Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-07-2020, 12:37   #111
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
W końcu znalazł uczniów, niestety nieprzytomnych. Zaczął od uwalniania, rozrywając dyby. Nie wiedział jak działają fasolki, jego postawiły na nogi, pozostałych też powinny. Sadzał nieprzytomnych pod ścianą poklepując ich po twarzach. Niespecjalnie działało. Nie miał wyjścia i musiał zaryzykować karmienie nieprzytomnych. Wkładał po fasolce do ust i “rozgryzł” ich zębami ręcznie. Odruchy zadziałały i większość przełykała zawartość ust. Powoli dochodzili do siebie.
- Pilnujcie żeby się nie udławili - powiedział do pierwszych obudzonych przechodząc do kolejnego pokoju. - Kto czuje się na siłach niech idzie ze mną, trzeba karmić pozostałych fasolą.
Tu procedura powtórzyła się, rozrywanie dybów i karmienie. Zza okna dobiegały wciąż odgłosy walki, Rottoro kupował im tak potrzebny czas.
 
Mike jest offline  
Stary 31-07-2020, 22:32   #112
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację

Tien miał trudności ze skupieniem się na walce. Wiedział, że obserwują go dziesiątki, a może nawet setki par oczu i nie może się zdradzić nawet drgnięciem mięśnia, ale nie mógł nic na to poradzić. Jego myśli, zamiast koncentrować się na przeciwniku, co rusz odbiegały na bok, tam między budynki do tych wąskich uliczek, gdzie być może Rottoro, C-SGK1 i inni już działali. Wzrok na ułamek sekundy skupił się na czymś w rodzaju trybuny głównej, gdzie jego dawny mistrz Shen obserwował pojedynek z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Tien wiedział, że bez jego pomocy pozostali nie wypełnią misji w stu procentach, a on nie mógł im w tym pomóc, dopóki jego odwracanie uwagi przynosiło efekty.

Tao Pai-pai zaatakował błyskawicznie. Prosty cios sięgnął twarzy trójokiego, odrzucając go do tyłu. To na chwilę przywołało go znów na pole walki. Zdołał zablokować kopnięcie i kolejny cios, a nawet samemu odpowiedzieć uderzeniem, lecz jego przeciwnik zdołał go uniknąć. Tien nie miał łatwego zadania. Jego przeciwnik był bardzo dobry, zapewne najlepszy w całej Szkole Żurawia. To w dużej mierze on wyszkolił Tiena i Chiaotzu, niejednokrotnie spuszczając im tęgi łomot. Nawet dziś kości i mięśnie paliły trójokiego żywym ogniem na wspomnienie tamtych czasów. Ale poniekąd opłaciło się. Nauczyło to obu ciężkiej pracy, pozwoliło przekraczać kolejne granice ludzkich możliwości aż osiągnęli dzisiejszy poziom. A to wciąż nie był ich szczyt.


Zadanie Tiena było tym trudniejsze, że nie mógł ani zbyt szybko przegrać, ani wygrać. Sam nie wiedział unikanie której ewentualności kosztowało go więcej wysiłku. Dostrzegł przecież parę okazji by zakończyć walkę lub przynajmniej znacznie przyspieszyć jej koniec i w ostatniej chwili się powstrzymał. Czynił to z trudem, bo naprawdę chciałby całą mocą wyrżnąć w tę głupią gębę z idiotycznym wąsikiem, nawet jeśli teraz więcej w niej było robota niż człowieka, którego pamiętał. Jego cierpliwość testowało też samo zachowanie Tao Pai-paia, który wciąż kpiąco się uśmiechał, najwyraźniej będąc pewnym swego zwycięstwa.

Tien wiedział jednak, że to wszystko nie idzie na marne. W pewnym momencie poczuł energię Rottoro. Olbrzym z kimś walczył, choć nie używał pełni swoich sił. Zapewne dlatego nikt ze zgromadzonych Żurawi nawet nie zwrócił na to uwagi. Zbyt skupieni byli na ringu, za bardzo emocjonowali się walką. Nawet Shen i Tao Pai-pai tego nie poczuli. Trójoki mimowolnie się wówczas uśmiechnął. Jego plan działał.

