Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2020, 20:30   #41
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przetrząsanie kolejnych szufladek i czytanie kolejnych dokumentów było żmudnym i nudnym zajęciem.
Tym bardziej, że nie mogła się skupić. Nie po tym co przeżyła w loszku, nie ze świadomością iż jej bielizna była w dłoniach Jana. Dokumenty jednak nie wymagały skupienia, ale też nie były niczym co pozwalałoby szlachciance dowiedzieć się więcej… poza nazwami wiosek miasteczek, które obecnie posiadała.
W końcu Barbara podeszła do skrzyni i obejrzała dziurkę od klucza. Kto mógł się do tego dostać? Sprawdziła czy kluczyk do skarbczyka pasuje. Nie pasował niestety. A skrzynia wydawała się bardzo solidna, takoż i zamek w niej.
Była ciekawa jaki sekret skrywała… i jak ją otworzyć by nikt tego nie zauważył? Zastukała palcami w wieko przyglądając się skrzyni i zastanawiając się jaki mógłby być klucz do niej. Z pewnością metalowy. Może ozdobny.
Barbara zamknęła drzwi od skarbczyka i przeszła do gabinetu. Gdzie Józef mógł go ukryć? Gdy zmarł… był nagi. Jego rzeczy trafiły zapewne do sypialni. Przeszła do jego pokoju gotowa rozejrzeć się za zgubą.
Była tu szafa z jego ubraniami, był sekretarzyk. Było lustro w ozdobnej oprawie zawieszone na ścianie. Była i skrzynia pewnie również z odzieżą. Było też małe łóżko… w każdym razie mniejsze w porównaniu z małżeńskim. Był ozdobny stolik oraz kanapa i dwa krzesła do kompletu.
No i obrazy na ścianach. Portrety samego Józefa i jego rodziny. Dużo miejsc na kryjówki.
Barbara zamknęła drzwi za sobą i zabrała się za przeszukiwanie pokoju. Kto wie… może dowie się więcej o zmarłym małżonku. Do każdego przedmiotu podchodziła z wielkim szacunkiem.
Skrzynia pełna ubrań, obrazy pokazywały młodego Józefa i jego małżonkę. Całkiem ładna była z nich para… i jeśli malunki nie były prawdziwe to… Józef z pewnością nie był tak szpetny w młodości. Niemniej Jan urodę odziedziczył po matce. Ramy nic nie ukrywały, ani obrazów ani lustra. Szafy nie kryły nic poza ubraniami. Takoż i kuferek. Sekretarzyk… tu było trochę listów miłosnych. Poszarzałych ze starości. Józef i jego żona byli całkiem dobrze dobraną parą. Trochę listów od członków miejscowych rodów szlacheckich. Nic szczególnie ciekawego czy ważnego. Od drobne wymiany kurtuazji, wspomnienia z polowań, zaproszenia… co jednak krył sam sekretarzyk?
Postukiwania w blat nic nie dały, może więc pod nim? Basia wlazła pod mebel, by szukać ukrytych przycisków i…
Pukanie do drzwi dość nachalne i głos zza nich. - Wieczerza waćpani.
Głos Jadźki.
- Niebawem przyjdę. - Barbara podeszła do sekretarzyka i spróbowała go otworzyć.
- Ale ja tu przyniosłam. Niech waćpani otworzy drzwi.- Jadźka nie ustępowała, podczas gdy Basia szukała sposobu poradzenia sobie z upartym meblem. Niemniej ów drewniany obiekt nie dawał sobie wydrzeć tajemnic.
- Zanieś do gabinetu, zaraz przyjdę. - Barbara westchnęła ciężko i przesunęła jeszcze raz dłonią po sekretarzyku. Mógł być ukryty mechanizm, mógł też gdzieś być kluczyk… tylko jak miała to sprawdzić, gdy kochanki domagały się jej uwagi. Podeszła do drzwi planując przejść do gabinetu.
W gabinecie Jadźka już rozkładała na biurku jedzenie kręcąc pupą. Od czasu do czasu… z cichym pomrukiem uderzała się dłonią w pośladek.
- Musicie być twarde kochaniutkie, czeka nas gorący wieczór.- mruczała do siebie głośno zerkając przez ramię na własne pośladki.
- Brzmi jak przyjemne plany. - Magnatka poczuła mimowolnie gorąc w podbrzuszu. Ominęła biurko i zajęła miejsce w fotelu.
- Dzięki waćpani. Jan po wizycie waćpani w loszku zażądał mojej obecności wieczorem.- wymruczała lubieżnie wypinając się lekko z rozmarzonym uśmiechem na swoim licu.
- Mam nadzieję, że nie zrobi ci krzywdy… - Barbara nieco się zmieszała. - … przepraszam.
- Za co? - wymruczała służka prostując się i spoglądając na szlachciankę.- Ja tam lubię porządne chędożenie. A on potrafi wyobracać niewiastę jak należy.
- Tak… może mieć chętkę. - Barbara przypomniała sobie o pozostawionej u mężczyzny bieliźnie i spróbowała ukryć rumieniec upijając wina.
- Jeśli waćpani chce nas podejrzeć, ja nic przeciwko mieć nie będę. Zresztą… podejrzałam waćpanią w moim pokoju.- przypomniała jej Jadźka krojąc chleb i asystując przy posiłku.
Barbara pokręciła głową przecząco.
- Nie chcę mu dawać satysfakcji. - Powoli zabrała się za jedzenie.
- Nie rozumiem… czemu jemu. Bo satysfakcję to ja mu dawać będę. A i on mi. Ja się zresztą na tych waszych szlacheckich intrygach nie wyznaję.- oceniła Jadźka spoglądając z góry na jedzącą Basię i czekając aż skończy, by zabrać tacę. I zerkała przy tym w dekolt jasnowłosej.
- Jan ma doskonały węch… - Magnatka jadła powoli. - Wyczuwa mnie… wie… że mam na niego ochotę.
Służka wzruszyła tylko ramionami i dodała.- Jak tam waćpani woli. Ja bym się nie krygowała.
- Widzę. - Basia zaśmiała się i dopiła wino z kielicha. - Tak długo jak to ci miłe, korzystaj.
- Taki mam plan. A gdyby waćpani… miała potrzebę mnie ukarać, za zerkanie na waćpani gołe pośladki..- zamruczała lubieżnie. - To cóż… skorom winna…
- Teraz raczej powinnam ci się odwdzięczyć, że zajmujesz się naszą bestyjką. - Magnatka odłożyła sztućce i oparła się w fotelu. - Czy zawołasz Pana Michała? Muszę z nim pomówić.
- Oczywiście moja pani.- mruknęła służka biorąc tacę i dodając.- To przyjemność… zajmować się waćpani… bestyjką.
I ruszyła do wyjścia z gabinetu.
- Dziękuję. - Barbara wstała od biurka i podeszła do okna by wyjrzeć na ogród.
Minęło kilkanaście minut bezczynnego spoglądania na ogród i odganiania myśli o tym co będzie się działo w loszku tej nocy, nim zjawił się Michał od progu kłaniając się dziedziczce.
- Witaj… - Barbara wróciła do biurka, ale miast na fotelu usiadła na blacie. - Mam pytanie i prośbę.
- Tak, pani?- zapytał uprzejmie stary szlachcic.
- Chciałabym przenieść się do sypialni Józefa i pozwoliłam sobie dziś ją obejrzeć.. Czy wiesz gdzie jest klucz do sekretarzyka? - Barbara oparła dłonie na podołku uśmiechając się do kochanka.
- Nie wiem pani.- odparł szczerze Michał.- Waćpani małżonek miał swoje sekrety związane z polityką i kontaktami z innymi rodami magnackimi, w które to nikogo nie wtajemniczał.
- Popatrzę jeszcze. - Barbara się zamyśliła. - Zamknij proszę drzwi i podejdź.
Szlachcic wykonał posłusznie polecenia magnatki zamykając za sobą drzwi i podchodząc do jasnowłosej. Im bliżej był tym bardziej Basia czuła jego lubieżne spojrzenie na swojej postaci.
- Rozmawiałam z Janem i Libeną. - Barbara położyła dłonie na piersi szlachcica, gdy ten już stanął przed nią. - Mam.. pewien szalony pomysł.
- Pomysł?- zapytał mężczyzna ujmując jej dłonie swoimi, acz nie przeszkadzając im w podróżach po swoim torsie.
- Według Libeny najbardziej prawdopodobne jest, że Jan został ugryziony przez wilkołaka. Według mnie.. wilkołakiem mogła być też kobieta. - Magnatka zaczęła się bawić troczkami kontusza szlachcica. - Podobno ostatni raz gdy był.. z obcą kobietą miał miejsce to była Czerwona Róża pod Sandomierzem… była tam jakaś kruczoczarna dziewka.
- I co w związku z tym planujesz pani?- zapytał Michał wodząc palcami po jej dłoniach i przedramionach.
- Ona.. mogłaby nam pomóc go wyleczyć. Powiedzieć choćby z czym się mierzymy.. tylko.. trzeba by się wywiedzieć kim jest i z nią porozmawiać… tak by jej nie zrazić. - Magnatka westchnęła ciężko. - Potrzebuję porady… kogo by tam posłać.
- Czarnowłosa dziewka w zamtuzie…- zamyślił się szlachcic.- … monety winny ją skusić. Tylko… czy… to rozważne? Wszeteczną dziewkę tu sprowadzać? A jeśli po dobroci przybyć nie zechce?
- Co innego możemy zrobić? Libena nie wie wiele o wilkołakach… choć stara się jak może. Jeśli to ona.. to mogłaby pomóc… jeśli zechce. Ważne czemu to zrobiła. Według mnie Jan mógł niechcący zabić jej krewniaka.. może w postaci wilka? - Spojrzała na szlachcice, zdradzając swoje podejrzenia. - Poślij tam człowieka.. spróbujmy. Najwyżej spadnie to na karby mej reputacji.
- Poślę kogoś… - zgodził się z nią Michał.-... obiecam pieniądze za jej… usługi. Duży mieszek z pewnością przekona ją do przybycia.
Barbara uśmiechnęła się do kochanka.
- A pomożesz mi z tym sekretarzykiem? Wolałabym nie prosić nikogo kto jest dalej od rodziny.. nie wiem co Józef tam schował, skoro jest tak zamknięty.
- Trzeba będzie ludzi i narzędzi do wyważenia.- odparł szlachcic w zamyśleniu.
- Tego.. wolałabym uniknąć. - Barbara rozpięła kontusz szlachcica i przesunęła dłonią po jego piersi.
- Nie bardzo więc wiem jak miałbym ci pomóc.- dłonie kochanka pochwyciły piersi Basi przez materiał. Michał nachylił się i zaczął całować usta Basi. Po czym pochwycił jedną z jej dłoni.
- Jedyny kluczyk jaki mam… to ten.- pociągnął dłoń w dół, by palce magnatki poczuły twardą wypukłość pod kontuszem.- Waćpani wie może co ów kluczyk otwiera?
- Podejrzewam.. że pewne bardzo wilgotne wrota. - Barbara poczuła wypieki na twarzy i wilgoć w swym kwiecie. Powoli rozpięła pas szlachcica.
- Zobaczymy… jak się więc spisze…- mruczał Michał ugniatając piersi magnatki przez suknię i ustami sięgając do jej dekoltu brodą łaskocząc skórę. Magnatka puściła spodnie kochanka i po chwili zsunęła z niego bieliznę, chwytając w dłonie jego oręż.
- Wać.. Basiu…- jęknął w odpowiedzi Michał drżąc i masując krągłości piersi magnatki. Dyszał równie ciężko, jak prężył się dumnie jego atrybut pod palcami jasnowłosej.
- Tak Michale? - Barbara delikatnie pieściła pochwyconą zdobycz.
- To cudown.. eee… ać… winnaś się… sama rozdz...iać, by mmógł.- szlachcic miał kłopoty z wypowiadaniem słów.
Barbara puściła kochanka.
- Odsuń się. - Szepnęła i stanęła na ziemi ponownie zabierając się za zdejmowanie sukni. Jak bardzo teraz pragnęła tak prostej sukni jak ma Libena.
Szlachcic przyglądał się temu bez słowa,sam przechodząc do czynów i także pozbywając się stroju. Nie odrywał przy tym wzroku od jej ciała dysząc ciężko z pożądania. Magnatka zdejmowała suknię niespiesznie, starannie odkładając ją na biurku. W końcu jednak zsunęła kolejne tego dnia pantalony odsłaniając przed kochankiem siebie w pełnej okazałości.
- Jesteś piękna…- odparł rozpalonym głosem mężczyzna, podszedł do niej by ująć jej dłoń w swoją i… cóż… czekał na jej decyzję w kwestii miejsca figli i pozycji do zabawy. Magnatka usiadła na biurku i rozchyliła nogi, przyciągając do siebie kochanka.
Michał pocałował ją namiętnie chwytając za biodra i wsuwając swój twardy klucz do owego wilgotnego zamka. Delikatnie i powoli za pierwszym, a już pewnie szybko w kolejnych ruchach bioder. Całował przy tym jej szyję i ramiona łaskocząc brodą skórę. Magnatka szybko zasłoniła dłonią usta, czując, że nie jest w stanie zapanować nad swym głosem. Michał był.. był tak wielki. Wątpiła by dał radę ją posiąść od.. od tyłu. Sama jednak wizja przyjemnie rozpalała myśli.
Dłonie kochanka zacisnęły się na pośladkach dziewczyny, by zapewnić mu podbój jej ciała w całej swojej twardej okazałości. Dysząc z pożądania całował na oślep jej szyję, obojczyki ramiona, coraz bliższy ekstazy, coraz bliższy wybuchu. Barbara doszła delikatnie kąsając swoją dłoń, by nie krzyknąć. Jej kochanek zaś po kilku silniejszych ruchach bioder… zapełnił ją swoimi dowodami admiracji… i trochę ubrudził na biało uda.
Magnatka wtuliła się w niego przymykając oczy i starając się złapać oddech.
- Jesteś cudowna moja pani.- mruczał jej kochanek tuląc drżące ciało Basi do siebie i głaszcząc ją po plecach.
Barbara podniosła głowę i uśmiechnęła się do kochanka w odpowiedzi.

- Zanieść waćpanią do łoża?- zapytał cicho Michał.
- Nie.. chwilę odpocznę i sama pójdę. - Barbara sięgnęła po koszulę leżącą na biurku. - Muszę jeszcze chwilę pomyśleć. Niebawem.. kończy się żałoba.
- Prawda to… czy… jeszcze jakoś mogę… pomóc?- zapytał jej wybranek.
- Zadbaj by ktoś wyruszył do Sandomierza. Niech nie wykupuje kobiety od razu, niech poobserwuje zamtuz i wyśle nam swe obserwacje. Wyślij prosze kogoś zaufanego. - Barbara nałożyła koszulę, osłaniając swoje nagie ciało i zabrała za ubieranie się. - Daj mu jeszcze inne sprawunki by nie wzbudzał podejrzeń. Mamy z kimś tam kontakt?
- Jest paru kupców… lecz żadnemu nie ufam na tyle by powierzyć mu tak delikatną misję. Mam jednak paru swoich hajduków.- odparł jej kochanek podążając w jej ślady w kwestii ubioru.
- Wyślij hajduka, lecz niech przekaże też wieści do jednego z kupców.. kupmy coś. - Zapięła powoli gorset uważając na delikatny materiał.
- Tak uczynię.- odparł szlachcic wodząc mimowolnie wzrokiem po ciele ubierającej się magnatki.- Coś jeszcze?
- Cosette wie, że ma przygotować dla mnie przeniesienie do sypialni. Za trzy dni, chciałabym wyruszyć do dworu rodzinnego. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do kochanka. - I.. pamiętaj o mnie.
- Nie da się o tobie zapomnieć moja pani. - odparł cicho Michał cofając się i kłaniając magnatce.
Magnatka dopięła suknię.
- Odpocznij Michale.. jesteś mi potrzebny. - Wyszeptała z troską.
- Jeszcze się do grobu nie wybieram moja pani.- odparł szlachcic cofając się tyłem do wyjścia.
- Cieszy mnie to. - Barbara nie rzekła, że podobno to igraszkami męża do grobu wpędziła.. teraz czuła, że mogły to zrobić specyfiki Libeny.
Michał skłonił się i wyszedł zostawiając Basię samą z jej rozterkami. Magnatka ubrała się do końca, poprawiła włosy i wróciła do sypialni Józefa by ponownie przyjrzeć się jego sekretarzykowi. Gdzie mógł ukryć klucz? Może w samym meblu? Może gdzieś gdzie jest dużo kluczy? Od razu do głowy przyszła jej Cosette. Poszukiwania jednak nie dały nic. Jeśli mebel miał jakieś tajne skrytki, to niestety były one dobrze ukryte. Zrezygnowana Barbara wróciła do swych komnat prosząc po drodze, by przygotowano dla niej kąpiel, planując przygotować się do snu.


Ewa już tam na nią czekała z balią. Posłuszna cierpliwa i gotowa służyć swojej pani.
- Witaj kochana. - Barbara podeszła do służącej. - Marzy mi się wino podczas kąpieli i masaż.
- Tak pani… pójdę po wino.- rzekła służka dygając.- Czy wielmożna pani potrzebuje asystowania przy rozbieraniu? Jeśli nie, to bym teraz po trunek poszła.
- Poradzę sobie. - Barbara machnęła dłonią i zabrała się za sznurowanie swej sukni. Czuła narastające zmęczenie. To był tak… intensywny dzień. Pomyśleć, że Jan… i Jadźka… pewnie teraz. Potrząsnęła głową i przyspieszyła rozbieranie się.
Ewka wróciła nim Basia zdążyła się rozebrać całkiem, pozostały jej jeszcze jedna podwiązka i jedna pończocha. Dzban z winem oraz cynowy kubek Ewka odstawiła obok i spytała dygając nerwowo.
- Czy… mam iść po coś innego? Wzięłam z kuchni naczynia, acz mogę przynieść bardziej właściwie dla twoich oczekiwań pani.
- Jest idealnie. - Barbara zdjęła powoli ostatnie części garderoby i powoli zabrała się za rozplatanie włosów.
Ewka od razu zjawiła się w pobliżu i zabrała i za ten obowiązek. Była idealna… choć szkoda że niezbyt wygadana.
Teraz jednak magnatce to nawet odpowiadało. Odgięła głowę do tyłu ciesząc się delikatnym dotykiem służącej. Smukłe palce dziewczyny przesuwały się pomiędzy puklami szybko rozplątując jasne pasma i uporządkowując fryzurę szlachcianki.
- Gotowe pani. Wpierw chcesz się umyć, czy zrelaksować?- zapytała po wykonaniu zadania.
- Umyć i napić wina. - Barbara weszła do bali z wodą. - Chciałabym byś mnie wymasowała w łożu.
- Tak pani… co tylko sobie zażyczysz.- Ewa nalała wina do kubka i podała go magnatce. Po czym zabrała się za namydlanie dłoni, by nimi namydlić obmyć ciało szlachcianki relaksującej się po ciężkim i trudnym dniu. Barbara nie kusiła służącej. Obserwowała ją tylko uważnie powoli popijając wino. Ewa była śliczna… kusząca, ale w ten delikatny sposób. Cały czas zastanawiała się czy wolała to czy też zaloty Agaty lub Jadźki.
Nieświadoma myśli swojej pani służka zajmowała się swoim zadaniem z oddaniem i sumiennością. Oraz delikatnością. Od czasu do czasu rumieniła się mocniej, ale poza tym… nie naruszała żadnych granic i nie prowokowała w żaden sposób.
- Jesteś śliczna. - Barbara pozwoliła sobie na przerwanie, trwającej w pomieszczeniu ciszy. Uśmiechnęła się przy tym ciepło do służącej prezentując pusty kubek. - Czy mogę prosić o jeszcze?
- Oczywiście pani.- spłoniona na twarzy niczym piwonia Ewa drżącymi dłońmi napełniła kubek winem po raz drugi i podała go Basi.
- Gdyby moje dwórki miały choćby odrobinę twojej kurtuazji. - Magnatka upiła znów wina, czując jak alkohol zaczyna szumieć w jej głowie.
- Ja po prostu… uczono mnie służyć i wykonywać polecenia. Ich nie… są rozpieszczone.- wymruczała wstydliwie Ewa wracając do mycia ciała swojej pani.
- Znam też rozpieszczoną służbę. - Barbara westchnęła ciężko. - Na przykład Jadźka.
- Bo jest faworytą pana Michała.- wyjaśniła cicho Ewka zajmując się mycie ciała magnatki.- I on jej pozwala na wiele.
- A ty moją. - Barbara wzruszyła ramionami i upiła duży łyk z kubka.
- Nie zasłużyłam sobie pani na takie wyróżnienie.- stwierdziła cichutko i skromnie rudowłosa.
- Pozwól że sama to ocenię. A naprawdę miłe jest, że nie rzucasz się na mnie jakbym była jakąś dziewką. - Barbara dopiła kubek z winem i odchyliła głowę do tyłu. Za dużo powiedziała.
- Cieszy mnie twoja łaskawość dla mnie pani.- palce Ewki muskały czule szyję, barki i obojczyki jasnowłosej… ale w ramach mycia. Niemniej dotyk był bardzo przyjemny. I skończył się jak tylko Ewa umyła ciało Basi… w tej części. Bo zabrała się za unoszenie i mycie nóg odpoczywającej arystokratki.
- Czy jednak z powodu tej przychylności zaczniesz się zachowywać jak Jadźka? - Barbara pozwoliła, by w jej głosie pojawiło się nieco goryczy.
- Wątpię by tak się stało.- odparła Ewka skupiona głównie na swojej pracy i z pietyzmem myjąca ciało szlachcianki.
- Bo jesteś wspaniała. - Barbara westchnęła ciężko i przymknęła oczy. W głowie szumiało, ciało jednak powoli się odprężało.
- Spełniam tylko swoje obowiązki… i czasem twoje kaprysy.- zachichotała cicho Ewa kończąc mycie i przycupnęła przy wannie czekając na kolejne polecenia.
-... kaprysy waćpani.- poprawiła się wstydząc tego, iż pozwoliła sobie na taką poufałość.
Barbara podniosła się i wyszła z wanny. Delikatnie pogładziła włosy służącej.
- Gdy jesteśmy same możesz nie zwracać się do mnie tytularnie. - Magnatka sięgnęła po ręcznik. - Będzie mi to miłe.
- Postaram się.- Ewa sięgnęła po drugi, by pomóc Basi w wycieraniu jej ciała za pomocą drugiego lnianego ręcznika.
Barbara owinęła się materiałem gdy już jej ciało było suche. Tak okryta przeszła do sypialni.
Służka podążyła za nią i wyminęła ją przed łożem, by przygotować je dla magnatki. Gdy tylko te było gotowe Basia puściła tkaninę i naga padła na łóżko.
A palce Ewki od razu zabrały się do roboty rozmasowując mięśnie i przynosząc ulgę ciało. I przypominając Basi, że mimo tych wszystkich kłopotów i rozterek… przyjemnie być wielką panią na zamku.
Szczególnie przy niej. Bo Ewka rzeczywiście sprawiała, że się nią czuła. Mimo iż wiedziała, że się podoba służącej, Barbara nie odczuwała ze strony Ewy żadnego afrontu.

W końcu… rzeczywiście była Panią. - Wymasuj mnie całą.
- Tak pani.- choć służka się zarumieniła w jej głosie nie było słychać żadnej lubieżnej nutki. Co najwyżej przykładała się do swojego zadania z olbrzymim entuzjazmem i ze szczególnym pietyzmem zajmując się krągłościami jasnowłosej. Barbara ułożyła się wygodnie i przymknęła oczy. Alkohol przyjemnie rozleniwiał, a dotyk Ewy odsuwał przykre myśli.
Łatwo było się poddać temu dotyku, zwłaszcza gdy właścicielka palców również była miła oku. Niemniej Ewa wiernie wykonywała polecenia unikając okazji do podgrzania atmosfery w sypialni magnatki. Cierpliwie rozmasowywać ciało Basi, aż w końcu zapytała.
- Jeszcze trzeba? - by upewnić się, że wykonała swoje zadanie.
Barbara pokręciła przecząco głową i przewróciła się na bok.
- Jesteś wolna. - Powoli naciągnęła na siebie ciepłą pierzynę. - Dziękuję.
- Co przygotować mamy na śniadanie?- służka ośmieliła się jeszcze spytać, nim opuściła pomieszczenie.
- Coś lekkiego i… zje ze mną Agata. - Magnatka z trudem zmusiła się do dodania ostatniej części. Jednak czuła się winna zaniedbywania Agaty.
- A pozostałe dwie dwórki?- przypomniała cicho Ewa.
- Spotkania z nimi ustalę rano. - Barbara ziewnęła i mocniej przytuliła poduchę.
- Zgodnie z życzeniem pani. - odparła Ewka zamykając drzwi i zostawiając Basię samą.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-04-2020, 20:31   #42
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Bestie… umięśnione, porośnięte futrem. Dzikie. To jedyne co zapamiętała z niepokojących snów jakie ją gnębiły tej nocy. Wspomnienie mary nocnej było jednak ulotne i trudne do uchwycenia. I szybko uciekało z jej pamięci. Nie zapamiętała więc kształtu tych bestii, ni ich liczby, ni otoczenia… nawet tego co się działo we śnie. Jedynie poczucie niepokoju.
Pobudka była dość późna. Basia zaspała zdecydowanie, bowiem słońce dość wysoko już wznosiło się nad drzewami, gdy się przebudziła samotnie w dużym łożu. Przetarła zmęczoną twarz i podeszła ze skrzyni by wyjąć z niej bieliznę. Czym były tamte bestie? Nigdy… nie widziała czegoś takiego.
Szkoda że nie udało się jej zapamiętać detali. A im więcej czasu mijało, tym trudniej było jej sobie przypomnieć detale. Sen uciekał w pośpiechu z jej pamięci.
Po założeniu stroju Zosia wyjrzała z sypialni i dostrzegła drzemiącą służkę, która czekała zapewne na przebudzenie magnatki. Obce oblicze, młoda twarz, obca Basi osoba.
- Witaj, jak ci na imię? - Magnatka kilka razy próbowała pamięcią uchwycić strzępki snu, by zupełnie jej nie uleciały.
- Marylka.- dygnęło pospiesznie dziewczę.- Czy wypoczęłaś już pani?
- Tak. Czy Agata czeka ze śniadaniem? -
Barbara wyszła z pokoju jeszcze upinając kosmyki włosów.
- Tak. Została poinformowana. Ewka się zajęła przygotowaniami strawy dla waćpani.- odparła Marylka podążając za wielką damą.
- Wspaniale. - Basia powstrzymała uśmiech. Wieczór sprawił, że znów miała siły iść wyprostowana, nawet pomimo snów. - Po śniadaniu chciałabym się zobaczyć z ochmistrzynią.
- Tak pani… przekażę to jej.- dygnęła pospiesznie Marylka podążając za nią, aż do sali jadalnej w której to Agata siedziała za stołem ze znudzoną miną i śladami wpływów Cosette na sobie. Upięte bowiem i trefione włosy dziewczęcia odsłaniały szyję, a gustowna suknia w jasnozielonym kolorze podkreślała dziewczęcą sylwetkę. Francuzka musiała zatwierdzać jej garderobę i fryzurę, bowiem sama Agata preferowała swobodniejsze stroje.
- Możesz odejść. - Barbara odesłała służbę i podeszła do Agaty. - Wybacz późną godzinę. - Zajęła miejsce tuż obok dwórki.
- Zastanowię się jak przestanie mi burczeć w brzuchu.- odparła Agata ironicznie. I spojrzała na Basię mówiąc.- Coś się dzieje na zamku, bo rano wyruszyli konni.
- Cóż życie wraca, posłałam do kupca. Niebawem sama planuję wyruszyć do dworu rodzinnego. - Barbara zabrała się za jedzenie przyniesione po chwili przez Ewkę wraz Marylką .
- Tak szybko spieszy ci się zobaczyć rodzinę? Ja tam za swoją mamą nie tęsknię.- stwierdziła żartobliwie dwórka zajmując się również posiłkiem.
- Moja droga… ja nie mam rodziny. - Barbara upiła wina podanego do śniadania. - Jadę zobaczyć to co wniosłam w posagu.
- Przepraszam… nie wiedziałam.- speszyła Agata i spojrzała w dół unikając wzroku magnatki.- Nie chciałam cię urazić. Współczuję ci straty.
- Nie czuję urazy… moja sytuacja raczej nie jest typowa. - Barbara uśmiechnęła się i powróciła do posiłku. - Cosette przewiduje, że niebawem pojawią się też goście. Moja żałoba dobiega końca.
- Wreszcie ten zamek przestanie przypominać grobowiec i nie będzie nudno.- odparła z uśmiechem Agata i wtrąciła już bardziej zadowolonym tonem głosu.- Powinnaś muzykantów sprowadzić.
- Wierzę, że gdy będzie odpowiedni moment Cosette to zrobi. - Barbara uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Zadba by nie było wam do mnie tęskno.
- Sama zamierzasz pojechać?- zapytała Agata przyglądając się ciekawie Basi.- Jakiś młodzian tam na ciebie czeka?
- Pamiętasz napaść gdy jechaliśmy do zamku? - Barbara westchnęła. - Nie chce ryzykować waszym życiem.
- Ale swoim możesz? Zresztą przede wszystkim ryzykujesz życiem swoich żołdaków.- odparła ironicznie dwórka popijając wina.
- Oni od tego są. - Barbara zaczynała jak mantrę powtarzać nauki Cosette i Michała. - Do tego mężczyzn się nie gwałci, a to obawiam się, że mogłoby was spotkać gdyby was pojmano.
- Nie ośmielili by się. Jesteśmy szlachciankami. - burknęła gniewnie Agata.- Okup za nas by chcieli uzyskać.
- Jeśli byscie przeżyły najazd tych dzikusów. - Barbara westchnęła ciężko. - Nie zaryzykuję waszym życiem.
- Rozumiem.- Agatka nie wydawała przekonana jej argumentami, ale nie zamierzała się kłócić. Więc skupiła się na posiłku.
- Oj… będziecie mogły poflirtować z moimi adoratorami, gdy tu będą na mnie czekać. - Barbara roześmiała się i wróciła do posiłku.
- A trafią się jacyś ładni, czy tylko brzydcy starzy i bogaci?- zapytała ironicznie Agata, będąca w dobrym humorze.
Magnatka roześmiała się.
- A skąd ja to mam wiedzieć moja droga? - Z rozbawieniem popatrzyła na Agatę odstawiając pusty kielich by ta mogła go uzupełnić.
- Bo zazwyczaj tacy są właśnie… starzy, brzydcy i bogaci. Młodzi i bogaci rwą się do kiecek, nie żeniaczki.- stwierdziła sarkastycznie Agata.
- Starzy mogli słyszeć plotki, że wykończyłam męża w sypialni i nie zaryzykować. - Barbara nadal miała dobry nastrój. Jakby nie patrzeć Jeremi też twierdził, że chce prosić o jej rękę.. cóż, ale twierdził to w łożu.
- Nie liczyłabym na to.- mruknęła cicho dwórka.
- Cóż… może majątek któregoś sprawi, że się skusisz. - Barbara przyjrzała się dziewczynie. - Ja ani ciebie, ani pozostałych dziewcząt zmuszać do niczego nie będę. A jeśli o tym mowa.. jak sobie radzą?
- W czym? W plotkowaniu? Objadaniu się? Czy może haftowaniu?- sarknęła Agata popijając wina. Widać było, że szczególnie haftowanie ją drażni.
- Myślałam, że może podobnie jak ty uciekają przez okna, chadzają do stajennych, lub rozważają kradzież pistoletów ze zbrojowni. - Barbara roześmiała się szczerze. Lubiła Agatę, tak bardzo nie pasowała do tego arystokratycznego świata.
- Może czarnulka… Bogna to strachajło.- oceniła Agata z ironicznym uśmiechem.
- Krystyna nie wyglądała jakby miała twoje zapędy.. chyba że chodzi o stajennych. - Barbara oparła twarz na dłoni, wpatrując się w swoją dwórkę.
- Głównie o stajennych.- sprecyzowała Agata z kwaśnym uśmiechem.
- Porozmawiam dziś z nimi. Trzeba by wam znaleźć więcej zajęć. - Barbara zamyśliła się na chwilę. - Może nauka jazdy w damskim siodle?
- Czyli te takie… truchtanie po dróżce? Zamiast prawdziwej jazdy konnej? - zapytała dwórka jakoś niezbyt entuzjastycznie nastawiona do tego pomysłu.
- Wolałabyś czytanie, haftowanie czy też naukę etykiety? - Magnatka dolała sobie wina i upiła jeszcze nieco.
- Niech będą konie.- stwierdziła zrezygnowanym tonem dwórka.- A najlepiej pistolety, albo łuki, albo rusznice albo polowanie…- podekscytowała się szczególnie tym ostatnim.
- Polowanie pewnie się odbędzie, ale doskonale wiesz na jakich zasadach i że nie będzie cię satysfakcjonować. - Basia delikatnie pogładziłą dłoń Agaty.
- Polowania bywają nieprzewidywalne.- odparła dwórka i w odpowiedzi powiodła palcami po dłoni Basi.
- Obawiam, się że po tamtym ataku, to.. będzie bardzo mocno pilnowane. - Barbara delikatnie ujęła dłoń kochanki. - Przepraszam za wczoraj.
- Za co?- zadumała się Agata marszcząc brwi.
- Odniosłam wrażenie, że miałaś ochotę na więcej w gabinecie. - Basia skupiła wzrok na oczach dwórki.
- Booo… prowokowałaś ku temu.- Agata nachyliła się i spojrzała w oczy Basi.- Ale nie czuję się urażona odmową. Potem mi przeszło… z czasem i zimną kąpielą.
Magnatka pocałowała pochylającą się kobietę.
- Cieszę się.
- Hej…- mruknęła zaskoczona tym muśnięciem warg dziewczyna. Zaperzyła się i splotła ramiona pod piersiami, co je uwydatniło. Cosette miała oka do strojów.-... uważaj, bo się doigrasz… nie prowokuj jeśli boisz się, iż respons będzie. Nie będę ignorowała takich bezczelnych umizgów!
- Oczywiście. - Barbara odchyliła się do tyłu. - Czy mam rozumieć że nie chcesz mnie już zobaczyć nagiej?
- Tego nie powiedziałam.- zaczerwieniła Agata i uniosła się, także dosłownie bo wstała.- Służę na twoim dworze, ale nie jestem twoją zabawką. Jeśli sama nie dasz tego, co obiecujesz… to sama sobie wezmę.
Drapieżnie się uśmiechając po prostu nachyliła się i dłońmi pochwyciła krągłość Basi ściskając je władczo przez gorset.
Barbara jęknęła cicho.
- Och… obiecałam coś? - Wyszeptała.
- Tak.. i lepiej rozbierz się do naga.. bo ja mogę ostro potraktować twoje szatki.- odparła z drapieżnym błyskiem w oku Agata nie zaprzestając agresywnego ugniatania piersi magnatki przez gorset. Brak subtelności nadrabiała energią i entuzjazmem.- Acz… lepiej co byśmy odwiedziły twoją alkowę.
Barbara powoli pogładziła twarz Agaty.
- Jeśli tak tego pragniesz odwiedź mnie po obiedzie. Wywiążę się ze swych obowiązków i będę cała twoja.
- Do tego czasu ostygnę.- mruknęła Agata i nachyliła się całując zachłannie usta magnatki, całując tak powoli usiadła okrakiem na udach arystokratki. Brakowało jej cierpliwości, finezji… ale namiętnością przekraczała inne kochanki Basi. Choć oskarżano Barbarę o zajeżdżenia męża na śmierć, to… prędzej Agacie się to przydarzy.
Magnatka odpowiadała na pocałunki pochwyciwszy przez suknię pośladki kochanki.
- To… cię rozpalę. - Delikatnie ugryzła odsłonięty fragment piersi.
- Och.. jak … to zrobisz?- jęknęła cicho kochanka wiercąc się na biodrach Basi, pochyliła się i odpowiedziała ukąszeniem na szyi Barbary i liżąc je zażądała cicho.-...powiedz... pragniesz mnie?
- Tak… ale chcę mieć czas i nie obawiać się, że zaraz tu wejdzie Cosette. - Barbara sięgnęła dłonią pod suknię Agaty i delikatnie pogładziła bieliznę na jej kwiecie
- Twoje słowa przeczą twoim czynom.- ciało Agaty spięło się i zadrżało pod tym dotykiem.
- I tak… i nie… - Basia uśmiechnęła się dalej pieszcząc kwiat kochanki.
- Jak… to?- jęknęła rozpalonym głosem Agata nachylając się i wodząc ustami po szyi Basi, a palce zaciskając na jej biuście. Kręciła biodrami w frustracji związanej z barierami tkanin jakie otulały ich ciała.
- Chcę cię doprowadzić, podoba mi się… jak reagujesz. - Barbara docisnęła mocniej bieliznę- ale chcę mieć więcej czasu na rozbieranie się.
- Chcę to samo…- chwyciła dłońmi za twarz Basi zaczęła całować zachłannie i szaleńczo próbując ugasić żar i wilgoć którą Basia czuła pod jej suknią… gdy Agata napierała biodrami na jej dłoń.
Barbara rozchyliła rozcięcie pantalonów dwórki i sięgnęła w głąb jej kobiecości.
- …- Agata próbowała coś powiedzieć, jednak palce Basi zanurzające się w ciepłe i wilgotne miejsce pozbawiały ją oddechu. Poruszała nerwowo biodrami całując na oślep usta, szyję, policzki… aż w końcu doszła z głośnym jękiem.
Basia zwolniła ruchy palców jeszcze chwilę drażniąc kochankę, która próbowała z trudem ochłonąć po niedawnych doświadczeniach, wtulając twarz w dekolt sukni magnatki.
Barbara wysunęła z niej palce i wylizała je dokładnie.
- Czy nadal masz ochotę oglądać moje nagie ciało?
- I tak i nie…- odparła zadziornie Agata i pocałowała usta szlachcianki. -... bardzo… ale później.
Basia roześmiała się.
- Cóż… takie moje szczęście. - Mruknęła czując jak jej własna bielizna przemaka, a kobiecość domaga się uwagi.
- Nie masz na co narzekać. Masz wielki zamek, wielkie łoże… dużo pieniędzy… masz mnie.- mruknęła Agata całując co chwila usta szlachcianki.
- Twoja matka nie byłaby zadowolona gdybyś rzeczywiście była moja. - Barbara czule poprawiła włosy kochanki, czasem odpowiadając na pocałunki, gdy te trafiły na jej wargi.
- Czego ona nie wie… to ją nie martwi, a poza tym…- wzruszyła ramionami Agata. -... zobaczymy co się stanie w przyszłości. Jeśli mój mąż będzie nudny, wpadnę do ciebie w odwiedziny.
- Zapraszam serdecznie. - Magnatka ścisnęła pośladki dwórki. - A teraz pozwól piękna, że spotkam się z moją ochmistrzynią.
Dwórka ześlizgnęła się szybko i stanęła tuż obok podnoszącej się z krzesła magnatki, by pożegnać ją chwyceniem za pośladki i pocałunkiem szyję.
Basia zamruczała w jej objęciach.
- Będę tęsknić. - Wyszeptała uśmiechając się lubieżnie do dwórki.
- Potem się pojawię.- pocieszyła ją Agata.
Barbara skinęła jej głową i opuściła jadalnię, poprawiając fryzurę. Pozostało jej tylko odnaleźć ochmistrzynię.


