Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-09-2020, 23:48   #131
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Wybaczcie brak delikatności i taktu - powiedział android, z tonu nie dało się wyczuć czy przeprasza naprawdę czy drwi. - Teraz udamy się przed bramę, gdzie Tien walczy lub walczył. Prawdopodobieństwo, że nasz wróg zabrał tam więźnia by jego widokiem pognębić Tiena jest bardzo duże. Zwłaszcza, że ani w domu, ani w więzieniu go nie było.
parą chwil później już się przekradali od domu do domu, starając się nie wychodzić na otwartą przestrzeń. Na mijanych podwórkach ściągnęli jakieś suszące się ubrania i założyli je by mniej rzucać się w oczy.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 24-09-2020 o 21:30.
Mike jest offline  
Stary 24-09-2020, 21:30   #132
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Plan początkowo działał, ale im bliżej centralnego placu byli, tym więcej Żurawi spotykali po drodze. C-SGK1 próbował ukryć swoją łatwo rzucającą się w oczy facjatę pod kapturem, ale noszenie kaptura w upalny dzień już samo w sobie rzucało się w oczy. Na szczęście "gospodarze" biegali we wszystkich kierunkach, zaaferowani tym co się działo w ich siedzibie. Rottoro postanowił zaryzykować. Chwycił jakiegoś przebiegającego chudzielca za jego szaty i podniósł do góry.

- Co tu się dzieje, do cholery? - krzyknął mu w twarz.

- Trójoki wygrał! Mistrz Shen zaginął! Nikt już nad tym nie panuje!

- Gdzie jest ten trójoki?

- Uciekł!
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 25-09-2020, 13:41   #133
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Stając tak by był zasłanianiu przez Rottoro zapytał:
- To pewnie i jego kompanowi pozwoziliście uwolnić się i uciec?
Dalsze ich działania były uzależnione od odpowiedzi, jeśli Chiaotzu uciekł z Tienem oni także nie mieli tu nic do roboty. Jeśli jednak nie uciekł, trzeba było zasięgnąć języka, może ten Żuraw będzie coś wiedział.
 
Mike jest offline  
Stary 01-10-2020, 21:43   #134
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Na imię mam Marduk, a jakie jest twoje?- odparł zimno Saiyanin, pomimo trudnej i upokarzającej sytuacji starając się nie okazywać słabości przed obliczem wroga.

- Możesz mi mówić panie Portchak - niewidoczny wciąż mężczyzna przedstawił się beznamiętnie. - Jakie było twoje zadanie?

Marduk zawahał się, nie powinien przecież zbyt wielu informacji przekazywać wrogowi.
- Odpowiem na to pytanie, ale wpierw powiedz mi czy kobieta która była ze mną jak mnie pojmaliście żyje?

- Nie sądzę - głos mężczyzny był wyzuty z emocji.

- Miała na imię Xela...zginęła od ran czy ją dobiliście?! - Spytał się, zaciskajać szczękę. Powstrzymał wybuch wściekłości, co było łatwiejsze przez to że nie był w stanie się ruszać. Właściwie to ona w dużej mierze zginęła przez jego błędy.

- Słuchaj - głos brzmiał na zniecierpliwiony. - Nie było mnie tam, nie wiem co się stało z twoją psiapsiółką i nie obchodzi mnie to, jasne? Sprowadzili mi tutaj ciebie żebym cię przepytał, więc bądź tak miły i ogranicz się do roli przesłuchiwanego, a kwestię pytań zostaw mnie, hmm? Jakie było twoje zadanie?

Marduk z pewną nadzieją stwierdził, że ze słów przesłuchującego nie wynikało jednoznacznie, że Xela zginęła...nie to że miał z nią jakąś bardzo silną więź, ale czuł odpowiedzialność że wyciągnął ją na tą wyprawę…. poza tym Saiyan zostało już tak niewielu, że życie każdego z nich było cenne.

