać metalowe nogi.

Wyszedł cało z opresji, ale zauważył, że spora grupa robotów próbuje go ominąć, ruszając w stronę batmobila. Wystrzelił grot w nogę jednego z nich, a zaraz potem szarpnął linką przecinając osłabione nogi uciekinierów.

Na powrót złączył dwa kawałki oręża, by kontynuować prosty i niszczycielski proceder. W pocie czoła wyrzynał drogę prowadzącą do Żelaznego Sowiety...
 
Bardiel jest offline  
Stary 25-01-2020, 14:25   #188
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Zadziałało… Naprawdę zadziałało… I to jak! Robiąc chwilę przerwy by unormować oddech cieszyła oczy widokiem zniszczeń, których była autorką. Co prawda ciężko było powiedzieć, by to ona zniszczyła kukiełki bo na dobrą sprawę zrobiły to one same, bez dwóch zdań jednak uczynili to będąc pod wpływem jej mocy.
- Co ty nie powiesz - Angie wydyszała w odpowiedzi. Nie spuszczała oczu z przeciwników i myślała gorączkowo. To nadal nie było to, co chciała osiągnąć. Nadal nie udało się jej podpiąć do dźwięku, o który chodziło. Umykał jej, drażnił się z nią, dając jedynie palec podczas gdy ona potrzebowała całej ręki. Nadal też nie wiedziała czym jest ta moc, poza tym że jednogłośnie miała podstawy w dźwiękach, bezgłośnych falach i najprawdopodobniej w rezonansie owych fal dźwiękowych. Nazwy dla niej jednak nie miała.

Przerwa nie mogła trwać długo. Przeciwnicy ani myśleli stać i czekać aż Angie rozkmini sobie wszystko i dojdzie do właściwych wniosków. Sądząc zaś po stanie bliźniaczki, siły sojusznicze powoli zaczynały odczuwać wagę powierzonego im zadania.
- Odpocznij - mruknęła do dziewczyny odwracając się do niej na chwilę i posyłając jej uśmiech. Nieco wredny uśmiech, bo już w głowie rodził się plan. Gdzie indziej niby miała znaleźć lepsze pole do ćwiczeń? Setki, czy nawet tysiące bezwolnych, bezzałogowych kukiełek treningowych czekało tylko aż ponownie nabierze powietrza. Duchy były po jej stronie. Moc także. Wreszcie mogła coś robić, wreszcie nie była tym słabym ogniwem. Nabrała powietrza w płuca, wypełniając je po brzegi. Znajdzie ów umykający jej ton niszcząc przy okazji tylu przeciwników na ilu jej starczy oddechu. I kolejnego i kolejnego… Nie zadziera się z kobietami z rodu Lavelle.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-01-2020, 13:51   #189
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Patricia machinalnie sprawdziła czy pistolet cały czas znajduje się w kaburze i czy zapięcie lekko chodzi. To był odruch bezwarunkowy. Najwyraźniej nawet niezwykłość obecnej sytuacji nie wyzbyła jej tego. Znajdowała się w otoczeniu armii robotów w towarzystwie trojga osób o nietypowych umiejętnościach i całej menażerii bohaterów komiksowych. To spełniało wszystkie oznaki sennego marzenia ( albo wysokiego stopnia schizofrenii ale wolała nawet o tym nie myśleć), a jednak było jak najbardziej realne. Czuła to w bólu każdego mięśnia, stężałego od wysiłku. Po raz pierwszy jednak panowali nad otaczającą ich sytuacją. Mieli plan, a także możliwości i zasoby, żeby go spełnić. Reszta była już w rękach szczęścia. Czekała zanurzona w cieniu. Dłonie opierały się o granicę wyznaczaną przez „bańkę”. Czekała na znak. Nie wiedziała co wydarzy się dalej, ale wiedziała jedno. Ruszy przed siebie jakby od tego zależało jej życie.