Na szczęście to akurat zadanie okazało się być proste. Cosette zajęła się nadzorowaniem praczek. Jako że zarządziła wielką przepierkę pościeli.
Magnatka podeszła do niej i przystanęła obok obserwując pracę kobiet. Musiała nieco ochłonąć po chwilach spędzonych z Agatą.
Cosette przemierzała drogę tam i z powrotem przyglądając się praczkom i gromko pohukując na te, które nie przykładały się do pracy. A miały co robić… zamek ostatnio gościł sporo osób. Było co moczyć i co czyścić. I co suszyć.
A jeśli przewidywania ochmistrzyni były słuszne… niebawem mogło się tu zjawić więcej gości. Do tego jeśli będą zamożni… to przyjadą ze świtą.
- Lanoire… czy mogłabyś podejść tu na chwilę? - Barbara uśmiechnęła się do ochmistrzyni.
- Oczywiście moja pani.- odparła kobieta z uśmiechem podchodząc do szlachcianki.

[MEDIA]https://pbs.twimg.com/profile_images/675727577697271808/GHS7scUz_400x400.jpg[/MEDIA]

- W czym mogę pomóc?- zapytała uprzejmie i dygnęła przed Basią
- Mam kilka spraw.. Przespacerujemy się? - Barbara wskazała drogę prowadzącą ku ogrodowi.
- Oczywiście. -odparła Francuzka podążając za magnatką.- Coś cię martwi?
- Chcę za dwa dni wyruszyć do mego dworu rodzinnego. - Magnatka złączyła dłonie na podołku wpatrując się w krajobraz.
- Słyszałam o tym. Już spakowałam twoje kufry na podróż. Głównie stroje, trochę biżuterii.- odparła Cosette z uśmiechem.
- Będę musiała zabrać ze sobą jakieś służące. - Barbara spojrzała na ochmistrzynię z wdzięcznością.
- Oczywiście… czy masz jakieś konkretne życzenia w tej kwestii?- zapytała Cosette przyglądając się szlachciance.
- Z jednej strony chciałabym by to była Ewka, a z drugiej… - westchnęła ciężko. - Martwię się o jej bezpieczeństwo.
- A o swoje się nie martwisz ?- zapytała Cosette.
- Jakoś.. nie przestawiłam się jeszcze, że moje życie ma jakąkolwiek wartość. - Barbara skupiła wzrok z powrotem ogrodzie. - Poza tym… jestem szlachcianką, nikt mi raczej nic nie zrobi, co najwyżej pojmie dla okupu.
- Różnie z tym bywa. Niemniej sądzę że Michał będzie cię strzegł teraz jak źrenicy swojego oka i pojedziesz pod taką strażą, że królewicz mógłby ci zazdrości.- odparła beztrosko Francuzka.
- Tego się spodziewałam. - Barbara zaśmiała się cicho mimo powagi sytuacji. - Daj mi Ewkę i dziewczynę, która ładnie śpiewa… coś czuję, że będę potrzebowała jakoś uspokoić myśli.
- Postaram się znaleźć taką… wolisz niewinną czy niegrzeczną?- zapytała żartobliwie Cosette z lubieżnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że przyjdziesz na pożegnalną wieczerzę do mnie przed wyjazdem.
- Chyba rzekłabym oddaną. - Barbara uśmiechnęła się do Cosette. - Oczywiście… najchętniej spędziłabym z tobą cały dzień lecz obawiam się, że nie masz czasu na takie zachcianki swojej Pani.
- Nie mam…- potwierdziła Cosette i jednocześnie chwyciła za pośladek Basi przyciągając ją do siebie i masując go szepnęła do jej ucha.-... ale usłuchała bym takiego kaprysu.
Basia przysunęła się bardziej i pocałowała policzek ochmistrzyni. Wiedziała, że i ona nie może sobie na coś takiego pozwolić.

Chwilę szła w milczeniu zastanawiając się jak zadać kolejne pytanie.
- Czy… Józef pozostawił ci na przechowanie jakieś klucze?
- Nie. Twój małżonek był bardzo skryty i tajemniczy. Wiele sekretów zachował tylko dla siebie, nie zdradzając ich nawet rodzinie.- ochmistrzyni zaprzeczyła ruchem głowy.
- Przed pochówkiem nie znaleziono niczego takiego? - Basia zamyśliła się. Naprawdę wolałaby by przy ludziach nie wyważano sekretarzyka.
- Nie. Nie znaleziono żadnych kluczy czy listów. Nie szukano ich jednak co prawda.- zamyśliła się Cosette i pokręciła głową.- Nie… nic.
- Co ci przyszło do głowy? - Barbara spojrzała na nią z zaciekawieniem. - W sypialni.. zamknięty jest sekretarzyk. Cokolwiek się w nim znajduje… jakoś obawiam się by to upubliczniać.
- Józef miał upodobanie w tajnych skrytkach i kryjówkach. Jeśli schował klucz to w rzeczach które miał przy sobie. I które zostały zamknięte wraz z nim trumnie. Jeno nie przypominam sobie, bym tam klucz widziała.- zadumała się Francuzka.
- Rozumiem. - Barbara westchnęła ciężko. - Będę miała jeszcze parę próśb. Chciałabym by moje dwórki nauczyły się jeździć w żeńskim siodle. Przyznam, że mam nadzieję tak choćby odrobinę spożytkować energię Agaty. Chciałabym też spotkać się z Krystyną i Bogną… pojedynczo… w tej kolejności.
-Zaaranżuję to od razu. Gdzie chcesz się z nimi spotkać?- zapytała Cosette.
- W bibliotece. To chyba jedyne miejsce do którego nikt "przypadkiem" nie zagląda. - Basia uśmiechnęła się. - A czy poczyniłaś już jakieś ruchy by przenieść mnie do pokoi Józefa?
- Po południu służki się tym zajmą. Wieczorem będziesz mogła już tam wypoczywać, choć ja osobiście nigdy jego pokoi nie lubiłam. Były takie… zimne.- wyjaśniła ochmistrzyni.
- Zależy mi by je… ocieplić. Masz wolną rękę by wstawić tam meble… zmienić tkaniny. Sekretarzyk i meble w gabinecie mają pozostać na swym miejscu. - Barbara zamyśliła się. - Chciałabym po powrocie były to moje pokoje.
- Dobrze… aczkolwiek po powrocie możesz ty stać się moja.- zagroziła jej żartobliwie ochmistrzyni znacząco wodząc palcami po pupie.
- Tym bardziej byłoby miło gdyby te pokoje były dla nas obu przyjemne. - Basia odpowiedziała żartobliwie. - Możesz mieć też konkurencję do uczynienia mnie swoją własnością.
- Domyślam się. I spodziewałam się tego… twój rycerz zawrócił ci śliczną główkę swoją szabelką ?- zamruczała lubieżnie Cosette.
- Moi rycerze są tak uczciwi, że aż szkoda by wiązali się ze mną. - Basia pokręciła głową.
- Szukasz więc łajdaka do łóżka? Mój Evan się nie sprawdził w tej roli?- zachichotała ironicznie Cosette.
- Twój Evan jest "twoim Evanem" i nasze zbliżenia zakończyły się tamtej nocy. - Basia przesunęła dłonią po piersi Cosette.
- Mój Evan zaciąga podkuchenne do swojego łoża, gdy nie patrzę… lub nie mam dla niego czasu. Jestem za stara, by szukać sobie męża… zwłaszcza takiego on. - odparła ironicznie Cosette.- Nie mam też czasu podciągać dla niego kiecki za każdym razem, gdy tego chce. To twój przywilej.
- Podciąganie kiecki? - Basia roześmiała się. - Nie dajecie mi myśleć o kolejnym kochanku. Czasem wątpię, by mnie pamiętał… od tej strony.
- Och niewątpliwie pamięta. Taką nagą ślicznotkę trudno zapomnieć.- zamruczała jej do ucha Cosette i musnęła płatek uszny ząbkami. - To że ja wieczorami ci nie przeszkadzam, nie oznacza że zapomniałam o tobie moja ty petite mésange.-
Mała sikoreczko, tak Basię nazwała.
- Wiesz, że zawsze jesteś w niej mile widziana… podobało na mi się nawet, gdy patrzyłaś na mnie i Jeremiego. - Barbara poczuła jak jej serce przyspieszyło. Gorąc znów obudził się w jej ciele. Może… powinna jednak spotkać się z Evanem?
- Obawiam się moja słodka, że moje myśli niekoniecznie by ci się spodobały. Niewinne nie były… a i pewnie zszokowały by biednego szlachcica.- zachichotała Cosette.
- Twój uśmiech nie wyglądał niewinnie i też nie niewinnych myśli się spodziewałam. - Basia ucałowała dekolt kochanki. - Powinnyśmy… wrócić, prawda?
- Powinnyśmy? Może… Czy to uczynimy? To już zależy od ciebie moja śliczna.- zamruczała ochmistrzyni czując tą pieszczotę.
- Obawiam się… że jeśli nie….mogę chcieć byś mnie zaspokoiła. - Barbara słyszała jak jej głos zaczyna drżeć z podniecenia.
- Decyzja należy do ciebie moja pani.- zachichotała kochanka magnatki tuląc ją do siebie.
Barbara przez chwilę się wahała, walcząc z gorącem, który trawił jej ciało.
- Zrób to. - Wyszeptała w pierś kochanki, tuląc się do niej.
- Dobrze…- mruknęła w odpowiedzi ochmistrzyni prowadząc szlachciankę ku szopie z narzędziami. Jako nadzorująca cały zamek miała i klucze do niej. A po jej otworzeniu wprowadziła Basię do tego małego pomieszczenia.
- Pokaż mi gdzie tęsknisz za mną.- zaproponowała figlarnie zamykając drzwi. W szopie były narzędzie i worki. I mały zydelek. Światło wpadało przez liczne szczeliny między deskami.
Basia uniosła suknię prezentując swoją mokrą bieliznę. Nie rzekła słowa.
- Nic nie widzę… tkanina mi zasłania.- zamruczała Cosette obejmując dłońmi swoje piersi prowokująco i lekko je ściskając.
Magnatka oparła się o drzwi schowka i przytrzymując jedną ręką suknię, drugą zsunęła swoje pantalony. Powoli sięgnęła do swej kobiecości i pokazała ochmistrzyni dwa mokre palce.
- Tutaj Cosette. - Wyszeptała z trudem.
- Czy to tak godzi się… oddawać się rozpuście po schowkach na narzędzia?- zachichotała Cosette kucając przed kochanką i językiem muskając jej wrażliwy punkcik… palce zachłannie zanurzyła w drżącym kwiecie drżącego ciała kochanki mrucząc przy tym.
- Zaciągasz u mnie dług moja petite mésange. I przyjdzie ci go wkrótce spłacić.
Barbara nie była w stanie odpowiedzieć. Szybko zasłoniła dłonią usta nie chcąc głośno jęknąć.
Tymczasem jej kochanka nie ułatwiała jej zadania, palcami poruszając w poszukiwaniu punktów które wyrwały by jęki z ust magnatki. Wodziła językiem po podbrzuszu, czasam muskając skórę pocałunkiem ust, czasem delikatnym ukąszeniem uda jasnowłosej.
Barbara zagryzła zęby na osłoniętym materiałem nadgarstku. Czuła jak zbliża się do szczytu.
Cosette też to musiała czuć i dlatego jej palec prześlizgnął się prowokująco pomiędzy pośladkami magnatki, acz… nie rozpaliła ją lubieżnym dotykiem w tamtym obszarze jej drżącego ciała.
Barbara doszła zagryzając mocniej zęby na nadgarstku. Oparła się ciężko o drzwi do składziku, łapiąc oddech.
- Wieczorem masz przyjść do mnie Basiu… giezło ci wystarczy. Spłacisz swój dług oddając mi się w niewolę.- szepnęła władczo Cosette cmokając udo kochanki.
- D.. dobrze. - Barbara nie była w stanie odmówić ochmistrzyni.
- Też tak uważam moja pani.- mruknęła Cosette naciągając jej pantalony na biodra.
Magnatka jęknęła cicho czując wilgoć bielizny.
- W...wracajmy. - Wyszeptała, poprawiając fryzurę.
- Oczywiście…- odparła ochmistrzyni wstając i uśmiechając się dodała.- Ty pierwsza.
Basia jeszcze przez chwilę uspokajała oddech nim wyszła z szopy. Musiała zająć myśli czymś innym. Uspokoić się.
Cosette miała nad sobą większą samokontrolę… choć i na jej twarzy był wyraźny rumieniec, gdy szła ku praczkom.
- Spotkam się z Krystyną za godzinę. - Barbara zatrzymała się przy ścieżce prowadzącej do zamku. - Widzimy… się wieczorem.
- Tak pani.- odparła ochmistrzyni.- Wydam stosowne zalecenia.
Barbara spokojnym krokiem ruszyła w kierunku zamku. Planowała zmienić bieliznę w swych komnatach i… odwiedzić kaplicę.
 
Aiko jest offline  
Stary 05-06-2020, 11:48   #43
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Kaplica zamkowa była ładna. Józef nie szczędził pieniędzy. Była też barokowa, co oznaczało dużo rzeźb, malowideł ozdób… i witraży. Była też ponura. Motywem przewodnim było Memento Mori. Kościotrupy tańczyły z przedstawicielami różnych stanów na ścianach… namalowane przez artystę znającego się na freskach, ale niezbyt radzącego sobie z postaciami ludzkimi. Przez co tancerze i tancerki śmierci wydawały się cierpieć katusze podczas owego tańca. Ich postacie były powykręcane.
Było tu też ciemno i cicho.
Gotycko.


I samotnie. Opiekujący się kaplicą ksiądz większość czasu spędzał w poniżej zamku wsi.
Więc nikt nie przeszkadzał Basi w modlitwie i rozmyślaniach. Magnatka zeszła do niewielkich katakumb znajdujących się za ołtarzem by podejść do trumny, w której spoczywał Józef.
Właściwie nigdy tu nie była. Nie musiała schodzić w dół podczas samego pogrzebu i przemierzać całkiem… mały katakumb jak na ponoć potężny ród. Ledwie kilka wnęk, każda niestety zamknięta marmurową płaskorzeźbą z profilem zmarłego… w stroju średniowiecznego rycerza lub damy. Był tu też jej małżonek… jak zwykle uwieczniony ładniejszym niźli był naprawdę. Ot, męska próżność. Barbara mogła przewidzieć, że Józef przygotował rzeźbę za życia. Wpatrywała się w jego podobiznę, zastanawiając się co uczynić. Nie będzie teraz kazać otwierać grobu i trumny. Westchnęła ciężko. Nie należało naruszać spokoju zmarłych. Tylko… co miała czynić. Tyle sekretów tyle… wątpliwości. Ten zamek, skrzynia, sekretarzyk. Jan… a jutro pełnia.

Przetarła nagle zmęczoną twarz. Jeśli… wąż nie był snem… może… może mógłby jej pomóc. Tylko to nie było możliwe prawda? Spojrzała w oczy rzeźby nagrobnej dziękując, że Józef był tu jednak przystojniejszy niż wtedy gdy go poznała. Jeśli… był cień szansy, że wąż istniał… powinna jutro przygotować mleko. Tylko… czy istniał? Z odrobiną przestrachu przesunęła dłonią po rzeźbie jakby to mogło rozwiać jej wątpliwości. Po czym, po dłuższej modlitwie, udała się na spotkanie ze swoją dwórką.


Krystyna już czekała na nią w komnacie zabijając czas splataniem czarnych pukli w warkocz. Wstała pospiesznie, gdy Basia weszła i dygnęła dodając na powitanie. - Jak mija ci dzień pani?
- Bardzo dobrze. - Barbara usiadła na jednym ze znajdujących się w bibliotece foteli i przyjrzała swojej dwórce.
Krystyna uśmiechnęła się nerwowo kończąc splatanie włosów. Wyraźnie nie wiedziała jak się zachować, co powiedzieć. Nie miała tej bezczelności Agaty.
- Jak sobie radzisz na zamku? - Barbara nie odrywała wzroku od dwórki. - Czy czegoś ci brakuje?
- Niczego mi nie brakuje. Dobrze sobie radzę.- Krystyna przygryzała nerwowo wargę uciekając spojrzeniem od magnatki. Jak dziecko które nabroiło i nie chce się przyznać do wybryku. Z pewnością nie spodziewała się zainteresowania Barbary. W końcu zajęta swoimi sprawami magnatka dotąd nie poświęcała dwórkom zbyt wiele uwagi (poza Agatą oczywiście).
- Czy ktoś na zamku przypadł ci do gustu? - Basia była ciekawa co takiego mogła nabroić Krystyna?
- Co ?! Nie! Nikt nie przypadł! - spanikowała i przymrużyła oczy mrucząc podejrzliwie.- Bogna coś wygadała?
- Widziałam ile radości sprawiła ci wizyta naszych gości. Z Bogną porozmawiam później. - Barbara zaśmiała się cicho. - Kochana widać, że flirt sprawia ci radość, a ja chcę wiedzieć czy mogę ręczyć za twą cnotę.
- No… nic nie robiłam niewłaściwego.- odparła pospiesznie Krystyna.- Nadal cnotliwa jestem.
- To dobrze. Nie chciałabym cię odsyłać do rodziców. - Barbara wstała z fotela i podeszła do jednego z regałów by wybrać jakiś tomik z poezją. Podała go Krystynie. - Proszę, chcę posłuchać czego nauczyła was Lanoire.
Krystyna zaczęła czytać, z problemami co prawda, aczkolwiek miała do tego większą smykałkę niż Agata. Tamta wolała swojego języka używać do innych celów niż składanie w ustach słów, które widziały jej oczy.
Czarnulka jeszcze niezbyt sobie radziła z literami, ale widać było że przykładała się do nauki.
- Dobrze. Niebawem przyjdę zobaczyć jak wam idą hafty. - Barbara cieszyła się, że chociaż jedna dwórka przykłada się do nauki. - Nie martwiłabym się na twoim miejscu o to, że Bogna mi naplotkuje. To jednak… mój zamek, moja służba. - Uśmiechnęła się starając się złagodzić swoje słowa.
- Ach... to… jest taki jeden stajenny…- duży, umięśniony, o szerokim uśmiechu i twarzy jak z kamienia wyciosanej. Znała go Basia znała. Pewnie wszystkie dziewki w tym zamku znały, nawet jeśli nie miały okazji spędzić z nim chwil na sianku.- … on jest bardzo miły, ale nie uczyniłam nic poza cmoknięciem go w usta i policzek.
Basia zaśmiała się.
- Tak… Wacław jest popularny wśród kobiecej części służby. - Magnatka sama przypomniała sobie jak pochwycił ją za pośladki. - Moja prośba… nie mam nic przeciwko flirtom… wolałabym jednak by poza nie nie wyszło.
- Rozumiem. Nic się nie stanie.- zapewniła dumnie Krystyna.
- Jesteś wolna. - Basia wstała ponownie z fotela i podeszła do regału by rozejrzeć się za lekturą dla siebie. - Niech tu przyjdzie Bogna.
- Tak pani.- Krystyna wstała i ruszyła do wyjścia drobnymi kroczkami. Po czym opuściła pokój. Basia została sama wraz z księgami. Niezbyt ją interesującymi. To osobista biblioteczka Cosetta była dla niej intrygująca.

- Wzywała mnie pani?- spytała nieśmiało Bogna i weszła do komnaty.
Wybrała jednak jeden z woluminów, który nie był modlitewnikiem. Będzie musiała zadbać o ten księgozbiór tym bardziej, że...chyba nie potrzebowała więcej pobudzenia. Pragnęła się uczyć… o naturze… o astronomii… i chyba, stać ją było na odpowiednie księgi?
Widząc dwórkę magnatka odłożyła księgę i wskazała fotel obok siebie.
- Witaj. Jak ci mija dzień?
- Tak pani. Przyjemnie i spokojnie. - stwierdziła z uśmiechem Bogna czekając na pozwolenie by usiąść.
- Usiądź proszę. - Barbara przyjrzała się dziewczynie. - A jak towarzystwo pozostałych dwórek? Jak zajęcia, które proponuje wam Lanoire?
- Są miłe. Wszystkie dwórki. A zajęcia pożyteczne.- odparła wstydliwie Bogna onieśmielona zainteresowaniem wielkiej pani jej skromną osobą.
- Dziewczęta nie sprawiają ci kłopotów? - Basia zrobiła zaskoczoną minę.
- Krystkę znam dobrze i jej sztuczki. A Agata… cóż… na szczęście dogaduje się z Krystką zapominając o mnie.- odparła cicho Bogna.
- Cieszy mnie to. - Barbara uśmiechnęła się do dwórki. - Może jednak warto je poobserwować i pouczyć się o flircie? Nie zrozum mnie źle, wolałabym by choćby jedna z was nie uganiała mi się za stajennymi, jednak chyba pragniesz odnaleźć tu małżonka?
- Liczę że tatko z mamą mi znajdą jakiegoś. Ja tam dużych wymagań nie mam. By miły był i dobry… to wystarczy.- odparła Bogna uśmiechając się nieśmiało.
- Twoja mama i ojciec przysłali cię tu na pewno nie tylko być uczyła się haftować i recytować. - Basia powstrzymała śmiech zasłaniając usta. - Tutaj prawdopodobnie może się pojawić kandydat na męża.
- Tak. - skinęła głową nieco pulchna blondynka.- Ale nie jestem tak ładna jak one. Nie przyciągam męskich spojrzeń.
Barbara podniosła się i podeszła do dwórki, delikatnie ujęła jej twarz w dłonie.
- Jesteś ładną i kształtną kobietą. Jedyne czego ci brakuje to pewności siebie. - Uśmiechnęła się i odgarnęła kosmyk z twarzy dziewczyny.
- Dziękuję za te słowa pani.- Bogna uciekła wzrokiem na bok czerwieniąc się na twarzy… niestety uciekła nim w dół… zerknęła na dekolt pochylonej Basi i zaczerwieniła się jeszcze bardziej. - Ale mi dobrze samej… lubię ciszę i spokój.
- Rozumiem moja droga, jednak ja nie będę mogła cię tu utrzymywać, tym bardziej że twoi rodzice raczej by się nie zgodzili byś została służącą. - Barbara puściła twarz dwórki i sięgnęła po tomik, który czytała Krystyna.
- Ja wiem… i jestem gotowa wyjść za mąż. Ino niespecjalnie mi zależy za kogo…- speszyła się dwórka spoglądając w dół.- Byleby był dobrym i miłym człekiem.
- A jak chcesz takiego do siebie przekonać? To raczej.. rzadki towar. - Barbara podała tomik Bognie i wróciła na swoje miejsce. - To tylko moja rada. Podpatrz jak robią to pozostałe. A teraz… przeczytaj fragment.
- Dobrze…- po czym zabrała się za czytanie. Z trudem. Słowa dukała powoli i długo jej schodziło. Może dlatego, że czasem zerkała na magnatkę speszona sytuacją w jakiej się znalazła.
Barbara pozwoliła jej przeczytać dłuższy fragment.
- Wystarczy. Uprzedzałam już Krystynę, niebawem odwiedzę was zobaczyć wasze hafty. - Uśmiechnęła się do dwórki. - Jesteś wolna.
Bogna odetchnęła z ulgą, uśmiechnęła się raźniej, wstała i ukłoniła. Podeszła do drzwi i ledwie je otworzyła, a już cofnęła się zaskoczona. Na korytarzu stał Michał wyraźnie czekając na swoją kolej.

- Wejdź Michale… już skończyłyśmy. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do starszego szlachcica.
Szlachcic wszedł mijając speszoną i spłoszoną blondynkę, która wymknęła się z pośpiechu.
- Chciałem się zapytać co do orszaku jaki planujesz ze sobą wziąć. Jak liczny będzie i kto będzie jego częścią.- rzekł kłaniając się nisko.
Barbara wskazała mu fotel obok siebie.
- Planuję wziąć dwie służące…. Jeśli chodzi o wojaków… zdaję się na ciebie.
- Rozumiem. Kiedy planujesz wyruszyć?- zapytał siadając koło magnatki.
- Chciałam przeczekać pełnię… upewnić się co z Janem. Wyruszyć następnego dnia jak najwcześniej. - Barbara rozsiadła się wygodnie eksponując swoje ciało.
- To nie powinno być problemem. - Michał pomimo tylu wspólnych chwil uniesień nadal zachowywał się szarmancko. Starał się więc ignorować kuszące go widoki, choć jego spojrzenie od czasu do czasu wodziło po krągłościach Basi, czego ta była świadoma.
- Wyruszysz ze mną, czy pozostawisz w czyjejś opiece? - Magnatka oparła twarz na dłoni spoglądając na szlachcica.
- Oczywiście że wyruszę z tobą. Będę pilnował cię jak źrenicy oka, w dzień i w nocy… - chrząknął zawstydzony zdając sobie sprawę że zabrzmiało to cokolwiek niezręcznie.- … oczywiście w odległości zależnej od twojej woli.
- Oczywiście. - Barbara uśmiechnęła się, ale po chwili spoważniała i usiadła normalnie. - Chciałabym… złożyć coś do trumny Józefa. Ja wiem, że to nagle, ale… czuję, że nie pożegnałam się odpowiednio.
- Ale trumnę zamknięto… zamurowano płaskorzeźbą.- wspomniał Michał wyraźnie zakłopotany tym pomysłem.
- Wiem… - Barbara westchnęła ciężko. - To… niewykonalne, prawda?
- Nie możesz złożyć przy wnęce? -zaproponował szlachcic.
- Tak uczynię… - Barbara przytaknęła i uśmiechnęła się. - Cieszę się, że będziesz obok…. Podczas tej wyprawy.
- Jakże mógłbym inaczej. Przecież nie pozwolę, by coś ci się stało Basieńko.- odparł czule Michał spoglądając z ciepłym uśmiechem na magnatkę.
Magnatka podniosła się, podeszła do szlachcica i pochyliwszy się pocałowała go w usta.
- Basieńko…- po pocałunku on pochwycił jej dłonie i cmokając je czule rzekł.- Nie kuś… bo się doigrasz. Krew we mnie jeszcze gorąca.
- Widzę. Czy jednak mam nie okazywać ci czułości? - Basia wyprostowała się pozostawiając jednak swoje dłonie w dłoniach mężczyzny.
- W policzek tedy lepiej całować. - odparł rubasznie Michał. - Za duża z ciebie krasawica, na czule całowanie w usta.
- Jednak nie wyglądasz na złego. - Basia uśmiechnęła się figlarnie.
- Bo nie jestem zły.- odparł stary szlachcic i cmoknął czule policzek magnatki.
Basia zaśmiała się cicho.
- Powinnam udać się do mych komnat.
- Z pewnością moja pani. Odprowadzić cię? Czym jeszcze mogę służyć?- spytał ciepło starzec.
- Opiekuj się Janem i przygotuj tą wyprawę… czasem znajdź dla mnie czas i więcej mi nie trzeba. - Barbara nachyliła się i ucałowała policzek szlachcica. - Będzie to przyjemność dać się tobie odprowadzić.
- Tak pani. Wiedz jednak, że czas mam zawsze dla ciebie. Tyle ile sobie zażyczysz. - rzekł podążając już magnatką owiniętą wokół jego ramienia.
Ku nim szła Ewka, która na widok obojga przyspieszyła kroku. Dygnęła szybko przed Basią i rzekła.
- Obiad już przyszykowany pani. Gdzie życzysz sobie go podać?
- W mojej sypialni. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do służącej. Obiecała Agacie, że będzie na nią czekać w swej alkowie i planowała dotrzymać słowa.
- Tak więc będzie. Już zabiorę się za przygotowania.- Ewka grzecznie dygnęła i pospiesznie ruszyła wykonać zadania.
- To będzie jedna ze służek które chcesz zabrać ze sobą?- zapytał szlachcic odprowadzając wzrokiem Ewkę.
- Tak… to moja ulubienica. - Basia także odprowadziła służącą spojrzeniem, uśmiechając się przy tym. - Drugą ma wybrać Cosette.
- Z pewnością wybierze kogoś kompetentnego… lub Jadźkę.- rzekł żartobliwie Michał.- Lub Libenę gdyby mogła.
- Poprosiłam o kogoś kto śpiewa by tego uniknąć. - Basia trzymając szlachcica pod ramię ruszyła w kierunku swych pokoi. - Wolałabym by i Jadźka i Libena były obok Jana. - Wyszeptała cicho.
- Z pewnością będą. Za to im płacisz pani.- pocieszył ją Michał.
- Podobno Jadźka to twoja ulubienica. - Basia spojrzała na szlachcica z zaciekawieniem i rozbawieniem.
- Zawitała do mojej alkowy raz czy dwa. Ale po to by uśpić podejrzenia Cosette…- zaczął tłumaczyć się szlachcic. Ale szybko się poddał.- To prawda. Jest śliczna i nie ma żadnych oporów. Czasami sprawia że moje noce są mniej samotne, ale to nie czyni z niej mojej ulubienicy. Za stary jestem na to.
- Cieszę się, że nie sypiasz samotnie. - Barbara pogładziła ramię szlachcica chcąc pokazać że rozumie.
- Nie musisz się martwić o mnie pani.- Michał cmoknął policzek szlachcianki, gdy już doprowadził ją do drzwi jej sypialni, kiedyś należącej do jej męża.
Czyżby już ją przeniesiono? Cosette działała szybko.
- I tak będę to czynić. Drogi jesteś memu sercu Michale. - Barbara pogładziła policzek szlachcica. - Dziękuję.
Michał pożegnał się z nią i Basia weszła do środka, gdzie już czekał obfity posiłek, wraz z winem. I gotową jej służyć Ewą.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-06-2020, 12:35   #44
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


- Rozmawiałam z Lanoire. - Barbara zasiadła do posiłku spoglądając na służącą. - Chciałabym byś udała się ze mną do mego domu rodzinnego.
- Będzie co rozkażesz pani.- odparła ciepło Ewka asystując przy posiłku magnatki.
- Miałaś ćwiczyć nie zwracanie się do mnie tytułem gdy jesteśmy same. - Barbara zaśmiała się i zabrała się za jedzenie.
- Dobrze... Barbaro…- mruknęła wstydliwie Ewa pochylając głowę.
Magnatka ujęła dłoń służącej i ucałowała ją delikatnie po czym powróciła do przerwanego posiłku.
- Chciałabym nieco odpocząć po posiłku. Pomożesz mi zdjąć strój, dobrze? - Upiła nieco przyniesionego wina.
- Co tylko pani życzy sobie.- odparła Ewa i poprawiła się po chwili.-... co sobie życzysz Barbaro.
- Byś nieco mnie pouwodziła. - Basia zaśmiała się i spojrzała na służącą.
Ewka zaczerwieniła się zaskoczona tymi słowami, spojrzała w dół i cofnęła się splatając dłonie razem. - Nie bardzo… wiem jak to się robi.. pani.. Barbaro.
Magnatka przez chwilę jadła spokojnie dając się służącej uspokoić.
- Wierzę, że jak będziesz miała ochotę znajdziesz sposób. - Odsunęła talerz i upiła nieco wina. Powoli wstała z krzesła i stanęła przed Ewką. - Pomóż mi proszę ze strojem.
- Pokładasz we mnie zbyt wiele nadziei.- odparła speszonym głosem Ewa zabierając się za sznurowania sukni Basi.
- Cóż… odnoszę wrażenie że przypadłam ci do gustu. - Basia przyglądała się dziewczynie, pochylającej się nad jej gorsetem.
- To prawda pani. Bardzo.- przyznała się wstydliwie służka.- Niemniej nie bardzo potrafię… okazać to…
- Możesz dotknąć miejsc, których pragniesz.. w sposób jaki pragniesz. - Zaproponowała Basia, biorąc głębszy oddech gdy Ewka uwolniła jej piersi z okowów gorsetu.
- Dobrze…- rudowłosa służka od tyłu pochwyciła piersi Basi lekko je ściskając i masując. Całowała przy tym szyję Basi coraz bardziej odważnie.
Magnatka zadrżała w ramionach służącej. Nie spodziewała się takiego ataku, jednak.. dotyk Ewy był jej jak zwykle miły. W jakiś niesamowity sposób jednocześnie koił i rozpalał jej ciało.
Śmiałość rudowłosej skończyła się na nim. Jej gorący oddech owiewał kark magnatki, gdy służka masowała i ugniatała jej piersi… powoli i z pietyzmem. Ale nie czyniła nic poza tym.
- Zdejmij resztę ubrań. - Barbara odgięła głowę, ocierając się policzkiem o policzek Ewy i ucałowała ją delikatnie.
- Tak. Oczywiście… wybacz.- odparła nerwowo Ewka i zabrała się za zsuwanie sukni z bioder magnatki.- Jaki strój przygotować?
- Żadnego. - Basia obróciła się przodem do służącej. - Rozpleciesz mi włosy?
-Żadnego? Jakże to? - Ewka była zaskoczona jej słowami i wybąkała.- No.. przecie jestem tu by służyć. Oczywiście że rozplotę.
- Chcę się przespać… a wierzę że pościel jest świeża. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło.
- No tak…- speszyła się Ewka kucając i zabierając za trzewiki.
- Czy też nie podobam ci się naga? - Barbara przyglądała się służce starając się ukryć rozbawienie.
- Ależ skąd… jak najbardziej mi się podobasz.- mruczała wstydliwie kucająca służka zdejmując już drugi trzewik.

Barbara nie poganiała jej. Spokojnie czekała aż Ewa rozplecie jej włosy rozglądając się po dawnej sypialni Józefa. Pojawiły się jej skrzynie z ubraniami, na komodach stanęły jej naczynia do porannej kąpieli i przybory do makijażu. Cosette zadbała też o świeże kwiaty. Jednak.. to nadal była jego sypialnia. Teraz jednak.. śpiąc tu pokazywała że żałoba dobiegła końca, że teraz jest nie tylko wdową pogrążoną w smutku ale i panią na zamku.
Czyniła to siedząc już naga przed toaletkę, w której to lustrze mogła podziwiać swoje ciało. Coś czego w sumie nie miała okazji oglądać za często. Jako że tak obnażać się po prostu nie wypadało. Jednakże Cosette zmieniła ją wielce.
Widziała policzki które nabrały nieco rumieńców i wypełniły się dzięki dobremu odżywianiu. Smukła szyja i dekolt wypielęgnowane zostały w licznych kąpielach. Podobnie krągłe piersi. Mimo wątpliwości.. czuła się o tyle lepiej. Jej wzrok przesunął się, na stojącą z tyłu Ewę.
Szczupłą i niewinną, mimo że nauki Cosette dodały jej doświadczenia. Spojrzenie Ewki było skupione na robocie, którą wykonywała zwinnymi palcami. Ale rumieniec zdradzał nie do końca czyste myśli.
Barbara odchyliła głowę do tyłu eksponując swoje piersi.
- Uwielbiam twoje palce. - Wyszeptała uśmiechając się zalotnie do służącej.
- Ja twoje też pani…- tyle że chyba nie palce, bo Ewki dłonie ześlizgnęły się na szyję i piersi magnatki wodząc po nich opuszkami.
Magnatka uniosła dłonie i przyciągnęła do siebie twarz służącej by ją pocałować. Delikatnie, nie chcąc zbyt bardzo poganiać sytuacji. Dobrze jej było z Ewą i cieszyła ją jej nieśmiałość.
- Może jednak wybierz mi jakąś koszulę. - Szepnęła.
- Oczywiście.- mruknęła cicho po czułym i delikatnym pocałunku… przedłużanym przez samą Ewkę muskającą języczek Basi swoim. Po czym nadal pieściła piersi szlachcianki swoimi palcami… i gdy odsunęła się, by znaleźć tą koszulę, do drzwi załomotała mała piąstka.
- Kto tam? - Barbara siedząc czekała aż Ewa poda jej koszulę.
- No ja jestem… chyba nie sądziłaś, że zapomnę.- głos Agaty docierał zza drzwi.
- Daj mi chwilę. - Barbara uśmiechnęła się do Agaty by ta pomogła jej założyć cieniuśką koszulę. Dopiero gdy materiał okrył jej ciało odezwała się ponownie. - Wejdź.
Agata weszła pospiesznie, acz zamarła już w drzwiach na widok Ewy. Nie spodziewałą się chyba nikogo oprócz same magnatki. Nawet słowa zamarły w jej gardle, więc gapiła się z lekko otwartymi ustami.
- Zostawisz nas Ewo? Proszę obudź mnie przed podwieczorkiem. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło do służącej.
- Tak pani.- Ewka dygnęła i odsunęła się od Basi, następnie ruszyła do drzwi… minęła równie zakłopotaną Agatę. I wyszła. Najwyraźniej swoją obecnością pomieszała plany dwórce na tyle mocno, że ta straciła animusz… bo stała obok drzwi nie wiedząc co powiedzieć.
Basia zaśmiała się cicho i usiadła na łożu.
- Czyżby zaskoczyło cię, że towarzyszy mi służba? - Uśmiechnęła się ciepło do Agaty. - zamknij proszę drzwi.
- W tej chwili… tak, zaskoczyło.- dwórka uczyniła to co Basia jej poleciła i ruszyła w kierunku łoża.
- To pora mojego posiłku. - Magnatka oparła się dłońmi za plecami eksponując swoje, ukryte jedynie pod koszulą, ciało.
- Tak późno… a ty nadal.. ubrana.- odparła zadziornie Agata podchodząc bliżej i patrząc z góry na siedzącą magnatkę.
- Dopiero pora obiadu… - Wzrok Barbary przesunął się po ciele dwórki. - A to ty masz na sobie suknię, nie ja.
- Nie powiedziałam, że ja będę naga. W zasadzie to nie mam zamiaru niczego zdejmować z siebie. Tylko z ciebie.- odparła zadziornie rudowłosa dwórka.
- Jesteś taka samolubna. - Magnatka uśmiechnęła się lubieżnie do Agaty.
- Okropnie. A ty miałaś być naga.- odparła rudowłosa dwórka splatając ręce na dekolcie.
- Z przyjemnością dam z siebie zdjąć ten ostatni kawałek garderoby. - Barbara wstała z łoża stając przed Agatą.
- Leniuszek.- mruknęła Agata, ale kucając pochwyciła rąbek garderoby i zaczęła ją unosić ściągając z ciała magnatki.
Magnatka zadrżała czując jak, dopiero co założona przez Ewę, część garderoby przesuwa się po jej ciele odsłaniając nagą skórę.
- Nie jest wcale tak zimno.- Agata popchnęła nagą magnatkę na łoże i ułożyła się tuż obok niej na boku. Jej usta zaczęły wodzić po szyi Basi i obojczyku, a dłoń muskała odsłonięte piersi.
- Kochana… nie rozebrałaś się.. aż bije od ciebie chłodem. - Barbara chwyciła dłońmi pościel poddając się dotykowi dwórki.
- Nie zamierzam się rozbierać. Bo dzięki temu mam nad tobą przewagę. - uśmiechnęła się władczo Agata zabierając za pieszczoty biustu Basi ustami, a dłońmi sięgnęła w dół między jej uda. Dotyk jej palców świadczył o wielkiej wprawie. Być może ćwiczyła na sobie.
Magnatka jęknęła cicho i wyprężyła się na łóżku, poddając się dotykowi kochanki. A Agata rozkoszowała się to władzą nad nią pieszczotami wielbiąc prężący się biust,a palcami sięgając pomiędzy uda i zdobywając kwiat magnatki kierując jej zmysły ku mocnemu spełnieniu. Była w tym o wiele mniej subtelna i o wiele bardziej natarczywa od Cosette. I nieco bardziej niecierpliwa, więc nie szło jej tak dobrze jak Francuzce. Basia wpatrywała się rozpalonym wzrokiem w kochankę starając się zapanować nad swoim oddechem. Czuła że szczyt jest coraz bliżej, że jej ciało drży od pieszczot dwórki. Ta była natarczywa w swoich działaniach, palcami sięgając jak najdalej i mocniej nimi pocierając… całowała zachłannie i pieściła pocałunkami skórę Basi starając się by magnatka przeżyła szczyt mocno i głośno.
Barbara doszła jednak z jej ust wydobyło się zaledwie głośne jęknięcie. Po intensywnych zabawach z Libeną to były bardzo przyjemne, acz delikatne igraszki. Opadła głową na pościel łapiąc oddech po szczycie.
- To właśnie chciałam usłyszeć.- rzekła zadowolona z siebie Agata kładąc głowę na brzuchu dochodzącej do siebie magnatki.- Zamierzasz dla siebie zatrzymać, że tak mnie oplatasz swoimi figlami?