-Rozumiem, ale ty też chyba mnie rozumiesz… prosisz żebym ci zdradzał informacje, a w sumie nie wiem czy mnie i tak nie zabijecie… ale dobrze, odpowiedziałeś na moje pytanie, to odpowiem na twoje….zakładaliśmy bazę na tej planecie, moim celem jako dowódcy czterosobowego patrolu było oczyszczenie wyznaczonego terenu z miejscowej prymitywnej rasy, tych gigantów. Pomimo swojej wielkości nie byli w stanie stawić nam oporu. W sumie dużo więcej nie wiem, nie byłem wtajemniczony w plany dowództwa. - odparł.

- Co się stało z pozostałą dwójką z twojego oddziału? - spytał niewidoczny nieznajomy.

- Rozdzieliliśmy się, by sprawdzić większy teren. Nie mam pojęcia co się z nimi stało - Mruknął Marduk, niezadowolony z przypomnienia, że z powodu swojego konfliktu z Rochem nie wziął ze sobą obu braci…… w czwórkę mogliby wygrać walkę z olbrzymem i jego ludźmi. W każdym razie o tym nie miał ochoty mówić.

- Kłamiesz - nieznajomy stwierdził bez emocji. - Radzę ci nie robić tego więcej. Spróbujmy jeszcze raz. Co się stało z pozostałą dwójką?.

Marduk syknął z irytacją. Tamten miał jakieś zdolności mentalne czy był po prostu taki dobry? -Dobrze niech ci będzie. Skonfliktowałem się z jednym z ludzi z mojego oddziału, więc nie chciałem brać jego i jego brata na szybki rekonesans, nie spodziewałem się że dojdzie do tak ciężkiego starcia. Zadowolony?!

- Zadowolony będę, gdy już wyjdę z tej śmierdzącej gównem ciupy - głos pozostawał beznamiętny. - Skąd pochodzisz?

-Z Assarii, słyszałeś o tym świecie? Nie jest zbyt znany. Spędziłem tam kilkanaście lat, zanim odnaleźli mnie inni Saiyanie- odparł Marduk spokojniejszym tonem, zaciekawiony nagle dokąd zmierzają pytania przesłuchującego.

- Skąd się tam wziąłeś? To nie była kolonia saiyan.

- Zostałem wysłany jako dziecko z misją rzucenia planety na kolana, praktyka Saiyan która chyba jest ci znana. - Marduk skrzywił się.

- Mieszkańcy okazali się być silniejsi niż się wydawało. W walce z nimi straciłem pamięć i zostałem tam wiele lat zanim mnie odnaleziono. .

- Twoja pierwsza misja po odnalezieniu?

- Zniszczenie bazy piratów na Arras Prime… zaskoczyliśmy ich ale bronili się zawzięcie, choć ostatecznie niewiele im to dało… - odpowiedział zgodnie z prawdą Marduk, przypominając sobie te krwawe zmagania.

Przesłuchanie trwało długo, bardzo długo. Marduk stracił rachubę. Portchak pytał go o jego przeszłość, nawet tę bardzo dawną. O jego dzieciństwo na Assarii, o jego działalność pod rozkazami Vegety, o to co robił na Monmaasu. Pytania były ogólnikowe, ale jak się okazało, tylko na początku. Następnego dnia miało miejsce kolejne przesłuchanie, potem kolejne. Te były już bardziej szczegółowe. Najczęściej przez parę godzin Portchak drążył jedną kwestię, jak gdyby imiona jego najbliższych znajomych z Assarii mogły mieć teraz jakiekolwiek znaczenie. Trudno było zrozumieć cel tego wszystkiego.

Jeszcze bardziej tajemnicza była obecność drugiego mężczyzny, tego który przywitał Marduka zaraz po jego przebudzeniu, gdy poraził go prąd. Nie był więźniem, bo opuszczał celę razem z Portchakiem. W ogóle jednak się nie odzywał. Stał tylko gdzieś z boku, pozostając niewidocznym dla Marduka.

Saiyanin stracił rachubę ile razy był przesłuchiwany, ale w końcu przyszedł dzień, gdy Portchak nie zawitał do jego celi. W ogóle nikt go nie odwiedził, prócz ciecia roznoszącego posiłek, co w przypadku Marduka oznaczało igłę w żyle, gdyż ten miał skrępowane ręce, a nikt nie zamierzał go karmić łyżeczką.