Dźwięk z zewnątrz był przytłumiony, ale kątem oka widziała jak poszczególne bryły metalu odlatują na boki. Sama skupiała się tylko na wyznaczonym celu. Ścieżka nie była prosta. Ilość obiektów rzucających cień powodowała, że możliwości jej ruchu mogły w każdym momencie napotkać niespodziewaną przeszkodę. Boleśnie się o tym przekonała kilka razy, gdy uderzyła barkiem o „kraniec cienia”. Liczyła by czas oddechami, ale zorientowała się, że w ogóle nie dyszy. Pewnie było to związane z ogólnym brakiem potrzeby oddychania. Mijały więc kolejne sekundy i metry pokonywanego dystansu. Było już naprawdę blisko. Zaczynała nawet wierzyć, że to się jej uda. Dopóki nie utknęła. To było jak skok do basenu pełnego galarety. Nie bolało tak bardzo jak uderzenie o beton, ale przyjemne również nie było. Próbowała ruszać się dalej, ale szło jej to z coraz większymi trudnościami. Nie rozumiała dlaczego. To nie był paraliż, więc ciągle znajdowała się w jakimś cieniu. Była też przy Sowiecie i tuż pod kołem znajdującym się na niebie. Czy to był wpływ tego miejsca?
Nie miała czasu na takie zgadywanki. Musiała się dostać do budynku i to najlepiej niepostrzeżenie. Ważyła swoje możliwości. Odległość do drzwi nie była duża, ale i do Sowiety podobna. On jednak czegoś szukał. Może to była jej okazja. Skupiła się na wybraniu odpowiedniego momentu do wypryśnięcia na powierzchnie w kierunku drzwi.
No dawaj, kapitanie Żbik. Szukaj swojego żółtego saturatora!
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 29-01-2020, 14:49   #190
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Przez twarz Batmana przebiegł niewielki skurcz, który przy odrobinie dobrej woli mógłby być zakwalifikowany jako uśmiech.

- Zmiana. Wszyscy odpoczywają. Angela, skup się na froncie. Ja i Diana będziemy osłaniać...

- Poradzę sobie - powiedziała Wonder Woman stając obok Batmana z błyszczącymi oczami oraz ciemnymi włosami rozrzuconymi w urokliwym nieładzie. Nietoperz ciągnął niezmienionym tonem.

- Przez jakiś czas. Forza, zdejmiesz na mój znak.

Spider-Man wylądował na ziemi patrząc na rozpadającą się strukturę własnej pajęczyny.


Drony rozpoczęły ostrzał. Pociski eksplodujące przy kontakcie z metalowym ciałem Żelaznego Sowiety tworzyły wokół niego zieloną mgiełkę osadzającą się na każdej dostępnej powierzchni ciała.

Wielkolud stał niewzruszony. Jego jedyną reakcją było osłonienie oczu dłonią, czego Witold nie widział.

Patricia była w ostatnim rzędzie, najbliższym Sowiecie. Drzwi znajdowały się za nim. Teraz trzeba było tylko poczekać na odpowiedni moment, element rozproszenia, by mogła wyskoczyć z cienia i wbiec do strzeżonego budynku. Musiała tylko cierpliwie poczekać. Nic więcej.

Widziała jak jedno z odnóży metalowego Stalina unosi się. Opadło szybko i mocno.

Niespodziewany ból eksplodował w jej łydce.


Adam podskakiwał i podrygiwał przechodząc płynnie z jednego stylu tanecznego do drugiego. Można było nawet pokusić się o stwierdzenie, że stworzył swój własny w oparciu o istniejące kroki i zaistniałą potrzebę.

Egzoszkielet dawał mu szybkość pozwalającą unikać, często niemalże w ostatniej chwili, pchnięcia lub uderzenia. Odchodził, schodził, kucał, podskakiwał, obracał się i śpiewał. O ile unikanie okrążenia, uniki i odwracanie uwagi szły nad wyraz dobrze, o tyle śpiewanie w niczym nie pomogło. Nikt, zarówno roboty jak i Sowieta nie wykazywali skłonności do wykonywania jego poleceń.

Tymczasem Bury walczył brzydko zostawiając za sobą kolejne leżące roboty powalone szybkimi, krótkimi i oszczędnymi ruchami. Masa metalowego cielska zgrzytała czołgając się uparcie i bezgłośnie w jego kierunku. Sprawiało to upiorne wrażenie, ale to nie powstrzymywało Witolda.
Grupa dronów osłaniała go tam, gdzie było trzeba. Szybko zmieniane pociski na przemian uderzały z brzękiem oraz eksplodowały dając mu dodatkowy czas na reakcję.


To było niemożliwe! Nawet nie był bliski trafienia! Odnóże znajdowało się kilkanaście centymetrów od niej, a jednak Patricia czuła jak wbija się w jej ciało.

Widziała jak metal wbity w ziemię przekręca się lekko i natychmiast poczuła jak niewidzialne ostrze otwiera jej ranę. Wąsata twarz Sowiety pochyliła się nad nią.

- Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz.