A przynajmniej działał do momentu, gdy posiadłością Shena wstrząsnęła eksplozja. Potężna fala energii przebiła się przez jedną ze ścian. Czy Tienowi tylko się zdawało czy to była Kamehameha? To niemożliwe, nie wyczuwał energii ani Yamchy ani Krillina, zresztą skąd obaj mieliby się tutaj wziąć? Nie miał jednak czasu by się nad tym zastanawiać, bowiem Tao Pai-pai wystrzelił wówczas w niego Dodon Ray, czego zdołał w ostatniej chwili uniknąć.

Kilkunastu uczniów ruszyło w stronę posiadłości, jednakże Shen zdawał się chcieć za wszelką cenę dokończyć pojedynek. Musiał pokazać swój triumf, swoją wyższość nad uczniami zdrajcami. Tao myślał podobnie. Dlatego walka trwała, a większość widzów pozostała na swoich miejscach. Ale nie na długo. Teraz i oni to poczuli. W różnych rejonach kompleksu toczyły się walki. Zresztą nie trzeba było być wyszkolonym wojownikiem by to wyczuć. Co jakiś czas niebo rozświetlała wiązka lub kula energii ki. Rozpoczęła się regularna bitwa.

Shen zaczął wykrzykiwać jakieś rozkazy. Wyglądał na wściekłego. Coraz więcej jego uczniów opuszczało arenę zmagań i pędziło w stronę posiadłości lub miejsc, gdzie toczyły się walki. Za chwilę nawet Tao Pai-pai, który teraz sam wpatrywał się w swojego brata, połapie się o co w tym chodzi. Wykorzystując nieuwagę swojego przeciwnika, Tien wzniósł się na pewną wysokość. Oparł o siebie opuszki palców, tworząc w ten sposób nieregularny czworokąt, przez który spoglądał w dół na ring i wciąż stojącego na nim Tao, który najwyraźniej wciąż nie wiedział co jego były uczeń zamierza zrobić.

- Kikoho! - krzyknął Tien.

Potężna wiązka żółtej energii popędziła w dół. Pochłonęła ona Tao Pai-paia, pochłonęła ring i pierwsze rzędy obserwatorów. Trójoki nie podziwiał jednak dzieła zniszczenia, nie próbował przekonać się jakie straty wyrządził, czy pokonał Tao czy nie. To nie było teraz ważne. Zwrócił się w stronę głównej trybuny i popędził czym prędzej w jej kierunku. Shen na ten widok przeraził się i czmychnął, ale Tien nie zwracał na niego uwagi. Jego oczy utkwione były w niewielkiej postaci, uwięzionej w dziwnych dybach, która stała tuż obok pustego już fotela Żurawiego Pustelnika.


Zere'el z pewną ulgą zauważył, że dwójka obezwładnionych ochroniarzy nie miała żadnych skanerów. Poświęciwszy temu chwilę namysłu doszedł do wniosku, że w sumie nie są im one potrzebne. Mieli w końcu chronić posiadłość przed wszystkimi intruzami, nie tylko potężnymi wojownikami, którym zresztą i tak by nie sprostali. A gdyby ustawili skanery na niższy poziom wykrywania, informowałyby ich nie tylko o wtargnięciu na teren obcego, ale również każdego zwierzaka.

Dalsza wędrówka nie była jednak łatwa. Im bliżej posiadłości, tym zabezpieczeń było więcej. Ransan przemykał właśnie obok niewielkiej szopy, która musiała być czymś w rodzaju centrum ochrony, zapewne nie jedynym. Z wnętrza dobiegła go bowiem krótka rozmowa:

- 21 i 22 nie odpowiadają.

- Znów awaria nadajników?

- Nie sądzę, niedawno były na przeglądzie. Zresztą mała szansa by oba padły w tym samym momencie.

- A co z tą uszkodzoną wieżyczką?