Po paru dniach został uwolniony, tak jakby. Do jego celi zawitało dwóch strażników, a przynajmniej Marduk wziął ich za takich, z których jeden mocno zaprawił go w głowę, tak że ten stracił przytomność. Gdy się obudził nadal był w celi, ale już zupełnie innej. Ta była dobrze oświetlona, a zamiast wyjścia miała metalowe kraty. Wyglądała na zwyczajne więzienie. Za kratami stał zielonoskóry obcy, niewątpliwie przedstawiciel tej samej rasy, której przedstawicieli spotkał na Monmaasu. I Marduk, teraz, gdy mógł zobaczyć jego twarz, dobrze wiedział jaka to była rasa. Był to Litt. Mężczyzna miał na sobie mundur, jakiego saiyanin nigdy wcześniej nie widział.

- Witamy w więzieniu imperialnym - powiedział z wrednym uśmiechem. - Od dzisiaj jesteś więźniem numer 66798. To twoje nowe imię i tak masz się meldować. Pierścienie na twoich nadgarstkach i kostkach to odważniki, które mają krępować twoje ruchy. Pewnie ucieszy cię wieść, że daliśmy ci jedne z cięższych, taki z ciebie byczek. W każdym razie nie będziesz w nich zbyt szybki i będziesz miał problemy z koordynacją i lataniem. A nawet gdybyś wzbił się w powietrze, nad więzieniem roztacza się całkiem mocne pole siłowe i wtedy “zap”. Kapujesz? Ach i nie używaj energii ki, te obręcze to również generatory energii elektrycznej. “Zap”! A jeśli spróbujesz je zniszczyć lub zdjąć, “zap”! Miłego życia w piekle - zakończył i odszedł.

Marduk wiedział ze zawiódł, ale po początkowej apatii udało mu sie przekonać samego siebie że nie powinien się poddawać. Przecież żył, a póki żył była nadzieja. Tutejsze więzienie nie powinno być przecież gorsze, niż to co przeżył w niewoli tyrana na Assarii, tutaj przynajmniej nikt nie będzie zmuszał go do walki na śmierć i życie z byłymi przyjaciółmi, przynajmniej miał taką nadzieję. Może uda mu się uciec, a nawet zdobyć jakieś użyteczne informacje, które pozwolą mu powrócić do jego księcia bez narażenia się na surową karę?

Ostrożnie starał się zarientować w sytuacji, po pierwsze jak działało więzienie i czy były jakieś słabe punkty w systemie ochrony. Miał zamiar też badać krępujące go pierścienie, może z czasem znajdzie sposób by je zneutralizować.

Co do innych wieźniów, wpierw chciał dopytać się czym było to całe "imperium" i ostrożnie poszukać takich, w których kryła się iskra oporu. W grupie na pewno będzie przecież łatwiej uciec....
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 01-10-2020 o 21:46.
Lord Melkor jest offline  
Stary 02-10-2020, 17:08   #135
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Żuraw oderwał spojrzenie od Rottoro, któremu dotąd poświęcał całą uwagę i po raz pierwszy spojrzał na C-SGK1. Już miał odpowiedzieć, ale nagle zamarł z lekko uchylonymi ustami. Na jego czole pojawił się groźny mars.

- Wy nie jesteście... - tyle tylko zdążył powiedzieć nim wielka piącha Rottoro trafiła go prosto w twarz. Żuraw uderzył w ścianę najbliższego budynku, wzbudzając przy tym chmurę pyłku, a także uwagę wszystkich w pobliżu.

Sytuacja trójki intruzów była niewesoła. Otaczało ich kilkanaście osób, z czego przynajmniej połowa była przeszkolonymi wojownikami, choć żaden nie mógł się równać z androidem czy najlepszym uczniem Tiena. Ale w kupie... Otaczali ich ze wszystkich stron, na razie niepewni co powinni robić. Ale chwile zawahania nie trwają zbyt długo.


Marduk szybko się przekonał, że opornych w więzieniu nie brakowało. Olbrzymia większość więźniów miała zatargi ze strażnikami, którzy zresztą nie próżnowali w psuciu własnej opinii. Pobicie więźnia, podrzucanie kontrabandy podczas kontroli, kary za niepopełnione wykroczenia itd. Saiyanin sam został kilka razy spałowany tylko dlatego, że akurat przechodził obok strażnika. A uderzenia tych pałek naprawdę bolały.