- A jestem w stanie cię zatrzymać? - Magnatka pogładziła głowę dwórki.
- Nie wiem…. może? Dobrze mi tu. Nie tak dobrze jak z ojcem... ale urządź parę porządnych polowań i…- uśmiechnęła się zadziornie.
Magnatka roześmiała się.
- Ach Agato… jestem w stanie przysiąc że nie minie rok i jeśli nie znajdziesz sobie wybranka zjawi się tu twoja matka. - Barbara zaczęła palcami rozczesywać włosy Agaty.
- Z kilkoma staruchami do wyboru.- odparła niechętnie dwórka zgadzając się z Basią.
- Miło by było mieć cię obok, ale nie życzę ci źle. - Palce Barbary zsunęły się niżej i przesunęły po dekolcie dwórki.
- Gdzie paluszki… teraz ja miałam mieć wszystko pod obcasem… nie ty.- dwórka pacnęła ją palcach ze śmiechem i dodała poważniej.- Co ci się tak we mnie podoba?
Magnatka zaśmiała się i zabrała rękę. Powoli przeciągnęła się eksponując swoje ciało.
- Jesteś śliczna.. ale chyba najbardziej uwielbiam ten twój charakterek.
- A kogo obchodzi charakter u niewiasty? Dobra żona kryje charakter przed mężem pod maską posłuszeństwa.- prychnęła ironicznie Agata powtarzając zapewne nauki matki.
- Ale ja nie jestem twoim mężem, mogę się cieszyć twoim charakterkiem. - Basia uśmiechnęła się ciepło do dwórki i pogładziła jej włosy.
- No… nie wiem czy to dobry… dobór słów.- zaśmiała się figlarnie Agata i musnęła palcami podbrzusze jasnowłosej magnatki.
Barbara wzięła głębszy wdech i zadrżała od dotyku dwórki.
- Według mnie… idealny.
- Mhmmm…- Agata odparła zadziornie, sięgając palcami głębiej między uda Basi.
Magnatka jęknęła cicho. Delikatnie rozchyliła nogi dopuszczając kochankę do siebie. Dwórka zaś wróciła do całowania piersi Basi. Palcami poruszała leniwie i badawczo wywołując lubieżne odgłosy pożądania. Sam oddech rudowłosej też lekko przyspieszył. Barbara wiła się na pościeli poddając się dotykowi kochanki i pojękując gdy palce Agaty trafiły w jej wrażliwsze miejsca. A dwórka zapominała się w pieszczocie zachłannie całując i nawet liżąc krągłości biustu magnatki i władczo oraz energicznie poruszając palcami w intymnym zakątku kochanki. Barbara pochwyciła głowę dwórki i docisnęła ją do swoich piersi, pojękując coraz głośniej.
- Tak.. cudownie… - Szeptała rozgorączkowanym głosem.
- Bardzo…- odparła rozpalonym głosem Agata nie zaprzestając pieszczot i podlegając atmosferze sytuacji.
Magnatka wiła się rozkosznie na pościeli czując jak każdy kolejny ruch przybliża ją do szczytu.
- Jeszcze chwila…. jeśli jeszcze raz dotknie… - Barbara jęknęła głośno dochodząc ponownie, mocno dociskając twarz kochanki do swoich krągłości. Uczyniła to… sprawiając że ciało Basi wygięło się w łuk dochodząc intensywnie.
- Widzisz… też potrafię cię… okiełznać. Nie tylko ty mnie.- wyszeptała Agata, starając się ukryć własne podniecenie.
- Yhym… nie boisz się, że będę chciała, byś robiła to częściej? - Magnatka puściła twarz kochanki i ułożyła dłonie spokojnie na pościeli.
- Nie bardzo…- zaśmiała się cicho i dodała tłumacząc swoje rozterki.- Moje ciało lubi mi to co robisz, ale ja czuję się wtedy twoją zabawką. Lubię to uczucie, gdy ty jesteś w mojej władzy… choć ciału sprawia to mniejszą przyjemność.
- Wiesz… możemy to robić razem. - Magnatka uniosła się na przedramionach i uśmiechnęła do Agaty.
- Możemy? Możliwe że tak… ale nie dziś… muszę to przemyśleć.- zadumała się dwórka spoglądając na twarz blondynki i pogłaskała ją po policzku.
- Nie ma pośpiechu… będziesz miała 10 dni by o mnie myśleć. - Magnatka nachyliła się mocniej i pocałowała czoło dwórki.
- Czemu? - zaciekawiła się Agata.
- Mówiłam ci… wyjeżdżam. - Barbara opadła na łóżko. - Wyprawa do dworu powinna nam zająć dni. Zapewne zostanę tam dzień lub dwa i powrót.
- Nie podoba mi się, że zostanę dalej w tym więzieniu jakim jest ten zamek. Nie lubię klatek, nawet złotych.- mruknęła dwórka.
- Nie wyjeżdżam na zawsze. - Basia uśmiechnęła się przepraszająco. - Rozmawiałam z Cosette. Będziecie miały naukę jazdy w siodle damskim. Może to nieco urozmaici ci ten czas.
- Mało.- jęknęła niezbyt zadowolona Agata siadając na łóżku.
- Zapewne po moim powrocie odbędzie się też jakieś przyjęcia, ach i oczywiście zamierzam sprawdzić jak wam idzie haftowanie. - Tu uśmiech Barbary zamienił się w bardziej zadziorny.
- Haftowanie…- wzdrygnęła się odruchowo Agata.- … ciężko wymyślić coś nudniejszego.
- Oh kusisz by nauczyć cię pokory. - Barbara zaśmiała się i także usiadła na łóżku. Jej dłonie powędrowały do długich włosów i odgarnęła na plecy.
- Matka też mi to mówiła nie raz… i nigdy jej nie słuchałam.- odparła zadziornie Agata. Pewnie dlatego że była wiernym odbiciem swojej matki. Tyle że starsza kobieta była bardziej wyrafinowana. I pozbawiona skrupułów.
- Och i też siegała pod twoja spódnicę przy posiłkach? - Barbara ponownie sięgnęła palcami do dekoltu dwórki i przesunęła opuszkami po jego krawędzi.
- Nie…- tym razem Agata nie zauważyła tej napaści.- Nie wydaje mi się, by w ogóle coś takiego czyniła komukolwiek.
Magnatka uśmiechnęła się do dwórki dwuznacznie i zjechała palcami na skórę jej dekoltu.
- Ani tego co czynisz.- zamruczała Agata czując dotyk jasnowłosej i spojrzała w jej oczy.- Tak bardzo mnie pragniesz?
- Agato.. widzę twoją rozpaloną buzię, lubię cię i chciałabym byś też poczuła zaspokojenie. - Magnatka nachyliła się przysuwając swoją twarz do twarzy dwórki. - Pytanie.. czy nie poczujesz się znów jak zabawka w moich rękach.
- Cóż… - dwórka się wahała nieco, rozrywana przez dwa przeciwstawne uczucia. - Wieczorem może się spotkamy? Ubiorę się bardziej odpowiednio i dam ci się rozdziać.
- Muszę spotkać się z Lanoire i omówić mój wyjazd. - Magnatka nie przestawała wodzić palcami po skórze dwórki.
- Nie jestem gotowa dziś.- mruknęła wstydliwie Agata.
- Możesz mnie odwiedzić rano. - Basia zaśmiała się i pocałowała dwórkę w usta.
- To do rana?- zapytała Agata oddając pocałunek zachłannie.- Przyjdź do mnie rano.
- Dobrze. - Barbara odezwała się cicho po pocałunku i znów połączyła ich wargi przywierając nagim ciałem do kochanki.
Przez chwilę tkwiły tak w namiętnym pocałunku, po czym Agata oderwała się powoli odsunęła się do Basi i udała ku drzwiom.
- Do zobaczenia Agato. - Barbara oparła się o kolumnę podtrzymującą baldachim łóżka.
Dwórka przez chwilę wpatrywała się w magnatkę nie mogąc od niej oderwać spojrzenia. W końcu rzekła z trudem. - Do jutra… rana.
I wyjątkowo powoli opuściła komnatę jasnowłosej kochanki.
Barbara naciągnęła na siebie koszulę i opadła na łóżko. Wtuliła się w poduszkę próbując usnąć. To akurat szło jej dobrze… wymęczona przez Agatę i przyjemnie rozleniwiona doznaniami gorącokrwistej kochanki, Basia zasnęła szybko. I obudziła się bardzo późno… ba, przegapiła spotkanie z Cosette.


Zestresowana narzuciła na siebie płaszcz. Toż Ewa miała ją obudzić! Szybkim krokiem ruszyła w kierunku komnat ochmistrzyni.
Drzwi do komnaty Francuzki były zamknięte, ale nie na klucz. Dało się je otworzyć. Tylko czy powinna to czynić teraz? Barbara ułożyła dłoń na klamce, drugą mocno zaciskając na połach płaszcza. Obiecała, że się zjawi. Najwyżej.. jeśli Cosette będzie spała, lub robiła coś innego… wróci do swoich komnat. Powoli uchyliła drzwi.
Dostrzegła dwie sylwetki w łożu Cosette. Jedna z nich uniosła się, blask księżyca przesunął się po jej piersiach podkreślając ich krągłości. Kobieta przystawiła palec do ust, a potem skinęła palcem ku jasnowłosej… by weszła.
Basia podeszła nieco niepewnie. Może jednak powinna wyjść skoro ktoś towarzyszył ochmistrzyni?
Kobieta wstała i podeszła do magnatki, jej palce spoczęły na wargach szlachcianki, przesunęły się po nich.
- Wypoczęta?- wyszeptała.
- Tak. - Magnatka pocałowała opuszki Cosette. - To za twoją sprawą Ewa mnie nie obudziła?
- Tak.- mruknęła Cosette zanurzając lekko palce w ustach jasnowłosej. - Powinnaś odpoczywać, gdy jesteś zmęczona.
Magnatka poczuła jak gorąc momentalnie zalał jej ciało. Objęła palce kochanki wargami i przesunęła po nich językiem. Jej wzrok na sekundę uciekł w kierunku łoża.
Rozpoznała tam szkota, zmęczonego i śpiącego… muskularny tors i ręce wojownika.
Cosette pozwalała pieścić swoje palce i przyglądała się Basi.
- Czego pragniesz moja pani?- wymruczała.
Barbara uwolniła palce ochmistrzyni.
- Pytanie czego ty pragniesz… obiecałam, że wynagrodzę ci mój wyjazd. - Uśmiechnęła się w ciemnościach. - Więc jestem.
- Nagości…- szepnęła cicho Cosette i podeszła do stolika. Wzięła karafkę i nalała wina do dwóch kielichów.- Nie musisz mi niczego wynagradzać akurat teraz. Możesz rano… skoro… on ci przeszkadza.
- Nie przeszkadza. Byłam ciekawa kto ci towarzyszył. - Basia zsunęła z ramion płaszcz i sięgnęła do troczków koszuli.
- Och… tylko mój kochanek.- zerknęła tylko przelotnie na łóżko, gdy podchodziła z dwoma kielichami do Basi.
Magnatka spełniając zachciankę Cosette zdjęła z siebie koszulę i zupełnie naga sięgnęła po kielich.
- Wątpię byś miała tylko jednego na tym zamku… - Upiła nieco wina. - Byłam ciekawa kogo teraz wpuściłaś do swojej alkowy.
- Miewam kilku- potwierdziła cicho Cosette i spojrzała na szkota.- Planuję użyć go kiedyś do nauki… byś dowiedziała się jak zaspokajać mężczyznę. To coś więcej niż tylko zadzieranie kiecki...ale pewnie wiesz już to z książki, którą ci pożyczyłam.
- Tak… i zaczynam się nieco dowiadywać po.. kolejnych razach. - Teraz Barbara cieszyła się, że jest ciemno, bo jej twarz oblał palący rumieniec.
- Chodźmy więc na lekcję poglądową.- zachichotała cicho Cosette ruszając ku łożu. - Skoro i tak widziałaś go nago i on ciebie.
Basia na chwilę się zawahała, w końcu jednak ruszyła za kochanką, by odbyć swoją lekcję.
Cosette popijając wina odsłoniła w pełni ciało mężczyzny.Przysiadła przy jego biodrach i ostrożnie palcami ujęła jego oręż… obecnie w stanie spoczynku. Powoli niczym rzeźbiarz w glinie zaczęła wodzić po nim palcami od podstawy w górę. I sądząc po jego oddechu sprawiała mu tym przyjemność.
Basia usiadła po drugiej stronie łoża i przyglądała się poczynaniom Cosette. Czuła gorąc narastający w jej ciele, obserwując ochmistrzynię i jej przystojnego, nagiego kochanka.
Dotyk ochmistrzyni był delikatny i ostrożny. Uważała by nie obudzić mężczyzny. Jego ciało jednak reagować poczęło, a duma unosiła wznosząc w górę. Gdy już wieżą była kobieta nachyliła się i objęła ustami sam szczyt tej wieży delikatnie muskając go wargami.
Magnatka przełknęła ślinę gdyż w jej ustach stało się nagle bardzo sucho. Nie mogła oderwać wzroku od Cosette i tego co czyniła.
Ochmistrzyni skupiła się na tym zadaniu przez chwilę, subtelną pieszczotą obdarzając kochanka we wrażliwy organ. Po kilku chwilach takiej zabawy uniosła głowę i spojrzała na Barbarę.
- Twoja kolej.- uśmiechnęła się szepcząc cicho. - Tylko go nie zbudź.
Basia przez chwilę z niedowierzaniem patrzyła to na uniesioną męskość to na Cosette. W końcu jednak niepewnie schyliła się i delikatnie pocałowała oręż mężczyzny.
Cosette przyglądała się temu w skupieniu, gdy wargi dziewczyny musnęły delikatną skórkę. Kto by pomyślał, że coś tak twardego… mogło być takie mięciutkie. I wrażliwe. Bo mężczyzna poruszył się niespokojnie.
Barbara starała się być delikatna, ostrożnie pieszcząc wyeksponowane ciało swymi wargami. Próbowała naśladować to co robiła Cosette.
I była za to nagradzana, ochmistrzyni głaskała ją po włosach… jakby w ramach aprobaty jej działań. Co jednak nie zmieniało faktu iż mężczyzna kręcił się w łożu rozpalany “pocałunkami” magnatki. Basia starała się być coraz delikatniejsza by go nie zbudzić, wodziła po obnażonej męskości niemal jedynie czubkiem języka, spoglądając niepewnie na ochmistrzynię.
Ta nic nie mówiła, tylko się uśmiechała aż… duma kochanka pod wpływem jej drażnienia języczkiem, zadrżała nagle i prysnęła na twarz magnatki. Nie było tego wiele… ot trochę białych kropelek wywołanym pieszczotami Basi. Ale wprost w oblicze nie spodziewającej się takiego efektu dziewczyny.
A Cosette zachichotała niczym chochlik.
Basia odruchowo cofnęła się niemal spadając z łóżka. Na szczęście zachwiała się jedynie starając się nie upaść ani na podłogę ani na Evana.
- Co… - Wyszeptała, sięgając do swojej twarzy i ścierając z niej te kropelki.
- To cię chyba nie dziwi.- zamruczała pani Lanoire spoglądając na oblicze zaskoczonej Basi.- To samo oddają w twoje łono. Ino w większych ilościach.
- Nie.. nie obecność tego mnie zaskoczyła. - Barbara przez chwilę przyglądała się ubrudzonym palcom. Powoli wylizała je nie wiedząc co ma innego czynić.
- Czy było to doświadczenie… przyjemne?- zapytała cicho czarnowłosa z uśmiechem.
- Bardzo… pobudzające. - Basia poczuła w ustach słonawy i gorzkawy smak. Nie wydawał się on jednak być nieprzyjemny.
- Jeszcze bardziej przyjemne i pobudzające jest dla kochanków twoich.- wymruczała lubieżnie Cosette popijając wina.
- Widać skoro i przez sen tak zareagował. - Barbara także napiła się wina, pozbywając się podniejącego posmaku z ust.
- Z pewnością sądzi że to był sen.- Cosette spojrzała na śpiącego kochanka, a potem na magnatkę.- Teraz czas żebyś mi wynagrodziła rozłąkę.
- Po to przyszłam. - Wyszeptała w odpowiedzi Magnatka i uśmiechnęła się ciepło do Lanoire.
Ochmistrzyni wstała z łóżka i ruszyła w kierunku pobliskiego siedliska. Usiadła na nim prowokująco rozchylając nogi i rzekła żartobliwie.- Czyń więc swą powinność. Ino cicho… bo jak się obudzi, będziemy miały z czego się tłumaczyć.
Barbara odstawiła swój kielich i powoli podeszła do ochmistrzyni by tuż przed fotelem przyklęknąć. Uśmiechnęła się do kochanki.
- Ja usta będę miała zajęte. - Wyszeptała, sugerując kto tu musi się pilnować i powoli pocałowała kobiecość Cosette.
- Mhmm… a co… z twoją… co z opinią… o tobie.- mruczała cicho ochmistrzyni zakrywając usta palcami, gdy poddawała się pieszczocie ust Basi. Magnatka nie odpowiedziała zamiast tego sięgając językiem w głąb kwiatu kochanki.
- Mhmm..mhmm...mmm…- mruczała Cosette wijąc biodrami i dusząc w sobie jęki. Jej intymny zakątek smakował żądzą i był gotowy na podbój przez język Basi. Smakował też nieco jej kochankiem. Co.. o dziwo sprawiło Basi nieco radości. Cieszyła się, że Cosette nie była sama przez to, że ona zaspała. Że miło spędziła czas. Myśli były tym bardziej absurdalne, że toż ochmistrzyni była tu bardziej doświadczona i radziła sobie na pewno lepiej niż Barbara. Ta pokrętna radość przenosiła się na entuzjazm gdy ustami pieściła kobiecość kochanki.
Działania magnatki, sprawiły że pomruki zrobiły się bardziej urywane, a oddech ciężki i drżący. Przygryzała palce próbując zdusić jęki, gdy jej ciało prężyło się pod wpływem doznań wzbierających w postaci silnego spełnienia, które wygięło ją w łuk. Barbara spiła powoli pożądanie swojej kochanki przyglądając się je przy tym. Będzie tęsknić do Cosette podczas wyjazdu… bardzo.
- No… już… wynagrodziłaś…- wymruczała ochmistrzyni, gdy już złapała oddech. Czule pogłaskała klęczącą kochankę po głowie.

Basia odsunęła swoją twarz i przyjrzała się Cosette z klęczek. Po chwili uśmiechnęła się.
- Jesteś piękną. - NIespiesznie podniosła się, stając przed kobietą. Na udach poczuła własną wilgoć.
- Wiem o tym. Ty też jesteś śliczna, ale i tak nie przyniosę ci ulgi. To by przekreślało twoją nagrodę…- zażartowała zakładając nogę na nogę.- Idź już spocząć moja pani, a jeśli rano będziesz jeszcze miała jakieś… kaprysy, to jestem na twoje wezwanie. Rano.
Barbara westchnęła ciężko, ale posłusznie wróciła się do swojej koszuli i podniosła ją z podłogi.
- Muszę… muszę sobie z tym radzić jakoś sama… - Szepnęła. - Nie zawsze będziesz obok.
- Ja nie.. ale z pewnością znajdzie się ktoś inny. Jesteś śliczna i bogata… smakowitym kąskiem. - mruknęła czule Francuzka.
Magnatka założyła koszulę i obejrzała się na Cosette. Co mogła powiedzieć? Że tyle lat żyła dziewica.. bez igraszek? Bez kochanków? Bez wszystkich problemów, które się z tym wiązały? Przytaknęła jedynie ruchem głowy zostawiając te myśli dla siebie i podniosła płaszcz.
- Dobrej nocy Cosette.
- Nawzajem moja pani. - odparła ochmistrzyni wstając i ruszając ku łożu, by położyć się obok mężczyzny, nim ten zauważy jej brak.
Barbara opuściła komnatę ochmistrzyni i spokojnym krokiem ruszyła w stronę pokoi Józefa.. które teraz były jej pokojami. Nie spieszyła się, mając nadzieję, że chłód zamku ostudzi jej rozgorączkowane ciało. Nasłuchiwała. Ciekawa czy echo przyniesie jej wieści o tym co dzieje się w komnatach i na zamkowych korytarzach.
Była już późna noc, toteż w zamku było cicho i nieco upiornie. Gdy jednak zbliżyła się do okna to ogrodzie dostrzegła dwie sylwetki. Którą jedną rozpoznała od razu. Bo wszak ciężko było zapomnieć postawnego stajennego. Właśnie urządzał sobie schadzkę z jakąś służką i … cóż zaczynał ją obłapiać. Ona się odrobinę broniła, acz… opór był tylko dla pozoru przyzwoitości.
Barbara oparła się o ścianę, obserwując poczynania parki. Była ciekawa cóż to za służąca i czy za kilka księżyców nie usłyszy o jakimś nowym dziecku na dworze.
Niestety za daleko była by móc usłyszeć coś przez okno pałacu. Ciężko też było dojrzeć szczegóły. Stajenny był łatwy do rozpoznania… ale służka. Młoda, zgrabna… takich Cosette przyjęła wiele na służbę.
Magnatka owinęła się mocniej płaszczem i ruszyłą dalej w stronę swych komnat pozwalajac parze na odrobinę prywatności.

 
Aiko jest offline  
Stary 30-06-2020, 19:12   #45
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Sen dość długo nie przychodził. A gdy już przyszedł, to był niespokojny. Basia nie zapamiętała szczegółów, acz nie mógł być straszny… nie zbudziła się z krzykiem i nie czuła rano przerażenie. Tylko zakłopotanie. Co jej się śniło? A może.. kto? I w jakiej sytuacji? Usiadła na łóżku mocniej naciągając na siebie kołdrę.
- Służąca! - Odezwała się na tyle głośno, by oczekująca ja ewentualnie za drzwiami dziewczyna, usłyszała.
Ewka od razu zjawiła się zaciskając palce na miętoszonym fartuszku i w zawstydzeniu pochylając głowę.
- Tak pani? Czego sobie życzy waćpani?
Barbara uśmiechnęła się od samego widoku swojej ulubionej służącej.
- Proszę.. niech ktoś przygotuje mi kąpiel. Chciałabym też zjeść w spokoju śniadanie w małej jadalni. - Magnatka wydała krótkie polecenia. - Proszę wyznacz kogoś do tego i wybierz mi strój.
- Ssstrój? Ja jestem tylko… służką. Nie powinnam wybierać garderoby waćpani.- jej głos zadrżał od zakłopotania.
- Nie martw się… wszystko co jest w szafie wybrała już Lanoire...a w podróży będę miała tylko ciebie i ty będziesz odpowiedzialna za to co będę nosić. - Basia odpowiedziała spokojnie. - jeśli masz wątpliwości udaj się do ochmistrzyni i spytaj, które szaty mi wybrać. Wierzę, że przed podróżą ma ona teraz wiele kłopotów z przygotowaniami.
- Tak pani.- odetchnęła z ulgą Ewka i skłoniła się by wyjść w celu wypełnienia jej poleceń zostawiając Basię samą na kilka chwil. Wróciła wkrótce, skłoniła się i rzekła cicho.- Kąpiel zaraz będzie gotowa waćpani.
- Dziękuję. - Barbara wstała z łoża i przeczesując palcami włosy podeszła do okna. Starała się sobie przypomnieć co też jej się śniło. Lecz wspomnienia te były mgliste i trudne do złapania… zapewne o mężczyźnie i kobiecie i… o sobie? Sen ten cichy złodziej, uciekł już ze marzeniami sennymi które ukazywał Basi tej nocy.
Magnatka westchnęła ciężko i przeszła do pokoju kąpielowego.
- Słyszałam, że Lanoire kazała ci mnie nie budzić. - Uśmiechnęła się do Ewki stając przy balii z wodą. - Pomóż mi się rozebrać.
- Tak pani. Wyraźnie zabroniła.- pisnęła zawstydzona Ewka zabierając się za spełnianie kaprysu swojej pani.
- Nie martw się. To z Lanoire będę musiała porozmawiać. - Barbara zaczekała aż służącą zdejmie z niej koszulę i weszła do bali. - Wymyj mnie proszę… także włosy. - Magnatka wskazała na długie pasma, których samodzielne mycie było niezwykle kłopotliwe.
- Oczywiście.- służka odetchnęła z ulgą i zabrała się za mycie włosów swojej pani z pietyzmem oraz entuzjazmem. Ewka znała się na swojej robocie i wykonywała ją z prawdziwym zamiłowaniem.
- Choć przyznam, że miałam ochotę na twój masaż wieczorem. - Magnatka uśmiechnęła się do dziewczyny, pozwalając zająć się swoim ciałem.
- Przepraszam, że zawiodłam.- mruknęła wstydliwie i spolegliwie Ewka.
- Nie zawiodłaś, ale liczę na jakieś wynagrodzenie moich szkód. - Basia przymknęła oczy pozwalając sobie na odpoczynek. Nie miała planów na ten dzień… nie licząc zdobycia miseczki mleka na wieczór.
- Oczywiście pani. Co tylko sobie zażyczysz.- mruknęła cicho służka czasami zahaczając palcami o szyję Basi. I wodząc wtedy czule po skórze.
- Możesz śmielej. - Magnatka nie otworzyła oczu mając nadzieję, że wtedy Ewa poczuję się swobodniej.
- Dobrze.- mruknęło dziewczę masując i pieszcząc szyję oraz barki magnatki.
- Spakowana? - Barbara czuła jak jej ciało przypomina sobie brak zaspokojenia poprzedniego wieczoru… ten dziwny sen.
- Oczywiście. Ja tam za wiele nie mam do pakowania.- odparła ciepło Ewka zajęta tym masażem.
- Jeśli ci czego brakuje to zgłoś to. - Barbara zadrżała delikatnie gdy dłonie służki dotknęły wrażliwszej częsci jej ciała.
- Tak uczynię.- odparła służka zajmując się pieszczotami szyi i barków i nie wychodząc poza te obszary ciała magnatki.
Barbara przygryzła wargi. Powinna lepiej panować nad swymi żądzami… ćwiczyć gdy może. Teraz otaczali ją ludzie życzliwi… ciepli… ale nie wierzyła w to, że zawsze tak będzie.
- To… bardzo przyjemne. - Powiedziała powoli, starając się zapanować nad swoim głosem.
- Cieszy mnie to pani.- odparła z uśmiehem Ewka nie przerywając masażu, ale też nie posuwając się z nim dalej.
- Wymasuj… też resztę. - Barbara poddała się… potrzebowała choćby odrobiny ulgi.
- Tak pani.- mruknęła ciepło Ewa i zabrała się za masaż piersi magnatki. Czule, dokładnie i z pietyzmem. I zarumieniona na policzkach.
Barbara zamruczała z rozkoszy. Tak cieszyła się, że Ewa jedzie z nią. Miło będzie mieć taką kompankę.
Dłonie dziewczyny schodziły boleśnie powoli po ciele… zatrzymały się na brzuchu masując ciało magnatki przy chlupocie wody.
Barbara poddawała się tej słodkiej torturze. W końcu jednak nie wytrzymała.
- Doprowadź mnie. - Szepnęła rozpalonym głosem.
- Postaram się.- dłoń Ewki wsunęły się między uda, palce zaczęły grać na jej kobiecości jak na instrumencie, coraz częściej trącając właściwe struny. Rozpalona na obliczu Ewka z oddaniem zaczęła całować drżący biust uwięzionej w wannie szlachcianki.
- Tak.. tak jest dobrze. - Magnatka chwyciła się kurczowo krawędzi wanny wpatrując się w służącą.
- Mhmm…- mruczała pomiędzy pocałunkami Ewa, skupiając pieszczotę warg na jednym ze szczytów piersi i sięgając palcami głębiej. Całkowicie zapomniała się w tym “obowiązku”.
Barbara jęknęła cicho. Czuła jak zbliża się do spełnienia.
Które nadeszło niespodziewani i głośno. Przyniosło ulgę od napięcia. I było przypomnieniem zarazem. Podczas podróży będzie musiała zachować czujność… tu nikt by nie wszedł podczas jej kąpieli. Na szlaku… cóż… wszystko się może zdarzyć.
Barbara odetchnęła głośno i pochyliła się.
- Proszę wymyj mi teraz włosy. - Wyszeptała, starając się uspokoić oddech. Uśmiechnęła się do Ewki obserwując jak ona zniosła te pieszczoty.
- Oczywiście.- z zarumienionym obliczem i błyszczącymi oczami Ewka wróciła do włosów Basi i ich mycia. Jej oddech, z początku przyspieszony i gwałtowny uspokajał się przy monotonnej pracy.
Magnatka także próbowała się uspokoić, obiecując sobie, że wynagrodzi później Ewce brak zaspokojenia. Choć sama służka zajęta włosami swojej pani, wydawała się nie zainteresowana dopominaniem o nie. Uśmiechała się czule z pietyzmem zajmując się swoimi obowiązkami.
Basia ponownie przymknęła oczy. Lubiła gdy ją czesano. Może dlatego nie chciała skracać swoich włosów… tak trwało to dłużej.
Tej całej “ceremonii” nikt nie przeszkadzał, co mogło świadczyć jak będzie mijać większość dni Basi. Bogaczy stać było na nudę.
Niemniej wszystko ma swój koniec i ten zakończył się słowami Ewy.- Czego waćpani życzy sobie na śniadanie. I gdzie je podać?
- W gabinecie. - Barbara wstała i wyszła z bali by służąca mogła ją wytrzeć. - I proszę poślij po Cosette.
- Tak pani.- dziewczyna wytarła sumiennie Basię i ruszyła po giezło, które planowała na nią założyć.
Barbara odruchowo zaczęła przeczesywać włosy palcami, oczekując służącej. Może odwiedzi Jana? Da mu znać, że wyjeżdża. Była ciekawa jak się zachowa… niby zbliżała się pełnia… może powinna użyć maści od Libeny?
Ewka ubrawszy swą panią, skłoniła się i opuściła komnatę. Wróciła kilkanaście minut później dając magnatce czas na rozmyślania.
- Śniadanie już gotowe. Ochmistrzyni powiadomiła mnie, iż zjawi się po nim.Zajmuje się przygotowaniami do twej podróży pani. - oznajmiła dygając pospiesznie przed szlachcianką.
- Wspaniale. Dziękuję. - Barbara przeszła do gabinetu. Chciała jeszcze zobaczyć się z Cosette, a nie wiedziała jak będzie wieczorem… jak będzie po spotkaniu z Janem. Bo była pewna, że chce się z nim zobaczyć.

Był to niebezpieczny kaprys, czego Basia była świadoma. Jan był niebezpieczny, był też dumny i władczy. I z pewnością nie był osobą, która dała by się komukolwiek podporządkować. Owszem, siedział za kratami… ale czynił to z własnej woli.
Posiłek już tam na nią czekał, wraz z Ewką gotową jej usługiwać… jeśli jaśnie pani miała taki kaprys. Dość obfity. Zapewne magnatka uważała że kolejne wieczerze nie będą mogły być bardzo sycące.
Basia jednak nie miała apetytu. Wydarzenia poprzedniego wieczoru i odrobiny wspomnień po śnie nie dawały jej spokoju mimo tego iż Ewka przyniosła jej ulgę. Wybrała co lżejsze jedzenie i niespiesznie zabrała się za jego spożywanie.
- Jak się czujesz? - Spytała służącą, chcąc po prostu usłyszeć czyjś głos.
- Dobrze pani. - odparła wesoło Ewka. - Czuję się dobrze. Nic mnie nie boli.
- To dobrze. - Barbara spojrzała na suto zastawiony stół. - Jadłaś już?
- Tak. Zanim waćpani się obudziła. - odparła grzecznie Ewka.
- Pewnie wstajesz wcześnie? - Barbara odsunęła od siebie talerz i sięgnęła po owoce. Nie była w stanie zjeść więcej.
- Przed świtaniem.- potwierdziła służka.
Barbara przytaknęła ruchem głowy.
- Też.. wstawałam tak w zakonie. - Uśmiechnęła się do dziewczyny. - Proszę.. zostaw mi owoce i wino. Resztę możesz zabrać.
- Tak pani. - Ewka od razu zabrała się za sprzątanie, nieświadomie pozwalając Basi przyglądać się krągłości jej pośladków gdy była tak pochylona. Zabawne, kilka tygodni temu nie zwracałaby na takie sprawy uwagi.
Kiedyś nie przyznałaby się też do tak nieprzyzwoitych myśli. Teraz jednak zaczynała czuć, że może pozwolić sobie na szczerość.
- Jesteś piękna. - Powiedziała cicho, pijąc wino i obserwując Ewkę.
- Dziękuję za te miłe słowa.- odparła służka rumieniąc się, ale pracy nie zaprzestała. Szybko zebrawszy naczynia, dygnęła i ruszyła ku drzwiom.
Magnatka odprowadziła ją wzrokiem do drzwi po czym wzięła kielich z winem i podeszła z nim do okna.
Znów pochłonęły ją rozmyślania, gdy obserwowała niebo lekko zasnute chmurami. Z tych myśli wyrwał ją odgłos otwieranych i zamykanych drzwi.
- Dobrze spałaś?- zapytała ochmistrzyni na powitanie.
- Tak i nie. - Barbara obróciła się i uśmiechnęła do Cosette. - Jestem wyspana, ale.. miałam chyba niepokojące sny. A ty?
- Po takiej nocy z trudem się obudziłam.- zaśmiała się beztrosko ochmistrzyni.- Przepraszam, ale… sama rozumiesz moje podejście z wczoraj.
- Rozumiem i dziękuję za lekcję. Wina? - Barbara podeszła do stołu, na którym stał drugi kielich.
- Z chęcią.- odparła z uśmiechem Cosette przyjmując kielich.
- Ewka zadbała o to bym mogła spokojnie przejść przez dzień. - Basia uśmiechnęła się do ochmistrzyni i upiła wina w własnego naczynia. - Mam jednak do ciebie prośbę. Wiem, że masz dużo pracy, ale… Ewa będzie wybierała moje szaty podczas podróży chciałabym by wiedziała co i jak ma czynić. Chciałabym tez poznać drugą służkę… jeśli już ja wybrałaś.
- Dobrze. Dopilnuję tego.- odparła z uśmiechem Francuzka.- Jeszcze żadnej jeszcze nie wybrałam. Mam co prawda kilka… potencjalnych kandydatek, ale… jeszcze nie zdecydowałam.
- Rozumiem… - Barbara zawahała się. Wolała wiedzieć z kim wyruszy, ale wiedziała, że ochmistrzyni ma aż nadto na głowie. - Zdaję się na ciebie.
- Poznasz ją nim wyruszysz. Nie martw się o to.- pocieszyła ją Cosette.
- Cosette…. - Basia uśmiechnęła się. - Nie martwię się. Ufam ci w pełni.
- Cieszy mnie to.- odparła ciepło ochmistrzyni i zapytała.- Co zamierzasz uczynić ze swoim rodzinnym majątkiem?
- Na razie upewnić się, że dobrze jest zagospodarowany… przejrzeć rzeczy osobiste. - Barbara odstawiła na stół pusty kielich. - Mimo wszystkich złych wspomnień.. dobrze się tam czułam.
- To w końcu twój dom rodzinny.- zgodziła się z nią Lanoire i zamyśliła.- Ale nie oczekuj zbyt wiele. Z tego co wiem, twój ojciec wyprzedał wiele majątku przed śmiercią. A twój mąż odkupił jedynie rodowe ziemie.
- Porozmawiam z przydzielonym tam zarządcą. Wierzę, że ma jakiś plan na gospodarowanie tym miejscem. - Basia uśmiechnęła się. - Myślę… że mogę sobie pozwolić na odkupienie części rzeczy gdyby było to konieczne.
- Nie powinno być problemów z pieniędzmi w tej kwestii. Michał wypełnił monetami dużą sakwę. Uważajcie więc na złodziei.- odparła z uśmiechem Francuzka.
- Obawiam się, że to nie ja będę musiała uważać, lecz Michal i ludzi, których wybrał. - Basia dolała sobie wina i uniosła dzban oferując, że może to uczynić także dla ochmistrzyni. Ona zaś przyjęła propozycję i sama też się napiła. - Jeśli dasz mu się skupić na pilnowaniu. W końcu noce są zimne jeszcze.
Basia roześmiała się.
- Kusisz. - Szepnęła rumieniąc się delikatnie.
- Ja? To raczej ty będziesz.- odparła ironicznie Francuzka.
- Myślę, że Michał nie przyjdzie sam z siebie nawet pomimo mojego kuszenia. - Magnatka zerknęła za okno, jakby gdzieś tam był starszy szlachcic.
- To prawda… nieśmiały jest. Ale przecie wiem, że zdarzało wam się figlować.- mruknęła żartobliwie Cosette. - A ty wiesz jak sprawić mu dodatkową przyjemność.
- Tak. - teraz już Barbara w pełni spłonęła rumieńcem, czując jak na samą myśl ponownie robi się jej ciepło.
- Michał jest tylko mężczyzną, nie posągiem z kamienia.- żartowała Cosette.- Nie będzie w stanie wiecznie opierać się pokusie. A ty najwyraźniej wiesz jak go kusić.
- Czasami mam wrażenie, że Michałowi wystarcza, że jestem obok. - Barbara westchnęła. - Ale naprawdę nie chcę nas narażać. Obawiam ataku podobnego do tego podczas podróży z Krakowa.
- Śliczna i chętna…- zaśmiała się Cosette spoglądając w oczy Basieńki.-... nic dziwnego, że niewiele mu potrzeba.
- Tobie nie. - Basia spróbowała zażartować spoglądając na ochmistrzynię.
- Jestem nieco bardziej doświadczona na polu miłości. On wszak spędził na polach bitew więcej czasu niż w kobiecej alkowie.- odparła z przekąsem Francuzka.
- Jestem ciekawa czy kiedyś spotkam mężczyznę równie doświadczonego co ty. - Barbara odstawiła kielich i sięgnęła po winogrono.
- Nie jeśli dasz się zamknąć w tym kurniku. - odparła żartobliwie ochmistrzyni.
- To teraz mój zamek, czyż nie? - Basia zaśmiała się. - Ale nie będę cię zatrzymywać, chyba potrzebuję spaceru.
- Zamek na górze… na bezludziu niemal. Luksusowa pustelnia.- rzekła żartobliwie ochmistrzyni.- Po prostu mieszkasz z dala od miast na szlakach handlowych.
- Ale teraz mam tu wielką atrakcję w mojej postaci. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło co Cosette. - Może urządzimy ty przyjęcie po moim powrocie?
- Jeśli sobie tego życzysz pani? Kogo sobie życzysz zaprosić? - zapytała zaciekawiona ochmistrzyni.
- Okoliczną szlachtę, ale może i tych możnych z Krakowa, którzy byli na stypie Józefa i naszym ślubie? - Zaproponowała Basia spoglądając przed siebie. - Może… Jeremiego?
- Można i jego… z pewnością nie odmówi. - oceniła ochmistrzyni, gdy obie przemierzać poczęły korytarz kierując się ku swoim celom, Basia ku ogrodowi, a ochmistrzyni… ku swoim celom.
Magnatka postanowiła przespacerować się nim skieruje się w stronę wieży. Mogła odpocząć nim zaczną się trudy podróży i planowała z tego skorzystać. Wkrótce zresztą obie się rozdzieliły kierując ku innym partiom zamku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 30-06-2020, 19:12   #46
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