- Wysłałem patrol, ale jeszcze nic nie zakomunikowali. Jest coś jeszcze.

- Jeszcze? Dobijasz mnie.

- Trasa patrolu 21 i 22 przebiegała w pobliżu tej wieżyczki...

Skaner Zere'ela wskazywał, że w szopie znajdują się tylko dwie osoby, obie o podobnie nieimponującym poziomie siły jak dwójka, którą niedawno załatwił. Paręnaście metrów dalej był za to dwuosobowy patrol, który jednak się oddalał.


Saiyanie zostawili trupy w miejscu walki i rozproszyli się po najbliższej okolicy. Skanery nie wykazały żadnej interesującej obecności. Wszystkie sygnały były zdecydowanie słabsze od pobitych, tajemniczych napastników. Gdy czwórka zleciała się znów do kupy, Marduk pokierował ich do bazy.

Gdy wylądowali na placu przed kwaterą główną, która z dnia na dzień stawała się coraz większa, dzięki pracy dziesiątek robotów budowlanych, grupa Marduka wzbudziła niemałą sensację wśród saiyan, którzy akurat tam przebywali. A właściwie to sam Marduk stał się obiektem zainteresowania. Wszyscy zastanawiali się dlaczego dowódca jest cały podrapany, miejscami krwawi i generalnie przedstawia nieciekawy widok, podczas gdy jego podkomendni są jak spod igły. I nikt nawet się nie krył z tym, że obmawia biednego Marduka, jak gdyby go tam nie było.

Idąc, samemu już, złożyć raport Nappie, Marduk zauważył rysę na swoim pancerzu. Nie było to jeszcze uszkodzenie, które znacznie osłabiało jego strukturę, ale to był jego nowy pancerz. Przeklęty Roch!

Nappa stał, jak zwykle, przy stole taktycznym, który na swojej powierzchni wyświetlał trójwymiarową panoramę całej okolicy. Olbrzym przyglądał się jej uważnie. Marduk zaś zauważył, że żółty kolor, oznaczający terytorium opanowane przez saiyan, znów nieznacznie się powiększył od czasu jego ostatniej wizyty.

- No i jak tam? - spytał Nappa, nie odrywając wzroku od stołu.


Rozrywając dyby, C-SGK1 zaobserwował okryte w nich niewielkie igły, które musiały się wbijać w nadgarstki i szyje uwięzionych w nich ludzi. Z niektórych z nich coś skapywało i z pewnością nie była to krew. Czy za pomocą tego średniowiecznego wynalazku Żurawie wstrzykiwali coś swoim więźniom?

Fasolka działała imponująco szybko i skutecznie. Nie tylko budziła ona uczniów Tiena do życia, ale przywracała im pełną sprawność fizyczną. Wcześniej bowiem wielu z nich nosiło ślady pobicia, niektórzy zdawali się mieć nawet połamane kończyny. Teraz zaś wszyscy zdawali się być jak nowo narodzeni, o ile android mógł to ocenić.

Niestety fasolek nie starczyło dla wszystkich. Dwójka uczniów, mężczyzna i kobieta, pozostało nieprzytomnych, ale szybko znaleźli się chętni do ich niesienia. Teraz, gdy wszyscy byli uwolnieni, zgromadzili się wokół C-SGK1 z wypisanym pytaniem na twarzach: Co robimy dalej?
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 31-07-2020, 23:46   #113
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Z zaciekawieniem obejrzała dyby i kawałek z igłami zachował do analizy. Gdy już wszyscy, którzy zjedli fasolę byli na nogach zebrał ich na korytarzu.
- Przysłał mnie Tien - powiedział C-SGK 1 - Rottorro walczy na zewnątrz kupując nam czas. Musicie uciekać, powinniście dać radę, część strażników jest zajęta, odciąga ich … nawet nie wiem jak się nazywa. Powinniście dać radę się przebić. Nie walczcie ze strażnikami w mieście, tylko ich unikajcie. Dopóki się da unikajcie używania Ki. Szukam jeszcze Chiaotzu. Wiecie gdzie może być?
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 07-08-2020 o 21:53.
Mike jest offline  
Stary 07-08-2020, 11:22   #114
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Zere'el stał nieruchomo przy wejściu do szopy, uważnie nasłuchując. Gdyby był zwierzęciem, zapewne zastrzygłby uszami. Doszedł do wniosku, że miał niezłe szczęście w nieszczęściu, natykając się akurat na ten pokój kontrolny, który nadzorował ogłuszonych strażników. Spodziewał się, że strażnicy muszą meldować się co jakiś czas przez radio, być może nawet podając hasło, więc ich nieobecność nie mogła uciec uwadze osób nadzorujących. Zazwyczaj tego systemu używało się po to, aby sprawdzać czy ochrona nie śpi na zmianie. Dzisiaj spali, ale nie z powodu lenistwa...