Szybko zorientował się, że musi to być więzienie o zaostrzonym rygorze. Siedzieli w nim najgorsi z najgorszych: mordercy, szefowie gangów, przemytnicy i raczej nikt nie liczył na to, że kiedykolwiek stąd wyjdzie. System zabezpieczeń wyglądał na bardzo zaawansowany. W obrączkach Marduk był w zasadzie zwykłym człowiekiem, nie mógł nawet latać. Z celi wypuszczano go tylko trzy razy dziennie, dwa razy na posiłek i raz na spacerniak.

Wiedział, że muru nie przebije, że nie da rady nad nim przeskoczyć, ani przelecieć. Obrączki również wydawały się nie do zdjęcia. Dwukrotnie próbował przy nich majstrować, ale nawet dobrze nie zaczął, a już został popieszczony prądem. I to naprawdę porządnie. Stracił przytomność. Za każdym razem budził się w karcerze, który bardzo przypominał jego salę przesłuchań, gdzie przepytywał go tajemniczy Portchak. Wszystko spowijała ciemność, a on znów wisiał na ścianie. Za pierwszym razem spędził tu tydzień, za drugim, jak mu powiedziano, miesiąc.

Wśród więźniów istniało sporo gangów i niemal każdy chciał należeć do jakiegoś. Zresztą nic dziwnego, samemu ciężko było tu przetrwać. Samotnikom zabierano jedzenie, zmuszano do oddawania paczek od bliskich, albo do zrzeczenia się przysługujących godzin w sali rozrywek itd. Oczywiście nie brakowało też wykorzystywania... cielesnego. Dlatego dobrze było mieć grupę znajomych, która w razie potrzeby wstawiała się za tobą.

Gangów było wiele, ale najważniejsze były trzy. Ostrza zrzeszały głównie Littów, choć zdarzali się wśród nich również przedstawiciele innych ras. Pozostałe grupy drwiły, że nazwa wzięła się od ich długich nosów. Czarni odwrotnie, pozwalali do siebie dołączyć tylko nie-Littom. Do Ostrz odnosili się z wyjątkową nienawiścią. Lordowie zaś nie przywiązywali uwagi do aspektów rasowych, jednakże ich członkami mogli zostać tylko ci, którzy udowodnili, że na wolności byli członkiem jednej z wielkich organizacji przestępczych. Ci ostatni zdawali się być najlepiej zorganizowani. Pozostałe dwie grupy nie różniły się zbytnio od zwykłych ulicznych gangów.

Co do imperium, wiele się nie dowiedział. Ludzie, których o to pytał, najczęściej ze współczuciem kręcili głowami. Ale w sumie trudno się było dziwić, w końcu w ich oczach brzmiało to pewnie jak pytanie "Czy planeta jest okrągła?". Z przekazów telewizyjnych w sali rozrywek dowiedział się jednak, że jest to jakieś Nowe Imperium Saiyańskie i że rządzi nim niejaki Paragus. Poznał nazwy kilku planet, wchodzących w jego skład, ale żadna nazwa niczego mu nie mówiła.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 05-10-2020, 23:48   #136
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Czas było na demonstrację. Szybkie uderzenie dłoni ścięło kamienny filar podtrzymujący dach tarasu.
- Nie przyszliśmy tu by wa skrzywdzić, ale jeśli nie odstąpicie czeka was to...
Wyrzucił ścięty filar wysoko w powietrze. Oczy otaczających śledziły filar czekając co też się z nim stanie. Filar osiągnął punkt maksymalni i runął w dół. Roztrzaskując się na bruku i siejąc wokoło odłamkami. Najbliżsi odskoczyli odruchowo w tył.
Wszyscy rozejrzeli się w poszukiwaniu intruzów. Ci jednak znikli bez drgnięcia Ki. Jedyna wskazówką mógł być toczony podmuchem powietrza kapelusz.