Coś czarnego przesunęło się za jego plecami. Zazgrzytał metal. Nagle metalowy Stalin otworzył usta, zaś oczy rozwarły się w wyrazie zaskoczenia. Wyprostował się gwałtownie. Niedaleko stał mężczyzna. Wypluł cygaro.
Głowa Sowiety wykręciła się o pół obrotu i spojrzała na własne plecy.

- Kim ty jesteś?


- Kawalerią - warknął Logan i z wrzaskiem skoczył skoczył na metalowego człowieka.

Sowieta złapał go w locie chwytając za gardło obiema rękami. Pazury Wolverina trafiły w pancerz na ręce przeciwnika i wbiły się... nie więcej niż centymetr. Metalowy Stalin skrzywił się nieznacznie, po czym zaczął coraz mocniej zaciskać dłonie na gardle czerwieniejącego Logana.


- Teraz - poinstruował Batman, gdy większość pajęczyny była już na ziemi. Bariera zniknęła nagle, zaś Angela zaczęła krzyczeć.

Kukły wibrowały coraz mocniej i mocniej raniąc nierzadko siebie oraz stojących w pobliżu towarzyszy. Wyraźnie starały się zapanować nad drżeniem, ale także wyglądały na mocno rozkojarzone. Ich ataki stały się ospałe, co zauważyli wszyscy włącznie z Adamem i Witoldem. Padały jeden po drugim po niewielkim zagrożeniu, jakie stanowiły dla swoich wrogów.

Dźwięk rozchodził się na dużą odległość. Kukły w zasięgu kilkunastu metrów wpadały w mordercze wibracje przypominające padaczkę.
Coraz bardziej się zbliżali. Widzieli, że kolejna postać włączyła się do walki przeciwko Sowiecie, ale najwyraźniej radziła sobie źle. Bardzo źle. Wisiała w powietrzu trzymana za gardło przez imitację Stalina.

Angeli skończyło się powietrze w płucach. Nabrała kolejny haust i ponowiła atak jeszcze raz. A potem następny. I następny. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Świat pociemniał. Znowu hiperwentylacja.


Logan szczerząc się z wysiłku nacisnął jeszcze mocniej. Nagle rozbłysło światło reflektorów Batmobilu. Świat cienia ponownie stał się niezwykle łatwy do przemieszczania się. Była jakby uwolniona od słabego cienia nadającego jej nowemu światu gęstości skondensowanego syropu. Nie była jednak w pełni wolna. Nie mogła się wydostać. Odnóże przyszpilające ją do tego konkretnego fragmentu przestrzeni ani drgnęło.

Drony rozpoczęły strzelanie do Sowiety amunicją wybuchową. Ryknął z wściekłości, gdy jeden z pocisków wybuchł mu na twarzy. Inne drony poszły w jego ślad odłączając się od armii dowodzonej przez Burego. Wolverine także cierpiał w skutek ostrzału, ale nie przestawał naciskać. Pazury wchodziły coraz głębiej w metalowe ciało.

Patricia zauważyła nagle coś, czego jeszcze przed chwilą nie dostrzegała. Cień odnóża pokrywał się miejscem, w którym znajdowała się jej przebita noga.

Powietrze przeszył ryk bólu i następujący po nim trzask. Sowieta cofnął się o krok. Cała armia dronów otoczyła żelaznego przeciwnika plując amunicją wybuchową wprost w jego głowę. Adamantowym pazurom udało się w końcu przejść na wylot przez ramię. Na ich drugim końcu znajdował się Logan z nienaturalnie wykręconą głową, siną twarzą i szeroko rozwartymi oczami.

Patricia była wolna. Z bolącą raną utrudniającą chodzenie, ale wolna.


Witold widział jak pod jego opieką pozostaje coraz mniej dronów. Batman przejmował kontrolę pozostawiając mu jego osobistą gwardię.
Uderzył robota kijem w głowę i kopnął w kolano. Złożyło się w drugą stronę. Przeciwnik z wrzaskiem bólu upadł na ziemię.

Unisono krzyków, wrzasków płaczu, jęku i zawodzenia pełnego bólu oraz cierpienia uderzyło w plac jak lawina.
Leżące na ziemi, powykręcane kukły przeobrażały się na oczach wszystkich. Rozżarzone drągi wpływały otworami do pustego środka przekształcając pancerze w ciała mieszkańców Bielska leżących w powiększających się kałużach krwi. Fetor ekskrementów przyszedł zaraz po tym. Ci, którzy nie starli się jeszcze z bohaterami, uciekali na boki. Byle dalej od jednej i drugiej strony konfliktu.