Niespokojnie zacisnął pięść, kiedy zorientował się że osoby wewnątrz dodały dwa do dwóch. Wiedzieli o uszkodzonym działku i wiedzieli o straceniu łączności z pobliskim patrolem. Niebawem kolejny patrol potwierdzi, że działko zostało zniszczone. Być może nawet odnajdą ciała nieprzytomnych kolegów. A wtedy syreny alarmowe zawyją z pełną mocą i wszyscy zaczną przeczesywać teren z nałaowaną bronią...

Nie mógł na to pozwolić. Wiedział, że nie zdoła utrzymać maskarady w nieskończoność, ale musiał ukrywać się tak długo, jak tylko było to możliwe. Musiał paraliżować ochronę, uniemożliwiając jej skoorynowane działa. Przerwanie łączności stało się teraz priorytetem.

Odczekał jeszcze moment, żeby dwuosobowy patrol nabrał choć parę metrów więcej dystansu. Nie chciał ich alarmować. Zaraz potem wszedł do pokoju kontrolnego.
- Przynoszę ważny meldunek - oznajmił wchodząc marszowym krokiem. Nim którykolwiek z ochroniarzy zadał sobie pytania "Kim do cholery jest ten typ? Co on tu robi? Gdzie jego mundur?", pierwszy otrzymał konkretnego gonga w łeb. Drugi z mężczyzn, widząc co spotkało kolegę, nerwowo chwycił za radio, próbując wezwać pomoc. Zere'el w mgnieniu oka dopadł do niego, chwytając za potylicę i waląc głową wartownika o klawiaturę.

Kiedy ogłuszył już obu ochroniarzy, przystąpił do niszczenia intalacji. Przebił monitory, powyrywał kable z komputerów, zniszczył radia. Wszystko, by tylko utrudniać komunikację. Każdego z tych wartowników mógł zgnieść jak robala, ale gdyby obskoczyli go całym zespołem i zaczęli strzelać z dział...

Wilk nie mógł pozwolić owcom, by zorientowały się że jest w pobliżu.
 
Bardiel jest offline  
Stary 07-08-2020, 22:12   #115
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Pamiętam cię - powiedział jakiś mężczyzna. - Walczyłeś w obronie szkoły.

Inni pokiwali głowami, najwyraźniej również sobie przypominając androida. O ile kogoś takiego w ogóle dało się zapomnieć.

- Nie wiemy gdzie on jest - na pytanie odpowiedział ktoś inny. - Od samego początku trzymali nas oddzielnie. Nie widzieliśmy go odkąd tu przybyliśmy. Być może on... - najwyraźniej nie chciało mu to przejść przez gardło.


Czoło ochroniarza uderzając w klawiaturę uruchomiło jakąś, najwyraźniej całkowicie losową, procedurę. Zere'el nie wiedział jednak jaką, za słabo znał się na tego typu oprogramowaniu, zresztą nawet się specjalnie nie przyglądał ekranowi. Być może nawet sam komputer nie zdążył niczego zainicjować, albowiem po chwili sam przeszedł w stan spoczynku. W pokoju unosił się smród spalonych obwodów, gdy intruz kończył swoją "czystkę".