*

- MMMooogggłłeeeśśś uuuppprrrzzeedddzziiićć - ledwo dał radę wyjąkać Rottoro zwalczając pęd powietrza.
Kolejne skręty i przeciążenia dały się we znaki obu uczniom.
- Przepraszam. Podwójnie. - odparł C-SGK1 nagle skręcając nagle by zniknąć z oczu potencjalnemu pościgowi i ukrywając się w bramie.
 
Mike jest offline  
Stary 08-10-2020, 23:58   #137
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Zere'el rozchylił nieznacznie usta w zdziwieniu. Żute przez niego dla zabicia czasu źdźbło trawy upadło na grunt. Wojskowy konwój?! Zdawał sobie sprawę z bogactwa Girmów. Nie dalej niż przed kilkoma minutami miał okazję obserwować ich nowoczesną posiadłość. Ale żeby do tego jeszcze załatwili sobie ochronę wojska? Setki myśli przebiegały teraz przez umysł Zere'ela. Wprawnym okiem doświadczonego wojskowego obserwował kolejne ścigacze oraz ciężarówki, rozpoznając konkretne modele. Szukał wymalowanych numerów bądź herbów, które pozwoliłyby mu zidentyfikować brygadę, do której należeli żołnierze.

Pytania w tej sprawie mnożyły się niczym robactwo. Czy to była standardowa obstawa Effarda? Czy zmobilizowali się tak szybko z pobliskiej bazy, dostając cynk że posiadłość została napadnięta? Nie, tę drugą możliwość odrzucił. Wojsko polowe nie było oddziałem szybkiego reagowania, aby załadować się setkami do ciężarówek i wyruszyć natychmiast. A może to Liam go wystawił i uprzedził Girmów...?

Otrząsnął się. Mnożenie kolejnych scenariuszy w niczym nie poprawiało sytuacji. Jeśli któryś z żołnierzy dysponował choćby średniej klasy skanerem, mógłby bez trudu namierzyć poziom mocy Zere'ela. Wojownik o fioletowych włosach postanowił ostrożnie się wycofać i wznieść w powietrze, gdy tylko konwój oddali się dostatecznie. Świtało już, a on musiał jeszcze dyskretnie wlecieć do własnej sypialni, by udawać przed służbą, że spał w najlepsze. Nie wierzył, że będą go kryć, w razie gdyby komisarz zaczął węszyć, więc wolał odpowiednio zadbać o fałszywe alibi...
 

Ostatnio edytowane przez Bardiel : 09-10-2020 o 00:01.
Bardiel jest offline  
Stary 09-10-2020, 09:19   #138
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Imperium Saiyańskie? Marduk był niezwykle zdziwiony tą informacją. Czyśby jacyś Saiyanie którzy przeżyli zniszczenie planety Vegeta, stworzyli w odległych rubieżach galaktyki swoje własne imperium? Czy ten olbrzym, który go pokonał, był Saiyaninem? I dlaczego to "Nowe Imperium Saiyańskie" ich zaatakowało, była to świadoma strategia czy jakieś nieporozumienie?

Niestety w więzieniu ciężko mu było znaleźć odpowiedzi na te pytania, było to paskudne miejsce i zastanawiał się dlaczego zadali sobie trud wsadzenia go tam zamiast po prostu zabić po przesłuchaniu. W każdym razie po dwóch ponurych odsiadkach w karcerze stwierdził, że sam raczej nie pokona zabezpieczeń, musiał przyłączyć się do któregoś z gangów. Ostrza najmniej mu się podobały, należeli do nich głównie Littowie. Lordowie z kolei wydawali się profesjonalnii i najlepiej zorganizowani. Nie był wprawdzie nigdy członkiem żadnej grupy przestępczej ale może bycie żołnierzem też mogło mieć tu znaczenie? Poza tym był przecież potężnym wojownikiem. Tak, najpierw chciał spróbować przyłączyć się do Lordów, a jeśli się nie uda, pozostawali Czarni jako plan B.
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 11-10-2020, 19:46   #139
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Parę godzin później Zere'ela obudziła jedna z jego służących, przynosząc mu śniadanie do łóżka oraz informację, że dzwonił kapitan Callan z policji z prośbą o spotkanie. Ransan po posiłku wstał i siadł do komputera, gdzie w sieci starał się znaleźć symbol, jaki znajdował się na burtach pojazdów wojskowych, zmierzających do rezydencji Girmów. Był to herb 66. pułku piechoty zmechanizowanej, tak zwanych "Duchów", bo w natarciu poruszali się tak szybko, że meldunek o ich położeniu błyskawicznie stawał się nieaktualny. Zastępcą dowódcy pułku był, tak się szczęśliwie złożyło, stary znajomy Zere'ela z akademii - Micil Cristh, teraz już major.