O tej porze mogła się delektować ciszą i spokojem ogrodu. Przemierzanie ścieżek wśród wypielęgnowanych ścieżek pozwoliło uspokoić myśli i zastanowić się nad sytuacją. I zerkać na plecy młodych pomocników naczelnego ogrodnika uwijających się pomiędzy grządkami w ciepłym słońcu… bez lnianych koszul na grzbietach. Barbara przysiadła w altance, przyglądając się męskim torsom. Widząc służącą poprosiła, by ta przyniosła jej schłodzone wino. Wkrótce spełniono ten jej kaprys i po chwili relaksu udała się w kierunku wieży. Strażnicy od razu ustąpili z jej drogi pozwalając jej wejść do środka. Barbara od razu zeszła na dół. Może im dalej do pełni i im krócej po igraszkach z Jadźką, tym spokojniejszy będzie Jan? Miała taką nadzieję.
Strażnicy w loszku grali w karty rozluźnieni i spokojni. Jan leżał na swoim łożu,ubrany jeno od pasa w dół, mocno zarośnięty na torsie i na plecach… co tylko dodawało “autentyczności” jego klątwie. Od czasu do czasu popijał coś z bukłaka.
- Dzień dobry. - Barbara przywitała się z mężczyznami i podeszła do krat, za którymi siedział Jan. Słudzy od razu wstali i odpowiedzieli podobnym powitaniem.
Mężczyzna za kratami podniósł się i usiadł. Po czym beknął niemalże.-... dobry.
Basia zaśmiała się.
- Cóż.. w zakresie kurtuazji nic tu się nie zmieniło. - Powiedziała uśmiechając się do Jana i patrząc jak bardzo pijany on może teraz być. - Chciałam dać znać, że wyjeżdżam.
- A czemuż tak szybko? I gdzie? - zapytał “kurtuazyjnie” Jan.
- Do mojego domu rodzinnego. Pozostawiłam go w… przykrym stanie. - Barbara skinęła na jednego ze strażników by ten podstawił jej stołek po czym zwróciła się do niego. - Proszę zostawcie nas na chwilę samych.
Strażnicy skłonili się magnatce i wyszli. Jan nie odzywał się dopóki nie wyszli, a gdy już byli sami spojrzał na dziewczynę dodając. - Teraz jesteś możną panią, cokolwiek się tam dzieje naprawisz wszystko dukatami.
- Takie mam podejrzenie, acz chciałabym choćby części czynności dopilnować osobiście. - Basia uśmiechnęła się. - Michał posłał swojego zaufanego człowieka do tamtego zamtuzu.
- Więc nie masz się o co martwić. Umie dobierać sobie kompetentnych kompanów, tak jak mój ojciec.- ocenił szlachcic po chwili namysłu.
- Zauważyłam… a jeśli chodzi o twojego ojca… nie pozostawił ci może jakichś kluczy? - Magnatka przyznała się do kolejnej swojej obawy, po czym przypomniała sobie pewną sugestię Cosette. - Lub.. w ogóle rzeczy, w których możnaby je ukryć?
- Ojciec był osobą skrytą. - mężczyzna zamyślił się dywagując głośno. -“Tajemnica jest nią tylko, jeśli jedna osoba o niej wie.” Tak powtarzał. Być może planował przekazać mi jakieś informacyje… ale dopiero na łożu śmierci.
- Rozumiem. - Barbara westchnęła i zasmuciła się. - Ja.. czuję, że.. obawiam się, że są rzeczy, o których nikt nie powinien się dowiedzieć. Nie wiem jak to.. czuję, że powinnam przypilnować by nie wyszły na jaw. - Sięgnęła do swego wisiorka, teraz jednak nie by kusić, lecz w zadumie, zastanawiając się co ma czynić. Bo co też ze złotym wężem? Z historią rodziny, przed osiąściem w zamku? Palce bawiły się wisiorkiem spoczywającym pomiędzy piersiami magnatki.
Co też spojrzenie szlachcica wychwyciło, bo wodziło wzrokiem za palcami dziewczęcia.
Jan skinął głową mówiąc. - Nie będę udawał, iż nie wiem o czym mówisz. Na wiele moich pytań ojciec nie chciał udzielić mi odpowiedzi.
Barbara skupiona na swych myślach nie zauważyła jego spojrzenia, za to poczuła ten dziwny dreszcz, świadczący o tym, że ktoś ją obserwował. - W sypialni Józefa.. mojej.. jest sekretarzyk. Zamknięty. Niepokoi mnie też jak podobne są do siebie portrety waszej rodziny.
- Ach to? - zaśmiał się głośno i rubasznie Jan, po czym machnął ręką. - Tym się akurat nie masz powodu się martwić. Portrety są podobne z prostego powodu… oparte są głównie na obliczu mego ojca i żyjących członków naszej rodziny. Gdy żyli antenaci naszego rodu, nie stać nas było na portrecistę, więc… gdy się wzbogaciliśmy ojciec odtworzył linię Żmigrodzkich w postaci galerii portretów na podstawie rysów twarzy ich potomków. Malarz dodał swojej fantazyi zmieniając nieco ubiór i owłosienie na twarzy… uczynił ich bardziej nobliwymi… ale nic poza tym.
- Rozumiem. - Barbara podniosła wzrok na Jana i widząc jego spojrzenie zarumieniła się lekko i cofnęła dłoń. - Kiedy.. kiedy się wzbogaciliście?
- Głównie za mojego ojca młodości, choć i dziad dysponował już jakimś majątkiem, lecz niczym imponującym. Ot bogata szlachta.- wzruszył ramionami Jan.- Obecne bogactwo to dzieło mego ojca.
- To niesamowite osiągnięcie. - Barbara przytaknęła ruchem głowy. - Cóż.. poszukam jeszcze klucza. Nie chcę prosić nikogo o pomoc przy otwarciu sekretarzyka.
- Rozumiem…-on zaś wstał i podszedł do krat.- Czy to wszystkie powody dla których tu przyszłaś?

Magnatka przez chwilę patrzyła na jego półnagi tors, zastanawiając się jakby to było zanurzyć dłonie w tych włoskach na jego piersi.
- Głównie chciałam ci powiedzieć o moim wyjeździe. Nie będzie mnie 10 dni. - Powiedziała starając się zachować spokój. - Co najmniej 10 dni.
- Nie odwiedzasz mnie dość często jeszcze.- odparł Jan przybliżając się do krat. Oparł się ciałem o nie.- Nie sprawisz więc bym zatęsknił. Nie martw się. Nie planuję napsocić gdy cię nie będzie. Będę grzecznym więźniem.
- Jedzie ze mna Michał… twojej tajemnicy pilnować będzie jedynie Libena. Po prostu uważaj na siebie. - Barbara wstała czując się nieco niepewnie z górującym nad nią mężczyzną. Choć.. niepewnie nie było chyba odpowiednim słowem. Czując, że sytuacja robi się dla niej nieco nazbyt podniecająca pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - A co bym miała zrobić byś zatęsknił?
Był szybki… silny… przecież wiedziała o tym.
Pochwycił ją, chwytając za dłoń… pociagnął ku sobie. Przyciśnięta do krat, czuła jak pochwycił ją zadek. Kraty były na tyle szerokie, że głowę zmieścił bez problemu. Pocałował ją zaborczo i zachłannie.
- To… na przykład.- mruknął znów całując i ściskając dłonią pośladek magnatki. Była uwięzioną w jego objęciach drobną ptaszyną wydaną na żer drapieżnika.
Magnatka oparła dłonie o jego tors, zanurzając palce w gęstych włosach tak jak miała wcześniej ochotę. Spróbowała się odepchnąć ale bez przekonania, odpowiadając przy tym na zachłanne pocałunki. Igrała z bestią. Tak… nierozsądnie, a jednak coś w Janie sprawiała, że robiło się jej przyjemnie gorąco.
A mężczyzna poczynał sobie coraz śmielej, drugą dłonią chwytając za pierś i miętosząc materiał sukni na niej. Nawet zapach wina w ich pocałunkach nie przeszkadzał, dodając dodatkowego upojenia. Basia miała wrażenie, że najchętniej Jan rozerwał by tkaniny które broniły mu dostępu do nagrody. Całował bez ustanku i zachłannie, językiem muskając wargi i języczek drżącej szlachcianki.
- J.. Janie. - Barbara z trudem panowała nad sobą, czuła wilgoć zbierającą się na własnej bieliźnie. To jak jej piersi napinają się z podniecenia, napierając na materiał gorsetu.
- Pytałaś… masz odpowiedź.- mruknął jej wprost do jej ucha szlachcic, po czym zaczął je całować i pieścić językiem.
- I już będziesz tęsknił? - Spytała z powątpiewaniem w głosie, poddając się i przytulając się do mężczyzny na tyle na ile pozwalały kraty.
- Cóż… jeszcze nie… ale początek… obiecujący.- wyszeptał jej do ucha pomiędzy pieszczotami. Jego dłoń zaborczo ściskała pośladek przypominając Basi o przestrogach względem Jana, że dziki i nieobliczalny w łożnicy.
- Janie… ja nie jestem jak Jadźka. - Barbara spróbowała się odsunąć by spojrzeć w oczy mężczyzny. Po chwili jednak, nazbyt świadoma iż mężczyzna w pełni świadom było co dzieje się z jej ciałem i.. bielizną, szczerze dodała. - Choć chyba obie podobnie cię pragniemy.
Szlachcic spojrzał wprost w oczy Basi nie pozwalając jej uciec.
- To czemu chcesz bym tęsknił za tobą.- palce rozpinać poczęły guzy jej sukni.- To czemu wodzisz siebie i mnie na pokuszenie?
- Bo może jestem zachłanna? - Zaproponowała, pozwalając mężczyźnie na jego działania. Jej dłonie zsunęły się niżej szukając na spodniach konkretnej wypukłości. - Bo.. bo cię pragnę.. tylko.. nie zniosę tyle co ona.
- Skąd wiesz… ile… zniesiesz…- szepnął chrapliwie Jan, gdy ona wymacała to czego szukała. Dość duży skarb się tam ukrywał, dość… unoszący się pod jej dotykiem.
- Znam swoje ciało. - Barbara chwilę wahałą się wodząc palcami po unoszącym się orężu w końcu jednak poluzowała pas spodni Jana szukając dłońmi gorącego ciała.
- A jednak… posuwasz się dalej. - szepnął rozpalonym głosem szlachcic odsłaniając gorset. Jego dłoń delikatnie ścisnęła wypchnęła pierś z gorsetu. Ona sama też nie próżnowała i poczuła pod palcami tą bestię… rozmiar robił wrażenie. Czy mężczyźni rzeczywiście bywają tacy duzi, czy to może wilkołacza natura tak go odmieniła?
- Ty też. - Barbara pogładziła czule pochwycony oręż. - Czy… chociaż spróbujesz być delikatny?
- Postaram się…- mruknął rozpalonym głosem Jan i znów pocałował jej usta, ugniatając dłonią uwolniony owoc rozkoszy.
- To… - Magnatka czuła jak jej ciało zaczyna drżeć z podniecenia. - Rozegnij te kraty i wpuść mnie do swojego łoża.
Szlachcic puścił dziewczynę i na jej oczach rozgiął kraty bez wysiłku udowadniając swoją nadludzką siłę. I wpuszczając ją do swojej celi. Magnatka zawahała się, jednak rozpalony wzrok Jana.. jego uniesiona duma sprawiły że wykonała krok przekraczając kraty i wchodząc do paszczy wilka. Sięgnęła do zapięć swojej sukni, chcąc ją samodzielnie poluzować. Wolała by mężczyzna nie uszkodził znów jej stroju.
Szlachcic w tymczasie porządkował barłóg, który zwał łożem.
Basia zsunęła z siebie suknię, w samej koszuli, teraz też poluzowanej i odsłaniającej jej piersi, patrzyła na mężczyznę z pomieszaniem obawy i podniecenia.
Jan się rozdział ujawniając w pełni że poniżej pasa też jest zarośnięty. Aczkolwiek i tak mogła się przyjrzeć jego dumie… która nadal wydawała się wyzwaniem dla ciała szlachcianki. Basia zdjęła z siebie koszulę i pantalony, pozostając jedynie w pończochach i trzewikach, z wisiorkiem wiszącym teraz pomiędzy oswobodzonymi piersiami i tak podeszła do mężczyzny. Czuła dreszcze przebiegające po własnym ciele. Bo czy podoła? Michał.. był duży jednak.. nie tak. Rozchyliła nagle spierzchnięte wargi, nie wiedząc co ma powiedzieć.
Jan podszedł do niej i pochwycił w ramiona. Zaniósł ją do łoża i położył wygodnie, następnie legł na niej ostrożnie. Ustami wielbił jej szyję, obojczyki i piersi… dłońmi wodził po udach, a niżej… nie połączył się z nią. Jedynie prowokująco ocierał się o jej intymność swoim orężem.
Barbara oddychała z coraz większym trudem, drżąc pod spoczywającym na niej mężczyzną. Czuła jak jej ciało niemal woła od niego. Pustka w jej wnętrzu zdawała się być nieznośna. Przypomniała sobie, jak mówił, że nigdy nie wziął żadnej kobiety wbrew jej woli.
- Janie.. weź mnie. - Wyszeptała rozpalonym z podniecenia głosem.
- Miało być… delikatnie…- odparł cicho mężczyzna, a ona poczuła w końcu obecność kochanka. I to wyjątkowo intensywnie. Jej ciało spięło się pod wpływem intruza, oddech zamarł w piersiach. Jan zaś zaczął napierać powoli, acz stanowczo zdobywając ją. Barbara pochwyciła twarz kochanka chcąc połączyć ich usta w pocałunku i powstrzymać chcące się wyrwać z jej gardła jęki. Zaparła się mocno nogami o pościel, czując jak jej ciało forsowane jest jest przez znacznej wielkości taran.
To było nowe doświadczenie… nawet hamowana bestia, była bestią. Jego pocałunki były drapieżnie, jego dłonie zaciskały się mocno na udach, jego ruchy bioder, jego obecność… twarde nieustępliwie. Była polem do jego podboju, wijąca się pod nim, drżąca, rozrywana przez intensywne doznania zarówno odrobiny bólu, jak i dużej rozkoszy. Jan nie był jej pierwszym… już miała trochę doświadczenia, już trochę przeżyła takich uniesień. To ułatwiało jej teraz… acz było przedsmakiem zapewne tylko tego co Jadźka doświadczała.
Tak cieszyłą się, że poprosiła by był delikatny. Nie wyobrażała sobie szybszego szturmu, już te igraszki odbierały jej zmysły, sprawiając, że z jej ust, pomiędzy pocałunkami, wyrwało się pierwsze ciche jęknięcie.
Kolejne ruchy bioder prowadziły ją ku spełnieniu, także i jego … co sprawiało że napierał mocniej i czynił odczucia intensywniejszymi. Coraz bliżej, coraz mocniej… krzyk rozkoszy zdusiły jego usta, a po chwili i ona poczuła że kochanek dotarł na szczyt w jej dolinie namiętności. Barbara zdyszana opadła na łóżko starając się zapanować nad własnym oddechem. Gorąco w jej wnętrzu sprawiał, że jej ciało nadal przeszywały dreszcze.
Jej… pasierb i kochanek zarazem legł u jej boku gładząc jej ciało delikatnymi muśnięciami palców i cmoknięciami w szyję. Magnatka przekręciła się i położyła na Janie i spoglądając z góry uśmiechając się do mężczyzny.
- Zaskoczyłeś mnie. - Pocałowała mężczyznę.
- Czymże niby?- zdziwił się szlachcic.
- Tą delikatniejszą swoją stroną. - Usiadła na torsie mężczyzny czując jak jej wilgotna kobiecość ociera się o owłosiony męski brzuch.
- Nie jestem dzikusem…- burknął szlachcic w odpowiedzi, ale nie słychać było gniewu w jego głosie.
- Yhym… a ostatnio przycisnąłeś mnie do ściany. - Magnatka zsunęła się niżej i poczuła między pośladkami męskość kochanka.
- Tak też bywa przyjemnie.- odparł cicho mężczyzna odpoczywając po niedawnych igraszkach.
Barbara obserwowała go w zadumie. O ile przyjemniej byłoby wyjść za Jana niż za jego ojca. Choć teraz… nie byłaby tym kim jest no i miałaby konkurencję w postaci Cosette. Bo toż ona kochała młodego dziedzica, czyż nie? Przesiadła się, na uda kochanka i wzięła w dłonie jego męskość bawiąc się nią delikatnie, tak jak Cosette robiła z męskością Evana. Czy powinna już wracać? Nie miała obowiązków, którymi musiałaby się zająć, jednak straże na górze mogły zacząć coś podejrzewać…. tylko… czy powinno ją to interesować. Smukłe palce badały każdą nierówność oręża kochanka, pod czułym wzrokiem szarych oczu magnatki.
Mężczyzna sapnął i zadrżał, gdy Basia poczęła wodzić palcami po berle mężczyzny który wszak należał do niej… jak cały zamek. Zabawne było to, że była jego macochą… ileż to bajań się nasłuchała o złych macochach gnębiących sieroty. A teraz sama była macochą i… miała własną sierotkę. Lecz żadnego gnębienia w planach.
Choć czy ta zabawa.. te igraszki to nie było tak jakby gnębienie. Jej wzrok powędrował na oczy Jana i na nich się zatrzymał. Jak bardzo nieodpowiednie było to co robili? Nie byli spokrewnieni jednak… ścisnęła nieco mocniej pochwycony oręż.
- Uważaj waćpani… bo taka śmiałość…- oddech jego był ciężki, spojrzenie dzikie i drapieżnie zawieszone na krągłościach jej piersi. - … spotka się… z odpłatą…- tą zresztą czuła pod palcami, ciepłą i jeszcze miękką, choć już powoli tężejącą… z każdym ruchem.
- Chcesz bym zaprzestała swych działań? - Basia nachyliła się nie przestając pieścić kochanka i pocałowała go delikatnie.
- Tego żem… nie rzekł…- odparł Jan poddając się i pieszczocie i pocałunkowi.- Tylko o konsekwencjach… pamiętaj.
Barbara przytaknęła ruchem głowy i pogłębiła pocałunek, ocierając dłońmi męskość kochanka o swoje podbrzusze.
Teraz całkiem był poddany jej woli i jej kaprysom. I jej pożądaniu. Gdy wodziła po orężu kochanka, czuła z każdym muśnięciem palców, jak coraz bliższy on jest ku ponownemu użyciu. Chciała by znów był w pełni sił. Nasłuchiwała co sprawia mu największą przyjemność i podążała tą drogą dalej. Dopiero gdy poczuła, że ściska w dłoniach znów twardy oręż kochanka, przerwała pocałunek i uniosła się na kolanach.
- Jakie… będą konsekwencje? - Szepnęła, nakierowując męskość kochanka na są kobiecość i powoli na niego opadając.
- Dobrze… wiesz…- sapnął, bo i ona poczuła… duże twarde… konsekwencje… teraz, gdy opadała na swój pal rozkoszy znów przekonując się jak hojnie obdarzonego ma pasierba.
Nasuwała go na siebie powoli starając się oswoić z ogromem leżącego pod nią mężczyzny. Czuła jak ją wypełnia, jak rozpycha się w jej wnętrzu.
- T..tak duży. - Wyjęczała, tracąc kontrolę nad swoim oddechem.
- Tttak…- stwierdził chrapliwie Jan wodząc dłońmi po udach dosiadającej go niczym ogiera kochance. Zresztą jej biodra poruszały się jakby go ujeżdżał w leniwej przejażdżce przez las. Jedynie oddech ciężki i drżące ciało Basi ukazywało, iż przejażdżka taka leniwa nie była i każdy ruch dostarczał intensywnych doznań.
Im bardziej ciało Basi przyzwyczajało się do kochanka, tym szybciej poruszała się magnatka nabijając się na jego długi pal. Czułą jak jej piersi zaczynają falowac, a po chwili podskakiwać, w rytm kolejnych podskoków. Rozkosz pochłaniała zmysły i myśli. Już nie zdawała sobie sprawy, że oddaje się kochankowi bezwstydnie w więziennej celi. Że drzwi do loszku są niedomknięte, że ktoś mógłby podejrzeć, że…
Nic nie miało znaczenia, poza kolejnym ruchem w górę i w dół… i przyjemnością ekstazę rozkosz krzykiem. Basia zatkała dłońmi usta nim doszła, nabijając się po raz kolejny na kochanka. Z trudem zapanowała nad okrzykiem, który chciał sie wyrwać z jej ust.
- Coś się stało?- zapytał żartobliwie mężczyzna przyglądający się kochance z pozycji leżącej.
Basia chciała coś odpowiedzieć, ale jedynie opuściła dłonie starając się złapać oddech, siedząc okrakiem na mężczyźnie.
- Wyglądasz na zmęczoną, czyżbyś ugryzła więcej niż zdołałabyś przełknąć?- pytał żartobliwie Jan wodząc palcami po udach jasnowłosej szlachcianki.
Magnatka nachyliłą się nad nim.
- Jeszcze nie wiem czy to “przełknę” bo nie doszedłeś. - Uśmiechnęła się do swego pasierba.
- Jestem blisko… -sapnął cicho mężczyzna, ściskając mocniej pośladki dziewczyny.
- Mam kontynuować? - Teraz to Barbara pozwoliła sobie na nieco żartobliwy ton.
- Możesz…- westchnął cicho Jan z trudem siląc się na obojętny ton.
- Na pewno? - Barbara poruszyła nieznacznie biodrami drażniąc bestię. - Tak.. chyba też ci dobrze, czyż nie?
- Mogłoby być lepiej… nie drocz się ze mną niewiasto, jeśli nadal mam być delikatny. - mruknął gniewnie szlachcic dając mocnego klapsa w pośladek kochanki.
Barbara jęknęła cicho, ale nie tylko z bólu. Od miejsca, które uderzył Jan rozlało się przyjemne ciepło. Przygryzła wargę spoglądając na niego z góry. Czy chciała by był delikatny? Czuła już otarcia po początku ich zabawy. Jednak z jakiegoś dziwnego powodu chciała więcej.
- Janie ja.. - Zagryzłą warge bojac się przyznać do swoich pragnień.
- Co ty?- zapytał, będąc jak większość mężczyzn, kiepski w odczytywaniu kobiecych pragnień.
- Ja… chcę posmakować prawdziwego ciebie. - Basia z trudem wydusiła z siebie te słowa, spoglądając na kochanka rozpalonym wzrokiem.
- Ja zawsze jestem prawdziwy… zawsze sobą.- mruknął szlachcic przewrócił się na bok zrzucając kochankę z siebie, chwycił za jej pukle i szarpnął zmuszając ją do wygięcia w łuk. Posiadł nagle, bolesnym szturmem podbijając jej intymne wrota i napierać począł w szybkim tempie nie dając dziewczynie złapać oddechu. Pocałunki na szyi i namiętne ściskanie krągłości piersi drugą dłonią nie łagodziły igiełek bólu jak i nie tłumiły rozkoszy, którą jej sprawiał każdym ruchem bioder. Nie oszczędzał magnatki, która czuła się jego zdobyczą... niewolnicą nawet pochwyconą przez niego i służącą do zaspokojenia jego rozkoszy. Na szczęście niewiele mu brakowało do eksplozji.
Magnatka wydała z siebie zduszony okrzyk, gdy poczułą nagły szturm, na sczescie chwilę później zasłoniła usta. To było.. było tak intensywne. Bolało, ale i tak czuła że mogłaby dojść od tej galopady.
Szlachcic doszedł z pewnością, poczuła to… w sobie. Dowód na to jaką mu rozkosz sprawiła.
Magnatka jęknęła wprost w swoje dłonie. Nie była pewna czy Jan od tego zatęskni, ale ona.. ona na pewno będzie musiała jakoś walczyć ze wspomnieniami tych igraszek.
- Za mocno? Wybacz… mogłem przesadzić.- mruknął skołowany mężczyzna czule muskając policzek jasnowłosej palcami.
- Za mocno. - Barbara przyznała mu rację, ale po chwili uśmiechnęła się. - Cóż… na pewno zadbałeś o to bym nie mogła o tobie zapomnieć. - Czule przeczesała dłonią włosy pasierba.
- Ty też jest trudno do zapomnienia.- mruknął w odpowiedzi mężczyzna całując policzek magnatki.
- Powinnam jednak wracać nim Cosette zacznie mnie szukać. - Barbara podniosła się na przedramionach i jęknęła z bólu. Naprawdę się doigrała.
- No tak… kochana Cosette… - zaśmiał się cicho Jan.- Urodziła się do bycia władczynią, tyle że nie w tej rodzinie co powinna.
- Na pewno wychodzi jej to dużo lepiej niż mi. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny. - Bardzo cię lubi.
- Doprawdy? - zdziwił się Jan i uśmiechnął.- Jest niewątpliwie wyjątkową niewiastą. To muszę przyznać.
- Muszę się zgodzić. - Basia usiadła na łożu Jana, starając się zapanować nad grymasem, który chciał wywołać ból w okolicach jej krocza. Gdyby tylko Jan nie był wilkołakiem… może teraz byliby z Cosette i Józef nie musiałby za nią wychodzić, a ona… szybko przegoniła smutne myśli. - I.. muszę też iść.
- Rozumiem.- odparł spokojnie Jan siadając obok.- Ja się stąd nie wybieram, więc wiesz gdzie mnie znaleźć.
- A ty wiesz gdzie znaleźć mnie. - Basia zaśmiała się. - Zajęłam sypialnię twojego ojca.

Magnatka wstała z łoża i poczuła jak po jej udach spływa nasienie mężczyzny powodując dodatkowe pieczenie. Starając się nie kuśtykać podeszła do porzuconej bielizny i zabrała się za ubieranie się.
Sam szlachcic też zabrał się w milczeniu za strojenie. Nie chciał świecić gołym zadkiem przed strażnikami.

Magnatka zerkała na niego zakładając kolejne warstwy odzienia i starając się je doprowadzić do ładu. Tuż po tym zabrała się za włosy, które także wysunęły się z upięć podczas ich zabaw.
- Nie pomogę… nie znam się na tym. Libenę albo Jadźkę winnaś poprosić. Obie są na górze.- poradził przyglądający się temu Jan.
- Większość życia radziłam sobie z tym sama. - Barbara starannie układała blond pasma w koczku. - A jeśli Jadźka mnie zauważy to nie opuszczę tej wieży do jutra.
- Czemu?- zaciekawił się szlachcic.
Magnatka spojrzała na niego z zadziornym uśmiechem i podeszła do odgiętych krat.
- Nie tylko tobie przypadłam do gustu. - Powiedziała cicho wychodząc z celi Jana.
- To mnie nie dziwi… acz Jadźka? To służka. Nie ma do ciebie przystępu, jeśli… sama nie pozwolisz. Czyżby tobie wpadła w oko? - zapytał podejrzliwie Jan.
- Cosette dba o to by takie służące były przy moich kąpielach… gdy się przebieram. - Magnatka spojrzała na mężczyznę za kratami. - A Jadźka potrafi zachęcić do siebie.
- To prawda… - zaśmiał się szlachcic przyglądając jasnowłosej dziewczynie.- … potrafi.
Magnatka przez chwilę przyglądała mu się z uśmiechem. Nawet nie zaskoczyło go, że ona czyni to też z kobietami. Jak bardzo wyuzdany był ten świat? Jak niewiele jeszcze o nim wiedziała.
- Pocałujesz mnie na pożegnanie? - Zaproponowała nieco nieśmiało.
-Tak.- szlachcic wstał i podszedł do Basi. Objął ją ramionami i pocałował.
Basia objęła dłońmi twarz mężczyzny odpowiadając na pocałunek. Nieco łagodziło to ból w kroczu. niechętnie też puściła go by udać się do Libeny.


Schody zdawały się udręką po intensywnych igraszkach z pasierbem. Że też Czeszka musiała mieszkać tak wysoko! W końcu jednak dotarła przed drzwi, zapukała i usłyszała.
- Wejść.
- Barbara otworzyłą drzwi i lekko rozchwianym krokiem weszła do srodka.
- W..witaj. - Zdyszana od bólu oparła się o ścianę.
- Och… nie spodziewałam się… ciebie.- Libena wydawała się skonfundowana widokiem magnatki, zapisując coś na pergaminie pośrodku kilku ksiąg rozłożonych na stole.
- Czy.. czy mogłabym jeszcze skorzystać z tej maści? - Barbara oparła się plecami o ścianę. - Chyba nie dotrę do swoich komnat.
- Och. Oczywiście.- Libena wstała od stołu i ruszyła wziąć słoiczek z maścią.- Rozsmakowałaś się w intensywnych zabawach?
- Gorzej.. dałam się uwieść Janowi. - Barbara westchnęła i powoli podeszła do pobliskiego krzesła, na którym bardzo ostrożnie usiadła.
- Wychodzi na to samo…- odezwała się Czeszka, podczas gdy drzwi do jej komnaty się otworzyły i weszła przez nie Jadźka rozwiązaną koszulą i bezczelnie powiększonym dekoltem. Niosła w ramionach koszyk z ziołami, warzywami i różnymi słoiczkami. Uśmiechnęła się zadziornie do do Basi stawiając koszyk koło stołu pochylona prowokacyjnie.
Basia przyjrzała się służce nie odezwała się jednak słowem, mając nadzieję, że ta za chwilę wyjdzie.
- Przyniosłam wiktuały i ziółka.- zakomunikowała Libenie, zerkając na magnatkę z łobuzerskim uśmiechem.
- Dobrze. Jesteś już wolna.- rzekła alchemiczka przynosząc to, po co Basia przybyła.
- Zostaw nas same. - Magnatka odezwała się spokojnie i tak wiedząc, że Jadźka i tak domyśliła się tego co miała się domyślić.
- Tak pani.- mruknęła Jadźka i dygnęła. Po czym wyszła nieśpiesznie z komnaty, podczas gdy Libena postawiła słoik na stole.
- Ech.. co ja mam z nią zrobić. - Magnatka zaczęła pomalutku podwijać spódnicę.
- Co tylko chcesz.- odparła z uśmiechem Libena.- Mimo swojej bezczelności zna swoje miejsce i umie trzymać język za zębami.
- Wiem.. wiem… - Magnatka zsunęła swoją bieliznę, obnażając podrażnioną kobiecość.
- Z pewnością wiesz…- zachichotała Czeszka kucając i zabierając się za nakładanie mazi i przynoszenie ulgi ciału Basi.- A może boisz się, że w końcu jej ulegniesz?
- Nieco już jej uległam.. dlatego tak martwię się co z nią zrobić. - Barbara westchnęła z ulgą. - Na szczęście za delikatna jestem dla niej.
- Nic. Jest mi potrzebna. I tam na dole też.- stwierdziła krótko Libena i cmoknęła skórę uda Basi pytając z zaciekawieniem.- Jak uległaś?
- To zależy o co dokładnie pytasz. - Barbara zaśmiała się cicho. - Nie martw się, mam świadomość tego jakie funkcje pełni Jadźka na zamku. Nawet Michał jest do niej przywiązany.
- Nie jest. Po prostu pilnuje, żeby Cosette jej nie wyrzuciła. Ochmistrzyni jest co prawda dość wyrozumiała jeśli chodzi o swobodne zachowanie, ale Jadźce zdarza się testować jej cierpliwość.- zachichotała Libena skupiona na pieszczotliwym dotyku przynoszącym ulgę zmaltretowanemu ciału Basi.
- A Jan… na moje nieszczęście już przy pierwszym spotkaniu przypadł mi do gustu.. tylko błagam nie mów mu tego i tak zbyt dobrze czyta co dzieje się w mojej głowie. - Barbara rozchyliła mocniej nogi by Czeszka mogła sięgnąć głębiej.
- A musi? Sama mu wszystko komunikujesz.- zaśmiała się Libena zajmując się rozprowadzaniem przynoszącej ulgę maści. Po czym dodała po chwili.- Gdzieś jeszcze potrzeba? Bo tu skończyłam.
- Ciut głębiej? - Basia nieco niepewnie wskazała gdzie ją boli. - Naprawdę... starałam się pilnować.
- Na pewno, czy może mam zawołać Jadźkę do pomocy?- spytała Czeszka z podejrzliwym uśmieszkiem próbując odkryć czy intencje Basi są na pewno szczere.
- Libeno… po prostu.. Jan był dla mnie jeszcze nieco za duży. - Basia westchnęła. - Naprawdę myślę jedynie o odpoczynku we własnym, pustym łożu.
- Oby…- palce Libeny zanurzyły się więc głębiej by i tam przynieść ulgę szlachciance. -.. to była prawda.
Alchemiczka spojrzała w górę dodając.- Bo… w innym przypadku…- nie dokończyła jednak tej groźby.
- C..co? - Basia spojrząła na nia pytającą czując mimo swoich słów przyjemność rozchodzącą się od strony jej kwiatu. - Wy.. wystarczy.
- Nic nic.- wymruczała Czeszka odsuwając się od magnatki i spojrzała z łobuzerskim uśmiechem.- Nie martw się mymi słowami.
- Już się przejęłam, dokończ proszę. - Barbara zabrała się za poprawianie bielizny, przy okazji nachylając się i prezentując swój głęboki dekolt Czeszce.
- Dałam bym ci posmakować naparu, zaciągnęłabym cię do łoża i wraz z Jadźką zniewoliła do tego stopnia, że wielbiłyście razem moje nagie ciało.- zamruczała Libena wstając i wpatrując się w dekolt Basi.- Choć… może i naparu nie trzeba by było?
- Muszę kiedyś się przygotować do podróży. - Barbara zaśmiała się przez co jej uniesione piersi nieco zafalowały. - Wyjeżdżam… Jan pozostanie pod twoją opieką.
- Jak zwykle… acz przygotować cię musi Cosette, ty tylko musisz wyjechać.- oblicze Libeny przysunęło się do dekoltu Basi. Język przesunął po skórze muskając piersi pieszczotliwie.
Magnatka zadrżała od tego dotyku. Po czym zaśmiała się.
- Och kusisz Libeno.. a ja już chciałam zapytać jak mój horoskop i czy uda mi się do was wrócić. - Uśmiechnęła się ciepło i przesunęła dłonią po udzie Czeszki.
- Ułożony… podróż nie zapowiada się tragicznie. Wrócisz cała i żywa, acz kłopoty cię czekają. Saturn przemierza twój znak.- mruknęła alchemiczka napierając na Basię.- Więc… ja i Jadźka czekamy na ciebie w mojej sypialni.
- Po powrocie? - Dłoń Basi przesunęła się na pośladek alchemiczki. - Czy teraz?
- Teraz… Jadźka i tak pewnie podsłuchuje pod drzwiami.- zamruczała Libena, ocierając się pupą o dłoń Basi.- I po powrocie. Zależy to tylko od twego kaprysu.
- Twoja maść pomaga ale otarcia nie znikają. - Basia zaśmiała się i sięgnęła palcami pomiędzy pośladki Czeszki dociskając tam jej suknię. - Czy będziecie wobec mnie delikatne?
- Oczywiście.- zamruczała Czeszka całując usta magnatki i chwytając za jej pośladki zaborczo. Ugniatała ta je leniwie przez jej strój.
Barbara przytuliła się do Libeny sprawiając, że ich piersi się spotkały i sama poczęła ugniatać pochwycone krągłości alchemiczki. Jej język wsunął się do ust Czeszki. Nie powinna tego robić.. czuła że z każdą chwilą coraz trudniej ją zaspokoić.
Alchemiczka z przyjemnością oddała się temu pocałunkowi, sama masując i ugniatając krągłości szlachcianki powoli. Piersi ocierały się o siebie coraz mocniej, gdy ich oddechy przyspieszały.
- To.. zawołamy ją? - Magnatka odezwała się szeptem pomiędzy pocałunkami, tak by jedynie Libena mogła ją usłyszeć.
- Tak.- mruknęła Libena całując szyję Basi i rozkoszując krągłościami pośladków dziewczyny.
Magnatka zamruczała z rozkoszy poddając się tej pieszczocie, po czym odezwała się nieco głośniej.
- Jadźka… możesz wejść. - Jej głos był już rozpalony a ciało coraz mocniej wtulało się w Czeszkę.
Jak przewidziała alchemiczka, ciekawska Jadźka musiała podsłuchiwać bo weszła od razu.
Podeszła od razu do pieszczących się kobiet. Od razu poczęła podwijać od tyłu suknię Basi i z chichotem wślizgnęła się pod suknię i giezło. I szlachcianka poczuła jej ciepły języczek wodzący prowokująco pomiędzy pośladkami “uwięzionej” magnatki.
- Odczuwam.. zmowę. - Barbara jęknęła cicho czując wilgoć na swych krągłościach i pomiędzy nimi.
- Znam dobrze Jadźkę… i korzystam… z niej…- wymruczała cicho alchemiczka kąsając delikatnie kark i wodząc pośladkach pomiędzy którymi wił się język Jadźki. Służka sięgnęła pulchnymi palcami na oślep masując czule wilgotne miejsce między udami magnatki.
Magnatka zadrżała i odgięła się nieco do tyłu w ramionach alchemiczk, eksponujac przy tym swój dekolt. Co wykorzystała Libena całując i smakując językiem piersi szlachcianki. I mrucząc przy tym.
- Rzadko mam okazję gościć w mej alkowie więcej niż jedną kochankę… a trochę tęsknię za Pragą. Za dawną Pragą.
- Obawiam się, że daleko mi.. do doświadczenia Prażanek. - Magnatka z trudem panowała nad swoim głosem i ciałem, które zaczynało drżeć z podniecenia.
- Wydajesz się być… pojętną uczennicą.- zamruczała Libena całując dekolt i szyję uwięzionej pomiędzy nimi magnatki.
- Bo… mam cudownych nauczycieli. - Magnatka rozchyliła nieco nogi dając do siebie dostęp Jadźce.
- Z pewnością…- mruknęła Czeszka całując usta Basi. Język Jadźki wodził leniwie, od czasu do czasu dotykając wrażliwy obszar między jej pośladkami.- Może… zrzucimy szaty i sprawdzimy ile osób może się zmieścić na łóżku.
- Brzmi dobrze. - Mimo swoich słów magnatka obiecała sobie, że musi poprosić Cosette o suknie, które łatwiej się zdejmuje. - Pomo..żecie mi?
- Oczywiście.- obie oderwały się od niej. I zabrały za rozdziewanie magnatki powoli i z pietyzmem, delektując się odkrywanymi widokami.
Dotyk obu kobiet sprawił, że Basi zrobiło się potwornie ciepło i z ulgą przyjmowała teraz chłód wieży, oddając się obu kochankom.
Wkrótce całkowicie obnażona przyglądać się musiała, jak jej kochanki rozdziewając się. Jadźka była pulchna w atrakcyjny sposób. Jej atrybuty były rozkosznie okrągłe i miękkie. Libena wyższa i zgrabniejsza. Magnatka oparła się o biurko Czeszki obserwując obie kobiety i nieco tracąc na pewności. Nie powinna tego robić. Powinna odpocząć przed podróżą.
Miała jeszcze chwilę dla siebie, chwilę by chwycić giezło i uciec na schody, chwilę by odmówić… chwilę… ostatnią chwilę na zmianę planów. Nagie bowiem dziewczęta ruszyły do łoża zerkając na Basię i oczekując, że się do nich przyłączy.
Magnatka spojrzała na swoje, spoczywające na podłodze, ubranie.
- Nie powinno mnie tu być. - Powiedziała cicho.
Kobiety zatrzymały się zaskoczone i Libena rzekła cicho. - Waćpani sama powinna zadecydować gdzie być powinna.
Barbara przyjrzała się obu nagim kobietom. Były piękne… kuszące. To nie tak, że ich nie pragnęła. Jednak… nadto było dziś tych igraszek.
- Wybaczcie mi kochane, udam się do siebie. - Schyliła się by podnieść swoją bieliznę. - Nie przejmujcie się.
- No cóż…- odparła Libena siadając na łóżku i zakładając nogę na nogę. Uśmiechnęła się dodając.- … jeśli tego sobie waćpani życzy.
Basia naciągnęła na siebie koszulę.
- Obiecuję wam to wynagrodzić po powrocie. - Magnatka spojrzała tęsknie na nogi Libeny? Czemu musiała mieć te wyrzuty sumienia? Cóż.. nic się na to nie dało poradzić. Założyła pantalony i zabrała się za zapinanie sukni.
- Nie masz powodu, by nam cokolwiek wynagradzać.- odparła Libena, acz Jadźka podeszła z uśmiechem na swoim obliczu i wymruczała.- Acz będzie miło, jeśli waćpani mnie… na odwiedzi… takie droczenie… jest ekscytujące.
Basia zaśmiała się i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Lepiej zatroszcz się o naszą alchemiczkę. - Klepnęła Jadźkę w pupę i ruszyła w kierunku drzwi.