Wśród leżących byli mężczyźni i kobiety w różnym wieku. Także starcy, których gardła szybko ochrypły od krzyków. Były również dzieci. Ich wysokie, nierzadko piskliwe głosy wibrowały w uszach wbijając się w głowy.

Wszystko się zatrzymało. Pozostała tylko agonia oraz dożywotnie kalectwo.

- O Ateno... Co my zrobiliśmy... - powiedziała pobladła nagle Diana.

Batman nic nie powiedział. Z zaciśniętymi szczękami oparł się o nieruchomy Batmobil. Bliźniak siedział z szeroko otwartymi oczami, zaś Bliźniaczka spojrzała na własne ręce. I porzygała się. Plac opustoszał. Przy boku Sowiety z osmoloną od wybuchów twarzą stało dziesięciu wciąż przemienionych mieszkańców. Ci jednak wykazywali się o wiele większą świadomością niż wtedy, gdy byli jedynie częścią armii. Ważyli broń w dłoniach. Ustawiali się w pozycjach bojowych. Nie szarżowali bezmyślnie.

- Bohaterowie! Spójrzcie na wasze dzieło! - krzyknął Sowieta, po czym ryknął i jednym pociągnięciem wyrwał pazury Logana z ramienia. Ich martwego właściciela odrzucił na bok jak kukiełkę. W słuchawkach rozległ się zduszony głos Bruce'a Wayne'a.

- Główny plan bez zmian. Bliźniaki zostają tu jako ochrona Forzy. Adam i Witold do budynku. Parker weźmie Angelę. Patricia... oby dołączyła do was. Diano?

Była zraniona, zaś łzy torowały sobie drogę przez jej brudną od potu i pyłu twarz. Była też wściekła.

- Zajmę się nim.

Z wrzaskiem popędziła przed siebie.

- Nie o to mi... Ruszamy.

Podążył w ślad za Wonder Woman. Spider-Man chwycił Angelę bez słowa. To było do niego całkowicie niepodobne.
Wystrzelił pajęczynę w kierunku najbliższego budynku i pociągnął ich w jego kierunku. Samotny palec wieżowca zbliżał się coraz bardziej, zaś Parker nabierał prędkości.

Bury i Adam biegli ramię w ramię tuż za Batmanem. Diana z impetem czołgu wpadła na Sowietę rąbiąc mieczem i uderzając tarczą z szybkością nadaną przez furię. Sowieta był w defensywie.

- Skaczcie przy pierwszej okazji - poinstruował Wayne wydobywając coś z pasa. Przemienieni mieszkańcy ustawili się w defensywnych pozycjach. Nagle Batman wyrzucił coś pod nogi i przed siebie. Kłąb dymu błyskawicznie spowił całe otoczenie ograniczając widoczność.

Maska Burego automatycznie przełączyła się w tryb echolokacyjny. Adam tymczasem nie widział prawie zupełnie niczego. Musiał obserwować Burego i liczyć na to, że będzie wiedział kiedy wyskoczyć.

Witold widział jak Batman umyka pod ciosem jednego z przeciwników jednocześnie nogą spychając innego z toru uderzenia drąga trzeciego. Wyskoczył do przodu, a Sosnowski zrobił to zaledwie chwilę później. Wyskoczyli z dymu tuż obok Sowiety.

Spider-Man z Angelą wlecieli do budynku. Nagle coś wyskoczyło z cienia jednego z żołnierzy Sowiety. Utykała mocno na jedną nogę. Witold obejrzał się w kierunku samotnego Batmana korzystającego z obłoku gęstego dymu nieustannie podsycanego przez kolejne granaty dymne. Dopadł do Patricii i pomógł jej wejść do środka. Głowa Sowiety wykręciła się wściekle i rzucił się za nimi w pogoń.

Nagle coś uderzyło go z boku. Sowieta ryknął. Logan wydobył adamantowe pazury z boku metalowego Stalina.
- Kawaleria - warknął i zamachnął się, lecz został odrzucony.

Witold zobaczył jak trzech przeciwników Batmana rozpoczyna powolną przemianę w ludzi. Żelazny wróg za żadną cenę nie chciał ich wypuścić. Dwóch z nich rzuciło się za nimi w pogoń, lecz upadli podcięci przez Batmana.

Spider-Man zatrzasnął drzwi i zabezpieczył je pajęczyną. Wewnątrz było pusto i cicho.


- Musimy znaleźć to coś. I to szybko. - rzekł Peter nieobecnym głosem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172