Po uzyskaniu tej informacji obmył się, ogolił, bowiem na brodzie pojawiły się pierwsze oznaki zarostu, co dla żołnierza, a zwłaszcza gwardzisty księcia, było niedopuszczalne, po czym wyszedł z domu. Wziął swój ścigacz-kabriolet, za którego kierownicą nie siedział już od wielu miesięcy i ruszył w stronę miasta. Nie dotarł tam jednak...

W miejscu, w którym rozbił się ścigacz Nertei, blokując całą drogę stał statek kosmiczny. Ransan nie poznał modelu i marki, poznał jednak szybko, że to niewielki transportowiec, którego załogę stanowiły pewnie nie więcej niż 2-3 osoby, a gdyby trzeba było to i jedna dałaby radę go obsługiwać. Trap statku był opuszczony, a po drodze, przyglądając się lejowi po wybuchu, przechadzał się mężczyzna. Mężczyzna w białych workowatych spodniach, wysokich wojskowych butach, granatowym, sięgającym do ziemi płaszczu i czarnej bandamie na głowie. Miał też... niebieską skórę i rude włosy. Herianin!


Lordowie nie byli grupą, którą było łatwo podejść. Większość z nich stroniła od innych, wybierając własne towarzystwo. Niektórzy próby zagadania traktowali nawet jako inwazję w ich prywatność. Marduk przekonał się o tym, gdy próbował zaczepić jednego z nich, samotnie spacerującego po placu. Był to postawny, ciemnoskóry humanoid, którego imienia saiyanin nawet nie poznał. Tamten rzucił się na niego niemal od razu, nie dając nawet dokończyć zdania. Skończyło się na tym, że obu rozdzielili strażnicy, a potem wtrącili ich do karceru na kolejny miesiąc.

Od kary wybawił Marduka nie kto inny jak Portchak, który zjawił się w więzieniu koło drugiego tygodnia karceru. Obaj zasiedli w jakimś pokoiku, tym razem normalnie na krzesłach, przy stole. Podano im nawet coś ciepłego do picia. Gdyby nie odważniki na nogach i rękach, spełniające rolę czegoś w rodzaju kajdan, można by to nawet wziąć za miłą pogawędkę starych znajomych.

- 66798, widzę że polubiłeś więzienny karcer - zaczął tamten.

Tym razem Marduk mógł mu się dobrze przyjrzeć. Okazało się, że był to Litt, choć dość mizernej postury. Nie mógł się równać ani z Ostrzami, ani z żołnierzami, których saiyanin widział na Monmaasu. Był o dobrą głowę od niego niższy, strasznie chudy i chyba dość zaawansowany już wiekowo, o ile Marduk mógł to ocenić. Nie miał dotąd zbyt wiele styczności z Littami, aby mógł to stwierdzić z całą pewnością.

O dziwo Portchak nie mówił więcej o więzieniu. Zamiast tego wypytywał szczegółowo o wieczór w barze przed wylotem na Monmaasu, gdy Marduk spotkał tamtą dziwną parkę z Frieza Force. Potem kiwając głową, gdy najwyraźniej uzyskał satysfakcjonujące go odpowiedzi, przeszedł do tematu dzieciństwa saiyanina, o które również wypytywał bardzo szczegółowo. Dużo uwagi poświęcił osobie Zayi. Po wszystkim dopił swój napój, wstał, nawet ukłonił się lekko i po prostu wyszedł. Strażnicy odprowadzili Marduka do celi.

Przez ten czas, który tu spędził, Marduk zdążył się bliżej poznać z uwięzionym cele obok shamoianinem. Był to osobnik bardzo mikrego wzrostu, utrzymujący jednak, że nie uwięziono go tutaj przez przypadek, chociaż odmawiał zdradzenia za co dokładnie siedzi. Obciążniki na jego nadgarstkach i kostkach potwierdzały w każdym razie jego wersję. Nazywał się Kokolo. On też pozwolił Mardukowi poznać bliżej strukturę Lordów.