W końcu nadszedł czas podróży. Kolasa już była przygotowana i jeszcze wóz załadowany rzeczami potrzebnymi magnatce w podróży. Służki już czekały przy kolasce; Ewa i obok niej druga służka. Basia nie miała okazji się jej przyjrzeć, ale wyglądała na to że nieco młodsza od niej.
Nie miała czasu się jednak im przyglądać, gdyż jej oczy (jak i dwórek przyglądających się jej wyjazdowi) przyciągali towarzysze pancerni, cała czternastka młodych dziarskich wojaków w kolczugach pod dowództwem pana Michała. Jej strażnicy wyglądali na kompetentną grupkę, nawet jeśli nieco dziką. Do tego było jeszcze parę sług mających zajmować się rozstawianiem namiotów, zbieraniem chrustu oraz pilnowaniem koni. Wyglądało to jak mała karawana kupiecka. Czyżby właśnie tak przyjdzie jej zawsze podróżować ?
Otoczonej ludźmi ze wszystkich stron? W wygodzie ale i w zamknięciu?
Miała nad czym myśleć w podróży do rodzinnych ziem. Czekało ją pięć dni podróży do domu. A raczej miejsca które było jej domem. Przecież w rodzinnych stronach nie żył żaden jej krewny, a sąsiedzi?
Tych przecie znała słabo. Już więcej znajomych twarzy mogła zoczyć wśród klasztornych sióstr.
Czy naprawdę chciała tam wracać? Zobaczyć te wszystkie zazdrosne spojrzenia ukryte za maską fałszywych uśmiechów?
Och… z pewnością będą jej współczuć lub gratulować. Lub jedno i drugie. Czy powrót w rodzinne strony był rzeczywiście dobrym pomysłem?
Cóż… teraz było za późno na zmianę zdania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 27-07-2020, 09:23   #47
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Noc przed podróżą Barbara poprosiła by na sen przygotowano jej miseczkę ciepłego mleka i by nikt jej nie przeszkadzał. Wyraźnie zaznaczyła, że chce odpocząć przed podróżą choć wiedziała, że trudno będzie jej zasnąć. W ciszy rozczesywała długie włosy spoglądając to na ciemności za oknem, to na miseczkę z mlekiem. Czy to wszystko był sen? Czy też...smok istniał? Zadrżała na wspomnienie ostatniego z nim spotkania. Niemniej noc nie przynosiła odpowiedzi. Nie było szelestu łusek. Nic… tylko jakoś dziwnie sennie i mglisto zrobiło się po północy… nierealnie.
Barbara splotła włosy w luźny warkocz, okryła się płaszczem i z miseczką w dłoni wyszła na korytarz. Tylko musi tam postawić mleko… jeśli nawet to nieprawda… to tylko mleko. Szła powoli nasłuchując. Wolała nie być przyłapana w drodze do jaskini.
Wkrótce dostrzegła dwóch strażników. Chrapali na służbie. Spali na stojąco oparci o ścianę. Basia nie sądziła, że to jest możliwe.
Niepewnie zbliżyła się do moich starając się ich nie obudzić. I przemknęła cicho obok nich zupełnie niezauważona.
Teraz pozostało jej dotrzeć do jaskini. Przekradając się na palcach, starała się odtworzyć drogę, którą ostatnio wracała. O dziwo.. nie było to trudne, jakoś instynktownie wiedziała gdzie iść. Jakby sama śniła. Wkrótce pod bosymi stopami poczuła zimny kamień stopni prowadzących w dół. Ten chłód przypomniał jej ostatnie spotkanie ze smokiem, to jak.się mu oddała. Poczuła rumieniec na twarzy i wstyd. Bo jak bardzo wyuzdana się stała? Nawet jeśli był to tylko sen. Jak mogła czuć w takiej chwili tyle rozkoszy?
Ostrożnie schodziła w dół jedną dłonią opierając się o ścianę.
Doszła na miejsce… była sama w tej pustej obecnie sali. Sama? Możliwe że nie... słyszała szelest łusek ocierających się o skałę, ale w mrokach jaskinie ledwie jedynie rozświetlonych pochodniami gdzieś przy ścianach nie mogła dojrzeć gospodarza.
Podeszła do znanego sobie ołtarza i ustawiła na nim miseczkę. Chwilę wpatrywała się w zdobiące go płaskorzeźby. Więc.. to nie był sen…
Rozejrzała się po pustej jaskini i po dłuższej chwili odezwała niepewnie.
- Czy… mógłbyś mi pomóc?
- Jaaak… i czczemu? Wieszszz co maszsz robiczcz.- wysysczał cicho ukryty w mroku stwór.
Barbara poczuła jak jej ciało przeszył dreszcz. To nie był sen.
- Obiecałeś, że zadbasz o dobrobyt tego rodu… a ja obawiam się czy nie jest zagrożony. - Wyszeptała starając się dojrzeć złote łuski.
- Nie jest… - zapewnił ją ukryty wąż, którego dostrzec nie potrafiła. - Ja czi pomóóc?
- Ja… obawiam się, że Józefa pochowano z kluczem do jego sekretarzyka… obawiam się tego co tam ukrył i czy to nie wpadnie w niepowołane ręce. - Barbara przerwała poszukiwania i usiadła na schodkach przed ołtarzem, opierając brodę na kolanach.
- Nie wpadnie…- odparł głos w ciemnościach.
- Ale.. nie mógłbyś go dla mnie otworzyć? - Barbara przymknęła oczy starając się sobie wyobrazić swego rozmówcę. Złoty pysk i te wąsy. Jej ciało zadrżało na wspomnienie ich dotyku.
- Nie jesssstem łotrzszykiem niewiasssto. - odparł sarkastycznie wąż. - Nie otwierrram mebli. Mogę je rozwalicz.
- Ja… po prostu… gdy widziałam jak przemykasz się korytarzami… myślałam, że jesteś w stanie wejść wszędzie. - Barbara westchnęła. Nie wiedziała co ma czynić. Zniszczyć sekretarzyk? Ile uwagi by to przykuło.
- Nie wchodsę do mebli…- zaśmiał się wąż.
- A do krypt? - Magnatka otworzyła oczy sprawdzając czy teraz dojrzy smoka.
- Tesz nie.- usłyszała w odpowiedzi nadal go nie widząc.
- Więc nic się nie poradzi. - Barbara wstała ze schodów. - Udam się do siebie.
- Moja przychylnoszcz ssyła fortunę, a moja opieka pomaga rosswiązywacz problemy.- wąż wynurzył się z mroku przybliżając się gwałtownie do Basi.- Byłem bósstwem którego czczono… nie będę twoim ssługą sspełniajączym tryfialne kaprysssy!
- Wiem… i to nie był rozkaz jak do sługi. - Barbara skupiła wzrok na wężu. Czuła targajacy nią niepokój. - Tylko prośba to bóstwa. Dla mnie to nie jest trywialne… ja jestem jedynie człowiekiem i boję się jak człowiek… także o swój los.
- Tffój loss zaleszy ode mnie. Nie od kafałka drewna do którego nie masz kluczcza.- odparł rozdrażniony wyraźnie gad. Macki otaczające jego pysk, dgrały jakby targane porywami huraganowego wiatru.
- Ty to wiesz… ja wiem tylko, że mój los nie zależy ode mnie. - Barbara przymknęła oczy. Cokolwiek miało się stać… nie miała na to wpływu.
- Taaak.- odparł wąż cofając się.- Za duszo siem martfisz.
- Życie zwykło rzucać mi kłody pod nogi. - Barbara otworzyła ponownie oczy i ruszyła w kierunku wyjścia z jaskini. Nagle… czuła się potwornie zmęczona.


… nie wiedziała nawet jak doszła do łóżka. Rano obudziła się w nim niepewna czy w ogóle z niego wychodziła. Może to jednak rzeczywiście był tylko sen?
Przy pomocy służącej wykąpała się i założyła strój podróżny. zabierając z sobą książkę darowaną jej od Cosette. Razem z Ewą zeszła na dziedziniec, gdzie pożegnała się z Lanoire i Libeną nim wsiadła do kolaski. Z zaciekawieniem przyjrzała się przydzielonej jej służącej.
Dziewczę widząc zainteresowanie swojej pani wyraźnie się zawstydziło. Była młoda i o delikatnej acz nie narzucającej się urodzie. I zerkała na magnatkę od czasu, gdy miała okazję. I kryła się czasem za Ewką.
- Wyruszamy już pani?- zapytał Michał podjeżdżając do kolaski i zwracając się wprost do szlachcianki.
- Tak. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do starszego szlachcica. Usiadła wygodnie i poczuła jak powóz rusza. Dopiero gdy wyjechali z bramy i Barbara po raz ostatni spojrzała na zamek zwróciła się do nowej służącej. - Jak ci na imię?
- Zuzanna… pani…- wyszeptała cichutko nowa służka. Orszak ruszał powoli opuszczając bramy zamku i schodząc powoli w dół po krętej ścieżce. Kolasa się bujała co tylko podkreślało piersi Basi w sukni dobranej pod gust ochmistrzyni.
- Długo jesteś na zamku? - Magnatka postanowiła urozmaicić sobie czas rozmawiając ze służącymi.
- Tak.- pisnęła wstydliwie Zuzanna zaciskając palce na sukni i nie mając śmiałości by unieść twarz.
- Co umiesz? - Barbara zsunęła płaszcz i podała go do złożenia Ewie, po czym usiadła wygodnie eksponując swój głęboki dekolt.
- Sprzątam i ceruję i zajmuję się głównie… ubraniami. Ale szybko się uczę.- odparła nerwowo Zuzanna zawstydzona poświęconą jej uwagą. Ewka zaś złożyła płaszcz i wodziła łakomym spojrzeniem po Basi. Zwłaszcza dekolt przykuwał uwagę rudowłosej służki.
- Śpiewasz może? - Magnatka musiała przyznać, że taka aprobata jej atutów bardzo jej odpowiadała. - Ewa jest wspaniała w masażu.
- Tak… śpiewam. Głównie piosnki co mnie matula uczyła. - odparła Zuzanna, podczas gdy Ewka zarumieniła się słysząc ten komplement i przygryzając wargę nie odrywała spojrzenie od swojej pani. Gdyby miała więcej śmiałości z pewnością byłaby większym zagrożeniem dla cnoty Basi, niż sama Cosette.
- Och.. to wspaniale. Mam wielki sentyment do takich pieśni. - Barbara sięgnęła palcami do dekoltu swej sukni i wodziła palcami po jego krawędzi bawiąc się z apetytem Ewy i z ciekawością obserwując Zuzię. Była ciekawa czy służka także przeszła szkolenie Cosette i czy wdzięki kobiece były jej miłe. - Czy zaśpiewasz nam coś?
- Co sobie życzysz pani?- zapytała zerkając na Basię, jej spojrzenie nieśmiało podążyło za palcami, a oddech nieco przyspieszył.- Jakie przyśpiewki są miłe twemu uchu? Jakie chcesz usłyszeć? -
Zuzanna przygryzła wargę zdradzając zainteresowanie Basią. No tak, Cosette wiedząc że Basia wybrała Ewkę z konkretnego powodu, dołączyła Zuzę dla urozmaicenia podróży. Pięć dni to wszak dużo czasu.

- Może coś rubasznego? - Barbara uśmiechnęła się. - Przyda się nam coś na poprawę nastroju.
- Hej, szalała, szalała,
Hej, rybeczka za wodą,
Ale ja nie będę ale ja nie będę,
Hej chłopaku za tobą -
Zaczęła śpiewać Zuzanna z początku niepewnie i cicho, ale potem coraz głośniej. Jej spojrzenie też śmielej wodzić poczęło po dekolcie szlachcianki, jej talii i szyi.
Barbara pozwoliła obu kobietom delektować się swym widokiem sama spoglądając czasem przez okno kolaski. Czuła, że to może być bardzo przyjemna podróż.. jeśli nikt nie będzie próbował ich napaść.
- Ewo rozmasujesz mi nogi.. słabo spałam. - Rzuciła gdy Zuzanna przeszła do kolejnej pieśni.
- Tak pani…- Ewa od razu ukucnęła i pozbawiwszy szybko magnatkę trzewiczków rozpoczęła leniwy masaż stóp swojej pani. Pieściła je powoli i z pożądliwością.
Magnatka podwinęła nieco suknię, odsłaniając swoje zgrabne nogi i spoglądając to na śpiewającą Zuzannę, to na Ewę. Była ciekawa jak wyglądały relacje między dziewczętami. Czy zaspokajały czasem między sobą głód bliskości.
Obie wodziły wzrokiem po łydkach Basi, a Ewka palce… Zuzanna zająknęła się lekko, gdy Ewka ośmieliła się włączyć do masażu pocałunki na pończoszkach swojej pani.
- Yhym…. - Barbara zamruczała niczym zadowolona kotka. Chciała pokazać Zuzi, że aprobuje takie zachowania. - Cudownie.
Zuzanna zajęta śpiewem nie bardzo mogła skomentować to zachowanie. Nie wiedziała też co zrobić z dłońmi. Wodziła wzrokiem po obu kobietach, patrząc jak Ewa pieści nogi Basi i całuje je zachłannie.
- Ewo.. chciałabym was dwie zobaczyć razem. - Basia pozwoliła sobie na podzielenie się swoją fantazją. - Zuzanno… - Pozwoliła sobie na ton nieznoszący sprzeciwu.
- Razem?- zdziwiły się obie nie rozumiejąc słów swojej pani.
- Jak się dotykacie. Kochane.. toż widzę, że narobiłam wam apetytu. - Barbara uśmiechnęła się do obu służek.
- Ale… ja… my…- zawstydziła się Zuzanna, ale Ewka od razu przysiadła się do niej. Pocałowała ją namiętnie z zaskoczenia. I to Zuzannę zmiękczyło. Poddała się namiętnym pocałunkom rudowłosej i dłoni pieszczącej pierś przez suknię. Sama sięgnęła nieśmiało do pośladków Ewki.
- Jesteście śliczne. - Basia przyglądała się dziewczętom z aprobatą.
Nie otrzymała odpowiedzi, poza cichymi jękami Zuzanny, której szyję pieściła i całowała rudowłosa. Ewa dominowała ona kochankę zachłannie ugniatając drobny biust służki na oczach swojej pani. Zerkała czasem na Basię, nadal łakoma jej ciała.
- Zuzanno powinnaś się odwdzięczyć Ewie. - Barbara podsuneła nowej służącej co powinna czynić.
Służka odpowiedziała więc pocałunkami, najpierw nieśmiałymi w szyję i usta… a potem namiętnymi pocałunkami dwóch młodych niewiast, których ciała ocierały się namiętnie o siebie. Magnatka czuła narastające podniecenie. Nie spodziewała się, że tak bardzo spodoba się jej obserwowanie innych, a teraz czuła jak wiele przyjemności z tego czerpie.
- Ewo czy pokażesz jej jak zaspokoić kobietę? - Barbara zaproponowała kolejny krok działań swojej ulubionej służącej.
- Tutaj?- pisnęła Zuzanna wysilając się na cień protestu, ale Ewa nie dała jej uczynić więcej. Nie przerywając całowania rudowłosa podciągnęła pospiesznie suknię i giezło drugiej służki. Jej ręka wsunęła się między uda Zuzanny i sądząc po cichych jękach napadniętej służki, dotarła do wilgotnego centrum pożądania czarnowłosej.
- Kochana… czeka nas pięć dni drogi… traktuj to miejsce jak swój mały dom. - Magnatka uśmiechnęła się obserwując reakcje Zuzanny i czując jak jej własny głód zaczyna być trudny do zniesienia.
Znów odpowiedzią Zuzanny były ciche jęki i westchnienia, gdy palce Ewki poruszały się pod jej suknią. Prężyła się mocno, jakby chciała zerwać szatę z siebie, a jej dłonie na pośladkach rudowłosej próbowały rozszarpać materiał. Taaak… szaty trochę tu przeszkadzały. Ale tylko trochę.
Barbara obiecała sobie, że spróbuje namówić dziewczęta do negliżu w namiocie. Magnatka podwinęła nieco suknię i sięgnęła ku własnej kobiecości na oczach służek.
Patrzyły na nią.. obie… ich spojrzenia były pełne pożądania. Ewka niewątpliwie przyspieszyła ruchy palców sprawiając, że ciało Zuzanny wiło się lubieżnie, gdy ta docierałą na szczyt. Basia miała wrażenie, że obie czekają na jej kolejne polecenia.
- Zuziu, zajmij się Ewą… potem jestem cała wasza. - Barbara uśmiechnęła się lubieżnie.
Głośny jęk.. ciężki oddech. Ewka odsunęła się od Zuzanny i podciągnęła swoją suknię i giezło bezwstydnie odsłaniając swoje intymne obszary przed Basią właśnie. Zuzanna opadła na kolana zsuwając się na podłogę kolaski i całując jej uda palcami pieścić zaczęła intymny obszar drugiej służki… czasem sięgając palcami głębiej.
- Śliczne. - Barbara bawiła się z sobą delikatnie zostawiając główną nagrodę dla służek.
Ewka wodziła spojrzeniem po swojej pani obejmując dłońmi własne piersi i poddając się żarliwym pieszczotami drugiej służki. Której to krągłości pośladków napinały się nieświadomie tuż przed szlachcianką. Magnatka podwinęła mocniej suknię, by służąca mogła zobaczyć jak palce Barbary zanurzają się w jej własnej kobiecości.
Jazda kolaską nabierała rumieńców… dwie służki pieściły się na oczach Basi. Dookoła zaś jechali jej strażnicy, którzy mogli podsłuchać co głośniejsze jęki. Dobrze że zasłonki utrudniały zajrzenie do środka.
Niemniej na to Basia nie zwracała wielkiej uwagi, widząc jak Ewka naprężyła się czując spełnienie.
- Pięknie dziewczęta, a teraz zajmijcie się swoją panią. - Barbara wysunęła palce ze swej kobiecości oczekując na swoje służki.
Otoczyły ją z obu stron. Przytuliły całujac po szyi i dekolcie. Zwinne palce wślizgnęły się między rozchylone uda magnatki pieszcząc jej intymny zakątek. Szlachcianka poczuła dwie dłonie zachłannia walczące o dostęp do jej spragnionego dotyku kwiatu. Magnatka przyciągnęła do siebie twarz Ewki i pocałowała ją namiętnie, chcąc zdławić jęki, które chciały się wyrwać z jej ust.
I czuła zachłanne usta służki wczepione własne wargi w zachłannym i szaleńczym pocałunku. Obie tuliły się do jej ciała ocierając się swoim biustem o jej. Palce poruszające się między udami Basi doprowadzały jej ciało do białej gorączki i eksplozji. barbara doszła z trudem dławiąc okrzyk pocałunkami na ustach Ewy. Opadła na oparcie kolaski oddychając z trudem.
- Zuzanno… polej nam wina. - Wyszeptała czując jak bardzo zaschło jej w gardle.
- Tak pani.- szepnęła Zuzanna sięgając do bukłaka i nalewając do cynowego kubka czerwony napój. A następnie podała go Basi.
Magnatka w tym czasie poprawiła swój strój, po czym upiła nieco i podała kubek służącym by i te skorzystały.
- Prześpię się. - Delikatnie poklepała uda Ewy dając znać gdzie chce się ułożyć.
- Tak pani.- odparła z uśmiechem służka pozwalając Basi się ułożyć, a Zuzanna wróciła na swoje miejsce po przeciwnej stronie.
Zmęczona nocnymi spacerami i niedawnymi igraszkami, Barbara oparła głowę na udach Ewy i przymknęła oczy licząc na to, że ruch kolaski prędko ukołysze ją do snu.


- Pani… czas się obudzić.- szepnęła służka głaszcząc Basię po włosach delikatnie.
- Postój? - Barbara podniosła się niespiesznie poprawiając swoje włosy.
- Karczma. Już wieczór nastał.- wyjaśniła służka cicho.
- Och. - Magnatka przetarła twarz. - Nie spodziewałam się, że tak zmęczona byłam. - Wraz z tymi słowy poczuła jak jej brzuch zaczyna domagać się uwagi.
- Pan Michał poszedł ci kwaterę przygotować. Jak wróci to ja udam się, by nakazać aby wieczerzę tam podali.- odparła z uśmiechem Ewka.
- Dobrze. - Barbara wyjrzała przez okno kolaski chcąc zapoznać się z okolicą w której przyjdzie jej nocować.
Karczma we wsi… ani szczególnie bogata, ani ruina. Ot, typowy przybytek dla kupców i wędrujących drogami szlachciców. Woje pana Michała obstawili przybytek pilnując, by magnatce nikt się nie narzucał. Nie mógł jednak wyrzucić szlachty, która już się w karczmie rozgościła. I teraz wyszła przed budynek, by przyglądać się gościowi który zaszczycił tą karczmę. Dwóch w miarę młodych i jeden podstarzały szlachcic o głowie z paskudną blizną koło ucha. Nie wyróżniali się oni urodą ani bogactwem. I plotkowali cicho między sobą jak przekupki.
- Rozprostuję nogi. - Barbara narzuciła na ramiona płaszcz i wyszła z kolaski. Nie oddalała się od niej jednak czekając aż wróci Michał.
Miała świadomość, że budziła zaciekawienie i zainteresowanie. Nie tylko dlatego że była wielką panią. Także dlatego, że zapewne były to jeszcze jej ziemie… a z pewnością ziemie na które Żmigrodzcy rzucali swój cień. Szlachcice którzy szeptali między sobą, zapewne byli na pogrzebie oraz stypie. Aczkolwiek zapewne w tylnych ławach. Basia miała świadomość, że teraz jest magnatką… nie mogła znać osobiście każdego szaraczka mieszkającego w okolicy jej ziem.
Z tych rozmyślań wyrwał szlachciankę zbliżający się Michał, który skłonił się przed nią mówiąc.
- Kwatera już gotowa. Pogoniłem karczmarza, co by zmienił pościel i pościółkę.
- Dziękuję. Zaprowadzisz mnie? - Magnatka sięgnęła do ramienia szlachcica by się na nim oprzeć.
- Tak pani.- odparł szlachcic prowadząc magnatkę do środka. Karczma była taka jakiej się spodziewała. Nic co by przyciągało uwagę. Izdebka była ciasna i mała i czysta. Łóżko też… z pewnością nie dorównywało wygodom zamkowym, ale było czyste. I bez wszy.
- Dziękuję. - Barbara zdjęła płaszcz i odłożyła go na łoże. - Jak droga? Przyznaję, że usnęłam.
- Spokojna waćpani. Bez problemów.- odparł wesoło szlachcic. - Kaszę ze skwarkami szykują, acz rano będzie kaczka w brukwi.
- Może zeszłabym zjeść z wami… męczy mnie siedzenie w zamknięciu. - Magnatka podeszła do okna ciekawa czy da radę przez nie wyjrzeć.
- Jeśli waćpani chce…- odparł Michał nieco zakłopotany tym życzeniem.- Tyle że służba… będzie jeść przy ogniskach przed karczmą. Udało się miejsce dla ciebie znaleźć, ale nie dla reszty
- Och… no tak… - Barbara zamyśliła się. - A moje służące?
- Mogą ci towarzyszyć. Jedzą swoje porcje z moimi ludźmi. Nie martw się pani, jak któryś się rozochoci, to znajdzie się wiadro zimnej wody na jego ostudzenie. Do studni niedaleko.- odparł uprzejmie Michał.
- Może niech śpią w kolasce? - Zaproponowała niepewnie. - We dwie zamkną się od środka, a i wygodnie im będzie na ławach.
- Jeśli sobie tego życzysz pani?- zgodził się z nią szlachcic kłaniając nisko.
- Niech tak będzie. - Barbara przytaknęła i po chwili westchnęła. - Zjem tu, nie chce czynić zamieszania.
- Coś jeszcze pani?- zapytał Michał i dodał.- Bo chcę dopilnować by kucharz skwarek nie żałował.
- To wszystko. Możesz odejść… - Barbara uśmiechnęła się i po chwili coś ją tknęło. - Niech mi balię z wodą naszykują, a służące jak zjedzą niech przyjdą mi pomóc z kąpielą.
- Tak pani.- Michał oddalił się kłaniając nisko i zostawił przez chwilę szlachciankę samą. Małe brudne szybki nie pozwalały się za bardzo rozejrzeć, tym bardziej że mrok już zapadał. Po kilkunastu minutach służki weszły razem dźwigając drewnianą balię pełną ciepłej wody.
Barbara poświęciła ten czas na chwilę lektury.
- Och.. witajcie. - Magnatka zamknęła książkę, czując na policzkach delikatnym rumieniec po tym co przeczytała. - Ewo pomożesz mi? Zuzanno proszę przynieś mi posiłek i wino.
- Tak pani.- rzekła Ewka i ruszyła zabierając za rozbieranie szlachcianki, a Zuzanna wyszła od razu, by przynieść posiłek.
- Jak ci minęła podróż? - Basia uśmiechnęła się do swojej służącej. - Zaproponowałam byście spały w kolasce, tam nikt nie będzie was niepokoił.
- Spokojnie.- odparła służka zajęta swoim zadaniem. - I przyjemnie. I… dziękuję pani.
- Za co? - Barbara spojrzała na nią zaskoczona. Poczuła chłód na swoim nagim ciele i tym prędzej podeszła do balii z wodą.
- Za możliwość spania w kolasce.- odparła cicho Ewa szykując ręczniki.
- To nic wielkiego i tak będzie stała pusta. - Barbara zanurzyła się w ciepłej wodzie i odetchnęła. - Jednak spanie przez cały dzień w ten sposób, zrobiło krzywdę mym plecom.
- Są nadal ładne…- pocieszyła ją Ewka szorując plecy swojej pani.
- Lecz obolałe… czy rozmasujesz je dla mnie? - Barbara spojrzała ponad ramieniem na swoja służącą.
- Oczywiście… - wymruczała cicho acz lubieżnie służka i zabrała się posłusznie, za powolny masaż.
- Podobało ci się z Zuzanną? - Barbara zamruczała od dotyku wprawionych palców. - Cudownie było na was patrzeć.
- Trochę…- odparła cicho Ewa nachylając się i szepcząc.- Podobało że waćpani patrzyła.
- Chętnie popatrzę częściej. - Barbara przechyliła nagle głowę i pocałowała Ewkę w usta.
Ewka odpowiedziała pocałunkiem i szepnęła wstydliwie. - Jeśli pani sobie zażyczy…
- Zażyczę, a też z przyjemnością dam się zaskoczyć. - Barbara sięgnęła dłonią do głowy Ewy i przyciągnęła ją do siebie całując namiętnie. Tak było dobrze. Nie myślała o sekretarzyku, o podróży o swym rodzinnym dworze. Liczyło się jedynie ciało obok.
Dłoń całowanej służki przesunęła się zachłannie po obojczyku, sięgając do krągłości piersi i chwytając ją równie zachłannie. Służka posłusznie poddawała się pocałunkowi swojej pani, jednocześnie rozkoszując się sprężystością skarbu Basi pod palcami. Magnatka czuła jak dotyk służącej rozpala jej ciało zachęcając do dalszych igraszek. A Ewka całując usta, a potem szyję swojej pani będąc równie rozpaloną. Ściskała nagą pierś namiętnie, gdy tę zabawę przerwało wejście Zuzanny z posiłkiem i winem.
Barbara uśmiechnęła się do Ewy i wstła w Balii prezentując przed drugą służącą swoje ciało.
- Pomóż mi się wytrzeć. - Spojrzała na swoją ulubioną służącą.
- Tak pani.- Ewa zabrała się za osuszanie ciała swojej pani lnianym ręcznikiem, a Zuzanna rumieniąc się lekko zaczęła rozkładać posiłek na łożu… z braku miejsca.
- Może też chciałybyście się wymyć po podróży? - Barbara wyszła z bali. - Woda jeszcze ciepła.
- Nie wiem czy powinnyśmy.- stwierdziła wstydliwie Zuzanna, acz Ewka tylko skinęła głową i po osuszeniu ciała swojej pani zaczęła się rozdziewać.
- Ja już skorzystała i jest woda. - Barbara przysiadła owinięta ręcznikiem na łożu i zabrała się za posiłek. - A chętnie na was popatrzę przy jedzeniu.
Zuzanna się zawstydziła, ale wkrótce zaczęła się rozbierać z pomocą Ewki. Suknia, ciżemki, giezło… opadły na podłogę. Dobrze że okienka niespecjalnie pozwalały podglądać komnatę Basi, bo widoki kusiły zwłaszcza męskie oko. Wkrótce obnażona przez nagą Basię dziewczyna weszła do balii, jej ciało nie było może rozwinięte w strategicznych obszarach… ale nadal urocze.
Barbara zabrała się za posiłek od czasu do czasu zerkając na kąpiące się dziewczęta.
- Jesteście śliczne. - Wyszeptała upijając nieco wina.
Zawstydzone jej słowami dziewczęta zarumieniły się. Ewa obmywała siebie i Zuzannę, czasami pieszcząc jej ciało. Jednakże druga służka była stremowana, więc niespecjalnie reagowała na jej dotyk.
- Czy źle się czujesz gdy jestem obok, Zuzanno? - Basia odstawiła pustą miskę.
- Nie… po prostu… nie nawykłam…- pisnęła cicho służka.
- NIgdy nie kąpałaś się w towarzystwie innych kobiet? - Magnatka usiadła z kubkiem wypełnionym winem, pozwalając ręcznikowi nieco się zsunąć.
- Kąpałam się… ino nie tak blisko.- burknęła cicho acz zaczepnie Zuzanna czerwieniąc się lekko i starając ukryć zawstydzenie buńczucznością.
- Ach wydawało mi się, że podobały ci się nasze wspólne chwile w kolasce i coś takiego będzie ci miłe. - Barbara uśmiechnęła się zadziornie do swojej nowej służącej.
- No troszkę.- pisnęła zawstydzona ciemnowłosa włóżka, a Ewa przytuliła się do jej pleców ocierając biustem o nie.
- Tylko troszkę? - Barbara odstawiła kubek i położyła się na łóżku. - Czyli nie mogę liczyć na więcej pieszczot przed snem? - Przesunęła palcami po nieco odsłoniętych piersiach.
- Oczywiście że może waćpani liczyć.- zgodziła się z nią służka zawstydzona własnymi słowami.
- To wymyjcie się dokładnie i chodźcie tu do mnie. - Barbara poklepała miejsce obok siebie w łóżku.
- Tak pani.- odparły razem i tak samo razem wyszły z balii. A potem zabrały się za wycieranie, by nie zamoczyć łoża.
Basia ułożyła się na łożu pozwalając ręcznikowi opaść po bokach, tak, że odsłonił jej ciało.
Ewa przysiadła po prawej stronie swojej pani i całować poczęła jej szyję, palcami wodząc po krągłej piersi i schodząc po brzuchu. Zuzanna uczyniła to samo, zajmując miejsce po lewej i kopiując gesty rudowłosej… jej pieszczoty były bardziej nieporadne.
Jednak zarówno wprawa Ewy jak i nieśmiałość i brak doświadczenia Zuzanny były przyjemnie pobudzające. Barbara czuła jak jej ciało rozgrzewa się, a piersi napinają.
Ewka ujęła ustami szczyt jednej, a Zuzanna drugiej… pieścił i ssały zachłannie, palcami sięgając niżej. Między uda magnatki. Pogrążała się bezwstydnie w rozpuście… niewątpliwie zdolną uczennicą była. Cosette winna być dumna. Barbara nie była w stanie myśleć. Liczył się jedynie, nieubłaganie zbliżający się szczyt i pieszczoty dwóch kochanek.
Ten zbliżał się gwałtownie, jeszcze chwila i moment i… ciało Basi wygięło się w łuk, gdy magnatka utonęła w ekstazie.
Magnatka objęła obie dziewczyny i wtuliła się w nie. Ciepło ich rozpalonych ciał przyjemnie koiło rozszalałe zmysły. Jeśli dobrze pamiętała słowa smoka… jeśli tego dnia nie będzie z mężczyzną nie będzie w ciąży… skąd to wiedział? Czy mogła być pewna? Co zastanie w dworze? Czy dobrze postąpiła opuszczając zamek? Nie chcąc poddać się wątpliwościom wtuliła się w piersi jednej ze służek licząc na to, że bicie jej piersi ukołysze ją do snu.