Gwardzista odczekał chwilę, ale niczego nie usłyszał. Żadnych zbliżających się kroków, żadnych dźwięków alarmu, ani innych niepokojących objawów. Sprawdził na skanerze, para ochroniarzy wciąż oddalała się od stróżówki.

W ten sposób Zere'el minął zewnętrzną linię ochrony. Teraz między nim, a budynkiem nie było żadnych patroli czy zabezpieczeń. A przynajmniej żadnych, które mógł zaobserwować.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 09-08-2020, 22:30   #116
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- To zbyt pochopnie wyciągnięty wniosek - odparł C-SGK1 - Był potrzebny by zwabić Tiena tutaj, więc musi być żywy. Skoro nie było go w pokoju Shena, ani nie ma w więzieniu, logicznym się wydaje, że jest u boku Shena by przyglądał się klęsce Tiena... Sprawdzę to, a wy uciekajcie.
Nie czekając na ich odpowiedź, ruszył do okna sprawdzić czy Rottoro jeszcze walczy. Ta walkę trzeba było szybko zakończyć. Szybki nagły atak, na wrogów a potem z Rottoro i uczniem o nieustalonych personaliach musieli udać się przed bramę gdzie miał odbyć się pojedynek.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 14-08-2020 o 20:05.
Mike jest offline  
Stary 12-08-2020, 15:25   #117
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Marduk wahał się ile mówić Nappie o problemie z Rochem. W końcu z tego co wiedział pośród Saiyan indywidualna siła bywała ważniejsza od dyscypliny, a on nie chciał wyjść na słabeusza w większym stopniu niż to się już stało. Stwierdził więc, że lepiej się na razie nie skarżyć, powinien jakoś sam sobie poradzić z Rochem. Może podczas kolejnej wspólnej walki źle wyceluje swoje uderzenie Ki i przypadkiem załatwi tego świra?

-Jeśli chodzi o olbrzymy to nie sprawiły problemów, przepędziliśmy kilka z terenu patrolu. Jednak znienacka zaatakowała nas czwórka zielonoskórych wojowników, którzy pojawili się nie wiadomo skąd. Ich mundury i zbroje były ciemnoniebieskie i ciemnoróżowe. Na szczęście zabiliśmy wrogów bez większych problemów.

- To dobrze - Nappa pokiwał głową. - A skąd się wzięli ci zieloni?

- No właśnie, dobre pytanie…. niestety nie udało nam się wziąć żadnego żywcem, mogę wrócić się po fragmenty ich zbroi, może coś nam powiedzą. - Odparł ostrożnie Marduk.

- Jeśli ich nie rozpoznałeś to pewnie nikt z nas tego nie zrobi, a nie mamy tu mózgowców z Frieza Force poza kompanią medyczną. Ale oni gówno wiedzą o broni - mruknął wyraźnie niezadowolony Nappa. - Ich rasa też jest ci nieznana? - spytał po chwili namysłu.

- Możliwe że była to rasa z której pochodzi książe Zarbon ale nie jestem pewien. Może wrócę się by przynieść zwłoki albo przynajmniej część ich sprzętu, wtedy jest szansa, że dowiemy się więcej -Marduk nie mógł zrozumieć czemu nie zrobił tego wcześniej, pewnie ten dureń Roch aż tak wybił go z rytmu..

- Ruszaj - odparł krótko Nappa. - Może medycy coś o nich powiedzą.

Marduk tylko skinął głową, zamierzając się oddalić. Zdecydował, że poprosi Xelę by z z nim poleciła sprawdzić zwłoki zielonoskórych napastników, w końcu nie wiadomo było, czy nie natkną się na kolejnych. Natomiast braciom już nie ufał….
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 12-08-2020 o 15:31.
Lord Melkor jest offline  
Stary 13-08-2020, 23:28   #118
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Zere'el stał przez chwilę przed stróżówką i nasłuchiwał. Z każdą sekundą ciszy był coraz pewniejszy, że udało mu się pokonać zewnętrzny pierścień ochrony bez dekonspiracji. Uśmiechnął się krzywo i nieprzyjemnie. Myślał już o tym co zrobi, gdy dostanie porywacza w swoje ręce...