Na czele gangu znajdowało się coś w rodzaju rady, złożonej z pięciu zasłużonych członków, mających potężne koneksje poza murami i nawet przebywając w więzieniu mogli kierować swoimi przestępczymi imperiami. Saiyanin mógł jednak zapomnieć o zbliżeniu się do dowolnego z nich. Każdy miał jednak zastępcę i kilku tak zwanych sierżantów, którzy z kolei mieli własne grupy.

Jednym z takich sierżantów był Geo, którego Mardukowi na spacerniaku wskazał Kokolo. Był on humanoidem o białej skórze i czarnych włosach. Jego obciążniki nie ustępowały na oko tym noszonym przez saiyanina. Robił wrażenie trochę tylko od niego starszego. Okazało się, że szuka chętnych do nietypowej roboty. Warunek, według Kokolo, był jeden. Należało się zdecydować nie wiedząc o co właściwie chodzi. Shamoianin z góry zaznaczył, że nie chce mieć z tym niczego wspólnego. Mogło chodzić o przemyt, o zabójstwo, o cokolwiek. Co więcej było to pewnie na tyle ryzykowne, że Lordowie nie mogli dopuścić by ktoś ich z tym powiązał i dlatego szukali frajerów spoza swojej paczki.


- Co teraz? - spytał uczeń.

- Robimy dalej swoje, próbujemy dostać się na plac - odparł robotycznym głosem C-SGK1.

- Czy to nie wykracza poza nasze zadanie? - spytał tamten. - Mieliśmy uwolnić więźniów i uciekać. Mistrz Tien ewidentnie nie odwraca już uwagi wroga. Żurawie krążą po mieście i nas szukają. Moim zdaniem powinniśmy wiać.

- To wiej! - warknął na niego Rottoro. - Ja idę z robotem. Jeśli Chiaotzu tam jest... - nie dokończył.

C-SGK1 i Rottoro ruszyli znów w stronę placu, tym razem próbując innej uliczki. Uczeń zaś zrobił niepewnie kilka kroków w ich stronę, po czym zawrócił i pobiegł w przeciwną. Zostało ich już tylko dwóch.

Niestety sytuacja nie była ciekawa. Na którymś z kolei skrzyżowaniu dostrzegli patrol złożony z trzech Żurawi. Ruch już zdecydowanie zelżał i mogło być ciężko przemknąć się niezauważonymi. Boczną uliczką dobiegli do równoległej drogi, ale na tamtej też skrzyżowania strzegli Żurawie. Co więcej ci strącali kaptury z głów przechodzących, o ile jacyś mieli je założone. Ewidentnie kogoś szukali. Przelecenie górą też nie wchodziło w grę. Rottoro wskazał ręką kilka latających w pobliżu grup.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col


Ostatnio edytowane przez Col Frost : 18-10-2020 o 18:26.
Col Frost jest offline  
Stary 22-10-2020, 11:18   #140
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Nie damy rady przejść poi cichu - powiedział android - prawdopodobieństwo sukcesu drastycznie spada. Musimy przeczekać. Proponuje ukryć się na strychu lub w piwnicy opuszczonego domu i poczekać do zmroku. Wtedy złapiemy strażnika i wypytamy. - Zeszli z widoku, by nie rzucać się w oczy.
- Jest też pewne prawdopodobieństwo, że Tien uwolnił więźnia podczas swojej ucieczki. Wtedy jesteśmy tu niepotrzebni i powinniśmy się stąd zabrać. To twój mistrz więc co o tym sadzisz?


Jak się Rottoro zgadza na ukrycie to przeczekujemy do zmroku w opuszczonym domu, który wcześniej znaleźliśmy. Potem albo byśmy złapali i wypytali strażnika, albo od razu dali nogę po ciemku.
Jak się nie zgadza, to CSGk1 sam się ukryje wcześniej życząc Rottoro powodzenia. Potem po zmroku odlatuje po kryjomu z miasta. Leci do kryjówki skąd startowała wyprawa ratunkowa.

 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172