Nie zauważyła kiedy sen ją zmorzył i podobnież nie dostrzegła kiedy wstały jej dwórki. Bo rano obudziła się sama i otulona kołderką. Ubrała się w koszulę nocną i płaszcz czekając na służące i śniadanie. Podeszła do okna nasłuchując odgłosów z zewnątrz.
Na zewnątrz panował już harmider, konie były zaprzęgane do powozów i kulbaczone. Niewątpliwie pan Michał już szykował cały jej orszak do podróży. Służki też weszły do jej komanty ubrane i z posiłkiem, który to postawiły na stoliku.
Barbara usiadła na krześle by zjeść.
- Naszykujcie mi strój. Ewo uczesz mi włosy, gdy jem. - Wydała szybkie polecenia uśmiechając się do dziewcząt.
- Tak pani.- powiedziały unisono. Służki zostały dobrze wyszkolone przez Cosette. Zuzanna już zabrała się za szykowanie stroju, a Ewka stanęła za Basią by utrefić jej włosy.
- Wyspałyście się? Nie narzucano się wam? - Barbara jadła powoli popijając śniadanie rozcieńczonym winem.
- Nieee…- odparły służki, po czym Zuzanna dodała przepraszająco.- Bo nie opuściłyśmy łoża waćpani aż do ranka.
- Och… nic się nie stało. - Barbara uśmiechnęła się do obu dziewcząt i skończywszy posiłek wstała by dać się ubrać. Służki zaczęły pospiesznie ubierać Basię od bielizny, po ubranie, na klejnotach kończąc.
- Chodźmy. - Magnatka sama zapięła płaszcz i tak ubrana zeszła na dół i wyszła przed karczmę, ciekawa jak tam przygotowania do drogi.
Tam już się zgromadziło więcej osób ciekawych któż to zawitał w progi karczmy. Michał kłaniając się w pas podszedł do szlachcianki.
- Wypoczęłaś waćpani? - zapytał.
- Tak. Moje służki o to zadbały. - Barbara uśmiechnęła się do starszego szlachcica. - A Tobie jak noc minęła?
- Spokojnie, spokojnie… - uśmiechnął się Michał i dodał.- Rozeszły się wieści o twojej podróży pani.
- Och… to nie dobrze. - Magnatka rozejrzała się po obozie i osobach zgromadzonych pod karczmą.
- Niestety… acz było to nieuniknione. -westchnął Michał.- Ruszymy ku Krakowowi, a potem nagle skręcimy w znaną mi przesiekę w lesie. Dlatego zawsze, w rozmowach, pytana o cel podróży podawaj Kraków.
- Dobrze… Nie obawiasz się jazdy lasem? - Spojrzała nieco niepewnie na szlachcica. W głowie miała cały czas wspomnienie ostatniego napadu.
- Musimy zaryzykować.- odparł Michał spokojnie i uśmiechnął się do niej czule.- Nie bój się, wiem co czynię. No i dopiero czwartego dnia wjedziemy w las.
- Ufam ci Michale i twym osądom. - barbara starała się zachować spokój. - Ruszamy?
- Kiedy tylko sobie zażyczysz.- odparł szlachcic kłaniając się przed Basią i cofając do tyłu.
Magnatka przytaknęła ruchem głowy i ruszyła w kierunku kolaski. Nie było na co czekać. Im szybciej dojadą do jej dworu tym szybciej wrócą, a i wieści może nie dotrą zbyt daleko.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-07-2020, 09:24   #48
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Kolejne godziny w kolasce mijały powoli i nudnie. Wóz się kołysał leniwie, krajobrazy zmieniały się niespiesznie. Droga nie była zbyt solidna, więc trzeba było uważać. Podróż więc nieco rozczarowywała. Na szczęście Basia miała dwie służki przy sobie. Nadeszło południe i krótki postój na wieczerzę i rozprostowanie nóg. Zatrzymali się niedaleko czyjejś wsi i żołnierze mieli baczenie na okolicę, co by nie powtórzyła się próba porwania. Barbara poprosiła Zuzanne by co nieco im pośpiewała, a sama oddała się lekturze pozwalając służkom na nieco odpoczynku po igraszkach z dnia poprzedniego. Gdy obwieszczono postój z przyjemnością opuściła kolaskę by rozprostować nogi.
Odetchnęła świeżym powietrzem mając świadomość, że jest obserwowana przez ciekawskie i lubieżne spojrzenia pilnujących ją żołnierzy. Może i mieli trzymać ręce przy sobie, ale spojrzenia… już nie. Bądź co bądź była bogatą wdową… młodą wdową w dodatku. Zabawna to była sprawa… na pannę młodą Basia była za stara, a na wodę była za młoda.
Ruszyła spacerem pomiędzy spętanymi końmi, które korzystały z tej chwili na popas. Czasami zerkała w kierunku wsi wątpiąc by kiedykolwiek nawet była w tej okolicy. Może gdy po raz pierwszy jechała na spotkanie z Józefem? Tamte czasy wydawały się być tak odległe.
W tym czasie służki rozłożyły koc i zaczęły przygotowywać posiłek na trawie, a Michał gawędził z woźnicą bacznie obserwując junaków. I pilnując co by się nikt Basi nie narzucał. “Nie dla psa kiełbasa”… mówiło jego spojrzenie. Magnatka podziękowała mu uśmiechem i gdy tylko koc został rozłożony dołączyła do swoich służących. Dzień był przyjemnie ciepły i kusiło by zdjąć okrywający ramiona i zasłaniający nieco dekolt płaszcz, jednak Barbara nie chciała utrudniać Michałowi pracy, tym bardziej, że cały czas towarzyszył jej niepokój.
Posiłek odbył się w spokoju i przy niezobowiązujących pogaduszkach ze służkami. Było miło i ciepło i leniwie. Nic nie zapowiadało kłopotów… do czasu pojawienia się tumanów kurzu na drodze. Ktoś się zbliżał nie oszczędzając konia. Niemniej nie wyglądało to na liczną gromadą. Ot jeden jeździec.
Barbara nie ruszyła się z miejsca, popijając wino. Wiedziała, że ktokolwiek to jest będzie musiał się najpierw spotkać z Michałem.
I tak się stało…
Mężczyzna na spienionym koniu okazał się szlachcicem. A zatrzymany przez podwładnych Michała przed nim musiał się tłumaczyć. Rozmowa ta odbywała się z dala od Basi, więc nie było słychać o czym mówią. Magnatka tylko od czasu do czasu zerkała z zaciekawieniem w tamtym kierunku, czekając aż starszy szlachcic przekaże jej wieści.
I te oczekiwania także zostały spełnione. Gnąc się w pokłonach Michał podszedł by szepnąć.
- Zostaliśmy zaproszeni w gości przez miejscowego szlachetkę.-
Barbara spojrzała w kierunku zmachanego mężczyzny, który dostarczył te wieści.
- Znasz go może? - Jej wzrok przeniósł się na górującego nad nią szlachcica.
- Nie. Ale o Strzyżewskich słyszałem. Mają majątek w okolicy. I dwóch synów bliźniaków.- wyjawił Michał. - Kawalerów.
- Rozumiem… - Barbara sięgnęła po kubek z winem i upiła nieco. - Przyjmijmy to zaproszenie. Nie mogę się cały czas ukrywać.
- Jak sobie życzysz…- Michał skłonił się i udał do sługi Strzyżewskich, by przekazać mu słowa Basi.
Magnatka powróciła do przerwanego posiłku, wiedząc iż niebawem przyjdzie im wyruszyć. Tym razem jednak nie do karczmy lecz do szlacheckiego dworu.

Posiłek potrwał chwilę, podróż dłużej. Nie mieli przewodnika, ale pan Michał wiedział gdzie ma jechać. Pewnikiem ustalił to ze sługą Strzyżewskich. Wkrótce więc do dotarli do otoczonego drewnianym częstokołem szlacheckiego dworku, gdzie brzuchaty i wąsaty szlachcic nieco młodszy od pana Michała giął się w pokłonach obok swojej korpulentnej małżonki w podobnym wieku. Gdy kolaska się zatrzymała Barbara opuściła ją i rozglądając się po obejściu podeszła do gospodarzy. Uśmiechnęła się do Michała pozwalając by on ją przedstawił.
Wymiana uprzejmości zajęła chwilę. Mężczyzna nazywał się Mikołaj a jego żona Klara. Ich synkowie mieli się wkrótce tu zjawić, bo objeżdżali właśnie ich włości. Po tej wypowiedzi zaczęła się wyliczanka ich zalet… co niewątpliwie miało zachęcić Basię do przyjrzenia się im przychylnym okiem. No cóż… powinna się przyzwyczaić do tego, że dzięki majątkowi męża była smakowitym kąskiem.
Barbara zapewniła, że z przyjemnością pozna synów gospodarzy.


A potem była wieczerza. Oczywiście Basia była gościem honorowym pośród licznie zebranej grupki… mężczyzn. Bo oprócz niej samej, zasiadał tu Michał i część jego podwładnych. Właściwie prawie wszyscy, gdyż pilnujący ją towarzysze pancerni wywodzili się ze szlachty… zaściankowej co prawda, ale szlachty. Nic więc dziwnego, że tematem rozmów były wyprawy wojenne i polityka. Basia jako niewiasta właściwie była z tych rozmów wyłączona. Podobnież jak i Klara, która nawykła do takich wieczerzy. Wydawało się że ten wieczorny będzie więc nudny dla szlachcianki. Do czasu przybycia braci… rzeczywiście byli identyczni. I całkiem młodzi mili oku.
- To moi synkowie. Miłosz i Krzesimir… stare imiona po przodkach, bo choć ród mój biedny obecnie, to i stary… wspierał piastowskich kniaziów mieczem jeszcze za czasów rozbicia dzielnicowego.- Strzyżewski pochwalił się sobą i synami.
- Chwali się dbać o rodowa tradycję. - Barbara uśmiechnęła się do gospodarza, a potem przeniosła wzrok na młodzian. Chyba pierwszy raz widziała bliźniaki, a już z pewnością dorosłe. - Jak ich Panie rozróżniacie?
- Nie da się rozróżnić i huncwotom zdarza się to wykorzystać. Na szczęście wiele rzeczy robią razem i razem dostają baty za swoje dokazywania.- zaśmiał się Mikołaj, podczas gdy obaj synkowie patrzyli na Basię łobuzersko uśmiechaj, zgięci w lekkim pokłonie… i z dobrym widokiem na dekolt jej sukni.
- Gratuluję, że udało się takich dwóch odchować, wierzę że dumni z nich jesteście. - Barbara sięgnęła do, spoczywającego niemal miedzy piersiami, wisiora drażniąc się z apetytem młodzian.
Miała wrażenie że hipnotyzuje dwa wygłodniałe wilki, gdy ich oczy wodziły za jej palcami. Bezczelne naiwną młodością twarze chłopaków bezczelnie mówiły już doświadczonej magnatce jakie były ich myśli. Niewątpliwie niejedną chłopkę na sianie wyobracali.
- Oj tak. Ino głupstwa im w głowie… zamiast myśleć o przyszłości, do przygód się rwą i pojedynków. Żeby chociaż za wojaczkę się wzięli.- zaśmiał się rubasznie ich ojciec, będąc rzeczywiście z nich dumnym.
- Gdy ojczyzna będzie w niebezpieczeństwie, ze szablą się stawim. Ale teraz szkoda rodziców samych zostawiać… zwłaszcza że żniwa przed nami.- odezwał się jeden z nich.
- I troski o starszych nauczeni, to się chwali. - Barbara zaśmiała się, a jej piersi zafalowały. - Pan Michał z pewnością by ich wojaczki nauczył i do łobuzowania zniechęcił.
- W sumie…- zastanowił się Mikołaj.- Do żniw jeszcze trochę czasu, więc dać ci ich mogę pod opiekę dziedziczko. A na sierpień byś ich puściła. Za dużo siedzą doma, od sąsiadów już skargi miewam.
- Mi tam rąk do miecza nigdy dosyć, acz to do Michała pytania czy kolejnych huncwotów pod sobą mieć chce. - Barbara skinęła na starszego szlachcica by ten głos zabrał.
- Cóż… jeszcze to przemyślę. I odpowiedź dam jutro. - odparł dyplomatycznie Michał.
Magnatka przytaknęła ruchem głowy akceptując taką odpowiedź. Dla niej byli to dwaj przystojni chłopcy, mili do oglądania... jednak mogli też robić kłopoty. Sięgnęła po kielich z winem i upiła łyk.
Reszta wieczerzy minęła spokojnie… mężczyźni zerkając czasem na Basię i podziwiając jej urodę, skupili się na piciu i politykowaniu i wojnie. Tematach które niespecjalnie magnatkę interesowały i o których miała blade pojęcie. Tedy też Klara wstając od stołu zapronowała Basi łyk nalewki dobrej na “kobiece dolegliwości”, na stronie.
Barbara skorzystała z propozycji poczęstunku i zwróciła się do Michała.
- Czy wyjdziesz ze mna na chwilę? - Uśmiechnęła się przepraszająco do gospodarzy. - Potrzeba mi nieco powietrza.
- Tak pani.- odparł szlachcic wstając od stołu i ruszając za Basią.
Magnatka ujęła go pod ramię i z odrobiną ulgi opuściła gwarną salę. Na zewnątrz odetchnęła.
- Niepokoją cię młodzi Strzyżewscy? - Spytała, spoglądając na niebo i słońce chylące się ku zachodowi.
- Młodzi, przystojni i głupi… jak ja w ich wieku.- odparł ze śmiechem Michał.- Nie są groźni, choć pewnie mogą wpaść na głupie pomysły. Szczelnie zamknij okna i zasłoń je… i bądź powściągliwa tej nocy.
- Też dostrzegłeś ich wilcze spojrzenia? - Barbara zaśmiała się cicho zasłaniając dłonią usta. - Jednak przyznam, że po ostatnim napadzie miło mi będzie mieć więcej zdolnych do walki w podróży, choć i tak oddział wybrałeś mi liczny.
- Dziwisz się im ? Nie ja. Na ich miejscu też nie odrywał bym oczu od twoich skarbów.- stwierdził bezczelnie zerkając w dekolt Barbary. Rozejrzał się dookoła i widząc brak świadków wykorzystał chwil, by pochwycić Basię docisnąć do siebie… potem do ściany. Pocałował zachłannie jedną dłonią ściskając pierś przez suknię i sztywny gorset. A i tak poczuła jego palce.
- Nie oni jedni…- szepnął cicho puszczając szlachciankę.- A jeśli ja staruch na tyle się odważyłem, to zważ o czym mogli myśleć pewni siebie młodziankowie.
Barbara poczuła jak jej serce i oddech przyspieszają. Jednak dzień postu zrobił swoje i teraz czuła jak przyjemne ciepło rozlewa się po ciele.
- Pytanie…. co myślą nadal. - Wyszeptała spoglądając na szlachcica.
- Ja bym się zakraść próbował do twojej sypialni…- odparł Michał uśmiechając się ciepło.
- I myślisz, że drzwi ochronią mnie przed ich zakusami? - Barbara przesunęła dłonią po torsie mężczyzny.
- To łobuziaki. Nie bandyci.- odparł ze śmiechem Michał.
- Masz rację. - Barbara oparła dłoń na pasie, którym związany był kontusz szlachcica. - Wracamy?
- Jeśli tego sobie życzysz pani?- zapytał szlachcic cicho.
Dłoń magnatki sięgnęła pomiędzy poły kontusza zmierzając ku kroczu Michała.
- Ale nie tego sobie życzysz?- dłoń szlachcica spoczęła na piersi szlachcianki dociskając ją do ciężkich bali z których zbudowana była posiadłość Strzyżewskich. Palce wkrótce wymacały przez tkaninę spodni budzącą się do życia bestyjkę szlachcica.
- Zaniedbywałeś mnie ostatnimi czasy. - Barbara oparła dłoń na orężu mężczyzny pieszcząc go przed materiał.
- Zawsze byłem blisko, czyż nie…- Michał nachylił się całując namiętnie szlachciankę i nie zaprzestając ściskać pochwyconej krągłości dłonią, mocno i zachłannie… Basia zaś coraz wyraźniej czuła znajomy kształt… czuła rosnące napięcie i gotowość kochanka.
- Ale tak skupiony byłeś na swej pracy. - Smukłe palce magnatki sięgnęły do sznurowania spodni szlachcica. - Już myślałam, że przestałam być miła twym oczom.
- Co innego można było… uczynić. - całować począł szyję dociskając drżące ciało Basi do ściany. Ryzykowali wiele, wszak w każdej chwili mogli zostać przyłapani. Mrok i cienie mogły ich nieco osłonić, ale tylko do pewnego stopnia. Niemniej ciężko było jej o tym myśleć, gdy palcami wymacała ciepłą twardą zdobycz. Michał był rozpalony pożądaniem. Czuła to dotykiem.
- Może… udamy się do kolaski? - Zaproponowała Basia, wbrew swym słowom luzując spodnie szlachcica.
- Tak. Oczywiście…- odparł szlachcic, choć ciężko było powiedzieć na co się zgodził.
Barbara objęła palcami nabrzmiałą męskość.
Miała kochanka w garści… rozpalonego i o dzikim spojrzeniu. Jak ci młodziankowie. Michał przylgnął i całował Basię, ustami smakując jej wargi i szyję. Ściskał jej pierś namiętnie wiedząc, że broniącej jej tkaniny zerwać nie może.
Barbara czułą, że jeszcze chwilę i straci panowanie nad sobą, pociągnęła mężczyznę za jego oręż.
- Kolaska. - Wyszeptała rozpalonym głosem, czując że dociśnięta do ściany nawet nie ma jak się ruszyć.
- Tak…- szlachcic cofnął się uwalniając Basię od swojego ciężaru.
Magnatka chwyciła jego dłoń i nie zważając na nic pociągnęła w kierunku kolaski.
Dotarli do niej po chwili… stojącej pod stajnią. Michał otworzył drzwiczki i podał dłoń magnatce pomagając jej wsiąść.
Barbara ostatni raz obejrzała się na dwór nim weszła do powozu. W środku od razu usiadła na jednej z ław, czekając na swego kochanka.
Szlachcic wgramolił się do środka i zamknął za sobą drzwiczki. Usiadł naprzeciw kochanki wodząc wilczym i pożądliwym wzrokiem po jej ciele. Oswobodzona przez nią kopia wystawała spod kontusza.
Magnatka poczęła podwijać suknie odsłaniając przed szlachcicem swoje nogi.
W odpowiedzi Michał klęknął przed nią , wodząc palcami po odsłanianych udach.
- Śliczna jesteś… - wychrypiał pożądliwie.
Magnatka odsłoniła sznurowanie bielizny.
- Zdejmiesz… - Wpatrywała się w mężczyzne rozpalonym wzrokiem.
- Co tylko sobie zażyczysz…- wyszeptał chrapliwie. Jego silne dłonie chwyciły za nią. Zrogowaciałe opuszki palców potrarły rozpalone ciało szlachcianki, gdy szarpał się z nią siłą swoją i uporem zdzierając bieliznę z jej ciała.
Barbara jęknęła cicho czując to gwałtowne zachowanie.
- Ach Michale… - Wyszeptała rozchylając przed kochankiem oswobodzone uda. Mężczyzna zaczął całować i masować nagie uda powyżej podwiązek, jego język muskał czasem podbrzusze… rozpalonej pożądaniem szlachcianki. Niestety w to wszystko wmieszały się pijackie głosy dochodzące w podwórza. Część gości opuszczać zaczęła już wieczerzę.
Barbara włożyła w usta rąbek spódnicy zagryzając na nim zęby. Nie chciała by jej jęki zdradziły gdzie skryła się z kochankiem. Usta mężczyzny zaś poczęły całować jej intymny obszar między udami Basi… niewprawnie i niespiesznie… acz gorączkowo. Dłonie Michała mocno i stanowczo rozchylały jej uda.
Magnatka wiła się na kolaskowej ławie dłońmi kurczowo chwytając się jej krawędzi, a zęby coraz mocniej zaciskając na materiale sukni. Czuła, że jak tak dalej pójdzie Michał doprowadzi ją samymi swymi pocałunkami.
Nieświadom tego szlachcic przerwał swoje pieszczoty i przybliżył się do niej by ją posiąść. Całował jej ciało dekolt łaskocząc skórę brodą powoli łącząc się z nią w chwili namiętności. Jego dłonie wodziły po jej zgrabnych nogach, gdy przeszył jej kobiecość. A tam… słychać było przyśpiewki pijackie nieodpowiednie dla niewieścich uszu. Jak to mówią, gdy kota nie ma myszy harcują.
Barbara czując jak mężczyzna w nią wchodzi doszła prężąc się na ławie. Zaskoczona i rozpalona spojrzała na przeszywającego ją kochanka. Ten całował ją po szyi, dysząc cięzko i poruszając leniwie biodrami. Wypełniał ją swoja twardą obecnością co chwila wciskając w siedzenie… był blisko, ale śpieszyć się nie mógł. Barbara musiała dociskać jedną dłonią suknie do swych ust gdyż aż nadto jej ciało pragnęło okazać jak wiele przyjemności sprawia mu ta zabawa. Po kilku chwilach tej słodkiej tortury szlachcianka poczuła, że jej ciało dało ulgę w rozkoszy swojemu kochankowi. A on… może dał jej dziecko. To nie sprawiło, że przestał całować jej dekoltu, a dłonie z ud na piersi się przeniosły.
Magnatka opadła na oparcie kolaski wypuszczając z ust materiał sukni. Czy martwiła się tym, że będzie nosić dziecko Michała? Zdecydowała się na to już tamtej nocy, gdy pozbawiał ją kobiecego wianka.

Na zewnątrz panowało ożywienie w postaci śpiewów przy rozpalanym ognisku i przy piciu piwa wytoczone dla opiekunów magnatki. Michał zajęty wielbieniem uwięzionych w sukni krągłości nie zwracał na to uwagi.
- Jakże zachłanny jesteś. - Wyszeptała Barbara pozwalając sobie na żartobliwy ton. Pogładziła włosy wielbiącego ją szlachcica.
- I niecierpliwy i szalony…- przyznał cicho Michał nie przerywając pieszczot.
- Wiesz, że jeśli czyjeś dziecko noszę to zapewne twoje? - Powiedziała cicho nie przerywając zabawy włosami mężczyzny.
-Żmigrodzkiego…- cmoknął jej skórę szlachcic. I przytulił się mocniej. - Nie myśl o tym inaczej.
- Yhym… - Magnatka objęła mocno starszego mężczyznę. Michał miał rację. Powinna tak o tym myśleć. Teraz to może i było szaleństwo jednak wtedy.. wypełniał obowiązki wobec swego Pana. - Wracajmy do nich.
- Tak pani.- rzekł cicho szlachcic odsuwając się od szlachcianki.
- Wolę gdy mówisz mi po imieniu. - Magnatka spojrzała na swą rozerwaną bieliznę i sięgnęła po nią. Chwilę wahała się, w końcu jednak złożyła materiał i schowała za poduchą kolaski.
- Wybacz Basieńko…- wyszeptał szlachcic starając się pospiesznie naciągnąć spodnie na ciało. Nadal miał to lubieżnie wilcze spojrzenie, gdy wędrował wzrokiem po magnatce.
- Wyglądasz jakbyś nie miał dość Michale. - Magnatka poprawiła suknię, zasłaniając swój brak bielizny.
- Bo i nie mam. - odparł cicho i żartobliwie Michał.- Kusi by zerwać nie tylko bieliznę.
Basia wstała z ławy i pocałowała szlachcica.
- To nie ostatnia nasza noc, a i tak będą plotkować. - Pogładziła brodę, którą zdążyła już polubić.
- Wiem pani. Ale rozum jedno, a ciało drugiego… pragnie.- rzekł ciepło w odpowiedzi Michał.
Barbara żartobliwie pociągnęła nieco za brodę szlachcica.
- Co ci mówiłam o tym “Paniowaniu” mi. - Uśmiechnęła się i uchyliła zasłony w kolasce upewniając się czy nikt jej nie obserwuje.
- Wybacz Basieńko…- szepnął szlachcic i Basieńka poczuła jego dłoń zaciskającą się drapieżnie na pośladku… teraz okrytym mniejszą ilością materiału. Dzielni obrońcy Basi w tej chwili rozpalili ognisko i popijali piwo piekąc kilka kapłonów nad ogniskiem. Niewątpliwie zabawa zrobiła się bardziej rubaszna. Młodzików Mikołaja szlachcianka wypatrzeć nie zdołała.
- N..nie mam czego wybaczać. - Basia oparła się o drzwi kolaski. - Po prostu miłe mi jest slyszeć me imię z twych ust.
- Jest śliczne.. twe imię Basieńko.- mruknął Michał a jego dłoń nie przestała wodzić po napiętej na krągłości magnatki sukni. Wyraźnie i jemu było tęskno…
Magnatka odruchowo już naparła na pieszczącą ją dłoń. Czuła jak cała motywacja do powrotu topi się niczym kra na wiosnę.
- Michale. - Jej głos zadrżał gdy wymawiała imię kochanka.
- Tak Basieńko? - zapytał cicho szlachcic nie zaprzestając pieszczoty.
- Pragnę cię mieć raz jeszcze. - Cicho wypowiedziała to czego domagało się jej ciało.
- Ja ciebie też Basieńko, ale tu już mogliby nas przyuważyć.- szepnął Michał.
Magnatka zasłoniła ponownie zasłonkę.
- A teraz? - Spytała, spoglądając ponad ramieniem na szlachcica.
- Musimy być bardzo cicho…- szeptał jej kochanek podwijając suknię na pośladku dziewczyny.
- Więc… - Barbara zadrżała czując powiew chłodnego powietrza na swej pupie. - .. zasłoń mi usta.
- Jakże mógł… bym… jak?- spytał szlachcic chwytając twardą dłonią za miękki nagi pośladek Basi.
- Dłonią? Pasem… - Głos Żmigrodzkiej stawał się coraz bardziej rozgorączkowany.
Dłoń szlachcica zakryła usta, gdy przyciągnął ją do siebie i docisnął do swojego ciała. Barbara jęknęła cicho wprost w gorącą męską skórę. Czuła na swej twarzy jak chropowate są place Michała, jak silny jest. Jego palce zaś sięgnęły między jej uda, pod suknią zawędrowały między jej uda, dotykając na oślep delikatnego ciała i wilgoci jaka tam była… śladów żądzy jej i własnej. Trzymał ją mocno i władczo… jakby była jego… własnością. Szkoda że nie bardzo wiedział co zrobić z nią takiej pozycji.
Barbara naparła biodrami na jego palce, pupą dociskając się do miednicy szlachcica.
Trzymając ją swoich objęciach i całując szyję szlachcianki, pocierał na oślep podbrzusze kochanki, jego oddech przyspieszał… a apetyt, Basia czuła jego wzrost… jego moc… jego siłę. Gdyby byli bardziej sami… pewnikiem by już ją posiadł od razu. Ale w tej pozycji i z odgłosami dochodzącymi do kolaski… cóż… Michał mógł radzić sobie z organizacją orszaku. Ale nie z niewiastą w ramionach w kłopotliwej sytuacji… i pozycji.
Magnatka była ciekawa czy kiedyś spotka kogoś kto poprowadzi ją w takiej sytuacji. Teraz pozostało jej delikatnie odchylić drżącymi dłońmi rękę Michała i cicho poprosić.
- Usiądź na ławie..
Michał skinął głową i cofnął się, by usiąść na ławie spełniając jej polecenie.
Barbara uniosła nieco suknię i usiadła na nim okrakiem. Wsunęła dłoń między własne uda i zaczęła pomału opadać na kochanka prowadząc jego męskość w odpowiednie miejsce.
Dłonie szlachcica pochwyciły ją w pasie.. a po chwili jedna przesunęła się w górę. Zakryła usta Basi, gdy ta opadała ciężarem czując przeszywającą ją gwałtownie obecność kochanka. Niczym twarda włócznia drążyła jej delikatne ciało. Barbara opadła na Michała całym swym ciężarem i na chwilę zamarła wpatrując się w niego i starając się zapanować nad oddechem. Dopiero po jakimś czasie zaczęła się poruszać, przypominając sobie jak potężnego dosiada rumaka.
Niełatwo było być cicho w tej syutacji i na twardej dłoni instynktownie zacisnęła zęby dusząc jęki wzbierające w jej płucach. Mocniej szybciej… ciało drżało piersi falowały, gorset ciążył… gorączka się nasilała… a rozkosz była już na wyciągnięcie ręki. Jeszcze parę podskoków. Barbara zaciskała palce wbijając paznokcie w kontusz szlachcica. Jeszcze raz… góra… Opadając poczuła trudną do opanowania falę. Ugryzła mocno dłoń Michała, starając się zapanować nad okrzykiem.
I dotarła na szczyt wyduszajac z siebie stłumiony okrzyk… i czując że rozkosz i u niego zakończyła się eksplozją. Zgrzana opadła na ramię kochanka starając się złapać oddech. Było jej tak.. cudownie. W takich chwilach czuła, że mogłaby nie czynić niczego innego.
- Chyba nie powinnyśmy bardziej kusić losu.- szepnął z trudem Michał, gdy ich oddechy się uspokoiły.
- Yhym.. też tak sądzę… a jakoś nie mam ochoty opuszczać tej kolaski. - Magnatka wtuliła się w silne ramię.
- Może poczekamy aż posną. - odparł cicho szlachcic głaszcząc ją po włosach.- Niemniej może to trochę potrwać.
- Nie.. powinnam wrócić do gospodarzy. - Wciąż siedząc na kolanach Michała Basia odchyliła się nieco i pocałowała szlachcica.
- Powinnaś… - przyznał Michał głaszcząc palcami po jej udach i biodrach do których podwinięta suknia dawała mu pełny dostęp.
Barbara musiała zebrać całą swoja siłę woli by wstać z ud starszego szlachcica.
- Chodźmy. - Wyszeptała niechętnie poprawiając suknię.
- Tak Basiu…- Michał również zabrał się za poprawianie garderoby. Szlachcianka czuła brak bielizny i ślady żądzy w sobie i na sobie. I było coś ekscytującego w tym całym doznaniu.
Do tego jeszcze wypadało by choć przez chwilę porozmawiała jeszcze z gospodarzami. Na szczęście podróż usprawiedliwiała wczesne oddalenie się na odpoczynek. Wyjrzała jeszcze raz przez zasłonkę ciekawa czy dadzą radę wyjść niezauważeni.
To było jednakże niemożliwe. Jej obrońcy z pewnością zauważa opuszczenie kolasi przez nią i Michała.
- Może.. pójdziesz tam, odwrócisz ich uwagę i wtedy ja wyjdę? - Zaproponowała niepewnie, zerkając przy tym na kochanka
- Postaram się.- odparł Michał i wyszedł z powozu. Udał się do swoich ludzi i zrugał ich za rozluźnienie czujności. Po czym zaczął wydawać polecenia i warty wyznaczać. I ogólnie czynić nerwowe zamieszanie wśród podwładnych.
Magnatka odczekała chwilę aż wszyscy skupili swą uwagę na Michale i wtedy sama opuściła kolaskę. Spróbowałą nieco nadłożyć drogi, by dojść do wejścia do dworu od innej strony.
Udało się jej to. Choć została zauważona przez niektórych jej obrońców, to na szczęście nikt nie zauważył jej podczas opuszczania powozu. Dotarła do dworku i mogła odetchnąć z ulgą. Powoli weszła do środka, by powrócić do gospodarzy. Mikołaj drzemał już przy stole, zapewne od nadmiaru wypitych trunków, zaś Klara nadzorowała służki sprzątające biesiadne stoły. Barbara podeszła do niej i rozpoczęła typową pogadankę o kłopotach ze służbą, mając nadzieję że tak uniknie trudnych pytań.
Klara uśmiechając się przez chwilę ciągnęła te pogaduszki nim… spoważniała mówiąc.
- Dzieci są dumą rodziców. Ale czasami bywają ciężarem. Moi synkowie na przykład… ich zadziorność i młodzieńczy zapał narobił im kłopotów z sąsiadami.
- Rozumiem i tak jak mówiłam podczas kolacji… wierzę w umiejętności i siłę Michała, wiem jak radzi sobie z moimi ludźmi, którzy także na brak krnąbrności narzekać nie mogą. - Magnatka rozejrzała się po pustej sali. - Jak napsocili?
- Tak jak potrafią ludzie młodzi śmiali i przystojni. - wyjaśniła ogólnikowo Klara uśmiechając się żartobliwie.
- Wiesz jak ważne jest dla mnie, by nie gnali za mym orszakiem oburzeni ojcowie z córkami w stanie błogosławionym. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do gospodyni.
- Nie będą… acz trzeba by im trochę wojskowej dyscypliny. - odparła cicho Klara. - Mikołaj jest zbyt pobłażliwy ich wybrykom. Wyrosną z tego… mówi ciągle.
- To już dorośli mężczyźni.. tu nie ma z czego wyrastać. - Magnatka rozumiała obawy gospodyni. Ufała jednak Michałowi i temu, że potrafi wziąć takich młodzian w ryzy.
- Rozpuszczeni jak dziadowski bicz … mężczyźni. Acz mili i przyjaźni. - westchnęła Klara zerkając na Basię.- Żadni z nich zbóje i w żadne burdy się nie wdają. Ale chłopki bałamucą pospołu.
- Ze szlacheckiego są jednak rodu i nie w rękach chłopek powinni szukać uciechy. - Basia przytaknęła ruchem głowy dając znać, że rozumie Strzyżewską. - Jak rzekłam dla mnie więcej ludzi zdolnych nosić szable tym lepiej, ale to nie moim zmartwieniem lecz Michała będą, a po śmierci Józefa i tak nadto ma roboty.
- Do małżeńskich kajdan im się nie spieszy… a i sytuacja bliźniąt… waćpani sama rozumie. Który z nich najpierwszy? Ziemi dla obu nie starczy.- westchnęła cicho Klara i skinęła głową.- Może choć jednego by się dało na służbę przyjąć, co by jeden dziedzic został na ojcowiźnie?
- Porozmawiałam z Michałem i o noc na przemyślenie sprawy mnie poprosił, a z uwagi na jego doświadczenie i pomoc wszelka muszę mu ten czas dać. - Basia uśmiechnęła się pocieszająco do gospodyni. - Nie rozróżniacie ich Pani, naprawdę? Czy żaden z nich nie bliższy roli niż wojaczce?
- Nie da się. Łobuzy zresztą często to wykorzystywali. Są bardzo bliscy sobie…- odparła z bezradnym uśmiechem Klara.
- Pytanie czy rozstać będą się chcieli. - Magnatka opatuliła się mocniej kocem. - Teraz mogę i ich obu zabrać jak Michał się zgodzi.. potem pomyślimy.
- Rozumiem.- zgodziła się z nią Klara.
- Czy któraś ze służących mogłaby mi wskazać pokój? Muszę odpocząć po podróży. - Barbara przeniosła wzrok na krzątające się dziewczyny. Była ciekawa gdzie też podziały się jej osobiste służące.
- Oczywiście.- Klara przywołała jedną z młodziutki i służek i nakazała jej poprowadzenie do komnaty w której miała spocząć tej nocy.
Barbara podążyła za dziewczyna życząc gospodyni dobrej nocy.