Otrząsnął się z brutalnych rozważań, zdejmując z głowy skaner. Nie chciał, by ktokolwiek ze służby zapamiętał ten charakterystyczny element wojskowego wyposażenia. Jeśli krąg podejrzanych zawęziłby się do osób mających dostęp do militarnych skanerów, policja szybko weszłaby na trop książęcego gwardzisty.

Delikatnie uniósł się nad ziemią, zmierzając w stronę bocznego wejścia do rezydencji. Czynność tę prędzej można było określić lewitacją, niż lotem. Nie chciał dotykać ziemi, aby nie wyzwolić czujników ruchu.

Jeśli tylko uda mu się dotrzeć do pomieszczeń gospodarczych, spróbuje zasięgnąć języka za pomocą pięści...
 
Bardiel jest offline  
Stary 14-08-2020, 20:54   #119
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Las szumiał cicho. Było ciepło, ale nie za ciepło. Delikatny wietrzyk, zagubiony gdzieś wśród drzew, przyjemnie chłodził skórę. Słońce przedzierało się tu i tam pomiędzy liśćmi, padając ostatecznie na zielone podłoże. Wiele osób tak właśnie wyobrażałoby sobie raj. Choć teraz raj odwiedzili osobnicy, będący dokładnym przeciwieństwem aniołów i niewinnych duszyczek.

Grupka zbliżyła się niezauważona do niewielkiej indiańskiej wioski. Wszyscy w pelerynach, z kapturami zaciągniętymi na głowy. Peleryny nie mogły jednak ukryć potężnych sylwetek kryjących się pod niektórymi z nich. Na czele stała jednak postać dość mikrych rozmiarów. Można by wręcz pomyśleć, że to tylko dziecko i to najwyżej kilkuletnie.

- Piękna okolica - odezwał się któryś z zakapturzonych.

- Fakt, niczego sobie. A na pewno lepiej niż u nas - odpowiedział mu inny.

- Moglibyśmy ją zasiedlić - wtrącił ktoś trzeci. - Po wszystkim - dodał.

Głosy zwabiły mieszkańców wioski, którzy wyszli ze swoich tipi, w których odpoczywali po sutym obiedzie. Widząc dziwnie wyglądających przybyszów mężczyźni chwycili za broń.

- Precz z naszej świętej ziemi! - krzyknął któryś.

Żaden z zakapturzonych przybyszów nie ruszył się jednak z miejsca. Jedynie filigranowa postać, stojąca na czele, wyciągnęła przed siebie rękę, otworzyła dłoń i nagle potężny podmuch przewrócił wojowników z wioski, pogruchotał ich namioty i rozproszył po całej polanie.

- To już nie jest wasza ziemia - przemówił mały człowieczek głosem z pewnością nienależącym do dziecka. - Macie czas do zmroku by się z niej wynieść.

Następnie człowieczek spojrzał w górę, na pnącą się wysoko wieżę, udekorowaną masą płaskorzeźb. Jej czubek niknął gdzieś w chmurach.

- Ruszamy - oznajmił cicho malec, po czym jako pierwszy zaczął się wspinać. Za nim ruszyli jego towarzysze. Nikt nie śmiał im przeszkodzić...


Rottoro wciąż walczył. Co prawda położył jednego z Żurawi, ale na jego miejscu pojawili się kolejni. Teraz olbrzym, wraz ze swym towarzyszem, stawali przeciw pięciu przeciwnikom, a co gorsza objawiali pierwsze oznaki zmęczenia. Ruchy Rottoro nie były już takie szybkie, uczeń Tiena oddychał ciężko, a po jego lewej ręce ciekła strużka krwi.

Uwolnieni przez C-SGK1 więźniowie zaczęli tymczasem wypełniać jego polecenia. Z różnych okien budynku zaczęli wyskakiwać i pędzić w różnych kierunkach. Wkrótce zniknęli między budynkami.