Im bliżej były owej komnaty, tym głośniejsze były rozmowy i szepty i żarty. Gdy doszły do drzwi, Basia znalazła swoje służki… i bliźniaków flirtujących z Zuzanną i Ewką. Służki starały się odgryzać ich żarcikom i sugestie ignorować, a młodzieńcy byli nie tylko mili ale i nieustępliwi w swoich staraniach.
Barbara weszła do pokoju od razu odzywając się stanowczym tonem.
- Prosiłabym byście nie niepokoili moich służących.
- Dyć nie wyglądają na zaniepokojone. - rzekł jeden z młodzieńców, a obaj się skłonili przed Basią.- Ot, żeśmy tylko rozmawiali.
- Tak się składa, żem słyszała na czym te “rozmowy” polegały. - Barbara zdjęła płaszcz i podała go Zuzannie. - Wasi rodzice zwrócili się do mnie z wielką prośbą i nie chciałabym im odmówić z uwagi na wasze nieodpowiednie zachowanie.
- Wybacz nam pani.- odparł jeden z młodzieńców.- Nic złego żeśmy nie mieli na myśli. Żadnej krzywdy nie planowalim.
- Och pewna jestem, że przy waszej pewności siebie na pewno oczekiwaliście od tej sytuacji samej przyjemności. - Barbara przesunęła wzrokiem po ciałach młodzian, sama zajmując miejsce w znajdującym się w pokoju fotelu. Czuła jak materiał sukni dotyka jej nagiej kobiecości, drażniąc ją niepokojąco. - Ewo czy nalałabyś mi wina.. i może naszym gościom.
- Tak pani.- odparła Ewka i zabrała się za nalewanie wina.
- Waćpani może mieć o nas najgorsze zdanie… acz nigdy niczego nie wzieliśmy siłą, ni podstępem.- odparł jeden młodzian uprzejmie, acz dumnie. No i ona musiała mu przyznać rację. Byli młodzi, gibcy i przystojni. I z pewnością przyciągali niewieście westchnienia. Ewka podała kielich wina Basi, po czym obu młodzianom, który spojrzenia teraz skupiły się na magnatce właśnie i dekolcie jej sukni.
- Zdanie mam takie jak i wasi rodzice. - Barbara oparła twarz na dłoni przyglądając się bliźniakom i bez skrupułów prezentując przed nimi swe atrybuty. - Mniej o dziewczętach myślcie, a więcej o tym za co wyżyć za lat kilka.
-Tatko jest z nas dumny.- odparła jeden z braci… tym razem ten drugi. Szeroki miał uśmiech i błyszczące oczy.- A o przyszłość martwić się nie musimy. Walczyć potrafimy, poradzimy sobie z ojcowizną. Nic nas wszak skłócić nie zdoła.
- Ziemi dla jednego starczy nie dla dwóch. - Magnatka przesunęła dłonią po krawędzi swego dekoltu.
- Jakoś sobie poradzimy… - dodał jeden z uśmiechem.- Zresztą oddać możemy się w waćpani śliczne rączki. Znajdzie waćpani nas wielce użytecznymi.
Obaj wodzili wzrokiem za jej palcami… nawet nie udając braku zainteresowania. Pili powoli wino podziwiając piękno magnatki.
- Nie potrzeba mi młodzian bałamucących służbę, wiec bym was wzięła czym innym będziecie musieli się wykazać. - Magnatka upiła wina. - A i tak miejcie na uwadze, że kiedyś rozstać się wam przyjdzie.
- Niby czemu? -zaciekawili się bracia.- Mielibyśmy się rozstać?
- Bo jak wspomniałam ziemi tu dla obu za mało, a czy obaj u mnie na służbie chcecie zostać, rodziców pozostawiając? - Barbara wysunęła w kierunku Ewy pusty kubek po winie dając znak by ta jej dolała.
- To na Ukrainę się udamy… między Kozaków. Tam ziemi sporo.- odparł dumnie jeden z braci, a drugi dodał.- Waćpani nie powinna nas bałamucących dziewki nierobów uważać. Użyteczni być potrafimy.
Pierwszy zaś wzruszył ramionami. - Czy to nasza wina, że niewiasty mają w nas upodobanie?
- To nie rozwiązuje problemu pozostawienia rodziców. - Barbara zaśmiała się. - Nie...to nie wasza wina. Przystojni z was młodzieńcy.
Wino zostało uzupełnione. I u niej i młodzieńców. Ewka krążyła z dzbanem dolewając i obdarowywana była uśmiechami, jak i spojrzeniami. Ale to Basia czuła na sobie gorący wzrok obu bliźniaków.
- Więc waćpani widzi, że na tą klątwę nie poradzimy. Zresztą żadna się na nas nie skarżyła. Co najwyżej ich rodziciele.- rzekł jeden z braci uśmiechając się ciepło. - Waćpani zresztą sama rozumiesz nasze dylematy. Tak piękna pani pewnikiem musi z bólem serca odsyłać tych amantów żebrzących o łaskę tańca z nią na każdym balu. Rączki przecie te śliczne, dwie są jeno…
Barbara zaśmiała się szczerze.
- Och niewiele o mnie wiecie, albo udajecie żeście plotek nie słyszeli. - Przyjrzała się braciom Strzyżewskim z zaciekawieniem.
- Tak… są różne opowieści. Niektóre niegodne powtarzania… za to wielce intrygujące.- odparł drugi z braci. Obaj uśmiechnęli się i pierwszy rzekł.- Ale my strachliwi nie są… a uroda waćpani prawdziwa jest i opowieści przy niej bledną.
- Och a obawiać się powinniście Pana Michała, jeśli zgodzi się was pod swe skrzydła wziąć. - Basia nie kryła, że miła jej była ta rozmowa jak i spojrzenia obu młodzian.
- Taki on straszny? Jak smok krakowski? Ino skarbu ten pilnuje…- odparł jeden z braci. A drugi dodał. - Warto zmierzyć się ze smokiem, żeby taki skarb porwać. A my… się nie boimy smoków.
- Och nie jeden smok stanie na waszej drodze. - Magnatka pokręciła z niedowierzaniem głową. - Zbyt wiele ja mam skarbów.
- Największy skarb jest przed naszymi oczami… reszta nie jest ważna. - odparł szlachcic naiwny swoją młodością. Jego wzrok wodził po jej ciele… pragnęli jej obaj, bo była śliczna i godna pożądania. Ani majątek ani nazwisko nie miało dla nich znaczenia. Ot, młode głupiutkie koguciki… młode wilczki. Szczere w swoich myślach, bo nie znające szerokiego świata.
- Wiele się jeszcze nauczyć musicie, ale nie czas mi dawać wam teraz lekcje. - Magnatka skinęła w kierunku okna, za którym panowały już ciemności. - Jeśli tak droga wam moja uroda, pozwólcie że o nią zadbam układając się do snu.
- Jeśli tego waćpani sobie życzy…- odparł jeden z braci i obaj uśmiechnęli się.- … choć noc jeszcze młoda. Szkoda marnować ją na sen.
Niemniej cofnęli się na wypadek, gdyby ich słowa nie okazały się przekonujące.
- Spędźcie ją wobec tego owocnie, ja muszę odpocząć przed kolejnym dniem tułaczki. - Barbara odprowadzała młodzian wzorkiem cały czas bawiąc się krawędzią swego dekoltu.
- Chcieliśmy… ale… cóż… może następnym razem wślizgniemy się do jaskini.- odparł żartobliwie jeden młodzieńców, gdy wychodzili… co chwila zerkając na magnatkę przez ramię. Niewątpliwie ich myśli dotyczyły piersi magnatki i nie tylko. I z pewnością wywołałyby zawstydzenie na twarzy dewotek. W końcu wyszli, a Zuzanna zamknęła za nimi drzwi.
Barbara odetchnęła i oddała Ewie pusty kielich.
- Trzeba im przyznać, że przykuwają spojrzenia. - Wyszeptała przymykając oczy.
- I języki mają giętkie.- odparła Ewka zgadzając się z Basią.
- Ciekawe czy sprawne tylko w mowie. - Barbara pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - Potrzebuję się obmyć.
- Przypuszczam że nie… służki opowiadają że kochankowie z nich namiętni, acz…- westchnęła cicho Ewka.-... lubieżnicy wielcy. I zdarza im się często we dwóch jedno dziewczę wypieścić.
Zuzanna zaś zabrała się za przygotowanie misy, wody do niej nalewając. Na balię i gorącą wodę już zbyt późno było.
- Pomóż mi się rozebrać. - Barbara uniosła nieco spódnicę pokazując służkom brak bielizny. Chciała zmienić temat, gdyż sama aż nazbyt ciekawa była jakby to było znaleźć się między bliźniętami. - Spędziłam kilka chwil z Michałem.
Ewka od razu uklękła, by zanurzoną w wodzie szmatką zmyć ślady tej namiętności i złagodzić ewentualne otarcia. Zuzanna zaś zabrała się za rozdziewanie magnatki.Tymczasem za drzwiami słychać było żołnierskie buty… zapewne pan Michał roztropnie postawił straż pod jej drzwiami, na wypadek gdyby bliźniacy ośmielili się w nocy zakraść do “skarbczyka”.
- Czy bliźniacy byli wam mili? - Barbara z ulgą przyjęła chłód na swym nagim ciele. Barbara przyjrzała się z zaciekawieniem dziewczętom.- może niesłusznie uczyniłam wtrącając się?
- Są przystojni. - przyznała Zuzanna nieśmiało, ale Ewka dodała stanowczo.- Niemniej ich awanse były niepotrzebne. Mamy zająć się twoim potrzebami moja pani.
- I zajmujecie moje drogie. - Obmyta Basia usiadła nago na łożu. - Wierzę jednak, że nie każdemu mile jest cały czas pieścić jedynie kobietę.
- To prawda.- przyznała Zuzanna, a Ewka tylko uśmiechnęła się ciepło. I obie zabrały się za ubieranie Basi w strój do snu.
Barbara oddała się ich troskliwym dłoniom i ułożyła do snu.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-07-2020, 09:28   #49
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Gdzieś koło północy zbudziły ją hałasy na zewnątrz, jakieś krzyki i poruszenie za oknami.
- Ucieka w kierunku stajni! Łapać go!- usłyszała.
Barbara poderwała się i rozejrzała nerwowo po pokoju. Zobaczyła służki, które przebudziły się odpoczywając na ławach postawionych pod ścianami pokoju. Były równie zaniepokojone… ale bezpieczne.
Magnatka owinęła się płaszczem i podeszla do drzwi. Uchyliła je by upewnić się, że pod nimi są straże. Strażnicy nadal tu byli… z pistoletami w dłoni i rozglądając się czujnie, ale byli. I choć wyglądali na gotowych do boju, nie widać było po nich lęku czy zdenerwowania.
- Co się dzieje? - Barbara wysunęła się z pokoju otulając się szczelniej płaszczem.
- Ktoś próbował się podkraść pod komnatę waćpani. Pewnikiem jakiś huncwot któremu marzył widok niewiasty w negliżu.- wyjaśnił spokojnym tonem strażnik. - Jak go złapią, to mu skórę przetrzepią.
- Chcę wiedzieć kto zacz. - Basia wyraźnie się uspokoiła i wycofała się do pokoju zamykając za sobą drzwi. Rozbudzona usiadła na łóżku, czując że tej nocy może mieć już problemy z zaśnięciem.
Służki czekały cierpliwie na swoich ławach, aż ich pani się położy spać lub czegoś sobie zażyczy. Żadna nie śmiała zakłócić ciszy jakimkolwiek słowem.
W końcu Basia westchnęła i podeszła do okna.
- Zapalcie prosze świece i nalejcie mi wina. - Uchyliła okno by wyjrzeć na podwórze i zobaczyć co tam się dzieje. - Potem możecie się położyć. Poczytam.
- Czy światło świecy nie pozw…- zapytała cicho Zuzanna, ale Ewka zgromiła ją wzrokiem i zabrała się zapalanie świecy. Zuzanna zaś nalała wina i postawiła kielich z nim wraz z małym antałkiem na tacy.
Magnatka uchyliła okno i opierając się o ścianę tak by nie było widać jej sylwetki wyjrzała na zewnątrz.
- Co chciałaś powiedzieć? - Spytała szeptem.
- Nic takiego pani. - szepnęła cicho Zuzanna układając się za przykładem Ewki do snu.
Magnatka sięgnęła po kielich z winem spoglądając na zewnątrz i wdychając chłodne powietrze nocy.
Chłód nocy przeszył dreszczem ciało magnatki, a dochodzące do niej słowa i przekleństwa świadczyły o tym, że ciekawski osobnik okazał się trudny do złapania. Jakby był w dwóch miejscach na raz.
I wymykał się obrońcom Basi, ku ich frustracji.
Barbara miała jednak poważne podejrzenie kim są podglądacze, bo tak pewna była, że nie był to jeden osobnik. Chłód nocy sprawił, że jej piersi się uniosły i naparły na materiał koszuli nocnej, nie dało się jednak tego dojrzeć dzięki płaszczowi. Zamknęła okno i powróciła do łoża. Tam zdjęła płaszcz i sięgnęła po darowaną jej przez Cosette książkę.
Lektura zazwyczaj odciągała myśli od tego co działo się wokół niej. Nie tym razem… kolejne paragrafy budziły różne myśli. I świadomość sytuacji utrudniała skupienie się na kolejnych słowach. Jeśli bowiem miała rację, to te dwa huncwoty miały wielką przewagę nad jej obrońcami. Urodzili się wszak tutaj… przemierzali wszystkie ścieżki, znali każdy zakątek, każdą kryjówkę… mogli się ukryć tak by jej obrońcy nie mogli ich znaleźć.. by dobrze widzieć to co się działo w jej sypialni. A ona im to ułatwiała światłem które wypełniało komnatę, podkreślało jej sylwetkę… i być może przebijało nawet przez koszulę nocną Basi.
Pozostało jej mieć nadzieję, że owe widoki skuszą bliźniaków na tyle, by popełnili błąd. Choć to zapewne nie był pierwszy raz, gdy podglądali niewiastę. Musiała też przyznać, że świadomość bycia obserwowana przez tych dwóch sprawiała jej nieco przyjemności i przyjemnie pobudzała ciało. Leżąc na łóżku sięgnęła pod materiał koszuli i ostrożnie przesunęła palcami po coraz bardziej rozpalonej kobiecości. Ile mogli dostrzec? Okna nie były wielkie, szyby grube..
Nie mogli zobaczyć zbyt wiele, co innego służki… ale one spały, prawda? Basia mogła zgadywać co oni planowali, gdyby nie jej obrońcy. Pewnikiem podkradli by się bliżej… okno otworzyli. Z pewnością nie odważyliby się na więcej. Bądź co bądź była wielką panią, a oni… nawet wobec chłopek zachowywali się przyjaźnie licząc na swoją urodę i urok osobisty.
Nie zważając na to, że może być obserwowana przez swe służki Basia sięgnęła palcami głębiej. Jej wyobraźnia podsuwała wyuzdane wizje, jak to ściśnięta między dwoma bliźniakami była brana jak zazwyczaj i tak jak Cosette jej pokazywała… od tyłu. Wprawne ruchy i przyjemne wizje sprawiły, że doszła szybciutko i cichym jękiem. Z odrobiną niedowierzania spojrzała na wilgotne palce.
Cichy oddech… ciężki oddech… pełen pożądania i spełnienia. Nie tylko jej oddech… być może bliźniacy nie mieli okazji jej zobaczyć, ale ktoś na nią patrzył. Ewka… i dołączyła do pieszczot, rozkoszując się widokiem swojej pani i przynosząc sobie ulgę… po kryjomu.
Specjalnie dla służki Barbara oblizała lubieżnie palce i sięgnęła kielich by jeszcze trochę napić się wina i powrócić do przerwanej lektury.
Ewka przyglądała się temu widokowi z rozpalonym spojrzeniem i czerwonymi policzkami. Po czym zamknęła oczy nie chcąc przeszkadzać swojej pani.
- Chyba znów trzeba mnie obmyć. - Wyszeptała Barbara spoglądając w kierunku Ewy.
Służka posłusznie skinęła głową, wstała i podeszła by wybrać lniany ręcznik oraz miskę z wodą by spełnić polecenie swojej pani.
- Nie będziesz tego potrzebować. - Magnatka zgasiła świecę.
- Oczywiście…- służka pozostawiła utensylia, uklękła przed swoją panią. Podwinęła materiał i zaczęła ustami całować i pieścić uda magnatki z pożądliwością w spojrzeniu. Barbara zadrżała od dotyku służącej.
- Nie bronię ci wykonać pierwszego ruchu, Ewo. - Wyszeptała, gładząc włosy służącej.
Służka rozchyliła uda swojej pani i zaczęła zachłannie muskać językiem jej intymny obszar, czasami sięgając głębiej. Jej dłonie wodziły po udach szlachcianki, a samo dziewczę zapomniało się w tej rozkoszy. Barbara mimo iż niedawno doświadczyła szczytu czuła jak jej ciało rozpala się, jak woła o więcej. A służka pragnęła jej dać więcej przylegając ustami do jej intymnego zakątka i desperacko wodząc językiem w poszukiwaniu źródła pragnień jej pani, wodziła palcami po udach, czasami drapiąc skórę paznokciami. Magnatka chwyciła mocniej głowę Ewy dociskając ją do swej kobiecości. Nie minęła chwila, a doszła ponownie dzięki sprawnemu języczkowi służącej. Rozpalona opadła na pościel, łapiąc oddech. A jej służka wróciła do całowania i smakowania jej odsłoniętych ud spoglądając pożądliwie na swą panią. Była jej oddana całym sercem, tego Basia była pewna. Magnatka przyciągnęła ją do siebie i usta Ewy do swych ust, całując dziewcze namiętnie.
Służka wpierw zamarłą w zaskoczeniu, potem poddała się pocałunkowi, wreszcie przejęła kontrolę popychając magnatkę na łoże i całując jej usta zachłannie pochwyciła dłońmi biust pieszcząc powolnymi ruchami dłoni.
Barbara wtulałą swe ciało w ciało drugiej kobiety, a jedna z jej dłoni powęrowała ku dołowi, sięgajac do kobiecości Ewy. Rozpalona tam służka była… i wilgoć poczuła Basia pod palcami. Ewka nie broniła się przed tym dotykiem całkowicie zapominając się w pocałunkach oraz ugniatając pochwycone krągłości przez nocną koszulę swojej pani. Barbara sięgnęła palcami głębiej pieszcząc swoją służącą. Była ciekawa czy Zuzanna podsłuchuje, czy za oknem czają się dwa huncwoty. Czy nie powinnam czuć się skrępowana?
Trudno było to ocenić w tej chwili, gdy mrok ukrywał ciało drugiej służki. Ewka całowała coraz bardziej szaleńczo i żarliwie, gdy palce Basi rozpalały mocniej jej drżące ciało. Zaciskała niemal boleśnie palce na biuście magnatki, gdy kolejny ruch palców … doprowadził ją do szczytu wyrażonego głośnym jękiem. Barbara pochwyciła jej twarz całując gorąco i chcąc stłumić odgłosy rozkoszy wydawane przez Ewę. Po chwili takich namiętnych pocałunków służka się w końcu uspokoiła.
- Nasi strażnicy, będą mieli przez ciebie ciekawą służbę. - Magnatka pogładziła twarz służącej pozwalając sobie na żartobliwy ton. - Idź spać.. też spróbuję zasnąć.
- Tak pani.- Ewka cmoknęła jeszcze usta i odsunęła się, by wykonać jej polecenia.
Magnatka otuliła się pierzyną i spojrzała w kierunku okna, nasłuchując odgłosów z podwórza.
Tam już krzyki się powoli uspokojały, a siarczyste przekleństwa… choć się zdarzały, pozbawione były gniewu. Najwidoczniej intruzi uciekli obrońcom Basi.
Magnatka wtuliła się mocniej w poduszkę i spróbowała usnąć, licząc na to że chwila igraszek dostatecznie ją zmęczyła.


Poranek rozpoczął się leniwie. Otulonej pierzyną i odpoczywającej w wygodnym łożu Basi nie chciało się wstać. Powoli uchyliła powieki spoglądając w kierunku ław zajmowanych przez służące.
Te już nie spały. Zapewne wstały już wcześniej, bo na jaśnie panią czekała już balia, strój na dzień oraz posiłek. Woda była gorąca, zapewne po to by sama ostygła…. lub ostudzić ją wiaderkiem zimnej wody stojącej obok.
Barbara wstała z łóżka i jak poprzedniego wieczoru podeszła na chwilę do okna. Nie otwierała go jednak czując delikatny chłód poranka bijący przez szczeliny. Obróciła się, zdjęła koszulę rzucając ją na łoże. Do bali wlała zimną wodę, nie chcąc o poranku brać gorącej kąpieli. Po podbródek zanurzyła się w wodzie.
A służki zajęły się swoimi zadaniami. Zuzanna ścieleniem, a Basia obmywaniem magnatki. Były bardzo skupione i ciche, co najwyżej wymieniając między sobą żartobliwe spojrzenia. Tymczasem do drzwi ktoś załomotał.
- Kogo niesie? - Barbara odezwała się nawet nie spoglądając w kierunku drzwi.
- To ja… jeśli waćpani znajdzie czas, to chciałbym porozmawiać przed poranną wieczerzą.- odezwał się głos pana Michała zza drzwi.
- Wpuść go Zuzanno, tylko chorzo co by inni do środka nie zerkali. - Magnatka obróciła się w balii tak, że mogła o jej krawędź oprzeć się brodą i ramionami. Piersi swe oparła o rozgrzane wodą deski naczynia.
- A więc pani… eehm…- Michał po wejściu zerknął na widoki które mu prezentowała i tak jakby… język utknął w mu gardle. Przez chwilę coś bełkotliwie próbował powiedzieć nie odrywając spojrzenia od nagiej szlachcianki. Może to przez krew która zapewne spłynęła mu z głowy w niższe rejony?
- Więc… to… co ja właściwie chciałem…- zaczął dukać… bądź co bądź widok nagiej Basi nadal robił na nim odpowiednie wrażenie, zwłaszcza gdy pokazywała mu się w krasie poranka.-... znaczy powiedzieć… te no… bliźnięta… co z nimi?
- To chyba ja powinnam o to spytać. - Barbara dała znak Ewie by ta kontynuowała mycie jej pleców. - To zapewne te huncwoty chciały mnie podejrzeć w nocy. - Wzrok magnatki przesunął się po sylwetce szlachcica na dłuższą chwilę zatrzymując się na jego kroczu. - Czy uważasz, że podołasz tym rozrabiakom?
- Tak.Bez oparcia w służbie, wśród obcych wojaków nie będą mieli tyle swobody.- odparł Michał, gdy Basia sarkała w duchu na na kontusze. Nie dało się podejrzeć jej ostatnio ulubionego obszaru tego szlachcica.
- To wilczki… jednak szablą władać zapewne potrafią. Dla mnie zbrojny to zbrojny, nie oni jedni chcą zajrzeć mi po kiecę. - Uśmiechnęła się ciepło do Michała. - A ich matka poprosiła by im co nieco szkoły zrobić i posłuszeństwa nauczyć.
- Wasza to decyzje. Mnie za jedno. Jak waćpani raczyła zwrócić uwagę,nie oni jedni. Uroda i bogactwo to kuszące połączenie. I wielu tej pokusie ulegnie.- potwierdził Michał.
- Rzekłabym, że ulec będzie chciało. - Barbara zaśmiała się, przez co na chwilę ukazała Michałowi nieco swych piersi. - Więc postanowione.. zabieramy huncwotów z nami. Uprzedzę ich że przy braku posłuszeństwa batów nie będziesz im żałować.
- Poinformuję o swojej decyzji przy posiłku. Kolejna noc… spędzona będzie pod dachem zamkowym. U wdowy Magdaleny Brzeskiej herbu Nowina. Zamek stary i obronny… nieco sypiący się i bardziej obronny niż wygodny, ale Brzescy wiernie przy Żmigrodzkich stali.- wyjaśnił z uśmiechem Michał.
- Cóż to zrobię urządzimy wdowie pogaduchy. - Barbara uśmiechnęła się do szlachcica. - A teraz jeśli pozwolisz skończyłabym kąpiel i ubrała się na poranną wieczerzę. Chyba, że chcesz mi towarzyszyć przy porannych ablucjach.
Przez chwilę Michał milczał rozważając jej słowa. Jego wzrok wodził po jej ramionach i… była pewna że prawie się złamał. Prawie to jednak za mało, więc ostatecznie rzekł.
- Tylko bym przeszkadzał ci w kąpieli. Więc pozwól że się oddalę.
Cóż… możliwe, że gdyby nie obecność służek, odpowiedź mężczyzny byłaby inna. Wzrok jego był pożądliwy i spragniony.
- Niechętnie pozwalam. - Magnatka uśmiechnęła się zadziornie do starszego szlachcica. Coraz więcej radości sprawiało jej to niewinne droczenie się z nim.
Michał wyszedł, a służki zabrały się za mycie jej ciała. Barbara nie przeszkadzała im, dając się obmyć, wytrzeć i wcisnąć w kolejny, dobrany przez Cosette, kostium. Potem dłuższą chwilę zajęło zaplecenie jej sięgających pasa blond włosów i umalowanie. Tak naszykowana gotowa była zejść do gospodarzy.


Poranny posiłek był prosty, acz bogaty… zwłaszcza w tłustą gęsinę. Tym razem rodzice zasiedli wraz z synkami. Którzy przy matce byli wielce grzeczni i szarmanccy. Niemniej czuła ich spojrzenia na swoim ciele… próbujące przebić materiał jej sukni. I uśmiechali się łobuzersko, zapewne knując różne plany. Sam posiłek upływał z początku w napięciu, a potem w uldze gdy już Michał zgodził się wziąć bliźniaków pod opiekę. Mikołaj gratulował mu tej decyzji i obiecywał, że się na niej nich zawiedzie.
Barbara odezwała się gdy gratulacje i poruszenie się zakończyło.
- Ze szlacheckiego rodu jesteście, uprzedzam jednak ja was i rodzicieli waszych, ze bronić batów na was, Michałowi nie będę. Szkolić ma was a nie wasze wybryki znosić. - Mówiła spokojnie bez śladu groźby. - Więc jeśli obawiacie się, że to w godność szlachecką ma godzić waszą, to rozważcie tą propozycję raz jeszcze.
Synkowie spojrzeli po sobie, a potem po rodzicach. I jeden z nich rzekł.
- Jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie.
Surowe spojrzenie matki mówiło im, że nie mają wyboru.
- Więc do drogi się szykujcie. - Barbara pozwoliła sobie na rozbawiony ton, bo i bawiła ją postawa tych młodzików. - Wyruszymy niebawem.
- Tak waćpani.- odpowiedzieli pospołu, jakby byli jednym człekiem w dwóch osobach. Wstali razem i skłonili się, by udać się na komnaty w celu spakowania ekwipunku.
- Konie każę im przygotować. A i broń odpowiednią im wybiorę.- rzekł Mikołaj wstając od stołu, a Klara uśmiechnęła się dziękując niemo.
- Michale czy potowarzyszysz naszemu gospodarzowi? Niech nasi ludzie też się gotują do drogi. - Barbara uśmiechnęła się do starszego szlachcica.
- Skoro sobie życzysz tego pani.- Michał wstał również od stołu i skłonił się obu kobietom głęboko.
Barbara powróciłą do posiłku dajac czas swym ludziom na przygotowanie się. Szeptem zwróciła się do siedzącej obok Klary.
- Mam podejrzenie, że to bliźnięta były źródłem nocnego zamieszania. - Zerknęła na gospodynię.
- Och… przepraszam za nich. - odparła zawstydzona Klara.- Niestety ciężko ich utrzymać z dala od spódnicy.
- Michał ma już doświadczenie w pilnowaniu mej osoby i przed takimi zakusami. - Barbara zaśmiała się dając znać, że nie chowa urazy.
- Odrobina wojskowej dyscypliny powinno ustawić obu do pionu.- odparła z nadzieją w głosie Klara.
- Wyjadą też ze swych rewirów… to powinno nieco ułatwić. - Basia uśmiechnęła się pocieszająco do gospodyni.
- Może w końcu wyrosną z tego ganiania za kieckami. Kiedyś trzeba będzie się ustatkować.- westchnęła cicho Klara.
- Zdradzili mi, że mają inne plany. - Barbara zaśmiała się. - Są nierozłączni.
- Ale przecież razem do łóżka nie wejdą.- zaśmiała się Klara zupełnie rozbawiona tym pomysłem.
- Żoną się nie podzielą.- zupełnie nieświadoma tego, że chłopkami się dzielili.
- Wspominali o Ukrainie, ale spróbuję im to z głowy wybić. - Barbara postanowiła nie uświadamiać gospodyni. - Ale… chyba czas już na nas.
- Na Dzikie Pola ich ciągnie? Boże uchowaj, tam przecie Turcy, Tatarzy i infamisy siedzą. - Klara się odruchowo przeżegnała.
- Pewni są siebie i wyraźnie wolności chcą. - Basia zaśmiała się. - Spróbuję nad nimi zapanować.
- Oby to się waćpani udało.- odparła z radością w głosie Klara, a do jadalni wszedł Michał.- Wszystko gotowe do podróży.
Magnatka wstała od stołu.
- Dziękuję za gościnę. - uśmiechnęła się do gospodyni.
- Ależ zawsze będzie nam miło waćpanią ugościć.- odparła ciepło Klara.
Barbara uśmiechnęła się jedynie w odpowiedzi i ruszyła w kierunku wyjścia.


Wyruszyli kilka chwil później. Młodzieńcy jechali po obu stronach jej karocy i ładnie się prezentowali na koniach. Wysocy i smukli i z łobuzerkim uśmiechem. Basia siedziała wygodnie ze swoimi służkami rozkoszując się kolejną podróżą. Orszak się powiększył o dwójkę wojowników, więc podróż zapowiadała się ciekawie… tym bardziej, że jechały do Magdaleny Brzoski. Którą Michał musiał dobrze znać. Szkoda tylko że czekał ją niemal cały dzień kolebania się w powozie.
- Ewo wymasuj mi proszę plecy ta noc mnie wycieńczyła. - Uśmiechnęła się do służących. - Zaśpiewasz nam Zuzanno?
Uczyniły to szybko i bez słowa. Ewka zabrała się za masaż, a Zuzanna za śpiewanie od razu. Palce rudowłosej masowały leniwie i silnie rozkoszując się tym co czuły pod sobą. A Zuzanna śpiewała cicho patrząc na obie kobiety. Oddech Ewki Basia czuła na karku. Rudowłosa była bardzo blisko jej ciała. To było przyjemne… podobnie jak widoki z kolaski. Pola, lasy, konie… bliźniacy próbujący zajrzeć do środka. Choć to akurat im nie wychodziło.
- Spałaś wczoraj Zuzanno czy nasłuchiwałaś? - Basia zadała nurtujace ją pytanie.
- Ccco? - służka zmieszała się słysząc to pytanie i rzekła nieco skonfundowana.- Spałam pani.
- Było tak głośno na podwórzu. - Barbara westchnęła ciężko. - Może nasi bliźniacy chcieli cię podejrzeć?
- A to łajdacy…- obruszyła się Zuzanna kryjąc tym wybuchem gniewu rumieniec rozlewający się na jej twarzy, szyi i dekolcie.
Barbara zaśmiała się.
- To huncwoty, a tak mili zdają się być twemu sercu. - Uśmiechnęła się ciepło do służki. - Uważaj na nich kochana.
- Nie są wcale… to… nieprawda.- fuknęła gniewnie Zuzanna i zbladła wstydząc się swojego wybuchu gniewu.
- To tylko rada moja droga. - Basia uśmiechnęła się ciepło.
- Zamierzam uważać.- odparła cichutko Zuzanna.
Barbara odsłoniła zasłonkę i wyjrzała na jednego z bliźniaków.
- Jak droga
- Bezpieczna i nudna waćpani. - młodzieniec nachylił się mówiąc te słowa ani chybi po to, by zajrzeć jej w dekolt.
- Powinniście mi z bratem wynagrodzić nieprzespaną noc. - Magnatka pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Jakże to mamy wynagrodzić niewygody rodzinnego domostwa? - zapytał młodzian równie żartobliwym tonem.
- Raczej zakradanie się pod moje okna. - Magnatka zaśmiała się. - Myślę, że nie bez powodu moje straże widziały huncwota w dwóch miejscach na raz.
- Jakże to… jakże moglibyśmy zakłócać spokój waćpani? To niegodnie nawet myśleć… o waćpani marznącej samiutko pod kołderką. - odparł młodzian idąc w zaparte.
- Cóż nie jest to tylko me podejrzenie. - Magnatka uśmiechnęła się zadziornie do młodziana.
- Serce moje ranią takie podejrzenia… niemniej chciałbym i mój brat też, wynagrodzić ci jakoś tę nieprzespaną noc… nawet jeśli nie z naszej winy.- odparł potulnym tonem szlachcic, ale jego oczy wodziły po dekolcie i szyi magnatki.
- Och a czy przychodzi ci do głowy jak moglibyście to uczynić? - Wzrok magnatki przesunął się po sylwetce młodzieńca.
- Usłużyć waćpani i spełniać twe kaprysy… acz wtedy winniśmy we troje być, nieprawdaż waćpani?- zasugerował starając się zamaskować swój lisi uśmieszek.
- To zależy jakie kaprysy masz na myśli. - Basia odwzajemniła uśmiech.
- Wszystkie interesujące. - szlachcic znacząco zerknął na dekolt Basi sprowadzając tam jej spojrzenie.
Barbara zaśmiała się.
- Och zawsze chciałam zobaczyć jak mężczyźni recytują poezję. - Magnataka posłałą swemu rozmówcy zadziorne spojrzenie o czym wychyliła się nieco i spojrzała w przód szukając wzrokiem Michała. A potem do tyłu, gdyż tam dostrzegła starego szlachcica pilnującego taboru jej małego orszaku.
- Nie znam żadnej poezyji, by móc ją deklamować.- odpowiedział tymczasem młodzian.
- Więc jak widać nie każdy mój kaprys jesteś w stanie spełnić. - Barbara powróciła spojrzeniem do szlachcica i zmieniła temat - Zdarzało się wam z bratem podróżować?
- Często… prawie zawsze. - potwierdził młodzian.
- Daleko? - Basia spoglądała z zaciekawieniem na młodziana, zastanawiając się z którym z braci rozmawia.
- Najdalej do Krakowa i Częstochowy…- przyznał się jasnowłosy, będący idealnym odbiciem brata.
- To długa droga, szczególnie gdy jedzie się we dwóch. - Barbara przytaknęła ruchem głowy i skupiła spojrzenie na otaczających kolaskę krajobrazach. Czekało jeszcze tyle drogi. Jej głowa odpływa w kierunku kolejnego celu podróży. Bo jaką kobietą okaże się być wdowa po Brzeskim?
- Nie jechaliśmy tylko we dwóch. - przyznał się szlachcic.- Do Krakowa jechało nas wielu, a do Częstochowy jechaliśmy jako eskorta matuli Jasnogórskiej Pani.
- Och.. zdarzyło mi się wędrować z matką Częstochowską. - Barbara uśmiechnęła się do swoich wspomnień z czasów zakonnych. Jak niewinna wtedy była? Ale i jak prosty wydawał się wtedy świat.
- Jak i wielu innym… to popularny cel pielgrzymek w okolicy.- zgodził się z nią młodzian.
Barbara uśmiechnęła się jedynie. Miło było widzieć, że bracia zdolni są rozmawiać na tematy inne niż kobiety i ich atrybuty, a przynajmniej starać się by te atuty zagarnąć w posiadanie. Czy jednak byli towarzystwem, którego szukała? Wątpliwe. Tym bardziej iż widziała jak zżyci są i nie chciała ich rozdzielać. Zamyślenie wypłynęło na jej twarz nieco przełączając się w zwyczajowy uśmiech.
- Coś cię trapi waćpani?- zapytał bliźniak, nadal wykorzystując sytuację by zerkać na jej atrybuty pożądliwie.
- Wasz los. - Przyznała się szczerze do swych przemyśleń skupiając wzrok na oczach bliźniaka. - Młodzi jesteście. Pewni siebie. A matka wasza pokłada w mej opiece wielkie nadzieje.
- Szkoda takiej ślicznej główki na ponure myśli.- machnął ręką młodzian.- Matula za bardzo się martwi.
- Martwi się nie mniej i nie więcej niż matki mają to w zwyczaju. - Na twarz Barbary wypłynął nieznaczny uśmiech. - Bliscy jesteście jej sercu i chce dla was jak najlepiej.
- Martwi się za dużo… jak to matki mają w zwyczaju.- ocenił młody szlachcic.
Magnatka zaśmiała się serdecznie.
- Mej jednak powierzyła was opiece i mimo zakusów waszych teraz ja matkować wam będę. - Oparła się wygodnie kolasce, nie zasłoniła jednak okna by móc swobodnie rozmawiać z bliźniakiem. Patrząc na tego młodzika przypominała sobie ile sama lat ma stojąc okrakiem pomiędzy młodością, a starością.
- Do piersi mnie waćpani przytuli, gdy sobie kolano rozbiję?- zapytał żartobliwym tonem młodzian uśmiechając się łobuzersko.
- Matki raczej do łona tulą, choć zdziwiona bym była gdyby któryś z was z rozbitym kolanem do mnie przybiegł. - Barbara uśmiechnęła się znów serdecznie odpychając w tył głowy ponure myśli.
- Do łona... też chętnie się przytulę, a i skoro taka jest możliwość... to niewątpliwie skorzystam. Takoż i brat mój.- odparł zadziornie młodzian z triumfującym uśmieszkiem.
- Nawet kolana razem rozbijacie? - Magnatka nagle zdała sobie sprawę co rozrywka jej może się stać w podróży bo i rozmowy z bliźniakiem miłe jej były.
- Nawet… czasami warto zaryzykować, gdy nagroda tak śliczna.- odparł żartobliwie mężczyzna.
- A jednak sądziłam, że młodsze bliższe są waszym gustom. - Mówiąc to Barbara zerknęła na siedzącą w kolasce Zuzannę.
- Czyżby ktokolwiek mógłby minąć waćpanią obojętnie? My z pewnością nie. Jeśli waćpani podejrzewasz, żeśmy próbowali zakraść się do twej komnaty… to z pewnością by podejrzeć piękno skrywane pod tą suknią.- odparł cicho acz wesoło bliźniak.
- Jednak by tam zajrzeć trzeba więcej zrobić niż słodkie słowa mi prawić. Choć uroda ma miłą być może to tytuł poważniejsze skarby niesie. - Barbara uśmiechnęła się ponownie do młodziana. - Acz talentów wiele macie i ciekawam co też wam do głowy przyjdzie.
- Z pewnością wiele nam do głowy przychodzi. - wzrok młodziana świadczył dokładnie jakiego rodzaju skarby go interesują… ale był jeszcze młody i bardzo naiwny.- I z pewnością zrobimy co trzeba uczynić, by te skarby uchwycić.
Barbara posłała mu wyzywające spojrzenie. Choć świadoma była swej pozycji, niezobowiązujące do małżeństwa zabawy z bliźniętami kusiły ją mocno. Czy jednak im ulegnie… och pewna była, że postarać się nieco będą musieli.
I była pewna że spróbują. Już czuła się rozbierana się wzrokiem.
- Stajemy na postój przy najbliższej okazji! - krzyknął głośno Michał informując cały orszak o swojej decyzji. Zbliżało się południe, czas na wieczerzę.
Barbara skryła się wewnątrz kolaski oczekując na zatrzymanie powozu. Czuła, że z chęcią rozprostuje nogi.
Musiała jeszcze poczekać kilka chwil nim wreszcie znaleziono pastwisko odpowiednie na rozbicie obozu. Parę pasących się krów obojętnie obserwowało wkraczających na “ich ziemie” intruzów.
Sługi zaczęły rozpalać ognisko by przygotować szybką wieczerzę dla ludzi w orszaku i samej Basi.
A jej osobiste służki rozłożyły koce na trawie specjalnie dla swojej pani. Basia tak jak i ostatnio pospacerowała chwilę czekając aż naszykowane jej będzie miejsce nim usiadła na kocach by się posilić. Tego dnia nie zakładała płaszcza, pozwalając wbrew modzie by jej skóra chłonęła słońce, przyjemnie rozgrzewając ciało.
Tak jakoś “dziwnie” się złożyło, że oprócz gotowych spełnić jej kaprysy służek, obaj bracia kręcili się blisko jej koca zerkając na szlachciankę. Do czasu aż Michał ich pogonił do pilnowania okolicy bliżej lasu.
- Michale, a może ty usiądziesz na chwilę i posilisz się nieco? - Barbara uśmiechnęła się do starszego szlachcica gdy już ten odprowadził wzrokiem bliźniaki.
Szlachcic uśmiechnął się i skinął głową przysiadając się.
- Nie narzucają się za bardzo?- zapytał.
- Prawią mi jedynie komplementa i słowami i swymi spojrzeniami. - Magnatka zaśmiała się i pokręciła przecząco głową dając znać, że bliźniacy nie przeszkadzają jej nazbyt. - Takie rzeczy miłe są chyba każdej kobiecie.
- Nie wyznaję się na tych kwestiach.- odparł ze śmiechem Michał i pogłaskał się po brodzie. - Póki co nie ma kłopotów z nimi.
- Nie wyznajesz, acz i ty mi takie komplementa czasem prawisz. - Odpowiedziała szeptem Basia, nachylając się w kierunku starszego szlachcica by nalać mu wina.
- To nie komplementy… to szczera prawda.- odparł speszony jej słowami szlachcic i uniósł kielich do toastu. - Za spokojną podróż.
Barbara cofnęła się i także uniosłą swój kielich, po czym wypiła do tego toastu. To było teraz najważniejsze. Dotrzeć spokojnie na miejsce. Potem powróciłą do posiłku zagadując Michała o pogodę.
- Jaką kobietą jest wdowa po Brzeskim? - spytała chcąc nieco oderwać myśli szlachcica od wypowiedzi, która go zaniepokoiła.
- Dość ekscentryczną. Zamknęła się w rozpadającym zamku po śmierci męża oddając większość ziem w opiekę synowi.- wyjaśnił Michał. - On zaś robi karierę na dworze, więc dobrami zajmuje się jego żona. Powiedziałbym że teściowa i synowa się nie lubią, gdyby nie fakt że nie miały się właściwie okazji dobrze poznać.
- Och.. to ciekawe. - Barbara zamyśliła się ciekawa czy dane jej będzie poznać także synową Brzeskiej. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać ile lat by miała przy wieku Józefa. - Rozpadający zamek powiadasz? A już miałam nadzieję na spokojny wypoczynek po ostatniej nocy.
- To stary potężny zamek jeszcze z czasów Piastowskich. Ma więc swoje lata, acz nadal trzyma się mocno i odparłby nawet kopę napastników.- odparł z uśmiechem szlachcic.
- Nie mam wątpliwości co do jego obronności. - Barbara zaśmiała się. - I tak moje największe zagrożenie wjedzie do środka ze mną. - Skinęła w kierunku bliźniaków.
- Dopilnować by nie przeszkadzali?- zapytał Michał zerkając na nich.
- Niech próbują. - Basia uśmiechnęła się do Michała. - Niech się nauczą, że nie zawsze dostaną to czego chcą.
- Niewątpliwie będą próbować.- odparł szlachcic. - Są młodzi i pełni arogancji. Z pewnością będą uparcie próbować. Ja bym to uczynił na ich miejscu.
- Byłeś podobny w ich wieku? - Magnatka przyjrzała się Michałowi z zaciekawieniem.
- Tak. Tylko pewnie lepszy w szabli od nich.- odparł Michał wzruszając ramionami. - Mój ojciec zamieszkiwał majątek blisko Smoleńska i granicy z Rusią, więc trzeba było umieć się obronić.
- To brzmi jakbyś dawał szanse, że coś dobrego z nich wyrośnie. - Basia nie kryła rozbawienia i spojrzała w kierunku, w którym udali się bliźniacy. - Michał huncwot… kto by pomyślał.
- Nie najechali żadnego majątku, nikogo nie ograbili, nikogo nie zabili… nie ciąży na nich oskarżenie gwałtu. Ot parę chłopek zbałamucili. Żadna to wielka zbrodnia.- ocenił Michał wzruszając ramionami.
- Więc pozostaje ich nieco musztry nauczyć. - Magnatka upiła wina.
- Dyscypliny.- zgodził się z nią Michał również popijając ze swojego kielicha. - W każdym razie postawię straże przed twoją sypialnią.
- Dziękuję. - Magnatka przytaknęła, po czym uśmiechnęła się lubieżnie. - Choć może wystarczyłby jeden strażnik w mojej sypialni.
- Możliwe że tam zawędruję tej nocy.- odparł z uśmiechem Michał.
Barbara posłała mu jedynie w odpowiedzi powłóczyste spojrzenie i powróciła do przerwanego posiłku.
 
Aiko jest offline  
Stary 04-08-2020, 07:00   #50
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Słońce jeszcze świeciło nad horyzontem, gdy orszak Basi zbliżał się do zamku. Droga była stroma, a zamek wyglądał lepiej niźli się magnatka spodziewała.

Zamek wznosił się na wzgórzu i wydawał się niedostępny, acz mniej ponury. I zdecydowanie nie był się rozlatującą ruiną. Aczkolwiek może trudno to było ocenić z zewnątrz. Z pewnością był zamieszkany, bo na powitanie orszaku wyruszyła już służba i zbrojni.
Barbara odsłoniła okna kolaski i przyglądała się zamkowi z zaciekawieniem.
- Pani Brzeska wita waćpani na swoich ziemiach i w swoim zamku. I oczekuje w sali głównej. Jeśli waćpani potrzebuje odświeżenia i posiłku. Mam zaprowadzić waćpanią do przygotowanych komnat.- wyjaśnił wysoki sługa witając orszak i podjeżdżając do kolaski.
- Nie chcę kazać gospodyni czekać. A droga nie była uciążliwa. - Magnatka uśmiechnęła się do sługi.
- Pani Brzeska się niewątpliwie ucieszy. - rzekł sługa kłaniając się szlachciance. Wkrótce wjeżdżać poczęli po drewnianym mostku na mały kamienny dziedziniec. Tam Basia wysiadła i w towarzystwie swoich służek ruszyła do komnat zamkowych mając wysłannika za przewodnika. Michał zaś zajął się organizowaniem postoju i porządkowaniem orszaku, oraz wydawaniem poleceń.


Po przejściu od sali wejściowej korytarzem Basia i jej służki dotarły do dużej sali z wielkim kominkiem zdobionym płaskorzeźbami i z arrasami na ścianach. Tam też czekała na nią gospodyni w szafirowej sukni w towarzystwie mężczyzny ubranego na niemiecką modłę.
- Młodsza niż się spodziewałam.- wyszeptała do niego, a Basia mogła powiedzieć w sumie to samo.
Pani Brzeska gestem dłoni wskazała mężczyznę za sobą.
- Werner Herzer, mój ochmistrz. - a on się skłonił dwornie, gdy Brzeska kontynuowała.- On zajmie się twoimi potrzebami pan, cokolwiek sobie zażyczysz on spełni.
Barbara dygnęła przed gospodynią.
- Dziękuję za to zaproszenie. Wielka to ulga będzie dla mnie i mych ludzi wypocząć w tych gościnnych progach. - Uśmiechnęła się do Brzeskiej.
- Nie ma za co dziękować. Tak rzadko mam gości. Mało kto chce się wspinać do mojego… “klasztoru”, więc rzadko mam gości.- odpowiedziała z ciepłym uśmiechem Magdalena Brzeska bacznie przyglądając magnatce.
- Dziwi mnie to wielce bo droga bardzo przyjemna i lekka była, a przyjęcie ciepłe. - Barbara nie zważała na spojrzenia gospodyni. Wierzyła, że większość okolicznej szlachty wiedziała, po co sobie ją Józef na żone wziął.
- Cóż… to kwestia dość skomplikowana i związana z moją rodziną.- odparła z perlistym śmiechem Magdalena. - Moja synowa najchętniej wysłałaby mnie do klasztoru, a i syn mój niepokoi się, gdy odwiedzają mnie goście. Zwłaszcza mężczyźni.
- Och… - Barbara zasłoniła usta by ukryć rozbawienie. - Wobec tego mój orszak napędziłby mu poważnego stracha gdyż pełno w nim przystojnych mężczyzn.
- Ooo tak. Obecność Michała z pewnością by go zaniepokoiła.- odparła z łagodną nutką ironii w głosie.
- Dołączyli też do mnie bracia Strzyżewscy. - Barbara posłała gospodyni zaciekawione spojrzenie. Czyżby byli blisko z Michałem?
- Niewątpliwie nie mogę się równać urodą z tobą… zwłaszcza że tak młoda jesteś.- odparła żartobliwie Magdalena. - Przy tobie… nawet na mnie wzroku nie zawieszą.
- Pani jeśliby tak było miałabym o nich złe mniemanie, bo widać żeś ozdobą tego zamku. - Barbara pozwoliła sobie także na żartobliwy ton.
- Powiedziałabym że pochlebstwo do niczego nie prowadzi, ale nie uwierzyłabyś w to kłamstewko.- Magdalena zaśmiała się głośno, a jej prawa dłoń musnęła palcami podskakujący lekko od głośnego śmiechu, na tyle na ile sztywna suknia pozwalała.
- Większość mężczyzn to nieudolni pochlebcy, co będziemy miały z życia, jak czasem nie pozwolimy sobie na komplementy w kobiecym gronie? - Barbara musiała przyznać, że jakoś odruchowo polubiła gospodynię, a jej atrybuty przyjemnie kusiły wzrok.
- To prawda… niewielu mężczyzn potrafi używać języka do rozmów z niewiastą, a jeszcze mniej do innych użytecznych czynności, poza piciem i jedzeniem oczywiście. W tym są dobrzy.- przyznała ze śmiechem Magdalena.
- Tak z tym radzą sobie doskonale. - Barbara zaśmiała się zakrywając dłonią usta. Czuła, że i jej piersi zafalowały w mocno wyciętej sukni.
- Och tak.. zdecydowanie. Walka i jedzenie to główna rozrywka.. zwłaszcza poza dużymi miastami. A im dalej na wschód tym gorzej jest.- potwierdziła Magdalena, po czym zerknęła za siebie na ochmistrza.- Na zachód potrafią z czasem wykazać się inicjatywą. Ale dopiero w Paryżu czy też w Italii… tam dopiero bywa ciekawie.
- Niestety nie dane mi było odwiedzić tych miejsc. - Barbara przyjrzała się swej gospodyni i towarzyszącemu jej mężczyźnie. - Acz moja ochmistrzyni czasem raczy mnie opowieściami z Francji.
Herzer uśmiechnął się uprzejmie widząc ciekawskie wspomnienie Barbary, ale nic się nie odezwał.
- A tak… słyszałam od niej od pana Gierałtowicza, acz sama nie miałam okazji jej poznać.- odparła uprzejmie Magdalena.
- Radować się będzie moje serce jeśli dasz mi sposobność odwdzięczyć się za gościnę i odwiedzisz zamek Żmigrodzkich. - Barbara odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. - Czyżbyście dobrze znali się z Panem Michałem?
- Nie ja jedna. Był zaufanym twojego męża. I często był wysyłany z jego listami i przeznaczonymi mu zadaniami. Z pewnością mógłby ci o tym opowiedzieć znacznie więcej niż ja.- wyjaśniła gospodyni.
- Myślałam raczej i czymś ponad oficjalne wizytacje. Wybacz. - Barbara uśmiechnęła się przepraszająco. - O powinnościach Michała doskonale wiem, jako że i mnie do Józefa przywiózł.
- Jest między nami trochę przyjaźni, ale nic ponad to.- dodała Magdalena.- Zresztą on rzadko przebywa długo w jednym miejscu.
- Przybył wraz ze mną i wierzę, że na pewno znajdzie chwilę by oderwać się od swych obowiązków. - Magnatka zerknęła w kierunku okien, ciekawa jak idą przygotowania do noclegu.
- Obawiam się, że nie mogę zapewnić zbyt wiele rozrywek. Rzadko miewam gości i nie ma u mnie muzykantów.- odparła przepraszająco, podczas gdy Basia zdołała dojrzeć że już na dziedzińcu panuje spokój.
- Jeśli masz chwilę by spędzić czas ze mną i podzielić się swym doświadczeniem, to mnie więcej rozrywek nie trzeba. - Barbara obejrzała się na gospodynię.
- Och… to zależy jakie doświadczenia cię interesują.- zaśmiała się Magdalena i skinęła na ochmistrza. Ten skłonił się obu kobietom i wyszedł.
Barbara odprawiła ruchem dłoni towarzyszące jej służące.
- Jak radzisz sobie sama w tym zamku? - Magnatka zatoczyła dłonią koło wskazując na mury siedziby rodu Brzeskich.
- W tym więzieniu? Jako tako. Są gorsze klatki.- odparła Magdalena z łagodnym uśmiechem.
- Czemu? Czy ktoś cię tu trzyma pod kluczem? - Barbara przyjrzała się gospodyni.
- Nie. Nikt mnie nie trzyma.- odparła melancholijnie Magdalena.- To więzienie bez krat i kajdany wykute z poświęcenia.
- A dla kogo się poświęcasz Pani? - Barbara nie odrywała wzroku od starszej kobiety.
- Dla syna… - westchnęła Magdalena i dodała cierpko.- ...i synowej. Tak jak ty jestem wdową… może nie tak piękną, młodą i bogatą. Ale wystarczająco, by znalazł się ktoś kto gotów by uderzyć w konkury. Mój syn zaś nie chce ojczyma który by komplikował sprawy spadkowe po mojej śmierci, a tym bardziej rodzeństwo z drugiego małżeństwa swojej matki.
- Rozumiem… to wielkie poświęcenie. - Barbara zamyśliła się, ciekawa czy też ją to kiedyś czeka.
- Nie aż tak wielkie. Zważywszy kto spalił do mnie cholewki. Sąsiad nasz, Jaromir Zdrojewski… zwany Gońcem. Bo jedno jego oko goni drugie.- zaśmiała się Magdalena.
- Myślę, że nie on jeden rozczarowany był taką twą decyzją. - Basia zaśmiała się. - Ja niedawno żałobę zakończyłam… więc spokojem na włościach cieszyć się mogłam.
- To się skończy szybko.- odparła żartobliwe Magdalena, zakładając nogę na nogę.
- Tak też twierdzi moja ochmistrzyni. - Basia zaśmiała się i przysiadła się do gospodyni. - Nie nudno ci tu samej?
- Nudno… przyznaję że jedynie widoki są w tym miejscu ciekawe.- westchnęła Magdalena.
- Przyznaję, że ochmistrza masz miłego oku. - Basia pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- I bardzo kompetentnego. Poznałam go w Wiedniu.- opowiedziała Magdalena z uśmiechem.
- To się chwali. Lanoire także jest wspaniałą ochmistrzynią. - Barbara była szczerze wdzięczna Cosette za jej umiejętności.
- Użyteczni słudzy to skarb moja droga.- odparła z uśmiechem Magdalena klepiąc Basię po udzie. - Wierz mi.
- Wierzę… choć jeszcze uczę się na niej polegać. - Barbara przysłuchiwała się gospodyni z zainteresowaniem.
- Z pewnością warto dobrze opłacać użyteczne sługi.- potwierdziła Magdalena i spytała się. - Ale nie chcę cię zanudzać poradami, gdzie się wybierasz?
- Do Krakowa. - Magnatka powiedziała to co kazał jej Gierłatowicz. Barbara obiecała sobie też, że spojrzy na pensje Michała, Cosette i Libeny. Była niemal pewna, że Józef się o nie zatroszczył. Ale ostatnie czego chciała to by czegoś im u niej zabrakło. - Niestety okoliczności zmusiły nas do szybkiego wyjazdu, gdy byłam tam po raz ostatni..
- Słyszałam… doszły mnie plotki o niefortunnym zejściu twojego małżonka.- odparła w odpowiedzi Magdalena odruchowo zaciskając mocniej dłoń, która nadal spoczywała na kolanie młodziutkiej magnatki.
- Było to dla mnie bardzo trudne. - Basia nie cofnęła nogi nieco zaciekawiona takim zachowaniem Magdaleny. Współczucie? Czy może pragnęła ugrać coś innego? - Teraz jednak już czas powrócić do obowiązków.
- No tak… obowiązki. Ale tych tu nie masz skoro jesteś moim gościem? - zapytała zaciekawiona gospodyni.
Barbara zaśmiała się.
- Tylko jeśli zapoznanie się z sąsiadami można nazwać obowiązkiem. Przyznam jednak, że jeśli nawet, to jest to wielka przyjemność. - Uśmiechnęła się ciepło do gospodyni.
- Och doprawdy… to także przyjemność z mojej strony. Jeśli jednak moje towarzystwo cię nuży to powiedz tylko słowo.- na razie pogłaskała czule kolano Basi. - Czy masz jeszcze jakieś życzenia? Postaram się je spełnić w miarę możliwości.
- Nawet na chwilę taka myśl nie zagościła w mej głowie. - Barbara poczuła przyjemność, która poczęła rozlewać się od strony jej kolana. - Z przyjemnością napiłabym się wina. Może też chciałabyś pokazać mi swój zamek, Pani?
- Z miłą chęcią. Widoki z okien zapierają dech w piersi.- co podkreśliła dotykając palcami swojego dekoltu drugą dłonią. Wstała uśmiechając się. - A potem napijemy się wina.
Magnatka pozwoliła spojrzeniu powędrować na piersi gospodyni.
- Nie mam co do tego, żadnych wątpliwości. - Uśmiechnęła się raz jeszcze do Magdaleny i podniosła się z fotela gotowa ruszyć za gospodynią.


Obie kobiety opuściły komnatę. Po drodze Magdalena nakazała czekającemu na korytarzu zamkowym Herzerowi, by ten przygotował karafkę wina w salonie błękitnym. A następnie ruszyły na obchód zamku przemierzając po drodze ponure i zimne korytarze i komnaty. Arrasy, meble i obrazy nieco ociepliły co prawda samo miejsce, ale widać było że to miejsce nie było zbudowane z myślą o rodzinie. Czuć było wojskowy charakter budowli. O czym zresztą gospodyni wspomniała nie raz zabawiając Basię rozmową. Wszak była to stanica w której stało królewskie wojsko pilnujące szlaku do Krakowa i polujące na bandytów. A czasami była to zamek graniczny. W dawnych czasach… obecnie od lat znajdował się w posiadaniu rodu Brzeskich oddana im za zasługi wojenne… choć czasami Magdalena w to wątpiła. Utrzymanie tego zamku kosztowało sporo, tym bardziej że ciężko było tu sprowadzić materiały. Uważała że król pozbył się kłopotu na rzecz jednego ze swoich stronników. Obecnie część zamku została porzucona i popadała w ruinę. Magdalena pokazała palcem obszar rozsypujących się murów i zabite deskami przejścia do nich. Ale inne widoki z okien były romantyczne. Jakby obie były orłami szybującymi na wysokościach niebios… z góry wszystko się wydawało takie małe.
Barbara przysiadła na jednym z okien spoglądając w dal.
- Rzeczywiście widoki zapierają dech piersi. - Jakby na znak tego ułożyła dłoń na odsłoniętych fragmentach własnych krągłości.
- To prawda.- odparła z uśmiechem Magdalena zerknąwszy na dłoń Basi, po czym przed siebie. - Widoki poniekąd nieco rekompensują mi moje odosobnienie… jak i fakt, że większość miejscowej szlachty to … osoby pozbawione odpowiednich manier.
- Czyżby narzucano ci się? - Barbara opuściła dłoń pozostawiając ciepły ślad na swej piersi i przyjrzała się z zaciekawieniem Magdalenie.
- Oczywiście… mniej lub bardziej nachalnie. - odparła ironicznie Magdalena. - Wdowa musi stanowczo powiedzieć NIE… wiele razy, nim większość sobie odpuści.
- To kolejna rzecz, której będę się musiała nauczyć. - Basia westchnęła ciężko i wyjrzała na zewnątrz jeszcze raz zachwycając się widokami.
- Człowiek uczy się przez całe życie.- odparła ciepło Magdalena i zapytała. - A komu planujesz powiedzieć “nie” ?
- Na razie mam w orszaku dwóch kogucików, na których ćwiczę. - Magnatka zaśmiała się. - Nie prędko mi do ponownego zamążpójścia.
- Och… to zabawne…- zaśmiała się głośno Magdalena.- … doprawdy silna jest wola.
- Mówisz o woli mej czy potencjalnych adoratorów? - Barbara musiała przyznać, że podziwiała gospodynię za jej decyzję. Choć ciekawiło ją też jak Magdalena wypełniała długie dni w tym zamku.
- Koguciki nie mają silnej woli, co najwyżej silne pragnienia… oby też i w samej alkowie.- odparła ironicznie Magdalena opierając się o przeciwległą ścianę i przyglądając wyglądającej przez okno Basi od tyłu.
- Dość chłopek zbałamucili w rodzinnych stronach. - Magnatka uśmiechnęła się na myśl o bliźniakach. - Niech wiedzą, że nie zawsze jest łatwo.
- Nie wątpię że się postarają.- odparła Magdalena i dodała.- Młodzieńcy tak mają. Myślą że cały świat należy do nich, a każdą oczarują swoim urokiem. Zapominają o tym, że ciała są śmiertelne i pchają się w każdy konflikt nie dbając o wyroki kapryśnej Fortuny.
Barbara obejrzała się na Magdalenę i uśmiechnęła do kobiety ponad ramieniem.
- Pięknie powiedziane, choć im więcej mężczyzn spotykam tym więcej pewności nabieram, że to im z wiekiem nie przechodzi.
- Cóż… większości rzeczywiście nie przechodzi.- potwierdziła Magdalena wesoło.
- Gdzie teraz zmierzamy? - Barbara podeszła do gospodyni.
- Możemy jeszcze zwiedzić piwnice… oraz… loszku chyba niema co oglądać, więc tylko piwnice. - odparła szlachcianka zerkając na dekolt Basi.- Chyba że waćpani ma jakieś jeszcze życzenie. Jeśli nie to po piwnicach pójdziemy napić się… wina.
- Powstrzymuję swą ciekawość by cię nie zasypać pytaniami waćpani. - Barbara pozwoliła by jej spojrzenie opadło na chwilę na dekolt gospodyni. - Niech będą piwnice.
- Ależ się nie krępuj.- odparła z chichotem Magdalena wprawiając swój dekolt w drżenie. - Nie mam żadnych sekretów. Pytaj o co chcesz.
- Nie tęskno ci do męskiego ciepła i bliskości? - Przez myśli Barbary na krótką chwilę przetoczyło się wyobrażenie ich obu w alkowie. Zbyt pociągające.
- Tęskno… czasami.- rzekła w odpowiedzi Magdalena ruszając przodem i zerknęła przez ramię na Basię.- Ale sobie radzę. Zresztą mam swoje lata. Tobie pewnikiem ciężej.
- Nie.. Mam wspaniałą służbę. - Barbara pozwoliła sobie na odrobinę szczerość względem gospodyni. Cóż plotki o niej i stroje od Cosette nie pozwalały na stworzenie choćby pozoru niewinności.
- Och… no cóż…- Magdalena zerknęła przez ramię uśmiechając się. - Więc plotki na twój temat… są prawdziwe?
- Nie znam wszystkich, więc ciężko mi potwierdzić. - Barbara uśmiechnęła się delikatnie. - Mogę na pewno powiedzieć, że Józef zmarł na serce ale nie było w tym mojej winy.
- W jego wieku bliżej do grobu niż do łoża. -zgodziła się Madgalena podążając w dół po schodach.
- A jakież to jeszcze historie dotyczą mej osoby? - Barbara podążała z gospodynią dla wygody nieco unosząc spódnicę.
- Żeś czarownica i go czarowała. Że chutliwa jesteś i go zajeździłaś na śmierć. Żeś go otruła. Zazdrość budzi wiele złych podejrzeń.- Magdalena mówiła spokojnym tonem nie kryjąc niczego przed Basią. Ale też nie wydawała się w nie wierzyć.
- Cóż ...niech gadają, może to odstraszy niektórych absztyfikantów. - Barbara była ciekawa czy kiedyś te plotki ucichną.
- Może… choć wątpię. Taki skarb skusi każdego.- odparła z ironią Magdalena zerkając znów za siebie.- Mało kto dba o opinię zazdrosnych brzydul.
- Nie wiem jakiej urody są osoby plotkujące za mymi plecami. - Barbara zaśmiała się. - Większości zapewne nawet nie spotkam.
- I nie spotkasz. Nikt ci tego nie powie w twarz. Wielka pani budzi respekt, bez względu na reputację.- wyjaśniła gospodyni.
- Przyznam, też że przywykłam do plotek i obrazy. - Barbara westchnęła. - Przed ślubem jednak krytykowano mnie nawet, gdy słyszałam. Ot i jedyna różnica.
- To akurat się zmieniło się.- odparła z uśmiechem Magdalena. Dotarły do drzwi piwniczki. Gospodyni otwarła je i weszła przodem. Wpierw zapalając zawieszoną na ścianie latarnię.
- Co trzymasz w swych piwnicach? - Barbara poczuła jak od chłodu na jej skórze wystąpiła gęsia skórka.
- Wino… cóż innego mogłabym trzymać? - odparła zdziwiona jej pytaniem Magdalena.
- U mnie jest jeszcze zbrojownia, magazyn z jedzeniem. - Basia zaśmiała się.
- Zbrojownia jest w innej części zamku, a worki z żytem i pszenicą…- odparła ze śmiechem Magdalena.-... nie są warte oglądania.
- Lanoire zadbała by sprowadzić do zamku sery. - Barbara ruszyła za gospodynią. - Przyznaję, że te wielkie kręgi potrafią zrobić wrażenie.
- Ja mam wina. Rozjaśniają moje dni i przynoszą wspomnienia.- Magdalena pokazała ruchem ręki rzędy beczułek.- Te są reńskie… te z różnych rejonów Francji, tamte… to z Włoch… te tutaj tokaje z Węgier. Wszystkie przybyły ze mną. I razem ze mną się starzeją.
- Spektakularna kolekcja. - Barbara z uznaniem przyjrzała się beczkom. - A czy ja mogłabym jakoś rozjaśnić ten dzień? Bo obawiam się, że jedynie zasypuję cię waćpani pytaniami.
- Ależ rozjaśniasz… powiedz jakiego wina chcesz spróbować. Co prawda Herzer przygotował karafkę, ale pewnie według własnego gustu. My napijemy się wprost z beczki.- odparła z uśmiechem gospodyni.
- Z przyjemnością skosztuję reńskiego wina. - Barbara odpowiedziała uśmiechem na uśmiech.
Magdalena z wprawą odbiła szpunt za pomocą młotka leżącego między beczkami. I nalała wina do dwóch cynowych kubków.
- Nie jest to wystawnie podany trunek, ale smakowi nie zaszkodzi.- podała jeden z takimi słowami.
- Przyznam, że milszy jest mi ten sposób podania. - Magnatka powąchała wino i uśmiechnęła się. - Za twe zdrowie waćpani i twą urodę. - Uniosła kubek w toaście.
- Za zdrowie… za urodę.- odparła z uśmiechem Magdalena i wypiła wino jednym haustem… zamiast się nim delektować. Zachichotała delikatnie.- A co do rozjaśnienia… jesteś waćpani gościem… nie ty powinnaś mnie zabawiać. Jeno ja ciebie.
Barbara za wzorem gospodyni wychyliła kubek, czując jak pyszny trunek przyjemnie rozgrzewa jej ciało.
- Waćpani cały czas dostarcza mi rozrywek, a miłe mi będzie się jakoś odwdzięczyć. - Magnatka postawiła kubek obok beczki.
- Ach… nie wiem jak mogłabyś.- Magdalena uśmiechnęła się siadając na jednej z małych beczułek. - I mi też rozmowa z tobą sprawia wiele radości.
- Mogę nam na ten przykład dolać. - Barbara skinęła głową w kierunku beczki.
- Tak. Możesz.. ech… spijemy się tutaj jak dwie młódki które ukradły klucze do ojcowskiej piwniczki.- odparła ze śmiechem Magdalena poprawiając niewidoczne fałdki na jej sukni.
- Hm… może po kilku kubkach udamy się do tego błękitnego saloniku? - Barbara dolała wina do obu kubków i podała jeden Magdalenie. - Możemy zapewnić nieco rozrywki twemu ochmistrzowi.
- To raczej on powinien dostarczyć nam. Choć muszę przyznać, że bywa nieco… sztywny. Czasami to zaleta, czasami wada. - odparła żartobliwie Magdalena przyjmując kubek.
- Lanoire też jest bardzo powściągliwa przy obcych. - Barbara usiadła obok Magdaleny, tak że ich uda się się spotykały. - Za co teraz pijemy?
- Nie wiem… za rozrywki? - zaproponowała gospodyni ciepło.
- Za rozrywki i drobne przyjemności. - Basia uniosła kubek i wypiła jego zawartość. Było nieco dziwne pić w ten sposób tak dobre wino.
- Za to właśnie…- zgodziła się gospodyni z uśmiechem i wypiła swój kubek.
Barbara poczuła jak alkohol rozlewa się gorącem po jej ciele. Nie śmiała jednak proponować kolejnego kubka, gdyż nie do niej należały beczki.
- Co teraz…?- uprzejmie zapytała Magdalena dając jej przywilej wyboru.
- Może przeniesiemy się do tego saloniku? - Zaproponowała Basia nieco niepewnie.
- Jeśli sobie tego życzysz. Tu jest przyjemny chłodek, ale z czasem może dać się we znaki. Zwłaszcza przy naszych sukniach.- tu znacząco zerknęła na swój a potem Basi dekolt.
- Wino rozgrzewa moje ciało. - Basia zaśmiała się. - To jeszcze po kubku?
- Z przyjemnością. To samo czy inne?- zaproponowała Magdalena z uśmiechem.
- Może francuskie? - Zaproponowała magnatka.
- Mam całkiem dobre chardonnay. - stwierdziła gospodyni podchodząc do jednej z beczek i nachylając się by napełnić kubki nowym trunkiem.
- Brzmi wspaniale. - Barbara uśmiechnęła się.
- Powinno ci smakować. Ma wspaniały bukiet.- Magdalena wróciła z dwoma kubkami i podała dziewczynie jeden z nich.
- Z chęcią skosztuje. - Barbara upiła wina.
- I jak ?- zaciekawiła się gospodyni, gdy Basia poczuła na języku wino wytrawne i rześkie acz zaskakujące intensywnie słodkim smakiem.
- Wspaniałe. - Magnatka westchnęła z zachwytu.
- Cieszy mnie, bo to jedno z moich ulubionych. Jeszcze?- zapytała Magdalena wyraźnie zadowolona odpowiedzią magnatki.
- Z rozkoszą. - Barbara podała swój kubek Magdalenie. Gospodyni pochwyciła kubki i znów nachyliwszy się, napełniła oba. Następnie podała Basi jeden z nich.
Magnatka czuła jak alkohol zaczyna na nią coraz mocniej działać. Powoli nieco upiła z, kubka.
- Będziemy musiały udać się na górę niebawem, jeśli mam to uczynić o własnych siłach.
- No… powinnyśmy…- zachichotała Magdalena upijając nieco z kubka. Nie miała ochoty jednak wychodzić z piwniczki. -... To co planujesz robić w Krakowie? Dołączyć do dworu królewskiego? Masz bogactwo, którym mogłabyś się wkupić w łaski wpływowych ludzi. Nie mówiąc już o twojej urodzie.
- Obawiam się, że sprawy dużo nudniejsze, handel i temu podobne. - Barbara westchnęła. - Michał lepiej się w tym orientuje.
- Handel nie przystoi szlachcicowi… od tego ma swojego zaufanego Żydka.- odparła z pijackim śmiechem Magdalena.- Ale po co ty jedziesz… nie lepiej Michała posłać?
- Jakieś formalności po Józefie… przy okazji ślubu załatwiał tam jakieś sprawunki… on lubił wszystko robić osobiście. - Barbara pomału kręciła kubkiem w palcach. Utrzymanie historyjki Michała nie było łatwe, a i ją z kolejnymi kubkami kusiło by wylać z siebie prawdę.
- Hmmm… no tak. Nieufny był.- zgodziła się z nią pani Brzeska.
- Bardzo… martwi mnie bo pozostawił po sobie tyle tajemnic.. - Barbara upiła niewielki łyk. - Ja...miałam mu tylko urodzić kolejnego potomka.
- Och… no cóż… wyroków boskich nie zmienisz. - stwierdziła po namyśle gospodyni.
- Czy nie zdążył… - Barbara położyła dłoń na brzuchu i w jakimś dziwnym odruchu uśmiechnęła się. - Tego jeszcze nie wiem.
- W sumie masz rację.- odparła z uśmiechem Magdalena.
Magnatka uśmiechnęła się ciepło do starszej kobiety. - Wybacz, że wylewam na ciebie waćpani me troski.
- Nie przejmuj się tym. To i tak miła odmiana dnia.- odparła ze śmiechem Magdalena dopiła swój trunek i spytała.- Jeszcze?
- Chodźmy do saloniku. - Barbara odstawiła pusty kubek. - Bo jeszcze waćpani beczkę opróżnię.
- Dooobrze…- zachichotała Magdalena wstając chwiejnie i poruszając się lekko chybotliwie.
Gdy Barbara podniosła się, zdała sobie sprawę, że i jej nogi zmiękły nieco. Wesoła robiła się ta wizyta. Tym bardziej, że przyjemnie było patrzeć na rozkołysany krok Magdaleny.
- Pięknaś jest waćpani. - Wyszeptała magnatka z nieukrywanym zachwytem.
- Och… zauważyłaś? - zachichotała pani Brzeska przykładając palce do unoszących się w głośnym chichocie piersi. - Dziękuję za komplement… ty też jesteś bardzo piękna.
- Zauważyłam… - Barbara take zaśmiała się i spojrzała na Magdalenę lubieżnie. - i jak żem rzekła przy powitaniu, ozdobą jesteś tego zamku.
- To teraz ten zamek ma dwie ozdoby.- odparła z lubieżnym pomrukiem pani Brzeska, która naprężyła swoje ciało, jakby świadoma znaczenia spojrzenia jasnowłosej.
- Kusisz… - Wyszeptała Basia powstrzymując się by nie sięgnąć do wyeksponowanych krągłości. Palcami, by je czymś zająć, zaczęła wędrować po krawędzi własnego dekoltu.
- Oczywiście… czyż nie jesteśmy córkami Ewy, pierwszej kusicielki?- zaśmiała się Magdalena lubieżnie przesuwając dłonią po piersiach i biodrach. Mocno opiętych suknią.- Wbrew pragnieniom mojej synowej… nie jestem wysuszonym chwastem pozbawionym pragnień.
- Och raczej świeżym pąkiem. - Basia zaśmiała się i podeszła do Magdaleny tak blisko, że ich piersi niemal się spotkały. - I czego pragniesz waćpani?
- Żaden ze mnie świeży pączek. Raczej rozwinięty kwiat.- odparła z cichym pomrukiem Magdalena, a jej piersi poruszały się przy coraz gwałtowniejszym oddechu ocierając się o Basię. - Ja… myślę, że… lepiej będzie jak nie… pomylimy… intencji… no i to ty jesteś moim gościem.
- Mam poważne przesłanki, że obie zmierzamy w tym samym kierunku. - Basia przysunęła się bardziej i nieco niepewnie sięgnęła dłońmi do talii Magdaleny.
- A jaki to kierunek?- zapytała pani Brzeska poddając się dotykowi jasnowłosej.
Magnatka przyciągnęła do siebie gospodynię i spróbowała ją pocałować. Ta się poddała pocałunkowi, wkrótce przejmując nad nim kontrolę i z wprawą pieszcząc usta jasnowłosej… palce przesunęły się po biodrach zaciskając na pupie.
- Jesteś pijana.. ja też zresztą.- miała rację… zionęła alkoholem niczym smok. Basia pewnie też.
Nachyliła się jednak pocierając czubkiem języka ucho Basi.- … Po pijaku robi się głupie rzeczy.
- Potraktujemy to jako wymówkę? - Magnatka zsunęła dłonie na pupę Magdaleny i docisnęła biodra gospodyni no swoich.
- Na trzeźwo… przecie byśmy… nie czyni… ły…- mruknęła Magdalena nachyliła się i lekko ukąsiła szyję magnatki.
- Zapewne. - Barbara odpowiedziała składając pocałunek na ramieniu drugiej kobiety i poczęła ugniatać jej krągłości.
- Zimno tu jest… musimy… się rozgrzać…- wyszeptała chichocząc pijacko gospodyni mocniej ściskając krągłe pośladki Basi.
- Jakieś pomysły moja gospodyni? - Barbara zamruczała lubieżnie.
- Zrobiło mi się gorąco.. rozbierzesz mnie?- odparła w odpowiedzi Magdalena uśmiechając łobuzersko.
- Nie śmiałabym odmówić takiej prośbe. - Barbara posłała gospodyni zadziorny uśmiech i całując jej ramię poczęła pozbawiać ją sukni. Odsłoniła piersi uwięzione w gorsecie, czując ciepły pijacki oddech Magdaleny i jej palce na oślep delikatnie muskające jej ciało. Nagle chłód piwniczki przestał być tak dojmujący.
Barbara pochyliła się i pocałowała wyeksponowane krągłości, dalej pozbawiając gospodynię odzienia.
- Teraz… kolej… na twoje pomysły… - wydusiła z siebie Magdalena chichocząc cicho.
- Może teraz ty rozbierzesz mnie? - Barbara odsunęła się nieco i przyjrzała się prawie nagiemu ciału gospodyni (bo pończoszki i trzewiki zostały na miejscu, podłoga była wszak zimna). Nadal pełne uroku, a zwłaszcza krągłości gospodyni kusiły.
-Ach… oczywiście…- odparła lekko się jąkając i niezgrabnie zaczęła wodzić po sukni Basi rozpinając ją dość mozolnie.
- Za dużo wysługiwania się służkami…- skomentowała tą kwestię szybko.
- Zawołamy jakąś do pomocy? - Barbara zażartowała, po czym odetchnęła głębiej czując chłód na swych piersiach.
- Poradzę… sobie…- mruknęła w odpowiedzi Magdalena mocując się z wiązaniami gorsetu. - Chyba…
Barbara sięgnęła do własnego sznurowania by nieco pomóc gospodyni.
Po chwili uwolnione piersi, zostały objęte zachłannie dłońmi gospodyni i pieszczone leniwymi ruchami. Czy to przez chłód piwniczki, czy też może przez dotyk samej Magdaleny, szczyty krągłości Basi stały się bardzo twarde i bardzo wrażliwe na dotyk.
Magnatka jęknęła cicho poddając się dotykowi drugiej kobiety. Nie chcąc by ta przerywała pieszczoty, sama pozbyła się reszty odzienia.
Pieszcząc dwie miękkie krągłości Magdalena chichocząc przybliżyła się by całować usta i szyję Basi, mrucząc przy tym cicho.- … co… będzie… jak nas przyłapią… taki wstyd.
- yhym… - Magnatka przesunęła dłońmi po ciele kochanki zaciskając je ponownie na jej pupie, teraz jednak gołej. Docisnęła ciało gospodyni do swojego, wtulając swoje piersi w jej. - Możemy to przerwać.
- Powinnyśmy….- jej oddech zionął alkoholem, jej spojrzenie było mętne… a głos pełen żądzy. Ścisnęła mocniej dłońmi piersi magnatki, ocierając się swoimi o nie.- Dlaczego więc nie przerwiesz?
- Bo jest mi dobrze. - Przyznała szczerze Barbara i pocałowała namiętnie kochankę.
- Mi też… ale to będzie nasz sekret… a teraz usiądź na antałku okrakiem…- wymruczała Magdalena puszcząc piersi Basi, by cmoknąć jej szyję.
Barbara niechętnie wypuściła kochankę ze swych objęć, po czym posłusznie zajęła miejsce na antałku.Magdalena podeszła Basi bezwstydnie odsłaniającej wszystko w tej pozycji, nachyliła się by całować obojczyki i piersi jasnowłosej… i palcami sięgnąć między szeroko rozchylone uda, by dotrzeć nimi do rozpalonej sytuacją groty pożądania szlachcianki. Żmijewska jęknęła czując tą napaść na swą kobiecość. Jej dłonie zacisnęły się na krawędzi antałka.
Magdalena całowała rozpalone ciało Basi z lubością i doświadczeniem. Jej usta i język lubieżnie muskały rozpaloną skórę jasnowłosej… a palce poruszały się leniwie zanurzając i wynurzając między udami magnatki. Widać było, że gospodyni nie pierwszy raz uczestniczy w takich zabaw, gdy podgrzewała pożądanie w ciele kochanki, subtelnymi ruchami palców.
Barbara wiła się coraz mocniej, spoglądając na pieszczącą ją kobietę, aż doszła z głośniejszym nieco jękiem, który poniósł się echem po winnej piwniczce.
- Jesteś bardzo… śliczna.- wyszeptała pożądliwie Magdalena… było coś dzikiego w jej wzrok... nienasyconego. Ukąsiła delikatnie szczyt piersi kochanki i popchnęła ją na beczkę. - Połóż się.
- Yhym… - Barbara opadła na znajdującą się za nią beczkę, przyglądając się gospodyni z zaciekawieniem i.. nutką obawy?
- Sprawdźmy czy… słodka…- zamruczała lubieżnie gospodyni mocniejszymi ruchami dłoni szturmując kwiatuszek jasnowłosej… nie dbając o niedawno przeżyty przez nią szczyt. Nachyliła się nad leżącą kochanką, by smakować jej wrażliwy obszar językiem.- … mmm… bardzo.
Barbara zamruczała z rozkoszy. Czuła jak jej ciało rozpala się bardziej, jak nie dane jest mu ostygnąć po niedawnym szczycie.
A Magdalena kontynuowała swoją zabawę, przyspieszając ruchy palców lubieżnie mlaskające w piwnicy. Jej język wodził po skórze Basi i była ona kąsana zębami. Mrok ledwie rozświetlany latarnią pełen był cieni i przez to myśli szlachcianki otumanione winem tkały z nich ludzkie, a czasem nieludzkie sylwetki przyglądające się ze mroku dwóm lubieżnym niewiastom.Być może czekające na okazję by dołączyć do zabawy.
Barbara ułożyła dłonie na włosach kochanki dociskając jej usta do swego kwiatu, czuła jak zatraca się w spełnienieniu, jak wizja bycia obserwowaną nakręca ją, jak rozkosz wypełnia całe jej ciało.
I dlatego pewnie, rozpalona sytuacją i ignorująca niewygody ponownie dotarła na szczyt rozkoszy. Opadła zdyszana cały czas trzymając głowę Magdaleny.
- Co… teraz…- wymruczała chrapliwie gospodyni kąsając uda Basi nadal.
- Chyba powinnam się odwdzięczyć, czyż nie? - Barbara spojrzała na kochankę zza swoich piersi.
- A jak planujesz?- zapytała cicho Magdalena uśmiechając się łobuzersko.
- Wygodnie mi się leży, więc chodź tutaj i stań okrakiem. - Basia zaśmiałą sie wprawiając swoje piersi w kołysanie.
- Leniuszek…- mruknęła gospodyni podeszła do kochanki i okrakiem stanęła nad twarzą leżącej Basi.
Barbara ujęła Magdalenę za biodra i docisnęła jej kwiat do swoich ust.
- Mm… dooobrze…- szepnęła cicho rozpalonym głosem Magdalena, jej ciało mówiło Basi o silnym podniecony. Smakowało nim, wręcz spływało.
Magnatka smakowała pożądanie drugiej kobiety. Leniwie wodziła językiem po wyeksponowanym kwiecie, dłońmi masujac pośladki kochanki.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172