Xelę Marduk znalazł w improwizowanym barze, gdzie sączyła spokojnie drinka w samotności. W barze byli też Pior i Roch, otoczeni przez kilku innych saiyan, którym Roch opowiadał coś zabawnego, bo co chwilę wybuchała kolejna salwa śmiechu. Przerwał jednak opowieść, lub być może nawet ją zakończył, bo zaczął się zbliżać do baru. Marduk nie dowiedział się jednak czy po to by zamówić kolejnego drinka czy może porozmawiać ze swoim dowódcą. Wyciągnął stamtąd Xelę i oboje ruszyli z powrotem do lasu.

Miejsce znaleźli bez problemu. Jednakże na polance, na której walczyli, nie było już trupów tajemniczych napastników. Zostały tylko ślady czerwonej krwi w miejscach, w których leżeli. I nagle skaner Marduka oszalał. Pokazał bowiem, że tuż za nim znajduje się osoba o poziomie siły 20 tysięcy! Najwyraźniej skaner Xeli pokazał to samo, bo kobieta błyskawicznie obróciła się na pięcie. Marduk zrobił to samo.

Przed nimi stał wysoki mężczyzna, przewyższający Marduka co najmniej o dwie głowy. Miał długie czarne włosy i spokojny, niemal nieobecny wyraz twarzy. Był poobwieszany złotą biżuterią. Na głowie miał coś w rodzaju prostej korony, w uszach złote kolczyki, jego szyję oplatał złoty pierścień, a kolejne ozdoby miał na piersi, bicepsach i nadgarstkach. Nawet jego pas był złoty.


Zza pleców mężczyzny wyłonili się kolejni, łudząco podobni do tych pokonanych, żołnierze w dziwnych zbrojach i hełmach zasłaniających twarze. Ich skóra również była zielona.

- Szukacie czegoś? - spytał olbrzym.


Zere'el bezpiecznie dotarł do ściany domostwa. Szybko zorientował się, że to tylna ściana budynku. Od frontu było zdecydowanie więcej zdobień i generalnie oznak przepychu. Tył był zaś skromny, można powiedzieć, że tylko funkcjonalny. Ale przecież od tyłu do środka wchodziła tylko służba. Choć dziś w nocy z tego wejścia miał skorzystać też ktoś inny...

W korytarzu paliło się światło, ale był pusty. Ransan szybko jednak zlokalizował pierwszych domowników. Dotarł do kuchni, z której dobiegały radosne głosy. Ktoś żartował, ktoś się śmiał. Wychylając się ostrożnie zza framugi, Zere'el zauważył, że w pomieszczeniu pracowało trzech kucharzy i cztery kucharki.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 14-08-2020 o 22:12.
Col Frost jest offline  
Stary 14-08-2020, 22:08   #120
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Patrzył na nierówną walkę poniżej. Nie było sensu w stawianiu czoła strażników, do tego następni mogli nadjeść w każdej chwili. Nie, nie tedy droga. Z boku mogło wyglądać jakby beznamiętnie, skryty za maską obserwował swoich towarzyszy, ale on liczył trajektorię. Najpierw uczeń o nieustalonych personaliach, lecąc do niego minie strażnika. Muśniecie go w kark powinno go wyłączyć na chwilę, potem chwycenie ucznia, ostry zwrot, chwycenie Rottoro i wzdłuż ulicy, błyskawiczny zakręt w lewo, pełna prędkość i dwa błyskawiczne skręty. To powinno wystarczyć by zniknął z oczu strażnikom. Tam też trzeba było się ukryć. Strażnicy nie powinni wykryć jego energii. Tak, na lepszy plan nie było co liczyć. Zbyt dużo zmiennych.
C-SGK1 kucnął na parapecie, złapał się za futryny i wystrzelił niczym pocisk. Futryna i parapet wypchnięte siłą startu wbiły się w przeciwległą ścianę.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172